Portrety kobiet
Anna Arno
Jaka szkoda Krótkie życie Pauli Modersohn-Becker
fundacja terytoria książki
Dla Witka
„Trzymała własnoręcznie zreperowany miedziany czajnik, w kolorze jej pięknych, gęstych włosów. Nosiła je z przedziałkiem pośrodku, z tyłu upięte w grube zwoje […]. Jej promiennej twarzy dodawał wdzięku zadarty, kształtny nosek”1 . Tak Klara Westhoff-Rilke zapamiętała pierwsze spotkanie z Paulą Modersohn-Becker. Na najwcześniejszym zachowanym autoportrecie malarka ma siedemnaście lat. Naszkicowała się węglem: skupiona, patrzy nam prosto w oczy. Czternaście lat później na jednym z ostatnich obrazów ściska w dłoniach kameliową gałązkę. Jej rysy są monumentalne i uspokojone. Jakby z zaświatów śledziła losy swojego dzieła. Paula Modersohn-Becker przeżyła zaledwie trzydzieści jeden lat. Kiedy w 1907 roku umierała w Worpswede, nie wyschła jeszcze farba na Pannach z Awinionu Picassa. Przed śmiercią westchnęła podobno: „Jaka szkoda”. Nie zobaczyła narodzin kubizmu, nie doczekała własnej wystawy. Od najmłodszych lat chciała „stać się kimś”, „nareszcie coś osiągnąć”. Jako pierwsza kobieta namalowała siebie nago. Kładzie rękę na brzuchu i ciekawie wygląda z obrazu. W swojej sztuce osiągnęła spełnienie.
il. 27
Wielka prostota formy „Pragnę osiągnąć prostotę formy” – notowała Paula w 1903 roku1 . Chciała wypracować własny styl, a jako graniczną datę wyznaczyła sobie trzydzieste urodziny. Pracowała intensywnie, ale Worpswede nie dostarczało jej nowych bodźców. Zimą 1904 roku rozczytywała się we francuskich powieściach i znów marzyła o Paryżu. „Chcę przez parę miesięcy zwyczajnie tam pożyć, dużo zobaczyć i usłyszeć” – pisała do Carla i Marty Hauptmannów. „Jestem jeszcze za młoda, żeby tu siedzieć i się nie ruszać”2. Malarka potrzebowała podniety „zewnętrznego życia” i bezkompromisowo o to walczyła. W Paryżu przebywała również Herma Becker, która pracując au pair, przygotowywała się do studiów we Francji. Paula wyruszyła w lutym 1905 roku. Tym razem Otto ciężko przeżywał jej wyjazd, a ona pocieszała się myślą, że „jeszcze piękniejsze będzie spotkanie”3. Szybko znalazła pokój przy rue Madame i zapisała się na kurs aktu w Académie Julian. Jak pisała do męża: „moja stara akademia Colarossi zeszła na psy zaraz po moim wyjeździe”4. Tym razem nie zależało jej na korektach czy doskonaleniu techniki, tylko na obecności modeli. Do pracowni przybiegała z samego rana, przed otwarciem muzeów. Jak zwykle się przykładała, ale też odważniej odkrywała miasto. Za pierwszym razem była w Paryżu nowicjuszką, a swoje obserwacje zapisywała w listach i dzienniku. Pobyt w 1903 roku upłynął pod znakiem pracy oraz niewesołego towarzystwa Klary i Rilkego. Dopiero teraz razem z siostrą Paula odkrywała inne oblicze Paryża, z kolorowym tłumem, rozrywkami, kabaretem. Z tarasu kawiarni przy Grands Boulevards patrzyły na „przepływający świat”, odpoczywały w parkach, jeździły na podmiejskie wycieczki. Paula po raz pierwszy wyszła też na miasto ze szkicownikiem. „Ogromnie cieszy mnie uliczne życie. Nie brakuje oryginałów, którzy nie boją się Boga
J A K A S Z K O D A. K R Ó T K I E Ż Y C I E P A U L I M O D E R S O H N - B E C K E R
il. 63
il. 64
140
ani ludzi i wyglądają, jak im się żywnie podoba”5 – pisała w 1900 roku. Ale dopiero teraz rysowała spacerowiczów w parku, powozy konne, wystrojonych mieszczan na przystanku. Pokazywała to, co ją intrygowało, ale nie skupiała się na anegdocie czy oryginalnej fizjonomii. Trzy zgarbione sylwetki na pokładzie piętrowego omnibusa tworzą jedną bryłę, wpisują się w ciasną perspektywę ulicy. Paula zauważała gotowe układy plastyczne, jak choćby dwie damy skulone pod ogromnym parasolem albo dziecko w spiczastym kapturku i szerokiej pelerynie. Ćwiczyła zmysł kompozycji i oko, które w ulotnej scence dostrzega możliwość obrazu. Wielokrotnie rysowała paryskie mosty i bulwary nad Sekwaną – geometrię przestrzeni miejskiej. Krążyła też wokół Notre-Dame – pokazywała budowlę z ukosa, z mostem na pierwszym planie, albo zepchniętą w głąb, z perspektywy katedralnego placu. Rysunki różnią się sposobem wykonania: szkicując nabrzeże Sekwany, Paula rozmazuje węglowy pył, jakby próbowała uchwycić srebrzystą mgiełkę i wilgotne powietrze. Z kolei przedstawiając uliczną handlarkę, rezygnuje ze szczegółów, jak gdyby próbowała utrwalić jedynie zarys kompozycji, ze straganem na pierwszym planie i sylwetką wieży Eiffle’a w tle. Czasami spontaniczny styl wynikał po prostu z pośpiechu. Lekcje croquis nauczyły ją szkicować tak szybko, aby uchwycić mijające się na moście postacie. W tym okresie Paula mniej oglądała starych mistrzów w Luwrze. Ciągnęło ją przede wszystkim do nowoczesności, choć nie wszystko przyjmowała z entuzjazmem. Kiedy po raz pierwszy odwiedziła Salon Niezależnych, zdenerwowała ją nierówna jakość prac, których nie selekcjonowało żadne jury. Od ułożonych alfabetycznie, krzykliwych obrazów tylko zakręciło jej się w głowie. „Oto Paryż ze swoimi nastrojami, dziecinadą, najgłupszymi konwencjami obok ekscentrycznych prób puentylizmu”6 – pisała do Modersohna. Wystrojone towarzystwo na wystawach, ten „cały Paryż” onieśmielał ją, ale i fascynował. Z przejęciem opisywała wernisaż w galerii Georges’a Petita, na który zaprosiła ją żona malarza Simone’a. W tłumie gości
W I E L K A P R O S T O TA F O R M Y
141
byli artyści, między innymi podziwiany przez nią Cottet i Hiszpan Ignacio Zuloaga. Paulę irytował bałagan i zadęcie Salonu Niezależnych i wciąż nie przekonała się do impresjonizmu. Alternatywą była sztuka nabistów, oparta na skontrastowanych płaszczyznach kolorów. Ich obrazy musiała oglądać już w trakcie poprzednich pobytów; teraz stają się żywym źródłem inspiracji. Paula wspomina Vuillarda, Bonnarda i Denisa, którego z siostrą odwiedziły nawet w Saint-Germain-en-Laye. Intrygowały ją nabistyczne eksperymenty z kadrowaniem, próby dekoracyjnej organizacji przestrzeni w płaszczyźnie, bez iluzji głębi. Na namalowanym już po powrocie portrecie dwóch sióstr Paula wybrała charakterystyczne dla nabistów zestawienie różu z intensywną seledynową zielenią. Zapewne pod wpływem Denisa schematycznie potraktowała także pnie drzew, które dekoracyjnie zlewają się z postaciami. Stary profesor z Akademii Juliana chwalił Paulę, ale ona ma poczucie, że wyrosła już z półamatorskiej, prywatnej szkółki. Podziwia pieczołowitość Francuzów, którzy szanują umiejętności warsztatowe, ale na zajęciach czuje się jak z innej bajki. Koleżanki z klasy nie śledzą współczesnej sztuki, „malują jak sto lat temu, jakby nie znały malarstwa po Courbecie”7. Na jej prace zaś patrzą podejrzliwie: „podczas przerwy, kiedy odchodzę od sztalug, otaczają je kołem i rozprawiają. Jedna Rosjanka zapytała, czy naprawdę tak widzę, jak maluję, i kto mnie tego nauczył. Skłamałam i odparłam dumnie: «Mój mąż». Wtedy ją oświeciło i powiedziała: «A więc maluje pani jak mąż». Nie przychodzi im do głowy, że można malować po swojemu”8. Paula jest wdzięczna Ottonowi, że umożliwił jej wyjazd i pokrył jego koszty. Już w pociągu pisze dla niego humorystyczny wierszyk miłosny we francusko-niemieckim wolapiku. W listach opowiada o rozkoszach paryskiego życia: opera, przedstawienia i karnawał na bulwarach, z sypiącym się na głowy konfetti. Razem z Hermą tańczyły w Folies Bergère i wybrały się do teatrzyku variété, o którym każe nie wspominać mamie. Zapewnia, że tęskni, ale w jej listach nie ma
J A K A S Z K O D A. K R Ó T K I E Ż Y C I E P A U L I M O D E R S O H N - B E C K E R
142
śladu smutku ani samotności. Poznała państwa Bojer, poleconą przez Rilkego parę norweskich pisarzy9, a na zabawie z okazji mardi gras obie siostry flirtowały z Bułgarami: „Herma ma studenta prawa, a mój jest rzeźbiarzem”10. Podczas gdy malarka przeżywała swój paryski karnawał, w Münster umarła jej teściowa. Współczuła mężowi, ale on zdecydował, że nie powinna przerywać pobytu. Krótko po pogrzebie Paula wabiła go do Paryża. Otto jak zwykle nie miał ochoty się ruszać. Starsza pani Becker, która pod nieobecność córki opiekowała się gospodarstwem i małą Elsbeth, pisała o zięciu: „Wysłał Paulę na kilka miesięcy do Paryża, ponieważ chciała znów oglądać obrazy, uczyć się i pracować. On sam nie chce działać poza swoim Worpswede, znajduje tu wszelką inspirację i szczęście, zakorzenił się jak drzewo w ziemi, w której sam siebie zasadził […]. Zewnętrzny szum go przytłacza, ale gdy jest u siebie, wybija i szemrze jak obfite źródło”11 . Pod koniec marca Otto przybył do Paryża razem z Milly Becker i rodziną Vogelerów. Paula zorganizowała wycieczki do Meudon i Wersalu, razem oglądali płótna Gauguina z kolekcji Fayeta i wystawę Artistes Indépendants. Otto uznał jednak wyprawę za nieudaną, wprost serię nieporozumień. Wspominał później, że Paula aż promieniała z radości i zapomniała o jego żałobie. Długo powstrzymywana gorycz wylała się przed wyjazdem. Jak opowiadała malarka młodszej siostrze, mąż „był zazdrosny o Paryż, francuską sztukę, francuską lekkość, bulwar Saint-Michel, Bułgarów itd. Ubzdurał sobie, że wolałabym zostać w Paryżu i nie zależy mi na Worpswede. Znasz go przecież. Zatopiony w takich myślach, zaciął się w sobie i zatruł mi cały zeszły tydzień”12. Zmartwienia Modersohna nie były bezpodstawne. Dla Pauli liczą się przede wszystkim jej własne potrzeby, w których realizacji bywa bezwzględna. Sugerowała nawet, że gdyby była wolna, wróciłaby na akademię. Otto sam zauważał, że oddalenie od wymagającego kompromisów związku służy jej sztuce.
Jestem sobą W styczniu 1906 roku Paula odwiedziła z mężem Carla Hauptmanna w Szklarskiej Porębie. Cieszył ją śnieg, łyżwy i saneczkowanie. Tym razem jednak, bardziej niż w trakcie pierwszej wizyty, doceniła intelektualną atmosferę tego domu. Poznali ekspresjonistę Ottona Müllera1, a Paulę zafrapowały dyskusje gospodarza z socjologiem i ekonomistą Wernerem Sombartem2. W drodze powrotnej zatrzymali się w Dreźnie i Berlinie, gdzie na Wystawie Stulecia podziwiali obrazy Leibla, Trübnera, Böcklina i Hansa von Maréesa. Podniecona nowymi przeżyciami Paula na chwilę oderwała się od osobistych rozterek. Ale po powrocie pisała do siostry Milly: „życie dziwnie rozdziela swoje dary. Dla mnie najlepsze, co mogłoby się przydarzyć, to od czasu do czasu pobyć przez sześć tygodni samej”3. Klarze pierwszej Paula wyznała, że zamierza opuścić męża nie na półtora miesiąca, lecz na zawsze. Opowiedziała też o intymnych problemach: nigdy się z Ottonem nie zbliżali, a ona pragnie dziecka. „Tę sprawę [Paula] chce podać jako powód swojego odejścia, bo innych argumentów [Otto] nie zrozumie”4. Klarze zamysł przyjaciółki wydaje się odważny, ale wątpi, czy zdoła go zrealizować. W tym niespokojnym czasie malarkę podtrzymywała na duchu determinacja, aby „stać się kimś”. Jak wspominała Herma, Paula „miała w sobie przepaści i labirynty, w których by się pogubiła”5, gdyby nie jej silna wola. O swojej ambicji dramatycznie opowiadała matce: „Kiedy czasami wydaję się bezduszna, pamiętaj, proszę, że wciąż się miotam, czasami tylko przystając, aby znów się dobijać do celu. Wszystkie siły koncentruję na jednym. Nie wiem, czy można to nazwać egoizmem. W każdym razie to jest we mnie najszlachetniejsze”6. Tymczasem Rilkemu Paula pisała, że „grunt pali jej się pod stopami”7. Wewnętrznie była zdecydowana: „Zwątpiłam już nawet, że może mi jeszcze być tak dobrze, jak teraz” – zwierzała się poecie.
J A K A S Z K O D A. K R Ó T K I E Ż Y C I E P A U L I M O D E R S O H N - B E C K E R
152
„Czuję, jakby mi darowano nowe życie, które będzie piękne i bogate, a gdy coś we mnie mocno tkwi, to musi się wyzwolić”8. List zamyka deklaracja niezależności: „nie wiem już w ogóle, jak powinnam się podpisać. Nie jestem Modersohn, ale też nie jestem już Paulą Becker. Jestem sobą, i pragnę coraz bardziej sobą się stawać. Wszak taki jest cel naszych zmagań”9. Swoje plany Paula trzymała jednak w sekrecie. Jeszcze 22 lutego, w dniu urodzin Otto Modersona, Herma Becker cieszyła się, że Paula jest u jego boku. Odniosła wrażenie, że siostra się uspokoiła i pogodziła ze swoim życiem. Tymczasem Paula wykorzystała tygodnie, kiedy jej matka z bratem Kurtem podróżowali po Włoszech i nie mogli w ostatniej chwili jej powstrzymać. 23 lutego ruszyła do Paryża. „Tak więc opuściłam Otto Modersohna i stoję pomiędzy moim starym a nowym życiem” – zapisała Paula w dzienniku10. Tym razem wynajęła pracownię przy Avenue du Maine, w pobliżu dworca Montparnasse. Jeszcze przed przyjazdem prosiła Rilkego, aby załatwił jej siennik, sztalugi oraz „nie najbrzydsze” krzesło i stół. W urządzeniu skromnego pokoju pomógł jej także poznany w ubiegłym roku bułgarski rzeźbiarz. Wróciła na kurs rysowania w Académie Julian. Z kolei w École des Beaux-Arts szkicowała fragmenty anatomiczne i słuchała wykładów z historii sztuki. Być może z powodu krytyk, z jakimi spotykała się w Worpswede, wciąż uważała, że musi nadrabiać techniczne niedostatki. Najwięcej uwagi poświęcała aktom: z tego okresu zachowało się około dwudziestu wielkoformatowych, akademickich rysunków w wystudiowanych, statycznych pozach. Paula chciała oficjalnie dostać się do École des Beaux-Arts, która od prawie dziesięciu lat przyjmowała kobiety. Nauczanie było bezpłatne, ale trzeba było zdać egzaminy. Dlatego Paula prosiła o przesłanie z domu francuskiego atlasu anatomicznego. Jako studentka miałaby zapewnione ogrzewane pomieszczenia, sztalugi, modeli i spotykałaby innych artystów. Najwyraźniej jednak nie dopięła celu: akademia, którą wspomina w kolejnych listach, to nadal Julian. Coraz więcej pracowała na własną rękę.
JESTEM S OBĄ
153
Kameralne, swobodnie upozowane akty powstawały zapewne przy Avenue du Maine: „Mam tutaj duże, jasne atelier – pisała do Marty Vogeler – uwielbiam spać pośród moich prac i rano się przy nich budzić. Maluję naturalnej wielkości akty i martwe natury, pokładając ufność w Bogu i w samej sobie”11 . W aktach Paula wykorzystywała szkice wykonane na kursach croquis oraz podobne ćwiczenia, które zadawała sobie sama, z prywatnie wynajętymi modelkami. Pomysłów szukała także w Luwrze: powtórzyła na przykład pozę kucającej terakotowej figurki z Tanagry12. Czasem wydaje się, jakby bez odrywania ręki wydobywała zarys krągłych kobiecych kształtów. Te rysunki bardzo przypominają studia Aristide’a Maillola. W 1903 roku Paulę zachwyciły jego drobne rzeźby; nie wiadomo, czy znała także szkice. Pod koniec marca w Paryżu znowu pojawił się Rilke, który wrócił właśnie z serii wykładów o Rodinie. Paula potrzebowała go bardziej niż kiedykolwiek – stał się jej jedynym powiernikiem. Zaraz po powrocie spotkali się w jego ulubionej wegetariańskiej jadłodajni przy bulwarze Montparnasse. Tym razem Paula zaimponowała poecie: „Jest młoda, odważna. Samotna i bez niczyjej pomocy pnie się w górę”13 – donosił żonie. O tym spotkaniu po latach opowiadał Hercie Koenig. „I nagle Rilke podniósł dłonie do podbródka. Delikatnymi ruchami jakby podnosił z policzków niewidzialną woalkę. Jego ciche słowa sprawiały wrażenie, że to była już nie j e g o twarz, lecz twarz Pauli Modersohn. I powoli woalka odsłoniła blask szczęścia, jakiejś nieznanej, niemal nierzeczywistej wolności. Ta twarz mówiła: «Mogę pracować»”14. Na początku maja wraz z Rilkem Paula uczestniczyła w uroczystym odsłonięciu Myśliciela Rodina przed Panteonem i przy tej okazji poznała również Maillola. Poeta był jeszcze sekretarzem Rodina, ale kilka dni później nastąpiło gwałtowne rozstanie. Dwunastego maja zamieszkał przy rue Cassette, gdzie kilka lat wcześniej odwiedzał Paulę. Tam właśnie dokończył Pieśń o miłości i śmierci korneta Krzysztofa Rilke oraz przygotował drugie wydanie Księgi obrazów. Wolny
Spis treści Nie mam odwagi przesłać próbek mojego pędzla Worpswede, zatopiony dzwon W oddali błyszczy Paryż Otto Dziewczyny w bieli Smażę kotlety cielęce Ręce jak łyżki, nosy jak bulwy Wielka prostota formy Jestem sobą Owoc ciała Często malowałam siebie Portret ciała Namalowałam młodą matkę… Dziecko z uniesionym kwiatem
53 65 79 95 99 117 133 139 151 159 181 207 215 225
Przypisy Indeks osób Spis ilustracji Podziękowania
237 253 257 261
Redaktor prowadzący: Piotr Sitkiewicz Redakcja: Małgorzata Jaworska Indeks: Katarzyna Kaszorek Projekt graficzny i typograficzny: Stanisław Salij Skład: Piotr Sitkiewicz Druk i oprawa: Drukarnia Skleniarz, Kraków © Anna Arno © Fundacja Terytoria Książki Publikacja dofinansowana przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego Fundacja Terytoria Książki ul. Pniewskiego 4/1, 80-246 Gdańsk tel.: (058) 341 44 13, 345 47 07 e-mail: fundacja@terytoria.com.pl www.terytoria.com.pl Gdańsk 2015 ISBN 978-83-7908-033-5