Zajawka rz 02 2015

Page 1

LUTY 2015

Nr 2 (115) / 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

ISSN 1733-7917

Codzienny serwis internetowy skierowany do szeroko rozumianej branży medycznej

/

Ponad 235 000 unikalnych użytkowników 32 000 newsletterów wysyłanych codziennie do odbiorców serwisu Ok. 1000 bieżących informacji miesięcznie

Nr 2 (115)

/ 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

Specjalne serwisy tematyczne:

Kardiologia

W serwisach m.in.: Reumatologia Artykuły Bieżące informacje Doniesienia kliniczne Opinie i wywiady Konferencje, kongresy, szkolenia Rekomendacje

ONKOLOGIA

Pakiet tkwi

w szczegółach // 16-17 • 51-55

Onkologia Zakażenia szpitalne

Szczepienia Ginekologia i położnictwo

Diabetologia

RAPORT

FINANSE

Kto w Polsce zakłada przychodnie

Ubezpieczyciel chce wejść na rynek medyczny

/ / 18-19

/ / 27-29 INDEKS 205605


Obchód

Związkowcy bronią odwołanego dyrektora

Samorząd lekarski nie oceni zachowania ministra

Prawie 100 związkowców z zielonogórskiego Szpitala Wojewódzkiego przysłuchiwało się 2 lutego obradom i opiniom radnych na sesji sejmiku. Przyszli na nią po zdymisjonowaniu Waldemara Taborskiego (na zdjęciu) ze stanowiska dyrektora lecznicy. Marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak odwołała Waldemara Taborskiego, gdyż miał zasiadać w radzie nadzorczej spółki konkurencyjnej dla szpitala. Sprawę jego oświadczenia majątkowego zgłoszono prokuraturze. Wynika z niego, że były już dyrektor nie jest członkiem rady nadzorczej. Tymczasem od 2007 r. Taborski zasiadał w radzie nadzorczej spółki Eurotelmed. Kłóci się to z funkcją pełnioną w placówce publicznej. Według prawników marszałka Taborski miał także złamać zapis o zakazie pracy w konkurencji – przypomina Gazeta Wyborcza. W trakcie obrad sejmiku marszałek Elżbieta Polak wyjaśniła, że urząd otrzymał aż trzy opinie prawne na ten temat. Wszystkie nie pozwalają na zostawienie dyrektora na stanowisku. Związkowcy twierdzą, że dyrektor miał umowę cywilnoprawną, co oznacza, że nie można zastosować w tym wypadku ustawy antykorupcyjnej. Dowodzą też, że spółka, w której radzie nadzorczej zasiadał, w ogóle nie działała. Wcześniej związkowcy w liście otwartym tłumaczyli, że do tej pory odwołany dyrektor cieszył się uznaniem i pełnym poparciem całego zarządu województwa.

Samorząd lekarski odmówił w poniedziałek 2 lutego br. oceny postępowania „lekarza Bartosza Arłukowicza”. Z wnioskiem w tej sprawie do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie zwrócił się OZZL. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej Izby prof. Jacek Różański powiedział PAP, że nie dopatrzył się w postępowaniu Arłukowicza złamania etyki lekarskiej. Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel nazwał decyzję samorządu lekarskiego „żałosną” i zapowiedział, że Związek odwoła się od niej. Zarząd Krajowy OZZL wystąpił w styczniu br. do szczecińskiego samorządu lekarskiego, którego członkiem jest minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, aby ten wszczął postępowanie w sprawie naruszania przez „lekarza Arłukowicza” godności zawodu lekarza i podważenia zaufania do tego zawodu „przez publiczne i nagminne formułowanie negatywnych i dyskredytujących opinii o innych lekarzach”. Do takiego zachowania ministra miało – zdaniem OZZL – dojść w okresie konfliktu resortu zdrowia z lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego na przełomie 2014 i 2015 roku. Prof. Różański w rozmowie z PAP podkreślił, że pełne uzasadnianie decyzji rzecznika należy się tylko stronom. – Wszystkie skargi OZZL dotyczyły złamania kodeksu etyki lekarskiej przez Arłukowicza, a ona, jak potwierdziły niezależne opinie prawników, nie została przez niego złamana – dodał. MAK, PAP

MAK

02-2015

Rosną ceny nowoczesnych szczepionek Szczepionki chronią przed coraz większą liczbą zakażeń, jednak ich ceny poszybowały w górę, przez co nie są dostępne dla ludności wielu krajów, głównie tych najbiedniejszych – alarmuje w raporcie „The Right Shot” organizacja Lekarze bez Granic. W Polsce część nowoczesnych szczepionek jest zalecana, ale nie są refundowane z budżetu. Międzynarodowa organizacja pozarządowa Lekarze bez Granic (Médecins Sans Frontières) wyliczała, że w latach 2001-2014 aż 68 razy wzrosły koszty zaszczepienia jednego dziecka wszystkimi dostępnymi obecnie preparatami ochronnymi. Głównym tego powodem są wysokie ceny preparatów nowej generacji wprowadzonych w ostatnich latach. W 2001 r. były jedynie dostępne szczepionki m.in. przeciwko gruźlicy, tężcowi, krztuścowi, odrze, dyfterytowi oraz polio. W ostatnich 15 latach liczba wszystkich preparatów ochronnych zwiększyła się dwukrotnie. Obecnie dostępne są również szczepionki przeciwko pneumokokom, różyczce, Haemophilus influenzae typu B, rotawirusom oraz wirusom brodawczaka ludzkiego (HPV). Rohit Malpani z organizacji Lekarze bez Granic podkreśla, że nowe szczepionki są znacznie droższe, ale wzrosły również ceny niektórych starych preparatów. Na przykład szczepionka przeciwko tężcowi jest o 127% droższa niż 15 lat temu. PAP, MAK

3


W numerze: OSTRY DYŻUR Wywóz leków i „afera poznańska”

8

Terapia protonowa – list intencyjny podpisany, refundacji na razie nie ma

9

RAPORT // POZ Obecnie w podstawowej opiece zdrowotnej pracuje ok. 24 tys. lekarzy, w tym tylko nieco ponad jedna trzecia z nich posiada specjalizację z medycyny rodzinnej. Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, zwraca uwagę, że to stanowczo zbyt mało, zważywszy że od początku reformy systemu ochrony zdrowia upłynęło już 15 lat.

Bardzo podstawowe problemy zdrowotne

10-12

Stawka kapitacyjna – szczegóły wymagają dopracowania

13-15

Życie z kartą onkologiczną

16-17

Kto w Polsce zakłada przychodnie

18-19

FINANSE I ZARZĄDZANIE Koordynacja polityki zdrowotnej, sytuacja ekonomiczna szpitali oraz pierwsze wnioski dotyczące funkcjonowania pakietu onkologicznego w woj. małopolskim. To główne tematy dyskusji podczas sesji otwierającej Regionalne Spotkanie Menedżerów Ochrony Zdrowia (Kraków, 28 stycznia).

Środowisko medyczne nie samym pakietem żyje

22-26

Kiedy ubezpieczyciel wejdzie na rynek medyczny

27-29

Czy Instytut Reumatologii zmieni nazwę i zajmie się także geriatrią?

30-31

Taryfikacja świadczeń – najpierw wyceny w psychiatrii

32-33

AKADEMIA TELEMEDYCYNY Czytaj również:

Światowe trendy w telemedycynie

34-35

Telemetryczne diagnozowanie zaburzeń rytmu serca

36-38

TECHNOLOGIE INFORMACYJNE

4

Informatyzacja ochrony zdrowia – wyzwania w 2015 roku

41

Na e-Zdrowie jeszcze poczekamy

42


PRAWO

ZAWSZE U NAS

Rząd za większą ochroną praw pacjenta

44

Nie każdy SOR musi mieć lądowisko

45

Początek czy koniec reeksportu leków?

46-47

USŁUGI MEDYCZNE

Komentarze

7

Barbara Bulanowska Pakiet dopiero wystartował, dajmy mu szansę Łukasz Zoń Zdarzenia medyczne: mniej czasu na przygotowanie się do postępowania

Warszawska konferencja jest częścią ósmej edycji cyklu regionalnych debat poświęconych funkcjonowaniu i finansowaniu opieki zdrowotnej w wybranych województwach, organizowanych przez wydawcę i redakcję miesięcznika oraz portalu Rynek Zdrowia.

Wprowadzenie nowych doustnych leków do terapii stwardnienia rozsianego poszerza wachlarz możliwości terapeutycznych i tym samym przynosi korzyści pacjentom, dając szansę na poprawę zdrowia i odsunięcie w czasie niepełnosprawności pacjentów – wyjaśnia prof. Krzysztof Selmaj, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i członek komitetu kierującego badaniem rejestracyjnym leku TECFIDERA na świecie (Steering Committee).

Nowe leki odsuwają w czasie widmo niepełnosprawności

48-50

Pakiet onkologiczny – zmiany są konieczne

51-53

Wielka szansa, a może kreatywna „kolejkologia”?

54-55

Banki mleka wypełniają lukę

56-57

Diabetologia – dobra edukacja to oszczędność 58-59 Geriatria – kiedy może pomóc wolontariusz Warunki do przeszczepiania są, ale liczba donacji nie zadowala

02-2015

60-61 62-63

Wybrane zagadnienia dyskusji: Organizacja systemu ochrony zdrowia w woj. małopolskim Strategia zdrowotna dla regionu Struktura lecznictwa stacjonarnego Koordynacja działań różnych organów założycielskich i jednostek ochrony zdrowia na poziomie regionalnym Finansowanie wybranych rodzajów świadczeń przez Narodowy Fundusz Zdrowia Pakiet kolejkowy z perspektywy regionalnej Koszty funkcjonowania szpitali i zarządzanie podmiotami leczniczymi w regionie Wybrane elementy procesu zarządzania placówką medyczną Organizator: Grupa PTWP SA – wydawca miesięcznika i portalu Rynek Zdrowia Tel. 32/ 209 13 03 Program i rejestracja: www.rynekzdrowia.pl (dział Konferencje)

5


OD REDAKCJI

Projekt reaktywacja W O J C I E C H K U TA redaktor naczelny

P

remier Ewa Kopacz zapowiedziała 3 lutego br., że w ciągu dwóch tygodni zostanie przedstawiony projekt ustawy o zdrowiu publicznym. To już kolejne podejście do takiej regulacji, którą niektórzy określają „zdrowotną konstytucją”. Czy tym razem się uda? Gwarancję, że tak się w końcu stanie, ma dać Beata Małecka-Libera, pełnomocnik rządu ds. projektu ustawy o zdrowiu publicznym, a zarazem wiceminister zdrowia. Wydaje się, że skoro w sprawę dokumentu, w swojej istocie międzyresortowego, tak bardzo angażuje się premier, szansa na szczęśliwy finał tego legislacyjnego przedsięwzięcia jest całkiem spora. Tym bardziej że Ewa Kopacz, kiedy była ministrem zdrowia, prezentowała swoją wersję projektu rzeczonej ustawy. Trafił do szuflady. Później powstały założenia do następnego wariantu przepisów mających między innymi – przypomnijmy w skrócie – „zintegrować działania na rzecz zdrowia, prowadzone obecnie przez wiele instytu-

cji”. Beata Małecka-Libera nie zaczyna więc od zera, ale dwutygodniowy termin na prezentację projektu wydaje się ekspresowy. Pozostaje trzymać kciuki. Nie brakuje jednak opinii, że być może taka ustawa w ogóle nie jest potrzebna. Jednym z jej wyjątkowo licznych zadań jest stworzenie warunków do wdrożenia narodowego programu zdrowia oraz koordynacja programów wojewódzkich. Zdaniem krytyków takiego zamysłu, to już krok do centralnego planowania wręcz w PRL-owskim wydaniu. Zostawmy jednak te akademickie dylematy. Warto przynajmniej mieć nadzieję, że ustawa o zdrowiu publicznym – gdy wreszcie będzie gotowa – spełni swój, skądinąd słuszny, cel główny. Ma sprawić, że resortom, instytucjom, samorządom, agendom itp. łatwiej będzie ze sobą współpracować, a publiczne (także unijne) pieniądze nie będą pochłaniane przez projekty, promujące nie tyle zdrowie, co ich autorów.

AU TOPROM OC JA

EUROPEJSKI KONGRES GOSPODARCZY

NAJWIĘKSZA IMPREZA BIZNESOWA EUROPY CENTRALNEJ

KATOWICE

20-22 kwietnia 2015

Tradycyjnie podczas Kongresu odbędą się m.in. sesje poświęcone różnym aspektom funkcjonowania ochrony zdrowia. Wybrana tematyka: Demografia, zdrowie, gospodarka – dlaczego starość ma przyszłość • Zadanie dla kilku ministerstw – polityka senioralna • Emerytury, koszty leczenia, opieki i aktywizacji zawodowej – perspektywa ekonomiczna Zdrowy szpital, czyli jaki? • Zobowiązania i płynność finansowa podmiotów leczniczych a ciągłość udzielanych świadczeń zdrowotnych i bezpieczeństwo pacjentów Organizator:

6

• Koszty funkcjonowania jednostek – analiza wybranych wskaźników w ostatnich latach • Warunki dla lokowania kapitału w sektorze szpitalnym przez prywatnych inwestorów • Ubezpieczenia szpitali i zarządzanie ryzykiem klinicznym • Zakupy aparatury medycznej, wyposażenia – wybrane aspekty finansowe i prawne Innowacje w medycynie • Trendy w terapii wybranych chorób • Aby innowacje były dostępne dla pacjentów – dyskusja o finansowaniu najnowszych metod leczenia

www.eecpoland.eu


ko M E N T A R Z E

Ł uka s z Zo ń , radca prawny, dyrektor departamentu prawnego EIB SA

Postępowania dotyczące zdarzeń medycznych: szpitale będą miały mniej czasu

P

lanowana nowelizacja ustawy o prawach pacjenta odnosi się między innymi do fazy związanej ze złożeniem przez pacjenta wniosku do wojewódzkiej komisji ds. orzekania o zdarzaniach medycznych. Obecnie szpital ma 30 dni – od uzyskania informacji o takim wniosku – na to, by odpowiedzieć i przedstawić swoje argumenty. Jeżeli tego nie zrobi, to, w dzisiejszym stanie prawnym, lecznica de facto przyznaje się do winy i jest zobowiązana zapłacić tyle, ile zażąda pacjent. Roszczenia pacjentów lub ich rodzin sięgają zwykle maksymalnej przewidzianej w przepisach wysokości (100 tys. zł w przypadku uszkodzenia ciała oraz 300 tys. zł, gdy dojdzie do śmierci pacjenta). Nierzadko dzieje się tak, że te kwoty są wypłacane właśnie ze względu na niedotrzymanie przez szpital wspomnianego terminu. Nowelizacja jeszcze bardziej utrudni w tej kwestii sytuację podmiotów leczniczych, gdyż ustawodawca chce skrócić placówkom okres na złożenie odpowiedzi tylko do 21 dni. Na właściwe przygotowanie się do postępowania szpitalom pozostanie więc naprawdę niewiele czasu. Z drugiej jednak strony, pozytywną propozycją jest umożliwienie komisji przeprowadzenia postępowania, mającego wykazać, czy doszło do zdarzenia medycznego, także w sytuacji, gdy szpital nie zdąży w ustawowym terminie złożyć odpowiedzi na zarzuty pacjenta. Projekt zmian w ustawie wskazuje na potrzebę sprawnego zarządzania ryzykiem klinicznym. Jest to konieczne już od momentu przyjęcia pacjenta do szpitala, poprzez dopilnowanie wszelkich wymogów formalnych (w tym wyrażania zgody hospitalizowanych osób na poszczególne zabiegi), aż po wypis, a nawet już po wypisaniu ze szpitala, kiedy pacjent sygnalizuje jakieś problemy i być może jest szansa na ich rozwiązanie bez postępowania przed komisją wojewódzką lub sądem. Wypowiedź podczas Regionalnego Spotkania Menedżerów Ochrony Zdrowia (Kraków, 28 stycznia 2015 r.).

02-2015

B a r ba r a B u l a n ow s ka , dyrektor Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ

Pakiet dopiero wystartował, dajmy mu szansę

W

pełni zdaję sobie sprawę z ogromu wątpliwości i stresu świadczeniodawców związanego z wdrażaniem pakietu onkologicznego. Dotyczy to także oddziałów wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia. Jednak musimy też mieć na uwadze i to, że wprowadzanie zasad zawartych w pakiecie onkologicznym jest – wbrew pozorom – bez wątpienia trudną oraz złożoną reformą. Można powiedzieć, że dotyczy „tylko” jednej dziedziny, jednak w tym przypadku chodzi o coś więcej – o zmianę pewnego sposobu myślenia o diagnozowaniu i całym procesie terapeutycznym. Obecnie pakiet jest mocno krytykowany, szczególnie przez dyrektorów szpitali, ale też przez samorząd lekarski. Musimy jednak zacząć od samej koncepcji pakietu, nad którą dyskutowaliśmy ostatnie pół roku. Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem tych rozwiązań. Jako szef wojewódzkiego oddziału Funduszu przez całe lata wysłuchiwałam narzekań lekarzy oraz pacjentów na temat niefunkcjonalności leczenia onkologicznego w naszym kraju, ograniczeń w dostępie do tych świadczeń, odsyłania chorych od placówki do placówki, zagubienia pacjentów w systemie itp. Pakiet nie jest przedsięwzięciem mającym na celu zadowalanie świadczeniodawców. Jest to przede wszystkim projekt stworzony dla pacjentów. I okazuje się, że pacjenci są z pakietu zadowoleni, także z tzw. zielonej karty. Oczywiście i lekarzom, i pacjentom udziela się zdenerwowanie, będące efektem wprowadzania nowych rozwiązań. To w pełni zrozumiałe. Jednak w świadomości pacjentów powstaje pewność, że ze swoją chorobą nie pozostaną sami. Od dawna wszyscy narzekali, że nowotwory są w Polsce zbyt późno diagnozowane i leczone. Właśnie dlatego ścieżka przewidziana w pakiecie onkologicznym rozpoczyna się w podstawowej opiece zdrowotnej. Pakiet oczywiście wymaga dalszej pracy, w tym między innymi w zakresie onkologii dziecięcej, jednak zapoczątkował to, o co środowisko medyczne apelowało od wielu lat – bezlimitowe oraz kompleksowe leczenie pacjentów onkologicznych. Wypowiedź podczas Regionalnego Spotkania Menedżerów Ochrony Zdrowia (Kraków, 28 stycznia 2015 r.)

7


OSTRY DYŻUR

// W Wielkopolsce o tym głośno:

Wywóz leków i „afera poznańska” Przedsiębiorca nielegalnie wywożący leki za granicę nie będzie mógł przez trzy lata uzyskać pozwolenia na prowadzenie działalności w zakresie obrotu lekami – zapowiada wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki. W tle tej poważnej dyskusji dotyczącej koniecznych zmian Prawa farmaceutycznego pojawiło się głośne ostatnio zdarzenie, w które został zamieszany szef wielkopolskiej izby aptekarskiej. Ministerstwo Zdrowia popiera proponowany w procedowanym poselskim projekcie nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne przepis blokujący możliwość kontynuowania działalności nieuczciwemu przedsiębiorcy. Teraz bowiem jest tak, że jeśli przeciwko właścicielowi hurtowni, apteki lub punktu aptecznego prowadzone jest postępowanie o cofnięcie zezwolenia, ten likwiduje działalność, uniemożliwiając nałożenie sankcji, a na drugi dzień otwiera nowy podmiot i bez konsekwencji nadal prowadzi nielegalny interes.

fot. Kojach/Flickr.com (CC BY 2.0)

Odpowiedzialność zbiorowa – Jeżeli ktoś jest nieuczciwym przedsiębiorcą i wywozi leki za granicę wbrew istniejącym przepisom, to nie ma zgody na to, by stosując kruczki prawa administracyjnego, zakładał nowe hurtownie i wymigiwał się od odpowiedzialności karnej, finansowej i sankcji administracyjnych, korzystając na tym, że zmieni nazwę podmiotu, w którym wykonuje swoją działalność – mówił 29 stycznia wiceminister Radziewicz-Winnicki podczas posiedzenia sejmowej podkomisji zdrowia zajmującej się projektem ustawy Prawo farmaceutyczne. Dodał: – Naszą intencją jest wstrzymanie wszystkich postępowań dotyczących otwarcia nowej hurtowni przez przedsiębiorcę, co do którego toczy się postępowanie o ukaranie. Jeśli zostanie już ukarany, to przez trzy lata nie będzie mógł otworzyć nowej hurtowni. Ofiara prowokacji? Przypadkowo tłem dla opisanych przez ministra sytuacji stała się jedna z ostatnich głośnych spraw, w którą został zamieszany szef wielkopolskiej izby aptekarskiej. Założyciel jednej z poznańskich spółek od lat prowadził sieć aptek. Sprawozdania finanso-

we spółki mogły wskazywać na to, że zarabia na odwróconym łańcuchu dystrybucji, nielegalnie wywożąc leki za granicę. Szef Okręgowej Izby Aptekarskiej w Poznaniu, Tadeusz Bąbelek, doniósł na biznesmena do prokuratury, policji, skarbówki i inspekcji farmaceutycznej. Wielkopolski inspektor farmaceutyczny w lipcu 2014 roku podpisał 5 decyzji o cofnięciu zezwolenia na prowadzenie aptek. Mimo odwołań do GIF, dwie placówki zostały już zamknięte. Przedsiębiorca postanowił kontynuować działalność pod nowym szyldem. Założył kolejną spółkę i zgłosił się do wielkopolskiej izby aptekarskiej o rękojmie dla kierowników aptek. To jednocześnie oznaczało rozmowy z prezesem izby, który w dużej mierze przyczynił się do kłopotów z prawem tego przedsiębiorcy. Według poznańskiego biznesmena, szef OIA – w zamian za przyjęcie korzyści majątkowej – miał przystać na propozycję przyspieszenia procedury wydania opinii Izby. Taką informację przekazał policji, która przygotowała akcję zatrzymania farmaceuty, tuż po kolejnym spotkaniu z przedsiębiorcą. W prokuraturze prezes Tadeusz Bąbelek zaprzeczył, by żądał łapówki i ocenił, że padł ofiarą prowokacji. W torbie, którą otrzymał od biznesmena, miały być materiały dokumentujące nielegalny proceder wywozu leków. Były pieniądze. Sąd odrzucił wniosek prokuratury, która chciała aresztu dla szefa izby. Prezes OIA wyszedł na wolność po wpłaceniu 150 tys. zł kaucji. Prokuratura nie odwołała się od tej decyzji. Sprawa jest w toku.

Zdziwienie środowiska W rozmowie z nami osoby ze środowiska farmaceutycznego wyrażają zdziwienie, że policja przygotowała prowokację we współpracy z przedsiębiorcą związanym z nielegalnym procederem wywozu leków. Wszyscy od lat podkreślają, jak trudno jest egzekwować przepisy i ukarać takich biznesmenów, mimo ewidentnych dowodów na prowadzenie niezgodnej z prawem działalności. Kilka miesięcy wcześniej ze stanowiska szefa wielkopolskiej inspekcji farmaceutycznej zrezygnował dr Kazimierz Jakubiec, tłumacząc swoją decyzję trudnościami w walce z nielegalnym handlem lekami. Opinia, o którą wnioskował przedsiębiorca, jest „nic nie wartym świstkiem papieru” – ocenia jeden z naszych rozmówców. W kwestii wydania opinii na prowadzenie apteki lub cofnięcia tego zezwolenia, działania izby mają charakter wyłącznie pomocniczy w sprawie załatwianej przez inspekcję farmaceutyczną w drodze decyzji administracyjnej. LUIZA JAKUBIAK


OSTRY DYŻUR

// Terapia protonowa:

List intencyjny podpisany, refundacji na razie nie ma Pacjenci onkologiczni będą mogli skorzystać w Polsce z jednej z najnowocześniejszych metod leczenia, tzw. terapii protonowej, dostępnej dotychczas za granicą. Od kiedy? Prawdopodobnie od 2016 roku. 21 stycznia br. przedstawiciele warszawskiego Centrum Onkologii i Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie podpisali list intencyjny w sprawie współpracy przy leczeniu raka z wykorzystaniem terapii protonowej. Ośrodek Terapii Protonowej powstaje w Centrum Cyklotronowym Bronowice pod Krakowem, placówce Instytutu Fizyki Jądrowej PAN. Jak wyjaśniał na styczniowej konferencji prasowej w Warszawie prof. Marek Jeżabek, dyrektor Instytutu Fizyki Jądrowej PAN, w Bronowicach działa już pierwsze z dwóch stanowisk radioterapeutycznych z obracanym ramieniem, tzw. Gantry, wyposażone w urządzenie do napromieniania protonami pacjentów poddawanych radioterapii. Oba stanowiska będą gotowe na przyjęcie chorych jeszcze w październiku.

Wyższość terapii protonowej – Szacujemy, że w ciągu roku z terapii w ośrodku będzie mogło skorzystać ok. 100 pacjentów z nowotworami oka i 700 z chorobami innych narządów – mówił prof. Jeżabek. Jak podkreślał prof. Paweł Olko, zastępca dyrektora Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie, pod względem technologicznym ośrodek w Bronowicach jest obecnie wiodącą i najbardziej zaawansowaną placówką w Europie Środkowej. Tego typu terapia dostępna była dotychczas jedynie w placówkach w USA, Japonii czy Szwajcarii. Z ośrodka mają korzystać pacjenci z całego kraju. Do leczenia będą ich kierowali onkolodzy i radioterapeuci. Dyrektor Centrum Onkologii w Gliwicach prof. Bogusław Maciejewski wyjaśnił, że wyższość terapii protonowej wynika z faktu, że wiązka rozpędzonych protonów uderza dokładnie w komórki nowotworowe, nie uszkadzając znajdujących się wokół zdrowych tkanek. – Ma to szczególne znaczenie, gdy nowotwór położony jest w pobliżu ważnych struktur organizmu wrażliwych na uszkodzenia. Dzięki temu zmniejsza się ryzyko poważnych powikłań – podkreślał specjalista.

Skutecznie i bezpiecznie – Zyskaliśmy narzędzie gwarantujące nam bardzo wysoką skuteczność leczenia przy niemal całkowitym braku powikłań – zaznaczał prof. Krzysztof Warzocha, dyrektor Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.

02-2015

– Z nowej metody będą mogli skorzystać pacjenci, u których guz usytuowany jest w podstawie czaszki, w uchu środkowym, przy oku, wewnątrz oka, przy rdzeniu kręgowym, czyli tam, gdzie uszkodzenie powoduje bardzo ciężkie, nieodwracalne powikłania lub w miejscach trudno dostępnych, obok narządów, które nie mogą być tradycyjnie napromieniane – wymieniał prof. Maciejewski. Dodał, że specjalną grupą kwalifikowaną do tego rodzaju leczenia mają być dzieci. – W ich przypadku tradycyjne napromienianie groziłoby nowotworem wtórnym lub niedorozwojem narządów. Tymczasem chodzi o to, by w procesie leczenia nie zaszkodzić rozwijającemu się organizmowi i chronić go przed negatywnymi skutkami promieniowania – zaznaczał. Nowa metoda została już zastosowana u blisko stu chorych z czerniakiem gałki ocznej, a jej skuteczność okazała się wysoka: 95-98% wyleczeń.

Terapia czeka na decyzję resortu – Na razie nie wiemy, ile takich procedur zostanie zakontraktowanych – przyznaje prof. Jerzy Jakubowicz, dyrektor Centrum Onkologii w Krakowie. Podkreśla jednocześnie, że terapia będzie finansowana przez płatnika. – Z naszych ustaleń wynika, że procedura ta powinna być wyceniona na ok. 150 tys. zł. Być może będzie to kwota niższa, ale nie powinna zejść poniżej pewnego poziomu – wyjaśnia profesor. Dodaje, że to oczywiście dużo, ale biorąc pod uwagę, że koszt terapii np. w USA wynosi 80-90 tys. dolarów, ta wycena nie wydaje się wygórowana. Ekspercka propozycja wyceny i prośba o sfinansowanie terapii w ramach NFZ trafiły już do resortu zdrowia. Problem w tym, że na razie – jak poinformowała Gazeta Wyborcza – krakowski ośrodek nie będzie pomagał pacjentom. Powód? Żeby NFZ mógł wykupić nowe rodzaje terapii dostępne dla pacjentów, resort zdrowia musi dopisać je do koszyka świadczeń gwarantowanych oraz ostatecznie uzgodnić ich wycenę. Kiedy to nastąpi? Rzecznik ministerstwa Krzysztof Bąk odpowiedział Wyborczej, że „temat jest trudny i skomplikowany”, ponieważ Centrum stworzono „bez zwrócenia się do Ministra Zdrowia o opinię”. Gazeta przypomina jednak, że onkolodzy już w 2013 r. przesłali do ministerstwa listę nowotworów, które mogłyby być leczone w Bronowicach. Jest szansa, że finansowanie terapii protonowej ze środków NFZ dostępne będzie od 2016 roku. KL, MAK

9


10/RAPORT

kapitacja Szczegóły nadal do opracowania // 13

POZ

Podstawowe problemy zdrowotne Obecnie w podstawowej opiece zdrowotnej pracuje ok. 24 tys. lekarzy, w tym tylko nieco ponad jedna trzecia z nich posiada specjalizację z medycyny rodzinnej. Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, zwraca uwagę, że to stanowczo zbyt mało, zważywszy, że od początku reformy systemu ochrony zdrowia upłynęło już 15 lat.

L

– Dla pacjentów byłoby to rozwiązanie lepsze, a dla systemu także wygodniejsze i de facto tańsze. Przy większych kompetencjach oraz środkach finansowych na poziomie ok. 20% uzyskalibyśmy ponad 80-procentowe zabezpieczenie pa-

K ATA RZ Y N A R O Ż K O

ekarzy rodzinnych nie przybywa. Znaczna część tych, którzy pracują w POZ, jest w wieku emerytalnym lub przedemerytalnym, a na ich listach aktywnych figuruje więcej niż zakładane 1 500 pacjentów. Luka pokoleniowa jest aż nadto widoczna – mówi w rozmowie z Rynkiem Zdrowia prezes Bożena Janicka.

W jej opinii potrzebne jest zasilenie POZ nowymi kadrami. Żeby jednak tak się stało, specjalizacja z medycyny rodzinnej musi uzyskać absolutny priorytet. – Lekarze rodzinni powinni specjalizować się w akredytowanych przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej, a nie w szpitalach i klinikach. Potrzebne jest natychmiastowe zwiększenie ilości miejsc rezydenckich w takich właśnie placówkach – uważa Bożena Janicka. Dr Michał Sutkowski, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, podaje, że według Kolegium docelowo wszyscy lekarze opieki podstawowej powinni być specjalistami medycyny rodzinnej.

10

fot. Shutterstock

Potrzebne nowe kadry

cjentów – wskazuje Rynkowi Zdrowia dr Sutkowski. Przyznaje przy tym, że póki co na to się nie zanosi. – To trudna specjalizacja, a praca jest niedoceniana i niedoszacowana. Podejmują ją nieliczni lekarze. Brakuje realnych za-


wokół pakietu Karta wymaga weryfikacji // 16

zdaniem fpz Kilka spornych kwestii // 16

Praktyka Kto w Polsce zakłada przychodnie // 18

wi ę cej w portalu

chęt ze strony państwa, a luka pokoleniowa jest nie tylko smutnym faktem, ale i zagrożeniem dla systemu – uważa przedstawiciel Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

Niezdrowa rywalizacja Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, zwraca uwagę na fakt, że w POZ obecnie pracują specjaliści różnych dziedzin medycyny lub lekarze bez specjalizacji od wielu lat pracujący w podstawowej opiece zdrowotnej. Jego zdaniem realizacja planu zorganizowania tego działu systemu ochrony zdrowia poprzez wprowadzenie modelu lekarza rodzinnego oddala się coraz bardziej w aspekcie zmian ustawowych z 2014 r. oraz wprowadzenia do POZ pediatrów i internistów na równych prawach z lekarzami rodzinnymi. – W takim ujęciu nie widać ugruntowanego poglądu wśród decydentów, jak miałby wyglądać docelowy model funkcjonowania POZ. Głoszenie haseł o wzroście roli lekarza POZ w systemie ochrony zdrowia w sytuacji braku koncepcji na kogo jako realizatora postawić we wprowadzaniu tych zamierzeń, wydaje się wątpliwej wiarygodności – mówi Rynkowi Zdrowia prezes Krajewski. Bożena Janicka zwraca uwagę, że we wszystkich państwach Unii Europejskiej, niezależnie od przyjętych rozwiązań organizacyjnych, podstawowa opieka zdrowotna jest fundamentem systemu ochrony zdrowia. W POZ zaspokaja się ponad 80% potrzeb zdrowotnych pacjentów, a ambulatoryjna opieka specjalistyczna i szpitale pełnią rolę suplementarną. – W Polsce trwa ciągle rywalizacja pomiędzy POZ a gabinetami specjalistów i szpitalami o wyłączność prawa do leczenia pacjenta. Próbuje się różnymi metodami wmówić choremu, że leczyć się można dopiero od

02-2015

poziomu lekarza specjalisty, a lekarze rodzinni prowadzą głównie poradnie preskrypcyjne, do których należy się zgłaszać tylko po powtórkę leków, zaświadczenie lekarskie, skierowanie czy druk zwolnienia lekarskiego – podnosi Janicka. Ma jednak nadzieję, że zaproponowane ostatnio przez NFZ i Ministerstwo Zdrowia rozwiązania prawne oraz organizacyjne pozwalają mieć nadzieję, że zła tendencja odbierania kompetencji lekarzom rodzinnym zostanie wreszcie powstrzymana, a medycyna rodzinna odzyska swoje miejsce w systemie ochrony zdrowia – jak to projektowano w reformie z 1999 r.

Ubywa czasu dla pacjentów Dotąd jednak lekarze rodzinni zmagają się z wieloma problemami. Dr Sutkowski, rzecznik KLRwP, uważa, że lekarze i pielęgniarki POZ mają obecnie za dużo obciążeń biurokratycznych: – O wiele za dużo! Papiery powoli są zastępowane przez pliki elektroniczne, ale nie dotyczy to każdego aspektu leczenia, a nawet jeśli, to de facto nic się nie zmienia. Ubywa za to czasu dla chorych – mówi rzecznik Kolegium. Również Jacek Krajewski, prezes FPZ, przyznaje, że biurokracja jest zmorą każdego lekarza POZ. Od wejścia pacjenta do gabinetu po sprawozdawanie wykonanej dla niego porady personel medyczny wciąż wypełnia dokumentację lub przesyła dane dalej. – Niezależnie od jej formy – papierowej czy elektronicznej – lekarz musi zanotować pełny przebieg wizyty. Wszystkie konieczne przepisami dane z takiej wizyty są gromadzone i przesyłane do odpowiednich instytucji. Za tym idą papiery związane z wypisaniem recept, środków pomocniczych lub pielęgnacyjnych. Do tego mamy jeszcze procedury związane z przepisami o chorobach za-

kaźnych, oświadczenia pacjentów, zaświadczenia dla pacjentów – wymienia Krajewski. W rezultacie – na co zwraca uwagę – czas poświęcony na wywiad, zbadanie pacjenta, analizę przypadku i wnioski z niej płynące jest krótszy niż czas potrzebny na odzwierciedlenie tego w wymaganej dokumentacji i sprawozdawczości.

Skarbnica danych Bożena Janicka zgadza się, że nikt nie lubi nadmiernych obciążeń biurokratycznych i lekarze rodzinni pod tym względem nie są wyjątkami. Uważa jednak, że sprawozdawczość

Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie: – Nie widać ugruntowanego poglądu wśród decydentów, jak miałby wyglądać docelowy model funkcjonowania POZ. jest konieczna, jeżeli system ochrony zdrowia ma się zmieniać w oczekiwanych kierunkach. – Do tego potrzebne są jednak obiektywne dane, których najwięcej dostarczyć mogą przychodnie POZ. To, w jakim stopniu obowiązki sprawozdawcze obciążać będą lekarzy, zależeć będzie od tego, jak te przychodnie są zarządzane. Tam, gdzie pracę lekarza rodzinnego wspomaga personel pomocniczy i dobry system informatyczny, może to być praktycznie niezauważalne. Inaczej będzie to wyglądać w praktykach jednoosobowych słabo zinformatyzowanych – wskazuje Janicka. Czas wydaje się jedną z najbardziej deficytowych wartości w ży-

11


raport / / P O Z ciu i pracy lekarzy rodzinnych. Brakuje go im m.in. na szkolenia i kursy. Nie bez znaczenia są także koszty dokształcania się lekarzy. Prezes Porozumienia Zielonogórskiego podkreśla, że lekarze POZ szkolą się po pracy, czyli najczęściej po godz. 18 lub w weekendy. W jego opinii uczestnictwo w szkoleniach po całym dniu pracy jest mało efektywne i ma na celu raczej przypomnienie lub aktualizację posiadanej wiedzy.

– Stąd część lekarzy wybiera tylko kilka najważniejszych wydarzeń naukowych i szkoleniowych w roku dla utrzymania swojej wiedzy lekarskiej na należytym poziomie – mówi prezes FPZ.

Nie zapominajmy o kosztach Prezes Janicka zwraca uwagę, że wyobrażenie o środkach finansowych pozyskiwanych przez lekarzy rodzinnych z kontraktów z NFZ to wy-

Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia: – Lekarzy rodzinnych nie przybywa. Znaczna część tych, którzy pracują w POZ, jest w wieku emerytalnym lub przedemerytalnym, a na ich listach aktywnych figuruje więcej niż zakładane 1 500 pacjentów. Luka pokoleniowa jest aż nadto widoczna. Natomiast wyjazdy weekendowe, jak podaje Krajewski, są związane z obecnością na kongresach naukowych lub dużych konferencjach, gdzie koszt opłaty kongresowej i pobytu w hotelu często przekracza możliwości budżetu lekarza POZ, szczególnie posiadającego niewielu pacjentów.

nik tego, że media przekazują je opinii publicznej jako wynik mnożenia liczby deklaracji przez roczną stawkę kapitacyjną. – Nie podają jednak, że tak wyliczona kwota to przychód praktyki, z którego lekarz musi opłacić pensje, ZUS i podatki zatrudnionego perso-

nelu. Koszty czynszu, prądu, systemów informatycznych, wody, telefonów, serwisowania i napraw sprzętu oraz wywozu nieczystości. Są też koszty zakupu leków, sprzętu jednorazowego i artykułów biurowych oraz utrzymania placówki dostępnej od godz. 8 do 18 we wszystkie dni robocze – wylicza Bożena Janicka. Podkreśla, że lekarz musi też opłacić swoje kursy i szkolenia i – co najistotniejsze – wcale nie tanie koszty zastępstwa na czas swojej nieobecności. – To właśnie z tych powodów nakłady na POZ powinny wynosić minimum 20% wszystkich kosztów świadczeń ochrony zdrowia finansowanych przez NFZ. W Polsce jesteśmy dalecy od tego, a zarobki lekarzy rodzinnych znacznie odbiegają – jak ostatnio podaje prasa – od zarobków ich szpitalnych kolegów. Mimo to w POZ pracują lekarze posiadający często kilka specjalizacji II stopnia, a zgodnie z podsumowaniem szkoleń przez izby lekarskie to właśnie lekarze POZ są najczęściej szkolącą się grupą lekarzy – podsumowuje prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.

Przepisz sobie prenumeratę Prenumerata roczna (11 numerów) – 80 PLN Tylko prenumerata gwarantuje bezpłatny udział w konferencjach Rynku Zdrowia Wypełniony formularz prosimy przesłać faksem pod numer 32/ 356 76 50 Prenumeratę można również zamówić na stronie www.rynekzdrowia.pl


w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u

Progresywna stawka kapitacyjna – ma być, ale...

Szczegóły do opracowania Jednym z rozwiązań dla POZ uzgodnionych na początku stycznia pomiędzy ministrem Bartoszem Arłukowiczem a lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego był progresywny wzrost stawki kapitacyjnej za pacjentów. Zdaniem ministra, to ważny, nowy mechanizm o charakterze motywacyjnym. Co o nim sądzą sami zainteresowani?

Od

JACEK JANIK

stycznia stawka kapitacyjna w POZ wzrosła do 140,04 zł. Dla tych przychodni, które będą sprawozdawały zlecane badania, ma ona od 1 lipca sięgnąć 142,08 zł, a od 1 sierpnia dla placówek uzyskujących wyższy, określony przez NFZ wskaźnik wykonywania badań, wyniesie 144 zł. Wzrost stawki kapitacyjnej, choć postulowany od dawna przez środowisko lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, oceniany jest różnie ze względu na rządzący nim progresywny mechanizm. W głównej mierze wzrost został uzyskany na skutek przesunięcia pieniędzy przeznaczonych do tej pory (w tzw. stawce 3,0) na pacjentów diabetologicznych i kardiologicznych.

Ministerstwo wyjaśnia W odpowiedzi na pytania Rynku Zdrowia dotyczące zmiany finansowania POZ, Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy resortu zdrowia, wyjaśnia, że od 1 lipca br., w celu uzyskania wyższej stawki kapitacyjnej świadczeniodawca będzie zobowiązany do indywidualnej formy sprawozdawania badań diagnostycznych, przypisanych do numeru PESEL pacjenta. Taki obowiązek ma zostać wprowadzony dla wszystkich świadczeniodawców POZ od 1 stycznia 2016 r. Krzysztof Bąk podał także, według jakich wskaźników będzie realizowana ta sprawozdawczość. Wzór został określony w załączniku nr 1 do zarządzenia (69/2013/DSOZ) prezesa NFZ z 27 listopada 2013 r.

02-2015

– Wskaźnik ten będzie przeliczany na 1000 pacjentów poprzez zsumowanie liczby badań wykonanych w danym kwartale, ważonych liczbą punktów dla danego badania określoną przez Fundusz, podzielonych przez średnią liczbę świadczeniobiorców zadeklarowanych do lekarza POZ u danego świadczeniodawcy w danym kwartale. Liczba punktów za poszczególne badania zostanie określona przez Fundusz w oparciu o ich kosztochłonność. Informację o wartości rocznej stawki kapitacyjnej obowiązującej dla danego kwartału Fundusz przekazuje świadczeniodawcy – informuje Bąk. Dodaje, że wprowadzenie wyższej stawki kapitacyjnej dla świadczeniodawców, których wskaźnik wykonywania badań przekracza założoną przez NFZ progową wartość, pozwoli na amortyzację kosztów badań. – Jest to szczególnie istotne dla świadczeniodawców wykonujących więcej badań ze względu na wyższy przeciętny wiek pacjentów, wiążący się często z wielochorobowością – stwierdza rzecznik MZ.

Medycyna postawiona na głowie? Skąd w systemie koncepcja progresywnej stawki kapitacyjnej? Jak mówi dr Joanna Zabielska-Cieciuch z Porozumienia Zielonogórskiego, to zamysł dr Barbary Więckowskiej, dyrektor departamentu analiz i strategii w Ministerstwie Zdrowia. – Doktor otrzymała od ministra zdrowia zlecenie przeprowadzenia analizy stawki kapitacyjnej i opracowania propozycji zmian modelu finansowania podstawowej opie-

ki zdrowotnej w sposób „motywacyjny”. Jako teoretyk, uznała, że motywująca finansowo będzie liczba badań zlecana przez lekarza POZ. A przecież każdy praktyk wie, że pacjent powinien mieć zlecone tylko te badania, które są potrzebne do postawienia prawidłowej diagnozy – stwierdza dr Zabielska-Cieciuch.

Resort zdrowia wskazuje, że wprowadzenie wyższej stawki kapitacyjnej dla świadczeniodawców, których wskaźnik wykonywania badań przekracza założoną przez NFZ progową wartość, pozwoli na amortyzację kosztów badań. Zwraca uwagę, że dobra diagnoza nie polega na liczbie zleconych badań, ale zleceniu tych, które są konieczne i potrzebne. – To jest tak jak mówi prof. Tadeusz Pieńkowski, że nowotwory nie powinny być szybko leczone. One powinny być dobrze leczone. Podobnie jest z badaniami. Zatraca się u nas idea medycyny jako sztuki, zostaje ona sprowadzona do rzemiosła. Najpierw zlecamy pacjentowi różne badania, a gdy nic z nich nie wynika, to zaczynamy z nim rozmawiać i czasem nawet badać... To jest postawienie medycyny na głowie – dodaje. Jej zdaniem zmiany w finansowaniu POZ są niemotywacyjne i nie wnoszą nic nowego dla pacjenta. Jedynym novum są narzędzia

13


raport / / P O Z

Więcej dowiemy się latem Jak ma wyglądać w praktyce wdrażanie nowego rozwiązania? – Przychodnie, które będą sprawozdawały wykonanie części badań diagnostycznych, nie tylko zbiorczo jak dotychczas, ale również z podaniem konkretnych PESEL-i pacjentów, którym wykonano badanie, będą mogły uzyskiwać wyższą stawkę kapitacyjną. NFZ nie ustalił jeszcze, czy będzie to realizowane za pomocą komunikatu SWIAD, czy ZBPOZ. Te przychodnie, które dodatkowo w ostatnim kwartale osiągną wymagany przez NFZ poziom wskaźnika wykonania badań, uzyskać będą mogły jeszcze wyższą stawkę – tłumaczy dr Tomasz Zieliński, wiceprezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych – Pracodawców. Od 2015 w POZ badania diagnostyczne zostały rozszerzone o: FT3, FT4, PSA (całościowy), spirometrię, USG ślinianek, USG tarczycy i przytarczyc, USG – obwodowe węzły chłonne oraz USG jamy brzusznej (jak dotychczas) z prostatą. Gastroskopia i rektoskopia, jako badanie kosztochłonne, są finansowane odrębnie. Lekarz POZ na badania te jedynie kieruje pacjenta. Sprawozdawanych do NFZ ma być w perspektywie, w powiązaniu z PESEL-em pacjenta (od kwietnia dla chętnych, co ma owocować

wzrostem stawki kapitacyjnej od sierpnia br.), jeśli potwierdzi to MZ oraz NFZ – dziewięć rodzajów badań (PSA, TSH, HbA1c, test obciążenia glukozą, krew utajona, USG tarczycy, USG jamy brzusznej, spirometria i rtg klatki piersiowej), na ponad 50, które są w zakresie możliwości wykonywania w POZ. Kiedy powstawał ten artykuł, wiadomo było tylko, że każde z badań będzie miało różną wycenę punktową, ale ich wartości jeszcze nie ogłoszono. Także wskaźniki populacyjne, oparte na wyliczeniu punktowym za badania, są w trakcie opracowania i zostaną opublikowane najprawdopodobniej latem, aby mogły skutkować wzrostem stawki kapitacyjnej od 1 października 2015 roku.

Progresja iluzoryczna? Dr Józef Dolanowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce zwraca uwagę, że w praktyce stawka kapitacyjna wzrośnie w tym roku jedynie w minimalnym stopniu, a zapowiedzi ministerstwa, że nowy system będzie premiował wyższą stawką lekarzy wykonujących więcej badań (z korzyścią dla pacjenta), ma się nijak do faktów. – Nowa stawka być może będzie jedynie motywowała do sprawozdawania w określony sposób badań, które i tak są wykonywane – mówi dr Dolanowski. Zdaniem dr. Macieja Godyckiego-Ćwirko z Katedry Medycyny Rodzinnej z Łodzi, sens stawki progresywnej byłby istotny, gdyby była połączona z innymi parametrami, mogącymi wpływać na jakość opieki lub uwzględniałaby realne koszty. – Uwzględniłbym m.in. w takim rozwiązaniu aspekt powiązania fi-

Dr Joanna Zabielska-Cieciuch z Porozumienia Zielonogórskiego: – Dobra diagnoza nie polega na liczbie zleconych badań, ale zleceniu tych, które są konieczne i potrzebne. Medycyna zostaje u nas sprowadzona do rzemiosła. Najpierw zlecamy pacjentowi różne badania, a dopiero gdy nic z nich nie wynika, to zaczynamy z nim rozmawiać... 14

zdjęcia: Paweł Pawłowski / Żelazna Studio

statystyczne, a sprawozdawanie po PESEL-u zlecanych badań spowoduje wzrost stawki kapitacyjnej. – Co będzie się dalej działo z tymi danymi? Na to pytanie nikt nie odpowiedział. Jestem ciekawa, co pan minister zrobi z wiedzą, że pani z określonym PESEL-em miała jakieś badanie? Komu jest to potrzebne? – pyta dr Zabielska-Cieciuch.

nansowania z jakością i utrudnieniami, wskazując na konieczność powiązania progresyjności stawki z kompetencjami lekarza (specjalizacja z MR), standardem poradni (akredytacja), cechami obszaru, w jakim funkcjonuje poradnia (bardzo rozległy, biedny itp.), lokalną chorobowością – stwierdza dr Godycki-Ćwirko. Z kolei w opinii dr Joanny Szeląg, lekarza rodzinnego z Białegostoku, progresywna stawka kapitacyjna, ściśle powiązana z obowiązkami administracyjnymi, zwiększa biurokrację, nie wpływając w żaden sposób na poprawę jakości opieki nad pacjentem. Wręcz może ją pogorszyć, jeśli lekarz będzie musiał poświęcić swój czas uzupełnianiu sprawozdawczości. Stawka ma być swoistą premią za sprawozdawanie wykonanych badań. – Czyli ten, kto le-


w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u

piej je sprawozdaje – a nie kto lepiej diagnozuje i leczy – ma szanse na wyższe finansowanie – przestrzega dr Szeląg. – Ponieważ większość lekarzy nie dysponuje jeszcze dokumentacją elektroniczną, taka sprawozdawczość będzie bardzo czaso- i kosztochłonna. Trzeba będzie dokładnie sprawdzić, które wyniki trafiły do dokumentacji, zliczyć i ręcznie wprowadzić do raportów. Problemem jest także to, że sprawozdawać można będzie tylko te badania, które zostały wykonane, a ich wynik znalazł się w dokumentacji medycznej pacjenta. Nie wystarczy badanie zlecić, a przecież wiadomo, że często pacjenci nie odbierają wyników badań lub robią je dla lekarzy z prywatnych gabinetów – dodaje nasza rozmówczyni. Podkreśla, że sama liczba zlecanych/wykonywanych badań nie

02-2015

może być traktowana jako wskaźnik jakości opieki. – Można stwierdzić, że po raz kolejny promuje się biurokratyczne procedury, zamiast dążyć do rzeczywistej poprawy systemu i jakości opieki nad pacjentem – zaznacza.

Dobre rozwiązania? W opinii dr Bożeny Janickiej, prezes wielkopolskiego Oddziału Wojewódzkiego KLR w Polsce oraz Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, kroczący wzrost stawki kapitacyjnej, powiązany z liczbą realizowanych badań dodatkowych, jest rozwiązaniem słusznym. – Praktyka lekarska wykonująca więcej badań powinna uzyskiwać większe przychody z NFZ w postaci wyższej stawki kapitacyjnej. Czym innym natomiast jest wysokość jej wzrostu pokrywająca albo nie wzrost kosztów praktyki z tytułu wykonania

większej liczby badań. To zależy od wielkości wzrostu stawki, ale także – w równym stopniu – od kosztów tych badań. Ważne są realne ceny tych badań – stwierdza dr Janicka. Zdaniem prezes PPOZ, nikt nie lubi nadmiernych obciążeń biurokratycznych i lekarze rodzinni pod tym względem nie są wyjątkiem. To, czy zwiększenie obowiązków sprawozdawczych w istotny sposób obciąży dodatkowo praktyki lekarzy rodzinnych, zależeć będzie od tego, jak praktyki te są zarządzane. – Tam, gdzie pracę lekarza rodzinnego wspomaga personel pomocniczy oraz systemy informatyczne, może to być praktycznie niezauważalne. Jednak inaczej może to wyglądać w praktykach jednoosobowych i słabo zinformatyzowanych – przyznaje dr Janicka. Wskazuje, że sprawozdawczość w POZ jest ważna i obejmuje porady, patronaże, szczepienia, bilanse, porady administracyjne, od lat również badania diagnostyczne sprawozdawane raz na 6 miesięcy. – Sprawozdawczość jest mierzalnym wskaźnikiem wykonywanych zadań i ogromnej pracy w POZ. Ta powiązana z numerem PESEL jest tak naprawdę ogólnopolskim początkiem dokumentacji elektronicznej w podstawowej opiece. Namiastką zadań, które nas czekają – dodaje dr Janicka. Odmiennego zdania jest dr Joanna Zabielska-Cieciuch, która uważa, że zamiast pseudomotywacyjnego systemu dużo korzystniejsze byłoby wprowadzenie odpowiednich standardów, przed czym ministerstwo się broni, bo każdy standard da się wycenić. – Kolegium Lekarzy Rodzinnych w zakresie „jakości” i „akredytacji” opracowało 120 standardów do spełnienia, aby POZ mógł otrzymać certyfikat jakości, który premiowany byłby wyższą stawką kapitacyjną. Ich liczba później została zredukowana do 100 i trafiły one na biurko, jeszcze wówczas minister zdrowia, Ewy Kopacz. Do dzisiaj te standardy nie zostały wprowadzone – przypomina dr Zabielska-Cieciuch.

15


raport / / P O Z

Wokół zielonej karty Zdaniem lekarzy rodzinnych, już po pierwszym miesiącu od wprowadzenia tzw. zielonej karty wiadomo, że sposób jej wydawania oraz wypełnienia trzeba będzie poprawić.

W

M A RZ E N A S Y G U T

wielu przypadkach karta DILO (Karta Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego) zamiast przyspieszać proces diagnostyczny, opóźnia go. Wszystko dlatego, że zgodnie z obecnymi przepisami na etapie podejrzenia nowotworu mogą ją wystawiać tylko lekarze POZ. Powoduje to odsyłanie pacjentów przez specjalistów do przychodni lekarzy rodzinnych tylko po „zieloną kartę” – wyjaśnia dr Marek Twardowski, prezes Lubuskiego Oddziału Federacji Porozumienie Zielonogórskie, były wiceminister zdrowia.

Lekarz POZ to nie biurokrata Przypisanie prawa do wystawiania zielonej karty w momencie podejrzenia nowotworu wyłącznie lekarzowi POZ, to tylko wierzchołek góry lodowej. Jak wskazywał prof. Tadeusz Pieńkowski podczas niedawnej debaty zorganizowanej przez Fundację im. Lesława Pagi (o debacie więcej na str. 54-55), pakiet onkologiczny zachwiał koncepcją medycyny rodzinnej, która powinna koncentrować się na profilaktyce pierwotnej. Prof. Pieńkowski wyjaśniał, że właśnie w przypadku lekarza rodzinnego, który zna pacjenta i może wpływać na jego prozdrowotne zachowania, największą wartością wydaje się zakres profilaktyki pierwotnej. Tymczasem w ramach pakietu onkologicznego wyznaczono lekarzom POZ inne zadania, co powoduje, że tracą oni czas przeznaczony na opiekę nad pacjentem. Na problem ten wskazuje także dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, który w rozmowie z Rynkiem Zdrowia wyjaśnia, że już dziś widać dużą obawę lekarzy

16

rodzinnych przed wystawianiem zielonej karty onkologicznej. Poza tym wypełnienie tej karty, nawet przy pewnym doświadczeniu, zabiera pół godziny, co sprawia, że zabiera się pacjentom lekarzy. Wszystko za sprawą tego, że kartę wypełnia się ręcznie. Wprawdzie jej wzór jest dostępny na stronie NFZ, ale wymaga on ręcznego wprowadzania danych na komputerze. Normalnie, jak tłumaczą lekarze, przy wypełnianiu dokumentacji korzystają z bazy danych; np. po wpisaniu PESEL pacjenta, automatycznie wypełniają się rubryki z imieniem, nazwiskiem, adresem itd. Przy zielonej karcie takiej opcji nie ma. Dodatkowo w wypełnieniu karty nie może

lekarza wyręczyć sekretarka czy pielęgniarka, bowiem tylko lekarze mogą się logować do systemu.

System pomija specjalistę Z kolei dr Twardowski zwraca uwagę na błędy związane z ograniczeniem wydawania kart DILO na etapie podejrzenia nowotworu wyłącznie do lekarzy POZ. – Ministerstwo Zdrowia zapisało w ustawie, że uprawnieni do wydawania zielonej karty przy podejrzeniu choroby nowotworowej są wyłącznie lekarze POZ. Jest to absurdalne, ponieważ zielonej karty na etapie podejrzenia raka nie mogą wydawać lekarze specjaliści, np. onkolodzy, ginekolodzy, chirurdzy, gastrolodzy – tłumaczy dr Twardowski.

Porozumienie Zielonogórskie: nie chodzi tylko o kartę Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, wyjaśnia, że po miesiącu obowiązywania nowych przepisów, lekarze mają pewność, że oba pakiety (kolejkowy i onkologiczny) ministra Bartosza Arłukowicza to po prostu „prawne buble”. Najwięcej kontrowersji wywołuje tzw. pakiet onkologiczny. Konieczne jest określenie standardów postępowania w poszczególnych rodzajach nowotworów, na poszczególnych etapach postępowania, inaczej przepisy pakietu nie będą normalnie działać – wskazuje PZ. – Kolejną sprawą jest rola lekarza POZ, których nie można sprowadzać do urzędników, wystawiających „zielone karty”. Należy zapewnić lekarzom POZ szkolenia z zakresu tzw. czujności onkologicznej w odniesieniu do częściej występujących nowotworów złośliwych. Szkolenia te muszą być zgodne z wytycznymi towarzystw naukowych, w tym z polskim Cancer Planem – stwierdza prezes Krajewski. Zwraca uwagę, że we wstępnej diagnostyce onkologicznej konieczne jest też określenie jednoznacznych kryteriów rozpoznania choroby nowotworowej w poszczególnych typach nowotworów, które warunkowałoby rozliczenie pakietu. Obecnie brakuje też wskazań, w jakich nowotworach konieczne jest wykonanie na tym etapie badania histopatologicznego. – Od początku kontrowersje budzą zasady działania konsylium, które od wejścia w życie pakietu jest obligatoryjne wobec każdego pacjenta. Jest to nierealne, choćby z racji niedoboru specjalistów – wskazuje Porozumienie Zielonogórskie. •


w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u

Dodaje: – W związku z tym, jeżeli do specjalisty trafi pacjent, z pominięciem lekarza rodzinnego, wówczas specjalista przy podejrzeniu choroby nowotworowej, nie będzie mógł dopuścić chorego do tzw. szybkiej ścieżki diagnostycznej, gdyż nie jest uprawniony do wydania mu karty DILO przy podejrzeniu raka. Dlatego lekarze specjaliści muszą wysłać pacjenta do lekarza rodzinnego, który to na ich prośbę zobowiązany jest wystawić kartę DILO. Taka sytuacja, w ocenie dr. Twardowskiego, budzi obawy lekarzy rodzinnych, którzy nie są pewni na jakiej podstawie kartę mają wystawić. – Lekarze nie mają pewności, czy sama ustna informacja od pacjenta wystarczy, czy konieczne są jakieś dodatkowe badania od specjalisty. Lekarz rodzinny nie zawsze może bowiem zweryfikować diagnozę specjalisty, np. w przypadku pacjenta ginekologicznego, nie bada go w ten sposób. Tymczasem jeżeli będzie wydawać karty DILO lekką ręką na życzenie specjalistów, to może się okazać, że szybko wyda 30 kart i wejdzie w proces weryfikacji. Jeśli wówczas się okaże, że nie będzie miał wyniku 1 do 15, to on sam poniesie karę w postaci karnego szkolenia, a nie lekarz specjalista, który go prosił o wydanie takiej karty – wyjaśnia dr Twardowski. Z tych też powodów lekarze rodzinni są przekonani, że nie powinni wystawiać kart DILO wyłącznie na podstawie informacji przekazanych od chorego, co oznacza, że NFZ powinien opracować nowy druk pt. „Informacja dla lekarza POZ”.

Problemów jest więcej Z kolei prezes Hamankiewicz zwraca uwagę na bardzo niebezpieczną sytuację, która pojawia się w szpitalach – głównie powiatowych, ponieważ i tam zdarzają się przypadki schorzeń onkologicznych – kiedy pacjenci z problemami onkologicznymi trafiają do szpitala, ale bez zielonej karty. Dzieje się tak wówczas, gdy np. pacjent przychodzi do szpitala z niedrożnością przewodu pokarmowego i dopiero w trakcie operacji stwierdzany jest nowotwór.

02-2015

– Według NFZ taki pacjent nie jest pacjentem z pakietu onkologicznego i szpital nie zostanie rozliczony według tych nowych zasad. Przy podpisywaniu umów na leczenie szpitalne na 2015 r., podzielono kontrakt na część onkologiczną i nieonkologiczną. Ta wydzielona część kontraktu onkologicznego zarezerwowana jest tylko dla tych, którzy posiadają zieloną kartę – wyjaśnia. Natomiast pacjenci bez karty, ale mimo wszystko onkologiczni, muszą być leczeni w pakiecie nieonkologicznym. – Tym samym taki pacjent „zmniejsza” limit pacjentów realnie nieonkologicznych, których szpital może przyjąć – stwierdza dr Hamankiewicz. Eksperci podkreślają, że niuansów w karcie onkologicznej, które wymagają dopracowania, jest więcej. Jak choćby ten, że konstrukcja karty nie przewiduje co zrobić, jeżeli pacjent ma rozpoznane dwa nowotwory.

Marek Twardowski,

Ministerstwo odpowiada

prezes Lubuskiego Oddziału Federacji Porozumienie Zielonogórskie, były wiceminister zdrowia Jeżeli do specjalisty trafi pacjent, z pominięciem lekarza rodzinnego, wówczas specjalista przy podejrzeniu choroby nowotworowej, nie będzie mógł dopuścić chorego do tzw. szybkiej ścieżki diagnostycznej, gdyż nie jest uprawniony do wydania mu karty DILO przy podejrzeniu raka.

Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, wyjaśnia, że resort jest przekonany, że karta DILO spełnia swoje zadanie, a jej konstrukcja jest dostosowana do potrzeb poszczególnych etapów w ramach szybkiej terapii onkologicznej. W przypadku chociażby pacjenta z rozpoznanymi dwoma nowotworami istnieje możliwość wystawienia dwóch kart (ze względu na dwa umiejscowienia nowotworu złośliwego). Karta nie ma też ograniczenia wyłącznie do lekarza POZ, jako osoby ją wystawiającej. – Lekarz POZ może wydawać zieloną kartę pacjentowi, u którego podejrzewa chorobę nowotworową. Lekarz specjalista może ją wydać natomiast wówczas, jeżeli zdiagnozuje u niego chorobę nowotworową. Wymagane rozpoznanie nowotworu złośliwego przez lekarza specjalistę wynika z jego większych, niż w przypadku lekarza POZ, możliwości diagnostycznych oraz wysokospecjalistycznej wiedzy w zakresie umiejscowienia danego nowotworu. Z tego też powodu Ministerstwo Zdrowia nie planuje dodatkowego

wynagrodzenia dla lekarzy specjalistów za wystawienie karty DILO – zaznacza Krzysztof Bąk. Jego zdaniem nie jest też konieczne wydanie nowego druku pt. „Informacja dla lekarza POZ”, ponieważ lekarz ten wydaje kartę w przypadku podejrzenia nowotworu złośliwego na podstawie wywiadu przeprowadzonego z pacjentem, oceny stanu zdrowia, wyników zleconych badań lub wyników badań, które dostarczy mu pacjent. – Nie ma także podstaw do opracowania wskazań, w jakich nowotworach konieczne jest wykonanie na wstępnym etapie badania histopatologicznego. U wielu pacjentów podejrzenie nowotworu może zostać wykluczone już na etapie tomografii i RTG, w związku z tym histopatologia nie jest konieczna w tych przypadkach. O tym, kiedy i jakie badania należy wykonać, mówią standardy diagnostyczne wynikające z wytycznych odpowiednich towarzystw medycznych – podsumowuje rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

17


raport / / P O Z

Kto zakłada przychodnie W czerwcu ubiegłego roku weszły w życie przepisy umożliwiające otwieranie praktyk podstawowej opieki zdrowotnej przez pediatrów i internistów. Ta zmiana przepisów nie wywołała jednak rewolucji na rynku usług świadczonych przez przychodnie POZ. Niewielu pediatrów i internistów zdecydowało się na otwarcie placówek podstawowej opieki, zresztą oficjalnie nie sposób dowiedzieć się, ile takich przychodni powstało.

Z

A NN A K A C Z M A R E K

R ejestru Podmiotów Wykonujących Działalność Leczniczą możemy dowiedzieć się jedynie, ile takich placówek powstało w danym okresie; niestety, nie ma tam danych dotyczących tego, kto założył POZ. To sprawia, że tak naprawdę trudno dokładnie stwierdzić, jakie skutki spowodowało wprowadzenie nowego prawa.

Mniej nowych placówek Jeśli chodzi o dane dotyczące liczby założonych POZ-ów od czasu wejścia nowych przepisów do dnia 1 stycznia 2015 r. i z okresu analogicznego poprzedzającego ten termin, nie możemy wywnioskować, że spowodowało to wzrost liczby zakładanych POZ-ów – wręcz przeciwnie – po wejściu nowych przepisów założono mniej przychodni POZ. Jak informuje Rynek Zdrowia Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, od 1 stycznia 2014 r. do 15 czerwca 2014 r., czyli do dnia wejścia w życie ustawy z dnia 21 marca 2014 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, rozpoczęło działalność 306 poradni (gabinetów) lekarza podstawowej opieki zdrowotnej oraz 27 poradni (gabinetów) lekarza POZ dla dzieci. – Natomiast od dnia 15 czerwca 2014 r. rozpoczęło działalność 240 poradni (gabinetów) lekarza POZ oraz 29 poradni (gabinetów) lekarza POZ dla dzieci (15 czerwca 2014 r. żaden POZ nie rozpoczął działalności) – wyjaśnia rzecznik i dodaje, że

18

powyższe dane pochodzą z Rejestru Podmiotów Wykonujących Działalność Leczniczą, według stanu na dzień 1 stycznia 2015 r. Sprawą oczywiście żywo zainteresowani są lekarze rodzinni, którzy byli przeciwni, aby umożliwiać pediatrom i internistom otwieranie POZ-ów.

Nic się nie zmieniło – Z moich informacji wynika, że w całej Polsce na założenie przychodni POZ zdecydowało się jedynie trzech lekarzy pediatrów i internistów. Żaden z tych POZ-ów nie powstał na Podlasiu – mówi nam doktor Włodzimierz Bołtruczuk, prezes Podlaskiego Oddziału Wojewódzkiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce oraz prezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. Twórcom tego zapisu ustawowego chodziło, zdaniem prezesa, o to, żeby ci specjaliści mogli zastąpić lekarzy rodzinnych, gdyby ci zaczęli protestować, tak jak to miało miejsce niedawno. – Trzeba pamiętać, że w podstawowej opiece zdrowotnej pracuje obecnie ok. 8 tys. pediatrów i 12 tys. internistów. Lekarzy, którzy mają specjalizację wyłącznie z medycyny rodzinnej, jest 1,5 do 2 tys. Dla wielu lekarzy specjalizacja z medycyny rodzinnej jest specjalizacją kolejną, którą uzyskali, mając już wcześniej specjalizację z interny lub pediatrii. Tak naprawdę, zdaniem dr. Bołtruczuka, barierą utrudniającą założenie przychodni POZ jest dla lekarzy kwestia wysokich kosztów uruchomienia takiej działalności. – Żeby

Włodzimierz Bołtruczuk, prezes Podlaskiego Oddziału Wojewódzkiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce Ustawowy zapis o umożliwieniu pediatrom i internistom otwierania POZ-ów był zabiegiem politycznym mającym pokazać pacjentom, że rząd poprawia dostępność podstawowej opieki zdrowotnej. Niestety to tylko zabieg marketingowy, w podstawowej opiece nie przybyło lekarzy.

ją rozpocząć, potrzeba ponad 200 tys. zł. Dodatkowo, zanim podpisze się umowę z NFZ, trzeba mieć już personel przychodni, czyli przynajmniej przez miesiąc trzeba płacić pracownikom, mimo że nie ma się jeszcze podpisanego kontraktu. Generalnie pierwsze pieniądze z NFZ pojawią się w kasie placówki ok. 2,5 miesiąca od rozpoczęcia działalności.


w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u

Następny problem to lista pacjentów. – Skąd taka przychodnia ma mieć zapisanych pacjentów, skoro jeszcze nie działa? Jedyną szansą jest przejęcie na zasadzie dziedziczenia lub przejęcie pacjentów innego POZ-u, który kończy działalność. Zdaniem doktora ustawowy zapis o umożliwieniu pediatrom i internistom otwierania POZ-ów był zabiegiem politycznym mającym pokazać pacjentom, że rząd poprawia dostępność podstawowej opieki zdrowotnej. – Niestety to tylko zabieg marketingowy, w podstawowej opiece zdrowotnej nie przybyło lekarzy – ci co pracowali, nadal pracują, a nowych nie ma – zaznacza. – Pediatrzy wolą pracować w szpitalach, gdzie praca jest mniej kłopotliwa, gdzie zawsze istnieje możliwość konsultacji w sprawie pacjenta, gdzie jest dostęp do badań diagnostycznych i obrazowych, czyli to, do czego lekarz POZ nie ma dostępu od ręki. Jeśli lekarz POZ wysyła pacjenta na badania diagnostyczne, to na wyniki badań trzeba poczekać, w szpitalu taką sprawę załatwia się w ciągu pół godziny.

Chodzi o zasady Inny pogląd na tę sprawę ma prof. Andrzej Radzikowski, kierownik Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, były konsultant wojewódzki w dziedzinie pediatrii. – To był potrzebny zapis, bo pediatra czy internista tak samo ma prawo prowadzić działalność gospodarczą i ma prawo być szefem lub właścicielem przychodni POZ, a nie tylko być „najemnikiem”. Jednak na pewno zręczniej zakładać taką przychodnię lekarzowi rodzinnemu niż pediatrze, gdyż medycyna rodzinna obejmuje całość medycyny, a pediatra jest specjalistą zajmującym się jedynie dziećmi. Jednak trzeba pamiętać, zdaniem prof. Radzikowskiego, że w kwestii zakładania POZ w Polsce były ogromne kontrowersje, lekarze pediatrzy czuli się dyskryminowani – chodziło tu w dużej mierze o za-

02-2015

sadę, żeby pediatrzy nie czuli się na tym tle w jakikolwiek sposób upośledzeni. – Teraz pediatra ma prawo założyć taką przychodnię i o to chodziło, a czy skorzysta z tego, to już zupełnie inna sprawa – stwierdza profesor. Z drugiej strony zauważa, że lekarze rodzinni jako grupa zawodowa są dobrze przygotowani do prowadzenia placówek podstawowej opieki zdrowotnej, są prężną grupą walczącą o zmiany w systemie ochrony zdrowia: – To silna specjalizacja, wykonywana w dużej mierze przez mężczyzn, pediatrzy to głównie kobiety, które muszą oprócz obowiązków zawodowych skupiać się również na rodzinie. Zdaniem profesora, medycyna rodzinna była nową specjalnością lekarską, traktowaną trochę po macoszemu, dlatego uzasadnione było jej wzmocnienie poprzez zapis, że tylko lekarze rodzinni mogą zakładać POZ-y. Jednak minęło już trochę czasu, specjalizacja została wzmocniona, więc zasadne wydaje się to, że zapis zmieniono. – Sam z tego nie korzystam, jako pediatra pracuję u kogoś, jednak taka możliwość powinna istnieć.

ku, korzystać z dodatkowych porad specjalistycznych i mógł w pełni wykorzystać swą wiedzę i doświadczenie. To zmniejszy kolejki w poradniach wąskospecjalistycznych. Po drugie system finansowania i kształcenia powinien zachęcać lekarzy do całościowego, wielospecjalistycznego, a więc internistycznego spojrzenia na pacjenta. Tymczasem, jak dodaje prezes TIP, nasz system kształcenia znacząco i sukcesywnie zmniejsza atrakcyjność interny: – Mamy coraz mniej internistów także w szpitalach, a utrzymywanie oddziałów

Efekty będą w przyszłości

Prof. Tomasz Guzik, Towarzystwo Internistów Polskich: – Decyzja o umożliwieniu tworzenia przychodni POZ przez internistów i pediatrów była bardzo dobra. Konieczna jest jednak zmiana finansowania, by internista nie musiał w każdym, nawet prostym przypadku, korzystać z dodatkowych porad specjalistycznych.

– W mojej ocenie decyzja o umożliwieniu tworzenia przychodni POZ przez internistów i pediatrów była bardzo dobra – mówi z kolei Rynkowi Zdrowia prof. Tomasz Guzik, internista i alergolog, prezes Towarzystwa Internistów Polskich. Dodaje: – Towarzystwo Internistów Polskich bardzo aktywnie zabiegało o wsparcie tego rozwiązania, jako kluczowego z punktu widzenia długofalowego dobra pacjentów a nie, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, działania doraźnego, odnoszącego szybki, ale krótkotrwały efekt. Jednak żeby takie działania były skuteczne, zdaniem prof. Guzika muszą za nimi iść dalsze rozwiązania systemowe: – Po pierwsze konieczna jest zmiana finansowania, by internista, jako specjalista nie musiał w każdym, nawet prostym przypad-

internistycznych jest wynikiem odwagi finansowej dyrektorów szpitali, którzy na szczęście jeszcze czasem widzą sens kompleksowej medycyny. – System kształcenia i finansowania dąży do rozczłonkowania medycyny, zapominając, że aby skutecznie leczyć, musimy patrzeć na wszystkie choroby pacjenta jednocześnie, a po leczenie wysokospecjalistyczne powinniśmy sięgać, gdy są ku temu wskazania, a nie w pierwszej linii. Konieczne jest zwiększenie internistycznych miejsc rezydenckich, bo jeśli przestaniemy kształcić internistów – a do tego obecny system zmierza – utracimy szansę na kompleksowe leczenie wielospecjalityczne w Polsce i dr. House’a będziemy oglądać tylko w telewizji – stwierdza prof. Guzik.

19


FINANSE I ZARZĄDZANIE // Konferencje Rynku Zdrowia

Nie tylko o pakiecie Koordynacja polityki zdrowotnej, sytuacja ekonomiczna szpitali oraz pierwsze wnioski dotyczące funkcjonowania pakietu onkologicznego w woj. małopolskim. To główne tematy dyskusji podczas Regionalnego Spotkania Menedżerów Ochrony Zdrowia w Krakowie, które odbyło się 28 stycznia 2015 r.

K

onferencja zgromadziła ok. 200 osób. Zainaugurowała ósmą już edycję cyklu regionalnych debat poświęconych funkcjonowaniu i finansowaniu opieki zdrowotnej w wybranych województwach, organizowanych przez wydawcę i redakcję miesięcznika oraz portalu Rynek Zdrowia. W spotkaniu, oprócz menedżerów kierujących małopolskimi lecznicami, wzięli udział m.in. przedstawiciele parlamentu, Narodowego Funduszu Zdrowia, samorządów i administracji państwowej, lekarze oraz eksperci rynku medycznego.

Co z tą koordynacją? – Jeden koordynator polityki zdrowotnej w regionie nie rozwiąże problemu braku właściwych relacji między uczestnikami systemu – zwracała uwagę Barbara Bulanowska, dyrektor Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ. – Trzeba natomiast kreować narzędzia dla polityków – dodała, podając – jako pozytywny przykład – poszerzenie kompetencji wojewodów zawarte w nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. – Wojewodowie mają sprawować nadzór nad inwestycjami w opiece zdrowotnej, a ponadto tworzyć plany zapotrzebowania na poszczególne świadczenia zdrowotne. Na podstawie tych planów oddziały NFZ będą tworzyć swoje plany finansowe – zaznaczyła dyrektor Bulanowska. Sponsor główny

22

Wojciech Kozak, wicemarszałek województwa małopolskiego W naszym województwie udaje się racjonalnie planować oraz koordynować m.in. działania w zakresie psychiatrii. W Małopolsce występuje bardzo korzystna tendencja zmniejszania liczby szpitalnych łóżek psychiatrycznych właśnie na rzecz zdecydowanie bardziej pożądanej i skutecznej opieki środowiskowej.

Z drugiej strony przestrzegała przed „przeregulowaniem rynku”. Wskazała, że współpraca oraz uzupełnianie się podmiotów leczniczych jest konieczne, jednak nie może zabraknąć także konkurencji. – To właśnie m.in. dzięki konkurencji w ostatnich latach tak bardzo podniósł się poziom nie tylko samych świadczeń, ale i zarządzania placówkami medycznymi – mówiła dyrektor małopolskiego Funduszu. Z kolei Wojciech Kozak, wicemarszałek województwa małopolskiego, Partner główny

podkreślał, że w tym regionie udaje się racjonalnie planować oraz koordynować m.in. decyzje dotyczące podziału środków unijnych oraz w zakresie środowiskowej opieki psychiatrycznej. – W Małopolsce występuje bardzo korzystna tendencja zmniejszania liczby szpitalnych łóżek w psychiatrii właśnie na rzecz zdecydowanie bardziej pożądanej i skutecznej opieki środowiskowej. Odsetek tego typu łóżek w naszym regionie sięga ok. 5%, czyli znacznie mniej niż w ościennych województwach, gdzie wynosi 10-12% – mówił marszałek Kozak. Przyznał jednak, że m.in. z powodu lokalnych ambicji, są szpitale, których baza jest zbyt duża wobec rzeczywistych potrzeb. – Zdarzają się praktycznie puste oddziały – stwierdził. – Ponadto bardzo brakuje koordynacji działań obejmujących tworzenie i realizację wieloletnich programów profilaktycznych. Uważam, że właściwym planowaniem takich programów powinien zająć się Urząd Wojewódzki.

Brakuje miarodajnych danych Małgorzata Lechowicz, dyrektor wydziału polityki społecznej w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim, przypomniała, że zgodnie z ustawowymi regulacjami pierwsze regionalne mapy zdrowotne sporządzane przez służby wojewodów mają być gotowe w 2021 roku. – Obecnie nadal brakuje w poszczególnych regionach miarodajnych danych niezbędnych do twoPartner

zdjęcia: andrzejwawok.com

W O J C I E C H K U TA


Poseł Lidia Gądek

Barbara Bulanowska,

Prof. Jerzy Jakubowicz,

z sejmowej Komisji Zdrowia Termin publikacji pierwszych map zdrowotnych przez urzędy wojewódzkie tylko pozornie wydaje się odległy. W tej materii mamy naprawdę ogromne zaniedbania. Przygotowania do tego przedsięwzięcia muszą trwać. Należy mieć pewność, że gromadzone dane będą w pełni wartościowe i miarodajne.

dyrektor Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Pakiet onkologiczny wymaga dalszej pracy, w tym w zakresie onkologii dziecięcej, jednak zapoczątkował to, o co środowisko medyczne apelowało od wielu lat – bezlimitowe oraz kompleksowe leczenie pacjentów z chorobami nowotworowymi.

dyrektor Oddziału Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie Oddział w Krakowie Lekarze POZ mogą zakładać kartę onkologiczną bez wcześniejszych badań. Spowoduje to, że wymagane w pakiecie rozpisanie dat kolejnych etapów leczenia będzie bardzo trudne.

rzenia takich map, dotyczących m.in. epidemiologii czy liczby lekarzy. Informacje te są wprawdzie gromadzone, ale według różnych metodologii – podkreślała dyrektor Lechowicz. – Poza tym sporo danych przygotowywanych przez GUS, które byłyby dla nas bardzo istotne, są objęte tajemnicą statystyczną – dodała. Zdaniem poseł Lidii Gądek z sejmowej Komisji Zdrowia, termin publikacji pierwszych map zdrowotnych przez urzędy wojewódzkie tylko pozornie wydaje się odległy: – W tej materii mamy naprawdę ogromne zaniedbania. Przygotowania do tego przedsięwzięcia muszą trwać. Należy mieć pewność, że gromadzone dane będą w pełni wartościowe i miarodajne – zaznaczyła Lidia Gądek. – Kiedy trzy lata temu zaczęłam pracować w Komisji Zdrowia, byłam zaszokowana znacznym zróżnicowanie regionalnym m.in. w zakresie dostępu do świadczeń – przyznała, dodając jednak, że w woj. małopolskim sytuacja pod tym względem pozytywnie się wyróżnia: – Także relacje pomiędzy opieką podstawową a specjalistyką i leczeniem szpitalnym – są dobre – przyznała poseł Gądek. Dr Anna Prokop-Staszecka, dyrektor Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II, uważa, że

nie tylko w poszczególnych regionach, ale także w skali całego kraju brakuje zarówno koordynacji polityki zdrowotnej, jak i strategii dotyczącej funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. – Mamy w województwie małopolskim wielu właścicieli szpitali – samorządy terytorialne, ministerstwa, uczelnię medyczną, kapitał prywatny. Kto koordynuje ich działalność? Właściwie tylko NFZ – finansując lub nie świadczenia zdrowotne – stwierdziła dyrektor Prokop-Staszecka. Uważa, że doraźna polityka dominuje nad zarządzaniem opieką zdrowotną w kraju, stąd m.in. wciąż mamy zbyt mało lekarzy i pielęgniarek oraz niewłaściwą strukturę łóżek szpitalnych.

nienia takiej roli najbardziej powinien pretendować samorząd województwa – zaznaczył szef chrzanowskiego szpitala. Jego zdaniem, mimo pewnych trudności, w Małopolsce udaje się uzgadniać główne kierunki funkcjonowania opieki zdrowotnej. – Natomiast niepokoi mnie, że obecnie ustawowe regulacje przewidują, że funkcję regionalnego decydenta mają pełnić wojewodowie. Będą określać, kto i w jaki sposób ma się rozwijać, jaką aparaturę kupować itp. – mówi dyrektor Kłos, przestrzegając przed takim odgórnym planowaniem: – Już kiedyś mieliśmy epizod z tzw. wojewódzkimi planami zdrowotnymi, które nie w pełni się sprawdziły – przypomniał. Doc. Maciej Kowalczyk, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, zwracał uwagę, że nie chodzi o samo ustanowienie koordynatora, ale o wprowadzenie określonego systemu zdrowia. – Takiego systemu nie ma, gdyż błąd leży u podstaw. Teoretycznie mamy system ubezpieczeniowy, ale w praktyce – budżetowy. Zbieramy wprawdzie powszechną składkę ubezpieczeniową, lecz potem te pieniądze są centralnie, właśnie budżetowo rozdzielane – podkreślał.

02-2015

Dokąd zmierza system Z kolei w opinii Krzysztofa Kłosa, dyrektora Szpitala Powiatowego w Chrzanowie, w woj. małopolskim w ostatnich kilkunastu latach zrobiono wiele, aby stworzyć programowe podstawy regionalnej polityki zdrowotnej. – Zawsze natomiast był problem z ośrodkiem koordynującym, ponieważ ustawodawca nigdy nie wskazał podmiotu, który miałby się tą materią zająć. Wydaje się jednak, że z racji umocowania politycznego do peł-

23


FINANSE I ZARZĄDZANIE // Konferencje Rynku Zdrowia

Małgorzata Lechowicz, dyrektor wydziału polityki społecznej w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim

Doc. Maciej Kowalczyk, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie

W opinii dyrektora Kowalczyka konieczne jest wprowadzenie właściwej struktury publicznej ochrony zdrowia, w tym referencyjności poszczególnych lecznic oraz ich współdziałanie. – System oczywiście musi być zorganizowany, gdyż same prawa rynku nie rozwiążą wszystkich problemów – powiedział Mariusz Janikowski, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie. – Koordynacja ochrony zdrowia zaczyna się już na etapie planowania studiów medycznych, m.in. poprzez limitowanie przez ministerstwo określonej liczby miejsc na poszczególnych uczelniach kształcących lekarzy – dodał. Wskazał, że modyfikacja kształcenia podyplomowego, w tym zniesienie stażu w dotychczasowej formie, może okazać się polityką krótkowzroczną i nie przyczyni się do zwiększenia liczby lekarzy na rynku pracy. – W ostatnich latach, mimo podejmowanych przez resort zdrowia działań, wciąż nie udaje się rozwiązać problemu luki pokoleniowej w wielu specjalnościach – przypomniał Mariusz Janikowski.

Pakiet pod obstrzałem Podsumowując pierwsze tygodnie wdrażania pakietu onkologicznego w woj. małopolskim, dyrektorzy szpitali zwracali m.in. uwagę, że nowe rozwiązania – w tym uwolnienie limitów w leczeniu onkologicznym – może okazać się pułapką dla wielu lecznic i prostą drogą do zadłużania placówek. Prof. Jerzy Jakubowicz, dyrektor Oddziału Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie Od-

24

Dr Anna Prokop-Staszecka, dyrektor Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II

dział w Krakowie, wskazywał na wiele zagrożeń związanych z wprowadzaniem pakietu: – Błędem jest, że tzw. zielonej karty nie mogą zakładać pacjentom lekarze w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, chyba że stwierdzono rozpoznanie histopatologiczne – powiedział profesor. Przypominał, że z kolei lekarze POZ mogą zakładać kartę onkologiczną bez wcześniejszych badań. – Spowoduje to, że wymagane w pakiecie rozpisanie dat kolejnych etapów leczenia będzie bardzo trudne – przestrzega prof. Jakubowicz. – Niejedna placówka może mieć także poważne problemy ze skompletowaniem przewidzianego w pakiecie konsylium specjalistów – dodaje. – Według naszych wstępnych wyliczeń, wdrożenie pakietu spowoduje zmniejszenie finansowania nawet o 30% w przeliczeniu na jednego pacjenta onkologicznego. Uważam, że pakiet w obecnej formie nie jest gotowy do wdrożenia – stwierdziła podczas debaty dyrektor Anna Prokop-Staszecka. Z kolei dyrektor Krzysztof Kłos zauważył, że aneksy do tegorocznych umów z NFZ szefowie placówek podpisywali do pewnego stopnia „w ciemno”. – Nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy, co praktycznie oznacza realizacja pakietu onkologicznego. Resort zdrowia nie zadbał o to, by świadczeniodawcy dobrze poznali szczegóły funkcjonowania pakietu, poza ogólnymi zasadami zawartymi w ustawie – podkreślał dyrektor Kłos.

Poprawiajmy, nie potępiajmy Natomiast doc. Maciej Kowalczyk zwracał uwagę, ze pakiet w ogóle nie

Krzysztof Kłos, dyrektor Szpitala Powiatowego w Chrzanowie

uwzględnia specyfiki onkologii dziecięcej. – Jeszcze w grudniu ub.r. zapewniano nas, że pakiet nie będzie dotyczył dzieci – zaznaczył dyrektor Kowalczyk. – Prawda okazała się inna. Dotychczas dzieciom z podejrzeniem nowotworu bardzo szybko wykonywaliśmy w naszym ośrodku badania i kierowaliśmy na leczenie. Niestety, jeśli zaczniemy stosować się do zasad określonych w pakiecie, ta droga najmłodszych pacjentów do leczenia onkologicznego znacznie się wydłuży. Mariusz Janikowski potwierdził, że samorząd lekarski nie zrezygnował z zamiaru zaskarżenia pakietu onkologicznego do Trybunału Konstytucyjnego. Zauważył, że sposób wprowadzenia pakietu jest przykładem braku właściwej koordynacji w systemie i prowadzi do chaosu. Poseł Lidia Gądek sprzeciwiła się takiej totalnej krytyce pakietu: – Pakiet należy poprawiać, a nie potępiać. Powstał już zespół specjalistów w Ministerstwie Zdrowia, który jest otwarty na wszelkie uwagi i propozycje. W kwietniu ukażą się kolejne rozporządzenia, w których na pewno będą widoczne efekty pracy zespołu i kolejnych konsultacji – podkreślała. – Negatywnych opinii o pakiecie nie podzielają pacjenci, o czym przekonują nas opinie stowarzyszeń skupiających osoby cierpiące na choroby nowotworowe – mówiła poseł Gądek. Także dyrektor Bulanowska przyznała, że pakiet wymaga dalszej pracy, w tym w zakresie onkologii dziecięcej, jednak zapoczątkował to, o co środowisko medyczne apelowało od wielu


Konferencje Rynku Zdrowia // FINANSE I ZARZĄDZANIE

Mariusz Janikowski, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie

lat – bezlimitowe oraz kompleksowe leczenie pacjentów onkologicznych.

Koszty zdarzeń medycznych Część dyskusji poświęcona była wybranym zagadnieniom związanym z zarządzaniem i kosztami funkcjonowania placówek medycznych, głównie szpitali. Radca prawny Łukasz Zoń, dyrektor departamentu prawnego EIB SA, przedstawił m.in. statystykę postępowań sądowych dotyczących zdarzeń niepożądanych, w tym błędów lekarskich: – Rocznie do sądów rejonowych kierowanych jest ok. 200 tego rodzaju spraw, natomiast ok. 750 do sądów apelacyjnych, w których średnio 20-30, zależnie od regionu kraju, wygrywają pacjenci – informował dyrektor Zoń. Przypomniał, że zgodnie z rządowym przedłożeniem, w 2013 roku średnia wysokość odszkodowań przyznanych w takich postępowaniach przez sądy to 20 tys. zł, natomiast przeciętna kwota zadośćuczynienia dla pacjenta lub jego bliskich sięga 106 tys. zł. Natomiast według danych na koniec października 2014 r., do wo-

Anna Czech, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego im. Św. Łukasza w Tarnowie

02-2015

Dariusz Strojewski, członek zarządu MW Trade SA

Maciej Tarasiuk, dyrektor sprzedaży szpitalnej TZMO SA

jewódzkich komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych, średnio wpływa ok. 900 spraw rocznie, z czego w 30% komisja orzekła, że doszło do takiego zdarzenia. – Warto zauważyć, że średnie świadczenie przyznawane pacjentowi przez komisję wynosi 30 tys. zł – dodał Łukasz Zoń. Zaznaczył jednak, że sama statystyka nie mówi wszystkiego o kosztach ponoszonych przez szpitale w związku z roszczeniami pacjentów. – Zdarzają się coraz częściej kwoty zadośćuczynienia wynoszące 500 tys. zł czy milion zł, co w niektórych przypadkach przewyższa kwotę ubezpieczenia OC – przypomniał prawnik.

Outsourcing zmienia swoje oblicze Maciej Tarasiuk, dyrektor sprzedaży szpitalnej TZMO SA, zwrócił uwagę, że od kilku lat outsourcing, po który sięgają szpitale, zmienia swój charakter: – Nie obejmuje już tylko tak podstawowych usług pomocniczych jak ochrona. Coraz częściej zawierane są umowy dotyczące usług

Dorota Cieślak, skarbnik powiatu łaskiego

Radca prawny Łukasz Zoń, dyrektor departamentu prawnego EIB SA

medycznych. Mamy w tym zakresie już prawie 15-letnie doświadczenia współpracy ze szpitalami. Byliśmy m.in. prekursorem usług sterylizacji czy wynajmu bielizny szpitalnej – przypomniał dyrektor Tarasiuk. Podkreślał, że outsourcing medyczny to nie tylko dostarczanie usług, ale i produktów włączanych do procedur medycznych. W jaki sposób takie działania mogą zapobiegać zakażeniom szpitalnym, a tym samym ograniczać koszty funkcjonowania szpitala (m.in. poprzez unikanie powikłań, odszkodowań, procesów sądowych)? – Przede wszystkim nowoczesne wyroby pozwalają na stworzenie określonych zasad postępowania i pracy np. z zestawami operacyjnymi czy wspomnianą bielizną szpitalną. Stosowanie tych zasad zgodnie z normami ISO lub akredytacji wymaga z kolei przestrzegania procedur, co zdecydowanie zwiększa zarówno bezpieczeństwo pacjentów, jak i personelu – wyliczał Maciej Tarasiuk, podkreślając także duże znaczenie walidacji m.in. procesów prania i sterylizacji.

Mateusz Gładys, ekspert TZMO SA

Artur Puszko, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu

25


FINANSE I ZARZĄDZANIE // Konferencje Rynku Zdrowia Tańszy pieniądz Dariusz Strojewski, członek zarządu MW Trade SA zwracał uwagę na specyfikę funkcjonowania szpitali. – Kiedyś popełniono błąd, zakładając, że zbudujemy system ochrony zdrowia w szpitalach, które de facto mają być przedsiębiorstwami, posiadającymi kapitał własny, obrotowy, generującymi zysk itd. Tymczasem podstawowym celem szpitali jest leczenie. To fundamentalna sprzeczność – podkreślał, przyznając, że nie ma jednej cudownej recepty na bilansowanie lecznic, które muszą godzić działalność medyczną z ekonomią. Zwrócił uwagę, że obecnie sytuacja finansowa wielu polskich szpitali poprawia się, co jest m.in. skutkiem procesów restrukturyzacyjnych oraz dobrego zarządzania. – Ponadto obniżenie stóp procentowych spowodowało, że znacznie spadły także dwie najważniejsze dla szpitali stopy: podatkowa oraz ustawowa. Obie te stopy określają, m.in. dla podmiotów leczniczych, koszt pieniądza w sytuacji, gdy placówki medyczne nie spłacają swoich zobowiązań przeterminowanych – mówił Dariusz Strojewski. Jego zdaniem w ostatnim czasie oferta oferta banków oraz instytucji finansowych dla szpitali istotnie się poszerzyła: – Rynek tego rodzaju usług stał się bardziej konkurencyjny. Można wręcz powiedzieć, że banki i inne podmioty finansowe nie boją się już – jak to jeszcze było niedawno – podejmować współpracy ze szpitalami – dodał członek zarządu MW Trade SA.

Finansowanie inwestycji Z taką oceną zgodził się Artur Puszko, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu, wskazując, że banki powróciły do wcześniejszego poziomu współpracy ze szpitalami, które – z różnych powodów – ponownie stały się całkiem dobrym klientem. – Był już kiedyś taki czas, gdy banki udzielały szpitalom pożyczek

na naprawdę niezłych warunkach. Niestety, później, kiedy wiele placówek borykało się z trudnościami finansowymi, sektor bankowy odwrócił się od szpitali – przypomina dyrektor Puszko. – Zresztą nie tylko banki wracają do szpitali, ale także wielu dostawców, którzy kiedyś czekali na swoje pieniądze w długiej kolejce. Dziś wiedzą, że wcześniej czy później szpitale im zapłacą – dodaje dyrektor nowosądeckiej lecznicy. Również Anna Czech, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego im. Św. Łukasza Tarnowie, przypominała, że kilka lat temu banki z dużą rezerwą podchodziły do publicznych szpitali. – Teraz sytuacja placówek pod tym względem jest bardziej korzystna. Także dlatego, że wśród banków jest znacznie większa konkurencja – stwierdza dyrektor tarnowskiego szpitala. Przyznaje, że kredyt coraz częściej staje się dla publicznych lecznic źródłem finansowania koniecznych inwestycji. – Te przedsięwzięcia, realizowane także poprzez finansowanie z sektora bankowego, są niezbędne, by utrzymać się na coraz bardziej konkurencyjnym rynku medycznym. Także nasz szpital sięga po takie narzędzie. Niedawno spłaciliśmy kolejny kredyt. Oprocentowanie następnego, na który się zdecydowaliśmy, jest dla nas wyjątkowo korzystne – dodała Anna Czech.

Dzierżawa uratowała szpital O dramatycznej sytuacji finansowej SPZOZ w Łasku, w jakiej znalazł się kilka lat temu ten szpital (ok. 40 mln zadłużenia), oraz jego pomyślnej restrukturyzacji, mówiła Dorota Cieślak, skarbnik powiatu łaskiego. W 2012 r. samorząd powiatowy podjął uchwałę o wydzierżawieniu szpitala prywatnemu podmiotowi, który – poza czynszem dzierżawnym (za pierwszy rok płatny z góry) – zaproponował znaczne kwoty na inwe-

stycje, remont i doposażenie obiektu. – Decyzja taka była m.in. efektem dokładnej analizy ewentualnych innych rozwiązań. Dziś wiemy, że podjęliśmy słuszną decyzję – mówi skarbnik. Dwuletnia restrukturyzacja przyniosła bardzo dobre efekty. – W wyniku negocjacji z wierzycielami zawarliśmy ugody z 82 firmami, które zrezygnowały z części swoich należności – tłumaczyła Dorota Cieślak. – Całość zobowiązań została zrestrukturyzowana. Dziś sytuacja finansowa lecznicy jest dobra, placówka nie ma zobowiązań wymagalnych. Utrzymano zakres świadczeń. – W szpitalu wciąż pracuje 361 osób, nasi mieszkańcy mają się gdzie leczyć, a majątek szpitala jest wciąż majątkiem powiatu – podsumowała skarbnik.

Kryteria wyboru partnera W jaki sposób przeprowadzić optymalny wybór partnera podmiotu leczniczego, m.in. świadczącego usługi w formule outsourcingu? Na to pytanie odpowiadał Mateusz Gładys, ekspert TZMO SA. Zwrócił m.in. uwagę na cztery zasadnicze kryteria, jakimi powinni kierować się w tej kwestii menedżerowie zarządzający szpitalami: jakość i bezpieczeństwo; zasięg i dostępność; wiarygodność; innowacyjność oferowanych rozwiązań. – Bardzo ważne jest także doświadczenie partnera w branży medycznej. Dla nas niezwykle istotne jest to, że bierzemy pełną odpowiedzialność za jakość i bezpieczeństwo naszych usług – zastrzega Mateusz Gładysz. W jaki sposób szefowie szpitali mogą sprawdzić potencjalnego partnera? – Pomocne w tym względzie mogą być m.in. wcześniejsze rekomendacje innych placówek medycznych, a także sprawdzenie, jakie certyfikaty posiada firma, z którą być może podpiszemy umowę – mówi ekspert TZMO SA.

Relacje z konferencji, galeria zdjęć i prezentacje – także w portalu rynekzdrowia.pl (dział Konferencje) 26


Sektor prywatny // FINANSE I ZaRZĄDZANIE

Kiedy ubezpieczyciel wejdzie na rynek medyczny Po raz kolejny przesunięto termin ogłoszenia strategii PZU 3.0., która ma obejmować okres do 2020 r. Mają się w niej znaleźć cele i plany PZU SA dotyczące m.in. sektora ochrony zdrowia. Ostatnio mówiło się, że strategia ujawniona zostanie w połowie stycznia. Jednak gdy piszemy te słowa, wciąż nic nie wiadomo. R Y SZ A R D R O TA U B

W

cześniej zapowiadano, że ubezpieczyciel dokona ekspansji na rynek usług medycznych. Od strony finansowej spółka jest na to przygotowana. – Jesteśmy w tak dobrej sytuacji, że nie mamy – zarówno ze względów kapitałowych, jak i płynnościowych – praktycznie żadnych ograniczeń. Zatem nasza strategia nie będzie się koncentrowała na tym, co możemy zrobić z bardzo niewielkimi zasobami, ale co możemy zrobić z ogromnymi zasobami – ogłosił pod koniec sierpnia zeszłego roku w wypowiedzi dla agencji informacyjnej Newseria Andrzej Klesyk, prezes zarządu PZU SA. Wejście na rynek usług medycznych tak dużego gracza jeszcze bardziej umocni pozycję firm ubezpieczeniowych, które według ekspertów, poprzez powiązane z nimi sieci medyczne, już teraz kreują rzeczywistość na rynku zdrowia (z abonamentów medycznych i ubezpieczeń opłacanych przez pracodawcę korzysta w sumie około trzech milionów osób).

je Grupa, pod jej opieką jest ponad 1,4 mln pacjentów, w tym 800 000 z wykupionym abonamentem. Medicover posiada w Polsce 30 własnych Centrów Medicover w największych miastach oraz Szpital Medicover w warszawskim Wilanowie. Współpracuje z ponad 600 placówkami medycznymi. Każdego roku udziela ponad 2 milionów konsultacji lekarskich i przeprowadza 32 miliony badań. Dysponuje kadrą ponad 1500 lekarzy i 600 pielęgniarek. Ma 650 tys. klientów, w tym 480 tys. abonamentowych.

Z kolei Enel-Med ma pond 300 tys. klientów, w tym ponad 150 tys. abonamentowych. Zatrudnia ok. 960 lekarzy, personel medyczny nielekarski to ok. 470 osób. Współpracuje z ponad 1300 placówek. Przychody w 2013 r. wyniosły prawie 200 mln zł. Udział w tym gronie tak bogatego jak PZU inwestora sporo zmieniłby na rynku ubezpieczeń zdrowotnych i w ogóle w ochronie zdrowia. – PZU jest dużym graczem rynkowym i kilka lat temu ogłosił strategię osiągnięcia 5 mld zł ze sprzedaży ubezpieczeń zdrowotnych w cią-

Główni gracze Teraz rynek prywatnych usług medycznych podzielony jest pomiędzy trzech dużych graczy: Lux Med, Medicover i Enel-Med, a także wiele mniejszych przychodni i tysiące prywatnych gabinetów lekarskich. Liderem jest Grupa Lux Med. Ma 164 placówki własne i przyzakładowe, współpracuje z ponad 1600 poradni medycznych, a także z firmami ubezpieczeniowymi i NFZ. Jak poda-

02-2015

Adam Rozwadowski, prezes Centrum Medycznego Enel-Med S.A. Ostatnie zakupy przez PZU firm medycznych (Orlen Medica i sieć placówek Elvita od Grupy Tauron) świadczą o budowie częściowo własnej sieci świadczeniodawców. Wejście PZU na rynek ubezpieczeń zdrowotnych z jednej strony ułatwi pacjentom szybszy dostęp do świadczeń, z drugiej zaś pozwoli na dalszy rozwój prywatnych placówek medycznych.

27


FINANSE I ZaRZĄDZANIE // Sektor prywatny gu 5 lat. Niestety, nie udało się osiągnąć zakładanego wyniku – przypomina Adam Rozwadowski, prezes Centrum Medycznego Enel-Med S.A. Jego zdaniem PZU traci szansę na zajęcie pozycji lidera w zakresie tych ubezpieczeń. – Niemniej jednak ma ogromne możliwości w zakresie przygotowania i dystrybucji produktów ubezpieczenia zdrowotnego – przyznaje Rozwadowski i deklaruje gotowość współpracy z ubezpieczycielami w zakresie świadczonych usług medycznych. Przy okazji zwraca też uwagę, że ostatnie zakupy przez PZU firm medycznych (Orlen Medica i sieć placówek Elvita od Grupy Tauron) świadczą o budowie częściowo własnej sieci świadczeniodawców. – Wejście PZU na rynek ubezpieczeń zdrowotnych z jednej strony ułatwi pacjentom szybszy dostęp do świadczeń, z drugiej zaś pozwoli na dalszy rozwój prywatnych placówek medycznych – przewiduje Adam Rozwadowski.

Są pieniądze, są bariery Firmy mają środki, gotowe są inwestować. Na przykład Lux Med od funduszu private equity Mid Europa Partners za 400 mln euro przejął w 2013 r. potentat Bupa, międzynarodowa grupa działająca na rynku opieki zdrowotnej (głównie w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Australii, Nowej Zelandii oraz w Stanach Zjednoczonych) i świadcząca usługi medyczne dla 11,8 mln klientów na świecie. Jak opowiadała nam Anna Rulkiewicz, prezes zarządu Grupy Lux Med, podczas IX Forum Rynku Zdrowia (Warszawa, 22-23 października 2013 r.), strategia Grupy Bupa zakłada reinwestowanie zysków, tzn. zyski Lux Medu będą reinwestowane w Polsce, co nie pozostanie bez wpły-

Dr Adam H. Pustelnik, ekspert w dziedzinie ubezpieczeń, prezes Zarządu AhProfit PZU ma specjalny fundusz, który inwestuje w medyczne podmioty. Nie zdziwię się, jeśli mimo różnych wątpliwości rynek zaskoczony zostanie jakąś dużą transakcją. PZU ma środki, żeby to zrobić.

wu na rozwój polskiego rynku usług medycznych i samego Lux Medu. Tak więc pieniądze są. Barierę stanowią natomiast regulacje prawne. – Jednym z głównych czynników motywujących do zakupu ubezpieczenia może być możliwość „przeskoczenia” kolejki pacjentów oczekujących. Nie można jednak tego stosować w placówkach publicznych, gdyż nie dopuszcza tego Konstytucja, gwarantująca równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych – wskazuje prezes Enel-Med. Zatem preferowanie pacjentów prywatnych możliwe jest w placówkach komercyjnych, które trzeba tworzyć od podstaw lub kupować. Zdaniem Pawła Kacprzyka, prezesa Medicover, rynek prywatnej

Zdaniem Pawła Kacprzyka, prezesa Medicover, rynek prywatnej opieki medycznej w Polsce będzie się w najbliższych latach intensywnie zmieniał; możemy się spodziewać dalszych ruchów i przetasowań inwestycyjnych. 28

opieki medycznej w Polsce będzie się w najbliższych latach intensywnie zmieniał; możemy się spodziewać dalszych ruchów i przetasowań inwestycyjnych. – Tak jak dotychczas będziemy się rozwijać dwutorowo. Z jednej strony organicznie, a z drugiej nie wykluczamy dalszych inwestycji kapitałowych w inne podmioty już działające na rynku, których profil uzupełnia lub rozszerza podstawową działalność Grupy Medicover – mówił nam prezes Kacprzyk („Prywatny sektor ochrony zdrowia w Polsce: nadszedł czas przejęć i fuzji”, Rynek Zdrowia, 30 stycznia 2013 r.). Z publicznych wypowiedzi prezesa PZU Andrzeja Klesyka też nie wynika, by priorytetem miało być tworzenie od zera nowych podmiotów. Chodzi raczej o przejmowanie już istniejących. Ale selektywnie. Na przykład okazuje się, że szpitale odpadają („Nowa strategia PZU nie zakłada zakupów szpitali”, Bankier, 28 listopada 2014 r.). – Dzisiaj nie możemy jeszcze ani potwierdzić, ani zaprzeczyć – odpowiedziała Agnieszka Rosa z Zespołu PR PZU SA/PZU ŻYCIE SA, gdy zapy-


// FINANSE I ZaRZĄDZANIE

To ubezpieczyciele tworzą rynek medyczny Zwraca też uwagę na bardziej ogólną tendencję. Ponieważ w Polsce nie ma pomysłu na kształt systemu opieki zdrowotnej i brakuje decyzji kierunkowych w zasadniczych kwestiach (takich jak: czy na rynku świadczeń medycznych ma być konkurencja płatników, czy też jeden płatnik i ubezpieczyciele, czy w ochronie zdrowia obowiązywać ma system budżetowy, czy wolnorynkowy), rynek kształtuje się oddolnie. – Wszyscy stracili nadzieję na zmiany systemowe. Wszystkim jest na rękę, że rynek tworzy się spontanicznie, niezależnie od ośrodków decyzyjnych – ocenia Pustelnik. Podkreśla, że teraz to ubezpieczyciele i powiązane z nimi sieci medyczne kreują rzeczywistość na rynku ochrony zdrowia.

02-2015

– Powstaje nowy kształt rynku kreowany przez ubezpieczycieli, którzy stoją za sieciami medycznymi. To mieszanka polegająca na umiejętnym wykorzystaniu pieniędzy publicznych (kontrakty z NFZ podmiotów medycznych) i prywatnych (polisy ubezpieczeniowe i abonamenty medyczne) – wskazuje. Adam Rozwadowski sądzi natomiast, że wobec braku prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych to firmy medyczne ponad 15 lat temu wykreowały abonamentowy system opieki medycznej. – System, który nadal ma dużą dynamikę rozwoju, zdecydowanie większą niż sprzedaż polis ubezpieczeniowych – ocenia.

Jest o co walczyć W każdym razie jest o co walczyć. Cały rynek świadczeń zdrowotnych w Polsce to grubo ponad 100 mld zł. Z tej kwoty na prywatne leczenie Polacy wydają ok. 35 mld zł (prawda, że najwięcej na leki przeciwbólowe...). Tymczasem z ubezpieczeń zdrowotnych np. PZU ma jedynie kilkadziesiąt milionów zł. Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne istnieją jako produkt, są oferowane przez kilka firm. Dla osób, które je wykupiły, stanowią dodatkowy koszt do ubezpieczenia obowiązkowego. – Nie ma zachęt, np. w postaci możliwości podziału składki obowiązkowej lub ulgi podatkowej, co ogranicza ich rozwój – zauważa Rozwadowski. Gdyby była ustawa o dodatkowych ubezpieczaniach zdrowotnych, PZU lub inna zasobna firma już dawno mogłaby konkurować z NFZ. W okresie nadchodzących wyborów prezydenckich i parlamentarnych o dodatkowych ubezpieczaniach zdrowotnych nie ma nawet co mówić. Można tylko przypomnieć, że Ewa Kopacz, kiedy była ministrem zdrowia, przedstawiła projekt ustawy wprowadzającej dodatkowe dobrowolne ubezpieczenia zdrowotne. Nie trafił on jednak pod obrady rządu. Przewidywał ulgę podatkową dla wykupujących polisy. Ale nawet na to rozwiązanie nie zgodziło się Ministerstwo Finansów.

29

REKLA MA

taliśmy o plany związane ze szpitalnictwem. – PZU może mieć jednak w planach przejęcie sieci szpitali. Poza tym ostatecznie liczą się fakty – zwraca uwagę dr Adam H. Pustelnik, ekspert w dziedzinie ubezpieczeń, prezes Zarządu AhProfit Sp. z o.o. Przypomina, że PZU ma specjalny fundusz, który inwestuje w medyczne podmioty. – Nie zdziwię się, jeśli mimo różnych wątpliwości rynek zostanie zaskoczony jakąś dużą transakcją. PZU ma środki, żeby to zrobić – dodaje ekspert. W jego ocenie ubezpieczyciele umacniają się na rynku medycznym. – Mamy np. Lux Med, którego właścicielem jest Bupa, jeden z największych ubezpieczycieli brytyjskich. Lux Med konsekwentnie rozszerza sieć placówek ambulatoryjnych, diagnostycznych i szpitalnych. Stawia na to, co sprawdziło się na rynku brytyjskim, gdzie jest właścicielem infrastruktury medycznej i kontroluje dużą część rynku. PZU także inwestuje w infrastrukturę medyczną, ciągle kupuje kolejne placówki ambulatoryjne. Wydaje się, że ten kierunek zmian został już obrany – przekonuje Pustelnik.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.