TF # 43, November 2010

Page 1

CENA: 13zł w tym 7%VAT

NR 43/11/2010 LISTOPAD

ISSN 1897-3655

INDEKS 233021

Paryz Londyn Barcelona

Poznan Wroclaw





40

32

50

22

24

50 58 62

Konwent tatuażu w Poznaniu

70

Ciekawe/Nadesłane

CO

WA N

IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Kry sław A: styn Bła E: szc aS As zym zyńs ia ki czy k REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

46

Trzy tygodnie, trzy konwencje Street Team - Pomalowani Kosa z gliwickiego Art Line 10 lat RobTattoo Pocztówka od Anabiego No comments - Simone i Volko „Wybuchowy” Sebo „Polski street art” - wywiad z autorami albumu Kudi chick - Paryżanka Ludivine Relacja z wrocławskiej imprezy tatuatorskiej

st.eu attoofe www.t t@gmail.com s tattoofe

ISSN 1897-3655

RA

Słowo od redakcji i newsy

Max : Intro .com.pl DRUK ax ntrom www.i A: AM KL I RE com NG ail. ETI @gm t RK MA oofes : Y tatt IC et), : N to .n fo W A O a, k C g za DK A a s R ), R .ja Ł A wa OK E ŁP pl w e l Ó art. (ww Ml SP a. k W fal sza LI (3 a A k zJ ST are as D uk Ł

OP

6 8 22 24 28 32 34 40 46

Redak nieza cja nie zw r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .

8

52 34

62

magazyn dla ludzi kochających tatuże

58

polski

28


polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

Z

a nami bardzo intensywny i trudny okres… tak wiem, pisaliśmy to już nieraz. Z tym, że nigdy te słowa nie miały dla nas wszystkich takiego wydźwięku. W mocno okrojonym składzie redakcyjnym próbujemy obecnie realizować hasło „girl power”, myślę, że z całkiem dobrymi skutkami. Cały czas mam nadzieję, iż wypełnianie codziennych obowiązków, załatwianie drobnostek, które nieustannie mnożą się na kartkach z zadaniami do wykonania „na wczoraj”, nie pozwoli zapomnieć ile radości, przyjemności i satysfakcji czerpiemy za każdym razem, kiedy udaje się zrealizować jakiś zamysł, mniejsze, czy większe przedsięwzięcie. Na nudę z pewnością nie mogliśmy narzekać. Przekłada się to oczywiście na materiały, które możecie znaleźć w tym numerze. Przede wszystkim koncentrujemy się na imprezach wyjazdowych, które odwiedziliśmy w ostatnim czasie. Dla mnie tego typu materiały mają szczególną wagę, ponieważ nie tylko dają możliwość zobaczenia, co dzieje się na najważniejszych i największych branżowych imprezach, jakie prace prezentowane są w Paryżu, Londynie czy Barcelonie, ale i na krajowych konwentach jak w Poznaniu i Wrocławiu, z których materiały odzwierciedlają niezwykle wysoki, polski poziom. Dzięki relacjom tworzymy w magazynie ciekawą mozaikę styli, pokazujemy różnorodność jaką posługują się tatuatorzy w swojej codziennej pracy. Wyjazdy na pewno pozwalają rozwijać wiedzę i znajomość tematyki tatuażu, a poza tym umożliwiają bezpośredni kontakt z tatuatorami i odkrywanie coraz to nowych artystów. Myślę, że doceniają to także bohaterowie naszego nowego działu Street Team, czyli Agnieszka i Marcin „Pokolorowani”pasjonaci, którzy swoje zamiłowanie do tatuażu starają się rozwijać na różnych płaszczyznach, w tym także odwiedzając konwenty. Wyjazdy takie są z pewnością (lub przynajmniej powinny być) częścią pracy każdego tatuatora. W tym numerze Anabi podzielił się z nami

20

list opada o godzinie 17.00 odbędzie się galer ii o na zw ie ie arc otw się „U topia”, znajdując ej „Black żu ua tat diu stu y prz i Sk ull” na ul. Wolnośc u rci wa Ot u. brz Za w 232 ył będzie tow arz ysz ka we rnisaż prac Pr zem Ok ońskiego, uc znia o wy żej ws pomnianeg studia. Wszy stk ich do tat ua tor ów chętn ych j sze na w nia wie sta wy y galer ii prac z dzied zin ku, un rys a, stw lar ma sim y rze źby czy gra fik i pro : res ad d po ie an o pis 2.pl blackskull tat too@o

TATTOOFEST 6

swoimi wrażeniami w wypadu do Las Vegas i udziału w „największym tatuatorskim show na ziemi”. Krótką relacją z wernisażu, który uczcił 10-lecie RobTattoo (w tym momencie już Rodziny F16) przypomina o sobie jedno z najstarszych krakowskich studiów. „Starzy znajomi” w tym numerze to także Volko i Simone z niemieckiego „Buena Vista Tattoo Club”, których prace tak jak za pierwszym razem, nadal zapierają dech w piersiach i stanowią jeden z najciekawszych przykładów tatuażu autorskiego, który znalazł wielu naśladowców. Ponadto, w listopadowym TF pojawia się Kazik „Kosa”, który gościł już na łamach naszego magazynu. Ten tatuator z „Art Line”, niegdyś nazwany Młodym Wilkiem, w tym momencie zdecydowanie ugruntował swoją pozycję na polskiej scenie tatuażu. Z pewnością warto też obserwować w jakim kierunku pójdzie kolejny bohater tego numeru, czyli Sebo, z jednej strony świadomy swoich wpływów i inspiracji, z drugiej poszukujący własnego sposobu na przełożenie motywów, które pojawiają się w jego głowie. W stałych działach: wywiad z autorami najnowszej publikacji o polskim street arcie. Przyzwyczajona do tatuażu, który (przynajmniej teoretycznie) zostaje na całe życie, nawet pomimo zmian jakie zachodzą w nim pod wpływem czasu, doceniam chęć dokumentacji dokonań artystów, którzy bardzo często podkreślają jak ważne jest pogodzenie się z tym, że żywotność ich prac w przestrzeni miejskiej często okazuje się bardzo krótka. Ponadto jak zawsze wywiad z dziewczyną z okładki, tym razem Ludivine, która zbiera zabawki i różne śmieszne gadżety. „Ciekawe/nadesłane” - tym razem trochę inne, ponieważ znalazło się tam wiele prac „złapanych” podczas konwentów w Poznaniu i Wrocławiu. Zazwyczaj w relacjach prezentujemy tylko nagrodzone tatuaże, a byłoby niezmiernie szkoda, gdybyśmy nie znaleźli miejsca na pokazanie innych, niejednokrotnie wyjątkowo udanych. Życzę miłej lektury, Ola


20

listopada w krakowskim klubie Loch Ness odbędzie się trzecia edycja cyklicznej imprezy w klimatach grozy i horroru. Tym razem gwiazdą koncertu będzie amerykańska legenda psychobilly - Rezurex, supportowac będę ich Czesi z Queens of Everything oraz dwie polskie załogi: Horrorshow i Bomb the World. data: 20.11.2010 klub Loch Ness ul.Warszawska 13 Kraków bilety 45/ 55 PLN dostępne w Ticketpro oraz: Kraków - Ebola ul. Floriańska 13 Wrocław - sklep Maksel (SDH Feniks V piętro) Rynek 31/32 Katowice - sklep „All” ul. Mickiewicza 14 Warszawa - Ticketstore - Traffic Club Bracka 25

Prenumerata

Tattoo Fest!! 1.

Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty • Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52, 502 045 009 tattoofest@gmail.com Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 • Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można także kupić

w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.eu/sklep • Koszt jednego wydania to 10 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą

TATTOOFEST 7


T

ą wyprawę planowaliśmy już od kilku miesięcy. Na wszystkich trzech imprezach bardzo chcieliśmy być, aby przekazać Wam jak wyglądały w tym roku. Mowa tutaj o jednych z najciekawszych wydarzeń europejskiego świata tatuażu, a mianowicie konwencjach w Paryżu, Londynie i Barcelonie. Już same nazwy miast budzą dreszcz emocji, a co dopiero gdy powiąże się je z tatuażem! Mieliśmy wyjechać z Krakowa i nie wracać przez trzy tygodnie. Zaczęło się nieco fatalnie…

paryz

17-19 września 2010 Tattoo Art Fest

Sprawa prozaiczna, jednak nie tak oczywista do przewidzenia, a mianowiautostradzie w obcym kraju nie było zbyt zachęcającą wizją. Po burzy mózgów zdecydowaliśmy się na wypożyczenia auta. Musieliśmy zaufać Fordowi Focusowi Kombi i zrobiliśmy to. Za kompana wyprawy miałem Bama, piercera z „Kultu”, który o swoim udziale w wyjeździe dowiedział się zaledwie tydzień przed faktem. Wielkie dzięki za szybką decyzję i przede wszystkim za zgodę jego dziewczyny! W zapakowanym po brzegi samochodzie znaleźliśmy się 15.09 wieczorem, czyli w środę. Cała noc jazdy, kilka niezłych płyt, tabaka w nos (nasza

TATTOOFEST 8

wierna towarzyszka), korki przy wjeździe do Paryża i około 9.00 rano następnego dnia, znaleźliśmy się pod budynkiem konwencji. Po piętnastu godzinach spędzonych w aucie wypakowaliśmy rzeczy i… z powrotem wsiadłem do auta. Musiałem pędzić na lotnisko, ponieważ około 13.00 przylatywała Iza i Edek, tatuatorzy z „Kultu”, którzy mieli uczestniczyć w paryskiej imprezie. Trzeba było ich natychmiast dowieźć na miejsce konwencji, a wszystko za sprawą nowo wprowadzonych we Francji przepisów dotyczących tatuowania, o których słyszeliśmy już na konwencji w Evian.


Slick Nick, 25 to Life, Holandia

Eskimo, Francja Dimitri HK & TiRaf, The Best Of Day - niedziela

Edek, Kult, Polska

Tofi, Ink-Ognito, Polska

Mniej więcej od połowy 2010 roku, na terenie tego kraju nie może tatuować nikt, kto nie ukończył specjalnego szkolenia. Dotyczy to również możliwości pracy na konwencjach oraz obcokrajowców. Tak więc wszyscy ci, którzy chcieli uczestniczyć w imprezie, musieli stawić się na wykładzie w czwartek o 14.00 i wysłuchać rzeczy oczywistych. Z przewidzianych sześciu godzin, zrobiło się na szczęście około czterech, ale i tak obecni twierdzili, że wystarczyłoby pół. Można było „dowiedzieć” się o takich rzeczach jak np. że podczas tatuowania należy zakładać rękawiczki, że można zarazić się różnymi chorobami, że należy zabezpieczać sprzęt, sterylizować i utylizować odpady medyczne. Przekazywanie takich „nowinek” wykwalifikowanym i doświadczonym

TATTOOFEST 9


Nillan, Laiquille, Francja

TATTOOFEST 10

pracujący w Paryżu, z którym poznaliśmy się kilka lat temu, właśnie na paryskiej konwencji. To jemu zawdzięczamy odwiedzenie kilku wyjątkowych miejsc, ale o tym za chwilę. Edkiem od początku zaopiekował się TiRaf, Iza szybko przyciągnęła do siebie klientów, w tym czarnoskórego mężczyznę. Tatuowanie takiej skóry, to na pewno kolejne, ważne doświadczenie w jej pracy. Na horyzoncie wciąż pojawiał się ktoś sympatyczny, a to Jack Ribeiro, to Peter Bobek, Volker i Simon z „Buena Vista Tattoo Club”, Roberto z „ArtCorpus”, Dano ze Słowacji, Lionel, Scott Ellis lecący prosto z Paryża do Krakowa, Takami z Japonii czy Dimitri HK. Od tego ostatniego otrzymaliśmy prezent. To książka „Tattoo Handbook 2”, w której znalazło się między innymi mnóstwo tatuaży i projektów wytatuowanych dłoni Daveeego. Co do samych artystów, był jeden bardzo znaczący minus. Na liście znalazły się osoby, które wiadomo było, że się nie pojawią. Dwa przykłady to właśnie Daveee i Andrzej Leńczuk. Ten ostatni miał nawet boks stojący cały weekend pusty. Organizatorzy wielokrotnie otrzymywali informacje o braku chęci ich przyjazdu, jednak do tej pory „wiszą” na stronie festiwalu. Zawiodła jeszcze jedna rzecz, ale już nie ze strony organizacyjnej. Zawsze z tej imprezy przywoziliśmy mnóstwo zdjęć wspaniałych, specyficznych tatuaży. W tym roku było ich jakby mniej, już nie zaskakiwały, jakby wręcz cofnęły się, zarówno ze względu na jakość, jak i ilość. Ubogo. Na pewno wyróżniające się tatuaże należały do Tofiego. Dla Francuzów nie do pomyślenia było, że można tatuować bez użycia konturu. Chodziły wręcz plotki, że tatuaż wykonywany przez niego w sobotę, został zdyskwalifikowany,

Mysterie Tattoo Club, Easy Sacha, Francja

tatuatorom spowodowało reakcję w postaci ratowania się puszką piwa i prowadzenia szeptem wielu interesujących, niezwiązanych z wykładem rozmów. Koszt tej przyjemności to 20 euro, no ale tatuatorzy otrzymali „pozwolenie na pracę” na kilka dni. Francuscy artyści mają zdecydowanie gorzej, bo aby pracować w zawodzie, muszą przejść szkolenie rozciągnięte do kilku dni i kosztujące zdecydowania więcej. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ja po dwudziestu kilku godzinach za kółkiem, wylądowałem w hotelowym łóżku i spałem jak kamień w mojej ulubionej, paryskiej metropolii. Nadszedł dzień konwencji. Była to już jej czwarta edycja i od początku TattooFest towarzyszył jej osobiście. W tym roku nastąpiła jedna, znacząca zmiana, a mianowicie zmieniono lokalizację. Z pięknego i klimatycznego parku Floral, znajdującego się na terenie jednej z oddalonych od centrum dzielnic Paryża, przeniesiono ją bliżej, w bardziej industrialne miejsce, La Halle Freyssinet. Wiele osób chwaliło sobie nową lokalizację, jednak dla mnie osobiście jest to miejsce, w jakim zazwyczaj odbywają się tego typu imprezy, a tym samym konwencja bardzo straciła na swojej wyjątkowości. Ciężko opisywać Tattoo Art Fest po raz czwarty, tym bardziej, że konwencje nie bardzo różnią się od siebie, a bywając na nich zaczyna się mieć wrażenie, że jest się wciąż w tym samym miejscu. Jednych to nudzi, innych (tak jak nas), wciąż ekscytuje. Wszędzie brzęczą maszynki, ludzie piją piwo, zajadają się kanapkami i rozmawiają. Wciąż spotyka się nowe i opatrzone już twarze. Naszymi polskimi towarzyszami był tym razem Tofi z żoną i jego klient/druh Siwy, o którym mogliście przeczytać w ostatnim TattooFeście (i jego szalona koleżanka!). Pojawił się także Dynia - Polak, tatuator

ponieważ jury nie uwierzyło, że został wykonany od początku do końca podczas jednej sesji! Ale może to tylko plotki? O atrakcjach na konwencjach, na których byliśmy nie będę się rozpisywał, bo generalnie ich nie było. Graffiti i rowerowy jam na zewnątrz budynku oraz francuski „gangsta rap”, plus pięciominutowy pokaz malowania dwoma rękami równocześnie w rytm muzyki, musiały wystarczyć. Z nowości jakie pojawiły się na tej imprezie mogę wymienić album, a raczej zestaw albumów pt. „Black & Grey Tattoo” wydawnictwa Edition-Reuss. Znalazło się w nim dużo miejsca dla wielu znanych i nieznanych prac Andrzeja Leńczuka. To miło, że jego prace ukazały się w tym trzyczęściowym secie (ważącym 10 kg i kosztującym 1000 zł), obok najlepszych artystów świata! Konwencja konwencją, ale i na przyjemności mieliśmy sporo czasu, bo zostawaliśmy w Paryżu do środy. W telegraficznym skrócie: obok klasycznych miejsc, w jakich każdy turysta powinien znaleźć się w Paryżu, jak Wieża Eiffla, Katedra Notre-Dame, Bazylika SacréCœur, Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie, Centrum Pompidou, Montmartre, Montparnasse, La Défense i tak dalej, nasz nieoceniony przewodnik Dynia, pokazał nam katakumby (tysiące czaszek i ludzkich kości w podziemiach Paryża, ułożonych w stosy w korytarzach ciągnących się setkami metrów robią wrażenie!), pracownię Picasso, muzeum Salvadora Dali i prawdziwe Moulin Rouge. Dzięki niemu zjedliśmy ślimaki i kasztany na placu Pigalle oraz ani na chwilę podczas całodniowych spacerów nie zabrakło nam francuskiego wina. Hitem wyjazdu grożącym uzależnieniem, szczególnie dla Bama, były wszechobecne naleśniki z „Nutellą”. Eh… Eldorado!!!


Tofi, Ink-Ognito, The Best Of Day - piątek. „Kocham Cię mamo - Dynia”

Tattoo Hooligan, Grecja, The Best Of Day - sobota

Lea, Boucherie Moderne, Francja

TATTOOFEST 11

Stéphane Chaudesaigues, Francja


dyn l24-26onwrześnia 2010 London Tattoo Convention

W stronę Wysp Brytyjskich wyjechaliśmy w środę rano, 22. września. Postanowiliśmy zahaczyć po drodze o ogrody Wersalu. Pomimo tego, że o tej porze roku chyba wszędzie powyłączane są wszystkie fontanny, to i tak miejsce jest bardzo relaksujące i robi ogromne wrażenie estetyczne. Wybraliśmy się z Bamem na (jak nam się początkowo wydawało) krótki spacer. Chcieliśmy obejść stawy pałacowe, jednak na początku nie dostrzegliśmy, iż są ułożone w kształt krzyża. Jego ramiona ginęły w bocznych alejach. Tak więc to, co wydawało nam się krótkim spacerem, okazało się blisko dwukrotną, zamierzoną do przejścia odległością, a jego koniec stał się żołnierskim marszem z marzeniem, by wreszcie usiąść w samochodzie. Po trzech godzinach „spacerowania” ruszyliśmy w drogę do Dunkierki, gdzie nocowaliśmy. Wieczorem w hotelu pożegnaliśmy się jeszcze z francuskim winem i zapadliśmy w głęboki sen. Rano wstaliśmy zgodnie z planem, jednak niezgodnie z planem nie stawiliśmy się na prom. Nie pomogła mapka z hotelu, GPS, kierunkowskazy, ani podpowiedzi zaspanych przechodniów. Prom odpłynął na naszych oczach i trzeba było czekać dwie godziny na kolejny.

TATTOOFEST 12

W tym czasie Ola, nasza Naczelna, wylatywała z Krakowa, by wspomóc nas na konwencji. czułem lekki stres. Tam przecież wszyscy jeżdżą pod prąd i trzeba się jakoś dostosować. Na lotnisko dotarliśmy w samą porę. Droga do hotelu nieco się wydłużyła, a to za sprawą tego, że w dwóch różnych częściach tego miasta istnieją ulice o tej samej nazwie… Czas przybycia i tak okazał się niezły, a rozpakowanie w hostelu nie zajęło nam zbyt wiele czasu, od razu więc postanowiliśmy udać się na miejsce konwencji. Nauczeni doświadczeniem, że tam raczej nikt nic nie wie i pewnie trochę czasu zajmie nam zarówno znalezienie miejsca do zaparkowania samochodu, jak i zlokalizowanie samego boksu, nie chcieliśmy marnować ani chwili w średnio interesującym miejscu. Decyzja okazała się dobra, jej konsekwencją było bezpieczeństwo naszego Forda oraz atrakcyjne i ciężko wywalczone przez Olę większe stoisko dla TattooFestu. Rozłożyliśmy nasze rzeczy i trzykilometrowym spacerem do miejsca zakwaterowania zakończyliśmy dzień. Rano zjedliśmy brytyjskie śniadanie, by po raz kolejny przekonać się, że kiełbasa smakuje jak papier, a fasolka niekoniecznie pasuje na śniadanie, i tylko jajko, chociaż jakieś bez smaku, nadaje się do przełknięcia. Ważne, że kawa była w dużym kubku, bo bez niej ciężko zacząć dzień. Sam festiwal, no cóż, by nie stać się nudnym, najłatwiej byłoby Was drodzy czytelnicy odesłać do relacji sprzed roku. Te same plusy, te same minusy, a jedynie scena została przeniesiona w inne miejsce, w pobliże naszego stoiska. W kilku słowach: samo miejsce to niedoszłe, olbrzymie centrum handlowe, urządzone w specyficznym, angielskim stylu. Wszystkie stoiska znajdują


Marcuse Blanchy, Smilin Demon, Niemcy

miejsce w „sklepach”, na dwóch poziomach części budynku. Konwencja w Londynie kojarzy mi się z małym miasteczkiem zamieszkałym przez wytatuowanych ludzi. Jeśli oswoisz się z tym miejscem, możesz trzy dni spędzić w jego jednym kącie, spotykając mnóstwo ciekawych osób, znajomych i dziwić się, jak wiele jest na ich ciałach tatuaży. Prace tatuatorów były na bardzo wysokim poziomie, ale zarówno tutaj, jak i w Paryżu, nie zostałem czymś specjalnie zaskoczony, jak np. jeszcze parę lat temu zaistnieniem na scenie japońskiego tatuatora Shige. Z ciekawostek - od dwóch lat promowany jest tu amerykański tatuator Jose Lopez, który wciąż otrzymuje nagrody za te same tatuaże. Dzięki temu widać również wielu jego naśladowców, a styl chicano staje się bardzo popularny i modny. W tym roku, polskim artystą, który otrzymał zaproszenie był Andrzej Leńczuk. Podejrzewam, że Paweł z „3rd Eye” również, jednak brak jego obecności spowodowany był zapewne sytuacją rodzinną. Ma potomka! Pojawili się inni rodacy pracujący na obczyźnie, jak Piotrek Tatoń, Kamil Mocet, Kynst, Gosia z „Evil From The Needle” i oczywiście Robert Hernandez. Być może jeszcze ktoś, jednak odwiedzenie każdego zakamarka, nie gwarantowało spotkania wszystkich. Wśród zwiedzających było dość mało Polaków, jakby mniej niż w latach ubiegłych. To wielka szkoda, bo jest to konwencja, na której warto się pojawić. Kilkakrotnie spotkaliśmy Tomka Gacę z Tattooartu, który często bywał w pobliżu naszego stoiska i dzielił z nami wrażeniami. Może to po prostu kwestia kryzysu i oszczędności, a może lenistwa? Ja tak czy inaczej, zachęcam już do planowania wyjazdu na przyszłoroczną edycję. Nową i ciekawą rzeczą, chociaż podszytą totalną komercją, było stoisko promocyjne rumu Sailora Jerry’ego. Oprócz niekończącej się degustacji, można było zwiedzić wystawę związaną z tym tatuatorem, którego szczyt działalności przypadł na lata 60. XX wieku. W mini sali kinowej można było obejrzeć historyczny film o tym człowieku, jego poszukiwaniach nowych rozwiązań w tatuażu, inspiracjach, współpracy z innymi prekursorami z tamtych czasów, jak i jego zasługach w promocji tej dziedziny sztuki oraz przysłużeniu się do społecznej akceptacji zjawiska tatuażu. Marka alkoholu sygnowana jego nazwiskiem bardzo agresywnie wchodzi na rynek europejski, bo podobne stoisko mogliśmy oglądać również w Barcelonie. Ku chwale tatuażu! Już wczesnym niedzielnym popołudniem Ola odleciała do Krakowa, a my do późnego wieczora zbieraliśmy graty, po czym rozpoczęliśmy ostatnią i najbardziej oczekiwaną część podróży.

TATTOOFEST 13


Jose Lopez, USA, The Best Black & Grey

TATTOOFEST 14

Genko, Japonia, The Best Ornament

Steve Prizeman, Anglia, The Best Colour


TATTOOFEST 15

Paolo Acuna, USA

Tang Ping, ZiYou, Chiny, The Best Back Piece

Steve Soto, USA


CELO2010NA BA1-3Rpaździernika Convention To właśnie w Hiszpanii mieliśmy zamiar spędzić najwięcej czasu, praktycznie tydzień. W poniedziałek wieczorem, po dwudziestu godzinach jazdy, dotarliśmy do celu - najbardziej wypasionego podczas całego naszego wyjazdu hotelu. Cała droga nudna, krajobraz praktycznie się nie zmieniał, a monotonię trasy urozmaicały gęsto ustawione i karzące słono płacić za przejazd bramki na autostradzie. Dopiero, zaledwie ok. 100 km od francuskiego wybrzeża, roślinność zaczęła się nieco zmieniać. Będąc jeszcze w okolicach Lazurowego Wybrzeża, pozwoliliśmy sobie na małe odbicie z trasy i zjechanie na plażę, od której dzieliło nas tylko malownicze pasmo wzniesień. Wjeżdżając między nie, mieliśmy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w niezwykłą krainę i mimo zmęczenia, serca zaczęły bić mocniej. Po prostu fantastyczny krajobraz, zieleń przeplatająca się z wysuszoną ziemią, na każdym kroku winnice i posiadłości, w których produkuje się wina. Kolor morza błękitny, zachodzące słońce i otaczający spokój jakiejś wymarłej turystycznie miejscowości, dał nam poczucie znalezienia się w innym świecie, z dala od problemów. Myśl o nieznanym, nadchodzącym tygodniu, była podniecającą.

TATTOOFEST 16

Wjazd do samej Barcelony także wart jest kilku słów. Nie wiem jak na Was drodzy czytelnicy, ale na mnie widok palmy robi zawsze wrażenie. Znalezienie się w ciągnącej się kilka kilometrów wzdłuż wybrzeża alei palm, w jednej chwili przypomniał o istnieniu takiego pojęcia jak urlop czy wakacje. Wtorek rano. Zaczęło się od złej wiadomości. W środę ponownie miała dolecieć do nas Ola, jednak jej lot odwołano. Na ten dzień zaplanowano w Barcelonie strajk generalny. Jaka miała być jego skala, mieliśmy się wkrótce przekonać. Nie załamując się ani nie tracąc czasu, udaliśmy się na zwiedzanie. Z pobliskiego przystanku pojechaliśmy do centrum na Plaça de Catalunya i La Rambla, dalej najsłynniejszą, barcelońską aleją dotarliśmy do morza. Po drodze odwiedziliśmy dziewiętnastowieczny targ La Boqueria oraz obsadzony pięknymi palmami Hotel Plaza Real. Nad morzem postanowiliśmy odwiedzić szeroko reklamowane akwarium. Powiem szczerze, w muzeum w Gdyni jest o wiele więcej ciekawszych ryb i innych zwierzątek morskich, jednak widoku rekinów i olbrzymich płaszczek pływających nad głową na pewno nie zapomnimy. Na koniec dnia udaliśmy się w okolicę Narodowego Muzeum Sztuki Katalońskiej z siedzibą na wzgórzu Montjuïc, skąd obserwowaliśmy zapadającą w mroku i rozświetlającą milionami świateł Barcelonę.


TATTOOFEST 17

Deisy, Deisy Tattoo, Hiszpania

Fabricio, Brazilian Crew, Brazylia

Maximo Lutz, Blood & Tears, Hiszpania

Maximo Lutz, Blood & Tears, Hiszpania

Roderigo Kalaka, Ink Inside, Hiszpania

Mariano Wheeler, Ancient Fantasy, Hiszpania


Następny dzień to strajk. Chociaż mieszkaliśmy na obrzeżach Barcelony, już po wyjściu z hotelu zobaczyliśmy grupki demonstrantów z gwizdkami i transparentami. Jak bardzo jest generalny udowodniły dwie rzeczy. Po pierwsze, totalny brak komunikacji miejskiej. Po drugie, zamknięta IKEA, w której Bam miał przyjemność poprzedniego dnia zjeść pyszne śniadanie. Cóż zrobić? Wróciliśmy do hotelu, spakowaliśmy ręczniki i kąpielówki, i naszym Fordzikiem pojechaliśmy na jedną z najbardziej popularnych plaż, leżącą kilkadziesiąt kilometrów od Barcelony, w miasteczku Sitges. Wspaniały dzień na słońcu, kąpiel w morzu, dobre jedzenie i ogólne zainteresowanie ludzi przebywających na plaży naszymi mocno wytatuowanym ciałami. Po południu postanowiliśmy kontynuować zwiedzanie wzgórza Montjuïc, a konkretnie leżącego na samym jego szczycie zamku. Dochodząc do niego widzieliśmy dym unoszący się nad miastem. Była to oznaka trwających w mieście zamieszek, płonących opon i samochodów, walk z policją, czyli dużej awantury. Z samego „dachu” zamku rozpościerał się widok, jakiego nie zapomnę do końca życia. Z lewej strony widać było wybrzeże Barcelony, na wprost wielki port, z prawej peryferie, a przede wszystkim, spokojne Morze Śródziemne. Od morza wydawała się nas oddzielać jedynie

kilkudziesięciometrowa, pionowa skała. Jeszcze jedna ciekawa budowla zachwyciła nas w tym miejscu, a mianowicie olbrzymi cmentarz. Z prawej strony wzgórze otaczały wykute w skałach krypty. Zasiedzieliśmy się tam i zaczął zapadać zmrok. Pogubiliśmy się nieco i do samochodu dotarliśmy już niestety po zachodzie słońca, zastając w aucie wybitą szybę i stwierdzając brak plecaka Bama. Oznaczało to nic innego jak kłopot. Ale co tam? Warto było! Tradycji obrabowania każdego turysty w tym mieście stało się zadość. Czwartek był dla nas ostatnim dniem zwiedzania. Tak nam się wtedy jeszcze wydawało. Zaczęliśmy od… plaży. Tym razem w samej Barcelonie. Piwko, słońce, kąpiel. Co więcej potrzeba? Później droga w stronę starego miasta, zwiedzanie gotyckiej Katedry św. Eulalii z palmowym patio i przechadzającymi się gęśmi. Następnie ruszyliśmy w stronę Sagrada Familia. Dochodząc do tej zaprojektowanej przez Gaudiego i budowanej od 1882 roku świątyni, postanowiliśmy wypić dzban wyśmienitej, zmieszanej z owocami Sangri, która jest bardzo popularnym napojem w tym mieście. Sagrada Familia. Tego się nie spodziewałem. Byłem w swoim życiu w wielu kościołach, katedrach, klasztorach i innych świątyniach, ale ta zrobiła na mnie największe wrażenie, pomimo, że jest jeszcze nieskończona. Zwiedza się ją chodząc wzdłuż ścian, podczas gdy na środku krzątają się pracownicy, widać porozrzucane narzędzia i materiały budowlane. Wystarczy jednak zadrzeć głowę do góry, by poczuć się jak w trawie z betonu, wśród niesamowitych, ponadczasowych kolumn, których zwieńczenia rozdzielają się u samej góry niczym

źdźbła przedziwnych roślin, jakbyśmy oglądali kwiaty od spodu, a organika wychodzi z każdego zakamarka tego miejsca. Czym prędzej do hotelu. Może to się jeszcze przyśni? I tak nadszedł piątek, czyli dzień konwencji. W związku z tym, że samochód z naprawioną szybą mieliśmy odebrać dopiero w południe, pojechaliśmy zobaczyć leżące na drugim końcu miasta Ogrody Gaudiego i Park Güell. Kolejna panorama Barcelony, kolejne niezwykłe budynki, struktury, zaskakujące pomysły, totalna wyjątkowość i niezwykłość miejsca. Wreszcie konwencja. Trzeci weekend z rzędu. W tym samym czasie druga część naszej ekipy pakowała się na konwent w Poznaniu. Istne wariactwo. Impreza jak impreza, zmęczenie dawało w końcu o sobie znać. Znowu okazja do pogaduszek, próby wyszukania ciekawych artystów i prac, jeszcze więcej znajomych twarzy, problem z komunikacją, ignorancja językowa w stronę angielskiego. Graffiti na zewnątrz, wewnątrz burlesque, konkursy o 23.00 przy praktycznie pustej hali. Pojawił się Prykas z Rybnika ze swoją ekipą, a także Szczotka z Lady. Miałem przyjemność poznać ze sobą tych dwóch tatuatorów. Trzy dni minęły szybko, pakowanie, spanie i dwudniowy pobyt w samochodzie. Wjazd do Krakowa i niedużo brakuje do 7000 km… 21 dni poza domem, kilka tysięcy kilometrów, kilka krajów, kultur, miast i tysiące przemaszerowanych metrów. Głowa pełna wspomnień, aparat zapchany zdjęciami, aż nie chce się wracać do rzeczywistości. Tatuaż w moim życiu oznacza kolejne wyzwania i przede wszystkim przygodę. Przygodę, która musi zakończyć się dobrze! Radek

Sebastian Perdomo, Mandinga, Hiszpania

TATTOOFEST 18


Steve Soto, USA

Jose Lopez, USA

Laura, Bulldog Tattoo, Hiszpania

TATTOOFEST 19

Ching, East Tattoo, Tajwan

Jose Lopez, USA




TATTOOFEST 22

Jeszcze tylko kolor! TiRaf - jeden z ulubionych artystów

Daveee, Kult, Kraków

Londyn 2010

Imię i nazwisko: Agnieszka i Marcin Koćmierowscy „Pokolorowani” Rocznik: cudowne lata siedemdziesiąte Czym zajmujesz się zawodowo? Ona: dyrektor kreatywny, On: operator DTP Motto życiowe: Ona: żyje się tylko raz, On: żyj i pozwól żyć innym Twoja najlepsza strona: Ona: prawy profil, On: www.pudelek.pl Twoja najgorsza wada: Nie rozumiem :) oddajemy głos do studia! Twój bohater: Ona: Hellboy z komiksu Mike Mignoli, On: Bohdan z Gangu Wąsaczy Z czego jesteś dumny: z siebie! Bez czego nie wychodzisz z domu: Ona: bez kawy, On: bez dobrego humoru Hobby wspólne: tatuaże, komiksy i podróże. Ona: stylizacja, street art, malarstwo i grafika. On: gotowanie, fotografia, uzależniony od gadżetów. Rzeczy, które cię interesują: interesuje nas wszystko co warte jest naszego zainteresowania! Czego najbardziej nie lubisz: Ona: wazeliniarzy i majonezu, On: wina… szczególnie czerwonego. TOP 5: Muzyka: Lenny Kravitz, Metallica, Red Hot Chili Peppers, Slash, Lao Che Filmy: „Into The Wild”, „Babel”, „Amelia”, „Pachnidło”, „Incepcja” Książki: po prostu książki i komiksy Programy telewizyjne: serial „Dexter”, wszystkie sezony Kawałek na chandrę: Slash feat. Lemmy „Doctor Alibi” Imprezy domowe czy klubowe: zdecydowanie domowe 5 rzeczy bez, których nie możesz żyć: nie możemy żyć bez siebie, przyjaciół, podróży, balsamu do ciała i Coca - Coli Uprawiany sport: chodziarze Oglądany sport: Fifa 11 :-) Większość wolnego czas spędzasz na: wymyślaniu fajnych rzeczy i ich realizowaniu Wakacje życia to: życie na wakacjach Czyj pojedynek chciałbyś zobaczyć (żywi i umarli): nie lubimy przemocy Najlepsze jedzenie: Ona: cukinia i suszone pomidory, On: kiełbasa Ulubiony dowcip: „Kochanie, jubiler był już zamknięty… kupiłem Ci jogurt.” Najdziwniejszy alkohol jaki piłeś: najdziwniejszy i najlepszy zarazem - nalewki z Sierpca Psy czy koty: koty, szczególnie nasza kotka Gafa TATUAŻE: Wymień i opisz swoje tatuaże: Ona: stopy - moje rysunki, zrobione na Dereniowej, nadgarstek różowa czaszka od Luka z „Art Force”, ramię dziewczyna wśród róż zrobiona przez Daveeego, drugie ramię od Eda Perdomo: kicia - gejsza z wachlarzem, na biodrze mam serce ze skrzydłami dla mojego męża autorstwa Daveee’a. On: pierwszy tatuaż był zrobiony w sopockim „Maorysie” u Jurka Kolasy ok. 1997 roku, trzynaście lat później został zakryty przez Daveee’a. Myśleliśmy żeby go jakoś wkomponować w japoński rękaw, ale nijak nie pasował. Na lewej piersi noszę portret żony zrobiony przez Edka. Na drugiej ręce widnieje Triskel zrobiony na Dereniowej przez Zbyszka, czaszka autorstwa Luka z „Art Force”, kolejne trzy czaszki zrobione na konwencie w Krakowie przez trzech ulubionych artystów: Daveee’a, Eda Perdomo oraz TiRafa. Pomysły na tatuaże: Ona: pierwszy tatuaż zrobiłam 6 lat temu, prześladował mnie jeden motyw, który rysowałam wszędzie w każdym notesie. Stwierdziłam, że jest częścią mnie i chcę go mieć na zawsze, tatuaż wykonał Zbyszek z Dereniowej. Reszta to pomysły, które na bieżąco przychodzą mi do głowy związane z różnymi inspiracjami. On: lewy rękaw inspirowany motywami japońskimi, ale wykonany stylem Daveee’a, czyli na wesoło. Portret żony zrobiony w prezencie i jako niespodzianka - wykonał Edek. Pomysł na drugą rękę pojawił się po zrobieniu czaszki u Luka… będzie rękaw cały w czaszki! Plany związane z kolejnymi tatuażami: Ona: udo na wiosnę, czekam na Daveee’a koniecznie sówka u TiRafa. Marzą mi się prace autorstwa Jessego Smitha, Valerie Vargas, Alix Pasquier, Adama Hathorna, Emily Rose… On: Wybieram się znowu do Edka po tatuaż na stopie, a przy okazji chcę go namówić na rozbudowę tatuażu na klacie. Na pewno zgłoszę się po coś z nowych inspiracji Daveee’a zaraz po jego powrocie z Azji. No i czeka mnie kontynuacja rękawa w czaszki, jestem na etapie umawiania się z Brodą. Artysta wszechczasów: Ona: hmmm… nie ma jednego, jest tylu tak zdolnych tatuatorów, których prace podziwiam i cenię, że byłabym niesprawiedliwa wybierając jednego. On: znam paru niezłych artystów… to nie są jakieś tam popierdułki, to są imprezowe automaty! Pozdro chłopaki! Ostatnio odkryty artysta: Ona: zachwycił mnie styl Alix Pasquier, miałam okazję zobaczyć jak pracuje na paryskim konwencie. On: ciągle znajduję coś, co mnie zachwyca… Obserwuję wielu tatuatorów pod kątem wykonywania czaszek i marzę sobie, że do rękawa dołączą swoje prace Jeff Gogué, Phil Garcia albo Mick Squires. Czy twój szef i najbliższa rodzina wie o twoich tatuażach: Ona: wszyscy wiedzą, mama uwielbia i dopinguje, szef wie i akceptuje, ale mówi żebym nie przesadziła z ilością, On: wszyscy wiedzą i się zachwycają :) wiecie jak to jest, nikt w oczy nie powie, że nas porąbało! Jak była ich reakcja: Ona: bliskich i przyjaciół bardzo pozytywna, wiele osób pod naszym wpływem zaczęło robić sobie tatuaże, On: mama nie jest przekonana, ale to kwestia czasu… Doświadczenia konwentowe: jeździmy razem na konwenty polskie i europejskie, na krakowskim powstały jedne z naszych tatuaży. Uwielbiamy te imprezy, podglądanie prac artystów, spotykanie ludzi, którzy podobnie jak my pasjonują się tatuażami.


Wspólna praca Daveee’a, TiRafa

Daveee, Kult, Kraków

Daveee, Kult, Kraków

Ed Perdomo, Amigo Ink, Szwecja

i Eda Perdomo

Luk, Art Force, Warszawa

Daveee, Kult, Kraków

Edek, Kult, Kraków

Marcin

Pokolorowany duet

TATTOOFEST 23

Agnieszka


R P

aździernik dostarczył mi okazji do spotkań z polskimi tatuatorami i bliższego poznania ich prac. We Wrocławiu miałam okazję pierwszy raz w cztery oczy porozmawiać z Kosą. Co prawda, w tamtym momencie, poniższy wywiad był już gotowy, ale to właśnie takie spotkania i wymiana informacji są dla mnie najfajniejszym aspektem konwentów. Kazik to tatuator mający już spore doświadczenie, a swoją przygodę z tatuażem zaczął od zdobycia solidnych podstaw plastycznych. Pracuje w Rybniku, który jest tatuatorską stolicą Górnego Śląska i jak już niejednokrotnie wspominaliśmy, wylęgarnią talentów. Dziś prezentujemy jeden z talentów studia „Art Line”.

TATTOOFEST 24


Krysia: Nasi czytelnicy mogli całkiem dobrze poznać cię na przełomie roku 2007/2008. Co oznacza, że od tamtej pory minęły ponad 2 lata. Zapytam bardzo ogólnie - jak od tamtego czasu zmieniły się twoje prace? Czy był to ważny okres dla twojej twórczości? Kosa: Był to bardzo ważny czas z racji tego, że wiele się działo. Zacząłem wystawiać się na konwencjach, zmieniło się moje podejście do tematu tatuażu i kompozycji. Teraz robię więcej kolorowych i dużych prac. W zawodzie tatuatora potrzeba

rozwoju powinna towarzyszyć przez cały czas. Ważne jest poszukiwanie nowych rozwiązań plastycznych, nowych motywów i ciekawszych kompozycji. Ciągle staram się poszerzać tematykę moich prac i mieć kreatywne podejście do tatuowania. Krysia: Na tegorocznym Tattoofeście zostałeś trzykrotnie nagrodzony - czy motywuje cię to do bycia jeszcze lepszym, czy wprost przeciwnie, skoro zostałeś już doceniony możesz trochę odpuścić?

Kosa: Motywuje i to bardzo. Zależy mi na tym, żeby coraz więcej klientów przychodziło po „moje” tatuaże. A ten rynek skonstruowany jest w prosty sposób: pokazujesz fajne, ciekawe prace w konkursach i zdobywasz nagrody, więcej ludzi dostrzega twoje tatuaże, masz więcej do roboty… Nie chciałbym dojść do takiego punktu, w którym spocznę na laurach. Krysia: Oczywistym jest fakt, że sporą część tematów narzucają klienci, a jaki jest twój aktualnie ulubiony motyw? Czego chciałbyś tatuować najwięcej?

TATTOOFEST 25


Kosa: Lubię tatuować niestandardowe motywy. Preferuję też różnorodność, bo męczy mnie tatuowanie ciągle w tej samej stylistyce. Fajne jest to, że każdy temat można różnie interpretować i to właśnie jest dla mnie wyzwaniem. Przede wszystkim chciałbym robić więcej dużych kompozycji. Krysia: W poprzednim materiale zapowiadałeś, że chciałbyś powrócić do grafiki i malarstwa, czy udało ci się zrealizować te plany? Kosa: Grafikę jednak odpuściłem, ponieważ aktualnie nie widzę związku pomiędzy nią i tatuażem, a bardzo chciałbym w każdej dziedzinie artystycznej odnaleźć element tatuażu i odwrotnie. Co do malarstwa, to preferuję trochę inną formę, mianowicie digital painting, czyli użycie tabletu graficznego jako pędzla. Uważam, że posługiwanie się programami graficznymi jest dobrą formą zarówno rozrywki, jak i progresu w sferze plastycznej. Krysia: W twoich pracach jest sporo niebieskiego i brązów, dlaczego tak upodobałeś sobie te dwa kolory? Kosa: Biorąc pod uwagę wszystkie moje prace, to używam zróżnicowanej kolorystyki, ale bardzo lubię stonowane tonacje i kolory ziemi. Często też dodaję różne refleksy świetlne, z reguły mocno kontrastujące z bazowym kolorem.

TATTOOFEST 26

Krysia: Wolisz tatuaże, które przekazują konkretną treść, czy po prostu ładnie wyglądają? Kosa: To zależy. Lubię gdy poprzez tatuaż zostaje opowiedziana historia, ale cenię też kompozycję uwzględniającą anatomię ciała, w tym bardzo biomechanikę.

tatuażem, powinni zaczynać od nauki plastyki, higieny i poznania sprzętu. Na swoim przykładzie wiem, że trzeba niesamowicie dużego nakładu pracy, wysiłku, pokory i dystansu do swoich prac, żeby dojść do pewnego poziomu. Ja osobiście chętnie dzielę się swoją wiedzą na ten temat.

Krysia: Odwiecznie modny motyw czaszki - nie masz dość? Kosa: Nigdy. Dobra czaszka nie jest zła! Kręci mnie jej złożoność, jak wspomniałem wcześniej, każdy motyw można interpretować na milion sposobów. Jest to pewnego rodzaju wyzwanie.

Krysia: Czyje prace w ostatnim czasie zwróciły twoją uwagę i czym sobie na to zasłużyły? Kosa: Z polskich tatuatorów mogę wymienić trzech. Pierwszy to Nail ze studia „Jazz Tattoo” - generalnie za całokształt, a w największym stopniu za warsztat plastyczny oraz podejście do tematu. Drugą ciekawą postacią jest Darek ze studia „Lucky” w Tychach - widzę niesamowity progres. Jako trzeciego wymienię Martineza - koleś tatuuje około roku i robi takie portrety, iż niejeden tatuator mógłby się od niego uczyć. Na co dzień widzę jego postęp, co jest bardzo budujące.

Krysia: Dużo ludzi próbuje tatuować, co o tym myślisz, czy byłbyś skłonny do udzielania rad początkującym? Kosa: Początki są naprawdę trudne. Każdy z tatuatorów przez to przechodził. Z biegiem czasu widać, że zacząć jest coraz łatwiej. Np. mam porównanie mojego „startu”, do „startu” Martineza (kolegi z pracy) i widzę, że jest mu o wiele łatwiej niż było mnie. Choć ważne (najważniejsze) są oczywiście predyspozycje, ale i na tym polu ma się czym popisać. Aktualnie studia tatuażu otwierają się tak szybko, jak grzyby wyrastają po deszczu, co niekoniecznie musi prowadzić do podniesienia nam poprzeczki. Wiele osób po prostu nie nadaje się do wykonywania tego zawodu. Widać to np. na podstawie tatuaży, które coveruję. Ludzie rozpoczynający swoją historię z

Krysia: Czym chciałbyś się teraz zająć, czemu poświęcić? Nie musi to mieć nic wspólnego z tatuowaniem. Kosa: Chciałbym ożenić się z moją ukochaną i dorobić się małego Kazika :). No i skończyć remont w domu. Aktualnie jestem mocno podjarany digital paintingiem, więc chcę się temu bardziej poświęcić oraz zabić 50.000 osób w trybie gry multiplayer w „Call of duty: Modern Warfare 2”.

www.artline-tattoo.com

www.photoblog.pl/kosatattoo


Krysia: Chciałbyś coś dodać? Kosa: Chciałbym podziękować mojej ukochanej za to, że ma do mnie tyle cierpliwości gdy po parę godzin siedzę w domu przed komputerem i sobie maluję, mojej rodzinie za wsparcie, oraz Tomkowi Gacy za swobodną możliwość rozwoju w studio.

www.myspace.com/kosatattoo

www.fotolog.com/baziq

TATTOOFEST 27


Rocznica Rob Tattoo”

, od 9 lat wpisane w klimat Krakowa, dziś ze względu na powiększającą się rodzinę tatuatorów i współpracowników ewoluowało w „F16 Tattoo Familia”. Wciąż rosnące grono szkolonych przez Roberta tatuatorów, skupionych wokół studia organizacji i firm tworzących familię, spotyka się od lat na głównej arterii miasta w samym jego sercu. Piętnastoletnie doświadczenie Roberta, zarówno w dziedzinie sztuki tatuażu jak i rozwoju studia, procentuje rosnącą wciąż liczbą klientów, osób zainteresowanych nauką tatuowania oraz aktywnością na gruncie działań kulturalno - rozrywkowych. Wernisaż „Rob Tattoo History” stał się podsumowaniem działalności i rodzinnym spotkaniem ludzi skupionych wokół studia przez wszystkie lata jego istnienia. Symboliczna lampka wina stała się okazją do spotkania Kamila Moceta i Pawła Papieża, którzy wraz z Robertem tworzyli „Rob Tattoo”. Pojawił się również Michał „Szatanek”, doceniono pracę Michała Gurassa, współpracę z AfroStylem, agencją Zooteka, Jackiem Kubickim i obecnym składem F16.

Wystawa prac i osiągnięć została podzielona na konkretne lata i wzbudziła w oglądających masę wspomnień. Nie zabrakło przemówienia Roberta i wzruszeń zgromadzonych. Grzegorz, Paweł „Pauler” Reduch, Artur i Marta, oraz całe grono wychowanków Robsona będących członkami Tattoo Familii, tego dnia również świętowali dotychczasowe osiągnięcia studia, które przez lata promuje doświadczenie i odpowiednie przygotowanie plastyczne oraz narodziny „F16 Tattoo Familii”, której ideą jest zaszczepienie miłości do tatuażu.

Redakcja TF życzy Robertowi i jego współpracownikom dalszych sukcesów!

TATTOOFEST 28

16. października

w klubie „Pauza” odbył się wernisaż upamiętniający historię jednego z najstarszych

krakowskich studiów.


TATTOOFEST 29




Gangsta zoom

P O C Z T ÓW K A Z L A S V E G A S TATTOOFEST 32

Polish power on red carpet

Nie żałowałem amerykanim farby Widoki w drodze na afterparty


Anabi i Mike DeVries

Mandalay Hotel

Livia z Giahi

Party animals

Woow

Czy Faraon naprawdę żył w Las Vegas?

TATTOOFEST 33


TATTOOFEST 34


TATTOOFEST 35


TATTOOFEST 36

www.buenavistatattooclub.de


TATTOOFEST 37




Bohater tego materiału ma 24 lata. W jego tatuażach dostrzec można wyraźną inspirację pracami innego artysty, który podobnie jak Sebo pochodzi z Austrii. Nasz młody tatuator jak najbardziej potwierdza, że przechodził czas fascynacji pracami Ulricha Krammera, ale był to jeden z etapów, który pozwolił mu odnaleźć „własną ścieżkę”. Historia Sebo ma wiele wspólnego z opowieściami innych tatuatorów - uzdolniony plastycznie rodzic i fascynacja sztuką od najmłodszych lat. Jak widać jest to jakaś recepta na zostanie w przyszłości dobrym tatuatorem. Mimo to, mam nadzieję, że Sebo czymś Was zaskoczy. Krysia: Biorąc pod uwagę twój wiek, pewnie nie tatuujesz zbyt długo. Kiedy i w jakich okolicznościach zacząłeś? Sebo: Pierwszy kontakt z tatuażem miałem w wieku 15-16 lat, kiedy jeden z moich znajomych zrobił swój pierwszy w studiu w Graz. To była świetna praca, która sprawiła, że zacząłem coraz bardziej interesować się tą formą sztuki. Zaopatrzyłem się w jakieś branżowe magazyny i zacząłem rysować flashe. Kiedy miałem 17 lat,

TATTOOFEST 40

zafundowałem sobie pierwszy tatuaż. Wkrótce potem kupiłem moją pierwszą maszynę i kilka podstawowych barwników. Od razu zrobiłem z tego użytek na samym sobie i znajomych. Wbrew moim oczekiwaniom, nie było to wcale proste, a efekty były raczej słabe. Postanowiłem poszukać studia i profesjonalnego artysty, pod okiem którego mógłbym rozwijać moją pasję. Krysia: I gdzie trafiłeś?

Sebo: Poszedłem do „Mystery Touch Tattoo” w Gleisdorf, które znajdowało się w pobliżu mojego domu i jednocześnie było jednym z najlepszych studiów w okolicy. Wielokrotnie pytałem właścicieli - Andy’ego i Yvon o możliwość pracy u nich, aż w końcu po roku dali mi szansę na naukę. Po kliku miesiącach, w trakcie których zajmowałem się głównie porządkowaniem studia, Andy zaczął wdrażać mnie w pracę tatuatora. Krysia: Twój styl jest podobny do U. Krammera, czy obserwujesz jego dokonania, a może znacie się osobiście. Jak określiłbyś swój styl? Sebo: Poznałem Ulricha podczas konwentu w Gleisdorf, na którym tatuował mi szyję. Podziwiałem jego styl, a jako że wciąż byłem na początku swojej artystycznej drogi, bardzo szybko stał się


inspiracją dla moich prac. Być może ta „inspiracja” była zbyt wyraźna i wiele osób wręcz zarzucało mi za duże podobieństwo. Przestałem na jakiś czas podglądać jego dokonania i skupiłem się bardziej na moich pomysłach. Teraz, dzięki wszystkiemu czego nauczyłem się w międzyczasie myślę, że tworzę coś bardziej własnego. Bardzo lubię proste, komiksowe obrazy, nasycone kolory i duże kontrasty. Ulrich i ja przyjaźnimy się, czasem razem odwiedzamy konwencje, ale staram się już unikać tak silnych, widocznych inspiracji. Krysia: Palisz? Chyba wyjątkowo lubisz tatuować zapalniczki? Sebo: Ha, ha… tak palę, być może nawet za dużo. Zapalniczki są świetnym motywem, ale z pewnością nie moim ulubionym. Jest wiele rzeczy, które moim zdaniem fajnie wyglądają na skórze. Bardzo lubię tatuować nietypowe przedmioty, których nie zobaczysz zobrazowanych zbyt często, lub po prostu staram się przedstawiać tradycyjne motywy w zupełnie innym ujęciu. Krysia: Nie lubisz tatuować konturów? Sebo: O tak, lubię! Zwłaszcza takie, które znajdują się we „właściwym” miejscu. Pierwszy artysta, który mnie zainspirował powiedział, że dobre kontury to połowa sukcesu w tatuażu i w zupełności się z tym zgadzam. Robię kontury tam, gdzie pasują do mojej wizji i koncepcji oraz spełniają jakąś rolę np. podkreślają kontrast. Zdarza się dość często, że stosuję kolor w konturze, albo stawiam

na solidność grubych linii. Krysia: Zajmujesz się jakimiś innymi dziedzinami sztuki? Co w ogóle interesuje cię poza tatuowaniem? Sebo: Mój ojciec całe życie rysował, dzięki temu moje zainteresowanie sztuką mogło się rozwijać już we wczesnej młodości, i w przeciwieństwie do moich rówieśników, wolałem to zajęcie od oglądania telewizji. Zawsze kochałem też komiksy. Kiedy miałem 8 lat, stworzyłem swój pierwszy, bardzo prosty i niezbyt dobry, ale chciałem rozwijać tą pasję. Dwa lata później kupiłem pierwszą książkę o graffiti. Stała się ona ogromną inspiracją, która nie opuszcza mnie do dziś. Kilka lat temu zacząłem malować akrylami na płótnie, ale teraz kiedy tatuuję cały dzień, brak mi potem czasu i energii… albo może to zwykłe lenistwo. Tak czy inaczej, na pewno powinienem więcej malować. Krysia: Na co dzień pracujesz w studiu „Mystery Touch Tattoo”- jakie to miejsce? Gdzie jeszcze można cię spotkać (konwenty/guest spoty)?

TATTOOFEST 41


Sebo: „Mystery Touch Tattoo” to w tym momencie dwa studia. Jedno, w którym pracuję najczęściej, mieści się w Gleisdorf, a drugie w Fürstenfeld. Styl w jakim urządzone są studia został zainspirowany wyglądem barów z lat 50. Andy jest prawdziwym fanem rockabilly! To nie jest do końca mój styl, ale z pewnością tworzy niepowtarzalny klimat w studiu. Cała ekipa przyjaźni się i tworzy rodzinę, praca tam to prawdziwa przyjemność. Staram się brać udział w jak największej ilości konwencji, przeważnie są to niemieckie

TATTOOFEST 42

eventy. W przyszłym roku planuję dużo guest spotów w Niemczech, Austrii i Anglii. Wszystkie wyjazdy będzie można śledzić na bieżąco na moim profilu na MySpace.

ciała u Ulricha, poza prawą nogą, która zarezerwowana jest dla mojego przyjaciela ze studia w Burgenland. Ja z kolei mam zająć się jego prawą nogą, obydwaj mamy przy tym zupełnie wolną rękę.

Krysia: Prace od jakich artystów nosisz na sobie? Sebo: Od wielu różnych. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale bardzo interesuje mnie broń, szczególnie lubię granaty, póki co mam ich 6 na swoim ciele. Planuję wytatuować resztę mojego

Krysia: Jacy są twoi klienci, jakich ludzi przyciągają twoje tatuaże? Sebo: Nie jest to jakaś specjalna grupa, tatuują się u mnie zarówno młodzi i starzy, a także zdarzyło się kilku „zajawkowiczów”, którzy poszukują czegoś innego i specyficznego.


Krysia: Co chciałbyś osiągnąć jako tatuator, chciałbyś np. mieć kiedyś własne studio? Jeśli tak, to gdzie? Sebo: Na razie nie mam tak poważnych planów, może kiedyś przyjdzie na nie czas. Póki co, chciałbym podróżować, dużo się uczyć, popracować w różnych studiach. Na razie nie zastanawiałem się, gdzie chciałbym mieszkać w przyszłości, może znajdę takie miejsce w trakcie którejś z moich podróży.

Krysia: Co najbardziej podoba ci się w twojej pracy? Sebo: Najbardziej cieszy mnie, że mogę pracować gdziekolwiek zechcę. Cenię też bardzo możliwość tworzenia sztuki dla ludzi, którzy potrafią ją docenić i noszą to, co dla nich wymyślę. Krysia: Jakie jest Gleisdorf – miasto, w którym mieszkasz? Co ciekawego można tam zobaczyć/robić?

Sebo: To małe miasteczko w południowo-wschodniej części Austrii, ale ma najlepszą hot rodową tatuatorską imprezę :). Przez resztę roku jest tu raczej spokojnie i cicho, ale jednym z atutów życia w Austrii jest to, że nie jest duża, co ułatwia podróżowanie, więc jeśli potrzebujesz atrakcji, zawsze możesz gdzieś pojechać :).

www.mysterytouchtattoo.com * www.arm-your-mind.at * www.myspace.com/dead_icon

TATTOOFEST 43




„Polski street Kiedy w 1991 roku wydawnictwo Comer wydało pierwszy w Polsce album o graffiti, byłem bardzo krytyczny pisząc jego recenzję i liczyłem na rychłe ukazanie się czegoś na wyższym poziomie. Jednak przez niemal 10 lat była to jedyna obowiązkowa pozycja w biblioteczce wielu ulicznych artystów. W końcu, w październiku bieżącego roku ukazał się album, który stanowi swego rodzaju dokumentację tego, co działo się i nadal rozwija na ulicach naszych miast. W notce informacyjnej przeczytać można: „Od ponad dekady street art jest jednym z najbardziej emocjonujących nurtów światowej sztuki współczesnej. „Polski street art” to pierwszy na naszym rynku wydawniczym album prezentujący najważniejszych i najciekawszych twórców tego gatunku – poczynając od nielegalnych działań Krika, przez zaangażowaną społecznie i politycznie twórczość grupy 3fala i Petera Fussa, aż po powstające pod egidą państwowych muzeów i szacownych galerii sztuki realizacje Trutha, grup Twożywo i Massmix.” Wielkie dzięki dla Fundacji Sztuki Zewnętrznej za pracę!

Dariusz Paczkowski, 3fala.art.pl

Wydaliście właśnie album o polskim street arcie. Dlaczego? Było wiele powodów. Po pierwsze dlatego, że powinien zostać wydany już dawno temu. Kochamy polską sztukę współczesną, a street art jest jej wciąż za mało docenianą częścią. Po drugie dlatego, że zawodowo zajmujemy się obserwacją zjawisk zachodzących w przestrzeni publicznej. Gdy rok temu wydaliśmy nasz poprzedni album, „Polski Outdoor”,

TATTOOFEST 46

poświęcony dewastacji krajobrazu Polski przez niekontrolowany zalew reklam, wielokrotnie słyszeliśmy, że przedstawiamy jednostronny, wypaczony obraz rzeczywistości, że powinniśmy pokazywać również jakieś przykłady pozytywne. Obiecaliśmy, że już wkrótce pokażemy inne zjawisko, które także znaleźć można w przestrzeni publicznej, a z którego dla odmiany powinniśmy być dumni. Uważamy, że tak jak istniała polska szkoła filmowa i polska

szkoła plakatu, tak istnieje polska szkoła street artu. To śmiała teza. Macie na to jakiś dowód? Trzymasz go w ręku, liczy 400 stron. Czym właściwie jest według was street art? Dobre pytanie. Niektórzy autorzy uważają, że wszystkie rodzaje twórczości


art”

TATTOOFEST 47


polegające na malowaniu ścian, począwszy od kibicowskich napisów, a skończywszy na wielkoformatowych muralach to graffiti, a jego początków szukać należy w naskalnych malowidłach sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat. Inni, jak na przykład Cedar Lewisohn, kurator głośnej wystawy street artu w Tate Modern, wyraźnie rozgraniczają street art od sformalizowanego graffiti o korzeniach nowojorskich. My dla potrzeb albumu używamy tego pojęcia trochę jak pojemnego worka, do którego wrzucamy bardzo szerokie spektrum twórczości, od galeryjnych obrazów Gilewicza, przez niemal pomnikowe instalacje Trutha, aż po ciężkie bombienie KRACa. Właściwie jedynym wspólnym mianownikiem tych prac jest miejsce ich pojawiania się: ulica.

TATTOOFEST 48

Czy trudno było wydać coś takiego? Jak przy każdym projekcie, było wiele przeszkód do pokonania. Po pierwsze pieniądze. Żeby zrobić albumową publikację na dobrym poziomie, potrzebne są naprawdę pokaźne środki, idące w dziesiątki tysięcy złotych. Trzykrotnie aplikowaliśmy do Ministerstwa Kultury o dotację na ten cel, dopiero za trzecim razem udało nam się przekonać komisję, że to naprawdę sztuka, i że warta jest udokumentowania. Po drugie, środowisko ulicznych twórców jest dość hermetyczne. Wielu artystów z oczywistych względów stroni od popularności, namiarów do nich nie znajdziesz w książce telefonicznej, a my byliśmy ludźmi z zewnątrz. Po trzecie, jakość nadsyłanych zdjęć, robionych najczęściej amatorskimi cyfrówkami czy nawet komórkami. Potrzebne były dziesiątki godzin pracy wysokiej klasy edytora, żeby to wszystko

zaczęło nadawać się do druku. Ale była to wspaniała przygoda i świetnie się bawiliśmy, poznaliśmy kapitalnych ludzi. Całość prac trwała dwa lata. Jak wybraliście materiały do publikacji, dlaczego prace właśnie tych, a nie innych artystów? Album bardzo ewoluował w czasie. Na początku chcieliśmy pokazać około dwudziestu twórców. Pierwsze rozdziały projektowane były lekką ręką, po kilkanaście stron na człowieka. Z czasem pojawiła się koncepcja udokumentowania jak największego fragmentu sceny, więc rozdziały stały się krótsze i bardziej skondensowane. Ostatecznie pokazaliśmy prace ponad 50 artystów. Wśród nich są twórcy funkcjonujący w pierwszej lidze światowego obiegu, tacy jak Zbiok, czy M City, ale także młodzi, którzy bakcyla ulicznej twórczości połknęli niedawno.


Niemal całkowicie pominęliśmy twórców zajmujących się tradycyjnym graffiti, wywodzącym się z korzeni nowojorskich, to środowisko posiada własne, bardzo dobrze funkcjonujące kanały obiegu informacji. Poza obszarem naszego zainteresowania znalazła się też bardzo ciekawa technika street artowa wlepka. Jest kilku wielkich nieobecnych. Cóż, musieliśmy dokonywać wyborów. Poza selekcją materiałów, niemal całkowicie wycofaliśmy się z albumu, oddając głos artystom. Czujemy się widzami w fascynującej, spontanicznie narastającej galerii sztuki, której terenem są całe miasta. Właśnie takie spojrzenie na street art, spojrzenie widza, staraliśmy się utrzymać w albumie. Setkom zdjęć towarzyszą jedynie teksty nadesłane przez samych twórców, równie wiele mówiące o autorach jak to, co widać na obrazkach. Świadomie zrezygnowaliśmy z zamieszczania

zwyczajowych notek biograficznych. Chcieliśmy, aby odbiór prac nie następował przez filtr wiedzy o tym, kto jest absolwentem prestiżowej uczelni artystycznej z wystawami w Nowym Jorku i Londynie na koncie, a kto zajaranym, unikającym spotkań z policją małolatem z puszką farby w ręku. No właśnie, legalnie czy nielegalnie? Tak i tak. Inaczej maluje się nocą i z duszą na ramieniu, a inaczej mając do dyspozycji rusztowania, farby bez limitu, kilka dni i czasem nawet jakąś kasę w perspektywie. Legalność pozwala na rozmach i dopracowanie szczegółów, ale często zabija anarchicznego ducha, za którego tak kochamy street art i bez którego staje się on po prostu nudny.

Z Elżbietą Dymną i Marcinem Rutkiewiczem, założycielami Fundacji Sztuki Zewnętrznej i stowarzyszenia MiastoMojeAwNim.pL rozmawiał Dariusz Paczkowski. POLSKI STREET ART Album zdjęć pod redakcją Elżbiety Dymnej i Marcina Rutkiewicza 23 na 27 cm, 384 strony, ponad 1000 zdjęć barwnych, oprawa twarda Wydawnictwo Carta Blanca (grupa PWN) ISBN 978-83-7705-039-2 Cena: 79,90 zł

Ostatnie słowo? Legalize it!

TATTOOFEST 49


Tattoo Konwent 2-3.09

Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław - II Mały czarno-szary

TATTOOFEST 50

Gonzo,Tattoo Gonzo, Szczecin - I Mały czarno-szary

Andrzej, Krokodyl, Koszalin - III Kompozycja męska

Bieżący rok obfitował w krajowe konwenty tatuażu. Poza tym, że odbyły się cztery imprezy, które można już nazwać cyklicznymi, mieliśmy okazję uczestniczyć w dwóch zupełnie nowych. Przypadek sprawił, że organizatorzy obydwu z nich, zaplanowali je właśnie na październik. Zapewne niektórzy wystawcy i najbardziej zagorzali fani tej sztuki zdobienia ciała, musieli podjąć decyzję, które z dwóch miast zachodniej Polski wolą odwiedzić. Ja póki co skupię się na konwencie, który odbył się w pierwszy weekend miesiąca w poznańskim klubie „Eskulap”. Od mojego powrotu z Wielkopolski minęły zaledwie dwa dni, dziś miałam czas na dokładne przeglądnięcie i posegregowanie zdjęć, myślę więc, że jest to najlepsza pora na napisanie kilku słów.


przez klub przewinęło się około 1000 osób i jak na pierwszy raz jest to ilość satysfakcjonująca. Sobota zdecydowanie bardziej przyciągnęła zainteresowanych, w niedzielę było mniej tłoczno, a boksy pustoszały już w okolicach godziny 17.00. Wydaje mi się, że było niewiele osób miejscowych, które dopiero zaczynają poznawać czym jest artystyczny tatuaż, przeważały twarze dobrze znane, ludzi od dawna wkręconych w to środowisko. O samym Poznaniu jako potencjalnym miejscu na zorganizowanie konwentu ciężko mi się wypowiadać, bo bywałam tam tylko przejazdem, a i tym razem na zwiedzanie miasta nie było wiele czasu. Dodatkowo umiejscowienie większości wystawców w jednym hotelu wpłynęło na zmniejszenie chęci poznawania nocnego życia Poznania. aprawdę bardzo się starałam, aby ta relacja nieco różniła się od tych, które pisałam w przeszłości, ale zupełnie nic wyjątkowego, co wyróżniałoby konwent w Poznaniu nie przychodzi mi do głowy. W pamięć natomiast zapadło mi wyśmienite pieczywo z marketu naprzeciwko… Ze swojej strony pragnę podziękować Izabeli, Kahu i Olkowi z „Eboli” za dotrzymywanie towarzystwa i pomoc, a Stefana ponownie przeprosić za niewysłuchanie kawału o jeżyku i króliczku ;) Krysia

N

Sławek Frączek, Tattoo & Piercing Poznań - III Duży kolor

Wiktor, Sigil, Łódź - III Autorski

Gaca i Tofi, którzy ocenili prace w dziewięciu kategoriach. Ilość modeli pokazujących tatuaże w poszczególnych konkursach nie była zbyt duża, bo np. w kompozycji damskiej zaprezentowały się nam tylko cztery panie. Jako, że konwent odbywał się w Poznaniu, najwięcej nagród powędrowało do artystów tworzących właśnie w tym mieście. Ich modele wzorowo stawili się w „Eskulapie”, w efekcie czego trofea trafiły do Sławka Frączka i Zibiego z „Tattoo & Piercing Poznań”, drugim w kolejności najbardziej docenionym studiem zostało „Jazz Tattoo”. Trzykrotnie nagrodzono Pawła ze studia „Panteon” z Białegostoku, który już nie po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę poprzez ilość i jakość pokazanych w konkursach prac. Myślę także, że oczy wielu osób zwrócone były w stronę Jakuba „Naila” Kujawy, który pod okiem Rogala czyni widoczne postępy. W wąskiej, nieoświetlonej alejce rozstawiono obrazy wyżej wspomnianego Kuby, jednak z uwagi na panujące warunki, bardzo ciężko było zapoznać się z tym rodzajem jego twórczości. Osobiście podobało mi się, że główną atrakcją tej konwencji było po prostu tatuowanie i same konkursy. Poza nimi, publiczność w sali na piętrze zgromadzić miały występujące na scenie zespoły. No i przechodzimy do istotnej kwestii jaką jest frekwencja. Organizator powiedział, że

Aero, Nekroskop, Zielona Góra - I Portret

N

a parterze klubu „Eskulap” ustawiono około trzydziestu tatuatorskich boksów. W pomieszczeniu obok ulokowano wystawców ze sprzętem i ciuchami. W większości zaprezentowały się studia dobrze znane, które stale uczestniczą w takich spotkaniach i około czterech, z którymi zetknęłam się po raz pierwszy. Po wejściu na teren klubu, miałam okazję poznać organizatora, przyznam szczerze, że robienie tego typu imprezy przez osobę spoza branży, kompletnie mi nieznaną, nie wzbudziło początkowo mojego entuzjazmu. Łukasz okazał się być przemiłym człowiekiem, który dbał o moje dobre samopoczucie jak nikt inny wcześniej i żadnej mojej prośby, ani innych wystawców, nie pozostawiał bez odzewu. Mimo mojej wielkiej sympatii do wyżej wspomnianego, nie mogę nie wspomnieć, że momentami panował po prostu chaos, który zapewne najbardziej odczuli członkowie zespołów, grający pomiędzy konkursami, jak i modele, którzy czekali na moment pokazania swojej pracy. Rozstawione w klubie „telebimy” informowały nas o nadchodzących konkursach i występach, których godziny zmieniały się na bieżąco, ale chyba nic nie odbyło się punktualnie i zgodnie z wcześniejszymi założeniami. W składzie jury zasiedli już niejednokrotnie sprawdzeni w tej roli: Zappa, Tomasz


Sławek Frączek, Tattoo & Piercing Poznań - I Autorski Igor, Juniorink, Warszawa - I Duży czarno - szary

Sławek Frączek, Tattoo & Piercing Poznań - I Duży kolorowy

Sławek Frączek, Tattoo & Piercing Poznań - II Duży czarno - szary

TATTOOFEST 52


Sławek Frączek, Tattoo & Piercing Poznań - I Kompozycja męska

Marcin, Jazz Tattoo, Poznań - III Best of day - niedziela

LISTA NAGRODZONYCH: Mały czarno - szary 1.Gonzo, Tattoo Gonzo, Szczecin 2. Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław 3.Jakub Kujawa, Jazz Tattoo, Poznań

Łukasz, Gotham Tattoo, Poznań - III Duży czarno - szary

Kompozycja damska 1.Wiktor, Sigil, Łódź 2.Zibi, Tattoo Poznań, Poznań 3.Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin Kompozycja męska 1.Sławek Frączek, Tattoo Poznań, Poznań 2.Sławek Frączek, Tattoo Poznań, Poznań 3.Andrzej, Krokodyl, Koszalin Portret 1.Aero, Nekroskop, Zielona Góra 2.Paweł, Panteon, Białystok 3. Rogal, Jazz Tattoo, Poznań Autorski 1.Sławek Frączek, Tattoo Poznań, Poznań 2.Zibi, Tattoo Poznań, Poznań 3.Wiktor, Sigil, Łódź Duży czarno - szary 1.Igor, Juniorink, Warszawa 2. Sławek Frączek, Tattoo Poznań, Poznań 3. Łukasz, Gotham Tattoo, Poznań Duży Kolorowy 1.Sławek Frączek, Tattoo Poznań, Poznań 2.Zibi, Tattoo Poznań, Poznań 3.Sławek Frączek, Tattoo Poznań, Poznań Best of Day - sobota 1.Paweł, Panteon, Białystok 2.Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław 3.Marcin, Jazz Tattoo, Poznań Best of Day - Niedziela 1.Zibi, Tattoo Poznań, Poznań 2.Paweł, Panteon, Białystok 3.Marcin, Jazz Tattoo, Poznań TATTOOFEST 53


Paweł, Panteon, Białystok - II Best of day - niedziela

Zibi, Tattoo & Piercing Poznań - II Duży kolorowy

TATTOOFEST 54 Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław - II Best of day - sobota

Jakub Kujawa, Jazz Tattoo, Poznań - III Mały czarno - szary

Paweł, Panteon, Białystok - I Best of day - sobota


Zibi, Tattoo & Piercing Poznań - I Best of day - niedziela

Marcin, Jazz Tattoo, Poznań - III Best of day - sobota

Paweł, Panteon, Białystok - II Portret

Jako, że konwent odbywał się w Poznaniu, najwięcej nagród powędrowało do artystów tworzących właśnie w tym mieście. Ich modele wzorowo stawili się w „Eskulapie”, w efekcie czego trofea trafiły do Sławka Frączka i Zibiego z „Tattoo & Piercing Poznań”. Zibi, Tattoo & Piercing Poznań - II Autorski Sławek Frączek, Tattoo & Piercing Poznań - II Kompozycja męska

Wiktor, Sigil, Łódź - I Kompozycja damska

TATTOOFEST 55




W listopadzie na naszej okładce gości rodowita Paryżanka,

Ludivine Wagner. Jest ona wielką gadżeciarą

fot. Amit K. Babooa

i zbieraczką, gromadzi wszystko, co według niej wygląda słodko - zapewniam, że „skarbów” ma sporo. Domyślam się, że jej tatuaże są dla niej także kolejnym „towarem”, który nadaje się do kolekcjonowania. Ma na sobie naprawdę kilka świetnych prac pochodzących od różnych artystów. Myślę, że ten wywiad oddaje choć trochę to, jaka jest nasza Kudi. Dowiecie się jakie są najważniejsze dla niej wartości, jakie wyznaje poglady, i że najistotniejsze jest bycie otwartym na rzeczy, które przynosi życie.

TATTOOFEST 58


fot. Orianne

To szufladkowanie przenosi się na wiele dziedzin życia i jest to coś, czego nie mogę znieść! Krysia: Wydaje mi się, że duży udział w powstawaniu twoich tatuaży ma twój mąż? Ludivine: Zanim go poznałam, miałam już kilka tatuaży i pracowałam w studiu usiłując nauczyć się wykonywania piercingu. Od trzech lat, od kiedy jesteśmy razem, nasza kolekcja tatuaży znacznie się powiększyła. Zawsze wygląda to w ten sposób: mówię,

że mam nowy pomysł, a on odpowiada: „ja też!”. Krysia: W jakim tempie powstają twoje tatuaże i kto jest ich autorem? Ludivine: Mam 26 lat, zaczęłam kiedy miałam 21. Czasem tatuuję się dwa razy w miesiącu, czasem przerwy są dłuższe, ale i tak wtedy zawsze zastanawiam się, co nowego zrobić. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale im więcej mam tatuaży, tym bardziej lubię siebie i czuję się bardziej spełniona jako kobieta. Nie mam żadnego konkretnego

tatuatora, mogę mówić o około szesnastu autorach prac, które noszę na sobie. Między innymi jest to Chriss Dettmer, który wytatuował mój dekolt podczas jednej, sześciogodzinnej sesji. Było ciężko, ale wytrwałam! Mam też tatuaże od Sailor-xa Tattooing i Hugo, którzy pracują w „Euro Tribal”, od Ludo i Benj z „ArtCorpus”. Autorami następnych są: Sacha, Lea Nahon, Rude z „23 Keller”, Phil Van Roy, Guy z „Tribal Act”… artystów było sporo!

fot. Mlle Ewa

Krysia: Paryż to wielkie, europejskie miasto. Jak się w nim żyje? Jakie widzisz plusy, a jakie minusy? Ludivine: Urodziłam się i mieszkam w Paryżu, ale za pół roku przeprowadzam się do La Rochelle, małego miasta na zachodnim wybrzeżu Francji. Paryż jest świetny jeśli chodzi o muzea (zwłaszcza sztuki współczesnej) i kulturę. To przepiękne miasto i jestem dumna z bycia Paryżanką. Cieszy mnie też możliwość zagłębiania się w świat mody. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć, ile godzin spędziłam w sklepach odzieżowych i butikach - jestem od tego uzależniona! Bardzo lubię w Paryżu też to, że łączy w sobie nowoczesność i historię, którą czuć na każdym kroku. Jedyne co mi przeszkadza, to nastawienie ludzi do tatuaży i stereotypowe myślenie: „masz tatuaże, na pewno nie stronisz od używek” (mój mąż i ja jesteśmy staright edge!), „ jesteś modelką, z pewnością jesteś powierzc h o w n a ”.

fot. Amandine Delcuse

Krysia: Wiem, że kolekcjonujesz koniki Ponny, czy zbierasz coś jeszcze? Ludivine: Tak, mam ich około 50. Mogę śmiało powiedzieć, że szaleję na ich punkcie. Są prawdziwymi słodziakami! Zbieram też śnieżne kule z serii Disneya i lalki Barbie. Mam dużo zabawek. Oprócz nich gromadzę też buty na szpilkach, rzeczy związane z Metallicą i Lady Gagą, przedmioty związane z łodziami i piratami… No cóż, jestem dość zakręcona :).

TATTOOFEST 59


www.xlady-chipsx.book.fr

fot. Wildside

Krysia: Fota z tygrysem to nie fotomontaż? Ludivine: To zdjęcie jest prawdziwe! Jestem miłośniczką zwierząt, wspieram akcje na ich rzecz. Fotograf Levi Brok, z którym pracowałam przy tej sesji, realizował projekt „Girl power”. Chciał przedstawić odważne i silne kobiety, które nie boją się życia. Na sesję wybraliśmy się do Orleanu, by spotkać się z Yannem Grussem i jego zwierzętami. Opiekuje się on cyrkowymi zwierzakami „na emeryturze”, świetnie je traktuje i widać, że ma do tego odpowiednie podejście. Zupełnie nie bałam się kontaktu z tygrysem, małym lwiątkiem i gepardem. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu! W planach mam kolejną sesję zdjęciową ze słoniem i wilkiem. Krysia: Na fotografiach jesteś bardzo różnorodna, a jaka jesteś na co dzień w życiu? Ludivine: Po prostu jestem sobą! Nie jestem tylko wytatuowaną dziewczyną, pin upką… czy kimś, kogo można łatwo sklasyfikować. Lubię różnorodność, co objawia

TATTOOFEST 60

się na wielu polach: słucham swinga i popu, bluesa, country i hip hopu, kocham westerny i filmy Disneya. Nie chcę ograniczać się w żaden sposób! Wartości, które są mi bliskie to: prawda, lojalność, godność i honor. Krysia: Która sesja jest twoją ulubioną? Ludivine: Trudne pytanie. Bardzo podobała mi się wspomniana sesja z tygrysem, a także z użyciem różnego rodzaju światła, które tworzyło specyficzny body painting. Uwielbiam te zdjęcia! Jedną z moich ulubionych jest także ta z puszkami we włosach. Stylizacja, makijaż, fotograf - wszystko było świetne, a jako że jestem Lady Gagowym freakiem, była to dla mnie fantastyczna zabawa. Sesja zdjęciowa na torach jest też bardzo piękna. Deamon Harrington jest świetnym fotografem i byłam bardzo dumna mogąc z nim współpracować. „Pirackie” zdjęcia też mi się podobają, a Amit K.Babooa wykonał świetną prace, jeśli chodzi o post produkcję. Uwielbiam


ot. Amit K. Babooa

fotografów, z którymi pracowałam i kocham ich zdjęcia!

fot. Dorianne Wotton

Krysia: Chciałabyś jeszcze coś dodać? Ludivine: Kocham mojego męża, jest dla mnie całym życiem i pozwolił mi odnaleźć w sobie seksowną kobietę! Nie chcę żeby ktoś postrzegał mnie wyłącznie przez pryzmat tatuaży i stereotypowe myślenie! xSTAY TRUEx

fot. Wildside

Krysia: Jeśli spytasz Polaka z czym kojarzy mu się Francja, to większość odpowie, że z serami i winem, żabami i ślimakami, a z czym tobie kojarzy się Polska? Ludivine: Mam kilku przyjaciół Polaków i wiem co nieco o waszym kraju, polityce, religijności i historii. Jeden z moich przyjaciół pokazywał mi zdjęcia z pobytu w kraju i mogę stwierdzić, że Polska jest przepiękna. Śledzę też dokonania niektórych polskich współczesnych artystów, jak kolorysty Stefana Gierowskiego.

TATTOOFEST 61


Tattoo Convention 2010

W październiku doszło do małego zatrzęsienia na polskiej scenie tatuażu, a to za sprawą dwóch nowych imprez. Jedną z nich przyszło relacjonować Krysi, wrocławską konwencją zajmę się ja. Punktu odniesienia do poznańskiego branżowego spotkania nie mam, o subiektywności odczuć, spojrzenia i wielu czynnikach, które wpływają na ocenę wydarzenia, pisaliśmy też już nieraz. Po kilkunastu zrelacjonowanych konwentach, mniej lub bardziej podobnych do siebie, dość ciężko napisać coś odkrywczego. Postaram się skupić na tym, co dla mnie było najważniejsze. TATTOOFEST 62


TATTOOFEST 63

Łukasz, Lucky, Tychy - III Tatuaż dnia (sobota)

Igoryoshi, D3XS, Gliwice - I Tatuaż konwencji (niedziela)

Edek, Kult Tattoo, Kraków - I Tatuaż dnia (sobota)

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza - II Tatuaż dnia (sobota)

Jawor, Jawor Art, Opole - III Tatuaż mały kolorowy

Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław - II Tatuaż „crazy”


Sławek Myśków i Woyt,

TATTOOFEST 64

Edek, Kult Tattoo, Kraków - I Tatuaż autorski

David Rudziński, Gulestus, Warszawa - II Tatuaż old school/new school (tatuaż z lewej)

Nautilus, Wrocław - II Tatuaż konwencji (niedziela)

K

onwencja, wiadomo… boksy, tatuatorzy, sklepy ze sprzętem, ciuchy, atrakcje mniejsze czy większe typu koncerty, wystawy, konkursy… Na tatuatorów i zwiedzających czekało także nico niespodzianek, jak Latex Shot, czyli strzał z rękawiczki stylem dowolnym, czy możliwość „złapania” nagród rzeczowych od zgromadzonych wystawców z akcesoriami. Do plusów muszę zaliczyć też bardzo ciekawą, energiczną i wyróżniająca się na tle innych imprez oprawę muzyczną, za którą odpowiedzialna była wrocławska ekipa „Wywrotek”. Koncertów jakie odbywały się na parterze hali „Iase” niestety nie miałam możliwości zobaczyć, ale w sobotę i w niedzielę wieczorem wyraźnie widać było, że Lipali i Flapjack przyciągnęły swoją publikę. Dla mnie, osoby która przeważnie skupia się na aspektach tatuażowych i ogląda każdą pracę prezentowaną w konkursach, jednym z najciekawszych był „pojedynek” starej i nowej szkoły w kategorii „Tatuaż old school/new school”. Kategoria została zdominowana przez wyjadacza naszej sceny Marzana z „Saurona” oraz najmłodszego tatuatora w ekipie „Gulestusa”, czyli Davida Rudzińskiego, według mnie jednego z polskich tatuatorów wyróżniających się w tym momencie największym potencjałem. W czerwcowym numerze mieliście okazję poznać bliżej jego i jego prace. Warto śledzić postępy Davida, bo już w tym momencie widać, że pracuje nad swoim bardzo wyrazistym i spójnym stylem, a pomysły na nowe motywy na pewno szybko mu się nie skończą. Oglądanie prac, które powstają na konwencie, tatuaży jakie prezentowane są w konkursach, to przede wszystkim okazja do świetnego rozeznania, co dzieje się w polskim tatuażu. Zachwalać jakości szczególnie nie muszę, bo robię to zawsze przy okazji kontaktów z zagranicznymi tatuatorami czy mediami, a i często przy okazji spotkań na rodzimym gruncie. Zawsze cieszy mnie, gdy znajdzie się kilka perełek i wiem, że jeśli chodzi o polskie konwenty, nigdy nie zawiodę się w tej dziedzinie. Jakiś czas temu ustaliłyśmy z moją przyjaciółką, że: „Musi się coś dziać! Akcja musi być”. Termin ten ma zastosowanie w wielu aspektach życia, w tym także w zawodowym. Ja doceniam przede wszystkim to, że komuś coś się chce. Ba, nawet czasem życzę każdemu, żeby znalazł siłę i chęci na zorganizowanie konwentu. Na drugi plan schodzą lekkie obsuwy z programem, brak możliwości rozstrzygnięcia konkursów w niektórych kategoriach, czy ważna i zawsze problematyczna ilość „zwiedzających”. Dzięki takim imprezom mamy szansę na różnorodność, rozwój sceny i wzrost zainteresowania tatuażem. Każdy, kto potrafi zdobyć się na inicjatywę i ją zrealizować, dorzuca kamyczek do, tak naprawdę, naszego wspólnego ogródka. Wrocław ma bardzo duże możliwości na świetną tatuatorską imprezę i na pewno będę bacznie przyglądać się rozwojowi wydarzeń. „Ultrakom” życzę powodzenia, im i ich ekipie wspomagającej imprezę, dziękuję! Ola

Archie, Gothica, Kraków - III Kompozycja damska


Nagrodzeni: Tatuaż mały czarno-szary I Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza II Jarek, Rock Tattoo, Opole III Łukasz, Lucky, Tychy Tatuaż duży kolorowy I Kosa, Art Line, Rybnik II Spider, D3XS, Gliwice III Marcin, Inkcarnation, Lublin Tatuaż „crazy” I Marcin, JazzTattoo, Poznań II Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław III Cuba, Global Custom Shark Tattoos, Niemcy

Tatuaż dnia (sobota) I Edek, Kult Tattoo, Kraków II Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza III Łukasz, Lucky, Tychy Tatuaż duży czarno-szary I Andrzej Leńczuk, Alien, Wałbrzych II Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza III Gonzo, Gonzo Tattoo, Szczecin Tatuaż autorski I Edek, Kult Tattoo, Kraków II nie przyznano III nie przyznano Kompozycja damska I Anton i Spider, D3XS, Gliwice II Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław III Archie, Gothica, Kraków

Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza - II Tatuaż duży czarno-szary

Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław - II Kompozycja damska

Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław - I Tatuaż mały kolorowy

Tatuaż old school/new school I Zwierzak, Till Death, Toruń II David Rudziński, Gulestus, Warszawa III David Rudziński, Gulestus, Warszawa

Tatuaż mały kolorowy I Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław II Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław III Jawor, Jawor Art, Opole Konkurencja otwarta I Piotr, Evil Tattoo, Kalisz II Tofi, Ink-Ognito, Rybnik III Tomasz Łatasiewicz, Rasa Lila, Kielce Tatuaż konwencji (niedziela) I Igoryoshi, D3XS, Gliwice II Sławek Myśków i Woyt, Nautilus, Wrocław III Dominik, Lucky, Tychy

TATTOOFEST 65


Anton i Spider, D3XS, Gliwice - I Kompozycja damska

Wystawa prac Czarnobyla

TATTOOFEST 66 David Rudziński, Gulestus, Warszawa - III Tatuaż old school/new school

Spider, D3XS, Gliwice - II Tatuaż duży kolorowy

Sławek Myśków i Woyt z Nautilusa i najdzielniejsza uczestniczka konwentu


To musiał być niezły strzał Taniec w wykonaniu Himavanti Tribe

Jury: Maciej Macias Gawlikowski, „Leżeć” Gdynia Karol „Blackstar”, Warszawa, Grzegorz Małek, „Guru Tattoo” Wrocław

Zwycięzcy niedzielnych konkursów

Grubson miał wszystko pod kontrolą!

Pokaz mody alternatywnej AFRO STYL & PAPILATOR, fot. Miss Molly

Czy ktoś zna tego Pana?! Znaleziono jego wąsy!

TATTOOFEST 67


Łukasz, Lucky, Tychy - III Tatuaż mały czarno-szary Gonzo, Gonzo Tattoo, Szczecin - III Tatuaż duży czarno-szary

TATTOOFEST 68 Marcin, Alien, Dąbrowa Górnicza - I Tatuaż mały czarno-szary

Sławek Myśków, Nautilus, Wrocław - II Tatuaż mały kolorowy


Marcin, Inkcarnation, Lublin - III Tatuaż duży kolorowy

Dominik, Lucky, Tychy - III Tatuaż konwencji (niedziela)

TATTOOFEST 69

Kosa, Art Line, Rybnik - I Tatuaż duży kolorowy

Jarek, Rock Tattoo, Opole - II Tatuaż mały czarno-szary

Andrzej Leńczuk, Alien, Wałbrzych - I Tatuaż duży czarno-szary


Marzan, Sauron,

Ruda Śląska

us, Wrocław

ków, Nautil

Sławek Myś Dzikson, Darkness Tat

too, Świdnica

TATTOOFEST 70

duch, F16, Kraków

Paweł „Pauler” Re

raków

Piti, Kult, K


Warszawa

Iwona, B

lackstar,

Warszaw a

ski, Gulestus,

awa

Gulestus, Warsz

Ostró

wW

ielko

polsk

i

David Rudziński,

Arek , Jok ers,

David Rudziń

David Rudzi

ński, Gules

tus, Warszaw

a

TATTOOFEST 71


Krzysiek

, Azazel,

Milanów

ek

ttoo, Pozn

a, Jazz Ta

jaw Jakub Ku

Woyt, Nautilus, Wrocław

TATTOOFEST 72

To m

ek

Mo

lka ,D em

olk

aT a2

,B

yd

go s

zc z

sina, Leszek Janzo, o G o o Tatt Szczecin

Jakub Kujawa, Jazz Tattoo, Pozn


sko-Biała

ic Tattoo, Biel

Żydek, Hypnot

Jawor, Jawor Art,

rszawa

ckstar, Wa

Kuba, Bla

Opole

Marzan, S

auron, Ru

da Śląska

TATTOOFEST 73





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.