9 September/wrzesieñ 2008 ISSN 1756-3542

Page 1

9

(27)

September/wrzesieñ 2008 ISSN 1756-3542

18

Oswoić patologię: Klinik-A

Aktorzy o kobietach | Czym jest Facebook? | Szacunek dla tatuażu


www.linkpolska.com


Wrzesień 2008 September 2008

Kilka słów na początek Mijamy często na ulicach ludzi z czerwonymi, rozpitymi twarzami, którzy budzą w nas wstręt. Odmawiamy im człowieczeństwa, bo człowiek powinien być czysty, schludnie ubrany i oczywiście nie może się stoczyć na dno. A jeśli się już stoczy, to niech to robi w zaciszu, gdzieś dalej, by nie kłuł nas w oczy swoją mizerną egzystencją. Kiedy wyczyścimy sumienie i idziemy dalej, nie zastanawiamy się oczywiście, co stanie się z zapijaczonym włóczęgą. Bywa, że nie dzieje się nic wielkiego w naszym rozumieniu. Leży na tym swoim dnie, zapomniany i zapominający. Bywa, że kradnie, żeby się napić. Żeby zapominać dalej. Ale bywa,

że się podnosi, bo znalazł w sobie siłę, by się otrząsnąć i zmierzyć z życiem. To nigdy nie jest łatwe, ale nie niemożliwe, jak zakładamy. My mu jednak nie dajemy szansy, ale on może ją sobie dać. A jednak ludzie, bidoki, mogą sobie poradzić – powiedział autorce reportażu „Klinik-A” jeden z tych poturbowanych przez życie, który postanowił skończyć z nałogiem i zmierzyć się z trzeźwą rzeczywistością. Wbrew oczekiwaniom, wbrew temu, jak się nauczył żyć. I pomaga innym. Bo wie, jak ważne jest zatrzymanie się przy takim strzępku człowieka, jakim był, nie tak dawno, on sam.

Aleksandra Łojek-Magdziarz

Fot. Katarzyna Mirczak

Zobacz: Dom Wspólnoty „Barka”. Marylka przygotowuje posiłek.

www.linkpolska.com

September 2008 | wrzesień 2008 | 3


LINKw numerze

Kultura - Był dobrym człowiekiem 24

9

POLSKA Polska naraziła się Rosji. Czy Polacy mogą czuć się bezpiecznie? Maciej Przybycień

8

ŚWIAT Rosja w Gruzji. Swoimi działaniami wojennymi Rosjanie znowu zaskoczyli świat. Aleksandra Łojek-Magdziarz

11

PERYSKOP

14

REPORTAŻ Polacy na emigracji tatuują swoje ciała. Jak mówi Robert, tatuator z 17-letnim doświadczeniem, podejmują świadome decyzje i wiedzą, czego chcą. Jakub Świderek TEMAT NUMERU Byli na dnie. Teraz, dzięki „Barce”, odzyskują szacunek dla samych siebie. Katarzyna Mirczak

23

KULTURA Aktorów rozmowy w garderobie. Anna Kozłowska

24

KULTURA Był dobrym człowiekiem, który umiał słuchać. Wspomnienia ze spotkania z Ryszardem Kapuścińskim. Aleksandra Łojek-Magdziarz

27

HISTORIA Polskie El Dorado Piotr Miś

29

FELIETON Czwarta władza Maciej Przybycień

30

OBOK NAS To nie schizofrenia jest najgorsza dla chorej osoby, lecz samotność. Akceptacja otoczenia może pomóc w rozpoznaniu cienkiej granicy między rzeczywistością a urojeniami. Tomek Kurkowski

* na okładce: Marylka i Piotrek z domu Wspólnoty „Barka”. Fot. Katarzyna Mirczak Adres/Address: 1a Market Place Carrickfergus BT38 7AW Tel.: +44 28 9336 4400 www.linkpolska.com info@linkpolska.com Redaktor naczelna/Editor Aleksandra Łojek-Magdziarz aleksandra@linkpolska.com Sekretarz redakcji/Deputy Editor Sylwia Stankiewicz redakcja@linkpolska.com Reklama/Advertising Aneta Patriak +44 7787588140 aneta@linkpolska.com

Zespół redakcyjny/ Magazine team Paweł Bruger, Piotr Miś, Tomasz Kurkowski, Współpraca/Contributors Piotr Poraj Poleski, Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Aleksandra Kaniewska, Dorota Mazur, Helena Kubajczyk, Maciej Przybycień, Anna Kozłowska, Szymon Kiżuk, Jolanta Reisch Konsultant generalny/ General Consultant Andrzej Szozda

4 | wrzesień 2008 | September 2008

Obok nas - schizofrenia 30

(27)

6

18

Turystyka - Mongolia 32

Dział foto/Foto Editor Jakub Świderek jakub@linkpolska.com Dział graficzny/Art Room Irka Laskowska irka@linkpolska.com Tomasz Zawistowski Wydawca/Publisher Link Polska Limited Dyrektor/Director Ewa Grosman

Redakcja i wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za treść ogłoszeń, reklam i informacji. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania tekstów. Nadesłane materiały przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym ob-

Druk/Print GPS Colour Graphics Ltd. Alexander Road Belfast, BT6 9HP

szarze. Przedruk materiałów publikowanych w magazynie „Link Polska” możliwy tylko za zgodą redakcji.

32

TURYSTYKA GPS-em Mongołów jest natura, a adresy znajomych ustalają drogą konsultacji z sąsiadami. Dorota Suchy

35

SPORT Nic nie działa na ludzką świadomość tak, jak tytuł najszybszego człowieka na świecie. Oni byli najszybsi. Przełamywali granice ludzkiej wytrzymałości. Tomasz Kurkowski

37

LINK CAFÉ Ułatwia nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów, ale też i śledzenie użytkownika. Załóż sobie konto w Facebooku. Ale uważaj. Aleksandra Łojek-Magdziarz

38

LINK CAFÉ Heleny ulubione danie na jesień. Wielokolorowe i dobrze doprawione rozgrzeje i doda wigoru. Helena Kubajczyk

Reportaż - Tatuaże 14


MANCHESTER BIRMINGHAM

GLASGOW

22

LONDYN OD

£

BILET W JEDNĄ STRONĘ

Bez podatku. Bez ukrytych kosztów. Bez opłat za bagaż.

Aby zarezerwować bilet lub dowiedzieć się gdzie jeszcze można dotrzeć autokarem Ulsterbus, wejdź na naszą stronę internetową www.coachacross.com lub zadzwoń: 028 9033 7002/3 *Rezerwacja minimum 7 dni przed planowaną podróżą. Zapoznaj się z naszymi warunkami.


LINKpolska

Czy Polska jest bezpieczna? Maciej Przybycień

Sierpień 2008 do końca zburzył dotychczasowe myślenie o sprawach bezpieczeństwa naszego kraju. Wydawać się mogło, że jesteśmy już świadkami szczęśliwego „końca historii” Fukuyamy. Kilka sierpniowych wydarzeń udowodniło, że byliśmy w błędzie. Wojna na Kaukazie Brutalna interwencja wojsk rosyjskich w Gruzji wywołała szok i zdumienie całego cywilizowanego świata. „Dziś Gruzja, wkrótce celem inwazji może być Polska” – mówił prezydent Lech Kaczyński podczas wyprawy do Tbilisi. Na wizytę, w której udział wzięli również prezydenci Ukrainy, Litwy, Estonii oraz premier Łotwy, prezydent Polski wybrał się w towarzystwie ministra obrony Radosława Sikorskiego. Wkrótce Gruzję (i Rosję) odwiedzili: prezydent Francji, która obecnie przewodzi w Unii, Nicolas Sarkozy, kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice. Dzięki zdecydowanej i jednoznacznej postawie Europy oraz Stanów Zjednoczonych powstrzymano eskalację konfliktu. Wojna wywołała jednak debatę na temat imperialistycznych aspiracji Moskwy oraz bezpieczeństwa państw dawnego bloku wschodniego. „W poważnej prasie rosyjskiej pobrzmiewają głosy, że najbardziej racjonalnym rozwiązaniem byłby rozbiór Polski przez Niemcy i Rosję” – ostrzega w wywiadzie dla „Newsweeka” sowietolog z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Paweł Wieczorkiewicz. „Zwierzęta w cyrku można tresować, dopóki nie skosztują ludzkiego mięsa. Z Rosją jest podobnie. Skosztowała w Gruzji krwi i łatwego zwycięstwa. To oznacza, że ani w Warszawie, ani w Budapeszcie, ani nawet w Berlinie nikt nie powinien spać spokojnie” – kończy wywiad profesor. Ariel Cohen, ekspert amerykańskiej Heritage Foundation kreśli równie złowieszcze scenariusze: „Myślę, że poza Gruzją i Azerbejdżanem następnym celem jest Ukraina. (…) Polacy mają wszelkie powody, by odczuwać niepokój z powodu antyukraińskich zakusów Rosji” („Rzeczpospolita”). Zupełnie inaczej przedstawiają sytuację sami Rosjanie. „To przerażająca tragedia i my, Rosjanie, staramy się pomóc Południowej Osetii, jak tylko możemy” – mówi w wywiadzie dla „Gazety

6 | wrzesień 2008 | September 2008

Wyborczej” Władimir Grinin, ambasador Rosji w Polsce. „Szacunek dla suwerenności i integralności państw, pozostający w ścisłej zgodzie z prawem międzynarodowym, jest aksjomatem naszej polityki zagranicznej” – dodaje ambasador. Artiom Malgin, ekspert Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych w wywiadzie dla „Polska The Times” wypowiada się w podobnym tonie: „Powtórka scenariusza z Osetii w innym regionie to zwykła fantasmagoria. Rosji naprawdę nie trzeba się bać”. Ton i atmosfera rosyjskich wypowiedzi zmienia się diametralnie, gdy poruszany zostaje inny temat - tarcza antyrakietowa na terenie Polski.

Polska z tarczą Po wielu miesiącach negocjacji w końcu podpisano umowę dotyczącą budowy w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Wiadomość o tym wywołała burzę w Rosji. Prewencyjnym atakiem jądrowym straszy Polskę populistyczny lider Partii Liberalno-Demokratycznej Władimir Żyrinowski. Równie zdecydowanie wypowiada się zastępca szefa sztabu generalnego sił zbrojnych Rosji, gen. Anatolij Nagowicyn: „Taki obiekt jak tarcza antyrakietowa USA, która ma powstać w Polsce, zawsze jest wśród celów niszczonych przez drugą stronę w pierwszej kolejności”. Przedstawiciel Rosji przy NATO Dimitrij Rogozin również nie ma wątpliwości: „Polacy obnażyli prawdziwe cele strategiczne tarczy. To, że zgodę podpisano w czasie kryzysu Rosja – USA pokazuje, że jest ona skierowana przeciw Rosji, a nie Iranowi”. „The Times” ujawnia, że rosyjscy wojskowi planują zamontowanie na okrętach Floty Bałtyckiej głowic nuklearnych. Mimo rosyjskich pogróżek polscy politycy są niezwykle zadowoleni z zakończenia negocjacji. „To gwarancje bezpieczeństwa podobne do tych, jakie mają Izrael i Turcja” – mówi „Rzeczpospolitej” szef Sejmowej

Część Rosjan jest przekonana, że określenie „zagrożenia ze strony trzeciej”, którego użyto jako argumentu za instalacją rakiet typu Patriot w Polsce, dotyczy tylko i jedynie Rosji.

Komisji Spraw Zagranicznych Krzysztof Lisek. „Przekroczyliśmy Rubikon w stosunkach polsko-amerykańskich” – w wywiadzie dla TVN24 mówi premier Donald Tusk. Prezydent Kaczyński wygłasza orędzie do narodu. Spekulacje dotyczące rosyjskiego ataku prewencyjnego jednoznacznie komentują amerykańscy politycy i wojskowi. „Rosja przeciw nikomu nie odpali rakiet nuklearnych. Polacy to wiedzą, my to wiemy” – stwierdza szef Pentagonu Robert Gates. Gen. Stanisław Koziej, do niedawna doradca ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, również nie widzi powodów do obaw: „NATO ma wystarczający potencjał, by przeciwstawić się zagrożeniu ze strony Rosji, gdziekolwiek ono wystąpi. (…) Nie widzę żadnych powodów, aby wykonywać jakieś nerwowe ruchy” – mówi w wywiadzie dla „Polska The Times”. Polacy nie wydają się być jednak spokojni. Prawie połowa (49,8 %) jest zdania, że w najbliższych latach możemy być ofiarą agresji ze strony Rosji, 57 % uważa, że Rosjanie powinni odpowiedzieć za zbrodnie wojenne dokonane w Czeczenii i być może w Gruzji (badanie przeprowadził instytut Pentor na zlecenie tygodnika „Wprost”). Wydarzenia sierpnia zmieniły też pogląd Polaków na lokalizację tarczy antyrakietowej na terenie naszego kraju. 13 % ocenia tę inicjatywę bardzo dobrze, aż 45 % dobrze, 29 % źle, a 9 % bardzo źle (sondaż telefoniczny przeprowadzony na zlecenie „Rzeczpospolitej”). To znaczna zmiana, biorąc pod uwagę, że w lutym 2007 roku aż 55 % badanych było przeciwnych tarczy w Polsce, a „za” było 28 % (sondaż CBOS). Wydarzenia sierpnia powiększyły jedynie uczucie niepokoju. Niewiele pomaga zapowiadana na przyszły rok profesjonalizacja armii ani urządzane z wielką pompą pokazy wojskowe, jak choćby wielka parada zorganizowana w Warszawie z okazji Dnia Żołnierza.

www.linkpolska.com


LINKpolska Polacy toną w długach

prasówka

Blisko 60 milardów złotych wynoszą nieuregulowane w terminie zobowiązania konsumentów i przedsiębiorców w Polsce – wynika z raportu opublikowanego przez Krajowy Rejestr Długów. 50 procent tej sumy stanowią niespłacone w terminie należności wobec banków wraz z odsetkami, 32 procent zaległe podatki do skarbu państwa, a 14 procent niezapłacone podatki i opłaty stanowiące dochody gmin. W czołówce najbardziej zadłużonych województw znalazły się mazowieckie (3,69 mld zł) i śląskie (3,39 mld zł). Polacy nie kwapią się z płaceniem mandatów za jazdę „na gapę” środkami komunikacji publicznej (206

Z roku na rok Polacy zadłużają się na coraz większe kwoty. Fot. Steve Woods

mln zł) oraz opłat związanych z użytkowaniem lokali mieszkalnych. Średnie zadłużenie klientów za opłaty za prąd i gaz wynosi 1 tys. zł. Przytłaczająca część dłużników to mężczyźni (65 procent). (TK)

Polska zareklamuje się w CNN Kampania reklamująca polskie miasta w CNN rozpocznie się 26 września. Będzie to największa w historii akcja promująca nasz kraj. Spoty reklamowe będą w całości zrealizowane przez ekipę CNN. Głównym bohaterem reklamówek będzie biznesmen z zagranicy spędzający swój czas w Polsce. To jego oczami widzowie CNN spojrzą na Warszawę, Kraków, Łódź, Hel i Zakopane, miejsca atrakcyjne zarówno dla turystów, jak i biznesmenów. Cała kampania reklamowa, razem 700 spotów wyświetlonych na antenie CNN, będzie kosztowała milion dolarów. Ceny emisji spotów w CNN nie różnią się bardzo od cen w Polsce, ale widownia tej stacji jest dużo większa. Spoty reklamowe promujące Warszawę emitowane w przeszłości w BBC obejrzało 10 milionów

Mieszkańcy Zachodu traktują Polskę nadal jako ubogie państewko na krańcu Europy. Fot. Dorota Wilkin

widzów. Eksperci twierdzą, że podobne akcje są Polsce bardzo potrzebne, bo wiedza przeciętnego cudzoziemca o kraju nad Wisłą jest niewielka. „Nasz kraj jest wciąż postrzegany jako ubogie państewko na krańcu Europy” – mówi Piotr Czarnowski, współzałożyciel Polskiego Stowarzyszenia Firm Public Relations. (JŚ)

Lewe papiery w cenie Każdego roku w Polsce podrabia się około 300 tysięcy dokumentów i wykrywa blisko 8 tysięcy przypadków podrabiania pieniędzy - wynika z policyjnych statystyk. „Od kilku lat liczba podróbek gwałtownie rośnie” - potwierdza dr Jerzy Wojciech Wójcik, kryminolog. Polscy fałszerze uchodzą za świetnych fachowców. Nie bez przyczyny Polska zyskała miano unijnego centrum podrabiania wszelkich urzędowych papierów. Nasi fałszerze korzystają z najnowszych osiągnięć technicznych i ciągle doskonalą swój warsztat. Obecnie największym wzięciem wśród klientów cieszą się fałszywe dokumenty pozwalające zaciągnąć kredyt w banku, akty własności, recepty, uprawnienia zawodowe i oczywiście banknoty i dokumenty tożsamości. „Wiedza urzędników na temat ich rozpoznawania jest żadna” – twierdzi prof. Bronisław Młodziejowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego. Zwraca on uwagę, że w USA i Wielkiej Brytanii

W ubiegłym roku aż 1299 polskich dzieci trafiło do domów dziecka lub rodzin zastępczych, dlatego że przestali się nimi interesować pracujący za granicą rodzice, wynika z raportu Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, jak informuje dziennik „Polska”. Psychologowie mówią jednym głosem: każdy przypadek długotrwałego rozłączenia rodziny jest dla dziecka niekorzystny, nawet, gdy wyjeżdża tylko jedno z rodziców. Takie dzieci szybciej sięgają po rozmaite używki i wchodzą w kolizję z prawem. W Polsce do końca bieżącego roku podrożeją ceny prądu, gazu, mięsa i słodyczy - wynika z raportu opublikowanego przez „Gazetę Prawną”. Analitycy prognozują też spadek cen odzieży i paliwa. Taka informacja to ulga dla kierowców i firm transportowych. Poza tym mocna złotówka zmniejsza presję na wzrost cen artykułów importowanych, a dobre zbiory nie zwiastują dużego skoku cen żywności w górę. Ceny swoich usług planują natomiast podnieść restauratorzy i hotelarze ze względu na duży popyt w tym sektorze. Angielski szlachcic sir Julian Rose przyszedł z odsieczą zakopiańskiej góralce Antoninie S., którą sąd najpierw obciążył karą grzywny, by później zamienić wyrok na karę pozbawienia wolności na okres 6 tygodni - pisze „Gazeta Krakowska”. 56letnia kobieta została skazana za nielegalny handel oscypkami na Krupówkach. Dobroczyńca z Anglii wpłacił część grzywny, która pozwoliła Polce uniknąć aresztu i zapowiada, że wystąpi z listem otwartym do burmistrza Zakopanego, by chronić górali produkujących oscypki. Największym przewoźnikiem lotniczym w Polsce pozostają niezmiennie PLL LOT - donosi „Puls Biznesu”. Firma, która boryka się z nieustannymi problemami finansowymi ma blisko 20-procentowy udział w rynku. Po piętach polskiego monopolisty depczą tani przewoźnicy węgierski Wizz Air (10,6 proc.), irlandzki Ryanair (8,6 proc.) i brytyjski EasyJet. Na dalszych pozycjach znaleźli się duzi operatorzy: Lufthansa, British Airways, Air France, Swiss i KLM.

Polscy fałszerze dokumentów uważani są za prawdziwych profesjonalistów.

urzędnicy przechodzą szkolenia z zakresu badania oryginalności dokumentów, a w wielu urzędach są urządzenia do sprawdzania legalności papierów. (TK)

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

100-metrowa Statua Wolności ma stanąć na Wiśle w Warszawie - pisze „Gazeta Wyborcza”. Pomysł lansuje Victor Boraks, Amerykanin o polskich korzeniach. Boraks ma trzy pomysły: postać kobiety, symbol polskiego wyobrażenia wolności lub kolaż wizerunków sławnych Polaków. Statua ma pojawić się najpóźniej we wrześniu 2010 roku.

September 2008 | wrzesień 2008 | 7


LINKświat

Rosja pod lupą Aleksandra Łojek–Magdziarz

Wydarzenia w Osetii Południowej i Gruzji przypomniały światu, jakimi standardami kieruje się Rosja. I co jest gotowa zrobić, by bronić swojego wizerunku i swoich interesów, a zwłaszcza rurociągu biegnącego przez środkową Gruzję. Rosja i Gruzja od dłuższego czasu nie utrzymywały najcieplejszych stosunków. Po rozpadzie Związku Radzieckiego w Gruzji zaczął budzić się nacjonalizm, zwłaszcza w Abchazji i Osetii Południowej. To nie podoba się Gruzinom.

Dwa separatyzmy Separatystyczna administracja Osetii Południowej od 1990 roku próbowała uzyskać pełną niepodległość, a nawet ją zadeklarowała po nieoficjalnym referendum przeprowadzonym w 2006 roku, lecz nie została ona uznana przez żadne państwo. Podobnie zachowała się Abchazja w marcu tego roku - bezskutecznie apelowała do krajów ONZ z prośbą o uznanie jej jako niepodległy kraj. Niemal 90 procent Osetyjczyków z Osetii Południowej dostało od Rosji paszporty (choć wiele wątpliwości budzi sposób ich wydania i przyznawania). Na terenie Osetii Południowej stacjonują rosyjskie siły pokojowe (ok. 1000 żołnierzy) oskarżane przez Gruzję o dozbrajanie separatystów. Etniczni Gruzini stanowią mniej niż jedną trzecią tamtejszej populacji. Co ciekawe, Gruzja odrzuca nawet nazwę Osetia Południowa, używając innej, pochodzącej od stolicy Osetii, Cchinwali.

Gruzja w NATO W 2006 roku Rosja bezwzględnie zakazała importu gruzińskiego wina, wody mineralnej i mandarynek, twierdząc, że produkty te (główne produkty eksportowe Gruzji) nie spełniają wymogów sanitarnych. Zakaz ten został zdjęty w 2008 roku, ale w dalszym ciągu napięcie rosło, tym bardziej, że w kwietniu NATO zgodziło się przyjąć Gruzję w przyszłości do swoich struktur, choć data przystąpienia nie została podana. Rosja odebrała to jako policzek, mimo oczywistego i długo wszak trwającego prozachodniego kursu politycznego wykształconego w Ameryce prawnika, prezydenta Gruzji Michaiła Saakaszwilego.

8 | wrzesień 2008 | September 2008

Putin nie jest prezydentem Rosji (jest nim Dimitrij Miedwiediew), ale to on stoi za wszystkimi ważnymi decyzjami politycznymi, dotyczącymi zarówno kursu wewnętrznego, jak i zewnętrznego kraju. Fot. Cherie A. Thurlby

It is the economy, stupid! Rosja bowiem ma żywotny interes w tym, by odciąć Gruzję od Zachodu - jest nim rurociąg BTC (Baku-Tbilisi-Cejhan), który biegnie wzdłuż środkowej Gruzji na południe od Osetii i omija Rosję. Jego przepustowość wynosi 430 tysięcy baryłek dziennie. Ma znaczenie strategiczne i jest kluczowy dla bezpieczeństwa Gruzji oraz państw europejskich, które szukają uniezależnienia od ropy rosyjskiej. Poza tym, jak napisał jeden z brytyjskich komentatorów, Rosja pręży muskuły i pokazuje, że rosyjskie ambicje imperialistyczne nie przepadły bezpowrotnie wraz z upadkiem ZSRR, co więcej, wielu Rosjan odczuwa nostalgię za dawnymi czasami zimnej wojny.

Finlandyzacja Niewiele mediów wspomina o tym, że istnieją pewne przesłanki, że to Gruzja sprowokowała Rosję, czemu jednak Gruzja zaprzecza. Wojska gruzińskie weszły na terytorium Osetii Południowej 7 sierpnia tego roku, dostarczając Putinowi, jak napisał Alan Johnson w „The Guardian”, casus belli, na co tylko Putin czekał. Wojna ta zamieniła się w demonstrację siły i przypomnienie czasów tzw. finlandyzacji. Finlandyzacja to termin, który w czasie zimnej wojny określał te państwa, które miały formalną niepodległość, ale tak naprawdę ich losy zależały całkowicie od decyzji Kremla. Johnson twierdzi, że Europa z niejasnych powodów skłania się do akceptacji finlandyzacji Gruzji przez Rosję – która mogłaby przynieść Europie ponure konsekwencje, gdyby Rosja przejęła kontrolę nad rurociągiem BTC. Podobnego zdania jest Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta J. Cartera, przewidując, że Rosja wykorzysta podobną taktykę w stosunku do Ukrainy tym bardziej, że świat (wyjąwszy państwa nadbałtyckie, bardziej doświadczone i dużo lepiej znające Rosję) najwyraźniej traktuje Putina jako enfant terrible, a nie poważną groźbę dla stabilizacji międzynarodowej.

Prawo do samostanowienia Niemniej Osetia Południowa ma prawo do samostanowienia. Saakaszwili i jego działania wojskowe na terenie Osetii były niemądre, tym bardziej, że akurat on, Gruzin, powinien świetnie wiedzieć, jaka będzie reakcja byłego pułkownika KGB. Rosja skorzystała z okazji i przekroczyła nie tylko wspierane przez siebie tereny Osetii, ale i wtargnęła w głąb Gruzji, gwałcąc tym samym rezolucję Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych nr 1808, która potwierdziła niepodległość Gruzji. Rosja sama niejednokrotnie i zapalczywie sprzeciwiała się jakiejkolwiek międzynarodowej ingerencji w wewnętrzne sprawy niezależnych państw.

Wojna propagandowa Tę wojnę wygrywa zdecydowanie Gruzja. Media są pełne Saakaszwilego, Putin raczej jest oszczędny w słowach. Komentatorzy zapomnieli o prawdopodobieństwie gruzińskiej prowokacji, koncentrując się na działaniach Rosji (ale trzeba oddać im sprawiedliwość – jest się na czym koncentrować). Oba rządy, zarówno gruziński, jak i rosyjski, mają własne agencje PR. Gruzja - Aspect Consulting z siedzibą w Brukseli, która również doradza Procter and Gamble czy Kellogg, a Rosja - Gplus Agency, też osiadłą w Brukseli. Obie agencje walczą o dobry wizerunek swoich klientów. Dlatego dziennikarze nie wiedzą, co się naprawdę dzieje, konfrontowani ze sprzecznymi informacjami, ponieważ wojna toczy sie też na newsy, zdjęcia i konferencje prasowe.

It is the economy, stupid! – ten zwrot zdobył sławę w czasie prezydenckiej kampanii Billa Clintona w 1992 roku. Miał on na celu zwrócić uwagę wyborców, że George H.W. Bush doprowadził do recesji, nie poświęcając czasu i energii gospodarce amerykańskiej. Od tego czasu zwrot ten jest wykorzystywany nie tylko w polityce, ale i w publicystyce, a słowo „economy” zastępowane dowolnie, by podkreślić znaczenie czegoś.


LINKświat Gazowa karuzela cenowa

prasówka

Najwyższą w historii, 35 procent, podwyżkę ceny gazu ogłosił największy brytyjski dostawca energii British Gas. Przed nim zrobiły to inne firmy, m.in. E.ON i Scottish and Southern Energy. Oznacza to, że średni roczny rachunek za gaz w Wielkiej Brytanii przekracza obecnie 1000 funtów. Firmy energetyczne tłumaczą konieczność wprowadzenia podwyżek sytuacją na rynku paliwowym i niepokojącymi informacjami płynącymi z rodzimej gospodarki. Dodatkowo ceny śrubują problemy z rurociągiem gazowym z Norwegii, którym płynie brytyjski gaz. To już druga fala podwyżek w tym roku. Specjaliści wróżą nadejście trzeciej fali wzrostów cen na koniec tego roku. Na ceny wpływają również rosnące gospodarki

Niektóre rodziny w Wielkiej Brytanii żyją w grzewczej biedzie. Fot. Benjamin Earwicker

azjatyckich gigantów – Chin i Indii. Rząd brytyjski, mając na uwadze zbliżającą się zimę, stara się ograniczyć liczbę rodzin żyjących w „grzewczej biedzie”. Szczególnie chodzi o rodziny, których wydatki na ogrzewanie stanowią co najmniej 10 proc. ich domowego budżetu. (TK)

Prezydenckie zapasy z miną w tle Według najnowszego sondażu instytutu Gallupa, poparcie dla Baracka Obamy i Johna MaCaina jest identyczne i wynosi 45 procent. Okazuje się, że szalę zwycięstwa w listopodowych wyborach prezydenckich może przechylić zachowanie obu kandydatów oraz to, jak zapamietają ich przyszli wyborcy. W walce o najważniejszy fotel w państwie może liczyć się każdy drobiazg. Począwszy od emocjonalnego zaangażowania podczas kampanii, refleksu w trakcie debaty publicznej, a skończywszy na mimice twarzy. Przy okazji wyników badań naukowców, które opublikował „The Guardian”, okazało się, że obaj kandydaci zmagają się z własnym wizerunkiem. Barack Obama, który uważany jest za świetnego mówcę, mógłby sprawiać jeszcze lepsze wrażenie, gdyby był mniej spięty. Stres ogranicza jego mimikę twarzy i zdradza nerwowość. Obama uzyskał wysokie oceny dzięki swojej dykcji, płynności mowy i modulacji głosu.

Barack Obama szybciej nawiązuje kontakt ze swoimi wyborcami.

McCain jest mniej emocjonalny w reakcjach od Obamy.

Na tle Obamy blado wypadł John McCain. W ocenie naukowców wizerunek faworyta republikanów jest bezbarwny, a głos szorstki. Weteran wojny w Wietnamie pozostaje niewzruszony nawet wobec tragicznych informacji. Jest też z lekka usztywniony wskutek ran odniesionych na wojnie. (TK)

Mglisty portret brytyjskiego terrorysty Z ustaleń brytyjskiego wywiadu wynika, że nie można sporządzić prostego profilu typowego brytyjskiego terrorysty. „The Guardian” dotarł do niejawnych dokumentów brytyjskiego wywiadu (tzw. raport MI5), w których zanalizowano setki przykładów rozpracowanych przez wywiad grup zajmujących się działalnością ekstremistyczną. Okazało się, że nie ma schematu, który mógłby pomóc przy budowie systemu ochrony przed terrorystycznym zagrożeniem – stereotypy istniejące w brytyjskim społeczeństwie często nie mają żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Osoby zaangażowane w działalność ekstremistyczną mają

brytyjskie obywatelstwo, nie są nielegalnymi emigrantami, daleko im też do religijnego ekstremizmu. Bywają dobrze wykształcone, ale są też i takie, które nie potrafią czytać. Nie ma też znaczenia kolor skóry czy pochodzenie etniczne. (SzK)

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, miejsce eksterminacji blisko 1,5 miliona więźniów z całej Europy, potrzebuje 50 milionów funtów na przeprowadzenie niezbędnych remontów – donosi „The Herald”. Administratorzy obozu wystąpili z apelem do społeczności międzynarodowej o wsparcie finansowe dla niszczejacego pomnika ofiar hitleryzmu. „Nie poradzimy sobie bez pomocy z zewnątrz” – mówi rzecznik oświęcimskiego obozu Jarosław Mensfelt. Obóz nie może liczyć na dużą pomoc ze strony państwa. Każdego roku konto obozu zasilają 2 miliony funtów z budżetu, drugie tyle to zysk ze sprzedaży biletów i różnego rodzaju symboli związanych z obozem. Przeciętny Brytyjczyk zużywa ponad 4 litry światowych zasobów wody każdego dnia – pisze „The Guardian”. Gdyby Brytyjczycy zdecydowali się m.in. na ponowne zastosowanie deszczówki do podlewania swoich przydomowych ogródków, mogliby zaoszczędzić nawet 275 tysięcy funtów w ciągu pięciu lat. Blisko 20 proc. warzyw w brytyjskich supermarketach poddawanych jest procesowi mycia, co pochłania codziennie 85 metrów sześciennych wody. Nic dziwnego, że Brytyjczycy zmuszeni są zaspokajać (w 62 proc.) swoje zapotrzebowanie na tzw. wirtualną wodę (woda używana do produkcji żywności) poprzez jej import. Dysydenci z IRA użyli semteksu w ostatnim zamachu bombowym w hrabstwie Fermanagh (Irlandia Północna), w którym poszkodowanych zostało dwóch policjantów, informuje „The Independent”. Do tej pory semteks nie figurował na liście uzbrojenia dwóch najgroźniejszych organizacji republikańskich: Continuity IRA i Real IRA, które są odpowiedzialne m.in. za zamach w Omagh w 1998 roku, w którym śmierć poniosło 29 osób. W minionych latach głównym dostawcą tego materiału wybuchowego na Zieloną Wyspę był reżim libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. Polska i Ukraina nie stracą prawa do organizacji Euro 2012, uspokaja włoski dziennik „La Repubblica”. Włoska prasa studzi w ten sposób zapędy swojej rodzimej federacji piłkarskiej, która chętnie wykorzystałaby potknięcie gospodarzy turnieju i sama zorganizowała europejski czempionat. Włosi muszą przyznać rację prezydentowi UEFA Michelowi Platiniemu, który stwierdził, że większość obiektów piłkarskich na Półwyspie Apenińskim, poza stadionem olimpijskim w Rzymie i San Siro w Mediolanie, to technologiczne staruszki, które wymagają gruntownej modernizacji.

September 2008 | wrzesień 2008 | 9


Uczelnia z pasją! Dlaczego warto zostać studentem WSHE? WSHE to nowoczesna uczelnia, kształcąca na międzynarodowym poziomie. Student kończący naukę na naszej uczelni otrzymuje suplement do dyplomu, Diploma Supplement Label, który jest certyfikatem jakości i stanowi podstawę międzynarodowego uznawania wykształcenia, kwalifikacji zawodowych i akademickich w UE. Dlaczego uczelnia zdecydowała się rozpocząć rekrutację w Edynburgu? W WSHE jesteśmy skoncentrowani przede wszystkim na potrzebach studenta - jeśli ktoś chce zapisać się na studia w Edynburgu – chcemy mu to umożliwić! W Wielkiej Brytanii jesteśmy obecni już od dwóch lat, punkt w Londynie działa od 2006 roku. Na jakich kierunkach mogą się szkolić polscy studenci w Edynburgu? Jakie dyplomy można uzyskać na WSHE? W Edynburgu prowadzimy rekrutację na kierunki: Pedagogika, Zarządzanie, Informatyka i Filologia angielska. Studenci mogą uzyskać dyplom licencjata, inżyniera oraz magistra studiując w trybie niestacjonarnym. Kiedy się odbywa rekrutacja na najbliższy rok? Rekrutacja na rok akademicki 2008/2009 już się rozpoczęła! Rozmawialiśmy z Katarzyną Czyżykowską, koordynatorem PIR WSHE w Edynburgu – Chcesz sie dowiedzieć więcej? Zadzwoń lub napisz do nas! Wypowiedzi studentów WSHE z innych miast UK. Magda Lewandowska (29 lat) mieszka w Londynie z mężem i pracuje jako księgowa w hotelu na High Street Kensington. – Księgowość to coś, czym muszę się zajmować, ale chcę zrobić wreszcie coś dla siebie – powiedziała Timesowi. – Zdecydowałam się na tę szkołę, ponieważ jest o wiele tańsza niż

inne w Londynie, a poza tym dyplom będzie uznawany w Polsce, co jest dla mnie bardzo ważne. Maria Jankowska (26 lat) z Poznania pracuje jako kelnerka w Londynie i ma nadzieję na studiowanie od października marketingu i zarządzania. Studia na WSHE oznaczają, że nie będzie musiała zarabiać przez rok na swoje studia. – Nie chcę przez resztę życia być kelnerką – powiedziała. – Myślę, że to dobry pomysł, dla mnie i dla innych Polaków, poza tym jest tanio. One prospective student, forklift driver Kamil Raczynski, told BBC London: „I want to improve my skills to get a better job. „I will feel more comfortable studying in Polish than in English. I think it could be easier for me.” Marcin Motylski, student informatyki WSHE - „Są tu cenione na rynku pracy kursy CISCO i Microsoft.. Wiedziałem, że chcę tu studiować, ponieważ jest tu bardzo dużo ćwiczeń, a nie wyłącznie teoria. Na zajęciach nie tylko mówimy o programach - przede wszystkim pracujemy na nich. Uczelnia daje też szanse ukończenia prestiżowych kursów. W przyszłym roku chcę zdobyć certyfikat Microsoftu, ponieważ wiem, że to ważne dla poważnych pracodawców”. Katarzyna Żuk, absolwentka pedagogiki promocji zdrowia: „Muszę powiedzieć, że studiowanie było bardzo przyjemne i ciekawe. Mieliśmy interesujące zajęcia. Uczelnia kładła duży nacisk na przygotowanie pedagogiczne, ale też na zajęcia trochę bardziej medyczne, jak anatomia czy masaż. Trzeba powiedzieć, że zajęcia były prowadzone bardzo profesjonalnie i dały mi sporą wiedzę”.

Zapraszamy do zabawy na imprezach organizowanych przez WSHE. Informacje co, gdzie i kiedy? - znajdziecie na naszej stronie. Adres Punktu Informacyjno - Rekrutacyjnego WSHE Citibase, 1 St. Colme Street, pokój nr 56, Edinburgh EH3 6AA, tel. 0131 220 8431 oraz 0789 2828 376. Nasza strona - www.edynburg.edu.pl Polska strona Uczelni - www.wshe.lodz.pl


LINKperyskop Irlandia Północna

Gwiazdy na Pikniku w Belfaście Zespół T.Love zagra na Polskim Pikniku, który odbędzie się 19 października w Belfaście. Impreza, w odróżnieniu od lat ubiegłych, będzie miała miejsce w St. George’s Market, najstarszej hali targowej w Irlandii Północnej. To trzecia edycja Polskiego Pikniku w Belfaście. Poprzednie dwie odbyły się w Botanic Gardens i zgromadziły tysiące osób. „W tym roku liczba uczestników jest z góry przewidziana” – mówi Maciej Bator ze Stowarzyszenia Polskiego w Irlandii Północnej, organizator imprezy. „Możliwości St. George’s Market są ograniczone. Impreza skierowana jest do 5 tysięcy osób. Tu warto zaznaczyć, że organizatorzy zastrzegają sobie możliwość zamknięcia drzwi wejściowych w chwili, w której market wypełni przewidywana liczba uczestników. W tym roku będzie obowiązywać zasada: im wcześniej, tym lepiej”. Największą atrakcją imprezy będzie występ legendarnego zespołu polskiej sceny rockowej T.Love. Organizatorzy zdecydowali się na zaproszenie T.Love m.in. ze względu na jego rozpoznawalność. Muzyka grana przez T.Love bliska jest kilku pokoleniom. Koncert w Belfaście odbędzie się w ramach trasy zespołu po Wyspach. „Muszę przyznać, że rozmowy z zespołem trwały od dłuższego czasu” – mówi Bator – „Najtrudniej było przekonać T.Love do miejsca, w którym impreza się odbędzie. Ze zdjęć na stronie internetowej menedżer zespołu nie mógł wydedukować, jak duży jest St. George’s Market i w którym miejscu miałaby zostać zamontowana scena”. Organizatorzy wierzą, że Polacy w Irlandii Północnej są spragnieni koncertów polskich gwiazd i są przekonani, że impreza odniesie sukces. Jak mówi Bator, w przyszłości odbędzie się więcej podobnych koncertów. Oprócz T.Love na pikniku będzie można zobaczyć Zespół Pieśni i Tańca „Zgoda” z Wilna. W przerwach między występami zagra polski DJ. Nowością będzie tzw. Targ

Irlandia Północna

Pożyteczna lekcja Polscy emigranci zamieszkujący w północnoirlandzkim Bangor i jego okolicach dostają lekcje myślenia obywatelskiego. Miejscowy burmistrz zmobilizował ich do założenia własnego stowarzyszenia. W ramach spotkań z różnymi społecznościami zamieszkującymi okręg North Down, wiosną tego roku burmistrz Stephen Farry spotkał się również z grupą Polaków i innych emigrantów z Europy Wschodniej. „Na spotkanie przyszło około pięćdziesięciu Polaków i kilku Słowaków” – opowiada Łukasz Król, który pracuje w miejscowym magistracie i

www.linkpolska.com

Pierwszy Polski Piknik w Belfaście zgromadził w Botanic Gardens 3,5 tys. osób (fot. JŚ)

Pierwszy Polski Piknik w Belfaście zgromadził w Botanic Gardens 3,5 tys. osób. Fot. JŚ.

Informacji, w którym wezmą udział organizacje pozarządowe oraz firmy prywatne. „Organizując Piknik zdajemy sobie sprawę, że Polacy stanowić będą zdecydowanie większą grupę uczestników, lecz poprzez promocję w lokalnych mediach wychodzimy również do przedstawicieli innych społeczności” – mówi Bator – „Piknik jest dobrym momentem, aby promować polską kulturę i naszą obecność na terenie Irlandii Północnej. Jest to też szansa dla Irlandczyków, by spędzić ciekawy dzień z naszą społecznością”. Piknik finansowany jest z dotacji otrzymanych od organizacji pozarządowych z terenu

Irlandii Północnej i z Polski. Konsulat Polski w Edynburgu również pomaga finansować projekt. W organizację imprezy angażują się także sponsorzy prywatni, czyli firmy, które chciałyby wypromować swoje produkty i usługi wśród naszych rodaków. Organizatorzy rozpoczęcie Pikniku przewidują na godzinę 15:00. Drzwi St. George’s Market będą otwarte od godziny 14:30. Wejścia do St. George’s Market znajdują się od ulic: May Street, East Bridge Street i Oxford Street. Wstęp na imprezę będzie kosztował 2 funty. (JŚ)

teraz pilotuje rozwój stowarzyszenia. „Kiedy burmistrz zobaczył, że bez jakichś specjalnych ogłoszeń o spotkaniu przyszło na nie tyle osób, od razu zaproponował, byśmy założyli stowarzyszenie”. Kilka tygodni temu Stephen Archibald, zajmujący się aktywizacją społeczną, zorganizował kolejne spotkanie dla Polaków, by zdefiniować problemy lokalnej społeczności. Jak się okazało, bywają one bardzo różne, często praktyczne, jak np. nieumiejętność załatwienia zasiłku na dziecko. „Może dzięki stowarzyszeniu uda się też załatwić jakieś polskie książki do lokalnej biblioteki“ – planuje Waldemar Ostradecki, przebywający w Bangor od trzech lat.

„Widziałem, że są tam zbiory w innych językach niż angielski, nawet po chińsku. Więc czemu nie ma być i polskich książek, skoro jest tu tylu Polaków?“ – dodaje. „Na pewno będzie nam o wiele łatwiej, gdy mamy za sobą wsparcie gminy“ – uważa Łukasz Król – „Z jednej strony chodzi tu o wszystkie kwestie techniczne, jak np. lokal, z drugiej, ważne jest to, że miejscowe władze pokazują nam, że uważają nas za partnerów, z którymi warto rozmawiać“. Wszyscy, którzy chcieliby wziąć udział w budowaniu lokalnej wspólnoty Polaków z północnoirlandzkiego North Down, mogą kontaktować się z Łukaszem Królem, pisząc pod adres: lukekrol@hotmail.com. (SzK)

September 2008 | wrzesień 2008 | 11


LINKperyskop Wielka Brytania

Anglia

Wymiana doświadczeń pomaga

Wirtuozi przemawiania

W Wielkiej Brytanii działa Stowarzyszenie Polskich Kucharzy i Cukierników. Nie ma swojej stałej siedziby – członkowie spotykają się na organizowanych przez siebie zjazdach. Najważniejszym celem stowarzyszenia jest integracja środowiska zawodowego Stowarzyszenie pomaga nowym emigrantom, którzy podejmują pracę w branży kucharsko-cukierniczej i przybliża zawodowe różnice między stylem pracy Polaków i Brytyjczyków. „Szokiem było dla nas zderzenie tutejszych tradycji kulinarnych, kuchni w pewien sposób ubogiej, mimo tak dużego dostępu do różnorodnych towarów z całego świata” – mówi członek stowarzyszenia Szymon Szeszuła, pracujący jako kucharz w Irlandii Północnej – „ Ale też szokiem dla Irlandczyków były i są nasze potrawy czy produkty. Kiszone warzywa, wędliny, różnorakie surówki i sałatki, rolady, zupy, pieczywo czy też świąteczny karp”. Jak mówi Szymon, oprócz tych, którzy przyjechali na Wyspy podreperować swój budżet, są też Polacy, którzy chcą się czegoś nauczyć. Zaznacza

Szocja

Wózkom mówimy nie! Autobusy Lothian Buses w Edynburgu wprowadziły zakaz przewozów wózków dziecięcych w swoich pojazdach. Miejsce, które wykorzystywane było do ich przewozu przeznaczone jest bowiem dla wózków inwalidzkich. Kierowca ma obowiązek odmówić zabrania osoby z wózkiem, nawet, jeśli miejsce w pojeździe jest wolne. „Tygodniowo przewożę jakieś dwa, trzy wózki inwalidzkie, natomiast wózków dziecięcych pięć albo sześć dziennie” – mówi, pragnący zachować anonimowość, kierowca

Irlandia Północna

Więcej polskich filmów Film „Jeszcze raz” zainauguruje otwarcie Polskiego Klubu Filmowego „Kinogranie” w Queen’s Film Theatre w Belfaście. Pierwsze spotkanie klubu połączone z projekcją filmu odbędzie się 21 września o godz. 16:00 w kinie przy University Square. „Jeszcze raz” to opowieść o romantycznych przygodach matki i córki podczas gorącego polskiego lata. „Rozszerzanie repertuaru naszego kina dla różnych mniejszości narodowych społeczności Belfastu jest dla nas bardzo ważne” – powiedziała Susan Picken, dyrektorka kina QFT – „Biorąc pod uwagę sukces Polskiego Festiwalu Filmowego, pomyśleliśmy, że regularne projekcje polskich filmów dla Polaków mieszkających w Belfaście, to dobry pomysł”.

12 | wrzesień 2008 | September 2008

jednak, że brytyjscy kucharze również wiele uczą się od Polaków. „Wielu z nas próbuje zmodyfikować polską kuchnię, używając lokalnych produktów oraz irlandzką, udoskonalając ją polskimi produktami dostępnymi w wielu sklepach” – mówi Szymon, dodając, że pozytywna wymiana doświadczeń potrafi dużo zdziałać i wzbogacić wiedzę wszystkich zainteresowanych. Pierwsze spotkanie stowarzyszenia odbyło się w czerwcu ubiegłego roku. Od tego czasu polscy kucharze i cukiernicy spotkali się jeszcze pięć razy. Kolejny zjazd planowany jest na początek października w miejscowości Cheshunt pod Londynem. W przyszłości podobne spotkania odbędą się również w Irlandii Północnej. Adres strony internetowej stowarzyszenia: www.pknw.kei.pl. Tu wszyscy, którzy chcieliby przyłączyć się do polskiej braci kucharskiej, znajdą niezbędne informacje. Do Stowarzyczenia Polskich Kucharzy i Cukierników mogą zapisywać się również członkowie innych narodowości. (JŚ) Lothian Buses. „Otrzymaliśmy instrukcje, jakich wózków nie możemy zabierać, były nawet wyrysowane na tablicy modele. Staramy się omijać ten zakaz i informujemy pasażerów, że jeśli na przystanku będzie wózek inwalidzki, to będą musieli wysiąść. Jako kierowcy łamiemy tym samym przepis” – dodaje. Takie praktyki potwierdza również rzecznik prasowy przedsiębiorstwa. Zakaz nie dotyczy wszystkich modeli, jedynie tych „głębokich”, używanych do przewozu niemowląt. Dziwna to wiadomość, zwłaszcza że Szkocja próbuje się chlubić swoją prorodzinną polityką. (MP) Inny film, który może zainteresować polską publiczność, pokazywany w QFT od 12 do 25 września, to „Chłopiec w pasiastej piżamie” („The Boy in the Striped Pyjamas”). Jest to historia 9-letniego niemieckiego chłopca o imieniu Bruno, którego ojciec, wojskowy niemieckiej armii, zostaje oddelegowany do pracy w obozie koncentracyjnym w Polsce. W Auschwitz Bruno spotyka Szmula, żydowskiego chłopca. Tak zaczyna się ich zakazana przyjaźń. Trzecia wrześniowa propozycja QFT również opowiada o niezwykłej przyjaźni. W filmie „Somers Town”, Tomo z Nottingham, małoletni cwaniaczek, ucieka z domu, by zamieszkać gdzieś w Londynie. Spotyka tam Marka z Polski, którego ojciec jest pijakiem i ciężko pracującym budowlańcem. Ich przygody będzie można zobaczyć w QFT od 5 do 11 września. (JŚ)

„Do swoich racji próbuję przekonywać cichym i monotonnym głosem” – wyznaje z uśmiechem Ania Jurek, z wykształcenia psycholog, od pół roku członek londyńskiego klubu Toastmaster „Polish Your Polish”. Nie bardzo chce się w to wierzyć, mając w pamięci dynamiczną i pełną werwy przemowę Ani podczas spotkania klubu. „Jesteśmy tu, bo chcemy się uczyć, jak przemawiać, jak myśleć i jak słuchać” – wita zgromadzonych Prezydent klubu Wacław Warszawa. Każde spotkanie prowadzi inny Toastmaster. Niedawno w tej roli debiutowała Monika Jaźwińska: „Jak podkreślić naszą genialność? To, że jesteśmy tacy wspaniali, że się rozwijamy, jesteśmy kreatywni, wymyślamy ciągle coś nowego. Przesuwamy bariery…” Podczas wieczoru wszystko ma swoje miejsce i czas. Przywitanie - Prezydent - do 4 min. Przedstawianie tematu - Toastmaster - do 2 min. Wyznaczenie ról - Kontroler Czasu - do 1,5 min. Inne role to: Gramatyk, Kontroler Uważności, Mistrz Gorących Pytań, Mówcy oraz ich Recenzenci. Przekroczenie czasu Kontroler karze czerwoną kartką. Spotkania Toastmaster to przede wszystkim przemowy. Starannie przemyślane, przygotowane według schematu. Ale jest też czas gorących pytań. „One uczą panowania nad stresem oraz formułowania miniprzemówień w kilka sekund” - tłumaczy Michał Misztal. „Dla mnie przemawianie przed publicznością to wyjście ze strefy komfortu” wyznaje Anna Jurek. Organizaja Toastmaster działa na całym świecie. Polskie oddziały znajdują się między innymi w Dublinie, Pradze, Düsseldorfie, Brukseli. (JR)

Scena z filmu „Chłopiec w pasiastej piżamie”.

www.queensfilmtheatre.com

www.linkpolska.com


LINKperyskop Szkocja

Biały rower Zielona rewolucja w Szkocji trwa. Władze Dundee i Dumfries postawiły na transport rowerowy. Na ulicach tych miast pojawią się rowery miejskie, z których będzie można darmowo skorzystać. Pojazdy znajdować się będą w specjalnie oznaczonych miejscach i w takich trzeba będzie je odstawiać. Pierwsze pół godziny pojeździmy za darmo, później trzeba będzie wnieść miesięczną opłatę lub zapłacić za kolejną godzinę. Podobne rozwiązania funkcjonują w Paryżu, Wiedniu, Barcelonie, Londynie i Sztokholmie. Szkocki minister transportu Stewart Stevenson podkreśla, że inicjatywa Dundee i Dumfries może stanowić przykład, szablon a w końcu początek wielkiej zmiany w całym kraju. Sprawa jest kontrowersyjna, gdyż Szkocja to kraj górzysty, co skutecznie zniechęca kandydatów na niedzielnych kolaży (w Edynburgu niestety pomysł nie wypalił).

Zdjęcie miesiąca Graffiti w Dublinie. Całe namalowane słowo brzmiało „Prison”. Ja jednak postanowiłem się nim pobawić i zostawiłem ISO, coś, co zna każdy fotograf. W tym przypadku użyłem ISO 400. Fot. Tiago Menezes

www.linkpolska.com

Idea rowerów miejskich nie jest nowa, powstała ponad 40 lat temu. Zgłosili ją pod koniec lat sześćdziesiątych holenderscy anarchiści z ruchu Provo. Stworzony przez nich projekt „białych rowerów” zakładał całkowite wykluczenie ruchu spalinowego z centrum Amsterdamu i zastąpienie go transportem rowerowym oraz elektrycznie napędzanymi taksówkami. Plan zakładał zakup 20 tys. rowerów rocznie i miał przynosić oszczędności w wysokości 2 ml. guldenów rocznie. Ówczesne władze miasta odrzuciły plan, lecz anarchiści postanowili działać na własną rękę. Z zebranych funduszy zakupili 50 rowerów, pomalowali je na biało i rozlokowali w Amsterdamie. Pojazdy oddała im policja, tłumacząc, że pozostawianie roweru bez zabezpieczenia łamie przepisy. Rewolucja się jednak zaczęła i obecnie Amsterdam jest bez wątpienia rowerową stolicą Europy. Z przykładu anarchistów postanowili skorzystać szkoccy urzędnicy. Wielkie brawa, lepiej późno, niż wcale. (MP)

W Holandii można wypożyczyć rower w bardzo wielu miejscach. Fot. Tim Nooteboom

Magazyn „Link Polska” zaprasza wszystkich do nadsyłania propozycji swoich zdjęć wraz z krótkim komentarzem autora na adres: redakcja@linkpolska.com Na autorów zdjęć wybranych do publikacji w rubryce „Zdjęcie miesiąca” czekają nagrody! Nadesłane zdjęcia przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze.

September 2008 | wrzesień 2008 | 13


Igła, zapałki i tusz tekst: Jakub Świderek

„Dawno temu, gdy mój kolega nie miał już czym tatuować, zamiast tuszu kreślarskiego użył atramentu“ – mówi Robert z Belfastu, który tatuaże robi już od 17 lat – „Potem tatuaż po prostu znikł. To było niewiarygodne“. Tak młodzi tatuażyści odkryli sposób na unikanie służby wojskowej. „Robiło się takie wzory na czole i to przechodziło“ – śmieje się Robert.


LINKreportaż Pojedyncze nakłuwanie Robert rysować nauczył się od dziadka, który był artystą. Kolega zauważył jego umiejętności i zachęcił do tatuażu. Spodobało mu się. „Tylko tego rysowania trochę szkoda, bo też fajne, a to nie zawsze w parze idzie“ – mówi Robert. Pierwszy tatuaż zrobił, gdy miał 17 lat. Igła, zapałki, tusz „Perła“ kupiony w sklepie papierniczym i pojedyncze nakłuwanie. Praca nad tatuażem, który dzisiaj robi się w godzinę, wtedy trwała 15 godzin. „To była czaszka. Zrobiłem ją swojemu koledze z osiedla. Poprawialiśmy ją potem chyba ze 4 lata“ – śmieje się dodając, że na początku bał się kłuć wystarczająco głęboko – „Bałem się, że kogoś za bardzo boli, że zrobię komuś krzywdę“. Dlatego tatuaże Roberta sprzed wielu lat są jasne. „Wiele było takich pierwszych. Wystarczyła piwnica i zawsze znalazł się ktoś, kto chciał tatuaż“ – mówi polski tatuator.

Klasa więziennego tatuażu Ludzie od zamierzchłych czasów upiększali swoje ciała różnego rodzaju malowidłami. Dla nich miało to znaczenie mistyczne. Dzisiaj, wychodząc ze studia tatuażu ze świadomością, że pod rękawem wokół ramienia jest i już zawsze będzie zawinięty wąż, mniej lub bardziej świadomie wtapiamy się w tajemnicze tradycje. „Nasze babcie cały czas uważają, że tatuują się tylko recydywiści“ – mówi Robert – „I tak już chyba będzie, dopóki będą babcie“. Mariusz, 29-latek mieszkający obecnie w Anglii, który niedawno zrobił sobie tatuaż, też uważa, że w Polsce nie zawsze jest to akceptowane. Mówi, że w Anglii tatuaże są czymś normalnym, a w Polsce jeszcze do niedawana uważano je za symbol kryminału, bo kiedyś w więzieniach robiono ich najwięcej. Więzienni tatuatorzy są w branży nadal szanowani. „Widziałem tatuaże zrobione w więzieniu, które były bardzo ładne“ – mówi Robert – „Nie mogą być złe, bo z reguły były robione przez ludzi z praktyką. A to jest najważniejsze“. Więzienne tatuaże były robione ręcznie. Obecnie wraca na nie moda i są coraz droższe. Ale, jak mówi Robert, przy

odrobinie szczęścia w Polsce można znaleźć tatuatora, który zrobi podobny tatuaż za piwo. Polska sztuka tatuażu różni się od brytyjskiej. W środowisku polskich tatuatorów mówi się, że Brytyjczycy muszą się jeszcze wiele nauczyć. W Polsce robi się tatuaże bliższe tzw. szkole wschodniej. Cechą charakterystyczną takich tatuaży jest cieniowanie, używanie różnych odcieni wykorzystywanych barw. Na Wyspach częściej wykonuje się tak zwane „old skule“, czyli grube czarne kreski tłoczone na konkretny kolor.

Mój ojciec uważa, że to głupota Łukasz z Irlandii Północnej zrobił sobie tatuaż, gdy miał 19 lat i mieszkał jeszcze w Polsce. Formę tatuażu plemiennego, tzw. „tribal“, wytatułował sobie na brzuchu. Na jego plecach widnieje napis w języku chińskim: „Jestem człowiekiem dla drugiego człowieka“. „Mój ojciec uważa, że to głupota“ – mówi Łukasz – „On nigdy nie zrobiłby czegoś takiego“. Paweł, tata Łukasza, rzeczywiście nie był zadowolony z pomysłu syna. „W pewnych sprawach mam poglądy, powiedzmy, purytańskie“ – mówi Paweł – „Chociaż nie uważam się za wapniaka. W temacie tatuażu jestem jednak sceptyczy“. Gdyby 15-letnia córka Pawła chciała zrobić coś takiego, on użyłby wszelkich możliwych środkow, od mediacji poprzez ojcowski zakaz, żeby temu zapobiec. „To jest decyzja na całe życie podejmowana w bardzo młodym wieku“ – mówi Paweł. Są jednak przypadki, gdy rodzice akceptują decyzje swoich dzieci lub nawet zachęcają je do tatuaży. Jakiś czas temu do Roberta zadzwoniła kobieta z prośbą o zrobienie tatuażu jej 18-letniemu synowi. Tatuaż został zrobiony w obecności matki. Przyjeżdżał też ojciec z synem. Jednak to nie syn się tatuował, lecz ojciec.

Tatuaż pod pachą „Różni ludzie robią sobie tatuaże“ – mówi Robert – „Może trafić się chłopak, którego interesuje jakiś fight, a z drugiej strony ktoś, kto pracuje w banku“. Kiedyś, jeszcze

„Jeżeli ktoś przychodzi i mówi, że chce sobie zrobić delfinka, to ja mówię, że delfinka to może nie, bo delfinek to... jak to delfinek” www.linkpolska.com

September 2008 | wrzesień 2008 | 15


LINKreportaż gdy Robert pracował w Polsce, przyszła do niego kobieta, pracownica jednego z banków, która chciała, by zrobić jej tatuaż na plecach tak, żeby kończył się pod kołnierzykiem. „Kobiety też potrafią się wytatuować. I to tak, żebyś się zdziwił“ – mówi Robert – „I ja też, choć mało mnie w kwestii tatuaży dziwi“. Robert stara się doradzić klientowi, jaki tatuaż wybrać. Siadają wspólnie i przeglądają gotowe projekty lub rozmawiają o czymś zupełnie nowym. „Jeżeli ktoś przychodzi i mówi, że chce sobie zrobić delfinka, to ja mówię, że delfinka to może nie, bo delfinek to... jak to delfinek“ – opowiada Robert. Kiedyś przyszedł mężczyzna ze zdjęciem swojej malutkiej córeczki. Robert więc wytatuował mu portret córki. Tego typu tatuaże wychodzą najlepiej ze starych czarno-białych zdjęć. Podczas tatuowania największy ból odczuwa się na żebrach, kręgosłupie i genitaliach. Kiedyś w Anglii jeden z klientów Roberta zażyczył sobie diabełka... pod pachą. „To bardzo bolesne miejsce. Sobie nigdy nie zrobiłbym tam tatuażu“.

Niby mówią, że to wciąga... 30-letni Adam mieszkający w Irlandii Północnej na plecach wytatuował sobie napis „Bóg mnie osądzi“. „Przyjeżdżam do Irlandii i różne rzeczy nas tu spotykają“ – mówi Adam – „Szufladkuje się ludzi, nawet ich nie znąjac. Ten tatuaż świadczy o tym, kim jestem“. Drugi tatuaż Adama widnieje na ramieniu - celtycki symbol zrozumienia i pogodzenia się z samym sobą. „Mówi się, że to wciąga, ale ja mam zdrowe podejście“ – dalej opowiada Adam – „Zrobię sobie w przyszłości jeszcze jeden tatuaż o charakterze chrześcijańskim, ale wszystko pod ubraniem“. Według Adama decyzję o tatuażu trzeba przemyśleć. Trzeba być do tego gotowym.

Mariusz z Anglii na prawej łydce wytatuował sobie wilka wyjącego do księżyca. „Wilk to symbol niezależności“ – mówi Mariusz – „Mam słabość do tych zwierząt. Są bardzo mądre“. Dla Mariusza tatuaże to poważna sprawa, dlatego z decyzją zwlekał ponad rok. Nie miał zaufania do lokalnych tatuatorów, więc zrobił to w Polsce. „Tatuaż to coś, co chciałem mieć tylko dla siebie“ – mówi. Robert w Polsce spotykał ludzi, którzy chcieli mieć tatuaż dla zwykłego szpanu. Na Wyspach zdarza się to jednak rzadziej. „Tutaj przyjeżdzają Polacy, którzy mają w sobie trochę odwagi, aby wyjechać z kraju. Dobrze wiedzą, czego chcą“ – opowiada Robert. Kiedy ktoś dzwoni do niego, jest pewien, że ta osoba na pewno chce mieć tatuaż. „Dlaczego ludzie robią tatuaże? Nie wiem. Upiększają sobie ciało? Właściwie sam nie wiem, dlaczego ja kiedyś zrobiłem sobie tatuaż. Po prostu podobało mi się to. I chyba tak to jest. Albo coś ci się podoba albo nie”. Aby uniknąć powikłań zdrowotnych po zabiegu, należy dbać o czystość tatuowanego miejsca i smarować je odpowiednimi maściami na gojenie ran. Przez kilka dni zaleca się też abstynencję alkoholową. Alkohol podnosi ciśnienie i powoduje zwiększenie krwawienia i utrudnia gojenie. Podczas gojenia nie wolno pływać, korzystać z sauny i solarium. Nie należy również wystawiać tatuowanego miejsca bezpośrednio na promienie słoneczne. Inni nie mogą dotykać tatuażu. Nie wolno też zakładać odzieży wełnianej bezpośrednio na tatuowane miejsce. Zanim zdecydujemy sie na tatuaż, warto sprawdzić tatuatora, do którego sie wybieramy. Można poprosić o pokazanie miejsca, gdzie sterylizuje się sprzęt lub magazyn jednorazowych końcówek. Artysta musi myć ręce przed i po każdym zabiegu. Czasem warto zobaczyć pozwolenie i certyfikat, chociaż dokumenty nie zastąpią odpowiedniej higieny i umiejętności.

„Nasze babcie cały czas uważają, że tatuują się tylko recydywiści“ – mówi Robert. „I tak już chyba będzie, dopóki będą babcie“

16 | wrzesień 2008 | September 2008

www.linkpolska.com



LINKtemat numeru

Katarzyna Mirczak Urodzona w Wałbrzychu. Absolwentka Instytutu Archeologii UJ o specjalności Egipt, Bliski Wschód. Fotograf międzynarodowej ekspedycji wykopaliskowej w basenie Morza Czarnego „Pontica – Koshary” organizowanej przez Zakład Archeologii Klasycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego i Muzeum Archeologiczne w Odessie. Laureatka II miejsca w konkursie Newsreportaż 2007 w kategorii „Życie codzienne” za cykl zdjęć „KING, auto-sklep” oraz III miejsca w konkursie „Fotografia ojczysta” zorganizowanym przez „Rzeczpospolitą”, Olympus Polska i Muzeum Narodowe w Warszawie. Członek kolektywu fotografów Agencji Fotograficznej Visavis.pl

18 | wrzesień 2008 | September 2008

KLINIK-A

tekst i zdjęcia: Katarzyna Mirczak / Visavis.pl

Rozmowy w dziwnym wymiarze z ludźmi, którzy sięgnęli dna. Alkoholicy, hazardziści, ludzie z pozoru przegrani. Na przekór losowi, otoczeniu i stygmie społecznej zmieniają życie, choć nigdy nie będzie im łatwo. W „Barce” szukają normalności, której nie znali. Sami sobie dali szansę. www.linkpolska.com


LINKtemat numeru

Posadówek, dom Wspólnoty „Barka”, województwo wielkopolskie, powiat nowotomyski, gm. Lwówek.

„Odurzeni denaturatem, tytoniem, czasami płynem do chłodnic samochodowych. Cieszyły mnie te chwile świadomości, w których mówili, że mają już dosyć” środkami, przy miesięcznym średnim dochodzie 3500 zł. Część dochodu jest stała, są to wpłaty z rent i emerytur, resztę sami wypracowujemy. W domu jest dziewięć pokoi, cztery łazienki”. Od 2005 roku Stowarzyszenie „WIELKOPOMOC”, którego prezesem jest żona Andrzeja, Teresa, jest podnajemcą Posadówka od „Barki”. Andrzej: „Mam wielkie plany związane z tym miejscem. Chciałbym postawić tu nowy dom - stworzyć takie pogotowie mieszkaniowe dla osób, które straciły dach nad głową w drodze eksmisji, dla bezdomnych, dla ludzi, którzy nie mają swojego miejsca na świecie. Są na to pieniądze z Unii”.

Piotrek i Marylka

Marylka (31 lat) i Piotrek (33 lata).

Posadówek, 60 km od Poznania Budynki dawnego PGR-u wraz z otaczającymi je terenami w Posadówku stanowią własność Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” od 1996 roku dzierżawi ten teren na potrzeby wspólnoty, na którą składają się osoby po terapii alkoholowej, osoby uzależnione od narkotyków i hazardu, ludzie dotknięci bezdomnością. Mieszkańcy, obecnie dwanaście dorosłych osób i czworo dzieci, wyremontowali sanitariaty, stołówkę, dach w jednym budynku mieszkalnym oraz kuchnię. Andrzej Wiater (lider wspólnoty): „Wszystkie remonty robimy swoimi

www.linkpolska.com

Ostatni raz widziałam Piotrka i Marylkę pół roku temu w Wałbrzychu. Pamiętam doskonale wysiłek, który wkładali w rozmowę ze mną. On, alkoholik i recydywista, ostatnie dwanaście lat swojego życia spędził między więzieniem a melinami. Ona, niczym kultowa Celina „Tę burzę włosów każdy zna. Przy ustach dłoni chwiejny gest...”. Patrzy na mnie ze smutkiem. Nasze rozmowy odbywały się w dziwnym wymiarze - jakby ktoś postawił między nami grubą, mleczną szybę. Odurzeni denaturatem, tytoniem, czasami płynem do chłodnic samochodowych. Cieszyły mnie te chwile świadomości, w których mówili, że mają już dosyć.

Piotrek, 33 lata

Czas jest nieubłagany, co?

Ile lat piłeś? Piotrek: „W papierach mam dwanaście, a piłem chyba od urodzenia. Zanim poszedłem na ostatni odwyk do Czarnego Boru, piłem w ciągu przez dziewięć miesięcy, dzień

w dzień. Miałem takie schizy, że oglądałem komedię w telewizorze, którego nie było! Wymyśliłem sobie całą fabułę! Bardzo mi się zresztą podobała. Teraz nie piję już pół roku. Razem z Marylką zaczynamy od nowa”.

Marylka, 31 lat

Jaskółka w rodzinie zastępczej Siada przy mnie na ławce. Znamy się dobrze, ale pierwszy raz widzę jej twarz bez opuchlizny alkoholowej. Musiała być kiedyś bardzo ładna. Marylka urodziła się z wrodzoną wadą serca. Diagnoza, zwężona aorta, skazywała ją na wiele bolesnych operacji. Skończyła szkołę zawodową. Jest fryzjerem męskim. Od 10 lat na rencie zdrowotnej. Urodzona w Zielonej Górze w rodzinie stroniącej od alkoholu. Nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego żyła na dnie. W trakcie rozmowy nieopatrznie wspomina o ślubie, do którego nie doszło, o zdradzie i złamanym sercu. O Piotrku mówi, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Marylka: „Na melinie w Wałbrzychu dotknęliśmy dna, ale powoli się odbijamy. To jest najważniejsze”. Maryla i Piotrek poznali się na odwyku w Całodobowym Oddziale Terapii Uzależnienia od Alkoholu w Czarnym Borze, niespełna dwa lata temu. Po skończeniu 9-tygodniowej kuracji wspólnie zamieszkali w Wałbrzychu, w melinie, u wujka Piotrka Zdzicha. Na dwudziestometrowym strychu, zaadoptowanym na mieszkanie, swój azyl urządziło sobie kilka osób: Piotrek z Marylką, Zdzichu wraz ze swoim licznym haremem, brat Zdzicha - Andrzej i stale zmieniająca się grupa dochodzących. Piotrek: „Wszyscy mieliśmy ryje wielkie jak buldożery - spuchnięci od tego chlania.

September 2008 | wrzesień 2008 | 19


Piotrek prezentuje więzienne tatuaże.

Andrzej Wiater, 43 lata

Nikt nie jest szybszy niż Wiater Andrzej wchodzi do pokoju ubrany w spodnie od dresu i bluzę firmy Adidas. Złoty łańcuszek na szyi pobłyskuje w półmroku, w oczach tli się niepewność. Andrzej: „O czym?”. O życiu – najlepiej.

Kierownik domu Wspólnoty „Barka” - Andrzej Wiater z synem Michałem.

„Widzisz, a jednak ludzie-bidoki mogą sobie poradzić” Się dziwię, że nikt się z nas nie przekręcił. My tam wszyscy byliśmy posadzeni na Fiołkach (w Zakładzie Karnym Nr 2 we Wrocławiu przy ul. Fiołkowej 38). U Zdzicha kobiety więcej ciosów dostawały niż Tyson. Ile popielniczek on rozbił Gośce na głowie! Ja nie wierzę w żadne znaki, ale pół życia, my meliniarze z Mickiewicza, spędziliśmy u mojej babci, matki Zdzicha i Andrzeja, no i zgadnij, pod jakim numerem mieszkaliśmy – 66/6. Nic dobrego z tego nie mogło być”. Piotrek miał padaczkę alkoholową, dwa razy złamaną szczękę, kilkakrotnie żebra i palce, dwa razy wstrząśnienie mózgu, dwa razy wybity bark. 12 lutego (2007) złamał nogę w 4 miejscach, złamanie otwarte.

20 | wrzesień 2008 | September 2008

Przewrócił się idąc na śniadanie, droga była prosta. Piotrek: „Jakbym sobie nogi nie złamał, to bym stąd zwinął żagle. Ale żeby od razu w 4 miejscach - i to złamanie otwarte? Musiałem tu zostać. Dzisiaj już bym stąd nie odszedł. Tutaj buduję się od nowa i stwarzam dom. To palec boży mnie wtedy przewrócił”. Piotrek mieszka w Posadówku już ponad cztery miesiące. Nie pije od 29 grudnia 2006 roku. Podnosi wzrok i mówi do mnie: „Wyobraź sobie, że nawet drzewo posadziłem! Sosnę, w doniczce, obok posadziłem jeszcze czosnek, cytrynę i kaktusa - najsilniejsze wygrały: sosna i kaktus - to tak, jak Marylka i ja”.

Andrzej: „Od początku... Przechlapanych lat - przesiedzianych w więzieniu - było w sumie cztery (stary artykuł 208 i 203). Pierwszy raz siedziałem za dezercję z wojska. Dostałem 3,5 roku. Wyszedłem na wolność na przełomie 1989/1990 po ogłoszeniu amnestii. Ulokowałem się na wschodniej ścianie Polski. Przez dwa lata trudniłem się głównie przemytem spirytusu, za co znów trafiłem do więzienia na kolejny rok. Po wyjściu zamieszkałem na Dworcu Centralnym w Warszawie, pracowałem jako parkingowy. Zatrzymany przez policję, znów trafiłem do więzienia, a po wyjściu, zatrzymany za nielegalny handel, dostałem do wyboru 200 milionów (starych) zł kary lub 200 dni odsiadki - wybrałem ucieczkę do Niemiec. Kiedy w 1996 roku wróciłem do kraju, miałem nadzieję, że uda mi się ułożyć sobie życie na nowo. Spłaciłem część długów, miałem kobietę i dziecko. Wkrótce jednak konkubinat się rozpadł, a ja przegrałem w pokera większość zarobionych pieniędzy - 190 starych milionów w 4 dni. Został mi wtedy tylko stary polonez. Sprzedałem go i wyjechałem do Mołdawii. W lutym 1997 roku wróciłem do Warszawy. Znów byłem bezdomny. Przez półtorej miesiąca mieszkałem w kanałach ciepłowniczych na Żyraniu. W tym czasie pracowałem jako chłopiec parkingowy - zawsze kultura i grzeczność. Zarabiałem wtedy od 3 milionów (starych) zł dziennie! Razem z kolegami wynajęliśmy mieszkanie za 12 milionów

www.linkpolska.com


Szopa przystosowana przez wspólnotę na sklep z tanią odzieżą.

(starych) zł - to potrafiła być dniówka! Koledzy zajęli się handlem narkotykami. Mnie to nigdy nie kręciło. Znów więzienie i kolejna zima na dworcu. W 1998 wyjechałem do Szczecina. Zatrzymałem się przy zakonie Sióstr Miłosierdzia, gdzie prowadzona jest stołówka dla osób bezdomnych, a ponieważ siostry nie mają noclegowni, znów zamieszkałem na dworcu. W grudniu 1999 roku przyjechałem do Poznania. Na Dworcu Głównym dowiedziałem się o Fundacji „Barka” - miałem dosyć życia w różnych miejscach, wszędzie, jako gość”. „Barka” jest twoim pierwszym ośrodkiem? Andrzej: „Barka” to nie ośrodek - to wspólnota. Pierwszą noc w „Barce” na Zawadach spałem w kotłowni, tyle było ludzi. Po paru dniach trafiłem na świetlicę, dzieląc ją z trzydziestoma innymi osobami. Odpowiedzialności uczyłem się sprzątając plac, a z czasem dostawałem coraz bardziej odpowiedzialne zadania. Na wiosnę, po przenosinach na ul. Borówki, zostałem mianowany dyżurnym socjalnym. Pracowałem popołudniami, kiedy pracownicy etatowi rozchodzili się do domów”. Wtedy poznałem Teresę. Andrzej: „Ty wiesz, że żonę poznałem, jak była z drugim dzieckiem w ciąży?”. 19 sierpnia 2000 roku wzięli ślub. Teresa miała kremową sukienkę, nie chciała welonu. Dzień później przyjechali do Posadówka. Mimo że dom wspólnoty funkcjonował tam już od czterech lat, jego dni w wyniku wewnętrznych sporów były policzone. Andrzej miał wnieść nowe siły, świeże spojrzenie, miał odnowić wspólnotę. Andrzej: „Myślałem, że wysłali mnie tu za karę, bo zawsze mówiłem głośno, co mi się nie podoba we wspólnocie. Tu nie było nic, nawet posadzek. Przez pierwszy rok szukaliśmy możliwości ucieczki. Staraliśmy się o mieszkanie w Poznaniu. Teresa chodziła po domu ze łzami w oczach. Po roku pojawili się kolejni mieszkańcy - małżeństwo z dwójką dzieci po eksmisji. Jakoś razem zaczęliśmy

www.linkpolska.com

myśleć, że może jednak... Zaczęliśmy organizować życie wspólnoty, również finansowe. Osoby z rentą wpłacały 75 % do kasy domu, reszta rwała wiśnie, zbierała grzyby i drewno. Dzieliliśmy się kasą. W kolejnym roku zaczął się remont, kupiliśmy zamrażarkę na raty, piłę motorową. W 2005 roku założyliśmy Stowarzyszenie Integracji Społeczności Lokalnych „WIELKOPOMOC”, którego celem jest głównie reintegracja społeczna i zawodowa osób wykluczonych i zagrożonych wykluczeniem społecznym. Widzisz, a jednak ludzie-bidoki mogą sobie poradzić. Po pierwszym roku działalności bilans wyniósł 20 tysięcy zł, a już w 2006 – 200 tysięcy zł. Przystąpiliśmy też do Spółdzielni Socjalnej „Marszewo”. W ramach konkursu grantowego (przeprowadzonego przez CES Kwilcz w ramach projektu Equal - Partnerstwo na Rzecz Rozwoju „Ekonomia Społeczna w Praktyce”) kupiliśmy samochód dostawczy, ciągnik do wywozu drewna z lasu, dwie przyczepy, dwie piły motorowe”. Dlaczego piłeś? Andrzej: „Ale ja nie piłem! Alkohol to nigdy nie był problem. Rzucałem picie, gdy tylko traciłem apetyt. Kiedy byliśmy w Parlamencie Europejskim, jeden z posłów postawił wino. Wypiliśmy, ale nikt nie oparł się nosem w sałatce” - uśmiecha się spod wąsów. Jest coś innego. Długie milczenie. Andrzej: „Hazard” - natychmiast pojawia się tłumiony uśmiech i żar w oczach. Zaczyna opowiadać o grze, adrenalinie, dużych wygranych i jeszcze większych przegranych. Andrzej: „Miałem trzy lata przerwy w grze. 2 lata temu, już w Posadówku, po kłótni z Teresą, na automatach przegrałem wszystkie pieniądze. Żeby spłacić długi, musiałem wziąć kilka pożyczek. To był moment załamania. Pojechałem na odwyk dla hazardzistów do Gniezna. Chciałem odejść ze wspólnoty, zawiodłem ich przecież. Jak zwykle w sytuacjach kryzysowych, również i tym razem zebraliśmy się w stołówce, chciałem, żeby ludzie sami zdecydowali, czy mam odejść

czy zostać. No i zostałem. Oni tu nie wyobrażają sobie życia beze mnie”.

Teresa, 35 lat

Historia dłuższa niż Wiatera Teresa: „Jestem po gwałcie zbiorowym to też może być?” - Teresa jest wysoką, radosną kobietą. Mieszkańcy nazywają ją „Mamuśką”. Nie sposób nie zauważyć jej obecności: krzyczy, pogania dzieci, energetyzuje otoczenie. W 1991 roku jej chłopak przyprowadził do mieszkania kilku kolegów. Pięć lat - to najwyższy wyrok, jaki usłyszał jeden z gwałcicieli. Mówi o sobie chętnie. W 1993 roku wyszła za mąż. W 1997 urodził się Jasiu, razem z pojawieniem się dziecka, zaczął znikać mąż. Tłumaczył nieobecność nockami w pracy. Po rozwodzie (1999 rok) spotkała na ulicy znajomego byłego męża, opowiedział jej ponurą historię człowieka, z którym żyła sześć lat. Gdyby miał kochankę - zrozumiałaby. Teresa: „Był panem do towarzystwa”. Upokorzyła ją przyczyna rozwodu, jaką podał mąż. Teresa: „Powiedział, że nie mógł się w nocy wyspać. Wiesz, że byłam niewyżyta seksualnie... Sąd uznał stronę Sławka. Po rozwodzie teściowa wystąpiła o eksmisję. W 2000 roku razem z synem znaleźliśmy się na bruku. Musiałam iść do ojca. W mieszkaniu był jeszcze brat z bratową, nie mogłyśmy się zgodzić. W efekcie znalazłam się na świetlicy jednego z domów „Barki”. W lutym odeszła z „Barki”. Wynajęła wspólnie z koleżankami mieszkanie. Spodziewała się kolejnego dziecka. Wkrótce poznała Andrzeja. W tym samym roku wzięli w „Barce” ślub. Zamieszkali wspólnie w Posadówku. W grudniu 2001 roku urodziła się Rózia, Michał dwa lata później. W 2005 roku powstało Stowarzyszenie „WIELKOPOMOC”, którego została prezesem. Teresa: „Żyję”. Piotrek: „Taki kurwa spokój tu jest. Taki azyl”.

September 2008 | wrzesień 2008 | 21


Wygraj i-Poda nano! Prosimy o wypełnienie ankiety i wysłanie jej pod adres Link Polska Magazine, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW, Northern Ireland lub przesłanie odpowiedzi pod adres e-mailowy: aneta@linkpolska.com Ankieta znajduje się również na stronie internetowej: www.linkpolska.com Wśród czytelników, którzy wypełnią ankietę, zostaną rozlosowane atrakcyjne nagrody!

ankieta

3. Wybierz z poniższych:

l) finanse i bankowość

f) raz w miesiącu

a) jestem singlem

m) kultura

g) rzadziej niż raz w miesiącu

b) żyję w związku

n) logistyka

h) kilka razy w roku

c) jestem po ślubie

o) obsługa klienta/call centre

d) jestem po ślubie i mam dziecko/dzieci

p) gastronomia

12. Jak często korzystasz z bibliotek na

e) żadne z powyższych

r) edukacja

Wyspach?

s) produkcja

a) w ogóle

4. Zamierzasz:

t) hotelarstwo

b) codziennie

a) zostać na Wyspach na stałe

u) sprzątanie

c) raz w tygodniu

b) wrócić do Polski

w) opiekun (-ka) osób starszych lub

d) kilka razy w tygodniu

c) nie wiem

opiekun (-ka) do dziecka

e) kilka razy w miesiącu

y) żadne z powyższych

f) raz w miesiącu

z) student

g) rzadziej niż raz w miesiącu

b) wysyłam rodzinie

8. Pracujesz:

13. Planujesz dalszą edukację lub

c) trzymam na koncie

a) w firmie (nie swojej)

kształcisz się obecnie?

d) nie oszczędzam

b) prowadzę własną firmę

a) w college’u

e) żadne z powyższych

c) nie pracuję

b) na uniwersytecie

d) studiuję

c) w innych szkołach

6. Jakie są Twoje miesięczne zarobki

d) on-line

brutto?

9. Twoja znajomość języka angielskiego:

e) nie kształcę się

a) poniżej 1000 GBP/poniżej 1200 EUR

a) nie znam

b) 1000 – 1500 GBP/1200 – 1900 EUR

b) na poziomie podstawowym

14. Korzystasz z Internetu?

c) 1500 – 2000 GBP/1900 – 2500 EUR

c) na poziomie średniozaawansowanym

a) w ogóle

d) 2000 – 3000 GBP/2500 – 3800 EUR

d) na poziomie zaawansowanym/biegła

b) codziennie

e) powyżej 3000 GBP/powyżej 3800 EUR

e) znajomość języka angielskiego poparta

c) raz w tygodniu

certyfikatami międzynarodowymi

d) kilka razy w tygodniu

5. Co robisz z zarobionymi pieniędzmi? a) inwestuję

1. Ile masz lat?

7. Branża, w której pracujesz to:

10. Wykonujesz pracę:

e) kilka razy w miesiącu

a) poniżej 25

a) informacja/e-biznes

a) zgodną z wyuczonym zawodem

f) raz w miesiącu

b) 25 - 35

b) architektura

b) niezgodną z moim zawodem

g) rzadziej niż raz w miesiącu

c) powyżej 35

c) consulting

c) nie pracuję

d) budownictwo

15. Jak spędzasz czas wolny?

2. Jak długo mieszkasz w Wielkiej Brytanii/

e) medycyna/farmacja

11. Jak często korzystasz z polskich

a) chodzę do kina

Irlandii Północnej/Irlandii?

f) handel/sprzedaż

sklepów na Wyspach?

b) spotykam się ze znajomymi w pubach/

a) mniej niż rok

g) marketing/reklama

a) w ogóle

klubach

b) 1 - 2 lata

h) dziennikarstwo/public relations

b) codziennie

c) czytam książki

c) 2 - 3 lata

i) rolnictwo

c) raz w tygodniu

d) oglądam telewizję

d) 3 - 4 lata

j) prawo

d) kilka razy w tygodniu

e) zwiedzam

e) powyżej 4 lat

k) turystyka

e) kilka razy w miesiącu

f) uprawiam sport

LINK POLSKA

jedyny polski magazyn dostępny w Wielkiej Brytanii i Irlandii

Zamieść reklamę!

4

3

2

(22)

(21)

(20)

Kwiecieñ/April 2008 Marzec/Mar 2008

Luty/Feb 2008

TEMAT NUMERU

ZAWIESZENI NA £OKCIACH czyli opowieśæ o szczêśliwie samotnych

Jeśli mam siê zakochaæ, to w kimś, kto naprawdê jest tego wart” - mówi

Dzień, w którym odeszła drużyna

Paulina z Cork

pierwsze

Turystyka:

5

sekund

w krainie Fado Galeria: Micha³a Glinickiego

SEN O WARSZAWIE

5

Lipiec/July 2008

Sierpieñ/August 2008

Nasi - Obcy

Aneta Patriak

Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com

(26)

(25)

(24)

Czerwiec/June 2008

8

7

6

(23)

Maj/May 2008

wszystko

o mojej matce

Uciśnione muzułmanki?

polski przemysł PIELGRZYMKOWY


Rozmowy aktorów w garderobie

Siła napędowa

LINKkultura ROZMAWIAJĄ:

się żongluje jak piłeczkami pingpongowymi, nie dasz sobie PIOTR ADAMCZYK: Porozmawiajmy o kobietach… rady”. Rzeczywiście widzę, że zawód pozwala nam spotyTOMASZ KAROLAK: Fantastyczny temat. Wszystkie kać bardzo atrakcyjne kobiety i, na przykład, moje dziecko kobiety, z którymi miałem do czynienia, pozostawiły we jest owocem takiego spotkania. mnie głęboki ślad. Wczoraj obudził mnie bardzo dziwny PIOTR: A pracując z aktorkami nie miałeś momentów zasen. Przyśnił mi się pies, zwykły kundel. Potem psów było zdrości? Przez kilka lat byłem związany z piękną aktorcoraz więcej i nagle zaczęły sobie gryźć ogony. I wcale je to Piotr Adamczyk ką filmową i kiedyś poszliśmy na film, w którym Linda ją nie bolało, wprost przeciwnie, one się tymi swoimi odgryobściskuje i całuje jej piersi. Poczułem się, jakbym został zionymi ogonami bawiły! publicznie upokorzony, bo ktoś mi przyprawił rogi! To co PIOTR: Odgryziony ogon? Czy to…? dopiero musi czuć mąż cywil? TOMASZ: Ha, ha… To dopiero nasza pierwsza rozmowa TOMASZ: A aktorki z temperamentem lubią czasami moco kobietach! Wracając do tematu, zacząłem się zastananiej podrasować… wiać, co jest dla mnie motorem działania w zawodzie. PIOTR: Aktorzy też lubią. W „Nie kłam, kochanie” moją Dawniej myślałem, że wszystko robię z chęci imponowapartnerką była piękna młoda aktorka i mieliśmy mnóstwo nia kobietom. scen całowania, więc chętnie prosiłem o duble i zawsze PIOTR: Bo to prawda! O tym przecież napisał Andrzej znajdowałem wymówkę, dlaczego trzeba tę właśnie scenę Saramonowicz w „Testosteronie”, że wszystko się wokół powtórzyć. A w kulisach czekał jej chłopak… tego kręci. Tomasz Karolak TOMASZ: Nie-aktorowi trudno zrozumieć aktorkę i TOMASZ: Ale wiesz, że nie do końca. Doszedłem do wniovice versa, nie-aktorce zrozumieć aktora. Specyfika tej sku, że ja jednak idę dwoma torami. Z jednej strony kieruPODSŁUCHUJE: pracy jest związana z rodzajem flirtu, bo flirt jest siłą ję się moją własną ambicją i egoizmem. A z drugiej mam Anna Kozłowska napędzającą. w pamięci przemyślenia mojego świętej pamięci dziadka, PIOTR: Nawet na planie filmowym nie może zabraknąć który powiedział mi, żebym piiiiiii… wszystko jak leci, bo ładnych statystek albo dziewcząt od make-upu. Gdy wypotem na starość będę żałował. Dziadek to trochę inaczej jeżdżałem kręcić film na Syberię, początkowo miał to być sformułował, ale tak to zrozumiałem. Powinienem do tego wyłącznie męski wyjazd. Ale natychmiast pojawiły się prowykorzystać pozycję popularnego serialowego aktora, ale testy i w Petersburgu zorganizowaliśmy casting na chanie mogę, bo mam opory moralne. rakteryzatorkę i tłumaczkę. My, aktorzy, jesteśmy ludźmi PIOTR: Masz co? (wybuch śmiechu) próżnymi. Czuję, że lepiej gram, gdy mam w zasięgu wzroTOMASZ: Opory moralne! A poważnie - miałeś kiedyś ku jakieś kobiece spojrzenie. Gdybym miał się przyznać, w swoim życiu aktorskim kobietę, która była dla ciebie muzą, dla której grałeś, z myślą o której budowałeś rolę albo jakąś rolę jej poświęciłeś? „Chłopcze, w tym środowisku, gdzie żoPIOTR: Tych kobiet jest co najmniej dwie. nami się żongluje jak piłeczkami pingPierwszą jest Ewa Adamczyk, moja mama. pongowymi, nie dasz sobie rady” Jestem przekonany, że wiele rzeczy robiłem z jej powodu. Gdy byłem w ognisku teatralnym, dlaczego zostałem aktorem, to dlatego, że się popisywałem moje największe wypieki na przedstawieniu powodował przed dziewczynami. Stałem na podwórku przed trzepafakt, że zaraz przyjdzie mama i zobaczy spektakl. A drugą kiem i moją widownią były same dziewczyny, wygłupiałem jest kobieta wyidealizowana. Taka, dla której gram, która się, mówiąc niskim głosem albo wysokim. przyjdzie do teatru, zobaczy przedstawienie i się we mnie TOMASZ: Też tak robiłem. Gdy mówię do publiczności w zakocha. teatrze, to widzę głównie kobiety. No tak, narcyzm z nas TOMASZ: Kiedyś zobaczyłem piękną dziewczynę na scenie wychodzi! i się w niej od razu zakochałem. Mało tego, zdobyłem ją i byłem z nią przez parę lat. To, że się zakochałem to banał. Ale to, co zobaczyłem na Słynna scena z papierosem z filmu „Trzy kamelie” („Now, Voyager”) z Bette Davis w roli głównej. scenie, miało się nijak do codziennej życiowej rzeczywistości. Aktorzy masowo popełniają ten sam błąd, zakochując się w aktorkach. PIOTR: I dziewczyny aktorki też popełniają ten sam błąd, zakochując się w aktorach. Tyle, że w ich scenicznym wizerunku. TOMASZ: Nasze zainteresowanie wzbudza dziewczyna, która fajnie gra i dlatego zakochujemy się w bardzo dobrych aktorkach. Pamiętam moje pierwsze zetknięcie z teatrem w ruchu amatorskim. Z przedstawieniem pojechałem na festiwal teatru amatorskiego w Horyńcu w Bieszczadach. Fantastyczna impreza, a przewodniczącym jury był ś.p. Aleksander Bardini. W trakcie omówienia powiedział nam, żebyśmy się więcej nie zajmowali teatrem. Jako jedyny odważny zapytałem, dlaczego. Odpowiedział: „Chłopcze, w tym środowisku, gdzie żonami

www.linkpolska.com


LINKkultura

Spotkanie z dobrym człowiekiem

tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz zdjęcie: Michał Glinicki

Spotkanie Ryszarda Kapuścińskiego nie było nawet moim marzeniem, ponieważ uznałam, że to się nigdy nie stanie, chyba że pójdę na jakiś wykład i popatrzę na mistrza z daleka. Myślałam, że może uda mi się podejść bliżej i poprosić o autograf. I tyle.

w

ychowałam się na jego książkach, zwłaszcza na „Szachinszachu”, który był lekturą obowiązkową na moich studiach (iranistyka, a „Szachinszach” traktuje o rewolucji islamskiej), a potem sama kazałam studentom ją czytać, wiedząc, że jeśli pokochają Kapuścińskiego, będzie to miłość wierna. I bardzo korzystna dla ich intelektu, bo zmuszająca do poszukiwań. Aleksandra Łojek-Magdziarz, – iranistka, socjolożka i dziennikarka, publikowała w „Polish Express”, „Coolturze”, „Nowym Czasie”, pisze m.in. dla „The Guardian”, jej publikacje można spotkać również na wielu blogach internetowych.

Marzenie znienacka spełnione Zastanawiałam się, jakim jest człowiekiem. Z książek bowiem przebijała nie tylko wrażliwość i otwarcie na innego człowieka, ale i przeogromna, imponująca wiedza, wiedza człowieka renesansu, lecz jednocześnie rzetelna, głęboka, wielopłaszczyznowa, obejmująca wszystkie możliwe perspektywy. Coraz rzadsza cecha rodzaju ludzkiego, który rozleniwił się intelektualnie i, co gorsza, udaje, że mu z tym dobrze.

24 | wrzesień 2008 | September 2008

Moja przyjaciółka, tłumaczka „Cesarza” na język angielski Katarzyna Mroczkowska-Brand, powiedziała mi kiedyś mimochodem, że jej kolega, czyt. Ryszard Kapuściński, będzie w Krakowie i zapytała, czy nie chciałabym go poznać. Nie tylko chciałam, ale obawiałam się, że jedyne, co zrobię i czym nie wzbudzę szczególnego uznania, to padnę przed nim na twarz i już się nie ruszę, zalana łzami wzruszenia. Mam takie pomysły i jest kilka takich osób na świecie, a właściwie było, bo prawie wszystkie już odeszły - Stanisław Lem, Joseph Heller i Gustaw HerlingGrudziński, przed którymi najchętniej tak bym zrobiła. Został jedynie Zbigniew Brzeziński.

Człowiek, który słuchał Bałam się trochę spotkania z Kapuścińskim, chociaż Kasia wielokrotnie mi mówiła, że Kapuściński to człowiek dusza, że jest ciepły, że słucha i że emanuje serdecznością. Oczywiście taką charakterystykę tworzy sobie czytelnik po lekturze jego książek, ale pisarze to bestie kłamliwe i świetni autoprezenterzy, często chowający się za tekstem. Pozostałam więc nieufna. Spotkaliśmy się wszyscy w jednym z krakowskich hoteli. Lekko kulejąc, Kapuściński podszedł do Kasi, którą uściskał i omiótł mnie zaciekawionym spojrzeniem. Kasia przedstawiła mnie jako iranistkę,

www.linkpolska.com


co jeszcze dodało błysku jego niedużym, ciekawskim oczom. Uśmiechnął się szeroko, powitał mnie jak starą znajomą i zasypał pytaniami, jakbym była najważniejszą osobą na świecie. I naprawdę słuchał moich odpowiedzi, do czego nie byłam przyzwyczajona. Chciał wiedzieć, dlaczego nie poszłam na prawo czy finanse i bankowość. Jednak nie tylko pytał. Kiedy razem ze współtłumaczem książki „Cesarz” Willem Brandem i Kasią, poszliśmy do jednej z milszych i dyskretniejszych restauracji krakowskich, Kapuściński, poprosiwszy o naszą ekspertyzę w sprawie losów świata, zaczął dyskusję na temat Indii i Chin. Mówił o zmianie środka ciężkości świata i chętnie wygłaszał swoje opinie, aczkolwiek nigdy nie były to ostateczne i zatwardziałe osądy - raczej rozważania, mające pewne cechy stwier-

że była zamknięta i uważnie wzrokiem skanował tytuły, polecając mi od razu kilka z nich. Potem poprosił, bym mu pomogła kupić krawat. Kasia mi mówiła, że Kapuściński nigdy nie czuł się dobrze w formalnym stroju. Weszliśmy do sklepu na Rynku Głównym. Wtedy przekonałam się, że pisarze są anonimowi. Ludzie ich nie rozpoznają, bo nie występują w telewizji i talk-showach. Kiedy puchłam z dumy, że dobieram krawaty dla własnego guru, ekspedientka nie zemdlała na widok mistrza ani nie poprosiła o autograf, piszcząc z radości. Nie reagowała nawet zbyt entuzjastycznie na nieporadne a ciepłe uwagi pisarza, który wydał się nagle zagubiony, kiedy zaprezentowano mu przebogaty asortyment. Onieśmielająco bogaty, jak pomyślałam, kiedy spotkałam jego brązowe oczy, patrzące na mnie pytająco.

„Kiedy puchłam z dumy, że dobieram krawaty dla własnego guru, ekspedientka nie zemdlała na widok mistrza ani nie poprosiła o autograf, piszcząc z radości. Nie reagowała nawet zbyt entuzjastycznie na nieporadne a ciepłe uwagi pisarza” dzeń, ale zawsze pozostawiające jakąś furtkę do przemyśleń i przeredagowań, gdyby dane uległy jakiemuś przetasowaniu.

Wytyczona droga Dużo rozmawialiśmy o islamie. Dzięki swoim podróżom i kontaktom lubił tę religię, wiedział, że zło drzemie nie w niej, ale w ludziach, którzy ją wykorzystują i zawłaszczają dla własnych celów (i każdą inną). Zebrałam się na odwagę (to trudna rzecz) i wysłałam mu, na jego prośbę, książkę o fundamentalizmie islamskim, jaką przetłumaczyłam z języka angielskiego na polski i która stała się, ku memu zdziwieniu, lekturą obowiązkową na niektórych polskich uniwersytetach. Dostałam w odpowiedzi długi list, na który patrzę od czasu do czasu, kiedy ogarniają mnie, jak każdego twórcę, jakieś wątpliwości – list poświęcony najważniejszej materii, czyli językowi mojego tłumaczenia, mojej polszczyźnie. To bardzo ważny list, który uświadomił mi, że nie błądzę, że idę właściwą ścieżką - że powinnam pisać.

Kwestia krawata Miałam szczęście spotkać Kapuścińskiego po raz drugi, również w Krakowie. Odebrałam go z hotelu, miałam go zaprowadzić na bankiet po wykładzie, który wygłosił dla studentów UJ. Zwalniałam kroku, ale bardzo dyskretnie, bo pisarz szedł powolutku, bardzo już schorowany. Zatrzymał się przy księgarni na ulicy Sławkowskiej, mimo

www.linkpolska.com

Nie pamiętam nawet, jaki krawat wybraliśmy. Starałam się, jak mogłam, by był to wybór nieprzypadkowy, ale chyba był, skoro nic nie pamiętam. Wiem, że lubię krawaty purpurowe, czy taki wybrałam?

Skupienie na innym Na bankiet przyszliśmy pierwsi. Pisarz rozglądał się z uśmiechem, zaciekawiony surowością wnętrza, w którym sie znaleźliśmy. I pytał, pytał, pytał. Kiedy jednak pojawili się pierwsi goście, został przez nich zaanektowany. Z dużą bezwzględnością. Nie wiem, czy był w swoim żywiole, choć słyszałam, jak energicznie przeskakiwał z języka angielskiego na hiszpański (oba znał świetnie i zdaje się, że oba kochał. Czuć było w nim miłość do słowa, dbał o to, jak mówił, nawet, kiedy poruszał tematy trywialne). Kapuściński miał pewną cechę, która jest niezwykle cenna i rzadka - skupiał sie na innych, siebie odsuwał na bok, a koncentrował się na rozmówcy. Z taką samą ciekawością słuchał mnie, jak i kelnerki, ekspedientki, Kasi hispanistki, czy jej eks-męża, znawcy literatury angielskiej. Koncentrował się na osobie mówiącej i chłonął jej słowa, sposób mówienia, pojmowania. Kiedy teraz mijam okna wystawowe księgarni w Londynie i widzę angielskie wersje jego książek, kiedy rozmawiam z jego brytyjskimi wielbicielami, rozumiem jego fenomen – Ryszard Kapuściński „miał serce i patrzał w serce”.

DOBRA KSIĄŻKA

LINKkultura

Notatki z małej wyspy Aleksandra Łojek-Magdziarz Amerykanin, który jeździ po Wielkiej Brytanii i z całą swoją arogancką amerykańskością ocenia ten kraj, siłą rzeczy musi pisać ciekawie, skoro pasjami czytają go Brytyjczycy, bo oznacza to, że obraził ich w granicach akceptowalnej społecznie normy. Bill Bryson, grubiutki i wesolutki obserwator brytyjskości, w zaskakujący sposób wyczuł wyspiarskich czytelników i walczy z nimi ich bronią, czyli angielskim humorem pełnym tzw. understatement i innych charakterystycznych zabiegów. Pisze o krajobrazie, pogodzie, ludziach i różnych osobliwościach, jakie spotyka w czasie podróży po Wielkiej Brytanii. Zawsze korzysta z transportu publicznego (który mocno krytykuje, ale nie miażdżąco, bo amerykański transport publiczny jest jakoś 136 razy gorszy od brytyjskiego) i hoteli, w których roi się od dziwaków rodem z Dickensa. Bardzo ciekawe jest zderzenie amerykańskości z brytyjską flegmą, niezrozumienie pewnych brytyjskich zachowań przy jednoczesnej dużej dawce łagodnej tolerancji ze strony Brysona. Tak się w nim rozkochali czytelnicy z Wysp, że w każdym niemal domu Bryson zajmuje poczytne miejsce na półce z książkami. Mój ulubiony fragment, który ilustruje brysonowski styl, mówi o tym, jak autor wybrał się w góry w paskudną pogodę i w pewnym momencie uznał, popatrzywszy na śliskie stoki, że w oczy zagląda mu śmierć z powodu niechybnie czekającego go zsunięcia w przepaść. Oczami wyobraźni zobaczył nagłówki w gazetach brytyjskich: „Amerykański pisarz ginie w Wielkiej Brytanii wskutek upadku. Ale i tak miał wyjechać z kraju”.

Bill Bryson, Notes from a Small Island, HarperCollins Publisher, cena ok. £10


www.linkpolska.com

...my Ciebie nie znudzimy

kinogranie POLSKI KLUB FILMOWY

Tegoroczny Polski Festiwal Filmowy cieszył się ogromną popularnością. Wychodząc naprzeciw Waszym kulturalnym potrzebom, zapraszamy do Polskiego Klubu Filmowego w Belfaście - Kinogranie. Przed Wami niezwykła szansa zobaczenia najnowszych polskich premier filmowych.

Na seanse zapraszamy do Queen’s Film Theatre. Najbliższy film: „Jeszcze raz”, komedia, 2008 Reżyseria: Mariusz Malec W rolach głównych: Danuta Stenka, Jan Frycz, Anna Antonowicz Data seansu: 21 września, godz.16:00

Na film zapraszają:

kinogranie Więcej informacji na: www.linkpolska.com, www.queensfilmtheatre.com


LINKhistoria

Polskie El Dorado New York, Linton, Covenlock, Berwik, Longwood, Bromfield to nie nazwy miast w Ameryce, na Karaibach, w Oceanii lub gdziekolwiek na terenach brytyjskich kolonii. To jedne z licznych wiosek utworzonych przed wiekami przez szkockich osadników... w Polsce. Jeśli więc nosicie nazwiska, takie jak Gordonowicz, Czochranek, Makaliński, Szynkler, Rusek, Górski, to mimo posługiwania się piękną nadwiślańską mową... jesteście Szkotami.

k Piotr Miś, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Z redakcją związany od początku powstania magazynu. Obecnie mieszka w rodzinnej Łodzi.

www.linkpolska.com

raciaści górale zaczęli przybywać do Polski już w XV wieku. W takich liczbach, że jeden z ich podróżników, William Lightgow, odwiedziwszy Rzeczpospolitą w 1616 roku, naliczył już 30 tysięcy szkockich rodzin (mogło to zatem być nawet 90 tysięcy ludzi, przy ogólnej liczbie mieszkańców ówczesnej Polski szacowanej na około 9 milionów). Jak pisał, wszędzie, gdzie się wybrał, w Krakowie, Gdańsku, Toruniu, Lublinie, Warszawie spotykał współplemieńców, trudniących się tutaj różnymi zajęciami, od handlowców po rolników. Dla niego „Polska to ogromne i potężne królestwo, posiadające wspaniałych jeźdźców, gęsto zaludnione, dowodzone przez dumną arystokrację, przyjazną i mężną szlachtę, zamieszkałe przez pracowity lud. (...) która stała się matką i opiekunką dla wielkiej liczby młodych Szkotów (...)”. Gordonowie (spolszczone na Górscy) czy Sinclairowie (Szynklerowie) przybywali nad Wisłę z różnych powodów. Biedy, zniszczeń wojennych, powtarzających się niepokojów religijnych, zamieszek, klęsk głodu. Duża fala emigracyjna dotarła do nas za panowania króla Anglii i Szkocji Jakuba I Stuarta. Górale rozjechali się wówczas w dwie strony świata. Około 50 tysięcy przybyło do Ulsteru w Irlandii, osiedlając się tutaj. Inni udali się w przeciwnym kierunku, m.in. do Rzeczypospolitej. Pierwsze kroki stawiali najczęściej w Gdańsku, gdzie w miejscu zwanym dzisiaj Stare Szkoty, założyli kolonię. Później szlak ich wędrówki obejmował interior kraju na terenach zarówno Korony, jak i Litwy. Emigrantom stwarzano liczne ułatwienia. Bogusław Radziwiłł, znany Polakom jako czarny charakter z „Potopu” Henryka Sienkiewicza, okrutny rywal Kmicica, dla Szkotów był całkiem pomocny. Wydał przywilej, umożliwiający im osiedlanie w swych dobrach w Węgrowcu. Gwarantował przy tym swobodę religii, przyrzekał budować zbory, szkoły, szpitale. W powieściowej historii, niecny książę Bogusław raczył powiesić niejakiego Browna, niefrasobliwie zakochanego w znanej femme fatale polskiej literatury, urodziwej Oleńce Billewiczównie. Cierpiętnik był nie kim innym, jak Szkotem, pełniącym służbę wojskową u imć książęcej mości. Postępek ów jednak należy wybaczyć przewrotnemu Radzwiłłowi, bo jak wiadomo, gdzie hoże niewiasty, tam nie ma miejsca na przyjaźń. Także międzynarodową. Prócz książkowego Browna w polskim wojsku służyło wielu kraciastych żołnierzy z krwi i kości w różnych okresach historycznych. Jeden z nich, Kajetan Stuart, doszedł do stopnia generała, walcząc w bitwach insurekcji kościuszkowskiej, Legionach Polskich u boku gen. Dąbrowskiego, broniąc Częstochowy przed Austriakami w 1809 roku, a następnie podczas zmagań z Moskalami w 1812 roku. Imponują także dzieje rodziny Machlejdów, wywodzących się z klanu MacLeod, rezydującego na zamku Dunvegan na wyspie Skye. Jerzy Machlejd był posłem sejmu II RP, zamordowanym przez Rosjan z bratem Józefem w masakrze katyńskiej. Jego córka oraz jej kuzyn walczyli natomiast w Powstaniu Warszawskim.

Henryk Sienkiewicz nie zapomniał uwiecznić bohaterstwa osiedleńców stających w obronie nadwiślańskiej republiki. Niejaki Ketling, kolejny miłośnik z północy (Sienkiewicz chyba jednak nie lubił Szkotów, obsadzał ich uparcie i wyłącznie w roli bawidamków), początkowo rozkochał w sobie eteryczną Krzysię, na której wdzięki dybał także Wołodyjowski. Później jednak zginęli razem, wysadzając się w powietrze podczas obrony twierdzy kamienieckiej pod Turczynem. Oprócz zajęć wojennych najlepiej góralom wychodził handel. Z początku przeważnie okrężny. Później także rzemiosło, głównie tkactwo oraz praca na roli. Nie omijał ich splendor, majątek, zaszczyty. Niejaki Aleksander Czamer (Chalmers) czterokrotnie sprawował urząd burmistrza Warszawy w XVII w. Aby usprawnić organizację kraciastej społeczności łączono się w bractwa. Powstało ich kilkanaście w całej Rzeczypospolitej. Na polecenie Zygmunta III Wazy kapitan Abraham Young poddał je kontroli władzy królewskiej. Nie zawsze jednak pobyt w Polsce był opłacalny. Bank Fergusona-Teppera upadł po tym, jak udzieliwszy pożyczki królowi Stanisławowi Poniatowskiemu, nie doczekał się zwrotu z powodu likwidacji I Rzeczypospolitej. Osadnicy cieszący się licznymi swobodami, nie spotykając się wrogością mieszkańców, łatwo ulegali polonizacji. Często akceptując wiarę katolicką. Wielu przyjmowano do bardzo wówczas hermetycznych społeczności lokalnych. Mogli nawet liczyć na obywatelstwo pierwszego grodu Rzeczypospolitej - Krakowa. Nie za darmo jednak. Tamtejsi patrycjusze nie omieszkali ustanawiać wysokich opłat za ów przywilej, podszkoleni, jak sądzę, przez Szkotów w konkurencji duszenia gotówki. Powiedzenie „skąpy jak Szkot” wywodzi się właśnie z owych czasów i pasuje tak do kraciastych przybyszy, jak i mieszkańców dawnej stolicy RP. Piszący w początkach XX wieku o emigracji swych krajan do naszego państwa A. Francis Steuart nazywał je „polskim El Dorado”, „Ameryką tamtych czasów”. Nie mylił się. Rzeczpospolita przez wieki stanowiła bezpieczny azyl dla wielu nacji. Gdy większość mieszkańców Europy musiała znosić „ojcowską” władzę absolutnych monarchów, Rzeczpospolita była lądem wolności, demokracji oraz tolerancji religijnej. Czasem nawet rajem na ziemi (sic!) (tak określali Polskę Żydzi - paradisus Iudaeorum, czyli raj żydowski). Dlatego też zamieszkałe na jej terenach nacje definiowały się zawsze jako: Natione Polonus, gente Ruthenus, Iudaeus, Scotorum (narodowości polskiej, z pochodzenia Rusin, Żyd, jak również Szkot). W Gostyniu, wielkopolskim miasteczku, gdzie osiedlali się górale z północy, spostrzegłem w prasie lokalnej takie ogłoszenie: „Mam dwa wolne miejsca, jadę do pracy w Szkocji, chętni proszeni o kontakt pod nr...”. Być może kilku potomków osadników sprzed lat pojechało właśnie dorobić w kraju swych zamorskich przodków?

September 2008 | wrzesień 2008 | 27


PRZESYŁANIA PIENIĘDZY P P P P PRZESYŁAJ NA KONTO PLN I GBP OSZCZĘDNOŚĆ, WYGODA, CZAS P P SZYBKOŚĆ, KREDYTU, OPŁATY ZA MIESZKANIE P P SPŁATY NASI AGENCI RACHUNKI P P niezawodny i bezpieczny system

i wiele innych

od

£5

184 Lisburn Road, Belfast (polskie biuro Baltica)

97 Cregagh Road, Belfast (polski sklep Bon Appetite)

28 Upper Water Street, Newry (polski sklep Polonia)

43 Darling Street, Enniskillen (polski sklep Orzeł)

Market Square, Dungannon (polski sklep Polonia)

Oszczędzaj i Inwestuj O tym, czy warto ryzykować i gdzie uzyskać możemy informację o nowoczesnych instrumentach finansowych – z Piotrem Junakiem, prezesem zarządu Money Expert SA, partnerem Polskiego Centrum Informacji Finansowej, rozmawia Anna Paś. - Panie Prezesie, czym jest doradztwo finansowe? - Doradztwo finansowe to przede wszystkim kompleksowa obsługa w budowaniu planów finansowych. Różnica pomiędzy Doradcami Finansowymi i bankami jest dość oczywista: bank oferuje swój produkt jako najlepszy, rozwiązania zawarte w ofercie często poparte silnym marketingiem docierają do Klientów jako atrakcyjne, tymczasem rolą Doradcy jest poddanie pod obiektywną ocenę ofert banków i selekcja w celu dobrania najlepszego rozwiązania pod względem potrzeb klienta. - Money Expert SA to pierwsza z czołowych spółek branży niezależnego doradztwa finansowego, która otworzyła swoją placówkę poza granicami Polski – firma stawia na innowacje? - Podejmując pierwsze kroki poza granicami Polski, chcemy promować wśród Polaków mieszkających w Irlandii markę Money Expert i produkty dostępne w Polsce. Powołując do życia Polskie Centrum Informacji Finansowej chcieliśmy pomóc Polakom w podejmowaniu trafnych decyzji, dotyczących ich finansowej przyszłości – tak związanych z zakupem nieruchomości, jak inwestycjami i oszczędzaniem np. na emeryturę.

www.easysend.pl Tel.: 028 90 296 296

- Rynek nieruchomości, niedawno jeszcze przeżywający boom, wchodzi w okres stabilizacji – wciąż warto kupować mieszkania w Polsce? - Inwestycja w nieruchomość jest wciąż dobrym pomysłem, należy jednak uwzględnić cel, dla którego ją nabywamy. Aktualnie odnotowuje się wzrosty cen najmu, rosną także ceny mieszkań w mniejszych miejscowościach i ceny gruntów. Ponadto zakup mieszkania to główny cel wielu emigrantów, dlatego w naszej ofercie znajdują się głównie banki, oferujące kredyty pod zakup nieruchomości rodakom pracującym za granicą. - Czy zamiast oszczędzać warto inwestować? - Oszczędzanie nie jest efektywne, jeśli oszczędności nie są inwestowane, oszczędzamy więc, aby zrealizować określony cel lub przynajmniej uchronić nasze oszczędności przed utratą wartości pieniądza. Rozwiązania oferowane przez Money Expert, pozwalają na dobranie planu finansowego w zależności od oczekiwań i potrzeb klienta. Jesteśmy w stanie zaspokoić potrzeby inwestora, który zamierza lokować oszczędności w funduszach inwestujących w Azji lub młodych rynkach europejskich, dysponujemy funduszami bardzo agresywnymi i bezpiecznymi lokatami w bony skarbowe. Nasze rozwiązania są atrakcyjne pod względem podatkowym i spadkowym, gama rozwiązań jest na tyle szeroka, aby wypełniać potrzeby całego rynku. - Dziękuję za rozmowę.

POLSKIE CENTRUM INFORMACJI FINANSOWEJ

56-57 Lower Gardiner Street, Dublin 1 Poniedziałki-Soboty godz. 10.00-20.00 Tel/fax: +353 (0)1 855 87 50 Infolinia : 087 667 87 87

www.irlandia.moneyexpert.pl


LINKfelieton

Czwarta władza Jakie są polskie media, każdy widzi. Części z nich zdarza się mijać z prawdą, część obrzydliwie kłamie. Jedynie niektóre w miarę obiektywnie pokazują polską rzeczywistość. Zdaje się, że do tego momentu zgodzi się ze mną zdecydowana większość Polaków. Podziały i rozbieżności pojawią się dopiero, gdy zapytamy o konkretne tytuły.

t Maciej Przybycień dziennikarz, redaktor, publicysta, absolwent polonistyki krakowskiej Akademii Pedagogicznej. Współpracował z telewizją BBC podczas tworzenia programu dokumentalnego dotyczącego środowisk polonijnych w Hull.

www.linkpolska.com

emat podejmuje Tomasz Lis na łamach dziennika „Polska”. „Kłamstwa w polskich gazetach są ostatnio tak poPsychologicznie jesteśmy tak skonstruowani, że wiewszechne, że można napisać, iż jest ich teraz w prasie rzymy gazetom, magazynom czy telewizji. Nasza ufność więcej niż w czasach PRL-u. Tyle, że wtedy kłamać kazasięga bardzo daleko i niewiele może ją podważyć… chyba no, a teraz kłamać wolno”. Choć słowa Lisa odnoszą się tylko osobiste doświadczenie. Wtedy okazuje się, że kłaprzede wszystkim do popularnych bulwarówek, w przymią nawet te media, które nie kłamią. padku poważniejszej prasy sprawa ma się podobnie. Półtora roku temu pobito w Edynburgu Polaka. PodPolska podzielona jest na naszych i obcych. W tych „poczas jednego sobotniego wieczoru doszło w mieście do 27 lowych” warunkach część dziennikarzy i redaktorów najpobić. Młody Polak w stanie śpiączki trafił do szpitala. wyraźniej zapomniała o tym, co jest najważniejsze w ich Policja brała pod uwagę różne wersje wydarzenia – rówmisji. Zapomniała o rzetelności i uczciwości, uległa pokunież taką, że pobicie miało podtekst rasistowski. „Polasie manipulacji informacją i obrazem. Wszystko w imię cy boją się o życie, Szkoci obawiają się odwetu” – tak zawyższych celów. Dubravka Ugrešić w książce „Kultura czynała się informacja o tym zdarzeniu w głównych wiakłamstwa” tak opisuje to zjawisko, przytaczając wypodomościach TVP. Każdy, kto był wtedy w Edynburgu wie, wiedź jednej z chorwackich dziennikarek: „Kiedy w grę ile miało to wspólnego z prawdą. To już nie była nierzetelwchodzi los ojczyzny, gotowa jestem kłamać”. Niepokojąność, to była dezinformacja, „produkcja” sensacji. co znajome wydaje się to oświadczenie, choć dotyczy przeNajczęściej to właśnie pogoń za sensacją skłania redakcież innego kraju i innej sytuacji. Autorka dalej dokładtorów do manipulowania obrazem i wypowiedziami boniej analizuje to zjawisko: „Kłamiemy, by bronić ojczyhaterów. Świeży przykład - 8 sierpnia br., TVN relacjozny, kłamiemy w imię ojczyzny, kłamiemy – oczywiście jenuje tragiczny wypadek kolejowy w Czechach. Przyczydynie tymczasowo – ponieważ ojczyzna jest w niebezpieną wykolejenia się pociągu był zawalony przejazd. Jedną czeństwie. (…) Najłatwiej ustanowić kulturę kłamstwa, z osób wypowiadających się był gdy istnieje przeciwnik, który kłamie bardziej niż my…”. Sy„Psychologicznie jesteśmy przedstawiciel Zespołu Doradców Gospodarczych „TOR”: „To tuacja może niepokoić, bo po tak skonstruowani, jest naprawdę wyjątkowa sytugłębszym zastanowieniu podże wierzymy gazetom, acja, wyjątkowy przypadek albo waża wiarygodność wszystkich magazynom czy telewizji” wyjątkowe niedbalstwo osób na mediów. Fot. André Larsson budowie, konstruktora…”. CięTę swoistą maszynę propacie. Wygląda na to, że redaktogandową napędzają polityrów TVN wcale nie interesowacy. W Polsce największe zasłuła druga część zdania opinii eksgi na tym polu mają niewątpliperta albo „nie pasowała” im do wie przedstawiciele opozycyjnecałości. Chcieli tylko usłyszeć o go PiS-u. Dzieje się tak, chociaż niedbalstwie i błędach budowwspomniany wcześniej bojkot lańców. Oni wydali już wyrok. TVN-u czy podział mediów na Codziennie zasypywani jeste„polskie” i „niemieckie” ma się śmy lawiną podobnych newsów. tak do współczesnego, zglobaliJak się bronić przed manipuzowanego rynku medialnego jak lacją? Pesymiści stwierdzą, że kałamarz do laptopa. Atmosferę ludzie i tak będą wierzyć w to, najlepiej oddaje kariera termiw co chcą wierzyć, a prasę donu „fakt medialny”. Oczywiście biorą sobie pod tym właśnie kązadaniem prasy czy telewizji tem. Mam inny pomysł. Czyjest nie tylko informowanie, jest tajmy publicystów i felietonirównież komentowanie. Życzyłstów. Oni nie twierdzą, że przebym sobie jednak, by komentakazują nam prawdę uniwersalrze były oddzielone od informaną. Czytajmy Pilcha, Rybińskiecji grubą i, o ile się to da zrobić, go, Urbana, Passenta, Ziemkiewidoczną kreską. Komentować, wicza i Stommę. Niech kryteczy nazywając to oględniej, surium wyboru będzie jakość piógerować odbiór można na wiele ra, a nie poglądy polityczne. Jesposobów. To dobór treści, bohaśli nawet nie zbliży nas to do prawdy, to przynajmniej nie terów i ekspertów. To również kolejność wiadomości oraz zmarnujemy czasu, a nieraz ubawimy się po pachy. czas, jaki został im poświęcony. To wreszcie forma, w jakiej zostały podane i ogólna „atmosfera” newsu.

Polacy boją się o życie

September 2008 | wrzesień 2008 | 29


LINKobok nas

Zagadkowy umysł schizofrenika Schizofrenia to zdradliwa choroba, która może przybrać różne oblicza. Dla jednych może być mało znaczącym epizodem, dla innych zaś niekończącą się traumą. Zwykle jej początki są bardzo niewinne, dzięki czemu z łatwością usypia ludzką czujność. Z dyskrecją zaciera cienką granicę między rzeczywistością a światem urojeń i fantazji. Chory stopniowo traci kontrolę nad własnym życiem. Brak zapowiedzi

Tomek Kurkowski Absolwent nauk politycznych, zapalony kibic sportowy i miłośnik dalekich wypraw. Interesuje się kulturą Indian amerykańskich, w wolnym czasie szusuje na nartach.

„Nie zawsze tak ze mną było” - mówi Tony, cierpiący od kilkudziesięciu lat na schizofrenię. Tony przyszedł na świat na początku lat czterdziestych ubiegłego stulecia w Lisburn (Irlandia Północna), kiedy II wojna światowa trwała już w najlepsze. Niewiele z niej pamięta. Po wojnie ukończył jeden z college’ów w Belfaście, by potem przez kilka lat pracować w primary school na „słynnej” Shankill Road. „To była wielka radocha pracować z dziećmi. Uczyłem wszystkiego: biologii, historii, geografii” - wspomina podekscytowany. Choć nigdy mu się nie przelewało, jakoś wiązał koniec z końcem. Cieszył się powodzeniem wśród kobiet, ale, jak mówi: „Nie chciałem się wiązać na stałe”. Podróżował, choć nie za wiele (przez kilka lat mieszkał i pracował w Kanadzie). Miał swoje marzenia i plany. Nie działo się nic niepokojącego – nic, czym musiałby się przejmować. Któregoś dnia wszystko jednak legło w gruzach.

Nagłe wyzwolenie choroby Niespodziewana śmierć matki była dla niego prawdziwym wstrząsem. W jednej sekundzie stracił najbliższą mu osobę: „Miałem z nią świetny kontakt” - mówi. Pamięta dokładnie tę tragiczną sekwencję zdarzeń. Telefon od ojca, który doniósł mu o śmierci mamy, potem jej pogrzeb i dalej cały ten koszmar. Nie mógł wrócić do normalności, do codziennych zajęć: „To przyszło znienacka, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje” - tłumaczy drżącym głosem. Jego twarz zastyga w nienaturalnym grymasie. Odejście

30 | wrzesień 2008 | September 2008

Ilustracja: Eugene Ivanov

tekst: Tomek Kurkowski

matki to cios, po którym długo nie mógł się podnieść. Pił, zaniedbywał obowiązki w szkole, przestał zupełnie myśleć o sobie. Stał się markotny i małomówny. Jego stanem zaniepokoił się jego najbliższy przyjaciel i niemal siłą zaciągnął do lekarza. Po tej wizycie nastąpiła cała seria kolejnych spotkań w gabinetach lekarskich (tym razem u psychiatrów). Padały „dziwne pytania”, na które musiał odpowiadać, przyjmował całą masę rozmaitych leków. W końcu zdiagnozowano u niego schizofrenię.

Szpital drugim domem W pierwszym odruchu nie bardzo wiedział, co to za schorzenie, ale wiedział na pewno, że to coś poważnego. Nie mógł dłużej pracować w zawodzie. Odtąd był na garnuszku państwa. Przez kilka lat wynajmował mieszkanie w centrum Belfastu. „Nie płaciłem ani grosza” - przyznaje z satysfakcją. Właściwie całe dnie wypełniały mu wizyty w tzw. Day Centre, gdzie z innymi towarzyszami „niedoli” wykonywał jakieś drobne prace. „Dla zabicia czasu” - mówi. Z czasem jego stan się jeszcze pogorszył, nie umiał o siebie zadbać. Dłużej nie mógł już mieszkać na własną rękę. Szpital stał się jego drugim domem. Kiedy nieco wydobrzał i stanął na własne nogi trafił do domu opieki (Residential Home Care). Nie bardzo mu się tam podobało, bo, jak mówi: „Przyzwyczaiłem się do życia w pojedynkę”. Spoglądam na niego. Widzę, jak kurczowo trzyma się fotela, mocno zaciskając zęby. Łzy napływają mu do oczu. Nie wiem, jak się zachować w tej sytuacji.

www.linkpolska.com


LINKobok nas W labiryncie codziennych spraw Na co dzień Tony mieszka w prywatnym domu opieki pośród innych dotkniętych chorobą psychiczną mieszkańców. Bez skrępowania może wychodzić na zewnątrz, by wstąpić do pobliskiej kawiarni bądź skoczyć na pocztę wysłać list do rodziny w Kanadzie. Przyznaje, że naprawdę wolny czuje się tylko podczas samotnych spacerów i wypadów za miasto. Te zdarzają się jednak zbyt rzadko. Zwykle w poniedziałki udaje się z wizytą do miejscowej biblioteki, skąd taszczy wypchaną po brzegi torbę z rozmaitymi romansidłami i kryminałami. „To nie dla mnie. Dla Eileen” - tłumaczy. Eileen to przyjaciółka z piętra, zmagająca się z problemem alkoholowym. Tony z większością rezydentów utrzymuje dość bliski kontakt. Czasem nawet udaje mu się wyskoczyć do centrum z Peggy (inną serdeczną przyjaciółką). Idą wtedy do baru w hotelu „Europa” na „małe co nieco”. On lubi millera, ale nie zawsze może sobie na niego pozwolić.

Patrzenie na czas Na pierwszy rzut oka nic nie zdradza jego choroby. Żadnych podejrzanych gestów czy gwałtownych ruchów. Nic szczególnego. Na pozór normalny facet w podeszłym wieku o krępej budowie ciała. Jego siwa, bujna czupryna rzuca cień na pomarszczone czoło. W przenikliwym spojrzeniu kryje się jakaś niezwykła mądrość. Moją uwagę przykuwają nadpalone koniuszki palców - efekt nałogu tytoniowego, z którym trudno mu skończyć. „Chciałoby się przestać palić, ale to jest silniejsze ode mnie” - wyjaśnia. Dość trudno przychodzi mu wysiedzieć w jednym miejscu, nerwowo przebiera nogami, wierci się, jakby rosła w nim nieodparta potrzeba ciągłego ruchu, jakiejś zmiany. Zdarza mu się też mamrotać coś pod nosem - trudno go wówczas zrozumieć. Czasem język plącze mu się, jakby odmawiał posłuszeństwa. Wtedy ciężko poskładać mu własne myśli w jakąś logiczną całość. Bywają też takie dni, kiedy chce być po prostu sam. Wtedy zamyka się w swoim własnym świecie (własnym pokoju), otoczony bogatą kolekcją zegarów i obserwuje upływające godziny: „Lubię je, mogę godzinami obserwować ruchy wskazówek i wcale mnie to nie nudzi” - tłumaczy z pasją w głosie. „Zdarza mi się, że je słyszę” - mówi o przedziwnych głosach, które docierają czasem do niego. „Są ze mną na dobre i na złe, jak bliski przyjaciel, który wysłucha w potrzebie”.

„I żeby tak na mnie dziwnie nie patrzyli” - to jego największe pragnienie www.linkpolska.com

Tony nie boi się ich, na swój sposób nawet je polubił. Żyją w symbiozie, dzięki nim nie czuje się samotny.

Troszkę zrozumienia Tony żyje z nadzieją, że uda mu się jeszcze zamieszkać samemu na starość. Marzy mu się własny kąt w Portrush (nadmorski kurort w Irlandii Północnej), gdzie mógłby spędzić resztę swojego życia. „Dość użalania się nad sobą” - mówi stanowczo. Chciałby znowu poczuć, że ma kontrolę nad swoim życiem, oddychać pełną piersią i zawalczyć o własne szczęście. „I żeby tak na mnie dziwnie nie patrzyli” - to jego największe pragnienie. Z przykrością wspomina reakcje innych na wieść, że choruje na schizofrenię. Pamięta, że część ludzi litowało się i zaczynało współczuć, niektórzy zaś patrzyli na niego jak na ufoludka. W jednej chwili stawał między nimi mur nieufności, który wszystko zmieniał. Ale on przestał już na to reagować. „Szkoda czasu i nerwów” – kwituje ze spokojem. Są jednak jeszcze i dobrzy ludzie. Dawni znajomi, sprzedawczynie w sklepie, kobiety w recepcji u lekarza, ludzie z kościoła. Ci czasem zagadną i spytają, jak leci. Niby nic wielkiego, a jednak jakoś lżej mu wtedy na duszy. „Fajnie, jak traktują cię normalnie” - mówi z uśmiechem na ustach. Tony nie oczekuje od ludzi żadnych wielkich słów czy gestów, może tylko troszkę więcej zrozumienia. Ale nie wie, czy dożyje… lata lecą nieubłaganie. Imiona bohaterów reportażu zostały zmienione.

MEDYCZNE UJĘCIE SCHIZOFRENII Nazwa „schizofrenia” pochodzi z języka starogreckiego i oznacza dosłownie „rozpad umysłu”. Zaburzenia schizofreniczne to grupa zaburzeń mających pewne cechy wspólne. Do głównych objawów schizofrenii należą: postępująca utrata kontaktu ze światem i przewaga zainteresowania przeżyciami wewnętrznymi, zobojętnienie uczuciowe prowadzące do pustki uczuciowej i utraty związków emocjonalnych z otoczeniem, rozpad osobowości objawiający się brakiem kontaktu intelektualnego z rzeczywistością, brakiem zgodności treści uczuć i myśli, jednoczesnym występowaniem dwóch sprzecznych sądów, uczuć lub dążeń. Ryzyko zachorowania jest takie samo na całym świecie niezależnie do płci, kultury, rasy czy warunków społeczno-ekonomicznych. Wczesne rozpoznanie daje wyleczenie w 30-40%. Powstaje coraz więcej skutecznych i przyjaznych dla pacjenta leków umożliwiających pełny powrót człowieka do społeczeństwa. W leczeniu zaburzeń schizofrenicznych pomocna jest również psychoterapia, zwłaszcza grupowa. OGÓLNOPOLSKI DZIEŃ SOLIDARNOŚCI Z CHORYMI NA SCHIZOFRENIĘ Każdego roku we wrześniu obchodzi się Ogólnopolski Dzień Solidarności z Chorymi na Schizofrenię. Dzień Solidarności jest elementem światowego programu na rzecz osób chorujących „Schizofrenia - Otwórzcie Drzwi”. W wielu miastach w Polsce odbywają się z tej okazji koncerty, spotkania poetyckie, przedstawienia teatralne, wystawy plastyczne, dyskusje z udziałem osób chorujących wraz z rodzinami, pracowników służby zdrowia, lokalnych polityków, księży i artystów. Symbolicznym momentem Dnia Solidarności z Chorymi na Schizofrenię jest przejście przez drzwi ustawione na głównych ulicach miast.

September 2008 | wrzesień 2008 | 31


LINKturystyka

Bezdrożami mongolskich stepów tekst i zdjęcia: Dorota Suchy

m Dorota Suchy – absolwentka filologii polskiej. Obecnie pracuje jako lektor języka polskiego na uniwersytecie w Jekaterynburgu (Ural), gdzie uczy studentów dziennikarstwa i stosunków międzynarodowych. Jej przygoda ze Wschodem zaczęła się od udziału w pomarańczowej rewolucji na Ukranie.

ongolia jest jednym z większych państw świata, zamieszkanym przez niewiele ponad 2 miliony ludzi. Przeszło 8 tysięcy kilometrów granic, ale zaledwie z dwoma państwami. Połowa mieszkańców tego kraju mieszka w rozwiniętej w duchu europejskości stolicy, druga połowa – koczuje w jurtach na malowniczych stepach, zajmując się od pokoleń hodowlą owiec, krów, jaków i koni. Na przemian palona słońcem, stęskniona deszczu i ścinana siarczystym mrozem ziemia, zmieniająca wielokrotnie swojego władcę, a jednak według prawa w większości do dziś niczyja, zasiedlana jest według odwiecznego prawa przejmowania ziemi po ojcach. Mongolia to kraj nieogarniętej przestrzeni, która jednak nie przeraża, kraj nietkniętej przyrody, która jednak nie odtrąca, kraj prostych i uśmiechniętych ludzi, których jurty zawsze stoją otworem przed zdrożonym wędrowcem.

Mongolskie klimaty Większość turystów swoją przygodę z Mongolią rozpoczyna od położonej między czterema masywami górskimi stolicy, założonego w 1639 roku miasta Ułan Bator (co znaczy Czerwony Bohater), do 1924 roku zwanego Urga. Spacerując po mieście napotykać będziemy na przemian hoteliki, banki, kawiarenki internetowe i tanie bary, świątynie buddyjskie, oszklone wieżowce i zagubione na peryferiach miasta jurty. Kosztowne i ekskluzywne samochody obok starych i zniszczonych, których na ulicach europejskich miast być może nie zobaczymy. Mówi to o ogromnej przepaści, jaka dzieli grupy społeczne Mongolii – klasa średnia rodzi się tutaj powoli, na zgliszczach drugiego na świecie państwa komunistycznego.

Natura zamiast GPS-u Wycieczkę można zacząć podróżą w stronę Charchorin

32 | wrzesień 2008 | September 2008

W Mongolii wędrowiec znajdzie i jurty, i szklane nowoczesne wieżowce. Zaszczytem dla turysty będzie otrzymanie głowy babrana na talerzu, a radością dla niezwykle gościnnych i otwartych mieszkańców jurt – możliwość zrobienia rodzinnych zdjęć. GPS-em Mongołów jest natura, a adres mieszkańców stepu ustala się drogą konsultacji z sąsiadem.

(dawne Karakorum), założonej na początku XIII wieku przez Czyngis-chana, a zniszczonej w drugiej połowie XIV wieku przez Chińczyków, dawnej stolicy mongolskiego imperium. Czeka tam na nas imponujący kompleks lamajskich świątyń. Oficjalna droga do Karakorum zdaje się pozostawać w stanie wiecznej budowy. Dlatego też często jest przez miejscowych omijana na rzecz o wiele atrakcyjniejszej dla turysty drogi przez step. Rzadko wyznacza ją GPS, a o wiele częściej góry, słońce i wejścia do mijanych po drodze jurt, zgodnie z wielowiekową tradycją zawsze skierowanych na południe. Podczas podróży napotkamy na wzniesieniach gór i rozdrożach duże stosy kamieni, z wetkniętymi w nie gałęziami, na których powiewają przyczepione tkaniny, najczęściej niebieskiego koloru. To owoo czy też obo, szamańskie kurhany wotacyjne. By prosić o bezpieczną podróż lub podziękować za nią, należy dorzucić do stosu choćby maleńki kamień lub drobną ofiarę i trzykrotnie obejść kurhan dookoła, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Owoo to również kości zwierząt, puste butelki po wódce i stare opony.

Miasto Czerwonego Bohatera Będąc w Ułan Bator chociażby dwa dni, nie sposób pominąć czterech jego punktów. Pierwszym z nich jest położony w centrum miasta plac Suche Batora, rewolucjonisty, przywódcy wojsk i współzałożyciela partii komunistycznej. Na środku wyłożonego granitem placu stoi odlany z brązu pomnik Suche Batora, tuż za nim – wbudowany w gmach rządowy pomnik twórcy najpotężniejszego w świecie, sięgającego od Pacyfiku po Morze Czarne, imperium, Czyngis–chana. W pobliżu placu znajdują się dwa wyjątkowo bogate w zbiory muzea – Muzeum Historyczne i Muzeum Historii Naturalnej. W stolicy warto również zobaczyć Gandan, wielki kompleks buddyjskich świątyń, powstały w roku 1838. Widok

www.linkpolska.com


LINKturystyka

Temperatura w Ułan Bator może dochodzić do 40 stopni Celsjusza. Starsza kobieta z pakunkami na jednej z ulic miasta. Fot. Ian Beeby Gandan, kompleks świątyń buddyjskich w Ułan Bator.

rozmodlonego lamy, składających drobne ofiary rzesz wyznawców Buddy, specyficzny, słodki zapach kadzideł, wszechobecne portrety Dalajlamy i przypominająca tybetańskie klasztory architektura, wprowadzają każdego turystę w stan choćby chwilowego oczarowania tą jedną z największych religii świata.

W progach jurty Kontynuując podróż przez górzystą, centralną Mongolię, przemierzając kilometry zamieniających się w czasie susz w stepy pastwisk, nie sposób nie odwiedzić mongolskich

„Mongołowie z dobrotliwym zrozumieniem przyjmują nietakty ze strony nieznających tradycji kraju Europejczyków”

Mieszkańcy Mongolii pozują do zdjęć z wielką radością.

koczowników. Warto mieć ze sobą drobne prezenty, które sprawiają mieszkańcom jurt ogromną radość. Nie muszą być to kosztowne podarunki – dla dzieci słodycze, dla gospodarzy tytoń, piwo czy nawet słoiczek przetworów z nierosnących przecież na stepie warzyw. Mongołowie z dobrotliwym zrozumieniem przyjmują nietakty ze strony nieznających tradycji kraju Europejczyków, warto jednak przed wizytą w jurcie zapoznać się choćby z tymi podstawowymi. Prawa strona jurty to strona kobiet, lewa – przynależy mężczyznom. Im ważniejszy gość, tym miejsce, w którym jest sadzany, znajduje się bliżej środka jurty, naprzeciw wejścia.

Przy jednym stole Pojawienie się nieoczekiwanych gości, zwłaszcza o europejskich rysach, nie umknie uwadze mieszkańców sąsiednich jurt, którzy zapewne zechcą przynajmniej przez chwilę poprzyglądać się nam i wymienić choćby uśmiechy. Zapewne natychmiast zostaniemy poczęstowani słoną herbatą z mlekiem, a gospodyni zacznie krzątać się wokół stanowiącego centrum jurty pieca i szykować dla nas gorący, oczywiście mięsny, posiłek. Jeśli zostaniemy uznani za gościa szczególnej wagi, gospodarze podkreślą to poprzez podanie nam gotowanej głowy barana. Warto pamiętać, że po podawane nam miseczki z piciem czy z jedzeniem należy wyciągać obie ręce i zawsze zostawiać coś na dnie, by tym samym podkreślić, że gospodarze ugościli nas do syta i nie oczekujemy dokładki. Po posiłku nastaje dobry moment na ofiarowanie podarunków – nie należy dawać ich wszystkich jednocześnie i od razu w momencie wejścia do jurty.

September 2008 | wrzesień 2008 | 33


By prosić o bezpieczną podróż lub podziękować za nią, należy dorzucić do stosu choćby maleńki kamień lub drobną ofiarę.

Określenie adresu jurty jest dla gospodarzy pewnym problemem, wymagającym konsultacji z sąsiadem.

Radość modeli Po wystroju wnętrza jurty od razu rozpoznamy upodobanie i swoistą fascynację Mongołów fotografią. Jeśli weźmiemy ze sobą aparat cyfrowy, a tym bardziej polaroid, sprawimy im ogromną radość, proponując wykonanie fotografii rodzinnych. Natychmiast wywołamy ożywienie tak dzieci, jak i dorosłych, którzy zaczną ustawiać się w przeróżnych konstelacjach i z błyskiem w oku oglądać efekty fotografowania. Jeśli zaproponujemy przesłanie zdjęć pocztą, nie należy dziwić się, że określenie adresu jurty stanie się dla gospodarzy pewnym problemem, wymagającym konsultacji z sąsiadem. Tutaj czas wyznacza słońce, a nie zegar, a przestrzeń – góry, koryta rzek i step, a nie administracyjne podziały.

33 pustynie w jednej

Jeśli po wizycie w jurcie ogarnie nas potrzeba samotności – kolejnym wyzwaniem może być podróż na południe, gdzie znajduje się jedna z największych pustyń świata, pustynia Gobi. Mongołowie mówią, że na Gobi składają się 33 pustynie, o różnym ukształtowaniu terenu i klimacie. Są to suche stepy, pustynie i półpustynie, wraz z okresowo wysychającymi (czy też okresowo pojawiającymi się) rzekami. 40-stopniowy mróz zimą, jak i 40-stopniowy żar latem potrafią być tutaj równie śmiercionośne. Dlatego też wielu kierowców odmawia samotnej podróży przez Gobi mówiąc, że podróż dwoma samochodami to minimum bezpieczeństwa. Mongolia to kraj, który pozwala na miłość od pierwszego wejrzenia. Tak jej natura, jak i kultura czy historia okazują się być o wiele bogatsze od przeciętnych wyobrażeń Tutaj czas wyznacza słońce, a przestrzeń – góry, koryta rzek i step.

o tym kraju. Marek Kamiński napisał: „Czy są jeszcze na świecie miejsca, które mają szczególną moc? Miejsca, które obdarzyć mogą człowieka swoją energią, z których widać inne światy, inne sprawy i inny porządek rzeczy. Gdzie człowiek odkrywa w sobie człowieka. Takim miejscem na pewno jest Mongolia”.

VADEMECUM PODRÓŻNIKA PODRÓŻ – samolotem do Ułan Bator można polecieć na przykład z Moskwy (Aeroflotem ok. 1400 euro w obie strony). Niezapomnianą przygodą jest podróż z Moskwy do Ułan Bator koleją transsyberyjską i transmongolską – trwa 4 doby. Jeśli będziemy przekraczać granicę autobusem lub własnym samochodem, należy pamiętać, że większość małych przejść granicznych przepuszcza jedynie Rosjan i Mongołów. NOCLEGI – turystów o europejskich rysach, wysiadających z pociągów międzynarodowych, atakują rzesze przedstawicieli hoteli i pensjonatów, których w Ułan Bator są po prostu setki. Dlatego wcześniejsza rezerwacja, zwłaszcza poza sezonem, wydaje się całkowicie zbędna. W hotelach ceny noclegów zaczynają się od 5 $ za noc w pokojach wieloosobowych (np. UB Guesthouse), szukający bardziej luksusowych warunków turyści mogą zatrzymać się np. w popularnym wśród cudzoziemców hotelu Bayangol w centrum miasta (ceny w sezonie od 85 $). Osobiście polecam sprawdzony pensjonat LG Guesthouse, ceny 7-10 $, świetne warunki, przemiła obsługa i możliwość wynajęcia na podróż po Mongolii samochodu z kierowcą (50 $ za dobę plus benzyna). JEDZENIE – niskie mongolskie ceny pozwalają Europejczykom na odrobinę szaleństwa i odwiedzanie najdroższych restauracji w mieście bez konieczności ciągłego kontrolowania zawartości portfela. Wybór miejsc, w których można dobrze zjeść – spory, każdy większy hotel prowadzi restaurację serwującą zazwyczaj i europejską kuchnię. Warto jednak spróbować tej tradycyjnej, mongolskiej, opartej w zasadzie jedynie na mięsie i produktach mlecznych. Wegetarianie, którzy nie planują odwiedzać droższych restauracji, skazani będą na zupki chińskie i suchy prowiant. WIZY – w Ambasadzie Mongolii w Warszawie turystyczną wizę można otrzymać bez problemu. Jeśli podróżujemy przez Rosję, możemy ją wyrobić w Moskwie, w Irkucku czy w Ułan Ude, być może jednak będzie nam potrzebne dodatkowe zaświadczenie z polskiego konsulatu lub z ambasady. Koszt wizy turystycznej, wydawanej na 90 dni, wynosi 40 $ plus 7 $ za przyjęcie wniosku. WALUTA – od 1925 roku Mongolia posiada narodową walutę o nazwie tugrik, o stabilnym kursie w stosunku do dolara, 1 USD to ok. 1160 MNT. Warto pamiętać, że dolar posiada dla Mongołów mityczną wartość i chętnie pozwalają w tej walucie płacić w sklepach, hotelach czy restauracjach. Euro stanowi przy tym ciągle nowość, której nie należy przesadnie dowierzać.

34 | sierpień 2008 | August 2008

www.linkpolska.com


LINKsport

Niezbadane granice ludzkich możliwości tekst: Tomek Kurkowski

Bieg sprinterski mężczyzn na dystansie 100 metrów to prawdziwy lekkoatletyczny klasyk. To również perła w koronie królowej sportu – lekkiej atletyki. Nic tak bowiem nie działa na ludzką wyobraźnię, jak tytuł najszybszego człowieka na ziemi i świadomość, że pokonano kolejną granicę własnych możliwości. Należałoby więc założyć, że kiedyś narodzi się sprinter, który wyśrubuje nowy rekord do tego stopnia, że stanie się on nieosiągalny dla innych. Póki co, historia rekordów na „setkę” temu przeczy. Jesse Owens, 4-krotny rekordzista świata. Zdjęcie z 1936 roku.

Era Jessego Owensa Jesse Owens był sportowym fenomenem, sprinterskim herosem, który całkowicie zdominował rywalizację w biegach na krótkich dystansach (100 metrów, 200 metrów, sztafeta 4x100 metrów) i skoku w dal na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku. To właśnie on utarł nosa Hitlerowi, udowadniając, że faszystowska teoria wyższości rasy aryjskiej to wierutna bzdura. Cztery złote medale olimpijskie i cztery rekordy świata mówią same za siebie. Prawdziwą legendą obrosły też inne zawody - w Ann Arbor. 25 maja 1935 roku młodziutki, niespełna 22-letni Jesse w ciągu 45 minut poprawił 3 rekordy świata, a kolejny wyrównał. Dokonał tego mimo bólu po niefortunnym upadku ze schodów. Jego karierę wstrzymała wojna. Zdobyte przed wojną medale olimpijskie nie dały mu przepustki do wielkich pieniędzy i sławy. W kraju zarabiał na życie jako biegacz do wynajęcia. Swoimi umiejętnościami zabawiał publiczność na rozmaitych festynach, pokazach koni czy zlotach motocyklistów. Biorąc pod uwagę skalę talentu Jessego Owensa aż trudno uwierzyć, że jego najlepszy wynik w karierze na 100 metrów to „zaledwie” 10,20 sekundy. Pamiętajmy jednak, że Amerykanin startował w zupełnie innej „epoce biegania” i miał do dyspozycji mało profesjonalny sprzęt treningowy.

Era Carla Lewisa Carla Lewisa można śmiało nazwać współczesną wersją Jessego Owensa. Podobnie do swego wielkiego poprzednika zdobył 4 złote medale na jednych igrzyskach (na dodatek

www.linkpolska.com

w tych samych konkurencjach) – dokonał tego w Los Angeles w 1984 roku. W sumie na 5 igrzyskach olimpijskich zdobył ich jeszcze 6, w tym 9 złotych (czym wyrównał rekord wszechczasów słynnego fińskiego długodystansowca Paava Nurmiego). Lista jego osiągnięć sportowych jest porażająco długa. Wystarczy wspomnieć, że przez 10 lat nie znalazł pogromcy w skoku w dal, a magazyn „Sports Illustrated” przyznał mu miano Olimpijczyka Stulecia. W 2003 roku podejrzenia o stosowanie dopingu położyły się cieniem na jego dorobku sportowym. Choć nie postawiono mu żadnych zarzutów, niesmak pozostał. Kibice sportowi zaczęli się zastanawiać, czy ustanowiony przez Carla rekord świata na „setkę” w 1991 roku – 9,86 sekundy, to wynik wrodzonego talentu, ciężkiej pracy na treningach, czy po prostu rezultat stosowania dopingu. Lewisowi jednak nigdy nie odebrano medali, co czyni go jednym z najwybitniejszych sprinterów wszechczasów.

Era współczesnych czempionów W ostatnich kilku latach stumetrowcy, z zadziwiającą regularnością, urywają kolejne ułamki sekund na swoim koronnym dystansie. Ich zmagania przypominają szaleńczą gonitwę po okruchy sławy i, co dziwniejsze, jej końca nie widać. Imponujący rekord świata Carla Lewisa ze Stuttgartu (9,86 sekundy) miał nieco przyhamować tempo ustanawiania kolejnych rekordów, choć naprawdę trudno było tego oczekiwać. Zwłaszcza, że już 3 lata wcześniej niepokojący sygnał wysłał kanadyjski lekkoatleta Ben Johnson, który na olimpiadzie w Seulu przebiegł ten dystans

w czasie 9,79 sekundy. Jednak gwiazda nowo kreowanego króla sprintu szybko zgasła, kiedy okazało się, że wspomagał się niedozwolonymi środkami dopingującymi. Od tej pory władze lekkoatletyczne z IAAF na czele (Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych) zaczęły bardziej drobiazgowe kontrole antydopingowe. Afera zaczęła gonić aferę. Najpierw niedozwoloną substancję wykryto w organizmie Amerykanina Tima Montgomery’ego, który w 2002 roku przebiegł „setkę” poniżej psychologicznej bariery 9 sekund 80 setnych w czasie 9,78 sekundy. Cztery lata później jego rodak Justin Gatlin poprawił ten rezultat o 0,01 sekundy, po czym przyłapano go na dopingu. W efekcie obu zawodników zdyskwalifikowano i anulowano osiągnięte wyniki. Ostatnio niekwestionowanym liderem światowych rankingów pozostaje Jamajczyk Asafa Powell, który „bez koksu” (tak w żargonie sportowym określa się środki dopingujące) najpierw wyrównał czas Gatlina, by później go znacząco poprawić – 9,74 sekundy. Kiedy więc wydawało się, że wrzawa wokół 100 metrów na jakiś czas ustanie, w czerwcu 2008 roku niezwykłą formą błysnął jamajski „wieżowiec” (mierzy 196 cm wzrostu) Usain Bolt – jego rezultat 9,72 sekundy stawia pytanie, jak długo jeszcze można nakręcać tę spiralę rekordów. Zwłaszcza, że w olimpijskim finale w Pekinie ten sam zawodnik, w dość nonszalanckim stylu (wyraźnie wyhamował na ostatnich kilkunastu metrach), po raz kolejny poprawił swoją „życiówkę”. W ten sposób padł kolejny bastion męskiego sprintu – 9,69 sekundy to wynik, który otwiera nowy rozdział w historii biegów na krótkich dystansach.

September 2008 | wrzesień 2008 | 35


BuCar Spark Service

PRZYGOTOWANIE DO MOT – HAMULCE, ZAWIESZENIE, ELEKTRYKA MECHANICZNE I ELEKTRYCZNE USUWANIE USTEREK KOMPUTEROWA DIAGNOSTYKA – WYŁĄCZANIE LAMPEK SERWISOWYCH MONTAŻ - ALARMÓW, BLOKAD ELEKTRONICZNYCH, CENTRALNYCH ZAMKÓW NAPRAWY NADWOZIA - MALOWANIE, BLACHARSTWO AUTO – HOLOWANIE, LAWETA SPRZEDAŻ I SKUP - SAMOCHODÓW

07871441062 or 07783029590 or 07598938025 Poniedziałek-Piątek 9 – 17 Sobota 10 – 15 Jedyny POLSKI warsztat w Twojej okolicy !

Bann Street, Unit 3 BT62 3BG, Portadown

Nie musisz wychodzić z domu, my do Ciebie dotrzemy! - tłumaczenia przysięgłe - nieprzysięgłe - porady ogólne - tłumaczenia w terenie - pomoc przy uzyskaniu Nino - rozliczenia podatkowe dla osób fizycznych i samozatrudnionych - wypełnianie formularzy - Child Benefit, Working Tax, Child Tax, Housing Benefit, Maternity Grant MA1 - pisanie biznesplanów, itp. Konsultant Personalny Więcej informacji na stronie internetowej: www.konsultantpersonalny.com

Great Junction Street Edinburgh EH6 5LG Tel.: 0131 554 7000 lub 0798 347 28 73 E-mail: info@konsultantpersonalny.com


LINKcafé

Zabawa i śledztwo w jednym tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz

Facebook (FB) budzi kontrowersje i zachwyt. Pomysł studenta z Harvardu, który narodził się w akademickim pokoiku, zjednał sobie miliony fanów, ale przysporzył wielu bezsennych nocy policji, wojsku i innym instytucjom. Ułatwia nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów, ale też i śledzenie użytkownika, jeśli ten nie wie, jak chronić swoją prywatność.

Klik I jestem w największej sieci społecznościowej tego łez padołu. Mam kilkudziesięciu znajomych z całego świata, z którymi zapewne i tak utrzymywałabym kontakt e-mailowy, ale bardziej sporadycznie niż w Facebooku. Tu każdy, kto chce, może co jakiś czas (dowolnie wybrany) aktualizować swój stan istnienia - innymi słowy, ogłosić wszem i wobec, co w obecnej chwili robi. W większości z nas, jak się okazuje, drzemie chęć podzielenia się ze światem takimi wiadomościami. Językiem Facebooka jest angielski, ale moi znajomi często to ignorują, więc bywa, że otwarta danego dnia strona jest jak wieża Babel.

Klik Widzę zatem, że Tomek (Polska) czeka na rozstrzygająca odpowiedź TAK lub NIE. Nie wiem, czy to sprawy prywatne czy zawodowe, tego najwyraźniej nie chciał ujawnić, ale wnioskuję, że jest w zawieszeniu, ergo jest podenerwowany. Mikołaj (Londyn) skończył przesuwanie rzeczy z punktu A do punktu B (czytaj: prokrastynację), Ivanka (Czechy) sprząta biuro przed urlopem, Joanna (Polska) wylądowała w Seattle, a Severin (Francuz w Krakowie) usiłuje wprowadzić się w nastrój produktywny, bo kończy pisanie drugiej pracy magisterskiej. Nie wiem, co robi Neda (Bułgarka), bo zwykle pisze w ojczystym języku. Elisabeth (Austria), która jest w Korei i bada prostytucję lokalną w ramach doktoratu, informuje, że miała nadzieję, iż nauczy się przygotowywać koreańskie potrawy, ale wyszło, że będzie trenować taekwondo. I wreszcie Raluca (Rumunia), która doświadcza upałów w Ghanie, triumfalnie głosi, że nauczyła się robić fufu (podstawową potrawę Ghańczyków). Wszyscy ci ludzie, bardzo na co dzień zajęci, nie mieliby czasu, by do mnie każdego dnia napisać, co się z nimi dzieje i czy żyją.

www.linkpolska.com

to swoje dobre i złe strony. Łatwo można bowiem opracować portret psychologiczny osoby, która regularnie uaktualnia swoje dane Facebook zaspokaja też potrzeby inteleki rzetelnie wypełniła pola sugerowane przez tualne. Oferuje rozliczne grupy dyskusyjne, twórców FB, by założyć swoje konto. Można do których można się przyłączyć. Po inwazji prześledzić, w jakim jest nastroju, poznać jej Rosji na Gruzję, w FB zaroiło się od grup tryb życia, upodobania seksualne i czy jest poświęconych temu tematowi, zrzeszająz kimś związana. W ubiegłym roku gruchcych zarówno Gruzinów, jak i Rosjan. Jeden nęła wiadomość, że jeden z pracowników z moderatorów do dziś zamieszcza linki do uniwersytetu w Cambridge odpowiedzialny ważniejszych publikacji poruszających ten za rekrutację przyznał, że sprawdzał w FB temat, w trzech językach: gruzińskim, rosyjprofile kandydatów na studentów. „Niektóskim i angielskim, z różnych mediów. Wiele rzy wyznawali niepokojący system wartoorganizacji i fundacji przyłączyło się do Faści” - powiedział w wywiadzie dla magazynu cebooka, jeszcze do niedawna nim gardząc. uniwersyteckiego. Izraelskie „Językiem Facebooka jest angielski, ale wojsko ostrzegło swoich żołnierzy, że umieszczanie zdjęć moi znajomi często to ignorują, więc bywa, że otwarta danego dnia strona jest na FB może prowadzić do naruszenia tajemnic pańjak wieża Babel” „Wieża Babel” Pieter Bruegel, 1563r. stwowych - żołnierze bowiem chętnie fotografowali się na tle sprzętu wojskowego.

Klik

Klik

Okazało się bowiem, że nieprzynależenie do FB nie ułatwia nawiązywania kontaktów. W wielu miejscach świata, kiedy ktoś nowo poznany nie miał wizytówki, mówił mi, że znajdę go na FB. I tak też było.

Klik Psychologowie zainteresowali się już fenomenem sieci społecznościowych, a zwłaszcza Facebookiem. Uznali bowiem, że przebija zeń wciąż niezmienna chęć podtrzymywania kontaktów międzyludzkich i potrzeba indentyfikowania się z jakąś grupą ludzi. Ma

Facebook od pewnego czasu dba bardziej o ustawienia prywatności. Użytownicy umieszczają swoje zdjęcia, ale mogą zastrzec, kto będzie miał do nich dostęp. Mogą również zabronić dostępu do swojego profilu nie tylko wybranym osobom, ale całym grupom. Ostatnio okazało się też, że użytkownicy, po początkowym spontanicznym dzieleniu się wszystkimi detalami ze swojego życia, przestali traktować FB jako konfesjonał, choć w ogóle nie wpłynęło to na ilość odsłon. Współczesna technologia przybliża ludzi, to truizm. Może im jednak też wyrządzić krzywdę, o czym łatwo zapomnieć. Najczęściej używane aplikacje w FB: Poke - wirtualne zaczepienie kogoś, przypomnienie o swojej egzystencji. Superpoke - wieloczynnościowa zaczepka. Może być przytuleniem kogoś, kogo się szczególnie lubi, uściśnięciem prawicy w podziękowaniu za coś, postawieniem komuś piwa, rzuceniem w niego kurczakiem, przesłaniem namiętnego pocałunku. Wall - umożliwia pisanie na wirtualnej ścianie szybkich i żartobliwych wiadomości, które są często komentarzem do profilu. Te teksty są zawsze widoczne dla innych użytkowników. Message - wysyłanie wiadomości. Nikt inny, poza adresatem, nie może jej odczytać.

September 2008 | wrzesień 2008 | 37


LINKcafé

Helena Kubajczyk jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Wielbicielka sztuki wszelakiej, również kulinarnej. Obecnie mieszka w Poznaniu.

LECZO Wraz z nadchodzącą jesienią w sklepach pojawia się coraz więcej warzyw, takich jak dynie czy kabaczki i patisony. Rzadko je kupujemy, bo brak pomysłu, co z nimi tak naprawdę zrobić. Ja proponuję leczo. Wielokolorowe i dobrze doprawione rozgrzeje i doda wigoru.

1

p

on elef Na t onarny j stac lski o P o d

MOJE ULUBIONE DANIE JEDNOGARNKOWE

Składniki:

3 papryki - zielona, czerwona i żółta 2 młode cukinie 1 kabaczek 1 kg dojrzałych pomidorów limo (tzw. paprykowych, podłużnych) 1 papryczka pepperoni, może być więcej lub mniej, zależnie od upodobań 1 duża cebula 2 łyżki koncentratu pomidorowego oliwa do podsmażenia pęczek świeżych ziół (rozmaryn, tymianek, liść laurowy - może być suszony) 200 g czerwonej soczewicy sól, pieprz

on elef Na t órkowy kom lski o do P

Z Twojej komórki wyślij sms o treści

Fot. H. Kubajczyk

HALO

6

Pomidory sparzyć i obrać ze skóry, rozdrobnić, wrzucić do większego garnka i wstawić na niewielki ogień. Kolejno podsmażamy na patelni na oliwie posiekaną drobno cebulę, paprykę w trzech kolorach pokrojoną w kostkę oraz cukinię, nieobraną, krajaną w talarki. Do oliwy, którą mamy na patelni, warto dodać wcześniej liść laurowy, da to wyjątkowy aromat. Po podsmażeniu każdego ze składników dorzucamy je od razu do garnka z pomidorami. Papryczkę pepperoni przed posiekaniem i dodaniem do garnka trzeba pozbawić wszystkich pesteczek ze środka, bo to one są najbardziej ostre z całej papryki, a w tej potrawie chodzi o to, by była pikantna, a nie niezjadliwa. Kabaczek po obraniu dzielimy wzdłuż na pół i wydrążamy

p

WAŻNE: Oczyszczając papryczkę pepperoni warto to robić w jednorazowych silikonowych rękawiczkach i być naprawdę ostrożnym, przede wszystkim, by nie zatrzeć ręką oka. Myślę, że odrobina wyobraźni wystarczy, by się domyślić, co by się wówczas mogło stać.

ANT NST

I

L

DIA

on elef ny Na tcjonari sta Polsk do

RĘĆ K Y W

2

text-n-talk.com Słowacja 3p Litwa 3p Litwa tel.kom. 9p Słowacja tel.kom. 11p

0

r

ume

rz n

bie e wy

y elow doc

t

pła ntu wych o e m na datko abo Bez nych do żad i

tępn

nas

p

01 0 2 7

9 4 4 08

na numer 80556, by otrzymać 5 funtów na rozmowy na numer 84459, by otrzymać 3 funty na rozmowy

Full instructions and access numbers will be sent to you by text. Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Reverse billing service. Calls to 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls to mobiles may cost more. A connection charge equal to the rate per minute for the relevant destination is charged on each call. This is an Auto credit service. To stop auto credit text STOP to number you initially text to. Credit lasts 90 days from first use.

pestki ze środka, używając w tym celu łyżki. Potem siekamy kabaczek w półksiężyce. Wszystko dusimy pod przykryciem, by zmiękło. Gdy potrawa robi się zbyt gęsta, dolewamy do niej wody. Pod koniec dosypujemy soczewicę, gotujemy ją co najmniej 10 minut i dorzucamy posiekane bądź porwane w dłoniach zioła. Doprawiamy całość solą i odrobiną świeżo zmielonego pieprzu. I danie gotowe!

talk2save.co.uk Ask bill payer’s permission. Prices are per minute including VAT. Calls from a mobile may cost more. Contact your mobile provider if in doubt. Cost for using service will be added to landline providers phone bill. See website for full terms.


LINKcafé

3 6 5 6 9 3 5 1 8 9 7 3 9 2 8 4 3 6 1 7 6 8 5 3 3 1 7 9 3 5

5 3 7

Hasło oraz imię i numer telefonu prosimy przesyłać na adres: Rozrywka, Link Polska Magazine, 1a Market Place, Carrickfergus BT38 7AW lub info@linkpolska.com

Zwycięzcą losowania sierpniowej krzyżówki (aforyzm Władysława Grzeszczyka, Worek plew jest duży i lekki) została Pani Krystyna Skalska z Londynu.

GRATULUJEMY!

6

Winna dezynfekcja Uważa się, że wino toruje drogę stosunkom międzyludzkim. Spożywane w umiarkowanych ilościach działa stymulująco, uprzyjemniając spotkania towarzyskie. Jak się okazuje, ma ono również bardziej praktyczne właściwości. Badacze z Uniwersytetu Stanowego Oregon dowodzą, że niektóre składniki wina wykazują zabójcze właściwości w stosunku do bakterii E. coli oraz salmonelli, a alkohol plus występujące w winogronach kwasy, jabłkowy i winowy, stanowią doskonały środek dezynfekujący. Nowe właściwości wina pozwalają nam na wykorzystanie go w przypadkach ukąszenia przez owady, stłuczeniach i krwotokach, a także podczas… cotygodniowych porządków. Dlatego zamiast wylewać kiepskie gatunkowo wino, przemyj nim np. kuchenną podłogę.

„Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tylko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili” Sokrates

1 2

Rozwiąż krzyżówkę i wygraj nagrodę niespodziankę!

CYTAT MIESIĄCA

Sudoku

Należy wypełnić diagram w taki sposób, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

RYSUNEK: DOROTA MAZUR

Dorota Mazur, absolwentka liceum plastycznego w Szczecinie i komunikacji wizualnej Politechniki Koszalińskiej. Pasjonatka rysunku i tańca. Od niedawna mieszkanka Poznania.

www.linkpolska.com

September 2008 | wrzesień 2008 | 39


Z dostawą do sklepów! tel. (0044) 07719686148; 07788925213 e-mail: pol-meat@wp.pl

*atrakcyjne ceny *największy wybór produktów *świeże dostawy 3 razy w tygodniu

Unit A Canalside John Gilbert Way Trafford Park Manchester M17 1AH tel./fax: 0 161 877 57 21; mobile.: 077 835 33 065, 077 835 33 050; e-mail: agafood@gmail.com


BILETY

POLSKIE BIURO

184 LISBURN ROAD BT9 6AL BELFAST TEL. 028 90 80 30 85 TEL. 028 90 296 296

przelewy do Polski na konta PLN i GBP od najlepszy kurs na rynku

lotnicze - promowe - eurotunel

£5

VIRGIN Media

w w w.balticaonline.com

UBEZPIECZENIA NA SAMOCHÓD

internet - telefon - telewizja już od £15,50 miesięcznie

min. formalności niska cena satysfakcja gwarantowana

NORTHER IRELANDN EXPRESS

SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO “EFECT” Angielski 4 razy szybciej! CENISZ SWÓJ CZAS? PRZYJDŹ DO NAS

IRLANDIA PÓŁNOCNA – POLSKA - IRLANDIA PÓŁNOCNA Oferujemy przesyłki paczek, przeprowadzki, przewóz towarów, przewóz zwierząt, przewóz samochodów na lawecie, możliwość negocjacji cen, możliwość wynajęcia całego samochodu. Kompleksowa obsługa od drzwi do drzwi.

07894477548 07922227434

way

Bel

Pierwszy wars ztat samochodow y w Belfaście prowadzony w yłącznie przez Polaków !

Rd

M1

nR

e Rd

d

3

Cou rs

rL

isb

ur

M1

d sR gh to n

pe Up

Motor Rd

Cr ei

Link

A1

cks

A512

Road

3Lisbu

Black

rn

way

Golf

Bla

Wykonujemy wszystkie prace mechaniczne. przygotowanie do M.O.T i P.S.V. diagnostyka komputerowa sprzedaż opon, naprawa, wyważanie myjnia samochodowa, mycie M.O.T. holowanie czyszczenie wnętrz nowo otwarta lakiernia samochodowa z profesjonalnym doradztwem elektryka samochodowa recovery – pomoc drogowa profesjonalne doradztwo przy zakupie samochodu sprzedaż aut złomowanie aut, holowanie na nasz koszt

w to

ts

Motor

n

ar ew St

fast

4

Ravenhill Business Park Ravenhill Road, Belfast

przesyłki

d

• •

WWW.EFECT.CO.UK email:info@efect.co.uk tel: 07521988954

sto wn R

SZYBKIE EFEKTY GWARANCJA SUKCESU MAŁE GRUPY (DO 10 OSÓB) LEKCJE PRÓBNE BRAK ZADAŃ DOMOWYCH

Ste wa rt

• •

Metoda Metoda CallanaCallana

A512 A1

Tel.: 02890613300, 07789642189, 190 Stewartstown Road, Dunmurry Belfast BT17 0LE


I K ŠY S E Z PR Przesyłki Polska-Irlandia Północna-Szkocja-Anglia i z powrotem przeprowadzki profesjonalny transport zwierząt zakupy w Polsce, tanio

PACK-MAN

RENART usługi transportowe przewóz osób

(np. z i na lotnisko) Kontakt: Artur 07527897950, Renata 07970773174 E-mail: arturbasszaraba@wp.pl Profesjonalne tłumaczenia i doradztwo językowe w zakresie:

t 0QJFLJ NFEZD[OFK t 1PMJDKJ t 4ÇŒEV t 6S[Ç—EV 4LBSCPXFHP t ;BTJÂ’LĂ˜X t ,BODFMBSJJ 1SBXOZDI t 8ZQFÂ’OJBOJF EPLVNFOUĂ˜X

07840478134 07873145750

Czy twoje dziecko rozumie o czym mĂłwiÄ… w szkole???

Language Consulting Service LCS

Nauczanie JÄ™zyka Angielskiego: t -FLDKF JOEZXJEVBMOF HSVQPXF t 4QFDKBMOF LVSTZ EMB QSBDPXOJLĂ˜X t 0GFSUZ EMB ĂśSN 5FMFGPO LPOUBLUPXZ D[ZOOZ HPE[JOZ OB EPCÇ— 075 140 717 48 077 845 99 378 aalcs@yahoo.com

Kursy dla dzieci i młodzieşy

przygotowujÄ…ce do egzaminĂłw brytyjskch t ($4& t ,&: t ,&: t ,&: t +Ć–;:, "/(*&-4,* ZajÄ™cia obejmujÄ… wszystkie przedmioty i poziomy!!! ZAPEWNIAMY QSBDÇ— X NBÂ’ZDI HSVQBDI PTĂ˜C

t [BKÇ—DJB QSPXBE[POF TÇŒ X KÇ—[ZLV BOHJFMTLJN J QPMTLJN t OBVD[ZDJFMF [ QFÂ’OZNJ LXBMJĂśLBDKBNJ [BXPEPXZNJ t [BKÇ—DJB QSĂ˜COF PrzyjdĹş do nas!!! JeĹźeli Twoje dziecko ma problemy z przygotowaniem do egzaminĂłw koĹ„cowych! Aby zniwelować róşnice programowe i zagwarantować lepszy start w przyszĹ‚ość! Bodybuilding4you_Ogloszenie_Link_Irlandia_63x41 copy.pdf 1 ZAPRASZAMY DO NAS!!! 5FM QP HDTFCFMGBTU!HPPHMFNBJM DPN

Regularny transport przesyłek Polska-Irlandia Północna-Polska

oferujemy:

bardzo atrakcyjne ceny ubezpieczone przesyłki kompleksową obsługę From DOOR TO DOOR obsługę klientów indywidualnych usługę „zamów kuriera on-line�

tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel.

+48 76 856 50 54

Imię i nazwisko: .............................................. Prenumerata na okres: ................................... Adres: ............................................................ ....................................................................... Kod pocztowy: ............................................... Telefon: .......................................................... Załączam czek na kwotę: ...............................

Wielka Brytania Kraje UE i Irlandia ÂŁ25 ÂŁ15 ÂŁ35 ÂŁ25



Liczba wydań

od uk tĂłw

POLSMAK

Unit 33 Jamestown Business Park Jamestown Road Dublin 11 Tel.: 018341147 Fax: 018341043

h ic k ls po n a re ert f e Naj o t większa w Dublinie a tn

ie

Formularz zgłoszeniowy:

Firma

Miła atmosfera

pr

Aby zamówić prenumeratę na dowolny adres na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz innych krajów Unii Europejskiej naleşy wypełnić formularz zgłoszeniowy i odesłać go wraz z załączonym czekiem lub przekazem pocztowym (wystawionym na Link Polska) na adres redakcji: Link Polska, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub zadzwonić pod nr.: 028 9336 4400, aby dokonać płatności kartą.

Czynne: pn-pt: 10-18 sob: 10-16

dii

IslandExpress s.c.

ca Ĺ‚e jI rla n

www.islandexpress.eu ZAMĂ“W PRENUMERATĘ!

6 12

Nowo otwarty zakład fryzjerski 114 Gregg Street, Lisburn Usługi damsko-męskie Agnieszka Szmid, 15-letni staş pracy Tel.: 07523114113

ns tra Atra kcyjne ceny * Bezpłatny

Miła

r po

nta i fachowa obsługa klie

Sklep Polsmak 27 Capel Str. Dublin 1

Zapraszamy rownieş do naszego sklepu w centrum miasta, zapewniamy szeroki i tani asortyment produktów, jak i miłą obsługę


u m o d o d Ĺ„ o Dzw

do Polski

o

z tel. stacjonarneg

2 p/min juĹź od

Po prostu wybierz 084 4831 3897

następnie wybierz numer docelowy Polska Niemcy Słowacja Irlandia

7p/min - 087 1412 3897 2p/min - 084 4831 3897 3p/min - 084 4988 3897 3p/min - 084 4988 3897

tel. komĂłrkowy tel. stacjonarny tel. stacjonarny tel. stacjonarny

Infolinia: 087 0041 3897

www.auracall.com/link

To proste‌ Spróbuj teraz!

T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788. 210x148_TTV_LINK POLSKA_3897_polPage 1 22/07/2008 13:09:52

BEZ NOWEJ KARTY SIM

BEZ UKRYTYCH OPLAT

:\ELHU] C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³šczenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet** 0208 497 3897 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/glosik

Polska

2p/min

1.6p/min

Polska

7p/min

5.5p/min

SĂĄowacja 2p/min

1.6p/min

Czechy

1p/min

0.8p/min

USA

1p/min

0.8p/min

www.auracall.com/glosik

Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET

Infolinia: 020 8497 4698

Tanie Rozmowy!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. **Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy

Fotokasty dostępne na:


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.