TF # 21, January 2009

Page 1

CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 21/01/2009 STYCZEŃ

polski

magazyn

dla ludzi kochających

tatuaże

artysta, który wie czego chcesz

INDEKS 233021

berlin 2008

ISSN 1897-3655





6 8

6 10 66

-

Wszystko o numerze styczniowym

- Podsumowanie 2008 roku i to, co nas czeka w 2009

44

30 10 - Tofi - Przeciwieństwo Tofika 20 - Berlin 2008 - powrót do formy 30 - Jammes - nasz człowiek

62

w Woody’s Tattoo

36 - Roman - Kolor i realizm 42 - Piercing - gimnastyka dla ciała 44 - No comments - Ed Perdomo 49 - Lista konwencji 50 - Warszawskie inspiracje 58 - Kudi chick - Hollie Tattooart 36 62 - Rodzina - Anton Aleksenka

20

58

49 65 - Danteizmy - Konwencje

50

jak grzyby po deszczu

66 - Ciekawe/Nadesłane

WA N

IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Izab sław A: Bła E: ela Kub szcz As ik, B yńs ia k i am Bam

65

REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

t.pl ttoofes kult@ta

Redak niez cja nie zw a r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .

CO

ISSN 1897-3655

OP RA

FTF arnia : Druk l DRUK .p l tf.com www.f iz.p o.b A: AM tatto @ KL info I RE ie NG ska ep ETI zyń ills RK szc a ł G MA B b a o Y: Ann :R IC a to N ag fo W R A O , DK C te ŁA A n R Da OK ŁP i, Ó sk SP ow W arw LI A id K ST aw D

42


Info

INFO

Tattoo Tattoo Fest!! Fest Zamówienia

OD REDAKCJI!

C

polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

ześć mam na imię Iza i będę tutaj pisać, właściwie to pisze już od 3 numerów, ale jakoś nie miałam sposobności żeby się zaprezentować. Ci bardziej zorientowani w tematach alternatywnych podrygów znają mnie z projektu Devil Angels, z pokazów mody, czy z fotograficzno- stylizatorskich wybryków. Ci, którzy jeszcze nie mieli okazji mnie poznać na pewno w niedalekiej przyszłości usłyszą mój głos w słuchawce - często dzwonię by upomnieć się o kasę za boksy na festiwal, albo cisnę przed konwencją o różnorakie informacje, wymuszam dane, numery telefonów, a w ekstremalnych przypadkach nawet nipy i regony. Moja przenikliwość nie zna granic i jeśli nie wytropię was przez telefon zawsze możecie się na mnie natknąć na imprezach, gdzie pod płaszczykiem srebrzystego uśmiechu wyciągnę informację o waszych studiach i potem bezwzględnie to opisze na łamach naszego magazynu. Tak więc strzeżcie się. A wracając do meritum czyli do naszego magazynu, dziś przed wami 21 numer. Liczba 21 ma duże gematryczne znaczenie, starzy masoni mogli by napisać o niej długie poematy ja napiszę tylko tyle, że 21 numer to kolejna dawka rzetelnych informacji na temat tego, co lubimy najbardziej.

TATTOOFEST 6

Z

ima póki co w tym roku okazała się wyjątkowo łaskawa i zamiast śniegu posypały się ciekawe tematy i imprezy tematyczne. Idąc dalej drogą aluzji pogodowych, ostatnio mocniej zawiało recesją zza oceanu, i jak to w takich przypadkach bywa bez względu na to czy fizycznie, namacalnie dotyka ona społeczeństwo i tak odbija się czkawką i z przekory ludzie wolą myśleć i czuć, że to zjawisko ich dotyka. Na szczęście na tatuatorskiej arenie, życie kwitnie. Przykładem tego jest Tofi, artysta który z pewnością zapisze się w historii polskiego tatuażu. Ola i Radek rozmawiali z nim na temat jego początków, niezwykle ciekawego systemu pracy oraz planów na najbliższą przyszłość. Głównym wnioskiem jaki nasunął mi się po przeczytaniu tego wywiadu świetnie oddaje credo artysty „ciężką pracą, zaangażowaniem i pasją można dokonać wszystkiego” i obserwując wyczyny tego chłopaka trzeba się z tym zgodzić. Ponadto styczniowy numer zawiera relację z berlińskiej konwencji, i gdy o tym pomyśle od razu banan pojawia mi się na twarzy. Koncepcja TattooFest Family nabiera powoli coraz wyraźniejszych kształtów, z każdym kolejnym wyjazdem zorganizowanym pod na-

szym szyldem wiąże się cały szereg ciekawych zdarzeń. Tym razem osobiście zajęłam się organizacją. Od samego początku miałam mieszane uczucia z przewagą stanów lękowo depresyjnych, bo bardzo ciężko zapanować nad grupą niesfornych, wydziaranych ludzi. Nie obyło się bez mniejszych awantur, a alkoteam raz po raz próbował przeciągnąć mnie na swoją stronę. Jednak wszystko się powiodło, nie licząc potłuczonej szyby w autokarze, podartej koszulki Benka i kilku ofiar przeziębienia. Niestety na łamach magazynu nie ma miejsca na opisanie całego szeregu komicznych zdarzeń, wyśmienitych żartów sytuacyjnych, czy zdjęć z „życia autobusu”.

P

od lupę wzięliśmy także Jammesa - może nie Bonda ale zawsze Jammes ;) - tatuatora z Woody’sTattoo. Poznaliśmy się na jednej z angielskich konwencji i postanowiliśmy nie tylko tą znajomość pogłębić, ale i przedstawić go wam. Natomiast jeżeli chodzi o Romana - kolejnego przystojniaka tego numeru, to artysta przez duże „A” bardzo podkreśla swój artyzm, co jest trochę denerwujące, jednak w momencie, w którym ogląda się jego prace cała irytacja mija, bo okazuje się, że ma podstawy, by tak o sobie myśleć. Ten człowiek ma także wielkie aspiracje do stworzenia czegoś zupełnie nowego w tatuażu, - trzymamy kciuki. W „No comments” prace Eda Perdomo - małe słodkie myszki, bajkowe stworki, jednym słowem - „całuski, cukiereczki, ciasteczka”- możliwe, że to ukłon w kierunku zbliżających się Walentynek… Ciekawym punktem w dwudziestce jedynce jest Warszawa, jako krakowianka z wyboru czuję się zobligowana do antypatii do tego miasta, dlatego też moim odgórnym założeniem była krytyka wydarzeń, w których uczestniczyłam. Odpowiedź na pytanie, jakie to wydarzenia i jak je oceniam znajdziecie w „Warszawskich inspiracjach”. W tym wydaniu „Kudi chicks” wywiad z Hollie, która bardzo poważnie podchodzi do tatuażu i skrupulatnie dobiera tatuatorów do swoich wymarzonych prac.

O

czywiście nie mogło w styczniowym numerze zabraknąć Dantego, który tym razem opisuje rzuca nieco światła na polskie konwencje, te byłe i nadchodzące.

N

a koniec „Ciekawe/Nadesłane” - wiemy o co chodzi;) Pozdrawiam Izazella

Jeśli masz problemy ze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:

1. Prenumerata:

• Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52 502 045 009 kult@tattoofest.pl Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s4 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można

także kupić w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.pl • Koszt jednego wydania to 10 lub 13 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą



Radek: Hej Ola! Zajęłaś się TattooFestem wiosną ubiegłego roku. Jak to widzisz z perspektywy tych kilku miesięcy jak i kilku lat, od kiedy jesteś mocno zainteresowana sferą tatuażu? Ola: Powierzone mi wiosną obowiązki, czyli redagowanie TattooFestu, a także pomoc przy organizacji festiwalu Tattoofest w Krakowie okazały się nie lada wyzwaniem. Po pierwsze dostałam w swoje ręce miesięcznik, który w Polsce w ciągu roku kiedy się ukazywał zyskał sobie dużą popularność, a także przychylność wielu tatuatorów, a który z pewnością należało dopieścić w wielu działach. Na pewno wymagał on wprowadzenia nieco zróżnicowania w materiałach. Wydaje mi się, że dzięki wytężonej pracy całego zespołu redakcyjnego udało się to osiągnąć. Jakość prezentowanych prac i poziom artystyczny na pewno jest wyższy, szata graficzna bardziej urozmaicona i ciekawsza z każdym numerem. Różnorodność materiałów, to także nowe działy: „Tattoolife” ukazujący, zajawki i pasje ludzi związanych ze środowiskiem tatuatorskim, lub osób kochających tatuaże; „No comments”, gdzie pojawiały się prace świetnych tatuatorów, których styl jest rozpoznawalny na całym świecie i na prawdę nie wymaga komentarza; „Piercing”, który daje możliwość zaprezentowania różnych zjawisk body modyfikation; „Inspiracje”, do których udało nam się pozyskać prace wielu znakomitych artystów – rysowników, grafików, malarzy, a jakie mamy nadzieję natchnęły naszych czytelników do czerpania ze świata sztuki, od lowbrow art, przez zwariowane prace Craoli inspirowane komiksem, po malarstwo Kaliego; „Konwencje” ukazujące ogromną liczbę festiwali. Radek: Ale nadal nasz magazyn nie jest tak ogólnie dostępny w sprzedaży ogólnokrajowej i nadal pozostaje magazynem branżowym. W porównaniu z wydawnictwami zachodnimi mamy bardzo ograniczone możliwości współpracy z reklamodawcami ze względu na budujące się dopiero środowisko tatuatorskie w Polsce i niewielką ilość firm wspierających studia tatuażu, jak dobrze zorganizowani dystrybutorzy sprzętu, kolczyków, ubrań i wszystkiego tego, co jest związane z naszą branżą. Magazyn TattooFest nie miałaby prawa bytu bez firm, które są z nami na stałe i wspierają nas finansowo! Przy okazji chciałem im za to bardzo podziękować! Udaje nam się faktycznie utrzymywać poziom prac na najwyższym poziomie ale z drugiej

TATTOOFEST 8

strony nie zaspakajamy potrzeb mimo wszystko pewnych grup ludzi oczekujących prostszych motywacji i inspiracji i bardziej powszechnych i komercyjnych, a nie artystycznych tatuaży. Ola: Myślę, że tego typu wydawnictw jest na naszym rynku sporo jak chociażby „Tattoo ideas”, czy niektóre niemieckie gazety, które tematycznie dzielą tatuaże i ukierunkowują się na potrzeby przeciętnego czytelnika, który szuka konkretnego motywu i niekoniecznie po pracę swoich marzeń (w zakresie tematu) uda się do konkretnego artysty. Mam nadzieję, że bardziej wytężonym poszukiwaniom, czy wyrabianiu gustów odbiorców i ludzi zainteresowanych tatuażem służy także kolejne wielkie przedsięwzięcie, które miałam okazję wspierać, czyli Tattoofest. Mamy za sobą trzecią edycję festiwalu i muszę przyznać, że tutaj też udało nam się

niej europejskiej. Jak na blisko 40 milionowy kraj, wciąż niewiele. Oczywiście, takie nieduże imprezy są potrzebne, ale musimy mieć również coś na skalę wiodących konwencji naszego kontynentu, które bez trudu potrafią zgromadzić 150-200 artystów i kilkakrotnie więcej osób odwiedzających. W tym kierunku wydaje się, że zmierza TF w Krakowie ale czy nie zatraci ducha, klimatu, atmosfery… W ubiegłym roku odwiedziliśmy blisko dwadzieścia imprez tego typu, z czego kilka naprawdę dużych, jak Mediolan, Paryż, Rzym, Londyn, Berlin, Amsterdam i widać, że ich rozwój wciąż postępuje. Mało jednak na nich, może poza Berlinem (chociaż tutaj trochę zniekształca obraz wielu zdobytych nagród przez Polaków, a mieliśmy zaledwie pięć boksów wystawienniczych na mniej więcej 150!) spotykaliśmy tam rodzimych artystów…

osiągnąć więcej niż w 2007 roku. Udział w konwencji Victora Portugala, Zhivko i Ivo z Bloody Blue, Fadiego z Tryptics Tattoo, Svena, Freihand Tattoo, show podczas konwencji Bobos Loco Carneval z Finlandii jakiego w Polsce nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać, Tattoo Battle, w której udział wzięli znakomici tatuatorzy Polscy i zagraniczni, relacje i recenzje w prasie zagranicznej, zainteresowanie mediów niebranżowych bez gonienia za sensacją, na pewno przyczynił się do wyznaczenia nowych standardów, podniesienia poprzeczki (przede wszystkim nam samym), a także promocji polskiej sceny tatuażu w Europie i na świecie. Dodatkowo, co szczególnie cieszy artyści ci chcą przyjechać tu ponownie, a pocztą pantoflową niesie się wieść o świetnym miejscu, które można zwiedzić i o ludziach, którzy szukają oryginalnych prac. Radek: Krakowski TF pokazuje dobitnie na jakim etapie jest polski tatuaż. Potrafimy zrobić niezłą gazetę, ale nie potrafi rozwinąć skrzydeł w pełni, ze względu na ograniczony rynek. Robimy konwencję, jest fajny, rodzinno-artystyczny klimat, ale skala znowu niewielka, około 60-ciu artystów na chwilę obecną to poniżej śred-

Ola: Tak, zdecydowanie. Jeśli chodzi o wyjazdową aktywność wyróżnił się Andrzej Leńczuk z Alien Tattoo, Paweł z Trzeciego Oka, Kult z Krakowa, zwiększył częstotliwość swoich wyjazdów Junior i chwała im za to. Jeśli chodzi o konwencje bliżej usytuowane, jak Berlin, Lwów, czy Praga, to pojawia się tam więcej artystów z Polski. Przewagę ma chyba przede wszystkim odległość. Wiele osób jeździ na te konwencje także w charakterze obserwatorów i raczej biernych uczestników, ale grunt, że coś się zaczyna dziać. Niezwykle pozytywnym aspektem związanym w wyjazdami na konwencje okazał się tegoroczny fenomen - TattooFest Family. Zaczęliśmy na naprawdę dużą skalę od wyjazdu do Pragi w maju. Dwa autokary, 90 osób i trzy dni - to był naprawdę niezły początek i okazja do zacieśniania więzi i poznawania nowych ludzi. Później wyjazd do Berlina, który był wielką przygodą, zwłaszcza jeśli chodzi o powrót do domu, ale to już zostaje w rodzinie ;). Na tyle spodobały nam się wspólne wyjazdy, że zamierzamy w przyszłym roku zorganizować kolejne. Mamy nadzieję, że zachęci to do podróży fanów tatuażu, ale i tatuatorów, którzy z roku na rok


tylko obiecują, że znajdą więcej czasu na pokazywanie się na zagranicznych konwencjach. Radek: Odkąd zaczęliśmy działać bardziej zorganizowanie i ambitniej kilka lat temu, mam wrażenie jakbym usłyszał już z milion różnego rodzaju obietnic, czy to dotyczących wyjazdów, czy organizacji różnego rodzaju projektów od wystaw począwszy, a kończąc na konwencjach. Troszkę z tymi artystami jak z dziećmi, za rączkę… Z drugiej jednak strony widzę, że zacieśniają się nieco więzi między studiami, tatuażystami, a jakbyśmy mieli jeszcze więcej okazji do spotkań, byłoby jeszcze lepiej. Wciąż dochodzą słuchy o tradycyjnym „obrabianiu dupy”, obgadywaniu, plotkowaniu i zwykłemu niepotrafieniu powiedzenia sobie wprost o swojej niechęci. Ale to normalne, a wspólna praca nad ograniczeniem tego typu sytuacji musi przy-

bardziej poważnych spraw jak prawa autorskie czy kreowania „mody” na tatuaż artystyczny. Ola: Wydaje mi się czasem, że tatuatorzy którzy szczególnie zasłużyli się dla tatuażu, dla rozwoju poszczególnych styli, czy wytyczyli ścieżki, jakimi chcą i próbują podążać inni, pomimo, iż pojawiają się na konwencjach, to nie pokazują swoich prac. Ich pozycja jest na tyle ugruntowana, nazwiska i prace znane, że być może nie potrzebują nagród czy więcej rozgłosu. Niejednokrotnie podczas reporterskiej pracy na konwencjach okazywało się, że przy ponad 300 zaproszonych artystach, w tym wielu „z pierwszej ligi”, liczba zdjęć, które możemy pokazać w relacji jest mocno ograniczona, a poziom prezentowanych prac w konkursach nie był najwyższych lotów. I nie chodzi o nagrody, tylko o pokazywanie prac na naprawdę wysokim poziomie

nieść efekt. Odizolowanie „toksycznych”, pseudo artystów-tatuażystów utrzyma w świeżości polską scenę. Wiadomo, mamy tutaj do czynienia z gronem indywidualistów ale tak, jak brak krytyki naszej osoby nie oznacza, że ktoś nas lubi czy nie lubi. Tak, konstruktywna krytyka nie może wywoływać u nas mechanizmów obronnych, agresywnych czy budowania spiskowej teorii dziejów. Etap na którym się znaleźliśmy, wspólne wyjazdy, brak sugestii przed konwencją: „tylko nie dawaj mojego boksu obok tego…” pozwalają przypuszczać, że jesteśmy w miejscu, w jakim się jeszcze żadne inne środowisko tatuażowe świata nie znalazło. Jesteśmy blisko osiągnięcia kompromisu, znalezienia się w punkcie świadomości, że razem jest łatwiej, nie trudniej, że szkoda byłoby to zmarnować. Jeśli pójdziemy w tym kierunku a za rok będziemy mogli powiedzieć, że znowu posunęliśmy się naprzód, jakie znaleźć środki, żeby ta sytuacja utrzymywała się chociażby na tym poziomie? Za granicą się to nie udaje, a większość organizacji i konwencji w nikłym stopniu ułatwia komunikację pomiędzy artystami, studiami, nie daje im możliwości wzajemnej inspiracji czy o wiele

oraz uzmysławianie ludziom jakie tatuaże są możliwe. Tym bardziej dziwi mnie, że ogromną szansę na pokazanie się na tych największych i najbardziej prestiżowych imprezach mają nadal studia słabe, których port folio nie tylko nie zachwyca, ale i z tatuażem artystycznym, a często i poprawnym nie ma nic wspólnego. Dlatego wydaje mi, że aspiracje i ambicje naszych tatuatorów są znacznie większe, tak jak i ich zdolności, może dlatego kiedy już pojawiają się na jakiejś zagranicznej konwencji są od razu dostrzegani w morzu przeciętności? R: Oczywiście! Dlatego wszystkie polskie konwencje tatuażu w 2008r, Łódź, Kraków i Szczecin, jeżeli weźmiemy pod uwagę stosunkowo niewielką ilość uczestniczących w nich tatuatorów nie odbiegają poziomem prac od zachodnich. W ubiegłym roku staraliśmy się walczyć z kilkoma, według nas negatywnymi poglądami, które jeżeli poczują ogólną akceptację, to zaleją nas jak zaraza. Po pierwsze tatuaże słabej jakości. Wielu tatuatorom wydaje się, że osiągnęli poziom pozwalający na pokazywanie swoich prac na forum ogólnym. Tak niestety działa internet, ale na szczęście TattooArt Tomka Gacy jest w Polsce najpopularniejszym

tego typu miejscem, a on nie pozwala na umieszczanie w galeriach prac poniżej jakiegoś poziomu. Po drugie, staramy się a propos konwencji tłumaczyć, że oczywiście nie nagrody są najważniejsze, ale ci najlepsi muszą pokazywać swoje prace podczas konkursu, żeby ci słabsi mieli motywację i mogli weryfikować swój poziom z tym najwyższym. Każdy początkujący tatuator ma pretensje, że nie zdobył nagrody za wystawianą pracę, ale ta samokrytyka wcześniej czy później powinna się pojawić. Jeżeli się nie pojawia, lepiej niech taka osoba omija z daleka konwencję… Po trzecie jeżdżenie na same konwencje. Dobrzy tatuatorzy zarabiają najwięcej i boję się, że wpadają w sidła zachłanności lub po prostu braku czasu. Pada tutaj przecież argument, że na jeżdżenie za granicę na festiwale ich nie stać. A może tatuowanie przestaje ich cieszyć… Po czwarte, jak nie lubisz jeździć, to zrób coś na miejscu, nawet rozwijając swoje studio. Po piąte, jak już pisałem wyżej, wcale nie jest tak źle w stosunkach pomiędzy studiami i tatuatorami jak się powszechnie mówi. Po szóste, kolory w tatuażu wiele wnoszą (oglądane prace na pierwszej konwencji w Krakowie były głównie czarno/szare, na ostatniej głównie kolorowe!). Po siódme, jest jeszcze wiele do zrobienia, ale trzeba tylko chcieć, nie zatrzymywać się i znajdować wciąż nowe cele! Itp.,itd.,etc. Ola: Oj tak, na pewno wiele jest do zrobienia i na 2009 rok mamy całkiem niezłe perspektywy. Ja mam nadzieję, że nowa lokalizacja Tattoofestu okaże się strzałem w dziesiątkę i pozwoli nam cały czas się rozwijać i zapraszać więcej artystów. Ponadto konwencja warszawska ma szansę stać się precedensem w tatuatorskim świecie, jeśli chodzi o zgromadzonych artystów, ideologiczne i tematyczne wsparcie. Jak już jesteśmy przy konwencjach nadzieję pokładam też w organizatorach łódzkiej konwencji i ich pomysłach na uczynienie z tego wydarzenia imprezy o wysokim poziomie artystycznym i świetnej organizacji. Dużo obiecuję sobie też po rosnącej TattooFestowej rodzince i wydarzeniach w świecie tatuatorskim, które zaczynają wykraczać poza dotychczasowe ramy.

TATTOOFEST 9


Prace Tofiego cechują się dogłębną analizą tematu, indywidualnym podejściem, próbą interpretacji abstrakcyjnych pojęć jak starość, śmierć, radość. Są staraniem przeniesienia idei na skórę, która staje się medium. Tofi jako przedstawiciel młodego pokolenia polskich tatuatorów w zdecydowany sposób otworzył się na artyzm i miejmy nadzieje, że pociągnie za sobą i innych tatuatorów i miłośników tej niewątpliwej formy sztuki.

TATTOOFEST 10


Ola: Kiedy pojawiła się pierwsza myśl o tatuowaniu? Tofi: Na pewno kiedy zrobiłem sobie pierwszy tatuaż. Było to przed moimi osiemnastymi urodzinami. Okazało się jednak, że trafiłem do nieprofesjonalnej osoby, dlatego później zdecydowałem się na poprawki. Z perspektywy czasu uważam, że zrobienie sobie tamtego motywu u przypadkowego dziargacza było błędem, zarówno pod względem technicznym, jak i higienicznym oraz artystycznym. Radek: Co w takim razie spowodowało, że otworzyły ci się oczy na to, czym powinien być tatuaż? Tofi: Zobaczyłem u Tomka (Gacyprzyp. red.) profesjonalne, dobrze wygojone, nasycone kolorami prace. Ola: A powiedz jak wyglądały twoje pierwsze kroki związane z tatuażem? Tofi: Tak naprawdę wiedziałem doskonale, że chcę tatuować, ale wszyscy wiemy jak hermetyczne jest to środowisko i jak trudno do niego przeniknąć. Praca w studiu, nauka tatuowania przez osobę niemającą żadnego przygotowania graniczy z cudem i zdarza się bardzo rzadko. Pomyślałem, że jedynym punktem zaczepienia jest znajomość z moim tatuatorem. Od początku nasze stosunki opierały się na relacji koleżeńskiej, a nie układzie przyszły szef i potencjalny pracownik. Mogłem przyjść do studia, posiedzieć, oswoić się z tatuatorską atmosferą. To było 10 lat temu, ale dzięki takiemu kontaktowi miałem również okazję prześwietlić rynek tatuażu w Polsce. Zacząłem wkrótce poważnie rozważać możliwość zrobienia jakiegoś własnego wzoru, co było nie lada precedensem na ówczesne czasy (każdy robił z katalogów i większość tatuatorów nie umiała rysować). Radek: Czyli zanim zacząłeś tatuować myślałeś dość często, o tym co i jak będziesz robił? Tofi: Tak, tylko nie wiedziałem jakie będą następstwa moich decyzji. Pomyślałem, że musi być jakaś zależność między tym, że tatuatorzy, którzy nie rysują nie są dostrzegani, czy nie otrzymują nagród na konwencjach. Dostawali je ci, którzy robili swoje rzeczy i byli mocni w rysunku. Pomyślałem sobie, że to jest luka do uzupełnienia. Wiedziałem od razu, iż to nie będzie łatwe, ale co ważniejsze wiedziałem, że jest wykonalne. Najłatwiejszą drogą wydawało się pójście do szkoły plastycznej. W tej całej sytuacji dzi-

wiło mnie pomijanie jednej z najważniejszych kwestii - osoba tatuująca powinna nauczyć się rysować. Miałem na okrągło styczność z tatuatorami, ale nikt nie mówił o rysowaniu jako elementarnej części składowej tego co robią, o sposobie w jaki mogą polepszać swoje umiejętności. Poszedłem na dzienne studia. To było wychowanie plastyczne - studia pedagogiczne, wymagające opanowania warsztatu rysunkowego. Po 1-wszym roku studiów, w mia-

TATTOOFEST 11


W fazie projektowania zawsze zastanawiam się nad projektem jako nad całością i decyduje jakimi prawami ma się rządzić. Czy kompozycja ma być statyczna, czy dynamiczna, czy mają być proste krechy, czy modulowane, bardziej opływowe. Lubię jeśli ktoś patrząc na projekt tatuażu jest w stanie wydobyć takie informacje jak odpowiednia, zbalansowana ilość ciemnych tonacji w stosunku do jasnych, odpowiednio zbalansowana ilość detalu, do płaskiej dużej powierzchni. To wszystko musi współgrać.

TATTOOFEST 12


TATTOOFEST 13


rę jak pogłębiała się moja znajomość z Tomkiem, zmieniłem studia na zaoczne i zacząłem pracę. Mimo tego, to co sobie założyłem realizowałem dalej. Co najgorsze, klienci i praca z nimi nie wymagała ode mnie rysunku. Musiałem się uczyć tego, jak zaprojektować tatuaże, oraz umieć też powiedzieć klientowi, który przychodził z jakimś wydrukiem, czy katalogówką: „słuchaj ten tatuaż może wyglądać lepiej, zupełnie inaczej od twoich wyobrażeń”. Wtedy wiedziałem, mimo, iż nikt mi takiego wymogu nie stawiał, że projektowanie wzorów i rysowanie po nocach, nawet jeśli będzie wymagało sporo poświęcenia, w końcu pomoże mi w pracy i robieniu autorskich projektów. Tylko dodatkowe rysunki, rozmowa z klientem mogą go przekonać do wyboru autorskich prac. Było wiele sytuacji, kiedy zjawiał się klient z konkretnym wzorem, który starałem się przerobić zachowując ten sam kształt i temat, ale posługując się zupełnie innymi środkami. Gdy klient przychodził na umówiony termin pokazywałem mu projekt przerobiony przeze mnie, tak tylko żeby był poprawny. To nie był mój styl, ani moja interpretacja. Wzór tłumaczyłem jakby na swój język. Nie można było jeszcze mówić o jakimś konkretnym stylu po roku tatuowania, ale co było dla mnie abstrakcją, klienci zgadzali się z moimi sugestiami.… Radek: …ale takich tatuatorów, którzy robią autorskie prace i naprawdę mają do tego predyspozycje, zarówno jeżeli chodzi o warsztat plastyczny i tatuatorski jest niewielu. Większość tatuatorów żyje z dnia na dzień, interesuje ich tylko najbliższy tatuaż, a z drugiej strony mają ambicje i jak wspomniałeś pretensje, o niezdobywanie nagród, o to, że nie uczestniczą w konwencjach, o to, że się nie pisze o nich w magazynach. Moim zdaniem, niestety, ale tacy tatuatorzy przeważają, co ty o tym myślisz? Tofi: Bardzo łatwo jest w tym momencie prześwietlić danego tatuatora. Jeśli ktoś poświęca się temu co robi, to można założyć, że pracowitość przekłada się później na osiągnięcia. I prędzej czy później sukces musi nastąpić. Jak wspomniałeś trze-

TATTOOFEST 14


ba poświęcić mnóstwo czasu i zapału żeby klienta przekonać do swojego wzoru, nie zapominając jeszcze o predyspozycjach. Ludzie z natury są leniwi, tatuatorzy też są leniwi, i im się często nie chce. Radek: Czy nie nastąpi u nas taka sytuacja jaka ma miejsce na zachodzie w Niemczech, we Włoszech, że w pewnym momencie tatuatorzy wykonujący katalogowe wzory przytłamsili rynek swoją obecnością na konwencjach i w studiach? Jak sądzisz, czy ta dość duża liczba tatuatorów nie przytłoczy takich artystów jak ty, czy wielu innych, którzy mają ambicje? Tofi: Wydaje mi się, że tego typu tatuatorzy są potrzebni chociażby po to, żeby zachować kontrast pomiędzy tymi, którzy się przykładają, a tymi którzy mają to gdzieś. Zawsze, w każdej dziedzinie musi panować zróżnicowanie. W tym momencie mówisz o większości tatuatorów, którzy to olewają i nie mają aspiracji. Im więcej tych kiepskich tatuatorów tym lepiej, w tym momencie ja mam większe pole do popisu i to moje prace jest łatwiej dostrzec w morzu minimalizmu. Radek: Jesteś faktycznie osobą bardzo pracowitą, sesje u ciebie trwają mniej więcej 8-9 godzin, do tego trzeba doliczyć przygotowanie, przyjście do studia rozłożenie się etc. Kiedy masz czas na projekty, na życie osobiste? Tofi: Kilka godzin po pracy właśnie mam na życie osobiste i na zaprojektowanie kolejnego tatuażu. Tak naprawdę jest tylko kilka godzin w tygodniu, które mogę sobie zaplanować po swojemu, nie poświęcając tego czasu na pracę, czy zajęcia z nią związane. Mógłbym mówić do ludzi: to jest moje port folio, znasz moje prace i możesz być mnie pewien. Jednak ja jestem perfekcjonistą i zanim zabiorę się do tatuowania to ja muszę być pewien, nie klient. Dlatego dużo czasu poświęcam na projekty. Idąc spać muszę wiedzieć, że jak się rano obudzę, będę gotowy do pracy. Ta pewność umożliwia mi zrobienie długiej sesji, bo nie tracę czasu na free hand’y, czy planowanie. Wzór przygotowany

wcześniej jest na tyle dopracowany, że gdy zaczynam tatuować nie muszę się zastanawiać, ani poprawiać niedociągnięć. Ola: Bam, którego tatuujesz, powiedział że nie robisz przerw w trakcie sesji albo zdarza ci się to bardzo rzadko. Zapytał czy jesteś jakimś sztucznie zaprogramowanym robotem, że nie potrzebujesz papierosów do życia, ani przerw w tatuowaniu :)? Tofi: To wynika trochę z mojego egoizmu. Kiedy paliłem, traciłem dużo czasu w ciągu dnia. Teraz myślę, że jeśli jestem w stanie zacząć szybciej tatuowanie, szybciej skończyć, czy szybciej iść do domu to dla mnie jest lepsza opcja. Z tego powodu ograniczam wszelkie przestoje w pracy do minimum. Kiedy tatuuję wkręcam się w tatuaż, po każdej przerwie muszę poświęcić chwilę, by złapać klimat tego co robię. Nie lubię wybijać się z rytmu . Radek: Do niedawna byłeś uznawany za tatuatora wszechstronnego i byłeś kojarzony z tatuażem czarno- szarym. Jak to wygląda w tym momencie? Jak to widzisz w przyszłości? Tofi: Poprzez swoje prace każdy pokazuje na co go stać. Na początku, zarówno klient jak i ja, nie wiedziałem co umiem. Po serii udanych portretów okazało się, że jestem w stanie zrobić realistyczne prace, po serii bardziej przestrzennych form uświadomiłem sobie, że jestem w stanie z tatuażu wyciągnąć więcej. Udowadniałem sobie co potrafię, ale na początku jest tak, że im bardziej jesteś wszechstronny, tym bardziej jesteś zadowolony ze swoich prac. Wtedy ma się wrażenie, że można sobie poradzić z każdą tematyką. Tylko przychodzi taki moment w życiu człowieka, kiedy jednak uświadamia sobie, że im więcej tym gorzej. Czasem tematy realizowane przypadkowo były dostrzegane przez ludzi i kolejni klienci prosi o podobne prace. Jedne tatuaże lubię robić bardziej, inne mniej pomimo, że wszystkie to są już ambitne rzeczy, czyli prace wymagające, takie z którymi nie każdy sobie poradzi. Żeby być osobą ambitną trzeba stawiać sobie cały czas nowe cele. Udowodniłem sobie i innym, że

jestem tatuatorem wszechstronnym. Zdarza się czasami, że ukierunkowanie w jedną, konkretną stronę będzie dawać wrażenie rozwoju, ale będzie on zawsze na jednym poziomie, w jednym kierunku. Jestem przeciwnikiem tego, żeby zamykać się w jednej tematyce i powielać prace, tematy i ostatecznie połykać swój własny ogon. Lubię podchodzić do tatuażu jak do wyzwania. Cieszy mnie również, że klienci wyczuwają to. Pomimo tego, że przychodzą do mnie zrealizować temat, który gdzieś już był dają mi wolną rękę w wykonaniu ich tatuażu, nie ograniczają mnie pod względem koloru, kompozycji czy stylistyki. To daje najlepsze efekty na końcu, ponieważ tatuuję wszystko według swojej estetyki. Radek: Czy pójście w kolory to właśnie takie niezamykanie się w szarościach, to odkrywanie nowych możliwości? Tofi: Czasem są odstępstwa takie jak Dawid z Kultu, że ktoś woli i łatwiej mu działać w kolorach. Jednak zwykle wygląda to tak, że najpierw zaczyna się od cieni i tatuaży cieniowanych, a dopiero potem wchodzi się w kolor. Każda pozytywnie ukończona realizacja kolorowego tatuażu uświadamiała mi to, że są to prace bogatsze, bardziej nasycone, że ja daję klientowi więcej. Szarości ograniczają w znacznym stopniu. Radek: Twoje tatuaże są oparte w dużej mierze na stylu realistycznym i widać w nich dużą dozę przemyślenia jeśli chodzi o zastosowanie kolorów. Niestety zdarza się zarówno wśród doświadczonych jak i niedoświadczonych tatuatorów, że zaczynają niejednokrotnie używać kolorów według zasady - ile ich mam, tyle ich wkładam. Jakie zasady są dla ciebie najważniejsze? Tofi: Prywatnie dzielę tatuaże kolorowe na kolorowe i pstrokate. Dla mnie lepiej wygląda tatuaż, w którym użyto mniejszej ilości kolorów, ale zrobiono to z głową, prace, w których zachowano balans pomiędzy ciepłymi tonami i zimnymi. Kolor jest urozmaiceniem cienia, ale lubię sobie tłumaczyć, przekładać czarno-szare prace na monochromatyczne prace kolorowe. Staram się w swoich pracach

TATTOOFEST 15


wybierać tonacje, które ze sobą współgrają, wtedy tatuaż jest mocny, nasycony kolorem. Ponadto z jednej strony lubię, kiedy formy są proste, a z drugiej stosuję detal, bo on zawsze przyciąga wzrok. W fazie rysowania zawsze zastanawiam się nad projektem jako nad całością i decyduje jakimi prawami ma się rządzić. Czy kompozycja ma być statyczna, czy dynamiczna, czy mają być proste krechy, czy modulowane, bardziej opływowe. Lubię jeśli ktoś patrząc na projekt tatuażu jest w stanie wydobyć takie informacje jak odpowiednia, zbalansowana ilość ciemnych tonacji w stosunku do jasnych, odpowiednio zbalansowana ilość detalu, do płaskiej dużej powierzchni. To wszystko musi współgrać. Każdy wie, że jeśli tatuaż jest zbyt prosty, albo zbyt skomplikowany to nie jest za dobrze, wtedy można albo usnąć z nudów, bo nic się nie dzieje w tatuażu, albo dostać oczopląsu. Jeśli to wszystko jest zbalansowane już w zamyśle, a potem w pracy widać konsekwencje, to znaczy że się udało.

Radek: Jednak używanie monochromatycznych kolorów twoich prac wiąże się również z ich tematyką. Nie wyobrażam sobie cartoonowego, oldscholowego, czy nawet japońskiego tatuażu w jednej tonacji kolorów. Natomiast w przeciwieństwie do takich tradycyjnych form, to o czym mówisz jest bardziej zaczerpnięciem inspiracji dla tatuażu ze sztuki. Był oldschool, była biomechanika, był czas tribal. Czy nastał moment wielkiego poszukiwania w innych dziedzinach? Na jaki czas tatuaż w tym momencie natrafia, gdzie według ciebie to wszystko zmierza? Tofi: Każdy chce zaistnieć. Tylko pytanie czy ma pomysł na siebie, chęci i możliwości, by zrobić coś zupełnie nowego, a nie tylko powielać cudze pomysły. Z wymienionych przez ciebie stylistyk, oldschool i tribal to nie dla mnie, są inni specjaliści bardziej zdolni ode mnie w tych kierunkach i to dla nich pole do popisu. Natomiast bardzo lubię zajmować się biomechaniką, pokazywać i tworzyć w niej przestrzeń, pierwszy, drugi i trzeci plan, mam wiele pomysłów na jej realizację i z biegiem czasu coraz więcej możliwości.

TATTOOFEST 16


Wiadomo, że nie można być na co dzień na tyle kreatywnym żeby z dnia na dzień robić odkrywcze prace. Mimo to, najchętniej obserwuję prace tatuatorów, w których widać, że nie powiela tego, co już było. W swoich pracach staram się komponować w sposób jakiego jeszcze nie było, zachowując przy tym wszystkie zasady poprawnie wykonanej pracy. Lubię się tym bawić, satysfakcja jest znacznie większa, kiedy widzę pozytywne skutki tej zabawy. I tak jest np. z portretami. W pracach realistycznych najbardziej odpowiada mi praca z detalem, który stanowi kwintesencję podobizny. Poprzez dobór formatu, wybór najbardziej charakterystycznego fragmentu mam szanse zrobić coś więcej, niż zrobić zgodny z oryginałem tatuaż. Poza tatuażem realistycznym bardzo lubię również eksperymentować z tematami. Często jest tak, że klient obdarza mnie zaufaniem i w 100% poświęca mi swoją czystą skórę na autorski projekt bez większej ingerencji, co to ma być. Wolę jednak sytuacje gdy klient rzuca temat. Wyzwaniem i prawdziwą zabawą jest sprostanie pomysłom danej osoby. Radek: W jakimś stopniu to co robisz jest zgodne z tym, co robi Robert Hernandez, przerabiający twarze na swój sposób, we własnym stylu, zachowując przy tym podobieństwo osoby portretowanej… Tofi: Według mnie jeśli tatuaż będzie hiperrealistyczny to źle, jeśli będzie przestylizowany to też niedobrze. Zrobić portret potrafi wielu tatuatorów, ale zrobić taki portret, którego jeszcze nie było, który nie będzie odwzorowaniem, a pozostanie nadal tatuażem realistycznym, to jest prawdziwe wyzwanie. Radek: Jak znajdujesz klientów we Włoszech, państwie zdominowanym przez oldschool i maoryskie kompozycje? Tofi: Rynek tatuatorski w mieście, w którym pracuje jest przesycony właśnie takimi tatuażami, dlatego moje prace to egzotyka. W trakcie moich pobytów we Włoszech okazało się, że wypełniam tam lukę i jestem w stanie sprostać oczekiwaniom ludzi pod względem tatuażu kolorowego, realistycznego. Nie musiałem walczyć tam o zrozumienie, ponieważ bardzo spodobało się to co mam do zaoferowania. Tam miałem swoje 5 minut. Byłem jakby odskocznią od tego co studia oferowały do tej pory i zdobyłem swoich zwolenników, których regularnie odwiedzam w studiu Tamata Tattoo, którego właścicielem jest mój bardzo dobry kolega Mauro. Radek: Kilka słów o konwencji na Teneryfie… Tofi: Jeżeli chodzi o miejsce to chyba nie muszę reklamować. Co do rynku tatuażu to byłem bardzo zaskoczony ogromnym zainteresowaniem odbiorców. Kolejny pozytyw z wyjazdu na zagraniczną konwencję, to kiedy okazało się, że moje prace są znane i ktoś je docenia. Miałem okazję zobaczyć też jak pracuje Viktor Portugal, Roman. Okazało się, że tatuatorzy znają moje prace i prace innych polskich tatuatorów, oni byli wstanie porozmawiać ze mną o polskiej scenie tatuażu! Radek: Na konwekcji w Berlinie w 2008r. pojawiło się sporo polskich tatuatorów. Zaprezentujemy bardzo wysoki poziom, tak samo jak w Pradze, czy na innych imprezach w Europie. Czy już nastał ten czas, że Polacy powinni zacząć wyjeżdżać na większą ilość konwencji? Czy nie warto zainwestować i pokazać się na kilku konwencjach w roku? TATTOOFEST 17


Tofi: Całkowicie się zgadzam, że trzeba się promować i wyjeżdżać, ale są osoby które popadły w stagnację . Najważniejsze jest to, żeby mieć stale świeże spojrzenie na to co się dzieje na zewnątrz. Nie można się zamknąć w czterech ścianach studia, trzeba na nowo czerpać inspirację i rozmawiać z ludźmi. Radek: Wszyscy znają w Polsce nazwiska Hernandez, Borys, Paul Booth i ci artyści wciąż pokazują się na wielu konwencjach. Po co to robią? Tofi: Moim zdaniem, dla nich także jest to pożywką, kopniakiem by iść do przodu, by brnąć dalej i nie osiąść na laurach. Ja sam jeżdżąc weryfikuję wszystko, co wychodzi spod mojej maszynki. Przyglądając się innym pracom, samemu sobie, ale i innym udowadniam poziom jaki prezentuje. Konwencja jest nieustającą konfrontacją. Im większa klasa tatuatorów, tym lepiej się z nimi konfrontować, trzeba mierzyć wyżej niż poziom lokalny, przynajmniej moje ambicje wykraczają poza ten rynek. Także moi klienci widzą przez to, że ja się nie boję konfrontować, widzą że przywożę nagrody, czyli dowody uznania ze strony innych tatuatorów, czy ludzi związanych z branżą. Jeśli mój klient widzi, że ja się nie boję zestawiać swoje prace z pracami świetnych tatuatorów, to wie, że może mi zaufać. Ola: Prace można oceniać pod różnym kątem, mając na względzie różne czynniki. Czyja opinia do tej pory była dla ciebie najważniejsza? Tofi: Myślę, że Zappy. On jest według mnie najbardziej kompetentną osobą, przy tym bardzo obiektywną, która patrzy na świat tatuażu przez pryzmat lat, przez pryzmat zmieniającego się rynku, zarówno w Polsce, jak i Europie. Jeszcze jakiś czas temu była spora przepaść między poszczególnymi państwami, z czasem ta granice zaczęły się zacierać. Ola: Chcesz się uczyć i rozwijać. Elementem składowym tego procesu jest krytyka. Jak na nią reagujesz? Tofi: Konstruktywna krytyka może się opierać na różnych doświadczeniach. Inne uwagi można usłyszeć od rysownika, albo od osoby, która tylko lubi tatuaże, albo od tatuatora. Po rozmowie z plastykiem również wyciągasz swoje wnioski. W zależności od specjalizacji danej osoby krytyka jest inna, inaczej skrytykuje mnie tatuator, inaczej rysownik, jeśli będę miał ochotę trzymać się sztywno kanonów to znowu mogą być zarzuty. Poszukiwanie TATTOOFEST 18

odpowiedniej formy jest taką drogą, która jest częścią całej twórczości każdego artysty. Ola: Czy formą takich poszukiwań mogą być kolaboracje z innymi tatuatorami? Tofi: To jest przede wszystkim zabawa i kolejna okazja do udowodnienia sobie i innym, że można współpracować. Na co dzień można zauważyć sporo zawiści, nie zawsze tatuatorzy się zgadzają, nie zawsze o sobie nawzajem dobrze mówią, a kolaboracja jest możliwością dogadania się i wyciągnięcia wspólnych wniosków z innym tatuatorem. Każdy może mieć taki sam wkład do wspólnej pracy. Po czymś takim uświadamiasz sobie, że jesteś otwarty i możliwe jest porozumienie w sferze artystycznej i twórczej. Ponadto jest to okazja, by zobaczyć jak inna osoba przygotowuje się do pracy, czy wyciągnąć dla siebie wnioski od strony technicznej. Tego typu działań mam już sporo za sobą, z wieloma tatuatorami i za każdym razem podczas tatuowania dowiadywałem się czegoś nowego i stawałem się bogatszy o nowe doświadczenia. Radek: Jaka jest twoja wymarzona kolaboracja? Tofi: Jest kilku artystów, z którymi chciałbym wspólnie tatuować i myślę, że z biegiem czasu znajdą się okazje aby to zrealizować . Najbardziej wymarzona byłaby praca z Juniorem lub z Kamilem Mocetem . Fajnie było by też popracować z osobą pracującą w zupełnie innej stylistyce. Jestem otwarty na tego typu rzeczy. Jestem już umówiony Bartkiem z Barttattoo na kolejną kolaborację, która odbędzie się w tym roku na Tattoofeście. Radek: Jakie są twoje dalsze plany? Tofi: Moimi planami osobistymi na najbliższy czas są przygotowania do ślubu oraz wszystkiego co z nim związane, chcę pomóc mojej drugiej połówce jak tylko mogę aby to wydarzenie było dla nas szczególne bo ona jako jedyna od samego początku mnie wspiera, pomaga we wszystkim co robię i przyczynia się do podnoszenia poziomu moich prac. Mam również nadzieję na troszkę więcej czasu dla siebie i moich bliskich. Natomiast poza nieustannym spełnianiem własnych ambicji na co dzień, Na pewno konwencje Teneryfa, Rzym Berlin, no i wszystkie polskie konwencje. Dla mnie jest oczywiste, że będę brał czynny udział w scenie tatuażu i jej kreowaniu . Należę do osób, które chcą żeby Polska coś znaczyła w tej dziedzinie i była doceniana.


www.myspace.com/tofi_tattoo TATTOOFEST 19


W ubiegłym roku pisałem, że po chwili lekkiego zachwiania się tej imprezy pod kątem jakości artystycznej w 2007 r. odzyskała ona swój blask. Znowu pojawili się świetni artyści, a halę Areny wypełniły ogromne rzesze odwiedzających. W tym roku zapowiadało się jeszcze lepiej,

TATTOO FEST 20

a takim zwiastunem atrakcyjności była obecność samego księcia mroku, Paula Bootha ze sławnego Last Rites z Nowego Jorku. Nie był on w Europie od trzech lat, więc w pobliżu jego boksu gromadziła się co chwilę spora grupa fanów. W alei z jego boksem znaleźli się również tacy

artyści jak Robert Hernandez, Benjamin Moss, Liorcifer. Miłą niespodzianką był umieszczenie przez organizatorów obok Last Rites krakowskiego Kultu. W tak doborowym towarzystwie tatuażyści tego studia nie mieli okazji jeszcze nigdy pracować, a zaowocowało to między in-


III “Traditional”, Mr Smees, Niemcy

III “Color”, Peter Bobek, Tribo, Czechy

II “Small”, Daveee, Kult, Polska

I „Color”, Biorn, Loxodrom, Niemcy

TATTOOFEST 21


nymi zaproszeniem na gościnne występy do Last Rites Rogala. Być może na wiosnę zostanie on drugim tatuatorem z Polski, po Kamilu Mocecie, mającym okazję popracować w tym wyjątkowym miejscu. Ponadto na wiosnę 2009 roku Daveee został zaproszony przez Benjamina Mossa na gościnne występy do Apocalypse Tattoo. Różnorodność stylów artystycznych występujących na konwencji, od traditional po biomechenikę, przez new school, individual, oraz obecność artystów z zakątków całego świata, sprawia, że ta impreza wciąż pozostaje jedną z najlepszych w Europie. Przyjazd do Berlina to okazja do zobaczenia i poznania wielu wspaniałych ludzi i świetna zabawa. Po pierwsze spotkaliśmy wielu artystów, którzy byli lub będą gośćmi krakowskiej konwencji jak Fadiego, Eda Perdomo, Guila z Reinkarnation Tattoo, Bloody Blue, Evil From The Needle, Tribo czy Apocalypse Tattoo. Na pewno sporym rozczarowaniem była nieobecność Victora Portugla, a także Jeffa Gogue’a, którzy z przyczyn niewiadomych nie dojechali. Dla nas jednak największą przyjemnością było spotkanie wielu Polaków. Po raz pierwszy do Berlina zostało zaproszonych tak wielu spośród krajowych tatuatorów. Wspomniany już wyżej Kult, a także Juniorink z Warszawy, Alien z Wałbrzycha, 3rd Eye z Grudziądza, Anabi ze Szczecina. Z Londynu przyjechał Kamil Mocet i dawno

nie widziany jeden z pierwszych, polskich tatuatorów Szczotka, który po wielu latach tatuowania na Wyspach, otworzył tam własne studio. Nie zabrakło polskich dystrybutorów sprzętu Cyber Tattoo z Krakowa i Workhouse z Olsztyna. Swoje stanowisko miał oczywiście także TattooFest. Niewątpliwie można było poczuć się tam jak w domu, bo oprócz tych wymienionych studii przyjechała cała masa Polaków, których co chwila się spotykało, rozmawiało i komentowało. Taka reprezentacja miała swoje wymierne skutki. Podczas sobotnich konkursów tatuażu nasi artyści zgarnęli około 30% nagród. Można było poczuć się naprawdę dumnie a wielu gości wręcz stwierdziło, że sobota

III “Asia”, DongDong, Mimmy, Chiny II “Crazy”, Anabi, Polska

II “Black”, Noi Siamese III, 1969, Tajlandia/Norwegia

TATTOOFEST 22


TATTOOFEST 23

I “Small”, Andys Tattoo , Niemcy

II “Large”, Tanina, Tatowiersucht, Niemcy

I “Traditional”, Pero, Lucky7, Norwegia

II “Traditional”, Norbert, Berlin ink, Polska/Niemcy


TATTOOFEST 24

I “Portrait”, Zappa, Nightliner, Polska/Niemcy

Best Saturday & Best Of Show, Volker, Buena Vista, Niemcy II „Individual”, Anabi, Polska

Best Sunday, Sacha, Niemcy III „Portrait”, Rogal, Kult, Polska

była polskim dniem! Ukazując polskie akcenty warto na chwilę zatrzymać się w połączonym boksie Juniorink i Aliena. W sobotę we wspólnej fuzji artystycznej Junior i Leńu wytatuowali warszawskiemu tatuażyście, Novickowi całe plecy. Dokładnie cztery godziny i czterdzieści pięć minut zajęła ich praca. Dwie maszyny, dwóch tatuatorów i jeden Novick walczący z bólem (wytatuowanie takiej powierzchni to średnio około 30 godzin pracy!). Wielki szacunek zarówno dla artystów jak i modela! W niedzielę natomiast można było oglądać jak Junior i Leńczuk tatuowali się nawzajem. Oprócz oczywiście powstałych wspaniałych tatuaży z nieskrywaną satysfakcją można było popatrzeć na grymasy bólu na twarzach tych, co zadają go innym na co dzień. Hahahaha! TattooFest Family tym czasem bawiło się na całego. Każdy dzień miał swojego bohatera a koedukacyjne, ośmioosobowe pokoje hostelowe sprzyjały integracji. Wiele osób znało się z poprzednich wyjazdów a ci, którzy pojawili się na naszym wyjeździe po raz pierwszy, szybko musieli się przystosować, czyli zawsze się uśmiechać i przestrzegać zakazu palenia w autokarze. Dla wielu była to pierwsza, tak duża konwencja tatuażu. Bywali na tych polskich czy innych mniej-


I “Large”, Noi Siamese III, 1969, Tajlandia/Norwegia

III “Small”, Anabi, Polska

III “Black”, Igor, Juniorink, Polska

I “Asia”, Tom, Art Of Paint, Niemcy

II „Asia”, Patrick Leen, Projekt Art., Niemcy

szych, europejskich. Tutaj mogli je wreszcie obiektywnie porównać. Krakowski Tattoofest jest oczywiście najlepszą konwencją na świecie (jak mógłbym inaczej twierdzić, skoro sami go robimy, hehe!), jednak są zdecydowanie większe, którym Polsce będzie jeszcze przez jakiś czas trudno dorównać. Z drugiej jednak strony nie mamy się już czego wstydzić, a jedynie dążyć do tego, aby te co będą powstawały lub istniejące były jeszcze wyższych lotów. Wszystkie inne muszą mieć w swoich nazwach dodatek w postaci przymiotników „lokalna”, „regionalna” czy „polska”, bo oprócz samego przyjazdu zaproszonych

TATTOOFEST 25


TATTOOFEST 26

III ”Individual”, Anabi, Polska

III “Biomechanika”, Marcus, All Style, Niemcy

I ”Individual”, Szczotka, Polska/Anglia

II “Large”, Paweł, 3RDEYE, Polska

I “Biomechanika”, Guy Aitchison ,USA

II „Portrait”, Andys Tattoo, Niemcy


„TattooFest”, PL

Kamil Mocet, PL

„Alien” Wałbrzych & „Juniorink” Warszawa

„Anabi” tuż przed tatuowaniem u Jo Harrison

„Kult”, PL „3RDEYE”, PL

TATTOOFEST 27


III „Crazy”, Tom, Mainstreet, Niemcy

II „Biomechanika”, Fadi, Egipt/Szwajcaria

I „Crazy”, Daveee, Kult, Polska

artystów zobowiązuje również organizacja. W Berlinie wyglądało to bardzo dobrze. Organizator, Frank Weber, wciąż krzątał się pomiędzy boksami, pilnował, żeby wszystko było w porządku i niczego nikomu nie brakowało. Oczywiście miał za sobą „armię” ludzi, którzy mu pomagali i go wspierali. Odwiedzający również mogli czuć się komfortowo, były wydzielone miejsca na gastronomię, sporo miejsca przed sceną, w tym również niewielki trybuny, z których można było oglądać sceniczne atrakcje. Jeżeli było się w jakimś zakątku Areny oddalonym od sceny, można było również podglądnąć, co akurat w tym momencie dzieje się na scenie na kilku rozwieszonych ekranach. Palenie oczywiście zostało dozwolone w specjalnie do tego celu przeznaczonym namiocie na zewnątrz, a hala pomimo grudniowej pory była dobrze ogrzana. Po prostu widać doświadczenie zbierane od tylu lat... Dla zobrazowania wielkości berlińskiego festiwalu przytoczę prostą statystykę. Festiwal w Szczecinie 2008, X edycja, ok. 20 wystawców, Kraków 2008, III edycja, ok 70 wystawców, planowany Kraków 2009, ok. 110 wystawców, Berlin 2008, 18 edycja, ponad 200 wystawców!!! Podsumowując, do Berlina war-

Podziękowania dla uczestników wycieczki: Kajki, Mariuszka, Dawida, Radka, Ani, Dave’a, Moni, Rogalika, Gosi, Agi, BamBama, Izazelli, Olusi, Agi, Jasia, Adama, Michała, Marty - wiszę wam jeszcze 2 euro, Marcina, Asi, Sebastiana, Klaudiusza, Roniego, Archiego, Pontona, Krzywego, marudzącej Wioli, Paulera, Zosi (cieszymy się że buty za 300 euro jednak nie zginęły :D), Michała, Tomka, Benka - Benek, Benek rulez - (szmaciorze), Piotrka, Przemka (przykro nam z powodu tej unikatowej koszulki, którą straciłeś podczas sparingu z Beniem), Kasi, Krzyśka, Małgosi, Andrzeja, Piotrka, Hanysa i dla wszystkich przyjaciół startych i nowych, których spotkaliśmy na konwencji. Dziękujemy także Gosi i Andrzejowi za zdjęcia :***

TATTOOFEST 28


to jeździć co roku. Tym razem zawiodła jedna, ale bardzo ważna rzecz, a mianowicie frekwencja. O ile w sobotę było bardzo dużo ludzi, o tyle w piątek i niedzielę nie wyglądało to najlepiej. Trudno wyjaśnić taki stan rzeczy. Czy jest zbyt dużo podobnych tego typu imprez w Niemczech, zabrakło wystarczającej promocji w tym roku czy światowa recesja? Nie wiem, ale napiszę jedno, ta wspaniała okazja do spotkania najlepszych artystów i mnóstwa znajomych będzie mnie tam przyciągała co roku. Zbierane doświadczenia i informacje przełożą się na pewno na rozkwit polskiej sceny tatuażu a wyłapane newsy, jak choćby o pierwszej konwencji w rumuńskiej Transylwanii pozwolą przeżywać kolejne przygody naszej redakcji, a mamy nadzieję, że i wam również. Radek

„Workhouse”, PL

Daveee „Kult”, PL

Lenu vs Junior

klient z Robertem Hernandezem

Szczotka, ma już własne studio w Londynie

Novick vs Lenu&Junior (kolaboracja)

Cybertattoo, PL

Novick vs Lenu&Junior (kolaboracja)

TATTOOFEST 29


www.myspace.com/marektattoo

z dużym dystansem podchodzi do siebie i swojej pracy twierdzi, że chciał być muzykiem, ale nie wyszło. Udało się natomiast coś innego, za pomocą subtelnych cieni i tonacji szarości oddaje nastroje i emocje, zwłaszcza widoczne w portretach kobiet jakie wykonuje. Do tego szuka sposobu na wyrażenie w tatuażu, zarówno w swoich jak i tych, które wykonuje swoistej magii, tajemnicy i niezwykłości. TATTOOFEST 30


BamBam: W twoich pracach widzę przewagę cieni i realistyki nad kolorem. Powiedz w jakim stylu najbardziej lubisz pracować. Jak wypracowałeś taki styl, czy towarzyszyły temu poszukiwania i eksperymenty? Jammes: Lubię czarno -szare prace generalnie rzecz biorąc i chce się rozwijać w tym właśnie kierunku. Uwielbiam kolo-

rowe tatuaże wykonywane przez tatuażystów z całego świata. Niektóre z nich są tak doskonałe i ciekawe, że często trudno uwierzyć, że zostały wykonane na skórze. Nie zajmuję się kolorami, bo nie czuję, że chce i to chyba główny powód, dla którego tatuuje w tonacji czarno -szarej :) Coś tam sobie rysuje od czasu do czasu w kolorach, ale to tylko dla rozrywki w domo-

wych sekretnych czterech ścianach:) Podobają mi się realistyczne tatuaże... chociaż nie tylko. Jestem pod wielkim wrażeniem, jak ja to nazywam - euroorientalnychnych kompozycji. Przejrzystość i prostota kompozycji dopasowana w płynny sposób do kształtu i miejsca, w którym jest tatuowana, przy czym często tatuatorzy podejmują próby uchwyce-

TATTOOFEST 31


nia i oddania trójwymiarowości. Oto skrócony plan tego co chce robić !! Do tego fascynują mnie twarze, zawsze są czarodziejskie i ekspresyjne. Twarze są magiczne... Lubię pracować na dużych powierzchniach. Czym więcej miejsca do tatuowania, tym lepiej. Można wtedy poszaleć. Większość prac rysuje bezpośrednio na skórze! W studio, w którym aktualnie tatuuje na szczęście mam możliwość do tatuowania w 99% dużych kompozycji!!! Więc mam warunki do rozwijania się. Czego więcej chcieć ...?!:)) BamBam: Jacy tatuażyści bądź inni artyści mają/mieli wpływ na twoje tatuaże? Kim zdarzało ci się inspirować? Jammes: Myślę, że wszystkie prace innych tatuażystów, które oglądałem w magazynach, na www, czy też na konwencjach miały i wciąż mają wpływ na sposób, w jaki myślę o tatuażach i je wykonuję. We wszystkim mogę znaleźć coś, co mnie interesuje. W przeszłości oczywiście starałem się kopiować prace znanych tatuażystów. Jeśli chodzi o inne upodobania artystyczne to bardzo lubię malarstwo XV i XVI wieku, jak również współczesnych grafików i malarzy, ale nie sądzę, żeby to miało wpływ na to co robie. :) A może ma...?! :) Generalnie praca z Woodym zmieniła moje podejście do pracy w studio i tatuowania. BamBam: Czyje prace zrobiły ostatnio na tobie największe wrażenie? Jammes: Bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie praca kolesia, który naprawiał centralne ogrzewanie u mnie w chacie :) Dwa lata myślałem, że to się ma tak długo

TATTOOFEST 32

nagrzewać. Byłem w błędzie ...Przyszedł, pokręcił i się nagrzewa 300 razy szybciej – szacuneczek. BamBam: Wśród twoich prac jest wiele portretów kobiet, czy jest to temat, który cię inspiruje? Czy masz jakiś wymarzony temat do zrealizowania? Jammes: Lubię tatuować twarze, ponieważ uważam, że są bardzo trudne do wytatuowania. Potrafią być bardzo efektowne jeżeli są ciekawie wytatuowane! Wyraz oczu, usta, włosy to rzeczy, które ożywiają obraz i sprawiają, że jest zaczarowany... Oczywiście można też wytatuować baaardzo nudny portret, ale kto by chciał to robić...haaaaa?! Chcę tatuować tylko duże, zaplanowane kompozycje, czarno-szare (na dzień dzisiejszy). Rękawy, plecy- to mnie kręci. Uważam, że czarno-szara praca może wciąż być bardzo ciekawa i interesująca!!! BamBam: Pracujesz za granicą. Jak twoim zdaniem kształtuje się zjawisko tatuażu na Wyspach w porównaniu do Polskiej sceny? Jammes: Obecnie, po otworzeniu granic, sytuacja jest chyba bardzo podobna w obu krajach. Nie mam zbyt dużego doświadczenia jeżeli chodzi o warunki pracy w Polsce. Z tego, co pamiętam to miałem problem, żeby uzbierać na maszynę. Nie było mnie stać na dobre igły, że nie wspomnę o kupieniu tych zlutowanych i wysterylizowanych ...brak siana! A i z autoklawami chyba było niezbyt ciekawie. Wygląda na to, że po wejściu do Unii wszyscy się wymieszali i wymieniają doświadczenia!!! Pozytywnie jak najbardziej. Generalnie wygląda na to, że tatuowanie ro-

śnie w silę z roku na rok na całym świecie! No może za wyjątkiem Afganistanu oczywiście hahaha!!!! Wiem, wiem, nie śmieszne… BamBam: Czy Polacy tatuujący na Wyspach są dostrzegani? Znamy prace Lewego, który pracował wcześniej w Krakowie, Szczotki, Cukierkowskiego, Domagały czy masz z nimi kontakt? Jammes: Z tego, co mi wiadomo nasi tatuażyści są bardzo cenieni w UK. Nie spotkałem się z krytycznymi opiniami. Poznałem paru chłopaków z legendarnej sceny polskiej, którzy tu mieszkają i pracują. Portale takie jak np. myspace umożliwiają dziś utrzymywanie kontaktów między sobą w dużym stopniu. Miejsce spotkań to przeważnie londyński konwent tatuażu. Tam można spotkać wszystkich-super impreza !!! BamBam: Opowiedz jak to się w ogóle stało, że się przeprowadziłeś i jak trafiłeś do Woody’s Tattoo? Jammes: Wyjechałem za przysłowiowym „chlebem”. Dwa lata spędziłem w londyńskim, niczym niewyróżniającym się studio. Po czym otrzymałem wiadomość o wolnym fotelu w Woodystattoostudio!!! Umówiłem się z Woodym na rozmowę, za tydzień już się przeprowadzałem, tak żeby mieć blisko do studia i móc sobie pospać odrobinkę dłużej :). I wszystko się zmieniło od tamtego momentu...jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale a więcej o różdżkach w dalszej części wywiadu… BamBam: Od jak dawna brzęk maszynki jest dla ciebie codziennością, jak to się zaczęło? Masz na ciele jakieś pa-


www.myspace.com/marektattoo

miątki z okresu nauki tatuowania? Jak wyglądała historia twojego tatuowania w Polsce? Masz Jammes: Tatuuje od około 6ciu lat. Zacząłem przez zupełny przypadek. Pamiętam, że kolega, który używał igieł trójek do wszystkich rodzajów tatuaży, jakie wykonywał (pozdrawiam) ustawił mi maszynę z tymiż to 3-ma igiełkami i zrobiłem sobie parę kresek na łydce. Co do pamiątek, to mam łydkę wytatuowana prawie w całości na czarno, bo kolega mi nie powiedział, że trzeba rozcieńczyć farbę do cieniowania (może sam nie wiedział biedaczek) :) Parę miesięcy później zacząłem pracę jako niedoświadczony tatuskrobacz w „profesjonalnym studio”. Studio miało duży przemiał, więc się wprawiałem przez dwa lata jak trza :) BamBam: Czym zajmowałeś się zanim zacząłeś tatuować? Jammes: Kocham muzyczkę i to właśnie to chciałem robić całe życie...ale nie wyszło ;). Starałem się spełnić marzenia o zagraniu koncertu dla 100 000 ludzisków „czytających słowa z mych ust „ale nie wyszło. Grałem na gitarze przez 17 lat. Zespół się nazywał Bronx :). Zaczynałem nawet trochę wcześniej niż Dzwonek z Frontsideów. Demon (Dzwonek ) naparza dalej. Ja już nie :) - pozdrawiam starego druha. BamBam: Tatuaże, które Jammes ma na sobie? Opowiedz coś o nic. Jammes: „Katedra” Bagińskiego na plecach, niestety nie skończona. Robota Michała ,mojego dobrego kumpla i pierwszego wzoru do naśladowania. Michał pracował w legendarnym Dragonie lu-

dzie, którzy pamiętają stary Dragon, pamiętają również Michała- bardzo duży talent- wielki szacunek, pozdrawiam. „Katedra” zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Chyba na takiej samej zasadzie jak „Gwiezdne wojny” i „Alien”. Obraz wyśniony, spełnienie chłopięcych marzeń, ucieczka w miejsca nieistniejące, nierealne....tam gdzie jest bardziej niezwykle, bardziej czarodziejsko! Świat z naszej wyobraźni, który ktoś potrafił uchwycić za pomocą kamery, aparatu fotograficznego, muzyki lub rysunku na papierze.....pobudza zmysły do szpiku kości, aż ciary przechodzą przez całe ciało… Prawa ręka to w większości dzieło Marzana z Saurona. Lewe przedramię to własna robota, nie wiem jak ja to zrobiłem :) BamBam: Wolny czas tatuażysty. Jak sprawa wygląda w twoim wykonaniu? Imprezowo czy domatorsko? A może jeszcze inaczej? Jammes: Koncerty, koncerty, koncerty + rysowanie... Na imprezki rzadko się wybieram, bo nie popijam, więc możliwości są ograniczone : ). Podobno to też powód, dla którego robię tylko czarnobiałe tatuaże. Po trzeźwemu kolorków się nie widzi. Świat jakiś taki szary :). Uwielbiam zwiedzać też stare angielskie kościoły i zamczyska to mnie też kręci. Kino mam 3 minutki na piechotę od siebie, więc czemu nie? BamBam: Jak kształtują się Twoje plany zawodowe? Jemmes: Na dzień dzisiejszy Woodystattoostudio forever i żadnych zmian nie przewiduje. A poza tym to ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Mam dużo do zrobienia

jeżeli chodzi o moje „obrazy na skórze”. Mam tysiące przemyśleń i pomysłów do zrealizowania. Żeby tylko zdrówko dopisało :) i Vena, pozdrawiam Venę. BamBam: Metallica, Iron Maiden czy Kiss ? :D Jammes: Metallica grrrrrrr. Pamiętam 1984 „Ride the lightening” broda w podłodze, potem „Master of puppets” mózg rozlany na talerzu po zupie. Tak, to zmieniło całe moje życie.... Steve Harris, którego miałem zaszczyt spotkać na festiwalu „Donnington” dwa lata temu nie był zbyt zachwycony moim pytaniem o wspólną fotę, ale się zgodził :). Iron Maiden –uwielbiam, Kiss- kapela, którą nie wiedzieć czemu, przespałem, ale ocknąłem się parę dobrych latek wstecz na szczęście (dzięki mojemu baaaardzo staremu kumplowi – Bestia pozdrawiam) i już nigdy ich nie zapomnę.....mam kolekcje 35 koszulek z Kissami, to klasyka i żywa legenda. Te nazwy, będą już na zawsze częścią mnie samego. BamBam: Gdybyś za dotknięciem czarodziejskiej różdżki miał możliwość wytatuowania wybranego mieszkańca kuli ziemskiej….kto by to był? Jammes: Sklonowałbym się różdżką i wytatuował sam siebie :) Potem, jeżeli byłbym zadowolony ze swojej roboty, pozbyłbym się niepotrzebnego mnie za pomocą drugiego mnie używając różdżki rzecz jasna. Dziękuję bardzo za pytania Tattoofestowi i oczywiście pozdrawiam czytelników (jeżeli uda im się nie umrzeć z nudów do tej części tekstu :). Wszystkie nazwiska zostały zmienione ;)

TATTOOFEST 33



TATTOOFEST 35


Tatuatorskie prace

Romana

przyciągają swoją świeżością, soczystym kolorem i realizmem. Jego studio Artistic

Element Tattoo

usytuowane jest w Yucaipa w Kalifornii. Choć jego postawa może wydać się nieco arogancka, to na pewno warta jest podkreślenia: wszystko co robi traktuje jak sztukę, zarówno tatuaże, jak i malarstwo i ma nadzieję wpisać się poprzez swoje nowatorskie podejście, wykorzystanie materiałów, oraz twórczość do grona artystów, o jakich przeważnie myśli się tradycyjnym kontekście tego słowa. Czy ma na to szanse oceńcie sami - odbiorcy jego sztuki.

TATTOOFEST 36

ARTYSTYCZNE PRZESUWANIE


N

ajwiększą ambicją Romana jest chęć wniesienia czegoś nowego do sztuki tatuatorskiej, wypracowanie nowego stylu. Codzienne podejmowanie pracy jest jak wyzwanie i podglądanie jak daleko można przesunąć granice w sztuce tatuażu. Przy tym stara się nie podglądać prac innych tatuatorów, choć „czasem ciężko się ich pracami nie zainspirować”. Szczególnie ceni sobie twórczość Mike Cole’a, Guy’a Atchisona z uwagi na ich bio-mechaniczne prace. Natomiast Nikko Hurtado i Mike Devries to dla Romana absolutni mistrzowie kolorowych portretów. „Nie chciałbym za wszelką cenę faworyzować jednej określonej kategorii, czy stylistyki ponieważ jest tylu świetnych artystów. Odkąd pamiętam interesowałem się sztuką.

GRANIC

TATTOOFEST 37


TATTOOFEST 38

ROMAN


Mój dziadek od strony matki był malarzem przez co wszyscy wnukowie zaczęli malować w bardzo młodym wieku. Kiedy byłem młodszy bardzo pociągała mnie sztuka. Dorastając zacząłem pakować się w kłopoty przez co wylądowałem w więzieniu. Myślę, że odsiadka tak naprawdę znów zbliżyła mnie do sztuki, miałem mnóstwo czasu na rozwijanie sie jako artysta jak i okazji do przemyśleń na temat składania mojego życia do kupy”. Wkrótce po tym zaczął tatuować w domu, pracując cały czas z myślą, by kiedyś otworzyć własne studio. Nauczył się bardzo wielu rzeczy pracując z innymi artystami. „Możliwość pracy z artystami jak z Mike Cole, Carson Hill, czy z moim dawnym szefem Johnem Grafem to była niezapomnianą szkołą i niezwykłą motywacją, by ciągle iść do przodu. Pomimo wielu trudności i wątpliwości ja-

kie mi towarzyszyły postanowiłem otworzyć własne studio w małym miasteczku . Okazało się, że jest to trafiony wybór. To był silny impuls do wytężonej pracy. W takim miejscu trzeba się bardziej postarać, żeby się wybić i zostać zauważonym i docenionym przez szerszą grupę miłośników tatuażu. Moje studio nazywa się Artistic Element, ponieważ każda z osób, która tam pracuje, czy jest to piercer Cholo, czy inni tatuatorzy, zanim zaczęli zajmować się tatuażem spełniali się jako artyści, teraz staramy się przenosić naszą sztukę na ciało”. Roman maluje biomechniczne obrazy, choć niejednokrotnie ramy do obrazów, które wykonuje sam często z zupełnie przypadkowych przedmiotów zdaje się uzupełniają kompozycje i powodują, że malarstwo przekracza sztywne ramy płótna. Zamiłowanie do tego stylu objawia się także

w tatuatorskich pracach Romana, choć właściwie ciężko mu określić, w której dziedzinie motywy te zaczęły odgrywać kluczową rolę jako pierwsze. Ponadto ceni sobie bardzo portrety wykonywane w kolorze. Sam swój styl określa jako bio - realizm. Przygotowując się do wykonania tatuażu, czy to we wstępnej fazie projektu, czy już podczas samej pracy skupia się na obserwacjach. Szczególnie są one istotne w przypadku prac biomechanicznych. „Patrzę na układ mięsni, żył, przyglądam się pracy ścięgien danej części ciała i staram się dopasować dany motyw do miejsca, gdzie go wytatuuję. To jeden z bardziej istotnych momentów przed rozpoczęciem tatuowania i wymaga sporo wyobraźni, wzór musi się komponować z sylwetką i kształtem ciała.” Roman jest też pasjonatem programów naukowych, zwłaszcza

TATTOOFEST 39


TATTOOFEST 40


tych związanych z tematyką wszechświata, kosmosu, anatomii ludzkiego i zwierzęcego ciała, w których szuka inspiracji dla swoich prac. Roman zdradził nam też kilka bardziej szczegółowych informacji dotyczących jego prac. Przy kolorowych tatuażach pracuje przy użyciu bardzo dużej palety kolorystycznej, często miesza kolory z czarnym tuszem i do kontrastu dodaje biały. „Dużo zależy od barwników. Ja używam Eternali, które dają świetne efekty. Stosuję ponadto do pracy „Neuma Tattoo Machines”, których zasada działania opiera się na sprężonym powietrzu. Dzięki tym maszynom udaje mi się osiągnąć nowe efekty, ponadto tatuaż goi się dużo lepiej, a to też często znaczna część sukcesu”.

M

arzeniem Roman jest wykonać kiedyś pełen bio-mechaniczny body-suit. Natomiast tym, którzy marzą o tatuowaniu szczególnie radzi szkolić rysunek, bo na pewno stanowi on podstawę. „Tatuaż coraz bardziej postrzegany jest jako sztuka i forma artystycznej ekspresji, zaczyna się bardziej otwierać na niego społeczeństwo i nie chodzi tu o jego komercyjną formę, ale artystyczną. Dlatego najważniejsza jest codzienna praca, doskonalenie się i poszukiwanie sposobu na wyrażenie się poprzez swoją sztukę, a każdy dzień, w którym nie pracujesz to dzień, w którym ktoś inny staje się lepszy”. Ola

www.artisticelement.com

R O M A N

www.myspace.com/romanandcholo

TATTOOFEST 41


TATTOOFEST 42


R

ozciągać możemy właściwie każde poprawnie wykonane i zagojone przekłucie. Na zachodzie, gdzie wszelkie formy modyfikacji ciała są bardziej popularne, rozciąga się właściwie wszystko. Tunele można zaobserwować w miejscach, w których teoretycznie „się nie da”. Tak naprawdę „da się” bardzo dużo, coraz większą popularnością w kręgach body modifications cieszą się tzw. lip plates, czyli tunele w wargach w miejscach standardowych labretów, snakebite’ow, medusy etc., tunele w przegrodzie nosowej, płatkach nosa, pępku, sutkach. Wyjątkowo łatwo można rozciągać przekłuty język czy miejsca intymne.

W

przypadku wielu procedur najlepiej byłoby przed przekłuciem danego miejsca zastanowić się czy będziemy chcieli je rozciągać czy zostaniemy przy standardowym 1.2 czy 1.6 mm z uwagi na to, że wybór miejsca jest jednym z elementarnych warunków determinujących powodzenie całej akcji lub choćby ostateczny/maksymalny rozmiar tunelu. Kolejnym ważnym, właściwie najważniejszym składnikiem sukcesu jest CIERPLIWOŚĆ. Owszem, rozciągnięcie płatka ucha do 20mm jest fizycznie możliwe w 3tygodnie (słyszałem o jeszcze bardziej ekstremalnych „rekordach”) lecz niekoniecznie jest

dobrym pomysłem. Postępując zbyt szybko nie zostawiamy rozciąganej tkance czasu potrzebnego na regenerację, dostosowanie się do nowego „kalibru”. Jak sama nazwa wskazuje rozciąganie powinno być rozciąganiem, nie rozrywaniem! Pomiędzy włożeniem kolejnego rozmiaru (1-2mm średnicy) powinien upłynąć minimum miesiąc, przy rozmiarach powyżej 20/30mm czas ten należy wydłużyć.

P

oza cierpliwością rozciągane miejsca wymagają sporo uwagi. Pomijając oczywisty fakt utrzymywania biżuterii w czystości co sprowadza się do dokładnego mycia zarówno rozciąganego miejsca jak i biżuterii delikatnymi środkami myjącymi. Należy unikać eksponowania rozciąganej tkanki na bardzo niską temperaturę przed dłuższy czas z uwagi na groźbę odmrożenia. Jest to ważne szczególnie przy dużych tunelach w płatkach uszu. Tunele lubią gdy się nimi zajmujemy, warto od czasu do czasu zafundować im masaż przy użyciu odżywiających skórę kremów lub maści. Masaż poprawia ukrwienie obszaru, pozwala również na likwidację blow-out’ów ( brzydko wyglądających zniekształceń tkanki powstałych między innymi z powodu zbyt szybkiego rozciągania) Kąpiel w ciepłej wodzie i masaż powinny poprzedzać każdą kolejną procedurę rozciągania, ponieważ zrelaksowana, miękka i rozluźniona tkanka łatwiej poddaje się temu procesowi.

T

unele ciągle pozostają dyskusyjną gałęzią piercingu i gorących entuzjastów tej estetyki jest tyle, co zagorzałych przeciwników. O gustach ciężko jest dyskutować więc nie ma sensu spekulować czy 50 mm w płatku ucha to już „za dużo”, czy tunel w sutku jest „fuj!” i czy trzeba być dewiantem seksualnym, żeby chcieć rozciągać kolczyk w miejscu intymnym. Twoje ciało to świątynia, w której sam decydujesz jakich bogów będziesz wyznawać, a dla każdej religii należy się odrobina szacunku… BamBam

TATTOOFEST 43


TATTOOFEST 44


TATTOOFEST 45


TATTOOFEST 46



TATTOOFEST 48


TATTOOFEST 49

Kalendarz konwencji

Wielka Brytania www.brightontattoo.com

31-1.02. – Brighton Tattoo Convnention, Brighton

Cape Town, RPA www.tattoos.com/six/

23-25 - SOUTHERN INK XPOSURE Cape Town Tattoo Expo,

www.tattooedkingpin.com

23-25 - Baltimore Tattoo Arts Convention, Baltimore, USA

Mediolan, Włochy www.aptpi.org

18-20 – APTPI First International Meeting,

Tattoo Artist Expo, Orlando, Usa www.deanaskinart.com

15-18 - 14th Annual International Marked For Life Female

www.miamitattooexpo.com

9-11 – Miami Tattoo Expo, Miami, USA

www.tattoo.com.sg

Styczeń 2009 9-11 - 1st Singapore Tattoo Show, Singapur

www.manchestertattooshow.co.uk

07-08 - Tattoo Expo Leipzig, Lipsk, Niemcy NEW! www.tattoo-expo-leipzig.de

07-08 - 1 International Tattoo- Convention Klagenfurth, Austria NEW! mail: tattoo-klagenfurth@gmx.at

13-15 - 14. International Tattoo Convention Karlsruhe NEW! www.tattooconvention-karlsruhe.de

www.tattoo-convention-dresden.de

13-15 - 14th Milano Tattoo Convention, Mediolan, Włochy

www.milanotattooconvention.it

13-15 - 5 Nürnberger Tattoo Convention, Numberger,

Niemcy NEW! www.die-tattoo-convention.de

21-22 - The New Schaffhausen Tattoo Convention,

Schaffhausen, Szwajcaria NEW! www.schaffhausen-tattoo.ch/

Niemcy NEW! www.tattooconvention-memmingen.info/

28-01.03 - 6. Tattoo Convention Memmingen, Memmingen,

www.dekompresja.com.pl

21-22 – TATTOOFESTIVAL 2009, Łódź, Polska

7-8 - Manchester Tattoo Show 2009, Manchester, Wielka Brytania

Frankfurt nad Menem, Niemcy www.convention-frankfurt.de

20-22 – 17 International Tattoo-Convention Frankfurt,

www.tattooexpo.com.au

Luty 2009 7-8 – Tattoo Convention Dresden, Drezno, Niemcy

Marzec 2009 6-8 – Sydney Tattoo & Body Art Expo, Sydney, Australia

Mecklenburger Motorradtreffen, Niemcy NEW! www.motorradtreffen-malchin.de

30-05 - 1. Intern. Open Air Tattoo Convention auf dem 16.

www.needles-pins.de

25-26 - Tattooshow Regensburg, Niemcy NEW!

www.tattooconvention-wels.at

04-05 -Tattoo Convention Erfurt, Niemcy NEW! 18-19 - 3. Tattooconvention Wels, Austria NEW!

www.tattooshow-stuttgart.de

Kwiecień 2009 03-05 - 9. Stuttgarter Tattooshow, Sztudgard, Niemcy NEW!

Kalendarz konwencji


TATTOOFEST 50

Eldo

Gdy po raz pierwszy usłyszałam, że szykuje się wystawa pt „Poczuj Warszawę na własnej skórze” przypomniałam sobie skradziony portfel, zapach dworca centralnego i kloszarda, który chciał mnie osiusiać. Tak, Warszawę „poczułam” wiele razy. Ogólnie średnio chciało mi się wgłębiać w temat, ale naczelna powiedziała - jedziesz - i nie było tłumaczenia. Wsiadłam w pociąg i ruszyłam ku przeznaczeniu, targana niepewnością i strachem przed tym wielkim miastem, nadal sceptycznie szłam do Migawki. Przy wejściu kieliszeczkiem szampana przywitał mnie host. Miejsce okazało się nie takie groźne jak sobie wyobrażałam, ludzie też podobni do tych w Krakowie, pomyślałam że to tylko pozory i nadal byłam sceptyczna. Atmosfera była leniwa, niezwykle luźna i jakaś taka podejrzanie swojska. Na dole klubu odbywało się tatuowanie zorganizowane przez studio Azazel, natomiast chłopcy z Gulestusa byli czynnie zaangażowani w przedsięwzięcie. Piotrek Margas z Oneshot Design, główny organizator imprezy, zdecydował się na wystawę w ramach promowania miasta w bardziej niekonwencjonalny sposób i właśnie bardziej liczyła się w całym przedsięwzięciu Warszawa, dopiero potem sposób i miejsce na wyrażenie przywiązania do miasta, czyli tatuaż. Podobnie Darek z Gulestusa, gdy spytałam czy zaangażowałby się w wydarzenie związaną z czymś innym niż Warszawa odpowiedział: „raczej nie, jesteśmy warszawiakami z krwi i kości. Jesteśmy mniejszością etniczną w tym mieście dlatego chcemy się pokazać jako jego część”. Azazel zaangażował się w przedsię-

studio Gulestus

Wystawa w klubie Migawka, którą można było podziwiać w dniach 27 XI - 18 XII.

studio Gulestus

W ostatnim czasie mogłabym uchodzić za prawdziwego fanatyka naszej stolicy. Odwiedziłam ją aż 3 razy w ciągu 2 tygodni, co ciekawe tym razem wyjątkowo mi się podobała. Trzy pokrewne, a tak różne wydarzenia, sprawiły że patrzę na to miasto trochę przychylniejszym okiem. Różnice przejawiały się nie tylko w przekazie, formie czy realizacji prac, ale także w atmosferze jaką chcieli uzyskać sami organizatorzy/ autorzy.


Ekipa Azazela i dzielna reporterka Iza Marta

Kędzior, studio Azazel

wzięcie przede wszystkim dlatego, że na swoim koncie mieli już sporo tatuatorskich prac, które zawierały motywy związane z miastem. Kiedy organizatorzy zbierali prace na wystawę okazało się, że wiele z nich jest autorstwa Batoona i Krzyśka. Dlatego też, studio zdecydowało się tatuować podczas imprezy. Dodatkowym wielkim plusem ich udziału (i to moim skromnym zdaniem) były krówki azazelki z Milanówka, :D mięciutkie i ciągnące -dla prawdziwych smakoszy, dostałam nawet trochę do redakcji jednak z przyczyn technicznych (nuda w pociągu i łakomstwo) nie udało mi się przywieźć wszystkich;). Główną nagrodą, wylosowaną podczas eventu był również tatuaż, jaki można wykonać we wspomnianym wyżej studiu, szczęśliwą zwyciężczynią okazała się starsza pani w moherowym berecie, była przeszczęśliwa. Ciekawe czy wytatuuje sobie coś związanego ze stolicą? Było sympatycznie, miło i błogo, natomiast jeżeli chodzi o prace … niepewnie spoglądały ze ścian, za sprawą swojego małego formatu. Gdyby nie nastawienie, że jadę na wystawę pewnie nie zauważałbym ich nawet ze względu na słabą ekspozycję. Jednak mimo to, wernisaż zaliczam do niezwykle udanych, wszystko na plus: miejsce było dobrane doskonale, dobra lokalizacja w pobliżu dworca i właściwie w samym centrum, a to co głównie mi się podobało to niewytłumaczalna atmosfera panująca w samym klubie. Było duszno, miejscami bardzo tłoczno a mimo to gdzieś na plecach czuć było romantyczny klimat historycznych wydarzeń, słychać śpiew warszawskiej syrenki czy krzyki młodej polski.

TATTOOFEST 51


TATTOOFEST 52

Junior obdarowany przez Marcina Łukasiewicza

„8 maja 2003”

Junior „Marzyciel??”

30 listopada 2008 - Klub „Zwiąż mnie”


„Zielona trawa i żaba”

„Na końcu świata” „Sir Nitrox”

„A jak…!!”

„Old szron na szybie”

Założenie Juniora było diametralnie inne niż to, które przyświecało Oneshot Design, mała wystawa w kręgu najbliższych przyjaciół. „Warszawskie tatuaże” promowane było w mediach, wybrano miejsce tak by każdy łatwo je znalazł i na pewno dotarł na wystawę. Lokalizacja wybrana przez Sebastiana to klub o niezwykle wymownej nazwie „Zwiąż mnie” na warszawskiej Pradze. Ku mojemu zdziwieniu nie była to fetyszowa sala tortur, a całkiem fajna kojarząca mi się z berlińskim środowiskiem artystycznym, stara kamienica. Obrazy jak dla mnie wypadły całkiem różnie w zależności od konkretnej pracy. W sumie nie jestem entuzjastką tego typu malarstwa, moje preferencje są mocno osadzone w barokowej rzeczywistości. Jednak do wykonania oczywiście nie mogłam się nijak doczepić, cień idealnie rozmieszczony na twarzach, bardzo dobrze oddane podobieństwo portretowanych osób. To co zaprezentował autor to taki neo- impresjonizm jak dla mnie. Wyraźne dążenie do ukazania zmysłowych, ulotnych momentów, złapania uciekających chwil i oddania charakteru danej postaci. Bardzo podobało mi się to, że na wystawie były osoby których podobizny wisiały na ścianach, oraz fakt, że każdy z nich jako bliski przyjaciel autora dostał swój portret w prezencie. Moimi zdecydowanymi faworytami były: „Marzyciel”, „Kasia” oraz „Rząd pierwszy” & „ Pan Piotruś” (które w bardzo ciekawy sposób zostały ze sobą połączone). Odważnym zabiegiem było użycie abstrakcyjnych kolorów do przedstawienia twarzy- zieleni jak w pracy „Nóżki do wiszącej szafy”, czy niebiesko- zielonkawoczerwonawym odcieni jak w „Andrzejki”. Połączenie tych kolorów i kubistycznych zapatrywań autora dawały ciekawy efekt. Juniorowi, moim zdaniem, udało się uzyskać poruszające zestawienie przeciwieństw: kształtów, wielkości, barw, waloru, linii, brył.

„Szalony piekarz”

Nie minęło kilka dni, a ja znowu w Warszawie, tym razem na wystawie prac malarskich Juniora. Trochę się bałam, że to ja będę musiała opisać tą wystawę, a co jeśli mi się nie spodoba? Co jeśli będę musiała napisać jakąś negatywną ocenę. Cały tatuatorski światek przekreśli mnie wtedy grubą czarną permanentną liną i będę musiała szukać pracy w innej branży…

TATTOOFEST 53


Warszawa przy trzecim podejściu nie okazała się być bardziej przyjazna - korki, błądzenie z gps’em i odległości między jednym, a drugim miejscem frustrowały. Tym razem celem naszej wyprawy była wystawa zdjęć kobiet wytatuowanych przez wspomnianego wyżej Juniora, które znalazły się w kalendarzu Juniorink Women 2 na 2009 rok. Błądząc wokół Pałacu Kultury wreszcie udało nam się dotrzeć do Cafe Kulturalna, tam już na samym początku przywitały nas wielkoformatowe zdjęcia w cudownej rozdzielczości i pełne soczystych barw. Fotografie wykonane zostały przez współtwórcę projektu, niestety nieobecnego na wernisażu Pawła „Blitza” Rosłona. Ich format był zaskakujący, wykonanie świetne, bardzo dobra obróbka i przede wszystkim ukazanie tatuaży. Pojawiliśmy się nieco przed czasem, dzięki czemu w spokoju mogliśmy dokładnie przyjrzeć się pracom, a także efektom sesji zdjęciowych z udziałem 14 modelek, czyli wspomnianego kalendarza. Niespodzianką był krótki 14 minutowy filmik będący zapisem realizacji nie tyko sesji zdjęciowych, ale także tatuowania poszczególnych modelek. To krótkie nagranie, w ciekawy sposób ukazało „od kuchni” (a czasem w kuchni ;p) atmosferę całego przedsięwzięcia, jego ocenę przez uczestników, wypowiedzi i łzy modelek, które zdecydowały się na wytatuowanie znacznej powierzchni swoich ciał, a także przedstawiło autora w ludzkim świetle, bo obok tatuatorskich wyczynów można było zobaczyć jak smaży jajecznicę ;). Wydarzenie przyciągnęło bardzo dużo ludzi i mamy nadzieję, że w Krakowie będzie podobnie. Ponieważ po naszych ustaleniach z Kasią Adamską, szefem artystycznym projektu, już możemy zapowiedzieć, że zdjęcia z kalendarza pojawią się w niedługim czasie i u nas. Iza TATTOOFEST 54

Kasia Adamska i Junior

10 grudnia - Cafe Kulturalna - Teatr Dramatyczny


Najbardziej pozytywnym doświadczeniem i wnioskiem wyniesionym z wspomnianych wydarzeń jest fakt, że wokół tatuażu zaczyna się dziać coraz więcej. Tatuaż chyba nigdy nie straci swojej otoczki niezależności, ale bardzo inspirujące jest spoglądanie na fascynację i ciekawość jaką budzi, bez taniej sensacji i niezdrowego zainteresowania, ale ze względu na możliwości ekspresji i artyzm, a także potencjał jaki tkwi w środowisku tatuatorskim i wokół niego. TATTOOFEST 55


TATTOOFEST 56


TATTOOFEST 57


KUDI chicks

TATTOOFEST 58


Iza: Na początek muszę zadać kilka tendencyjnych pytań. Jak to się zaczęło? Co znaczą dla ciebie tatuaże? Hollie: Mój prawy rękaw był zrobiony przez Dawnii (artystkę pracującą w Birmingham). Właściwie zawsze kochałam pin up’owe zdjęcia z lat 40-stych, ale z drugiej strony chciałam tropikalny rękawek, więc połączyłyśmy oba pomysły tak żeby jakoś to ze sobą grało. Dokładnie powiedziałam Dawnii, co chciałabym mieć na ręce, dodatkowo sama dołożyła kilka elementów i dzięki temu wygląda perfekcyjnie. Natomiast jajko-czasomierz i lustro na moim lewym ramieniu były wykonane przez Phila Kyle (Magnum Opus, Brighton). Jajo- czasomierz jest symbolem mojej relacji z synem i chłopakiem. Był wykonany podczas konwencji w Brighton 2008 roku. Moja lewa noga jest zbiorem wielu różnych projektów zachowanych jednak w old school’owej stylistyce. Mam flaminga i kobietę pirata wykonane również przez Dawnii oraz statek piracki, czaszki i jaskółkę autorstwa Marka Andrewsa (Tatom, Birmingham). Na mojej lewej nodze jest wyrwana japońska głowa i chiński kot szczęścia. Te dwa ostatnie wykonałam na konwencji w Swansea. Bardzo lubię być tatuowana podczas konwencji i wręcz kocham podróżować na nie z myślą o zrobieniu nowych rzeczy. Wiele moich tatuaży było wykonanych właśnie w ten sposób. Nie wszystkie spośród moich tatuaży mają jakieś silne znacznie, jednak nie wydaje mi się żeby przez to były gorsze! Iza: Jeśli twoje tatuaże jutro by zniknęły, czy wybrałabyś te same wzory czy może coś zupełnie innego? Hollie: Jeśli jutro miałoby nie być moich tatuaży byłabym naprawdę wkurzona. Jestem bardzo zadowolona z większości prac, które mam na sobie, szczególnie z rzeczy, które zrobiłam w ciągu ostatnich kilku lat, jak prace na moich rękach. Jest jednak kilka małych tatuażyków, po których na pewno bym nie płakała gdyby zniknęły. Są to rzeczy, które zrobiłam wiele lat temu nie przemyślałam ich do końca i właściwie nic dla mnie nie znaczą. Wciąż chciałabym zrobić sobie coś na brzuchu i usunąć dziarkę z nogi laserem, mam też w planach przykryć to miejsce w miarę szybko. Marzy mi się wielki paw na nodze i jakiś słodki napis na brzuszku. Iza: Na jednym zdjęciu pozujesz z maszynką. Czy kiedykolwiek próbowałaś kogoś tatuować? Hollie: Zaczęłam praktyki w studiu tatuażu rok temu i pracowałam tam 6 miesięcy. Zrobiłam kilka prac pod okiem swojego mentora, było to

TATTOOFEST 59


ding i The Fugees. Niestety ostatnio nie mam zbyt dużo czasu na imprezy, właściwie bardziej od imprez lubię koncerty. Takie zetknięcie się na żywo z muzyką, gdzie mam możliwość śpiewać wraz z zespołem i tańczyć jest dla mnie zawsze bardzo pozytywnym przeżyciem. Iza: Jak wygląda typowy dzień Holly? Jaką jesteś osobą?

dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Robiłam tylko małe rzeczy, praktycznie tylko dla przyjaciół. Zrobiłam tatuaż także sobie, w ramach ćwiczenia. Niestety z powodu braku środków finansowych nie mogłam zakończyć swoich praktyk. Mam nadzieję, że niedługo wrócę na te praktyki. Uwielbiałam uczyć się tego fachu i w momencie kiedy musiałam przestać byłam bardzo wściekła. Wciąż pracuję nad swoim port folio i staram się rysować w każdej wolnej chwili. Iza: Opowiedz mi o swojej przygodzie z Suicide Girls i Inked Girls, co to dla ciebie znaczy przynależność do tych grup, czy marzyłaś o tym by być taką dziewczyną zanim się wytatuowałaś? Hollie: Modeling alternatywny jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ dzięki temu mogę się spełnić nie zmieniając swojego wyglądu. Nie muszę być wysoka, nie muszę być blond, nie muszę się też martwić o to czy jestem dostatecznie chuda z perfekcyjnym biustem, a mimo to mogę czuć się piękna i być modelką. Param się tym zajęciem już ponad rok i kocham to, że mogę pokazywać światu tusz na moim ciele. Iza: Czytałam gdzieś, że muzyka jest jedną z twoich największych namiętności. Gdzie najbardziej lubisz imprezować? Hollie: Kocham muzykę od punk rocka przez R’n’B. Niektóre z moich ulubionych zespołów to New Found Glory, Billy Talent, Silverstein. Uwielbiam także Opis Red-

TATTOOFEST 60

Hollie: Jestem rannym ptaszkiem, lubię wstawać wcześnie i działać. Moje życie kręci się wokół pracy, tej zwykłej w ciągu dnia, oraz przynoszącej więcej frajdy pracy modelki. Bardzo lubię pływać i chodzić na siłownie, staram się uprawiać sport co najmniej trzy razy w tygodniu jeśli mam wystarczająco energii. Bardzo szybko się nudzę dlatego lubię mieć napięty harmonogram. Moją kolejną pasją jest gotowanie, na które tez poświęcam sporo czasu. Iza: Co najbardziej lubisz przyrządzać? Hollie: Jestem weganką, więc dużo eksperymentuje podczas gotowania dla mojej rodziny. Moim ulubionym daniem, które sama umiem przyrządzić jest niewątpliwie gulasz z warzyw. Przede wszystkim jest to wielka patelnia świeżych korzeni oraz warzyw w przepysznym sosie. Jest to coś w rodzaju zupy, którą jesz z pajdą chrupiącego chleba. Szczególnie smakuje mi to zimą, zaletą potrawy jest łatwość przyrządzenia. Moją specjalnością jest także spaghetti bolognese i warzywa z curry. Nie jestem zbyt dobra w przyrządzaniu puddingów, raz próbowałam upiec vegański sernik, ale wyszło paskudnie. Iza: Jak wygląda sprawa twojej orientacji politycznej? Czy uważasz, że królowa wyglądałaby lepiej z tatuażami? Hollie: Wydaje mi się, że królowa wyglądałaby o wiele lepiej z tatuażami, właściwie to uważam, że każdy wyglądałby lepiej. Ludzie powinni przestać myśleć stereotypowo. Niestety zdarza się, że wytatuowane osoby spotykają się z niechęcią i tendencyjnie myśli się o nich w negatywnych kategoriach. To jest bardzo denerwujące. Odznaczanie się za pomocą tuszu nie krzywdzi nikogo, dobrze jest być innym. Iza


www.myspace.com

/_prettyinpunk___

_____

TATTOOFEST 61


wwwww. t a t t o o a r t. p l w.tat tooanrnetew.pw l s s to artysta rozpoznawalny na polskim rynku, który ma swój własny styl, a jak za chwilę przeczytacie także mocno sprecyzowane poglądy - czasem dosyć radykalne, ale zawsze szczere. Rodzinne tradycje - ojciec także artysta. Człowiek z tysiącami pomysłów niebojący się żadnego środka wyrazu artystycznego. Od dłuższego czasu pracuje w studio „D3XS” w Gliwicach i zaczął pojawiać się na krajowych konwencjach, a jego prace często goszczą na www.tattooart.pl, gdzie już zdobył grono fanów swojej twórczości.

TATTOOFEST 62

www.tat tooar t.pl


Anton jak to się stało, że zainteresowałeś się sztuką tatuażu? Czy twój ojciec miał na to wpływ, bo jak wiem on także czynnie zajmuje się sztuką ?

I

głami zacząłem się bawić w 1997 roku, ale profesjonalny sprzęt kupiłem dopiero w 2004, wtedy też przestałem straszyć swoich klientów sprzętem i zacząłem naprawdę tatuować. Wszystko, co robiłem wcześniej mogę dzisiaj traktować jako żart i niezłą praktykę, ale raczej nie w sferze prawdziwego tatuażu. Największą zasługą mojego ojca, jest to, że we właściwym czasie nie użył prezerwatywy i pojawiłem się na świecie. Od zawsze miałem pełną swobodę tego, co chcę robić w życiu, a mój ojciec ostro i wulgarnie krytykował moje prace i może dlatego sam dzisiaj lubię używać wulgaryzmów. Ciągle mówił mi, co w danej pracy spieprzyłem i co zrobić, żeby była ona dobra. Pierwsze komplementy usłyszałem od niego dopiero po wielu latach. On też uświadomił mi, że najważniejsze w postaci ludzkiej są twarz i ręce. Im mniej kresek użyjesz, aby pokazać emocje i nastrój danej kompozycji, tym większe wrażenie zrobisz na widzu, który musi zapamiętać mniej elementów. A wszystkie pierdoły i detale i tak lepiej będzie widać na fotografii zrobionej zajebistym aparatem. Pracujesz w bardzo specyficznym, rozpoznawalnym, wypracowanym przez ciebie stylu. Co cię inspiruje?

N

ajlepszą inspiracją jest muzyka, wolny czas i brak stałej kobiety u boku. Liczy się nie to co chciałbyś zrobić, a to, co zrobiłeś i robisz, dlatego najważniejsze to usiąść w fotelu i pracować. Żyjemy w takim czasie, w którym wszystko już wymyślono, ale nie wszystko jeszcze zrobiono. ... a czego nie lubisz ?

N

ie lubię eksploatowania realizmu jako stylu bez zrozumienia zasad jego wykonania. W ostatnim czasie wielu tatuatorów traktuje realizm jako metodę zarabiania szybkich pieniędzy. Dlatego, że dzisiaj nikt już nie kupuje plakatów Rambo, aby powiesić je na ścianie, tylko tatuuje je sobie na skórze. Jak według Ciebie powinien wyglądać dobry tatuaż (jakie elementy powinien zawierać)?

TATTOOFEST 63


D

obry tatuaż może zostać wykonany zarówno brudnym gwoździem jak i najdroższą maszynką, pod warunkiem, że wiesz jak go zrobić. Tatuaż powinien przyciągać uwagę widza tak jak każde dzieło sztuki i zostać w twojej głowie na całe życie. Może ci się podobać, albo nie, ale musi wywierać wrażenie. Nie ma ludzi, którzy chcą zrobić tatuaż tylko dla siebie i nie planują go nikomu pokazać. Prace jakich artystów chciałbyś mieć na swoim ciele?

C

hcę mieć na sobie prace artystów, którzy wywierają na mnie wrażenie i nie pochodzą z USA. Uważam, że marnowanie czasu na planowanie przyszłych tatuaży to głupota, je trzeba po prostu robić tu i teraz. Jak na tle Europy wygląda Polska scena tatuażu? I kogo cenisz z polskich artystów?

P

o tym jak przez dłuższy czas popracowałem w Polsce, zmieniłem swoje poglądy na temat dobrego tatuażu i dobrych tatuatorów. Jeżeli chcesz jeździć Mercedesem, to nie kupujesz podróbki i tak samo jest z dobrym tatuażem. Od strony technicznej przynajmniej 80% polskich tatuatorów jest na odpowiednim poziomie i wykonanie nie jest obecnie najważniejsze, bo prawie każdy tatuaż zrobiony jest dobrze technicznie, natomiast gorzej jest z pomysłami i kompozycją. Jeżeli miałbym powiedzieć, kogo pracę cenię, a kogo nie, to podobają mi się prace tych, którzy poświęcają swój czas na malowanie i projektowanie, a nie na zakupy i rodzinę. Taki artysta już mi się podoba i nieważne w jakim stylu tworzy. Nie będę ich wymieniał, bo przecież żaden z nich nie zapłacił za reklamę. Co myślisz o takim serwisie jak Tattooart ?

O

becnie to forum wygląda nie najlepiej na tle innych, ale myślę, że to niedługo ulegnie poprawie. Dla odmiany poziom prezentowanych prac jest bardzo dobry i to jest najlepsza strona tego forum. Brakuje konstruktywnej krytyki, bo w większości prace oceniają koledzy tatuatorów i nie mogą oni powiedzieć o danym tatuażu: „gówno”, albo „połam sobie ręce”, bo im po prostu nie wypada. Brakuje np. galerii poszczególnych artystów, ale z tego, co wiem to akurat niedługo ulegnie zmianie. Pozostaje nam więc tylko czekać.

www.tat tooar t.pl

Rozmawiał Bastard

TATTOOFEST 64


C

hoć o konwencjach już było, nie mogę przejść obojętnie obok tego, co serwuje się nam w Polsce ostatnio. Mam wrażenie,że ktoś zwyczajnie wyczuł w tym biznes i chce obok organizacji imprez maści wszelkiej, dorobić jeszcze na tym. Wiadomo, to nie jest zabawa za frytki, nikt nie lubi pracować za nic i jakieś tam pieniądze za tym stoją. Inaczej robilibyśmy czapkowe na pole namiotowe, ktoś by przyniósł grilla, krzesełka i stoliki po cichu wyniesione z domu i już jest konwencja pod chmurką. mpreza masowa jak każda inna w zasadzie, wymagania ma nieco większe, bo zamiast sprzedaży drzewek owocowych, sprzedaje się obrazki na żywym organizmie. Potrzebujemy wystawców, którzy choć często postrzegani jako zmanierowane „gwiozdy” zdają sobie sprawę, że pokazanie się takiej imprezie to ich być albo nie być na świeczniku. Kto jeździ, wie doskonale, iż nie wyrobi sobie lepiej marki, nie każdy ma internet a już tym bardziej nie każdy ma czas na przeglądanie setek stron. Choć powinien, wkońcu to jego dupa będzie kolorowa. óż, wszyscy wychwalamy pod niebiosa krakowską konwencję i zaczyna to czasem być wręcz niesmaczne, podejrzane conajmniej. Sami klakierzy opłacani przez „krakowskie lobby”. Żeby coś porównywać, trzeba mieć na swoim podwórku jakąś realną konkurencję. A tu kicha stolcowa... Co by nie wybuchło nagle, okazuje się, że tego brakło, tamtego nie było. Jak w polskim filmie - nic się nie dzieje. a świecie dochodzi do segregacji jakościowej konwencji. Istotne jest kto organizuje, kto się pojawi i dopiero wtedy zaczyna się rozważać wyjazd. U nas jak zwykle jest żreć co dali. Jeśli odrzucić inne, postrzegane za zbyt słabe, to wychodzi na to, że jedziemy tylko raz w roku i wszystko. Być może stąd cała dramatyczność Tattoofestu, wyczekany, dopieszczony i tropikalna atmosfera to tylko detal... Nie, nie – to ludzie tworzący konwencję dają ten specyficzny koloryt. Nigdzie w Polsce nie widziałem takiej masy ludzi poprzera-

I

C

N

bianych na rozmaite sposoby. „Operacja Tunning” tylko na żywym materiale, tylko bez szpachli... ie było mi dane jechać na ostatnią, szczecińską konwencję i żałuję ogromnie bowiem jak zaprzyjaźnione wiewiórki donoszą było tam jeszcze ciekawiej niż Radek opisał (dyplomacja przecie, nie?). Raz byłem w Szczecinie na konwencji i w zasadzie powiedziałem, że nie pojadę tam nigdy więcej. Sam jestem z miasta, które jest dziurą w dupie na mapie polskiego tatuażu, ale tam to...Ślepa kiszka normalnie! Choć Szczecin przynajmniej ma charakterystyczne, udzielające się studia.... o już prehistoria, pamiętam jeszcze podrygi łódzkie i warszawskie. Nie mam na myśli tego ostatniego łódzkiego lecz jeszcze wcześniej – pewien sprzedawca sprzętu „kochany” przez wielu był bardzo zangażowany w organizację całego tego widowiska. Ciekawostką było, że od strony organizacyjnej wszystko było ok, nawalili ludzie i promocja tego. Przemilczeć można by fakt, że motywem przewodnim była striptizerka a nie tatuaż, ale ja tego nie przemilczę. Dobierając atrakcje towarzyszące też trzeba zastanowić się nad tym, co można zobaczyć wpitalając karmę dla królika czy tłuste mięsiwo. Nie muszą to być same wodotryski, może to być detal, ozdobnik jakiś ale niech mamy nie zakrywają dzieciom oczu, bo pani bez majtek wyciera się o nowe spodnie tatusia, który uradowany na scenę polbiegł. eśli jest opcja wyboru miejsca konwencji, trzeba zastanowić się nad dojazdem do tego miejsca i czy wszyscy faktycznie przyjadą komunikacją miejską. Pod tym względem Kraków jest miejscem koszmarnym... I tak pod Rotundą na szczęście Straż Miejska się nie ślajała,ale nie pamiętam edycji, żebym nie stał na zakazie...W Łodzi parkingi były, bo lokal po starym kinie, ale i tak nieco mało i niestety gwóźdź programu:dojazd. W skrócie ul. Limanowskiego czyli ul. Wielkopolska...i wszystko jasne. Nie jest to rzecz jasna wina organizatorów, ale uważam, że mapki dojazdu powinny być na wszystkim, łącznie z pla-

N

T

J

katami. W Szczecinie GPS się pocił, cały bak można było wyjeździć, zanim się znajdzie miejsce konwencji. iezwykłą recydywą umysłową wykazują się organizatorzy jeśli idzie o kategorie i powiadamianie artystów co gdzie i kiedy. 6 miesięcy wyprzedzenia to nie fanaberia, to danie możliwości artystom przygotowania się do wystawienia, to nie utrudnia im planów a jedynie daje szansę podniesienia poziomu konwencji. Jak nie przywozić wystawianego i odgrzewanego kotleta jeśli o kategorii tatuaż kolorowy duży dowiadujemy się na 2 miesiące przed konwencją? Albo dziaramy manekina, albo terminatora bo nikt nie wytrzyma tyle bólu, żeby zrobić taką pracę w 2 sesje. ednym z gorszych pomysłów jest sprzedawanie biletów jednorazowego wejścia. To festiwal nie tylko z nazwy. Chcemy wyjść, każdy chce się przejść, odpocząć na chwilę od całego zgiełku a tu plaża. Ochroniarz jojczy, że bilet już nieważny, trzeba kupić nowy...To śmierdzi z daleka dorabianiem na konwencji. Nie są to targi, gdzie przejdzie się, zobaczy wszystko, kupi co się chciało i wyjazd. Nie ma też takiej rotacji, żeby trzeba było tym sposobem „wyganiać” zwiedzających. eszcze takie spędy są kobietą z brodą, atracją, która nie tyle przyciąga jedynie środowisko branżowe lecz budzi też zdrową ludzką ciekawość. Jednak kolejne plajty, kolejne liczenie kosztów po koszmarze przeżytym w tym czy innym miejscu sprawia, że nikt nie będzie chciał ruszyć zadu w drugi koniec kraju. Ja już nie chcę, ciekawość dziennikarska pcha do przodu i mobilizuje do wyjazdów, ale zbyt dobra pamięć skutecznie studzi,zawsze pojawia się obawa o powtórkę z rozrywki. Ciężko rozpropagować modyfikacje ciała kiedy przegrywa się pod względem organizacji z giełdą kwiatową. rzed nami kolejny festiwal w Łodzi. Tym razem nie jestem wmieszany w organizację tego bałaganu bowiem nie chcę znowu usłyszeć poetyckiego „sam sobie na głowę nasrałeś”... Wszystkie zajawki i newsy pojawiają się dopiero teraz na dobrą sprawę, to nie jest nasze opóźnienie,

N

J

J

P

my nie dajemy zapowiedzi z relacją w jednym numerze, bynajmniej nie tego samego wydarzenia. ie chcę tutaj robić antyreklamy bo mimo wszystko, całe zło, które związane było z Łodzią, Szczecinem i Grudziądzem (tak, kiedyś tam była konwencja) popieram jak najbardziej konwencje i jestem za organizacją tego ale nie na poziomie żenady, bez podróbek. Wszyscy chcemy czegoś więcej, mieć możliwość wyboru i pogrymasić sobie. Nie, tutaj nie jadę bo nie podoba mi się lista wystawców, chcę czegoś więcej. Choć jak na tak mały kraj dzieje się dużo, nie znaczy to wcale, że musi się dziać jak zwykle. Warunki sanitarne na poziomie dworcowego kibla (ze zgrozą stwierdzam, że tam jest czasem czyściej), brak kompetentnego jury lub brak wiedzy, kto jest w jury i mnóstwo innych szpilek w tyłku. Megalomania organizatorów to kolejny problem. Nie znajomość tematu, nie zwiedzanie zagranicznych konwencji i cięcie po łebkach a potem zaskoczenie głosami krytycznymi. Przecież było prawie tak samo jak tam a ci się czepiają. Reklama pewna się nasuwa: prawie robi wielką różnicę. Brak skruchy, posypania głowy popiołem i zwyczajnego ludzkiego przepraszam. Zamiast tego wszelkiej maści balety polskie. Szkoda gadać w zasadzie, wiele można zmienić, ale ludzi nie tak łatwo... ytowany miesiąc temu użytkownik Siwicki z Tattooart (zrobimy z Ciebie gwiazdę ? ) napisał coś, co zapadło w pamięci niesamowicie. Chciał pokazać nie znającym tematu wspaniałość konwencji, jej wielowymiarowość a wyszedł na wała, który zachwyca się niewiadomo czym. Każda osoba, która wyszła niezadowolona powie conajmniej 5 osobom, że to szmira i tak pocztą pantoflową może to być 50 osób, które nie przyjdą, bo wiedzą, że takie imprezy to kicha. Jak później uczciwie napisać, że konwencja to promocja modyfikacji ciała, hmm? o kolejna już przestroga dla organizatorów i myślących o organizacji tego typu imprezy, chcecie sławy i kasy – dajcie coś w zamian. Dante justyn_@tlen.pl

DANTEIZMY

Konwencja taśmą klejona N

C

T

TATTOOFEST 65




TATTOOFEST 68

Ricardo, Skull Master, Wrocław

Bartek, Gulestus, Warszawa

Bartek, Gulestus, Warszawa


Bartek, Gulestus, Warszawa

Shadow Art, Warszawa

Ricardo, Skull Master, Wrocław

Shadow Art, Warszawa

TATTOOFEST 69


Jawor, Jawor Art, Opole

TATTOOFEST 70 TATTOOFEST 70

Wiktor, Sigil, Łódź

Jarek, Sigil, Łódź

Darecki, Darkness Tattoo, Świdnica

Darecki, Darkness Tattoo, Świdnica


Kosa, Artline, Rybnik

Jawor, Jawor Art, Opole

Kosa, Artline, Rybnik

TATTOOFEST 71


TATTOOFEST 72

Broda, Blackstar, Warszawa

Broda, Blackstar, Warszawa

Anabi, Anabi Tattoo, Szczecin

Bartek, Jokers Tattoo, Ostr贸w Wielkopolski

Bartek, Jokers Tattoo, Ostr贸w Wielkopolski


Lenu, Alien, Wałbrzych

Lenu, Alien, Wałbrzych

TATTOOFEST 73

Lenu, Alien, Wałbrzych

Lenu, Alien, Wałbrzych





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.