K WA R TA L N I K
ODDZIAŁU
KO C I E W S K I E G O
NR (37) 01/2017
ZRZESZENIA 7 Kwietnia
K A S Z U B S KO
-
POMORSKIEGO
W
ZBLEWIE ZBLEWO
CZYNIONY ZNAK Na czole dla uznania mądrości na ustach by prawdy nie zbywało na sercu dla otwarcia miłości Nożem na spodzie chleba przed pierwszą kromką by niesmakowało głodem
Ten zupełnie pierwszy Prowadzony ręką matki I wreszcie grudą rzucony na wieko gdy mowa o prochu w który się zamieni każdy Jako jedyny znak Powszechnej sprawiedliwości Roman Landowski
FOTO: Krzysztof Bagorski, Autor krzyża Marek Pawelec
I szerokim ruchem przed pierwszą siejbą powierzając ziemi ziarno na cztery strony świata dla chwały Panu na daninę skrzatom przyrodzie by sprzyjała i wszystkim jej istotom
FOTO: http://www.parafiazblewo.pl ; Ze zbiorรณw Krystyny Engler
Obrzฤ dy Wielkiego Postu i Wielkanocy w parafiach: Zblewo i Pinczyn
Od redakcji Gertruda Stanowska Drodzy Czytelnicy! Oddajemy w Wasze ręce kolejny, trzeci, numer Mojej Ziemi po jej reaktywowaniu. Dwa pierwsze miały charakter jubileuszowy. Pierwszy był swoistym przypomnieniem tego, co się działo w Oddziale Kociewskim ZKP w Zblewie i o czym pisaliśmy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. I co o nas pisali. Numer drugi był głównie poświęcony obchodom 25-lecia naszego Oddziału. Tym numerem wracamy do pierwotnego charakteru Mojej Ziemi, która jest swoistą kroniką wydarzeń naszych czasów. Jak poprzednio, będziemy przedstawiać sylwetki ludzi ciekawych i zasłużonych dla Małej i Dużej Ojczyzny oraz miejsc z nimi związanych. Zakładamy, że Moją Ziemię wydawać będziemy co kwartał. Niekoniecznie zgodnie z kalendarzem. Może z porami roku. Ten jest wiosenny. Wiosna to okres, kiedy przyroda budzi się do życia, a większość z Nas przeżywa duchowe przygotowanie do Wielkiej Nocy. Niech wagę Wielkiego Tygodnia przybliżą umieszczone na stronie tytułowej: Krzyż (wykonany przez Marka Pawelca, a poświęcony w czasie obchodów w Zblewie 1050-lecia chrztu Polski) i wiersz R. Landowskiego „Czyniony znak”. Najserdeczniejsze życzenia od Zarządu i Redakcji składamy Państwu słowami ks. Zenona Góreckiego. Roman Landowski w swoim zbiorku poezji „Wychodzenie z mroku” o którym wspominaliśmy już w poprzednim numerze, we wstępie tak pisze: „ Poeci są chyba najbardziej grzeszni, bowiem spoufalają się z Bogiem, ponaglają Go…. Ale Bóg pobłaża poetom…. Z nadzieją,że tak właśnie jest,wyzwolilem z siebie…. wierszemedytacje…. Długo noszone we wnętrzu… powstawaly w ciszy kościołów, podczs spacerów po cmentarnych alejach…, czy w chwilach rozrachunku z własnym sumieniem”. Dlatego ze zbioru W pokutnej szacie, gdzie jak sam napisał „utrwaliło się najwięcej obaw i zarazem ufności, …. nadziei…” prezentujemy kilka z tych wierszy, które oddawały i ciągle oddają nastrój Czasu Wielkiej Nocy. Tak się złożyło, że w cyklu „Co słychać u naszych członków? ”, przedstawiamy bliżej dwie osoby, wyróżnione w ostatnim czasie za swoją działalność. Obie z Pinczyna: ks. Mieczysława Bizonia i Krystynę Engler. Oboje mówią o swoim przeżytym życiu z nutą nostalgii, ale też nadziei i oboje dziękują Najwyższemu za dar każdego, przeżytego dnia. Wykorzystując zbiór zdjęć Krystyny Engler, grzechem byłoby nie pokazać, jak to w Pinczynie, parafianie Ks. Proboszcza Bizonia przygotowują się do Wielkiej Nocy i to od wielu, wielu lat. Uzupełnieniem niech będą słowa wygłoszone z okazji 10- lecia Zespołu „Relaks”: „ Dla Parafii przygotowywaliśmy w każdą Niedzielę Palmową „Misterium Męki Pańskiej”. Teksty na podstawie Pisma św. przygotowała A. Juraszewska. Były to sceny: „Przed Piłatem”, „W ogrójcu”, „Kuszenie”. ……” Wiele uroczystości Wielkopostnych ma miejse także w Zblewie i innych parafiach.
W przygotowywanych przez księży, panie katechetki i młodzież uroczystościach udział biorą rzesze wiernych. A skoro o tekstach pisanych mowa. Nasz kolega redakcyjny, Piotr Wróblewski, Kociewiak z wyboru, dał się namówić na druk napisanej przez niego scenki rodzajowej, jednoaktówki, wystawianej już w Piecach dwa lata temu. A nosi ona tytuł: „Wielkanoc na Kociewiu”. Można, a nawet należy, przeczytać, wykorzystać w przyszłości. Autor będzie czekał na zaproszenia…. Kociewie. Gdzie leży – wszyscy wiemy. Ale jak przebiegają jego granice? Kilka lat temu Tadeusz Majewski, dociekliwy jak zwykle, zainteresował się granicą Kociewia na Wierzycy w Gminie Stara Kiszewa. Słowem – kluczem stała się Wierzyca. Co wynikło z jego dywagacji z mieszkańcami Starej Kiszewy, sami przeczytajcie. Mamy zgodę autora na przedruk materiału, publikowanego jakiś czas temu. Być może niektórzy z państwa pamiętają ten artykuł. Mamy nadzieję, że o granicy Kociewia, nie tylko z Kaszubami, pisać będziemy jeszcze nie raz. Nasza znajoma, rodowita z dziada pradziada Kociewianka z prawobrzeżnej Kiszewy, ciągle powtarza: „Granicą Kociewia w Kiszewie jest Wierzyca”…. Zrzeszenie Kaszubsko – Pomorskie wiele uwagi poświęca ludziom wybitnym, którzy urodzeni na Pomorzu –Kaszubach, Kociewiu pracowali na rzecz Ojczyzny, nawet kiedy była pod obcym panowaniem. Powszechnie znamy nazwiska: Józef Wybicki, Florian Cejnowa, czy ks. Józef Wrycza. Kolejną osobą „odkrytą” przez mieszkańca Białachowa, Pana Krzysztofa Tomczaka, jest nietuzinkowa postać, syn młynarza z Młyńska – ks. Michał Ossowski. Tę osobę chcemy w tym numerze tylko przedstawić, gdyż z racji miejsca jego urodzenia jest parafianinem zblewskim, a przez profesję rodziców związany ze Starostwem Borzechowskim. Dzisiaj Młyńsk należy do gminy Kaliska. Mała malownicza miejscowość, a wydała tak wielkiej mądrości czlowieka. Godnego upamiętnienia. Białachowo. Miejsce urodzenia i dzieciństwa Edmunda Dywelskiego, honorowego obywatela Gminy Zblewo, patrona Szkoły Podstawowej w Bytoni. Miejsce bliskie sercu też Edmunda, ale Zielińskiego. Pisze on o Białachowie, malutkiej miejscowości, praktycznie na obrzeżach dużego Zblewa. Przybliża miejscowość, ludzi i wydarzenia, które tam miały miejsce. O których trzeba pamiętać i które należy upamiętnić. Ciekawe miejsca. Tym razem Wirty. Jak pisze Jakub Piechowiak: przyrodnicza stolica Kociewia. Przybliża historię arboretum, podaje podstawowe wiadomosci o ogrodzie, ciekawostki i zasady zwiedzania. Miejsce czlonkom zrzeszenia bardzo bliskie… bo nieraz tam byliśmy, zwiedzaliśmy, kiełbaski jedliśmy i miód (pszczeli) piliśmy. W każdym numerze będzie stałe miejsce dla informacji z: Życia Zrzeszenia, Życia Parafii, wydarzeń i imprez sportowo-rekreacjnych organizowanych przez Oddział ZKP w Zblewie. W tym numerze ks. prałat Z. Górecki przypomina postać Sw. Wojciecha w 1020 rocznicę jego śmierci, jako że postać Męczennika bliska jest Zblewu. Ostatnia stronia numeru zaprasza i zapraszać będzie na Zyce i faksy. / w tym numerze zdjęcia ze zbiorów Krystyny Engler, bo jakże inaczej!/
„Wielkanoc na Kociewiu” Piotr Wróblewski Jednoaktówka, której akcja rozgrywa się w domu, w rodzinie gdzieś na Kociewiu. Scena przedstawia wnętrze domu. Rekwizyty: bazie, bukiety brzozowych gałązek, koszyczki, nożyczki, kolorowe papierki, siatki na zakupy, słoiki. Funkcję Narratora może pełnić osoba grająca rolę Mamy. Osoby: Narrator (N) Babcia (B) Tata (T) Mama (M) Sąsiadka (S) Dziecko 1 (D1) Dziecko 2 (D2) N: Kociewskie zwyczaje wielkanocne są – i zawsze były, jak u wszystkich ludów chrześcijańskich – związane z kalendarzem liturgicznym. Ale niektóre zwyczaje są znane i kultywowane do dziś tylko na Kociewiu i Kaszubach; są też takie, co to znają je u nas i nawet za granicą (na przykład na Łużycach w Saksonii) a w innych częściach Polski nie. Przy stole siedzi babcia. B: Dzie wyśta só, gzuby?! Chodźta jano tu. D1,D2: Jidzim! B: Dzieśta schowejli te kartóngi, co żam je wóm dała? D2: A wej, mój je na górze. D1: A mój stojał kele mojygo łóżka i jak żam raz wstajał, to żam na niego trampnył ji już je … Wchodzi tata i włącza się w rozmowę. T: …jano do rozpałki. Poszed w piec! D1: A te papiyrki, co byli wew kartóngu? T: Jo jo! Napruszyło sia po całki chałupie! Po co ty żeś to tamój trzymał?! B: Ooo, wjidza, że bez to sztuderowanie żeś zabaczył, co sia robji zes papiyrków od bombónów. Jak żeś był knapem, to… T: Aaa, no jo! Sianko dla zajka, co przynosi jajka! Mama wchodzi i włącza się do rozmowy. M: Przecież zające jajek nie znoszą. O co chodzi, bo nic nie zrozumiałam? B: O śwanty cierpliwości ji dobrygo jadła! Tak długo łu nas żyjesz ji tego nie wjisz?! Zes papiyrków od bombónów z Gwiazdki, zes pazłotków rozmaitych gzuby tnó 4
cianiuchno sianko. Ji wsadzajó do swoich kipków. Dla zajka. Gzuby! Jidźta tera stendy na góra ji róbta to sianko. Bo ja móm z waszó mamó do pogadania. Dzieci wychodzą – mogą zasiąść pomiędzy publicznością i wspólnie z innymi dziećmi robić sianko. B: Mata jakie prezanty dla gzubów? T: Jutro bańdzim kupać. M: Tylko słodycze! Czekolada, kolorowe jajeczka. I…kinderjajo. T: Ja chca jeszcze pistolety na woda. B: Zabaczyliśta o barankach. Zes szekólady. M: Ja, jak byłam mała, dostawałam baranka z cukru… B: Ji nic wiancy? Na, mata tu ody mnie ji kupta coś jeszcze. Babcia wyjmuje pieniądze i daje synowej. T: Ale my żam chciejli jeszcza so zrobić kipki… B: No tera je rychtych! Śta sia z guppsimi bez ściana macali?! Toć to je szport jano dla gzubów! A jak już kupita, to schówta tak, żeby małe nie wysznuprali. Rodzice wychodzą. Wracają dzieci z siankiem i koszykami. Po chwili tata wraca. T: Chodźta, pójdzim na bagno kotków naciónć. B: Przynieśta dyngusa! Bo bez tydzień musi puścić! Wchodzi mama. Ogląda koszyki. W ręku trzyma palmę. Wraca tata z dziećmi; niosą bazie i bukiet brzozowych gałązek – wstawiają je do wazonów. Mam kicha. M: No tak! A ja jestem uczulona na brzozę. Co roku to samo – katar i przez cała święta gęba opuchnięta! Po co to, na co to?! B: Na drugie śwanto weźnieta taka wjitka i w czas rano do pokoju wlejcita. Piernaty na łeb ji witkó po gołych szpytach! Bańdzieta wołejli: „Boże rany, Boże rany!” Ji chućko ucieknieta. Ale samji tyż dostanieta! Bo to je szmaguster! Ji nie latejta po wiosce z kubłami ji grapami z wodó. Bo to nie je po naszamu. Trocha można, ale nie z kubła! M: Jak byłam młodsza, to tam, u nas zawsze mnie oblali. Raz to nawet anginy przez to dostałam, bo było zimno. Też myślę, że to głupi zwyczaj! Na Kociewiu i, podobno, na Kaszubach polewa się tylko panienki na wydaniu i to nie za mocno. T: Na Ślónsku ji kiele Poznania nawet wodó kwiatowó czy perfingami z rozpylacza sikajó, jak się jakemu jaka spodoba… M: Możesz mnie popryskać jakimś fajnym zapachem. Wchodzi sąsiadka. Trzyma torby na zakupy i bukiet dyngusa. S: Niech bańdzie pochwalóny! Nie chceta trochy dyngusa, MOJA ZIEMIA
bo móm za wiela? B: Na wieki amen! Już mómy swój. S: A wje pani? Jak mnie raz wydyngowejli, to bez dwa tygodnie żam musiała golanie maśció smarować. Tak byli pociante! B: Jo, jo… A tak po prawdzie…to… cośta tu chciejli? S: Tak żam szła, to so mówia, wlyza, może sia czego dowijym…
modra kapusta, rosół z bulwami, kura wew białym sosie ji kompot z brzadu. Mom jeszcze flaszka wjina. T: A na frysztyk? M: Znaczy się, na śniadanie? Jajka gotowane, biała na ciepło, sałatka jarzynowa, szyneczka gotowana i wędzona, może jakiś pasztet… T: Leberka?! Toć to só śwanta! Lebera może być, ale w codzień.
Sąsiadka spogląda na zegarek.
W międzyczasie wróciły dzieci z koszykiem.
S: Na, musza lejcić, bo mnie żeżnika zamknó.
D1,D2: My nie bańdzim jeść biały kiszki. Tamój só takie szpyry… M: Dla was będą paróweczki. B: A tedy na kawa zrobjim babka lukrowana, sztrucla makowa ji torta szekóladowygo. T: A zes tego, co ostanie zrobjim bigosu. B: Nic nie ostanie, wszystko bańdzie pożarte. Twoja siostra ze swoim ji zes gzubami przyjadzie na wieczór w pjirsze śwanto. M: Znowu się szwagry napiją. Ty wiesz, że nie możesz za wiele, a mąż twojej siostry to – jak tu się mówi – niezły gazmajster! T: Ty jano dyrch ji ciangiem o tym chlaniu…! M: Bo tego nie lubię! Co to za świętowanie po pijanemu? I to jeszcze zmartwychwstanie Pańskie! Winko może być. Ale nic więcej! Dzieciom daj dobry przykład. Pokaż, że umiesz powiedzieć „nie”. B: No tera je rychtych! Jeszcze sia na same śwanta pokłóćta! Byliśta do spowiedzi? T: Ja był zawczory. M: Ja idę jutro. W czasie szkolnych rekolekcji. B: Ji musita na łogród jiść. T: Tera? Toć ciamno!
Sąsiadka wychodzi. Domownicy stroją gałązki z baziami. B: Ta by jano durch plachandrowała. M: Zobaczcie, jaką ładną palemkę kupiłam na kiermaszu w szkole. Będzie na Niedzielę Palmową. B: Na, pokaż. Toć fajn. Ale łu nas muszó być kotki. Ji mamka, ji lólka, ji jejich lólki wew Palmowa śli na msza z kotkami. A jak przśli nazad, to za łobraz wsadzali ji óny całki rok tamój byli. Jak kto miał fiber, to wmięszali tych kotków do fliżanki z lipó z miodam. Takie byli medecyny. Żadnych tamój pylów nie znali. Ji zdrowieli. M: A będziemy malowali jajka? B: Bańdzim. Tak myśla, że wew czwartek. M: A co włożymy do koszyka na święconkę? T: Na śwancóne musi być skibka chlybka, masło, sól, trocha kucha, worszta wandóna, biała kiszka i…kapka do kieliszka. M: Ja ci dam do kieliszka! B: Zabaczyliśta o jajach i baranku. D1, D2: Palmy só berajt! M: To ja przyozdobię koszyk. B: Gzuby! Dejta tu jedna kipka! Wasza mamka jó ustroji na śwancóne. Dzieci poszły po jeszcze jeden koszyk. Wchodzi sąsiadka z pełną torbą zakupów. S: Pani! Łu żeżnika majó krwawa wew takich małych wekach za półowa ceny! Zara żam kupjyła piańć szkłów. Jak chceta, to wóm odstómpia z dwa… M: Pani pokaże. Mama ogląda słoik. M: Ale to jest ważne tylko do jutra! B: Jano tedy jidźta z Bogam do dóm, żebyśta to wczas pożerli! S: Wej tam, do jutra! Przegotuja, przesmaża ji bańdzie na późni… Sąsiadka wychodzi. B: Na łobiad w pjyrsze śwanto bandzie ganś ji szmurowana KWIECIEŃ 2017
Dzieci wychodzą. B: Nie. Jutro. Poszukejta fajn miejsca, dzie schowieta kipki. Wjyta, żeby gzuby tak zara jejich nie znaleźli. My stare tyż musim mjyć trocha szportu. Możym sia z nimi pobawić w ciamno-wjidno… M: Czy to jak w ciepło-zimno? B: Genau tak samo. Przedstawienie kończy wspólne nakrywanie i ozdabianie stołu do śniadania wielkanocnego. KONIEC
Od autora:
Premiera przedstawienia odbyła się w szkole w Piecach przed Wielkanocą 2015 roku podczas dorocznego Dnia Kociewskiego. 5
Z życia Zrzeszenia Zarząd Minionej zimy zainaugurowano trasę do narciarstwa biegowego. Powstała ona z inicjatywy Zrzeszenia we współpracy z Nadleśnictwem Kaliska. Trasa ma swój początek w Wirtach i biegnie przez prawie trzy kilometry wzdłuż ścieżki dydaktycznej w kierunku parkingu leśnego na trasie Zblewo – Borzechowo. Ślad został założony maszynowo – urządzenie wykonano w miejscowej firmie BOŚMET Państwa Doroty i Jarosława Boś. Zakład ten zanany jest z produkcji wysokiej jakości kontenerów, które trafiają do wielu europejskich krajów. Jak widać na zdjęciu, ślad nie odbiega od europejskich standardów.
21 stycznia 2017 roku odbył się bal karnawałowy zorganizowany wspólnie przez nasz oddział ZKP i Radę Rodziców ZSP w Bytoni. Zabawa była przednia. 21 stycznia 2017 roku zebrała się Rada Naczelna ZKP w Gdańsku. Z naszego oddziału udział wzięli prezes T. Damaszk i wiceprezes A. Swobodziński. 28 lutego 2017 roku nasz Oddział wspólnie z gminnym kołem PSL w Zblewie zorganizował w restauracji K2 zabawę ostatkową – „Śledzika”. 4 lutego 2017 roku w Kaszubskim Uniwersytecie Ludowym spotkali się członkowie Zarządu głównego ZKP; wśród nich nasz prezes T. Damaszk. Przyjęto między innymi plan pracy na kolejny rok działalności. Wpisano do niego XI Plener Artystów Ludowych w Bytoni. 17 lutego 2017 roku zebrał się Zarząd naszego Oddziału ZKP. Poruszano sprawy bieżące i kwestie mogił Żydówek z okresu II wojny światowej i cmentarza poewangielickiego w Białachowie. Podjęto decyzję o ufundowaniu gwoździa do sztandaru gdańskiego oddziału ZKP z okazji ich 60-lecia. W okresie po świętach Bożego Narodzenia skradziono rzeźbę przedstawiającą św. Katarzynę Aleksandryjską. Figura ta znajdowała się w przydrożnej kapliczce w pobliżu przystanku kolejowego Cis. Ufamy, że był to akt miłości do sztuki ludowej a nie zwykły wandalizm.
Zapowiadane w poprzednim numerze Mojej Ziemi spotkanie kolędowo – opłatkowe w Borzechowie odbyło się 8 stycznia 2017 roku. Wpierw, w kościele parafialnym, dzieci i młodzież ze szkolnego koła Caritas z ZSP w Borzechowie zaprezentowali rozbudowane widowisko jasełkowe. Później, w restauracji K2 podzieliliśmy się opłatkiem i życzeniami z członkami Koła Łowieckiego „Dąbrowa” i przybyłymi parafianami. Gospodarzem imprezy był ksiądz proboszcz parafii św. Anny Adam Kapelusz. Podczas wspólnej zabawy uświetnianej przez rodzinny zespół „Czarna Nuta” zbieraliśmy fundusze na wsparcie leczenia pani Ireny Czarnoty. Przekazano 1080 złotych. 6
MOJA ZIEMIA
Co słychać u naszych członków
W 1050 rocznicę chrztu Polski poświęcono krzyż wykonany przez zblewskiego rzeźbiarza Marka Pawelca. Fotografia tego dzieła zdobi okładkę niniejszego wydania „Mojej Ziemi”.
Tomasz Damaszk, Piotr Wróblewski
Wywiad z proboszczem parafii p.w. Św. Elżbiety w Pinczynie ks. M. Bizoniem
Wieczorem 20. 12. 2016 roku w Restauracji Solnej w Dworku Tucholskim, w Zblewie miała miejsce uroczystość wręczenia Nagrody Wójta za rok 2015. W Kapitule decydującej o jej przyznaniu zasiedli między innymi także członkowie zblewskiego Oddziału ZKP – Henryk Świadek i Ryszard Konewka. Nasz Oddział rekomendował do tej nagrody dwie osoby w dziedzinie kulturalno-oświatowej – Krzysztofa Bagorskiego i Piotra Wróblewskiego. Obaj otrzymali wyróżnienia. W dziedzinie rolnictwa wyróżnienie trafiło do naszej członkini Reginy Umerskiej. W gronie laureatów znalazł się natomiast nasz członek – ks. proboszcz z Pinczyna Mieczysław Bizoń nominowany w dziedzinie społecznogospodarczej. Wyróżnienie to związane było z wieloletnią, systematyczną działalnością charytatywną.
Piotr Wróblewski Szczęść Boże. Redakcja „Mojej Ziemi” chciałaby przeprowadzić z księdzem wywiad.
– Mój Boże, ze mną? Dlaczego ze mną? – Bo jest ksiądz ciekawym człowiekiem. No i ta nagroda wójta...
Członkiem Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego został Tomasz Damaszk – prezes naszego Kociewskiego Oddziału ZKP w Zblewie.
– To nie dla mnie, to dla parafian. Ale, proszę pytać. – Skąd ksiądz pzybył do Pinczyna? – Z parafii św. Józefa w Mokrem koło Czerska. Tam
Dwie nasze członkinie brały udział w plebiscycie Dziennika Bałtyckiego na OSOBOWOŚĆ ROKU w kategorii „samorządność i społeczność lokalna”. Były to Regina Umerska i Lucyna Herold-Wąs.
– Koło Czerska? A w Czersku jest świetnie
Edmund Zieliński otrzymał stypendium Marszałka Województwa Pomorskiego na wydanie publikacji poświęconej drogom krzyżowym na Pomorzu - między innymi naszej Kalwarii Kociewskiej w Bytoni. Znany zblewski przedsiębiorca Piotr Kropidłowski został członkiem Zarządu Starogardzkiego Klubu Biznesu. Ponadto firma pana Piotra w uznaniu za społeczne zaangażowanie na rzecz Fundacji SERCE DZIECKA otrzymała Certyfikat „Jaskółka odpowiedzialności”. Józef Peka otrzymał w czterdziestolecie swej działalności od Starogardzkiego Klubu Biznesu – Związku Pracodawców medal za wspieranie rozwoju przedsiębiorczości. „Godnym podkreślenia jest fakt wykształcenia i dobrego przygotowania setek uczniów w zakładzie stolarskim” – jak głosi sentencja dyplomu. Krystyna Engler – znana hafciarka otrzymała wyróżnienie w konkursie, tym razem nie na rękodzieło, a fotograficznym pod nazwą „Najlepiej Kociewie czuje się w Zblewie”. Konkurs został ogłoszony przez Urząd Gminy Zblewo z okazji Światowego Dnia Kociewia 2017. KWIECIEŃ 2017
byłem proboszczem.
zaopatrzony sklep rybny...
– Wiem, wiem! Z Mokrego jeździłem do Czerska,
– – – –
– – – – – –
bo w ogólniaku miałem lekcje religii. I ryby kupowałem, bo bardzo je lubię. A w moim stanie zdrowia powinienem je często jeść. A’propos jedzenia. Ma ksiądz jakieś szczególne gusta? Ja lubię wszystko. Najbardziej odpowiada mi kuchnia bałkańska. Taka, jak w Chorwacji, Grecji... A włoska? Za dużo za twardego makaronu, za mało zup. Ale najlepsze jest nasze jedzenie. Wątrobianka, metka, dobra wołowina, kura... Ja jestem ze wsi. Moja mama nadal mieszka w naszym rodzinnym domu we Włókach i trzyma kury. Byłem u niej kilka dni temu. Od kiedy ksiądz jest proboszczem w Pinczynie? Od 1 lipca 2004 roku. A wcześniej? Już mówiłem – parafia Mokre. Osiem lat – od 10 lipca 1986 do przyjścia tutaj, do Pinczyna. A... No tak. Urodziłem się w Dzień Matki. Wychowywałem we Włókach w gminie Dobrcz. Mieliśmy gospodarstwo. Mieszkaliśmy z dziadkami. W seminarium byłem, a we wakacje normalnie z taczką gnoju na pole jechałem 7
– – – – – – – – – –
– –
– –
8
i snopki, i ziemniaki...Się pracowało...I się tego nie wstydziłem. Włóki to już teraz Diecezja Bydgoska; nie korciło księdza, by – kiedy powstawała – przenieść się w rodzinne strony? Nigdy w życiu! Jestem księdzem i idę tam, gdzie mnie biskup pośle. Poza tym, sąsiedzi, znajomi przychodziliby do spowiedzi... Nie, nie chciałbym. I... I ukończyłem V liceum w Bydgoszczy, i po maturze wstąpiłem do seminarium w Pelplinie. W którym to było roku? 1978. To może zna ksiądz moich kolegów z liceum. Trzech jest księżmi w Diecezji Toruńskiej. Marek, Władek, Tadeusz... To moi kursowi koledzy. Spotykamy się całym rocznikiem co jakiś czas u któregoś z nas na parafii. Co było dalej? Moja pierwsza parafia i, mówią, pierwsza miłość – Toruń. Ogromne osiedle, kościół w budowie. Parafia św. Maksymiliana Kolbego. Byłem tam wikarym pięć lat. Od roku 1984 do 1989. Tam dostałem prawdziwą szkołę. Chyba mam wiele cech po tamtejszym proboszczu. Poznałem księdza Klempa. Jedna z tych cech to może być poczucie humoru.. Może być... Dziesięć mszy świętych w niedzielę! Do I Komunii 700 – 800 dzieci. Tam dostałem w kość, ale nauczyłem się wszystkiego. I w duszpasterstwie, i w biurze parafialnym, i z ludźmi. Tam było wszystko, bo mieszkali profesorowie uniwersytetu, nauczyciele, urzędnicy, prości robotnicy... Była i patologia. A trzeba było umieć rozmawiać ze wszystkimi. Miałem dobrego proboszcza, już wspomnianego, dobrych starszych kolegów wikarych, z którymi utrzymuję kontakt do dnia dzisiejszego. Potem, w latach 1989 – 94 Koronowo. Tam byłem też kapelanem więziennym i uczyłem w liceum – nawet mnie tu odwiedzili dawni uczniowie... Oni już mają dzieci w gimnazjum! Od 1994 do 1996 byłem wikarym we Więcborku. Potem pierwsza samodzielna parafia w – już mówiłem – Mokrem. Nagroda wójta, za co? Ja już nawet nie pamiętam. I już mówiłem, że to dla parafian. Za działalność charytatywną dla wszystkich osób, które w niej uczestniczą. To nic nadzwyczajnego. To jest wpisane w działalność każdego księdza. Odprawia się mszę, głosi się kazania, katechezy, jeździ się do chorych i przeba się troszczyć o tych, którzy są w potrzebie. Mnie się wydawało, że to jest takie zwyczajne... Jest w Kurierze Zblewskim i na stronie internetowej zblewo.pl artykuł na ten temat. Tu się narodziła
– –
– –
taka idea, że młodzież z KSM chciała coś dobrego zrobić. Może dla dzieci z potrzebujących rodzin. Zrobilibyśmy spotkanie opłatkowe przy stole, z prezentami. I to było tutaj w salce. Chyba ze dwa albo trzy razy się tu odbyło. Potem zaprosiliśmy do współpracy wójta, GOPS. Potem to było w Domu Wiejskim. Młodzież przygotowywała jedzenie, zbieraliśmy pluszaki, zabawki. Przygotowywali paczki. Był Święty Mikołaj – kupiłem strój. Dzieci wychodziły obładowane prezentami. Pani katechetka przygotowywała jasełka. To trwało ze dwie godziny. Mamusie piekły ciasta, na plebanii myliśmy naczynia. Jedzenie woziliśmy samochodami. W domu Wiejskim trzeba było potem posprzątać. To robiła młodzież. Teraz więcej GOPS się angażuje. To się tak rozrosło, że podpięło się Kleszczewo, Zblewo i Borzechowo. I jest na dwie tury. Część kulinarną przejęła Konopielka – częściowo płaci GOPS, a częściowo właściciel Konopielki daje od siebie. Dla niektórych dzieci wielkim przeżyciem była sama wizyta w prawdziwej restauracji. Teraz, dzięki zaangażowaniu księdza wikarego powstało szkolne koło Caritas, które też włącza się w te wszystkie zbiórki produktów przed każdymi świętami, w akcje kurialne, misyjne... Jest zbiórka comiesięczna na dożywianie dzieci ze szkoły – w pierwszą niedzielę miesiąca. To nie są wielkie pieniądze, ale warto. Zainteresowania? Jak tu przyszedłem, na nowo urządziłem ogród. Zapraszam w maju, jak wszystko kwitnie. Zawsze byłem towarzyski. Teraz trochę oklapłem, bo dwa i pół roku temu przyszła choroba. Wykryto u mnie raka żołądka. Operacja, potem radioterapia razem z chemioterapią. To było straszne, źle to znosiłem. Myślałem, że oni mnie zabiją. Gdyby nie mój wikariusz...On jest rewelacyjny. To jest anioł. Wszystko było na jego głowie. On tu jest piąty rok i nawet niemuszę mówić, co ma zrobić, sam wie. Ja dwa miesiące byłem nieczynny. Na bieżąco informowałem parafian, jak ze mną jest, prosiłem, żeby się za mnie modlili. Modlą się do dziś. A ile mszy nazamawiali! Jestem tak obmodlony i to, że żyję, to jest cud. Moja mama też tak mówi – to jest cud. Byłem bardzo słaby. A jak miałem urodziny, cała szkoła przyszła pod dom. Dzieci, młodzież, nauczyciele, dyrekcja. Pan od muzyki z akordeonem. Dzieci śpiewały, mówiły wierszyki. A ja płakałem ze szczęścia, że mam takich dobrych ludzi wokół siebie. Pomyślałem wtedy – „Panie Boże może dla tego jednego momentu warto było to wszystko przecierpieć?” Ale wróćmy do zaineresowań... Podróże. Lubię podróżować. Jak tylko mam czas MOJA ZIEMIA
i czuję się w miarę dobrze, jadę, lecę. I sam, i w zorganizowanej grupie. Byliśmy na przykład z kolegami na Krymie – zupełnie prywatnie, z plecakami. Namówiłem parafian na wyjazd do Rumunii, byliśmy w La Salette we Francji, w Toskanii we Włoszech. Ale też jeździmy po Polsce. Byliśmy na Podlasiu i na ten wyjazd pani doktor zgodziła się przesunąć mi chemię o tydzień. – O tych wyjazdach moglibyśmy porozmawiać jeszcze kiedyś i wydrukować jakieś wspomnienia w letnim numerze „Mojej Ziemi”. Może zachęciłoby to kogoś do wybrania kierunku urlopowego wyjazdu? Teraz zaś dziękuję za rozmowę i herbatkę. Z Bogiem. – Ja też dziękuję. Z Panem Bogiem.
Wywiad z Krystyną Engler Gertruda Stanowska Oddajmy najpierw głos Pani Krystynie: K.E.: Urodziłam się w Zblewie. Wychowywałam się w rodzinie wielopokoleniowej Biernatów mieszkającej w sąsiedztwie Cmentarza Ewangelickiego w Zblewie. Życie nie pieściło mnie od urodzenia. Moja mama Gertruda leżała obłożnie chora przez 19 lat, zachorowała wkrótce po moim urodzeniu. Tak naprawdę, to rosłam u boku mojej najukochańszej babci Marianny, dziadka Franciszka, cioci Heleny – siostry mojego ojca, cioci Janki – siostry mojej mamy i wujka Stasia – brata mamy. Moja babcia mawiała: „ Bóg nasz nie opuści nas, a my, dzieci jego przyczyńma się do niego.” Drugim, zapamiętanym przeze mnie jej powiedzeniem było: „Bez Boga ani do proga” Było nas, jak widać dużo. Największy ciężar utrzymania rodziny spadł na mojego ojca Pawła. Pracował KWIECIEŃ 2017
w mleczarni. Rano wychodził do pracy. W czasie przerwy obiadowej przychodził do domu, by zająć się chorą mamą i mną. Ale tak wszyscy razem dawaliśmy sobie radę, bo jak zawsze mawiał mój ojciec „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, chorobie i potrzebie.” Dużo mądrych rad udzielał nam nasz lekarz, Bogusław Wrycza. Był on częstym gościem u mojej chorej mamy, a pracował do późnych godzin popołudniowych. Moją kochaną wychowawczynią przez 6 lat była pani Monika Kuczkowska, która uczyła prac ręcznych, a praca musiała wyglądać tak z lewej strony jak i z prawej. Może zacytuję wiersz z mojego pamiętnika, który napisała mi moja wychowawczyni: „ Skromność i praca to dwie zalety Są one ozdobą każdej Polskiej Kobiety Więc pracuj Krysiu i bądź cnotliwą A znać Cię będą Polką Prawdziwą” Monika Kuczkowska W latach sześćdziesiątych byłam taką dorastająca panienką. Chciałam ładnie wyglądać. Wówczas nie było tak jak teraz, że się idzie i kupuje, a po drugie – nie było pieniędzy. Sweterek trzeba było sobie zrobić. W naszym sąsiedztwie mieszkała pani Armatorska. Ona nauczyła mnie ażurowych wzorów na drutach, które robię do dzisiaj. Dzięki niej paradowałam w modnych, na owe czasy, bluzkach i sweterkach. Za mąż wyszłam w 1964 roku. Urodziłam dwójkę dzieci. W 1974 roku wyprowadziłam się do Pinczyna. Nie mogłam się przyzwyczaić, bo dla mnie Zblewo wtedy to było miasteczko w stosunku do Pinczyna. A teraz jest fajnie. Jest bardzo dużo organizacji. Jestem przewodniczącą Koła Emerytów. Należę do KGW i Kwiatów Kociewia. W poniedziałki chodzimy do biblioteki na warsztaty haftu. W środy mamy próby naszego Zespołu Kociewska Familija, dawniej za życia Ani Juraszewskiej – Relax. Często występujemy. Zobaczyć nas można w Starogardzie w maju na przeglądzie Pieśni Maryjnych, a w październiku na Przeglądzie Twórczości „Spotkajmy się”. We wrześniu bierzemy czynny udział w Spartakiadzie Sportowej Emerytów. Sierpień rezerwujemy na przegląd zespołów kociewskich w Piasecznie. Nie odmawiamy występów nikomu, chyba, że mamy zajęty termin. Ze wszystkich festiwali, przeglądów, konkursów zawsze wracamy nagrodzeni, a przynajmniej wyróżnieni. W Pinczynie uczestniczymy we wszystkich uroczystościach: sołeckich, parafialnych, gminno- parafialnych i gminnych. Zaczyna się od orszaku Trzech Króli, czuwamy przy Grobie Pańskim, idziemy w procesji Bożego Ciała. Od kilku lat pod pieczą ks. Proboszcza M. Bizonia Rada Sołecka, KGW i „Kociewska Familija” organizują wiejskie dożynki. Tradycją stały się spotkania opłatkowe u Państwa Marii i Andrzeja Zagórskich dla naszych emerytów i osób samotnych, współfinansowanych przez GOPS w Zblewie. 9
Rangę tym spotkaniom nadaje uczestnictwo naszych księży i Wójta Gminy, Pana Artura Herolda. Indywidualnie z Maksem Guzińskim, Krystyną Kamińską i jej wnuczką Andżeliką występujemy od kilkunastu lat na Turniejach Gawędziarzy Ludowych Kaszub i Kociewia we Wielu. Jesteśmy tam mile widziani i nagradzani. Wedle przysłowia, że „Nie samą pracą człowiek żyje”, tak i my w gronie naszych emerytów i przyjaciół ze Zblewa, Borzechowa, Starogardu i okolic bawimy się na wieczorkach tanecznych. Zawsze przygrywa nam zespół Zbyszka Kostki, z którego nasi emeryci są bardzo zadowoleni. Co roku spotykamy się na Dzień Kobiet, w Dniu Matki… a nawet Dniu Piwa urządzanego przez naszą Radę Sołecką. Trzeba się bowiem cieszyć z każdego, danego nam dnia. G.S.: Wiesz, że z Twoich słów przebija tęsknota do młodych lat? Miałaś szczęście do wspaniałej rodziny, mądrej wychowawczyni, utalentowanej sąsiadki, zapewne i przyjaciół. To otaczający Cię wówczas ludzie, których słowa pamiętasz i cytujesz do dziś, tak naprawdę Cię ukształtowały i pokierowały w życiu. Nie zamknęłaś się w czterech ścianach. Jest Ciebie pełno i wszędzie. Jesteś życzliwa wszystkim. I cieszysz się ze wszystkiego – także każdej, wykonanej przez siebie pracy, sukcesów. Jesteś doceniana. Kiedy wpisałam w Google hasło: Pinczyn Krystyna Engler „wyskoczyło” materiałów bez liku. Spróbujmy je uporządkować. Mówiłaś, że wiele zawdzięczasz spotkanym na swojej drodze życiowej ludziom. Komu jeszcze, poza już wymienionymi? Podkreśliłaś rolę Pani Moniki Kuczkowskiej w podstawówce… K.E.: Tak. To moja wychowawczyni i wspaniała nauczycielka. Nauczyła mnie na pracach ręcznych podstaw haftu. Uczyła też śpiewu. Pięknie grała na skrzypcach. Pan Lech Zdrojewski. W latach siedemdziesiątych /ubiegłego stulecia, przyp. GS/ po powstaniu Gminnego Ośrodka Kultury w Zblewie, jako jego pierwszy dyrektor, prowadził kurs haftu kociewskiego. Dzisiaj po latach, wspominam mile nasze godziny spędzone wówczas przy tamborku. I myślę, że Pan Leszek pokazał mi nie tylko piękno kociewskiego haftu: modraków, kłosów i maków , ale zaszczepił we mnie też pasję haftowania. A słowa ” Na takiej serwetce kawa lepiej smakuje” – pamiętam do dziś. Pan Bernard Damaszk zorganizował w Gok-u wystawę haftu kociewskiego. Chciał się nią przede mną pochwalić. A ja mu na to: taką wystawę to ja sama mogę zapełnić moimi pracami. Potem Pan Tomasz Damaszk zaprosił mnie na Plener Artystów Ludowych do Bytoni… i tak się zaczęło… i trwa do dziś. Uczestniczę w każdym z nich z wielką przyjemnością. G.S.: Pozwól, że Cię trochę wyręczę. Jesteś skromna. Kiedy prosiłam o pokazanie dowodów materialnych w postaci nagród, których było przecież wiele, spojrzałaś na mnie 10
tak, jakby nie miały one dla Ciebie znaczenia. Pokazałaś tylko ostatni dyplom… o którym później porozmawiamy. Ktoś jednak zadał sobie trud uporządkowania Twojego dorobku rękodzielniczego i docenienia. A jest nim Dyrektor Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Pan Andrzej Bażyński. Jego rekomendacja Ciebie do składu członków Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie jest tak obszerna, że nie podejmę się jej streszczenia. Na dwie strony. Steptycy niech sprawdzą w Internecie. Poznałaś też innych, sobie podobnych pasjonatów… K.E.: Tak. Przede wszystkim Pana Zenona Usarkiewicza. Organizuje on również plenery twórców ludowych w Wycinkach koło Osieka. Dzięki niemu byłam dwa razy, po dziesięć dni, na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Panią Felicję Kołakowską z Tucholi. Jest chodzącą wiedzą, pasjonatem, a przy tym bardzo skromną osobą. Z Tucholi pochodzi też Barbara Okonek. W Osowie Leśnym mieszka Anna Ledwożyw. G.S.: Dokończmy temat: rękodzieło. Haft i co jeszcze? A przy okazji przybliż czytelnikom - co to są Kwiaty Kociewia. K.E.: Kwiaty Kociewia to stowarzyszenie kobiet. Grupie przewodniczy Pani Alina Jeleń mieszkająca w Koteżach. Środki na działalność pozyskuje z projektów. Dzięki nim może organizować warsztaty np.: haftu, ceramiki, nawet komputerowe. Miałam zaszczyt prowadzić w Koteżach kurs haftu kociewskiego. Uczestniczyłam też w kursie fotograficznym. Uczyłam się też florystyki. Ale to nie dla mnie. Do organizacji Kwiaty Kociewia wciągnęła mnie koleżanka Ewa Piotrowska z Pinczyna, która jest w zarządzie organizacji. Odpowiadając na pierwszą część pytania. Haft wymaga skupienia i dużo czasu. Wolę szydełko, bo pracuje się szybko i mogę drobiazgami obdarować wielu. Kocham robić, w zależności od pory roku – dzwoneczki, bombki, aniołki, gwiazdki, serduszka, zajączki, jajka, kurki…. Serwetki, czapki, kapciuszki, kapelusze i … w ten sposób nie mam czasu się nudzić. Na drutach podstaw nauczyła mnie babcia – skarpet i rękawiczek z jednym palcem, tzw. bauce. Natomiast Pani Armatorska, którą dziś nazwałabym artystką w swoim fachu, nauczyła mnie różnych ściegów, które pamiętam do dziś. Wpoiła mi zasadę, którą mam we krwi: praca musi być wykonana bezbłędnie, bez jednego spuszczonego oczka. G.S.: Kochasz to, co robisz. Ale lubisz pracować w grupie, z innymi. Tak jest na plenerach, na spotkaniach „Kwiatów Kociewia”. Dlaczego? K.E.: Bo lubię przebywać z ludźmi. Nie jestem typem samotnika. G.S.: Kolejną twoją pasją jest praca z kołem emerytów i czynny udział w Zespole, najpierw „Relaks” prowadzonym przez Panią Anię Juraszewską, a obecnie przez jej córkę, Panią Zytę Mikołajewską pod zmienioną nazwą „Kociewska Familija”. Kiedy o nich mówisz, często ich łączysz. Przypadek? MOJA ZIEMIA
K.E.: Nie. Najpierw było Koło Emerytów. Mieliśmy wieczorek taneczny. W nasze progi, niespodziewanie zawitali emeryci z Koła w Starogardzie. Przewodniczącym ich był Bronisław Okuniewski, który nas bardzo lubił. Wkroczyli na scenę, zaśpiewali kilka piosenek. Razem z nimi bawiliśmy się do późna. Po ich wyjeździe powiedziałam do Pani Juraszewskiej: Tak śpiewać my też umiemy. I tak się zaczęło. Wymyśliłam dla Zespołu nazwę. Pani Ania zaczęła pisać teksty skeczy, scenek kabaretowych. Każdy tekst miał konkretnego wykonawcę. Pisany pod jego charakter. Efekty przerosły nasze oczekiwania. Wielokrotnie musieliśmy przełamywać skromność Pani Ani i jej wrodzoną nieśmiałość, by wymyślonym przez nią scenkom rodzajowym nadać wigoru. W zespole oprócz mnie występują: Stasia i Maks Guzińscy, Jadzia Doering, Teresa Kraska, Ela Stormowska, Zosia Połom, Krysia Kamińska, Andżelika Kamińska, Tomek Musolf, Ewa Piotrowska , Teresa Wałaszewska. Długie lata wspaniale grali: Anna Niemczyk, Bronisława Piotrowska, Bronisław Gliniecki. Nieodżałowane role grali też: Alfons Połom, Bożena Bagnucka, Urszula Błeńska i Bogumiła Cwetko. Do zespołu dołączył nowy narybek: Mirka Juraszewska, Marysia Stobińska i Grażyna Gliniecka. Dorywczo z nami tańczą korkarze, uczniowie gimnazjum. G.S.: I hobby, które przerodziło się w pasję. Fotografia. Z dumą pokazałaś mi dyplom – wyróżnienie, wręczone Ci przez Wójta Gminy, Pana Artura Herolda kilka dni temu za ….co? Kiedy się to wszystko zaczęło? Co utrwalasz dzięki zdjęciom? K.E.: Wnuki. Uroczystości. A kiedy na zdjęciach wychodziły mi nie tylko drzwi, zaczęłam fotografować też ludzi, plenery. Przyszedł czas, by pochwalić się też pracami fotograficznymi. A ten dyplom dostałam za udział w konkursie: ”Najlepiej Kociewie czuje się w Zblewie” organizowanego w ramach Dni Kociewia. G.S.: Muszę Ci osobiście za nie podziękować. Dzięki Twojej pasji, mam w swoim skromnym albumie również zdjęcia z uroczystości, imprez, spotkań w których obie uczestniczyłyśmy. Mam dla Ciebie propozycję. Od tego numeru Mojej Ziemi, dzięki pomysłowi Pana Tadeusza Majewskiego przybliżać chcemy sylwetki ludzi wywodzących się z Kociewia, z miejsc nam niedalekich. Pokazywać Synów i Córki tej Ziemi. W tym numerze jest to Michał Ossowski, syn młynarza z Młyńska. Kim był? Co nas z nim łączy? Historia. Ale o niej w innym miejscu. Wybierzmy się tam /do Młyńska/ i w następnym numerze przybliżymy to miejsce. K.E.: Nie ma sprawy. G.S.: Za kilka dni Święta Wielkiej Nocy. Czas refleksji i wielkich przygotowań - nie tylko duchowych. Po okresie Wielkiego Postu planujemy menu świąteczne. Co tradycyjnie jest na Stole Wielkanocnym w rodzinie Englerów? K E.: Jajka. W różnej postaci. Pisanki, jajka na twardo z majonezem z ogórkiem kiszonym drobno pokrojonym, jajka faszerowane pastą z łososiem. KWIECIEŃ 2017
Biała kiełbasa, czasami pasztet. Ryby. Wędzone i w galarecie. Fałszywy zając, czyli zapiekane w prostokątnej foremce mielone mięso / przygotowane jak na klopsy/ zrolowane z jajkami na twardo. Sałatka. Tradycyjna, najstarsza: z ziemniakami, warzywami, kiełbaską lub śledziem. Ciasta: gotowana babka, mazurek, sernik, jabłecznik, zwijany drożdżowy makowiec. G.S.: To z jakim przepisem podzielisz się z Czytelnikami? Na babkę? Powtórzę za Tobą: nie ma sprawy. I tak rozmową o przygotowaniach do Świąt kończymy rozmowę o ludziach i sprawach bliskich naszej rozmówczyni. Zamykamy krąg. Jakże zaklęty. Zaczęłyśmy od rodziny i kończymy na rodzinie. Wielu jej członków, drogich sobie, Krystyna odwiedza na Cmentarzu. Ale przy stole wielkanocnym spotka się, ba, seniorka rodziny Englerów z dziećmi: córką Hanną, synem Andrzejem i ich rodzinami. Bo przecież jest babcią i prababcią – dla nich Najukochańszą. „Moja babcia wszczepiła mi szacunek do ludzi, Boga i uczciwej pracy” - takie przesłanie życiowe zostawiła Krystynie Babcia. A jednak prawdę mówi przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci… I tak historia zatoczyła koło….
Krystyna z mężem Brunonem i dziećmi Hanną i Andrzejem.
Gotowana Babka Wielkanocna Składniki: Kostka tłuszczu, 1 szkl. cukru, 6 jaj, 1 szkl. mąki ziemniaczanej. 1 szkl. mąki tortowej, 2 łyżeczki proszku, sok z cytryny. Wykonanie: Tluszcz utrzeć z cukrem dodając po 1 jajku na przemian z mąką., dodać proszek i sok z cytryny. Ciasto wlać do formy. Gotować godzinę i 15 minut. 11
Białachowo – wieś warta upamiętnienia Edmund Zieliński Niewielka wieś w gminie Zblewo. Tu się urodziłem, tu chodziłem do szkoły, tu spędziłem najpiękniejsze lata mego dzieciństwa w otoczeniu lasów, jezior i czystej przyrody. Tyle lat upłynęło, a wciąż żywo staje mi przed oczyma czas moich młodych lat, kiedy w rodzinnym Białachowie z niecierpliwością oczekiwaliśmy wiosny, chociaż tamte zimy też miały swój urok. Kiedy już nadeszła i coraz cieplej było na dworze, boso biegaliśmy do szkoły, po polach i lasach. Boso chodzić w tamtych latach było czymś zupełnie normalnym. Chodząc do czteroklasowej Szkoły Podstawowej w Białachowie mijałem cmentarz ewangelicki, który w tamtym czasie nie miał żadnego poszanowania, bo tu leżeli innowiercy. Pamiętam liczne nagrobki, a na nich inskrypcje w języku niemieckim. Jako dzieci biegaliśmy po tej nekropolii bez szacunku dla zmarłych. Cmentarz otoczony był kamiennym murem, który na początku lat 60-tych został rozebrany i przeznaczony na podwaliny budującego się domu Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej, dzisiejszego Urzędu Gminy w Zblewie. Jestem gotów wykonać pasyjkę na krzyż, który mógłby stanąć na tym cmentarzu. Na skraju wsi jest dom, w którym urodził się znany nauczyciel, Honorowy Obywatel Gminy Zblewo, pan Edmund Dywelski. Znałem rodziców pana Edmunda i jego rodzeństwo, a dom mijałem chodząc do szkoły. Już wtedy wiedziałem od rodziców, że gdzieś w pobliżu szkoły leżą w ziemi szczątki Żydówek zamordowanych przez niemieckich konwojentów z formacji SS. Prawdopodobnie były to więźniarki z obozu koncentracyjnego Stutthow. Miejsce to nie było oznakowane. Dopiero po latach, w latach siedemdziesiątych, kiedy kierownikiem szkoły w Białachowie został pan Bolesław Wojdanowicz, miejsce pochówku Żydówek zostało trwale upamiętnione. Trzeba oddać cześć pani Edeltraut Grudniewskiej, która z ramienia Urzędu Gminy w Zblewie sprawowała pieczę nad tym miejscem pamięci. W Białachowie było gospodarstwo pana Józefa Osowskiego, który przed wojną był sołtysem. Zachował się u mnie „Dokument ślubu” moich rodziców z 30 czerwca 1929 roku. Na odcisku okrągłej pieczęci widnieje napis Urząd Stanu Cywilnego na Obwód Miradowo. Dokument podpisał „Urzędnik stanu cywilnego” Osowski. Ciekawy był wówczas podział administracyjny Gminy. W czasie okupacji pan Osowski kierował placówką organizacji Gryf Pomorski. Jego żona miała na imię Klara z domu Niedzielska. Mówił mi przed swoją śmiercią mój ojciec, że składał przysięgę przed panem Osowskim jako członek tej organizacji. O ile dobrze pamiętam z opowiadań starszych mieszkańców, pan Józef Osowski 12
zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthow. Po wojnie w gospodarstwie pana Osowskiego zamieszkał pan Bartnicki, który w latach 50 tych przeprowadził się do Borzechowa. Nieopodal znajduje się były majątek ziemski Niemca Helmuta Hermana, który zawiadywał nim do lutego 1945 roku. Są różne opinie na temat Hermana. W majątku tym podczas okupacji pracował przymusowo mój ojciec, a od 1943 roku mój brat Jerzy. Dorywczo, jako uczennica szkoły w Białachowie, również moja siostra Danusia. Jak powiadał mój ojciec, dzięki temu, że pracował w majątku Hermana, nasza rodzina nie została wywieziona, w najlepszym przypadku, do Generalnej Guberni. A mogło tak się stać, ponieważ ojciec nie podpisał Deutsche Volkslisty (niemieckiej Listy Narodowościowej). Byliśmy Polakami. Z panem Tomaszem Damaszkiem doszliśmy do wniosku, że należałoby postawić w Białachowie tablicę (w obrębie świetlicy) z informacją o cmentarzu, grobie masowym, majątku w Białachówku, o panu Józefie Osowskim i Edmundzie Dywelskim. Do współpracy poprosiłem Gminę Wyznaniową Żydowską, Instytut Pamięci Narodowej i parafię Ewangelicko – Augsburdzką. Mam nadzieję, że nasze zamierzenia zostaną zrealizowane i w sierpniu przy okazji XI pleneru Artystów Ludowych Pomorza w Bytoni dokonamy uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej w Białachowie.
MOJA ZIEMIA
Ksiądz Michał Ossowski. Człowiek Oświecenia. Rodem z Młyńska w Starostwie Borzechowskim. Parafianin zblewski. Gertruda Stanowska Mieszkaniec Białachowa, Pan Krzysztof Tomczak na portalu www.kociewiacy.pl 1 sierpnia 2015 roku zamieścił zarys biograficzny ks. Michała Ossowskiego – urodzonego w Młyńsku, naszego rodaka, wykształconego teologicznie, filozoficznie, matematycznie. Stał się on wybitnym specjalistą od bankowości. Jego wiedza ekonomiczna spowodowała, że Hugo Kołłątaj wciągnął go do współpracy w przygotowywaniu zmian ustrojowych, zlecając mu napisanie reformy gospodarczej. Niestety, choroba w tamtym czasie nieuleczalna, pokonała jego, jak wielu wybitnych ludzi z Fryderykiem Chopinem włącznie, w stosunkowo młodym wieku. Specjaliści od bankowości powinni się wypowiedzieć, na ile jego myśl ekonomiczna, rozwinęłaby gospodarkę polską przełomu XVIII i XIX wieku, gdyby nie upadek Polski. Niestety, nie udało się twórcom Konstytucji 3 Maja uratować niepodległości kraju. Michał Ossowski dwa lata po trzecim rozbiorze umiera. W tym roku jesienią przypada 220 rocznica jego śmierci. Poddajemy, jako Zarząd Oddziału Kociewskiego ZKP w Zblewie propozycję upamiętnienia miejsca urodzenia ks. Michała Ossowskiego / Młyńska, obecnie Gmina Kaliska/ On to, pomimo, a może właśnie dlatego, że po I rozbiorze Polski w 1772r. Pomorze znalazło się we władaniu Prus, aktywnie włączył się w dzieło ratowania kraju. Aby nie streszczać życiorysu ks. M. Ossowskiego za K. Tomczakiem - przytaczam go za wikipedią: >Michał Ossowski (ur. 1743 w Zblewie k. Starogardu Gdańskiego, zm. 1797 r.) – ksiądz- ex-jezuita, polityk i ekonomista; organizator bankowości i przemysłu, projektodawca reform finansowych w okresie Sejmu Czteroletniego, wydał pracę „O pomnożeniu dochodów publicznych”. Członek Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji Rządowej. Wykształcenie: Dnia 2 sierpnia 1759 wstąpił do zakonu jezuitów. Posługę nowicjatu odbywał w latach 17591761 w Krakowie. W latach 1762-1765 studiował w Kaliszu, a w latach 1765-1767 w Poznaniu, gdzie fizyki eksperymentalnej uczył Ossowskiego Józef Rogaliński. W kolegium w Krośnie w latach 1767-1769 wykładał poetykę, by później rozpocząć w Poznaniu studia KWIECIEŃ 2017
teologiczne. W roku 1773 przyjął święcenia kapłańskie. Po kasacie zakonu jezuitów został nauczycielem Antoniego Prota Potockiego. Obaj odbywali zagraniczne podróże.
Kariera: Ossowski współpracował ściśle z Protem Potockim. Zorganizował kantor w Chersoniu. Za swe zasługi na polu gospodarczym nagrodzono Ossowskiego z polecenia Stanisława Augusta specjalnym medalem, a także wręczono mu nagrodę pieniężną. Wydane w 1789 roku dzieło „O pomnożeniu dochodów publicznych”... zawierało postulaty ekonomiczne eks-jezuity. Propagował Ossowski emisję pieniądza papierowego, oszacowanie wartości dóbr królewskich, a co za tym idzie odpowiednie zagospodarowanie dochodami skarbu państwa. Został Ossowski przedstawicielem niderlandzkiego banku Piotra de Haana. Poglądy ekonomiczne Ossowskiego propagował Kołłątaj, a 22 lipca 1790 wybrano Ossowskiego w skład deputacji do ułożenia projektu względem utworzenia ekonomiki wewnętrznej krajowej. W myśl projektu Ossowskiego Konstytucja 3 Maja, która była konstytucją polityczną miała zostać uzupełniona przez konstytucję ekonomiczną.< Zwracam uwagę na zdanie: Propagował Ossowski emisję pieniądza papierowego, oszacowanie wartości dóbr królewskich, a co za tym idzie odpowiednie zagospodarowanie dochodami skarbu państwa. Dlaczego? Dobra królewskie zwane królewszczyznami, to ziemie które po II pokoju toruńskim w 1466r. jako domina pokrzyżackie przeszły w ręce 13
władców Polski. Będąc dobrami królewskimi stały się źródłem dochodów, jakże potrzebnych w pustym skarbie państwa, wobec ustawicznego chandryczenia się szlachty o wysokość podatków. Królewszczyzny pod zarządem starostów w kolejnych okresach znacznie się rozwinęły gospodarczo. Po potopie szwedzkim zdewastowany kraj potrzebował dochodów. Potrzeby były ogromne. Dlatego starano się w miarę szybko odbudować zniszczenia i zagospodarowywać pustki. Można to prześledzić na przykładzie Starostwa Borzechowskiego. W połowie XVIII wieku zagospodarowany był prawie cały obszar. Siatka miejscowości ówczesna i obecna praktycznie się pokrywają. Dzisiaj administracyjnie przynależą do trzech gmin: Kaliska, Lubichowo i Zblewo, wówczas z centrum administracyjnym w Borzechowie. Cytuję za Lustracją województw Prus Królewskich 1765r. Najpierw wykaz lustrowanych dóbr Starostwa Borzechowskiego: Rewizja praw posesora Wieś Borzechowo Wieś Ossowo (Osowo Leśne) Wieś Libichowo (Lubichowo) Wieś Zblewo Wieś Mościska (Mościska) Wieś Iwiczno Pustkowie Krzywina (Krzewiny, Strych) Wieś Bytonia Wieś Huta ( Huta Kalna) Wieś Osieczno (Osieczna) Wieś Kleniny (Klaniny) Wieś Ocypel Pustowie Lipienki (Lipinki Królewskie) Wieś Zielona Góra Pustkowie Zielona Buda (Budy) Karczma Pazda Kanon z wsiów do zamku płacony Młyny: Zblewski , Młynsk (Młyńsk), czubki (Czubek), Nowy Karczmy Intrata, ekspens, i wyznaczenie kwarty. Sołtystwa: w Ossowie, lubichowskie, w Osiecznie, bytońskie, zblewskie, w Iwiczne. Pustkowia iure emphiteusis trzymane Starzyska, Czarne, Wilcze Błoto, Zimne Zdroje, Libiki, Dąbrowa, Łązek (Łążek) Wyznaczenie kwarty z całego starostwa borzechowskiego Jeziora Podatki. A oto zastany przez królewskiego lustratora stan Młyna Mińsk w 1765r. „Trzyma Ossowska wdowa za konsensem JOX Joanny Katarzyny z Radziwiłów Leszczyńskiej, starościny na ten czas borzechowskiej, r.1664 wiecznymi czasy nadanym i aprobacją JKM. Daje żyta co rok kor. 45, za które czyni ...złpr 75/0. Wpis ten potwierdza dzierżawę młyna w Mińsku przez rodzinę Ossowskich od 1664r. Dochód rodziny, 14
która parała się młynarstwem od ponad 100 lat, musiał być znaczny, jeżeli stać ją było na wyekspediowanie do szkół i to jakich, jednego ze swoich synów. Michał Ossowski podejmując się pracy nad poprawą finansów państwa polskiego zdawał sobie sprawę z dochodów, jakie wpływały do skarbu państwa z królewszczyzn. Kiedy pisał wspomnianą rozprawę „O pomnożeniu dochodów publicznych” na pewno korzystał z własnych doświadczeń życiowych i chociaż poza zasięgiem były już królewszczyzny w Prusach Królewskich, to w kraju było jeszcze wiele innych. Na potwierdzenie dochodów jakie przynosiły starostwa, przytoczę wyciąg ze wspomnianej lustracji Starostwa Borzechowskiego w 1765r. Jak widzimy, roczny dochód wcale nie był mały, a przecież starostwo borzechowskie nie należało do największych. Więc warto było w nie inwestować, by wzmocnić skarb państwa. > Kanon z wsiów do zamku płacony Ze wsi Czarne - z niej WJMP Wacław Płachecki, cześnik wendyski, corocznie płaci ...złpr 81/0 Z Huty Starej, alias Wilczego Błota …P Gregołowski corocznie płaci ...złpr 60/0 Z Libik P Łęski… corocznie płaci złpr 15/0 Z Zimnych Zdrojów PP Zabińscy corocznie płacą złpr 20/0 Z Starzysk PP Malechyńscy ... corocznie płacą złpr 12/0 Z Łąszka P Wenda ... corocznie płaci złpr 30/0 Z tych wsiów prawa i prowent co do kwarty niżej opisane będą. > Intrata, ekspens, i wyznaczenie kwarty: Summa summarum całej intraty starostwa borzechowskiego zł Pr 8345 gr 5 ½. > Wyznaczenie kwarty z całego starostwa borzechowskiego: Summa summarum efficit z całego starostwa borzechowskiego computando z sołectwami , Lemańskimi i iure emphiteusis trzymanemi pustkowiami kwarty do Skarbu Koronnego Rzplitej złpr 2054 i gr 23…..” < Reasumując: Postać naszego krajana, ks. Michała Ossowskiego, wywodzącego się z Ziemi Borzechowskiej, osady Młyńsk zasługuje na upamiętnienie. Żyjąc w drugiej poł. XVIII w. przeniknął prądami epoki. Stał się człowiekiem przez duże C, patriotą przez wielkie P, osobą o wielu zainteresowaniach. Wykształceniem ekonomicznym wyprzedził swoje czasy. Patrząc na to co robił i w jakim środowisku się obracał, był prawdziwym człowiekiem swojej epoki - Oświecenia.
Akt chrztu ks. Michała Ossowskiego ze zblewskiej kościelnej księgi urodzeń z 1743 r. Fot. w tym artykule - źródło: www.kociewiacy.pl MOJA ZIEMIA
Z życia parafii
Na byłym cmentarzu ewangelickim przy ul. Starogardzkiej w Zblewie
ks. Zenon Górecki Jeszcze o św. Wojciechu Zapraszam do lektury 6 i 7 numeru „Mojej ziemi” z 1997 roku. Znajdziemy tam wiele informacji o Patronie Polski - św. Wojciechu Biskupie i Męczenniku. W tym roku z okazji odpustu świętowojciechowego w Gnieźnie świętować będziemy również 600 – lecie urzędu prymasa w naszej ojczyźnie. Z tej okazji Prymas Polski abp Wojciech Polak zaprosił do Gniezna na świętowania dostojnego jubileuszu prymasów z wielu krajów Europy. Zblewo niestrudzenie pielęgnuje tradycję świętowojciechową. Według tradycji orszak z ciałem św. Wojciecha ciągnąc do Trzemeszna zatrzymał się w Zblewie na nocleg.
fot. źródło: http://www.parafiazblewo.pl
od wielu lat w Tygodniu Modlitw o Jedność Kościoła ( 18 – 25 stycznia ), w niedzielę tegoż tygodnia ekumenicznego, gromadzą się parafianie na wspólną modlitwę za pogrzebanych tam braci ewangelików oraz zapalamy znicze na resztkach tamtejszych grobów. Bez znaczenia czy siarczysty mróz, śnieżyca, przenikliwy wiatr, ziąb … trwamy solidarnie na modlitwie.
Chrystus na krzyżu to Chrystus wywyższony! Rozwarte Fot. Krzysztof Bagorski
Oto materialne ślady kultu św. Wojciecha w Zblewie: - pomnik św. Wojciecha na dziedzińcu przykościelnym z roku 1902 ( z ok. 900 – lecia śmierci ); na wysokiej kolumnie św. Wojciech w biskupim stroju pontyfikalnym; mała czarna szklana tabliczka z tyłu kolumny zawiera inicjały J.K. oraz A.K.; są to inicjały może budowniczych lub fundatorów pomnika ( ? ); z ok. milenium kanonizacji ( 1999 ) na podstawie pomnika położono granitową tablicę z napisem Św. Wojciechu – módl się za nami - granitowa tablica fundacji rodziny Scharmach ( 22.03. 2009 ) utrwalająca zblewską tradycję świętowojciechową; tablica znajduje się w bocznej kruchcie kościoła parafialnego - witraż w oknie południowo – zachodnim zblewskiego kościoła przedstawia św. Wojciecha w pontyfikalnym stroju biskupim z Krzyżem i Ewangeliarzem w ręku; witraż jest również pamiątką Roku Wiary 2012 – 2013 ogłoszonego przez papieża Benedykta XVI; witraż zaprojektował i wykonał prof. Andrzej Kałucki z Torunia. Niematerialną formą kultu św. Wojciecha jest róża różańcowa pod jego patronatem zawiązana w Roku Jubileuszowym 2000; założycielką róży i zelatorką jest Jadwiga Steczkowska. KWIECIEŃ 2017
Zbawiciela ramiona to znak czułości Boga ( papież Franciszek) która obejmuje wszystkich … bez wyjątku … Uczmy się naśladować czułość Boga jak to czyniła św. Matka Teresa z Kalkuty, św. Brat Albert Chmielowski, bł. Jan Beyzym, o. Marian Żelazek, dr Błeńska i wielu innych. Niech Zmartwychwstały ziarna dobra z naszych serc rozrzuci jak okruchy chleba ptakom, na glebę drugiego serca, trzeciego i kolejnego, by dobro stawało się bardziej widoczne i odczuwane przez wielu, wielu ludzi! Zdrowych i radosnych Świąt Wielkiej Nocy życzą Zarząd Zrzeszenia Kaszubsko Pomorskiego Oddział Kociewski w Zblewie i Redakcja Mojej Ziemi
15
Roman Landowski wiersze: POD KRUCYFIKSEM To nie było łatwe odkupienie samym sobą ciągle na nowo przekonywać prowadzić rzesze ciekawych i głodych słowa czy chleba To nie było tak jak na połyskliwych widokówkach ze stacjami Kalwarii z okolicznośćiowym datownikiem i serdecznymi pozdrowieniami z Bogiem Ta droga taką pozostała pełna herodów i judaszów od początku do kresu Droga ściganego
BLIŻEJ ŚWIĘTA Drewnianym klekotem odprowadzą słomianego Judasza spławią go jak czarownicę Po zmierzchu dziewczyny pódą do strugi zanurzą w niej nagość by nadać jej ponętność jabłka Zdjęte żałością w noc groźną pobiegną do lasu po lubczyk
PRZED REZUREKCJĄ Nim noc wielka nadejdzie Trzeba na krzyż wodę rozgarnąć I poświęcić ogień Smolakiem przenieść płomień do domu i wygasłe palenisko rozdmuchać niech na nowo dym buchnie z komina Jeszcze sieczki naciąć by starczyło na dwa dni
16
Starsza pani pilnuje. Stara Kiszewa - Kociewie czy Kaszuby część I T. Majewski Upał. Do Starej Kiszewy trzeba zjeżdżać od strony Zblewa powolutku, ostrożnie, 40 km na godzinę. Znają ją w Polsce jak zły szeląg. O tym, gdzie tutejsza straż gminna ukrywa fotoradar, krążą legendy. W koszu na śmieci, w krzakach, diabeł wie gdzie jeszcze. W centrum, mimo upału, kręci się zaskakująco dużo ludzi. Po lewej coś na kształt ryneczku, po prawej obszerny budynek urzędu gminy, rodem wyraźnie z PRL -u. Przed nim pyszni się jakaś drewniana rzeźba, obok niej zwalisty betonowy orzeł bez korony, kilkanaście metrów dalej, w cieniu starannie dociętych krzewów, Chrystus Król. Takie kontrasty brył. Rozpoczynamy śledztwo… Tu jest polszczyzna, proszę pana W obszernym holu urzędu na stole sporo materiałów reklamujących Kociewie. Uprzejma sekretarka. Wójt wkrótce będzie, można przysiąść, porozmawiać. – Kim, zdaniem pani, czują się mieszkańcy tej miejscowości? – Bardziej Kaszubami… – opowiada dość pewnie. – Ale to też zależy od funduszy. Gdy pieniądze przyjdą z Kociewia – to Kociewiakami, jak z Kaszub – to Kaszubami. Kto się tu tak naprawdę czuje Kociewiakiem, nie wiem. Chyba nikt… Kaszub to strój ludowy, tabaka, a Kociewiak? Nic na ten temat nie wiem. Nie wiem, czy Kociewiak ma jakiś regionalny strój. – Hm, mówią, że Kaszubi mają czarne podniebienia. Zna to pani? – Znam. Skąd to się wzięło, też nie wiem…. Jesteśmy Kaszubami. Od zawsze byliśmy związani z Kościerzyną. Dotyczy to na przykład nauki w szkołach średnich. – Czy mówi pani po kaszubsku? – Nie, ani słowa, może pojedyncze wyrazy. Teraz żadne kaszubskie nie przyjdzie mi do głowy. Pioseneczek uczyli: „To je mali / to je duzi”. Tu się po kaszubsku nie mówi. Gdy się dojeżdża do Kościerzyny, to tak, słychać gwarę kaszubską. Tu jest polszczyzna, proszę pana. Teoria przyrodnicza wicewójta Zastępca wójta gminy Stara Kiszewa Andrzej Hinc to młody człowiek, ale temat wyraźnie go interesuje. – Dyskusja o tej granicy jest tak stara, jak długo istnieją Kaszubi i Kociewiacy. Mam na ten temat swoje przemyślenia. Postrzegam nasz obszar, gminę Stara Kiszewa oraz gminę Liniewo, jako tereny pogranicza, MOJA ZIEMIA
a biegnącą tu granicę widzę jako naturalną. Podkreślam – to są moje przemyślenia! Wyznacza tę granicę odmienność drzewostanu – zadrzewienia drzewami liściastymi lub iglastymi. To jest moja ocena przyrodnicza. Mieszkam w Garczynie na Kociewiu. Wie pan, gdzie to jest? – pyta mój rozmówca. – Tak, tam gdzie istnieje hodowla strusi… – Otóż w Garczynie jest przewaga drzew liściastych. Obszar gminy Stara Kiszewa, obszar południowo-zachodni, teren, który leży na południe od rzeki Wierzycy, to Kaszuby. Kaszuby były związane z glebami o słabej klasie, gdzie rosną lasy iglaste. Kociewie to lepsze ziemie – IV i V klasa. – A pan skąd pochodzi? – Z Garczyna, z dziada pradziada, choć dziadek skądś przywędrował. – Kim wobec tego pan jest? Kociewiakiem czy Kaszubą? Wicewójt kręci głową. – Trudno mi przyznać konkretną, tym bardziej kociewską tożsamość. To tereny przesiąknięte różnymi naleciałościami kulturowymi. Tu obok siebie żyli Kaszubi, Niemcy i Kociewiacy. Nie przypisuję sobie konkretnej tożsamości kulturowej, a tym bardziej geograficznej, gdyż nie ma umownej granicy między Kaszubami a Kociewiakami. – Więc co to za gminy: Stara Kiszewa i Liniewo? – To gminy pogranicza. – Czy widzi pan, że Kaszubi od pewnego czasu się mocno integrują ze sobą? – Tak, dążą do identyfikacji z regionem. Powstanie tu jedna z Bram Kaszub Wchodzi wójt Marian Pick. Temat go specjalnie nie wciąga. Krótko stwierdza, że tutejsze gminy to bardziej Kaszuby niż Kociewie. – Ale należycie do Lokalnej Grupy Działania „Chata Kociewia” – zwracam uwagę. Taki szach. Czy mat? Nie. – Przynależymy do niej, podobnie jak gmina Liniewo, ale w miejscowości Wilcze Błota planuje się budowę jednej z dwunastu „Bram Kaszub”. – Jest już hotel o nazwie „Wrota Kaszub”, a teraz brama? Co za brama? – pytam zaintrygowany, bo wszystko staje się jakby jasne. Jestem poza Kociewiem! – A gdzie się stawia bramy? Na granicy, chyba nie w środku terytorium. „Brama Kaszub” – to będzie budynek z Centrum Informacji Turystycznej, gdzie powstaną stałe wystawy, izba pamięci, izba regionalna, prezentacje multimedialne. Taki Mc’Donalds. Podłoga w kształcie mapy województwa i na niej mapa Kaszub… – Proszę popatrzeć na zdjęcia – zachęca mnie wicewójt. Szuka w laptopie i po chwili mam ilustracje przegrane już na pendrive. – Czyli jednak Kaszuby, jeżeli będzie tu jedna z dwunastu takich bram – prowokuję. – Nie. Pogranicze – powtarza wicewójt. – Czy dostrzegł pan tu promocję na nutę kaszubską albo kociewską? KWIECIEŃ 2017
– Nie – przyznaję. – Te bramy to wyraz zaakceptowania naszej tożsamości gospodarczej, kulturowej i turystycznej. Powstają po to, by wspomóc rozwój turystyki. Kaszuby chcą z niej czerpać korzyści… Do rzeki Wierzycy, od strony urzędu gminy, jesteśmy na Kaszubach – autorytatywnie stwierdza wójt. – Wierzyca jest naturalną granicą, bo kiedyś nie wyznaczano granic drogami czy duktem leśnym. To na rzece spotyka się region kociewski z kaszubskim. Kociewski leży po stronie na Karsin… Gwara, kultura kaszubska jest bardzo pielęgnowana w Kartuzach, mniej w Kościerzynie. W bedekerze piszą Obszerna biblioteka gminna mieści się na zapleczu budynku urzędu gminy. Dyrektor Alicja Zabrocka, ubrana nieco jak góralka, stawia sprawę jasno. – Niedawno przeniosłam się tu z Kaszub. W bibliotece jest więcej informacji o Kociewiu niż o Kaszubach, i o tym, że Stara Kiszewa należy do Kociewia. Oglądamy półkę z regionalnymi tytułami, kociewskimi i kaszubskimi. Jest niedługa – ma z półtora metra. Na około 15 tysięcy woluminów to garstka. Widać, że regiony nie starają się o pogranicze. – W bedekerze piszą o Starej Kiszewie jako o Kociewiu – przyznaje dyrektor biblioteki. – Tu jest taki „kopelek” Kociewia, ale już Nowe Polaszki, wieś położona na terenie naszej gminy, to Kaszuby. Ja jestem Kaszubką po matce. Tato pochodzi z Kujaw. Moja babcia mówiła po kaszubsku, ale dzieciaki jej nie rozumiały. Słów specjalnie nie znam, bo gdy chodziłam do szkoły podstawowej i średniej w latach 60. i 70., zwalczano gwarę. Nauczyciele zwracali uwagę: Lekcji po kaszubsku nie ma. W szkole nas oduczyli języka regionalnego. – Czy jest dla pani ważne, kim pani jest? Mówię o przynależności do regionu? – Ważne. To, że jestem z tego terenu, przynależę do tej ziemi, więc czuję się tu dobrze. Koniec części I
Fot. źródło: http://www.starakiszewa.pl
17
Wirty – przyrodnicza stolica Kociewia Jakub Piechowiak Ciekawostki Naszych gości spotka wiele niezapomnianych przeżyć przyrodniczych. Odwiedzając nasze Arboretum trzeba koniecznie zobaczyć jedynego w Polsce Orzecha pośredniego „Wirty”, który jest mieszanką orzecha włoskiego i czarnego. To nasz senior, którym bardzo lubimy się chwalić. Spotkać trzeba się z najstarszą i największą w Polsce Jodłą grecką, która nie lubi, gdy Turyści o niej zapominają. Duże wrażenie robi drzewo z dwoma rodzajami liści: graba i dęba powiewającymi na wietrze na Grabie pospolitym odm. dębolistnej. A na deser… gruszki na wierzbie. Wszystkich naszych tajemnic nie zdradzimy, trzeba je odkryć samemu!!! HISTORIA Arboretum Wirty od początku swojego istnienia jest zarządzane przez leśników, dlatego jest NAJSTARSZYM LEŚNYM OGRODEM BOTANICZNYM W POLSCE. Najstarszym bo założonym w 1875 roku. Pruski leśnik – nadleśniczy Adam Puttrich i profesor z leśnej placówki naukowej w Eberswalde Adam Schwappach zapoczątkowali przepiękne miejsce edukacyjne, badawcze a zarazem rekreacyjne. Początki związane były z doświadczalnictwem w lasach, badano gatunki roślin obcych i rzadkich mając na celu wprowadzanie ich do naszej przyrody. Z tamtego okresu zachowało się sporo okazów drzew i krzewów, a współcześni leśnicy, pracownicy Lasów Państwowych nie marnują tego dorobku poszerzając badania naukowe, edukując młodszych i starszych a także dbając o warunki estetyczne i wypoczynkowe. OGÓLNE WIADOMOŚCI Najstarszy Leśny Ogród Botaniczny w Polsce, Arboretum Wirty zlokalizowany jest w okolicach Starogardu Gdańskiego, na terenie gminy Zblewo. Można nas znaleźć bez większego wysiłku. Obszar Arboretum Wirty jest bardzo rozległy, bo zajmuje ponad 52 hektary. Nad całością czuwają pomorscy leśnicy, pracownicy Nadleśnictwa Kaliska podlegający Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku, którzy na brak pracy nie narzekają, bo dzieje się u nas naprawdę bardzo dużo. Opiekujemy się drzewami i krzewami reprezentowanymi przez ponad 800 gatunków i odmian nie zapominając o poszerzaniu kolekcji. Prowadzimy przy wsparciu naukowców badania botaniczne nad roślinnością rodzimą, szczególnie cenną dla naszej przyrody, jak też kontynuujemy dorobek naszych poprzedników. Wdrożyliśmy program restytucji, czyli przywracania do natury bardzo cennych i rzadkich gatunków roślin takich jak: cis pospolity, jarząb brekinia, sasanka wiosenna, wawrzynek wilczełyko czy lilia złotogłów. W pracy tej odnieśliśmy dużo sukcesów z których jesteśmy bardzo dumni, bo przyroda jest dla nas najważniejsza. Ale nie zapominamy też o społeczeństwie! Jesteśmy bardzo 18
otwarci na naszych zwiedzających. Przyjmujemy turystów indywidualnych jak i grupy zorganizowane nie zapominając o wycieczkach szkolnych. Od roku 1997 jesteśmy członkiem Rady Ogrodów Botanicznych i Arboretów w Polsce. ZASADY ZWIEDZANIA Naszym celem jest zadowolenie naszych Gości, dlatego też panuje u nas dość duża swoboda oprócz, kilku małych ograniczeń mających na celu bezpieczeństwo Twoje i dobro naszego Arboretum. Zwiedzający po zaparkowaniu swoich wszelakich pojazdów kołowych na odpowiednich parkingach i wykupieniu biletu za symboliczną złotówkę albo dwie wyruszają (piechotą oczywiście) podbijać przyrodniczy świat. Poruszać można się w zupełnie dowolnych kierunkach nie niszcząc niczego co nas otacza. Możesz zabrać też ze sobą swojego czworonożnego przyjaciela pamiętając jedynie o smyczy. Dla bezpieczeństwa swojego, jak i naszych botanicznych okazów nie wspinaj się na drzewa. Najlepiej wypoczywa się na łonie natury w ciszy, dlatego też umożliw to innym zwiedzającym. Jak się zmęczysz lub zgłodniejesz możesz przysiąść na jednej z naszych licznych ławeczek lub rozłożyć koc na trawniku wykorzystując własny kosz piknikowy. Po takiej przerwie ruszaj dalej szukać wrażeń nie zapominając wyrzucić śmieci do ustawionych przy alejkach pojemników na odpady. Można też u nas miło spędzić czas przy ognisku w miejscu do tego wyznaczonym (po wcześniejszej opłacie). Pamiętaj! Nie wzniecaj ognia w innych miejscach i nie pal papierosów! Odwiedzając nas koniecznie zapoznaj się z naszym regulaminem. Czekamy na gości indywidualnych i zorganizowane grupy, które może oprowadzać nasz przewodnik.
Turniej Piłki Nożnej o Puchar Prezesa Zarząd oddziału 19 marca 2017 roku w Hali Widowiskowo-Sportowej w Zblewie odbył się turniej piłki nożnej o Puchar Prezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Oddziału Kociewskiego w Zblewie - Tomasza Damaszka. Po zaciętej rywalizacji pierwsze miejsce zajęła drużyna Lotos Kolej z Gdańska. Sporą niespodzianką było zajęcie przez drużynę Zrzeszenia ze Zblewa zaszczytnego drugiego miejsca. Trzecie miejsce przypadło zespołowi Doner King. Ostatnie miejsce zajęli piłkarze z firmy Piekarnia Cukiernia Piotr Kropidłowski ze Zblewa. Najskuteczniejszym strzelcem turnieju został zawodnik Lotos Kolej – Sebastian Lewandowski. Zaś najlepszym bramkarzem Radosław Gila z Bytoni. Organizatorzy już teraz zapraszają na kolejny turniej piłki nożnej, tym razem drużyn zakładowych, który odbędzie się w dniu 4 czerwca 2017 roku na boiskach trawiastych w Bytoni. MOJA ZIEMIA
Kropek - nie daj się!
Drużyna „LOTOS Kolej”
„I tak z wami wygramy!” - rzekł Darek Begier
Drużyna „Zrzeszeńcy”
Będzie gol?
Drużyna „Doner King”
„Nie wierzę własnym oczom: pierwszy puchar nasz!”
FOTO: Krzysztof Bagorski
Drużyna „Piekarnia - Cukiernia Kropek”
KWIECIEŃ 2017
19
FOTO: ze zbiorów Krystyny Engler OPISY: REDAKCJA
„Księże Wikariuszu: Masz Ty zadatki na dobrego proboszcza.”
„Artyści dwaj: jeden od ducha drugi od dzieła.
„Kociewskie pióra rozdane... chyba już najwyższy czas naostrzyć ołówek...”
„Wójcie pamiętaj! Za rok i tak tu będziemy.” - mówi Brygida Śniatecka, uczestniczka bytońskich plenerów.
„Diabelstwo w domu gotowe...!”
„Kolejny (który?), talent Pana Edmunda!”
„Zobaczcie jaka Baba! Ja tam wolę Dziada...”
„Na majówkę już czas...”
biuro.zkpzblewo@gmail.com w w w.fa c e b o o k . c o m / z k p z b l e w o
A kiedy na mnie przyjdzie pora?”
REDAKCJA: KRZYSZTOF BAGORSKI, BARTŁOMIEJ FOTTA, KS. ZENON GÓRECKI, GERTRUDA STANOWSKA, PIOTR WRÓBLEWSKI, EDMUND ZIELIŃSKI, TADEUSZ MAJEWSKI - korespondent DTP: KINGA GEŁDON Fundacja OKO-LICE KULTURY DRUK: DRUKARNIA MIROTKI