MOSIEWICZ
MILK
FURGAŁ
SIPOWICZ
DRAG KINGI
magazyn bezpłatny ISSN 1896-3617
dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ
Dominika Buczak i Mike Urbaniak mają „Gejdar“
QUEER
wstępniak
Tekst: Ewa Tomaszewicz
Spis treści 02 W
S T Ę P N I A K Maria Konopnicka to fajna lesbijka 03 R A P O R T Podsumowanie 2008 O P I N I E 05 Jaka powinna być Parada Równości 2009? W Y W I A D 06 Prywatne jest polityczne wywiad z Magdą Mosiewicz 08 N E W S Y Wiadomości z kraju i ze świata
09 O
P I N I E Jak walczyć z homofobią Kościoła katolickiego? 10 S P O Ł E C Z E Ń S T W O Queer your mind! W Y W I A D 12 Gej polski 2008 Wywiad z Dominiką Buczak i Mikiem Urbaniakiem 14 K R A J Powstaje grupa KPH Wschód Biedroń nie będzie prezesem KPH
15 16
23
Nowa strona KPH III Festiwal Równe Prawa do Miłości Buntowniczka z powodem H I S T O R I A Inne spojrzenie K U L T U R A Testosteron w trzech odsłonach Odwieczne zamiany ról Ekstremalna poezja Recenzje najnowszych książek i filmów C Z A J N I K czyli orientacje gwiazd
2
Jakiś czas temu miałam okazję wziąć udział w prowadzonym przez Agnieszkę Weseli, aktywistkę i badaczkę, współtwórczynię UFY, warsztacie „(Nie)zapomniana historia LGBT“ odbywającym się w ramach projektu wydania publikacji o obecności lesbijek, biseksualistek, osób trans i queer w polskiej historii. Na tego typu spotkaniach zazwyczaj pojawiają się osoby aktywnie działające na rzecz praw osób nieheteronormatywnych, tak że nie spodziewałam się, że poruszana tam tematyka może wzbudzić specjalne kontrowersje. Tymczasem najgorętsza dyskusja wywiązała się nie na przykład wokół tego, w jaki sposób źródła historyczne pozwalają nam stwierdzić, że Maria Konopnicka lub Maria Dąbrowska były homoseksualne, ale czy w ogóle mamy prawo o to pytać. Bo być może obie panie i szereg innych znamienitych dla polskiej kultury postaci nie życzyłoby sobie, aby ich tożsamość seksualna była przedmiotem dyskusji. Bo w końcu to ich prywatna sprawa.
ale za to pisał do niej piękne listy, które ta, zresztą wbrew jego woli, upubliczniła. Prawda jest jednak taka, że, choć w dobie postmodernizmu czytanie twórczości artystów przez pryzmat ich biografii jest średnio nowoczesną metodą interpretacji, do biografii, dzienników i innych zapisków znanych osób nadal sięgamy nader często i raczej bez poczucia, że pakujemy się z butami w ich intymne sprawy. Skąd zatem ta nagła powściągliwość, gdy dochodzimy do kwestii ich homo- bądź biseksualności, powściągliwość zresztą tak wielka, że rozciągająca się nie tylko na rozlicznych mniej lub bardziej konserwatywnych krytyków książki Krzysztofa Tomasika „Homobiografie“, ale również na co poniektórych działaczy na rzecz praw LGBT? Odpowiedź jak zwykle jest prosta – z homofobii, która dla niepoznaki ukrywa się pod płaszczykiem szacunku dla cudzej intymności. Szacunku, który, co ciekawe, istnieje tylko wówczas, kiedy owa intymność jest homoseksualna, bo heteroseksualnej już się żadna ochrona nie należy. I – co być może jeszcze ciekawsze – który dotyczy tylko polskich gejów i lesbijek, bo już z zagranicznymi, jak Gertruda Stein czy Truman Capote, nawet konserwatyści nie mają szczególnego problemu – jakby tylko Polakom nie wypadało mieć sławnych osób homoseksualnych w historii.
zostać tabu, pokazuje bardzo wiele. Szczególnie o nas samych, skoro również niektórzy z nas godzą się rozmawiać o licznych kochankach pisarza/pisarki, pod warunkiem że są to kochankowie płci przeciwnej, ale milczą o osobie, z którą ów pisarz/pisarka pozostawał/a przez dwadzieścia lat w związku, bo była to osoba tej samej płci.
Osoby podnoszące podobne zastrzeżenia zapewne miałyby trochę racji, gdyby życie osobiste znanych postaci w ogóle było w naszej kulturze tematem tabu. Gdybyśmy już w liceum nie dowiadywali się na przykład, że odbiorczynią wielu wierszy miłosnych Mickiewicza była niejaka Maryla Wereszczakówna, a Słowackiego Maria Wodzińska na spółkę z matką poety, a Franz Kafka nie potrafił wprawdzie ułożyć sobie życia z Felicją Bauer,
I choć z faktu, że wszyscy będą wiedzieli, że nie tylko Sokrates, Czajkowski czy Michał Anioł, ale również Komornicka, Żmichowska i Waldorff nie byli heteroseksualni, dla osób homoseksualnych bezpośrednio nic (poza czymś w rodzaju wsparcia moralnego) nie wyniknie – nie sprawi na przykład, że automatycznie zyskamy prawo do zawierania związków czy ochrony przed dyskryminacją – to, że akurat ich seksualność ma po-
Wydawca: Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii, ul. Żelazna 68, Warszawa, tel.: 022 423 64 38, gazeta@kph.org.pl Redaktorka naczelna: Ewa Tomaszewicz Zastępca redaktorki naczelnej: Mariusz Kurc Redakcja: Paweł Fischer-Kotowski, Anna Piżl, Magda Pocheć, Małgorzata Rawińska, Bartosz Reszczak, Krzysztof Tomasik Współpraca: Robert Biedroń, Łukasz Maciejewski, Radek Oliwa Skład: Agnieszka Kraska www: Monika Czaplicka Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania i skracania. Przedruki po uzyskaniu pisemnej zgody wydawcy.
Rok 2008 był w pewnym sensie rokiem coming outów – mieliśmy m.in. wspomniane „Homobiografie“, akcję „Odkrywamy się“, echa coming outu Tomasza Raczka i Marcina Szczygielskiego (uwieńczone uznaniem ich za najpiękniejszą parę roku przez czytelników i czytelniczki „Gali“)... Wszystkie te tematy mocno przebiły się do mediów, które chyba nigdy przedtem tak szeroko i chętnie nie dyskutowały kwestii ujawnienia swojej tożsamości. Tak że może i my spróbujmy o tym porozmawiać i zamiast się zastanawiać, czy Konopnicka na pewno by sobie tego życzyła, zacznijmy od małej mantry afirmacyjnej. Na przykład takiej: „Maria Konopnicka była fajną lesbijką“. Lubisz „Replikę“? Wpłać 1% podatku na Kampanię Przeciw Homofobii! Dzięki Twojej wpłacie nadal będziemy mogli drukować i rozwijać nasze pismo!
Okładka: Monika Rakowska
www.replika.kph.org.pl
foto: Oiko
Maria Konopnicka to fajna lesbijka
raport
Podsumowanie 2008 Najważniejsze wydarzenia LGBT
Tekst: Mariusz Kurc Krzysztof Tomasik Ewa Tomaszewicz
Prezydent RP chciał straszyć Polaków i Polki, mieli swoje pięć minut w mediach i Sejmie. Warszawskiej Paradzie Równości zabrakło politycznych akcentów, krakowski Marsz Tolerancji wszedł wreszcie na Rynek, a w Poznaniu na Marszu Równości więcej było policjantów niż uczestników. Ale najważniejszy, bo pierwszy (!), był Marsz Równości na Śląsku. 18 maja 2008 r. ulicami Katowic przeszło kilkadziesiąt osób.
Tomasz Raczek i Marcin Szczygielski brylowali w mediach, po roku od coming outu zostali okrzyknięci najpiękniejszą parą roku w plebiscycie tygodnika „Gala“ (nie spodobało się to homofobicznemu zarządowi TVP, która transmitowała uroczystość), a w grudniu odbyła się teatralna premiera „Berka“ Szczygielskiego z Pawłem Małaszyńskim i Ewą Kasprzyk. Szkoda tylko, że entuzjastyczne przyjęcie coming outu Raczka i Szczygielskiego nie sprowokowało do odkrycia się żadnej innej osoby publicznej.
Miała w tym pomóc akcja „Odkrywamy się!“ towarzysząca warszawskim Dniom Równości. W jej ramach kilkoro wyoutowanych gejów i lesbijek opowiadało o swoim ujawnieniu na łamach „Gazety Wyborczej“, a kilkaset innych – zrobiło coming out na stronie www.odkrywamysie.pl
Brendan Fay i Tom Moulton, znani lepiej jako „geje z orędzia“ Lecha Kaczyńskiego, którymi
Diwy gejowskie nie próżnowały. Madonna wydała udaną płytę „Hard Candy“ i odbyła trasę koncertową „Sticky & Sweet Tour 2008“. Jej brat napisał wspomnienia, w których ujawnił homofobię męża gwiazdy. Zanim rok się skończył, diwa była już po rozwodzie. Cyndi Lauper też wydała nową płytę („„Bring ya to the brink“) i też ruszyła w trasę (druga edycja „True Colors Tour“, z której dochód przeznaczono na walkę z homofobią w USA). W Stanach koncertowały też Cher i Tina Turner, do Polski zaś zawitał Rufus Wainwright. Po 19 latach milczenia Grace Jones wróciła z płytą „Hurricane“. Kora postawiła na muzykę elektroniczną i wydała „Metamorfozy“, Kasia Nosowska nagrała album z piosenkami Agnieszki Osieckiej. Za debiut roku możemy uznać Katy Perry z hitami „I kissed a girl“ i „You are so gay“.
Osoby transseksualne zaczęły wychodzić z szafy – w Warszawie powstała organizacja TransFuzja. Gratulujemy i życzymy powodzenia!
Homofobia Kościoła katolickiego przybrała na sile (czy to jeszcze możliwe?) – patrz wiadomości z kraju na stronie 8.
Marazm i brak nowych pomysłów w polityce (czyli bez zmian). Donald Tusk odmówił spotkania z przedstawicielami organizacji LGBT, badania nad działaczami SLD ujawniły, że ta podobno lewicowa partia niewiele różni się od swoich prawicowych koleżanek w kwestii podejścia do mniejszości seksualnych, a PO w przygotowywanej ustawie o in vitro chce zabronić parom homoseksualnym starań o posiadanie dziecka. W KPH 11 grudnia 2008 r. odbyła się debata „LGBT a polska lewica“ z udziałem przedstawicieli najważniejszych partii i środowisk lewicowych.
Odbył się pierwszy ślub humanistyczny wzięty przez dwie lesbijki, które na uroczystość zaprosiły media.
Jak zwykle w kwestiach LGBT najwięcej dzieje się w literaturze. Otrzymaliśmy wreszcie tłumaczenie jednej z najpiękniejszych historii lesbijskich – „Aimée i Jaguar“ Eriki Fischer. 20 lat trzeba było czekać na „Zatokę ostów“ Tadeusza Olszewskiego (historia wydania tej powieści w 2008 r. zaczyna się od opublikowania eseju „Zapomniany prekursor“ przypominającego twórczość Olszewskiego na łamach „Repliki“ – nr 10/2007). Po polsku możemy wreszcie przeczytać „biblię“ queer „Uwikłani w płeć“ Judith Butler. Mamy również książkę o seksualności kobiet nieheteroseksualnych – „Kiedy kobieta kocha kobietę“ Alicji Długołęckiej, Agaty Engel-Bernatowicz, Agnieszki Weseli i Agnieszki Kramm. Agnieszka Graff w zbiorze „Rykoszetem“ wykazała, co wspólnego mają nacjonalizm, homo-
3
fobia i antysemityzm. Monografii doczekał się też kamp („„Campania“ pod redakcją Piotra Oczki). Dzięki biografii Jerzego Waldorffa „Waldorff – ostatni baron PRL-u“ Mariusza Urbanka wiemy także o homoseksualnej stronie jego życia, a 16 szkiców biograficznych podejmujących podobny wątek (m.in. Konopnickiej, Szymanowskiego, Gombrowicza) znajdziemy w głośnych „Homobiografiach“ Krzysztofa Tomasika. Mocny akcent na koniec roku to „Gejdar“ – 16 wywiadów z gejami autorstwa Dominiki Buczak i Mike’a Urbaniaka. Paszport „Polityki“ w kategorii „literatura“ za 2008 rok otrzymała Sylwia Chutnik za „Kieszonkowy atlas kobiet“ – dowcipną i przenikliwą opowieść o niezbyt różowych losach kilku kobiet z warszawskiej Ochoty. I nie tylko o nich – wielbiciel(k)om wątków gejowskich podpowiadamy: tak, jest. Sylwia, gratulujemy!
W teatrze bezapelacyjnym hitem minionego roku
4
25 grudnia 2008 r. w wieku 81 lat zmarła na raka Eartha Kitt – piosenkarka i aktorka, diwa uwielbiana przez wielu gejów. Do historii „gay disco“ przeszły jej kampowe hity z lat 80.: „Where is my man?“, „I love men“, „This is my life“ i nagrany z udziałem Bronski Beat – „Cha cha heels“. Debiutowała na początku lat 50. W latach 60. grała słynną postać Kobiety-Kotki w serialu TV o przygodach Batmana. Z tamtych czasów pochodzi jej słynny koci pomruk, który wielokrotnie powtarzała na scenie. Twarda przeciwniczka wojny w Wietnamie – po kilku „niestosownych“ wypowiedziach przez 4 lata zmuszona była koncertować tylko poza granicami USA, a tajne służby zaczęły zbierać na nią haki. Z jej teczki można się ponoć dowiedzieć tylko tyle, że klęła jak szewc i miaEartha Kitt na okładce ła wielu partnerów. W ostatnich latach była regularną gwiazdą nowojorskich swojej ostatniej płyty wydanej w październiku klubów, również gejowskich. Występowała prawie do końca. Jej największe przeboje to – poza wspomnianymi – „Santa baby“, „C’est si bon“, „I want to 2008 r. be evil“ i wiele innych. Eartha, żegnamy Cię z wielkim smutkiem.
było „Factory 2“, czyli opowieść Krystiana Lupy o Andym Warholu. Przy okazji Lupa urzekł opowieścią o sobie w głośnej rozmowie z Katarzyną Bielas dla „Dużego Formatu“.
W polskim kinie pojawił się gej jako jedna z głównych postaci (rzadkość). To przypadek „Senności“ Magdaleny Piekorz.
W lutym miał premierę dokument Roberta Glińskiego „homo.pl“ o polskich gejach i lesbijkach (dość zachowawczy, ale na bezrybiu...).
Nowe teorie trafiają do Polski. Dzięki KPH można wreszcie studiować queer studies (druga edycja będzie w 2009 r.).
Na forum publicznym zaistniała wreszcie kwestia homorodzicielstwa. Temat macierzyństwa lesbijek był przedmiotem świetnego raportu „Les-mamy“ Joanny Podgórskiej w „Polityce“, Kinga Dunin napisała list otwarty do Donalda Tuska z pytaniem, czy słowa Stefana Niesiołowskiego o odbieraniu homoseksualistom dzieci to oficjalne stanowisko PO, a przed sądem toczyła się sprawa Anny K., której m.in. ze względu na lesbianizm dziecko chciała odebrać matka. Do tego KPH zorganizowała pierwszy Festiwal Tęczowych Rodzin, zawiązała się też nieoficjalnie grupa homorodziców – GruHa.
Jörg Haider, lider skrajnej prawicy w Austrii, zmarł w wypadku samochodowym. Po jego śmierci par-
tyjny kolega oświadczył, że pozostawał z Haiderem w związku bynajmniej nie koleżeńskim.
Norwescy geje i lesbijki zyskali prawo zawierania małżeństw. W Hiszpanii ponownie wybory wygrał „santo subito“ Zapatero. 44. – i 1. czarnym! – prezydentem USA został przychylny sprawom LGBT Barack Obama, ale dzień jego zwycięstwa był niestety też dniem, w którym mieszkańcy Kalifornii, Arkansas, Arizony i Florydy opowiedzieli się w referendach za wpisaniem zakazu małżeństw homoseksualnych do konstytucji stanowych.
Transseksualny Amerykanin Thomas Beatie, który 10 lat temu przeszedł niepełną operację zmiany płci (zachował żeńskie narządy płciowe), urodził 29 czerwca 2008 r. dziewczynkę, której matką jest jego żona. Media donoszą, że obecnie Beatie jest w drugiej ciąży.
Po raz trzeci rozdano Europejskie Nagrody Tolerancji, przyznawane przez przedstawicieli gejowsko-lesbijskiego Trójkąta Weimarskiego z Polski, Niemiec i Francji. Z Polski nagrodzono Marzannę Pogorzelską, nauczycielkę z Kędzierzyna-Koźla, autorkę słynnego listu do Romana Giertycha, w którym „przyznała się“ do „propagowania homoseksualności“.
UFA, czyli warszawskie centrum niekomercyjnych inicjatyw społecznych i kulturalnych dla kobiet i osób queer, działała tak prężnie, że z nowym rokiem postanowiła zmienić siedzibę na większą (nowy adres: al. „Solidarności“ 82, Warszawa).
opinn i e
Jaka powinna być Parada Równości 2009?
Na nasze pytanie odpowiada Agnieszka Graff, pisarka, publicystka i feministka. A jaka Waszym zdaniem powinna być parada? Czekamy na listy: gazeta@kph.org.pl Agnieszka Graff: Rewolucja ciągle przed nami
Agnieszka Graff (po prawej) na Paradzie Równości 2008 r.
Tak się złożyło, że rok temu konferencja amerykanistyczna w Berlinie zbiegła się w czasie z tamtejszymi paradami równości, a my (czwórka przyjaciół z Warszawy) z tego zbiegu okoliczności skorzystaliśmy. Parady idą dwie, a jak się człowiek uprze, to można przejść się przez kawał miasta z jedną – tą komercyjną, balonikową i mocno pornograficzną, po czym przeskoczyć metrem na tę drugą – przaśną, czysto polityczną i kontrkulturową. Zestawienie jest o tyle pouczające, że warszawskie parady lokują się w stylistyce dokładnie pośrodku. Na pierwszej jest tak: sponsorowane platformy (po 28. przestałam liczyć), ostra muzyka, sporo golizny oraz kampowo podkręcony S/M – czyli skóry, dziury, koafiury. Do tego masa alkoholu. Cóż, zgorsze-
W Fundacji o Paradzie 2009 22 listopada 2008 r. z inicjatywy Fundacji Równości i w jej siedzibie odbyło się spotkanie otwarte dotyczące przygotowań do warszawskiej Parady Równości 2009. Przyszło ok. 25 osób. Narzekaliśmy na błędy Parady 2008, ale pojawiło się też parę pomysłów na przyszłość (trzymamy kciuki przede wszystkim za „dykes on bikes“). Sporo miejsca poświęcono kwestii, jak uczynić Paradę wydarzeniem wesołym, a zarazem politycznym. Emocje wzbudziła dyskusja o haśle Parady. „Replika“ wita z uznaniem ideę „konsultacji społecznych“ przed Paradą i z niecierpliwością czeka na kolejne spotkanie w Fundacji. Do Parady zostało wszakże już tylko kilka miesięcy. (MK)
nia nie widać, bo ktoś by się musiał zgorszyć, a berlińczycy przyprowadzają dzieciaki, żeby sobie na panów w skórach popatrzyły i im pomachały (w tej roli też kilkoro dzieci muzułmańskich). Mój zachwyt oraz dreszcz emocji wzbudziły Sisters of Perpetual Indulgence – kto nie widział, niech sobie wygoogluje. Druga parada (maleńka – może 200 osób) była dla nas przeżyciem nostalgicznym – nabazgrane transparenty z hasłami wielce radykalnymi, skrzeczące tuby, bębny, bojowe okrzyki, patriarchat skona… Zupełnie jak pierwsze manify i parady. Co z tej wycieczki wynika dla nas? Otóż mimo ewidentnego obciachu parady nr 2 i mimo wszystkich rozkoszy wizualnych parady nr 1 czysta komercja wydaje mi się w polskich warunkach przedwczesna. Kryje się wszak za nią założenie, że nikt się już niczego nie boi i o nic nie walczy, ale mniejszość to target, target to zysk, więc sponsor sponsoruje platformę. Słuszne to założenie w warunkach niemieckich, gdzie mniejszości seksualne swoje polityczne interesy w dużej mierze załatwiły, a teraz „celebrują“ swoją odmienność, dostarczając (na koszt sponsorów) rozrywki przechodniom. W Polsce jest to założenie absurdalne czytelni(cz)kom „Repliki“ nie trzeba tego chyba
wyjaśniać. Dlatego trochę mnie dziwi i martwi, że warszawskie marsze równości odchodzą od polityki w kierunku czystej komercji. Że golizny (w tym, ku mojemu zdumieniu – kobiecej, w stylu hetero-porno) oraz hałasu coraz więcej, a konkretów-postulatów coraz mniej. Nie zrozumcie mnie źle: nie tęsknię za skrzeczącą tubą i przaśnym transparentem – to se ne vrati, wiem, wiem. I doceniam profesjonalizm. Kocham też kamp i koafiurę, a nawet dziurę i skórę, choć nieco mniej. Nie chodzi nawet o te panie (z agencji towarzyskiej?) tańczące na jednej z platform sprzed roku – wkurzyłam się, ale mogę o tym dla sprawy zapomnieć. Rzecz w tym, że ja bym chętnie przeczytała potem w gazecie, że była konferencja prasowa, że przedstawiono listę postulatów, że koalicja takich to a takich organizacji domaga się od polskiego rządu tego oraz owego, bo jak nie, to tamto i owamto. Nie czarujmy się, my tu ciągle jesteśmy przed rewolucją: to bardzo fajnie, że na paradach jest nam fajnie, ale parę rzeczy mamy do załatwienia całkiem na serio. Piszę „my“, chociaż jestem hetero. Piszę tak, bo nie chcę żyć w kraju, gdzie moi przyjaciele geje na moim weselu mogą potańczyć, a ja na ich weselu – nie. Dlatego byłam na wszystkich paradach równości i na tegorocznej też będę.
List do redakcji Widziana z amsterdamskiej perspektywy Polska nie jest wcale zapadłą dziurą. (...) Zeszło- i tegoroczna zaś nagła polska erupcja książek LGBT, kamingautów, wywiadów, blogów, inicjatyw kulturalno-społecznościowych (np. UFA) wygląda na światowy ewenement. Aż żal EU-migranta ściska, że nie ma go w kraju, gdy tyle się dzieje. (...) Nie ma jednak co siadać na laurach lub dawać sobie taryfę ulgową. Z jednej strony wiele możemy z „Zachodu“ zaczerpnąć, z drugiej musimy zacząć samych siebie na nowo wymyślać tak, jak „Zachód“ od wielu lat robi to sam. Do naszego Euro, czyli EuroPride 2010 w Warszawie, zostały raptem dwa lata. (...) Oczywiście uważam, że jak na razie podstawowym celem politycznych demonstracji LGBT w Polsce powinno być żądanie legalizacji związków partnerskich. Jest to hasło wyraziste, o wyrazistym adresacie, Sejmie. Pod Sejm łatwo się przejść i wygłosić mowę Katona. Ale dla kulminacji marszu, czyli tuż przed jego zakończeniem, koniecznie trzeba też złożyć projekt ustawy na ręce odpowiednich komisji czy zrobić coś równie efektownie rytualnego. (...) Lepszą strategią jest rozdanie uczestnikom marszu politycznego przygotowanych listów-petycji do odpowiedniej instytucji mającej inicjatywę ustawodawczą. (...) Uczestnicy, którzy zechcą list wziąć, powinni przynieść znaczek pocztowy i długopis, aby się pod listem podpisać (wyzwanie dla integracji i zaangażowania tłumu!). Następnie z tymi podpisanymi listami idziemy przez miasto pod jakąś pocztę (np. Pocztę Główną) i po kolei indywidualnie wrzucamy listy do publicznie dostępnej skrzynki pocztowej. Ta czynność trochę trwa, jest telegeniczna, a zaraz potem możemy nagrodzić się jakimś festynem czy jarmarkiem na innym pobliskim częściowo zacienionym placu (np. Placu Defilad), gdzie rozwiązujemy marsz. (...) Łukasz Dębowski, Amsterdam, grudzień 2008 Całość listu na www.replika.kph.org.pl
5
wywiad
Prywatne jest polityczne
Wywiad z Magdą Mosiewicz, współprzewodniczącą Zielonych 2004 w latach 2004-2008, członkinią zarządu Europejskiej Partii Zielonych od 2008 r. Rozmawiał: Mariusz Kurc
Ujawnianie się i legalne związki partnerskie dwa wielkie tematy LGBT. Zacznijmy od ujaw niania się: co sądzisz o publicznym coming ou cie jako strategii zmieniania mentalności spo łeczeństwa? Tomasz Raczek zrobił wielką, pozytywną kampanię, bez dwóch zdań... Najlepszy czas w telewizji, okładki w prasie... Rewelacja. Oczywiście nie była to tylko „strategia zmieniania mentalności społeczeństwa“, najwyraźniej jemu osobiście było to potrzebne. Jeśli osoba publiczna nie chce się outować, to jej prawo, jej wolność i trudno mieć pretensje. Ja w każdym razie nie mam pretensji. Chyba że ktoś wypowiada się w sposób homofobiczny albo molestuje. Takich outowałabym natychmiast. Szczególnie polityków, w tym biskupów – bo ich zaliczam do polityków. Popierałam działania dziennikarzy w sprawie Paetza. Ty jesteś polityczką i o swojej o rientacji dotąd nie mówiłaś. Nie? To skąd to pytanie? Pewnie telepatia. Ale rzeczywiście, nie chcę kampanii medialnej z elementami mojego życia prywatnego. Zwłaszcza że ono słabo się nadaje na wyrazisty plakat. Mam problem już z samym pojęciem „orientacja“, kojarzy mi się z determinacją, której nie czuję. Jestem „niezorientowana“ – ale to chyba nic szczególnego. Myślę, że to dotyczy większości ludzi, choć tylko mniejszość w ogóle dopuszcza do świadomości takie emocje, nie mówiąc już o pójściu za tymi emocjami. W każdym razie teraz mam dziewczynę – o ile można tak powiedzieć o osobie czterdziestoparoletniej – i tyle mam do powiedzenia. Czy to dobrze, że homoseksualizm – lub szerzej: seksualność stała się polityczna? Seksualność zawsze była sprawą polityczną, 6
ciej zdzierany. Zaraz potem nastała fala zakazów demonstracji i już dla wszystkich było jasne, że nie da się myśleć „politykom nic do tego“. Większość ludzi nie zastanawia się nad sprawami LGBT. Naprawdę sądzą, że nie ma żadnej dyskryminacji. Może gdyby usłyszeli choć A w polityce ostatnio nie bardzo. o jednej sprawie spadkowej po zmarłym homoseksualnym partnerze czy partnerce, to Tak. Platforma Obywatelska daje jasny sygnał: dotarłoby do nich, że są sytuacje, które trzemy, „poważni“ ludzie, „takimi“ sprawami się ba uregulować prawnie, a prafoto: archiwum prywatne wo reguluje państwo i to jest polityka.
bo „prywatne jest polityczne“. Społeczeństwo i państwo wpływają na prywatną sytuację każdego człowieka. Natomiast w tej chwili mamy do czynienia z inną zmianą. Homoseksualizm stał się medialny, o nim się teraz w mediach dyskutuje chętnie i często.
Wielu gejom i lesbijkom upolitycznienie ich orientacji nie od powiada. Trochę to pewnie wynika z lęku przed agresywną reakcją. Choćby to była tylko agresja słowna, w stylu Giertycha, nie jest to przyjemne. A przecież na Śląsku strzelano z wiatrówki do ludzi przed klubem, jacyś faszyści założyli listę Redwatch i wysyłali SMS-y z pogróżkami... I taki „zwykły, spokojny gej“ myśli sobie: „Niech oni skończą z tymi paradami, z Magda Mosiewicz na Manifie 2008 r. tym chodzeniem po telewizjach, bo mi zaraz ktoś wybije szyby“. Jednak fala agresji spowodowała falę poparcia nie zajmujemy i to też jest wybór polityczny. z drugiej strony, więc „zwykły, spokojny gej“ Wiele osób wciąż tak myśli – to prywatna mógłby się poczuć trochę pewniej, a nawet sprawa i politykom nic do tego. Zieloni od popomyśleć: „Skoro Kazimierz Kutz czy Róża czątku uważali inaczej. Thun idą na paradę, to może ja też powinieKiedy robiliśmy kampanię, dlaczego w refenem?“. rendum głosować za wejściem Polski do UE, Niestety, powiedzmy sobie szczerze, geje i postanowiliśmy zwrócić uwagę na 4 aspekty, lesbijki, którzy chodzą na demonstracje, o których rzadziej się mówiło. A więc na unidziałają w organizacjach czy czytają „Replikę“, jne standardy ekologiczne, na to, że UE to jest niezwykła mniejszość całego gwarantuje pokój (co nie jest banalne, kiedy środowiska LGBT, jeśli takowe w ogóle istpomyślimy o Bałkanach) i na to, że w UE dąży nieje. Polscy homoseksualiści wykazują minisię do wyrównywania szans kobiet i mężczyzn malne zainteresowanie upolitycznieniem i zrównania praw mniejszości seksualnych. swych potrzeb, poglądów, swojej sytuacji. Wyprodukowaliśmy 4 plakaty i... ten z parą Pokazuje to choćby liczba głosów oddanych gejów i hasłem „Miłość to miłość“ był najczęś-
na kandydatów, co do których można było mieć pewność, że będą walczyć o prawa mniejszości – Roberta Biedronia i Krystiana Legierskiego – w wyborach w 2005 r. PiS już pukał do bram, w Warszawie prezydentem był Lech Kaczyński, który zakazał parady. I co? W dwumilionowym mieście oddano na nich razem 3600 głosów. Może nie odpowiadały im te partie? Biedroń startował z SLD, Legierski z Zielonych. Ale wybór był. Jak ktoś nie może znieść SLD, mógł wybrać Legierskiego. Jak ktoś uważał, że głos na Zielonych to głos stracony, bo i tak nie wejdą do Sejmu, mógł głosować na Biedronia. Taka abnegacja to czytelny sygnał dla polityków z PO czy SLD, że mogą lekceważyć pewne tematy, bo elektorat sam je lekceważy. Ale są i pozytywy – organizacje są już mocniejsze, pewne siebie, wytaczają procesy politykom. Nie wiem, czy pamiętasz, ale jak Kaczyński zakazał parady w 2004 r., to organizatorzy chcieli się wycofać. Wiec, który w końcu się odbył, został zgłoszony wcale nie przez środowiska homoseksualne, tylko przez organizatorów antyszczytu ekonomicznego – anarchistów, ruch Stop Wojnie, Zielonych, część Unii Pracy. To ci ludzie walnęli w stół – nikt nam nie będzie zabraniał pokojowych demonstracji! Sprawa parad jest już na szczęście załatwiona, mamy wyroki Trybunału Konstytucyjnego i Trybunału w Strasburgu jasno stwierdzające, że zakazy były bezprawne. Dlaczego mobilizacja u nas jest taka słaba? Trochę z braku praktyki. Nie jesteśmy nauczeni, jak robić długofalowe kampanie społeczne, Obama by tutaj przepadł. A trochę ze strachu. Może nikt nie walczy o ustawę o związkach partnerskich, bo nawet gdyby ta ustawa była, to niewiele osób zdecydowałoby się taki związek zawrzeć? Bo żeby go zawrzeć, trzeba się ujawnić. Stąd propozycja Zielonych, by wprowadzić w Polsce takie same rejestrowane związki partnerskie dla par i homo-, i heteroseksualnych. Informacja, że ktoś pozostaje w takim związku, nie będzie „automatycznie“ oznaczać, że jest to osoba homoseksualna. Chcielibyśmy, żeby prawo ułatwiało życie i likwidowało niesprawiedliwość, ale nie narażało ludzi na szykany, np. w pracy. Walka o związki w obecnej sytuacji politycznej jest chyba skazana na porażkę. Nie lepiej wziąć się do czegoś, gdzie jest choćby mała
szansa na sukces? Na przykład do edukacji? Trzeba walczyć o ustawę o związkach partnerskich i o edukację seksualną jednocześnie. Ale też o mniej spektakularne zmiany prawne, np. dotyczące opieki nad dzieckiem partnerki czy partnera. Nie ma albo, albo. Ale chyba wiem, o co ci chodzi. Brak sukcesów, ciągłe walenie głową w mur może być frustrujące. Tyle lat działania, a ciągle nie ma ustawy o związkach! Są za to lokalne kampanie w coraz mniejszych miastach, publiczne akcje typu „żywa biblioteka“. Prowadziłam w zeszłym miesiącu warsztaty filmowo-teatralne dla licealistów, mieli do wyboru dwa dramaty – Masłowską i „Anioły w Ameryce“. Zastanawialiśmy się, gdzie robić zdjęcia do „Aniołów...“, i wywiązała się dyskusja na temat klubów gejowskich w Warszawie. Zdziwiona zauważyłam, ze oni wszyscy
Widziałam program z udziałem Anny Grodzkiej na kanale Religia TVN - superwystęp. Osoba transseksualna z imieniem i nazwiskiem, z twarzą, otwarcie mówi o sobie w telewizji. To jest niewiarygodny postęp, nawet tabloidy odeszły od tonu egzotycznej sensacji. Oczywiście legalne związki homoseksualne wykreowałyby nową sytuację społeczną. To będzie jasny przekaz od państwa do obywatela, że bycie gejem/lesbijką to zupełnie normalne zjawisko. Prawo zmienia mentalność, więc więcej ludzi zacznie się ujawniać, przez to zmieni się też nastawienie społeczeństwa. Nie jestem za tym, by równocześnie z legalnymi związkami domagać się prawa do adopcji. Chciałabym, żeby w sytuacji, gdy np. ksiądz w szkole wygłosi jakiś nieprzyjemny komentarz pod adresem dziecka, które ma dwóch ojców foto: archiwum prywatne czy dwie mamy, to żeby za tym dzieckiem solidarnie stanęła klasa i nauczyciele. By tak się stało, ludzie muszą przez jakiś czas „popatrzeć“ sobie na pary homoseksualne żyjące w legalnych związkach obok nich i pozbyć się fobii.
dokładnie wiedzą, w którym klubie jak jest, jakie towarzystwo, jaki klimat itd. Jest mnóstwo takich drobnych rzeczy, które jeszcze z pięć lat temu byłyby nie do pomyślenia. W Białym Miasteczku był występ drag queen, który dał jeden z pielęgniarzy – nie w klubie, tylko na ulicy, wśród koleżanek z pracy. Część sarkała, ale większość po prostu świetnie się bawiła, zero sensacji. Niedawno obwoziłam znajome z z zagranicy po wschodniej Polsce. Powiedziałam w hotelu, że chcemy dwa dwuosobowe pokoje i recepcjonista – widząc cztery kobiety – zapytał, czy mają łóżka zsunąć ,czy rozsunąć. Zwykła opcja, zwykłe pytanie. Zaczęło się też coś dziać w kwestii transseksualistów.
Jakie są widoki na pojawienie się w Sejmie partii jednoznacznie gay-friendly? Zakładając nasza partię, mieliśmy pełną świadomość, że zestaw poglądów, który reprezentujemy, nie przełoży się na masowe poparcie, to się nie zdarzyło nigdzie. 15% to jest górny pułap możliwości Zielonych w Europie. Ale przez to, że naprawdę wierzą w to, co robią, i nie odpuszczają, udaje się wiele zdziałać. Fińscy Zieloni są w prawicowej koalicji rządowej i dzięki nim zalegalizowano tam adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. W katolickiej Irlandii Zieloni są w rządzie, też prawicowym – i niedługo zawieranie legalnych związków partnerskich będzie tam możliwe. Niestety nasz system polityczny jest bardzo hermetyczny i eliminuje nowe ugrupowania. To wina m.in. ordynacji wyborczej, ustawy o finansowaniu partii. Oznacza to koalicje już na etapie tworzenia list wyborczych. Właśnie negocjujemy koalicję do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jaka powinna być Parada Równości 2009? Polityczna! Ale rozrywkowa. Kiedyś na paradzie w Nowym Jorku widziałam przemarsz gejów nurków. Było ich kilkudziesięciu. Szli w pełnym rynsztunku, w tych swoich kombinezonach, z płetwami. Wyglądali rewelacyjnie. Przemawia do mnie taka siła wygłupu. Coś takiego mi się marzy u nas. 7
newsy
Teksty: Mariusz Kurc Paweł Fischer-Kotowski
Ostatnie miesiące przyniosły cały szereg działań i wypowiedzi przedstawicieli katolickiej hierarchii otwarcie dyskryminujących mniejszości seksualne. W listopadzie kardynał Zenon Grocholewski, szef Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego, powiedział: Nawet jeśli homoseksualista nie grzeszy, to i tak nie może być księdzem. I dalej: Tu chodzi o naturę kapłaństwa, której częścią jest duchowe ojcostwo wobec wiernych. A nawet wstrzemięźliwi seksualnie homoseksualiści są do tego niezdolni. Skłonności homoseksualnych nie można porównywać z heteroseksualizmem. Bo one oznaczają, że z psychiką takiego człowieka nie wszystko jest w porządku. To komentarz do niedawnej instrukcji watykańskiej, zgodnie z którą każdy kandydat na księdza musi przejść testy mające
pomóc w wykluczeniu mężczyzn „niepewnych swej męskiej tożsamości psychoseksualnej“. Do tej pory wielu katolików argumentowało, że ich Kościół nie jest przeciwko samym homoseksualistom, uznaje tylko „akty homoseksualne“ za „nieuporządkowane moralnie“. W grudniu Watykan sprzeciwił się rezolucji ONZ wzywającej do zniesienia kar za homoseksualizm stosowanych wciąż w kilkudziesięciu krajach świata (w siedmiu karą jest śmierć przez powieszenie lub ukamienowanie). W przedświątecznej mowie papież Benedykt XVI stwierdził, że ocalenie ludzkości od homo- i transseksualizmu jest równie ważne, co ochrona lasów deszczowych. Wypowiedział się również na temat płci kulturowej (gender): To, co często wyraża się i rozumie jako „gender“,
foto: STR AP
Homofobia Kościoła wzrasta
W 2005 r. w Iranie dwaj młodzi mężczyźni zostali przyłapani na romansie. Najpierw ich wychłostano, a potem oskarżono o gwałt i powieszono
prowadzi ostatecznie do autoemancypacji człowieka od stworzenia i od Stwórcy. Oficjalna wrogość Watykanu wobec gejów to jedynie czubek góry lodowej. Problem zakazu kapłaństwa kobiet, w tym lesbijek, okazuje się niegodny nawet najmniejszego komentarza ze strony hierarchów. (MK)
Kraj Użytkownicy forum internetowego ultrakonserwatywnej „Frondy“ nawołują do bojkotu sklepów IKEA po publikacji w katalogu opisu i zdjęć mieszkania urządzonego przez parę gejów. Wiceprezydent Opola nakazał odwołanie „żywej biblioteki“, w której miała wziąć udział osoba homoseksualna. Mimo decyzji prezydenta impreza odbyła się. Na Uniwersytet Opolski, który nie podlega miastu, przyszło 500 osób. Nowe logo promocyjne Białegostoku jest łudząco podobne do znaku nowojorskiej organi-
zacji LGBTQ. Wywołało to niemały skandal i oburzenie wśród mieszkańców oraz homofobiczne komentarze na forach internetowych. Jeleniogórski radny PiS nie chce, by jedna z ulic nosiła imię cenionego przewodnika po Sudetach Zachodnich, bo ponoć był gejem.
Grupa polskich organizacji pozarządowych i naukowców podpisała porozumienie na rzecz upowszechniania edukacji seksualnej dzieci i młodzieży w polskiej szkole. PiS proponuje przyjęcie przez Sejm rezolucji wzywającej Radę Europy do zaprzestania „in gerencji w polski system prawny dotyczący sfery moralności“.
Janusz Palikot (PO) zasugerował, że Jarosław Kaczyński (PiS) jest gejem. Znany reżyser filmów dokumentalnych Sylwester Latkowski stwierdził, że Palikot jest biseksualny. Palikot odpowiedział na blogu: jestem BI. Albo TRI. A nawet QUADRO.
Madonna postanowiła przedłużyć trasę koncertową „Sticky and Sweet“ i 15 sierpnia br. wystąpi w Warszawie na lotnisku Bemowo. (PFK)
tracili w ogóle prawo do ich udzielania. 1 maja 2009 w Szwecji wejdzie w życie prawo legalizujące małżeństwa homoseksualne.
COC-Nederland przygotowało w Amsterdamie specjalną szopkę bożonarodzeniową, gdzie nad Jezusem czuwa dwóch Józefów i dwie Maryje.
Państwowy Urząd Statystyczny w Wielkiej Brytanii, odpowiednik polskiego GUS, od 2009 roku będzie w swoich ankietach pytał o orientację seksualną. Ułatwi to ustalenie liczby osób homoseksualnych, o co zabiegały tamtejsze organizacje LGBTQ.
Kontrowersyjna instalacja w siedzibie Rady UE – Włosi onanistami, Polacy homofobami.
Węgierski Trybunał Konstytucyjny uznał ustawę o rejestrowanych związkach jednopłcio wych za niezgodną z konstytucją. Według niego przepisy te upodabniają związki partnerskie do małżeństw, które mają specjalny status w konstytucji.
Parlament Europejski wzywa państwa członkowskie do uznania związków homoseksualnych i aborcji.
Świat Gruntowne reformy prawne w Burundi w środkowej Afryce – zniesienie kary śmierci i penalizacja homoseksualności, za którą grożą dwa lata więzienia. Podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ aż 66 krajów, w tym Polska i cała Unia Europejska, poparło francuską deklarację na rzecz depenalizacji homoseksualności. Kontrpropozycję z Syrii podpisało 57 państw. Watykan, razem z m.in. Iranem, Nigerią, Jemenem i Arabią Saudyjską, nie poparł rezolucji. Szwedzka Partia Lewicy zaproponowała, żeby duchowni Luterańskiego Kościoła Szwecji, któ rzy odmawiają ślubów osobom tej samej płci, 8
Polska skrytykowana za homofobię w dorocznym raporcie organizacji Human Rights Watch.
Kościoły chrześcijańskie w Etiopii nawołują parlamentarzystów do wpisania „zakazu homoseksualizmu“ do konstytucji. (PFK)
Gejowo.pl
Homiki.pl
InnaStrona.pl
To najtrudniejsze pytanie, jakie postawiła „Replika“. O ile wiem, przez całe stulecia nie udzielono Krzysztof na nie odpowiedzi. Czemu więc Halama ja miałbym jej udzielić? Wiemy z historii, że do tego, co naukowcom zajęło kilka wieczorów, Kościół dojrzewał całymi latami, a nawet stuleciami. Bo – mimo zdobyczy nauk społecznych i przyrodniczych – Kościół wszystko wie lepiej. Zatem nawet najbardziej racjonalne argumenty nie zdołają szybko przekonać tej instytucji. Oczywiście można i należy pokazywać niekonsekwencję Kościoła, przekonywać, że nie da się rozdzielić człowieka homoseksualisty od jego czynów, dowodzić, że domaganie się od gejów i lesbijek wstrzemięźliwości seksualnej to żądanie niegodziwe, niesprawiedliwe i nierealne. Ale homofobii to nie ograniczy! Bo Kościół, poza argumentami, jest też odporny na krytykę. Co można zrobić? Jedynie to, co byłoby odpowiedzią na pytanie „jak zmniejszyć wpływ Kościoła na społeczeństwo?“, to jest kluczowa kwestia dla tej sprawy.
Moja wypowiedź odzwierciedla perspektywę osoby, dla której aspekt wiary i katolickiej wspólTomasz noty religijnej jest istotny. Wiem Wrona doskonale, że nie jest to głos odosobniony. Myślę, że pozytywna aktywność jest właściwym środkiem na homofobię Kościoła katolickiego. Dla mnie bycie wierzącym gejem nie oznacza ani zanegowania swej homoseksualności, ani walki z Kościołem. Czy Bóg rzeczywiście wymaga od nas rzeczy niemożliwych? Otóż nie. „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary“ – mówi On do nas (Ozeasz 6,6). Sztywne i archaiczne stanowisko hierarchów pewnie nieprędko ulegnie zmianie. Ale jesteśmy my i szkoda spędzać życie w kościelnej poczekalni. Pokażmy, że możliwa jest alternatywa: ruch wierzących, którzy z różnych powodów są wykluczeni z macierzystych wspólnot, a dla których sfera wiary jest istotowo ważna. Może nią być na przykład Reformowany Kościół katolicki w Polsce.
Walka z homofobią Kościoła katolickiego to walka z wiatrakami.
KrytykaPolityczna.pl Kinga Dunin napisała kiedyś: „Nie mówię zmień się, mówię posuń się“. Nie chodzi o to, jakie Adam biskupi mają poglądy. PrawOstolski dziwy problem z Kościołem katolickim to nadmierny wpływ episkopatu na polskie życie polityczne. Dotyka on osób LGBT, feministek, mniejszości religijnych i ludzi niewierzących, osób, które chcą refundacji leków antykoncepcyjnych, itp., itd. Także wielu katolików i katoliczek, którzy w różnych sprawach chcieliby się sami wypowiadać jako obywatele. Często Kościół wywiera na polityków presję w kwestiach, do których nie potrafi przekonać własnych wiernych, np. w sprawie in vitro. Dlatego potrzebna jest nam świecka sfera publiczna. Walka o nią może połączyć wiele osób i środowisk, niezależnie od ich stosunku do wiary.
KobietyKobietom.com Dagmara Molga
opinn i e
Jak walczyć z homofobią Kościoła katolickiego?
Radek Oliwa
Trudno oczekiwać, żeby organizacja, która żywi się zabobonnością, strachem oraz frustracją Polaków, zmieniła się w oazę wzajemnego zrozumienia. Dojrzałe społeczeństwa obywatelskie tylko w niewielkim stopniu ulegają wpływom Kościoła, wymuszając na nim równocześnie rewizję dotychczasowych poglądów w sferze obyczajowości. Wydaje mi się więc, że zamiast walić grochem o ścianę, powinniśmy się zająć edukacją społeczeństwa, zaczynając od naszego najbliższego otoczenia. A co z Kościołem? Kościół pójdzie za wiernymi, choć doświadczenie pokazuje, że czasami trwa to kilka wieków. Poczekamy. r e k l a m a
Zasiadając do tego tekstu, wewnętrznie się buntowałam przeciw walce, walce z religią, ale przecież nie o religię tu chodzi, ale o Kościół katolicki.
Kościół, jak każda instytucja tworzona przez ludzi, jest jak ludzie – ułomna i niestety pełna uprzedzeń. Problem z Kościołem polega na tym, że ma dużą władze wśród ludzi, dlatego też nie walczmy z Kościołem, walczmy ze stereotypami wśród tych ludzi, a kiedyś Kościół będzie musiał zweryfikować swoją postawę wobec osób homoseksualnych, bo tego będą oczekiwali wierni tego Kościoła.
Zapraszamy na nową piękną stronę Kampanii Przeciw Homofobii. Wejdź na www.kph.org.pl! 9
społeczeństwo
Queer your mind! Opracowała: Ewa Tomaszewicz
Rysunek: Monika Rak
Słowo queer zrobiło ostatnio prawdziwą karierę. Mamy queerfesty, festiwale filmów queer, dni kultury queerowej i queer studies. Ukazało się też pierwsze polskie wydanie swoistej biblii teorii queer – „Gender trouble“ („Uwikłani w płeć“) Judith Butler Z okazji pojawienia się tej ostatniej postanowiliśmy zapytać studentów queer studies i specjalistów w tej dziedzinie – dr. Jacka Kochanowskiego i dr. Tomasza Basiuka – jak zdefiniowaliby teorię queer, co wydaje im się w niej rewolucyjne i/lub kontrowersyjne i jak realizują ją w praktyce.
Queer theory – co takiego? Dla jednych – teoria Innego: Osobiście wiążę perspektywę queer z szeroko rozumianą problematyką „inności“; swoistą „ksenologią“, jako nauką (również praktyką kulturowo-społeczną) dotyczącą wszystkiego, co odmienne, obce, dziwne, nienormatywne, a jednocześnie wpisujące się w pluralistyczną rzeczywistość społeczną – na zasadzie twórczego konfliktu (koncepcja demokracji agonistycznej) raczej niż consensusu (wymuszonej akceptacji czy wyuczonej poprawności politycznej).
Dla innych – dekonstrukcja i krytyka zastanej rzeczywistości dotyczącej płci i seksualności: Dla mnie queer to kwestionowanie pseudooczywistości związanych z tym, kim jesteśmy, i dekonstruowanie tożsamości, które bezrefleksyjnie przyjmujemy za swoje własne. Queer to uwolnienie od myślenia uwarunkowanego funkcjonującymi w kulturze od stuleci założeniami na temat płci, seksualności, a co za tym idzie wszystkimi kategoriami tożsamości.
Lub wreszcie kategoria, którą trudno zdefiniować i zrozumieć bez szerszego kontekstu historycznego: Aby zrozumieć to pojęcie, trzeba zrozumieć historię dyskryminowania wszelkich mniejszości religijnych rasowych i płciowych. Poznanie historii wyzwalania się spod jarzma stereotypów kobiet, przemian obyczajowych, to prześledzenie przemian, jakie zachodziły przez dziesięciolecia w
10
mentalności społecznej kultury Zachodu. Należy uzmysłowić sobie, jak w XX wieku media wpływały na obyczajowość, jak nauka przyczyniła się do pojmowania płciowości człowieka.
Dr Jacek Kochanowski: Queer to perspektywa lokalna – podejmowana z różnych pozycji (płciowych, seksualnych i in.) oraz w różnych kontekstach społecznych. Można jedynie wskazać na pewne wspólne elementy owych różnorodnych, teoretycznych i praktycznych, przedsięwzięć. Po pierwsze, to ujawnienie i odrzucenie tożsamości jako konstrukcji normatywnej, jako narzędzia władzy. Wszelką stałość, stabilność, dookreślenie osiąga się dzięki gestom przemocy, arbitralnie ograniczającym płynność tego, co ludzkie i wymuszające jego ustabilizowanie. Jednoznaczność jest możliwa tylko za cenę wykluczenia tego, co owej jednoznaczności przeszkadza. Płeć może znaczyć w jeden sposób tylko dlatego, że skazujemy na zapomnienie te wszystkie sposoby odgrywania płci [teoria queer kwestionuje istnienie płci biologicznej – wg niej płeć jest konstruktem kulturowym i jako taka jest performatywna – dlatego płci nie mamy, lecz ją odgrywamy – przyp. E.T.], które nie mieszczą się w owym usankcjonowanym znaczeniu, oraz zmuszamy tych, którzy poza przyjęte ramy wykraczają, do powrotu do normatywnych klatek. Dzięki temu uzyskujemy iluzję „oczywistości“ tego, czym jest męskość i kobiecość. Podobnie seksualność: jej nieskończone zróżnicowanie jest ograniczane do kilku wybranych i usankcjonowanych modeli. (...) Perspektywa queer związana jest z ujawnianiem arbitralności normatywnego definiowania „właściwego“ sposobu odgrywania płci czy „wartościowej“ seksualności i wskazywaniem, że tego rodzaju zabiegi zawsze wiążą się z wykluczeniem i cierpieniem osób, których zachowanie nie mieści się w owych jednoznacznych
definicjach. Z tego powodu – po drugie – perspektywa queer zainteresowana jest opisywaniem świata z perspektywy tych, którzy uznani są za „niewłaściwie odmiennych“ (...). Perspektywa queer pyta o to, jak powstaje to, co kuriozalne jako „zewnętrzne“ do normalności, jakie procesy są odpowiedzialne za jej wyznaczanie i w jaki sposób można owe procesy osłabiać. Ponieważ – po trzecie – queer jest także strategią polityczną: już samo podjęcie opisu rzeczywistości z perspektywy queer, a zatem danie głosu temu, co kuriozalne, czyli skazane na milczenie i niewidzialność, jest aktem politycznym. Dr Tomasz Basiuk: Wydaje się, że etykieta queer pełni w Polsce nieco inną funkcję niż w krajach, z których tutaj przywędrowała. Funkcja queer w Polsce to przede wszystkim wspominana w cytowanych wypowiedziach mentalna rewolucja, której zasadniczą treścią jest dostrzeganie różnorodności społecznych wykluczeń i ich wzajemnego przenikania się, co może prowadzić do zniesienia widoczności niektórych podmiotów – chodzi o to, żeby dostrzegać zarówno różnice, jak i podobieństwa między sytuacją dobrze zarabiającej lesbijki i lesbijki na bezrobociu, albo o to, że gej transseksualista może nie zostać uznany za geja przez innych gejów, jeśli dostrzegą w nim tylko transseksualistę, albo o to, żeby homoseksualna Romka mogła funkcjonować jako lesbijka bez zacierania swojej etnicznej podmiotowości.
Co jest kontrowersyjne w QT? Kontrowersyjny w QT jest hermetyczny, a czasem dość mętny język stosowanego dyskursu. Pojemność. Z jednej strony daje przestrzeń dla wielu zjawisk i postaw, z drugiej strony może się rozpłynąć w tej różnorodności. Co może odebrać siłę queer.
Czy odpowiedź na pytanie o seksualną orientację w rodzaju „ja nie lubię się określać“ to odpowiedź queerowa, czy głos z szafy? Jak je rozróżnić? Czy za tą niechęcią do określenia się stoi rzeczywista niemożność jednoznacznej autodefinicji seksualnej, czy strach przed homofobią i niepogodzenie się z własnym homo- lub biseksualizmem? To jest mój problem z teorią queer: w praktyce może ona służyć jako zasłona dymna do zinternalizowanej homofobii. Szczególnie wśród polskich gejów i lesbijek, którzy nie mają za sobą – jak ich amerykańscy „bracia i siostry“ – 40 lat emancypacji i Parad Równości, tylko co najwyżej 20.
Dr Tomasz Basiuk: Warta zastanowienia jest kwestia spolszczenia queer, tak w wymiarze językowej etykiety, jak i przyswojenia samej kategorii myślowej do lokalnego kontekstu. Słowo queer niewątpliwie może funkcjonować w Polsce jako językowa szafa (closet), ponie waż znakomita większość nie wie, co ono znaczy. Wtrącone do tekstu napisanego po polsku (jak ten) słowo to traci swój negatywny, paskudny wydźwięk (queer w języku angielskim przypomina polskie „pedał“ i „ciota“). W tej sytuacji rzeczywiście trudno porównywać wyautowanie się jako queer z ujawnieniem się jako lesbijka albo osoba transseksualna.
A co rewolucyjne? Rewolucyjność queer polega na uświadomieniu sobie ograniczeń ruchu feministycznego czy ruchu LGBT, czyli ruchów orbitujących wokół polityki tożsamości, które nieuchronnie generują kategorię Innego i w efekcie prowadzą do wykluczenia. (...) Rewolucyjność queer to również kontestacja heteromatriksu oraz myślenie w kategoriach postpłciowości. QT ma raczej charakter rewelacyjny niż rewolucyjny. Więcej odsłania czy ujawnia, otwiera raczej oczy niż prowokuje do nagłych działań czy spontanicznych gestów.
Jacek Kochanowski: Perspektywa queer jest kontrowersyjna, bo przemawia w imieniu tego, co „kontrowersyjne“, kuriozalne, niepoprawne, niewłaściwe. I także na tym polega jej rewolucyjność. Rzeczywiście, bardzo nieprzyjemną stroną tej perspektywy jest ujawnianie mechanizmów przemocy działających wewnątrz środowisk, które same czują się ofiarami. To dlatego część środowisk feministycznych przyjmuje twórczość Judith Butler z oburzeniem: ujawnia ona, że nikt nie jest niewinny, że także feminizm może być odpowiedzialny za różnego rodzaju wykluczenia [historycznie – wykluczając ze swojego grona osoby, które nie pasowały do określonego wzorca – np. lesbijki butch, transseksualistów – przyp. E.T.]. Podobnie irytujące jest ujawnienie, że organizacje lesbijek i gejów, walczące rzekomo o prawa wszystkich LGBT, w rzeczywistości dążą do społecznej akceptacji dla jedynie części z nich: tych porządnych, monogamicznych, uporząd-
kowanych płciowo i seksualnie [tak jak w przypadku akcji „Niech nas zobaczą“, która spotkała się z zarzutami o wykluczanie gejów i lesbijek z mniejszych miast, singli, osób niemonogamicznych itp. – przyp. E.T.]. (...) Rewolucyjność queer polega na tym, że choć opiera się on na świadomości nieuchronności przemocy w stosunkach międzyludzkich, to jednak nie zgadza się na jej legitymizowanie w imię racji „moralnej większości“ czy jakiejkolwiek innej większości.
Co ma queer do geja, lesbijki i heteryka? Określanie się jako queer jest przyznaniem się do istnienia poza/pomiędzy zdefiniowanymi tożsamościami, niemożnością/niechęcią jednoznacznej kategoryzacji – seksualnej czy płciowej. Heterykiem/heteryczką, gejem czy lesbijką można być w danej chwili czy kontekście, który wymaga zdefiniowania się w jakiś sposób, ale te określenia istnieją tylko „tu“ i „teraz“.
Według Jacka Kochanowskiego „gej“ czy „lesbijka“ i „queer“ to zupełnie różne perspektywy: queer to strategia wyśmiania wszystkich tożsamościowych kategorii, ukazanie ich absurdalności i przypadkowości. Te kategorie po prostu nic nie znaczą, ich znaczenie jest sztucz nie konstruowane. Co to właściwie znaczy, że jestem gejem? Czy cokolwiek ponad to, jakiego rodzaju płeć ma mój partner seksualny? (...) Nie musimy „być“ kimkolwiek: gejem czy lesbijką, kobietą czy mężczyzną, możemy wypowiedzieć posłuszeństwo obo wiązkowemu posia daniu tych wszystkich etykietek. Po co? Po to, żeby nie starać się im „dorównać“, po to, żeby nie wkładać całej swojej energii w napełnianie tych pustych nazw treścią, żeby ich nie materializować na powierzchni naszych ciał, ponieważ są to etykietki wymierzone przeciwko nam. Nie chodzi o to, żeby ich zupełnie przestać używać – mogą być z wielu powodów, także politycznych, przydatne. Ale nie powinno się w nie wierzyć. Nie powinno się starać wypełnić oczekiwań w nich zawartych, ponieważ dzieje się to kosztem wygłuszania naszych pragnień, zamykania sobie wielu możliwości, które pozwoliłyby nam być szczęśliwszymi. Queer to nie jest ko lejna nazwa „osób LGBT“, bardziej modna, bo mniej zrozumiała. To strategia bycia poza kategoriami, bycia na przekór tym kategoriom.
Polityka queer Jak twierdzi Jacek Kochanowski, polityka queer oznacza budowanie ruchu społecznego na rzecz tego, co nienormatywne, ruchu opartego nie na sojuszu „zdefiniowanych tożsamości“, ale koalicji tych wszystkich, którym bliska jest wizja społeczeństwa opartego na odmienności i różnicowaniu. Polityka queer to także polityka walki o przejęcie wiedzy: wykazująca uwikłanie wiedzy – wiedzy naukowej, ale także medialnego obrazu rzeczywistości – w procedury przemocy [wynikającej z tego, że rzeczywistość oparta na restrykcyjnych normach represjonuje jednostki, które się w tych normach nie mieszczą – przyp. E.T.]. Dlatego polityka queer to wkraczanie w przestrzeń akademicką, organizowanie kursów, konferencji i szkoleń wprowadzających do rewizji humanistyki z perspektywy queer, ujawnianie procedur służących normatywizacji w szkołach różnego stopnia i przeciwdziałanie im, to budowa alternatywnych źródeł wiedzy, alternatywnych mediów. Polityka queer to także wprowadzanie kuriozalności do codzienności i rozbrajanie lęku przed nią, to jawność, widzialność i słyszalność odmienności, to świadome afiszowanie się z tym, co kuriozalne, po to, by przestrzeń publiczna nie była zarezerwowana dla tego, co właściwe i usankcjonowane, ale by stała się domem dla wszystkich. Polityka queer to także zmiana prawa na takie, które sprzyja różnorodności i nie sankcjonuje wybranych sposobów życia jako bardziej w a r t o ś c i o w y c h , ale sprzyja odmienności i chroni odmienność przed normatywnym atakiem. (...) Przedtem jednak musimy zacząć chcieć i umieć być kuriozalnymi, odrzucić postawione przed nami wezwania do normalności, także normalności środowiskowej – normalności lesbijskiej, normalności gejowskiej itp. Największy wysiłek należy zatem do każdej/każdego z nas. Chodzi o to, co zwykle: by uwolnić swój umysł od normatywnych kategorii. Queer your mind! Dr Jacek Kochanowski – socjolog i filozof, publicysta. Zajmuje się socjologią queer i gender, socjologią i filozofią kultury, socjologią wiedzy, jest komentatorem prac Michela Foucaulta, włącza do teorii społecznej wątki dekonstrukcjonizmu. Dr Tomasz Basiuk – adiunkt w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego oraz dyrektor Ośrodka. Opublikował szereg artykułów i współredagował trzy prace zbiorcze z dziedziny queer studies.
11
wywiad
Gej polski 2008
Rozmawiał: Mariusz Kurc
Książka Anny Laszuk „Dziewczyny, wyjdźcie z szafy“ była o polskich lesbijkach, wasz „Gej dar“ to 16 wywiadów z polskimi gejami. Inspi rowaliście się książką Laszuk? D.B.: Nie, mieliśmy już jasną ideę „Gejdaru“, zanim wyszła książka Laszuk. Kilka wywiadów było już nawet wtedy gotowych. Od początku miał być tylko o gejach, a nie o gejach i lesbijkach? D.B.: Mam wielu przyjaciół gejów, ich opowieści o życiu kompletnie odbiegały od stereotypu, z którym często się stykałam – że gej to modny, pachnący, glamour facet „skazany“ na bycie stylistą. Chciałam pokazać, że to nieprawda. Opowiedziałam o tym Mike’owi, z którym się przyjaźnię. I co ty na to, Mike? M.U.: Fabulous, let’s do it, girl! Ja chciałem wziąć za rogi drugi stereotyp – geja jako strasznego, zboczonego typa, który czyha gdzieś w krzakach na młodziutkich chłopców, bo oczywiście jest pedofilem. Ale właściwie dlaczego nie chcieliście rozmawiać z lesbijkami? D.B.: Ciekawe, czy Annę Laszuk też ciągle się pyta, dlaczego nie napisała o gejach. Na spotkaniach autorskich mówiono raczej: „To fajnie, że w końcu lesbijki mają głos“. D.B.: W naszym przypadku pytanie o lesbijki ciągle powraca. Może to dobrze, przestają być niewidoczne, skoro dostrzega się ich brak?
12
Wywiad z Dominiką Buczak i Mikiem Urbaniakiem, autorką i autorem książki „Gejdar“ Foto: Monika Rakowska
M.U.: Według mnie nie ma „gejów i lesbijek“ jako jednej grupy. Łączy nas tylko walka z homofobią. Poza tym to są odrębne światy, różne problemy. Kiedy lesbijki idą za rękę ulicą, to nikt nie zwraca uwagi, a z facetami jest inaczej. D.B.: Zdajemy sobie sprawę z tego, że lesbijki są podwójnie dyskryminowane: jako kobiety i jako osoby homoseksualne. Ale my od początku chcieliśmy napisać książkę o gejach, o ich życiu i problemach. Gdybyśmy zrobili wywiady i z gejami, i z lesbijkami, książka siłą rzeczy koncentrowałaby się na różnicach i podobieństwach między nimi, a nie to było naszym celem. Czy nie jest też tak, że do prawdziwego życia gejów miałaś dostęp poprzez te przyjaźnie, a do lesbijek nie? D.B.: Masz rację. Mam tylko jedną koleżankę lesbijkę, a gejów było wokół mnie sporo. Czułam, że mam w miarę pełny obraz. Wszystkie wywiady robiliście razem? Był jakiś podział obowiązków? M.U.: Zrobił się samoistnie. Ja częściej eksplorowałem zakamarki seksualnego życia, a Dominika – mizoginię. Ty nie jesteś feministą? M.U.: Oczywiście, że jestem. W kwestii mizoginii byłem zastępcą Dominiki. Zadawaliśmy pytania z dwóch perspektyw – faceta homo i kobiety hetero, co dało ciekawe rezultaty. Dominika na początku trochę się wstydziła pytać o seks, ale szybko się przełamała i drążyła też te kwestie. Zadawała także pytania, których ja bym nie zadał,
bo wydawały mi się oczywiste z racji tego, że jestem gejem. Kiedy jeden rozmówca twierdził, że doskonale rozumie kobiety, to ja może bym to przepuścił, a Dominika od razu go kontrowała. Facet homo i kobieta hetero się uzupełniali? D.B.: Zgodnie ze stereotypem istnieje jakieś specjalne porozumienie między gejami i kobietami hetero. Z naszych wywiadów wynika, że ten opiewany przez seriale rodzaj przyjaźni jest mocno przereklamowany. Ale w naszym przypadku tak rzeczywiście jest. Więc nasza współpraca była owocna. M.U.: Kuba w wywiadzie „Homopodteksty“ mówi, że geje i kobiety mają pewną wspólnotę doświadczenia dyskryminacji – seksizmu, mizoginii, homofobii. Grzesiek z „Kleine Princessa“ twierdzi, że z lesbijkami nie miałby o czym gadać, a z heteryczkami ma – o facetach. Ja przyjaźnię się i z kobietami, i z mężczyznami hetero, choćby z mężem Dominiki. Łukasz jest modelowym przykładem otwartego, walczącego z homofobią i wszystkimi innymi fobiami faceta. Był także pierwszym – bardzo krytycznym – recenzentem naszych wywiadów. Trudno było wam znaleźć rozmówców? M.U.: Nie. Zaczęliśmy od znajomych i jakoś poszło. W trakcie okazało się na przykład, że nie możemy nie mieć księdza, bo w tych pierwszych wywiadach ciągle się jacyś księża pojawiali. Znaleźliśmy nawet kilku, ale wszyscy, jak przychodziło do wywiadu, odmawiali. Mamy więc księdza niedoszłego.
Łączenie religii katolickiej z homoseksualiz mem – częsty problem polskich gejów. D.B.: Sami byliśmy zdziwieni tym, jak często powracał. To jest główny motyw i w wywiadzie z niedoszłym księdzem – „Przystanek Jezus“ – i w wywiadzie „Dziecko Boże“. Jego bohater ma wciąż płonną nadzieję, że będzie w stanie się z katolickim Kościołem jakoś ułożyć. Wydaje mu się, że jeśli zbuduje trwały związek i nie będzie zmieniał partnerów – znajdzie w Kościele własną ścieżkę. Tuż po ukazaniu się naszej książki Watykan odmówił podpisania dokumentu ONZ, który wzywa wszystkie kraje do depenalizacji homoseksualizmu. To bardzo twarde powiedzenie ludziom takim jak nasz bohater: „jeśli jesteś gejem, jeśli budujesz relacje z mężczyznami – wynocha“. Od początku wywiady miały być anonimowe? D.B.: Tak. Zaznaczaliśmy wszystkim rozmówcom, że jeśli chcą, wystąpią bez nazwiska i pod zmienionym imieniem. Ale kilku z nich można zidentyfikować – Tomka Szypułę czy Jerzego Nasierowskiego. Sami tego chcieli. M.U.: Nie mielibyśmy szans na tak intymne zwierzenia, gdybyśmy chcieli wszystkich przedstawić z nazwiska. Ja sam, mimo że jestem wyoutowany przed samą Najświętszą Panienką, seksualnych i innych intymnych szczegółów bym o sobie nie opowiedział. A anonimowo oni nie mieli oporów. Co ciekawe, w większości nie chcieli być identyfikowalni przez swoich sąsiadów, krewnych czy znajomych z pracy, ale przez swoich kolegów gejów - jak najbardziej. D.B.: Coming out jest chyba jedynym przeżyciem, o którym opowiadali wszyscy nasi bohaterowie. To z reguły bolesne doświadczenie. Wyszedł nam we wszystkich tych wywiadach ogromny trud ujawnienia się, praca, którą trzeba nad sobą wykonać, by go zrobić. M.U.: Czasami ta praca była wykonywana prawie na naszych oczach. Dawid z wywiadu „Chcemy być sobą“, jak dostał „Gejdar“, to stwierdził: „Żałuję, że zmieniłem sobie imię“.
Ten ogólny obraz polskiego geja 2008 wyła niający się z „Gejdara“ nie jest wesoły. D.B.: Tak, to jest smutna książka. Zanim zaczęliśmy przeprowadzać wywiady, naiwnie myślałam, że ludzie żyjący pod społeczną presją mają trochę więcej empatii dla innych dyskryminowanych. Bzdura. To są w większości ludzie pełni sprzeczności, skrywający uwewnętrznioną homofobię. M.U.: Widać to dobrze w wywiadzie z Jarkiem „Szpilek nie noszę“. On był prawdziwym gejem homofobem i ta skomplikowana psychologicznie konstrukcja runęła na naszych oczach. Jak to? D.B.: Byliśmy pierwszymi osobami, które z nim rozmawiały o jego gejostwie, o jego poglądach. Przyjaźni się z ludźmi, którzy twierdzą, że „pedałów trzeba zajebać“ i koniec, zero refleksji. My na to: „No co ty? To jak można się z kimś takim przyjaźnić?“. Mówił, że denerwują go geje przegięci, że nie wyobraża sobie romantycznego, pełnego czułości wieczoru z facetem, my pytaliśmy, dlaczego. Kiedy spotkaliśmy się z nim po 4 miesiącach, wypalił, że teraz w jego życiu jest rewelacyjnie – poznał chłopaka, zakochał się i wyoutował przed kilkoma znajomymi. I to wszystko dlatego, że po wywiadzie z nami sobie przemyślał różne sprawy. Zatkało nas. Naszym zamierzeniem nie było zmienianie jego mentalności, choć w sumie dobrze się stało. M.U.: To była niesamowita metamorfoza. On nigdy wcześniej nie spotkał nikogo, kto by mu zadał te proste pytania. Wrażenie robi tez wywiad z żonatym gejem seksoholikiem. Wrył mi się w głowę obraz: żony nie ma w domu, a on z malutkim synkiem na ręku wyrywa facetów na czacie. D.B.: Kiedy od nas wyszedł po wywiadzie, nie byliśmy w stanie nic powiedzieć. Rozbolała mnie głowa. M.U.: Jeśli musisz ciągle kłamać, zmyślać, udawać, to nic dziwnego, że twoje życiowe decyzje są często koślawe. Jaka jest sytuacja żony tego człowieka? W jakiej atmosferze wychowy-
wany jest ich synek? Co z tymi wszystkimi gejami, których on potraktował instrumentalnie? Dwie, góra trzy osoby w tej książce mają ugruntowaną gejowską tożsamość, która nie ogranicza się do uprawiania seksu z facetami. D.B.: Na przykład? Tomek Szypuła. D.B.: Jego postawa jest cudowna. On jest społecznikiem, jakich mało. Mike, ty dużo działałeś na rzecz walki z homofobią. Spotykałeś się z „działaczofobią“ wśród gejów? M.U.: Tak, bardzo często. D.B.: Ja też się spotykałam: „o co tym działaczom chodzi, po co te parady, gdyby było o tym cicho, to byśmy sobie spokojnie żyli…“ itd. Szczególnie niewyoutowanym gejom działacze przeszkadzają. Tak jakby homofobia nie istniała, gdyby działaczy czy parad nie było. M.U.: Jest też analogiczny pogląd w stosunku do antysemityzmu. Często słyszałem, że „właśnie to ciągłe gadanie o Jedwabnem wywołuje antysemityzm“. Dwóch waszych bohaterów ma dzieci i mówi o tym, a więc pojawia się problem homorodzi cielstwa. Temat homoadopcji w ogóle by nie zaistniał, gdyby niektórzy z innych rozmówców nie czuli, że powinni się w tej kwestii wypo wiedzieć, mimo że w ogóle nie byli pytani. I mówią, że są jej przeciwni. D.B.: To samo wyszło. Symptomatyczne. Tak jak i seks, którego w książce Laszuk właściwie nie ma, zauważyłeś? Naszych rozmówców nie trzeba było specjalnie zachęcać do mówienia o seksie, a my chętnie słuchaliśmy. Czasem te dosłowne opisy trudno było przelać na papier, bo wychodziło niemal porno. Jeden z bohaterów drobiazgowo opisywał różnice między seksem z kobietą i z mężczyzną, inny powiedział dokładnie, po czym poznał, że jego chłopak chwilę wcześniej uprawiał seks z innym… Wątki seksualne to jest chyba podstawowa różnica między „Gejdarem“ a książką Laszuk. Widać dokładnie, o ile trudniej jest dziewczynom mówić o seksie, co wynika z różnej socjalizacji dziewczyn i chłopaków.
13
W grudniu 2008 odbyło się spotkanie założycielskie nowej grupy działającej w KPH Warszawa – KPH Wschód. Korzystając z polskich doświadczeń, w tym ponad 7 lat funkcjonowania KPH, nowa grupa będzie działała na rzecz poprawy sytuacji osób LGBT na Białorusi i Ukrainie, a w przyszłości być może w Rosji i innych krajach b. ZSRR. Koordynatorem grupy KPH Wschód został Białorusin Rodion Bohush, który przez 3 lata działał w Białoruskiej Lidze Lambdy (BLL), gdzie zajmował się prawami gejów i lesbijek. Obecnie Rodion studiuje i mieszka w Warszawie.
Prawie całe swoje życie spędziłem na Białorusi, gdzie się urodziłem. Absolutna większość gejów, lesbijek i osób trans cały czas żyje w obawie przed „ujawnieniem“. W sumie na Białorusi i w Polsce problemy są podobne: homofobia, brak tolerancji i negatywne wypowiedzi ze strony przedstawicieli władzy. Jednak zasadniczą różnicą jest to, że na Białorusi brak jest jakichkolwiek gwarancji wolności słowa, a ruch LGBT praktycznie nie istnieje. Mam nadzieję, że nasza grupa KPH Wschód pomoże w nawiązaniu kontaktów między Zachodem i Wschodem – powiedział Rodion Bohusz. W grupie działa kilkanaście osób, które mają doświadczenie we współpracy z organizacjami z Europy Wschodniej lub interesują się kulturą wschodnich sąsiadów Polski. Kontakt do koordynatora KPH Wschód: wschod@kph.org.pl Lista dyskusyjna grupy: kph_grupa_wschodsubscribe@yahoogroups.com (TS)
Homoseksualizm w PRL-u (5)
historia
Inne spojrzenie Tekst: Krzysztof Tomasik
Kultowy film lesbijski od 25 lat w Polsce Kiedy na początku lat 90. oglądałem po raz pierwszy „Inne spojrzenie“ w kinie studyjnym Pod 12, siedząca za mną kobieta opowiadała swojej koleżance, jakie wrażenie wywarło na niej zobaczenie tego filmu w połowie lat 80., jak zaraz następnego dnia pobiegła do kina jeszcze raz, a potem za każdym razem, gdy była tylko okazja, szła zobaczyć historię miłości Livii i Evy, choć od jakiegoś czasu film ma na wideo. Dziś trudno sobie wyobrazić, czym było wówczas „Inne spojrzenie“, przez długie lata jedyny film lesbijski rozprowadzany w kinowej dystrybucji, w dodatku z polskimi aktorkami w rolach głównych.
Pod prąd Grażyna Szapołowska po latach tak opisywała swój udział w węgierskiej produkcji: „"Inne spojrzenie" dzieje się po stłamszeniu powstania na Węgrzech, ale to nie jest alegoria polityczna. Jadwiga Jankowska-Cieślak gra dziennikarkę, która idzie pod prąd swoich czasów. Bycie sobą oznacza dla niej nie tylko pisanie bez wewnętrznej cenzury, ale jeszcze miłość do drugiej kobiety. Tę kobietę grałam ja. Obie dostawałyśmy potem listy od feministek i lesbijek z całego świata – podtrzymywały nas na duchu, zwierzały się ze swojego wyobcowania“. Nie ma pewności, dlaczego w głównych rolach wystąpiły Polki, legenda głosi, że żadna węgierska aktorka nie chciała grać lesbijki. A może po prostu taka była koncepcja reżyserska, który chciał, żeby od początku obie bohaterki wyglądały na osoby jakby z „innego świata“, niemogące odnaleźć się w zastanej rzeczywistości? Zabierając się do „Innego spojrzenia“, Karoly Makk był twórcą cenionym w Europie, miał na swoim koncie liczne sukcesy, można powątpiewać, czy artysta z mniejszym dorobkiem dostałby zgodę na ekranizację powieści Erzsebet Galgoczi „W ramach prawa“, nie tylko bardzo politycznej, ale także poruszającej rzadko podejmowany temat lesbijskiej miłości.
Produkcja ruszyła w 1981 roku, na Węgrzech trwały właśnie zdjęcia, gdy w Polsce wprowadzono stan wojenny. Wkrótce aktorkom udało się wrócić do kraju, a w maju 1982 zdobyć zgodę na wyjazd do Cannes, gdzie na Festiwalu Filmowym „Innemu spojrzeniu“ przyznano nagrodę FIPRESCI, a Jadwigę Jankowską-Cieślak wyróżniono za najlepszą rolę kobiecą.
Odbiór w Polsce Informacje o wielkim sukcesie polskiej aktorki w Cannes dotarły do Polski, ale dopiero w październiku 1984 roku wprowadzono film na ekrany. Niezwykłość „Innego spojrzenia“ polegała na tym, że był to pierwszy pokazy-
utopii: obie są "niemożliwe", bo, z różnych względów, nie akceptowane społecznie. Mądry, głęboki, humanistyczny film“. W podobnym tonie recenzował „Inne spojrzenie“ Jerzy Płażewski w „Filmie“: „Eva jest lesbijką. Pociągają ją kobiety. Zakochuje się w pięknej koleżance redakcyjnej, stawia fiołek w doniczce między sąsiadującymi biurkami. Od czasów procesu Oscara Wilde nie minęło jeszcze sto lat, ewolucja w spojrzeniu na homoseksualizm jest ogromna, przejście problemu z domeny kryminalistyki do domeny medycyny jest faktem. Ale tyle tolerancji, by taką miłość związać z pojęciem piękna, fizycznego i duchowego? (...) Dzięki temperamentowi i sile przeżycia dwóch polskich aktorek, Jadwigi Jankowskiej-Cieślak i Grażyny Szapołowskiej, to nieopatrzone na ekranach uczucie rozwija się przed nami z całą oczywistością“.
W ramach prawa
Plakat Macieja Kałkusa reklamujący „Inne spojrzenie“ na polskich ekranach
wany w Polsce obraz, którego nie dało się omówić bez poruszenia kwestii kobiecego homoseksualizmu. A jednak film przyjęto dość przychylnie, recenzenci często apelowali wręcz o tolerancję dla „innej miłości“. Adam Horoszczak w tygodniku „Ekran“ pisał: „miłość Evy do innej kobiety, Livii – jest występna, naganna, grzeszna. Tym samym piętnem nacechowana jest jej bezkompromisowa miłość do prawdy. Obie miłości, aczkolwiek niby realne, są rodzajem
Przy okazji omawiania „Innego spojrzenia“ mówiło się też o homoseksualizmie autorki literackiego pierwowzoru. Płażewski wyjaśniał: „Erzsebet Galgoczi napisała rzecz w znacznej mierze autobiograficzną. Jej lesbijskie skłonności, konieczność obrony swych uczuć przed światem, uczulenie na zniewagi i upokorzenie przesadziły o jej reakcjach także politycznych i o losach – bliskich losom ekranowej Evy“. Szybko „Inne spojrzenie“ pokazano w telewizji, na polskim rynku ukazały się także dwie powieści Galgoczi, w 1985 roku „Wspólna wina“, a trzy lata później „Dowodu winy brak“. Nie przetłumaczono jednak „W ramach prawa“, które stało się podstawą „Innego spojrzenia“, jego fragmenty spolszczone przez Alinę Kamp zamieściła dopiero w 2000 roku lesbijska „Furia pierwsza“. Galgoczi zmarła w 1989 roku. „Inne spojrzenie“ pozostaje jednym z najwybitniejszych osiągnięć w karierze Grażyny Szapołowskiej i Jadwigi JankowskiejCieślak. Obie aktorki nigdy więcej nie zagrały lesbijek. 15
kultura
Testosteron w trzech odsłonach Tekst: Magda Pocheć
Foto: Monika Kokoszyńska
Trzy odmienne osobowości. Z trzech różnych miast. Na scenie tworzą jednak zgrany boysband. Co rusz kombinują, jak namieszać nam w głowach swoim show. I nieustannie prowokują. Kluczem do sukcesu są natomiast trzy skarpetki... Chodzi oczywiście o Da Boyz, jedyny dragkingowy zespół w Polsce Wieczni chłopcy
Uwalnianie chłopca Sobotni wieczór w warszawskiej UFIe. Błysk lamp i głośna muza. Przez środek parkietu pewnym, acz wyluzowanym krokiem zmierza koleś w szerokich spodniach i bejsbolówce. Bluza z kapturem, staranna bródka i ciężki zegarek. Wizerunek wyraźnie inspirowany seksistowską kulturą hip-hopu. Kieruje się w stronę sceny. Mijając mnie, rzuca tylko nonszalanckie i zaczepne „Siema, lala!“. Stoję jak wryta. A Tivv już na scenie w swoim żywiole wywołuje piski fanek i... fanów! Ania vel Tivv bierze z męskości wszystko, co najlepsze i najgorsze zarazem. Wciela się w rolę brutalnego macho i casanowy (ale nie tylko...) już od trzech lat. Deklaruje, że na co dzień jest zupełnie inna – przyjacielska i pogodna. Zapewnia też, że prowadzi absolutnie zwyczajne życie – pracuje w korporacji, nieustannie krążąc między różnymi miastami Polski i poza jej granicami. Na scenie, gdy wychodzi z niej ukryty gdzieś w środku chłopiec, jest jednak nie do poznania. – Zawsze wiedziałam, że tradycyjny model kobiecości nie jest modelem, do którego chciałabym się ograniczać. Uwielbiam zarost. Nieraz robiłam sobie 16
wąsy i brodę z piany w kąpieli. Potem okazało się, że mogę tak występować na scenie – wyznaje Ania. Dla niej dragowanie to forma sztuki, a poprzez swoje występy pragnie dostarczać ludziom rozrywki i inspiracji.
Igranie z płcią Drag kingi czerpią z ikon i celebrities. Uważnie studiują komercyjny geniusz idoli, by później przerysowywać pewne jego aspekty. Ucieleśnić to, co w danej postaci najbardziej intrygujące. Tradycyjne podejście do dragu zakłada ośmieszanie stereotypowej męskości, deklasowanie roli społecznej. – Dla mnie to w rzeczywistości feministyczne narzędzie walki z patriarchatem. – dopowiada Morfi (prywatnie Megi). Ale drag wciąż ewoluuje w kierunku bardziej radykalnego eksperymentowania z płcią niż tylko kwestionowanie stereotypów. Genderfuck, czyli ukazywanie niejednoznaczności płci, to element coraz częściej pojawiający się w występach drag kingów. Również naszych rodzimych Da Boyz. Dziewczyny nie stronią także od pokazywania nienormatywnej męskości. Postać George’a Michaela, w którą wciela się Tivv w piosence Outside, jest tego wyraźnym przykładem. W
czapce policjanta, czarnej skórze, z kajdankami i pałką w dłoni Ania staje się po prostu gejowską ikoną seksu. – Dla mnie dragkingowanie nie dotyczy wyłącznie igrania z płcią, ale można to rozszerzać także na inne kategorie, w tym seksualność. Tivv w swoim show pokazuje na przykład nienormatywną seksualność S/M. Drag generalnie uderza w status quo – sugeruje Offca. Dziewczyny z Da Boyz już w pierwszych latach życia opierały się socjalizacji i dziecięca jeszcze intuicja podpowiadała im, że gorset narzucanej im roli społecznej – zarówno w zakresie ubioru, jak i zachowań – jest zbyt ciasny. Mając kilka lat, Ania oprotestowała noszenie spódnic, które ograniczały możliwości swobodnego poruszania się i zabawy. Z wiekiem stało się również jasne, że żadna z dziewczyn nie zamierza realizować heteronormy. Dziewczyny poza sceną kochają dziewczyny. Na scenie natomiast kwestionują wszystko, również kategorię tożsamości seksualnej.
Tożsamość zróżNICowana Offca także zaczynała swą przygodę z dragiem poprzez przeginanie męskości. Na warsztat wzięła latynoskiego kochanka – An-
tonio Banderasa. Ksywka Antonio przylgnęła do niej do dziś. Obecnie jednak przechodzi fascynację Freddiem Mercurym. – Moje podejście do dragowania zmieniło się całkowicie po międzynarodowym festiwalu drag kingów w Berlinie, gdzie zobaczyłam na przykład, jak dragowania można użyć do pokazania różnych zjawisk związanych z cielesnością, np. anoreksji. Teraz uważam, że najlepsze role to te, których nie da się jednoznacznie skategoryzować. Antonio pragnie, aby przy kolejnym występie publiczność nie miała absolutnie żadnej pewności co do tego, kim jest osoba na scenie. – Chciałabym płynnie przejść od kobiecości do męskości i z powrotem. A to wszystko na waszych oczach. Morfi natomiast to typ chłopaka z deskorolką, któremu jest tak właściwie trochę wszystko jedno. Zdystansowany i wyluzowany. Nigdy nie dorasta. Sceniczna specjalność Morfi to Justin Timberlake. Megi jest prawdziwą weteranką polskiej sceny DK. To ona z dziewczyn ma najdłuższy staż – występuje od pięciu lat. Da Boyz to jej trzeci zespół. – Coraz trudniej jest mi opracowywać nowe numery, gdyż coraz więcej od siebie wymagam. Dla mnie ważne jest, aby to było interesujące na wielu poziomach – zarówno pod względem wizualnym, ale też tym bardziej abstrakcyjnym, ideologicznym.
3 skarpetki Megi przyznaje, że drag ma dla niej olbrzymie znaczenie osobiste. – Po tylu latach występów doszłam do takiego poziomu samostanowienia, że moja płeć jest mi właściwie obojętna. Ludzie na ulicy mają często problem z jej określeniem. Czasami jest to frustrujące, ale czasami myślę, że to tak ma być. Nie
chcę na siłę być zaszufladkowana do jakiejś kategorii. Początki z dragiem nie były jednak proste. – Wchodzenie w klimaty drag to proces dystansowania się do własnej płciowości. Okazało się, że jestem w jakimś stopniu przywiązana do swoich atrybutów kobiecości. Ukrycie piersi i wypchanie majtek skarpetami, a potem wyjście z tym do ludzi nie przyszło mi bez trudu – przyznaje Megi. Tivv dodaje, że po latach praktyki nasuwa się jeden wniosek – Trzy skarpetki włożone w majtki dają optymalny efekt. Zdają się to potwierdzać również heteroseksualne dziewczyny. – Włożenie tych skarpetek w kroku to symboliczne przejście; narzędzie, za pomocą którego udaje ci się zdystansować do siebie i zakwestionować własną tożsamość – stwierdza Antonio i dodaje – Ta rola przekonuje również innych. Drag budzi pożądanie zarówno hetero, jak i homoseksualnej publiczności. Pomimo że dziewczyny identyfikują zjawisko DK z kulturą lesbijską, bardzo chciałyby występować dla szerokiej publiczności. Można pokusić się o stwierdzenie, że drag to
Przebieranki z morałem
Da Boyz w miejskiej dżungli
takie przebieranki z pożywką intelektualną. Manipulowanie ciałem i wyglądem pozwala nam wcielać się w dowolne role. Da Boyz przekonują nas, że wszystko jest możliwe, zarówno na scenie, jak i w życiu prywatnym. – Oprócz tego, że przebieram się na scenie, to przebieram się właściwie notorycznie. Codziennie wchodzę w inne role, a ubiór i wygląd to tylko symboliczne przejście. – przekonuje Megi i opowiada o zestawach ciuchów, w które obfituje jej szafa. Inne do pracy, inne po pracy, inne po domu. A jeszcze inne na spotkanie z rodzicami. – Za każdym razem jestem kimś trochę innym, ale jednocześnie to cały czas ja – stwierdza. – Myślę, że każdy uprawia swoje prywatne drag, np. poprzez
Od lewej: Tivv, Morfi, Antonio
nakładanie makijażu czy eksperymentowanie z ubiorem. Przecież nawet idąc do fryzjera, czujesz, że zmiana pozornie fizyczna wpływa na samopoczucie – dodaje Offca. – Ciało to element władzy – kontynuuje Antonio. – Kanony atrakcyjności dla kobiet i mężczyzn są bardzo wąsko i restrykcyjnie ustalone. Gdy uświadamiasz sobie, jak wiele jesteś w stanie ze swoją cielesnością zrobić, to odkrywasz jednocześnie, że masz w tym zakresie pewien obszar wolności. Możesz być, kim chcesz, i realizować alternatywne wyobrażenia na temat tego, co jest piękne. Da Boyz powstało w kwietniu 2006. W skład grupy wchodzą 3 dziewczyny o pseudonimach artystycznych Antonio, Morfi i Tivv. Da Boyz ma już na koncie wiele występów, w tym w ramach międzynarodowej imprezy Drag Festival Berlin 2008 i na występie organizowanym przez węgierską organizację Ösztrosokk w Budapeszcie. W repertuarze, który nieustannie rozwijają, znajdują się m.in. utwory takich gwiazd jak Justin Timberlake, George Michael, Antonio Banderas oraz stale unowocześniany zestaw kawałków polskiego i zagranicznego hip-hopu. Da Boyz poprowadziło również szereg warsztatów dragkingowych, po których uczestniczki występowały z zespołem na scenie, a niektóre rozpoczęły nawet karierę solową. W najbliższym czasie Da Boyz będzie można zobaczyć 21 lutego w warszawskiej UFIE.
17
kultura
Odwieczne zamiany ról Specjalnie dla „Repliki“: Kamil/a Sipowicz
Eksperymenty ze stereotypowo rozumianą płciowością są starsze niż świat
foto: Ewa Murawska
ny i kosztowny ubiór królowej, ona naciąga na siebie lwią skórę i bierze w dłoń maczugę. Herkules na dworze Omfale zajmował się przede wszystkim tkaniem.
Kamil Sipowicz ze swoją partnerką Korą Jackowską na promocji jego najnowszej książki „Hipisi w PRL-u“, październik 2008 r.
To, co dziś nazywamy transwestytyzmem, transgenderyzmem czy po prostu zamianą ról płciowych, to zjawiska, których rodowód jest starszy niż nasza europejska cywilizacja. Występowały już u starożytnych Greków, dla których była to okazja do przeglądania się w dziwnym i obcym świecie. Dzięki zanurzeniu się w świecie ksenos (innych) Grecy mogli narysować granice własnej tożsamości. Wspomnijmy choćby Herkulesa. Temu greckiemu herosowi, archetypowi tego, co męskie, wręcz samcze, przydarzyła się zdumiewająca przygoda. A właściwie kilka przygód. Podczas wykonywania jednej ze swych dwunastu prac, zdobywania pasa królowej Amazonek Hipolity, musiał przebierać się za kobietę. Uciekając przed mieszkańcami miasta Antimacheja, na wyspie Kos ukrył się u trackiej niewolnicy przebrany w niewieście szaty. Karl Kerenyi w „Mitologii Greków“ pisze: W barwnej szacie niewieściej świętował później gody z córką królewską Chalikope, o „żelaznym obliczu“. Od tego czasu kapłani Herkulesa w Antimachei w trakcie składania ofiar przebierają się w niewieście szaty i noszą kobiece ozdoby głowy. Drugi raz przytrafiła się Herkulesowi crossdreserowa przygoda, gdy sprzedano go jako niewolnika lidyjskiej królowej Omfale. Przebrał się w kobiece stroje, aby przypodobać się królowej, która miała upodobanie do zamiany płci: Herkules zamienia się z nią na szaty: on zakłada delikat18
Androginiczni szamani
Androginiczni słudzy Królowej Matki to częsty motyw zdobniczy na naczyniach ludów irańskich. Mężczyźni, którzy przyjęli rolę kobiety, wielokrotnie stawali się szamanami w społeczeństwach na wielkich obszarach Syberii. Bo ktoś, kto przekroczył granicę płci, nadaje się do tego, aby przekraczać granicę światów. Stać się medium. Pomiędzy ziemią a niebem. Wedle religioznawców szamanizm był i jest prareligią, z której poprzez różne procesy racjonalizujące i różnicujące powstały wszelkie inne religie. Bóstwo szamańskie było amoralne i niejednoznaczne seksualnie. Szamani postępowali paradoksalnie. W swoim zachowaniu przekraczali moralne normy. Szaman jest na ziemi odpowiednikiem dwupłciowego, androginicznego bóstwa. Jest łącznikiem z tajemniczym jestestwem. Poza dobrem i złem. Poza mężczyzną i kobietą. Rytualny transwestytyzm miał jeszcze w średniowieczu potężną moc. Ta tradycja przetrwała do dziś, szczególnie w świętach karnawału. Na monachijskim Faschingu można zobaczyć tabuny mężczyzn poprzebieranych za kobiety. I niekoniecznie są to zadeklarowani transwestyci, raczej stateczni mieszczanie, nierzadko członkowie bawarskiego CSU.
Osłabienie terroru tożsamości seksualnej W dzisiejszym świecie następuje rozluźnienie genderowego paradygmatu zachowań społecznych. Terytorium przyzwolenia na to, co
dotychczas uważano za sprzeczną z duchem chrześcijaństwa aberrację, powiększa się. I to nie tylko w buddyjskiej Tajlandii, znanej ze stosunkowo dużej liczby osób transseksualnych. W Europie, gdzie tradycja szalonego szamana i pomieszania płciowego być może jakoś w podziemny sposób przetrwała, przyzwolenie na grę z własną tożsamością płciową jest coraz większe. Szczególnie w społeczeństwach zachodniej Europy, tam otwarcie głosi się opinie, iż normy postępowania chrześcijańskiego lub kryptochrześcijańskiego niekoniecznie muszą wykluczać prawo obywatela do szukania własnej płciowej tożsamości. Polska z jej dzisiejszym antyhomoseksualnym histerycznym dyskursem stoi w tej dziedzinie na samym końcu. Wydaje się, że niewiele się zmieniło od czasów, gdy poetka Maria Komornicka w transgenderowym akcie szalonej odwagi postanowiła być Piotrem Włastem i za to został/a skazana/y na wieloletni pobyt w zakładzie dla obłąkanych. U nas chrześcijaństwo nadal związane jest z powtarzalnym rytuałem i sztywnym ceremoniałem wyzbytym często wszelkiej empatii wobec Innych. Inni są dobrzy i godni kochania tylko wtedy, gdy dadzą przerobić się na takich samych jak my. Hasło „kochaj bliźniego swego jak siebie samego“ brzmi u nas „zrób z bliźniego siebie samego“. Kamil Sipowicz – filozof, poeta, malarz. Debiutował tomikiem wierszy „Tajemnicze dzieje pierwiastków“ (1983) wydanym w podziemnym wydawnictwie Przedświt, autor tekstów wielu piosenek Maanamu, m.in. „Wieje piaskiem od strony wojny“, „Hotel Nirvana“, „Bądź ostrożny“ oraz homoerotycznego „Derwisza“. W 1999 r. był redaktorem naczelnym miesięcznika „Max“. Partner życiowy Kory Jackowskiej, z którą napisał „Podwójną linię życia“. W październiku 2008 r. ukazała się jego najnowsza książka „Hipisi w PRL-u“.
kultura
Ekstremalna poezja Wywiad z Ewą Furgał, autorką „Ekstremizmów“
W 26. numerze olsztyńskiego kwartalnika literackiego „Portret“, który ukazał się jesienią 2008 roku, zamieszczono obszerny wywiad z Ewą Furgał, działaczką społeczną i otwartą lesbijką. Autorka debiutuje właśnie jako poetka zbiorem „Ekstremizmy“, a w rozmowie mówi o niewidzialności kobiet homoseksualnych, trudnościach coming outu, a także zdradza, na czym polega ekstremalność jej wierszy. Poniżej publikujemy fragment wywiadu, redakcji „Portretu“ dziękujemy za zgodę na przedruk. Tomik twoich wierszy nosi tytuł „Ekstremiz my“, na czym polega to ekstremum? W tej chwili ekstremalny wydaje mi się poziom intymności tych wierszy. Natomiast tytuł tomu nawiązuje do odbioru społecznego sytuacji, w której osoba nieheteroseksualna otwarcie mówi o swojej orientacji psychoseksualnej. Doświadczam tego na każdym kroku: określając się jako feministka, co dla wielu osób jest synonimem agresywnej histeryczki nienawidzącej mężczyzn, i określając się jako lesbijka, co powoduje natychmiastowy zarzut, że „obnoszę się ze swoją seksualnością“. Bardzo często spotykam się z opiniami, że moje poglądy są radykalne, a ocena rzeczywistości mylna i przesadzona. Jednak najbardziej deprymujące jest dla mnie zestawianie wszelkich ruchów wolnościowych z ruchami, które nawołują do nienawiści i przemocy. Pamiętam takie zdarzenie, kiedy młody mężczyzna działający w ruchu antyfaszystowskim został pobity przez neonazistę i komentarz jednej z gazet w tonie: „nam, normalnym obywatelom, nic do tego, niech się ekstremiści wybiją między sobą“. Pomyślałam sobie wtedy: no, ładnie, czyli tzw. normalne społeczeństwo mnie także uważa za ekstremistkę! Czy literaturę homoerotyczną można jeszcze nazywać ekstremalną, nawet w konserwa tywnej Polsce? Czy Ewa Sonnenberg, Ewa Schilling, Michał Witkowski i wielu innych twórców nie sprawili, że twórczość „branżowa“ przestała być niszowa?
Nie wiem, czy jakąkolwiek literaturę można nazwać ekstremalną. Może taką, która powstaje na bazie ekstremalnych przeżyć? Ale takie kryterium jakoś szczególnie literatury homoerotycznej nie wyróżnia. Jeśli chodzi o, eufemistycznie rzecz ujmując, ekskluzywność interesującego nas zjawiska, to nie wrzucałabym do jednego worka tzw. literatury gejowskiej i tzw. literatury lesbijskiej. Cieszę się, że wymieniłaś aż dwie kobiety, ale jednocześnie zastanawiam się, ile nazwisk piszących lesbijek jest w stanie wymienić przeciętny/-a czytelnik/-czka. Społeczna niewidzialność lesbijek dotyka także literatury, twórczość lesbijek wydaje się raczej egzotyczna niż ekstremalna. Oczywiście cieszy mnie każdy sukces twórców otagowanych jako „branżowi“, natomiast nie zauważam jakiejś klęski urodzaju w tym względzie. O wielu homoerotycznych twórcach można usłyszeć: ceniony/ceniona także poza branżą. Czy tak wyraźnie ukierunkowana litera tura potrzebna jest bardziej „branży“, czy raczej „reszcie świata“, po to, by oswajała jednocześnie z całością zjawiska, nie tylko na gruncie sztuki? Szczerze mówiąc, nie znam żadnych homoerotycznych twórców ani twórczyń cenionych tylko przez branżę [śmiech]. Nie sądzę, aby można było uczynić proste przełożenie pomiędzy czytaniem literatury homoerotycznej a postawą wobec homoseksualności. Pozbywanie się uprzedzeń, refleksja nad własnym światopoglądem i zmiana postaw to skomplikowany i długotrwały proces. Fantastycznie byłoby, gdyby literatura zdolna była czynić zmianę społeczną, ale jestem przekonana, że rzetelna edukacja ma tutaj większe pole do popisu i większą szansę na skuteczność. Natomiast z pewnością dzięki literaturze możemy zaznaczyć swoją obecność. Szczególnie dla kobiet, w kontekście społecznej niewidzialności lesbijek, o której mówiłam wcześniej, ma to duże znaczenie. „Ekstremizmy“ to twój pierwszy tomik, na dodatek – tak się przynajmniej wydaje –
foto: Natalia Sarata
Rozmawiała: Nina Olszewska
szalenie osobisty. Czy łatwo było zdecydo wać się na takie uzewnętrznienie? Sama decyzja została podjęta spontanicznie, nad ewentualnymi skutkami niewiele się zastanawiałam. I teraz publikacja tych wierszy wydaje mi się totalnym ekshibicjonizmem. Jednocześnie cieszę się, że się tak stało, bo dosyć mam już mojej pielęgnowanej przez lata zachowawczości, wiecznego uciekania przed tym, co może się zdarzyć. A coming out zawsze był dla mnie traumatycznym przeżyciem. Myślę, że największa w nim trudność jest taka, że nie wystarczy go dokonać raz, że ciągle pojawiają się nowe osoby, wobec których trzeba się ujawniać od nowa. Wciąż trzeba dokonywać diagnozy, w którym momencie najlepiej to zrobić, decydować, czy powinno się powiedzieć, czy raczej nie, przewidywać reakcje, planować własną reakcję na możliwe różne reakcje, a potem jeszcze radzić sobie z tymi reakcjami, obłęd po prostu. Straciłam kilka bliskich osób po ujawnieniu się i potwornie mnie to rozczarowało. Było też parę cudownych reakcji, ale w takich przypadkach bilans nigdy nie wychodzi na zero. Jednak życie w ukryciu byłoby nie do zniesienia, zdecydowanie nie polecam. Ewa Furgał – ur. w 1979 roku w Olsztynie, mieszka i pracuje w Krakowie. Związana z sektorem pozarządowym, fundraiserka, trenerka, współzałożycielka Fundacji Przestrzeń Kobiet. Autorka recenzji i felietonów, blogerka. W 2008 roku w „Portrecie“ ukazał się jej debiutancki tom poezji „Ekstremizmy“.
19
kultura
Teksty: Sebastian Jagielski Mariusz Kurc Krzysztof Tomasik
Człowiek, który chciał być księciem Samuel Blumenfeld, „Człowiek, który chciał być księciem“, Świat Książki, 2008 Michał Waszyński był reżyserem ponad 40 najbardziej kasowych przedwojennych komedii i melodramatów. To on zrealizował „Znachora“, „Antka policmajstra“, „Dybuka“ i „Co mój mąż robi w nocy?“. Właściwie to wszystko, co dotąd o nim wiedzieliśmy. Oto jednak francuski dziennikarz Samuel Blumenfeld, po obejrzeniu najwybitniejszego filmu kina jidysz „Dybuka“, postanowił odkurzyć postać jego reżysera. Zatem kim naprawdę był Michał Waszyński? Żydem urodzonym
na Wołyniu. Wyrafinowanym homoseksualistą. Mężem 80-letniej włoskiej hrabiny, która zapisała mu cały swój majątek. Mitomanem podającym się za księcia. Prawą ręką Samuela Bronstona w jego filmowym imperium (to pozwoliło mu zdefraudować olbrzymie sumy i doprowadzić tym samym wytwórnię do bankructwa). Waszyński swego homoseksualizmu nigdy specjalnie nie ukrywał. O jego seksualności wiedziało przedwojenne środowisko filmowe (młodzi lokaje w jego warszawskiej rezydencji byli również jego kochankami). Wiedzieli członkowie polskiej armii pod dowództwem gen. Andersa, w szeregi której wstąpił w grudniu 1941 r. („Nawet jego powszechnie wiadomy homoseksualizm nie stwarzał żadnych problemów“ – mówiła
Truman Capote Autor „Śniadania u Tiffany’ego“ życie miał ciekawe, choć nie do pozazdroszczenia. W dzieciństwie czuł się permanentnie odrzucony – rodzice pojawiali się i znikali, potem zaliczył okres triumfu i prosperity, a ostatnie kilkanaście lat spędził głównie w towarzystwie narkotyków, alkoholu i prochów. Od młodzieńczych lat nie ukrywał swego homoseksualizmu. Wyróżniał się. Przegiętym sposobem bycia, miniaturową posturą i wysokim, piskliwym głosem. Oraz wybitnym talentem literackim. Najważniejsza – uznawana za arcydzieło – pozycja w dorobku Trumana Capote’a to wnikliwe studium mordu „Z zimną krwią“. Historia powstania tej książki sama
Renata Bogdańska, przyszła żona gen. Andersa). Wiedzieli też jego współpracownicy z Bronston Productions, którego filarami byli zresztą homoseksualni mężczyźni (Waszyński, Colasanti, Moore). Zatem reżyser „Dybuka“ wydaje się pierwszym polskim reżyserem, o którym możemy powiedzieć, że był – przynajmniej do pewnego stopnia – jawnym homoseksualistą. Choć w tej rewelacyjnej i pasjonującej książce Blumenfeld więcej miejsca poświęca kwestii żydowskiej, to sporo też możemy się z niej dowiedzieć o doświadczeniu homoseksualnym reżysera. Bo prawdziwym arcydziełem Waszyńskiego bynajmniej nie była jego twórczość, lecz własne życie, będące perfekcyjnie zaprojektowaną maskaradą w iście hollywoodzkim stylu. (SJ)
Gerald Clarke, „Truman Capote“, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2008
w sobie jest tak fascynująca, że poświęcono jej dwa filmy: „Capote“ i „Bez skrupułów“. Gerald Clarke pracował nad biografią Trumana 13 lat. Jego opasłe dzieło nieodmiennie czyta się z zainteresowaniem. Podejścia do homoseksualizmu mogliby się od Clarke’a uczyć polscy biografowie: żadnej sensacji i żadnego tabu. Autor szczegółowo opisuje kolejne – często mocno toksyczne – związki swego bohatera. Pierwszą miłością Trumana był krytyk literacki Newton Arvin. Potem ponad dwadzieścia lat spędził Capote z pisarzem Jackiem Dunphym. Po nim nastąpiła zmiana: zaczął szukać partnerów wśród... nudnawych ojców i mężów. „Truman mo-
że mieć tylko heteroseksualnych mężczyzn, ponieważ w oczach homoseksualnych był skrajnie nieatrakcyjny“ – komentował znajomy. Brak w pracy Clarke’a tylko głębszej analizy publicznego funkcjonowania homoseksualizmu Capote’a – pupila mediów. Czy chętnie rozmawiał o swej orientacji w talk shows i jak to odbierano? Jak postrzegał ruch emancypacji gejów i lesbijek, który rodził się na jego oczach w Nowym Jorku? Te wątki pojawiają się, ale trochę na marginesie. (MK)
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Antoni Słonimski, a Irenę Krzywicką zainspirowała do napisania opowiadania, w którym tak scharakteryzowano główną bohaterkę: „miała skłonność do obu płci, dzieląc swoje upodobania po równi, czasem była zakochana w mężczyźnie, czasem w kobiecie, zawsze z jednakową egzaltacją“. Niebanalne życie Morskiej zostało wreszcie opowiedziane, Hanna Faryna-Paszkiewicz wykonała ogromną pracę, zbierając w całość rozsiane wspomnienia znajomych, a także odnajdując szereg niepublikowanych dotąd materiałów, w tym liczne zdjęcia.
Starannie wydana książka składa się z trzech części: pierwsza jest rekonstrukcją życia, drugą stanowi opowiadanie Krzywickiej inspirowane wojennymi prerypetiami Morskiej, jej męża i kochanka, a trzecia to artykuły z lat 1933-45 podpisywane pseudonimem Marjusz Dawn. O ile teksty publicystyczne mają już tylko wartość historyczną, o tyle dwie pierwsze części stanowią fascynującą lekturę. Na szczęście autorka nie przemilcza biseksualizmu Morskiej, cały rozdział poświęcono relacji z Iwaszkiewiczową, choć chciałoby się przeczytać także o innych jej związkach z kobietami. (KT)
wot zakłóca przybycie tajemniczego młodzieńca. Młody przystojny mężczyzna stanie się obiektem pożądania wszystkich jej członków. W obsadzie między innymi Jadwiga Jankowska-Cieślak, Danuta Stenka, Katarzy -
na Warnke, Jan Dravnel, Jan Englert, Rafał Maćko wiak, Sebastian Pawlak. Bardzo gorąco polecamy! (MK)
Opium życia Hanna Faryna-Paszkiewicz, „Opium życia. Niezwykła historia Marii Morskiej, muzy skamandrytów“, Jeden Świat, 2008 Maria Morska (1895-1945) została zupełnie zapomniana, ale w międzywojniu jej nazwisko znaczyło wiele. Deklamatorka wierszy skamandrytów, publicystka „Wiadomości Literackich“, żona cenionego matematyka Bronisława Knastera. Kochała się w niej Anna Iwaszkiewicz, utwory dedykowali
T.E.O.R.E.M.A.T. 1 lutego 2009 r. odbyła się w TR Warszawa premiera spektaklu Grzegorza Jarzyny „T.E. O.R.E.M.A.T.“ na podstawie twórczości Pie ra Paolo Pasoliniego . To opowieść o zamożnej mieszczańskiej rodzinie, której nudny ży20
kultura
Gej Bohater „Obywatel Milk“, polska premiera 23 stycznia Tekst: Sebastian Jagielski
„Obywatela Milka“ otwierają pochodzące z lat 60. dokumentalne sceny policyjnych nalotów na gejowskie bary. Spostrzegłszy kamerę, szarpani, pałowani mężczyźni zakrywają rękami twarze, lękając się społecznego ostracyzmu i napiętnowania. Wiedzą, że będąc homoseksualistami, w tym świecie nie mogą być sobą. Muszą się ukrywać. Tak jak ukrywa się sam Milk (znakomity w tej roli Sean Penn) – w konserwatywnym domu i na Wall Street, gdzie pracuje. Do czasu jednak, gdy w przeddzień swoich 40. urodzin spotyka przys-
Gus Van Sant, który nowatorskimi „Gerrym“, „Słoniem“, „Paranoid Park“ i „Last Days“ zasłużył na miano najwybitniejszego współczesnego
głównego nurtu jeszcze do niedawna przypadała rola antybohatera, opowiedzieć tak jak o najprawdziwszym Bohaterze, o kimś niezwykłym zatem i wyjątkowym. Van Sant zawłaszcza więc gatunek, który dotąd wznosił pomniki wyłącznie heterobohaterom, kierując swój przekaz do jak najszerszego adresata. Tym razem – jak się zdaje – przede wszystkim zależało mu na tym, by jego głos został usłyszany. Film Van Santa jest również o narodzinach tożsamości gejowskiej. – Byłem dotąd w czterech poważnych związkach. Trzech z czterech moich partnerów otarło się o samobójstwo. Tu nie chodzi o „sprawę“ – walczymy o nasze życie – mówi Harvey Milk. Żeby walczyć z wykluczeniem, potępieniem i stygmatyzacją, by w opresyjnym, heteronormatywnym świecie być sobą – należy się ujawnić, należy zdobyć się na coming out. To przesłanie filmu Van Santa (ujawnionego geja, dodajmy) i samego Milka, które w Polsce AD 2009 wydaje się szczególnie aktualne i ważne. (SJ)
If a bullet should enter my brain, let that bullet destroy every closet door (Jeśli dosięgnie mnie kula, niech rozwali każde drzwi [szafy], w której ukrywają się geje i lesbijki). Harvey Milk tojnego Scotta (James Franco), z którym spędza noc. Wkrótce obaj decydują się na wyjazd do San Francisco, gdzie otwierają zakład fotograficzny, który szybko staje się miejscem spotkań gejów. Film Van Santa opowiada losy człowieka, który walcząc z dyskryminacją mniejszości seksualnych, został – jako pierwszy w historii jawny gej – wybrany do rady miejskiej (San Francisco w 1978 r.).
Sean Penn jako Harvey Milk
reżysera amerykańskiego, skonstruował „Obywatela Milka“ według klasycznych reguł hollywoodzkiego widowiska biograficznego. A wszystko po to, by o geju, któremu w kinie
„Obywatel Milk“ Gusa Van Santa otrzy mał 8 nominacji do Oscara.
„Obywatel Milk“, USA, 2008. Reż. Gus Van Sant; wyk. S. Penn, J. Brolin, D. Luna, J. Franco; dystrybucja Best Film, premiera: 23 stycznia 2009 r.
Harvey Milk (1930-1978) – radny San Francisco od stycznia do listopada 1978 r., działacz gejowski. Pierwszy na świecie otwarcie homoseksualny polityk piastujący wybieralne stanowisko. Zastrzelony 27 listopada 1978 r. przez Dana White’a, konserwatywnego katolika, politycznego oponenta. Milk startował w wyborach do rady San Francisco dwukrotnie – w 1973 i w 1975 r., zanim został wybrany w 1977 r. Skutecznie sprzeciwiał się propozycji senatora Johna Briggsa zakładającej zakaz pracy dla homoseksualnych nauczycieli w stanie Kalifornia (podobną propozycję prawie 30 lat później wysuwał polski wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski). Milk wspierał też wprowadzenie zakazu dyskryminacji ze względu na orientację seksualną w miejscu pracy. Dan White, który tego samego dnia zastrzelił również George’a Moscone’'a, burmistrza San Francisco, otrzymał wyjątkowo łagodny wymiar kary – 7 lat więzienia (adwokaci podnosili m.in., że to... fastfoodowa dieta była przyczyną jego chwilowej niepoczytalności), który spowodował tzw. Zamieszki Białej Nocy (White Night Riots) w gejowskiej dzielnicy San Francisco. Hospitalizowano ponad 160 osób. White wyszedł z więzienia po 5 latach. W 1985 roku popełnił samobójstwo. Magazyn „Time“ zaliczył Milka do 100 najważniejszych postaci XX wieku. (MK)
Harvey Milk
21
Teksty: Krzysztof Tomasik
kultura
Kontrola współczesności Irena Krzywicka, „Kontrola współczesności. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej z lat 1924-1939“, oprac. i wstęp Agata Zawiszewska, Feminoteka, 2008 Prawdziwa uczta, 500 stron z Ireną Krzywicką, sztandarową feministką międzywojnia, wraz z Boyem główną sojuszniczką mniejszości seksualnych. To publicystyka najwyższej próby, mądra,
dowcipna, zawsze przedstawiająca niebanalny punkt widzenia, zarówno w opisie książek czy zjawiskach społecznych, jak i przy relacjach z procesów sądowych. Moim absolutnym faworytem jest recenzja powieści Colette o niezwykłym trójkącie, w którym „tą trzecią“ nie jest wcale inna kobieta, tylko kotka bez pamięci zakochana (z wzajemnością) w swoim panu: „Obie – kotka i kobieta – czekają na tego samego mężczyznę, obie spoglądają na siebie z nienawiścią. Nagle kotkę przebiega dreszcz przerażenia. W oczach dwunożnej bestii przeczytała wyrok na siebie. Jej
aksamitne łapki zaczynają się pocić ze śmiertelnego lęku. Zeskakuje z krawędzi, biegnie do drzwi, ale samica przyjaciela zagradza jej drogę“. W zbiorze znalazł się wstęp do słynnej lesbijskiej powieści Radcliffe Hull „Źródło samotności“, o której Krzywicka pisała: „Spospolitowana w literaturze poezja miłości zakwita w niej nowym urokiem. Mówi się w tej książce o wiele więcej o uczuciu niż zmysłach, a miłość tych dwóch kobiet już przez to samo, że jest w konflikcie ze światem, powiedzmy – z normą (nie z normalnością), nabiera patosu i siły tragicznej“. (KT)
się właśnie ten związek dwóch mężczyzn, wzajemne animozje, radości, wspólne spędzanie czasu, wspominanie poprzednich partnerów. Kluczowy moment to chwilowe rozstanie, gdy Michał, zainteresowany tematyką żydowską, jedzie do Auschwitz, a jego powrót nie wygląda tak, jak sobie wcześniej Adam wyobrażał: „Co za psi los!, pieprzony Auszwic zabrał mi chłopaka; wrócił stamtąd skonany, postarzały, jeszcze bardziej kłótliwy niż zwykle. Teraz w kółko śpi albo płacze, a jak się śmiejemy, to z tego, że w końcu zostanie przewodnikiem po obozie“.
„Filtry“ oznaczają nie tylko adres (mieszkanie na ul. Filtrowej), ale także przefiltrowywanie rzeczywistości, co robi Wiedemann, wybierając do zapisania nieliczne wydarzenia z codzienności. To jedna z najsympatyczniejszych książek ubiegłego roku, której nieodłącznym elementem są rysunki Macieja Sieńczyka. (KT)
Filtry Adam Wiedemann to ceniony poeta, jego najnowsza książka nie jest jednak tradycyjnym zbiorem wierszy, bardziej przypomina swoisty dziennik. Tematem pisanych w pierwszej osobie czternastu zapisków jest, jak zawsze u tego autora, niezwykłość codzienności. Wszystko zaczyna się w końcu stycznia wraz z telefonem do Julii Hartwig, a kończy miesiąc później wizytą u koleżanki, która wyjeżdżając, udostępniła Adamowi i jego chłopakowi Michałowi swoje mieszkanie. Na plan pierwszy wysuwa
Waldorff. Ostatni baron Peerelu Mariusz Urbanek, „Waldorff. Ostatni baron Peerelu“, Iskry, 2008 Solidna, dobrze udokumentowana i bogato ilustrowana, wydana w dużym wydawnictwie biografia jednej z najbarwniejszych postaci XX wieku. W porządku chronologicznym towarzyszymy losom Jerzego Waldorffa, od poznania rodziny, w której przyszedł na świat, do śmierci pod koniec 1999 roku. Niby nic wielkiego, a jednak miłe zaskoczenie, bo homoseksualizm bohatera nie jest tu przemilczany, autor pisze o nim bez niepotrzebnej ekscytacji, regularnie relacjonując kolejne stadia wieloletniego związku z tancerzem Mieczysławem Jankowskim. Znalazły się także opisy, w jaki sposób Waldorff sugerował swój heteroseksualizm, a z partnera robił dla opinii publicznej kuzyna. Kolejną zaletą tej książki jest fakt, że Urbanek nie próbuje wybielać swojego bohatera. Kiedy trzeba, pisze zarówno o przedwojen22
nej fascynacji faszyzmem, antysemickich tekstach, jak i egotyzmie, który sprawił, że tylko jego własne inicjatywy były dla Waldorffa coś warte. Biografia przypomina szereg mało znanych faktów z życia „ostatniego barona Peerelu“, choćby jego rolę przy wydaniu
wspomnień Władysława Szpilmana, zapomnianą powieść „Godzina policyjna“ z 1946 r. czy ostry spór z Bogusławem Kaczyńskim, nazywanym wcześniej „naszym ukochanym Bogusiem“. A także przekonanie Waldorffa, że Jezus też był gejem. (KT)
Pokaż mi swoich kolegów...
Ideałem martwy gej
Medialnie bardzo uaktywnił się ostatnio Szzymon Hołownia, który, jak przystało na 33-letniego katolika wychwalającego tradycyjną rodzinę, wciąż jest kawalerem. W „Przekroju“ ten religijny showman, zapytany o gejów w reklamie IKEA, postanowił posłużyć się wypowiedzią innego katolickiego dziennikarza: „Mój kolega Jan Pospieszalski powiedział, cytuję: "że jest prawidłowo anatomicznie zbudowanym mężczyzną i wie, do czego służy odbytnica oraz członek męski". Gratulując Jankowi tej wiedzy, nie poszedłem tym tropem“. Wbrew temu, co się Hołowni wydaje, cytując podobne wypowiedzi, idzie dokładnie tym samym tropem, udowadniając przy okazji, że nawet jeśli wraz z kolegą Pospieszalskim wiedzą, do czego służy odbyt, to nie mają pojęcia, do czego służy mózg.
Szybko okazało się, kogo Ewa Wieczorek mogła mieć na myśli, ale chyba nie ma się czym chwalić. W „Wysokich Obcasach“ z 10 stycznia zagościł angielski reżyser Terence Davies. Szczególnie wyeksponowana została jedna wypowiedź autora „Neonowej biblii“ dotycząca jego homoseksualizmu: „Nie znoszę tej części mnie, ona jest jak drzazga w sercu. Dlatego żyję w celibacie. Gdybym mógł być zwyczajnym heteroseksualnym samcem, nie wahałbym się ani chwili. Miałbym żonę, dwoje dzieci, samochód i psa o imieniu Rover. I byłbym bardzo szczęśliwy“. Gdyby chcieć być złośliwym, można by napisać, że celibat u 64-letniego mężczyzny nie jest szczególnie dużym osiągnięciem, ale tak nie napiszemy. W gruncie rzeczy to kolejny, bardzo smutny przykład braku akceptacji samego siebie. Na pocieszenie mamy informację, że mieszczańskie wartości można realizować także w homoseksualnym związku. Samochód, dzieci ani nawet pies Rover nie są dobrami zarezerwowanymi dla heteryków.
Wieczorek już wypromowała? Wciąż głośno o Tomaszu Raczku i Marcinie Szczygielskim, tym razem w związku z nagrodą Piękna Para. Werdykt skomentowała w grudniowym „Pressie“ Ewa Wieczorek, redaktorka naczelna „Wysokich Obcasów“: – To znak, że normalniejemy. Gdyby to była nagroda „Obcasów“, komentowano by: „libertyńska "Wyborcza" znów wypromowała gejowską parę“ – stwierdziła Wieczorek. Znów? „Obcasy“ czytamy regularnie, ale jakoś nie mogliśmy sobie przypomnieć, żeby tygodnik wypromował jakąś homoparę albo nawet geja singla. Dlatego radzimy wziąć się do roboty bez oglądania się na krytykę skrajnej prawicy (bo już chyba tylko oni uważają „Wyborczą“ za libertyńską), a potem ogłaszać sukcesy na polu promocji gejowskich (i lesbijskich!) par.
Asia kocha Olę Trochę transgenderowego klimatu wprowadziła Joanna Liszowska, zwierzając się na łamach „Vivy!“ ze swojej nowej miłości: „– Tak szczęśliwa jak teraz nie byłam jeszcze nigdy w życiu. I mówię to z pełną świadomością – jestem zakochana i jestem kochana. To Szwed – Ola Serneke. Wiem, wiem, jak to brzmi, ale to naprawdę męskie imię, a
W tym szaleństwie nie ma metody Kolejnej produkcji duetu Konecki – Saramonowicz towarzyszy wielka kampania promocyjna. Czy powtórzy sukces frekwencyjny? Zapewne tak. A szkoda, bo film rozczarowuje w pełni. Irytuje i męczy tendencyjnością przekazu. Pokazane w przerysowany sposób dwa światy: radiomaryjny i feministyczno-lesbijski, to tylko przyczynek, by zaprezentować widzowi ostateczne szczęście, które odnajdujemy w żyjącym po bożemu młodym heteroseksualnym małżeństwie z dzieckiem. Ręce opadają.
on jest prawdziwym mężczyzną. Mogę powiedzieć tylko tyle, że życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, na co trafisz. A ja nie spodziewałam się, że ta, którą wyciągnę teraz, będzie miała aż tak cudowny smak“. Ciesząc się ze szczęścia Liszowskiej, jednocześnie ubolewamy, że polskie aktorki są w stanie opowiedzieć publicznie o swojej miłości do Oli tylko wtedy, gdy Ola jest mężczyzną.
Operetkowa diwa Bogusław Kaczyński udzielił obszernego wywiadu „Gazecie Wyborczej“. Jak zwykle w takich wypadkach pan Bogusław mówił dużo, chętnie i bardzo osobiście: o swojej chorobie, rehabilitacji, silnej relacji ze zmarłą siostrą i ukrywaniu biedy podczas zagranicznych wojaży w czasach PRL-u. Zwierzył się także, że gdyby mógł wybrać, w skórze jakiej diwy chciałby się urodzić, to zdecydowałby się na Marię Callas, która zresztą była do niego bardzo podobna. Jedynie na temat swoich związków Kaczyński mówił niewiele. Najpierw wyznał tylko: „kontakty osobiste to margines mojego życia“, potem opowiedział o trudnej relacji z pięknym... dalmatyńczykiem, który cierpiał w czasie jego licznych podróży, a przyciskany, wymienił jeszcze „czteroletnie małżeństwo“ zawarte, by „sobie nie wyrzucać, że nie spróbowałem“. To ciekawa motywacja do wzięcia ślubu, podobnie jak odpowiedź na pytanie, skąd wzięła się jego egzaltacja i patos: „Z opery. Bo ja od najmłodszych lat oddychałem powietrzem operowym“. Nie chcemy nie doceniać możliwości opery, ale wydaje nam się, że znaczący wpływ miały także inne czynniki.
Prenumerata Jeśli chcesz otrzymywać „Replikę“ na bieżąco i do domu – wpisz się na listę dystrybucyjną! Aby pokryć koszty przesyłki (jeden rok, przesyłka krajowa), konieczna jest wpłata 48 zł tytułem darowizny. Co dwa miesiące otrzymasz „Replikę“ prosto do domu.
„Idealny facet dla mojej dziewczyny“, reż. Tomasz Konecki, Polska 2009, ITI Cinema
Wpłat należy dokonywać na: Kampania Przeciw Homofobii, numer konta: 35 2130 0004 2001 0344 2274 0001, z dopiskiem: Replika – prenumerata (darowizna) oraz podaniem dokładnego adresu do przesyłania magazynu.
23