TF # 12, April 2008

Page 1

CENA: 13zł w tym 7%VAT

NR 12/04/2008 KWIECIEŃ

INDEKS 233021

ISSN 1897-3655




OD RADKA:

Na początku był Tattoofest - I Ogólnopolski Festiwal Tatuażu w Krakowie. Potem powstała niniejsza gazeta – „TattooFest”, której ideą było kontynuowanie wspaniałej atmosfery, jaka miała miejsce podczas pierwszej edycji imprezy. Konwencje są esencją tatuatorskiej sztuki. To właśnie na nich można spotkać prawdziwych miłośników tatuażu i poczuć ten specyficzny, buntowniczo-artystyczny klimat. Dzięki temu, że zaczęliśmy wydawać gazetę, mieliśmy możliwość odwiedzenia wielu konwencji zagranicznych. Zastanawialiśmy się, jak na ich tle wypada nasza impreza, niewielka i z niewielkimi tradycjami. Szybko przekonaliśmy się, że nie da się tego obiektywnie ocenić, ponieważ jak już wielokrotnie pisaliśmy w relacjach, każda jest nieco inna i każdy uczestnik oczekuje czegoś innego! Londyn czy Mediolan są „zjazdami” największych światowych sław tatuażu i to oni stanowią o sile imprezy. Plusem konwencji we Frankfurcie jest ilość tatuatorów, w tym roku - około dwustu, oraz wzorowa organizacja. Berlin to przede wszystkim tradycja i doświadczenie, a Tokio to dla nas, Europejczyków przede wszystkim egzotyka. Lipsk i Dortmund - imprezy regionalne, mające swoją specyfikę. Są też konwencje nieudane, które upadają po pierwszych edycjach, jak również takie, które upaść już dawno powinny, a to, że do tej pory funkcjonują, można porównać do cudu… Cechą krakowskiego Tattofestu jest klimat, jaki tworzy klub Rotunda i miasto Kraków ze swoimi setkami pubów, kafejek i zabytków oraz przede wszystkim ci wszyscy, którzy pojawią się jako odwiedzający. Na obecnym etapie przygotowań do konwencji już zadaTATTOOFEST 4

jemy sobie pytanie, jak ta impreza ma wyglądać w przyszłości? Nie wszyscy tatuatorzy, w związku z ograniczoną ilością miejsca, będą mogli wziąć w niej udział. Również ci zagraniczni, o których w 2006 roku mogliśmy jedynie pomarzyć! Czy w kolejnych latach powinniśmy pozostać wierni specyficznemu klimatowi połączonemu z jakością artystów czy raczej bardziej się otworzyć? Czy Polska jest już gotowa na duży festiwal? Czy nadal ceny są najważniejsze, gdy odpowiadamy sobie na pytanie, zrobić tatuaż czy nie? W tym roku w Rotundzie będzie ciasno i gorąco, duża ilość tatuatorów i, mamy nadzieję, niezła frekwencja. Odwiedzających czeka mnóstwo atrakcji, spotkań i pozytywnych wrażeń. Ta formuła sprawdziła się przy poprzednich edycjach, więc i tym razem musi dać wam poczucie miło i sympatycznie spędzonego weekendu. Chcielibyśmy, aby rodziła owoce w postaci różnego akcji artystycznych i samych, wspaniałych tatuaży nie tylko przez te dwa dni, ale żeby również zainspirowała was w jakimkolwiek działaniu na następne miesiące. Jeżeli tak się stanie, będziemy jako jej organizatorzy ogromnie usatysfakcjonowani i postaramy się was znowu zaskakiwać pomysłami i dobrą jakością przy jej kolejnych edycjach! Teraz zejdźmy troszkę na ziemię. Wejściówka na Tattoofest będzie w tym roku kosztowała 50 zł za dwa dni (25 zł jeden dzień i osobne bilety na MoshFest). Jest wyższa niż w roku ubiegłym, ponieważ zaproszeni goście oraz atrakcje, o których przeczytacie w następnym numerze, są na zdecydowanie wyższym poziomie. Panie i Panowie! Nigdy jeszcze nie było w Polsce na konwencji tak wielu za-

granicznych, znanych tatuatorów! Ponad połowa tegorocznych wystawców to artyści pracujący poza Polską!

OD KAŚKI:

Poza świetnymi tatuatorami na Tattoofest zawitają też inni wystawcy: Koltat, Cyber Tattoo, Wildcat i Workhouse. Niestety ich liczba będzie mocno ograniczona ze względu na brak miejsca, ale i tak jesteśmy pewni, że obecność znanych tatuatorskich firm wzbogaci nasz festiwal. W tegorocznym Tattoofeście weźmie udział m.in. Workhouse, firma z Olsztyna mająca ogromne doświadczenie w produkcji maszyn i wykonująca je najdłużej w Polsce. Istnieje od 2000 roku i powstała za namową „Bazyla” - legendy polskiego podziemia tatuatorskiego. Właściciel Workhouse’a, Karol Najmowicz stopniowo pracował na swoja markę, by po ośmiu latach stać się specjalistą w swojej dziedzinie nie tylko w Polsce, ale również zagranicą. Workhouse to dobry sprzęt i sprawdzone akcesoria, stale udoskonalane i poprawiane. Firma mieści się w starym, odrapanym budynku, otoczonym innymi małymi zakładami produkcyjnymi i hurtowniami. Składa się z dwóch pomieszczeń. Pierwsze z nich to warsztat Karola i hurtownia. Drugie to hala produkcyjna, wypełniona tokarkami, polerkami, frezarkami i wieloma innymi maszynami, używanymi do produkcji. Całość uzupełniają ludzie, którzy stanowią zwartą ekipę. Workhouse współpracuje z większością krajowych salonów tatuażu oraz z Wildcat Polska i Wildcat Czechy. Bierze udział w wielu polskich i zagranicznych konwencjach tatuażu. Jednym z największych polskich producentów i dystrybutorów akcesoriów oraz sprzętu do tatuażu i piercin-


gu jest Cyber Tattoo Factory, firma, która również pojawi się na trzeciej edycji krakowskiej konwencji. Istnieje od 2001 roku. Sprzęt Cyber Factory, podobnie jak Workhouse’a, tworzony jest przy współpracy znanych tatuatorów. Firma oferuje maszynki do tatuowania, igły, sprzęt do lutowania igieł czy piercingu, farby takich firm jak Makkuro sumi, Premium Colours, Tat Wax czy Japan Black, rury oraz dzioby do maszynek, pigmenty, kalki, zasilacze do maszynek, włączniki nożne, kosmetyki do pielęgnacji tatuaży i piercingu Protat, rękawiczki, akcesoria medyczne, środki higieny oraz kubeczki na farbę. Firma otworzyła również filię w Berlinie. W 2005 roku poszerzyła swoją działalność o biżuterię piercingową. Oferuje kolczyki ze stali chirurgicznej, PTFE, silikonu, bioplastu, tytanu czy srebra. Do grona wystawców Tattoofestu dołączy też polski przedstawiciel angielskiej firmy The Wildcat Collection Ltd. To jedna z największych na świecie firm zajmujących się tworzeniem i sprzedażą biżuterii. Specjalizuje się w produkcji kolczyków ze stali chirurgicznej, stali implantowanej i tytanu, ale też srebra, silikonu, bursztynu, kości mamuta czy rogu bawoła. W ofercie firmy znajdują się również narzędzia typu szczypce czy kleszcze oraz różnego rodzaju gadżety: koszulki, kubki, smycze. Polski Wildcat działa od 1999 roku. Więcej o firmie Wildcat możecie przeczytać w tym numerze w wywiadzie z Celiną. Szeroką gamę biżuterii do piercingu zaprezentuje na krakowskiej konwencji rów-

nież firma Koltat, która oferuje swoim klientom kolczyki z takich materiałów jak stal chirurgiczna, bioplast, PTFE czy tytan. Oprócz biżuterii Koltat zajmuje się dystrybucją narzędzi do tatuażu, pęset, kleszczy i różnego typu akcesoriów.

OD OLI:

W związku z bardzo dużą ilością wiadomości, jakie dostajemy od naszych czytelników, od bywalców poprzednich edycji Tattoofestu oraz osób, które dopiero pierwszy raz wybierają się do Krakowa, zdecydowaliśmy napisać artykuł o konwentowych cenach. Temat mało znany i niechętnie poruszany, ale postanowiliśmy co nieco podpytać przyjeżdżających tatuatorów odnośnie cen. Na celownik wzięliśmy przede wszystkim gości zza granicy, ponieważ stawki w Polsce są raczej standardowe. Drodzy „zainteresowanidziarkąnakonwencji”! Pamiętajcie: wystawcy muszą się liczyć ze sporymi kosztami własnymi, od podróży przez opłaty za boks na noclegu kończąc. Mimo to, na tego typu imprezach panuje dziwne przekonanie, że w przypływie jakiejś wielkiej dobroduszności wybrany petent ewentualnie, być może czy w razie czego zgodzi się „użyczyć” kawałek swojego ciała, by tatuator mógł za darmo wykonać podczas konwentu jakąś katalogówkę. Nic z tego! Na konwencjach trzeba promować oryginalny styl i niepowtarzalne prace tym bardziej, jeśli ktoś myśli o udziale w konkursach. Ponadto zakorzenił się w powszechnej opinii pogląd, iż artyści spoza Polski żąda-

ją tak wygórowanej „należności za usługę”, że nawet nie warto pytać czy próbować umówić się na wykonanie autorskiego, artystycznego tatuażu. Pamiętajcie! Tattoofest daje niepowtarzalną szansę wytatuowania się u Victora Portugala, Kamila Moceta, Zappy, Waldiego, Zhivko czy innych światowej sławy tatuatorów (zerknijcie na listę wystawców na naszej stronie!). Z szansy takiej można, a nawet trzeba skorzystać, bez konieczności wyjazdu za granicę czy umawiania się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Z tego, co udało nam się dowiedzieć, tatuatorzy będą znacznie obniżać swoje konwentowe stawki, zbliżając je do naszych polskich realiów. Opłaty obowiązujące na zachodnich konwencjach to standardowo ok. 100-150 euro. W Krakowie natomiast będzie się można wytatuować u Lei Nahon czy Roberto z Art Corpus z Paryża za 40 euro za godzinę, czyli stawkę zbliżoną do „polskiej studyjnej”. Z kolei tatuatorzy z czeskiego Tribo będą kasować 200 zł za godzinę pracy, z tym że wymagają zaliczki przy umawianiu się na termin (za pośrednictwem maila). Kamil Mocet czy Fadi zejdą także do naszych stawek krajowych. Jeśli tylko podoba wam się czyjś styl, pamiętajcie, aby wcześniej skontaktować się z tatuatorem, ewentualnie omówić projekt czy dogadać szczegóły. Specjalnie dla was ściągamy najlepszych tatuatorów nie tylko po to, by podpatrywać ich przy pracy. Dlatego bądźcie jak dzieci: realizujcie swoje tatuatorskie marzenia!

TATTOOFEST 5



Nam się podobają!

CIEKAWE NADESŁANE

I pyszne kiełbaski

KONWENCJA W LIPSKU

RODZINA TATTOOART

Znów o internetowej mafii

GOORIN

Zrób czapkę, jak znudziło ci się tatuować!

SŁODYCZ!!!

W postaci Stephanie

FADI

Jak znaleźć wyjątkowy styl

fot. Marcel Zuurmond

Teleranek Dantego

MITY Z SATELITY

TANIEC Z GWIAZDAMI

Jak Celina z Wildcatem tańcuje!

„Muzyk” z Węgier

LEVENTE PINTER

Pierwsze koty za płoty

KONWENCJA W ŁODZI

TRIBO

Ciąg dalszy o sąsiadach

VICTOR PORTUGAL

Gość specjalny tego numeru

INFO

Tutaj jesteś

8 10 20 24 34 40 45 48 52 58 62 64 72 Oraz kilka słów od redaktorka

7 SPIS TREŚCI

Warto wiedzieć

TATTOOFEST 2008

4

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 Kraków REDAKCJA: Radosław Błaszczyński kult@tattoofest.pl Katarzyna Ponikowska ermine@interia.pl OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia STALI WSPÓŁPRACOWNICY: Dawid Karwowski, Dante, Justyna Czarnecka, Raga, Ola Skoczylas OKŁADKA: Marcel Zuurmond

MARKETING I REKLAMA: Anna Błaszczyńska info@tattoo.biz.pl DRUK: Drukarnia FTF www.ftf.com.pl Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. ISSN 1897-3655


INFO

INFO

OD REDAKCJI! Wiosna!!! Budzimy się Panie i Panowie z zimowego snu. Zaczynamy odkrywać swoje ciała i obserwować swoich sąsiadów i sąsiadki, czy aby w ciągu ostatnich miesięcy nie przybyły im jakieś tatuaże? A powinno być tego całkiem sporo. Pocztą pantoflową docierały do nas informacje, że większość tatuażystów miało w „martwym sezonie” pełne ręce roboty. To cieszy, bo nie od dziś wiadomo, że większe prace lepiej robić właśnie w tym okresie (przede wszystkim – brak słońca!). Ale i tak większość o tym zapomina. Choćby ja sam. Teraz dopiero zaczynamy zastanawiać się, jak zrealizować plany związane z tatuowaniem swojego ciałka. Niby jest już upatrzony wzór albo mamy coś do dokończenia czy przykrycia (błędy młodości lub skąpstwo, które doprowadziło nas do znajomego znajomego, co „super dziara” za 50 zł). Więc trzeba się teraz trochę zaangażować i umówić szybciutko na termin, ponieważ do niektórych dobrych tatuatorów trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Przy odrobinie szczęścia zdążymy jeszcze przed wakacjami i sezonem basenowym. Możemy również nie zważać na porę roku i ukrywając się przed słońcem oraz unikając kąpieli w akwenach i basenach, spokojnie dbać o gojący się tatuaż. A co w tym numerze naszego magazynu? Przeczytacie między innymi relację z konwencji w Łodzi. Można było na niej zauważyć, że ludzie coraz odważniej i rozsądniej podchodzą do sztuki tatuażu. Po tych, którzy trafili na festiwal, widać, że interesują się tym tematem. Co za tym idzie, potrafią staranniej dobrać zarówno tatuażystę jak i sam motyw, który chcą mieć. Dzięki temu na imprezach tatuatorskich praktycznie niezauważalny jest tatuaż symboliczny czy komercyjny (tribalki, delfinTATTOOFEST 8

ki i inne pieczątki!). Coraz mniej widzi się także prac pseudoartystów. Chociaż jest ich i tak sporo. Brak samokrytyki plus mimo wszystko niedostateczna wiedza na temat tatuowania osób zarówno tatuujących jak i tatuowanych równa się masakra! Ale nie jest źle. Jak mawia mój przyjaciel: „jest bardzo dobrze, dostatecznie!” Teraz mała nawigacja po bieżącym numerze waszego ulubionego magazynu. Zaczyna być on nieco podporządkowany zbliżającej się konwencji w Krakowie. Staramy się systematycznie przedstawiać naszych gości. Na początku numeru kilka bieżących informacji na temat przygotowań do Tattoofestu, jak również na temat orientacyjnych cen - jeżeli chcielibyście się wytatuować u artystów obecnych na imprezie. Następnie przedstawimy wam osobę, której teoretycznie nie trzeba przedstawiać – Victora Portugala i jego twórczość. Naprawdę jesteśmy szczęśliwi, że ten skromny i sympatyczny tatuażysta zgodził się na udzielenie wywiadu do naszej gazety. Mamy nadzieje, że jego plany nie pokrzyżują się i ostatecznie pojawi się w czerwcu na festiwalu w Krakowie. W ostatnim numerze prezentowaliśmy prace Petera Bobka i oprowadzaliśmy Was po praskim studiu Tribo. Teraz dwoje kolejnych artystów z tego miejsca: Dja Dja (również pojawi się na Tattoofeście) oraz Michal Pisa. Z innych zapowiedzianych gości zapoznacie się z Muzykiem z Węgier oraz bardzo charakterystycznym artystą z Egiptu - Fadim, łączącym tatuaż biomechaniczny z kulturą swojego narodu. Jak wspomniałem wcześniej, w lutym tego roku odbyła się konwencja w Łodzi. Macie okazję przeczytać obszerną relacją z tej imprezy i zobaczyć większość nagrodzonych prac. Nie jest to jedyny festiwal,

na którym byliśmy w lutym. Zajrzeliśmy także do zachodnich sąsiadów, do Lipska, gdzie mieliśmy szansę dokonać przeglądu lokalnych studiów. Polecam również gorąco dwa artykuły. Pierwszy z nich to wywiad z Celiną z firmy Wildcat Polska, w którym pokazujemy, jak dzięki uporowi i determinacji można osiągnąć sukces. W drugim prezentujemy firmę Goorin, która niedawno otworzyła swoje przedstawicielstwo w Polsce. Wybraliśmy serię Electric Line czyli czapki, kaszkiety i kapelusze, których design jest ściśle związany z wzornictwem tatuatorskim. W stałych działach, Stephani z Beneluksu jako Kudi Chick. Wyjątkowa słodycz! Poza tym: Danteizmy o mitach związanych z tatuowaniem i przekłuwaniem, a także tradycyjnie Rodzina TattooArt. Oczywiście na koniec galeria ciekawych, nadesłanych prac, chociaż tym razem mocno ograniczona. I jeszcze mała zapowiedź. Na stronach 16-17 znajdują się projekty, które otrzymaliśmy od studia All Or Nothing z Atlanty. Brandon Bond i jego firma już kilka razy pojawiała się w „TattooFeście”, ale tym razem to początek długiej serii, jaką mamy zamiar zrobić o studiu oraz związanych z nim osobach i wydarzeniach. Jest to według mnie jedno z najlepiej zorganizowanych i prężnie rozwijających się miejsc na świecie związanych z tatuażem. To sztandarowy przykład, że sztukę i artyzm można z powodzeniem łączyć z komercyjno-biznesowym prowadzeniem interesu, jednocześnie świetnie się przy tym bawiąc. Miłej lektury Radek & „TattooFest” Team PS. Zibi wybacz za niepoprawne podpisanie Twojej pracy w poprzednim numerze... Skullmaster także niech wybaczy.

Tattoo Expo Roma 9-11.05.2008 Włochy www.tattooexporoma.com

W najbliższym czasie Daveee z Kultu będzie miał możliwość odwiedzić studio All or Nothing w Atlancie. Mamy nadzieję, że z krótkiego kwietniowego pobytu wyniesie jak najwięcej pomysłów, nowinek, a także całkiem sporą garść materiałów na temat tego konglomeratu niespotykanych tatuatorskich talentów.

Następna dawka informacji o polskiej scenie tatuażu na niemieckim portalu internetowym Tattoo Guide. Tym razem materiał o Marku Pawliku „Marzanie” i studiu Sauron. W kolejnej odsłonie naszych rodzimych tatu-artystów z końca lutego pojawił się Tofi z rybnickiego Art-Line. Mamy nadzieję, że wraz z rozwojem portalu zrealizują się zapewnienia jego twórców o kilku wersjach językowych. Na razie, niestety tylko po niemiecku, ale i tak czekamy na więcej, ponieważ każdy kolejny artykuł to wzmacnianie pozycji polskiego tatuażu.


Hell City Tattoo Fest 6 „The Respawn” 16-18.05.2008 USA www.HellCityTattooFest.com

Tattoo Convention Prague 16-18.05.2008 Czechy www.tattoo-convention.cz

Tattoo Expo Alchemy 17-18.05.2008 Szwajcaria www.alchemy-tattoo-expo.ch

Tattoo Show Convention China 27-29.05.2008 Chiny www.08tattoo.com

TATUATORZY POSZUKIWANI! W berlińskim sklepie Spunx na Sonntag Str. 25, wśród dóbr importowanych z Polski - ciuchów i ręcznie szytego obuwia, teraz można też znaleźć i zakupić „TattooFest”! Dla wielu Polaków mieszkających w Berlinie ułatwi to dostęp do najświeższych wieści z kraju, opisów najlepszych polskich tatuatorów, bieżących wydarzeń, a także polskojęzycznych relacji zarówno największych jak i tych mniejszych spotkań tatuatorskich. Dla obcokrajowców nasz magazyn to przede wszystkim foto galeria polskiej sceny tatuażu czy ilustracja europejskich imprez, w których niejednokrotnie uczestniczą. Undergroundowy sklep to również miejsce pracy Roberta Solucha, który prowadzi pod tym samym szyldem sprzedaż maszyn i akcesoriów do tatuowania.

Oj, przybyło pracy! Tatuatorzy poszukiwani. Tym razem poszukujący stawiają przede wszystkim na doświadczenie, co nie powinno dziwić przy studiach działających dobre kilka lat. Kompletujcie portfolia, piszcie i dzwońcie…

I TY MOŻESZ ZOSTAĆ KULCIAKIEM!!!

Kult się rozwija i szuka… szuka… artystów! Potrzebuje ambitnych i uśmiechniętych! Zarobki takie sobie, ale zabawy co nie miara! Jeździmy tu i tam, i coś czasami też robimy! Generalnie, u nas jest fajnie, a dzięki tobie może być jeszcze fajniej! Oczywiście najfajniej, jak byś chciał do nas dołączyć! Wtedy przyślij swoje zdjęcia. Te z nad morza bez sensu – wystarczą tatuaże, które do tej pory zrobiłeś i jakieś rysunki - bo fajnie jakbyś rysował!!! A tak w ogóle: my zwykle jesteśmy poważni! Kontakt: Kraków, ul. Szpitalna 20-22, tel. +48 12 429 14 52, 502 045 009, info@tattoo.biz.pl BLACK SKULL poszukuje doświadczonego tatuażysty do pracy w salonie. Kontakt: Dominik Kobryń, Zabrze, ul. Wolności 232, tel. +48 605 301 731, www.blackskulltattoo.com SIGIL TATTOO poszukuje doświadczonego tatuatora na stałe lub czas określony. Istnieje możliwość zakwaterowania (samodzielna kawalerka w centrum miasta). Portfolio proszę przesyłać drogą mailową. Kontakt: Łódź, ul. Piotrowska 25, tel. +48 42 631 91 71, sigils@o2.pl

Nasz magazyn można już kupować w formie elektronicznej ze strony www.tattoofest.pl. Płacić można na wiele sposobów, w tym również kartą płatniczą. Wprowadziliśmy taką formę sprzedaży przede wszystkim z myślą o osobach przebywających za granicą lub mieszkających w małych miasteczkach i wsiach, które nie mogą nabyć fizycznie naszego pisma. „TattooFest” w pliku pdf jest w jakości nadającej się do czytania i oglądania za pomocą komputera i nie nadaje się do wydruku. Cena tej wersji to tylko 10zł. Jeżeli jacyś wasi znajomi nie mogą kupić wersji drukowanej, poinformujcie ich proszę o tej możliwości zakupu.

3 numery to 39,00 a 6 numerów to 78,00 (kolejny dostaniesz w prezencie). Na terenie Polski przesyłka gratis. Poza granicami należy doliczyć koszt przesyłki. Żeby zaprenumerować Tattoofest należy:

1.

Skontaktować się z Anią, podać swoje dane i zaznaczyć od którego numeru chcesz otrzymywać gazetę (kontakt 12 429 14 52, 502 045 009 , kult@tattoofest.pl) Wpłacić kaskę przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja Szpitalna 20-22/5s 31-024 Kraków lub przelewem na konto: Anna Błaszczyńska 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001

2.

Jeśli chcesz otrzymać fakturę koniecznie nas o tym poinformuj podczas zamówienia!

TATTOOFEST 9


Victor Portugal ma 31 lat. Tatuuje od jedenastu. Zaczynał w Urugwaju, by po paru latach zasłynąć na całym świecie. Dziś zdobywa nagrody na największych i najbardziej prestiżowych festiwalach. Świetnie czuje się w mrocznej stylistyce. Tatuaże Victora to najczęściej demoniczne wzory połączone z elementami biomechaniki. Portugal już w czerwcu pojawi się w Polsce na trzeciej edycji krakowskiego Tattoofestu. Tatuator nie jest zbyt wylewny i trudno namówić go do zwierzeń. Ale prezentujemy to, czego udało nam się o nim dowiedzieć.

TATTOOFEST 10


TATTOOFEST 11


Jak wyglądała twoja tatuatorska droga? Victor Portugal: Tatuuję od 11 lat, ale początek mojego tatuowania to była bardziej zabawa niż poważne podejście do tego, co robiłem. Zaczynałem we własnym domu, tatuując przyjaciół własnoręcznie zrobiona maszynką. Najtrudniej było z dobrym sprzętem - 11 lat temu w Urugwaju był nie do zdobycia. Nie miałem czasu na studia, pracowałem na budowie. Sam uczyłem się tatuowania. Największy wpływ mieli na mnie wtedy tatuatorzy, których prace mogłem znaleźć w magazynach dostępnych w Urugwaju, m.in. Paul Booth, Guy Aitchinson, Filip Leu, Aaron Cain czy Marcus Pacheco. Potem pracowałem w wielu studiach w Brazylii, Argentynie, Urugwaju, Londynie, Hiszpanii czy na Teneryfie, gdzie mam obecnie swoje własne - DarkTimes Tattoo. Jak oceniasz scenę tatuażu w Hiszpanii? Czy dostrzegasz jakichś młodych ambitnych tatuatorów, którzy dobrze rokują? - Nasza scena jest dobrze rozwinięta i bardzo duża, ale nie widzę ludzi, którzy wnoszą do niej coś nowego, coś świeżego. Większość dobrych tatuatorów pracujących w Hiszpanii pochodzi spoza tego kraju. Ale kilku Hiszpanów, takich jak Punko z Energy Tattoo czy Julio Zamora to utalentowani artyści. A co sądzisz o wschodniej scenie? Myślisz, że jest w niej coś świeżego, specyficznego? - Według mnie to bardzo dobrzy artyści, którzy dużo dają całej scenie tatuażu. W twoich pracach widać duży wpływ motywów zaczerpniętych z architektury oraz ornamentów. To głównie tam poszukujesz inspiracji? - Tak. Bardzo lubię ten rodzaj sztuki. Co najbardziej lubisz w swojej pracy? - Efekt cieni na skórze i przystosowywanie wzoru do ciała. Poza tym bardzo lubię podróże, które są jednocześnie moim hobby i koniecznością, by ciągle uczyć się czegoś nowego. TATTOOFEST12 12 TATTOOFEST


TATTOOFEST 13


TATTOOFEST 14


Szczerze mówiąc, Polska to jeden z moich ulubionych krajów. Twoje prace cieszą się w Polsce dużą popularnością, a ty jesteś tu jednym z lepiej rozpoznawalnych tatuatorów zagranicznych. Nie myślałeś, żeby popracować w Polsce dłużej niż tylko dwa dni podczas konwencji? - Oczywiście, chciałbym spędzić w Polsce więcej czasu i może kiedyś w przyszłości uda mi się przyjechać na dłużej. Niestety w tym momencie jestem zbyt zajęty i mam na głowie kilka nowych projektów... A co robisz w wolnych chwilach? - Rzeczy niezwiązane z tatuażem: gram na gitarze, jeżdżę na bmx-ach czy deskorolce, czasem rysuję. Radek

TATTOOFEST 15


TATTOOFEST 16


TATTOOFEST 17


TATTOOFEST 18


TATTOOFEST 19


część 2 W poprzednim numerze prezentowaliśmy historię studia Tribo Tattoo oraz prace Petera Bobka. Dziś ciąg dalszy. Przed wami Dja Dja i Michal Pisa.

swoje pierwsze tatuatorskie kroki stawiała na skórze przyjaciół za pomocą amatorskiego sprzętu (struna od gitary zamiast igły). - Musiałam spędzać cały dzień, żeby zrobić jeden mały wzór - wspomina. Z czasem zaczęła jednak przykładać coraz większą uwagę do nauki tatuowania, lepszego konturu i delikatniejszych cieni. W 1999 roku sprzedała część otrzymanego spadku i kupiła swój pierwszy profesjonalny sprzęt - maszynki, barwniki, igły i dużo innych potrzebnych rzeczy. - To była prawdziwa przyjemność pracować dobrym sprzętem po używaniu ręcznie robionej maszynki - mówi tatuatorka. W 2000 roku przeprowadziła się z przyjacielem do Indii i w regionie Goa otworzyli swoje pierwsze studio. Dja: - Dużo pracowaliśmy, ale nie braliśmy za swoje prace zbyt dużej zapłaty. Naszym głównym założeniem było robić jak najwięcej tatuaży, aby zdobyć doświadczenie i jak najwięcej się nauczyć. Namalowałam tam wiele obrazów, tworząc moje portfolio i poszukując indywidualnego stylu. W tym czasie wielu świetnych tatuatorów odwiedzało Indie. Wiele się od nich nauczyliśmy - przyznaje artystka. TATTOOFEST 20


Po kilkuletnim pobycie w Indiach przeprowadzili się do Tajlandii, aby otworzyć kolejne studio. Żyli tam i pracowali do czasu, kiedy ich drogi się rozeszły. Dję coraz bardziej ciągnęło do Europy. - Wielu świetnych artystów, których chciałam zobaczyć i poznać mieszkali w Europie. Więc postanowiłam się przeprowadzić - wspomina. Dja ma 30 lat. Jej ulubione style to art nouveau i japońskie grafiki. - Pomiędzy nimi szukam swojego stylu. Kocham pracować z kolorem i cieniem, z liniami i etnicznymi tribalami - mówi. Ceni sobie prace takich artystów jak Fillip Lee, Bo-

ris, Shige czy Sabina Gafron. Dja Dja: - Tatuaż musí harmonizować z ciałem. To głupie kopiować czyjeś tatuaże i pokrywać ciało małymi obrazkami. Według mnie tatuaż to nie moda. Jeśli ktoś robi wzór, bo uważa, że to modne lub idzie do studia, bo jego przyjaciel lub ulubiony aktor ma tatuż i on też chce, to nie jest to, szczerze mówiąc, mój ulubiony klient. Jeśli mimo to nalega, mogę zrobić ten wzór dla pieniędzy, ale bez duchowego zaangażowania. W przyszłości Dja chce otworzyć własne studio tatuażu.

TATTOOFEST 21


ma 41 lat i tatuuje od 12-tu. Sam uczył sie tatuatorskiej sztuki. Zaczynał od małych wzorków robionych na skórze brata i przyjaciół. Przed Tribo pracował w domu i studiu Hanky Panky w Amsterdamie. - Pracowałem z wieloma artystami. Była to jednocześnie zabawa, inspiracja i świetne doświadczenie - wspomina Michal. Najbardziej lubi tatuaż tradycyjny i orientalny, jak mówi: - Tatuaż, który wygląda jak tatuaż. Ceni sobie takich tatuatorów jak Shige czy TinTin, a z polskich ekipę Juniorink. U swoich klientów nie lubi złego smaku, za to docenia każdy tatuaż, który daje zadowolenie jemu i jego klientowi. Kocha sztukę, ładne dziewczyny i dobre wino. Lubi też wyjazdy na konwencje, które są dla niego okazją do zdobycia nowych doświadczeń, in-

spiracji i przyjaciół. Miał dwuletnią przerwę w wyjazdach, ale czegoś mu brakowało, więc znów zaczął odwiedzać tatuatorskie imprezy. Wkrótce Michal zamierza zacząć pracę z przyjacielem Tarlito w jego nowym studiu w Pradze. KP

TATTOOFEST 22


TATTOOFEST 23


I po ptokach jak to mawiają... Ale też po smokach, sercach, demonach i różnych wspaniałościach. I Ogólnopolski Festiwal Tatuażu w Łodzi mamy już za sobą. Po długiej przerwie Łódź powróciła na tatuatorską mapę Polski. Czy powrót okazał się sukcesem?

TATTOOFEST 24


Tłumnie zgromadzona publiczność Marta - Monster Tattoo - Poznań

„To miasto jest... (cenzura)” - to pierwsze słowa, jakie dało się usłyszeć, gdy przybywali wystawcy i goście. Lokal, choć duży i przygotowany na przyjęcie sporej ilości ludzi, nie posiada niestety zbyt szczęśliwej lokalizacji. Adres to Limanowskiego 200, ale wszystkie możliwe drogi dojazdowe prowadzą od innych ulic. Nawet GPS się gubił. Kto miał fart i CB Radio, ten dotarł bez większych problemów. Co zrobić... To miasto jest tak zbudowane i już.

Można było smacznie zjeść…

Autorski tatuaż w nietypowym miejscu

Klub Aikido „Aikikai”

Wszelkiej maści wróżki amatorki twierdziły, że poziom imprezy będzie niski. Konwencja klasy C albo nawet niżej. Lista

wystawców to kilku znanych przedstawicieli sceny oraz „świeżynki”, jeśli idzie o konwencje tatuażu. Ględzenie jednak się nie sprawdziło. Prace okazały się dobre, a mało znane studia nie przestraszyły się czołówki. Była też wysoka frekwencja jak na pierwszą konwencję. Nie dojechał tylko jeden wystawca - to bardzo dobry wynik. Widać, że tego typu imprezy są potrzebne w kraju i nawet marudzenie, że się nie chce jeździć, że za dużo tego, nie zatrzymuje ludzi przed pokazaniem się na tego typu imprezach. Taka to mentalność, ponarzekać, a potem dać z siebie wszystko przed publicznością. Niespodzianką

TATTOOFEST 25


II miejsce Tatuaż Drugiego Dnia - Dave - Kult - Kraków

Atrakcje dla zwiedzających nie związane z tatuażem były standardowe. Pokaz tańca orientalnego, break dance, body painting, bębniarze, pokaz barmański. Ten ostatni nie był specjalnie powalający. Jeden z barmanów rzucał butelką oklejoną taśmą o podłogę (wciąż wypadała mu z rąk). Ta sztuczka miała polegać albo na upuszczaniu rekwizytów, albo był to ich pierwszy pokaz. Nie mogę się powstrzymać od skomentowania body paintingu. Znów przerabialiśmy „bielizna painting”, a nie zagospodarowanie w pełni kobiecego ciała. Rozumiem, że nie chodziło tutaj o pokaz erotyczny, ale malowanie po ciele jest kontrowersyjne i takie powinno pozostać. Choć Małgorzata Jakubowska, która malowała dziewczyny, wykonała swoją pracę doskonale. Tutaj duży plus. Chyba czas zastanowić się nad kształtem tego typu imprez w Polsce. Nikt nie ukrywa, że mają one komercyjny charakter. Tylko jak daleko ma ta komercja sięgać? Konwencje, festiwale (czy jak tam kto chce to sobie nazywać) odwiedzają ludzie, którzy próbują poznać świat tatuażu w dwie godzinki, a później zaczynają się zwyczajnie nudzić. Czy jednak organizacja za-

I miejsce Tatuaż Pierwszego Dnia - Baton - Azazel - Milanówek

I miejsce Tatuaż Czarno-Biały Mały - Anabi -Szczecin II miejsce Czarno-Biały Duży - Ultra Tattoo - Wrocław

TATTOOFEST 26

było „zgranie się” wszystkich wystawców. Początkowo brakowało klimatu konwencji, nie było tego czegoś, lekko zawiodła organizacja, ale wystawcy nie przejęli się tym. Sami pomagali sobie nawzajem. Okazało się, że wszystkie przepychanki na forach internetowych to efekt wieczornej nudy, a nie realna zawiść czy niechęć. Rzeczywistość wygrała z internetową kreacją. Dopisali również zwiedzający, zarówno zwykli śmiertelnicy jak i ludzie, którzy są uzależnieni od konwencji. Niestety dało się wyczuć (dosłownie) klimat Oktoberfestu. Może to wydać się banalne, ale bar pracował zbyt sprawnie. Koło godzin wieczornych towarzystwo było już poważnie ugotowane. Na after party zostali tylko ci najtwardsi.


TATTOOFEST 27

II miejsce Kategoria Otwarta - Azazel - Milanówek

I miejsce Kompozycja Męska - Dudek - Azazel - Milanówek


wsze musi być zobowiązana do zapewniania im niekończących się atrakcji? (Naszym zdaniem zdecydowanie tak - przyp. red.)

III miejsce Tatuaż Pierwszego Dnia - wyróżnienie - Tofi - Art Line - Rybnik

TATTOOFEST 28

„Jury już zajmuje swoje miejsca...” I co? I nic, wielkie nic. W zasadzie do samego końca nie dowiedzieliśmy się, kto zasiadał w jury. Gdyby „brać” nie kojarzyła osób powołanych do oceniania prac i nie puściła w obieg plotek, to nie dowiedzielibyśmy się, kto jest kim. Dla przypomnienia: Aero - Właśnie zaczyna się przebijać jako „świeżynka” na scenie polskiego tatuażu. Jego prace można zobaczyć na konwencjach dopiero od Tattoofestu 2007. Ma już na swoim koncie nagrodę ze Szczecina. Jego specjalnością jest hiperrealizm i secesja. Oprócz tatuowania od 1990 roku maluje aerografem. Prowadzi również rodzinną pracownię witrażu, która ma przyznane uprawnienia do prac konserwatorskich witraży średniowiecznych. Prykas - Tatuażysta z Rybnika, tzw. stary wyjadacz. Na scenie tatuatorskiej funkcjonuje już parę ładnych lat. Na swoim koncie posiada nagrody z wielu festiwali tatuażu. Jego studio, choć mało medialne, nadal ma silną pozycję na rynku. Specyficzny styl prac, jakie preferuje Prykas, cieszą się niesłabnącą popularnością i z biegiem czasu nie tracą na atrakcyjności. Grzesiek „Wróbel” - Grafik, poniekąd związany z tatuażem. Zajmuje się projektowaniem wzorów. Może się pochwalić zrobieniem kilku plakatów dla klubu „Dekompresja”. Podczas festiwalu można było oglądać jego prace. I to powinno zostać obwieszczone wszem i wobec ze sceny. Niestety, nie zostało. Równie dobrze można by tam posadzić ludzi z ulicy. I tak nikt by się nie połapał. + Można było być spokojnym o bezstronność jury. Na scenie prezentowano jedynie numerki modeli, a nie studio i tatuażystę. Jury samo przyznało, że było zaskoczone rozdysponowaniem nagród.

III miejsce Czarno-Biały Mały - Anabi - Szczecin

III miejsce Mały Kolorowy - Marzan - Sauron Tattoo - Ruda Śląska

(Z)ady i (W)alety

Krasnal - Studio Kameleon z Koszalina - Czesio mówi „Dzień Dobry!”


II miejsceTatuaż Pierwszego Dnia - wyróżnienie - Bart Tattoo - On the road

TATTOOFEST 29

III miejsce Kategoria Otwarta - Skull Master - Wrocław

I miejsce Kolorowy Duży - Novick - Juniorink - Warszawa


Oczywiście zaskoczone pozytywnie.

I miejsce Czarno-Biały Duży - Lucky - Tychy

I miejsce Tatuaż Drugiego Dnia - Lucky - Tychy

+ Dużym plusem było prezentowanie na dużym ekranie prac oraz tego, co się dzieje w boksach. Będąc pod samą sceną, można było zobaczyć, co ciekawego odbywa się za ścianą. Również przygotowane prezentacje prac wystawców zostały pozytywnie odebrane. Każdy, kto podesłał organizatorom zdjęcia swoich tatuaży, mógł zaprezentować je szerokiej publiczności. + Pokaz robienia body piercingu również cieszył się dużą popularnością. Chwilami tworzył się przy tym stoisku gigantyczny korek. Dodatkowo Misiek54 oraz XRoniX dali zwiedzającym możliwość przebicia sobie dowolnej części ciała. Stanęli na wysokości zadania, uwijając się w pocie czoła. Dla chcąco-bojących była to niepowtarzalna szansa na upragniony kolczyk. - Niestety nie została dopilnowana jedna rzecz. Efekt popielniczki w saunie. Ostanie rzędy z boksami przypominały saunę. Temperatura sięgała tam zenitu nie tylko ze względu na jakość prac. Druga rzecz to brak tzw. „pani Krysi”, która ganiałaby wszystkich krnąbrnych za palenie na sali. Pety walały się wszędzie. Palić można było jedynie w części barowej, co nie było do końca w porządku, ponieważ tam też znajdowali się wystawcy. Nieprzyjemny zapach potu, dymu papierosowego oraz środków do dezynfekcji unosił się na sali przez dwa dni. Reszta pomyłek organizacyjnych może zostać wrzucona do worka z napisem: „pierwsza konwencja”. Choć teoria znana, to praktyka jest niezastąpiona. Konkurs „Kategoria otwarta” pokazał jedynie, ile prac jest jeszcze do poprawienia przez profesjonalistów oraz ilu „dziargatorów” ukrywa się w kraju. Jury miało duży problem z wytypowaniem zwycięzców. Na początku napisałem, że prace były na dobrym poziomie i to jest fakt. Niestety ich liczba nie była powalająca, a to, co zostało zgło-

TATTOOFEST 30

III miejsce Tatuaż Drugiego Dnia - Muras - Kult - Kraków

- Prowadzący siedział sobie za konsolą i obwieszczał masom, co za chwilę zobaczą. W zasadzie, jakby go w ogóle nie było. Tutaj kolejny wniosek: imprezy tego typu powinien prowadzić ktoś, kto jest choć odrobinę związany ze światem tatuażu. Dzięki temu można by było uniknąć chociażby przekręceń nazwisk wystawców.


TATTOOFEST 31

II miejsce Czarno-Biały Mały - Marzan- Sauron Tattoo - Ruda Śląska

III miejsce Kolorowy Duży - Art Line - Rybnik

II miejsce Kompozycja Męska - Marzan - Sauron Tattoo - Ruda Śląska


Michał (Dante)

I miejsce Kategoria Otwarta - Junior - Juniorink - Warszawa

Festiwal można podsumować na 4 = w skali akademickiej. Zdane. Poprawnie z pamięci wyklepany materiał, ale słaba improwizacja i nieumiejętność wykorzystywania wiedzy w praktyce. Wymienione minusy to obowiązek, a nie złośliwości i czepianie się. Ogromne podziękowania dla klubu „Dekompresja” za zorganizowanie takiej imprezy w Łodzi. To miasto potrzebuje takiego zjawiska jak królik marchewki. Położenie geograficzne Łodzi i duży lokal to dwa potężne atuty, które w przyszłym roku trzeba wykorzystać jeszcze lepiej. Nie wyobrażam sobie, aby nie było drugiej edycji. W Polsce jest miejsce na cztery duże konwencje i ta powinna znaleźć swoje miejsce w tej czwórce.

III miejsce Czarno-Biały Duży - Szubert Tattoo - Przemyśl

szone w konkursach, nie powinno istnieć. Zła kompozycja pracy to tylko detal przy krzywych konturach i prześwitach. Co dziwniejsze, nie były to jednostkowe przypadki. Niezrozumienie zasad danej kategorii też dało się we znaki. Tatuaż mały to nie jest wzór na pół pleców!!! Najwyższy czas zastanowić się, kogo brać na modela do danej kategorii, a nie tylko zbierać towarzystwo, które coś tam na sobie ma. Kontrowersje spowodowało odwołanie konkursu „Kompozycja damska”. Wystartowało jedynie siedem modelek. Jak dowiedziałem się za kulisami, jury nie zgodziło się na rozdanie nagród w tej kategorii ze względu na niski poziom prac, a także na kolejne niezrozumienie zasad. Nie chcieli naruszać swojego dobrego imienia i wybierać „mniejszego zła”. W grę nie wchodziły nawet wyróżnienia. Można było odnieść wrażenie, że prace były zgłaszane jak leci. Byle był tatuaż. Dwa małe kwiatki na plecach to chyba trochę za mało, by nazwać wzór kompozycją?! Pierwszego dnia została przyznana tylko jedna nagroda za „Tatuaż pierwszego dnia festiwalu”! Ale w niedzielę jury szantażem wymogło wykonanie pamiątkowych dyplomów i wyróżnień, gdyż prac zasługujących na uznanie było więcej. Rozdane zostały też zaległe nagrody z soboty. I to zasługuje na pochwałę. Widać, że członkowie jury zwiedzają tego typu imprezy.

Wyróżnienie - Kolorowy Mały - Lucky - Tychy

NAGRODZONE - SOBOTA: CZARNO-BIAŁY MAŁY 3. Anabi Tattoo - Anabi - Szczecin 2. Sauron Tattoo - Marzan - Ruda Śląska 1. Anabi Tattoo - Anabi - Szczecin KOMPOZYCJA DAMSKA Nagroda nie została przyznana KOLOR DUŻY 3. Art Line - Tofi - Rybnik 2. Sigil - Broda - Łódź 1. Juniorink - Novick - Warszawa TATUAŻ PIERWSZEGO DNIA 3. wyróżnienie: Art Line - Tofi - Rybnik 2. wyróżnienie: Bart Tattoo - On the road 1. Azazel - Baton - Milanówek

TATTOOFEST 32


Nagrodzeni artyści

CZARNO-BIAŁY DUŻY 3. Szubert Tattoo - Przemyśl 2. Ultra Tattoo - Wrocław 1. Art Line - Tofi - Rybnik KOMPOZYCJA MĘSKA 3. Art Line - Tofi - Rybnik 2. Sauron Tattoo - Marzan - Ruda Śląska 1. Azazel - Dudek - Milanówek KOLOR MAŁY 3. Sauron Tattoo - Marzan - Ruda Śląska 2. Bart Tattoo - On the road 1. Lucky - Tychy Wyróżnienie: Lucky - Tychy KOMPOZYCJA OTWARTA 3. SkullMaster - Wrocław 2. Azazel - Milanówek 1. Juniorink - Junior - Warszawa TATUAŻ DRUGIEGO DNIA 3. Kult - Muras - Kraków 2. Kult - Dave - Kraków 1. Lucky - Tychy

II miejsce Kolorowy Duży - Broda - Sigil - Łódź

Anna Redlin - www.salome.net.pl

NAGRODZONE - NIEDZIELA:

Ania - Kudi pragnie serdecznie podziekować Agnieszce „Żyrawce”, Indze, Kisiowi i Panu Marcinowi od statywu za pomoc przy zdjęciach. Dzięki, jesteści Kochani. Polecam się na przyszość. TATTOOFEST 33


Zgłosił sie do nas jako jeden z pierwszych zagranicznych artystów chcących wziąć udział w czerwcowej konwencji tatuażu w Krakowie. Ponieważ darzymy dużym sentymentem kraj, z którego pochodzi, a sam artysta pięknie tatuuje, można powiedzieć w kolorowo-realistycznym węgierskim stylu, szybko zdecydowaliśmy się na wciągnięcie go na naszą listę wystawców. Muzyk pochodzi z Węgier, gdzie zaczął swoją przygodę z tatuażem. Było to prawie osiem lat temu. Postaramy się wam przybliżyć sylwetkę węgierskiego tatuatora, dając mu możliwość powiedzenia o sobie kilku słów.

TATTOOFEST 34

Już jako dziecko rysowałem wszędzie i wszystko, co tylko mogłem. Ciągłe szkicowanie było i jest dla mnie bardzo ważne. Doskonali oraz sprawia, że jestem bardziej kreatywny. Powoduje, że nie wpada się w monotonię dnia codziennego. A od bazgrolenia tylko jeden krok do tatuowania. Jednak długo nie interesowałem się tą forma sztuki. Zajmowałem się głównie graffiti, które do niedawna, podobnie jak tatuaż, uznawane było za sztukę podziemną. Teraz i graffiti, i tatuaż traktowane są jako forma sztuki współczesnej. W końcu postanowiłem spróbować. Poczułem, że to jest to i zacząłem iść w tym kierunku. Na początku tatuowałem przyjaciół. Spędzaliśmy razem dużo czasu i dobrze sie przy tym bawiliśmy. Robiłem wzory, jakie chciałem i czerpałem z tego wiele przyjemności. Po roku lub dwóch latach pracy w domu, poczułem jednak chęć tatuowania w środowisku studyjnym. Zacząłem pracę w studiu Yakuza Tattoo w Budapeszcie. To był spory krok naprzód w mojej karierze. Spędziłem tam cztery lata i poznałem mnóstwo ludzi. Zmieniło to moje podejście do tatuowania. Zdecydowałem się zrobić kolejny krok naprzód i spróbować sił za granicą. Interesowało mnie, jak będzie wyglądać praca w innych krajach, z inną kulturą i z innymi ludźmi. Wyjechałem więc do Niemiec. Miejsce, gdzie mieszkałem (okolice jeziora Chiemsee w Bawarii), okazało się cudowne i nudne jednocześnie. Ale czego mogłem oczekiwać?! Podróżowałem, znając jedynie słowa „ja”, „nein” i „werbung”. To wszystko. Te półtora roku w Niemczech oceniam bardzo różnie. Trafiłem do już istniejącego studia i od razu stałem się partnerem w interesach. Właścicielka szukała kogoś, kto pracuje ładnie, czysto i szybko oraz kogoś, kto jest po prostu cool! To byłem ja! Ona miała dobre podejście do ludzi i potrafiła sprzedać wszystko słowami, a ja potwierdzałem to swoją pracą. Uczestniczyłem w konwencjach i wygrywałem: Budapeszt - I miejsce The Best of Day, Leng-


TATTOOFEST 35


gries w Niemczech - I miejsce Tatuaż Czarno-Biały oraz III miejsce The Best of Day. Jednak mimo rzeczy pozytywnych nie potrafiłem przyzwyczaić się do życia na prowincji. Pragnąłem wrzawy i tłumu, więc na następne miasto mojej pracy wybrałem Londyn. Od roku pracuję w Wielkiej Brytanii. W mojej opinii ogólna mentalność danego kraju determinuje wymagania co do jakości i stylu tatuażu, jaki został stworzony w tym miejscu. Ciężko znaleźć kompromis pomiędzy tym a swoim własnym smakiem i oceną. Bardzo lubię pracować freehand, ale nie jest łatwo przekonać klientów, że potrafię to robić. Czasem nie ufają mi wystarczająco, dlatego muszę wtedy wykonywać prace szablonowe. Oczywiście próbuję to robić jak najle-

TATTOOFEST 36


piej, jednak nie potrafię oddać się temu w 100 procentach. Jeśli tylko mogę pracować free, drzwi otwierają się jedne za drugimi i wszystko staje się prostsze. To czyni mnie bardziej kreatywnym i równocześnie bardziej zadowolonym ze swoich tatuaży. Czasami mam uczucie, że pomiędzy mną a moim klientem jest bardzo twardy mur, a ja muszę go zniszczyć. Poświęcam na to czas i wtedy może już być tylko lepiej. Uczę się języka i poznaję ludzi. To moja droga: otworzyć się na własne cele i poznać lepiej inne kultury i tatuaż. Mogę wypróbować się w różnych sytuacjach i w różnych krajach. Tatuator jest szczęściarzem: może pracować gdziekolwiek zechce! Muzyk

TATTOOFEST 37




WILDCAT COLLECTION LTD. TO NAJWIĘKSZA NA ŚWIECIE FIRMA ZAJMUJĄCA SIĘ TWORZENIEM I SPRZEDAŻĄ BIŻUTERII. OD 18 LAT OFERUJE SWOIM KLIENTOM PRODUKTY NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI. SPECJALIZUJE SIĘ W SPRZEDAŻY KOLCZYKÓW ZE STALI CHIRURGICZNEJ, STALI IMPLANTOWANEJ, TYTANU, BIOPLASTU I PTFE ALE TEŻ SREBRA, SILIKONU, BURSZTYNU, KOŚCI MAMUTA CZY ROGU BAWOŁA. W OFERCIE FIRMY ZNAJDUJĄ SIĘ RÓWNIEŻ NARZĘDZIA TYPU SZCZYPCE CZY KLESZCZE ORAZ RÓŻNEGO RODZAJU GADŻETY: KOSZULKI, KUBKI, SMYCZE. FIRMA WILDCAT MA CENTRALĘ W BRIGHTON I PRZEDSTAWICIELSTWA NA CAŁYM ŚWIECIE, M.IN. W ARGENTYNIE, MEKSYKU, JAPONII, TURCJI, POŁUDNIOWEJ AFRYCE, GRECJI, STANACH ZJEDNOCZONYCH CZY FRANCJI. W POLSCE DZIAŁA OD 1999 R. Z JEGO WŁAŚCICIELKĄ CELINĄ ROZMAWIAMY O HISTORII JEDYNEGO DYSTRYBUTORA BIŻUTERII WILDCAT NA POLSKĘ, NOWOŚCIACH W OFERCIE ORAZ PRZYSZŁOŚCI PIERCINGU W NASZYM KRAJU. TATTOOFEST 40


Jak to się stało, że zdobyliście przedstawicielstwo na Polskę? Celina: To była dość długa droga, staraliśmy się o nie około rok. Zanim spotkaliśmy się z głównym szefem - Johnem Donoghue, wiele razy odwiedzaliśmy angielską siedzibę, spotykaliśmy się z pracownikami, poznawaliśmy firmowe produkty. Marek, „Marzan” ze śląskiego Saurona, “nękał” ich też mailami i listami. Pokazywaliśmy, że nam zależy, że jeżeli będzie taka potrzeba

Czym jeszcze musieliście się wykazać? - Przede wszystkim zaangażowaniem w samą sprawę. Musieliśmy pokazać, że wiemy coś na temat kolczykowania, że jesteśmy w stanie udzielić informacji na temat produktów Wildcat oraz materiałów, z jakich są wykonane. Musieliśmy ich przekonać, że nie jesteśmy pierwszą lepszą firmą, która wymyśliła sobie nagle, że chce zostać ich przedstawicielem, ale że podoba nam się to zajęcie i je lubimy. Ludzie z firmy

sympatyczny człowiek w klimacie. Do tego był z dziewczyną, jakby wyjętą z jego rysunków. Potem byliśmy na ich występie, który bardzo miło wspominam. Jeśli będę miała okazję, z chęcią pojadę na ich koncert raz jeszcze. A jakim człowiekiem jest John - właściciel Wildcata? - Hmm... Tak naprawdę niewiele o nim wiemy. Jest osobą trochę skrytą, moim zdaniem nieśmiałą, trochę zamkniętą w sobie. W trakcie starania się

Sprawę ułatwił nam w pewnym stopniu fakt, że w tym czasie mieszkałam w Londynie, gdzie uczyłam się języka. Łatwiej nam było jeździć na spotkania i na pewno łatwiej było się porozumieć. Tak naprawdę nie wiele załatwisz, starając się o przedstawicielstwo, jeśli nie potrafisz się dogadać. Często jest tak, że ucząc się języka w Polsce, nie potrafimy się później porozumieć z Anglikiem. Akcent zmienia wszystko. Poza tym trudno jest się przełamać, aby mówić po an-

będziemy u nich tak często, jak to konieczne. Podczas spotkania z Johnem sprawa była już dosyć prosta. Postawił nam tylko jeden warunek: zrobić polskie logo Wildcata, które mu się spodoba. Chodziło przede wszystkim o to, żeby był w nim angielski akcent połączony z naszym pomysłem. Po otrzymaniu przedstawicielstwa na Polskę jesteśmy jedyną firmą w kraju, która może posługiwać się wszystkimi grafikami Wildcata. Dodatkowo z naszej strony zadeklarowaliśmy stworzenie polskiej edycji katalogu produktów Wildcat.

widzieli, że nie chodzi nam tylko o zrobienie dobrego interesu. Zdążyli nas poznać. Nasze późniejsze wizyty u nich były już bardziej na stopie przyjacielskiej. Osoba, która zostaje przyjęta w szeregi Wildcata, staje się dla nich kimś więcej niż tylko pracownikiem. Chodziliśmy razem na imprezy, koncerty itp. Z ostatnich wizyt utkwił mi w pamięci występ zespołu Vince Ray’a, który mieliśmy okazję zobaczyć.

o przedstawicielstwo i naszych wizyt w Wildcat UK spotykamy się zwykle z pracownikami firmy. John oczywiście też jest na tych spotkaniach. Owszem, porozmawia z nami, ale trzyma się raczej w swoim świecie.

gielsku, bo boimy się, że zrobimy jakiś błąd, źle ułożymy zdanie. Na pewno o wiele łatwiej jest rozmawiać z kimś w obcym języku, kiedy używa się tego języka na co dzień, a nie tylko podczas zajęć na kursie.

Kto wpadł na pomysł zostania przedstawicielem Wildcata? - Marek. On jest człowiekiem, który jak coś sobie założy, to stara się za wszelką cenę dopiąć celu. I dlatego z takim uporem się o to starał. Wiele osób zrezygnowałoby po drugim czy trzecim spotkaniu, a Marek się nie poddawał. Jeździł, spotykał się, rozmawiał, mailował.

Niedługo będziecie obchodzić dziesięciolecie istnienia przedstawicielstwa firmy Wildcat. Czy macie jakieś palny z tym związane? - Wildcat swoje dziesięciolecie będzie obchodzić dopiero w przyszłym roku. Mamy zatem jeszcze trochę czasu na plany związane z rocznicą. W tym roku swoje dziesięciolecie obcho-

Poznałaś Vince Ray’a? - Tak, ale było to bardzo krótkie spotkanie w sklepie Wildcata w Anglii. Bardzo

dzić będzie studio tatuażu Sauron, które jest ściśle powiązane z naszą firmą. Jak wyglądają wasze kontakty z przedstawicielstwami w innych krajach? - Tych przedstawicielstw jest tak dużo, że trudno jest utrzymywać kontakt ze wszystkimi. Najlepszy mamy z Wildcatem w Niemczech. Jest to drugie po Anglii największe przedstawicielstwo firmy. Spotykamy się z nimi przede wszystkim na konwencji w Dortmundzie, któ-

rą organizuje właśnie Wildcat Deutschland. Spotykamy się też na innych imprezach tatuatorskich, wymieniamy informacje, rozmawiamy. Głównie na tej zasadzie kontaktują się firmy reprezentujące Wildcata. Oprócz tego wymieniamy między sobą maile, informacje o produktach i to również w jakiś sposób nas do siebie zbliża. A czy centrala organizuje jakieś szkolenia odnośnie nowych produktów? - Nie jest to konieczne. Wildcat przesyła nam odpowiednie informacje. Sieć jest tak duża, że trudno byłoby zebrać wszystkich przedstawicieli w jedTATTOOFEST 41


nym miejscu. To jedna z pierwszych firm, która zaczęła opisywać swoje produkty, informować, z jakiego materiału są wykonane. Poza tym osoby, które zostają przedstawicielami, mają jakąś wiedzę na temat kolczykowania i potrafią się nią dzielić ze swoimi klientami. Dlatego nie mamy problemów ze zdobyciem wiedzy na temat produktów oferowanych przez Wildcat. Polski Wildcat, w odróżnieniu od brytyjskiego czy niemieckiego, nie ma forum. Czy dużo osób kieruje pytania bez-

TATTOOFEST 42

pośrednio do was? O co zwykle pytają zainteresowani? - Tak naprawdę spraw jest tysiące. Od rozmiaru kolczyka, jaki należy założyć na świeżo przekłute, a jaki na wygojone miejsce, jaki materiał jest najlepszy dla osób uczulonych, jakie studio wybrać, co robić, kiedy przekłute miejsce nie chce się zagoić czy choćby: „Mam 14 lat. Jak przekonać mamę do tego, żeby pozwoliła mi założyć sobie kolczyk?” Dostajemy masę maili, na które zawsze staramy się odpowiadać. Na naszej stronie staramy się umieszczać jak najwięcej informacji, które są

odpowiedzią na wiele pytań, jakie zadaje sobie osoba, zanim zdecyduje się na założenie kolczyka. Pomocy udzielamy nie tylko przez mail, ale również telefonicznie. Czy w związku z tym tysiącem pytań nie myśleliście o organizowaniu jakichś specjalistycznych szkoleń? - Pytania, na które odpowiadamy, są zazwyczaj zadawane przez osoby chcące założyć sobie kolczyk, a nie przez osoby kolczykujące. Oczywiście obsługujemy również firmy, które pracują na naszych produktach

i jeżeli starają się uzyskać odpowiedź na jakieś pytania, staramy się im pomóc. Jest to jednak bardziej związane z informacjami na temat materiałów, które powinny być zakładane na przekłucia, a jakie po wygojeniu przekłutego miejsca, ewentualnie pielęgnacji, przybliżonego czasu gojenia. Przy pytaniach, jaki kolczyk jest standardowy na przekłucie, staramy się uświadomić, że nie ma w kolczykowaniu ciała czegoś takiego jak standard. Każdy klient jest inny. Mimo że w teorii anatomicznie jesteśmy tacy sami, to różnice są kolosalne.

Dlatego w kolczykowaniu tak ważne jest indywidualne podejście do klienta. Jeżeli ktoś zadaje pytanie, staramy się na nie odpowiadać i dzielić się swoją wiedzą. Jednak nie zajmujemy się szkoleniami i nie zamierzamy tego robić. Co innego jest udzielić komuś pomocy, a co innego jest kogoś szkolić. Mieliśmy kiedyś koncepcję, by prowadzić szkolenia, ale doszliśmy do wniosku, że wszyscy dobrzy body piercerzy nauczyli się sztuki przekłuwania ciała sami. Wiele problemów powstaje właśnie z tych jednodniowych kursów, na których możesz otrzymać tylko małą dawkę wiedzy na temat kolczykowania. Nie można nauczyć body piercingu w jeden dzień. Problem jest w tym, że po takim kursie dostajesz certyfikat, który potem wisi na ścianie i wprowadza zarówno ciebie jak i klientów w błąd. Wiele osób otrzymując certyfikat, uważa, że umie kolczykować, wie już wszystko na ten temat i siada na laurach. Nie dąży do tego, żeby dowiedzieć się więcej, żeby pogłębiać swoją wiedzę. Doszliśmy więc do wniosku, że nie ma to sensu. Nie mamy czasu, aby robić szkolenia trwające klika miesięcy lub co najmniej kilka tygodni. Osoba, która naprawdę interesuję się kolczykowaniem, a nie robi tego tylko po to, aby na tym zarobić, jest w stanie zdobyć wiedzę sama, bez żadnego kursu i bardzo dobrze kolczykować. Czyli przekłuwania można się nauczyć? Nie trzeba mieć ku temu jakichś specjalnych zdolności? - Na pewno dobrze jest


mieć jakiegoś mentora, który pomoże, doradzi. Powinna to być osoba, która zajmuje się kolczykowaniem od lat. Ale najważniejsze jest samozaparcie i zaangażowanie, chęć dążenia do zdobywania wiedzy na ten temat. To jest podstawowy klucz, żeby być dobrym w jakiejkolwiek dziedzinie. Teoretycznie można nauczyć się wszystkiego. Ale jeżeli czegoś nie lubisz, nie kochasz, nie ma w tym pasji, to nie będziesz w tym dobry. Będziesz po prostu robił swoją robotę osiem godzin dziennie i tyle. Jeśli nie ma pasji, nie ma tak naprawdę zaangażowania w to, co się robi. Dawniej na świeżo przekłute miejsca stosowało się kolczyki ze stali chirurgicznej. Teraz zastępuje się je biżuterią z tytanu, bioplastu, PTFE. Czy miało na to jakiś wpływ nasze wejście do Unii Europejskiej? - To nie ma związku tylko z wejściem do Unii, ale przede wszystkim z bezpieczeństwem przekłuwania ciała. Dyrektywa niklowa (ustawa o zawartości niklu w metalach mających styczność z ciałem) obowiązuje w Unii od dawna i u nas też się już dużo o tym mówiło jeszcze przed naszym wstąpieniem w szeregi europejskiej organizacji. Fakt, że stal chirurgiczna nie powinna być zakładana na świeżo przekłute miejsca, był znany od dawna. Niestety, nadal jest to w Polsce praktykowane. Po przekłuciu i na okres gojenia powinno zakładać się biżuterię z tytanu lub materiałów plastycznych, takich jak bioplast czy PTFE łączonych z ty-

tanem. Stal chirurgiczną można stosować dopiero po całkowitym zagojeniu przekłutego miejsca, a jeśli osoba jest uczulona na nikiel lub chrom, powinna całkowicie zrezygnować z tego typu biżuterii i zostać przy tytanie lub materiałach plastycznych. Staramy się jak najwięcej tych informacji przekazywać naszym klientom poprzez stronę internetową, katalogi itp. Chcemy, żeby nasza strona była źródłem wiedzy dla zainteresowanych. Body piercing ma być ozdobą, a nie przyczyną problemów czy alergii.

Gdzie jeszcze, oprócz waszej strony, można znaleźć informacje o kolczykach i technikach kolczykowania? - Wiele informacji można znaleźć na zagranicznych stronach. Odsyłam na stronę w w w. b m e z i n e . c o m , jedną z pierwszych, na której zaczęły się pojawiać informacje o różnych rodzajach przekłuć. Znajduje się tam też masa zdjęć, które uświadamiają, że można przekłuć praktycznie każde miejsce na ciele. Można tam znaleźć również zdjęcia ekstremalnego piercingu (np. przekłucie powieki), które zamiesz-

czane są bardziej po to, żeby zaszokować. Tego typu koczyki nie są praktyczne w noszeniu. Ale jeśli odrzuci się ten element strony, można z niej wyciągnąć naprawdę sporo ciekawych informacji. Jest pewnego rodzaju skarbnicą wiedzy. Można zobaczyć same przekłucia i poczytać na ten temat. Natomiast najbardziej znane w Polsce forum związane z kolczykowaniem to www.bodymodifications.pl. Nawiązując do waszej strony: nie ma na niej aktualnych informacji o waszych wyjazdach na kon-

wencje. Nie jeździcie czy po prostu nie zamieszczacie relacji? - W zeszłym roku mieliśmy przerwę. Musieliśmy trochę odpocząć. Jako Wildcat jeździmy głównie na polskie konwencje, bo tu jesteśmy przedstawicielem. Ale jako osoby prywatne odwiedzamy różne europejskie imprezy tatuatorskie. Wtedy staramy się umieszczać relacje. Mamy jednak tak dużo zdjęć, że aby uaktualnić stronę, będziemy chyba zmuszeni do kasowania części starszych relacji, do których pozostaje pewien sentyment. Od przyszłego miesiąca strona za-

TATTOOFEST 43


cznie się trochę zmieniać. Pojawi się nowa grafika, nowe produkty i oczywiście fotorelacje z imprez, na których byliśmy, a nie ma ich jeszcze na stronie. Zdradzisz nam coś na temat nowej oferty Wildcata? - Jest bardzo wiele nowych produktów, m.in.

mamy bardzo dużo nowych tuneli. Jest to coraz bardziej popularna ozdoba, a co za tym idzie pojawia się coraz więcej nowych ciekawych modeli, bardziej pokombinowanych, urozmaiconych. Są też większe rozmiary. Ludzie nie przestają już na rozpychaniu do szóstki czy ósemki, ale zakładają sobie trzydziestki. Więc Wildcat też idzie w tym kierunku i produkuje kolczyki dla ludzi, któTATTOOFEST 44

rzy bardzo ekstremalnie rozpychają swoje uszy. Jest też dużo nowych produktów z materiałów typu drewno czy róg bawoła. Dają one dają dużą możliwość manewru i można z nich uzyskać bardzo oryginalne wzory. Ponadto mamy nowe produkty do pępka. Ciągle jest to bardzo

popularny rodzaj przekłucia. Jednak ludzie nie chcą już standardowej biżuterii. Szukają nowych, interesujących wzorów i dlatego powstają coraz bardziej urozmaicone modele kolczyków. Jest sporo nowych nakrętek, kółek, sporo nowych sygnetów z serii VooDoo Rising. No i przede wszystkim jest coraz więcej produktów do nowego rodzaju kolczykowania, czyli przekłuć typu der-

mal. Są nowe nakrętki czy szczypce ułatwiające tego typu przekłucia. Wszystko to znajdzie się w nowym katalogu? - Tak. Właśnie go przygotowujemy. Ale ze względu na wszystkie te nowości, jest to trochę trudne do wykonania. Kończysz np. strony z kolczykami ze stali chirurgicznej do pępka, a tu nagle pojawia się 10 nowych produktów. To utrudnia pracę, ale staramy się umieścić w naszym katalogu jak najwięcej ciekawych rzeczy. Ważne jest dla nas również to, aby katalog ukazał się w wersji polskojęzycznej. Jesteśmy jedyną tego typu firmą w Polsce, która robi taki katalog. Będzie to naszym zdaniem jedno z lepszych wydań. W waszej ofercie znajdują się też różnego rodzaju gadżety: koszulki, kubki, smycze, torebki. Jak sprzedają się tego typu rzeczy? - Cieszą się dużym zainteresowaniem, bo są to rzeczy w klimacie. Mamy całą kolekcję koszulek i kubków z bardzo ciekawymi wzorami Vince Ray’a. Będą jeszcze w tej

serii klamry do pasków czy metalowe papierośnice i prasowanki, które Wildcat wprowadził do swojej oferty. Osoby, które się kolczykują, próbują w ten sposób ozdobić swoje ciało. Wiąże się to często z tym, że szukają również czegoś innego w kwestii ubioru. Dlatego koszulki i gadżety cieszą się również dużym zainteresowaniem. A jeśli ktoś chce zakupić produkt, którego nie ma w polskiej ofercie Wildcata, sprowadzacie go na specjalne zamówienie czy odsyłacie klienta na stronę innego przedstawiciela? Sprowadzamy wszystko, co znajduje się w ofercie Wildcata. Pod indywidualne zamówienie klientów. Nie ma z tym żadnego problemu. Czy oprócz wydania nowego katalogu, macie jeszcze jakieś plany na najbliższe miesiące? - Ruszyć ze stroną, z nową grafiką i nowymi produktami. Aby utrzymać to w odpowiednim tempie, do naszego zespołu dołączy nowa osoba, która będzie zajmować się dodawaniem nowości na stronę. Katalog i strona to dwie priorytetowe rzeczy. Wiąże się to również z uzupełnianiem wiadomości na stronie, np. na temat przekłuć typu dermal. Więcej póki co nie planujemy, bo mamy jeszcze parę innych zainteresowań, które też zajmują nam trochę czasu. No i zamierzamy w tym roku pojeździć trochę na zagraniczne konwencje.

Czy myślisz, że kiedyś pojawią się w Polsce osobne salony piercingu? - Sami o tym kiedyś myśleliśmy. Czy takie coś jest w ogóle możliwe. Za granicą istnieją takie miejsca i ludzie bardzo chętnie z nich korzystają. Kiedyś takie salony mogą pojawić się również w Polsce. Piercing jest jednak ściśle powiązany z tatuażem. To również sztuka zdobienia ludzkiego ciała. Zastanawiam się, czy sztuka przekłuwania ciała nie straci czegoś na oderwaniu się od tatuażu. Uważam, że połączenie tych dwóch sztuk jest bardzo pozytywne. Jak widzisz przyszłość piercingu za rok, pięć lat i dziesięć lat? - Wydaje mi się, że piercing będzie się cały czas rozwijał. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Jest coraz więcej odważnych osób, które kolczykują się naprawdę ekstremalnie. Było to widać np. na konwencji w Łodzi. Duże tunele, dużo kolczyków w twarzy. Nie jest to już tylko kolczyk w pępku. Dużo osób decyduje się na podskórne przekłucia i różnego rodzaju implanty. Cieszy mnie również fakt, że sanepid zmienia trochę swoje podejście do sprawy studiów zajmujących się kolczykowaniem. Pamiętajmy, że przekłuwanie ciała to przerwanie tkanki ciągłej, dlatego podczas zabiegu trzeba zachować szczególną ostrożność. Znowelizowana ustawa może pomóc w wykonywaniu tych usług na jak najwyższym poziomie.


TATTOOFEST 45




Fadi

Michael dostawa pizzy i uniwersalizm

sztuki

POCHODZĄCY Z EGIPTU FADI MICHAEL, PODCZAS TEGOROCZNEGO TATTOOFESTU BĘDZIE REPREZENTOWAŁ GENEWSKIE STUDIO TRIPTYC TATTOO. ROZMAWIAMY Z NIM O JEGO ŻYCIU, PRACY I INSPIRACJACH.

TATTOOFEST 48


Kiedy zaczęła się twoja przygoda z tatuażem? W jakich okolicznościach? Fadi: Zacząłem tatuować latem 1997 roku. Właśnie wróciłem z wakacji z Meksyku, gdzie poznałem tatuatora, który całkiem nieźle zarabiał na kiepskich pracach. Przed tą podróżą miałem już tatuaż na plecach wykonany w studiu w moim mieście. Zanim zdecydowałem się na określony motyw, spędziłem kilka godzin na przeglądaniu dostępnych wzorów, ale nic nie podobało mi się na tyle, by na lata mogło pozostać na mojej skórze. Z braku wystarczająco interesujących motywów, zacząłem tworzyć własne projekty. Na początku myślałem naiwnie, że tatuatorzy to taka społeczność pasjonatów, duża rodzina, której członkowie spotykają się, by razem rysować. Czysta iluzja! Szybko uświadomiłem sobie, iż większość z nich pracuje, wykonując wyłącznie „katalogówki”. Nie mają przy tym nic przeciwko powielaniu tego samego wzoru 20 razy. Niektórzy z nich nawet nie rysowali. Dlatego tak wielka wagę i tak dużo pracy poświęcam rysunkowi. Szansą na zamówienie profesjonalnej maszynki był kontakt z innym tatuatorem z Genewy. Mając odpowiedni sprzęt, zacząłem ćwiczyć. Tatuowałem moich przyjaciół i siebie. Przez cztery czy pięć lat tatuowanie nie było moim głównym źródłem dochodu. Musiałem dorabiać jako dostawca pizzy, pracowałem też przy przeprowadzkach. Co studiowałeś? Rysunek, malarstwo czy jakąś inną dziedzinę sztuki? - Jestem samoukiem. Zacząłem rysować dopiero wtedy, gdy postanowiłem zająć się tatuażem. Gdzie rozwijałeś swoje tatuatorskie talenty? - W zeszłym roku pracowałem przez krótki okres w studiu Granomi w Madrycie. Poza tym tatuowałem w Puerto Escondido w Meksyku oraz w Trancoso w Brazylii. Co jest najbardziej inspirujące w twojej pracy? - Praktycznie wszystko, z czym spotykam się na co dzień, od natury do najnowocześniejszych sprzętów hi-tech. Fascynuje mnie cała historia sztuki. Myśląc o malarzach renesansu i ich wszechstronności, czuję się tak naprawdę niewiele wart jako artysta. Także dzięki Internetowi odkrywam mnóstwo niesamowitych malarzy i rzeźbiarzy z Europy Wschodniej. W Polsce jest tylu znakomitych artystów! Bardzo lubię prace Jacka Yerka i Tadeusza Brzozowskiego. Natomiast wizyta w muzeum Prado w Madrycie była dla mnie najgłębszym przeżyciem estetycznym, nawet większym niż obecność w muzeum H.R. Gigera, którego jestem wielkim fanem. Możesz coś więcej powiedzieć nam o Gigerze? Mieszkasz w Szwajcarii, po prostu nie mogłam o to nie zapytać? - Giger to dla mnie jeden z najlepszych przedstawicieli sztuki szwajcarskiej. Dlatego myślę, że to właśnie jego wpływy i moje pochodzenie najbardziej widać w moich pracach. TATTOOFEST 49


TATTOOFEST 50


Skąd wzięła się twoja fascynacja starożytnym Egiptem? - Urodziłem się w Egipcie. Nie jestem muzułmaninem jak 90 % tamtejszego społeczeństwa. Jestem Koptem, czyli wyznawcą chrześcijaństwa. Zgodnie z tezami historyków koptyjscy Egipcjanie są potomkami starożytnych Egipcjan. Kiedy wpadłeś na pomysł, by łączyć elementy starożytnej egipskiej sztuki i biomechaniki? - Tu gdzie żyję i pracuję, wszyscy wykonują takie same prace - tatuaże oldschoolowe i japońskie. Nie chodzi o to, że nie lubię takiej stylistyki, może z wyjątkiem oldscholowych rzeczy. Uznałem jednak, że jest już wystarczająca liczba tatuatorów pracująca właśnie w tych stylach i w dodatku na bardzo wysokim poziomie. Nie chcę być kolejnym artystą wykonującym to samo co inni. Mam czasem dość magazynów w kółko pokazujących te same prace, które już wszyscy gdzieś widzieli. Pomyślałem: Egipcjanin w Szwajcarii tatuujący japońskie wzory? Jakoś mi to nie pasowało. Ale Egipcjanin mieszkający w Szwajcarii i wykonujący biomechaniczne prace połączone ze sztuką Egiptu - to już coś. Masz jakiś ulubiony styl? Jakie prace przynoszą ci największą satysfakcję? - Uwielbiam prace utrzymane w stylistyce biomechanicznej, właśnie z dodatkiem sztuki egipskiej, mroczne realistyczne prace. Zacząłem też eksperymentować z kolorami. Poza tatuowaniem realizujesz się także w innych formach sztuki? - Zawsze kiedy mam wolny czas. Używam akryli, farb olejnych, odkrywam właśnie możliwości aerografu, który naprawdę pozwala osiągnąć niesamowite efekty. Kiedy będę już bogaty, mam nadzieję mieć czas na malowanie, rysowanie, no i oczywiście odwiedzanie muzeów na całym świecie.

Cieszysz się, że odwiedzisz Kraków? - Oczywiście! Nie mogę się doczekać przyjazdu. Bardzo chcę zobaczyć Kraków i Polskę. Wiem, że macie bardzo bogatą kulturę i tradycje. Mam nadzieję dużo zobaczyć i dużo się nauczyć. Kilka słów na koniec? - Żyjemy w zwariowanych czasach, w których komunikacja między ludźmi powinna być jak najlepsza. Tymczasem, kiedy spotykają się dwie kultury czy ludzie z różnych kręgów kulturowych, pojawiają się problemy czy nawet nastawienie na konfrontację. Ale coś takiego jak rysunek był, jest i zawsze będzie uniwersalnym językiem, który ułatwia komunikację między ludźmi. Dzięki temu, ktokolwiek nas stworzył, a z pewnością była to kobieta, przekazał nam dar wyobraźni Ola i możliwości tworzenia. TATTOOFEST 51

http://www.myspace.com/triptyc

Jakie są twoje inne pasje? Co lubisz robić w wolnych chwilach? - Uwielbiam muzykę i horrory z lat 80tych. W wolnych chwilach zawsze staram się też ćwiczyć rysunek.


fot. Jan Wuytack

kudi chicks

TATTOOFEST 52


KUDI chicks

KUDI chicks

TATTOOFEST 53 fot. Jeroen Moerdijk


kudi chicks

fot. Jeroen Moerdijk

Jaka będzie Stephanie za dziesięć lat? - Teraz jestem dziewiętnastoletnią dziewczyną z Belgii, która cieszy się życiem i kocha małe rzeczy sprawiające, że jest ono naprawdę wiele warte. Mam nadzieję, że za dziesięć lat nadal będę mieć w sobie tyle pasji, co teraz. Myślę, że prowadzenie sklepu z ciuchami byłoby świetną sprawą, ale jak na razie to tylko marzenia. Sabina Kelly czy Masuimi Max? - Sabina Kelly. Uwielbiasz...? - Muzykę, tatuaże, mojego ślicznego psa Missy i oczywiście zakupy… jak chyba każda dziewczyna. Harlejowcy czy rokendrollowcy? - Rokendrolowcy! Justyna Czarnecka

TATTOOFEST 54

KUDI chicks


fot. Daan Meeuwsen

TATTOOFEST 55

fot. Raquel Santos

fot. Marcel Zuurmond




UNIWERSALNE CZAPKI ZAPROJEKTOWANE PRZEZ SIEDMIU TATUATORÓW TO CZĘŚĆ OFERTY FIRMY GOORIN. MOŻE NIE SĄ TANIE, ALE Z PEWNOŚCIĄ NIE MOŻNA IM ODMÓWIĆ NIEPOWTARZALNOŚCI, DOBREJ JAKOŚCI I CHARAKTERU. ŁĄCZĄ TRADYCJĘ Z NOWOCZESNYM DESIGNEM. NAKRYCIA GŁOWY LINII ELECTRIC LINE TO PRAWDZIWE DZIEŁA SZTUKI. Czapki Goorin zachowują swój niepowtarzalny charakter dzięki temu, że nie są produkowane na skalę masową. Firma nie kopiuje wzorów z modnych magazynów. Stawia na indywidualność i własny styl. Produkty Goorin cechuje sposób zdobienia, barwienia czy postarzania produktów. Szyte są z najlepszych tkanin, a wiele elementów wykonywanych jest ręcznie z dbałością o każdy szczegół. Niewątpliwie ma to wpływ na wysoką cenę, bo czapek Goorin z pewnością nie można zaliczyć do najtańszych. Koszt jednego nakrycia głowy waha się w granicach kilkuset złotych. Ale dzięki temu, iż w wielu kolekcjach pojawiają się limitowane serie i autorskie projekty, czapki sprawiają wrażenie ponadczasowych.

HISTORIA FIRMY

Wszystko zaczęło się w 1895 w Pittsburgu w Stanach Zjednoczonych, gdzie powstała firma Goorin. Cztery lata później jej siedziba przeniosła się do San Francisco, gdzie znajduje się do dzisiaj. Firmę stworzył Cassel, a sztukę tworzenia czapek zgłębia już czwarte pokolenie jego rodziny. Goorin istnieje obecnie na rynkach całego świata, od Australii, Japonii, Dubaju, Rosji, przez całą Europę, aż po południową Afrykę, Amerykę Południową, Kanadę i Stany Zjednoczone. Produkty te dotarły również do Polski. Mało tego! Krakowski sklep, dzielony z marką Bench, na FloTATTOOFEST 58

riańskiej 30 został wybrany Sklepem Miesiąca przez centralę Goorin Brothers w Stanach Zjednoczonych. Czapki Goorin noszone są przez ludzi bez względu na wiek i miejsce zamieszkania, bez względu na to czy są uczniami szkół średnich, biznesmenami, emerytami czy światowego formatu gwiazdami filmowymi. Przez tych ostatnich są wybierane szczególnie chętnie. Tom Cruise, Gwyneth Paltrow, Ashanti, Paris Hilton, Chad Smith (Red Hot Chilli Peppers), Nicole Kidman, Wyclef Jean, Jay-Z, Ashlee Simpson, Ian Hart, Lionel Richie, Fishbone, Ashton Kuther, Black Eyed Peas, Damon Dash, Christina Aguillera to tylko niektórzy z fanów marki Goorin. Oznaczone jej logiem produkty pojawiły się również w filmach „Mission Impossible III”, „Szybcy i wściekli”, „Tokyo Drift” czy „Ocean’s Twelve”. Czapki Goorin są chętnie noszone także wśród znanych Polaków, m.in. Łukasza Palkowskiego, Kubę Wojewódzkiego, Korę Jackowską czy Tomasza Stańkę.

ZDOBIENIE CZAPEK

Haftowanie, wyszywanie wzorów za pomocą szydełka, nici i dodatków, naszywanie różnego rodzaju aplikacji: od łat, naszywek do koronek lub elementów metalowych, naprasowywanie naszywek to tylko niektóre sposoby, jakimi Goorin zdobi swoje czapki. Ciekawa metoda, którą stosuje firma to flo-


PROJEKTANCI NAKRYĆ GŁOWY ELECTRIC LINE

Marcus Pacheco stał się rozpoznawalny na początku lat 90-tych. Zaczynał tatuować w Nowym Jorku na Brooklynie. Jest samoukiem. W wywiadach żartuje, że całe szczęście do jego pierwszego zestawu do robienia tatuaży nie było instrukcji obsługi, bo teraz, kiedy po latach sięga po takie wydawnictwa, zaczyna mieć ogromne wątpliwości... Pierwszy sprzęt kupił w roku 1987. Swoje pierwsze studio, Primal Urge, otworzył dwa lata później. Jako jednego ze swoich men-

Adam Barton

Najbardziej nietypową linią nakryć głowy i dodatków firmy Goorin jest Electric Line, zaprojektowana przez siedmiu znanych tatuartystów. Kolekcja łączy tradycyjny kunszt wykonania sygnowany marką Goorin oraz świeży i niezwykle nowoczesny design. Polega na zdobieniu czapek grafikami tatuatorów. To małe dzieła sztuki, odzwierciedlające charakterystyczny, niezwykle rozpoznawalny styl każdego z artystów - Marcusa Pacheco, Adama Bartona, Paco Excela, Yutaro Sakai, Adriana Lee, Jasona Kundella i Luke’a Stewarta. Ciekawą linią marki Goorin jest też 1333 minna, kolekcja inspirowana graffiti. Wzory zostały zaprojektowane przez streetartystów z kolektywu Mad Society Kinds (Seventh Letter Crew).

Adam Barton

TATUATORSKA LINIA

Jason Kundell

kowanie inaczej zamszowanie. Polega na pokryciu materiału (tkaniny, tworzywa, drewna itp.), który chcemy zadrukować, odpowiednim klejem i naniesieniu na niego specjalnych włókien o długości od 0,3 mm do 5 mm. Włókna te nazywane są strzyżą tekstylną (flokiem). Dzięki tej technice powstaje charakterystyczna, miękka warstwa zdobnicza. Zbędne włókna usuwane są mechanicznie, a utrwalenie takiej ozdobnej warstwy osiągamy przez jej dogrzewanie. Do ozdabiania a jednocześnie ocieplania czapek stosowane jest sztuczne futro wykonane z syntetycznych włókien. Ciekawym rozwiązaniem jest umieszczanie futra na czapkach typu baseballówki i kadetki (zwane inaczej patrolówkami).

TATTOOFEST 59


Paco Excel Paco Excel

Adam Barton specjalizuje się w old schoolu. Uwielbia szybkie samochody, niebezpieczne kobiety i małe psy. Nie ma do przekazania niczego szczególnego. Przepowiada przyszłość. Obecnie tatuuje w studiu Samuel O’Reilly’s Tattoo w Santa Cruz w Kalifornii.

Jason Kundell

TATTOOFEST 60

Yutaro Sakai

Yutaro Sakai

torów wymienia Mike’a McCabe, który wyrzucił go ze swojego studia, po tym jak początkujący Pacheco przyznał się, że kupuje swoje igły zamiast robić je własnoręcznie. To zdarzenie, za które McCabe próbował nawet przepraszać po latach, zupełnie zmieniło podejście Marcusa do tatuażu.


Więcej informacji o projektantach: www.adambarton.com. * www.lifeonly.net. * www.newskooltattoo.com Źródła: www.glowawgoorin.pl * www.goorin.pl * www.bench.pl

Adrian Lee Marcus Pacheco

Adrian Lee

Luke Stewart

Paco Excel jest współtwórcą Newskool Tatoo (San Jose, Kalifornia), tatuatorem, graficiarzem. Lubi medytować, jeździć na deskorolce i grać na gitarze. Chce pozostawić po sobie jak najwięcej śladów w otaczającym go świecie. Yutaro Sakai przeprowadził się z Japonii do USA 10 lat temu. Całkiem dobrze mówi już po angielsku. Robi tatuaże, jest kickbokserem. Adrian Lee jest współtwórcą Newskool Tattoo. Tatuażem zajmuje się od 1995 roku. Uwielbia długie spacery po plaży. Ciężko się do niego dodzwonić, bo nie odbiera telefonu. Jason Kundell swoją przygodę z tatuażem rozpoczął w wieku 18 lat. To wtedy zrobił sobie pierwszy tatuaż. Szybko się uzależnił. Rysował, odkąd pa-

mięta, ale zawsze marzył o projektowaniu tatuaży. Po dwóch latach prób dołączył do teamu tworzonego przez znanego mu ze środowiska grafficiarzy Paco Excella i Adriana Lee. Według Jasona najważniejsze w tatuażu jest to, aby nie tylko robił dobre wrażenie, ale przede wszystkim był dobrze wykonany, z dbałością o szczegóły i kolory. Najlepszą rzeczą w byciu tatuatorem jest dla niego ciągła konieczność tworzenia czegoś nowego. Jason oprócz tatuowania i graffiti lubi też gotowanie mięsa i ziemniaków, dobra muzykę, miłość fizyczną i barbeque. Nie lubi arogancji i złego jedzenia. Luke Stewart uważany jest za tatuażystę-awanturnika. Nałogowo przekracza granice. Poszukiwany w 50 stanach za podawanie się za policjanta, strażaka, księdza i pracownika linii lotniczej. Krąży plotka, że udało mu się doprowadzić do łez Jasona Kundella. Zmusza Yutaro do robienia za niego prania. Opr. KP

TATTOOFEST 61


W tym numerze przedstawiamy kolejną osobę, która prezentuje swoją twórczość w galerii Tattooart.pl i z niejednego pieca już chleb jadła, jeśli można ująć sztukę w ten sposób. Osobą tą jest młody (rocznik 1984) i wszechstronny Enzoo69, absolwent technikum budowlanego i policealnego studium dekoratorstwa wnętrz. Człowiek - orkiestra plastyczna. Zaczynał od rysunku i graffiti, by poprzez malarstwo olejne, kolaż i aerograf dotrzeć do tatuażu.

Wywodzisz się z nurtu Graffiti - czy możesz nam wytłumaczyć co to znaczy? Enzoo69: Wszystko zaczęło się od pierwszych śmiesznych rysuneczków malowanych z chłopakami w nocy gdzieś na ścianach. Po jakimś czasie stwierdziłem jednak, że takie latanie po nocy nie ma sensu. Zdecydowanie bardziej wolę malowanie legalne, ale były to czasy kiedy każde graffiti uważano za przestępstwo. Poszedłem więc na łatwiznę i przeczekałem najgorszy okres. Teraz mogę swobodnie malować na legalnych ścianach. Według mnie na tym to powinno polegać: umawiasz się ze znajomymi, ustalasz projekt i masz mnóstwo czasu, żeby się najzwyczajniej w świecie wyżyć na ścianie. Wielu z nas marzy o dużych projektach, które teraz zdecydowanie łatwiej jest realizować. To fajny sposób na przedstawienie siebie samego w miejskim tłumie, gdzie wszystko jest szare oraz ozdobienie tego, co jest wokół. Co do samego graffitingu, wszystko zaczęło się w Stanach Zjednoczonych, nie licząc rysunków na ścianach z epoki kamienia łupanego. Najpierw powstały Tagi, czyli najprościej tłumacząc podpisywanie się (tagowanie) w każdym możliwym miejscu. Nie trzeba było jednak długo czekać, żeby wszystko poszło do przodu. Taka jest kolej rzeczy. Zaczęły powstawać pierwsze proste litery, próby dodania prostych cieni TATTOOFEST 62

i tak dalej. Teraz wiele osób zadaje sobie pytanie, co w takim razie zaliczamy do grafit-

tingu? Moim zdaniem wszystko: litery, charakterki czy realistyczne formy. Ważne jest,

żeby być elastycznym: mieć swój styl, ale nie zamykać się na inność. Powinno się trak-


tować tworzenie graffiti jako dobrą zabawę. Ściana to przecież takie większe płótno. Oczywiście dobry grafficiarz nie obejdzie się bez umiejętności rysunku. Moim zdaniem to jest podstawa. Prace których grafficiarzy, polskich i zagranicznych, miały największy wpływ na twoją twórczość? - Na pewno prace chłopaków z niemieckiej ekipy MACLAIM oraz prace takich osób jak: Daim, Seak, Loomit, Can2, Dare. Oczywiście warto również wspomnieć o naszym podwórku: Dean ESC, Dave 027, Camej ESC, Impas, Malick37, Toye100. W tym miejscu serdecznie pozdrawiam Spidera, według mnie ojca graffiti w Rybniku. Udzielasz się w wielu projektach i imprezach artystycznych... - Tak, to prawda. Są to przeważnie imprezy związane albo z graffiti, albo z malarstwem. W zeszłym roku sam organizowałem ciekawy projekt - Street Culture. Moje prace można było również oglądać na kilku wystawach: „Wystawie Twórców Poszukujących”, Fundacji Elektrowni Rybnik, StArt Silesia w kopalni Guido, Katedrze Artystycznej w Poznaniu, Galerii Montmartre lub też podczas malowania na takich imprezach jak Jam Graffiti 400ml w Bytomiu lub GNS (Graffiti Non Stop) we Wrocławiu. Bardzo lubię kontakt z ludźmi, którzy zajmują się tym na

poważnie, poświęcając cały swój czas na malowanie, rysowanie lub inne artystyczne formy. Takie imprezy umożliwiają wymianę doświadczeń, poznawanie nowych technik czy rozwiązań oraz spotykanie ciekawych osób, co czasem owocuje również wspólnymi projektami. Jestem głodny wiedzy na temat malarstwa. Dzięki wystawom spotykam ludzi, których prace często są wysoko cenione. Zawsze więc uszczknę troszkę nowinek albo dowiem się, co powinienem poprawić i nad czym popracować.

ki. Ale głównym punktem, na którym chcę się skupić jest na pewno tatuaż. Od dawna chciałem tatuować i spróbować swoich sił w tej dziedzinie. W końcu się udało: kolejne marzenie zrealizowane. Umożliwił mi to Gary i cała Art Line’owa Rodzinka. Pomogli mi otworzyć kolejną furtkę i z nimi stawiam swoje pierwsze kroki w tatuażu. Na pewno nie zostawię „obsikiwania” ścian i malarstwa. Jednak będą one bardziej formą odstresowania się po pracy lub świetną okazją na spotkanie się ze znajomymi.

tattoo, Cukierowski, Woyts, Spider, Anton, Artur.D, Doktore oraz chłopaki ze studia Art Line. Zawsze można liczyć na ich wskazówki oraz konstruktywną krytykę. I to jest fajne. Czasem mogę nie zauważyć pewnych błędów, które zdarza mi się popełnić, a jeśli ktoś podpowie lub zwróci uwagę, to szybciej mogę dopracować to, nad czym sam czasem długo się zastanawiam. Przede wszystkim są to osoby z pewnym doświadczeniem, wiec warto zwrócić uwagę na to, co mają do powiedzenia.

Pomimo młodego wieku jesteś wszechstronnym artystą . Używasz wielu technik wyrazu. Którą uważasz za najtrudniejszą? - Najtrudniejsze były chyba początki. Myślę, że każde narzędzie wymaga czasu, żeby je poznać. Jeśli jakiejś technice poświęcam wystarczająco dużo uwagi i czasu, to wydaje mi się, że jestem ją w stanie opanować. Kwestia chęci i determinacji. Podstawą jest jednak rysunek. To on umożliwia dalszy rozwój, w późniejszych etapach pozwala na wykorzystywanie innych narzędzi i swobodne przenoszenie projektów na różne płaszczyzny.

Jak zaczęła się twoja przygoda z Tattooartem? - O Tattooarcie usłyszałem od Tofiego i Kosy podczas jednej z wizytą w Art Line. Namówili mnie do założenia swojego profilu i pokazywania prac. Tak też się stało. Na razie pokazuję prace związane z malarstwem i rysunkiem oraz pierwsze tatuaże. Idea serwisu jest fajna, więc czemu miałbym się tam nie udzielać? Gorąco zachęcam innych.

Co sądzisz o opiniach ludzi, którzy oglądają prace w galerii? Jak one na ciebie działają: mobilizująco czy zniechęcająco? - W branży tatuatorskiej nadchodzi era ludzi z wykształceniem artystycznym. To powoduje, że wystawiane opinie są konstruktywne i mają konkretne uzasadnienie. Są tak sformułowane, by dać do zrozumienia autorowi, czego wystawiający opinię oczekiwałby przy projektowaniu lub wykonaniu danej pracy. pokazują, które rzeczy się podobają odbiorcy, a nad którymi warto popracować. Zdecydowanie komentarze działają na mnie mobilizująco. Nieważne czy jest to głos krytyki czy pochwały. Mam wtedy dwa razy więcej „powera”, żeby robić dalej to, co robię i rozwijać się.

Na czym teraz masz zamiar się skupić? - Staram się nie ograniczać i realizować wiele pomysłów, czy to związanych z malarstwem, czy grafiką, czy też z każdą inną dziedziną sztu-

Czyje prace w serwisie Tattooart.pl szczególnie ci się podobają? - Jest tam wiele ciekawych osób, które pchają to wszystko do przodu. Pewnie z zarejestrowanych użytkowników znam tylko garstkę, ale znajdują się oni w ścisłej czołówce i bardzo ich cenię za wykonywane prace, jak i swobodę wypowiedzi. Są to osoby takie jak: Myśków, Rogal, Bart-

Rozmawiał Bastard TATTOOFEST 63


TATTOOFEST 64

II Individual - Ronie „Eastside N° 1” Saalfeld

„TattooFest” potęgą jest i basta! Choć może nie powinnam poprzestawać na tak kategorycznym stwierdzeniu i spróbować wyjaśnić, w czym tkwi sedno tak jednoznacznego oświadczenia, moim zdaniem nie wymagającego dalszych komentarzy? Wyjaśniam więc: reporterską pracę w naszym magazynie wykonuje kilka osób. Teraz i ja mam w końcu szansę podjąć się tego niezwykle karkołomnego wyzwania i opisać konwencję, którą ostatnio odwiedziłam. Przez chwilę pomyślałam, że jako wstęp mogłabym zamieścić słowa Radka z relacji z konwencji tatuażu w Dreźnie. Ba! Nawet przeszedł mi przez myśl zamiar podmienia daty i nazwy miasta w tejże relacji. Swoją drogą ciekawe, ilu naszych czytelników wyczułoby podstęp. Ale nic z tych rzeczy... Mozolna praca w magazynie wymaga inwencji...


I Small - Andreas “Bad Boy Tattoo” Magdeburg

II Black&White - Ronny Weerde “Zeitz de Sade”

Best of Show - Doby “First Class Tattoo” Regensburg

II Small - Jan “Artcore13” Berlin

Zwycięzcy pierwszego dnia

Organizatorzy imprezy Tattoo Expo, która odbyła się w Lipsku w pierwszy marcowy weekend, mieli dosłownie tylko chwilę oddechu po konwencji drezdeńskiej. Rzeczywiście, miesiąc przerwy pomiędzy imprezami dla kilkuset tysięcy osób, gdzie trzeba zapanować nad kilkudziesięcioma wystawcami, to mało. Ale miałam wrażenie, że impreza w Lipsku to sen na jawie i imaginacja tego, co znałam z opowieści i relacji opublikowanej w marcowym „TattooFeście”. Albo mam bardzo rozwiniętą wyobraźnię, albo po prostu wszystkie atrakcje zostały przeniesione z jednej imprezy na kolejną. Na szczęście to tylko 100 km różnicy i program artystyczny nie doznał uszczerbku w trakcie podróży. Chyba taka jest niemiecka recepta na konwencję tatuażu (wszyscy planujący organizować takie imprezy ołówki w dłonie): trochę tańca (nowoczesny lub coś egzotycznego), trochę alternatywnego hiphopu, na dokładkę coś dla fanów mocniejszego brzmienia (towarzyszący show na scenie jak najbardziej wskazany), dla tych opanowanych i zachowujących spokój w każdej sytuacji szczypta atrakcji spod znaku „erotische”, klasyczne art fusion, no i nieoceniony Ski King - niesamowita postać, człowiek orkiestra, wcielenie Elvisa i Johnny’ego Casha w jednym. Choć dla mnie ten niezwykły showman wykonujący dość popularny cover jednej z piosenek Turbonegro (na wymienienie tytułu której nie pozwala mi rumieniec wstydu) przed gromadką dzieciaków pod sceną to trochę za wiele. Całe szczęście, że angielski nie jest bardzo popularnym językiem... TATTOOFEST 65


TATTOOFEST 66

II Colour/I Best of Saturday - Tom “Evilfantasies” Aue

I Colour/I Big - Rene „Body Language“ Erfurt Nagrody studia „Body Language“ z soboty

No i do tego konkursy tatuażu. Pojawili się faworyci zgarniający klika nagród w różnych kategoriach. W sobotę praca dnia wybrana została na podstawie stopnia głośności braw. Bardzo nowatorskie, choć, kręcąc się po scenie, specjalistycznej maszynerii do pomiarów nie widziałam. Nie było jakiegoś dominującego motywu. Najwięcej prac zgłoszono do konkursu „individual”, czyli tak naprawdę kategorii otwartej. Trochę japońszczyzny, tatuaży realistycznych, dużo kolorowych prac. To, co uderzyło mnie najbardziej (ze względu na mojego współpracownika ze studia), to hmm... brak zrozumienia dla tego, czym jest kategoria „crazy”. Trochę mało było tego szaleństwa w prezentowanych pracach, choć jurorzy i tak uśmiali się na widok wzorów utrzymanych w tej stylistyce. W niedzielę narady były trochę krótsze, a nagrody jakby przyznawane w pośpiechu, przy częściowo opustoszałych boksach. Ale „ordnung muss sein” - czasu określonego w programie trzymać się trzeba. U naszych zachodnich sąsiadów taka recepta doskonale się sprawdza. Dlaczego? Może dlatego, że Niemcy kochają festyny, spotkania, imprezy, a jak już coś się odbywa w ich miejscu zamieszkania, to obecność jest obowiązkowa. Na niedzielny poobiedni spacer konwencja tatuażu świetnie się nadaje, tym bardziej, jeśli dzieciaki mogą się pobawić: lody, „Schnitzel mit Brötchen” (kotlet z bułką - przyp.red.) i piwo dla wszystkich. Nie wiem, może te słowa będą dla naszych czytelników zbyt krytyczne, zbyt ironiczne, ale na osłodę dodam: tak - zdecydowa-


I Crazy - Ronie „Eastside N° 1” Saalfeld

I Individual/ II Best of Saturday - Randy „Heaven of colours” Zwickau I Traditional - Randy „Heaven of colours” Zwickau Limited Booze Boys

II Traditional - Peter “Beko Art” Leipzig

nie w kalendarzu imprez jest miejsce na tego typu konwencje. Nawet w tak niedużym odstępie czasu i tak niewielkiej odległości imprezy takie cieszą się niezwykłym zainteresowaniem zarówno ze strony tatuatorów (choć lokalnych), jak i odwiedzających. A to wzmaga apetyt na więcej. Jak powiedziała mi przemiła organizatorka Steffi, każda konwencja jest lepsza od poprzedniej, a z takim potencjałem liczby odbiorców, zainteresowaniem i liczbą salonów tatuażu w Niemczech niewątpliwie obie sprawnie organizowane imprezy wpiszą się na stałe w kalendarz spotkań tatuatorskiego światka (tak, światka nie świata). Być może już w przyszłym roku zostaną zrealizowane plany rozwoju tych imprezy, a do skrzynek polskich tatuatorów trafią zaproszenia na nie. Nie wiem, czy pojadą i nie wiem, czy moja krótka relacja będzie miała na to wpływ. Czy wybiorą się tam miłośnicy tatuażu z Polski i czy ja pojadę ponownie, by przekazać co się działo, także nie wiem, szczególnie, jeśli okaże się, że język polski jest bardziej popularny niż angielski. Ale i tak warto ciepło myśleć o konwencji w Lipsku. To ta, po której zaraz przychodzi wiosna. PS. Na wszelki wypadek (przecież są tłumacze), gdyby ktoś nie wiedział, że serdeczna i konstruktywna krytyka prowadzi do postępu: miejsca, daty, zdarzenia i osoby opisane w relacji są fikcyjne. Ola

TATTOOFEST 67


Pierwsza, z dwóch sal wystawienniczych

TATTOOFEST 68 II Big - Peter Siwak “Tattoo Studio“ Magdeburg

Daatzmann “Tattoo Studio” Reichenbach

Peter Siwak “Tattoo Studio“ Magdeburg

Kristof, Trendfabrik


Tom, „Art Of Pain”, Meissen

Andreas “Bad Boy Tattoo” Magdeburg

Vatea

… i licytacja jego pracy

Airbrushart - Demut Kobe

Tęsknie za wami, piękne ciuszki...

ZWYCIĘZCY - SOBOTA Traditional: I Randy, „Heaven of colours”, Zwickau II Peter, “Beko Art”, Leipzig Big: I Rene, „Body Language“, Erfurt II Peter Siwak, “Tattoo Studio“, Magdeburg Colour: I Rene, „Body Language“, Erfurt II Tom, “Evilfantasies”, Aue Individual: I Randy, „Heaven of colours”, Zwickau II Ronie, „Eastside N° 1”, Saalfeld Best of Saturday: I Tom, “Evilfantasies”, Aue II Randy, „Heaven of colours”, Zwickau

ZWYCIĘZCY - NIEDZIELA Black & White: I Andres, “Bad Boy Tattoo”, Magdeburg II Ronny Weerde, “Zeitz de Sade” Small: I Andreas, “Bad Boy Tattoo”, Magdeburg II Jan, “Artcore13”, Berlin Crazy: I Ronie, „Eastside N° 1”, Saalfeld II Daatzmann, “Tattoo Studio”, Reichenbach Best of show: Doby, “First Class Tattoo”, Regensburg

TATTOOFEST 69




TATTOOFEST 72

SAURON, MARCIN, RUDA ŚLĄSKA

EVIL TATTOO, PIOTR OLEJNIK, KALISZ


SAURON, MARZAN, RUDA ŚLĄSKA

GULESTUS, WARSZAWA ARTUR DOMAGAŁA, MODERNBODYART, BIRMINGHAM

DAMIAN, ULTRA TATTOO, WROCŁAW

TATTOOFEST 73





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.