24 minute read

Radiologia

Profesor Karol Olszewski

To on wykonał pierwsze w Polsce zdjęcia rentgenowskie

Advertisement

Wieś Broniszów w gminie Wielopole Skrzyńskie – miejsce urodzin Karola Stanisława Olszewskiego (1846-1915), wybitnego chemika, naukowca światowej sławy, kandydata do Nagrody Nobla. Wydaje się, iż jest to postać znana. Tymczasem nieoczekiwanie okazało się, że to on wykonał pierwsze w Polsce zdjęcia rentgenowskie. Mówi o tym prof. Andrzej Urbanik, radiolog i historyk radiologii, wykładowca Uniwersytetów: Jagiellońskiego i Rzeszowskiego.

Tekst Antoni Adamski Fotografie Archiwum Katedry Radiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego

Niewiele w Broniszowie pozostało dziś śladów po wielkim uczonym. Z powierzchni ziemi znikł stary dwór, pochodzący jeszcze z przełomu XVIII i XIX wieku. Był to skromny, parterowy budynek z czterospadowym dachem, z wychodzącą na stary park przeszkloną werandą i drewnianym gankiem. Powyżej dworu na trawiastym stoku zachowały się – podobnie jak we dworze w Iwoniczu – zarysy dawnych umocnień ziemnych. Otaczać miały obronny dwór lub gródek pochodzący z czasów średniowiecza. Wieś – jedna z najstarszych w regionie – wzmiankowana jest już w roku 1252.

Na początku XIX w. dwór należał do rodziny Gruszczyńskich, którzy ok. 1840 r. oddali go w dzierżawę młodemu, energicznemu zarządcy – Janowi Olszewskiemu. W styczniu 1846 r. jego żona urodziła syna Karola. W miesiąc później wybuchła krwawa rabacja galicyjska. Ostrzeżony Jan Olszewski, który na co dzień pomagał okolicznym chłopom, nie chciał wierzyć, że jego dwór także stanie się obiektem ataku buntowników. Wtargnięcie tłumu, który wcześniej dokonał rzezi i spustoszył Brzeziny oraz Wielopole Skrzyńskie, było dla niego kompletnym zaskoczeniem. Zdążył tylko porwać do sań becik, w który okutany

Pracownia profesora Olszewskiego.

był miesięczny niemowlak, i odjechać. W tym czasie roz- Katedrą Chemii. W 1891 r. został profesorem zwyczajpoczęło się rabowanie dworu. Zabity został stary dziedzic nym. Trudno wymienić wszystkie dziedziny, którymi Gruszczyński. Poturbowana została matka Karola – Anna się zajmował. Przeprowadzał analizy wód studziennych, ze Zwolińskich, która jednak ocalała. rzecznych i mineralnych z Krakowa Jan Olszewski pędził przez wieś. Na [był nawet członkiem Komisji Wozakręcie dziecko wypadło z sań w głę- dociągowej Rady Miejskiej], Rabboki śnieg. Uciekający nawet tego nie ki, Muszyny, Krynicy i Głębokiego. zauważył. Później musiał zatrzymać Badał właściwości ciał w niskich się na zabarykadowanej przez chło- temperaturach, uzyskując w czasie pów drodze. Były to ostatnie chwile swoich doświadczeń najniższy możjego życia. Z zasadzki wypadli bun- liwy wskaźnik: minus 225 stopni C. townicy, którzy krwawo rozprawili Założył pierwsze na świecie laborasię nie tylko z Janem Olszewskim, torium kriogeniczne. Z tego powodu lecz także z jego trzema oficjalista- Kraków został żartobliwie nazwany mi oraz ekonomem. Dziecko ocalało: „biegunem zimna”. W 1883 r. wraz płaczącego Karola wyciągnęły z zaspy z prof. Zygmuntem Wróblewskim, przechodzące kobiety i oddały matce. jako pierwsi skroplili tlen, azot i tle-

Karol uczęszczał do gimnazjum nek węgla. Później obaj uczeni zestaw Nowym Sączu. Przerwał lili także dwutlenek węgla i metanol. naukę na wieść o wybuchu Po śmierci prof. Zygmunta Wróbpowstania w 1863 r. Nie dane mu było lewskiego, prof. Karol Olszewski wziąć udziału w walce: aresztowany Pierwsze polskie stał się międzynarodowym autorytew czasie nielegalnego przekraczania zdjęcie rentgenowskie tem w dziedzinie niskich temperatur granicy, został wtrącony do więzienia – ręka dr. Estreichera. i skraplania gazów. W 1894 r. dwom św. Michała w Krakowie. Po wyjściu angielskim uczonym udało się odkryć kontynuował naukę w Tarnowie, gdzie argon – nowy składnik powietrza. Jezdał maturę w 1866 r. Później studiował fizykę i chemię na den z nich, prof. William Ramsay, wysłał do Krakowa Uniwersytecie Jagiellońskim, a dzięki stypendium konty- rurkę szklaną napełnioną tym gazem. Olszewskiemu udanuował naukę na Uniwersytecie w Heidelbergu. Otrzymał ło się nie tylko argon skroplić, lecz także zestalić. Mało tam tytuł doktora filozofii. znanym jest fakt, iż Olszewski był zapalonym hodowcą

Po powrocie do Krakowa został asystentem prof. chryzantem, którym poświęcił osobną książkę. Kwiaty Emiliana Czyrniańskiego i obronił pracę habilitacyj- przez niego wyhodowane były prezentowane na wielu ną. Otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego, kierował krajowych i międzynarodowych wystawach.

W znanym i cenionym Polskim Słowniku Biograficznym PAN hasło na temat prof. Karola Olszewskiego nie podaje, iż zajmował się on także radiologią i wykonał pierwsze w Polsce zdjęcie rentgenowskie. Mówi o tym prof. Andrzej Urbanik, radiolog i historyk radiologii, wykładowca Uniwersytetów Jagiellońskiego i Rzeszowskiego:

– Wiek XIX, zwany „wiekiem pary i elektryczności”, radykalnie zmienił ówczesny świat. Nastąpił niezwykły rozwój nauki i techniki, co zmieniło życie codzienne. 8 listopada 1895 roku niemiecki fizyk, profesor Wilhelm Konrad Roentgen, odkrył nowy rodzaj promieniowania (nazwał je promieniami X), które pozwoliło w bezinwazyjny sposób obrazować wnętrze ciała ludzkiego. Było to jedno z najważniejszych odkryć w medycynie, które całkowicie ją zmieniło i pchnęło na nowe tory. Świat dowiedział się o tym odkryciu z artykułu, jaki ukazał się wiedeńskim dzienniku „Die Presse” z 5 stycznia 1896 roku. Roentgen opisał swoje odkrycie w bardzo prosty sposób. Co więcej, elementy, które umożliwiały zmontowanie zestawu do wykonania zdjęć rentgenowskich, były ogólnie dostępne. Gdy więc sensacyjna informacja rozeszła się po świecie, od razu zaczęto powtarzać eksperyment Roentgena. Tak narodziła się radiologia.

W1995 roku, w 100-lecie wielkiego odkrycia, w większości krajów wydano opracowania historyczne opisujące rozwój radiologii. Tak stało się również w Polsce, a osobą, dzięki której powstało takie wydawnictwo, był profesor Stanisław Leszczyński z Warszawy. Zwrócił się on do ośrodków akademickich w Polsce z prośbą o przesłanie materiałów źródłowych. W tamtym czasie uważano, że pierwsze polskie badanie radiologiczne wykonał 7 lutego 1896 roku chirurg, profesor UJ, Alfred Obaliński. Wkrótce jednak stwierdzono, że zdjęcia rentgenowskie zrobiono już wcześniej, 25 stycznia, w Warszawie. Postanowiłem więc dotrzeć do materiałów źródłowych, aby wyjaśnić sprawę początków radiologii w Krakowie. Razem z moim asystentem, dr. Robertem Chrzanem, dokonaliśmy przeglądu zawartości czasopism, jakie ukazywały się w Krakowie w tamtym czasie. Rezultaty przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Okazało się, że już 8 stycznia w krakowskim dzienniku „Czas” podano informacje o odkryciu Roentgena, a 21 stycznia poinformowano o serii zdjęć rentgenowskich, które wykonał… profesor Karol Olszewski. Co więcej, okazało się, że profesor Obaliński jedynie zlecił zrobienie badania radiologicznego pacjenta z urazem łokcia, a procedurę zrealizował … także profesor Olszewski ze swoimi asystentami.

Stało się jasne, że pionierem polskiej radiologii jest profesor Karol Olszewski. Nieporozumienie dotyczące autorstwa zdjęcia rentgenowskiego łokcia wzięło się stąd, że badanie to opisał 22 lutego 1896 roku prof. Obaliński w „Przeglądzie Lekarskim”. Był to pierwszy polski naukowy artykuł z dziedziny radiologii. Ustaliłem, że pierwsze zdjęcia zostały wykonane w okresie między 8 a 20 stycznia, bo – jak zanotował Edward Drozdowski, asystent prof. Olszewskiego – stało się to „bezpośrednio po odkryciu promieni, a parę dni po ogłoszeniu tego faktu przez pisma codzienne”. Dalsze poszukiwania zaprowadziły mnie do Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wielką pomoc okazała pani dr Ewa Wyka. Dzięki niej udało się znaleźć oryginalne fotografie z badań rentgenowskich Olszewskiego, z opisami okoliczności ich wykonania. Udało się również znaleźć elementy z tamtych czasów, takie, jakich używał Olszewski. Natrafiliśmy nawet na rysunek przedstawiający rurkę Pluckera użytą w krakowskich eksperymentach. To wszystko pozwoliło wykonać rekonstrukcję rentgenowskiego zestawu Olszewskiego. Eksponat ten był główną atrakcją na jubileuszowej wystawie zorganizowanej przez Katedrę Radiologii Collegium Medicum UJ oraz Muzeum UJ w 1996 roku, w stulecie polskiej radiologii. Kolejna rekonstrukcja była eksponowana w czasie 41. Zjazdu Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego, który odbył się w 2016 r. w Krakowie. Zebrane dane pozwoliły na jednoznaczne wykazanie pionierskiej roli profesora Karola Olszewskiego dla polskiej radiologii. Upoważniło to nas do uczczenia tego faktu poprzez ufundowanie dwóch pamiątkowych tablic. Pierwsza zawisła 1 czerwca 2016 roku w Krakowie na budynku, w którym znajdowała się pracownia prof. Olszewskiego, gdzie wykonał pierwsze badania rentgenowskie. Kolejną odsłonięto 21 stycznia 2021 roku w Szkole Podstawowej im. Olszewskiego w Broniszowie, w miejscowości, w której urodził się wielki uczony.

Rekonstrukcja aparatu prof. Olszewskiego.

Wróćmy do pierwszych zdjęć rentgenowskich profesora Olszewskiego. W muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego zachowała się fotografia jaszczurki z brązu, na której odwrocie znajduje się komentarz: „Pierwsza fotografia rentgenowska, robiona w Polsce w ogóle, a w szczególności w Krakowie, przez prof. Olszewskiego w r. 1895/6 [autor miał na myśli rok akademicki – przyp. autora]. Był to przycisk brązowy w kształcie jaszczurki fotografowanej na wskroś deski drewnianej, przy użyciu zwykłej rurki Pluckerowskiej, silnie ewakuowanej”. Kolejna fotografia rentgenowska przedstawiała rękę asystenta Olszewskiego, Tadeusza Estreichera, z pierścionkami na palcach. W odręcznym opisie, sporządzonym na odwrocie tej fotografii, znajduje się szkic rurki, za pomocą której uzyskano promienie X oraz tekst napisany przez Estreichera: „Jedna z pierwszych w Krakowie prób fotografii rentgenowskich. Ręka Tadeusza Estreichera, z pierścionkami prof. Olszewskiego. Zdjęcie dokonane w początku 1896; ekspozycja trwała około pięciu kwadransów, za pomocą zwykłej rurki o katodzie płaskiej; rurka była połączona na stałe z pompką rtęciową Geisslerowską nader starego i niedołężnego systemu, gdyż w innych warunkach nie było trwałe. Rurka była b. prymitywna, roboty mechanika uniwersyteckiego, Grodziskiego”. Zachował się także komentarz Edwarda Drozdowskiego do tego badania: „To zdjęcie Roentgena zrobił Olszewski bezpośrednio po odkryciu promieni, a parę dni po ogłoszeniu tego faktu przez pisma codzienne. Sporządził mianowicie rurkę Roentgena oczywiście bardzo prymitywną i zasilając ją prądem elektr. z induktora niedużego, jaki był pod ręką, eksperymentował kilka godzin. Podczas tego pompowało się powietrze poprawiając ssącą się próżnię pompą Toeplera”.

Właśnie te badania zostały opisane w dzienniku „Czas” z 21 stycznia 1896 r. W notatce można przeczytać, że „Doświadczenia Roentgena nad fotografowaniem metali na wskroś ciał nieprzeźroczystych jak na przykład drzewo, powtarzane były i na naszym Uniwersytecie, w Zakładzie Chemicznym przez prof. Olszewskiego. (...) Płytka fotograficzna, znajdująca się w zamkniętej kasetce, na której spoczywało jeszcze masywne drewniane pudełko z ciężarkami mosiężnymi i platynowymi, została wsunięta, a cały ten pakunek został wystawiony na działanie promieni powyżej opisanego aparatu; po długiej (blisko dwugodzinnej) expozycyi wywołał prof. Olszewski na kliszy obraz, który choć słaby, rzeczywiście wystąpił. Znacznie lepiej wypadła fotografia przycisku brązowego, w kształcie jaszczurki… obraz wypadł zupełnie dobrze, tak, że widać każdy palec u nogi, rozczłonkowanie ogona itd.”.

Pierwsze badania Olszewskiego miały charakter eksperymentalny – chodziło o powtórzenie doświadczenia Roentgena. Wkrótce Olszewski zastosował promienie X w praktyce klinicznej, także pierwszy raz na ziemiach polskich. Na oddział chirurgii Szpitala św. Łazarza w Krakowie, którego ordynatorem był profesor Alfred Obaliński, zgłosił się bowiem pacjent z silnym obrzękiem lewego stawu łokciowego po urazie. W celu ustalenia przyczyny, Obaliński zwrócił się do Olszewskiego z prośbą o wykonanie badania rentgenowskiego. Zostało ono przeprowadzone 7 lutego. By wybrać optymalne warunki badania, najpierw wykonano próbne zdjęcie stawu łokciowego u zdrowego osobnika. Po stwierdzeniu, że aby otrzymać obraz, należy wykonać 2,5-godzinną ekspozycję, zrobiono zdjęcie u pacjenta, na którym stwierdzono zwichnięcia stawu łokciowego. Tadeusz Estreicher na odwrocie tej fotografii napisał: „Jest to pierwsza w Krakowie i całej Polsce fotografia rentgenowska do celów klinicznych zrobiona w I Zakładzie Chemicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, w początku roku 1896”, a następnie tak opisał to historyczne badanie: „zdjęcie trwało siedem kwadransów; ręka nieszczęśliwego objektu (experimentum in anima viti) była za pomocą opasek z blachy przyśrubowana do stołu i w ten sposób unieruchomiona. Z powodu nie istnienia w owym czasie specjalnych rurek rentgenowskich do prześwietlania, używano rurki bardzo prymitywnej, z katodą okrągłą płaską; rurka ta była połączona z pompą rtęciową Geisslera i to bardzo starego systemu (rezerwuar szklany a kurek metalowy) wypożyczoną z Zakładu Fizycznego i podczas zdjęcia musiał ją piszący to systematycznie i stale wypompowywać, inaczej ciśnienie wciąż wzrastało i promienie Roentgena ustawały”.

O powyższym wydarzeniu doniósł krakowski „Czas” 11 lutego 1896 r, a Karol Olszewski wyniki przeprowadzonego badania, a także rezultaty całomiesięcznych eksperymentów z promieniami X przedstawił 11 lutego 1896 r. na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół im. Kopernika w sali Zakładu Chemicznego UJ. Od tamtych dni historia polskiej radiologii potoczyła się już wartko. Co więcej, Polacy przyczynili się do rozwoju radiologii światowej. Można o tym przeczytać w książce „Radiologia Polska w XIX i XX wieku” (w serwisie www.inforadiologia.pl – w dziale Historia, można znaleźć bezpłatny dostęp do tej książki).

Pisząc tekst korzystałem z portali internetowych „Nowego Podkarpacia” oraz inforadiologia.pl.

Maj 1956, ogród przy ul. Grottgera w Rzeszowie. Od lewej: Andrzej Ciepliński, Tadeusz Bieda, Jerzy Klus.

Rzeszowskie ślady

Andrzej, syn płk. Cieplińskiego, myślał, że ojciec wróci

Ogród znajdował się w miejscu dworca PKS przy ul. Grottgera w Rzeszowie. Od ulicy stał dom, ciasny od dokwaterowanych po wojnie lokatorów, z tyłu zielony azyl. Kryjąc się między jego drzewami, czołgając w gęstej trawie, Jurek i Andrzej bawili się w partyzantów i Niemców, w Indian i kowbojów. Jurek słyszał od dorosłych, że ojciec Andrzeja został zamordowany, ale że to tajemnica, o której z nikim nie wolno rozmawiać. Andrzej długo wierzył, że Łukasz Ciepliński jednak żyje i jeszcze w 1957 roku, mając 10 lat, napisał modlitwę, w której prosił o szczęśliwy powrót taty do domu.

Tekst Alina Bosak Fotografie Archiwum Jerzego Klusa

– Mieszkaliśmy wtedy przy ul. Grottgera – wspomina Jerzy Klus z Rzeszowa, który Andrzeja Cieplińskiego, syna płk. Łukasza Cieplińskiego, znał od najmłodszych lat. Była połowa lat 50. XX wieku. Dom Klusów stał tam, gdzie dziś pasażerowie czekają na podjeżdżające do dworcowych stanowisk autobusy. Brama na posesję znajdowała się vis a vis bramy kamienicy oznaczonej dziś numerem 6. Dom, którego dwie części łączyła długa sień, stał od ulicy. Za nim mieścił się duży ogród oddzielony murem od terenów PKP i torów kolejowych. Działka z jednej strony sąsiadowała z bazą towarową PKS, z drugiej ze składem mebli. Dom składał się z ośmiu izb, które zajmowali: Jerzy z rodzicami i rodzeństwem, jego dwie ciotki i stryj, oraz dokwaterowani przez zarząd komunalny lokatorzy.

prawy o życiu Jadwigi Cieplińskiej – ElżOd lewej chłopcy: Andrzej bieta Jakimek-Zapart – pisze, że „trudno Ciepliński i Jerzy Klus, z nimi powiedzieć, czy i kiedy rodzina otrzymała (od lewej): Jadwiga Cieplińska oficjalną informację o wykonaniu wyroku i Maria Klus – ciotka Jerzego. w dniu 1 marca 1951 r. Nawet jeżeli stało Wrzesień 1955. się to niedługo po śmierci Łukasza Cieplińskiego, Jadwiga odsuwała od siebie myśl, że mąż nie żyje. Przez wiele lat starała się żyć w przeświadczeniu, że może odbywa długoletnią karę w więzieniu lub został wywieziony do łagrów do ZSRR (…). Wszystko wskazuje, że długo utrzymywała w tym przekonaniu syna, bo dorastający Andrzej jako dziesięciolatek w lutym 1957 r. ułożył modlitwę w formie listu, w którym pisał: „Jezu, Matko Najświętsza zlituj się nade mną i moją mamusią. Ja przysięgam Ci ile razy będę przechodził koło waszych statuł, Kościołów czy obrazów zawsze będę się żegnał. Wierzę, że masz tę moc żebyś mnie wróciła Tatusia.” Łukasz był od Jadwigi pięć lat młodszy. Nie prze szkodziło to, by znajomość przerodziła się w głęb sze uczucie. Pobrali się 5 sierpnia 1945 roku, kie Z czasem do rodziny dotarły grypsy pisane przed śmiercią przez Łukasza Cieplińskiego. Okrutna prawda o strzale w tył głowy i metodzie katyńskiej również. dy dla wielu wojna już się skończyła. Ale nie dla ppłk. – Andrzej o ojcu nie mówił. Tylko raz usłyszałem, jak Łukasza Cieplińskiego, który jako oficer antykomuni- cicho oskarżył: „Ale oni są źli, skoro zamordowali mi tastycznego podziemia był poszukiwany. Dwa miesiące po tusia” – wspomina Jerzy Klus. – Wiedzieliśmy, co się stało „wyzwoleniu” Rzeszowa, w nocy z 7 na 8 października z Łukaszem Cieplińskim. To był głośny proces. Pamiętam 1944 roku, dowodził nieudaną akcją rozbicia więzienia od najmłodszego dziecka, że w moim domu się mówiło, iż na zamku, gdzie trzymano m.in. schwytanych żołnierzy ojca Andrzejka zamordowali komuniści i że to był wyrok AK. Ślub z Jadwigą odbył się potajemnie. W kościele wykonany strzałem w tył głowy. Kim była Jadwiga, nie w Staromieściu udzielił go ks. Józef Czyż. Miesiąc póź- wszyscy wiedzieli, bo przecież z płk. Cieplińskim mieszniej założona została tajna organizacja Wolność i Nieza- kała wcześniej gdzie indziej. A ci, którzy wiedzieli, to jej wisłość, do której Ciepliński wstąpił. Małżeństwo prze- sprzyjali.

prowadziło się wkrótce na Śląsk, gdzie ślad próbowało W mieszkaniu z Cieplińskimi mieszkała też Maria zgubić wielu wówczas konspiratorów. W Zabrzu Cie- Dzierżyńska, kuzynka Jadwigi, niegdyś dziapliński otworzył sklep galanteryjny, by pod przykrywką łaczka WiN. – Pamiętam, jak pewnego razu, podróży w interesach, nadal prowadzić działalność kon- usłyszawszy w radiu jakieś kłamstwa na temat „bandytów” spiracyjną. Andrzej, ich wyczekiwane dziecko (Jadwiga z WiN, wpadła do pokoju Cieplińskich krzycząc: „jak oni wcześniej dwa razy poroniła), przyszedł na świat na po- mogą tak kłamać, gdy żyją jeszcze ludzie, którzy doskonale czątku 1947 roku. W tym samym czasie Łukasz Ciepliń- pamiętają, jak było naprawdę!” – wspomina Jerzy. – Wszkoski stworzył i stanął na czele IV Zarządu Głównego WiN. le nigdy nie usłyszałem nazwy WiN. Zawsze tylko: bandyci, Ojcostwem cieszył się przez osiem miesięcy. 28 listopada bandyci, bandyci. Już nie wiadomo było, kiedy w gazetach 1947 roku został aresztowany i syna zobaczył jeszcze tyl- piszą o prawdziwych bandytach, a kiedy o antykomunistyczko jeden raz, po trzech latach, w październiku 1950 roku, nym podziemiu. Panował ogólny strach. Kiedy podczas zaw sali sądowej, kiedy wydawano na niego pięciokrotny bawy któryś z nas krzyknął na „Indianina” – „ty czerwony wyrok śmierci. diable”, dorośli zaraz upominali: „Cicho, bo jeszcze jakiś

Jadwiga podnosiła synka wysoko, aby Łukasz mógł go ubek usłyszy”. Arodzinę Cieplińskich dobrze przecież znali. zobaczyć. Z rozprawy prawie nic nie pamiętała. Tylko łzy. Zresztą myśmy się też bali. Kiedyś ojciec wysłał list za granicę. Zaczęli go za to wzywać na UB. Ubek zawsze podczas przesłuchania wyciągał pistolet ikładł na stole. Także wtedy, Powrót do Rzeszowa kiedy przyszedł do nas do domu, bawił się bronią. – Zarówno Jadwiga, jak i jej matka, bardzo kochały

Jadwiga z Andrzejem na proces pojechała z Rzeszowa. swojego Alusia i chyba nadmiernie go rozpieszczały. Gdy Po aresztowaniu Łukasza wróciła z synkiem do matki, któ- był młodszy, spacerując z nim podczas chłodniejszych dni, ra w tym czasie mieszkała z rodziną swojej siostry przy ubierały go w sweterki-płaszczyki wykonane na drutach ul. Turkienicza 14 (obecnie ks. Jałowego). To właśnie tu przez panią Wisię – wspomina Jerzy Klus. – Często chorow latach 50. Andrzejka odwiedzał Jerzy Klus. Autorka roz- wał i był jak na swój wiek niezwykle spokojny i poważny.

Okrągła sylwetka zdawała się sugerować, że rodzinie bardzo dobrze się powodzi, tymczasem sytuacja materialna rodziny była trudna. Jadwiga wyprzedawała meble, aby mieć na życie. Sprzedała też męski rower, na którym Andrzej czasami jeździł. W młodości ona też często chorowała i edukację skończyła na szkole średniej. Słaba kondycja fizyczna, a zarazem to, że po 1947 roku nikt nie chciał żony „wyklętego” zatrudnić, sprawiły, że nie pracowała zawodowo. Dorabiała, dając lekcje gry na pianinie i robiąc swetry na drutach. W najtrudniejszym okresie finansowo pomagał jej brat Stefan, rodzina męża.

Jerzy Klus opowiada, że Andrzej Ciepliński był wszechstronnie uzdolniony. Już jako kilkulatek interesował się fotografią, miał zacięcie majsterkowicza i wymyślał różne Jerzy Klus i Andrzej Ciepliński w ogrodzie techniczne rozwiązania. Na studiach zaimpo- przy ul. Grottgera, wrzesień 1955. nował kolegom wykuwając świecznik, a nawet formując szkło. Od dziecka pisał też wiersze i potrafił je pięknie recytować. Nauczycielki przez to często nowotwór. Zmarł 23 grudnia 1972 roku. Wcześniej bardzo angażowały go do szkolnych akademii. Miał świetną pa- cierpiał. Dawki morfiny nie wystarczały. Jadwiga Cieplińska mięć. Na studiach zazdrościło mu jej wielu kolegów. momentami nie miała siły wchodzić do pokoju, w którym

W latach 60. przyjaźń Andrzeja i Jerzego rozluź- umierał. Czoła chorobie stawiała Magdalena. Po śmierci Anniła się. Rodzina Jurka musiała przeprowadzić się na drzeja, nawet kiedy z czasem wyszła z mąż po raz drugi, na ul. Obrońców Stalingradu (obecnie Hetmańską), ponie- zawsze pozostała w bliskich relacjach z teściową. Jadwigę waż w 1962 roku działka z domem rodzinnym Klusów do śmierci otaczała też życzliwość sąsiadów, odwiedzało ją została przejęta z powodu budowy dworca PKS. Chłopcy wiele osób. Także Franciszek Kotula, gdy przygotowywał poszli też do różnych szkół średnich. Andrzej do LO nr 2, książkę „Tamten Rzeszów”. a Jerzy do LO nr 1. – Odwiedzałem wprawdzie Andrzeja Jadwiga dożyła 81 lat. Zmarła 16 stycznia 1990 roku. w domu, ale znacznie rzadziej. Andrzej starał się poma- Wyrok śmierci na jej mężu Sąd Warszawskiego Okręgu gać finansowo matce. Udzielał korepetycji, a od połowy Wojskowego unieważnił dwa lata później, we wrześniu lat 60., jako jeden z pierwszych fotografów-amatorów 1992 roku. w Rzeszowie, wykonywał odpłatnie zdjęcia kolorowe. Ciemnię fotograficzną urządził w małej wnęce w mieszkaniu przy ul. Turkienicza. Jego koleżanka z II LO mówi- W 2011 roku dzień 1 marca został ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, w rocznicę wykonania wyroku śmierci ła mi, że Andrzej często bywał głodny. Zauważył to jeden na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia z nauczycieli i wspomagał go, przynosząc mu do szkoły „Wolność i Niezawisłość”, w tym na Łukaszu Cieplińskim. drugie śniadania – mówi Jerzy Klus. W 2013 roku Łukasz Ciepliński został mianowany pośmiertnie pułkownikiem. Wtym samym roku, 17 listopada,

Magdalena i Andrzej Cieplińscy kilka dni przed setną rocznicą jego urodzin, w Rzeszowie został odsłonięty Pomnik Żołnierzy Wyklętych projektu

Przyszłą żonę Andrzej poznał niedługo po maturze, prof. Karola Badyny, którego główną część stanowi mow 1966 roku, podczas pobytu wsanatorium w Kamieniu Po- nument upamiętniający postać Cieplińskiego. Obok niego morskim, kiedy pojechał zwiedzać wystawę w tamtejszym stoją popiersia sześciu straconych z nim 1 marca 1951 roku muzeum. Magdalena Czarnecka, studentka historii sztuki na członków WiN. UAM w Poznaniu, oprowadziła go po niej. Spodobała się – Byłem w komitecie budowy tego pomnika. Na rocznii tak to się zaczęło. Pobrali się wkwietniu 1971 roku, po pię- cę 1 marca pod niego nie chodzę. Lubię zajrzeć tam w zwyciu latach znajomości. Andrzej kontynuował wtedy jeszcze kły dzień – przyznaje przyjaciel z dzieciństwa syna płk. Łustudia (zaczął je na wydziale elektrycznym Wyższej Szkoły kasza Cieplińskiego. Inżynierskiej w Rzeszowie, a potem przeniósł się na wychowanie techniczne na WSP w Rzeszowie). Magdalena miała *** pracować w muzeum łańcuckim, ale kiedy zmieniła nazwisko na Ciepliński, oferta pracy stała się nieaktualna. Dzięki Pisząc artykuł korzystałam m.in. ze spisanych wspopomocy sąsiadki Cieplińskich, udało się jej jednak dostać mnień Jerzego Klusa oraz eseju Elżbiety Jakimek-Zapart etat w bibliotece rzeszowskiej WSP. Bardzo szybko musiała „Ty jedna wybaczysz mi wszystko. Ciche życie Jadwigi zmierzyć się zosobistym dramatem – Andrzej zachorował na Cieplińskiej” (Kwartalnik „Wyklęci” nr 1 (9)/2018).

Kamienica przy ulicy 3 Maja 2 z księgarnią Uzarskiego w 1938 roku.

Rzeszowska księgarnia w tym samym miejscu od 200 lat

Księgarnia Epoka przy ul. 3 Maja 2 to kultowe miejsce dla wielu pokoleń rzeszowian. W czasach, gdy książka była luksusem, to właśnie tutaj można było kupić lub wypożyczyć najnowsze i najbardziej popularne tytuły. Początki księgarni sięgają aż 1848 roku, gdy Jan Andrzej Pelar – młody księgarz ze Lwowa i Stanisławowa, postanowił otworzyć w Rzeszowie własną działalność księgarsko-wydawniczą. Trafił na podatny grunt. W prowincjonalnym mieście nie było księgarni, zaś klientów – jak się później okazało – sporo. Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografie Tadeusz Poźniak, archiwum Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki w Rzeszowie

Jan Andrzej Pelar, twórca pierwszej księgarni w Rzeszowie.

Henryk Czerny, drugi właściciel rzeszowskiej księgarni.

Współczesny wygląd kamienicy przy ulicy 3 Maja 2.

Założyciel pierwszej rzeszowskiej księgarni Jan Andrzej Pelar (Johan Pelar) urodził się 18 sierpnia 1822 roku we wsi Bobrek koło Cieszyna w protestanckiej rodzinie ubogiego rolnika i organisty miejscowego zboru. Od 1828 do 1836 r. był uczniem Gimnazjum Ewangelickiego w Cieszynie. Następnie trafił na praktykę zawodową do księgarni Jana Milikowskiego we Lwowie. Był to znany w całej Galicji, pochodzący z Zaolzia księgarz (to on zaproponował Adamowi Mickiewiczowi wydanie „Pana Tadeusza” za 2 tys. franków, choć poemat nie był jeszcze gotowy. Do transakcji jednak nie doszło – przyp. red.), który obdarowywał swoimi książkami m.in. bibliotekę gimnazjum ewangelickiego i Czytelni Ludowej w Cieszynie oraz przyjmował tamtejszą młodzież na praktyki.

Pierwsza księgarnia w prowincjonalnym Rzeszowie

W wieku 18 lat Jan Andrzej Pelar został kierownikiem filii księgarskiej Milikowskiego w Stanisławowie. W 1843 r. rozpoczął studia handlowe na Oddziale Handlu Instytutu Politechnicznego w Wiedniu, a po ich ukończeniu powrócił do Milikowskiego, do zawodu księgarza. Mając już kilkuletnią praktykę w zawodzie oraz odpowiednie wykształcenie, marzył o uruchomieniu własnego biznesu w Stanisławowie. Po nieudanych próbach otrzymania tamże koncesji, jego uwagę zwrócił Rzeszów. Prowincjonalne miasto, w którym nie było księgarni, więc idealne, by robić tu interesy.

Władze Rzeszowa koncesję na księgarnię przyznały Pelarowi w maju 1848 roku, ale otworzył ją dopiero 1 grudnia tego samego roku. Zatrudnił w niej zarządcę, sam zaś nadal próbował uruchomić interes w Stanisławowie i Krakowie. Niestety, osoby zarządzające księgarnią w Rzeszowie nie wywiązywały się z tego zadania do tego stopnia, że włodarze miasta nakazali zatrudnienie wykwalifikowanego księgarza pod groźbą utraty koncesji. Pelar, nie mając możliwości robienia interesów w Stanisławowie, postanowił przeprowadzić się do Rzeszowa. Przybył tu w 1854 roku z żoną Wilhelminą. Dzięki tej decyzji księgarnia nie tylko przetrwała, ale wkrótce stała się ważnym miejscem dla mieszkańców Rzeszowa i okolic.

Wtym samym czasie bracia Jan i Paweł Jeleniowie, koledzy po fachu Jana Andrzeja Pelara, którzy również praktykowali u Milikowskiego, prowadzili księgarnię w Przemyślu. W roku 1846 otworzył ją Jan Jeleń, zaś w 1849 roku dołączył do niego brat Paweł. Przez lata działali pod nazwą „Bracia Jeleniowie”, zapewniając mieszkańcom Przemyśla i okolic możliwość zakupu interesujących tytułów książkowych. Czy Jeleniowie i Pelar współpracowali czy też raczej rywalizowali, nie wiadomo niemniej wydaje się prawdopodobne, że będąc uczniami Milikowskiego, absolwentami tej samej szkoły oraz przedsiębiorcami w tej samej branży w Galicji, musieli się znać i obserwować rozwój księgarstwa na własnym terenie.

Wypożyczalnia i drukarnia u Pelara

Już w rok po osiedleniu się w Rzeszowie, Pelar otworzył przy księgarni wypożyczalnię książek. Czytelnicy opłacali abonament, wypożyczali książki na miejscu lub odbierali przesyłki pocztowe. Rzeszowianie mieli do dyspozycji najnowsze i najlepsze pozycje książkowe i czasopisma. Kolejny rok działalności Pelara zaowocował uruchomieniem drukarni. W 1856 r. odkupił dom i firmę drukarską Franciszka Skielskiego. Z czasem stała się ona jedną z najlepszych w Galicji. Wychodziły z niej publikacje o treści religijnej, rozmaite formularze, blankiety i drobne druki dla różnych instytucji państwowych i samorządowych, skupionych na terenie Rzeszowa i w jego okolicach. Pelar drukował tu dzieła nakładowe własnej księgarni, jak również od klientów.

Spośród licznych tytułów, jakie wyszły drukiem Pelara, wymienić należy chociażby Kalendarz podręczny świąt pańskich obrządku rzymsk.-katol. z tablicą świąt ruchomych czy Ministrantura, czyli sposób służenia do mszy św. Zdarzały się też publikacje innego rodzaju, na przykład Skazówka, czyli łatwy sposób nauczania dzieci czytać (1857 r.), O łaźni parowej. W krótkości zebrane uwagi dla tych, którzy takowej z korzyścią chcą używać, podług własnych i innych spostrzeżeń napisał Józef Starkel (1858 r.). W 1866 roku z rzeszowskiej drukarni wyszła niezwykła publikacja autorstwa J. Bobreckiego Książka kucharska, czyli jasna i dokładna nauka sporządzania potraw mięsnych i postnych, zawierająca znaczny zbiór niezawodnych przepisów…, najstarsza galicyjska książka kucharska, zawierająca zbiór zasad i przepisów kuchni regionalnej, do której jeszcze dziś odwołują się niektórzy szefowie kuchni. Był to trzeci druk tejże książki (pierwszy i drugi ukazał się bezimiennie we Lwowie w pierwszej poł. XIX w.).

Pelar był także wydawcą czasopism. Od 1 stycznia 1883 roku wydawał własnym nakładem pierwsze czasopisma rzeszowskie: „Przegląd Rzeszowski” i „Kuryer Rzeszowski”, które wychodziły na przemian co dwa tygodnie. Ponadto uczył zawodu młodych adeptów księgarstwa.

Jan Andrzej Pelar, prowadząc liczący się w środowisku biznes księgarsko-wydawniczy, był zapewne postacią szanowaną i zacną. Świadczą o tym rozmaite funkcje i godności honorowe, jakie pełnił. Był członkiem Rady Miejskiej, Rady Powiatowej, Wydziału i Dyrekcji Kasy Oszczędności, asesorem Sądu Handlowego, asesorem Banku Austriacko-Węgierskiego. Angażował się też w działalność Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie i był członkiem Towarzystwa Naukowego Krakowskiego.

Księgarnia w rękach Czernego i Uzarskiego

Niestety, Pelarowie nie mieli potomka, któremu mogliby przekazać prężnie działającą firmę. Wybór padł na Henryka Józefa Czernego, kuzyna i ucznia Pelara. Czerny urodził się w 1861 r. w Krakowie. Był absolwentem Gimnazjum św. Anny w Krakowie i Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rzeszowski księgarz przekazał mu firmę formalnie w 1883 roku. Czerny miał wówczas 22 lata, Pelar 61. W 1886 roku Czerny przejął biznes. Pelar zmarł 8 czerwca 1894 roku i został pochowany na Starym Cmentarzu w Rzeszowie.

Czerny był księgarzem do 1904 roku. Także był postacią szanowaną, o czym świadczą role, jakie pełnił w mieście (rzeszowski radny, członek Rzeszowskiego Oddziału Galicyjskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt, ławnik Trybunału Handlowego w Rzeszowie, członek Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i Kasynowego, Kółka Literacko-Muzycznego). W 1904 roku ze względów ekonomicznych sprzedał księgarnię Marianowi Matuli, redaktorowi „Kuryera Rzeszowskiego” i „Biblioteki Nowej Uniwersalnej”, uczniowi Jana Andrzeja Pelara. Matula świetnie rozwinął firmę i można przypuszczać, że pod jego skrzydłami księgarnia prosperowałaby znakomicie, gdyby nie jego śmierć w 1905 roku. Potem firmą kierowała jego żona, a następnie Jan Piller, uczeń Pelara.

W 1907 roku właścicielką księgarni została Jadwiga Jaroszowa, 57-letnia wdowa po notariuszu z Rawy Ruskiej. Jej zasługą było uruchomienie Biura Dzienników, umożliwiającego zakup prasy galicyjskiej, wiedeńskiej, paryskiej i londyńskiej. Ponadto poszerzyła ofertę księgarni o artykuły biurowe i papiernicze oraz podarunki na różne okazje. Jaroszowa zmarła w 1911 roku, zaś księgarnię nabył Ludwik Bieńkowski, nauczyciel. W 1914 roku nowym właścicielem został Władysław Uzarski (ur. 24 maja 1890 r., absolwent I Gimnazjum w Rzeszowie, student prawa Uniwersytetu Wiedeńskiego, praktykant księgarni w Lipsku). Prawdopodobnie prowadził księgarnię nawet podczas I wojny światowej. Uzarski miał talent przedsiębiorcy – zapewniał klientom wszelkie nowości wydawnicze oraz publikacje cenionych wydawców. Ponadto był żywo zainteresowany propagowaniem czytelnictwa i brał udział w rozmaitych wydarzeniach branżowych.

Podczas II wojny światowej księgarnia funkcjonowała w ograniczonym zakresie. Do 1950 roku Uzarski był właścicielem księgarni. Kiedy została znacjonalizowana, został zwykłym pracownikiem. Zmarł w 1967 r.

Od 2004 roku w miejscu założonym przez Jana Andrzeja Pelara mieści się księgarnia Epoka, oferująca zarówno nowości wydawnicze beletrystyczne, jak i fachowe publikacje z różnych dziedzin nauki. Dla wielu rzeszowian jest to kultowe miejsce, które znają z czasów dzieciństwa.

This article is from: