Tatra Premium Magazine - NR 4

Page 1

nr 4 [ZIMA2018/WIOSNA2019] egzemplarz bezpłatny

www.tatramagazine.pl

ZNANI O SOBIE Maria Kowalska-Wania-Sucholewska Magdalena Schejbal Krzysztof Trebunia-Tutka

TATRY SUPER SKI 78 tras, 14 stacji, 1 super skipass

Z GÓRY WIDAĆ WIĘCEJ czyli praktyczna filozofia wypoczywania

GUBAŁÓWKA I KASPROWY WIERCH

te miejsca trzeba odwiedzić zimą

KAROLINA SOŁOWOW

I RAFAŁ SONIK Tatry są bliskie naszemu sercu

JAK WYBRAĆ DESKĘ SNOWBOARDOWĄ i cieszyć się jazdą

MUZYKA PODHALA dawniej i dziś


TEMATYKA

K R A I N A Ś W I AT Ł A

Na Gubałówce NIEZWYKŁE ILUMINACJE ŚWIETLNE

Zapraszamy codziennie od godziny 16:00 WWW.PKL.PL

2 | TATRA

MAGAZINE


WYJĄTKOWE ILUMINACJE NA 80-LECIE GUBAŁÓWKI

Wznosząca się nad centrum Zakopanego Gubałówka po raz drugi przeobraziła się w magiczną Krainę Światła, pełną iluminowanych rzeźb nawiązujących do podhalańskiej przyrody i tradycji. Z okazji 80-lecia kolei na Gubałówkę teren wokół głównej stacji rozświetliło aż 250 tys. ekologicznych, ledowych żarówek, które po zmroku tworzą prawdziwie bajkową scenerię. Na Gubałówce na turystów czekają wyjątkowe rzeźby świetlne inspirowane między innymi podhalańskim folklorem. Podziwiać można na przykład gazdę i gaździnę w tradycyjnych strojach zachwycających mnóstwem szczegółów – od czerwonych korali na szyi góralki aż po zdobne parzenice i góralską cuchę.

TATRZAŃSKA PRZYRODA W ŚWIETLNYM WYDANIU

Gubałówkę zdobią zarówno dekoracje znane z ubiegłorocznej odsłony wydarzenia, na przykład biały miś z Krupówek, jak i zupełnie nowi bohaterowie. - Świetlne iluminacje nadają świątecznego charakteru wielu miastom w Polsce, ale dzięki Krainie Światła na Gubałówce poczuć można nie tylko zbliżające się Boże Narodzenie, ale i prawdziwie zakopiański klimat. Tej zimy rozbudowaliśmy wystawę o nowe atrakcje, tym razem inspirowane głównie tatrzańską przyrodą – mówi Patryk Białokozowicz z Zarządu Polskich Kolei Linowych.

Na zwiedzających czekają między innymi świetlny świstak, figury kozic, lisów i jelenia rodzina. Ramy dla rozmieszczonych w przestrzeni rzeźb stanowią iluminowane zarysy ośnieżonych wierzchołków Tatr, a także dekoracyjne płatki śniegu zdobiące elewację budynku stacji.

80-TE URODZINY KOLEI NA GUBAŁÓWKĘ

Tegoroczna Kraina Światła jest wyjątkowa, bo to najważniejszy i najjaśniejszy punkt obchodów 80-lecia powstania kolei PKL na Gubałówkę. Pierwszy przejazd koleją linowo-terenową odbył się tu 20 grudnia 1938 r. Wtedy na szczyt po raz pierwszy wjechały dwa wagoniki poruszające się po jednym torze z mijanką mniej więcej w połowie drogi. Trasę długości 1338 m pokonywały w ok. 5 min. Pomysłodawcą i inicjatorem budowy kolei był inż. Aleksander Bobkowski – ówczesny wiceminister komunikacji, który wcześniej doprowadził do otwarcia pierwszej kolei górskiej – na Kasprowy Wierch

i linowo-terenowej – na Górę Parkową. W 2001 r. Polskie Koleje Linowe przeprowadziły gruntowną modernizację kolei połączoną z całkowitą wymianą starej technologii na nowoczesną z automatycznym sterowaniem. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem 2001 r. w trasę wyruszyły nowe, komfortowe wagoniki z przeszklonym dachem. Ich zdolność przewozowa wzrosła do 2000 osób na godzinę, a podróż skrócono do 3 min. Kraina Światła na Gubałówce zaprasza gości codziennie od godz. 16:00, aż do końca lutego. Godziny ostatniej jazdy kolei znaleźć można na www.pkl.pl. TATRA

MAGAZINE | 1


EDYTORIAL

WYDAWCA Tatra Premium Sp. z o.o. Krupówki 4 34 – 500 Zakopane KONTAKT + 48 18 541 78 00 + 48 725 807 500 kontakt@tatramagazine.pl PISZĄ DLA NAS Ewa Szul-Skjoeldkrona Izabela Trojanowska Izabella Frączyk Barbara Caillot Dubus Agnieszka Gąsienica-Giewont Joanna Łapka Mariola Sternahl Krzysztof Trebunia-Tutka Dariusz Duma Adam Brzoza FOTOGRAFUJĄ DLA NAS Fotografia Pietruszka Adam Brzoza Tomek Gola RYSUJĄ DLA NAS Szczepan Sadurski Andrzej Mleczko Wojciech Łacek KOREKTA Daję słowo REKLAMA/MARKETING/PR reklama@tatramagazine.pl marketing@tatramagazine.pl OKŁADKA Karolina Sołowow, Rafał Sonik Foto: Tomek Gola STYLIZACJA/ WIZAŻ DO OKŁADKI The Doll Factory, Kraków

Szanowni Państwo! Na progu zimy oddajemy w Państwa ręce czwarty numer Tatra Premium Magazine – pisma o najpiękniejszych polskich górach. Kolejny raz przygotowaliśmy ciekawe i dostępne jedynie u nas materiały. Nasza okładkowa para – Karolina Sołowow i Rafał Sonik – opowiadają o inicjatywie „Czyste Tatry”, swojej miłości do gór i do Podhala, a także o planach na najbliższy czas. Z kolei Magdalena Schejbal opowiada historię swojej restauracji, która mieści się w budynku Dworca Tatrzańskiego. Wiele miejsca poświęcamy historii i tradycji. Przeczytają Państwo między innymi o góralskich Godach, czyli świętach Bożego Narodzenia, tradycji Gońby Kumoterskiej czy muzyce Górali dawniej i dziś. Mamy dla Państwa też artykuły poświęcone sztuce związanej z folklorem ziem podhalańskich – relacjonujemy ósmą edycję pokazu mody „Polki Folki” i opisujemy nowe wydarzenie Folk Design Night. Nie mogło zabraknąć tematów związanych z zimowym białym szaleństwem. Podpowiadamy, jak wybrać deskę snowboardową, co robić, aby bezpiecznie poruszać się po Tatrach, a także przypominamy sylwetkę Marii Kowalskiej-Wani-Sucholewskiej, która o mały włos wygrałaby olimpiadę w Cortina d’Ampezzo. Po raz pierwszy w Polsce prezentujemy nową podhalańską inicjatywę, czyli Tatry Super Ski. Dawkę humoru zapewnią rysunki Szczepana Sadurskiego, Andrzeja Mleczki i felieton Izabelli Frączyk. I, jak zawsze, przedstawiamy najciekawsze miejsca wypoczynku i rekreacji w Tatrach, szlaki biegówkowe i rozliczne atrakcje, jakie czekają na Państwa na Podhalu tej zimy. Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę Państwu spokojnego czasu spędzonego w gronie najbliższych. A w nadchodzącym nowym roku wielu radosnych chwil i spełnienia najskrytszych marzeń. Miłej lektury!

SKŁAD I GRAFIKA Studio Grafpa, www.grafpa.pl DRUK www.drukmillenium.pl PRENUMERATA ONLINE www.tatramagazine.pl NAKŁAD 18 000 REDAKTOR NACZELNA Dominika Bukład PARTNERZY

Dominika Bukład Redaktor Naczelna


NR 4 ZIMA2018/WIOSNA2019   4  KAROLINA SOŁOWOW I RAFAŁ SONIK „Tatry są bliskie naszemu sercu”

16  „RZECZPOSPOLITA ZAKOPIAŃSKA 1918” 18  GODNY CAS GODNYCH ŚWIĄT Boże Narodzenie na Podhalu

24  TATRY SUPER SKI

14 stacji, 10 miejscowości, 1 super skipass

26  GOŃBA KUMOTERSKA wyjątkowe widowisko folklorystyczne

26

66

66   „WE WSZYSTKO CO ROBIĘ WPISANY JEST DIALOG” Krzysztof Trebunia-Tutka

76   „MAŁO BRAKOWAŁO, A WYGRAŁABYM OLIMPIADĘ” Maria Kowalska-Wania-Sucholewska

80   10 RAZY ZAWSZE

czyli kilka słów o polskich drogach

86   JAK WYBRAĆ DESKĘ SNOWBOARDOWĄ i cieszyć się jazdą

31  MUZYKA GÓR dawniej i dziś

99   Z GÓRY WIDAĆ WIĘCEJ czyli praktyczna filozofia wypoczywania

38  RESTAURANT WEEK PODHALE 43  MAGDALENA SCHEJBAL Dworzec Tatrzański

50  WSPOMNIENIA BARBARY CAILLOT DUBUS

104   DOLINA KOŚCIELISKA w twórczości artystów polskich

56  KASPROWY WIERCH I GUBAŁÓWKA

107   POLKI FOLKI

58  W TATRY TYLKO Z ROZWAGĄ

112   EKOLOGICZNY ODJAZD W PRZYSZŁOŚĆ

czyli udany mariaż mody z kulturą tradycyjną

te miejsca trzeba odwiedzić zimą

60  FOLK DESIGN NIGHT

Artykuły sponsorowane/reklama: 10, 11, 12, 13, 14, 15, 22, 23, 24, 25, 34, 35, 36, 37, 40, 41, 46, 47, 48, 49, 55, 56, 57, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 82, 83, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 102,103, 109, 112, 113, 114, 116, 117, 118, 119, 120, III okładka, IV okładka

107


ZNANI O SOBIE

Tatry

SĄ BLISKIE NASZEMU SERCU

FOT. TOMEK GOLA

O inicjatywnie „Czyste Tatry”, miłości do góralszczyzny i Podhala, a także planach rajdowych na najbliższy czas rozmawiamy z Karoliną Sołowow i Rafałem Sonikiem.

4 | TATRA

MAGAZINE

EWA SZUL-SKJOELDKRONA: „Czyste Tatry” to inicjatywa, którą firmujecie swoimi nazwiskami. Skąd pomysł? Naprawdę śmieci to aż tak duży problem w najwyższych polskich górach? RAFAŁ SONIK: Pomysł był wynikiem osobistych doświadczeń. Dużo oboje podróżujemy. Wielokrotnie odwiedzaliśmy i nadal odwiedzamy Alpy, które są chyba najlepszym europejskim przykładem dbałości człowieka o naturalny skarb, którego piękno chcemy pokazywać kolejnym pokoleniom. Dla nas takim skarbem są Tatry. Tymczasem wiele razy, przywożąc zagranicznych gości do naszej „górskiej świątyni”, musieliśmy wstydzić się leżących przy szlakach śmieci. Odpady pozostawiane przez turystów odzierały nasze góry z ogromnej części uroku. Dlatego postanowiliśmy dołączyć do codziennych starań Tatrzańskiego Parku Narodowego i zorganizować wielkie sprzątanie Tatr, które mogłoby się stać projektem cyklicznym, angażującym ludzi z całej Polski. KAROLINA SOŁOWOW: Tatry są salonem Polski, a chyba każdy


z nas dba, by wprowadzać gości do czystego domu. Zaczynamy więc zmianę od jednego z najbardziej reprezentacyjnych miejsc, by następnie skierować uwagę również na inne „pomieszczenia”, czyli nasze najbliższe otoczenie, pobocza dróg. Za problem śmieci jesteśmy odpowiedzialni indywidualnie. Nie możemy przesuwać odpowiedzialności na bliżej nieokreślone firmy czy instytucje.

Tatry to tylko jedno pasmo. Przypuszczam,

FOT.TOMEK GOLA

Jaki cel chcecie osiągnąć? R.S.: Tak jak powiedziała Karolina, chcemy żeby ludzie dostrzegli potrzebę zmian swoich złych przyzwyczajeń i nawyków. „Czyste Tatry” nie są projektem śmieciarskim. Ich najważniejszym celem jest podnoszenie świadomości i edukacja. Każdy z nas wywiera wpływ na środowisko naturalne i doskonale zdajemy sobie sprawę, jak bardzo potrzebne są zmiany. Zacznijmy więc od podstawowych działań. Zmieńmy nawyki, zadbajmy o przestrzeń wokół siebie i kiedy już uda nam się zmobilizować i wszyscy wykonamy pierwszy krok, będziemy gotowi, żeby podjąć kolejne inicjatywy na rzecz środowiska. K.S.: Niebagatelne znaczenie ma fakt dużego zaangażowania w projekt ze strony mediów oraz ambasadorów – znanych aktorów, piosenkarzy czy sportowców. Dzięki nim wieści o „Czystych Tatrach” idą w świat. Dajemy dobry przykład czy – jak to Rafał zawsze pisze – przyQuad. (śmiech) Dzięki wsparciu rozpoznawalnych osób komunikat nie zawęża się do grona wolontariuszy, którzy idą w góry, a więc są świadomi problemu. Sięgamy dalej i z roku na rok jest nas więcej, a śmieci coraz mniej. Obserwujemy więc rzeczywistą zmianę i bardzo nas to cieszy.

„Czyste Tatry” nie są projektem śmieciarskim. Ich najważniejszym celem jest podnoszenie świadomości i edukacja. że „śmieciowy” problem może dotyczyć też innych polskich gór. Dlaczego dbałość o środowisko zaczęliście od najwyższych polskich gór? K.S.: Wybór nie zdziwi chyba nikogo, kto zna Rafała. Zakopane to jego drugi dom od czasów licealnych, a Tatry to dla niego miejsce wyjątkowe. Przyjeżdża tu przed każdym wyjazdem na Dakar. Gdy wychodzi swoim ulubionym szlakiem na Kasprowy, oczyszcza umysł i zyskuje nową perspektywę. Chyba nie zaprzeczy, że nie tylko ten szczyt, ale całe Tatry to dla niego święte miejsce. R.S.: Święte, ale nie tylko ze względu na krajobrazy, które dzięki takim projektom jak „Czyste Tatry” mają pozostać niezmienione, by mogły cieszyć się nimi kolejne pokolenia. Święte przede wszystkim ze względu na ludzi, których tu poznaliśmy i z którymi od wielu lat regularnie

spotykamy się w Zakopanem, na Kasprowym Wierchu, czy u Zośki Karpielowej na Lipkach. To ludzie o bardzo mocnym systemie wartości, ukształtowanym przez obcowanie z górami. Byli sportowcy, olimpijczycy, narciarze, taternicy, przewodnicy, ratownicy tatrzańscy – każdy z nich jest kompendium wiedzy o Tatrach, więc można powiedzieć, że „Czyste Tatry” organizujemy również z szacunku dla nich oraz dla ich dzieci i wnuków. Jak oceniacie dotychczasowe edycje? Czy coś się zmienia na lepsze? R.S.: Każda kolejna edycja „Czystych Tatr” bardziej nas cieszy i motywuje, ponieważ obserwujemy zmianę. Do naszej bazy na Górnej Równi Krupowej co roku przybywa coraz więcej wolontariuszy, a to oznacza, że coraz więcej ludzi nie tylko uświadamia sobie problem, ale chce też być częścią zmiany na lepsze. Po drugie zbieramy coraz mniej śmieci, a to oznacza, że u znaczącej części turystów rośnie świadomość. K.S.: Zauważyłam też, że projekt staje się stałym punktem w kalendarzu wielu ludzi – zarówno wolontariuszy, jak i ambasadorów. Przyjeżdżają tu, bo wiedzą, że te dwa dni naładują ich pozytywną energią i dadzą poczucie, że zrobili coś ważnego. Czują, że robiąc coś dla środowiska, robią to również dla siebie. Co uważacie za największy sukces tej inicjatywy? K.S.: Myślę, że Rafał przed chwilą powiedział o tym, co jest największym sukcesem „Czystych Tatr”: widoczna zmiana na lepsze. Zmiana na szlakach, zmiana w świadomości TATRA

MAGAZINE | 5


FOT. TOMEK GOLA

ZNANI O SOBIE

i w przyzwyczajeniach Polaków. Moim zdaniem ogromnym sukcesem jest również atmosfera, jaka powstała wokół tego wydarzenia. Obojętnie, czy pada deszcz, czy świeci słońce, w pierwszy weekend lipca na Górnej Równi Krupowej zawsze jest wielu ludzi. Spotkania z ludźmi gór, himalaistami, koncerty – to wszystko sprawia, że wracamy do domów pełni wrażeń i zainspirowani do podejmowania działań we własnym otoczeniu. R.S.: Wymieniłbym jeszcze jeden sukces „Czystych Tatr”, którym jest potencjał tego projektu do rozszerzenia na inne rejony Polski. Już dziś współorganizujemy „Czyste Beskidy”, przez kilka lat sprzątaliśmy również bałtyckie plaże w ramach projektu „Czysta Polska od morza do Tatr”. Chcemy, żeby z naszym wsparciem organizacyjnym podobne inicjatywy były podejmowane w całym kraju, nie tylko w górach. Niestety wciąż nie brakuje miejsc, którym śmieci odbierają piękno. I one czekają na nasze działanie. Porozmawiajmy teraz o Podhalu. Jakie są Wasze związki z tym regionem? K.S.: W dwóch słowach mogłabym odpowiedzieć: „bardzo mocne”. Nie wynikają one z korzeni rodzinnych, ale naszego osobistego przywiązania. Mówi się, że rodziny się nie wybiera i dlatego tym bardziej powinniśmy dbać o przyjaciół. 6 | TATRA

MAGAZINE

Ich dobieramy sobie sami. Myślę, że podobnie jest z miejscami. Nie wybieramy miejsca swojego urodzenia, nie decydujemy o tym, gdzie będziemy mieszkać, dopóki nie osiągniemy pełnoletności. Potem jednak możemy już bez problemu wskazać, co jest bliższe naszemu sercu. Dla nas są to właśnie Tatry. R.S.: Górale dzielą ludzi na „pnioki, krzoki i ptoki”. Pniok to ten, który urodził się wyrósł i można powiedzieć tkwi w górach z dziada pradziada. Krzok to ktoś, kto przyjechał w góry, osiedlił się w nich, zapuścił korzenie, ale są one jeszcze wątłe. Ptok to, krótko mówiąc, turysta. My jesteśmy takimi „ptokami”, które wyjątkowo często migrują pomiędzy Krakowem i Tatrami. Przylatujemy tu jak do swojego drugiego gniazda, bez którego nie potrafimy żyć. Czyli często tu wpadacie? K.S.: Rafał przyjeżdża częściej niż ja, czasem nawet na jeden czy pół dnia, żeby odbyć trening w górach. Razem przyjeżdżamy tu przede wszystkim, żeby spotykać się z ludźmi. To właśnie Rafał wprowadził mnie w świat przyjaciół Kasprowego Wierchu. Jest to zupełnie niezwykły mikrokosmos, który

Kasprowy Wierch to miejsce, gdzie mój tata uczył mnie jeździć na nartach, gdzie uciekałem na wagary podczas nauki w liceum, gdzie znalazłem przyjaciół na całe życie.

uwielbiam, ponieważ mamy w nim do czynienia z prawdziwym kontaktem z drugim człowiekiem. To nie bezosobowa wymiana wiadomości, ale głębokie spojrzenia w oczy, szczere rozmowy, przyjacielskie docinki. Człowiek dzięki takim spotkaniom zaczyna zwracać większą uwagę na detale, które budują każdy nasz dzień, nasze relacje z innymi. To zawsze niezwykle wartościowy dla obu stron czas. R.S.: Rzeczywiście jestem na Podhalu kilka razy w miesiącu. Staram się zawsze wycisnąć z tych wizyt najwięcej, jak to możliwe. Trening, spotkania zawodowe, spotkania dotyczące naszych zakopiańskich inicjatyw i najprzyjemniejsza część, o której już powiedziała Karolina. To jedne z najpiękniejszych chwil dnia, kiedy przy zachodzącym słońcu przyjeżdżamy w okolice Doliny Strążyskiej, do domu Basi Grocholskiej-Kurkowiak. Siadamy na ganku i nawet nie musimy rozmawiać. Sama współobecność jest bezcenna. A jakie jest Wasze ulubione miejsce w Tatrach? R.S.: Dla mnie, i chyba nikogo to nie zdziwi, to zdecydowanie Kasprowy Wierch. Miejsce, gdzie mój tata uczył mnie jeździć na nartach, gdzie uciekałem na wagary podczas nauki w liceum, gdzie znalazłem przyjaciół na całe życie. Tutaj zdobywałem pierwsze szlify jako sportowiec, zacząłem działalność biznesową. Na „Świętej Górze” miały miejsce jedne z najbardziej przełomowych i najważniejszych momentów mojego życia. Tutaj był zawsze prawdziwy start i meta każdego mojego Dakaru. Jest to więc nie tylko moje ulubione, ale również najważniejsze dla mnie miejsce. Górale to bardzo specyficzna grupa społeczna. W powszechnym mniemaniu charakteryzują ich pewne specyficznie góralskie cechy. Które z nich cenicie najwyżej? R.S.: Mówi się wiele o góralskim uporze i sam nie raz tego doświad-


czałem. Choć bywa to uciążliwe, bardzo cenię tę cechę, która w połączeniu ze szczerością pozwala na otwarty dialog i szukanie rozwiązań dobrych dla każdej ze stron. Poza tym cenię ludzi, którzy mają mocny kręgosłup, oparty na dobrych wartościach. K.S.: Ja z kolei uwielbiam Górali za ich zamiłowanie do muzyki. Gdziekolwiek spotka się ich dwóch lub trzech, już za chwilę rozbrzmiewa donośny śpiew spod samego serca. To od razu wprowadza zupełnie inną, niepowtarzalną atmosferę. Poza tym mają doskonałe, czasem nieco rubaszne, poczucie humoru, którym potrafią przełamać nawet najtwardsze lody. Kiedy najbardziej lubicie tu przyjeżdżać? Jaka jest Wasza ulubiona pora roku w Tatrach? R.S.: Oczywiście zima. Czas narciarzy. Ale uwielbiam również zimowe wyjścia na Kasprowy, kiedy w pewnym momencie przebijamy sufit chmur, wchodząc wprost w słoneczne promienie, a potem grzejemy się herbatą z cytryną i miodem na tarasie przed stacją kolejki. Najlepsze wspomnienia związane z Tatrami i Podhalem mam właśnie z okresu zimowego. K.S.: Lubię wszystkie pory roku w Tatrach – obserwować stale zmieniający się krajobraz. Latem niesamowite są barwy tatrzańskiej roślinności. W zimowych Tatrach jest z kolei magia i cisza, która aż dzwoni w uszach. Chyba wtedy najbardziej odczuwamy ich dostojeństwo. Porozmawiajmy teraz o rajdach, bo to jest to, z czym kojarzy Was większość ludzi. Jakie macie plany na najbliższe miesiące? R.S.: Oczywiście jedziemy na Dakar, ale tym razem w roli obserwatorów. Po dziesięciu latach startów, siedmiu wywalczonych Pucharach Świata, czterech podiach i zwycięstwie w Dakarze, szukam tylko największych wyzwań. Chcę walczyć o zwycięstwo i nie interesuje mnie

przejechanie rajdu. Tymczasem tegoroczny rajd jest krótszy o kilka dni od poprzednich. Zamiast 10 tysięcy, zawodnicy pokonają 5 tysięcy kilometrów w obrębie Peru. W takich zawodach, gdzie wytrzymałość, perfekcyjne przygotowanie sprzętu oraz odporność na zmęczenie i trudne warunki nie odgrywają kluczowej roli, dakarowcom z krwi i kości trudno się odnaleźć. Taktyka jest zupełnie inna. Dlatego moim celem na 2019 rok jest odzyskanie Pucharu Świata. Wystartuję w pełnym cyklu, który tradycyjnie rozpocznie się w kwietniu w Abu Zabi. Na Dakar zaś pojadę obserwować, uczyć się i zdobywać doświadczenia. K.S.: Trzeba podkreślić jeszcze jedną kwestię, o której nie wspomniał Rafał. On zawsze walczy na 110 procent. Zwłaszcza w Dakarze. Po wypadku i złamaniu, którego doznał w ubiegłym roku, nie jest jeszcze w pełni gotowy do rywalizacji. Start w tej sytuacji mógłby oznaczać powrót urazu, a nie miejsce na podium. Ja jeżdżę i samochodem i motocyklem, i muszę przyznać, że jednoślad daje mi znacznie więcej frajdy. Ty zdecydowałeś się na pojazd, który dla mnie jest hybrydą – niby cztery koła, ale pęd wiatru jak na motocyklu. Dlatego muszę o to spytać: dlaczego quady, a nie samochody albo motocykle? K.S.: Powiem za Rafała, ponieważ słyszałam to uzasadnienie już wiele razy. (śmiech) Po prostu quad to współczesny koń. Przodkowie Rafała byli ułanami. W rodzinie są wielkie tradycje jeździeckie, ale Rafał zawsze bał się koni. Dlatego znalazł sobie ich mechaniczny odpowiednik, który tak samo układa się w zakrętach, a „jeździec” ma tę samą postawę i podobnie anglezuje. Quady są też najtrudniejsze do prowadzenia. Kiedy się przewracają, zabierają ze sobą zawodnika. Są niebezpieczne i wymagają ogromnego doświadczenia i umiejętności technicznej jazdy. Quad stanowi

Quad to współczesny koń. Przodkowie Rafała byli ułanami. W rodzinie są wielkie tradycje jeździeckie, ale Rafał zawsze bał się koni. Dlatego znalazł sobie ich mechaniczny odpowiednik... wyzwanie, a Rafał bez wyzwań nie potrafi żyć. R.S.: Nic dodać, nic ująć. (śmiech) Który rajd Dakar wspominacie najbardziej i dlaczego? R.S.: Pamiętam doskonale każdy z Dakarów i potrafię przywołać w pamięci każdy etap kolejnych edycji. Oczywiście największe emocje wiążą się z wygranym rajdem w 2015 roku, ale równie mocno zapadły mi w pamięć ten z 2011, czy ten ostatni z 2018, kiedy odniosłem bolesne urazy i nie ukończyłem zmagań. K.S.: Ja najlepiej wspominam ten, w którym Rafał triumfował. Jechałam wówczas z teamem od startu do mety, przygotowując materiały wideo dla naszego zespołu w Polsce, który potem rozsyłał je do mediów. Dla kobiety Dakar to bardzo trudne przeżycie. Jest brud, kurz, pot, niewygody, czasem brak możliwości skorzystania z prysznica czy normalnej toalety. Ale w 2015 roku te wszystkie trudne chwile tylko wzmocniły radość po przyjeździe do Buenos Aires, kiedy wiedzieliśmy już, że Rafał jest zwycięzcą! TATRA

MAGAZINE | 7


ZNANI O SOBIE

FOT. TOMEK GOLA

Quadów w Polsce jest coraz więcej. Jakich rad udzielilibyście osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z tymi pojazdami? Jak jeździć bezpiecznie dla siebie, dla innych uczestników ruchu i dla środowiska? R.S.: Quad jest pojazdem dopuszczonym do normalnego ruchu drogowego. Musi być tylko zarejestrowany, a prowadząca go osoba musi mieć kask oraz odzież ochronną. One ratują nam życie, więc już od najmłodszych lat uczymy dzieci, że nie można wsiąść na quada bez odpowiedniej ochrony. Co ciekawe, quad stanowi również bardzo dobre narzędzie do nauki jazdy pośród młodszych kierowców. Oczywiście pod okiem i w asyście instruktora, można poznać podstawowe zasady poruszania się pojazdem mechanicznym. Na własnej skórze odczuć, czym jest poślizg czy droga hamowania. Jeśli zaś chodzi o środowisko, to jeździmy tylko w do-

8 | TATRA

MAGAZINE

zwolonych miejscach i po wyznaczonych trasach. Po prostu: „Daj przyQuad, nie niszcz lasu!” K.S.: Nasze dzieci też jeżdżą na quadach i uczą się prowadzić pojazdy jeszcze przed osiągnięciem wieku pozwalającego na zrobienie prawa jazdy. Wiem, że dzięki temu będą kiedyś bardziej odpowiedzialnymi i lepszymi kierowcami, a, jak mówi Rafał, to umiejętność równie ważna co nauka języków obcych. Ostatnie pytanie: jakie jest Wasze największe marzenie związane z rajdami? R.S.: Wielokrotnie już podkreślałem, że chcę pobić Sebastiena Loeba w największej liczbie tytułów mistrzostwa świata, który zdobywał je dziewięciokrotnie. Obecnie mam na koncie siedem Pucharów Świata i walczę o kolejne. Kiedy uda mi się wyprzedzić wielkiego mistrza kierownicy, będą kolejne szczyty do zdoby-

cia. W motosporcie byli zawodnicy, którzy mają po 10, 12, a nawet 24 tytuły mistrzowskie, więc jest na co pracować! K.S.: Nie ukrywam, że mi od lat marzy się start w Dakarze samochodem. Robiliśmy już nawet pierwsze przymiarki i testy w terenie. Od najmłodszych lat wychowałam się, obserwując motoryzacyjną pasję i starty mojego taty, więc też pociąga mnie ta adrenalina. Wiem jednak, że do takiego startu trzeba się bardzo dobrze przygotować i zebrać wiele doświadczeń, więc się nie spieszę. Dziękuję za rozmowę.

Redakcja dziękuje hotelowi Grand Nosalowy Dwór Resort & SPA za możliwość zrealizowania sesji fotograficznej do wywiadu.



WYPOCZYNEK

SĄDELSKI DWÓR

Co powstanie z połączenia naturalnego piękna Tatr, góralskiej tradycji, barokowego przepychu i luksusowej elegancji? Odpowiedź znajdziemy w Sądelskim Dworze****.

10 | TATRA

MAGAZINE


Usytuowany dokładnie w miejscu, gdzie kręcone były sceny z filmu Janosik, Sądelski Dwór**** urzeka nie tylko wspaniałymi widokami, ale też niezwykłym wystrojem, wyrafinowaną kuchnią oraz licznymi opcjami aktywnego wypoczynku. Jako jedyny obiekt oferuje prywatny stok narciarski. Na naszych gości czekają luksusowo wyposażone pokoje i apartamenty. Większość z nich posiada balkony z widokiem na panoramę Tatr. Sądelski Dwór**** dysponuje także nowoczesną strefą SPA & Wellness. Z myślą o najmłodszych gościach przygotowaliśmy obszerny plac zabaw oraz sale zabaw.

WYJĄTKOWE WESELE? ODKRYJ NIEPOWTARZALNY ŚWIAT PIĘKNA, ELEGANCJI I LUKSUSU!

Sala Restauracyjna to magia nastrojowych wnętrz naszej restauracji. To właśnie tutaj organizujemy przyjęcia weselne, chrzciny, komunie, imprezy rodzinne, bale sylwestrowe oraz inne imprezy do 150 osób. Niezwykle urokliwe wnętrze oraz subtelne dekoracje spełnią marzenie o eleganckim weselu w prawdziwie luksusowych klimatach. Przestronna i jasna sala restauracyjna jest jedną z najpiękniejszych sal w Sądelskim Dworze****. Jej czarujące wnętrza wykończono z największą precyzją: połączenie białego marmuru z pięknymi rzeźbami wykonanymi w drewnie dębowym, ogromnymi kryształowymi lustrami i żyrandolami zdobionymi kryształami Swarovskiego nigdy nie zatrą się w pamięci.

MENU

Starannie przygotowane menu oparte na tradycyjnej polskiej kuchni z wykorzystaniem najwyższej jakości produktów, decyduje o niepowtarzalnym charakterze sztuki kulinarnej. W trosce o najwyższą jakość świadczonych usług do karty wprowadzamy dania przygotowane z bio-produktów. Oznacza to, że produkty nie są modyfikowane genetycznie, a także że zostały wyprodukowane w warunkach ekologicznych. Naszym gościom proponujemy także dania bez adnotacji bio, ale również

przygotowane z bardzo starannie dobranych produktów pod względem ekologicznym. Nasza kuchnia oferuje zdrowe i zawsze świeże tradycyjne dania oraz miejsce pełne wdzięku, klasy i elegancji.

PIĘKNO ZALEŻY OD NAS

Sądelski Dwór**** to także instytut medycyny estetycznej Medical SPA z najnowocześniejszymi zabiegami odmładzającymi, upiększającymi oraz szeroką gamą usług z zakresu medycyny estetycznej, wykonywanych przez najlepszych polskich chirurgów: dr n. med. Aldonę Stachurę, specjalistę chirurgii plastycznej i lekarza medycyny estetycznej oraz dr. n. med. Łukasza Drozda, specjalistę chirurgii plastycznej, lekarza medycyny estetycznej i eksperta leczenia żywieniowego. W swojej ofercie posiadamy m.in.: wolumetrię twarzy, wypełnienia, skin booster, nici liftingujące, lipolizę iniekcyjną, rewitalizację komórkami macierzystymi, mezoterapię, złote nici, nici PDO, liftingujące, modelujące skórę, lifting twarzy oraz modelowanie sylwetki. Doskonali specjaliści, chirurdzy gwiazd i celebrytów oraz najlepsze preparaty sprawiają, że nasze motto – „Piękno zależy od nas” – staje się rzeczywistością.

WITAMY W ŚWIECIE PRODUKTÓW THALION

Oferujemy szeroką gamę zabiegów relaksujących, rewitalizujących i regenerujących wykonywanych na ekskluzywnych produktach THALION oraz Isabelle Lancray PARIS. Luksusowe zabiegi anti-age oraz ekskluzywne autorskie zabiegi z efektem kosmetyczngo liftingu, wykonywane przez profesjonalistów, gwarantują doskonałe rezultaty. Tutaj każdy poczuje się wyjątkowo.

www.sadelskidwor.pl ADRES ul. Budzowa 40 d 34 - 531 Murzasichle TEL: 887 131 333 TATRA

MAGAZINE | 11


KUCHENNE RE-KREACJE

IWONA TOPOROWSKA PHOTOGRAPHY

„Cristina to mój drugi dom”

W samym centrum Zakopanego, niedaleko Krupówek, mieści się klimatyczna restauracja Cristina. Jest zupełnie inna niż wszystkie. Nie tylko dlatego, że specjalizuje się w kuchni włoskiej, ale również dlatego, że wyróżnia się niepowtarzalną domową atmosferą. Wyjątkowość Cristina zawdzięcza swojej właścicielce — jej wielkiej pasji i zaangażowaniu w zarządzanie restauracją, a także dbałości o Zakopane. Z Krystyną Bulas rozmawia Iza Trojanowska. IZA TROJANOWSKA: Dzień dobry! Jesteśmy w centrum Zakopanego, gdzie większość smakoszy poszukuje regionalnych podhalańskich smaków. Czy zatem włoska kuchnia cieszy się tu powodzeniem? KRYSTYNA BULAS: Dzień dobry. Bez wątpienia. Zakopane jest miastem turystycznym, więc oferta gastronomiczna restauratorów powinna być bogata i różnorodna, aby mogła trafić w gust wszystkich gości odwiedzających nasze miasto. Czemu akurat kuchnia włoska, a nie na przykład francuska? Pasja do gotowania towarzyszyła mi, odkąd pamiętam. Fascynujący świat gastronomii skłonił mnie do decyzji o zaistnieniu jako restauratorka. Kuchnia włoska, którą poznałam wiele lat temu, zaimponowała mi po12 | TATRA

MAGAZINE

czuciem smaku, estetyką i lekkością wykonania.

Restaurację stworzyłam z taką samą miłością i zaangażowaniem, z jakimi zawsze staram się zastawić stół dla mojej rodziny w domowym zaciszu.

Dalej odwiedza Pani Włochy? Tak, podczas każdej rodzinnej podróży na Półwysep Apeniński odkrywam nowe inspiracje i doznania kulinarne. Ale dobra restauracja to nie tylko kuchnia, to także atmosfera, gościnność. O gości dba Pani osobiście, codziennie towarzysząc im podczas wizyt w Cristinie. Czy oni to doceniają? Cristina to mój drugi dom i nieprzypadkowo jej nazwa pochodzi od mojego imienia. Restaurację stworzyłam z taką samą miłością i uczuciem, z jakimi zawsze staram się zastawić stół dla mojej rodziny w domowym zaciszu. Nie wyobrażam sobie prowadzenia restauracji bez mojej czynnej obecności i sadzę, że


Z jednej strony domowa atmosfera, a z drugiej profesjonalizm? Owszem. Jako pracodawca wyznaczam sobie wysokie cele i wymagam profesjonalizmu przede wszystkim od samej siebie. Staram się tworzyć przyjazne warunki pracy, stawiając na rozwój swoich pracowników. Właśnie na to stawia Pani największy nacisk w zarządzaniu restauracją? Wzorem do udanej i długotrwałej współpracy są dobre stosunki w miejscu pracy i miła atmosfera. To dzięki tak dobrej organizacji Cristina z powodzeniem funkcjonuje na rynku już 4 lata. Ponadto może pochwalić się pewnymi wyróżnieniami… Cristina bardzo szybko została dostrzeżona na szlaku kulinarnym i już po roku działalności została nagrodzona czapką przez prestiżowy Żółty Przewodnik Gault&Millau. Każdy kolejny rok to jeszcze więcej sukcesów i świetnych recenzji na portalu Tripadvisor! Czyli można powiedzieć, że otwarcie restauracji przyczyniło się nie tylko do wzbogacenia kulinarnej mapy Podhala, ale również do podniesienia jakości świadczonych w Zakopanem usług? Kocham moje miasto rodzinne i bardzo cieszy mnie fakt, że z roku na rok staje się piękniejsze, prężnie się rozwijając. Każdego roku Zakopane odwiedza rzesza turystów z odległych zakątków świata, a to wymaga dbałości o poziom świadczonych przez restaurację usług. Jako miasto turystyczne powinniśmy wychodzić naprzeciw europejskim standardom kulinarnym.

kuchnię włoską, nie tylko o turystach. To miejsce dla tych, którzy doceniają smak wyrafinowanych potraw oraz dobrego wina, a przede wszystkim dla miłośników pizzy. W Cristinie włoski przysmak przygotowywany jest na oczach gości przez rodowitego sycylijczyka, a piec opalany drewnem tworzy wyjątkową atmosferę. Co można zjeść w Cristinie oprócz pizzy? Cristina specjalizuje się w owocach morza. Przyznaję, że początkowo miałam obawy, czy takie dania znajdą swoich zwolenników. Nic jednak bardziej mylnego! W każdy weekend serwujemy świeże przysmaki morskich głębin, takie jak małże, ostrygi oraz ryby. Przygotowuje je kucharz z wieloletnim doświadczeniem w kuchni śródziemnomorskiej, zdobytym we Włoszech. Dzisiaj spod ręki Pana Andrzeja serwujemy ośmiornicę w trzech wyjątkowych odsłonach. Jest ona specjalnością mojej restauracji. Jaki jest zatem przepis na restauracyjny sukces? To przede wszystkim smak i prezentacja serwowanych dań. To szef kuchni, na którego barkach spoczywa odpowiedzialność za jakość potraw i tradycję danej kuchni. To odpowiednio skomponowane menu wykorzystujące sezonowe inspiracje i regionalne pochodzenie produktów. A dla mnie – widok zadowolonych gości powracających do mojej restauracji. Dziękuję za rozmowę.

IWONA TOPOROWSKA PHOTOGRAPHY

goście to doceniają. Podczas aranżacji wnętrza zadbałam o klimat i atmosferę tego miejsca, wzorując się na licznych zakamarkach słonecznej Italii.

Właścicielka: Krystyna Bulas

Krystyna Bulas jest właścicielką dwóch znajdujących się w tej samej kamienicy (przy Pl. Niepodległości 7) restauracji: Cristina Ristorante & Pizzeria oraz nowopowstałej Drukarni Smaku – Cristina, specjalizującej się w regionalnej kuchni polskiej. Więcej na: www.cristina.pl.

IWONA TOPOROWSKA PHOTOGRAPHY

Czyli Cristina jest miejscem stworzonym głównie z myślą o turystach? Stworzyłam restaurację z myślą o wszystkich gościach kochających TATRA

MAGAZINE | 13




KULTURA

Droga do niepodległości, czyli nowa wystawa Muzeum Tatrzańskiego

„RZECZPOSPOLITA ZAKOPIAŃSKA 1918” Zakopane było pierwszą miejscowością na ziemiach polskich, która samodzielnie 31 października 1918 roku zrzuciła panowanie zaborcy. To właśnie procesowi odzyskania przez nią niepodległości i początkom administracji oraz państwowości polskiej w Zakopanem poświęcona jest nowa wystawa „Rzeczpospolita Zakopiańska 1918”. Obejrzeć ją będzie można w Galerii Sztuki XX wieku w willi Oksza (filii Muzeum Tatrzańskiego) do 31 stycznia 2019 r. Organizacji Narodowej i Rady Narodowej w Zakopanem od października do listopada 1918 roku, jak również fotografie obiektów, które były świadkami odzyskania niepodległości. Istotnym środkiem przekazu ekspozycji jest kilkadziesiąt fotografii portretowych uczestników tych historycznych wydarzeń wraz z notkami biograficznymi. Pochodzą one ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego, osób prywatnych (rodzin) i domeny publicznej. Przede wszystkim jednak wydarzenia

historyczne ukazane zostały poprzez wymiar artystyczny.

STEFAN ŻEROMSKI - NIE TYLKO PISARZ

Celem wystawy jest między innymi przypomnienie postaci Stefana Żeromskiego, nie tylko jako jednego z najwybitniejszych pisarzy polskich, ale też wielkiego społecznika, któremu Zakopane tak wiele zawdzięcza. To jego autorytetowi należy przypisać, że niepodległość odzyskano własnymi si-

ODSŁONIĘCIE POMNIKA GRUNWALDZKIEGO W ZAKOPANEM, 20 SIERPNIA 1911 R. FOT. TEOFIL STUDNICKI, ZE ZBIORÓW MUZEUM TATRZAŃSKIEGO

„Rzeczpospolita Zakopiańska 1918” jest również dokumentacją zbiorowego wysiłku mieszkańców miasta. Poprzez prezentację dzieł sztuki, które powstały w Zakopanem w okresie formowania się Legionów Polskich oraz tworzenia zrębów niepodległego państwa, przypomina także o wybitnych i mniej znanych postaciach biorących udział w odzyskaniu niepodległości. Na wystawie Muzeum Tatrzańskie prezentuje oryginały i skany dokumentów związanych z funkcjonowaniem

16 | TATRA

MAGAZINE


W SZCZYCIE GIEWONTU W KAMIEŃ ZAKLĘTY... WG LITOGRAFII ZYGMUNTA SOWY-SOWIŃSKIEGO Z 1936 R. ZE ZBIORÓW MUZEUM TATRZAŃSKIEGO

LEON LORIA, PORTRET JANA REMBOWSKIEGO Z ROKU 1915, ZE ZBIORÓW MUZEUM TATRZAŃSKIEGO

łami, bez przemocy, przy zaangażowaniu wszystkich warstw społecznych.

KARYKATURY KAZIMIERZA SICHULSKIEGO I PORTRETY JANA REMBOWSKIEGO

Wystawa obejmuje też dwie duże kolekcje powstałe w okresie I wojny światowej: karykatury autorstwa Kazimierza Sichulskiego, przedstawiające przebywających wówczas pod Tatrami wybitnych artystów, polityków i żołnierzy, tworzone na terenie Podhala Legiony Piłsudskiego oraz zbiór portretów legionistów, którzy znaleźli się pod Tatrami na leczeniu lub na urlopie, wykonanych przez Jana Rembowskiego. Pierwszy zbiór, należący do Muzeum Tatrzańskiego, liczący 50 prac, uzupełniony został obrazami Sichulskiego wypożyczonymi ze zbiorów wrocławskich (Muzeum Narodowego oraz Ossolineum). Drugi z nich, liczący ponad 30 prac, wypożyczony jest z Muzeum Narodowego w Krakowie i po raz pierwszy od czasów swego powstania jest prezentowany w Zakopanem. Prezentacja obu kolekcji to doskonały dowód na to, że także dla artystów niepodległość była ważna i inspirująca, a odniesienie do niej zaangażowanych w jej odzyskanie osób przybierało różne formy. Od starannego portretu do zabawnej karykatury. Wśród innych dzieł sztuki prezentowanych na wystawie znajdują się także prace funkcjonujące w przestrzeni publicznej Zakopanego, jednakże w powszechnej świadomości częstokroć niekojarzone z okolicznościami, które upamiętniają. Chcemy tym samym przywrócić im właściwy kontekst historyczny.

100 LAT NIEPODLEGŁOŚCI

„Rzeczpospolita Zakopiańska 1918” wpisuje się w obchody 100 rocznicy odzyskania niepodległości w Zakopanem. Wystawę objęto Patronatem

Narodowym Andrzeja Dudy Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz Patronatem Honorowym Jacka Krupy Marszałka Województwa Małopolskiego.

TATRA

MAGAZINE | 17


PROJEKT STUDIO FORMY, FOT. FOROGRAFIA PIETRUSZKA

SPOD TATR

Godny cas godnych świąt BOŻE NARODZENIE NA PODHALU Chyba każdy z nas nosi w sobie miłe wspomnienia z dzieciństwa związane ze Świętami Bożego Narodzenia; obrazy i zapachy ciepłego, przytulnego domu. O ile w ciągu roku mogło brakować różnych rzeczy, o tyle w święta wszystkiego było pod dostatkiem. Rodzina zbierała się w większym gronie – była uśmiechnięta prababcia, była zabawa na kolanach u dziadka, był tata odpoczywający w fotelu i gromadka dzieci, które natychmiast przybiegały do niego z radością. I był cały zestaw przedświątecznych i bożonarodzeniowych zwyczajów i tradycji, które większość z nas kultywuje do dziś.

ADWENT: PORZĄDKI I PRZYGOTOWANIA

Okres czterech poprzedzających Boże Narodzenie niedziel czyli Adwent to pracowity czas dla gospodyń i gospodarzy na Podhalu. Generalne porządki, dokładne czyszczenie garnków – coby gram tłuscu siy nie ostoł – segregowanie i układanie tysiąca przedmiotów znajdujących się w domu, szorowanie drewnianych ścian w góralskich izbach, wstrzemięźliwość w jedzeniu i uczestnictwo w roratach – to wszyst18 | TATRA

MAGAZINE

ko sprawia, że nikt nie próżnuje, a grudzień mija szybko i pracowicie. Gdy już wszystko jest wysprzątane i lśniące, rozpoczyna się gotowanie wigilijnych potraw. Dawnej, ze względu na trudne górskie warunki, potrawy były skromne, a w kuchni królowała kapusta. Mimo to gazdowie starali się, by niczego ich rodzinie nie brakowało, a wigilijny stół był pełen pyszności. Obecnie na jeden lub dwa dni przed Wigilią rozpoczyna się wypiek ciast,

drożdżowych babek, serników, makowców i pierników, których słodki miodowo-cynamonowy zapach roznosi się po całym domu. Następnie gospodynie przygotowują kapustę, namaczają groch, gotują grzyby, czerwony barszcz, lepią uszka z kapustą i grzybami. I choć część potraw może być przygotowana nieco wcześniej, to kluski z makiem i ryba – karp czy pstrąg – muszą być zrobione na świeżo, tuż przed rozpoczęciem posiłku.


Wigilia Bożego Narodzenia to bardzo wyczekiwany dzień, uznawany za najbardziej niezwykły w roku. Wszystko, co na pozór zwyczajne, nabiera wyjątkowej mocy i staje się magicznym punktem odniesienia dla nadchodzącej przyszłości. Jako Wilijo, taki cały rok – mawiały nasze babki przypominając, że to dzień wprowadzający nas w nadchodzący nowy czas. W Wigilię należy wstać wcześnie rano i z radością zabrać się do pracy, by zapewnić sobie i rodzinie pomyślność, pracowitość oraz zgodę. Należy pomyśleć o wszystkich obowiązkach, by w Boże Narodzenie niczego już nie robić i wreszcie odpocząć. Dzieci w Wigilię muszą być grzeczne i posłuszne, bo jeśli zostaną skarcone, będzie tak przez cały rok. Przestrzegany jest zakaz pożyczania czegokolwiek w obawie, by wraz z pożyczoną rzeczą nie wydać szczęścia z domu. Niestosowne w tym dniu jest chodzenie po chałpach, a już zupełnie złą wróżbą było dawniej pojawienie się starszej kobiety w odwiedziny. Za to mile widziany jest mężczyzna, który jako pierwszy gość przekracza próg domu.

ŚWIĄTECZNE OZDOBY

Dla większości z nas drzewko wigilijne jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Bożego Narodzenia. W wielu domach jego ubieranie to rytuał i wielka radość, zwłaszcza dla dzieci. Na Podhalu drzewko przystrajane jest czasami na „staroświecką modłę”: w ozdoby z bibuły, słomki i czerwone jabłuszka. W przeszłości zdarzało się, że drzewko wieszane było u powały z powodu braku miejsca w izbie. Zachował się też zwyczaj ozdabiania domu gałązkami jodłowymi – podłaźnickami – które, układane w kształt krzyża, ozdabiają dom i pomieszcze-

FOT. WOJCIECH KUBINA

JAKA WIGILIA, TAKI CAŁY ROK

nia z inwentarzem. Podłaźnicki mają funkcję magiczną: ich zadaniem jest zabezpieczać rodzinę, zwierzęta i cały dobytek przed wszelkim zagrażającym im złem. Dawniej dymem z palonych gałązek okadzano chore zwierzęta i odczyniano złe uroki rzucane na ludzi. Inne elementy i ozdoby, które niegdyś pojawiały się częściej w góralskich domach, to tak zwane pająki wykonane ze słomek lub snopek owsa, mający zapewnić obfitość plonów, który w rogu izby stawia tuż przed wieczerzą gazda.

PRZY WIGILIJNYM STOLE

Zgodnie z tradycją, sygnałem gromadzącym wszystkich domowników przy wigilijnym stole jest pojawienie się na niebie pierwszej gwiazdy. Wpatrywanie się w niebo to zazwyczaj zadanie dzieci, które z niecierpliwością wyglądają pierwszej gwiazdki. Podczas Wigilii wszyscy domownicy są odświętnie ubrani, a każdy winien mieć na stopach buty, co ma chronić w lecie nogi przed okaleczeniem. Specjalnie przygotowany stół nakrywany jest białym obrusem, pod nim układane jest siano symbolizujące narodzenie Zbawiciela w stajence betlejemskiej, a także monety, które mają

symbolizować powodzenie – coby siy dutki trzymały chałpy bez cały rok – jak mawiali dziadkowie. Na stole, poza nakryciem dla wszystkich domowników, pojawia się tradycyjnie dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa, przybysza czy wędrowca. Wieczerza rozpoczyna się od wspólnej modlitwy, dzielenia się opłatkiem i składaniem życzeń. To jeden z najbardziej wzruszających i osobistych momentów w czasie świąt. Na stole powinno znaleźć się dwanaście potraw na pamiątkę dwunastu apostołów. Każda gospodyni przygotowuje potrawy na swój sposób; zazwyczaj biesiadnicy mogą spróbować grochu z kapustą i suszonymi grzybami, barszczu z uszkami lub pierogów z kapustą, ziemniaków, ryb, klusek z makiem, kompotu z suszonych śliwek, a także rozmaitych ciast.

TRADYCJE, ZWYCZAJE, WRÓŻBY…

Jeść należy do syta, by nie zaznać w kolejnym roku głodu i niedostatku. Nikomu nie wolno wstać od stołu, z wyjątkiem gospodyni – niegdyś wierzono, że mogłoby to spowodować śmierć kogoś z rodziny. Złą wróżbą było też upuszczenie łyżki na ziemię

TATRA

MAGAZINE | 19


FOT. MARIA DUDEK

TEMATYKA

kolędy i muzyka góralska wypełniają kościoły równie gęsto, jak wierni.

A PO PASTERCE CZAS NA PODŁAZY

WSPÓLNE ŚPIEWANIE

Po tych zabawach – traktowanych z przymrużeniem oka – przychodzi czas na wspólne śpiewanie kolęd. To bardzo wyczekiwany i radosny moment. W muzykujących rodzinach w ruch idą instrumenty – skrzypce, złóbcoki i basy.

20 | TATRA

MAGAZINE

Na Podhalu królują kolędy i pastorałki, mówiące o Jezusku w stajence, pasterzach, juhasach i mędrcach ze wschodu. Są rytmiczne i wesołe, takie jak na przykład Dobrze ześ siy Jezu pod Giewontem zrodziył, Kie owiecek pilnowali przy kosorze, Przy hornej dolinie w Judzkiej krainie, ale też i nostalgiczne i wzruszające, takie jak Jezus malusieński leży wśród stajenki czy Hej malućki, malućki lub Jezusicek malusieńki na sianku połozony.

HEJ, NA PASTERKĘ!

Na pasterkę wyruszają całe rodziny, po drodze obserwując niebo, bo gody widne to stodoły ciymne. Oznacza to, że jeżeli niebo będzie przejrzyste, to stodoły będą pełne. Ubiór męski odpowiedni na ten czas to skórzany serdak i kożuch bogato haftowany, sweter i rękawice z wełny owczej, sukniane portki góralskie z parzenicami, na nogach ciepłe sukniane kapce, a na głowie czapka obszyta czarnym barankiem karakułowym lub skórzana fijokierka. Kobiety zakładają białe chustki na głowę, ciepłe katanki, tybetowe spódnice, a także otulają się w ciepłe wełniane chusty – barankule lub odziewacki. Na nogach wysokie zimowe kapce wykonane z białego sukna i czarnej skóry. Podczas pasterki

DZIEŃ BOŻEGO NARODZENIA

Górale obchodzą Boże Narodzenie w sposób uroczysty. W tym dniu nadal obowiązują tradycyjne zakazy i nakazy. Nie wolno wykonywać żadnych codziennych prac, nie można brać do ręki miotły ani żadnych innych ostrych przedmiotów, nie zaścieła się łóżek, czy nie suszy prania na zewnątrz. Te wszystkie zakazy związane są dawnymi wierzeniami, w myśl których podczas dużego święta dusze zmarłych z rodziny spotykają się w domu. Wykonywaniem codziennych czynności nie chciano ich rozgniewać czy obrazić. Dawniej w ten dzień nie chodzono w odwiedziny, spędzając go we własnym gronie. Obecnie Boże Narodzenie to czas odwiedzin rodziny, bliskich i znajomych. Dla jednych to chwila wytchnienia i odpoczynku, a dla innych to dość intensywny czas; dla branży turystycznej pracowity okres ze względu na to, że turyści wybierają Podhale i chętnie spędzają święta w regionie o bogatych tradycjach bożonarodzeniowych.

PROJEKT STUDIO FORMY, FOT. FOROGRAFIA PIETRUSZKA

lub brak jednego ze sztućców. W trakcie posiłku powinien panować spokój, bez zbędnych rozmów. Nie wolno też opierać się łokciami o stół, gdyż może to przynieść bóle pleców latem. Dawniej, ale i niejednokrotnie dziś, po wieczerzy gospodarz idzie do pomieszczeń inwentarskich, by opłatkiem podzielić się ze zwierzętami domowymi. Powtarzana jest również legenda o tym, że tego wieczoru zwierzęta mówią ludzkim głosem i rozmawiają ze sobą ludzką mową, co szczególnie cieszy najmłodszych. Po wieczerzy przychodzi czas na panieńskie wróżby. Najczęściej panny wybiegają przed dom i nasłuchują, z której strony doleci szczekanie psa, gdyż właśnie stamtąd mogą spodziewać się swojego chłopca. Do wróżb o zamążpójściu używa się też pestek śliwek z kompotu: za telo roków sie wydo, ile pestek się znajdzie. Datę wydanio siy określa się też za pomocą kierpca czy pantofla, którym mierzy się izbę.

Po powrocie do domu rozpoczynają się tradycyjne podłazy, czyli odwiedzanie panien przez kawalerów i zaloty w noc wigilijną. Na podłazy chodzą nie tylko kawalerowie; odwiedzają się też wzajemnie sąsiedzi, by podsuć sie owsem i złożyć tradycyjne powinszowania. Magia dobrego słowa, zawarta w tradycyjnych życzeniach wygłaszanych przez podłaźników, ma sprowadzić dobrobyt na całe gospodarstwo. Owies rozrzucany ruchem siewcy po domu uprzątany jest dopiero kolejnego dnia, ponieważ w dniu Bożego Narodzenia obowiązuje zakaz zamiatania.


DRUGI DZIEŃ ŚWIĄT

Od drugiego dnia świąt, czyli od Świętego Szczepana, po domach zaczynają chodzić kolędnicy – przebierańcy przedstawiający okolicznościowe widowiska obrzędowe, nawiązujące do biblijnych opisów przyjścia na świat Boga, maleńkiej Dzieciny w stajence betlejemskiej. Chodzą po kolędzie z szopką, gdzie pojawiają się pasterze, Trzej Królowie, Herod, Śmierzć. Niosą ze sobą rekwizyty kolędnicze: gwiozdę, maskę diabła, strój anioła czy też turonia z kłąpiącą paszczą, który wywołuje wesoły popłoch wśród domowników. Podczas takiej wizyty kolędnicy śpie-

FOT. WOJCIECH KUBINA

SPOD TATR

wają pastorałki i odgrywają scenki, a na końcu składają życzenia. Gospodarz odwdzięcza się im drobną zapłatą. Godnie Święta czyli Boże Narodzenie to czas radości i pojednania z rodziną oraz innymi ludźmi. Wierząc, jak każe obyczaj góralski, w moc życzeń składanych z okazji tych świąt, złóżmy je sobie nawzajem, życząc sobie zdrowia, wszelkiej pomyślności i nadziei w nadchodzącym nowym roku.

Autorki: HOP CUP Agnieszka Gąsienica-Giewont Joanna Łapka

TATRA

MAGAZINE | 21


WYPOCZYNEK

FILOZOFIA MIEJSCA

Villa Toscana Boutique to miejsce, które oferuje gościom możliwość wyciszenia, relaksu i odnalezienia spokoju, o który czasem tak trudno w zabieganym codziennym życiu. Villa jest oazą relaksu w zupełnie innym charakterze. Przesiąknięta toskańskimi wzorcami, począwszy od wystroju wnętrz, poprzez architekturę ogrodu i smaki w karcie dań, na hotelowych kosmetykach kończąc. Dla naszych gości mamy ofertę

w stylu slow. Ważna jest dla nas uważność i delektowanie się chwilą. Dlatego wszystko, co oferujemy, jest przesiąknięte filozofią niespiesznego smakowania życia. Tworzymy warunki idealne do pielęgnowania relacji międzyludzkich, pomagamy ludziom cieszyć się sobą i bliskością drugiego człowieka.

GOŚĆ NA PIERWSZYM MIEJSCU

Villa Toscana Boutique stawia na kompleksową opiekę nad gościem jesz-

cze zanim przekroczy on próg hotelu i długo po tym, jak go opuści. To jego potrzeby są zawsze na pierwszym miejscu. Nie dziwi więc, że miejsce to często jest wybierane przez pary. Romantyczny wspólny czas, zaręczyny, ceremonie ślubne – zakochani doceniają ciszę, spokój, piękną scenerię i eleganckie wnętrza. To idealne dopełnienie pobytu niezależnie od jego charakteru. Dlatego z myślą o parach Villa Toscana Boutique od lat prowadzi politykę indywidualnej oferty.

E U Q I T U O B A N A C S O VILLA T k e n y z c o p y w y n a w o Spersonaliz

22 | TATRA

MAGAZINE


Stawiamy na bardzo spersonalizowane podejście. Staramy się dowiedzieć, jakie są potrzeby naszych gości jeszcze przed przyjazdem. Tworzymy dla nich wyjątkowy klimat na miejscu: w naszych apartamentach czekają na nich duże łóżka z baldachimami, łazienki z komfortową wanną dla dwojga, kominek, a nawet schłodzone prosecco, ulubione kwiaty, dopasowane do smaków wino. Przy organizacji ślubów zawsze stworzymy ofertę pod klienta, nie ma takiej samej uroczystości, każda kolejna jest odzwierciedleniem historii państwa młodych. Jest też strefa wspólna, czyli czytelnia, sala filmowa, a także bar i restauracja, w której serwowane są autorskie

potrawy w towarzystwie nastrojowej muzyki i dyskretnej obsługi.

RELAKS DLA CIAŁA I ZMYSŁÓW

Goście Villi mają do swojej dyspozycji również saunę, w której mogą zarezerwować czas tylko dla siebie. Kilkudziesięciominutowe seanse saunowe w towarzystwie ukochanej osoby, przy dźwiękach muzyki, to głęboki relaks dla ciała i ducha. Każdy seans jest połączony z aromaterapią opartą na lawendzie o przepięknej pudrowej nucie. Zapachową wizytówką miejsca jest niezwykła kompozycja ziołowa, która jest bazą kosmetyków hotelowych. Zapach toskańskich ziół od lat podkreśla włoski charakter miejsca.

Toskański klimat obiektu u stóp Tatr intryguje i zaskakuje. Jednak nawet po najkrótszym pobycie filozofia miejsca staje się zrozumiała

Dążymy do tego, aby nasi goście znajdowali w Villi jak najbardziej kompleksowe miejsce do relaksu. Naszą ofertą chcemy inspirować, pozostawiać wspomnienie niezapomnianych emocji i zachęcać do stylu slow na co dzień.

GDZIE NA MAPIE

Miejscowość Murzasichle – zaledwie 6 km od Zakopanego. 1000 m n.p.m., z widokiem na Tatry. Podobno stąd najpiękniej widać gwiazdy nocą. www.villatoscana.pl

Miejsce przyjazne zwierzętom ze specjalnym serwisem VIP dla piesków

dla każdego.

TATRA

MAGAZINE | 23


WYDARZENIA

TATRY SUPER SKI NIE TYLKO SKIPASS

14 stacji narciarskich połączyło swoje siły i dzięki wspólnemu skipassowi tworzy teraz jeden wielki ośrodek narciarski. To prawdziwa rewolucja w zimowej tatrzańskiej turystyce. Celem projektu jest wspólne promowanie Tatr jako regionu przyjaznego dla narciarzy i wychodzącego naprzeciw ich oczekiwaniom.

Podpisanie umowy, hotel Grand Stasinda, Białka Tatrzańska

Od wielu lat Tatry są atrakcyjnym miejscem dla narciarzy. Mnogość ośrodków narciarskich i wciąż rozwijające się zaplecze hotelarskie przyciągają w góry rzeszę turystów. Do tej pory miłośników białego szaleństwa ograniczał jednak brak możliwości korzystania ze wszystkich stacji narciarskich Podtatrza na jednym bilecie. Po latach dyskusji i debat podhalańskie i pienińskie stacje narciarskie doszły do porozumienia i postanowiły uruchomić wspólny skipass. 15 listopada 2018 r. w hotelu Grand Stasinda w Bukowinie Tatrzańskiej podpisano umowę uruchamiającą projekt. Nowy skipass to połączenie znanych do tej pory układów: Tatry Ski, zrzeszającego ośrodki narciarskie w Białce Tatrzańskiej, Jurgowie, Kluszkowcach, Czarnej Górze i w słowackiej Bachledowej Dolinie oraz Góral Skipass, pozwalającego na korzysta24 | TATRA

MAGAZINE

nie z wyciągów na Harendzie, Polanie Szymoszkowej, Witowie i w Suchem.

PRZEDE WSZYSTKIM WYGODA

Od teraz narciarze, wykupując jedną kartę, będą mogli korzystać z aż 78 tras zjazdowych o różnym poziomie trudności (6 z nich posiada nawet homologację Międzynarodowej Federacji Narciarskiej) o łącznej długości ponad 45 km. Tatry Super Ski obejmuje 14 ośrodków narciarskich na Podhalu, w Pieninach i na Słowacji, to znaczy: ● Bachledova Ski (Ździar, Słowacja), ● Bania Ski & Fun (Białka Tatrzańska), ● Czorsztyn Ski (Kluszkowce), ● GrapaSki (Czarna Góra), ● Jurgów Ski (Jurgów), ● Kaniówka (Białka Tatrzańska), ● Kotelnica Białczańska (Białka Tatrzańska),

● Koziniec Ski (Czarna Góra), ● Harenda (Zakopane), ● Polana Szymoszkowa (Zakopane), ● Stacja Narciarska Suche (Suche), ● Witów-Ski (Witów), ● PKL Palenica, ● PKL Mosorny Groń. Karnet będzie można kupić we wszystkich ośrodkach objętych projektem oraz na stronie www.tatrysuperski.pl. Skipass to oszczędność nie tylko czasu, ale i pieniędzy.

FORMA KARNETÓW CZASOWYCH

Tatry Super Ski będzie dostępny w kilku wariantach. Narciarze będą mogli nabyć karnety dwu-, cztero- i sześciogodzinne oraz całodzienne i kilkudniowe. Każdy z ośrodków może mieć też w ofercie własne warianty – np. jazdę wieczorną oraz tzw. przejazdy turystyczne.


WSPÓLNA IDEA - PROMOCJA REGIONU

Początkowo właściciele stacji narciarskich obawiali się sojuszu - konkurencji, ryzyka utraty klientów, a także podziału kosztów i zysków. Dużą przeszkodą były również różne elektroniczne systemy sprzedaży. Nie na wszystkich ośrodkach udało się je ujednolicić. Dlatego też na liście Tatry Super Ski nie znalazły się na razie wyciągi zlokalizowane w Bukowinie Tatrzańskiej oraz w Małem Cichem.

Z czasem jednak przekonano się, że projekt warto uruchomić. Jego powodzenie świadczy przede wszystkim o tym, że Górale potrafią się ze sobą porozumieć i jednocześnie sprostać oczekiwaniom turystów. Od tego momentu ośrodki narciarskie będą wspólnie brać odpowiedzialność za rozwój narciarstwa w górach, jego jakość, a co za tym idzie – za promocję i rozwój regionu. Kooperacja ośrodków narciarskich to pierwszy krok do wykreowania

spójnej tatrzańskiej oferty turystycznej. W dalszej perspektywie planowane jest również zoptymalizowanie komunikacji między poszczególnymi stacjami.

TATRA

MAGAZINE | 25


FOT. ADAM BRZOZA

SPOD TATR

GOŃBA KUMOTERSKA – wyjątkowe widowisko folklorystyczne

FOT. ADAM BRZOZA

Po góralsku wyzdajani kumoter i kumoska, w pięknych kumoterkach zaprzężonych w jurne konie, mkną po puszystym śniegu. To właśnie Gońba Kumoterska, czyli tradycyjny, organizowany każdej zimy w polskich Tatrach, wyścig drewnianych sań. Ma on swoją wieloletnią tradycję, którą doceniono, wpisując go na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Jak się wszystko zaczęło, kiedy i gdzie dziś można obejrzeć to wyjątkowe widowisko?

26 | TATRA

MAGAZINE


FOT. ADAM BRZOZA

konstrukcję i mieściły do dwóch osób. Ze względu jednak na rozwój turystyki w Tatrach zostały one wyparte przez pojemniejsze sanie, wykorzystywane zresztą na Podhalu także i dziś.

TRADYCYJNIE I NA WESOŁO

Tradycyjne kumoterki wróciły do łask jeszcze przed I wojną światową – w latach dwudziestych XX w, gdy wypoczywające w Zakopanem Wojsko Polskie zaczęło organizować zimowe zawody konne. Zaproszono wówczas Górali i poproszono, by zaprezentowali góralskie sanie i wzięli udział w wyścigu. Poprzedzał on międzynarodowe zawody w narciarstwie alpejskim, zgromadził więc tłumy kibiców. Ponieważ spotkał się z dużym zainteresowaniem, postanowiono organizować go cyklicznie. Przerwany na czas II wojny światowej, a następnie reaktywowany w latach siedemdziesiątych, odbywa się do dziś pod nazwą Gońby Kumoterskiej lub Kumoterek w ramach Parady Gazdowskiej i cieszy ogromną popularnością. – Gońba Kumoterska polega na

jak najszybszym przejechaniu kilkusetmetrowego odcinka. Sanie powozi kumoter, podczas gdy kumoska pilnuje, aby się one nie wywróciły. Wcale nie jest to łatwe, wymaga sprawnej kooperacji – tłumaczy Chowaniec. – Trasa jest urozmaicona, pełna zakrętów, na których to właśnie kobieta musi odpowiednio balansować ciałem, by kumoterka nie wypadła z trasy. Czasem zdarza się, że kumoterki się wywrócą i kumoska wraz z kumotrem są cali w śniegu i cała przejażdżka kończy ogólnym śmiechem i rozweseleniem. Wszystko oczywiście w granicach bezpieczeństwa. Wyścig to zresztą nie jedyna atrakcja. Pod pojęciem Parady mieści się zarówno Gońba Kumoterska, przejazdy paradne zaprzęgów konnych, jak i skiring oraz ski-skiring.

TRZEBA SIĘ WYZDAJAĆ PO GÓRALSKU

Do uroczystej parady należy się odpowiednio przygotować. Podczas przejazdów paradnych oceniane są konie, ich dobór, utrzymanie, ułożenie, kondycja

FOT. ADAM BRZOZA

Według góralskich przekazów wyścigi kumoterek związane były z ceremonią chrztu. – Kumoter i kumoska to nikt inny jak wybrani przez gazdę rodzice chrzestni. Zgodnie z tradycją po zawiezieniu chrześniaka do kościoła i odprawionej ceremonii zasiadali oni w swoich kumoterkach, czyli małych dwuosobowych saniach i jechali do karczmy. Tam nieraz, gdy spotkali się z innymi kumotrami, sprawdzali swoje konie i urządzali wyścigi – mówi Robert Chowaniec, odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi aktywny działacz Związku Podhalan Oddział Poronin, współpracujący ze stowarzyszeniami „Na Grapie” i „Regle” oraz LKS „Poroniec” w Poroninie. – Oboje chrzestni mieli obowiązek ubrać się odświętnie, po góralsku. Tradycyjnie zdobione były również kumoterki. Piękne ażurowe plecy i zdobiony szyld świadczyły o snycerskich zdolnościach Górali. W saniach nie było miękkiego siedziska, siadano na słomie. W XIX w. kumoterki pełniły funkcję transportową. Pierwotnie miały prostą

TATRA

MAGAZINE | 27


FOT. ADAM BRZOZA

SPOD TATR

Obowiązują tradycyjne kumoterki drewniane. Nie dopuszcza się kumoterek metalowych.

ZA KONIEM NA NARTACH

Obowiązek należytego wystrojenia się i przyszykowania zaprzęgu motywuje Górali do kilkutygodniowych przygotowań. Sprawdzane są sanie, czyszczona uprząż i stroje, ale także i narty, ponieważ po paradzie i Kumoterkach rozgrywane są zawody skiringu i ski-skiringu. Przybywają na nie całe rodziny, by gremialnie dopingować swoich zawodników. Pochodzące z krajów skandynawskich konkurencje spopularyzowano w Zakopanem już na początku XX w. Skiring polega na jeździe na nartach za zaprzężonym koniem. W ski-skiringu dodatkowo na koniu siedzi

czy rasa, uprząż, sanie lub kumoterki, pod względem stylu, rodzaju i wykonania, a także powożący. – Bardzo ważną rolę, podobnie jak drzewiej, pełni strój gazdy, gaździny i dzieci. W paradzie mogą brać udział całe rodziny. Zresztą stroje góralskie obowiązują wszystkich uczestników Parady Gazdowskiej, zarówno tych, którzy startują w wyścigach, jak i tych jedynie paradujących. Tradycyjne portki, koszule i spódnice zdobią ciepłe swetry, serdaki i kożuchy oraz chustki (smatki góralskie), czapki fiakierki i rękawice wyrabiane, zgodnie z gazdowską pasterską tradycją, z naturalnych materiałów – opowiada Chowaniec. 28 | TATRA

MAGAZINE

jeździec. Narciarze pędzący za koniem wzbudzają niemałe emocje, zwłaszcza gdy, zdawałoby się niebezpiecznie, wchodzą w zakręty.

TRADYCJA DOCENIONA

Gońba Kumoterska została wpisana w tym roku na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. – Ten wpis ma dla Podhalan ogromne znaczenie. Potwierdza, że Kumoterki są ważnym elementem góralskiej tradycji – twierdzi Chowaniec. Na liście znajduje się już inny element podhalańskiej kultury – umiejętność wytwarzania i gry na dudach podhalańskich. – Warto dodać, że kultywowanie Kumoterek to oddanie czci nie tylko wieloletniej góralskiej tradycji, ale także

i koniom. Na Podhalu kocha się konie, dba się o nie i tym bardziej cieszy fakt, że można pochwalić się nimi podczas Parady Gazdowskiej przed turystami i innymi Góralami oraz stanąć z nimi do konkurencji - dodaje Chowaniec.

GOŃBA KUMOTERSKA W 2019 Nad sprawiedliwym wynikiem zawodów czuwają sędziowie, a nad przebiegiem całej imprezy i bezpieczeństwem jej uczestników – odpowiednie służby. Co roku na paradę przybywa wiele góralskich rodzin. – Często ci sami zawodnicy biorą udział we wszystkich etapach uroczystości: najpierw prezentują się na paradzie, a następnie przystępują do zawodów. Niekiedy niektóre rodziny przyjeżdżają jedynie na paradę. W Kumoterskiej Gońbie startują przede wszystkim małżeństwa – tłumaczy Robert Chowaniec. – Wspaniałe jest to, że nierzadko są to bardzo młode pary, świeżo upieczeni małżonkowie. Oznacza to, że tradycja na Podhalu nie ginie i jest ona ważna nie tylko dla starszych, ale i młodszych pokoleń. Wydarzenie przyciąga też rzeszę turystów, którzy z dużym zainteresowaniem oglądają zarówno pokaz tradycyjnych zaprzęgów, jak i zawody. Paradę Gazdowską organizują Oddziały Związku Podhalan z poszczególnych miejscowości tj. z Białego Dunajca, Poronina, Ludźmierza, Bukowiny Tatrzańskiej, Kościeliska, Szaflar i Zakopanego wraz z lokalnymi samorządami oraz służbami dbającymi o bezpieczeństwo, Jednostkami Ochotniczych Straży Pożarnych, Policji i Pogotowia Ratunkowego, a także przy udziale lekarzy weterynarii. Wszystkie Parady Gazdowskie koordynuje koordynuje Zarząd Główny Związku Podhalan. W 2019 r. parada rozpocznie rozpocznie się, jak co roku, podczas Góralskiego Karnawału, po Święcie Trzech Króli i zakończy w lutym. Zawody odbywać się będą co niedzielę.

Autor: Izabela Trojanowska


KULTURA

NA NIBY – NAPRAWDĘ

na deskach Teatru im. St. I. Witkiewicza w Zakopanem

Na niby – naprawdę Lope de Vegi należy do kategorii comedia de Santos, czyli sztuk opartych na żywotach świętych lub legendach o nich. To historia o św. Genezjuszu, który, według legendy, za czasów Dioklecjana był zawodowym aktorem. Straciwszy zaufanie władcy, musiał znaleźć sposób, by wrócić do jego łask. Rozwiązaniem okazało zagranie w sztuce wyszydzającej męczeństwo chrześcijan. Gdy w obecności Dioklecjana miał wyśmiewać chrześcijański chrzest, nieoczekiwanie doznał łaski nawrócenia. Poddany torturom, trwał w wierze. Ostatecznie przypłacił to wyrokiem śmierci. Na niby – naprawdę to metafora świata jako teatru. Motyw teatrum mundi stanowi centrum struktury utworu. Mamy ten przywilej i tę radość, że po raz pierwszy na scenie w Polsce prezentujemy ten niezwykły i ekscytujący dramat mistrza hiszpańskiego baroku. A stało się to możliwe dzięki Pani Magdalenie Pabisiak, która ten tekst znakomicie przetłumaczyła oraz dzięki Pani Profesor Katarzynie Mroczkowskiej-Brandt, która dramat ten nam poleciła.

Dramat niezwykły, intrygujący, tajemniczy, ciekawy psychologicznie i filozoficznie, eksperymentujący z formami metateatralnymi.

TATRA

MAGAZINE | 29


ZŁUDNOŚĆ I KRÓTKOTRWAŁOŚĆ

Podobnie z każdym aktorem, A wszyscyśmy tu aktorzy, Że straciwszy wątek boży Gubimy się w ludzkiej roli. Lope de Vega

Na niby – naprawdę to dramat dotykający złudności, przypadkowości i przemijalności ludzkiego życia. Vanitas vanitatum et omnia vanitas (marność nad marnościami i wszystko marność). W utworze fikcja staje się rzeczywistością. Jest również miłość, intryga i gorycz zdrady. Słowem – to dramat dotykający Tajemnicy. Tajemnicy Sztuki – Tworzenia, jak i Tajemnicy Istnienia. MISTERIUM. Autorem scenariusza, reżyserii i inscenizacji dramatu jest Andrzej St. Dziuk. Na scenie pojawia się cały zespół naszego teatru. Prapremiera dramatu odbyła się co prawda w 2012 r., ale po kilkumiesięcznej przerwie, od października tego roku, jest on pokazywany w nowej odsłonie. Serdecznie zapraszamy na Scenę Witkacego! Gramy dla Państwa przez całą zimę – codziennie inny tytuł! TEATR IM. STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA Zakopane 34-500, ul. Chramcówki 15 www.witkacy.pl

30 | TATRA

MAGAZINE


FOT. Z ARCHIWUM RODZINNEGO

TEMATYKA

Krzysztof Trebunia-Tutka

MUZYKA PODHALA

DAWNIEJ I DZIŚ Słychać w niej namiętność i szaleństwo, szum halnego, echa skalistych turni. Zapamiętała dźwięki, które zapisały się w śpiewie i na strunach skrzypiec: szum lasu, potoku, trzepot spłoszonego ptaka. TATRA

MAGAZINE | 31


FOT. HANS HILDENBRAND

wych basach grający rytmiczne ostinato i drugi skrzypek – sekund I, akompaniujący melodycznie na hrubsych strunach. Nieco później doszedł sekund II – akompaniujący akordami. Ten skład zespołu tworzy „klasyczne” brzmienie i wielogłosowość instrumentalną kapeli góralskiej i mimo zalewu pseudo-góralszczyzny funkcjonuje do dziś.

K

ultura Górali podhalańskich powstała na pograniczu Małopolski i Karpat, między galicyjskimi pagórkami a zielonymi przestrzeniami tatrzańskich polan. Malowniczość tych ziem sprzyjała artystycznym uniesieniom, natchnieniu. W tym zderzeniu natury, piękna i surowości życia rodziła się też muzyka góralska.

sposób. Muzyce skrzypcowej i grze na instrumentach pasterskich nadawali własny charakter, rozpoznawalny. W kapeli – czyli muzyce góralskiej – najważniejszą rolę zawsze pełnił prymista – pierwszy skrzypek, który według uświęconych tradycją kanonów improwizuje nutę – temat muzyczny. Wtórował mu basista na trzystruno-

JAK TWORZYŁA SIĘ TATRZAŃSKA KULTURA?

NIEPOWTARZALNOŚĆ PASTERSKICH INSTRUMENTÓW

Ówcześni Podhalanie jednak nie kopiowali muzyki sąsiadów, przeciwnie – każdą nutę „zgóralszczali”, oswajali, zdajali na swój oryginalny 32 | TATRA

MAGAZINE

Muzyka góralska ma przyszłość. Jest bowiem muzyką niezwykłych ludzi gór, ślebodnych i hardych.

Na charakter muzyki podhalańskiej i oryginalny styl wykonawczy składa się jeszcze wiele innych cech, m.in. rytm rubato, skala góralska, oryginalna 5-taktowa (również 4- i 6-taktowa) budowa zdań muzycznych, parzyste metrum, typowe zazwyczaj durowe tonacje, wariacyjność prymu, a przede wszystkim temperament góralski. Tak grywały najsłynniejsze muzyki: Obrochtów, Tatarów, Duchów, Parów, Brzegów, Toporów-Futrów, Jarząbków-Chrapków, Chotarskich i Bronisławy Koniecznej-Dziadońki, Styrczulów-Maśniaków i moich przodków, Trebuniów-Tutków.

NIBY-GÓRALSKIE BRZMIENIA

FOT. HANS HILDENBRAND

Otoczenie i okoliczności przyrody co prawda zachwycające, ale życie pod Tatrami nie rozpieszczało, nawet tych najtwardszych. Jałowa tatrzańska ziemia nie służyła dostatniemu gospodarowaniu, więc dla pierwszych osadników jedyną nadzieją na przetrwanie było pasterstwo. Za sprawą wędrówek wolnych pasterzy – Wołochów – Tatry znalazły się w obszarze prastarej kultury karpackiej. Pasterstwo było jej najważniejszą i wiodącą częścią. Trwające kilka wieków migracje wołoskie, a później wędrówki Podhalan za pracą, zbójnictwo, sąsiedztwo Łemków od wschodu, kontakty z góralami nie tylko zza Tatr, ale nawet z Bałkanów, a w końcu służba w wojsku austriackim i wędrówki na Węgry, wzmacniały to źródło tworzenia własnej, tatrzańskiej kultury.

ALE PRZEDE WSZYSTKIM… TEMPERAMENT

Dziś coraz częściej spotykamy w podhalańskich karczmach inny, bardziej „efektowny” zestaw instrumentów, choć akurat tam spodziewalibyśmy się ich najmniej. Również w nagraniach znikają elementy oryginalne w wykonawstwie muzycznym, a pojawiają się uniwersalne, kosmopolityczne, nie mające nic wspólnego z góralskim duchem. Samo użycie tradycyjnej melodii czy gry na skrzypcach nie nadaje oryginalnego charakteru nowemu utworowi. Tym bardziej jeśli ta gra przesiąknięta jest obcą, czasem kuriozalną manierą wykonawczą. Zrozumienie specyfiki i wyjątkowości muzyki góralskiej wymaga nie tylko „osłuchania”, ale ogromnej wiedzy i świadomości. Mogą służyć temu m.in. wydawnictwa popularyzatorskie, może również usystematyzowana wiedza, dostępna w opracowaniach muzykologów i badaczy, jak również regularna działalność edukacyjna. Moi uczniowie, w większości młodzi Górale, nie


MUZYKA

FOT. HANS HILDENBRAND

nych, jest ciągle ważnym elementem tożsamości Podhalan. Ważne jest, aby wraz ze zmianami nie traciła cech, które odróżniają ją od innych, aby najważniejszym źródłem inspiracji była zawsze tradycyjna muzyka podhalańska. Dla mnie – jako muzyka – właśnie to jest priorytetem, inne elementy traktuję jako współczesną oprawę i nigdy nie dominują one nad tradycją.

Granice nowej muzyki góralskiej nie biegną tatrzańskimi graniami, tworzymy je sami w swoich spętanych tradycją i opętanych wolnością sercach. wyssali jej z mlekiem matki, bo miejsce urodzenia i pochodzenie w dzisiejszych czasach niczego nie gwarantuje.

NIE TEKST A NUTA

W historii góralszczyzny teksty śpiewek powstają częściej niż melodie, bo i napisanie tekstu do nuty z innego regionu nie jest żadnym nowatorstwem. Znacznie trudniejsze jest skomponowanie nowej melodii w starym stylu, według najstarszych przepisów i kanonów. Przed laty swoje własne nuty tworzyli: Bartuś Obrochta, Andrzej Knapczyk-Duch, Władysław Zarycki. Ich „nowa muzyka” stawała się „starą muzyką”, bo miała podhalański charakter – góralskiego ducha. Po wielu latach dogłębnych, samodzielnych studiów nad podhalańską nutą nie tylko w warstwie muzycznej, ale i tekstowej, odważyłem się podjąć to wyzwanie artystyczne, choć – a może właśnie dlatego – dziś już prawie nikt tego nie robi. A przecież zagranie takiej nowej nuty w sposób tradycyjny, czyli z tradycyjnym stylem wykonawczym i aranżacją, jest prostym i naturalnym przedłużeniem muzyki góralskiej.

WIZJA POLSKIEJ WORLD MUSIC

Minęły czasy góralskiej ślebody, życia blisko natury i dziś nasza

muzyka inaczej brzmi i jest wymagająca. Zgodnie stwierdzają to mieszkańcy innych regionów Polski. Dzięki staraniom miłośników i pasjonatów kultury muzyka tradycyjna trafia dziś do przestrzennych sal o wspaniałej akustyce, na sceny plenerowe z wielotysięczną widownią i do kameralnych świątyń Wiary i Muzyki. Koncerty zostają w nas na długo, pamiętamy to „podziurawione muzyką niebo” i zasłuchanych pod nim ludzi, zarażonych naszą wizją polskiej World Music. Muzyka góralska ma przedziwną właściwość – nie tylko grający zatraca się w niej i zapomina o rzeczywistości. W równym stopniu czaruje ona i wprowadza w trans słuchaczy, wibruje w jednym czasie i miejscu: w uszach, głowach, sercach. Tradycyjna muzyka wsi w dobrym i świadomym wykonaniu dzisiaj świetnie brzmi w filharmonii.

MUZYKA A PODHALAŃSKA TOŻSAMOŚĆ

Muzyki góralskiej, z całym jej bogactwem znaczeń i różnorodnością, nie omijają przeobrażenia, wynikające z naturalnych zmian kulturowych. Mimo istnienia w innych kontekstach, np. na scenie, w czasie uroczystości rodzinnych, kościelnych i patriotycz-

GWARA TEŻ JEST MUZYKĄ

Ważną rolę w komponowanej muzyce góralskiej odgrywa też gwara, jej barwa, intonacja, treści oddające mentalność góralską. Gwara też jest muzyką – ma naturalną melodyjność, rytm i temperament. Dopełnienie całości stanowi oryginalny strój góralski, żywiołowy taniec, komentarz słowny, czyli tworzenie całego kontekstu. I co najważniejsze – nie jest to wystudiowana „kreacja”, obliczona na egzotyczny efekt. To dlatego autorska wizja nowej muzyki góralskiej – nowej tradycji odróżnia się od muzyki z innych rejonów świata, choć w nurcie World Music polska muzyka konkurencję ma ogromną. Muzyka góralska ma przyszłość. Jest bowiem muzyką niezwykłych ludzi gór, ślebodnych i hardych. Tak jak w przeszłości była nierozerwalnie związana z życiem codziennym Skalnego Podhala, tak teraz – w nowych realiach – będzie rozwijać się i służyć nowym pokoleniom.

Autor: Krzysztof Trebunia-Tutka Na zdjęciach: - obraz na szkle Władyslawa Trebuni-Tutki Dudziarz - Stanisław Budz-Mróz (pradziadek po kądzieli autora), Poronin 1930 r. - Stanisław Budz-Mróz z synem Janem, córkami Heleną, Ludwiną i zięciem Janem Trebunią-Tutką, Poronin 1930 r. TATRA

MAGAZINE | 33


CZAS WOLNY

NA BIEGÓWKI TYLKO DO NOWEGO TARGU!

Gdy w Zakopanem i Białce szusują narciarze zjazdowi, Nowy Targ kusi świetnie przygotowanymi trasami biegowymi. W Nowym Targu znajdują się trzy miejsca do uprawiania narciarstwa biegowego o łącznej długości ponad 42km. Najwięcej tras znajduje się w obrębie nowotarskiego Lotniska i rezerwatu przyrody „Bór na Czerwonem”.

TRASA CZERWONA

Oznaczona kolorem czerwonym i znana wszystkim trasa o długości 14 km została poprowadzona na terenach o dużych walorach widokowych z przepiękną panoramą Tatr i Gorców. Ma ona swój początek na 34 | TATRA

MAGAZINE

nowotarskim lotnisku i prowadzi wokół rezerwatu przyrody Bór na Czerwonem, skąd rozpościera się wspaniały widok na panoramę Tatr, Gorców i urokliwy Dunajec. Na trasie rokrocznie rozgrywany jest drugi co do wielkości w Polsce „Bieg Podhalański” im. Jana Pawła II, którego kolejna edycja odbędzie się 9 lutego 2019 r. Dwukrotnie na starcie biegu stanęła Justyna Kowalczyk, najbardziej utytułowana zawodniczka w historii polskiego narciarstwa biegowego. Zbliżająca się dziesiąta edycja Biegu będzie miała szczególny


charakter, wpisuje się bowiem w uroczyste obchody 40-lecia wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Nowym Targu. W nadchodzącym sezonie zimowym 2018/2019, przy dobrych warunkach śniegowych, w obrębie rezerwatu przyrody Bór na Czerwonem, zostaną uruchomione dwie nowe pętle. Pierwsza z nich również będzie miała 14 km długości, ale nieco inny początkowy przebieg prowadzący po niedawno otwartej ścieżce rowerowej. Druga pętla będzie blisko o połowę krótsza (8,5 km). Warto wiedzieć, że na lotnisku działa wypożyczalnia nart biegowych (tel. 504 190 221); można tu też skorzystać z pomocy instruktora.

TRASA W BORZE KOMBINACKIM

Drugim miejscem, gdzie można pobiegać na nartach, jest trasa znajdująca się w Borze Kombinackim (dojazd od ul. Składowej) o długości 5,5 km. Tutaj, w samym środku lasu sosnowo-świerkowego, można pobiegać i klasycznie, i techniką łyżwową. Dzięki temu, że teren jest zacieniony śnieg utrzymuje się tutaj szczególnie długo.

TRASA NA STADIONIE „KOŁO”

Na stadionie „KOŁO”, obok Miejskiej Hali Lodowej (ul. Parkowa 14), przygotowywana jest kolejna, sztucznie naśnieżana, narciarska trasa biegowa o długości 400 m, z dwoma torami do stylu klasycznego. Trasa otwarta jest w godzinach od 8:00 do 21:00. Dzięki temu, że jest oświetlona, można biegać tu po zmroku. W godzinach funkcjonowania trasy można

również korzystać z szatni znajdującej się bezpośrednio przy trasie biegowej w budynku lodowiska. Wbrew pozorom trasa nie jest całkiem płaska, gdyż usypane są śnieżne górki dla urozmaicenia biegania. Wszystkie trasy przygotowywane są ratrakiem minimum trzy razy w tygodniu. W razie opadów śniegu trasa przygotowywana jest zawsze po opadach śniegu, a w przypadku długotrwałych opadów także w ich trakcie. Trasy cieszą się ogromną popularnością nie tylko wśród mieszkańców, ale również wśród odwiedzających Podhale turystów, ponieważ teren jest bardzo dostępny nawet dla początkujących osób. Codziennie na trasach biega kilkaset osób; w weekend ta liczba rośnie. Więcej informacji o trasach biegowych w Nowym Targu można uzyskać pod adresem www.biegowki.nowytarg.pl. TATRA

MAGAZINE | 35


CZAS WOLNY

GORĄCE ŹRÓDŁA biją w Szaflarach! Termy Szaflary to baseny z wysokozmineralizowaną wodą, saunarium, dwie restauracje, a także spa Akademia Relaksu i Przyjemności, które czekają na gości spragnionych wyjątkowych doznań.

Termy Szaflary to idealne miejsce, żeby się zrelaksować i odpocząć. Zespół basenów termalnych dysponuje wodą o najlepszej mineralizacji na całym Podhalu; jej temperatura dochodzi do nawet 38°C. Na gości czekają cztery baseny – dwa zewnętrzne i dwa wewnętrzne. Wszystkie są wyposażone w urządzenia do hydromasażu: bicze wodne, ławki do masażu, jeżyki, gejzery czy wąskie strumienie wody. 36 | TATRA

MAGAZINE

Najmłodszych ucieszy brodzik i trzytorowa zjeżdżalnia o długości ponad 55 m.

NIE TYLKO BASENY…

W Termach Szaflary coś dla siebie znajdą też miłośnicy ekstremalnych – zarówno wysokich, jak i niskich – temperatur. W saunarium można skorzystać z sauny suchej (fińskiej), mokrej, parowej (tzw. łaźni rzymskiej), ziołowej, sauny

na podczerwień, prysznica wrażeń, wodospadu i wytwornicy lodu, a także urządzenia do masażu stóp. Są tu organizowane też seanse i rytuały saunowe, które pozwalają osiągnąć najwyższy poziom relaksu. Dla aktywnych Termy Szaflary mają program wodnych treningów i wydarzeń. Można przyjść poćwiczyć na zajęciach aqua aerobiku, pobawić się na zabawie andrzejkowej, mikołaj-


kowej, a nawet spędzić tu Sylwestra i powitać Nowy Rok w wodzie.

W POSZUKIWANIU PIĘKNA Z myślą o osobach, które chciałaby skorzystać z zabiegów pielęgnacyjnych, Termy Szaflary stworzyły ofertę w ramach Akademii Relaksu i Przyjemności. W spa można poddać się różnorodnym zabiegom na twarz i ciało – masażom, procedurom przywracającym skórze jędrność i odpowiednie nawilżenie, seansom antycellulitowym czy terapiom anti-ageing.

IDEALNE MIEJSCE NA IMPREZĘ CZY KONFERENCJĘ

Termy Szaflary kuszą świetną lokalizacją – na tyle blisko Zakopanego, aby szybko dotrzeć do zimowej stolicy Polski; na tyle daleko, aby odpocząć od zgiełku wielkiego miasta. Położenie i stosunkowo łatwy

Jesteśmy partnerem

dojazd do kompleksu sprawiają, że Termy Szaflary idealnie sprawdzą się jako miejsce kameralnych konferencji, szkoleń czy wszelkiego rodzaju spotkań firmowych. Sala konferencyjna wyposażona jest w ekran, rzutnik multimedialny, telewizor i odtwarzacz DVD, nagłośnienie z bezprzewodowymi mikrofonami, flip-chart i szerokopasmowy dostęp do Internetu. Nie będzie też żadnego problemu z zakwaterowaniem i wyżywieniem uczestników wydarzenia – o doznania kulinarne zadba jedna z dwóch restauracji; do ich dyspozycji jest też 39 miejsc

w 2-, 3- i 4-osobowych apartamentach. Goście hotelowi mogą bez ograniczenia i nieodpłatnie korzystać ze wszystkich wodnych i saunowych atrakcji oferowanych przez Termy Szaflary w godzinach otwarcia obiektu.

WODNE ATRAKCJE ZIMĄ

Termy Szaflary to propozycja fantastycznego relaksu po białym szaleństwie. Gorąca woda ukoi zmęczone po jeździe na nartach czy snowboardzie mięśnie, a pobyt w saunie pozwoli rozgrzać zziębnięte całodniowym pobytem na świeżym powietrzu ciało. Pośród wielu wodnych atrakcji każdy znajdzie coś dla siebie. www.termyszaflary.com

TATRA

MAGAZINE | 37


WYDARZENIA

RESTAURANT WEEK

po raz pierwszy na Podhalu! Tegoroczna edycja Restaurant Week była rekordowa pod każdym względem. 85 tysięcy gości odwiedziło blisko 400 restauracji w 36 festiwalowych miastach. Po raz pierwszy w Restaurant Week wzięły udział restauracje z Podhala.

W premierowej dla Podhala edycji wzięło udział 13 restauracji, które w ciągu dwóch tygodni przyjęły prawie dwa tysiące gości. Tak jak w pozostałych częściach kraju, również i u nas hasłem przewodnim było „Destynacja Restauracja”, nawiązujące do odkrywania świata poprzez gastronomię. Festiwalowych potraw można było spróbować m.in. w zakopiańskich BUBUI, Casa Mia, Halce, Góralskiej Tradycji i Javorinie, Restauracji Novobilski w Białce Tatrzańskiej, Schronisku Smaków Magdy Gessler w Bukowinie Tatrzańskiej czy nowotarskim Absyncie. W menu znalazły 38 | TATRA

MAGAZINE


się zarówno regionalne klasyki, jak i dania kuchni fusion. Goście Festiwalu przyznali następujące nagrody:  Najlepsza przystawka: Casa Mia (Zakopane)  Najlepsze danie główne: BUBUJA (Zakopane)  Najlepszy deser: Góralska Tradycja (Zakopane)  Najlepsza obsługa: Casa Mia (Zakopane)  Najlepsza atmosfera: BUBUJA (Zakopane)  I miejsce: Casa Mia (Zakopane)  II miejsce: BUBUJA (Zakopane)  III miejsce: Góralska Tradycja (Zakopane)  Najpopularniejsza restauracja: Schronisko Smaków Magda Gessler (Bukowina Tatrzańska) – Rosnąca popularność Festiwalu to przede wszystkim zasługa restauracji, które z ogromną dbałością przyjmują festiwalowych gości. Zadowoleni goście nie tylko będą promować restauracje w swoich mediach społecznościowych, ale przede wszystkim do nich wrócą – podkreśla Marcin Wawrzeń, Head of Restaurants po stronie organizatorów Festiwalu. – Według badań aż dwie trzecie restauracji uważa, że dzięki Festiwalowi restauracja dociera do nowych gości, na których im zależy. To owi nowi, powracający goście sprawiają, że aż 87,6% restauracji jest zadowolonych lub bardzo zadowolonych z Festiwalu. Kolejna edycja Restaurant Week już w dniach 3–17 kwietnia 2019 roku. Trwają wcześniejsze rezerwacje zapewniające dostęp do systemu rezerwacyjnego na 24h przed innymi. Organizatorzy zachęcają do zakupu rezerwacji w charakterze świątecznego prezentu. Niepowtarzalne doświadczenie restauracyjne z pewnością cieszyć się będzie rosnącym zainteresowaniem jako oznaka uczuć, jakimi darzymy naszych bliskich. www.restaurantweek.pl TATRA

MAGAZINE | 39


Bez ZDROWYCH ZĘBÓW nie ma zdrowego życia i dobrego samopoczucia Bóle głowy, bóle zatok, zapalenie gardła, angina, uszkodzona trzustka, cukrzyca typu 2 czy choroby serca to potencjalne konsekwencje złego stanu uzębienia. Dlaczego warto dbać o zęby nie tylko dla pięknego uśmiechu, opowiadają specjaliści z krakowskiej kliniki Albusdent. – Od pewnego czasu obserwujemy zainteresowanie Polaków dbaniem o zęby. Dlaczego? Zazwyczaj najważniejsza jest motywacja estetyczna. Piękny uśmiech jest dziś nieodzownym elementem wizerunku człowieka sukcesu. Jednak mało który z naszych pacjentów wie, że dbając o zęby, dba o zdrowie całego organizmu – mówi dr n. med. Karolina Kownacka, stomatolog z krakowskiej kliniki Albusdent. Rzeczywiście, nieleczone zęby mogą prowadzić do poważnych komplikacji zdrowotnych. Dzieje się tak, ponieważ drobnoustroje odpowiedzialne za takie choroby jamy ustnej jak próchnica czy zapalenie przyzębia mogą wraz z krwią przedostać się do naszego

40 | TATRA

MAGAZINE

organizmu. W konsekwencji może to prowadzić w przyszłości do różnych chorób w naszym organizmie. – Wiadomo, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Dlatego prawidłowa higiena jamy ustnej to podstawa. Warto też regularnie kontrolować stan naszych zębów i poddawać się zabiegom higienizacji jamy ustnej, takim jak scaling (ściąganie kamienia), piaskowanie, polerowanie i fluoryzacja – dodaje doktor Kownacka.

PRÓCHNICA – PLAGA NASZYCH CZASÓW?

Rozwój cywilizacyjny ma swoje ciemne strony. W ciągu ostatnich 30 lat dieta Polaków bardzo się zmieniła, a w naszym jadłospisie pojawiło

się wiele produktów zawierających cukier. Energetyki, gazowane napoje, batony, ciastka – to po nie sięgamy, gdy chcemy szybko uzupełnić niedobór energii. Jednak cukier daje „energetycznego kopa” nie tylko nam, ale też bakteriom zamieszkującym w płytce nazębnej. To właśnie one, z dostarczanych przez nas węglowodanów, produkują kwasy niszczące twarde tkanki zębów. Demineralizacja prowadzi do ubytków, a stąd już tylko krok do stanu zapalnego i próchnicy. – Z badań Ministerstwa Zdrowia wynika, że przeciętny dorosły Polak ma 13 zębów z próchnicą. Dlatego w Albusdent szereg wykonywanych zabiegów stomatologii zachowawczej to właśnie leczenie zmian próchnicowych. Na co dzień wykorzystujemy zaawansowane procedury medyczne, które gwarantują skuteczne zaleczenie problemu. Dodatkowo cały czas edukujemy pacjentów. Wielu z nich nie wie, że nieleczona próchnica może powodować choroby skóry, bóle i zapalenia stawów, chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy, a nawet zapalenie serca mięśniowego – ostrzega specjalistka z krakowskiej kliniki.


STRES, CZYLI NOCNE ZGRZYTANIE ZĘBAMI

Kolejną coraz częściej obserwowaną przypadłością jest bruksizm, czyli nocne zgrzytanie zębami. To jedna z tak zwanych parasomnii – zaburzeń występujących podczas snu. Jego przyczyną jest zazwyczaj nadmierny stres. – Patologiczne nocne tarcie zębami żuchwy o zęby szczęki to poważny problem. Rozchwiane zęby, starte korony, pękające szkliwo, przewlekły ból głowy czy zmiany zwyrodnieniowe w stawach skroniowo-żuchwowych – to wszystko może nam się przydarzyć, jeśli w porę nie zareagujemy. Jako dentyści możemy działać na objawach, oferując naszym pacjen-

tom robione na miarę szyny. Jednak zawsze doradzamy też, aby poszukać pierwotnej przyczyny, która zazwyczaj jest w naszej głowie – podsumowuje lekarz dentysta Lech Bartosz.

PROSTE ZĘBY TO COŚ WIĘCEJ NIŻ TYLKO ESTETYKA

Piękny uśmiech to nie tylko zdrowe i białe zęby, ale też prawidłowy zgryz. O ile jeszcze kilka lat temu aparaty ortodontyczne nosiły przede wszystkim młode osoby z widocznymi wadami zgryzu, o tyle od pewnego czasu o prawidłowe ustawienie zębów walczą też trzydziesto- i czterdziestolatkowie.

– Prawidłowy zgryz to zdrowe zęby i dobre samopoczucie. Naukowcy szacują, że nieprawidłowo ułożone zęby może mieć nawet 60% populacji. Kłopoty z wymową, trudności natury higienicznej czy kompleksy to tylko niektóre problemy, z którymi musi się mierzyć 3 na 5 Polaków. Dlatego warto zadbać o zgryz w każdym wieku. W Albusdent oferujemy pełną opiekę ortodontyczną, od diagnozy, przez leczenie, aż po fazę retencji – zapewnia dr n. med. Anna Maria Szyperska. Albusdent Centrum Stomatologiczne to krakowska klinika, świadcząca kompleksowe usługi z zakresu stomatologii zachowawczej, dziecięcej i estetycznej, a także endodoncji, protetyki, implantologii, ortodoncji oraz chirurgii stomatologicznej. Najwyższej klasy specjaliści łączą w swojej pracy wiedzę medyczną z najnowszymi technologiami. Skuteczność, a także dbałość o zdrowie i komfort pacjentów to nadrzędne cele Albusdent. www.albusdent.pl

TATRA

MAGAZINE | 41


PSYCHOLOGIA

Nie tylko ciało

ZASŁUGUJE NA SPA!

O tym, że nasze ciało potrzebuje relaksu i pozytywnego wzmocnienia, wiadomo nie od dziś. Jeździmy na urlopy, uprawiamy sporty, korzystamy z usług różnych spa. Ale człowiek składa się nie tylko z ciała, ale też i umysłu. Jak zatem zadbać o umysł, żeby wykorzystać jego możliwości do maksimum? Jak znaleźć równowagę pomiędzy stymulacją, motywacją i odpoczynkiem? W końcu wymarzony urlop! Jesteśmy na miejscu, rozpakowujemy walizki. Czeka nas kilka, a nawet kilkanaście dni oderwania od nudnej rutyny praca – dom. Planujemy różne aktywności – spacery, wizytę w spa, wycieczki, uprawianie ulubionego sportu, a nawet zwykłe „byczenie się”. Jednak zazwyczaj większość podejmowanych przez nas działań dotyczy fizycznej strony naszego jestestwa. Zakładamy, że głowa odciążona od codzienności i tak odpocznie. A to nie do końca prawda. Również ona potrzebuje innej niż zwykle stymulacji.

UMYSŁ JAK MIĘSIEŃ

To, że nasz mózg jest jak mięsień, wiadomo od dawna. Aby był sprawny, wymaga ćwiczeń, inaczej ulega pokusie błogiego lenistwa i działa utartymi schematami. Żeby lepiej to zobrazować, posłużmy się metaforą: gdy idziemy w góry, zazwyczaj wybieramy wydeptaną ścieżkę, rzadko kiedy porywamy się na tyczenie zupełnie nowego szlaku. Dlaczego? Bo dróżka, którą poruszało się przed nami wiele osób, daje poczucie bezpieczeństwa i pewność dojścia do celu. Nasz umysł działa podobnie – postawiony przed wyborem między tym, co znane, a tym, co niepewne, zawsze wybierze to, co już wcześniej przećwiczył i poznał.

EGO CZYLI CO?

Za wiele naszych życiowych wyborów odpowiada ego, rozumiane jako jeden z elementów konstytuujących nasz umysł. Ego inicjuje wiele naszych emocji, a w konsekwencji również działań. To ten aspekt naszej osobowości, który działa na rzecz zachowania naszej tożsamości i odpowiednie kanalizowanie dążeń. Zazwyczaj ego jest kojarzone dość negatywnie – mówi się, że „on ma wybujałe ego” albo „trzeba trochę przytemperować 42 | TATRA

MAGAZINE

jego ego”. Są też słowa „egocentryczny” czy „egoista”, które w rozumieniu potocznym oznaczają kogoś skupionego na sobie, kto działa wyłącznie na swoją korzyść. W rzeczywistości ego ma dwoistą – negatywną i pozytywną – naturę, a poskromione może okazać się siłą, która pozwoli nam zmienić się na lepsze.

COACHING EGO, CZYLI ŻEBY COŚ ZMIENIĆ, TRZEBA COŚ ZMIENIĆ

Ego to siła, która pozwala nam spełniać marzenia. Ego to potrzeba stawiania sobie celów. Czasem ego to krzywe lustro, w którym widzimy siebie innymi niż naprawdę jesteśmy. Warto zatem poświęcić nieco czasu, aby zgłębić ten aspekt swojej osobowości i dobrze go zrozumieć. Jak to zrobić? Najlepiej poprzez coaching ego, czyli warsztaty nastawione na poznanie swoich możliwości, dążeń i ograniczeń. Obiektywna ocena siebie to podstawa sukcesu. Bez niej nie jest możliwa żadna trwała zmiana. Takie warsztaty odbywają się w najlepszych obiektach hotelowych na Podhalu, a prowadzi je Tomasz Witek – mówca inspiracyjny i team coach, przy tym rodowity Góral z Białki Tatrzańskiej, który zainicjował akcję społeczną „Bezpiecznie na nartach” (o czym napiszemy w kolejnym numerze Tatra Premium Magazine). I tu wracamy do początku naszego artykułu, czyli urlopu. Skoro już wyrwaliśmy się na kilka dni, poświęćmy trochę czasu również naszej osobowości. Prowadzony przez Tomasza Witka coaching ego, w tak pięknych okolicznościach przyrody jak nasze polskie Tatry, będzie niczym spa i 100% regeneracja dla umysłu, dzięki czemu do pracy wrócimy wypoczęci i zmotywowani do działania. www.tomaszwitek.pl https://www.facebook.com/tomasz.witek


ZNANI O SOBIE

DWORZEC TATRZAŃSKI

– gastronomia i kultura w jednym Zlokalizowany w centrum Zakopanego Dworzec Tatrzański to miejsce z historią. Nigdy nie był dworcem kolejowym, ale za to mieścił się w nim dom kultury, kasyno, czytelnia, klubokawiarnia, a nawet i klub nocny. Dziś w jego wnętrzach znajdują się restauracja, kawiarnia oraz przestrzeń dla artystów, stworzone przez Magdalenę Schejbal — aktorkę teatralną i filmową. Jak połączyć gastronomię z kulturą i co oznacza zdrowa konkurencja? IZA TROJANOWSKA: Skąd pomysł na otwarcie restauracji i czemu akurat w Zakopanem? MAGDALENA SCHEJBAL: Zakopane to mój drugi dom. Już parę lat temu prowadziliśmy tam razem z moim partnerem, Sławkiem, małe bistro i na bazie tego doświadczenia postanowiliśmy spróbować raz jeszcze. Coś nas ciągnie do gastronomii... Może to historia rodzinna? Duża część rodziny Sławka od zawsze była z nią związana, a tato był świetnym kucharzem i znanym na Podhalu szefem wielu fantastycznych kuchni. W Zakopanem konkurencja w gastronomii jest ogromna. Czy kolejna restauracja ma szansę przetrwać? Z tym ogromem pozwolę się nie zgodzić, liczba obiektów gastronomicznych nie świadczy o ogromie konkurencji. Zresztą konkurencja nam nie straszna. Stawiamy na jakość u siebie i współpracę z innymi miejscami. Moim zdaniem wciąż jest bardzo mało ciekawych i smacznych miejsc w Zakopanem, choć jest coraz lepiej. Sama lubię dobrze i smacznie zjeść i nie lubię w tej materii „ściemniania”. Czyli odwiedza Pani inne zakopiańskie restauracje? Uprawiam w tej dziedzinie swoistą turystykę kulinarną. Odkąd sama prowadzę kombo gastronomiczno-kulturalne, to temat dobrego i zdrowego jedzenia jest mi jeszcze bliższy. Cieszą nas takie inicjatywy jak Restaurant Week. Obecność innych ciekawych

TATRA

MAGAZINE | 43


ZNANI O SOBIE

i pysznych miejsc w Zakopanem tylko motywuje. Lubię się ścigać, lubię zdrową konkurencję, bo sprawia, że człowiek nie stoi w miejscu. Cały czas się rozwija. Wierzę, że nasze podejście do ludzi i do jedzenia pozwoli nam rozwinąć skrzydła i wpisać się na stałe w kulinarny obraz Podhala. A jakie jest Wasze podejście do ludzi i jedzenia? Jesteśmy otwarci. Chcemy likwidować dystans i być miejscem, gdzie klient będzie się czuł swobodnie, ale też wyjątkowo. Część kawiarniano-gastronomiczna otwarta jest na kuchnię. Podzieliliśmy nasze miejsce na trzy przestrzenie: kawiarnię, gdzie oprócz naszych wypieków można napić się kawy z naszej zaprzyjaźnionej palarni. Bistro to przede wszystkim świeże ciągle zmieniające się menu i bogata oferta win od naszych przyjaciół z Wineonline oraz Wojtka Lutomskiego. Sala klubowa natomiast ma spełniać kilka funkcji i została wymyślona tak, by mogła gościć duże weekendowe imprezy, 44 | TATRA

MAGAZINE

koncerty, spektakle, ale też kameralne stand-upy, spotkania literackie, wernisaże. Są cudownie wygodne kanapy i fotele, przytulna i elegancka cegła oraz piękny kojący widok na nasz ogród. Aranżacja wnętrza to Pani projekt? Gdzie szukała Pani inspiracji? Już od pierwszego wejrzenia miałam wizję, jak chcę, żeby wyglądał Dworzec, a już na pewno jak chcę, żeby nie wyglądał. Zastaliśmy zgliszcza i generalny remont nas zdziesiątkował i osłabił zapał. Ale zawsze walczę do końca, więc postanowiłam, że co nas nie zabije... Po zakończeniu ciężkich prac jasne było, że to stare wnętrze z duszą i historią potrzebuje jedynie troskliwego spojrzenia i przytulnej oprawy. Obecny efekt to funkcjonalność, nowoczesny design w połączeniu z rzemieślniczą nutką nostalgii i szacunku dla historii tego miejsca. Inspirowało mnie przede wszystkim chyba to, żebym sama czuła się w tych wnętrzach dobrze i swobodnie, choć wiem, że brzmi to może przewrotnie.

I to właśnie z powodu przygotowań do otwarcia restauracji zniknęła Pani na jakiś czas z show biznesu? Remont trwał prawie 14 miesięcy. W tym czasie byłam pochłonięta również pracą w teatrze i przygotowaniami do kolejnych premier, a że skrupulatnie wybieram momenty, kiedy pojawiam się w mediach, to faktycznie widzowie mogli mieć wrażenie, że jest mnie mniej. Latem wróciliśmy na plan Blondynki, której losy będą mogli Państwo śledzić od grudnia do lutego. Skoro o tym mowa – ostatnio coraz rzadziej pojawia się Pani na ekranie… Ten zawód to suma przypadków, szczęścia, spotkanych ludzi i ciężkiej pracy, która czasami pozostaje niezauważona. To też popu-


larność, która jest bardzo „niestała w uczuciach”, bo to widz wybiera swoje sympatie i antypatie. Teraz jest widocznie popyt na inne twarze, a ja muszę poczekać. Zaraz skończę 40 lat i to też jest taki dziwny czas dla aktorek. Już nie jesteśmy dziewczynami, a jeszcze nie starszymi paniami. Na panienki już jestem za „stara”, a na ciotki jeszcze za młoda. Niedawno wcieliłam się w postać mamy nastolatki. Przeżyłam szok. Jak to, to już? Już mam tyle lat, że będę wiarygodna w roli mamy zbuntowanej 14-stolatki?! Długo oswajałam się z tą myślą. Przez długi czas była Pani postrzegana głównie jako aktorka serialowa, ale oprócz telewizji jest przecież jeszcze teatr, w którym Pani występuje. Jak cię widzą, tak cię piszą. Dla kogoś, kto nie rusza się sprzed telewizora, będę zawsze panią z telewizji. Dla teatromanów będę kojarzyć się z warszawskim Teatrem Ateneum, gdzie występuję już od 10 lat i tam też przeżywałam pierwsze wzloty i upadki. Mimo że debiutowałam dawno temu w Teatrze Wybrzeże w Wojnie polsko-ruskiej Doroty Masłowskiej. Narzekać mogą jedynie kinomani, bo faktycznie za kinem sama tęsknię i czekam na filmową przygodę, jak jałowa ziemia na ulewny deszcz. Swoja drogą, najpierw pojawiła się Pani na ekranie, a dopiero potem na deskach teatru. Czy to nie odwrotna jak zazwyczaj kolejność? W tym zawodzie żadna kolejność nie jest właściwsza. Może kiedyś tak było, że prosto po szkole młody człowiek lądował na etacie w teatrze. Teraz rynek jest wolny, ale wciąż za mały dla wszystkich. Oblegany przez masy szukających pracy aktorów, zarówno młodych, jak i doświadczonych, magicznie się nie rozciągnie. Ja ciągle w tym zawodzie szukam dla siebie wyzwań. Kocham i ekran, i scenę, ale uwielbiam też pracować głosem, nagrywam audiobooki, pracuję w dubbingu, parę lat temu miałam też swoją autorską audycję w Radiowej Czwórce, a teraz będę jeszcze businesswoman i niesamowicie mnie

to kręci. Nie wyobrażam sobie siedzieć w domu i nic nie robić. Mam swoje pasje, pomysły, kolejne projekty w głowie i nie zamierzam się zatrzymywać. Wracając do restauracji - znajduje się w niej wystawa okładek płyt. Jakich? Wystawy to część naszej inicjatywy, ta z okładkami płyt była pierwsza, od czerwca staramy się cyklicznie zmieniać ekspozycje. Udostępniamy nasze przestrzenie artystom, zapraszamy też fotografów. Wszystko to sprawia, że nasze wnętrza ciągle ewoluują. Teraz wiszą u nas pejzaże górskie naszego przyjaciela, przewodnika tatrzańskiego Jacka Wiśniewskiego. Wynika z tego, że Dworzec to nie tylko restauracja, ale i swoisty dom kultury. Kultura jest mi najbliższa, więc w tej głównie przestrzeni chcę realizować w Dworcu jak najwięcej wydarzeń kulturalnych, spotkań autorskich. Wielofunkcyjność sprawia, że możemy realizować wiele ciekawych inicjatyw, od paneli dyskusyjnych, kończąc na regularnej Rokotece. Uzupełniamy to napojami, cateringiem i tak sobie wyobrażam właśnie dom kultury w obecnych czasach. W Dworcu Tatrzańskim, który zresztą nigdy nie był dworcem kolejowym, mieścił się wcześniej dom kultury. W ogóle jest to miejsce z historią. Skąd jego wybór? Miejsce przyszło „samo”, przypadkowo, choć nie wierzę w przypadki. Jego historia stała się inspiracją do odtworzenia jego dawnej funkcji z nawiązką. Chcemy, żeby to miejsce tętniło życiem. Żeby inspirowało, ciekawiło, zachęcało do wyjścia z domu albo do spojrzenia na Zakopane nie przez pryzmat pseudofolkloru i „krupówkowego bylejactwa”, a nowych możliwości, ciekawych wydarzeń, spotkań z kinem, teatrem, muzyką i literaturą. W końcu mój zawód i poniekąd misja mu przypisana do czegoś zobowiązują. I tego Państwu życzę. Dziękuję za rozmowę. TATRA

MAGAZINE | 45


SZTUKA

„Moje prace są wypadkową moich przeżyć, przemyśleń i lęków” Jest twórcą dzieł specyficznych i zaskakujących. Lubi zbierać skrawki materii, przedmioty codziennego użytku i nadawać im nowe znaczenie. Brał udział w wystawach indywidualnych i zbiorowych. Dlaczego Gabriel Szyrszeń zainteresował się sztukami odlewniczymi, jak powstała jego nowotarska pracownia i na czym tak naprawdę polega jego praca? 46 | TATRA

MAGAZINE

Gabriel Szyrszeń studiował malarstwo, ale przerwał je i wyjechał do Anglii. – Nie skończyłem studiów, bo zwyczajnie nie było mnie na nie stać. Praca za barem do późna w nocy pozwalała jakoś się utrzymać, ale na dziennych studiach na dłuższą metę było to zbyt wyczerpujące. Wówczas pojawiła się możliwość pracy w Anglii. Początkowo plan zakładał jedynie wakacyjny wyjazd w celu nadrobienia zaległości finansowych po studiach… i tak zostałem 4 lata – opowiada artysta. W Anglii Szyrszeń związał się z pracownią „Art-design”. To tam, dzięki Michaelowi Bowyerowi, mistrzowi formierstwa, poznał tajniki sztuk odlewniczych. Od razu po powrocie do Polski otworzył swoją własną pracownię. – Wtedy tez poznałam drugiego z moich nauczycieli, Sebastiana Pitonia, znanego zakopiańskiego


architekta, którego do dziś uważam za mojego mistrza. To on przekonał mnie do dużych, a nawet monumentalnych form i za to zawsze będę mu wdzięczny. Dzięki Sebastianowi Pitoniowi Gabriel nauczył się operować technologią siatkobetonu. Połączył te dwie techniki, tzn. odlew i siatkobeton, i tu zaczęła się magia! Powstała kombinacja technik niespotykana dotychczas, którą artysta wciąż udoskonala.

WYJĄTKOWA PRACOWNIA W NOWYM TARGU

Pierwsza pracownia artysty powstała w 2008 r. w małym starym domku przylegającym do rodzinnego domu przyjaciela Gabriela - Piotra, w przecznicy nowotarskiego rynku. Kilka lat później rzeźbiarz przeniósł się na podwórze domu rodzinnego żony, mieszczącego się nieopodal. Swoje prace plastyczne realizuje w drewnie, glinie, lateksie oraz w technice siatkobetonu. Uprawia rzeźbę miniaturową i wielkoformatową, malarstwo ścienne, zajmuje się także nietypową aranżacją wnętrz. Pracownię Gabriela z pewnością wyróżnia mnogość technik, z których artysta korzysta. – Co do lokalizacji, to Podhale jest w moim mniemaniu niezwykle korzystne. Podhalańskich inwestorów cechuje iście ułańska fantazja i odwaga, co daje artyście spore pole do popisu.

JAK PUDEŁKO CZEKOLADEK

Gabriel uczestniczył w kilku wystawach indywidualnych oraz zbiorowych w kraju i za granicą. Jednak to nie nagrody są dla niego najważniejsze. – Dla mnie największym wyróżnieniem są fantastyczni ludzie, których dzięki mojej ciężkiej pracy poznałem na swojej drodze. Rzeźbiarz nie kieruje swoich prac do konkretnego odbiorcy. – Moje prace, o ile nie są konkretnymi zleceniami, zazwyczaj są wypadkową moich przeżyć, przemyśleń i lęków. Nie chcę za ich pomocą epatować odbiorcy, choć czasem słyszę opinie, że budzą niepokój. Rzeźbę staram się traktować jako terapię dla siebie. Jest ona również swego rodzaju służbą. Jak każda profesja. Każdy chwali Pana tak, jak potrafi. Obecnie artysta pracuje dla słowackiego inwestora. – Kolumny podtrzymujące kalenicę termy zamieniają się w monumentalne sekwoje w siatkobetonie – opowiada enigmatycznie. – Codzienna praca rzeźbiarza to wyzwania i jeszcze raz wyzwania. Mam to szczęście, że w istocie rzeczy jestem samoukiem, dzięki czemu nie boję się eksperymentować z materią. Czasem są to niezwykle sympatyczne realizacje, jak na przykład wykonany dla Teatru Lalek Rabcio w Rabce-Zdroju kinetyczny potwór. Innym razem jest to rzeźba nagrobna, którą zleca zazwyczaj rodzina w żałobie. „Życie jest jak pudełko czekoladek: nigdy nie wiesz, na co trafisz”. TATRA

MAGAZINE | 47


CZAS WOLNY

Gmina Bukowina Tatrzańska

NA POGRANICZU KULTUR

Tam, gdzie stykają się dwie krainy oddzielone rwącą, wypływającą z serca Tatr Białką, leżą ziemie, które należą do gminy Bukowina Tatrzańska. Na lewym brzegu rzeki znajduje się Podhale, na prawym Spisz. Ich odrębność, odmienna historia i kultura, a jednocześnie wzajemne przenikanie się, tworzą specyficzny klimat pogranicza, dostrzegalny na pierwszy rzut oka i stanowiący o niepowtarzalności regionu.

ATRAKCYJNA CAŁY ROK

Gmina Bukowina Tatrzańska to jedna z najpiękniejszych geograficznie i przyrodniczo gmin w Polsce. Na jej terenie znajduje się najwyższa część polskich Tatr z takimi miejscami jak: Morskie Oko – największe jezioro w Tatrach oraz Rysy – najwyższy punkt w Polsce. Aż jedna trzecia jej obszaru znajduje się w obrębie Tatrzańskiego Parku Narodowego, będącego też Rezerwatem Biosfery UNESCO. Ze względu na te walory gmina jest atrakcyjna o każdej porze roku. Wiosną, latem i jesienią można przemierzać tatrzańskie szlaki turystyczne, a zimą oddać się sportom zimowym.

ZIMĄ NIE TYLKO NA NARTY Bezpieczne trasy narciarskie, a przede wszystkim wzorowana na krajach 48 | TATRA

MAGAZINE

alpejskich organizacja stacji narciarskich sprawiają, że należą one do czołówki zimowych ośrodków w Polsce. Trasy są dobrze przygotowane, oświetlone, sztucznie naśnieżane oraz cały czas unowocześniane i rozbudowywane. Działają znakomite wypożyczalnie sprzętu i szkoły narciarskie, a ośrodki mają dobre zaplecze usługowe, handlowe i gastronomiczne. Po górskich wędrówkach czy intensywnych zjazdach narciarskich warto skorzystać także z basenów termalnych. Dwa duże termal-

ne środki rekreacyjno-rehabilitacyjne z rozległymi aneksami SPA należą do największych i najnowocześniejszych tego typu obiektów w Europie.

NA POGRANICZU KULTUR

Ale tym, co przyciąga do Bukowiny Tatrzańskiej, jest przede wszystkim żywa, przekazywana z pokolenia na pokolenie, oryginalna kultura ludowa, a w jej ramach gwara, muzyka, tańce, architektura, zdobnictwo, wspaniałe stroje, zwyczaje oraz kuchnia regionalna. Co ciekawe, współistnieje tu kilka, do dziś odmiennych, kultur – podhalańska, spiska i romska. Każda z nich związana jest z inną historią i tradycją.



SPOD TATR

Klimatyczny Dom Tatrzański

WSPOMNIENIA BARBARY CAILLOT DUBUS

Niedaleko samej granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, skąd szlaki prowadzą na Małą Łąkę i Przysłop Miętusi, pomiędzy Zakopanem a Doliną Kościeliską, stoi piękny Dom Tatrzański. Zbudowany w 1970 roku w czystym stylu zakopiańskim, dumnie prezentuje się na tle Giewontu i Czerwonych Wierchów. To dom, w którym Barbara Caillot Dubus spędziła swoje dzieciństwo. Dziś można go wynająć, do czego autorka powieści Na Giewont się patrzy zachęca, wspominając z sentymentem dawne czasy. 50 | TATRA

MAGAZINE


ADAM CZARTORYSKI

JADWIGA CZARTORYSKA

– W Tatrach spędzałam każde lato mojego dzieciństwa i wczesnej młodości, u moich dziadków – Jadwigi i Adama Czartoryskich. To do nich należał Dom Tatrzański. Wybudowali go. Co roku przyjeżdżałam do niego z rodzicami i siostrami aż z Paryża. Przekraczaliśmy żelazną kurtynę, przenosiliśmy się w inny świat – mówi Barbara Caillot Dubus.

krowy. – Cały rok czekałam z niecierpliwością na kolejne lato – uśmiecha się. – Dziaduniowie kochali góry, naturę, tę niezwykłą tatrzańską przyrodę i góralską tradycję. Dziadunio był doktorem nauk przyrodniczych, znał Tatry jak własną kieszeń. Zbierał pióra, korzenie, suszył rośliny. Spisywał ich łacińskie nazwy. Babunia, wychowana w Nawojowej obok Nowego Sącza, również kochała naturę. Godzinami uprawiała swój ogródek. Dziaduniowie za-

POWRÓT DO DZIECIŃSTWA

W tym domu pisarka stawiała pierwsze kroki. Później chodziła z „Dziaduniami” w góry. Bawiła się z góralskimi dziećmi, pasła z nimi

wsze twierdzili, że miasto to konieczność. Mówili o sobie, że są Góralami z zamiłowania. Przekazali tę miłość do Tatr także i mnie. W latach osiemdziesiątych dom został sprzedany. Zamieszkali w nim aktorzy Teatru im. S. I. Witkiewicza z Zakopanego, później powstało tam przedszkole. Pisarce udało się jednak go odkupić. To oznaczało powrót w góry. – W tym domu zawsze czułam dobrą energię. Jak dorosłam, uświadomiłam sobie, że czuję w nim wenę twórczą, spokój, ciszę. Zapominam o kłopotach życia codziennego. Kiedy przyjeżdżam i otwieram drzwi, czuję zapach drewna, świerku i modrzewia. Uwielbiam ten moment, tę atmosferę – podkreśla Caillot Dubus. TATRA

MAGAZINE | 51


SPOD TATR

TATRZAŃSKA PRZYGODA WYDAWNICZA

SZUM POTOKU, ZAPACH GRZYBÓW

Dom Tatrzański zbudowany jest z płazów, czyli szerokich belek, dach pokryto gontem. Klimatyczne jest również jego otoczenie. W ogrodzie rosną limby, jarzębina, dzikie róże, agrest, porzeczki, poziomki. Słychać szum potoku. Rosną grzyby. – Tatry zawsze mnie inspirowały. Jako nastolatka zainteresowałam się fotografią i tak zaczęła się moja przygoda 52 | TATRA

MAGAZINE

z obiektywem. I Podhalem w obiektywie. Rozwijałam swoją pasję. W Zakopanem w 2014 odbyła się wystawa moich fotografii, przedstawiająca cykl „Pachnące Jarzębiną” – opowiada artystka. Jej zdjęcia ilustrują też wydaną przez Tatrzański Park Narodowy książkę Czary Góralskie. Wszystkie fotografie wykonane zostały na Podhalu, a większość z nich – wokół domu autorki. Dziś zdobią one ściany Domu Tatrzańskiego.

Podhale pojawia się nie tylko na fotografiach artystki, ale i w jej twórczości literackiej. Po napisaniu pierwszej książki z Aleksandrą Karkowską pt. Banany z cukru pudru i założeniu Oficyny Wydawniczej Oryginały Caillot Dubus rozpoczęła nową przygodę wydawniczą, tym razem w Tatrach. – Zebrałyśmy z Olą opowieści najstarszych Górali ze Skalnego Podhala. Przez rok chodziłyśmy po Zakopanem, Kościelisku, Witowie i Dzianiszu, pytałyśmy Górali, jak pod Tatrami dawniej bywało. Z domu roznosi się niezastąpiony widok na Giewont. Zawsze mówimy z Aleksandrą, że kiedy podczas naszej pracy Giewont chowa się za chmurami, tracimy wenę twórczą. Obserwujemy go, bawimy się z nim w chowanego. Kiedy wychodzi, możemy dalej pisać – śmieje się pisarka.

DOM Z DUSZĄ

Książka Na Giewont się patrzy została wydana przez Oficynę


Wydawniczą Oryginały w 2016 r. Jej autorki stworzyły również wydany rok później Zeszyt Tatrzański – zeszyt interaktywny o szacunku do tradycji i tajemnicach Podhala, dzięki któremu dowiedzieć się można, że kocich łapek się nie zbiera, pogoda w górach jest kapryśna i nie ma owiec jednakowych. Caillot Dubus podkreśla, że wena twórcza

gronie, jak i ze znajomymi. Informację o wynajmie domu można uzyskać na stronie www. zakohome.pl. Zachęcamy do rezerwacji mailowej: kontakt@ zakohome.pl oraz telefonicznej: +48 603 818 820. Przy wynajmie Domu Tatrzańskiego książka Na Giewont się patrzy w prezencie z dedykacją autorek za powołanie się na Tatra Premium Magazine!

przychodziła głównie podczas długich jesiennych wieczorów spędzonych przy czerwonym piecu kaflowym w Domu Tatrzańskim. – Dom ma artystyczną duszę, jest magiczny, inspiruje do pisania. Przerwy w pisaniu upływają nam na chodzeniu po górach. Dzięki temu się wyciszamy, nabieramy inspiracji. Możemy podziwiać piękne widoki. Chodzimy na grzyby czy jagody. Zimą w Kościelisku jeździmy na biegówkach. Każda pora roku w Tatrach jest wspaniała! Dom Tatrzański niezmiennie jest miejscem pracy twórczej pisarek. Latem tego roku składały w nim kolejną książkę. Tym razem o wrażeniach osób, które płynęły mitycznym transatlantykiem M/S Batory do Ameryki. – Udało nam się odnaleźć pasażerów tego statku zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych oraz

Kanadzie i zebrać ich wspomnienia. Książka pt. Marsz Marsz Batory będzie ilustrowana archiwalnymi fotografiami pochodzących od naszych rozmówców, nigdy do tej pory niepublikowanymi. Ukaże się ona wiosną 2019 – zachęca artystka.

DOM DLA KAŻDEGO

Dom jest dostępny do wynajęcia cały rok. Położony jest na dużej działce, z pięknym widokiem na góry. Mieści 13 osób. Na piętrze rozlokowane jest 5 sypialni i 2 łazienki. Na drugim piętrze zaś znajduje się duża wspólna przestrzeń z 4 łóżkami z dodatkową łazienką. Goście korzystać mogą z łaźni parowej, która jest idealnym pomysłem na ogrzanie się w zimowe dni. Mroźne wieczory spędzić można również przy ciepłym kominku. Dom Tatrzański to przyjemne miejsce na wypoczynek zarówno w rodzinnym

Autor: Barbara Caillot Dubus Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Barbary Caillot Dubus

TATRA

MAGAZINE | 53


ZNANI O SOBIE

TRZY PYTANIA DO...

Z naszą felietonistką Izabellą Frączyk rozmawiamy o jej najnowszej powieści Wszystko nie tak!.

C

zasem warto wrzucić na luz, popłynąć z prądem i cieszyć się chwilą, którą zafundował nam los. Historia Ewy, zdolnej architekt, to niezbity dowód na to, że czasem seria nieporozumień, błędów i zwykłych ludzkich pomyłek, potrafi wywrócić nasze życie do góry nogami. Ewa rozpaczliwie pragnie miłości i stabilizacji, ale żyje spokojnie, robi swoje i nawet nie przypuszcza, że pewnej nocy padnie ofiarą przestępstwa. A to w zupełności wystarczy, by uruchomić machinę zdarzeń i przemeblować jej życie na nowo. Bezlitosna konsekwencja rzeczy mogących jawić się jako niemożliwe, seria pomyłek i syndrom sztokholmski z przymrużeniem oka, ale czy tylko? A może potwierdzenie, że na pewne sprawy czasem po prostu nie mamy wpływu? Przecież nigdy nie mamy pewności, co czeka na nas za rogiem…

54 | TATRA

MAGAZINE

DOMINIKA BUKŁAD: Zaskoczyłaś swoich czytelników lekturą nieco lżejszą niż Twoje poprzednie powieści… IZABELLA FRĄCZYK: Zgadza się. Po dwóch poważniejszych tematach, czyli trylogii Stajnia w Pieńkach oraz dwutomowej powieści Śnieżna Grań, wraz z moim wydawcą postanowiliśmy uraczyć czytelników właśnie czymś lżejszym. Do tego nie zapominajmy, że tamte dwie historie wymagały ode mnie ogromnej

pracy merytorycznej. Teraz dla odmiany już nie musiałam niczego się uczyć i po prostu puściłam wodze fantazji. Z opisu wnioskuję, że to komedia pomyłek. Będzie śmiesznie? Mam nadzieję. Tytuł mówi sam za siebie, bowiem w tej historii rzeczywiście jest wszystko nie tak. (śmiech) Czegóż tutaj nie ma! Jest porywacz oferma. Jest marny, szukający rozgłosu, detektyw. Jest pomylona ofiara, a na pierwszym planie dwie młode kobiety szukające miłości. To wszystko okraszone zabawnymi zbiegami okoliczności stanowi wybuchową mieszankę czytelniczą. To typowa książka na leżak albo do przysłowiowej poduchy. Jeżeli komuś spodobały się moje dwie pierwsze powieści, czyli Szczęście w nieszczęściu i Kobiety z odzysku, w ciemno może sięgnąć po Wszystko nie tak!. Planujesz kontynuację? Nie, tym razem to pozycja jednotomowa, choć nigdy nie mówię nigdy. Dziękuję za rozmowę.


WYPOCZYNEK

Rano narty, a wieczorem wypoczynek przy kominku Na zakopiańskiej Olczy, około 3 km od centrum miasta, przycupnęło pięć całorocznych drewnianych domków, tradycyjnie wybudowanych w zakopiańskim stylu. Nowoczesne i gustownie urządzone zapraszają do wypoczynku całe rodziny. Domki „Na Babińcu” są idealną propozycją nie tylko dla tych, którzy pragną spędzić zimowy urlop w klimatycznym miejscu daleko od zgiełku miasta i z pięknym widokiem na Tatry, ale także dla aktywnych narciarzy. Obiekt zlokalizowany jest bowiem tylko 1,1 km od wyciągu narciarskiego

Pardałówka, odpowiedniego również dla początkujących i dzieci. Ponadto goście mogą za darmo skorzystać z dostępnego na miejscu sprzętu narciarskiego.

PRZESTRONNE I KOMFORTOWE

Dwupoziomowe domki „Na Babińcu” są przestronne – każdy z nich zajmuje powierzchnię 80 m2. Posiadają zadaszony prywatny parking oraz ogród. Kuchnia wyposażona jest nie tylko w przybory niezbędne do gotowania, ale również zmywarkę i pralkę. W każdym

Wieczór spędzony przy kominku w ciepłym drewnianym domku w samym sercu Tatr? A do tego jeszcze po całym dniu białego szaleństwa? To możliwe „Na Babińcu” — w regionalnych domkach usytuowanych w Zakopanem.

domu znajdują się dwie łazienki z bezprogową kabiną prysznicową i dwie sypialnie, pozwalające na komfortowy wypoczynek dla sześciu osób. Idealnym miejscem do wspólnego spędzania czasu jest salon z ekologicznym kominkiem i ogrzewaniem podłogowym. Z balkonu roztacza się ponadto wspaniała tatrzańska panorama. Obiekt oferuje gościom również regionalny drewniany szałas, w którym można zapalić ognisko i wspólnie biesiadować. www.goralskie-domki-zakopane.pl https://m.facebook.com/domkinababincu TATRA

MAGAZINE | 55



KASPROWY WIERCH I GUBAŁÓWKA

– te miejsca trzeba odwiedzić zimą!

Polacy uwielbiają sporty zimowe. Choć kolebką narciarstwa zjazdowego jest Gubałówka, to miejsce lidera wśród najpopularniejszych ośrodków zimowych od lat zajmuje Kasprowy Wierch. To obowiązkowy punkt do odwiedzenia również tej zimy! Kasprowy Wierch nazywany „Świętą Górą Narciarzy” to, jak pokazują badania Polskich Kolei Linowych, najbardziej znany ośrodek narciarski w kraju. Wskazało na niego aż 86% Polaków. Co trzeci ankietowany przyznał, że według niego jest to także najbardziej wyjątkowe miejsce na narty w Polsce. Szczyt na pewno nie zawiedzie miłośników szybkiej jazdy. Wielbiciele narciarskich rywalizacji mogą sprawdzić swoje możliwości na trasie slalomu z pomiarem czasu. Dodatkową atrakcją jest profesjonalne centrum testowe, gdzie można wypożyczyć topowe modele nart marki Rossignol i Dynastar. Użytkownicy mają do wyboru sprzęt do slalomu, giganta, jazdy freeridowej i skitourowej.

ALPEJSKIE WARUNKI I ŚWIETNA INFRASTRUKTURA Kasprowy Wierch oferuje jedyne w Polsce tereny o charakterze wysokogórskim, na których panują idealne warunki do uprawiania sportów zimowych. Pokrywa śnieżna miejscami sięga tu nawet 4 m. Wjazd i zjazd ze szczytu (1987 m n.p.m.) umożliwia jedyna w Polsce wysokogórska kolej linowa. Miłośnicy szusowania do dyspozycji mają dwie trasy – w Dolinie Gąsienicowej i Goryczkowej, które obsługiwane są przez koleje krzesełkowe. To 14 km szusowania na naturalnym śniegu. Sezon zimowy na Kasprowym Wierchu

trwa wyjątkowo długo, bo zazwyczaj aż pół roku. To jedyne miejsce w Polsce, gdzie na nartach lub snowboardzie jeździć można jeszcze z początkiem maja. Na pewno nie zawiedzie także miłośników krajobrazów – ze szczytu Kasprowego Wierchu rozpościera się piękny widok na ośnieżone Tatry. Ośrodek oferuje również zaplecze turystyczne – zlokalizowane są tu m.in. najwyżej położona w Polsce restauracja Poziom 1959 oraz sklep z wyjątkowymi pamiątkami i odzieżą sygnowaną nazwą Kasprowy Wierch.

A JAK BYŁO KIEDYŚ?

Kolej linową na Kasprowy Wierch uruchomiono w 1936 r., jednak pierwsze narciarskie „wejście” na Kasprowy Wierch odnotowano już w 1906 r. Grupa narciarzy, na czele ze znanym nestorem tego sportu, Stanisławem Barabaszem, przez trzy godziny wspinała się na szczyt góry, aby przez kilkanaście minut rozkoszować się zjazdem. Według Zakopiańskiego Oddziału Narciarskiego (ZON) pierwsze zawody narciarskie w Tatrach odbyły się 28 marca 1910 r. na Kasprowym Wierchu. Wzięło w nich udział 150 zawodników, a najszybciej (w 4 minuty 28 sekund) zjechał Jan Jarzyna. Otrzymał zaszczytny tytuł Mistrza Tatr. Pierwsze Mistrzostwa Polski w narciarstwie alpejskim rozegrano w 1920 r. także na Kasprowym Wierchu. Tytuł zwycięzcy zdobył wówczas

Franciszek Bujak. Jeszcze przed wojną na Hali Goryczkowej zorganizowano Mistrzostwa Polski o statusie międzynarodowym, które odbyły się pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej FIS. Kasprowy Wierch zapamiętali również meteorolodzy. To w tym miejscu zanotowano rekordową prędkość wiatru w Tatrach (polskich i słowackich) – 6 maja 1968 r. halny wiał 288 km/h. Warto dodać jednak, że jego prędkość mierzona była ręcznym anemografem. Za to najwyższą pokrywę śnieżną odnotowano w 1939 r. i miała prawie 4 m.

WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ OD GUBAŁÓWKI….

Choć Kasprowy Wierch jest jednym z najpopularniejszych ośrodków narciarskich w Polsce, to zarówno narodziny, jak i rozwój tej dyscypliny sportowej zawdzięczamy Gubałówce. Przez ponad 70 lat to właśnie ta góra cieszyła się największą popularnością wśród miłośników sportów zimowych. Przez lata prowadzono tutaj liczne szkolenia i zawody. W 1907 r. na gubałowskich trasach odbył się pierwszy w Polsce kurs narciarski. W tym miejscu również w 1994 r. wykorzystano pierwszy w kraju system naśnieżania. Na Kasprowym Wierchu i Gubałówce oraz w pozostałych ośrodkach grupy Polskie Koleje Linowe można korzystać z jednej karty – PKLPass.

TATRA

MAGAZINE | 57


SPOD TATR

W TATRY TYLKO Z ROZWAGĄ BEZPIECZEŃSTWO NA SZLAKU

– Największym zagrożeniem jest nierealna ocena własnych umiejętności i kondycji. Przeceniamy nasze możliwości, nie sprawdzamy prognozy pogody, ignorujemy ostrzeżenia, wybieramy niewłaściwe cele i nie mamy zazwyczaj odpowiedniego ekwipunku, sprzętu i umiejętności posługiwania się nim. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że coś nam się może stać. A to wielki błąd. W góry zawsze powinniśmy wychodzić przygotowani na różne scenariusze – ostrzega Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. Gwałtowne załamania pogody, porywisty wiatr, gęsta mgła, minusowe temperatury, intensywne opady śniegu – to wszystko znacząco zwiększa ryzyko wypadku, a w wielu przypadkach uniemożliwia poruszanie się po szlakach czy uprawianie sportów zimowych. Poważnym zagrożeniem są też lawiny. Przed wyjściem w teren wysokogórski trzeba koniecznie sprawdzić komunikat turystyczny i lawinowy na stronie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Pamiętajmy, że tylko przy pierwszym stopniu zagrożenia ryzyko zasypania jest stosunkowo małe – ale możliwe. Stopień drugi (umiarkowany), czy też trzeci (znaczny) niosą za sobą już poważne wyzwania i bez odpowiedniej wiedzy (najlepiej popartej ukończeniem kursu lawinowego) i wyposażenia (detektor lawinowy, sonda, łopatka) nie powinniśmy wychodzić w wyższe partie

Zima w górach jest piękna. Mimo, że Tatry są stosunkowo małymi górami, to jednak spotkamy tu wszystkie zagrożenia alpejskie (poza szczelinami lodowcowymi). Pomoc TOPR zazwyczaj przychodzi szybko, nie należy jednak ulegać złudnemu poczuciu bezpieczeństwa. Góry wymagają szacunku, przezorności, rozwagi i dobrego zaplanowania wyjścia. 58 | TATRA

MAGAZINE


Tatr, a często już dojście do niektórych schronisk niesie za sobą duże ryzyko. Czwarty stopień (wysoki) i piąty (bardzo wysoki) to konieczność zaniechania wszelkich wyjść w Tatry.

BEZPIECZEŃSTWO NA STOKU

Co roku rośnie liczba narciarzy i snowboardzistów na podhalańskich stokach, a w ślad za tym liczba wypadków. Nie wszyscy mogą pochwalić się odpowiednimi umiejętnościami. Poruszanie się po trasach pełnych ludzi wymaga uważności i szacunku dla innych narciarzy i snowboardzistów. Dlatego FIS czyli Międzynarodowa Federacja Narciarska stworzyła swoisty dekalog dla narciarzy i snowboardzistów [patrz ramka obok]. Stosowanie się do niego przez wszystkich pomoże zachować bezpieczeństwo na stoku. Tylko na niektórych trasach narciarskich w razie wypadku z pomocą amatorom białego szaleństwa przychodzą ratownicy TOPR. W tym sezonie ratowników TOPR spotkamy na Kotelnicy Białczańskiej i Bani w Białce Tatrzańskiej, w Małem Cichem, na górnej polanie Gubałówki oraz na Kasprowym Wierchu. Wybierając inne ośrodki narciarskie, warto sprawdzić, czy na miejscu jest zapewnione ratownictwo narciarskie prowadzone przez kompetentnych ratowników narciarskich i jaki jest numer telefonu do nich, by w sytuacji krytycznej nie było problemu z ich wezwaniem. – Najważniejsze jest jednak zapobieganie. Nic nie zastąpi rozsądku narciarza czy snowboardzisty. Dlatego, jak co roku, apeluję o rozwagę – podsumowuje Jan Krzysztof.

DEKALOG REGUŁ MIĘDZYNARODOWEJ FEDERACJI NARCIARSKIEJ (FIS)   Wzgląd na inne osoby

Każdy narciarz lub snowboardzista powinien zachowywać się w taki sposób, aby nie stwarzać zagrożenia dla innej osoby.

  Panowanie nad szybkością

Narciarz lub snowboardzista powinien zjeżdżać z szybkością dostosowaną do swoich umiejętności, trudnosci i stanu trasy oraz warunków atmosferycznych.

  Wybór kierunku jazdy

Jadący powyżej narciarz lub snowboardzista, dysponując lepszą widocznością i możliwościami, musi wybrać taki tor jazdy, aby uniknąć wszelkiej możliwości zderzenia z osobą znajdującą się poniżej.

  Wyprzedzanie

Wyprzedzanie może następować zarówno po stronie dostokowej, jak i odstokowej, po stronie prawej lub lewej, lecz zawsze w takiej odległości, która pozwoli uniknąć potrącenia wyprzedzanego.

  Przejazd i krzyżowanie torów jazdy

Narciarz lub snowboardzista, który wchodzi/wjeżdża na trasę, powinien sprawdzić, patrząc w górę i w dół, czy nie spowoduje niebezpieczeństwa dla siebie i innych. To samo obowiązuje go przy każdym ruszaniu z miejsca po chwilowym zatrzymaniu.

  Zatrzymanie się

Tylko w razie absolutnej konieczności narciarz lub snowboardzista może zatrzymać się na trasie zjazdu, zwłaszcza w miejscach zwężeń i miejscach o ograniczonej widoczności. Po ewentualnym upadku narciarz powinien usunąć się z toru jazdy, tak szybko, jak jest to możliwe.

  Podchodzenie i schodzenie

Narciarz lub snowboardzista powinien podchodzić tylko poboczem trasy, a w przypadku złej widoczności powinien zejść zupełnie z trasy. To samo zachowanie obowiązuje narciarzy i snowboardzistów, którzy pieszo schodzą w dół.

  Przestrzeganie znaków narciarskich

Każdy narciarz lub snowboardzista winien stosować się do znaków narciarskich ustawionych na trasach.

  Zachowanie w razie wypadku

W razie wypadku każdy, kto znajdzie się w pobliżu, powinien udzielić poszkodowanym pomocy.

  Stwierdzenie tożsamości

Każda osoba uczestnicząca w wypadku lub będąca jego świadkiem powinna podać swoje dane osobowe.

Numery alarmowe: 985, 601 100 300, aplikacja: http://www.ratunek.eu/ Przekaż 1%: Fundacja Ratownictwa Tatrzańskiego TOPR, KRS 0000030706

Tekst napisany we współpracy z TOPR. TATRA

MAGAZINE | 59


WYDARZENIA

POLSKI FOLKLOR to nie tylko chusta w kwiaty na głowie Góralki

Folk Design Night to impreza wymyślona przez Huberta Centkowskiego, szefa marketingu i sprzedaży w Hotelu InterHouse w Krakowie. Rozmawiamy o pomyśle, polskim folklorze i tradycyjnych inspiracjach współczesnego designu. EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Jak wpadłeś na pomysł organizacji Folk Design Night? HUBERT CENTKOWSKI: Pomysł organizacji takiej imprezy w Krakowie kwitł mi w głowie od dawna. Od czterech lat jestem gospodarzem cyklicznego przedsięwzięcia „Polki Folki”, organizowanego przez Anetę Larysę Knap. Tegoroczna edycja odbywała się w Zakopanem. A że brakowało mi podobnego wydarzenia u nas, w Krakowie, postanowiłem sam je zorganizować. Postawiłem jednak na inną formę: o ile „Polki Folki” to pokazy różnych projektantów z całego świata, o tyle podczas Folk Design Night skupiliśmy uwagę na jednym. Przy okazji postanowiliśmy wręczyć pierwszą w Polsce nagrodę dla twórców, którzy w swojej działalności wykorzystują elementy polskiego folkloru czy etno, czyli statuetkę „Folk Ambasador”. Dla kogo są targi zorganizowane przy okazji wydarzenia? Dla każdego wystawcy pod warunkiem, że to, co tworzy, jest w 100% polskie. Do współpracy zaprosiliśmy wielu wystawców, którzy tworzą naszą przestrzeń, otaczając nas codziennie polską tradycją. To wśród nich szukaliśmy „Folk Ambasadora”. 60 | TATRA

MAGAZINE

Hubert Centkowski

Targi miały też swój charytatywny element. Podczas gali finałowej wylicytowaliśmy obraz znakomitego artysty Sylwestra Stabryły, a pozyskane w ten sposób środki przekazaliśmy na rzecz fundacji Gajusz, zgodnie z życzeniem artysty. Co właściwie kryje się pod sformułowaniem polski folklor? Polski folklor czyli…? Czyli wszystko, jeśli umie się patrzeć. On nas otacza, często bardzo subtelnie. Objawia się w tradycjach, pojawia się na naszych talerzach. Żyjemy w nim. Warto go podkreślać, bo nas wyróżnia. Polski folklor to nie tylko chusta w kwiaty na głowie Góralki. To architektura, kuchnia, elementy wplatane w codzienność, żywy język... Folklor tworzy naszą historię i nadaje nam tożsamość. Dzięki niemu stajemy się unikatowi. Dlaczego warto dbać o tradycje kultury materialnej? Nie pamiętam, kto to powiedział, ale powiedział mądrze: bez historii nie istniejemy. To, że należy dbać o tradycje

kultury materialnej, jest oczywiste. Musimy te wartości przekazać kolejnym pokoleniom. Karmić nimi młodszych. W obecnym świecie wszystko jest dostępne na wyciągnięcie ręki, kultury mieszają się, przeplatają, tworzą się na nowo. W tak kosmopolitycznym świecie trzeba zachować charakter, bo to pomaga się określić. To jest nasza tożsamość. Jeśli nie wiemy, skąd przychodzimy, trudno będzie nam określić dokąd zmierzamy. Jak współczesny design może czerpać z kultury tradycyjnej? Może i powinien szukać w niej inspiracji. Romans wzornictwa z kulturą tradycyjną trwa od wielu lat. Spójrzmy na jednego z naszych wystawców. HM Design Manufaktura Mebli to grupa zdolnych artystów, która tworzy wspaniałe meble, wykorzystując starą, ponad 100-letnią technologię. Kiedyś meble były tak solidne, że je dziedziczono. Teraz stajemy się społeczeństwem Ikea. Większość domów wygląda tak samo. A przecież drewno nigdy nie wyjdzie z mody. Można zrobić solidny, drewniany fotel, wykorzystując


tradycyjne techniki rzemieślnicze i powlec go tkaniną, której wzór subtelnie nawiąże do naszego folkloru. Jednym z partnerów wydarzenia jest Hotel InterHouse. Jak wsparcie tego rodzaju inicjatywy pomaga budować wizerunek hotelu? Wizerunek hotelu to nie tylko smaczne śniadanie i wygodne łóżko. Każdy tego typu obiekt wpisany jest w pewną przestrzeń. Tworzy czyjeś sąsiedztwo, współistnieje. Hotel jest nie tylko dla klientów, którzy przyjeżdżają do miasta i chcą się w nim przespać, tylko dla wszystkich. Jest miejscem, które ma obowiązek kreowania pewnych wydarzeń i angażowania w nie mieszkańców. Pomysłowość działu marketingu często przynosi niesamowite rezultaty. Ustawia hotel w świadomości sąsiadów jako miejsce przyjazne, otwarte i dostępne dla wszystkich. Trzeba dać jasny komunikat: zależy nam na dobrych relacjach, jesteś tutaj zawsze mile widziana/widziany i możesz być pewna/pewny, że dołożymy wszelkich starań, aby zadbać o twój komfort. Dlatego organizacja przedsięwzięć takich jak finał Folk Design Night to nie tylko szansa na nabranie dodatkowych doświadczeń, ale także dowód na wszechstronność obiektu i profesjonalizm. To także komunikat, że dla tego konkretnego obiektu nie ma zadań niewykonalnych. Zaangażowanie społeczne, udział w życiu społeczności lokalnej to elementy coraz bardziej popularnego trendu w zarządzaniu firmami, czyli społecznej odpowiedzialności biznesu. W jaki sposób Hotel InterHouse realizuje te postulaty?

Biznes ma obowiązki. Nie da się tylko brać, trzeba dać coś od siebie. To zachowanie równowagi, która w biznesie jest bardzo ważna. W tym miejscu mogę zacytować słowa Pauliny Czajkowskiej, dyrektor generalnej Hotelu InterHouse: „Obiekty hotelowe, jak każde inne przedsiębiorstwa, mają obowiązek uczestniczenia w życiu społecznym przynajmniej najbliższego otoczenia. Jako że Kraków posiada ogromną społeczność, a Hotel daje duże możliwości podjęcia działań w sferze społecznej odpowiedzialności biznesu, zarząd podjął decyzję o wsparciu inicjatywy Folk Design Night. Hotel InterHouse oddziałuje na kilka płaszczyzn. Jedną z ważniejszych jest ekonomiczna odpowiedzialność biznesu czy zatrudnianie pracowników na odpowiednich warunkach, nie tylko płacowych. Zapewniamy tym samym utrzymanie ludziom i ich rodzinom. Kolejna płaszczyzna naszej działalności to odpowiedzialność prawna i etyczna. Obiekt prowadzi działalność zgodnie z obowiązującymi zasadami prawa, ale również etyki zawodowej, tzn. dokładamy wszelkich starań, jako cały zespół, by nie przekraczać pewnych granic. Niezwykle istotną kwestią jest dla nas również promowanie polskości, choćby poprzez wsparcie takiej inicjatywy jak Folk Design Night, czyli działalność filantropijna, którą obiekt zamierza kontynuować, angażując się w podobne wydarzenia. Nie chcemy, aby były one jedynie czasowymi zrywami. Trzeba również dodać, że żadne wydarzenie nie może powstać bez wsparcia partnerów. Przy okazji Folk Design Night udało się uzyskać wsparcie Telewizji Polskiej, Volvo Wadowscy czy Gazety Krakowskiej. Zgodna współpraca wielu firm to zawsze korzyść, również dla społeczności.”

Do kogo powędrowała statuetka „Folk Amabsador” i dlaczego? Tegoroczny Finał zgromadził niesamowitych twórców, dlatego też decyzja o tym, kto zdobędzie statuetkę „Folk Ambasador”, była bardzo trudna. Członkowie Kapituły przydzielali głosy niezależnie od siebie. Wygrał zdobywca największej liczby tych głosów. Kapituła złożona była z przedstawicieli świata biznesu, artystów, projektantów i ludzi ekranu. Kierowano się oceną dotychczasowej pracy. Jej oryginalności, solidności czy kreatywności. Pomysłu na wykorzystanie elementów polskiego folkloru. Pierwszym laureatem została marka Matuula. Członków Kapituły przekonał nie tylko pomysł, ale i jakość tworzonych produktów. Marka Matuula stawia bardzo wysoko poprzeczkę. Jakość ma dla nich ogromne znaczenie. Hafty dekoracyjne wykonane na męskich muszkach, krawatach czy dodatkach galanteryjnych są wykonane perfekcyjnie. Kreatywność tych twórców zdaje się nie mieć końca. Nawet spinki do mankietów mają tradycyjny sznyt. Członkowie kapituły mieli także świadomość, jak mocno ta nagroda motywuje. Mieli nadzieję, że nagradzając ten wspaniały zespół, pomogą mu rozwinąć skrzydła. Ufam, że tak się stanie. Tego typu nagrody nie zawsze daje się za coś, ale często po coś. W tym wypadku ma również motywować. Dziękuję za rozmowę.

TATRA

MAGAZINE | 61


KUCHENNE RE-KREACJE

Przepis na udane GÓRALSKIE WESELE

Ślub i wesele góralskie to szereg tradycyjnych zwyczajów i przede wszystkim huczna, trwająca nawet kilka dni, zabawa. Niezapomnianą uroczystość najlepiej zorganizować w nowej sali weselnej w Litworowym Stawie! Podstawą góralskiego ślubu i wesela jest dbałość o przekazywaną z pokolenia na pokolenie tradycję, którą młodzi Górale dalej chętnie kultywują. Narzuca ona określony porządek związanych z tzw. godami zwyczajów. Tradycyjnie wszystko zaczyna się oczywiście od zaręczyn, czyli namówin, po których następuje ustalenie posagu i daty ślubu, a w dalszej kolejności zaproszenie gości przez pytacy.

ZANIM PANNA MŁODA ZAŁOŻY SUKNIĘ…

Dawniej obyczaj nakazywał, aby przed ślubem druzcki (druhny) udały się zaprzęgiem do pana młodego, pomogły mu w założeniu odświętnego opaska i przypięciu czerwonej wstążki do cuchy. Następnie ich zadaniem 62 | TATRA

MAGAZINE

było przyprowadzenie pobłogosławionego przez rodziców narzeczonego do panny młodej oczekującej go przed swoim domem. Gdy młodzi się już spotkali, odbywały się tzw. podarunki. Nakazywały one narzeczonej wręczenie ukochanemu białej koszuli i białej wstążki. Dopiero potem kobieta mogła założyć suknię ślubną. Dziś stroje wykonywane są zazwyczaj na indywidualne zamówienie, często ręcznie haftowanie przez miejscowe hafciarki. Wyszywany gorset i haftowaną koszulę dopełniają kolorowa spódnica i czerwone korale. Ważnym elementem jest też symbolizujący niewinność wianek. Strój pana młodego składa się natomiast z koszuli, portek, kapelusza, opaska i przewiązanej wstążką cuchy.

Oboje do ślubu zakładają tradycyjne kierpce.

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO RODZICÓW I WYPYTOWINY

Obecnie w wielu góralskich domach przed wyruszeniem do kościoła niezmiennie odbywają wypytowiny, czyli uroczysta przemowa umoralniająca, wypowiadana zazwyczaj przez starostę lub jednego z rodziców, oraz błogosławieństwo rodziców przy akompaniamencie kapeli. Do kościoła para młoda wyrusza osobno. Wspólnie zasiadają dopiero po mszy w pięknej bryczce zaprzężonej w odświętnie ubrane konie.

CHLEBEM I SOLĄ

Przed wejściem do sali weselnej, jak zresztą i w innych regionach Polski,


Hej z kamienia na kamień Hej przeskakuje srocka Tego chłopca kochom, tego chłopca kochom Hej co mo corne łocka Tego chłopca kochom, tego chłopca kochom Hej co mo corne łocka Hej, szalała, szalała

rodzice witają młodych chlebem i solą. Później, zamiast składać życzenia, wszyscy goście zasiadają do obiadu, po którym najczęściej następuje pierwszy taniec oraz krojenie weselnego tortu. Bardzo ważnym wydarzeniem są cepowiny, czyli oczepiny, podczas których młoda para demonstruje zmianę stanu cywilnego. Stan małżeński podkreśla nałożenie na głowę kobiety chusty, tzw. kaźmierkuli (na miejsce wianka) i zdjęcie z kapelusza mężczyzny piórka (który pan młody musi następnie wykupić). Podczas cepowin starościny, by wykupić pannę młodą od pytacy, śpiewają góralskie przyśpiewki. Śpiewają też druzcki i drużbowie – ci jednak o zaletach i wadach życia małżeńskiego.

Od tego momentu goście mogą składać życzenia. Często są one wyśpiewywane. Weselników częstuje się góralskimi przysmakami i weselną wódką. Cepowiny kończą się tradycyjnymi przyśpiewkami i tańcami, tzw. solówkami.

GÓRALSKIE WESELE TYLKO Litworowy Staw W LITWOROWYM STAWIE Klimat góralskiego wesela zależy w dużej mierze od miejsca, w którym jest ono organizowane. Idealnie w tej roli sprawdzi się sala weselna w Litworowym Stawie, zlokalizowanym w samym sercu Białki Tatrzańskiej. Sala jest niezwykle przestronna – pomieści kilkuset gości – i komfortowa, ale przede wszystkim ma góralski charakter. A to między innymi dzięki

efektownym drewnianym akcentom – żyrandolom czy belkom pod powałą. Widniejące na nich motywy fal i figur geometrycznych przypominają tradycyjne zdobienia wykorzystywane w snycerstwie, czyli jednej z najstarszych dziedzin góralskiej sztuki zdobniczej. Tradycyjne motywy weselnej sali, pyszne jedzenie i góralska kapela sprawią, że wesele w Litworowym Stawie będzie klimatyczne, efektowne i przede wszystkim niezapomniane. www.litworowystaw.pl

Litworowy Staw

TATRA

MAGAZINE | 63


Podhalańskie biuro nieruchomości – obsługujemy transakcje kupna i sprzedaży oraz wynajmu, a także współpracujemy z deweloperami. Wspieramy naszych klientów na każdym etapie realizacji projektu nieruchomościowego. Nasza baza posiada wiele ofert nieruchomości na Podhalu. Stale poszukujemy kolejnych pensjonatów, hoteli, domów oraz apartamentów, a także gruntów pod zabudowę hotelową i wielorodzinną. Zapraszamy do współpracy właścicieli nieruchomości z Podhala, a także osoby zainteresowane zakupem nieruchomości pod Tatrami. Gwarantujemy rzetelne wyceny, skuteczne negocjacje w imieniu klienta i szybką finalizację transakcji.

Świadczone przez nas usługi to m.in.: • • • • • • • •

pełna obsługa transakcji profesjonalna sesja fotograficzna nieruchomości skuteczna reklama internetowa na wiodących portalach promocja w wyszukiwarce Google posprzedażowa obsługa wynajmu wsparcie sprawdzonych architektów pomoc w zapewnieniu finansowania bankowego rzetelne oszacowanie wartości nieruchomości

Apartament przy Równi Krupowej Zakopane - Sienkiewicza

Ekskluzywny apartament o pow. 57m2, składa się z przestronnego salonu z aneksem kuchennym oraz dwóch osobnych sypialni. Bardzo wysoki standard wykończenia, obłożenie ponad 200 dni w roku.

Cena: 997 500,00 PLN

Butorowy Residence Kościelisko - Nędzy Kubińca

Znajdujący się na pierwszym piętrze komfortowy apartament o pow. 56 m2. Balkon na którym można spędzać romantyczne wieczory. Udogodnienia w obiekcie jak kawiarnia, bawialnia dla dzieci, sauna, grillownia itp.

Cena: 560 000,00 PLN

Apartament z widokiem Zakopane - Za Strugiem

Pensjonat Kościelisko - Pitoniówka

Cena: 1 990 000,00 PLN

Cena: 2 700 000,00 PLN

Luksusowy apartament o pow. 118m2, komfortowy rozkład wnętrza, salon z aneksem kuchennym z trzema osobnymi sypialniami. Trzy balkony z widokiem na Giewont. Kameralny i zadbany obiekt w doskonałej lokalizacji.

Zakopiańskie Tarasy Zakopane - Kościeliska

Nieruchomość położona na pierwszym piętrze o pow. 48m2. Jedyne 700 m od Krupówek. Całoroczne jacuzzi oraz sauna fińska, plac zabaw oraz grillownia. Inwestycyjna perełka ponad 200 dni w roku.

Cena: 930 000,00 PLN

Prosperujący pensjonat składający się z dziesięciu pokoi dla 30 gości, działka o pow. 10 a. Atutem pensjonatu jest m.in. sala konferencyjna, jacuzzi, sauna, sala bilardowa oraz przepiękne widoki na całe pasmo Tatr.

Wysoki standard Zakopane - Chałubińskiego

Komfortowe mieszkanie o pow. 61m2 w bliskiej odległości od Krupówek jedyne 500 m, składa się z przestronnego salonu z wyjściem na balkon przez który możemy oglądać Panoramę Tatr oraz osobnej sypialni.

Cena: 920 000,00 PLN

mgr Olga Piaskowska | + 48 530 460 111 | biuro@nieruchomoscizakopane.pl | www.nieruchomoscizakopane.pl



ZNANI O SOBIE

We wszystko, co robię,

WPISANY JEST DIALOG

Krzysztof Trebunia-Tutka — muzyk, pedagog i architekt — to postać znana nie tylko na Podhalu, ale i na całym świecie. Założyciel i lider zespołu Trebunie-Tutki od lat popularyzuje muzykę, taniec i śpiew Górali z Podhala. Rozmawiamy o muzyce, pracy z młodzieżą, planach i ulubionych miejscach w Tatrach. EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Panie Krzysztofie, z wykształcenia jest Pan architektem, ale cała Polska zna Pana jako muzyka. Jak udaje się Panu połączyć te dwa zawody? KRZYSZTOF TREBUNIA-TUTKA: Od zawsze wiedziałem, że zostanę muzykantem – na skrzypcach chciałem grać, zanim poznałem znaczenie słowa architekt czy zrozumiałem, na czym polega ten zawód. W naszej rodzinie zamiłowanie do muzyki dziedziczy się genetycznie. To zrozumiałe, skoro tradycje muzykowania u Trebuniów-Tutków sięgają ponad 100 lat. Zainteresowanie architekturą i budownictwem regionalnym przyszło później. 66 | TATRA

MAGAZINE

Jako dziecko z upodobaniem stawiałem domki z desek, piasku czy klocków. Potem wybrałem Technikum Budownictwa Regionalnego w Zakopanem, w końcu Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej. Wielu architektów zostaje muzykami. W jakimś sensie są to zawody pokrewne. W obu profesjach najważniejsza jest dla mnie tradycja i inspiracje: tatrzańskie, karpackie, polskie. Aby przetrwały, trzeba je twórczo rozwijać z poszanowaniem starych wzorów. Niestety, organizacyjnie pogodzić je trudno, dlatego projektowanie od kilku lat schodzi na dalszy plan. Muzyka absorbuje mój czas, czego ani trochę nie żałuję. Przy-

nosi mi radość, a często również uznanie i wciąż nowe wyzwania. Jako muzyk odniósł Pan ogromny sukces. W dużej mierze dzięki Panu muzyka Górali podhalańskich jest znana na całym świecie. W czym upatruje Pan źródeł tego sukcesu? Chciałbym, aby tak naprawdę było, w końcu pracuję nad tym od 25 lat… (śmiech) Muzyka inspirowana góralszczyzną i współpraca zespołu Trebunie-Tutki z muzykami m.in. z Jamajki, Wielkiej Brytanii czy Gruzji wprowadziły nas na listy World Music Europe. To opiniotwórcze i prestiżowe zestawienia, dzięki którym nasza muzyka


jest promowana na całym świecie. Na sukces składają się też nasze koncerty – byliśmy na kilku kontynentach, również w bardzo egzotycznych miejscach. Zainteresowanie i sympatia publiczności, z którymi spotykamy się, grając w Japonii, Indiach, Chinach, Azerbejdżanie czy Emiratach Arabskich, świadczą o nośności tej muzyki. Jesteśmy dowodem na to, że nasza tradycja jest wciąż żywa i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Co ciekawe, na rodzimym gruncie wcale nie było łatwo dotrzeć z przekazem do świadomości rodaków. Musieliśmy przecierać szlaki dla muzyki góralskiej, stosując „konia trojańskiego” – roots reggae – a pierwszą płytę wydaliśmy w Londynie, aby zauważono i doceniono nas w Polsce. Porozmawiajmy o kolejnym aspekcie Pana pracy, czyli o pracy pedagogicznej. Jest Pan muzykiem, który swoją wiedzę przekazuje innym. Co daje Panu największą satysfakcję w pracy z młodzieżą? Jak każdego nauczyciela, cieszy mnie rozwój tych najbardziej utalentowanych uczniów. Wielu z tych, z którymi zaczynałem pracę na początku lat dziewięćdziesiątych, to dziś dojrzali muzykanci. Przyprowadzają do mnie swoje dzieci. Ci mniej zdolni, choć nie grają profesjonalnie, grywają dla siebie i dla przyjemności. Wszyscy są znakomitą i aktywną publicznością koncertów, występów, festiwali – to również dobre efekty nauki muzyki. Cieszę się, że moje metody nauki muzyki góralskiej znajdują kontynuatorów, a młodzi instruktorzy i ich uczniowie korzystają z mojego autorskiego podręcznika z zapisem palcowym. Niedługo ukaże się drukiem i będzie mógł służyć następnym pokoleniom. Czy młodzi ludzie są zainteresowani kultywowaniem tradycyjnej kultury Podhala? Zainteresowanie kulturą góralską ludzi z zewnątrz, które zaczęło się półtora wieku temu i nadal trwa, nobilituje kulturę góralską wśród samych Górali. Jesteśmy dumni z tradycji naszych ojców. Traktujemy ją z powagą, ale też umiemy

się nią cieszyć, bawić się nią. Młodzi obserwują te rytuały i zachowania od dziecka, nie tylko na festiwalowych scenach, ale też w domu, w kościele czy podczas świąt państwowych. Kluczowe momenty w życiu każdego człowieka – chrzciny, wesela i pogrzeby – ciągle mają charakter regionalny, a całe rodziny chętnie ubierają się paradnie po góralsku. O te widzialne aspekty tradycji – strój, celebrę, elementy architektury drewnianej – jestem spokojny. Gorzej z poszanowaniem krajobrazu i głębokim zrozumieniem tradycyjnych wartości naszej kultury. Czyli…? Umiłowanie ślebody, czyli wolności, niezależności, decydowania samemu o sobie. To również szacunek do tradycji, do starszych; pracowitość, zaradność, odpowiedzialność, prawdomówność, honor, dystans do świata i do siebie, specyficzne poczucie humoru... Długo by wymieniać. Przypominają mi się moi dziadkowie, prababcia, ludzie, którzy przeżyli głód i wojny, a nigdy nie narzekali na trudy życia, nawet w dramatycznych sytuacjach nie tracili zimnej krwi, do problemów podchodzili z dystansem i humorem. A trzeba zaznaczyć, że prawdziwy góralski humor nie

był dosadny ani dosłowny. Dziś to już rzadkość. Jaki jest Pana ulubiony instrument muzyczny i dlaczego? Najczęściej gram na skrzypcach, ale mam wielki sentyment do wszelkiego rodzaju fujarek i piszczałek, bo to od nich zaczynałem przygodę z muzyką. Lubię też moją rodową kozę podhalańską, odziedziczoną po przodku – najsłynniejszym dudziarzu Stanisławie Budzu-Lepsioku „Mrozie”. To trudna miłość, która przysparza mi najwięcej kłopotów. Koza podhalańska jest instrumentem kapryśnym i trochę nieprzewidywalnym. Jako dziecko uwielbiałem grać na akordeonie, jako nastolatek – na gitarze. Dziś sięgam po te instrumenty tylko przy ognisku. A szkołę muzyczną skończyłem w klasie skrzypiec i trąbki. Ale muzyka góralska to nie tylko gra na instrumencie, ale też taniec i śpiew. Z tych trzech aktywności, która jest Panu najbliższa? To bardzo trudne pytanie. By dobrze grać góralskie melodie czyli nuty, trzeba je umieć zaśpiewać. Zaś gra na instrumentach służy u nas przede wszystkim do tańca, tak było przed wiekami i tak jest dziś. Szczerze TATRA

MAGAZINE | 67


powiem, że choć bardzo lubię śpiewać i grać, to kiedy już się odpowiednio rozgrzeję – muszę zatańczyć! Z zespołem nagrał Pan wiele płyt. Kiedy znowu wejdziecie do studia i co będziecie nagrywać? Ciągle jeszcze promujemy nasz najnowszy projekt „Duch Gór”, zrealizowany z gruzińskim kwintetem Urmuli z Tbilisi. Od uroczystej premiery na międzynarodowym festiwalu Skrzyżowanie Kultur w Warszawie zagraliśmy wiele wspólnych koncertów i wciąż mamy zaproszenia na kolejne. Prowadzimy też regularną działalność koncertową z innymi programami: nasze Inspiracje, Zakopane Odkopane, koncerty kolędowo-noworoczne czy występy z Twinkle Brothers bardzo mnie absorbują. Przygotowujemy się do kolejnej po Tischnerze płyty z VooVoo Wojtka Waglewskiego. Gramy razem incydentalnie i nowy materiał już zabrzmiał na kilku scenach, ale ciągle nie udaje się nam skoordynować terminów. Czeka też materiał symfoniczny Legenda Tatr, który powstał na potrzeby festiwalu Kolory Polski – moja muzyka we wspaniałej, monumentalnej orkiestracji Bartłomieja Gliniaka. Premiera odbyła się w Filharmonii Łódzkiej z tamtejszą orkiestrą symfoniczną i chórem, kiedy to na jednej scenie znalazło się ponad stu wykonawców! 68 | TATRA

MAGAZINE

Widzę, że jest Pan bardzo zajętym muzykiem. Czy Pana kalendarz na 2019 r. też jest już zapełniony? Rok w rok przemierzam Polskę i nie tylko. W styczniu ruszamy w trasę noworoczną, jeszcze w klimacie świątecznym. Zaczynamy w Łodzi i w Studiu Koncertowym Polskiego Radia w Warszawie, potem Lublin i ekumeniczne kolędowanie „Nowy Wschód” w Centrum Spotkania Kultur, dalej Hamburg z naszą zaprzyjaźnioną publicznością. Planujemy cykl koncertów kameralnych i duży projekt na jubileusz Moniuszki, ale to jeszcze tajemnica.

Zespół, w którym Pan gra, ma na koncie współpracę z przedstawicielami innych nurtów. Jaka jest – Pana zdaniem – największa wartość łączenia różnych stylów muzycznych? We wszystko, co robię, co napisałem i jeszcze napiszę, wpisany jest dialog. Kieruję się czytelnym przekaz: wszyscy jesteśmy ludźmi, bez względu na kolor skóry, wyznawaną religię, narodowość... Z zespołem Trebunie-Tutki przenosimy na scenę to, co dzieje się w życiu muzyków, którzy ponad sztucznymi podziałami i barierami porozumiewają się uniwersalnym językiem muzyki, tworzą i inspirują się wzajemnie. Muzyka też na tym zyskuje: pojawiają się nowe ścieżki i kierunki rozwoju, nietypowe rozwiązania harmoniczne, rytmiczne, melodyczne, brzmieniowe. Spotykamy się przy stole, jedząc wegetariańskie dania z Jamajczykami, pijąc gruzińskie wino z przyjaciółmi z Urmuli, częstując oscypkiem kolegów z Voo Voo. Rozmawiamy, żartujemy, śpiewamy – zawsze o miłości, przyjaźni czy rodzinie, które są dla wszystkich tak samo ważne. Z kim chciałby Pan zagrać, gdyby mógł Pan wybrać spośród wszystkich muzyków świata? Miałem ogromny zaszczyt i szczęście poznać ważnych dla mnie muzyków,


ZNANI O SOBIE

m.in. Czesława Niemena (nota bene po latach zaśpiewałem w koncercie-hołdzie dla niego), grałem na festiwalach, w których brały udział takie gwiazdy światowych scen etno jak Taraf de Haidouks. Bardzo cenię wszechstronność i uniwersalny język muzyczny Stinga, który śpiewa w moich rejestrach. Chętnie zagram mu na skrzypcach i zaśpiewam chórki. Może byłby zainteresowany wspólnym wykonaniem Englishman in New York – mam swoją wersję góralską. Czekam więc tylko na telefon. (śmiech) A z muzyków góralskich kto Pana inspiruje? Przede wszystkim mój nieżyjący już tata, Władysław Trebunia-Tutka, jeden z najwybitniejszych skrzypków w historii muzyki góralskiej. Również wspomniany pradziadek Stanisław Budz-Lepsiok „Mróz”, najsłynniejszy dudziarz podhalański przełomu XIX i XX wieku. Słucham i podziwiam wybitnych dawnych muzykantów, tych najbardziej twórczych i rozwijających swoim talentem góralską tradycję: Bartusia Obrochty, Karola Stocha-Waki, Andrzeja Knapczyka-Ducha, Stanisława Nędzy-Chotarskiego czy Bronisławy Koniecznej-Dziadońki.

ich spokój i szukam śladów dawnego pasterskiego życia.

Jakiej muzyki słucha Pan w wolnym czasie? Wolny czas mam tylko w aucie. Słucham wtedy głównie radiowej Dwójki i muzyki klasycznej. Bardzo lubię barok, bo wydaje mi się bliski góralskim podziałom rytmicznym. Słucham też dużo World Music. Nie korzystam ze słuchawek, ale słucham dość cicho, co w dzisiejszych czasach jest ekstrawagancją. Duża dawka jazzu czy rocka szybko męczy moje uszy.

Szersza publiczność może nie wie, ale jest Pan też poetą. W jaki sposób inspiruje Pana otaczająca przyroda? Z okna widzę góry, są punktem odniesienia i wyobrażeniem nieba. Ten nasz mały „ogródek skalny”, który wiele razy podziwiałem z okien samolotu, ma w sobie magię i pierwotną siłę przyciągania. Znam też ciemną, tajemniczą stronę gór, która kusiła, a w końcu zabrała moich kolegów... Na ścianach mojego domu wiszą panoramy Tatr i górskie scenki rodzajowe autorstwa mojego taty Władysława, nie tylko muzyka, ale też artysty malarza po krakowskiej ASP. To najbliższe sercu widoki, ginący świat dawnego Podhala. Utrwalam go po swojemu, w nutach i śpiewkach, pisząc zgodnie z dawnymi recepturami. Moje wiersze są zazwyczaj zwięzłe, nie więcej niż kilka zwrotek, dwa wersy to zarysowanie krajobrazu, dwa kolejne – emocje i uczucia. Zawsze szczerze i od serca.

Porozmawiajmy chwilę o górach. Ma Pan swoje ulubione miejsca w Tatrach? To oczywiście moja rodowa hala – Mała Łąka. Pokolenia przodków przenosiły się tam na całe lato, czuję tam ich obecność i przypominam sobie rodzinne historie. Lubię wszystkie tatrzańskie doliny poza sezonem, wtedy doceniam

Za chwilę Boże Narodzenie – jak świętuje je rodzina TrebuniówTutków? Czy elementem świętowania jest wspólne muzykowanie? Oczywiście! Tak zawsze było w naszym domu rodzinnym i tak jest teraz w moim domu w Zakopanem. Grają moje dorosłe dzieci: Marcin i Ania, gra też najmłodszy Jaś. Członkowie

zespołu to również moja najbliższa rodzina – siostra Anna i brat Jan, z którymi przeżywamy Święta Bożego Narodzenia wielokrotnie na każdym z grudniowych koncertów. Mamy swoje rodziny i domy, do których wracamy z wojaży, często w ostatnim przedświątecznym dniu. Kiedyś wszyscy spotykaliśmy się na wieczerzy w rodzinnym domu w Białym Dunajcu, dziś bardzo brakuje nam rodziców i atmosfery naszego domu, zawsze otwartego i gościnnego dzięki naszej mamie. Siadając z rodzinami przy świątecznym stole, wspominamy ich ze wzruszeniem, a potem spotykamy się wszyscy na pasterce. Jakie życzenia na rok 2019 złożyłby Pan czytelnikom naszego magazynu? Cego by Wom zycyć na te Godnie Święta, Kto dziś kciołby chować owce i jagnięta? Nie dziwne Wom przecie spyrka cy kiełbaska Kogo jesce ciesy bacówka, juhaska? Kto se Mu dziś zagro śpiewke podhalańskom Kto powito śpiewem i gwarom góralskom Kto zachowo zwyki, kiedy nie my – sami Pódźmy do Jezuska, inksi pódom s’nami A czego my możemy życzyć Panu na nowy rok? Tradycyjnie – zdrowia i szczęścia, więcej wolnego czasu i pięknych koncertów dla ludzi czujących muzykę. Pokoju w sercach i na świecie! Zdjęcia: Anita Rysiewska i archiwum rodzinne Krzysztofa Trebuni-Tutki

TATRA

MAGAZINE | 69


PENSJONATÓW JEST WIELE

Modrzewiowy Dwór

tylko jeden!

• widok na Tatry i prawdziwie góralska gościnność • fantastyczna lokalizacja w Murzasichlu • przestronne 1-, 2-, 3- i 4-osobowe pokoje z łazienką, TV i wi-fi • wyśmienita kuchnia podhalańska • wodne atrakcje: basen, brodzik i zjeżdzalnia wodna • grota solna • doskonałe miejsce na imprezy okolicznościowe: chrzciny, komunie, wesela • regionalne atrakcje: ogniska, kuligi, muzyka na żywo

Honorujemy Kartę Tatrzańską Zniżki dla emerytów i rencistów www.modrzewiowydwor.pl


Odnajdź ciszę i spokój w Modrzewiowym Dworze! modrzewiowydwor@gmail.com 606 709 834 Willa Modrzewiowy Dwór ul. Sądelska 58C 34-531 Murzasichle

Jesteśmy partnerem


SPOD TATR

Tylko połowa tatrzańskich baców sprzedaje prawdziwe oscypki o odpowiednich parametrach, mogące nosić chronioną nazwę. Jednym z miejsc, gdzie spragnieni regionalnych przysmaków turyści znajdą prawdziwe owcze sery, jest Bacówka na Polanie Biały Potok. Jak wygląda codzienna praca i życie przy bacówce?

CODZIENNE ŻYCIE

PRZY BACÓWCE

72 | TATRA

MAGAZINE


Wyroby sprzedawane w Bacówce wędzone są na miejscu w wędzarni opalanej liściastym drewnem nieżywicznym – olszyną albo bukiem. Sery swój niesamowity smak zawdzięczają recepturom przekazywanym z dziada pradziada, ale także i codziennej ciężkiej pracy przy bacówce.

SIELSKI WYPAS OWIEC?

– Wypas owiec kojarzy się mieszkańcom miast z samotnym przemierzaniem górskich hal i wygrzewaniem się w promieniach słońca. To tylko część prawdy, bo tak naprawdę to ciężka i niewdzięczna praca. Ale pewnie niejeden mieszczuch marzy czasem o tym, żeby wszystko rzucić i wyjechać wypasać te śliczne zwierzęta pod gołym niebem – śmieje się juhas Wojciech Piczura. Bacówka to tak naprawdę prosty drewniany domek z desek. Nie jest ocieplany, więc przez szpary między deskami wieje wiatr. Tak samo jak przez dwa otwory, przez które ulatuje dym z paleniska umieszczonego w kilkudziesięciocentymetrowej dziurze w podłodze. – Ciepło nie jest. Jesienią w izbie jest pewnie kilka stopni powyżej zera. Na zewnątrz jakieś minus pięć. Po białej od szronu

trawie trzeba iść, aby wydoić kilka krów, które pasą się niedaleko szałasu oraz całe stado owiec. Oj daje do myślenia życie na bacówce, daje…

OD ŚWITU DO NOCY

Codzienna praca w bacówce zmusza do wczesnej pobudki – latem około 3:30, a w październiku około 5:00 – oraz pracy do późnych godzin nocnych. – Zaczynamy od wydojenia kilku krów, które są niedaleko bacówki, przechodzimy do stada owiec, a następnie dzielimy się pracą. Juhas idzie wypasać owce na hali, a baca robić oscypki do bacówki – opowiada juhas. – Później znowu dojenie i znowu wypas, a wieczorem robimy wszyscy oscypki, aby szybciej skończyć pracę, ponieważ zegar już wskazuje godzinę przed północą. Od wydojenia owiec do zrobienia oscypków mija parę godzin. Temperatura mleka, które jest podgrzewane przed produkcją oscypka, rośnie bardzo powoli, więc można rozgrzać się wiśniówką, a noc wtedy wydaje się bardziej przyjemna – dodaje. Podczas wypasu owiec jest całe szczęście sporo czasu na podziwianie piękna polskich gór i złotej jesieni. Jeśli kogoś góry zachwycają latem, jesienią są jeszcze bardziej olśniewające. – Ale nie można pozwolić sobie na zbyt długie chwile zapomnienia, bo owce nie szanują krajoznawczego zapału juhasów. I nawet piękno gór, zmieniających się wraz z porami roku, nie jest w stanie tego zmienić – mówi Piczura.

WARTO PRZYJECHAĆ NA POKAZ OSCYPKÓW

Ciężka praca przy Bacówce na Polanie Biały Potok przynosi jednak efekty w postaci pysznych serów, po które przyjeżdża co roku wielu turystów. Goście na miejscu mogą spróbować jeszcze ciepłych oscypków, a jeśli zjawią się odpowiednio wcześnie rano, zobaczą, jak robi się te typowo podhalańskie sery. – W naszej bacówce można zobaczyć, jak powstają oscypki od mleka do sera, dowiedzieć się, jak się je wędzi, a także spróbować wszystkich przysmaków znajdujących się w sprzedaży. Są to bundz, gołka, żurawina, korboce, brusznice, bundz marynowany i przede wszystkim prawdziwy oscypek – zachęca juhas. Ponadto podczas pokazu baca objaśnia pochodzenie oscypka i jego skład. Kolejnym elementem pokazu jest wizyta w starej izbie, gdzie znajdują się sprzęty używane dawniej w domu i w polu, m.in. siennik czy maselnicka. Dzięki swojemu dogodnemu położeniu, Bacówka jest czynna przez cały rok. Polana Biały Potok znajduje się zaledwie 15 minut jazdy od Krupówek przy drodze głównej w stronę Chochołowa i term Chochołowskich.

TATRA

MAGAZINE | 73


WYPOCZYNEK

Wypoczynek z widokiem na

GIEWONT

Wydawałoby się, że trudno w Zakopanem o cichy zakątek. Nagromadzenie hoteli, pensjonatów i ośrodków jest duże, a turystów wciąż przybywa. Jest jednak miejsce, które nie dość tego, że jest spokojne, to jeszcze rozpościera się z niego wspaniały widok na Giewont. Taka jest właśnie luksusowa Osada na Budzowskim Wierchu.

74 | TATRA

MAGAZINE


Na zakopiańskich Krzeptówkach, na wysokości 900 m n.p.m., powstał luksusowy kompleks 8 domków. Znajduje się on z dala od miejskiego zgiełku, około 2,5 km od zakopiańskich Krupówek. To idealne miejsce dla tych, którzy cenią sobie spokój i nie chcą spędzać urlopu w centrum zatłoczonego miasta. To również miejsce dla tych, którzy pragną podziwiać wspaniałe widoki z własnego tarasu.

ŚPIĄCY RYCERZ, GUBAŁÓWKA I POLANA SZYMOSZKOWA

Z Osady na Budzowskim Wierchu rozpościera się piękna panorama z jednej strony na Śpiącego Rycerza, a z drugiej na Gubałówkę i Polanę Szymoszkową. Widać też Giewont. Malowniczo położony kompleks jest przy tym bardzo dobrą bazą wypadową zarówno dla narciarzy, jak i piechurów (w pobliżu znajdują się wyjścia na szlaki – do Doliny Chochołowskiej, Doliny Kościeliskiej czy Doliny Lejowej). Osada na Budzowskim Wierchu graniczy bezpośrednio ze stokiem narciarskim, na którym zainstalowano trzy wyciągi o różnych długościach. Trasy są oświetlone i sztucznie naśnieżane. Dla gości Osady wyciąg przygotował specjalne zniżki na karnety.

WYPOCZYNEK DLA DUSZY I CIAŁA

Domki o powierzchni 70 m2 (w zabudowie bliźniaczej) przystosowano do wypoczynku w komfortowych warunkach od 4 do 6 osób. W każdym z nich znajdują się 2 sypialnie, 2 łazienki, salon z jadalnią i aneksem kuchennym oraz taras z wyjściem na przestronny ogród z baliami. Domki są kompleksowo wyposażone – w telewizory, zmywarkę, lodówkę i suszarki w każdej łazience. Dodatkowo na terenie obiektu znajduje się taras widokowy, na którym goście mogą wypoczywać i z pozycji leżaka podziwiać piękno przyrody. Domy urządzono nowocześnie, ale i po góralsku – modne elementy ze smakiem połączono z tradycyjnymi zdobieniami i wzorami. Ale tym, co wyróżnia je przede wszystkim, jest piękny zapach drewna, z którego są zbudowane. Każdy z domków ma własną balię z gorącą wodą do kąpieli na zewnątrz, tak zwaną saunę norweską. Można z niej podziwiać zarówno tatrzańską panoramę w dzień, jak i rozgwieżdżone niebo nocą. Balie dostępne są bezpłatnie cały rok. Na terenie obiektu znajduje się również parking, grillowisko i plac zabaw dla dzieci. Gościom udostępniono także możliwość bezpłatnego korzystania z sauny fińskiej i wypożyczenia Xboxa z grami. Bez dodatkowych opłat dostępne jest też drewno do kominka. Właściciele Osady organizują ponadto kuligi, wyprawy na quadach, wyjazdy na Morskie Oko, Kasprowy Wierch i zapewniają transfer z lotniska w Balicach.

PROEKOLOGICZNIE

Dla właścicieli kompleksu ważna jest dbałość o środowisko. Dlatego korzystają z energii geotermalnej. Ponadto goście mogą tu przyjechać ze swoimi czworonożnymi pupilami, co jest rzadkością w luksusowych ośrodkach. Osada na Budzowskim Wierchu to zatem idealna propozycja dla właścicieli czworonogów, którzy do tej pory mieli problem ze swobodnym podróżowaniem ze swoim zwierzakiem ze względu na ograniczenia stawiane przez hotelarzy. Teren jest ogrodzony i zamykany bramą na pilota. www.osadatatraart.pl

Jesteśmy partnerem

TATRA

Właścicielka: Anna Kozera MAGAZINE | 75


ZNANI O SOBIE

Mało brakowało, a wygrałabym

FOT. ZE ZBIORÓW RODZINNYCH

OLIMPIADĘ

Maria Kowalska-Wania-Sucholewska, choć na świat przyszła w Zakopanem, nie jest Góralką. Urodzona w 1929 r. zawodniczka była jedną z najlepszych polskich narciarek. Wzięła udział w dwóch olimpiadach, zdobyła 14 mistrzostw i 8 wicemistrzostw Polski w konkurencjach alpejskich, a także jedno — jak sama mówi, dość przypadkowe — wicemistrzostwo na biegówkach. Od wielu lat mieszka w Kanadzie, ale często wraca pamięcią do czasów kariery zawodniczej i swoich największych tryumfów, które odnosiła mieszkając w Polsce. 76 | TATRA

MAGAZINE


FOT. ZE ZBIORÓW RODZINNYCH

No właśnie, kiedy na serio zaczęła się Pani przygoda z narciarstwem? Jeden z moich wujków, Józef Sitarz, był biegaczem narciarskim w klubie sportowym „Wisła”. To on był tym, który namówił mnie do wstąpienia do klubu. Zaczęłam trenować i to był początek mojej przygody z nartami. Szybko zaczęła Pani osiągać sukcesy. W 1951 r. zdobyła Pani wicemistrzostwo Polski w biegach narciarskich, ale to narciarstwo alpejskie stało się Pani koronną dyscypliną. Dlaczego taki wybór? Ale ja nie zaczynałam jazdy na nartach od biegów. Zawsze startowałam w slalomie i tylko jeden jedyny raz wzięłam udział w zawodach biegowych, dość przypadkowo uzyskując tak świetny wynik. Po prostu mój klub sportowy zbierał punkty na klubowe zwycięstwo. Namówiono mnie, abym startowała w biegach z nadzieją, że uda

mi się te punkty zdobyć. I udało się, bo zajęłam drugie miejsce. Niemniej biegi narciarskie nigdy mnie nie pociągały i pozostałam przy slalomie. Brała Pani udział w dwóch olimpiadach. Która wspomina Pani lepiej i dlaczego? Brałam udział w olimpiadzie zimowej w Oslo w 1952 roku i w Cortina d’Ampezzo w 1956 roku. Zdecydowanie lepiej wspominam olimpiadę w Cortina d’Ampezzo, ponieważ do tej w Oslo drużyna polska nie była zbyt dobrze przygotowana. Byliśmy wystarczająco silni fizycznie. Mieliśmy poczucie, że mamy szansę znaleźć się w pierwszej dziesiątce. Przed startem w igrzyskach olimpijskich we Włoszech byłam w doskonałej formie. Po pierwszym przejeździe w slalomie uplasowałam się na drugim miejscu. Niestety podczas drugiego przejazdu opuściłam bramkę. Straciłam punkty i szansę na medal. Moje rozczarowanie było tym większe, że tydzień wcześniej pokonałam wszystkie konkurentki w ostatnich przed olimpiadę zawodach. Slalom, slalom gigant, bieg zjazdowy czy kombinacja alpejska – która konkurencja była Pani najbliższa? Zdecydowanie najbardziej lubiłam slalom i slalom gigant. Za biegiem zjazdowym nie przepadałam; za kombinacją alpejską też, bo jej częścią jest właśnie bieg zjazdowy. Po prostu nigdy nie byłam zwolenniczką wielkiego tempa przy zjeździe na nartach, choć trudno uznać slalom za wolną konkurencję. Mimo wszystko slalom wydawał mi się bezpieczniejszy, ponieważ zjeżdżało się „zakolami”. Jest Pani wielokrotną mistrzynią i wicemistrzynią Polski, niejednokrotnie wygrywała Pani zawody. Wśród tylu tryumfów na pewno jest też taki, który był dla Pani szczególny. Proszę o nim opowiedzieć.

Tak, jest jedno zwycięstwo, które istotnie wspominam szczególnie. Były to zawody w slalomie specjalnym w Grindelwad w Szwajcarii, przed olimpiadą w Cortina d’Ampezzo. Zajęłam tam pierwsze miejsce i był to największy sukces w mojej narciarskiej karierze. To zwycięstwo dało mi wielką nadzieją na podobny sukces na olimpiadzie. Śmieję się, że gdyby olimpiada była tydzień wcześniej, cieszyłabym się z olimpijskiego złota.

FOT. ZE ZBIORÓW RODZINNYCH

EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Urodziła się Pani w Zakopanem. Jakie było miasto Pani dzieciństwa? Co Pani najlepiej pamięta? MARIA KOWALSKA-WANIA-SUCHOLEWSKA: Choć urodziłam się w Zakopanem, nie jestem Góralką. Góralami nie byli ani moi rodzice, ani moi dziadkowie. Mieszkaliśmy obok dużej skoczni, która wtedy znajdowała się poza miastem. Dokładny adres mojego domu to było Pod Skocznią 9. Do miasta jeździliśmy rzadko, w zasadzie prawie w ogóle. Dlatego trudno mi mówić o Zakopanem z okresu mojego dzieciństwa. Moje wspomnienia z tego okresu to przede wszystkim tereny koło skoczni. Dobrze pamiętam, że w pobliżu domu była mała, leśna wycinka. Jako dzieci jeździliśmy tam na sankach. Z kolei po drugiej wojnie światowej, kiedy już można było mieć narty, ja też je miałam. Zbierałam gałązki z drzew i układałam je tak, jak bramki slalomu.

TATRA

MAGAZINE | 77


ZNANI O SOBIE

Fot. Ze zbiorów rodzinnych

Czy wiesz, że: Gadzik to motyw zdobniczy kształtem przypominający wężyk. Występuje na kobiecych gorsetach oraz spódnicach, męskich cuchach i góralskich portkach. Prawdziwego oscypka z mleka owczego zjesz w okresie od maja do października. Wtedy owce pasą się na halach i mają wystarczającą ilość mleka. Pozostałą część roku oscypki wytwarzane są z mleka od krów. Fot. Ze zbiorów rodzinnych

wania już od dziecka. Dzieci zawsze ciągnie do zabawy, a wśród tych, które chowają się w górach, naturalna jest zabawa na śniegu, jazda na nartach i sankach. Wszyscy moi kuzyni, którzy wychowywali się ze mną pod skocznią, w mniejszym lub większym stopniu byli związani ze sportami zimowymi.

Wiele wielkich nazwisk polskich sportów zimowych to osoby z Podhala. Jakie specyficznie góralskie cechy pomagają sportowcowi zostać mistrzem lub mistrzynią? Istotnie, wiele nazwisk polskich sportów zimowych to Górale z Podhala. W samej mojej rodzinie oprócz mnie są jeszcze trzy osoby, które brały udział w olimpiadach: mój brat, Aleksander Kowalski, jego żona, Maria Kowalska (Gąsienica-Bukowa) oraz – znacznie później – syn mojej ciotki, Adam Krzysztofiak. Ale, jak już wcześniej mówiłam, nie jesteśmy Góralami (jedyną Góralką w rodzinie jest moja bratowa), więc trudno mi wskazać specyficznie góralskie cechy, wpływające na sukces sportowy. Na pewno, aby zostać mistrzem, trzeba mieć predyspozycje fizyczne i psychiczne. Nie każdy to ma; z pewnymi cechami człowiek się po prostu rodzi. Wydaje mi się też, że środowisko kształtuje odpowiednie zaintereso78 | TATRA

MAGAZINE

Od wielu lat mieszka Pani w Kanadzie. Czy tęskni Pani za Podhalem i Tatrami? Mieszkam w Kanadzie od 1967 roku i muszę szczerze powiedzieć, że Kanada stała się moim drugim domem. Niezależnie od tego zawsze chętnie wracam wspomnieniami do lat młodości, a te spędziłam pod reglami. Ze szczególnym rozrzewnieniem wspominam czasy związane z narciarstwem i moje towarzystwo z klubu sportowego. Do dziś mam bliski kontakt z przyjaciółką z tamtych lat, również świetną narciarką, Barbarą Grocholską-Kurkowiak. Jeśli chodzi o Tatry, to często mam przed oczami taki obrazek: koniec zimy na Hali Gąsienicowej, w okolicach Czarnego Stawu są jeszcze płaty śniegu. Idziemy z koleżankami, aby wykorzystać zimę do końca i jeździć na nartach tam, gdzie to jeszcze możliwe. A jakie jest Pani ulubione miejsce w Tatrach? Czy często Pani wraca do Polski? Mam wiele ulubionych miejsc w Tatrach, wiec trudno je wszystkie wymienić. Ale przyciśnięta do muru, chyba wybrałabym Halę Kondratową, bo stamtąd szłam kilka razy na Giewont

Podłazy to w tradycji góralskiej odwiedzanie niezamężnych panien przez kawalerów. Zazwyczaj kawalerowie odwiedzali domy dziewcząt w okresie Bożego Narodzenia, przychodzili późnym wieczorem po pasterce. Chodzili zazwyczaj większymi grupami, czasem z muzyką, sypali izby owsem życząc gospodarzom dostatku i zdrowia.

i to są te miejsca, do których mam wielki sentyment. Dawniej przyjeżdżałam do Polski częściej, zdarzało się, że nawet co dwa lata, ale teraz z racji wieku nie jest to takie proste. Tym niemniej zatęskniłam za Polską i za Tatrami, i zmobilizowałam się ostatniego lata, aby przyjechać na dwa miesiące. Oczywiście odwiedziłam też Zakopane. Czy kultywuje Pani w Kanadzie tradycje z rodzinnego domu? Jak najbardziej. To są typowo polskie tradycje, które kultywuję wraz z rodziną mieszkającą w Kanadzie. Świętujemy Wigilię Bożego Narodzenia i samo Boże Narodzenie po polsku, ze świątecznymi potrawami. W Niedzielę Palmową idę z palemką do kościoła, a w Wielką Sobotę ze święconką do polskiego kościoła. Oglądam polską telewizję, czytam polską prasę i oczywiście z rodziną rozmawiam w domu po polsku. Dziękuję za rozmowę.


HUMOR

ur sk i S zc ze p an S ad

TATRA

MAGAZINE | 79


HUMOR

10 RAZY ZAWSZE, czyli kilka słów o polskich drogach

J

Wsiadając do Babowozu, zwykle myślę, że w drodze nic sensownego nie wymyślę, a tu, nie wiadomo kiedy, rusza myślowy ciąg i nie można go zatrzymać...

ak to zwykle w dłuższej podróży dziś również naszły mnie podróżne przemyślenia. Po paru godzinach jazdy, przy hot-dogu. A konkretnie wtedy, gdy przy jakiejś nierówności na asfalcie wpakowałam sobie do nosa keczup z musztardą. Szybkie żarcie to zdecydowanie nie moje klimaty, ale w sumie to nie podróżuję znów aż tak często, żeby sobie odrobinkę nie pogrzeszyć. Poza tym w trasie trzeba czasem skorzystać z toalety, a jednym z nielicznych miejsc, które trzymają przyzwoite standardy czystości, jest McDonald’s. W sumie, przy okazji taki wrap lub bułka z mielonym, popita ohydną, niezdrową i tuczącą colą również w większości krajów trzymają mniej więcej taki sam standard. Wiadomo, czego się spodziewać, więc ten właśnie bar szybkiej obsługi jeszcze do niedawna był moim pewniakiem.

37 MIEJSCE W KOLEJCE OCZEKUJĄCYCH

No właśnie, do niedawna, kiedy to przymuszona pilną potrzebą zajechałam

80 | TATRA

MAGAZINE

do ich odwiecznej radomskiej placówki. Skoncentrowana na czymś zgoła innym nie dostrzegłam zaparkowanych nieopodal dwóch autokarów. Kolejka do kasy co najmniej na pół godziny i taka sama długa do toalety. Zrezygnowałam. Nie miałam aż tyle czasu. Drugi niefortunny i na domiar złego już kolejny z rzędu raz trafił mi się na trasie Wrocław-Kraków. Tam spryciarze dla niepoznaki wprowadzili system numerków. Otóż, uradowana, że jest jeszcze przed jedenastą i załapię się na przedpołudniowe menu z pysznym wrapem z pieczarkami i serem, w ciemno zajechałam na miejsce. Zero kolejki do kasy, więc złożyłam zamówienie, zapłaciłam i dopiero wtedy spojrzałam na numerek. 37 miejsce w kolejce oczekujących na realizację zamówienia! Myślałam, że mnie szlag trafi. I to ma być bar szybkiej obsługi? Jaja jakieś… Obraziłam się zatem na Maca i przeniosłam me podróżne uczucia właśnie w stronę hot-dogów ze stacji benzynowych. Nieczęsto robię sobie przerwy w trasie, bo zawsze jest mi szkoda tych

samochodów, które już wyprzedziłam, a że wyprzedzam praktycznie cały czas, to mam czego żałować, więc to rozwiązanie wydało mi się jeszcze lepsze niż poprzednie.

HOT-DOG Z KECZUPEM I MUSZTARDĄ

Ale nic to. Wróćmy do rzeczonych hot-dogów. Nawet je lubię. Poza tym nie trzeba na nie długo czekać i dają się zjeść w czasie jazdy, więc i tych powtórnie wyprzedzonych jest zdecydowanie mniej, natomiast dziwi mnie zaobserwowana przy tym pewna prawidłowość. A raczej dwie. Po pierwsze zawsze, ale to ZAWSZE muszę upaprać się keczupem. Jak nie pociapię sobie musztardowo-keczupową breją na ubranie, to umarzę sobie twarz i na serwetce zostaje mi połowa makijażu. Wiem, wiem, zaraz mi ktoś powie, żeby nie jeść w trakcie jazdy, ale wiecie, zawsze człowiekowi szkoda tych pierwej wyprzedzonych, no i na postoju też zawsze się brudzę… Drugą sprawą, która nie daje mi spokoju, jest fakt, że sprzedawcy rów-


nież ZAWSZE, ale to absolutnie bez wyjątku, najpierw podają człowiekowi hot-doga, a dopiero później wydają resztę. A jak ja mam schować resztę do portfela jedną ręką? Mam sobie wetknąć tę bułę do gęby, czy jeszcze gdyś indziej, czy jak? Innego sposobu nie ma, by się przy okazji nie pobrudzić, ewentualnie nie upuścić wykeczupowanego hot-doga na podstawkę do wydawania reszty i pobrudzić także i ją, co raczej jest rzeczą pewną. Nie rozumiem, dlaczego sprzedawca nie może najpierw wydać reszty, a później wręczyć klientowi zamówienie. Ktoś może powiedzieć, że on też chce mieć wolne ręce, by móc wydać resztę i właśnie dziś usłyszałam takie tłumaczenie, bo już nie wytrzymałam i zapytałam. Trochę to dziwne, że nikt nie wpadnie na to, żeby postawić na ladzie choćby zwykły kubek z logo stacji i żeby na czas płacenia i wydawania reszty wszyscy mieli wolne ręce…

ZE STACJI DO HOTELU…

Jak widać opór materii bywa niekiedy nie do pokonania, niemniej w zestawieniu z klimatami noclegowymi ten hot-dog to pryszcz. Do rozwinięcia tematu, tu przyznam bez bicia, zainspirował mnie pewien blog, na którym mój znajomy recenzuje hotele, w których bywa. Wnikliwie przeanalizował swoje spostrzeżenia i zrobił własny ranking plusów i minusów. Wprawdzie nie goszczę w hotelach aż tak często jak on, ale też niektóre przemyślenia mam całkiem podobne. Zacznę prozaicznie, od koszy na śmieci. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego one ZAWSZE są takie maleńkie i zwykle stoją gdzieś wciśnięte w najdalszy kąt łazienki? Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w hotelu, gdzie nie musiałabym rezygnować z kosza na rzecz foliowej siatki na zakupy. No bo na co komu taki tyci kubełek? Wrzuci człowiek do środka puszkę po piwie albo nie daj Boże dwie, a już się klapa nie domyka i jeszcze człowiek wychodzi na menela, że wypił tyle, że aż cały kosz zapełnił. Oczywiście jeśli w ogóle ta klapa działa, bo zwykle pedał jest zepsuty albo kosz stoi w takim miejscu, że nie da się sięgnąć nogą, albo też jest

tak mały, że zanim się klapa otworzy, to się ten kubełek przewróci. Drodzy hotelarze – nie oszczędzajcie, proszę, na śmietniczkach! Postawcie normalnie, pod biurkiem choćby, plastikowy pojemnik na zwykły worek, rzecz jasna z workiem, bo również i worków nader często brakuje.

NIE POSURFUJESZ!

Drugą ważną dla mnie kwestią jest Wi-Fi. Łącze bezprzewodowe w dzisiejszych czasach jest już normą i właściwie jest dostępne już wszędzie, ale niestety w wielu hotelach, nawet i tych dobrych, jedynie z nazwy. Nie zliczę, ileż to razy biegałam po korytarzu z laptopem i szukałam zasięgu. Raz go znalazłam na balkonie, niestety w styczniu. Drugim razem w ogródku restauracji, niestety bez możliwości skorzystania z elektrycznego gniazdka, ale się nie dałam. Skombinowałam kilka przedłużaczy i siedząc dwadzieścia metrów dalej, podpięłam się do prądu w recepcji. Ha! Rzeczą nagminną jest, że w pokojach połączenie się zrywa, a w odpowiedzi na pytanie o jakąś inną sieć, recepcjonista ZAWSZE robi oczy wielkie ze zdziwienia i mówi, że u niego jest wszystko w porządku i nic nie zrywa. No tak, uwielbiam ten niewinny i pełen szczerego zdziwienia ton, że to chyba właśnie tylko tak teraz, bo przecież do tej pory wszystko działało normalnie. Oczywiście przy recepcji zawsze zasięg jest full, ale przecież gość płaci za pokój w hotelu, a nie za miejsce stojące przy recepcji.

TELEFON, TV CZY LAMPKA BIURKOWA?

Nie, nie… Nie myślcie sobie, że ja jestem jakaś upierdliwa, ale powiedzcie, czy jakąś wielką fanaberią jest oczekiwać, by w hotelowym pokoju znajdowała się wystarczająca liczba gniazdek? Zwykle są dwa, zazwyczaj gdzieś wciśnięte głęboko za biurkiem, ewentualnie pod biurkiem. Nie dość, że aby się tam dostać, trzeba albo wyrżnąć głową w szufladę, albo też gruntownie przemeblować pokój, to – żeby na przykład podładować telefon – trzeba zrezygnować z telewizji lub z oświetlenia na biurku. A już jednocześnie

podłączyć laptopa, ładować telefon i przy akompaniamencie muzy z MTV przy okazji jeszcze wieczorem widzieć klawiaturę, to już normalnie opcja, która w przyrodzie nie występuje prawie wcale. Ja z gatunku tych bardziej zapobiegliwych, więc od niedawna wożę w walizce złodziejkę. Przedłużaczy już wozić ze sobą nie będę, ale i telefon na wszelki wypadek staram się naładować w samochodzie.

OPAD Z DESZCZOWNICY CZY WĘŻOWY TANIEC?

No i ostatni hotelowy „kwiatek”, czyli prysznic. Tu mogłabym wyprodukować długaśną epistołę, ale że to tylko felieton, zatem będę się streszczać. Kran. Tylko kran i aż kran, przy którym prawie nigdy nie wiadomo, w którą stronę obrócić wajchę, by poleciała ciepła woda, a przy nieco starszym patencie z zakręcanymi kurkami prawie zawsze z tego czerwonego zimna woda poleci. No i ciekawe jeszcze, skąd ta woda poleci… Czy zaatakuje nas od sufitu intensywny opad z podstępnej deszczownicy, czy też słuchawka nagle wywinie się z uchwytu i tańcząc ruchem wężowym, nie spuści nam lodowatego prysznica na łepetynę prosto od fryzjera? A jak do tego jeszcze dodamy zacinające się drzwi od kabiny, obowiązkowo – mniej lub bardziej – przytkany odpływ z brodzika oraz stary jak świat wynalazek w postaci ceratowej zasłonki, której nikt nigdy nie myje, wieczorna tudzież poranna toaleta w hotelowej łazience jawi się jako stresujące i wymagające saperskiego refleksu wyzwanie. Ja nie wiem, jak to jest, ale choćbym nie wiem jak sprytnie umknęła przed opisaną wyżej serią wymyślnych zasadzek i choćbym nie wiem jak zwinnie wiła się w okolicy najdalszego kąta prysznica, to i tak ta obrzydliwa zasłonka ZAWSZE, jakimś cudem, mi się do tyłka przyklei!

Autor: Izabella Frączyk TATRA

MAGAZINE | 81


CZAS WOLNY

GORĄCY to miejsce dla każdego! EWA SZUL-SKJOELDKRONA: W ostatnich latach na Podhalu pojawiło się wiele kompleksów basenowo-termalnych. Co wyróżnia Gorący Potok na tle konkurencji? PATRYK KOWALSKI: Po pierwsze – architektura. Wiele wysiłku włożyliśmy w wykończenie naszego obiektu. Łącząc kamień z drewnianymi elementami w stylu góralskim, złożyliśmy hołd tradycyjnemu budownictwu Podhala. Ponadto zastosowanie tych materiałów nadało temu miejscu niepowtarzalnego uroku. Drugą wyróżniającą nas cechą jest możliwość korzystania z gorących 82 | TATRA

MAGAZINE

źródeł na świeżym powietrzu, w otoczeniu drzew. W ten sposób nasi goście mogą zbliżyć się do natury. Nie ma tutaj zgiełku, towarzyszącego kąpielom w zamkniętych kurortach, a temperatura wody dochodząca do 40oC pozwala na doskonałe odprężenie ciała i ducha. Dlaczego warto korzystać z kąpieli w basenach termalnych? Jakie korzyści zdrowotne przynoszą? Gorąca woda sama w sobie ma kojący wpływ na nasz organizm. Pozwala nam się rozluźnić podczas kąpieli. Jeśli dodamy do tego naturalne

minerały, które idealnie potrafią wkomponować się w nasz organizm pod wpływem ciepła, stworzymy świetne warunki do profilaktyki zdrowia. Woda w Gorącym Potoku szczególnie dobrze wpływa na rozluźnienie zesztywniałych stawów, bóle mięśniowe po wytężonym wysiłku, a także poprawia jędrność skóry i zapobiega jej stanom zapalnym. Regularne kąpiele w wodzie termalnej bogatej w takie pierwiastki jak siarka, sód, potas, wapń czy magnez skutecznie pozwalają zapobiegać różnego rodzaju schorzeniom.


Oferta w Gorącym Potoku jest bardzo szeroka. Czy, Pana zdaniem, można powiedzieć, że każdy znajdzie tu coś dla siebie? Zdecydowanie! Myślę, że nasze termy to miejsce dla wszystkich. Zarówno dla tych, którzy szukają odpoczynku i rekreacji, jak i dla tych bardziej rozrywkowych. Nie brakuje też atrakcji dla rodzin z dziećmi. Naszą ofertę staramy się tak dostosować, aby każdy z naszych gości był naprawdę zadowolony. A jaką mają Państwo ofertę dla klienta korporacyjnego? Na tle innych propozycji dla firm, nasza oferta jest bez wątpienia wyjątkowa. W Gorącym Potoku można połączyć szkolenia lub imprezę integracyjną, zorganizowaną na poziomie restauracji, z kąpielami czy pool party. Istnieje też możliwość przygotowania zamkniętego nocnego eventu dla grup zorganizowanych. Poza tym wielu pracowników korporacyjnych czy większych firm może korzystać z benefitów, które oferują ich pracodawcy. Dzisiaj Gorący Potok to przede wszystkim baseny termalne, ale też spa, sauny, park linowy i gastronomia. Jakie mają Państwo plany rozwoju? Jesteśmy na etapie przebudowy strefy spa. Powstają nowe sauny m. in. sauna infrared, a w najbliższym czasie w planach jest budowa dużej sauny fińskiej przeznaczonej na seanse. Poza stworzeniem nowych saun planujemy też zadaszyć jeden z basenów.

os. Nowe 45, Szaflary +48 727 52 52 52 www.goracypotok.pl Jesteśmy partnerem

Jakie atrakcje przygotowali Państwo na sezon zimowowiosenny? Na szczególną uwagę zasługuje druga edycja największego na Podhalu Sylwestra w termach. Po raz kolejny będzie to impreza na dwóch poziomach: w restauracji w opcji bankietowej oraz pool party w strefie wodnej. Tradycyjnie planujemy też atrakcje cykliczne: weekendy ze zbójami oraz śpasy góralskie, Walentynki i Dzień Kobiet. Dziękuję za rozmowę. TATRA

MAGAZINE | 83


INSPIRACJE

FOT. ADAM BRZOZA

Jak fotografować Tatry,

ABY WYDOBYĆ ICH PIĘKNO?

FOT. ADAM BRZOZA

Tatry to góry zjawiskowe, które idealnie nadają się do fotografowania. Strzeliste szczyty, głębokie przepaście, gra świateł na poszarpanych graniach – to wszystko sprawia, że liczni adepci fotografii biorą na warsztat najwyższe polskie góry. Jak robić to dobrze? Oto garść porad od fotografa Adama Brzozy, który Tatry fotografuje na co dzień.

84 | TATRA

MAGAZINE


Słowo pytać po góralsku nie oznacza zadawać pytania. Pytać po góralsku to prosić. Stąd też drużbowie weselni, którzy w tradycji podhalańskiej zapraszają z młodą parą gości na wesele, nazywani są pytacami. Pytace honorowo, często na koniach, zapraszają gości weselnych, śpiewając tradycyjne przyśpiewki.

piękne piętro alpejskie już na wysokości 1800 m. Są też górskie jeziora, takie jak Morskie Oko czy Czarny Staw, a także urokliwe górskie łąki. Tematów do fotografii na pewno nie zabraknie. Tym, których przeraża liczba turystów po polskiej stronie gór, polecam część słowacką. Są tam zupełnie inne przestrzenie i znacznie mniej ludzi – mówi Adam Brzoza.

Malarstwo na szkle na Podhalu rozwinęło się w XIX wieku. O zamożności gazdy świadczyło m.in. to, ile posiadał obrazków w góralskim salonie, tak zwanej biołej izbie. Podobno hrubi (zamożni) gazdowie w tamtym czasie podsiadali nawet 40 tego typu dzieł sztuki. Obrazki były dodatkowo przyozdabiane kwiatami z bibuły. Na obrazach królował kolor czerwony, zielony i niebieski.

DOBRE PRZYGOTOWANIE

Kolory miały i mają znaczenie w tradycyjnym góralskim ubiorze. Na przykład biel oznacza czystość, czerwień chroni od uroków, czerń jest utożsamiana z żałobą, smutkiem. Warto zatem pamiętać o odpowiednim dobraniu kolorów do sytuacji.

FOT. ADAM BRZOZA

– Uwielbiam podróżować i robić zdjęcia. I choć widziałem tak piękne góry jak Himalaje czy Alpy, to jednak Tatry skradły moje serce fotografa. Dlaczego? Bo zajmują stosunkowo niewielki obszar, a to pozwala zobaczyć i sfotografować różnorodne miejsca i obiekty podczas jednej wycieczki. W Tatrach mamy prze-

Każde wyjście w góry, niezależnie od jego celu, musi być dobrze przygotowane. I nie chodzi tylko o spakowanie sprzętu (o czym za chwilę), ale o turystyczne przygotowanie do wyprawy. – Tatry to góry. I jak każde góry należy traktować je z najwyższym szacunkiem. Podstawową rzeczą, jaką należy ze sobą zabrać, jest rozwaga. Ja do każdego wyjścia przygotowuję się jak każdy inny turysta. Informuję kogoś bliskiego o trasie, jaką zamierzam przebyć, a także o planowanej godzinie powrotu. Telefon mam oczywiście naładowany „na maksa”, a w nim wszystkie numery alarmowe i aplikację Ratunek. Sprawdzam też pogodę, głównie pod kątem możliwych burz i ewentualne zagrożenie lawinowe – wylicza fotograf.

KOMPOZYCJA KADRU I TEMAT PRZEWODNI Oglądane gołym okiem Tatry kuszą różnorodnością form i pięknem gór, ale na zdjęciu nie jest możliwe oddanie wszystkiego, co widzimy. Dlatego bardzo ważna jest kompozycja i zaplanowanie kadru. – W górach można fotografować wiele rzeczy: panoramy,

szczyty, uskoki, roślinność, wodę stojącą lub płynącą, a nawet zwierzęta. Co prawda w dobie fotografii cyfrowej można „napstrykać” setki zdjęć, a potem wybrać najlepsze. Jednak ja jestem zwolennikiem starej szkoły i uważnego planowania kadru. Warto fotografować zarówno ogólnie, jak i wybierać detale z całości krajobrazu. Do dyspozycji mamy linie prowadzące, rytmy oraz regułę trójpodziału – radzi Adam Brzoza.

FOT. ADAM BRZOZA

Czy wiesz, że:

NIE MA ZŁEJ POGODY NA ROBIENIE ZDJĘĆ

Tatry są kapryśne, a pogoda zmienia się bardzo szybko. – Być może wychodzimy w góry z nadzieję na piękne, pocztówkowe ujęcia białych szczytów kontrastujących z głębokim błękitem, a łapie nas śnieg albo deszcz. Czy warto rezygnować? Oczywiście, że nie! Dobry fotograf poradzi sobie i z takim wyzwaniem. Pamiętajmy, że każde światło ma swoje zalety pod warunkiem, że umiemy je wykorzystać – złota godzina, czyli wczesne rano, to gwarancja dobrych zdjęć. Z kolei bardziej szare dni to możliwość poćwiczenia w trudniejszych warunkach – twierdzi fotograf.

JAKI SPRZĘT PRZYDA SIĘ W GÓRACH?

Aparat, zapasowe baterie, teleobiektyw, obiektyw szerokokątny, a także filtr polaryzacyjny to absolutny „must have”, który powinien się znaleźć w plecaku górskiego fotografa. Ale co jeszcze? – Na pewno warto zabrać ze sobą szare filtry połówkowe oraz statyw – podsumowuje Adam Brzoza.

Autor: Adam Brzoza

TATRA

MAGAZINE | 85


SPORT

Jak wybrać

DESKĘ SNOWBOARDOWĄ i cieszyć się jazdą

Sezon zimowy zbliża się wielkimi krokami i wielu przyszłych snowboardzistów zaczyna się zastanawiać nad wyborem najlepszej dla siebie deski. O ile doświadczeni fani deski wiedzą, jak kupować sprzęt, o tyle tym mniej zaawansowanym na pewno przyda się garść podpowiedzi. Na co zwrócić szczególną uwagę? O czym warto pamiętać, kupując buty? Jak dobrać wiązania? O odpowiedzi poprosiliśmy specjalistów z sieci sklepów SKI TEAM. Początkującego snowboardzistę liczba dostępnych modeli może przyprawić o zawrót głowy. Różnorodne malowania, rozmiary i przeznaczenia nie ułatwiają sprawy. Kupno deski staje się sprawą mocno skomplikowaną i wymagającą choćby podstawowej wiedzy na temat własnych potrzeb i możliwości. Ale spokojnie, nasz mini-prze86 | TATRA

MAGAZINE

wodnik na pewno pomoże dobrać odpowiedni snowboard!

ROZMIAR I PŁEĆ MAJĄ ZNACZENIE

I to nie tylko deski, ale również własny snowboardzisty. Waga i wzrost to istotne informacje przy zakupie. Dlaczego? – Deskę dobieramy przede wszystkim do wzro-

stu. Niemniej waga też jest istotna, ponieważ każda deska posiada konkretne parametry, działające najefektywniej w określonej tolerancji wagowej. Informację tę najszybciej odszukamy na naklejkach informacyjnych dołączanych do każdej deski – mówi Tomasz Kochanowski, specjalista SKI TEAM ds. snowboardu.


Czy wiesz, że: Słowa do popularnych góralskich nut – przyśpiewek: Hej, idem w las i Krywaniu, Krywaniu, funkcjonującej w świadomości Podhalan jako tradycyjne, napisał Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Uczesanie Góralek dawniej świadczyło o ich statusie społecznym. Panny zwykle nosiły warkocze, które jednak upinały, aby nie przeszkadzały im w pracy. Mężatki zaś nosiły cuby – koka z warkocza albo koszyczek, do tego na głowie chustkę. Kolorystyka spódnic tybetowych noszonych odświętnie przez kobiety na Podhalu była przypisana do świąt kościelnych. Białą noszono w Boże Narodzenie, Wielką Niedzielę i Boże Ciało; czerwoną w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa i w drugi dzień Bożego Narodzenia, czyli w Szczepana; zieloną na Zielone Świątki, czasem też w drugi dzień Świąt Wielkanocnych; niebieską w Święta Maryjne; czarną w okresie Wielkiego Postu. Spinka góralska jest jedną z najbardziej oryginalnych ozdób tradycyjnego ubioru męskiego. Wykonywana jest obecnie z alpagi, mosiądzu, miedzi, tombaku, srebra i złota. Spinki weselne są zazwyczaj bardzo ozdobne; myśliwi noszą często spinki ozdobione motywami zwierzęcymi: sarnami, jeleniami; strażacy z motywem koguta, a niektórzy z motywem kapliczek.

Bardzo ważny jest też rozmiar noszonego obuwia. Osoby o szczególnie długich stopach powinny wybrać deski Wide, czyli poszerzane. Dzięki temu możliwości ustawienia kąta wiązania na desce będą nieograniczone; zmniejszy się też ryzyko zahaczenia butami o stok podczas ostrych skrętów. Deski są też dzielone na męskie i damskie. – Deski dla pań zazwy-

czaj posiadają lżejszą konstrukcję i są węższe. Różnica w talii dochodzi nawet do 2 cm; dzięki temu są lepiej spasowane do buta w mniejszym rozmiarze. Wyróżnia je też przyjaźniejsza grafika i odmienny design – dodaje Tomasz Kochanowski.

TRICKI CZY PRĘDKOŚĆ?

Mało kto, zaczynając swoją przygodę z deską, wie, jaki styl jazdy będzie preferował. Może nade wszystko pokocha prędkość? A może to skoki będą jego lub jej ulubioną konkurencją? Dla takich osób najlepsza będzie deska all mountain (allround), która da każdemu dużo frajdy. – Allroundy to deski o właściwościach pośrednich, łączące cechy freestyle i freeride. W allroundach środek ciężkości (setback) jest cofnięty, ale zdarzają się też twin-tipy. To zdecydowanie najodpowiedniejsze modele do nauki i wyrobienia techniki. Będą nam służyć również w przyszłości, kiedy określimy

preferowany styl jazdy. Sprawdzą się zarówno jako pierwsza deska początkującego, jak i sprzęt dla osób średniozaawansowanych – zapewnia Tomasz Kochanowski.

DOBRE BUTY TO PODSTAWA

Gdy mamy już wybraną deskę, kolejną ważną rzeczą jest zakup butów. To zdecydowanie najważniejszy element sprzętu. Dlaczego? Buty odpowiadają za bezpieczeństwo naszych kostek, zdolność precyzyjnego sterowania i szybkość przekazywania impulsów z nogi na deskę. W butach z wyższej półki za komfort i stabilizację stopy odpowiada termoformowany liner. – Kto jeździ na desce, ten wie, że dobry but to błogosławieństwo. Nie dość, że w dużej mierze odpowiada za naszą jazdę, to jeszcze musi się sprawdzać w trudnych, zimowych TATRA

MAGAZINE | 87


JAKI PROFIL DESKI WYBRAĆ?

SPORT

 DLA POCZĄTKUJĄCYCH: ROCKER Konstrukcja charakteryzuje się uniesionym nose’m i tailem, dzięki czemu łatwiej wybacza błędy osobom początkującym.

 DLA FANÓW SNOWPARKÓW: FLAT

Deska wykonana z płaskiego odcinka rdzenia, co zapewnia większą stabilność przy wyższych prędkościach najazdowych.

 DLA MIŁOŚNIKÓW PRĘDKOŚCI: CAMBER warunkach. Zazwyczaj na stoku przebywamy cały dzień, a zatem but musi być wygodny, ciepły i oczywiście nieprzemakalny. Buty zawsze wybieramy idealnie na rozmiar stopy – nie powinno być żadnego zbędnego luzu. Oczywiście, warto przymierzyć kilka modeli i dopiero wtedy zdecydować, w którym nasza stopa czuje się najlepiej – radzi Tomasz Kochanowski.

DOPASOWANE WIĄZANIA

Z kolei wiązania to ogniwo łączące buty z deską. Powinny zostać dobrane do stylu jazdy, umiejętności, wagi i oczekiwań. – Najlepiej wybierać wiązania, gdy już mamy swoje buty. Możemy je wówczas dopasować pod kątem rozmiaru, sztywności, profilu i długości pasków. Ważne, żeby wcześniej sprawdzić standard mocowania na desce, ponieważ nasze wiązania muszą być z nim kompatybilne – radzi Tomasz Kochanowski.

JAKIE NOWOŚCI W SEZONIE 2018/2019? Snowboardziści coraz częściej eksplorują tereny znajdujące się poza wyznaczonymi trasami. Z myślą o nich firmy snowboardowe urozmaiciły gamę konstrukcji i kształtów snowboardów. Długie, szerokie nosy, mocniejsze i bardziej cofnięte taliowanie czy miękkie ogony sprawiają, że deska daje się dużo łatwiej prowadzić poza trasami, w głębokim śniegu i na dużych stromiznach. – W ostatnich dwóch sezonach zaobserwowaliśmy też powrót systemu szybkiego wpinania butów w wiązania, czyli tzw. step-in. Jest to duże usprawnienie dla osób, które nie lubią tradycyjnych wiązań. Step-in eliminuje potrzebę schylania się i zapinania pasków. Czy trend się utrzyma? Czas pokaże – podsumowuje Tomasz Kochanowski.

Ta klasyczna konstrukcja to dwa punkty styku ze śniegiem w okolicach nose’a i tailu. Zapewni idealne prowadzenie podczas szybkiej jazdy.

 DLA ZAAWANSOWANYCH RIDERÓW: HYBRYDA

Wszechstronna deska, która z profilu przypomina falę. Sprawdzi się zarówno na przygotowanej trasie, jak i podczas jazdy po świeżym puchu.

Tekst napisany we współpracy z firmą SKI TEAM. 88 | TATRA

MAGAZINE


HISTORIA

TATRZAŃSKIE SCHRONISKA

Pierwsze schroniska w Tatrach zaczęły powstawać w drugiej połowie XIX w. Wcześniej ich funkcję pełniły rozliczne koliby, altany, szałasy i bacówki. Jednak rosnąca popularność obszaru i coraz większa liczba turystów górskich doprowadziły do tego, że zaczęto budować specjalne zagospodarowane obiekty. Najważniejszym impulsem do ich rozwoju było powstanie w 1873 r. Towarzystwa Tatrzańskiego. Już rok później Towarzystwo Tatrzańskie uruchomiło schronisko nad Morskim Okiem. Stanęło ono na miejscu prywatnego schroniska Homolacsa, które spłonęło w 1865 r., a w jego otwarciu uczestniczyli m.in. aktorka Helena Modrzejewska i poeta Adam Asnyk. Do 1937 r. Towarzystwo Tatrzańskie wybudowało w Tatrach 6 schronisk turystycznych i 2 stacje turystyczne. Po wojnie kontynuatorem działań Towarzystwa Tatrzańskiego zostało Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, które dziś zarządza siedmioma położonymi na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego schroniskami i jednym hotelem górskim.

SCHRONISKO WYSADZONE W POWIETRZE

O Polanie Pisanej mówi się, że oferuje jeden z najciekawszych wido-

Trudno wyobrazić sobie Tatry bez charakterystycznych tatrzańskich schronisk. Murowaniec, Morskie Oko czy Kalatówki to nazwy, które miłośnikom gór kojarzą się z gorącą herbatą, ciepłym posiłkiem i suchym łóżkiem, w którym można odpocząć po trudach wielogodzinnych wędrówek. Dziś przedstawiamy krótkie historie trzech z nich: nieistniejącego już schroniska na Polanie Pisanej, hotelu górskiego na Kalatówkach i schroniska w Dolinie Roztoki. ŃSKIEGO

W MUZEUM TATRZA

ZDJĘCIE ZE ZBIORÓ

ków w całej Dolinie Kościeliskiej. Nie dziwi zatem, że przedsiębiorczy Stanisław Pitoń Jacków z Kościelisk wpadł na pomysł wybudowania

tu bufetu, który serwował gorącą herbatę i proste posiłki. Był rok 1931, a Tatry już od pewnego czasu były celem wycieczek turystycznych ludzi z całej Polski. Ruch był na TATRA

MAGAZINE | 89


HISTORIA

ZDJĘCIE ZE ZBIORÓ

W MUZEUM TATRZA

tyle duży, że po kilku latach Pitoń postawił nowy, większy budynek, który na krótko przed wybuchem wojny wydzierżawił niejakiemu Józefowi Berestce. W czasie II wojny światowej Berestko pomagał rozlicznym uciekinierom przedostać się na Węgry. Jednocześnie, często gościł Niemców, którzy przyjeżdżali do schroniska na bitą śmietanę. Niestety w 1941 r. gospodarz został zdemaskowany przez gestapo. Aresztowano go wraz z żoną, a następnie rozstrzelano w Auschwitz. Jego żona przeżyła okupację. Przez kolejne wojenne lata budynkiem opiekowała się rodzina. Schronienie znajdowali tu partyzanci, którym Anna Pitoń z córką szyły ubrania ze spadochronów. Korzystali z niego też słynni kurierzy tatrzańscy. Niemcy mieli świadomość, że miejsce jest ważne dla żołnierzy ruchu oporu i na początku 1945 r. spalili budynek podczas zaciętych walk z Armią Czerwoną. Schronisko odbudowała po wojnie Anna Pitoń. Było większe od poprzedniego i posiadało stróżówkę GOPR-u. Krótko po odbudowie stało się własnością Tatrzańskiego Parku Narodowego. Nowy właściciel od początku miał pod górkę – schronisko nastręczało wielu problemów, a jego stan pogarszał się z roku na rok, przez co konieczne były coraz kosztowniejsze remonty. W końcu TPN podjął decyzję o likwidacji i rozbiórce schroniska. Dowiedziała się o tym ekipa kręcąca film Trójkąt Bermudzki i zaproponowała, że na potrzeby obrazu wysadzi schronisko w powietrze, a władze TPN zaakceptowały propozycję. 5 sierpnia 1987 r. 90 | TATRA

MAGAZINE

spektakularny wybuch zakończył żywot schroniska na Polanie Pisanej.

JEDYNY TAKI HOTEL W POLSKICH TATRACH

Historia hotelu górskiego na Kalatówkach sięga 1911 r. Inicjatorem powstania niewielkiego drewnianego budynku było Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy. To właśnie tutaj, w kolebce polskiego narciarstwa, w latach 1911– 1912 wybudowano bazę noclegową dla narciarzy i turystów. Szybko okazało się, że schronisko jest zbyt małe. Ponownie z inicjatywy Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy podjęto decyzję o budowie hotelu górskiego w stylu alpejskim, która wywołała spore kontrowersje. Obiekt był potrzebny m.in. w związku z planowanymi Mistrzostwami Świata FIS, które w 1939 r. miały odbyć się w Zakopanem. Budynek powstał w rekordowym czasie – jego budowa trwała tylko 5 miesięcy, a do użytku został oddany pod koniec 1938 r. Pierwotne schronisko zostało przekształcone w magazyn i spłonęło w 1943 r. Okupacja obeszła się z hotelem łaskawie. Przekształcony w „Bergahaus Krakau” służył niemieckim oficerom jako dom wypoczynkowy.

ŃSKIEGO

Niepotwierdzone źródła informują, że latem 1942 r. Podhale odwiedził Hans Frank, generalny gubernator okupowanych w czasie wojny ziem polskich. Podczas wizyty w „Berghaus Krakau” miano dokonać próby zamachu na jego życie – z małego samolotu zrzucono bombę, która trafiła w taras i, przebijając zbrojenia, wpadła do piwnicy, gdzie wybuchła,nie czyniąc większych szkód. Nie istnieją jednak żadne wiarygodne relacje, które potwierdzałyby to zdarzanie, a opowieść jest często kwalifikowana jako legenda przewodnicka. Pod koniec lat pięćdziesiątych Kalatówki stały się popularne wśród elity jazzowej. W odbywających się tu warsztatach jazzowych brali udział tak wybitni muzycy jak Krzysztof Komeda, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, Andrzej Kurylewicz czy Zbigniew Namysłowski. Hotel do dziś zachował swój wyjątkowy charakter. Przetrwało sporo elementów oryginalnego wyposażenia: żyrandol i kominek w sali bufetowej, kute lampy w korytarzach, sali telewizyjnej i restauracji czy żelazna krata przy klatce schodowej. Oprócz długiej i barwnej historii, współczesnym gościom oferuje wygodne 1-, 2-, 3- i 5-osobowe pokoje z łazienką


Czy wiesz, że: lub umywalką oraz przepiękne widoki na Kasprowy Wierch, Suchy Żleb Kalacki czy Dolinę Bystrej.

SCHRONISKO LEKKO NA UBOCZU

Schronisko PTTK im. Wincentego Pola w Dolinie Roztoki było drugim – po schronisku nad Morskim Okiem – obiektem tego rodzaju wybudowanym przez Towarzystwo Tatrzańskie. Zbudowano je w 1876 r. przy ówczesnej drodze z Łysej Polany nad Morskie Oko. Jego nazwa może być trochę myląca, ponieważ w rzeczywistości znajduje się ono w Dolinie Białki, poniżej wylotu Doliny Roztoki. Początkowo drewnianym dwuizbowym budynkiem opiekowali się górale, w tym słynny skrzypek i przewodnik góralski Bartłomiej Obrochta. Wiadomo, że schronisko było nieduże i czynne jedynie latem. Pogarszający się stan budowli doprowadził do jej rozbiórki w 1911 r. Na jej miejscu w 1913 r. powstał budynek, który stoi do dziś. Ze względu na bliskość słowackiej granicy nowe schronisko często służyło jako baza wypadowa taternikom wspinającym się

po słowackiej stronie – możliwa była przeprawa mostkiem przez Białkę. Podczas II wojny światowej schronisko pełniło funkcję punktu przerzutowego dla osób zmierzających na Węgry, ale z czasem budynkiem zainteresowali się Niemcy, którzy zamienili go w placówkę straży granicznej. Dzięki temu budynek przetrwał okupację. Gdy po wojnie zamknięto przejście graniczne na Słowację i wytyczono nową drogę do Morskiego Oka, budynek znalazł się nieco na uboczu głównego szlaku. Być może dzięki temu udało mu się zachować atmosferę „z dawnych lat”. Nieodmiennie jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej lubianych tatrzańskich schronisk. Potwierdzają to pierwsze miejsca w rankingu schronisk górskich PTTK w 2015 r. i 2017 r. pisma „n.p.m.”.

Oscypki zawdzięczają swój niepowtarzalny smak mleku od owcy górskiej zwanej caklą. To rasa hodowana na Podhalu i w Karpatach. Na Podhalu zwyczajowo pije się z jednego kieliszka. Konsumpcję należy poprzedzić nalaniem trunku (przypadkiem nie przez rękę), nawiązaniem kontaktu wzrokowego, formułką: „na zdrowie”, „widzem cie”, „durknij”, wypiciem i wylaniem reszty z kieliszka oraz przekazaniem napełnionego kolejnej osobie – najlepiej zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Trunek w kieliszku nazywany jest: jednym, śtaganem, śtoplem lub małym. Wiatr halny powoduje u niektórych osób nadpobudliwość, szybsze bicie serca, zmienne nastroje oraz stany depresyjne. Kiedy duje holny zapełnia się zazwyczaj również porodówka w zakopiańskim szpitalu.

Autor: Ewa Szul-Skjoeldkrona ŃSKIEGO

W MUZEUM TATRZA

ZDJĘCIE ZE ZBIORÓ

TATRA

MAGAZINE | 91


Professional SPA DLA TWOJEGO SAMOCHODU POD SAMYMI TATRAMI!

92 | TATRA

MAGAZINE


W jednym z najbardziej charakterystycznych obiektów Zakopanego — hotelu Mercure Kasprowy Zakopane — znajduje się wyjątkowe miejsce, które z powodzeniem można nazwać spa dla samochodów. Professional to salon autodetailingu, z którego Twój ukochany samochód wyjedzie niczym pierwszego dnia od dealera. Professional to miejsce stworzone przez pasjonatów motoryzacji. Świat autodetailingu nie ma żadnych tajemnic przed pracownikami i kierownictwem tego wyjątkowego miejsca. Najwyższej jakości, starannie wyselekcjonowane kosmetyki, najlepsze maszyny i akcesoria w połączeniu z wieloletnim doświadczeniem, fachową wiedzą i żarliwą motoryzacyjną pasją dają niesamowite rezultaty.

SAMOCHODOWE SPA

Detailing to prawdziwe samochodowe spa, po którym samochód, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, będzie wyglądał jak nowy. Na proces detailingowy składa się wieloetapowe kompleksowe mycie, czyszczenie, renowacja, konserwacja i wreszcie zabezpieczenie wszystkich elementów samochodu. Jak to wygląda w praktyce? – W przypadku prac wykonywanych na zewnętrznych partiach samochodu, proces zaczynamy od wieloetapowego ręcznego mycia auta. Następnie odtłuszczamy i glinkujemy (oczyszczamy) powłokę lakierniczą. Tak oczyszczoną ze wszelkich zabrudzeń i zanieczyszczeń powierzchnię poddajemy dokładnej inspekcji pod kątem grubości i defektów lakieru. To właśnie od stanu lakieru zależy, jak będzie wyglądał proces jego renowacji. Sama renowacja składa się

z wielu etapów i trwa od kilku do nawet kilkudziesięciu roboczogodzin, podczas których maszynowo polerujemy lakier, potem następuje finalny najprzyjemniejszy ostatni etap, czyli zabezpieczenie. Używamy do tego najwyższej jakości naturalnych lub polimerowych wosków, a szczególnie wymagającym klientom polecamy zastosowanie powłok Nano lub ochrony cermicznej. Tak potraktowany lakier może wyglądać lepiej niż w nowym samochodzie! – mówi Jakub Kaliński z Professional. Detailing to również wnętrze. Do czyszczenia wnętrza używamy przede wszystkim sprężonego powietrza, dzięki czemu oczyszczona zostaje nawet najmniejsza i najtrudniej dostępna szczelina. Elementy plastikowe podlegają konserwacji za pomocą dedykowanych kosmetyków, natomiast tapicerka jest prana za pomocą specjalnego urządzenia piorącego. Dysponujemy najwyższej klasy sprzętem i kosmetykami, dlatego radzimy sobie z różnego rodzaju materiałami. Nawet mocno zabrudzone fotele po naszej „kuracji” odzyskują utraconą świeżość – dodaje Krzysztof Sługocki z Professional. Specjalistów z Professional można zatrudnić również do renowacji lamp, odnowy plastikowych elementów czy też do renowacji tapicerki skórzanej.

OLDTIMERY MILE WIDZIANE

Professional zaprasza również te starsze auta. – Uwielbiamy oldtimery i traktujemy je z ogromną sympatią. Dzięki bogatemu doświadczeniu wiemy, jak zająć się takim „dziarskim staruszkiem”. Oferujemy drobne naprawy blacharskie, np. wyciąganie wgnieceń bez konieczności lakierowania. Świetnie radzimy sobie z renowacją felg, starej skórzanej tapicerki czy renowacją starego bardzo delikatnego lakieru. Polerujemy też części chromowane, przywracając im ich dawny blask – podsumowuje Jakub Kalinski. Salony Professional można odwiedzić w Zakopanem w hotelu Mercure Kasprowy, a także w Ostrowie Wielkopolskim przy ul. Poznańskiej 78. W niedalekiej przyszłości firma planuje otwarcie kolejnych tego typu miejsc w Polsce. Zapraszamy! Twoje auto. Auto Detailing Zakopane Nasza pasja. www.professional-auto.pl

Professional Professional Auto Detailing Zakopane

TATRA

MAGAZINE | 93


KULTURA

MALARSTWO

jest dla mnie dokumentacją cudu widzenia Dla Sylwestra Stabryły — malarza, grafika i rysownika, uczestnika wielu wystaw w Polsce i za granicą, zdobywcy nagród i wyróżnień — malarstwo to osobista opowieść o codziennym życiu. Kto jest zatem bohaterem jego wielkoformatowych obrazów? IZA TROJANOWSKA: Jakie były początki Pana malarstwa? SYLWESTER STABRYŁA: Powiedziałbym – udane, ale niezbyt doceniane. Już pierwsze kroki malarskie stawiałem w szkole podstawowej. Wtedy też nastąpiło pierwsze zniechęcenie ze względu na posądzanie mnie o to, że to nie ja malowałem. Więc się nie starałem. W liceum ogólnokształcącym postanowiłem się rozwinąć, lecz był to następny etap braku zrozumienia i podcinania skrzydeł. Dochodzi do tego wychowanie na wsi, które nie sprzyjało rozwojowi takich zainteresowań i nie motywowało. Mimo wszystko kontynuował Pan naukę i zdecydował się na studia w Katedrze Sztuki Politechniki Radomskiej? Tak, wreszcie studia otworzyły mi drogę do samorozwoju i wolnej, nietłumionej, radosnej twórczości. Czyli to studia pomogły się Panu rozwinąć? Tak naprawdę to niestrudzone trzymanie się jasno wytyczonej drogi, upór i konsekwencja w działaniu oraz bycie sobą pozwoliło mi się zrealizować w tych ciężkich czasach. Skąd czerpie Pan inspiracje? W dużej mierze z podpatrywania rzeczywistości, podglądania otoczenia, śledzenia świata i obserwacji środowiska. Można powiedzieć, że 94 | TATRA

MAGAZINE

Sylwester Stabryła

z własnego podwórka. Z poszukiwania tych nierealnych, symbolicznych sytuacji w zauważonych, rzeczywistych, niepozornych wątkach naszego życia. I z tych wszystkich jednostek, z którymi się stykamy i codziennie mijamy lub rozmawiamy. Czyli bohaterowie obrazów to też bliskie osoby „z własnego podwórka”? Zazwyczaj są to osoby z otoczenia, niejednokrotnie bardzo mi bliskie, co jest istotne w kontekście tematu

i znaczenia obrazu. W odniesieniu do treści lub przekazu wiąże się to z bardzo osobistym wydźwiękiem. Często idzie za tym pewna historia, która stwarza i buduje cały sens. Zdarza się również, że po prostu, najzwyczajniej, ktoś mnie zainteresuje z racji ciekawej figury, postury, twarzy czy charakteru. Zatem ważniejsza jest duchowość czy cielesność tych postaci? Wydaje mi się, że cała relacja między duchowością a cielesnością.


Czy wiesz, że: Podhale to region etnograficzny od południa zamknięty pasmem Tatr, od północy grzbietem górskim Żeleźnicy i pasmem Gorców. Wschodnią granicę regionu wyznacza rzeka Białka, zachodnią dział wodny z rzeką Czarny Dunajec. Tereny najbliżej Tatr z centrum w Zakopanem nazywane są Skalnym Podhalem, tereny Kotliny Nowotarskiej z miastem Nowy Targ określane są Niżnim Podhalem.

W Rytmie, 150x100 cm, olej na płótnie

Kwiat północy, 100x100 cm, olej na płótnie

Ciało nie istnieje bez ducha, a duch napędza ciało. Mam wrażenie, że duchowość w pewnym momencie odpoczywa, by dać szansę cielesności, do momentu, by nagle się ujawnić i ukształtować proces przemiany człowieka.

Tworzy Pan portrety psychologiczne? To chyba zbyt daleko posunięta interpretacja, ale jeśli chodzi w niektórych przypadkach o pewną analizę psychologiczną portretowanej postaci, to można się pokusić o stwierdzenie, że jest to próba oddania prawdziwego charakteru

Krzyż na Giewoncie ma wysokość 17,5 m z czego 2,5 m jest wkopane w skały. Składa się z 400 żelaznych elementów o łącznej wadze niemal 2 ton, które zostały przywiezione wozami konnymi na Halę Kondratową a stąd wyniesione na szczyt na plecach. Przy wnoszeniu elementów na górę pracowało 500 osób, użyto osiemnastu wozów. Oprócz metalowych elementów wyniesiono jeszcze 400 kg cementu i 200 płóciennych konewek wody. Na Podhalu zwyczajowo do osób starszych zwraca się na „Wy”. Dwoi się rodzicom, dziadkom, starszym od siebie krewnym i sąsiadom. Jest to element góralskiego savoir vivre i okazywania należnego szacunku. Czyli zamiast „Dzień dobry Pani” mówi się „Witojcie krzesno matko”.

człowieka, z cechami tylko jemu przypisanymi i tym, co go kształtuje. Dokumentuje Pan rzeczywistość? Staram się przekazać to, co w zasięgu ręki, podpatrzone, wynikające z obserwacji i odczuwania otaczającej rzeczywistości, jako komentarz dnia obecnego. Malarstwo jest dla mnie dokumentacją cudu widzenia i spostrzegania. Konfrontacją z rzeczywistością i znakiem naszych czasów, często też osobistą opowieścią o codziennym życiu, o ludziach, którzy w dużej mierze kształtują nasze postrzeganie, światopoglądy i upodobania. Blada róża, 100x100 cm, olej na płótnie

Dziękuję za rozmowę. TATRA

MAGAZINE | 95


INSPIRACJE

PASJA

CZYTANIA (i pisania) EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Jest Pani autorką bloga o dobrej literaturze. Co dla Pani kryje się pod tym sformułowaniem? Dobra literatura, czyli jaka? MARIOLA STERNAHL: Odkąd sięgam pamięcią, literatura fascynowała mnie różnorodnością gatunków, autorów i stylów literackich. Nie użyłabym jednak sformułowania „blog o dobrej literaturze”. Dobra literatura, czyli jaka? Dla każdego z nas inna, prawda? Dlatego w opisie mojego bloga celowo użyłam słów „miejsce dla miłośników czytania”. Ja nie oceniam, po prostu dzielę się książkami, które przeczytałam i tymi ich fragmentami, które uznałam za szczególnie cenne. A co ja uważam za dobrą literaturę? Cóż, dobra książka powinna pełnić kilka funkcji: rozrywkową, edukacyjną a nierzadko i psychoterapeutyczną. Powinna mieć też wyraziste postaci i opisywać intrygującą fabułę. Dobra książka to też taka, która ma w sobie otwartość na inność, wrażliwość, mądrość i doświadczenie życiowe pisarza. Analizuje i diagnozuje problemy, podsuwa rozwiązania, wysyła sygnały ostrzegawcze i daje do myślenia. W ostatnich latach dużo mówi się o spadku czytelnictwa wśród Polaków. Dlaczego Pani zdaniem książki i czytanie 96 | TATRA

MAGAZINE

FOT. FOTOESTON

Z Mariolą Sternahl — tłumaczką literatury i pasjonatką książek — rozmawiamy o czytaniu, przekładach i własnej twórczości.


Proszę wymienić kilka ulubionych książek i zdradzić, dlaczego to właśnie te pozycje tak bardzo zapadły Pani w pamięć. Na pewno Siedmiopiętrowa góra Thomasa Mertona. Polecam ją wszystkim – wierzącym i niewierzącym, poszukującym wiary, spokoju i miłości. Przygotowując jej opracowanie na bloga, miałam problem z doborem cytatów, tak wiele było w niej mądrości. Od lat to jedna z moich ulubionych pozycji. Wiedziałam, że musi się znaleźć na blogu. Druga to Obserwator Charlotte Link, jednej z moich ulubionych autorek. Każdą jej książkę czyta się z zapartym tchem. Niespodziewane zwroty akcji, dobrze prowadzona, wartka fabuła i zaskakujące zakończenia to jej znak rozpoznawczy. Zawodowo zajmuje się Pani tłumaczeniem literatury. Co najbardziej lubi Pani w pracy tłumacza? Od 25 lat zajmuję się tłumaczeniem z języka niemieckiego, z czego przekładem literackim od 8 lat. To wtedy, w 2010 r., rozpoczęłam realizację pewnego bardzo interesującego projektu we współpracy z pisarzem Dietmarem Martinem Apelem. W maju ukazała się pierwsza książka z tego cyklu na rynku polskim. W pracy tłumacza najbardziej lubię zgrywanie wszystkich akordów – do-

chodzenie do sedna zamysłu autora i dokładne oddanie tego, co autor miał na myśli. Jaki jest klucz doboru książek, które Pani tłumaczy? Czy to sugestie wydawnictw, czy też sama Pani selekcjonuje tytuły, które później Pani przekłada? Na razie podjęłam się tłumaczenia cyklu literackiego, który porusza problemy egzystencjonalne i społeczne, osadzając je w określonej czasoprzestrzeni. To wielowątkowa powieść historyczna, rozgrywająca się w wielu miejscach Europy, w tym w okupowanej Warszawie. Praca nad przekładem wciągnęła mnie na tyle, że stała się niemalże narkotykiem. Na ile tekst przetłumaczony jest jeszcze tekstem pisarza, a na ile nosi ślady stylu tłumacza? Tłumacz może odejść od oryginału i odnieść się do kultury języka docelowego, ale to chodzenie po cienkim lodzie. Może się bowiem pojawić pytanie: gdzie kończy się przekład, a zaczyna interpretacja? Tłumacz nie może zapomnieć, że książka nie jest jego własnością, a jego zadanie to wierne oddanie treści w innym języku. Oczywiście w razie wątpliwości tłumacz jest zdany na swoją wiedzę i zasoby – musi przyjąć rolę arbitra i wybrać jedną możliwość. Czasami konieczne jest wyjaśnienie jakiejś kwestii w przypisie – tak było w przypadku tłumaczonej przeze mnie powieści. Dobry tłumacz musi sprawnie poruszać się po kilku językach, dostrzegać niuanse i czasem umieć czytać między wierszami. Co sprawia Pani największą trudność podczas tłumaczenia? Trudność, o którą Pani pyta, to dla mnie drążenie wątków historycznych. Łapię się na tym, że godzinami analizuję, angażując się coraz bardziej w tematykę, która w danym momencie jest przedmiotem fabuły. Bardzo emocjonalnie przeżywam każdą książkę, własną czy tłumaczoną. Czy jest książka przetłumaczona przez kogoś innego, którą chciałaby Pani przetłumaczyć jeszcze raz?

FOT. FOTOESTON

przegrywają z filmami, serialami czy telewizją? Uważam, że proroctwa o upadku czytelnictwa są mocno przesadzone. Jako społeczeństwo moglibyśmy czytać więcej, ale czy chodzi tylko o statystyki? Zresztą, te ostatnie pokazują, że trend spadkowy się odwraca. Literatura ma ogromną siłę oddziaływania, a inne sztuki nie są jej w stanie zastąpić choćby dlatego, że czytanie jest treningiem dla wyobraźni. Filmy czy seriale to inna forma ekspresji, trudno porównywać je z książkami. Co ciekawe, z badań wynika, że młodzież czyta dużo więcej aniżeli kilka lat temu. Są „przyklejeni” do swojego smartfona, który stanowi ich małe okienko na świat. Czytają, analizują i poszukują nowych informacji. To nastraja mnie optymistycznie.

Oczywiście! To klasyk literatury światowej, który doczekał się wielu świetnych przekładów: Faust Goethego. Jednak temu życiowemu wyzwaniu zamierzam poświęcić się dopiero na starość. Wiem, że pisze Pani swoje teksty, choć na razie tylko do szuflady. Co musi się wydarzyć, żeby zechciała je Pani wydać? Ponieważ w maju ukazała się przetłumaczona przeze mnie książka Sonderfuehrer w Warszawie, to teraz nadszedł czas na pracę nad moimi tekstami. Mam już jedną napisaną, a w głowie pomysły na dwie kolejne części cyklu. Myślę też o psychothrillerze – mam już gotowy tytuł i dokładnie, krok po kroku, przemyślaną fabułę. Gdzie znajduje Pani inspiracje do swoich własnych tekstów? Życie. Życie jest moją największą inspiracją, z której czerpię bez końca. Mam czasami wrażenie, że im więcej tworzę, tym z większą mocą to „źródełko bije”. To cudowne uczucie. To pasja, dla której żyję. Jednak aby moje źródełko nie wyschło, potrzebuję serca i życzliwości moich czytelników. To oni są dla mnie motorem działań, zachęcają mnie do odkrywania mojej prawdy. Dlatego zapamiętajcie to zdanie, które jest kluczem do mojej pierwszej książki: dziękuję za to, że jesteście. Dziękuję za rozmowę. www.emeste.eu • ms@emeste.eu TATRA

MAGAZINE | 97


KUCHENNE RE-KREACJE

Bezczelnie pysznie

W RESTAURACJI HALKA Zaledwie 200 m od Krupówek, w Aries Hotel & SPA, zamiast wszechobecnych kwaśnic, oscypków, burgerów i na przekór tandetnej interpretacji regionalnych smaków, Restauracja HALKA serwuje na przykład nowojorskie pastrami i tajską zupę. Wszystko tu jest bezczelnie inne i pyszne... Autorskie menu szefa kuchni Michała Lelka to uczta dla mięsnych hedonistów i koneserów wina. Zacząć ją można od klasycznego tatara, dalej na przystawkę wybrać bycze jądra z pigwą i czekoladą, na danie główne skusić się na dzika i ziemniaki z ogniska. A na deser – rubinowa czekolada. Ten specjał, po raz pierwszy w historii stworzony przez szwajcarską markę Barry Callebaut z rubinowych nasion kakaowca, przygotowują cukiernicy HALKI – Michał Palarczyk i Wojtek Kazanowski. No i oczywiście kieliszek pysznego wina. Dania zachwycają nowoczesnym wyglądem i niebanalnymi połączeniami smaków. Na smakoszy czeka zarówno menu sezonowe, jak i stałe, a w nim – między innymi żabie udka oraz kaczka z mango w sosie teriyaki. HALKĘ doceniają nie tylko goście głodni niebanalnych kulinarnych doznań. Zdobyła ona uznanie i nagrody przyznawane przez kulinarne media. Od dwóch lat jest laureatem nagrody Poland 100 Best Restaurants z najwyższym wyróżnieniem 3 WIDELCE+ i FOOD BUSINESS FORUM 2018 jako najlepsza Restauracja Hotelowa w Polsce. Nagrody, przyznane przez fachowców i restauratorów, są dowodem, że wszystko jest tu naprawdę bezczelnie dobre. Zdecydowanie miejsce warte powrotu! 98 | TATRA

MAGAZINE

Szef kuchni: Michał Lelek


PSYCHOLOGIA

Z GÓRY WIDAĆ WIĘCEJ

czyli praktyczna filozofia wypoczywania To dobrze, że się męczymy. Gdyby nie zmęczenie, niektórzy zapracowaliby się na śmierć. Po prostu nie umieliby przestać pracować. Terminy, cele, aktywność, codzienna rutyna, stresy — paradoksalnie wciągają i uzależniają jak narkotyk. Owszem, nie lubimy ich, ale jednocześnie w nie brniemy, twierdząc, że nie mamy innego wyjścia. Zawsze jest jakaś nadzieja na to, że w końcu będzie radość z osiągniętego celu. Częściej jednak dzięki temu, że pracujemy ciężko, nie myślimy o tych wszystkich trudnych sprawach, o których nie lubimy, nie chcemy albo boimy się myśleć. Nie wiemy, jak się za coś zabrać, więc wolimy czynności zastępcze, a już najbardziej „nie mieć czasu” na to, co ważne. Trochę jak gołąb, który, gdy bardzo głodny, coraz szybciej i mocniej dziobie w miejscu przed sobą, zamiast na chwilę odpuścić, rozejrzeć się i przenieść tam, gdzie są szanse na znalezienie pokarmu.

ZMĘCZENIE CODZIENNE I NIECODZIENNE

Są co najmniej dwa rodzaje zmęczenia. Pierwsze – to najbardziej zwy-

czajne i codzienne. Zmęczenie pracą, wysiłkiem, myśleniem i koncentracją, rytmem celów i jednostajną dyscypliną codzienności. Męczą się nasze mózgi, mięśnie i serca. Z tym zmęczeniem najłatwiej sobie poradzić. Po to są przerwy, po to potrzebujemy snu, dobrze spędzonych weekendów, hobby, sportu i urlopów. No i jest kawa, która przynajmniej na krótką metę pozwala z siebie więcej wycisnąć. Ostatecznie jest też telewizja i smartfon, choć ciężko powiedzieć, czy korzystanie z nich to wypoczynek, czy praca – bo wygląda, że ani jedno, ani drugie. Raczej po prostu „zabijamy czas”. Jest jednak inny rodzaj zmęczenia, dużo głębszy i trudniejszy do zregenerowania. Konsekwencja zbyt długotrwałego zmęczenia typu

pierwszego i ignorowania sygnałów, które nasz organizm wysyła o tym, że jest zmęczony. Kiedy myślisz, że nie możesz sobie pozwolić na zmęczenie, działasz jak automat. Taka proteza na jakiś czas działa. Tempo, terminy, zobowiązania nie pozwalają zwolnić. Organizm oczywiście przypomina. Może się to przejawiać nerwowością, brakiem energii, melancholijnym nastrojem, kłopotami z koncentracją, spadkiem odporności, niechęcią do ludzi i spraw czy choćby ciągnącym się w nieskończoność przeziębieniem – a w głębi narastającą ochotą, żeby to wszystko rzucić i wyjechać, najlepiej w nieznane… W skrajnej sytuacji doprowadzasz się do stanu, w którym nie znosisz ani siebie, ani swojego życia. Zwłaszcza w stanie, do którego je doprowadziłeś. TATRA

MAGAZINE | 99


PSYCHOLOGIA

BYLEBY WYJECHAĆ!

Znużenie, przemęczenie, wypalenie. Niektórzy ignorują, dla rozsądnych jednak to sygnał, że trzeba wypocząć gruntownie. Tylko jak to zrobić? Klasyczna definicja wypoczywania mówi, że to jest regenerowanie siebie i swoich zasobów. Niby proste, a jednak wymagające… Większość z nas przed urlopem pracuje wyjątkowo intensywnie, bo przecież trzeba pozamykać, co się da, a co się nie da - przekazać innym. Przygotować świat na naszą nieobecność. Oczywiście przy okazji lubimy się pomartwić tym, jak będzie świat bez nas funkcjonował. To bardzo miłe dla ego ćwiczenie: myśleć, że bez nas wszystko się zawali. W efekcie, gdy już wreszcie możemy to wszystko zostawić, jest nam wszystko jedno, co się będzie działo. Byle tylko już wreszcie wyjechać. Dokąd i po co? Lepiej wiemy, czego na pewno nie chcemy, a jeśli czegoś chcemy, to przede wszystkim spokoju, wolniejszego tempa i chwili dla siebie. Oczywiście biura podróży chętnie nas zwolnią z myślenia o tym, co dla nas dobre – tylko że skorzystanie ze sztampowej oferty last minute niekoniecznie będzie dla wszystkich dobre.

RÓB NA ODWRÓT

Najprostsza rada jest oczywista i powtarzana przez media przy okazji każdego sezonu urlopowego: rób na urlopie coś innego niż to, co robisz na co dzień. Pracujesz fizycznie – pozwól sobie na bezczynność, refleksję i lekturę. Pracujesz umysłowo? W czasie urlopu zaplanuj ruch i aktywność na świeżym powietrzu. Chociaż spaceruj. Na co dzień otoczony ludźmi – poszukaj w czasie urlopu kilku chwil samotności i dystansu. Pracujesz samotnie – zadbaj o relacje i emocjonalny kontakt z ludźmi, przynajmniej w zakresie,

100 | TATRA

MAGAZINE

w jakim ci na nich zależy i w jakim te ważne osoby na ciebie liczą. Rób to, co lubisz, skoro wreszcie masz na to czas i energię. Jeśli twoja codzienność to terminy, cele i presja czasu – zaplanuj urlop pełen beztroski. Jak w piosence Agnieszki Chrzanowskiej: „Nie bój się nic nie robić Nie bój się tracić czas Nie bój się marzyć Nie bój się długo spać Z okna wyglądać godzinami snuć się bez sensu ulicami Zagapić się na własny cień Spędzać w ten sposób cały dzień” (tekst Michał Zabłocki)

CZTERY FILARY WYPOCZYWANIA

Jeśli już wiesz, czego ci najbardziej brakuje, z czego cię wyjaławia codzienność, trzeba poszukać takiego miejsca i takich warunków, w których to będzie można uzupełnić. Stawiam tezę, że nigdzie się tak dobrze nie wypoczywa, jak w górach – i mam na to poważne argumenty, o których chętnie teraz opowiem. Klasycy wypoczywania twierdzą, że jeśli ono ma być prawdziwe, mądre i gruntowne, powinno się oprzeć o cztery filary.

Po pierwsze – fizyczność. Ruch, odżywianie, troska o ciało. Już tutaj, na tym podstawowym poziomie, góry są bezkonkurencyjne. Spocić się, pnąc się pod górę, ma znaczenie nie tylko fizyczne, ale i symboliczne. Przecież jest dla nas ważne, by trudzić się po coś. Spacery, wspinaczka, rowery czy narciarstwo uprawiane w górach wynagradzają nam wysiłek pięknem scenerii. Widoki są w górach spektakularne i niezapomniane. Drugi wymiar wypoczywania to emocje. Tutaj znów doznania, których nigdzie indziej nie znajdziemy: radość na szczycie, satysfakcja z wysiłku, poczucie wolności związane z przestrzenią i dystansem do świata, który został na dole. Na koniec – emocje, które się rodzą w kontakcie z potęgą górskiej przyrody, zmiennością i gwałtownością zjawisk pogodowych. Tego się na nizinach nie doświadczy. Trzecia sprawa to relacje – robić coś, co lubimy, z ludźmi, z którymi lubimy to robić. To łączy i cieszy, a góry mają to do siebie, że wydobywają z ludzi najlepsze i kształtują charakter – czy to wędrówka, wspinaczka, czy szusowanie. Co ciekawe, nie musisz wcale kompletować towarzystwa przed wyjazdem. Jakoś tak jest,


że góry przyciągają sensownych ludzi, o przenikliwych, skłonnych do refleksji umysłach i dobrych, romantycznych sercach. Sprzyjają nawiązywaniu kontaktów. Pewnie stąd tradycja, że się ludziom spotkanym na szlaku mówi grzecznościowe „dzień dobry” – co się niemal nie zdarza w nadmorskich smażalniach czy na plaży – wobec sąsiadów na leżaku, w grajdole za parawanem obok. Nie bez wpływu na relacyjny wymiar wypoczywania jest też oczywiście góralska herbatka i skoczna muzyka, która owszem, porusza ciało do tańca, ale przecież także ożywia i pokrzepia duszę.

GÓRALSKA DUSZA

I jeszcze Górale. Większość miłośników gór, takich, co każdą wolną chwilę spędzają na przykład na Podhalu, ma gdzieś zaprzyjaźnioną gaździnę, która żadnej okazji nie

przepuści, żeby im dogodzić – a to czymś do jedzenia, a to garścią plotek. Albo gazdę, co i o pogodzie, i o polityce do powiedzenia ma bardzo dużo. Inna sprawa, czy my ludzie nizin – wszystko rozumiemy w tej ich góralszczyźnie… Choć z drugiej strony nie tylko o treść przecież chodzi, ale o radość życia i temperament. Nie potrzeba wcale wszystkiego rozumieć, żeby je u Górali zobaczyć. Taka jest góralska dusza, wolna, szczera, spontaniczna i radosna. Niejednego zestresowanego cepra mogłaby wyluzować… i wyluzowała!

MASZ CZAS NA REFLEKSJĘ?

A skoro o duszy mowa, to czas na duchowy wymiar wypoczywania. Chyba to jest ten obszar, w którym mamy najwięcej deficytów. W pracy, na nizinach, na ogół ciężko znaleźć

czas na chwilę refleksji nad sobą i sensem tego wszystkiego, co robimy i co się w nas i wokół nas dzieje. Góry pozwalają symbolicznie zostawić codzienną krzątaninę, wznieść się ponad, zadać sobie podstawowe pytania – i mieć czas, by pomyśleć nad odpowiedziami. Wygląda na to, że w górach rzeczywiście jest bliżej do Boga i bliżej do siebie. Jak się okazuje, wystarczy jedna solidna wyprawa w góry, żeby się całościowo zregenerować: zmęczyć ciało, przewentylować płuca, odświeżyć umysł, odnowić relacje, pomyśleć o sensie i prawdziwej wartości tego wszystkiego, co nam się przytrafia i o co zabiegamy na co dzień. Wrócić na niziny mądrzejszym, czując więcej, więcej mając energii i chęci do życia. Z lepszą mapą tego, co przed nami. Czy może być lepszy urlop niż w górach?

ZDJĘCIA: FOTOGRAFIA PIETRUSZKA

Czy wiesz, że: Wyjątkowo oryginalnym jest ubiór weselny dla druscek, czyli druhen panny młodej, przeznaczony jedynie dla niezamężnych panien. Druhny zobowiązane są nosić czerwone gorsety, zazwyczaj zdobione cekinami (najpopularniejszy wzór to dziewięćsił - po góralsku dziewięciornik), białe tybetowe spódnice, białe haftowane koszule i czerwone wstążki. Tak wyszykowane druhny towarzyszą młodej parze przez całe wesele, a w momencie obrzędu oczepin (po góralsku cepca) śpiewają pani młodej tradycyjne przyśpiewki.

Autor: Dariusz Duma

Gwarowe słowo wartko to przeciwieństwo pomału, oznacza – szybko. Kojarzyć się może z nurtem rzeki, który w języku polskim może być określany jako wartki. Obecnie wartko żyjemy, ale odpoczywać chcielibyśmy już pomału. TATRA

MAGAZINE | 101


Ekskluzywna Rezydencja Zakopane/Kościelisko

Masz pytania? Napisz lub zadzwoń +48 883 663 036 | 18 521 38 50 | sprzedaz@primonieruchomosci.pl


LUKSUSOWE NIERUCHOMOŚCI ZAKOPANE

Royal Resort

Javorina Residence Gotowe wiosna 2019 Cena od 14 500,00 zł mkw

Modrzejewska Residence Atrakcyjna cena Cena od 10 500,00 zł mkw

Gubałówka Residence Nowość Cena od 13 400,00 zł mkw

Słoneczna Rezydencja Piękne widoki Cena od 10 200,00 zł mkw

Kameralna inwestycja Cena od 10 900,00 zł mkw


FOT. ADAM BRZOZA

TEMATYKA

DOLINA KOŚCIELISKA w twórczości artystów polskich

FOT. ZE ZBIORÓW MUZEUM TATRZAŃSKIEGO

Tatry to góry niesamowite. W ich ciszy odnajdujemy piękno, które nikogo nie pozostawia obojętnym, a feeria barw przyrody i krajobrazu na długo utrzymuje się w pamięci tego, kto chociaż raz odwiedził tereny Podhala. Aż trudno uwierzyć, że Tatry zajęły swoje wyjątkowe miejsce w polskiej kulturze zaledwie sto lat temu, na przełomie XIX i XX wieku.

104 | TATRA

MAGAZINE


Czy wiesz, że:

FOT. ADAM BRZOZA

Dudy podhalańskie zwane kozą zastępowały niegdyś na góralskich weselach całą muzykę. Dudziarz przygrywał weselnikom przez całą noc do tańca. Muzykant musiał mieć krzepę i parę w płucach, bo to czterogłosowy instrument z grupy aerofonów stroikowych. Czyli granie na dudach to muzyka z zadęciem, ale bez zbędnego nadęcia.

TYTUS CHAŁUBIŃSKI. FOT. ZE ZBIORÓW MUZEUM TATRZAŃSKIEGO

Przez długi czas Tatry pozostawały terra incognita dla większości Polaków. Najwyższe polskie góry leżą na południowych rubieżach kraju i traktowane były jako swoisty mur graniczny. Region był słabo skomunikowany z resztą kraju, a nieurodzajne gleby nie przyciągały osadników. Surowa przyroda, dzika i niedostępna, budziła lęk, który nierzadko był źródłem niewiarygodnych opowieści i licznych legend.

„ODKRYCIE” TATR

zaczęło przekształcać się w modne uzdrowisko, bazę turystyczną oraz ważny ośrodek kulturalny, a Górale zakopiańscy nie tylko wyprowadzali artystów, pisarzy i uczonych na tatrzańskie szczyty, ale również stwarzali niepowtarzalne warunki do pracy twórczej w swoich domach. Przełomową datą był rok 1873. Powstało wtedy Towarzystwo Tatrzańskie, którego współtwórcą był lekarz Tytus Chałubiński. To z jego

FOT. ADAM BRZOZA

W szerokiej świadomości Tatry i Zakopane pojawiły się w drugiej połowie XIX w. W dużej mierze wynikało to z przeobrażeń społecznych i gospodarczych, zachodzących na terenie Podhala. Nie bez znaczenia było też zainteresowanie ceprów górzystą częścią naszej ojczyzny. Zakopane

W zbiorach Muzeum Tatrzańskiego znajduje się kolekcja instrumentów muzycznych, głównie ludowych, która liczy ponad 200 egzemplarzy. Znajdują się w niej dudy podhalańskie, złóbcoki, skrzypce, basy, piszczałki, rogi, trombity oraz narzędzia dźwiękowe: dzwonki, kołatki obrzędowe, bęben sygnałowy.

TATRA

MAGAZINE | 105


TEMATYKA KULTURA

FOT. ZE ZBIORÓW MUZEUM TATRZAŃSKIEGO

inicjatywy w Tatrach stworzono prężny ośrodek ogólnopolskiego życia społecznego. Pisarze i mieszczańska inteligencja przyjeżdżali tu nie tylko wypoczywać i oglądać Tatry. Powoli odkrywali niespotykane nigdzie indziej, pełne piękna miejsca, które do dzisiaj fascynują przyjezdnych.

SUROWE PIĘKNO TATRZAŃSKIEJ PRZYRODY

FOT. ZE ZBIORÓW MUZEUM TATRZAŃSKIEGO

Jednym z takich miejsc była i jest Dolina Kościeliska, będąca obiektem zachwytu i podziwu zarówno naszych antenatów, jak i ludzi współczesnych. Już w XIX w. rozbudzała ona wrażliwość artystów, którzy, zafascynowani wyjątkowym urokiem tego miejsca, oddawali mu hołd w swoich dziełach. Ogromna popularność Kościeliskiej wśród artystów wynika z surowego piękna tatrzańskiego krajobrazu. Niezwykle malownicza okolica, z urzekającymi widokami, do dziś zaskakuje na każdym kroku. Trudno zatem dziwić się poetom i malarzom, że wywarła ogromny wpływ na ich twórczość. Urokowi Kościeliskiej uległ między innymi poeta i publicysta Seweryn Goszczyński, który w 1874 roku otrzymał tytuł honorowego członka Towarzystwa Tatrzańskiego, a w 1875 roku wystawiono w Dolinie Kościeliskiej altanę ku czci sławnego literata. Dzięki szczegółowym opisom tego regionu, uzyskał zasłużony przydomek „ojca etnografii Podhala”. W swoim Dzienniku podróży do Tatrów zebrał wiele informacji o Podhalu, a sama publikacja przez długi czas była wykorzystywana jako przewodnik po regionie. Goszczyński świetnie poznał tatrzańskie tereny i wiedział, że Dolina Ko-

ścieliska może jawić się jako niezwykle atrakcyjna dla adeptów wszystkich sztuk, od literatury po malarstwo. Sam ukochał tę dolinę do tego stopnia, że rozpoczął pisanie poematu Kościelisko, którego nigdy nie ukończył.

DOLINA KOŚCIELISKA OCZAMI MALARZY

Jednak Goszczyński to nie jedyny artysta, którego oczarowała Kościeliska. Słynny malarz, portrecista i pejzażysta, a także profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, Jan Nepomucen Głowacki, również zakochał się w tym miejscu. Jego obraz Dolina Kościeliska w Tatrach, będący własnością Muzeum Narodowego we Wrocławiu, to jedna z pierwszych prac malarskich sławiących to miejsce. Fascynację Głowackiego podzielali jego uczniowie – studenci krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. W latach czterdziestych XIX w. odbywali oni wyprawy poznawcze w Tatry. I to właśnie wtedy, pod kierunkiem wielkiego mistrza, Aleksander Płonczyński namalował Drogę do Kościeliska w Tatrach, a dwa lata później Widok Karpat z doliny w Kościelisku.

KRASZEWSKI, PRZERWA-TETMAJER, KASPROWICZ, ASNYK…

Szczególne wrażenie najwyższe polskie góry wywarły również na Józefie Ignacym Kraszewskim, który przebywał w Tatrach tylko jeden jedyny raz. W roku 1866 zwiedzał on Dolinę Kościeliską. Piękno tatrzańskiej przyrody opisał w kilku utworach literackich, a także namalował w akwaforcie Widok z Doliny Kościeliskiej. W uznaniu jego wielu zasług dla Podhala, Towarzystwo Tatrzańskie mianowało Kraszewskiego swoim honorowym członkiem, a w 1877 roku nazwało wąwóz w Dolinie Kościeliskiej Bramą Kraszewskiego, umieszczając nad potokiem marmurową tablicę, upamiętniającą 50-lecie twórczości słynnego pisarza. Na początku XX w. Tatry stały się symbolem wolności i kolebką wyzwolenia narodowego, a wybitni twórcy polscy chronili się tutaj przed zaborcami. Zjeżdżali tu prawie wszyscy wielcy, między innymi: Stanisław Witkiewicz, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Adam Asnyk, Leopold Staff, Maria Konopnicka czy Jalu Kurek. Poświęcili oni Tatrom wiele utworów, które do dziś uważane są za kanon literatury polskiej.

Autor: Mariola Sternahl ms@emeste.eu www.emeste.eu

106 | TATRA

MAGAZINE


FOT. TOMASZ BROWARCZYK

WYDARZENIA

POLKI FOLKI 2018 czyli udany mariaż mody z kulturą tradycyjną Na wybiegu pojawiły się kreacje polskich projektantów i producentów takich jak Aneta Larysy Knap FOLK DESIGN, Halina Rosa Art, Patrycja Plesiak, Sabina Jurasz, Jadwiga Trebunia-Tutka HAFT FASHION, a także najbardziej rozpoznawalne twarze ukraińskiej sceny modowej czyli Anastasia Vasylyk oraz Murashka. Podczas pokazu królowały polskie akcenty folklorystyczne i ukraińskie hafty.

Pokazywane kolekcje wzbogaciła biżuteria marek Alessandra oraz Jubiler Sezam. – Jak co roku, wydarzenie odbyło się w nietypowej dla eventu modowego scenerii. To była ósma edycja, a cyfra „8” kojarzy się z symbolem nieskończoności. Dlatego w pewnym sensie zatoczyliśmy krąg, wracając do miejsca, gdzie „Polki Folki” zadebiutowały, czyli do Grand Nosalowy Dwór w Zakopanem. Ten przepiękny obiekt zlokalizowany w samym sercu Podhala stał

FOT. TOMASZ BROWARCZYK

28 października po raz ósmy odbył się największy pokaz mody folk w naszym kraju, czyli „Polki Folki”. Tym razem motywem przewodnim były elementy dwóch folklorów: polskiego i ukraińskiego.

TATRA

MAGAZINE | 107


WYDARZENIA

FOT. TOMASZ BROWARCZYK

się przez jeden dzień sanktuarium dla miłośników kultury, tradycji i koloru – mówi projektantka Aneta Larysa Knap, pomysłodawczyni imprezy.

MARIAŻ TRADYCJI Z NOWOCZESNOŚCIĄ

FOT. TOMASZ BROWARCZYK

„Polki Folki” to nietypowy pokaz mody łączący projektantów, którzy w swojej pracy wykorzystują elementy zaczerpnięte ze strojów tradycyjnych, rzemieślników zajmujących się rękodziełem, muzyków zainspirowanych

108 | TATRA

MAGAZINE

muzyką folk oraz pasjonatów kultury i tradycji. To wydarzenie pokazujące, że polska moda może czerpać garściami z tradycji, która – przetworzona przez młodych projektantów – zyskuje nowoczesny wymiar. Na wybiegu można zobaczyć zarówno oryginalne stroje tradycyjne, jak i współczesne projekty nawiązujące do kultury materialnej. Nietypowe przedsięwzięcie cechuje oryginalność i scenariusz, w którym występują obok siebie artyści z różnych dziedzin. Projekt wspierany jest m.in. przez Fundację KOLOROWO, Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego, Małopolską Agencję Rozwoju Regionalnego oraz Narodowe Centrum Kultury.

NIE TYLKO MODA

Tegoroczną edycję poprowadził znany fanom pokazu Hubert Centkowski – konferansjer, reżyser i twórca pierwszej w Polsce nagrody dla producentów, artystów, twórców, projektantów, dystrybutorów i osobowości, którzy w swojej codziennej pracy sięgają do polskiego folkloru. Ze względu na międzynarodowy charakter wydarzenia konferansjerka

odbywała się po polsku i w gwarze podhalańskiej. Na scenie pojawili się też świetni muzycy – zespół Szczecinianie, Jakub Wrana (występujący też pod pseudonimem scenicznym DJ Lupo), wokalistka Katarzyna Malenda, znana z programu The Voice Of Poland, Joanna Krzysków skrzypaczka elektroniczna czy 12-letnia Anna Danaj, grająca na skrzypcach wykonanych przez członków jej rodziny z drewna pochodzącego z polskich gór. Dla gości zatańczyły tancerki zespołu ROX.

WARSZTATY DLA CHĘTNYCH W ramach wydarzenia odbyły się całodniowe warsztaty edukacyjno-artystyczne z tworzenia florystycznych kompozycji do pokazów poprowadzone przez Joannę Wiernicką-Zawiszę, Tomasza Gąsienicę-Józkowego, Ewę Rodzoch i Stanisława Skibę, warsztaty z gwary z blogerkami z HOP CUP, a także warsztaty malowania paznokci we wzory ludowe prowadzone przez Justynę Dadał reprezentującą markę Słowianka. Kolejne „Polki Folki” już w 2019 roku.


Największy wybór

LUKSUSOWYCH APARTAMENTÓW w jednym miejscu!

Strona mountain-apartments.com.pl to baza komfortowych apartamentów pod Tatrami. Warto tu zajrzeć, jeśli planuje się wypoczynek w najpiękniejszych polskich górach. – Jesteśmy jedną z największych firm wynajmujących apartamenty na Podhalu. W naszej ofercie mamy blisko 50 apartamentów w Zakopanem i w Kościelisku, wykończonych w wysokim standardzie oraz w pełni wyposażonych. Dotychczas z naszej oferty skorzystało ponad 40 tys. gości. Informacja zwrotna na temat jakości obsługi i standardu samych apartamentów jest bardzo pozytywna – zapewnia Magdalena Jarczewska z firmy Jarmex, administratora i właściciela strony. Mountain-apartments.com.pl to baza komfortowych i eleganckich apartamentów na wynajem, zlokalizowanych w takich obiektach jak Butorowy Residence, Szymoszkowa Residence czy Chałubińskiego Residence. Coś dla siebie znajdzie tu zarówno singiel spędzający weekend ze znajomymi, jak i rodzina z dziećmi na dwutygodniowym wyjeździe. Budynki,

w których zlokalizowane są apartamenty, oferują szereg udogodnień – basen, saunę czy plac zabaw dla dzieci. Apartamenty sprawdzą się jako idealna baza wypadowa zarówno dla tych, którzy kochają aktywny wypoczynek, jak i dla tych, którzy preferują leniuchowanie. – Jesteśmy firmą rodzinną, z tradycjami, i nie ukrywam, że stronę mountain-apartments.com.pl tworzyliśmy przede wszystkim z myślą o rodzinach. Stąd w naszej ofercie tak duży nacisk na takie atrakcje, jak basen czy plac zabaw. Staramy się, aby dostęp do nich miało jak najwięcej apartamentów. Niemniej podwoje naszych apartamentów otwieramy dla wszystkich – młodych singli, grup znajomych czy starszych małżeństw – mówi Magdalena Jarczewska. Ale baza mountain-apartments.com.pl to tylko jeden z elementów działalności firmy Jarmex. Firma zajmuje się

też sprzedażą nieruchomości z rynku pierwotnego i wtórnego, w tym nieruchomości na wynajem, pod szyldem Jarczewski Nieruchomości. Świadczy też usługi z zakresu wyceny obiektów. Na życzenie klienta pomaga w uzyskaniu najkorzystniejszego kredytu. Jarmex zarządza też nieruchomościami na wynajem, oddanymi mu w zarząd przez klientów. - Działamy na krakowskim i zakopiańskim rynku od 2005 r. Przez ten czas mieliśmy przyjemność finalizować wiele transakcji. Jesteśmy firmą rzetelną, która dobro klienta zawsze stawia na pierwszym miejscu. Jeśli więc ktoś szuka apartamentu na wynajem, chce kupić nieruchomość pod Tatrami lub chciałby oddać w zarząd, na pewno pomożemy – podsumowuje Piotr Jarczewski.

®

www.mountain-apartments.com.pl www.jarczewski-nieruchomosci.pl TATRA

MAGAZINE | 109


Hotel Bania**** Thermal & Ski

inwestuje w nowe skrzydło Już w 2019 r. Hotel Bania**** Thermal & Ski będzie dysponował aż 288 pokojami, które będą mogły pomieścić nawet 850 gości. Stworzona zostanie też dodatkowa przestrzeń konferencyjna dla klientów biznesowych. Nie zmieni się to, z czego Hotel Bania słynie: obiekt nadal będzie łączył w sobie nowoczesny komfort i góralskie ciepło. Kompleks Bania to czterogwiazdkowy hotel, termy i ośrodek narciarski. Z myślą o stale rosnącej liczbie gości i klientach biznesowych, jakiś czas temu właściciele podjęli decyzję o rozbudowie hotelu. – Do nowej inwestycji dojrzewaliśmy trzy lata. Na początku nie wiedzieliśmy, jak hotel będzie funkcjonował i czy trafimy w gusta naszych gości. W Białce nigdy nie było czterogwiazdkowego hotelu, ale mieliśmy nadzieję, że hotel położony w sąsiedztwie term i ośrodka narciarskiego uzupełni ofertę noclegową. I tak się stało – mówi Paweł Dziubasik, prezes zarządu spółki zarządzającej hotelem i ośrodkiem narciarskim.

NOWA PRZESTRZEŃ POBYTOWA

Nowe skrzydło powstaje w miejscu, gdzie 70 lat temu swój dom postawił

senior rodu, Karol Dziubasik, a więc na terenie szczególnym dla całej rodziny. Znajdzie się w nim część pobytowa z 91 pokojami dwuosobowymi z możliwością dostawki, 20 apartamentów i aneksy kuchenne. Wszystkie pokoje będą klimatyzowane, a większość z nich będzie oferowała widok na Tatry. Do dyspozycji gości będzie też sala fitness, widokowa Kawiarnia na Szczycie, a także palarnia. Wnętrza zostały zaprojektowanie zgodnie z zasadami ergonomii i nowoczesnego designu. – W tym skrzydle powstaje więcej dwupokojowych jednostek apartamentowych, które sprawdzą się w przypadku rodzin z dwójką, a nawet trójką dzieci. Ergonomicznie zaprojektowana przestrzeń, odpowiednie wyposażenie i prosty design to cechy szczególne naszych apartamentów – przekonuje Paweł Dziubasik.

BANIA CONFERENCE CENTER

W nowym skrzydle znajdzie się też część konferencyjno-bankietowa o łącznej powierzchni 3,5 tys. metrów kwadratowych, którą będzie można podzielić na 14 niezależnych sal konferencyjnych, mieszczących jednocześnie nawet 900 osób. Zainstalowane zostaną tu najnowsze systemy mulitmedialne. Do dyspozycji będzie też sala estradowa, w której możliwa będzie organizacja koncertów, gal czy spektakli. System akustyczny całej przestrzeni będzie umożliwiał dostosowanie nagłośnienia do wydarzenia, a swobodę aranżacji dekoracyjno-świetlnej zapewni system opuszczanych sztankietów estradowych, relingów sufitowych i haków.

BANIA STAWIA NA EKOLOGIĘ

Warto wspomnieć, że cały kompleks Bania stawia na ekologiczne rozwiązania. Jakiś czas temu ruszyła budowa ciepłowni geotermalnej, zasilającej w ciepło i chłód wszystkie obiekty kompleksu. Istotnym elementem tego projektu jest zmniejszenie zużycia gazu LNG o około 20–30% oraz wykorzystanie wody oczyszczonej w systemie MBR do naśnieżania stoków. – Zawsze byliśmy ekologiczni, ale do tej pory nie komunikowaliśmy tego na zewnątrz. Jednak teraz, przy okazji budowy nowego skrzydła hotelu, chcieliśmy pokazać, że można się rozwijać w sposób zrównoważony. Naturze należy się szacunek, a ja wierzę w to, że nam się za to odwdzięczy – podsumowuje prezes. Otwarcie nowego skrzydła hotelu już latem 2019 r. www.hotelbania.pl rezerwacja@hotelbania.pl

110 | TATRA

MAGAZINE

Hotel Bania **** Thermal & Ski po rozbudowie – lato 2019


TATRA

MAGAZINE | 111


MOTORYZACJA

Ekologiczny

ODJAZD W PRZYSZŁOŚĆ Chyba nikt nie ma wątpliwości, że prędzej czy później silniki spalinowe zastąpią bardziej ekologiczne rozwiązania. Zanieczyszczenia będące wynikiem spalania paliw ropopochodnych stanowią coraz większy problem, a koncerny motoryzacyjne od lat szukają alternatywy. Coraz popularniejsze stają się auta elektryczne i hybrydowe. Czy to przyszłość motoryzacji? Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że era samochodów o tradycyjnym napędzie powoli się kończy. Rządy i międzynarodowe koncerny motoryzacyjne od lat ulepszają rozwiązania, które zastąpią silniki spalinowe. Z sukcesem. Każdego roku osoby kupujące samochody mogą wybierać z coraz większej oferty aut elektrycznych i hybrydowych. Co więcej, dzięki postępowi technologicznemu auta te skutecznie konkurują ze swoimi spalinowymi „braćmi”.

RZĄD STAWIA NA EKOLOGIĘ

W Polsce ogromnym problemem jest niezwykle liczna drogowa reprezen112 | TATRA

MAGAZINE

tacja ponad dziesięcioletnich samochodów. Z danych Eurostat z 2016 r. wynika, że aż 71% aut jeżdżących po polskich drogach to pojazdy starsze niż 10 lat. To tykająca ekologiczna bomba, która już teraz przekłada się na większe zanieczyszczenie powietrza, a za jakiś czas, gdy samochody trafią na szrot, spowoduje konieczność utylizacji płynów, akumulatorów i innych elementów groźnych dla środowiska. Z tego względu w 2017 r. polski rząd przyjął Plan Rozwoju Elektomobilności, który przewiduje wdrożenie instrumentów wsparcia, stanowiących wartość dodaną do zakupu samochodu elektrycznego. Właściciele takich aut będę

m.in. mogli poruszać się po buspasach, parkować za darmo w strefach płatnego parkowania czy wjeżdżać za darmo do stref czystego transportu. Zniesiona zostanie też akcyza na auta elektryczne i hybrydy plug-in (PHEV). Tak obniżone koszty użytkowania zmniejszą różnicę między cenami samochodów elektrycznych i spalinowych. – Oczywiście największą zaletą samochodów elektrycznych jest ich zerowa emisja, co jest bardzo korzystne dla środowiska, szczególnie w takim mieście jak Kraków. Niewiele osób wie, że samochodem BMW i3 można wjechać do strefy A, czyli na rynek – mówi Tomasz Stachurski z BMW Dobrzański w Krakowie.


DLACZEGO WARTO KUPIĆ AUTO ELEKTRYCZNE LUB HYBRYDOWE?

Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze auta elektryczne i hybrydowe sprzyjają środowisku. Po drugie są to samochody, które pod względem osiągów mogą spokojnie konkurować z autami spalinowymi. – Hybrydowe BMW i8 Coupé, z innowacyjnym napędem typu plug-in, generuje 374 KM łącznej mocy, dzięki czemu do „setki” przyspiesza w 4,4 s. – informuje Tomasz Stachurski. Po trzecie kupując auto elektryczne oszczędzamy pieniądze. – 100 km zrobionych naszym BMW i3 z napędem eDrive to koszt około 8 złotych, co daje oszczędność około 70% w porównaniu do kosztów poruszania się pojazdem z silnikiem spalinowym. A oszczędzamy też na serwisowaniu – samochody elektryczne i hybrydy nie mają sprzęgła, turbosprężarki czy filtra cząsteczek stałych, a kto musiał wymienić choć jedną z tych części wie, jak bolesne jest to dla portfela – dodaje.

BMW W FORPOCZCIE ZMIAN

W Polsce niemiecki koncern kojarzony jest przede wszystkim z eleganckimi autami z najwyższej półki

o mocnych i niezawodnych silnikach spalinowych. Ale BMW intensywnie inwestuje w rozwój samochodów z alternatywnym system napędowym. Już 5 lat temu na polskich drogach pojawiło się BMW i3, w pełni elektryczne auto klasy B. Rok później z monachijskiej fabryki wyjechało hybrydowe BMW i8, które było jednym z pierwszych sportowych aut o takim napędzie. Co ciekawe, materiały zastosowane w BMW i3 i BMW i3s wykonane są z recyklatów lub surowców odnawialnych, takich jak drewno eukaliptusowe czy skóra garbowana liśćmi oliwnymi. Ekologiczne jest też włókno karbonowe produkowane z użyciem energii ze źródeł odnawialnych. - Modele i3 i i8 to nasz wkład w lepszą przyszłość motoryzacji. Ale w myśl naszego hasła przewodniego są to samochody, które muszą dawać radość z jazdy. I dają. BMW i3 z napędem eDrive i mocą 160 KM przyspiesza do „setki” w 7,3 s. To miejskie auto, którego zasięg na jednym ładowaniu to nawet 200 kilometrów. Z kolei BMW i8 to samochód dla miłośników sportowych doznań i ekologii w jednym. Hybrydowy silnik typu plug-in pomimo swojej mocy 374 KM jest niezwykle wydajny: w cyklu mieszanym spala jedynie 1,9 l/100 km. Te

dane pokazują, że są to auta, które pod każdym względem mogą konkurować z samochodami z silnikiem spalinowym – zachwala Pan Tomasz.

CORAZ WIĘCEJ UDOGODNIEŃ

Jeszcze jakiś czas temu największym problemem dla posiadacza elektrycznego auta było znalezienie na mieście punktu ładowania. Ale i to się zmienia. – Z roku na rok rośnie liczba stacji dla aut elektrycznych i hybrydowych. W Małopolsce jest ich już kilkaset. Jedna z nich znajduje się obok naszego salonu, w Krakowie przy al. Jana Pawła II 45 – podsumowuje Pan Tomasz. BMW Dobrzański Al. Jana Pawła II 45 31-864 Kraków www.bmw-dobrzanski.pl

Tekst napisany we współpracy z firmą BMW Dobrzański TATRA

MAGAZINE | 113


STOKCZY      ? A Ż A L P

Z krakowskim biurem   podróży Wakacje.pl   Kraków- Bronowice     każdy wybór       będzie dobry. Wakacje.pl to szeroka oferta kilkudziesięciu biur podróży w jednym miejscu: ponad 700 000 wycieczek krajowych i zagranicznych, wczasy i wycieczki objazdowe, podróże egzotyczne, wyjazdy narciarskie, oferty last minute, kolonie i obozy czy wypoczynek w Polsce. Oferta obejmuje również bilety lotnicze, ubezpieczenia podróżne, parkingi przy lotniskach i bony wakacyjne.

Salon Wakacje.pl Kraków-Bronowice Ul. Bronowicka 27a 30-084 Kraków tel. 12 636 62 13 tel. kom. +48 504 951 543 krakow-bronowice@wakacje.pl


Podsumowanie sezonu 2018

Wygraną dedykuję mojej rodzinie, pamiętając, że moja pasja to ich kibicowanie i poświęcenie. Robert Sługocki

Największym sukcesem i przeżyciem w tegorocznym sezonie Górskich Mistrzostw Samochodowych Polski naszego zawodnika był wyjazd Reprezentacji Polski do Włoch – miejscowość Gubbio na FIA HILL CLIMB MASTERS 2018 i zajęcie pierwszego miejsca w grupie S2000. Pomimo technicznych trudności z samochodem, które powodowały utratę punktów w grupie Robert Sługocki zajął I Miejsce w GRAND PRIX SOPOT GDYNIA i został Wicemistrzem Polski Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski 2018. Dziękujemy za emocje!

INFO BOX Region Tatry

PRZEWODNIK TURYSTYCZNY na stronie twojego hotelu

Przewodnik Turystyczny Info Box jest bardzo przydatnym narzędziem, zarówno dla Gości, jak i dla personelu hotelu. Dzięki rozbudowanej bazie atrakcji, wydarzeń i przydatnych informacji która podlega ciągłej aktualizacji można zaoszczędzić dużo cennego czasu. Specjalnie zaprojektowane i uni unikalne funkcje pozwalają przewodnikowi stać się wspaniałym narzędziem marketingowym.

nowy wymiar informacji i marketingu

www.info-box.pl


INSPIRACJE

CLT

DOMY DREWNIANE XXI WIEKU Drewno to tradycyjny budulec, który coraz częściej skutecznie konkuruje z betonem, prefabrykatami, cegłami czy pustakami. I choć blisko 700 lat temu Kazimierz Wielki rozpoczął proces zastępowania w Polsce drewna w budownictwie innymi materiałami, to od kilku lat obserwujemy triumfalny powrót tego ekologicznego budulca do mainstreamu.

– Czasy, kiedy drewno uważano za materiał mniej wartościowy od cegły, minęły bezpowrotnie. CLT to połączenie wysoko rozwiniętej technologii, trwałości wszystkich elementów oraz piękna drewna w jego naturalnej postaci. Tworzy on bezpieczną, trwałą i w pełni drewnianą konstrukcję – zapewnia Michał Piecowski z MultiComfort.

EKOLOGICZNA I NOWOCZESNA TECHNOLOGIA PRZYSZŁOŚCI Panele CLT to nowość na polskim rynku. Czym jest CLT? To Cross 116 | TATRA

MAGAZINE

Laminated Timber czyli warstwowe drewno klejone krzyżowo – poszczególne warstwy są przestawione względem siebie o 90o. Ich liczba może być różna w zależności od tego, jakiej grubości panel chcemy uzyskać. Do produkcji wykorzystuje się lamele świerkowe. Drewno jest suszone do wilgotności około 8%, co zapewnia dużą stabilność elementu i przeciwdziała powstawaniu szczelin. Dzięki temu panele są trwałe i nie odkształcają się, nawet przy zmianach poziomu wilgoci. Co więcej, panele nie tylko regulują poziom wilgoci, ale również zapobiegają


letniemu przegrzewaniu i zimowemu wychłodzeniu. Panele CLT odznaczają się dużą wytrzymałością, stabilnością oraz niespotykaną nośnością statyczną. Tworzą bezpieczną i w pełni drewnianą konstrukcję z odnawialnego, trwałego i powszechnie dostępnego surowca.

DOM SZYTY NA MIARĘ

Panele CLT mogą być dowolnie formowane, ponieważ są wycinane na obrabiarkach CNC. Dzięki temu możliwa jest realizacja praktycznie każdego projektu i nie ma znaczenia czy jest on powtarzalny, czy powstał na indywidualne zamówienie klienta. Właściwości CLT umożliwiają realizację odważnych rozwiązań konstrukcyjnych i równocześnie są one dużym wyzwaniem i inspiracją dla architektów. Ważne jest, aby architekt już na etapie powstawania projektu wiedział,

że dom będzie budowany w technologii CLT. Pozwoli mu to maksymalnie wykorzystać właściwości technologii.

NOWOCZESNA ESTETYKA I PIĘKNO NATURALNEGO DREWNA

Wisienką na torcie przy zastosowaniu tej technologii jest możliwość pozostawienia odkrytej konstrukcji nośnej jako finalnego rozwiązania wewnętrznych powierzchni. Widoczne drewno oferuje zupełnie nowe możliwości w kształtowaniu architektury i w sposób bardzo elegancki łączy drewno z nowoczesnym wnętrzem – zachwala Michał Piecowski. Dla inwestorów ważna będzie też informacja, że wybór pokrycia dachowego i metody wykończenia elewacji zależą tylko od niego. Technologia pozwala na zastosowanie każdego rodzaju dachu. Z zewnątrz płyty CLT są okładane

izolacją termiczną, a następnie realizowane są prace wykończeniowe. – Nasze domy budowane w technologii CLT są coraz popularniejsze. Z moich rozmów z klientami wynika, że decydujące są zalety budowania z drewna: trwałość, szybkość i ekologiczność domów drewnianych. Jestem przekonany, że CLT to technologia przyszłości – podsumowuje Michał Piecowski. MultiComfort to istniejąca od 2007 r. krakowska firma, zajmująca się budową budynków prefabrykowanych drewnianych, pasywnych i energooszczędnych. Do budowy domów w technologii CLT wykorzystuje panele w systemie Novatop produkowane przez czeską spółkę AGROP NOVA. Działa na terenie całej Polski. www.multicomfort.pl www.novatop-system.cz TATRA

MAGAZINE | 117


INSPIRACJE

FURINI

– luksusowe skórzane meble do każdego wnętrza Dekoracyjne skóry zwierzęce to ponadczasowy materiał w aranżacji wnętrz. Dobrze prezentują się zarówno w pomieszczeniach tradycyjnych, jak i nowoczesnych. Skórzane meble z jednej strony dodają elegancji, z drugiej — ciepła i przytulności. Fantastycznie komponują się też z modnymi motywami roślinnymi. BOTANICZNY I ZWIERZĘCY TREND WIELKOMIEJSKI

W designie prym wiodą od pewnego czasu motywy botaniczne i zwierzęce. Modne są nadruki, wzory i tekstury inspirowane naturą. Liście zdobią np. różnego rodzaju tkaniny i tekstylia, tapety czy plakaty. Najczęściej stosowanym botanicznym motywem jest monstera dziurawa. Ten egzotyczny kwiat, od wielu lat zresztą znany jako roślina doniczkowa, od niedawna zyskał znacząco na popularności. Dobrze komponuje się z eleganckimi elementami wystroju wnętrz oraz luksusowymi materiałami, np. wysokiej jakości litym drewnem. Roślinność pełni ważną funkcję w eleganckich wielkomiejskich wnętrzach – dodaje im naturalnego ciepła. Aby spotęgować ten efekt, z modną zielenią połączyć można zwierzęce skóry de-

koracyjne. Ożywią one pomieszczenie, dodadzą mu energii i charakteru.

PONADCZASOWOŚĆ I PRAKTYCZNOŚĆ

Zwierzęce skóry, zwłaszcza owcze i bydlęce, stosowane są w aranżacji wnętrz od dawna. Są praktycznym elementem dekoracyjnym, który wykorzystać można na wiele sposobów. Świetnie sprawdzą się jako dywan, narzuta na meble lub materiał tapicerski. Pasują do różnego rodzaju pomieszczeń, tradycyjnych i nowoczesnych, górskich, rustykalnych czy industrialnych. Tworzą efektowne połączenia zarówno z drewnem, jak i materiałami charakterystycznymi dla współczesnych przestrzeni – takimi jak beton, kamień,

cegła czy metal. Dobrze wyglądać będą i na tradycyjnym fotelu obok kominka, i w zestawieniu z metalowymi geometrycznymi lampami.

SKÓRZANE PUFY I FOTELE

Fakt, że skóry zwierzęce są doskonałym materiałem obiciowym, wykorzystała między innymi firma Furini Świat Puf i Foteli, oferująca szeroką gamę skórzanych mebli. W jej asortymen118 | TATRA

MAGAZINE


cie znajdą się eleganckie fotele, pufy i sakwy wykonane ze skóry bydlęcej i owczej, dostępne w różnych kształtach i wariantach kolorystycznych. Meble Furini charakteryzują się prostą formą i jednocześnie najwyższą jakością wykonania. Furini Świat Puf i Foteli to zespół młodych i kreatywnych ludzi, dla których prawdziwą pasją jest projektowanie mebli i kreowanie nowoczesnych przestrzeni. Wizja doskonałego wnętrza to dla nich połączenie dynamiki i relaksu, aktywności, a jednocześnie bezkompromisowego komfortu. Firma współpracuje z wieloma designerami, prowadzi projekty z międzynarodowymi partnerami, dzięki czemu rozwija nowe idee i podąża za najnowszymi trendami.

ELASTYCZNOŚĆ I NOWOCZESNOŚĆ

Z drugiej strony Furini oferuje rozwiązania bliskie użytkownikowi, spełniające jego oczekiwania i pasujące do jego

indywidualnego stylu życia. Stale rozszerza paletę dostępnych modeli i rozwiązań, poszukując idealnego balansu pomiędzy luksusem i zmysłowością, a jednocześnie lekkością i odrobiną humoru. Nie podąża więc jedynie za najgorętszymi trendami. Z oferty Furini korzystają zarówno klienci indywidualni, jak i biznesowi. Firma stale rozwija posiadany park maszynowy, kierując się w stronę automatyzacji oraz informatyzacji procesów wytwarzania. Na co dzień korzysta z nowoczesnych maszyn, m.in. do automatycznego wykroju tkanin i skór, wspieranego komputerowo. Wszystkie produkowane wzory są zdigitalizowane,

a projektowanie odbywa się wyłącznie przy wykorzystaniu najnowszego oprogramowania. Dzięki temu wzory tworzone przez projektantów mogą być błyskawicznie wdrażane do produkcji, a projekty – elastycznie modyfikowane. Optymalizacja procesu projektowania i produkcji pozwala na stałe podnoszenie standardów obsługi partnerów biznesowych i dynamiczne reagowanie na ich potrzeby oraz nowe idee.

www.furini.pl TATRA

MAGAZINE | 119


KUP APARTAMENT NA BACHLEDZKIM WIERCHU I ZARABIAJ NAWET 8% ROCZNIE! Czy to możliwe mieć ciastko i zjeść ciastko? Jak najbardziej! Apartamenty „Bachledzki Wierch” to idealna propozycja dla osób, które z jednej strony chcą mieć własny rekreacyjny kąt pod Tatrami, a z drugiej chcą zarabiać na jego wynajmie.


Dlaczego warto?

 Doskonała lokalizacja na Bachledzkim Wierch u z widokiem na Tatry,  Apartamenty od 35 Gubałówkę i Giewont do 50 m2 z tarasem lub ogródkiem (parter)  Na życzenie wykońc zenie pod klucz  Widok na panoramę Tatr z sauny, jacuzzi i pla cu zabaw znajdujących  Garaż podziemny się na terenie obiektu  Wysmakowana archit ektura łącząca góralską tradycję z nowoczesno  Możliwość oddania ap ścią artamentu w zarząd

Dowiedz się więcej na www.apartamentybobak.pl


w w w. rest a ura cj a -w loska . pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.