ISSN 1897-3655
dla ludzi kochających
CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 26/06/2009 CZERWIEC
polski magazyn
tatuaże
INDEKS 233021
8 – Relacja z moskiewskiej
CO
WA N
IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Kry sław A: ś, B Bła E: szc am As Bam zyń ia , M ski iętu s REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s
WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków
st.eu attoofe www.t t@gmail.com s tattoofe
Redak nieza cja nie zw r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .
RA
ISSN 1897-3655
FTF arnia : Druk l DRUK .p tf.com www.f A: a AM sk KL ań I RE idm NG ska m aW ETI zyń ail.co RK szc yn m z r g MA Bła a @ t a t a Y: Ann oofes : K om IC a to tatt c . N ag fo a k W R A s O , DK an C te ŁA idm A n R Da OK w.w ŁP i, , ww Ó sk pl) SP ow rt. W arw la.a LI a A id K (3f ST aw k eee D are shi D lu P
OP
polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże
22 – 26 – 34 – 40 – 46 – 54 – 60 – 66 – 70 – 72 –
konwencji tatuażu Street Art - 0700 team Jesus Sayalero Carlos Torres Kudi chick - Ania Wywiad Myśkowa z Woytem Tiraf Vinylove - Simone i Tokidoki Ciekawe nadesłane Fotorelacja z Ride’n’Roll Rodzina Tattooart - Muras
polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże
Info K
oniec maja to dla nas niełatwy okres. Trwają ostatnie przygotowania i zaczęło się już odliczanie dni do Tattoofestu. Nie brakuje trudności i niespodzianek. Czasem przyjemnych, a niejednokrotnie spędzających nam sen z powiek. Nie znaczy to jednak, że zaniedbaliśmy nasz magazyn, wprost przeciwnie, jak zawsze znajdziecie tu dużo bardzo ciekawych artykułów.
M
oim faworytem jest relacja z Moskwy, od której zaczynamy. Była to trzecia edycja konwencji i pierwsza wyprawa tattoofestowej ekipy na Wschód. Przeczytacie o przygotowaniach do wyjazdu, mieście pełnym kontrastów i oczywiście o samej konwencji, która nas bardzo mile zaskoczyła i dostarczyła wielu wrażeń. W dziale Street Art pojawią się kolorowe myszy i ich twórcy, czyli 0700 team, którzy pragną Was zaprosić na organizowaną przez nich imprezę do Zabrza. Prezentujemy dwóch zagranicznych tatuatorów, którzy szczególnie przypadli mi do gustu. Pierwszym jest Jee Sayalero, który świetnie odnajduje się w klimacie cartoon. Jego tatuaże przepełnione są inspiracjami tradycyjną, japońską sztuką oraz zachwycają kompozycją. Drugim jest Tiraf, którego prace są stylistycznie zbliżone. Będzie można przyjrzeć się im z bliska na nadchodzącym Tattoofeście. Następnie piszemy o artyście z L.A. Carlosie Torresie, który oprócz tego, że jest świetnym tatuatorem, projektuje także wzory koszulek dla firmy Sullen. W rolę Kudi Chick, tym razem wcieliła się nasza redakcyjna koleżanka Ania, która jest piercerką i współwłaścicielką studia Kult. Wywiad jest osobisty i właśnie dlatego bardzo ciekawy. Rozmawiałyśmy o pracy, podróżach i marzeniach. Każdy kto zna Anię, po jego przeczytaniu stwierdził, że bardzo dobrze oddaje jej osobowość. Kolega Myśków postanowił pierwszy raz w życiu pobawić się w dziennikarza i podesłać nam efekt swojej pracy (bądźcie wyrozumiali). W tym numerze przeczytacie jego wywiad z Woytem. Według niego artystą, o którym zdecydowanie za mało się mówi w naszym kraju. W kolejnym artykule o vinylowych zabawkach Simon Legno opowiada o swojej firmie „Tokidoki” i wytworach swojej wyobraźni. Niektórzy mogą być zaskoczeni, szczególnie „mlecznymi” tworami… Na deser fotorelacja z wrocławskiej imprezy „Ride’n’Roll”, którą Ola odwiedziła w majowy weekend. Na następnych stronach prezentujemy to, co nadesłali do redakcji polscy artyści, czyli ich ciekawe prace. W „Rodzinie Tattooart” pojawia się nieobca nam postać Murasa. Opowiada o tym, czym jest dla niego tatuaż i co jego zdaniem jest ujmującego w „new traditional”. Miłego czytania, widzimy się w Krakowie! Ciasteczkowy potwór, redaktor Kryś.
TATTOOFEST 6
26-27 czerwca, Zabrze
Piątek: start 18: 00 teren kopani „Guido” Sobota: start 11: 00 osiedle Kopernika, godzina 20: 00, After-party: klub muzyczny „VIP”, zabawa z didżejami To cykliczna impreza odbywająca się na ziemi śląskiej. Ma na celu promowanie niezależnych artystów ze Śląska, oraz gości z kraju i zagranicy, przedstawicieli street artu i graffiti. W tym roku dzięki współpracy Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego „Guido” odbędzie się pokaz prac dyplomowych absolwentów wydziału rzeźby. Trzysta dwadzieścia metrów pod ziemią zostanie zaprezentowana wystawa fotografii, płócien oraz wszelakich innych form sztuki. Zapraszamy wszystkich młodych artystów do pokazania swojej twórczości. Mile widziane są prace na co dzień niespotykane w galeriach sztuki. W tym roku, oprócz graffiti jam’u, który jest punktem kulminacyjnym, 27go czerwca planujemy zajęcia
Zapiski na później fotografie Basi Wadach Pauza ul. Floriańska 18/3, I piętro, Kraków 5 czerwca-2 lipca 2009 Wernisaż wystawy: 5 czerwca, godz. 20.00
sportowe, promujące aktywność fizyczną u młodych ludzi. Walczymy z erą internetu, która zabija wszelkie zajęcia na świeżym powietrzu. Odbędą się także konkursy koszykówki ulicznej oraz siatkówki plażowej.
info@nietak.pl
W sesji fotograficznej wzięli udział studenci i młodzi ludzie z Krakowa. Opowiedzieli mi o nich ich znajomi i tak trafili na sesję. Tatuaż to dziś zjawisko powszechne, nikogo specjalnie nie dziwi widok wytatuowanych ludzi na ulicach. Zafascynowało mnie jego podobieństwo do alfabetu runicznego.
INFO
Zamówienia
Tattoo Fest!!
Z radością pragniemy poinformować o powstaniu nowego rybnickiego studia tatuażu INK-OGNITO, którego właścicielem jest Tofi. Szeregi pracowni zasila także Enzo. Z studio ruszyło 16-tego maja. Na uroczystym otwarciu nie zabrakło tortu, szampana i licznego grona przyjaciół i znajomych. Ink-Ognito mieści się w Rybniku przy ulicy Raciborskiej 22, tuż obok centrum handlowego Plaza i zaledwie kilka kroków od rybnickiego Rynku. Za niedługo ruszy strona www. ink-ognito.pl, na której zawartych będzie więcej szczegółowych informacji. Numer kontaktowy do studia to 724456569.
Jeśli masz problemy ze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:
1.
Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52 502 045 009 tattoofest@gmail.com
W imieniu całej redakcji życzymy wielu sukcesów!
Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s4 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001
Staronordyckie słowo run oznacza „tajemnicę”, „sekret”. Moi modele zapisali na swojej skórze część siebie, stąd tytuł wystawy. Czy chcieli w ten sposób dotrzeć do nas, widzów? Przekazać nam, jak list w butelce, „zapis” samych siebie? Skóra jest ostatnią, cienką barierą pomiędzy „ja” człowieka, a światem zewnętrznym. Pokazałam jej delikatność i trwałość jednocześnie jako „materiału”. Basia Wadach
Barbara Wadach, kończy w tym miesiącu psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Fotografuje głównie ludzi, zafascynowana unikatowością każdego człowieka. Fotografii uczy się sama. I choć nie grozi jej powołanie do kadry narodowej w żadnej dyscyplinie sportu, to z kadrowaniem radzi sobie świetnie. Wracając jednak do zdjęć, nie radzi sobie z nasyceniem – gdyby tylko mogła, nie rozstawałaby się z aparatem. Bartek Grzesiak
Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.
2. Magazyn można
także kupić w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.eu • Koszt jednego wydania to 10 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą
TATTOOFEST 7
ezę 24-26 kwietnia. Impr ch ia dn w się ła by iliśmy cja tatuażu od ciekawości postanow i łu pa za i łn Moskiewska konwen Pe l. ge trzeci Pavel An nej formie jedną zorganizował po raz acjonować w obszer el zr cja, zy ws er pi z ra e tylko sama konwen , by po Ni km e. pi 00 ro 16 Eu yć j rz ie ie dn m ho ze pr Wsc ez organizowanych we kiwania. Zapraszam do lektur y! ze z największych impr oc e sz o na ale i miasto przerosł TATTOOFEST 8
P
rzed, dość długo planowanym wyjazdem do Moskwy piętrzyły się trudności. Niestety dużą przeszkodą, na pewno ograniczającą naszą wschodnią aktywność, są wizy. Na szczęście o te do Federacji Rosyjskiej mogliśmy starać się w Krakowie. Przygotowanie papierów i dostarczenie formalnego, kompletnego zaproszenia też nie było łatwe. Wszystko musi odbywać się według ustalonych procedur, których wcześniej nie było dane nam poznać. Mimo przeciwności, nawet po trzeciej wizycie w Konsulacie postanowiliśmy kontynuować przecieranie tego szlaku. Gdy okazało się, że jedno pozwolenie na wjazd i pobyt już jest załatwione, trzeba było udać się do Warszawy po wizy tranzytowe
przez Białoruś. Ile razy żałowaliśmy, że postanowiliśmy wybrać się w tą podróż samochodem pozostanie już naszą tajemnicą. Załatwianie wszelkich formalności, mimo braku czasu i nieubłaganie zbliżającego się wyjazdu, przebiegało bardzo sprawnie. Jednak cała wyprawa, zwłaszcza we mnie, budziła mieszane uczucia. Okazało się, że chyba każdy z naszych znajomych, klientów studia Kult, którzy też zaglądają do redakcji, był już w Rosji, lub przynajmniej przejeżdżał przez Białoruś. Ich opinie pokrywały się z tymi przedstawianymi na forach internetowych. Nie należały one do najbardziej pozytywnych. Sytuację można by rozciągnąć do nieco innej szerokości geograficznej. O ile na zachodzie Europy mogą się zdarzyć pytania, czy
w Polsce są drogi, czy mamy już internet, albo kiedy białe misie przestaną straszyć na ulicach, to opinie o naszych wschodnich sąsiadach nie należą do pochlebnych. Czy to jedynie niewiedza? W każdej historii jest ziarnko prawdy, ale domyślam się, że raczej niejedna osoba miała bliższe, niż by sobie życzyła, spotkanie z milicją, do którego szybkiego zakończenia były potrzebne drobne dolary. Każdego dnia przed wyjazdem dowiady waliśmy się czegoś nowego, a to że trzeba zgłosić cały wwożony sprzęt foto, elekt r o n i c z n y, albo nawet
kawałek materiału, jeśli ma stanowić element ekspozycji boksu wystawienniczego. Może i dobrze, że wyjechaliśmy już 3 dni przed imprezą i nie dowiadywaliśmy się niczego więcej… To co słyszeliśmy już wystarczyło, by wyruszyć z dużymi obawami w tą 25-cio godzinną podróż. Okazało się, że nie taki straszny wschód jak go malują.
9
T
rasa przebiegła bez żadnych niespodzianek. Tatuaże i cel naszej wizyty wzbudzał duże i pozytywne zainteresowanie wśród służb granicznych. Niestety, szybko okazało się, że brak znajomości języka rosyjskiego może nastręczać dużo problemów, np. kiedy czeka się na granicy białoruskorosyjskiej i właściwie nie wiadomo do końca co należy zrobić i jakie papiery się podpisuje. Przejazd przez Moskwę był sam w sobie niezłą przygodą. Przyklejeni do szyb podziwialiśmy architekturę, ulice przedmieść, gdzie jeden sklep koło drugiego prezentował dumnie najnowsze kolekcje designerskich i najdroższych marek odzieżowych. Można tylko pozazdrościć tej metropolii sześciu pasów ruchu (co prawda bez żadnych oznaczeń) TATTOOFEST 10
na najważniejszych arteriach. Do tej pory myślałam, że Włosi należą do grupy kierowców obdarzonych największą finezją. Jednak poruszanie się w gąszczu samochodów na ulicach Moskwy wymaga znacznie większego sprytu, wyobraźni i przewidywania, bo właściwie z każdej strony ktoś może zajechać drogę, czy wymusić pierwszeństwo. Po godzinie dotarliśmy do hotelu na drugim końcu miasta. Mogliśmy już odpocząć i zaplanować trasę zwiedzania Moskwy na następny dzień.
Zdecydowaliśmy się raczej na „turystyczny” standard, omijając muzeum sztuki ludowej, ku ogromnemu rozczarowaniu Agrypy. Na stacji metra, nieopodal hotelu, okazało się, że jesteśmy jedynymi ludźmi z aparatami. W centrum nie było inaczej. O ile krakowski Rynek, okolice wieży Eiffla, Koloseum, Trafalgar Square to miejsca pełne turystów niezależnie od pory roku, to Plac Czerwony raczej świecił pustkami. Spacerowała tam zaledwie garstka turystów. I my jak
Vanya Yug Kuchma, Rosja, III “Portrait”
Dima Bolt, Bolt Crew, Rosja, III “Realistyczny”
Roman Kuznetsov, Angel, Rosja, II “Portrait”
Den, Switchblade, Rosja, I “Portrait”
Den, Switchblade, Rosja, III „The Best Of + piatek”
Katerina Mikki Volkova, Bunker, Rosja, I „The Best Of - sobota”
Dmitri+Ivan, Ukraina+Rosja, II “The Best Of - niedziela
TATTOOFEST 11
Sasha Bishop, Dragon, Rosja, II „The Best Of - sobota”
Chikai, Rosja, I “Cover Up”
Kari, Memento, Norwegia, I “Tribal”
Den, Switchblade, Rosja, I “Portrait”
pozostali turyści próbowaliśmy się w tym wszystkim odnaleźć, wyczuć lokalny klimat i ocenić nieco charakter tubylców. Oni, jak i samo miasto, zadziwiało kontrastami na każdym kroku. O ile panuje dość powszechne wyobrażenie o biedzie za wschodnią granicą, to Rosja mieści się w światowej czołówce, jeśli chodzi o liczbę milionerów. Moskwa to miasto Land Roverów i Cadillaców, oraz starych pordzewiałych Ład. Na horyzoncie wznosi się dumnie siedem budynków, „tortów urodzinowych Stalina” (tak, tak w Warszawie też mamy takie ciastko) sławiących minioną epokę. Po drugiej stronie miasta rosną nowe wieżowce – symbol potęgi współczesnej władzy. Tłum ludzi wypływa z każdej kolejki, która podjeżdża na stację metra co 2 minuty, każdy gdzieś biegnie, śpieszy się i za chwilę znów pojawia się masa ludzi. Jednak kiedy zacznie się z kimś rozmowę, potrafi on poświęcić czas i stara się pomóc, choćby w najbardziej banalnej sytuacji. Spacerując po Moskwie, co chwilę można się napatoczyć na pomnik Lenina, a za rogiem wejść do McDonalds’a. Zarówno reliktem przeszłości i symbolem postępu i otwarcia na Zachód jest Ogólnorosyjskie Centrum Wystawowe. Cały teren zajmuje ponad 200 hektarów. Znajdują się tam budynki byłych państw związkowych, pomniki utrzymane w duchu realizmu socjalistycznego, pozłacane fontanny. Jest także część poświęcona osiągnięciom w dziedzinie podboju kosmosu. Centrum to także miejsce, gdzie spotykają się wrotkarze, miejsce rodzinnych wypadów, sklepów i wszelkiego typu wystaw. Mieliśmy okazję nieco pozwiedzać podczas 3 godzinnego spaceru. Zaledwie nieco, bo potrzeba by było z pewnością więcej czasu, żeby przynajmniej wejść do każdego budynku, lub przekonać się gdzie kończy się Park Kosmonautyki.
TATTOOFEST 12
TATTOOFEST 13
Sergey Grey, Dragon, Rosja, III “Biomechanika”
Sasha Bishop, Dragon, Rosja, I “Kolor”
McSim, Tattoo 3000, Rosja, III „Japonia”
W
Yuri Brestski, Białoruś, II “Cover Up”
TATTOOFEST 14
Chikai, Rosja, II “Biomechanika”
Alexander Kerber, Rosja, III “Tribal”
„Konwencja nie należy do największych, ale poziom reprezentowany przez zaproszonych tatuatorów na pewno wyróżniał się na tle europejskim.”
Katerina Mikki Volkowa, Bunker, Rosja, III “Mały
jednym z budynków rozsianych na terenie Ogólnorosyjskiego Centrum Wystawowego odbywała się trzecia edycja moskiewskiej konwencji. Pawilon „Moskwa” użyczył jednego ze swoich pięter na potrzeby konwencji. Poza boksami tatuatorskimi znalazła się tam także duża scena, obfitująca w atrakcje, a także galeria z pracami malarskimi i plakatami. Wśród zaproszonych gości znaleźli się przede wszystkim artyści rosyjscy, ale również przedstawiciele sceny białoruskiej i ukraińskiej. Pojawili się także Niemcy. Polskę reprezentowało D3XS z Gliwic, ze znanym Wam zapewne białoruskim tatuatorem Antonem Oleksenko oraz Agrypa z krakowskiego Kultu. Konwencja nie należy do największych, ale poziom reprezentowany przez zaproszonych tatuatorów na pewno wyróżniał się na tle europejskim. Szczególnie dało się to odczuć przy konkursach. W każdej z piętnastu kategorii prezentowano bardzo dużo prac. Znaczna ilość tatuaży pojawiła się w kategorii cover-up, co chyba jest specyfiką wschodnią. Ich kunszt artystyczny i techniczny po prostu powalał, z resztą jak i wszystkich prac. Także w trakcie rozmów z tatuatorami, którzy kiedyś gościli w Polsce, a obecnie pracują na Ukrainie, czy Białorusi wynikało, że 80% prac jakie wykonują w swoich studiach to covery. Co mnie uderzyło, to widok naprawdę świetnie potatuowanych zwiedzających. Zdarza się na konwencjach niemieckich,
TATTOOFEST 15
Vova Mult, Bolt Crew, Rosja, I “Biomechanika”
Vova Mult, Bolt Crew, Rosja, III “Kolor”
Den, Switchblade, Rosja, II “Kolor” Kattana, Ink You, Rosja, I “The Best Of - niedziela”
Georgy Des Fonteines, Status, Rosja, II „Crazy Viking, Rosja, III „Czarno/szary”
czy nawet w Londynie, że mizerne prace są prezentowane przez ich posiadaczy jakby to były tatuaże mistrzowskie. W Moskwie nie trudno było dostrzec prawdziwe perełki. Impreza organizowana przez Pavla, nie tylko przyciągnęła świetnych tatuatorów, ale również ciekawych ludzi. Swoją obecnością i lateksowym show uświetniły imprezę Matreshka Girls. Na większości konwencji Suicide Girls, czy Gods Girls po prostu są i nic więcej. W Moskwie dziewczyny robiły sporo zamieszania i uczestniczyły w atrakcjach. Poza pokazami na scenie był to także Body Art Contest. Schować się mogą niektóre pokazy body paintingu, przy tym co pokazano w Moskwie. „Walka” stylów i kultur w wykonaniu dziewczyn ucharakteryzowanych na amerykańską pin-up i japońską gejszę naprawdę robiły wrażenie. Podobnie było z atrakcjami przewidzianymi dla samej publiczności, typu fantazyjne golenie i malowanie włosów na czas, czy inne konkursy rodem z jarmarku. Nie chcę, żeby to zabrzmiało negatywnie, bo interakcja jaka była między prowadzącymi, a widzami, czy otwartość na zabawę tych drugich po prostu mnie zachwyciła. Spontaniczność objawiała się także podczas niezapowiedzianych występów poszczególnych osób z publiki, czy to przez „prawie striptiz” jednej z dziewczyn, po rock’n’rolla czy jave’a w wykonaniu super wystylizowanych na lata 50-te par tańczących przy muzyce zaproszonych zespołów rockabilly. Pozytywne zamieszanie na scenie, fireshow, pokaz prawdziwej damskiej dominacji w wykonaniu „matrioszek” można zaliczyć do bardzo udanych.
TATTOOFEST 16
Samokhin, Dragon, Ukraina, I “Duży”
Petri, Art For Life, Finlandia, I “Realistyczny”
Snake, Center Arbat, Rosja, II „The Best Of - piatek”
Roma Lis, Mir Tattoo, Rosja, I „Mały”
Den, Switchblade, Rosja, II “Realistyczny”
Erus, Voronezh, Rosja, III “The Best Of - sobota”
Roman Kuznetsov, Angel, Rosja, I „Crazy”
Erus, Rosja, III “The Best Of - niedziela” Roman Kuznetsov, Angel, Rosja, II “Mały” Andrey Smolentsev, Mir, Rosja, II „Czarno/szary”
TATTOOFEST 17
Samohkin, Dragon, Ukraina, I „The Best Of - piatek”
Andrey Novikov, Center Arbat, Rosja, III “Cover Up”
Chikai, Rosja, I „Czarno/szary”
M
TATTOOFEST 18
Den, Switchblade, Rosja, III ‘Duży”
Andrey Novikov, Center Arbat, Rosja, II „Duży”
oim zdaniem, odnosząc się do doświadczeń w yniesionych po odwiedzeniu kilkunastu konwencji w Europie, ta moskiewska zasługuje na najwyższe uznanie. Dla mnie jest lepsza niż niejedna impreza zachodnia. Pod kątem prac, poziomu artystycznego, atmosfery, atrakcji, czy nawet samej lokalizacji może śmiało konkurować z innymi konwencjami. Wyjazd do Moskwy był możliwością skonfrontowania wyobrażeń o mieście z rzeczywistością i spojrzenia trochę inaczej i szerzej na tego typu imprezy. Właściwie była to okazja do przypomnienia sobie, o co w tym wszystkich chodzi - o pasję. Ola
Vacheslav Sazanov, Saratov, Rosja, I “Japonia”
Yugin, Saratov, Rosja, II „Japonia”
Erus, Voronezh, Russia, II „Tribal”
TATTOOFEST 19
Jak zapewne zauważyliście, w tym dziale staramy się prezentować prace artystów, którzy mogą Was zainspirować nie tylko artystycznie, ale i społecznie. Na pierwszy rzut oka, ekipa którą prezentujemy w tym numerze, poprzez swoje prace nie pokazuje żadnego, konkretnego przekazu. Jednak, po którymś z kolejnych, bezpośrednich kontaktów jakie nawiązaliśmy podczas wspólnego malowania przy ścianie, okazało się, że w brudnej i beznadziejnej rzeczywistości jaka nas otacza, nawet kolorowa mysz czy kot mogą nieść za sobą pewne pozytywne wartości, takie przynajmniej są intencje ich autorów. 3fala. art. pl TATTOOFEST 22
D
ziałamy na scenie street artu i graffiti dokładnie od 2004. Staramy się kolorować farbą miasto – po prostu uderzamy pięścią w szarą przestrzeń ulicznych zakamarków. Każdy z nas stworzył własną postać, którą umieszcza gdzie tylko może. Chcemy pobudzać szare komórki osób oglądających nasze prace. Czasem wystarczy jeden uśmiech pasażera komunikacji miejskiej, który pojawi się po zobaczeniu naszego kota lub myszy, a czujemy, że misja została spełniona. Szczególnie wiele radości dajemy dzieciakom, zazwyczaj malujemy w biednych dzielnicach miast i osiedli, gdzie każda forma aktywności jest doceniana. Niekiedy trzeba pilnować puszek, aby nie powstały obok klubowe hasła, ale i tak sprawia nam to frajdę. Często spotykamy ludzi nieprzeciętnych, cały przekrój społeczeństwa, od bezdomnych, po ludzi pracy. Zawsze staramy się rozmawiać i poznawać ich historie. Jeżeli tylko nadarza się okazja, malujemy specjalnie dla dzieciaków, często są to świetlice środowiskowe, przedszkola i inne placówki. Było ich tak wiele, że ciężko je teraz wymienić. Ostatnim zleceniem było malowanie klubu „King Kids”. Przeprowadzaliśmy tam warsztaty street artu, oraz zorganizowaliśmy pokaz malowania, na którym dzieciaki same używały aerozoli i uczyły się malować inne rzeczy niż swastyki i napisy typu „chwdp”. Często także malujemy na różnego typu imprezach studenckich czy festiwalach.
TATTOOFEST 23
Od trzech lat organizujemy wraz z Urzędem Miasta Zabrze i Zabytkową Kopalnią Węgla Kamiennego „Guido” imprezę promującą artystów ze Śląska i nie tylko. Z roku na rok, mamy coraz więcej chętnych. Zapraszamy wszystkich młodych ludzi, którzy tworzą (nie tylko graffiti) do współpracy. U nas każdy zostanie doceniony. W tym roku, oprócz powierzchni w zabytkowej kopalni 320 m pod ziemią (gdzie odbędzie się koncert i pokaz prac dyplomowych artystów ASP z wydziału rzeźby) mamy do dyspozycji 4 ogromne ściany w centrum osiedla Kopernika, na terenie miasta Zabrza. W tym roku impreza St.art Silesia odbywa się po raz trzeci, oprócz artystów ze Śląska przyjadą goście z Budapesztu, Berlina oraz Pragi. Towarzyszyć nam będzie muzyka na żywo oraz turnieje siatkówki plażowej i koszykówki ulicznej. Zapraszamy już 27 czerwca do Zabrza. Więcej informacji znajdziecie na stronie internetowej www.startsilesia.pl. Nasze prace można na www.0700team.com.
obejrzeć
Pozdrawiam Franek Mysza
TATTOOFEST 24
TATTOOFEST 25
Jee Sayalero
urodził się w Wenezueli, gdzie później studiował sztuki graficzne. Jest niesamowicie uzdolnionym rysunkowo tatuatorem. Tworzy nasycone barwami, złożone prace o idealnej, dynamicznej kompozycji. Jego prace utrzymane są w stylistyce cartoon, ale przy tym posiadają one bardzo wiele z jego własnego charakteru. O jego planach na przyszłość, inspirowaniu się tradycyjną, japońską sztuką, tattoo kolaboracjach i o tym jak ważny jest rysunek będziecie za chwilę mieli okazję sami przeczytać. Panie i panowie, oto Jee!
Jee Sayalero
HumanFly Studio TATTOOFEST 26
Bam: Jak rozwijał się twój styl? Opowiedz nam o drodze z Wenezueli przez Francję do Madrytu. Jee: Myślę, że mój styl w tatuażu jest rezultatem serii szczęśliwych wydarzeń w moim życiu. Początku można dopatrywać się w artystycznej szkole w Wenezueli, kolejnym etapem była moja podróż do Francji i wizyta na festiwalu komiksu w Angouleme. Również znajomość z moimi, dobrymi przyjaciółmi Dimitrim HK oraz Stephem D bardzo wiele wniosła w moją twórczość. Krótki, ale intensywny pobyt w Montrealu u Safwana z Imago Tattoo także przyczynił się do powstania mojego stylu. Przyswoiłem wtedy zasady i reguły, które stosuję do dzisiaj. Do tego zrozumiałem, że wszystko co robię można określić stwierdzeniem „to dopiero początek”. Teraz jestem w Madrycie i ufam, że bycie tutaj stanie się początkiem czegoś nowego. Myślę też, że zadomowienie się na stałe w jednym miejscu, dało mi pewność siebie i pozwoliło być dumnym z tego, co robię. Jest to też dodatkowa porcja energii dla mojej pracy. Codziennie staram się doskonalić. Nie wiem jak będzie ewoluować moja praca w przyszłości, ponieważ lubię podążać za instynktem. Bam: Cartoon to jeden z najbardziej rozpoznawalnych styli w tatuażu. Jak myślisz, skąd bierze się tak wielu jego entuzjastów? Gdzie upatrujesz źródło jego popularności? Jee: Cartoon jest bardzo elastycznym stylem i myślę, że dlatego jest tak popularny. Był już stosowany dawno temu przez Japończyków do przedstawiania skomplikowanych historii. W cartoonie gesty są przesadzone, dynamiczne i wyraziste, co daje każdemu możliwość interpretowania tematu po swojemu.
Bam: Widzę w twoich pracach silny wpływ sztuki japońskiej… Jee: Tak, dziękuję. Próbowałem wykorzystać to w moich ostatnich pracach azjatyckich. Uwielbiam szczegóły w sztuce Ukiyo-E. Mistrzami pod każdym względem zostaną dla mnie zawsze Kyosai, Okusai, Hakuchu. Uwielbiam zwłaszcza ich pierwsze prace. Próbuję zrozumieć te obrazy, żeby móc je przedstawiać na swój sposób. To ćwiczenie i studiowanie prac pozwala mi zgłębiać bardziej ten bogaty folklor i ikony japońskiej kultury.
TATTOOFEST 28
Bam: Tatuaż, dla niektórych jest formą sztuki, są tacy, którzy mają do niego bardzo poważny stosunek, a jeszcze inni traktują go jak pewną estetykę. Jak ty traktujesz tatuaż? Jee: Moim zdaniem tatuaż jest obecny i jako zjawisko rozpoznawalny w naszym społeczeństwie. Ludzie traktują to jak model życia. Dla wielu z nas oprócz tego dodatkowo jest formą sztuki. Część ludzi traktuje to jako biznes. Niektórzy podchodzą do tatuażu jak do mody, ale myślę, że jest jeszcze daleko do tego, by tatuaż był licytowany na aukcji lub traktowany i sprzedawany jako dzieło sztuki współczesnej. Według mnie, każdy jest wolny i może postrzegać go jak chce.
Bam: Często podróżujesz. Jakie miejsce odwiedzasz najchętniej, co w każdym z nich pociąga cię najbardziej? Jee: Kocham podróżować. Dla mnie każde miejsce, które odwiedziłem jest wyjątkowe. Kocham Montreal, Sztokholm za wspaniałe imprezy i cudowne wieczory, które tam spędziłem. Paryż jest miejscem wyjątkowym, ponieważ tam zawsze mam dużo pracy i uwielbiam to miasto za czas, który spędzam tam z moimi przyjaciółmi. Włochy kojarzą mi się z miejscem, gdzie zawsze dobrze jadałem, a moja praca była doceniona. Lubię Barcelonę, ponieważ w tym mieście wszystko może się zdarzyć! Kocham też Kioto. Nie mogę doczekać się kiedy tam wrócę.
Jee
Sayalero
TATTOOFEST 29
Bam: Kórzy artyści wywarli na ciebie i twoją twórczośc największy wpływ? Jakie są zródła twojej insiracji? Jee: Wszystko co zrobiłem jest rezultatem inspiracji. Mógłbym wymieniać bez końca. Poczynając od mistrzów ilustracji, animacji, kina czy tatuażu. Szczególnie kocham naturę, która zawsze jest obecna w moich kompozycjach. Bam: Kolaboracje. Jakie masz zdanie na ich temat? Jee: Sądzę, że współpraca jest generalnie pozytywna. To dobry sposób, żeby wymienić wiedzę i przede wszystkim zobaczyć jak pracują inni. Współpracowałem przy różnych projektach ze Stephem D, oraz z Dimitrim HK i mogę powiedzieć, że jest to jednocześnie dobra zabawa i ćwiczenie techniczne. Kolaboracja przy tym wymaga elastyczności i chęci harmonijnego zgrania z drugą, tworzącą osobą. W sumie to dobra zabawa.
TATTOOFEST 30
Bam: Jak doszło do twojego udziału w projekcie „Tattoo Handbook”? Jee: Moi przyjaciele Lea Nahon i Dimitri HK zdecydowali się wydać książkę poświęconą w całości dłoniom. Ich pomysł był w pewnym sensie kontynuacją książki „Body Suits”, zawierającej, wyłącznie projekty na całe ciało. Praca i zaangażowanie w tego typu przedsięwzięcia sprawia mi dużą przyjemność. Bam: Orygnialne tatuaże przyciągają oryginalnych klientów. Pamiętasz jakąś komiczną sytuację z tym związaną? Jee: Mam bardzo dobre relacje z wszystkimi klientami. Lubię wiedzieć, że moje tatuaże noszą osoby oryginalne, jak np. młody uczeń szkoły magii w Madrycie, któremu teraz robię rękaw z przewodnim motywem Harry’ego Hudini’ego, albo dobrzy muzycy, skejci czy tatuatorzy. To zawsze jest przyjemne!
Jee Sayalero Bam: Jaką rolę odgrywa szkic w procesie twórczym? Jee: Dla mnie bardzo ważne jest robienie szkicu przed zrobieniem tatuażu. Myślę, że ten rodzaj pracy jest pomocny nie tylko w tatuażu, ale w mojej pracy w ogóle. Pomaga mi wyobrazić sobie projekt, czy jeszcze nad nim pracować zanim wejdzie w życie. Uwielbiam studiować formę, to bardzo potrzebne zanim przyjdzie czas tatuowania. Lubię też pokazywać klientowi rezultat, którego może się spodziewać, zanim tatuaż znajdzie się na jego skórze. Bam: Czy mógłbyś powiedzieć, że tatuaż jest całym twoim życiem, czy niekoniecznie? Czy stosunek do tatuażu zmienił się w trakcie twojej pracy? Jee: Myślę, że w życiu każdego nadchodzi taki moment, kiedy szuka nowych wyzwań. Sztuka tatuażu rozszerza się poza skórę, pojawia się też w innych dziedzinach i to mnie ogromnie motywuje. Dopóki moja praca jest moją pasją będę obecny w tym zawodzie. Nie wiadomo co przyniesie przyszłość, ale sądzę, że to dobrze. To byłoby bardzo nudne wiedzieć, co przyniesie jutro.
Bam: Jee w życiu prywatnym. Jesteś raczej spokojny i wyluzowany, czy robisz dużo szumu? Jee: Zależy od sytuacji, ale prawie zawsze staram się zachować spokój.
Bam: Jak wyglądają twoje plany na najbliższy czas? Jee: Mam pełno pomysłów, które są prawdziwym utrapieniem dopóki siedzą w mojej głowie. Tatuaże i nowe pomysły na nie zajmują obecnie większość mojego czasu. W tym roku zacząłem malować serię obrazów dużego formatu, które mam nadzieję, będę mógł zaprezentować w Londynie wraz z kilkoma deckami od longboard’ów. Naturalnie, mam też nadzieję skończyć większość dużych tatuaży, które zacząłem w zeszłym roku. Wkrótce zacznę pracę nad nową książką „Large Esquises”, która będzie miała na celu ukazanie kolejnych etapów realizacji moich prac malarskich. Myślę, że na tą chwilę to wystarczająco. Dziękuję za wywiad BamBam! BamBam www.myspace.com/jeetattoo www.humanflytattoo.com
TATTOOFEST 31
SKETCHES
Jee Sayalero TATTOOFEST 32
TATTOOFEST 33
Carlosa Torresa, artystę z Los Angeles, musicie poznać z dwóch powodów. Po pierwsze, jest świetnym tatuatorem tworzącym niesamowite prace głównie w odcieniach szarości. Po drugie, jest jednym z twórców wzorów dla Sullen Clothing, marki z Huntington Beach w Kalifornii, które możecie już od jakiegoś czasu dostać na www.tattoofest.pl Co więcej tytułem wstępu? Przyznam, że zdobywanie materiałów do wywiadu było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Carlos okazał się niezwykle miłym i skromnym człowiekiem, a współpraca ułożyła się lepiej niż mógłbym pomyśleć. Plaże L.A., słońce, imprezy, So Cal Crew i przede wszystkim tatuaże… Zapraszam do wywiadu z Carlosem Torresem.
Carlos Torres Bam: Jak to się stało, że zacząłeś współpracować z firmą odzieżową Sullen? Carlos: Poznałem Ryana Smitha przez mojego przyjaciela Toma Berga. Pewnego dnia spotkaliśmy się by wspólnie porysować i Ryan bardzo zainteresował się mrocznymi pracami, które wychodziły spod naszych rąk. Bam: Opowiedz coś o swoich inspiracjach dotyczących tatuaży i malarstwa. Carlos: Zawsze fascynował mnie klasyczny sposób malowania i klasyczne prace malarskie, które były osadzone w mrocznej stylistyce. Kiedy zacząłem
TATTOOFEST 34
tatuować i zobaczyłem prace Paula Bootha, od razu wiedziałem co i jak chcę robić. Bam: Sullen jest firmą, która wspiera wszelkie sporty ekstremalne. Czy uprawiasz któryś z nich? Carlos: Nie uprawiam żadnych sportów ekstremalnych. To dla mnie trochę zbyt zwariowane. Moje sportowe szaleństwa skończyły się w wieku 12 lat, kiedy podczas jednej z ewolucji rozwaliłem rower i mocno się poobijałem. Bam: Czy stawiasz sobie jakieś cele przystępując do pracy nad danym tatuażem?
Carlos: Podczas pracy nad obrazem czy tatuażem, staram się najpierw ustalić nastrój w jakim praca będzie utrzymana. Lubię przekazywać jakąś historię w moich pracach. To specyficzne uczucie, kiedy wzbudza się w ludziach oglądających twoje prace określone emocje. Zawsze lubię słuchać opinii innych i ich interpretacji na dany temat. To wszystko sprawia, iż czuję, że to co robię jest ważne. Bam: Najdziwniejsza rzecz jaką wytatuowałeś… Carlos: Ciężko powiedzieć co było najdziwniejszą rzeczą jaką wytatuowałem. Tatuuję już 11 lat i przez ten
TATTOOFEST 35
czas zrobiłem tyle dziwnych rzeczy, że wszystko jest już dla mnie „normalne”. Bam: Opowiedz co nieco o ekipie „So Cal Tattoo”. Wyglądacie na niezłych, imprezowych rozrabiaków! Carlos: Ekipa So Cal jest niesamowita! Pracuję tam od 10 lat i jesteśmy jak jedna, wielka rodzina. Dobrze się ze sobą czujemy, często gdzieś razem wyjeżdżamy. Mamy dużo wspomnień i zabawnych historii, zwłaszcza połączonych z alkoholem. Bam: Jak jest w L.A.? Carlos: L.A. jest niesamowite! Trudno z tym miejscem rywalizować w kwestii panującej tam pogody. Plaże są wspaniałe, tak samo jak nocne imprezy. Sullen sponsoruje wiele popularnych eventów, więc pojawiając się na ich imprezach, można się poczuć jak gwiazda rocka. Traktują nas jak V. I. P-ów!!! Mimo, że jest tu naprawdę sporo możliwości spędzenia wolnego czasu, staram się skupiać na sztuce. Przede wszystkim uprawiam malarstwo olejne. Bam: Masz jakieś ulubione postacie ze świata sztuki czy tatuażu, z którymi chciałbyś wspólnie popracować? Carlos: Kolejne trudne pytanie… Jest tak wielu artystów, z którymi chciałbym współpracować. Od czego zacząć? Jeff Gogue, Kevin Llwelyn, Shawn Barber, Kent Williams, Robert Hernandez… mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Na moją sztukę miało wpływ tylu ludzi, że wypisywanie ich nazwisk, czy nazwisk ludzi, z którymi chciałbym kolaborować zajęłoby mi pewnie ze dwie strony… Bam: Jak układa się współpraca z Sullenem? Tworzycie coś nowego? Carlos: Tak, kilka projektów jest w fazie realizacji. Lubię pracować z tą firmą. Daje im swoją pracę, a oni przenoszą TATTOOFEST 36
to na koszulki w taki sposób, że wszystko wygląda jak należy. Jestem dumny ze współpracy z nimi. Ryan nie wypuści na rynek niczego, co nie będzie wyglądało autentycznie i po prostu dobrze. Bam: Guest spoty, konwencje… lubisz podróżować?
www.myspace.com/carlitoswaytat2
Carlos: Staram się sporo podróżować. Jestem szczęśliwy, że praca pozwala mi na zwiedzanie świata. Staram się przy okazji konwencji odwiedzać różne miejsca. Uczestniczę w tatuatorskich imprezach w Rzymie i Mediolanie. Mam sporo znajomych we Włoszech, więc tym bardziej miło mi odwiedzać te miejsca. Mam nadzieję, że częściej będę bywał w Europie, jest tu tyle sztuki do podziwiania! W Stanach także bardzo dużo się dzieje, np. Ink’n’Iron Show jest jednym z moich faworytów, można tam spotkać artystów z całego świata. Bam: Jak najlepiej można spędzać wolny czas w L.A.? Carlos: Zdecydowanie polecam plażę! Gdy byłem młodszy zrywałem się ze szkoły i siedziałem na plaży, zwłaszcza, że jest to okolica, w której dorastałem. Jeśli się tu znajdziesz, to nie możesz też przegapić meczu Lakers’ów! To jest dopiero show!!! BamBam
Carlos Torres
TATTOOFEST 37
kudi chicks
TATTOOFEST 40
TATTOOFEST 41
TATTOOFEST 42
TATTOOFEST 43
TATTOOFEST 44
Myśków: To jest mój pierwszy wywiad, więc nie oczekuj, że wszystkie pytania będą jasno sformułowane. Mam nadzieję, że jakoś pójdzie. Zatem zaczynamy. Jak długo tatuujesz i skąd się wzięła twoja pasja? Woyt: Ciężko powiedzieć, bo to już tak dawno było, ale jeśli dobrze pamiętam to pierwszy tatuaż wykonałem w wieku 11 lat. Chyba jak większość, na początku użyłem struny nawiniętej na zapałkę. Zawodowo jednak zajmuję się tatuażem około 7 lat.
TATTOOFEST 46
Myśków: Czy od początku wiedziałeś, że będziesz miał artystyczne, plastyczne podejście do życia? Wiesz, chodzi głównie o dziecięce marzenia typu „co będę robił jak dorosnę”… „jak dorosnę, to będę zbierał zęby mleczaki i je sprzedawał tam łoo na księżycu?” Woyt: Nie! Bardziej kierowałem się w stronę muzyki, cały wolny czas poświęcałem na ćwiczenia związane z graniem na gitarze.
Poszedłem w innym kierunku niż planowałem, ale jestem bardzo zadowolony, że podjąłem właśnie taką decyzję. Myśków: Czy dużo pracujesz nad swoim warsztatem plastycznym, czy według ciebie rysunek stanowi dużą część tatuowania? Woyt: Tatuaż jest daną techniką, rysunek jest podstawą. Wszystko jest rysunkiem, malarstwem, czy to kredki, czy farby, czy ołówki, zawsze to jest rysunek, na którego jakość przekłada się warsztat.
„Najpierw praca nad techniką, a potem można się dopiero brać za rzeczy, które będą ładnie wyglądać. ”
Myśków: To ja nie ogarniam… Jak to się stało, że teraz znajdujesz się w totalnie innym miejscu niż planowałeś? Woyt: W zasadzie od zawsze coś tam po kątach gryzdałem, to przynosiło mi wiele radości. Myśków: Buhahaha zaraz mi się popłaczesz. Sorry… dawaj dalej… Woyt: Baran… Gdy spróbowałem gry na tym instrumencie, postanowiłem skupić się bardziej na muzycznej części mnie. Grając poznawałem wielu ludzi, którzy oprócz dobrego grania oczekiwali ode mnie także fajnego tatuażu. Z graniem coś się porobiło, nie potrafię tego wytłumaczyć, jakieś złe wibracje o nas zahaczyły i wtedy tak naprawdę stanąłem przed rozwidleniem drogi z pytaniem „co teraz?”.
TATTOOFEST 47
Woyt: Jeżeli robię coś dla siebie to staram się odprężyć i dobrze bawić. Można powiedzieć, że projekty wykonuję dla ludzi, którzy mnie o to proszą, wtedy dostaję wytyczne. Zgodnie z nimi staram się rozwijać wszystkie elementy projektu, aby wszystko tworzyło spójną całość. Zazwyczaj w domu siadam z pustą głową i odnajduję, tak jak mówisz, jakiś sens przyszłego motywu. Myśków: Każdego z nas w pewnym momencie dopada kryzys twórczy, mniejszy lub większy. Co robisz gdy cię nachodzi niemoc twórcza, opuszczają cię chęci, nic ci się nie chce narysować itd.? Woyt: Ciężkie są to chwilę, czasami się zdarzają… Myśków: No co? Teraz się nie śmieję… Woyt: Czasami to trwa tydzień, dwa, a nawet 3 miesiące. Staram się ten stan wyleczyć bardzo szybko, bo mi nie służy. Jak już dopadnie, staram się przebywać z osobami, które coś tworzą. Wtedy pozytywna aura pomaga mi z tego wyjść. Podróż w jakieś miejsce jest też dobrym lekarstwem, w miejsce gdzie nic mnie nie goni, nikt
Myśków: Pokazując prace na „Tattooarcie” zaskakujesz nas poziomem, ale także nie pozwalasz nam śledzić swojego progresu dość często. W Polsce mało ogólnie o tobie słychać. Dużo potrafisz, nie uważasz, że już czas by o tobie usłyszał lud polskiej ziemi:)? Woyt: Nie uważam, aby wszyscy ludzie chcieli oglądać moje prace. To pytanie uważam za zbędne, sorry… Myśków: Ale suchar, nie dajesz mi zostać reporterem… Czy będąc za granicą śledzisz jak rozwija się polska scena tatuażu? Woyt: Ale pytania… Tak, i uważam, że Polacy robią kawał dobrej roboty. Myśków: Dobra, dobra więc rezygnujemy z pytań, które gdzieś tam są w pewnym sensie standardem wywiadów z tattoomajsterami. Jak wygląda twoje podejście do projektów, jaki masz plan działania w głowie? Czy robisz jakieś foty i potem z tego malujesz, czy jak wielu z nas siadasz z pustą głową, z nadzieją że coś po kilku kreskach zobaczysz i zaczniesz nad tym pracować?
TATTOOFEST 48
TATTOOFEST 49
ode mnie niczego nie oczekuje. Jednak często staram się przeczekać ten stan, bo żadne środki nie pomagają. Zdarza się jednak czasami, że lekarstwem okazuje się zwykłe, głupie wyjście do kina. Mysków: Masz jakieś wskazówki dla ludzi, którzy zaczynają się bawić w dziaranie? Woyt: Przede wszystkim doradzam pokorę. Ważna jest też umiejętność słuchania. Trzeba dużo rysować, dobierać tatuaż do swoich możliwości. Najpierw praca nad techniką, a potem można się dopiero brać za rzeczy, które będą ładnie wyglądać. Aha, jeszcze jedna rada… nie wolno skupiać się wyłącznie na tatuażu. Myśków: Wiemy, że nie jest łatwo znaleźć swój własny styl, jak ty to zrobiłeś, a może nadal go szukasz? No panie Wojtku, to już ostanie pytanie, czekamy :)… Woyt: Raczej nadal szukam. Kiedy klient chce chińszczyznę, to oglądam dużo motywów w tej stylistyce i staram się zapoznać z nią jak najdokładniej. Dobrze jest być elastycznym, zdarza się, że moje prace czasem zalatują komiksem, no ale to już taka maniera siedząca głęboko we mnie. „Być otwartym na sztukę, nie zamykać się w danej stylistyce”. I tak oto w mozolnym tempie skończyłem ścierać pozostałości literek na mojej klawiaturze, kończąc ten dziwny wywiad, dzięki ci Wojtku za czas i słowo! Mam nadzieję, że nie poszło tak źle! Myśków
TATTOOFEST 50
TATTOOFEST 51
www.myspace.com/woyts www.inkednation.com/woyts
TATTOOFEST 54
Bam: Drogi Tirafie, jesteś tatuażystą z Francji. Jak wygląda tamtejsza scena tatuażu? Tiraf: Myślę, że na francuskiej scenie jest bardzo dobra atmosfera. Wielu artystów stara się rozwijać w swoim własnym, unikalnym i indywidualnym stylu. Bam: Obserwując twoje tatuaże widać fascynację kolorami jak i liczne nawiązania do oldschool’u, zgodzisz się? Tiraf: Tak, racja. Bardzo lubię oldschool jak i styl rysunkowy w pełnej palecie barw. Najbardziej zaś lubię te style łączyć! Bam: W twoich pracach od razu przykuła moją uwagę ich jakość pod względem technicznym, doskonale położony kolor, idealny kontur, czystość prac i staranność wykonania. Jak doszedłeś do tak wysokiego technicznego poziomu? Tiraf: Dziękuję! Wychodzę z założenia, że zawsze można lepiej. Często podglądam innych tatuatorów przy pracy, podpatruję ich technikę, a gdy sam tatuuję, wolę poświęcić godzinę extra, żeby każdy projekt i praca była maksymalnie dopieszczona. Bam: Tatuowałeś wspólnie z Daveee’em podczas Belfort Tattoo Convention we Francji. Jak do tego doszło? Jaki jest twój stosunek do takich kolaboracji? Tiraf: Historia wyglądała tak, że w momencie gdy Daveee tatuował mi kawałek pizzy, podbił jakiś koleś i stwierdził, że chce tatuaż ode mnie lub od Daveee’a. Po chwili zdecydował, że moglibyśmy mu zrobić cokolwiek. Daveee zaproponował mi kolaborację, powiedziałem „spoko”!! Porysowaliśmy z 15 minut i zrobiliśmy gościowi śmieszną muchę (to nie do końca była mucha… przyp. Bam). To było super doświadczenie, chciałbym znów z nim coś zrobić! Bam: Często pracujesz na konwencjach? Tiraf: Bardzo lubię konwencje ponieważ jest to miejsce gdzie możesz poznać wielu ludzi z różnych zakątków świata i przy okazji nauczyć się nowych sposobów tatuowania, oglądać sprzęt, barwniki, maszynki… TATTOOFEST 55
www.myspace.com/tiraph
TATTOOFEST 56
Bam: Czy jest coś co bardzo chciałbyś wytatuować, a jeszcze nie miałeś okazji? Co z kolei sam chciałbyś sobie zafundować i u kogo? Tiraf: Chciałbym tatuować duuuużo zwariowanych rzeczy, hahaha!! Uwielbiam zwariowane pomysły jak na przykład lodówka- ludojad czy szalona toaleta. Sam chciałbym mieć jeszcze sporo tatuaży od wielu artystów, między innymi chciałbym mieć wytatuowaną małpę- tatuażystkę!! Bam: Czy pracujesz również w odcieniach szarości? Portrety etc.? Tiraf: Na chwilę obecną nie robię portretów, ale pracuję w szarościach. Bam: Jak wyglądały początki twojego tatuowania? Tiraf: Tatuuję od czterech lat. Z początku bardzo pomagał mi Vincent Baudry, mój znajomy tatuażysta, u którego z resztą się tatuowałem. Od niego uzyskałem wiele odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Nauczył mnie podstaw: jak pracuje maszyna, jak dobierać igły, jak robić kontur… To były początki. Od tamtego czasu sporo się nauczyłem podróżując, na konwencjach i guest spot’ach. Bam: Twoje ulubione zwierzę… Tiraf: Uwielbiam małpy, papugi i jeszcze węże i żaby i … Bam: Co jest lepsze, kotwica czy brzytwa? Tiraf: Dla mnie… kotwica! (dobra odpowiedź! przyp. Bam) Bam: Arachne czy kobieta z brodą… Z którą wolałbyś się umówić? Tiraf: Z obiema!!! Bam: Jesz żaby? Tiraf: Tylko nóżki :) (…ee… my na przykład nóżki zostawiamy przyp. Redakcja) Bam: Jakie sporty uprawiasz w wolnym czasie? Tiraf: Zimą uprawiam snowboard, a latem longboard. Bam: Chciałbyś coś dodać? Tiraf: Bardzo podoba mi się wasz magazyn i życzę wam, żeby wkrótce można go było kupić we Francji!!! Dziękuję za wszystko i… tatuujcie się!!! (nam już starczy tatuaży :P przyp. Bam) BamBam TATTOOFEST 57
TOKIDOKI
TATTOOFEST 60
Plusheee: Cześć Simone! Opowiedz nam trochę o sobie i „Tokidoki”. Simone: Cześć, nazywam się Simone Legno i urodziłem się w 1977 roku w Rzymie. Od zawsze uwielbiałem rysować. Już jako dziecko byłem otoczony pudełkami pełnymi zużytych i połamanych kredek! Myślę, że zacząłem rysować w momencie kiedy byłem zdolny utrzymać ołówek w ręce… W moim rodzinnym domu, w miejscach gdzie najbardziej lubiłem się bawić pozostało parę rysunków wydrapanych na ścianach. Wyglądają jak prehistoryczne graffiti! Gdy byłem w przedszkolu, moje szkice ozdabiały wszystkie korytarze. Moja mama jest malarką i wychowałem się wśród płócien, pędzli i ołówków, stąd zapewne moje zamiłowanie do rysunku. Później studiowałem grafikę i od tego momentu wiedziałem, że poświęcę temu całe życie. Przez parę lat, jako wolny strzelec, zajmowałem się wieloma rzeczami związanymi z rysunkiem. Od pracy w reklamie, poprzez grafiki komputerowe, projekty stron internetowych, aż do animacji. W 2004 przeniosłem się do Los Angeles, by tam założyć własną firmę, zajmującą się sztuką i modą - „Tokidoki”. W moim projekcie pomogli mi Ivan Arnold i P. M Arnold.
„Tokidoki” to szczęśliwy świat, który sobie wyobrażam, w którym żyję, i o którym śnię. Jest uroczy, zabawny, ale też prowokujący i intrygujący. „Tokidoki” oznacza „czasami”. Użyłem japońskiego słowa, bo uwielbiam ten kraj! Kocham w nim dosłownie wszystko, od ultra nowoczesnej dzielnicy Shibuya, do statecznego, pełnego subtelnej magii Kyoto. „Czasami”, bo każdy z nas czeka na ten jeden, szczególny moment, który przewraca nasze życie do góry nogami (czasem przypadkiem, lub dzięki komuś…). „Tokidoki” jest nadzieją, wewnętrzną energią ukrytą w każdym z nas. Daje nam ona siłę, by stawiać czoła przeciwnościom losu i śnić o lepszym jutrze i o wszystkich niespodziankach czekających na nas w życiu!
TATTOOFEST 61
TOKIDOKI Plusheee: Zbierasz zabawki? Simone: Tak, głównie retro roboty z lat 80tych. Bawiłem się nimi jako dziecko. Teraz wyszukuję je na aukcjach internetowych w Stanach i Japonii, oraz na pchlich targach. Oczywiście mam też parę „vinyli”. Plusheee: Jak zaczęła się twoja przygoda z projektowaniem zabawek? Simone: Moim marzeniem było zobaczenie swoich projektów w trójwymiarze. Myślę, że to marzenie każdego twórcy. Zacząłem się kontaktować z firmą „StrangeCo”, która w tym czasie pracowała z najlepszymi artystami. Moje projekty niesamowicie się im spodobały. Na próbę postanowili wykorzystać kilka moich postaci. Był to dla mnie ogromny sukces i tak się właściwie zaczęło… Plusheee: Z czego czerpiesz inspirację przy projektowaniu twoich mega słodkich postaci? Simone: Generalnie staram się inspirować codziennym życiem. Zawsze rozglądam się za nowymi pomysłami w gazetach, internecie czy książkach. Również prosta rzecz, czy przechodzień może być idealnym natchnieniem! Głównie korzystam z moich wspomnień, snów, podróży i dobrych uczuć. We wszystkim tym można znaleźć wpływy Japonii. Ciągle szukam, studiuję, stylizuję i przekształcam w mojej głowie różne elementy otoczenia. Na dziś dzień, japoński wpływ jest główną częścią mojego stylu. Ciężko wytłumaczyć moją miłość do tego wspaniałego kraju. To coś, co po prostu czuję. Jestem totalnie
TATTOOFEST 62
oszołomiony wszystkim, co stamtąd pochodzi. Od pięknej, starej tradycji do ultra pop kultury mega nowoczesnych miast. Uwielbiam też samych Japończyków. Są poważni, a jednocześnie dobrzy, uprzejmi, zabawni, czarujący i niesamowicie kreatywni. Nawet mój pokój jest udekorowany japońskimi gadżetami — pamiątkami, plakatami, zabawkami itp. No i oczywiście uwielbiam japońskie jedzenie! Staram się dowiadywać coraz więcej i więcej o tym kraju, więc odwiedzam go tak często, jak tylko się da. Byłem tam już 5 razy, ale to jeszcze nie koniec! Plusheee: Opisz swój styl w 4 słowach. Simone: Uroczy, pop, fuzja kulturowa. Plusheee: Kto jest twoim ulubionym artystą, jeśli chodzi o designer toys? Simone: Yoshitomo Nara. Zrobił tylko parę zabawek, gdyż głównie zajmuje się nurtem hi end w sztuce współczesnej. Plusheee: Którą ze swoich postaci lubisz najbardziej? Simone: Zdecydowanie Bastardino! Jest malutki i słodki, a jednocześnie agresywny... Plusheee: Jesteś znany z licznych kolaboracji. Jest coś czego jeszcze nie customowałeś, a bardzo byś chciał? Simone: Marzę o pomalowaniu samolotu. Kolaboracja z jakąś fajną linią lotniczą to byłoby coś!
www.tokidoki.it Plusheee: Co robisz w wolnym czasie? Simone: Gram w piłkę nożną i rysuję śmieszne rzeczy tylko dla siebie. Plusheee: Stworzyłeś serię figurek „The Moofia”, przedstawiającą rożne rodzaje mleka. Podobno mleczna mafia powstała, by bronić mniejsze dzieci przed osiłkami, którzy kradną ich mleko. Skąd ten pomysł? Czy sam padałeś ofiarą podobnych kradzieży;)? Przy okazji, jakie jest twoje ulubione mleko? Simone: Może nie kradli mi mleka, ale zawsze kręcili się koło mnie. Widzisz, byłem grzecznym chłopczykiem (ale nie świętym), więc nie znęcali się nade mną. Kocham mleko czekoladowe, ale teraz najczęściej piję mleko ryżowe. Plusheee: Zdradziłeś mi, że twoja mama jest Polką, odwiedzasz czasem nasz kraj? Simone: Tak, byłem w Polsce wiele razy! Szczególnie często przyjeżdżałem jako dziecko. Z upływem czasu niestety coraz mniej, ponieważ bardzo dużo podróżuję z dala od Europy. Umiem też
mówić po polsku, ale mam kłopoty z pisownią. Nie mam zbyt wiele kontaktu z tym językiem, więc oczywiście dużo zapomniałem, ale ciągle rozumiem niemal wszystko! Jako dziecko mówiłem płynnie. Plusheee: Twoje rysunki często przedstawiają wytatuowane dziewczyny, a czy ty masz jakieś tatuaże? Simone: Nie mam, nigdy się nie zdecydowałem. To dlatego, że zawsze chciałem dużą kompozycję, ale moje życie toczy się tak szybko, że nigdy nie znalazłem czasu. Plusheee: Jakie są największe plusy i minusy pracy projektanta zabawek? Simone: Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wykonuję moją wymarzoną pracę. Jest to coś co kocham, co mnie pasjonuje i zaskakuje każdego dnia. Moja praca jest przygodą. Nienawidzę tego, że jestem wiecznie zajęty i spanikowany, ponieważ zawsze trzeba odpowiedzieć na jakieś maile, wszystko posprawdzać, spotkać się z ludźmi itp…
Plusheee: Co planujesz na przyszłość? Możemy spodziewać się jakiś nowych kolaboracji? Simone: Robię parę nowych bearbrick’ów, które jako figurki są dla mnie jednymi z najbardziej prestiżowych vinyli, ze względu na początki całego nurtu designer toys. Plusheee: Gdybyś miał być jednym z Cactus Pups’ów, byłbyś...? Simone: Tortellino. Ma piłkę, jest uśmiechnięty, miły i przyjacielski. Plusheee: Powiedz mi coś, czego nikt o tobie nie wie! Simone: Jestem strasznie głupiutki, ale staram się to ukrywać przed ludźmi, którzy mnie dobrze nie znają. Im jestem starszy, tym więcej robię głupot z przyjaciółmi, wiesz... wygłupy na poziomie małych dzieci itp:) Plusheee: Na koniec Simone mówi: „Cześć + Dziękuję”
63 TATTOOFEST 59
Magda, Azazel, Milan贸wek
Bartek, Gulestus, Warszawa
TATTOOFEST 66 Tofi, Ink-Ognito, Rybnik
Tofi, Ink-Ognito, Rybnik
Tofi, Ink-Ognito, Rybnik
Batoon, Azazel, Milan贸wek
Bartek, Gulestus, Warszawa
Krzysiek, Azazel, Milan贸wek
Gepas, Tomasz贸w Mazowiecki
Kosa, Art Line, Rybnik
TATTOOFEST 67
Evan Tattoo, Łódź
Łukasz, Lucky, Tychy
Darecki, Darkness Tattoo, Świdnica
Żydek, Hypnotic, Bielsko - Biała
Ricardo, Skullmaster, Wrocław
TATTOOFEST 68
Daveee, Kult, Krak贸w
Daveee, Kult, Krak贸w
Izabela, Kult, Krak贸w
TATTOOFEST 69
TATTOOFEST 70
TATTOOFEST 71
Dziękujemy Młodej za udostępnienie zdjęć
wwwww. t a t t o o a r t. p l w.tat tooar t.pl zawsze wali prosto z mostu. I to w nim lubię. Szczerość i dążenie do celu. Powolutku spełnia swoje marzenia. Pracując podróżuje i robi to, co go kręci, czyli jak on sam to ujmuje, tatuaż tradycyjny.
BIO: Jakub Murawski ur. 1979 Kieruję się w życiu pewną piosenką Pink Floyd. Słucham 80s new wave i prawdziwego metalu. Jestem weganinem. Nienawidzę rowerów fixed gear, L.A. Ink, Miami Ink, London Ink i młodych yuppies.
TATTOOFEST 72
Jak to się stało, że właśnie tatuaż, a nie sadownictwo stało się twoją codziennością? d małolata siedziałem w klimacie punk, hardcore, metal. Chwilę przed osiemnastką doszedłem do wniosku, że nigdy nie chcę mieć normalnej pracy. Nie chciałem uczestniczyć w tym całym wyścigu szczurów, pracować przy jakimś biurku przez osiem godzin dziennie przez następne 40 lat, mieć żonę, dzieci, kupić dom, samochód, siedzieć u psychiatry raz w tygodniu i opowiadać mu o tym, jak bardzo frustruje mnie moja praca i mieć nadzieję, że przepisze mi prozac albo xanax, potem dostać 600 złotych emerytury i czekać na śmierć. Uczyłem się w ekonomiku, który był totalnie spalonym pomysłem, więc z dość dużym hukiem z niego wyleciałem. Jak już wspomniałem siedziałem w muzyce, która zawsze mocno była związana z tatuażem. W wieku 18 lat zrobiłem swój pierwszy, parę tygodni później następny… Jak miałem 19 lat, dalej zastanawiałem się co zrobić, żeby nigdy w życiu nie mieć normalnej pracy i wpadłem na genialny pomysł - potatuowałem sobie paluchy. Nie było już wyjścia, musiałem zacząć tatuować.
O O
N
Old school czy new old school? Jak nazwać styl, w którym pracujesz? a to nazywam „new traditional”. Czerpię mocno ze starej, amerykańskiej szkoły tatuażu, ale wykorzystuję do tego rozmaite, często niezwiązane z tatuażem referencje, usprawniam, używam więcej detali. Na pewno nie jest to newschool - słucham za dużo metalu.
JJ
Pracujesz w Hamburgu. Czy spełniasz się tam bardziej niż w Polsce jako artysta ukierunkowany na tatuaż tradycyjny? ardziej niż w Polsce? Niewątpliwie tak! Traditional w Polsce jest dość mocno niedoceniany. Zdarza się, że nawet jest wyśmiewany. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że prostota wyglądu jest tylko pozorna. Kto tatuuje ten wie, że łatwiej zrobić wzór „napaprany” plamami kolorów, czy cieni chowając przy tym błędy w konturze, niż pociągnąć bez poprawiania jedną czystą linię, która ma 15cm. W traditionalu nie ma miejsca na błędy i retusz. Ten styl jest przejrzysty, wszystko widać. Po traditionalu można bardzo dobrze poznać technikę tatuatora. W Polsce nie ma wielu tatuatórw, którzy by tak pracowali, nie ma tylu ludzi siedzących w tym klimacie, żeby otworzyć na przykład customowe studio. Na początku pracy w Hamburgu, wiadomo- katalogówka, dziwne pomysły klientów, potem trafił się pierwszy klient na mój shit, drugi... no i poszło. Teraz robię ich tam dużo, więcej niż w Polsce, ale nadal nie jestem zadowolony gdyż studio, w którym aktualnie pracuję
B
jest typowym street shopem. W dodatku ostatnio odeszło dwóch moich przyjaciół, dlatego też odchodzę i jadę w świat szukać nowych inspiracji. Tatuaż dla ciebie to sztuka, praca, hobby czy rzemiosło? szystko po trochu. Nie lubię słowa sztuka, gdyż automatycznie nadaje mi ono status artysty. Artysta brzmi za mocno i ja się nim nie czuję. Pomimo, że wielu ludzi mówi mi, że nim jestem. Bez wątpliwości rzemiosło. Hobby, które ewoluowało w idealną pracę. Nie ma nic lepszego niż przejechać pół świata z kufrem na sprzęt, który jest 10 razy większy od twojego plecaka z ciuchami, spać na sofach u zajebistych tatuatorów i tłumaczyć się na lotniskach, kiedy przy roentgenie pada pytanie „co to jest?”.
W
Wychodząc ze studia zamykasz umysł na tatuaż, odpoczywasz od niego, czy jest on ciągle z tobą i przygotowujesz się do następnego dnia pracy? atuowanie to taka praca, której nie zostawia się wychodząc ze studia. Przychodzę do domu, rysuję wzory dla klientów na następny dzień. W mieszkaniu na ścianach mam printy innych tatuatorów, na półkach mnóstwo książek z referencjami, sketchbooki, printy, 3/4 mojej sypialni zawalone jest akwarelami, tuszem, rozmaitymi papierami, kalkami technicznymi, kubkami z zaschniętymi pędzlami. Wiesz, to jest tak, że jeśli tatuujesz i masz jakieś 90% ciała w tym, co robisz, to trudno jest tego nie zabrać ze sobą do domu. Nie zostaje dużo godzin na coś innego, ale żeby nie było: długimi, nocnymi godzinami gadam ze swoją dziewczyną, która mieszka w L. A., gram w kapeli, jestem maniakiem filmów, cierpię na chroniczną bezsenność, którą kocham, bo sen to dla mnie strata czasu, zbieram winyle i buty, chodzę po wegańskich restauracjach.
T
Wygrywasz milion eurasów… i co robisz? twieram duże studio i udostępniam je moim przyjaciołom z całego świata. Robię tam małą galerię. Na drzwiach naklejam wielką informację „telewizji wstęp wzbroniony, fuck your tv ink”. Nadal tatuuję, bo jestem okropnym pracoholikiem, jeżdżę dalej na guestspoty, trochę zwalniam z pracą i kupuję sobie dom na wsi i psa chihuahua.
O
TATTOOFEST 73
rozmawiał Bastard
nnee ww ss
Dlaczego tak, a nie inaczej? Czy fotorealizm to zła droga? ie chcę nikogo atakować, ponieważ dobrze wykonane prace fotorealistyczne są przepiękne i trzeba mieć nie lada umiejętności plastyczne i techniczne, żeby taki wzór wytatuować. Ale zadajmy sobie jedno pytanie + „jak będzie wyglądał ten tatuaż za 1020-30 lat?”. Cieniowane, fotorealistyczne prace zleją się w niebieską plamę. W traditionalu cienie rozmyją się trochę, farby stracą na intensywności, ale wzór ciągle będzie widoczny, rozpoznawalny. Poza tym jaram się amerykańskim traditionalem od wielu lat, bo kultura hardcore/punk, na której wyrosłem zawsze była najbardziej związana z tym kierunkiem w tatuażu.