Rz03 2015 zajawka

Page 1

MARZEC 2015

Nr 3 (116) / 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

Konsolidacja szpitali: ISSN 1733-7917

/ Nr 3 (116)

/ 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

Łączenie obaw i nadziei // 16-18

Szczepienia

Kto manipuluje rodzicami? // 24-25

FINANSE

INDEKS 205605

W gabinetach nastał czas kas // 38-39


fot. Shutterstock

Obchód

Coraz więcej osób odmawia zaszczepienia dziecka Ze wstępnych danych wynika, że w 2014 r. do ponad 12 tys. zwiększyła się liczba odmów poddania dzieci szczepieniom obowiązkowym – powiedział PAP rzecznik prasowy GIS Jan Bondar. W rozmowie z Rynkiem Zdrowia rzecznik GIS zapewnia jednak, że tzw. wyszczepialność w Polsce nadal utrzymuje się na bardzo dobrym wysokim poziomie i wynosi 95% lub więcej. Oznacza to, że taki odsetek tej populacji poddawany jest szczepieniom obowiązkowym, refundowanym z budżetu. Jednak Bondar zauważa, że grupa rodziców niechętnych szczepieniom systematycznie narasta. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny wynika, że jeszcze w 2011 r. złożono około 3 tys. odmów zaszczepienia dzieci, w 2012 r. było już ich 5,3 tys., a w 2013 r. – 7,2 tys. W 2014 r. rodzice złożyli już 12,7 tys. odmów. Jako powód podają infekcję u dziecka, choćby zwykłe przeziębienie. W takiej sytuacji faktycznie nie można szczepić, podanie preparatu trzeba odłożyć. Zdaniem prezesa Oddziału Warszawskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce niechęć do szczepienia dzieci wynika z kilku powodów. Jednym z nich jest bezsensowne podążanie za modą, która przyszła z Zachodu, i która dawno już z tego Zachodu odchodzi. – Nieszczepienie dzieci jest działaniem bezprawnym wobec nich. Służby sanitarne zbyt pobłażliwie traktują takich rodziców. Prawo w tym wypadku powinno być bardziej zdecydowanie egzekwowane – uważa dr Sutkowski. Więcej – str. 24-25

03-2015

Nowy wykonawca kluczowego elementu platformy e-zdrowie 11 lutego br. Centrum Systemów Informacyjnych w Ochronie Zdrowia zawarło nową umowę na kontynuację prac integracyjnych w ramach Projektu P1 („Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych”). Po tym, jak poprzedni wykonawca odpowiedzialny za realizację kluczowego elementu platformy (tzw. Szyny Usług) wycofał się z umowy, CSIOZ zawarło umowę z konsorcjum firm CompuGroup Medical Polska Sp. z o.o. oraz Hewlett-Packard Polska Sp. z o.o. na kontynuację prac integracyjnych w ramach Projektu P1. Jest to kluczowy i jednocześnie największy projekt realizowany w ramach Programu Informatyzacji Ochrony Zdrowia. Projekt współfinansowany jest ze środków funduszy europejskich. Głównym celem budowy elektronicznej platformy usług publicznych w zakresie ochrony zdrowia jest umożliwienie organom administracji publicznej, podmiotom leczniczym, aptekom i praktykom lekarskim, jak również pacjentom, gromadzenia, analizy i udostępniania informacji o zdarzeniach medycznych. Uruchomienie Projektu P1 ma podnieść dostępność i jakość informacji na temat stanu zdrowia pacjentów. Rezultatem prowadzonych prac będzie również poprawa jakości ich obsługi. Projekt stworzy platformę, która udostępni szereg usług elektronicznych, takich jak np.: Internetowe Konto Pacjenta, e-receptę, elektroniczne skierowanie i zlecenie, oraz udostępni portal informacyjny e-zdrowie.

Cezary Cieślukowski został wiceministrem zdrowia Ewa Kopacz powołała na stanowisko wiceministra zdrowia Cezarego Cieślukowskiego (na zdjęciu), dotychczasowego prezesa Parku Naukowo-Technologicznego Polska-Wschód w Suwałkach, którym został pod koniec stycznia tego roku. Suwalczanin zastąpi w resorcie zdrowia odwołanego w grudniu Aleksandra Soplińskiego. – 23 lutego została wręczona nominacja nowemu wiceministrowi zdrowia – powiedział portalowi rynekzdrowia.pl Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Cezary Cieślukowski, jak podaje Gazeta Wyborcza, jeden z twórców Platformy Obywatelskiej w Podlaskiem, opuścił jej szeregi kilka miesięcy temu. Na stanowisko w resorcie zdrowia rekomendowało go PSL, z którego list dostał się ostatnio do sejmiku województwa podlaskiego. W przeszłości Cieślukowski był m.in. wojewodą suwalskim. Nowo mianowany wiceminister zdrowia w rozmowie z Gazetą wyjaśnił, że cieszy się, bo będzie jedynym przedstawicielem województwa podlaskiego w rządzie. W ministerstwie chce wykorzystać swoją wiedzę z zakresu pozyskiwania funduszy europejskich i zarządzania. Cezary Cieślukowski od lat był aktywny w obszarze ochrony zdrowia w województwie podlaskim. Nadzorował ją do połowy minionej kadencji samorządu, jako członek zarządu województwa. Później, na wniosek swoich ówczesnych partyjnych kolegów z Platformy, został z zarządu odwołany. AK

3


W numerze: OSTRY DYŻUR Projekt ustawy o zdrowiu publicznym jest gotowy

8

Kto zapłaci za leczenie pełnoletnich uczniów?

9

Szpitale powinny odkładać pieniądze na polisy ubezpieczeniowe od zdarzeń medycznych. Pytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia, czy po raz kolejny przesunięty zostanie obowiązek ich posiadania. Nie. Zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku.

Zdr

ital

y Szp ow

Drogie, obowiązkowe, niechciane 10-11 Pacjenci fotografują szpitalne posiłki 12 Pomiędzy ceną a jakością 14-15 Konsolidacja szpitali – wymóg rynku, obawy załóg 16-18 Laboratoria diagnostyczne – czas, aby powróciły do szpitali? 22-23 POLITYKA ZDROWOTNA Posłowie pracują nad zmianą prawa, która pozwoli m.in. na zwiększenie liczby pozycji w katalogu szczepień obowiązkowych. Tymczasem w Polsce rosną w siłę ruchy antyszczepionkowe, które skutecznie straszą młodych rodziców i zniechęcają do szczepień.

Manipulują rodzicami?

24-25

Sposoby na przedłużenie życia mężczyznom w Polsce

26-27

FINANSE I ZARZĄDZANIE

Czytaj również:

Konferencja Rynku Zdrowia w Warszawie: o finansach szpitali, pakiecie i nie tylko

28-32

Doceńmy formularz MZ-11

33-35

Przybywa nieubezpieczonych pacjentów

36-37

W gabinetach nastał czas kas

38-39

TECHNOLOGIE INFORMACYJNE Czy skuszą ich państwowe pensje?

40-41

FARMACJA Badania kliniczne – przygotujmy się na rewolucję 4

44-46


ZAWSZE U NAS

PRAWO Leczenie niepłodności do poprawki

50-51

USŁUGI MEDYCZNE

Komentarze

7

Prof. Bogusław Maciejewski, dyrektor Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie Oddział w Gliwicach Pacjent w hotelu – naprawdę bezpieczny? Prof. Paweł Buszman To nie kardiolodzy „produkują” zawały serca

Samoistne włóknienie płuc to choroba ludzi starszych, zwykle po 50. roku życia. Jej przebieg jest dynamiczny i nieuchronnie prowadzi do śmierci. Jak wyjaśnia prof. Jan Kuś, kierownik I Kliniki Chorób Płuc Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że samoistne włóknienie płuc zabija szybciej niż niejedna choroba nowotworowa.

Zabija szybciej niż rak

52-53

Terapia protonowa – należy opracować wskazania 54 Kardiologia – premiujmy efekty rehabilitacji

55

Zabiegi TAVI – kiedy nie ma już innego wyboru

56

Tajemnice porodówek

57

Opieka nad wcześniakami

58

Zdrowie psychiczne ma swoje pięć minut

60-61

PO GODZINACH Pokażą w telewizji – serial prawdziwych operacji

62-63

PRZEGLĄD Nowości głównie generyczne 03-2015

66

Gdańska konferencja jest częścią ósmej edycji cyklu regionalnych debat poświęconych funkcjonowaniu i finansowaniu opieki zdrowotnej w wybranych województwach, organizowanych przez wydawcę i redakcję miesięcznika oraz portalu Rynek Zdrowia. Wybrane zagadnienia dyskusji: Organizacja systemu ochrony zdrowia w woj. małopolskim Strategia zdrowotna dla regionu Struktura lecznictwa stacjonarnego Koordynacja działań różnych organów założycielskich i jednostek ochrony zdrowia na poziomie regionalnym Finansowanie wybranych rodzajów świadczeń przez Narodowy Fundusz Zdrowia Pakiet kolejkowy z perspektywy regionalnej Koszty funkcjonowania szpitali i zarządzanie podmiotami leczniczymi w regionie Wybrane elementy procesu zarządzania placówką medyczną Organizator: Grupa PTWP SA – wydawca miesięcznika i portalu Rynek Zdrowia Tel. 32/ 209 13 03 Program i rejestracja: www.rynekzdrowia.pl (dział Konferencje)

5


OD REDAKCJI

Pieniądze z niepewnych źródeł W O J C I E C H K U TA redaktor naczelny

P

ula publicznych złotówek przeznaczanych na leczenie od kilku lat pozostaje na zbliżonym poziomie. W powszechnym lamencie i politycznych kłótniach trudno wyłuskać choćby odrobinę rzetelnej, ekonomicznej analizy tego stanu rzeczy. Wyborczy rok 2015 też nie będzie sprzyjał szerzeniu przez decydentów i opozycję możliwie obiektywnej wiedzy o stanie finansów państwa. Tymczasem mamy naprawdę bardzo poważny problem. Wszystko wskazuje na to, że także w 2016 roku budżet NFZ specjalnie nie urośnie, bo cuda w gospodarce się nie zdarzają. Moc zasilania kasy płatnika zależy od wielu czynników, wśród których bodaj najważniejsza jest „zdolność ubezpieczeniowa” obywateli. A z tą ostatnio bardzo krucho i w najbliższej przyszłości znacznie lepiej nie będzie. Owszem, przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto (w sektorze przedsiębiorstw) wzrosło z 3,8 tys. zł w 2013 r. do prawie 4,4 tys. zł w grudniu 2014. Wiele jednak wskazu-

je na to, że ten pozytywny wskaźnik zostanie zniwelowany przez całą kaskadę negatywnych trendów, np.: wzrastającą liczbę nieubezpieczonych rodaków pracujących na umowach śmieciowych, nadal wysoką stopę bezrobocia (w styczniu 2015 wynosiła 12%), wreszcie czynniki demograficzne. Te ostatnie powinny niepokoić najbardziej. Nie chodzi tylko o starzejące się społeczeństwo i wzrastający odsetek emerytów. Nas zwyczajnie ubywa. Rok 2013 był drugim z kolei, w którym – m.in. wskutek ujemnego przyrostu naturalnego oraz emigracji – liczba ludności Polski zmalała. Trudno mieć złudzenia, że te negatywne tendencje nagle się odwrócą. Najprościej rzecz ujmując – obecna formuła ogólnopolskiej wielkiej zrzutki podatników na ubezpieczenie zdrowotne w NFZ wyczerpała swoje możliwości. Kto i kiedy odważy się zreformować system finansowania ochrony zdrowia?

Abonament trochę zapomniany P

I wo n a B ą c z ek , dziennikarka Rynku Zdrowia

6

olskie firmy wydają na opiekę medyczną dla swoich pracowników kwoty liczone w miliardach złotych. Decydując się na abonamenty medyczne, zapewniają personelowi najbardziej chyba ceniony benefit pozapłacowy, umożliwiający łatwy dostęp do lekarzy i usług medycznych oraz kompleksową opiekę medyczną. Biorąc pod uwagę długie terminy oczekiwania na badania i konsultacje specjalistyczne w publicznych placówkach ochrony zdrowia, wszystkie te korzyści są dla pacjentów abonamentowych istotną wartością. Nie bez znaczenia jest także powszechne przekonanie, że poza szybkim terminem badań i wizyt u specjalistów prywatne sieci medyczne oferują nowoczesny sprzęt i usługi sympatycznych, życzliwych choremu lekarzy. Korzyści z abonamentów medycznych odnoszą jednak wszyscy, nie tylko ich beneficjenci. Jeśli liczbę pacjentów abonamentowych możemy szacować na co najmniej kilkaset tysięcy osób, łatwo spostrzec, że korzystając z pry-

watnych lecznic odciążają oni jednocześnie publiczną ochronę zdrowia, skracając kolejki do świadczeń, które otrzymują gdzie indziej. Problem jednak w tym, że nie zawsze. Abonament medyczny nie daje możliwości całkowitej rezygnacji z usług lekarza pierwszego kontaktu w POZ, ponieważ to właśnie on w razie potrzeby musi wypisać choremu np. skierowanie do szpitala. I choć zapisany do niego pacjent nie pojawia się u niego latami, bo leczy się w ramach abonamentu, lekarz POZ otrzymuje za niego co roku stawkę kapitacyjną. Dyskusyjnym tematem staje się również szeroko omawiany w ostatnich tygodniach pakiet onkologiczny, a szczególnie Karta Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego, której lekarz w prywatnej lecznicy pacjentowi abonamentowemu wypisać nie może. Chory pozostający pod opieką sieci medycznej, konsultowany i badany w ramach abonamentu, musi wrócić po kartę DiLO do lekarza pierwszego kontaktu, zwiększając dodatkowo i tak ogromne kolejki.


ko M E N T A R Z E

P r o f. B o g u s ł aw Maciejew s ki , dyrektor Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie Oddział w Gliwicach

P r o f. Pawe ł B u s z m a n , prezes zarządu American Heart of Poland SA

Pacjent w hotelu – naprawdę bezpieczny?

To nie kardiolodzy „produkują” zawały serca

J

W

eśli chodzi o hotelowy pobyt pacjentów radioterapii, Ministerstwo Zdrowia zostało wprowadzone w błąd. Taki model jest wzięty żywcem ze Stanów Zjednoczonych. Istotnie – tam centra onkologiczne są otoczone siecią hoteli, tyle że połączonych łącznikami z częścią szpitalną, co umożliwia pełną cyrkulację lekarzy, pielęgniarek, dietetyczek itd. Warto przy okazji odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak wielu amerykańskich chorych wybiera część hotelową. Chodzi o to, że ich ubezpieczenie nie daje innej możliwości. Doba w hotelu kosztuje 120 dolarów, ta sama doba na łóżku w klinice – od 1,2 tys. do 1,8 tys. dolarów, mogą sobie zatem na to pozwolić jedynie osoby mające bardzo wysokie ubezpieczenie. Pacjent wybierający hotel płaci więc mniej, ale ma jednak te same przywileje, co chory leżący w części szpitalnej i może czuć się w pełni bezpieczny. W Polsce, poza kilkoma ośrodkami dysponującymi niewielką liczbą łóżek hotelowych, nie ma takiej sieci. W tej sytuacji preferowanie wspomnianego rozwiązania dzieli chorych na dwie kategorie: jedni będą leżeli w ośrodku onkologicznym, z dostępem do wszystkiego, co jest im potrzebne, inni będą mieszkać w hotelach, bez wyżywienia i bez możliwości szybkiego udzielenia pomocy w razie potrzeby. Co stanie się, jeśli np. w trzecim tygodniu leczenia u pacjenta nocującego w hotelu nastąpi obrzęk krtani? Jest to sytuacja wymagająca natychmiastowej pomocy. Jeżeli chory nie otrzyma jej na czas i umrze, kto będzie za to odpowiadał? Trudno jednocześnie wyobrazić sobie, że lekarz, który po całym dniu pracy wychodzi ze szpitala, będzie obchodził wszystkie hotele i badał pacjentów. Pakiet onkologiczny oferuje zatem miejsca hotelowe, ale za to nie uwzględnia np. radioterapii śródoperacyjnej, połączenia radioterapii z hipertermią i w końcu radioterapii paliatywnej, a tu mamy przecież największą liczbę chorych. Wypowiedź zanotowana 4 lutego br. w Warszawie podczas konferencji „Światowy Dzień Walki z Rakiem”.

03-2015

ęgiel nie jest żadnym przekleństwem Śląska, ale jego bogactwem, z którego jednak nie potrafimy racjonalnie korzystać. Palimy węglem złej jakości, w przestarzałych kotłach. Bezpośrednio przyczynia się to do rozwoju m.in. chorób układu krążenia wśród mieszkańców woj. śląskiego. Wysokie zapylenie ma też wpływ na występowanie miażdżycy. Działamy w ten sposób przeciwko mieszkańcom regionu; z jednej strony mówi się o konieczności utrzymania węglowej branży, właśnie w interesie społecznym, a z drugiej strony zabija nas sposób, w jaki wytwarzamy energię i wykorzystujemy węgiel. To z kolei pociąga za sobą ogromne koszty leczenia mieszkańców. Paradoksalnie, pomimo dużego problemu epidemiologicznego, decydenci na Śląsku nie chcą odpowiednio zająć się tym tematem, a NFZ nie płaci za świadczenia ratujące zdrowie i życie pacjentów w kardiologii i kardiochirurgii. Niestety, nadal nie tworzymy przyjaznych warunków do tworzenia nowoczesnej opieki zdrowotnej. Jest wiele bardzo dobrych placówek, ale w niektórych wciąż funkcjonuje stara, odziedziczona po minionym ustroju, struktura organizacyjna lecznictwa, w której nie dba się o dobro pacjentów. Innowacyjność w medycynie to nie tylko postęp technologiczny, ale także innowacyjne rozwiązania w sferze organizacyjno-zarządczej, przyczyniające się np. do poprawy dostępności świadczeń zdrowotnych dla mieszkańców. Ponadto należy na nowe procedury medyczne patrzeć zarówno pod kątem ich skuteczności terapeutycznej, jak i efektywności kosztowej. W zdrowotnej strategii – nie tylko dla Śląska, ale i całego kraju – powinniśmy skoncentrować się przede wszystkim na profilaktyce i zapobieganiu chorobom. To nie kardiolodzy „produkują” zawały serca, ale m.in. warunki, w jakich żyjemy, w tym zanieczyszczenie powietrza. Chcielibyśmy wreszcie leczyć głównie pacjentów w podeszłym wieku, a nie być świadkami dramatów młodych ludzi wyłączonych z normalnej aktywności, także zawodowej, wskutek schorzeń układu krążenia. Wypowiedź jest fragmentem wywiadu z prof. Buszmanem, opublikowanym w portalu wnp.pl w ramach cyklu „Program dla Śląska”.

7


OSTRY DYŻUR

// Trwają konsultacje

Projekt ustawy o zdrowiu publicznym jest gotowy Projekt ustawy o zdrowiu publicznym niebawem trafi do konsultacji społecznych, a po kolejnych 30 dniach do Sejmu – poinformowała 17 lutego premier Ewa Kopacz. Jak dodała premier, wiceminister zdrowia Beata Małecka-Libera, która pod koniec grudnia ub.r. została powołana na stanowisko pełnomocniczki rządu ds. projektu ustawy o zdrowiu publicznym w resorcie zdrowia, dostarczyła jej kompletny projekt ustawy 16 lutego.

Po wstępnej analizie tego projektu uważam, że to jest dobry projekt. Warto mieć tę ustawę. Będzie przełomem, jeśli chodzi o polski system ochrony zdrowia – podkreśliła Ewa Kopacz. Premier dodała, że niezależnie od konsultacji społecznych, Beata Małecka-Libera planuje zorganizować kilkanaście spotkań, aby rozmawiać o tym projekcie z różnymi środowiskami. Kopacz zaznaczyła, że do projektu ustawy dołączony jest dokument w formie rozporządzenia dotyczącego Narodowego Programu Zdrowia (obecny kończy się w tym roku – PAP), w którym opisane jest jego finansowanie – m.in. z wpływów pochodzących z realizacji ustawy hazardowej i ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. – Pani minister chce, aby 250 mln zł (rocznie), które są w Narodowym Programie Walki z Rakiem, jak również pieniądze, które do tej pory były z tzw. ustawy hazardowej i tzw. ustawy walki z narkotykami – miały jeden wspólny koszyk. Narodowy Program Zdrowia był finansowany dokładnie z tych pieniędzy – przypomniała Ewa Kopacz. Jak mówiła, zasadność wydawania pieniędzy z Narodowego Programu Walki z Rakiem była poddawana w wątpliwość przez różne instytucje. Jednak – jak zaznaczyła – bardziej „opłacalne jest inwestowanie pieniędzy w profilaktykę niż potem w medycynę naprawczą. Więc tego rodzaju aspekty również są opisane w tym Narodowym Programie Zdrowia”.

Start w 2016 roku? Beata Małecka-Libera, która 17 lutego uczestniczyła w zorganizowanej w Senacie debacie pt. „Polski mężczyzna może żyć dłużej i zdrowo się starzeć”, powiedziała, że nowy Narodowy Program Zdrowia dotyczyć będzie nie tyle działań obejmujących konkretne schorzenia, ale czynników ryzyka. W tym kontekście wymieniła m.in. otyłość, nadciśnienie oraz papierosy i alkohol.

8

Beata Małecka-Libera, wiceminister zdrowia: – Dotychczasowe działania profilaktyczne nie przyniosły spodziewanego efektu, bo programy zdrowotne, które są realizowane zarówno centralnie, jak i w samorządach, nie są spójne, brak im kontynuacji i oceny. To są właśnie wyzwania, które chcemy podjąć w najbliższym czasie poprzez ustawę o zdrowiu publicznym.

Dodała, że główny nacisk resort zdrowia chce położyć na stworzenie rozwiązań profilaktyczno-edukacyjnych. Jak oceniła, dotychczasowe działania profilaktyczne nie przyniosły spodziewanego efektu, bo programy zdrowotne, które są realizowane zarówno centralnie, jak i w samorządach, nie są spójne, brak im kontynuacji i oceny. – To są właśnie te wyzwania, które chcemy podjąć w najbliższym czasie poprzez ustawę, ale przede wszystkim przez Narodowy Program Zdrowia – powiedziała. Pytana przez PAP o datę wejścia w życie ustawy o zdrowiu publicznym powiedziała, że ma to być początek 2016 r. Ustawa o systemie zdrowia publicznego ma m.in. zintegrować działania na rzecz zdrowia, prowadzone obecnie przez wiele instytucji, nie zawsze w sposób skoordynowany. W tej chwili część zadań spoczywa na samorządach, część na instytucjach państwowych, takich jak Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia czy Sanepid; są też instytucje zajmujące się pojedynczymi problemami, np. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. 24 lutego założenia projektu ustawy o zdrowiu publicznym zostały przedstawione członkom rady naukowej przy ministrze zdrowia. Nad założeniami ustawy pracuje też zespół powołany przy Ministerstwie Zdrowia. OPR. MAK


OSTRY DYŻUR

// Federacja Porozumienie Zielonogórskie pyta:

Kto zapłaci za leczenie pełnoletnich uczniów? Wbrew ustaleniom porozumienia ze stycznia br., NFZ przestał płacić lekarzom rodzinnym za pacjentów negatywnie zweryfikowanych przez eWUŚ – w tym także za uczniów, którzy skończyli 18 lat i mają prawo do świadczeń zdrowotnych – informuje Federacja Porozumienie Zielonogórskie. Najbardziej prozaicznym powodem, dla którego ta grupa w systemie eWUŚ często wyświetla się na czerwono, jest fakt niezgłoszenia ich do ubezpieczenia. Problemy z uczniami w kontekście eWUŚ Porozumienie Zielonogórskie sygnalizowało jeszcze zanim system został uruchomiony.

uczące się. Takie zgłoszenie wymaga posiadania informacji przez rodzica o wymaganej procedurze i dokonania zgłoszenia potwierdzonego informacją ze szkoły, że dziecko się nadal uczy” – pisał prezes PZ Jacek Krajewski, proponując uproszczenie tej procedury. Zdaniem Federacji znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby to szkoła (lub uczelnia) miała obowiązek przekazywania odpowiedniej informacji o uczniach kończących w danym miesiącu 18. rok życia do ZUS lub KRUS oraz NFZ. Na tej podstawie odpowiedni urząd dokonywałby automatycznej korekty zgłoszenia bez konieczności aktywnego działania rodzica.

Były wcześniejsze sygnały

Zamiast rodziców

Jeszcze w 2012 r. PZ zwróciło się do ministra zdrowia, ostrzegając przed zagrożeniem, że w nowym systemie osiągnięcie pełnoletniości może stawać się przyczyną braku ubezpieczenia. „W aktualnym stanie prawnym dziecko kończące 18 lat przestaje mieć tytuł do ubezpieczenia przy ubezpieczonym rodzicu. Jeżeli nadal się uczy, może być ubezpieczone pod warunkiem ponownego zgłoszenia jako pełnoletnie dziecko

Prezes PZ podkreślał wówczas także, że urzędy państwowe są bardziej odpowiednie do tych czynności niż – nieznający dokładnie przepisów – rodzice. Pomysł poparła nawet ówczesna prezes NFZ Agnieszka Pachciarz, zastrzegając jednak, że wymagałby on zmian w przepisach. Jednocześnie, odpowiadając prezesowi PZ, Pachciarz zapewniła, że po ukończeniu 18. roku życia uczniowie nie tracą prawa do świadczeń. JJ

REKLAMA

+100 lat = wiedza i rozwój

+1000 pracowników = umiejętności i niezawodność

+1 MILION łóżek = doświadczenie i jakość

30 marca 2015 roku Stolter zmieni nazwę na Stiegelmeyer. Dzięki nowej strategii, łóżka medyczne produkowane w polskich fabrykach zgodnie z niemieckimi standardami jakości, znajdą się w szpitalach na całym świecie.

www.stolter.pl

www.stiegelmeyer.com

niemiecka precyzja

polska

niezawodność


10/RAPORT Zdr

ital

y Szp ow

Przetargi Pomiędzy ceną a jakością // 14

Z D R O W Y S Z P I TA L

Drogie, obowiązkowe, niechciane Szpitale powinny odkładać pieniądze na polisy ubezpieczeniowe od zdarzeń medycznych. Pytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia, czy po raz kolejny przesunięty zostanie obowiązek ich posiadania. Nie. Zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku.

O

R Y SZ A R D R O TA U B

becnie nie są planowane zmiany w zakresie terminu i zasad realizacji obowiązku posiadania przez podmiot leczniczy prowadzący szpital umowy ubezpieczenia z tytułu zdarzeń medycznych – oświadcza Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy ministra zdrowia.

Kolejne podejście Obowiązkowe ubezpieczenia od zdarzeń medycznych próbowano wprowadzić kilkakrotnie. Ostatni raz nieprzekraczalny termin wyznaczono na 1 stycznia 2014 roku. Za każdym razem sprawa rozbijała się o brak pieniędzy na zakup polis, z czego próbowano wybrnąć, wprowadzając dobrowolność ich posiadania. Jak będzie tym razem? Sprawa dotyczy praktycznie wszystkich polskich szpitali. Z informacji Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia wynika, że na dzień 31 stycznia 2015 r. tylko 7 lecznic zawarło dobrowolne umoPartnerzy raportu Zdrowy Szpital:

wy ubezpieczenia z tytułu zdarzeń medycznych, z których wypłacane mają być odszkodowania i zadośćuczynienia dla poszkodowanych w szpitalach pacjentów. Ubezpieczenie oznacza dla placówki znaczne wydatki – nie mniej niż 300 tys. zł, jak mówią przepisy. Ostateczna kwota będzie uzależniona od liczby łóżek w szpitalu i sumy ubezpieczenia w odniesieniu do jednego łóżka, która wynosi nie mniej niż 1 tys. zł. Posiadanie certyfikatu akredytacyjnego powodowałoby zmniejszenie sumy ubezpieczenia w odniesieniu do jednego łóżka szpitalnego o 10%. Mimo obecnej mizerii finansowej szpitali oraz wcześniejszych złych doświadczeń związanych z tym, że nie były one w stanie ubezpieczyć się od zdarzeń medycznych (wyjaśnijmy, że i tak mają już ubezpieczenia OC), nie jest brana pod uwagę opcja uwzględnienia przez NFZ w kontraktach ze szpitalami dodatkowych kwot na to ubezpieczenie lub jego refundacja. Zasady nie

ulegną zmianie, szpitale będą musiały same sobie radzić.

Nie kupisz polisy, zginiesz Poprzednio czynnikiem motywującym do wykupienia polisy była groźba wykreślenia szpitala z rejestru podmiotów wykonujących działalność leczniczą (na mocy art. 108 ust. 2 pkt. 3 ustawy o działalności leczniczej z powodu „rażącego naruszenia warunków wymaganych do wykonywania działalności objętej wpisem”). Tego zapisu najbardziej bali się dyrektorzy szpitali. Wisiał nad ich głowami jak miecz Damoklesa. Należał do nich Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu. Ubezpieczył szpital od zdarzeń medycznych już w 2012 r. To duża lecznica: 35 oddziałów łóżkowych w podstawowych, specjalistycznych, a nawet wysokospecjalistycznych dziedzinach oraz zespoły poradni specjalistycznych i konsultacyjnych. Rocznie w grudziądzkim szpitalu hospitalizowanych jest 43 tysiące


Zdr

ital

y Szp ow

Pacjenci fotografują posiłki Profil „Posiłki w szpitalach” na Facebooku, na którym zamieszczane są zdjęcia nadsyłane przez pacjentów lub ich rodziny, zgromadził już prawie 64 tys. fanów. Co jest powodem takiej popularności? Być może lubimy niesamowite historie. Oglądając niektóre zdjęcia posiłków, trudno nie zareagować emocjonalnie.

T

K ATA RZ Y N A R O Ż K O

omasz Krzemiński, twórca profilu „Posiłki w szpitalach”, na pomysł, by ludzie nadsyłali zdjęcia swoich szpitalnych posiłków, wpadł dwa lata temu, gdy w krótkim odstępie czasu był hospitalizowany na dwóch różnych oddziałach jednego z podkarpackich szpitali.

Śniadania i kolacje wypadają ubogo – Niestety, serwowane tam posiłki były tragiczne. Nie dało się tego jeść, za to w przyszpitalnym bufecie był ruch jak w dobrej restauracji. Po powrocie ze szpitala sprawdziłem, czy w innych szpitalach jest ten sam problem. Okazało się, że jest bardzo źle. To problem większości szpitali w Polsce – mówi portalowi rynekzdrowia.pl Tomasz Krzemiński. Profil „Posiłki w szpitalach”, który działa od 11 miesięcy, szybko zyskał sporą popularność. – W pierwszym miesiącu istnienia stronę polubiło ponad 20 tys. osób. Zaapelowałem do fanów, by przysyłali zdjęcia posiłków, jakimi zostali „potraktowani” w polskich szpitalach. Przychodzi mnóstwo zdjęć – podkreśla Krzemiński. Pacjenci przysyłają zdjęcia nie tylko kiepskiego jedzenia. Na profilu pojawiają się również zdjęcia, o których komentatorzy piszą: „super, nawet w domu nie jem tak dobrze”. Jednak przeważają fotografie bliżej niezidentyfikowanych substancji. Bo jak określić szaroburą kupkę czy bryzg czegoś zielonego... Jest też dużo zdjęć ubogich śniadań czy kolacji. Nie trzeba być specjalistą, żeby gołym okiem dostrzec niską jakość produktów. Biały jak ściana, zbity chleb, opuchnięte blade parówki,

12

półprzezroczysty keczup, kosteczka masłopodobnej masy, połówka taniego serka topionego, salceson, kawałeczek pasztetówki. Mgr Aneta Kościołek, dietetyk i nauczyciel akademicki, przeglądając zdjęcia z „Posiłki w szpitalach”, załamuje ręce. – Posiłek składający się z pieczywa pszennego oraz kawałka sera topionego lub parówki z całą pewnością jest nieodpowiednio zbilansowany. Brakuje w nim pełnowartościowego białka, błonnika, a przede wszystkim witamin – mówi Aneta Kościołek.

To powinno być karane – Co więcej, serek topiony czy kiepskiej jakości kiełbasa nie powinny być podawane w ramach diety łatwostrawnej i jej modyfikacji, a także osobom z chorobami układu krążenia, ale niestety jest to częstym błędem w wielu szpitalach – mówi dietetyk. Zwraca też uwagę na zdjęcie posiłku pacjentek oddziału patologii ciąży jednego z dolnośląskich szpitali. Kobietom w ciąży podano dwie kromki chleba i pół kostki „pasztetopodobnej” masy. – To powinno być karane! Dieta w czasie ciąży warunkuje prawidłowy rozwój płodu, a w przyszłości zdrowie dziecka. Posiłek ze zdjęcia obfituje w węglowodany, niezdrowe nasycone tłuszcze oraz sól. Brakuje natomiast pełnowartościowego białka, witamin, soli mineralnych – wymienia Aneta Kościołek. Jej uwagę zwróciły też papki z rozgotowanego szpinaku lub marchewki, rozgniecione ziemniaki, cieniutkie gulasze z rozdrobnionym mięsem itd. – Wiele chorób powoduje brak apetytu. Tymczasem na zdjęciach posiłki przypominają nieapetyczną breję. Nieestetycznie podane dania skutecznie zniechęcają do ich

spożycia, sprzyjając niedożywieniu pacjentów – mówi. Wskazuje, że żywienie w szpitalach często traktowane jest jako zbędny element. – Przy konkursach ofert mających na celu wybór firm oferujących żywienie pacjentów zwraca się uwagę na cenę i wartość energetyczną jadłospisów, a nie na jakość serwowanych dań i pokrycie zapotrzebowania na składniki odżywcze. Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni i żywienie pacjentów oraz edukacja żywieniowa będą stanowić istotny element leczenia tak chorych, jak ma to miejsce na zachodzie Europy – podsumowuje dietetyk.

Stawka to nie wszystko Szpitale nie palą się do komentowania zdjęć z kiepsko wyglądającymi posiłkami. Jako jedna z nielicznych odpowiada nam Anna Drukała, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Wyjaśnia, że na zdjęciu skrytykowanym przez użytkowników profilu (30.01.2014) znajdują się: zupa grysikowa, pulpet drobiowy z sosem potrawkowym, szpinak, ziemniaki, kompot. – To dieta oszczędzająca stosowana w chorobach przewodu pokarmowego. Dieta w tych poważnych schorzeniach musi być bardzo łagodna, ponieważ często ma na celu oszczędzić dany narząd. Wszystko musi być gotowane – wyjaśnia Anna Drukała. Zapewnia też, że szpital oferuje swoim pacjentom 30 autorskich diet, opracowanych przez wykwalifikowane dietetyczki, a jedzenie w uniwersyteckiej lecznicy jest określane przez pacjentów jako najlepsze spośród krakowskich szpitali. Cały artykuł – w portalu rynekzdrowia.pl.


Zdr

ital

y Szp ow

Pomiędzy ceną a jakością Czy w szpitalnych przetargach możliwe jest osiąganie zadowalającego strony umowy kompromisu pomiędzy ceną a jakością? Czy przepisy prawa zamówień zamówień publicznych zmieniały się na na tyle, że ułatwiają odejście od ceny jako jedynego kryterium wyboru oferenta? arcin Kulicki, prezes zarządu Mazowieckiego Szpitala Wojewódzkiego w Siedlcach Sp. z o.o., przyznaje, że osiągnięcie kompromisu w przetargach pomiędzy ceną a jakością jest odwiecznym problemem. Wiąże się z tym szereg kłopotów, ale udaje się to osiągać.

M

Rozpoznanie rynku – W naszej branży, przygotowując specyfikację w przetargach, ustalając ich szczegółowe warunki czy opis techniczny przedmiotu zamówienia, możemy wyznaczyć w pewien sposób jakość, którą chcemy sobie zapewnić – stwierdza prezes Kulicki. Zwraca uwagę, że zawsze stosuje zasadę przedprzetargowych twardych negocjacji, dokładnego rozpoznania rynku i możliwości producentów lub dostawców. – Zazwyczaj potwierdza się później w przetargu, już publicznym, kiedy nie ma już miejsca na jakieś szczegółowe rozmowy – dodaje. Pytany o stosowanie przy zamówieniach publicznych takiego narzędzia jak dialog techniczny, prezes Kulicki przyznaje, że do tej pory jeszcze z niego nie skorzystał, gdyż nie miał na razie przetargów, w których zastosowanie takiej procedury mogłoby przynieść korzyści. – Uważam jednak, że przy bardzo dużych i skomplikowanych zamówieniach dialog techniczny jest dobrym narzędziem uzyskiwania konsensusu i wyboru najlepszej, interesującej nas oferty pod każdym względem – stwierdza prezes Mazowieckiego Szpitala Wojewódzkiego w Siedlcach. 2014 rok przyniósł istotne zmiany w prawie zamówień publicznych

14

(PZP). W ocenie prezesa Kulickiego te nowelizacje idą w dobrym kierunku. – Dzięki nim, jako jednostki publiczne nie boimy się już w tej chwili sięgać po ocenę innych parametrów w przetargach jak cena – zaznacza. – Oczywiście nie we wszystkich przypadkach, ale już śmiało i zdecydowanie stosujemy wartościowanie w postępowaniach przetargowych tych parametrów, które są pozacenowe. To bardzo pozytywna zmiana – dodaje.

Trudne, ale możliwe Renata Ruman-Dzido, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, stwierdza, że osiągnięcie kompromisu pomiędzy jakością a ceną w przetargach w trybie zamówienia publicznego jest trudne, ale po latach nabytych doświadczeń udaje się to osiągać.

Marcin Kulicki: – Przygotowując specyfikację w przetargach, ustalając ich szczegółowe warunki, możemy wyznaczyć w pewien sposób jakość, którą chcemy sobie zapewnić. – Praktyka stosowania kryterium ceny podyktowana była przede wszystkim chęcią, aby w związku z ogłaszanym przetargiem mieć jak najmniej problemów z kontrolującymi. Przez wiele lat stosowanie jakiegokolwiek innego kryterium w przetargu od razu rodziło u nich podejrzenia nieczystej gry czy korupcji. Z drugiej strony – jak ocenić

jakość, przekładając ją na wymierne i policzalne parametry, aby nie była to ocena subiektywna, lecz zobiektywizowana? – pyta dyrektor Ruman-Dzido. Podkreśla, że przez lata doświadczeń dyrektorzy placówek wypracowali różne metody na to, aby przy obowiązywaniu „trudnego” prawa PZP kupować dobre jakościowo rzeczy. Potrzebne do tego jest przede wszystkim odpowiednie rozeznanie rynku, aby parametry określone w specyfikacji warunków zamówienia powodowały, że „nie przejdzie” przez nie żaden bubel. Pamiętać oczywiście trzeba, aby specyfikacja nie była konstruowana pod jednego, konkretnego dostawcę. – Jako przykład problemów – z przeszłości – dotyczących kryterium ceny podam może banalne zamówienie dotyczące rękawiczek jednorazowego użytku, które sprawiło nam wiele kłopotów. Przetarg wygrał dostawca, który oferował najniższą cenę. Wydawać by się mogło, że rękawiczka jak rękawiczka, produkt powszechnie dostępny. Jak ją jednak opisać pod względem jakościowym? Zakończyło to się akcją odsyłania całych kartonów rękawiczek do dostawcy, które przy każdej próbie ich nałożenia na dłoń rwały się – wspomina dyrektor Ruman-Dzido. W jej ocenie, stosowanie kar wobec dostawców za nieodpowiednie niewywiązywanie się z umowy jest dość skutecznym narzędziem, ale nie jest często stosowane przez zamawiających. Zbyt łatwo się im „odpuszcza” niektóre z naruszeń umowy, a przecież jeżeli zamawiający w terminie płaci, to ma pełne prawo żądać, aby dostawca wywiązywał się z wszystkich umownych zapisów.


– Po nowelizacji PZP sytuacja zmieniła się diametralnie. Nie wiem dlaczego, ale u nas zawsze musimy wszystko „wywracać” o 180 stopni. To prawda, że nowe przepisy ułatwiają osiągnięcie kompromisu pomiędzy ceną a jakością i pozwalają na stosowanie innych kryteriów przetargu niż cena, ale z drugiej strony powstała bariera, gdzie cena nie może być jedynym kryterium – wskazuje nasza rozmówczyni.

– Biednego nie stać na kupowanie bubli i w branży medycznej nauczyliśmy się tego, nawet w warunkach nie najlepszego prawa zamówień publicznych, które narzucało

Biednego nie stać na kupowanie bubli

nam kryterium ceny, żeby bardzo dobrze określać parametry wyznaczające poziom jakościowy przedmiotu zamówienia, aby nikt z jakimś bublem się nie prześliznął przez procedurę przetargową – podkreśla. Dyrektor Ruman-Dzido apeluje także o to, aby placówki medyczne

Dodaje: – Są przecież takie przedmioty zamówienia, gdzie kryterium ceny jest naprawdę wystarczające. Teraz „na siłę” musimy wymyślać, żeby na przykład chociaż 5 punktów w ocenach przeznaczyć chociażby za termin dostawy...

Zdr

wi ę cej w portalu

przeprowadzały jak najwięcej wspólnych postępowań przetargowych i to niekoniecznie poprzez operatorów, ale także łącząc swoje zamówienia. Z jednej strony można wówczas ko-

Renata Ruman-Dzido: – Praktyka stosowania kryterium ceny podyktowana była przede wszystkim chęcią, aby w związku z ogłaszanym przetargiem mieć jak najmniej problemów z kontrolującymi. rzystać z efektów skali, z drugiej z doświadczenia poszczególnych lecznic w zakupach określonych produktów. – Takie możliwości od lat daje PZP, ale, niestety, jest bardzo rzadko wykorzystywana przez szpitale. Często dyrektorzy są pod tym względem indywidualistami – stwierdza dyrektor opolskiego szpitala.

Maciej T a r a s iuk , dyrektor TZMO SA ds. sprzedaży i usług szpitalnych CitoNet

Nie porównujmy jabłek z gruszkami

U

zyskanie w przetargach przez zamawiających i dostawców zadowalającego kompromisu pomiędzy ceną a jakością jest możliwe w oparciu o pełne wykorzystanie formuły dialogu technicznego. Pozwala ona na ustandaryzowanie kryteriów oceny jakości i doboru oferenta. Takie podejście wymaga od zamawiającego rozeznania rynkowych trendów i rozpoznania możliwości zoptymalizowania procesów outsourcingowych czy dostarczenia produktów odpowiadających konkretnym oczekiwaniom. Pozwala na zbudowanie specyfikacji precyzyjnie opisującej usługę lub produkt. Namawiam do tego, żeby kryteria oceny były wyraźnie zdefiniowane i zdecydowanie egzekwowane również dokumentacyjnie albo w inny sposób – na przykład w oparciu o próbkowanie czy audyt. A to dlatego, że jako dostawca chcemy dawać dobre ceny i możemy to robić. Jednak jest to możliwe wtedy, gdy podczas dialogu technicznego wszyscy mogą porównywać

03-2015

się do tej samej, a więc dobrze opisanej jakości usługi czy produktu, który ma być dostarczony. Mówiąc obrazowo, o ile w składanej ofercie wymagane jest dostarczenie jabłka, to bądźmy konsekwentni i porównujmy jabłko do jabłka, a nie do gruszki, jeszcze czasem nadpsutej. Ostatnia nowelizacja ustawy prawa zamówień publicznych idzie w kierunku wprowadzenia dodatkowych kryteriów oceny wyboru oferentów. Niestety, na razie ze statystyk Urzędu Zamówień Publicznych wynika, że jakość nie jest kryterium wybieranym jako kolejne poza ceną. Raczej szpitale poszukują innych, jak np. terminy dostawy. Kryterium jakości powinno być wyraźniej doceniane, tym bardziej że pojęcie „jakość” jest zdefiniowane w prawie zamówień publicznych. Natomiast szpital kryteria jakości musi już sam opracować; jest to trudna praca, którą trzeba wykonać, żeby dobrze opisywać produkty.

15

ital

y Szp ow


Konsolidacja szpitali: wymóg rynku, obawy załóg W województwie opolskim mówi się o konsolidacji szpitali samorządowych, w województwie lubelskim już je połączono. W obu przypadkach głównym powodem tych zmian jest rosnąca konkurencja ze strony prywatnych lecznic oraz to, że właścicielom szpitali brakuje pieniędzy na ich modernizację i poprawę standardów leczenia.

Ż

R Y SZ A R D R O TA U B

eby zrozumieć motywy władz samorządów województw w dążeniu do łączenia placówek, trzeba wspomnieć o otoczeniu rynkowym. Samorządowe szpitale to nie samotne wyspy. Muszą podporządkować się rynkowi, którym rządzi niewiele reguł, a w wielu obszarach panuje wolnoamerykanka. Pewien ład ma wprowadzić ustawa o zdrowiu publicznym (jest jej projekt, ma wejść w życie na początku 2016 r.). Tymczasem prywatne placówki, dzięki dokapitalizowaniu m.in. przez zagraniczne podmioty, wchodzą w fazę szybkiej konsolidacji. Mają pieniądze na zakupy firm medycznych. Można tu wspomnieć o dwóch znaczących faktach: na przełomie 2012 i 2013 roku doszło do przejęcia przez międzynarodową grupę Bupa największej polskiej firmy medycznej – Lux Medu, zaś z końcem 2014 roku Life Healthcare International Ltd zwiększył do 100% udział w kapitale zakładowym Grupy Scanmed Multimedis.

Rodzimi inwestorzy też nie zasypiają gruszek w popiele. W 2014 roku w konsolidacji polskiego rynku medycznego aktywnie brała udział Grupa PZU. W styczniu tego roku zapowiedziano, że w ciągu 6 najbliższych lat zamierza stać się liderem prywatnej opieki medycznej posiadającym własną sieć placówek (także szpitali), sieć partnerską będącą uzupełnieniem własnej oraz zintegrowany system dokumentacji medycznej (w tym konto pacjenta on-line). Na realizację tych celów ubezpieczyciel przeznaczy do 2020 r. minimum 800 mln złotych, w tym 450 mln złotych na same akwizycje. Trudno, by tych konsolidacyjnych trendów nie zauważały organy tworzące samorządowe szpitale.

Prywatna konkurencja rośnie w siłę Adrian Gabzdyl, doradca inwestycyjny, zwraca uwagę, że dokapitalizowanie udzielone krakowskiej spółce Scanmed pozwoliło na zrealizowanie planów konsolidacji kilku mniejszych podmiotów działających na polskim rynku ochrony zdrowia (czyt. komentarz na str. 19-20).

16

fot. Fotolia

Zdr

ital

y Szp ow

W urzędach marszałkowskich mają świadomość, że aby skutecznie konkurować, trzeba wzmacniać potencjał lecznic. Gdy brakuje zaś pieniędzy na inwestycje, jednym z ważnych instrumentów jest właśnie konsolidacja.

Lekcja w Brukseli Arkadiusz Bratkowski, członek zarządu województwa lubelskiego odpowiedzialny za ochronę zdrowia, żeby przekonać do tego pomysłu dyrektorów szpitali, zaprosił ich w zeszłym roku do Brukseli (był posłem do Parlamentu Europejskiego). – W Brukseli było 8 szpitali. Obecnie, po połączeniu, są dwa. Początkowo były protesty personelu medycznego i administracyjnego. W tej


Zdr

wi ę cej w portalu

A d r ia n Gab z dy l , doradca inwestycyjny

Fundusze dostrzegają potencjał branży medycznej

R

ynek opieki zdrowotnej w Polsce nadal jest segmentem stosunkowo młodym, rozdrobnionym i znajdującym się w okresie konsolidacji. Pomimo to z roku na rok jego wartość systematycznie rośnie. Tempo wzrostu rynku medycznego odnotowane w 2013 roku na poziomie +4,6% okazało się wyższe niż rok wcześniej, a w latach 2014-2018 średnioroczna stopa wzrostu ma osiągnąć +5,7% (źródło: PMR: „Rynek prywatnej opieki zdrowotnej w Polsce 2014. Prognozy rozwoju na lata 2014-2018”).

Wraz ze wzrostem rynku rośnie również zainteresowanie inwestowaniem w podmioty z branży medycznej, zarówno w sposób bezpośredni – z wykorzystaniem instrumentów rynku publicznego i niepublicznego – jak również w sposób pośredni, poprzez zakup tytułów uczestnictwa funduszy, których polityka inwestycyjna skupia się na lokowaniu środków w projekty z branży ochrony zdrowia. Wzrost rynku medycznego w Polsce warunkowany jest w znacznej mierze dodatnią tendencją wydatków, zarówno tych publicznych, jak i prywatnych. Jak wynika z analizy Narodowego Rachunku Zdrowia, publikowanego przez Główny Urząd Statystyczny, w latach 2003-2012 w Polsce obserwowaliśmy systematyczny wzrost nominalnych wydatków bieżących i inwestycyjnych ponoszonych na ochronę zdrowia. W latach 2007-2012 wydatki ogółem wzrosły z 75,6 mld zł do blisko 108 mld zł, czyli o ponad 42%. W samym 2012 roku dynamika wzrostu osiągnęła poziom +2,67%. Potencjał polskiego rynku medycznego jest coraz częściej dostrzegany przez duże zagraniczne podmioty. Na przełomie 2012 i 2013 roku doszło do przejęcia przez międzynarodową grupę Bupa największej polskiej firmy medycznej – Lux Med. Z końcem 2014 roku Life Healthcare International Ltd zwiększył do 100% udział w kapitale zakładowym Grupy Scanmed Multimedis.

Czas konsolidacji Dokapitalizowanie udzielone krakowskiej spółce pozwoliło na zrealizowanie planów konsolidacji kilku mniejszych podmiotów działających na

03-2015

polskim rynku ochrony zdrowia. W krótkim czasie Scanmed przejął kliniki okulistyczne Weiss, ośrodek gastroenterologii Gastromed, kliniki kardiologiczne Allenort oraz Sport Klinikę z Żor. W 2014 roku w konsolidacji polskiego rynku medycznego aktywnie brała udział również Grupa PZU. W połowie minionego roku, największy polski ubezpieczyciel został inwestorem strategicznym spółki Orlen Medica oraz PROF-MED-u. Trwająca konsolidacja branży powinna zaowocować powstaniem lepiej zorganizowanych i ustabilizowanych podmiotów, odpornych na zmieniające się warunki rynkowe. Na tle rosnącego rynku ciągły wzrost obrotów mierzonych przychodami ze sprzedaży notują również spółki publiczne działające w branży opieki zdrowotnej. Podmioty takie jak EMC Instytut Medyczny, ENEL-MED, POLMED, PCZ, Dom Lekarski czy wspomniany już Scanmed Multimedis nieprzerwanie od kilku lat prezentują dodatnią dynamikę zmian sprzedaży. Skumulowane przychody wskazanych spółek – notowanych na rynku głównym GPW bądź w Alternatywnym Systemie Obrotu – na koniec 2013 roku wzrosły w stosunku do roku poprzedniego o blisko 14%. Co ciekawe, wyniki na koniec trzeciego kwartału 2014 wskazują na zrealizowanie łącznej sprzedaży na poziomie przekraczającym wolumeny z całego 2012 roku. Zakładając podobną dynamikę przychodów w ostatnich trzech miesiącach 2014 roku, spółki te wygenerują na dzień zamknięcia ksiąg roczną dynamikę wzrostu przychodów na poziomie +20% względem 2013 r.

Wzrost przychodów Szacując potencjał dalszego wzrostu przychodów w kolejnych latach, należy pamiętać o zmianach, jakie zaszły w polskim systemie ochrony zdrowia od 1 stycznia 2015 roku. W związku z wprowadzeniem tzw. pakietu onkologicznego przychodnie specjalistyczne oraz szpitale mogą świadczyć pomoc w tym obsza-

19

ital

y Szp ow


rze z pominięciem wcześniej obowiązujących limitów kontraktowych. Zmiana ta w największym stopniu oddziałuje na dobro „pacjenta onkologicznego”, ale daje również szanse na wykorzystanie wolnych zasobów i kolejne zwiększenie przychodów spółek świadczących usługi w zakresie onkologii. Efekty wprowadzenia pakietu onkologicznego zarówno dla pacjentów, jak i szpitali oraz przychodni będzie można ocenić dopiero za klika, kilkanaście miesięcy, jednak niewątpliwie jest to znacząca zmiana w polskim systemie ochrony zdrowia.

oraz +11,90%. Ponadto fundusz zarządzany przez Secus Asset Management, który jako jedyny może się pochwalić ponad 36-miesięczną historią, zanotował w tym okresie rentowność na poziomie +67,9%. Systematycznie rosnące wydatki na ochronę zdrowia, zarówno te publiczne, jak i prywatne, poprawiane z roku na rok obroty, mierzone poziomem osiąganych przychodów spółek publicznych z sektora medycznego oraz trwająca konsolidacja branży, która powinna zaowocować powstaniem lepiej zorganizowanych i ustabilizowanych podmiotów, powinny skutkować dalszym dyna-

Fundusze inwestycyjne, bazując na wiedzy i kwalifikacjach osób zarządzających, dokonują selekcji oraz wyboru rentownych projektów, m.in. w branży medycznej. Następnie, wykorzystując środki zebrane z emisji, umożliwiają uczestnikom funduszu pośrednią inwestycję w podmioty niepubliczne o dużym potencjale wzrostowym. Wzrost krajowych podmiotów z branży prywatnej opieki zdrowotnej warunkowany jest również rozwojem rynku kapitałowego w Polsce. Emisja instrumentów dłużnych i udziałowych jest znaczącym i szeroko wykorzystywanym źródłem pozyskiwania kapitałów przez podmioty z rynku publicznego. Znacznie trudniej jest znaleźć inwestora spółkom niepublicznym.

micznym rozwojem polskiego rynku prywatnej opieki zdrowotnej. Efektem tych tendencji powinien być też wzrost wartości aktywów funduszy inwestujących lub finansujących podmioty działające w tej branży.

Ważny gracz Ocena perspektyw, potencjału i przyszłej rentowności tego typy podmiotów wymaga bezpośredniego kontaktu z zarządami tych spółek oraz specjalistycznej wiedzy z zakresu prowadzonej przez te podmioty działalności. Ważnym graczem w tym obszarze rynku zaczynają być fundusze inwestycyjne, które bazując na wiedzy i kwalifikacjach osób zarządzających, dokonują selekcji i wyboru rentownych projektów, a następnie wykorzystując środki zebrane z emisji, umożliwiają uczestnikom funduszu pośrednią inwestycję w podmioty niepubliczne o dużym potencjale wzrostowym. Co najważniejsze – Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych oraz podmioty typu asset management również dostrzegają potencjał branży medycznej. W 2014 roku do dwóch istniejących na rynku funduszy zamkniętych, których polityka inwestycyjna skupiała się wyłącznie na obszarze rynku opieki zdrowotnej, dołączyły trzy nowe: Globalny Fundusz Medyczny FIZ, a także powiązane z rynkiem ochrony zdrowia Skarbiec Zdrowia FIZ Aktywów Niepublicznych – lokujący w wierzytelności szpitalne oraz WI Vivante FIZ AN – zajmujący się inwestowaniem w infrastrukturę medyczną. Wyniki inwestycyjne „najstarszych” funduszy medycznych, tj. utworzonego w 2010 roku Secus FIZ InMedica oraz powstałego blisko dwa lata później PZU FIZ Medyczny, potwierdzają atrakcyjność tego rynku. Oba fundusze w 2014 roku dały możliwość uzyskania dwucyfrowych stóp zwrotu, odpowiednio na poziomie +17,8%

20

fot. Fotolia

Zdr

ital

y Szp ow


Codzienny serwis internetowy skierowany do szeroko rozumianej branży medycznej Ponad 235 000 unikalnych użytkowników 32 000 newsletterów wysyłanych codziennie do odbiorców serwisu Ok. 1000 bieżących informacji miesięcznie

Specjalne serwisy tematyczne:

Kardiologia

W serwisach m.in.: Reumatologia Artykuły Bieżące informacje Doniesienia kliniczne Opinie i wywiady Konferencje, kongresy, szkolenia Rekomendacje

Onkologia Zakażenia szpitalne

Szczepienia Ginekologia i położnictwo

Diabetologia


Laboratoria diagnostyczne: czas, aby powróciły do szpitali? Krajowa Rada Diagnostów Laboratoryjnych i konsultant krajowy w dziedzinie diagnostyki laboratoryjnej chcą, by laboratoria na stałe wróciły do szpitali. Teraz jest tak, że duże lecznice jeszcze je mają, mniejsze wolą korzystać z usług firm zewnętrznych, bo to bardziej opłacalne.

Z

R Y SZ A R D R O TA U B

punktu widzenia lekarza i diagnosty laboratoryjnego, laboratorium w szpitalu to optymalne rozwiązanie. W razie jakichkolwiek wątpliwości co do przeprowadzonych badań, mogą je wyjaśnić w bezpośredniej rozmowie, z czego ostatecznie najbardziej korzysta pacjent. Natomiast gdy laboratorium jest gdzieś w Polsce, w najlepszym razie pozostaje im kontakt telefoniczny. A trzeba dodać, że diagnostyka laboratoryjna jest tą dziedziną medycyny, która według światowej literatury naukowej odpowiada za 60-80% diagnozy lekarskiej. Jednak w Polsce model szpitalnego laboratorium odchodzi do przeszłości. Wszyscy tną koszty. Dyrektor szpitala także. Dla niego laboratorium w szpitalu ma rację bytu wtedy, kiedy robi bardzo dużo badań, a zlecenie ich wykonania zewnętrznej, oferującej konkurencyjne ceny firmie staje się nieopłacalne. Oczywiście, nie wszyscy dyrektorzy podchodzą do sprawy tak merkantylnie. Rozumieją np., że tam, gdzie jest oddział intensywnej terapii, wyniki badań pacjenta muszą być dostępne niemal natychmiast.

Biznes dla dużego W każdym razie specjaliści ustalili, że trzeba wykonywać rocznie 2 mln badań, żeby diagnostyka przynosiła zysk placówce. Ten pułap osiągają niektóre laboratoria przy klinikach, szpitalach wojewódzkich i oczywiście komercyjne sieci laboratoriów.

22

Małe laboratoria, np. w szpitalach powiatowych, wypadają z gry. Elżbieta Puacz, prezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych, zauważa jednak, że teraz nawet duże szpitale coraz częściej korzystają z outsourcingu. Cenowo nikt nie jest w stanie przebić komercyjnych

7,3

euro wynoszą w Polsce roczne wydatki na diagnostykę laboratoryjną na jednego mieszkańca. W Estonii jest to 10,6, a w Czechach 13,6 euro.

zdjęcie: Piotr Waniorek / Żelazna Studio

Zdr

ital

y Szp ow

firm z kapitałem zagranicznym. Zdarza się, że za morfologię chcą 28 gr, a cena analizy moczu to 47 gr. Mogą sobie na to pozwolić m.in. dlatego, że mają upusty, gdy kupują odczynniki nie dla kilku, ale dla kilkudziesięciu własnych laboratoriów. Wydaje się, że z rynkiem nikt nie wygra. A jednak dr Elżbieta Puacz i prof. Maciej Szmitkowski, konsultant krajowy w dziedzinie diagnostyki laboratoryjnej, chcą powalczyć o szpitalne laboratoria. Stanowiska, która zaprezentowali 4 lutego br. podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia – które dotyczyło roli diagnostyki w efektywnym funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia – są zbieżne. Chcą, by MZ (w obradach uczestniczył wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki) podjęło działania na


dwóch płaszczyznach: finansowej oraz administracyjno-prawnej.

boratoria były częścią struktury organizacyjnej szpitali. Trudno będzie odkręcić to teraz. W tym roku mamy wybory parlamentarne, a projektów ustaw do pilnego przeforsowania jest sporo. Tymczasem posiedzenie Komisji Zdrowia zakończyło się tym, że – jak czytamy w sejmowym sprawozdaniu – „posłowie podkreślili potrzebę opracowania dezyderatu w sprawie finansowania, standardów jakości i kontroli w diagnostyce laboratoryjnej”.

Recepta w kontraktowaniu i nadzorze Prof. Szmitkowski proponuje, żeby NFZ kontraktował laboratoria i finansował ich badania. – Kontraktowanie badań przez NFZ spowoduje, iż laboratoria szpitalne przestaną być dla dyrektorów ośrodkami generującymi koszty (stanowią one od 5 do 10% budżetu szpitala), a staną się źródłem przychodów, co powstrzyma ich sprzedaż (outsourcing) firmom sieciowym z obcym kapitałem i zapobiegnie zrywaniu więzów pomiędzy diagnostami laboratoryjnymi i lekarzami pracującymi na oddziałach – przekonuje profesor. Ale sprawa nie jest prosta. Załóżmy, że NFZ kontraktuje odrębnie diagnostykę laboratoryjną i ogłasza konkursy na jej prowadzenie. Kto wygra? Najpewniej oferent z najniższą ceną, czyli sieć laboratoriów. Wracamy zatem do punktu wyjścia. Rozwiązania należałoby szukać na płaszczyźnie administracyjnej i prawnej. Prof. Maciej Szmitkowski zgłasza szereg konkretnych posunięć: NFZ określa warunki aparaturowe i kadrowe kontraktowanych laboratoriów, wyznacza wymogi dotyczące certyfikatów jakości uzyskiwanych z Centralnego Ośrodka Badania Jakości w Diagnostyce Laboratoryjnej, stawia laboratoriom ubiegającym się o kontrakt warunki dotyczące posiadania certyfikatów ISO. Elżbieta Puacz również zwraca uwagę na kwestię braku właściwego nadzoru nad laboratoriami i omijania prawa przez niektórych właścicieli medycznych laboratoriów diagnostycznych. – Polega to na tym, że firma rejestruje działalność w zakresie prowadzenia laboratorium diagnostycznego w danym województwie, ale jednocześnie tworzy filie w innych województwach. Wojewoda, u którego została zarejestrowana działalność, nie kontroluje filii znajdujących się w innych województwach. Tworzy się obszar poza wszelką kontrolą – wyjaśnia.

03-2015

Zdr

wi ę cej w portalu

Diagnostyka w liczbach Prof. Maciej Szmitkowski, konsultant krajowy w dziedzinie diagnostyki laboratoryjnej Kontraktowanie badań przez NFZ spowoduje, iż laboratoria szpitalne przestaną być dla dyrektorów ośrodkami generującymi koszty, a staną się źródłem przychodów, co powstrzyma ich sprzedaż firmom sieciowym z obcym kapitałem i zapobiegnie zrywaniu więzów pomiędzy diagnostami laboratoryjnymi a lekarzami pracującymi na oddziałach.

Dodaje, że obecnie rejestracja laboratoriów diagnostycznych u wojewody polega na wypełnieniu internetowego druku przez wnioskodawcę i dołączeniu opinii sanepidu o spełnieniu wymogu warunków lokalowych. Laboratorium zarejestrowane u wojewody jest jednocześnie włączane do ewidencji powadzonej przez KIDL. Dla zmiany tej sytuacji najważniejsza – zarówno w ocenie konsultanta krajowego, jak i prezes KIDL – byłaby jednak nowelizacja ustawy o działalności leczniczej, w wyniku której laboratoria – podobnie jak apteki szpitalne – stałyby się integralną jednostką organizacyjną szpitala. Trzeba powiedzieć, że kilka lat temu, kiedy dyskutowano nad ustawą o działalności leczniczej, samorząd diagnostów przegapił odpowiedni moment; nie lobbował wśród posłów i w MZ na rzecz tego, by la-

Dr Elżbieta Puacz jest przekonana, że w tej kadencji uda się natomiast załatwić sprawę stworzenia Centralnego Rejestru Medycznych Badań Laboratoryjnych. – Jest szansa, że powstanie w ramach nowelizacji ustawy o informatyzacji w ochronie zdrowia, którą ma się zająć Sejm jeszcze w tej kadencji – mówi. – Dopiero wtedy będziemy tak naprawdę wiedzieli, ile badań laboratoryjnych i jakiego rodzaju wykonuje się w Polsce, a także kto je zleca. Obecnie dane o liczbie badań wykonanych w naszym kraju można uzyskać jedynie na podstawie ilości zakupionych odczynników. Z danych producentów i dystrybutorów odczynników wynika, że jesteśmy na 7. miejscu od końca w Europie w ilości sprzedanych odczynników do badań laboratoryjnych – informuje Elżbieta Puacz. – W Polsce zleca się mało badań w procesie leczenia oraz profilaktyki – przyznaje prof. Szmitkowski i przedstawia statystyki: mamy 1 658 laboratoriów, wydatki na diagnostykę in vitro w ciągu roku na jednego Polaka wynoszą 7,3 euro. Na Litwie jest to 9,1 euro, w Estonii 10,6, na Łotwie 11,4, a w Czechach 13,6. Nie dość, że wykonujemy mało badań (szczególnie oszczędni w ich zlecaniu są lekarze rodzinni), to jeszcze zafundowaliśmy sobie system nastawiony na minimalizację wydatków kosztem jakości procesu leczenia, w którym – jak wiadomo – podstawą rozpoznania są wyniki badań laboratoryjnych.

23

ital

y Szp ow


Posłowie pracują nad zmianą prawa, która pozwoli m.in. na zwiększenie liczby pozycji w katalogu szczepień obowiązkowych. Tymczasem w Polsce rosną w siłę ruchy antyszczepionkowe, które skutecznie straszą młodych rodziców i zniechęcają do szczepień. A NN A K A C ZM A R E K

W

swojej praktyce lekarskiej spotykam osoby, które nie chcą szczepić swoich dzieci. Na szczęście rzadko to się zdarza. Walczę z tym zjawiskiem i falą zalewającej nas głupoty – mówi nam dr Michał Sutkowski, specjalista medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych, prezes Oddziału Warszawskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

Lekarz musi reagować Niechęć do szczepienia dzieci wynika, jego zdaniem, z kilku powodów. Jednym z nich jest bezsensowne podążanie za modą, która przyszła z Za-

24

chodu i która dawno już z tego Zachodu odchodzi. – Brakuje w Polsce zdecydowanej reakcji lekarzy na tę sytuację. Nieszczepienie dzieci jest działaniem bezprawnym wobec nich. Moim zdaniem służby sanitarne zbyt pobłażliwie traktują takich rodziców. Prawo w tym wypadku powinno być bardziej zdecydowanie egzekwowane – uważa dr Sutkowski. Jak tłumaczy, rodzice często podejmują decyzję o nieszczepieniu dziecka, mając bardzo małą wiedzę o tym, jakie mogą być konsekwencje ich zaniechania. – Korzystają wyłącznie z materiałów promowanych przez ruchy antyszczepionkowe. Ci rodzice nie mają po-

jęcia, czym jest gruźlica, krztusiec czy inne choroby, które mogą grozić niezaszczepionemu dziecku – tłumaczy. – Nie wiedzą, jakie skutki neurologiczne może pozostawić po sobie część z tych chorób. Przykładowo niebezpieczne odczyny neurologiczne po szczepieniu przeciwko odrze występują raz na milion zaszczepionych, natomiast w przypadku zachorowania na odrę – zgon chorego notuje się raz na trzy tysiące przypadków. Ta wiedza często wpływa na zmianę podejścia do tematu szczepień – dodaje dr Sutkowski. Również zdaniem prof. Andrzeja Radzikowskiego, pediatry, kierownika Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, lekarze źle tłumaczą młodym rodzicom potrzebę szczepień. – Myślą sobie tak: ja szczepię dzieci, moi koledzy szczepią, ale jak rodzice nie chcą, to co ja będę namawiał. Jeszcze wystąpi jakieś

fot. Shutterstock

Ruchy antyszczepionkowe manipulują rodzicami?


Szczepienia // POLITYKA ZDROWOTNA działanie uboczne i będą do mnie mieli pretensje. Lekarze nie dochowują staranności w informowaniu. Jednak, zdaniem profesora, trzeba zaznaczyć, że Polska jest w gorszej sytuacji w porównaniu z Czechami, Słowacją, Bułgarią czy Rumunią. – U nas te szczepienia, które moim zdaniem są najważniejsze, czyli przeciwko pneumokokom i meningokokom, są potwornie drogie. Gdyby te szczepienia były w obowiązkowym kalendarzu, to przeciwnicy mieliby mniejsze wątpliwości niż w sytuacji, kiedy te szczepienia są poza kalendarzem. Jak mówi profesor, polskie ruchy antyszczepionkowe skupiają m.in. niespełnionych naukowców. – Na przykład działa tam pani profesor chemii, która wróciła ze Stanów Zjednoczonych i tam udzielała się w ruchu ekologicznym, a w Polsce zamiast zająć się poważnymi badaniami naukowymi, odnajduje się w takiej dziwnej działalności. Działa tam również bardzo mocno pani, która jest agentem ubezpieczeniowym i wypowiada się na równi ze specjalistami w dziedzinie szczepień, co jest bardzo dziwne – zauważa specjalista.

Czas na zmiany Profesor przyznaje, że już najwyższy czas na zmianę szczepionek stosowanych w ramach obowiązkowego kalendarza szczepień. – Nikt już nie stosuje pełnokomórkowej szczepionki DTP oprócz nas, Białorusi i Ukrainy. Nie stosuje się już również szczepionki doustnej przeciwko polio. To są stare szczepionki, które owszem, są skuteczne, ale bardzo przestarzałe, obarczone dużym prawdopodobieństwem działań ubocznych. Zdaniem poseł Lidii Gądek (PO) z sejmowej Komisji Zdrowia, lekarza rodzinnego, która bierze udział w pracach nad zmianą prawa doty-

czącego szczepień w Polsce, wprowadzenie szczepień przeciwko pneumokokom i meningokokom do kalendarza szczepień obowiązkowych jest bardzo prawdopodobne. Lidia Gądek informuje, że to rozwiązanie dostało już zielone światło od Ministerstwa Zdrowia i klubu parlamentarnego PO. – Wiemy, że na to rozwiązanie prawdopodobnie zgodzi się też nasz koalicjant i inne ugrupowania polityczne, ponieważ ta sprawa jest ponad podziałami politycznymi. To gwarantuje, że nowelizacja będzie procedowana bardzo szybko, czyli proces legislacyjny może zakończyć się nawet w tym półroczu – przewiduje. Samo poszerzenie kalendarza szczepień obowiązkowych to niejedyne zmiany dotyczące szczepień. Posłowie chcą, żeby płacił za nie NFZ, a nie jak dotychczas Ministerstwo Zdrowia. Zdaniem poseł Gądek, dzięki oszczędnościom spowodowanym wejściem w życie ustawy refundacyjnej Fundusz ma odpowiednią ilość pieniędzy na szczepienia. – Zobaczymy, być może dzięki tym oszczędnościom do kalendarza uda się wprowadzić nie tylko szczepienia przeciw pneumokokom i meningokokom, ale też przeciwko HPV – to nasze marzenie – stwierdza. Parlamentarzyści chcieliby również, aby szczepienia dotychczas wykonywane w ramach obowiązkowego kalendarza szczepień były realizowane nowocześniejszymi szczepionkami. Posłanka przyznaje jednak, że na razie, przed dokonaniem dokładnych wyliczeń kosztów, za wcześnie, by brać to za pewnik: – Jest na to jednak realna szansa, bardzo bym chciała, żeby tak się stało.

Tu nie chodzi o kary Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego, przeko-

Zapraszamy do lektury serwisu Szczepienia w portalu rynekzdrowia.pl 03-2015

nuje, że tzw. wyszczepialność w Polsce nadal utrzymuje się na bardzo dobrym, wysokim poziomie i wynosi 95% lub więcej. Jednak zauważa, że grupa rodziców niechętnych szczepieniom systematycznie wzrasta. W 2013 r. dzieci, których rodzice nie zaszczepili, było 7200. Jednak w tej liczbie mieszczą się również te, które nie mogły być zaszczepione z powodu przeciwwskazań medycznych. – Oczywiście rodzice, którzy nie szczepią dzieci, łamią prawo, dlatego ich ścigamy. Podlegają oni karze przewidzianej w Kodeksie Wykroczeń, czyli karze nagany lub grzywny w wysokości 1500 zł – przypomina rzecznik.

Poseł Lidia Gądek z sejmowej Komisji Zdrowia: – Wprowadzenie szczepień przeciwko pneumokokom i meningokokom do kalendarza szczepień obowiązkowych jest bardzo prawdopodobne. W ostatnich latach toczyło się wiele postępowań w takich sprawach przed sądami administracyjnymi. – Sądy w uzasadnieniach wyroków podkreślały, że karanie grzywną w tych sprawach jest jak najbardziej zgodne z prawem i mieści się w dobrym rozumieniu praworządności – zaznacza Jan Bondar. Rzecznik przypomniał, że według prawa lekarze mają obowiązek przedstawiać rodzicom aktualną wiedzę medyczną na temat szczepień. Jeśli lekarz postępuje inaczej, może być ukarany w ramach odpowiedzialności zawodowej. – Tak naprawdę tu nie chodzi o kary, ale o to, żeby rodzice rozumieli, dlaczego należy szczepić dziecko – podsumowuje Bondar.

SERWIS

SZCZEPIENIA

25


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.