„Jazz w Piwnicy pod Baranami” – Witold Wnuk

Page 1



SPIS TREŚCI I.

Jazz w Piwnicy pod Baranami

Początki

II.

s. 14

Migracje: Piwnica, Helikon, Warszawa

s. 20

s. 12 Burzliwe lata osiemdziesiąte

s. 26

Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy pod Baranami / Summer Jazz Festival Kraków

Geneza 1996 1997 1998 1999 2000 2001

s. 36 s. 39 s. 42 s. 45 s. 49 s. 52 s. 56

2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008

s. 61 s. 69 s. 74 s. 79 s. 84 s. 89 s. 99

2009 2010 2011 2012 2013 2014 2015

s. 106 s. 112 s. 120 s. 124 s. 128 s. 137 s. 143

s. 34 2016 2017 2018 2019

s. 154 s. 163 s. 173 s. 187

_

W obiektywie Piotra Siatkowskiego

s. 198

III.

Festiwal postaci

s. 230

Piwnica — artyści, osobowości, skandaliści s. 232

_

Ci, którzy odeszli s. 238 Korowód festiwalowych postaci s. 244

Artyści A–Z

Ekipa Postscriptum

s. 248 s. 251

s. 254

_ Podziękowania

s. 270

_

s. 274

Wykaz fotografii


I.1

JAZZ w Piwn pod Baranami 12

I.


nicy I.

I.

13


I. I.3

Początki . Pytany w wywiadach o to, kto był największym bohaterem ostatniego Letniego Festiwalu Jazzowego w Piwnicy pod Baranami (od 2017 roku — Summer Jazz Festival Kraków), zawsze odpowiadam: Kraków! Nie Herbie Hancock, nie Pat Metheny, Bobby McFerrin czy Chick Corea, lecz właśnie Kraków. Bo przecież to magia tego miasta sprawia, że każdego roku zjeżdżają tu gwiazdy polskiego i światowego jazzu, by nie tylko grać, ale i chłonąć atmosferę Krakowa, spotykać się z fanami, spacerować po zabytkowych uliczkach. . Kraków to miasto jazzu. Działa tu około czterystu artystów grających tę odmianę muzyki, organizowanych jest dziesięć festiwali i konkursów, a koncerty jazzowe odbywają się przez okrągły rok. W Krakowie panuje jakaś niezwykła aura; to miasto ma ducha i energię sprzyjające sztuce i twórczym działaniom. . To właśnie sprawiło, że w 1956 roku w zatęchłej piwnicy, w której trzymano węgiel, należącej do Pałacu pod Baranami, za-

14

I.


I.2

częli spotykać się różni artyści, a spiritus movens był Piotr Skrzynecki. Zbierała się tam cała śmietanka Krakowa. Pośród wielu wspaniałych twórców kilku, jak Krzysztof Penderecki, Roman Polański czy Sławomir Mrożek, zyskało później światową sławę. Jazz był obecny w Piwnicy od samego początku jej istnienia, stanowił wyrazisty składnik „życia piwnicznego”. Wraz z muzykami pojawili się również pierwsi apostołowie i egzegeci jazzu: Leopold Tyrmand, Jerzy Skarżyński, Marian Eile, Stefan Kisielewski. To oni tworzyli klimat sprzyjający muzyce synkopowanej, objaśniali fanom jej reguły, terminologię, budowali — co tu dużo mówić — snobistyczną atmosferę. . W pierwszych latach działalności Piwnicy zespoły jazzowe grywały do tańca przed spektaklami kabaretowymi oraz na balach i wieczorkach tanecznych. Wykonywano głównie jazz tradycyjny i swing — muzykę doskonale nadającą się do zabawy. Entuzjazm towarzyszący odwilży politycznej udzielał się wszystkim wokół. Popularność i renoma Kabaretu „Piwnica pod Baranami” wciąż rosły, przyciągając nowych sympatyków i artystów, w tym jazzmanów, którzy mogli wreszcie regularnie wykonywać zakazaną do niedawna odmianę muzyki. Na początku prym wiodły dwa zespoły: Kwartet Stanisława „Drążka” Kalwińskiego i grupa Przemka Dyakowskiego. Ten pierwszy

Początki

15


16

I.5

tworzyli: Kalwiński — lider (saksofony), Leszek Sokołowski (fortepian), Stanisław Otałęga na zmianę z Janem Byrczkiem (na kontrabasie) i Wiesław Schönborn (perkusja), drugi natomiast: Dyakowski (początkowo na fortepianie, a później na saksofonie), Andrzej Madej (trąbka), Jacek Dybek, Jerzy Okunowicz (klarnet), Stanisław Sikora (puzon), Eugeniusz „Genio” Lewicki (kontrabas) i Wojciech Kunicki (perkusja). Z czasem pojawiła się kolejna formacja — College Dixieland Band w składzie: Stanisław Raczyński (klarnet), Stanimir „Czani” Stanczew (trąbka), Andrzej Piela (puzon), Jerzy „Giga” Morański (fortepian), Henryk Witek (gitara, banjo), Julian Sandecki (kontrabas) oraz Jacek Brzycki (bębny). . Kabaret „Piwnica pod Baranami” dynamicznie się rozwijał. Śmiałe koncepcje Piotra Skrzyneckiego wspierane przez tak charyzmatyczne i pełne pomysłów osobowości, jak Janina Garycka, Wiesław Dymny, Zygmunt Konieczny i Kazimierz Wiśniak, owocowały zwariowanymi spektaklami. Podobnie sprawa miała się z jazzem. Zofia Lach (później Komedowa), pierwsza organizatorka życia jazzowego w Piwnicy, początkowo była menadżerką zespołów Kalwińskiego i Andrzeja Kurylewicza. Jako osoba niezwykle prężna i twórcza, wspierała od strony organizacyjnej również Kabaret. Wraz z Teresą Ferster prowadziła bar, najbardziej „strategiczne” miejsce Piwnicy. Począwszy od 1957 roku, ściągała do niej coraz ciekawszych muzyków, również spoza Krakowa, w tym grających nowoczesne odmiany jazzu. Momentem przełomowym był styczeń 1958 roku, kiedy pod Wawel zjechali „moderniści” z Krzysztofem Komedą, ówczesnym partnerem Zosi Lach, na czele. Wśród nich byli także: saksofonista Jan „Ptaszyn” Wróblewski, wibrafonista Jerzy Milian, trębacz Andrzej Kurylewicz, kontrabasista Jan Byrczek oraz perkusista Jan Zylber. Część z nich połączyła siły, tworząc zespół Jazz Believers. Z formacją tą współpracowali krakowscy pianiści — Andrzej Trzaskowski i Wojciech Karolak, wówczas również saksofonista. Trzaskowski przez jakiś czas grał na fortepianie na zmianę z Komedą, krótko był też liderem zespołu. Muzyka Jazz Believers miała, jak na tamte czasy, postępowy

I.


I.4

charakter, co wywoływało pewien opór ze strony bywalców Piwnicy przywykłych do jazzu granego do tańca. W styczniu 1958 roku Zofia Lach utworzyła Czwartkowy Klub . Jazzowy — podczas tych spotkań grano jazz nowoczesny. Czasem dochodziło do nieporozumień, nieraz dość zabawnych, kiedy indziej mniej, jak wtedy gdy od jazzmanów oczekiwano grania muzyki „pod nóżkę”, a ci, nieco urażeni, ostentacyjnie odmawiali. Taka sytuacja miała miejsce na przykład podczas wizyty złożonej w Piwnicy przez francuskiego aktora i mima światowej sławy Jeana-Louisa Barraulta. Ten najpierw świetnie się bawił na Kabarecie, a potem poprosił zespół Komedy, by zagrał coś do tańca, najlepiej walca. Muzycy oczywiście odmówili, a Barrault był z tego powodu niepocieszony. . Piwnica miała swoją jazzową muzę, wokalistkę Wandę Warską, okrzykniętą później pierwszą damą polskiego jazzu. Udzielała się ona zarówno w Kabarecie, jak i z grupą Kurylewicza. Będąc osobą niezwykle charyzmatyczną, z czasem tak się wysforowała, że stworzyła w Piwnicy własny teatrzyk „Klara”, który działał przez kilka lat. Angażowała do niego również artystów Kabaretu, co niekiedy doprowadzało do „obdarowywania się” złośliwościami. . W pierwszych latach działalności Piwnicy występowali w niej również inni znani już wtedy muzycy, między innymi saksofonista Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz i członkowie grupy Melomani, trębacz Andrzej „Idon” Wojciechowski, perkusista i puzonista Witold „Dentox” Sobociński oraz kontrabasista Witold Kujawski.

Początki

17


Migracje: Piwnica, Helikon, Warszawa

20

I.8

. Mniej więcej w rok po uruchomieniu Piwnicy w budynku przy Świętego Marka 15 otwarto Helikon, pierwszy w Krakowie klub jazzowy z prawdziwego zdarzenia. Było to jedno niewielkie pomieszczenie ze zdezelowanym fortepianem, które w pierwszym okresie działalności pełniło rolę kawiarni i dyskusyjnego klubu muzycznego. Najsłynniejszym wydarzeniem tego okresu było wspólnie zorganizowane tam w październiku 1958 roku wesele dwóch par: Krzysztofa Komedy i Zofii Lach oraz Andrzeja Trzaskowskiego i Teresy Ferster. Wesele było krótkie, ale „huczne” — kiedy pianista Leszek Sokołowski wraz z Trzaskowskim odpalili petardę w klubowej toalecie, dosłownie nie było czego zbierać. . Do szybkiego rozkwitu Helikonu przyczynili się występujący w klubie młodzi utalentowani muzycy, między innymi Adam Matyszkowicz (później Makowicz), Andrzej Nowak, Wojciech Karolak, Janusz Muniak, Tomasz Stańko, Andrzej Dąbrowski, którzy łączyli spontaniczne granie z intensywnym życiem towarzyskim. Choć koncerty nie odbywały się regularnie, Helikon szybko zyskał popularność i stał się miejscem wręcz snobistycznym. Bywali tu muzycy, entuzjaści jazzu i artyści reprezentujący różne obszary sztuki, także ci związani z Piwnicą, między innymi Piotr Skrzynecki oraz aktor i plastyk Krzysztof Litwin. Inny twórca, Wiesław Dymny, który wpadał do Helikonu razem z Barbarą Nawratowicz, pokrył ściany klubu swoimi freskami. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych krakowski jazz przeżywał prawdziwy rozkwit. Grano w Piwnicy, Helikonie, Pod Jaszczurami, w Rotundzie, Domu Plastyka przy Łobzowskiej i w Krzysztoforach. W latach sześćdziesiątych w Piwnicy królowała Ewa Demar. czyk. Jej występy w paryskiej Olympii dały fanom nadzieję na szybką karierę międzynarodową artystki. Był to złoty okres Kabaretu. Kontakty Piwnicy z Helikonem były zażyłe, o czym świadczyło to, że przez pewien czas w Helikonie odbywały się próby zespołu Demarczyk. Jednak życie jazzowe w Piwnicy mocno osłabło. Przyczyny tego stanu rzeczy były dwie: coraz prężniej rozwijająca się działalność Helikonu i Jaszczurów oraz wielki odpływ jazzmanów do Warszawy — Komeda, Trzaskowski, Dyakowski, Karolak, „Ptaszyn” Wróblewski, a później Muniak, Stańko i inni postanowili szukać szczęścia

I.


w stolicy, licząc, że będą mieć tam lepsze warunki do pracy, rozwoju kariery i zarobkowania. Podobną decyzję podjęli Kurylewicz i Warska. Swoje autorskie . pomysły zaczęli później realizować we własnej Piwnicy na Rynku warszawskiego Starego Miasta. Andrzej Kurylewicz i Wanda Warska pozostawili w Krakowie jazzowego ducha, w stolicy ich twórczość zaczęła ewoluować w stronę muzyki ilustracyjnej, klasycznej i filmowej. Do Piwnicy pod Baranami wrócili po latach, by występować tam (od 2002 roku) na Letnim Festiwalu Jazzowym. Przemek Dyakowski, jeden z filarów piwnicznego jazzu, przeniósł się na Wybrzeże, gdzie z powodzeniem działał jako muzyk i organizator życia jazzowego.

Migracje

21


Festiw postaci 230

III.


III.1

III.2

wal i

III.

III.

231


Piwnica — artyści, osobowości, skandaliści . Ponoć Piotr Skrzynecki nie lubił jazzu… Trudno orzec, ile w tym prawdy; nigdy nie słyszałem, żeby się wypowiadał na ten temat, a jeśli rzeczywiście tak mówił, to raczej w żartach, po to, by wprawić innych w zakłopotanie. Miał przekorną naturę i lubił być w centrum uwagi, tworzyć własny świat, którego osiową postać stanowił. Jednak bardzo szanował jazzmanów, zawsze okazywał im życzliwość. To on w 1996 roku zasugerował mi, żeby zorganizować w Piwnicy pod Baranami festiwal jazzowy w ramach obchodów 40-lecia Piwnicy. Z kolei Piotr Ferster, dyrektor i organizator piwnicznego Kabaretu od 1974 roku, miał do jazzu przyjazny stosunek. I trudno się dziwić — ta muzyka towarzyszyła mu „od kolebki”. Jeszcze w latach pięćdziesiątych był świadkiem pierwszych, zakazanych wówczas, koncertów jazzowych, które odbywały się w mieszkaniu jego rodziców. Później często towarzyszył w Piwnicy mamie, Teresie Ferster, a jego ojczymem został sam Andrzej Trzaskowski. Piotr Ferster zawsze był dobrym duchem festiwalu, do 2009 roku wręczaliśmy wspólnie nagrodę Jazzowego Baranka. Inna ważna postać, Marek Pacuła, po śmierci Piotra Skrzyneckiego

232

III.

III.4

III.


III.3

dyrektor artystyczny Kabaretu i konferansjer, przez lata aktywnie uczestniczył w festiwalu. Pełnił też funkcję mistrza ceremonii podczas Niedziel Nowoorleańskich. Jechał wtedy w wagoniku na czele parady, najczęściej w towarzystwie czarnoskórej wokalistki, zapraszając wszystkich przez mikrofon czy tubę na Rynek, by następnie, z wrodzonym sobie humorem, prowadzić koncert na scenie pod Ratuszem. Poprowadził też między innymi bal zorganizowany w Piwnicy we wrześniu 2007 roku z okazji moich pięćdziesiątych urodzin. . Piwnica zawsze była swego rodzaju kulturowym tyglem z całym tłumem artystycznych osobowości, które swoimi talentami, charyzmą i wyjątkową energią twórczą stanowiły o niezwykłym charakterze tego miejsca. Często była to mieszanka wybuchowa, nieraz dochodziło do scysji, jak to w środowisku bohemy, ale na ogół wynikało z tego zderzenia barwnych osobowości wiele dobrego. Można wręcz mówić o ukształtowaniu się pewnego zjawiska, jakim jest Piwnica z jej czasami wręcz surrealistyczną atmosferą. . Piwniczni artyści często wykonywali swingujące piosenki i współpracowali z jazzmanami. W latach pięćdziesiątych akompaniowali im Przemek Dyakowski, Wojciech Karolak, Andrzej Kurylewicz Jan Byrczek, „Drążek” Kalwiński i wielu innych. Później pianista Jan Boba towarzyszył na scenie Mietkowi Święcickiemu. W zespole Ewy Demarczyk grało okresowo wielu jazzmanów. Od lat siedemdziesiątych w swoim repertuarze jazzujące utwory miały Ewa Wnukowa, Ola Maurer i Zbyszek Raj. Sporo jazzowych klimatów jest w twórczości zarówno Grzegorza Turnaua, który zapraszał jazzmanów na scenę i do studia, jak i Beaty Rybotyckiej. Ostatnio jazz pobrzmiewa u Rafała Jędrzejczyka, Agaty Ślazyk i Kamili Klimczak. Jazzową płytę nagrał też z Jarkiem Śmietaną dawny artysta Kabaretu, wybitny skrzypek Zbyszek Paleta. W 2001 roku obaj przedstawili ją na festiwalu. Po śmierci Jarka Zbyszek wracał do tego projektu w zmodyfikowanej formie. W styczniu 2000 roku w Filharmonii Krakowskiej odbył się ważny koncert „Ellington po krakowsku” zorganizowany przez muzyka i tłumacza Aleksandra Glondysa. Orkiestra złożona z krakowskich jazzmanów wykonała dwadzieścia utworów Duke’a Ellingtona

Piwnica

233


w aranżacji piwnicznych kompozytorów: Jana Kantego Pawluśkiewicza, Zbigniewa Raja, Grzegorza Turnaua i Andrzeja Zaryckiego. Obecnie prężnie działa w Piwnicy puzonista jazzowy Marek Michalak. . Życie piwniczne — kabaretowe, festiwalowe — płynie jednym nurtem. Wspólne muzykowanie i biesiadowanie bardów, jazzmanów i aktorów po spektaklach czy koncertach jest czymś oczywistym i naturalnym. Jazzmani jammują, aktorzy spontanicznie improwizują skecze i żarty, śpiewy trwają bez końca. W ostatnim okresie aktywnymi na tym polu piwniczanami są: Leszek Wójtowicz, Michał i Maciek Półtorakowie, Michał Chytrzyński, Tomek Kmiecik, Adrian Konarski, Agata Ślazyk i wielu innych. W przeszłości to pole bezsprzecznie należało do Konrada Mastyły, który wpada do Piwnicy i dziś. Coraz częściej pojawia się w niej również Zbyszek Paleta. . Wiele osób związanych z Piwnicą współpracowało z festiwalem od jego początków. Mam tu na myśli znakomitych akustyków i reżyserów światła, braci Romana i Leszka Kawalców, Janka Trybulskiego oraz plastyka i scenografa Sebastiana Kudasa. Spora część życia piwnicznego rozgrywała się przy barze, więc jego sercem była obsługa — w przeszłości Darek Hutman, a obecnie, już od dwudziestu lat, słynący z talentów oratorskich Paweł Marcula. Pisałem już o Edwardzie Golbie, który „rządził” na bramce, prokurując liczne sytuacje komediowe.

234

III.


Piwnica

235

III.8

III.7

III.5 III.6


236

III.10

Znał dziesiątki fascynujących sztuczek, jak na przykład: ulokowanie stu dwudziestu widzów w maleńkiej salce Piwnicy mogącej pomieścić maksymalnie stu gości, cudowne rozmnażanie jednego biletu wstępu, jak wtedy gdy do Piwnicy zawitała grupa Japończyków — najpierw dali mu do ręki pieniądze łącznie za wszystkie bilety, a potem Edzio wręczał każdemu wchodzącemu na koncert po pół przerwanego biletu, wykazując później w rozliczeniu tylko połowę utargu. Ale Edkowi wolno było wszystko, a jeśli ktoś się go czepiał, Edzio natychmiast wyciągał legitymację represjonowanego (w latach czterdziestych i pięćdziesiątych był zesłany do ciężkich prac w kopalniach na Śląsku). . Zupełnym przeciwieństwem zmarłego w 2010 roku Edzia jest Stanisław Eckhard de Eckenfeld. Udzielał się jako aktor, współpracował z Piwnicą w latach dziewięćdziesiątych, obecnie, od kilkunastu lat zawiaduje recepcją na codziennych koncertach naszego festiwalu w Piwnicy. Jego głębokie, zniewalające spojrzenie onieśmiela niewiasty marzące o baśniowych zamkach, które Staszek rzekomo odzyskuje w dawnym NRD. . Nie można nie wspomnieć o Patrycji Krauze i Maćku Młynarczyku, którzy od 2010 roku prowadzą bar Piwnicy oraz sąsiadujący z Piwnicą klub Pracownia. Z rozmachem organizują w obu miejscach bogatą działalność artystyczną. Sam Kabaret, pod dyrekcją Bogdana Micka, niedługo będzie świętował 65-lecie istnienia. . Warto zauważyć jednak, że wokół festiwalu zawsze krążyli też różni dziwacy czy nawet szaleńcy, nieraz pozwalający sobie na bardzo nieprzyzwoite zachowania. Zdarzało się to zwłaszcza na pierwszych edycjach imprezy, kiedy Edziu Golba przymykał oko na dołączających nocną porą gości, będących najczęściej w stanie głębokiego upojenia alkoholowego. Jednym z nich był niejaki Pikuś, stały rezydent baru Vis-à-vis, który po wlaniu w siebie kilkunastu piw docierał po północy do Piwnicy na Recitale Obsceniczne Jurka Bożyka. Po paru chwilach zasypiał, osuwając się między krzesła. Przeważnie zostawiał po sobie odstręczającą pamiątkę na podłodze — wielką mokrą plamę, którą nazywaliśmy „Jeziorem Wieszczek” (od tytułu jednego z pierwszych programów Kabaretu). Przez lata przychodziła do Piwnicy pewna malarka, która wmawiała artystom i zamożniejszym gościom, że ma misję malowania portretów znanych ludzi i czyni to bez

III.


III.9

honorarium, „dla potomności”. Ktoś nieopatrznie zgadzał się pozować do portretu, praca powstawała, a nawiedzona artystka nachodziła nieszczęśnika całymi miesiącami, żądając, uzgodnionej ponoć, zapłaty za wykonane dzieło. Bywał tu także zaprzyjaźniony z Piwnicą zdolny fotograf, który lubił ostro popijać i wszczynać awantury. Słynął z niezwykłej siły fizycznej, przez co był niebezpieczny dla otoczenia — czasem nawet kilka osób musiało się z nim siłować, żeby go wreszcie spacyfikować. Jednak królem skandalistów niezmiennie pozostawał wspomniany już Zbyszek „Szajbus” Fijałkowski. Wrodzoną inteligencję i poczucie humoru pożytkował w bardzo różny sposób, nie zawsze najszlachetniejszy. Czasem dowcipnie sterował dyskusjami, prowokował zabawne sytuacje, ale zdarzało się, że poważnie zakłócił jakiś ważny koncert, wykrzykując wulgaryzmy. Niektórych uwielbiał, jak Jarka Śmietanę, który oddawał mu swoje lekko znoszone, ale eleganckie czerwone buty (dla „Szajbusa” nie miało znaczenia, że są o cztery numery za duże). Nie znosił natomiast osób o homoseksualnych preferencjach, w tym także tych poważanych w środowisku. Potrafił stanąć w drzwiach Vis-à-vis i wrzasnąć na cały Rynek: „Uwaga, uwaga, nadchodzi znany pedał…” i tu padało nazwisko. Wielokrotnie bywał wyrzucany (lub wynoszony) z Piwnicy, gdzie później przez jakiś czas miał nawet zakaz wstępu. Przesiadywał wtedy przed bramką z biletami, gdzie oczywiście też rozrabiał, delikatnie to ujmując. Nawet policja nie dawała sobie z nim rady, gdy przy użyciu zewnętrznej kłódki zamykał mały komisariat przy Rynku.

Piwnica

237


Ci, którzy odeszli

238

III.12

. Pisząc o festiwalu, muszę wspomnieć o znakomitościach polskiego jazzu związanych z naszą imprezą, które zmarły w ciągu minionych dwudziestu pięciu lat, aby pamięć o nich była jak najdłużej podtrzymywana. . Nikt nie przypuszczał, że pierwszym, którego pożegnamy, będzie najmłodszy z opisywanych tutaj, wspaniały kontrabasista Andrzej Cudzich — człowiek o wielkim talencie i nadzieja polskiego jazzu. Każdego roku występował na festiwalu z różnymi formacjami. Umiejętność wydobywania z instrumentu wspaniałych dźwięków i rozmach sprawiały, że Andrzej był doceniany w Polsce i poza granicami kraju. Był osobą głęboko wierzącą — Bóg, któremu zawierzył swoje życie, zabrał go do siebie w 2003 roku. . Dwa lata później zmarł znakomity trębacz i showman Andrzej Jakóbiec. Jeszcze w czasach, kiedy był barmanem i początkującym muzykiem w Helikonie, powołał zespół Old Metropolitan Jazz Band, później zaś założył własny klub jazzowy Kornet — tworzył historię krakowskiego jazzu od wczesnej młodości niemal do swoich ostatnich chwil. W 2000 roku w Kornecie odebrałem z jego rąk nagrodę Srebrnej Gwiazdy Helikonu. Publiczność uwielbiała jego występy okraszone

III.


III.11

niezwykłym humorem i błyskotliwością. Również w 2005 roku pożegnaliśmy krakowskiego saksofonistę Przemka Gwoździowskiego. Od połowy lat pięćdziesiątych grał w zespołach jazzowych i bigbitowych. Był członkiem Czerwono-Czarnych, Asocjacji Hagaw i Playing Family. Na początku lat osiemdziesiątych założył zespół Axis (grali w nim między innymi Śmietana, Pawlik, Groborz, Pilch), a w kolejnej dekadzie Big Band Krak, z którym koncertował na naszym festiwalu. Był nie tylko barwną postacią, ale i świetnym kolegą. . W roku 2007 odszedł jeden z filarów polskiego jazzu — Andrzej Kurylewicz. Jedni zapamiętali go jako człowieka surowego, niedostępnego, natomiast inni, bliscy jego sercu — jako ciepłego i życzliwego, zaś i jedni, i drudzy — jako charyzmatycznego. Andrzej, artysta jazzu, muzyki klasycznej i filmowej, wyróżniał się elegancją, erudycją i wyrafinowanym smakiem. I on, i Wanda Warska, jego żona, występowali kilkakrotnie na festiwalu. . Rok 2011 był początkiem czarnej serii. W lutym zmarł Andrzej Przybielski, fenomenalny, mistyczny, niestety niedoceniany trębacz. Współpracował z Kurylewiczem, Niemenem i muzykami awangardy. Fani pamiętają jego dwa znakomite występy na festiwalu w 1998 roku (projekt Tribute to Miles) i, niedługo przed jego śmiercią, z Braćmi Olesiami. Andrzeja poznałem podczas Jazzu nad Odrą w 1973 roku. Wraz z grupą licealistów z Krakowa grałem wtedy na nocnym jam session w klubie Pałacyk. Zobaczyłem tam trzech przedziwnych, jakby zahipnotyzowanych artystów z formacji Sesja 72 — Andrzeja Przybielskiego, Helmuta Nadolskiego i Władysława Jagiełłę. Przez cały wieczór siedzieli milcząco z zamkniętymi oczami, nikt nie śmiał

Ci, którzy odeszli

239



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.