Macedońskie dzieci uchodźcy z greckiej wojny domowej: zapomniani przybysze na powojenny Dolny Śląsk

Page 1

Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)


TEMAT NUMERU

Anna Kurpiel

Macedońskie „dzieci uchodźcy” z greckiej wojny domowej – zapomniani przybysze na powojenny Dolny Śląsk Macedończycy egejscy zawsze byli mniejszością: w Macedonii Egejskiej, w której się urodzili, a która po II wojnie bałkańskiej znalazła się na terytorium Grecji, i później – w Polsce, dokąd zostali wysłani po greckiej wojnie domowej w wyniku przegranej komunistycznych sił, po których stronie walczyli. Zawsze też mieszkali w regionie pogranicza, gdzie mieszało się kilka różnych nacji, kultur i religii. Przynajmniej ci, którzy ze swoich wiosek w północnej Grecji, znajdujących się w okręgu przy granicy jugosłowiańskiej, trafili na Dolny Śląsk, powojenny „Dziki Zachód” pozbawiony autochtonicznych mieszkańców, za to zasiedlony przez przybyszów z różnych stron dawnej Polski, a także repatriantów z Francji, Belgii i Bośni.

Macedonia Egejska i grecka wojna domowa Niewielu Polaków zna historię narodu macedońskiego, choć jest ona w pewnym stopniu podobna do ich historii. Macedonia, pierwotnie duży obszar na Półwyspie Bałkańskim, ostatnie terytorium podległe Imperium Osmańskiemu, w 1913 r. w myśl traktatu w Bukareszcie kończącego II wojnę bałkańską została podzielona na trzy części. Część Wardarska przypadła w udziale Serbii, Piryńska – Bułgarii, a Egejska – Grecji. We wszystkich tych częściach mieszkała ludność słowiańska z rozbudzoną w XIX wielu, odrębną od innych bałkańskich ludów, macedońską świadomością narodową. Dla historii uchodźców macedońskich, którzy zostali osiedleni na Dolnym Śląsku, istotna jest część grecka – Egejska. Tam właśnie w 1946 r. rozpoczęła się grecka wojna domowa pomiędzy popierającą króla i monarchię prawicą a komunistyczną Demokratyczną Armią Grecji, której partyzanckie bojówki stacjonowały przeważnie w górach na północy kraju. Macedończycy mieszkający na tym właśnie obszarze częściowo z własnej woli, częściowo siłą byli wcielani do bojówek komunistycznych. Spowodowane było to przede wszystkim obietnicami komunistów dotyczącymi nadania mniejszości macedońskiej w Grecji

24

autonomii lub choćby należytych praw, których od 1913 r. była całkowicie pozbawiona. Wiosną 1948 r. komuniści nakazali zebranie wszystkich dzieci mieszkających na terenach kontrolowanych przez partyzantów oraz ich ewakuację – tymczasową – do krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Z hasłem: „Ratujcie nasze dzieci” kierownictwo Komunistycznej Partii Grecji i Rząd Tymczasowy zwróciły się do państw bloku wschodniego, co po niedługim czasie spotkało się z pozytywną reakcją. 28 000 dzieci w wieku od 2 do 14 lat opuściło swoje rodzinne domy rodziców i krewnych, i po przejściu górzystej granicy do Jugosławii pociągami towarowymi zostało rozesłanych do Rumunii, Bułgarii, Czechosłowacji, NRD. Do Polski trafiło około 3200 dzieci. Ponad połowa z nich była narodowości macedońskiej, duża część greckiej, nieliczną grupę stanowili Wołosi. Niedługo potem, jesienią 1949 r., greccy komuniści przegrali wojnę. Było to w dużej mierze związane z niekorzystnym dla nich układem politycznym w powojennej Europie. Połączone siły Anglii i Ameryki pomagały greckim rojalistom, walcząc o niedopuszczenie do komunizacji ostatniego skrawka Bałkanów. Po stronie komunistów natomiast nastąpił kryzys po konflikcie pomiędzy


Stalinem a Tito. Jugosławia, dotychczas najsilniej wspierająca swoich sąsiadów, także z powodu poruszanej przez nich „kwestii macedońskiej”, zaprzestała pomocy wiernym Stalinowi Grekom. To był ostateczny koniec. Po przegranej walce tysiące partyzantów wraz z rodzinami przedostało się do Albanii, a stamtąd do krajów socjalistycznej Europy i do Rosji.

od siebie narodów, jednocześnie narzucając jej własne elementy. Z drugiej strony trudności w oszacowaniu rzeczywistej liczby Macedończyków w Polsce są smutnym spadkiem po latach dominacji Greków, którzy sprawowali główne funkcje w organach Komunistycznej Partii Grecji zarówno we własnym kraju, jak i na obczyźnie.

Macedończycy w Polsce Według statystyk Mieczysława Wojeckiego, który głównie w latach 80. zajmował się problematyką greckich uchodźców, w latach 1948–1949 przybyło do Polski 3015 dzieci, następnie na przełomie 1949 i 1950 r. 9282 osób dorosłych, a w okresie od 1950 do 1956 r. jeszcze 829 osób w różnym wieku. Odbywało się to w ramach organizowanej przez Czerwony Krzyż akcji łączenia rodzin: dorośli sprowadzali do siebie zagubione w innych krajach dzieci lub sami przyjeżdżali w poszukiwaniu swoich krewnych do Polski. W sumie więc w szczytowym okresie liczba uchodźców z greckiej wojny domowej osadzonych na ziemiach polskich przekraczała 13 tys1. Bardzo ciężko oszacować, ile osób w tej grupie stanowili Macedończycy, a ile Grecy. Jest to z jednej strony efekt niedopatrzenia poprzednich badaczy, którzy – tak jak wspomniany już Wojecki – nazywali przybyłych do Polski uchodźców „ludnością greko-macedońską”, bagatelizując kwestię różnic narodowych i etnicznych pomiędzy tymi dwiema grupami2. Określenie „ludność greko-macedońska” ma ten sam sens co określenie „ludność francusko-niemiecka”. Macedończycy w żadnym wypadku nie są i nie byli Grekami, jest to naród słowiański, mówiący językiem słowiańskim (macedońskim), mający swoje własne zwyczaje i obyczaje, które jeśli są podobne do greckich, to tylko z uwagi na ten sam typ geograficzno-klimatyczny regionu, w którym mieszkali (np. podobne potrawy) oraz – jak w przypadku innych narodów bałkańskich – wielowiekową okupacje osmańską, która ujednoliciła kulturę zależnych

Historie dzieci Najciekawsze, ale i najtragiczniejsze są losy ówczesnych dzieci, określanych w języku macedońskim epitetem stałym „dzieci – uchodźcy” (mac. deca-begalci). To oni dzisiaj tworzą grupę „świadków przeszłości”, osób po 60. roku życia, które pamiętają jeszcze swoją ojczyznę w Macedonii Egejskiej, ciężką drogę do nowego kraju i początki życia w Polsce. To oni najczęściej decydowali się zostać w państwie ich przymusowego osiedlenia, tu założyli rodziny – głównie mieszane, tu też odwiedzają groby swoich bliskich. Ich indywidualne losy łączą się w pewną całość, tworząc doświadczenie pokolenia, na które składa się ich historia, ale też historia ich rodziców i krewnych, którzy po wojnie greckiej zostali osiedleni na Dolnym Śląsku.

Por. M. Wojecki, Uchodźcy polityczni z Grecji w Polsce 1948-1975, Jelenia Góra 1989. 2 Por. m.in. M. Wojecki, Ludność greko-macedońska na Dolnym Śląsku, [w:] „Sobótka”, 1980, 1, s. 83-96.

3

1

1. Przybycie „Skromne, podejrzane, nieufne i zalęknione. Myślały podobnie i miały nerwowe, nieskoordynowane reakcje. Przypominały automaty… trwały w psychicznym napięciu, z którego wyrywało je tylko terkotanie traktora, warczenie samolotu lub jakieś inne zjawisko, (…) były psychicznie zranione. Fobie, zbiorowe halucynacje, ogólna nieufność, podejrzliwość i podobne reakcje mówiły nam, że ta grupa dużo wycierpiała, została wyrwana z objęć śmierci, została wprawdzie uratowana, ale się lęka wszystkiego, co nowe, nie jest pewna dnia jutrzejszego. Straszne doświadczenia przeszłości wywoływały w nich lęk przed mroczną przyszłością”3. – tak wspominają przybycie tych dzieci polscy nauczyciele i wychowawcy. Niewątpliwie wygląd Por. sprawozdanie Wacława Kopczyńskiego dotyczącego przyjęcia dzieci z Macedonii Egejskiej z dnia 30 VIII 1949 r., [w:] Macedońscy uchodźcy w Polsce…s.. 96.

25


W Polsce uchodźcy z Grecji i Macedonii traktowani byli jako jedna grupa etniczna. Na zdjęciu grecka szkoła we Wrocławiu, początek lat ’60. fot. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu

dzieci, ich zachowanie, zaniedbanie i choroby szokowały i wzbudzały litość. Dzieci umieszczone zostały w ośrodkach wychowawczych w Lądku-Zdroju, Solicach i Szczawnie-Zdroju, a także w Dusznikach. Tam przeszły kwarantannę, pierwszy raz od czasu opuszczenia rodzinnych domów sporządzono ich dokładny spis. Zaczęły się problemy: niewiele dzieci pamiętało swoją datę urodzenia, żadne nie miało przy sobie dokumentów. Nie pamiętano także dokładnych imion i nazwisk. Zostało to wykorzystane przez nadzorujących akcję Greków, którzy hellenizowali imiona i nazwiska dzieci macedońskich. I tak np. Trondę Vlaškovą zapisano jako Trendafilię Vlahopul, a Taszko Paleva jako Tanasisa Paliosa. Nie budziło to zdziwienia polskich wychowawców, którzy – przynajmniej w początkowym okresie pobytu dzieci w Polsce – nie zdawali sobie sprawy z różnic narodowych między swymi uczniami.

26

2. Grupowe dzieciństwo Dzieciństwo dzieci macedońskich w Polsce było związane z pobytem w ośrodkach wychowawczych, w których jednocześnie pobierały naukę. Nawet jeśli ich krewni lub rodzice znajdowali się w Polsce, dzieciom nie wolno było z nimi mieszkać. Przynajmniej do ukończenia szkoły podstawowej zebrane były one we wspólnych domach, gdzie – pozbawione kontaktu z zewnętrznym światem – stanowiły łatwą do ukształtowania masę. Kierunek ich edukacji wyznaczały dwa filary: hellenizacja i indoktrynacja komunistyczna z obowiązkowym ateizmem i kultem jednostki na czele oraz styl życia oparty na – militaryzacji, podtrzymywanej propagandą rychłego powrotu do kraju w celu podjęcia dalszej walki. Taka była też troska nauczycieli: na kogo wychować dzieci – na przyszłych budowniczych komunistycznego kraju czy też partyzantów walczących o wolną Grecję?4. 4

S. Gagaczowski, Pożegnanie z ojczyzną, Lubin 2007, s. 93-95.


Swój pobyt w ośrodku wychowawczym w Zgorzelcu wspomina Spiro Gagaczowski, wtedy dziewięciolatek, w autobiograficznej książce „Pożegnanie z ojczyzną”: „Pieczę nad naszym wychowaniem, za zgodą władz polskich, przejęli greccy towarzysze (…) oni ustalili kierunki wychowania i metody wychowawcze. Ich kanony i dyrektywy rodem ze wschodu obowiązywały wszystkich zatrudnionych w Ośrodku. (…) U podstaw leżała idea ciągłej walki o pokój i demokrację. Realizowano ostatnie hasło KPG: Z bronią u nogi, gotowi do walki. W szkole na lekcjach historii (…) uczono nas życiorysów twórców Manifestu komunistycznego, a przede wszystkich życiorysów: Lenina, Stalina, Bieruta i Zachariadisa. (…) W każdym domu, w holu, na czołowej ścianie, obowiązkowo wisiał obraz przedstawiający młodego partyzanta na tle gór, z ręką wyciągniętą ku słońcu, karabinem na ramieniu lub u nogi”5. O podręcznikach szkolnych dla macedońskich „dzieci-uchodźców” pisze Jan Sokołowski w artykule „Z historii kształcenia językowego dzieci macedońskich w Polsce”6. Podręczniki dla macedońskich dzieci drukowane były zgodnie ze standardem obowiązującym w jugosłowiańskiej Republice Macedonii, a więc leksykalnie odbiegały od znanych przez dzieci dialektów, głównie lerińsko-kosturskiego, którym posługiwano się w Macedonii Egejskiej. Zakres tematyczny czytanek, według Sokołowskiego, „odpowiadał duchowi panującej wówczas ideologii”, a więc charakteryzował się „silną ideologizacją”, poświęcony był Leninowi, przewrotowi bolszewickiemu oraz Armii Czerwonej7. Podobnie pytania do czytanek: Szto znaete za velkiot Soviecki Sojuz? (Co wiecie o wielkim Związku Radzieckim?), Na koi narodi im pomogna Sovieckata Armja za da se oslobodi od fašistite? (Którym narodom pomogła Armia J. Sokołowski, „Z historii kształcenia językowego dzieci macedońskich w Polsce”, [w:] Tożsamość narodowa w społeczeństwie multietnicznym Macedonii, red. I. Stawowy-Kawka, Kraków 2008, s. 169-174. 6 Tamże, s. 173. 7 Wszystkie fragmenty wypowiedzi Macedończyków pochodzą z badań, które przeprowadzałam w latach 2008-2009 w Republice Macedonii oraz w 2010 r. na terenie Dolnego Śląska. 5

Radziecka wyzwolić się od faszystów?), a nawet: Koj im go isprati na zadrugari traktorot? (Kto dał swoim przyjaciołom traktor?) – odpowiedzią jest, oczywiście: Związek Radziecki. Dzieci macedońskie, choć nie były zamieszane w sprawy polityki na równi z dorosłymi, także doświadczyły pewnej dyskryminacji. W ośrodkach pokoje nie były przydzielane kolegom lub rodzeństwu, lecz grupy w nich mieszkające obowiązkowo musiały być mieszane: w ich skład wchodzili na zmianę Macedończyk i Grek. „Myśmy nie mogli mieszkać Macedończyk z Macedończykiem. Grek, Macedończyk – tak było poprzeplatane” – wspomina jeden z rozmówców8. Nie wiadomo do końca, czemu służyło owo przemieszanie: czy lepszej integracji dzieci, a więc było w zamiarze pozytywne, czy też zniwelowaniu różnic narodowych między Macedończykami i Grekami, na niekorzyść Macedończyków, W szczytowym okresie liczba uchodźców z greckiej wojny domowej osadzonych na ziemiach polskich przekracza 13 tysięcy. Bardzo trudno oszacować, jaką część tej grupy stanowili Grecy, a jaką Macedończycy.

którzy z dziećmi greckimi musieli rozmawiać po grecku: dzieci macedońskie miały obowiązek nauki greckiego, greckie macedońskiego już nie. Do ośrodków wychowawczych wtargnęło także widmo Tito, który dla greckich komunistów był wrogiem numer jeden. „Największy przeciwnik to Tito był. Tito tak. Wiesz – z siekierą przedstawiany na różnych obrazkach” – wspomina jeden z rozmówców. Język macedoński uznano za „titowski”, a Macedończyków – mimo ich wcześniejszej walki w greckiej partyzantce – za „titowskich kolaborantów”. „To przecież nas nazywali „titowcami”. Ponieważ mieliśmy nazwisko zbliżone do słowiańskich nazwisk. No, oczywiście musieliśmy zmienić sobie nazwisko. (…) kazali nam albo w greckim się pisać, albo w macedońskim, ale dołożyć końcówkę, żeby nie wyglądało, że to jest od Tita” – wyjaśnia jeden z informatorów. W. Markiewicz, Zasiedlanie i zagospodarowywanie ziem zachodnich (1945-1964), [w:] „Przegląd Zachodni”, nr 3: 1964, s. 242.

8

27


A inny wspomina o pewnym incydencie: „To było w Zgorzelcu, w Ujeździe – tam był pierwszy rok szkoły zawodowej. I trzech Macedończyków wzięli, że niby współpracują, są niby szpiegami. Tych chłopaków tam wzięli, pamiętam zebranie było, skrytykowali, że szpiedzy. No i w końcu wyrzucili tych chłopaków. (…) Ci chłopcy mieli wtedy po jakieś 16–17 lat, mogli być starsi ode mnie. Gdzie tam by się zajmowali takim szpiegostwem! Tak przypuszczam, że mieli po prostu jakąś korespondencję z Jugosławii, od rodziców, czy coś. No i ktoś tam doniósł. I po prostu chcieli zrobić jakąś propagandę, coś takiego”. Tito został oficjalnie zrehabilitowany po 1956 r. Ale wtedy dużo dzieci opuściło już ośrodki wychowawcze, poszło do szkół średnich lub zawodowych. Dorośli Grecy i Macedończycy także musieli zacząć samodzielne życie, gdy po pierwszych latach nadziei stało się jasne, że z powodu nieprzychylnej im sytuacji politycznej w Grecji powrót do domu jest niemożliwy. 3. Samodzielne życie – integracja z Dolnym Śląskiem Po latach spędzonych w ośrodkach nastał czas na samodzielne życie, samodzielne decyzje, a tym samym na konfrontację ze światem zewnętrznym, z Polakami. Dzieciom, z natury bardziej elastycznym, zdolnym do asymilacji i integracji, było łatwiej niż dorosłym, którzy nigdy nie mogli pogodzić się ze stratą ojczyzny. Wielu młodych Macedończyków nie pamiętało prawie wcale swoich domów i rodzinnych miejscowości, a także bliskich, którzy zostali w Grecji. Pierwsze świadome lata swojego życia przeżyli w Polsce, tęsknotę za ojczyzną zbudowali z opowieści starszego rodzeństwa lub kolegów. Nawet te dzieci, które przez kilka lat mieszkały na Pomorzu, w okolicach Szczecina, po skończonej edukacji trafiały przeważnie na Dolny Śląsk. Tak kierował je obowiązujący wówczas nakaz pracy, tak część z nich wybierała samodzielnie, chcąc być bliżej swoich krewnych, którzy po pierwszym okresie kolektywnego życia w Zgorzelcu przymusowo byli rozmieszczani po miastach Dolnego Śląska oraz państwowych gospodarstwach rolnych.

28

Wybór miejsca osadzenia uchodźców z wojny domowej w Grecji nie dziwi nikogo. Powojenne tereny Dolnego Śląska były w tamtym czasie workiem bez dna, regionem automatycznego napływu ludności, kierowanej pod przymusem lub przyjeżdżającej dobrowolnie. Pozostawione po Niemcach domy i gospodarstwa rozwiązywały – przynajmniej w początkowym okresie lub propagandowo – problem mieszkania. Opuszczone fabryki i nowe zakłady rolne – problem pracy. Przyjazd uchodźców z wojny domowej w Grecji do Polski i pierwszy okres pobytu objęte były tajemnicą państwową. Wychowawcy, nauczyciele, lekarze pracujący z Grekami i Macedończykami zmuszeni byli złożyć przysięgę milczenia. Dlatego gdy pojawił się problem, gdzie uchodźców umieścić, najodpowiedniejszy wydał się przygraniczny Przybyłych do Polski uchodźców nazywano „ludnością greko-macedońską”, tymczasem Macedończycy w żadnym wypadku nie byli i nie są Grekami. Jest to naród słowiański.

Zgorzelec, nie tylko z uwagi na dogodne warunki mieszkaniowe (koszary opuszczone przez wojsko zostały zaadaptowane na ośrodki wychowawcze, szkoły i spółdzielnie pracy) ale i na stosunkową łatwość w utrzymaniu tajemnicy. Zresztą nawet trzynastotysięczna grupa uchodźców z Grecji łatwiej wniknie w społeczeństwo, które jest niejednolite, przemieszane i na obcość nastawione, niż do grupy zasiedziałej, przywykłej do swojej ziemi i tradycji, jak było w Polsce środkowej. A społeczeństwo Dolnego Śląska stanowiło prawdziwą mieszankę etniczną, narodową, religijną grup lokalnych o odmiennych obyczajach. „Społeczeństwo Ziem Zachodnich stanowiło prawdziwą mozaikę ludnościową. W wyniku dokonujących się, w dużej mierze żywiołowo, akcji osiedleńczych nastąpiło wymieszanie rozmaitych grup, różniących się między sobą pochodzeniem regionalnym, tradycjami, wyznawanymi ideałami społecznymi, obyczajowością, wykształceniem itp. Prowadzone na Ziemiach Zachodnich badania socjologiczne i etnograficzne wykazały, że nierzadko nawet w małych miejscowościach – wsiach i miasteczkach, nie mówiąc już o dużych miastach


Grecka szkoła we Wrocławiu, początek lat ’60. fot. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu

– osiedlali się ludzie składający się z dziesięciu i więcej różnych grup regionalnych” – opisuje początkowe lata osadnictwa Władysław Markiewicz9. W tak zróżnicowanym społeczeństwie zachodziły równolegle dwa przeciwstawne sobie procesy. Z jednej strony była integracja nowych mieszkańców ze sobą i ich adaptacja do innego, niż znali wcześniej, środowiska. Z drugiej – dyskryminacja i stereotypizacja wzajemna obcych sobie grup ludności. W takie środowisko weszli młodzi Macedończycy, w nim znaleźć mieli własny kąt, pracę, a także nowych przyjaciół, założyć rodzinę, przy tym nie tracąc swojej narodowej tożsamości. W tej ostatniej kwestii wciąż było im najtrudniej. Mimo że zapomniano już o dyskryminacji „titowców”, Dolny Śląsk opanowany był przez etnicznych Greków, także w świadomości jego mieszkańców. Macedończycy wciąż byli 9

J. Wyspański, Kokardy z powojennych tasiemek, Lubin 2004.

w mniejszości, co utrudniało ich własne organizowanie się. Wielu jeszcze pod koniec lat 50. postanowiło wyjechać do Jugosławii, Bułgarii lub dalej – do Kanady czy Australii. Ci, którzy zostali, łatwiej niż Grecy wmieszali się z polskie społeczeństwo, łatwiej nauczyli języka polskiego, który – co często podkreślają – jest bardzo zbliżony do macedońskiego. Zmienione w odpowiednim czasie nazwiska upodobniły ich albo do Greków, albo do Polaków. Nie było żadnej jawnej cechy, która świadczyłaby do ich inności. Oprócz osobistych deklaracji: „Ja zawsze mówiłem – nie jestem Grekiem, tylko Macedończykiem! Na początku nawet w tych dowodach – była narodowość. Była. W dawnych dowodach była narodowość. Pisałem: narodowość macedońska. W dawnych dowodach to były… później już znikło, nie było” – wspomina pan Tanasis, choć nazwisko zostawił sobie greckie.

29


Greccy robotnicy w Pafawagu, Wrocław 1961-62, fot. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu

30


W niemal każdym mieście Dolnego Śląska znajdował się „Dom Grecki”, w którym uchodźcy zbierali się na wieczorki towarzyskie, grali w domino, table, a niekiedy nawet mieszkali. Jednak Macedończycy nieczęsto tam zaglądali, szczególnie młodzież, która wolała integrować się ze swoimi rówieśnikami: „Był ten klub [w Jeleniej Górze], można powiedzieć – zbierali się tam na różne wieczorki taneczne, jakieś tam święta obchodzili. Ja to lubiłem zabawić się gdzie indziej. A nie z tymi starymi! Zresztą to tam sami Grecy, ci komuniści greccy. A Macedończyków nie było”. W ośrodkach wychowawczych dzieci macedońskie obowiązkowo uczyły się języka greckiego, mieszkały w mieszanych, greckomacedońskich pokojach.

Także dziennik „Dimokratis” wydawany przez Gminę Demokratycznych Politycznych Uchodźców z Grecji w Polsce nie należał do ulubionej prasy młodych Macedończyków, głównie z uwagi na jego silne polityczne zaangażowanie. Mimo, że przez kilka lat ukazywał się z dodatkowymi stronami w języku macedońskim. 4. Powojenne kokardy „Kokardy z powojennych tasiemek” – taki tytuł nosi książka opisująca losy dwóch rodzin, jednej przybyłej z terenów dzisiejszej Ukrainy, drugiej – z Macedonii Egejskiej. To pan Wyspiański opisał historię swoją i swojej żony, ówczesnego „dziecka uchodźcy”, z którą poznał się w szkole w Pieńsku. Tytuł ten oddaje w pełni relacje międzyludzkie na powojennym Dolnym Śląsku, gdzie osobiste historie ludzi z różnych stron Europy splatały się ze sobą, tworząc „powojenne kokardy”. Macedończycy, którzy weszli w polskie społeczeństwo tego obszaru, stykali się z podobnymi do swoich tragediami osób, które musiały – często pod przymusem – opuścić swoją „małą ojczyznę”, i osiedlić się poza granicami kraju. Tu każdy był dla drugiego w pewnym sensie „obcy”. Na pewno pomagało to młodym ludziom, przybyłym z różnych regionów, w łączeniu się w pary i zakładaniu własnych rodzin – z dala od tradycyjnych układów, które często były homogeniczne.

Na pytanie, czy Macedończyk jako mąż lub sympatia był w owym czasie w jakimś stopniu egzotyczny, jedna z obecnych żon odpowiada: „Nie, bo ja tu byłam w tej Legnicy przyzwyczajona do tej takiej różnorodności. Wtenczas jeszcze mieszkało sporo Greków, bardzo dużo było lekarzy, miałam kolegów, którzy grali w zespole – Markos i Nikos. I to nie było coś takiego dziwnego, jakiegoś nie wiem… Może jakby to Murzyn był! (śmiech). Jedynie wtenczas dziewczyny w moim wieku nie szukały sobie amantów wśród Rosjan. Bo to był wróg, okupant i z nimi nie należało!”. Niekiedy bałkańska „inność” nawet pomagała w znalezieniu partnera. Wielu mężczyzn, także tych, którzy mieszkają obecnie w Republice Macedonii, wspomina ogromne powodzenie, jakie mieli wśród polskich dziewcząt, głównie z powodu ciemnej karnacji. Potwierdza to inna Polka, która na podobne pytanie – o to, czy mąż Macedończyk był w tamtym czasie pociągający, odpowiada: „Mi się podobał – był przystojny! Taki – odmienny od Polaków. Włosy miał ciemne, bardzo ładne, kręcone. Modnie się ubierał”. Związki mieszane doprowadziły do jeszcze większej integracji Macedończyków z Polakami. Dzieci z takich małżeństw przeważnie znają dokładnie historię rodziców, ale po macedońsku już nie umieją mówić. Dla nich tak jak dla drugieMacedończycy – mimo walki w szeregach greckiej partyzantki – byli uznawani za „titowskich kolaborantów”.

go lub trzeciego pokolenia osób przybyłych z terenów dzisiejszej Ukrainy lub Litwy pochodzenie rodziny nie stanowi wyznacznika identyfikacji z inną grupą niż Polakami i innym terenem niż z obecną Polską. Sami Macedończycy zapuścili w Polsce korzenie. Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej większość z nich odwiedziła opuszczone w czasie greckiej wojny domowej rodzinne miejscowości, ale nie myślą już o powrocie. Stali się tym, kim są wszyscy powojenni osiedleńcy – ludźmi „stąd”.

31


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.