10 minute read
Budowa Podkarpackiego
by SAGIER
Łopaty wbite. W sierpniu w Tajęcinie, nieopodal Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka, ruszyła budowa Podkarpackiego Centrum Nauki. Jego patronem ma być pochodzący z Podkarpacia wynalazca i przedsiębiorca Ignacy Łukasiewicz. W największą edukacyjną inwestycję samorząd inwestuje środki własne i unijne. Koszt budowy i wyposażenia to ok. 90 mln zł. Obiekt ma być gotowy za dwa lata.
Advertisement
Tekst Alina Bosak Fotografie Archiwum UMWP
Miejsce, w którym już od miesiąca pracuje ekipa firmy Warbud S.A. (wykonawca także Centrum Nauki Kopernik w Warszawie), wybrano po długich dyskusjach, rozważając lokalizację obiektu w samym Rzeszowie, a także rozbicie inwestycji na mniejsze centra nauki w kilku miastach. Ostatecznie Podkarpackie Centrum Nauki stanie w sercu Podkarpackiego Parku Naukowo-Technologicznego „Aeropolis”, w otoczeniu nowoczesnych fabryk Doliny Lotniczej, naprzeciwko Międzynarodowego Portu Lotniczego „Rzeszów-Jasionka” i obok Centrum Wystawienniczo-Kongresowego G2A Arena. Czterokondygnacyjny obiekt będzie liczyć 6,5 tys. mkw. powierzchni, w tym 3 tys. mkw. powierzchni wystawienniczej zponad 200 interaktywnymi eksponatami poświęconymi człowiekowi, przyrodzie, lotnictwu i kosmonautyce. Znajdzie się w nim 5 zespołów laboratoriów i warsztatów do prowadzenia zajęć związanych zkonstruowaniem, modelarstwem, robotyką, budowaniem urządzeń czy programowaniem robotów. Obok przestrzeni ekspozycyjnej powstanie sala multimedialna. Ztarasu widokowego, do którego poprowadzą schody imitujące orbitę, będzie można obserwować lotnisko. Obiekt ma być energooszczędny. Wykorzystane zostaną wnim odnawialne źródła energii, czyli panele fotowoltaiczne, pompy ciepła, gruntowy wymiennik ciepła, a także energooszczędne odbiorniki, jak oświetlenie LED. Ściany budynku będą mieć wysokie parametry izolacyjne, a cały obiekt wyposażony zostanie wsystem zarządzania budynkiem BMS. – Wzorujemy się na Centrum Nauki Kopernik, ale mamy także nasze podkarpackie doświadczenia. Organizowane od kilku lat festiwale nauki gromadziły animatorów
i aktywizowały różne instytucje wokół tej wspólnej idei – zauważył marszałek podkarpacki Władysław Ortyl na uroczystym rozpoczęciu budowy 5 sierpnia. – Odwiedzono zatem różne centra nauki w kraju, zebrano doświadczenie, aby dopracować nasz projekt i stworzyć miejsce, które da początek innowacyjnemu myśleniu dzieci i młodzieży, będzie inspiracją do tworzenia wynalazków, zgłaszania patentów.
Budowa budynku pochłonie prawie 50 mln zł, natomiast pozostałe ok. 40 mln zł zostanie przeznaczone głównie na wyposażenie. – To będzie dobrze zainwestowane 90 mln zł – uważa marszałek. – Będziemy poszukiwali także następnych funduszy na rozwój centrum. Być może także z funduszy w nowym budżecie Unii Europejskiej na lata 2021–2027, który również będzie nakierowany na innowacje i rozwój edukacji – wszystko, co wiąże się z postępem i dynamicznym rozwojem gospodarki.
Wojewoda podkarpacka Ewa Leniart zauważyła, że rozpoczęcie tej inwestycji to dla regionu moment historyczny. – Władze regionu czynią starania, aby województwo podkarpackie nabrało wymiaru województwa innowacyjnego inowoczesnego. Budowa centrum nauki jest elementem tej strategii. To ma być kolejny impuls rozwojowy – inwestycja w przyszłość – podkreśliła.
Wynalazca Łukasiewicz
Od początku idealnym kandydatem na patrona Podkarpackiego Centrum Nauki wydawał się Ignacy Łukasiewicz – urodzony na Podkarpaciu wynalazca lampy naftowej, który opracował technologię destylacji ropy naftowej, dając początek jednej z największych gałęzi światowego przemysłu. Ten polski farmaceuta i przedsiębiorca w Bóbrce koło Krosna założył w 1854 roku pierwszą na świecie kopalnię ropy naftowej. Działa ona do dziś, a jej teren przekształcony został w Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza.
Tego patrona zarekomendował w uchwale zarząd województwa. Głosowanie dotyczące nazwy odbyło się podczas sesji sejmiku 31 sierpnia br. – Łukasiewicz oficjalnie stał się patronem Centrum. – Chcemy od przedszkola budzić zainteresowanie dzieci naukami przyrodniczymi i uczynić centrum miejscem ponadregionalnym, ściągającym turystów – podkreślił Jerzy Borcz, przewodniczący Sejmiku Województwa Podkarpackiego.
Tomasz Michalski, dyrektor „Łukasiewicza”, zdradził, że początkiem rozwoju idei edukacji nieformalnej była opowieść, którą 13 lat temu usłyszał od uczniów podrzeszowskiej szkoły o centrum nauki w Niemczech. – Tak mnie to zafascynowało, że dało początek Stowarzyszeniu ExploRes i pracy nad koncepcją centrum edukacji interaktywnej. Z innymi pasjonatami, przedstawicielami uczelni i firm lotniczych, wspólnie pracowaliśmy nad tym projektem już kilkanaście lat temu – wspominał. – Teraz rozpoczęła się budowa, a my już pracujemy nad eksponatami. Ten projekt wymaga współdziałania wielu osób i środowisk. Możemy zrealizować wiele pomysłów, które napędza chęć pokazania, że my na Podkarpaciu jesteśmy bardzo dobrze nastawieni do tego, co jest nowoczesnością i może nas unieść w poznawaniu świata. W Podkarpackim Centrum Nauki na pewno będziemy poznawać świat.
Autorem ostatecznej koncepcji budynku jest wykładowca Politechniki Krakowskiej prof. Marcin Furtak, właściciel Pracowni Projektowej F11 w Krakowie. Zaproponowana przez niego bryła nawiązuje zarówno do otoczenia, jak i inspirowana jest kształtami sterowca, helisy DNA i orbity. – Architektura powinna dziś pełnić również rolę cywilizacyjną, być częścią większej przestrzeni, centrum ma stać się magnesem przyciągającym turystów. Ta idea przyświecała mi podczas pracy nad jego konstrukcją. Chciałem, aby budynek nawiązywał do tradycji lotniczych Podkarpacia. W pracy profesorskiej pisałem o Mielcu i o Rzeszowie, gdzie przed wojną mieściły się unikatowe w skali Europy fabryki, produkujące silniki i płatowce. Dziś w tym regionie funkcjonuje 160 firm lotniczych i kosmicznych, tworząc największe zagłębie lotnicze w Polsce, i nie mogło tych odniesień zabraknąć w symbolice centrum. Stąd nawiązanie do sterowca, statku kosmicznego, balonu, poduszkowca – do dynamicznych, nowoczesnych, ale i historycznych form – w projekcie budynku. Podświetlana orbita wokół budynku będzie kojarzyć obiekt z przyszłością, tym, co nas czeka w przestworzach, a także przypominać starożytną maksymę „per aspera ad astra” – przez trudy do gwiazd – przypominając o wartości samodoskonalenia. Przestrzeń wewnętrzna obiektu jest odniesieniem do formy podstawowej w przyrodzie – do komórki. Układ eliptyczny obiektu, jak również konstrukcja przestrzeni ekspozycyjnych i komunikacyjnych, odwołują się do jądra komórki, do mitochondriów i innych żywych elementów, z których rozrasta się organizm. Chciałem, by to była macierz, z której wyrośnie fascynacja nauką i z której wywodzić się będą następcy Łukasiewicza – powiedział architekt, a wspominając o pasywności budynku, normach izolacyjnych, jakie będzie spełniał, dodał: – To obiekt, który wkracza w przyszłość. Spełnia normy, które wejdą w życie za rok.
Inwestycję realizuje firma Warbud S.A., która 10 lat temu zakończyła budowę Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Jej rzeszowski oddział był także wykonawcą m.in. obwodnicy Jarosławia, odcinka drogi S19, aostatnio zakładu remontowego silników lotniczych w strefie przemysłowej. Funkcję Inżyniera Kontraktu sprawuje firma Sweco Consulting Sp. z o.o. Zakończenie robót budowlanych planowane jest na początek 2022 roku, zaś uzyskanie pozwolenia na II kwartał tego samego roku. Wówczas to rozpoczną się prace związanie z uruchomieniem wystaw, laboratoriów i części zaplecza technicznego. Oficjalne otwarcie podkarpackiego centrum nauki dla zwiedzających planowane jest pod koniec 2022 roku.
Podkarpackie Centrum Nauki to projekt własny samorządu Województwa Podkarpackiego, realizowany przez Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego na lata 2014–2020. Jego wartość to ponad 90 mln zł, w tym ok. 72 mln stanowią środki Unii Europejskiej. Pozostała część sfinansowana zostanie z budżetu Województwa Podkarpackiego.
Podkarpacki Hollywood w Jaśliskach. Powstał Podkarpacki Szlak Filmowy
Gdy pod koniec ubiegłego roku „Boże Ciało”, nakręcone w Jaśliskach na Podkarpaciu, rozpoczynało triumfalny pochód po kinach i walczyło o statuetkę Oscara, w trakcie przedpremierowego pokazu w rzeszowskim kinie „Zorza” pojawił się głos z sali, że to początek filmowych aspiracji Jaślisk – nikt nie potraktował tego poważnie. I choć wiosną 2020 roku coraz głośniej mówiło się o festiwalu filmowym w Jaśliskach, koronawirus przeorał naszą rzeczywistość i zdawało się, że sława Jaślisk zgasła, zanim na dobre się rozpoczęła. Nic z tych rzeczy – 15 sierpnia w najsłynniejszej miejscówce filmowej na Podkarpaciu wystartował pierwszy w regionie Podkarpacki Szlak Filmowy, a na imprezę zjechał tłum gości. Dziesiątki osób od kilku tygodni wędrują po miejscach znanych z „Wina truskawkowego” czy „Bożego Ciała” w reżyserii Jana Komasy.
Tekst Aneta Gieroń Fotografie Tadeusz Poźniak
Od prawej: Marta Kraus, Sebastian Szałaj, Adam Dańczak, Dariusz Jabłoński.
To pierwszy taki szlak na Podkarpaciu, a i Jaśliska są absolutnie wyjątkowe z co najmniej kilku powodów. Położone w malowniczym Beskidzie Niskim, z prawie 700-letnią historią, winiarską tradycją i piękną drewnianą zabudową pamiętającą niekiedy XIX wiek, są niczym gotowy kadr filmowy. Zachwycają od dawna, ich ślady bez trudu odnajdujemy w prozie Andrzeja Stasiuka i właśnie od opowiadań ze zbioru „Opowieści galicyjskie” rozpoczyna się ich filmowa kariera. Na podstawie „Opowieści” Dariusz Jabłoński w 2007 roku nakręcił „Wino truskawkowe”. W 2018 roku sceny do „Twarzy” kręciła tutaj Małgorzata Szumowska, a już absolutnie filmowe szaleństwo rozpoczęło się dla Jaślisk w 2019 roku, gdy do kin wszedł obraz Janka Komasy – „Boże Ciało”, w całości nakręcony w tym miejscu. Film okazał się sukcesem, a tym samym niewielka miejscowość na Podkarpaciu znalazła się w centrum zainteresowania nie tylko filmowców, ale i pasjonatów kina. – Chcę wierzyć, że Jaśliska będą przeżywać swoje pięć minut, ale wiele zależy od samych mieszkańców i lokalnego zaangażowania –mówiła kilka miesięcy temu Marta Kraus, kierownik Podkarpackiej Komisji Filmowej, a na otwarciu Podkarpackiego Szlaku Filmowego nie kryła, jak bardzo ją cieszy, że dzięki Podkarpackiej Komisji Filmowej udaje się kolejny filmowy projekt w naszym regionie. Przemyśl będzie następny na mapie niezwykłego szlaku.
Otwarcie Podkarpackiego Szlaku Filmowego to dopiero początek działań, jakie planujemy w Jaśliskach – zapowiada Sebastian Szałaj, prezes Stowarzyszenia „W Krainie Źródeł”,które zajmuje się promocją szeroko rozumianej kultury, zwłaszcza filmowej. – W przyszłym roku marzy się nam Międzynarodowy Festiwal Filmowy, w najbliższym czasie chcemy, by jak najwięcej osób wyszło na szlak filmowy śladami bohaterów „Wina truskawkowego” oraz „Bożego Ciała”. Wkrótce staną tablice informacyjne, z których będzie można się dowiedzieć, jakie sceny kręcone były w najpopularniejszych miejscach w Jaśliskach.
Tym sposobem na Podkarpaciu rodzi się turystyka filmowa, która na świecie jest już bardzo popularna, a w Wielkiej Brytanii w niektórych miejscowościach ma nawet 40 proc. udziału w branży turystycznej. – Od początku wiedzieliśmy, że Jaśliska mają nieprawdopodobny potencjał i ten filmowy sen właśnie się spełnia – dodaje Sebastian Szałaj. – Po „Bożym Ciele” kolejna produkcja filmowa jest na wyciąg -nięcie ręki. Wiosną 2021 roku są duże szanse, że w Beskidzie Niskim znów będziemy mieli plan filmowy. Jednocześnie Jaśliskom i samym mieszkańcom udało się ocalić naturalność. Mimo że prawie wszyscy grali tutaj w filmie i są oswojeni z kamerą, zachowali swojską, magiczną aurę tego miejsca. Chciałbym, by to się nie zmieniło.
Tym bardziej, że film może być największym atutem Jaślisk, które pod względem przyrodniczym zachwycają od dawna, ale ciągle brakowało im czegoś, co na dłużej przyciągałoby turystów. Szlak, festiwal filmowy są pierwszymi, bardzo udanymi próbami ożywienia tego miejsca.
– Marzy mi się, by to miejsce kilka razy w roku stawało się centrum filmowego dialogu, gdzie organizowane są ważne spotkania i rozmowy z najlepszymi reżyserami i aktorami – mówi Sebastian Szałaj.
Czy przy kieliszku wina truskawkowego? I tak, i nie, bo w filmie Jabłońskiego leje się ono strumieniami, ale w sprzedaży próżno go szukać. Miejscowość ma jednak wielowiekowe winiarskie tradycje, biegł tędy szlak win węgierskich i do dziś pod większością budynków zachowały się piwnice, gdzie przechowywano wina. – Pamiętam zabawną scenę, gdy w barze Czeremcha kręcone były zdjęcia do „Wina truskawkowego” i jeden ze statystów zasłabł. Zabrała go karetka pogotowia, ale po pół godzinie mężczyzna wrócił na plan filmowy. Okazało się, że po drodze przekonał ratowników medycznych, by na chwilę zatrzymali się – on w tym czasie uciekł do lasu i wrócił na plan. Tamtego dnia na potrzeby zdjęć serwowane było prawdziwe wino, za darmo, co okazało się najlepszym lekarstwem – śmieje się Marek Szałaj, społecznik, przewodnik na Podkarpackim Szlaku Filmowym w Jaśliskach. – To miejsce, ten region ma nieprawdopodobną przeszłość, które od razu mnie uwiodły – twierdzi Dariusz Jabłoński, reżyser „Wina truskawkowego”. – A wszystko dzięki prozie Andrzeja Stasiuka,z którym poznawałem Beskid Niski. Wybrałem Jaśliska, bo tutaj jest klimat, duch. To jest bardzo filmowe miejsce, które ma w sobie zagadkę. Od początku zaintrygował mnie Rynek, tym bardziej że co robi Rynek na wsi. A przecież przed wojną Jaśliska były miastem. Przejechałem trakt węgierski do granicy ze Słowacją, zagłębiłem się w przeszłość tej ziemi iwiedziałem, że znalazłem miejsce magiczne, gdzie ludzie mają otwarte serca.
Ichoć zdjęcia do filmu „Wino truskawkowe” kręcone były 15 lat temu, już wtedy mieszkańcy wspaniale reagowali na filmowców. Otwarci, chętni do współpracy, pomocni. Osoby, które zgodziły się zagrać w filmie, wniosły do niego nieprawdopodobny autentyzm. Powstały wtedy przepiękne zdjęcia m.in. w miejscowym kościele pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej, nad wodospadem w okolicach Iwli oraz na wzgórzu św. Jana, skąd jest piękny widok na Jaśliska.
Film Dariusza Jabłońskiego to już kultowy obraz, dlatego pojawił się pomysł, by wrócić do tamtej historii, kręcąc serial telewizyjny. – Mamy dużo fantastycznego materiału, którego nie udało się wykorzystać w filmie. Wieloma dialogami z niewykorzystanych scen przerzucamy się ze znajomymi do dziś. Czterogodzinny serial byłby dobrym pomysłem. Nie ukrywam, że mam duże chęci go zrealizować, ale wszystko zależy od zainteresowania stacji telewizyjnych oraz wsparcia Podkarpackiego Funduszu Filmowego. Takie rozmowy trwają – przyznaje Dariusz Jabłoński. Od lewej: Marek Szałaj, Sebastian Szałaj, Jacek Smulski. Organizatorzy wydarzenia.