Moja Ziemia nr 40 (4/2017)

Page 1

K WA R TA L N I K NR (40) 04/2017

ODDZIAŁU

KO C I E W S K I E G O

ZRZESZENIA

K A S Z U B S KO

-

POMORSKIEGO

ZBLEWO, 15 grudnia 2017

ZNAK NA KTÓRY CZEKAMY (PRZED AGNUS DEI)

O tej porze, gdy najciszej szemrze drzewo wystrojone, śnieżny obrus najbiedniejszy stół wzbogaci, o tej porze, kiedy równe ognie niczym nie zmącone zapłoną, jak w każdym innym dniu, inaczej, i ogrzeją niejedno serce zziębnięte, a opłatek zaszeleści w drżącej dłoni, o tej porze niech się stanie słowo święte, a człowiek niech się człowiekowi pokłoni. (...)

Roman Landowski

O tej porze, niech zasiądą do tego wspólnego stołu ci wielcy, którzy zawiść w umysłach dwoją, niech siądą podzielą opłatek pospołu i uzgodnią wreszcie dla nas znak pokoju.

Po w y że j : s zo p k a b o żo n a r o d ze n i o w a w k a p l i c y w B y t o n i , k t ó r ą r ze ź b i l i u c ze s t n i c y p l e n e r u w 2 0 1 2 r. o ra z w i e r s z Ro m a n a L a n d o w s k i e g o z k s i ą ż k i „ Po e z j e . 4 6 2 u t w o r y ze b ra n e ”. Foto: Edmund Zieliński.

W

ZBLEWIE

ISSN 2544-2791


FOTO: Krzysztof Bagorski i Magdalena Apostolowicz

Z wieczoru poezji ล piewanej - mรณwionej i wystawy prac Krzysztofa Bagorskiego. Bytonia, 17 listopada 2017.


Od redakcji Gertruda Stanowska, Tomasz Damaszk Drodzy Czytelnicy! Niewiele dni zostało do końca 2017 roku. Przez cały ten rok gościliśmy u Państwa, zgodnie z zapowiedzią, co kwartał. Pokazywaliśmy naszą pracę, inicjatywy, pomysły o czym na bieżąco informowaliśmy w kolejnych numerach. Na podsumowywanie całego roku przyjdzie pora podczas spotkania sprawozdawczego planowanego na dzień 18 stycznia przyszłego roku. Relację z niego zamieścimy w kolejnym numerze Mojej Ziemi. Jesień w naszych zamierzeniach miała być poświęcona przybliżeniu postaci i dorobku literackiego piewcy Kociewia, Romana Landowskiego w 10-tą rocznicę jego śmierci. Zrodziła się myśl, aby poezję połączyć z muzyką i wernisażem artystycznym. I tak mogliśmy Państwa zaprosić na Wieczór Sztuki, jak napisała o tym wydarzeniu Magdalena Apostołowicz. Staraniem Janusza Landowskiego, przygotowana została i wydana antologia zawierająca całokształt dorobku poetyckiego jego ojca. Jak piękna i wzruszająca jest to poezja, mieliście Państwo możliwość poznać, bo w każdym numerze drukowaliśmy któryś z jego wierszy. Na wieczorze poezji czytał ją także Piotr Wróblewski. Kto nabył Poezje Romana Landowskiego, ma ucztę duchową zapewnioną. Wspaniałych przeżyć muzycznych dostarczył starogardzki zespół Kuźnia Bracka i śpiewający zespół nauczycielski ze szkoły w Bytoni, niestety jeszcze bez nazwy. Piotr Wróblewski w artykule „Kociewiacy w kociewskiej sprawie” opisał inicjatywę, z jaką wystąpił nasz Oddział ZKP w porozumieniu z oddziałami w Tczewie i Pelplinie do starostów kociewskich. Jak zwykle, pamiętać trzeba, że od pomysłu do realizacji długa droga. Spotkanie zainteresowanych miało miejsce w Kasztelanii Bytońskiej, było rzeczowe i konstruktywne. Ks. dr Ireneusz Smagliński, dyrektor Radia Głos w Pelplinie na naszą prośbę w artykule p.t. „Kociewie o swojej przyszłości” przedstawia zasadność inicjatyw, (bo w czasie spotkania narodziła się druga, godna rozważenia) popierając je Wielkimi Autorytetami. Dołożyliśmy swoją cegiełkę, przedrukowując w całości z Nowego Bedekeru Kociewskiego R. Landowskiego tekst hasła „Zrzeszenie Kociewskie”. Kolejne spotkanie, w poszerzonym gronie, niebawem. O efektach działań i nowych pomysłach na rzecz integracji Kociewia będziemy na bieżąco informować. Henryk Świadek, dbający o naszych rolników, w swoim artykule pisze o trudnym roku w rolnictwie. Zanim więc beztrosko wyrzucimy do kosza nie zjedzone pieczywo, pomyślmy o trudzie wielu ludzi i drodze, jaką musi przebyć zboże, by stało się chlebem. A przecież pamiętamy scenę ze znanej swego czasu komedii, kiedy to w drzwiach stawał wysoki osobnik z workiem w ręku i wołał: zbieram chleb dla konia! Dlaczego nie możemy zbierać nie zjedzonego chleba dla kur czy innej zwierzyny? GRUDZIEŃ 2017

W poprzednim numerze zmuszeni byliśmy podzielić tekst o 25-leciu powstania kaplicy w Bytoni. Zapraszam do dalszej lektury. W stałych rubrykach „Z życia zrzeszenia” i „Co słychać u naszych członków” zarząd jak zwykle zwięźle informuje o tym, czym nasz oddział i nasi członkowie zajmowali się w ostatnim kwartale. Poszerzoną informację zawierają poszczególne artykuły. Prezes chóru parafialnego w Zblewie, Wojciech Birna pisze o historii pewnych sztandarów. Tytuł tajemniczy, ale artykuł interesujący. Polecam. Dopisaliśmy ciąg dalszy. Rzecz to wprawdzie nie o sztandarach, ale równie o intrygującej niespodziance, która ujawniona nie jest już niespodzianką. Tadeusz Majewski oddał głos Patrykowi Podwojskiemu. Patryk skromnie pisze: grałem, byłem …. wykonałem …. siostra Angelika zaśpiewała… Ja byłam na koncercie organowym w Zblewie w wykonaniu Patryka (organy), jego kolegi Szymona Zawodnego (saksofon) i siostry Patryka - Angeliki (sopran). Młodzi ludzie o wielkim talencie. Ich sukces poparty musi być katorżniczą pracą. A jacy skromni przy tym. Na tym koncercie miałam przyjemność siedzieć obok rodziców rodzeństwa. Znam ich od lat. Pogratulowałam oczywiście. Dopytałam co nieco. Mama z uśmiechem odpowiadała. Tata spokojnie słuchał występu. Słuchacze bili brawo. Nie obyło się bez bisu. Ci młodzi artyści to nasze prawdziwe Perełki, wyrosłe na kociewskiej ziemi i tej ziemi ambasadorzy. Relacja Patryka Podwojskiego obejmuje ostatnie półrocze. Aż trudno uwierzyć, że tyle można dokonać w tak krótkim czasie! To nie koniec muzycznych nowości. Na naszej gminnej scenie pojawił się kolejny fenomen muzyczny i zdążył się zaprezentować szerszej publiczności. W Kleszczewie powstał zespół „Źródło”, który ma w swoim repertuarze pieśni słowiańskie, śpiewane w oryginale. Uważamy go za objawienie muzyczne roku 2017! Dołączył do grona innych zespołów, chórów, ale z jakże innym repertuarem. Kolejna Perełka, tym razem w wydaniu zespołowym! Postaramy się w najbliższej przyszłości zaprezentować ten zespół bliżej. Znany Czytelnikom Krzysztof Bagorski przedstawia relację ze swojego udziału w festiwalu „XI kaczmarski underground”. Gratulujemy sukcesu, z którego cieszymy się razem z nim. Piękno jego prac radowało nasze oczy na Wieczorze Sztuki w szkole w Bytoni. Czy Krzysztof nie zasługuje na miano Ambasadora Kociewia? W tym numerze, tak jak w poprzednich, przybliżamy sylwetki ludzi, ich pasje i dorobek. Zaczniemy od Edmunda Zielińskiego. Zaskoczył nas, a może nie, kolejną książką. „Drogi Krzyżowe Kaszub i Kociewia. Sianowo + Hopowo + Bytonia. Relacja dotyczy powstania stacji dróg krzyżowych: dwóch na Kaszubach, dwóch w Bytoni ( a tak!, bo jedna, na szkle malowana wisi w kaplicy). Ogromnym zaskoczeniem była informacja o istnieniu na szkle malowanej, Kociewskiej Drogi Krzyżowej. Wykonana została na konkurs ogłoszony przez muzeum toruńskie w 200 – tną rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej, a znajduje się w zbiorach Oddziału Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku. Kociewska

3


– bo każdej stacji przypisane zostało wydarzenie, z punktu widzenia dziejów Kociewia, ważne. Lekcja historii regionu, - na szkle malowana. od połowy XIX wieku, począwszy od procesu berlińskiego po nieudanym zbrojnym powstaniu 1846r. w Starogardzie. W książce każdą stację drogi krzyżowej opatrzył Pan Edmund komentarzem historycznym. A czy ta Kociewska Droga Krzyżowa nie powinna znaleźć się na Kociewiu? Jeżeli nie oryginał, to może kopia? Święta Bożego Narodzenia niebawem. Przygotowania trwają. Od miesiąca bombarduje nas komercja. A Święta to czas bycia razem, miłości, radości i wspomnień. Edmund Zieliński przyzwyczaił nas do wspomnień. Nie zawiódł i tym razem. „Moja Wigilia” to powrót do czasów dzieciństwa i młodości. Tekst zmusza do refleksji. Melancholia w nim zawarta znalazła swój wyraz w wierszu, w którym powtórzył za Norwidem: Tęskno mi Panie! Piotr Wróblewski dołożył po kociewsku adwentową gadkę o przygodach knapów chodzących na roraty. Relacja podobno prawdziwych wydarzeń! Redakcja wydrukowała też przepisy na specjały świąteczne, udostępnione nam przez Panią Reginę Umerską, a nie wykorzystane w ubiegłym roku. I poezja Romana Landowskiego! Na okładce strony tytułowej fragment Mszy na Boże Narodzenie, natomiast wewnątrz numeru wiersz z cyklu „Wychodzenie z mroku”. Oczywiście bożonarodzeniowy. I życzenia, płynące z głębi serca poety, ukryte w „Modlitwie powszechnej” wspomnianej już Mszy: „By grudniowe śniegi zawsze białe były, jak pierwsze, najczystsze serca kochanie… By miejsca starczyło dla wszystkich przy stole, w skupieniu słuchano każdego zdania... By każdy nad sobą miał też dach spokojny, który osłoni w tę noc przed wygnaniem... By świerków świątecznych nie szpeciły blizny, żeby jaśniały, jak godność Ojczyzny”… Wnuczka Pana Edmunda, Monika Pawelec w zakończeniu monografii „Drogi Krzyżowe”… stwierdziła, że patrząc na dziadka dłubiącego w kawałku drewna i widząc jak na jej oczach natchnienie zamienia się w piękne dzieło, doświadczyła olśnienia. I uznała, że od każdego artysty nauczyć się można cierpliwości, celowości, uważności. Ale najważniejsza jest udzielana przez nich lekcja miłości, „gdyż „... znajomość celu i cierpliwość nie wystarczają do tego, aby czerpać radość z tego co się robi…Trzeba po prostu kochać to, co się robi i otaczać ludźmi, którzy kochają nas, wspierają w codziennych wyborach, ale także potrafią upomnieć w chwilach, kiedy zachodzi taka potrzeba.” Czego więcej potrzeba nam w życiu?

Życzymy Państwu w imieniu Zarządu Oddziału Kociewskiego ZKP w Zblewie na te Świąteczne Dni i Nowy, 2018 Rok miłości najbliższych, wytrwałości w dążeniu do celu, i prawdziwych przyjaciół, a spełnią się Wasze najskrytsze marzenia. Do Siego Roku!

4

Wieczór sztuki w Bytoni Magdalena Apostołowicz W piątkowy wieczór (17 listopada), niepozorny na co dzień hol szkoły w Bytoni zamienił się w klimatyczne wnętrze rodem z krakowskiej „Piwnicy Pod Baranami”! A w roli głównej – sztuka, i to we wszystkich formach: od poezji mówionej, śpiewanej aż po malarstwo… To pierwsze tego typu artystyczne wydarzenie w bytońskiej szkole. Ale – jak już dziś zapewniają Organizatorzy – z pewnością nie ostatnie. Jak się bowiem okazało, wieczór poezji, muzyki i malarstwa przyciągnął rzesze miłośników sztuki, a owacjom dla wykonawców nie było końca. Na bytońskiej scenie, w blasku lampionów wystąpiła m.in. Kuźnia Bracka, doskonale znana nie tylko w naszym regionie. Młodzi artyści wykonali kilka utworów, wprowadzając nastrój artystycznej zadumy, ale i młodzieńczej pasji. Wielką niespodzianką dla publiczności był występ zespołu nauczycieli z miejscowej szkoły, którzy pokazali co potrafią… A potrafią nie tylko wspaniale śpiewać i grać, ale też dobrze się przy tym bawić. Śpiewający nauczyciele czyli Justyna Mokwa, Katarzyna Stencel, Malwina Pałubicka i Sylwia Czajka – przy akompaniamencie Marcina Piotrowskiego – zebrali za swój fantastyczny występ wielkie i zasłużone brawa. Publiczność była zachwycona! Tego wieczoru nie mogło też zabraknąć poezji, i to w prawdziwie mistrzowskiej interpretacji Piotra Wróblewskiego. Zabrzmiały najpiękniejsze wiersze naszego kociewskiego poety Romana Landowskiego, a tomiki jego wierszy (jak i inne lokalne publikacje) można też było zakupić tuż po imprezie. I jeszcze jedno, szczególnie piękne, artystyczne oblicze piątkowego wieczoru w Bytoni. Wernisaż malarstwa Krzysztofa Bagorskiego z Małego Bukowca, za sprawą którego, bytońska szkoła zamieniła się tego wieczoru w prawdziwą galerię sztuki. W pięknej scenografii, artysta zaprezentował swoje prace i spotkał się z publicznością. A ta, po raz kolejny nie kryła zachwytu widząc „zaczarowane” na płótnie pejzaże i twarze, często znanych nam na co dzień miejsc i osób. Wieczór sztuki w Bytoni zakończył się słodkim poczęstunkiem, przygotowanym przez Piekarnię „Kropek” ze Zblewa oraz trwającymi do późnej nocy rozmowami – i to nie tylko o sztuce. Dodajmy, iż organizatorem wydarzenia była Publiczna Szkoła Podstawowa im. Edmunda Dywelskiego w Bytoni oraz Zrzeszenie Kaszubsko Pomorskie Oddział Kociewski w Zblewie. Patronat nad imprezą sprawowało Radio Głos. MOJA ZIEMIA


Kociewiacy w kociewskiej sprawie. Piotr Wróblewski i wskazywać im drogę do Izby Regionalnej – miejsca spotkania Kociewiaków w kociewskiej sprawie. Przybyli: wicemarszałek województwa pomorskiego Krzysztof Trawicki, starosta starogardzki Leszek Burczyk, starosta świecki Franciszek Koszowski, wicestarosta tczewski Zbigniew Zgoda, burmistrz Czarnej Wody Arkadiusz Gliniecki, dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Chełmińskiego i Nadwiślańskiego Jarosław Pająkowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Kaliska Andrzej Przewłocki, sekretarz Urzędu Gminy Zblewo Daniel Szpręga, członkowie zarządu oddziału kociewskiego ZK-P w Zblewie – Gertruda Stanowska i Piotr Wróblewski. Gospodarzem spotkania był dyrektor PSP w Bytoni, prezes oddziału kociewskiego ZK-P w Zblewie Tomasz Damaszk. Całości przysłuchiwał się – notował, nagrywał, przeprowadzał wywiady, a także (jako Kociewiak) zabierał głos w dyskuji – dyrektor Radia Głos z Pelplina ks. Ireneusz Smagliński. Rozmowa dotyczyła integracji i popularyzacji Kociewia. Wspominano o tym, co już się robi, o sukcesach i o problemach. Przywoływano kociewskie inicjatywy śp. Andrzeja Grzyba. Wszyscy goście sygnalizowali potrzebę integracji i konieczność koordynacji imprez regionalnych na szczeblu ponadpowiatowym. Z życzliwością przyjęte zostały pomysły nadawania honorowych tytułów i organizacji dorocznej imprezy integracyjnej. Następne, o bardziej roboczym charakterze, Spotkanie zostało wyznaczone na dzień 10 stycznia 2018 roku. Kociewska sprawa dojrzewa.

Foto: Miłosz Bassara

Od pewnego czasu w zblewskim oddziale ZK-P rozmawiało się o czymś, co mogłoby promować i integrować Kociewie i jego mieszkańców. Pojawiały się pomysły, by - poza Kongresem Kociewskim, który jest zwoływany raz na pięć lat – była jeszcze inna płaszczyzna integracji. Stopniowo dawało się pomysły ubrać w słowa, nazwy, znaczenia. Nie chodziło o naśladowanie Kaszubów, ale o coś nowego i innego. Coś, co niekoniecznie musi być oddzielnym, samodzielnym bytem, co może stać się integralną częścią już istniejących, tradycyjnych imprez odbywających się cykliczne w kociewskich powiatach. Tak narodził się „Rzóntca Kociewia”, „Ambasador Kociewia” i „Przeglandy Kociewskie”. Kiedy już udało się zredagować zasady przyznawania tytułu Ambasadora Kociewia, trzeba było pomyśleć o odpowiedniej ku temu oprawie. Tak powstał projekt Przeglandów Kociewskich i – niejako przy okazji – Wielkiego Rzóntcy. Ale cóż, samo Zblewo i tutejszy oddział ZK-P nie jest w stanie takiego przedsięwzięcia zrealizować bez współudziału, pomocy i zaangażowania... Kociewiaków. Sprawa dojrzała do spotkania na wysokim szczeblu. I stało się. 22 listopada w Kasztelanii Bytońskiej (jakby ktoś nie wiedział – to szkoła w Bytoni) spotkali się starostowie trzech kociewskich powiatów, działacze ZK-P i inne zainteresowane osoby. Tego dnia, krótko przed godziną 11:oo, w bytońskiej szkole pojawiły się urocze młode Kociewianki w regionalnych strojach – to uczennice tej szkoły, które miały witać przybyłych gości

GRUDZIEŃ 2017

5


Kociewie o swojej przyszłości ks. dr Ireneusz Smagliński Na kanwie bardzo oczekiwanego oraz inspirującego do działania spotkania, które odbyło się w gościnnej i twórczej Publicznej Szkole Podstawowej w Bytoni w dniu 22 listopada 2017 roku rodzi się kilka myśli. Od wielu mieszkańców, a nade wszystko od działaczy regionalnych Kociewia próbuje się przedrzeć do publicznej świadomości potrzeba integracji środowiska tego regionu. Integracja, która zadbałaby o sprawną płaszczyznę komunikacji wewnątrz Kociewia i cechowała by się funkcjonalnością1. Trudno bowiem nie usłyszeć wołania, które tu i ówdzie wydobywa się z serc lokalnych działaczy o praktyczny i trwały wymiar kongresów, wydarzeń kulturalnych i edukacyjnych na rzecz regionu. Postulował to między innymi dr Michał Kargul na IV Kongresie Kociewskim, apelując o „charakter użyteczny” takich działań2. Zjawisko globalizacji oraz znacznie ułatwiony przepływ ludności sprawia, że stanęliśmy wobec prądów, które osłabiają zakorzenienie poszczególnych osób i grup społecznych. Trzeba przeciwstawić się diagramowi psychologicznemu „człowieka masowego”, który, jak analizuje Barbara Stanisławczyk, kieruje się pychą, przekonaniem o mocy nowoczesnych środków działania, spychając na bok wymiar duchowy3. Św. Jan Paweł II już dawno przestrzegał o błędnej współczesnej filozofii, która kosztem kultury, tożsamości poszczególnych narodów i grup społecznych, widzi ich rozwój wyłącznie na płaszczyźnie ekonomicznej4. Potrzeba refleksji nad specyficzną suwerennością duchową społeczeństw5. Zobojętniała i nieformowana konstrukcja duchowa oraz aksjologiczna społeczeństwa czyni je słabym, a poszczególnych mieszkańców tej wielkiej, polskiej i tej małej (np. kociewskiej) Ojczyzny dystansuje od troski o dobro wspólne. Traci na tym każdy, może poza międzynarodowymi grupami interesu ekonomicznego. Kociewie ma swoją bogatą historię i suwerenną kulturę. Nie należy jej ukrywać a tym bardziej żyć w niczym nieuzasadnionym kompleksie niższości. Dzieje tego regionu mają na swym koncie aktywne społecznie i bohaterskie biografie czasu zaborów czy II wojny światowej a także walki z komunizmem. Na przykład Starogard Gd. i Kociewie Helenie Krzyżanowskiej zawdzięcza założenie w 1922 roku pierwszej na Kociewiu żeńskiej drużyny ZHP, o czym pisze Ryszard Szwoch w swoim Słowniku biograficznym Kociewia6. Pierwsi bohaterowie II wojny światowej to kolejarze i celnicy broniący strategicznego Mostu Tczewskiego 1 września 1939 roku, kilka minut wcześniej niż żołnierze na Westerplatte7. Przykładem są także robotnicy z tczewskiego „Polmo”, którzy w 1980 roku wcześniej strajkowali niż stoczniowcy w Gdańsku8. I tak można by wyliczać bez końca. Bywały też klęski wynikające z różnorakich przyczyn wewnętrznych i zewnętrznych, jak choćby nieudane powstanie starogardzkie z 1846 roku, o czym pisze Jakub Borkowicz9, ale to jest wpisane w etos każdej mniejszej i większej społeczności. Kociewie to wielka aktywność społeczna ludności. Na przykładzie Pelplina przypomniał nam o tym Bogdan Wiśniewski. W Alfabecie Pelplińskim czytamy, że w niewielkim ludnościowo Pelplinie działało około czterdziestu bractw i stowarzyszeń religijnych i świeckich10. Wiele z nich miało charakter społeczny, regionalny, zawodowy, charytatywny, kulturalny a przede wszystkim pielęgnujący polską tożsamość narodową. Warto dodać, że na Kociewiu można znaleźć również budujące przykłady współpracy rodzimej ludności z przybyszami, którzy nieśli ze sobą inną kulturę a nawet inne wyznania chrześcijańskie i religie.

1

Por. J. Turowski, Socjologia, małe struktury społeczne, Lublin 2001, s. 131.

2

P. Zieliński, Więcej Kociewia na Kociewiu, w: Księga Pamiątkowa IV Kongresu Kociewskiego, red. M. Kalkowski, Starogard Gd. 2013, s. 59.

3

Por. B. Stanisławczyk, Kto się boi prawdy? Walka z cywilizacją chrześcijańska w Polsce, Warszawa 2015, s. 614.

4

Por. Jan Paweł II, Encyklika Sollicitudo rei socialis 15.

5

Por. Jan Paweł II, List do Rodzin 17.

6

Por. R. Szwoch, Słownik biograficzny Kociewia, T. 5, Starogard Gd. 2015, s. 186.

7

Por. K. Ickiewicz, Druga wojna światowa wybuchła w Tczewie, Tczew-Pelplin 2009, s. 82.

8

Por. http://www.tczewska.pl/wiadomosci/2504,pracownicy-fps-polmo-za-strajk-zaplacili-pozniej, (29.11.2017).

9

Por. J. Borkowicz, Powstanie starogardzkie z 1846 roku, W: Teki Kociewskie, T. 1, s. 36 – 38.

10

Por. Alfabet Pelpliński, red. B. Wiśniewski, Pelplin 2016, s. 15 – 16.

6

MOJA ZIEMIA


Trudna do ogarnięcia jest bogata kultura Kociewia, której współczesna integracja jest konieczna. Razem łatwiej jest badać ją, poznawać, promować. Łatwiej również scalać region wokół wspólnej tradycji, zarówno tej odziedziczonej jak i współcześnie budowanej. Stąd na wspomnianym listopadowym spotkaniu w Bytoni pozwoliłem sobie na sugestię o powołaniu stowarzyszenia kociewskiego, które pomagałoby w konsolidacji działań na rzecz szeroko rozumianej kultury Kociewia. Warto przypomnieć, że nie jest to pionierski pomysł. Roman Landowski pisał w Nowym Bedekerze Kociewskim, że taka inicjatywa miała miejsce w 1957 roku11. Zaznaczał przy tym, że mimo trzyletnich prac organizacyjnych na rzecz tegoż stowarzyszenia „działalność ta została odgórnie przygaszona”12. W kuluarach spotkania w Bytoni a także rozmów, które po nim toczą się na Kociewiu, podnoszą się głosy popierające ten pomysł. Jest bowiem tak wielu wspaniałych ludzi, grup, historyków, regionalistów, twórców ludowych a także wydarzeń na Kociewiu, które należałoby otoczyć merytoryczną opieką dla wspomnianych powyżej celów. Warto, jak sądzę, pochylić się nad tym pomysłem. Niezapomniany Biskup Pelpliński Jan Bernard Szlaga podczas Mszy św. inaugurującej I Kongres Kociewski w 1995 roku sygnalizował, że zadaniem kongresu jest czytanie na nowo dziejów tej ziemi i wyczytanie, co ma ona nam ciągle do powiedzenia, ziemia, ludzie i ich dzieła13. Uprawniona jest więc nadzieja, iż obecne inicjatywy na rzecz Kociewia pomogą w realizacji postawionego przed laty zadania. Dodatkowym światłem jest fakt, iż rok 2018 jest rokiem jubileuszu 50-lecia koronacji Figury Matki Bożej Piaseckiej, czczonej jako Królowej Pomorza a jednocześnie Matki Jedności i „Władczyni Kociewia”. Koronacji dokonanej przez kard. Karola Wojtyłę, jednego z największych w historii Polaków i późniejszego papieża. Każdego roku na Kociewiu przypomina o roli Matki Chrystusa Przegląd Zespołów Kociewskich w Piasecznie, któremu patronuje wielki autorytet Kociewia śp. Jan Ejankowski. Czytajmy więc „znaki czasów” i wzorem ojców konsolidujmy siły dla dobra regionu a ostatecznie całej Ojczyzny, zgodnie z Hymnem Kociewskim: „Pokłóńma sia w pas: Tobie, Polsko, chwała”14.

Od redakcji: Ks. dr Ireneusz Smagliński w swoich rozważaniach przypomniał inicjatywy Kociewiaków na rzecz integracji regionu. Uznaliśmy w gronie redakcji, że najlepiej będzie, gdy te działania przypomnimy przytaczając w całości treść hasła „Zrzeszenie Kociewskie” ze wspomnianego „Nowego bedekeru kociewskiego”. G. S. ZRZESZENIE KOCIEWSKIE Prekursorem zorganizowanej działalności regionalnej na Kociewiu było Zrzeszenie Kociewskie, oficjalnie powołane na zjeździe 13 stycznia 1957 roku w Starogardzie Gdańskim, zaledwie miesiąc po powstaniu Zrzeszenia Kaszubskiego. Pierwszy zjazd Kociewiaków w 1957 roku w Powiatowym Domu Kultury wyłonił Zarząd Główny Zrzeszenia. Prezesem został Czesław Dawicki, wiceprezesami - Jerzy Binnebesel i Józef Milewski, sekretarzami - Antoni Goerigk i Józef Waliński, skarbnikiem - Julian Burczyk. Zrzeszenie Kociewskie, zwane też Stowarzyszeniem Miłośników Swojszczyzny, z miejsca zyskało szczere poparcie społeczne i wielu znaczących sprzymierzeńców. Wnet rozpoczęto starania o uruchomienie regionalnego muzeum i zapoczątkowano gromadzenie eksponatów i archiwaliów. Powstały też koła terenowe Zrzeszenia, wydano biuletyn „Zapiski Kociewskie”. Po trzech latach działalności, gdy opadł entuzjazm „październikowej odwilży”, przygasł też zapał działaczy Zrzeszenia. Dzisiaj wiemy już, że działalność ta została, odgórnie przygaszona. Cechująca Zrzeszenie autonomiczność była traktowana jako separatyzm. Poza tym niektórym przedstawicielom władz politycznych nie podobała się AK-owska przeszłość prezesa Czesława Dawickiego. Ostatecznie Zrzeszenie Kociewskie praktycznie przestało istnieć, chociaż formalnie pozostało w rejestrze. Dopiero w 1973 roku nastąpiła w Starogardzie odnowa ruchu regionalnego. Powstało wówczas Towarzystwo Miłośników Ziemi Kociewskiej, chociaż równie dobrze można było wskrzesić działalność obumarłego Zrzeszenia Kociewskiego, nadal bowiem figurowało ono w rejestrach. Część starogardzkich działaczy domagała się jednak zmiany nazwy, by uniknąć przysłowiowego pecha, który wisiał nad Zrzeszeniem. Inni zaś chcieli uniknąć podejrzeń o próbę opozycji wobec istniejącego już Zrzeszenia Kaszubskiego.

11

Por. Landowski R., Nowy bedeker kociewski, Gdańsk 2002, s. 509.

12

Tamże.

13

Por. J. Szlaga, Homilia w kościele św. Mateusza w Starogardzie Gd. (1.04.1995), [w]: Księga Pamiątkowa Kongresu Kociewskiego, pod red. J. Borzyszkowskiego, J. Cherka, E. Falkowskiego, J. Golickiego, C. Olbracht-Prądzyńskiego, Starogard Gd. 1997, s. 26.

14

B. Sychta, Hymn kociewski.

GRUDZIEŃ 2017

7


Przybieżeli do Betlejem… Edmund Zieliński Kiedy zbliża się okres Bożego Narodzenia, na ścieżkach moich wspomnień jestem w Białachowie i Zblewie. Tam się urodziłem i 26 lat mieszkałem. Tamten okres przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia, jak i same święta, znacznie różnią się od czasów współczesnych. Ileż to było wtedy radości w dziecięcych sercach na myśl, że niebawem będzie gwiazdka, że talerze pod choinkami zapełnią się prezentami. Będą chodzić gwiazdory, a Pan Franciszek Plata zanotuje w swym sklepie z dewocjonaliami wzmożony ruch, bo kupować będą świeczki, żabki do ich zamocowania na choinkach, kupować będą też larwy (maski) do stroju gwiazdora. Przenoszę Cię drogi czytelniku do moich wspomnień spisanych w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia w 1994 roku.

Moja wigilia Osiedle Zaspa w Gdańsku, jak wiele jemu podobnych w Polsce, zamieszkane jest przez ludzi z różnych stron. Są Kociewiacy, Kaszubi, Krakowiacy, Wilniacy i wiele innych. Każdy z osiedleńców zostawił za sobą rodzinne strony i wspomnienia z dawnych lat. Wielu jest takich co zapomniało o „dawnym”- łatwiej żyć. Ale są tacy co nie zapomnieli i zapomnieć nie mogą. Krążą wspomnieniami po rodzinnych wsiach i miasteczkach. Wspominają stare obyczaje i przeżycia, szczególnie te z okresu świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy. Przywołują w pamięci biedne i bogate dni swego dzieciństwa. Zasobne i puste worki gwiazdorów. Święta w gronie rodzinnym z najbliższymi i te najsmutniejsze bez mamy i taty. I choć często było zimno i głodno, to jednak „Dzisiaj w Betlejem” brzmiało radośnie. Jakże chętnie wracam wspomnieniami do lat dziecinnych, do świąt Bożego Narodzenia w moim domu na Kociewiu, zwanych „gwiazdką”. Mieszkaliśmy wtedy w chałupie jakich już mało. Chata była drewniana, zrębowa, kryta słomą. Od zachodu osłaniały ją stare jak zagroda świerki, w gałęziach których gniazdowały ptaki różnych gatunków. Stajnia, chlew i obora pod jednym dachem krytym gontem, na którym mieściło się gniazdo bociana. I stodoła pod strzechą w której leżało zboże zwiezione z pól, by po zimowych omłotach sypnąć złocistym ziarnem, z mąki którego wypiekano wspaniały, już nie spotykany, chleb. Za oświetlenie służyła nam lampa naftowa, a wodę czerpało się ze studni. Mieszkaliśmy w jednym pokoju z kuchnią w sześcioro; mama, tata, siostra i trzej bracia. Pamiętam, że na drzwiach obitych tekturą dla ocieplenia, ojciec wieszał kalendarz przyniesiony przez kominiarza, a ja z młodszym bratem 8

Rajmundem, codziennie skreślaliśmy jeden dzień, dzień bliżej „gwiazdki”. Kiedy nadeszła wigilia, mama krzątała się przy kuchni, by coś przygotować na kolację. W domu było biednie, ale mama potrafiła prawie z niczego wyczarować pyszne danie. Zresztą w czasie, który opisuję, jak był chleb i ziemniaki, to już było dobrze. Na kolację wigilijną była zupa z suszonych owoców, śledź w occie i ziemniaki, najczęściej w obierkach – pulki. Biednie i postnie, ale radośnie. A jeszcze przed wieczerzą szliśmy z tatą do lasu po choinkę, którą mama stroiła przy naszej pomocy, śpiewając przy tym nasze piękne kolędy. Kolacje rozpoczynał ojciec dzieleniem się opłatkiem. Pamiętam, że zawsze miał łzy w oczach – był bardzo uczuciowy. Wierzyłem wtedy, że zwierzęta w tą noc mówią ludzkim głosem, ale nigdy nie próbowałem ich podsłuchać, bo bardzo bałem się usłyszeć coś niedobrego. Po wieczerzy wspólnie śpiewaliśmy kolędy, często w towarzystwie harmonii czy mandoliny. Nasza rodzina jest bardzo muzykalna i śpiew kolęd odbywał się na głosy. Jako dzieci bardzo oczekiwaliśmy gwiazdora z prezentami. Najczęściej to on przychodził pod naszą nieobecność, gdy byliśmy na „pasterce”. Pamiętam, że zawsze był śnieg i mróz doskwierał, ale ochoczo szliśmy do zblewskiego kościoła na pasterkę, odległego o 4 kilometry. Pod nogami skrzypiał śnieg, a w dali jarzył się światłami kościół. Kiedy na rozpoczęcie mszy świętej organista Izydor Borzyszkowski zaintonował „Bóg się rodzi”, wierni śpiewem zagłuszyli organy, tak śpiewano. Po mszy świętej koniecznie trzeba było pokłonić się dzieciątku w żłobie i powrót do domu. Tam czekały na nas pełne talerze słodyczy, jabłek i skromna zabawka. Była jakaś książeczka, kredki. Tym skromnym prezentom bardzo się cieszyliśmy. Wtedy również dopiero można było zjeść „kucha,” który smakował nadzwyczaj. Bo tak jak piekła kuch moja mama, to drugiej osoby, co by potrafiła tak upiec, dotąd nie spotkałem. Usatysfakcjonowani prezentami i zmęczeni marszem do kościoła, szybko zasypialiśmy. Takie to były wigilie, gdy miałem lat kilka. Jeśli nie nudzą Cię, drogi czytelniku, moje wspomnienia, to kończę je takim prostym wierszydłem. ZE CH O W IE CJ I K2 W B O R wa” A R U TA ES R ąbro 18 RO KU W ło Łowieckie „D 5 ST YC ZN IA 20 łatek: ZK-P, Parafia Borzechowo i Ko Zblewie

rnawałowa roku Zabawa ka 003 27 stycznia 2018 nu 58 56 09 wspólny Op

łowe zapisy i szczegó

w GOK-u w

merem telefo

nu informacje pod

MOJA ZIEMIA


MALUŚKIEMU Pośrod wielkiej rozmodlonej ciszy w świętą noc w białą noc gdy już ucichł krok aniołow kiedy wygasł dzwon kościołow Foto: Edmund Zieliński, praca Leszka Baczkowskiego

słychać niby śpiew matczyny głos Śpij maleńki śpij spokojnie moj maluśki poszły spać już wszystkie dzieci nawet promyk już nie świeci rączki w siano wtul i uśnij luli lulilij Pośrod wielkiej roziskrzonej ciszy w świętym śnie w białym śnie

Tęskno mi Panie!

gdy mroz w siwej aureoli przypiął brodę na topoli kołysanki śpiew wiatrzysko dmie

Do miejsca urodzenia

Śpij maleńki

Do mych pól i lasów Do jezior kochanych

śpij spokojnie moj maluśki

Do starodawnych czasów

zasypało wszystkie ślady

Gdy matka pacierza uczyła

i już usnął konik gniady

Gdy gwiazd się uczyłem od taty

rączki w siano wtul i uśnij

Ta – to Franek

luli lulilij

A tamta – to Stasiek Moi bracia zmarli przed laty

Pośrod wielkiej niezmąconej ciszy

Do skwarnych lat

w święty chłod w biały chłod

Do szumiących złotych łanów Do wiekowych chat

gdy już nawet wszystkie gwarki

Do mleka pełnych dzbanów

weszły w ciepłe zakamarki

Do drabiniastych wozów

wyległ cichy śpiew za szopki prog

Do beczących kóz

Śpij maleńki

Do śnieżnych zim

śpij spokojnie moj maluśki

I skrzypiących płóz

już umilkły barwne baśnie

O ziemio rodzinna

nim ostatnia gwiazdka zgaśnie

O strony ukochane

rączki w siano wtul i uśnij

Powtórzę za Norwidem

luli lulilij

Tęskno mi Panie! Edmund Zieliński GRUDZIEŃ 2017

Roman Landowski 9


Adwent Piotr Wróblewski

Jak żam był gzubam, łu nas na wiosce roraty byli na wieczór. Że to niby lepji niż rano, bo rano to do uczby trza a nie każdy mniał do kościoła blisko. No ji lmpión każdy musiał so sam zrobjić bo chińskich sklepów nie było. Te lampióny byli różne. Kwadratowe ji podłużne, okróngłe, rurowate ji jajowate. Jak kto móg. Jeden miał zrobióny był zes kartónga po makaronie – obklejóny wycinankami, wew ścianach wyciante wzory gwiazdków, krzyżyk ji co nie tylko, podklejóne bibułó. A wew środźku nie żadna żaróweczka z bateryjkó, abo dyjoda jano świeczka! Ji fajn psianknie to świeciło na kolorowo. A do lampióna sznurek ji to tedy powieszóne na knyblu. Sia s tym szło pod ołtarz na poczóntku roratów. Mój kumpel zes szkoły chciał taki prawdziwy lampión. Taki kwadratowy z czterospadowym daszkiem za dykturki. No to mu tata zrobjił i dał na mikołaja. O, ja żam tedy tyż dostał w buta! Gwjizdek, szekólada i ksiónżeczka – ale sia w buta nie zmnieściła ji leżała pod spodem, to nawet żam nie pomyślał, że to dla mnie. No, ale ja o tym kumpu. Poślim na roraty. W kościele jak w kościele, ale jak żam śli nazad do dóm to ciamno było jaż strach! Łu nas we wiosce jano dwa lampy sia tedy palili, a na ten raz łoba zgaśli. Tedy kumpel wzión zapałki ji zaświecił świeczka wew tym swojim lampióne ji ja tyż żem tak zrobjił. Ji jidzim. Śnieg już leżał ji wyślizgane na stecce było. Kumpel sia ślizgnył ji... wywalił. Jano zdónżył krzyknonć: „Jasna dupa!”. A to jak zklancie z bajki zadziałało ji jego lampión zajón sia łogniam ji zaświecił! Dobrze, że to było już blisko chałupy. Jego tata wyszed z lampkó naprzeciw ji jak zobaczył co sia wyrabia, skoczył ji ten psiankny lampión zatrampał w śniegu. To tedy kumpel w ryk! Za tym lampiónam. Że co tera, że z czym ma jiść do kościoła..! Na drugi dzień patrzym, co ón niesie za lampión? Tak sia kryje, mina dziwna. Trza pod ołtarz... Ón tedy wzión zapałki, zaświecił świeczka... No tera je rychrych! Jego lampión był zes wiadra po marmeladzie! Blaszannygo! A my tak jak żam stali, w śmiech! Ksióndz jano popatrzał ji sia cicho zrobjił, ale nie moglim strzymać, tak sia nóm wew środźku wszisko trzansło... Naraz huk! Ty dziewusze co sia najwiancy z kumpla nabijała bateryjka wylejciała zes jeji lampióna... Oliwa sprawiedliwa! Co roraty, to coś było! A to sia sznurek łurwał, a to znów sia jakiś lampión zajón łogniam, a to sia kłócili, kto ma bliży stojić. Abo która po ciamku zes schodów zlejciała. A jak ksióndz łobrazki rozdawał, to jeszcze po roratach o łobrazek sia pobjić umieli. Ale najgłówniejsza sprawa to było gadanie, co kto na Gwiazdka dostanie. Żadnych tam listów do śwantych Mjikołajów żam nie pjisali! Każy jano sznupraw wew 10

chałupie, co ji gdzie mama z tató schowejli. Wsziskie szafy byli peglóndniante, piwnica, szauerek... Czasamji sia łudało znalyźć... Ale przeważnie nie łudawało sia. Ji tedy po śwantach żam so łopowiadali co kto od Gwizducha dostał. Ji, czy rózgó tyż był śmignianty... Choc do tego nikt sia prziznać nie chciał.

Piernik Świąteczny ½ kg mąki krupczatki Kostka masła 3 jajka ½ szklanki miodu 2 szklanki cukru 3 łyżki cukru stopionego na karmel ½ szklanki mleka 3 torebki przypraw korzennych 10 dag orzechów 10 dag rodzynków 1 łyżka przesmażonej skórki pomarańczowej 2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej Sposób wykonania: Miód i tłuszcz stopić, wymieszać z karmelem, przestudzić, dodać mąkę, jaja, sodę rozpuszczoną w mleku i przyprawy korzenne. Ciasto dobrze wyrobić i dodać bakalie. Rodzynki i orzechy oparzyć, orzechy pokroić. Ciasto pozostawić w chłodnym miejscu przez tydzień. Piec 50 min. Podzielić na trzy placki. Przełożyć marmoladą lub powidłami śliwkowymi i polać polewą czekoladową (12 dag margaryny, 3 łyżki kakao, 2 łyżki cukru pudru). Margarynę roztopić, dodać cukier i kakao, dobrze wymieszać. Mieszając chwilę potrzymać na ogniu. Można dodać 2 łyżki mleka.

Sandacz z grzybami i puree z topinamburem 1 filet z sandacza około 1 kg Puree z topinambura około 1 kg przygotowuje się podobnie jak z ziemniaków, z tym, że lepiej topinambur gotować w mundurkach około 20-30 minut i następnie bulwy obrać. 20 dag grzybów (mogą być pieczarki) 10 ml śmietany szklanka białego wina natka pietruszki sól pieprz Sposób wykonania: Grzyby umyć i pokroić na kawałki. Podsmażyć je na patelni. Rybę umyć i osuszyć ręcznikiem papierowym, posolić, popieprzyć. Posmarować pędzlem lub ręką oliwą rydzową i z obu stron posypać natką pietruszki. Natłuścić formę nadającą się do piekarnika, ułożyć grzyby, następnie rybę i zalać szklanką białego wina. Piec w piekarniku około 20 minut w temperaturze 180oC. Sos pozostały z pieczenia połączyć ze śmietaną. Rybę z grzybami ponakładać na talerze. Podgrzać puree, ponakładać obok ryby i polać ją sosem. MOJA ZIEMIA


Zupa z brzadu 2l zimnej wody, włożyć suszoną marchew i brzad czyli suszone owoce: wiśni, jabłek, gruszek, śliwek. Proporcje i rodzaj często ulegały zmianie w zależnościom dostępności owoców oraz upodobań gospodyni. Wszakże owoców winno być znacznie więcej niż marchwi. Po doprawieniu solą gotować wszystko do miękkości, potem wlać ½ szklanki śmietany wymieszanej z łyżką mąki. Zagotować, doprawić cukrem. Wigilijną zupę z brzadu jadano często z kluskami z tartych kartofli z dodatkiem mąki.

Kompot wigilijny ½kg suszonych śliwek wypłukać kilkakrotnie letnią wodą. Zalać szklanką wody i gotować 15 min. Następnie dodać 2/3 szklanki cukru, kilka goździków, trochę skórki z cytryny, dodać wody i gotować na małym ogniu pod przykryciem do miękkości. Pani Reginie Umerskiej dziękujemy za udostępnienie przepisów świątecznych.

Rok na roli. Jaki był 2017 dla rolników? Henryk Świadek Nadchodzą święta, zbliża się dużymi krokami Nowy 2018 rok. Nie jest to pora zbyt słoneczna ani ciepła, ale uroku jej odmówić nie można. Zwalniają wszystkie prace w gospodarstwach rolnych. Jest zatem więcej czasu, który można poświęcić rodzinie, a długie wieczory pozwalają rolnikom wyzwalać refleksje dotyczące mijającego roku, który nie był rokiem przyjaznym rolnictwu. Ze względu na opady deszczu opóźniły się wiosenne siewy zbóż jarych i wszystkie inne zabiegi agrotechniczne na pozostałych uprawach. Nadmiar wilgoci i niskie jak na wiosnę i lato temperatury nie sprzyjały właściwej wegetacji roślin. Gdy południe Polski walczyło z wysokimi temperaturami - nasi rolnicy liczyli szkody wywołane gwałtownymi ulewami i wiatrami, których najstarsi rolnicy nie pamiętają. W czasie gdy wszystkie kombajny niczym sportowcy w blokach startowych czekały na wyjazd w pole, aura serwowała rolnikom tylko deszcz. Co wyjazd w pole to falstart. Żniwa się opóźniły. Świętowano podczas dożynek powiatowych, dziękowano rolnikom za ich trud, a na polach dalej istniały dziesiątki hektarów nieskoszonych zbóż. Ta sytuacja w znaczny sposób opóźniła wysiewy ozimin pod zbiory 2018. Tak więc jest to z całą pewnością rok niekorzystny.

GRUDZIEŃ 2017

Szansą dla producentów zbóż miały być wyższe ceny, które rolnik miał uzyskać po sprzedaży zbóż konsumpcyjnych. W wielu przypadkach okazało się to złudne. O ostatecznej cenie za sprzedawane ziarno decyduje bowiem jakość, a ta w bieżącym roku, ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe, okazała się niska. Dlatego wiele ton ziarna np. pszenicyzamiast do konsumpcji trafiła na paszę, a rolnik zamiast deklarowanych 700-800 złotych za tonę otrzymywał cenę o 200-250 złotych niższą. Pomimo złych warunków pogodowych plonowanie zbóż zadawalało rolników, mniejsze plony uzyskali plantatorzy rzepaku ozimego. Dość nerwowo jest na rynku nawozów azotowych. Ubiegłej jesieni ceny saletry amonowej spadły do poziomu około 900 zł/t. Obecnie ten nawóz zbliża się do ceny 1050 zł/t. Dodatkowo w chwili obecnej obserwujemy wzrost cen nawozów azotowych w Europie, tego samego można spodziewać się w Polsce, gdy rolnicy zaczną otrzymywać dopłaty za 2017 rok. ARiMR od 16 października br. rozpoczął wypłacanie zaliczek na poczet dopłat obszarowych za 2017 rok do poziomu 70%. W porównaniu z ubiegłym rokiem jednolita płatność obszarowa w 2017 roku pozostaje mniej więcej na tym samym poziomie i wynosi 461,55 zł/ha, podobnie jest z dopłatą za zazielenienie, która kształtuje się na poziomie 309,77 zł/ha. Zwiększyła się płatność do roślin strączkowych w uprawie do 75 ha i wynosi 606,52 zł. Wzrosła płatność do bydła i krów i wynosi obecnie 291,03 zł. za sztukę bydła i 371,46 zł/szt. w przypadku krów. Pamiętać jednak należy, że w 2016 roku rolnik mógł ubiegać się o płatność do tych zwierząt do 30 sztuk, natomiast w roku 2017 maksymalna liczba zgłaszanych zwierząt wynosiła 20 sztuk. Nie są to wieści które zachwycają rolników. Producenci żywca wieprzowego również z niepokojem patrzą na nadchodzące miesiące, bowiem od wielu lat jesienna cena żywca była najniższa niż ceny średnioroczne. Należy jednak szukać pozytywów. Na swoją premię liczą młodzi rolnicy, którzy złożyli wnioski w ramach działania –„Ułatwianie startu młodym rolnikom” oraz rolnicy ubiegający się o dotacje w ramach działania „Restrukturyzacja małych gospodarstw rolnych”. Są już pierwsze korzystne decyzje OT ARiMR. Omawiając sytuację w rolnictwie nie można tego robić w oderwaniu od problematyki związanej z rozwojem obszarów wiejskich. Mieszkańcami wsi nie są tylko i wyłącznie rolnicy. Nasza zblewska wieś zmienia się, dlatego mówiąc o rozwoju obszarów wiejskich mam świadomość, że jest to szersza perspektywa niż rozwój rolnictwa. Obraz naszych wsi zmienił się również w wyniku integracji społeczności zamieszkującej obszary wiejskie. Można pokusić się o stwierdzenie, że proces integracji który następuje, został zapoczątkowany dzięki promowaniu i wprowadzaniu w życie idei „Odnowy wsi”, w której Gmina Zalewo jest zdecydowanym liderem. Osobiście mam dużą satysfakcję, że w tym programie uczestniczą również rolnicy. Wiem również, że sytuacja w rolnictwie to ciągle pogłębiający się spadek dochodów rolniczych w wyniku niekorzystnych relacji między środkami produkcji a produktami rolniczymi. 11


Ćwierćwiecze Kaplicy p. w. Św. Rocha w Bytoni (1992- 2017) część II Gertruda Stanowska W następnym roku (1992) zintensyfikowano prace wykończeniowe. Pokryto dach blachą, oszklono okna. Instalację elektryczną zakładali panowie Tadeusz Karymow, Józef Ługowski, Czesław Wirkus i Henryk Szumała. Zalano posadzki, wytynkowano kaplicę wewnątrz i wybiałkowano. Z materiałów kaplicy panowie Edward Zalewski, Konrad Brumirski i Czesław Krajnik wykonali drewniany chór. Wokół kaplicy położono chodnik. W kolejnych latach ze względu na finanse - pozostałe prace wykonywano po zebraniu na nie środków. I tak: w 1994r. wyłożono boazerią sufit, w 1999 w prezbiterium położono marmurową posadzkę. Panowie Stanisław Szwedowski i Jan Krygier z ekipą wyłożyli wnętrze kostnicy kamieniem. Boazerię Prezbiterium zamontował bezpłatnie Ryszard Dorawa z pomocą Józefa Naftyńskiego. Zanim wstawiono przywiezione z Gdańska z kościoła św. Stanisława używane ławki, wierni korzystali z prowizorycznych ławek, na które drewno darował Jan Męczykowski. Obecnie kaplica posiada nowe ławki. 16 XII 1996r. zakupiono marmurowy ołtarz i ambonkę. Po 2000 roku do zakrystii zakupiono nowe szafy. Równolegle wyposażano wnętrze kaplicy, które umożliwiało i nadawało odpowiednią oprawę odprawianym nabożeństwom. Metaloplastyk Zenon Bocian z Osia wykonał tabernakulum, następnie na ścianę ołtarzową krzyż i postać św. Rocha. Metaloplastyk Zenon Dywelski ofiarował własnoręcznie wykuty lichtarz pod paschał. Konfesjonał zrobił z własnego materiału Bronisław Jaworański. Edmund Zieliński, artysta ludowy, ofiarował wykonane przez siebie miniaturowe obrazy Drogi Krzyżowej. Prawie wszystkie obrazy, figurki znajdujące się w kaplicy, zostały ofiarowane przez prywatnych darczyńców. Tradycją stało się darowanie przez dzieci pierwszokomunijne szat i naczyń liturgicznych. Dzięki twórcom ludowym, goszczącym w bytońskiej szkole od 2007r. kaplica pięknieje i nabiera … wyrazu. Pokłosiem IV Pleneru w 2010r. są ustawione przy bytońskiej Kaplicy stacje Drogi Krzyżowej. Wspaniałym podarunkiem od rzeźbiarzy – uczestników pleneru jest szopka bożonarodzeniowa. Cały obiekt sakralny został zbudowany od podstaw z ogromnym zaangażowaniem przez mieszkańców wsi i ludzi związanych emocjonalnie z Bytonią. 12

Wiele z nich ma tu swoje korzenie, chociaż żyje i mieszka gdzie indziej. 10 lat po poświęceniu kaplicy, w 2002r. ks. Zenon Górecki, proboszcz naszej parafii poświęcił nowo wybudowaną, oddawaną do użytku społeczności bytońskiej szkołę. Oba obiektyII postawione w sąsiedztwie wpasowały się pięknie w krajobraz służąc ludziom tu mieszkającym zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Są dumą tej miejscowości i jej mieszkańców, świadectwem solidarności, bezinteresowności i zaangażowania. Użytkowanie kaplicy i jej doposażenie. Szczególne podziękowania należą się osobom, które od początku dbały o czystość i wystrój Kaplicy oraz porządek wokół niej. Najpierw o porządek troszczyły się najbardziej Panie: Jadwiga Naftyńska, Teresa Trocha, Maryla Wydra. Marylka, bo tak się do niej zwracano, była też nieetatowym kościelnym: u niej były klucze od kaplicy, ona przygotowywała ją przed odprawieniem Mszy św., a ze skarbniczką Heleną Czubkowską przyjmowała niedzielne kolekty. Obecnie o ład i czystość w kaplicy dba Koło Gospodyń Wiejskich. Ono wraz z Sołtysem Wsi Panem Januszem Szützmanem bardzo angażuje się od kilku lat w przygotowanie odpustu św. Rocha,. Dzień ten stał się świętem wsi. O sprawności funkcjonowania kaplicy decydują niby niewielkie, ale istotne sprawy. Kaplica nie ma kościelnego. Społeczność wiernych w Bytoni sama musi o wszystko zadbać. Po odejściu do Pana Marylki Wydry koordynatorem d.s. bieżących kaplicy stała się katechetka, Pani Irena CzajaIII. Ale zawsze może liczyć na wsparcie i pomoc. Bo przecież: Kto dbał i dba o choinki na wystrój bożonarodzeniowy? Kto …. Kto….. Kto strzygł i strzyże trawniki? Kto prał i pierze obrusy? Dbałość o Dom Boży był i jest udziałem wielu mieszkańców Bytoni, dorosłych i dziatwy. Zgodnie z zamierzeniem mieszkańców kaplica stała się miejscem spotkań religijnych, cyklicznych nabożeństw różańcowych, majowych, czerwcowych, Drogi Krzyżowej, różańców za zmarłych. Mieszkańcy mają możliwość uczestniczenia w coniedzielnej Mszy św. oraz pierwszych czwartkach. Szczególnym świętem w ciągu roku jest wspomniana już uroczystość I Komunii Świętej oraz odpust ku czci św. Rocha 16 sierpnia. Zaangażowanie wspólnoty religijnej to symbioza współdziałania dwóch stron: wiernych i ich duchownych. Aby kaplica mogła spełniać swoje zadanie, najpierw trzeba ją było postawić. Bez zaangażowania administratorów Parafii nie byłoby to możliwe. Ks. Radca A. Rydzkowski i ks. Kanonik Zdzisław Benedict są współbudowniczymi Kaplicy. Entuzjazm pierwszych uroczystości kościelnych z wiernymi przeżywał ks. Benedict z ówczesnymi wikariuszami. Od 1996r. administratorem parafii jest ks. prałat, Dziekan Zenon Górecki, który kontynuuje dzieło poprzedników. Jako esteta baczy na harmonijny wystrój kaplicy. Cieszy i jak powiada „raduje się jego dusza” gdy w kaplicy przybywa coś nowego. Niestety, po 25 latach w kaplicy MOJA ZIEMIA


GRUDZIEŃ 2017

• • • • •

Rada Klubu, OSP Bytonia, Skalski Dariusz, ks. kan. Z. Benedict, Skalski Andrzej. Kronika budowy kończy się pod datą 22.12.97r. następującym wpisem: „Ze względu na mój podeszły wiek, 87 lat i pogarszający się stan zdrowia rezygnuję z dokonywania dalszych wpisów do kroniki i przekazuję ją pani Maryli Wydra, nauczycielce Szkoły Podstawowej w Bytoni do jej prowadzenia. /-/ Edmund Dywelski Koniec części II ostatniej Przypisy odnoszące się do obydwóch części: I Odtworzenie historii budowy kaplicy w Bytoni / dla zamiejscowych czytelników informacja: miejscowość leży przy drodze krajowej nr 22, 3 km na południowy zachód od Zblewa w kierunku Czerska/ możliwe było dzięki drobiazgowym opisom wszystkiego, co dotyczyło budowy Kaplicy przez emerytowanego Kierownika Szkoły w Bytoni Pana Edmunda Dywelskiego. Panie Edmundzie dziękujemy! II Kaplica i szkoła nobilitują Bytonię. I komunikacja: E 22 i trasa kolejowa Tczew – Chojnice. Powodują, że migracja i odpływ młodych ludzi ze wsi znacznie się zmniejszył. Dzieci, po założeniu własnych rodzin budują się na rodzicielskich gruntach. Dostępność do działek budowlanych spowodowała też napływ ludności z zewnątrz. W 2000 roku Bytonia miała 733 mieszkańców. Dzisiaj prawie 1000. I pomyśleć: to Edmund Dywelski myśląc o emeryturze wykombinował sobie, że dobrze byłoby mieć na starość domek bliżej przystanku PKS. Wybudowawszy się na działce szkolnej „za przedszkolem” /gruncie gminnym/, na działce z nr 1- dał początek przyszłemu Osiedlu Młodych. III Artykuł skonsultowano z Panią Ireną Czaja, katechetką w Zespole Szkół Publicznych w Bytoni. Jest ona obecnie niekwestionowaną opiekunką kaplicy. Znana powszechnie jako animatorka najważniejszych wydarzeń religijnych, które mają miejsce w kaplicy, szkole, a nawet w parafii. IV Ze wzruszeniem pisałam ten tekst. Ćwierć wieku. Niby krótko. Ale to czas jednego pokolenia. Ilu z zaangażowanych w budowę nie ma wśród nas? Pozostawili po sobie coś bardzo cennego, co długo przetrwa i będzie służyć jak każda świątynia jeszcze wielu, wielu.

Foto: Bartłomiej Fotta

trzeba to i owo od nowa załatać, wymienić, naprawić. Tak jak w każdym domu. O każdy dom trzeba dbać. Każde żyjące w nim pokolenie zostawia cząstkę siebie. W naszym Domu Bożym też. Na koniec wróćmy do zapisów w kronice: Ważniejsze wydarzenia po Pasterce 24 XII 91r. 1) 27 IX 92r. … uroczysta koncelebrowana Msza św. z poświęceniem kaplicy. 2) uroczyście obchodzono dni św.Rocha 16 sierpnia. Msze św. odprawiali i kazania głosili ks. H. Kroll i ks. Kanonik E. Skalski. / obaj wywodzący się z Bytoni. Po latach dołączył do nich ks. Szymon Dorawa. Przyp. G.S./ 3) Od 1992r. każdego roku latem przyjeżdżał do Bytoni przebywający od wielu lat w Stanach Zjednoczonych Ojciec Franciszek Okroj, siostrzeniec matki p. Ewy Brumirskiej i przez cały miesiąc odprawiał codziennie w kaplicy Msze św. 4) Od 1993r. odbywały się w kaplicy przyjęcia dzieci z Bytoni do Pierwszej Komunii Świętej. 5) W maju i czerwcu odmawia się codziennie w kaplicy różaniec, a także przed pogrzebem zmarłych. Od lat przewodzi w różańcu p. Józefa Szczepańska. ( Po niej przewodziła różańcom od przełomu 1999/2000 r. p. Krystyna Szumała, a obecnie p. Helena Pienschke.) 6) Dnia 30 VI 96r. odbyło się pożegnanie proboszcza w Zblewie ks. kanonika Zdzisława Benedicta, który został powołany na odpowiedzialną funkcję w Pelplinie. Pożegnano też ks. Marka Weltrowskiego przeniesionego do Wałdowa. 7) Proboszczem Kościoła w Zblewie jest obecnie … ks. mgr Zenon Górecki, a wikariuszem / został / ks. Arkadiusz Kujawa. 8) We wrześniu 1996r. odbyło się spotkanie w plebani ks. proboszcza z osobami, które zamierzają włączyć się w kontynuowanie budowy kaplicy. Odnowiony komitet posiadał następujący skład osobowy: Konrad Brumirski, Helena Czubkowska, Jan Męczykowski, Wacław Szarmach, Jan Piechowski. Panie zbierające miesięczne składki to: Zofia Czubkowska, Eufemia Krajnik, Jadwiga Naftyńska, Maryla Wydra, Teresa i Zuzanna Gapskie. Efekty pracy w czasie funkcjonowania reaktywowanego komitetu przedstawiono już wcześniej. Z przysłowiową kronikarską dokładnością odnotowane zostały też: - kolejne uroczystości religijne mające miejsce w kaplicy, - wpływy ze zbiórek pieniężnych, - inne zdarzenia, zwłaszcza zgony mieszkańców Bytoni. - V pielgrzymka Ojca Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny. Kronika budowy kaplicy zawiera dokładny, alfabetyczny spis ofiarodawców. Oprócz mieszkańców Bytoni mieści też nazwiska osób spoza Bytoni, zwłaszcza z Cisa i krewnych, stąd się wywodzącychIV. Na końcu wykazu figurują: • ks. Weltrowski Marek, • ks. Borys Gerard,

13


Z życia Zrzeszenia Zarząd Dnia 17 listopada 2017 roku w PSP w Bytoni wspólnymi siłami nauczycieli i członków zblewskiego oddziału ZK-P zorganizowano „Wieczór Poezji Mówionej i Śpiewanej”. Wystąpiła „Kuźnia Bracka” ze Starogardu Gdańskiego i zespół nauczycielski. Gościem honorowym był Pan Janusz Landowski, syn Romana Landowskiego, którego setną rocznicę urodzin i dziesiątą rocznicę śmierci obchodzimy w tym roku. Imprezie towarzyszyła wystawa prac Krzysztofa Bagorskiego i kiermasz wydawnictw. Można było nabyć antologię twórczości Romana Landowskiego, najświeższy tomik poezji ks. Józefa Słupskiego z Kalisk nominowanego do nagrody „Kociewskie Pióro 2015” i publikacje wydawane przez Fundację Oko- Lice Kultury. 22 listopada 2017 roku w Izbie Regionalnej bytońskiej szkoły spotkali się starostowie i inni działacze samorządowi i regionalni Kociewia. Szczegóły w artykule „Kociewiacy w Kociewskiej sprawie” 24 listopada 2017 roku odbyła się tradycyjna zabawa andrzejkowa. Miejscem imprezy była zagroda „Nad Stawami” Pana Józefa Peki. Z inicjatywy naszego oddziału ZK-P od roku 2018 osobom i instytucjom szczególnie zasłużonym dla regionu będzie nadawany tytuł Ambasadora Kociewia. Szczegóły w kolejnych numerach „Mojej Ziemi”. Z radością przyjęliśmy informację o kontynuacji nadawania przez Towarzystwo Społeczno -Kulturalne im. Małgorzaty Hillar w Zblewie nagrody „Kociewskie Pióro”. Nasz oddział ZK-P typuje do nagrody „Kociewskie Pióro 2017” w kategorii „całkształt działalności” Radio GŁOS z Pelplina.

Co słychać u naszych członków? Zarząd Edmund Zieliński opublikował pracę monograficzną „Drogi Krzyżowe Kaszub i Kociewia – Sianowo, Hopowo, Bytonia”. Książkę bogato ilustrowaną fotografiami i rysunkami wydano dzięki wsparciu finansowemu Województwa Pomorskiego. Państwo Henryka i Marek Wysoccy z Miradowa, właściciele Agroturystyki i Winnicy „Pod Orzechem” 14

otrzymali laury w kategorii „obiekty bazy noclegowej o charakterze wiejskim” w organizowanym przez PODR w Lubaniu i Pomorską Izbę Rolniczą „Pomorski produkt agroturystyczny” prestiżowym konkursie. Gratulujemy! W Olsztynie na Mazurach odbył się finał konkursu „Skarby Europy zaklęte w szkle”. Uczestnikami były KGW z województw pomorskiego, warmińskomazurskiego, podlaskiego i mazowieckiego. Był to element konferencji „Kierunek rozwój” – wspólnego przedsięwzięcia izb rolniczych z tychże właśnie województw. Otóż, KGW ze Zblewa z Reginą Umerską na czele, otrzymało II nagrodę w kategorii „Domowe przetwory mięsne i rybne” za „Zblewskiego karasia pieczonego na masełku” i wyróżnienie za „Topinambura kiszonego po kociewsku” w kategorii „Domowe przetwory z warzyw”. Dnia 17 listopada 2017 roku podczas „Wieczoru Poezji Mówionej i Śpiewanej” w PSP w Bytoni indywidualną wystawę swych pasteli miał Krzysztof Bagorski.

Historia pewnych sztandarów Wojciech Birna Pierwsze pisemne wzmianki na temat zblewskiego chóru pochodzą z 1913 roku, kiedy to z Towarzystwa Ludowego wyłoniło się Towarzystwo Śpiewacze pod dyrekcją Augustyna Szulcy. Jednak już wkrótce rozpoczął działalność chór mieszany. Aktywność chóru wzrosła, gdy kierownikiem został syn organisty, Kazimierz Czaplewski. W tym czasie chór przyjął nazwę Towarzystwo Śpiewu „Lutnia”. Po odejściu w 1928 roku na emeryturę Kazimierza Czaplewskiego, organistą i opiekunem chóru został Albin Burczyk, a prezesem towarzystwa Fischer. Wówczas doszło do podziału Towarzystwa Śpiewaczego na chór kościelny i świecki. Chór kościelny przyjął nazwę „Cecylia”, a świecki Towarzystwo Śpiewacze „Lutnia”. W 1932 roku powstają dwa sztandary „Lutni” i „Cecylii”. Wizerunek drugiego wymienionego proporca możemy oglądać w całości na fotografii z 1935 roku, na którym widnieje, z jednej strony symbol lutni, a z drugiej wizerunek św. Cecylii. Fragment sztandaru chóru parafialnego, na którym widać św. Cecylię, przypadkowo odnaleziony na strychu w starej plebanii w 2005 roku, oprawiony, wisi na chórze w kościele parafialnym. Sztandar „Cecylii” odnalazłem tylko we fragmencie, natomiast proporzec „Lutni”, po długich poszukiwaniach, „odkopałem” w archiwum MOJA ZIEMIA


przy współudziale pracownika pewnej „instytucji”. Jak wynika z historii, sztandar „Lutni” przez okres okupacji przechowywała pani Franciszka Przybielska, potem, prawdopodobnie, pan Kazimierz Kamiński. Na drzewcu sztandaru widoczne są „gwoździe” ofiarodawców tej chorągwi (pisownia oryginalna). Do nich należą: • Chór Męski „Echo” – Tczew • „Lutnia” – Tczew • Władysławowie, Szwedowscy • Anna Falgowska – Starogard Gd. • Towarzystwo Młodzieży Polskiej Kobiecej- Zblewo • Koło śpiewackie „Lir’ – Kocborowo • Towarzystwo Śpiewu św. Cecylii – Pinczyn • Towarzystwo Powstańców i Wojaków – Semlin • Towarzystwo Młodzieży Polskiej Oddział Męski – Zblewo • Towarzystwo Powstańców i Wojaków w Zblewie • Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” – Zblewo • „Cecylja” – Pinczyn • Towarzystwo śpiewacze „Cecylji” - Lubichowo Dzisiaj proporzec ten znajduje się w godnym dla niego miejscu, czyli w górnej, pięknie odnowionej sali Domu Parafialnego przy ulicy Kościelnej 2a. Jest umieszczony obok nowego sztandaru. Teraz razem będą wisiały w miejscu, w którym można je oglądać i zachwycać się nimi, a podziwiający te dzieła będą mogli snuć historie na ich temat.

wspomnienia przechowywane u kolejnych pokoleń dają wiele możliwości…. wystawy (oczywiście stałej), monografii…. Zachowajmy pamięć o tamtych wspaniałych ludziach i ich czynach, bo oni nie marnotrawili czasu - gdyż po wielu latach zaborów wiedzieli, że jest on bezcenny. A jak cenili wolność i w czym ją wyrażali, w jakich działaniach – to lista darczyńców wymieniona obok daje temu świadectwo. Prezesowi Wojciechowi Birna, chórzystom i oczywiście dyrygentowi - panu Waldemarowi Kleina życzę wielu sukcesów, a nam - słuchaczom Waszego chóru, nieustających wspaniałych wrażeń i przeżyć duchowych. Pozdrawiam. Pasjonatka zbieractwa staroci Gertruda Stanowska

GRUDZIEŃ 2017

źródło: (sztandar) Regina Birna, (śpiewniki) Kinga Gełdon, fotografia czarno biała ze zbiorów prywantych

Od redakcji: Pasje i pasjonatów nie tylko należy podziwiać. Także wspierać. Nastał moment na który długo czekałam. Czy chór może pracować bez śpiewników? Oczywiście, że nie. Mam niespodziankę dla wszystkich, którzy z sentymentem wspominają działalność Towarzystwa Śpiewaczego w Zblewie. Otóż zachowała się jeszcze jedna pamiątka. Są nią dwa komplety, trzygłosowe (dla sopranów, tenorów i basów) „Śpiewników zbiorowych” wydane staraniem Związku Kół Śpiewackich w Poznańskiem z lat 1920-1921. Z wielką przyjemnością przekażę je we właściwe ręce. Mam nadzieję, że niektóre z tych utworów usłyszymy w wykonaniu obecnego chóru z okazji 100 rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Będę na ten moment czekać z niecierpliwością. Zaznaczam, że nie wiem, dzięki komu zachowały się te śpiewniki. Pamiętam, że ktoś znający moją pasję do zbieractwa przekazał mi je mówiąc: „ w twoich rękach będą bezpieczne”. Świadomość faktu, że znajdą swoje godne miejsce przy zachowanych sztandarach i będą naprawdę bezpieczne - jest dla mnie bezcenna. A tak na marginesie. Sztandary, śpiewniki, zdjęcia z tamtych lat w domowych archiwach potomków ówczesnych chórzystów i nie tylko, zachowane artykuły prasowe, a może jeszcze inne pamiątki czy 15


Bardzo pracowite i owocne półrocze artysty Mówi Patryk Podwojski Bieżące półrocze było dla mnie bardzo pracowitym i owocnym czasem. Zrealizowałem kolejne swoje postanowienia, które sobie wyznaczyłem. Brałem udział w konkursach organowych i kursach mistrzowskich prowadzonych przez wybitnych organistów z kraju jak i z zagranicy. Coraz więcej koncertuję w kraju. Od miast leżących na południu po północ (m.in. Kraków, Jelenia Góra, Kazimierz Dolny, Łomża, Białystok, Pruszków, Włocławek, Gdynia, Gdańsk, Braniewo i wiele innych). Miałem okazję również zagrać dwa koncerty za granicą. Wspólnie z moją siostrą Angeliką, która jest studentką śpiewu solowego na Gdańskiej Akademii Muzycznej w Gdańsku, wykonaliśmy dwa koncerty w Berlinie. Poznałem wiele nowych osób, które zainspirowały mnie i dały nowe kontakty w świecie artystycznym. Oprócz działalności koncertowej zajmuję się również organizacją festiwali organowych. W roku 2017 zorganizowałem „II Festiwal Muzyki Organowej i kameralnej w Żukowie” (4 koncerty) oraz „I Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej na Kociewiu” (6 koncertów), który odbywał się w Starogardzie Gdańskim, Skarszewach oraz w Zblewie. Na Kociewiu odbyło się w sumie sześć koncertów z udziałem wybitnych artystów z kraju jak i z Australii (Sydney). Serdecznie dziękuję proboszczom parafii p.w. św. Michała Archanioła w Skarszewach, NSPJ w Starogardzie Gdańskim, p.w. św. Michała Archanioła w Zblewie, Miłosierdzia Bożego

16

w Żukowie, panu Arturowi Herold – wójtowi Gminy Zblewo oraz Samorządowi Gminy Żukowo za okazaną pomoc. Bez wsparcia wymienionych osób i instytucji nie udałoby się zorganizować tego przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że w kolejnych edycjach wspomogą nas pozostałe samorządy w tym jakże potrzebnym i pięknym wydarzeniu. Frekwencja potwierdziła, że jest zapotrzebowanie na przebywanie z kulturą wysoką. Duża część mieszkańców potrzebuje estetycznych doznań, których na co dzień nie mogą doświadczyć. W dzisiejszych czasach, gdzie poczucie prawdziwego piękna często zostaje zastąpione komercyjnym substytutem, jest to tym bardziej priorytetowe zadanie. Chciałbym się podzielić jeszcze jedną informacją o ważnym wydarzeniu z mojego życia. Dosłownie kilka dni temu pojawił się efekt końcowy wielu miesięcy ciężkiej pracy. Wydałem swoją debiutancką płytę. Album nagrałem na wielkich organach Archikatedry w GdańskuOliwie, gdzie na co dzień pełnię funkcję organisty. Wydawcą płyty jest renomowana firma Ars Sonora z Łodzi. Zawiera ona arcydzieła muzyki organowej. Są to duże formy niemieckiego i francuskiego romantyzmu. Nagrałem również improwizację „Carillon”, która nawiązuje także do epoki romantyzmu. Do całości dołączona jest książeczka opisująca m.in. historię organów oliwskich i ciekawostki dotyczące wykonywanych utworów. Jest również wiele pięknych ujęć zdjęciowych organów. Na etapie powstawania płyty dbałem o każdy detal: artystyczny, merytoryczny i wizualny. Całość przedstawiona jest w trzech językach: polskim, angielskim i niemieckim. Uwieńczeniem jest oczywiście piękno brzmieniowe oliwskich organów, które posiadają niezliczone możliwości brzmieniowe. W pierwszych recenzjach osób związanych z muzyką organową dzieło zostało bardzo pozytywnie odebrane. Wszystkich zainteresowanych nabyciem płyty proszę o kontakt mailowy pod adresem: patrykpodwojski@gmail.com

MOJA ZIEMIA


XI „kaczmarski underground” - Moja kronika i refleksje. Krzysztof Bagorski Kiedy zostałem zaproszony przez Joannę Chwalewską i Marcina Szymańskiego z fundacji Underground, nie wiedziałem czego się spodziewać. Jedno było pewne. Udział w festiwalu związanym z Jackiem Kaczmarskim, a przez to dla mnie również z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim to coś, w czym musiałem wziąć udział. Cóż wspólnego ma to co robię, czyli malarstwo pastelowe i portretowe z festiwalem muzycznym? W moim przypadku bardzo dużo. Twórczość Gintrowskiego, Kaczmarskiego i Łapińskiego jest od samego początku związana z tym co robię, czyli od szkoły podstawowej, kiedy to usłyszałem pierwsze utwory „barda Solidarności” - chociaż sam Jacek nie lubił tego określenia. Krótko później była pierwsza płyta, winylowa „Litania” przywieziona przez jakiegoś marynarza z zagranicy. Aż nastał moment kiedy poznałem Gintrowskiego, jako wykonawcę utworów Kaczmarskiego i autora muzyki do wielu z nich. Wtedy usłyszałem pierwszy raz „Autoportret Witkacego”, tekst Kaczmarskiego w wyjątkowym wykonaniu Gintrowskiego. Jak opowiadałem Agnieszce Gintrowskiej, to był moment dla mnie bardzo ważny, bo zainteresowałem się Witkacym i techniką pasteli, której wierny jestem do dziś. Tak więc poza wielkim szacunkiem dla ich twórczości, która od ponad ćwierć wieku jest ze mną, jestem też winny im wdzięczność za tą technikę, lekcje historii, historii sztuki i poezji Zbigniewa Herberta. Przemysław Gintrowski był wielkim wielbicielem twórczości tego najwybitniejszego, również moim zdaniem, poety XX wieku w naszym kraju. Propagował jego wiersze pisząc do nich muzykę i wykonując jako utwory. Nagrał 3 płyty poświęcone w całości utworom Herberta. Moim zdaniem robił to świetnie, czuł tą poezję i potrafił swoją muzyką i głosem zrobić z tych wierszy perełki w tej muzycznej formie. Płyta „Tren” ostatnia z herbertowskich jest świetnym tego przykładem. Została nagrana z orkiestrą Polskiego Radia w muzyce monumentalnej, ale jednakże pięknie współgrającej z głosem pana Przemka i słowami wierszy Zbigniewa Herberta. Sam poeta w latach 80 tych nazywał się żartobliwie „tekściarzem Gintrowskiego”. Jest w tym jednak sporo prawdy, bo choć nie pisał wierszy z myślą o ich wykonywaniu przez pieśniarza, to muzyk w wspaniały sposób potrafił znaleźć rytm współgrający z melodią utworu literackiego poety. Jest też jeszcze jeden wymiar tej „współpracy” obu artystów, a chodzi mi GRUDZIEŃ 2017

o popularyzację poezji wieszcza. Jestem tego przykładem, ale wiem, że nie jestem jedynym, którego kompozytor zainteresował osobą Herberta. Dlatego też w domu rodziny Pana Przemka są moje trzy prace - portrety męża Agnieszki i ojca Julii. Jeden z tych portretów był przez 3 lata, do śmierci Gintrowskiego w 2012 roku, na froncie jego oficjalnej strony internetowej, opisany jego autografem witającym odwiedzających to miejsce. Byłem z tego powodu bardzo dumny i szczęśliwy. Po tym długim wstępie, ale ważnym do zrozumienia wagi jaką ma dla mnie to wydarzenie, chciałbym opisać te 3 wyjątkowe dni które spędziłem w Krakowie i Wieliczce na początku września tego roku. Festiwal oficjalnie rozpoczął się o godzinie 18:00 koncertem w sławnej „Piwnicy pod Baranami”. Od siebie dodam, że nazwa „piwnica” jest jak najbardziej adekwatna do przestrzeni jaką tam zobaczyłem. Jednak atmosfera była wyjątkowa, co uwiarygadnia legendę i estymę jaką cieszy się to miejsce. Zapewne Ci z Was czytających, którzy byli tam, wiedzą o czym piszę. Tematem przewodnim tegorocznego XI kaczmarski underground był Włodzimierz Wysocki, wielki mistrz i wzór dla naszego tytułowego artysty, dlatego otwarcie należało do Vladimira Stockmana i Aleksandra Andrijewskiego. Wykonali wiele utworów Wysockiego. Wspaniali muzycy i jak się później okazało, bardzo sympatyczni koledzy pochodzący z Ukrainy, od 25 lat mieszkający w Krakowie artyści, których na pierwszy koncert w Piwnicy zaprosił sam Piotr Skrzynecki i namówił ich do zostania w naszym kraju. Było już po północy dy opuściliśmy gościnne progi sławnego lokalu i wraz z grupą osób zawędrowaliśmy na Dworzec Główny w Krakowie skąd po krótkiej podróży znaleźliśmy się na stacji Wieliczka Park. Na niej to znajduje się zabytkowy, pięknie odrestaurowany dworzec, którego część jest użytkowana przez szkołę muzyczną. Tam też w jednej z sal czekały na gości prace Pauliny DąbrowskiejDorożyńskiej i moje. Również tradycyjna lampka wina i poczęstunek na ciepło, gdyż jak się okazało, mimo że było już blisko godziny 1:00 nad ranem, to nie był jeszcze koniec tego pierwszego dnia. Założeniem jest to maraton 42 godzinny i jak powiedział mi później Marcin Szymański, wskazane jest „nietknięte łóżko” do niedzieli. Wróćmy do wernisażu. Kiedy wszedłem do sali, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie frekwencja, gdyż zakładałem, że godziny nocne nie są najlepszym czasem na oglądanie obrazów, szczególnie po wielogodzinnym pełnym wrażeń koncercie. Było jednak inaczej. Publiczność dopisała, a po naszym krótkim przedstawieniu swoich prac wtopiłem się w krąg osób oglądających i fotografujących nasze prace. To zawsze miłe, bo oznacza, że podobało się to, co mogli zobaczyć goście tego nietypowego, nocnego wydarzenia. 17


Stojący w kącie sali fortepian bardzo szybko ożywił Sasza, czyli Aleksander Andijewski, który jak wcześniej pisałem, wraz z Vladimirem wystąpili jako pierwsi we wcześniejszym koncercie. Sasza, mężczyzna postawny, swoim wyglądem przypominał mi Iwana Groźnego. Długie siwe spięte włosy, broda i wąsy, a do tego rysy twarzy budzące respekt. (Gdy się poznaliśmy okazało się, że jest zgoła odwrotnie). Kiedy wcześniej, jeszcze przed koncertem zobaczyłem go przy stoliku u wejścia do Piwnicy pod Baranami pomyślałem, że to zapewne jakiś poważny artysta. W tym moje domysły okazały się więcej niż trafne. Zagrał dla publiczności pięknie i nastrojowo, tak jak to można sobie wymarzyć do tej sytuacji. Krótko później miałem wielką przyjemność poznać obu muzyków, Vladimira również i bardzo szybko nawiązała się między nami nić sympatii, która trwała aż do samego końca tego festiwalu, do niedzieli 3 września. Aleksander opowiadał ciekawe historie, między innym o Wołodi Wysockim, którego znał osobiście. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść. Całe towarzystwo prosto z dworca udało się do miejsca naszego zakwaterowania, a mianowicie do motelu Na Wierzynka. Tam w sali Solnej miało miejsce nieoficjalne kontynuowanie festiwalu, czyli jak to oficjalnie nazywają organizatorzy i stali bywalcy, „afterparty z prądem i bez”. Jednym słowem śpiew i granie do godzin porannych przy soczkach i pysznych przekąskach. Następnego dnia po obiedzie, który zjedliśmy w restauracji przy Zamku Żupnym, udaliśmy się na kolejny wernisaż w tej edycji zlotu, a był to zbiór prac Janusza Kaczmarskiego, ojca Jacka, artysty plastyka i wieloletniego prezesa ZAPP. Ten nieżyjący już od 8 lat malarz w swoich pracach ukazywał postacie we wnętrzu własnej pracowni, autoportrety, portrety żony. Muszę przyznać, że zrobiły na mnie spore wrażenie. Pierwszy raz widziałem za żywo prace tego artysty i przypadły mi do gustu. Myślę, że wszystkim obecnym również. Mieliśmy przyjemność przy tej okazji wysłuchać prelekcji i wspomnień o domu Kaczmarskich w wykonaniu Pana Jerzego Woziwodzkiego, który był przyjacielem Janusza Kaczmarskiego i całej rodziny. Również opowiedział kilka ciekawych faktów z życia młodego poety. Krótko później już w Kampusie Wielickim, w którym miał odbyć się drugi koncert tej edycji festiwalu, Marcin dosiadł się do mojego stolika, powiedział lekko ściszonym głosem,że na koncercie na widowni pojawi się Zbigniew Łapiński, jedyny żyjący członek legendarnego Tria. Kierowany impulsem zaproponowałem mu wtedy, że mógłby w imieniu fundacji podarować mu jedną z moich prac - portretem całej trójki, na których przedstawieni są podczas koncertu. I to był strzał w dziesiątkę. 18

W tym momencie chciałbym krótko wspomnieć, że spotkał mnie zaszczyt i wielka radość, gdyż jeden z moich portretów Jacka Kaczmarskiego, „Ze Sceny” stał się elementem wystroju, tłem dla tego koncertu, będąc po części plakatem oficjalnie firmującym zlot podziemny fanów Jacka Kaczmarskiego. Przyznam, że w wymiarach ekranu kinowego, a taki był to format, zrobiło to na mnie olbrzymie wrażenie, gdyż nigdy wcześniej nawet nie zbliżyłem się do takich formatów moich prac. W przerwie między utworami znany „Łapa” został oficjalnie przywitany i wręczono mu obraz o którym wspomniałem wcześniej. Był wyraźnie wzruszony. Mówił z trudem, bo kilka lat temu przeszedł wylew, a to pozostawiło ślady na jego zdrowiu. Jednak nie żałował słów i po oklaskach koncert był kontynuowany. Na samym końcu na scenie pojawiła się Eliza Banasik z Kubą Mędrzyckim, akompaniującym jej na klawiszach. Dziewczyna, która z twórczością Kaczmarskiego, Gintrowskiego i Łapińskiego związana jest od dziecka. W 2003 roku wystąpiła w programie telewizyjnym „Od przedszkola do Opola” z gościnnym udziałem Jacka Kaczmarskiego.Miała wtedy zaledwie10 lat, ale to był początek jej przygody. Mieszka w Gdańsku więc jest „naszą” dziewczyną. Kto chce bez problemu znajdzie więcej na jej temat przeglądając internet. Ponieważ znam jej twórczość i cenię jej wykonania nie tylko utworów „kaczmarowych”, to czekałem na pojawienie się na scenie. Występ był świetny. Eliza to bardzo sympatyczna i utalentowana studentka prawa. Wszyscy wykonawcy zrobili na mnie wrażenie. Tak jak pisałem wcześniej nie był to jednak koniec dla mnie, gdyż poza świadomością powrotu, czekała mnie jeszcze po drodze podróż do Warszawy. O tyle istotny dla tematu tej kroniki, bo dotyczący dwóch obrazów, portretów Przemysława Gintrowskiego, które z wielką radością przekazałem żonie artysty. Agnieszka przyjęła mnie serdecznie i wraz z córką Julią poczęstowały mnie kawą, która była zbawienna przed czekającym mnie jeszcze odcinkiem drogi, tym bardziej że było blisko 23:00. Po długiej i interesującej rozmowie wyruszyłem w drogę do domu, gdzie dotarłem przed godziną 5:00. Tak skończyła się dla mnie ta wyjątkowa przygoda, która zaowocowała interesującymi nowymi znajomościami i wspaniałymi wspomnieniami. Już szykuję się na kolejną edycję... ps. Poza festiwalem, fundacja ma bardzo ambitne cele edukacyjne i robi to z powodzeniem, angażując w swoje projekty profesorów UJ i pokazując historię i historię sztuki, dla których Jacek Kaczmarski jest świetnym pretekstem z uwagi na poruszane przez niego tematy w jego twórczości literackiej. Chwała im za to. Osobom zainteresowanym zapoznaniem się z działalnością Fundacji proponuję zajrzeć na stronę fundacjaunderground.pl MOJA ZIEMIA


Fotografie z wieczoru sztuki w Bytoni.

FOTO: Magdalena Apostołowicz, Krzysztof Bagorski, Przemek Lipski.

Fotografie z XI „kaczmarski underground”.

GRUDZIEŃ 2017

19


Wyce i faksy

FOTO: Magdalena Apostołowicz, Krzysztof Bagorski ; OPISY: REDAKCJA

W IE W B O R ZE CH O TA U R A CJ I K2 kie „Dąbrowa” ES R W KU 18 RO ło Łowiec 5 ST YC ZN IA 20 łatek: ZK-P, Parafia Borzechowo i Ko Zblewie w GOK-u w a karnawałowa w ba Za ku ro 003 27 stycznia 2018 nu 58 56 09 numerem telefo wspólny Op

d

po łowe informacje

zapisy i szczegó

„Idziemy po Kociewskie Pióro...”

Pani Prezes: „... Faktycznie im się należy”

„... Kolejny talent Piotra... Czym nas jeszcze zaskoczy?”

„Jeżeli Henio (muzyk) i Paweł (akustyk) tak klaszczą, to występ musiał być udany.”

„Trochę oficjalności przed zabawą”

„Przetańczyć całą noc...” WYDAWCA: Fundacja OKO-LICE KULTURY 83-210 ZBLEWO, ul. Modrzewiowa 5 www.oko-lice-kultury.pl. tel. 504 248 558 DTP: KINGA GEŁDON DRUK: DRUKARNIA KIM STAROGARD GD.

„Mikołaj i diabelskie skrzypki?” REDAKCJA: MAGDALENA APOSTOŁOWICZ, KRZYSZTOF BAGORSKI, BARTŁOMIEJ FOTTA,KS. ZENON GÓRECKI, DANIEL MIELEWSKI, GERTRUDA STANOWSKA,PIOTR WRÓBLEWSKI, EDMUND ZIELIŃSKI,TADEUSZ MAJEWSKI, WOJCIECH BIRNA - b i u r o . z k p z b l e w o @ g m a i l . c o m korespondenci. w w w . f a c e b o o k . c o m / z k p z b l e w o


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.