www.tatramagazine.pl
NR 8 [LATO/JESIEŃ 2022] egzemplarz bezpłatny ISSN 2657-7224
WYDAWCA Tatra Premium Sp. z o.o. Krupówki 4 34-500 Zakopane BIURO/ADRES KORESPONDENCYJNY Tatra Premium Sp. z o.o. Stefana Korbońskiego 12 30-443 Kraków KONTAKT +48 18 541 78 00 +48 725 807 500 kontakt@tatramagazine.pl REDAKTOR NACZELNA Dominika Bukład PISZĄ DLA NAS Barbara Caillot Wojciech Goj Katarzyna Juszczyk Aleksandra Karkowska Mariusz Koperski Zofia Omachel Dariusz Stasik Mariola Sternahl Ewa Szul-Skjoeldkrona Wojciech Szatkowski FOTOGRAFUJE DLA NAS Adam Brzoza ZDJĘCIE NA OKŁADCE KAYAX/Bartosz Mieloch KOREKTA Daję Słowo – Izabela Węglewska REKLAMA/MARKETING/PR reklama@tatramagazine.pl marketing@tatramagazine.pl
Szanowni Państwo, Drodzy Czytelnicy! Oddajemy w Państwa ręce kolejny letnio-jesienny numer Tatra Premium Magazine - bardzo nas cieszy, że pomimo trudnych okoliczności spotykamy się z Państwem ponownie na łamach naszego półrocznika. Jak zwykle staraliśmy się przygotować dużo ciekawych treści - udało nam się porozmawiać z Sebastianiem Karpielem-Bułecką w przeddzień wydania nowej płyty Zakopower, a także przepytać naszą najlepszą narciarkę alpejską Marynę Gasięnicę-Daniel o miniony sezon i plany na przyszłość. Jest też co nieco o góralskiej kulturze - specjalnie dla Państwa zapoznaliśmy się z niesamowitą publikacją Krzysztofa Gocała Góralska Muzyka i zaprosiliśmy do opowiedzenia o swojej pracy instruktorów regionalnych z zespołu „Regle” z Poronina. Na stronach naszego pisma znajdziecie też Państwo najlepsze miejscówki na Podhalu i nie tylko, a także kilka podpowiedzi, jak spędzać urlopowy czas. Życzę ciekawej lektury!
GRAFIKA Daję Słowo – Izabela Węglewska DRUK www.drukarniakolumb.pl PRENUMERATA ONLINE www.tatramagazine.pl NAKŁAD 12 000
PARTNERZY
Tatra Premium Magazine laureatem nagrody SUKCES ROKU 2019
2
LATO/JESIEŃ 2022
6
Sebastian Karpiel-Bułecka: „Dałem radę!”
16
Kolej gondolowa nad Soliną już otwarta!
18
8 pytań do Janusza Majchra, byłego burmistrza Zakopanego
22
Maryna Gąsienica-Daniel: „Na zawody zabierałam ukulele”
30
Tylko dla orłów: bieganie po Tatrach
36
Gerlach: jak ujarzmić Tatrzańskiego Króla
58
78
70
Maciej Rogulski: „Chcę poznać wszystkie smaki świata”
80
Wyskocz NA!: magiczne miejsce nad Jeziorem Czorsztyńskim
6
86
Columbo w Zakopanem: opowiadanie
92
W góry z dziećmi: 5 propozycji łatwych szlaków
98
Tatry. Przewodnik dla małych i dużych: lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników
38
Wakacyjna premiera w Witkacym
44
Stella Doro: zakopiańska gwiazda wśród
najpiękniejszych polskich gór 104 Cafe Bistro Botanica: świat niebanalnych doznań kulinarnych
pensjonatów 46
Blachotrapez: „Mamy ambitne plany”
48
Rowerowe Podhale dla każdego
52
Góralska Muzyka: dziedzictwo w nutach zapisane.
108 Jaworki Green Dream: muzyczny wypoczynek na końcu świata 112 Rzecz o Morskim Oku
Rozmowa z Krzysztofem Gocałem 56
Góra Parkowa w nowej odsłonie
58
Olimpijczycy z Kościeliska
62
Trudny i piękny zawód instruktora regionalnego
70
10 rzeczy, których prawdopodobnie nie wiedzieliście o Tatrach
74
Lato w polskich Tatrach upłynie pod znakiem edukacji
36
52
104
80
112
Artykuły sponsorowane/reklama: II okładka-1, 4-5, 12-13, 14, 15, 21, 27, 28-29, 34, 35, 40-41, 42-43, 44-45, 46-47, 51, 56-57, 65, 66-67, 68-69, 72-73, 77, 80-81, 82-82, 8485, 88, 89, 90-91, 94-94, 96-97, 100-101, 102-103, 104-105, 106, 107, 108-109, 110, 111, 115, 116, 117, 118-119, 120-III okładka
TATRA
MAGAZINE
3
KUCHNIA
Zakopane –
podróże ze smakiem Podróże inspirują nie tylko do odkrywania nowych miejsc, wypoczynku, zwiedzania, obcowania z przyrodą. To również poznawanie smaków regionu, lokalnych specjałów i kulinarnych ciekawostek. To niespieszne spotkania przy stole w restauracjach z wyborną kuchnią i niezwykłą atmosferą, gdzie jedzenie jest czystą przyjemnością. Na kulinarnej mapie Zakopanego takimi wyjątkowymi miejscami są restauracja Regionalna i nowa restauracja Marilor.
Restauracja Regionalna – odkryj smaki Podhala Położona u stóp Nosalu restauracja Regionalna znajduje się przy Nosalowy Dwór Resort & Spa. Od ponad 20 lat jest jedną z najbardziej znanych i lubianych restauracji w Zakopanem. Cenią ją zarówno turyści, jak i mieszkańcy stolicy Tatr. To właśnie od niej zaczęła się historia resortu, który obecnie należy do najbardziej rozpoznawalnych zakopiańskich hoteli. Restauracja Regionalna słynie z lokalnych specjałów, charakterystycznych dla Podhala. Od lat umieszczana jest w żółtym przewodniku Gault & Millau. Szef kuchni z niezmienną pasją odkrywa przed gośćmi kuchnię regionu, począwszy od tradycyjnych, ręcznie lepionych pierogów z okrasą, kwaśnicy, zakopiańskiego żurku, po najlepsze mięsa z wykwintną, podhalańską jagnięciną czy wyjątkowym, wołowym żebrze rozmiarów XXL na czele. Do tego pstrąg z własnej hodowli, moskole (placki po góralsku), lokalne sery i nalewki czy słodkie racuchy. Wybór dań w karcie usatysfakcjonuje najbardziej wybredne podniebienia. Potrawy są pełne smaku, zapachów i przypraw, a co najważniejsze – oparte na lokalnych, wysokiej jakości produktach.
4
Regionalna to nie tylko pyszna, lokalna kuchnia – pokochacie ją też za wyjątkowy, rodzinny klimat, góralski wystrój, doskonałą obsługę czy wieczory przy kominku z góralską kapelą w tle. Drewniany budynek restauracji jest majstersztykiem budownictwa góralskiego, a inspirowane tradycją regionu drewniane wnętrze tworzy niezwykle przytulny nastrój. Zachwyca detalami i podhalańskimi akcentami. Pełne jest pamiątek, które nawiązują do narciarskiej kariery właścicieli. Regionalna to miejsce z duszą – warto je odwiedzić podczas pobytu w Zakopanem. Także wieczorem, bo – jak donoszą w jednym z wydań Gault & Millau – biesiady przy muzyce na żywo i tutejsze „herbatki po góralsku” rozgrzeją każdego.
Oswalda Balzera 21d, Zakopane +48 500 575 399 lub 18 20 22 335 | regionalna@nosalowy.pl www.facebook.com/RestauracjaRegionalnaNosalowyDwor
KUCHNIA
Restauracja Marilor – radość ze wspólnych chwil przy doskonałym jedzeniu
Zakopiański klimat, niezobowiązująca atmosfera, świetna obsługa tworzą znakomite miejsce do spotkań z przyjaciółmi czy rodziną na lunchu, niedzielnym obiedzie lub wykwintnej kolacji z kieliszkiem idealnie dobranego wina.
Marilor to najnowsza, zakopiańska restauracja przy ul. Kościuszki 18, mieszcząca się przy Nosalowy Park Hotel & Spa. Oferuje autorską, nowoczesną i lekką kuchnię polską z nutą światowych inspiracji i bogactwem lokalnych składników. Restauracja mieści się w budynku Willi Marilor, która przed wojną była jednym z najważniejszych salonów towarzyskich Zakopanego. W jasnych wnętrzach widać wpływy secesji i art deco. Pełne są też zakopiańskich akcentów nawiązujących do klimatu i historii willi – starych plakatów i obrazów Zofii Stryjeńskiej. Menu Marilor to zaskakująco lekkie i pięknie podane dania z jagnięciny, ryb, najlepszego polskiego drobiu czy specjalnej sezonowanej wołowiny – jałówki rasy Angus Czarny. Szef kuchni przygotowuje z niej wyśmienitego tatara i steki. Na uwagę zasługują tapasy – komponowane każdego dnia z najlepszych, regionalnych składników. Pyszne sałatki, rydze solankowe czy kremowy żurek na domowym zakwasie z kiełbasą z dzika wręcz zachwycają smakiem i prezentacją. W karcie zadbano też o propozycje dań dla wegetarian i specjalne menu dla dzieci. Doskonałe wina i pyszne desery – w tym eklerka w autorskiej interpretacji oraz domowe lody – są doskonałym zwieńczeniem posiłku. Marilor oferuje też sezonowe menu i pyszne zestawy lunchowe w tygodniu. Zestaw dwóch lub trzech dań jest codziennie publikowany w mediach społecznościowych restauracji. Na miejscu można też kupić do domu wypiekany w restauracji chleb – przygotowywany na żytnim zakwasie z żurawiną, makiem, siemieniem lnianym i słonecznikiem lub pszenny na maślance!
ul. Kościuszki 18, Zakopane 18 20 00 680 | restauracja@marilor.pl www.facebook.com/Restauracja.Marilor/
TATRA
MAGAZINE
5
WYWIAD WYDANIA
SEBASTIAN KARPIEL-BUŁECKA Dałem radę! Choć lider zespołu Zakopower to człowiek bardzo zajęty, udało nam się namówić go na krótką rozmowę z Tatra Premium Magazine. Gawędziliśmy o nowej płycie, miłości do gór, muzyki i architektury, a także o zaletach bycia ojcem.
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Co u Pana słychać? Dosłownie – czego Pan teraz słucha? Co się muzycznie dzieje w Pana życiu? Sebastian Karpiel-Bułecka: Skończyliśmy właśnie prace nad płytą, więc siłą rzeczy najwięcej słuchałem ostatnio naszego nowego materiału. Pod koniec maja wydaliśmy pierwszy singiel, wspólnie z naszym miastem, Zakopanem, pracowaliśmy nad teledyskiem. Kolejne single czekają już na swoją kolej,
6
a jesienią premierę będzie miał już pełen album Widzialne/Niewidzialne. Płyta miała się oczywiście ukazać wcześniej, ale niestety ze względu na to, co się działo, przez 2 lata pandemii, a potem wybuch wojny, musieliśmy czekać z wydaniem tego materiału, więc zrobimy to teraz. Zobaczymy, jak ten nowy materiał zostanie przyjęty przez ludzi. Mam nadzieję, że się spodoba. Ja w każdym razie lubię tej płyty słuchać.
Czyli macie już zaplanowaną trasę koncertową? Oczywiście! Czerwiec i wakacje to koncerty plenerowe, zagramy też u siebie, w Zakopanem, a jesienią ruszymy w trasę promującą album. Teraz wiele rzeczy się zmieniło, zwłaszcza jeśli chodzi o wydawanie muzyki przez internet. Dawniej wypuszczało się singiel, a jednocześnie ukazywała się płyta. Dziś trzeba takich kawałków wypuścić 5 czy 6, zanim
WYWIAD WYDANIA
udostępni się cały materiał, więc to wszystko jest bardziej rozłożone w czasie. Świat się zmienia i trzeba się do niego dopasować. Może Pan zdradzić coś więcej na temat tej płyty? Tak jak przy poprzednich płytach, również tym razem współpracowaliśmy z Mateuszem Pospieszalskim, który był odpowiedzialny za produkcję. Ciężko słowami opisać, jaka jest ta płyta, bo o muzyce jest trudno opowiadać. Muzyki się słucha, bo tylko wtedy można się przekonać, czy się podoba, czy nie. Zresztą ja nie mam dystansu – siedzieliśmy nad tym tyle czasu, że trudno jest mi teraz obiektywnie to ocenić. Ja jestem z tego materiału bardzo zadowolony. Ta płyta jest podobna do Boso – jest etniczna i ludowa, czuć w niej to, że pochodzimy z Podhala. To pierwsza studyjna płyta Zakopower od 2015 r. Ta płyta miała się ukazać przed pandemią. Niestety COVID pokrzyżował nam plany i musieliśmy przerwać pracę. Wróciliśmy do tematu w 2021 r., bo liczyliśmy na to, że coś się zmieni, ale to były krótkie okresy, kiedy można było grać. Dlatego ciężko było nam zaplanować trasę, a my nie chcieliśmy tego materiału spalić – że wypuścimy go w nieodpowiednim momencie, że nie będziemy mogli grać i spotykać się z ludźmi. To nie miałoby sensu, dlatego wstrzymywaliśmy się z działaniami. Gdy w końcu skończyła się pandemia i wszystko było gotowe do wydania, to wybuchła wojna i znowu postanowiliśmy zaczekać. Na szczęście teraz moment wydaje się być dobry na to, żebyśmy wrócili na rynek. Chcemy znowu jeździć i grać, bo to jest nasza pasja. Dlatego za chwilę zaczniemy prezentować to, co się nam udało zrobić.
8
Jak muzycy Zakopower radzili sobie w pandemii? Co Pan robił w tym czasie? Każdy z nas radził sobie w inny sposób, np. nasz perkusista rozwoził jedzenie po Warszawie, a gitarzysta prał kanapy i fotele. Każdy z nas musiał zmierzyć się z tą sytuacją i żaden nie mógł sobie pozwolić na bezczynność. Ja byłem w bardziej komfortowej sytuacji – miałem jeszcze obowiązujące kontrakty reklamowe, więc jakieś pieniądze cały czas do mnie spływały. Ja też jestem takim człowiekiem, który lubi być zabezpieczony na czarną godzinę, więc byłem przygotowany na coś takiego. Dzięki temu miałem więcej luzu. Ale też musiałem zająć czymś głowę, żeby nie zwariować. W moim przypadku to był sport, to była moja ucieczka. Jestem człowiekiem wrażliwym i moje emocje potrzebują ujścia, potrzebuję wyrzucić z siebie to, co gdzieś we mnie siedzi. Wcześniej umożliwiały mi to koncerty, ale zostało mi to zabrane,
więc próbowałem pozbyć się tych rzeczy ze środka, uprawiając sport i zajmując się codziennymi obowiązkami. Chodziłem na skiturach, jeździłem na nartach, a gdy przychodziła wiosna i lato, zamieniałem to na rower czy siłownię. Spędzałem też więcej czasu z dziećmi, mogłem w końcu z nimi pobyć. Tym bardziej, że przedszkola były zamknięte, więc siedzieliśmy w Kościelisku. Od czasu do czasu coś projektowałem. I oczywiście wracałem też do materiału na naszą płytę, jeździłem czasem do studia nagrań. Podsumowując, to nie był łatwy czas. Dobrze było przez rok, to był taki oddech dla mnie. Ale wszystko co ponad, to było za dużo. Projektowanie to też fajny sposób na artystyczne „wyżycie się”. No tak, ale projektowanie jest dobre na wyciszenie się. To zupełnie inna energia niż ta, jakiej doświadczam podczas koncertu czy będąc w trasie. Rysowanie jest odskocznią i pewnie w jakimś sensie jest to for-
WYWIAD WYDANIA
ma sztuki zbliżona do tworzenia muzyki, ale na pewno nie daje tak silnych emocji. Przenieśmy się na chwilę w przeszłość – Pana muzyczne życie to nie tylko Zakopower. Był Pan zaangażowany w różne projekty. Który z nich wspomina Pan najlepiej? Bardzo fajne było spotkanie z Olą Kurzak – nagraliśmy w duecie płytę kolędową. Śpiewałem z nią też inne rzeczy, np. Mozarta, i musiałem się zmierzyć z totalnie innym repertuarem. Dobrze wspominam też spotkanie z Nigelem Kennedym i nasze wspólne występy w Londynie. Jednak przede wszystkim chciałbym wspomnieć o Głosach Gór, czyli projekcie, dzięki któremu zagraliśmy w Carnegie Hall, co jest marzeniem każdego muzyka. Zresztą Głosy Gór do dziś żyją – gramy dwa razy w roku w Operze Narodowej w Warszawie. Jak się Pan czuł, partnerując tak wspaniałej artystce operowej jak Aleksandra Kurzak? Pytam, bo to zupełnie inny repertuar niż muzyka, jaką gra Pan na co dzień… Było to i ekscytujące, i stresujące, bo jednak klasyka to klasyka – tu nie ma miejsca na improwizację, wszystko musi być tak zagrane i zaśpiewane, jak napisał mistrz. Tak więc było to wyzwanie, ale też i nowe doświadczenie, a także zaszczyt pracy z tak wielką śpiewaczką. Lubi Pan wyzwania? Trzeba wychodzić ze swojej strefy komfortu, żeby się rozwijać i robić postępy. Jak ktoś cały czas siedzi za piecem w ciepełku, to raczej ni-
czego nie osiągnie. Wyzwania są koniecznie do tego, żeby iść dalej. Jeśli chcemy jakkolwiek się rozwinąć, to wyjście poza strefę komfortu jest niezbędne. To prawda, jednak nie zawsze wyjście poza strefę komfortu kończy się dobrze. Czasem naszym udziałem staje się porażka. Dlatego chciałabym zapytać o tę drugą stronę medalu: jak Pan radzi sobie z czymś, co nie wychodzi? Nie miałem takich sytuacji w życiu. Jeśli się czegoś podejmowałem, to było to dobrze przemyślane. Wierzyłem, że to się uda i nie myślałem o porażce. Jeśli zdarzały mi się jakieś potknięcia, to zazwyczaj nie było to do końca ode mnie zależne, tylko od okoliczności czy sytuacji, na które kompletnie nie miałem wpływu. Staram się zawsze mierzyć siły na zamiary i nie porywać się z motyką na słońce, tylko robić rzeczy, o których wiem, że podołam. Z drugiej jednak strony, nawet gdybym odniósł jakąś porażkę w tym, co zaplanowałem, to myślę, że to też jest jakaś lekcja i że wszyscy tak do tego powinni podchodzić. Wyciągać wnioski i starać się więcej nie popełniać tych samych błędów. Porozmawialiśmy trochę o muzyce, ale zahaczyliśmy też o architekturę. I choć wydaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie, to i tak je zadam: muzyka czy architektura? Muzyka – moje życie kręci się wokół niej i to ona zdominowała moją codzienność. Architektura jest mi bliska, ale dokonałem takich, a nie innych wyborów i poszedłem za tym, co w danym momencie mnie bardziej pociągało, czyli za graniem. Niemniej kocham zawód architekta, lubię rysować, więc jestem trochę rozdarty. Ale życie sprawiło, że większość czasu po-
święcam na muzykę i dobrze mi z tym. A gdyby miał Pan znowu 20 lat i możliwość wyboru swojej drogi na nowo, zmieniłby Pan coś? To trudne pytanie, bo ja chciałbym wiele rzeczy robić. Trochę żałuję, że nie poszedłem w stronę sportu, że nie zostałem sportowcem, bo to we mnie siedzi. Może wyczynowo uprawiałem sport w poprzednim wcieleniu? (śmiech) W każdym razie jest mi to strasznie bliskie. Ale widać tak miało być, taka miała być moja droga wyznaczona mi przez Pana Boga. Jest we mnie mały żal, że człowiek nie może więcej rzeczy robić. Wychodzę jednak z założenia, że jak już czegoś się podejmuję, to chcę to robić dobrze, chcę w tym odnosić sukcesy, więc gdybym miał być dobrym sportowcem, to musiałbym się kompletnie temu poświęcić i nie miałbym czasu na muzykę. Mimo wszystko przenieśmy się na chwilę w alternatywną przeszłość. Gdyby wybrał Pan drogę sportową, w jakiej dziedzinie chciałby się Pan realizować? Myślę, że byłbym narciarzem. To jest moja wielka pasja, strasznie mi się to podoba i żałuję, że nie miał mnie kto „pociągnąć” w tamtym kierunku. Zawsze też miałem dobrą kondycję, dobrze biegałem, więc mogłem uprawiać biathlon lub biegać na nartach. Jednak największą satysfakcję dawały mi narty zjazdowe – to poczucie wolności, adrenalina, prędkość. To sport, dzięki któremu zapominam o całym świecie i się resetuję. Nie ma tu czasu na myślenie o problemach, tylko trzeba się skupić na tym, co się robi w danym momencie. Przez chwilę byłem też w klubie skoków narciarskich, ale moja mama
TATRA
MAGAZINE
9
WYWIAD WYDANIA
nie wspierała mnie w tym, a wręcz wpajała mi lęk. Koniec końców ja też zacząłem ten lęk odczuwać i zrezygnowałem.
ta jest piękne; daje zapomnienie i wytchnienie.
W mediach społecznościowych widziałam, że lubi Pan skitury…
Lubię jeździć na rowerze. Mam też motocykl crossowy, więc gdy mam czas, idę pojeździć. Lubię ciepłe kraje i morze – po długiej zimie dobrze pobyć gdzieś w innym klimacie czy zobaczyć inne krajobrazy. Lubię nasze rodzinne wyjazdy na wakacje.
Zdecydowanie tak! To piękny sport i każdemu go polecam, bo sposób, w jaki się przemieszczamy na nartach skiturowych, daje poczucie wolności. Na nartach wchodzimy, na nartach zjeżdżamy. To wymaga dobrej kondycji, ale są też trasy mniej wymagające, a tym samym dostępne nawet dla człowieka, który nie prowadzi aktywnego trybu życia na co dzień. W skiturach lubię też to, że można obcować z przyrodą i jest się cały czas na łonie natury. To odcięcie od pędu, hałasu i zgiełku świa-
No dobrze, a jeśli nie góry, to co?
Bycie cały czas w jednym miejscu nie jest dobre dla mojej psychiki. Zmiany są wpisane w moją naturę i robią dobrze mojej głowie. Praca muzyka to bycie w drodze. Czy jest jakieś miejsce, wydarzenie, koncert, które wspomina Pan szczególnie dobrze? Wiele było takich momentów, ale z największą dumą i nostalgią wspominam koncert w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Byłem też na pięknej, dwutygodniowej trasie w Chinach z zespołem Zakopower. Graliśmy w takich miastach chińskich, gdzie biały człowiek jest atrakcją. Tamta publiczność okazywała się jedną z najlepszych publiczności, przed jaką zdarzyło nam się grać. To była pełna egzotyka, a ja tę trasę wspominam z wielkim sentymentem. Podobne odczucia mam wobec trasy po Indiach, gdzie zagraliśmy kilka koncertów i to też było super doświadczenie. Lubi Pan energię bycia na scenie? A może stresują Pana występy? To zależy, co gram. Jeśli to
10
są koncerty Zakopower, to nie ma stresu, jest ekscytacja. Ale jeśli są to rzeczy dla mnie nowe, jak choćby spotkanie z Olą Kurzak czy z innymi nurtami muzycznymi niż to, co robimy na co dzień, to zawsze ten stres jest większy. Ale jest też i radość, jeśli się zrobi to dobrze, a ja czuję, że zrobiłem krok w przód. Zostawmy na chwilę Sebastiana-muzyka, a porozmawiajmy o Sebastianie-Góralu. Jaki wpływ na Pana osobowość miało otoczenie, w jakim się Pan wychował? To, że jestem takim, a nie innym człowiekiem, wynika przede wszystkim z tego, że wychowywałem się w takim, a nie innym miejscu, wśród takich, a nie innych ludzi. Jestem Góralem i tę góralskość mam w genach. Upór i konsekwencja ma swoje źródło właśnie w genach. Moje dzieciństwo wcale nie było takie proste i usłane różami – wymagało ode mnie wielu wyrzeczeń, dużo pracy, często ciężkiej i fizycznej, którą musiałem wykonywać jako mały chłopak. Moi dziadkowie mieli gospodarstwo, które potem przejęła moja mama i musiałem jej pomagać. Ojciec mnie nie wychowywał, więc wszystko musiałem brać na swoje barki i to mnie ukształtowało. A co Pan najbardziej lubi w byciu Góralem? Przede wszystkim poczucie wolności, zresztą myślę, że większość ludzi z Podhala tak ma. Ten krajobraz odciska się pozytywnie w duszy. Ja jestem wolnym człowiekiem, mam tę wolność i noszę ją w sobie. I z tego jestem dumny i to lubię. Na pewno też wrażliwość – bo to, co mnie otaczało, na pewno tę wrażliwość we mnie ukształtowało. Lubię to, że jestem przywiązany do moich korzeni i że jestem z tego
WYWIAD WYDANIA
dumny. Wiem, jaką to siłę daje w życiu, więc staram się na wszelkie sposoby wpoić to moim dzieciom. Wiem, co robił mój pradziadek, wiem, co robił mój prapradziadek, z kim był ożeniony, kim była moja prababcia, czym się zajmowali w życiu. To są bardzo wartościowe rzeczy, które mam dzięki przywiązaniu do tradycji i moich korzeni, które są w Kościelisku. Czy to, że jest Pan Góralem, pomaga Panu w życiu? Ja uważam, że mi pomaga, a co więcej, w niczym mi to nie przeszkadzało nigdy. Jestem dumny z tego, że jestem Góralem. Pewnie czasem niektóre góralskie cechy nie są kompatybilne z życiem rodzinnym – a konkretnie ten upór, o którym wcześniej mówiłem. Ale ta cecha procentuje w innych obszarach życia. Tak więc nigdy nie było tak, że mi to ciążyło, czy że się wstydziłem, że jestem z Podhala. Widziałem, że ludzie tę moją góralskość lubią, że jestem lubiany, że ludziom to nie przeszkadza, a wręcz podoba im się, jak mówię gwarą. Ma Pan dwoje małych dzieci – wspomniał Pan o nich na początku naszej rozmowy. Czego Pana nauczyło ojcostwo? Bycie ojcem nauczyło mnie przede wszystkim pokory i cierpliwości. Aczkolwiek nie do końca, bo nigdy się nie stanę człowiekiem w 100% cierpliwym – mam nieco wybuchową naturę. Próbuję to zmieniać, ale to nie jest wcale takie proste. Nauczyło mnie też niemyślenia tylko o sobie – jak człowiek jest ojcem, nie może skupiać się tylko na swojej wygodzie. Nie ma miejsca na egoizm, trzeba się oddać dzieciom i drugiemu człowiekowi. To jest piękne, bo to też nas kształtuje.
Dzięki ojcostwu jestem też człowiekiem spełnionym. Marzyłem o tym, żeby mieć dzieci. To jest coś, co czyni mnie mężczyzną. I nie ma niczego, czego bym nie lubił. Może czasem trochę przeszkadza mi, że jestem zmęczony, nie mam siły, żeby pewne rzeczy zrobić, wolałbym poleżeć. Na szczęście Tosia skończy w lipcu 7 lat, a Jędruś w maju skończył 5, więc nie trzeba ich już co chwilę przewijać, wstawać, sprzątać, podawać, bo oni już dużo sami mogą zrobić wokół siebie. Tak więc śmiało mogę stwierdzić, że posiadanie dzieci to jest coś pięknego. Jestem wdzięczny Panu Bogu za to, że dał mi taką możliwość. Czyli możliwość bycia z dzieciakami to był jakiś plus pandemii? Zdecydowanie! Choć ja i tak z dziećmi byłem, bo grałem w weekendy, a pozostały czas spędzałem z nimi. W pandemii poprostu mieliśmy tego czasu razem więcej – moja żona pracowała w Warszawie, więc dzieci były ze mną w Kościelisku. To oczywiście było wielkie wyzwanie, ale podołałem i jestem dumny z tego, że dałem radę. W pewnym sensie dostałem za to jakąś nagrodę – tę dumę i to spełnienie, że nie jestem złym ojcem, bo nawet w kryzysowych sytuacjach byłem w stanie wszystko ogarnąć. Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesu nowej płyty!
TATRA
MAGAZINE
11
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Niedźwiedzia Residence kameralne miejsce na wakacje w górach Śpiewał tu Jan Kiepura, bywał Marszałek Piłsudski – historia zabytkowej willi w Poroninie, Niedźwiedzia Residence, sięga początku ubiegłego wieku. Teraz i Wy możecie korzystać z jej uroków. Butikowy pensjonat oferuje swoim gościom niezwykle komfortowe warunki, niepowtarzalny design i spiżarnię pełną miejscowych rarytasów oraz domowych nalewek.
Niedźwiedzia Residence to butikowy i niezwykle klimatyczny pensjonat, który znajduje się w zabytkowej części Poronina, w pobliżu Zakopanego, przy drodze do Bukowiny Tatrzańskiej. Otoczony dużym ogrodem, zapewnia ciszę, spokój i relaks. Jednocześnie pozwala na odkrywanie wszystkich podhalańskich atrakcji. Poronińska perełka Początki willi sięgają 1903 r. Wtedy okazały, drewniany dom postawił tu pułkownik armii cesarskiej, wykładowca greki i łaciny na uniwersytetach w Krakowie i Wiedniu – Franciszek Chowaniec-Bulcyk. Mąż jego córki Zofii, Medard Stadnicki, był jednym z kierowników budowy kolejki linowej na Kasprowy Wierch w 1935 r. Willa stanowiła letnią rezydencję rodziny. – Podczas swoich pobytów na Podhalu w poronińskiej willi bywał podobno sam Marszałek Józef Piłsudski,
12
który wraz z Generałem Andrzejem Galicą z Podhala organizował wojsko polskie do Bitwy Warszawskiej. Z kolei w przylegającym ogrodzie z nastrojową fontanną prywatne koncerty dla pani domu dawał Jan Kiepura, jeden z najsłynniejszych śpiewaków i aktorów w okresie dwudziestolecia międzywojennego – opowiadają Justyna i Grzesiek, właściciele. Obraz z misiem 100 lat później zabytkowa willa znowu przyjmuje gości. Butikowe i designerskie wnętrza same w sobie stanowią niezwykły przykład sztuki użytkowej. Każdy z 10 pokoi został zaprojektowany w innym stylu. Wszystkie łączy jednak nowoczesność, połączona z surowym drewnem i góralskimi akcentami. Elementy tatrzańskie, rustykalne i nowoczesne przeplatają się też ze sobą w przestrzeniach ogólnodostępnych. Całość otoczona zielenią pięknego, przestronnego ogrodu,
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
gdzie słychać szum przepływającego obok górskiego potoku Poroniec. A dlaczego Niedźwiedzia Residence? Początkowo dom miał się nazywać zupełnie inaczej. – Znajoma artystka namalowała dla nas wielki obraz tatrzańskiego niedźwiedzia. Gdy wnieśliśmy go do salonu, wszystkich uderzyła ta sama myśl. Wydawało się, jakby ten miś był tu od zawsze. Sprawa nazwy była więc przesądzona, a wkrótce dołączyły do nas kolejne niedźwiadki – wyjaśniają właściciele. Gawra na górskie wakacje Przestronny i słoneczny salon jest sercem całego domu. Zdobią go prace podhalańskich artystów, a przez wielkie okna widać otaczający ogród. Tu można rozpocząć dzień od pysznej kawy, skosztować domowych wypieków, a przede wszystkim słynnych śniadań, na których zawsze znajdziemy regionalne sery, wędliny prosto z wędzarni i domowe przetwory. Przytulna i kameralna atmosfera salonu sprzyja także wypoczynkowi po aktywnym dniu spędzonym na tatrzańskich szlakach, w wodach termalnych czy na trasach rowerowych. Można tutaj poczytać dobrą książkę z „niedźwiedziej” biblioteczki, pograć w szachy, gry planszowe lub po prostu odpocząć na tarasie. A w chłodniejsze dni można się rozgrzać domową nalewką lub skorzystać z sauny ogrodowej. Obiekt przeznaczony jest dla osób dorosłych, dlatego specjalizuje się w przygotowywaniu romantycznych pakietów dla par, również według ich indywidualnych życzeń. Jest idealnym miejscem na celebrowanie radosnych momentów, jak zaręczyny, rocznice lub spotkania z przyjaciółmi. Lepszej gawry na górskie wakacje nie znajdziecie.
ul. Tatrzańska 49A 34-520 Poronin +48 691 888 444 | +48 607 863 893 niedzwiedzia.residence@gmail.com
TATRA
MAGAZINE
13
WYDARZENIA
Od 1 lipca odwiedzający Bieszczady mogą wybrać się w niezapomnianą podróż widokową koleją gondolową i korzystać z wyjątkowych atrakcji w ośrodku PKL i PFR nad zaporą w Solinie. Widokowa kolej linowa w Solinie jest szczególną w skali kraju atrakcją, nie tylko pod względem turystycznym, ale również technologicznym. To niepowtarzalny sposób, by móc podziwiać Jezioro Solińskie i bieszczadzkie krajobrazy.
16
WYDARZENIA
Atrakcja jakiej jeszcze nie było W czerwcu 2021 r. Polskie Koleje Linowe oraz Polski Fundusz Rozwoju ogłosiły budowę nowej inwestycji, która miała stać się jedną z głównych atrakcji turystycznych regionu. Po ponad roku pierwsi turyści mogli wyjechać koleją z centrum Soliny na Górę Jawor. Atrakcja jest niepowtarzalna nie tylko ze względu na lokalizację, imponujące krajobrazy, które możemy oglądać z nowej perspektywy, ale również pod względem technologicznym. Jest to najnowocześniejszy obiekt tego typu w całej Polsce. Wyróżnia się m.in. najwyższą w kraju podporą, mierzącą 75 m wysokości oraz nowoczesną strefą multimedialną. Bieszczady od zawsze przyciągały turystów o każdej porze roku, dzięki niepowtarzalnemu klimatowi, krajobrazom oraz dzikiej przyrodzie. Region właśnie zyskał nową unikatową atrakcję, z której już mogą korzystać turyści. Ośrodek turystyczny PKL Solina z wieloma atrakcjami Pierwsze niespodzianki w ośrodku PKL Solina na turystów czekają już przy stacji dolnej Plasza, która jest nie tylko startowym punktem tej wyjątkowej podróży koleją gondolową, ale też miejscem, w którym dowiemy się ciekawych informacji na temat podróży koleją widokową, jej technologii, liczby podpór i ich wysokości, a także o historii zapory w Solinie, która jest działającą elektrownią wodną. W budynku stacji początkowej znajdują się multimedialne atrakcje, któ-
re zapewniają rozrywkę zarówno starszym, jak i młodszym gościom ośrodka PKL. Z tego miejsca, korzystając z kolejnej i dającej niesamowite wrażenia atrakcji – kolei gondolowej PKL – wreszcie wyruszymy w niezapomnianą i pełną ekscytacji podróż na Górę Jawor.
tujemy, że czas spędzony w ośrodku PKL w Solinie będzie niezapomniany i dostarczy wielu wrażeń. Więcej na: www.pkl.pl/solina/solina.html
Na 1,5 km trasie, ze stacji początkowej Plasza do stacji końcowej usytuowanej na Górze Jawor, z wysokości wagonika, podróżujący mogą podziwiać spektakularne widoki na zielone wzgórza Bieszczad, monumentalną zaporę oraz Jezioro Solińskie. Ale atrakcje w solińskim ośrodku turystycznym na tym się nie kończą! Bo prawdziwe emocje czekają również na wszystkich turystów, którzy docierają wagonikiem kolei gondolowej na Górę Jawor. Z Wieży Widokowej z 55 m oraz tarasu widokowego możemy podziwiać połoniny oraz tutejsze doliny. Odważni mają szansę przespacerować się po przeszklonym chodniku tzw. „skywalk”, by jeszcze bardziej poczuć siłę tutejszej natury. W kawiarni widokowej na turystów czeka smaczna kawa i ciasto, ale również spektakularna panorama, którą możemy się rozkoszować. Na prawdziwych smakoszy czekają lokalne specjały w Karczmie Jawor, której wystrój nawiązuje do regionalnej architektury. Prozaiki, fuczki czy pieczone knysze to tylko wybrane pozycje, znajdujące się w karcie menu. Tuż obok Karczmy Jawor zlokalizowana jest kolejna część atrakcji ośrodka PKL – Park Tematyczny. To właśnie w parku wkrótce poznamy fascynujące legendy oraz posłuchamy ciekawych opowieści na temat barwnych postaci biesów i czadów. Zachęcamy do rezerwacji biletów oraz odwiedzenia nowej atrakcji turystycznej w Bieszczadach. Gwaran-
Wieża Widokowa na Górze Jawor w ośrodku PKL Solina
Wieża Widokowa i Karczma Jawor w ośrodku PKL Solina
Karczma Jawor w ośrodku PKL Solina
TATRA
MAGAZINE
17
8 pytań
do Janusza Majchra byłego burmistrza Zakopanego
18
ZNANI O SOBIE
Janusz Majcher to polski samorządowiec i przedsiębiorca, a także 2-krotny burmistrz Zakopanego.
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Jakie są Pana ulubione miejsca w Tatrach? Janusz Majcher: Bardzo lubię wysokie Tatry. Choć dzisiaj stać mnie na to, żeby ruszyć z Kasprowego i iść w Tatry Zachodnie, to kiedyś chodziłem w przeciwną stronę – ku Świnicy, Zawratowi czy Kozim Wierchom. Oczywiście Tatry znam jak własną kieszeń – schodziłem je wzdłuż i wszerz. Lubię również doliny tatrzańskie. Ostatnią odkryłem całkiem nową, bo zmienioną wizualnie Dolinę Olczyską, która kiedyś była ciemnym lasem, a dzisiaj jest otwarta widokowo na Kopę Magury. Chętnie tam spaceruję. Przez dwie kadencje był Pan burmistrzem Zakopanego. Jak wyglądałoby Zakopane i Podhale Pana marzeń? Ja się bardzo cieszę, że mój następca realizuje wiele zadań, których ja nie byłem w stanie dokończyć podczas moich dwóch kadencji, bo one wymagały dłuższego czasu. Dobrym przykładem jest zakopiański dworzec kolejowy. Zastałem wiele spraw w sądach, ale przez dwie kadencje doprowadziłem do tego, że w księgi wieczyste wpisano wła-
sność tych terenów kolejowych. Z kolei mój następca – który przez wiele lat był radnym – wyremontował budynek dworca i zrobił to, o czym ja mówiłem, że trzeba zrobić. Tak więc na pewno istotne były i są dla mnie szlaki komunikacyjne prowadzące do miasta. Drugi ważny element to plany zagospodarowania przestrzennego Zakopanego. Te plany do dzisiaj obowiązują, choć część została skorygowana przez obecną Radę Miasta, bo wykryto w nich różne błędy. Jednak zasadnicza rzecz – czyli zachowanie terenów zielonych – została. Enklawy zielone – stoki Gubałówki, Antałówki, Kozińca czy Rówień Krupowa – na pewno byłyby dzisiaj zabudowane, gdyby nie ten plan. Dzięki olbrzymiemu wysiłkowi udało się podjąć stosowne uchwały, a trzeba pamiętać, że to jest ograniczenie praw właścicieli do tych ziem. Oczywiście w niektórych miejscach wychodzą jakieś takie „pryki”, jak choćby 7-piętrowy budynek przy Dolinie Białego, ale błędy zawsze się zdarzają. Jak – Pana zdaniem – powinno się rozwijać Zakopane przez najbliższe 8 do 10 lat? Zwłaszcza w kontek-
ście rosnącego z roku na rok ruchu turystycznego, bo przecież miasto nie jest z gumy? Inwencja Górali jest i zawsze była olbrzymia, dlatego jeśli chodzi o obsługę turystyczną, to ona zawsze będzie na jakimś poziomie i będzie wzrastać, więc o to się nie boję. Natomiast boję się o budownictwo – wczoraj czytałem w prasie, że nie będzie potrzebne pozwolenie na budowę, tylko jakieś zgłoszenie czy też inne obostrzenia ze strony nadzoru budowlanego. I w tym kontekście zastanawiam się, jak to Zakopane ze swoim planem zagospodarowania przestrzennego będzie wyglądać, gdy każdy i wszędzie będzie mógł coś pobudować. My w tych planach, o których wspominałem wcześniej, położyliśmy nacisk na to, żeby Zakopane rozwijało się w kierunku wschodnim, w stronę Olczy, Pardałówki, czyli terenów w stronę Poronina. Zależało nam na tym, żeby nie „pchać” już więcej zabudowy pod Reglami czy w centrum. Tak czy tak, najważniejszą sprawą zawsze będzie komunikacja – ja bardzo żałuję, że w 2007 r. nie doszło do budowy odcinka między Poroninem a Zakopanem, który umożliwił-
TATRA
MAGAZINE
19
ZNANI O SOBIE
by wjazd do miasta w pięciu miejscach zamiast w dwóch, jak to ma miejsce dziś. Takiego stanu rzeczy upatruję po stronie decyzji podjętych przez GDDKiA. Gdyby wtedy udało się wybudować te punkty wjazdu do miasta, to dziś – w sytuacji, gdy za chwilę zakończy się rozbudowa Zakopianki – byłoby łatwiej rozładować ruch.
łem do Chin, do RPA czy do Korei. Oczywiście zawsze starałem się trzymać dyscyplinę finansową i nie nadużywać środków publicznych, tym bardziej, że z reguły płaciłem sam za siebie.
Co było najtrudniejsze w Pana pracy jako burmistrza Zakopanego?
Rada, z którą współpracowałem, podjęła uchwałę o tym, że Zakopane świetnie nadaje się do tego, żeby zorganizować tu mistrzostwa świata w narciarskich konkurencjach klasycznych. I kiedy to ogłosiliśmy, wszystkie miasta związane z tymi sportami, a zwłaszcza alpejskie, zapraszały mnie i jeździłem z grupą współpracowników, którzy podglądali ciekawe rozwiązania.
Najtrudniejsze było to, że nigdy nie miałem większości w radzie – należałem do tych burmistrzów, którzy nigdy nie dostali absolutorium, więc zawsze miałem pod górkę. Pomimo tego przez 8 lat udało się wiele rzeczy zrobić, a przynajmniej przygotować. Pewne inwestycje zaczęły się za mojej kadencji, a zakończył je mój następca – mówię np. o remoncie dworca kolejowego czy Czerwonego Dworu, czyli domku, w którym przez wiele lat mieszkał i tworzył Stefan Żeromski. Wyremontowaliśmy też centrum miasta z parkiem i pl. Niepodległości i dziś odbywają się tam wszystkie oficjalne uroczystości. A co było najciekawsze i dające największą satysfakcję? Przede wszystkim to była realizacja i zakończenie wszelkich robót – był taki czas, kiedy rozkopałem całe miasto, gdy remontowaliśmy kanalizację. Ratowali mnie księża z ambon, którzy tłumaczyli mieszkańcom, że te prace muszą zostać przeprowadzone i że kiedyś się skończą. To była dla mnie ogromna satysfakcja, że zostało to zrobione. Druga rzecz to Park Miejski, który dostał tytuł najlepszej inwestycji parkowej w Polsce. Cieszy mnie też to, że jako burmistrz zjeździłem kawał świata. Reprezentując i promując Zakopane, pojecha-
20
Czy podczas tych podróży szukał Pan pomysłów na rozwój Zakopanego?
To, że dzisiaj buduje się w Zakopanem wyczynowy tor do jazdy szybkiej na lodzie, to też efekt naszych wizyt na najlepszych europejskich torach w Niemczech i w Holandii. Tak więc ja nie jeździłem sam z siebie, tylko zawsze na zaproszenie i w konkretnym celu. Wspomniał Pan kilkakrotnie o błędach, jakie zostały popełnione – czy gdyby mógł Pan cofnąć czas, zrobiłby Pan coś inaczej? Na pewno starałbym się bardziej przekonać mieszkańców Zakopanego do liczniejszego udziału w konsultacjach przed zatwierdzeniem ważnych dla miasta decyzji. Część mieszkańców – zwłaszcza tych, którzy dziś narzekają – wtedy nie pojawiała się na takich spotkaniach, a tych spotkań odnośnie tego, co jest dobrze, co źle, a co można poprawić, było dziesiątki. I tak myślę, że być może to było wtedy za mało nagłośnione. W każdym razie nie przychodziło zbyt wiele osób, a dziś mieszkańcy manifestują swoje niezadowolenie, krytykując takie czy
inne decyzje. Drugą kwestią jest przywołana wcześniej w kilku kontekstach komunikacja – niestety Zakopane zawsze się będzie z nią borykać, bo jest małym miastem. Kolejna rzecz to depopulacja miasta – co roku ubywa kilkuset osób. W tej chwili do pracy w Zakopanem dojeżdżają ludzie z miejscowości oddalonych nawet o 50 km. Natomiast zakopiańczycy – zwłaszcza ci po studiach – raczej emigrują z Zakopanego, bo nie ma dla nich adekwatnej pracy i nie ma ich jak zatrzymać. Jaką receptę na rozwój powinno przyjąć Zakopane, żeby jednocześnie korzystać ze swojej turystycznej popularności i chronić swoje dziedzictwo przyrodnicze, kulturowe i społeczne? To trudne pytanie – ja sam nie znalazłem takiej recepty, bo trudno wyważyć, w którym kierunku iść. Bardzo cieszą mnie inwestycje, które obecnie są realizowane w Zakopanem – chodzi mi np. o modernizację Muzeum Tatrzańskiego, które jakiś czas temu zyskało status Muzeum Narodowego czy ogromne nakłady na sport. Za moich czasów pozyskiwanie środków było znacznie trudniejsze, a dzisiaj mamy wyremontowany kompleks średnich skoczni za dziesiątki milionów złotych czy jest budowany tor do jazdy szybkiej na lodzie – i moim zdaniem będzie to najszybszy lód w Europie, bo tafla będzie położona na wysokości ok. 910 m n.p.m., a więc będzie to najwyżej położone lodowisko na kontynencie. To wszystko rzutuje na poziom życia Zakopanego, a także na wizerunek miasta. Bardzo dziękuję za rozmowę!
ZNANI O SOBIE
Maryna Gąsienica-Daniel: „Na zawody zabierałam ukulele”
Foto: materiały prasowe PolSKI Mistrz | Bartosz Pawlik
ZNANI O SOBIE
Z Maryną Gąsienica-Daniel udało nam się porozmawiać pod koniec maja. Nasza najlepsza alpejka opowiedziała nam m.in o zakończonym sezonie, miłości do gry na gitarze i powrocie do sportu na najwyższym poziomie po poważnej kontuzji.
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Jak oceniasz zakończony właśnie sezon? Co udało się osiągnąć, a gdzie można było jeszcze trochę „docisnąć”? Maryna Gąsienica-Daniel: Mieliśmy wielkie marzenia. Planem minimum było utrzymać się w pierwszej piętnastce gigancistek Pucharu Świata i to się udało. Natomiast wiem, że podczas igrzysk było mnie stać na pierwszą trójkę, więc to był cel, którego w tym roku nie osiągnęłam. Niemniej ósme miejsce jest bardzo dobre, więc ja i mój team jesteśmy zadowoleni. Tym bardziej, że poziom innych zawodniczek jest bardzo wysoki, a w zasadzie z roku na rok coraz wyższy. Dodam jeszcze, że w trakcie sezonu czuliśmy, że jest szansa na uzyskanie bardzo dobrych rezultatów, więc takim naszym marzeniem, które pojawiło się w trakcie sezonu, było zająć jedno z siedmiu pierwszych miejsc w generalnej klasyfikacji giganta. To by znaczyło, że w kolejnym sezonie zaczęłabym losowanie numerów właśnie w tym gronie. To nam niestety nie wyszło, bo ostatecznie byłam dziewiąta, ale i różnice na tych czołowych miejscach są naprawdę minimalne. Dlatego mam nadzieję, że ten krok wykonam w przyszłym roku. Twój start w gigancie w tegorocznych – trzecich dla Ciebie – igrzyskach był dla Ciebie najlepszy
w karierze. Z czego wynikała tak dobra dyspozycja? Doświadczenie, które zbierałam przez lata, na pewno mi pomogło. Dzięki temu, że byłam wcześniej na igrzyskach w Soczi i Pjongczang, wiedziałam, czego się spodziewać i jakie emocje pojawiają się na starcie. Jednak wiem, że również mój poziom sportowy jest znacznie wyższy, z roku na rok moje wyniki są coraz lepsze. Podczas dobrych startów w Pucharze Świata mogłam złapać więcej pewności siebie i dlatego też byłam gotowa, by walczyć o wysokie miejsca. Specjalizujesz się w slalomie gigancie. Czy to kwestia wyboru, czy predyspozycji? Lubisz często skręcać? Najwięcej skrętów jest w slalomie, w gigancie bramki są rozstawione nieco rzadziej. Gigant to w zasadzie taka bazowa konkurencja do wszystkich innych w narciarstwie alpejskim. Dlatego od małego wszyscy zawodnicy najwięcej jeżdżą giganta i tak się właśnie zaczyna przygoda w profesjonalnym sporcie. Ja też od tego zaczynałam i w pewnym momencie zauważyliśmy, że moje predyspozycje fizyczne odpowiadają tej konkurencji. Jestem zawodniczką drobną, jedną z drobniejszych w całym cyklu pucharu świata, a niestety w konkurencjach szybkościowych trzeba mieć siłę, masę i wzrost. Narty są coraz dłuższe, a prędkości są coraz większe
– komuś mojej postury, po wybiciu z rytmu, powrót do prędkości sprzed popełnionego błędu zajmuje więcej czasu. Jednak ostatnio postanowiliśmy rozszerzyć moją specjalizację, idąc również w stronę supergiganta, gdzie odległości między bramkami są jeszcze większe, więc jest to konkurencja szybkościowa, ale nadal zakrętów jest na tyle dużo, że dobrze radzą sobie w nim zawodniczki takie jak ja. Dlaczego narciarstwo alpejskie, a nie np. biegi, biathlon czy snowboard? Nasi rodzice od dziecka stawiali na narty w wydaniu alpejskim. Cała nasza trójka jeździła, czyli moja siostra, mój brat i ja, z tym że w pewnym momencie mój brat „zboczył” w stronę sportów motorowych, a siostra i ja poszłyśmy do klubów narciarskich, a potem do szkoły sportowej. I to moja starsza siostra była pierwszą profesjonalną zawodniczką z rodzeństwa. Co najbardziej lubisz w jeździe na nartach? Bo domyślam się, że jak się jest czynnym zawodnikiem z sukcesami, to trzeba lubić to, co się robi… Zdecydowanie! Ja w ogóle jestem osobą, która bardzo lubi być w górach i na powietrzu, a narty pozwalają głównie być na zewnątrz. To jest ich bardzo duża zaleta. (śmiech) Pewnie gdyby na nartach jeździ-
TATRA
MAGAZINE
23
ZNANI O SOBIE
najtrudniejszy moment w mojej karierze, który mógł sprzyjać zwątpieniu i tego typu przemyśleniom. Ale dzięki rodzinie i osobom, z którymi współpracuję: trenerom, sponsorom, fizjoterapeutom – PZN-owi – udało mi się przez to przejść nawet bez cienia wątpliwości, co dalej. Wierzyłam w to, że wspólnie jesteśmy w stanie wrócić na wysoki poziom sportowy i wiedziałam, że wszyscy damy z siebie wszystko, żebym znowu mogła jeździć w czołówce.
ło się w środku i to by było jedyne miejsce do jazdy, to podejrzewam, że nie lubiłabym tego sportu aż tak bardzo.
Oczywiście, gdy osiągnęłam wiek, w którym zaczęłyśmy rywalizować, ta dynamika między nami i to moje podejście zmieniły się.
Uwielbiam narciarstwo też dlatego, że czuję, że jestem z jednej strony zależna od siebie i od swoich wyborów podczas przejazdu, ale z drugiej strony działają na mnie różne siły – prędkość, grawitacja… Myślę, że mogę powiedzieć, że w pewnym sensie jestem również uzależniona od adrenaliny, którą narciarstwo nam zapewnia! Kocham czuć poślizg pod nartami, ten „sztruks”, po którym jadę.
Dziś nie mam jednego idola sportowego, bardzo lubię oglądać różnych zawodników, z niektórych biorę przykład. Siłą rzeczy są to głównie sportowcy uprawiający narciarstwo alpejskie – podglądam ich, jeśli chodzi o technikę, na przykład.
Ale to tylko kilka z wielu rzeczy, które składają się na moją miłość do nart. I w sumie trudno byłoby mi wybrać jeden najważniejszy czynnik.
A kto jest dla Ciebie wzorem w życiu? Takim pierwotnym autorytetem są dla mnie moja Mama, Tata – rodzice, którzy nas wychowywali.
Kto jest Twoim sportowym wzorem do naśladowania?
Porozmawiałyśmy trochę o blaskach bycia zawodniczką, ale każdy medal ma dwie strony. Czy kiedykolwiek miałaś dość jazdy na nartach i chciałaś rzucić sportowe życie?
Gdy byłam dzieckiem, moją absolutną idolką i wzorem była moja starsza siostra Agnieszka. Jako że jest ode mnie starsza o 7 lat, byłam w nią wpatrzona jak w obrazek. Chciałam robić wszystko to, co ona.
Chyba nigdy nie miałam takiego momentu zwątpienia… Jestem otoczona ludźmi, którzy nie pozwalają mi się załamać. Byłam kontuzjowana jakiś czas temu i to był naprawdę poważny uraz. To był zdecydowanie
24
Zresztą mam takie poczucie, że gdybym wtedy zrezygnowała, to zawiodłabym nie tylko siebie, ale też wszystkich ludzi, którzy na ten mój sukces pracują razem ze mną. Dlatego skupiłam się na tym, żeby ciężko pracować i wrócić na sportowy szczyt. Gdzie najbardziej lubisz jeździć na nartach? To trudne pytanie, bo jest wiele ośrodków narciarskich, w których trenowałam. Pięknych miejsc jest naprawdę mnóstwo. Na pewno uwielbiam Włochy i Dolomity, w Szwajcarii też jest super i też lubię tam jeździć. Przepiękna i świetnie przygotowana do uprawiania narciarstwa alpejskiego jest Andora. Największy sentyment mam jednak do Kasprowego – to tam zabierali mnie rodzicie, gdy byłam dzieckiem i bardzo często jeździliśmy tam na nartach. Bardzo lubię tam jazdę rekreacyjną z rodziną. Co robisz, gdy nie ma śniegu? Jak trenujesz? No właśnie teraz jesteśmy w takim okresie bez śniegu. Trwają przygotowania do kolejnego sezonu i przede wszystkim pracujemy nad kondycją, ale są też wyjazdy zagraniczne na lodowce. Tak więc ten czas letni jest
ZNANI O SOBIE
mieszany. Cały czas mam kontakt ze śniegiem, bo co mniej więcej 2 tygodnie wyjeżdżamy na narty. Zazwyczaj po sezonie mamy dłuższą przerwę, żeby trochę odpocząć, zatęsknić za sprzętem i śniegiem. To przez ile miesięcy w roku masz kontakt ze śniegiem? W sumie prawie przez cały rok z jedną miesięczną przerwą. Jak się relaksujesz? Co lubisz robić w wolnym czasie, kiedy nie jeździsz na nartach? Czasu wolnego mamy bardzo mało, dlatego staram się go wykorzystywać głównie na regenerację, np. krótką drzemkę. Ale też bardzo lubię zabierać ze sobą gitarę na zgrupowania – to mi pomaga oderwać się na chwilę od narciarstwa. Klasyczną? Elektryczną? Do akompaniamentu? Elektroakustyczną. Śpiewasz sobie? Jestem samoukiem. Na początku dostałam od mamy ukulele. Dzięki temu, że jest to bardzo mały instrument, to mogłam zabierać go na wyjazdy i uczyć się grać, korzystając np. z tutoriali z YouTube.
A jaki repertuar zazwyczaj wybierasz? Różny. Jeśli jakaś piosenka wpadnie mi w ucho, staram się jej szybko nauczyć. Lubię oczywiście grać polskie piosenki, zwłaszcza wtedy, gdy jestem w domu i możemy razem pośpiewać przy ognisku. Zresztą, mój brat też gra na gitarze i czasem razem gramy polskie i zagraniczne piosenki. Co byś robiła, gdybyś nie jeździła na nartach? O rany, to trudne pytanie. (śmiech) Nie wiem, a skoro nie wiem, to znaczy, że muszę jeździć na nartach… A myślisz czasem o tym, co byś chciała robić po zakończeniu kariery? Na przykład pójść w stronę pracy trenerskiej? Albo zająć się czymś zupełnie innym? Mam świadomość tego, że po zakończeniu kariery – jako zawodniczka z czołówki pucharu świata – będę miała otwartą drogę, żeby pójść w stronę trenerki, założenia klubu czy prowadzenia zawodników. Jednak na ten moment staram się
o tym nie myśleć, bo to jednak jeszcze daleko i nie wiem, jak się życie poukłada. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz. Jakie cechy lubisz w sobie najbardziej, a jakie cechy Ci przeszkadzają? Kolejne trudne pytanie. (śmiech) Wszyscy mówią, że jestem uparta, a ja nawet nie wiem, czy to w sobie lubię, ale wiem, że ta cecha może mi pomagać w sporcie. Wydaje mi się, że jestem otwarta na nowe kontakty, znajomości czy rozmowy i to wydaje mi się fajną cechą. Jestem w miarę cierpliwa… Choć nie, nie jestem. Chodzi mi o to, że tyle lat pracuję, żeby być na wysokim poziomie, że muszę mieć w sobie jakąś zawziętość połączoną z cierpliwością w oczekiwaniu na rezultaty tej mojej ciężkiej pracy. Ta zawziętość pozwoliła mi przetrwać najtrudniejsze momenty. Lubię w sobie też to, że jestem rodzinna i domowa. Sentymentalna, jeśli chodzi o ludzi, o miejsce, o dom, o rodzinę. A co mi przeszkadza…? W sumie nie wiem. Na pewno bardzo tęsknię za
Natomiast gdy miałam kontuzję, dostałam od brata gitarę i zakochałam się w tym brzmieniu, a ukulele poszło trochę w odstawkę. I, choć gitara jest sporo większa, to i tak zawsze staram się ją zabrać, upchać gdzieś w samochodzie. I znowu – podobnie jak w przypadku pierwszego instrumentu – sama uczę się grać. Gram bardzo prosto, akordowo, raczej podgrywam sobie, żeby móc zaśpiewać.
TATRA
MAGAZINE
25
ZNANI O SOBIE
że kiedykolwiek wrócę do zawodniczej jazdy. Na szczęście zrobił to, co miał do zrobienia świetnie i bardzo mu za to dziękuje! Dobrą stronę tej sytuacji było to, że wreszcie miałam czas pobyć w domu, co nie zdarzało się od dobrych 10 lat. Regenerowałam całą siebie, fizycznie, ale także psychicznie. Jakie są Twoje plany na kolejne lata? O czym marzysz w skrytości ducha?
domem i za rodziną, kiedy wyjeżdżam, więc to może trochę zaburzać mój wewnętrzny spokój. W Polsce wiele osób jeździ na nartach, a większość z nich uważa, że robi to świetnie. Prawda jest jednak taka, że wielu z nas przecenia swoje możliwości. Jak oceniasz narciarskie umiejętności Polaków? Co Twoim zdaniem powinniśmy poprawić, żeby jeździć lepiej i bezpieczniej? Ja mało jeżdżę w Polsce, więc ciężko mi ocenić poziom rodzimych narciarzy. Niezależnie od miejsca, na pewno bardzo ważne jest to, żeby cieszyć się z możliwości jazdy na nartach, ale jednocześnie pamiętać o tym, że nie jesteśmy sami na stoku. Powinniśmy mieć szacunek do innych ludzi, wzajemnie na siebie uważać i pamiętać, że nawet jak jeździmy super dobrze, to nie możemy robić, co nam się podoba. Każdy ma prawo tam być i cieszyć się nartami. I wreszcie, powinniśmy być dla siebie uprzejmi, bo to dużo ułatwia. Jako zawodniczka proponuję też korzystanie ze wszystkich elementów ochrony osobistej, czyli kasku
26
i ochraniaczy na plecy, bo one chronią nas przed urazami i kontuzjami. I wreszcie, bardzo ważne jest, abyśmy dobierali stok do umiejętności. Narciarstwo alpejskie to sport wysoce kontuzyjny, czego sama doświadczyłaś kilka lat temu. Jak skutecznie wrócić do dobrego jeżdżenia po poważnym wypadku? Powrót do sprawności jest trochę inny dla zawodników, a inny dla amatorów. Dla nas to jest praca, a nie rekreacja, więc inaczej do tego podchodzimy. Choćby dlatego, że mamy świadomość ryzyka urazu, a także wiemy, ilu poważnie kontuzjowanych narciarzy wróciło do topowego jeżdżenia. Taka wiedza to spora motywacja, żeby o ten powrót do pełnej zawodniczej sprawności walczyć każdego dnia. Dlatego, kiedy doznałam kontuzji, starałam się skupiać na rekonwalescencji. Jasne, że zastanawiałam się, dlaczego to się stało i jak ja przeżyję taką długą przerwę od nart. Co więcej, idąc na operację, nie wiedziałam, czy w ogóle będę w stanie wrócić na narty. Mój uraz był bardzo poważny i lekarz, który mnie operował, powiedział mi, że on nie jest w stanie zagwarantować mi,
Teraz całe moje życie kręci się wokół sportu, a ja jestem większość czasu na wyjazdach, więc te cele i marzenia są związane głównie ze sportem. Chciałabym przez kolejne 4 lata pracować w zdrowiu i z nadzieją, że moje rezultaty będą coraz lepsze. Moim marzeniem nadal pozostaje jak najlepsze miejsce na igrzyskach, a to już za 4 lata! Tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę!
150 apartamentów i domków wakacyjnych
Rezerwuj bezpośrednio na: Gorał Poleca.pl "f)J
GWARANCJA NIŻSZEJ CENY
X
ZERO UKRYTYCH KOSZTÓW
pt
"I
@
GWARANCJA JAKOŚCI
@
SPRAWDZONE APARTAMENTY
MASZ PYTANIA SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI:
+48 18 52138 50 INFO@GORALPOLECA.PL
(f) /GORALPOLECA
@ /GORALPOLECA
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Kierpcówka 38E, Kościelisko 34-511 www.smrekowydomek.pl
SMREKOWY DOMEK dla spragnionych odpoczynku i tych bardziej aktywnych – Chciałabym zarezerwować ten sam pokój co Henio miesiąc temu. Mówi, że nigdy nie spał tak dobrze – słychać w słuchawce. Dla właścicieli Smrekowego Domku taki telefon to nic nowego. Jak nikt dotąd zadbali o komfort wypoczynku. Bo goście mają tu poczuć się jak w domu i należycie odpocząć.
Domek świerkiem pachnący Smrekowy domek znajduje się na Kierpcówce w Kościelisku koło Zakopanego. To miejsce idealne dla osób kochających naturę, a także zapach drewna. Smrek to po góralsku świerk, czyli główny materiał, z którego budowane były i są obecnie chaty góralskie. Wykonany z naturalnego drewna domek jest ciepły, zdrowy i ekologiczny. Ręcznie robione, drewniane meble z kolei lekkie i przyjemne w dotyku. Otaczający zewsząd zapach drzewa i lasu sprawia, że czujemy się tutaj naprawdę blisko natury. Z troską o dobry wypoczynek Smrekowy Domek to 4 apartamenty z tarasami, które łączą góralski styl z nowoczesnością. Ręcznie robione i rzeźbione meble, dobrze
28
wyposażone kuchnie, wygodne kanapy i łóżka zapewnią komfortowy i spokojny wypoczynek zarówno rodzinom z dziećmi (jest plac zabaw), jak i innym osobom liczącym na spokojny relaks w górach. Wystarczy usiąść na ogólnodostępnym tarasie widokowym, by w ciszy i spokoju delektować się górskim krajobrazem. To prawdziwa ulga dla zmęczonych oczu oraz doskonała sceneria do grillowania. Rekreacja w Kościelisku Kościelisko to malownicza górska miejscowość położona na stokach Pogórza Gubałowskiego oraz w Rowie Kościeliskim, zaledwie kilka kilometrów od Zakopanego. Stanowi doskonałą bazę wypadową dla turystów chcących bardziej aktywnie spędzić czas. Do Tatrzańskiego Parku Narodowego można wejść
z kilku punktów – na Groniku, na Polanie Biały Potok, na Nędzówce oraz w Kirach. Piękne trasy, z niesamowitymi widokami, przeznaczone są także dla początkujących uczestników szlaków górskich. Prowadzą po Pasmach Gubałowskich – jak ścieżka rowerowa przez Dzianisz do Chochołowa, zielony szlak na Butorowy Wierch oraz czarny szlak na Gubałówkę. Blisko stąd do Term Chochołowskich czy Zakopanego. Położenie tuż obok stolicy Tatr daje też możliwość skorzystania z innych atrakcji turystycznych, jak wyciągi narciarskie, park wodny czy liczne karczmy. Jeśli górskie szaleństwo, to tylko w tej części Polski – blisko położone Zakopane daje szersze możliwości wczasowiczom na korzystanie z górskiego klimatu!
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Booking.com | 10/10 Renata – wrzesień 2021
Booking.com | 10/10 Piotr – luty 2022
Piękne widoki z balkonu. Cisza, spokój, który cenię sobie podczas urlopu. Czyściutki, pachnący świeżością apartament… Pralnia, która po powrocie ze szlaku, na którym zaskoczył nas deszcz i lawiny błota, szczególnie nam się przydała… Na tarasie kącik dla maluchów. Pobyt bardzo miły i udany, polecam.
Bardzo wygodne apartamenty, a do tego świetnie wyposażone. W końcu ktoś robi to z głową i daje więcej niż 4 łyżki/widelce/ noże itp. :) Na wyposażeniu było wszystko, nawet wałek do ciasta. Wielki plus za ekspresy do kawy, ciśnieniowy i przelewowy. Bardzo wygodne łóżka.
Google | 5/5 Henryk – marzec 2022
Booking.com | 10/10 Bartosz – wrzesień 2021
Fantastyczne miejsce… Nowoczesne elementy gustownie łączą się z tradycją podhalańską. Cisza spokój, piękne widoki, dyskretna i profesjonalna opieka właścicieli to atuty tego miejsca...
Lokalizacja na uboczu bardzo cicho i spokojnie. Z tarasu wspaniały widok na góry. Apartament bardzo czysty, kuchnia wyposażona we wszystkie niezbędne akcesoria. Miło spędzony czas.
TATRA
MAGAZINE
29
Tylko dla orłów: bieganie po górach
30
SPORT
Bieganie po górach ma w Tatrach prawie 100 lat tradycji, ale dopiero od kilkunastu stało się sportem przyciągającym więcej niż tylko wąską grupkę zapaleńców. Dziś Tatry są areną licznych imprez biegowych, z których najdłuższe liczą sobie po 70 km.
50 minut to akurat tyle czasu, ile zajmuje obejrzenie przeciętnego, pełnometrażowego odcinka serialu. Albo spacer przez Krupówki w obydwu kierunkach. Z grubsza tyle samo potrzebują zazwyczaj najlepsi biegacze na pokonanie trasy AlpinSport Tatrzańskiego Biegu pod Górę. Organizowany przez sieć sklepów AlpinSport Zakopane w kooperacji z TOPR bieg zaczyna się przy rondzie Kuźnickim, a kończy 8,5 km dalej i ponad 1000 m wyżej, pod szczytem Kasprowego Wierchu. Pierwsza impreza pod tym szyldem odbyła się w październiku 2008 r. Teoretycznie w jesiennych warunkach pogodowych, w praktyce powyżej strefy lasu biegaczy zaskoczyła śnieżyca. Z grupy brnącej przez śnieg do mety jako pierwszy dotarł Daniel Wosik, biegacz z Ostrowca Świętokrzyskiego, późniejszy mistrz polski w biegach górskich. Ze świetnym, piątym czasem zameldował się na mecie startujący jako junior Zakopiańczyk Andrzej Bargiel, obecnie gwiazda w światku sportów wysokogórskich. Wtedy, kilkanaście lat temu, biegi
górskie wciąż były sportem dla wąskiej grupy pasjonatów. Moda na aktywne spędzanie czasu w bardziej powszechnym wydaniu dopiero raczkowała, liczba uczestników maratonów i triathlonów rosła, pojawiły się maratony MTB i inne imprezy wytrzymałościowe. Dziś organizatorom biegów górskich coraz trudniej jest się wpasować w kalendarz tak, żeby nie kolidować z innymi zawodami tego typu w Polsce – w samych Tatrach organizowanych jest kilka dużych imprez biegowych. W innych polskich górach takich imprez są dziesiątki, a konkurencja łatwo dostępnych biegów w Alpach czy Karpatach rośnie. Ale chętnych do ścigania się na wyczerpujących czy wręcz morderczo trudnych trasach nie brakuje. Na większości tatrzańskich imprez organizatorzy nie mają problemów z wypełnieniem limitów ustawionych zazwyczaj na poziomie 350 osób dopuszczonych do biegu zawodników i zawodniczek. Sport z długą tradycją Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że początki tej dyscy-
TATRA
MAGAZINE
31
SPORT
pliny sportu sięgają XI w. Ówczesny władca Szkocji Malcolm III w 1065 r. miał polecić zorganizowanie wy-
ścigu, który wyłoni najlepszego posłańca. To jednak tylko historyczny punkt odniesienia. W czasach bardziej zbliżonych do naszej teraźniejszości pierwsze imprezy biegowe w wydaniu górskim najprawdopodobniej pojawiły się na Wyspach Brytyjskich w połowie XIX w. jako uzupełnienie rozrywkowej oferty na festynach tężyzny fizycznej gromadzących siłaczy, zapaśników czy amatorów rzucania kłodą na odległość. Z technicznego punktu widzenia bieg górski powinien odbywać się na trasie, na której przewyższenie to minimum 300 m, a relacja przewyższenia do długości całego wyścigu to co najmniej 5%. Czysto umownie biegi górskie, według podziału animatora tej dyscypliny w Polsce, Andrzeja Puchacza, dzielą się na alpejskie, czyli takie, na których trasa jednostajnie biegnie pod górę, a meta ulokowana jest na szczycie oraz na biegi w stylu anglosaskim, gdzie na przewyższenie składa się suma kilku czy kilkudziesięciu krótszych podbiegów. Dzięki temu biegi górskie w stylu anglosaskim można organizować nawet w miastach, które z górami mają niewiele wspólnego. W samej Warszawie takich imprez jest w ciągu roku kilkanaście. Biegi górskie to dziś dyscyplina sportu akceptowana przez Polski Związek Lekkiej Atletyki. Ale także rodzaj treningu dla biegaczy z innych kategorii spor-
32
tu, np. maratończyków. To przede wszystkim jednak sport amatorski uprawiany przez biegaczy, dla których ważny jest nie tylko dystans czy skala trudności, ale też piękne widoki na trasie. Blisko sto lat temu w Polsce… Za pierwszy zorganizowany w Polsce bieg górski uchodzi wydarzenie sprzed prawie 100 lat. W 1925 r. Gniazdo Zakopane Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, w którym działali między innymi hrabia Zamoyski i Jan Kasprowicz, zorganizowało Chód Tatrzański. Był to wyścig pieszy na trasie 25 km, z przewyższeniem przekraczającym 1000 m. Chód był imprezą jednorazową, ale z czasem ten rodzaj aktywności ruchowej zaczął zyskiwać zwolenników. Przed II Wojną Światową organizowano biegi przełajowe w okolicach Krupówek. Zaś druh z zakopiańskiego Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, a późniejszy jego prezes Franciszek Marduła, organizował w Tatrach wyczerpujące treningi biegowe. Franciszek Marduła jest dziś patronem jednej z najbardziej wymagających imprez biegowych w Polsce. Bieg jego imienia organizuje istniejące nadal Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. Trasa liczy 32 km i wiedzie z centrum Zakopanego przez Nosal, Kuźnice, Murowaniec, Przełęcz Świnicką, Przełęcz Liliowe, Kasprowy Wierch i z powrotem, przez Kuźnice do miasta. To tak zwany skyrunning, czyli bieg, który można uznać za wysokogórski. Wraz z biegiem im. Zamoyskiego z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka i biegiem Sokoła z Kuźnic przez Kalatówki w Dolinę Białego i Strążyską, bieg im. Marduły tworzy organizowany przez TG Sokół tryptyk biegowy. Impreza przyciąga co roku kilkuset uczestników.
SPORT
Tatrzański Festiwal Biegowy Z wydarzeniem organizowanym przez Sokoła konkuruje Tatrzański Festiwal Biegowy. Organizuje go wraz z gminą Kościelisko Klub Wysokogórski Zakopane, działające od 1936 r. stowarzyszenie znane dotąd głównie z przedsięwzięć wspinaczkowych, także w górach wysokich. Tatrzański Festiwal Biegowy składa się z trzech głównych biegów, z których jeden odbywa się na słowackiej Orawie. Zaś najdłuższy, Tatra Sky Marathon, liczy sobie nominalne 42 km i 3,5 tys. m do pokonania w pionie. Biegnie z Witowa przez Wyżnią Kondracką Przełęcz, Ciemniak, grzbiet Ornak i Starobościański Wierch, a meta zlokalizowana jest nieopodal startu. Do wspomnianych 42 km Tatra Sky Marathonu organizatorzy Tatra Fest Biegu dokładają w tym roku fanom skyrunningu kolejne 23 km. Stowarzyszenie Spotkania z Filmem Górskim, organizacja zrzeszająca pasjonatów gór, organizuje na Podhalu kilka imprez, a Fest Bieg to jeden z ostatnich projektów. Ambicją organizatorów jest stworzenie najbardziej wymagającej w tej części Polski imprezy biegowej. Trasa to pętla poprowadzona w dużej mierze graniami i podbiegami do grani Tatr Zachodnich, z Kasprowym Wierchem, Małołączniakiem, Wołowcem i Grzesiem na czele. 65 km w poziomie i 5000 m w pionie. Jeśli komuś byłoby mało, to może spróbować sił w najdłuższym tatrzańskim biegu. Flexistav Bieg Granią Tatr to liczący absurdalne 71 km ultramaraton poprowadzony szlakami turystycznymi Tatr Zachodnich i Wysokich. 5 km pod górę. I tyle samo w dół. O skali trudności mówi nieco pora rozpoczęcia imprezy, 4:00 nad ranem i liczący 17 godzin limit czasowy dla uczestników.
W ubiegłym roku zawody wygrał Tomasz Skupień z czasem 9'19”. Do biegu Granią Tatr nie można się od tak zapisać. Organizatorzy, Tatrzański Klub Narciarski, zapraszają tylko uczestników biegów kwalifikacyjnych z odpowiednimi wynikami. Autor: Zofia Omachel
TATRA
MAGAZINE
33
ODWIEDŹ STRONĘ FOTOGRAFA:
ALBUM / FOTOTAPETY DO NABYCIA W SKLEPIE:
www.adam-brzoza.com
www.sklep.adam-brzoza.com
Nosalowski Wypas design, komfort i wygoda
Nosalowski Wypas w Zakopanem to luksusowe domki zaprojektowane w stylu alpejskim. Wygodne i przestronne wnętrza doskonale łączą minimalizm, dobry design i lokalny, tatrzański klimat. – Moim marzeniem zawsze było stworzenie kolonii takich domków. Gdy poznałam Mateusza, podchwycił ten pomysł. Udało nam się odzyskać ojcowiznę, którą wcześniej przejął deweloper pod duży apartamentowiec – opowiada Małgorzata Habrat, właścicielka Nosalowskiego Wypasu. Zamiast apartamentowca wyrosły piękne, klimatyczne domki, z których każdy opowiada kawałek historii Zakopanego. – Domek Pasterski jest podróżą sentymentalną do czasów naszych przodków. Tutaj narzę-
dzia codziennej pracy tatrzańskich pasterzy otrzymały nowe życie, gdy wykorzystaliśmy je jako designerskie elementy dekoracyjne – wyjaśnia Mateusz Habrat. Inspiracją dla Domku Narciarskiego było z kolei białe szaleństwo, z którego stolica Tatr słynie teraz. – Dekoracje związane z narciarstwem powodują, że w domku można poczuć się jak narciarz na stoku. Wiele z nich zostało wykonanych przez mojego ojca, jak chociażby replika wagonu kolejki na Kasprowy Wierch – dopowiada Małgorzata. Bez wątpienia z Nosalowskiego Wypasu powrócisz do domu wypoczęty i z cudownymi wspomnieniami.
GOSPODARZE Małgosia: optymistka, mama Jasia, instruktorka narciarstwa, house manager Nosalowskiego Wypasu. Organizuje, dba o komfort i wygodę. Mateusz: sportowiec całą duszą i ciałem, trener narciarstwa, złoty medalista Uniwersjady, tata Jasia, gospodarz, który wie, jak wypoczywać.
ul. Karłowicza 15 g 34-500 Zakopane kontakt@nosalowskiwypas.pl www.nosalowskiwypas.pl
S P O D TAT R
Gerlach Jak ujarzmić Tatrzańskiego Króla
Foto: Kasia Juszczyk
Góry stanowią jedną z najpiękniejszych ucieczek od nieszczęść naszego współczesnego świata. Góra to istota więcej niż doskonała, którą czcimy i przed którą wypada jedynie spróbować zatańczyć. Królestwo prawdziwej wolności, mały skrawek raju. Francois Florenc
Gerlach… Potężny, budzący pożądanie szczyt, zaliczany do Korony Europy i do Wielkiej Korony Tatr. Co roku przyciąga wielu śmiałków wspinaczki, stanowiąc swego rodzaju crème de la crème dla każdego pasjonata górskich wypraw. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że wyżej w Tatrach i całych Karpatach wejść się już nie da. Leży na Słowacji – w bocznej grani Tatr Wysokich, a jego cały masyw składa się z kilku wierzchołków. Najwyższy wznosi się na wysokość 2655 m n.p.m. i kusi swymi potężnymi ścianami. Widok z wierzchołka jest imponujący i rekompensuje cały trud wspinaczki. „Tu czułem, że stoję na
36
szczycie Tatr…”, pisał Mieczysław Karłowicz i nazwał Gerlach Królem Tatr. Pierwsze wejścia na szczyt nie były dokładnie odnotowane, przyjmuje się, że są zasługą spiskich myśliwych na przełomie XVIII i XIX w. Pierwsi Polacy stanęli na szczycie w 1874 r. Chęć do pokonywania największych trudności towarzyszyła człowiekowi od dekad, jednak Gerlach może być równie niebezpieczny, co pociągający. Co warto zatem wiedzieć, decydując się na zdobycie „tatrzańskiego króla”? Jak pokonać tę majestatyczną górę? Poniżej kilka praktycznych wskazówek.
Gerlach – jak wejść? Na Gerlach nie prowadzi żaden znakowany szlak turystyczny. Jeżeli nie mamy w planach zdobywać szczytu jedną z dróg wspinaczkowych, musimy wynająć licencjonowanego przewodnika. Obecnie jest to koszt 1500 zł za 3 osoby, przy czym należy mieć na uwadze, że w warunkach zimowych przewodnik zabiera ze sobą tylko 2 osoby. Próby samodzielnego zdobywania szczytu bez wymaganych uprawnień mogą wiązać się z przykrymi konsekwencjami. Najczęściej turyści są zawracani z trasy, ale zdarza się też, że zostają ukarani wysokimi mandatami.
S P O D TAT R
Aby wejść na Gerlach, w pierwszej kolejności musimy dotrzeć do schroniska Śląski Dom. Stąd mamy do wyboru kilka wariantów wejścia na szczyt, jednak najczęściej wybierane są dwa, tj. wejście Wielicką Próbą, zejście Batyżowiecką Próbą (wariant letni) lub zarówno wejście, jak i zejście Batyżowiecką Próbą (wariant zimowy lub w trudnych warunkach atmosferycznych). To do przewodnika należy decyzja, którą trasę wybierze. Warto dodać, że przewodnicy wysokogórscy to świetni wspinacze, często ratownicy TOPR, można więc spokojnie powierzyć im swoje bezpieczeństwo.
Wejście na Tatrzańskiego Króla to niesamowita przygoda i ogromna satysfakcja. Dobrze jednak odpowiednio się do niego przygotować, aby wspinaczka była dla nas przyjemna, a przede wszystkim bezpieczna. Najważniejsza jest jednak wola walki, hart ducha i determinacja.
Gerlach – jak się przygotować? Wejście na Gerlach pod względem stopnia trudności porównywalne jest z wejściem na Orlą Perć w Tatrach Polskich, z tą różnicą, że przygotować się trzeba mentalnie na dużą ekspozycję i niewielką ilość sztucznych ułatwień w postaci łańcuchów czy metalowych klamr. Przez większą część trasy trzeba będzie się poruszać na linie. Zapewne osoby, dla których wspinaczka wysokogórska nie jest niczym ekstremalnym, nie zauważą żadnych trudności przy zdobywaniu szczytu. Jednak dla osób mniej obeznanych ze wspinaniem asekuracja w postaci liny i kasku jest wręcz obowiązkowa. Każdy doświadczony przewodnik przed wyjściem na szlak będzie starał się wyczuć doświadczenie klienta i podczas wspinaczki będzie dostosowywał zarówno tempo, jak i asekurację do jego umiejętności. Podczas wspinaczki na Gerlach ważna jest wytrzymałość. Musimy być przygotowani na osiem godzin górskiej wędrówki. Warto więc zadbać zawczasu nie tylko o kondycję. ale też sprawdzić swoje umiejętności wspinaczkowe na łatwiejszych trasach w Tatrach, jak chociażby zdobyć Rysy od polskiej strony.
Turyści wybierający się na Gerlach powinni wykupić odpowiednią polisę pokrywającą koszty akcji ratunkowej i poszukiwawczej na terenie Słowacji. O ile za wstęp na teren TANAP (słowacki odpowiednik Tatrzańskiego Parku Narodowego) nie trzeba płacić, to za akcje ratunkowe już tak. I to niemało. Gerlach – co zabrać na szlak? Sprzęt w postaci kasku, liny wspinaczkowej i asekuracyjnej oraz uprzęży, jeżeli nie posiadamy własnego, dostarczy przewodnik – jest to zagwarantowane w opłacie, jaką pobiera. Wychodząc na szlak, trzeba być przygotowanym na każde warunki pogodowe. Możemy napotkać śnieg, oblodzenie czy porywisty wiatr. Warto mieć to na uwadze, pakując swój plecak. W okresie zimowym może przydać się detektor lawinowy. Latarka czołówka, naładowany telefon komórkowy, odpowiednie obuwie i ubiór na tzw. „cebulkę” to niezbędne minimum.
AU TO R KASIA JUSZCZYK Fotograf, podróżnik, miłośnik zamków i gór wszelakich. Z zamiłowaniem prowadzi bloga i fanpage na Facebooku Wszyscy Jesteśmy Nomadami.
TATRA
MAGAZINE
37
K U LT U R A I S Z T U K A
Wakacyjna premiera w Witkacym W czwartek 21 lipca kolejny sezon artystyczny rozpocznie zakopiański Teatr im. Stanisława Ignacego Witkiewicza! Jako pierwszy zaprezentowany zostanie spektakl na podstawie tekstów Tadeusza Różewicza – Akt Przerywany, czyli Teatr Nie(konsekwencji). W wakacyjnym repertuarze znajdą się również spektakle z cyklu Tatrzańskie: Człapówki – Zakopane wg powieści Andrzeja Struga oraz Spiski – Hej! wg prozy Wojciecha Kuczoka. W sezonie letnim Teatr Witkacego będzie również gościł w Dworze Tetmajerów w Łopusznej (filia Muzeum Tatrzańskiego), gdzie prezentowany będzie spektakl Nieprzyjaciel wg Juliena Greena. W drugiej połowie wakacji – na początku sierpnia – w Witkacym będziemy mogli zobaczyć przedpremierowe pokazy nowego spektaklu Chimeryczny lokator wg debiutanckiej powieści Rolanda Topora w reżyserii Andrzeja St. Dziuka.
38
K U LT U R A I S Z T U K A
Teatr im. St. I. Witkiewicza ul. Chramcówki 15 34-500 Zakopane +18 20 00 660
Bohaterem spektaklu jest 30-letni mężczyzna o nazwisku Trelkovsky – jest to bohater „kafkowski” – bezradny wobec otaczających go zdarzeń, którym próbuje się bezskutecznie przeciwstawiać. Pewnego dnia wprowadza się on do mieszkania w kamienicy, którego poprzednia lokatorka imieniem Simone, popełniła samobójstwo. Po przeprowadzce, w nowym miejscu zamieszkania Trelkovskiego, zaczynają dziać się dziwne rzeczy – sąsiedzi do nowego współlokatora podchodzą z wyraźną niechęcią. Bohater powoli zaczyna popadać w obłęd, identyfikując się z poprzednią lokatorką – Simone.
W spektaklu zobaczymy Dominika Piejko, który wciela się w rolę głównego bohatera oraz Joannę Banasik, Dorotę Ficoń, Katarzynę Pietrzyk i Marka Wronę. Za niezwykłą scenografię odpowiedzialny jest prof. Zbigniew Bajek, wykładowca krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, który wcześniej współpracował już z Teatrem Witkacego przy tworzeniu scenografii do takich spektakli jak The Underground Man wg Fiodora Dostojewskiego czy Stachura, się powie o tym wolniutko, a Ty tylko słuchaj.
Foto: Iwona Toporowska Photography
TATRA
MAGAZINE
39
DESIGN
Ekskluzywne oświetlenie i wyposażenie wnętrz Si Home to salon z ekskluzywnym wyposażeniem wnętrz. Oferujemy szeroki wybór unikalnych mebli i oświetlenia od uznanych, europejskich projektantów oraz manufaktur. Pomagamy tworzyć zachwycające i niebanalne aranżacje wnętrz, pełne harmonii i komfortu. Dzięki naszym projektom wnętrza domów, hoteli czy restauracji zyskują nowy wymiar i blask. Po prostu spełniamy życzenia i marzenia naszych klientów!
40
Si Home ul. Zakopiańska 56 30-418 Kraków tel: +48 573 918 905 | +48 509 410 820 mail: kontakt@sihome.pl Instagram: @si_home_store www.sihome.pl
41
S P O D TAT R
Osada Czorsztyn Twój dom nad jeziorem
Chcesz uciec od miasta, by odpocząć w pięknych okolicznościach przyrody? Chcesz połączyć urlop z pracą zdalną nad brzegiem zalewu? A po pracy móc spędzać czas na prywatnej plaży lub wędrując po górskich szlakach? Jest takie miejsce! Zaledwie 100 km od Krakowa znaleźliśmy projekt, w którym tradycja łączy się z nowoczesnością i otwiera na piękny krajobraz.
To miejsce jest niesamowite. Tutaj spotyka się wszystko, co tak kochamy w polskich górach – zapierające dech w piersiach widoki, świeże powietrze, bliskość krystalicznie czystej wody, nieograniczone możliwości wypoczynku. Wszystko w zasięgu ręki!
42
Osada Czorsztyn. Poznaj najpiękniejsze miejsce do życia Tuż nad brzegiem Jeziora Czorsztyńskiego, u zbiegu trzech pasm górskich – Tatr, Gorców, Pienin – powstaje Osada Czorsztyn, kompleks całorocznych domów jednorodzinnych. To idealne połączenie tradycyjnego, góralskiego stylu architektury, nowoczesnego projektu wnętrz i najwyższej klasy materiałów. Jeśli kochasz to, co piękne i prawdziwe – odnajdziesz się tutaj w jednej chwili. Z okien każdego domu i prywatnej plaży nad samym Jeziorem Czorsztyńskim rozciąga się piękna panorama, która pozwala cieszyć oko krajobrazem i odpocząć z dala od miejskiego zgiełku. Nie obawiaj się o prywatność, będziesz mieć jej tutaj naprawdę dużo. Kompleks położony jest na uboczu, a układ domów i ich położenie gwarantują mieszkańcom ciszę oraz komfort. Prężnie działające Stowarzyszenie „Przyjaciele Jeziora” dba o zrównoważony rozwój osiedla i okolicy, zabezpieczając strefy widokowe.
S P OD TAT R
Osada Czorsztyn. Odkryj nieograniczone możliwości rekreacji Bliskość szczytu Trzy Korony, widok na Gerlach – najwyższy szczyt słowackich Tatr Wysokich, spływ przełomem Dunajca, sąsiedztwo licznych szlaków górskich i niemal alpejskich ścieżek rowerowych graniczących z inwestycją gwarantują nieograniczone możliwości rekreacji. Okolicy strzegą dwa zamki: zamek w Niedzicy i zamek w Czorsztynie. W pobliżu kupisz ekologiczne produkty: świeże jajka, wyroby mięsne i prawdziwe sery z bacówki. Urok polskich gór i niezapomniany klimat sprawiają, że każdy, kto pozna inwestycję Osadę Czorsztyn, zamarzy o zamieszkaniu tu na zawsze. Poznaj Osadę Czorsztyn i poczuj klimat tego miejsca!
Plac na Groblach 21 31-101 Kraków +18 541 77 27 sprzedaz@wawel-service.pl
TATRA
MAGAZINE
43
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
www.stelladoro.pl Jaszczurówka 21 B, Zakopane +48 666 400 730 booking@stelladoro.pl
STELLA DORO
zakopiańska gwiazda wśród pensjonatów Bogumił Bartosz pieczołowicie odrestaurował starą góralską chatę na kameralny pensjonat typu B&B. Znajdziemy w nim sporo odwołań do podhalańskiej tradycji i wzornictwa. Nie mogło być inaczej, gdy w pobliżu znajduje się perełka zakopiańskiej architektury i stylu stworzonego przez Stanisława Witkiewicza. Stella Doro to tradycyjny, drewniany dom położony w dzielnicy Jaszczurówka – z dala od zgiełku Krupówek, tuż przy wejściu do Tatrzańskiego Parku Narodowego. W dolinie między dwoma strumieniami i w otoczeniu starych, dorodnych drzew. Motyw parzenicy – Remont budynku trwał ponad 3 lata. 100-letni dom, który tu stał, był w totalnej ruinie. Został całkowicie przebudowany, ale jego stare
44
elementy zostały zachowane. Goście mogą się więc cieszyć i wygodą, i naturalnym urokiem domu – wyjaśnia Bogumił Bartosz. Dominuje w nim drewno i wszechobecna parzenica – znalazła się nawet w logo pensjonatu. To ozdobny element w kształcie charakterystycznej rozety/gwiazdy/serca z bocznymi pętlami o stylizowanych roślinnych i geometrycznych formach. Pojawia się na spodniach góralskich, jak i przedmiotach użytkowych. W witkiewiczowskim stylu Parzenicy nie mogło zabraknąć, bo tuż obok pensjonatu, zaledwie kilka minut spacerkiem, znajduje się słynna kapliczka na Jaszczurówce, zaprojektowana na początku XX w. przez Stanisława Witkiewicza (ojca Witkacego), twórcę stylu zakopiańskiego.
Stanisławowi Witkiewiczowi nie spodobało się w Zakopanem zestawienie góralskiego budownictwa z modnymi wtedy willami w stylu szwajcarskim. Postanowił rozpropagować ideę rodzimej architektury i sztuki użytkowej na bazie tradycji ludowej Podhala. W 1891 r. opracował plan willi Koliba, która stała się symbolem stylu zakopiańskiego. Stąd biorą się typowe cechy stylu zakopiańskiego – proporcje, półszczytowe dachy kryte gontem, osadzenie całości budynku na wysokiej, kamiennej podmurówce. Podhalańska sztuka ludowa – m.in. właśnie parzenice, gwiazdy, krzyżyki, leluje, gadziki, krokiewki, mirwy – dostarczyła też wzorców i motywów dla dekoracji i wyposażenia domów.
Przy blasku kominka Sercem Stella Doro jest duża sala na dole, której ciepło i blask kominka tworzą przyjazne i nastrojowe tło dla wspólnych śniadań czy wieczorów spędzonych na rozmowach, grach planszowych lub czytaniu książki i nie tylko. – To miejsce naprawdę się sprawdza. Goście nie siedzą w pokojach, ale schodzą tu, dyskutują ze sobą, przebywają razem. Wiem, że właśnie tutaj zawiązały się już dwa małżeństwa, a nawet jest i dziecko – śmieje się Bogumił Bartosz. Wymarzonym miejscem do relaksu jest także słoneczny, 100-metrowy taras i zagospodarowany ogród. Zwłaszcza po dniu spędzonym na wędrówkach, jeździe na nartach lub rowerze.
Pensjonat pomoże Ci w zorganizowaniu ogniska z poczęstunkiem, wycieczki z przewodnikiem, nauki jazdy na nartach z instruktorem, szkolenia skiturowego lub animacji dla dzieci. Jego pracownicy chętnie doradzą, gdzie skierować swoje kroki w zależności od posiadanego doświadczenia. Na tych bardziej aktywnych czekają w pobliżu liczne wyciągi i trasy narciarskie oraz piesze szlaki turystyczne. Do skoczni narciarskiej Wielka Krokiew jest nieco ponad 2 km, tyle samo do zakopiańskiego parku wodnego. W samym pensjonacie do dyspozycji gości są gry planszowe, książki, kijki do Nordic Walking, rowery. Już tej zimy goście będą mogli też skorzystać z sauny.
45
Blachotrapez: mamy ambitne plany
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Większości z nas firma Blachotrapez kojarzy się ze sponsoringiem sportowym na najwyższym poziomie. Wspierają Państwo PZPN, PZN, a także konkretnych sportowców, m.in. Kamila Stocha i Kamila Glika. Jednak z pewnych źródeł wiem, że Blachotrapez wspiera również lokalne inicjatywy sportowe. Czy mógłby Pan powiedzieć jak i komu pomagacie? Rafał Michalski: To fakt. Sport jest szczególnie bliski naszej firmie i, tak jak słusznie Pani zauważyła, jesteśmy głównie kojarzeni jako partner kadry narodowej. Nic w tym dziwnego, reklamę firmy Blachotrapez można było zobaczyć podczas transmisji skoków narciarskich. A trzeba pamiętać, że te zimowe zawody ogląda łącznie w każdy weekend prawie 4 mln kibiców. Jest to na pewno liczba, która robi wrażenie. Jednak skoki na najwyższym poziomie to nie jedyna dziedzina sportu, którą wspieramy. Nasze działania sponsoringowe są również bardzo szerokie w wymiarze lokalnym. Jako Główny Sponsor Pucharu Tatr razem z Kamilem Stochem i jego zespołem pomagamy
46
młodemu pokoleniu skoczków. W naszym portfolio jest też futbol – jako sponsor finansujemy młodych zawodników Akademii Piłkarskiej Wierchy Rabka, a także międzynarodowe turnieje piłkarskie: Turniej Sokolika, STEEL CUP oraz Bellsport CUP. To jedne z najbardziej prestiżowych wydarzeń sportowych dla młodych piłkarzy na mapie Europy. Na naszą pomoc mogła też liczyć polska skialpinistka Anna Tybor i jej wyprawa na Manaslu. Ważnym elementem działalności społecznej firmy jest też edukacja. Kształcicie dekarzy i organizujecie dla nich szkolenia doskonalące. W pewnym sensie, w dobie upadku szkół zawodowych i technicznych oraz braku specjalistów na rynku, wypełniacie niszę edukacyjną. Dla kogo są takie szkolenia i jak wyglądają? Jaki cel Wam przyświeca? Stawiamy na specjalistów. Nie tylko edukujemy, ale i doceniamy niezwykłą pracę, którą wykonują – zapewniając niezawodne dachy stanowiące dla tysięcy rodzin ukoronowanie marzeń o własnym domu.
S P O D TAT R
Firma Blachotrapez od lat współpracuje z dekarzami na wielu poziomach. Realizujemy specjalny program lojalnościowy – Świat Dekarza, organizujemy liczne szkolenia stacjonarne – w CS w Ponicach oraz mobilne w różnych częściach Polski, jak również wprowadziliśmy format Mistrz Dekarstwa. To konkurs cieszący się ogromną popularnością w środowisku dekarskim. Swoim patronatem obejmujemy klasy dekarskie. Podopieczni klas dekarskich biorą udział w stażach zawodowych. Dla najlepszych uczniów w zawodzie dekarza fundowane są nagrody rzeczowe i stypendia motywacyjne. Sport i edukacja to dla Was najważniejsze obszary wsparcia w ramach strategii społecznie odpowiedzialnego biznesu, jednak domyślam się, że angażujecie się też w inne społecznie istotne inicjatywy. Proszę o nich trochę opowiedzieć. Stawiamy na biznes, który pomaga. Chcemy udowodnić, że CSR to nie tylko dodatek wizerunkowy. Cieszy nas, że polskie firmy coraz częściej decydują się na bezinteresowną pomoc, jednak w dalszym ciągu świadomość jest niska. Liczy się odpowiedzialna polityka i realne działania. Dla nas priorytetem jest opieka nad regionem, z którego wyrosła tożsamość firmy Blachotrapez. Na tym polu angażujemy się charytatywnie. 300 tys. zł dla Szpitala Miejskiego, pomoc pogorzelcom, wsparcie uchodźców z Ukrainy czy doroczny udział w akcji Szlachetna Paczka to tylko niektóre z naszych działań. Zaczynaliście jako nieduża firma rodzinna pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Dziś jesteście dachowym potentatem. Czy może Pan zdradzić przepis na taki wielki biznesowy sukces? Świadomość, a konkretniej świadomość rynkowa. Współczesną gospodarkę napędzają nowe technologie podyktowane potrzebami odbiorców. Chcąc być konkurencyjnym, trzeba podążać tym tropem. My postawiliśmy sobie jasny cel. Pragniemy zdobywać uznanie klientów, oferując im wysokiej jakości produkty, zaawansowane technologicznie. Dziś dzięki takiej strategii – świadomej, a jednocześnie awangardowej – osiągamy ponad 1 mld zł rocznie przychodów ze sprzedaży. Wywodząc się z małego, dekarskiego warsztatu na Południu Polski, dziś staliśmy się globalnym graczem na rynku. Nigdy jednak nie zapominamy o swojej tożsamości.
Domyślam się, że tworzenie jakościowych produktów przy jednoczesnym poszerzaniu oferty wymaga ciągłego rozwoju produktu i korzystania z zaawansowanych technologicznie rozwiązań. Jak dbacie o to, żeby wyroby sygnowane logo Blachotrapez trzymały wysoki poziom w szybko zmieniającym się świecie? Wysoka jakość surowca oraz innowacyjność technologiczna to w dzisiejszym świecie dwa warunki, które muszą zostać spełnione. W Blachotrapez wykorzystujemy potencjał technologiczny, który daje nam przewagę. Prowadzimy liczne badania rozwojowe, bazując na sprawdzonych surowcach. Nowy produkt w ofercie Terrano i innowacyjny system IZO to nasze potwierdzenie reguły. To rozwiązanie od Blachotrapez, przy którego produkcji zastosowano najnowsze technologie bazujące na urządzeniach światowego lidera. Wasza podstawowa oferta to pokrycia dachowe i elewacyjne, ale oferujecie też rozwiązania dla fotowoltaiki oraz ogrodzenia. Proszę uchylić rąbka tajemnicy, jeśli chodzi o dalszy rozwój oferty firmy i plany na przyszłość. Grupa Blachotrapez to parasol pięciu marek: Revolt Energy – instalacje PV, KROP – systemy rynnowe i podsufitka dachowa, Gard – ogrodzenia, PVex – hurtownia komponentów OZE, jak również pokrycia z kruszywem skalnym. Ich wspólnym mianownikiem jest jakość. Bazujemy na wiedzy i doświadczeniu. Wraz z rozwojem firmy naturalnym krokiem było dla nas wejście na kolejne rynki. Blachotrapez to długa, ponad 50-letnia historia, nieodzownie poparta rosnącym sukcesem. Bezpieczeństwo i zaufanie klientów, jak również stabilny kapitał, z którego korzystają nasze marki. Dla klientów to gwarancja jakości i stabilności. Już dziś pod marką Revolt wyznaczamy rewolucje na rynku OZE. Oferujemy rozwiązania w oparciu o najwyższą jakość. Tak jak dobry dach, tak i instalacja PV ma służyć przez długie lata, dając poczucie bezpieczeństwa. To nasza misja, którą realizujemy, ciągle dążąc do rozwoju. Mogę obiecać, że na pewno się nie zatrzymamy, a że plany mamy zawsze ambitne, spodziewać się można zaskoczenia. Dziękuję za rozmowę!
ul. Kilińskiego 49a 34-700 Rabka-Zdrój fax. 18 26 85 215 www.blachotrapez.eu
Produkty Blachotrapez to synonim najwyższej jakości.
TATRA
MAGAZINE
47
SPORT
ROWEROWE PODHALE DLA KAŻDEGO AU TO R WOJCIECH GOJ Przewodnik górski i rowerowy, autor przewodników, map, pasjonat Podtatrza. Swoją misję odkrywania niezwykłych miejsc i dzielenia się nimi realizuje w turystyce (TatraVelo, Szlak wokół Tatr) oraz w nieruchomościach (Okno na Tatry).
Mamy w Polsce tylko jedne skaliste góry: Tatry. Rokrocznie przyciągają one rzesze turystów, którzy – nieraz na próżno – szukają tu ciszy, oddechu, przestrzeni. A może by tak zamienić Morskie Oko, Gubałówkę i Giewont na Podczerwone, Dursztyn i Kluszkowce? A gdzie to, spytacie? No właśnie… na końcu świata. Gdzie wciąż panuje cisza, gdzie leniwie pasą się owce, gdzie w spokoju można kontemplować tatrzańskie panoramy i gdzie dojedziecie wygodnie na rowerze, podążając którąś z podtatrzańskich ścieżek rowerowych. Ciekawi? No to w drogę.
go Podhala w Podhalu. Znajdziemy tu zaciszne wioski z przepiękną architekturą drewnianą, takie jak Ratułów czy Osturnia. Zadziwią nas wielkie stada owiec pasących się na bezkresnych pastwiskach Dursztyna czy Baligówki. W okolicach Niedzicy odkryjemy jeziora malowniczo otoczone górami. Usiądziemy w zaciszu rzek i potoków albo… po prostu pośrodku niczego, by do woli wsłuchiwać się w ciszę. Tym, co może nas zaskoczyć, jest fakt, że pośród tych krajobrazów w ostatnich 10 latach wybudowano ponad 250 km asfaltowych ścieżek rowerowych! Dodając do tego kolejne 250 km bocznych, lokalnych dróg, okazuje się, że Podtatrze to idealny kierunek na krótki rowerowy wypad, a nawet prawdziwą rowerową wyprawę. Wystarczy rower i chęci!
Pod wieloma względami słynna droga prowadząca do Zakopanego jest emanacją tego, co pod Tatrami najgorsze. Zakopianka – bo o niej mowa – to sznur samochodów, brzydkie reklamy i ciągnący się kilometrami misz-masz pensjonatów, domków, drewnianych chałup i przydrożnych straganów. Słynna droga i jej najbliższa okolica są niczym lustro dla historii tutejszych ziem. Wystarczy jednak zboczyć z najczęściej wybieranej trasy, by przekonać się, jak wiele jest jeszcze autentyczne-
48
Czy „rowerowanie” w górzystym terenie nie jest domeną tylko wytrawnych rowerzystów? Absolutnie! Aby to zrozumieć, wystarczy szybki rzut oka na mapę Podhala. Na północ od Zakopanego rozciąga się poprzecinane dolinami Pogórze Gubałowskie, a na północ od niego niemal płaska kotlina. I właśnie tam, w Kotlinie Orawsko-Nowotarskiej, powstało pierwsze 70 km Szlaku wokół Tatr, poprowadzonego tutaj śladem dawnej kolei z Nowego Targu do słowackiej Trzciany. Podjazdy są kolejowe,
a zatem łagodne jak baranek. Okolice Czarnego Dunajca, Podczerwonego czy Chochołowa idealnie nadają się na łatwe rodzinne wypady. Ścieżka do Trzciany jest częścią długiej na 280 km pętli wokół Tatr. Nadrzeczna ścieżka rowerowa wśród gór – czy to też tutaj? Jak najbardziej. W Zakopanem bierze swój początek szlak Velo Dunajec, który kończy się po 237 km, za Tarnowem. Kto nie ma jednak potrzeby spędzać kilku dni na rowerze z sakwami, ten korzystając ze świetnej podhalańskiej infrastruktury (hotele, domki, termy, wypożyczalnie) może robić wycieczki jednodniowe po szlaku, np. z Nowego Targu wzdłuż rzeki aż do Jeziora Czorsztyńskiego czy od Sromowiec do Krościenka, pedałując wśród skalnych ścian Przełomu Dunajca. A że wbrew pozorom Podtatrze to niewielki region, pętlę do punktu startu (i samochodu) możemy zrobić inną trasą, urozmaicając sobie
tym sposobem wycieczkę. Prawie jak jezioro Garda Na Podtatrzu istnieje kilka sztucznych jezior, malowniczo otoczonych górami, choćby Czorsztyńskie. Ostatnie 2 lata to powstanie i zawrotna kariera Velo Czorsztyn, czyli ścieżki dookoła tego właśnie zbiornika. Ta 28 km pętla zadowoli chyba każdego rowerzystę: północny brzeg to leniwa jazda tuż nad taflą wody, z widokami na Pieniny i Tatry na horyzoncie. Strona południowa to już inna bajka: szlak wiedzie w sporej części lasem, pokonując widokowymi kładkami kolejne żleby opadające do jeziora. Między brzegami funkcjonuje przeprawa promowa. Żeby jednak nie było za słodko, a o słodkie, np. gofry, na trasie nietrudno, szczególnie pod zamkiem w Niedzicy, w okolicy Falsztyna przyjdzie nam zmierzyć się z jedynym na trasie porządnym podjaz-
dem. Zmusza on wielu rowerzystów do zejścia z siodełka, daje jednak smak trudniejszej rowerowej przygody. Coś dla amatorów mocniejszych wrażeń Zaprawieni w rowerowych bojach kolarze znają Podhale już od dawna. Szosowcy bez trudu wymienią nazwy takie jak Ściana Bukovina (słynny podjazd Tour de Pologne), Rzepiska, podjazd na Gubałówkę czy Bachledówkę. Ostatnie lata przyniosły urozmaicenie tej oferty – dzięki dziesiątkom kilometrów nowych ścieżek rowerowych rowerzyści zyskali wygodne i wyasfaltowane drogi bez ruchu samochodowego, np. pięknym grzbietem między Gubałówką a Cichem czy po łagodnym Domańskim Wierchu, z widokami na Tatry i Babią Górę. Rowerzyści gravelowi mogą wybrać się w okolice Czarnego Dunajca, gdzie szutrowe ścieżki przecinają
TATRA
MAGAZINE
49
SPORT
cieniste lasy wśród torfowisk. Amatorów MTB skusi raczej okolica Bukowiny Tatrzańskiej, gdzie wciąż wiele jest polnych dróg wśród lasów, łąk i pól (Janiołów Wierch, szlak z Rzepisk do Łapszanki czy wymagająca Pętla Spiska). Mamy również coś dla fanów enduro, czyli szybkich technicznych zjazdów: na górze Wdżar, nieopodal Jeziora Czorsztyńskiego funkcjonuje świetnie przygotowany bike park Kluszkowce. Przewodniki i wypożyczalnie rowerów Region pomału nadrabia informacyjne zaległości: niektóre materiały zamówimy wygodnie z wysyłką do domu, inne (głównie te z dofinansowań) dostępne są za darmo, ale tylko w regionie. Dla niezdecydowanych najlepszą opcją będzie zamówienie przewodnika Podhale, Orawa, Spisz na rowerze. Zawiera on pomysły jednodniowych pętli z opisami, zdjęciami, mapami, a nawet kodami QR do śladów gpx. Mapa Nowy Targ i okolice na rowerze dostępna jest w sklepach online oraz w punktach informacji regionu. Ona również zawiera pomysły wycieczek. Chętni na wyprawę wokół Tatr powinni poszukać na miejscu (albo pobrać darmowy pdf) przewodnika Rowerem wokół Tatr. Zawiera on 3 propozycje tras: oficjalną, szosową i gravel. Pamiętajmy, że Podhale turystyką stoi. Wybierając się tutaj na rower, korzystać będziemy zatem z tej samej, bogatej infrastruktury. Miejscowe wypożyczalnie mają coś dla każdego, włączając w to opcję dowozu roweru do klienta. Na rower i w drogę! Oczywiście, ale nie tylko. Niezaprzeczalną zaletą Podtatrza jest to, że rower może być tu jedną z wielu aktywności podczas całego pobytu. Nie zmieniając miejsca zakwaterowania, możemy wybrać się na pieszą wędrówkę, na rower, na spływ tratwami, na termy. Według indywidualnych upodobań. Podhale to wbrew pozorom bardzo zróżnicowana destynacja. Do zobaczenia na trasie!
Zeskanuj kody QR i zobacz proponowane przeze mnie trasy rowerowe
50
Jednodniowe wycieczki po Podtatrzu
Rowerem wokół Tatr (przewodnik)
Rowerem wokół Tatr (mapa)
Domy z duszą Pudrowy, Szmaragdowy i Turkusowy to 3 unikalne i luksusowe wille do wynajęcia w Bukowinie Tatrzańskiej. Wykonane z bali i kamienia zapewnią wszystkim stylowy i jednocześnie komfortowy wypoczynek w Tatrach.
Przystań w Tatrach to kompleks 3 przestronnych i w pełni samodzielnych domów oraz niezależnego apartamentu Karminowego w stylu wiejskiej chaty. Wszystkie mają salon z kominkiem opalanym drewnem, bogato wyposażoną kuchnię, duży taras widokowy, sypialnie i kącik zabaw dla dzieci. Do tego prywatną przestrzeń ogrodową z miejscem na grilla, a w domku Pudrowym dodatkowo prywatne jacuzzi. – Chcieliśmy stworzyć miejsce, w którym nasi goście będą mogli naprawdę wypocząć i poczuć się, jak u siebie. Miejsce ciepłe i przytulne, a jednocześnie pełne wygód oraz przyjazne dla rodzin z dziećmi. Takie, do którego będzie się chciało wracać, usiąść przed kominkiem z lampką wina w ręce – mówi Joanna Serafin, właścicielka Przystani w Tatrach.
Opinie gości potwierdzają, że ten cel udało się osiągnąć. – Piękne i bardzo klimatyczne miejsce! Bardzo wysoki standard. Niedaleko od domku fantastyczne miejsce widokowe na panoramę Tatr… więc chętnie pojawimy się również latem – ocenia na Google Angelika Targowska.
marzeń – wyjaśnia Wojciech Serafin, właściciel Przystani w Tatrach. Równie oryginalny jest także sam wystrój i umeblowanie wszystkich domów – indywidualnie zaprojektowane i wykonane. Swoje nazwy domy wzięły od akcentów kolorystycznych, które zastosowano w ich sypialniach.
Z dbałością o detal
Oddech pełną piersią
Gości urzeka również wyjątkowa atmosfera wnętrz, którą podkreślają naturalne materiały i kunszt cieśli, którzy budowali domy. – Wykonane są w tradycyjnej podhalańskiej technologii, z grubych bali i kamienia. Do ich konstrukcji zużyto takie gatunki drewna jak świerk, modrzew, jawor, jesion, brzoza, dąb, jodła kalifornijska, sosna. Warto zwrócić uwagę na ich piękne rzeźbienia regionalne. Włożyliśmy mnóstwo serca, aby stworzyć dla naszych Gości dom
Położenie domów sprzyja długim letnim spacerom i wypadom w góry. Blisko stąd również do stacji narciarskich jak Olczański Wierch, RusinSki, Białka Tatrzańska-Kotelnica, Jurgów Ski, Czarna Góra-Koziniec, Kasprowy Wierch. Bez względu na porę roku można wygrzewać się w źródłach termalnych w Bukowinie (1 km) czy Białce (8 km), korzystać ze SPA. A że domki położone są na wysokości prawie 1000 m n.p.m., powietrze tu jest świeże i krystalicznie czyste.
ul. Tatrzańska 31c | 34-530 Bukowina Tatrzańska
www.przystanwtatrach.eu
K U LT U R A I S Z T U K A
Grafiki: Stanisław Berbeka
Góralska Muzyka dziedzictwo w nutach zapisane Dla wielu z nas, czyli ludzi spoza Podhala, góralska muzyka jest jednym z najważniejszych elementów identyfikacji ludzi Podhala obok tańca, ubioru i gwary. Każdy z nas co najmniej raz w życiu usłyszał góralski śpiew i granie – czy to na żywo, podczas pobytu w Tatrach, czy to w radiu, czy też na płycie. Góralskie śpiewanie jest niezwykle charakterystyczne i rozpoznawalne nawet dla ludzi, którzy na co dzień nie mają wiele wspólnego z muzyką.
52
I choć Góralska Muzyka Krzysztofa Gocała to pasjonująca lektura głównie dla ludzi zajmujących się na co dzień muzykowaniem, to i laik znajdzie w niej coś dla siebie – we wstępie, w tekstach czy też obszernych biogramach zamieszczonych na końcu publikacji. Zresztą sam autor we wstępie pisze: „chciałbym, aby przyczyniła się ona do głębszego poznania dziedzictwa kulturowego Górali Podhalańskich, a także pomogła tę wiedzę uporządkować. Starałem się więc tam,
gdzie było to możliwe, przedstawić genezę melodii, pokazać ich budowę i omówić różnorodne interpretacje tych utworów”. Góralska Muzyka w sposób syntetyczny pokazuje ogrom góralskich nut (melodii) i towarzyszących im tekstów. Autor pogrupował je w 9 rozdziałach: Marszach, nutach janosikowych, nutach balladowych i nutach Władysława Zaryckiego, Nutach duchowych i nutach janosikowych, Nutach sabałowych, Nutach wierchowych, Nutach wierchowych
K U LT U R A I S Z T U K A
Rzadko kiedy zdarza się trafić na taką publikację. Góralska Muzyka – bo o niej mowa – to publikacja wyjątkowa. Na blisko 600 stronach jej autor, Krzysztof Gocał, zgromadził wyczerpującą wiedzę dotyczącą góralskich nut, czyli po ceprowemu melodii będących muzycznym zapisem kultury i dziedzictwa Podhala – zapisy nutowe, teksty, biogramy i obszerną bibliografię.
i nutach ozwodnych, Nutach krzesanych i nutach drobnych, Nutach zielonych, Nutach zbójnickich oraz Nutach pytackich i weselnych. Publikację uzupełniają biogramy muzykantów i twórców ludowych, słownik gwary góralskiej, bibliografia, dyskografia i spis ilustracji oraz indeks nazwisk. Całość tworzy ogromne źródło wiedzy na temat góralskiej muzyki, zarówno dla specjalistów, jak i dla osób niezwiązanych na co dzień
z muzyką, a zafascynowanych kulturą Podhala. Tym bardziej, że pieczołowitość, z jaką Krzysztof Gocał podszedł do każdego utworu, pozwala sądzić, że na dany temat znalazł bardzo wiele bezcennych informacji. To bez wątpienia pozycja, która obowiązkowo powinna się znaleźć w biblioteczce każdego etnomuzykologa, etnografa czy po prostu człowieka kochającego najpiękniejsze polskie góry.
Całość tworzy ogromne źródło wiedzy na temat góralskiej muzyki, zarówno dla specjalistów, jak i dla osób niezwiązanych na co dzień z muzyką, a zafascynowanych kulturą Podhala.
TATRA
MAGAZINE
53
K U LT U R A I S Z T U K A
ROZMOWA
z Krzysztofem Gocałem – autorem Góralskiej Muzyki
Foto: Stanisław Berbeka
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Panie Krzysztofie, gratuluję niesamowitej publikacji. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Skąd pomysł na jej stworzenie? Krzysztof Gocał: Materiały dotyczące góralskich nut, bo tak na Podhalu mówimy na melodie, zbierałem od dłuższego czasu, ale nie myślałem wtedy o książce. Pochodzę z tradycyjnej góralskiej rodziny, gra mój ojciec, ja i teraz muzykują moje dzieci. Podczas jednego ze spotkań na Jasnej Górze w Częstochowie spotkałem o. dra Nikodema Kilnara, który zajmuje się m.in. muzyką sakralną. Ojciec Nikodem, gdy zobaczył dwa segregatory informacji o muzyce góralskiej, zmotywował mnie do wydania książki. Pierwszy egzemplarz książki Góralska Muzyka został podarowany na Jasną Górę jako Votum.
54
W sumie zebranie wszystkich materiałów zajęło mi ok. 15 lat. Bardzo systematycznie podszedłem do tematu – nuta po nucie szukałem wszystkim dostępnych informacji. Podam taki przykład – spędziłem 3 lata na poszukiwaniu informacji nt. nuty Idzie górol za chlebem Stanisława Bachledy Bacy i dotarłem aż do Ameryki, do Pani Janiny Samardak, która udostępniła mi wszystkie materiały na temat tej melodii i jej autora, który był jej krewnym. Tutaj chciałbym dodać, że wszystkie te materiały były zbierane przeze mnie. Natomiast, już na etapie przygotowania publikacji do druku, miałem nieocenioną pomoc, jeśli chodzi o korektę językową, gwarową czy zapisu muzycznego. Z tego miejsca chciałbym szczególnie podziękować pani dr Agnieszce Jurczyńskiej-Kłosok, pani dr hab. Annie Mlekodaj
Krzysztof Gocał Muzykant, multiinstrumentalista z Zębu, zdobywca wielu nagród i wyróżnień, m.in. laureat nagrody specjalnej „Sabałowe Gęśle” podczas 50. Jubileuszowego Międzynarodowego Konkursu Kapel, Instrumentalistów i Śpiewaków Ludowych im. Władysława Trebuni-Tutki w Zakopanem (2018), I nagrody w kategorii solistów na 52. Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, I nagrody Sabałowe Bajania w Bukowinie Tatrzańskiej (2017). Został uhonorowany odznaką Ministra Kultury Dziedzictwa Narodowego Zasłużony dla Kultury Polskiej (2007), Brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis (2019) oraz odznaką Zasłużony dla Związku Podhalan Oddział Poronin (2021). Otrzymał też wyróżnienie honorowe za walory edytorsko-artystyczne książki Góralska Muzyka podczas Zakopiańskiego Festiwalu Literackiego (2022).
K U LT U R A I S Z T U K A
i pani Katarzynie Pawlikowskiej.
swoich wsi i swoich rodzin.
Co było najciekawsze i najbardziej satysfakcjonujące podczas pracy nad publikacją?
Książka jest pięknie ilustrowana…
Po pierwsze, bardzo się cieszę, że w publikacji znalazły się nuty duchowe, czyli stworzone przez Andrzeja Knapczyka Ducha. Są to nuty balladowe, które w tej książce zostały uporządkowane i opisane. W książce umieściłem oryginalny zapis tekstów i melodii, korzystając z archiwum rodzinnego Knapczyka Ducha. Po drugie, dla mnie ważny był kontekst człowieka w muzyce, kto wykonywał poszczególne nuty, przez to umieściłem biogramy, żeby pokazać, że góralska muzyka nie jest anonimowa. W książce zostało zawartych wiele zdjęć pokazujących również portrety współcześnie grających muzykantów, których zdjęcia wykonali m.in. fotograf Jerzy Z. Kosiuczenko i Józef Bobak Mikołajek. Po trzecie, podział nut góralskich. Zależało mi na tym, aby czytelnik poznał ich rodzaje, a także żeby wniknął w ich genezę. Bardzo ważne było dla mnie też pokazanie, że dwie podobne nuty mogą mieć zupełnie inne pochodzenie i oryginalne twórcze interpretacje. I wreszcie, po czwarte, starałem się dotrzeć w miarę możliwości do jak największej liczby nagrań, publikacji i źródeł. A co było najtrudniejsze? Zdecydowanie największą trudnością było przeanalizowanie wszystkich informacji, z których miałem możliwość korzystania. Do tego przeprowadziłem setki godzin rozmów, zwłaszcza z najstarszym pokoleniem muzykantów, którzy do dziś pielęgnują tradycje muzyczne
To zasługa Staszka Berbeki, który zadbał o stronę wizualną. Zresztą to był dla mnie bardzo ważny aspekt, gdyż obaj jesteśmy absolwentami zakopiańskiego Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara, dzisiaj Zespołu Szkół Plastycznych. Osobiście bardzo lubię czysty i przejrzysty design, który udało nam się wspólnie wypracować przy tej książce. Góralska Muzyka miała być nie tylko interesująca do czytania, ale też piękna do oglądania, dlatego została wydana w wersji albumowej. Chciałbym, aby każdy pragnął ją mieć w swojej bibliotece, też pod względem artystycznym. Tak duży format również nie jest przypadkowy, gdyż zależało nam na przejrzystości zapisów nutowych. Cieszę się, iż moja książka otrzymała wyróżnienie honorowe za walory edytorsko-artystyczne.
mieć teksty towarzyszące nutom. Myślę, że udało mi się stworzyć bardzo dobrze udokumentowaną książkę popularnonaukową, która przybliży innym dziedzictwo muzyczne naszej skalnej ziemi. Książka również posiada recenzje naukowe, które napisał prof. dr hab. Zbigniew Jerzy Przerembski i dr Dorota Majerczyk.
Co jest największą wartością Góralskiej Muzyki? W moim odczuciu to przede wszystkim zebranie tak wielu melodii góralskich i związanych z nimi informacji w jednym miejscu, niektóre być może uległyby zapomnieniu. Tak jak wspominałem, zależało mi na tym, żeby opisać wszystko bardzo wyczerpująco. Cieszę się też, że w publikacji znalazło się miejsce na biogramy wybitnych indywidualności muzykantów, twórców związanych z Podhalem. Myślę, że warto wspomnieć motto mojej książki: „Na początku była muzyka, muzykę grali muzykanci, a każdy muzykant ma swoją historię”, które oddaje to, co chciałem pokazać. Na pewno dla ludzi spoza gór dużą wartością będzie zamieszczony na końcu słownik gwary góralskiej, który pozwoli lepiej zrozu-
Krzysztof Gocał na dwojnicy z córką Anią. Zdjęcie z koncertu Siła Korzeni, 52 MFFZG w Zakopanem (18.08.2021). Foto: Jerzy Z. Kosiuczenko
Bartłomiej Haładyna, Krzysztof Gocał, Jakub Gocał nad Czarnym Stawem pod Rysami. Po mszy świętej upamiętniającej 100 rocznicę powstania Związku Podhalan w Polsce (13.07.2021 r.). Foto: Józef Bobak Mikołajek.
TATRA
MAGAZINE
55
Foto: materiały PKL
Góra Parkowa w nowej odsłonie
Pośród 8 ośrodków turystycznych PKL znajdujących się w wyjątkowych lokalizacjach szczególne miejsce zajmuje bez wątpienia Góra Parkowa, która olśniewa retro atrakcjami. Od maja 2022 r. historia tego miejsca w połączeniu z nowoczesnymi multimediami jest podstawowym elementem odnowionej oferty ośrodka turystycznego PKL w Krynicy-Zdroju. Teraz każdy może przenieść się w czasie i sięgnąć do najlepszych tradycji lat 30. XX wieku.
56
TURYSTYKA I REKREACJA
Krynica-Zdrój jest jednym z najbardziej atrakcyjnych górskich miejsc. Oprócz tego, że zachwyca historią, architekturą i urokliwym krajobrazem, to dodatkowo oferuje odwiedzającym mnóstwo niespodzianek niezależnie od pory roku. Ta polska perła uzdrowiskowa słynie przede wszystkim z wód leczniczych, ale bogata tradycja, architektura, kultura oraz niepowtarzalna historia czynią Krynicę-Zdrój miejscem wyjątkowym i sprawiają, że warto odwiedzić je o każdej porze roku. Polskie Koleje Linowe zapraszają wszystkich turystów do otwartego po modernizacji ośrodka na Górze Parkowej, która olśniewa historią i zachwyca nowoczesnością. To drugi w historii ośrodek należący do PKL, który powstał rok po wybudowaniu kolei linowej na Kasprowym Wierchu. Dziś Góra Parkowa to nie tylko niesamowite krajobrazy, ale również możliwość podróży w czasie. W ramach prac modernizacyjnych odrestaurowano wagony kolei linowo-terenowej, przywrócono wygląd architektury budynków i stylowe wnętrza o charakterze art deco Restauracji i Parkowej Kawiarni. Zmieniło się też menu obu miejsc – teraz każdy może posmakować, w przenośni i dosłownie, życia w latach 30. ubiegłego wieku. Niesamowita podróż w czasie Sentymentalna podróż do przeszłości rozpoczyna się w budynku dolnej stacji kolei: na podróżnych czekają multimedialne atrakcje, a jeździe retro wagonem towarzyszą audycje radiowe bazujące na wiadomościach z tamtych lat. Z kolei na szczycie Góry Parkowej, w miniaturze wagonu kolei, znajduje się fotobudka, w której odwiedzający mogą zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie na tle wybranej starej fotografii z Krynicy. Miłośnikom stylu retro z pewnością do gustu przypadnie
też wystawa „Wehikuł czasu”. Ponadto przy budynku górnej stacji kolei na odwiedzających Górę Parkową czeka zjeżdżalnia pontonowa oraz kompleks „Rajskich Ślizgawek”. Spośród kilku znajdujących się tu torów każdy może wybrać ten odpowiedni dla siebie i zjechać z niego na specjalnie przygotowanych matach. Na najmłodszych czeka fala o łagodnych skrętach, na której poślizgają się w towarzystwie swoich opiekunów. Spragnieni wrażeń mogą zjechać krętym tunelem, a najodważniejsi skorzystać z przejazdu trasą kamikadze.
Pokaz tanga w ośrodku PKL na Górze Parkowej
Moc atrakcji dla wszystkich Oprócz dostępnych cały rok retro atrakcji, PKL przygotowały niezwykle ciekawą wakacyjną ofertę dla całej rodziny – od poniedziałku do piątku można wziąć udział w Retro Tour z Babą z Gór, startującym o 14:00, a także pobawić się podczas Retro Fajfu (od 15:00 do 18:00). Z kolei w każdą sobotę odbywają się Retro Animacje dla Dzieci (od 14:00 do 18:00), zaś w niedzielę dorośli mogą potańczyć w rytmie charlestona i posłuchać koncertu a’la Jan Kiepura.
Parkowa Restauracja w Krynicy-Zdrój
Goście odwiedzający w wakacje Krynicę-Zdrój i Górę Parkową wezmą udział w sentymentalnej podróży w czasie do lat 30. ubiegłego wieku. PKL zapraszają wszystkich turystów do otwartego po modernizacji ośrodka na Górze Parkowej, gdzie czeka mnóstwo retro atrakcji.
Więcej na: www.pkl.pl/gora-parkowa/parkowa.html
Ośrodek PKL na Górze Parkowej po modernizacji
TATRA
MAGAZINE
57
Olimpijczycy z Kościeliska –
historia sportu na Polanach
SPORT
ościelisko to góralska wioska z pięknym widokiem na Tatry Zachodnie. Przestrzeń i zieleń tatrzańskich regli kontrastują ze skalnym zrębem Tatr, a drewniane gonty chałup ze strzelistymi turniami. To właśnie tutaj początek swój biorą popularne szlaki w doliny tatrzańskie – Kościeliską, Chochołowską, Lejową czy Małej Łąki. Tu zaczynają się szlaki na tatrzańskie szczyty: Czerwone Wierchy, Starorobociański Wierch, Wołowiec i inne. To stąd rozpościera się najwspanialszy widok na Giewont. Co jednak jest równie istotne – Kościelisko zachowało swoją odrębność, góralską tradycję i folklor. W miejscu, gdzie góry są na wyciągnięcie ręki i śnieg leży za progiem chałupy kilka miesięcy w roku, sporty zimowe miały znakomite warunki rozwoju. Dlatego Kościelisko ma wspaniałe tradycje narciarskie od ponad 90 lat. Najważniejszym elementem tej sportowej opowieści są ludzie. Silni, uparci, ambitni, twardzi i mocni. Górale i Góralki z Kościeliska, Witowa, Dzianisza i Krzeptówek. Dawne „robsickie” i „polowackie” geny oraz nieprzeciętne umiejętności fizyczne przełożyły się na ich sukcesy w sporcie wyczynowym. Byli wyrobieni w ciężkiej pracy fizycznej od małego, wychowani w trudnych górskich warunkach. Dla nich uprawianie narciarstwa było czymś zupełnie naturalnym. W każdej góralskiej chałupie narty wystrugane przez ojca czy wujka były, buty do nich dopinali, kierpce czy gumiane. I jeździli wkoło chałupy. Śladami Bronci Staszel Polankowej
która jeździła w góralskiej spódnicy, na nartach z „wyrychtowanych” desek. Bronisława Staszel Polankowa, mistrzyni Fédération Internationale de Ski (FIS) z 1929 r., 8-krotna mistrzyni Polski przed wojną. Była najszybsza. Prawdziwa córa Podhala. Sprawność fizyczna młodych Góralek i Górali, ich upartość i zawziętość w walce na narciarskich trasach czyniły z nich znakomity materiał na wyczynowych sportowców. Świadczy o tym wielu olimpijczyków pochodzących z Polan, jak kiedyś nazywano Kościelisko. Pierwszym był Andrzej Krzeptowski, trzynasty w biegu na 50 km na II Zimowych Igrzyskach Olimpijskich (ZIO) w St. Moritz w 1928 r. Polski narciarz, biegnący na drewnianych biegówkach, pokazał wtedy światową klasę. Po zakończeniu kariery sportowej prowadził schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Człowiek gór. Kolejnym olimpijczykiem był Stanisław Karpiel – biegacz narciarski, uczestnik IV ZIO w Ga-Pa w 1936 r. Wojna przerwała kariery sportowe… Po 1945 r. sport znowu stał się ważny dla miejscowej, góralskiej młodzieży. Kościelisko było w latach 50. i 60. XX w. wylęgarnią narciarskich talentów. Z tego terenu wywodzi się wielu uczestników mistrzostw świata i mistrzów Polski w narciarstwie oraz prawie 60 olimpijczyków! To ewenement w skali naszego kraju i w skali świata. Większość sportowców pochodziła z biednych, góralskich rodzin. Sport był dla nich jedyną szansą na lepsze życie. Dzieci garnęły się do nart. W tamtych latach jedynie kluby sportowe i zespoły muzyczne stwarzały możliwość wyrwania się z polskiej szarzyzny PRL-u w daleki świat.
Trenowały często całe rodziny Wspaniałym przykładem jest ród Gąsieniców-Danieli z Krzeptówek, z których pochodziło wiele narciaskich talentów, szczególnie w latach 50. i 60. XX w. Ten przysiółek leżał wtedy w granicach Kościeliska. Z Gąsieniców-Danieli piątka rodzeństwa uprawiała wyczynowo narciarstwo i reprezentowała barwy Polski w zawodach międzynarodowych. Skoczek Andrzej, biegaczka Helena, alpejka Maria, a Franciszek i Józef trenowali zarówno skoki narciarskie, jak i kombinację norweską. Zdobyli oni w sumie 22 tytuły mistrzów Polski. Na pięciu kolejnych zimowych olimpiadach, od Oslo (1952) po Grenoble (1968), w składzie reprezentacji Polski zawsze znajdował się zawodnik lub zawodniczka z tym nazwiskiem. W 1956 r. w igrzyskach brała udział aż trójka rodzeństwa Gąsieniców-Danieli! Za nimi poszli i inni. Z Krzeptówek wywodziło się w sumie 9 olimpijczyków! Wielu olimpijczyków z Kościeliska ma na koncie po dwa lub trzy starty olimpijskie. Józef Gąsienica-Sobczak może pochwalić się aż czterema! Warto wspomnieć, że aż 6 zawodników z Kościeliska było chorążymi reprezentacji Polski podczas ceremonii otwarcia zimowych igrzysk. W Cortinie d‘Ampezzo (1956) biało-czerwoną niósł Tadeusz Kwapień, w Squaw Valley (1960) – Józef Karpiel, w Grenoble (1968) – Stanisław Szczepaniak, w Innsbrucku (1976) – Wojciech Truchan, w Lake Placid (1980) i Sarajewie (1984) – Józef Łuszczek, a w Nagano (1998) – Jan Ziemianin.
Jak Broncia, silna Góralka wychowana na grulach z kwaśnym mlekiem,
TATRA
MAGAZINE
59
SPORT
Kościelisko jest kolebką polskiego narciarstwa Zwłaszcza konkurencji klasycznych, czyli biegów narciarskich, kombinacji norweskiej, skoków, a szczególnie biathlonu. Tylko jeden ze sportowców wybrał sobie inną dyscyplinę niż wszyscy. Romuald Żukowski startował na igrzyskach olimpijskich w 1964 r. i 1968 r. w saneczkarstwie lodowym. Zapnijmy narty za progiem domu, wyruszmy na trasy. Poznajmy olimpijczyków z Kościeliska! JÓZEF GĄSIENICA-SOBCZAK „JUHA” (UR. 1934) Olimpijczyk w biegach narciarskich: Cortina d’Ampezzo (1956), Squaw Valley (1960), oraz w biathlonie: Innsbruck (1964), Grenoble (1968). Medalista mistrzostw świata w biathlonie. Rolnik. Miałem 19 lat, zacząłem jeździć na nartach. Wcześniej ojciec mi nie dał, bo miałem w domu być i robić. Dopiero klub mi dał biegówki. Zacząłem nowe życie.* *B. Caillot, A. Karkowska, Na Giewont się patrzy, 2016, s. 146.
TADEUSZ KWAPIEŃ (1923–2012) Olimpijczyk w St. Moritz (1948), Oslo (1952) i w Cortinie d’Ampezzo (1956). Chorąży reprezentacji Polski podczas ceremonii otwarcia igrzysk w 1956 r., uczestnik mistrzostw świata, wielokrotny mistrz Polski w biegach narciarskich, lekkoatleta. Trener. „Hipkaliśmy” z kolegami w zimie na coraz większych progach, które budowaliśmy sami. Jeden uciekał na nartach po lesie, drudzy go gonili. Dwa razy w czasie tych pościgów wśród smreków złamałem nogę, raz żebra, a raz nartę. Wszędzie goniłem na nartach, nawet do zakopiańskiej handlówki.* * K. Blauth, Krzeptówki – przysiółek wielki!, „Przegląd Sportowy” 1988, 22–
60
26 grudnia, nr 250/251.
JÓZEF ŁUSZCZEK (UR. 1955) Olimpijczyk w Lake Placid (1980) i Sarajewie (1984). Chorąży reprezentacji Polski na obydwu igrzyskach. Mistrz świata w biegach narciarskich; 36-krotny mistrz Polski. Elektryk, ekspert narciarski w TVP Sport. W nagrodę za Bieg Wazów otrzymałem voucher do McDonalda. Mogłem tam jeść przez 365 dni. To były lata 70., najbliższy McDonald był na Węgrzech. Nie dołączyli biletów na samolot do Budapesztu. Voucher oddałem. JAN GĄSIENICA-CIAPTAK (1922–2009) Olimpijczyk w St. Moritz (1948), Oslo (1952) i w Cortinie d’Ampezzo (1956). Alpejczyk i skoczek narciarski. Uczestnik mistrzostw świata FIS, 28-krotny mistrz Polski w narciarstwie. Trener. Uwaga! Ciaptak jedzie! – ten okrzyk, podawany z ust do ust na trasie popularnej „dwójki”, wyprzedzał jak błyskawica znakomitego alpejczyka, który z prędkością 90 km/h mknął na złamanie karku do mety. MARIA GĄSIENICA DANIEL-SZATKOWSKA (1936–2016) Olimpijka w Cortinie d’Ampezzo (1956) i Innsbrucku (1964). Uczestniczka mistrzostw świata FIS, 6-krotna mistrzyni Polski. Trenerka. Z Krzeptówek jeździliśmy do najwspanialszych ośrodków światowego narciarstwa w Szwajcarii, Austrii, Włoszech – to był dla Polaków wtedy inny świat, kolorowych wystaw i neonów. JAN ZARYCKI „SIMEK” (1933–1966) Olimpijczyk w Cortinie d’Ampezzo (1956). Narciarz alpejczyk. Stefan Dziedzic, kolega z kadry, wspominał:
Przyjechaliśmy wieczorem do Wengen w Szwajcarii. Widać było po drodze jakieś kontury gór i chmury nad nimi. Nagle Simek się odzywa: „E, jo myslołek to chmury, a to som telo wysokie góry”. KAZIMIERZ DŁUGOPOLSKI (UR. 1950) Olimpijczyk w Sapporo (1972), Innsbrucku (1976) i w Lake Placid (1980). Uczestnik mistrzostw świata FIS. Trener. Na progu skoczni myśli się tylko o tym, jak zrobić ruch, który pozwoli oddać najdłuższy skok. Jak się pomyśli nawet przez chwilę o czymś innym, to już jest po robocie. Najbardziej lubiłem jeździć nocą, jak była pogoda księżycowa. Ja mało w kasku skakałem. Nie lubiłem skakać w kasku ani w okularach. Okulary zakładałem na skoki, tylko jak śnieg padał. Zresztą trudno było wtedy o okulary.
Olimpijczycy XXI w. W XXI w. sportowcy z Kościeliska nadal wyjeżdżają na zimowe igrzyska olimpijskie, kontynuując sportowe tradycje tatrzańskie! Wśród nich jest 3 biathlonistów, biegaczka, skoczek i narciarz alpejski. W 2022 r. do listy dołączyły kolejne 2 panie. Uroki lokalnych tras docenia Justyna Kowalczyk, która zamieszkała w Kościelisku. Dzieje olimpijczyków zimowych z Kościeliska to historia pełna ludzkich pasji. Pamiętajmy, że gmina Kościelisko wychowała 59 olimpijczyków! To ewenement na skalę Polski, a nawet świata! Mamy nadzieję, że wspaniałe zimowe tradycje sportowe będą kontynuowane przez następne pokolenia, bo dla mieszkańców Kościeliska przygoda z nartami nie skończy się nigdy.
na gra fic e:
n na g
a
zef Łuszczek : Jó ice f a gr
G ria Ma
zatkowska nica-S ąsie
nica-Ciapta Gąsie k Jan : e c fi ra
: ice raf na g
Ka
zim ier z
Dłu gop olski
Materiał pochodzi z publikacji Olimpijczycy z Kościeliska, wydanej w ramach projektu „Trenuj z olimpijczykiem, kultywowanie tradycji narciarstwa biegowego”, którego pomysłodawczynią i koordynatorką jest Halina Olejniczak.
W projekcie wykorzystano zdjęcia ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie oraz ze zbiorów prywatnych.
Autorzy tekstu: Wojciech Szatkowski, Aleksandra Karkowska, Barbara Caillot. Projekt graficzny: Katarzyna Brzostowska. Wydawca: Oficyna Wydawnicza Oryginały.
Więcej na www.olimpijczycyzkoscieliska.pl
S P O D TAT R
Trudny i piękny zawód instruktora regionalnego Kim jest instruktor regionalny? Na czym polega jego praca? Jakie wyzwania niesie wykonywanie tego zawodu? Te pytania zadaliśmy sobie, przygotowując się do rozmowy z instruktorami regionalnymi zespołu „Regle” z Poronina Eweliną Rzadkosz i Pawłem Gałem.
Kilka słów o zespole „Regle” O „Reglach” z Poronina pisaliśmy jakiś czas temu – to zespół, który powstał 23 marca 1974 r. na zebraniu Rady Gminnego Ośrodka Kultury na wniosek Naczelnika Urzędu Gminy w Poroninie – Tadeusza Galicy. Kierownikiem i instruktorem liczącego wtedy 24 osoby zespołu został Jan Jędrol, działacz Związku Podhalan. W skład zespołu weszli przede wszystkim wnukowie Stanisława Budza-Lepsioka „Mroza”. Ze względu na fakt, że stanowili oni znaczną część „Regli”, w ramach głosowania zespół przyjął imię tego najsłynniejszego podhalańskiego dudziarza i ikony góralskiej kultury. 16 lutego 2001 r., czyli po 20-letniej
62
przerwie, postanowiono zespół reaktywować. Obecnie „Regle” noszą imię Jana Jędrola i współpracują na co dzień z Towarzystwem Przyjaciół Kultury Podhalańskiej „Regle”. W prawidłowym funkcjonowaniu zespołu pomagają czynnie od początku reaktywacji Zofia Malacina, Tadeusz Dorula, Halina Czernik i Stanisław Galica-Dorula. Dziś do grona aktywnie działających na rzecz „Regli” zaliczyć trzeba też Józefa Balickiego i Katarzynę Cudzich. W zespole funkcjonują 4 grupy wiekowe: dla przedszkolaków, młodzieży, dorosłych oraz seniorów. Mają one odpowiednie nazwy – „Mini Regle”, „Małe Regle”, „Młodzieżowe Regle” i „Regle Seniorzy”.
W próbach aktywnie uczestniczy 120 osób. Trzon muzyczny stanowią muzycy znanych poroniańskich rodzin. Od 2 lat przy zespole działa też szkółka nauki gry na skrzypcach i basach pod kierownictwem Dawida Czernika – znanego góralskiego skrzypka, multiinstrumentalisty i kompozytora. Czy można nauczyć tradycji i kultury? Na co dzień w wielu góralskich domach rozmawia się z dziećmi gwarą, a taniec i śpiew są nieodłącznym elementem życia. Młodzi Górale z podobnym zapałem co dorośli kultywują tradycje i obyczaje góralskie przekazywane im przez dziadków i rodziców. Dlatego aż jedną trzecią
S P OD TAT R
Foto: Maciej Dziubas
63
S P O D TAT R
zespołu stanowi najmłodsza grupa. Jednakże, pomimo tego, że Podhale jako całość jest mocno zakorzenione w swojej góralskiej kulturze, ciągłość przekazywania tradycji nie jest aż tak oczywista jak jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. – Był taki czas, że naszą kulturę mocno wypierała kultura ogólnopolska, a także to, co ze sobą przyniosły współczesne czasy, czyli choćby nowe technologie, które mają wiele propozycji zwłaszcza dla najmłodszych – mówi Ewelina Rzadkosz, która w zespole pracuje z grupą „Młodych Regli”. I dodaje – Kultura to jest wielobarwny kilim, a my, z pokolenia na pokolenie, tkamy go dalej i to od nas zależy, jak on będzie wyglądał, z jakich wartości będzie się składał. Myślę, że to bardzo ważne, żeby był jak najpiękniejszy i żeby przekazać pałeczkę młodemu pokoleniu. Na co dzień tkanie owego kilimu często okazuje się być pełne wyzwań. To, co kiedyś przekazywano z ojca na syna, dziś często musi być wspomagane z zewnątrz. Są takie góralskie domy, gdzie nie mówi się gwarą i nie kultywuje tradycji przodków. Dlatego dzieci, które trafiają do „Regli”, często muszą uczyć się swojego kulturowego dziedzictwa od zera. Potwierdza to Paweł Gał, który z zespołem jest związany praktycznie od jego reaktywacji. – Bardzo często dzieci, które do nas trafiają, są praktycznie wyjałowione z tej naszej góralszczyzny. Do tego dochodzą blisko 2 lata pandemii, które mocno wpłynęły choćby na kondycję dzieciaków – w sytuacji, gdy uczymy chłopców na przykład tańca zbójnickiego, pierwszym problemem do pokonania jest niska sprawność fizyczna.
64
Na szczęście wiele dzieci, które trafiają do „Regli”, chłonie to, co instruktorzy chcą im przekazać. – Nasze dzieciaki są zafascynowane tym, co im dajemy. Wiele z nich, mimo iż w domu nie ma takiego góralskiego wsparcia, wsiąka w kulturę i odnajduje w sobie to, co przecież genetycznie w sobie ma. Taniec, śpiew, gwara czy ubiór – one to w sobie odkrywają i cieszą się tym. Jako instruktorzy staramy się, by obudzili to w sobie, odszukali w sercu i pielęgnowali. My pokazujemy im pasję miłość do tego, co nasze, góralskie, a one w wielu przypadkach przyjmują to z radością i zapałem. Piękne jest też to, że wiele dzieciaków z rodzin mieszanych idzie za głosem serca i pięknie odnajduje się w naszej góralskiej tradycji – cieszy się Ewelina Rzadkosz. Ze słów instruktorów wynika, że nieocenioną pomocą może być to, co dzieci dostają w domu od rodziców, którym zależy na tym, aby dziedzictwo było przekazywane dalej. – To, co my możemy zrobić na próbach, to jedno, ale nie da się w 2 godziny raz w tygodniu przekazać całego bogactwa góralszczyzny. Bez wsparcia rodziców czy dziadków trudno obudzić w dzieciakach pasję. Widać jednak, że jest wiele rodzin, którym zależy na tym, żeby dzieci wzrastały zanurzone w tym, co nasze, podhalańskie. Gdy widzę później naszych młodych wychowanków, którzy świetnie radzą sobie choćby na typowych góralskich weselach, którzy umieją zatańczyć, zaśpiewać, powiedzieć coś gwarą, serce rośnie – dodaje Paweł Gał. Praca instruktorów w zespole jest w dużej mierze pracą społeczną. – To ogromna satysfakcja widzieć, że to, co człowiek próbuje przekazać, trafia na podatny grunt. Nie ro-
bimy tego dla pieniędzy, a z miłości do naszej góralskiej kultury, bo to na tym młodym dziś pokoleniu spoczywa ciężar poniesienia dalej naszych wartości i naszego bogactwa. Oczywiście jest wiele wyzwań, ale wszystko rekompensuje widok dzieciaków i młodzieży, w których udało nam się obudzić góralski temperament. Cieszy niezwykle to, że ponad bogatą ofertą współczesnego świata stawiają to, co odwieczne, nasze, góralskie – podsumowuje Ewelina Rzadkosz. Tak więc, choć praca instruktora regionalnego niesie wiele wyzwań, to w wielu przypadkach daje instruktorom też ogromną radość. Realizowane z dziećmi i młodzieżą programy są przedstawiane na wielu festiwalach i zazwyczaj spotykają się z entuzjastycznym przyjęciem. To spektakle, które przedstawiają tradycyjne, nierzadko już zapomniane bądź niepraktykowane, obrzędy charakterystyczne dla podhalańskiej kultury. Dzięki temu ciągłość kulturowa zostaje zachowana, a instruktorzy mogą cieszyć się tym, że przy ich udziale kształci się kolejne pokolenie, które z radością i miłością będzie tkać wielobarwny kilim podhalańskiej kultury.
Kompleks Beskid Spytkowice Wellness & Ski położony jest w zacisznej miejscowości Spytkowice koło Rabki Zdrój, pomiędzy Pasmem Babiogórskim a Gorcami. Gwarantuje ucieczkę od zgiełku miasta, wśród przyrody. Piękne widoki i komfortowe poko-
je to dopiero początek. Hotel oferuje pyszną kuchnię, basen, SPA i centrum rehabilitacji. Z dala od tłumów można się tu zrelaksować o każdej porze roku – z rodziną i przyjaciółmi.
Wiosna: doskonała baza na wycieczki górskie
Jesień: czas relaksu w strefie Wellness
Lato: wspaniały odpoczynek na łonie natury
Zima: własny stok z pełną infrastrukturą narciarską
Świetny punkt wypadowy na Babią Górę i Turbacz oraz kilka tras spacerowych, biegowych i rowerowych dla miłośników atrakcji przyrodniczych. Wszystko zaledwie 40 km od Zakopanego i term.
Basen, sauna, jacuzzi i Salon Urody – tu poddasz się zabiegom pielęgnacyjnym i upiększającym, skorzystasz z masażu. W Specjalistycznym Centrum Rehabilitacji Leczniczej czekają na Ciebie zabiegi fizjoterapeutyczne pod okiem najlepszych rehabilitantów.
Drewniana karczma na szczycie stoku, z widokiem na Babią Górę, oferuje najlepszego w górach pstrąga, prosto z własnej hodowli. Do tego grill w drewnianym szałasie niezależnie od pory roku.
4 trasy zjazdowe o różnych długościach i stopniach trudności gwarantują, że każdy amator białego szaleństwa znajdzie w Spytkowicach coś dla siebie.
+48 18 268 89 20 wew. 21
rezerwacje@kompleksbeskid.pl
www.kompleksbeskid.pl
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
www.aquapark.zakopane.pl ul. Jagiellońska 31, 34-500 Zakopane aquapark@polskietatry.pl +48 18 20 01 122
Aqua Park Zakopane - baseny termalne w sercu Tatr! Długie wędrówki po górach mogą wymęczyć. Warto wtedy pomyśleć o wypoczynku i nabraniu sił na kolejne dni. Nic tak nie odpręży jak baseny termalne w Aqua Park Zakopane. Ciepła woda wprost ze źródeł na Antałówce zrelaksuje, a jej właściwości lecznicze przyniosą ukojenie dla ciała. Do tego moc wodnych atrakcji dla najmłodszych i tych trochę starszych.
66
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Zakopiańskie termy Kąpiele termalne u podnóża Tatr mają długą historię. Złoża wód geotermalnych odkryto tu w latach 40. XIX w., a pierwsze baseny powstały w Zakopanem (Jaszczurówka) 20 lat później. Szybko zdobyły uznanie kuracjuszy oraz mieszkańców jako uniwersalny środek na różne dolegliwości, a przy okazji miejsce towarzyskich spotkań. W latach 30. XX w. nastąpił ich intensywny rozwój, a zakopiańskie termy zaczęły pełnić funkcję rekreacyjno-sportową. Woda, która leczy Powrót do świetności wód termalnych na Podhalu rozpoczął się ponownie w latach 60. ubiegłego wieku, gdy odkryto ich złoża na Antałówce. Gorąca woda pozy-
skiwana z tego złoża zasila niecki basenowe w zakopiańskim Aqua Parku. Jest niezwykle bogata w siarkę, wapń, sód, magnez, potas czy krzem.
ścierający się z niego widok na Giewont, Tatry Zachodnie i Gubałówkę zapiera dech w piersiach.
Wyjątkowy skład wody sprawia, że ma ona pozytywny wpływ na leczenie schorzeń dermatologicznych, reumatycznych czy kontuzji ortopedycznych. Stabilizuje ciśnienie krwi, dobrze wpływa na serce, łagodzi stres, wzmacnia układ odpornościowy. Termalne kąpiele przyspieszają też metabolizm oraz łagodzą bóle mięśni, stawów czy pleców.
Będąc w Aqua Park Zakopane, warto odwiedzić też Grotę Solną z tężniami solankowymi. Płyty solne nasycają atmosferę jodem oraz innymi, dobroczynnymi dla organizmu mikroelementami. Tak zjonizowane powietrze wspomaga leczenie górnych dróg oddechowych, astmy, zapalenia zatok, nadciśnienia tętniczego, alergii czy nerwic. Poprawia nastrój, usuwa zmęczenie. Dodatkowym atutem Groty jest koloroterapia połączona z prozdrowotnymi inhalacjami solnymi.
Kąpiele wodne i słoneczne Relaksujących i leczniczych kąpieli termalnych można zażywać m.in. w 2 basenach na tarasie zewnętrznym. W pierwszym, rekreacyjno-leczniczym, woda ma temperaturę 33°C. W drugim, balneologicznym, osiąga temperaturę 37-38°C, a ponieważ jest niefiltrowana, wyróżnia ją zielonkawo-seledynowy kolor. Z obu basenów można podziwiać wspaniałą i piękną panoramę Tatr, nie wychodząc z wody. Jej temperatura umożliwia kąpiele, nawet gdy na zewnątrz robi się zimniej. Wody termalne zasilają też inne baseny zakopiańskiego parku. Do dyspozycji są 2 baseny kryte – pływacki z 3 torami i biczami wodnymi oraz rekreacyjny z biczami i kaskadami wodnymi, gejzerami, przeciwprądami, masażami ścienno-dennymi i leżakami podwodnymi – a także brodzik dla dzieci.
Morski klimat w górach
Atrakcje dla całej rodziny Jak na nowoczesny park wodny przystało, pełno tu także innych atrakcji – huśtawka wodna, 6 wanien z hydromasażem, 5 rozmaitej długości zjeżdżalni, wodospadów i fontann, także dla dzieci. Wspaniałą zabawę i niepowtarzalne wrażenia zapewnia Dzika Rzeka. Płynąca jej krętym korytem woda do złudzenia przypomina naturalny nurt górskiego potoku. Ofertę uzupełniają 4 rodzaje saun – fińska, solankowa, parowa i biosauna, a także kabina zimowa oraz klub fitness, siłownia i kręgielnia. Aqua Park Zakopane to miejsce wypoczynku i dobrej zabawy dla całej rodziny. Każdy znajdzie tu coś dla siebie i miło spędzi czas.
Na tarasie widokowym z wygodnymi leżankami można z kolei zażywać kąpieli słonecznych w upalne, letnie dni. Rozpo-
TATRA
MAGAZINE
67
Joga w cieniu Tatr Willa Swoboda oferuje atrakcyjny pakiet pobytowy dla pań – Joga Tatry Camp. 4 magiczne dni wyłącznie w kobiecym gronie, pełne energetycznej jogi, medytacji, wędrówek po górach i relaksu wśród tatrzańskich widoków.
Profesjonalne zajęcia jogi dla chętnych Willa Swoboda prowadzi od dawna. W ciepłe dni na terenie ogromnego ogrodu z widokiem na Tatry, a w chłodniejsze – w specjalnej salce do ćwiczeń. Teraz Willa rusza ze specjalnymi obozami jogi tylko dla kobiet. Podczas Joga Tatry Camp panie będą mogły opanować asany, nauczyć się pracować z oddechem, wzmocnić i uelastycznić organizm, wyciszyć umysł. Pakiet z jogą – To oferta dla pań, które chcą się wyrwać na kilka dni, naładować akumulatory i spędzić czas w miłym towarzystwie. Wszystko odbywa się pod okiem mega ciepłych i doświadczonych instruktorek z zakopiańskiej szkoły Joga Mudra pod Tatrami. Bez względu na to, czy to pierwszy kontakt
68
z jogą, czy praktykujesz ją już od lat, Anita, Asia i Ola nauczą, jak bezpiecznie pracować z ciałem, zaproszą do wspólnej medytacji i poprowadzą genialne zajęcia relaksacji – opowiada Agnieszka Bafia, właścicielka Willi Swoboda. Przedłużony weekend obejmuje jogową rozgrzewkę na Bachledzkim Wierchu z pięknym widokiem na Tatry, asany relaksacyjne, zajęcia rehabilitacyjne, ćwiczenia oddechowe pranajama, jogę na linach czy medytacje. Wszystko przerywane wędrówkami z przewodnikiem po górach – dla bardziej zaawansowanych możliwe jest nawet wejście na Mnicha. Wieczory umili energetyczna zumba, ognisko pod rozgwieżdżonym niebem albo relaks w ogrodowym SPA – z sauną, jacuzzi czy beczką do schładzania
latem i morsowania zimą. Pakiet obejmuje wegetariańskie śniadania i obiadokolacje. Willa Swoboda Z udogodnień Willi Swoboda mogą korzystać nie tylko uczestniczki Joga Tatry Camp, ale wszyscy goście. Willa Swoboda to 25 wygodnych i odnowionych właśnie pokoi z łazienkami, stylowo urządzonych w drewnie i ciepłych kolorach. Dobrze będą się tu czuć pary i rodzice z dziećmi. Dla najmłodszych przygotowano plac zabaw w ogrodzie i bawialnię w środku. Dorośli – obok klimatycznego SPA w ogrodzie – mogą pograć w bilard, ping-ponga, a wszyscy korzystać z sali kinowej. Nie sposób tu się nudzić nawet w deszczowy dzień. Willa położna jest przy zboczach
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Bachledzkiego Wierchu w Zakopanem, stąd z jej pokoi rozciągają się wspaniałe widoki na góry – od Tatr Bielskich na wschodzie, przez szczyty Orlej Perci, po Giewont i otulone reglami Tatry Zachodnie. Jest tu zielono i spokojnie, chociaż do Krupówek można dojechać w kilka minut. Bachledzki Wierch to idealne miejsce też na spacer z czworonożnymi przyjaciółmi, mile widzianymi zresztą w Willi. Ponadto kolejka na Kasprowy Wierch oddalona jest o 2,5 km, a do najbliższego wyciągu narciarskiego, gdzie uczyć się mogą i dzieci – jest zaledwie 150 m.
Autorskie fotografie – Kocham Tatry i to miasto. Tutaj realizuję swoje pasje – mówi Agnieszka Bafia. Jest osobą rozmiłowaną w górskiej fotografii. Ściany Willi Swoboda pełne są wydrukowanych na płótnach i zachwycających zdjęć Tatr, zrobionych przez Agnieszkę w trakcie licznych, górskich wędrówek. Jeśli któraś fotografia ci się spodoba, możesz ją kupić i zabrać do domu.
Inne dostępne pakiety pobytowe to:
O poranku Willa Swoboda oferuje śniadanie w formie bufetu, a później – tradycyjne polskie potrawy i domowe specjały kuchni regionalnej. Na życzenie gości przygotowywane są posiłki wegetariańskie lub z uwzględnieniem diety.
„Ona i On”, „Aktywny Senior", „Weekend dla Przyjaciółek", „Aktywna Rodzina”. Willa Swoboda organizuje też pobyty świąteczne z kuligiem, św. Mikołajem i góralską muzyką na żywo podczas uroczystej kolacji wigilijnej.
ul. Podhalańska 70 34-500 Zakopane www.willaswoboda.pl rezerwacja@willaswoboda.pl +48 600 315 200 +48 502 626 948
TATRA
MAGAZINE
69
C I E K AWO S T K I
10
rzeczy, których prawdopodobnie nie wiedzieliście o Tatrach Foto. Adam Brzoza
Z najsłynniejszymi polskimi górami jest trochę jak z piłką nożną – każdy, kto choć trochę się nim interesuje, ma poczucie, że wie o nich całkiem sporo. Jednak czy na pewno? Oto 10 ciekawostek o Tatrach, których prawdopodobnie nie znaliście. A jeśli znaliście, to chapeau bas!
70
C I E K AWO S T K I
1. Gdzie żyje ryba z baranią głową? Legenda głosi, że takie dziwo zamieszkuje… głębiny Morskiego Oka. Podobno byli nawet tacy, co widzieli ją na własne oczy. Wedle relacji „jechała z pół stawu z oździawionym pyske w biały dzień”. Oprócz baraniej głowy rybę ową wyróżniał rozmiar, a także umiejscowiony między oczami wielki diament. 2. Czy w Tatrach można spotkać skrzelopływkę bagienną? Skrzelopływka bagienna to relikt glacjalny z czasów plejstocenu. Ten nieduży, 12-milimetrowy skorupiak z grupy liścionogów, zamieszkiwał w Tatrach dwa akweny: Dwoisty Staw Gąsienicowy i Wyżni Staw Furkotny. Dziś gatunek uznany jest praktycznie za wymarły w Polsce, bo ostatnio zaobserwowano go w 1980 r. Poza Polską zamieszkuje głównie kraje arktyczne, gdzie można spotkać go w drobnych zbiornikach wodnych. 3. Czym są kieluchy? Góralskie kieluchy to po ceprowsku krokusy, czyli piękne, odradzające się co roku kwiaty, z których słyną tatrzańskie łąki. Pierwsze krokusy pojawiają się już w marcu, ale to kwiecień jest miesiącem ich pełnego rozkwitu. Prawidłowa nazwa botaniczna tej rośliny to Crocus scepusiensis. Inne oprócz kieluchów góralskie nazwy to szafrany (od koloru) czy tulipanki (od kształtu). 4. Czy tatrzańskie hale mają prywatnych właścicieli? Obecnie aż 95% Tatr Polskich wchodzi w skład Tatrzańskiego Parku Narodowego. To oznacza, że na jego terenie nie ma już własności prywatnej. Ostatnie wykupione zostały Hala Miętusia i Kopy Sołtysie
w wyniku wykupywania terenów od górali przez państwo polskie. Ślady po dawnych właścicielach zostały w nazwach – np. znana wszystkim narciarzom Hala Gąsienicowa należała kiedyś do rodziny Gąsieniców. 5. Gdzie w Tatrach wydobywano złoto? Złoto w Tatrach wydobywano na stokach Krywania. Do dziś zachowały się tam ślady sztolni i hałd. Pierwsze wzmianki o kopalniach pochodzą z XV w., zaś ostatnią zamknięto pod koniec XVIII w. Główne sztolnie znajdowały się na wysokości ponad 2000 m. 6. Jak miał na imię Janosik? Na całą Polskę góralskiego rozbójnika rozsławił serial z Markiem Perepeczką w roli głównej. Jednak o ile legenda tego góralskiego Robin Hooda jest przebogata, to historycy znają niewiele faktów z jego życia. Pewne jest, że na imię miał Juraj (Jerzy) i urodził się w 1688 r. w Terhovej koło Żyliny. Jako 23-latek został przywódcą 30-osobowej bandy, ale zbójował tylko 2 lata. W 1713 r. ujęli go „dworscy”, a następnie osądzili i stracili w Liptowskim Mikulaszu. Co ciekawe, Janosik nigdy nie był w Tatrach. 7. Jak nazywała się pierwsza kobieta, która zdała egzamin na przewodnika tatrzańskiego?
w Tatrach polskich i słowackich. 8. Czym jest jadwiga? Jadwiga to wielki drewniany hak, na którym wiesza się kocioł nad ogniem w watrze. Sama watra to duże ognisko w szałasie pasterskim, które rozpalano na samym początku wypasu owiec na halach i podtrzymywano aż do jego końca. 9. Gdzie spotkamy sosrąb? Sosrąb to element tradycyjnego góralskiego domostwa. To najgrubsza belka u pułapu izby, podtrzymująca tzw. tragarze, czyli belki poprzeczne. Zazwyczaj żłobiono w nim datę stawiania chaty, a także ozdabiano. Jeśli sosrąb był w dobrym stanie, używano go podczas budowy nowego domu, dlatego czasem wyryta na nim data mogła być myląca, bo dotyczyła wcześniejszej budowli. 10. Czyje imię nosi schronisko nad Morskim Okiem? O tym, że to najsłynniejsze tatrzańskie schronisko nosi imię Stanisława Staszica, wielu zapomina, a jeszcze więcej osób po prostu nie wie. Nazwę tę nadano mu już w 1874 r., gdy odbudowano schron strawiony przez pożar w 1865 r. Inicjatorem nadania imienia Staszica był Leopold Świerz, uczestnik powstania styczniowego i miłośnik Tatr.
Zaszczytne miano pierwszej kobiety przewodniczki, a także czynnej członkini TOPR przypadło Zofii Radwańskiej-Paryskiej. Choć Warszawianka rodem, z Tatrami związała całe swoje dorosłe życie, gdzie na stałe osiadła w 1938 r. Była zawziętą przeciwniczką kolejki na Kasprowy Wierch i nigdy z niej nie skorzystała. Posiadała doktorat z botaniki i dokonała licznych pierwszych przejść
AU TO R EWA SZUL-SKJOELDKRONA Z Tatra Premium Magazine związana od pierwszego numeru; na co dzień zajmuje się komunikacją. Pasjonatka dwóch kółek.
TATRA
MAGAZINE
71
atrakcje pośród Tatr
TOPORÓW – 72
Planujesz rodzinny wypoczynek na pięknym Podhalu? Nie ma nic lepszego niż Białka Tatrzańska, a w niej stylowy Hotel Toporów. Gdy dzieci zajmą się zabawą w małpim gaju lub grą w piłkarzyki, Ty spokojnie możesz odkrywać uroki groty solnej z tężnią solankową lub ruskiej bani.
Hotel Toporów to malowniczy kompleks 2 hoteli połączonych podziemnym przejściem w samym sercu Białki Tatrzańskiej. W jego skład wchodzi Hotel Toporów*** Style oraz Toporów*** Premium. Oba przyciągają niezwykle komfortowymi i zróżnicowanymi apartamentami, przytulną atmosferą, podhalańskimi zdobieniami, tradycyjnym jedzeniem i niezliczoną liczbą atrakcji. Z myślą o najmłodszych Eleganckie i nowoczesne pokoje zaprojektowano tak, by stworzyć jak najlepszy klimat do odpoczynku gości – tak par, jak i całych rodzin. Wiele dostępnych w hotelu atrakcji dedykowano właśnie jego najmłodszym bywalcom. Z myślą o nich przygotowano uwielbiany już
przez wszystkich małpi gaj, kącik zabaw i gier z piłkarzykami czy cymbergajem oraz place zabaw w przynależnym do kompleksu ogrodzie. Relaks w SPA Gdy nasze pociechy się bawią, my możemy korzystać z atrakcji przygotowanych specjalnie dla nas. Relaks i odpoczynek oferuje grota solna, w której możemy pooddychać czystym i zjonizowanym powietrzem. Taka inhalacja korzystnie wpływa na układ oddechowy, nerwowy i pokarmowy, redukuje stres. W strefie SPA skorzystamy też z odprężających seansów w saunie fińskiej lub jacuzzi,
TURYSTYKA I REKREACJA
a ci bardziej aktywni mogą skoczyć do hotelowej siłowni. Po intensywnym wypoczynku równowagę ducha i ciała przyniesie relaksujący masaż lub taras słoneczny przy krytym basenie, z pięknym widokiem na góry. Gwarancja udanej biesiady Niezapomniane doświadczenia oferuje też hotelowa Restauracja Stylowa i serwowane w niej potrawy kuchni regionalnej, oparte na lokalnych produktach. Podczas „góralskich posiadów” goście mogą odprężyć się przy akompaniamencie regionalnej kapeli oraz skosztować takich przysmaków jak pieczony prosiak czy baran. Okolicznościową imprezę z góralską nutą i grillowaniem przy kominku można zorganizować w Izbie Góralskiej lub szałasie nad rzeką Białką. Doskonałe położenie Już sam pobyt w Hotelu Toporów sprawi, że na nudę nie będziesz miał czasu ani Ty, ani Twoja rodzina. A to dopiero początek. Doskonała lokalizacja Hotelu Toporów w centrum Białki Tatrzańskiej umożliwia poznawanie Podhala i jego kultury na różne sposoby. Przepiękne szlaki turystyczne i szlaki rowerowe pozwolą Ci z bliska poznać naturalne piękno podnóża Tatr, atrakcyjnie spędzić czas i zaznać prawdziwego, górskiego wypoczynku. A gdy zapragniesz więcej, od Zamku w Niedzicy dzielą Cię 23 km, atrakcji Zakopanego ok. 22 km, a Morskiego Oka – 27 km. Hotel Toporów to dobry i bezpieczny wybór dla każdej rodziny, która chce odpocząć w cieniu polskich gór.
ul. Środkowa 167 A, 34-405 Białka Tatrzańska tel. +48 18 26 544 18 | kom. +48 605 211 911 e-mail: biuro@toporow.pl | www.toporow.pl
73
K U LT U R A I S Z T U K A
Lato w polskich Tatrach znowu upłynie pod znakiem edukacji Tatrzański Park Narodowy przygotował 3 oferty, które otwierają odwiedzającym nowe możliwości poznawania polskich gór. Podczas wypraw w najpopularniejsze miejsca w Tatrach można będzie spotkać przewodników i edukatorów, którzy podzielą się swoją wiedzą i pasją do gór. Na najmłodszych czekają półkolonie w sercu Tatr.
#StacjaEdukacja Tatrzański Park Narodowy (TPN) i Polskie Koleje Linowe (PKL) już po raz drugi zapraszają turystów do uczestnictwa w 2 realizowanych równolegle akcjach edukacyjnych. #StacjaEdukacja to akcja realizowana na Kasprowym Wierchu od czerwca do września. Na turystów wjeżdżających na szczyt Kasprowego kolejką linową oraz na tych, którzy zmierzą się z tym szczytem pieszo, czekać będzie codziennie w godzinach 9:30-15:30 trójka edukatorów w oznakowanych punktach: przy górnej stacji kolejki, na Suchej Przełęczy oraz na samym szczycie, obok Obserwatorium Meteorologicznego. Edukatorzy ubrani w charakterystyczne pomarańczowe stroje przywitają turystów krótką lekcją na temat przyrody Tatr, historii budowy kolejki na Kasprowy, a także tatrzańskiej pogody i zagrożeń związanych z nią w górach. A to wszystko z przepiękną panoramą Tatr w tle. Zeszłoroczna edycja akcji przyniosła bardzo entuzjastyczny odzew zarówno od samych turystów, jak i edu-
74
katorów, którzy mieli możliwość spotkania z setkami zainteresowanych słuchaczy. W tym roku edukatorów wspierać będzie dodatkowy punkt informacyjny usytuowany przy górnej stacji kolejki. PoSzlaki Akcja PoSzlaki to prelekcje w najpopularniejszych punktach tatrzańskich szlaków, m.in. na Rusinowej Polanie, przy Czarnym Stawie Gąsienicowym czy na Hali Kondratowej. Tam, od lipca do września, w punktach oznaczonych flagą, na turystów czekać będą edukatorzy, aby co godzinę, od 10:00 do 14:00, przeprowadzić edukacyjną pogadankę w terenie. Opowiedzą oni o tatrzańskiej przyrodzie, wytłumaczą panujące w Parku Narodowym zasady oraz doradzą, jak przygotować się do bezpiecznej wycieczki górskiej. Obie akcje, #StacjaEdukacja oraz PoSzlaki, mają na celu zwiększenie świadomości turystów odwiedzających Tatry, uwrażliwienie ich na bezcenną wartość tatrzańskiej przyrody oraz zwrócenie uwagi na potencjalne zagrożenia w górach. Spotkanie z edukatorem w terenie daje
prawdziwą szansę na zrozumienie otaczającej nas na szlaku przyrody i wniknięcie w głąb Tatr. To wyjątkowa okazja, by zatrzymać się na chwilę i docenić wartość naszych najwyższych gór. W czasach masowej turystyki (ponad 4,5 mln turystów odwiedziło TPN w 2021 r.!) dotarcie do tak licznej grupy odbiorców z edukacją jest niezwykle istotne i umożliwia zaszczepienie miłości do przyrody i Tatr, która owocować będzie również po powrocie z wakacji do domu. Tatrzański Park Narodowy i Polskie Koleje Linowe serdecznie zapraszają, aby po długiej wędrówce przystanąć na chwilę i posłuchać naszych edukatorów.
Tatrzańskie Wagary Tatrzańskie Wagary to letnie półkolonie dla dzieci, które Tatrzański Park Narodowy organizuje po raz trzeci. Naszym celem jest przybliżanie dzieciom Tatr, oswajanie ich z niezwykle cenną tatrzańską przyrodą i uwrażliwianie na nią. Zależy nam nie tylko na przekazywaniu wiedzy, ale przede wszystkim na towarzyszeniu dzieciom w górach i wspólnym odkrywaniu tajemnic zielonego świata. Każdy dzień spędzamy aktywnie podczas tatrzańskich wycieczek, podchodów, gier terenowych oraz różnorodnych warsztatów kreatywnych. Zajęcia są pełne wrażeń i zabawy, nie brakuje też odrobiny rywalizacji i ryzyka. Nad wszystkim czuwa wykwalifikowana kadra pe-
dagogów, przewodników tatrzańskich oraz edukatorów, zapewniająca dzieciom bezpieczeństwo podczas różnych aktywności. Ponieważ w górach pogoda jest często kapryśna, poszczególne atrakcje realizujemy w zależności od warunków atmosferycznych. Jeśli Twoje dziecko lubi aktywnie spędzać czas na świeżym powietrzu i niestraszne mu wędrowanie tatrzańskimi szlakami śladem dzikich zwierząt, Tatrzańskie Wagary będą strzałem w dziesiątkę! Poprzednie edycje cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. W tym roku proponujemy 5 tygodniowych turnusów dla dzieci w dwóch grupach wiekowych: 6-8 lat oraz 9-11 lat. Rozpoczynamy 27 czerwca. Zapraszamy!
75
Prenumeruj TATRY
Tatry wydawane są przez TPN od 1991 r., początkowo nieregularnie, a od 2004 r. jako kwartalnik w cyklu zgodnym z rytmem przyrody: zima, wiosna, lato, jesień. Pismo kierowane jest do miłośników najwyższego pasma górskiego Polski i Słowacji. Liczy ok. 200 bogato ilustrowanych stron w formacie zbliżonym do A4. Tematyka jest zróżnicowana: od geologii i klimatu, poprzez świat roślin i zwierząt, po wszystko, co wiąże się z obecnością człowieka w górach, a więc historię, etnografię, turystykę, sport, różne dziedziny twórczo-
76
ści artystycznej, filozofię. Oczywiście wszystko w powiązaniu z Tatrami. Chcemy, jako redakcja, dzielić się wiedzą, przeżyciami, odkryciami i radością, jaką daje nam kontakt z niezwykłym światem gór. Chcemy wspólnie szukać odpowiedzi na pytanie, jak korzystać z tatrzańskich skarbów, nie niszcząc ich, nie czyniąc sobie krzywdy i nie przeszkadzając nawzajem. Tatry to najpiękniejsze góry świata. Tak brzmi nasz redakcyjny dogmat. Kwartalnik można kupić w empikach i sklepach górskich w całej Polsce,
a także w naszych zakopiańskich punktach sprzedaży (Punkt Informacji Turystycznej, ul. Chałubińskiego 44 oraz Centrum Edukacji Przyrodniczej, ul. Chałubińskiego 42a). Prenumeratę najłatwiej zamówić za pośrednictwem księgarni internetowej: sklep.tpn.pl, z możliwością płatności elektronicznej. Pojedyncze numery oraz prenumeratę e-Tatr zamówić można na portalach ekiosk.pl, egazety.pl, nexto.pl.
Łóżka i materace dopasowane do wnętrz www.janpol.pl www.bosquo.pl
KUCHNIA
CHCĘ POZNAĆ WSZYSTKIE SMAKI ŚWIATA! Maciej Regulski to zwycięzca jubileuszowej 10. edycji programu MasterChef. Choć jest człowiekiem zajętym, znalazł czas, aby odpowiedzieć na kilka pytań, m.in. o Tatry i miłość do gotowania, a także przygotował specjalnie dla nas inspirowany lokalnymi produktami przepis.
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Czy lubi Pan Tatry? Jakie jest Pana ulubione miejsce?
się Pan przy boku babci. Jakie potrawy babcinej kuchni są najbliższe Pana sercu i dlaczego?
Maciej Regulski: Muszę powiedzieć, że dotychczas w Tatrach bywałem rzadziej, niż chciałbym, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Jak dotąd najlepsze wspomnienia mam ze zdobywania Rys, po wejściu na nie naprawdę czułem, że jestem na szczycie, dosłownie i w przenośni. To moje pierwsze wejście na Rysy miało miejsce od słowackiej strony, więc chciałbym też kiedyś wejść od strony polskiej i poznać inne tatrzańskie szlaki.
Tak, to prawda. Gdybym miał wybrać takie jedno ukochane danie z kuchni mojej babci, to byłby to gulasz z żołądków drobiowych. Nie zdradziła mi nigdy przepisu, a do dziś jest to smak, który zawsze przypomina mi dzieciństwo. Do dziś pamiętam gulasz, który babcia serwowała mi na obiad po szkole podstawowej. Co ciekawe, przez długi czas nie wiedziałem, że są to żołądki – coś mi mówi, że gdybym wcześniej się dowiedział, zupełnie inaczej postrzegałbym to danie. Mistrzostwem świata była też babcina zagłębiowska zalewajka.
Jeśli chodzi o ulubione miejsce, to zazwyczaj wybieram się w bliższe mi okolice, a konkretnie Beskid Śląski – uwielbiam jego zieloną i łagodną naturę. Gotowanie to Pana pasja i zapewne czasem sposób na relaks. Ale są przecież inne sposoby spędzania wolnego czasu. Co robi Maciej Regulski, gdy nie gotuje? Myślę, że jak każdy w moim wieku lubię grać w gry komputerowe ze znajomymi. Uprawiam też sporty walki. A gdy mam nieco więcej czasu, to wybieram się we wcześniej wspomniany Beskid Śląski na dzień czy dwa. W jednym z wywiadów z Panem przeczytałam, że gotowanie uczył
78
Jest Pan jednym z najmłodszych zwycięzców programu MasterChef. Jaką radę dałby Pan wszystkim pasjonatom gotowania, którzy chcieliby znaleźć się na Pana miejscu? Ciężko mi powiedzieć, co mnie sprowadziło na drogę gotowania. Ktoś może uznać, że to jakieś wrodzone predyspozycje czy talent, ale ja nie do końca zgadzam się z takim podejściem. Od zawsze miałem w sobie przede wszystkim chęć poznania wszystkich smaków świata. Szedłem do sklepu i jeśli było tam coś, czego wcześniej nie jadłem i nie wiedziałem, jak smakuje, kupowałem to, a następnie przyrządzałem tak długo na różne sposoby, aż
wychodziło mi z tego coś smacznego. To były setki, a może nawet tysiące godzin spędzonych na samodzielnej nauce nowych dań. Zdaję sobie sprawę z tego, że może nie brzmi zbytnio kusząco, ale myślę, że ten czas spędzony w kuchni na mozolnym dochodzeniu do smaków zaprowadził mnie tam, gdzie dziś jestem. Jaka jest Pana ulubiona potrawa kuchni góralskiej? Uwielbiam sery, więc oscypki i wszelkie góralskie wyroby z nabiału są u mnie wysoko na liście ulubionych smaków. Jednak w pamięć zapadło mi szczególnie jedno danie: kwaśnica. Pamiętam, jak po zejściu z Rysów podjechaliśmy do pobliskiej knajpy. Nie pamiętam nazwy tego miejsca, ale zaserwowanej tam zupy nigdy nie zapomnę. Tu chciałbym zaznaczyć, że jestem osobą, która nie lubi zup, a kapuśniaku to już w ogóle, a przecież kwaśnica w kategorii zup leży gdzieś niedaleko. Jednak ta konkretna zupa była przepyszna, z głębokim smakiem mięsa przecinanym kiszoną kapustą. Po prostu istna bajka! Dziękuję za rozmowę!
MOSKOLE Z BATATÓW ZE ŚMIETANĄ Z LIMONKĄ, BOCZNIAKAMI I OSCYPKIEM Moskole: 500 g ugotowanych i przeciśniętych przez praskę batatów | 1 jajko | 300 g mąki + dodatkowa, jeśli jest taka potrzeba | szczypta soli Sos: 200 g kwaśnej śmietanki | skórka i sok z jednej limonki | sól do smaku
białego wytrawnego wina | 1 posiekany ząbek czosnku | łyżeczka sosu sojowego Do podania: 100 g tartego oscypka | posiekana natka pietruszki
Grzyby: 250 g boczniaków | łyżka masła | sól i pieprz | 50 ml
Sposób przygotowania: Ugotowane i lekko ostudzone bataty przekładamy do miski. Dodajemy sól i jajko, lekko wyrabiamy. Dodajemy mąkę i ugniatamy na jednorodne, gładkie ciasto, które nie lepi się do rąk (w miarę potrzeby podsypujemy mąką). Następnie dzielimy ciasto na mniejsze kulki i formujemy z nich placki. Obsmażamy je na suchej patelni z dwóch stron na średnim ogniu, aż będą zarumienione, około 4 min. z każdej strony. Na gorącą patelnię wrzucamy boczniaki podarte na cienkie paski. Podsmażamy je, aż lekko się zarumienią, wtedy je solimy i pieprzymy. Czekamy ok. 1 min., następnie dodajemy łyżkę masła i posiekany czosnek i chwilę smażymy. Dodajemy sos sojowy i wino; smażymy boczniaki, dopóki nie wyparuje cały płyn z patelni. W małej miseczce mieszamy wszystkie składniki na sos; doprawiamy go solą. Wykładamy moskole na talerz, na nich kładziemy boczniaki, polewamy sosem, posypujemy startym na małych oczkach serem i i posypujemy posiekaną pietruszką. Smacznego!
79
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Magiczne miejsce
nad Jeziorem Czorsztyńskim
Nudzisz się na Podhalu? Wyskocz na plażę, kawę, SUP, rower, koncert. To wszystko znajdziesz w Maniowach nad Jeziorem Czorsztyńskim. Karolina i Konrad przygotowali dla Was szereg atrakcji. Wyskocz NA! to jednak nie tylko rewelacyjny wypoczynek, ale i świetni ludzie wokół.
Darek: Skąd pomysł na SUP? Karolina: Wróciliśmy do rodzinnych Maniów z Anglii. Mieszkaliśmy w Bournemouth nad kanałem La Manche z pięknymi klifami. Tam deski już kilka lat temu to była codzienność. W Polsce mało kto jeszcze wtedy o nich słyszał. Pokochaliśmy je i przywieźliśmy kilka tutaj. Konrad: Uwielbiamy wiosłować po jeziorze, a deska SUP daje możliwość zwiedzania okolicy z zupełnie nowej perspektywy. Z naszej miejscówki można popłynąć pod zamki: w Czorsztynie i Niedzicy, można zwiedzić rezerwat Zielone Skałki, gdzie woda przybiera nieziemską zieleń, a skały wznoszą się nawet 40 m nad poziom jeziora. A zachody słońca na desce to coś pięknego. A co dla tych, którzy wolą coś mniej ekstremalnego? Konrad: Wokół jeziora przebiega malownicza ścieżka rowerowa o długości 43 km. Wybierając się rowerem wokół Jeziora Czorsztyńskiego, możesz zwiedzić zabytkowy kościół w Dębnie, który został wpisany
80
na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO czy stare piwnice winne we Frydmanie. Karolina: A jak chcesz ciut więcej adrenaliny, to nasze kółka przystosowane są do jazdy w górach. Bez problemu można wjechać na szczyt wygasłego wulkanu na górze Wdżar lub zwiedzić okoliczne lasy. Na drugą stronę jeziora kursują promy. Można nimi łatwo przewieźć rower, by pojeździć na przeciwległym brzegu. Konrad: A po całodziennej przejażdżce zapraszamy do naszej strefy Chill’n’Coffe, gdzie leżąc wygodnie w hamaku, możesz sączyć lemoniadę, popijać zimne piwko, wrzucić coś na ząb, a przy okazji posłuchać muzyki na żywo. O Waszych koncertach nad brzegiem jeziora krążą już legendy... Karolina: To zasługa Konrada. Gra na gitarze w punkowej kapeli ADHD Syndrom. Dzięki kontaktom, które posiada, możemy organizować koncerty praktycznie co weekend od kwietnia do października. Konrad: Nie zamykamy się na określony rodzaj muzyki. Jest jazz, blues,
postpunk, hiphop, country. W tym sezonie grał już u nas np. muzyk country z Tbilisi (który wcześniej mieszkał w Teksasie w Ju Es Ej!). Goszczą u nas rytmy muzyki latynoamerykańskiej, afrykańskiej, aż w końcu naszej rodzimej... góralskiej. Wyskocz NA! nie tylko jednak muzyką żyje? Konrad: W maju mieliśmy świetne spotkanie z dwójką podróżników na motocyklach. Kuba i Marysia Jacher wrócili z wyprawy motocyklowej po Himalajach. Nakręcili o tym film Get Lost Himalayas, który tutaj pokazali. Bo mamy też kino. Typowych filmów akcji w naszym repertuarze jednak nie zobaczysz. Karolina: Klimat naszego miejsca zdecydowanie odpowiada naszym Gościom, bo chętnie do nas wracają. Na pewno nikt u nas się nie nudzi. Przyjedź, a sam przekonasz się. Możesz u nas Wyskoczyć NA! co tylko masz ochotę, ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Dziękuję za rozmowę!
DESKA SUP WYCIECZKI Lubisz pływać na ROWEROWE SUP albo chcesz się nauczyć? A przy tym Wolisz przejażdżkę poznać fajnych ludzi? rowerem? ZaopatrzyZapraszamy wszystmy Cię w dwa kółka kich bez względu na marki Trek Marlin 6. umiejętności wiosłoTo prawdziwe „górawania. Tych, którzy le”, które sprawdzą nie mają doświadczesię zarówno na ścieżnia, chętnie wproce, jak i w terenie. Do wadzimy w tajniki dyspozycji jest aż pływania na desce. 5 rozmiarów kół. Innym możemy poleI wiele tras rowerocić rowerki wodne wych, najdłuższa i kajaki – z nich też ma 237 km! można podziwiać fantastyczne zachody słońca znad wody.
34-436 Maniowy
STREFA CHILLOUT Tutaj naładujesz baterie po intensywnym dniu spędzonym na świeżym powietrzu. Możesz pobujać się w hamaku pośród drzew albo napić czegoś orzeźwiającego w barze. A do tego muzyka i seanse filmowe pod gołym niebem. Polub nas na Facebooku, a będziesz na bieżąco z naszymi wydarzeniami.
www.wyskoczna.pl
MIEJSCE DLA KAMPERA
NARTY TREKKINGOWE
Zimą możemy zaproponować narty Podróżujesz kampetrekkingowe prosto rem lub przyczepą z Finlandii. To komkampingową? Wybinacja nart biegoskocz NA! ma super wych, skiturowych miejsca postojowe i rakiet śnieżnych nad brzegiem jeziora w jednym. Sprawdzą Czorsztyńskiego się przy podejściu i z pełną infrastruki zjeździe, pozwolą na turą. Czworonożne ślizg po powierzchni, pupilki mile widziane. jak biegówki, a dzięki ich szerokości bez problemu pokonasz głęboki śnieg. Jeśli wolisz łyżwy, Wyskocz NA! ma różne ich rodzaje i rozmiary.
507 681 127
wyskoczna@gmail.com
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Dziejba Leśna – z miłości do gór i lasu Stylowe apartamenty na skraju rezerwatu, szum potoku, zapach ziół, dzwoneczki owiec na redyku, bajeczne krajobrazy, a wokół nikogo – marzycie o takim odpoczynku? Jest takie miejsce w Małych Pieninach koło Szczawnicy – to Dziejba Leśna.
Z górami w sercu
Leśny klimat z nutką boho
– Wyjechałam stąd, gdy miałam 20 lat. Byłam w wielu pięknych miejscach, ale nigdzie nie było tak cudownie jak w Pieninach. Góry śniły mi się codziennie. Postanowiłam wrócić. Zaraziłam swoim pomysłem męża, człowieka z Mazur, potem poszło jak z płatka – opowiada Ania Huszcza, pomysłodawczyni Dziejby Leśnej w Jaworkach koło Szczawnicy-Zdrój.
Stylowe i w pełni samodzielne apartamenty, wykończone z najwyższą dbałością o jakość i detale, oddano do użytku w 2020 r. Zaprojektowane w domach z bali, nawiązują do tradycji i regionalnych wzorów. Klimaty leśne przeplatają się tu z nutką retro, boho i lokalnych dodatków. – Chcieliśmy pokazać piękno połączenia naturalnych elementów: drzewa, roślin, kwiatów, kamienia i szkła. Aby nasi goście poczuli się jak najbliżej natury. By było im i pięknie, i wygodnie. Dodatkiem do apartamentów jest podziemne SPA z jacuzzi i sauną fińską, a na zewnątrz grill i wkrótce bania ruska, aby miło spędzić czas z rodziną lub przyjaciółmi – wyjaśnia Ania.
Działkę wypatrzyła jeszcze jako nastolatka. Udało się ją odkupić od pierwotnego nabywcy i wkrótce ruszyły prace. – Architekci z polecenia, ponad półroczne konsultacje i wreszcie wspaniali ludzie, którzy zajęli się budową Leśnej Dziejby. Ciągle zresztą jeszcze coś zmieniamy, dodajemy – mówi Ania. Bo Dziejba to nie biznes, ale pasja. I miejsce magiczne.
82
Pokłon dla Leśmiana A dlaczego Dziejba Leśna? To tytuł ostatniego, pośmiertnego już wydania tomiku Bolesława Le-
śmiana – poety, który wielbił przyrodę. – Początkowo myślałam o zupełnie innej nazwie, ale stojąc tu, w otoczeniu przyrody, pomyślałam o Leśmianie. Las pełnił u niego wyjątkową rolę, był obszarem wręcz baśniowym, tajemniczym, synonimem wieczności. Cóż lepiej oddaje to, co nieustannie dzieje się w lesie i wokół niego, co wprawia świat roślin i zwierząt w nieustanny ruch, niż właśnie leśmianowska Dziejba Leśna – mówi Ania. Filmowe pejzaże Bo to właśnie natura gra pierwsze skrzypce w Dziejbie Leśnej. Apartamenty znajdują się tuż przy Rezerwacie Biała Woda. Serce kradnie szum pobliskiego lasu i strumienia, śpiew ptaków, cykanie świerszczy. Do tego czyste, górskie powietrze, malownicze widoki gór i łąk, a w tle delikatne dzwoneczki owiec pasących się w okolicy. – Chcemy się
ul. Biała Woda 83 34-460 Jaworki info@dziejba.pl rezerwacje@dziejba.pl www.dziejba.pl
dzielić magią tego miejsca z innymi. Patrząc na przepiękny krajobraz wokół, czuję się, jakbym mieszkała w Narnii lub Shire – wyjaśnia Ania. Filmowy krajobraz okolicy doceniła zresztą Agnieszka Holland, która przy Smolegowej Skale – pobliskim, wapiennym urwisku z wąwozem i wartkim potokiem – kręciła historię Janosika.
Z naturą w tle W Dziejbie Leśnej odnajdzie się każdy, kto ceni ciszę i spokój, kocha naturę. Tutaj nawet woda w kranach jest źródlana. Wokół jest mnóstwo atrakcji, takich jak szlaki górskie, trasy rowerowe i spacerowe, trasy biegowe i turowe zimą, wyciąg narciarski, stadniny koni, Muzyczna Owczarnia. A nieopodal Szczawnica, znany chy-
ba wszystkim kurort ze swoimi rozrywkami. Gospodarze chętnie doradzą, co warto wybrać. W Dziejbie Leśnej kończy się nie tylko droga. Tu kończą się kłopoty i zmartwienia codzienności. Zostaje tylko natura i tajemnice lasu.
83
ZDROWIE I URODA
Dobra forma w 20 minut? W Zaskalu spełnisz swój sen o pięknej i zdrowej sylwetce przy minimum wysiłku. Nie wierzysz? Skorzystaj z treningu Body Electric EMS w centrum zdrowia i urody American Dreams. Dzięki właściwej elektrostymulacji mięśni, spalisz nawet 500 kcal w zaledwie 20 minut! Przy okazji uzupełnisz treningi o zabiegi modelujące sylwetkę, takie jak Icoone med. 2, STORZ Medical czy kriolipoliza Cooltech i skorzystasz z wizyty u dietetyka. Ale to nie wszystko! Kompleksowo zadbasz o skórę i włosy, zrelaksujesz się w strefie SPA i uzupełnisz całość metamorfozy u wizażysty. Body Electric wykorzystuje elektrostymulację mięśniową za pomocą urządzenia miha bodytec. Wzmacnia ono impulsy bioelektryczne, które poruszają mięśniami w ciele. Trening jest przez to bardziej intensywny, a jednocześnie nie obciąża stawów i więzadeł. Pomaga redukować tłuszcz i cellulit, stymuluje i buduje mięśnie, poprawia postawę, zmniejsza napięcia mięśniowe oraz ból pleców, pomaga leczyć kontuzje. Pierwsze efekty widać już po 2-3 sesjach.
84
Trening EMS dla zapracowanych Dzięki zastosowaniu technologii miha bodytec można skrócić typowy trening siłowy z 3 godzin tygodniowo do zaledwie 20 minut w tygodniu! Jest to więc idealne rozwiązanie dla osób zapracowanych lub mających mało wolnego czasu. – Satysfakcjonujący efekt uzyskujemy w znacznie krótszym czasie, zupełnie nie tracąc przy tym na jakości. Podczas takiego treningu można spalić nawet do 500 kcal, a kolejne 630 ekstra w ciągu następnych 3-4 dni, bo ciało wciąż pracuje, metabolizm przyspiesza, a organizm się regeneruje – wyjaśnia Polina Kyshyshian, trener EMS, instruktorka tańca, zumby i fitness. Aby przyspieszyć efektywną redukcję tkanki tłuszczowej i modelowanie sylwetki, można skorzystać z treningu metabolicznego. Bazuje on na treningu interwałowym wykonywanym w krótkich, ale intensywnych seriach. Ten rodzaj treningu EMS wspiera metabolizm i korzystnie wpływa na wytrzymałość organizmu oraz jego ogólną kondycję.
ZDROWIE I URODA
Na trening możesz przyjść z dziećmi. Interaktywna ścianka do zabawy skutecznie zajmie im czas, gdy ty zadbasz o swoje ciało. Body Electric dla seniorów Trening EMS znakomicie sprawdza się też w fizjoterapii. Pomaga w zwalczaniu różnego rodzaju bólu pleców i kręgosłupa oraz w leczeniu kontuzji. Jest zalecany seniorom, bo nie obciąża stawów w trakcie ćwiczenia. – Dzięki spersonalizowanym ćwiczeniom pomagamy spalić zbędne kalorie i wzmocnić ciało bez uczucia zmęczenia czy ryzyka kontuzji. Ćwiczenia nie uszkodzą stawów, bo obciążenia występujące w tradycyjnym treningu siłowym są zastępowane impulsem elektrycznym. Właściwie dostosowany trening EMS i odpowiednia zawartość białka w diecie są doskonałym remedium na sarkopenię, czyli postępującą z wiekiem utratę mięśni – tłumaczy Sylwia Konopka, trenerka EMS, fizjoterapeutka.
Holistyczne podejście Treningi EMS odbywają się pod okiem wykwalifikowanych trenerów personalnych i fizjoterapeutów. Body Electric jest jednym z niewielu miejsc, które posiada aż 2 certyfikowane urządzenia miha bodytec, co pozwala na wspólny trening z bliską osobą. Takie towarzystwo jest mile widziane, ponieważ nutka rywalizacji wpływa na motywację podczas treningu. Ćwiczenia EMS warto połączyć z innymi usługami American Dreams health & beauty. Tu każdy znajdzie coś dla siebie – zabiegi ujędrniające i wyszczuplające, zwalczające cellulit, powstrzymujące starzenie się skóry, regenerujące włosy. Dostępna jest strefa wellness & SPA z masażami i tężnią solankową. Zawsze można przy tym liczyć na indywidualne podejście wykwalifikowaną kadrę specjalistów – podologa, kosmetologa, trychologa, dietetyka, fryzjera czy wizażystę. Takie holistyczne podejście do ciała i ducha to najlepsza wizytówka American Dreams.
American Dreams health & beauty ul. Skałka 1, 34-424 Zaskale www.american-dreams.pl | ems.podhale.pl
Columbo w Zakopanem opowiadanie
– Stąd ten dobry angielski – zauważył Columbo. – No, no, Nowy Jork, nie byle co. Urodziłem się w Nowym Jorku. – I co pan tu teraz robi, poruczniku? – Jestem na wakacjach – Columbo szczelniej zawinął się w stary prochowy płaszcz i postawił kołnierz. – Zimno u was. – No bo zima, to zimno – odpowiedział policjant, śmiejąc się. Najwyraźniej uznał, że powiedział coś dowcipnego. – Jeździ pan na nartach? – Ja? Nie. Ale moja żona uparła się, żeby spróbować na stare lata. W ogóle wymyśliła sobie, że będziemy robić na emeryturze różne szalone rzeczy, na które nie było czasu wcześniej. Na przykład pojedziemy na wycieczkę do Europy. – To pan pierwszy raz w Europie? – dopytywał policjant. – Byłem kiedyś we Włoszech. Moi dziadkowie pochodzą stamtąd. A jeden z bratanków nawet się tam przeniósł jakiś czas temu. Do Vigaty na Sycylii. Zna pan? Też jest policjantem. Policjant wzruszył ramionami. – Szczerze mówiąc, pierwsze słyszę. – Mamy tam pojechać, jak żona będzie już miała dość nart – powiedział, znowu poprawiając płaszcz. – Oby jak najszybciej – dodał pod nosem. – I co pana do nas na komendę sprowadza? – policjant wrócił do bardziej oficjalnego tonu. – Zaginął mi samochód – powiedział porucznik Columbo. – Zostawiłem przy ulicy przed hotelem, a rano go nie było. – Aha – mruknął funkcjonariusz i za-
AU TO R MARIUSZ KOPERSKI Magister filologii germańskiej, literaturoznawca oraz pedagog. Autor cyklu Zakopiańska Powieść Kryminalna. Obecnie mieszka w Kościelisku.
– Tu nie wolno palić – powiedział polski policjant, wychylając głowę znad monitora komputera. – Ale ja wcale nie palę – odpowiedział porucznik Columbo, unosząc w ręku na wpół wypalony wygaszony niedopałek cygara. – Ja tylko tak… Policjant chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko kiwnął głową na znak, że akceptuje wytłumaczenie. – Jeszcze raz proszę podać nazwisko – powiedział, zawieszając obie dłonie nad klawiaturą. – Columbo – odpowiedział mężczyzna, poprawiając lewą ręką gęstą białą czuprynę. – Columbo i… dalej? Jak na imię? – Po prostu Columbo. – Ale muszę wpisać coś w rubrykę imię, bo mnie dalej program nie puści. Rozumie pan? – Rozumiem – odpowiedział mężczyzna, uśmiechając się łagodnie. – To niech pan wpisze „porucznik”. Policjant prychnął. – Ale to przecież nie imię. To stopień. Porucznik czego, właściwie? – zainteresował się. – Policji – odpowiedział Columbo. – Niech pan tak wpisze. Nawet żona tak do mnie mówi. – I gdzie jest pan w tej policji? – Byłem. W Los Angeles. Długie lata. Teraz jestem na emeryturze. Ale nadal wszyscy mówią do mnie porucznik Columbo. – A ja byłem rok na stażu w Nowym Jorku – pochwalił się policjant.
86
czął pisać na klawiaturze. – Jak się nazywa ten hotel? Columbo nie odpowiedział, tylko zaczął grzebać po kieszeniach płaszcza. Zgaszony pet cygara ścisnął z wprawą zębami i wiercił się na krześle, próbując dotrzeć do wszystkich zakamarków swojego prochowca. Wreszcie podniósł się z krzesła, rozpiął płaszcz i teraz wkładał ręce w kieszenie marynarki i spodni. – Gdzieś tu miałem tę nazwę, na kartce, zapisałem sobie – mamrotał, trzymając w ustach cygaro. – A nie pamięta pan? – spytał policjant. – Cokolwiek, może przynajmniej na jakiej ulicy się znajduje? Columbo wyjął z ust cygaro, złapał się za głowę i zamarł w tej pozie. Widać było, że intensywnie próbuje znaleźć jakieś skojarzenie. – Jakby pan podał przynajmniej ulicę, to jak to wpiszę do komputera, do Google maps, wyświetlą nam się wszystkie hotele, które są w okolicy i wtedy sobie pan może przypomni – starał się pomóc policjant. – To tak można? – spytał porucznik i pokręcił z niedowierzaniem głową. Z zaciekawieniem wychylił się do przodu, żeby zerknąć na ekran monitora na biurku. – Ale macie technikę. My z żoną używamy ciągle zwykłych map – dodał z podziwem. – Proszę usiąść, poruczniku, spiszę resztę notatki – policjant wskazał Columbo krzesło. Porucznik zajął miejsce przed biurkiem, ale nadal trzymał się za głowę. – Jakie to auto? – spytał policjant. Columbo wrócił myślami do pokoju
OPOWIADANIE
na komendzie. – Zagraniczne – odpowiedział. – Francuskie. Peugeot 403. Cabrio. Policjant zagwizdał z podziwem. – Cabrio. A kolor, rocznik? Porucznik znowu podrapał się w głowę. – Kiedyś było białe. Ale trochę je musiałem gdzieniegdzie podmalować i teraz jest takie… szarawe. Rocznik 1959. – Toż to antyk – wykrzyknął policjant. – Ale w bardzo dobrym stanie – zauważył Colombo. – Hamulce trochę słabe i akumulator stary. Ale poza tym nie mogę narzekać.
– I jak pan je tu przywiózł? – Normalnie, statkiem. Przypłynął, zanim my dolecieliśmy samolotem. Nie znoszę latać, ale podróży statkiem wręcz nienawidzę. A moja żona z kolei woli płynąć niż lecieć. Ale żeby było szybciej wybraliśmy samolot. Niestety psa musieliśmy zostawić u syna. Pewnie bardzo tęskni... – A numer rejestracyjny auta? – Ma kalifornijskie tablice. Ale nu-
meru nie pamiętam. Żona będzie wiedziała… Poproszę, żeby do pana zadzwoniła i podała. Policjant kiwnął głową na znak, że akceptuje takie rozwiązanie. – I co? Postawił pan to auto przed hotelem, zamknął i poszedł spać, a rano go nie było? – spytał. – Zgadza się, choć… Z tym zamykaniem było trochę inaczej. Zamek nie działa, więc… – Więc był otwarty? – No, na to wygląda. Policjant rozłożył bezradnie ręce.
– No, panie poruczniku, tak nie można. To proszenie się o kłopoty. No dobrze, zajmiemy się tym. To tak nietypowy wóz, że powinniśmy go szybko znaleźć. Proszę zostawić numer telefonu, odezwiemy się. Dobrze? Porucznik podziękował, znowu obwinął się dokładnie płaszczem, poprawił kołnierz i wyszedł z pokoju. Dopiero wtedy policjanta zauważył
na wpół wypalone cygaro leżące na brzegu biurka. Miał już wybiec za Columbo, kiedy na biurku zadzwonił telefon. W słuchawce odezwała się funkcjonariuszka z centrali. – Komisarzu, jakaś kobieta do pana. – W jakiej sprawie? – Nie mówiła, ale przedstawiła się jako pani Columbo. Policjanta zatkało. – Columbo? Na pewno tak się nazywa? – No przecież mówię. Podobno jej mąż siedzi u pana. – Już nie, ale rzeczywiście tu był – policjant popatrzył na grubego peta na swoim biurku, jakby chciał przekonać sam siebie, że wizyta sprzed chwili nie była tworem jego wyobraźni. – Połącz ją – powiedział. – Panie Tomku, tu Anna Gruszka z Dzianisza – odezwał się rozgorączkowany kobiecy głos. – To pani? A mówili, że…. – No wiem, tak się przedstawiłam, bo nie wiedziałam, czy ten mój dalej u pana jest. Co ja mam z tym moim chłopem. Odkąd jest na emeryturze, nie mogę sobie z nim poradzić. Ta telewizja zupełnie przewróciła mu w głowie. Co chwila zamienia się w kogoś innego. W zeszłym tygodniu był doktorem Rossem z Ostrego dyżuru. Wie pan, tym, co go grał kiedyś George Clooney. Dobre sobie, mój stary i Clooney. Dziękuję, że zechciał pan wziąć udział w tej maskaradzie. Co ja z nim mam, mówię panu... Ale lekarz mówił, że tak trzeba… Że w końcu nad tym zapanujemy… Ktoś zapukał do drzwi. – Proszę chwilę zaczekać – policjant rzucił do słuchawki i powiedział głośno: – Proszę. Drzwi uchyliły się i w szparze pojawiła się biała czupryna porucznika Columbo. – Jeszcze jedna sprawa – powiedział. – Jakbyście coś dla mnie mieli, najlepiej jakieś zabójstwo, to ja się chętnie tym zajmę. Wie pan, dopóki żona na nartach…
TATRA
MAGAZINE
87
Wypoczynek na wysokościach Góralowe Domki to przede wszystkim dogodna lokalizacja, przepiękne widoki, czyste powietrze i góralska gościnność. Miejsce dla tych, który szukają spokojnego miejsca do odpoczynku, a jednocześnie chcą być na wyciągnięcie ręki od atrakcji przyrodniczych, kulturalnych i turystycznych. Zarówno rodzin, jak i grup przyjaciół.
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Góralowe Domki (dawniej Góralska Osada) to kompleks 7 wolnostojących, drewnianych domków, położonych w pięknej, widokowej miejscowości Bańska Wyżna, na zboczu Pogórza Gubałowskiego. Rozpościera się z nich przepiękny widok na Tatry, Gorce i Babią Górę. Góralska atmosfera i oscypek Domki komfortowo pomieszczą nawet od 7 do 10 osób. Wszystkie sypialnie mają balkony, z których przy porannej kawie lub kieliszku wina wieczorem, można podziwiać niezmąconą niczym panoramę gór. Wykonane z jasnego, naturalnego drewna budynki są przytulane i ciepłe. Prawdziwie góralski klimat nadają wnętrzom ręcznie rzeźbione meble i inne elementy wystroju. W pełni wyposażone aneksy kuchenne i miejsca do grillowania pozwolą na pełną samodzielność. Zwłaszcza, że gospodarze oferują dostęp do wytwarzanych na miejscu regionalnych serów, a także miodów i wędlin. Można też wykupić posiłki – śniadania i obiadokolacje.
stąd też do Rezerwatu Skałka Rogoźnicka. Najstarsze formacje wapienne w tym rezerwacie pochodzą z okresu jury, a więc sprzed 170 milionów lat. Wypiętrzone obecnie skałki stanowią dno prehistorycznego Oceanu Tetydy, który istniał kiedyś w miejscu dzisiejszego Podhala. W osadach nadal widoczne są utrwalone skamieniałości dawnych morskich organizmów, jak trylobity, amonity czy ramienionogi, od których skałki wzięły swój czerwonawy kolor. Dzięki położeniu w sercu Podhala Góralowe Domki zapewnią także łatwy dostęp do najlepszych, górskich atrakcji. Latem można stąd ruszyć na górskie szlaki, np. do Doliny Pięciu Stawów, a zimą na najlepsze stoki narciarskie.
Bańska na wysokościach
Z lekcją wśród zwierząt Do dyspozycji wszystkich gości Góralowych Domków są:
Malownicza wieś Bańska Wyżna, w której znajdują się Góralowe Domki, leży na północnym grzbiecie Gubałówki. Sama nazwa wsi pochodzi od drogi, która prowadzi do bań – kopalń znajdujących się właśnie w Tatrach. Ta typowo góralska wieś – do dziś zachował się w niej folklor i gwara podhalańska – jest też jedną z najwyżej położonych miejscowości (900 m n.p.m.) w Polsce. Dzięki temu stanowi znakomity punkt widokowy. Z pokrytych łąkami powierzchni grzbietu, gdzie wiosną wypasają się owce, dobrze widoczne są pobliskie Tatry, ale także panorama Beskidów, Gorców i Pienin.
• sala bilardowa • kącik gier dla dzieci i 2 place zabaw (drewniany domek, huśtawki, zjeżdżalnia, piaskownica) • jacuzzi i sauna • szałas do zorganizowania grilla dla 10-20 osób • miejsce do zrobienia ogniska na ok. 40 osób • dla zainteresowanych możliwość zorganizowania lekcji przyrodniczej wśród zwierząt (krowy owce, kury)
W pogoni za amonitem
Warto tu wspomnieć, że w Góralowych Domkach mile widziani są także goście ze swoimi pupilkami.
Góralowe Domki w Bańskiej Wyżnej to nie tylko czyste powietrze, ale i wody geotermalne. W pobliżu znajdują się Termy Szaflary i Gorący Potok, a kolejne w Zakopanem i Białce Tatrzańskiej. Blisko
Góralowe Domki www.goralowedomki.pl Bańska Wyżna, ul. Szlak Papieski 134 | 34-424 Szaflary
TATRA
MAGAZINE
91
S P O D TAT R
W góry z dziecmi
5 propozycji łatwych szlaków
Choć najwyższe polskie góry kuszą przede wszystkim bardziej wytrawnych i zaprawionych w górskich bojach dorosłych piechurów, to i dla najmłodszych miłośników pieszych wędrówek mają kilka propozycji. Oto 5 wybranych przez nas tras, które idealnie sprawdzą się dla rodzin z dziećmi.
1. Rusinowa Polana
Długość trasy: ok. 9,5 km To idealna trasa dla rodzin z dziećmi nawet w wózkach. Startujemy z Wierchu Poroniec. Po drodze latem miniemy owce na wypasie, a także bacówkę, w której można kupić oscypki. Z samej Rusinowej Polany rozciąga się przepiękna panorama Tatr. Jeśli mamy więcej czasu, warto podejść do Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej na Wiktorówkach. To wyjątkowe miejsce – znajduje się tu tablica upamiętniająca osoby, które zginęły w Tatrach, a także lecznicze źródełko.
2. Dolina Strążyska
Długość trasy: ok. 4 km Krótka, bo jedynie 4-kilometrowa trasa, sprawdzi się jako tatrzańska inicjacja nawet dla najmłodszych. Po drodze możemy podziwiać Giewont i piękno tatrzańskiego krajobrazu. Na spragnionych wędrowców na polanie czeka bufet, a jeśli komuś mało wrażeń, może podejść jeszcze do niesamowitego wodospadu Siklawica. Z racji na dużą dostępność Dolina Strążyska jest często wybierana jako miejsce na jeden z pierwszych spacerów. Warto zatem wybrać się wcześnie rano, zanim na trasie pojawią się tłumy turystów.
92
S P O D TAT R
4. Morskie Oko
Długość trasy: 17 km
3. Kalatówki
Długość trasy: ok. 2 km (z Kuźnic) Do Kuźnic najłatwiej i najszybciej można dostać się busikiem. Stamtąd wyruszamy na nasz spacer lekko w górę, początkowo pod trasą kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Szlak prowadzi wśród świerków brukowaną drogą i pozwala doświadczyć majestatu gór w pełnej krasie. Na polanie znajduje się Hotel Górski Kalatówki. To obiekt w stylu alpejskim wybudowany pod koniec lat 30. XX w. na potrzeby organizacji zawodów Mistrzostw Świata FIS w 1939 r. Na miejscu znajduje się bufet, kawiarnia i restauracja.
To tatrzańska trasa par excellence – obowiązkowy punkt na mapie tatrzańskich atrakcji. Co prawda pod samo schronisko można dojechać fasiągiem, ale my zdecydowanie polecamy przebycie trasy na własnych nogach! Raz, że to satysfakcja, a dwa, że konie ciągnące wozy będą mogły odpocząć. Droga jest asfaltowa i wiedzie lekko w górę. Na miejscu można jeszcze obejść Morskie Oko, co oznacza dodatkowe 2,5 km. Tak jak w przypadku Doliny Strążyskiej, ze względu na popularność szlaku, warto wyjść na trasę wcześnie rano, co pozwoli uniknąć tłumów. W schronisku działa bufet i restauracja. Dla rodzin z dziećmi dobrym wyborem może być rezerwacja noclegu, dzięki czemu najmłodsi miłośnicy gór będą mogli porządnie wypocząć w górskiej scenerii.
5. Kolejką na Kasprowy Na koniec polecamy nieco mniej wymagającą wycieczkę. Wjazd kolejką na Kasprowy Wierch to niezapomniane przeżycie, zwłaszcza za pierwszym razem. Majestatyczna, groźna przyroda widziana z wagonika, strzeliste szczyty, postrzępione turnie – trudno nie zakochać się w Tatrach. Na szczycie można pójść na spacer do obserwatorium meteorologicznego (najwyżej położony budynek w Polsce – 1987 m n.p.m.), podejść na Halę Goryczkową czy pokręcić się przy Hali Gąsienicowej. Obowiązkowe są ciastko i herbata w najwyżej położonej restauracji w Polsce. Jeśli nie chcemy wracać wagonikiem, warto zejść żółtym szlakiem przez Schronisko Murowaniec do Kuźnic.
Foto: Adam Brzoza
TATRA
MAGAZINE
93
KUCHNIA
Per Amore z miłości do prawdziwej kuchni włoskiej
ścinnością. W południowej części wyspy nadal widać m.in. arabskie wpływy. Per Amore to coś więcej niż tylko włoska kuchnia, to tradycje, bogate składniki i nauka, że nie trzeba chodzić do drogiej włoskiej restauracji, aby zjeść autentyczne włoskie jedzenie. Z Hanną Landau, właścicielką restauracji Per Amore w Zakopanem, rozmawiamy o miłości do Włoch i włoskiej kuchni. Dariusz Stasik: Skąd pomysł na Per Amore? Hanna Landau: Z miłości do włoskiego stylu, ich sposobu życia, dorobku kulturowego, otwartości, no i oczywiście kuchni. Włoskie jedzenie jest obfite, ziemskie, a także niezwykle delikatne i wyrafinowane. To wszystko to znacznie więcej niż pizza i makaron, chociaż obie te rzeczy są niesamowite również we Włoszech. A kulinarną perełką jest dla Pani…? Sycylia i jej kuchnia – uczciwa i wiarygodna, połączona z cudowną go-
94
Do Zakopanego ludzie przyjeżdżają raczej na kwaśnicę i oscypki! Mój romans z Zakopanem trwa od 30 lat, od 12 lat mam tutaj swój dom. Miasto ma coraz bogatszą ofertę kulinarną. Ja przywiozłam smak Włoch i moim marzeniem jest, aby wszyscy poznali włoską kuchnię w żywy sposób. Nasi goście chętnie tutaj wracają, polecają nawzajem. Cenią sobie wspólne rozmowy w rodzinnej atmosferze i przy pysznym jedzeniu. Dla mnie Per Amore stało się już nie tylko drugim domem, ale i stylem życia. Tu spędzam większość czasu. Równie ważna jak atmosfera, jest kuchnia. Kto objął jej stery? Oczywiście Włoch. Do otwarcia restauracji przygotowywałam się przez kilka lat, uczęszczając na kursy kuchni włoskiej, cukiernicze, sommelierskie. Na jednym z takich szkoleń poznałam Amedeo Piovesa-
na z Padwy. To on szefuje w kuchni oraz jest twórcą naszego menu i receptur. Esencją kuchni włoskiej jest dziś prostota. Używa się możliwie najświeższych sezonowych składników, a następnie wykorzystuje podstawowe techniki gotowania, aby po prostu wzmocnić naturalny smak potraw. Jego popisowe dania to? Grillowana ośmiornica – stała pozycja w naszej karcie, bo kto ją spróbował, to od razu pokochał. Kolejnym takim daniem jest spaghetti carbonara. Niby wszyscy je znają, ale wersji jest wiele. W Per Amore ściśle trzymamy się tradycyjnej receptury. W sezonie wprowadziliśmy do karty pappardelle alla parmonara, gruby makaron z kremem borowikowym oraz kruszonką z szynki parmeńskiej i serem grana padano. Gdy po sezonie wycofaliśmy danie z karty, nasi goście zaprotestowali i przywróciliśmy je na stałe. Smakują jak włoskie dania? Opieramy się nie tylko na włoskich,
KUCHNIA
tradycyjnych recepturach, ale i produktach. Mąka, pulpa pomidorowa, szynka prosciutto di Parma, wyselekcjonowane wina – to wszystko przyjeżdża z Włoch, w większości z niewielkich gospodarstw. Zgadzam się z Amedeo, że smak i jakość produktu są ważniejsze od jego ceny. To pomówmy o wystroju… Uwielbiam piękne wnętrza. Wiem, że goście czują się tu jak u siebie w domu i o to chodziło. Duża zasługa pięknej cegły, którą odsłoniłam w restauracji, pokazując jednocześnie urodę blisko 100-letniego budynku z niezwykłą, ceramiczną dachówką. Na ścianach wiszą obrazy jednego z moich ulubionych artystów – Piotra Czajkowskiego – a lampy to projekt Toma Dixona.
PRZEPIS NA SPAGHETTI CARBONARA
Jego remont był jednak drogą przez mękę. Dlaczego?
1. Gotujemy makaron w osolonej wodzie, w tym czasie smażymy na małym ogniu quanciale.
Na ten lokal czekałam 2 lata. Wcześniej mieścił się tu bank. Gdy weszli robotnicy, okazało się, że plany budynku są nieaktualne. Trzeba było rozebrać wszystko do gołego muru, a projekt wnętrz ewoluował. Gdy wszystko było prawie gotowe, uprzytomniłam sobie, że zamówionego pieca do pizzy nie da się wnieść do restauracji. Ważył 2 tony i miał 180 cm średnicy, a nasze drzwi i okna były za wąskie.
2. W misce umieszczamy żółtka, grubo mielony czarny pieprz, ser pecorino i ser grana padano. 3. Ugotowany makaron wrzucamy na patelnię do quanciale, dorzucamy resztę składników i energicznie mieszamy do powstania jednolitego kremu z żółtek.
Ale się udało? Przekonałam producenta, by zamiast gotowego pieca przysłał tu z Włoch swoich ludzi, by zbudowali go od podstaw na miejscu. Pizza wychodzi z niego znakomita. Serdecznie zapraszam! Dziękuję za rozmowę!
4. Na koniec danie posypujemy serem pecorino i gotowe.
Tadeusza Kościuszki 11, Zakopane +48 511 666 444 instagram.com/peramore.zakopane
TATRA
MAGAZINE
95
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Tatra Wood House – będziesz chciał wrócić! Jest takie miejsce w Zakopanem, gdzie góralska tradycja i regionalne wzornictwo spotykają nowoczesny styl i komfortowe rozwiązania. Miejsce, które zapewnia dostęp do najlepszych atrakcji stolicy Podhala, a jednocześnie jest blisko natury. Rozmawiamy o nim z Beatą Gąsienicą-Orange, właścicielką Tatra Wood House.
Dariusz Stasik: Czym jest dla Pani Tatra Wood House? Beata Gąsienica-Orange: Spełnieniem marzeń. Nasze domki wakacyjne powstały w miejscu starego domu mojej babci. Tata był stolarzem i tak narodził się pomysł ich budowy. Nie chcieliśmy jednak typowo góralskich chatek, stąd podhalańską tradycję połączyliśmy z nowoczesnym stylem i umeblowaniem. W ten sposób powstały 3 niepowtarzalne domki na Krzeptówkach w Zakopanem. Miejsce, do którego – jak często mówią nasi goście – chce się wracać, o różnych porach roku.
96
Jak to osiągnęliście? Projektując wnętrza domków, kierowaliśmy się przede wszystkim wygodą naszych gości. Zadbaliśmy o to, by wystrój był w równym stopniu przytulny, co komfortowy. Przestronne pomieszczenia, naturalne materiały z przewagą drewna, ciepła, wyciszająca kolorystyka, kominki i obszerne tarasy – wszystko to kojarzy nam się z domową atmosferą, więc żadnego z tych elementów nie mogło u nas zabraknąć. Chcieliśmy, by domki zapewniły gościom wszystko, czego potrzebują do pełnego relaksu.
Sądząc po bardzo wysokich ocenach na portalach turystycznych i społecznościowych, udało się to z nawiązką? Bo domki są naprawdę super oraz dają gościom przestrzeń i wolność. Każdy z nich posiada dwie sypialnie na piętrze, antresolę, komfortową strefę wypoczynkową z kominkiem na parterze oraz całoroczny zadaszony grill. Do tego z okien pokoi i tarasów rozpościera się zjawiskowy widok na panoramę Tatr lub na Gubałówkę. W kompleksowo wyposażonej kuchni bez problemu można przygotować wszelkie posiłki. Zresztą, istnieje także możliwość zamówienia śniadań.
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Opinie klientów Stan Popów Facebook.com Fantastyczne. Kwintesencja tradycji i nowoczesności w dobrym stylu. Polecam na każdy sezon.
Co jeszcze cenią sobie goście? Bez wątpienia wspaniałą lokalizację. Tatra Wood House położone są na Krzeptówkach, a więc zacisznej dzielnicy Zakopanego. To idealne miejsce dla każdego, komu marzy się beztroski relaks pod Tatrami. W naszej okolicy próżno szukać męczącego zgiełku i turystycznej wrzawy. Panujący tu spokój oraz tradycyjna ludowa zabudowa pozwalają za to doskonale wczuć się w góralski klimat. W pobliżu domków znajdują się sklepy spożywcze oraz kilka wyśmienitych restauracji i karczm regionalnych – chętnie podpowiemy, gdzie warto skosztować tradycyjnych dań z Podhala. Do barwnych, tętniących życiem Krupówek są stąd zaledwie 3 km. Autem można tam dotrzeć w 3 min., a spacer jedną z najstarszych ulic w Zakopanem zajmie ok. pół godziny.
A jeśli ktoś jest spragniony kontaktu z górską naturą? To ciągle jest zaledwie kilka kroków od Tatr i Doliny Kościeliskiej. Od Tatrzańskiego Parku Narodowego i zjawiskowych regli dzieli nas tylko 400 m, nasze domki są więc idealną bazą wypadową do wędrówek po Tatrach. W pobliżu znajduje się też kilka mniejszych wyciągów narciarskich, idealnych dla początkujących adeptów jazdy na jednej lub dwóch deskach. Serdecznie zapraszamy wszystkich, którym marzy się beztroski wypoczynek pod Tatrami. Nasze domki czekają. A wkrótce będzie ich więcej w ramach Tatra Wood House Boutique.
www.tatrawoodhouse.pl ul. Krzeptowskiego 15, Zakopane +48 604 129 700 info@tatrawoodhouse.pl
Klaudia Booking.com Kocham tam wszystko, obsługa super - pani cudowna, kochana, pomocna... Domek przepiękny, klimatyczny, urokliwy, widok też cudowny... Będę wracać jak najbardziej. Skradło moje serce.
Wioleta Booking.com Bardzo fajne i przytulne miejsce, czuć domową atmosferę, kominek - rewelacyjna rzecz, można palić codziennie, drzewa jest bardzo dużo. Domek dobrze wyposażony, herbata, cukier itd. Expres do kawy, także kosmetyki.
TATRA
MAGAZINE
97
K U LT U R A I S Z T U K A
Tatry. Przewodnik dla małych i dużych – lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników najpiękniejszych polskich gór! Z danych Tatrzańskiego Parku Narodowego wynika, że w 2021 r. odwiedziło go ponad 4,6 miliona turystów. To absolutny rekord frekwencji w najwyższych polskich górach, niepozostający bez wpływu na florę i faunę parku. Tym bardziej cieszy, że jakiś czas temu na półkach dobrych księgarni pojawiła się książka Tatry. Przewodnik dla małych i dużych. To absolutny must have dla najmłodszych miłośników górskich wycieczek.
Tatry to jedna z najpopularniejszych destynacji turystycznych w Polsce – ferie, długi weekend, wakacje czy święta, na Podhalu zawsze jest pełno turystów. A przecież całe polskie Tatry to obszar Tatrzańskiego Parku Narodowego, a zatem obszaru chronionego. Wiedza o tym, jak się zachowywać, żeby nie zaszkodzić przyrodzie, to podstawa. Takim przewodnikiem savoir-vivre’u na tatrzańskich szlakach jest bez wątpienia Tatry. Przewodnik dla małych i dużych Barbary Gawryluk, pisarki, dziennikarki, autorki wielu książek dla dzieci oraz Pawła Skawińskiego, wieloletniego dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego. To właśnie Paweł Skawiński jest
98
narratorem i przewodnikiem po najpiękniejszych polskich górach. Choć książka jest przeznaczona dla najmłodszych, to dorośli też mogą się dowiedzieć czegoś ciekawego. Krótkie i pięknie ilustrowane, o czym więcej za chwilę, rozdziały zostały poświęcone m.in. pogodzie, przyrodzie, znanym ludziom gór, schroniskom, bezpieczeństwu na szlakach, jedzeniu czy stolicy Podhala, Zakopanemu. Sposób przekazywania wiedzy jest dostosowany do możliwości poznawczych dzieci – jest zabawnie, ciekawie i bez przynudzania. Odrębny akapit należy się ilustracjom Adama Pękalskiego, które nie
tylko idealnie komponują się z przekazywaną wiedzą, ale są też bardzo zabawne. To niewątpliwy atut tej przewodnikowej publikacji, dzięki któremu mamy przedsmak tego, co czeka na nas na szlakach. Jeśli zatem chcecie swoje dzieci od małego uczyć, jak zachować się w górach, lektura tego przewodnika jest absolutnie obowiązkowa! Nasza ocena:
K U LT U R A I S Z T U K A
AUTOR KSIĄŻKI: Barbara Gawryluk
AUTOR KSIĄŻKI: Paweł Skawiński
AUTOR ILUSTRACJI: Adam Pekalski
pisarka, dziennikarka, nagradzana autorka książek dla dzieci
wieloletni dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, skarbnica górskich anegdot i opowieści, przyjaciel zwierząt i miłośnik przyrody
grafik, ilustrator, wykładowca, laureat wielu nagród.
99
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
ul. Tatrzańska 94 b | Poronin +48 535 900 021 www.chatkagoralki.pl
CHATKA GÓRALKI
Komfort i atrakcje na wyciągnięcie ręki Chatka Góralki ma wszystko, by przyjemnie spędzić w niej niezapomniany czas z bliskimi. Wszechobecne drewno, stylowe dekoracje, góralskie motywy i ścienne malunki od razu wprowadzą w klimat Podhala.
– Jestem rodowitą Góralką i kocham ten region. 12 lat pracowałam w branży turystycznej i niezwykle ceniłam sobie kontakt z ludźmi. Dodawał mi pewności siebie, a w końcu przyniósł pomysł na własny biznes. Zapragnęłam czegoś mojego. Miejsca, w którym będę witać gości wyłącznie w swoim imieniu. Marzenie się spełniło – opowiada Marta Gackowiec.
Sabała na ścianie Nowoczesny domek w stylu góralskim powstał w Poroninie – malowniczej wsi koło Zakopanego, pełnej zabytkowych, góralskich domów z drewnianych bali. Chatka Góralki została wykonana z dbałością o najmniejsze szczegóły i nawiązaniem do tradycji. W sypialni małżeńskiej dominuje jesion, a na meblach pojawia się kwiat szarotki alpejskiej. W drugiej – meble wykonane są z drzewa świerkowego, a dominującym motywem jest kwiat lilii złotogłów. Stylowe dekoracje i rzeźbione meble dodają lokalnego uroku całej chatce. Na ścianach pojawiają się rysunki malarza Stanisława Kalaty. – M.in. postać Sabały (Jan Krzeptowski – Góral, muzykant, gawędziarz i pieśniarz z XIX w.) oraz Góralki. W sypialni znajdują się zaś niezwy-
100
kłe krajobrazy czterech pór roku na jednym malunku – mówi Marta. Balia pod gwiazdami Na gości Chatki czeka sporo atrakcji. Wieczorem odpoczniesz przy blasku kominka w przytulnym wnętrzu. Rankiem możesz przysiąść na bujanym fotelu w ogrodowej altance i delektować się czystym, górskim powietrzem z kawą w ręku. Tu zanurzysz się w balii ogrodowej z jacuzzi, opalanej drewnem (ruska bania). – Doznania są cudowne, a taka kąpiel to rewelacyjny sposób na odpoczynek i relaks ciała po całym dniu spędzonym na stoku lub pieszych wędrówkach po górach. Bania działa także zimą, a kąpiel w gorącej, parującej wodzie doskonale rozgrzewa, gdy wokół wszystko jest ośnieżone i trzaska mróz. Nie ma też nic bardziej romantycznego niż taka kąpiel we własnym ogrodzie pod
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Marta Gackowiec właścicielka obiektu
Joanna Jeziorek, Google.com Idealne miejsce na odpoczynek, relaks. Pięknie urządzony i dobrze wyposażony domek, widać dbałość nawet o najmniejsze detale. W strój Góralki można się przebrać i zrobić sobie zdjęcie
rozgwieżdżonym, pięknym niebem – wyjaśnia Marta. Atrakcje dla najmłodszych Z kolei Twoje pociechy mogą do woli szaleć na świeżym powietrzu. Dla młodszych lokatorów Chatki przygotowano plac zabaw ze zjeżdżalniami, ścianą wspinaczkową, huśtawkami, piaskownicą, trampoliną. Zimą ogród może stać się polem bitwy na śnieżki czy miejscem rodzinnego lepienia bałwana. Dzieci zechcą też pewnie poznać mieszkające po sąsiedzku zwierzęta domowe. Wyprawa do pobliskiego kurnika może zaowocować świeżymi jajkami na poranną jajecznicę. W sąsiedztwie pasą się owce i krowy. – Stąd na zamówienie możemy dostarczyć wiejskie mleko oraz inne świeże regionalne produkty, jak oscypki czy swojskie wędliny – dodaje Marta.
Wszędzie blisko Wiosną i latem z Chatki Góralki można wybrać się na wędrówkę po górach lub wycieczki rowerowe czy konne. Zimą blisko stąd do wyciągów narciarskich i tras saneczkowych. Przez cały rok można odwiedzać baseny termalne w pobliskiej Bukowinie Tatrzańskiej, Zakopanem czy Szaflarach. – Z chęcią doradzę, gdzie pójść, a nawet w wolnej chwili sama oprowadzę – zapowiada Marta. Pomoże też w zorganizowaniu kuligu z ogniskiem, wyprawy skuterami śnieżnymi czy zamówieniu kapeli góralskiej. Chcesz komfortowo wypocząć w górskim klimacie, z dala od zatłoczonych miejsc, a jednocześnie mieć liczne atrakcje na wyciągnięcie ręki? Chatka Góralki ci to zapewni, bo domek został stworzony z myślą o Tobie.
TATRA
MAGAZINE 101
KUCHNIA
Cafe Bistro Botanica świat niebanalnych doznań kulinarnych
Na mapie gastronomicznej Nowego Targu pojawiło się nowe miejsce – Cafe Bistro Botanica. Serwuje pyszne śniadania, zdrowe bowle, ziołowe napary, kwiatowe słodkości. Kuchnię zdrową, lekką, przesyconą ziołami, polnymi roślinami i kwiatami. To one nadają wyjątkowego smaku i aromatu każdej z przygotowywanych tu potraw.
104
KUCHNIA
Inspiracją do stworzenia Cafe Bistro Botanica była pasja jej założycielki do zielarstwa i tzw. dzikiej kuchni, czyli wykorzystania jadalnych ziół w potrawach. – Na terenie Podhala od zawsze wykorzystywano nie tylko w medycynie naturalnej, ale i w kuchni różnorodne rośliny, pochodzące z łąk, pól i lasów – opowiada Justyna, właścicielka Cafe Bistro Botanica.
Zielono, ziołowo i smacznie W restauracji Botanica jest około 25 różnych dań, które ciągle zmieniają się zgodnie z sezonowością i dostępem do coraz to innych ziół i kwiatów. Dzika mięta, rokitnik, czosnek niedźwiedzi, czarny bez wzbogacają smak potraw, pobudzają kubki smakowe, dodają niezwykłego aromatu i korzystnie wpływają na nasz organizm. Można się o tym przekonać, zamawiając poszczególne potrawy z menu. Skosztujemy tu zupę z młodą pokrzywą, bakłażana zapiekanego z sorgo i dziką miętą, pierogi z jagnięciną i szałwią lub bobem i boczniakami. Dla tych, którzy lubią tradycyjne smaki, żurek z rydzami, kiełbasą z dzika i świeżym majerankiem. Na deser polecamy sernik z curdem z rokitnika, lody z dzikiej róży lub domową bezę z kremem kukułkowym i leśnymi malinami.
stawą ich jest kolorowy ryż, zielona soczewica lub kasza quinoa. Do tego można dobrać np. smażoną wieprzowinę z domowym kimchi, pieczoną dynią, edamame, boczniakiem, szpinakiem i fasolką lub – w przypadku wegetarian – wędzone tofu z hummusem, groszkiem wasabi czy piklowanym kalafiorem i czerwoną cebulą. Tak złożoną miskę uzupełniamy sosami i różnorodnymi ziarnami. Otrzymujemy danie proste, niezwykle smaczne i sycące.
gła, uzupełniona butelkową zielenią. W okresie wiosenno-letnim czeka na nas piękny ogródek, niczym ziołowy zakątek. Plecione meble, huśtawki, a wokół mnóstwo pachnących ziół.
Nietuzinkowe są tu też naleśniki i sałatki, ozdobione polnymi kwiatami… Ale to już musicie ocenić sami. Eliksiry dla zdrowia i urody
Cafe Bistro Botanica sięga też po inspiracje do kuchni międzynarodowej. – Na śniadanie można spróbować szakszukę z dodatkiem czosnku niedźwiedziego, w karcie jest też czarno-białe spaghetti z pstrągiem z miejscowej hodowli i ziołowo-cytrynowym sosem – mówi Justyna.
Cafe Bistro Botanica to nie tylko restauracja, ale i miejsce serwujące zdrowotne, wzmacniające koktajle, autorskie lemoniady oraz ziołowe napary, jak np. kocimiętkę z melisą czy lipę z malinami i czarnym bzem. Na uwagę zasługują ekologiczne soki jabłkowe, tłoczone z dawnych odmian jak Antonówka czy Cesarz Wilhelm. Niebanalne są też piwa pochodzące z rzemieślniczego browaru – mniszkowe, pokrzywowe czy żołędziowe!
Lekko i zdrowo
Kameralnie i klimatycznie
Hitem Cafe Bistro Botanica są na pewno bowle, czyli miski pełne jedzenia, w których nietuzinkowo łączy się smaki różnych składników, od Podhala, po daleki wschód. Pod-
Również w wystroju restauracji widać zamiłowanie do natury i dobrego smaku. Restauracja jest w starej kamienicy, stąd we wnętrzu przeważa oryginalna, czerwona ce-
Bez wątpienia Cafe Bistro Botanica to miejsce z charakterem i warte polecenia. Odkryjesz tu kuchnię pachnącą ziołami i przeżyjesz kulinarną przygodę ze smakami.
Szkolna 2 34-400 Nowy Targ +48 798 746 717
105
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Willa u Gałów po góralsku i z przytupem Renata i Paweł zapraszają do swojego pensjonatu Willa u Gałów w Poroninie. Tradycje podhalańskiej gościnności pielęgnują od pokoleń. I wychodzi im to świetnie. Pensjonat Willa u Gałów znajduje się w centrum Poronina. – Tuż pod Galicową Grapą z pachnącymi, cichymi łąkami i lasami. Nieopodal płynie górska rzeka, w której latem można szukać ochłody – opowiada Renata Gał. Wraz z mężem wróciła do Poronina zaraz po studiach. – Jej mama, a wcześniej babcia prowadziły pensjonat. Chcieliśmy kontynuować tę tradycję i tak narodziła się Willa u Gałów – mówi Paweł Gał. Zaczynali od 8 pokoi wykonanych w typowo góralskim klimacie. Całe w drewnie i ze świerkowymi meblami, by goście mogli od razu poczuć się jak w górach. W ubiegłym roku pensjonat rozrósł się o kolejne 15 pokoi z balkonami. Większych i bardziej nowoczesnych, ale nadal inspirowanych tradycyjnym wykończeniem i podhalańskim detalem. – Staraliśmy się, by nasza willa była przytulna, a nasi goście czuli się jak u siebie w domu – wyjaśnia Renata. A jednocześnie poznali góralskie tradycje. Paweł jest ich pasjonatem. Uczy dzieci tańczyć po góralsku, opowiada historie z Podhala, a wreszcie grywa w góralskiej kapeli. – Organizowane dla naszych gości kuligi czy biesiady nie obejdą się bez jego muzyki – śmieje się Renata. Zresztą atrakcji, na które mogą liczyć goście pensjonatu, jest znacznie więcej. Poronin sąsiaduje z Zakopanem czy Bukowiną Tatrzańską. Stanowi doskonałą bazę wypadową do pieszych wycieczek i spacerów górskich po Tatrach. Miłośnicy zimowego szaleństwa mogą korzystać z licznych wyciągów narciarskich (Poronin, Suche, Bukowina Tatrzańska, Białka Tatrzańska, Zakopane, Małe Ciche, Biały Dunajec), a wieczorem odpocząć i zrelaksować się w pobliskich basenach termalnych (Gorący Potok Szaflary, Bukowina Tatrzańska, Termy Szaflary, Zakopane czy Białka Tatrzańska).
106
Atuty Willi u Gałów • cicho, spokojnie i kameralnie • stylowe drewniane pokoje (typu Standard) • nowoczesne pokoje z balkonami (typu DeLuxe) • całodzienne wyżywienie w formie bufetu • ogrodzony parking • miejsce do grillowania • plac zabaw dla dzieci
Józefa Piłsudskiego 38 34-520 Poronin +48 669 017 922
+48 501 129 007, +48 531 723 511
Grunwaldzka 86, Nowy Sącz
biuro@barbat.pl
www.barbat.pl
T E K S T Y L I A H OT E LO W E
LIDER W BRANŻY HORECA Luksusowa bielizna pościelowa, stołowa oraz łazienkowa firmy BARBAT sprawia, że wnętrza hoteli, pensjonatów czy restauracji stają się niezwykle eleganckie, stylowe oraz nabierają klasy.
KOMPLEKSOWE ZAOPATRZENIE HOTELI, PENSJONATÓW I SPA Konfekcja pościelowa Konfekcja łazienkowa
Dekoracje okienne Konfekcja stołowa
Zaufali nam m.in.:
Konfekcja SPA Pranie konfekcji
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Jaworki Green Dream to 2 domy, każdy o powierzchni ponad 100 m2. Budynki wynajmowane są w całości i przeznaczone dla maksymalnie 6 osób. Są kompletnie umeblowane i wyposażone. Mają ogrzewanie podłogowe, a w salonie dodatkowo kominek. W każdym jest sauna na podczerwień z koloroteriapią.
Jaworki Green Dream muzyczny wypoczynek na końcu świata
108
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Okolica tętni paletą barw roślinności, która zmienia swoje odcienie niemal każdego dnia. Tak piękną i intensywną, że – jak to trafnie ujął Wietek Kołodziejski, założyciel kultowej Muzycznej Owczarni – każda próba skopiowania tego tworu natury i próba przelania go na płótno malarskie skończyłaby się nieuchronnie kiczem – mówi Marta Card, właścicielka Jaworki Green Dream, koło Szczawnicy. Marta Card jest muzykologiem i pianistką, która po 38 latach pobytu za granicą zdecydowała się na całkowitą zmianę w życiu, powrót do kraju i rozpoczęcie czegoś zupełnie nowego. – Bardzo potrzebowałam zmiany w życiu. Walczyłam z chorobą nowotworową, ale chciałam też mieć jakieś zajęcie, coś co odciągnęłoby mnie od choroby. Za budowę domów wzięłam się w trakcie chemioterapii. I walkę z chorobą wygrałam, a wraz z nią nowe życie w Jaworkach – opowiada. Wybór Jaworek nie był zresztą przypadkowy. – Spędziłam tu mnóstwo czasu w dzieciństwie, niemal każde letnie wakacje. Mój dziadek grywał w Szczawnicy koncerty, a mój tata chodził w Ja-
workach na raki. Sama zadbała o każdy detal w domach, tak by wnętrza były komfortowe i estetyczne. Designerskie, ale jednocześnie funkcjonalne i praktyczne. Spójne i harmonijne. Okna musiały być duże i panoramiczne. – Każda pora roku jest tu tak piękna, że widokiem nigdy nie można się nasycić. Często słyszę od gości, że widok z okien czy tarasu wart jest każdych pieniędzy – dodaje. Nic dziwnego, bo Jaworki Green Dream znajdują się na południowym stoku Kozińca, tuż przy granicy rezerwatu Biała Woda. Latem można stąd obserwować wypasające się na halach owce, konie z pobliskiej stadniny czy dostojnie spacerujące łanie. Jesienią zbierają się tu na rykowisko jelenie. Jaworki to jednak nie tylko idealna lokalizacja dla osób szukających spokoju i bliskiego kontaktu z naturą. To również fantastyczne miejsce dla osób kochających wędrówki górskie, rowerowe lub konne. W zimie organizowane są tu kuligi, a dla miłośników sportu na świeżym powietrzu można polecić trasy zjazdowe Areny Narciarskiej Jaworki Homole. – W pobliskich bacówkach można uciąć pogawędkę z prawdziwymi bacami i zakosztować ekologicznych, owczych pro-
duktów – oscypków, bundzu lub żętycy – wyjaśnia właścicielka Jaworki Green Dream. Zachęca też gości do spływu Dunajcem. Przed wiekami transportowano nim towary, głównie drewno. Tradycje spływów turystycznych sięgają I połowy XIX w., kiedy pasażerami łodzi flisackich byli najczęściej goście z zamków w Niedzicy i Czorsztynie oraz kuracjusze z uzdrowisk Szczawnicy. Podczas takiego rejsu flisacy chętnie opowiadają o przyrodzie Pienin i przełomu Dunajca, przytaczają legendy związane ze skałami i szczytami, mijanymi podczas spływu. A na koniec coś dla bardziej wymagających – w pobliżu mieści się jeden z najlepszych klubów jazzowych w Polsce. – Muzyczna Owczarnia to naprawdę niesamowite miejsce. Działa już od ponad 20 lat, grali tu najlepsi jazzowi muzycy, jak Nigel Kennedy, Roby Lakatos, Scott Henderson czy Donovan oraz wielu innych znakomitych muzyków z Polski i zagranicy. Jestem tu na każdym koncercie. Daleko od muzyki więc chyba nie uciekłam – kończy opowieść Marta Card.
Biała Woda 27B, Jaworki | Szczawnica +48 730 297 417 biuro@jaworkigreendream.com www.jaworkigreendream.com
TATRA
MAGAZINE 109
Kompleks Pod Reglami
Cyrhlica House
Domki z widokiem na folklor
Kompleks Willa i Domki Pod Reglami znajduje się w Zakopanem. Blisko stąd do wszystkich atrakcji, które oferuje stolica Tatr. Apartamenty Cyrhlica House zapraszają zaś do Chochołowa, zabytkowej i urokliwej wsi Podhala, słynącej również z basenów termalnych. Komfortowe domki z kominkiem gwarantują luksusowy pobyt w góralskim stylu z odrobiną nowoczesności. To idealne miejsca na wypady weekendowe i dłuższe pobyty, tak latem, jak i zimą.
Kompleks składa się z pensjonatu i trzech regionalnych komfortowych 6-8 os. domków z bali, położonych na Krzeptówkach Potok, zaledwie 3 km od Zakopanego. Dogodny dojazd do słynnych Krupówek zajmie 3 min. To idealna turystyczna baza wypadowa: w pobliżu znajduje się wejście do Doliny Małej Łąki, szlak na Giewont i Czerwone Wierchy.
Goście korzystać mogą z dużego ogrodu, placu zabaw dla dzieci, grilla, sauny, jacuzzi, bilarda. Na miejscu znajduje się też bezpłatny parking.
To drewniany domek w zabudowie bliźniaczej, obejmujący dwa 6-8 os. apartamenty: deluxe i comfort. Znajduje się on w sercu zabytkowej wioski Chochołów, której oryginalna zabudowa wpisana została na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Cyrhlica House łączy tradycję z nowoczesnością i pełnym komfortem wypoczynku. O wszystkie elementy budowy i wykończenia zadbali lokalni artyści i rzeźbiarze. Goście mają do dyspozycji plac zabaw dla dzieci, grill oraz parking. Obiekt położony jest
zaledwie 15 km od Zakopanego, a także niedaleko szlaków turystycznych i ścieżek rowerowych. Blisko stąd do Doliny Chochołowskiej i Kościeliskiej. Niespełna 1 km dalej znajduje się największy i najnowocześniejszy kompeks basenów Chochołowskie Termy, a ok. 4 km – stacja narciarska Witów.
Krzeptówki Potok 11, 34-500 Zakopane pod.reglami@gmail.com +48 18 20 173 89 www.domkipodreglami.pl
34-513 Chochołów 137 kontakt@domekzakopane.com.pl +48 601 400 302 www.domekzakopane.com.pl
C I E K AWO S T K I
Rzecz o Morskim Oku Morskie Oko od stuleci intrygowało naukowców i przyciągało rzesze turystów. Opowieści krążące o tym osobliwym miejscu były zgoła fantastyczne. Pośród ludzi roznosiły się wieści mówiące o podziemnym połączeniu z morzem, o położeniu na szczycie górskim, a tymczasem fakty mówią za siebie: Morskie Oko położone na wysokości 1393 m n.p.m. jest największym jeziorem Tatr. Jego powierzchnia wynosi 34,54 ha. Głębokość jeziora sięga 50,8 m, pojemność to ok. 10 mln m3. Największa szerokość Morskiego Oka wynosi 566 m, a długość 862 m. W jeziorze tym żyją pstrągi, a zarybienie ma charakter naturalny, co w Tatrach Polskich należy do precedensu.
AU TO R MARIOLA STERNAHL Autorka książek, m.in. Oceanu uczuć, wierszy oraz wielu recenzji, tłumaczka literatury. Na swoim blogu książkowym www.emeste.eu promuje czytelnictwo.
Morskie Oko jest punktem wyjściowym dla kilku malowniczych szlaków turystycznych, wiodących na okoliczne szczyty i przełęcze. Otaczające jezioro góry wznoszą się nad nim skalnym murem o wysokości dochodzącej do 1000 m, a najwyższy wierzchołek na wysokości 2499 m – Rysy – wygląda stąd dosyć niepozornie. Charakterystycznym akcentem panoramy znad Morskiego Oka jest majestatyczna sylwetka Mnicha (2068 m), strzelistej turni, opadającej w stronę jeziora pionową, gładką ścianą. Czy dzisiaj możemy sobie wyobra-
112
zić czasy, kiedy w latach 1805-1820, w szczycie sezonu, przybywało tutaj 10 osób dziennie, a gdy liczba ta wzrosła w latach 1820-1830 do 30 turystów, to uważano to za wielki przyrost. Obecnie Morskie Oko jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Tatrach Polskich, a w pogodną, letnią niedzielę przybywa tu wielotysięczny tłum turystów. Co wiemy o historii tego miejsca i o schronisku, które rokrocznie gości obecnie setki tysięcy zmęczonych i spragnionych turystów?
Władysław Zamoyski: odnowiciel tatrzańskich lasów Rzadko kto wie, że uratowanie lasów tatrzańskich dla Polski było zasługą urodzonego w Paryżu, a dzisiaj już nieco zapomnianego, Władysława Zamoyskiego. Był synem wybitnego działacza Wielkiej Emigracji, trudno się więc dziwić podjętej przez niego decyzji. Mianowicie, kiedy w 1889 r. nadarzyła się okazja zakupu dóbr zakopiańskich, a konkretnie znacznej części dzisiejszych Tatr Polskich, przebił o 1 cent ofertę przedsiębiorcy przemysłu drzewnego i hutniczego Józefa Goldfingera
C I E K AWO S T K I
i stał się właścicielem tych obszarów. Zakupione tereny były prawie całkowicie zdewastowane po poprzednich właścicielach, ale dzięki swojej wiedzy z dendrologii Zamoyski odnowił tatrzański drzewostan, przywracając malowniczy krajobraz, stanowiący przecież nie lada gratkę dla turystów. Jednak to był dopiero początek długiej walki o przywrócenie przyrodniczej świetności tym ziemiom. Zamoyski bowiem wdał się w konflikt ze śląskim księciem, Christianem von Hohenlohe, o część Wysokich Tatr, który to stał się sporem granicznym pomiędzy Galicją a Węgrami, czyli krajami wchodzącymi w skład Austro-Węgier. Zamoyski na proces, który nie był jedynie sporem sąsiada z sąsiadem, wydał ogromny majątek. To Polska walczyła o swoje przyrodzone granice – po jednej stronie była słuszność i sprawiedliwość dziejowa, a po drugiej – brutalna siła władzy. Sprawiedliwy wyrok Rozstrzygnięcie powierzono sądowi międzynarodowemu. W kwietniu 1902 r. w Wiedniu ukonstytuował się sąd rozjemczy, a pierwsze posiedzenie odbyło się 21 sierpnia 1902 r. w Grazu. Sędzią neutralnym był prezydent szwajcarskiego sądu związkowego, dr Jan Winkler. Rzeczoznawcą w terenie był szwajcarski pułkownik, a zarazem profesor politechniki w Zurychu – Fridolin Becker. Interesy austriackie (galicyjskie) reprezentował polski uczony, prof. Uniwersytetu we Lwowie, dr Oswald Balzer, zaś interesy Węgier – Gyula Bölcs. W trakcie procesu strony odbyły wizję lokalną w Tatrach i wreszcie 13 listopada 1902 r. wydano w Grazu
wyrok przychylny dla Galicji. Werdykt sądu w Grazu wywołał w Zakopanem olbrzymią falę entuzjazmu. Potwierdzał wyłączność praw polskich do Morskiego Oka. Po śmierci prof. Balzera w 1933 r. Gmina Zakopane dla upamiętnienia jego zasług powzięła uchwałę o nazwaniu imieniem Oswalda Balzera szosy do Morskiego Oka. Historia schroniska nad Morskim Okiem Pierwsze małe schronisko w tym miejscu zbudował ówczesny właściciel dóbr zakopiańskich, niejaki Homolacs, w 1836 r. Niestety prosta drewniana chata, w której sypiano na podłodze, spłonęła w 1865 r. i od tej pory coraz liczniejsi turyści prowadzeni przez góralskich przewodników nocowali w pasterskich szałasach. A nierzadko i pod gołym niebem przy płonącej watrze. W 1873 r. powstało Towarzystwo Tatrzańskie, które już rok później zorganizowało uroczyste otwarcie nowo wybudowanego przez nich schroniska. 3 sierpnia 1874 r. był wielkim dniem dla Zakopanego i Morskiego Oka, a na uroczystości otwarcia przyjechała osobiście światowej sławy aktorka Helena Modrzejewska oraz znakomity poeta Adam Asnyk. Dziwnym trafem kolejny pożar strawił budynek w 1898 r. i Towarzystwo Tatrzańskie zaadaptowało w tym celu tymczasowo wozownię. Nowe schronisko, zresztą zachowane w swojej bryle do dnia dzisiejszego, zbudowano w 1908 r., pod kierunkiem T. Praussa, a na uroczyste otwarcia zaproszono Jana Kasprowicza, Władysława Reymonta, Mieczysława Karłowicza i Leopolda Staffa.
113
C I E K AWO S T K I
Skąd się wzięła nazwa Morskie Oko? Co do samej genezy nazwy jeziora Morskie Oko, to podobno powstała ona pośród osadników niemieckich, którzy wierzyli, że jeziora górskie mają połączenie z morzem, że mają przepływ i odpływ podobny do morskiego, że w czasie burz morskich przelewają się nieraz przez swe brzegi, wywołując powodzie na dolinach. Nazwą tą nie oznaczali tylko tego jeziora, lecz wszystkie jeziora tatrzańskie, a nawet i niektóre jeziora położone gdzie indziej w Karpatach. Z biegiem czasu nazwy tej używano dla coraz mniejszej liczby jezior, aż w końcu pozostała jedynie na oznaczenie Rybiego Stawu. Bowiem Górale nazywali to jezioro od dawna Rybim Stawem, Rybim Jeziorem albo po prostu: Rybie. Nazwa utarła się z powodu licznych pstrągów żyjących w wodach tego największego stawu tatrzańskiego. Jednakże ze względu na to, że turyści używali określenia Morskie Oko, z czasem to właśnie ta nazwa utrwaliła się nawet pośród Górali. Górnicy w Tatrach Za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego w rejonie Morskiego Oka pracowali górnicy. Wydobywali w Miedzianem rudy żelaza i chalkopiryt, a w Szpiglasowym Wierchu antymonit. Niestety złoża w tych miejscach nie były zbyt bogate, a górski teren oraz duża odległość do osiedli spowodowały, że praca górników nie trwała długo. Artyści i piękno tatrzańskiej przyrody Widokowe i malownicze okolice Morskiego Oka oraz sama tafla błyszczącego w słońcu jeziora z przeglądającymi się w nim okolicznymi górami robi niesamowite
114
wrażenie na każdym, kto tutaj trafi. Wody mają zabarwienie zielonkawe, zmieniające się w zależności od pory dnia, kąta padania promieni słonecznych oraz oczywiście pogody. Zapewne dlatego Morskie Oko jest jednym z nielicznych miejsc w naszym kraju, uwiecznionym przez tak wielu twórców. Poeci pisali tu strofy swoich wierszy, nad jego brzegami pisarze rozwijali akcje swoich powieści, a urok górskiego krajobrazu utrwalili graficy, malarze i rzeźbiarze. Również i muzyków to niebywałe piękno nie pozostawiło obojętnymi. Morskie Oko było ulubionym miejscem wędrówek Kazimierza Przerwy-Tetmajera, który poświęcił mu kilka swoich utworów: Morskie Oko, Przy Morskim Oku, Pod Rysami. Z kolei wydane w 1891 r. sonety tatrzańskie Franciszka H. Nowickiego pt. Poezje, w których ten wybitny twórca Młodej Polski opisuje Morskie Oko, zostały uznane za wydarzenie artystyczne. To znamienite miejsce uwiecznili w swoich utworach również Wincenty Pol, Stanisław Witkiewicz, Jan Kasprowicz, Jerzy Żuławski, Stanisław Wyspiański czy Felicjan Faleński. Jako ciekawostkę dodam, że nasz wielki romantyk Juliusz Słowacki, który w Tatrach nigdy nie był, właśnie nad brzegami Morskiego Oka ulokował akcję Samuela Zborowskiego. Z kolei wybitny polski malarz i grafik Leon Wyczółkowski uczynił Morskie Oko tematem swoich pejzaży. Przybywał nad jezioro co roku „z namiotem, furą rondli, służącym, kucharką oraz siedmioma Góralami”. Malował Mnicha, Morskie Oko, Czarny Staw i pozostawił kilkadziesiąt studiów tatrzańskich jezior. Pejzaże Wyczółkowskiego można podziwiać w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Idealny twór natury Niezaprzeczalnie miejsce to posiada ogromną, wręcz niebywałą siłę inspirującą i przedstawiane jest jako byt idealny, swoiście doskonały, przepiękny. Nad brzegiem Morskiego Oka na kamieniu wyryto w pierwszej połowie XIX w. taką oto inskrypcję: „Kto tu obraz swych uczuć malować się sili, Ten sobie zbyt pochlebia – i innych omyli. Jam tu dzisiaj nie więcej poznał, tylko troje: Moc Boga, wdzięk natury i nikczemności moje.” Obojętne, kto i kiedy tu dotrze, tego urzeknie swoim pięknem oraz nostalgią, jaką spotkać możemy tylko w takich miejscach jak to.
Apartamenty Biały Miś Art & Design Stylowo i wygodnie u podnóża Giewontu w Zakopanem – Z gośćmi chcemy dzielić się naszą pasją. Obok zamiłowania do gór i aktywnego spędzania czasu jest nią sztuka i architektura – mówi Olga Kosińska, właścicielka Biały Miś Art & Design.
kiem na Giewont. Ich wystrój harmonijnie łączy nowoczesność z elementami tradycyjnego podhalańskiego rzemiosła oraz pokazuje współczesną zakopiańską sztukę w zupełnie nowej odsłonie.
Biały Miś Art & Design to nowy, kameralny obiekt klasy premium w Zakopanem. Oferuje przestronne, klimatyczne i stylowo urządzone apartamenty ze wspaniałym wido-
Kute klamki, meble z rzeźbionymi podhalańskimi motywami i dekoracje zostały ręcznie wykonane przez lokalnych rzemieślników. Autorami obrazów są uznani polscy twórcy
Wojciecha Brzegi 5A 34-500 Zakopane
www.bialymis.pl
tworzący, budowaną przez nas na przestrzeni wielu lat, kolekcję współczesnego malarstwa. Nasz obiekt znajduje się niedaleko Krupówek i stanowi również doskonałą bazę wypadową do pieszych wędrówek. Jeśli chcesz odpocząć w komfortowych warunkach, pięknym otoczeniu, przyjaznej atmosferze oraz blisko natury i sztuki, zapraszamy do Biały Miś Art & Design!
+48 600 900 337
Rafting na Dunajcu
Chcesz przeżyć niesamowitą przygodę i poczuć dreszczyk emocji? Zapraszamy na spływy pontonowe najpiękniejszym odcinkiem Dunajca. Organizujemy bezpieczne i pełne wrażeń spływy Przełomem Dunajca w otoczeniu niepowtarzalnego piękna Pienin. Pontonami pokonujemy bystrza Dunajca między Sromowcami Niżnymi a Szczawnicą lub Krościenkiem. Przygodę na wodzie możemy połączyć z innymi atrakcjami – wycieczką pieszą na Trzy Korony, rowerową najpiękniejszym szlakiem
+48 512 585 838 | biuro@rafterteam.pl | www.rafterteam.pl
spacerowym Pienin, czyli Drogą Pienińską lub zabawą w parku linowym. Obok spływów pontonem organizujemy także: • spływy kajakowe, • górskie wycieczki z przewodnikiem, • ścianę wspinaczkową, • wspinaczkę skałkową, • techniki linowe, • imprezy integracyjne, • imprezy góralskie. Naszym mottem jest bezpieczeństwo i dobra zabawa. Gwarantujemy niezapomniane wrażenia.
Rodzinnie i komfortowo Jeśli szukasz niedużego i rodzinnego obiektu wypoczynkowego, zapewniającego przy tym pełny spokój i relaks – Willa Litworowy Staw w Bukowinie Tatrzańskiej jest właśnie dla Ciebie.
Willa Litworowy Staw oferuje rodzinne apartamenty w spokojnej okolicy Bukowiny Tatrzańskiej. Przestronne i komfortowe przestrzenie mają nowoczesny wystrój, uzupełniony o góralskie detale i twórczość lokalnych artystów. Lecznicza podczerwień Do dyspozycji Gości jest wspólny salon z kominkiem, ogród, plac zabaw dla dzieci oraz strefa relaksu, a w niej jacuzzi, grota solna, sauna fińska i infrared. Ta ostatnia to sauna na podczerwień. Podobnie jak fińska wykonana jest z naturalnego drewna, ale ciało ogrzewają tutaj bezpośrednio promienie podczerwone. Wnikają przy tym głęboko w skórę, przez co działają wyjątkowo intensywnie. Ten rodzaj sauny dobrze wpływa na nasze samopoczucie, oczyszcza skórę i ma do tego także właściwości lecznicze. Seanse w niej przynoszą ulgę w bólach, przyspieszają krążenie, leczą infekcje górnych dróg oddechowych. Mogą z niej korzystać również dzieci i osoby starsze.
Góralskie posiady w karczmie Wszystkie apartamenty mają doskonale wyposażony aneks kuchenny. Na miejscu serwowane są śniadania kontynentalne lub w formie bufetu. Chciałbyś spróbować dań kuchni regionalnej? Nie ma problemu. Do kompleksu hotelowego Litworowy Staw w pobliskiej Białce Tatrzańskiej należy góralska karczma, w której skosztujesz regionalnych specjałów, wytwarzanych z miejscowych produktów. Dla miłośników regionalnej muzyki organizowane są tu posiady przy muzyce góralskiej na żywo.
ul. Wierch Głodowski 56 34-530 Bukowina Tatrzańska willa@litworowystaw.pl www.willalitworowystaw.pl
Bukovina – gdzie wspaniale czas spędzą nie tylko dzieci – jest zaledwie 3,7 km. Korzystając z oferty Górskiego Ośrodka Jeździeckiego, można z kolei zobaczyć malownicze tereny przy Tatrzańskim Parku Narodowym z grzbietu konia.
Atrakcje w okolicy W zależności od sezonu, Willa Litworowy Staw stanowi doskonały punkt do wycieczek w Tatry, Pieniny i Gorce – pieszych, rowerowych, jak i na narty. W pobliżu znajduje się też wiele innych atrakcji. Do Term
117
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
butikowe apartamenty w Zakopanem Villa T to nietuzinkowy design inspirowany naturą. Funkcjonalny minimalizm przeplata się tu z naturalnym drewnem i kamieniem, tworząc wyjątkowe apartamenty na mapie Zakopanego. Stworzone przez ludzi z pasją, zapewnią każdemu stylowy i komfortowy wypoczynek.
Dwa miejsca, jedno serce
Minimalizm z górami w tle
Villa T to młodsza siostra Villi Toscana, restauracji z prawdziwie włoską kuchnią w sercu Równi Krupowych. W pieczołowicie odrestaurowanym zabytku z 1910 r. serwowane są ręcznie robione makarony, a pizza wychodzi prosto z pieca opalanego drzewem. Przy renowacji zabytku wzorowano się na tradycyjnym budownictwie podhalańskim oraz stylu witkiewiczowskim. Dzięki temu Villa Toscana idealnie wpisała się w pejzaż i architekturę miasta, szybko stając się jednym z ulubionych miejsc na restauracyjnej mapie Zakopanego. W 2019 r. budynek zdobył wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie „Modernizacja Roku i Budowa XXI w.” w kategorii „obiekty drewniane”.
Villa T jest zupełnie nowym obiektem na mapie Zakopanego. Podobnie jak Villa Toscana powstała z zamiłowania do tworzenia rzeczy doskonałych. Wykorzystano m.in. oryginalne bele i deski ze znajdującego się tutaj starego domu oraz dawnych zabudowań Podhala. – We wnętrzach Villi znalazły się fragmenty ścian i konstrukcji drewnianych mających nawet po 100 lat. To, w połączeniu z lokalnym granitem i dębową deską, pozwoliło stworzyć miejsce z prawdziwie zakopiańską duszą – mówi właściciel. Przewijająca się czerń i ryfle nadają apartamentom elegancji i dynamiki. Zestawienie naturalnych materiałów z kolorami ziemi harmonijnie łączy komfort nowoczesnej powierzchni z tradycją podhalańskiej architektury i górskimi widokami. Przez duże okna można bez przeszkód podziwiać zapierający dech widok na Równie Krupowe i Giewont.
Teraz świetność odzyskał dom położony tuż obok Villi Toscana. Villa T, zamiast pysznych dań, oferuje butikowe apartamenty. Połączenie obu doświadczeń pozwala na smakowanie górskiego wypoczynku w niezwykłym wydaniu.
118
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Villa T Henryka Sienkiewicza 7 34-500 Zakopane +48 660 700 205 www.villat.pl Villa T – Zakopane villat_zakopane
Jaccuzi z widokiem na Giewont Do rozkoszowania się majestatycznym krajobrazem zaprasza też przestronny ogród oraz zewnętrzne jacuzzi z widokiem na Tatry. Kameralne SPA da ukojenie wszystkim gościom spragnionym relaksu. Można tu skorzystać z sauny fińskiej i infrared, tężni solankowej oraz gabinetu masażu. To idealne miejsce na zakończenie dnia i regenerację po aktywnym wypoczynku na szlaku lub zwiedzaniu Zakopanego. Blisko gór i miejskich atrakcji Villa T znajduje się w bardzo spokojnej okolicy, chociaż w samym sercu Zakopanego. Miłośnicy Tatr mogą tu wypocząć w wysmakowanych i pięknych wnętrzach, a jednocześnie łatwo odkrywać wszystkie uroki górskiego kurortu. Do słynnych Krupówek jest stąd zaledwie 5 min. spacerem. Innych atrakcji dostarczy m.in. zakopiański park wodny, Wielka Krokiew czy galeria sztuki. Nowocześnie zaprojektowana Villa T idealnie wpisuje się w górski krajobraz. Wraz z wyborną kuchnią, oferowaną przez Villę Toscana, stanowi wręcz wymarzone miejsce do spędzenia urlopu w Zakopanem. O każdej porze roku!
119
T U RY S T Y K A I R E K R E AC JA
Montenero * * * *
Montenero Resort&Spa * * * * Apartamenty na własność M o n t e n e zr opcją o
* * * *
Montenero Resort&Spa kusi niezwykłym położeniem – znajduje się w Czarnej Górze koło Białki Tatrzańskiej, na wysokości 795 m n.p.m. Znajdziesz tu krokusowe łąki, zielone wzgórza, lasy, górskie strumienie oraz wyjątkową panoramę na Tatry po polskiej i słowackiej stronie. Do tego odkryty basen i kameralne SPA.
Montenero * * * *
Spisz Polski obejmuje południową części Małopolski na obszarze pomiędzy rzeką Białką a Dunajcem, wraz z Jeziorem Czorsztyńskim. Otaczają go Pieniny, Gorce i Tatry. To właśnie w tej urokliwej okolicy, z dala od zgiełku i smogu, ulokował się Montenero Resort&Spa – zespół budynków apartamentowych typu condohotel, w skład którego wchodzi Bryza, a docelowo także Halny i Orkan. Panorama idealna – To wyjątkowe i niepowtarzalne miejsce pod względem widoków. Wystarczy udać się na jedno z kilkunastu widokowych miejsc, chociażby na Litwinkę w Czarnej Górze, skąd rozpościera się idylliczny widok na Babią Górę na zachodzie, Gorce na północy, Pieniny na wschodzie oraz wyjątkowe i majestatyczne Tatry na południu – opowiada Władysław Walkosz, szef firmy zarządzającej apartamentami Montenero Resort&Spa.
120
W pobliżu znajdują się zarówno piękne trasy rowerowe, jak i wyciągi narciarskie. Do kolei krzesełkowej Koziniec jest zaledwie 100 m. Blisko też stąd do basenów termalnych w Białce Tatrzańskiej i Bukowinie oraz do parku liniowego. Do granicy ze Słowacją jest zaledwie 15 min. Podświetlany basen z Tatrami w tle Otwarta już Bryza architekturą nawiązuje do tradycji podhalańskiej. Budynek ma 26 lokali w formie condohotelu oraz 2 duże apartamenty. Każdy z wygodnym balkonem i widokiem na góry. Do dyspozycji gości jest kameralne SPA, w którym można korzystać z masaży relaksacyjnych i sauny fińskiej. Uzupełnieniem jest duży i podświetlany basen zewnętrzny z widokiem na góry. W obiekcie funkcjonuje też restauracja, serwująca śniadania i obiadokolacje bazujące na lokalnych produktach oraz kuchni polskiej i regionalnej. Do celów kulinarnych wykorzystywana jest tutaj wyłącznie
woda ze studni głębinowej. Są również atrakcje dedykowane dzieciom – wielofunkcyjne boisko, huśtawka, trampolina i sala zabaw. Atrakcyjna inwestycja z dobrymi widokami Halny i Orkan to kameralne inwestycje, w które każdy może zainwestować. Zostaniesz wtedy nie tylko szczęśliwym posiadaczem luksusowego apartamentu wśród łąk i lasów, z widokiem na góry, ale i będziesz mógł czerpać zyski z jego wynajmu. Warto o tym pomyśleć, zwłaszcza gdy pieniądze szybko tracą na wartości, jak teraz. Architektura obu inwestycji łączy podhalańską tradycję, czyli kamień i drewno, z nowoczesną stylistyką. W budynkach zadbano o to, by duże przeszklenia, balkony i szerokie tarasy ułatwiały gościom podziwianie przepięknej panoramy Tatr. W Halnym potencjalni inwestorzy mają do wyboru 28 zróżnico-
wanych lokali apartamentowych o powierzchniach od 26 do 55 m2 i spełniających najwyższe standardy. Dodatkowo, na parterze od strony południowej, przewidziane są apartamenty z przynależnym do nich ogrodem. W aparthotelu Orkan, o charakterze willi widokowej, większość z 28 lokali składa się z pokoju z aneksem kuchennym i sypialni. Narożne apartamenty mają z kolei dwie sypialnie i pokój z aneksem kuchennym. W obu obiektach apartamentowych znajdą się kręgielnia, sale bilardowe, salon urody, restauracje.
Montenero Resort&Spa ul. Nadwodnia 190 , 34-532 Czarna Góra 502 552 625 recepcja@montenero.pl www.montenero.pl www.apartamenty-podhale.pl
www.tatramagazine.pl
NR 8 [LATO/JESIEŃ 2022] egzemplarz bezpłatny ISSN 2657-7224