Rynek Zdrowia nr 1/2014 (102)

Page 1

STYCZEŃ 2014

ISSN 1733-7917

Nr 1 (102) / 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

Odwołanie Agn

/

ieszki Pachciarz

Nr 1 (102)

Poległa za eWUŚ?

/ 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

/ / 8- 9

RAPORT

Dokąd zmierzają instytuty / / 10-19

WYWIAD

Jerzy Hennig, dyrektor CMJ:

Wysoka jakość leczenia ma swoją cenę / / 20-23

INDEKS 205605


Obchód

Nowa lista refundacyjna

Po pół roku programu in vitro Ponad osiem tysięcy par zgłosiło się do rządowego programu in vitro w ciągu pierwszego pół roku jego funkcjonowania. Obecnie 647 par oczekuje potomstwa – poinformował rzecznik resorPo pierwszychPAP trzech miesiącach tutego zdrowia Krzysztof Bąk. roku zauważalny jest wpływ Z danych Ministerstwa Zdrowiana skutków ustawy refundacyjnej na koniec leków grudnia wynika, sprzedaż na2013 rynkur. apteczże do programu zarejestrowało nym. Obroty aptek zmalały. się 8095 par, z tego przed kwali– Szacunkowy spadek całkowifikacją do programu 2332 pary, tego obrotu na rynkusąaptecznym a zakwalifikowanych zostało 5566 w 2012 roku może wynieść par. Zdyskwalifikowano 110firma par, nawet 4-5% – prognozuje a 74 pary zrezygnowały. Obecnie analityczna PharmaExpert. w trakcie procedury są 4523 pary. Jednym z powodów tego stanu Jak poinformował w wyniku rzeczy były zapasyBąk, leków zrobiozapłodnienia pozaustrojowene przez pacjentów pod koniec go w ramach programu in vitro 2011 roku. Z kolei nabywaniu obecnie 647 par oczekuje leków po 1 stycznia 2012 r.dziecka nie lub dzieci, ponieważ spośród posprzyjał tzw. protest piecząttwierdzonych ciąż, 41 to kowy. Lekarze,klinicznie z obawy przed ciąże wielopłodowe. potencjalnym żądaniem zwrotu Z rządowego programu refundacji refundacji przez NFZ, nadal są inostrożni vitro, który rozpoczął się 1 lipca w przepisywaniu leków 2013 r., ma skorzystać w ciągu refundowanych. Od początku trzech latprzepisują ok. 15 tys.m.in. par. leków roku nie W ramach programu ze zniżką, jeśli byłyby finansowastosowane ne mogą być maksymalnie trzy poza wskazaniami rejestracyjpróby vitro dla nymi. zapłodnienia Dotyczy to na in przykład jednej pary. Jeden cykl zapłodantybiotyków. nienia został wyceniony przez Mniejsze obroty przekładają się resort zdrowiafinansową na maksymalnie 7,5 na sytuację aptek. Netys. zł. Niena sąich jednak refundowagatywnie funkcjonowanie ne leki stosowane w procedurze wpływa także spadek marży. Weindług vitro. Programdanych dopuszcza jedwstępnych np. ze norazowe zapłodnienie Śląskiej Izby Aptekarskiej,maksyzmiany malnie sześciu jajowych na listach lekówkomórek refundowanych oraz przeniesienie do macicy w 2012 roku spowodowały straty jednego zarodka. wynoszące nawet do 15% obroOPR. MAK tów apteki.

Więcej o rynku aptecznym – str. 48-49

01-2014

Od 1 stycznia 2014 r. obowiązuje nowa lista refundacyjna. W komunikacie dla prasy Ministerstwo Zdrowia zwróciło uwagę, iż ostateczna lista zawiera pewne zmiany w porównaniu z projektem opublikowanym 18 grudnia 2013 r. W wyniku zakończenia trwających w resorcie prac konsultacyjnych, na dzień 1 stycznia 2014 r. zaszły następujące zmiany w zakresie listy aptecznej: dla dwóch produktów nastąpił spadek cen detalicznych odpowiednio o 5,67 zł dla leku zawierającego omeprazol oraz o 11,34 zł dla leku zawierającego kandesartan; dla 174 produktów (182 pozycji wykazu) nastąpił spadek poziomu dopłaty pacjenta od 9,41 zł do 1 grosza; dla 107 produktów (121 pozycji wykazu) nastąpił wzrost poziomu dopłaty pacjenta od 1 grosza do 7,91 zł. Jednocześnie MZ przypomina, że każdy pacjent powinien być poinformowany przez aptekarza o możliwości nabycia tańszego zamiennika leku, przepisanego przez lekarza. Opublikowano także obwieszczenie ministra zdrowia w sprawie wykazu leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego, dla których ustalono urzędową cenę zbytu. Obwieszczenie dotyczy produktów, które są stosowane w ramach udzielania świadczeń gwarantowanych innych niż programy lekowe i chemioterapia oraz niebędących produktami dostępnymi w aptece na receptę. Opublikowane obwieszczenie określa urzędowe ceny zbytu dla leków zawierających baklofen (Dz.U.13.53 z dnia 23 grudnia 2013 r.). RZ

2014 rok: skracanie kolejek i reforma NFZ? Projekty mające poprawić dostęp do świadczeń zdrowotnych, reforma NFZ, dodatkowe ubezpieczenia oraz informatyzacja ochrony zdrowia, to plany Ministerstwa Zdrowia na 2014 r. – poinformował wiceminister Sławomir Neumann. Jak powiedział Polskiej Agencji Prasowej Sławomir Neumann, wiosną resort przedstawi projekty, których celem będzie skrócenie kolejek do świadczeń. Dodał, że chodzi m.in. o przepisy zwiększające kompetencje lekarzy rodzinnych. – Chcemy przywrócić ich rolę, aby kompleksowo zajmowali się pacjentami tak, by nie byli oni odsyłani do specjalisty w przypadku drobnych schorzeń – stwierdził. Neumann podkreślił, że MZ zakończyło konsultacje w sprawie reformy NFZ i wprowadzi zmiany do pierwotnego projektu dotyczącego tej kwestii. Poinformował również, że resort wiosną zaprezentuje projekt wprowadzający dodatkowe dobrowolne ubezpieczenia zdrowotne. Wiceminister zapowiedział też, że w 2014 r. wdrożone będą przepisy dotyczące dyrektywy transgranicznej i dyrektywy ws. przeciwdziałania podrabianiu leków; znowelizowana ma być ustawa refundacyjna. Do końca sierpnia 2014 r. mają być dostarczone wszystkie produkty związane z informatyzacją, m.in.: e-konto pacjenta, e-recepta, e-zwolnienie, e-skierowanie, e-zlecenie. Także w tym roku ma rozpocząć się proces wydawania kart specjalisty medycznego i kart pacjenta. Najpierw karty będą otrzymywać lekarze i pielęgniarki. OPR. MAK

3


W numerze OSTRY DYŻUR Zmiana sternika NFZ

8-9

RAPORT // Instytuty Ponad rok temu dowiedzieliśmy się, że zadłużenie pięciu z sześciu skontrolowanych przez NIK instytutów podległych ministrowi zdrowia wyniosło 238 mln zł. Izba oceniła, że tego typu jednostkom potrzebny jest kompleksowy plan naprawczy. W odpowiedzi wiceminister zdrowia Sławomir Neumann informował o planowanych zmianach systemowych dotyczących instytutów naukowych.

Miały służyć rozwojowi medycyny

10-12

Rachunek zysków i strat

14-15

Co trzeba zmienić

16-17

Weszli do światowej czołówki

18

Przyda się zmiana właściciela?

19

WYWIAD Świadczenia zdrowotne nie powinny być przedmiotem swoistego targu. Musimy dążyć do takiego systemu ich finansowania, który będzie premiował podmioty lecznicze posiadające potwierdzenie kryteriów jakościowych. Mierzenie jakości nie jest łatwe, ale możliwe, m.in. dzięki odpowiednim wskaźnikom, które należy stosować – mówi w wywiadzie dla Rynku Zdrowia Jerzy Hennig, dyrektor Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia.

Wysoka jakość leczenia ma swoją cenę

20-23

POLITYKA ZDROWOTNA Więcej w portalu:

Geriatria – boom nadchodzi, a może już jest

24-25

FINANSE I ZARZĄDZANIE Warto wrócić do pomysłu na sieć szpitali?

26-27

Restrukturyzacja – studium przypadku

28-30

Inwestujmy, ale z głową

32-34

Standardy w górę, koszty też

35-36

W 2014 roku finansowanie świadczeń w opiece długoterminowej będzie na ubiegłorocznym poziomie. Taką decyzję podjął Narodowy Fundusz Zdrowia, wycofując się z wcześniejszego projektu rozporządzenia.

Opieka długoterminowa – obniżka wycen odłożona 4

38-39


Ubezpieczenia szpitali – komisje nie odciążyły sądów

40-42

Oskładkowanie umów śmieciowych sposobem na krótsze kolejki do lekarza?

Komentarze

43

TECHNOLOGIE INFORMACYJNE Potrzebna właściwa alokacja środków

ZAWSZE U NAS

44-45

PRAWO Pobieranie przez SPZOZ opłat za świadczenia zdrowotne

46-47

NFZ żąda od lekarzy zwrotu pieniędzy za leki refundowane

48-49

7

Prof. Andrzej Gładysz Za przypadki zakłuć odpowiada pracodawca Prof. Jan Dobrogowski Cierpienie nie zawsze uszlachetnia

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy przekonał się, jakie szanse mogą mieć jego kandydaci w wyborach do samorządu lekarskiego. Rozpoznanie nie wypadło pomyślnie. – W najbliższych wyborach prawdopodobnie nie wystawimy swojego kandydata – zapowiada Krzysztof Bukiel (na zdjęciu), przewodniczący OZZL.

Czy związkowiec może zostać szefem izby 50-51 FARMACJA Leki z beczki i komputery

52-54

USŁUGI MEDYCZNE Porody w domu niezbyt częste

55

Raport dotyczący leczenia biologicznego w reumatologii w Polsce

56-57

Resort zdrowia o alergii u niemowląt

58-59

Onkologia – organizacja leczenia wielkim wyzwaniem

60-61

Choroby rzadkie – zespół Huntera

62-63

PRZEGLĄD Nasze drogie noworodki

65

Pielęgniarki na oddziałach ginekologicznych

66

01-2014

Gdańsk, 20 lutego 2014 r. Wybrana tematyka konferencji: • Główne problemy i strategia polityki zdrowotnej w woj. pomorskim • Przykłady przekształceń jednostek ochrony zdrowia • Ubezpieczenia szpitali • Gospodarka lekami w szpitalu • Inwestycje i źródła ich finansowania w placówkach medycznych Szczegóły: www.rynekzdrowia.pl (dział Konferencje)

5


OD REDAKCJI

Nim przyjdzie wiosna O

W O J C I E C H K U TA redaktor naczelny

dwołanie Agnieszki Pachciarz ze stanowiska prezesa NFZ zwieńczyło ubiegły rok w naszej ochronie zdrowia. Wyszło symbolicznie, bo w relacjach między resortem zdrowia a płatnikiem iskrzyło od wielu tygodni. Była szefowa Funduszu najpierw w swoich wypowiedziach między wierszami dawała do zrozumienia, że aneksowanie umów zamiast nowych konkursów na świadczenia to m.in. skutek braku rozporządzeń koszykowych, czyli zaniechania ze strony ministerstwa. MZ kładło jednak nacisk na to, że powodem rezygnacji z kontraktowania były ograniczenia finansowe – wpływy ze składek nie pozwalały zwiększyć planu finansowego NFZ na 2014 r. Potem głośna stała się wysokość dotacji z budżetu państwa na leczenie osób nieubezpieczonych. Fundusz wyliczył – weryfikując prawa do świadczeń zdrowotnych poprzez system eWUŚ – że na ten cel trzeba wysupłać ponad 1 miliard zł. Szacunki resortu są znacznie niższe i opiewają na 300 mln zł. Aby rozstrzy-

gnąć ten spór, prezes NFZ skierowała sprawę do sądu administracyjnego. W największym skrócie riposta ministra Bartosza Arłukowicza sprowadziła się stwierdzenia, że eWUŚ nie jest miarodajnym narzędziem, a jego „funkcjonowanie stwarza pacjentom problemy”. I skierował do premiera wniosek o zdymisjonowanie pani prezes. Przypomnijmy, że stało się to po tym, gdy Donald Tusk wyznaczył ministrowi wiosenny termin uporania się z problemem kolejek do specjalistów. Kiedy ponad 1,5 roku temu Bartosz Arłukowicz powoływał Agnieszkę Pachciarza na stanowisko prezesa NFZ, oboje zgodnie mówili o potrzebie porządkowania systemu, czego jednym z efektów miało być skrócenie czasu oczekiwania na wizytę u lekarza. Teraz bilans jest taki: porządku w systemie nadal nie widać, zapowiadanych przez resort ustaw także. Wiosną ma być lepiej. Jeśli i tym razem się nie uda, zawsze można kogoś odwołać.

Kolejki a sprawa polska W

PIOTR WRÓBEL zastępca redaktora naczelnego

6

grudniu 2013 r. podczas Rady Krajowej PO premier powiedział, że oczekuje od ministra zdrowia, by do wiosny przedstawił precyzyjne działania, które w sposób wyraźny doprowadzą do skrócenia czasu oczekiwania na wizytę u lekarza. Nie zapomni. O tym, jak ważna to społecznie kwestia, przypomnieli premierowi już w pierwszych dniach tego roku mieszkańcy wsi Strzałkowo w woj. łódzkim, gdzie przebywał z wizytą. I tam Polacy, pytani o kłopoty codziennego życia, jako jeden z największych wskazali długie kolejki do lekarzy. A kłopot jest spory. Na tyle duży, że skrytykowanie poczynań ministra zdrowia, a raczej ich braku, to już niemal obowiązkowy punkt wystąpień polityków bolejących wspólnie z potencjalnymi wyborcami nad stanem ochrony zdrowia. W mediach, ale i w domach trwa wręcz na ten temat permanentna narodowa debata. Już nie można jej nie dostrzegać. Brakuje pieniędzy na zdrowie, stąd m.in. kolejki do specjalistów i przesuwanie w czasie

zabiegów planowych. Sytuację ma uratować wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń. Założenia tego rozwiązania mamy poznać wiosną. Szkoda, że z niezrozumiałych powodów zmarnowano ostatnie dwa lata. Nawet nie na jałowe spory. Nie było o co się spierać, bo do Sejmu nie trafił projekt żadnej nowej ustawy porządkującej ochronę zdrowia. Procedowanie w Sejmie zapowiadanej ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych i jej wprowadzanie w życie zajmie wiele czasu. Stąd gwałtowne zapotrzebowanie na pomysły, które doraźnie mogą skrócić kolejki do lekarzy. Jednym z rozważanych – jak wiadomo nieoficjalnie – jest wprowadzenie, oprócz stawki kapitacyjnej w podstawowej opiece zdrowotnej, zadaniowego płacenia lekarzom, co miałoby skutkować mniejszym naporem pacjentów na gabinety specjalistów. Tyle tylko, że taka zmiana wiosny nie uczyni. To już za mało, by odzyskać stracony czas.


ko M E N T A R Z E

P rof. A ndrzej G ł adysz , Katedra i Klinika Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Nabytych Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu

S

Za przypadki zakłuć odpowiada pracodawca

przęt medyczny jest wymieniany w naszych szpitalach głównie pod naciskiem sanepidu, NFZ lub związków zawodowych. Albo po tym, jak dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. To wynik braku przekonania pracodawców, że eliminacja zagrożeń na stanowisku pracy jest opłacalną inwestycją. Pracodawcy, niestety, traktują te kwestie marginalnie. Praktycznie całą odpowiedzialność za przypadki zranień, zakażeń, do jakich dochodzi w czasie wykonywania pracy, przerzucają na tzw. komórki BHP i pracowników. Z tego powodu dziś obserwujemy niską zgłaszalność przypadków zakłuć czy innych zdarzeń, które wiążą się z ryzykiem zakażenia. Utajanie takich przypadków ma też związek z różnymi formami zatrudnienia personelu w placówkach medycznych. Trzeba zaś jasno powiedzieć: nieważne, czy dany pracownik świadczy usługi w lecznicy na etacie, kontrakcie czy jest podwykonawcą innej firmy – odpowiedzialność za wszelkie zdarzenia w placówkach medycznych ponosi osoba kierująca nią. Jeżeli niechlujny lekarz wyrzucił ostre narzędzie do worka, zamiast specjalnego pojemnika, a wynosząca śmieci sprzątaczka skaleczy się tym narzędziem, to konsekwencje tego zdarzenia nie ominą pracodawcy. Poniesie koszty: ewentualnej terapii poekspozycyjnej, absencji pracownika i zastąpienia go w pracy inną osobą. Na problem ekspozycji pracodawca powinien więc patrzeć nie tylko przez pryzmat medyczny, ale i ekonomiczny. Wtedy dostrzeże opłacalność inwestycji w bezpieczne warunki pracy. Trzeba podkreślić, że i w tym przypadku profilaktyka jest zawsze tańsza niż proces „leczenia”. Każda procedura medyczna niesie ze sobą wysokie ryzyko zakażenia. Dlatego ważne jest, by pracodawcy dbali o edukację pracowników i ich uświadomienie dotyczące zagrożeń występujących w pracy, a także doceniali wagę tych zagrożeń i zapewniali możliwie najbezpieczniejsze środowisko pracy. Fragment rozmowy z prof. Andrzejem Gładyszem – opublikowanej w całości w portalu rynekzdrowia.pl (serwis Zakażenia Szpitalne).

12-2013

P rof. J an D obrogowski , prezes Polskiego Towarzystwa Badania Bólu

Cierpienie nie zawsze uszlachetnia

W

całej Polsce działało kilkanaście poradni leczenia bólu. Obecnie jest ich 230, przy czym jedynie 23 spełniają kryteria i posiadają certyfikat PTBB. Od 2007 r. prowadzone są dwuletnie studia podyplomowe „Medycyna bólu”, organizowane przez Medyczne Centrum Kształcenia Podyplomowego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Obejmują 200 godzin zajęć teoretycznych i praktycznych. Obecnie trwa ich czwarta edycja. Polska jest jedynym europejskim krajem, w którym działa takie kształcenie. Mamy już ok. 500 wykwalifikowanych lekarzy, którzy wiedzą, jak zastosować osiągnięcia medycyny bólu u pacjentów. Jednak aby zapewnić Polakom właściwy dostęp do leczenia bólu, konieczne jest powołanie specjalizacji z medycyny bólu. Istnieje już specjalizacja szczegółowa: medycyna paliatywna. W kraju mamy ok. 300 specjalistów w tej dziedzinie. Gdyby udało się nam spowodować, żeby medycyna bólu była specjalizacją szczegółową, można by dobrze wykorzystać zaplecze w postaci lekarzy, którzy ukończyli podyplomowe studia „Medycyna bólu” i którzy mogliby dodatkowo się szkolić, aby uzyskać taką właśnie specjalizację z medycyny bólu. Moim zdaniem jest ona bardzo potrzebna i PTBB będzie się starać, by została powołana, gdyż coraz więcej jest lekarzy gotowych w sposób nowoczesny leczyć chorych z bólem przewlekłym. Zdarzają się pacjenci, którzy nie wiedzą, że można leczyć ból. Ale zdarzają się też i lekarze... Wśród pacjentów wciąż występuje niechęć do zgłaszania barier i dolegliwości. To jest taka błędna postawa, że „cierpienie uszlachetnia”. Z drugiej strony pacjenci wciąż mogą usłyszeć od niektórych lekarzy, że „musi boleć”, że „ból ustąpi samoistnie”, że stanowi on nieodłączną składową choroby itp. Wśród personelu medycznego brakuje też powszechnej wiedzy i umiejętności, właściwej oceny dokumentacji medycznej, znajomości priorytetów w leczeniu bólu. Leczenie bólu wymaga holistycznego spojrzenia na pacjenta oraz działania w zespole, którego członkowie potrafią porozumieć się w celu udzielenia choremu pomocy. Fragment rozmowy z prof. Janem Dobrogowskim – opublikowanej w całości w portalu rynekzdrowia.pl (serwis Leczenie Bólu).

7


OSTRY DYŻUR

// Agnieszka Pachciarz odwołana ze stanowiska prezesa NFZ

Zmiana sternika Funduszu Agnieszka Pachciarz została odwołana ze stanowiska prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Do czasu wyboru nowego szefa NFZ instytucją płatnika świadczeń będzie kierował Marcin Pakulski, dotychczasowy zastępca prezesa NFZ ds. medycznych.

Za kontraktowanie? – Nie znam treści wniosku o odwołanie – przyznała 18 grudnia na konferencji prasowej Agnieszka Pachciarz. Mimo że, jak dodała, dzień wcześniej późnym wieczorem spotkała się z ministrem. – Powodem dymisji szefowej NFZ jest złe funkcjonowanie weryfikacji osób ubezpieczonych – powiedział minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, wyjaśniając podczas konferencji prasowej powody swojej decyzji o złożeniu wniosku o odwołanie prezes NFZ Agnieszki Pachciarz. Ale czy rzeczywiście to jest prawdziwym powodem złożenia wniosku o dymisję? Z grudniowych wypowiedzi ministra zdrowia mogłoby jednak wynikać, że jego wniosek do premiera o odwołanie Pachciarz zawierał argumenty merytoryczne. Przypomnijmy, że 6 grudnia zapowiedział, że po zakończeniu kontraktowania świadczeń zdrowotnych na 2014 r. kompleksowo oceni pracę prezes NFZ. Pytany przez dziennikarzy, czy przed wymianą w ramach reorganizacji rządu uratowała go deklaracja, że zwolni prezes NFZ, odparł: – Nie złożyłem takiej deklaracji. Po zakończeniu kontraktacji przeprowadzę kompleksową ocenę jej pracy przez ostatnie półtora roku – oświadczył. 13 grudnia NFZ i Ministerstwo Zdrowia poinformowały, że wszystkie oddziały wojewódzkie NFZ uzgodniły ze szpitalami warunki finansowania świadczeń w 2014 r., a już 17 grudnia Bartosz Arłukowicz złożył premierowi wniosek o odwołanie Agnieszki Pachciarz. Premier wniosek zaakceptował. Skoro więc szef resortu zażądał dymisji, oznacza to, że ocena kontraktowania nie wypadła pozytywnie. Mimo że

8

fot. Piotr Waniorek / Żelazna Studio

Komentatorzy sądzą, że głównym powodem odwołania Agnieszki Pachciarz nie były sprawy merytoryczne. Uważają, że prezes NFZ odegrała rolę kozła ofiarnego. Została wskazana jako osoba odpowiedzialna za kolejki do lekarzy. Na przedstawienie propozycji rozwiązania tego problemu premier dał ministrowi zdrowia czas do wiosny 2014 roku.

szefowa NFZ była innego zdania. Wyraziła nawet zadowolenie z „postawy obu stron – kierujących szpitalami i oddziałami wojewódzkimi Funduszu, dzięki czemu pacjenci mają zapewnioną opiekę w 2014 roku”.

Cena za złożenie pozwu? Jednakże komentatorzy zwracają uwagę na inne zdarzenia, które mogły doprowadzić do jej dymisji. Mówią, że o odwołaniu mógł przesądzić pozew złożony przez NFZ w sądzie administracyjnym w sprawie ustalenia kwoty budżetowych pieniędzy na osoby nieubezpieczone. – Pani prezes jest radcą prawnym, stąd może takie zamiłowanie do sądów. Ja zaś jestem lekarzem i główny mój obowiązek to zadbać o bezpieczeństwo pacjentów – szczególnie na przełomie roku – ocenił Bartosz Arłukowicz. – To niedopuszczalne, by biurokratyczny organ, taki jak Narodowy Fundusz Zdrowia, pozywał ministerstwo – powiedział to, czego nie mógł powiedzieć minister Bolesław Piecha – senator PiS, były wiceminister zdrowia.


OSTRY DYŻUR

Przypomniał w radiowej Jedynce, że 10 lat temu NFZ również pozywał resort zdrowia do sądu administracyjnego i dla rządu SLD to wszystko źle się skończyło. W jego ocenie stała się rzecz niedopuszczalna w demokratycznym państwie. – NFZ, biurokratyczny organ, rozwiązuje resort zdrowia. Minister zdrowia jest bezradny, a po sądach włóczy go własny podwładny. Sam sobie ktoś wyhodował żmiję – skomentował Piecha. – Nie sądzę, żeby poszło o skierowanie pozwu do sądu, to typowo administracyjna sprawa. Też miałem różne sytuacje z prezesem NFZ, ale wiadomo było, o co chodzi, a tutaj kompletnie nie wiadomo – powiedział nam Marek Balicki, były minister zdrowia z czasów rządów SLD. Wskazał, że to minister Arłukowicz wybrał Agnieszkę Pachciarz na stanowisko prezesa. – Motywacja decyzji nie jest znana. Gdyby minister wskazywał wcześniej na błędy NFZ, określił, czego oczekuje od Funduszu, to sprawa byłaby jasna. Ale nic nie mówi, nie ma żadnego zdania w żadnej sprawie. Wniosek o dymisję Agnieszki Pachciarz nie jest formą zmuszenia NFZ do realizacji określonej polityki ministerstwa, bo takiej polityki nie ma – uważa Balicki.

Dla odwrócenia uwagi? Jego zdaniem dymisja przypomina polityczny manewr, jest próbą odwrócenia uwagi opinii publicznej od problemów systemu i od własnej odpowiedzialności. – Premier wyznaczył Arłukowiczowi krótki czas na uporanie się z problemem kolejek do lekarzy, z którym ten nie poradził sobie przez 2 lata. Dlatego chce odwrócić uwagę opinii publicznej – powiedział Marek Balicki i zaznaczył: – Chyba, że jest coś, o czym nie wiemy, np. rażące naruszenie prawa. To zmieniłoby sprawę. Tomasz Latos (PiS), przewodniczący sejmowej komisji zdrowia, jest podobnego zdania. Stwierdził, że dymisja to próba przerzucenia odpowiedzialności za złą sytu-

ację w ochronie zdrowia na prezes Pachciarz. – Arłukowicz wyciągnął wniosek z ultimatum premiera, że ma 3 miesiące na zaproponowanie rozwiązania problemu kolejek. Odwrócił uwagę od siebie i wskazał winnego – powiedział portalowi Rynek Zdrowia poseł Latos. – Źle to wróży każdemu następcy. Każdy prezes będzie teraz zupełnie powolny wobec ministra – dodał. – W moim przekonaniu premier powinien szybko przeciąć spór, dokonując zmian obejmujących również samego ministra zdrowia. Latos za jeden z możliwych motywów decyzji ministra w sprawie odwołania prezes Pachciarz uznał domaganie się przez NFZ wzrostu dotacji z budżetu na osoby nieubezpieczone do 938 mln zł.

Minister odbił piłeczkę? – Prezes zabiegała o te pieniądze, opierając się na danych z eWUŚ, systemu wychwalanego przez samego ministra. Minister zdrowia nie chciał poprzeć tych starań u ministra finansów, a pieniądze znakomicie poprawiłyby sytuację, rozładowałyby kolejki do diagnostyki i specjalistki. W odpowiedzi na pozew postanowił pozbyć się niewygodnego urzędnika – skomentował Tomasz Latos. Adam Kozierkiewicz, ekspert rynku medycznego, w rozmowie z nami wyraził pogląd, że powody złożenia wniosku o odwołanie mają charakter pozamerytoryczny. – Minister odbił piłeczkę, czyli sprawę kolejek – do pani Pachciarz. Dodatkowym czynnikiem była kontrowersja na temat transferu pieniędzy na nieubezpieczonych, co nie poprawiało relacji między MZ a NFZ – ocenił. – Moim zdaniem nie ma realnego powodu do odwołania. Poza tym nie sądzę, żeby minister znalazł kogoś, kto byłby bardziej kompetentny niż obecna prezes. Nie ma sensu odwoływać co półtora roku prezesa i to w sytuacji, gdy sam minister nie wykazuje się aktywnością – ocenił Adam Kozierkiewicz. RR

REKLAMA

Zarządzasz placówką medyczną? Chcesz poprawić jakość obsługi pacjenta oraz efektywność pracy swoich pracowników? Jeśli tak – ten projekt jest właśnie dla Ciebie!

Związek Pracodawców Ochrony Zdrowia Dolnego Śląska zaprasza do udziału w projekcie „ZarząDzięki naszemu wsparciu uzyskasz wymierne korzyści: zwiększysz efektywność pracy personelu dzięki wdrożeniu procedur i standardów, dzanie bez tajemnic. Wdrożenie standardów zarządzania zasobami ludzkimi w firmach branży optymalnie wykorzystasz zasoby kadrowe i organizacyjne, medycznej”. podniesiesz poziom zadowolenia pacjentów ze świadczonych usług medycznych. Oferujemy bezpłatne: szkolenia warsztatowe z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi, Więcej informacji uzyskasz w Biurze Projektu: indywidualne doradztwo dla Twojej firmy połączone z wdrażaniem standardów zarządzaZwiązek Pracodawców Ochrony Zdrowia Dolnego Śląska nia zasobami ludzkimi, coaching w zakresie identyfikowania ryzyka i rozwiązywania bieżących problemów. ul. Żelazna 34, pok. 310,310a, 53-428 Wrocław Do udziału w projekcie zapraszamy osoby zarządzające placówkami medycznymi z terenu wojetel. (71) 349-80-63, fax (71) 349-80-63 wództwa dolnośląskiego i opolskiego. e-mail: zarzadzaniebeztajemnic@pracodawcyzdrowia.pl Człowiek – najlepsza inwestycja Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.


10/RAPORT

Po kontroli Wiele wniosków i co dalej? // 13

Instytuty

Miały służyć rozwojowi

W

LU I Z A JA K U B I A K

zależności od dziedziny nauki, którą się zajmują, jednostki badawczo-rozwojowe (JBR) są w gestii różnych ministerstw, pełniących nad instytutami nadzór właścicielski; najwięcej podlega resortowi gospodarki, ale także rolnictwa, infrastruktury, nauki oraz zdrowia. Ten ostatni resort ma ich 16. Funkcjonowanie JBR-ów reguluje ustawa o jednostkach badawczo-rozwojowych z 1985 roku. Ponieważ nie odpowiadała wyzwaniom cywilizacyjnym współczesnego świata, a także nie gwaranto-

10

wała wykonania podstawowej misji instytutów, czyli prowadzenia badań naukowych mających zastosowanie w gospodarce, następowały kolejne nowelizacje ustawowych zapisów. Jednak nawet jasne powiązanie wysokości finansowania instytutów z osiąganiem przez nie celów statutowych nie wpłynęło na znaczący wzrost aktywności badawczo-rozwojowej tych jednostek.

Było całkiem wygodnie Aż 10 z 16 instytutów nadzorowanych przez ministra zdrowia zostało utworzonych w latach 19511954, w zupełnie innych uwarunko-

waniach politycznych, społecznych i gospodarczych. W minionej epoce prace instytutów były prowadzone przede wszystkim w ramach centralnych i regionalnych programów badawczo-rozwojowych, które gwarantowały stabilne finansowanie ze środków publicznych, stanowiąc dla jednostek badawczych pewne źródło przychodów, niezależnie od ich przydatności dla gospodarki. Z powodów ideologicznych priorytetem była współpraca z krajami RWPG. Jednocześnie w latach 70. XX wieku nastąpił rozwój kontaktów naukowych z instytutami i organizacjami międzynarodowymi z wyso-

fot. andrzejwawok.com

Stagnacja, zbyt niski poziom finansowania, brak radykalnych odgórnych zmian w funkcjonowaniu instytutów oraz ich słaba pozycja w gospodarce – to tylko niektóre wnioski z oceny działania podmiotów podległych m.in. resortowi zdrowia. Prowadzenie prac badawczo-rozwojowych powinno stanowić główny cel działania takich jednostek.


Finanse Długi rachunek zysków i strat // 14

Legislacja Czekając na nowe rozwiązania // 16

Przyszłość A może przyda się zmiana właściciela? // 19

wi ę ce j w p o r t a l u korozwiniętych państw Europy Zachodniej oraz USA. W 1989 roku JBR-y stanęły przed koniecznością dostosowania się do nowych warunków gospodarczych. Zakończyło się finansowanie prac z dużych programów badawczo-rozwojowych. – Analizując funkcjonowanie jednostek badawczo-rozwojowych w Polsce, można powiedzieć, że dotychczasowa sytuacja była dla nich bardzo wygodna. Otrzymywały wsparcie ze strony państwa, dysponowały nieruchomościami, dotacjami, pracownicy mieli zapewnione pensje. Równocześnie instytuty posiadały samodzielność i możliwość konkurowania na rynku wedle własnego uznania. Nie były więc zainteresowane przemianami czy dążeniem do rozwoju – ocenia Stanisław Łobejko ze Szkoły Głównej Handlowej, autor analizy na temat tendencji rozwojowych sektora jednostek badawczo-rozwojowych w Polsce.

ciu strategicznych wniosków wdrożeniowych. To było budujące, że w tych trudnych, siermiężnych czasach, gdy nakłady na naukę były bardzo niskie, osiągano takie dobre wyniki – wspomina dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii. – Jednocześnie podczas pracy w amerykańskich laboratoriach i klinikach onkologicznych w Harvard Medical School w Bostonie i w Memorial Sloan – Kettering Cancer Center w Nowym Jorku mogłem obserwować, jak tam wyglądała realizacja

Upolityczniona nauka

projektów badawczych, w których także uczestniczyłem – opowiada dr Meder. – Ocena dotychczasowej pracy dokonywana przez komisję audytową niezależnych naukowców z National Cancer Institute decydowała o zachowaniu lub utracie środków finansowych na dalsze badania. Badacze byli zainteresowani rozwijaniem najbardziej istotnych – z praktycznego punktu widzenia – elementów programu, by otrzymać grant na kolejny rok. To jest system oparty na talencie, wiedzy, przedsiębiorczości i umiejętności działania zespołowego. Dzisiaj żyjemy w innej rzeczywistości. Postęp informatyczny stawia naukowca w zupełnie nowej sytuacji. Powstają całe grupy badawcze i konsorcja, aby móc realizować projekty oraz zaplanować wydanie pieniędzy z grantów unijnych i innych programów badawczych. Dlatego – zdaniem dr. Medera – błędem pol-

Jednym z podległych resortowi zdrowia instytutów badawczo-rozwojowych jest Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie. Przed 1989 rokiem ośrodek realizował programy naukowe, m.in. w ramach Centralnych Projektów Badawczo-Rozwojowych. Te działania nakładały się na realizację trzeciej edycji narodowego programu walki z chorobami nowotworowymi. Centrum prowadziło współpracę z naukowcami z państw RWPG, ale również – dzięki kontaktom naukowym ówczesnego szefa Centrum, prof. Tadeusza Koszarowskiego i jego współpracowników – ze specjalistami z USA, Kanady i Europy Zachodniej. – Mieliśmy wtedy do czynienia z naukowcami, którzy stawiali konkretne pytania i takie też odpowiedzi starali się uzyskać. Dorobkiem z tamtych lat jest powstanie kilkudziesię-

01-2014

Ustawa o jednostkach badawczo-rozwojowych miała sprzyjać tworzeniu innowacyjnych rozwiązań dla przemysłu. Jednak nasza gospodarka wciąż oparta jest głównie na odtwórczości.

skich instytucji jest planowanie badań naukowych ograniczających się tylko do jednego ośrodka: – Niegdyś wiele grantów dostawało się po znajomości, ale również dzisiaj nie jesteśmy wolni od upolitycznienia obszaru nauki i przyznawania grantów tym, którzy są bliżej podejmujących decyzje – uważa prezes PUO. – Brakuje komisji złożonych z bezstronnych naukowców, mogących ocenić walor naukowy danego przedsięwzięcia. W ten sposób można zmarnować potencjał niektórych zespołów badawczych. W tym sensie przydałby się nam wzorzec amerykański, by nie hamować postępu i nie tracić z pola widzenia dobrych pomysłów.

Jest potencjał Nieco inną drogę do zdobycia statusu jednostki naukowo-badawczej przeszło Centrum Zdrowia Dziecka. Pierwszych pacjentów przyjęto w CZD w 1977 roku, ale trzeci etap budowy został ukończony w 1991 roku. 19 grudnia 1995 r., na mocy rozporządzenia Rady Ministrów, RP Centrum uzyskało status prawny jednostki badawczo-rozwojowej i nazwę: Instytut Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka. Ówczesny dyrektor placówki, prof. Paweł Januszewicz, który w 1990 roku zastąpił na stanowisku pierwszego dyrektora Centrum, prof. Marię Goncerzewicz, wspomina: – Są dwa elementy, które przyczyniły się do tego, że szpital został instytutem posiadającym dzisiaj najwyższą kategorię A Plus. Tam jest grupa ludzi – pasjonatów badań naukowych, zorientowanych w kierunku prowadzenia badań ściśle klinicznych. Grzechem byłoby nie dzielić się ze społecznością naukową obserwacjami i wynikami badań. Wydawaliśmy publikacje, które do dzisiaj wyznaczają standardy medyczne w pediatrii, zgodnie z zasadami EBM – przypomina profesor. – Efekty

11


R aport / / I N S T Y T U T Y działalności naukowej były też prezentowane w najlepszych czasopismach zagranicznych. Ten akcent położony na działalność naukową nie byłby możliwy, gdyby nie przychylność ówczesnego ministra zdrowia Jacka Żochowskiego. Decyzja o przekształceniu szpitala w instytut badawczy była ostatnią podpisaną przez premiera Józefa Oleksego. – Jeśli mamy szpital, w którym leczy się najtrudniejsze przypadki na świecie, to do tworzenia nowych metod diagnostyki czy leczenia potrzebny jest warsztat naukowy. Taki potencjał był w CZD i decyzja o ustanowieniu instytutu stanowiła jego właściwe wykorzystanie. Działalność naukowa jest kontynuowana, chociaż finansowanie nauki w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Mimo ograniczonych środków, można stawiać pytania i szukać na nie odpowiedzi poprzez konstruowanie stosunkowo prostych modeli badawczych, niewymagających dużych nakładów finansowych – ocenia prof. Januszewicz, obecnie dyrektor ds. nauki Narodowego Instytutu Leków.

Piąte koło u wozu Mimo aktywności w obszarze naukowo-badawczej obu wymienionych jednostek, NIK w raporcie z 2011 roku negatywnie oceniła ich funkcjonowanie jako instytutów badawczych. Izba zauważa m.in., iż „dominującym obszarem aktywności kontrolowanych instytutów była działalność medyczna i udzielanie świadczeń zdrowotnych w ramach umów zawieranych z Narodowym Funduszem Zdrowia”. Nie kwestionując celowości tych działań, Izba zwraca uwagę, iż ograniczony zakres działalności badawczej podważa status tych jednostek jako instytutów. Z kontroli NIK wynika również, iż obecny stan sektora jednostek badawczo-rozwojowych jest po części rezultatem zaniedbań kierownictw resortów sprawujących nad nimi nadzór właścicielski. Miał on raczej formalny charakter i nie ingerował w sprawy wewnętrzne jednostek. Przez ostatnich kilkanaście lat kolej-

12

ne kierownictwa resortów marginalizowały problem JBR-ów, traktując je jak piąte koło u wozu. W procesie reformy ustrojowej w Polsce rozpoczętym w 1989 roku jednostki badawczo-rozwojowe zostały pozostawione własnemu losowi. Lista zaniedbań i przyczyn nikłego stopnia powiązania prac badawczo-rozwojowych z rozwojem gospodarczym kraju jest długa: od niskich nakładów i niekorzystnej struktury instytutów, w której najmniej środków przeznacza się na projekty badawcze, celowe, inwestycje i współpracę naukowo-techniczną z zagranicą, po wieloetatowość pracowników nauki spowodowaną niskimi płacami oraz zwiększonymi obowiązkami edukacyjnymi.

Bez zapotrzebowania na innowację? Ustawa o JBR-ach miała sprzyjać tworzeniu innowacyjnych rozwiązań dla przemysłu. Jednak nasza gospodarka wciąż oparta jest głównie na odtwórczości. Sektor badawczo-rozwojowy jest u nas w dużej części finansowany z zasobów publicznych, a udział środków prywatnych jest znikomy. Taka proporcja nakładów cechuje kraje niskorozwinięte. – W czasach PRL nie było zapotrzebowania na innowację. Poza niewielkimi wyjątkami, nauka czerpała z ograniczonych możliwości dostępnych w bloku komunistycznym. Nie potrafiono tworzyć konkurencyjnych rozwiązań. Po części był to efekt braku pieniędzy, ale po 1989 roku niewiele zrobiono, by pobudzić innowacyjność. Nasza luka technologiczna może się tylko pogłębiać – uważa prof. Krystyna Kozłowska-Szczepanowska, partner kancelarii DLA Piper. – Czy problem tkwi w samych naukowcach? Być może zbyt wiele od nich wymagamy, a oczekiwania nie są uzasadnione – zastanawia się prof. Kozłowska-Szczepanowska. – Zajmując się nauką, nie są w stanie widzieć praktycznych potrzeb i problemów do rozwiązania w przemyśle. A może przemysł nie szuka wsparcia w nauce, bowiem nie jest zainteresowany innowacją?

Dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii Niegdyś wiele grantów dostawało się po znajomości, ale również dzisiaj nie jesteśmy wolni od upolitycznienia obszaru nauki i przyznawania grantów tym, którzy są bliżej podejmujących decyzje. Brakuje komisji złożonych z bezstronnych naukowców, mogących ocenić walor naukowy danego przedsięwzięcia.

Innowacji w medycynie można dzisiaj szukać m.in. w farmacji, sprzęcie, metodach leczenia. Jeśli chodzi o leki, jesteśmy nastawieni na gospodarkę generyczną. Ten sektor przeszedł w ręce firm prywatnych, które tworzą własne zaplecze naukowe. W takiej sytuacji nie ma obszaru współdziałania branży farmaceutycznej z jednostkami badawczo-rozwojowymi podległymi ministrowi zdrowia. Warto chyba też rozważyć, czy ustawa powinna – jako główny cel działania tych instytucji – wskazywać prowadzenie prac badawczo-rozwojowych z mocą wdrożeniową, a nie działalność leczniczą? Należy oczywiście zostawić badaczom szansę na współdziałanie z przemysłem i możliwość wprowadzenia w życie nowych zdobyczy nauki. Jednak na polu medycznej innowacji w obecnych realiach prawno-finansowych efektywne łączenie tej działalności z leczeniem okazuje się bardzo trudne.


wi ę ce j w p o r t a l u

Życie po kontroli Wyniki kontroli NIK dotyczącej sytuacji finansowej sześciu instytutów podległych resortowi zdrowia – opublikowane we wrześniu 2012 r. – wywołały medialną dyskusję o przyszłości tego typu jednostek. Ministerstwo zapowiedziało zmiany w zasadach ich funkcjonowania.

P

r z y p o m n i j m y   wa ż n i e j s z e wnioski z ówczesnego raportu Najwyższej Izby Kontroli: Najbardziej zadłużone szpitale w Polsce to instytuty podległe ministrowi zdrowia. Kondycja finansowa pięciu z sześciu skontrolowanych przez NIK instytutów badawczych jest bardzo trudna: ich łączne zadłużenie to 283 mln zł. W opinii NIK może to zagrażać istnieniu i działaniu instytutów w obecnej formie. W krytycznej sytuacji – najgorszej ze wszystkich szesnastu instytutów nadzorowanych przez ministra zdrowia – jest Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Równie trudna jest sytuacja Centrum Zdrowia Dziecka oraz Instytutu Reumatologii. W ostatnich latach tylko Instytut Matki i Dziecka znacząco zredukował swoje zadłużenie, spłacając najpilniejsze zobowiąza-

nia. Jednak zarówno on, jak i pozostałe instytuty stopniowo wpadały w coraz większe kłopoty. W 2008 roku stratę odnotowano w dziewięciu z nich, ale w czerwcu 2011 roku już w 15 z 16 placówek. Strat nie przynosił jedynie Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu. Kontrola wykazała, że w najbardziej zadłużonych instytutach nawarstwienie zobowiązań i nieprawidłowości jest tak duże, że ustabilizowanie sytuacji ekonomicznej jest niemożliwe bez pomocy ze strony nadzorującego jednostki ministra zdrowia. Aż 10 z 16 obecnie funkcjonujących instytutów zostało utworzonych w latach 50. ubiegłego wieku, w zupełnie innych warunkach gospodarczych, stąd ich reformowanie jest bardzo trudne. Niestety, po kontroli w 2012 r. sytuacja instytutów nie uległa popra-

wie. Co więcej – zobowiązania tych placówek wzrosły w ciągu roku o ok. 70 mln zł. Nie powstały też zapowiadane przez resort regulacje dotyczące takich jednostek. Kiedy zamykaliśmy to wydanie miesięcznika, zarówno Centrum Zdrowia Dziecka, jak i Centrum Zdrowia Matki Polki nadal kierowane były przez p.o. dyrektorów. Oba instytuty od roku szukają w kolejnych konkursach nowych szefów. Do konkursu w CZD zgłosiła się ostatnio tylko jedna osoba. Rada Naukowa Instytutu będzie zmuszona unieważnić konkurs i rozpisać nowy. To już trzecie nieudane podejście do wyboru dyrekcji największego szpitala pediatrycznego w Polsce. – Mam nadzieję, że w przyszłości kilku odważnych się znajdzie – skomentował w RMF FM wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. MAK

REKLAMA


R aport / / I ns t y t u t y

Rachunek

zysków i strat Jak informuje nas Ministerstwo Zdrowia, zgodnie z danymi pochodzącymi ze sprawozdań instytutów badawczych publikowanych w Biuletynie Informacji Publicznej MZ, w 2012 r. zysk netto osiągnęło 7 instytutów nadzorowanych przez ten resort, natomiast stratę netto wykazało 9 jednostek. edług stanu na 31 grudnia 2012 r. łączna wartość zobowiązań krótko- i długoterminowych instytutów nadzorowanych przez ministra zdrowia wynosi 783,5 mln zł, przy czym, jak informuje nas resort, łączna wartość zobowiązań dla trzech instytutów, które osiągnęły najwyższe zyski netto to 126,5 mln zł, a dla trzech instytutów, które odnotowały najwyższą stratę netto to 549,3 mln zł. Z informacji przekazanej przez ministerstwo Rynkowi Zdrowia wynika, że najwyższy zysk netto za rok 2012 osiągnęły: Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu, Instytut Kardiologii im. Prymasa Tysiąclecia Stefana Kardynała Wyszyńskiego oraz Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie. Jak informuje resort zdrowia, wartość umów zawartych przez NFZ na rok 2013 z 14 instytutami udzielającymi świadczeń opieki zdrowotnej (spośród 16 nadzorowanych przez ministra zdrowia) wyniosła łącznie 1 813,2 mln zł, natomiast łączna wartość umów zawartych z trzema instytutami mającymi największe kontrakty to 1 127,1 mln zł.

W

CZD, IMiD i CZMP – na minusie Wśród instytutów, które w roku 2012 odnotowały stratę, znalazły się m.in. warszawskie placówki: Instytut Po-

14

mnik – Centrum Zdrowia Dziecka, Instytut Matki i Dziecka, Instytut Reumatologii im. prof. dr hab. Eleonory Reicher, Instytut Psychiatrii i Neurologii, a także Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. W przypadku Centrum Zdrowia Dziecka przychody netto ze sprzedaży wyniosły 263,1 mln zł w 2011 r. i 274,5 mln zł w 2012 r. przy kosztach działalności operacyjnej wynoszących 296,5 mln zł w 2011 r. i 320,5 mln zł w 2012 r. W 2011 r.

koterminowe w 2011 r. – 108,2 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług powyżej 79 mln zł, a w 2012 r. – 134,7 mln zł., w tym z tytułu dostaw i usług powyżej 91,6 mln zł. Ze sprawozdań finansowych Instytutu Matki i Dziecka wynika, że przychody netto ze sprzedaży w 2011 r. wynosiły 102,8 mln zł, w 2012 r. – 104,5 mln zł, w tym przychody netto ze sprzedaży świadczeń zdrowotnych to 68,8 mln zł w 2011 r. i 73,1 mln

Jak informuje resort zdrowia, wartość umów zawartych przez NFZ na rok 2013 z 14 instytutami udzielającymi świadczeń opieki zdrowotnej (spośród 16 nadzorowanych przez ministra zdrowia) wyniosła łącznie ponad 1,8 mld zł. strata ze sprzedaży zamknęła się kwotą 33,3 mln zł, a w 2012 r. – 45,9 mln zł. W 2011 r. strata z działalności operacyjnej wyniosła 29,3 mln zł, podczas gdy w 2012 r. było to już 40,1 mln zł na minusie. W 2011 r. strata z działalności gospodarczej to 39,2 mln zł, w 2012 r. liczba ta wzrosła do 53,3 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania IPCZD pozostawały w 2011 r. na poziomie 247,7 mln zł, w 2012 r. natomiast 335,6 mln zł. Zobowiązania długoterminowe w 2011 r. to 71,8 mln zł, a w 2012 r. – 98,2 mln zł. Zobowiązania krót-

zł w 2012 r. przy kosztach działalności operacyjnej 110,6 mln zł w 2011 r. i 110,9 mln zł w 2012 r. Strata ze sprzedaży wyniosła 7,7 mln zł w 2011 r. i 6,3 mln zł w 2012 r. Strata z działalności operacyjnej: 1,6 mln zł w 2011 r. i 5,7 mln zł w 2012 r. Strata z działalności gospodarczej: 422,8 tys. zł w 2011 r. i 5,8 mln zł w 2012 r. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania w 2011 r. wyniosły w IMiD 44,7 mln zł, a w 2012 r. – 57,9 mln zł. Zobowiązania długoterminowe: brak. Zobowiązania krótkoterminowe w 2011 r. za-


wi ę ce j w p o r t a l u

mknęły się w kwocie 10,9 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług – 6,9 mln zł, w 2012 r. było to 13,3 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług – 11,2 mln zł. Straty odnotował także Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. W przypadku tej jednostki przychody netto ze sprzedaży w 2011 r. wyniosły 203,3 mln zł i w 2012 r. – 211,9 mln zł, przy kosztach działalności operacyjnej 201,8 mln zł w 2011 r. i 218 mln zł w 2012 r. W 2011 r. zysk ze sprzedaży pozostawał na poziomie 1,5 mln zł, w 2012 r. odnotowano natomiast stratę w wysokości 6 mln zł. Strata z działalności operacyjnej wyniosła w 2011 r. 14,6 mln zł, w 2012 r. zmniejszyła się do 9,5 mln zł. Strata z działalności gospodarczej wyniosła 59,8 mln zł w 2011 r., a w roku 2012 – 20 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania wynosiły w 2011 r. 330,6 mln zł, w 2012 r. – 345 mln zł. Zobowiązania długoterminowe w 2011 r. – 144,1 mln zł, w 2012 r. – 38,9 mln zł. Zobowiązania krótkoterminowe: w 2011 r. – 100, 4 mln zł, w tym 67,7 mln zł wobec dostawców, w 2012 r. – 227,6 mln zł, w tym 65,8 mln zł wobec dostawców.

IR i IPiN też pod kreską Instytut Reumatologii im. prof. Eleonory Reicher odnotował w 2011 r. przychody netto ze sprzedaży w wysokości 40,1 mln zł, a w 2012 r. – 50,6 mln zł, przy kosztach działalności operacyjnej 49,7 mln zł w 2011 r. i 56,8 mln zł w 2012 r. Strata ze sprzedaży wyniosła w 2011 r. 8,7 mln zł, w 2012 r, natomiast 6,1 mln zł. Strata z działalności operacyjnej w 2011 r. – 1,6 mln zł, w 2012 r. – 1,3 mln zł. Strata z działalności gospodarczej w 2011 r. – 4,4 mln zł, w 2012 r. – 4 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania w 2011 r. wynosiły 88,6 mln zł, w 2012 r. – 97,6 mln zł. Zobowiązania długoterminowe: 8,4 mln zł w 2011 r. i 7,1 mln zł w 2012 r. Zobowiązania krótkoterminowe: 38,1 mln zł w 2011 r., w tym z tytułu dostaw i usług 17,7 mln zł i 46,5

01-2014

mln zł w 2012 r., w tym za dostawy i usługi 22,1 mln zł. W przypadku Instytutu Psychiatrii i Neurologii przychody ze sprzedaży wyniosły w 2011 r. 103,2 mln zł, w 2012 r. – 106,7 mln zł, przy kosztach działalności operacyjnej 115,4 mln zł w 2011 r. i 119,4 mln zł w 2012 r. Strata ze sprzedaży wyniosła 12,1 mln zł w 2011 r. i 12,6 mln zł w 2012 r. Strata z działalności operacyjnej w 2011 r. – 5,9 mln zł i w 2012 r. – 6,3 mln zł. Strata z działalności gospodarczej w 2011 r. – 6,4 mln zł i w 2012 r. – 7,6 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania w 2011 r. stanowiły kwotę 137,8 mln zł, w 2012 r. – 158,6 mln zł. Zobowiązania długoterminowe wynosiły w 2011 r. 17,8 mln zł i w 2012 r. – 21,9 mln zł. Zobowiązania krótkoterminowe w 2011 r. to 18,9 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług – 11,6 mln zł. W 2012 r. było to 27,6 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług – 10,9 mln zł.

Na prostej Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w 2011 r. osiągnął przychody netto ze sprzedaży w wysokości 757,6 mln zł, a w roku 2012 – 806 mln zł. Koszt sprzedanych towarów i usług wyniósł 721,9 mln zł (2011 r.) i 770,8 mln zł (2012 r.), a zysk brutto 35,6 mln zł (2011 r.), 35,2 mln zł (2012 r.). W zakresie działalności operacyjnej strata w 2011 r. wynosiła 4,3 mln zł, a w 2012 r. było to już 2,4 mln zł na plusie. W zakresie działalności gospodarczej w 2011 r. odnotowano stratę w wysokości 6,8 mln zł, w 2012 r. natomiast zysk w wysokości 6,7 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania pozostawały na poziomie 524,9 mln zł w 2011 r. i 461,8 mln zł 2012 r. Zobowiązania długoterminowe to 76,4 mln zł w 2011 r. i 930 4 tys. zł w 2012 r. Zobowiązania krótkoterminowe: 76,6 mln zł w 2011 r., w tym z tytułu dostaw i usług 53,1 mln zł. W 2012 r. było to 90,7 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług 65,8 mln zł.

Dla Instytutu Kardiologii w Warszawie im. Prymasa Tysiąclecia Stefana Kardynała Wyszyńskiego przychody netto ze sprzedaży w 2011 r. wyniosły 209 mln zł, w 2012 r. – 223 mln zł. Koszty działalności operacyjnej to 224,2 mln zł w 2011 r. i 229,3 mln zł w 2012 r. Strata ze sprzedaży zamknęła się kwotą 15,2 mln zł w 2011 r. i 7 mln zł w 2012 r. Strata z działalności operacyjnej wyniosła 2 mln zł w 2011 r. W 2012 r. był to zysk w wysokości 5,5 mln zł. W 2011 r. strata z działalności gospodarczej wyniosła 1,7 mln zł, w 2012 r., było to natomiast 5,9 mln zł na plusie. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania wynosiły w 2011 r. 121,6 mln zł, w 2012 r. – 111,5 mln zł. Zobowiązania długoterminowe pozostawały w 2011 r. na poziomie ok. 1,8 mln zł, w 2012 r. natomiast – 656,7 tys. zł. Zobowiązania krótkoterminowe w 2011 r. to 21,7 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług 15,7 mln zł, a w 2012 r. – 16,1 mln zł, w tym z tytułu dostaw i usług 10 mln zł. Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie – przychody netto ze sprzedaży wyniosły w 2011 r. 108,8 mln zł, a w 2012 r. – 132,2 mln zł, przy kosztach działalności operacyjnej 111,9 mln zł w 2011 r. i 130,2 mln zł w 2012 r. W 2011 r. odnotowano stratę ze sprzedaży w wysokości 3 mln zł. W 2012 r. był to już zysk w wysokości 2 mln zł. Instytut odnotowuje także zysk z działalności operacyjnej: w 2011 r. – 4,9 mln zł, w 2012 r. – już 12 mln zł. Zysk z działalności gospodarczej w 2011 r. to 5,7 mln zł, w 2012 r. – 12,8 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania wyniosły w 2011 r. 85,6 mln zł, w 2012 r. – 97 mln zł. Zobowiązania długoterminowe – brak. Zobowiązania krótkoterminowe: 27,2 mln zł w 2011 r., w tym z tytułu dostaw i usług 1,6 mln zł i 17,9 mln zł w 2012 r., w tym z tytułu dostaw i usług – 4,6 mln zł. OPR. IWONA BĄCZEK

15


R aport / / I ns t y t u t y

Co trzeba zmienić Ponad rok temu dowiedzieliśmy się, że zadłużenie pięciu z sześciu skontrolowanych przez NIK instytutów wyniosło 238 mln zł. Izba oceniła, że wszystkim instytutom potrzebny jest kompleksowy plan naprawczy.

W

D aniel K uropa ś

odpowiedzi wiceminister zdrowia Sławomir Neumann informował o planowanych zmianach systemowych dotyczących instytutów naukowych. Prace nad zmianą odpowiedniej ustawy jednak wciąż trwają.

Doraźnie i systemowo Wdrożono też doraźne rozwiązania. Jak informuje ministerstwo, w związku ze złą sytuacją finansową niektórych instytutów dyrektorzy wszystkich instytutów badawczych nadzorowanych przez ministra zdrowia zostali zobowiązani do składania comiesięcznych sprawozdań. – Dotyczą one aktualnej sytuacji instytutu oraz podejmowanych działań restrukturyzacyjnych i naprawczych. Mają zmierzać do ustabilizowania sytuacji finansowej, generowania dodatnich wyników finansowych i spłaty zaległych zobowiązań – wyjaśnia nam Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Według resortu, informacje te pozwalają na dokładną identyfikację problemów związanych z funkcjonowaniem instytutów oraz na podejmowanie natychmiastowych interwencji. Ubiegłoroczne wypowiedzi wiceministra Neumanna wskazywały, że projektowane zmiany systemowe pójdą w kierunku oddzielenia działalności badawczo-naukowej od szpitali, przekazania możliwości zarządzania szpitalami menedżerom i jasnego określenia odpowiedzialności zarządczej. Minister zapewniał też, że od kilku miesięcy zespół międzyresortowy pracuje nad rozwiązaniem

16

problemu długów tych placówek i przygotowaniem systemowych rozwiązań.

Wyodrębnić i zrestrukturyzować Jak przypomina resort, instytuty badawcze nadzorowane przez ministra zdrowia są jednostkami funkcjonującymi w oparciu o ustawę o instytutach badawczych, która ma zastosowanie do wszystkich instytutów badawczych w kraju. Istotną kwestią jest więc ustawowe wyodrębnienie instytutów podległych ministrowi zdrowia. – W związku z tym rozpoczęto prace zmierzające do wypracowania rozwiązań prawnych odpowiadających specyfice instytutów badawczych funkcjonujących w ochronie

acji finansowej – mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Ministerstwo nie informuje też o jakichkolwiek planach związanych z możliwą komercjalizacją niektórych jednostek i połączoną z tym pomocą finansową. Resort nie zamierza ponadto łączyć w jednej ustawie szpitali klinicznych i instytutów naukowych.

Samo oddłużenie nie pomoże Nie widać więc żadnego przełomu ani spójnego pomysłu Ministerstwa Zdrowia, jak pomóc zadłużonym placówkom i jak mają dalej funkcjonować. A co jest najważniejsze zdaniem ekspertów? – Przede wszystkim poprawa wyceny procedur i wprowadzenie refe-

Trwają prace nad poselskim projektem ustawy o zmianie ustawy o instytutach badawczych, zawierającej propozycje wprowadzenia do przepisów dwóch instytucji prawnych – programu naprawczego i zarządu komisarycznego – które znajdą zastosowanie w instytutach będących w trudnej sytuacji finansowej. zdrowia – informuje Krzysztof Bąk. Jakie konkretne rozwiązania znajdą się w tej legislacji? Na razie resort informuje o dwóch zmianach. – Obecnie trwają prace nad poselskim projektem ustawy o zmianie ustawy o instytutach badawczych zawierającej propozycje wprowadzenia do przepisów ustawy dwóch instytucji prawnych – programu naprawczego i zarządu komisarycznego – które znajdą zastosowanie w instytutach będących w trudnej sytu-

rencyjności instytutów. Samo oddłużenie nic tu nie pomoże, bo z oczywistych względów do wysokospecjalistycznych instytutów trafiają najbardziej skomplikowane przypadki, generujące wyższe koszty – podkreśla prof. Danuta Ryglewicz, dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jej zdaniem przy kalkulowaniu wycen dla instytutów należałoby stosować wyższy przelicznik. Poza tym procedury w różnych specjaliza-


wi ę ce j w p o r t a l u

Prof. Krzysztof Warzocha, dyrektor Centrum Onkologii – Instytutu im. M. Skłodowskiej-Curie oraz Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie Rząd, z inicjatywy ministra zdrowia, może w drodze łączenia instytutów tworzyć tzw. Państwowe Instytuty Badawcze (PIB), co byłoby korzystne i przyczyniłoby się do poprawy ogólnej jakości opieki zdrowotnej. Konsolidacja instytutów oznaczałaby także bardziej efektywne zarządzanie.

cjach są nierównomiernie wycenione. – Jak wiadomo, psychiatria jest słabiej wyceniona niż np. neurochirurgia. Nie pokrywa się kosztów leczenia, wartość osobodnia jest zbyt niska – mówi prof. Ryglewicz.

Brak kryterium referencyjności Jak przypomina prof. Krzysztof Warzocha, dyrektor Centrum Onkologii – Instytutu im. M. Skłodowskiej-Curie oraz Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, w Polsce instytuty badawcze resortu zdrowia prowadzą: działalność kliniczną na najwyższym poziomie referencyjności, działalność naukowo-badawczą, działalność w zakre-

01-2014

sie zdrowia publicznego oraz dydaktyczną w zakresie szkolenia podyplomowego. – Ta wielofunkcyjna rola instytutu badawczego nie została uwzględniona w reformie systemu ochrony zdrowia – ocenia prof. Warzocha. Zaznacza, że potraktowanie instytutów wyłącznie jako oferentów konkurujących ze sobą na rynku usług medycznych odbiera im statutowy obowiązek promowania i wdrażania postępu. – W zreformowanym systemie opieki zdrowotnej zdominowanym przez kryteria ekonomiczne nadal brakuje kryterium referencyjności. Obecnie „obowiązujący” w Polsce stopień referencyjności świadczeniodawców jest uznaniowy, a nie certyfikowany, natomiast jakość udzielanych w nich świadczeń deklarowana, a nie audytowana – podkreśla. Dużym problemem jest też rozproszenie podmiotów i kadry medycznej poprzez nieprzemyślane inwestycje w nowe podmioty – publiczne i niepubliczne – w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb epidemiologicznych i już istniejących świadczeniodawców w danym regionie. – Kontrakt w danej dziedzinie jest rozdrabniany na małe jednostki, a konkurs i wycena punktu nie biorą pod uwagę wartości kompleksowego leczenia – wskazuje prof. Warzocha.

Konsolidacja i regulacja Jego zdaniem ustawa o instytutach badawczych z 30 kwietnia 2010 roku nie uwzględnia specyfiki instytutów badawczych w sektorze ochrony zdrowia. Jednocześnie ustawa ta stała się instrumentem prawnym służącym konsolidacji sektora badawczego. Rząd, z inicjatywy ministra zdrowia, może w drodze łączenia instytutów tworzyć tzw. Państwowe Instytuty Badawcze (PIB), co byłoby korzystne i przyczyniłoby się do poprawy ogólnej jakości opieki zdrowotnej. Konsolidacja instytutów oznaczałaby także bardziej efektywne zarządzanie. W jakim więc kierunku powinny podążyć planowane zmiany sys-

temowe, aby poprawić obecną sytuację instytutów? – Rynek świadczeń wysokospecjalistycznych nigdy nie był i nie powinien być rynkiem wolnym – „doskonale” konkurencyjnym. Doświadczenia krajów rozwiniętych wskazują, że powinien być rynkiem regulowanym, posiadającym odpowiednie narzędzia regulacji, których w polskiej ochronie zdrowia zdecydowanie brakuje – mówi prof. Warzocha. Odnosi się też do ministerialnej propozycji uwzględnienia kompleksowości jako czynnika rankingującego ośrodki przystępujące do kontraktowania z NFZ. – Niezbędne będzie zdefiniowanie parametrów certyfikatu kompetencji, stanowiących m.in. podstawę dla określenia poziomu referencyjności dla danego świadczeniodawcy, a także opracowanie zasad finansowania i rozliczania świadczeń zależnie od posiadanego stopnia referencyjności oraz systemu monitorowania jakości udzielanych świadczeń – wylicza nasz rozmówca.

Potrzebna sieć Wszystkie te działania powinny zmierzać do spełnienia podstawowego celu, jakim jest poprawa skuteczności i bezpieczeństwa procedur diagnostyczno-leczniczych realizowanych ze środków publicznych. W jaki sposób? – Poprzez stworzenie sieci współpracujących ze sobą placówek, dla których czynnikiem pozycjonującym nie będzie organ tworzący czy struktura właścicielska, a jedynie faktycznie posiadany potencjał mierzony certyfikatami i poziomem referencyjności – podkreśla prof. Warzocha. – Sprawdzony w krajach rozwiniętych model systemu opieki specjalistycznej w oparciu o sieć współpracujących ośrodków skupionych wokół jednostki koordynującej powinien stanowić wzór dla utworzenia podobnego systemu w Polsce. Na szczęście nie musimy tworzyć go od podstaw, a jedynie uporządkować istniejący już stan rzeczy – podsumowuje dyrektor warszawskich instytutów.

17


R aport / / I ns t y t u t y

Weszli do światowej czołówki Pionierskie operacje, cenione projekty i badania, rozpoznawalność w świecie. Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu to jedna z nielicznych jednostek naukowo-badawczych resortu zdrowia, których nazwa jest u nas kojarzona z dokonaniami, a nie z finansowymi kłopotami, na jakie natrafiają ośrodki uprawiające nowoczesną medycynę. n s t y t u t ,  p o w o ł a n y w 1996 roku przez ministra zdrowia, uważany jest dzisiaj za instytucję, która pełni rolę ambasadora polskiej innowacyjnej medycyny. Jego dyrektor prof. Henryk Skarżyński w 2010 r. odebrał wyróżnienie ministra spraw zagranicznych za wybitne zasługi dla promocji Polski w świecie. Instytut współpracuje z wieloma ośrodkami krajowymi i zagranicznymi w oparciu o utworzone w tym celu konsorcja naukowe, zespoły i grupy badawcze.

I

Po raz pierwszy W 2004 r. przeprowadzono tu pierwszą w świecie operację wszczepienia implantu ślimakowego u dziecka z częściową głuchotą, a w 2008 r. pierwsze w świecie bilateralne wszczepienie implantów do pnia mózgu. Dotychczas wszczepiono 4000 implantów słuchowych, co sytuuje Instytut w czołówce światowej. W jednym z wywiadów udzielonych Rynkowi Zdrowia prof. Skarżyński mówił: – Zrozumiałem, że moje pierwsze operacje leczenia częściowej głuchoty, by zostały upowszechnione, muszą być wykonane przez innych. Samo pokazywanie wyników na kongresach i w publikacjach nie wystarczy. Trzeba pokazać „na żywo”, jak się to robi. Już dwa lata temu operacje transmitowane z Instytutu za pośrednictwem internetu w ramach międzynarodowych pokazów obejrzało ok. 20 tys. osób. Ponad 1,5 tys. obserwowało je w Sankt Petersburgu, Manili, Mińsku, Grodnie, Kijowie i Hanowerze. W maju 2012 roku otwarto najważniejszą jednostkę Instytutu, usytuowane w Kajetanach pod Warszawą Światowe Centrum Słuchu.

18

Dziennie w Centrum przeprowadzanych jest około 70 operacji poprawiających słuch – najwięcej w świecie w zakresie otorynolaryngologii, audiologii i foniatrii. Tu mieści się też Centrum Edukacyjne z doskonale wyposażonymi pracowaniami, w którym kształcą się nie tylko lekarze z Polski, ale również z zagranicy.

Kategoria A+ Rozwój Instytutu jest dobrym przykładem wykorzystania środków unijnych – 2/3 pieniędzy niezbędnych dla wybudowania i wyposażenia Światowego Centrum Słuchu pochodziło właśnie z tego źródła. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego podsumowując i promując Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka 2007-2013, wskazywało na Centrum, jako przykład jednego z najbardziej wartościowych projektów zrealizowanych w ramach tego programu. Jak przypomina strona internetowa Instytutu, spośród 963 ośrodków ocenionych przez Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych za efekty działalności naukowej i badawczo-rozwojowej w latach 2009-2012, Komitet wyłonił 37 najlepszych jednostek, które zostały zakwalifikowane do kategorii „A+”. W tym wąskim gronie znalazły się tylko dwa medyczne instytuty badawcze: Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu oraz Instytut „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka”. Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu został najwyżej spośród wszystkich 37 jednostek oceniony za materialne efekty działalności naukowej. W informacjach przekazanych przez Instytut zwracano uwagę na fakt, iż „otrzymanie przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu najwyższej kategorii potwierdza, że jest to jedna

z najlepiej zarządzanych placówek tego typu w kraju (być może to jedyny z 16 instytutów badawczych podległych Ministerstwu Zdrowia, który nigdy nie był zadłużony)”.

Publiczne wsparcie Premier Donald Tusk podczas swojej wizyty w Światowym Centrum Słuchu w maju 2012 r. zapowiedział: – Polska może stać się wiodącym krajem w profilaktyce i leczeniu zaburzeń słuchu. Dlatego będziemy wspierać ten ośrodek ze środków publicznych. Prof. Henryk Skarżyński zwykł mawiać, że aby czegoś dokonać w medycynie, trzeba cenić historię i z niej czerpać dobre przykłady, ale też – posiadając wizję celu – cały czas patrzeć w przyszłość. Przed ponad 100 laty dwaj bracia Mayo w małej miejscowości Rochester w stanie Minnesota uruchomili mały szpitalik. Dziś to szpital, które decyduje o kierunkach rozwoju różnych specjalności we współczesnej medycynie. Profesor ma odwagę spoglądać i na ten przykład. Czy Światowe Centrum Słuchu będzie polskim Mayo? – To jest uwarunkowane wieloma okolicznościami – odpowiada. Wspomina chwilę, gdy kilka lat temu w Instytucie ówczesny szef otolaryngologii Mayo Clinic odsłonił swoją tablicę Przyjaciel po Wsze Czasy: – Profesor Thomas McDonald powiedział nam wówczas m.in.: „Porównując Wasz i nasz start, stwierdzam, że jesteście lepsi”. Wszystkim wątpiącym w możliwości wypromowania polskiej myśli naukowej za granicą profesor Skarżyński radzi: – Słyszałem: czy warto, czy my możemy, czy nas na to stać, kiedy wokoło jest tak źle? Nie traćmy czasu na takie zbędne dyskusje. P W, M S


wi ę ce j w p o r t a l u

Będzie zmiana właściciela? Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi należy do najbardziej zadłużonych jednostek badawczo-rozwojowych, nad którymi nadzór właścicielski pełni Ministerstwo Zdrowia. Zobowiązania krótkoterminowe ICZMP sięgnęły w 2012 r. ponad 227 mln zł. przyszłości tej jednej z najbardziej znanych w kraju lecznic mówił podczas regionalnej ko n f e re n c j i   Ry n ku Zdrowia (Łódź, 25 listopada 2013 r.) pełniący obowiązki dyrektora tej jednostki, prof. Jan Wilczyński. Wyliczając działania naprawcze podjęte w ostatnim roku, przypomniał m.in. o redukcjach personelu (zwolniono m.in. ponad 100 lekarzy), łączeniu klinik, a także dającej istotne oszczędności modernizacji sieci energetycznej.

O

Przedsiębiorstwo państwowe – Jesteśmy na granicy bilansowania – poinformował, zastrzegając jednak, że wyjście z bardzo trudnej sytuacji finansowej tego szpitala wiąże się z uznaniem przez decydentów faktu, że w świetle prawa instytut nadal jest przedsiębiorstwem państwowym. Dlatego, zdaniem prof. Wilczyńskiego, to przede wszystkim państwo powinno wziąć na siebie obowiązek oddłużenia placówki, np. umożliwiając zaciągnięcie kredytu na preferencyjnych warunkach. – Miały być przygotowane specjalne ustawy dotyczące zarówno szpitali klinicznych, jak i instytutów. Tak się jednak nie stało – ubolewał prof. Wilczyński. Nie ukrywał także, że jest przeciwny koncepcji włączenia instytutu w strukturę Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Zaznaczał, że jeśli ICZMP stanie się kolejnym szpitalem klinicznym w tym mieście, może stracić możliwość wykonywania procedur, które są obecnie dostępne tylko w „Matce Polce”. Łódzki instytut przyjmuje ok. 4 tys. porodów rocznie. Jak wskazuje profesor, ze względu na posiadany najwyższy, III stopień opieki perinatalnej (Centrum zajmuje się m.in.

01-2014

Prof. Jan Wilczyński, p.o. dyrektora Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki Przekształcenie naszego instytutu w szpital kliniczny grozi m.in. tym, że przestaniemy być podmiotem, do którego przyjeżdżają pacjenci z całego kraju. W ten sposób rocznie utracimy od 20 do 40 mln zł przychodu.

najcięższą patologią) – w wielu przypadkach nie może już odsyłać pacjentów do innych lecznic. – Często natomiast musimy hospitalizować osoby, które są do nas kierowane z innych szpitali, co z kolei jest powodem dużych nadwykonań – dodał.

Kliniczny zamiast badawczego – Jedna z propozycji przekształcenia naszego instytutu zakłada właśnie stworzenie Szpitala Klinicznego nr 7 w Łodzi. Zagrożenie polega na tym, że przestaniemy wówczas być podmiotem, do którego przyjeżdżają pacjenci z całego kraju – mówi p.o. dyrektora ICZMP. – Obecnie nasz szpital generuje od 20 do 40 mln zł przychodów rocznie za sprawą migracji pacjentów. Tych pieniędzy nie będzie, jeśli sta-

niemy się jednostką kliniczną. Ponadto mamy najwyższe oceny w zakresie efektów działalności badawczo-rozwojowej – pod tym względem zostaliśmy zakwalifikowani do kategorii „A”. Nie niszczmy tego – apelował profesor. O plany dotyczące przyszłości łódzkiego instytutu zapytaliśmy w resorcie zdrowia. – W 2013 r. rektor Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. Paweł Górski poinformował o gotowości przyjęcia ICZMP do struktur tej uczelni. Dotychczas nie zostały jednak podjęte żadne decyzje w tej sprawie, m.in. ze względu na trwający konkurs na stanowisko dyrektora instytutu – poinformował nas Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Złożona procedura Jak zaznaczył Krzysztof Bąk, procedura włączenia instytutu do uczelni jest skomplikowana i długotrwała, wymaga też wielu czynności przygotowawczych. Regulują ją przepisy ustawy z dnia 30 kwietnia 2010 r. o instytutach badawczych (Dz. U. Nr 96, poz. 618, z późn. zm.) oraz rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 17 listopada 2010 r. w sprawie tworzenia, łączenia, podziału, reorganizacji, przekształcenia, włączenia i likwidacji instytutów badawczych (Dz. U. Nr 230, poz. 1512, z późn. zm.). – Zgodnie z tymi aktami prawnymi włączenia – z własnej inicjatywy albo na wniosek ministra nadzorującego instytut – dokonuje Rada Ministrów, wydając rozporządzenie. Instytut może zostać włączony do uczelni publicznej po uprzednim uzgodnieniu z właściwymi organami uczelni oraz po zasięgnięciu opinii dyrektora lub rady naukowej włączanego instytutu – podsumowuje WOK rzecznik resortu zdrowia.

19


WYWIAD //

Wysoka jakość leczenia ma swoją cenę Rozmowa z Jerzym Hennigiem, dyrektorem Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, i Michałem Bedlickim, kierownikiem Działu Standaryzacji CMJ. Rynek Zdrowia: – Narodowy Fundusz Zdrowia chce, aby jakość świadczeń stała się ważnym kryterium oceny świadczeniodawców ubiegających się o kontrakty. NFZ zapowiedział, że oceniane będzie nie tylko posiadanie, ale także wysokość punktacji uzyskanej podczas

20

akredytacji. To chyba dobry kierunek? Jerzy Hennig: – Bardzo dobrze, że płatnik rozpoczął taką dyskusję. To właściwy kierunek – zaczynamy patrzeć na jakość także przez pryzmat finansów, bo wysoki standard świadczeń wiąże się z wysokimi kosztami. Dlatego świadczenia o wysokiej jako-

ści powinny być odpowiednio opłacane. Jednakowa cena punktu, nieuwzględniająca jakości, nie jest dobrym rozwiązaniem. Świadczenia zdrowotne nie powinny być przedmiotem swoistego targu. Musimy dążyć do takiego systemu ich finansowania, który będzie premiował podmioty lecznicze po-


// WYWIAD

Jerzy Hennig: – Świadczenia zdrowotne nie powinny być przedmiotem swoistego targu. Musimy dążyć do takiego systemu ich finansowania, który będzie premiował podmioty lecznicze posiadające potwierdzenie kryteriów jakościowych. Mierzenie jakości nie jest łatwe, ale możliwe, m.in. dzięki odpowiednim wskaźnikom, które należy stosować.

siadające potwierdzenie kryteriów jakościowych. Zdajemy sobie sprawę, że mierzenie jakości nie jest łatwe, ale możliwe, m.in. dzięki odpowiednim wskaźnikom, które należy stosować. Z drugiej strony nie ma wskaźników uniwersalnych, np. dla wszystkich typów jednostek ochrony zdrowia. – Wśród wielu propozycji parametrów, które można stosować w przyszłości przy ocenie ofert, Fundusz szczególny nacisk położył na wyniki leczenia. Potrafimy je w Polsce dobrze mierzyć? J.H.: – Rzetelne, obiektywne ocenianie wyników procesu leczenia jest bardzo trudne, ale możliwe. Możemy się poruszać w obszarze wskaźników oraz rejestrów. Po-

01-2014

sługiwanie się tymi pierwszymi jest stosunkowo proste i mało kosztowne. Natomiast korzystanie z rejestrów to metoda na pewno lepsza, bardziej wiarygodna i miarodajna, ale też zdecydowanie droższa. Kosztami dokumentowania tego, w jaki sposób prowadzona jest działalność lecznicza, jaki jest jej poziom oraz efekty, powinni być obciążeni świadczeniodawcy. – Placówki nie powinny jednak same siebie oceniać. Tymczasem rejestrów obiektywizujących wyniki leczenia, także tych odległych, w naszym kraju brakuje. J.H.: – Rzeczywiście, takimi bardzo obiektywnymi narzędziami obecnie nie dysponujemy, ale możemy je stworzyć. Oczywiście rejestry nie muszą funkcjonować we wszystkich dziedzinach medycyny oraz obejmować wszystkich jednostek chorobowych. Należy skupić się na tych najbardziej newralgicznych, a także kosztochłonnych. Nie zapominajmy jednak, że mamy już bardzo dobry rejestr kardiochirurgiczny prowadzony w Warszawie, czy zabrzański – dotyczący ostrych zespołów wieńcowych. W Małopolsce CMJ przygotował i prowadził rejestr obejmujący dwa szpitale w zakresie zakładania stentgraftów. Tego typu przedsięwzięcie wymaga dużo czasu, cierpliwości, wielu pracochłonnych analiz gromadzonych w rejestrze danych. Ten rejestr, funkcjonujący przez ok. 3 lata, pozwalał między innymi śledzić odległe skutki interwencji. Budowie ogólnopolskich rejestrów dotyczących wybranych dziedzin być może sprzyjać będzie tworzona obecnie przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia ogólnopolska platforma cyfrowa (Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych – przyp. red.), na której będą umieszczane odpowiednie dane pozwalające monitorować efekty leczenia. Pamiętajmy jednak, że ktoś te dane musi dostarczać. Mogą to robić po-

szczególne podmioty lecznicze, ale może też CMJ, a specjalne zespoły powołane przez nasze Centrum przeprowadzałyby analizę i ocenę danych gromadzonych na takiej centralnej platformie. – Obecnie akredytację CMJ ma 137 placówek. Jakie jest zainteresowanie tą formą sprawdzania jakości wśród świadczeniodawców? J.H.: – Na pewno w ostatnim czasie zainteresowanie akredytacją wzrasta. Szpitale, które jej nie uzyskały, często ponownie chcą poddać się takiej ocenie. Z doświadczenia wiemy, że te właśnie jednostki, po upływie 1-1,5 roku przystępują do akredytacji z bardzo dobrym efektem. Michał Bedlicki: – Warunki pobytu pacjenta w placówkach sprawdza – na mocy odpowiedniego rozporządzenia – inspekcja sanitarna. Z kolei system akredytacji ocenia sposób zorganizowania szpitala jako jednostki opieki zdrowotnej. Tej właśnie ocenie służą m.in. standardy akredytacyjne. Pojawiają się w nich elementy dotyczące oceny wyników procesów leczniczych – na przykład obejmujące reoperacje, skuteczność reanimacji, pomiary odległych wyników na poziomie konkretnej jednostki. Standardy te pozwalają więc na to, aby w szpitalu pojawiło się zainteresowanie wynikami terapii. Kolejnym elementem są możliwości i próby pomiaru wyników opieki medycznej, czyli monitorowanie wskaźników, dających sygnały danej placówce – czy podąża w dobrym kierunku oraz jak wygląda na tle innych jednostek. Oczywiście analizując efekty leczenia należy wziąć pod uwagę różne czynniki, takie jak chociażby typ jednostki – np. to, że do szpitali klinicznych często trafiają przypadki najtrudniejsze, w tym pacjenci z powikłaniami. Generalnie ta ocena ma pokazać, co w placówce można poprawić. Wszelkie wskaźniki bardzo trudno przełożyć jednak na kryterium

21


WYWIAD // finansowania, m.in. właśnie dlatego, że trzeba uwzględniać rodzaj szpitala, różnych pacjentów, którzy do nich trafiają. Ważniejsze jest natomiast to, aby w procesie monitorowania i oceny pracy jednostki stymulować, a także premiować zainteresowanie szpitala mierzeniem, oceną oraz poprawą jakości udzielanych świadczeń. – Czyli wracamy do kwestii rejestrów. M.B.: – Rejestry te mogą być tworzone w dwojaki sposób: przez świadczeniodawcę lub grupę świadczeniodawców lub z zastosowaniem ogólnokrajowej platformy cyfrowej. Jednak CSIOZ ma ograniczone możliwości merytorycznego analizowania danych dotyczących procesu leczenia. To już rola konsultantów krajowych, towarzystw naukowych czy CMJ. Problem tkwi także w tym, iż możliwość rzetelnej oceny wyniku terapii może nastąpić po roku od jej zastosowania, tymczasem szpital chciałby uzyskać lepsze finansowanie już za samo wykonanie procedury. Dlatego tak ważne jest odpowiednie stymulowanie jednostki do posługiwania się poszczególnymi wskaźnikami, porównywania się z innymi szpitalami oraz uzyskiwania dobrych wyników w rejestrze odległym. Takie rejestry są także bardzo pomocne w wyznaczaniu standardów akredytacyjnych. Rzecz jasna gromadzenie i analizowanie danych to dodatkowa praca dla personelu medycznego. Stymulowanie zainteresowania mierzeniem jakości wymaga jednak nie tylko bodźców finansowych, ale i świadomości pracowników, że monitorowanie wskaźników jest jednym z warunków osiągania lepszych wyników leczenia. J.H.: – Należy podkreślić, że nasze standardy akredytacyjne są mierzalne. Nie musimy więc w tej materii wyważać otwartych drzwi. – Są narzędzia, ale pozostaje problem ich stosowania. NFZ wskazuje np. na

22

konieczność uwzględniania w kryteriach oceny ofert minimalizowania ryzyka zakażeń wewnątrzszpitalnych. Czy tego się obecnie nie robi? M.B.: – Mamy np. dwa szpitale specjalistyczne w dwóch różnych miastach. W jednym wskaźnik zakażeń sięga kilku procent, a w drugim jest bliski zera. Okazuje się jednak, że w obu szpitalach wprawdzie jest chirurgia ogólna, ale w tych oddziałach wykonuje się operacje o niezbyt porównywalnych zakresach, także pod kątem ryzyka zakażeń. Zdarza się jednak i tak, że znaczne różnice w występowaniu zakażeń notowane są w szpitalach o bardzo zbliżonej strukturze pacjentów i wykonywanych zabiegów. Wtedy musimy szczegółowo sprawdzić, jak przebiegają procesy leczenia w obu jednostkach, np. czy i jak często są wykonywane badania mikrobiologiczne. W ostatnich 20 latach w zakresie akredytacji i oceny jakości wypracowaliśmy model zbliżony do rozwiązań europejskich, choć na pewno można i trzeba go doskonalić. Ważne jest, czy narzędzia, którymi dysponują szpitale, są odpowiednio stosowane.

Michał Bedlicki: – Stymulowanie zainteresowania mierzeniem jakości wymaga nie tylko bodźców finansowych, ale i świadomości pracowników placówki medycznej, że monitorowanie wskaźników jest jednym z warunków osiągania lepszych wyników leczenia. Skoro mówimy o monitorowaniu zakażeń szpitalnych – nie wystarczy raportować o nich do sanepidu. Trzeba jeszcze analizować, jak to monitorowanie przebiega na poziomie szpitala, w jaki sposób zakażenia są identyfikowane, czy następuje walidacja danych. J.H.: – Bardzo ważne jest także, kto te wyniki przygotowuje i jaką metodą są oceniane. Na przykład sam fakt wykonywania badań mikrobiologicznych nie jest tak istotny jak to, kto oraz w jaki sposób korzysta w wyników tychże badań. Nie jest tajemnicą, iż o takich badaniach w szpitalach

nie posiadających akredytacji, nawet jeśli są tam wykonywane, bardzo często nie wiedzą ci, którym są one najbardziej potrzebne. – Kolejne kryteria, na które jesienią 2013 r. wskazał powołany przez NFZ zespół ds. ustalania oceny jakościowej ofert, to dostępność świadczeń dla pacjentów i renoma placówki. J.H.: – Miarodajna, obiektywna, a zarazem sprawiedliwa ocena dostępu do świadczeń jest bardzo trudna. Na przykład w podstawowej opiece zdrowotnej należałoby brać pod


// WYWIAD uwagę wiele elementów – określone dni, godziny. Ta dostępność jest więc bardzo różna i zależna od wielu czynników. M.B.: – Jednym z poziomów dostępności jest czas oczekiwania na planowane, konkretne procedury, np. wszczepienie endoprotezy. Kolejki do świadczeń Fundusz stara się w określony sposób mierzyć. J.H.: – Pamiętajmy jednak, że długość kolejki wynika często z renomy oraz popularności danej placówki wśród pacjentów. To kolejny, trudno mierzalny wskaźnik oceny jakości. Na stworzenie obiektywnego dla wszystkich podmiotów kryterium określającego renomę jednostki ochrony zdrowia raczej byśmy się nie zdecydowali. Natomiast elementem, który bierzemy pod uwagę, są badania satysfakcji pacjentów, choć oczywiście należy uwzględniać subiektywizm takich opinii. Jednak jest to pewien wskaźnik obrazujący różne cechy podmiotu oraz skalę zainteresowania pacjentów świadczeniami w danej placówce. Takie badania opinii są jednym z licznych, sprawdzonych narzędzi akredytacyjnych. – Na początku grudnia 2013 r. opublikowany został projekt zarządzenia prezesa NFZ ws. określenia kryteriów oceny MZ_Rynek Zdrowia_205x92.pdf 1 9/27/13 ofert, przewidujący m.in.

zmiany dotyczące zewnętrznych certyfikatów jakości. Fundusz już wcześniej zapowiadał, iż akredytacja Ministerstwa Zdrowia będzie miała dwukrotnie wyższą punktację niż ISO. J.H.: – Projekt zarządzenia w sprawie określenia kryteriów oceny ofert w postępowaniu w sprawie zawarcia umowy o udzielenie świadczeń opieki zdrowotnej zapowiadał daleko idące zmiany, promujące zwłaszcza świadczenia o potwierdzonej wysokiej jakości w odniesieniu do całości funkcjonowania podmiotu udzielającego świadczeń. Z dużej zapowiedzi tych zmian, na które liczyła kadra zarządzająca szpitalami, pozostały ułamki, które de facto nie wpływają w znaczący sposób na finansowanie podmiotu. Należy również zwrócić uwagę, iż poprzez zastosowanie systemu ważonego wpływ akredytacji jest różny dla różnych zakresów kontraktowania, co nie wydaje się trafnym rozwiązaniem. Ponadto dodano elementy, bez których również można dokonać oceny ofert, a samo finansowanie pozostanie na poziomie możliwości. Należy jednak docenić starania Funduszu dotyczące dotyczące poszukiwania rozwiązań, które doceniałyby wysiłek podmiotów działalności leczniczej w zakresie poprawy jakości. Zaproponowane w zarządze11:11 AM niu rozwiązania są pierwszym kro-

kiem w tym kierunku, ponadto stanowią podstawę do podjęcia dyskusji i w tym sensie są inspirujące. – Czy potrzebna jest ustawa o jakości w ochronie zdrowia? J.H.: – Taka ustawa nie jest niezbędna. Obecna ustawa o akredytacji jasno określa usytuowanie prawne CMJ jako jednostki budżetowej Mi-

Jerzy Hennig: – Obecna ustawa o akredytacji jasno określa usytuowanie prawne CMJ jako jednostki budżetowej Ministerstwa Zdrowia i gwarantuje, że praca naszych wizytatorów jest wolna od jakichkolwiek zewnętrznych wpływów. nisterstwa Zdrowia i gwarantuje, że praca naszych wizytatorów jest wolna od jakichkolwiek zewnętrznych wpływów. M.B.: – Ta ustawa precyzyjnie wskazała, że akredytacja jest systemem w pełni rozpoznawalnym, a także zgodnym z kierunkiem, w jakim zmierza wiele państw w Europie. ROZMAWIAŁ: W O J C I E C H K U TA

REKLAMA

Celem szkoleń jest podniesienie kompetencji kadr medycznych w zakresie opieki geriatrycznej i w efekcie poprawa opieki nad osobami w wieku podeszłym w Polsce Szkolenia są bezpłatne, współfinansowane ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Dodatkowo, uczestnicy mają możliwość zwrotu kosztów zakwaterowania i zwrotu kosztów dojazdu.


Codzienny serwis internetowy skierowany do szeroko rozumianej branży medycznej Ponad 235 000 unikalnych użytkowników 30 000 newsletterów wysyłanych codziennie do odbiorców serwisu Ok. 1000 bieżących informacji miesięcznie

Specjalne serwisy tematyczne:

Kardiologia

W serwisach m.in.: Reumatologia Artykuły Bieżące informacje Doniesienia kliniczne Opinie i wywiady Konferencje, kongresy, szkolenia Rekomendacje

Onkologia Zakażenia szpitalne

Szczepienia Ginekologia i położnictwo

Diabetologia


STYCZEŃ 2014

ISSN 1733-7917

Nr 1 (102) / 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

Odwołanie Agn

/

ieszki Pachciarz

Nr 1 (102)

Poległa za eWUŚ?

/ 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

/ / 8- 9

RAPORT

Dokąd zmierzają instytuty / / 10-19

WYWIAD

Jerzy Hennig, dyrektor CMJ:

Wysoka jakość leczenia ma swoją cenę / / 20-23

INDEKS 205605


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.