13 minute read

Maryna Gąsienica-Daniel: „Na zawody zabierałam ukulele”

Maryna Gąsienica-Daniel:

„Na zawody zabierałam ukulele”

Advertisement

Z Maryną Gąsienica-Daniel udało nam się porozmawiać pod koniec maja. Nasza najlepsza alpejka opowiedziała nam m.in o zakończonym sezonie, miłości do gry na gitarze i powrocie do sportu na najwyższym poziomie po poważnej kontuzji.

Ewa Szul-Skjoeldkrona: Jak oceniasz zakończony właśnie sezon? Co udało się osiągnąć, a gdzie można było jeszcze trochę „docisnąć”?

Maryna Gąsienica-Daniel: Mieliśmy wielkie marzenia. Planem minimum było utrzymać się w pierwszej piętnastce gigancistek Pucharu Świata i to się udało.

Natomiast wiem, że podczas igrzysk było mnie stać na pierwszą trójkę, więc to był cel, którego w tym roku nie osiągnęłam. Niemniej ósme miejsce jest bardzo dobre, więc ja i mój team jesteśmy zadowoleni. Tym bardziej, że poziom innych zawodniczek jest bardzo wysoki, a w zasadzie z roku na rok coraz wyższy.

Dodam jeszcze, że w trakcie sezonu czuliśmy, że jest szansa na uzyskanie bardzo dobrych rezultatów, więc takim naszym marzeniem, które pojawiło się w trakcie sezonu, było zająć jedno z siedmiu pierwszych miejsc w generalnej klasyfikacji giganta. To by znaczyło, że w kolejnym sezonie zaczęłabym losowanie numerów właśnie w tym gronie. To nam niestety nie wyszło, bo ostatecznie byłam dziewiąta, ale i różnice na tych czołowych miejscach są naprawdę minimalne. Dlatego mam nadzieję, że ten krok wykonam w przyszłym roku.

Twój start w gigancie w tegorocznych – trzecich dla Ciebie – igrzyskach był dla Ciebie najlepszy w karierze. Z czego wynikała tak dobra dyspozycja?

Doświadczenie, które zbierałam przez lata, na pewno mi pomogło. Dzięki temu, że byłam wcześniej na igrzyskach w Soczi i Pjongczang, wiedziałam, czego się spodziewać i jakie emocje pojawiają się na starcie. Jednak wiem, że również mój poziom sportowy jest znacznie wyższy, z roku na rok moje wyniki są coraz lepsze. Podczas dobrych startów w Pucharze Świata mogłam złapać więcej pewności siebie i dlatego też byłam gotowa, by walczyć o wysokie miejsca.

Specjalizujesz się w slalomie gigancie. Czy to kwestia wyboru, czy predyspozycji? Lubisz często skręcać?

Najwięcej skrętów jest w slalomie, w gigancie bramki są rozstawione nieco rzadziej. Gigant to w zasadzie taka bazowa konkurencja do wszystkich innych w narciarstwie alpejskim. Dlatego od małego wszyscy zawodnicy najwięcej jeżdżą giganta i tak się właśnie zaczyna przygoda w profesjonalnym sporcie.

Ja też od tego zaczynałam i w pewnym momencie zauważyliśmy, że moje predyspozycje fizyczne odpowiadają tej konkurencji. Jestem zawodniczką drobną, jedną z drobniejszych w całym cyklu pucharu świata, a niestety w konkurencjach szybkościowych trzeba mieć siłę, masę i wzrost. Narty są coraz dłuższe, a prędkości są coraz większe – komuś mojej postury, po wybiciu z rytmu, powrót do prędkości sprzed popełnionego błędu zajmuje więcej czasu.

Jednak ostatnio postanowiliśmy rozszerzyć moją specjalizację, idąc również w stronę supergiganta, gdzie odległości między bramkami są jeszcze większe, więc jest to konkurencja szybkościowa, ale nadal zakrętów jest na tyle dużo, że dobrze radzą sobie w nim zawodniczki takie jak ja.

Dlaczego narciarstwo alpejskie, a nie np. biegi, biathlon czy snowboard?

Nasi rodzice od dziecka stawiali na narty w wydaniu alpejskim. Cała nasza trójka jeździła, czyli moja siostra, mój brat i ja, z tym że w pewnym momencie mój brat „zboczył” w stronę sportów motorowych, a siostra i ja poszłyśmy do klubów narciarskich, a potem do szkoły sportowej. I to moja starsza siostra była pierwszą profesjonalną zawodniczką z rodzeństwa.

Co najbardziej lubisz w jeździe na nartach? Bo domyślam się, że jak się jest czynnym zawodnikiem z sukcesami, to trzeba lubić to, co się robi…

Zdecydowanie! Ja w ogóle jestem osobą, która bardzo lubi być w górach i na powietrzu, a narty pozwalają głównie być na zewnątrz. To jest ich bardzo duża zaleta. (śmiech) Pewnie gdyby na nartach jeździ-

ło się w środku i to by było jedyne miejsce do jazdy, to podejrzewam, że nie lubiłabym tego sportu aż tak bardzo.

Uwielbiam narciarstwo też dlatego, że czuję, że jestem z jednej strony zależna od siebie i od swoich wyborów podczas przejazdu, ale z drugiej strony działają na mnie różne siły – prędkość, grawitacja… Myślę, że mogę powiedzieć, że w pewnym sensie jestem również uzależniona od adrenaliny, którą narciarstwo nam zapewnia! Kocham czuć poślizg pod nartami, ten „sztruks”, po którym jadę.

Ale to tylko kilka z wielu rzeczy, które składają się na moją miłość do nart. I w sumie trudno byłoby mi wybrać jeden najważniejszy czynnik.

Kto jest Twoim sportowym wzorem do naśladowania?

Gdy byłam dzieckiem, moją absolutną idolką i wzorem była moja starsza siostra Agnieszka. Jako że jest ode mnie starsza o 7 lat, byłam w nią wpatrzona jak w obrazek. Chciałam robić wszystko to, co ona. Oczywiście, gdy osiągnęłam wiek, w którym zaczęłyśmy rywalizować, ta dynamika między nami i to moje podejście zmieniły się.

Dziś nie mam jednego idola sportowego, bardzo lubię oglądać różnych zawodników, z niektórych biorę przykład. Siłą rzeczy są to głównie sportowcy uprawiający narciarstwo alpejskie – podglądam ich, jeśli chodzi o technikę, na przykład.

A kto jest dla Ciebie wzorem w życiu?

Takim pierwotnym autorytetem są dla mnie moja Mama, Tata – rodzice, którzy nas wychowywali.

Porozmawiałyśmy trochę o blaskach bycia zawodniczką, ale każdy medal ma dwie strony. Czy kiedykolwiek miałaś dość jazdy na nartach i chciałaś rzucić sportowe życie?

Chyba nigdy nie miałam takiego momentu zwątpienia… Jestem otoczona ludźmi, którzy nie pozwalają mi się załamać. Byłam kontuzjowana jakiś czas temu i to był naprawdę poważny uraz. To był zdecydowanie najtrudniejszy moment w mojej karierze, który mógł sprzyjać zwątpieniu i tego typu przemyśleniom. Ale dzięki rodzinie i osobom, z którymi współpracuję: trenerom, sponsorom, fizjoterapeutom – PZN-owi –udało mi się przez to przejść nawet bez cienia wątpliwości, co dalej.

Wierzyłam w to, że wspólnie jesteśmy w stanie wrócić na wysoki poziom sportowy i wiedziałam, że wszyscy damy z siebie wszystko, żebym znowu mogła jeździć w czołówce.

Zresztą mam takie poczucie, że gdybym wtedy zrezygnowała, to zawiodłabym nie tylko siebie, ale też wszystkich ludzi, którzy na ten mój sukces pracują razem ze mną. Dlatego skupiłam się na tym, żeby ciężko pracować i wrócić na sportowy szczyt.

Gdzie najbardziej lubisz jeździć na nartach?

To trudne pytanie, bo jest wiele ośrodków narciarskich, w których trenowałam. Pięknych miejsc jest naprawdę mnóstwo. Na pewno uwielbiam Włochy i Dolomity, w Szwajcarii też jest super i też lubię tam jeździć. Przepiękna i świetnie przygotowana do uprawiania narciarstwa alpejskiego jest Andora.

Największy sentyment mam jednak do Kasprowego – to tam zabierali mnie rodzicie, gdy byłam dzieckiem i bardzo często jeździliśmy tam na nartach. Bardzo lubię tam jazdę rekreacyjną z rodziną.

Co robisz, gdy nie ma śniegu? Jak trenujesz?

No właśnie teraz jesteśmy w takim okresie bez śniegu. Trwają przygotowania do kolejnego sezonu i przede wszystkim pracujemy nad kondycją, ale są też wyjazdy zagraniczne na lodowce. Tak więc ten czas letni jest

mieszany. Cały czas mam kontakt ze śniegiem, bo co mniej więcej 2 tygodnie wyjeżdżamy na narty.

Zazwyczaj po sezonie mamy dłuższą przerwę, żeby trochę odpocząć, zatęsknić za sprzętem i śniegiem.

To przez ile miesięcy w roku masz kontakt ze śniegiem?

W sumie prawie przez cały rok z jedną miesięczną przerwą.

Jak się relaksujesz? Co lubisz robić w wolnym czasie, kiedy nie jeździsz na nartach?

Czasu wolnego mamy bardzo mało, dlatego staram się go wykorzystywać głównie na regenerację, np. krótką drzemkę. Ale też bardzo lubię zabierać ze sobą gitarę na zgrupowania – to mi pomaga oderwać się na chwilę od narciarstwa.

Klasyczną? Elektryczną? Do akompaniamentu?

Elektroakustyczną.

Śpiewasz sobie?

Jestem samoukiem. Na początku dostałam od mamy ukulele. Dzięki temu, że jest to bardzo mały instrument, to mogłam zabierać go na wyjazdy i uczyć się grać, korzystając np. z tutoriali z YouTube.

Natomiast gdy miałam kontuzję, dostałam od brata gitarę i zakochałam się w tym brzmieniu, a ukulele poszło trochę w odstawkę. I, choć gitara jest sporo większa, to i tak zawsze staram się ją zabrać, upchać gdzieś w samochodzie. I znowu – podobnie jak w przypadku pierwszego instrumentu – sama uczę się grać. Gram bardzo prosto, akordowo, raczej podgrywam sobie, żeby móc zaśpiewać.

A jaki repertuar zazwyczaj wybierasz?

Różny. Jeśli jakaś piosenka wpadnie mi w ucho, staram się jej szybko nauczyć. Lubię oczywiście grać polskie piosenki, zwłaszcza wtedy, gdy jestem w domu i możemy razem pośpiewać przy ognisku. Zresztą, mój brat też gra na gitarze i czasem razem gramy polskie i zagraniczne piosenki.

Co byś robiła, gdybyś nie jeździła na nartach?

O rany, to trudne pytanie. (śmiech) Nie wiem, a skoro nie wiem, to znaczy, że muszę jeździć na nartach…

A myślisz czasem o tym, co byś chciała robić po zakończeniu kariery? Na przykład pójść w stronę pracy trenerskiej? Albo zająć się czymś zupełnie innym?

Mam świadomość tego, że po zakończeniu kariery – jako zawodniczka z czołówki pucharu świata – będę miała otwartą drogę, żeby pójść w stronę trenerki, założenia klubu czy prowadzenia zawodników. Jednak na ten moment staram się o tym nie myśleć, bo to jednak jeszcze daleko i nie wiem, jak się życie poukłada. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz.

Jakie cechy lubisz w sobie najbardziej, a jakie cechy Ci przeszkadzają?

Kolejne trudne pytanie. (śmiech) Wszyscy mówią, że jestem uparta, a ja nawet nie wiem, czy to w sobie lubię, ale wiem, że ta cecha może mi pomagać w sporcie. Wydaje mi się, że jestem otwarta na nowe kontakty, znajomości czy rozmowy i to wydaje mi się fajną cechą. Jestem w miarę cierpliwa… Choć nie, nie jestem. Chodzi mi o to, że tyle lat pracuję, żeby być na wysokim poziomie, że muszę mieć w sobie jakąś zawziętość połączoną z cierpliwością w oczekiwaniu na rezultaty tej mojej ciężkiej pracy. Ta zawziętość pozwoliła mi przetrwać najtrudniejsze momenty. Lubię w sobie też to, że jestem rodzinna i domowa. Sentymentalna, jeśli chodzi o ludzi, o miejsce, o dom, o rodzinę.

A co mi przeszkadza…? W sumie nie wiem. Na pewno bardzo tęsknię za

domem i za rodziną, kiedy wyjeżdżam, więc to może trochę zaburzać mój wewnętrzny spokój.

W Polsce wiele osób jeździ na nartach, a większość z nich uważa, że robi to świetnie. Prawda jest jednak taka, że wielu z nas przecenia swoje możliwości. Jak oceniasz narciarskie umiejętności Polaków? Co Twoim zdaniem powinniśmy poprawić, żeby jeździć lepiej i bezpieczniej?

Ja mało jeżdżę w Polsce, więc ciężko mi ocenić poziom rodzimych narciarzy. Niezależnie od miejsca, na pewno bardzo ważne jest to, żeby cieszyć się z możliwości jazdy na nartach, ale jednocześnie pamiętać o tym, że nie jesteśmy sami na stoku. Powinniśmy mieć szacunek do innych ludzi, wzajemnie na siebie uważać i pamiętać, że nawet jak jeździmy super dobrze, to nie możemy robić, co nam się podoba. Każdy ma prawo tam być i cieszyć się nartami. I wreszcie, powinniśmy być dla siebie uprzejmi, bo to dużo ułatwia.

Jako zawodniczka proponuję też korzystanie ze wszystkich elementów ochrony osobistej, czyli kasku i ochraniaczy na plecy, bo one chronią nas przed urazami i kontuzjami. I wreszcie, bardzo ważne jest, abyśmy dobierali stok do umiejętności.

Narciarstwo alpejskie to sport wysoce kontuzyjny, czego sama doświadczyłaś kilka lat temu. Jak skutecznie wrócić do dobrego jeżdżenia po poważnym wypadku?

Powrót do sprawności jest trochę inny dla zawodników, a inny dla amatorów. Dla nas to jest praca, a nie rekreacja, więc inaczej do tego podchodzimy. Choćby dlatego, że mamy świadomość ryzyka urazu, a także wiemy, ilu poważnie kontuzjowanych narciarzy wróciło do topowego jeżdżenia. Taka wiedza to spora motywacja, żeby o ten powrót do pełnej zawodniczej sprawności walczyć każdego dnia. Dlatego, kiedy doznałam kontuzji, starałam się skupiać na rekonwalescencji. Jasne, że zastanawiałam się, dlaczego to się stało i jak ja przeżyję taką długą przerwę od nart. Co więcej, idąc na operację, nie wiedziałam, czy w ogóle będę w stanie wrócić na narty. Mój uraz był bardzo poważny i lekarz, który mnie operował, powiedział mi, że on nie jest w stanie zagwarantować mi, że kiedykolwiek wrócę do zawodniczej jazdy. Na szczęście zrobił to, co miał do zrobienia świetnie i bardzo mu za to dziękuje!

Dobrą stronę tej sytuacji było to, że wreszcie miałam czas pobyć w domu, co nie zdarzało się od dobrych 10 lat. Regenerowałam całą siebie, fizycznie, ale także psychicznie.

Jakie są Twoje plany na kolejne lata? O czym marzysz w skrytości ducha?

Teraz całe moje życie kręci się wokół sportu, a ja jestem większość czasu na wyjazdach, więc te cele i marzenia są związane głównie ze sportem. Chciałabym przez kolejne 4 lata pracować w zdrowiu i z nadzieją, że moje rezultaty będą coraz lepsze. Moim marzeniem nadal pozostaje jak najlepsze miejsce na igrzyskach, a to już za 4 lata!

Tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę!

Kierpcówka 38E, Kościelisko 34-511 www.smrekowydomek.pl

SMREKOWY DOMEK

dla spragnionych odpoczynku i tych bardziej aktywnych

– Chciałabym zarezerwować ten sam pokój co Henio miesiąc temu. Mówi, że nigdy nie spał tak dobrze – słychać w słuchawce. Dla właścicieli Smrekowego Domku taki telefon to nic nowego. Jak nikt dotąd zadbali o komfort wypoczynku. Bo goście mają tu poczuć się jak w domu i należycie odpocząć.

Domek świerkiem pachnący

Smrekowy domek znajduje się na Kierpcówce w Kościelisku koło Zakopanego. To miejsce idealne dla osób kochających naturę, a także zapach drewna. Smrek to po góralsku świerk, czyli główny materiał, z którego budowane były i są obecnie chaty góralskie. Wykonany z naturalnego drewna domek jest ciepły, zdrowy i ekologiczny. Ręcznie robione, drewniane meble z kolei lekkie i przyjemne w dotyku. Otaczający zewsząd zapach drzewa i lasu sprawia, że czujemy się tutaj naprawdę blisko natury.

Z troską o dobry wypoczynek

Smrekowy Domek to 4 apartamenty z tarasami, które łączą góralski styl z nowoczesnością. Ręcznie robione i rzeźbione meble, dobrze wyposażone kuchnie, wygodne kanapy i łóżka zapewnią komfortowy i spokojny wypoczynek zarówno rodzinom z dziećmi (jest plac zabaw), jak i innym osobom liczącym na spokojny relaks w górach. Wystarczy usiąść na ogólnodostępnym tarasie widokowym, by w ciszy i spokoju delektować się górskim krajobrazem. To prawdziwa ulga dla zmęczonych oczu oraz doskonała sceneria do grillowania.

Rekreacja w Kościelisku

Kościelisko to malownicza górska miejscowość położona na stokach Pogórza Gubałowskiego oraz w Rowie Kościeliskim, zaledwie kilka kilometrów od Zakopanego. Stanowi doskonałą bazę wypadową dla turystów chcących bardziej aktywnie spędzić czas. Do Tatrzańskiego Parku Narodowego można wejść z kilku punktów – na Groniku, na Polanie Biały Potok, na Nędzówce oraz w Kirach. Piękne trasy, z niesamowitymi widokami, przeznaczone są także dla początkujących uczestników szlaków górskich. Prowadzą po Pasmach Gubałowskich – jak ścieżka rowerowa przez Dzianisz do Chochołowa, zielony szlak na Butorowy Wierch oraz czarny szlak na Gubałówkę.

Blisko stąd do Term Chochołowskich czy Zakopanego. Położenie tuż obok stolicy Tatr daje też możliwość skorzystania z innych atrakcji turystycznych, jak wyciągi narciarskie, park wodny czy liczne karczmy.

Jeśli górskie szaleństwo, to tylko w tej części Polski – blisko położone Zakopane daje szersze możliwości wczasowiczom na korzystanie z górskiego klimatu!

Booking.com | 10/10

Renata – wrzesień 2021

Piękne widoki z balkonu. Cisza, spokój, który cenię sobie podczas urlopu. Czyściutki, pachnący świeżością apartament… Pralnia, która po powrocie ze szlaku, na którym zaskoczył nas deszcz i lawiny błota, szczególnie nam się przydała… Na tarasie kącik dla maluchów. Pobyt bardzo miły i udany, polecam.

Google | 5/5

Henryk – marzec 2022

Fantastyczne miejsce… Nowoczesne elementy gustownie łączą się z tradycją podhalańską. Cisza spokój, piękne widoki, dyskretna i profesjonalna opieka właścicieli to atuty tego miejsca...

Booking.com | 10/10

Piotr – luty 2022

Bardzo wygodne apartamenty, a do tego świetnie wyposażone. W końcu ktoś robi to z głową i daje więcej niż 4 łyżki/widelce/ noże itp. :) Na wyposażeniu było wszystko, nawet wałek do ciasta. Wielki plus za ekspresy do kawy, ciśnieniowy i przelewowy. Bardzo wygodne łóżka.

Booking.com | 10/10

Bartosz – wrzesień 2021

Lokalizacja na uboczu bardzo cicho i spokojnie. Z tarasu wspaniały widok na góry. Apartament bardzo czysty, kuchnia wyposażona we wszystkie niezbędne akcesoria. Miło spędzony czas.

This article is from: