PORNO DLA KOBIET
BRÜNO
MADONNA
SŁOWO NA L
dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ DLA PRENUMERATORÓW
Michał Sieczkowski
magazyn bezpłatny ISSN 1896-3617
aktor tata gej
wstępniak
Tekst: Mariusz Kurc
Spis treści 11 12 14 15
O P I N I E Czy Janusz Palikot zasłużył na Hiacynta? K U L T U R A Jaja Brüna H I S T O R I A 20 lat polskiego ruchu LGBT Najważniejsze wydarzenia, cz. 2 T R A N S A K C J E Nie potrzebuję egzorcysty
foto: M.Rak
Związki, krew, pot i łzy
2
Minęły ponad 4 lata, odkąd Marszałek Cimoszewicz zablokował – przyjęty wcześniej przez Senat – projekt ustawy o związkach partnerskich prof. Marii Szyszkowskiej i… właśnie coś drgnęło. Wprowadzenie ustawy było jednym z trzech postulatów tegorocznej Parady Równości. Kilka dni po niej Monika Olejnik w programie „Kropka nad »i«“ zadała pytanie o związki Jerzemu Buzkowi, dziś już przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego. Były premier skrytykował ideę Parad, opowiedział się też przeciwko małżeństwom homoseksualnym i możliwości adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Jednocześnie jednak uznał za słuszny postulat rozwiązania niektórych problemów, z którymi borykają się pary homoseksualne (np. brak prawa do dziedziczenia po zmarłym partnerze/-rce). W podobnym tonie wypowiedział się również Sławomir Nowak, szef Kancelarii Premiera. W tym samym czasie zaczęła działać Grupa Inicjatywna ds. Związków Partnerskich. W jej pierwszym składzie znaleźli się Yga Kostrzewa, Krystian Legierski, Katarzyna Szustow, Tomasz Szypuła i ja. W dn. 8 lipca br. członkowie Grupy wystosowali list do Premiera RP z prośbą o wyznaczenie osoby, z którą przedstawiciele środowiska LGBT mogliby się kontaktować w spra-
wach związanych z przygotowaniem projektu ustawy o związkach partnerskich. Jednocześnie z inicjatywy Moniki Czaplickiej, członkini Grupy Studenckiej KPH, powstała petycja do marszałka Sejmu, o uchwalenie ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. Można ją znaleźć – i podpisać (jeśli ktoś z Czytelników/ek „Repliki“ do tej pory tego nie zrobił) – pod adresem www.petycje.pl. Do połowy lipca petycję poparło prawie 5 tysięcy osób. 14 lipca przed Sejmem odbyła się pikieta, która, jak powiedziała Czaplicka, miała przypomnieć, że w Polsce są pewne nieuregulowane kwestie prawne dużej grupy osób, które są w związku, ale nie chcą lub nie mogą zawrzeć małżeństwa. Dotyczy to osób zarówno homo-, jak i heteroseksualnych. Czaplicka zapowiedziała również, że podobne pikiety będą odbywały się na Wiejskiej co miesiąc. Nie spodziewamy się cudu, czyli uchwalenia ustawy w najbliższym czasie. Pary gej/les marzące o zalegalizowaniu swych związków mogą oczekiwać na razie jedynie „krwi, potu i łez“. No i ciężkiej pracy: trzeba wyjść z szaf i otwarcie mówić o naszych potrzebach. Brać udział w demonstracjach, podpisywać petycje, zwierać szyki, liczyć sojuszników, organizować się i nie odpuszczać. Nikt nam tych legalnych związków nie da, musimy je wywalczyć. W przyszłym roku czekają nas wybory samorządowe i prezydenckie oraz EuroPride 2010. Musimy zrobić wszystko, by kwestia legalnych związków jednopłciowych była obecna w publicznej debacie. Oraz by znaleźć politycznych sprzymierzeńców skłonnych stosowny projekt ustawy poprzeć w Sejmie.
16 18
22 23
S P O Ł E C Z E Ń S T W O Porno dla kobiet K U L T U R A Recenzje najnowszych książek Poszukując Kobiety-Z-Pociągu Świątynia Miłości w Gdańsku „Vogue“ w Łaźni Recenzje najnowszych filmów S T Y L Motyle D&G Stolarka jest sexy!! C Z A J N I K czyli orientacje gwiazd Nixon, Harris i Burtka, Farrell, Pink, Ricky Martin, Połomski Ślub gwiazdorów
HOP! HOP! Homoseksualizm.Org.Pl Homoseksualizm.org.pl to nowy portal skierowany do społeczności LGBT. Działa od wiosny. Jest zarządzany przez Grupę Studencką KPH. – Zbieramy różnorodne „prywatne opowieści“ – np. o tym, jak wygląda życie osób LGBT małych miastach, historie coming outów, procesów poznawania własnej tożsamości itd. – mówi Monika Czaplicka, redaktorka naczelna. Autorzy HOP-u publikują też przesyłane przez wolontariuszy felietony i opinie dotyczące aktualnych wydarzeń społecznopolitycznych.
Prenumerata Jeśli chcesz otrzymywać dwumiesięcznik „Replika“ do domu – wykup prenumeratę. Koszt rocznej prenumeraty to 48 zł (przesyłka krajowa). Wpłat należy dokonywać na: Kampania Przeciw Homofobii, numer konta: 35 2130 0004 2001 0344 2274 0001, z dopiskiem: Replika – prenumerata (darowizna) oraz podaniem dokładnego adresu do przesyłania magazynu. Wydawca: Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii, ul. Żelazna 68, Warszawa, tel.: 022 423 64 38, replika@kph.org.pl Redaktor naczelny: Mariusz Kurc Redakcja: Magda Pocheć, Bartosz Reszczak, Krzysztof Tomasik Współpraca: Robert Biedroń, Kamil Bodzęta, Ewa Bury, Paweł FischerKotowski, Łukasz Maciejewski, Radek Oliwa, Anna Piżl, Małgorzata Rawińska, Sebastian Siembora, Ewa Tomaszewicz, Bartosz Żurawiecki Skład: Agnieszka Kraska www: Monika Czaplicka Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania i skracania. Przedruki po uzyskaniu pisemnej zgody wydawcy. Okładka: Monika Rak
www.replika.kph.org.pl
S T Ę P N I A K Związki, krew, pot i łzy 03 K U L T U R A Lepko i słodko 04 W Y W I A D Aktor, tata, gej Wywiad z Michałem Sieczkowskim 06 N E W S Wiadomości z kraju i ze świata 07 K R A J Rozmach LGBT w Lublinie Drzemiąca energia 08 K U L T U R A Burżuleski podbijają Polskę 10 K R A J Parada nieudolności
foto: M.Rak
02 W
kultura
Lepko i słodko Tekst: Mariusz Kurc
Tegoroczne katolickie Święto Wniebowzięcia NMP w dn. 15 sierpnia będzie miało swój „alternatywny“ wymiar: polscy fani zostaną wniebowzięci przez Madonnę Po 27 latach od debiutu, w ramach swej ósmej trasy koncertowej Królowa Popu, niekwestio nowana gejowska ikona zaśpiewa po raz pierwszy w Polsce, na warszawskim lotnisku Bemowo. Dzień po koncercie skończy 51 lat. Planujemy skoordynować akcję wielkiego wspólnego odśpiewania Madonnie „Happy Birthday“ – mówią Maciej Mazur i Piotr Grabarczyk z serwisu www.madonnawpolsce.pl. Trasa „Sticky and sweet“ („lepko-słodka“) z 2008 r. objęła 58 występów w Europie i obu Amerykach. Przyniosła ponad 280 mln dolarów dochodu, stając się najbardziej dochodowym koncertowym przedsięwzięciem solowe go artysty w historii show biznesu. Madonnę na żywo obejrzało ok. 2,5 mln ludzi. Po raz pierwszy w swej karierze diva postanowiła więc przedłużyć trasę i latem 2009 r. zawitać do 25 miast (Europy, głównie Środkowej + Izrael), które ominęła rok wcześniej. Pierwszy w tej turze występ miał miejsce 4 lipca w Londynie w tej samej hali, w której niespełna 10 dni później miał wystąpić Michael Jackson. Królowa Popu oddała hołd
zmarłemu nagle Królowi Popu . Wprowadziła do swego show fragment jego hitu a tancerz ubrany w charakterystycznym dla Michaela stylu wykonał kilka „jacksonowskich“ kroków. Cały koncert jest podzielony na 4 segmenty tematyczne – Pimp (dominacja, SM, gangsterka glamour), Old School (ze skakanką; powrót do korzeni), Gypsy (Romowie, folk) i Rave (futurystycznie) – wyjaśnia Maciej Mazur. Czeka nas kilka niespodzianek w stosunku do odsłony „Sticky and sweet“ z 2008 r. Poza hołdem dla Jacksona i zmianami dotyczącymi kostiumów czy wizualizacji na telebimach, najbardziej ekscytująca jest wiadomość o włączeniu do set listy utworów: „Dress You Up“, „Frozen“ i „Holiday“ w nowych fantastycznych wersjach (zamiast „Heartbeat“ i „Borderline“) i z wplecionymi fragmentami innych klasyków Królowej Pop. Madonna zaprezentuje też próbkę nowego utworu „Celebrate“. Wraz z dwoma innymi nowymi nagraniami – „Broken“ i „Revolver“ trafi on na składankę jej hitów z bieżącej dekady, która ukaże się pod koniec roku. Za najlepsze części koncertu Piotr Grabarczyk uważa „Vogue“ w nowej aranżacji i choreografii, „La isla bonita“ na modłę cygańską, rave’ową wersję „Like a prayer“ i energetyczne „Give it 2 me“ (z zeszłorocznej płyty „Hard Candy“) zamykające show. Przeciwko planowanemu koncertowi protestował Marian Brudzyński, mazowiecki radny, który przyznał, że w latach 80.… lubił Madonnę. Ale, jak powiedział w wywiadzie dla Tok FM, wtedy jesz-
cze nie współżyła z facetem, który ma na imię Jezus, nie miała córki, która ma na imię Lourdes i jakby nie prowokowała nas aż tak bardzo, jak to robi w tej chwili... Arcybiskup Nycz dodał w cięższym stylu: Jeśli zbieżność dat warszawskiego koncertu Madonny ze Świętem Wniebowzięcia jest zaplanowana, byłby to cyniczny sposób odwrócenia od niego uwagi katolików. Poproszeni o komentarz Mazur i Grabarczyk odparli zgodnie: Szkoda atramentu na druk.... Amen. Z inicjatywy polskich fanów Madonny powstała strona www.madonnawpolsce.pl, na której można znaleźć szczegóły dotyczące występu Królowej Popu w Polsce. Ukazały się w Polsce dwie książki, których nie powinno zabraknąć na półce fanów Madonny (a takich wśród osób LGBT nie brakuje). „Moje życie z Madonną“ to wspomnienia brata gwiazdy, Christophera Ciccone, artystycznego kierownika kilku jej tras koncertowych i otwartego geja („Replika“ pisała o nich tuż po światowej premierze). Zaś „Grzeszna Madonna“ Lucy O’Brien to biografia, której oryginalny tytuł brzmi „Madonna: Like an Icon“. A od 7 sierpnia w kinach – wyreżyserowana przez Madonnę komedia „Mądrość i seks“
3
wywiad
Aktor, tata, gej Wywiad z Michałem Sieczkowskim
Grasz Mateusza w serialu „Plebania“. Lubisz go? Lubię. To młody chłopak, dopiero skończył studia. On cały czas poszukuje miejsca w życiu, szuka pracy, szuka miłości. Jeszcze wszystko się może z nim zdarzyć. Może okazać się gejem? Nie wiem, kiedy grałem sceny z dziewczyną, to byłem przekonany, że on jest w niej zakochany. Chciałbyś zagrać geja? Czemu nie? Wszystko zależy od tego jaka byłaby to postać, jaki scenariusz. Jeżeli ten gej jest naznaczony jakimś stygmatem albo przegięty i to nie służy niczemu poza powielaniem stereotypu, to nie. Chociaż nie mam nic przeciwko przegiętym gejom, to kiedy miałem propozycję takiej roli, odmówiłem, bo scenariusz powielał klisze. Tobie kino pomogło zaakceptować swój homoseksualizm? Dwa pierwsze filmy z wątkiem gejowskim, które zrobiły na mnie wrażenie to „Moje własne Idaho“ i „Maurycy“. A trzeci to „Filadelfia“. Widziałem je jako nastolatek, między innymi dzięki nim bycie gejem było dla mnie od zawsze czymś naturalnym. Nie miałem takich uczuć, że to jest straszne albo że całowanie się z chłopakiem jest czymś złym. Użyłeś określenia „od zawsze“. Co oznacza w twoim przypadku? „Od zawsze“ to znaczy od czasu, kiedy zaczęły się budzić pierwsze impulsy życia erotycznego. Gdy miałem dwanaście lat, to już wiedziałem. Dość wcześnie powiedziałem też moim rodzicom, miałem piętnaście lat. Jak zareagowali? Pierwsza ich reakcja to był kubeł zimnej wody, bo spodziewałem się, że się ucieszą z tej radosnej nowiny (śmiech). Pamiętam, że wtedy tak myślałem. A oni się załamali, dla nich homoseksualizm był jednoznaczny z marginesem społecznym. Przez jakiś czas traktowali to wyznanie jako wymysł, wybryk, jak miałem 15-16 lat pojechałem nawet z mamą do Instytutu Patologii Więzi Międzyludzkich na badanie i rozmowę z psycholożką. Na szczęście trafiliśmy na świetną kobietę, która porozmawiała ze mną, z mamą i powiedziała, że po pierwsze to jest normalne, a po drugie nie widzi konfliktu między nami. Poradziła, żeby to 4
zaakceptować i żyć normalnie. Pamiętam jak wracaliśmy w milczeniu, mama była trochę zawiedziona, a ja zadowolony. Celowo mówię tak wyraźnie o tym, że rodzice długo nie potrafili zaakceptować mojego homoseksualizmu, bo myślę, że to bardzo powszechne doświadczenie ludzi w moim wieku, młodszych zresztą też. Wielu miało gorsze przeżycia, mam znajomych, których rodzice wydziedziczyli, wyrzekli się. Ta moja rozmowa z rodzicami trwała właściwie kilkanaście lat, bo dopiero jak miałem jakieś 25-26 lat to ostatecznie poczułem, że oni coś zrozumieli. Wcześniej były sceny rozpaczy, kłótnie, uciekałem z domu. Nawet o magazyn „Inaczej“ w szufladzie potrafiła być wielka awantura. Miałeś okres, kiedy się ukrywałeś? Trochę nie wiem, jak o tym mówić. Przez dwa lata byłem z kobietą i urodziło nam się dziecko. To był prawdziwy związek, tak wyszło. Kiedy się rozstaliśmy, wielu ludzi nie wiedziało, co o mnie myśleć, to było niejasne, czy właściwie ta żona, czy chłopak, czy co? Ale moje małżeństwo nastąpiło po okresie bycia otwartym gejem. W liceum to już było oczywiste, moja wychowawczyni miała z nami dobry kontakt i ona wiedziała o mnie, wspierała. Więc nie było problemu, to raczej w podstawówce wyzywano od „pedałów“ mnie i paru jeszcze innych kolegów tylko dlatego, że trochę gorzej graliśmy w piłkę. Znam „pokusy“ ukrywania się i takie sytuacje. Jak ostatnio byłem w Żabce, pan zapytał: „A co, dzisiaj bez brata?“. I ja odpowiedziałem jakoś automatycznie: „Tak, tak, bez brata“. A potem zrobiło mi się strasznie głupio, bo znam tego sprzedawcę, rzeczywiście często robimy tam zakupy z moim chłopakiem i przecież mogłem po prostu powiedzieć choćby: „To nie brat“. Żeby było zabawniej obdarował mnie „Playboyem“, którego miał w nadmiarze. Dla mnie coming outy, walka o prawa gejów i lesbijek ma sens właśnie po to, żeby nie trzeba było mówić o swoich partnerach w sposób bezosobowy. Tak jak heteroseksualiści nie ukrywają swoich związków za eufemizmami, nie zastanawiają się, kiedy mówią: moja żona, ja z żoną, po prostu mówią o swoim życiu. Dlatego ja ze swoim chłopakiem staramy się
foto: M. Rak
Rozmawiał: Krzysztof Tomasik
świadomie „obnosić“ ze swoim związkiem, czyli po prostu tego nie ukrywać. Chciałbym, żeby inni też uwolnili się od tego strachu. To najważniejszy powód tego wywiadu. A jak było na studiach aktorskich? Wszyscy wiedzieli, że najpierw byłem żonaty, a potem, że jesteśmy parą z moim kolegą ze studiów. Jak to się właściwie dzieje, że w środowisku aktorskim, które niby jest takie otwarte i tak pełne gejów, przez cztery lata, a więc od coming outu Jacka Poniedziałka do teraz, nikt się nie ujawnił? Chyba nie chodzi tylko o aktorów, problemem jest całe społeczeństwo. Pewnie i tak jest lepiej niż z pracownikami np. korporacji, gdzie pojedyncze osoby się ujawniają, a reszta ukrywa. Wśród artystów jest odwrotnie, na ogół nie ma ukrywania i generalnie znajomi wiedzą kto jest gejem. Dlaczego ta wiedza środowiskowa nie przekła da się na publiczne ujawnienie? Pewnie działa wiele czynników. To są często ludzie, którzy przyjechali na studia z małych miasteczek, tu znaleźli swoją wolność i anonimowość. Czasem odwiedzają rodziców i wolą wysłuchiwać pytań, kiedy się ożenią, niż powiedzieć, jak jest naprawdę. Ale faktycznie myślałem, że przykład Jacka Poniedziałka za-
foto: M. Rak
początkuje falę ujawnień, i nie do końca wiem dlaczego tak się nie stało. Masz swoją ulubioną rolę filmową? W Polsce takiej roli jeszcze nie było, chociaż lubię muzyka Sosnowskiego z filmu „Suplement“ Krzysztofa Zanussiego. Natomiast najważniejsza jest moja pierwsza rola, którą zagrałem w Czechach. Leo – chłopiec o polsko-żydowskich korzeniach, ukrywający się w czasie wojny. Ona otworzyła dla mnie nowy świat związany z czeską Pragą, zaowocowała udziałem w serialu i nawet coming outem w
czeskim tygodniku telewizyjnym, czymś w rodzaju naszego „Super TV“. W 2004 razem z Agatą Buzek, Kacprem Kuszewskim i Anną Gajewską założyłeś Fundację Sztuki Arteria, aby realizować hasło „sztuki zaangażowanej społecznie“. Są projekty poświęcone mniejszości wietnamskiej, społeczności lokalnej na Pradze, festiwal Kino W Pięciu Smakach. I spektakle. Ostatnie przedstawienie w twojej reżyserii – „Przyjacielowi, który nie uratował mi życia“ to historia homoseksualisty. Tak, premiera odbyła się w M25, a w najbliższym czasie będziemy go pokazywać w Teatrze Polonia. Sztuka jest oparta na autobiografii pisarza i filmowca – Hervé Guiberta. Zaczęło się od tego, że w Pradze dostałem w prezencie książkę, właśnie „Przyjacielowi, który nie uratował mi życia“, po czesku. Ta historia wydała mi się niezwykła, szczególnie sposób opowiadania: ostrość spojrzenia, szczerość, otwartość. Guibert był gejem i jednym z pierwszych którzy napisali o zmaganiu z AIDS, chorobie która go pokonała. We Francji jest swego rodzaju ikoną. Jego historia wydała mi się bliska także dlatego, że Guibert był związany z mężczyzną, który miał dwójkę dzieci z kobietą. Jak to jest być tatą gejem? Traktuję to jako wielki prezent od losu. Jest wielu gejów, sam znam kilku, którzy chcieliby
mieć dziecko. U niektórych w okolicach trzydziestki budzi się instynkt ojcowski, a moja sytuacja tak się szczęśliwie ułożyła, że już mam syna. Wszystko co dobre, stało się dzięki przyjaźni z moją byłą żoną. Zawdzięczam jej wiele, to przede wszystkim jej otwartość pozwoliła na pozytywny rozwój wydarzeń. Rozstanie było dla nas trudne i bolesne, ale udało się dogadać. Od początku było też jasne, że ona nie będzie przeszkadzała w kontakcie z dzieckiem, że będziemy działać ponad podziałami dla dobra Wojtka. W efekcie mam bardzo dobrą relację z synem, spędzamy razem czas, jeździmy na wakacje. Trudno było ujawniać przed synem homoseksualizm? Właściwie nie. Uznałem, że mówienie jest lepsze niż niemówienie, choć musiałem się przeciwstawić poglądowi, który pojawił się w rodzinie, że lepiej nic nie mówić albo ukrywać. Dzięki tej decyzji teraz swobodnie na ten temat rozmawiamy, mój naturalny stosunek do homoseksualizmu jest też tarczą dla mojego dziecka, potwierdzeniem, że to nie jest nic złego. Kiedy zaczęły się te rozmowy? Takie poważniejsze to w tym roku. On ma dwanaście lat i sam z siebie dopiero teraz zaczyna pytać, poruszać kwestie światopoglądowe. Myślę, że to się będzie nasilać. Wcześniej zadawał tylko pojedyncze pytania, np. czy kocham mojego (ówczesnego) chłopaka. Ja mu powiedziałem, że tak i on po prostu przyjął to do wiadomości. Nie było problemu, chociaż fakt, że nie jestem z jego mamą, że w międzyczasie wszedłem w nowy związek, nie był dla niego łatwy. Pytanie, czy gdybym był z kobietą, byłoby łatwiej? Ta sytuacja jest bardziej złożona, ale paradoksalnie chyba łatwiejsza, wszyscy jesteśmy gotowi znaleźć płaszczyznę porozumienia. Tak samo działa to w przypadku par hetero, które potrafiły się dogadać po rozstaniu dla dobra dzieci i np. spędzać razem wakacje. Jakie pytania zadaje ci teraz syn? Jak byliśmy w Pradze, widział ceremonię
związku partnerskiego dwóch kobiet i zapytał „A w Polsce też mogą się pobrać?“. Powiedziałem, że nie, a on „Dlaczego?“. Zacząłem tłumaczyć, chociaż byłem trochę bezradny. Poza tym pojawiają się inne trudne pytania, np. dlaczego byłem z mamą, skoro jestem gejem. Powiedziałem mu prawdę, że bardzo kochaliśmy się, chcieliśmy być razem i stąd on się wziął, ale na to też nie ma dobrej odpowiedzi. Znasz innych homoseksualnych rodziców? Znam kilkoro, mają dzieci w podobnym wieku albo starsze. To nie jest żadna grupa wsparcia, chociaż mój chłopak Wiktor na coś takiego mnie namawia, on się nawet kiedyś kontaktował na internetowym forum z tęczowymi rodzinami, tam głównie były dziewczyny, lesbijki albo bi. To jest dobry pomysł, szczególnie dla dziecka, pokazanie takiego środowiska, uświadomienie, że w takiej sytuacji nie jest on jeden. Co myślisz o homoadopcji? Sprawa adopcji powinna być przedmiotem otwartej dyskusji, która doprowadzi do określenia warunków i zasad według których to może być przeprowadzone. Tyle dzieci jest pozbawionych rodzin, że popieram rozszerzenie prawa do adopcji, zresztą nie tylko osobom homoseksualnym, bo parze hetero jest też bardzo trudno adoptować dziecko. Jak bycie ojcem wpływa na gejowski związek? Partner musi zaakceptować pewien styl życia związany z tym, że jest dziecko. Np. zaakceptować, że często mnie nie ma, bo jestem z synem. Wiadomo, że jak on przyjeżdża na weekend to spędzam z nim czas, clubbing odpada. Dla mojego chłopaka to jest też istotna kwestia i świetnie się odnajduje jako ojczym. Jak syn reaguje na twojego faceta? Mają dobry kontakt, chociaż czuję, że gdzieś podskórnie jest pewien opór, bo to jest jednak ktoś, kto rozdziela mamę od taty. U Wojtka jest taka ambiwalencja uczuć i nie sądzę, żeby było inaczej, gdybym był z kobietą. Myślę, że z czasem będzie tylko lepiej, bo Wiktor ma dobre, pedagogiczne podejście. Spotkałeś się z jakimś odrzuceniem wśród gejów z powodu dziecka? Randki ojca-geja wyglądają inaczej? To rzeczywiście trochę inaczej ustawia sytuację. Kiedy byłem sam i szukałem partnera, to w naturalny sposób szukałem takiego, który pozytywnie zareaguje na wiadomość, że mam syna. To można tak szukać? Jak to się robi? Mówisz i patrzysz, jak reagują. Większość się zmywa... „ten jeden“ zostaje.
Michał Sieczkowski (ur. 1978) – aktor, reżyser, prezes Fundacji Sztuki Arteria. Związany z warszawskim Teatrem Polonia, gdzie obecnie gra w sztuce „Trzy siostry“. Był asystentem A. Seweryna i K. Lupy oraz scenografki M. Szczęśniak. Jako reżyser debiutował w 2005 r. spektaklem „Sallinger“. Na ekranie po raz pierwszy pojawił się w czeskim filmie „Pramen zivota“ (2000). Grał u Wajdy, Zanussiego, Hoffmana, Antczaka, a ostatnio – u A. Holland i K. Adamik w „Janosiku“. W serialu „Plebania“ od 2008 r. gra wnuka głównej bohaterki, Józefiny. Kurator międzynarodowego festiwalu sztuki MARZYCIELE/DREAMERS 2010, przedsięwzięcia Fundacji Sztuki Arteria i Nowego Teatru w W-wie.
5
newsy
Teksty: Anna Kondracka Paweł Fischer-Kotowski
foto: leweoko.blogspot.com
Kraj Wybory do Parlamentu Europejskiego. Krystian Le gierski (Zieloni 2004), kandydat Porozumienia dla Przyszłości CentroLewica, pozwał w trybie wyborczym Marię MięsikowskąKrystian Legierski Szreder (Prawica Rzeczpospolitej) za słowa: Homoseksualizm jest chorobą przekazywaną genetycznie i należy ją leczyć. Zadaniem rodziców jest tak prowadzić swoje dziecko od najmłodszych lat, aby ta choroba się w nim nie rozwinęła. Sąd nie przyznał mu racji: w dalszym ciągu w środowisku medycznym toczy się spór, czy homoseksualizm można leczyć, a w związku z tym, czy jest on chorobą.
Krystian Legierski zapowiada, że będzie walczył dalej, a sprawa może zakończyć się w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Światowa Organizacja Zdrowia wykreśliła homoseksualizm z listy chorób w 1991 r. Przewodnictwo nad grupą Żydów reformowanych – Beit Warszawa objął Aaron Katz, pierwszy otwarcie homoseksualny rabin w Polsce. Katz ma 5 dzieci z pierwszego małżeństwa. Dwa lata temu w Kalifornii zawarł związek partnerski z Kevinem Geasonem, producentem filmowym, z którym od marca mieszka w Warszawie. Równolegle z Paradą Równości w Warszawie odbył się międzynarodowy turniej siatkówki LGBT „Volup Summer Cup 2009“ . Na zawody przyjechało aż 120 zawodników z 6 europejskich krajów. Chociaż to największe wydarzenie sportowe LGBT w Polsce, media nie informowały o nim zbyt obszernie
– polscy zawodnicy nie chcieli ujawnić ani nazwisk, ani twarzy Podczas czerwcowego Kongresu Kobiet Anka Zet przerwała agendę obrad – weszła na scenę i zapytała o ustawę o związkach partnerskich. Sprawa odbiła się medialnym echem i uczyniła jednopłciowe związki jednym z tematów omawianych przy okazji Kongresu. W poparadowym wydaniu „Rzeczpos politej“ opublikowano „satyryczny“ rysunek Andrzeja Krauze. Na pierwszym planie mężczyzna mówi do kozy: „Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my!“. W tle ślub dwóch mężczyzn. Grafika wywołała oburzenie środowiska LGBT, które zasypało e-mailami redakcję dziennika (m.in. akcja portalu homiki.pl). KPH wydała specjalne oświadczenie. „Rzeczpospolitą“ ostro skrytykowali również publicyści „Gazety Wyborczej“ – Miłada Jędrysik i Adam Leszczyński.
Świat Irlandia. 26 czerwca 2009 r. rząd Irlandii ogłosił, że do końca 2009 r. wejdzie w życie ustawa o związkach partnerskich, które można zawierać bez względu na płeć partnerów (małżeństwo ma więcej praw i jest „nadrzędne“). Stosunki homoseksualne przestały być przestępstwem w katolickiej Irlandii dopiero 16 lat temu. To historyczny krok, który rozwiąże wiele problemów gejowskich i lesbijskich par. Rządowi należą się gratulacje – powiedział Kieran Rose, lider irlandzkiej organizacji Gay and Lesbian Equality Network..
6
Torysów, współpracujących w Parlamenecie Europejskim z PiS), przeprosił za osławiony, wprowadzony przez Torysów za rządów Margaret Thatcher „paragraf 28“, który zakazywał „promowania“ w szkołach treści związanych z homoseksualnością (zniesiony w 2003 r.).
Wielka Brytania. David Cameron, lider brytyjskiej Partii Konserwatywnej (czyli
Finlandia. Tuż przed Międzynarodowym Dniem Przeciw Homofobii (17 maja) fiński parlament uchwalił prawo umożliwiające adopcję dzieci związkom jednopłciowym. Dzieci wychowywane w „tęczowych rodzinach“ mają prawo do alimentów i dziedziczenia po rodzicach.
Nowojorski oddział Kampanii Przeciw Homofobii zadebiutował w tegorocznej Gay Pride Parade w Nowym Jorku z małym, ale kolorowym hukiem. Byliśmy biało czerwoni i tęczowi z folklorystycznym akcentem. Spotkaliśmy się z cudownym wsparciem od Polaków oglądających paradę. Ludzie życzyli nam powodzenia, pozdrawiali nas, dziękowali i zapraszali na Paradę Pułaskiego.
Nasza grupa cudownie stawiła czoła upałowi i udało nam się nie raz rozkrzyczeć tłum. Była to w końcu 40-sta rocznica zamieszek w Stonewall i musiała być adekwatnie uhonorowana. Zwaliła nas ona z nóg swoją wielkością i wspólnotową miłością. W samej paradzie wzięło udział ponad 300 grup, wielu polityków, a wśród nich gubernator stanu Nowy Jork, David Paterson. (AK)
Litwa. Prezydent Valdas Adamkus, zawetował ustawę zakazującą „promocji homosek sualizmu“. Nie zrobił tego jednak ze względu na jej homofobiczny charakter, ale z powodu zbyt ogólnikowej definicji szkodliwości społecznej. Litewski parlament może weto odrzucić, jeśli postanowi tak 2/3 posłanek i posłów (czyli 71 osób; za ustawą głosowało 67, cztery wstrzymały się od głosu).. Indie. Po siedmiu latach walki z dyskryminującym prawem, stosunki homoseksual ne w największej demokracji świata przesta ły być karalne.
kraj
Rozmach LGBT w Lublinie Tekst: Kuba Kwiatkowski
Mały pokoik w kamienicy w centrum Lublina. Na krzesłach i pod ścianami siedzi kilkanaście osób. Zebranie KPH Lublin w siedzibie Stowarzyszenia Homo Faber. Zdana sesja nieznacznie zmniejsza frekwencję na czas wakacji, ale nie wpływa na zapał i pomysłowość członków i wolontariuszy. Zaczęło się z impetem. W styczniu br. do Lublina przyjechała delegacja samorządowców prowincji Geldria w Holandii oraz tamtejszych działaczy LGBT. Na spotkanie przybyło kilkadziesiąt gejów i lesbijek z Lubelszczyzny – wyraźnie spragnionych platformy do działania w tym tradycjonalistycznym, prawicowym regionie o silnych wpływach Kościoła. Już na początku lat 90. ludzie z „branży“ podejmowali próby stworzenia w Lublinie swojej organizacji. Niestety nie udało się. Inne czasy, inne realia. Tym razem, dzięki impulsowi Holendrów i ich nieocenionej pomocy organizacyjnej, merytorycznej, a także finansowej, lubelscy geje i lesbijki doprowadzili do powołania oddziału KPH (na razie
foto: Astra
Ostro ruszył do działania nowopowstały oddział KPH w Lublinie
Reprezentacja KPH Lublin
23 członków/-iń). Zaczęło się od Grupy Inicjatywnej. Jej koordynatorką została Magda Łuczyn. Lublin to największe polskie miasto po prawej stronie Wisły, a jednocześnie odległe mentalnie o lata świetlne od Wrocławia czy Warszawy. Powstanie organizacji LGBT nie umknęło więc uwadze mediów i mieszkańców regionu. Rozmach, z jakim KPH zaczęło działać, wpłynął bardzo pozytywnie na postrzeganie gejów i lesbijek na Lubelszczyźnie. 14 lutego odbyły się queerowe Walentynki, a 7 marca – queerowy Dzień Kobiet, obie imprezy przyciągnęły do Przestrzeni Działań Twórczych Tektura po ok. 200 osób. 8 maja zorganizowano protest przed KUL przeciw „wykładowi“ osławionego dr Camerona a 17 maja wraz z Amnesty International – Dzień Milczenia. Na trzeciej imprezie LGBT (również w Tekturze)
zorganizowanej w ramach lubelskiej Nocy Kultury (6 czerwca) i z udziałem czterech drag queen bawił się kilkusetosobowy tłum. To tylko niektóre, wybrane z długiej listy, działania. Na festiwal kultury queer (31.07-1.08.) planujemy m.in. wernisaż prac LGBT, warsztat antydyskryminacyjny i imprezę taneczną. Z Grupą Inicjatywną Rzeszów organizujemy wspólny wyjazd integracyjny – dodaje Magda Łuczyn. Przyjaciele z Holandii zaprosili niedawno lubelskich działaczy do Geldrii na cykl szkoleń. Jak mówi Magda, wizyta uświadomiła im, jak wiele jeszcze pracy czeka KPH Lublin. – Ale także, ile mamy możliwości i jak wiele dobrego do zrobienia. Wypada tylko trzymać za słowo i... kciuki za powodzenie. Środowisko LGBT w Lublinie zasługuje na to, aby mieć swoją widoczną reprezentację. Kontakt: lublin@kph.org.pl
Ludzie KPH: Tomasz Szypuła
Drzemiąca energia Tomasz Szypuła jest wiceprezesem KPH i członkiem zarządu ILGA-Europe. Ma 28 lat. Przyznaje, że w szkole podstawowej był kujonem, ale to życie nauczyło go najwięcej. Kiedyś marzył, by zostać premierem, jednak konieczność mówienia tego, co ludzie chcą usłyszeć, odstręcza go. Za wydarzenie przełomowe w polskim ruchu LGBT uważa akcję „Niech nas zobaczą“. Praca nad tym projektem była przełomowa także w jego życiu: Dała mi siłę i zainspirowała, by zaangażować się w działania na rzecz LGBT. W jego odtwarzaczu śpiewają Björk i Tori Amos, ale idolem młodości był Michael Jackson. Inspirują go sztuki wizualne – film, teatr; „Magno-
lia“ Paula Thomasa Andersona to w jego opinii dzieło wybitne, bo oczyszcza z negatywnych emocji. Tomek jest racjonalistą, nie wierzy w sny, nadprzyrodzone moce i chiromancję. Wierzy natomiast w człowieka, jego siłę i moc stwórczą. Nie lubi obojętności społecznej, chciałby mobilizować ludzi do działania, do walki o ich prawa. Fascynuje go energia drzemiąca w człowieku. Na bezludną wyspę zabrałby swojego chłopaka, José Antonio. Z nikim nie spieram się z taką pasją, z nikim też z taką pasją się nie godzę, nie byłoby nam nudno. I laptop, bo od Internetu jest uzależniony. Gdyby na jeden dzień mógł wcielić się w wybraną postać, byłaby to jedna z historycznych heroin,
może Kleopatra, może Maria Antonina, bo miały władzę i żyły w interesujących czasach. Z żywiołów najbliżej mu do ognia: Kiedy uważam, że coś jest ważne, zapalam się do tego – ze wszystkimi konsekwencjami, także wewnętrznym wypaleniem. Pasją życia są dla niego ludzie i podróże. W przyszłym roku ma nadzieję odwiedzić Brazylię, marzy o zobaczeniu San Francisco. Wycisza się w domu rodzinnym w Tarnobrzegu i w Hiszpanii – w domu swojego chłopaka, niedaleko Alicante. (Bartosz Reszczak)
7
kultura
Burżuleski podbijają Polskę Tekst: Ewa Tomaszewicz
foto: (c) Showtime Networks Inc.
Polska premiera pierwszego sezonu serialu o lesbijkach „Słowo na L“
Alice, Shane, Marina, Dana w The Planet
Kiedy w 2006 r. pisałam do drugiego numeru „Repliki“ tekst o serialu „The L Word“, zakończyłam go stwierdzeniem, że raczej nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie pokazał go jakikolwiek kanał telewizyjny w Polsce. Trzy lata później, 4 lipca br. miała miejsce polska premiera pierwszego odcinka serialu na kanale FoxLife. W międzyczasie amerykańska sieć Showtime zdążyła zakończyć serial na szóstym sezonie, a „The L Word“ (w polskiej wersji „Słowo na L“) dorobił się – również w Polsce – statusu dla jednych kultowej, dla innych najbardziej znienawidzonej produkcji o lesbijkach. I choć polskie lesbijki ponoć dzielą się na te, które „L Worda“ oglądają, te, które go oglądają, ale się do tego nie przyznają, i te, które go nie oglądają, ale wiedzą, o co chodzi, z okazji pierwszej oficjalnej polskiej odsłony serialu warto przypomnieć, o co cały ten zgiełk.
To nie o seksie, ale seks będzie „The L Word“ jest dzieckiem amerykańskiej producentki (i lesbijki) Ilene Chaiken. Akcja serialu dzieje się w zachodnim Hollywood, Los Angeles. Opowiada on o życiu, pracy i związkach grupy młodych kobiet, głównie lesbijek, i właśnie to, że jest to serial o kobietach, stało się powodem, dla którego FoxLife zdecydowało się go pokazać w Polsce. Czego się można było jednak spodziewać, właśnie orientacja, a nie płeć, głównych bohaterek posłużyła za 8
kanwę w sumie nielicznych zapowiedzi serialu w polskich mediach, w których próbowano przyczepić mu łatkę skandalizującej, ociekającej lesbijskim seksem produkcji. Rzeczywiście, scen łóżkowych, a także basenowych, łazienkowych, biurowych czy nawet więziennych w serialu nie brakuje, jednak trudno wytłumaczyć jego fenomen tym, że w każdym odcinku przynajmniej kilka razy ładne panie robią „to“ ze sobą. Choć trzeba przyznać, że wychodzi im to całkiem realistycznie (nie mylić z naturalizmem) i „po lesbijsku“. Mistrzynią l-wordowej sztuki kochania jest najbardziej chyba lubiana przez polskie fanki serialu Shane (Katherine Moening) i to jej zawdzięczamy większość serialowych scen miłosnych. Shane nie ma wprawdzie za wiele pieniędzy, prestiżowej pracy czy perspektyw na nią (jak inne bohaterki, o których za chwilę), ale ma za to magnetyzm – nazwany w jednej ze scen „pewnością sutków“ („nipple confidence“) – który pozwala jej mieć co noc inną partnerkę i łamać niezliczone kobiece serca („Dlaczego ilekroć Shane wchodzi do jakiegoś pomieszczenia, jakaś dziewczyna wybiega z niego z płaczem?“ – usłyszymy w pilocie serialu). Oczywiście będzie taka do czasu – bo „do czasu“ jest tak naprawdę osią napędową losów bohaterek serialu. Także i Shane w końcu się zakocha i, jak to z niegdysiejszymi don juanami bywa, nie będzie to miłość szczęśliwa.
Piękne, młode i bogate? Na pewno na sukces serialu miał duży wpływ fakt, że jest to pierwsza mainstreamowa produkcja, w której to lesbijki grają rolę pierwszoplanową. I to nie byle jakie lesbijki, bo głównie piękne, młode i bogate, spełnione zawodowo (stąd przyjęło się określenie „bur-
żuleski“), a do tego żyjące w większości otwarcie i w dość monolitycznej, głównie lesbijskogejowskiej społeczności – jak w bajce. A lesbijki, jak wszyscy, lubią bajki i lubią oglądać siebie w trochę ładniejszej wersji i weselszej rzeczywistości. Żeby jednak nie było aż tak cukierkowo, również kobiety z „L Worda“ mają swoje problemy. Jenny (Mia Kirshner), od której przyjazdu do Los Angeles cała historia się zaczyna, zakochuje się w Marinie (Karina Lombard), kobiecie pięknej i oczywiście fatalnej, a przy okazji właścicielce restauracji „The Planet“, w której bohaterki zdają się spędzać każdą wolną chwilę (a mają ich sporo). Kłopot w tym, że Jenny znalazła się w Hollywood, by zamieszkać ze swoim chłopakiem Timem (Eric Mabius), i odkrycie, że to być może nie on jest tym jedynym i wymarzonym, a co gorsza, że może chodzić o TĘ jedyną i wymarzoną, mocno komplikuje jej życie. Jenny jest zresztą bohaterką, która z odcinka na odcinek najbardziej ewoluuje i budzi najsilniejsze emocje – wkurza, przeraża i zadziwia, w zależności od tego, na ile utożsamiamy się z nią i jej wizjami rzeczywistości, a na ile ze zdradzonym przez nią Timem czy potępiającym jej romans z Mariną otoczeniem. Do wydawania sądów na temat ich relacji i wszelkich mniej lub bardziej kontrowersyjnych aspektów rzeczywistości pierwsza jest Bette (Jennifer Beals) – najbliższa sąsiadka Jenny i Tima, kobieta pracy, kuratorka sztuki i partnerka Tiny (Laurel Holloman). Ta druga dla odmiany postanowiła rzucić pracę i przygotować się do poczęcia dziecka, które ma być owocem i dopełnieniem ich przeszło ośmioletniego związku. Bette i Tina uchodzą wśród swoich przyjaciółek za modelową lesbijską parę – i jak każdy pozornie doskonały związek również one mają swoje niekoniecznie praw-
Kochanki i przyjaciółki
Bette i Tina – modelowa lesbijska para
chodzi o nawet tak pozornie banalną sprawę jak sprawdzenie, czy potencjalna kandydatka do serca Dany jest lesbijką. Ich rozmowy przy kawie w „The Planet“ (na przykład o tym, jak nazywają swoje cipy czy dlaczego wszystkie lecą na Shane), wspólny wyjazd na lesbijski statek miłości czy „poważne“ zebranie w domu Bette i Tiny, celem którego jest wyleczenie ich z bycia „nudziarami“, w które popadły, odkąd spodziewają się dziecka, to prawdziwe (i liczne) iskrzące humorem perełki. A przy okazji ich mały „gang“ to prawdopodobnie coś, z czym zwykłe oglądaczki serialu najszybciej mogą się utożsamić – w końcu niemal każda z nas albo ma, albo bardzo chciałaby mieć tak oddaną paczkę przyjaciół.
Krytyka Dlaczego zatem – skoro nie do końca jednak idealizuje lesbijki i ich życie i za pośrednictwem ich losów pozwala nam się
foto: (c) Showtime Networks Inc. All rights reserved
Oprócz Casanovy Shane drugim symbolem „L worda“ jest „Chart“ – czyli wykres, na którym Alice (Leisha Hailey), biseksualna dziennikarka ekskluzywnych magazynów dla kobiet i naczelna plotkarka serialu, zaznacza, która przespała się z którą. Jednak relacje między bohaterkami nie ograniczają się do tego, „kto z kim“ – tym, co chyba tak naprawdę stanowi o sile serialowej wizji Chaiken, jest łącząca je przyjaźń. Choć biednej, acz obdarzonej niezwykłym darem do kobiet, fryzjerki Shane teoretycznie nic nie powinno łączyć z mającą świra na punkcie kontrolowania cudzego życia bogatą Bette, wszystkie bohaterki serialu rzucają swoje bardzo ważne zajęcia i troski, gdy
foto: (c) Showtime Networks Inc. All rights reserved
dziwe wyobrażenia na temat ich relacji, które zburzy pojawienie się na horyzoncie atrakcyjnej stolarki. Do tego dochodzą perypetie związane ze znalezieniem dawcy spermy dla Tiny (miejscami bardzo zabawne), poronienie, zawodowe i rodzinne kłopoty Bette, która zamiast tradycyjnych impresjonistów próbuje wystawić w miejscowej galerii obrazoburczą wystawę „Prowokacje“ i dodatkowo „musi“ walczyć z problemem alkoholowym swojej starszej siostry, swojego czasu popularnej piosenkarki Kit (Pam Grier). Sukcesami i problemami zawodowymi może się też pochwalić kolejna bohaterka – Dana Fairbanks (Erin Daniels). Sukcesami – bo jest zdolną i mającą sporo sukcesów na koncie młodą tenisistką. Problemami – bo przy okazji jest lesbijką, którą najbardziej na świecie przeraża możliwość, że ktoś spoza grona jej najbliższych przyjaciół dowie się o jej orientacji. Drugą rzeczą, z którą nie może sobie poradzić, jest znalezienie sobie dziewczyny, a gdy już ją znajdzie, wróci kwestia coming outu – zarówno przed rodzicami, jak i publicznego.
Gang w akcji – Jenny, Dana, Tina, Alice
zmierzyć z całkiem realnymi problemami, jak coming out, problemy w długoletnim związku czy macierzyństwo lesbijek – serial doczekał się zarówno grona fanatyczek, jak wielu i głosów krytycznych? Główne zarzuty dotyczą nie tego, co w serialu jest, ale tego, czego w nim nie ma. Tylko jako postaci epizodyczne pojawiają się w nim więc lesbijki, które niekoniecznie są piękne, młode i bogate. Praktycznie nieobecne są lesbijki butch, obce też są bohaterkom serialu kwestie marginalizacji właśnie ze względu na status materialny, zbyt „męski“ wygląd czy wiek. Ilene Chaiken, choć przez sam fakt uczynienia głównymi bohaterkami swojego serialu przełamuje wiele stereotypów, jednocześnie tworzy model lesbijki, który pomija większość odbiorczyń jej serialu. Pytanie brzmi, czy można się na nią za to gniewać. I moja odpowiedź, paradoksalnie i zupełnie niegenderowo, brzmi „nie“. Można się złościć (lub nie) na to, co robi w wykreowanymi przez siebie postaciami i za kierunek, w którym każe im ewoluować. Nie można jednak zapominać, że „The L Word“ jest tylko serialem, naszą lesbijską „Dynastią“, telenowelą, która – jak każda tego typu produkcja – pozwala odpocząć od rzeczywistości, obejrzeć fajną historię, „zakochać się“ w jednej czy dwóch bohaterkach, a pozłościć na inne. I to mu całkiem nieźle wychodzi. A skoro już jesteśmy przy tym, czym „Słowo na L“ jest, a czym nie – wielkie brawa dla telewizji FoxLife, która, nie przejmując się „skandalizującą“ aurą wokół serialu o LESBIJKACH i potencjalnymi zarzutami o deprawowanie kogoś, promowanie czegoś i podobnymi głupotami zdecydowała się pokazać go w Polsce. W końcu!
„Słowo na L“ („The L Word“), serial USA 20042009, produkcja: Ilene Chaiken dla sieci Showtime, od lipca w polskiej wersji na kanale FoxLife. 9
kraj
Parada Nieudolności Tekst: Mariusz Kurc
10
Jeszcze bardziej ponuro było na rozdaniu nagród Hia cynt przyznawanych przez Fundację Równości (odpowiedzialnej również za Paradę). Organizatorzy jakby starali się za wszelką cenę… ukJedna z niewielu mocnych stron Dni Równosci 2009 – niesiony wytrwale ryć, że ta impreza się odbyna czele Parady transparent. Wprawne oko wypatrzy m.in.: Uschi Pawlik, wa. Dowiedzieć się o niej byBartka Matusiaka, Marcina Teodorczyka, Michała Minalto, Krzysztofa Zało niezwykle trudno (i pomyśbłockiego, Ygę Kostrzewę, Wojciecha Szota leć, że stereotypowy warszawski gej to gość od PR!). Efekt? Sala kina Luna Fatalna pogoda nie okazała się wcale najwiękświeciła pustkami, bo przyszło zaledwie kilkaszą porażką tegorocznych Dni Równości. Orga nizacyjnych wpadek było co niemiara. Źle dodziesiąt osób, z czego połowę stanowili laureaci i wręczający Hiacynty… Nie pomógł całbrano termin Parady (13.06., środek długiego kiem niezły program uroczystości (występy Naweekendu). Informacje – o reklamie nawet nie talii Lesz i Rossitty Perez z zespołem La Luna) i ma co marzyć – o wydarzeniach towarzysząjak zwykle profesjonalny Tomasz Raczek. cych i samym przemarszu były zdawkowe i Największy niesmak pozostał po skandalu spóźnione. Mimo silnego wiatru i rzęsistego z Hiacyntem dla Palikota. Polityk, który całkiem deszczu organizatorzy kazali czekać przybyłym niedawno mówił: Platforma nigdy nie da zgona Pl. Bankowy aż 45 minut na otwarcie imprezy. W końcu trzy działaczki – Marta Abdy na promowanie kultury homoseksualnej, ramowicz, Yga Kostrzewa i Katarzyna Laotrzymał nagrodę postrzeganą jako dowód uzchowicz wygłosiły trzy postulaty – legalizację nania środowiska LGBT. Wstyd. Trudno się związków partnerskich, rzetelną edukację sekdziwić, że w obliczu takiej plamy w cień odsusualną i sprzeciw wobec homofobicznej mowy nięci zostali pozostali – zacni – laureaci, a ranienawiści. Miały towarzyszyć im tzw. znane czej laureatki: Maria Janion, Joanna Podgórska osoby, ale jakoś ich zabrakło. Dlaczego? Nie i Barbara Pietkiewicz z „Polityki“, Ewa Kasprzyk wiadomo. Przyszła tylko Joanna Senyszyn. (diva prezentowała się olśniewająco) oraz firFrekwencja była wyraźnie mniejsza niż w ma IBM. zeszłych latach, również, jeśli chodzi o platGwoli sprawiedliformy (4 zamiast 9). Przy finale powtórzyła się wości oddajmy jeszcze historia z zeszłego roku. Wtedy dotarliśmy do Dniom Równości 2009 Kancelarii Premiera, teraz – pod Sejm. I co? I ich jasne strony. Debanic. Żadnych wystąpień, żadnych politycznych ta w „Gazecie Wyborakcentów. Spotkany w tłumie Jacek Poniedziaczej“ dała uczestnikom łek pytał mnie z niedowierzaniem: „Dlaczego dużo pozytywnej enernic się nie dzieje? Co tak ponuro?“ gii. Przygotowany „oddolnie” wielki transDruk „Repliki“ finansowany parent „Żądamy ustaz dotacji instytucjonalnej wy o związkach partFundacji im. Stefana Batorego. nerskich” niesiony wy-
trwale na froncie Parady przez kilku bohaterów i bohaterek (dzięki i brawo!) pozwala mieć promyk nadziei na przyszłość. Dodatkową atrakcję stanowiły lesbijki na motorach jako forpoczta Parady. Czy Fundacja Równości wyciągnie wnioski z tej klęski? Na Zarząd nie ma co liczyć, bo ten organ istnieje praktycznie tylko na papierze. Najaktywniejsza jego część, „druga po Prezesie“ Katarzyna Lachowicz zrezygnowała kilka dni po Paradzie z działalności w Fundacji. A sam Prezes Zarządu Tomasz Bączkowski nie wydaje się mieć świadomości rozmiaru własnej porażki. Na szczęście zaktywizował się drugi organ, czyli Rada Fundacji. 17 czerwca jej Przewodnicząca, Yga Kostrzewa, rozesłała komunikat: podjęto uchwałę o powołaniu Grupy Roboczej ds. Europride (odbędzie się 17 lipca 2010 r.) oraz o planach przygotowania strategii przyznawania Hiacyntów. Przygotowano projekt Regulaminu Grupy Roboczej i zarys jej struktury. Otwarte spotkanie wstępne odbyło się 9 lipca. Okazało się bardzo owocne. Przyszło ok. 25 wolontariuszy/-ek. Następne – 4 sierpnia w siedzibie Lambdy Warszawa. Jeśli chcesz zaangażować się w organizację EuroPride 2010, napisz: wolontariat@europride2010.eu
foto: Piotr Tukałło, Homiki.pl
foto: Piotr Tukałło, Homiki.pl
Tak źle jeszcze nie było. Ale jest promyk nadziei
Paradę otwierały lesbijki na motorach
opinn i e
Czy Janusz Palikot zasłużył na Hiacynta?
Hiacynt – nagroda przyznawana od 3 lat przez Fundację Równości za zasługi dla tolerancji, równouprawnienia i walki z dyskryminacją. UFA
KrytykaPolityczna.pl
Palikot? Ani on, ani jego partia nie zrobiły nic dla środowiska LGBT. Premierowi z PO zawdzięAgata czamy ministrę do spraw równeChełstowska go traktowania, która nie wypełnia swoich obowiązków. Ani kobiety, ani osoby nieheteroseksualne nie mogą liczyć na jakiekolwiek zyski w zamian za popieranie prawicowej partii PO. Jak można tego nie widzieć? „Hiacynt“ został przyznany w imieniu środowiska LGBT. Przez kogo? Jeżeli robi się coś w czyimś imieniu, to trzeba przynajmniej spytać o opinię. Na przyszłość, o takich sprawach powinno decydować szerokie grono reprezentantów, w czasie demokratycznej dyskusji. Inaczej wiele osób z zażenowaniem powie: nie, nie w moim imieniu. Ogólnie tegoroczną Paradę oceniam dobrze. Mam nadzieję, że następnym razem „Hiacynt“ nie będzie wpadką. Widać staranie o „uwspólnienie“ Parady – na przykład zaproszenie do współorganizacji Europride 2010 jest bardzo otwarte, każda i każdy może się przyłączyć. To dobry kierunek.
Nie. W sprawie samego Palikota nie mam nic do dodania, Adam ale warto przy okazji wspomOstolski nieć o innej kwestii. Hiacynt jest nagrodą prestiżową. Jest, na dobre i złe, postrzegany jako nagroda środowisk LGBT, a nie jako prywatna własność jednej fundacji. I powinien faktycznie być własnością środowiska. Trzeba skończyć z nieprzejrzystą procedurą przyznawania nagród. Hiacynty powinny być przyznawane w bardziej demokratyczny sposób, najlepiej przez kapitułę złożoną z wybitnych działaczek i działaczy ruchu LGBT, zasłużonych dla sprawy autorek i autorów oraz ewentualnie laureatek i laureatów z poprzednich lat (nie muszę chyba dodawać, że bez Palikota). W kapitule powinny zasiadać osoby różnej płci, w tym co najmniej jedna osoba transseksualna. Dobrą stroną sprawy Palikota jest to, że ujawniła, gdzie w ruchu LGBT brakuje demokracji i teraz mamy szansę to naprawić.
Homiki.pl
Gejowo.pl
Hiacynt dla Palikota to oczywiście nieporozumienie. Łatwo się oburzyć, tylko niewiele z tego Marcin wynika. Dlatego, że to nie poseł Teodorczyk PO jest tutaj problemem, ale… No właśnie. Trudno wskazać winnego, gdy o najważniejszych nagrodach przyznawanych przez „środowisko“ nie wiadomo nic. Kto odpowiada za dobór rekomendacji? Kto zasiada w kapitule nagrody? Dlaczego nagradza się tylko osoby heteroseksualne lub kryptogejów? Dlaczego pomija się aktywistów LGBTQ? Kiedy odpowiemy sobie publicznie na powyższe pytania, naprawimy, co trzeba, wtedy będziemy mogli uniknąć wpadek. Oczywiście najpierw trzeba ustalić, kto posiada kompetencje sprawcze, by przywołać organizatora do porządku lub powołać nowego. Tutaj leży problem, a nie w Palikocie.
Nie zasłużył! I napisano już dostatecznie wiele uzasadnień, by móc darować sobie szukaKrzysztof nie kolejnego. Nie nagradza Halama się „na zachętę“ kogoś, kto zamiast pomocy, chce nasze problemy wykorzystać do cynicznej gry. Być może chciano poprzez nagrodę wkupić się w łaski Palikota i, z braku realnych wpływów lewicy, ponegocjować z Platformą w sprawie spełnienia tęczowych postulatów. Byłby to dobry pomysł wtedy, gdyby było pewne, że obdarowany jasno zadeklaruje swoje stanowisko: „pomogę wam“ albo „na razie na nic nie liczcie“. Palikot tego nie zrobił. Podejrzewam więc, że instrumentalnie podeprze się „Hiacyntem“, gdy mu się to opłaci, i wyprze się tej nagrody, gdy będzie mu ona nie na rękę.
KobietyKobietom.com Janusz Palikot jest politykiem, który zbudował swój wizeruDagmara nek i rozpoznawalność dzięki Molga poruszaniu trudnych tematów, często w sposób happeningowy. To dawało mu gwarancję zainteresowania mediami. Palikot nie jest bojownikiem o prawa człowieka. Jest zręcznym PR-owcem. Często wykorzystuje homoseksualną etykietę, której używa w charakterze narzędzia politycznego sporu ze swoimi przeciwnikami. Przyznanie nagrody człowiekowi, który jeszcze kilka lat temu był odpowiedzialny za kształtowanie opinii homofobicznych w naszym kraju to dla mnie SKANDAL. To tak jakby Panu Farfałowi związek społeczności żydowskiej przyznał nagrodę za promowanie kultury żydowskiej. A dodatkowo stawianie w jednym rzędzie p. Marii Janion, naprawdę zasłużonej dla środowiska i p. Janusza Palikota to dla mnie pomyłka.
InnaStrona.pl Nie zasłużył. To wszystko. Gdyby zapytano mnie jednak o skutki takiego właśRadek nie wyboru, to miałbym więcej Oliwa do powiedzenia. Nagroda, którą środowisko miało w głębokim poważaniu, stała się priorytetową sprawą. Okazało się nagle, że to „nasza“ a nie „ich“ nagroda. Społeczność LGBT zaczęła się dopytywać o kryteria przyznawania nagrody i typować swoich kandydatów. Najwidoczniej czasami potrzebna jest szczypta kontrowersji, aby obudzić zobojętniałe towarzystwo. Wybór Fundacji był ideologicznie zupełnie nietrafiony. Szkopuł w tym, że ideologia nie wystarczy, aby coś konkretnego załatwić. 11
kultura
Jaja Brüna „Brüno“ w kinach od 10 lipca
Tekst: Mariusz Kurc
Wreszcie mamy w Polsce geja, który rzeczywiście „afiszuje się ze swoją seksualnością“
Brüno to postać z koszmaru homofoba. Mocno przegięty, nachalny, bez żenady „obnosi“ swoje gejostwo i jak przystało na geja – jest specjalistą od mody, przekonanym o swej wyjątkowości. Na dodatek, wychowuje ślicznego czarnego bobasa, którego dostał za iPoda. Pragnie zaś tylko jednego: być sławnym. Brüno to produkt kultury masowej, który tę kulturę brawurowo wyśmiewa. Paulę Abdul, jurorkę amerykańskiego „Idola“, udaje mu się przekonać, że – zgodnie z najnowszymi designowymi trendami – żywi Meksykanie na czworakach mogą służyć za krzesełka i stoliki. Abdul siada do wywiadu na jednym z nich… Brüno dość płytko rozumie polityczną poprawność –
12
upiera się, że Afrykę zamieszkują „Afroamerykanie“. W akcje charytatywne chciałby się angażować tylko dla własnej sławy (Którym biednym obszarem nie zajmuje się jeszcze żadna gwiazda? – pyta rezolutnie) a rozwiązanie konfliktu na Bliskim Wschodzie dla niego to banał: Palestyńczycy powinni oddać Żydom… piramidy i po sprawie. Nie rozumie tez dziwnego podziału na Koreę Północną i Południową – „przecież i tak wszyscy jesteście Chińczykami“. Gdy w swej ojczystej Austrii staje się passe (jako „drugi Austriak w historii, który stał się passe tylko dlatego, że chciał spróbować czegoś nowego“), wyrusza na podbój Ameryki. Obnażając przy tym homofobię wkręcanych przez siebie rozmówców. Wkręcanie to klucz filmu. Gdyby dowcipy Brüno były odgrywane przez aktorów, nie miałyby takiej siły. A tak, prowokując nieświadomych ściemy ludzi, Sacha Baron Cohen (3 lata temu Borat, teraz Brüno) podaje nam ich uprzedzenia i absurd homofobii na talerzu. Od instruktora walki wręcz, który ma go nauczyć, jak obronić się przed „atakiem geja“ Brüno dowiaduje się, że „geja można poznać po stroju, ale niektórzy się maskują i ubierają się dokładnie tak jak my“. Co wtedy? Należy zwrócić uwagę na maniery: geje są podejrzanie uprzejmi. Brüno rozmawia też z
osławionym pseudonaukowcem Paulem Cameronem, który jak się okazuje, „interesujące“ teorie ma nie tylko na temat gejów, ale również kobiet (np. gdy kobiety mówią, nie potrafią trzymać się jednego tematu). Trzem posępnym myśliwym, z którymi ma spędzić noc pod namiotami, Brüno zapowiada, że nie chciałby rano obudzić się czując „nieznośną lepkość odbytu“. Sekwencji na ringu u „hetero Dave’a“ otoczonego przez zgraję maczo o IQ ameby (i ich równie inteligentnych dziewczyn) nie będę streszczał – musicie zobaczyć ten pokaz ordynarnej, „nagiej“ – i autentycznej, nie zagranej – homofobicznej agresji. „Brüno“ to świetna okazja do pośmiania się z homofobów i innych idiotów.
„Brüno“, Reż. Larry Charles, wyk. Sacha Baron Cohen; premiera: 10 lipca 2009 r.
13
historia
20 lat polskiego ruchu LGBT Najważniejsze wydarzenia, cz. 2 (2000-2005)
14
wany również Stojącą Paradą Równości. Po roku sytuacja powtórzyła się, ale tym razem kilkutysięczny tłum ruszył wbrew zakazowi. Tym samym Parada 2005 okazała się najliczniejszą i najbardziej medialną z dotychczasowych przemarszów mobilizując szerokie kręgi społeczne przeciwko łamaniu Konstytucji poprzez odmawianie prawa do zgromadzeń. 2005 – Prezydent Poznania Ryszard Grobelny wydał decyzję odmawiającą zgody na Marsz Równości, argumentował to zagrożeniem ze strony strony przeciwników Marszu. Uczestnicy, którzy mimo zakazu wzięli udział w demonstracji, zostali brutalnie rozpędzeni przez policję, 68 osób aresztowano. Działania policji pochwalił minister Ludwik Dorn, ale skandaliczna sytuacja wywołała oburzenie i zaowocowała powstaniem ogólnopolskiego komitetu „Solidarność z Poznaniem“ i wiecami poparcia w Elblągu, Gdańsku, Krakowie, Łodzi, Rzeszowie, Toruniu, Warszawie, Wrocławiu i Poznaniu. 2005 – w grudniu pojawiło się nowe pismo mniejszości seksualnych – „Replika“. Od tego momentu wszystkie najważniejsze wydarzenia ruchu LGBT skrzętnie opisujemy. Na okładce numeru zerowego Anka Zet w hełmie, a już w numerze pierwszym wywiad z Jackiem Poniedziałkiem, wówczas świeżo po coming oucie.
foto: kraska
cję „Niech nas zobaczą“, która odbiła się szerokim echem i zapoczątkowała szereg dyskusji. Projekt składał się z 30 fotografii par osób tej samej płci: 15 par gejów i 15 par lesbijek trzymających się za ręce. Autorką zdjęć była Karolina Breguła. Wystawa fotograficzna była pokazywana w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu i Sosnowcu. Patronat objęła Izabela Jaruga-Nowacka, Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. 2003 – Senatorka Maria Szyszkowska przedstawiła ustawę o legalizacji homoseksualnych związków partnerskich własnego autorstwa. Mimo sprzeciwu najważniejszych partii opozycyjnych PO i PiS, w tym takich postaci jak Zbigniew Religa, Krzysztof Piesiewicz, Jan Rokita czy Donald Tusk projekt został przyjęty przez Senat. Ustawa nigdy nie była głosowana w Sejmie, zablokowana przez ówczesnego Marszałka Włodzimierza Cimoszewicza. 2004 – ukazały się książki: „Mój świat jest kobietą. Dziennik lesbijki“ Magdaleny Okoniewskiej i zbiór tekstów publicystycznych „Homofobia po polsku“ (wśród autorów m.in. K. Dunin, B. Umińska, T. Basiuk, B. Warkocki, R. Biedroń i B. Żurawiecki). W grudniu wychodzi „Lubiewo“ Michała Witkowskiego. Ogromne zainteresowanie książką, a także kolejne publikacje: „Trzech panów w łóżku nie licząc kota“ Bartosza Żurawieckiego, „Głupiec“ Ewy Schilling, zbiór poezji „Parada Równości“ i inne to „druga fala“ literatury gejowsko-lesbijskiej. 2004 – Prezydent Warszawy Lech Kaczyński nie wydał zgody na Paradę Równości, w efekcie na Pl. Bankowym odbył się jedynie Wiec Wolności nazy-
foto: kraska
2000 – I Manifa pod hasłem „Demokracja bez kobiet to pół demokracji“ zorganizowana przez Porozumienie Kobiet 8 Marca. Od 2005 r. feministyczne święto jest współorganizowane przez Porozumienie Lesbijek. 2001 – Powstało Koło Naukowe Nic Tak Samo na Uniwersytecie Wrocławskim; główny cel: prowadzenie i upowszechnianie badań gender studies oraz gay and lesbian studies, a także integracja środowiska mniejszości seksualnych. Koło prowadzi własne badania naukowe, spotkania dyskusyjne, a także organizuje otwarte odczyty i projekcje filmów. 2001 – I Parada Równości w Polsce zorganizowana przez polski oddział ILGCN. Ok. 200 osób przeszło ulicami Warszawy pod przewodnictwem Szymona Niemca. Po roku uczestników było już dziesięciokrotnie więcej. Z czasem przemarsze zaczęły się odbywać w kolejnych miastach: Krakowie i Poznaniu, a także na Śląsku. 2001 – Powstała Kampania Przeciw Homofobii, organizacja gejowsko-lesbijska, której jednym z celów było zwiększenie widzialności osób homoseksualnych w przestrzeni publicznej. Wśród założycieli Marta Abramowicz (prezeska od 2009 r.), Robert Biedroń (prezes w l. 20012008), Jacek Kochanowski i Bartosz Żurawiecki. 2002 – Posłanka SLD Joanna Sosnowska przygotowała i przedstawiła w parlamencie projekt ustawy legalizującej konkubinaty, również homoseksualne. Projekt zaowocował debatą w „Gazecie Wyborczej“ na temat praw osób homoseksualnych, którą otworzył artykuł Jacka Kochanowskiego „Geje nie będą udawać małżeństw“. Dyskusja została niestety zdominowana przez skrajnie homofobiczny tekst Zofii Milskiej-Wrzosińskiej „Co wolno gejom?“. 2002 – Po 12 latach przestało się ukazywać „Inaczej“, pismo gejowsko-lesbijskie z najdłuższą tradycją. Poznańskie wydawnictwo Softpress dwa lata później próbowało wprowadzić kolejny niepornograficzny miesięcznik LGBT „Interhom“, ale wyszły tylko cztery numery. W 2007 r. nagle zmarł Andrzej Bulski, redaktor naczelny i wydawca „Inaczej“. 2003 – Kampania Przeciw Homofobii przy współpracy Lambdy Warszawa rozpoczęła ak-
foto: kraska
Oprac.: Krzysztof Tomasik
transakcje
Nie potrzebuję egzorcysty Tekst: Magdalena Pocheć
Marianna jest sobą mimo wszystko. Od jesieni przyjmuje hormony i jest w trakcie zmiany dokumentów. Ta oczywista i jedyna możliwa droga okupiona została traumą, którą generuje otoczenie, również to najbliższe – rodzina. Z powodu swojej decyzji straciła grunt pod nogami, ale nie ma wątpliwości, że było warto. Teraz jest już światełko w tunelu.
Rodzina i płeć: wybór czy przeznaczenie? Marianna wychowała się w wybitnie katolickiej rodzinie. Zawsze byłam babą. Usiłowałam udawać faceta, ale i tak przezywano mnie ciotą. Fakt ten odrzucają jej rodzice, którzy nadal twierdzą, że ich córka cierpi na chorobę psychiczną. Choć dostarczyła im komplet dokumentów, nie przyjmują do wiadomości, że ich córka jest transseksualna. Siostra posuwa się dalej – żyje w przekonaniu, że Marianna została opętana przez szatana. Bardzo kochałam i kocham swoją byłą żonę – przyznaje. Ślub wzięła, gdy miała 19 lat. 16-letnia Katarzyna zaszła w ciążę, sąd wydał zgodę na ślub. Ciąża była zamierzona – obydwie chciały wyrwać się z domów, w których nie czuły się szczęśliwe. Marianna nie powiedziała żonie o swoim transseksualizmie, ale z czasem zaczęła się odkrywać. Zachowywała się w bardziej kobiecy sposób, kupowała stringi i nosiła coraz więcej damskich ubrań. Jej małżeństwo nie przetrwało decyzji o zmianie płci, która nastąpiła po 20 latach wspólnego życia. Nie mogłam już sobie poradzić z pragnieniem bycia kobietą. Powiedziałam rodzinie, że albo coś z tym zrobię, albo ze sobą skończę, bo dalej w ten sposób nie dam rady. Udała się po pomoc do psychiatry. Poprosiła o psychotropy z na-
dzieją, że jej pomogą, ale lekarz nie chciał przepisać ich osobie w pełni władz umysłowych. Trafiła do seksuologa i przestała uciekać przed swoją prawdziwą naturą. Została odrzucona przez swoje dwie dorosłe już córki. Rodzina zmusiła ją do opuszczenia domu. Katarzyna okazała się równie zagubioną osobą. Po wielu latach życia z Marianną sama nie wie, jaka jest właściwie jej orientacja seksualna, zwłaszcza, że seksuolog zwrócił uwagę, że musiało być jakieś podłoże dla zakochania się w kobiece, choć Marianna z fizycznego punktu widzenia kobietą nie była. Ma ogromny żal do Marianny.
Ulica W ostatnią Wigilię Marianna wylądowała na ulicy bez środków do życia. Odrzucona przez żonę, córki i rodziców. – Wiem, jak to jest być głodną, zmarzniętą i brudną. To strasznie odczłowiecza. Obecnie koczuję, nie mam stałego miejsca zamieszkania. W Dzień Matki przechodziła koło bloku rodziców. Wrzuciła do skrzynki kartkę z życzeniami. Po dwóch dniach matka zadzwoniła: – Mam nadzieję, że nikt z sąsiadów Cię nie widział. Wskoczyłam od razu w kobiecość, a przemiana to jednak pewien proces. Przez pierwsze dwa miesiące gdziekolwiek bym się nie pokazała, wszystkie spojrzenia były na mnie. Marianna zwracała uwagę. Na przykład okupujących przystanek autobusowy dresiarzy. Obrażano ją i krzywdzono, łącznie ze zdjęciem spodni. Nie mogła liczyć na pomoc nielicznych przechodniów. – Spotykam się z dużymi przejawami nietolerancji. Czasem boję się chodzić po ulicach. Nieraz przezywają mnie zboczeńcem. Ale naj-
foto: M. Rak
Marianna doświadczyła bezdomności, przemocy, odrzucenia i samotności. Przetrwała, uratowała swą naturalną kobiecość.
większym paradoksem jest to, że po hormonach zupełnie nie odczuwam popędu. Jestem taką drewnianą lalą. Ale społeczeństwo ma inne przekonania na ten temat. Z nietolerancją Marianna spotkała się również w środowisku, po którym najmniej się tego spodziewała – warszawskich gejów-klubowiczów. Odkąd poznała Olę, swoją obecną dziewczynę, zaczęła więcej wychodzić. M.in. do miejsc homo friendly. Okazały się niestety bardzo trans niefriendly. Marianna pokazuje mi esemesy z pogróżkami, że jak jeszcze raz przyjdzie do klubu to zmasakrują jej twarz.
Światełko w tunelu Gdyby nie praca to nie wiem, jak bym sobie poradziła. Na szczęście w kierowniku ma sojusznika. Kilka miesięcy temu kończyła się jej umowa o pracę. Zbiegło się to w czasie z procesem korekty płci. Obawiała się, czy pracodawca zaakceptuje nową sytuację. Niepotrzebnie. Otrzymała wsparcie i przedłużono z nią współpracę. Wszyscy wiedzą i wszyscy są w porządku, nawet jeśli ktoś ma z tym problem, to nie okazuje mi tego. Mówią, że strasznie zbabiałam, ale jestem normalniejsza, bardziej naturalna i swobodna. 15
społeczeństwo
Porno dla kobiet od krytyki po przełamywanie tabu i odkrywanie języka queerowej seksualności
Tekst: Ewa Tomaszewicz
Tradycyjna pornografia wyklucza widza kobiecego i nieheteroseksualnego, a szczególnie lesbijki i osoby transgenderowe. W opozycji do niej powstają projekty nie tylko wywołujące podniecenie, ale też pełniące rolę kulturotwórczą i krytyczną wobec rzeczywistości. O ile pornografia gejowska (o której szerzej pisał Mariusz Kurc w 14 numerze „Repliki“) w sposobie przedstawiania seksualności może zostać uznana za nurt pornografii mainstreamowej, o tyle kobieca, lesbijska czy queerowa powstała w opozycji do przedstawień skierowanych niemal wyłącznie do męskiego odbiorcy. Według badaczki Mary MacIntosh, jedno z pierwszych użyć słowa „pornografia“ w dzisiejszym znaczeniu pojawiło się w XIX wieku przy okazji odkrycia obscenicznych malowideł ściennych z Pompejach i stworzenia sekretnej – bo niedostępnej dla dzieci, osób z niższych sfer i kobiet – kolekcji w Muzeum Narodowym w Neapolu. „W ten sposób pornografia narodziła się jako gatunek dostępny mężczyznom wywodzącym się z mieszczaństwa“ – pisze MacIntosh. Od czasów klasycznych XVIII-wiecznych, poddających się wielorakiej interpretacji i balansujących na pograniczu filozofii, sztuki i terapii, dzieł markiza de Sade i ich XX-wiecznych kontynuacji w wydaniu Bataille’a czy Klosows16
kiego, zmienił się i charakter pornografii – w czysto komercyjny – i dostępność – teoretycznie oglądać może ją każdy. Nadal jednak typowe porno jest dostosowane do potrzeb modelowego męskiego widza – najczęściej heteroseksualnego mężczyzny sięgającego po łatwy w odbiorze produkt. U nietypowego (kobiety, lesbijki, osoby transgenderowej) odbiorcy prędzej czy później budzi poczucie nieadekwatności, negatywnego odbioru lub zwykłego znużenia. Nic dziwnego, że tradycyjne porno stała się przedmiotem krytyki, a wykluczane przez nią środowiska podjęły próbę stworzenia własnego języka opisywania swojej seksualności.
Krytyka i co z niej wynikło Pod koniec lat 70. XX wieku Andrea Dworkin zapoczątkowała w środowiskach feministycznych dyskusję wokół pornografii książką „Pornography: Men Possesing Women“, w której wskazywała na nią jako nie tylko przyczynę, ale i źródło uprzedmiotowienia i opresji wobec kobiet. W 1983 Dworkin i Catherine MacKinnon stworzyły projekt ustawy antypornograficznej. Ich stanowisko spotkało się ze sprzeciwem zarówno ze strony innych feministek, które stworzyły organizację FACT (Feminist Anti-Censorship Taskforce), stojącą na stanowisku, że choć krytyka pornografii, szczególnie obrazów wiążących seks z przemocą, jest potrzebna, to jednak nie może prowadzić do ograniczenia wolności jej przedstawiania, jak i zwolenniczek pornografii, które – odrzucając tradycyjne obrazy – postanowiły poszukać własnego, lepiej przemawiającego do ich wyobraźni języka pornografii. Na grunt analizy kina dyskusję o pornografii przeniosła niemiecka reżyserka Jutta
Brückner. Odrzucając męskie porno, nie dezawuowała całego gatunku – postulowała, by stworzyć kobiecy język filmu pornograficznego, nastawiony na pokazanie „szczęścia i zmysłowości całego ciała“ – w opozycji do klasycznej pornografii, gdzie dominującym modelem seksu jest aktywna praca mężczyzny nad ciałem kobiety, w którym nagrodą dla obojga jest rozpryskiwana sperma. Krytykowała również obcy kobiecemu postrzeganiu sposób pokazywania zarówno kobiet, jak i mężczyzn w tradycyjnym porno, partializujący ich ciała poprzez skupianie się głównie na pokazywaniu zbliżeń narządów płciowych. Z postulatami stworzenia kobiecego porno próbowała się zmierzyć powstała w latach 80. XX wieku wytwórnia Femme Films oraz – 10 lat później – spółka Pussy Power (obecnie Innocent Films). Ta pierwsza specjalizowała się w filmach przeznaczonych dla kobiet i par małżeńskich. Reżyserką i producentką większości z nich była aktorka Candida Royalle, której książka „XXX: A Woman’s Right to Pornography“ (pierwsze wydanie – 1995) było manifestem pornografii „przyjaznej“ dla kobiet. Pussy Power poszło o krok dalej i stworzyło statut (na wzór duńskiej Dogmy) kobiecych produkcji porno. Jego główne zasady to: – akcja – musi być zachowana ciągłość narracji, nie do przyjęcia jest seks wyrwany z kontekstu, chyba że jest to jedna z fantazji bohaterów filmu; – erotyzm zamiast „ginekologicznej“ pornografii – przyjemność i pragnienia seksualne kobiety są punktem wyjścia, nacisk kładzie się na relację: bliskość, namiętność i zmysłowość; – pozytywny stosunek do ciała, przy czym ciało mężczyzny też ma być równowartościowym obiektem erotycznym; – zakaz obrazów presji i przymusu, m.in. unika-
całkowicie waginy, więc nie wyklucza bycia stymulowaną podczas jego noszenia, odczepialną, więc może zmieniać właściciela, różnorodną – można ją dopasować do potrzeb osoby penetrowanej pod kątem długości, grubości, Nie tędy droga? kształtu, a także np. koloru. Jak napisała jedna z redaktoMimo wspomnianych inicjatyw „przyjazrek lesbijskiego magazynu ne“ kobietom porno pozostaje w sferze projek„On Our Backs“: „Jedną z fajtu. Próby skodyfikowania kobiecego języka nych rzeczy w byciu lesbijką pornografii, choć niebędące z założenia antyjest to, że można wybrać sopornograficzne, kojarzyć się mogą z miękką reCrash Add Series (c). Pink and White Productions bie rozmiar swojego fiuta“. W alizacją tez Dworkin, według której kobieca ten sposób pokazała podstawową zaletę dilseksualność jest z założenia piękna, miękka, pozbawiona wulgarności i agresji. Nie oznacza do: jest to zabawka, z której można, lecz nie Inny język pornografii to, że sam pomysł stworzenia kobiecego języka trzeba korzystać, będąca urozmaiceniem, a nie Kobiecy język filmów porno wciąż pozosfilmów porno, podobnie jak języka opisywania podstawą seksualności lesbijskiej. Nie gra (jak taje w awangardzie. Wynika to zarówno ze kobiecej seksualności nie jest kontynuowany. penis) głównej roli w filmach, ponieważ nie od specyfiki tematu, jak i samej istoty pornografii, Szczególnie ciekawe pomysły rodzą się w niniej jest uzależniony rytm stosunku seksualnektóra od zawsze jest czułym barometrem roszowych środowiskach kobiecych – lesbijskich i go. Ponadto w przypadku użycia dildo ekonoCrash Add Series (c). mia przyjemności zostaje oddzących się zmian obyczajowych. Nic dziwnequeerowych. Powstaje coraz Pink and White Productions go, że najciekawsze projekty powstają właśnie więcej mainstreamowych (czywrócona. Podczas gdy penis w w niszowych środowiskach kobiecych – femili: nastawionych na wywołanie pornografii hetero musi pokanistycznych, lesbijskich i queerowych. Wydaje podniecenia) filmów porno zać widzowi swoją przyjemsię, że queerowe i lesbijskie filmy pornograficztworzonych przez i dla lesbijek. ność (erekcja-ejakulacja), dildo ne – zarówno mainstreamowe, jak i niszowe, Od „lesbijskiej“ pornografii ma przede wszystkim dać przypowstałe w opozycji do tradycyjnego porno oferowanej heteroseksualnejemność osobie penetrowanej. czy krytyczne wobec niego (jak, oprócz mu widzowi produkcje queeZ tezą o rzekomym romanwspomnianego „One night stand“, filmy Dayrowej wytwórni Pink & White tyzmie i czystości kobiecych relany McLeod „How to Fake an Orgasm“ i „PleaProductions czy Manueli Kay cji seksualnych rozprawia się sure Zone“ czy produkcje Pipilotti Rist) najpełodróżnia udział w nich prawfrancuska fotografka i reżyserka niej odzwierciedlają też postulat stworzenia dziwych lesbijek (zarówno w Emilie Jouvet w nagrodzonej kobiecego języka pornografii, dekonstruując typie butch i femme) i osób wieloma prestiżowymi nagrodajednocześnie stereotypowe wyobrażenia na transgenderowych (czasami mi (w tym Grand Prix pierwszego temat kobiecej seksualności. również gejów), czyli aktorów, z którymi łatwiej polskiego festiwalu queerowych produkcji pornoKobiety jako producentki, reżyserki i akzidentyfikować się nieheteroseksualnemu wigraficznych FAQ!) niezależnej produkcji „One torki w samym przemyśle pornograficznym dzowi, oraz równoprawny udział ujęć pokazunight stand“ („Na jedną noc“, 2006). Do udziału starają się mówić nowym językiem. Oryginaljących całe ciała i ich fragmenty. Poprzez konw tym filmie Jouvet zaprosiła lesbijki i osoby transność ich projektów nie centrację na nieheteronormatywnych relacjach, seksualne K/M. Ich zadotyczy jedynie warstfilmy te przełamują tabu i stereotypy wokół daniem był wybór partwy obrazu, ale innego seksualności, jak choćby tego o z natury panera i odegranie z nim sposobu traktowania sywnej roli kobiety w seksie czy o tym, że koswojej fantazji seksualnej, samej pornografii i sekbiety nie pragną przygodnego seksu czy nie co uwieczniła kamera. W sualności, i w końcu odmogą się nawzajem zerżnąć. efekcie powstała seria pięmiennej wizji kobiety. Przykładem takiego tabu jest dyskusja wociu krótkich filmów porno, W ten sposób kobiece kół wykorzystania w lesbijskim seksie dildo. pokazujących całe spekporno świadomie pełni Jak pisze Magda Szcześniak w tekście „Dildo – trum lesbijskiej i queerorolę kulturotwórczą poniepoprawna politycznie zabawka", który wej seksualności – butch, przez krytykę masowej właśnie ukazał się w 16/17 numerze „Krytyki femme i transgenderopornografii i stanowi Politycznej“, część środowisk lesbijskich uznawej. Kluczowym pojęciem bogaty wachlarz projekje dildo za imitację penisa, a chęć jego użycia w filmie Jouvet jest potów ekspresji kobiecej pęd, pragnienie, pożądauznaje za tęsknotę za prawdziwym penisem i seksualności przełamunie. Kontakt dwóch ciał, prawdziwym mężczyzną czy wręcz podszywających różne tabu i wyonarastające pożądanie nie się pod lesbijskość. W homofobicznym brażenia. wyzwala różne, indywidyskursie używanie dildo jest postrzegane jako One Night Stand (c) Emilie Jouvet dualne tajemnice bohatewyraz tego, że nie istnieje coś takiego jak lesrek filmu, o których nie miały pojęcia. Chociaż film bijska seksualność, a bycie lesbijką jest kapryPisząc tekst korzystałam z prac dr Alicji Długoposiłkuje się prawie wyłącznie obrazami kontaksem kobiet, które tak naprawdę chcą być z łęckiej „Pornografia dla kobiet w perspektywie tów seksualnych i reakcji kobiecego ciała, reżysermężczyznami, a nawet chcą być nimi. Czym queer“ oraz tekstu Magdy Szcześniak „Dildo – ce udało się zaangażować widzów w wielowyjest dildo w oczach jego „obrończyń“? Erotyczniepoprawna politycznie zabawka“ (nr 16/17 miarowe odkrywanie kobiecej seksualności. „Krytyki Politycznej“). ną zabawką, która, co istotne, nie przysłania nie scen z fellatio z ciągnięciem za włosy i wytryskiem nasienia na twarz kobiety (cum shot). Do tej pory według tych zasad zrealizowano trzy filmy: „Constance“ (1998), „Pink Prison“ (1999) i „All about Anna“ (2005), które stały się hitami w Skandynawii.
17
kultura
Teksty: Mariusz Kurc Magdalena Pocheć Sebastian Siembora Ewa Tomaszewicz
Nocny słuchacz Armistead Maupin, „Nocny słuchacz", Wydawnictwo Literackie, 2009 Znakomita książka! Gejowski thriller psychologiczny z akcją, od której nie można się oderwać i postaciami tak wiarygodnymi, że angażujemy się w ich postępowanie bez reszty. Gabriel Noone jest gwiazdą kultowego programu radiowego i wyoutowanym publicznie gejem. Właśnie przeżywa kryzys, bo niespodziewanie rzucił go ukochany facet po 10 latach uda-
nego związku. W życie Gabriela nagle wkracza Pete, nietuzinkowy (to eufemizm) 13-latek mający za sobą makabryczne doświadczenia. Osią powieści jest zawiązująca się nietypowa relacja między nimi – Pete marzył o tacie takim, jak Gabriel a Gabriela szokuje – ale i pociąga – sama myśl, że mógłby dla kogokolwiek stanowić figurę ojca. Na drugim planie jest jeszcze Jess, były facet Gabriela, który lubi seks S/M i szczery też jest do bólu. Oraz Donna, przybrana matka Pete’a specjalizująca się w pomocy psychologicznej dla par. Oczekujcie nieoczekiwanych zwrotów akcji. Więcej nie zdradzam, chociaż bardzo korci.
Autorem „Nocnego słuchacza“ jest gwarantuący literaturę najwyższej próby Armistead Maupin znany również z cyklu „Tales from the city“ – pierwszy pisarz, który otwarcie poruszył temat AIDS. Wydawnictwu Literackiemu należą się gratulacje za opublikowanie „Nocnego słuchacza“ i cięgi za formę: okładka sugeruje raczej tandetny horror a w informacji na jej tylnej stronie nie ma oczywiście ani słowa o tym, że głównym bohaterem jest gej ani że ma to kolosalne znaczenie dla fabuły. Ale mniejsza z tym. Po prostu przeczytajcie „Nocnego słuchacza“. (MK)
o zmysłowości«“. I tak się stało – ta wydana po raz pierwszy w 1931 roku książka opowiada o najprzeróżniejszych odmianach erotyzmu – o biseksualistach, lesbijkach, homoseksualistach, duchowych hermarfrodytach, ich miłosnych fascynacjach i pragnieniu czystości. Choć „Czyste, nieczyste“ momentami razi anachronicznym językiem czy stereotypizacją seksualności – na przykład gdy idealizuje lesbijki, pisząc o łączącej je intymności, pokrewieństwie dusz, ale odmawiając relacjom między nimi zmysłowości – to jednocześnie pełna jest zna-
Colette, „Czyste, nieczyste“, W.A.B., Warszawa 2009
Czyste, nieczyste Tworząca w pierwszej połowie XX wieku Colette była pisarką, feministką, biseksualistką, która ostatecznie wybrała życie u boku mężczyzny. „Czyste, nieczyste“, którą uznała za swoje najlepsze dzieło, zajmuje szczególną pozycje w jej twórczości. Jak pisze Maria Janion we wstępie do polskiego wydania powieści, Colette „stworzyła rodzaj autobiografii, wykorzystując doświadczenia osobiste wyzwolonych kobiet »z lewego brzegu« Sekwany (...) i stworzyła rzecz, »za której sprawą – jak pisała – mam nadzieję wnieść swój osobisty wkład do skarbca wiedzy
komitych zmysłowych porównań i zabawnych historii, jak ta o Charlotte, która udaje orgazm, by nie zrazić do siebie młodszego kochanka. I, niezależnie od jego wartości dla historii seksualności, „Czyste, nieczyste“ żyje właśnie dzięki tym opowieściom. (ET)
Kelner doskonały Alain Claude Sultzer „Kelner doskonały“ Muza 2009 Połowa lat 30. XX wieku, wytworny hotel w Giessbach, górskim szwajcarskim kurorcie – oto sceneria wielkiego dramatu Er-
nesta, tytułowego „kelnera doskonałego“. Jest to krótka historia jego dorosłego życia – kilkudziesięcioletniej, monotonnej codzienności, w której chwile jedynego szczęścia to wspomnienie miłości do Jakoba, kochanka z czasów młodości. Tragiczny finał gorącego uczucia Erneste wymazał z pamięci. Zdawało się, że nic nie jest w stanie przywrócić bólu związanego z bezpowrotnie utraco-
nym szczęściem. Jednak w 1966 r. „kelner doskonały“ otrzymuje list od Jakoba, w którym zawarta jest niecodzienna prośba. Ernest waha się, czy ja spełnić, ale przystępując do działania odkrywa prawdę o przeszłości, której wcześniej nie ważył się poznać. To stylowy romans gejowski o niszczącej sile piękna a zarazem studium uczucia, które nie chce przeminąć. (SS)
Kobiety i władza Powinnam zatytułować ten zbiór tekstów moje słuszne feministyczne poglądy na wszystko – pisze we wstępie prof. Magdalena Środa. Dorobek intelektualny autorki zgromadzony w tym tomie nie pomija tematu homoseksualności i związanego z nim problemu wykluczenia społecznego. Za18
bawne anegdoty, osobiste obserwacje, a przede wszystkim błyskotliwe ośmieszanie poglądów antyliberalnych. W tle zgrabnie wpleciona historia obyczajowości i filozofii, którą przyswajamy zupełnie bezboleśnie i życie polityczne współczesnej Polski (te z kolei już znacznie mniej strawne…). Bardzo
Magdalena Środa, „Kobiety i władza“, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2009 polecamy. Szczególnie średniozaawansowanym w gender i queer. (MP)
kultura
Poszukując Kobiety-ZPociągu Wydawnictwo Abiekt.pl po głośnej powieści komiksowej „Fun home“ przygotowuje kolejną niespodziankę. Już wkrótce ukaże się pierwszy przewodnik miejski pisany z perHomoWarspektywy gejowsko-lesbijskiej – „H szawa“. Po stolicy oprowadzą nas znawcy, którzy nie tylko wskażą miejsca ważne dla środowiska LGBT, ale także nieistniejące już dziś pikiety i adresy najsławniejszych homoseksualistów, a wszystko bogato ilustrowane i okraszone smakowitymi cytatami oddającymi atmosferę danego miejsca. Wśród autorów: Wojciech Szot, Krzysztof Zabłocki, Yga Kostrzewa, Marcin Teodorczyk i Michał Minałto. Zanim przewodnik ukaże się w sprzedaży, prezentujemy fragment wspomnienia o klubie Iwan Groźny autorstwa Anny Laszuk, dziennikarki Radia Tok FM i autorki książki „Dziewczyny, wyjdźcie z szafy!“. Był to klub w piwnicy eleganckiej kamienicy (niemal pałacyku) przy Foksal, vis a vis Domu Dziennikarza. Bardzo tajemnicze miejsce – na górze mieścił się chyba ośrodek kultury rosyjskiej, lub coś podobnego. Wieści o Iwanie zdobywało się pocztą pantoflową, był pierwszym klubem gejowsko-lesbijskim, do
którego trafiłam. Mogło to być w ‘92 albo ‘93 r. Żeby było śmiesznie – zaczęłam tam chadzać z misją odnalezienia Kobiety-Z-Pociągu, której nie miałam szans odnaleźć (nie było internetu, a ślad po kobiecie urywał się w Łodzi). Niestety, kobiet tam w ogóle przychodziło jak na lekarstwo, a połowa z tych kilku okazywała się przyjaciółkami „swoich gejów“, których zamierzały w końcu jakimś cudem uwieść. Statystycznie proporcje kształtowały się 5:20 (na pięć kobiet dwudziestu facetów). Oczywiście po kilku miesiącach klub stał się bardzo popularny. Chyba niczego innego w tamtych czasach nie było. W soboty nie było gdzie szpilki wetknąć. Potem, kiedy Iwana z niewiadomych przyczyn zamknięto, wiele twarzy stamtąd widywałam w Rudawce na Elbląskiej. W porównaniu ze zgrzebną, postpeerelowską Rudawką niewielki Iwan reprezentował poziom dzisiejszej Utopii. Dwa pomieszczenia do pogadania (w tym jedno z barem) plus trzecie do tańca ze stroboskopami. Żaden wystrzałowy design, za to miło, kameralnie, i pełna kultura. Do tego w centrum miasta!
foto: M. Rak
Tekst: Anna Laszuk
Pałacyk, w ktorym mieścił się warszawski klub Iwan Groźny
Foksal była ulicą wybitnie friendly, bo bliżej Nowego Światu w Cafe Foksal funkcjonowały wówczas także kobiece środy (czytaj: lesbijskie). Tu już bez tańców, za to świetny klimat do pogadania (co kobiety uwielbiają). W tamtych latach knajpy tego typu pełniły podstawową funkcję integracyjno – zapoznawczą (przypomnę: żyliśmy bez internetu!). W piątki i soboty szło się tam za przeproszeniem jak do kościoła (knajpa była miejscem spotkań wspólnoty, jakkolwiek nie miała ona struktury). Dziś już tak nie jest, może i dlatego nie ma w klubach wymiany międzypokoleniowej, a pęd do poznawania innych ludzi ze środowiska realizuje się na portalach. PS. Kobiety-Z-Pociągu nigdy nie odnalazłam...
Świątynia Miłości w Gdańsku foto: M. Rumas
Od 4 do 12 lipca na Targu Węglowym w Gdańsku stanęła Świątynia Miłości. Każda para, bez względu na płeć czy wyznanie, mogła wziąć w niej ślub – bez udziału urzędników czy księży, za to z Elvisem, Białym Misiem lub Lechem Wałęsą jako mistrzem ceremonii. Autorami pomysłu, opartego na „Wedding Chapel“ (kaplica szybkich ślubów) w Las Vegas, są dwaj trójmiejscy plastycy Robert Rumas i Piotr Wyrzykowski. Wśród chętnych do powiedzenia sobie „tak“ przed publicznością zgromadzoną wokół telebimu na Teatrze Wybrzeże, na którym transmitowane były ceremonie, nie zabrakło par homoseksualnych. Byli dwaj ochroniarze, prosto z pracy, którzy szeptem dopytywali się nas, czy gejom też udzielamy, było dwóch kibiców Lechii... – opowiadają twórcy projektu. Nie obyło się bez wizyty skinheadów czy pojedynczych okrzyków z tłumu w rodzaju „pedały", jednak cały projekt zyskał wiele głosów sympatii i póki co jest największą atrakcją gdańskiego festiwalu Wybrzeże Sztuki. (ET) Małgorzata Rawińska i Ewa Tomaszewicz tuz po ceremonii zaślubin prowadzonej przez Elvisa
19
kultura
Teksty: Sebastian Siembora Marcin Teodorczyk Ewa Tomaszewicz
Kamienni bogowie Jeanette Winterson Kamienni bogowie Rebis, Poznań 2009 „Kamienni bogowie“ Jeanette Winterson początkowo mogą być zaskoczeniem dla wielbicieli jej twórczości. Pierwsze karty powieści bliższe są pesymistycznemu science fiction spod znaku Philipa Dicka czy Aldousa Huxleya niż powieściom obyczajowym czy obyczajowo-historycznym, do których zdążyła nas przyzwyczaić autorka „Nie tylko pomarańcze“. Oto znajdujemy się na planecie Orbus, której mieszkańcy, do-
prowadziwszy świat do ruiny, jedyny ratunek dla siebie widzą w emigracji na niedawno odkrytą Błękitną Planetę. Na Orbusie panuje kult młodości, triumfy święci genetyczne odmładzanie, mężczyźni, znudzeni wiecznie pięknymi i młodymi kobietami, szukają podniet w kontaktach z dwunastolatkami, a każdy krok jej mieszkańców jest śledzony przez zawiadywane przez wszechwładną korporację komputery i roboty. Jedyną osobą w tym świecie obdarzoną poczuciem indywidualności, niepotrafiącą odnaleźć się w technologicznym społeczeństwie, jest Billie Crusoe, której życie niespodziewanie odmieni spotkanie z obdarzoną ludzkimi uczuciami androidką Spike, w której się zakocha. W drugiej części znajdujemy się w XVIII wieku, cza-
sach wyprawy Jamesa Cooka na Wyspę Wielkanocną. Zmienia się też płeć bohaterów – Billy i Spike to tym razem mężczyźni. Trzecia część powieści to wyprawa w przyszłość, na Ziemię, znowu świat po katastrofie i znowu Billie renegatka i androidka Spike, którą się opiekuje. „Kamienni bogowie“ z jednej strony są pytaniem o kondycję ludzkości, o to, czy człowiek zawsze będzie dążył do władzy i pieniędzy kosztem życia innych, sprowadzając zagładę na samego siebie i otaczający świat. Z drugiej strony, gdy pozbawimy powieść historycznofuturystycznej otoczki, pozostaje opowieść o uczuciach i o tym, że nie istotna jest płeć (czy „gatunek“) kochających się ludzi. I to jest już Winterson, którą znamy. (ET)
tylko czynnikiem doprowadzającym do spotkania głównego bohatera, trzydziestoletniego policjanta, z podejrzanym Jackiem Bellem. Życie obu mężczyzn komplikuje się do tego stopnia, że każdy manewr zdaje się tylko pogarszać ich beznadziejną sytuację. Książka porusza kwestie odkrywania w sobie homoseksualnej tożsamości. Czy dorosły mężczyzna, mąż i niebawem ojciec, ma prawo zrealizować pragnienia, które zburzą dotychczasowe życie jego i jego bliskich? Miłość do drugiego faceta –
Philippe Besson – „Przypadkowy mężczyzna“, Muza 2009
Przypadkowy mężczyzna „Przypadkowy mężczyzna“ na pewno spodoba się fanom dotychczasowej twórczości Philipa Bessona, jednego z najsłynniejszych współczesnych pisarzy podejmujących tematykę gejowską. Książka utrzymana jest w podobnej stylistyce, co chociażby równie znana „Być przez chwilę sobą“. Nie jest to powieść kryminalna, choć silnik napędowy akcji stanowi śmierć młodego chłopaka – Billy’ego – gejowskiej prostytutki z Beverly Hills. Śledztwo – zminimalizowane do granic możliwości – jest
uczucie obce i nieznane, wydaje mu się jednak bardzo szczere. Czy zrezygnować z niej i wpasować się w heteronormatywne społeczeństwo? Z takimi pytaniami poradzić musi sobie główny bohater. (SS)
„Vogue“ w Łaźni Tytuł wystawy pokazywanej w gdańskim Centrum Sztuki Współczesnej nawiązuje oczywiście do najbardziej prestiżowego pisma poświęconego modzie oraz – pośrednio – do przeboju Madonny, zwłaszcza w wydaniu teledyskowym. Kurator Paweł Leszkowicz od lat wprowadza do polskiego obiegu sztuki tematyką kondycji męskości, fetyszyzacji ciała, radykalnych i zmysłowych aspektów seksualności ludzkiej. Tym razem zajął się modą męską odbieraną poprzez reprodukcję modeli męskości: począwszy od reżimu kanonu urody (Żyliński, Krajewska+Wieczorek, Grupa Bergamot), poprzez zmysłowe zamaskowanie cielesności (Knaflewski), fetyszyzację ubrań i ich zmysłowy wymiar (Kawszyn, Nawrot), ale także manifestacje i prowokacje kreujące nowe tożsamości (Arkadius, Petersen, Radziszewski, Kitliński). „Vogue“ to ekspozycja estetyki i próżności, wyrafinowania i konsumpcyjnego charakteru kultury, ale także przyzwolenie na czerpanie przyjemności obserwowania męskiego ciała. Wystawie towarzyszy atrakcyjny katalog, który przypomina ekskluzywny magazyn mody. (MT)
Vogue, Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku, kurator Paweł Leszkowicz, 18.06-19.07.2009.
20
kultura
Gołym okiem: męskie filmy bezkostiumowe recenzuje Bartosz Żurawiecki
Fanatics Niemcy potrafią robić ostre kino społeczne, a kolejnego – po filmach Fassbindera czy Weingartnera – dowodu na to dostarcza Gil Nemo. W swoim debiucie, „Fanatics“ penetruje on aż dwa, pokrewne zresztą, środowiska – piłkarzy i skinheadów. Główny bohater (grany przez cherubinkowatego i utalentowanego zarazem Tommy’go Haine’a, któremu wróżę karierę na miarę Marcela Schutza) jest bramkarzem w ligowej drużynie. Zbyt często jednak wpuszcza gole, toteż po jednym z przegranych spotkań wściekły trener wraz z dwójką innych zawodników biją go, upokarzają i w jeszcze inny sposób wyładowują na nim swoją złość. Wydaje się, że chłopak ma strasznego pecha, bowiem tego samego dnia napada go także trzyosobowa grupa skinów-kiboli, również niezadowolonych z przebiegu meczu. Tu jednak następuje niespodziewany zwrot akcji. Jeden z agresorów zakochuje się w bohaterze i ratuje mu skórę. Bramkarz wkrótce potem odwzajemnia to uczucie, aż wreszcie przystaje do skinheadów i wraz z nimi mści się na trenerze. Nemo bezpardonowo obnaża w swoim filmie prawdziwe oblicze patriarchatu. Pokazuje „świat bez kobiet“,
świat odrażający, brudny, zły i pełen przemocy. Znamienny jest fakt, że w „Fanatics“ w ogóle nie ma dialogów. Jakby samcy jeszcze nie poznali podstawowego środka komunikacji cywilizowanych ludzi. Porachunki między sobą załatwiają w obskurnych piwnicach, zawilgoconych szatniach i zasikanych toaletach. Kultywują wyłącznie więzi plemienne, oddają cześć bożkom i fetyszom. W scenie miłosnej spoglądają na bohaterów ze ściany futbolowi idole – Mario Gomez i Oliver Kahn, a piłka nożna, którą przerzucają się w łożku kochankowie, jest niezbędnym erotycznym gadżetem. Nemo na jednym poziomie stawia prymitywne męskie wspólnoty i korporacyjny kapitalizm. Różni je tylko… szata, pod którą pulsują te same pierwotne instynkty. W ostatniej sekwencji sadystyczny trener zamiast dresu nosi elegancki garnitur. To mocne, szorstkie, szokujące kino. Choć niepozbawione wad i wpadek. Na przykład, montażowych – w pewnej scenie najpierw biorą udział trzy osoby, a potem jedna nagle znika. Nie do końca konsekwentna wydaje się także ewolucja głównego bohatera. W finałowej sekwencji zemsty na ty-
ranie chłopak jest… nawet nie pasywny, co zwyczajnie bierny (jeśli nie liczyć epizodu z niekonwencjonalnym użyciem kija bejsbolowego), całą „brudną robotę“ wykonują za niego koledzy skinheadzi. Warto też się chwilę zastanowić nad moralnie dwuznaczną wymową filmu, w którym triumfuje naga zemsta. Można potraktować „Fanatics“ jako ilustrację słynnego wersu z „Ody do Młodości“ Mickiewicza: „Gwałt niech się gwałtem odciska“. Oczywiście, zakładając, że niemieccy twórcy czytują polskich klasyków. „Fanatics“, reż. Gil Nemo, zdjęcia: Kiki L’Arriere, Lars Carlson, Ralf Martin; muzyka: One Way Ticket. Obsada: Tommy Haine, Marco Blaze, Fabio Costa, Christian Herzog, Wagner Vittoria. Cazzo Films. Czas: 90’.
Mój nauczyciel Petr, zamknięty w sobie nauczyciel biologii przyjeżdża z Pragi na wieś. Próbuje uciec od swych problemów – miłości, życiowych wyborów i własnej homoseksualnej orientacji, którą przed wiejską społecznością ukrywa. Marie, z którą Petr się zaprzyjaźnia, to kobieta po przejściach. Samotnie wychowuje 17-letniego syna Ladę, który właśnie się zakochał w pięknej dziewczynie „z miasta“. Między Petrem, Marie
i Ladą rozegra się subtelny dramat ze skomplikowanymi emocjami. Czy Petr może uciec od siebie? Swojemu byłemu chłopakowi, który przyjeżdża ratować związek, szansy nie daje. Sielskość wsi też nie jest tak wspaniała (szczególnie, jeśli się jest gejem). Konfrontacja między pragnieniami a samotnością, między pożądaniem a przyjaźnią okaże się nie do uniknięcia. Marie zakocha się
w Petrze, gdy tymczasem sam Petr zakocha się w… jej synu. Nie obejdzie się bez bólu, żalu, drastycznych posunięć i zaskakujących rozwiązań... Do czego może zaprowadzić tłumione pożądanie? Jak uzyskać wybaczenie od kogoś, komu się zrobiło krzywdę? Wątpliwości może budzić fakt, że „wielkomiejski“ gej, który ma już za sobą „wyjście z szafy“, dobrowolnie pakuje się na wieś, gdzie z powrotem do „szafy“ wchodzi… Ale film ma też mocne atuty: wyraziste, realistyczne ujęcia wiejskiego życia, przenikliwą muzykę i oryginalne postacie – szczególnie Marie. Zaś najbardziej „czeska“ scena w „Moim nauczycielu“ to ta, w której syn robi coming out matce. Kobieta stwierdza: „Ale inteligentnym ludziom to w małżeństwie przecież nie przeszkadza!“. Gdy syn odmawia zgody na taką opcję, rzuca, że w takim razie powinien sobie szybko znaleźć faceta, bo „samotność jest straszna“. (Kamil Bodzęta)
„Mój nauczyciel“, reż B. Slama, wyk. P. Liska, Z. Bydzovska, premiera w Polsce: 19.06.2009 r. 21
styl
Teksty: Bartosz Reszczak Ewa Bury
Motyle D&G Szanujący się gej ze słabością do mody nie może nie mieć na toaletce jednego z designerskich produktów Dolce & Gabbana. Może to być zegarek, pasek z charakterystyczną, masywną sprzączką, flakon perfum lub coś z kolekcji pret-a-porter. Na tegoroczne lato Domenico Dolce i Stefano Gabbana proponują wszystkie odcienie naturalnego błękitu – od bardzo jasnego po granat oraz odcienie ecru i brązu, dodatki utrzymane w klasycznych kolorach czerni i bieli. Dopasowana góra, szerokie, swobodne nogawki spodni. Dodatki – motyle i mnogość kieszonek. W Polsce produkty D&G są trudno dostępne, ale można ich szukać za pomocą Internetu. Na pewno bez problemu uda nam się w Polsce znaleźć mały szczyt luksusu (powiedzmy – Śnieżka, nie Mount Everest) – zegarki D&G. Spragnionym mocniejszych wrażeń polecamy stronę www.dolcegabbana.com i plakaty promujące kolejne kolekcje. (BR)
foto: kraska
Kochane panie, nie ma co ukrywać, że kręci nas obróbka skrawaniem, przycinanie, a stuk młotka jest dla naszych uszu niczym najlepsza muzyka. Klejenie modeli samolotów to marzenie naszego dzieciństwa zepchnięte w głąb świadomości przez tak zwane zabawki dla dziewcząt. Skazane na barbie, zabawy w
kuchnię i przyjęcia rodzinne dla lalek śniłyśmy o zestawie chemika czy małego majsterkowicza. Dlatego też w dorosłym życiu nadrabiamy, z nieukrywaną pasją w oczach piłując, tnąc, heblując. Ten cudowny dźwięk wiertarki! Transowy, błogi. Czysty zen! Pewny uchwyt młota, idealne wbicie gwoździa – nikt nas tego nie musiał uczyć. To jak karate. Wagnerowski ton piłowanego drewna. Jednak kobieta to także estetka. Mało która z nas kupując motor, nie bierze pod uwagę jego wyglądu. Narzędzia również mogą być sexy. Lub choćby liryczne. Proponujemy więc poniższy zestaw. (EB)
Podziwiany m.in. za doskonałe wyczucie stylu amerykański raper Kanye West otwarcie przyznaje, że wybierając ubranie, inspiruje się modą gejowską. Innym radzi to samo, zastrzegając jednak, że trzeba działać szybko: Jeżeli geje zobaczą, że cytujesz ich styl, natychmiast go zmienią. Kilka lat temu Kanye wyznał na antenie MTV, że jest mu wstyd za homofobiczne wypowiedzi innych raperów amerykańskich. (BR)
22
Plażowe torby z napisami „I kiss boys“ i „I kiss girls“ proponuje Ralph Lauren . Ja na plaży całuję chłopaków, moja kumpela – dziewczyny, a wy? (BR)
foto: kraska
Stolarka jest sexy!
Cynthia Nixon się zaręcza
Pink nie ukrywa
Cynthia Nixon , czyli Miranda z „Seksu w wielkim mieście“ zaręczyła się ze swoją partnerką, Christine Marinoni, z którą jest od 2004 r. Panie ogłosiły zaręczyny podczas majowego wiecu „Love, Peace and Marriage Equality“ (Miłość, Pokój i Równość Małżeństw), w którym uczestniczyła także serialowa Charlotte – Kristin Davis. Impreza miała na celu poparcie dla wprowadzenia prawnej równości pomiędzy małżeństwami hetero i homo w USA. „Nie chcę brać udawanego ślubu. Wolałybyśmy zrobić to naprawdę i zgodnie z prawem“ – powiedziała Cynthia. Aktorka ma dwójkę dzieci z poprzedniego związku z wykładowcą języka angielskiego, Dannym Mozesem.
W wywiadzie dla „News of the World“ piosenkarka Pink po raz kolejny potwierdziła, ze jest biseksualna. „Wydaje mi się, że publiczne dyskutowanie na ten temat jest absolutnie niepotrzebne, ale jeszcze głupszym posunięciem byłoby ukrywanie własnej tożsamości (...). Potrafiłabym ułożyć sobie życie z kobietą. Nie jestem skomplikowana i wierzę w czystą, prawdziwą miłość. Moje uczucie nie zna kategorii płci czy koloru skóry“ – wyznała. Ponoć brak akceptacji dla jej biseksualności był powodem, dla którego rozeszła się z mężem Careyem Hartem. Najwyraźniej jednak facet spuścił z tonu albo Pink zrezygnowała z części swojej tożsamości, bo para znowu jest razem.
Przyszli rodzice Neil Patrick Harris i David Burtka, amerykańscy aktorzy znani z serialu „Jak poznałem waszą matkę“, postanowili zostać rodzicami. Para jest już ze sobą od pięciu lat, a teraz właśnie przeszła wstępny proces selekcji w jednej z instytucji zajmujących się wynajmem matek. A gdyby się jednak nie udało, zostaje jeszcze adopcja.
Colin, jego brat i Curuś Eamon Farrell, brat Colina Farrella, skrytykował brytyjski rząd za dyskryminujące przepisy – małżeństwa są tylko dla par różnej płci a związki partnerskie tylko dla par tej samej płci: „Jeśli chcę wziąć ślub z moim facetem, muszę jechać za granicę. To straszne. Brytyjskie prawo o związkach partnerskich dotyczy tylko par jednopłciowych – i to też jest nie fair w stosunku do tych par hetero, które chcą żyć w związku partnerskim, a nie małżeńskim.“ Już jesienią tego roku odbędzie się ślub Eamona, na którym Colin ma być świadkiem. Jest nadzieja, że na gejowskim weselu będzie też polska reprezentacja w osobie Alicji Bachledy-Curuś, obecnie związanej z Collinem Farrellem.
Ricky się nie wypowiada Biseksualny coming out Ricky’ego Martina okazał się medialną hucpą. Portorykański magazyn „TV Aqui“ reklamował się rzekomym cytatem z wypowiedzi piosenkarza: „Moje serce mogłoby należeć zarówno do kobiety, jak i mężczyzny“. Gdy jednak numer ukazał się w kioskach, okazało się, że właściwe słowa brzmią: „Serce Ricky’ego Martina? Nigdy nie wypowiadałem się na temat, czy ono należy do kobiety czy mężczyzny“. No
właśnie, może już najwyższa pora się wypowiedzieć, skoro media zaczynają wymyślać jak mógłby brzmieć coming out’owe wyznanie.
Połomski miał powody Przypomniał o sobie gwiazdor piosenki lat 60. i 70. – Jerzy Połomski, który wyznał: „Z Ireną [Dziedzic] i Edytą [Wojtczak] od lat żyjemy w wielkiej przyjaźni. I tyle. Każda z nich miała własne życie osobiste, w którym nie było dla mnie miejsca. W tym sensie, że nie byłem mężem, partnerem życiowym czy też kochankiem żadnej z nich. Ale przyjacielem tak. Powodów, dla których nie zdecydowałem się na związek małżeński, było kilka. Ale na pewno nie taki, że mi mama zabroniła, jak grzmiała jedna z gazet. Owszem, uczulała mnie, że małżeństwo to wielka odpowiedzialność za drugą osobę, obowiązek. A ja w młodości miałem sporo problemów ze zdrowiem. Prawie dwa lata przeżyłem w szpitalu. Zapalenie stawów, kłopoty z płucami, a także oczami. A potem, kiedy stanąłem na nogi i był jeszcze na to czas, to coraz bardziej dochodziłem do przekonania, że jednak popularny artysta ma marne szanse na szczęśliwe małżeństwo i szczęśliwą rodzinę. A potem przywykłem, że jestem sam i jest mi z tym dobrze. I wygodnie, żeby nie powiedzieć – komfortowo“. Cóż za piękna, wiarygodna i racjonalna opowieść! Nie pozostaje nic innego jak cieszyć się razem z Panem Jerzym z tej wygody, czy nawet komfortu, który zapewnił mu brak małżonki. I istnienia chorób, które zaatakowały w samą porę.
Ślub gwiazdorów Gwiazdorzy gejowskiego porno Damien Crosse i Francesco D’Macho wzięli ślub 23 maja br. w Madrycie. Kilka dni później Damien napisał na swym blogu: Nie wiedziałem, co to radość i miłość dopóki nie poznałem Francesco. On jest najpiękniejszą częścią wszechświata a dla mnie – jest wszechświatem. Dzień naszego ślubu był najszczęśliwszym dniem mojego życia. Damien i Francesco są razem od prawie 2 lat. Od zeszłego roku prowadzą Stag Homme Studios – wytwórnię, której są głównymi gwiazdorami. Damiena można podziwiać np. w „Telescope“ czy „Breathless“ a Francesco – w „Jockstrap“ czy „Trunks 3“. Razem nakręcili właśnie „Porn
Stars In love“ (na zdjęciu obok). Nie mają oczywiście intencji życia w monogamicznym – w seksualnym sensie – związku. Tuż po ślubie na swej stronie internetowej zamieścili filmik „A Fuck In the Sun“, w którym Damien uprawia seks z Lucio Saintsem pod czujnym okiem (kamery) swego męża. Panom młodym życzymy wszystkiego najlepszego! 23