LIPIEC-SIERPIEŃ 2014
ISSN 1733-7917
Nr 7-8 (108-109) / 9,50 PLN (w tym 8% VAT)
RAPORT
/ Nr 7-8 (108-109)
Medycyna ratunkowa
/ / 10-18
/
SOR-y,
9,50 PLN (w tym 8% VAT)
proszę czekać Finansowanie świadczeń:
Konkursy
zostaną zawieszone / / 30-31
Fundacje przy szpitalach:
Ukryte
współpłacenie? / / 34-35
INDEKS 205605
fot. Fotolia
Obchód
OZZL: tysiące lekarzy poza systemem Krzysztof Bukiel, przewodniczący Zarządu Krajowego OZZL, napisał list do prezesa NFZ, w którym zwraca uwagę na problem, który polega na „wyrzuceniu” poza system publicznej ochrony zdrowia wielu tysięcy lekarzy. Szef OZZL zwraca uwagę, że konsekwencją tego jest z jednej strony pozbawienie tych lekarzy możliwości pracy i zarobkowania, z drugiej – istotne wydłużenie kolejek do lekarzy w publicznej ochronie zdrowia. Jak wyjaśnia, problem dotyczy lekarzy z tzw. pierwszym stopniem specjalizacji („jedynkowiczów”), którzy pracowali w poradniach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS) mających kontrakt z NFZ. Zostali oni – w ogromnej części – wyeliminowani z tej pracy wskutek zmienionych w roku 2011 kryteriów oceny ofert przez Fundusz w postępowaniu konkursowym w sprawie zawarcia umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w części dotyczącej AOS. „Działania (...) NFZ doprowadziły do tego, że wiele tysięcy lekarzy pracujących w poradniach specjalistycznych finansowanych przez NFZ już tam nie pracuje. Dla nich jest to dramat niezawinionej i nieuzasadnionej merytorycznie utraty pracy, a dla pacjentów oznacza pogorszenie dostępu do lekarzy, których jest po prostu znacznie mniej” – pisze Krzysztof Bukiel. KAW
07/08-2014
Rząd przyjął ustawowe założenia dotyczące e-zdrowia
Izba Polmed o polskim rynku wyrobów medycznych
Elektroniczne recepty, e-skierowania, e-zlecenia na wyroby medyczne, telemedycyna oraz utworzenie rejestru ratowników medycznych – to elementy przyjętych 24 czerwca przez rząd założeń do projektu nowelizacji ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia. Przygotowane przez ministra zdrowia założenia mają – jak zapowiada rząd – usprawnić funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia. Zgodnie z nimi, od 1 sierpnia 2016 r. recepty mają być wystawiane w postaci elektronicznej. Dla recept papierowych ma obowiązywać okres przejściowy – do 1 stycznia 2020 r. Z kolei od 1 marca 2017 r. elektronicznie mają być wystawiane także skierowania na badania i zlecenia na wyroby medyczne. Przyjęte założenia mówią też o wprowadzeniu Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego (KUZ) – jednolitego dla wszystkich pacjentów dokumentu potwierdzającego prawa do leczenia oraz udzielenia świadczenia. Karta ma być „podstawowym dokumentem służącym do potwierdzenia prawa do świadczeń opieki zdrowotnej”. Rząd proponuje też, aby KUZ, oprócz funkcji dokumentu potwierdzającego prawo do świadczeń, była nośnikiem danych niezbędnych przy udzielaniu pomocy pacjentowi w nagłych wypadkach. Karty mają być wydawane od IV kwartału 2015 r. do końca 2017 r. Koszty dystrybucji kart miałby pokryć Narodowy Fundusz Zdrowia.
Wartość polskiego rynku wyrobów medycznych w 2013 r. przekroczyła 6,5 mld zł. Jednym z motorów zwiększenia sprzedaży staje się eksport, który w ostatnich latach wzrósł ponad trzykrotnie, osiągając poziom ok. 2,5 mld zł – wynika z szacunków Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych Polmed. – Wartość rynku wyrobów medycznych w Polsce rośnie i w perspektywie najbliższych lat ten trend powinien się utrzymać, ponieważ zapotrzebowanie na wyroby medyczne z wielu powodów jest coraz większe – ocenia Janusz Szafraniec, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych Polmed. Dodaje, że wyroby będące dotychczas polską specjalnością, takie jak meble szpitalne, materiały opatrunkowe i higieniczne, stają się coraz bardziej zaawansowane technologicznie i nowoczesne: – Od pewnego czasu rośnie także grupa rodzimych firm działających na rynku wyrobów bardzo zaawansowanych technologicznie, takich jak implanty czy precyzyjne narzędzia chirurgiczne. Wymienia też bariery rozwoju tego rynku: planowany wzrost stawki VAT na wyroby medyczne, niedoskonałe Prawo zamówień publicznych oraz zbyt długi czas oczekiwania na wprowadzanie nowych technologii do powszechnego stosowania. OPR. MAK
MAK
3
W numerze: OSTRY DYŻUR Pakiet kolejkowy został przeczytany w Sejmie
8
Elektroniczna dokumentacja obowiązkowa za trzy lata
9
RAPORT / Medycyna ratunkowa Na problem „podrzucania” szpitalnym oddziałom ratunkowym pacjentów, którzy powinni uzyskać pomoc lekarza rodzinnego, od dawna zwracają uwagę kierujący tymi oddziałami. Dostrzega go także Najwyższa Izba Kontroli. Dotychczas nie udało się jednak znaleźć narzędzia, które skutecznie ukróciłoby podobne praktyki.
Nasz spokój jest pozorny Jest proste rozwiązanie? Gdy oddział przeżywa oblężenie Ratownicy walczą o swój wizerunek Najpierw trzeba dojechać
10-11 12-13 14-15 16-17 18
PRAWO Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska poinformowała 26 czerwca, że w Szpitalu Specjalistycznym im. Św. Rodziny w Warszawie doszło do naruszenia prawa pacjentki do informacji oraz prawa do zgłoszenia sprzeciwu od orzeczenia lub opinii lekarskiej. Postępowanie wyjaśniające wciąż jest prowadzone. To jednak tylko jedna z opinii w tej sprawie.
Spór o prawa lekarza, matki i nienarodzonego dziecka
20-21
POLITYKA ZDROWOTNA 25 lat minęło, czyli co się zmieniło w ochronie zdrowia
22-23
Finałowa konferencja cyklu „Jakość świadczeń zdrowotnych – zmierzyć i premiować”
24-28
NFZ ma zapłacić za leczenie polskiego pacjenta w Czechach Kontraktowanie w zawieszeniu
29 30-31
FINANSE I ZARZĄDZANIE Śląski Uniwersytet Medyczny wprowadza do swojej oferty studiów II stopnia kierunek: coaching medyczny. Dla kogo przeznaczone są tego typu studia i czy to jest zawód z przyszłością?
Kim może być coach medyczny 4
32-33
Fundacje: wsparcie dla placówek czy ukryte współpłacenie?
34-35
Mity szkodzą uzdrowiskom
36-37
Telemedycyna skraca kolejki
40-41
Dr Grzegorz Kucharewicz Zakończmy kształcenie techników farmaceutycznych
42-43
Płk dr Krzysztof Kasprzak Jednolite standardy monitorowania zakażeń szpitalnych
ZAWSZE U NAS
TECHNOLOGIE INFORMACYJNE Wdrażanie systemów IT w szpitalu – jak to zrobili w Gdańsku FARMACJA Ustawa refundacyjna – nie bójmy się zmian
44-46
Wywóz leków za granicę – państwo traci nad tym kontrolę 47-50
Komentarze
7
Czytaj również:
BADANIA I ROZWÓJ Nowe unijne prawo badań klinicznych
52-53
USŁUGI MEDYCZNE Cukrzycowa specustawa – zdania są podzielone 54-55 Potrzebne są zmiany w lecznictwie reumatologicznym
56-57
Rozmawiajmy o żywieniu dziecka
58-59
NAUKA – Już połowa czynnych zawodowo pielęgniarek i położnych posiada wykształcenie wyższe. Poza podniesieniem swoich kwalifikacji ta grupa wkrótce zyska nowe uprawnienia. Ich pozycja w zespole terapeutycznym będzie silniejsza, będą też bardziej samodzielne. Wyższe wykształcenie wiąże się z możliwością awansu – mówi Beata Cholewka (na zdjęciu), dyrektor departamentu pielęgniarek i położnych w Ministerstwie Zdrowia
Potencjał nadal nie jest wykorzystywany
60-61
PRZEGLĄD Precyzyjne operowanie pacjentów
65
Pokonać choroby cywilizacyjne
66
23-24 października 2014 r. Warszawa, hotel Sheraton Ta jesienna dwudniowa konferencja stała się jedną z najbardziej prestiżowych i reprezentatywnych publicznych debat o obecnym stanie oraz przyszłości systemu ochrony zdrowia w Polsce. Tegoroczne Forum Rynku Zdrowia będzie miało szczególny charakter. Spotkamy się bowiem w Warszawie w roku, w którym przypada kilka ważnych jubileuszy: 25 lat od rozpoczęcia transformacji ustrojowej, 15 lat po wprowadzeniu zasad ubezpieczeniowego systemu w polskiej opiece zdrowotnej, wreszcie po 10 latach naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Podczas X Forum Rynku Zdrowia tradycyjnie zostaFont: Perpetura Titling MT ną uroczyście wręczone Portrety Polskiej Medycyny – wyróżnienia przyznawane przez redakcję miesięcznika i portalu Rynek Zdrowia. Rejestracja możliwa będzie już wkrótce O r g a n i z a tor : Redakcja miesięcznika i portalu Rynek Zdrowia wraz z wydawcą – Grupą PTWP SA Więcej informacji: www.rynekzdrowia.pl Skrócony program X Forum RZ – str. 63-64
OD REDAKCJI
Inwestuj i módl się W W O J C I E C H K U TA redaktor naczelny
ostatnich miesiącach, przy okazji różnych konferencji i debat, pod adresem menedżerów szpitali oraz inwestorów obecnych na rynku medycznym kierowane są zarzuty dotyczące swoistej rozrzutności. Chodzi o to, że wkładają często duże pieniądze w przedsięwzięcia, których rentowność jest lub w przyszłości może być zagrożona. Ciekawe w tej trosce o cudze kieszenie jest to, że obrywa się zarówno szefom publicznych lecznic, jak i przedstawicielom prywatnego kapitału. Tych pierwszych dosięgają zwykle pretensje o to, że nowe oddziały, aparaturę lub modernizację obiektów finansują lekką ręką, bo to nie ich pieniądze, gdyż płyną z organów tworzących lub z unijnego źródełka. Z kolei prywatni inwestorzy łajani są za to, że najpierw budują, oddają do użytku, a potem bezczelnie starają się „odebrać” konkurentom kontrakt z NFZ. Chciałbym stanąć w obronie jednych i drugich. Pomijając inwestycje totalnie nieprzemy-
ślane i źle przygotowane (tych usprawiedliwiać pod żadnym pozorem nie należy), zarządzający publicznymi lecznicami w wielu przypadkach nie mają specjalnego wyboru, gdyż sporo inwestycji wynika z odgórnych wymogów i/lub konieczności adaptacji nierzadko już zabytkowych budynków. Co do prywatnego kapitału – trudno mieć doń zastrzeżenia, że angażuje się w dziedziny, które są lub niebawem staną się dochodowe. Zresztą oba sektory – publiczny i prywatny – podejmując obecnie decyzje inwestycyjne, ryzykują podobnie. Jeśli żyją z NFZ, muszą liczyć się z tym, przez najbliższe dwa lata nowe konkursy na świadczenia zostaną zawieszone. Natomiast pretensje o to, że w niektórych zakresach świadczeń mamy (być może) nadmiar placówek, a w innych ich deficyt, należy adresować do decydentów – centralnych oraz w poszczególnych regionach. Planowanie i koordynacja polityki zdrowotnej to już jednak osobny temat.
Samorząd nie wszystkich lekarzy? N
ANNA KACZMAREK, dziennikarka Rynku Zdrowia
6
aczelna Rada Lekarska dyskutuje o podwyższeniu składek dla lekarzy. Mają one wzrosnąć z 40 do 60 zł. Dla jednych to podwyżka o 20 zł, dla innych o 50%. I jedni, i drudzy mają rację, jakby nie liczyć – będzie to 60 zł. Nikt nie lubi płacić więcej, jednak w tym przypadku chyba nie chodzi o pieniądze, bo to w końcu nie jest zawrotna kwota. Część lekarzy uważa jednak, że przepłaci... Wszystko zależy od tego, na co dokładnie zostaną przeznaczone te pieniądze, a na razie wiadomo jedynie, że na dodatkowe działania samorządu. Niektórzy działacze postulują przeprowadzenie ankiety, w której lekarze wskazaliby, na jaki cel powinny być przeznaczone pieniądze, no i czy w ogóle należy podnosić składkę. Trzeba jednak przygotować się na to, że odpowiedzi ankietowe mogą być zaskakujące i niezgodne z planami samorządowców. To, że lekarze nie chcą przepłacać, nie dziwi, jednak nie sposób nie zauważyć, że sa-
morząd działa na miarę aktywności swoich członków. Kiedy przychodzi do wyborów w samorządzie lekarskim, coraz więcej lekarzy nie chce, nie ma czasu i właściwie nie interesuje się tym, kto zasiądzie we władzach samorządu zawodowego i jak będzie dbał o lekarskie interesy. Rozważania Rady nad podwyższeniem składki „podniosły ciśnienie” niejednemu lekarzowi, którego na co dzień nie interesuje, jak działa korporacja. Oczywiście fora internetowe rozgrzały się do czerwoności. Część lekarzy chciałaby się wręcz wypisać z samorządu, a przecież to niemożliwe, bo trzeba by zmienić konstytucję albo stracić prawo wykonywania zawodu. Jak powinien działać w Polsce samorząd lekarski, żeby jego członkowie z dumą przelewali składki na izbowe konta? Rada powróci do tematu składkowego zapewne jesienią. Zanim to nastąpi, chętnie udostępnimy nasze łamy zainteresowanym stronom.
ko M E N T A R Z E
Dr G rzegorz K ucharewicz , prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej
P ł k d r K rz y szto f K asprzak , komendant 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SPZOZ w Bydgoszczy
Jednolite standardy monitorowania zakażeń szpitalnych
Zakończmy kształcenie techników farmaceutycznych
P
opieram podjęte przez ministra edukacji narodowej prace legislacyjne, zmierzające do zmiany rozporządzenia w sprawie klasyfikacji zawodów szkolnictwa zawodowego. Należy jak najszybciej zakończyć kształcenie techników farmaceutycznych, skracając termin ostatniej rekrutacji kandydatów do klasy pierwszej szkół kształcących w tym zawodzie. Proponowana zmiana rozporządzenia jest zgodna z kierunkiem przyjętym w krajach Unii Europejskiej w tym zakresie, czyli likwidacją kierunków zawodowych w szkołach średnich, które zazębiają się z kompetencjami osób kształconych na poziomie szkół wyższych. Jedynie farmaceuta, z mocy ustawy, uprawniony jest do wykonywania wszystkich czynności przynależnych zawodowi farmaceuty. Nadanie tak szerokich uprawnień tej grupie zawodowej związane jest z wysokimi kwalifikacjami, które farmaceuta nabywa w drodze stosownego kształcenia (minimalne wykształcenie dla farmaceuty określa dyrektywa 2005/36/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 7 września 2005 r. w sprawie uznawania kwalifikacji zawodowych). Gwarantują one pacjentom świadczenie usług farmaceutycznych na najwyższym poziomie. Nie może, rzecz jasna, budzić wątpliwości, że wiedza i kwalifikacje posiadane przez farmaceutę nie mogą być porównywane z wykształceniem technika farmaceutycznego – absolwenta średniej szkoły policealnej. Powinniśmy w naszym kraju dążyć do tego, aby w trosce o bezpieczeństwo pacjentów i wysoką jakość świadczeń zdrowotnych jak najwięcej osób pracujących w aptekach spełniało wymagania unijne zapewniające określony poziom świadczonych usług farmaceutycznych. Jest to istotne także ze względu na zadania związane ze sprawowaniem opieki farmaceutycznej. Zgodnie z ustawą o izbach aptekarskich opieka farmaceutyczna przypisana jest do zawodu farmaceuty. Może ją sprawować jedynie farmaceuta, który czuwa nad prawidłowym przebiegiem farmakoterapii, informując między innymi o stosowaniu leków, działaniach niepożądanych i interakcjach leków.
U
ważam, że odpowiednia kontrola i prewencja zakażeń szpitalnych jest istotnym czynnikiem, który powinien być brany pod uwagę w ocenie oferty świadczeniodawców ubiegających się o kontrakt z publicznym płatnikiem. Dobrze się więc stało, że zarządzenie prezesa NFZ w sprawie określenia kryteriów oceny ofert w postępowaniu w sprawie zawarcia umowy o udzielanie świadczeń, wśród różnych kryteriów – jako bardzo ważne – wymienia właściwą kontrolę zakażeń wewnątrzszpitalnych. Jest też jednak i druga strona tego medalu: kiedy spotykamy się na różnych konferencjach i porównujemy swoje wyniki leczenia, omawiamy także wskaźniki zakażeń szpitalnych. Niestety, takie dane nie są w naszym kraju miarodajne dla porównań, gdyż brakuje wspólnych dla wszystkich placówek kryteriów stosowanych w monitorowaniu tego typu zdarzeń. Dzisiaj każdy robi to trochę „po swojemu”. Należałoby zatem oczekiwać od instytucji, które próbują sformalizować tryb postępowania dotyczący zakażeń wewnątrzszpitalnych, aby wypracowały jednolite, wspólne stanowisko w zakresie kontroli tych zakażeń – przewidujące np. jednakową kartę, standardy i algorytm postępowania. Wówczas dane o zakażeniach w poszczególnych szpitalach byłyby rzeczywiście porównywalne. Ponad 15 lat temu wdrożyliśmy w naszym szpitalu system, który w aktywny sposób monitoruje on-line wszystkie zakażenia wewnątrzszpitalne. „Aktywny”, czyli pozwalający obserwować działania personelu, począwszy od najniższego szczebla. W pierwszym etapie wdrożenia systemu byliśmy przerażeni skokowym wzrostem rejestrowanych zakażeń. Lekarze wręcz nie chcieli uwierzyć w takie wyniki. Dane te okazały się jednak prawdziwe i musieliśmy zmierzyć się z tym problemem. W ciągu kilku lat wypracowaliśmy model, który pozwolił nam ograniczyć wskaźnik zakażeń do poziomu 1-3%. Od tego poziomu nie uciekniemy. Wypowiedź podczas konferencji Rynku Zdrowia „Jakość świadczeń zdrowotnych – mierzyć i premiować” (Bydgoszcz, 16 czerwca 2014 r.).
07/08-2014
7
OSTRY DYŻUR
// Resortowy plan antykolejkowy
Pakiet został przeczytany w Sejmie 24 czerwca minister zdrowia Bartosz Arłukowicz przedstawił w Sejmie trzy projekty ustaw z tzw. pakietu kolejkowego. Jego główne założenia to poprawa dostępu do specjalistów dla wszystkich pacjentów oraz uprzywilejowanie pacjentów onkologicznych.
wojewodowie przy udziale wojewódzkich rad ds. potrzeb zdrowotnych, w oparciu o projekty przekazane im przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny, będą sporządzali raz na pięć lat regionalne mapy potrzeb zdrowotnych. Na ich podstawie opracowywana będzie także mapa ogólnopolska. Projekt noweli ustawy o zawodach pielęgniarki i położnej zakłada, że od 2016 r. pielęgniarki i położne z tytułem zawodowym magistra zyskają prawo ordynowania określonych leków i wypisywania na nie recept. Z kolei pielęgniarki i położne z licencjatem będą mogły na zlecenie lekarza wystawiać recepty na określone leki niezbędne do kontynuacji leczenia.
Opozycja krytykuje i analizuje Posłowie rozpatrzyli trzy projekty nowelizacji ustaw: o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, o zawodzie pielęgniarki i położnej, a także o konsultantach w ochronie zdrowia.
Informacje o wolnych terminach Aby skrócić kolejki, przychodnie czy szpitale co tydzień przekazywałyby do NFZ informacje o pierwszym wolnym terminie, w którym dane świadczenie może zostać udzielone. Na tej podstawie oddział NFZ będzie informował, gdzie pacjent najszybciej zostanie przyjęty. Świadczeniodawcy będą mieli obowiązek prowadzenia list oczekujących w formie elektronicznej, co ma wpłynąć na większą przejrzystość tej procedury. Na skrócenie kolejek ma wpłynąć także wprowadzenie tzw. porady receptowej; lekarz będzie mógł bez badania pacjenta wystawić mu receptę niezbędną do kontynuacji leczenia. Według resortu obecnie wiele wizyt u specjalistów odbywa się tylko w celu przedłużenia recepty, co opóźnia dostęp do lekarza nowym pacjentom lub wymagającym szybkiej diagnozy. Pacjent z podejrzeniem lub rozpoznaniem nowotworu otrzyma Kartę Pacjenta Onkologicznego, która będzie uprawniała do szybkiej diagnostyki i wizyt u specjalistów bez skierowania; będzie też umożliwiała zapisanie się do specjalistów na odrębną listę oczekujących, dedykowaną pacjentom oczekującym na diagnostykę onkologiczną. Kartę wydawać będzie lekarz podstawowej opieki zdrowotnej lub specjalista, np. ginekolog, który stwierdzi nowotwór złośliwy.
Mapy mają pomóc w planowaniu Przewidywane są również zmiany w planowaniu polityki zdrowotnej. Aby zagwarantować dostępności świadczeń,
8
Propozycje rządu z rezerwą przyjęli lekarze. W opinii Naczelnej Rady Lekarskiej jest to tylko częściowe rozwiązanie problemów polskiego systemu ochrony zdrowia. Zdaniem samorządu lekarskiego proponowane rozwiązania spowodują pewną poprawę, jednak potrzebne są głębsze zmiany, w tym dotyczące finansowania całego systemu. – Rozwiązania zaproponowane w ramach tzw. pakietu kolejkowego i pakietu onkologicznego to przede wszystkim pobożne życzenia – ocenił Tomasz Latos w imieniu klubu PiS podczas debaty w Sejmie. Krytykował sposób przygotowania rozwiązań i krótki czas, jaki posłowie mieli na zapoznanie się z projektami. – Jednym pacjentom być może hipotetycznie te kolejki się skrócą, ale innym wydłużą – mówił Latos. – Brak limitów w onkologii to bardzo dobry pomysł, ale co to będzie oznaczało dla innych pacjentów chorujących na inne ciężkie choroby? – pytał. Według Piotra Chmielowskiego (SLD), kolejki do specjalistów są obecnie powodowane tym, że nie kontraktuje się odpowiednich świadczeń w odniesieniu do potrzeb, a wycena świadczeń przez NFZ jest „z sufitu”. Wyraził też nadzieję, że będzie ona bardziej przejrzysta po przesunięciu jej do Agencji Oceny Technologii Medycznych, jak proponuje MZ. – SLD na tym etapie prac nad tym pakietem oczywiście popiera w pełni rozwiązania, ale będziemy wnikliwie analizować zapisy na komisji – poinformował Chmielowski w imieniu klubu. Łukasz Krupa (Twój Ruch) zaznaczył, że „na pierwszy rzut oka projekty wyglądają zadowalająco”, jednak – jak mówił – zawierają nieścisłości. Wyraził przekonanie, że trzeba na komisji rozpatrzyć wszystkie uwagi zgłaszane przez środowiska m.in. lekarzy i pielęgniarek podczas konsultacji i zastanowić się, które są zasadne. OPR. MAK
OSTRY DYŻUR
// Informatyzacja w ochronie zdrowia
Elektroniczna dokumentacja obowiązkowa za trzy lata
Tym samym o trzy lata wydłużono czas na wprowadzenie dokumentacji medycznej wyłącznie w formie elektronicznej. Obecna ustawa nakłada na placówki obowiązek prowadzenia wyłącznie elektronicznej dokumentacji medycznej od 1 sierpnia tego roku. Po nowelizacji do 1 sierpnia 2017 r. będzie możliwe prowadzenie dokumentacji w formie papierowej lub elektronicznej. Za nowelizacją głosowało 260 posłów, pięciu było przeciw, 176 wstrzymało się od głosu. Ustawa trafi do Senatu. Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann odpowiadając przed głosowaniem na pytania posłów, powiedział, że przygotowana przez posłów nowelizacja nie ma nic wspólnego z rządowym projektem e-zdrowie, który będzie realizowany w terminie. Neumann podkreślił, że uchwalona nowelizacja daje tylko „szansę szpitalom i przychodniom, żeby mogły równolegle przez trzy lata jeszcze prowadzić dokumentację w formie papierowej”. Posłowie wnioskodawcy argumentowali wcześniej, że bardzo wielu świadczeniodawców, także lekarzy praktykujących prywatnie, jest obecnie nieprzygotowanych do wyeliminowania dokumentacji w formie papierowej i przejścia wyłącz-
fot. Fotolia
Podmioty lecznicze będą mogły prowadzić dokumentację medyczną pacjentów w formie papierowej jeszcze do końca lipca 2017 r. – przewiduje uchwalona 26 czerwca przez Sejm nowelizacja ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia.
nie na formę elektroniczną, dlatego zasadnym będzie wydłużenie okresu przejściowego. Obowiązek prowadzenia elektronicznej dokumentacji medycznej jest częścią systemu informatyzacji ochrony zdrowia; zakłada on także wprowadzenie elektronicznych kart pacjenta, e-recept i e-skierowań – te rozwiązania znajdą się w projekcie rządowym. Dzięki prowadzeniu dokumentacji medycznej w formie elektronicznej pacjenci otrzymają możliwość monitorowania statusu na liście osób oczekujących w kolejce do lekarza lub na badanie. Poradnie będą drogą elektroniczną przypominać o terminie wizyty. Pacjent będzie mógł w domu zalogować się i sprawdzić zalecania lekarskie z ostatniej wizyty. PAP, MAK
REKLAMA
10/RAPORT
Oddziały Być może jest rozwiązanie // 12
M E D Y C Y N A R AT U N K O W A / S O R
Nasz spokój jest pozorny Rozmowa z dr. n. med. Grzegorzem Michalakiem, mazowieckim konsultantem wojewódzkim w dziedzinie medycyny ratunkowej, ordynatorem SOR, zastępcą dyrektora ds. lecznictwa w Szpitalu Bielańskim – Wiele mówiło się o tym, że SOR-y generują ogromne straty dla szpitali. Ostatnio jednak o tym cicho. Czy coś zmieniło się w tej kwestii? – W grudniu 2013 r. zarządzeniem ówczesnej prezes NFZ zostały zmienione zasady finansowania SOR-ów. Wcześniej, w 2013 r., mieliśmy inny podział kategorii udzielanego świadczenia pacjentowi. Udzielając świadczenia w 2013 r., mogliśmy sumować poszczególne procedury wykonane w SOR. Opisując to obrazowo, 1+1+1 dawało nam 3 punkty rozliczeniowe. Szczegółowo: jeżeli pacjent trafił na SOR i miał wykonane badanie lekarskie, opiekę pielęgniarską, podstawowe badanie krwi i zdjęcie RTG klatki piersiowej, np. przy podejrzeniu zapalenia płuc, to mogliśmy wykazać do NFZ udzielenie świadczenia kategorii II za 3 punkty. W ogólnym rozliczaniu pacjentów dawało to pewien wymiar kosztów, które ponosił oddział. Od stycznia 2014 r., ten sam pacjent w nowym rozliczeniu generuje 1 pkt. – kategorię pierwszą, podstawową, czyli jest sprawozdawany o 300% niżej niż w grudniu ub.r. Wzbudziło to niepokój konsultantów w dziedzinie medycyny ratunkowej, że spowoduje to kolejne niedofinansowanie SOR-ów. O swych obawach powiadomiliśmy prezes NFZ. Ta zdecydowała o powołaniu Zespołu ds. opracowania nowych rozwiązań systemowych finansowania świadczeń opieki zdrowotnej w zakresie szpitalnego oddziału ratunkowego i izby przyjęć (zarzą-
dzenie prezesa NFZ z 11 kwietnia nr 16/2014/GPF). W Zespole pracuje 14 osób: 9 przedstawicieli NFZ oraz 5 przedstawicieli środowiska lekarskiego: prof. Jerzy Robert Ładny, krajowy konsultant w dziedzinie medycyny ratunkowej; prof. Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej; prof. Leszek Brongel, małopolski konsultant w dziedzinie medycyny ratunkowej; dr Andrzej Witkowski, szef SOR w Regionalnym Szpitalu Specjalistycznym w Grudziądzu, członek PTMR oraz ja. – Jakie zadania postawiono przed zespołem? – Między innymi opracowanie nowych rozwiązań systemowych finansowania świadczeń opieki zdrowotnej w zakresie SOR/IP, w tym m.in. opracowanie zmian w algorytmie obliczania stawek ryczałtów dobowych w zakresie finansowania świadczeń w SOR/IP. Ponadto – opracowanie projektu nowelizującego zarządzenie nr 89/2013/DSOZ prezesa NFZ z dnia 19 grudnia 2013 r. ws. określenia warunków i realizacji umów w rodzaju leczenie szpitalne, w części dotyczącej algorytmu obliczania stawki ryczałtu dobowego w zakresie finansowania świadczeń w SOR/IP, z uwzględnieniem m.in. kryteriów pozwalających na zróżnicowanie wysokości stawek ryczałtu dobowego, z uwagi na obsługę dużej liczby świadczeniobiorców, wykonywanie kosztochłonnych procedur oraz dysponowanie
dużym potencjałem w postaci wyposażenia w sprzęt i aparaturę medyczną, kwalifikacje personelu medycznego i możliwości diagnostyczne. – Czyli spokój w środowisku bierze się stąd, że czeka ono na rezultaty prac zespołu? – Można tak powiedzieć. Dostaliśmy pewną delegację do próby urealnienia finansowania SOR, co nie będzie łatwe. Na razie zostały aneksowane stawki dla SOR-ów z I półrocza 2014 r. Oznacza to, że mamy kil-
system Syndrom oblężonego SOR-u // 14
RATOWNICY Walczą o wizerunek i zaufanie // 16
pogotowie Najpierw trzeba dojechać // 18
wi ę cej w portalu
ka miesięcy na to, żeby znaleźć dobry model finansowania. Spokój środowiska jest pozorny, bo niezależnie od tego, jaki model finansowania zostanie opracowany, pula pieniędzy na SOR-y w Polsce się nie zwiększy. Należy spróbować rozlokować ją w inny, lepszy sposób. Obecnie mamy SOR-y, które przynoszą dług od 3,5 do 6 mln zł rocznie. Są również SOR-y małe, które udzielają ok. 20 świadczeń na dobę, w których pracuje jeden lekarz i dwie pielęgniarki i te oddziały bilansują się. Jeśli mamy do dyspozycji tę samą pulę, pada pytanie: czy pozostawić finansowanie małych SOR-ów na tym poziomie, jaki mają obecnie, i pozwolić, by duże oddziały generowały długi, czy zmienić to i mniejszym jednostkom zmniejszyć kontrakty, a dofinansować duże SOR-y? – Czy można powiedzieć, że SORów w Polsce jest za mało, za dużo? – To zależy od regionu. Weźmy za przykład woj. śląskie. W tej ponad 4-milionowej, wielkiej aglomeracji działa tylko 11 szpitalnych oddziałów ratunkowych. Prof. Krystyn Sosada, śląski konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej, sygnalizuje, że to za mało. Generalnie obowiązuje zasada – jeden SOR na 200-250 tys. mieszkańców. Mamy obecnie w Polsce 218 SOR-ów, więc teoretycznie na 40 mln mieszkańców liczba tych oddziałów jest wystarczająca. Natomiast można przyjrzeć się ich rozlokowaniu i skorygować je, gdyż są jednostki, które obejmują 30-40 tys. mieszkańców, a są i takie, które mają pod opieką ponad 300 tys. mieszkańców. – SOR-y realizują swoją rolę w systemie? Często się słyszy o ich niewłaściwym wykorzystaniu, że trafia na nie liczna grupa pacjentów, którzy powinni otrzymać pomoc w POZ. Jak systemowo rozwiązać ten problem?
– Potrzebny byłby solidny nadzór nad wypełnianiem zapisów kontraktów zawartych pomiędzy NFZ a dziennym POZ czy nocną i świąteczną opieką lekarską. Gdyby faktycznie na SOR-y trafiali chorzy z nagłym zagrożeniem zdrowotnym – te 35-40%, które powinno podlegać pod system Państwowego Ratownictwa Medycznego – uzyskalibyśmy lepszy dostęp do tego świadczenia: krótszy czas oczekiwania na badanie lekarskie w SOR, a w rezultacie chory, który wymaga pilnego podjęcia działań, np. pacjent z udarem mózgu czy ostrym zespołem wieńcowym, opiekę otrzymywałby niezwłocznie. – Przy okazji doniesień o długim czasie oczekiwania pacjentów na SOR-ach mówi się o edukacji społeczeństwa. Że Polacy muszą wiedzieć, jak działa system, gdzie się udać... – Taka edukacja powinna dotyczyć nie tylko pacjentów, ale również środowiska medycznego: lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych i innych pracowników ochrony zdrowia. Gdy potrzebujący pomocy medycznej dotrze do placówki ochrony zdrowia, osoba kompetentna powinna udzielić mu jednoznacznej informacji, gdzie w danej sytuacji należy się udać. – Finansowanie SOR-ów i obciążenie pacjentami to jedyne problemy, z którymi zmagają się te oddziały? – Nie jedyne. Moim zdaniem doprecyzowania wymagałby np. zapis w rozporządzeniu Ministra Zdrowia ws. szpitalnego oddziału ratunkowego mówiący o minimalnych zasobach kadrowych oddziału. Obecny zapis: „lekarze w liczbie niezbędnej do zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania oddziału, w tym co najmniej jeden lekarz systemu przebywający stale w oddziale”, jest
nieprecyzyjny. To samo dotyczy zespołu pielęgniarskiego i ratowników medycznych. Powinna zostać doprecyzowana – zależnie od liczby udzielanych świadczeń i kategorii wykonywanych procedur, czyli od stopnia referencyjności SOR-ów – minimalna, ale realna i bezpieczna liczba personelu medycznego i dodatkowego. W SOR-ze, gdzie udzielanych jest mniej niż 30 świadczeń na dobę, mógłby pracować jeden lekarz medycyny ratunkowej i 2 pielęgniarki, ale w oddziale, gdzie liczba pacjentów przekracza 150 na dobę, powinno być co najmniej 4 lekarzy na dyżurze i oczywiście, odpowiednio większa liczba pielęgniarek i ratowników medycznych. Nie zapominajmy o personelu dodatkowym: sekretarkach medycznych, rejestratorkach, pracowniku socjalnym czy psychologu.
Niezależnie od tego, jaki model finansowania zostanie opracowany, pula pieniędzy na szpitalne oddziały ratunkowe w Polsce się nie zwiększy. Należy spróbować rozlokować ją w inny, lepszy sposób. Praca w SOR-ze wymaga stałej koncentracji, podejmowania szybkich, odpowiednich do stanu chorego decyzji i konkretnych działań. W związku z tym jesteśmy narażeni na ciągły stres, a tym samym na szybkie wypalenie zawodowe. Dlatego uważam obecność psychologa w SOR-ze za niezbędną, także, a może przede wszystkim, z punktu widzenia pacjentów i ich bliskich, którzy z powodu nagłego zagrożenia zdrowotnego narażeni są na wystąpienie zespołu stresu pourazowego.
raport / / M E D Y C Y N A R A T U N K O W A / S O R
Jak odblokować SOR-y: jest proste rozwiązanie? Na problem „podrzucania” szpitalnym oddziałom ratunkowym pacjentów, którzy powinni uzyskać pomoc lekarza rodzinnego, od dawna zwracają uwagę kierujący tymi oddziałami. Dostrzega go także Najwyższa Izba Kontroli. Dotychczas nie udało się jednak znaleźć narzędzia, które skutecznie ukróciłoby podobne praktyki. K ATA R Z Y N A L I S O W S K A
oblężonych przez pacjentów szpitalnych oddziałach ratunkowych pisaliśmy wielokrotnie. W opublikowanym w ub.r. raporcie Najwyższa Izba Kontroli również wskazywała, że SOR-y przyjmują w większości chorych, którzy nie wymagają natychmiastowej pomocy.
O
nawet 80% pacjentów zgłaszających się do SOR-ów powinno trafić pod opiekę przychodni i gabinetów działających w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, poradni specjalistycznej lub nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. – Przyjmowanie przez SOR-y pacjentów, którzy tego nie wymagają, opóźnia pracę tych oddziałów i zagraża chorym, którzy rzeczywiście potrzebują pilnej pomocy. Szpital nie może jednak nikogo odesłać z kwitkiem – mówi nam Kamila Wicińska, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. Biziela w Bydgoszczy. I dodaje, że problem ten jest również bolączką oddziału ratunkowego bydgoskiej lecznicy. Ostatnio w mediach głośno było o przypadku pacjentów odsyłanych do SOR-ów w celu usunięcia kleszczy ze skóry. Dyrekcja Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, którego oddział ratunkowy przeżywa istny szturm osób z takim problemem, zapowiedziała, że zacznie wystawiać rachunki lekarzom rodzinnym odsyłającym pacjenta z kleszczem do SOR-u. Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdro-
12
fot. andrzejwawok.com
W ocenie NIK
wia, zapowiedzi krakowskiego szpitala komentuje jednak krótko: nie ma obecnie podstaw prawnych do wzajemnych, bezumownych rozliczeń finansowych. Dlatego, jeżeli szpital taki rachunek wystawi, prawdopodobnie pozostanie on bez zapłaty. – Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia od lat zabiega, aby
Najwięcej pacjentów z dolegliwościami, które z powodzeniem można leczyć w ramach opieki ambulatoryjnej, trafia do szpitalnych oddziałów ratunkowych po godzinie 18.00 i w święta.
w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u
minister zdrowia określił standardy takie działania lekarzy POZ za nieusług medycznych dla podstawowej właściwe. Szpitalne oddziały ratunopieki zdrowotnej, dla ambulatoryj- kowe przeznaczone są do zapewnienej opieki specjalistycznej i dla szpi- nia pomocy pacjentom po urazach tali. Jeżeli to nastąpi i usuwanie klesz- lub w stanie zagrożenia życia – zacza znajdzie się w katalogu usług me- znacza Aleksandra Kwiecień. dycznych przewidzianych w POZ, zaPrzypomina również, że SOR nie istnieją warunki do wzajemnych roz- zastępuje lekarza podstawowej opieliczeń – wyjaśnia Bożena Janicka. ki zdrowotnej ani lekarza poradni – Szpital będzie mógł obciążyć lekarza za to, że nie wykonał usługi, do W przepisach nie ma jakiej był zobowiązany, ale także leżadnych regulacji, karz POZ będzie mógł wystawić rachunek szpitalowi, gdy ten nie zrobi które pozwalałyby tego, co do niego należało: nie wypi- placówkom działającym sze druku L-4, recepty czy skierowaw ramach umowy z NFZ nia do poradni specjalistycznej i odeśle chorego z tą sprawą do lekarza ro- na wzajemne obciążanie dzinnego – dodaje prezes PPOZ. się rachunkami W podobnym tonie wypowia- za udzielone świadczenia da się Aleksandra Kwiecień z Małopolskiego Oddziału Wojewódzkie- – z wyjątkiem umów go NFZ. Zwraca uwagę, że w przepi- o podwykonawstwo. sach regulujących zasady udzielania świadczeń nie ma żadnych zapisów, specjalistycznej, a odsyłanie pacjenktóre pozwalałyby placówkom dzia- tów z lżejszymi dolegliwościami, któłającym w ramach umowy z NFZ na rzy z powodzeniem mogliby otrzywzajemne obciążanie się rachunka- mać właściwą pomoc u lekarza POZ mi za udzielone świadczenia (z wy- lub w ambulatorium nocnej i świąjątkiem umów o podwykonawstwo). tecznej opieki zdrowotnej, stanowi – Szpital Uniwersytecki nie może niepotrzebne narażanie chorego na zatem przesłać poradni POZ ra- długie oczekiwanie i dodatkowy stres. chunku za usunięcie kleszcza paDr Jerzy Gryglewicz, ekspert Incjentowi, którego lekarz odesłał do stytutu Organizacji Ochrony Zdrowia SOR-u. Natomiast zdecydowanie Uczelni Łazarskiego w Warszawie, mają rację lekarze SOR-ów, uznając4:36 zwraca uwagę, że najwięcej pacjenMZ_rynek_zdrowia_205x92.pdf 1 5/19/14 PM
tów z dolegliwościami, które z powodzeniem można leczyć w ramach opieki ambulatoryjnej, trafia do szpitalnych oddziałów ratunkowych po godzinie 18.00 i w święta. – Większość takich chorych to osoby, których nikt tam nie skierował. Po prostu wybrali SOR, ponieważ nie wiedzieli, gdzie mogliby uzyskać pomoc. Pacjent jest zagubiony w systemie, dlatego ten powinien być zorganizowany tak, aby mu pomóc – mówi Jerzy Gryglewicz. W jego opinii, gdyby świadczenia realizowane w ramach nocnej i świątecznej pomocy były kontraktowane u tego samego świadczeniodawcy co SOR, problem byłby praktycznie rozwiązany. – Pacjenci szukający doraźnej pomocy na oddziałach ratunkowych byliby przekierowani do opieki nocnej w ramach tej samej placówki. W ten sposób nocna i świąteczna opieka działająca obok SOR-u odciążyłaby oddział ratunkowy – podkreśla nasz rozmówca. NIK również zwracał w maju br. uwagę na duże dysproporcje między obciążeniem pogotowia ratunkowego i szpitalnych oddziałów ratunkowych a obciążeniem placówek nocnej i świątecznej opieki doraźnej, która obecnie wykorzystywana jest jedynie częściowo. REKLAMA
raport / / M E D Y C Y N A R A T U N K O W A / S O R
Kiedy oddziały przeżywają oblężenie Wśród SOR-ów można znaleźć takie, które przeżywają prawdziwe oblężenie. Na swoisty pomysł, jak wpłynąć na pacjentów, aby ci korzystali też z innych oddziałów ratunkowych, wpadł Szpital Uniwersytecki w Krakowie. W lecznicy pojawił się afisz zawierający wykaz wszystkich oddziałów ratunkowych i izb przyjęć w Małopolsce. Placówka zwróciła się też do mediów o nagłośnienie sprawy.
W
MARZENA SYGUT
związku z olbrzymią liczbą pacjentów zgłaszających się na SOR Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, uprzejmie informujemy, że oprócz ul. Kopernika 50, Szpitalne Oddziały Ratunkowe w Krakowie znaleźć można także w innych lokalizacjach – przeczytać można na plakacie informacyjnym.
Na największe obciążenie najbardziej narażone są SOR-y w wielospecjalistycznych szpitalach, położone w dużych aglomeracjach miejskich i cieszące się dobrą opinią. Potwierdza to Anna Drukała, rzecznik prasowy Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. – Nasz SOR przy ulicy Kopernika 50, ze względu na swoją rozpoznawalność, renomę i położenie w okolicach Starego Miasta i Kazimierza, miejsc tłumnie odwiedzanych przez krakowian i turystów, cieszy się największą frekwencją. Szczególnie trudna sytuacja ma miejsce w okresie letnim, kiedy wysokie temperatury sprzyjają udarom i zasłabnięciom, a na drogach łatwiej o wypadek. Niestety, dobra opinia szpitala ma też gorszą stronę, gdyż oznacza dla pacjentów dłuższe oczekiwanie na przyjęcie – tłumaczy Anna Drukała. Zaznacza również, że na to obciążenie ma też wpływ fakt, że uni-
14
wersytecki oddział ratunkowy mieści się w Centrum Urazowym Medycyny Ratunkowej i Katastrof, do którego drogą powietrzną oraz karetkami transportowane są ofiary poważnych wypadków z całego regionu. Ciężko poszkodowani zawsze mają w takim miejscu pierwszeństwo przyjęcia i zaopatrzenia medycznego. Stanisław Rusek, rzecznik prasowy Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia w Poznaniu, z kolei wyjaśnia, że jeżeli szpital cieszy się renomą, to
sami pacjenci zwykle wybierają SOR w takiej właśnie jednostce. – To jedna z przyczyn, dla których nasz oddział jest przeciążony. Trzeba pamiętać, że średnio miesięcznie przyjmuje on ponad 4200 pacjentów. Jesteśmy SOR-em, który stanowi część szpitala wielospecjalistycznego i pacjenci często wybierając go, kierują się przekonaniem, że takie miejsce gwarantuje wszechstronną i kompleksową dostępność usług medycznych – mówi. – Jest w tym oczywiście logika działania, ale to
fot. andrzejwawok.com
Ze znakiem jakości
w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u
powoduje znaczne przeciążenie oddziału. Dodaje: – Negatywną stroną takiego stanu rzeczy jest to, że ci „lżejsi” pacjenci SOR-u często czekają w długich kolejkach.
Pogotowie działa racjonalnie Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, przyznaje, że stacje pogotowia ratunkowego, które dowożą pacjentów, mają najmniejszy wpływ na nierównomierne rozłożenie pacjentów w SOR-ach. – Na przeciążenie szpitalnych oddziałów ratunkowych największy wpływ mają pacjenci, którzy zgłaszają się do nich samodzielnie – chorzy przywożeni przez zespoły karetek przyjmowani są odrębnie – wyjaśnia nasza rozmówczyni. Wskazuje ponadto, że w Krakowie, już kilka lat temu, wspólnie z dyrektorami szpitali oraz z konsultantem wojewódzkim, ustalone zostały zasady przewożenia pacjentów do SOR-ów przez zespoły działające w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego. Zasady te uzgodnione były m.in. w oparciu o możliwości każdej z placówek. Joanna Sieradzka nie zaprzecza jednak, że SOR-y borykają się z problemami związanymi z nadmierną liczbą pacjentów. Wyjaśnia, że taka sytuacja jest na pewno sporym wyzwaniem i dla pacjentów, i dla personelu medycznego. Dlatego – w jej ocenie – warto byłoby zastanowić się nad rozwiązaniami systemowymi nie tylko dla SOR-ów, ale przede wszystkim dla nocnej i świątecznej opieki medycznej, bo to są naczynia połączone. – Jak sama nazwa wskazuje, są to oddziały ratunkowe, a trafiają do nich chorzy, którzy często nie kwalifikują się jako pacjenci systemu ratownictwa. Trafiają, bo są zostawieni sami sobie, nie wiedzą, co mają zrobić, a szpitalny oddział ratunkowy daje im gwarancję, że – mimo czasem długiego oczekiwania – ich sprawa zostanie załatwiona – przyznaje rzeczniczka Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.
07/08-2014
– Być może SOR-y powinny być zarezerwowane wyłącznie dla pacjentów przywożonych karetkami, a pozostali chorzy powinni mieć wytyczoną inną ścieżkę pomocy całodobowej, z której dopiero w uzasadnionych przypadkach trafialiby do SOR-ów? Jest to kwestia do pilnego rozwiązania, bo wpływa również na funkcjonowanie zespołów ratownictwa medycznego, które często wyjeżdżają do przypadków niezwiązanych z ratowaniem życia – zaznacza Sieradzka.
wała otworzyć od 2015 r. punkt wieczorowej pomocy doraźnej. Były rozmowy dotyczące tego pomysłu, jednak, niestety, nie został zwieńczony decyzją o realizacji – stwierdza Stanisław Rusek. W jego ocenie, punkt pomocy doraźnej w tym samym miejscu co SOR, zwłaszcza taki, który cieszy się szczególną popularnością, odciążyłby oddziały ratunkowe, ponieważ wspomniane tzw. lżejsze przypadki byłyby w sposób naturalny kierowane do pomocy doraźnej.
Szukanie złotego środka
Sprawdzone rozwiązania
Ten problem miał właśnie – chociażby w minimalnym stopniu – rozwiązać wspomniany pomysł krakowskiego szpitala. Argumentując decyzję o publikacji listy SOR-ów, Anna Drukała wyjaśniła, że szpital opublikował ją w celach informacyjnych, w trosce o szybsze zaopatrzenie i mniejsze nerwy pacjentów. – Z wypowiedzi pacjentów może wynikać, że niektórzy nawet nie wiedzą o istnieniu innych SOR-ów – podsumowuje rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Zaznacza, że w stolicy Małopolski działa aż pięć SOR-ów, a łącznie w całej Małopolsce jest ich dwadzieścia. Oprócz szpitalnych oddziałów ratunkowych do dyspozycji pacjentów w mieście pozostaje sześć izb przyjęć (w całej Małopolsce – jedenaście). Rzecznik poznańskiego szpitala im. Strusia Stanisław Rusek przyznaje, że każdy pomysł zmierzający do racjonalizacji jest dobry, jednak w jego ocenie nie każdy przynosi zamierzone efekty. – Cóż z tego, że wywiesimy listę z informacją o innych SOR-ach? Jeśli mieszkaniec potrzebuje pomocy, to szuka jej na miejscu. Nie kwestionowałbym tego, że taka lista powinna wisieć, natomiast skuteczność jej wydaje mi się czysto psychologiczna i nie przyniesie spodziewanych rezultatów – uważa rzecznik poznańskiej lecznicy. Dodaje, że jego szpital próbował innej drogi: – Nasza placówka plano-
Beata Mastalerz, rzecznik prasowy Szpitala Czerniakowskiego w Warszawie, zwraca uwagę na rolę koordynatora zabezpieczenia medycznego w regionie. Wyjaśnia, że gdy w jej szpitalu brakuje miejsc, lecznica zgłasza natychmiast taką informację do koordynatora – po to, aby karetki pogotowia były kierowane do innych placówek. – W momencie kiedy mamy „zatkane” oddziały, musimy o tym informować koordynatora, aby zapobiec takim sytuacjom, że karetka przyjedzie do nas, a pacjent będzie musiał być odesłany gdzie indziej – wyjaśnia Beata Mastalerz. Wydawało się, że dobre rozwiązanie funkcjonowało do niedawna w Toruniu. Dwa tamtejsze szpitale podzieliły się między sobą dyżurami w ten sposób, że jeden z nich działał „na ostro” w dni parzyste, drugi w nieparzyste. Ale jeden ze świadczeniodawców uznał, że oba szpitale powinny działać w trybie ostrodyżurowym każdego dnia. – Od 1 lipca o tym, do którego szpitala trafi pacjent, będzie decydować charakter schorzenia, wola chorego oraz odległość od szpitala. Uważam, że poprzednie rozwiązanie – nawiasem mówiąc, stosowane w wielu dużych miastach – było korzystniejsze z ekonomicznego punktu widzenia. Teraz wydatki obydwu szpitali wzrosną – podsumowuje dr Sławomir Badurek, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu.
15
raport / / M E D Y C Y N A R A T U N K O W A
Ratownicy walczą o wizerunek i zaufanie Media informując o zdarzeniach związanych z systemem ratownictwa medycznego, piszą, że „w karetce, która przyjechała do chorego, byli tylko ratownicy. Tak chcą oszczędzać na naszym zdrowiu”. Podzielają zaniepokojenie czytelników, bo „w pozostałych karetkach zamiast lekarzy będą tylko ratownicy medyczni” itp. Czy społeczeństwo ma zafałszowany obraz kwalifikacji ratownika medycznego?
I
K ATA R Z Y N A R O Ż K O
re n e u s z Sz a f ra n i e c , rzecznik Polskiej Rady Ratowników Medycznych, przypomina, że do 2006 r. w karetkach pogotowia ratunkowego pracowali lekarze różnych specjalizacji oraz sanitariusze noszowi. Zakres obowiązków sanitariusza ograniczał się głównie do roli służebnej lekarzowi. Od 2006 r. zawód ratownika medycznego został uregulowany prawnie Ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym.
Mało o nich wiemy Zgodnie z tą ustawą w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego (PRM) zaczęły funkcjonować Zespoły Ratownictwa Medycznego (ZRM) specjalistyczne (S) i podstawowe (P). – Znacznie mniejszą liczbę stanowią ZRM typu S (ok. 610), w których znajdują się lekarze, natomiast
w składzie ZRM typu P (ok. 840) najczęściej pracuje dwóch ratowników medycznych. W sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia, medyczne czynności ratunkowe pod nieobecność lekarza samodzielnie wykonują ratownicy medyczni – wyjaśnia Ireneusz Szafraniec. W jego opinii, sytuacja ta wprowadziła pewien niepokój i nieufność społeczeństwa w stosunku do ratowników. – Powodem takiego stanu rzeczy jest brak przygotowania wcześniej społeczeństwa na tak duże zmiany. Należałoby przeprowadzić kampanię społeczną, uświadomić obywatelom rolę i znaczenie ratownika medycznego, jego wykształcenie, kompetencje, odpowiedzialność oraz udzielić informacji, jak funkcjonuje podobny system w krajach Unii Europejskiej i USA – mówi rzecznik PRRM. Adrian Stanisz ze Społecznego Komitetu Ratowników Medycznych zwraca uwagę, że na przestrzeni ostatniej dekady ratownik medyczny od uzależnionego od decyzji lekarza pomocnika stał się w pełni samodzielnym profesjonalistą medycznym. W jego opinii wciąż za mało Polaków wie o tym.
To nie jest przyjemne – Wypowiedzi typu „w karetce, która przyjechała do chorego, byli tylko ratownicy” nie są przyjemne dla ratowników medycznych, którzy wkładają wiele energii oraz własnych środków na nieustanne doskonalenie swoich umiejętności i podnoszenie wiedzy. Nie zrażamy się tym jednak, budując etos swojego zawodu codzienną pracą, akcjami społecznymi, własnymi badaniami naukowymi, współpracą naukową ze środowiskiem lekarskim, a także działalnością organizacji takich jak np. społeczny komitet – mówi Adrian Stanisz. Z kolei Aleksander Hepner, ratownik medyczny i rzecznik prasowy Falck, uważa, że zafałszowany obraz kwalifikacji ratowników medycznych w mediach odbija się na ich codziennej pracy. – Choćby w momencie, gdy przyjeżdżamy pomóc pacjentowi, a od rodziny słyszymy, że nie życzą sobie interwencji ratowników, za to chętnie przyjmą lekarza. Wydaje się, że w naszym kraju mimo wszystko zawód lekarza cieszy się wielką estymą. Pacjenci czy ich rodziny nie mają świadomości, że lekarz to nie cudotwórca i w warunkach pogotowia nie zrobi wiele więcej niż ratownik – stwierdza Hepner.
A jednak Polacy ufają ratownikom... Z jednej strony w mediach słyszymy „tylko ratownicy”, z drugiej strony z badań opinii społecznej przeprowadzonych przez GfK wynika, że ratownicy medyczni to – obok straża-
16
w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u
ków i pielęgniarek – grupa zawodowa, której Polacy ufają najbardziej. Skąd ta rozbieżność? – Ratownicy medyczni są najliczniejszą, liczącą około 15 tys. osób, grupą zawodową w Systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego. Samodzielnie realizują większość interwencji u osób w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, wykonując medyczne czynności ratunkowe. Każdy, kto widział, z jaką determinacją ratownicy walczą o ludzkie życie, ma dla nich szacunek i uznanie – wyjaśnia Adrian Stanisz. Aleksandra Hepnera cieszą wyniki badań GfK. W jego opinii oznacza to, że powoli, ale skutecznie ratownicy zaczynają przekonywać do siebie społeczeństwo. – Warto jednak wspomnieć, że mimo wszystko nadal jesteśmy jednym z najbardziej nieosadzonych prawnie zawodów medycznych. Ustawa o PRM powstała w 2006 r., a ciągle nie możemy doprosić się o wydanie rozporządzeń do tej ustawy i pełne uregulowanie naszego statusu prawnego – ubolewa Hepner. W podobnym tonie wypowiada się Ireneusz Szafraniec. Zwraca uwagę, że duża część postulatów w sprawie poprawy funkcjonowania systemu pozostaje bez echa.
Zarobki żenująco niskie – Ustawa o zawodzie ratownika medycznego wprowadziłaby unormowanie prawne naszego zawodu. Nie mamy własnego konsultanta z dziedziny ratownictwa medycznego, a jesteśmy dużą – ok. 15-tysięczną grupą zawodową. Pielęgniarek ratunkowych jest ok. 2,5 tys. i mają one konsultanta w dziedzinie pielęgniarstwa ratunkowego. Wśród kadr kierowniczych zarządzających jednostkami systemu praktycznie nie ma ratowników medycznych. Monopol na te stanowiska wciąż posiadają lekarze i pielęgniarki – wymienia Szafraniec. Adrian Stanisz zwraca też uwagę, że ratownicy medyczni mają wiele problemów z wykonywaniem zawodu, gdyż prawo medyczne w wielu aspektach zapomina o samodzielnym zawodzie ratownika, np. od-
07/08-2014
stąpienie od wykonywania medycznych czynności ratunkowych, postępowanie z osobami w stanie terminalnym, dostęp do dokumentacji medycznej pacjentów, wykonywanie zawodu poza systemem państwowym... – Większość tych problemów rozwiązuje projekt ustawy o zawodzie ratownika medycznego i samorządzie zawodowym ratowników medycznych, który – mamy nadzieję – szybko stanie się obowiązującym prawem. Pozostaje jeszcze kwestia zarobków ratowników medycznych, a te są ciągle żenująco niskie – mówi Stanisz.
Potrzebna kampania społeczna Z rozmów z ratownikami wynika, że w naszym kraju niezbędna jest też akcja informacyjna wyjaśniająca społeczeństwu, kim jest ratownik medyczny, kim dyspozytor, kiedy należy wzywać zespoły ratownictwa medycznego, a kiedy lekarza z przychodni lub nocną i świąteczną pomoc lekarską. – Doświadczenia międzynarodowe jednoznacznie wskazują na wagę kampanii społecznych, promujących i kształtujących rolę ratowników medycznych w systemie opieki przedszpitalnej. W Polsce nie było dotąd żadnej ogólnopolskiej kampanii społecznej o tym, jak zmieniło się ratownictwo – podkreśla Adrian Stanisz. Prof. Jerzy Ładny, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej, w rozmowie z Rynkiem Zdrowia zwraca uwagę, że system ratownictwa medycznego jest najbardziej rozwiniętą częścią systemu ochrony zdrowia w Polsce, ale i stosunkowo młodą, bo 15-letnią, więc w dalszym ciągu może być niezrozumiałą czy nieznaną dla części społeczeństwa, zwłaszcza osób starszych. – Kampania informacyjna na temat tego, jak działa system ratownictwa medycznego, byłaby bardzo korzystna. W Niemczech, gdzie działa system „randez-vous”, pacjenci byliby zaskoczeni, gdyby karetką przyjechał lekarz. Karetkami jeżdżą tam sami ratownicy, a gdy jest taka po-
trzeba, dojeżdża do nich lekarz – podaje prof. Ładny.
Nie mamy powodów do kompleksów Profesor odnosi się też do zgłaszanej przez ratowników potrzeby powołania dedykowanego im konsultanta. Wskazuje, że środowisko ratowników medycznych od dawna artykułuje taki postulat, nawet jest o tym mowa w poselskim projekcie Ustawy o zawodzie ratownika medycznego i samorządzie, który obecnie jest przedmiotem prac podkomisji w Sejmie. – Jednakże fakt, iż często określany jestem jako konsultant krajowy w dziedzinie ratownictwa medycznego, a nie medycyny ratunkowej, dowodzi, że zarówno ja, jak i mój zespół konsultantów wojewódzkich, zajmujemy się problemami dotyczącymi ratowników medycznych i zawsze jesteśmy do ich dyspozycji, wspierając merytorycznie oraz organizacyjnie ich pracę – zapewnia prof. Jerzy Ładny.
Prof. Jerzy Ładny, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej: – System ratownictwa medycznego jest najbardziej rozwiniętą częścią systemu ochrony zdrowia w Polsce, ale i stosunkowo młodą, bo 15-letnią, więc nadal może być nieznaną dla części społeczeństwa. Konsultant krajowy zaznacza, że ratownicy medyczni w Polsce do wykonywania zadań, które przewiduje dla nich ustawa o ratownictwie medycznym, są zawodowo bardzo dobrze przygotowani. – Patrząc na systemy ratownictwa działające w wielu innych krajach, nasi ratownicy medyczni świetnie się sprawdzają – podkreśla.
17
raport / / M edycyna ratunkowa
Najpierw trzeba dojechać System, w ramach którego funkcjonują Centra Powiadamiania Ratunkowego, pozwala na szybką i dokładną obsługę zgłoszeń z numeru 112 – zapewniają eksperci pytani przez PAP o ocenę krakowskiego CPR-u. Uruchomiono je jako pierwsze w kraju, aby inne centra mogły skorzystać z doświadczeń zebranych w ramach pilotażowego programu.
Z
R Y S Z A R D R O TA U B
ostateczną oceną, a tym bardziej z zachwytami, należałoby się jednak wstrzymać. Dwie instytucje prowadzą niezależnie od siebie swoistą ewoluację programu ratownictwa medycznego wdrożonego przez wojewodę małopolskiego. Są to: Delegatura Najwyższej Izby Kontroli w Krakowie i Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
Postępowanie przedłużone – Wszelkie oceny na temat funkcjonowania systemu ratownictwa medycznego w Małopolsce byłyby na razie przedwczesne. Także z tego powodu, że Prokuratura Okręgowa w Krakowie nie zakończyła jeszcze postępowania, w którym analizowane są m.in. czasy przyjazdu karetek na miejsce zdarzenia. Nasze ustalenia, które oczywiście niezwłocznie prześlemy do Prokuratury, mogą być przydatne przy ocenie całości zagadnienia – mówi Jolanta Stawska, dyrektor Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Krakowie. NIK miał w czerwcu zakończyć swoją kontrolę (pn. „Zapewnienie medycznych działań ratowniczych w województwie małopolskim”).
Z kolei Prokuratora Okręgowa informuje, że do 20 lipca br. przedłużyła śledztwo w sprawie tragedii, do jakich dochodziło z powodu przekroczenia maksymalnego czasu dojazdu karetek do pacjenta. Każdy przypadek jest oddzielnie analizowany. Przesłuchiwani są kierownicy, informatycy, osoby decyzyjne. – Bada się też funkcjonowanie całego systemu ratownictwa medycznego w województwie w okresie od 2011 do połowy 2013 roku – wyjaśnia prokurator Bogusława Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, i dodaje, że do śledczych nadal docierają informacje na temat przekroczenia czasu dojazdu do chorego. Teraz jest mowa o tym, że w ciągu półtora roku działania nowego systemu do wezwań spóźniło się aż 50 tysięcy karetek. Jolanta Stawska zwraca uwagę, że co prawda kontrola NIK ma lokalny charakter, tym niemniej przepisy obowiązujące w całej Polsce (20 maja br. weszło w życie rozporządzenie Ministra Administracji i Cyfryzacji z 28 kwietnia 2014 r. w sprawie organizacji i funkcjonowania centrów powiadamiania ratunkowego – red.) zostały oparte na pilotażowym projekcie
wojewody, znaczenie pokontrolnych wniosków będzie miało zatem większą wymowę. – Rozwiązania wojewody małopolskiego interesowały nas, ponieważ miały usprawnić i zmodyfikować cały system ratownictwa w kraju. Sprawdzamy, jak przełożyły się one na rzeczywiste działania. Nie pomijamy żadnych aspektów, ale przede wszystkim interesuje nas wydatkowanie środków publicznych, organizacja systemu i spełnianie wymogów proceduralnych przez poszczególne ogniwa systemu ratownictwa – informuje nas dyrektor Stawska.
Pod lupą inspektorów – Będę się starała, żeby informacja dotycząca woj. małopolskiego została przez NIK jak najszybciej upubliczniona. Natomiast ocena konsekwencji wprowadzenia małopolskiego programu pilotażowego dla całej Polski wymaga pogłębionej analizy, na co potrzeba więcej czasu – uprzedza. Dodajmy, że pod lupą inspektorów NIK znalazły się następujące podmioty: stacje pogotowia ratunkowego w Krakowie, Nowym Sączu i Tarnowie, szpitale w Nowym Targu i Limanowej, a także Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie. Ostatecznym kryterium oceny funkcjonowania tworzonego systemu ratownictwa są praktyka i twarde dane, a więc np. czas dotarcia na miejsca zdarzenia czy skuteczność i profesjonalizm udzielonej pomocy. Systemy teleinformatyczne i łączności, budzące entuzjazm ekspertów, są natomiast jedynie narzędziem ułatwiającym ratowanie życia i mienia. Cały artykuł – w portalu rynekzdrowia.pl (Dział Medycyna Ratunkowa).
18
Czas pracy // PRAWO
Nowe normy czasu pracy Od 2 lipca część pracowników medycznych, m.in. radiolodzy, którzy korzystali ze skróconego czasu pracy – straci te przywileje. Chodzi o wydłużenie ich czasu pracy z 5 godzin do 7 godzin 35 minut dziennie. Przepisy nie regulują jednak zmiany wynagrodzenia.
R
esort zdrowia wyjaśnia, że przepisy zakładające wydłużenie czasu pracy zostały przyjęte w ustawie o działalności leczniczej z 2011 r. i dotyczą osób zatrudnionych w zakładach i pracowniach radiologii, radioterapii, medycyny nuklearnej stosujących źródła promieniowania jonizującego, a także zakładach i pracowniach fizykoterapii, patomorfologii, histopatologii, cytopatologii, cytodiagnostyki, medycyny sądowej lub prosektoriów. Przepisy te miały trzyletnie vacatio legis. Wiceminister zdrowia Cezary Rzemek na jednym z posiedzeń sejmowej komisji zdrowia informował, że opinie ekspertów podczas uchwalania tych przepisów wskazywały na brak uzasadnienia dla obowiązywania skróconych norm czasu pra-
cy z punktu widzenia bezpieczeństwa pracy i potencjalnych następstw zdrowotnych narażenia zawodowego. Jak mówił, z badań ankietowych MZ dotyczących wynagrodzeń osób wykonujących zawody medyczne i zatrudnionych w szpitalach wynika, że średni poziom uposażeń osób zatrudnionych na stanowiskach pracy, na których obowiązuje skrócona do 5 godzin dobowa norma czasu pracy, nie odbiegał w ostatnich latach od średniego poziomu wynagrodzeń innych osób wykonujących zawód medyczny w porównywalnej grupie personelu medycznego, ale zatrudnionych na stanowiskach pracy, na których obowiązuje dobowa norma czasu pracy wynosząca przeciętnie 7 godzin 35 minut. Przedstawiciele środowiska radiologów sprzeciwiają się jednak no-
wym przepisom. – Od 2 lipca nasz czas pracy zostanie przemnożony o 150%. Według nowych przepisów zamiast 5 godzin, będziemy pracować 7 godz. i 35 minut dziennie. Obejmie to wszystkich pracujących w radiologii, radioterapii, patologii, prosektoriach, przy cytostatykach – powiedział PAP Cezary Staroń z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii. Według niego bulwersujące jest, że pracownicy mają pracować o połowę dłużej, ale za te same pieniądze, ponieważ w przepisach nie określono wzrostu wynagrodzenia związanego ze wzrostem liczby godzin pracy. Środowisko radiologów obawia się, że dyrektorzy szpitali nie zwiększą ich wynagrodzeń mimo większej M A K , PA P liczby godzin pracy.
Przepisz sobie prenumeratę
Prenumerata roczna (11 numerów) – 80 PLN Tylko prenumerata gwarantuje bezpłatny udział w konferencjach Rynku Zdrowia Wypełniony formularz prosimy przesłać faksem pod numer 32/ 356 76 50 Prenumeratę można również zamówić na stronie www.rynekzdrowia.pl
PRAWO // Klauzula sumienia
Trwa spór o prawa lekarza, matki i nienarodzonego dziecka Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska poinformowała 26 czerwca, że w Szpitalu Specjalistycznym im. Św. Rodziny w Warszawie doszło do naruszenia prawa pacjentki do informacji oraz prawa do zgłoszenia sprzeciwu od orzeczenia lub opinii lekarskiej. Postępowanie wyjaśniające wciąż jest prowadzone. To jednak tylko jedna z opinii w tej sprawie.
rzymskiego prawa: wysłuchaj też drugiej strony (audiatur et altera pars). W tym przypadku ta druga strona nie została wysłuchana. W medycynie mówimy o sytuacji, kiedy płód jest pacjentem, a jeśli jest pacjentem, to ma swoje prawa. Natomiast sytuacja praw dziecka jako pacjenta w tym wypadku nie doczekała się uwagi kontrolujących – zaznaczył prof. Chazan.
MARZENA SYGUT
Ch
odzi o odmowę wykonania aborcji; prof. Bogdan Chazan, dyrektor lecznicy, odmówił przeprowadzenia zabiegu, mimo że były do tego wskazania medyczne ze względu na wady płodu, i powołał się na klauzulę sumienia. Nie wskazał też pacjentce – do czego zobowiązują przepisy – innego lekarza lub placówki, gdzie mogłaby wykonać zabieg.
Krytycznie o kontroli RPP Prof. Chazan nie ukrywał w rozmowie z Rynkiem Zdrowia, że sposób prowadzenia kontroli zleconej przez RPP budził jego zastrzeżenia. – Po pierwsze w tym samym czasie cztery instytucje (w tym RPP) prowadziły w szpitalu cztery odrębne kontrole, co jest niezgodne z prawem i z dobrym obyczajem – wyjaśnił dyrektor szpitala im. Świętej Rodziny. Zaznaczył także, że odmowa udzielania pacjentce informacji na temat miejsca wykonania aborcji wynikała z klauzuli sumienia i znajdowała swoje uzasadnienie w przepisach prawa i w konstytucji. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, a osoba kontrolująca na pytanie, czy będzie też zainteresowana prawami dziecka jako pacjenta, stwierdziła, że
20
nie przyszła po to, żeby dyskutować, tylko kontrolować. Dodał również, że w ten sposób zostało naruszone jego prawo do obrony. – Nie zadawano mi żadnych pytań, nie proszono o wyjaśnienia. Sprawę załatwiono zaocznie. O ile wiem, nadal obowiązuje zasada
Prof. Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala im. Św. Rodziny w Warszawie: – Odmowa udzielania pacjentce informacji na temat miejsca wykonania aborcji wynikała z klauzuli sumienia i znajdowała swoje uzasadnienie w przepisach prawa i w konstytucji. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi.
fot. Fotolia
Kto dokona aborcji? Prof. Chazan wyjaśnia ponadto, że nawet gdyby chciał udzielić pacjentce wskazówek na temat miejsca wykonania aborcji, nie miałby takiej możliwości, ponieważ nie istnieje żadna informacja, do których szpitali można kierować tego rodzaju przypadki. Przyznaje również, że w swojej ocenie tych wydarzeń nie jest odosobniony. Podobnego zdania jest bowiem Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz. RPO za-
Klauzula sumienia // PRAWO uważa na kanwie tego przypadku pewną nieprawidłowość w prawie: żądanie od lekarza – który ze względu na klauzulę sumienia odmawia wykonania danej procedury – wskazania lekarza, który tego dokona, jest bowiem w istocie współuczestniczeniem w tej procedurze. Dlatego, w opinii prof. Chazana, potrzebne są rozwiązania, dzięki którym lekarze odmawiający wykonywania aborcji ze względu na klauzulę sumienia uniknęliby sytuacji konfliktowych. Prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, stwierdza z kolei, że również szpitale mogą z takiej klauzuli korzystać: każda z lecznic ma inne tradycje i zatrudnia inny personel medyczny, który na swój sposób, w tym np. wykluczający możliwość dokonania aborcji, postrzega zadania szpitala oraz jego misję. Prof. Chazan zaznacza dodatkowo, że istnieje potrzeba sprawdzenia, czy choroba dziecka, która legła u podstaw decyzji o aborcji, rzeczywiście ma miejsce, prawo przewiduje bowiem możliwość aborcji nie tylko wówczas, kiedy choroba jest rozpoznana, ale także wtedy, kiedy jest podejrzewana. – Dowiedzielibyśmy się w ten sposób, czy nie dokonuje się aborcji w przypadku zdrowych dzieci – zaznacza dyrektor warszawskiego szpitala im. Świętej Rodziny.
Lekarz też ma sumienie Dr Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, wyjaśnia, że w opinii NIL, każdy lekarz ma prawo do korzystania z klauzuli sumienia. – W Polsce zostały ustanowione przepisy dotyczące tej kwestii. Nie są one doskonałe, dlatego dyskutujemy nad nimi i na niektóre elementy chcemy zwrócić uwagę. Uważamy, że pewne zapisy mogłyby być bardziej jednoznacznie zdefiniowane, bez wątpliwości czy niejasności. Chodzi tu głównie o zastrzeżenia zgłaszane przez część lekarzy w sprawie obowiązku informowania pacjentki o miejscu, w którym możliwe będzie wykonanie aborcji – zaznacza dr Krajewski.
07/08-2014
Podkreśla również, że w ocenie NRL można tak skonstruować ramy prawne, aby możliwe było zarówno korzystanie z klauzuli sumienia przez lekarza, jak i korzystanie przez kobiety ze świadczeń, które są gwarantowane. – Powinno być tak, że jeżeli lekarz, zgodnie ze swoim prawem, poinformuje, że będzie korzystał z klauzuli sumienia w odniesieniu
zek wskazać realne możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w innej placówce oraz uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej.
Jedyny taki szpital? Prof. Marek Kulus, prorektor ds. dydaktyczno-wychowawczych Warszawskiego Uniwersytetu Medycz-
Dr Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej: – Powinno być tak, że jeżeli lekarz, zgodnie ze swoim prawem, poinformuje, że będzie korzystał z klauzuli sumienia w odniesieniu do niektórych świadczeń, wówczas zapewnienie uzyskania świadczenia powinno leżeć w gestii płatnika. do niektórych świadczeń, wówczas zapewnienie uzyskania świadczenia powinno leżeć w gestii płatnika. Na całym świecie panuje przekonanie, że skoro płatnik dysponuje środkami pacjenta, to częścią jego obowiązku jest informowanie tegoż pacjenta, gdzie może zrealizować świadczenie. Dlatego płatnik wydaje się dobrym adresatem takiego pytania – mówi dr Krajewski. Dodaje jednocześnie, że wprawdzie lekarze mają prawo do korzystania z klauzuli sumienia, jednak musi się to odbywać zgodnie z zasadami, które są określone w kodeksie etyki lekarskiej i w przepisach prawa. – Te zasady odnoszą się do każdego lekarza. Postępowania prof. Chazana nie będę jednak komentował, dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona. Obecnie moglibyśmy się opierać jedynie na medialnych doniesieniach, a to nie jest materiał, na podstawie którego można ocenić, czy profesor postępował zgodnie z zasadami wykonywania zawodu lekarza – podsumowuje wiceprezes NRL. Zgodnie z prawem może się on powstrzymać od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem (z zastrzeżeniem art. 30., z tym że ma obowią-
nego, przyznaje, że na uczelni nie spotkał się z jakimkolwiek sygnałem ze strony studentów wskazującym, że któraś z pobieranych nauk może powodować konflikt związany z klauzulą sumienia. Także dr Wojciech Puzyna, prezes zarządu Centrum Medycznego „Żelazna” Sp. z o.o., dyrektor Szpitala Specjalistycznego św. Zofii w Warszawie, zaznacza, że w zarządzanej przez niego placówce nie miał do czynienia z odmową wykonania legalnej z punktu widzenia prawa aborcji. Podobnie zresztą, jak w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Najświętszej Marii Panny w Częstochowie. Rzeczniczka placówki Beata Marciniak wyjaśniła, że żaden lekarz w tej placówce nie korzysta z klauzuli sumienia. Spostrzeżenia te potwierdza Małgorzata Doros, rzeczniczka Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach. – Nie mieliśmy nigdy skarg związanych z odmową wykonania aborcji, które dotyczyłyby jakiegokolwiek szpitala z terenu naszego województwa. Co roku, ze względów dozwolonych prawem, wykonywanych jest na terenie regionu śląskiego niewiele ponad 80 takich zabiegów – zaznacza Małgorzata Doros.
21
Codzienny serwis internetowy skierowany do szeroko rozumianej branży medycznej Ponad 235 000 unikalnych użytkowników 32 000 newsletterów wysyłanych codziennie do odbiorców serwisu Ok. 1000 bieżących informacji miesięcznie
Specjalne serwisy tematyczne:
Kardiologia
W serwisach m.in.: Reumatologia Artykuły Bieżące informacje Doniesienia kliniczne Opinie i wywiady Konferencje, kongresy, szkolenia Rekomendacje
Onkologia Zakażenia szpitalne
Szczepienia Ginekologia i położnictwo
Diabetologia
LIPIEC-SIERPIEŃ 2014
ISSN 1733-7917
Nr 7-8 (108-109) / 9,50 PLN (w tym 8% VAT)
RAPORT
/ Nr 7-8 (108-109)
Medycyna ratunkowa
/ / 10-18
/
SOR-y,
9,50 PLN (w tym 8% VAT)
proszę czekać Finansowanie świadczeń:
Konkursy
zostaną zawieszone / / 30-31
Fundacje przy szpitalach:
Ukryte
współpłacenie? / / 34-35
INDEKS 205605