MM Trendy #02 (71)

Page 1

LUTY 2019 NUMER 02 (71) / WYDANIE BEZPล ATNE

Ekskluzywny koncert krรณlowej neo soulu 25 marca w hali Netto Arena w Szczecinie


#prezentacja


#02

#spis treści luty 2019

12

Newsroom

Ring Girl Roku 2018

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

#14 Felieton Paweł Flak: alkohol po japońsku Michał Jakubów: dobrze się czujesz?

#18 Temat z okładki Erykah Badu zagra w Szczecinie

#34 Teatr

Znajdź w sobie kawałek Beaty

#38 Styl życia

#50 Kultura

#44 Rozmowa

#56 Kulinaria

Powaga w nadmiarze też śmieszy

Anna Zaradny zawsze pod prąd

#48 Literatura

Ula Orlińska – Frymus i jej wydawnictwo

Kino, płyty i wydarzenia w lutym

5 miejsc w Szczecinie

#58 Zdrowie ... i uoda #74 Trendy towarzyskie Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA ZDJĘCIU ERYKAH BADU FOTO KARIM SADLI

#02

#redakcja Wizyta królowej to przeżycie, które w naszym kraju nie zdarza się zbyt często. Co innego monarchie, jak Zjednoczone Królestwo czy Hiszpania. Tam do króla czy królowej można czasem pomachać z chodnika, a na pewno złożyć się wspólnie na ich utrzymanie. W marcu będziemy mieli w mieście wizytę królowej, która nie odziedziczyła tytułu ani nawet specjalnie się o niego nie starała. Królową obwołali ją liczni wyznawcy na całym świecie, a wystarczyło do tego kilka doskonałych płyt, które zaczęła nagrywać w latach dziewięćdziesiątych i niezwykłe spektakle, jakimi bywają jej koncerty. Do tego dała poznać się jako producentka, wokalistka, aktorka a nawet didżejka. Krótko mówiąc, artystka wszechstronna i doskonała, której koncert w Szczecinie będzie wspaniałym wydarzeniem. To niezwykłe, jak szybko festiwal Szczecin Jazz, w ramach którego wystąpi u nas mrs Badu, z wydarzenia o lokalnym zasięgu, stał się międzynarodową marką. To zasługa Sylwka Ostrowskiego, który stoi za tym projektem oraz karkołomną inicjatywą ściągnięcia do Szczecina artysty takiego formatu. Szacunek ludzi ulicy! Królowa patrzy na nas z okładki, a 25 marca w hali Netto Areny, ale mamy też inne ciekawe materiały, nad którymi warto zatrzymać się dłużej. Rozmawiamy z dawno nie widzianą w Szczecinie Anną Zaradny, która sporo opowiada o legendarnym wydarzeniu, jakim był festiwal Musica Genera. Piszemy o tym, ile dla autorów spektaklu „Być jak Beata” znaczy Beata Kozidrak, wokalistka Bajmu, zajmujemy się poczuciem humoru obecnym w sztukach wizualnych oraz potencjałem młodych designerów ze Szczecina. Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że warto nas za to wszystko pokochać w miesiącu, w którym przypadają Walentynki. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@mediaregionalne.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#prezentacja


| NEWSROOM |

#5 sławnych artystów, którzy odwiedzili Szczecin by Jarek Jaz

#1 Joe Cocker

Wizyta u progu stulecia wielkiego wokalisty zmroziła wszystkich. Kto żyw zmierzał na stadion Pogoni, by zobaczyć Joe Cockera, któremu na scenie towarzyszył inny wybitny wokalista Ryszard Rynkowski. Koncert kosztował tyle, że musiały dorzucić się do niego miejskie spółki, ale publiczność była zadowolona.

#2 Herbie Hancock

Może nie jest to nazwisko znane wszystkim, ale ten wybitny kompozytor to legenda jazzu i muzyki rozrywkowej. Zagrał na Zamku Książąt Pomorskich, a każdy kto spodziewał się eksperymentów spod znaku fusion (jak np. ja) srogo się zawiódł. To był kameralny koncert, choć zagrany dla kilku tysięcy widzów zgromadzonych na dużym dziedzińcu.

Wraca Women’s Fest - dołącz do drużyny kobiet! 24 marca w Teatrze Współczesnymw Szczecinie wielkie zjednoczenie kobiet. Wraca Women’s Fest. Celem wydarzenia jest przede wszystkim wspieranie i promowanie rozwoju intelektualnego i kulturalnego kobiet. Podczas drugiej edycji Women’s Fest (WF’u) zostaną poruszone tematy kobiecości, seksualności czy sensualności. - Tego, jak mówimy, jak pozwalamy, by o nas mówiono, jak się wyrażamy i prezentujemy, a także tego jaki obraz kobiety funkcjonuje w sztuce, języku, psychologii - informują organizatorki. Pierwsze edycja odbyła się w kwietniu 2018 roku i okazała się być nad wyraz obiecującą rozgrzewką – uczestniczyło w nim prawie 400 pań, a wydarzenie zebrało entuzjastyczne recenzje uczestniczek. Warto jednak podkreślić, że WF to nie tylko prelekcje. To również okazja, by spędzić czas w swoim gronie, pośmiać się i powzruszać, porozmawiać. Będzie to prawdziwy WF dla kobiecego ciała i umysłu. (am) Więcej szczegółów na FB wydarzenia oraz na stronie www.womensfest.pl

#3 Chris Cornell

Wokalista Soundgarden wystąpił na stadionie Pogoni z własnym zespołem w ramach festiwalu, którego nazwy nikt nie pamięta i nie ma co do niej wracać. Oglądała go garstka widzów, ale to jakby nie obeszło Cornella, który dał z siebie wszystko i zagrał największe hity z czasów, kiedy grunge rządził.

#4 Nelly Furtado

#5 Limp Bizkit

Zagrali w Szczecinie już jako nieco przebrzmiała gwiazda, no ale to jednak zespół z MTV. Fakt, że nigdy nie byli dobrzy nie przeszkodził im w zdobyciu ogromnej popularności. Tak naprawdę tylko inne fryzury różniły Limp Bizkit od żenady pudel metalu. W Szczecinie oglądało ich kilkaset osób.

6

Foto: materiały organizatora

Potomkini portugalskich imigrantów przyjechała do Szczecina jako ozdoba jednej z edycji zlotu żaglowców. Szczelnie wypełniła ludźmi Wały Chrobrego, dając porządny koncert pełen popowych piosenek i znanych z list przebojów hitów.


#prezentacja


| NEWSROOM |

Aktor z naszego regionu w wielkim kinie

Foto: Archiwum prywatne

Foto: Archiwum

Przez lata grał w małym teatrze w Poznaniu, potem zadebiutował jako jedyny Polak na planie „Gry o Tron”. Teraz może wystąpić w superprodukcjach LucasStudio. Paweł Sakowski może zagrać jedną z drugoplanowych ról w kolejnej części przygód Indiana Jonesa, a także w kolejnym epizodzie Gwiezdnych Wojen. Aktor pochodzi z Choszczna, ale od lat mieszka w Poznaniu. Tam pracuje i gra w Teatrze u Przyjaciół. Popularność przyniosła mu jednak możliwość pojawienia się na planie w ostatnim sezonie kultowego serialu „Gry o Tron”. Premiera zaplanowana jest na kwiecień tego roku. (om)

16-17 lutego w hali Netto Arena odbędzie się druga edycja targów fryzjersko-kosmetycznych Beauty Trends 2019. To wydarzenie skierowane do profesjonalistów oraz amatorów sfery beauty. Targi Beauty Trends to doskonała okazja do pogłębienia swojej wiedzy nie tylko w zakresie przeprowadzanych zabiegów kosmetycznych, ale także podwyższenia standardów obsługi klienta, czy promocji marki. Na gości będą czekać szkolenia i warsztaty prowadzone przez uznanych branżowych specjalistów. Zaplanowano też niespodziankę! Jednym z gości specjalnych będzie Jaga Hupało, artystka włosów, stylistka i projektantka. Warto też dodać, że podczas wydarzenia odbędą się finały: II Mistrzostw Makijażu Kreatywnego, II Mistrzostw Stylizacji Paznokci oraz II Mistrzostw Stylizacji Rzęs i Brwi - Beauty Trends Lash Cup. Gratką dla fryzjerów będzie też organizowany przez Zespół Szkół Rzemieślniczych finał XXV Wojewódzkiego Konkursu Fryzjerskiego SREBRNY LOK. Ze względu na jubileuszową XXV edycję władze Zespołu Szkół Rzemieślniczych przygotowują wiele niespodzianek dla odwiedzających. (red) Bilety na wydarzenie dostępne są w przedsprzedaży wyłącznie na stronie bilety.fm Więcej informacji na FB: @beautytrendsszczecin.

8

Foto: Archiwum prywatne

Targi Beauty Trends 2019 Już w tym miesiącu!

Dwunastolatka zachwyciła jurorów w The Voice Kids Dwunastoletnia Elena ze Szczecina wygrała pierwszy etap programu „The Voice Kids” pod nazwą „Przesłuchania w ciemno” i przeszła dalej. Dziewczynka zachwyciła jurorów. Elena Ewangelopulu stanęła na scenie The Voice Kids z piosenką Justina Timberlake’a „Man of the woods”. Dwunastolatka zaintrygowała jurorów swoją barwą głosu oraz umiejętnościami wokalnymi. Do swojej drużyny zaprosili ją Cleo oraz Dawid Kwiatkowski. Elena wybrała jednak Cleo. (am)


| NEWSROOM |

FOTO Anna Oleńczuk, beautyinframes.pl / MODEL Joanna Bąk

4. RAZlove Bieg Walentynkowy Karnawał zaczyna się od głowy Karnawał jest od tego, aby zaszaleć! I w tańcu, i z ubiorem - przekonuje Magda Zgórska z Expose Akcesoria i przedstawia nową kolekcję karnawałowych ozdób do włosów. Kolekcja podzielona jest na dwie części - intensywną i minimalistyczną. - W nowej serii chciałam przede wszystkim pokazać bogactwo i różnorodność form wyjaśnia projektantka. - Wyjść poza ramy prostej kokardki czy okrągłego toczka. Poszaleć z proporcjami i kształtami. Niektóre moje projekty są dla odważnych kobiet, ale wiem, że takich nie brakuje. Nie da się ukryć, cekinowe detale są dla sukienki niczym przysłowiowa „kropka nad i”. Wystarczy mała czarna, a na głowie fascynator, by stworzyć zupełnie nową kreację. (am)

Co prawda nie ma już wolnych numerów startowych na Bieg Walentynkowy, który odbędzie się 10 lutego przy Netto Arenie, ale to nie znaczy, że nie warto przyjść tego dnia i zobaczyć biegaczy. Dlaczego? Bo to niecodzienny bieg. Zaproszono do niego pary i to w przebraniu. Pary od startu do mety będą połączone tasiemką przywiązaną wokół nadgarstków. Tak będą biec 5-kilometrowy odcinek (4 pętle po 1,2 km wokół Netto Areny). Start i meta Netto Arena. Prawda, że powinno być wesoło i kolorowo? Na podobnych warunkach w ramach walentynkowej imprezy mają też wystartować miłośnicy nordic walking. A ci wszyscy, którym nie udało się zapisać na biegi zaproszeni są pod Netto Arenę do kibicowania. Organizatorzy imprezy zapewniają, że każdy z uczestnik biegu otrzyma medal (2-częściowy) i zagwarantowane zadowolenie. Trzy pierwsze pary otrzymają puchary, a wszystkie osoby, które ukończą bieg biorą udział w losowaniu wielu nagród niespodzianek. To już czwarta tego typu impreza organizowana w Szczecinie przez Ruchową Akademię Zdrowia w Szczecinie.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

9


Paszport Polityki za Spiralalalę w filharmonii

Fot. Archiwum prywatne

Kolektyw PanGenerator został laureatem Paszportów Polityki w kategorii Kultura Cyfrowa. Nagrodę przyznano za instalację Spiralalala, którą można było oglądać w szczecińskiej filharmonii podczas ubiegłorocznego festiwalu Music.Form. Design. PanGenerator otrzymał nagrodę za fenomenalne spajanie światów analogowego i cyfrowego w jedną całość, za kreatywność w tworzeniu przedmiotów i instalacji, które stają się łącznikami pomiędzy nowoczesnością i tradycją. Zainspirował ich jeden z najbardziej charakterystycznych elementów architektury wnętrza szczecińskiej filharmonii, czyli spiralne schody w holu, które przekształcili w rodzaj instrumentu muzycznego. Na górze klatki schodowej ustawili specjalny mikrofon, do którego wkłada się piłkę, przy tym mówiąc. Głos zostaje nagrany i przekształcany wraz ze spadającym ruchem kulki. (mk)

Macademian Girl dla Dzikiej Ostoi Tamara Gonzalez Perea, blogerka modowa, przekazała 36 tys. zł na rzecz szczecińskiej Dzikiej Ostoi. Pieniądze wygrała w teleturnieju. - Koło Fortuny ma co jakiś czas odcinki specjalne. Tym razem był to odcinek, w którym wzięli udział prowadzący programu „Pytanie na Śniadanie” i w taki sposób się w nim znalazłam - mówi Tamara. - Zastanawiałam się nad uczestnictwem, ale przekonał mnie fakt, że wygraną będzie można przekazać na cele charytatywne. Potraktowałam to jak dobrą zabawę i od razu wiedziałam, że jeśli uda mi się wygrać, pieniądze trafią do Dzikiej Ostoi. To organizacja, która pomaga dzikim zwierzętom, którymi w Polsce nikt praktycznie się nie zajmuje. Dzikie zwierzęta są w coraz trudniejszej sytuacji, ludzie są bowiem coraz bardziej ekspansywni. Naturalnych miejsc, gdzie mogą żyć jest coraz mniej. Trzeba je chronić. Miałam okazję widzieć jak Marzena i Michał pracują, jak troszczą się o zwierzęta i jak życie sypie im piach w oczy, kiedy mają za mało wsparcia. Są z mojego rodzinnego miasta, więc tym bardziej chciałam im pomóc. (af)

10

Zrób to „na pieska” - TOZ i sex shop dla zwierząt Sex shop i Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami razem? Tak, to nie pomyłka! Nietypową parę połączyła akcja charytatywna pod hasłem „Na pieska”. Ich celem jest zebranie funduszy na zakup karmy dla podopiecznych TOZ-u. No więc jak zrobić to „Na pieska”? Wyjaśniamy - internetowy sklep z gadżetami erotycznymi PibuShop przygotował specjalne walentynkowe zestawy dla par i zobowiązał się przeznaczyć 10 złotych ze sprzedaży każdego z nich na karmę dla zwierzaków. Zakochani mogą wybierać między „Pierwszą miłością”, „Wybuchem namiętności” a „Gorącą nocą”. Akcja nie bez powodu rusza właśnie teraz. Po pierwsze, za oknem hula wiatr i mróz, przez co zwierzaki czekają na pomoc jeszcze bardziej. Po drugie, zbliżają się walentynki, które niejedną parę zaprowadzą do sklepu z gadżetami erotycznymi. (am)

Foto: PibuShop

| NEWSROOM |


| NEWSROOM |

Foto. Szymon Starnawski / Polska Press

Kreacja Moniki Pyrek zauroczyła świat sportu Wielka Gala Mistrzów Sportu nie mogła się obyć bez szczecińskich akcentów. Jednym z tych najwyraźniejszych była Monika Pyrek. Lekkoatletka na czerwonym dywanie pojawiła się w zjawiskowej sukni wieczorowej projektu… wizażystki Agnieszki Szeremety. Kreacja w odcieniu fuksji, z jednym długim rękawem, dekoltem w kształcie serca i głębokim rozporkiem na całą nogę hipnotyzowała fotografów i przyciągała spojrzenia innych. - Dziękuję za wszystkie przemiłe słowa - napisała na swoim facebookowym profilu Monika Pyrek. - Dobrze choć raz w roku wskoczyć w suknię i poczuć się bardzo kobieco. (...) Tylu komplementów w życiu nie usłyszałam. (am)


| NEWSROOM |

12


| NEWSROOM |

Szczecinianka Ring Girl Roku 2018

Wysportowana, seksowna i uśmiechnięta - tak profil „Polskie Ring Girls” na Facebooku przedstawia Weronikę Jezierską, 22-latkę ze Szczecina, która zdobyła tytuł Ring Girl Roku 2018. Weronika Jezierska w roli ring girl zadebiutowała w marcu ubiegłego roku podczas gali KSW w Łodzi. Wcześniej dała się poznać jako jedna z cheerleaderek grupy „Tańczące z Wilkami”, wspierającej koszykarzy King Szczecin. Tytuł tytuł Ring Girl Roku 2018 szczecinianka zdobyła dzięki głosom internautów. (am) FOTO Rooster Photography / Insta: @rooster_photography

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

13


| FELIETON |

#alkohol po japońsku Japońskie produkty już dawno stały się synonimem jakości na polskim rynku. Któż z nas nie słyszał lub nawet nie korzystał z legendarnej długowieczności i niezawodności produktów takich marek, jak Technics, Toshiba, Pioneer, Sony czy Toyota? Niektórzy też czytali lub nawet próbowali wysokiej rangi japońskiej whisky słodowej… ;). Również japońska kuchnia z powodzeniem podbija europejski rynek. Na przeciwległym biegunie chińsko-tajwańskich barów z tanimi i szybkimi daniami znajdują się japońskie restauracje z sushi, stawiające na klasę potraw. Przywiązujące wagę do sposobu, wręcz rytuału podawania dań klientom, wystroju i atmosfery spożywania. Tzw. „sushi bary” szybko zyskały popularność wśród m.in. biznesowej i hipsterskiej grupy klientów. Japonia to też kraj, z którego wywodzi się zarządzanie jakością. Jakość to poniekąd honor każdego Japończyka. Jak zatem jest z japońskim sake, zwanym u nas powszechnie „wódką ryżową”? Czy jest na tyle ciekawym i wysokich walorów trunkiem, aby zyskać tu uznanie podobne do innych japońskich wyrobów? Jak na razie jest jednym z najmniej poznanych trunków w tej części Europy. Chociażby dlatego, że nie ma wiele wspólnego ze wspomnianą wcześniej wódką ryżową... Przede wszystkim nie jest alkoholem destylowanym, ani wysokoprocentowym. Zdecydowanie bliżej mu do wina lub piwa. Mało tego, Japończycy nazwą sake określają właściwie każdy trunek. Zarówno wino, piwo, wódkę, rum czy whisky…. Niezależnie z czego powstał i jaką ma moc, sake w kraju kwitnącej wiśni oznacza po prostu napój alkoholowy. Jak więc jest produkowany ten legendarny napój samurajów, który zwykliśmy tu nazywać sake? Przede wszystkim metodą zbliżoną do produkcji piwa, gdzie podobnie jak w piwowarstwie stosuje się droż-

14

dże, lecz rolę zboża przejmuje ryż. Blisko mu też do wina przez proces fermentacji, ale zamiast winogron fermentuje skrobia ryżowa. Mocą alkoholu również zbliżone jest do wina. Z reguły nie przekracza kilkunastu procent, ale są i odmiany wzmacniane spirytusem. Tradycyjnie, sake wytwarzano również przez żucie ryżu. Odpowiedzialnymi za żucie ugotowanego ryżu były dziewice. W rezultacie amylaza ślinowa zamieniała skrobię w ziarnie na cukier. Tak przeżuta mikstura fermentowała, tworząc łagodny alkohol. Podobno tym łagodniejszy i przystępniejszy im piękniejsze i czyste były dziewice, które owy ryż przeżuwały. Należy uważać, będąc w japońskiej restauracji, bowiem podając przy zamówieniu nazwę „sake”, możemy otrzymać talerz z porcją łososia. W języku japońskim identycznie wymawia się słowo łosoś, mimo że pisane są innym znakiem. Oczywiście najczęściej kelner domyśli się, co właściwie chcemy zamówić, ale są miejsca, gdzie turystów dociera niewielu i tam możemy się zdziwić… Sake to również cały rytuał degustowania. Dojrzałe, leżakowane rodzaje sake o intensywnym smaku degustuje się podgrzane do ponad 40°C. Niższe temperatury rekomendowane są dla rodzajów o łagodnym, delikatnym charakterze. Sake o aromacie owocowym i niepasteryzowane można serwować schłodzone do kilku stopni, a nawet z lodem. Sake podaje się w specjalnych naczyniach o różnym kształcie: dzbanuszkach bez ucha, z wąską szyjką, z którego przelewa się ją następnie do niewielkiej czarki. Ważne jest, którą ręką nalewamy, istotne jak trzymamy dzbanuszek i czarkę. Ma znaczenie, ile nalejemy oraz kto nalewa. Specjalne gesty też sygnalizują, że mamy ochotę na kolejną porcję lub, że to była na dziś ostatnia czarka…

Gdy chcemy wznieść toast, podnosimy napitek jedną ręką na wysokość oczu i mówimy „Kanpai!” Mnie osobiście to wino z ryżu nie wciągnęło jako trunek, który warto lepiej poznać. Zdaję sobie jednak sprawę, że próbowane dotychczas w tzw. „suszarniach” sake, to nie były jakieś wyselekcjonowane wypusty, a jedynie budżetowe sprzedawane na całym świecie masówki. Takie odpowiedniki blended whisky, którą można kupić w dyskoncie, a która może skutecznie zniechęcić do dalszych poszukiwań osobę mającą swój pierwszy w życiu kontakt z whisky… Ale kto wie, może kiedyś zostanę zaproszony na degustację wybitnych sake, która otworzy mi oczy. A tymczasem Kanpai!

Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej


#prezentacja


| FELIETON | #w rytmie miasta

#dobrze się czujesz? Kto nie lubi komplementów? Zawsze robi się ciepło na sercu, gdy ktoś doceni naszą pracę czy wygląd, serdecznie się przy tym uśmiechając. Ale czy potrafimy pochwały przyjmować? Czasem jedno nie idzie w parze z drugim. Raz speszeni uciekamy wzrokiem lub dosłownie, kiedy indziej podziękujemy, ale w dobrym słowie szukamy nierzadko jakiegoś drugiego dna, ironii, podtekstu. Są tacy, którzy posiadają naturalną umiejętność mówienia miłych rzeczy. Po prostu im to wychodzi. Innym, często także mnie, nie zawsze idzie tak gładko. Pewnie kojarzycie to uczucie nieznośnie przedłużającego się zawieszenia, podczas którego ci szczerze pochwaleni oczekują dalszego ciągu, upewnienia, że wszystko było na serio. Czasem doda się wtedy coś „na szybko” i widać na twarzy rozmówcy, że to, co się właśnie powiedziało, nie tylko chybiło w dziesiątkę, ale wręcz przeleciało obok tarczy. Było szczerze, miało być sympatycznie, a tu niesmak, robi się trochę dziwnie. Skąd to wszystko? Na najwyższym stopniu podium stawiam wszechobecny hejt, wręczając mu jednak nie medal złoty, ale bardzo brązowy. No wiecie… Wygląda on jak błahostka, a jest naprawdę potworną zarazą, bo jesteśmy zaszczuci. Ostatnio, podczas Wielkiego Finału WOŚP w Gdańsku miała miejsce rzecz tak paskudna, że aż ciężko ubrać ją w słowa. Poza bezkresem ludzkiej tragedii stało się jeszcze coś, czego pojąć nie sposób. Bestialski czyn szaleńca z jednej strony skonsolidował Polaków, lecz z drugiej - otworzył kurek z wylewającą się falą nienawiści. W internecie można było przeczytać wypowiedzi osób, które cieszyły się ze śmiertelnego ataku na prezydenta Adamowicza. Tak, cieszyły się. Bo w sieci, pod iluzorycznym płaszczem anonimowości i barierą monitora, można napisać właściwie wszystko. Absolutnie pomijam wymiar polityczny tego czynu, choć wielu miało pożywkę

16

także i z tego powodu. Że ktoś kogoś nie uważał, że nie lubił albo lubił za bardzo. Że ten był stąd, a tamten stamtąd. Kompletnie bez znaczenia, zginął człowiek. Choć akurat znany ze swej mądrości, pewnie sam patrząc na nas z góry dostrzega jakikolwiek aspekt pozytywny, jeśli w takim momencie w ogóle wypada ośmielić się szukać jasnych stron. Temat mowy nienawiści dzięki tej sprawie jest teraz także z tego powodu mocno nagłośniony i uważam, że to jedno z zagadnień, których nie należy zostawić. Wiele razy czytamy komentarze, wpisy na portalach czy mediach społecznościowych, gdzie ktoś kogoś obraża, szydzi czy ironizuje. „Normalka”… Nic z tym nie robimy, no bo co właściwie mamy zrobić? Okazuje się, że można, a niekiedy wręcz należy działać. Efekt tłumu na szczęście ma zastosowanie w obie strony i wystarczy silnie zaprotestować, a jest duża szansa, że inni postąpią podobnie. Warto być przyzwoitym. W 2015 roku na szczecińskiej platformie crowdfundingowej wspieram.to pojawił się genialny w swoich założeniach projekt, którego zadaniem było czyszczenie Polski z hejtu. Już wtedy widać było, że osiągnęliśmy pewną masę krytyczną w tym zakresie, gdyż autor koncepcji założył zbiórkę na sumę 33 300 zł, a zebrał… 660 410! Niesamowite osiągnięcie, o którym pisał m.in. Forbes, ponieważ był to krajowy rekord kampanii tego typu. Te środki zebrali rodacy, którzy uznali, że walka z rozprzestrzeniającym się wirusem nienawiści, głównie internetowej, jest nam od zaraz potrzebna. Kolejna sprawa to ciągły pośpiech. Niestety, w dzisiejszych czasach stale dokądś pędzimy, a będąc wiecznie w biegu jesteśmy rozdrażnieni. Tak to działa i wiem, co mówię. Za często, niestety, sam się na tym łapię. Wystarczy wtedy odebrać telefon nie w porę lub wejść do urzędu, banku czy innego miejsca, a niewielkie

problemy urastają do rangi dziejowych katastrof. Na szczęście wciąż jest początek roku i można dorzucić coś do worka z postanowieniami, zwłaszcza, że niektóre z wcześniejszych już udało się nam z pewnością złamać. Oto małe zadanie dla czytających ten tekst (przy świadkach obiecuję, że w styczniu rozpocząłem od siebie). Idąc po mieście uśmiechnijmy się do kogoś. Na dobry początek niech będzie to pani w sklepie - że miło ją widzieć albo coś podobnego. Światła na pl. Rodła mogą być dla osoby w podeszłym wieku niezłą przygodą, czyli już jest okazja, by pomóc. Na widok ładnego psa powiedzmy to właścicielowi, a jak ktoś kichnie w tramwaju, niech usłyszy „na zdrowie”. Dużo tych małych rzeczy. Miłego dnia!

Michał Chaszkowski-Jakubów szczecinianin z urodzenia i przekonań. Założyciel Stowarzyszenia In Tractu, pomysłodawca i organizator m.in. Filmowych Wtorków w Cafe Hormon, Szczecińskiego Bazaru Smakoszy oraz Feel Good – Przeglądu Kina Pozytywnego


#prezentacja


| TEMAT Z OKŁADKI |

18


| TEMAT Z OKŁADKI |

Legenda królowej Badu… czyli największe muzyczne wydarzenie roku AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAROLINA MISZTAL / POLSKA PRESS

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

19


| TEMAT Z OKŁADKI |

Artystka przyjeżdża do Szczecina na zaproszenie polskiego saksofonisty i producenta Sylwestra Ostrowskiego oraz amerykańskiego trębacza, laureata nagrody Grammy Keyona Harrolda. Producentem koncertu Erykah Badu + Culture Revolution w ramach festiwalu Szczecin Jazz jest Szczecińska Agencja Artystyczna.

20


| TEMAT Z OKŁADKI |

Nie zmierzysz jej żadną miarą. Nie przypiszesz do żadnej kategorii. Za to spotkasz ją w Szczecinie - jej wysokość Erykah Badu! 25 marca o godzinie 20. w hali Netto Arena da ekskluzywny koncert w ramach Szczecin Jazz Festiwal. Trudno oprzeć się wrażeniu, że będzie to największe muzyczne wydarzenie tego roku. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAROLINA MISZTAL / POLSKA PRESS

Gdyby to była bajka, pewnie zaczęłaby się tak: dawno, dawno temu w Dallas w Teksasie była sobie mała dziewczynka o imieniu Erica, która na siódme urodziny dostała od dziadka pianino. I choć dziadek zapomniał o lekcjach muzyki, to Erica już po pierwszym tygodniu samodzielnych ćwiczeń mogła pochwalić się dwudziestoma piosenkami własnego autorstwa. Może to zasługa starego radioodbiornika, ustawionego w łazience babci, który bez względu na porę dnia i nocy snuł dźwięki nadawane przez lokalną stację? A może to geny? W końcu jej matka była aktorką teatralną. Jedno nie ulegało wątpliwości, dziecko miało w sobie coś hipnotyzującego. Lata mijały i nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, Erica z dziewczynki przemieniła się w kobietę. Zaczęła grywać w spektaklach, wyjechała do Nowego Jorku i zakochała się w hip hopie. Do swojego imienia dodała trzy litery: k - a - h, które razem oznaczają „duszę egipską”, a nazwisko Wright zastąpiła przydomkiem Badu, od swojego ulubionego sposobu śpiewania. Tak narodziła się legenda. #Chrystus muzyki soul Od tego czasu minęło już sporo lat, ale jedno pozostało niezmienne. To „coś” nieuchwytnego, czym Erykah wciąż hipnotyzuje innych. Jeśli po raz pierwszy wybierasz się na spotkanie z Badu, musisz wiedzieć, że to kobieta, która bardziej przypomina na poły mistyczne stworzenie, niż człowieka - jest jak czarodziejka z innego świata. Jeśli to Twoje kolejne spotkanie z nią, na pewno przyznasz mi rację. Ona sama nawet nie próbuje kwestionować takich opinii. Konto na Instagramie prowadzi pod nazwą „Unicorn” i jak mówi - myślę, że nie ma nic złego, w tym że inni postrzegają mnie jako magiczną istotę kontrolującą umysły. To mi nie uwłacza, to świadczy o mojej sile - w dobrym tego słowa znaczeniu. Żeby zrozumieć ten fenomen, wystarczy sięgnąć do jej pierwszego albumu. „Baduizm” wydany w 97. roku, to przemyślany i ułożony na nowo system wartości społecznych i politycznych. Nowa wizja świata ukierunkowana na pełne wyzwolenie. To też przełom w czarnej muzyce, pierwsze tak doskonałe połączenie starego soulowego brzmienia z nowoczesnymi podkładami. Co tu dużo mówić... to nowa religia. Nic więc dziwnego, że krążek pokrył się pięciokrotną platyną, sprzedał w ponad trzech milionach egzemplarzy i zdobył dwie nagrody Grammy. Nic też dziwnego, że wśród lawiny słów wypowiadanych przez recenzentów, doszukujących się na płycie wpływów Marvina Gaye’a, Bil-

lie Holiday, Stevie Wondera czy Chaki Khan, wkradają się dość głębokie zwierzenia. Jak choćby to - wyznaję „Baduizm” od czasu, kiedy pierwszy raz objawiła mi się jego doskonałość - żadna religia nie może równać się z tą, której założycielką jest Erykah. Dla wielu fanów album „Baduizm” to zwyczajnie biblia. Koniec końców, niezależnie czy potraktujesz Erykah Badu jako charyzmatyczną wokalistkę czy Chrystusa muzyki soul, przyznasz, że kiedy zaczyna śpiewać, świat na chwilę zwalnia. #Starsza siostra Pachnie szaleństwem? Może odrobinę. Na szczęście w tym szaleństwie jest metoda. Kiedy reflektory gasną, a kamery odwracają swój wzrok, priorytety pani Badu wydają się identyczne, jak priorytety przysłowiowej pani Smith. Mimo słabości do Nowego Jorku, wciąż mieszka w swoim rodzinnym Dallas pośród ulic, na których dorastała. Na liście swoich ulubionych artystów ma Jimiego Hendrixa, Stevie Wondera, Earth Wind and Fire czy The Doobie Brothers. Wierzy w horoskopy i utożsamia się ze swoim znakiem zodiaku - rybami. Jest matką trójki dzieci - syna o imieniu Seven i córek - Pumy i Mars. Uwielbia podkreślać, że nie wyobraża sobie trasy koncertowej bez dzieciaków. W 97 r. tuż po wydaniu debiutanckiego krążka zaszła w pierwszą ciążę. Dla wielu kobiet pewnie byłby to koniec kariery, a przynajmniej wyraźne spowolnienie, ale nie dla niej. Po koncercie zawsze wracała do hotelu, gdzie czekał synek. Była bardzo zdeterminowana, by podarować mu tyle czasu, ile potrzebował i włożyć do głowy tyle wiedzy, ile się da - nawet jeśli mowa tu o fizyce kwantowej. Wykształcenie dzieci jest dla niej niezmiernie ważne, dlatego realizuje je poprzez domową edukację. Dziś z dumą informuje - Puma mówi po francusku i mandaryńsku, Mars mówi po hiszpańsku i francusku, a Seven zna łacinę, jest też świetnym muzykiem. Kiedy przekroczysz mistyczną granicę i nieco zbliżysz się do Badu, zobaczysz, że ma w sobie coś ze starszej siostry. Na co dzień będzie cię wkurzać fajnymi ciuchami, natapirowanymi włosami, ekstrawagancką biżuterią i pofarbowanymi palcami, ale w chwilach kryzysu to właśnie do niej wpadniesz po radę. Powstał o tym nawet kawałek. Autorem jest Drake - Pamiętam pewną noc, poszedłem do Erykah Badu, zrobiła mi herbatę / Rozmawialiśmy o miłości i o tym, jak moje życie mogłoby wyglądać

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

21


| TEMAT Z OKŁADKI |

naprawdę. Czy to historia prawdziwa? - Absolutnie tak - odpowiada Badu. #Królowa i jej przywileje Współpracowały z nią takie gwiazdy, jak Pharoahe Monch, Jill Scott, Macy Gray, The Roots, wymieniony już Drake czy D’Angelo. W 2014 roku jej wizerunek zdobił światowe stolice mody, gdy brała udział w kampanii Givenchy. Wystąpiła też w kilku filmach - słynnym „Blues Brothers 2000” czy serialowym „Hand of God”. Na koncie ma pięć albumów. Niezależnie od projektu, zawsze podejmuje się pracy na własnych warunkach. Dosłownie na własnych. Nigdy nie korzystała z usług menagera. - Dzięki temu zawszę mogłam być tak leniwa, jak tylko miałam ochotę i zwlekać ze wszystkimi decyzjami tak długo, jak uznałam za właściwe. Poza tym chcę też móc żyć poza muzycznym biznesem. Jeśli czuję konieczność zniknięcia na rok, bo moje dzieci mnie potrzebują, to mogę to zrobić i nie muszę się przed nikim tłumaczyć. Przyznam tylko, że choć obdarzono mnie świetną zdolnością organizacji, to nad jednym nie umiem zapanować - nad spóźnianiem się. Potwierdzić to może kilka tysięcy osób, a w szczególności wszyscy ci, którzy byli na jej ostatnim koncercie w Polsce. Badu występowała wtedy w gdańskiej Ergo Arenie i weszła na scenę z 45-minutowym opóźnieniem. Czasową wpadkę tłumaczono kłopotami technicznymi, jednak to nie był pierwszy raz, kiedy artystka źle obliczyła czas potrzebny na przygotowanie do wyjścia na scenę. Kilka miesięcy przed koncertem w Polsce, fani w Atlancie czekali na nią ponad godzinę. Badu nie udaje i mówi wprost - trzymanie się dedlajnu to dla mnie zawsze ogromne wyzwanie. Czy w Szczecinie uda jej się dotrzeć na czas do hali Netto Arena? Żeby się o tym przekonać trzeba zaczekać do 25 marca. Jeśli wszystko odbędzie się zgodnie z planem, to królowa neo soulu pojawi się na scenie punktualnie o 20. Jeśli nie... cóż w końcu to królowa i ma swoje przywileje. Tylko zanim ją spotkasz, musisz wiedzieć, że ona sama nie cierpi tego określenia. Zalicza je do najbardziej denerwujących słów jakie wypowiada się pod jej adresem. I wcale nie chodzi o to, że tytuł królewski jest dla niej za słaby czy obraźliwy. Jak mówi - kiedy to usłyszałam pierwszy raz byłam zaszczycona, ale nie spodobało mi się, ponieważ w ten sposób zostałam skategoryzowana. #Legenda dotarła do Szczecina Skoro poznałeś Erykah już trochę bliżej lub chociaż nieco odświeżyłeś sobie jej wizerunek w pamięci, na pewno zadajesz sobie pytanie - dlaczego na miejsce koncertu wybrała akurat Szczecin? Może to kolejna fanaberia związana z astrologią, a może po prostu część trzymanej w tajemnicy trasy koncertowej? Śpieszę z odpowiedzią. Koncert Badu w Szczecinie to efekt projektu Culture Revolution, zrodzonego z festiwalu Szczecin Jazz. Jego twórcami są Sylwester Ostrowski, jazzman pochodzący ze Szczecina oraz amerykański producent i trębacz Keyon Harrold. Latem ubiegłego roku wspólnie dali koncert w legendarnym Blue Note Jazz Club w Nowym Jorku, a jesienią światło dziennie ujrzał ich album, na którym gościnnie wystąpili m.in. Pharoahe Monch oraz

22

Paulina Przybysz. Jednak idea projektu Culture Revolution to nie tylko wspólne koncerty. To też poszukiwanie rozwiązań, które połączą najlepszych polskich muzyków z najlepszymi muzykami ze Stanów Zjednoczonych... a w zasadzie całego świata. - Przyjęcie zaproszenia na festiwal Szczecin Jazz przez Erykah Badu to doskonały dowód na to, że budowanie trwałych relacji z innymi artystami jest szalenie ważne - wyjaśnia Sylwester Ostrowski. - Mówię o tym, bo gdyby nie wieloletnia przyjaźń z Keyonem Harroldem, najprawdopodobniej nie mielibyśmy szans na zaproszenie Erykah. Keyon współpracował już z Badu i świetnie się znają. Kilka miesięcy temu wystąpili razem podczas Tiny Desk Concerts. To właśnie jego rekomendacja sprawiła, że na nasze zaproszenie Badu powiedziała „tak”. Koncert Erykah podczas Szczecin Jazz Festiwal będzie wydarzeniem ekskluzywnym w skali Europy. I nie są to wcale przechwałki organizatorów. Artystka naprawdę przyleci na Stary Kontynent tylko na ten jeden występ. Na podjęcie ostatecznej decyzji potrzebowała około dwóch miesięcy. Czy to długo? Trudno powiedzieć, w końcu „może być tak leniwa, jak tylko ma ochotę”. Wciąż trwa ustalanie szczegółów występu oraz jej pobytu. Wiadomo już, że razem z królową na scenie wystąpi projekt Culture Revolution, czyli Sylwester Ostrowski oraz Keyon Harrold. W jakim konkretnie repertuarze? Tego artyści nie mogą zdradzić. Podobnie jak miejsca pobytu gwiazdy, choć wiadomo, że noc spędzi w Szczecinie. Nie jest tajemnicą, że wynajęty apartament jest zakwalifikowany do klasy prezydenckiej, a oczekiwania gwiazdy co do rzeczy, które mają na nią czekać w apartamencie należą do… wymagających. To, co pobudza fantazję, to również kreacja, w której wystąpi artystka. Swoje stylizacje nazywa sztuką użytkową, którą skrupulatnie projektuje. Na co dzień jej szyję, uszy, a nawet zęby i usta zdobi ciężka biżuteria z talizmanami nawiązującymi do kalendarza Majów czy egipskich bóstw, a czubek głowy z gęstą fryzurą wieńczy turban lub kapelusz własnego projektu. Trudno tu mówić o minimalizmie. Wracając do konkretów – to, w co organizatorzy wtajemniczą wszystkich zainteresowanych, to kwestie organizacyjne. Widownia Netto Areny zostanie podzielona na strefy z uwzględnieniem części VIP oraz Golden Circle. Największych wyznawców Erykah na pewno ucieszy fakt, że do puli biletów tafiły też wejściówki meet & greet, które gwarantują nie tylko wygodne miejsce z dobrym widokiem na scenę, ale też przybicie piątki z gwiazdą po koncercie. I do tego jeszcze niespodzianka - ceny biletów startują już od 99 zł. Więc jeśli legenda o królowej Badu zaintrygowała cię choć trochę i chcesz spędzić z nią wieczór, proponuję nie zwlekać z wyborem miejsca na sali.

Koncert odbędzie się już 25 marca br. w hali Netto Arena. Bilety do kupienia na ebilety.pl


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

23


| EDYTORIAL |

Smile MORE Więcej uśmiechu zimą? - Zdecydowanie przyda się nam wszystkim przekonuje fotografka Natalia Sobotka i dzieli się najnowszym edytorialem. Zdjęcia zostały wykonane w klimacie sweet artu, czyli nieformalnej sztuce słodyczy. W roli głównej Marcela Laskowska, która swoim uśmiechem niejednemu wyperswaduje z głowy zimową chandrę. (am) Cała sesja dostępna na www.mmtrendy.szczecin.pl FOTO Natalia Sobotka, FB: @fotosobotka | MODEL Marcela Laskowska MAKE UP Agnieszka Szeremeta, Insta: @agnieszkaszeremeta.pl | FRYZURA Sylwia de Larzak, FB: @klinikapieknapolice UBRANIA Pin-ups by Magda Żabicka, FB: @PinupsClothing | MIEJSCE Be Happy Sweet Art & Illusion Museum, Szczecin

24



26




| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

29


|| SZTUKA SZTUKA ||

Nasi za granicą, czyli rezydencje artystyczne Czy wiecie, że było kilka takich dni, kiedy spacerując ulicami Budapesztu, Pragi czy Tbilisi można było się natknąć na wystawy polskich artystów? Mówiąc ściślej, artystów związanych ze Szczecinem. Teraz prace z tych wystaw pojawiły się w TRAFO przy ul. św. Ducha pod hasłem „Nowy Słownik Starych Idei”. Przypadek? Nie sądzę. Przyjrzyjmy się temu bliżej. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO SYLWIA GUDACZEWSKA

Siedem wystaw, osiem nazwisk i trzy różne miasta… a w zasadzie cztery, bo należy też dodać do tego zestawiania Szczecin. Wyliczając: Polska, Węgry, Czechy, Gruzja, młode demokracje Europy. Idziemy dalej: Łukasz Jastrubczak, Małgorzata Mazur, Ul Paźniak, Katarzyna Szeszycka, Natalia Szostak, Monika Szpener, Andrzej Wasilewski i Bartosz Zaskórski, artyści związani ze Szczecinem. I w końcu wystawy. Uogólniając, odnoszą się one do kwestii wspólnych zjawisk, odmienności życia społecznego, politycznego oraz kulturalnego w krajach Europy Centralnej, Wschodniej i na Zakaukaziu. Próbują zgłębić rolę sztuki i jej postrzegania w okresie formowania się nowych demokracji. Mówiąc wprost, wystawy odnoszą się do zagadnień: przemocy, protestu, wykluczenia ekonomicznego, dominacji, populizmu, tabu seksualności, kosztów społecznych czy współczesnego kolonializmu. Wnioski? Rezydencje artystyczne.

#wymieńmy się sztuką I wszystko stało się jasne. Trafostacja Sztuki w Szczecinie od 2017 roku prowadzi program rezydencji artystycznych oraz buduje wokół TRAFO sieć wymiany z innymi instytucjami sztuki na świecie. Dlaczego jest to tak ważne? - Współpraca pomiędzy europejskimi instytucjami daje artyście rzadką możliwość bezpośredniej wielopoziomowej konfrontacji ze specyfi-

30

ką sąsiedniej kultury, i – co za tym idzie – wzbogacenie własnej praktyki o nieobliczalny czynnik działania w nowym, nieznanym miejscu - wyjaśnia Natalia Szostak. - To przeciągnięcie linii punktów wspólnych. Na czym dokładnie polegają rezydencje artystyczne? Najprościej mówiąc to wymiana, której zasady plasują się gdzieś między zasadami wymiany akademickiej a stypendium naukowym. Podstawowe programy zapewniają artystom przede wszystkim studio oraz narzędzia pracy i trwają od tygodnia po kilkanaście miesięcy. W ten sposób twórcy otrzymują możliwość realizowania własnych projektów, mogą czerpać z potencjału danej instytucji i dzielić się swoimi pracami z nową grupą odbiorców. Rezydencje obejmują różne dziedziny: sztuki wizualne, literaturę, muzykę, teatr, dizajn, architekturę, taniec czy animację kultury. - W przypadku tego programu największą wartością jest nawiązywanie sieci relacji i kontaktów, a także wymiana doświadczeń - dodaje Łukasz Jastrubczak, rezydent Muzeum Jedwabiu w Tbilisi. - Przed przeprowadzką do Szczecina, kilkukrotnie miałem okazję brać udział w rezydencjach artystycznych. Myślę że pełnią one również istotną funkcję w kreowaniu wizerunku miasta, w którym rezydencja się odbywa lub które ją inicjuje... Stąd też cieszę się, że TRAFO zainicjowało tak duży, międzynarodowy projekt.

Efekty działań artystów związanych ze Szczecinem za granicą można oglądać w TRAFO do 24 lutego. Wspólna wystawa odbywa się pod hasłem „The New Dictionary of Old Ideas” czy jak kto woli „Nowy Słownik Starych Idei”. Ekspozycja nie ma spójnej konstrukcji, ponieważ łączy siedem różnych pod kątem formy, struktury i kreacji projektów, ale najlepiej ocenić to samemu.

#Tbilisi Zacznijmy od wyprawy do Gruzji. Łukasz Jastrubczak, Małgorzata Mazur oraz Bartosz Zaskórski zostali wysłani na trzy tygodnie do Gruzji na rezydencję w Muzeum Jedwabiu w Tibilisi. W tym czasie każdy z nich realizował projekt lub swoją część projektu. - W programie wziąłem udział razem z moją partnerką Małgorzatą Mazur - wyjaśnia Łukasz Jastrubczak. - Na co dzień prowadzimy instytucję kultury „CentrumCentrum” i w ramach tej działalności zrealizowaliśmy projekt pt. „Muzeum w pracy”. Chcieliśmy, aby nasza realizacja dotyczyła bezpośrednio instytucji partnerskiej, czyli Muzeum Jedwabiu w Tbilisi, która bardzo nas zafascynowała. Nasza praca dzieli się na dwie części. Za pierwszą odpowiadałem ja, za drugą Małgorzata - kontynuuje artysta. - Na trzy tygodnie wcieliłem się w rolę taksówkarza. Przewoziłem pracowników muzeum z domu do pracy i z pracy do domu. Kursy odbywały się bezgotówkowo. Opłatą były historie pracowników, dotyczące


| SZTUKA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

31


| SZTUKA |

z rosyjskich najpopularniejszych marek. Decyzję artysty motywował fakt, że AK47 jest jednym z najpopularniejszych karabinów maszynowych używanych przez różne grupy paramilitarne na całym świecie - od Kolumbii po Republikę Środkowoafrykańską. Gumowa atrapa AK-47, papierowy model AK- 47, węgierska zabawka, odznaka MNSZ. Są to przedmioty z motywem AK-47, zakupione poprzez popularne platformy handlowe. Przedmioty pochodzą z różnych zakątków świata. Są kupowane w celu zmniejszenia dystrybucji przedmiotów z motywem karabinu maszynowego AK47.

ich codzienności w muzeum, specyfiki znajdującej się w Muzeum kolekcji, organizacji pracy i przyjemności, jakie można z niej czerpać. W efekcie powstało 8 filmów dokumentujących przejazd przez Tbilisi. W tle można usłyszeć narrację pracowników muzeum w języku gruzińskim. Druga część, za którą odpowiada Małgosia, składa się z portretów pracowników muzeum wykonanych w ich ulubionych miejscach w budynku. Tworzy ją zestaw 13 fotografii. W tym samym czasie Bartosz Zaskórski stworzył serię rysunków inspirowanych polskimi akcentami w historii muzeum i jego kolekcji. Rysunki opowiadają fikcyjną historię o ustanowieniu jedwabnego szlaku pomiędzy Gruzją i Polską. Realizacje łączyły to, co wyobrażone i wymyślone z faktami, wrażenia z wiedzą, to, co lokalne z międzynarodowym, widzialne elementy muzeum z takimi jego aspektami, które zazwyczaj pozostają ukryte lub niedostępne dla przeciętnego widza. Ich celem było dodanie kilku nowych haseł do jed- nocześnie starego i nowego, ewoluującego, lecz stabilnego, otwartego i ukończonego słownika, jakim jest muzeum. - Podczas wernisażu w Tbilisi pracownicy muzeum bardzo dobrze przyjęli nasz projekt - opowiada Jastrubczak. - Oprócz wartości artystycznych, myślę że nasza realizacja jest bardzo praktyczna, ponieważ pracownicy mogli

32

zapoznać się opiniami swoich koleżanek i kolegów i spojrzeć z dystansu na specyfikę wykonywanej przez nich pracy.

#Budapeszt Czas na Węgry. To właśnie tam kilkadziesiąt dni spędzili Natalaia Szostak, Ul Paźniak oraz Katarzyna Szeszycka. Pierwsza z wymienionych artystek skierowała swoje kroki do Muzeum Sztuk Pięknych w Budapeszcie. Dlaczego właśnie tam? - Jeszcze przed wyjazdem przypadkowo natknęłam się na informację, że w kolekcji Muzeum Sztuk Pięknych w Budapeszcie znajduje się obraz, który niegdyś służył za maskownicę dla innego, kontrowersyjnego obrazu Gustave’a Courbeta - wyjaśnia Natalia Szostak. Dostęp do niego, jak i związanych z nim informacji, okazał się jednak na miejscu bardzo utrudniony. Proces docierania do fizycznego obiektu, ujawnienia faktów historycznych i współczesnych uwarunkowań polityczno-prawnych przypominał serię odsłon, gdzie coś zawsze pozostawało ukryte. Każdy trop wciąż na nowo odsyłał mnie do tytułowej „Zasłony”, pierwotnej maskownicy. W realizacji Uladzimira Paźniaka można doszukać się kontynuacji idei zawartych we wcześniejszych realizacjach artysty z cyklu „Polityka Strachu”. Na warsztat został wzięty kałasznikow, czyli jedna

Zupełnie innych charakter ma praca Katarzyny Szeszyckiej. Jak wyjaśnia artystka w opisie wystawy - postanowiłam odwołać się do tej części mojej praktyki artystycznej, która nigdy wcześniej nie została upubliczniona. Uliczna część mojej praktyki artystycznej zachowuje regularność, a przy tym anarchistyczny, osobisty charakter. Jeszcze przed wyjazdem uznałam, że rezydencja na Węgrzech będzie idealnym pretekstem do ponownego użycia tej formy. Szeszycka zwraca również uwagę na fakt, że Budapeszt nazywany jest europejską stolicą bezdomnych. Stacja linii nr 3 Blaha Luiza to stolica stolicy. W pobliżu Blahy dawniej mieściły się najtrudniejsze dzielnice śródmieścia Pesztu. Stanowiska bezdomnych utrzymują się na stacji po kilka dni, potem są usuwane, po czym ludzie wracają. Fotograficzna seria artystki powstała w pobliżu Deli Palyaudvar oraz na Blaha Luiza. Było to w niedługim czasie po zmianie prawa na Węgrzech zakazującego bezdomności. Jak pisze Szeszycka - przemierzałam Budapeszt razem z Uladzmirem Paźniakiem. Spotykaliśmy protestujących, koczujących w Parku Varosliget pod parlamentem, codziennie mijaliśmy „Pomnik okupacji niemieckiej” na pl. Wolności, odbudowany oddolnie przez mieszkańców Budapesztu na znak protestu przeciwko fałszowaniu historii przez polityków. Protest/Opór. Jakie to ma znaczenie w realnym życiu i bieżącym czasie? Pod ko-


| SZTUKA |

niec pobytu zgodziliśmy się z Władkiem, że najsensowniej byłoby gdybyśmy spędzili te dwa tygodnie, trzymając transparent pod ambasadą rosyjską, której w Szczecinie nie ma. W ten sposób najpełniej wykorzystalibyśmy okoliczność rezydencji. Jednakże na ostatniej prostej Władek odpadł z powodu uprawiania handlu węgierską bronią zabawkową; ja więc wróciłam do pierwotnego planu - tego, który zakładał odwołanie się do moich wcześniejszy praktyk ulicznych. W ten sposób artystka zgromadziła na pewien sposób spójną „kolekcję” haseł będących reakcją na wydarzenia społecznopolityczne. - Wszyscy troje spotkaliśmy się na miejscu z gościnnością i wsparciem zapewniającymi komfort pracy i prezentacji jej efektów - podsumowuje Natalia Szostak. - Zaciekawienie, uwaga i żywy dialog towarzyszyły kończącemu rezydencję pokazowi w Galerii Labor. Dzięki pracy nad projektami i wkładowi kuratora Miklósa Zsámboki z FKSE udało nam się nawiązać realną

łączność z lokalnym środowiskiem twórczym.

#Praga Na koniec zostaje jeszcze wizyta w Czechach. Swoją rezydenturę odbyli tam Monika Szpener oraz Andrzej Wasilewski. Monika Szpener skupiła się na rozwinięciu pracy, której zwiastuny mieliśmy okazję oglądać już wcześniej pod postacią amerykańskiego prezydenta Trumpa przemienionego w Pokemona, czyli fikcyjną postać z japońskiej kreskówki. Teraz dołączyli do niego inni ważni, mianowicie: Jarosław Kaczyński, Wladimir Putin, Kim Dzong Un czy Angela Merkel. Realizacja ma stanowić ilustrację show polityki, pop-/ post-politycz- nego myślenia, polityki jako spektaklu. Jak czytamy w opisie wystawy, animalistyczne przedstawienie silnych aktorów polityki, wpisuje się w długą tradycję zoomorficznego ujęcia władcy od manierystycznego bizarre po telewizyjne Polskie

Zoo. Groteskowe ujęcie panującego zdejmuje z nich grozę mocy, a poprzez humor ratuje od ugrzęźnięcia w piekle społecznym. Projekt Andrzeja Wasilewskiego to z kolei to pozornie dość sympatyczny zbiór przedmiotów, przepracowując fragmenty historii, które sprawiły, że lokalność promują zupełnie nielokalne podmioty.

#to jeszcze nie koniec Na tym projekt rezydencji artystycznych się nie kończy. Podczas najbliższych dwóch lat będzie on rozwijany dzięki dofinansowaniu z UE z programu Kreatywna Europa z udziałem MeetFactory, State Silk Museum i Hablar en Arte z Madrytu. Efekty następnych rezydencji zostaną zaprezentowane w 2020 roku we wszystkich instytucjach partnerskich, a całość zostanie podsumowana publikacją – słownikiem przetestowanych idei.


| TEATR |

Znajdź w sobie kawałek Beaty

34


| TEATR |

Można ją kochać lub nienawidzić, ale talentu i charyzmy nie można jej odmówić. Beata Kozidrak, jedna z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd naszych czasów, została uwieczniona w spektaklu Teatru Współczesnego „Być jak Beata”. Premiera 2 lutego o godz. 19. oczywiście z udziałem Beaty... tej prawdziwej Beaty. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO TEATR WSPÓŁCZESNY W SZCZECINIE

Gdyby Bajm nie istniał, trzeba by było go wymyślić. Zespół z pogranicza popu i rocka powstał pod koniec lat 70. w Lublinie. Niemal od razu trafił w serca tysięcy Polaków pogrążonych w szarej rzeczywistości PRL-u. Co za tym idzie, trafił też na pierwsze miejsca list przebojów. Jedni widzieli w nim szansę na odrobinę rozrywki, drudzy nadzieję na kulturalną rewolucję, a trzeci… Beatę. Na czym polega jej fenomen? - Choć kilka wskazówek zostawiliśmy w sztuce, to myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie - wyjawia Żelisław Żelisławski, współautor scenariusza. - W moim odczuciu najtrafniej ujęła to Dorota Masłowska. Cytując: jej piosenki można kochać albo odrzucać, ale one jasno pokazują, że w całym swoim gwiazdorstwie Beata Kozidrak nie była figurantką, firmującą piękną twarzą i silnym głosem wytwory producentów – wyjadaczy. Była oryginalną, wrażliwą, rezonującą z rzeczywistością artystką, dającą ekspresję swojemu istnieniu i czasom, w których żyła. I coś w tym musi być, bo nie da się ukryć, że wszędzie gdzie pojawia się Bajm, tam pojawiają się tłumy - i to po 40. latach na scenie. - Zauważyłem, że na koncertach Beaty panuje bardzo specyficzny klimat - dodaje Żelisław Żelisławski. - Ludzie nie przychodzą na nie tylko dlatego, że chcą posłuchać muzyki. Oni przychodzą na nie, bo chcą się spotkać ze swoimi przyjaciółmi w tym tą najważniejszą przyjaciółką: Beatą. Atmosfera jest intensywna, a publiczność różnorodna. W trakcie przygotowań do spektaklu wybraliśmy się na jej koncert całą ekipą teatralną, chcieliśmy tego doświadczyć. Spektakl „Być jak Beata” nie jest jednak spektaklem biograficz-

nym. To historia kilku bohaterów, których życie krąży wokół wybranych piosenek zespołu Bajm. W role postaci wcielają się: Maria Dąbrowska, Magdalena Wrani-Stachowska, Arkadiusz Buszko, Maciej Litkowski oraz Jacek Piątkowski. Aktorom na scenie towarzyszy grający na żywo zespół muzyczny. Duża scena teatru faluje w rytm takich przebojów jak choćby „Piechotą do lata”, „Małpa i ja” czy „U stóp szklanych gór”. Obsada została tak dobrana, aby wykonywane piosenki brzmiały jak najlepiej. I choć panowie mieli odrobine trudniejsze zadanie, by wejść w skalę głosu Beaty, to zostało to przepracowane wspólnie z aranżerem. Nie ma mowy o cieniu fałszu. W końcu fałsz to ostatnie z czym Beata mogłaby się kojarzyć. A jak udowodnił internet, kojarzy się naprawdę z wieloma sprawami. - Kostiumografka Hanka Podraza jeszcze przed premierą zapytała znajomych na Facebooku, z czym kojarzy im się Beata Kozidrak - mówi Żelisław Żelisławski. - Nie trzeba było długo czekać, by pod postem pojawiło się ponad 100 komentarzy. A wśród nich zarówno te najbardziej oczywiste wypowiedzi, czyli cekiny, białe kozaki i burza blond włosów, jak i te zawierające cytaty z piosenek i opisy fragmentów teledysków. Mój ulubiony komentarz to ten, w którym użytkowniczka wspomina, jak w dzieciństwie kręciła własną wersję teledysku do „Nie ma wody na pustyni” na wyrobisku piasku na wsi u swoich dziadków. Zostając przy wspomnieniach z dzieciństwa, warto zdradzić, że to właśnie one stały się przyczyną napisania sztuki. Piotr Domalewski, pomysłodawca i współautor scenariusza po raz pierwszy zetknął się z twórczością Beaty Kozidrak w wieku

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

35


| TEATR |

36


6 lat. Tata zabrał go na koncert. Muzyka grana na żywo, połączona z umiejętnościami wokalnymi Beaty wywarła na nim tak ogromne wrażenie, że po dziś dzień je w sobie pielęgnuje. Pomysł opisania tej rewelacji pojawił się na kilka lat przed premierą spektaklu. Autor początkowo przygotowywał tę opowieść pod monodram muzyczny. Wszystko za pełną zgodą Beaty Kozidrak. Sztuka dopiero z czasem przerodziła się w większy projekt. - Artystka oczywiście została zapoznana z nową wersją scenariusza - informuje Żelisławski. - Zaprosiła nawet reżyserkę Magdę Miklasz na spotkanie i zapowiedziała, że przyjedzie na premierę.

Spektakl, choć wystawiany w Teatrze Współczesnym, będzie miał charakter rozrywkowy. Jednak i rozrywka może skłaniać do przemyśleń, a nawet wzruszeń. - Jestem przekonany, że w piosenkach Beaty są warstwy, których na pierwszy rzut oka się nie widzi, choć wiadomo, że koniec końców są to po prostu dobre, chwytliwe utwory, które działają na ludzi - mówi Żelisławski. Współscenarzysta przyznaje też, że początkowo myślał, iż uda się wyłonić ten jeden najbardziej rozpoznawalny utwór Bajmu. Szybko okazało się, że to zwyczajnie niemożliwe. „Jezioro szczęścia”, „Biała armia”, „Kraina miłości” czy „Józek, nie daruję ci tej nocy”, to piosenki, które zna każdy Polak, i które wpadają w ucho, szybko się zapętlając. Ale za nimi jest cała lista równie lubianych kawałków. - Czasem wydawało nam się, że wybieramy mniej znany utwór, a za chwilę okazywało się, że wszyscy potrafią go doskonale zanucić - dodaje scenarzysta. - Dla mnie największym odkryciem podczas pracy nad sztuką była płyta „Martwa woda”. Album jest dosyć mroczny i zaskakujący. Gęsty od dźwiękowych i wokalnych eksperymentów. Słuchając tych utworów naszła mnie taka refleksja, że Beata jest niesamowicie autentyczna w swojej zmienności, że przez te czterdzieści lat miała tyle różnych i interesujących wcieleń, a mimo to za każdym razem z miejsca rozpoznajemy, że to że to właśnie ona.


| STYL ŻYCIA |

Powaga w nadmiarze też śmieszy Poczucie humoru to coś, czego wcale nie mamy w nadmiarze. Powaga i patos są dobrze widziane, śmiech niekoniecznie. Na szczęście artyści nie uznają takich granic i pozwalają nam przeżywać terapię poprzez śmiech. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / PLAKAT LEX DREWINSKI

Jaką rolę w różnych gatunkach sztuki (teatr, sztuki wizualne, muzyka, film) odgrywa poczucie humoru? Szczególnie w sztuce, która porusza tematy ważne społecznie, trudne, drażliwe czy drastyczne. Czy w takich sytuacjach artysta powinien posługiwać się dowcipem czy o tematach poważnych powinien mówić tylko serio? Czasami śmiejemy się, chociaż wiemy, że sytuacja wcale nie jest do śmiechu. Czasem sytuacja - mimo swojego dramatyzmu - śmieszy, bo przekroczone zostały granice absurdu. W niektórych sytuacjach artyści nie muszą nawet specjalnie silić się na dowcip, bo wystarczy włączyć kamerę... i tak śmieszy. Mistrzem w tym był Stanisław Bareja, znakomity reżyser polskich komedii. Pokazywał w swoich filmach absurdy PRL-u. Trochę je podkręcał, ale czerpał przecież z rzeczywistości. W jego filmach oglądamy sytuacje wcale nie do śmiechu, ale okraszone humorem zapadają w pamięć na dłużej. Inni filmowcy krytykowali Bareję za takie podejście do sprawy. Bo przecież pokazywane sprawy są ważne, trudne. Jak można robić z nich komedię? Bareja był outsiderem. Ale przecież nawet w „Człowieku z marmuru” Wajdy są elementy zabawne. Gest, który wykonuje Krystyna Janda, czyli serialowa Agnieszka po wyjściu z telewizji, jest dosyć zabawny. - Poczucie humoru, nawet czarnego, ma często znaczenie terapeutyczne i jest jednym z elementów pozytywnie przeżytej terapii. Pozwala wyjść ze stanu klęski, a czasem jest objawem zdrowego dystansu wobec podejmowanego zagadnienia – mówi Stanisław Ruksza, dyrektor Trafostacji Sztuki. - Przykładowo, tradycja groteski w kontekście historycznym czy politycznym, np. sztuce Hogharta czy Goyi, jest reakcją na piekło społeczne, w którym żyjemy. Czy istnieją granice? To zawsze zależy od kontekstu. Sztuka często przekracza i testuje granice przyjęte przez społeczeństwo, a z drugiej strony jest związana umową społeczną. Nie miałoby jednak sensu ustanawianie jakichś sztywnych granic. To groziłoby widmem autocenzury, a sztuka ma, zwłaszcza dzisiaj, bardzo silny imperatyw emancypacyjny.

38

Wielcy nie są tacy wielcy Pokazywanie dyktatorów wszelkiej maści w filmach, obrazach, wierszach czy piosenkach, może obyć się bez silenia na specjalny humor. Ich zachłyśnięcie ideologią, zadufanie, przekonanie o własnej wielkości i nieomylności samo w sobie jest śmieszne. Kiedy dzisiaj czytamy wiersze naszych polskich poetów powojennych, których urzekła komunistyczna ideologia czy raczej przywileje otrzymywane od ówczesnej władzy - piszących o Stalinie, który jest naszym słoneczkiem, trudno nie powstrzymać się od śmiechu. A przecie to było na poważnie! Humor był w ogóle niezamierzony. Ale często bywa odwrotnie. W Teatrze Polskim możemy oglądać znakomitą sztukę „Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna”, w której partyjny kacyk Mate Bukara trzęsie całą wsią. Na wszystkich ma haki, wszyscy mu się podporządkowali i wydaje mu się, że jest wszechwładny. Kiedy postanawia wystawić „Hamleta”, żeby pokazać, że na wsi też może być wysoka kultura, sam na siebie kręci bat. Ignorant, który próbuje być lepszy od samego Szekspira i nieudolnie zmienia tekst mistrza, staje się parodią samego siebie. I to całkiem poważnie.

Śmiech przez łzy W sztuce „Pijani”, którą możemy oglądać w Teatrze Współczesnym, bohaterowie w miarę upływającego czasu są coraz bardziej pijani, stają się coraz bardziej szczerzy i coraz bardziej tragiczni. Często można usłyszeć opinię, że pijak mówi prawdę. Ta sztuka to potwierdza. To, co na co dzień tłumimy, wychodzi z nas pod wpływem alkoholu. I okazuje się, że to jest tragiczne, że nasze życie jest tragiczne albo takie nam się wydaje. Tutaj drastyczna prawda wzbudza śmiech, ale tylko przez chwilę. Śmiech przez łzy. A kiedy śmiech zamiera, zaczynamy się zastanawiać nad bohaterami i przede wszystkim nad sobą. Można powiedzieć, że robimy sobie terapię w pigułce. Bez tego hu-


| STYL ŻYCIA |

moru pewnie by nam to nie wyszło. I próbujemy walczyć o to, żeby nie być tak samotni jak bohaterowie tej sztuki. Samotność jest też motywem przewodnim sztuki „Przyszedł mężczyzna do kobiety”, granej w Teatrze Małym. On i ona. Dwójka samotnych i lekko przerażonych spotkaniem ludzi, na które ich namówili znajomi. Nieporadni w swoich zachowaniach, broniący się zranieniem, zamykają się na drugiego człowieka. Okopani na swoich pozycjach. A jednak pragnący bliskości i czułości. Ten tekst jest tak skonstruowany, że nie trzeba dodatkowej dawki humoru, bo jest on umiejętnie ulokowany w zachowaniach bohaterów. Wystarczy umiejętnie to zagrać i nie przeszarżować. Tak jak robią to Joanna Matuszak i Arkadiusz Buszko.

Humor na plakacie Plakat zawsze był dobrym medium do prezentowania ważnych spraw z poczuciem humoru. Odkąd w Szczecinie mamy Akademię Sztuki, szczecińska szkoła plakatu święci triumfy. - Humor w projektowaniu graficznym, a w szczególności w projektowaniu plakatu jest obecny od praktycznie pierwszych jego podrygów – mówi Piotr Depta-Kleśta, wykładowca Akademii Sztuki. - Początek humorystycznych zabiegów graficznych można wyszukać w XIX-wiecznym plakacie reklamowym, ale taki zabieg również można znaleźć w zaangażowanym plakacie społeczno-politycznym. Poprzez drwinę, żart, metaforę, grafik ukazuje drugie dno opisywanego problemu lub zagadnienia. Działa tutaj zasada kontrastu - brany pod warsztat jest ważny temat, ukazuje się go w krzywym zwierciadle. Często stosuję taki zabieg intelektualno-graficzny. Co więcej, uważam, że jest to siła dobrego komunikatu graficznego - umiejętność połączenia tych dwóch, na pozór wykluczających się cech - humoru i powagi. Piotr Depta-Kleśta robi plakaty, które swoim minimalizmem trafiają w punkt. Plakat, który powstał przed świętami zawiera tylko zieloną choinkę opartą na smartfonie, a na górze jest napis

„Wytchnienia”. Maksa gazowa w czapce św. Mikołaja to „Santa smog”. Wózek na zakupy na kółkach z napisem „Jedz ostrożnie”. Jedno słowo „POLICJ4” na niebieskim tle. „Tolerancja” z dłonią, której każdy paznokieć jest w innym kolorze tęczy. To ważne sprawy, ale uśmiechamy się, kiedy na nie patrzymy. Mistrzem plakatu ze Szczecina, wielokrotnie nagradzanym, jest prof. Lex Drewiński, wykładowca Akademii Sztuki. Jego plakaty pokazują przede wszystkim politycznie i społecznie zaangażowane. Zaczynał pracę w czasach komuny, w ustroju, który trudno uznać za normalny. Jego zaangażowanie wzięło się z buntu i protestu przeciwko systemowi. Dzisiaj protestuje przeciwko komercjalizacji życia. Jego dwa plakaty: „Socjalizm z ludzką twarzą” i „Kapitalizm z ludzką twarzą” pokazują, że różnica między systemami jest niewielka. Plakat „Europa” sygnalizuje, że euro stało się ważniejsze od Europy. „Lex is more”, czyli „mniej znaczy więcej” - plakat mówi, że państwo prawa daje więcej. Oprócz napisu jest na nim jeszcze rewolwer bez cyngla, co podpowiada, że zalegalizowane nieużywanie broni jest palącą kwestią. Słynna była też praca „Shakespeare”, która w 2016 roku wygrała konkurs Galerii Plakatu AMS. Miała przedstawić współczesny wizerunek Szekspira. - Zwycięska praca, świetna pod względem formalnym, jest inteligentnym komentarzem do aktualności dzieła Szekspira. Być może gdyby dramaturg żył dzisiaj, właśnie taką ironiczno-groteskową maskę wybrałby, by zza niej komentować pychę i małostkowość współczesnego człowieka – zaopiniował Janusz Górski, kurator konkursu Galerii Plakatu AMS. Wzbudzenie śmiechu, który nie jest rżeniem, a raczej delikatnym uśmiechem, to sztuka, na którą stać tylko najlepszych artystów. Bez poczucia humoru żadna dziedzina życia nie przetrwa w dobrej formie. To dobrze, że w Szczecinie możemy obcować z takimi artystami i takimi dziełami. To nas uczy i przede wszystkim – to nas ratuje.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

39


| STYL ŻYCIA |

Takie rzeczy ...robi się w Szcze-cinie Podobno różnorodność jest dziś najcenniejszą walutą na świecie. Jeśli tak jest, to Szczecin ma zadatki na całkiem bogate miasto. Artyści, dizajnerzy, fotografowie, projektanci i inni utalentowani swoją pracą budują miejską tkankę. I czy o tym wiedzą czy nie, robią to naprawdę dobrze. A jak to robią? AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ, KAROLINA JANISZEWSKA, MARTA MACHEJ

40

Jeśli do pomysłu doda się chęci, trochę zaangażowania i odrobinę więcej pracy, to szybko okaże się, że w ręku jest już gotowy produkt. Nasi bohaterowie, choć są na zupełnie różnych etapach działań, odkryli ten wzór i potwierdzili jego skuteczność. Dzięki temu, szukając niepowtarzalnych kolczyków na prezent dla mamy, nie trzeba błądzić między regałami sklepów sieciowych, można zadzwonić do Oli Słowiak. A jeśli potrzebne są zdjęcia ze ślubu, przyjęcia czy ekspedycji do Afryki, to Tomek Wieczorek na pewno chętnie dotrze gdzie trzeba. Niezależnie czy dzień spędzi się z Olą czy z Tomkiem, miłym akcentem na przybicie piątki z nocą będzie spotkanie z puszystą kołderką ubraną w słomianą pościel Gosi i Marcina Dziembajów. Możemy to udowodnić.

#po pierwsze Ola Słowiak postanowiła, że projekty biżuterii będzie realizować regularnie. W końcu systematyczność napędza i pomaga utrzymać odpowiedni rytm. Do tego celu stworzyła mini pracownię w swoim pokoju. W niewielkim kąciku stoi palnik, dremel i inne sprzęty do szlifowania. Najlepiej pracuje się jej wieczorem lub przy zaciągniętych roletach. Wtedy najwyraźniej widać płomień palnika. Jak przyznaje - fajnie by było mieć przestrzeń przeznaczoną tylko do obróbki biżuterii, bo to jednak brudne zajęcie, ale póki co tyle miejsca wystarczy. I choć to wszystko to wciąż hobby, a nie zawód, to przyjemnie myśleć, że może za kilka lat, jak Dorota Kempko - właścicielka marki Animal Kingdom, sama będzie zarządzać firmą rozpoznawaną nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Zależy jej jednak, żeby to wszystko działo się samo, rosło swobodnie. Nie chce tego poganiać. Dlatego na razie zajmuje się też programowaniem i tu również nieźle sobie radzi. Uprawiane przez nią kierunki nie uzupełniają się, ale za to dopełniają. Przynoszą sporo satysfakcji i dbają o zupełnie inne sfery codzienności. Ostatnim projektem Oli (ostatnim przynajmniej w momencie naszego spotkania) są kolczyki - sporej wielkości otwarte koła, wykonane z pozłacanego srebra, przyozdobione nieregularnymi białymi perłami. - Zrobiłam je dla koleżanki - zdradza Ola. Pasują i na wyjście, i na co dzień. Zależało mi na ich rozmiarze, stąd też dobór materiałów. Perły, nawet te duże, są lekkie. Złocenie zamiast złota też jest oczywiste. Złoto jest dość kosztowne, a ja chcę robić biżuterię, na którą każdy będzie mógłby sobie pozwolić. Prace zawsze zaczyna od doboru materiałów. Nie da się określić czasu realizacji projektu. Nigdy nie szkicuje tego, co zamierza zrobić. - Myślę, że jeśli tworzy się w przestrzeni, to nie ma potrzeby sprowadzania przedmiotu na kartkę papieru - mówi Ola. - Przecież na bieżąco widać zachowanie i skalę danej rze-


| STYL ŻYCIA |

Zamiłowanie Oli do biżuterii zaczęło się w Akademii Sztuki. Wśród zajęć na kierunku „Projektowanie ubioru” znalazło się również złotnictwo. Ola od początku czuła, że liczba godzin na Akademii nie jest wystarczająca dla jej pomysłów. Po jednych z zajęć potrzebowała wykonać dodatkowy element do swojego projektu. Udała się wtedy do złotnika. I tak poznała mistrza złotnictwa Krzysztofa Wójcika, który swój zakład w pobliżu ryneczku Pogodno prowadzi przeszło 50 lat. To jeden z nielicznych punktów złotniczych w Szczecinie. - Dziś pan Wójcik jest moim mentorem i motywatorem - przyznaje Ola. - Bardzo dużo się od niego uczę. Dzięki niemu widzę w sobie pewną przemianę. Kiedy zaczynałam, podobały mi się rzeczy naznaczone niedoskonałościami. Teraz wolę te dopracowane. Obserwowanie złotnika, jego rzetelności i skupienia w pracy oraz pobieranie od niego lekcji jest nie do przecenienia. Tego na tutorialu w internecie się nie znajdzie. Jedyne, czego żałuję, to że nie kształci się już młodych złotników. Ten zawód najprawdopodobniej wkrótce przeminie. Pan Wójcik opowiadał mi, że kiedy zaczynał, podobnych zakładów w Szczecinie było sto, a dziś jest może dziesięć. Wielka szkoda, bo przecież złotnik jest w stanie wykonać taki projekt, jaki sobie wymarzymy. Przerobi dotychczasową biżuterię, zaproponuje coś ze swoich wyrobów. Takie przedmioty będą miały nie tylko wyższą jakość, ale też niższą cenę, od tych które możemy nabyć w sklepach sieciowych. Będą też jedyne w swoim rodzaju.

#po drugie

czy. Można dowolnie modyfikować jej wielkość i kształt względem kamienia. Bo to właśnie kamień jest największą wartością biżuterii. Często pod niego tworzę kolczyki. Materiały, które gromadzę, zawsze mocno mnie inspirują. O kamienie w Szczecinie nie tak łatwo, ale tu z pomocą przychodzi internet i znajomi. Na Facebooku działają grupy, których członkowie handlują między sobą lub wymieniają się różnego rodzaju kruszcami i surowcami. Innym sposobem na ich pozyskanie są odwiedziny na „targach staroci”. Można na nich znaleźć rzeczy do przerobienia. Zostają jeszcze regularne sklepy i znajomości. - Mam kolegę, który od czasu do czasu przywozi mi różne okazy z podróży - wyjawia Ola. - Niektóre z kamieni od niego są bardzo duże, więc nie zawsze udaje mi się je wykorzystać. Choć i te „za duże” czasem doczekają się naszyjnika. Niedawno zrobiłam taki dla dziewczyny mojego znajomego.

Żeby zrobić zdjęcie, wystarczy para oczu i urządzenie, które to zdjęcie wykona - tak przynajmniej twierdzi Tomek Wieczorek. I chyba wie, co mówi, bo zaczynał od fotografowania puszką po orzeszkach. Nie chodzi tu wcale o obrażanie jego pierwszych zdjęć, ale o własnej roboty camerę obscurę. - Przesadzanie ze sprzętem to domena fotografów amatorów - dodaje. - Często widuję na ulicy starszych ludzi zwiedzających miasto z lepszymi aparatami od mojego. To przerost formy nad treścią. Zawodowiec poradzi sobie z każdym urządzeniem, czy to będzie aparat za kilka tysięcy czy telefon. Ale to też nie tak, że studio, oświetlenie czy kilka dodatkowych obiektywów się nie przyda. Wszystko zależy od realizowanego projektu i postawionych celów. Przy fotografii produktowej telefon można sobie odpuścić, ale lamp już nie. Z kolei, wchodząc do zatłoczonego klubu na imprezę, zrobienie relacji ułatwi jeden dobrze przygotowany aparat, a nie dodatki do niego. Na rynku jest dziś wiele szkół tego, jak zdjęcia robić i jak zdjęć nie robić. Niezależnie od tego, z której szkoły pochodzi Tomek, wystarczy rzucić okiem na jego prace, by stwierdzić, że fotografia dokumentalna i reportażowa jest mu najbliższa. W tym, co robi jest

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

41


| STYL ŻYCIA |

sporo spontaniczności. Nie lubi pozowanych zdjęć, woli łapać moment. A jeśli nawet zdarzy się, że kogoś trzeba do zdjęć ustawić, to stara się w to włożyć tyle luzu, ile się da.

bienia zdjęć ślubnych. - Przecież to reportaż w najczystszej postaci - dodaje. - Oglądanie rodzin, ich zgrzytów, sprzeczek, momentów radości… to kopalnia tematów.

Wszystkiego nauczył się sam. Był czas kiedy myślał o Akademii Sztuki, ale dał sobie spokój. Twierdzi, że dyplom nie jest mu potrzeby. - W fotografii uczysz się robić zdjęcia obserwując, a nie spędzając godziny w sali wykładowej - wyjaśnia Tomek. - Jasne, że studia mogą pomóc, ale czas, który się w nie zainwestuje, można przeznaczyć na samodzielne poszukiwania przydatnych materiałów. W internecie jest dziś wszystko. Fakt, trzeba wiedzieć gdzie szukać, mieć otwartą głowę i oczy, ale jeśli się tego chce, to nie problem. Dla osób, które zaczynają, pomocny może być udział w plenerach, kursach czy nawet zwykła rozmowa ze starszymi kolegami po fachu. Czy ja bym z tego skorzystał? Nie.

Wysyp osób zajmujących się ślubami w Szczecinie wcale mu nie przeszkadza. Twierdzi, że dzięki temu świadomość ludzi na temat estetyki jest większa. I nawet jeśli w danym sezonie pojawia się dominująca stylistyka i wszystkie zdjęcia wydają się być podobne, to trudno, bo w rzeczywistości podobne wcale nie są. Na każdym zdjęciu przecież są inne osoby, z innych rodzin, uchwycone w innych miejscach i momentach. Czy gdyby dziś się żenił, skorzystałby z usług fotografów ze szczecińskiego rynku? - Chyba kupiłbym masę jednorazowych aparatów i rozdałbym gościom - odpowiada. - Kolorowe, idealne zdjęcia nie są dla mnie, ale przecież nie muszą.

Nie ma tematu, którego realizacji by się nie podjął. Jedyne za czym nie przepada, to ugrzecznianie zdjęć na siłę. Jego największym marzeniem jest przygotowanie reportażu wojennego. Jako przykład podaje konflikt zbrojny w Afryce. Gdyby nie żona, pewnie już, by tam pojechał. Póki co, robi reportaże ślubne i jak mówi - wesele też potrafi zamienić się w wojnę, więc to dobry trening. Nie rozumie kolegów, którzy wstydzą się ro-

42

Tomek lubi w swoich pracach pokazywać niedopowiedzenia, a to doskonale sprawdza się w relacjach z imprez. Kiedy wchodzi do klubu, wchodzi głęboko między ludzi. Dla jednych jest tylko częścią otoczenia, dla innych powodem do chowania twarzy, a dla kolejnych najbardziej pożądanym elementem klubu. - Są osoby, które podczas imprezy proszą o jedno zdjęcie, potem o drugie, trzecie, a później chodzą za mną po jeszcze kilka ujęć i zaczynają pozować - wyjaśnia. - Jestem tylko człowiekiem


| STYL ŻYCIA |

i też mam swoje nerwy, ale to moja praca. Jestem cierpliwy i uprzejmy. Byciem miłym można dziś wygrać wszystko. Fotografia od zawsze była mu bliska. W domu były albumy ze zdjęciami, aparaty, chodzono na wystawy, ale o mały włos a to wszystko poszłoby na marne. - Kilka lat temu przyłączyłem się do pewnego projektu. Nie wszystko poszło tak jak sobie wyobrażałem i zraziłem się do robienia zdjęć - opowiada Tomek. - W pewien sposób to była dla mnie trauma. Dałem się wtedy wciągnąć gastronomii. Na prawie dwa lata pożegnałem się z aparatem. W końcu ktoś mnie poprosił o zrobienie zdjęcia, później następna osoba i następna i dziś zajmuję się już tylko tym.

#po trzecie Wielkie rzeczy zwykle zaczynają się niepozornie. Gosia i Marcin Dziembaj, właściciele marki Foonka i kreatorzy marki Hayka swoją przygodę z dizajnem zaczęli od wysłania na konkurs projektu pościeli ze słomianym printem. Prototyp przygotowali na tkaninie, z której wykonuje się flagi. Mimo tego, że tworzywo zupełnie nie nadawało się do spania, projekt wszystkim się spodobał, a para została zaproszona na wystawę do Kopenhagi. Dziś słomiana pościel zwiedziła już pół świata, a sama Foonka wzbogaciła się o kilka nowych produktów i wzorów. Gosia i Marcin zaczynali we dwoje, teraz ich zespół liczy dwanaście osób i już wiadomo, że w tym roku dołączą kolejne. Początkowo za biuro i magazyn służyło im mieszkanie, teraz mają showroom, prawdziwy magazyn i własną szwalnię. Chcą być samodzielni, wszystkiego powoli się uczą i uzupełniają swoje potrzeby, powołując od życia kolejne działy. - Teoretycznie zlecenie pracy firmie zewnętrznej jest łatwiejsze - mówi Gosia. - Ale współpraca z innym podmiotem to kompromisy, a nie zawsze można sobie na nie pozwolić. Zdarzały się nam sytuacje, gdy z rezerwy znikał dany produkt, my potrzebowaliśmy go na teraz, a w szwalni nie było czasu, żeby go doszyć. Przy produkcji naszych rozmiarów potrzebne są spore zapasy, ale nie zawsze da się przewidzieć, co się sprzeda. Własna szwalnia to większa elastyczność i większa kontrola. Dzięki temu jesteśmy w stanie sprawdzić choćby czy metka jest dobrze wszyta. Nie planują przenosić ani siebie, ani swojej produkcji ze Szczecina do większego miasta. Uważają, że to miejsce dobre, jak każde inne. Większość spraw i tak załatwia się przez internet. A nawet jeśli trzeba gdzieś się udać, to nie problem. W ubiegłym roku o tej porze jechali do Frankfurtu, odebrać German Design Award. W Niemczech to najważniejsza nagroda w dziedzinie di-

zajnu, obejmująca całe mnóstwo kierunków. Wręczenie nagród odbyło się z pompą w prestiżowej atmosferze, podczas targów Ambiente. Z kolei latem, Gosia i Marcin wraz ze swoja pościelą wzięli udział w misji biznesowej, organizowanej przez Komisję Europejską i odbyli podróż do Korei Południowej. W projekcie uczestniczyły firmy pochodzące z krajów wspólnoty. Działalności były podzielone na grupy i reprezentowały inne kierunki, np. żywność, alternatywne źródła energii czy odzież. Misja Gosi i Marcina dotyczyła projektów wyposażenia wnętrz. Celem przedsięwzięcia było zbliżenie do siebie rynków. Była to pierwsza tego rodzaju misja biznesowa w Korei, wcześniej projekt był realizowany w Japonii. - Zostaliśmy zakwaterowani w hotelu, w którym też odbywał się cały projekt - opowiada Gosia. - Wydarzenie przypominało targi. Jeszcze przed wyjazdem, Komisja Europejska przygotowała portal, za pośrednictwem którego firmy z Europy i Azji mogły się zgłaszać ze swoimi produktami i umawiać spotkania. Dzięki temu osoby pojawiające się przy naszym stoisku nie trafiały tam z przypadku, znały naszą ofertę i miały konkretne pytania. Pozwoliło to na znacznie lepsze wykorzystanie czasu. Wydarzenie trwało trzy dni. Jeśli chodzi o efekty, trzeba jeszcze poczekać. Azja to specyficzny rynek, trzeba się natrudzić, by podpisać tam kontrakt. Poza tym odległość też robi swoje. Po zakończeniu wydarzenia para została w Seulu jeszcze kilka dni. Dzięki temu mieli okazję z bliska poznać rynek i tamtejszą kulturę. - Koreańczycy dopiero zaczynają się uczyć wielu rzeczy, które dla nas są oczywiste - mówi Marcin. - Ich rynek jest bardzo chłonny. To naród, który tygodniowo pracuje najwięcej godzin na świecie. Stać ich na dobra luksusowe i poszukują dla siebie jak najlepszych rozwiązań. Na pewno mają słabość do dużych światowych marek, logo na produkcie jest dla nich ważne. Mimo wszystko w oczy rzuca się wszechobecny minimalizm. Stąd też skandynawski styl i funkcjonalizm bardzo im pasuje. Ukoronowaniem intensywnego roku Gosi i Marcina były nagrody i wyróżnienia z rodzimego rynku. Uniwersytet Szczeciński przyznał im znak Równa Firma, a Prezydent Miasta Szczecin wyróżnił symbolem Zrobione w Szczecinie. Kolejne wyróżnienie przywędrowało ze strony projektu Biznes pod Banderą Sukcesu organizowanego przez Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego. I choć przyznają, że marzy im się choć jeden rok bez udziału w targach, to i tak nie zwalniają tempa. - W najbliższych miesiącach planujemy stworzenie nowej kolekcji przy współpracy z polskimi artystami - zdradza Gosia. - Ale nic więcej nie powiem. Zobaczycie sami.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

43


| ROZMOWA |

Zawsze płynęłam pod prąd

Anna Zaradny. Szczecinianka z pochodzenia, obywatelka świata z własnego wyboru, wszechstronna artystka działająca na wielu polach sztuki. Powraca do rodzinnego miasta z nowym materiałem, który zaprezentowała w dwóch najciekawszych przestrzeniach kulturalnych miasta – filharmonii i Trafostacji Sztuki. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / ANIMACJA ŁUKASZ JASIUKOWICZ

Mówi się o Pani „artystka eksperymentalna”, ale czym dziś jest muzyka czy sztuka eksperymentalna? Coś, co kiedyś było eksperymentem, dziś już dawno nim nie jest. - Tak, niemniej jest to związane z potrzebą zdefiniowania, umiejscowienia artysty w określonej kategorii i ramach. Nie jestem od tego wolna. Termin sam w sobie nie jest precyzyjny. Jest dość pojemny, nadinterpretowany, nadużywany w zbyt wielu kontekstach i działaniach artystycznych oraz muzycznych. Jednak od samego początku był najbardziej adekwatnym opisem estetyki i wszelkich konotacji związanych z moją twórczością. Sam proces podejmowania

44

eksperymentalnych działań, niezależnie od dziedziny jest wciąż aktualny, ale definiowany w inny sposób - w zależności od środków, postaw, wytyczonych celów. Problemem jest to, że opisuje się nim dziś tak wiele różnych zjawisk dźwiękowych i nie tylko, że przestał już chyba cokolwiek znaczyć. Zaczęła Pani łączyć różne formy muzyczne ze sztukami wizualnymi, kiedy mało kto to robił, kiedy było to nowatorskie. Zależy Pani, żeby zawsze być krok przed innymi? - Nowatorskie, hm. Zależy, jak to rozpatrujemy - w jakim kontekście i przestrzeni historyczno-

-geograficznej. Biorąc pod uwagę ogólnoświatowy obraz soundartu czy postaw artystycznych muzyków awangardowych z artystami awangardy sztuk pięknych, to moje twórcze działania były kontynuacją, wpisywały się w ten nurt. Oczywiście w momencie osadzenia w rzeczywistości artystycznej, którą kształtowałam, można tak to ująć, że było to nowatorskie. Nie miałam i nigdy nie kierowałam się intencją i założeniem by być krok przed innymi. To jest to naturalny proces mojego języka, podejścia, rozumienia i preferencji estetyczno - formalnych etc. Patrząc z dystansu na dotychczasową moją drogę twórczą i życiową, można pokusić


| ROZMOWA |

się o stwierdzenie, że nie tyle byłam krok przed, a raczej płynęłam pod prąd:), intuicyjnie i coraz bardziej świadomie. Festiwal Musica Genera, który tworzyła Pani w Szczecinie, do dzisiaj wspominany jest jako intensywne wydarzenie kulturalne. Pozostał żal, że go nie ma. Z czego wynikał jego sukces? - Musica Genera Festival powstał z inicjatywy dwojga artystów: Roberta Piotrowicza i mojej. Był autorskim projektem, osadzonym w rzeczywistości zupełnie innej niż ta, w której projekty o podobnej estetyce funkcjonowały później bądź funkcjonują współcześnie. Znacznie zmieniło się doświadczenie oraz świadomość odbiorców i twórców. Przesunęły się punkty odniesienia, nie tylko w muzyce, ale i w kulturze. Osobną kwestią jest zupełnie inna rzeczywistość technologiczna, powszechność internetu, wszelkiego rodzaju social mediów. Narzędzia cyfrowe i dostęp do informacji bardzo zmieniły okoliczności. Z perspektywy czasu (pierwsza edycja 2002 r. w Szczecinie – ostatnia 2009 r. w Warszawie) mogę powiedzieć, że było to wyjątkowe wydarzenie. Jak się okazało bardzo ważne, a także odważne. W wielu kręgach już w trakcie kolejnych edycji wytworzyła się narracja opisywania Musica Genera Festival jako pionierskiego i kultowego. Na pewno przetarł szlaki i ukształtował świadomość muzyczną odbiorców i twórców. Zaowocowało to pojawieniem się na mapie Polski kolejnych przedsięwzięć o podobnych w charakterze. Przed rozpoczęciem pierwszej edycji MGF działalność zainicjowało wydawnictwo muzyczne Musica Genera, które rozpowszechniało twórczość czołowych muzyków eksperymentalnych zarówno muzyki nurtu free improv, jak i eksperymentalnej elektroniki. Wydawnictwo istnieje do dziś, ale w zmienionej formie. Niezwykłe i inspirujące było wkroczenie i ożywienie miejsc i architektury, w której nigdy nic nie wydarzyło się na taką skalę, jak np. Łasztownia. To MGF zrealizował tam pierwsze wydarzenia artystyczne

i udostępnił tę czarną perłę poniemieckiej architektury mieszkańcom. Wówczas nie można było swobodnie przemieszczać się po byłej rzeźni miejskiej. Na festiwal otworzyła się Opera na Zamku, Studio Polskiego Radia, Galeria OFFicyna, Muzeum Współczesne, Akademia Muzyczna. Przestrzeń byłego Konzerthausu, który przez lata był parkingiem komendy policji, jednego wieczoru stał się sceną performansu laserowego Edvina van der Heide. No i oczywiście najważniejsze: scena i przestrzeń festiwalowa nieocenionego Teatru Kana, a zwłaszcza ludzi, którzy go tworzą. Energia wokół festiwalu zwracała bardzo dużą uwagę nie tylko w mieście, ale też w kraju i za granicą. Każde takie przedsięwzięcie ma jednak swoje i mniej jasne strony. To był bardzo wyczerpujący oraz karkołomny psychicznie i fizycznie projekt, nie zawsze mający sprzymierzeńców. Paradoksalnie, charakterystyczne jest dla naszego społeczeństwa utyskiwanie czy antagonizowanie wszelkich przejawów aktywności, które wnoszą nowe idee, jakość i są inspirujące, poprawiają dobrostan kultury wysokiej, nie oglądając się na tendencje czy przeszkody. Gdy dana inicjatywa odniesie sukces, przebije szklany sufit, a następnie zakończy swoją aktywność, dopiero wówczas pojawiają się refleksja o stracie, żal i tęsknota. Może to jest miara pewnego rodzaju sukcesu:). Podkreśla Pani, że bardzo ważna jest przestrzeń, w które prezentuje swoje prace. W Szczecinie pojawi się Pani w wyjątkowych miejscach – Trafostacji Sztuki i filharmonii. To program specjalnie pod te przestrzenie? - Przestrzeń jest dla mnie ważna zarówno w kontekście bryły, konstrukcji, jak i walorów, estetycznych. Odnoszę się do niej, pracuję z nią i staram nadać jej inny wymiar interpretacyjny w kontekście prezentowanych prac. Przestrzenie, w których będę prezentowała swoje projekty, są naprawdę wyjątkowe, a dla mnie ze wszech miar ważne i symboliczne. Filharmonia

stoi w miejscu, gdzie MGF realizował swój program open air. Przede wszystkim jest to przykład wybitnej spektakularnej, architektury, który został doceniony na całym świecie i niewątpliwie zaspokaja moje potrzeby wizualno - akustyczne. Dla mnie budynek filharmonii jest bardzo bezpieczną i komfortową wyspą na mapie Szczecina, jasnym punktem nadającym kierunek w przyszłość. Ponadto mam osobiste reminiscencje. Obecna dyrektor, pani Dorota Serwa była moją wykładowczynią w szkole muzycznej II stopnia. Mam bardzo dobre wspomnienia. Trafostacja zaś jest kolejnym mocnym przedsięwzięciem architektonicznym, ponieważ przez lata trwała walka o rewitalizację i wszelkie perturbacje z tym związane doskonale znam i pamiętam. Dopiero niedawno miałam okazję wejść i doświadczyć obu tych konstrukcji i napawać się tym, co udało się finalnie stworzyć. Patrząc na dzisiejszy Szczecin, dostrzega Pani zmiany, które są inspirujące? - Powyższe przykłady przedsięwzięć architektonicznych są niewątpliwie inspirujące. Mogę żałować, że nie stało się to wcześniej. Wówczas, gdy wiele wysiłku, czasu i energii było skanalizowane chociażby w MGF. Pamiętam dość dramatyczną i bezskuteczną walkę o rewitalizację Łasztowni. Totalna historia. Wiele rzeczy zostało wówczas zaprzepaszczonych. Pamiętam też walkę o powstanie Akademii Sztuki. To wszystko w końcu zmaterializowało się, jak już opuściłam miasto. Bardzo rzadko tu bywam, więc nie orientuję się, jak wiele się zmieniło, ale miejsca i przestrzenie, które są dla mnie istotne w kontekście Musica Genera, na pewno są spektakularne i przede wszystkim mają kontekst kultury, sztuki, dydaktyki, a to jest najważniejszy aspekt dla rozwoju jednostki, społeczeństwa. Artyści często powtarzają, że świat wokół stanowi dla nich inspirację. Pani podkreśla szczególnie rolę światła,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01/2019

45


| ROZMOWA |

Anna Zaradny

/ artystka sztuk wizualnych i sound artu, kompozytorka, improwizatorka, instrumentalistka, współfundatorka wytwórni i festiwalu Musica Genera. Wystawiała m.in. w: Muzeum Sztuki Nowoczesnej Warszawa, Kasia Michalski Gallery, Galeria Arsenał Białystok, Bunkier Sztuki Kraków, Galeria Starter Warszawa, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki Warszawa, Kunst Werke Berlin. dźwięku i przestrzeni. Natury i jej pochodnych. To daje inspirację dla twórczości, ale też siłę do życia? - Nie trzeba być artystą, by wszystkiego co nas otacza doświadczać i inspirować się. To kwestia wrażliwości i otwartego umysłu, podatności. Artyści jednak mają imperatyw, by przenosić te bodźce na działania twórcze. Jako artystka nie jestem obojętna na materię i zjawiska, które mnie otaczają. Są impulsy, które mam wrażenie pozostają zauważalne, czy wyczuwalne tylko dla mnie. Wówczas we właściwy sposób je zdefiniuję i kanalizuję, stają się materią i narzędziami do tworzenia. Jak dużą inspiracją dla Pani twórczości są ludzkie emocje? - Reprezentuję ten gatunek i doskonale znam tę sferę ludzkiej tożsamości we wszelkich jej skrajnych parametrach. Nie inspiruję się emocjami samymi w sobie, w kontekście powstawania pracy. Zdecydowanie bardziej skupiam się na wywoływaniu i wpływaniu na nie. Interesuje mnie percepcja sama w sobie, przekroczenie i jak już wspomniałam - przełamanie schematów i nawyków percepcyjno-zmysłowych. Duże znaczenie ma dla Pani rozwój nowoczesnych technologii? To dziedzina, która zmienia się najszybciej. Jedna nowinka zastępuje drugą i pewne rzeczy szybko przestają być nowator-

46

skie. - Nie jestem fanatyczką nowinek i nie pożądam każdego nowego gadżetu technologicznego, szczególnie związanego z moją pracą. Nie ukrywam jednak, że mam słabość do elektroniki czy sprzętów, które są dla mnie precjozami, ale potrafię się powstrzymać przed ich posiadaniem. Korzystam z wiekowego komputera, ale mam np. najnowszy model Theremini by Moog. Pasjonują mnie brzmienia starych analogowych syntezatorów z lat 60. i 70. i miałam możliwość pracy na nich w historycznych studiach muzyki eksperymentalnej KSYME Ateny i EMS Stokholm. W pracy nad utworami łączę analogową elektronikę z tamtych lat z nowoczesnym narzędziem kompozytorskim MAX MSP. Zastanawiam się bardzo długo zanim zmienię np. telefon czy komputer na nowy model. Obecne mam już wiele lat, ponieważ mam świadomość z czym wiąże się produkcja i pozyskiwanie złóż cennych i rzadkich rud, minerałów. Komponentów, które wchodzą w skład większości elektronicznych urządzeń. Proceder wydobywczy wiąże się z okrutnym cierpieniem, wyzyskiem, morderczą pracą, współczesnym niewolnictwem, często śmiercią dzieci i dorosłych, wojnami domowymi. Podróż do RD Kongo dała mi jeszcze więcej argumentów, by świadomie, mądrze konsumować i tym samym mieć wpływ na zmianę, nawet jeśli niewielką. Po prostu empatycznie żyć. Buntuję się przeciw

takiemu światu, zawsze się buntowałam. Przed nami, ludźmi, jest dość przerażająca perspektywa i tylko my mamy możliwość i narzędzia, by ochronić tę planetę i samych siebie. Czego Pani oczekuje od swojego odbiorcy? Jaki on powinien być? - Każdy ma swoją wolę i decyduje, czy chce coś przeżyć. Jeśli jesteśmy jako odbiorcy wrażliwi, otwarci, odważni, uważni, to tylko zyskujemy. Każdy takim może się stać. Każdy może się rozwijać. Nad czym teraz Pani pracuje i jakie ma najbliższe plany zawodowe? - Koncert w Filharmonii w Szczecinie, następnie koncert w Berlinie, Paryżu, Atenach - solo i z trio z najnowszego albumu CRACKFINDER, jak również ponowna rezydencja w studiu muzyki eksperymentalnej, ufundowanej min przez Iannisa Xennakisa - KSYME. W międzyczasie wystawa zbiorowa w kontekście soundartu. Pracuję nad książką monograficzną, której wydawcą będzie Bunkier Sztuki w Krakowie. Przygotowuję się do pracy nad nowym albumem solowym i nowej pracy wideo. Planuję też polecieć w kosmos, by zebrać unikalny materiał dźwiękowy i nabrać jeszcze większego dystansu. Ustalam terminy.


#prezentacja


| LITERATURA |

Książki, które zmieniają nasz świat Książka nie tylko powinna zaciekawić, poruszyć wyobraźnię i przenieść nas do świata, którego być może nie znamy albo może znamy, ale chcemy potwierdzenia, że inni widzą go tak samo. Ale książka może też nas uratować, pomóc, przekonać i zmienić. To jest jej dobroczynna moc. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

tacji Chorych RAK-OFF UAM – mówi Ula Orlińska – Frymus, autorka. - Dziewczyny z tego koła robiły wywiady, jak postrzegany jest pacjent onkologiczny. Pomyślałam, że na podstawie tych wywiadów można napisać książkę, której sprzedaż pomagałaby chorym. Dowiedzieliśmy się, że Marta Barańska, pracownica Akademii Morskiej w Szczecinie walczy z rakiem. Każda złotówka ze sprzedanego egzemplarza zasila konto zbiórki „Razem dla Marty Barańskiej”.

W czasach, kiedy walczymy z upadkiem czytelnictwa, w Szczecinie powstało wydawnictwo Chatulim, które ma na koncie już trzy książki. Powstało w 2017 roku z dzięki udanej współpracy przyjaciół. Skupia się na publikacji książek dotyczących zagadnień, które w Polsce wciąż są trudnym tematem do dyskusji. Chodzi przede wszystkim o poruszanie kwestii różnego rodzaju tabu dotyczących pochodzenia, wyznania, wyglądu, tożsamości etc. Pierwsza książka „Dziadko” Uli Orlińskiej – Frymus ukazała się wiosną ubiegłego roku. Opowiada o żydowskich korzeniach i historiach w Szczecinie. W październiku ukazała się druga książka tej samej autorki - „Nie bo rak”. Przepiękne ilustracje wykonała Ewa Burda. Jak rozmawiać z dzieckiem o własnej chorobie? Jak wytłumaczyć, dlaczego codzienność nagle się zmieniła? Jak pomóc dziecku zaakceptować dom, w którym pojawia się cierpienie, złość, strach przed śmiercią? To pozycja wyjątkowa i nietypowa – opowieść o raku z perspektywy dziecka, którego rodzic choruje. Jego oczami widzimy to, co dzieje się w domu: chorobę mamy, jej zmęczenie, łzy. Zwykłe, codzienne rytuały zmieniają swój przebieg, nabierają innego znaczenia. „Nie bo rak” może stać się znakomitą pomocą do rozmowy z dzieckiem na temat choroby i zmian, jakie powoduje w całej rodzinie chorego. Poruszające ilustracje jeszcze bardziej przybliżają atmosferę zagubienia dziecka. - Książka powstała we współpracy ze Stowarzyszeniem Niebieski Motyl i Kołem Naukowym Profilaktyki Nowotworowej i Readap-

48

„Obudziłem się trochę podły” Bartka Fetysza to książka, która premierę miała 14 grudnia 2018 roku. To osiemnaście obrazoburczych felietonów dotykających różnorodnych tematów: seksu, rasy, sławy, bogactwa. - Bartek Fetysz to niekonwencjonalny dziennikarz, który mieszka w Londynie i pisze o tym, o czym my boimy się mówić – mówi Ula Orlińska – Frymus. – Książka została bardzo dobrze przyjęta przez Małgorzatę Domagalik, Manuelę Gretkowską, Magdalenę Parys, Ilonę Łepkowską czy Kasię Nosowską. Audiobooka czytał Michał Wiśniewski. Sam autor mówi o książce: „pisząc tę książkę nie miałem zamiaru wzbudzać kontrowersji ani skandali i nie wiedzieć czemu, przyszyto mi do cycka taką właśnie łatkę. Od kiedy myślenie i jasne opowiadanie się po jakiejś stronie jest kontrowersją? Nie odkrywam tu nowych lądów, nie wymyślam nowego języka ani nawet dialektu. Posługuję się językiem polskim, którym codziennie na ulicy komunikuje się 90 procnet Polaków.(…) To książka obnażająca dzisiejszy świat, podwójne standardy w mediach, kościele i życiu codziennym. Opowiadam o rasizmie, homofobii, emigracji, modzie i o Polsce. Podszyłem wszystko typowym dla siebie żartem, rzuciłem mięsem, bo weganizm w tym roku mi nie wyszedł. Wyżyłowałem się, obrałem z płatów mięśni i opowiedziałem również swoją historię. Szczerze, od serca.” Bartek Fetysz przyjedzie do Szczecina i spotka się z czytelnikami 8 lutego w salonie ProMedia. Wkrótce ukaże się kolejna książka „Puf”, którą rozrysował Maciek Mizgalski. To będzie książka o tym, że nie należy dawać chomików dzieciom, bo wszystkie giną w drastyczny sposób. Wszystkie historie zebrane w książce są oparte na faktach. Dzięki tej książce wydawnictwo chce nawiązać współpracę ze schroniskami dla zwierząt oraz różnymi fundacjami. Książki mądre, nie pozbawione humoru, zmuszające do refleksji. Towarzyszki chłodnych lutowych wieczorów. Warto po nie sięgnąć.


#prezentacja

#zapraszamy do teatrów na wyjątkowe spektale

Kochanie Wróciłem 19 marca 17:30 i 20:00 Teatr Pleciuga

Ostra Jazda 9 marca godz. 17:00 i 20:00 Teatr Pleciuga Co się dzieje kiedy tracimy pracę? Szukamy nowej! Ale droga, którą przemierzamy, aby zdobyć wymarzone stanowisko może być długa i wyboista, a i poszukiwania mozolne. Co robią bohaterowie „Ostrej jazdy”, którzy z dnia na dzień utracili pracę? Postanawiają iść na skróty. Nie chcą walczyć o nową posadę i czekać miesiącami na zatrudnienie. Sami wymyślają sobie zajęcie! Wpadają na karkołomny i dosyć niebezpieczny pomysł – postanawiają zrealizować... film erotyczny. Wszystko wydaje się proste: trzeba tylko zatrudnić odpowiednich „aktorów” i ruszyć z produkcją, która przysporzy im mnóstwo pieniędzy! Wszystko zaplanowane jest w szczegółach...ale jak to w życiu bywa, nie wszystko jest takie jakie na pozór wygląda. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli i bardzo komplikuje, a to z kolei powoduje mnóstwo śmiesznych sytuacji i zabawę aż do łez.

Czarna Komedia 11 marca godz. 17:30 i 20:00 Teatr Współczesny Młody, dobrze zapowiadający się rzeźbiarz- w tej roli Mateusz Damięckistaje przed podwójną życiową szansą. Tego samego dnia w jego mieszkaniu ma się pojawić słynny milioner, koneser sztuki, zainteresowanego kupnem jego prac i przyszły teść, groźny Pułkownik. Na obu powinien zrobić piorunujące wrażenie. Chcąc więc zaprezentować się jak najlepiej, pożycza z mieszkania nieobecnego przyjaciela stylowe meble. I pewnie wszystko poszłoby gładko, gdyby.... nagle nie zgasło światło. Awaria wywołuje lawinę niespodziewanych zdarzeń. W ciemnościach spotykają się wszyscy oczekiwani i kilku dość niespodziewanych gości. Wymagająca angielska narzeczona, wraz z papciemniezrównoważonym wojskowym i nie znosząca sprzeciwu kochanka, stara panna sąsiadka, amatorka śpiewania psalmów i wyskokowych trunków, nienawidząca zmian, imigrantów i moralnego rozpasania, sąsiad gej, uroczy, zmanierowany, wykwintny i podkochujący się w głównym bohaterze, a do tego wszystkiego elektryk którego nietrudno pomylić z milionerem i milioner, którego dość łatwo wziąć za pracownika elektrowni.

Organizatorem jest Impresariat Teatralny organizator największej ilości spektakli impresaryjnych w Szczecinie.

Severine jest właścicielką dobrze prosperującego paryskiego wydawnictwa i nieco słabiej prosperującego życia osobistego. Ma co prawda atrakcyjnego adoratora, ma wyluzowanego dorosłego syna i nawet ponownie w jej życie wkracza były mąż – skruszony i pełen dobrej woli do pojednania… za prawie każdą cenę. Cóż, kiedy syn nie zna swojego ojca, ojciec nie wie, że ma syna, adorator nie wie nic o byłym mężu, były mąż nie akceptuje adoratora, który adoruje nie tylko żonę byłego męża, o czym, oczywiście Severine nie wie… Trochę skomplikowane? Wobec tego dodam jeszcze tylko, że w wydawnictwie pojawia się druga była żona byłego męża właścicielki, o czym Severine również nic nie wie, a Jean-Pierre, czyli były mąż obu pań zaraz się dowie… „KOCHANIE WRÓCIŁEM” to znakomita komedia będąca swoistym lustrem, w którym w przerwach pomiedzy wybuchami śmiechu przeglądamy się my wszyscy – widzowie w teatrze i główni aktorzy w naszym własnym życiu. Jest jeszcze jedna, może najważniejsza bohaterka tej zabawnej sztuki – miłość. Ta, dla której i dzięki której żyjemy. Z głęboką wiarą, że choć „stara“ – to nie „zardzewieje“.


| KULTURA |

#kino w lutym dramat nawiązujący do powtarzających się ostatnio przypadków brutalnego traktowania czarnoskórych obywateli przez policję. Młodziutka Tish kocha Fonny’ego nad życie. Z wzajemnością, bowiem chłopak nie widzi świata poza nią. Zostają jednak rozdzieleni, gdy Fonny trafia do więzienia pod zarzutem gwałtu na pewnej Portorykance. Chłopak ma doskonałe alibi, ale zdaje się, że w oczach policji niweluje je kolor jego skóry. Tish i Fonny nie przestają się jednak kochać, spodziewają się zresztą dziecka, a dziewczyna i jej doświadczona przez życie matka podejmują różne próby uwolnienia chłopaka od postawionych mu zarzutów. Czy miłość i rodzinna solidarność będą w stanie złagodzić traumę dłuższego pobytu w więzieniu?

lotygodniowe tournée. Ich wspólna podróż, pełna zaskakujących przygód, okaże się początkiem nieprawdopodobnej przyjaźni.

Heavy Trip (Hevi reissu) / 2018 Skandynawia włącza do swojej oferty turystycznej to, czego zazdrości jej cały świat – pierwszrzędne blackmetalowe hordy. Jak wypadną w konfrontacji z X muzą? Turo ma 25 lat i mieszka w małej wiosce na północy Finlandii. Jego jedyną pasją jest śpiew w metalowym zespole Impaled Rektum. Panowie grają razem od 12 lat i nigdy nie dobrnęli do zagrania koncertu. Pewnego dnia odwiedza ich szef wielkiego metalowego festiwalu z Norwegii. Członkowie zespołu podejmują decyzję - teraz albo nigdy. Kradną furgonetkę, zabierają perkusistę ze szpitala psychiatrycznego i ruszają na festiwal. Zanim jednak dojdzie do pierwszego w ich życiu występu przed publicznością czekają ich przygody z fińską policją, norweską armią i osławioną jednostką „Delta”.

Gdyby ulica Beale umiała mówić (If Beale Street Could Talk) / 2018 Afroamerykańska społeczność USA rozlicza swój kraj z rasizmu. Tym razem melo-

50

Green Book 2018

Film, którego największym atutem będzie zapewne konfrontacja dwóch aktorskich osobowości – Viggo Mortensena oraz Mahershala’y Ali. Co połączy obu panów? Otóż drobny cwaniaczek z Bronxu zostaje szoferem ekstrawaganckiego muzyka z wyższych sfer i razem wyruszają na wie-

Arktyka

(Arctic) / 2018 Samotny Mads Mikkelsen kontra ekstremalne warunki klimatyczne? Kto będzie górą? W środku arktycznej tundry dochodzi do katastrofy. Rozbija się samolot


| KULTURA |

z jedynym pasażerem. Samotny podróżnik wyciąga ze zrujnowanej maszyny wszystko, co może być potrzebne i rusza przed siebie. Jednak mimo swoich najlepszych starań, jałowy krajobraz oferuje mu niewielką nadzieję na ratunek.

Kafarnaum

(Cafarnaúm) / 2018 Produkcja USA i Libanu. Zain ma 12 lat, a ulica jest jego szkołą przetrwania. Kiedy rodzice wydają jego młodszą siostrę – wbrew jej woli – za starszego mężczyznę, chłopiec buntuje się i ucieka z domu. Postanawia zrobić wszystko, by uratować najbliższą mu osobę. Wkrótce na swej drodze spotyka parę cyrkowców o gołębich sercach oraz samotna matkę z maleńkim synkiem. Ich losy połączy wspólny cel: poszukiwanie miejsca, które mogliby nazwać domem.

Faworyta

(The Favourite) / 2018 Autor „Kła”, „Lobstera” i „Zabicia świętego jelenia” wraca z kolejną propozycją, która zapewne ponownie będzie sporym wyzwaniem dla widzów. Początek XVIII wieku. Anglia jest w stanie wojny z Francuzami, ale uwagę dworu pochłaniają wyścigi kaczek i pojawienie się na rynku ananasów. Na tronie zasiada

schorowana królowa Anna, a krajem zamiast niej rządzi jej bliska przyjaciółka, lady Sarah. Z podziwu godnym oddaniem dogląda ona przy tym rozkapryszonej i porywczej królowej. Na dwór przybywa nowa służąca Abigail, która swym urokiem oczarowuje Sarah. Sarah bierze Abigail pod swoje skrzydła, a Abigail dostrzega w tym szansę na powrót do swych arystokratycznych korzeni. Ponieważ sprawy polityczne i prowadzenie wojny coraz bardziej pochłaniają Sarah, Abigail stopniowo zajmuje jej miejsce u boku królowej Anny. Rozkwitająca przyjaźń z królową daje Abigail szansę na spełnienie swoich ambicji. Dziewczyna dochodzi więc do wniosku, że nie pozwoli, aby ktokolwiek lub cokolwiek – czy byłaby to kobieta, mężczyzna, polityka czy królik – stanęło jej na drodze.

Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB


| KULTURA |

#nie możesz przegapić wana gwiazda polskiej sceny muzycznej, współzałożyciel i wokalista kultowej Budki Suflera. W doskonałej, rockowej atmosferze, muzyk zaprezentuje swoje największe przeboje z ponad 50-letniej działalności artystycznej. Nie zabraknie również okazji do wzruszeń.18 lutego, Filharmonia, godz. 19, bilety 80-135 zł

Księżniczki i ziarnko grochu

Paweł Domagała 1984 Tour

Teatr Lalek Pleciuga na luty przygotowuje spektakl na podstawie baśni Andersena „Księżniczki i ziarnko grochu”. To barwna opowieść o poszukiwaniu prawdziwych wartości. Adaptacja klasycznych baśni Andersena – „Świniopasa” oraz „Księżniczki na ziarnku grochu” zagrana będzie przepięknymi lalkami autorstwa wybitnego scenografa Paula Shenhofsa. Młody Książę wytrwale zabiega o serce ślicznej księżniczki. By być blisko niej, zostaje nawet świniopasem. Jednak czy każda księżniczka jest warta miłości? By odkryć prawdę, zwykle wystarczy dobrze się przyjrzeć. Czasem jednak przydać się może ziarenko grochu – test na delikatność i wrażliwość, która cechuje prawdziwe księżniczki. O wszystkim opowie sam Ole Zmruż Oczko, mistrz kolorowych snów, któremu wiernie partneruje Portret Pradziadka. 16 lutego, Teatr Lalek Pleciuga, godz. 17, bilety 15-30 zł

Paweł Domagała to jeden z najbardziej rozpoznawanych aktorów młodego pokolenia. W jego dorobku znajduje się wiele ról teatralnych, serialowych, a także filmowych. Nie każdy jednak wie, że drugą największą pasją Pawła, oprócz aktorstwa, jest muzyka. Pisze i wykonuje swoje piosenki od wielu lat, spełniając się artystycznie również na tym polu. Nowe wydawnictwo Pawła ukazało się 16 listopada i nosi tytuł „1984”. Na płycie znajduje się 12 premierowych piosenek. Album promuje piosenka „Weź nie pytaj”, która stała się wielkim przebojem, osiągając już ponad 40 mln odtworzeń na YouTube. 11 lutego, Filharmonia, godz. 19, bilety 109-129 zł

Krzysztof Cugowski Krzysztof Cugowski z nowym, znakomitym Zespołem Mistrzów. Artysty nikomu przedstawiać nie trzeba - to niekwestiono-

52

Turnau Bedford Tour Koncert promujący najnowszy album Grzegorza Turnaua „Bedford School” podróż do czasów, gdy w angielskiej szkole uczył się grać w rugby, a w wolnych chwilach odtwarzał ze słuchu ulubione piosenki Lennona i McCartneya. Jest to pierwszy w muzycznej drodze Grzegorza projekt anglojęzyczny z udziałem muzyków zespołu „Shannon” i jego charyzmatycznej wokalistyki Marii Rumińskiej. W programie utwory z repertuaru m.in. Billy Joela, Stinga, Queen i The Beatles. Nie zabraknie też znanych piosenek z dotychczasowych płyt Turnaua. Koncert dla rówieśników Sierżanta Peppera i tych, którzy czasem czują się jak „The Fool On The Hill”. 2 lutego, Filharmonia, godz. 20, bilety 80-130 zł

ØRGANEK w Szczecinie Zespół Ørganek powraca do Szczecina. Ich rock’n’roll porwał tysiące fanów w całej Polsce. Grupa podsumowuje dotychczasową działalność i bierze rozpęd przed nowym albumem, planowanym na jesień 2019. Tomasz Organek to polski muzyk, kompozytor, piosenkarz i autor tekstów.


| KULTURA |

Członek Akademii Fonograficznej ZPAV, współzałożyciel i członek zespołu SOFA, twórca projektu Ørganek. 16 lutego, Peron 5, godz. 19, bilety 60-109 zł

Mackiewicza. Film pokazuje, co wydarzyło się podczas ostatniej próby wejścia na Nanga Parbat. Festiwal rozpocznie się wystawą w Książnicy Pomorskiej „100 wydarzeń górskich na 100-lecie niepodległości”, połączoną z promocją książki Elżbiety Sieradzińskiej „Wanda Rutkiewicz: jeszcze tylko jeden szczyt”. 14-17 lutego, różne miejsca, bilety 30-80 zł

Znikanie Teatru Boscha

Urodziny Czarnego Kota Rudego Teatr Polski pod koniec lutego tradycyjnie zaprasza na Urodziny Czarnego Kota Rudego, czyli swojej sceny kabaretowej. Koncert jubileuszowy „Wszystko jest poezją” zaplanowany jest na trzy wieczory na Dużej Scenie (22 – 24 lutego). Wystąpią artyści Teatru Polskiego tworzący kabaret Czarny Kot Rudy, a także goście. Będzie też sporo niespodzianek, które sprawią, że wieczór urodzinowy będzie dla widzów niezwykłym przeżyciem artystycznym. Teatr Polski, 22-24 lutego

„Być jak Beata” w Teatrze Współczesnym Spektakl muzyczny złożony z piosenek jednej z najbardziej charyzmatycznych wokalistek naszych czasów, Beaty Kozidrak, o której twórczości Dorota Masłowska pisze tak: „Te piosenki można kochać albo odrzucać, ale one jasno pokazują, że w całym swoim gwiazdorstwie Beata Kozidrak nie była figurantką, firmującą piękną twarzą i silnym głosem wytwory producentów – wyjadaczy. Była oryginalną, wrażliwą, rezonującą z rzeczywistością artystką, dającą ekspresję swojemu istnie-

niu i czasom, w których żyła”. Aktorom towarzyszyć będzie na scenie grający na żywo zespół muzyczny, a znane nam wszystkim piosenki nabiorą oryginalnego brzmienia dzięki nowym aranżacjom Tomasza Lewandowskiego. 2 lutego, Teatr Współczesny, godz. 19, bilety 26-35 zł

Falstart w Filharmonii Mateusz Gawęda, jeden z najbardziej zapracowanych i najzdolniejszych muzyków młodego pokolenia oraz jego jazzowe trio wystąpią z materiałem z najnowszej płyty „Falstart”. W ich muzyce spotyka się jazzowa tradycja i współczesność. Inspiracje tym, co w historii gatunku najpiękniejsze idą w parze z młodym, wizjonerskim spojrzeniem i niebanalnymi umiejętnościami warsztatowymi. Mateusz Gawęda Trio wykonuje autorski program złożony głównie z kompozycji lidera grupy, inspirowany jazzem lat 60., a także muzyką XX wieku i współczesną. 4 lutego, Filharmonia, godz. 19, bilety 25-35 zł

Spektakl eksperymentalny, opowiadający o próbie teatralnej, poprzez który artyści będą starali się przybliżyć widzom postać Tomasza Sikorskiego który we wczesnych utworach eksperymentował z niekonwencjonalnymi sposobami gry i śpiewu, w poszukiwaniu nowych brzmień (sonoryzm). Wkrótce w jego muzyce objawiły się cechy minimalizmu - powtarzanie współbrzmień lub motywów i długo wytrzymywane dźwięki. Tak skomponowany jest utwór „Holzwege”. Scenariusz powstał na motywach utworu Marty Sokołowskiej pt. „Holzwege”. W spektaklu usłyszymy fragmenty trzech utworów Tomasza Sikorskiego: „Widok z okna oglądany w roztargnieniu”, „Holzwege” oraz „Hymnos”. 2 lutego, 13muz, godz. 19, wstęp wolny

Festiwal O!Góry W połowie lutego już po raz ósmy w Szczecinie odbędzie się Przegląd Filmów o Górach - O!Góry. Specjalnym gościem będzie Denis Urubko, światowej sławy himalaista. W tym roku będzie można zobaczyć 21 filmów o tematyce górskiej. Wśród nich film o życiu Tomasza

Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

53


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na luty by Jarek Jaz (MM Trendy)

Various Artists Brainfeeder X (Brainfeeder) Zawieruszony gdzieś u schyłku minionego roku diamencik, czy raczej potężny diament składający się na dwupłytową kompilację podsumowującą dekadę działalności wytwórni Brainfeeder, za stery której szczęśliwie odpowiada niezmiennie Flying Lotus. Jeśli nie słyszałeś wcześniej o tym człowieku, cóż, oznacza to mniej więcej tyle, że nie dostrzegłeś jednego z najbardziej wartościowych producentów muzyki elektronicznej minionej dekady. Jego autorską twórczość, podobnie jak i dobór artystów w wytwórni trudno zamknąć w jakieś sztywne ramy. Można zaryzykować stwierdzeniem, że to niezwykle oryginalna, futurystyczna fuzja jazzu, hip hopu, ambientu oraz psychodelii, w różnych dawkach i proporcjach podana przez poszczególnych przedstawicieli Brainfeeder. Na podwójnym albumie, który zbiera największe hity z historii oficyny, remiksy czy zupełnie nieznane utwory, cały ten niezwykle frapujący zestaw uderza z ogromną siłą. Odarty ze stylistycznych ograniczeń, wsparty nieobliczalną w żadnej skali wyobraźnią, pokręcony jak palce z gośćcem każe wierzyć, że kolejne dziesięć lat FlyLo i jego oficyny to będzie już wyłącznie lot w kosmos z udanym lądowaniem.

Marc Mac

All Power To The People (Omniverse) Formacja 4hero, której skład Marc Mac zasilał jako połowa tegoż projektu, to jeden z filarów muzyki

54

klubowej. Protoplaści rave rozgrzewającego brytyjskie parkiety w latach 90. XX wieku, gładko wzbogacili swoje brzmienie, otwierając wiele głów na jungle i drumandbass. Kolejne, ich jazzujące projekty, które przypadły na szczyt popularności 4hero, pozwoliły wypromować wielu wspaniałych artystów. W wolnych chwilach od zmieniania świata (muzycznego), Marc Mac zamienia się w crate diggera i edukatora, który wyszukując mało znane klasyki souli i jazzu, serwuje z nich smaczne podcasty. Tym razem poszedł nieco dalej niż tylko wskazywanie na muzyczne inspiracje całego pokolenia muzyków. Na tle soulowych i jazzowych brzmień wsamplował historię Czarnych Panter, rewolucyjnej organizacji założonej przez czarnoskórych bojowników o prawa człowieka. O wydarzeniach z lat sześćdziesiątych, represjach ze strony FBI, prowokacjach służb specjalnych opowiadają świadkowie tamtych dni. Powstało z tego słuchowisko radiowe, przy którym można tańczyć i uczyć się historii.

przez niezrównanego Sun Ra. To może być bardzo udany początek roku dla młodej instrumentalistki, która udziela się również w obiecującym składzie Nerija. Typuję, że u schyłku 2019 roku będzie to jedno z bardziej gorących nazwisk młodego wyspiarskiego jazzu.

Strategy

Dub Mind Paradigm (Khaliphonic)

Bartosz Kruczyński Selected Media 2016 - 2018 (Emotional Response)

Rosie Turton Rosie’s 5ive

(Jazz Re:freshed) Mocno sfeminizowana formacja z Londynu prowadzona przez puzonistkę (what?!) Rosie Turton tylko potwierdza dobre wieści na temat ożywczej fali brytyjskiego jazzu, która wzbiera od czasu, kiedy na scenie pojawili się Shabaka Hutchings, Nubya Garcia czy Kamaal Williams. Rosie Turton będzie już wkrótce swobodnie rozpychać się wśród tego grona. Na swoim debiucie proponuje brzmienia, których inspiracje tkwią zarówno w duchu spiritual, jak i bardziej „odlecianych” projektach patronowanych

od prezentowanych tam ekspozycji. Zawierają bowiem niezwykle wciągający zestaw łączący szereg wpływów i inspiracji – od dub techno przez muzykę ilustracyjną i ambient po mocno etniczne naleciałości. Kolejny udany przykład wszechstronności Kruczyńskiego, który powinien wylądować na półce z winylami.

Bartosz Kruczyński zamknął ostatnie dwanaście miesięcy na większości prestiżowych podsumowań płytowych (w tym moich) z najlepszymi albumami 2018 roku. Zachwycił tak wszystkich swoim wcieleniem jako Pejzaż, gdzie na „Ostatnim dniu lata” eksplorował baleryczny house i samplował do tego zapomniane brzmienia polskiej piosenki. Jako Phantom czy Earth Trax produkuje numery, które świetnie odnalazłyby się w Berghain, zaś pod swoim nazwiskiem przygotował kilkanaście elektronicznych miniatur, powstałych we współpracy z jedną ze stacji telewizyjnych. Te muzyczne mikroilustracje z powodzeniem odnalazłyby się w galerii, skutecznie odciągając zresztą uwagę

Niezwykle płodny producent z Portland, który ma na koncie kilka albumów wydanych m.in. w barwach wpływowej niegdyś oficyny Kranky, na zimowe miesiące przygotował coś dla wielbicieli cyfrowego dubu. To nieźle odrobiona lekcja jamajskiej wrażliwości przenicowana przez doświadczenia berlińskiego ~scape. Dekonstrukcyjna alchemia, dzięki której muzyka korzeni kilkanaście lat temu trafiła do techno klubów, tu sprawdza się równie dobrze. Głośniki mogą krwawić.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Jacob Collier Djesse Vol. 1

czy cofnąć się do soundtracków filmów blaxploitation („1976 Heron”). Jednak kilka instrumentalnych kompozycji ginie w tłumie, gdy do mikrofonu podchodzą Amber Navran, Chris Turner, czy Bilal. Z doborem gości Killiam Shakespeare trafili w dziesiątkę - zresztą nie chodzi tylko wokalistów, gdyż DJ Jazzy Jeff też daje niezły popis. „A Town Called Elsewhere” jawi się więc jako dobrze przemyślana pozycja z dawką jazzu i hip-hopu na żywych instrumentach - jest przy okazji miłym wzbogaceniem filadelfijskiej sceny.

de Raison”, czy „More Than (>)” to najbardziej udane przykłady pokazujące styl Jamili (opierający się na delikatnym, trochę tęsknym i ciepłym wokalu). Ta płyta nie jest może wielką innowacją, ale pozytywnie zdaje egzamin ze stawiania pierwszych kroków w przemyśle muzycznym.

James Blake

(Hajanga Records) „Djesse” to pierwsza odsłona czteroczęściowego projektu, w którym Collier planuje przełożyć na muzykę różne części dnia. Jak mogliśmy przypuszczać, na początek bierze się za brzask, co mamy odmalowane w pierwszych dwóch kompozycjach. Najpierw harmonijny śpiew chóru brzmi niczym powoli budzące się do życia słońce, a po chwili do głosu dochodzi cała orkiestra (słynna Metropole Orkest), która radośnie i energicznie przywołuje dźwiękiem rażące promienie. Następnie świt Colliera prowadzi nas przez elementy symfoniczne, jazzowe, soulowe, folkowe, czy afrykańskie. Jacob potrafi grać na kontrabasie, mandolinie, perkusji, gitarze, cytrze i wielu innych instrumentach, komponuje, aranżuje i śpiewa z idealnymi harmoniami. Z takimi umiejętnościami nagrywa się znakomite płyty, ma się na półce dwie nagrody Grammy, a do tego zdobywa się uznanie samego Quincy’ego Jonesa. Wszystko to będzie do sprawdzenia w Szczecinie, bo 27 maja Collier wystąpi w repertuarze Jonesa w Filharmonii. „Djesse” zwiastuje bardzo udany wieczór.

Killiam Shakespeare A Town Called Elsewhere (Killiam Season) Corey Bernhard i Steve McKie to muzycy sesyjni i producenci, którzy nie narzekają na brak zleceń w branży, jednak postanowili dodatkowo wyrazić swoje nu jazzowe inspiracje we wspólnym projekcie. I tak tytułowe miasto staje się miejscem, w którym można wyruszyć w przestrzenną i prawie że kosmiczną podróż („Salt & Pepper Wings”),

Waymon” to naprawdę ciekawy projekt.

Assume Form (Polydor)

Amerigo Gazaway The Miseducation of Eunice Waymon (Amerigo Gazaway)

Jamilah Barry Salix Babylonica (Jamilah Barry) Wśród jesiennych i zimowych premier pojawia się jeden krążek z sierpnia - może przyniesie powiew letniej bryzy. Londyn niezmiennie proponuje nam wiele zdolnych debiutantek - młodych dziewczyn z dobrym głosem i nowoczesnym brzmieniem. Kolejną w tej grupie jest Jamilah Barry dwudziestodwulatka, która komponuje, odkąd miała naście lat, a teraz (po kilku publikacjach na Soundcloudzie) podrzuca swoją pierwszą epkę. „Salix Babylonica” to przede wszystkim porcja solidnego R’n’B osadzonego w elektronice, latach 90. i rytmach afrykańskich. „Voix

Nie było drugiej takiej artystki jak Nina Simone - jej wokal to zarazem głos smutku i nadziei, odważny komentarz społeczny, a przy tym lament, a może bardziej krzyk zachęcający do walki o zmianę. To była więc kwestia czasu, zanim Amerigo wykorzysta jej dyskografię w projekcie zestawiającym legendy z tymi, którzy tworzą współcześnie. Tylko kto sprostałby wyzwaniu - stanąć ramię w ramię z Niną i nie wypaść przy tym blado? Lauryn Hill, której „The Miseducation...” to jedna z najlepszych płyt w nowszym soulu, wydaje się być jedną z niewielu kandydatek. Zresztą, przecież tu nie chodzi o pojedynek, a o uzupełnianie się i granie w jednej drużynie. Amerigo świetnie w tym pomaga, wyszukując wiele smaczków - te same cytaty wyśpiewane przez obie panie, czy tekstowe nawiązania Lauryn do Niny (załapali się też Fugees). Można sięgnąć po to wydawnictwo z wielu powodów - by powspominać dyskografie obu artystek, by sprawdzić, jak Gazaway sprostał niełatwemu wyzwaniu lub by przypomnieć sobie o tym, jak bardzo aktualna jest ciągle muzyka Niny. Każdy powód będzie dobry, bo „The Miseducation of Eunice

„W muzycznym światku wszyscy kochają Blake’a” stwierdził kiedyś producent Rick Rubin i ilość udziałów gościnnych Jamesa na krążkach innych artystów jest pewnie potwierdzeniem tej sympatii. Przekłada się to też na „Assume Form”, gdzie autor często tworzy w towarzystwie, jednak pozycja głównej muzy pozostaje niepodważona. „Kocham cię i to dzięki tobie istnieje ten album” napisał Blake do swojej dziewczyny, aktorki Jameeli Jamil na Twitterze, wzmacniając to wyznanie tekstami do „Are You in Love?”, czy „Lullaby for My Insomniac”. I chociaż ta płyta jest może mniej eksperymentalna niż poprzednie, to miłość nie sprawiła, że artysta porzucił swój styl, czy pewne wątpliwości. Te pojawiają się np. w „Where’s the Catch”, nagranym z André 3000, gdzie panowie szukają tego tytułowego haczyka, zastanawiając się na dość paranoicznym podkładzie, kiedy w końcu coś pójdzie nie tak. Do udanych zaliczymy także współpracę z Mosesem Summneyem (połączenie głosów Mosesa i Jamesa to fuzja idealna), czy z Rosalíą (echa flamenco świetnie wpasowują się w minimalizm płyty). „Czy nie jest znacznie cieplej, gdy wiesz, że wyjdzie słońce?” pyta nas Blake, spoglądając śmiało z okładki (wcześniej prezentował się raczej z daleka, z grzywką zasłaniającą oczy lub z efektem rozmazania). Przemiana jest więc widoczna, ale ciągle bazuje na melancholii i silnych emocjach. To trochę inny Blake, ale nadal wywołujący ciarki.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

55


#prezentacja

| KULINARIA | MM Trendy rekomenduje

5 miejsc,

które trzeba odwiedzić będąc w Szczecinie

#1

Christopher Columbus Centrum: Wały Chrobrego 1 www.walychrobrego.com/columbus FB: @restauracjacolumbus Kto choć raz miał okazję jej spróbować ten wie, że sprawdza się zarówno w charakterze kulinarnej fantazji, jak i smakowitego dzieła sztuki. Do tego potrafi spędzić sen z powiek niejednego szefa kuchni. Sławna na cały świat - kanapka z pastrami. Tak, kanapka. Jej historia sięga czasów na długo przed wynalezieniem lodówki, a miasto, z którym powinna być kojarzona to Nowy Jork. Nowy Jork? A może raczej Szczecin? Pastrami niedawno pojawiło się w menu restauracji Columbus na Wałach Chrobrego. To restauracja, która zasłynęła połączeniem kuchni śródziemnomorskiej i polskiej. Na naszym rynku funkcjonuje już 19 lat. Jej przysmaki są uwielbiane przez największe polskie gwiazdy. Stałymi bywalcami są choćby Olga Bołądź czy Michał Żebrowski…, ale wracając do pastrami. Nie ulega wątpliwości, że to serwowane w restauracji Columbus może konkurować z mięsem podawanym w słynnej Kat’z Deli na Manhattanie. Przysmak jest przyrządzany na miejscu w lokalu. Jak zdradził nam szef kuchni mięso, tradycyjnie z mostka wołowego, jest marynowane przez 10 dni w specjalnej

56

marynacie na bazie aż 14 przypraw. Wszystko po to, by uzyskać odpowiednią kruchość, aromat i kolor. Kanapka na stoliki gości trafia w towarzystwie kiszonego ogórka, kiszonej kapusty oraz sosu rosyjskiego na bazie musztardy. To jedno z tych dań, które w życiu trzeba spróbować przynajmniej raz. Chociaż w sumie… kto by chciał aż tak się ograniczać?

#2

The Greek Ouzeri Bulwary nad Odrą - bulwar Piastowski 2 wwww.thegreekouzeri.pl FB: @GreekOuzeri Macie ochotę na prawdziwą ucztę z przyjaciółmi w greckim stylu, ale najbliższy urlop szykuje się dopiero na wiosnę? To nie problem, znamy miejsce w Szczecinie gdzie z łatwością spełnicie to marzenie. Restauracja The Greek Ouzeri zlokalizowana w jednym z najpiękniejszych miejsc w mieście - na bulwarach, czeka na gości przez cały rok. Charakter lokalu kryje

się już w samej nazwie. Słówko “ouzeri” oznacza bowiem typowe greckie lokale, w których skupia się całe miejskie życie. To właśnie tam Grecy biesiadują w otoczeniu przyjaciół i stołów suto zastawionych najznamienitszymi przekąskami oraz słynnym trunkiem Ouzo. Trzeba przestrzegać tylko jednej zasady - pysznie się bawić. Szczecińskie The Greek Ouzeri jak żaden inny lokal jest w stanie zapoznać gości z tą zasadą. W menu królują zarówno drobne przekąski jak i większe dania, wśród których można znaleźć m.in. grillowany ser halloumi serwowany z pitą na świeżym szpinaku z pomidorkami koktajlowymi i kremem balsamicznym lub chrupiące kalmary na rukoli z tirokafteri, czyli pastą z sera fety. Wszystko to przygotowywane na miejscu z oryginalnych greckich składników. Lokal można odwiedzić spontanicznie lub po dokonaniu wcześniejszej rezerwacji. A osobom, którym miejsce szczególnie przypadnie do gustu zdradzimy, że w The Greek Ouzeri można też zorganizować kameralne przyjęcie. Skąd pomysł na to wszystko? No cóż, właściciel ma greckie korzenie i jak się przekonacie doskonałe wyczucie smaku.


#prezentacja

#3

Nasz Naleśnik Prawobrzeże: ul. Wiosenna 32 www.nasznalesnik.pl FB: @NaszNalesnikSzczecin

Świeża jajecznica z boczkiem posypana szczypiorkiem i owinięta ciepłym naleśnikiem w towarzystwie kawy lub herbaty. Czy sobie zdajemy z tego sprawę, czy nie - to śniadanie, na które naprawdę mamy ochotę. Ba! Które jest nam potrzebne. Zwłaszcza jeśli przed czeka nas dzień pełen wyzwań. Idziemy o zakład, że równie świetnie energię zapewnią pan-

cakes z jajkiem sadzonym albo pancakes w wersji na słodko. Tylko jak znaleźć czas na ich przyrządzenie? Okazuje się, że wcale nie trzeba go szukać. Wszystko czego nam potrzeba, jest w śniadaniowym menu lokalu Nasz Naleśnik. Posiłki na dobry początek dnia są serwowane od 9. do 12. I jakby tego było mało, do każdego śniadania kawa lub herbata jest gratis. Po południu oferta lokalu Nasz Naleśnik przedstawia się równie smakowicie. W karcie jest aż 100 różnych dań - zarówno dla amatorów mięsa, jak i wegetarian. W opcji wytrawnej, słodkiej i niekonwencjonalnej. Oczywiście wszystko z naleśnikiem w roli głównej. A jeśli poczujecie ochotę na odrobinę słodyczy to i czekolada na gorąco z wiśniami w żelu i bitą śmietaną się znajdzie. Co tu dużo mówić - palce lizać.

| KULINARIA |

#4

Lufa Shotbar Szczecińskie Shoty Rayskiego – przy fontannie Szczecin FB: @lufashots Lufa shotbar - najlepsze shoty w Szczecinie. Menu to ponad 50 różnych pozycji, a cena za jednego to jedynie 5 zł. Lufa to pierwszy tego typu lokal w Szczecinie. Tuż przy deptaku Bogusława. Otwarte codziennie, do ostatniego klienta. OTWARCIE 1 LUTEGO!

#5

Niebo Wine Bar Cafe Podzamcze - Rynek Nowy 5 Nie będziemy ukrywać, że to nasi sąsiedzi, jednak bez względu na codzienną zażyłość, to po prostu świetny lokal. W Niebie panuje domowy, rodzinny klimat. Autorska karta oparta jest o kuchnie świata, z silnymi włoskimi wpływami. Menu zawiera propozycje na każdą niemal porę dnia. Są śniadania, obiady, przekąski i desery. W tygodniu serwuje się tu też lunche. Wszystko w oparciu o naturalne i świeże składniki. Znakiem rozpoznawczym restauracji stał się sernik z białą czekoladą. Co należy podkreślić, jest też szeroki wybór win, dopasowany do karty. Najlepiej potwierdzić to osobiście.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

57


| ZDROWIE |

#prezentacja

6 szczecińskich dentystów co w uproszczeniu: wygląda tak, że przed przystąpieniem do rzeczywistego leczenia, mamy już gotowe do założenia nowe zęby pacjenta. Zapraszamy na zabiegi chirurgi stomatologicznej: podniesienia dna zatoki, odbudowy kości wyrostka zębodołowego; wprowadzania implantów; -resekcji; wykonywania trudnych ekstrakcji przy użyciu Piezosurgery; a także: projektowanie i wykonywanie mockupu w ustach pacjenta przed wykonaniem zasadniczych uzupełnień protetycznych; indywidualne napalanie porcelany. Serdecznie zapraszamy!

ProDentus

603 630 575. Pomożemy zadbać o zdrowie Twoich zębów.

Przyjaciół Żołnierza 55, Szczecin tel. 91 852 54 13 / 603 630 575 www.prodentus.pl Zapraszamy Państwa do profesjonalnie wyposażonego gabinetu stomatologicznego przy ulicy Przyjaciół Żołnierza 55/1. Nasz zespół tworzą doświadczeni i wykwalifikowani lekarze, którzy leczą z pasją wykorzystując nowoczesne technologie. Korzystamy z nowoczesnych i sprawdzonych metod leczenia. Rozwijamy się dla siebie i naszych Pacjentów biorąc udział w specjalistycznych kursach i szkoleniach. Posiadamy szeroki zakres usług: protetyka specjalistyczna – wykonujemy korony i mosty porcelanowe, protezy bezklamrowe, protezy na implantach ( w tym protezy na NFZ), stomatologia zachowawcza – kosmetyczna (licówki kompozytowe), chirurgia stomatologiczna, endodoncja, periodentologia. Zapraszamy od poniedziałku do piątku w godzinach 10:00 – 20:00. Wizyty umawiane są telefonicznie pod numerem 91 852 54 13 lub kom.

58

Marek Aleksandruk Pracownia Protetyczna ul. Czorsztyńska 11 lok. 3 tel: 601 741 528

Apolonia Dental ul. Gryfińska 62a, SZCZECIN tel. 91 461 42 06 / 601 793 446 www.apoloniadental.pl Szanowni Państwo, Z nowym 2019 rokiem życzymy wszystkiego najlepszego, zdrowia i samych sukcesów w życiu zawodowym! Pragniemy również zaprosić Państwa do naszych gabinetów i zaproponować nowatorskie jeszcze rzadko stosowane sposoby leczenia np. zastosowanie własnych usuniętych zębów do zaopatrzenia zębodołów po ekstrakcji czy odbudowy defektów kości często potrzebnych w leczeniu implantologicznym czy protetycznym; nawigację komputerową do cyfrowego projektowania uśmiechu, od wprowadzenia implantów do założenia nowych zębów,

Pracownia Protetyczna pod obecnym adresem funkcjonuje od 2002 roku. Wykonuję usługi protetyczne dla gabinetów stomatologicznych oraz indywidualnych pacjentów. Naprawa protez zębowych - złamania , pęknięcia , dostawianie zębów, klamer wykonuję również w dni wolne od pracy oraz (w miarę możliwości ) w dni Świąteczne po uprzednim kontakcie telefonicznym. W razie potrzeby klienta zajmuję się także czyszczeniem protez oraz usługami dentystycznymi. Pracownia znajduje się miejscu mojego zamieszkania więc mogę pomóc w każdym momencie. Pracownia posiada również certyfikat firmy godnej zaufania. O jakości moich prac świadczą opinie użytkowników z którymi mogą się Państwo zapoznać wpisując : Szczecin naprawa protez dentystycznych pkt.pl.


#prezentacja

Centrum Stomatologiczne Bartosz Jadczyk Bandurskiego 15/2 Szczecin tel. 91 455 85 55 www.jadczyk.pl Centrum Stomatologiczne Bartosz Jadczyk to założona w 2001 roku wielospecjalistyczna klinika dentystyczna, która oferuje szeroki zakres usług najwyższej jakości: od nowoczesnego leczenia kanałowego pod mikroskopem po periodontologię, protetykę i implantologię. Kompleksowe, holistyczne leczenie realizowane jest dzięki efektywnej współpracy zespołu lekarzy, wykwalifikowanych w różnych dziedzinach stomatologii. Specjalnością kliniki jest nowoczesna protetyka i implantologia. Eksperci nieustannie szkolą się na licznych międzynarodowych kursach i szkoleniach, aby świadczyć usługi na światowym poziomie. Ideą, która przyświeca istnieniu Centrum Stomatologicznego jest bezbolesne leczenie w maksymalnie komfortowych warunkach. Na miejscu dostępny jest sprzęt do diagnostyki cyfrowej, a podczas zabiegów wykorzystywane są nowoczesne metody ograniczania stresu i bólu, m.in. znieczulenie komputerowe Dentapen oraz szczególnie doceniany przez najmłodszych Pacjentów - gaz rozweselający.

Petite Clinique Pocztowa 20/1c Szczecin www.petite.pl tel. 500 660 755 Specjalizujemy się w leczeniu dzieci zdrowy uśmiech Twojego dziecka – bezboleśnie i bez strachu! Najnowocześniejsze metody leczenia, współpraca z najlepszymi specjalistami oraz szeroki wachlarz znieczuleń stosowany na co dzień w Petite Clinique sprawiają, że od lat gościmy na naszych fotelach zarówno starszych jak i najmłodszych, najbardziej wymagających pacjentów. W skutecznym eliminowaniu strachu i bólu podczas zabiegów pomagają nam najbardziej zaawansowane metody znieczuleń, odpowiednie podejście personelu a nawet kolorowe bajki wyświetlane podczas zabiegów. Właściwy dobór znieczulenia od delikatnego żelu, przez podtlenku azotu (gaz rozweselający) aż po możliwość prowadzenia leczenia w znieczuleniu ogólnym (narkoza )przez wykwalifikowany zespół anestezjologiczno – stomatologiczny , są gwarancją, że niezależnie od trudności i zaawansowania leczenia nie będzie ono dla dziecka nieprzyjemne niezależnie od dotychczasowych doświadczeń. Nie pozwól, żeby strach przed dentystą zagroził zdrowiu Twojego dziecka. Już dziś skontaktuj się z nami i zadbaj o zdrowy uśmiech Twojego malucha.

| ZDROWIE |

Gabinet Stomatologiczny na Bukowym Brązowa 86 tel. 797 171 127 www.dentysta-bukowe.pl W ostatnich latach można zauważyć bardzo dynamiczny rozwój wszystkich dziedzin medycyny – w tym stomatologii. Dzięki nowoczesnym metodom, leczenie jest dużo skuteczniejsze. W gabinecie stomatologicznym w procesie leczenia wykorzystujemy mikroskopy zabiegowe oraz technologię CAD/CAM. Leczenie z użyciem mikroskopu pozwala na skuteczne , bezpieczne i precyzyjne postępowanie. W skomplikowanych przypadkach wykorzystujemy duże powiększenie (usuwanie narzędzi z kanału , zamykanie perforacji) oraz protetycznego (precyzja podczas wykonywania koron i mostów). Większość prac protetycznych wykonujemy w technologii CAD/CAM czyli komputerowego wspomagania projektowania i wykonania. Technika ta daje nieosiągalną dotąd szczelność odbudowy protetycznej . Dokładność jaką daję użycie mikroskopu podczas leczenia oraz precyzja wykonania pracy wspomaganej komputerowo zapewnia możliwie najlepsze efekty. Pacjent otrzymuje usługi na najwyższym poziomie co przekłada się na trwałość przez długie lata.

Zobacz więcej na gs24.pl i mmtrendy.szczecin.pl ZAPRASZAMY!

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

59


| ZDROWIE |

Opryszczka: kłopotliwa i niebezpieczna Najczęściej pojawia się na ustach, ale możemy ją wykryć także na innych częściach ciała. Dla jednych opryszczka to tylko kłopot, który pojawia się co jakiś czas i szybko znika, dla innych świadectwo słabej odporności czy śmiertelne zagrożenie. AUTOR ANNA FOLKMAN

Opryszczkę wywołuje ludzki wirus opryszczki. Występują dwa typy tego wirusa. Pierwszy odpowiada za opryszczkę, która występuję głównie na wardze, ale też na innych częściach ciała – nosie, twarzy, uszach itp. Typ drugi wirusa umiejscawia opryszczkę przeważnie na narządach płciowych. - Wirus opryszczki może powodować zapalenie układu nerwowego, np. zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. To może być bardzo niebezpieczne dla zdrowia, a nawet powodować śmierć – mówi dr Anna Aseńko, chirurg z Domu Lekarskiego w Szczecinie. - Wirusem zakażamy się przeważnie od innych ludzi, a to zakażenie najczęściej następuje w dzieciństwie. Z tego, co mówią statystyki widać, że większość społeczeństwa jest nosicielem tego wirusa. Cześć

osób, mimo tego że się z nim zetknęła i jest jego nosicielem, nie ma opryszczki, gdyż ich układ immunologiczny jest w stanie utrzymać wirusa w ryzach. U części osób, nawet przy niewielkim osłabieniu organizmu, przy obniżeniu odporności, zmęczeniu, ten wirus wymyka się spod kontroli. Opryszczka zaczyna się od swędzącego zgrubienia na skórze. Potem pojawiają się zmiany, których zanikanie trwa od 7 do 10 dni. Zazwyczaj opryszczkę leczymy objawowo, ale są dostępne także środki przeciwwirusowe. Mogą to być różnego rodzaju maści miejscowe. Jeśli już opryszczka się pojawi, pozostaje nam stosować miejscowe środki łagodzące i czekać aż zniknie. Nadmierne wysuszanie opryszczki na ustach nie jest do końca dobre, gdyż usta cały czas pracują, dlatego możemy mieć kłopot z zagojeniem rany. Skóra będzie cały czas pękać. Bardziej niż wysuszać to miejsce, powinniśmy je natłuszczać. Po zagojeniu opryszczka nie powinna zostawiać śladów w postaci blizn. - Jeśli opryszczki powracają często, warto byłoby przyjrzeć się swojemu organizmowi i sprawdzić, czy nie mamy zaburzeń odporności – dodaje dr Aseńko. - Jeśli mamy problemy z odpornością, włącza się wtedy środek wirusowy i kilkumiesięczną kurację mniejszymi dawkami. Okazuje się, że jeśli opryszczka występuje w innych miejscach na twarzy, to czynnikiem podrażniającym może być słońce i opalanie. - Wtedy stosowanie kremów z filtrem pozwala zmniejszyć częstość występowania albo w ogóle zredukować opryszczkę – kończy dr Anna Aseńko. - W przypadku opryszczki typu drugiego bardzo ważne jest zabezpieczanie się podczas stosunku prezerwatywą. Jeśli kobieta ma stwierdzoną opryszczkę typu drugiego, to jest to wskazanie do cięcia cesarskiego, by nie doszło do zainfekowania dziecka podczas porodu.


#prezentacja

Odwiedź w lutym gabinet medycyny estetycznej MEDIMEL i skorzystaj

z bezpłatnych konsultacji Dostępne zabiegi · powiększanie piersi · zmniejszanie piersi · plastyka piersi · operacja ginekomastii · korekta powiek · powiększanie ust · korekta uszu · plastyka brzucha · liposukcja · labioplastyka · facelifting · lifting radiowy · kwas hialuronowy · nici happy lift

Rezerwacje terminów +48 91 818 04 74 | +48 500 355 884 Chirurgia i Medycyna Estetyczna

medimel.szczecin@gmail.com

ul. Nowowiejska 1 E, Szczecin – Bezrzecze

www.chirurgia-szczecin.pl


| ZDROWIE |

#prezentacja

BÓLE GŁOWY - dlaczego warto je sprawdzić Ból głowy, migreny, zaburzenia pamięci to obja-

wości mogą mieć różne przyczyny – najczęstsze to:

wy neurologiczne, które dotykają coraz większej

• zmęczenie • aspekty psychiczne • zaburzenia metabolizmu

liczby osób i mogą świadczyć o występowaniu wielu poważnych schorzeń. Gdy dopada nas ból głowy zażycie tabletki przeciwbólowej jest naturalnym odruchem – relatywnie szybko ból przestaje nam doskwierać. Do czasu! Tabletka nie rozwiązuje przecież problemu bólu głowy, a jedynie przynosi chwilową ulgę. Jeśli objawy się powtarzają, nasilają lub występują dość długo, warto skonsultować się z neurologiem, który pomoże odnaleźć źródło dolegliwości i wdroży odpowiednie leczenie. Podobnie jest w przypadku zaburzeń pamięci - im szybciej zareagujemy, tym większe mamy szanse na zatrzymanie niekorzystnych dla naszego zdrowia zmian. Ból głowy - przyczyny Ból głowy to bardzo ogólne stwierdzenie. Tego rodzaju dolegli-

62

Czasami ból głowy może świadczyć o problemach z krążeniem mózgowym, zmianach naczyniowych czy schorzeniach różnych narządów, towarzyszy np. zapaleniu ucha środkowego czy zatok przynosowych. Choroby, w czasie których najczęściej odczuwamy ból głowy Ból głowy towarzyszy wielu różnym schorzeniom lub problemom zdrowotnym, m.in. • grypie, anginie • zapaleniu zatok, zapaleniu ucha • chorobie zębów i dziąseł, wadom zgryzu • chorobie oczu • alergii • nadciśnieniu • zwyrodnieniom, czy zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych


#prezentacja

Ból głowy może także wskazywać na zatrucie tlenkiem węgla, czy w skrajnych przypadkach - na guz mózgu. Ból głowy spowodowany może być także nadużywaniem alkoholu i paleniem papierosów. Rodzaje bólu głowy Bóle głowy dzielimy na klasterowe i napięciowe. Te pierwsze, zwane również pierwotnymi - to ból samoistny, a więc problem stanowi sam ból, który występuje jednostronnie w obrębie nerwu trójdzielnego. Z kolei bóle napięciowe mogą mieć pochodzenie kliniczne. Mają różny czas trwania i występują regularnie i nieregularnie. Pochodzenie tego bólu nie jest do końca wyjaśnione. Na jego rozwój mają wpływ czynniki fizjologiczne, biologiczne i psychologiczne. Podział bólu głowy dokonywany jest również na podstawie jego umiejscowienia. Ból z tyłu głowy może świadczyć o urazach i przeciążeniach kręgosłupa, czasami może wskazywać na migrenę lub guza mózgu. Ból z prawej lub lewej strony głowy to typowy objaw migreny lub klasterowego bólu głowy. Może także wskazywać na przeciążenie lub napięcie w obrębie barku. Ból w skroniach może być, także objawem migreny lub napięciowego bólu głowy. Najczęściej towarzyszy urazom głowy i szyi oraz chorobom naczyń krwionośnych. Może także wskazywać na infekcje bakteryjne i wirusowe oraz guza mózgu. Ból w okolicach czoła podobnie może wskazywać na migrenę, napięciowy ból głowy lub towarzyszyć zapaleniu zatok. Migreny, czynniki wyzwalające i leczenie Migrena dotyczy coraz większej liczby osób na świecie. Jej przyczyny nie są do końca wyjaśnione, ale wiadomo, że są związane z aspektami psychologicznymi. Ból migrenowy można łatwo rozpoznać - to ból pulsujący i zazwyczaj jednostronny. Najczęściej trwa ok. 6-8 godzin. Bólowi głowy towarzyszy zazwyczaj nadwrażliwość na światło, zapachy i dźwięk, wymioty, nudności oraz złe samopoczucie. Czynniki, które mogą wywołać migrenę to m.in.: 1. Wysokie ciśnienie, zmęczenie, menstruacja, stany zapalne w jamie ustnej czy bóle kręgosłupa, dieta. 2. Stany takie jak: depresja, niepokój, napięcie, stres, ale także odprężenie po sytuacji stresowej. 3. Podróże lub zmiana ustalonej rutyny, gdy pojawia się zbyt intensywne światło, zapach czy dźwięk. 4. Ból może się pojawić również przy zmianie pogody. Leczenie migreny ma charakter wielokierunkowy. Osoba

| ZDROWIE |

cierpiąca na te dolegliwości powinna unikać czynników wyzwalających oraz skonsultować się z neurologiem w celu dobrania odpowiedniej kuracji farmakologicznej - najczęściej są to leki przeciwbólowe oraz hamujące rozwój migreny, które przyjmuje się w momencie, gdy mamy do czynienia z objawami zwiastującymi ból. Skutecznie w wielu przypadkach bóle migrenowe niweluje terapia rozluźniająca mięśnie w okolicy barków i głowy. Zaburzenia pamięci - przyczyny i diagnostyka Zaburzenia pamięci mogą mieć różny charakter i dotyczyć zarówno pamięci krótkotrwałej, jak i długotrwałej. Najczęściej występują u osób starszych, ale nie tylko. Jedną z najczęstszych przyczyn zaburzeń pamięci jest choroba Alzheimera - zazwyczaj występuje o osób po 80 roku życia, ale może też dotknąć trzydziestolatka. Przyczyną zaburzeń pamięci może też być choroba Parkinsona, choroba Wilsona, stwardnienie rozsiane, nowotwory ośrodkowego układu nerwowego, problemy endokrynologiczne, depresja, niedobory witamin czy zatrucie metalami ciężkimi. Do zaburzeń pamięci prowadzi także nadużywanie alkoholu. Leczenie zaburzeń pamięci ma charakter indywidualny i zależy od źródła problemu. Podstawę stanowi wizyta u specjalisty oraz szeroka diagnostyka, która najczęściej obejmuje przeprowadzenie dokładnego wywiadu lekarskiego, badanie funkcji poznawczych, ocenę neurologiczną i psychiatryczną, badania neuropsychologiczne, badania laboratoryjne, a także wykonanie rezonansu magnetycznego. Zastosowana we wczesnym stadium farmakoterapia daje duże szanse spowolnienia tempa rozwoju zmian. Kiedy udać się do lekarza? Niezależnie od tego, czy odczuwasz ból głowy z przodu, z tyłu, kłujący czy pulsujący, warto zwrócić się do specjalisty neurologa, by zdiagnozować problem. Bóle głowy, podobnie jak zaburzenia pamięci i inne objawy neurologiczne mogą świadczyć o poważnej chorobie, dlatego najlepiej jak najszybciej rozpocząć odpowiednie leczenie. Artykuł został przygotowany we współpracy ze specjalistami z Centrum Diagnostyki Medycznej HAHS.

Centrum Diagnostyki Medycznej HAHS ul. Felczaka 10, Szczecin | www.hahs-lekarze.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

63


| ZDROWIE |

Iyashi Dôme - oczyszczenie, odmłodzenie, uzdrawianie Z inspiracji tradycyjną japońską praktyką Sauna Ryoho, w ramach której Japończycy pozwalali zakopywać się w piasku na plażach w okolicach gorących źródeł, by w ten sposób oczyścić organizm z toksyn, powstała Iyashi Dôme – prawdziwa kapsuła czasu przenosząca ciało i umysł w stan oczyszczenia, odmłodzenia oraz uzdrowienia. Stres, niezrównoważona dieta, zanieczyszczenie środowiska – to tylko niektóre z czynników negatywnie wpływających na nasze ciała mające skłonność do magazynowania w sobie toksyn w stopniu zbyt wysokim, by samemu sobie z nimi poradzić. Takie nagromadzenie szkodliwych substancji prowadzi do przyspieszonego starzenia się i osłabienia naturalnych mechanizmów obronnych organizmu. Właśnie z myślą o wspieraniu naturalnych procesów leczenia i regeneracji powstała kapsuła Iyashi Dôme, która wykorzystując nowoczesną technologię i tradycyjne mechanizmy odtruwania organizmu, doprowadza do oczyszczenia ciała przez jego najbardziej rozległy narząd – skórę. To działające na podczerwień urządzenie wyciąga z nas „siódme poty”, po to by wyeliminować szkodliwe substancje, zredukować bóle mięśni i stawów, a przy okazji odmłodzić nas i wyszczuplić. Pobudzenie przemiany materii za pomocą wysokiej temperatury daje bowiem efekty zbliżone do biegu na 20 km, tyle

że bez nieprzyjemnych skutków ubocznych oraz intensywnego wysiłku fizycznego. Iyashi Dôme wykorzystuje promienie podczerwone (FIR) o idealnie dobranych parametrach, które wnikają w ciało na głębokość do 40 mm, dzięki czemu jesteśmy w stanie wypocić wszystkie toksyny powstałe w wyniku stresu, spożywania chemii z produktów spożywczych i całego nowoczesnego stylu życia. Opatentowana technologia Black Carbon stymuluje organizm falami podczerwonymi, pobudzając metabolizm, czego efektem jest również utrata wagi – do 600 kcal w trakcie sesji – a także działanie przeciwzmarszczkowe, bo kapsuła Iyashi sprawia, że skóra staje się bardziej miękka i wygląda młodziej. Nowoczesne urządzenie, ze względu na swoje uzdrawiające właściwości, doskonale sprawdza się jednak nie tylko w wypadku osób poszukujących odmłodzenia i redukcji wagi. Równie często wykorzystuje się je do niesienia pomocy

w postaci redukcji bólu mięśni i stawów czy rehabilitacji sportowej. Już 30-minutowa sesja po ćwiczeniach pomaga w regeneracji mięśni, wystarcza, żeby porządnie się zrelaksować i zregenerować, a przyjemne ciepło dostarczone w trakcie zabiegu pozostanie z nami do 48 godzin. Dziesięć regularnie przeprowadzanych, półgodzinnych zabiegów z użyciem kapsuły pozwala z kolei powrócić do całkowitego stanu równowagi. Eliminuje ból, poprawia jakość snu, powoduje restart metabolizmu i uzyskanie poczucia głębokiego relaksu… Urządzenie Iyashi Dôme jest regularnie poddawane testom, które wykazują zauważalne efekty w postaci zmniejszenia dyskomfortu ze strony narządów wewnętrznych oraz zaskakująco dobre efekty estetyczne. Doceniona przez najlepsze gabinety odnowy biologicznej na świecie – kapsuła jest już w Szczecinie. Zapraszamy do przetestowania jej możliwości.


#prezentacja


| ZDROWIE |

#prezentacja

Jeden dzień do szczęścia, czyli jak pozbyć się wady wzroku? Ograniczenia takie jak utrudnienia w uprawianiu sportu, parujące okulary w trakcie deszczu czy zastanawianie się jak dobrać okulary słoneczne do tych korekcyjnych – wszystkie zmartwienia znikają po jednym dniu. Jak to możliwe, że tylko jeden dzień dzieli nas od zażegnania wady wzroku? Już od prawie 10 lat okuliści Domu Lekarskiego przeprowadzają z powodzeniem różnego rodzaju zabiegi laserowej korekcji wzroku. Nie zmienia to jednak faktu, że coraz więcej osób zgłasza się z problemem wad wzroku – to nasze oczy nie nadążają za rozwojem cywilizacyjnym. Wszystko czemu się przygląda-

66

my jest zbyt blisko – ekran monitora, telefon, książka, telewizor, a nie jak kiedyś, gdy więcej czasu spędzaliśmy na świeżym powietrzu patrząc w dal i spoglądając na krajobraz. Dlatego coraz więcej osób musi korygować wzrok – albo okularami czy soczewkami, albo wybierając laserową korekcję wzroku.


#prezentacja

| ZDROWIE |

kowy? Ponieważ u dzieci wada się zmienia – oczy są w fazie wzrostu, a po 50 roku życia mamy do czynienia z tzw. starczowzrocznością, której nie koryguje się laserem. Szczegółowe badania kwalifikacyjne pozwalają określić czy zabieg jest bezpieczny w danym przypadku, która metoda laserowej korekcji wzroku jest najbardziej wskazana i odpowiednia dla danego pacjenta. Ostatnio najpopularniejszą metodą jest SBK-Lasik, czyli tzw. metoda jednodniowa.

Jeden dzień do szczęścia SBK jest najbezpieczniejszą i najbardziej komfortową dla pacjenta odmianą metody LASIK, a najistotniejszymi zaletami SBK jest bardzo szybki i bezbolesny okres regeneracji. Większość pacjentów widzi ostro już po kilku godzinach i nie skarży się na żadne dolegliwości. Znacznie zmniejsza się wrażliwość na światło oraz rzadsze są przypadki wystąpienia suchego oka w pierwszym okresie po operacji. Cienki płatek daje też szansę na pozbycie się wady wzroku osobom, które do tej pory nie mogły mieć laserowej korekcji ze względu na zbyt cienką rogówkę, czy dużą krótkowzroczność lub kombinację obu. SBK-lasik jest bezbolesny, a po operacji praktycznie nie występuje łzawienie czy światłowstręt. Pacjenci mogą wracać do codziennych zajęć następnego dnia po zabiegu, w tym do prowadzenia środków transportu.

Bezpieczeństwo

Praktyczne i ekonomiczne aspekty laserowej korekcji Niedoskonałości, jakie możemy skorygować dzięki laserowej korekcji wzroku, to zarówno krótkowzroczność, nadwzroczność, jak i astygmatyzm. Zabiegi laserem modelują powierzchnię rogówki w taki sposób, by zminimalizować wady przyczyniające się do złego widzenia. Pomimo tego, że jest to zabieg operacyjny i często uważa się operację za ostateczność, badania wykazały, że obecnie jest to najbardziej skuteczna i bardzo bezpieczna metoda pozwalająca na korekcję wady wzroku. Pacjenci obawiają się kosztów związanych z zabiegiem, ale po przeliczeniu ile wydają na szkła kontaktowe i płyny, lub na wymianę szkieł i oprawek okazuje się, że w ciągu trzech lat wydaje się tyle samo, co jednorazowo na zabieg. I decydują się na laserową korekcję wzroku, bo nie dość, że wychodzi taniej w dłuższej perspektywie, to jeszcze pozbywają się wady wzroku – w wielu przypadkach w 100%.

Na świecie istnieje wiele rodzajów laserów, a na rynku pojawiają się różne sprzęty, których efekt działania jest tak naprawdę w trakcie badań i doświadczeń. Pacjenci wielokrotnie ulegają trendom zapominając o tym, że w medycynie potrzebny jest czas na wieloletnie obserwacje gwarantujące pozytywny wynik operacyjny. Nasi pacjenci operowani są przy wykorzystaniu lasera Mel80 firmy Carl Zeiss. Jest to sprawdzony, bardzo dobry i stabilny aparat. Daje dużą precyzję i pewność operatorowi, a także pacjentowi, że jego zabieg będzie udany. Ponadto zabiegi wykonywane przez okulistów Domu Lekarskiego przeprowadzane są w warunkach szpitalnych, gwarantujących dobrą opiekę pooperacyjną i to co najważniejsze – bezpieczeństwo.

Kwalifikacje do zabiegów laserowej korekcji wzroku Centrum Medyczne Dom Lekarski w C.H. Turzyn al. Boh. Warszawy 42, Szczecin

O co chodzi z tym laserem

Centrum Medyczne Dom Lekarski w Outlet Park

Dzięki laserowi możemy skorygować wady od -10 Dioptrii do +4 Dioptrii oraz astygmatyzm do około -4 Dioptrii u osób pomiędzy 21 a 50 rokiem życia. Dlaczego taki przedział wie-

ul. A. Struga 42, Szczecin tel. 91 469 22 82, www.domlekarski.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

67


| ZDROWIE |

Szanuj siebie, odpoczywaj. Praca może być przyczyną choroby O stresie w pracy, depresji i nerwicy rozmawiamy z dr n. med. Agatą Gizą-Zwierzchowską, psycholożką, psychoterapeutką. AUTOR ANNA FOLKMAN / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Jakim problemem jest w dzisiejszych czasach stres w pracy? Kogo najczęściej dotyczy? - Kiedy słyszymy określenie stres w pracy, myślimy: „slogan! moda! wszyscy mówią o stresie w pracy”. Pracodawcy myślą: „pewnie po prostu są leniwi i szukają powodów do zwolnień”. Wiele osób bagatelizuje ten problem... niestety do czasu. Statystyki pokazują, że ponad połowa Europejczyków odczuwa negatywne skutki stresu w pracy. Tymczasem wiemy, że warunki pracy w Polsce są jeszcze bardziej obciążające. Pracujemy dłużej i pod coraz większą presją. Statystyczny Polak ma dwukrotnie większą szansę zachorowania na depresję z powodu nadmiernych obciążeń związanych z nadmiarem obowiązków. Już dzisiaj wiemy, że z roku na rok rośnie liczba osób chorujących na depresję i przebywających z jej powodu na zwolnieniach lekarskich. To ogromna skala, która nieustannie rośnie. Profesor Zygmunt Bauman wypowiedział kiedyś bardzo ciekawą myśl, która mniej więcej mówiła o tym, że każdy z nas chciałbym pracować 500 metrów od domu. Chcielibyśmy chodzić do pracy pieszo, wpadać do domu na drugie śniadanie, a po pracy uprawiać razem z dziećmi ogród i razem gotować. Tymczasem, z punktu widzenia PKB, lepiej jest jeżeli pracujemy 50 km od domu. Kiedy wydajemy masę pieniędzy i czasu na dojazdy, jemy gotowe jedzenie w mieście, zatrudniamy opiekunkę do dzieci, ogrodnika do ogrodu i oczywiście bierzemy coraz więcej nadgodzin, aby na to wszystko mieć wystarczającą ilość pieniędzy. Takie życie, sprowadzone do zarabiania i wydawania pieniędzy unieszczęśliwia nas i sprawia, że stajemy się coraz bardziej samotni. Tracimy poczucie sensu i oczywiście, niestety, odczuwamy coraz większe cierpienie. Czy stres to jest to samo, co strach i nerwy przed pójściem do pracy? Kiedy te uczucia powinny niepokoić? - Tak zwane „zaburzenia stresopochodne” to przede wszystkim cała gama objawów somatycznych. Z powodu nadmiernego stresu w pracy możemy odczuwać bóle głowy, kręgosłupa, brzucha. Możemy mieć problemy z pamięcią, częściej przeziębiać się lub gorzej spać. Stres jest nieodłącznym elementem naszego życia. Ma zarówno negatywną, jak i pozytywną funkcję. Z jednej strony mobilizuje nas i może być przyjemnym, pobudzającym doznaniem. Kiedy jednak trwa zbyt długo, wówczas wypala i niszczy. Możemy znieść nadmiar obowiązków zawodowych w krótkim czasie i będzie to hartujące doświadczenie, niczym kąpiel zimą w jeziorze. Kiedy jednak będziemy ten nadmiar obowiązków tolerować zbyt długo i nie sprzeciwimy się, wówczas dojdzie do załamania psychiki

68

i zostaną uruchomione naturalne mechanizmy obrony. Takim właśnie naturalnym i w sumie zdrowym mechanizmem obrony psychiki przed nadmierną eksploatacją i aktywnością jest depresja. Jak rozładowywać napięcie wynikające ze stresu? Co jeśli tego nie będziemy robić? - Możemy zadbać o siebie, kiedy mamy bardziej obciążający i wymagający czas w pracy. W radzeniu sobie ze stresem zawsze pomoże nam odreagowywanie fizyczne, czyli wszelkie formy ruchu, które lubimy: ruch na świeżym powietrzu, kontakt z naturą, zabawa, taniec. Nie mniej ważne jest poszukiwanie kontaktu z życzliwymi nam osobami. W końcu, w radzeniu sobie ze stresem ogromne znaczenie ma samoświadomość, czyli świadomość swoich ograniczeń, a także zdrowy sprzeciw. Czasami trzeba powiedzieć pracodawcy, że nie mamy możliwości, by wziąć kolejne nadgodziny. A nawet, że chcemy urlopu i przyjemnie spędzić ten czas z dala od pracy i bez jakiejkolwiek łączności z nią. Czym jest nerwica? Czy różni się od stresu? Jakie są jej objawy? - Nerwica to zaburzenie, które faktycznie może sięgać korzeniami do sytuacji związanych ze stresem. Nie jest jednak tym samym. Nerwica najczęściej wynika z konfliktów wewnętrznych, czyli dwóch przeciwstawnych tendencji w nas, które się wykluczają. Nerwica przykładowo może wyniknąć z przeświadczenia, że musimy być dyspozycyjni i zawsze posłuszni pracodawcy. Nerwica może wyniknąć z przeświadczenia, że powinniśmy być też zadowoleni, nawet jeśli wewnętrznie czujemy coś przeciwstawnego. Nerwica to także przekonanie, że pracując mniej wydajnie, jesteśmy mniej wartościowi, a nawet zasługujemy na karę. Te i inne przekonania zakorzenione głęboko w nas i w całej obecnej kulturze mogą być przyczyną nerwicy. Jesteśmy zazwyczaj ich nieświadomi. Do czasu. Do momentu pojawienia się depresji lub zaburzeń psychosomatycznych. Wtedy możemy się zastanowić, jaki sens dla mojego rozwoju ma objaw nerwicowy? Co dobrego może wnieść cierpienie, które odczuwam? Jaka część w mojej osobowości została przeze mnie zaniedbana i aktualnie wymaga wsparcia? Czyim życiem żyję? Własnym czy może jednak cudzym? To wszystko są bardzo ciekawe pytania, na które odpowiada osoba doświadczająca psychicznego cierpienia w nerwicy. Oczywiście, zazwyczaj taka refleksja jest częścią procesu psychoterapii. Jest częścią „leczenia” nerwicy czy depresji a może raczej częścią „rozwoju osobowości”, który także stresowi i nerwicowemu cierpieniu możemy w finale zawdzięczać.


#prezentacja

Badania profilaktycze Badania profilaktyczne należy wykonywać regularnie, minimum raz do roku. Podstawowe badania krwi (morfologia krwi z rozmazem, OB, poziom glukozy na czczo) oraz moczu dostarczają ważnych informacji na temat stanu zdrowia człowieka. Częstotliwość wykonywania pozostałych badań laboratoryjnych zależy zarówno od kondycji naszego organizmu jak i od wieku. Warto pamiętać o regularnym badaniu: wątroby (służy do tego oznaczenie enzymów wątrobowych AST i ALT), nerek (poziom kreatyniny, mocznika) i ocenie gospodarki lipidowej (cholesterol całkowity, cholesterol HDL, LDL oraz trójglicerydy). Zaleca się, aby raz na dwa lata sprawdzić stan swojej tarczycy (oznaczenie poziomu TSH, w dalszej kolejności wolnych hormonów tarczycy – fT3 i fT4), a mężczyznom po 40 r.ż. zaleca się badanie poziomu PSA – ocena funkcji gruczołu krokowego.

| ZDROWIE |

W przypadku konieczności dalszej diagnostyki stanu tarczycy wykonywany jest całkowite poziomy hormonów (T3 i T4) oraz oznaczenie poziomu przeciwciał przeciwko peroksydazie tarczycowej (anty-TPO), przeciwciał przeciwko tyreoglobulinie (anty-Tg) oraz przeciwciał przeciw receptorowi tarczycy (TRAb). Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Pacjenta w Laboratorium SPLS MEDICUS wykonujemy również oznaczenia markerów nowotworowych takich jak: CEA – marker karcinoembrionalny, Ca 125, HE4 oraz wskaźnik ROMA, AFP, CA 19-9 – marker raka trzustki, ale także marker raka przewodu pokarmowego. Laboratorium wykonuje też szereg innych badań z zakresu Hematologii, Koagulologii (krzepnięcia krwi), Biochemii, Immunochemii (hormony płciowe, zakażenia wirusowe), Serologii grup krwi oraz Analityki Ogólnej. Pacjent może zgłosić się na badania do Laboratorium Analitycznego MEDICUS codziennie w godz. 7.30 do 18.30; w soboty 8.30 do 13.00. Większość wyników jest do odebrania w dniu badania. Istniej możliwość podglądu wyników przez stronę internetową. Laboratorium MEDICUS Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin tel. 91 433 73 06 | www.medicus.szczecin.pl


| MOTO |

Polonez, czyli Polska na okrągło Piętnaście dni – tyle czasu zajęło bohaterowi naszego artykułu objechanie całej Polski. Podczas wyprawy przebył dokładnie 4917 kilometrów i zwiedził jedenaście województw. Sztuki tej dokonał wspólnie z nierozłącznym towarzyszem – wyjątkowym, zabytkowym polonezem. AUTOR MACIEJ ŻMUDZKI / FOTO MATEUSZ DZIDUCH / MAREK KOPIŃSKI

Marek Kopiński zafascynował się historycznymi samochodami i od wielu lat marzył, żeby sprawić sobie malucha. Niestety, długie poszukiwania zakończyły się fiaskiem, bo odnalezienie odpowiedniego egzemplarza wymarzonego modelu okazało się zbyt trudne. Nieoczekiwanie na horyzoncie pojawiła się jednak nowa miłość. W dodatku taka od pierwszego wejrzenia. – Wracałem akurat z kuzynem z meczu piłkarskiego i nagle na przeciw nas pojawił się „Borewicz”, czyli wersja z pierwszych lat produkcji poloneza. Nazwa pochodzi oczywiście od bohatera słynnego serialu, który w wielu odcinkach zasiadał właśnie za kierownicą takiego pojazdu. Samochód był w naprawdę dobrym stanie, spokojnie jechał ulicą, a ja momentalnie się w nim zakochałem – wspomina z uśmiechem Marek. – Tu historia mogłaby się oczywiście zakończyć, ale życie ma to do siebie, że pisze wyjątkowe scenariusze. Po kilkunastu dniach od tamtego spotkania zadzwonił do mnie kuzyn i powiedział, że jeszcze raz zobaczył ten samochód. Tym razem do jego szyby przyklejona była jednak kartka z napisem „sprzedam”. Nie trzeba chyba dodawać, że nie minęło zbyt dużo czasu i już siedziałem za jego kierownicą.

Książkowa inspiracja Początki wspólnej przygody Marka i jego nowego pojazdu nie należały do najłatwiejszych. Samochód przeczekał zimę w garażu, a gdy nadeszła wiosna, postanowił się nieco zbuntować. – Przez kilka miesięcy cierpliwie czekałem oraz zastanawiałem się, w jaki sposób będę o niego dbał, którędy jeździł itd. Polonez nie był chyba jednak przekonany do nowego właściciela i już przy pierwszej okazji postanowił nie zapalić. Musiałem przetransportować go do warsztatu i dopiero po tym, jak się nim tam porządnie zajęto, zdecydował się współpracować. Tak zaczęła się nasza wspólna przygoda, która – mogę powiedzieć to z pełną świadomością – zmieniła i zmienia moje życie po dziś dzień. Pomysł objechania Polski polonezem zaczął kiełkować w 2016 roku. Inspiracją okazała się pewna książka. – W moje ręce trafił egzemplarz „Maluchem przez Afrykę” Arkadego Pawła Fiedlera. To dzięki tej lekturze zacząłem myśleć, jak wiele radości mogą dawać takie podróże. Szukając informacji o autorze, natknąłem się na opis jego wyprawy maluchem dookoła Polski. To właśnie wtedy pierwszy raz pomyślałem, że mógłbym zrobić to samo swoim polonezem. Wiedziałem jednak, że nie ma co porywać się z motyką na słońce, a taka podróż musi zostać solidnie zaplanowana. Przygotowania rozpocząłem pół roku przed startem wyprawy. Rozpisałem trasę, zrobiłem notatki na temat województw, które zamierzałem odwiedzić, przyszykowałem nawet okolicznościowe logo, koszulki, plakaty oraz ulotki. Spakowałem do bagażnika potrzebne rzeczy i można było ruszać w drogę.

70


| ROZMOWA | MOTO |

Opowieści Tatara i panorama Szczecina Spod Pałacu Kultury i Nauki Marek wystartował 31 maja 2018 roku, aby zdążyć jeszcze uniknąć wakacyjnego tłoku. Za pierwszy cel obrał Terespol, bo to właśnie tam miała się symbolicznie rozpocząć jego przygoda. Cel był jasny: zrealizować nowe marzenie i odkryć ciekawe zakątki Polski. – Wiele osób z zainteresowaniem śledziło moje kolejne poczynania w mediach społecznościowych i to na pewno w jakiś sposób pomagało mi radzić sobie z odczuwaną momentami samotnością. Pamiętam, że gdy znajomi pożegnali mnie w Warszawie, a ja przejechałem pierwsze kilometry, to czułem wielkie podekscytowanie. Miałem świadomość, że te sześć miesięcy przygotowań to już przeszłość, a ja właśnie zaczynam coś naprawdę wyjątkowego. Pierwsze dni w trasie przy tak poważnej wyprawie musiały przynieść dużo emocji. Marek chłonął każdy kilometr, robił wiele zdjęć i chciał zapamiętać w zasadzie każdy szczegół. Zadania nie ułatwiała mu pogoda. Na zewnątrz było ponad 30 stopni, więc można sobie łatwo wyobrazić, że podróż w środku zabytkowego poloneza nie należała do najbardziej komfortowych. – Na początku to wszystko było nieistotne. Trzy tysiące kilometrów później odczuwałem te upały dużo boleśniej, ale na samym starcie byłem tak zafascynowany wszystkim, co się wokół dzieje, że nie zwracałem na to większej uwagi. Pozytywne wrażenia zaczęły się w zasadzie od samego początku. Najpierw była kontrola graniczna w bardzo przyjaznej atmosferze, później malowniczy, szutrowy kawałek drogi, a w miejscowości Kruszyniany stary, drewniany meczet. To właśnie tam można posłuchać interesujących opowieści potomka tatarskich osadników, który barwnie opisuje i przybliża kulturę swoich przodków. Mój plan był taki, aby trzymać się przede wszystkim małych i spokojnych dróg lokalnych. Chciałem zwiedzić Polskę z nieco innej perspektywy, przyjrzeć się urokom małych miejscowości, porozmawiać z żyjącymi tam na co dzień ludźmi. Największą frajdę przyniosła mi jazda po najbardziej malowniczych szlakach – między innymi „Drodze Stu Zakrętów” w Kotlinie Kłodzkiej czy „Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej”. Choć polonez podpierał się bokami na serpentynach, to jednak nie poddał się ani na chwilę. Chciałem chłonąć wszystko, zatrzymywałem się, robiłem dużo zdjęć i dlatego pod koniec wyprawy rozrusznik zaczął już nieco odmawiać posłuszeństwa. Wtedy trzeba było rozbujać samochód, mechanicznie napędzić rozrusznik i można było dalej ruszać w trasę. Województwo zachodniopomorskie wypadło mniej więcej w połowie drogi. Była to pierwsza wizyta Marka w naszym regionie. – Nigdy wcześniej nie było mnie w tych stronach, więc można powiedzieć, że jechałem, mając oczy dookoła głowy. Odwiedziłem między innymi Darłowo, Mielno, Koszalin i Kołobrzeg, z którego zapamiętałem przede wszystkim piękną, ceglaną latarnię morską. Następnego dnia na trasie znalazły się Trzebiatów i Kamień Pomorski, by w południe dotrzeć do Szczecina. Na to miejsce przeznaczyłem dużo czasu i udało mi się zoba-

czyć między innymi bazylikę archikatedralną, Stare Miasto, Wały Chrobrego czy Zamek Książąt Pomorskich. Wrażenie zrobiła na mnie również panorama Szczecina, którą podziwiałem z kawiarni, znajdującej się na 22. piętrze jednego z wieżowców. Nie zabrakło też innych atrakcji. Spróbowałem słynnych pasztecików, wybrałem się na spacer po Jasnych Błoniach, a wieczorem spotkałem się z pasjonatami samochodów na Łasztowni.

Tysiące kilometrów satysfakcji Podczas 15-dniowej wyprawy Markowi przydarzyło się sporo przygód. – Raz wybrałem niefortunne miejsce do parkowania, kompletnie się zakopałem i musiałem prosić właściciela pobliskiej restauracji o pomoc w wyciągnięciu poloneza z piaskowej pułapki. Zrobił to z uśmiechem i serdecznością, zapewniając mnie, że nie jestem pierwszą ani ostatnią osobą, która żałuje wyboru akurat tego miejsca do parkowania. Podczas pobytu w Bieszczadach miałem też pomysł, żeby wybrać się w góry, ale autostopowicz, opowiadający o poważnej burzy i gradobiciu pod Tarnicą skutecznie wybił mi takie myśli z głowy. Do Warszawy nasz bohater wrócił po piętnastu dniach od rozpoczęcia przygody. W tym czasie przejechał niemal pięć tysięcy kilometrów, odwiedził wiele nieznanych zakątków Polski i co najważniejsze, odczuł oczekiwaną satysfakcję. – Pod koniec byłem bardzo szczęśliwy, ale też już solidnie zmęczony podróżą, więc cieszyłem się, że bezpiecznie dojechałem do celu. Mam świadomość, że podołałem rzuconemu sobie wyzwaniu i zdobyłem dużo cennego doświadczenia. Ten czas był absolutnie wyjątkowy i mam poczucie, że gdybym pokonał tę trasę nowoczesnym samochodem, to satysfakcja i radość byłyby jednak zdecydowanie mniejsze. Jeszcze bardziej zżyłem się z moim polonezem, gdy w niemiłosiernym upale wspólnie przemierzaliśmy kolejne odcinki drogi. Samochód przyciągał na trasie wzrok przechodniów, ludzi spotykanych na stacjach benzynowych czy właścicieli agroturystyk, u których nocowałem. Podróż pozwoliła mi w pełni oddać się radości z przeżywanej przygody i sprawiła, że całkowicie zapomniałem o rzeczach przyziemnych oraz problemach, z którymi trzeba zmagać się na co dzień. Za pieniądze, które wydałem na tę wyprawę mógłbym spokojnie polecieć gdzieś w ciepłe kraje na wakacje, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że nie przyniosłoby mi to takiej frajdy. Nie mam wątpliwości, że przeżyłem przygodę życia, ale wszyscy wiemy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Skoro dotarłem już w najbardziej odległe zakątki Polski, to dlaczego nie spróbować wybrać się w tego typu wyprawę poza granice naszego kraju? No właśnie: dlaczego? Nie od dziś wiadomo, że to właśnie marzenia są tym, co napędza nas do działania i przekraczania kolejnych barier. A jeśli dzięki spełnianiu tych marzeń, sami możemy poczuć się spełnieni, to warto pokonać każdą przeszkodę na drodze, aby to osiągnąć. Zwłaszcza, jeśli ma się do pomocy ukochaną maszynę, aż po bagażnik wypakowaną wspólną historią.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

71


| SPORT |

Umysł niczym bambusowy kij W przerwie między kolejnymi startami porozmawialiśmy z Pawłem Bombolewskim, wielokrotnym mistrzem Polski, Europy i świata w karate. Mimo młodego wieku, w środowisku sportowców uważany jest za prawdziwego sensei, który wie, jak szkolić innych mistrzów. W rozmowie z nami mówi o początkach swojej bogatej kariery, prawdopodobnej karierze filmowej oraz jak walczyć w ciasnych jeansach. ROZMAWIAŁ OSKAR MASTERNAK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

O Pana sukcesach można napisać wiele. Może wspomnijmy przynajmniej o ostatnich dokonaniach? - Pod koniec stycznia byłem w Indiach. Wziąłem tam udział w Interkontynentalnych Mistrzostwach Azji, gdzie startowałem w dwóch konkurencjach. Udało mi się wygrać zarówno w kategorii Kata, czyli pokazach umiejętności oraz w Kumite, czyli prawdziwych walkach. W turnieju startowało w sumie stu zawodników z dwunastu państw. Po tych zawodach w Szczecinie byłem dwa dni i następnie pojechałem do Kopenhagi, gdzie prowadziłem seminarium dla reprezentacji Danii. W świecie karate zdobył już Pan praktycznie wszystko. Co takiego jest w tej dyscyplinie, że wciąż warto zdobywać kolejne tytuły? - W karate najważniejsze jest samodoskonalenie i dążenie do perfekcji. Sukcesy sportowe są tylko dodatkiem do obranej przeze mnie drogi. To trening jest sam w sobie najważniejszą częścią filozofii karate. Nie czuję przesytu uprawiania tego sportu. Więcej sił kosztują mnie wszystkie obowiązki związane z moją działalnością na rzecz popularyzacji karate w Polsce i na świecie. Jestem jednocześnie zawodnikiem, trenerem i prezesem pięciu różnych organizacji. Mam 33 lata i przede mną jeszcze kilka lat aktywnych startów, więc niedługo po-

72

winienem mieć więcej czasu dla moich uczniów i działalności organizacyjnej. Zaczął Pan treningi w wieku siedmiu lat. Jak to się stało, że został Pan karateką? - Moim pierwszym mistrzem był Paweł Golema, który prywatnie jest znajomym mojego taty. To on zaprowadził mnie na pierwsze treningi. To były czasy, w których bardzo popularne były filmy o wschodnich sztukach walki i to też miało spory wpływ na mój wybór. Przez pewien czas łączyłem treningi karate z piłką nożną. Występowałem na pozycji bramkarza w amatorskim zespole „Twardzieli” w lidze TKKF. Był to jednak tylko dodatek do mojej pasji, jaką od początku było karate. Każdy sport wymaga poświęceń. Co Pan poświęcił dla karate? - W pewnym momencie swojego życia poświęciłem poważny związek, który prowadził do ślubnego kobierca. Moja ówczesna dziewczyna miała dość moich ciągłych podróży i związek się rozpadł. Na szczęście mogę powiedzieć, że nie poświęciłem karate zdrowia. Przez całą karierę omijają mnie poważniejsze kontuzje, czego nie można powiedzieć o moich kolegach i koleżankach, którzy przez ciężkie urazy musieli zaprzestać treningów. Poza tym karate jest moją pasją i sprawia mi to wciąż ogromną przyjemność.

Łączy Pan własne starty z trenowaniem innych zawodników. Co sprawia większą przyjemność: własne sukcesy czy zwycięstwa podopiecznych? - Zdecydowanie sukcesy moich uczniów. Bardzo miło patrzeć, jak się rozwijają. Wielu z nich ma już na koncie tytuły mistrzów świata czy Europy. Mam pod swoją opieką Brunona Giersa, bardzo utalentowanego karatekę, który ma wsparcie od samego Marcina Gortata. Są jeszcze między innymi Paweł Juraszek, Maciej Waryński, Karol Wojdyła, Jakub Piotrowski, Michał Brysik, Małgorzata Czuba oraz Natalia Leśniak, która prywatnie jest moją partnerką. Ich sukcesy sprawiają mi bardzo dużo radości. W naszym klubie panuje bardzo rodzinna atmosfera i wszyscy nawzajem siebie wspieramy. Tworzy Pan z Natalią parę utytułowanych karateków. Jest między wami element rywalizacji? - Przede wszystkim wspieramy się nawzajem. Ja dopinguję ją, a ona mnie do dalszej pracy nad sobą. W ostatnim roku tak się ułożyło, że na zawodach, gdzie ja zwyciężałem, ona zdobywała drugie miejsca. Z kolei kiedy ona zdobywała tytuły, ja byłem drugi. Teraz z Indii oboje wróciliśmy ze złotymi medalami. Razem trenujemy i udzielamy sobie rad. Wschodnie sztuki walki wiążą się


| SPORT |

aktorem, jest również karateką. Wiąże się z tym nawet pewna anegdota. Zrobiliśmy razem kiedyś wspólne warsztaty dla kobiet w Poznaniu. W ciągu kilku minut od uruchomienia zapisów zgłosiło się ponad trzysta uczestniczek. Robert, owszem jest dobrym karateką, ale nie ma na koncie tak wielu sukcesów co ja. Jednak podczas tych kursów, wszystkie uczestniczki chciały mieć zdjęcie z nim, a ja stałem obok niezauważony. Gdyby więc pojawiła się propozycja zagrania w filmie, to przyjąłbym ją.

ze specyficzną filozofią życia. Jaka nauka wypływa z karate? - Za karate kryje się bardo mocny kręgosłup moralny. Podstawą filozofii tego sportu jest pięć zasad: kształtowanie charakteru, umacnianie siły ducha, bronienie drogi prawdy, opanowanie gwałtowności i przestrzeganie zasad etykiety. Od początku wpajamy to naszym uczniom. Karate nigdy nie uderza pierwsze. Uczy unikania sytuacji konfrontacyjnych. Uczy też zachowania równowagi między opanowaniem, a pełnej koncentracji na walce. Jak każda dyscyplina sportu, tak i karate wpaja postawę zdyscyplinowania. Mówi się, że umysł karateki powinien być jak kij bambusowy: twardy na zewnątrz, ale w środku myśli powinny przepływać swobodnie. Przez lata treningów można osiągnąć pełną równowagę.

Ma Pan jakiś pomysł na większą popularyzację karate na świecie? Podglądając inne dyscypliny stworzyłem coś takiego, jak karate profesjonalne. 24. lutego w Szczecińskim Domu Sportu odbędzie się pierwsza w historii gala, w której zawodnicy otrzymają wysokie nagrody pieniężne, będzie transmisja telewizyjna z bardzo dobrą realizacją. Będzie to przeciwwaga dla olimpijskiego karate. Odbędzie się pięć walk, w których zmierzą się najlepsi zawodowcy z całego świata. Wielu dawnych mistrzów sztuk walki stało się gwiazdami filmu. Chciałby Pan pójść w ślady na przykład Chucka Norrisa lub Jackie Chana? - Zastanawiałem się kiedyś nad tym i chyba dałbym radę. Moim kolegą jest Robert Moskwa, który oprócz tego, że jest znanym

Zdarzają się jednak sytuacje, w których ktoś rozpoznaje Pana na ulicach? - Owszem, szczególnie w rodzinnym Szczecinie. Inna sprawa jest taka, że przez tyle lat spędzonych na treningach poznałem bardzo wiele osób, które teraz nie są związane z karate, ale wciąż mnie pamiętają. Większą popularnością cieszę się za granicą, szczególnie w środowisku karateków. W czasie pobytu w Indiach codziennie ktoś robił sobie ze mną zdjęcie lub prosił o autograf. Być może organizacja zawód profesjonalnego karate zmieni ten stan rzeczy. W końcu KSW też zaczynało kiedyś praktycznie od zera, a teraz cieszy się ogromną popularnością. Może i moja dyscyplina sportu pójdzie tą samą drogą. Mówił Pan o opanowaniu, którym powinien kierować się karateka. Czy jednak zdarzyły się sytuacje, w których musiał Pan poza matą użyć swoich umiejętności? - Dwukrotnie nie udało mi się uniknąć walki i w obu przypadkach miało to miejsce w szczecińskich dyskotekach. Są to wyjątkowo ciężkie sytuacje, w których musimy uważać, by nikomu nie zrobić zbytniej krzywdy. Trzeba jeszcze pamiętać o tym, że jest to zupełnie inna sytuacja od tej, którą na co dzień ćwiczymy. Wokół nas jest dużo ludzi i zamiast kimona mamy na sobie ciasne jeansy. Udało mi się wyjść cało z tych sytuacji i to jest najważniejsze.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

73


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Mikser biznesowy Raz na jakiś czas biznesmeni z regionu spotykają się z samorządowcami, by w kuluarach spokojnie porozmawiać o bieżących sprawach. O czym rozmawiano tym razem? Życie przynosi wiele ciekawych tematów. (red)

Z lewej Rafał Zahorski, pełnomocnik marszałka Województwa Zachodniopomorskiego ds. gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.

Stanisław Wziątek (z lewej) z SLD, od kiedy został członkiem zarządu województwa zachodniopomorskiego, wie co w trawie piszczy.

Janusz Markiewicz z Ośrodka Szkolenia Gospodarki Morskiej oraz Krystyna Pohl, publicystka.

Renata Zaremba uśmiechała się szeroko na prawo i lewo.

Kazimierz Drzazga, wiceprezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście i Janusz Jagielski, wiceprezes Portu Morskiego Police.

Jacek Ciepłowski, pierwszy prezes Zachodniopomorskiego Klastra Morskiego, Arkadiusz Świech, wiceprezes Zachodniopomorskiego Klastra Morskiego i Jerzy Lewandowski, sekretarz generalny Krajowej Izby Gospodarki Morskiej.

Foto: Sebastian Wołosz

„Morskie” spotkanie noworoczne Krzysztof Matlak i Stanisław Wziątek.

74

Podczas tradycyjnego spotkania branży wręczono nagrody Dziennikarza Roku Gospodarki Morskiej 2018. Następnie miejsce miał poczęstunek i tort jubileuszowy z okazji 10-lecia powstania Zachodniopomorskiego Klastra Morskiego. (red)

Foto: Andrzej Szkocki

Jarosław Rzepa i Hanna Mojsiuk, czyli branża samorządowa i samochodowa oraz szef PIG Jarosław Tarczyński.


#prezentacja


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Koncert prezydencki w filharmonii

76

Prezydent Szczecina Piotr Krzystek i Dorota Serwa, dyrektor filharmonii.

Szef Klubu 13Muz Waldemar Kulpa z żoną.

Adwokat Waldemar Juszczak i Donata Juszczak.

Senator Tomasz Grodzki z żoną.

Prezes klubu Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek z żoną.

Burmistrz Polic Władysław Diakun z żoną.

Z prezydenckiego zaproszenia skorzystał także europoseł Bogusław Liberadzki.

Sędzia Maciej Strączyński z żoną.

Foto: Sebastian Wołosz

Jak co roku, prezydent Szczecina Piotr Krzystek zaprosił swoich gości na noworoczny koncert w budynku filharmonii. Poprowadził wydarzenie osobiście wraz z dyrektor filharmonii Dorotą Serwą. (red)


#prezentacja


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE

• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA

• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)

RESTAURACJE

• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1

• Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10

KLUBY SPORTOWE I FITNESS

• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE

• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ

• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37

• Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1 • Przychodnia Medycyny Rodzinnej DOM MED, ul. Witkiewicza 57

• Grupa Gezet Alfa Romeo, Ustowo 57, Rondo Hakena • Grupa Gezet Fiat, Ustowo 57, Rondo Hakena • Auto Club, Ustowo 56, Rondo Hakena • Bemo Motors, Ustowo 56, Rondo Hakena • Seat Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Audi Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Skoda Krotoski-Cichy, Południowa 6

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY

• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA

• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE

• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa • Lexus ul. Mieszka I 25 Paweł Nowak ul. Necała 2 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Empik School Brama Portowa 4 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Speak UP DH Kupiec • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Interglobus ul. Kolumba 1 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • L Tour CH Galaxy • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 ul. Jagiellońska 90/6 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Magenta - Studio Mebli Kuchennych, Wyszyńskiego 9 • Subaru ul. Struga 78a • Hayka, ul. Św. Ducha 2a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2

SALONY SAMOCHODOWE


#prezentacja


#prezentacja


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.