MM Trendy #02 (83)

Page 1

LUTY 2020 NUMER 02 (83) / WYDANIE BEZPŁATNE

Billy Harper - objawienie prawdy


#reklama


#02

#spis treści luty 2020

36

Rozmowa

Przywracanie pamięci lewakom

#06 Newsroom Moda, wydarzenia, kulinaria

#14 Temat z okładki Billy Harper - objawienie prawdy

#22 Kultura Luty w kinie, w teatrze i na scenie

#32 Teatr Nowe otwarcie

#34 Sztuka

Dźwiękowy plac zabaw

#50 Kulinaria Kiszonki mają moc

#38 Rozmowa miesiąca

#58 Zdrowie i uroda

#44 Podróże

#72 Trendy towarzyskie

Karol Nieradka: czego nie zepsuliśmy

Filipiny - azjatycka perła

Naturalne sposoby na odmłodzenie skóry

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA OKŁADCE: BILLY HARPER FOTO: MATERIAŁY SZCZECIN JAZZ

#02

#redakcja Mniej więcej przed rokiem w Szczecinie miało miejsce dość wyjątkowe wydarzenie. Nieczęsto zdarza się, że do miasta przyjeżdżają muzyczne gwiazdy o statusie Erykah Badu. Powodów jest zapewne wiele, ale dżentelmenowi o pieniądzach pisać nie wypada, więc lepiej to przemilczeć. Wielbiciele talentu wokalistki na pewno szybko tego wydarzenia nie zapomną, a teraz mają okazję przypomnieć sobie o nim wszyscy, którzy wówczas przeżywali emocje pod sceną. Wydarzenie zostało bowiem uhonorowane mianem „Koncertu roku” według prestiżowego periodyku Jazz Forum. Gratuluję organizatorom w imieniu redakcji naszego, nie mniej prestiżowego periodyku. Na koncercie bawiliśmy się doskonale, a teraz przydałyby się kolejne. Wydarzeń w Szczecinie wciąż jest na szczęście wiele, a jednym z nich jest tradycyjnie o tej porze roku festiwal Szczecin Jazz. Muzycy kojarzeni raczej z tradycyjną odmianą tego pojemnego gatunku będą przewijać się przez miasto w ciągu całego miesiąca, a historię jednego z nich przybliżyliśmy na okładce i wewnątrz numeru. Billy Harper ulice Szczecina zna tak dobrze, jak zakątki Nowego Jorku, gdzie jego ścieżki krzyżowały się z Milesem Davisem czy Gilem Evansem. Jeśli lubicie brzmienie saksofonu tenorowego, warto wpaść na jego koncert. Ulice Szczecina z zupełnie innej perspektywy poznawał Karol Nieradka, obecny prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich w naszym mieście. Uwagi, którymi się z nami podzielił odnoszą się do tego, co w Szczecinie dopiero może się wydarzyć i co już od dawna jest wśród nas. Z jego perspektywy nasze otoczenie nie wygląda wcale tak źle, a o tym co warto poprawić dowiecie się z wywiadu Agaty Maksymiuk. Trudno przebić się ciekawym designem w branży odzieży patriotycznej. To przestrzeń zaanektowana przez narrację zdominowaną przede wszystkim przez husarskie skrzydła o jak największych dostępnych rozmiarach. Ci, którzy mają na to inny pomysł, nazwali się dość prowokacyjnie Lewacka Szmata. I zgodzili się porozmawiać. Zobaczcie, jak to robią inni.

Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Paulina Wojtyła Producent: Agata Maksymiuk Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 103, paulina.wojtyla@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#reklama


| NEWSROOM |

5 naszych oskarowych typów by Jarek Jaz

#Film: Mendes czy Tarantino? W kategorii

najlepszy film, Quentin Tarantino wciąż czeka na swój czas. Niewykluczone, że doczeka się w tym roku, bowiem jego filmowa próba powrotu do czasów, które odeszły na zawsze została doceniona Złotym Globem za scenariusz i raczej zyskała przychylność krytyków. Nie mniej „1917” Sama Mendesa to poważny przeciwnik. W ten sposób jeszcze nikt nie opowiedział o wojnie. (PS. Wygra „Joker”).

Wystawa szczecińskiej fotografii 7 lutego o godzinie 18 w holu Liceum Plastycznego przy ulicy Kurkowej 1 ruszy wystawa zdjęć szczecińskich fotografów.. - Jeśli chcecie poczuć niezwykły klimat zabytkowych pomieszczeń rodem z tajemniczego z Hogwartu oraz przyjrzeć się pracy fotografów lokalnej instagramowej społeczności @TheBestOfSzczecin, zapraszamy na wernisaż – pisze Ewa Cudnik, inicjatorka. - Do obejrzenia czekają prace, aż 18 fotografów. W wydarzenie jest również zaangażowana Qualia Caffe oraz Cukiernia Kremowa. Wystawa potrwa do 23 lutego. Wernisaż i wystawę współorganizują Ewa Cudnik i Joanna Knasińska. Nad wydarzeniem czuwa przedstawiciel Liceum Plastycznego dr hab. Bartłomiej Otocki. (am)

#Reżyser: Tarantino czy Mendes? Na swoje-

go pierwszego Oscara Leonardo DiCaprio czekał całe lata. I opłaciło się. Akademia w końcu doceniła jego poświęcenie i fakt, że mocno poturbował go niedźwiedź. Czy to moment, by główną nagrodę zgarnął twórca „Pulp Fiction”? Jeśli nie za film, to kategoria reżyser na pewno należy do niego. Ale z kolei Sam Mendes wyjątkowo opowiedział o wojnie…

#Polska, biało-czerwoni? „Boże ciało” zachwyca

publiczność, w pas kłaniają się krytycy. Pytanie, czy szacowna Akademia zauważy w tej opowieści jakąś wartość uniwersalną, czy jednak jej wzrok skieruje ku „Parasite”, które temat nierówności między ludźmi perfekcyjnie rozkłada na czynniki pierwsze. Chyba jednak Korea będzie górą.

#Aktor: Tylko trefniś może wygrać. To był rok Jokera (i „Parasite”). Oba te obrazy doskonale uchwyciły ducha epoki. Rozpadu społecznych więzów, upadku autorytetów, wzrostu populizmów i zagrożeń niesionych przez późny kapitalizm, odarty z jakichkolwiek ludzkich odruchów. A uosobieniem tego zeitgeistu jest właśnie wyrzutek Joker, który szykuje krwawą zemstę. 6

Fot: Maciej Szanca

#Aktorka: smutek w małżeństwie. Netflix szybko wszedł do grona oskarowych beneficjentów. Fakt, że większość filmów, które proponuje to straszne gnioty, ale trafiają tam perły, jak „Roma” czy „Historia małżeńska”. W niej pierwsze skrzypce gra Scarlett Johansson, która wyszła wreszcie z uniwersum Marvela i robi to, co potrafi najlepiej. Doskonale zaprezentowała rozczarowaną związkiem kobietę w czarującym, kameralnym melodramacie.


#reklama


| NEWSROOM |

7 lutego o g. 19. w Miejskim Ośrodku Kultury w Policach rozpocznie się wystawa prac ilustratorki Doroty Wojciechowskiej-Danek, pt. „Pracownia ilustracji’’. Policzanka zaprezentuje proces powstawania ilustracji, a także pozwoli widzom porównać swoje prace w wersji przed i po obróbce cyfrowej. Zbiór prac obejmować będzie m.in.: książki: „Parzyziółko”, autorstwa artystki, „Duszan” Antoniny Todorović, serie książek „PILOTKA” Piotra Wawrzeniuka, „Szelestwory i inne potwory” Doroty Kassjanowicz. Wystawie towarzyszyć będą rysunki stworzone na potrzeby prywatne z ostatniego roku. Przypomnimy, że Dorota Wojciechowska-Danek to ilustratorka młodego pokolenia. Murale jej autorstwa można spotkać na szczecińskich ulicach. Policzanka jest autorką ilustracji do kilkunastu książek, artykułów i magazynów. W ubiegłym roku jej praca gościła na okładce MM Trendy. (am)

8

Foto: Andrzej Szkocki

Ilustracja: Dorota Wojciechowska-Danek

„Pracownia ilustracji’’ Dorota WojciechowskaDanek prezentuje swoje prace

Natural Skin Clinic.

Nowa klinika medycyny estetycznej W sobotę w Szczecinie została otwarta klinika medycyny estetycznej Natural Skin Clinic. Nowe miejsce, przy ul. Zygmunta Krasińskiego 10, w styczniu otworzyło drzwi dla klientów. Na wszystkich, którzy pojawili się na otwarciu czekały bezpłatne konsultacje lekarskie i kosmetologiczne, loteria, specjalne ceny zabiegów, a także powitalny kieliszek szampana, słodki poczęstunek i upominek dla każdego. (red)


#reklama

Wybierz najwyższy standard! Ostatni etap inwestycji, to unikalne i komfortowe apartamenty dla naprawdę wymagających. Lokale o powierzchniach od 78 m² do 115 m².

Sprawdź naszą ofertę: www.marina-developer.pl Zadzwoń: 609 11 30 55 oraz 609 11 22 88


| NEWSROOM |

#reklama

Le Bon Bon, czyli nowa cukiernia z artystycznymi wypiekami w Szczecinie

Pierwsza firma IT rozpoczęła działalność w Posejdonie w styczniu 2020

- Firma oferuje skalowane, dostosowane do potrzeb klienta usługi w zakresie inżynierii oprogramowania. Dostarczamy rozwiązania o najwyższej jakości zgodnie ze standardami wytwarzania oprogramowania w szerokim zakresie technologicznym począwszy od oprogramowania procesorów po rozwiązania w chmurze. Od początku działalności Mobica nastawiona jest na dynamiczny rozwój gdzie szczególny nacisk kładziemy na rozwój kompetencji pracowników aby mogli oni stawić czoła dynamicznie zmieniającym się standardom technologicznym. Nowoczesne, zoptymalizowane ekologicznie rozwiązania budynku Posejdon pozwoliły rozwinąć naszą inwencję twórczą czego wynikiem jest nowoczesny i przestronny wystrój. Nie wiadomo czy to za sprawą wystroju wnętrz czy samej atmosfery ale w nowym biurze czuć atmosferę domową - opowiada jeden z pracowników. www.mobica.com

10

ul. Wyszyńskiego 21, 70-535 Szczecin tel: 500 062 242, artsweetpl@gmail.com FB @lebonbonszczecin #reklama

Mobica, międzynarodowa firma programistyczna to pierwsza firma z branży IT, która zajęła przestrzeń Posejdona, nowoczesnego biurowca przy Bramie Portowej. Od 2005 firma rozwijała swoją działalność w biurowcu na placu Hołdu Pruskiego 9, naprzeciwko filharmonii. Mobica to globalna firmą świadczącą usługi programistyczne, dostarczająca rozwiązania dla największych graczy z obszarów Automotive, Silicon czy Connected Devices.

Francuski styl i światowe smaki, to znaki rozpoznawcze nowej cukierni Le Bon Bon przy ulicy Wyszyńskiego 21 (dawny sklep myśliwski). Specjalnością cukierników oraz właścicieli Pawła i Alexa są torty artystyczne oraz uznane klasyki. To miejsce obok, którego żaden łasuch, a tym bardziej żaden amator wyrafinowanych smaków, nie przejdzie obojętnie. Cukiernia połączona jest z przestronną kawiarnią i czeka na gości codziennie od g. 10, aż do 21. Od samego rana w witrynie dumnie prezentują się torty i inne łakocie. W zależności od dnia można zamówić węgierski Tort Esterhazy, francuski Opera Cake, ukraiński Tort Kijowski czy torty o niezwykłych wariacjach smakowych jak np. Soczysty arbuz, Kokos w czekoladzie czy torcik Lawendowo-jagodowy. To nie wszystko, bo są jeszcze bezy, serniki, jabłeczniki, pierniki czy muffinki, a także zestawy prezentowe. Wszystko wypiekana na miejscu z naturalnych składników w oparciu o sprawdzone receptury. Każde ciacho można zjeść na miejscu w towarzystwie kawy, herbaty czy gorącej czekolady lub zabrać na wynos. Cukiernicy przyjmują również zamówienia na artystyczne torty okazjonalne - ślubne, urodzinowe, jubileuszowe i inne. Temat, formę i smak ustala się indywidualnie, a możliwości są nieograniczone. Warto też dodać, że kawiarenka to nie tylko doskonałe miejsce do spotkania z przyjaciółmi, ale też świetne miejsce na wyprawienie małego przyjęcia, nawet w sposób spontaniczny. Cukiernicy zawsze mają pod ręką urodzinowe świeczki, balony czy czapeczki, ale najlepiej sprawdzić to samemu.


#reklama


| NEWSROOM |

Serdecznie zapraszamy na III edycję Women Performance by Bońkowscy Fot: Maciej Foto: Sebastian Wołosz

Wydarzenie, którego gościem specjalnym będzie Pani Kasia Sokołowska odbędzie się 26 marca 2020r. w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie. Więcej informacji znajdą Państwo na profilu facebook.com/DealerBmwBonkowscy oraz na stronie internetowej www.wperformance.pl Do zobaczenia!

To był najlepszy koncert 2019 w Polsce! Nie zmierzysz jej żadną miarą. Nie przypiszesz do żadnej kategorii - tak w ubiegłym roku zapowiadano szczeciński koncert Erykah Badu, światowej gwiazdy neo soul. Dziś wiemy, że występ artystki da się jednak przypisać do jednej wyjątkowej kategorii - „Koncert Roku”. Wydarzenie zdobyło wyjątkowy tytuł w prestiżowej ankiecie czytelników „Jazz Top” magazynu Jazz Forum. - Kategoria „Koncert roku” jest jedną z najważniejszych, ponieważ odwzorowuje wydarzenia, które najbardziej zapadły w pamięć jazzowej publiczności na przestrzeni roku - wyjaśnia Joanna Pieczykolan, sekretarz redakcji magazynu Jazz Forum. - Koncert Erykah Badu z Culture Revolution podczas festiwalu Szczecin Jazz był wydarzeniem niezwykłym - jednym z największych koncertów, jakie odbyły się w Polsce w 2019 roku. Dodatkowo Sylwester Ostrowski był pierwszym polskim muzykiem, który stanął na scenie wspólnie z królową neo soul. „Koncert Roku” odbył się w ramach festiwalu Szczecin Jazz. Producentem imprezy była Szczecińska Agencja Artystyczna. (am)

12


#reklama

Tworzymy meble na indywidualne zamówienie klienta. Nasze usługi obejmują cały proces – od projektu aż po jego wykonanie. Słuchamy, planujemy i realizujemy, spełniając marzenia o pięknych wnętrzach.


| TEMAT Z OKŁADKI |

14


| TEMAT Z OKŁADKI |

Billy Harper objawienie prawdy Gdyby miał grać tylko dla pieniędzy, najprawdopodobniej nie grałby wcale. Billy Harper, jeden z najsłynniejszych saksofonistów na świecie, swoją muzyką daje ludziom coś, czego kupić nie można - emocje i prawdę. Dokładnie 20 lat temu przyjechał do Szczecina po raz pierwszy i nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że zmienił bieg kulturalnej historii naszego miasta. Ale zanim to się stało, na swojej drodze musiał spotkać kilka osób. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO ARCHIWUM SYLWESTER OSTROWSKI

1. Lata 60. ubiegłego wieku, Broadway, jedna z głównych ulic Manhattanu. W powietrzu czuć atmosferę miejsca, gdzie wszystko jest możliwe. Budynki zapierają dech w piersiach, kolorowe plakaty zapraszają na koncerty, ulice rozdzierają klaksony taksówek, ludzie pędzą przed siebie zajęci swoimi sprawami. Kobieta poprawia makijaż, spoglądając na odbicie w sklepowej witrynie, po czym skręca w kierunku słynnej The Met. Kilka kroków dalej mężczyzna niecierpliwie zerka na zegarek, stojąc

pod starym plakatem „West Side Story”. Obok niego obojętnym krokiem przechodzi pochodzący z Teksasu, 23-letni saksofonista Billy Harper. Chłopak wraca do swojego wynajętego mieszkania kilka przecznic dalej, rozmyślając o nowych zleceniach. Dzień jak co dzień, tyle, że nagle zza rogu wychodzi Gil Evans. 2. Tak! Właśnie ten Gil Evans, aranżer, kompozytor i pianista. Wieloletni współpracownik Milesa Davisa, który dużymi literami zapisał się w historii współcze-

snego jazzu. Młody muzyk, nie mając w zasadzie nic do stracenia, podchodzi i przedstawia się. W końcu, mimo młodego wieku ma się czym pochwalić. W dzieciństwie śpiewał w chórze gospel, jako 11 latek zaczął grać na upragnionym saksofonie, który dostał na gwiazdkę. W dużej mierze jest samoukiem. Co jednak najważniejsze, właśnie ukończył prestiżowy muzyczny kierunek na North Texas State University, no i kilka miesięcy wcześniej razem ze swoim zespołem wygrał Kansas Jazz Festival. Evans spokojnie wysłuchuje go i bierze

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

15


| TEMAT Z OKŁADKI |

16


| TEMAT Z OKŁADKI |

numer telefonu. Magia Nowego Jorku działa. Po chwili młody Harper zanurza się w tłum nowojorczyków nieświadomy, że właśnie nastąpił jeden z najważniejszych momentów w jego karierze. 3. Szczerze? Nie wiemy czy dokładnie tak to wyglądało, ale sześć miesięcy po przypadkowym spotkaniu Evansa i Harpera w sercu Nowego Jorku, Billy usłyszał w słuchawce - robimy właśnie próbę, potrzebny saksofon, piszesz się na to? I jak mówi sam muzyk – to, co wydarzyło się po tym, to już historia. I to całkiem imponująca. Przez lata koncertował z Gilem Evansem i jego orkiestrą jako solista. Nawiązał współpracę z wybitnymi perkusistami: Maxem Roachem i Elvinem Jonesem. Zapisał się też w historii formacji Thada Jonesa i Mela Lewisa - The Thad Jones / Mel Lewis Jazz Orchestra. Stawał na jednej scenie z Lee Morganem czy Artem Blakey’em, zasilając jego słynne Jazz Messengers. Jego pierwszym albumem był „Capra Black”, ale tym najwyraźniej zarysowanym w historii jazzu został „Black Saint”. W jego brzmieniu było słychać nawiązania do Charlie Parkera i Sonny Rollinsa. W niektórych kompozycjach krytycy wyczuwali wpływ Johna Coltrane’a. Jednak w solówkach na scenie Harper eksperymentował, przekraczając kolejne granice wyobraźni i możliwości - czym wzbudzał zazdrość kolegów po fachu i inspirował młodych. Z roku na rok systematycznie zacieśniał związek z europejską sceną i wcielał się w rolę mentora oraz nauczyciela po to, by stojąc na szczycie, w 2000 roku przyjechać do Szczecina. 4. Nieoczywisty wybór miejsca na mapie spowodował serię zdarzeń, które dziś pozwalają Szczecinowi pretendować do miana polskiej stolicy jazzu. Zaczęło

się niepozornie. Szykując się do pierwszego koncertu w starej filharmonii przy pl. Armii Krajowej, Billy próbował wymówić poprawnie nazwę naszego miasta. Ta jednak nie należy do najprostszych. Zaczął szukać podobnego słowa i tak trafił na określenie „stretching out”, co w muzyce oznacza bardzo powolne rozciąganie dźwięku - zabieg trudny do wykonania. Łącząc Szczecin ze „stretchin” osiągnął swój cel i stojąc na scenie z sukcesem pozdrowił zebraną publiczność. Nie wiadomo, kiedy dokładnie wizyta muzyka w mieście przerodziła się w iskrę, która uruchomiła „Zmagania Jazzowe” - międzynarodowy festiwal, którego organizatorem jest saksofonista Sylwester Ostrowski, Stowarzyszenie Orkiestra Jazzowa, a Harper dyrektorem artystycznym i jurorem. Wiadomo jednak, że od tego czasu historia gry słów „Szczecin - stretchin’” stała się anegdotą powtarzaną przy każdym kolejnym sukcesie Szczecina na jazzowej scenie. Artysta na tym jednak nie poprzestał, bo jak zawsze podkreślał - jego celem jest dzielenie się swoim kunsztem i emocjami. I nie chodzi tu o sławę czy pieniądze. Te nigdy nie były jego marzeniem. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że gdyby miał grać tylko dla pieniędzy, to najprawdopodobniej nie grałby wcale, bo pieniądze często odbierają umiejętność tworzenia prawdziwej muzyki. A jemu przecież głównie chodzi o prawdę. 5. I tak, prawda Billy’ego objawiła się kilka, a nawet kilkanaście razy w Szczecinie. Pierwszy raz w 2002 roku podczas otwarcia konkursu „Zmagań Jazzowych”. Drugi raz w 2004 roku w katedrze św. Jakuba, kiedy muzyk wystąpił z Chórem Akademickim Politechniki Szczecińskiej. Wydarzenie zostało zarejestrowane i wydane na dvd przez

nowojorską oficynę wydawniczą Arkadia. Trzeba też podkreślić, że to jedyna płyta wideo artysty. W tym samym roku Harper jako pierwszy cudzoziemiec został uhonorowany tytułem Ambasadora Szczecina. Trzecim wielkim objawianiem był wspólny koncert Harpera z Kennym Garrettem w 2005 roku. To koncert, którego amatorskie zapisy przebiły się do internetu i do dziś odbierają mowę młodym muzykom. Można by tak wymienić jeszcze przynajmniej z sześć wydarzeń, w tym koncert inaugurujący otwarcie Akademii Sztuki w Szczecinie. Ale już na tym etapie wyraźnie widać, do czego to wszystko prowadziło. Z każdym rokiem, z każdą kolejną edycją „Zmagań Jazzowych” Szczecin zdobywał nowych przyjaciół z całego świata i umacniał swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Festiwal odniósł tak duży sukces, że kiedy w 2015 roku Szczecińska Agencja Artystyczna zaczęła szukać nowych pomysłów na promocję miasta na zewnątrz, jej przedstawiciele zwrócili się do Sylwestra Ostrowskiego właśnie w kontekście „Zmagań”. Po namyśle powstał pomysł na nowe otwarcie, nową formułę i zupełnie nowych gości. Tak powstał festiwal Szczecin Jazz, którego pierwsza edycja nie mogła się odbyć bez udziału Harpera. Billy Harper & The Cookers dali koncert, który dziś wspomina się z szerokim uśmiechem. 6. Możemy sobie tylko wyobrazić, że ponad 50 lat temu tak samo szeroki uśmiech na twarzy miał pochodzący z Teksasu 23-letni chłopak, wracający przez Broadway do swojego wynajętego mieszkania kilka przecznic dalej, kiedy niespodziewanie wpadł na wychodzącego zza rogu Gila Evansa. A reszta to już historia.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

17


| EDYTORIAL |

HIBISKUS Zdjęcia i stylizacje: Joanna Jaroszek @joannajaroszek | Modelka: Luna Cafieiro/ ECManagement @ecmanagement Makijaż i włosy: Agnieszka Ogrodniczak @agaogrodniczak Sesje wystylizowano we współpracy z butikami: Brancewicz Salon Mody i Escada Sport Szczecin.

18



| EDYTORIAL |


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

21


| KULTURA |

#nie możesz przegapić

Rocznica ślubu księcia Bogusława X z Anną Jagiellonką 2 lutego 2020 r. przypada 529. rocznica ślubu księcia Bogusława X z Anną Jagiellonką, który się odbył w Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Z tej okazji Zamek zaprasza na projekcję filmu archiwalnego „Zamek szczeciński” oraz spotkanie, połączone z pokazem slajdów, zakończone spacerem po dziedzińcach z zamkowych z przewodnikiem. Przebieg trasy spaceru: Dziedziniec Duży (zegar zamkowy, płyta erekcyjna ks. Barnima XI, płyta nagrobna ks. Barnima III, zegary słoneczne), Dziedziniec Menniczy (figura biskupa Ottona z Bambergu, płyta erekcyjna książąt Filipa II i Franciszka I, obrys kościoła św. Ottona oraz makieta zamku w skali 1:100), zakończenie zwiedzania przy pomniku księcia Bogusława i Anny Jagiellonki. 2 lutego, Zamek Hol Wschodni (wejście A), godz. 16, wstęp wolny

„Będzie dobrze, Cohen” - premiera Spotkanie z twórczością wybitnego kanadyjskiego pieśniarza i poety. Twórczością

22

widzianą nieco inaczej – przez pryzmat i doświadczenie aktora Konrada Pawickiego, dla którego piosenki Cohena są sposobem na opowiedzenie jego intymnego świata. Każdy artysta nosi w sobie bunt. Tworząc – ucieka, tworząc – czemuś się sprzeciwia, tworząc – szuka nowych rzeczywistości, odległych od świata, w którym przyszło mu żyć. Z buntu, z niezgody rodzi się sztuka. Twórcy spektaklu czerpiąc z bogatego źródła piosenek Leonarda Cohena, stworzyli postać dojrzałego mężczyzny, który próbuje przeciwstawić się światu. Rusza do boju o lepszą rzeczywistość, ale nie znajduje siły na walkę ani w sztuce, ani w Bogu, ani w miłości do kobiet. Na oczach widzów przechodzi metamorfozę, pokazuje kolejne swe oblicza, odsłania blizny. 22 lutego, Sala Kina Zamek (wejście A), godz. 19, bilety 30-35 zł

i publiczności - za wspólne, ponad dwudziestoletnie ,,upoetycznienie rzeczywistości i urzeczywistnienie poezji’’. Bo tak o Czarnym Kocie Rudym i tworzonej przez niego wspólnocie się myśli. Świętowanie rozpocznie się premierowym wieczorem kabaretowym, a następnie będzie tradycyjny koncert urodzinowy oraz autorskie występy artystycznych Przyjaciół kabaretu. Urodziny Czarnego Kota Rudego, od 18 lutego do 1 marca.

Andrzej Piaseczny i jego najlepsze piosenki

XXIII Urodziny Czarnego Kota Rudego Jak co roku w lutym, Czarny Kot Rudy świętuje urodziny, tym razem dwudzieste trzecie, co Teatr Polski postanowił uczcić wielodniowym cyklem atrakcji. Tak hucznie obchodzonym jubileuszem teatr chce podziękować wszystkim - i artystom,

25 lutego w Szczecinie wystąpi Andrzej Piaseczny w ramach swojej trasy koncertowej Piaseczny the Best. To będą znane utwory w nowych aranżacjach. Andrzej Piaseczny, artysta którego nikomu przedstawiać nie trzeba, jeden z najpopularniejszych polskich wokalistów, cieszący się niesłabnącą popularnością od wielu lat. Laureat wielu nagród publiczności - m.in. Telekamery, Super Jedynek, Eska Music Awards, Bursztynowego Słowika oraz wielu złotych, platynowych i multiplatynowych płyt. Autor i wykonawca przebojów: „Imię deszczu”; „Niecierpliwi”; „Prawie do nieba”; „Chodź, przytul, przebacz”;



| KULTURA |

„Rysowane Tobie” czy „Śniadanie do łóżka”. Niedawno ukazała się koncertowa płyta artysty, będąca zapisem jubileuszowej trasy z okazji 25-lecia. Album „25+” promują single „Czekając na sobotę” i „Słowa”. 25 lutego, Filharmonia, godz. 19, bilety od 139 zł

Punto Latino w Starej Rzeźni Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia kolejny raz organizuje wielki koncert karnawałowy. Tym razem bawić się będziemy w rytmach latynoskich. Na scenie zaprezentuje się znana z telewizyjnego show „Mam talent” formacja Punto Latino, czyli mieszanka muzyczna, którą tworzą doświadczeni muzycy z Meksyku, Peru, Boliwii i Polski. Muzycy wykonują zarówno kultowe, hiszpańskojęzyczne utwory we własnych, oryginalnych aranżacjach, jak i autorskie kompozycje oparte na popularnych rytmach latynoskich, jak Merengue czy Bachata. Na koncercie w Starej Rzeźni usłyszymy takie przeboje jak: „Besame mucho”, „Oye como va”, „La cucaracha”, „Guantanamera”, „Pasos de gigante”, „La camisa negra”. 8 lutego, Stara Rzeźnia, godz. 18, bilety 65 zł

kuba Skrzywanka. Muzyka to dzieło duetu SIKSA (również w tytułowej, podwójnej roli Kaspara Hausera) i Konstantego Usenki. Za projekt graficzny odpowiada Lidia Caryca Sapińska i Piotr Nykowski. Komentarz Siksy: W tej muzyce Kaspar Hauser porozumiewa się z mieszkańcami Norymbergi - czasami cytując zachowania społeczeństwa, innym razem przejmując zachowania masy, by ostatecznie poszukać własnego języka komunikacji ze światem. Muzyka będzie silnie zainspirowana także światem spektaklu, który stworzyli aktorzy i aktorki Teatru Współczesnego oraz realizatorzy tego dzieła. Spodziewajcie się więc zjedzenia, wyplucia, chaosu i ruin, ale także próby wydobycia piękna z prawdziwie humanistycznych pobudek. 13 lutego, Jambar przy ul. Kolumba 5, godz. 20, bilety 25-30 zł

jednak Boga o przebaczenie. Jest to tylko podkreślenie czystości ich zamiarów, ale dziecinnej niewinności, która nie może wygrać z okrutnym, otaczającym nas światem tych wielkich i tych codziennych wojen. 14 lutego, Opera na Zamku, godz. 19, bilety 45-110 zł

Przegląd Filmów o Górach O! GÓRY 5 lutego startuje 9. Przegląd Filmów o Górach O! GÓRY im. Tadeusza Piotrowskiego. Będzie dużo wydarzeń kulturalnych, ale też trochę sportu. Przegląd łączy wiele dziedzin: od wystaw fotograficznych, poprzez filmy, aż po bieg. Przegląd przyciąga wiele osób czynnie uprawiających wspinaczkę górską, trekkingi w najwyższych i najpiękniejszych górach świata, miłośników turystyki górskiej, krajobrazu, ochrony przyrody i ekologii. - Najważniejsze są oczywiście filmy - mówi Roman Weczer, dyrektor Przeglądu. - Zobaczymy ponad 1000 minut o tematyce górskiej, w sumie 24 projekcje. Poza tym będą też filmy w konkursie amatorskim. Każdego dnia po przeglądzie filmów będzie głosowanie na najciekawszy film dnia i będą losowane upominki wśród osób głosujących.

Mężczyzna o zachrypniętym głosie wzbudza emocje „Romeo i Julia” w Operze na Zamku

Premiera płyty „Kaspar Hauser” Teatr Współczesny w Szczecinie, wspólnie z wytwórnią Antena Krzyku, wydaje płytę z muzyką skomponowaną do spektaklu „Kaspar Hauser” w reż. Ja-

24

Operowa wersja „Romea i Julii” niezwykle liryczna, subtelna i intymna. Balkon, ogród i kaplica to miejsca ikonograficznie bardzo związane z całą historią (…). W naszym drewnianym wnętrzu teatru, stylizowanym na „The Globe” z galeriami i oknami, elementem, wskazującym na ogród będzie drewniane drzewo. Trzeba pamiętać, że ani Szekspir, ani Gounod nie próbowali opowiedzieć historii dokumentalnej, stąd nacisk właśnie na symbole (…). Na końcu opery bohaterowie proszą

Rewelacyjny, znany i kochany przez publiczność na całym świecie Garou wystąpi w lutym w Polsce. Jednym z miast, które odwiedzi, będzie Szczecin. Piosenkarz ma bogatą dyskografię, wydał aż 8 płyt i niezliczoną liczbę singli, często koncertuje. Jego pierwszy album „Seul” został wydany w 2000 roku. Kolejne albumy gwiazdy: „Reviens”, „Garou”, „Piece of My Soul”, „Gentleman Cambrioleur”, „Version intégrale” ukazywały się w stosunkowo krótkich odstępach czasu. Wiele utworów stało się prawdziwymi hitami jak „Seul” czy „Gitan”. 27 lutego, Netto Arena, godz. 19, bilety 139-229 zł


#reklama


| KINO |

#kino w lutym rodzinne spotkanie pod pretekstem skleconego naprędce absurdalnie wielkiego, hucznego wesela jednego z kuzynów. Co z tego, że pan młody zna się ze swoją narzeczoną zaledwie od kilku tygodni! Wszystkie tajemnice są dozwolone, a dzięki temu przyjazd całej rodziny, rozsianej po całym świecie, nie wzbudza podejrzeń ukochanej babci.

skiej zakładniczki gdzieś w górach w Ameryce Południowej. Wszystko to pośród zjawiskowo sfilmowanych, soczystych i dzikich krajobrazów. Tajemnicza organizacja daje im rozkazy przez radio, przydziela krowę Shakirę, karabiny do zabawy i pozwala na rytualne orgie po dniu ćwiczeń wojskowych. Kiedy przypadkowo ginie Shakira, zaczyna się walka o przywództwo w oddziale, który musi uciekać z gór do amazońskiej dżungli. Chaos i napięcie zamieniają się w brutalną walkę o przetrwanie. Młodzi rebelianci przypominający rozbitków z „Władcy much” stają twarzą w twarz ze swoimi demonami. Przedzierają się przez tropikalny las, a śmierć podąża za nimi…

Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn)

Birds of Prey (And the Fantabulous Emancipation of One Harley Quinn) 2020 Pokręcona historia, opowiadana przez samą Harley. Kiedy najbardziej narcystyczny z bandziorów Gotham, Roman Sionis, i jego oddana prawa ręka Zsasz biorą na cel niejaką Cass, w poszukiwania dziewczyny angażuje się całe miasto. Nieprawdopodobny zbieg okoliczności krzyżuje drogi Harley, Łowczyni, Czarnego Kanarka i Renee Montoyi. Cztery diametralnie różniące się kobiety nie mają wyjścia. Muszą współpracować, żeby pokonać Romana.

Tommaso 2019

Kłamstewko

(The Farewell) / 2019 Gdy mieszkająca w Nowym Jorku Billi dowiaduje się o chorobie ukochanej babci Nai Nai, w pierwszym odruchu chce wskakiwać do samolotu, żeby się z nią pożegnać. Jednak rodzina Billi decyduje się zataić przed Nai Nai informację o jej stanie zdrowia i postanawia zorganizować

26

Monos 2019

Nastoletni partyzanci pilnują amerykań-

Najnowsze dzieło Abla Ferrary z udziałem m.in. Willema Dafoe. Tommaso (w tej roli Willem Dafoe) jest ekranowym alter ego reżysera. Jego towarzyszkę życia gra Cristina Chiriac, partnerka Abla, a w rolę córeczki ekranowej pary wciela się Anna Ferrara. Trudno dociec, gdzie kończy się scenariusz, a zaczyna psychodrama. Widz szybko zostanie przeniesiony w świat dekonstrukcji toksycznej męskości - z jej


#reklama


| KINO |

agresją, zazdrością, seksualnymi frustracjami i uzależnieniami. Tommaso walczy ze swoimi demonami, a przede wszystkim z potężnym ego. Chodzi na mityngi AA, medytuje, pracuje z młodymi aktorami, stara się być dobrym ojcem i partnerem, ale jego nastroje zmieniają się nieoczekiwanie i gwałtownie. Czułość ustępuje atakom złości, bliskość - potrzebie dominacji, późne ojcostwo frustruje. Ferrarowski portret artysty z czasów starości jest jednym z najszczerszych i najbardziej poruszających filmów o mężczyźnie.

to miejsce, w którym nieustannie toczy się gra o lokalne wpływy. Niewinny psikus grupy dzieciaków, które dla żartu kradną małe lwiątko z miejscowego cyrku, może okazać się początkiem rewolucji.

Jaskinia

(Nang Non) / 2019

Nędznicy

(Les Misérables) / 2019 Francuskie Montfermeil, które pulsuje od napięć, gniewu i niepewności,

Wydarzenia, które jeszcze niedawno śledziliśmy w serwisach informacyjnych, trafiły na duży ekran. 12 chłopców z nastoletniej drużyny piłkarskiej, razem z trenerem, wyrusza na zwiedzanie olbrzymiej jaskini Tham Luang położonej na północy Tajlandii. Jej podziemne korytarze ciągną się przez 10 kilometrów i są położone setki metrów pod ziemią. W pewnym momencie nadchodzi potężny

monsun i deszczowa woda zalewa wejście do jaskini, a następnie topi kolejne jej odcinki. Chłopcy wraz z trenerem zostają odcięci od świata i uwięzieni 4 kilometry pod powierzchnią. Rozpoczyna się zakrojona na szeroką skalę międzynarodowa akcja ratunkowa, w której biorą udział tysiące ludzi. Każdego z chłopców oraz ich trenera trzeba będzie wydostać przez ciasne i zalane wodą tunele jaskini. W sytuacji, gdy kończy się tlen, a rwący prąd wody grozi śmiercią, każdy przebyty metr staje się prawdziwą walką o życie.

Podziel się z nami swoją opinią! Napisz do nas na FB!


16 marca Teatr Współczesny w Szczecinie

Wąsik

Młody, ciamajdowaty (jak o nim mówią znajomi), bezrobotny młody mężczyzna przygotowuje się na pierwszą wizytę przyszłego teścia, ortodoksyjnego żyda. Przygotowania idą zgodnie z planem do momentu awarii maszynki do golenia, wskutek czego pod nosem naszego bohatera zostaje malutki jednak rzucający się w oczy wąsik, który wszystkim kojarzy się jednoznacznie. Jednak każdy z bohaterów inaczej reaguje na jego widok. Jak zareaguje przyszły tatuś, jak narzeczona, a jak dozorca bloku? No i jak to wszystko się skończy? Wszystko wyjaśni się na scenie! Dobrą zabawę i śmiech do łez gwarantują: Klaudia Halejcio / Marta Wierzbicka Mirosław Baka / Radek Pazura Jan Jankowski / Jarosław Boberek Rafał Cieszyński / Maurycy Popiel Michał Koterski Reżyseria: Jan Jankowski Asystent reżysera: Rafał Grzegorzewski Scenografia i tłumaczenie: Witold Stefaniak Kostiumy: Katarzyna Kwiecień

Rezerwacja biletów: www.impresariat.bilety.fm


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na luty by Jarek Jaz (MM Trendy) Jeff Parker

Suite for Max Brown (International Anthem)

Burial

Tunes 2011-2019 (Hyperdub)

Wszyscy, którzy sądzili, że Burial (czyli prawdopodobnie niejaki William Beaven) skończył swoją muzyczną działalność na przełomowym dla świata muzyki albumie „Untrue” z roku 2007, musieli być srodze zaskoczeni tym zestawem. Fakt, że nie wyprodukował nic na miarę geniuszu z pierwszej dekady XXI wieku nie oznacza, że EPki, które ukazywały się w następnych latach należało ignorować. To prawda, były cholernie nierówne. Miejscami nawet niezborne. Jednak kompilacja, która podsumowuje dziewięć lat poprzedniej dekady i zbiera w całość materiał z winylowych wydawnictw, robi kolosalne wrażenie. Trudno o błyskotliwą diagnozę, jak to się stało, że choć to materiał znany mi na bieżąco od 2011 roku, tu pozbawiony jest słabych punktów. Przede wszystkim to potężna dawka muzyki. Zaczyna się od budowania nastroju dzięki ambientowym kompozycjom pochodzącym z winylowych stron B, których chropowate, wypełnione echem i trzaskami brzmienie, natychmiast kojarzy się z najlepszymi latami Buriala. Prawdziwa „akcja” zaczyna się kilkadziesiąt minut później, kiedy na plan pierwszy wysuwa się ziarnisty beat, ewoluujący w kierunku wściekłego jungle/rave (Rival Dealer). I choć minęło już sporo czasu na zegarze, to wciąż jesteśmy jeszcze przed deserem, który stanowią długie, wielowątkowe kompozycje, rozkładające muzykę taneczną na czynniki pierwsze. Po ostatnich dźwiękach wszyscy, którzy sądzili, że Burial powiedział ostatnie słowo ponad trzynaście lat temu, teraz powinni grzecznie przeprosić. To artysta, który doskonale czuje, w którym miejscu znajduje się muzyka.

30

Chicagowska oficyna mocno pracowała na to, by w ostatnich miesiącach odcisnąć swój trwały ślad w światowej muzyce. Premiery takich projektów, jak Resavoir, tuzy pokroju Makaya McRaven w płytowym portfolio, a początek roku zaowocował nowym albumem gitarzysty i kompozytora Jeffa Parkera. Zupełnie zasłużenie International Anthem otrzymało statuetkę Label of the Year w Worldwide Awards 2020 Gillesa Petersona. Idąc jakby za ciosem, weteran Jeff Parker (znany z Tortoise, Isotope 217 czy Chicago Underground Duo), przygotował lo-fi jazzowo-elektroniczą wędrówkę po miejscach tak chętnie odwiedzanych niegdyś przez J Dilla czy Yesterdays New Quintet. W tych dźwiękach mocno pobrzmiewa nostalgia za doskonałym fusion z czasów Tortoise, kiedy to w jednym numerze robiło się sporo miejsca dla jazzu, r’n’b czy hip hopu. Jednak relaksujący nastrój albumu ma być zasługą Max Brown, czyli matki artysty, której dedykowane są utwory. To jej „uspokajająca obecność” miała mieć wpływ na wybory, których dokonywał w życiu Jeff Parker, a które to doprowadziły go do miejsca, gdzie jest dziś. Chyba wszyscy powinniśmy być wdzięczni Mrs. Brown, że takiego cudownego syna wychowała.

się na latach 90., kiedy wypuszczał najlepsze swoje rzeczy. Minęło ponad dwadzieścia lat i cóż, nadzieja umarła jako ostatnia. Nic już z tego nie będzie. Poszukiwania Shadowa na niwie hip hopu i elektroniki niejeden raz stawiały włosy na głowie swoją topornością, nieudolną próbą nadążania za trendami i totalnym brakiem własnej wizji muzyki. Na dwupłytowej cegle „Our Pathetic Age” jest w zasadzie podobnie, choć trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby zepsuć taki potencjał. Masa wspaniałych gości pokroju Run The Jewels, De La Soul, Nasa, panów z Wu Tang Clan straciła tu sporo czasu, które można było poświęcić na pracę nad swoimi albumami. Fakt, żyjemy w nieciekawych czasach, co artysta podkreślił w tytule tego chaotycznego albumu i odezwie do niego dołączonej, ale ta płyta wcale nie sprawi, że poczujemy się lepiej.

Kamaal Williams DJ Kicks

(!K7)

DJ Shadow

Our Pathetic Age (Mass Appeal)

Przyznam z bolesną szczerością, że przed każdą kolejną premierą firmowaną przez Dj’a Shadowa miałem nadzieję, że tym razem znów będzie coś na miarę „Endtroducing”. Że ten ultra zdolny turntablista nie skończył

Jeden z bardziej aktywnych twórców działających na styku jazzu, postklubowej muzyki i hedonistycznej zajawki dał się zaprosić do cyklu z pietyzmem pielęgnującego jakość didżejskiej profesji. Tym, którzy nie znają, polecam sięgnąć po „DJ Kicks” nawet z zamierzchłych lat dziewięćdziesiątych. Wciąż można odnaleźć wśród nich masę świeżo

brzmiących dźwięków, i to bez zabawy w retromanię oraz nadmierne stylizowanie się na tamte czasy. No dobra, a co do tańczenia zaproponował Kamaal Williams? Początek to zabawa z Milesem Davisem i jego muzyczną spuścizną strawestowaną przez zespół Williamsa, co następnie zgrabnie przeskakuje na łamańce ze znakiem wodnym Seiji’ego (Bugz in the Attic). Są tu parkietowe killery (Sirens), sporo abstrakcyjnej elektroniki, jazz hopu i mnóstwo radości z możliwości żonglowania tak różnorodnym zestawem dźwięków. Idealny elementarz na każdą okazję.

ARRM II

(Instant Classic) Pewnie wielu rzuciłoby za mną kamieniem za tę opinię, ale czy są obecnie w naszym kraju ciekawsze formacje niż ARRM i Lonker See? Tak, o gustach się nie dyskutuje, ale przecież sporo jest obiektywnych przesłanek, by się z tym zdaniem po prostu zgodzić. Jedna z nich wynika wprost z wielokrotnych powrotów do słuchania albumu oznaczonego jako „II” zespołu ARRM. Zwykłym nietaktem, a może nawet obrazą byłoby powiedzieć, że to rockowa nuta otwarta na rozmaite wpływy. Spiritual jazz, ambient, drone music układają się tu w monumentalne, psychodeliczne kompozycje, do których zespół zaprosił Wacława Zimpla (najjaśniejsze na płycie „Birth”). Ctery rozbudowane numery i mnóstwo doskonałych dźwięków, których nie da się ot tak umiejscowić w jednym miejscu. Zresztą, nie ma nawet takiej potrzeby.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Devon Gilfillian

Black Hole Rainbow (UMG Recordings)

„Chciałem wziąć to brzmienie rhythm and bluesa, soulu i psychodelicznego rocka i pchnąć je do przodu. Wrzucić soul na statek kosmiczny i wysłać go na Marsa”. Czyli nie można odmówić Devonowi braku pomysłu na debiutancki materiał nie można też przesłuchać „Black Hole Rainbow” bez pochwał. Już „Unchained” zwiastuje zaskakującą mieszankę, witając hip-hopowo, a następnie przeradzając się w soulowo-gitarową opowieść o wolności. I wtedy wkracza „Get Out and Get It”, gdzie słychać afrobeat, funk, soul Curtisa Mayfielda i blues Alabama Shakes - to ostatnie nie dziwi, gdyż za produkcję odpowiada Shawn Everett, który ma na koncie współpracę z grupą. Zresztą oldskulowy ton utworu jest mocną zasługą Shawna, bo to właśnie on poinstruował muzyków: „Chłopaki udawajcie, że jesteście zespołem z Nigerii w latach 70. - wczujcie się w to, jakbyście byli w klubie”. I dokładnie tak przedstawia się jeden z najbardziej udanych kawałków na debiucie Devona. Mamy jeszcze „The Good Life” z kosmicznymi solówkami, czy nastrojowe „Thank Me Later”. I chociaż końcówka płyty, szczególnie „Stranger”, brzmi już trochę wtórnie na tle reszty, to i tak „Black Hole Rainbow” broni się przed złymi kompozycjami i udowadnia, że soul na Marsie to nie aż taka abstrakcja.

Mick Jenkins The Circus

(Free Nation/Cinematic Music Group) W listopadzie zapowiedział kolejną płytę i powoli realizuje tę obietnicę, wcielając w życie scenariusz znany z jego dyskografii. Najpierw epka, która ma nas na nowo wprowadzić

do świata Micka i sprawić, że nie będziemy się mogli doczekać pełnego materiału. Wyzwanie jest o tyle trudne, że poprzedni krążek „Pieces of a Man” ukazał się już jakiś czas temu, a był przy tym bardzo dobrym koncept albumem z inspiracjami twórczością Gila Scotta-Herona. Słuchamy więc nowej epki ze sporymi oczekiwaniami i początek nie przynosi rozczarowań. „Same Ol” na bicie Hit-Boy’a jest godnym wprowadzeniem do najmocniejszego punktu „The Circus” - wyprodukowanego przez Black Milka „Carefree”. Mick pozostaje w formie także przy „The Light” stworzonym z EARTHGANG, po czym trochę ją obniża mniej lotnymi zwrotkami z „Flaunt” (zbytnio typowe jak na niego przechwałki). Stawkę podbija jeszcze „Different Scales”, gdzie Jenkins jest tekstowo tam, gdzie byśmy się go spodziewali. Bilans mamy więc dodatni, a apetyt na dłuższą formę skutecznie powiększony.

wyłącznie producentem, czyli nie można go tu usłyszeć). To gospel wyrastający z najlepszych tradycji legend tego gatunku, jednocześnie przesiąknięty współczesnością. Sunday Service Choir czerpie garściami z dyskografii Westa, czy R’n’B lat 90., dając kilku piosenkom nowe (chrześcijańskie) życie. I o dziwo to się sprawdza (nawet przy utworze Ginuwine’a, któremu tekstowo daleko było do świętości). Ale siła leży także w prostocie - „Revelations 19:1” powala samym „Hallelujah” zaśpiewanym na głosy, chociaż mocny wpływ na efekt końcowy ma też aranżacja, jakby żywcem wyjęta z Nowego Orleanu. Jesteście wierzący, czy nie - można spokojnie słuchać, bo każdy wyniesie z „Jesus Is Born” dużo muzycznej radości.

Ama, who?

(Interscope Records)

Jesus Is Born (INC)

Niedawno trochę krytykowałam tu Kanye Westa - zarzucałam jego „Jesus Is King” zbyt małą doniosłość i siłę przekazu jak na album gospel. A potrzebna była tylko magia Świąt Bożego Narodzenia - to wtedy, bez żadnych opóźnień i zawirowań, chór prowadzony przez Westa wydał swój debiutancki krążek (Kanye jest

Mac Miller Circles

(Warner)

Ama Lou

Sunday Service Choir

damy tej dziewczynie trochę czasu, to „Ama, who?” stanie się pytaniem, na które każdy będzie znał odpowiedź.

Już pierwszą epką „DDD”, zobrazowaną trzynastominutowym filmem, pokazała, że ma wizję, odwagę i zadziorność. I to wszystko w wieku dwudziestu lat. Minął ponad rok i kolejna epka udowadnia, że niewiele się zmieniło. Niektórzy porównują ją do takich artystek jak Jorja Smith, czy SZA, ale prawda jest taka, że Lou nie brzmi jak nikt inny. I do końca nie wiemy, jak zaprezentuje się na debiucie, bo na razie testuje różne stylistyki. Zaczyna balladą zbudowaną wokół pianina („Far Out”), przechodzi do trapowego R’n’B („Northside”), a potem dorzuca dwa najbardziej charakterne kawałki wydawnictwa. „We tried, we tried.” to cover utworu Hi-Teka, ale Ama wzbogaca go wokalnie - raz śpiewa wysoko, raz nisko, dogrywa do tego pokręcone chórki i wiele słownych dopowiedzeń, przez co mamy wrażenie, jakbyśmy słuchali kilku piosenek. Jest i „This Town” - pięć minut sennego klimatu z perkusją i jazzem. Mam nadzieję, że jeśli

Z pośmiertnymi płytami zwykle są problemy - zarzuty o to, że ktoś chce zarobić, czy wrażenie, że materiał jest niekompletny lub złożony w zbytnim pośpiechu. „Circles” omija to wszystko szerokim łukiem i prezentuje Maca w kolejnej odsłonie. Artysta nigdy nie dawał się zamknąć w jednej szufladce nagrywał z Pharrellem, ale i z Flying Lotusem, z czasem indie rap poszerzył o zażyłość z jazzem, nie szczędząc też sobie funku i trip-hopu. A po wydaniu poprzedniego krążka „Swimming” ułożył konkretny plan, który za niego dokończono. To miały być dwa dopełniające się albumy. Dwie różne stylistyki zataczające koło. Już część pierwsza bywała minimalistyczna, jednak „Circles” to uosobienie delikatności i wyciszenia, gdzie prym wiodą indie rockowe bębny, klawisze i delikatna gitara. A teksty, tym razem jeszcze częściej wyśpiewane, krążą trochę w snach, trochę w chmurach i w ciągłej zadumie. Dużo tu smutku, marzeń, ale i nadziei, która pewnie miałaby mocniejszy wydźwięk, gdyby nie śmierć Maca. Ciężko słucha się fragmentów w stylu: „Po drugiej stronie czeka na mnie o wiele więcej, zawsze zastanawiam się, czy tam czuć lato”. „Circles” zachwyca, przy okazji łamiąc serce. Dokłada kolejną cegiełkę do tego, co już wiedzieliśmy o ogromnym potencjale Millera i boleśnie podkreśla zbyt wczesny koniec tej historii.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

31


| TEATR |

Nowe otwarcie

Góry i pamiętam, że przy tamtejszym teatrze działał bufet, który z czasem przekształcił się w restaurację. Jednak był to lokal niezależny z osobnym wejściem. Gość czy widz nie musiał przechodzić przez salę teatralną, żeby dotrzeć do stolika i odwrotnie. Takich przykładów w samej Polsce na pewno jest więcej. Ale specyfika naszego miejsca polega na tym, że droga na widownię wiedzie przez restaurację. Ponadto, w naszej kuchni staramy się nawiązywać do bieżącego repertuaru teatralnego. Czy to znaczy, że w kuchni dzieje się to samo, co na scenie? - Można to tak ująć. Najlepszym tego dowodem są cyklicznie wieczory kulinarne wokół przedstawień. Wybieramy spektakl, planujemy menu, gotujemy i spotykamy się z gośćmi. W wydarzeniu zawsze bierze udział moderator i osoba bezpośrednio związana ze sztuką - aktor, scenarzysta, reżyser… Staramy się aby uczestnicy nie czuli się jak restauracyjni goście czy widzowie spektaklu, tylko jak osoby, przychodzące podejrzeć teatr od kuchni - dosłownie (uśmiech). Oczywiście, każdy może skosztować przyrządzonych potraw, zadawać pytania i wejść w dyskusję. Oficjalne re-otwarcie restauracji Małej odbyło się na przełomie stycznia i lutego. Czy z tej okazji również odbył się wieczór kulinarny?

Po 14. latach na Deptaku Bogusława, obok szyldu Teatru Małego, pojawił się neon restauracji Małej. To wyjątkowe wydarzenie w Szczecinie - w końcu ile jest miejsc, gdzie pod jednym dachem sztuka kulinarna łączy się ze sztuką teatralną? A co to oznacza dla Teatru Małego? Jak przekonuje Grzegorz Wocial, szef kuchni Teatru Małego - wiele nowości. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK | FOTO RAWPIXEL

Hasło „zajrzeć do teatru od kuchni” w kontekście restauracji Małej, do niedawna Teatru Małego brzmi bardzo dosłownie. Teatr i restauracja pod jednym dachem to powszechne rozwiązanie? - Choć nie znam drugiego takiego miejsca, to myślę, że nie jesteśmy światowym ewenementem (uśmiech). Pochodzę z Zielonej

32

- Weekend otwarciowy, a w zasadzie re-otwarciowy trwał, aż cztery dni - od 30 stycznia do 2 lutego. Po pierwsze, zaplanowaliśmy wieczór kulinarny wokół „Pana Tadeusza”, który nazwaliśmy „Uczta w Soplicowie”. Wybór spektaklu nie był przypadkowy - sztuka została wystawiona na scenie Teatru Współczesnego po raz setny. Po drugie, odbył się koncert Joanny von Lubov. Takich wydarzeń planujemy organizować nieco więcej w tym roku i to nie tylko od święta. A w jaki sposób dobierane jest menu do spektaklu lub wydarzenia? Czy każdy spektakl jest w ten sposób honorowany? - Wybieramy premiery, rocznice, wszelkie ważne dla teatru wydarzenia i staramy się je odpowiednio uczcić, choćby przez dodanie do menu pozycji, która będzie kojarzyła się z daną sztuką. Dobrym przykładem jest dwusetne przedstawienie „Dnia świra”. Bohaterowie wspominają w nim „zupę pomidorową jak u mamy”, więc i my postanowiliśmy wprowadzić na tydzień taką zupę do karty. Organizujemy również kolacje slow foodowe czy kolacje degustacyjne, podczas których podkreślamy naszą bliskość z teatrem nazywając poszczególne części kolacji aktami. Każdy spektakl to gotowy pomysł na posiłek? W końcu nie zawsze w sztuce pojawia się jedzenie. Zdaje się, że w „Być jak Beata” go nie było… Co w takiej sytuacji Pan robi? - Szukam inspiracji wokół tematu spektaklu. W przypaku „Być jak Beata”, udałem się tropem kuchni gwiazd. Wiedziałem, że z jednej strony może to być coś bardzo ekskluzywnego, ale z drugiej strony przygotowałem się też na coś bardzo prostego. Poprosiłem również koleżanki z teatru, aby zapytały panią


| TEATR |

Beatę jakie są jej upodobania kulinarne. Okazały się dość klasyczne - boeuf strogonow, śledzie, krem brule i zupa grzybowa. Zdecydowałem, że weźmiemy na warsztat zupę grzybową. Odrobinę ją zmodyfikowaliśmy i przygotowaliśmy consommé z pieczarek z różnymi rodzajami grzybów podsmażanymi na maśle, z warzywami i marynowanym jajkiem. Wyszło pysznie. Z kolei w „Fanny i Alexander” mimo tego, że motyw uczty jest tam dość wyraźny, opracowanie pomysłu zajęło nam sporo czasu. Olśnienie przyszło dopiero po obejrzeniu pierwszej próby. Sztuka jest opowiadana z punktu widzenia dziecka, a więc wieczór zatytułowaliśmy „Smaki dzieciństwa”. Czy zawsze tak się da? Co ze spektaklami takimi jak „Kaspar Hauser”? - Tu zdradzę tajemnicę. Przymierzaliśmy się do tej premiery i po głowie chodziły nam różne pomysły, ale ostatecznie po obejrzeniu próby spektaklu zawiesiliśmy nasze starania. Uznaliśmy, że trudno byłoby nam świętować posiłkiem spektakl o takiej tematyce. Czasem lepiej odpuścić. A jeśli już mowa o odpuszczaniu… Skoro Mała wróciła w nowej odsłonie, to czy menu również wróciło w odmienionej wersji? Lubiane przez gości klasyki restauracji zniknęły z karty?

- Spokojnie, znane klasyki naszej karty wciąż z nami są. Przyznam, że mieliśmy spory problem z odświeżeniem menu, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, że niemal każde danie miało swoich wielbicieli. Uspokoję, że zostały z nami m.in. placki ziemniaczane, a nawet pojawiły się w nowej kombinacji z ragout warzywnym. Zależy nam, aby nowe propozycje były również atrakcyjne dla wegetarian. Stąd nowe dania i przekąski na bazie warzyw. Oczywiście przygotowujemy je z produktów od naszych lokalnych dostawców. Stawiamy na zdrową, naturalną kuchnię. Czyli w menu czeka nas kilka niespodzianek. Gościom również zdarza się zrobić restauracji niespodziankę? - Jedna z pań podczas posiłku wpadła na absolutnie wyjątkowy pomysł. Zapytała nas... czy może wziąć tu ślub! Byłem zaskoczony i zachwycony. Wszystko udało nam się dogadać i zorganizować. Ślub odbył się na scenie teatru, a przyjęcie w restauracji. A czy wiadomo co ta pani jadała (uśmiech)? - Przyznam, że byłem pod tak ogromnym wrażeniem jej pomysłu, że zapomniałem zapytać (śmiech).


| SZTUKA |

Dźwiękowy plac zabaw – nowa wystawa w Trafostacji Już w połowie lutego otwarcie wystawy Zorki Wollny „Środowisko. Retrospektywa na przyszłość”. Nie będzie to jednak ani standardowa wystawa, ani standardowy wernisaż. Jak mówi artystka chciałam stworzyć sytuację, w której widz wejdzie do świata dźwięku, jak do lasu na spacer. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK

certami, choreografią, czyli rzeczami, które są ulotne i nie licząc moich podróży, nie zostawiają zbyt dużego śladu węglowego. Sporym wyzwaniem było pokazanie tych projektów w formie ekspozycji. Bo jak pokazać dźwięk, ruch czy działanie społeczne nie produkując obiektów, które później będą zalegać w magazynach? Odpowiedzią na to było nawiązanie współpracy ze szczecińskimi producentami, od których otrzymaliśmy masę odpadów do wykorzystania. Odpadów, które po wystawie będą mogły przejść proces recyklingu. Nasz budżet w tym przypadku „poszedł” przede wszystkim na współpracowników i artystów. Staraliśmy się nie inwestować w przedmioty i produkty, tak żeby ślad węglowy był jak najmniejszy. Z którymi zakładami udało się nawiązać współpracę?

Otwarcie wystawy coraz bliżej, czego powinniśmy się spodziewać? - Wernisaż zaplanowaliśmy na sobotę 15. lutego. Będzie trwał praktycznie cały dzień. Prace, które zaprezentujemy to w dużej mierze efekty moich działań z innymi artystami na przestrzeni lat. Zatem, otwarcie będzie też okazją do poznania tych osób i ich twórczości. Mamy już rozpisany program koncertów i prezentacji, które urozmaicą wernisaż i pozwolą lepiej zgłębić podjęty temat. Całość określiłabym jako rodzaj „dźwiękowego placu zabaw”. Będzie dużo rzeźb, instalacji, obiektów, które mogą zostać uruchomione przez widza, na których można zagrać i, po których można chodzić. Przygotowujemy też kącik

34

dla dzieci. Co ciekawe, jedna z rzeźb powstaje przy współpracy z Unruh, perkusistą słynnej grupy Einstürzende Neubauten, który obiecał wystąpić przed szczecińską publicznością. Będzie też okazja do rozmowy z Ewą Majewską, krytyczką sztuki. Dzień zakończy się koncertem „Psychodelicznego Chóru” z Berlina, który jest moim najnowszym projektem. Całość ma na celu postawić przed widzami, ale i twórcami pytanie - jak zrobić wystawę z małym śladem węglowym? Czy to pytanie, na które da się znaleźć zadowalającą odpowiedź? - Pewnie nie da się takiej znaleźć... Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że zajmuję się głównie performancem, dźwiękiem, kon-

- Naszym głównym partnerem jest Stocznia Szczecińska. Panowie ze Stoczni nie tylko wygną dwie rzeźby z odpadów metalowych, ale też przygotują jedną z interaktywnych zabaw. Drugim partnerem jest Fabryka Kabli Załom, która dała nam zalegające kable. Skomponuję z nich rzeźbę. Z otrzymanych odpadów stworzymy też z Unruh perkusję. Przekazanie odpadów odbyło się bezproblemowo? Zakłady chętnie się podzieliły materiałami? - Szczecin to fantastyczne miasto. W ogóle uwielbiam Polskę, bo wszystko tu można załatwić. Ludzie nie pytają - po co? Pytają - jak? Współpraca ze Stocznią Szczecińską to przykład idealnej współpracy. Spotkałam tam wspaniałych ludzi. Podziękowania należą się pani Izabeli Maruszczak,


| SZTUKA | Krystianowi Marczakowi i Zbigniewowi Lewczukowi. Wejście do Stoczni było dla mnie, dla artystki jak wejście na olbrzymi plac zabaw. Fabryka Kabli Hrabia również była bardzo otwarta na nasze potrzeby. Dzięki nim udało się to, co nie udało się w Chicago. Tu zdradzę, że rzeźba z kabli to praca, która w oryginale powstała na Biennale Architektury w Chicago w ubiegłym roku. Odbiorcy ze Szczecina będą mieli okazję obejrzeć tę instalację jako drudzy na świecie, bo wystawa skończyła się dopiero 5 stycznia w USA. Co trzeba podkreślić - w Chicago rozmach tego projektu był dużo mniejszy, tam nie udało się znaleźć partnera, który podzieliłby się z nami materiałem. Ogromny wysiłek w znalezienie materiałów włożył także cały kolektyw Trafostacji. Cała wystawa nazywa się „Środowisko - retrospektywa na przyszłość”, to sugestia, że powinniśmy tę przestrzeń potraktować jako wizję lub możliwą wersję naszego środowiska w przyszłości? - Myśląc o środowisku myślałam przede wszystkim o środowisku dźwiękowym. Chciałam stworzyć sytuację, w której widz wejdzie do świata dźwięku, jak do lasu na spacer. Joanna Warsza, kuratorka wysta-

wy rozszerzyła ten pomysł o odniesienie do środowiska w kontekście dzisiejszych problemów z jakimi się mierzymy. W moim wydaniu ten „świat” będzie bardzo apokaliptyczny - mnóstwo elektroniki, dźwięków, metalowych i plastikowych odpadów. Mam jednak nadzieję, że projekt daje dobrą wiadomość na przyszłość, bo wszystkie rzeczy, które zostaną użyte mogą wrócić do obiegu. Poza tym ta wystawa to też świetne wpsółprace z innymi artystami i grupami społecznymi. A współpraca to dziś szczególnie wartościowa rzecz. A czy jest już konkretny plan na to, co się stanie z eksponatami po wystawie? - Jestem otwarta na propozycje. Tak naprawdę, każdy może się zgłosić i odebrać te prace, ale zanim to nastąpi eksponaty jeszcze trochę po podróżują. Zainteresowały się nimi instytucje w Gdańsku, Wrocławiu i Berlinie. Tak jak mówiłam, zazwyczaj nie produkuję przedmiotów, nie mam magazynów, w których mogłabym je trzymać. Póki co, myślę, że rzeźby zwrócę do Fabryki Kabli i Stoczni. Jeśli będą chcieli zawieszą je w holu czy ustawą na placu. Z drugiej strony to 250 kg metalu, gdybym była ubogim złomiarzem pewnie

bym się chętnie po nie zgłosiła (śmiech). Zobaczymy jak to się skończy. Tak naprawdę, w jakim stopniu problem zatruwania środowiska dotyczy świata sztuki? - Sztuka produkuje dużo „zbędnych” rzeczy i czasem wymaga transportu, ale na pewno nie jest generatorem tego problemu. Tak jak i zwykli ludzie nim nie są. Moim zdaniem jesteśmy trochę wpuszczani w maliny przez duże korporacje, bo to one i osoby, które „ciągną” z nich zyski ponoszą odpowiedzialność za to, co dzieje się z naszą planetą. To, że mamy wyrzuty sumienia, bo kupimy napój w plastikowej butelce i umyjemy zęby plastikową szczoteczką, to sprytny zabieg marketingowy, który odwraca naszą uwagę od źródła problemu. A sztuka? Sztuka reaguje, bo artyści to zwykle bardzo wrażliwi ludzie. Być może moje poglądy są radykalne, ale podczas wystawy będzie okazja, by o tym podyskutować. Jesteśmy otwarci na każdą opinię. Zapraszam na wystawę, na spotkania i zachęcam do dyskusji.


| ROZMOWA |

Przywracanie pamięci lewakom Patriotyzm dziś się nosi, ale nie jak kiedyś w sercu, tylko na ubraniach. Rynek odzieży narodowej rośnie w siłę, ale czy wraz z nim rośnie nasza znajomość historii? Na to dyskusyjne pytanie spróbowaliśmy odpowiedzieć razem z Doro, współzałożycielką kolektywu Lewacka Szmata. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO LEWACKA SZMATA

Bycie Lewacką Szmatą opłaca się? Producenci odzieży patriotycznej zdradzają, że zarabiają ponad milion złotych skali roku. A wy? - Chciałabym, żebyśmy zarabiały miliony... ale nie zarabiamy (śmiech). W ogóle trudno powiedzieć, że Lewacka przynosi nam dochody, z których mogłybyśmy żyć i się utrzymywać. To projekt, który raczej wymaga od nas ciągłego inwestowania - w nowe wzory, w nowe produkty. O ile na rynku prawicowa wersja historii jest nadreprezentowana - w mniej lub bardziej absurdalnych odsłonach, o tyle lewicowa jest niedoreprezentowana. W popkulturze czy mainstreamie prawie jej nie ma. Jeśli już się pojawi, to i tak w prawicowej odsłonie. To dość kuriozalne, bo najczęściej zostawia się samego bohatera „na okładce” bez jego przekonań i poglądów. To zwyczajne fałszerstwo historii. No, ale w związku z tym Lewacka Szmata ma dużo do zrobienia (uśmiech). Czyli to się opłaca, ale ze względów ideowych. - Lewacka Szmata powstała z naszych przekonań, a także z przeświadczenia, że jeśli można coś zmienić, to między innymi przez modę i popkulturę, przez mainstream. Żyjemy w czasach, kiedy w szkołach naucza się głównie prawicowej wersji historii, a państwo wywiera wpływ na naszą przeszłość, stosując środki propagandowe. Dlatego naprawdę mamy olbrzymią frajdę z tego, co robimy. Mija nam trzeci rok działalności. Zaczynałyśmy od czterech produktów, dziś jest ich około ośmiuset i cały czas pojawiają się nowe. Zorganizowałyśmy też choćby taką akcję, jak „100x100 Przypomnijmy bohaterki i bohaterów lewicy”. To było stosunkowo trudne zadanie, bo o ile tych postaci jest dużo, to ich wizerunków w wersji, którą można wykorzystać jest niewiele - szczególnie wizerunków kobiet. Nasza graficzka i tak dokonywała cudów, przenosząc niektóre portrety na wlepki. Środki na wydrukowanie naklejek zbierałyśmy przez platformę crowdfundingową . Udało się. Takie sukcesy dają olbrzymią satysfakcję. To chyba znaczy, że nie jest tak źle? Macie całkiem duże dotarcie. - Nie reklamujemy się, nie mamy swoich influencerek, którym wysyłamy darmowe produkty. Po prostu nie działamy jak duże firmy. Ale za to niedawno załapałyśmy się na okładkę Wysokich Obcasów z Agnieszką Dziemianowicz-Bąk, która założyła naszą koszulkę do sesji. Wcześniej Ela Podleśna zrobiła to samo.

36

Nie zabiegałyśmy o to. To były prywatne decyzje. Dla nas to olbrzymi komplement i wielka niespodzianka. W „Polityce” pisał o nas duży artykuł Rafał Woś, wspominała o nas wyborcza.pl, Roman Kurkiewicz w Przeglądzie, itd. Gdzie w takim razie leży problem? Skąd te luki w historii? To wina społeczeństwa, rządu, systemu w jakim żyjemy? - To, co wyprawia dziś IPN jest kuriozalne, a czasem po prostu podłe. Ale to też nie tak, że luki w naszej historii pojawiły się niespodziewanie za rządów PiS. To się działo już dawniej, w zasadzie od 89. roku, kiedy do głosu zaczął dochodzić Kościół. To były też czasy, kiedy wydawało nam się się, że „oto upadł socjalizm i nadchodzą lepsze dni”. Trudno jednak powiedzieć, że ten upadający socjalizm miał wiele wspólnego z prawdziwym socjalizmem. Na pewno nie był tym, czym przedwojenni socjaliści wyobrażali sobie, że będzie. Przypomnę choćby, jak skończył Kazimierz Pużak (red. aresztowany przez UB i skazany w procesie pokazowym). Wydawało nam się, że „kapitalizm załatwi nam wszystko i będzie super”. Okazało się, że się pomyliliśmy. Koniec końców socjalizm, komunizm, marksizm... wszystko nagle pomieszało się ze sobą i zrobiło się śmieszne dla społeczeństwa. Straciło swoje znaczenie i wartość. Okazało się, że lepiej wymazać część historii, niż o niej szczerze mówić. W rezultacie XX-lecie międzywojenne, które było ohydnym okresem dla większości ludzi, dziś jest gloryfikowane. Tak samo jak szlachta i kultura dworska. Nikt nie mówi


| ROZMOWA | o chłopach i niewolniczym systemie pracy, na którym ta szlachta wyrosła. W PRL-u było podobnie, część historii była fałszowana, inna część wskazywana jako ta, którą trzeba czcić. To straszne pomieszanie faktów sprawiło, że ludzie zaczęli się odwracać. Waszą misją jest przywrócenie pamięci o właściwych wydarzeniach? Brzmi to jak walka z wiatrakami. - Wszystkie działania, które odbywają się wbrew ogólnie panującym trendom, zawsze na początku wydają się walką z wiatrakami. Tak samo jak i wszystkie działania, które początkowo nie przynoszą żadnych profitów - nie tyle finansowych, ale znaczeniowych. My wierzymy w to, co robimy i wierzymy, że się da. Ale rozumiemy też, że Lewacka Szmata nie olśni nagle całej Polski. Weszłyśmy w mainstream i odzież, bo to świetny sposób na dotarcie do ludzi. Mam nastoletniego syna i widzę co młodzież nosi w szkole. Zauważyłam, że często są to rzeczy z symbolami, o który nie mają pojęcia. Noszą je, bo idzie za tym pewien rodzaj wspólnoty, poczucie więzi i tradycji. Nie wiedzą jednak, co stoi za symbolem, który mają na sobie. Np. za symbolem Polski Walczącej, datą 44. czy AK. Oni w ogóle nie mają pojęcia o manifeście AK, który był mocno lewicowy. Chciałybyśmy prowadzić naszą działalność tak, aby docierać do takich osób, docierać z agendą lewicową, feministyczną, socjalistyczną czy antykapitalistyczną. To wciąż nisza, ale kto wie... Takich kolektywów, grup czy pomysłów jak nasze powoli przybywa - lewicowo.pl, Przywróćmy pamięć o Patronach Wyklętych, socjalizmteraz.pl i masa feministycznych portali. Nie z każdym jest nam po drodze, ale uważam, że im więcej tych odnóg tym lepiej. Wspomniałaś o młodzieży. To grupa, która dziś cierpi na deficyt autorytetów. Może dla nich noszenie odzieży patriotycznej to pewien rodzaj buntu? - Buntu? To ja się właśnie pytam, gdzie w tym jest ten bunt? Bunt jest dziś niesamowicie skomercjalizowany. Żyjemy w państwie, które oficjalnie pomaga finansowo tzw. firmom patriotycznym i umieszcza ich produkty w miejscach przez siebie kontrolowanych. To absurd, a nie bunt. To może po prostu młodzież jest najbardziej plastyczną grupą i dlatego producenci do niej uderzają w pierwszej kolejności? - Nie wiem czy młodzież jest plastyczna… nie chciałabym tego tak określać. Moje pokolenie, ale też i starsze pokolenia często mają już wypracowany światopogląd, którego nie chcą zmieniać. Młodzi ludzie dopiero wchodzą w to bardziej świadome rozumowanie. To nie tak, że tylko oni są podatni na propagandę. Wszyscy jesteśmy. Ale mając wybór i próbując różnych rzeczy, jest spora szansa, że znajdą coś dla siebie, coś co ich porwie. Tak jest np. ze strajkiem klimatycznym. „Starzy” mogą płakać, że młodzież nie chodzi na KOD-owskie manifestacje i jest nieaktywna politycznie, ale to nieprawda! Młodzież jest aktywna tam gdzie czuje, że ma na coś wpływ. Żeby zmienić władzę, wystarczy iść na wybory, ale żeby pokonać kryzys klimatyczny potrzeba znacznie więcej. Potrzeba zrewolucjonizowania światowego kapitalizmu. Jesteśmy na skraju przepaści, nierówności rosną, kapitał kumuluje się w prywatnych rękach, zyski stoją na pierwszym miejscu, planeta na drugim. Właśnie wpuściliśmy na naszą stronę koszulkę „capitalism kills” z misiem koalą. Myślę, że to jednoznaczny przekaz, kto odpowiada za to, co dzieje się na świecie.

ne przez Was wartości? Niektóre inicjatywy potrafią podnieść sprzedaż. Wystarczy wspomnieć protesty kobiet. - Jasne, że sprzedaż się podnosi, ale mówimy o dodatkowej sprzedaży kilku czy kilkunastu sztuk produktu, a nie tysiącach. Jeśli chodzi o strajk kobiet, uczestniczyłam w tworzeniu całej tej akcji w Szczecinie, bo to odzwierciedlało i nadal odzwierciedla moje przekonania. To na pewno nie tak, że działamy na zasadzie cynicznego wykorzystania sytuacji dla osiągnięcia zysku. Zdecydowanie nigdy nie zamierzamy tego robić i zawsze się od tego odżegnujemy. Innym przykładem jest inicjatywa na rzecz nietoperza mopka zachodniego. Jakiś czas Ojcowie Oblaci z województwa świętokrzyskiego zamierzali wznieść centrum pielgrzymkowe, kosztem terenów, na których żyje wiele zagrożonych gatunków zwierząt - w tym mopek. Ministerstwo oczywiście chciało im dać te tereny. Na szczęście, po licznych protestach pomysł został wstrzymany na razie. W ramach solidarności wypuściliśmy na rynek koszulki, kubki i torby z mopkiem, a procent ze sprzedaży przekazujemy na rzecz stowarzyszenia, które broni tych zwierząt. W zasadzie to Wy też jesteście producentami odzieży patriotycznej. Wypuszczacie tylko trochę inne produkty na rynek. - Nie wypuszczamy innych produktów, po prostu inaczej rozumiemy patriotyzm. Ja jestem patriotką swojego podwórka, swojej ulicy, literatury którą czytam. Ale nie jestem patriotką, która uważa, że Polacy to naród wybrany. Chciałabym przybliżać ludziom historię Polski, ale przez pryzmat walki jaką podejmowali nasi przodkowie, a nie kapitałowych rozgrywek rządu. W Lewackiej Szmacie też nie zawsze mamy identyczne poglądy, czasem nie zgadzamy się ze sobą w stu procentach, ale to przecież normalne. Każdy ma prawo do swojego spojrzenia na temat. Wasza działalność wpływa na Wasze prywatne życie? Idziesz w koszulce z Marksem, a sąsiad dostaje „apopleksji”? - Dokładnie tak (śmiech). Mamy takiego jednego sąsiada, który krzyczy na nas, wyzywa od komunistek i chowa się, bo boi się komunistów (uśmiech). Poza tym sąsiadem, raczej nie spotkałyśmy się z objawami nienawiści czy niechęci. Przeciwnie, dziewczyny czasem potrafią zatrzymać nas na ulicy i zapytać - a skąd ta torba? Zatem, co Was teraz najbardziej wkurza? Z czym będziecie walczyć? - Widziałaś koszulkę z paskami klimatycznymi? Z jednej strony to rzeczywisty zapis wzrostu temperatur, z drugiej to kod kreskowy. Teraz chcemy mocno pracować nad budowaniem świadomości na temat związków między tym, co dzieje się na świecie a kapitalizmem. Najbogatsi dysponują środkami, dzięki którymi skutecznie są maskowane wydarzenia i ruchy pozwalające społeczeństwu połączenie całego zła z ich chęcią zysku. Bo jak to się dzieje, że w Australii lobbyści węglowi przeznaczają potworne sumy, żeby powstawały nowe kopalnie węgla, a równocześnie rząd obcina środki na straż pożarną? To było jeszcze przed falą pożarów, ale kiedy ta przyszła, Australia zaczęła prosić świat o pomoc. Tylko nie tych najbogatszych, a takich ludzi jak ja czy ty, zwykłych ludzi. Tych problemów nie da się załatać „biedakami”, trzeba działać systemowo, ale się tego nie robi. Demokracja jest dziś na usługach kapitalizmu. Musimy zawrócić i szukać innego rozwiązania.

Wspieracie akcje lub stowarzyszenia, które promują szerzo-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

37


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Miasto, w którym większości rzeczy udało nam się nie zepsuć Nie będziemy narzekać. Razem z Karolem Nieradką, architektem i prezesem szczecińskiego SARP-u wybraliśmy się na spacer po mieście i zamiast szukać przysłowiowej dziury w całym, skupiliśmy się na tym, co mamy i mieć dopiero będziemy. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK

Można podsumować szczecińską architekturę jednym słowem? - Architektura Szczecina na pewno nie jest tak skomplikowana, żeby mieć problem z jej opisaniem, ale nie jest też tak jednolita, żeby jedno słowo wystarczyło. Zatem spróbujmy w kilku zdaniach. - Gdybym miał na szybko skatalogować architekturę Szczecina, podzieliłbym ją na przedwojenną i powojenną. Przedwojenna to ta historyczna, eklektyczna i modernistyczna. Powojenna to już konkretne okresy. Okres wyparcia architektury poniemieckiej, czyli skuwanie ozdobnych tynków na kamienicach. Zachwyt nowoczesnością i funkcjonalizmem lat 60. i 70., po którym nastąpił wyraźny spadek formy tego budownictwa. I czas wyparcia wszystkiego, co komunistyczne na rzecz styropianu i kolorowych elewacji. Myślę, że w tej chwili jesteśmy na etapie, kiedy w końcu potrafimy docenić to, czego dokonaliśmy w przejętym Szczecinie. W dodatku dzięki sukcesom filharmonii, Centrum Dialogu Przełomy czy basenu Floating Arena, stanęliśmy mocno na nogi i uwierzyliśmy w siebie. Tylko czy nie uwierzyliśmy w siebie za bardzo? Bo tak szybko, jak przywykliśmy do życia w „mieście architektury”, tak szybko zaczęliśmy pytać - co będzie następne? W odpowiedzi nic nowego nie powstało. To czas wygaszania pomysłów? - Faktycznie, od pewnego czasu nie budujemy dużych publicznych obiektów architektonicznych, które mają tak silne oddziaływanie, jak filharmonia, muzeum lub nowy plac. Tylko czy co trzy lata musimy wznosić ikoniczny budynek? Powoli jest przygotowywany konkurs na duży gmach publiczny na Łasztowni, który przyciągnie

38

spore zainteresowanie. Optymistycznie zakładając, w 2027 roku możemy spodziewać się efektów. Wcześniej na Łasztowni pojawi się Muzeum Morskie. Może nie będzie to obiekt tak znamienny jak filharmonia, ale dla miasta będzie miał duże znaczenie ze względu na funkcje, które nada Łasztowni. Od dłuższego czasu obserwuję rosnące zainteresowanie tamtymi terenami. I choć koparki jeszcze nie stoją na bulwarach, to ruchy biznesowe są bardzo intensywne, a działki regularnie drożeją. Dobry projekt to drogi projekt? - Obecnie, w ramach konkursu powstaje Centrum Aktywności Lokalnej w Podjuchach, bardzo przyzwoity budynek o niewielkim budżecie. Liczę też, że ziści się projekt biblioteki na Prawobrzeżu - również stworzony w ramach konkursu. Dokumentacja jest już oddana do urzędu i wcale nie potrzeba ogromnych środków, by ruszyć z pracami. Mam nadzieję, że takich projektów będzie więcej. Takich, które nie kosztują 200 mln, tylko 10 mln może 20 lub 30, ale wybranych w drodze konkursu, gdzie my, architekci ścigamy się na jakość. Dobry projekt na obiekt użyteczności publicznej, to właśnie taki wybrany w konkursie. A co z projektami ideowymi? Trzy lata temu stworzył Pan projekt nadbudowy Bramy Królewskiej w Szczecinie, w ramach autorskiego cyklu „Ubytki”. Powinniśmy liczyć na realizację takich pomysłów? - Akurat ten projekt nie powstał po to, by go zrealizować. Powstał, bo da się go zrealizować. Tak jak pani powiedziała to projekt ideowy, ale to też pewien rodzaj mojej dyskusji na temat miasta. Oprócz niego przygotowaliśmy projekt postawienia dźwigu na placu Adamowicza, a w planach jest jeszcze nadbudowa Bramy Portowej.

Wszystko w ramach cyklu „Ubytki”. Ubytki zamiast zabytki. Bo zabytki już mieliśmy. Pomnik Wdzięczności dla Armii Czerwonej został dosłownie wyrwany ze swojego miejsca. Szkoda, bo tworzył oś widokową i był zakończeniem Złotego Szlaku. Teraz zakończeniem jest żółty dziesięciopiętrowy blok. Moim zdaniem nie można czegoś „wyrwać” i tak tego zostawić. Stąd pomysł na dźwig w tym miejscu. Dźwig, który jest mocno kojarzony z naszym miastem i do tego można ten projekt zrealizować niewielkim kosztem. Podobnie z Bramą Królewską. To ubytek, bo czegoś w niej brakuje. Kiedy spojrzymy na historyczne zdjęcia, zobaczymy, że dawniej jej dach był zasypany wysokim wałem ziemnym wypełniającym pustkę pomiędzy reprezentacyjnymi szczytami. Wał został rozebrany, a między szczytami zostało coś na kształt siodła, tyle, że bez jeźdźca. Długo szukaliśmy pomysłu i formy, która wypełniłaby tę pustkę. W końcu udało się. I właśnie to ta nasza dyskusja. Publikujemy projekt i liczymy na wymianę zdań, zainteresowanie różnych środowisk architekturą. Czy tylko skomplikowane i wielkie - dosłownie wielkie projekty dziś się liczą? Czy może mniej spektakularne, proste zabiegi, jak choćby ujednolicenie kolorów kamienic lub edukacja też są ważne dla naszej przestrzeni? - Jedno i drugie jest ważne. Moja działalność, jako działalność zawodowa skupia się m.in. na projektowaniu skomplikowanych budynków i dużych projektów, ale to, czym zajmujemy się w SARP-pie, to przede wszystkim edukacja i promocja jakości w architekturze oraz wiedzy o niej. To są często działania niespektakularne. Polegające na godzinach rozmów z władzami miasta, żeby pewne rzeczy


| ROZMOWA MIESIĄCA |

zrobić lepiej, żeby zorganizować konkurs, żeby coś wstrzymać i zrobić to za rok, zamiast dziś, ale źle. Wierzę, że te działania wnoszą i wniosą dużo do naszej przestrzeni miejskiej. Co w takim razie wniosłoby pójście śladami Łodzi czy w Poznania, gdzie dawne przestrzenie przemysłowe są remontowane i adaptowane na nowo? Tam powstają lofty, centra kultury i kluby, a w Szczecinie takie nieruchomości się burzy, ewentualnie czeka aż wyniszczeją. Świetnym

przykładem jest Stara Cukrownia. - Myślę, że to duże uproszczenie. Usłyszeliśmy, że na peryferiach Szczecina wyburzono Starą Cukrownię i uważamy, że to nierozsądne, bo w Łodzi takie obiekty były remontowane. Tylko nie wiemy w jakim stanie był budynek i jakie możliwości dawał. Poza tym, jeśli chodzi o Łódź, to mówimy o obiektach poprzemysłowych ogromnej skali i wartości zlokalizowanych w centrum miasta. Nie mówimy o starych olejarniach czy starych szwalniach na obrzeżach. Tylko trzeba też uczciwie dodać, że deweloper zbankru-

tował na projekcie rewitalizacji łódzkich loftów Scheiblera. Do tego polecam pojechać do Łodzi, przejść się kilkoma ulicami, wrócić do nas i odetchnąć porządkiem, bo nawet jeśli mamy zniszczone kamienice i nie mamy przerobionych fabryk w centrum, to przynajmniej wszystko stoi prosto, a układ urbanistyczny śródmieścia jest niemal nienaruszony. Jeśli chodzi o Poznań, to mówiąc o globalnym przykładzie można powiedzieć o Starym Browarze, dziś galerii handlowej. Nowy-stary zabytek, w dużej mierze zbudowany od początku. Tylko,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

39


| ROZMOWA MIESIĄCA |

że znowu mówimy o obiekcie, który znajduje się w samym centrum miasta, w dodatku z potężnym inwestorem. Osobiście zupełnie nie odpowiada mi architektura Browaru i nie zazdroszczę Poznaniowi akurat tego budynku. Mają znacznie lepsze. Wylewanie łez, że u nas jest okropnie, a tam w Polsce tak pięknie i mądrze naprawdę nie ma sensu. Zapewniam, że „tam w Polsce” ludzie narzekają tak samo. Dla przykładu, w Częstochowie nie ma nawet miejskiego architekta i nie jest to dobre zjawisko. Z kolei w Warszawie decyzją prezydenta weszło rozwiązanie, aby każda inwestycja miejska czy publiczna była realizowana w drodze konkursu i choć nie przepadam za architekturą Warszawy, to rzeczywiście przyznaję, że jest to godne naśladowania. Z drugiej strony, przecież byłoby nudno gdyby wszystkie miasta, dzielnice i osiedla wyglądały tak samo. Ale chyba z planowaniem przestrzennym też ciężko nam idzie? - Piękno w różnorodności. Kiedy Stefan Kuryłowicz dostał zlecenie na bardzo duże osiedle zamknięte w Warszawie, podzielił je na kilka części i zaprosił do współpracy zaprzyjaźnione pracownie architektoniczne. Wiedział, że działka jest tak duża, że jeśli wszystko wyjdzie spod jednej ręki, to wpadnie się w taki kanał sztampy, że nawet jeżeli będzie ładnie, to będzie nudno. Ludzie nie lubią tylko ładnych przestrzeni. Ludziom czasem podoba-

40

ją się ruiny, miejsca brzydkie. Czasem ludzie najlepiej czują się na znienawidzonych blokowiskach, bo tam jest więcej oddechu, niż na nowych osiedlach gdzie nie ma nawet ławek. Nie da się wszystkim dogodzić. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku myślenia globalnego o mądrych planach miejscowych, o tym, że planowanie przestrzenne powinno obejmować całą Polskę. Nie chodzi tylko o Szczecin. Nie jesteśmy złym przykładem, raczej tym lepszym. Planowanie przestrzenne w kraju jeszcze nam się nie udało. To ogromny problem, którego pewnie ani jedna osoba, ani jedno ministerstwo w trakcie trwania jednej kadencji nie naprawi. Może naprawią go kolejne ekologiczne wieżowce i domy? - Oczywiście, to nie tak, że jestem przeciwnikiem rozwoju, ale myślę, że zamiast rozbudowywać - nieważne jak ekologicznie, powinniśmy dogęszczać miasto. To znaczy zabudować wolne przestrzenie w centrum, a nie na obrzeżach. Szczecin ma niecałe 400 tys. ludzi, a powierzchnię Łodzi, która ma 800 tys. mieszkańców. A Łódź też nie jest gęsto zabudowana. Dobrym przykładm jest Bazylea, która ma pięciokrotnie większą gęstość zabudowy w stosunku do powierzchni zamieszkania, niż Szczecin. I to przy praktycznym braku wieżowców. Jeśli zabierzemy się za rozwiązanie tego problemu, to przestaniemy rozmawiać o tym, czy

powinny być tańsze parkingi, podziemne parkingi, czy parkingowce. Kiedy miasto zagęści się, będzie tańsze i łatwiejsze w utrzymaniu dla włodarzy. Całe szczęście, zaczynamy to zauważać, bo rozległe miasto, to drogie miasto. Nas na nie nie stać. Rozlewanie się miast generuje potrzebę budowy infrastruktury technicznej i społecznej - przedszkoli i szkół, które w centrum wyburzamy. Ale co z ekologią? W centrum miasta wyrósł Posejdon, biurowiec reklamujący się proekologicznymi rozwiązaniami. Na obrzeżach również pojawiło się kilka nowych domów. Moda, spisek, wymóg? - Posejdon faktycznie jest certyfikowany Breeamem na poziomie very good - niemal najwyższym. To pierwszy tej klasy budynek w Szczecinie. Myślę, że niedługo nie będzie to już moda a wymóg. Zwiększają się parametry charakterystyki energetycznej, które muszą spełniać budynki, a my musimy je respektować. Chcemy zrobić budynek, to trzeba go tak zaprojektować, aby jego oddziaływanie na środowisko było coraz mniejsze. Wymogi zaostrzają się mniej więcej co dwa lata. Jestem przeciwnikiem spisków dziejowych, nikt nas do tego nie zmusza. Sami chcemy pozbyć się smogu, żyć zdrowiej i czyściej, trochę mniej psuć planetę. Jeśli nadal będziemy chcieli konsumować nasze otoczenie na tym poziomie co teraz, na pewno szybko odczujemy tego


| ROZMOWA MIESIĄCA |

skutki. Tak naprawdę, najbardziej ekologicznym rozwiązaniem jest niebudowanie. Często to mówię osobom, które pytają mnie podczas projektowania domu jednorodzinnego o panele fotowoltaiczne czy pompy ciepła. Jeśli wybierzemy niebudownie, nie będzie setek metrów rur pod ziemią, nie będzie 200 mkw betonu, nie będzie nowej drogi i podjazdu, nie będzie przejechanych kilometrów do Włoch czy Niemiec po towar. A dzięki temu nie będzie śladu węglowego, co oznacza, że zdecydujemy się na najbardziej ekologiczne rozwiązanie (uśmiech). Na ile więc funkcjonalna jest ta ekologiczność i inteligencja, którą próbujemy przemycać do budynków? Kiedyś przeczytałam takie zdanie - nowoczesny budynek jest jak chory na OIOM-ie - wystarczy wyjąć wtyczkę i po sprawie. - To temat, o którym moglibyśmy zrobić osobny materiał. Wszystko zależy od rozsądku i skali wdrażania takich rozwiązań. Są osoby, które ze względu na pracę żyją z dala od swoich domów, pod ich nieobecność zdarza się, że przyjeżdżają np. kurierzy. Możliwość zdalnego otworzenia furtki na pewno jest tu pomocna. Inni wyjeżdżają na długo i na chwilę przed powrotem chcą wszystko uruchomić, tak żeby wejść do ciepłego mieszkania. To dobre i mądre metody. Jeśli je mamy, warto z nich korzystać. Jednak są też inne przykłady, niekoniecznie tak dobre. Na szczycie ich listy pierwsze

miejsce zajmuje wentylacja mechaniczna. Jest oszczędna i szybka, dociera wszędzie gdzie tego chcemy. Natomiast taka wentylacja to system, który wymaga prądu, psuje się, trzeba go regularnie konserwować i czyścić. Jeśli go nie wyczyścimy, a często o tym zapominamy, przestanie być zdrowy i obróci się przeciwko nam. Na zachodzie obserwuje się powrót do wentylacji grawitacyjnej, tej samej, od której my wciąż staramy się odejść. Tylko, że tam wspomaga się wentylację grawitacyjną przy użyciu narzędzi, o których pani wspomniała, czyli inteligentnego sterowania całym budynkiem. W Austrii powstał budynek biurowy wentylowany grawitacyjnie, pozbawiony nawet ogrzewania i klimatyzacji. Wg. mnie to kierunek zmian ekologicznych. Ludzie czy technologia są w takim razie problemem? - Zdobycze technologii na pewno nie są problemem. Problemem jest złe budowanie i to na wielką skalę obiektów publicznych, osiedli i biurowców bez tych technologii. Uważam, że właśnie tam takie rozwiązania powinny funkcjonować, bo są w stanie oszczędzić mnóstwo ciepła, energii, spalin, itd. Moim zdaniem powinno to być wpisane jako wymóg. Na pewno trudno jest dać jedną odpowiedź w tym temacie. Ale dobrze że mamy inteligentne rozwiązania, bo możemy z nich korzystać. Możemy, ale nie musimy. W przypadku nowych budynków o takie

rozwiązania nietrudno. Ale co z kamienicami, co z blokami z wielkiej płyty? - Problem szczecińskich kamienic jest dość złożony. Były budowane jako kamienice czynszowe. Właściciel, którego dziś pewnie nazwalibyśmy deweloperem wznosił budynek, a następnie udostępniał go na wynajem. Tak zarabiał. W ten sposób powstało prawie całe miasto. Niestety Szczecin, zresztą jak i inne miasta, abdykował z rewitalizacji tych budynków. W konsekwencji przeszły one na własność indywidualną ich lokatorów. To kilkanaście, czasem kilkadziesiąt osób, które muszą się ze sobą dogadać, chcąc np. odświeżyć elewację czy wymienić okna na klatce schodowej. Poniekąd to dobrze, bo chroni nas to przed sytuacją, kiedy jedna osoba wpada na pomysł pomalowania kamienicy na różowo, a reszta musi się dostosować. Tylko, że te wspólnoty nie są w stanie zrobić więcej, niż remont elewacji czy klatki. Nie dadzą rady odbudować przestrzeni wspólnej, naprawić podwórek, dostawić wind, bo wiąże się to ze zniszczeniem czyjegoś mieszkania, z nawiązaniem kontaktu z inną wspólnotą, rozpoczęciem współpracy z miastem. To nie są proste sprawy. Misja niemożliwa? - Wdrożenie jakichkolwiek większych rozwiązań, wymaga tego, co się stało na tzw. kwartałach norweskich na Turzynie. W skali kraju, to była modelowa rewitalizacja. Jej autorem jest szczeciń-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

41


| ROZMOWA MIESIĄCA |

skie Studio A4 Jacka Lenarta, który w tym roku dostał honorową nagrodę SARP-u. Tylko ta modelowa rewitalizacja wymagała najpierw wyprowadzenia ludzi z mieszkań, a później ich wprowadzenia. Ostatecznie większość lokatorów wciąż tam mieszka. Efekty wizualne nie są spektakularne i pewnie większość ludzi w Szczecinie nawet nie wie, że coś takiego miało miejsce, ale ten przykład podaje się w Polsce jako wzór modelowej całościowej rewitalizacji. Powtórzenie tego nie jest niemożliwe, ale bardzo, bardzo trudne. Wystarczy przypomnieć próbę rewitalizacji budynków wokół Deptaku Bogusława. Procedura wywłaszczenia trwała latami, w tej chwili jest na różnych etapach i nie wiadomo jak się zakończy. Potrzebne jest konsekwentne, całościowe podejście do tego tematu. A bloki z wielkiej płyty? Nie powinniśmy ich ratować lub odwrotnie - burzyć? Podobno miały się walić. - Bloki z wielkiej płyty obronią się i zostaną z nami. Nie zostaną wyburzone z podobnych powodów co kamienice. Właścicielami mieszkań w bloku są mieszkańcy bloku. Nie ma tam jednego jednego właściciela. Jest ich stu. Trudnym zadaniem jest spróbować przekonać sto osób, żeby razem ze swoimi rodzinami się przeprowadziło. Co prawda, jest kilka udanych przykładów takich działań. Najlepszy jest warszawski. Deweloper podjął ryzyko ze względu na atrakcyjność działki. Wywłaszczył mieszkańców, wykupił działkę, postawił tam osiedle i zapewnił mieszkańcom lokale zastępcze. Ale z każdym negocjował indywidualnie. Mieszkań

42

powstało kilka razy więcej, zatem dla dewelopera było to opłacalne. Jednak nie sądzę, żeby takich działek było dużo w Szczecinie, w Poznaniu czy we Wrocławiu. Bloki w gruncie rzeczy nie są takie złe. Ich największą słabością od zawsze były miejsca łączeń płyt, które pod wpływem mrozów i temperatur korodowały. Teraz zalepione styropianem będą stały z nami 100 lat i nie ma co liczyć, że znikną czy się zawalą. To stosunkowo młode budynki. Zamiast narzekać na nie i ich kolory, powinniśmy zacząć myśleć o przestrzeni wspólnej między nimi, bo to dużo większy problem. Ludzie żyją w mieszkaniach i między blokami, nie na klatce schodowej i nie na elewacji. Tu przykład. Pamiętam jak przy ulicy Jagiellońskiej wyremontowano elewacje kamienic, ale wciąż chodziło się po brudnym i krzywym chodniku. Dookoła panował chaos, więc nikt na te kamienice specjalnie na zwracał uwagi. W Toruniu zrobiono odwrotnie. Przebudowano ulicję Mickiewicza, wyremontowano ścieżki rowerowe, nasadzono drzewa i zrobiono chodniki, a budynków nie ruszono. Efekt był świetny, życie wróciło do tego miejsca. Zamknięte osiedla można traktować jako alternatywę dla tych problemów? - Powiedziałbym, że zamknięte osiedla to temat, który już przemija. Moda na nie panowała może z 10 lat temu i przywędrowała z Ameryki. W Szczecinie na szczęście nie powstało ich aż tak dużo. Na pewno to prawda, że lubimy zachwycać się rzeczami z Ameryki, tylko że Ameryka funkcjonuje zupełnie inaczej. Tam prawie nie ma miast na-

szego typu, szczególnie na południu, gdzie wielu ludzi faktycznie żyje w zamkniętych enklawach z dala od wszystkiego. Poza tym zmienia się nasza świadomość. Chęć życia w mieście wraca, następuje powrót do centrum. Ceny mieszkań znów są najwyższe właśnie w centrum. Ludzie zauważyli, że mieszkając na peryferiach, potrzebują dwóch samochodów, a jak dzieci są już dorosłe, ale jeszcze w liceum, to pod domem pojawia się trzecie albo i czwarte auto, korki się nie zmniejszają a wydłużają. Do tego trzeba kosić 1000 metrów trawnika, a my wcale nie mamy na to czasu i ochoty. W rezultacie powstają tzw. domy rozwodowe. Okazuje się, że lepiej mieszkać bliżej pracy i szkoły, niż w wielkim domu na przedmieściach. Cieszy mnie, że zaczynamy to rozumieć. Czyli koniec końców, w Szczecinie nie jest tak źle. Narzekamy, ale robimy to bardziej hobbystycznie (uśmiech). - Absolutnie nie mamy na co narzekać. Jakiś czas temu przeczytałem, że jeśli ktoś jest młody i chce się szybko dorobić, powinien wybrać Warszawę, ale jeśli ktoś chce żyć, może za mniejsze pieniądze, ale w większym komforcie, to wybierze Szczecin. I coś w tym jest. Jako miasto mamy olbrzymi potencjał. Wiem, że słyszymy o tym od 60. lat i wciąż pytamy - co z tego wynika? Ale w rzeczywistości wynika wiele. Dziś Szczecin to jedno z najładniejszych miast w kraju, miasto, w którym większości rzeczy udało nam się nie zepsuć.


#reklama


| PODRÓŻE |

Filipiny - azjatycka perła Rajskie wyspy, piękne plaże, niesamowita przyroda, a to wszystko bez turystycznego zgiełku rodem z Tajlandii. Czy warto je zobaczyć? Zdecydowanie tak, ale jak to w podróżach bywa, są też elementy, na które warto się wcześniej przygotować! TEKST I ZDJĘCIA MARTA PATERKA-PIWKO

Filipiny pod względem swojego ułożenia geograficznego nie mają zbyt wielkiego szczęścia. Bliskość pacyficznego pierścienia ognia i filipińska płyta tektoniczna sprawiają, że rejon ten jest szczególnie narażony na trzęsienia ziemi i tajfuny. Nie wiem, czy jest to informacja, od której warto rozpocząć artykuł, którym chcę jednak zachęcić Was do podróży tam, ale dla nas ten fakt okazał się bardzo ważny już na początku wyprawy. Okazało się bowiem, że w trakcie naszych lotów do Manili (wyprawa z Polski to dwa loty i 16 godzin w powietrzu) uformował się tajfun, który miał uderzyć we wschodnie części Filipiny dzień po naszym przylocie. Mieliśmy tu jednak sporo szczęścia, wybierając podróż w stronę wysp Palawan i Bohol, które znajdują się w zachodniej części kraju. Zgodnie z planem, Manilę opuściliśmy o poranku. Tajfun Kammuri miał dotrzeć do Manili popołudniu tego samego dnia. Okazało się, że zyskał na sile i przekształcił się w super tajfun o wietrze wiejącym z prędkością 200 km/h. Nie muszę chyba mówić, że zastanawiała nas ta cała sytuacja, zapytaliśmy więc lokalnego taksówkarza o jego wrażenia. Bez skrępowania powiedział, że to nic wielkiego, a nawet jest to lepszy dzień w pracy, bo turyści panikują i więcej jeżdżą taksówkami. Kammuri ostatecznie nie był tak bezproblemowy, w wyniku jego działań zginęło kilkanaście osób. Wielką zaletą wyspiarskiego kraju jest jego niesamowita bioróżnorodność, również ta morska. Udało nam się wybrać na trzy wyprawy tzw. „island hopping”, czyli wycieczki po okolicznych

44

i często niezamieszkanych wyspach. Organizacją tego typu wypraw zwykle zajmują się lokalne biura turystyczne, hotele współpracują z nimi, dzięki czemu zapisanie się na nie jest bardzo łatwe. Widać, że biznes turystyczny nie jest jeszcze rozwinięty na Filipinach. Należy spodziewać się chaosu organizacyjnego i częstego czekania (najczęściej trudno nawet powiedzieć na co się czeka!) - turystów potrafi to doprowadzić do szału. Same wyprawy jednak rekompensują początkowe wrażenia. Szereg rajskich plaż, przepiękne zatoki, wyjątkowe miejsca do nurkowania i snorklingowania zachwycą wszystkich fanów tego typu aktywności. Masywne żółwie, delfiny, egzotyczne ryby i rafa koralowa - naprawdę jest co podziwiać! Pływanie w błękitnej wodzie może jeszcze nieść za sobą dodatkowe, już mniej przyjemne, niespodzianki… Pamiętajcie więc koniecznie o odpowiednim sprzęcie do pływania i tu szczególnie o butach - dna są bowiem często usiane kolczastymi jeżowcami, z którymi niestety miałam nieprzyjemność się zapoznać… Wyprawy, w mniejszych lub większych grupach, organizują lokalni mieszkańcy. Widać w nich szczerą miłość do wody i natury. Uważnie dbają o to, aby nie śmiecić, zwracają uwagę na plastik i pilnują turystów, aby nikt nie niszczył rafy koralowej. Na lądzie spotka Was także wiele piękna. Roślinność jest niezwykle bujna! Wszyscy fani zieleni i natury będą tu zachwycać się widokami. Znane nam z domowych doniczek rośliny są tu dosłownie wszędzie… a do tego wielkością zdecydowanie odbiegają od tego, czego się można spodziewać! Palmy, szczególnie koko-


| PODRÓŻE |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

45


| PODRÓŻE |

Filipiny to ponad 7600 wysp, gdzie tylko około 2000 to miejsca zaludnione a wiele nie posiada nawet nazw. Nie ma się co dziwić, że jedną z głównych atrakcji kraju są „island hopping”, czyli wyprawy pozwalające odkryć okoliczne bezludne wyspy oraz zobaczenie żółwi morskich, rekinów wielorybich czy delfinów.

sowe i bananowe, stanowią typowy krajobraz. Owoce również zachwycają! Przepyszne mango, niezwykłe rodzaje bananów, ananasy, czy woda kokosowa do picia prosto z zielonej łupiny - fani świeżych smaków nie zawiodą się tymi możliwościami. Niestety, jeśli chodzi o kulinaria nie zaznamy tu typowych dla Tajlandii czy Wietnamu aromatycznych potraw pełnych przypraw. Filipińczycy gustują przede wszystkim w kurczaku, szczególnie w wersji smażonej. Ryż stanowi podstawę wszystkich potraw, nawet przy zamówieniu makaronu z warzywami kelner spyta o to, czy nie chcemy zamówić jeszcze ryżu. Niech o ryżomanii powie jeszcze fakt, że popularne sieci fastfoodowe w swoich zestawach również mają ryż! Jednym ze słynniejszych smakołyków na Filipinach jest lechon - czyli wieprzowina z rożna. Widać ją często jako streetfood - ten spory rożen i wieprzowina w jednym kawałku zrobią wrażenie na każdym. Filipiński balut to smakołyk, którego się wystrzegaliśmy. Jest to bowiem kacze jajo z… zarodkiem. Jego zakup jest bajecznie prosty, bo stanowi typową przekąskę streetfoodową. Choć sami nie chcieliśmy go próbować, obserwowaliśmy z zaciekawieniem amerykańskich turystów, którzy skusili się na jedno jajko… Ich reakcja utwierdziła nas w przekonaniu, że nie chcemy go skosztować! Samo podróżowanie po Filipinach jest raczej bezproblemowe. Sieć busów, vanów czy możliwość wypożyczenia jednośladu jest na tyle duża, że bez problemu można dostać się wszędzie. Warto jednak w planowaniu podróży mieć na względzie pogodę - choć główne drogi są asfaltowe, często dojazdy bazują na nieutwardzanych powierzchniach, które po ulewnych deszczach stanowią nie lada kłopot do przejazdu. Krótsze trasy opłaca się pokonywać tricycle’ami, czyli pojazdem, który przypomina kawałek Fiata 126P podczepionego pod motocykl. Tutaj, jak w hinduskich rikszach, zadziwi Was to, jak wiele można wpakować do tak małego pojazdu! Ceny, zarówno za przejazdy, jak nieraz w przypadku usług rzucane są „na twarz” - jednym słowem, ile będziesz w stanie zapłacić, jako turysta, tyle zapłacisz. Filipińczycy targują się twardo i raczej nie przyjmą stawki, która im się nie opłaci. Warto

46

jednak wciąż mieć na względzie, że różnica 20 czy 50 filipińskich pesos dla lokalnych robi sporą różnicę, a dla nas będzie to równowartość drożdżówki w Polsce… O samych Filipińczykach złego słowa powiedzieć nie można. To jeden z najmilszych narodów z jakimi miałam styczność. Ciekawi ich to, skąd się przybywa oraz jakie ma się plany podróżnicze po Filipinach. Pytają też o zwykłe życie w Polsce… Jeden z naszych kierowców z zafascynowaniem pytał nas, jakie pory roku mamy w kraju - kiedy powiedzieliśmy, że zimą czasem pada śnieg, z dumą w głosie opowiedział nam historię o tym, że ma kolegę, który widział kiedyś śnieg i nawet wysłał mu zdjęcie, wiec wie o co chodzi. Jedyne, co ciężko przełknąć, to stosunek lokalnych do bezpańskich zwierząt. Widok kilku skrajnie wychudzonych psów zostanie ze mną na długo… Mam wrażenie, że Filipińczycy dopiero uczą się posiadania psów - te, które mają obroże są faktycznie „czyjeś” - reszta musi sobie jakoś radzić, błąkając się i szukając pożywienia. Na szczęście, udało nam się kilka pustych psich brzuszków nakarmić, udając przy tym, że jesteśmy takimi smakoszami szynek, że zjadamy je na śniadaniu w pierwszej kolejności i to nawet bez chleba! Filipiny to piękny miks: znajdziemy w nim rajskie widoki, morskie wyprawy w nieznane, bujną roślinność i cudowne zwierzęta w ich naturalnych środowiskach. Chociaż z dostępem do internetu jest różnie, spokojnie dogadamy się po angielsku, a w przypadku złapania gumy w motocyklu gwarantuję, że połowa wioski zgromadzi się, by pomóc i dowiedzieć się czegoś o przybyszach… Brzmi świetnie, prawda? Przekonajcie się o tym sami!

Marta Paterka-Piwko Pasjonatka podróży. Odwiedziła już 30 krajów, ale wciąż jej mało. W podróżach najbardziej ceni wolność i odkrywanie nieznanego. Zawodowo związana ze światem reklamy.


#reklama


| STYL ŻYCIA |

#reklama

Profesjonalna bielizna termoaktywna nie tylko w sklepie sportowym

Wszystko dzięki nowoczesnej technologii tkaniny, która pozwala na odprowadzanie potu i wilgoci z ludzkiej skóry podczas wysiłku. Jednak podstawą jest tu gwarancja jakości. A tą daje szwedzka marka premium Snickers Workwear. Producent w trakcie swojej działalności nie raz udowodnił, że oferuje jedynie innowacyjną, bezkompromisową i technicznie zaawansowaną odzież, która zapewnia pełen komfort użytkownikom. I właśnie z tego powodu poszukując doskonałej bielizny termoaktywnej na górskie wędrówki, wypad na narty, snowboard, łyżwy czy po prostu zimowy jogging warto mieć na uwadze nie tylko salony sportowe. W markowym sklepie przy ulicy Santockiej klienci mogą wybierać bieliznę termoaktywną spośród modeli lekkich, średnich i grubych dla pań i panów - w zależności od planowanej aktywności fizycznej. Przykładowo na narty najlepsza będzie bielizna z wełny z merynosa. Z kolei podczas górskich wypraw sprawdzi się lżejszy model, który dzięki specjalnej technologii utrzymuje stałą temperaturę ciała na poziomie 37,5℃. Wybierając model dla siebie należy mieć na uwadzę dopasowanie kroju - odzież powinna wygodnie przylegać i nie krępować ruchów. W razie wątpliwości, podczas zakupów można skorzystać z pomocy obsługi.

Bielizna termoaktywna - sprzymierzeniec wielu aktywności fizycznych oraz wsparcie w skrajnych temperaturach. Doskonałe dopełnienie zestawu narciarskiego, uniform każdego biegacza, ale też podstawa dla osób pracujących na dworze. Co najważniejsze dostępna od ręki w Snickers Workwear Outlet, przy ulicy Santockiej 39 w Szczecinie. Jej popularność nie słabnie. Co roku bielizna termoaktywna zdobywa uznanie kolejnych amatorów aktywności fizycznych.

48

Warto być też czujnym! Bielizna termoaktywna jest często mylona z bielizną termiczną. Różnica jest jednak znacząca. Zadaniem odzieży termicznej jest ochrona przed chłodem oraz nadmiernym wyziębieniem organizmu. Niestety, brak jej funkcji odprowadzania wilgoci, przez co nie jest polecana osobom uprawiającym sporty na świeżym powietrzu - w szczególności zimą. Z ofertą oraz dostępnymi modelami można zapoznać się na stronie internetowej www.snickersworkwear.pl. Jednak jak podkreśla kierownik salonu, pełna oferta jest dostępna również w sklepie.


#reklama

ul. Santocka 39, Teren SCMB, Szczecin Znajdziesz Nas na facebooku.� facebook.com/snickersworkwearoutlet/


| KULINARIA |

Kiszonki mają moc W naszej tradycji kiszonki obecne są od wieków. Wciąż fascynują różnorodnością smaków, możliwościami przyrządzenia oraz bogactwem witamin. AUTOR OSKAR MASTERNAK

Polska, wraz z innymi krajami słowiańskimi, uważana jest za kolebkę kiszonek. Kiszenie stosuje się w celu konserwowania żywności oraz uchronienia jej przed psuciem. W czasie tego procesu powstaje kwas mlekowy, który zapobiega procesom gnicia żywności. Kisić można takie warzywa i owoce jak: kapusta, ogórki, buraki, marchew, cebula, cukinia, pomidory, papryka, jabłka, gruszki, śliwki.

Moc witamin - Kiszone warzywa i owoce charakteryzują się wysoką zawartością składników mineralnych, m.in. wapnia, potasu, magnezu, żelaza, fosforu. Posiadają także wysoką zawartość witamin takich jak: A, B, E, K, PP, a w szczególności witaminy C – podkreśla Ewa Sakwa, szczecińska psychodietetyczka. W kiszonkach znajduję się od 25 do 40 mg witaminy C na 100 gram. Witamina ta musi być dostarczana wraz z pokarmem, ponieważ organizm ludzki nie jest w stanie sam jej syntetyzować. Witamina C zwiększa odporność organizmu, wspiera wchłaniane żelaza w przewodzie pokarmowym, ma działanie antyoksydacyjne – neutralizuje działanie wolnych rodników. Jest stosowana w profilaktyce choroby wieńcowej serca oraz nowotworów. Kiszonki zawierają także sporo witamin z grupy B – B1, B2, B3. Witaminy te wspierają trawienie białek, tłuszczów i cukrów, warunkują zdrową skórę, poprawiają kondycję włosów oraz paznokci.

50

- Kiszonki korzystnie wpływają na układ trawienny. Dzięki temu, że zawierają dużą ilość błonnika oraz kwasu mlekowego, wspierają działanie żołądka oraz jelit. Błonnik stymuluje pracę przewodu pokarmowego, daje poczucie sytości oraz pozytywnie wpływa na zawartość cholesterolu i glukozy we krwi. Ponadto warzywa i owoce kiszone charakteryzują się niską kalorycznością, a ich spożywanie wspiera metabolizm organizmu. Zawarte w kiszonkach bakterie kwasu mlekowego ułatwiają likwidację zaparć oraz warunkują właściwą mikroflorę jelitową. Dzięki obecności tych bakterii, warzywa kiszone stosowane są jako naturalne probiotyki – tłumaczy Ewa Sakwa.

Kto nie może jeść kiszonek Kiszonki polecane są praktycznie wszystkim, ale jak zwykle są pewne wyjątki. Ze względu na wysoką zawartość soli, z kiszonkami powinny uważać osoby z nadciśnieniem tętniczym, choć w czasie fermentacji kiszonek powstaje acetylocholina, która usprawnia mechanizmy przekazywania bodźców nerwowych. - Związek ten reguluje także ciśnienie krwi, ale duża zawartość soli zawarta w kiszonkach ją podwyższa, więc ostrożnie. Niezbyt duża ilość nie zaszkodzi, ale picia wody z ogórków kiszonych osobom z nadciśnieniem nie polecam. Osoby z chorobami nerek powinny eliminować kiszonki ze swojej diety, także z uwagi na wysoką zawartość soli – ostrzega szczecińska psychodietetyczka.

Musimy pamiętać o tym, że kiszonki są ciężkostrawne, więc we wszystkich chorobach przewodu pokarmowego należy je na początku wyeliminować całkowicie, a później ewentualnie określić indywidualną tolerancję chorego.

Tylko na surowo Warzywa i owoce kiszone powinno się jeść w formie surowej, ponieważ gotowanie pozbawia ich witaminy C oraz drogocennych dla naszego organizmu bakterii. Najwięcej korzyści zdrowotnych przynosi spożywanie kiszonek wykonanych samodzielnie, ponieważ nie zawierają one środków konserwujących znajdujących się w zakupionych produktach. Kiszonki wykonane samodzielnie są zdrowsze również dlatego, że proces fermentacji zachodzi w naturalny sposób. Jeśli nie możemy ich sami przygotować, warto je kupować w miejscach, gdzie wiemy, że produkty te nie są wysoko przetworzone i nie zawierają sztucznych dodatków. Coraz częściej możemy spotkać się w sklepie z produktami kwaszonymi, a nie kiszonymi. Producenci do żywności kwaszonej dodają kwas octowy i niejednokrotnie: sorbinian potasu (E202), benzoesan sodu ( E211) oraz cukry. Niskokaloryczna, probiotyczna kiszona kapusta staje się kwaszonym sztucznie produktem o zwiększonej kaloryczności. Najlepiej aby kiszonki w swoim składzie miały tylko wodę, sól i przyprawy. W taki sposób powstają kiszone ogórki i kiszona kapusta w gospodarstwie Zbigniewa Kołodzieja, który od ponad dwu-


MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

51


do rozszczelnienia instalacji gazowej lub kanalizacyjnej.

Herbata mocy

dziestu lat z powodzeniem zajmuje się produkcją kiszonek. - Nie zdradzę dokładnego przepisu na nasze przetwory. Mogę jedynie zapewnić, że podstawą jest ekologicznie wyhodowany produkt, sól, przyprawy i woda. W ten sposób produkujemy około dwa tysiące ton kapusty i około 300 ton ogórków kiszonych rocznie – mówi właściciel Przetwórni Owocowo-Warzywnej „Irena”. Jeszcze kilka lat temu było to małe przedsiębiorstwo, które z trudnością mogło zagospodarować owoce i warzywa pozyskane w czasie obfitych zbiorów. - Bazujemy na produktach własnych, wyprodukowanych we własnym, 42-hektarowym gospodarstwie rolnym. Stawiamy na wysoką jakość naszych produktów, czym przyciągamy naszych klientów z kraju i zagranicy. Specjalizujemy się w produkcji i przetwórstwie świeżych owoców i warzyw – podkreśla Zbigniew Kołodziej.

Koreańska gwiazda Koreańska kiszona kapusta kimchi jest uznawana za jedno z najzdrowszych dań na świecie, a ostatnio także chyba najmodniejszych. Kwaśno-pikantno-słona kiszonka z kapusty i rzepy, a czasem także cebuli czy rzodkwi, z dodatkiem sporej ilości przypraw, w tym dominującego sproszkowanego chilli, lekko zagęszczona

52

kleikiem ryżowym jest bardzo wyrazista. Kimchi to prawdziwy festiwal smaków w jednym kęsie. Przy okazji, ponieważ jest fermentowana, gwarantuje także wzmocnienie odporności i doskonale wspomaga florę bakteryjną. Obecnie można ją dostać w większości restauracji orientalnych oraz w dobrze zaopatrzonych sklepach.

Śledziowa bomba Dawno temu, kiedy sól była droga, ryby zabezpieczano przy pomocy kiszenia. Lekko posolone śledzie poddawano działaniu bakterii, które wytwarzały kwasy konserwujące białko. Następował wówczas podobny proces, jak w przypadku naszej kiszonej kapusty. Wokół zapachu surströmmingu (szwedzkich kiszonych śledzi) narosło mnóstwo legend. Specjaliści mówią, że jest to zapach kiszącej się kapusty podniesiony do dziesiątej potęgi. Dziś beczki zamieniono na metalowe puszki, które po rocznym leżakowaniu od nagromadzonych gazów przybierają kulistą formę. Zdarzają się eksplozje, dlatego kiszonych śledzi nie wolno wysyłać pocztą ani transportem lotniczym. Niepisaną tradycją i obowiązkiem w Szwecji jest informowanie sąsiadów o otwarciu puszki surströmmingu. W przeszłości zdarzały się sytuacje, w których zaniepokojeni mieszkańcy zawiadamiali służby ratunkowe myśląc, że w domu doszło

Cudowny napój, eliksir młodości, najzdrowsza herbata na świecie, to tylko niektóre nazwy, jakich doczekała się już kombucha. W naszym kraju mało kto jeszcze o niej słyszał, ale dość popularna stała się już wśród amatorów zdrowej żywności w Stanach Zjednoczonych. To dlatego, że przypisuje się jej mnóstwo pożądanych właściwości. A nie są to tylko przypuszczenia, tylko tezy te zostały poparte badaniami na liniach komórkowych i zwierzętach. Spożywanie napoju z kombuchy powoduje u myszy obniżenie poziomu cukru we krwi. Ma ona też pozytywny wpływ na florę bakteryjną jelit. Ten lekko musujący napój o słodko-kwaśnym smaku powstaje w procesie fermentacji z tzw. „japońskiego grzybka”, wyglądem przypominającego meduzę. W rzeczywistości są to bakterie i drożdże, żyjące w symbiozie. Napój zazwyczaj zawiera niewielką ilość alkoholu, do dwóch procent, dlatego nie jest polecany dzieciom i kobietom w ciąży.

Nie tylko tofu Fermentowane ziarna soi, to drugi po tofu podstawowy tradycyjny przetwór z tych nasion, pochodzący z Jawy. Nasiona są obłuszczane i fermentowane z udziałem pleśni Rhizopus oligosporus, która zamienia je w zwarty blok i zwiększa strawność białek i przyswajalność składników mineralnych. Tempeh zawiera ok. 20 g białka w 100 g (tofu jest „serem” uzyskanym z mleczka sojowego i ma go niespełna 8 g) – tyle, co chude mięso. Można go przetwarzać w ten sam sposób, m.in. wędzić, marynować czy smażyć. Obecnie dostępny jest głównie tempeh polski (jego produkcją zajął się właśnie czołowy przetwórca soi) oraz czeski; można też kupić składniki do samodzielnego wytwarzania tego produktu.


#reklama


| KULINARIA |

#reklama

Pierwsza ormiańskogruzińska piekarnia z ofertą gastronomiczną w Szczecinie już działa Szczecinianie pokochali ormiańsko-gruzińskie wypieki i wszystko wskazuje na to, że wkrótce pokochają ormiańsko-gruzińską kuchnię. Piekarnia z ofertą gastronomiczną otworzyła się pod koniec stycznia przy alei Wojska Polskiego 5 pod znanym szyldem “Marukyan”. Na miejscu będzie można zamówić nowości, których próżno szukać w innych lokalach: chaczapuri adżarskie, pierożki chinkali, lamadżu, barszcz ormiański, ormiański kebab czy gołąbki zawijane w liście winogron. Nie zabraknie też chlebka puri wypiekanego na miejscu z naturalnych składników w glinianym piecu tondir oraz słodkich i wytrawnych przysmaków cukierniczych. Do każdego dania będzie można dopasować ormiańskie piwo, wino, kawę lub herbatę. I choć lokal działa od niedawna, jedno jest pewne - nowa piekarnia

54

“Marukyan” z ofertą gastronomiczną, jak na prawdziwą ormiańsko-gruzińską kuchnię przystało, będzie miejscem, gdzie każdy naje się do syta. *Wypieków piekarni “Marukyan” można również spróbować w Szczecinie przy alei Niepodległości 28, na ryneczku Pogodno, na ryneczku Manhattan oraz w galerii Hosso w Policach.


#reklama

| KULINARIA |

Restauracja Perseusz: sztuka ze smakiem Kilka lat temu zasłynęła doskonałą interpretacją kuchni śródziemnomorskiej, dziś umiejętności gastronomiczne łączy ze sztuką - Restauracja Perseusz nie przestaje zaskakiwać swoich gości. Wraz z początkiem roku na ścianach lokalu zawisły trzy wielkoformatowe płótna cenionej szczecińskiej malarki, Joanny Grodzickiej. Obrazy w modernistycznym stylu zostały dopasowane do wystroju wnętrza lokalu, stąd też dominującymi kolorami są: zielony, niebieski oraz pomarańczowy. Tematem prac jest kobieta. Odważne pozycje i oryginalne kształty bohaterek przyciągają uwagę i nakłaniają do refleksji podczas posiłku. Co ważne prace można nie tylko podziwiać, ale również zakupić na własność. Nowa galeryjna funkcja Restauracji Perseusz doszła do skutku dzięki podjęciu współpracy z Jackiem Kowalczykiem, współpracującym z artystami.

- Goście z aprobatą wyrażają się o pracach Joanny Grodzickiej - zdradza Aleksander Wilusz, manager Restauracji Perseusz. - W przyszłości nie wykluczamy kolejnych wystaw. Zgłosiło się do nas również kilku artystów, również zainteresowanych pokazaniem swoich prac w naszej przestrzeni. Płótna nie tylko stanowią doskonałą ozdobę lokalu, ale także dopełnienie jego oferty. Przypomnimy, że kameralna restauracja na Warszewie słynie z przysmaków Grecji, Hiszpanii i Włoch, a jej specjałem jest włoska pizza oraz makarony. Co ważne pizzę wyróżniają nie tylko ciekawe smaki, ale też ciasto - optymal-

nej grubości, dobrze wypieczone, w złotym kolorze. Jej wierzch zawsze wieńczy prawdziwa mozzarella. Jeśli chodzi o makarony powstają z najlepszej jakości mąki, odznaczają się doskonałą konsystencją i smakiem - zaprojektowanym przez kucharza. Dania można zamawiać na miejscu oraz na wynos z dowozem do domu. Jak mówi manager - dobre danie stopniowo uwalnia swoją zawartość, jest stonowane i daje się gościom powoli odkrywać, to nasza filozofia kuchni.

Rostocka 110A, Szczecin, tel. 690 517 721

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

55


| ZDROWIE i URODA |

#reklama

Maestria klinika piękna i nowoczesnych technologii Maestria, ekskluzywny salon kosmetologiczny działający w samym sercu Szczecina przy ul. Więckowskiego 2/1 to miejsce, którego atmosfera jest równie imponująca, co rezultaty oferowanych zabiegów. Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta - dzięki pasji. Pasji do uprawianego zawodu, o której zespół Maestrii mógłby opowiadać bez końca. - Podczas pierwszej wizyty przeprowadzamy bezpłatną konsultację, która pozwala nam ocenić potrzeby klientki, a także zaproponować najskuteczniejsze zabiegi - wyjaśnia Marta Tynior, kosmetolog. - Bez obaw, jesteśmy elastyczne czasowo. Niezależnie od pośpiechu w jakim jest nasz klient, dobierzemy termin, który pozwoli na wybór odpowiedniego zabiegu. A jeśli do dyspozycji jest kilka chwil więcej to chętnie poczęstujemy kawą i opowiemy o naszych nowościach. Podejście kosmetologów salonu Maestria cenią sobie szczególnie osoby zapracowane. Wśród nich jest m.in. Kinga Korta, gwiazda telewizyjnego show Żony Hollywood. - Pani Kinga odwiedziła nas podczas ostatniej wizyty w Szczecinie i skorzystała z masażu liftingującego na mięśnie twarzy, który w niesamowity sposób pobudza skórę - opowiada Natalia Baj, kosmetolog. - Z radością mogę powiedzieć, że efekty przerosły jej oczekiwania. Zdradziła nam, że w USA to obecnie jeden z najpopularniejszych zabiegów. Podobnych opinii i porównań jest więcej. Szczególnie jeśli chodzi o gamę najbardziej pożądanych zabiegów oferowanych przez Maestrię. Na szczycie ich listy jest depilacja laserowa, urządzeniem Vectus. To jedyny na świecie laser do epilacji wyposażony w czytnik poziomu melaniny w skórze. Ponadto posiada system chłodzenia, dzięki któremu zabieg jest stosunkowy bezbolesny. Równie dużym uznaniem cieszy się zabieg Zaffiro, liftingujący skórę przy pomocy podczerwieni. Dodatkowo maszyna jest wyposażona w peeling wodny i nowoczesną kamerę, która pozwala na wykonanie dokładnej diagnozy skóry. W tym zestawieniu warto również wymienić redukcję zmarszczek i modelowanie figury dzięki urządzeniu Maximus, które wykorzystuje działanie dwóch technologii – tripolarnej fali radiowej (TriLipo RF) i dynamicznej aktywacji mięśni (TriLipo DMA).

56

Harry J. w Szczecinie! Już 9. lutego o godzinie 10. w Salonie Maestria odbędzie się spotkanie Harrym Jeffersonem, wizażystą gwiazd współpracującym m.in. z Kim Kardashian. Szczegóły na FB: @klinikamaestria

- Na bieżąco uczestniczymy w szkoleniach i mocno śledzimy nowinki rynkowe, dlatego gama naszych zabiegów i produktów, na których pracujemy wciąż się poszerza - dodaje Marta Tynior, kosmetolog. Świetną okazją do zapoznania się z nowościami są kameralne spotkania dla stałych klientek organizowane w Maestrii. To czas kiedy panie mogą zacieśnić więzi, podyskutować, ale przede wszystkim uzupełnić swoją wiedzę w przyjemnej, kobiecej i kreatywnej atmosferze.


#reklama

| ZDROWIE i URODA |

Spektakularne efekty, harmonijna atmosfera - autorska Klinika Dr Stachura podbija rynek Czy trzy miesiące to wystarczająco długo, żeby zaznaczyć swoją obecność na szczecińskiej mapie gabinetów medycyny estetycznej? Klinika Dr Stachura, działająca przy ulicy Jagiellońskiej 87 udowadnia, że tak.

Klinika to autorski projekt dr Kamili Stachury, dyplomowanej dermatolog oraz lekarz medycyny estetycznej. Gabinet, już od pierwszych dni na rynku, wyróżnił się unikatową atmosferą. Profesjonalizm przenika się tu z pasją i pełnym serdeczności nastawieniem do pacjentów. W połączeniu z eleganckimi wnętrzami tworzy przestrzeń pełną harmonii i spokoju, gdzie można zadbać nie tylko o wygląd, ale i stan ducha. To jedno z niewielu tak perfekcyjnie skomponowanych miejsc w Szczecinie. Co należy podkreślić dr Stachura w swojej działalności postawiła też na holistyczne podejście do pacjenta. Jej ofertę budują kompleksowe usługi z zakresu: dermatologii, medycyny estetycznej, laseroterapii, flebologii, chirurgii ogólnej, a także ginekologii estetycznej. Lata zawodowej praktyki założycielki gabinetu i konsekwentnie realizowane założenia marki, szybko znalazły odzwierciedlenie w pochlebnych komentarzach i opiniach pacjentek i pacjentów podbijając rosnącą ciekawość mieszkańców miasta i nie tylko. Obecnie największym zainteresowaniem cieszą się zabiegi z zakresu dermatologii oraz medycyny estetycznej. Można tu wymienić, np. Ultraformer III pozwalający na przeprowadzenie liftingu twarzy bez skalpela. To jedyne takie urządzenie na świecie

działające w oparciu o technologię HIFU. Spore zainteresowanie dotyczy również Plexera, czyli niechirurgicznej korekty powiek oraz laserowego leczenia zmian naczyniowych, tzw. pajączków. Przeprowadza się je z zastosowaniem Cutera Exel V+. W tym zestawieniu należy jeszcze wymienić odmładzanie skóry i usuwanie blizn potrądzikowych z pomocą lasera frakcyjnego CO2. Pełna oferta zabiegów obejmuje mezoterapię, wyszczuplanie i modelowanie sylwetki, osocze bogatopłytkowe – terapię komórkami macierzystymi, toksynę botulinową, kwas hialuronowy czy depilację laserową. Zgodnie z filozofią marki pacjent już od pierwszej wizyty jest objęty pełną opieką. Współpracę rozpoczyna konsultacja, podczas której omawiane są potrzeby, oczekiwania i możliwości względem danej osoby. Po ustaleniu szczegółów lekarz buduje specjalny program, który krok po kroku prowadzi pacjenta do osiągnięcia wymarzonych rezultatów. A te bywają spektakularne.

Klinika Dr Stachura - Twój sposób na piękny wygląd! ul. Jagiellońska 87, Szczecin Tel. +48 535 350 055, biuro@klinikadrstachura.pl www.klinikadrstachura.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

57


| ZDROWIE i URODA |

12 naturalnych sposobów na odmłodzenie skóry Produkcja kosmetyków do pielęgnacji,

2. Śpij na plecach

w tym kremów przeciwzmarszczkowych,

i coraz więcej mężczyzn wydaje dziesiątki,

Osoby, które śpią z twarzą wtuloną w poduszkę są narażone na szybsze pojawianie się zmarszczek. Dlaczego? Wgniecenia, które tworzą się na skórze podczas spania wpływają na szybsze formowanie się zmarszczek. Jeśli więc dbasz o młody wygląd cery, bezpieczna pozycja do spania to pozycja na plecach.

a nawet setki złotych na cudowne specyfiki,

3. Stosuj oleje na skórę

wierząc, że wygładzą im zmarszczki i odejmą lat.

Stosowanie naturalnych olejów pomaga w utrzymaniu odpowiedniego nawilżenia skóry. Z wiekiem cera odwadnia się, a na takiej zmarszczki pojawiają się szybciej i są bardziej widoczne. Olejami (np. kokosowym) możesz usuwać makijaż lub nakładać je na zwilżoną skórę twarzy, jako podkład pod naturalny krem nawilżający.

to jeden z najprężniej rozwijających się biznesów na świecie. Każdego miesiąca wiele kobiet

AUTOR ALICJA TOMCZYK

Niestety prawda jest taka, że padają one ofiarą sprytnych zabiegów marketingowych producentów kosmetyków. Kremy pochodzące ze sklepowych półek zawierają mnóstwo substancji chemicznych, które nierzadko są wręcz szkodliwe dla zdrowia. Zastanówmy się więc, czy coś, czego nie możemy zjeść, jest dobre dla naszej skóry? My mamy co do tego pewne wątpliwości, dlatego proponujemy naturalne i bezpieczne metody na opóźnienie oznak starzenia. 1. Wykonuj naturalny peeling Regularne złuszczanie martwego naskórka jest bardzo ważne, ponieważ pobudza skórę do wytwarzania nowych komórek. Najlepiej stosuj naturalne peelingi, które możesz nawet przygotować samodzielnie – np. cukrowe lub z fusów kawy. Uważaj jednak, aby nie przesadzać, gdyż podrażniona skóra jest bardziej narażona na uszkodzenia. Zbyt intensywna pielęgnacja może więc w tym wypadku zaszkodzić, dlatego radzimy ograniczyć zabieg złuszczania skóry do jednego w ciągu tygodnia.

58

4. Ogranicz cukier O tym, że cukier jest przyczyną wielu chorób, wiadomo nie od dziś. Niewiele osób ma jednak świadomość, że przyczynia się on do powstawania zmarszczek. Jak to się dzieje? Wszystkiemu winne są kompleksy białkowo-cukrowe, które powodują stany zapalne i uszkodzenia tkanek, a stąd już bardzo krótka droga do przedwczesnego starzenia. Staraj się więc unikać cukru lub przynajmniej ograniczyć jego spożywanie, jak tylko to możliwe. 5. Jedze kurkumę Zanieczyszczenia powietrza i warunki atmosferyczne również szkodzą skórze. Jeśli chcesz zapobiec ich negatywnym skutkom – jedz kurkumę! Kurkumina jest silnym przeciwutleniaczem, który spowalnia proces starzenia, ma także działanie przeciwzapalne.


| ZDROWIE i URODA |

6. Pij zieloną herbatę Wypijając codziennie filiżankę zielonej herbaty możesz ograniczyć, a nawet zapobiec szkodom wyrządzanym przez wolne rodniki w komórkach skóry. Szczególnie polecana jest japońska odmiana matcha, która zawiera najsilniejsze przeciwutleniacze spośród wszystkich, jakie można znaleźć w roślinach. Rekordzistami w spożywaniu zielonej herbaty są Japończycy i Koreańczycy, czyli mieszkańcy krajów, w których średnia długość życia jest jedną z najwyższych na świecie. Poza tym, patrząc na młodzieńczo wyglądające twarze Azjatów, chyba nikogo nie trzeba już przekonywać, że warto jest wprowadzić w życie nawyk picia tej herbaty. 7. Stosuj tonik z octu jabłkowego Ocet jabłkowy pomaga usunąć zewnętrzną warstwę martwego naskórka i utrzymać odpowiednie pH skóry. Ten naturalny produkt pozwoli ci uzyskać promienny i zdrowy wygląd cery, a tym samym sprawić, że będzie ona wyglądała młodziej. Ocet jabłkowy używaj tak samo jak toniku – nakładaj codziennie rano i wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy, pamiętaj jednak, aby zmyć produkt po ok. 10 minutach. 8. Nakładaj maseczkę z miodu manuka Miód manuka ma właściwości antyoksydacyjne, pomaga więc w zwalczaniu wolnych rodników. Ponadto nektar z tego miodu zawiera nawet kilkaset razy większe stężenie związku o nazwie metyloglioksal – odpowiedzialnego za działanie antybakteryjne, niż w zwykłych miodach. Możesz go użyć jako maseczkę na twarz, aby nawilżyć i oczyścić skórę. 9. Suplementuj się witaminą C Odpowiedni poziom witaminy C w organizmie jest niezbędny do prawidłowej syntezy kolagenu. To dzięki niemu skóra zachowuje elastyczność, zapobiegając zwiotczeniu i powstawaniu zmarszczek. Warto również przyjmować ją zewnętrznie – stosuj więc naturalne kosmetyki z dodatkiem witaminy C. 10. Stosuj wodę różaną z gliceryną

Połączenie wody różanej i gliceryny to strzał w dziesiątkę, jeśli marzysz o gładkiej i błyszczącej cerze. Pamiętaj jednak, żeby stosować glicerynę z tłuszczu roślinnego (np. oleju kokosowego), a nie tą przemysłową uzyskiwaną z propylenu. Woda różana działa ściągająco, dzięki czemu rewelacyjnie ujędrnia skórę, gliceryna zaś ma zdolność utrzymywania wilgoci. Jak używać tego specyfiku? Codziennie rano na oczyszczoną skórę twarzy nakładaj mieszkankę obu składników w proporcjach 1:1. 11. Wykorzystaj żel z aloesu Aloes zawiera ponad 200 leczniczych składników, a w dodatku dowiedziono, że spożywanie żelu z tej rośliny przyczynia się do zmniejszania zmarszczek na twarzy. Jak to się dzieje? Wszystko za sprawą tego, że aloes ma zdolność zwiększania produkcji kolagenu w skórze. Warto więc przyjmować ten składnik zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie – działa wtedy łagodząco i nawilżająco na skórę. 12. Masuj i ćwicz mięśnie twarzy Myśląc o starzeniu się skóry mało kto bierze pod uwagę mięśnie twarzy. To wielki błąd! Z wiekiem coraz trudniej powracają one do swojego naturalnego, nienapiętego stanu. Wreszcie, zaciskając się trwale – mięśnie twarzy przyczyniają się do powstawania zmarszczek. Masaże i ćwiczenia mięśni twarzy to obowiązkowy element profilaktyki starzenia skóry. Wykonywane regularnie nadadzą mięśniom sprężystości, poprawią ich ukrwienie oraz elastyczność, a to wszystko przełoży się na lepszą kondycję skóry twarzy. Na koniec banał, ale to naprawdę bardzo ważne, dlatego przypominamy – pij wodę! Pozbędziesz się dzięki temu nadmiaru toksyn. Opowiednie nawodnienie to również podstawowy warunek zdrowej, pięknie wyglądającej cery. W celu jeszcze lepszego oczyszczenia i nawodnienia organizmu, warto jest każdego ranka wypijać na czczo wodę ze szczyptą soli himalajskiej.


| ZDROWIE i URODA |

#reklama

Medycyna estetyczna - kiedy pojawiają się wątpliwości trzeba pytać Powiększenie ust czy wycięcie przepukliny, niezależnie od tego o jak rozległym zabiegu mowa, każdy pacjent ma prawo do pytań, wątpliwości a nawet pomyłek. - Dlatego nie bójmy się pytać - przekonuje dr Katarzyna Ostrowska-Clark z gabinetu Medimel. A o co pytamy najczęściej? Jako pacjenci, czego najczęściej nie wiemy? Co nam się myli? - Pacjenci bardzo często mylą kwas hialuronowy z botoksem. Mowa nawet o 30 proc. pacjentów. To dość sporo mając na uwadze popularność tych zabiegów i powszechny dostęp do informacji. Moją rolą jest wyjaśnienie różnicy i wyprowadzenie z błędu. Kwasy hialuronowe i bazujące na nich wypełniacze liftują, podnoszą, napinają. Natomiast botoks, niczego nie wypełnia, botoks powoduje tymczasowy paraliż mięśni. Pacjentki często też nie są świadome, że przed wykonaniem plastyki powiek należy rozpuścić kwas hialuronowy podany w okolice oczu. Nie ma znaczenia czy wypełniacz został zaaplikowany 5 lat temu czy dwa miesiące temu. Hialuronidaza

60

w okolicy powiek praktycznie nie działa. Kwas zdeponowany nawet bardzo dawno może poważnie utrudnić bezpieczne wykonanie operacji. Dlatego wypełniacz należy rozpuścić, odczekać 3 do 6 miesięcy i ponownie zaplanować plastykę. Czyli prócz poznania samego zabiegu powinniśmy poznać również możliwości łączenia go z innymi zabiegami? - Dokładnie tak. Kolejność wykonywania zabiegów jest bardzo ważna. Zauważyłam, że pacjentki często nie wiedzą, że po podaniu kwasów powinno się zrezygnować z zabiegów wykonywanych metodami termicznymi. Co prawda nie zagraża to ich zdrowiu, ale jest nielogiczne. Zabiegi wykonywane metodami termicznymi powodują przyśpieszenie wchłaniania kwasów. W ten sposób niwelują dopiero co osiągnięte efekty, a przecież nie o to chodzi. Dlatego przychodząc na wizytę do gabinetu warto sporządzić plan działania - najpierw metody termiczne, następnie chirurgiczne, a na koniec kwas lub botoks. A co z pacjentami, którzy domagają się poważnych, rozległych zabiegów w oparciu o nierzetelną diagnozę lub co gorsza samodiagnozę? - Zawsze powtarzam - operujemy pacjenta, a nie wyniki czy przeczucia. Jeśli pacjent wykonał badania, z których wynika, że ma przepu-

klinę wielkości 5 mm to najprawdopodobniej odmówimy mu zabiegu - nawet jeśli będzie się go domagał. Na pewno nie wytniemy też pęcherzyka żółciowego osobie, która przyjdzie do nas bez badań czy też bez aktualnych badań. Taki pacjent od razu zostanie odesłany do radiologa, który zrobi usg pęcherzyka żółciowego. Jeśli kamienica zostanie potwierdzona, po zaktualizowaniu morfologii oraz innych wskazanych wyników umówimy się na operację. Czyli zamiast się stresować i panikować lepiej rozmawiać? - Nie ma głupich pytań, więc zawsze należy pytać. Pytać i ufać, bo nie znam lekarza, który chciałby zaszkodzić swojemu pacjentowi. Wybraliśmy ten zawód, aby pomagać innym. To nasze credo. Oczywiście, jesteśmy tylko ludźmi i zdarzy nam się gorszy dzień, ale zapewniam, że robimy wszystko co w naszej mocy dla dobra pacjenta.

Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Nowowiejska 1 E, Szczecin – Bezrzecze +48 91 818 04 74 | +48 500 355 884 medimel.szczecin@gmail.com www.medimel.pl


#reklama

| ZDROWIE i URODA |

Enklawa relaksu w środku miasta nowy salon kosmetyczny w Szczecinie Poznaj Salon Saray Beauty & Spa i zrób sobie wakacje w środku zimy. Okłady z płatków róży, peelingi solno-ziołowe na podgrzewanym kamiennym stole hammam, kąpiele w mleku czy zabiegi dla zdrowia i urody to relaks w najczystszej postaci. A co najlepsze, dostępny na wyciągnięcie ręki.

Zima to wbrew pozorom doskonały czas na beztroską chwilę dla siebie. Wystarczy wybrać zabieg i zarezerwować termin w Saray Beauty & Spa przy ulicy Europejskiej 35. Salon to stosunkowa nowość na mapie Szczecina, działa zaledwie od października. Mimo tego miejsce zapracowało na miano enklawy relaksu - wystarczy przeczytać komentarze zadowolonych klientek. Spora w tym zasługa profesjonalnego zespołu oraz unikatowej oferty zabiegów stworzonej na bazie luksusowych preparatów. Wiodącą linią kosmetyków w salonie jest Kurland, jedna z najbardziej pożądanych marek światowego Wellness & Spa, oferująca produkty oparte na naturalnych składnikach, wolne od konserwantów i przedłużających trwałość związków chemicznych. Saray Beauty & Spa to jedyne miejsce w Szczecinie, w którym można poznać ich niebywałe właściwości. To właśnie dzięki nim spragnione wytchnienia klientki mogą zanurzyć się w pełną intymności atmosferę i oddać zabiegom w kameralnej sali Spa. A wybór jest duży: aromatyczne solno-ziołowe

peelingi z płatkami róży lub lawendy do ciała i twarzy, kąpiele w drewnianej bali m.in w piwie, sianie, borowinie lub kąpiel Kleopatry w mleku, okłady całego ciała m.in z czerwonego wina, płatków róż czy kakao. Wszystko pośród migoczących płomieni świec i odprężających zapachów olejków eteryczny Zwieńczeniem oferty i dopełnieniem wybranego pakietu zabiegów jest sauna infrared, inaczej sauna na podczerwień. Salon jako jeden z nielicznych w regionie oferuje również zabieg z zastosowaniem ekskluzywnych francuskich kosmetyków Maria Galland Paris słynących z wysokiej koncentracji składników aktywnych i skuteczności. Należy też podkreślić, że Salon Saray to nie tylko Spa, ale też specjalistyczne zabiegi kosmetyczne dla zdrowia i urody, których próżno szukać w innych gabinetach w mieście. Dla przykładu innowacyjny laser Alexander 3D łączący w sobie trzy lasery: laser diodowy, neodymowo-yagowy i alexandrytowy umożliwiając skuteczną i bezbolesną depilację nawet bardzo jasnych włosów, a także włosów na skórze

o ciemnej karnacji. Z kolei wielofunkcyjne urządzenie Synergy+, dzięki systemowi oczyszczania wodorowego oraz dwutlenku węgla, falom radiowym i ultradźwiękom kompleksowo pielęgnuje skórę. W efekcie tkanki są nawilżone, zrewitalizowane i ujędrnione. W tym zestawieniu nie może też zabraknąć nowoczesnej endermologii. Dzięki unowocześnionej metodzie urządzenia Magnifico II Premium można nie tylko skutecznie modelować sylwetkę czy zredukować cellulit, ale też wykonać podciśnieniową liposukcję ze wsparciem ultradźwięków. Wszystko bez potrzeby stosowania kombinezonu ochronnego. Pełna oferta zabiegów Saray Beauty & Spa dostępna jest na stronie www.salonsaray. pl. Czy już wiesz, który zabieg wybierzesz, by zrobić sobie wakacje w środku zimy?

Salon Saray Beauty and Spa ul. Europejska 35, Szczecin tel. 91 351 47 94, 789 021 847 www.salonsaray.pl @saraybeautyspa @saray_beauty_spa

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

61


| ZDROWIE |

Ona lubi grę. On skupia się na sobie Z profesorem Zbigniewem LwemStarowiczem rozmawiamy o jego najnowszej książce. AUTOR ANITA CZUPRYN / FOTO BARTEK SYTA

Pana najnowsze dzieło - „Ona. Pytania intymne” to nie tylko poradnik dla panów, którzy dowiedzą się, jak uszczęśliwić kobiety, ale też i dla kobiet, bo tego, o czym Pan tu mówi, z pism kobiecych się nie dowiemy. - O! To ładny komplement dla mnie. Naprawdę się cieszę. Z kobietami pracuję przecież niemal bez przerwy. Cały czas jestem terapeutą, nie tylko seksuologiem, ale również psychoterapeutą. Trochę mitów już Pan w książce obala. Co dziś oznacza wyzwolona seksualnie kobieta? - To kobieta, która przede wszystkim jest otwarta na seksualność, oczekująca czegoś dla siebie. Nasze babcie, prababcie były dyspozycyjne wobec mężów. Jak trafiły na czułego partnera, który dbał o to, żeby jej było w łóżku dobrze, to zwyczajnie miała szczęście. Ale to nie było modelem. Kobieta wtedy miała być dyspozycyjna; wiadomo było, że mężczyzna ma się wyżyć i to jej kosztem. Dziś mamy do czynienia z kobietami, które po pierwsze są otwarte na seks, chcą poznać swój potencjał erotyczny i są zainteresowane. Jak życie seksualne mają udane, to są też otwarte na urozmaicenia, ubogacenie. Seks jest wbudowany w ich poczucie wartości. Jest po prostu ważny. Nie tylko dzieci, nie tylko praca zawodowa, nie tylko rola matki, żony, ale również współczesna kobieta realizuje się poprzez seks. A przez to stała się bardziej wymagająca. Otóż to! - Pamiętajmy, że to są kobiety, spośród których wiele ma więcej niż jednego partnera. Ich babcie bardzo często miały tylko jednego partnera w życiu. Jak się zresztą patrzy na badania statystyczne kobiet urodzonych w 1900 roku i w dalszych latach - Amerykanie robili takie dokładne badania - to widać było, że w miarę upływu czasu, kobiety mają więcej partnerów niż ich prababcie. W związku z tym mają większe wymagania. Czy za tą zmianą idzie to, że dzisiejsze kobiety są szczęśliwsze niż ich babki i prababki? - Mam dwie wiadomości. Dobra wiadomość jest taka, że liczba kobiet, które osiągają orgazm i odczuwają satysfakcję, wzrosła niepomiernie. Ale zła wiadomość jest taka, że co czwarta kobieta nie jest zainteresowana seksem, mimo że odczuła orgazm. To wynika ze zmęczenia, z relacji partnerskich, które nie zawsze są fajne. Zatem co czwarta Polka mogłaby żyć bez seksu, mimo że potencjał erotyczny w niej tkwi. Mając pozytywne doznania, nie stawiają tego na pierwszym miejscu. Poznałyśmy orgazm, ale to nie oznacza, że mamy wię-

62

cej seksu niż nasze matki czy babki. - To wynika z pewnego stylu życia. Czasy się zmieniły. W przeszłości, nie szukajmy daleko, wystarczy odnieść się do PRL-u, ludzie mieli więcej czasu w zaciszu domowym. Więcej czasu spędzali ze sobą. Teraz Polki są bardziej zapracowane, więcej jest bodźców, więcej kanałów telewizyjnych, wszystkiego jest dużo, a to oznacza, że mniej jest czasu na seks. Poza tym wtedy seks był też formą spędzania wolnego czasu. Teraz, jeśli o to chodzi, są różne inne pokusy. Zmieniło się więc bardzo. Patrzę na moje studentki, kończąc studia często już pracują, potem kończą studia podyplomowe. Pracują więcej, biorą dodatkowe prace. Często są zmęczone. Seks jest dla nich przyjemny, ale nie zawsze mają na niego czas. Dziś kobiety mają jednak większy potencjał seksualny. Z czego to wynika? - Większy potencjał jest dlatego, że kobiety są bardziej otwarte, chłoną wiedzę na ten temat, nie mają oporów, jak ich prababki przed masturbacją, gadżetami, eksperymentowaniem w łóżku. Oglądają filmy, czytają prasę kobiecą i cokolwiek by o tym nie sądzić, to też działa na zmysłowość kobiet. Mają one niejako przyzwolenie na to, że mogą się rozwijać, mieć bogatsze życie. Ale to trzeba z kimś robić! I tu się zaczynają schody. Trzeba mieć partnera, który również jest zainteresowany seksem i będzie otwarty na tego typu oczekiwania. Naprawdę współczuję dzisiejszym młodym kobietom. Otwarte na seks, ale mają bardzo często do czynienia z partnerami, którzy wolą się masturbować przy filmach pornograficznych. Ich partnerzy wolą więc koncentrować się na sobie. To jest problem, który stale słyszy się w gabinecie: „Tak bym chciała panie doktorze, ale mam tak mało seksu, bo on zamyka się w pokoju, a ze mną ma seks raz na kilka tygodni”. Tymczasem to jest obrona mężczyzn przed kobiecym potencjałem. On woli się skupić na sobie niż pracować nad potencjałem partnerki. Mężczyźni powinni zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie ogarną kobiecej seksualności? - Kobiety są dla mężczyzn bardzo skomplikowane. I to nie tylko dotyczy seksu, ale w ogóle świata uczuciowego kobiet. Z najnowszych badań na temat różnic między płciami wynika, że nie różnimy się w zakresie funkcji poznawczych, pamięci, wielu rzeczy, ale jest różnica, jeśli chodzi o świat emocji, który u kobiet jest dużo bardziej rozbudowany, co czyni je bardziej tajemniczymi. Druga rzecz jest taka, że jeśli chodzi o męskość, to mody się zmieniają. Była moda na nijakiego mężczyznę. Później jako antidotum pojawiła się moda na drwala - stosunkowo niedawno. Świadczyła o tym, że na ten archetyp mężczyzny, który daje sobie radę, jest silny, podejmuje decyzje, jest damskie zapotrzebowanie. Teraz z kolei mężczyźni znów są bardziej androgeniczni, chodzą do kosmetyczek, kupują podkłady, maseczki, ich ubrania w tradycyjnym wydaniu są mało męskie. Kobiety mogą się realizować w różnych rolach. Mężczyźni mają gorzej, bo nie wszystkie wzorce męskie są akceptowane.


#reklama

Seksownie, oryginalnie i z klasą Wyjątkowy i zmysłowy - taki jest każdy udany prezent dla niej. Szczególnie jeśli chodzi o walentynki. A czy można prosić o coś bardziej kobiecego i seksownego, niż półprzezroczyste koronki? Te najoryginalniejsze znaleźliśmy w ofercie Sex Shopu 914 w centrum Szczecina. Tak jak każda kobieta marzy o zmysłowej bieliźnie, tak i każdy mężczyzna marzy, by móc oglądać swoją kobietę w tej bieliźnie. Właśnie, dlatego walentynki są doskonałym czasem na spełnianie swoich najskrytszych pragnień. Niezmiennie od lat najbardziej pożądaną bielizną jest ta uszyta z koronki. Materiał nie tylko pięknie się układa, ale też podnosi seksapil i pewność siebie. Do tego podgrzewa atmosferę w sypialni. W ofercie Sex Shopu 914 można znaleźć cały przekrój najpiękniejszych kobiecych kreacji począwszy od zmysłowych halek do spania, przez lekkie szlafroki, aż po komplety - stanik, majtki i pas do pończoch.

| ZDROWIE |

Dla odważnych dostępna jest również typowa bielizna erotyczna w stylu bodystocking. To nic innego jak delikatne, zmysłowe pończochy pokrywające siatką całe ciało. Bielizna choć zakrywa wiele to podkreśla najdrobniejsze atuty kobiecej figury przez co panie stają się jeszcze bardziej pociągające. Oczywiście to nie wszystko, bo na półkach salonu czekają również gorsety oraz body - półotwarte i całkowicie otwarte. Wybór jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie i spełni niejedną fantazję. Jednak aby uwieść, a nie zniechęcić wybierając prezent należy wziąć pod uwagę po pierwsze, charakter partnerki, by czuła się swobodnie w nowym komplecie. Po drugie, rozmiar, żeby czuła się wygodnie. A z tym w Sex Shopie 914 nie ma najmniejszego problemu. Rozmiarówka dostępnych modeli bielizny jest tzw. rozmiarówką dopasowującą się. W przypadku bodystocking rozmiar jest uniwersalny, ponieważ materiał podobnie jak ten znany nam z pończoch współgra z ciałem. Przy wyborze liczy się również jakość. Warto wybierać zaufane marki i wiodących producentów. Na pewno są nimi Livia Corsetti oraz Obsessive. Projekty tych firm odznaczają się wysoką jakością materiału oraz dokładnym wykończeniem. Odwiedzając Sex Shop 914 w oko wpadną już same opakowania produktów tych marek. To wręcz gotowy prezent! A jeśli przy wyborze zabraknie pewności siebie, można zdać się na bon podarunkowy o dowolnej kwocie i wrócić do salonu razem z partnerką.


| KULTURA |

64


| KULTURA |

Opera zawsze powinna być lustrem „Romeo i Julia” to najsłynniejsza historia miłosna świata. Od kilkuset lat płaczemy nad losem głównych bohaterów. W lutym, Opera na Zamku, w dzień Walentynek zaprasza na premierowy spektakl na podstawie sztuki Szekspira z muzyką Charlesa Gounoda. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Szekspir był bardzo mądrym człowiekiem. Doskonale wiedział, jak zagrać na emocjach ludzi. Stworzył historię nieśmiertelną, chociaż tragiczną. A ludzie lubią tragiczne historie miłosne, szczególnie, jeśli sami nie muszą w nich uczestniczyć. - W historiach miłosnych często szukamy wrażeń i emocji, których nie przeżywamy sami w życiu. Dlatego tak chętnie oglądamy je na ekranie lub na scenie – mówi Pavlo Tolstoy, odtwórca roli Romea.

lia, która musiała zatańczyć z Parysem, narzuconym jej przez ojca w określony przez tradycję sposób, nagle spotyka Romeo, który mówi: „można inaczej, powygłupiajmy się, zapalmy papierosa”. On łamie konwencję tańca dworskiego. Jest zupełnie poza schematem. Romeo bawi się byciem poza dworską etykietą, na której opiera się świat Julii i jej rodziny. W tym świecie Julia ma być grzeczna, poukładana, ma zatańczyć z osobą, której nie kocha, nie lubi i nie zna. A potem przychodzi Romeo i mówi: co ty taka sztywna jesteś? Usiądźmy, zapalmy sobie papierosa albo się zaśmiejmy, co w etykiecie jest niedozwolone.

Nie ma konfliktu…

Ciekawe jest budowanie pozaczasowej intymności. Dlatego najważniejsza scena jest scena łóżkowa, czyli nocy poślubnej, w której nie ma kostiumów, bohaterowie są nago. Dlatego nie ma żadnej potrzeby, żeby robić uaktualnienie opery. To kostium daje epokę, a u nas jest łóżko i róże, jak w „American Beauty” i jest intymność.

Michał Znaniecki, reżyser spektaklu, wie jak pokazać wielką i tragiczną miłość. Przy pięknej muzyce operowej to szczególnie ważne, ale też frapujące zadanie. - Zdarzają się happy endy z miłością, ale zazwyczaj miłość jest niszczycielska i zaborcza – mówi Michał Znaniecki. - Jeśli to naprawdę pasja, jak opisał to Szekspir, to wszyscy chcielibyśmy ją przeżywać przez miesiąc, a potem dziękuję. Przeżywanie takiej historii wiąże się z chwilową utratą kontroli. Romeo łatwo się zakochuje. Kiedy go poznajemy, jest zakochany w innej kobiecie, w Rosalindzie, i przez nią cierpi. Dopiero kontekst nowej miłości, jej trudność, przeszkody stają się wyjątkowe. Publiczność lubi śledzić takie potyczki miłosne. Niestety, wszystko kończy się źle. Ale gdyby skończyło się dobrze, to historia byłaby mniej ciekawa dla dzisiejszej publiczności. Jak nie ma konfliktu, nie ma teatru.

Łamią schematy Historia Romea i Julii jest tym bardziej poruszająca, że główni bohaterowie to bardzo młodzi ludzie. Przydarza im się coś wyjątkowego, a otoczenie nie chce się z tym pogodzić. - Postać Romeo łamie schematy – mówi Michał Znaniecki. - Nasza Ju-

Negatywne emocje Szekspir był bardzo mądrym człowiekiem również dlatego, że wiedział jak działają również negatywne emocje. Wokół nas jest pełno nienawiści, zazdrości, zawiści. Ludzie intrygują, rzucają sobie kłody pod nogi, bo nie mogą znieść, że ktoś może mieć lepiej, że komuś może się przydarzyć coś lepszego. I również o tym jest ta historia. Niewinność Julii, która pod wpływem Romea zaczyna się zmieniać, którą już nie można tak łatwo manipulować, drażni. Drażni również Romeo, który chce być wolny i szczęśliwy. Julia ma niełatwe zadanie, co w życiu wybrać. Zwłaszcza że jest młoda i niewinna. - Budując postać Julii nie usiłuję udowodnić, że jestem młodsza, niż jestem. Skupiam się na jej życiu wewnętrznym, przypatruję się powstaniu i narastaniu wyjątkowego uczucia. Szukam jej świe-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2020

65


| KULTURA |

Teatr czy opera, mają ściśle określone zadania. Nie zawsze wszystko ma być lekko, łatwo i przyjemnie. Musi być refleksja, która może również sprawić, że będziemy inaczej patrzeć na życie.

żości – mówi Vitoria Vatutina, grająca Julię. Świeżość musi szybko przerodzić się w stanowczość, a para głównych bohaterów musi wiele zaryzykować dla miłości. Brak akceptacji społeczeństwa stawia ich w trudnej sytuacji. - Romeo i Julia w walce o swoje uczucie wiele zaryzykowali. Udając śmierć zamierzali uciec od narzuconych im reguł – mówi Michał Znaniecki. - Julia porzucała swoją rodzinę dla Romea decydując się na niepewną przyszłość, a on został wygnany, więc też nie mógł liczyć, że wróci do dawnego życia. - Nie wiem czy miłość zawsze kojarzy się z ryzykiem. W przypadku Romea i Julii była wojna między ich rodzinami, więc dla nich ten związek był ryzykiem. Dla tej miłości musieli zrezygnować z dotychczasowego życia – mówi Pavlo Tolstoy.

Czy ofiary są potrzebne? Para próbuje uciec od społeczeństwa narzucającego jej reguły, których oni nie chcą. Fortel jest dobrze przemyślany, ale jednak zawodzi. - Historia miłosna kończy się źle dla Romea i Julii, jednak rodziny Capuletti i Montecchi godzą się po latach kłótni nad ich ciałami. Miejmy nadzieję, że nie na chwilę, że ofiara nie jest marna, że miłość jest silniejsza od śmierci – mówi Victoria Vatutina.

66

Tylko czy trzeba aż dramatycznych ofiar, żeby ludzie przestali się nienawidzić? Czy ludzie zawsze muszą ze sobą walczyć i bazować na złych emocjach. Szekspir nas przed tym ostrzega. - Mam nadzieję, że spektakl sprawi, że ludzie coś zrozumieją, zastanowią się nad swoim życiem. Chociaż na krótką chwilę – mówi Pavlo Tolstoy. Teatr czy opera, mają ściśle określone zadania. Nie zawsze wszystko ma być lekko, łatwo i przyjemnie. Musi być refleksja, która może również sprawić, że będziemy inaczej patrzeć na życie. - Opera zawsze powinna być lustrem, więc chodzi o to, żeby widzowie widzieli się w tym lustrze i zrozumieli, że życie w jakimś systemie z narzuconymi normami, nie jest podstawą i nie daje szczęścia czy nieszczęścia – mówi Michał Znaniecki. - Może daje rutynę. Najważniejsze, żeby ludzie się wzruszyli, żeby zrozumieli, że to jest o nich, o ich emocjach. Do opery się przychodzi, żeby przeżyć emocje, których nie możesz codziennie tak łatwo przeżywać. Opera też może nas zmobilizować do wyrażania swoich uczuć, które trudno nam okazywać. Pozwala nam zobaczyć nienawiść, którą okazujemy sobie w różnych sytuacjach. Budowanie kontekstu tej nienawiści przez Gounoda jest lekcją. Pokazuje, że jakiekolwiek piękno, które może się urodzić, zostaje zmiażdżone. Trzeba zaczynać od tego, żeby się samemu naprawić. Przestać nienawidzić sąsiada tylko dlatego, że głosował na kogoś innego.


USG płuc u dzieci Badanie ultrasonograficzne płuc wykonywane jest w diagnostyce chorób układu oddechowego. W pediatrii najczęściej w celu rozpoznawania chorób infekcyjnych, głównie zapalenia płuc. Wskazania do badania obejmują: przewlekły i ostry kaszel, duszność, choroby infekcyjne (przeziębienia) przebiegające z kaszlem i gorączką. Według aktualnego stanu wiedzy medycznej USG płuc pozwala stwierdzić zapalenie płuc z czułością przewyższającą zdjęcie rentgenowskie, jednocześnie jest całkowicie bezinwazyjne i nie naraża pacjentów na szkodliwe promieniowanie. Diagnostykę można przeprowadzić u pacjentów w każdym wieku, zarówno niemowląt jak i pacjentów nastoletnich, nie jest potrzebne jakiekolwiek przygotowanie. Badanie ultrasonograficzne płuc u dzieci stanowi procedurę „point of care” (ang. point of care ultrasound) co oznacza badanie w trakcie konsultacji lekarza pediatry. Celem jest uzupełnienie wywiadu i badania przedmiotowego. Służy potwierdzeniu lub wykluczeniu rozpoznania konkretnej jednostki chorobowej. Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów MEDICUS | Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin www.medicus.szczecin.pl | Rejestracja codziennie pod nr telefonów: 91 434 73 06


| MOTO |

#reklama

Jaguar i Land Rover już w Szczecinie Autoryzowany Dealer Jaguara i Land Rovera wraz z serwisem pewnym krokiem rozpoczął działalność w Szczecinie. Jest to pierwsza oficjalna stacja tych marek nie tylko w naszym mieście, ale na całym Pomorzu Zachodnim. Ekskluzywny salon samochodowy to inwestycja, na którą miłośnicy brytyjskich klasyków i wielbiciele marek premium

68

długo czekali. Nowe modele luksusowych aut są dostępne pod adresem Ustowo 58, przy rondzie Hakena. Na miejscu działa również autoryzowany serwis gdzie można nie tylko serwisować samochody, ale także wykonywać prace blacharsko-lakiernicze. Właścicielami Salonu są Dominika i Dariusz Bońkowscy, związani z branżą motoryzacyjną od początku lat 90-tych. Zdobyte doświadczenie zaowocowało wypracowaniem jednej z najbardziej zaufanych marek motoryzacyjnych klasy premium w zachodniopomorskiem - dealerstwa BMW Bońkowscy. Firma jest również aktywnie zaangażowana w rozwój miasta oraz kultury, jest m.in. ambasadorem i partnerem Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza. Podnosi to oczekiwania względem działalności nowego Salonu Jaguara i Land Rovera. A te i tak są wysokie. W końcu to właśnie w tym miejscu na klientów czekają takie modele jak mocny i wyrazisty sportowy Jaguar F-Type czy awangardowy Range Rover Veral. Co ważne w ofercie Dealera jest również możliwość finansowania pojazdów w tzw. najmach długoterminowych, które z roku na rok cieszą się rosnącym uznaniem. Więcej szczegółów u Dealera i na stronie: www.british-auto.jaguar.pl www.british-auto.landrover.pl



| MOTO |

#reklama

krouszkodzeń, błyszczący lakier, nie tylko podnoszą wartość rynkową w momencie odsprzedaży. Sprawiają, że samochód może zostać z Tobą zdecydowanie dłużej w stanie jak z salonu. Bez ponoszenia kosztów renowacji lakieru, konieczności lakierowania zmatowionych, wyblakłych elementów. EFEKT WOW.

Ochrona oryginalnego, nowego lakieru fabrycznego?

Obecnie lakiery samochodowe po kilkukrotnej zmianie przepisów Unii Europejskiej nie posiadają w składzie metali ciężkich – m.in. odpowiadającego za ich twardość toulenu czy ołowiu, są to tak zwane lakiery wodne. To sprawia, że są znacznie bardziej miękkie i podatne na uszkodzenia, w tym na zarysowania. Oryginalny lakier Twojego nowego samochodu ma twardość pomiędzy 3H a 5H, w skali ołówkowej - dawniej w latach 90-tych i na początku ’00 mniej ekologiczne lakiery miały nawet 7H lub 8H. W odpowiedzi na zaistniałą sytuację na rynku motoryzacyjnym coraz większą popularnością cieszą się różne metody zabezpieczania lakieru – w tym takie, które przywracają dawną twardość lakieru, ale nowymi metodami, które nie szkodzą już środowisku. Poddając samochód naszej topowej usłudze nie tylko nadajesz mu wysoką twardość 9H i zyskujesz dodatkową ochronę nawet do 5 lat lub 100 000km, nie wyrządzasz także szkody dla środowiska. Produkty Ceramic Pro spełniają wymogi normy REACH,

70

chroniącą zdrowie człowieka i środowisko naturalne przed zagrożeniami – dodaje Sebastian Guzierowicz, właściciel Studia SG Detailing w Szczecinie. JAK DZIAŁA POWŁOKA CERAMICZNA? CERAMIC PRO to przezroczysta, płynna powłoka nanoceramiczna, stworzona by chronić lakier Twojego samochodu przed śladami codziennego użytkowania. Ochrona ceramiczna w trakcie utwardzania i chemicznego wiązania cząsteczek przekształca się w „nano szkło”, tworzące dodatkową, nadbudowę powierzchni - wyjątkowo mocną i trwałą tarczę ochronną, odporną na: agresywną chemię, promienie UV, wysoką temperaturę, trudne warunki pogodowe, korozję, graffiti. Powłoka nawet dwukrotnie wzmacnia twardość lakieru Twojego samochodu, chroniąc go również w znacznym stopniu przed powstawaniem mikro rys, nadaje lakierowi piękny połysk i wydobywa głębię koloru lakieru. Usługa trwa 2-3 dni i jest wykonywana tylko w akredytowanych studiach eksperckich na terenie całej Polski. „Usługa zabezpieczania fabrycznego lakieru dedykowana jest samochodom nowym - w stanie salonowym, użytkowanym nie więcej niż przez okres 12 miesięcy lub np. zabytkowym, ale z odnowioną powłoką lakierniczą bez wyraźnych głębokich rys, zadrapań, odprysków, wgnieceń. Możemy zabezpieczyć tylko lakier, który jest w naprawdę dobrym stanie” – dodaje Sebastian Guzierowicz.

Po aplikacji powłoki zobaczysz na lakierze efektowny połysk i mocno podkreśloną głębię koloru, nieporównywalną z niczym innym. Prawidłowo utrzymane zabezpieczenie pojazdu będzie cieszyć oko i zapewniać ochronę do 5 lat. BEZPROBLEMOWE UTRZYMANIE. Ekstremalna gładkość zabezpieczonej powierzchni nie pozwala na trwałe przywieranie brudu, pyłu hamulcowego i codziennych zanieczyszczeń do lakieru. Warstwa wykończeniowa powłoki jest tak gładka, że zanieczyszczenia można usunąć za pomocą bezpiecznych, nieagresywnych metod czyszczenia. Mycie pojazdu stanie się mniej pracochłonne i rzadziej potrzebne.

JAK WYGLĄDA USŁUGA? 1. Specjalne mycie detailingowe lakieru usuwające resztki smoły, asfaltu, lotnej rdzy 2. Jednoetapowe polerowanie - eliminujące drobne skazy lakieru 3. Zabezpieczenie lakieru 5-cioma warstwami powłok: Ceramic Pro 9H + TOP COAT 4. Utwardzanie powłoki pod promiennikiem 5. Oznakowanie samochodu, wydanie certyfikatu i instrukcji pielęgnacji lakieru.

MÓJ SAMOCHÓD + CERAMIC PRO DOBRA INWESTYCJA. Dobry efekt wizualny, brak śladów mi-

ul. Urocza 8, Szczecin tel. 789 051 189, sgdetailing.pl


#reklama


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Gala w Posejdonie W salach nowego kompleksu biurowo-hotelowego Posejdon odbyła się pierwsza tak duża impreza. Business Club Szczecin właśnie tam zorganizował swoją XVIII już Galę Biznesu i wręczył przyznane przez kapitułę nagrody. Laureatami za 2019 rok byli firma Porto, która wybudowała najbardziej ekologiczny kompleks w Polsce (właśnie Posejdona), Grupa Kapitałowa MEON, Najda Consulting, Stalkon, ale także Gmina Kołbaskowo i Elżbieta Andrysiak Mamos. (bs)

72

Bogumił Rogowski, prezydent Business Club Szczecin, Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego, prof. Tomasz Grodzki, marszałek Senatu, Michał Przepiera zastępca prezydenta Szczecina, Andrzej Mątwiłł z Akademii Morskiej w Szczecinie.

Marcin Wożniak ze spółki Porto, inwestor Posejdona, Tomasz Grodzki, marszałek Senatu, z żoną.

Laureaci XVIII Gali Biznesu.

Profesor Zbigniew Paszkowski, architekt, Waldemar Juszczak, adwokat, i Donata Juszczak z Rotary Club Center Szczecina.

Beata Więcaszek z ZUT, Marek Mikołajczak, adwokat, Tomasz Grodzki, marszałek Senatu.

Profesor Dariusz Zarzecki z Uniwersytetu Szczecińskiego, Dariusz Więcaszek, biznesmen, i Krzysztof Matlak, biznesmen.

Donata Juszczak z Rotary Center Club Szczecin, Lilianna i Jerzy Bogaccy z DDB Auto Bogacka.

Foto: Sebastian Wołosz

Od lewej: profesor Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu odbiera z rąk Olgierda Geblewicza, marszałka województwa zachodniopomorskiego Złotą Odznakę Gryfa Pomorskiego.


#reklama


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Koncert w Teatrze Kameralnym

74

Wojciech Kłodziński z narzeczoną (Rentumi), Michał Płatek (Mała Sycylia Pobierowo).

Zespół CFexpert.

Sławomir Rykalski z małżonką (Lendi), Magdalena Gajdamowicz (CFexpert).

Marta Biela, Odysseas Karalis (Ariadni Group).

Adw. Agnieszka Maciejewska-Pasula, Tomasz Pasula, Jarosław Pawełkowicz (CFexpert).

Monika Arndt-Kowalska z mężem (Tomaszewicz Development).

Tomasz Adamczyk z małżonką (Pogoń Szczecin), Magdalena Gajdamowicz (CFexpert).

Michał Janicki (Teatr Kameralny), Andrzej Radziwinowicz (CFexpert), Monika Świerkosz (ING Bank Śląski).

Foto: Andrzej Szkocki

Na początku stycznia koncert noworoczny w Teatrze Kameralnym, zorganizowała firma CFexpert Sp. z o.o. Wydarzenie odwiedzili partnerzy z branży nieruchomości i finansów. Głównym punktem programu był spektakl Michała Janickiego oraz koncert szczecińskiego duetu Jackpot. (red)


#reklama



#reklama


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE • City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee „Turzyn” al. Bohaterów Warszawy 42 • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee „Drive Up” ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee „Medyk” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Cafe & Bistro „Oxygen” ul. Malczewskiego 26 • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Bistro & Cafe “Przestrzenna” Drive Up ul. Przestrzenna 4 • Columbus Coffee „Fryga” ul. Rayskiego 23/2a • Columbus Coffee „Ogrodnik” ul. Kopernika 1 • Columbus Coffee „Poczta” al. Bohaterów Warszawy 3 • Columbus Coffee „Nikola ul. Krzywoustego 16 • Columbus Bistro& Cafe „Śródmieście” al. Wojska Polskiego 50 • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6 • Bardzo dobrze, ul. Koński Kierat 16 • Alternatywnie, Wojska Polskiego 39 • MR. PanCake, Śląska 42

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA • Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Salon Szyk, Langiewicza 22 • Academy of Art. And Knowledge, Więckowskiego 2/4 • BALIAYU - SALON MASAŻU, Wielka Odrzańska 30

RESTAURACJE • Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10

• Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Wół i Krowa ul. Jagielońska 11 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10 • Va Banque, Kaszubska 20/1 • Soller, Śląska 40 • Indian Palace, Plac Żołnierza 17 • Pijalnia Czekolady Wedel, Hołdu Pruskiego 1

KLUBY SPORTOWE I FITNESS • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 78 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY

ESTETYCZNEJ • Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Przychodnia Medycyny Rodzinnej DOM MED, ul. Witkiewicza 57 • Rexomed Sp. z o.o. ul. Mączna 31

SALONY SAMOCHODOWE • Lexus ul. Mieszka I 25 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Camp & Trailer Świat Przyczep al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32

• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2 • Grupa Gezet Alfa Romeo, Ustowo 57, Rondo Hakena • Grupa Gezet Fiat, Ustowo 57, Rondo Hakena • Auto Club, Ustowo 56, Rondo Hakena • Bemo Motors, Ustowo 56, Rondo Hakena • Seat Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Audi Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Skoda Krotoski-Cichy, Południowa 6

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY • Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA • Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE • Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej Aleja Kwiatowa • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna ul. Jagiellońska 90/6 • Foonka, ul. Św. Ducha 2a • Szczeciński Bazar Smakoszy, Zygmunta Chmielewskiego 18


#reklama


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.