Zajawka rz 2015 04

Page 1

KWIECIEŃ 2015

Nr 4 (117) / 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

ISSN 1733-7917

WYWIAD

/

Beata Małecka-Libera,

Nr 4 (117)

wiceminister zdrowia:

/ 9,50 PLN (w tym 8% VAT)

Robimy porządki,

nie rewolucję // 22-24

Inwestycje

Żeby szpital nie był więzieniem // 40-42

INDEKS 205605


fot. Fotolia

Obchód

Konwencja przeciwko handlowi organami Senat SUM: szpitale kliniczne utworzą spółkę 25 marca senat Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach przyjął uchwałę, w której wyraził zgodę na połączenie i przekształcenie dwóch szpitali klinicznych w Katowicach w spółkę kapitałową (z ograniczoną odpowiedzialnością). Uchwała dotyczy Uniwersyteckiego Centrum Okulistyki i Onkologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego oraz Samodzielnego Publicznego Centralnego Szpitala Klinicznego im. prof. K. Gibińskiego. Jak poinformowała nas Agata Kalafarska, rzecznik SUM, zgodę senatu poprzedziła analiza planowanych działań, uwzględniająca ich zasadność merytoryczną, finansową i formalnoprawną. Zgodnie z ustawą o działalności leczniczej, przekształcenia SPZOZ-ów, dla których podmiotem tworzącym jest uczelnia medyczna, dokonuje rektor. Ponieważ jednak działanie w tym zakresie obejmuje również kwestie majątkowe o wartości przekraczającej równowartość w zł kwoty 250 tys. euro, podjęcie przez senat uchwały było niezbędne. Będzie stanowiła podstawę do skierowania do ministra Skarbu Państwa wniosku o wyrażenie zgody na rozporządzenie aktywami trwałymi poprzez przekazanie ich do placówki SUM w formie spółki kapitałowej. Rzecznik SUM podała, że w trakcie podejmowania uchwały kierowano się przede wszystkim kwestią istotną dla pacjentów – uzyskaniem zwiększonej dostępności świadczeń medycznych oraz ich kompleksowego charakteru. JJ Czyt. także na str. 7 i w portalu rynekzdrowia.pl

04-2015

Czternaście państw europejskich, w tym Polska, podpisało 25 marca konwencję przeciwko handlowi organami ludzkimi, mającą przeciwdziałać temu procederowi, który rocznie generuje ponad miliard euro nielegalnych zysków – poinformowała Rada Europy. Konwencja jest pierwszym tego typu międzynarodowym dokumentem prawnym regulującym kwestie pozyskiwania organów i transplantacji. Handel organami ludzkimi „to jedna z działalności najbardziej wykorzystujących” człowieka – podkreślił sekretarz generalny RE Thorbjoern Jagland w pierwszym dniu konferencji międzynarodowej poświęconej handlowi organami ludzkimi, zorganizowanej w Santiago de Compostella na północy Hiszpanii. – Tzw. dawcami organów są ludzie ubodzy, słabi, sieroty, osoby bez wykształcenia. Osoby te i ludzie, którzy dostają ich organy, narażeni są na operacje niemające żadnej medycznej gwarancji – zaznaczył Jagland, apelując o ratyfikowanie konwencji. Dokument ten przewiduje m.in., że kraje będą traktować jako przestępstwo pobieranie organów bez wyraźnego wyrażenia woli dawcy lub gdy przyniosło ono zysk dawcy czy osobie trzeciej. Jednocześnie państwa sygnatariusze będą mogły same decydować, czy pociągać do odpowiedzialności dawców i czy traktować ich jako współwinnych. Konwencja przewiduje odszkodowania dla ofiar, ich ochronę oraz wprowadzenie środków zapobiegawczych, których celem jest zagwarantowanie równego dostępu do przeszczepów. Konwencja ma pozwolić również policji w różnych krajach na łatwiejszą wymianę informacji. OPR. MAK

Dostęp dzieci do leków psychoaktywnych zbyt łatwy Rzecznik praw dziecka Marek Michalak zwrócił się do ministra zdrowia o opracowanie propozycji rozwiązania problemu dostępności dla dzieci produktów leczniczych wydawanych bez przepisu lekarza. Dotyczy to m.in. leków zawierających substancje, które mają działanie psychoaktywne. – W obowiązującym stanie prawnym nie ma przepisu zakazującego małoletniemu dostępu do produktów leczniczych. Nabycie i zastosowanie produktu leczniczego wiąże się z podjęciem samodzielnej decyzji terapeutycznej. Bezsprzecznie o leczeniu dziecka decydować powinien jego prawny opiekun – apeluje Marek Michalak. – Szereg obowiązujących w Polsce przepisów prawa wskazuje na szczególną troskę państwa o ochronę zdrowia małoletnich. Należą do nich między innymi zakaz sprzedaży alkoholu czy papierosów – przypomina. – Związane jest to nie tylko z ochroną zdrowia dzieci, ale również faktem, iż zażywanie czy stosowanie niektórych produktów skutkuje utratą zdrowia, a co za tym idzie – decyzja o ich przyjmowaniu powinna być w pełni świadoma. – Uważam, ze odpowiedzialność za taką decyzję może w pełni wziąć na siebie tylko osoba dorosła, zdająca sobie sprawę z możliwych negatywnych skutków stosowania tych produktów – zaznacza rzecznik praw dziecka. Podkreśla, że wydawanie leków w aptece nie jest zwykłą umową kupna-sprzedaży, tylko wiąże się z decyzją w zakresie leczenia. MAK

3


W numerze: OSTRY DYŻUR Ustawa o in vitro – pierwsze czytanie projektu

8

O przerwie w wykonywaniu zawodu lekarza 8 Onkolodzy o pakiecie: potrzebne są szybkie zmiany 9 RAPORT / Pacjenci w systemie Czy w polskim systemie opieki zdrowotnej potrzebne są silne i mające wpływ na zmiany organizacje pacjenckie? Być może już na to czas. Ministerstwo Zdrowia zwraca uwagę, że wcześniej resort nie współpracował z takimi organizacjami w formule cyklicznych spotkań. To się jednak zmienia.

Organizacje mogą więcej

10-11

Przeciąganie krótkiej kołdry

12-14

Trudna sztuka dialogu

16-17

Więcej niż wspólny adres

18-19

Konsultacje społeczne w innych krajach

20-21

WYWIAD Wiele samorządowych programów zdrowotnych nie przynosi oczekiwanych rezultatów, gdyż nie przeprowadza się ewaluacji. Nikt dokładnie nie sprawdza efektów wydawania pieniędzy na realizację takich projektów – zwraca uwagę Beata Małecka-Libera, sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia i pełnomocnik rządu ds. projektu ustawy o zdrowiu publicznym, w wywiadzie dla Rynku Zdrowia.

Robimy porządki, a nie rewolucję

Zdr

ital

y Szp ow

22-24

Przekształcenia szpitali – miało ich być więcej 25-26 Czas pracy lekarzy – najpierw etat, później nadgodziny 27-28 Warsztaty architektów obiektów medycznych w Belgii 29-32 Ubezpieczenia od zdarzeń medycznych – intencje były dobre, ale... 33

F INANSE I ZARZĄDZANIE

4

Konferencje Rynku Zdrowia – z pomorskiej perspektywy

34-39

Żeby szpital nie był więzieniem

40-42


ZAWSZE U NAS

AKADEMIA TELEMEDYCYNY Zmierzch tradycyjnego Holtera?

44-45

FARMACJA W aptekach brakuje leków, bo państwo to toleruje 46 USŁUGI MEDYCZNE

Komentarze

7

Dariusz Jorg Spółka uwolni potencjał szpitali klinicznych Andrzej Sokołowski Prywatne lecznice są dyskryminowane

O możliwościach leczenia pęcherza nadreaktywnego i barierach ograniczających dostęp do nowych terapii w Polsce rozmawiano podczas debaty redakcyjnej Rynku Zdrowia pt. „Leczenie zespołu pęcherza nadreaktywnego (OAB) – gdy farmakologia nie działa” (Warszawa, 3 marca 2015 r.).

OAB można leczyć skuteczniej

50-54

WZW typu C – nowe terapie już są, czas na refundację

55-57

Rak, którego mogłoby nie być

58-59

Karmienie piersią – pomoże protokół oceny ssania

60-61

PRZEGLĄD Przeszczepiono serce, które przestało bić

66

EUROPEJSKI KONGRES GOSPODARCZY NAJWIĘKSZA IMPREZA BIZNESOWA EUROPY CENTRALNEJ

KATOWICE

20-22 kwietnia 2015

Podczas Kongresu odbędą się m.in. debaty poświęcone różnym aspektom funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. Więcej o tych sesjach – str. 63-64.

Organizator:

Czytaj również:

04-2015

www.eecpoland.eu

5


OD REDAKCJI

Seniorzy mają przyszłość Ż

W O J C I E C H K U TA redaktor naczelny

yjemy coraz dłużej, społeczeństwo się starzeje – to stwarza poważne problemy oraz wyzwania przed systemami opieki zdrowotnej i rządami wielu państw. Pozornie z taką opinią bardzo trudno polemizować. A jednak warto zwrócić uwagę na potencjał oraz szanse związane z demograficznymi prognozami. Nie bez istotnych przyczyn coraz częściej mówi się o tzw. srebrnej gospodarce. Już teraz jesteśmy świadkami rozwoju rynku związanego z szeroko rozumianymi usługami – w tym opiekuńczymi – dla osób w podeszłym wieku. Jak słusznie zauważają lekarze, m.in. geriatrzy, w ostatnich latach zmieniła się definicja starości. Nie jest już tak oczywistym zaliczanie do seniorów osób w wieku „50 plus”. Wraz z postępem cywilizacyjnym, obejmującym także coraz bardziej efektywne technologie medyczne, ta czysto metrykalna granica wciąż się przesuwa. Z jednej strony w skali budżetów państw taka tendencja wiąże się z rosnącymi kosztami leczenia, opieki, aktywizacji zawodowej

oraz rzecz jasna pieniędzmi przeznaczanymi na emerytury. Z drugiej jednak strony, przy zapewnieniu przez polityków warunków dla zdrowego starzenia się, seniorzy coraz dłużej będą pozostawać na rynku pracy, stanowiąc całkiem atrakcyjną grupę konsumentów dla niejednej branży. Czy ten bilans wyjdzie „na zero”? A może rzeczona srebrna gospodarka już w niedalekiej przyszłości stanie się sektorem wpisywanym głównie po stronie przychodów, a nie wydatków? W jaki sposób kształtować politykę senioralną w naszym kraju, aby osoby starsze nie doświadczały wykluczenia? To ważne pytania, na które będą się starali odpowiedzieć uczestnicy sesji „Demografia, zdrowie, gospodarka. Dlaczego starość ma przyszłość?” podczas VII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (20-22 kwietnia 2015 r.). Zapraszamy także do udziału w innych kongresowych debatach poświęconych szeroko rozumianej ochronie zdrowia.

Pielęgniarki idą na kampanię P

PIOTR WRÓBEL zastępca redaktora naczelnego

6

ielęgniarki czują się niedocenianie. Jeśli za miarę oceny ich pracy przyjąć zarobki, to nie wypada ona imponująco. Na etacie tuż po studiach wyższych, ze znajomością języka, ze specjalizacją zarabiają ok. 2 tys. zł na rękę. Wiele wskazuje na to, że cierpliwość pielęgniarek i położnych się kończy. Wchodzą w spory zbiorowe z pracodawcami, argumentując, że pomimo wzrostu kontraktów szpitali z NFZ ich płace nie rosną, pojawiają się za to dodatkowe obowiązki. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, wspierany przez okręgowe samorządy, chce, by problem płac został uregulowany systemowo przez Ministerstwo Zdrowia. Jeśli negocjacje zakończą się fiaskiem, w maju ma dojść do strajku ostrzegawczego, we wrześniu do generalnego. Te ostrzeżenia należy potraktować poważnie. Nie tylko ze względu na determinację środowiska. Także dlatego, że stoją za nimi doświadczenia białego miasteczka. Tym razem

pielęgniarki nie zamierzają spać w namiotach. Ich główną bronią wykorzystaną w strajku ma być wsparcie opinii publicznej. Chcą je uzyskać, prowadząc medialną kampanię informacyjną (także na billboardach), z której ma wynikać, że zagrożone jest bezpieczeństwo pacjentów. Przekaz jest prosty i zrozumiały dla każdego. Mamy minimalne normy zatrudnienia, które doprowadzają do sytuacji, że jedna pielęgniarka opiekuje się nierzadko na oddziale 20-30 chorymi. To igranie z losem. Tylko co 3-4 absolwent studiów decyduje się na podjęcie pracy, dlatego pielęgniarek w wieku do 25 lat w systemie jest zaledwie niecałe 2%. Za kilka lat ich zabraknie. Czy pacjenci zgodzą się z tymi tezami i wykażą zrozumienie dla protestów? Kto wie... Podczas przeprowadzonego kilka lat temu przez CBOS sondażu ankietowego duży szacunek dla pielęgniarek i położnych deklarowało aż 77% respondentów. Ten kapitał pielęgniarki mogą teraz wykorzystać.


ko M E N T A R Z E

Darius z J or g , dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Okulistyki i Onkologii, p.o. dyrektora CSK w Katowicach

Spółka uwolni potencjał szpitali klinicznych

W

Katowicach dojdzie do fuzji Centralnego Szpitala Klinicznego oraz Uniwersyteckiego Centrum Okulistyki i Onkologii przy ul. Ceglanej. Placówki utworzą spółkę. Sytuacja finansowa Uniwersyteckiego Centrum Okulistyki i Onkologii (Ceglana) oraz Centralnego Szpitala Klinicznego kształtowała się diametralnie odmiennie. W CSK poprzednia dyrekcja, w ciągu ostatnich 5 lat, nie dopuściła do upadku tej jednostki po tym, jak wpadła w spiralę długów. Udało się zrównoważyć sytuację finansową, ale kosztem rozwoju, inwestycji oraz remontów. Szpital, po wprowadzeniu programu oszczędnościowego w części medycznej, nadal corocznie przynosił stratę rzędu 3-4 mln zł. Sytuacja Ceglanej była zupełnie inna. Szpital uzyskiwał w okresie ostatnich lat zysk od 7 do ponad 14 mln zł. W tym samym czasie w rozwój placówki zainwestowano ponad 50 mln zł ze środków własnych i ponad 10 mln zł z uzyskanych dotacji. Doświadczenie pokazało, że zmiany w obu szpitalach nie są jednoznaczne ze zwolnieniami. Owszem, prawidłowo przeprowadzony proces restrukturyzacji dotyczy także zwolnień, ale to nie one są głównym elementem restrukturyzacji (choć są najbardziej bolesne i wywołują najwięcej emocji). Wierzę, że łącząc szpitale, stworzymy komfortową sytuację dla pacjentów, którzy w ramach jednego ośrodka klinicznego będą mogli być leczeni w bardzo kompleksowy sposób. Dotyczy to głównie pakietu onkologicznego, w którym zapewnimy pełny zakres świadczeń: od części ambulatoryjnej – podstawowej i pogłębionej – po cały obszar operacyjny z chirurgią onkologiczną i ogólną, neurochirurgią, ginekologią. Zakresy te uzupełnią oddziały onkologii klinicznej, radioterapii, gastroenterologii i endokrynologii. Szpitale na najwyższym poziomie referencyjności, posiadające najlepszą kadrę medyczną, nie były dotychczas w Polsce obecne na rynku świadczeń komercyjnych. Z tego powodu traciły nie tylko przychody, ale i wybitnych specjalistów, którzy przechodzili do podmiotów prywatnych. Cały komentarz – w portalu rynekzdrowia.pl (dział Opinie). Czytaj także – str. 3

04-2015

A n d r z ej S oko ł owski , prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych

Prywatne lecznice są dyskryminowane

Od

dawna postulujemy wycenę procedur medycznych przez apolityczną, niezależną od MZ i NFZ agencję. Jeśli wszystkie działania medyczne wycenione byłyby prawidłowo, to tylko źle zarządzane placówki – prywatne lub publiczne – miałyby kłopoty. Prywatny rynek szpitalny jest bardzo mały. Stanowi mniej niż 10% systemu w Polsce i nie jest w stanie w jakikolwiek sposób zagrozić pozycji szpitalnego sektora publicznego. Jednak gdy brakuje pieniędzy w całym systemie, urzędnicy i właściciele szpitali publicznych chcą wyrwać nawet te kontraktowe resztki z sektora prywatnego. Publiczne lecznice zadłużają się i co jakiś czas trzeba je oddłużać. Jednak zamiast wprowadzać zasadnicze reformy, blokuje się administracyjnie rozwój sektora prywatnego, żeby nie mógł aplikować o kontrakty. Przykładem są przepisy mówiące o preferowaniu w kontraktowaniu podmiotów świadczących kompleksowe leczenie. Brzmi to atrakcyjnie, ale co oznacza? Myślę, że zgodzimy się co do tego, że pacjentowi, który ma mieć operację ortopedyczną czy okulistyczną, jest wszystko jedno, ile oddziałów jest w szpitalu, w którym się leczy. Nie skorzysta z całej oferty. Tymczasem jakiś urzędnik wpadł na pomysł, żeby utrącić małe lecznice i wprowadził zarządzenie o kompleksowości, które preferuje podmioty oferujące całą gamę świadczeń w jednym szpitalu. Tego typu jednostki potrzebne są pacjentom po wypadkach, np. z obrażeniem wielonarządowym. Tylko że znacznie częściej ulegamy chorobom, a nie wypadkom. Szpital okulistyczny nie dostanie więc kontraktu, bo nie zapewnia kompleksowego leczenia. Co robią w tej sytuacji publiczne szpitale? Łączą się, żeby uzyskać jeszcze wyższy poziom kompleksowości. W Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Szpitali Prywatnych mówimy, że należy postawić nie na kryterium kompleksowości, lecz jakości. Utrzymywanie obecnego modelu szpitalnictwa oznacza fatalną przyszłość dla prywatnych placówek. Dyrektorzy regionalnych oddziałów NFZ wysyłają sygnały, że wiele prywatnych placówek kontraktów może nie otrzymać. Cały komentarz – w portalu rynekzdrowia.pl (dział Opinie).

7


OSTRY DYŻUR

// Ustawy dotycząca zapłodnienia in vitro

W kwietniu pierwsze czytanie projektu Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy ws. in vitro odbędzie się tuż po Świętach Wielkanocnych – poinformował 18 marca marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Z informacji dostępnych na stronach Kancelarii Sejmu wynika, że następne posiedzenie zaplanowane jest na 8-9 kwietnia. Projekt został przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia i w marcu został przyjęty przez rząd. W myśl projektu, z procedury in vitro będą mogły korzystać osoby w związkach małżeńskich oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem.

Nadliczbowe zarodki Projekt ogranicza możliwość tworzenia nadliczbowych zarodków – zapłodnionych będzie mogło być nie więcej niż sześć komórek jajowych. Większą liczbę zarodków będzie można tworzyć, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu wskazania – współistniejąca z niepłodnością choroba i wcześniejsze dwukrotne nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Przyczyny tworzenia większej liczby zarodków będą musiały być odnotowane w dokumentacji medycznej. Leczenie niepłodności w drodze procedury zapłodnienia pozaustrojowego będzie mogło być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Warunki te nie będą musiały być spełnione, „jeżeli zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nie jest możliwe uzyskanie ciąży w wyniku zastosowania tych metod”.

Projekt zakazuje niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju (grozić ma za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat). Sprecyzowano, że zarodek zdolny do prawidłowego rozwoju to taki, którego tempo i sekwencja podziału komórek, stopień rozwoju w odniesieniu do jego wieku oraz budowa morfologiczna uprawdopodobniają prawidłowy rozwój. U takiego zarodka nie mogą też zostać stwierdzone wady, które skutkowałyby ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem albo nieuleczalną chorobą.

Rejestr i rada Proponowane przepisy zakazują preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w ramach procedury medycznie wspomaganej prokreacji w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Wyjątkiem mają być sytuacje, gdy wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej. Projekt przewiduje powstanie centrów leczenia niepłodności. Ich wykaz ma prowadzić minister zdrowia. Będzie on na bieżąco aktualizowany i publikowany na stronie resortu. Powstać ma też Rejestr Dawców Komórek Rozrodczych i Zarodków, a także Rada do Spraw Leczenia Niepłodności – jako organ doradczy i opiniodawczy ministra zdrowia. Po osiągnięciu pełnoletności osoba urodzona w wyniku procedury in vitro z zastosowaniem dawstwa anonimowego będzie mogła zapoznać się z informacjami dotyczącymi dawcy komórek rozrodczych lub zarodków. Chodzi o rok i miejsce urodzenia dawcy oraz informacje na temat jego stanu zdrowia. OPR. MAK

// NRL apeluje o analizy i dyskusję:

Przerwa w wykonywaniu zawodu lekarza Według Macieja Hamankiewicza, prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, zmiany ustawowe dotyczące procedury i formy stwierdzania przerwy w wykonywaniu zawodu lekarza i lekarza dentysty wymagają gruntownej analizy oraz konsultacji z okręgowymi radami lekarskimi. Jak podaje Naczelna Izba Lekarska, prezes NRL Maciej Hamankiewicz poinformował w piśmie do Edyty Kramek, zastępcy dyrektora departamentu nauki i szkolnictwa wyższego Ministerstwa Zdrowia, że – w nawiązaniu do przekazanego pisma Rzecznika Praw Obywatelskich, prof. Ireny Lipowicz ws. procedury i formy stwierdzania prze-

8

rwy w wykonywaniu zawodu lekarza i lekarza dentysty – zajęcie stanowiska i przedstawienie propozycji samorządu lekarskiego odnośnie kwestii zmian ustawowych poruszonych przez RPO wymaga gruntownej analizy oraz konsultacji z okręgowymi radami lekarskimi, które kierują lekarzy, lekarzy dentystów na przeszkolenia w związku z przerwą w wykonywaniu zawodu. Prezes Hamankiewicz podkreślił też, że ewentualne propozycje muszą być ponadto zaakceptowane przez Naczelną Radę Lekarską, której najbliższe posiedzenie odbędzie się 10 kwietnia 2015 r. RZ


OSTRY DYŻUR REKLAMA

// Środowisko medyczne o pakiecie onkologicznym:

Potrzebne są szybkie zmiany W liście do premier, ministra zdrowia i prezesa NFZ zarządy towarzystw naukowych związanych z diagnostyką i leczeniem chorych na nowotwory wyrażają swoje głębokie zaniepokojenie funkcjonowaniem pakietu onkologicznego. Uważają, że rozwiązania zawarte w pakiecie zwiększyły jedynie biurokratyzację systemu, natomiast nie wpłynęły na jakość diagnostyki i leczenia onkologicznego w Polsce. Wskazują w liście, że pozytywne założenia i elementy pakietu, takie jak konsylia wielospecjalistyczne, koordynacja opieki, odchodzenie od szpitalnego na rzecz ambulatoryjnego modelu leczenia czy zwiększenie udziału lekarzy rodzinnych w opiece onkologicznej, które były postulowane także przez towarzystwa onkologiczne, zostały całkowicie zdominowane przez restrykcyjny system kontroli rozliczeń, który nie służy merytorycznej opiece nad pacjentem. „W naszej opinii konieczna jest radykalna zmiana zapisów administracyjnych regulujących funkcjonowanie systemu opieki onkologicznej w Polsce, przede wszystkim głębokie przeobrażenie Karty Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego (która wbrew pierwotnym założeniom, nie służy pomocy chorym, a jest głównie narzędziem rozliczeniowym NFZ) oraz zniesienie ryczałtowości diagnostyki onkologicznej, modyfikacja systemu informatycznego i wprowadzenie standardów diagnostyczno-terapeutycznych w nowotworach” – czytamy w liście.

04-2015

Zarządy towarzystw onkologicznych deklarują gotowość do merytorycznej współpracy przy przygotowaniu rozwiązań, które pozwolą osiągnąć ten cel. Także 24 marca, podczas konferencji prasowej, onkolodzy skrytykowali funkcjonowanie pakietu onkologicznego. Wśród głównych wad pakietu przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologicznego prof. Jacek Fijuth wymienił to, że nie zostali nim objęci wszyscy pacjenci, którzy powinni być jego beneficjentami. Oszacował, że w skali kraju jest to ponad 20 tys. osób rocznie. – To są chorzy kwalifikowani do paliatywnej radioterapii oraz chorzy, którzy mają rozpoznanie łagodnego nowotworu, który w wielu przypadkach może pacjenta zabić. Ci wszyscy chorzy wymagają leczenia onkologicznego, ale nie podlegają szybkiej ścieżce diagnostycznej i nielimitowanemu leczeniu – powiedział profesor. Według przytoczonych podczas konferencji danych, czas oczekiwania na wykonanie badań diagnostycznych przez pacjentów spoza pakietu znacznie się wydłużył. – W jednym z dużych ośrodków akademickich czas oczekiwania na tomografię dla chorych spoza pakietu urósł do sześciu miesięcy, a na rezonans – do dziewięciu miesięcy. Taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż nawet w obrębie chorych onkologicznych wytwarzają się dwie kategorie – chorzy w trakcie diagnostyki i chorzy po zakończonym leczeniu – powiedział prof. Fijuth. KR, MAK

9


10/RAPORT

Tak walczą Przeciąganie krótkiej kołdry // 12

P acjenci w systemie

Organizacje mogą więcej

W

K ATA R Z Y N A R O Ż K O

edług szacunków Federacji Pacjentów Polskich, w naszym kraju zarejestrowanych jest ok. 4,5 tys. organizacji działających w ochronie zdrowia. – Wiele z nich istnieje jednak tylko na papierze. Duża część to fundacje, czyli organizacje reprezentujące jedynie fundatora, a nie pacjentów, chociaż wielokrotnie twierdzą one, że ich reprezentują – podaje Rynkowi Zdrowia Stanisław Maćkowiak, prezes FPP.

Liczby nie mówią wszystkiego W Federacji zrzeszonych jest obecnie 71 organizacji. – Z naszych informacji wynika, że w Polsce jest ok. 300 – aktywnych mniej lub bardziej – członkowskich stowarzyszeń pacjenckich we wszystkich jednostkach chorobowych – dodaje prezes Maćkowiak. Wyjaśnia, że większość stowarzyszeń to organizacje samopomocowe. Powstały, aby pomagać ich członkom w dostępie „do usług zdrowotnych, jakich nie zapewniał system”. – Gdy poradzono sobie z tym zadaniem, zrodziła się wizja zmiany rozwiązań systemowych w ochronie

zdrowia. To były pierwsze próby „pozytywnego lobbingu” pacjenckiego – wyjaśnia prezes FPP. – System nie jest jednak zainteresowany budową silnych organizacji pacjenckich, z uwagi na konieczność liczenia się z ich opinią – dodaje. – Wygodniej jest stwierdzić, że „projekt został skonsultowany” z organizacjami pacjenckimi, a w przypadkach, kiedy wystąpią negatywne opinie i wnioski o dokonanie zmian – stwierdzić, że „opiniująca organizacja jest niereprezentatywna” – uważa nasz rozmówca. Stanisław Maćkowiak wskazuje, że w Europie wsparcie działań organizacji pozarządowych (NGO) jest wpisane do zadań administracji centralnej lub samorządowej. W jego opinii, w Polsce nawet system wsparcia NGO w postaci odpisów 1% podatku został zdegenerowany. – Pieniądze z tego źródła wpływają zazwyczaj do dużych organizacji, które ogromne środki przeznaczają na kampanię 1%, oraz do fundacji, które je wykorzystują na cele wskazane przez zazwyczaj jednoosobowego fundatora (np. na zatrudnienie i administrację) – podkreśla Maćkowiak. Uważa, że wpływ na ochronę zdrowia w Polsce mogą mieć jedynie duże organizacje „parasolowe”, które

Od 2012 r. działa platforma konsultacyjna resortu zdrowia z organizacjami pacjenckimi – „Dialog dla Zdrowia”. Są to comiesięczne spotkania dotyczące tematyki wcześniej zgłoszonej przez organizacje i uzgodnionej z ministerstwem. 10

fot. Fotolia

Czy w polskim systemie opieki zdrowotnej potrzebne są silne i mające wpływ na zmiany organizacje pacjenckie? Być może już na to czas. Ministerstwo Zdrowia zwraca uwagę, że wcześniej resort nie współpracował z takimi organizacjami w formule cyklicznych spotkań. To się jednak zmienia.

w profesjonalny sposób mogą badać i kontrolować system, a następnie wnioskować o zmiany w jego funkcjonowaniu.

Pierwszy krok w tym kierunku to działająca od 2012 r. platforma konsultacyjna MZ z organizacjami pacjenckimi w tzw. Dialogu dla Zdrowia, zainicjowana przez Federację. Są to comiesięczne spotkania koordynowane przez FPP o wcześniej zgłoszonej przez organizacje i uzgodnionej z resortem tematyce dotyczącej spraw systemowych w ochronie zdrowia – podaje Maćkowiak.


dialog To jest trudna sztuka // 16

finanse Więcej niż wspólny adres // 18

za granicą Oblicza konsultacji społecznych // 20

wi ę cej w portalu

Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, zwraca uwagę, że nigdy wcześniej resort zdrowia nie prowadził współpracy z organizacjami pacjentów w formule stałych cyklicznych spotkań otwartych dla wszystkich zainteresowanych organizacji reprezentujących osoby chore oraz ich rodziny. Tymczasem do tej pory odbyło się już kilkadziesiąt spotkań pod egidą „Dialogu dla Zdrowia”. – W trakcie tych spotkań są omawiane kwestie, problemy oraz postulaty (w tym natury legislacyjnej) zgłaszane przez poszczególnych partnerów społecznych, szczegółowo prezentowane jest uzasadnienie dla podejmowanych przez ministra zdrowia decyzji w obszarach szczególnie interesujących reprezentacje pacjentów, przybliżane są założenia planowanych zmian legislacyjnych i nowych rozwiązań systemowych – wylicza rzecznik MZ. Jako przykład podaje dwa spotkania poświęcone przedstawieniu założeń tzw. szybkiej terapii onkologicznej oraz pakietu kolejkowego zorganizowane w 2014 r. Wcześniej wiele czasu poświęcono ustawie refundacyjnej. Oprócz opisanych cyklicznych spotkań organizacje reprezentujące pacjentów biorą udział w konsultacjach projektów aktów prawnych.

Rośnie aktywność pacjentów... Krzysztof Bąk zwraca też uwagę, iż o tym, że MZ dostrzega znaczenie udziału organizacji pacjenckich w kształtowaniu systemu ochrony zdrowia, świadczy również wprowadzenie do ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw rozwiązania zakładającego, że w skład Rady NFZ (w centrali i oddziałach) wchodzi m.in. osoba powołana spośród kandydatów wskazanych przez organizacje pacjentów.

04-2015

– W ostatnich latach obserwujemy rosnącą aktywność organizacji pacjentów – zarówno w wymiarze lokalnego działania na rzecz poszczególnych grup pacjentów (czy nawet pojedynczych osób), jak i w obszarze artykułowania potrzeb pacjentów na szczeblu krajowym, często w kontekście ogólnosystemowym – zapewnia rzecznik MZ. W podobnym tonie wypowiada się Krystyna Barbara Kozłowska, rzecznik praw pacjenta. W jej opinii, polscy pacjenci są coraz bardziej aktywni, a do Biura RPP z roku na rok wpływa więcej zgłoszeń od pacjentów. – Co ważne, nie są to tylko skargi, ale także pytania dotyczące przysługujących praw czy zasad działania systemu ochrony zdrowia – mówi Rynkowi Zdrowia Krystyna Barbara Kozłowska. Rzecznik z uwagą obserwuje działalność organizacji pozarządowych i różnego rodzaju inicjatyw społecznych, które związane są z prawami pacjenta oraz obszarem ochrony zdrowia. – Organizacje te działają na rzecz osób cierpiących na określoną chorobę, ale również podnoszą świadomość i upowszechniają wiedzę o prawach pacjenta oraz świadczą pomoc prawną dla pacjentów. Są też organizacje „parasolowe”, które zrzeszają mniejsze stowarzyszenia i reprezentują ich interesy – wylicza rzecznik praw pacjenta.

... i świadomość prawna W ostatnim czasie rzecznik z zainteresowaniem przyglądała się np. – realizowanemu przez jedną z fundacji – projektowi audytu społecznego szpitali. – To bardzo ciekawa inicjatywa, która daje pacjentom możliwość ocenienia jakości usług szpitalnych, z których korzystali, co daje informację zwrotną dla kierujących placówkami. Wartością tego projektu jest

też budowanie w społecznej świadomości przekonania, że pacjenci mogą mieć wpływ na jakość opieki w szpitalu poprzez tak proste działanie jak wyrażenie opinii – mówi RPP. Inny przykład to liczne inicjatywy edukacyjne dotyczące praw pacjenta, a także szeroko pojętych zagadnień prawa medycznego, realizowane przez stowarzyszenia studentów medycyny i prawa.

Krystyna Barbara Kozłowska, rzecznik praw pacjenta: – Polscy pacjenci są coraz bardziej aktywni, a do Biura RPP wpływa coraz więcej zgłoszeń. Nie są to tylko skargi, ale też pytania dotyczące przysługujących praw i zasad działania systemu ochrony zdrowia. – Szczególnie ważne jest dla mnie zainteresowanie i chęć poszerzania wiedzy o prawach pacjenta przez studentów medycyny, ponieważ z pewnością przyczyni się to do poprawy przestrzegania praw pacjentów i pokazuje, jak duża zmiana następuje w podejściu do tego zagadnienia przyszłych lekarzy – podkreśla Krystyna Barbara Kozłowska. Interesujące wydaje się jej również powstanie Kodeksu Etyki dla organizacji pozarządowych działających dla dobra pacjenta. – Projekt ten ma na celu zwiększenie transparentności działania takich organizacji, ich profesjonalizację oraz kreowanie pozytywnego wizerunku. Myślę, że tego typu działania organizacji pozarządowych są istotne, bo przyczyniają się do umacniania ich pozycji w relacjach z administracją publiczną – podsumowuje RPP.

11


raport / / P acjen C i w systemie

Przeciąganie krótkiej kołdry W Polsce działa kilkaset organizacji zrzeszających pacjentów lub ich rodziny. Wspierają chorych, edukują, promują profilaktykę, ale walczą też o lepszy dostęp do leczenia, o refundację leków.

D

K ATA R Z Y N A R O Ż K O

orota Hedwig, prezes Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą, z tą chorobą zetknęła się jako mama dziewczynki, której postawiono taką diagnozę. Najpierw wspólnie z innymi rodzicami walczyła o to, by dzieci były leczone w sposób, który zapewni im jak najdłuższe życie. Potem zabiegała o to, by polscy chorzy na mukowiscydozę mieli dostęp do przeszczepów płuc.

Walka, która inspiruje W 2004 r., kiedy stan zdrowia jej córki szybko się pogarszał, w Polsce przeszczepy płuc u chorych na mukowiscydozę były tematem tabu. Szansą była transplantacja za granicą, np. w Niemczech lub Austrii. Kosztowna, bo wymagająca zapłaty 95 tys. euro. Temat zbiórki środków na przeszczep rozpropagowały media. Tak dowiedział się o sprawie prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, kierownik Katedry i Od-

działu Klinicznego Kardiochirurgii i Transplantologii SUM. – O zbiórce na leczenie mojej córki było głośno. Informacja dotarła również do prof. Zembali, który zadzwonił do mnie i powiedział zdecydowanym, pełnym energii głosem, że chce przeszczepiać płuca u chorych na mukowiscydozę i że będzie robił, co w jego mocy. Zaraził mnie optymizmem – wspomina Dorota Hedwig. Czas jednak naglił i jej córka Iga musiała być operowana w Wiedniu, ale była cały czas w kontakcie z prof. Zembalą. Dziewczynka była też pacjentką ŚCCS w Zabrzu. – Przeprowadziliśmy wiele rozmów o tym, że chorzy na mukowiscydozę potrzebują przeszczepów i są zmuszeni robić to za granicą, a mogliby w Polsce. Trzeba przejść trud gromadzenia środków, a wreszcie przeprowadzenia przeszczepu za granicą, żeby wiedzieć, ile jest w tym znoju i walki – mówi prezes Hedwig.

Przeszczepy płuc w Polsce Dziś prof. Zembala wspomina, że zawsze rozmawiał z Dorotą Hedwig jak z partnerem i że jej wkład w to, jak dziś leczeni są chorzy na mukowiscydozę w Polsce, jest nieoceniony.

Natomiast w kierowanym przez niego ośrodku wykonuje się przeszczepy płuc u tych chorych. Od 2011 r. przeprowadzono ich 10. Kolejnym rozdziałem w leczeniu chorych na mukowiscydozę będzie oddanie w maju 2015 r. powstającego przy ŚCCS centrum kliniczno-naukowego transplantacji płuc i serca oraz leczenia mukowiscydozy u dorosłych i dzieci. – Rozwój polskiego programu transplantacji płuc jest niezwykle istotny. Obecnie w Polsce żyje 1552 chorych na mukowiscydozę. Aż 65,5% z nich to dzieci. Dlatego bardzo ważna jest też poprawa opieki nad

Jednym z bardziej spektakularnych przykładów wpływu rodziców pacjentów na system ochrony zdrowia w Polsce jest Klinika Budzik. Koszt wybudowania placówki – ponad 20 mln zł – został on pokryty przez Fundację „Akogo?”, założoną przez aktorkę Ewę Błaszczyk i ks. Wojtka Drozdowicza.

Ewa Błaszczyk, współzałożycielka Fundacji „Akogo?”

12


raport / / P acjen C i w systemie tymi chorymi – tak, aby przeszczep był potrzebny jak najpóźniej. Nie w wieku 16-18, a 30 lat. Rocznie potrzebujemy ok. 15-18 przeszczepów. Warunki są, ale potrzeba więcej donacji – zwraca uwagę prezes PTWM. Dlatego Towarzystwo wspiera rodziców i chorych w zakupie leków i odżywek, organizuje domową rehabilitację, działalność wydawniczą, bezpłatną infolinię, warsztaty i szkolenia dla rodziców, opiekunów i chorych. – Można powiedzieć, że w przewlekłej ciężkiej chorobie kończy się uniwersytet z jej przebiegu i leczenia. Nieustannie szukamy wiedzy i podejmujemy działania, które mają służyć podniesieniu standardów leczenia mukowiscydozy w Polsce, a w efekcie do wydłużenia długości życia chorych, która wciąż znacząco odbiega od średniej zachodnioeuropejskiej – podsumowuje prezes Dorota Hedwig.

Walka, która buduje i budzi Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów wpływu rodziców pacjentów na system ochrony zdrowia w Polsce jest Klinika Budzik, która od lipca 2013 r. działa na terenie Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Koszt wybudowania placówki wyniósł ponad 20 mln zł. Został on pokryty przez Fundację „Akogo?”, założoną przez aktorkę Ewę Błaszczyk i ks. Wojtka Drozdowicza – dzięki ofiarności wielu darczyńców indywidualnych, firm, fundacji oraz środków UE. Córka aktorki w 2002 r. zapadła w śpiączkę po zakrztuszeniu się tabletką. Dyrektora Kliniki pytamy, czy można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie Ewa Błaszczyk, nie byłoby w Polsce tej placówki i kompleksowego leczenia dzieci po ciężkich urazach mózgu, jakie oferuje. – Stanowczo tak. To Ewa Błaszczyk była motorem działań, które doprowadziły do tego, że Program Wybudzania Dzieci ze Śpiączki został przyjęty przez Agencję Oceny Technologii Medycznych, uzyskał akceptację Sejmu, wszedł w życie i leczenie jest finansowane przez

14

NFZ – mówi Andrzej Lach, dyrektor Kliniki Budzik. Nad powstaniem programu pracowali neurolodzy, fizjoterapeuci, logopedzi, ale inspiracją do ich wspólnego działania oraz zbudowania nowoczesnej placówki była Ewa Błaszczyk i jej Fundacja „Akogo?”. Dyrektor przypomina, że przed powstaniem kliniki dzieci do 18. roku życia po ciężkich urazach mózgu były najpierw hospitalizowane na OIT, oddziałach neurologii dziecięcej i rehabilitacji, a potem często odsyłane do domów. Dziś w Polsce działa Klinika Budzik, gdzie przyjmowane są dzieci przebywające w śpiączce nie dłużej niż 12 miesięcy od urazu lub 6 miesięcy, jeśli śpiączka wystąpiła z przyczyn nieurazowych. – Na młodych pacjentów po ciężkich urazach mózgu czeka klinika z 15 łóżkami, z pełną infrastrukturą niezbędną do hospitalizacji i rehabilitacji neurologicznej. Mają tu zapewniony pełny program leczniczo-rehabilitacyjny: od farmakoterapii, przez programy leczenia usprawniającego oraz wspomagającego kinezyterapię, po program psychologiczny oraz diagnostykę i konsultacje lekarskie – wymienia Andrzej Lach. W klinice do marca 2015 r. wybudziło się 17 dzieci.

Turnusy, poradniki, komiksy... Polskie Towarzystwo Wspierania Osób z Nieswoistymi Zapaleniami Jelita „J-elita” zrzesza osoby chore oraz rodziców dzieci chorych na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, chorobę Leśniowskiego-Crohna lub mikroskopowe zapalenie jelita. Na co dzień Towarzystwo organizuje turnusy rehabilitacyjne, grupy wsparcia oraz poradnictwo drogą telefoniczną i mailową. Prowadzi działalność wydawniczą – m.in. bezpłatny „Kwartalnik J-elita”, poradniki dla chorych, komiksy dla dzieci, które trafiają do szpitali i przychodni. – Z pomocy i wsparcia Towarzystwa korzysta wielu chorych. Ta pomoc jest szczególnie ważna dla tych, którzy właśnie usłyszeli diagnozę albo których stan uległ pogorsze-

niu. Organizujemy spotkania edukacyjne o Nieswoistych Zapaleniach Jelit (NZJ), konkurs na prace naukowe z dziedziny NZJ oraz pomoc przedmiotową dla szpitali i przychodni – mówi Małgorzata Mossakowska, założyciel Towarzystwa. Ostatnio kupili np. urządzenie do oznaczania kalprotektyny – markera, którego oznaczenie może zastąpić kolonoskopię w śledzeniu skuteczności leczenia – oznacza to dużą ulgę dla pacjentów. Towarzystwo „J-elita” działa więc prężnie i skutecznie, mając realny wpływ na życie chorych na NZJ. Jednak przez kreatorów systemu ochrony zdrowia w Polsce jest ignorowane.

Walka dzielna, choć niemedialna Gdy od 2005 r. organizacja walczyła o powrót NZJ na listę chorób przewlekłych, zebrała i dostarczyła do Ministerstwa Zdrowia kilkadziesiąt tysięcy podpisów w tej sprawie. Bez odpowiedzi. Do resortu zdrowia Towarzystwo wysyłało też wiele innych pism ws. chorych na NZJ, np. dotyczących łagodzenia kryteriów włączenia do refundowanej terapii w chorobie Leśniowskiego-Crohna. – Polskie kryteria są najostrzejsze w Europie, a terapia jest refundowana tylko przez rok. Apelowaliśmy do MZ o zmiany, jednak resort na nasze pisma odpowiada pro forma, nie odnosząc się do meritum sprawy. Bardzo wiele zrobiła za to prof. Grażyna Rydzewska, do 2014 r. konsultant krajowy w dziedzinie gastroenterologii, która była bojowniczką o sprawy chorych na NZJ – wspomina Małgorzata Mossakowska. W jej opinii, polski system ochrony zdrowia to przeciąganie przykrótkiej kołdry. – Jakiś czas temu udało się ją przeciągnąć kardiologii inwazyjnej, obecnie onkologii. Wybucha afera związana ze śmiercią pacjenta i przez jakiś czas uwaga jest skupiona na danej dziedzinie medycyny. Czy pacjenci mają możliwość przeciągnąć tę przysłowiową kołdrę na swoją stronę? Nam trudno, bo choroby jelit nie są medialne, a naszej niepełnosprawności nie widać – podsumowuje.


raport / / P acjenci w systemie

Trudna sztuka dialogu Z jednej strony środowiska pacjentów narzekają, że resort zdrowia i inni decydenci nie chcą z nimi rozmawiać, z drugiej pojawiają się opinie, że pacjenci nie zawsze są przygotowani do tych rozmów.

Sz

A NN A K A C Z M A R E K

fot. Fotolia

y mon Chrostowski, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych, uważa, że do tej pory zarówno decydenci, jak i organizacje pacjenckie nie były przygotowane do dialogu. – Jako organizacje pacjenckie obserwujemy jednak, jak taki dialog wygląda w innych krajach euro-

Jak zauważa prezes Chrostowski, modelowym przykładem dobrego dialogu z organizacjami pacjenckimi jest wprowadzanie pakietu onkologicznego. Rozmowy środowiska pacjentów z resortem zostały przygotowane przez Obywatelskie Porozumienie dla Zdrowia. – Tu został wypracowany bardzo dobry model współpracy z MZ. Projekt był bardzo dobrze przygotowany merytorycznie – uwzględniał potrze-

pejskich i trochę wymuszamy przenoszenie tych standardów na polski grunt, dlatego jakoś ten dialog poprawia się w Polsce – uważa.

Pacjenci też muszą się przygotować Jednak zdaniem prezesa Chrostowskiego, żeby był lepszy, potrzeba, aby organizacje były do niego dobrze przygotowane. – Rozmowy organizacji z resortem zdrowia często nie były zbyt konkretne, co powodowało, że resort nie najlepiej reagował. Sytuacja jednak zmienia się, kiedy organizacja przychodzi do ministerstwa dobrze przygotowana merytorycznie. Wówczas zaczyna toczyć się „rozmowa na argumenty”.

16

by pacjentów, ale też możliwości ministerstwa. Znając realia finansowe, nie prosiłem o gruszki na wierzbie, tylko o działania, które mieszczą się w kompetencjach resortu i są dla niego osiągalne pod względem finansowym. Chrostowski dodaje, że projekt pakietu onkologicznego był na tyle dobrze przygotowany, że chcą go wdrożyć inne kraje, np. Bułgaria. – Potrzeby wyrażane przez pacjentów muszą być konkretnie zdefiniowane i skalkulowane. Organizacje powinny się dobrze przygotowywać do rozmów. Obecnie pracujemy z resortem zdrowia nad regulaminem dialogu pomiędzy organizacjami pacjenckimi a MZ – podsumowuje prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych.

Czasami nie wiadomo, o co chodzi Zdaniem Mariusza Masiarka, przewodniczącego Towarzystwa Pomocy Dzieciom i Młodzieży z Cukrzycą, resort zdrowia nie do końca jest dobrze przygotowany do dialogu z pacjentami. Coś, co może być poprawione – nawet bez nakładów finansowych – też nie zawsze jest brane pod uwagę. – Jeśli chodzi o dialog pomiędzy resortem zdrowia a organizacjami pacjenckimi, to przepisy mówią jedno, a praktyka pokazuje drugie. Wystarczy podać przykład wprowadzanych co dwa miesiące list refundacyjnych. Zwykle okres konsultacji projektu nowego wykazu leków refundowanych trwa od dwóch do trzech dni. Jeśli mielibyśmy rozsądnie przeanalizować to i napisać merytorycznie, musielibyśmy mieć sztab fachowców, którzy pracowaliby 24 godziny na dobę – uważa przewodniczący. Jest jednak zdania, że rozmawiać trzeba zawsze – w każdej sytuacji – żeby poprawiać to, co nie funkcjonuje dobrze, ponieważ w ten sposób unika się niekorzystnych konsekwencji wprowadzania nie zawsze dobrych przepisów. – Myślenie perspektywiczne pozwoli na uniknięcie błędów, które już kiedyś zostały popełnione, np. w innych krajach – wskazuje. Zauważa, że w rozmowach z resortem są zagadnienia mniej i bardziej „wygodne”: – Te pierwsze są spychane gdzieś na bok, o tych bardziej odpowiadających resortowi można konstruktywnie rozmawiać... – Mówi się, że chodzi głównie o koszty, jednak ja mam wątpliwości. Bywają sytuacje, że zgłaszany jest resortowi błąd w przepisach i naprawienie go nie skutkuje nowymi wydatkami po stronie resortu. Tymcza-


w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u

sem błąd nie jest korygowany, mimo że powoduje duże koszty i utrudnienia dla chorych – twierdzi Mariusz Masiarek. – Resort tłumaczy, że skoryguje, jak odnajdzie więcej błędów lub będzie wprowadzał poprawki do rozporządzenia. Wydaje się to logiczne, jednak nie z punktu widzenia pacjenta, który przez usterkę w rozporządzeniu np. musi jeździć 100 km do diabetologa, który może wypisać mu receptę lub zlecenie – chodzi tu np. o wkłucia do pomp insulinowych – dodaje przewodniczący.

Oby do końca kadencji – Polscy decydenci nie są i nie byli przygotowani na dialog z organizacjami pacjenckimi – mówi nam z kolei Andrzej Bauman, prezes Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków. Dodaje: – Wielokrotnie apelowaliśmy do ministra zdrowia, żeby powołał przedstawiciela chorych, który współuczestniczyłby w kierowaniu resortem. Niestety, ten pomysł został odrzucony przez ministerstwo. W tej chwili mamy wrażenie, że w MZ jest mur nie do pokonania. Ostatnio chcieliśmy dać ministrowi czerwoną

kartkę z powodu wprowadzenia tzw. zielonej karty. Zdaniem prezesa Baumana wprowadzenie zielonej karty w ramach pakietu onkologicznego spowoduje sytuację, w której inni pacjenci nie

Szymon Chrostowski, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych: – Potrzeby wyrażane przez pacjentów muszą być konkretnie zdefiniowane i skalkulowane. Obecnie pracujemy z resortem zdrowia nad regulaminem dialogu pomiędzy organizacjami pacjenckimi a MZ. będą mogli dostać się do lekarza. Generalnie, według Baumana, resort zadbał tu o jednych pacjentów, a innym zaszkodził. – Resort uważa prawdopodobnie, że im mniej pacjenci wiedzą, tym

lepiej. Nie bierze jednak pod uwagę kosztów podejmowania ważnych decyzji. Zajmuje się swoimi, politycznymi sprawami, a nie problemami ludzi chorych. Nie traktuje pacjentów poważnie lub traktuje wybiórczo. Przykładowo, ostatnie spotkanie z organizacjami pacjenckimi, które miało miejsce w lutym. Na sali wielu pacjentów, ok. 100 schorzeń, a pan minister mówi tylko o onkologii – przypomina Bauman. Jego zdaniem ministerstwo rozmawia z organizacjami, jednak niewiele z tego wynika. – Owszem rozmawiamy często, spotykamy się z kierownictwem ministerstwa w gronie przedstawicieli osób chorujących na najczęstsze, najbardziej dotkliwe schorzenia. Rozmawiamy z ministrem, z dyrektorami departamentów, ale cóż z tego, skoro nic z tych rozmów nie wynika – mówi. – Resort nie jest w stanie podjąć żadnych konstruktywnych decyzji. Po spotkaniu dostajemy opracowanie, informacje, że kolejny problem będziemy omawiać na następnym spotkaniu. Tak nas ciągle zbywają – podsumowuje Andrzej Bauman.

Przepisz sobie prenumeratę

Prenumerata roczna (11 numerów) – 80 PLN Tylko prenumerata gwarantuje bezpłatny udział w konferencjach Rynku Zdrowia Wypełniony formularz prosimy przesłać faksem pod numer 32/ 356 76 50 Prenumeratę można również zamówić na stronie www.rynekzdrowia.pl

04-2015

17


raport / / P acjenci w systemie

Więcej niż wspólny adres Nie ma formalnych przeszkód, by organizacje pacjentów współdziałały z administracją samorządową w kształtowaniu lokalnej polityki zdrowotnej. Barierą jest brak pieniędzy na statutową działalność i mentalność. To może spowodować, że nie będą one miały wpływu na podział środków z unijnej perspektywy 2014-2020.

S

R Y S Z A R D R O TA U B

t anisław Maćkowiak, prezes Federacji Pacjentów Polskich, która skupia ponad 50 organizacji pacjenckich, zwraca uwagę, że nie ma formalnych i prawnych barier uniemożliwiających udział stowarzyszeń i fundacji w kształtowaniu polityki zdrowotnej na szczeblu województwa, powiatu czy gminy. Wprost przeciwnie – zewsząd płyną zachęty, żeby uspołecznić proces podejmowania decyzji.

Liczby brzmią imponująco, ale... – Wszystko zależy od ludzi – zauważa i wyjaśnia, że ma na myśli zarówno otwartość samorządowców na obywatelskie inicjatywy, jak i aktywność osób działających w organizacjach. – Są samorządy autentycznie zainteresowane opiniami mieszkańców, np. w sprawie doboru tematyki samorządowych programów zdrowotnych. Są też województwa, powiaty i gminy, które zupełnie nie przejmują się sprawą partycypacji organizacji pacjentów. Z tworzeniem dokumentów strategicznych dotyczących polityki zdrowotnej w województwie czy programów ochrony zdrowia psychicznego jest podobnie. Z powodzeniem mogą je napisać kompetentni eksperci i urzędnicy – jeśli tylko opanowali metodologię i mają odpowiedni zestaw danych i wskaźników. Rzecz jednak w tym, że jak zauważa Stanisław Maćkowiak, te dokumenty adresowane są do mieszkańców, a bez ich udziału pozostaną pustymi zapisami, będą traktowane jako coś odgórnie narzuconego. Po prostu niektórych zapisanych zadań i celów nie da się

18

zrealizować bez zaangażowania lokalnych środowisk. Tak jest m.in. z Narodowym Programem Ochrony Zdrowia Psychicznego i jego odpowiednikami w województwach i powiatach. Jak czytamy w przedstawionej Sejmowi 20 marca br. informacji Ministerstwa Zdrowia na temat realizacji tego programu za lata 2012 i 2013, w 2013 r. wszystkie województwa, 81% powiatów, 92% miast na prawach powiatu oraz 58% gmin podejmowało różne inicjatywy na rzecz poprawy zdrowia osób z zaburzeniami psychicznymi. Liczby brzmią imponująco. Pozostaje jednak pytanie, czy i w jakim stopniu w tworzeniu programów i podejmowaniu lokalnych inicjatyw uczestniczyły organizacje pacjenckie, działające np. na tym samym terenie, co samorządowcy?

Udział nieobowiązkowy – Organizacje pacjenckie są pomijane przy tworzeniu strategicznych dokumentów dotyczących lokalnej polityki zdrowotnej, co wynika głównie z braku reprezentacji tych organizacji w lokalnych ciałach decyzyjnych – zauważa Ewa Borek, prezes Fundacji MY Pacjenci. Przypuszcza, że jednym z powodów może być fakt, iż żadna ze stron nie przejawia chęci, by to zmienić, zaś administracji publicznej jest w gruncie rzeczy na rękę brak wiedzy i sprawności działania organizacji pacjenckich. – Problem polega na tym, że organizacja, żeby była skuteczna, musi mieć profesjonalne kadry. A to kosztuje. Jeśli nie ma pieniędzy, to działalność organizacji sprowadza się do jednorazowych akcji – zwraca uwagę Stanisław Maćkowiak i podkreśla, że administracji samorządowej

do współpracy potrzebny jest kompetentny partner. Jednym ze sposobów na podniesienie kompetencji organizacji pacjenckich i wzmocnienie partnerstwa są szkolenia. O ile wiedzą na temat konkretnych jednostek chorobowych członkowie organizacji zrzeszających pacjentów mogliby nieraz dorównać lekarzom, o tyle wiadomości i umiejętności niezbędnych w kontaktach z administracją publiczną zazwyczaj nie posiadają. Żeby zorganizować szkolenie dla pacjentów – społeczników, potrzebne są pieniądze.

Zlecenie jako warunek istnienia Pieniądze można zdobyć, lecz trzeba otrzymać zlecenie na wykonanie zadania publicznego. Organizacja pozarządowa dostaje wówczas dotację na zasadach określonych w Ustawie o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Ustawa przewiduje także inne możliwości finansowej współpracy administracji z sektorem pozarządowym – umowy partnerskie, partnerstwo publiczno-prywatne oraz inicjatywy lokalne. Na tych samych zasadach (w formie zlecania realizacji zadań publicznych) można uzyskać pieniądze z Ministerstwa Zdrowia. Na co? Zadania zostały określone w Narodowym Programie Zdrowia na lata 2007-2015, a także w rozporządzeniu o priorytetach zdrowotnych. Uznano, że należą do nich m.in.: zmniejszenie zachorowalności i przedwczesnej umieralności z powodu chorób naczyniowo-sercowych, nowotworów złośliwych i przewlekłych chorób układu oddechowego; ograniczenia skutków urazów powstałych w wyniku wypadków, w szczególności poprzez sku-


fot. Paweł Pawłowski / Żelazna Studio

w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u

teczną rehabilitację osób poszkodowanych; zapobieganie, leczenie i rehabilitacja zaburzeń psychicznych. Gdy od administracji rządowej lub samorządowej nie sposób pozyskać pieniędzy, fundacje i stowarzyszenia pacjentów muszą szukać prywatnych sponsorów. Często są nimi koncerny farmaceutyczne, które – jak zauważa prezes Federacji Pacjentów Polskich – traktowane są przez resort zdrowia z dużą ostrożnością. Przenosi się ona również na organizacje wspierane przez koncerny. Źródłem pozyskania pieniędzy mogą też być unijne dotacje i fundusze norweskie. Z tych ostatnich opłacany jest m.in. projekt Obywatele dla Demokracji, w ramach którego prowadzi się kursy dla osób zainteresowanych problematyką zdrowotną pn. „Pacjenci Decydują”. Na przykład w Łodzi Fundacja MY Pacjenci zorganizowała w marcu br. bezpłatne szkolenie pn. „Jak pacjenci mogą skutecznie wpływać na system ochrony zdrowia?”.

04-2015

Mimo że aktywność organizacji pozarządowych często uzupełnia albo koryguje działania samorządów terytorialnych, to nadal brakuje nici porozumienia między instytucjami publicznymi a organizacjami pacjenckimi nansowej 2014-2020. – Doświadczena poziomie lokalnym Przypomina, że choć nia zdobyte w trak-

cie realizacji projektu „Pacjenci Decydują” pokazują, iż współpraca organizacji pacjenckich z samorządem terytorialnym ma często charakter fasadowy. Mimo że działania podejmowane przez organizacje pozarządowe w obszarze ochrony zdrowia uzupełniają albo korygują działania prowadzone przez samorządy lokalne, to nadal brakuje nici porozumienia między instytucjami publicznymi a organizacjami pacjenckimi na poziomie lokalnym – ocenia Ewa Borek, prezes Fundacji MY Pacjenci. Dodaje, że projekt „Pacjenci Decydują” realizowany w jest przez Magdalenę Kołodziej i Annę Sitek.

Daleko od strumienia dotacji Ewa Borek nie jest optymistką, jeśli chodzi o wpływ organizacji pacjenckich na rozdział środków unijnych dostępnych w perspektywie fi-

w ciągu 10 lat przynależności Polski do Unii Europejskiej organizacje pozarządowe zrealizowały 12 500 projektów dzięki funduszom unijnym, to niewiele z nich było realizowanych w obszarze ochrony zdrowia. Jej zdaniem na niski poziom wykorzystania środków unijnych wpływ może mieć m.in. polityka grantowa, która zakłada konieczność wnoszenia wkładu własnego, którego małe organizacje pacjenckie nie posiadają. – Doświadczenie podpowiada, iż beneficjentami nowej puli środków będą te same duże organizacje pozarządowe spoza sektora ochrony zdrowia, dla których interes pacjentów, jako odrębnej grupy, nie jest priorytetem. Nie jest to dobra wiadomość ani dla organizacji pacjenckich, ani dla administracji lokalnej, a przede wszystkim dla pacjentów – ocenia Ewa Borek.

19


raport / / P acjenci w systemie Partnerzy społeczni w ochronie zdrowia:

Tak konsultują inni W wielu krajach jest zrozumienie dla konsultowania z pacjentami zmian w funkcjonowaniu systemu opieki zdrowotnej i angażowania grup społecznych w politykę jako ważnego elementu procesu decyzyjnego. Nasza administracja najwyraźniej nie podziela tego poglądu – uważają przedstawiciele organizacji pacjenckich.

rzekonują, że takie podejście opłaca się rządzącym, bo jest wyrazem rozwoju i dojrzałości administracji. Na dowód pokazują przykłady racjonalnego prowadzenia konsultacji.

Partycypacja po angielsku Jeśli mowa o zagranicznych wzorcach, najczęściej pojawia się przykład Wielkiej Brytanii, ale też jest to kraj z jednym z najbardziej rozwiniętych systemów konsultacji społecznych i partycypacji pacjentów w podejmowaniu decyzji. Od 2000 roku obowiązuje tam kodeks praktyki w zakresie konsultacji pisanych. Te jasne i proste zasady są zaprzeczeniem polskiej praktyki, gdzie konsultacje odbywają się już na etapie gotowego projektu.

W Wielkiej Brytanii władze publiczne mają obowiązek uzyskiwania opinii publicznych partnerów. Poszerza się też zakres tych konsultacji. Zaangażowanie pacjentów sięga już procesów badawczych i projektowania protokołów badań klinicznych.

20

Formalne konsultacje powinny być prowadzone na takim etapie, aby ich wynik mógł realnie wpłynąć na planowaną politykę. Powinny trwać co najmniej 12 tygodni lub dłużej, jeśli zbiegają się z czasem świąt, wakacji i innych wydarzeń ważnych z punktu widzenia uczestników zaangażowanych w proces. Dokumenty poddawane konsultacjom powinny być przejrzyste i jasno pokazywać zakres, w którym dokonywane są zmiany. Wszystkie określone grupy docelowe powinny mieć dostęp do konsultacji. Mowa jest też o ograniczeniu biurokracji do minimum i analizowaniu wyników wspólnych prac. Istotny jest też wpływ pacjentów poprzez udział w gremiach decydujących w procesie badania nowych technologii w medycynie. Rada doradcza, tzw. citizens council, to

zespół wybieranych losowo 30 osób reprezentujących różne zawody, które biorą udział w procesie podejmowania decyzji przez NICE (brytyjską agencję ds. oceny technologii medycznych, odpowiednik polskiej AOTMiT). Opinie obywateli dotyczą kwestii etycznych i akceptacji społecznej dla finansowania technologii z publicznych pieniędzy. Charakterystyczne dla Wielkiej Brytanii jest to, że władze publiczne mają obowiązek uzyskiwania opinii publicznych partnerów. Poszerza się też zakres tych konsultacji. Zaangażowanie pacjentów sięga już procesów badawczych i projektowania protokołów badań klinicznych.

Pacjent podpowie skład koszyka Również w innych krajach udział pacjentów dotyczy konsultowania

fot. Fotolia

P

LU I Z A JA K U B I A K


w i ę c e j wi w ępcej o r tW a l portalu u

zmian w organizacji systemu ochrony zdrowia. W Holandii czy Szwecji opinia pacjentów jest brana pod uwagę w podejmowaniu decyzji dotyczących zawartości koszyka świadczeń gwarantowanych. W latach 90. XX wieku w Szwecji funkcjonowała nawet specjalna komisja parlamentarna, której zadaniem było zgromadzenie opinii różnych grup społecznych, związanych z alokacją zasobów. Efektem publicznych debat i badań ankietowych było ustalenie kryteriów podziału pieniędzy na świadczenia zdrowotne. Te kryteria uwzględniały kwestie etyczne oraz akceptacji społecznej w oparciu o efektywność kosztową, ale też poszanowanie godności pacjenta i solidaryzm. W podobnym duchu dialogu społecznego działała w Norwegii komisja rządowa, która reprezentowała różne grupy społeczne, tzw. komitet Lonninga. Jej członkowie zdefiniowali kryteria podziału środków według pewnych priorytetów. W USA, kiedy prezydent Barack Obama podjął się reformy systemu zdrowia, również powstał problem ustalenia zawartości koszyka świadczeń gwarantowanych. Dr Katarzyna Kolasa, specjalizująca się w tematyce realizacji zasady równości i sprawiedliwości społecznej w zakresie finansowania ochrony zdrowia, opisuje amerykański przykład dialogu społecznego dotyczącego alokacji zasobów w ramach tzw. Obama Care: – Każdy, kto chciał przedstawić swoją propozycję lub wyrazić pogląd, mógł wziąć aktywny udział w otwartych dla opinii publicznej spotkaniach Federalnego Komitetu Koordynacyjnego do spraw CER (badań efektywności terapii) oraz Instytutu Medycyny, będącego organem współodpowiedzialnym za przygotowanie listy priorytetów – tłumaczy dr Kolasa. – Dla zainteresowanych, którzy nie mogli wziąć aktywnego udziału w zorganizowanych spotkaniach, uruchomiono odpowiednią ankietę internetową – dodaje. – Uwagi i su-

04-2015

gestie były też przyjmowane drogą elektroniczną i pocztową. Jedynie w ciągu 3 tygodni zarejestrowano 1758 wypełnionych ankiet zawierających 2600 propozycji badań.

Platforma unijna – To, że pacjent ma wpływ na decyzje dotyczące opieki zdrowotnej, której sam jest beneficjentem, jest normalną rzeczą w UE. Organizacje pacjenckie o charakterze parasolowym (koalicje, federacje) biorą udział w dyskusjach nad ważnymi rozwiązaniami dotyczącym ochrony zdrowia – np. w trakcie prac Komisji i Parlamentu Europejskiego lub we własnych krajach. Tak jest np. w Wielkiej Brytanii czy chociażby Bułgarii – podkreśla Szymon Chrostowski, inicjator Obywatelskiego Porozumienia na rzecz Onkologii, prezes Fundacji Wygrajmy Zdrowie. Pacjenci w krajach UE zasiadają w Komitecie Naukowym Europejskiej Agencji ds. Leków, są obecni z prawem głosu w większości instytucji zajmujących się oceną technologii medycznych. – W badaniu przeprowadzonym przez International Network of Agencies for Health Technology Assessment INAHTA w 2005 roku wykazano, że spośród 37 ocenianych krajowych agencji HTA, 57% angażuje obywateli, opiekunów i/lub pacjentów w procesie oceny technologii medycznych na różnych etapach prac – przywołuje dane Ewa Borek, prezes Fundacji MY Pacjenci. Jak dodaje, w Polsce, nawet jeśli prawo sankcjonuje udział pacjentów w procesie oceny HTA, jest to „karykatura reprezentacji”: – Teoretycznie w Polsce od lutego 2012 roku w Radzie Przejrzystości AOTMiT zasiada dwóch przedstawicieli pacjentów. Zawsze duże zainteresowanie za granicą wzbudza informacja, że w praktyce pacjentów reprezentują urzędnicy Rzecznika Praw Pacjenta.

Otwartość pilnie potrzebna Oczywiście nie zawsze wybór społeczny jest racjonalny, a pacjenci wolni od subiektywizmu i zależności od innych podmiotów, w tym

firm farmaceutycznych. W tej sytuacji zabezpieczeniem dla administracji są niezależne instytucje publiczne, takie jak agencje HTA. Ale jednocześnie opinie pacjentów – czy to poprzez udział w konsultacjach społecznych, czy w instytucjach publicznych, przy radach naukowych – są niezbędne. Z Komisji Europejskiej od dawna płyną sygnały o konieczności brania indywidualnej odpowiedzialności obywateli za zdrowie (np. trend samoleczenia – stąd rosnąca liczba zmian kategorii dostępności leków z przepisu lekarza na OTC), a także konieczności uzyskiwania przez państwa w większym niż kiedyś stopniu akceptacji społecznej dla alokacji zawsze zbyt małych zasobów finansowych. Do tego potrzebujemy wyedukowanego społeczeństwa, które będzie dokonywać racjonalnych wyborów. Jednak zrozumienia, świadomości, zaangażowania i społecznej współodpowiedzialności nie zbuduje się w oparciu o ignorowanie strony społecznej, brak przejrzystości i zaufania. – Z zasady w krajach „starej” Unii nie powstanie żadna nowa instytucja w ochronie zdrowia, w której nie przewiduje się udziału pacjentów. To wynika z poziomu rozwoju i dojrzałości administracji publicznej. Tam zdają sobie sprawę, że prawo tworzone przy współudziale pacjentów jest efektywniejsze – lepiej zaspokaja potrzeby chorych i łatwiej się je wdraża – wskazuje prezes Fundacji MY Pacjenci. – Władze rozumieją, że jeżeli system ma służyć pacjentom, to nie można go tworzyć w izolacji i bez zadania sobie trudu rozpoznania potrzeb chorych. Konsultacje społeczne najbardziej opłacają się administracji publicznej. Nasza administracja najwyraźniej nie podziela tego poglądu. Nie rozumie, jak bardzo w tworzeniu prawa w ochronie zdrowia może pomóc wiedza pacjentów i jak w efekcie można uzyskać ich zadowolenie i poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego, przekładającego się na wynik wyborczy – mówi Ewa Borek.

21


WYWIAD // Beata Małecka-Libera

Robimy porządki, nie rewolucję Wiele samorządowych programów zdrowotnych nie przynosi oczekiwanych rezultatów, gdyż nie przeprowadza się ewaluacji. Nikt dokładnie nie sprawdza efektów wydawania pieniędzy na realizację takich projektów – zwraca uwagę Beata Małecka-Libera, sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia i pełnomocnik rządu ds. projektu ustawy o zdrowiu publicznym. Rynek Zdrowia: – Jesteśmy świadkami kolejnego podejścia do ustawy o zdrowiu publicznym. Był już gotowy projekt jesienią 2011 r., kiedy ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz odchodziła z resortu. Potem pojawiały się założenia do kolejnego projektu i zapowiedzi. Dlaczego mamy uwierzyć, że tym razem się uda i w 2016 r. ustawa wejdzie w życie? Beata Małecka-Libera: – Jest wiele okoliczności, które dają naprawdę dużą szansę na przyjęcie tej ustawy. Przede wszystkim projekt ma ogromne poparcie ze strony pani premier. To bardzo ważne, ponieważ ustawa nie obejmuje swoim zakresem wyłącznie kompetencji Ministerstwa Zdrowia. Jest międzyresortowa, dotyczy praktycznie wszystkich ministerstw, co stanowi poważne wyzwanie. Dlatego tak istotne jest wsparcie projektu przez rząd i panią premier Kopacz. Po drugie, doczekaliśmy czasów, w których zdrowie publiczne musi stać się najważniejszym elementem kształtowania całej polityki zdrowotnej. Powszechna jest już świadomość, że społeczeństwo się starzeje. Medycyna naprawcza pozwa-

la nam żyć coraz dłużej, ale ten sukces implikuje inne wyzwanie – kolejne lata chcemy i powinniśmy przeżyć w możliwie najlepszym zdrowiu. Aby tak się stało, musimy zacząć inwestować właśnie w zdrowie, a nie tylko w leczenie chorób. Przypomnę, że już przy ustawie emerytalnej mówiliśmy, że trzeba przyjąć szereg ustaw wspierających. Te czynniki sprawiają, że chyba już wszyscy znający się na polityce zdrowotnej w naszym kraju docenili z jednej strony rolę zdrowia publicznego w zakresie zapobiegania różnym schorzeniom, a z drugiej strony – konieczność podjęcia działań, które powstrzymają negatywne tendencje, m.in. związane z rozprzestrzenianiem się tzw. chorób cywilizacyjnych. – O tych niepokojących wskaźnikach i konieczności ich poprawiania mówi się od dawna, podobnie jak o ustawie o zdrowiu publicznym. – To prawda. Kilka lat pracowałam w podkomisji zdrowia publicznego. Na wielu konferencjach i kongresach słyszałam, jak niemal jednym głosem uczestnicy mówili, że

Konsultacje zewnętrzne projektu ustawy o zdrowiu publicznym są dla nas bardzo ważne. Poznamy m.in. spojrzenie samorządowców, pracodawców, kadry menedżerskiej, medycznej, pielęgniarskiej. W przypadku dużych rozbieżności odbędzie się konferencja uzgodnieniowa. 22

ustawa o zdrowiu publicznym jest bardzo potrzebna. Między innymi dlatego, aby podnieść rangę wszelkich działań zapobiegawczych, profilaktyki oraz edukacji zdrowotnej. Sama, nawet na najwyższym poziomie medycyna naprawcza już nie wystarczy, by skutecznie mierzyć się ze wspomnianymi wyzwaniami. Być może trzeba było czasu, aby dojrzeć do podjęcia decyzji o ustawowym uregulowaniu zdrowia publicznego. – Największą trudnością może okazać się międzyresortowy charakter ustawy. Każde ministerstwo broni własnych interesów. – Problemy związane z wielosektorowością zdrowia publicznego zostaną pokonane właśnie pod warunkiem, że ta ustawa wejdzie w życie. Rozpoczęły się już konsultacje zewnętrzne projektu. Potrwają do końca kwietnia. Są dla nas bardzo ważne. Poznamy bowiem różne uwagi oraz opinie na temat projektu, w tym m.in. spojrzenie samorządowców, pracodawców, kadry menedżerskiej, medycznej, pielęgniarskiej. W przypadku dużych rozbieżności odbędzie się oczywiście konferencja uzgodnieniowa. – Projekt nie jest obszerny, liczy 17 stron. To ułatwi przebieg rozmów międzyresortowych? – Na pewno czekają nas trudne rozmowy m.in. z resortem finansów i z ministrem gospodarki. Wierzę jednak w osiągnięcie kompromisu.


Beata Małecka-Libera // WYWIAD

Fot. Paweł Pawłowski / Żelazna Studio

Co do objętości projektu – uważam, że nie chodzi o liczbę stron, ale o jakość projektowanych przepisów. Najważniejsze jest to, aby po raz pierwszy ustawa o zdrowiu publicznym miała szansę wejścia do naszego systemu, a po drugie – by wprowadzała do realizacji Narodowy Program Zdrowia. Tak naprawdę to właśnie NPZ stanowić będzie strategiczne wyzwanie określające najbardziej priorytetowe obszary. – W 2016 na profilaktykę ma być przeznaczone 1,5 mld zł. W myśl projektu, te środki miałyby pochodzić m.in. z subfunduszu utworzonego w NFZ (1% budżetu) oraz z Funduszu Zdrowia Publicznego zasilanego z podatku akcyzowego. Nie brakuje opinii, że do tworzenia takich funduszy i realizacji założeń Narodowego Programu Zdrowia nie jest potrzebna osobna ustawa. – Tak, można powiedzieć, że wszystko już mamy – na przykład wiele samorządowych programów zdrowotnych. Szkopuł w tym, że często brakuje dobrych wyników tego rodzaju przedsięwzięć, gdyż nie przeprowadza się ewaluacji. Nikt dokładnie nie sprawdza efektów wydawania pieniędzy na realizację takich projektów. Ponadto programy nierzadko się dublują lub nie są adresowane do najbardziej wskazanej grupy. NPZ ma także pokazać, w jaki sposób należy realizować dany program zdrowotny. Jeśli jednak np. samorządowcy stwierdzą, że chcą realizować określony projekt z własnych środków, nie będziemy im tego zabraniać. Natomiast w przypadku, gdy zdecydują o przystąpieniu do określonego zadania w ramach Narodowego Programu Zdrowia, będą mogli liczyć na wsparcie merytoryczne i finansowe ze wskazanych w ustawie środków. Za ewaluację programu, monitorowanie jego skutków po 5 latach będzie odpowiadał pełnomocnik rządu ds. zdrowia publicznego. Jednym z zadań pełnomocnika będzie też sporządzanie raportów zawierających rozliczenie pieniędzy

04-2015

23


wywiad / / B e a t a M a ł e c k a - L i b e r a przekazanych na realizację programu i ocenę jego skutków zdrowotnych. Chcę podkreślić, że ustawa nie będzie żadną rewolucją. Wśród jej najważniejszych zadań jest porządkowanie i koordynacja działań w zakresie zdrowia publicznego. Nowe przepisy mają wskazywać źródła finansowania tych zadań oraz służyć do monitorowania ich realizacji, a także rezultatów. Od czegoś trzeba zacząć. Dlatego nie tylko planujemy zgromadzić określone środki, ale też pokazać w Narodowym Programie Zdrowia, jakie są priorytety z punktu widzenia zdrowotności całego społeczeństwa.

Przyglądaliśmy się regulacjom obowiązującym w różnych państwach. Najbliższy był nam projekt ustawy norweskiej. Czerpaliśmy też z rozwiązań wdrożonych w Finlandii. Swoje narodowe programy zdrowotne Finowie wprowadzali już w latach 70. ubiegłego wieku, mają więc bardzo bogate doświadczenia w tej dziedzinie. Pisząc Narodowy Program Zdrowia, pracujemy już nad strategicznymi programami zdrowotnymi, oczywiście we współpracy z ekspertami zdrowia publicznego oraz specjalistami w poszczególnych dziedzinach medycyny. Trudno przecież przygotowywać np. program dotyczący profilaktyki chorób sercowo-naczyniowych, nie rozmawiając z kardiologami. – Będzie pełnomocnik rządu ds. zdrowia publicznego w randze sekretarza stanu w resorcie zdrowia, powstanie też Komitet Sterujący NPZ oraz Rada ds. Zdrowia Publicznego. Konieczne są takie dodatkowe gremia?

24

– Sam sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia nie będzie w stanie koordynować licznych, międzyresortowych działań objętych Narodowym Programem Zdrowia. Dlatego projekt mówi o pełnomocniku rządu ds. zdrowia publicznego oraz o wspomnianych gremiach. Nie będą się one wiązały z dodatkowymi kosztami administracyjno-organizacyjnymi. Rada ds. Zdrowia Publicznego to nic innego, jak już funkcjonujący zespół międzyresortowy. Natomiast Komitet Sterujący składa się z sekretarzy i podsekretarzy stanu w poszczególnych ministerstwach, nie planuje się więc żadnej dodatkowej obsługi administracyjnej. Komitet jest bardzo ważny, ponieważ umożliwi – poprzez wiceministrów znających Narodowy Program Zdrowia – właściwe koordynowanie działań w ramach NPZ na poziomie każdego resortu. – Prezentując projekt ustawy, zapowiedziała pani, że do 2025 r. o 10% powinna zmniejszyć się liczba osób nieuprawiających aktywności fizycznej oraz nadużywających alkoholu. Do tego czasu zatrzymany ma zostać wzrost odsetka osób otyłych i chorych na cukrzycę. Jak to osiągnąć? – Gdybym nie wierzyła, że poprawa między innymi tych właśnie wskaźników jest możliwa, w ogóle nie zajmowałabym się zdrowiem publicznym. Jestem jednak przekonana, że osiąganie wyznaczonych celów możliwe jest tylko poprzez konsekwentną realizację wieloletnich programów zdrowotnych. Warunkiem sukcesu jest zaangażowanie całego społeczeństwa i powszechne zrozumienie istoty takich działań. Po rozmowach z wieloma organizacjami pozarządowymi oraz samorządami, także w tej materii jestem optymistką. – Czy bardziej niż ustawa nie jest więc nam potrzebna zmiana przyzwyczajeń oraz kreowanie polityki zdrowotnej odchodzącej od „hospitalizmu” oraz medycyny

naprawczej na rzecz zapobiegania chorobom, redukcji czynników ryzyka, profilaktyki? – Oczywiście ustawa sama w sobie nie rozwiąże wszystkich zdrowotnych problemów w Polsce. Jednak zdrowie publiczne nie ogranicza się tylko do profilaktyki. To także promocja zdrowia i edukacja. Niestety, przeglądając różne strategie czy regionalne programy zdrowotne, stwierdziliśmy, że w zasadzie nie ma tam żadnych działań edukacyjnych. Takie zdrowotne uświadamianie społeczeństwa rzecz jasna wymaga czasu. Z dnia na dzień nie przekonamy palaczy, aby rzucili ten nałóg. – Ministerstwu Edukacji Narodowej i szkołom przybędzie pracy? – Rozmawialiśmy z tym resortem na temat powrotu do pomysłu godziny lekcyjnej z zakresu edukacji zdrowotnej. Zajęć tych nie prowadziłby nauczyciel, ale zapraszani lekarze, pielęgniarki, bo edukację zdrowotną powinniśmy rozpoczynać jak najwcześniej. – Czy przy tworzeniu projektu ustawy ministerstwo sięgało do rozwiązań przyjętych w innych krajach? – Przyglądaliśmy się regulacjom obowiązującym w różnych państwach. Najbliższy był nam projekt ustawy norweskiej. Czerpaliśmy też z rozwiązań wdrożonych w Finlandii. Ten kraj ma bardzo bogate i cenne doświadczenia w tej dziedzinie. Finowie swoje narodowe programy zdrowotne wprowadzali już w latach 70. ubiegłego wieku. Wracając do naszej ustawy – poświęciliśmy wiele czasu, aby została przyjęta przez Sejm jeszcze w obecnej kadencji, a także by upowszechnić przekonanie, że na zdrowie publiczne należy patrzeć między innymi w kontekście środowiska naturalnego, żywności, aktywności fizycznej, skutków procesów gospodarczych, demograficznych itd. Zdrowie publiczne nie jest wyłącznie zadaniem jednego resortu. R o z mawia ł : W O J C I E C H K U TA


EUROPEJSKI KONGRES GOSPODARCZY KATOWICE

20-22 kwietnia 2015

Najważniejsza impreza gospodarcza Europy Centralnej Tradycyjnie już podczas Kongresu odbędą się sesje poświęcone różnym aspektom funkcjonowania systemu ochrony zdrowia Forum dialogu o przyszłości europejskiej gospodarki 100 debat. Spotkania, dyskusje, bankiety 3 dni obrad Ponad 6000 gości

Organizator:

Informacja i rejestracja

www.eecpoland.eu


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.