MM Trendy #03 (72)

Page 1

MARZEC 2019 NUMER 03 (72) / WYDANIE BEZPŁATNE

„Znikając” w zachwycie nad codziennością. Wystawa Elżbiety Jabłońskiej od 7 marca w Trafostacji Sztuki


#prezentacja


#03

#spis treści marzec 2019

44

Muzyka Tłumy fanów chcą obejrzeć Erykah Badu

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

#20 Felietony Paweł Flak: whisky ABC Michał Jakubów: and the oscar goes to

#24 Temat z okładki „Znikając”, jak Ela Jabłońska

#36 Teatr

Wilk nie zawsze chodzi w owczej skórze

#40 Rozmowa Artur Andrus

#46 Kultura

Filmy, płyty i wydarzenia w marcu

#52 Kino

Bajena, Sobota i Vega w Szczecinie

#54 Wnętrza

Sercem restauracji jest kuchnia

#62 Zdrowie Orgazm

#76 Trendy towarzyskie

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA ZDJĘCIU ELA JABŁOŃSKA FOTO ELŻBIETA JABŁOŃSKA

#03

Marzec kojarzy się z pierwszymi oznakami wiosny i świętem kobiet. To święto ma trwać w tym roku cały miesiąc, celebrowane tańcem „One Billion Rising” wymierzonym przeciwko instytucjonalnej i domowej przemocy, wykonywanym w różnych miastach Polski. Również w Szczecinie i mniejszych miejscowościach regionu. Wiosna z kolei ma wystąpić na terenie całego kraju, bez dzielenia na lepsze i gorze jego obszary. Oby została z nami na dłużej. I wcale nie chodzi tylko o klimat. Czy święto kobiet i oznaki wiosny są widoczne na łamach marcowej edycji naszego magazynu? Na pewno tak. Główna szamanka czy jak kto woli czarownica globalnej popkultury, Erykah Badu przyjedzie w marcu do Szczecina, o czym wspominamy w kolejnym już materiale. W lutym gościliśmy Erykah na okładce, teraz podsumowaliśmy zainteresowanie jej szczecińskim koncertem. Wygląda na to, że dzięki niej będziemy mieć tu gości z Polski i Europy. I to sporo. Z innym rodzajem rytuałów zapozna nas artystka Ela Jabłońska, która do rangi sztuki podnosi codzienność. Swoją motywację wyjaśnia w rozmowie z Agatą Maksymiuk, którą przeprowadziła tuż przed wernisażem wystawy „Znikając”. Tak, ta osoba, która zniknęła nam z okładki pod różnego rodzaju bazgrołami, to właśnie Ela Jabłońska. Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda albo, co bardziej istotne, jeśli zainteresowały Was jej prace, koniecznie przyjdźcie do Trafostacji Sztuki na wernisaż. Kolejna kobieta na łamach to Paulina Kołaczek, która opowiada o dziewczynach oglądających porno. W zasadzie to żadna sensacja, przecież filmy z tej półki można obejrzeć nawet na telefonie o każdej porze dnia i nocy. Płeć nie odgrywa tu żadnej roli, ale tabu dotyczące erotyki bardzo dużą. Dlatego próbujemy odtabuizować tę kwestię, by w przyszłości rozmawiało nam się łatwiej. Bo do tematu pewnie jeszcze niejeden raz będziemy wracać. A co do wiosny to poczekamy na jej pierwsze oznaki i efekty jakie przyniesie. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@mediaregionalne.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#prezentacja


| NEWSROOM |

#5 kont na Instagramie, które warto znać, mieszkając w Szczecinie by Agata Maksymiuk

#1 @seb_szn czyli spora dawka mniej i bardziej oczywistych szczecińskich miejscówek na zdjęciach. Subiektywne spojrzenie na miasto pozwala odkryć wiele nowości. To profil Sebastiana Multana, inicjatora społeczności Lecę na Szczecin, którą też warto odwiedzić na @lecenaszczecin

#2 @jakpicwhisky to zupełnie nowe spojrzenie na złocisty trunek. Gratka dla amatorów i specjalistów. Autor profilu Mariusz Kowalczyk w luźny sposób testuje, recenzuje i doradza w zakresie jednego z najpopularniejszych alkoholi świata. Wszystko to na dziesiątkach zdjęć ze Szczecinem w tle.

Zbliżają się Branżowe Targi Pracodawców 4 kwietnia w godz. 10-17 w Novotelu, czyli w samym centrum Szczecina, odbędą się Branżowe Targi Pracodawców. Organizatorem jest Związek Pracodawców Pomorza Zachodniego, który po raz pierwszy organizuje wydarzenie w wyjątkowej, specjalistycznej formule. Jest to odpowiedź na zapotrzebowanie zachodniopomorskich przedsiębiorców, szukających zarówno osób z doświadczeniem zawodowym, jak i chętnych do przyuczenia, odbycia praktyk lub stażu. Wydarzenie sprzyja nawiązywaniu wartościowych kontaktów z przedstawicielami firm z sektora: przemysłu, logistyki, transportu, produkcji. Wstęp na targi jest bezpłatny. Więcej informacji na stronie www.targipracodawcow.pl (am)

#3 @freakery modowa i kulturowa podróż w czasie. Autorka Joanna Hoffman, przy pomocy poetyckich opisów i zdjęć w stylu vintage urozmaica tablice swoich followersów. Eleganckie stylizacje, nietuzinkowe wnętrza i absolutnie magiczna architektura Szczecina i nie tylko zauroczy każdego.

#4 @fit_patka małe co nieco dla miłośników ruchu i zdrowych przekąsek. Patrycja, studentka dietetyki nie tylko motywuje swoich odbiorców wysportowaną sylwetką i uśmiechem, ale dzieli się też przepisami na smakołyki. Na wiosnę jak znalazł!

czyli podróże małe i duże, z naciskiem na te duże. To prawdziwy przewodnik po najbarwniejszych zakątkach Azji i Europy. Jego twórcami są Waleria Tokarzewska-Karasiewicz, projektantka mody ze Szczecina i jej mąż Paweł Galenty. Okazuje się, że talent mają nie tylko do szycia.

6

Foto: Archiwum

#5 @traveltasterspl


#prezentacja


| NEWSROOM |

Dzień kobiet w marcu aż dwa razy - wraca Women’s Fest 24 marca w Teatrze Współczesnym odbędzie się Women’s Fest. Podczas drugiej edycji Festiwalu Kobiet, zostaną poruszone kwestie kobiecości, seksualności i sensualności. Wśród prelegentek WF-u pojawią się językoznawczynie, psycholożki, seksuolożki, trenerki, malarki, sportsmenki, artystki kabaretowe, autorki książek o zdrowiu. To wyjątkowe grono pomoże odkryć wszelkie aspekty kobiecości i odpowiedzieć na pytania - Jak kobiecość funkcjonuje w języku? Jak mówić o seksualności? Jak budować i dbać o intymność? Jak pielęgnować w sobie ogień? Jaki obraz kobiety maluje się w sztuce? A jaki w sporcie? Czy kobiety mają poczucie humoru? Jak w naturze poszukiwać natury kobiecości?

Foto: materiały organizatora

Jak przekonują organizatorki, będzie merytorycznie i rozwojowo, ale również rozrywkowo. Bowiem Women’s Fest nie tylko eksploruje, inspiruje, motywuje, ale również relaksuje i odstresowuje. W tym roku o solidną dawkę humoru podczas WF-u zadba m.in. Joanna Kołaczkowska, aktorka kabaretu HRABI, która wystąpi z solowym repertuarem muzycznym i kabaretowym pełnym niebanalnej treści o kobietach i tematach dla nich ważnych. Drugi gość WF-u z obszaru artystycznego, to Marta Frej, malarka, ilustratorka i animatorka kulturalna, która opowie o obrazie kobiet w sztuce, w telewizji, programach rozrywkowych, o książce Brakująca połowa dziejów, o kobiecych słabościach, ale przede wszystkim o sile kobiet. Poruszymy kwestie stereotypów, relacji córka-matka i przyjaźni między kobietami. (am) Bilety do kupienia na stronie www.bilety.fm Więcej informacji na stronie www.womensfest.pl

8


#prezentacja


Najgorętsza premiera tej wiosny w Szczecinie! Nowe BMW serii 3 Od ponad 40 lat BMW serii 3 stanowi wzór radości z jazdy. Poznaj siódmą generację tej klasycznej sportowej limuzyny, podczas Premiery w salonie Dealer BMW Bońkowscy, która odbędzie się 9 marca 2019 roku, w godzinach 9:00 – 16:00. Nowe BMW serii 3 oferuje przełomowe systemy asystujące i najbardziej zaawansowaną technologię łączności dostępną w BMW. Przyjdź i poznaj wzór klasy Premium. Serdecznie zapraszamy. Dealer BMW Bońkowscy, Ustowo 55, Szczecin www.bmw-bonkowscy.pl

10

Foto: materiały prasowe

| NEWSROOM |

Dzień kobiet w modnym tonie

To już tradycja! Na 8. marca salon mody Marella przygotował dla wszystkich pań serię atrakcji i niespodzianek. W tym roku zaplanowano pokaz mody, prezentację trendów z zakresu wizażu i kosmetologii oraz włoski catering. Event odbędzie się w kameralnej atmosferze. Szczegóły na FB: @SalonMarellaSzczecin.


#prezentacja


| NEWSROOM |

Oto gwiazdy Szczecin Music Fest!

12


| NEWSROOM |

c i s u M ! st e F Legendy i nowe nazwiska na muzycznej mapie świata – takie połączenie będzie królować podczas tegorocznej edycji festiwalu Szczecin Music Fest. Do legend niewątpliwe należy Morcheeba, Lisa Gerrard i Bobby McFerrin, a młodsze pokolenie będą reprezentować Nubya Garcia i Nouvelle Vague. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO MATERIAŁY ARTYSTÓW

Pierwszą gwiazdą festiwalu będzie Morcheeba, legenda brytyjskiego trip hopu. Zespół powstał w połowie lat dziewięćdziesiątych i wydał dotychczas dziewięć studyjnych albumów, które sprzedały się w nakładzie ponad 10 milionów egzemplarzy. Obecnie trzon Morcheeby stanowią Skye Edwards i Ross Godfrey, którzy stworzyli zespół wraz z Paulem Godfreyem w 1995 roku. Morcheeba od ponad dwóch dekad utrzymuje się na piedestale najlepszych trip hopowych grup na świecie, niezmiennie zachwycając i zaskakując fanów. Również w maju w Szczecinie pojawi się saksofonistka i kompozytorka Nubya Garcia, gwiazda nowej londyńskiej sceny jazzowej. Artystka związana jest ze środowiskiem skupionym wokół Brownswood Records i Gillesa Petersona, jednego z najważniejszych dziennikarzy muzycznych i promotorów jazzu na świecie. Nubya to zdobywczyni prestiżowej nagrody „Breakthrough Act of the Year” przyznawanej przez legendarną stację Jazz FM. W czerwcu na scenie filharmonii pojawi się Lisa Gerrard. To nazwisko, które znają wszyscy wielbiciele kultowej w latach 80. wytwórni 4AD. Wybitna wokalistka o unikalnym głosie jest współzałożycielką duetu Dead Can Dance. Wokalistka wykonywała też tematy muzyczne do takich filmów jak „Gladiator” czy „Informator”. Artystka nawiązała współpracę z The Mystery of the Bulgarian Voices - genialnym bułgarskim chórem żeńskim, wielokrotnie nagradzanym za swe niezwykłe

brzmienie, m.in. nagrodą Grammy. W wyniku tej współpracy powstał album, który artyści zaprezentują na żywo. Drugi czerwcowy koncert należy do formacji Nouvelle Vague, która nazwą nawiązuje do zjawiska nowej fali we francuskiej kinematografii w latach 60. Zespół tworzą dwaj producenci Marc Collin i Olivier Libaux, którym w studio i na scenie towarzyszą zaproszone wokalistki. Nouvelle Vague dali się poznać jak twórcy interpretacji klasyków alternatywnego popu i rocka z lat 80., zaaranżowanych w stylu bossa novy. Po doskonałych przeróbkach nowofalowych klasyków, twórca projektu Marc Collin interpretuje największe standardy trip hopu. Piosenki Portishead, Massive Attack, Archive, Morcheeba, Goldfrapp czy Lamb w nowych wersjach nabierają elegancji i po latach znów zachwycają. Na zakończenie festiwalu, w lipcu w Teatrze Letnim w Szczecinie wystąpi Bobby McFerrin, legendarny wokalista, obdarzony czterooktawową skalą głosu. Jeden z najbardziej znanych na świecie innowatorów i improwizatorów wokalnych, zdobywca 10 nagród Grammy, twórca jednego z najpopularniejszych hitów w historii muzyki XX wieku. Podbił świat piosenką „Don’t Worry, Be Happy”, w której też całą muzykę wykonał głosem. Bobby McFerrin czaruje dźwiękami, zadziwia techniką, uśmiechnięty dyryguje publicznością zachęcając ją do śpiewania. Jego koncerty to zawsze uczta dla miłośników muzyki.

Szczecin Music Fest 2019: MORCHEEBA 9 maja, Filharmonia NUBYA GARCIA 18 maja, Stara Rzeźnia LISA GERRARD 12 czerwca, Filharmonia NOUVELLE VAGUE 17 czerwca, Filharmonia BOBBY MCFERRIN 4 lipca, Teatr Letni

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

13


| NEWSROOM |

Herosi mają nowe auto

Spiderman, Batman, Superman na co dzień korzystają ze swoich umiejętności i niezwykłych sprawności. Są jednak takie momenty, w których muszą - jak zwykli ludzie - korzystać z pojazdów przeznaczonych dla śmiertelników. Przez portal internetowy przeprowadzono więc zbiórkę pieniędzy na używanego busa. Z pomocą Lidze Superbohaterów przyszedł właściciel salonu samochodowego Toyota Kozłowski, który wraz z partnerami dołożył brakującą sumę, dzięki czemu Liga stała się posiadaczem nowej Toyoty Proace Verso. Nowy Ligobus jest w pełni wyposażony i posiada dwa komplety opon. (om)

Nowa dawka pozytywnej energii od teraz w naszym mieście! Poznaj „Morion” Pędząc przez codzienny zestaw zadań i obowiązków, łatwo o czymś zapomnieć, a najłatwiej zapomnieć o sobie. Stąd tak ważne jest znalezienie chwili dla siebie i zadbanie o to, czego na pierwszy rzut oka nie widać - o duszę. W samym sercu Szczecina, a dokładnie przy ulicy Tkackiej 59, otworzył się niewielki ezoteryczny sklepik „Morion”. To zupełnie nowa dawka pozytywnej energii dla miasta. Tuż po przekroczeniu progu, klientów wita niezwykły fresk, przedstawiający piękną zielarkę, a półki i stoły zdobią setki wielobarwnych kwarców. Powiało magią? Może odrobinę, ale bez obaw! Na miejscu, prócz kamieni energetycznych, można też nabyć wyjątkową biżuterię, książki, świeczki, wahadełka, kadzidełka, a nawet orgonity, które transformują smog elektromagnetyczny w dobrą energię. Każdy klient jest tu traktowany bardzo indywidualnie, ponieważ każdy ma inne potrzeby. W sklepiku można spotkać się też z profesjonalną tarocistką, która przeprowadzi indywidualną konsultację przy użyciu Tarota Anielskiego. Ale uwaga! Nie mylcie tego z wróżeniem. Jak wyjaśnia Monika Sieńko, właścicielka sklepu „Morion” - człowiek ma wolną wolę, a osoba, która stawia karty może być jedynie inspiracją do jego dalszych działań. To od nas samych zależy kierunek, który obierzemy. Wszystkich zainteresowanych zgłębianiem siebie, a także otaczającego nas świata, na pewno zainteresują odbywające się w sklepiku warsztaty i spotkania. - Gościliśmy już m.in. bioenergoteerapautkę oraz autorkę energetycznej biżuterii - wyjaśnia Monika Sieńko. - Mam świadomość, że wiele osób kojarzy ezoterykę z rytuałami i czarną magią, ale my się pod tym nie podpisujemy. Działamy z poziomu serca, skupiamy się na fizyce i biologii. Sama natura. Zapraszam!

14

#prezentacja

Foto: Sebastian Wołosz

Sklep ezoteryczny “Morion” ul. Tkacka 59, Szczecin Czynne: pon. - pt.: 11 - 19, so.: 10 - 14 FB: @PHU-Morion-Monika-Sieńko Instagram: @phu_morion


#prezentacja


| NEWSROOM |

Co to był za weekend! Za nami II edycja targów Beauty Trends

Foto: Sebastian Wołosz

Gratka dla wszystkich miłośników branży kosmetycznej i fryzjerskiej przyciągnęła w tym roku kilkuset uczestników. Na miejscu można było pogłębić swoją wiedzę, poznać najnowsze trendy i spotkać z ich kreatorami. Tegoroczną edycję targów Beauty Trends uświetniło pięć utalentowanych kobiet: Jaga Hupało, Dominika Grosicka, Ewa Gil, Paulina Pastuszak oraz Katarzyna Zaremba. Imprezą towarzyszącą wydarzeniu było Indigo Expert Forum, poprowadzone przez doświadczone ekspertki z zakresu stylizacji paznokci. Podczas Beauty Trends odbyły się też finały: II Mistrzostw Makijażu Kreatywnego, II Mistrzostw Stylizacji Paznokci oraz II Mistrzostw Stylizacji Rzęs i Brwi - Beauty Trends Lash Cup. Na miejscu Zespół Szkół Rzemieślniczych przeprowadził też finał XXV Wojewódzkiego Konkursu Fryzjerskiego SREBRNY LOK. (am)

16


| NEWSROOM |

Alternatywne targi ślubne. Sedina Wedding Fair 24 marca w Centrum Eventowo-Biznesowym na bulwarach odbędzie się kolejna edycja Sedina Wedding Fair. Start g. 11, zakończenie g. 17. Podczas alternatywnych targów ślubnych, na uczestników będzie czekać cała masa pomysłów, jak zorganizować „nieco inne” wesele. Usługodawcy biorący udział w Sedinie nie boją się organizacji ślubów w mocno vintage’owym klimacie. Nie obawiają się też realizacji wesela w remizie z panną młodą w trampkach czy z pierwszym tańcem, który nie otwiera wszystkich bloków muzycznych. - Jako organizatorzy chcemy wychodzić poza utarte schematy i pozwolić młodym parom realizować ich wymarzony dzień po swojemu - wyjaśniają organizatorzy. - Nie ma nic bardziej motywującego, niż rozmowy z usługodawcami, którzy czują wskazany klimat i nie narzucają powielanych od lat schematów. Często spotykamy się z dekoratorami, którzy nie potrafią zrozumieć, że nie tylko kompozycje w stylu glamour są odpowiednie na wesele. Wielokrotnie też zespoły przygotowawcze stawiają weto przed realizacją pierwszego tańca o innej godzinie niż klasycznie tuż po obiedzie. A przecież ten dzień należy do pary młodej! Dlatego też warto nas odwiedzić. Więcej informacji na: FB: @sedinaweddingfair


| NEWSROOM |

3. Koncert Muzyki Filmowej Kolejny raz w Szczecinie zabrzmi muzyka filmowa. Tancerze, orkiestra symfoniczna oraz wiele gwiazd polskiej muzyki, a wśród nich: Justyna Steczkowska, Kasia Cerekwicka, Agata Nizińska, Kasia Moś, Tomasz „Tomson” Lach, Sławek Uniatowski, Grzegorz Hyży, Łukasz Zagrobelny, Natalia Kukulska i Beata Kozidrak oraz Polska Orkiestra Muzyki Filmowej & Przemysław Piotr Pasternak. Koncert poprowadzą Grażyna Torbicka i Tomasz Raczek.

Przychodnia z noclegiem Przy ul. Słowackiego otwarto Twoją Przychodnię Szczecińskie Centrum Medyczne. Została przeniesiona z ul. Janickiego 33. Wcześniej placówka zajmowała się tylko prowadzeniem badań klinicznych w różnych jednostkach chorobowych, teraz udzielać będzie również konsultacji specjalistycznych i kompleksowo prowadzić prywatnych pacjentów dermatologicznych, ginekologicznych, kardiologicznych, urologicznych, ale przede wszystkim gastroenterologicznych. Pacjenci z oddalonych miejscowości będą mogli skorzystać z noclegu. Przychodnia nie świadczy usług w ramach NFZ.

Foto: Andrzej Szkocki

15 marca, Netto Arena, godz. 19, bilety 99- 249 zł

18


Foto: Norbert Sypniewski

Beata Kozidrak i owacje

Długie owacje na stojąco zakończyły premierowy spektakl „Być jak Beata” w Teatrze Współczesnym. Gościem specjalnym była Beata Kozidrak, która zaśpiewała wspólnie z aktorami piosenkę na bis. „Być jak Beata” to spektakl, który wyreżyserowała Magda Miklasz na podstawie tekstu Piotra Domalewskiego i Żelisława Żelisławskiego, inspirowany życiem i twórczością Beaty Kozidrak. Dlatego głównej bohaterski nie mogło zabraknąć na szczecińskiej premierze w Teatrze Współczesnym. Jako widz obejrzała cały spektakl. - Dawno się tak nie ubawiłam - skomentowała. (mk)


| FELIETON |

#whisky ABC Właściwie powinienem nazwać ten artykuł „Whisky ABC, czyli jak czytać etykiety”, ale przecież to wie każdy… Prawda? Główna informacja na etykiecie to nazwa handlowa. W przypadku whisky mieszanych może oznaczać markę, a w przypadku whisky pojedynczych najczęściej nazwę destylarni, z której pochodzi. Istotną wiadomością jest, czy mamy do czynienia z whisky typu Single Malt (pojedyncza, wytwarzana w jednej destylarni wyłącznie ze słodowanego jęczmienia) lub Single Grain (whisky zbożowa - nie słodowana, z pojedynczej destylarni), czy whisky typu Blended, będąca mieszanką whisky słodowej i zbożowej (z reguły z wielu różnych destylarni). Znakomita większość whisky blended, to tzw. najniższa - dyskontowa półka alkoholu. Nadają się do spożywania głównie w drinkach z dodatkiem lodu, który znieczula nasz język na jej niedoskonałości… Z kolei, jeżeli w danej butelce znajduje się whisky wyłącznie słodowa, ale pochodząca z więcej niż jednej destylarni, nazywać się będzie np. Blended Malt, lub Vated Malt. Najłatwiej o wybitne whisky, prezentujące poziom degustacyjny wśród whisky Single Malt. Takie, których nie trzeba rozcieńczać ani schładzać. Choć dolne półki tego segmentu, czyli tzw. „podstawki” coraz częściej bywają negatywnym wyjątkiem od tej reguły. Whisky Single Grain z kolei, zwłaszcza młoda, bywa ostra i mało złożona. Służy głównie jako tani wypełniacz do blendów. Za to wśród starych, czyli ponad 40-letnich grainów można upolować niejednokrotnie naprawdę świetne okazy. Oznaczenie wieku Years Old, czyli np. 12 YO powie nam, że najmłodszy składnik dojrzewał w beczce przez minimum 12 lat. Jeżeli wcale nie podano wieku, powiemy wtedy, że jest to whisky typu No Age Statement (NAS). Najmłodsze składniki w niej mają minimum 3 lata, a pozostałe są z reguły niewiele starsze.

20

Sam wiek, co do zasady, może wyznaczać pewien poziom oczekiwań odnośnie jakości, ale nie oznacza to, że tylko stare whisky mogą być genialne. Dla przykładu, niektóre butelkowane w pełnej mocy 5-letnie Kilchoman i Octomore pokazały naprawdę wybitny poziom. Nawet nieliczne NAS-y, jak wczesne edycje Aberlour A’bunadh lub Bowmore Claret, Bowmore Voyage – mogą śmiało konkurować z bardzo starymi whisky. Tylko dlaczego nie chcą kosztować tyle, co ich hipermarketowe odpowiedniki? Jeżeli zabutelkowana whisky pochodzi z jednej beczki, wtedy przeczytamy na etykiecie oznaczenie Single Cask. Jeżeli nie znajdziemy tej informacji, oznacza to, że w butelce jest whisky z wielu różnych beczek. Tak więc czy whisky Single Malt pochodzi wyłącznie z jednej beczki? Niekoniecznie. Większość podstawowych edycji Single Malt to wypusty multicaskowe, ale wytworzone w jednej destylarni. Zasadnicza większość butelkowanej whisky jest również rozcieńczana z wodą przy przelewaniu do butelki. Jeżeli nie były rozwadniane, znajdziemy na naklejce informację Cask Strength (CS). Whisky CS mają przeważnie ok. 60% alkoholu. Są kilkukrotnie droższe od whisky w mocy obniżonej do 40%. Posiadają wielokrotnie bardziej intensywny aromat, smak oraz finisz. Praktycznie wszystkie whisky blended i single malt, które kupimy w dyskoncie czy hipermarketach, to whisky o nienaturalnym kolorze. Sztucznie barwione przy użyciu karmelu, czyli barwnika o nazwie E150. Jeżeli kolor nie był fałszywie podbarwiany, z pewnością ujrzymy na butelce informację typu No Caramel Added, lub Natural Colour. Nie dajmy się zwieść pozorom! Ciemniejsza whisky nie musi smakować lepiej. Nie bez znaczenia będzie informacja o rodzaju beczki, w której dojrzewała whisky. Najdroższe pochodzą z beczek po dark

sherry. Szczególnie te, które na etykiecie mają oznaczenie First fill sherry cask. Oznacza ono, że nasz trunek leżakował w beczce, w której wcześniej było jedynie sherry. Z kolei jeżeli odczytamy np. Second fill bourbon cask, dowiemy się, że nasza whisky została wlana do beczki, z której wcześniejsza whisky co nieco już wypłukała. Na samym początku jednak był w niej amerykański bourbon, który beczkę uszlachetnił, pozbawiając niepożądanych żywic, charakterystycznych dla nowego drewna. Niestety, do podstawek single malt i do blendów z reguły używa się whisky ze „zdartych” beczek typu 4rd, 5th fill, które coraz mniej są w stanie wpłynąć na kształtujący się w nich destylat… Stąd ich niska cena. Na koniec pytanie dla chętnych. Kto podpowie, co oznacza słowo Glen w nazwie na etykietach wielu szkockich destylarni?

Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej


#prezentacja


| FELIETON | #w rytmie miasta

#and the oscar goes to… W tym miesiącu zdecydowanie bardziej filmowo. Wprawdzie naczelny kazał pisać ze Szczecinem w tle, ale jakoś tak ułożę ten tekst, żeby jednak wypłacił wierszówkę - przynajmniej będzie na kino. Może spróbuję zahaczyć o produkcje kręcone w naszym mieście albo wspomnę aktorów stąd pochodzących. Pomyślę także, czy nie ponarzekać na fakt, że niektórych naprawdę godnych uwagi tytułów obejrzeć u nas nie sposób. Jeszcze nie wiem, zobaczymy… Jako że bardzo staram się być na bieżąco, a przełom roku to zawsze gorączka nagród ważnych i jeszcze ważniejszych, tym łatwiej było wybrać temat na niniejszy felieton. W momencie oddania tego tekstu znane już były wyniki 69. Berlinale, którego rozstrzygnięcia nota bene nie okazały się łaskawe dla rodzimej kinematografii. Choć Polacy, a w szczególności Polki, zbierają zwykle na prestiżowym festiwalu w stolicy Niemiec pochlebne recenzje, tym razem „Obywatel Jones” Agnieszki Holland zachwytu jury nie wzbudził. Uczciwie przyznajmy, że większość z czytających pewnie nawet nie słyszała o nowym dziele reżyserki „House of cards”. Jeśli X muzą interesujemy się bez większej nachalności, ale coś tam jednak gdzieś dzwoni, pewnie dotarło do nas, że trwają gorące dyskusje pomiędzy zwolennikami meksykańskiej „Romy” a „Zimnej wojny”. W chwili obecnej Państwo już wszystko wiedzą, ale gwarantuję, że w momencie pisania tych słów pojedynek wydawał się naprawdę ekscytujący i wcale nie tak jednostronny. Amazon vs. Netflix. Oba czarno-białe, o wyważonej formie, mistrzowskich zdjęciach. Tu i tam trudne czasy, jak również bardzo osobiste opowieści dotykające prywatnych historii samych twórców. Zarówno Paweł Pawlikowski, jak i Alfonso Cuarón mają już na koncie Oscary - Polak w kategorii Najlepszy Film Nieangloję-

22

zyczny za „Idę” ze wspaniałymi kreacjami aktorskimi, w tym pamiętną rolą Wandy Gruz, w którą wcieliła się szczecinianka Agata Kulesza. Meksykanin z kolei cieszył się z werdyktu Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej trzykrotnie. Być może najbardziej, gdy ta nagrodziła go statuetką za Najlepszą Reżyserię przy okazji „Grawitacji”. Są jednak w życiu takie sytuacje, kiedy serce podpowiada jedno, a rozum - drugie. W tym przypadku mam podobnie, ponieważ przy pełnym szacunku dla kunsztu naszego twórcy, stawiam jednak na „Romę”, gdyż będzie ona miała więcej okazji do triumfu. „Zimna wojna” została nominowana w trzech kategoriach (za reżyserię, zdjęcia oraz film nieanglojęzyczny). Jej główna konkurentka tak samo, ale do tego jeszcze w siedmiu innych, włączając perłę w koronie - Najlepszy Film. Tego typu prognozy poprzedza wnikliwa obserwacja losów festiwalowych czy lista nagród z rąk co ważniejszych gremiów. W Stanach Zjednoczonych notowania zdecydowanie rosną w przypadku produkcji, które zostały w styczniu docenione Złotym Globem przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej. Jeśli korzeni filmu należy szukać poza USA, dobrze wygrać coś w Cannes lub Wenecji, dostać w grudniu Europejskie Nagrody Filmowe czy zaistnieć w oczach Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Teatralnych, otrzymując w dowód uznania BAFTĘ. Na tym tle nasz kandydat nie ma się czego wstydzić, wszak Złota Palma w Cannes dla Pawlikowskiego czy aż pięć Europejskich Nagród Filmowych to wielki sukces, ale… pominięto ją podczas nagród BAFTA, co jest o tyle symptomatyczne, że nasz artysta latami żył i tworzył na Wyspach. Przy Złotych Globach już na etapie nominacji nikt się w sprawie „Zimnej wojny” nawet nie odezwał. Jej konkurentka w obu przypadkach od szampana miała pewnie ciężkie poranki, a nie wiadomo

przecież czy zdążyła całkiem wydobrzeć po opijaniu Złotego Lwa z Wenecji. „Roma” ma większe szanse: precyzyjnie utkana z kilku warstw historia, świetny dźwięk, powalające zdjęcia - drugi czy nawet trzeci plan ukazano tak, że nie sposób oderwać wzroku od ekranu. Choć Akademicy wielokrotnie przyznawali zwycięskie laury według klucza, który nie był przejrzysty, pewne sprawy pozostają niezmienne. Jak na przykład fakt, że mamy tu do czynienia z nagrodami o zabarwieniu politycznym. W tym przypadku papierkiem lakmusowym może się okazać relacja na linii „przekonania prezydenta USA - narodowość Cuaróna”. Nie jest tajemnicą, że Trump nie sympatyzuje z Meksykiem, podczas gdy Akademia nie sympatyzuje z Trumpem. I choć to tylko kryterium pomocnicze, może okazać się prorocze. And the Oscar goes to…

Michał Chaszkowski-Jakubów szczecinianin z urodzenia i przekonań. Założyciel Stowarzyszenia In Tractu, pomysłodawca i organizator m.in. Filmowych Wtorków w Cafe Hormon, Szczecińskiego Bazaru Smakoszy oraz Feel Good – Przeglądu Kina Pozytywnego


#prezentacja


FOTO: „Zamaż mnie!”, autor: Ela Jabłońska

| TEMAT Z OKŁADKI |

24


| TEMAT Z OKŁADKI |

ZNIKAJĄC W SZTUCE I W CO-DZIENNOŚCI Ela

Jabłońska

Wielu stara się przypiąć jej tworczości feministyczną łatkę, choć ona nie zgadza się na szufladkowanie. Dlaczego? Bo to zubaża odbiór prac, sytuując artystę w określonym z góry obszarze. Elżbieta Jabłońska, jedna z bardziej uznanych współczesnych polskich artystek, 7 marca otworzy swoją najnowszą wystawę „Znikając” w TRAFO. PYTAŁA AGATA MAKSYMIUK

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

25


| TEMAT Z OKŁADKI |

Sztuka współczesna dla wielu osób, niezwiązanych ze światem sztuki, jest zjawiskiem oderwanym od rzeczywistości lub po prostu trudnym w odbiorze. Pani prace przeczą takim opiniom. Są bezpośrednie i bardzo bliskie codzienności. Skąd taki wybór? - To co nas otacza, wszystkie banalne i oczywiste sprawy, czynności powtarzane z drobiazgową regularnością, wreszcie obowiązki, których nie możemy zarzucić, konstruują od podstaw naszą najbliższą rzeczywistość. Są naszą powszedniością, która niekiedy bywa utrapieniem i udręką, a innym razem najdoskonalszym spełnieniem. Ta jednakowa dla wszystkich przeciętność, która nas dopada, jest dla mnie od lat przestrzenią obserwacji, badań i przede wszystkim inspiracji. Ile wspaniałości można znaleźć w złożonym na stosik praniu, jakie fantastyczne kolory mają resztki jedzenia zbierające się na sitkach naszych zlewozmywaków, ile kilometrów przedziwnego rytualnego tańca wykonujemy w naszych kuchniach, a wreszcie jakie doskonałe treści możemy odkryć w notatkach naszych dzieci. Tak, codzienność jest niezgłębiona. A to, co wydaje nam się schematyczne i oczywiste, to co w pierwszym odbiorze traktujemy jako banalne, nudne i liche najbardziej mnie ciekawi.

kowym okresie, były niezwykle intensywnymi doświadczeniami. Wszystko, co zdarzyło się wcześniej, straciło nagle swoją siłę. Kiedy patrzę na tamten czas, z dość już odległej perspektywy, wydaje mi się, że dopiero fakt posiadania rodziny stał się dla mnie impulsem do zajęcia konkretnej postawy wobec sztuki. Jakbym nagle odkryła system nawigacji. To był koniec „dryfowania bez celu”. Ten nieodwracalny przełom, który nastąpił, odebrał mi skutecznie potrzebę „abstrahowania”. Wiadomo było już, że życie mnie zdominowało. Z dużym zainteresowaniem obserwowałam siebie w nowej roli, czekając z niecierpliwością na pierwsze oznaki zmian w moich pracach. Kiedy zaczęłam pracę nad nowymi realizacjami, wszystkie te, które powstały w trakcie kilku kolejnych lat, nosiły wspólny tytuł „Matka Polka Prezentuje”. Ich tematyka, a czasem również forma, odnosiły się bezpośrednio do tego, co wówczas było mi najbliższe. Trudno jednoznacznie ocenić czy miałam problemy z pogodzeniem życia artystycznego i wychowywaniem dziecka. Niewątpliwie to, co bywa postrzegane jako pewna uciążliwość, dla mnie stało się polem niewyczerpanej inspiracji, uzupełniając zarazem mój ogląd świata i ról, które musiałam czy muszę wypełniać.

To budzi również pytanie o granice sztuki? Kiedy kończy się codzienność, a zaczyna artystyczna kreacja? - Artystki i artyści operują ogromną liczbą narzędzi, które ułatwiają im możliwość określenia tego, co chcą ujawnić. Prócz narzędzi, funkcjonują również konkretne miejsca, w których dochodzi do tego ujawnienia, a wszystko to dzieje się w określonym czasie. Niewiele jest sytuacji, w których codzienność przenika się ze sztuką. Może być dla niej inspiracją, obszarem pewnych zapożyczeń czy cytowań, pierwowzorem, jednak w ostatecznym rozrachunku są to raczej osobne przestrzenie. To, co z pełną wrażliwością i świadomością przenosimy z naszej potoczności w obszar sztuki, ulega transformacji, która jest efektem naszej kreatywności. Chociażby wspomniane wcześniej drobiny jedzenia na zlewozmywakowym sitku, które po sfotografowaniu i wydrukowaniu w znacznym powiększeniu, stają się jednak atrakcyjnym obrazem, a nie resztkami budzącymi obrzydzenie. Warto zwrócić również uwagę na ruch w drugą stronę, czyli na sytuacje, kiedy używamy narzędzi i metod ze świata sztuki - kreacji w naszej codzienności. Kiedy nasza kreatywność pomaga nam w rozwiązywaniu banalnych sytuacji w codziennym życiu, których nagromadzenie może nas przytłaczać. Chciałabym wierzyć, że zarówno sztuka jak i codzienność nie mają granic, a te, które powstają tworzymy samodzielnie, ze świadomością i z wyboru.

W nawiązaniu do tych projektów, myśli Pani, że kobieta musi być dziś superbohaterką, żeby poradzić sobie z codziennością? - Jeśli będziemy postrzegać codzienność jako kombinację osaczających nas trudności, to każdy z nas, bez względu na płeć musi być superbohaterem lub superbohaterką, ponieważ wszyscy jednakowo zmagamy się z rzeczywistością. Płeć nie odgrywa tu szczególnej roli. To są wpajane nam od urodzenia stereotypy, które akceptujemy, traktując jak oczywistość, przed którą nie ma ucieczki. Taka sytuacja mnie nie interesuje. Zdecydowanie wolę tworzyć własne standardy i normy, przyjmując codzienność z należytą pokorą, wrażliwością i stosownym dystansem. Tylko wtedy, ku uciesze moich dzieci, mogę zmywać naczynia w czerwonej pelerynie Supermana, prać ich skarpetki w masce Batmana i odkurzać pajęczyny jako Spiderman. Na przekór tym wszystkim, którzy traktują życie jako codzienną, monotonną udrękę.

Pani projekty, które szczególnie mocno zapadły w pamięć, to „Kiedy Antek śpi”, „Historie Domowe” czy „Supermatka”. Wyłania się z nich słodko-gorzki obraz przysłowiowej „matki Polki”. Jak trudne było dla Pani pogodzenie życia artystycznego z wychowywaniem synka? - Wspomniane prace powstały jakieś 20 lat temu. Dziś tytułowy Antek z „Historii domowych” i „Supermatki” ma już 22 lata i własną ścieżkę życia. Zajmuje się muzyką klasyczną, jest wiolonczelistą. Pamiętam jednak, że ciąża, poród i macierzyństwo, zwłaszcza w począt-

26

Prace, o których mowa, samoistnie zbudowały Pani wizerunek jako „wojującej feministki”. Taki był plan, czy to zadziało się samo? - Takie jednoznaczne przypisania do konkretnego nurtu są dla mnie wyjątkowo kłopotliwe. Zubażają odbiór prac, sytuując w jakimś z góry określonym obszarze. Zniewalają. Dlatego odkąd pamiętam, mam problem z klasyfikacjami. W trakcie 24. lat działalności twórczej zrealizowałam tak wiele prac, zawsze mając nadzieję na otwartość odbiorcy, pozbawioną schematycznego myślenia. Oczywiście, istnieją w moich pracach różne wątki, w tym również takie, które można interpretować w dyskursie feministycznym, ale ostateczną interpretacją pozostawiam ocenie publiczności. Pamiętam też, że zorganizowała Pani kilka wernisaży, podczas których dzieci (i nie tylko) do woli mogły najeść się słodyczy i wyszaleć. Czy ten zabieg miał zbliżyć dzieci do sztuki, dać chwilę wytchnienia rodzicom? Może to był eksperyment? - Mam wrażenie, że sztuka jest bardzo często polem takiego


FOTO (od góry): „Supermatka”, autor: Ela Jabłońska / „Znikając”, autor: Ela Jabłońska

| TEMAT Z OKŁADKI |

czy innego eksperymentu. Dotyczy to zwłaszcza działań rozciągniętych w czasie. Wśród takich działań lokują się te z moich projektów, które oparte były przede wszystkim na współdziałaniu z publicznością, angażowaniu jej w określone czasowo procesy. W początkowym okresie mojego świadomego uczestnictwa w sztuce, realizowałam kilkanaście akcji noszących ty-

tuł bezpośrednio zapożyczony z codzienności - „Przez żołądek do serca”. To były jednorazowe akcje, odbywające się najczęściej właśnie w trakcie wernisaży, które określałam jako działania stołowe. Pierwsze z tego typu działań odbyło się w roku 1999, a więc właściwie w czasach, kiedy jedzenie, jako takie, nie było zbyt często używane w sztuce. Do 2008 roku krzątałam się,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

27


FOTO: „Przypadkowa Przyjemność: Sitka”, autor: Ela Jabłońska

| SZTUKA |

karmiąc wernisażowych gości, uwodząc ich smakiem, przeliczając każdy kęs na wartości kaloryczne i proponując aktywności fizyczne niezbędne do ich spalenia. Początkowo ta moja gospodarska bieganina odbywała się wokół gigantycznych stołów, później wobec kuchennych szafek, których rozmiar XXXXL znacznie przekraczał klasyczny wymiar, a ponadnaturalna wielkość powodowała, że były trudne w obsłudze, niewygodne i niefunkcjonalne. Były też epizody z najmłodszą publicznością, zazwyczaj przy prezentowaniu cyklu Supermatka. Wówczas budowałam w muzeach i galeriach specjalne baseny wypełnione plastikowymi piłkami rodem z placów zabaw. W Szczecinie, 7 marca w Trafo spotkamy się jednak z nieco inną realizacją, z Pani nowym projektem „Znikając”. Praca o tym samym tytule prezentowana była również na Festiwalu Open City w Lublinie. Czy w Szczecinie zobaczymy jej elementy, wpływy? Może to kontynuacja? - Festiwal Otwarte Miasto w Lublinie odbywa się w przestrzeni miejskiej. Pojawiające się tam prace bardzo często powstają wobec konkretnych miejsc, a sama realizacja poprzedzona jest wnikliwą analizą terenu i oszacowaniem możliwości organizatorów. Podobnie było w moim przypadku. Dość niespodziewanie jako obszar swoich eksploracji i badań przyjęłam lubelską starówkę. Te wszystkie bramy, podwórza przyjmowały nie jeden obiekt, rzeźbę, instalację. Były przestrzenią wielu performansów i wystąpień. Dlatego postanowiłam nie dodawać, lecz ująć. Budżet przeznaczony

28

na produkcję pracy scedowałam na drobny remont, dzięki któremu został rozwiązany wieloletni problem, a samo miejsce odzyskało swoją pierwotną funkcję. W Lublinie moja praca, choć zatytułowana „Znikając”, miała jeszcze ważny dodatek w postaci słowa: przeszkody, „Znikając przeszkody”. Szczecińska wystawa nie jest lubelską kontynuacją, zapożycza jedynie pierwszy człon tytułu, a co najważniejsze wskazuje na zupełnie inny obszar moich zainteresowań, którego centrum jest nad Wisłą, przy jej 788 kilometrze. Ta lokalizacja jest dla Pani bardzo ważna. Jak rzeka oddziałuje na Pani twórczość? - W trakcie przygotowań do wystawy prowadziłyśmy z kuratorką, Emilią Orzechowską, rodzaj mailowej konwersacji. Rozmowa stanowi jeden z elementów wystawy. Jest zamknięta w formie drukowanego zeszytu, a także w formie jednokadrowego filmu z czytanym tekstem. Pojawiają się w niej różne pytania dotyczące tego miejsca, jego wpływu na mnie, na moją twórczość i moje aktualne postrzeganie świata. W jednym z pomieszczeń Trafostacji Sztuki znajdzie się około 400 zdjęć rzeki, które zrobiłam w ostatnim czasie. Będzie też informacja dotycząca programu rezydencyjnego, organizowanego przeze mnie i szczecińską galerię, do którego nabór właśnie ruszył. Dlatego nie chcę zdradzać szczegółów, lecz zaprosić wszystkich zainteresowanych do galerii. Powiem tylko, że mieszkanie nad rzeką, na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Dolnej Wisły zmienia dość radykalnie ogląd rzeczywistości,


| SZTUKA | w tym również sztuki. Wycofanie się z miejskiego życia, zamieszkanie na wsi jest dziś równe społecznemu zniknięciu? Przecież „domek na wsi” to dziś takie popularne hasło. - Wycofanie się z miejskiego nadmiaru to wyjątkowe dobrodziejstwo, a społeczne zniknięcie, jak to Pani określa, jest dla mnie bardzo intrygującym wyborem i jedną z lepszych, o ile nie najlepszą decyzją, podjętą świadomie i zupełnie samodzielnie. Dopiero teraz, mieszkając z dala od miasta, mogę wyeliminować wszystkie pozorne aktywności i skoncentrować się na rzeczywistości i rzeczach ważnych. Choć i tak nie jest to takie oczywiste. Internet dochodzi prawie wszędzie, wdziera się czasem boleśnie, nawet w ten oddalony, nadwiślański azyl, a ze światem łączy mnie również praca i obowiązki rodzinne. Jednak, kiedy nadchodzi zima marzę, aby spadła taka ilość śniegu, która uniemożliwi mi wyjazd i odetnie mnie zupełnie od świata. Niestety, zdarza się to coraz rzadziej… Słowo „znikając” w pierwszej chwili kojarzy się dość negatywnie - odruchowo odpowiadamy sobie „przecież nikt nie chce się rozpłynąć”. Z drugiej strony, niektórzy zwyczajnie potrzebują zamienić potrzebę atencji, na kontakt z naturą. Czym w takm razie jest to znikanie? - Słowo „znikając”, jest bezosobową formą czasownika wyrażającą czynność trwającą równocześnie z innymi czynnościami. Myślę, że to doprecyzowanie jest bardzo istotne, ponieważ zupełnie zmienia interpretację tytułu, który ma dla mnie duże znaczenie, jak również kontekst samej wystawy. Dookreśla bowiem pewien horyzont

zdarzeń, a jednocześnie otwiera go na to wszystko, co wydarza się równolegle. Wykonujemy codziennie mnóstwo różnych czynności, poddajemy się aktywnościom, które nas w pełni angażują, trudzimy się, żeby przetrwać, odnosimy sukcesy, porażki, narzekamy na rzeczywistość, czasem się nią zachwycamy, a wszystko to zarazem znikając. W tym procesie, na który nie mamy wpływu, cokolwiek byśmy nie robili, po prostu znikamy. Powoli, dzień po dniu. Zostaje nam coraz mniej czasu. Jednak budzące się wobec tego faktu, negatywne skojarzenia są zdecydowanie błędne. Owszem, może ta konstatacja ma w sobie sporą dawkę pesymizmu, ale to też jest tylko pozorne, ponieważ dopiero kiedy w pełni uświadomimy sobie niezaprzeczalność tego procesu, odetchniemy z ulgą i być może rozejrzymy się wokół z nieco większym dystansem.

Elżbieta Jabłońska „Znikając” Wystawa: 7 marca - 5 maja 2019 Wernisaż: 7 marca 2019 (czwartek) o godz. 19:00 Kuratorka: Emilia Orzechowska Wystawa z gościnnym udziałem: Karoliny Freino, Liliany Piskorskiej, Aleksandry Sojak-Borodo, Natalii Wiśniewskiej


| EDYTORIAL |

Girls just want to have fun WATCH PORN Porno jest wstrętne, feministki nie lubią seksu, a jak miłość, to tylko jak na amerykańskich filmach – to stereotypy, które wciąż dobrze działają. Na szczęście są ludzie, którzy ten tok myślenia próbują zmieniać. Przedstawiamy Paulinę Kołaczek, współzałożycielkę bloga „Girls watch porn”. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO PAULINA KOŁACZEK MODELKA ANNA BOGUSZEWSKA / UBRANIA GWP, INSTAGRAM @GWPBRAND

Po co dziewczynom porno? - Filmy pornograficzne pełnią dziś rolę gadżetów erotycznych. Nie ma się co oszukiwać, mają jeden konkretny cel - podniecać. Spełniają potrzebę każdego zdrowego człowieka. Dlaczego wciąż nie potrafimy otwarcie o tym rozmawiać? - Szczerze? Mam wrażenie, że dziś otwarte mówienie o seksualności i pozytywnym podejściu do swojego ciała, jest bardzo modne. Więc to nie tak, że wszyscy mają kłopot z porno. Kobiety i mężczyźni, którzy nie chcą poruszać tych wątków najprawdopodobniej się wstydzą, boją się oceny innych osób. Niepotrzebnie.

30

Ale skąd to się bierze? Przecież z erotyką spotykamy się na każdym kroku? - W tym temacie sporo zrobiły media. W głowie zostało nam wiele stereotypów, że porno po prostu jest złe. Kitty Tease, sex workerka, z którą działam na blogu GWP, w swoich felietonach wyjaśnia, że tak nie jest, że branża dla dorosłych oczywiście ma swoje ciemne strony, ale ma też całą masę jasnych. Produkowane filmy są bardzo różnorodne. Możemy znaleźć realizacje alternatywne czy produkcje reżyserowane przez kobiety. Aktorki i aktorzy porno zdecydowali się na tę pracę z własnej woli. Mają prywatne życie, rodziny, świadomie uczestniczą w tym biz-





| EDYTORIAL |

nesie. Nie ma tu żadnych przesłanek, żeby porno nie oglądać, bo jest złe, niewłaściwe. To dlatego powstało Girls Watch Porn? Żeby uświadamiać? - Historia bloga GWP dzieli się na dwa etapy. Pierwszą wersję bloga prowadziła moja przyjaciółka Paulina Krzyważnia. To było prawie 10 lat temu. Pomysł narodził się w Hormonie, na babskim wieczorze. Rozmawiałyśmy o banalnych scenach z amerykańskich komedii romantycznych, o których kobiety wcale nie marzą. Od słowa do słowa przeszłyśmy do stwierdzenia, że przecież dziewczyny też oglądają porno. Poczułam, że to świetny pomysł na nazwę bloga. Przygotowałam logo, a Paulina zajęła się treścią. Po kilku latach przyjaciółka zaszła w ciążę i zajęła się tematami parentingowymi. Było mi szkoda porzucić ideę GWP. Prowadziłam wtedy własną markę modową i pomyślałam, że hasło „Girls Watch Porn” świetnie przyjmie się też na ubraniach. I tak, za zgodą Pauliny, przejęłam fanpage GWP wraz blogiem. Przez jakiś czas skupiałam się jedynie na ubraniach, jednak zorientowałam się, że wiele osób tęskni za wcześniejszymi materiałami. Zdecydowałam się do nich wrócić. Obecnie blog jest prowadzony przeze mnie i Kitty Tease. Ja raczej zajmuję się oprawą graficzną, zdjęciami i wywiadami, a Kitty dotyka tematów z branży dla dorosłych, zdrowia intymnego, pisze też felietony. Jak doszło do współpracy z Kitty Tease? - Znamy się od wielu lat. Była jedną z moich pierwszych znajomych na Facebooku. Obserwowałam początki jej kariery, zdawałam sobie sprawę z tego, że to naprawdę mądra dziewczyna i jeśli się za coś zabrała, to na pewno zrobi to dobrze. Zauważyłam, że często na swoim prywatnym profilu publikowała dość długie posty. Zaproponowałam jej współpracę przy blogu. Zgodziła się. Nauczyłam się od niej wielu cennych rzeczy. Ufam jej. Ona jest tu ekspertem. Tematy, które poruszacie, dotyczą przede wszystkim kobiet. Ale czy tylko kobiety są Waszymi odbiorcami? - Panowie zaglądają na GWP od początku istnienia bloga. Kiedy prowadziła go moja przyjaciółka, mężczyźni stanowili znaczną część odbiorców jej treści. Teraz jest ich około 20 proc. Wynika to z mojego targetowania, ale myślę, że z czasem ta wartość zacznie ewoluować. Chciałabym wkrótce podjąć na blogu tematy edukacyjne dla panów, dzięki którym dowiedzą się zupełnie nowych spraw na temat kobiet. Można u Was znaleźć sporo wywiadów. Jak dobierasz swoje rozmówczynie, kim są te dziewczyny? - To osoby, które obserwuję w mediach społecznościowych, ale też klientki marki GWP czy dziewczyny zgłaszające się samodzielnie. To feministki, osoby pracujące nad upowszechnianiem świadomości seksualnej. Cieszę się, że udaje się je odnajdywać i do nich docierać. Mam dla nich przygotowany zawsze ten sam zestaw pytań. Muszą odpowiedzieć - dlaczego oglądają porno, czego mężczyźni nie wiedzą o kobietach, co czyni je wyjątkowymi. Ich wypowiedzi są niesamowicie różnorodne. Gdyby faceci zaczęli regularnie

34

zaglądać na bloga, z pewnością wiele by się nauczyli. Nie obawiasz się, że informacje zawarte w publikowanych przez Was materiałach na facebookowej grupie GWP i blogu, mogą kogoś wprowadzić w błąd? Seksualność to jednak bardzo indywidualna kwestia, a Wy nie jesteście seksuolożkami. - Grupa GWP na Facebooku to jedno, a blog to drugie. Na FB nie jesteśmy jedyną społecznością poruszającą tematy seksualności, zdrowia intymnego czy porno. Poza tym, należy zdawać sobie sprawę, że tam głos ma każdy. Nie wszystkie wypowiedzi będą rzetelne i nie z każdą musimy się zgadzać. To miejsce do dyskusji. To też nie tak, że w grupie nie ma specjalistek. Są, wystarczy wymienić Panią Miesiączkę czy Natalię Trybus, edukatorki seksualne. Wywiady opierają się na prywatnych opiniach. Strasznie to zagmatwane, facetom chyba naprawdę jest łatwiej (śmiech) - Podczas moich rozmów zawsze pytam - co czyni cię wyjątkową? Wydaje mi się, że kobiety rzadko potrafią myśleć o sobie w samych superlatywach, szukać swoich mocnych stron. Tym pytaniem chcę je motywować. W naszym kraju przyjęło się, że kobiety to te bardziej wstydliwe, a mężczyźni to ci pewni siebie. Od dziewczynek zawsze wymaga się więcej - muszą być piękne i ułożone, muszą zachowywać się właściwie i grzecznie, a z tego przecież rodzą się jedynie kompleksy. Z kolei chłopcy mają pełną swobodę. W ten sposób faceci dostają niepisane przyzwolenie na „wszystko”. Na szczęście trwa walka, żeby tak nie było. Twoje poglądy nawiązują do feministycznych idei, ale pornografia wymyka się ramom feminizmu. Nie czujesz sprzeczności? - Nie ma w tym żadnej sprzeczności. „Dziewczyny oglądają porno” to mocno feministyczna nazwa. Oglądają porno, czyli robią to samo, co mężczyźni. Moim zdaniem, każda kobieta powinna być feministką, w zasadzie w dzisiejszych czasach każdy powinien być feministą, bo to oznacza poparcie równości płci. Niestety, ale w naszym społeczeństwie wciąż funkcjonuje wiele stereotypów. Ludzie wyobrażają sobie feministkę jako kobietę nienawidzącą mężczyzn, nielubiącą seksu i najlepiej jako lesbijkę. Jakiś czas temu na Instagramie odbyła się akcja, gdzie dziewczyny pod hashtagiem „tak wygląda feministka”, zostawiały swoje zdjęcia. Można było tam zobaczyć naprawdę różnorodne osoby. Takie akcje pokazują, jak bardzo nieprawdziwe są stereotypy. Dlatego, kiedy słyszę od kobiety, że nie jest feministką, to zwyczajnie robi mi się przykro. Najprawdopodobniej taka osoba w ogóle nie rozumie tego słowa. Czyli co, równość dla wszystkich? - Oczywiście. Trzeba pamiętać, że wszyscy jesteśmy inni i nasze potrzeby się różnią, ale za to jesteśmy równi. Musimy pamiętać, że jeśli kobieta chce coś zrobić, to nikt nie ma prawa jej tego zabronić. Nawet jeśli to oglądanie porno.



| TEATR |

WILK NIE ZAWSZE CHODZI W OWCZEJ SKÓRZE Sztuka „Lepsze lasy” w reżyserii Tomasza Kaczorowskiego, zadebiutuje w Polsce 9 marca na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie. Spektakl jest realizowany w ramach cyklu kierowanego do młodzieży „Dorosłość”. Teatralna przypowieść o młodym wilczku i owcach, dotyczy jednak nie tylko młodzieży, ale każdego z nas. W szczegóły wprowadził nas reżyser spektaklu. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / GRAFIKA SESJA PROMOCYJNA DO SPEKTAKLU „LEPSZE LASY” FOTO: TOMASZ KAJSZCZAREK / OPRACOWANIE GRAFICZNE: OLA ZIELIŃSKA

Czy po premierze spektaklu „Lepsze lasy” powiedzenie „wilk w owczej skórze” nabierze nowego znaczenia? - Mam nadzieję, że jego znaczenie trochę się przewartościuje że wilk przestanie być synonimem krwiożerczego, podstępnego wroga, a owca potulnego baranka. Spektakl, to polska premiera sztuki Martina Baltscheita. Praca nad ogólnopolską premierą różni się od pracy nad innymi już znanymi sztukami? - Praca nad prapremierą, to większa odpowiedzialność wobec tekstu. Oczywiście, priorytetem jest stworzenie ważnego i atrakcyjnego spektaklu, nie gubiąc przy tym myśli autora. To przecież

36

wprowadzenie tego tekstu do obiegu. Jednak w swojej pracy reżyserskiej, kiedy nie sięgam po dramat swojego autorstwa, nigdy nie traktuję tekstów jako preteksty. „Lepsze lasy” są podwójną odpowiedzialnością, bo waga tematu ucieczki i szukania schronienia jest szczególnie dziś istotna w obliczu nieodległych wojen na Bliskim Wschodzie i u naszych wschodnich sąsiadów. Czytając opis spektaklu dowiadujemy się, że głównym bohaterem jest wilczek Ferdynand. Gdyby z tego opisu wykreślić słowa wilczek i owce, otrzymalibyśmy opowieść o dziecku, które traci rodziców w wypadku i trafia do rodziny zastępczej. Jaką funkcję pełni tu animalizacja? - W pracy nad spektaklem już na wstępie, na etapie lektury


| TEATR |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

37


| TEATR |

stwie pełnym zasad. Jestem niezwykle uczulony na infantylność przekazu i przyzwyczajanie do niskiej jakości w spektaklach dla młodych widzów. „Lepsze lasy” to propozycja dla młodzieży, w której chcemy przez chwilę wspólnie współodczuwać z tymi, którzy realnie muszą uciekać w trosce o swoje bezpieczeństwo; z tymi, którzy dojrzewają i mierzą się z otaczającym ich światem; z tymi, wobec których oczekuje się bycia pokornym. Co najbardziej przykuło Pana uwagę w „Lepszych lasach”? - W ucieczce do lepszych lasów najbardziej zainteresowały mnie wartości człowieczeństwa, ludzkiej empatii i zderzenie życia w dostatnim konsumpcyjnym świecie z życiem w ciągłym zagrożeniu i niepewności, czy dach nie zwali nam się na głowę. Przy takich historiach łatwo popaść w banały. Czym się Pan kierował, aby tego uniknąć? - Dla mnie „Lepsze lasy” Baltscheita pokazują proste relacje międzyludzkie, dzięki którym możemy skonfrontować różne postawy i wartości. Każda scena jest właściwie takim zderzeniem. W tej prostocie jest ogromna siła, bo uczymy się, żeby nie odrzucać drugiej strony, pokazujemy rządzące debatą publiczną mechanizmy oraz uwrażliwiamy się. Przeprowadza Pan widzów przez całą gamę uczuć i emocji pojawiają się kwestie tożsamości, odwagi, dobra, zła, wolności. Rozterki związane z tymi zagadnieniami dotykają chyba wszystkich nastolatków. Czy sztuka może im pomóc przez nie przebrnąć, wskazać kierunek rozwiązania problemów? - Mam nadzieję, że tak. Sztuka Baltscheita przeprowadza nas w sposób skrótowy i skondensowany przez wszystkie fazy dojrzewania, przez najważniejsze relacje międzyludzkie w rodzinie i wśród rówieśników. Jest to więc pewna mapa uniwersalnych problemów i towarzyszących im emocji u dojrzewającego człowieka, która nie daje jednak jednoznacznych odpowiedzi. Stawia natomiast pytania, na które młodzi ludzi powinni sami spróbować odpowiedzieć.

i tworzenia koncepcji, zrezygnowałem z tworzenia zwierzęcego świata na scenie. Tekst Baltscheita to przypowieść, więc jej bohaterami są ludzie. Na scenie nie zobaczymy zwierzątek, tylko aktorów w trakcie zabawy, jaką jest tworzenie spektaklu – trochę w duchu myślenia Jana Dormana o teatrze dla młodych widzów. To będzie teatralna fantazja o wędrówce do mitycznych lepszych lasów, dojrzewaniu i wychowaniu do życia w społeczeń-

38

Pojawia się też wątek miłości. Dla młodzieży to zawsze bardzo delikatny temat. Ale czy to nie jest miłość naiwna, niemożliwa? Wilk i owca razem? - W poetyce tekstu Baltscheita jest miejsce na miłość między wilkiem i owcą. Problemem nie są różnice międzygatunkowe, bo – jak już mówiłem – to nie zwierzęta są tu bohaterami. Granice, które przekraczamy, są postawione również przez nas samych i nasze uprzedzenia. Ferd, główny bohater, odnajduje nić porozumienia z Melanią i nie widzę w tej ludzkiej relacji


innych barier, niż to, że w oczach społeczeństwa owiec Ferd jest inny – pomimo tego, że został wychowany na „jednego z nas”, stał się obcy decyzją społeczeństwa. Pomimo tego, że był stawiany jako wzór do naśladowania. Spektakl odbywa się w ramach cyklu „Dorosłość” i jest adresowany przede wszystkim do młodzieży. A jakie nauki mogą z niego wynieść rodzice i opiekunowie? - Wolałbym mówić o potencjałach, które stwarza dramat Baltscheita, niż o naukach. Staramy się unikać moralizowania. Ten spektakl to przede wszystkim zaproszenie do międzypokoleniowego dialogu. Do próby wzajemnego zrozumienia się członków jednego społeczeństwa. „Lepsze lasy” to pretekst do rozmowy w czasie, kiedy się nie rozmawia, tylko antagonizuje uczestników debaty społecznej. Pierwszy spektakl grany w ramach cyklu był połączony z warsztatami dla młodzieży - czy w przypadku „Lepszych lasów” również zaplanowano spotkania z odbiorcami sztuki? - Razem z Kamilą Paradowską, kuratorką projektu „Dorosłość”, zadbamy o to, żeby każdemu pokazowi towarzyszyły spotkania warsztatowe, które będą w sobie łączyły możliwość panelowej dyskusji, jak i czynnego przepracowania tematów spektaklu na scenie. Po jednym ze spektakli ma odbyć się również rozmowa z zaproszonymi ekspertami. Przygotowujemy również materiały, z których będą mogli skorzystać nauczyciele. Zależy nam, żeby nie zostawić ich – przewodników dla młodych ludzi – bezradnych wobec trudnych i zapalnych tematów poruszanych przez nas w spektaklu. A zdradzi nam Pan, jak pracowało się ze szczecińskim zespołem aktorów? - To już mój drugi spektakl w Teatrze Współczesnym w Szczecinie, a właściwie trzecie spotkanie przy pracy z tym zespołem. Najpierw jako asystent Anny Augustynowicz miałem możliwość przyglądać się, uczestniczyć, rozmawiać i nawet współtworzyć niezwykły spektakl „Akropolis” Stanisława Wyspiańskiego. Niedługo później na deskach szczecińskiej Malarni zadebiutowałem autorskim spektaklem „Trollgatan. Ulica Trolli” w ramach projektu kuratorskiego Piotra Ratajczaka PIKSELOZA. Mogę więc powiedzieć, że czuję się w Teatrze Współczesnym jak w domu i wracam tu, jak do siebie, a pracując z tym zespołem aktorów – jak w rodzinie. Nasza praca jest trochę jak wspólne szaleństwo na placu zabaw.


| ROZMOWA |

Moje życie to szczęśliwe przypadki Artur Andrus, czyli człowiek – orkiestra. Pisze, śpiewa, gra w filmach, występuje w kabarecie, właściwie tylko nie komponuje. W Szczecinie mieliśmy okazję porozmawiać o jego mękach twórczych i nowych trendach w kabarecie. O odrodzeniu starych trendów również. A, i jeszcze o poprawnej polszczyźnie. Jak to z człowiekiem – orkiestrą. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Przyjechał Pan do Szczecina na wspólny koncert z Alicją Majewską. Na jej ostatniej płycie zaśpiewaliście razem jedną piosenkę. To duże wyzwanie śpiewać z tak znakomitą wokalistką? - Wyzwanie duże, ale przede wszystkim frajda. Nawet nie marzyłem, że będę kiedyś śpiewał w duecie z Alicją. Frajda była z paru powodów, bo to trochę przedsięwzięcie towarzyskie.

40

Znamy się od pewnego czasu, towarzyszyliśmy sobie w różnych sytuacjach. Włodek Korcz, który jak zwykle komponował piosenki dla Alicji, zwrócił się do mnie z propozycją, żebym napisał teksty na tę płytę. Powiedział, żebym wymyślił piosenkę, którą byśmy mogli zaśpiewać w duecie. Frajda zaczęła się na etapie nagrywania tej piosenki, bo w trakcie pisania to nie była taka frajda. Napisałem 4 czy 5 wersji i żadna nie była dobra. Za każdym razem, kiedy wysyłałem ją Włodzimierzowi Korczowi, wiedziałem, że to nie to. Że jest beznadziejne i nie będzie dobre ani dla mnie, ani dla Alicji. I za każdym razem miałem rację. Za każdym razem Włodek szczerze, jak to on, mówił: nie, nie, słuchaj, to nie to. Doszliśmy do wniosku, że tej piosenki nie będzie na płycie, bo ja nie dam rady. W końcu napisałem piosenkę z wściekłości na samego siebie, że nie potrafię jej napisać. Usiadłem, napisałem tekst, wysłałem Włodkowi, nie myśląc, że to będzie piosenka, tylko pamiątka mojej męki twórczej. On po paru minutach oddzwonił i powiedział, że to jest świetne i robimy muzykę. Do 3 w nocy mieliśmy już dwie wersje, ale nie budziliśmy Alicji na wszelki wypadek. Następnego dnia dostała piosenkę i ją zaakceptowała. Może zdradzę tylko tyle, że kompozytor nazwał mój występ w tym utworze „wybrykiem wokalnym”. I tak będę oficjalnie podpisany na okładce płyty. A nasza znajomość z Alicją i Włodzimierzem trwa. I bardzo się z tego cieszę.


| ROZMOWA |

Tym bardziej, że Włodzimierz Korcz powiedział, że im dłużej Alicja Majewska śpiewa, tym robi to lepiej. - Tak i to prawda. To rzeczywiście fenomen, że ona wychodzi na scenę i śpiewa nieprawdopodobnie. Zawsze śpiewała bardzo dobrze, ale teraz jest w szczytowej formie. A jak publiczność przyjmuje wasze duety? - Z dużą sympatią. Ja mam taryfę ulgową. Wszyscy wiedzą, że co trzeba dośpiewać, dośpiewa Alicja, a ja będę próbował sobie coś zaśpiewać. Alicja z Włodkiem mają wyjątkowe koncerty, bo dla artysty to coś wymarzonego, kiedy publiczność przychodzi konkretnie na tych artystów. Widzowie wiedzą, czego się spodziewać i dostają tego 150 procent. To naprawdę bardzo miłe, sympatyczne przeżycia. Dla Alicji Majewskiej zawsze pisali znakomici tekściarze, więc znalazł się Pan w doborowym gronie.

- Wiedziałem, że jesteśmy na takim etapie znajomości, że nie będzie żadnej niezręczności, jeśli Alicja Majewska powie mi, że tekst jej się nie podoba. Uważam, że parę osób powinno marzyć o tym, żeby im Alicja Majewska odmówiła. Sama odmowa jest zaszczytem. Z drugiej strony wiedziałem, że będziemy o tym rozmawiali. Jak coś nie będzie pasowało, to będziemy rozmawiali o tym, dlaczego nie pasuje, co zrobić. Pisanie tekstów to pewien rodzaj rzemiosła. Trzeba pisać na miarę, to znaczy wiedzieć dla kogo się pisze i starać się napisać jak najlepiej. Jak się nie napisało od razu tak, jak powinno być, to się szlifuje, obrabia albo wyrzuca i pisze nową wersję. Wiedziałem, że tak to będzie tutaj wyglądało. Rzeczywiście, jak się spojrzy na teksty pisane dla Alicji, to miło się znaleźć z takim towarzystwie. Mam wrażenie, że zawód tekściarza trochę odchodzi. Młodzi sami sobie piszą teksty, sami komponują. Różnie to wychodzi.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

41


| ROZMOWA |

- Trochę tego nie rozumiem. Ja też piszę piosenki dla siebie, ale wiem, że nie napiszę sobie muzyki. Nigdy w życiu nie wpadło mi do głowy, żebym wymyślał muzykę do swoich tekstów. Myślałem, że jak jest wykonawca, który świetnie śpiewa, to może zatrudnić tekściarza i kompozytora, którzy coś wymyślą w jego imieniu. Są takie jednostki, które składają się z totalnego talentu, ale to są naprawdę jednostki. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby skojarzyć się z kimś, kto ma podobną wrażliwość i może napisać coś w moim imieniu. Tak kiedyś było. Byli tekściarze, byli kompozytorzy, składali swoje talenty po to, żeby ktoś jeszcze to zaśpiewał. Oni też zwracali uwagę na to, kto potem to zaśpiewa. Może jest obawa u młodych twórców, że nikt nie opowie tak dobrze o ich wrażeniach, jak oni sami? Ale potem często się okazuje, że to są kwestie warsztatowe, że pewnych rzeczy trzeba się nauczyć, opanować je, być wrażliwym językowo. Potem słyszymy, że śpiewa wrażliwy człowiek, że świetnie śpiewa, że ma fenomenalną muzykę, ale słuchając tekstu myślimy sobie: jak mi ten tekst przeszkadza w tej piosence. Myślę, że powrót do zawodowych tekściarzy kiedyś nastąpi. Niektórzy uważali, że Agnieszka Osiecka czy Wojciech Młynarski pisali teksty trochę przeintelektualizowane. Przyszły lata 90., nastąpił boom na disco polo i teksty stały się bardzo proste. - Ale teksty bardzo proste były zawsze. To nie jest prawda, że słabych czy prostych do granic możliwości tekstów nie było w latach 60. czy 70. Były, tylko nie było ich w przewadze. A poza tym te teksty zataczały trochę inne kręgi. Publiczna telewizja i radio bardzo zwracały uwagę, żeby teksty były na wysokim poziomie. Promowały głównie taki rodzaj muzyki. Nie ukrywam, że nie mam nic przeciwko disco polo. Jeśli ludzie się przy tym bawią i jest im dobrze, to proszę bardzo, niech sobie słuchają takiej muzyki. Ale kiedy słyszę, że publiczna telewizja, która ma pewną misję i powinna promować pewne rzeczy, zaczyna organizować duże festiwale z tego typu muzyką, zastanawiam się, czy to jest dobrze. To jest temat na dłuższą dyskusję o tym, co się dzieje w kulturze. Zanika zawód krytyka, który słowo po słowie powiedziałby co jest źle. Pamiętam, jak zaczynałem pracę w radiu, a to nie było wcale tak dawno - nie zaczynałem pracy z Marią Konopnicką, tylko troszkę później - to odbywały się kolegia, na których przesłuchiwało się utwory, które miały iść na antenie. Jeżeli był utwór świetnego wykonawcy, ale ze złym tekstem, to się go nie wpuszczało na antenę. Jeszcze kiedyś pojawi się tęsknota za dobrym tekstem. Ma Pan tytuł Mistrza Mowy Polskiej. Zwraca Pan uwagę na język, jakim się posługują ludzie? Jakim językiem piszą SMS-y, komentują w internecie? - Zwracam. Nawet, jakby ktoś nie chciał, to i tak się nie da nie

42

zwracać uwagi. Gdy poczytam coś w internecie, zaczynam się uwsteczniać i zastanawiam się, czy się pisze „rz” czy „ż”. Na szczęście mam słowniki. Ale tak często zacząłem dostawać SMS-y bez polskich liter, bez kresek, kropek, że wymyśliłem rozwinięcie akcji „Cała Polska czyta dzieciom”. Zaproponowałem moim znajomym akcję „Cała Polska pisze dzięcioł”, żeby promować „ę” i „ł”. Na język zwracam uwagę w taki sposób, że on mnie bawi. To, co robię na scenie, to głównie zabawa językowa. W polszczyźnie jest dużo sytuacji, kiedy język może bawić. Staram się takie rzeczy wychwytywać. Jak ocenia Pan język młodych kabaretów. Kiedyś usłyszałam takie zdanie, że telewizja zniszczyła dobry kabaret. Przez to, że jest dużo programów kabaretowych, trudno utrzymać wysoki poziom, jeśli trzeba tak często pisać nowy skecz. - Oczywiście, że jest trudno. Hemar robił kabaret radiowy raz w tygodniu przez 15 minut i przy jego talencie można się spodziewać, że to było dobre, ale więcej pewnie by nie napisał. Rzeczywiście, doszło do takiej sytuacji, że kabaretom proponowano: zróbcie co tydzień po 50 minut, a my będziemy to nadawać. Doprowadziło to do tego, że jest odwrót od kabaretu. Mnóstwo ludzi niespecjalnie to lubi, bo kojarzy kabaret z jedną formą rozrywki. W ogóle to pojęcie się bardzo zmieniło. Kiedyś się rozróżniało kabaret i estradę. Kabaret to było to, co się działo w małych salkach, co studenci wymyślali, potem to się przenosiło na większe sale. Estrada od początku pokazywała lekkie i niewymagające teksty. Chociaż, jak się porównuje je do dzisiejszych tekstów, to one jednak wymagały. Teraz wszystko się wrzuca pod hasłem kabaret, bo to dobrze działa marketingowo. Kilku organizatorów imprez mówiło mi, że gdy parę lat temu organizowali imprezy dla firm, to na każdej musiał występować kabaret. Teraz chcą, żeby ktoś pośpiewał, pograł. Nastąpiły też zmiany stylistyczne. Bardzo dużą popularność zdobywa stand-up. To oddzielny ruch. Rozmowa o języku w przypadku stand-uperów byłaby kłopotliwa, bo tam z językiem bywa ostro, chociaż zauważyłem, że jak bywa wulgarnie, to samo wulgarnie nie wystarczy. Największą popularność zdobywają ludzie, którzy wszystko mają podbudowane żartem. A jeżeli na scenę wychodzi stand-uper, który ma do wymienienia tylko słownik wulgaryzmów, to publiczność kolejny raz nie przyjdzie na jego występ. Poprzeklinać to ja sobie mogę za darmo w domu. Język jest żywym zjawiskiem. Zmienia się tak samo, jak my się zmieniamy. Czasem mówimy lepiej, czasem gorzej. Jedni tego pilnują, inni to zaniedbują. Myślę, że zawsze będą takie miejsca i tacy ludzie, z którymi będzie można się językiem cieszyć. Pan się nie wybiera w kierunku stand-upu? - Z moim temperamentem? Zanim bym powiedział: dobry wieczór, publiczność już by sobie poszła.


| ROZMOWA |

Wracając do kabaretów, mam wrażenie, że coraz częściej wulgaryzm, głupia mina, przebranie zastępują to, co jest kwintesencją kabaretu, czyli umiejętną grę słów. - Nie jestem przeciwnikiem używania wulgaryzmów na scenie. To też część języka, tylko po pierwsze: w odpowiednich dawkach. Po drugie: wtedy, kiedy nie ma żadnych wątpliwości, że on musiał tutaj być. Mistrzem czegoś takiego był Andrzej Waligórski, który potrafił pisać liryczne, piękne teksty, ale też potrafił rąbnąć mocnym słowem, ale w taki sposób, że się wiedziało, że tu żadne inne słowo nie mogło paść. Jest taki wiersz o młodej polonistce, w którym ona biega taka zachwycona: „... Coś z Anny German gdy zanuci / Wyrecytuje coś z Asnyka / A potem bardzo się zasmuci, Nad żabką, którą bocian łyka / I chcąc zapłakać nad półtrupem (bo drugie pół ten bocian urwał) / Wlizie tą bosą nogą w kupę, I wyda okrzyk: - Ożesz kurwa!”. To czysta poezja. - Nie mam wątpliwości, że tu inaczej nie mogło być. A co z kabaretem politycznym? Odradza się? - Był okres na początku lat 90., kiedy młode kabarety założyły sobie całkowitą apolityczność. Nikt takich tematów nie poruszał. Myślę, że to był przesyt tym, co działo się wokół nas. Mieliśmy tyle polityki na co dzień, że już tego było za dużo. Pod koniec lat 90. nastąpił powrót do tematów politycznych. A teraz młodzi znowu zaczynają od tego odchodzić. Satyra polityczna powinna być, bo to zawsze była część kabaretu. Na szczęście są tacy młodzi artyści kabaretowi, jak Zenon Laskowik, który po wielu latach nieobecności na scenie wrócił i w swoich nowych programach też ma akcenty polityczne, podawane w sposób charakterystyczny dla siebie. Jako Jonathan Owens w „Spadkobiercach” świetnie sobie Pan radzi z improwizacją. To trudna sztuka? - Gdyby była trudna, to bym tego nie robił, bo nigdy nie robiłem niczego, co jest trudne. Nie wiem, jaka to jest sztuka, bo ona się charakteryzuje tym, że człowiek nie wie, co powie. Nie można się do tego w żaden sposób przygotować, nie można sobie czegoś zaplanować. Człowiek wychodzi na scenę i nie wie, co go spotka, nie wie co powie, co ktoś powie, jak się potoczy akcja. Zabawa świetna. Kiedyś przyjechałem na nagranie odcinka po bardzo długiej podróży – 16 godzin samochodem. Byłem zupełnie nieprzytomny i koledzy byli zachwyceni, ponieważ w ogóle nie miałem kontaktu z rozumem. Gadałem podobno na scenie takie bzdury, że im się to najbardziej podobało. Z tego wynika, że najlepiej bym improwizował, gdybym był nieprzytomny.

Wiele razy się zdarzyło, że był Pan tak zaskoczony, że nie wiedział, co powiedzieć? - Tak. W takiej sytuacji zawsze się odwracałem i chodziłem oglądać obrazy. W scenografii „Spadkobierców” na ścianach wiszą obrazy. Jak nie wiem, co mam powiedzieć, albo mnie zamuruje, idę sobie pooglądać obraz. Żeby publiczność nie widziała mojej twarzy. Po plecach mniej widać zdezorientowanie. Czym dla Pana jest szczeciński kabaret Czarny Kot Rudy? - Magiczne miejsce. Trafiłem tam przypadkowo. Na szczęście moje życie składa się głównie ze szczęśliwych przypadków. Takim przypadkiem było moje pojawienie się najpierw na Urodzinach Czarnego Kota Rudego. Przywiózł mnie do Teatru Polskiego Andrzej Poniedzielski. Nie ukrywam, że pierwszy raz jechałem tu z pewnym niepokojem, bo myślałem, że już nie ma takiego zjawiska, jak kabaret aktorski. Kiedyś aktorzy tworzyli kabarety i było to coś popularnego w naszym kraju. Wystarczy sobie przypomnieć Dudka czy Pod Egidą. Myślałem, że teraz aktorzy grający kabaret, to może być niebezpieczne zjawisko. Może być odgrzewanie kotletów, stare teksty. Przyjechałem do Szczecina i się zachwyciłem. Oni, nawet jeśli sięgają po klasykę i stare teksty, robią to po swojemu, robią to na nowo. Nie ma udawania. Wszystko jest zrobione zawodowo, ale też widać, że świetnie się tym bawią. W kabarecie to podstawa. Jeżeli publiczność wyczuje, że ktoś wychodzi na scenę i się tym nie bawi, to koniec. Może będą go szanować, bo robił to przez 40 lat i był ważny w ich życiu, ale nie będą przychodzić na jego występy. W Czarnym Kocie Rudym wszystkie bilety są wyprzedane. Adaś Opatowicz mówił mi, że jak kończyliśmy poprzednie urodziny, ludzie od razu rezerwowali bilety na następne, za rok, nie wiedząc, kto i z czym wystąpi. To jest fenomen. W Polsce niewiele jest takich miejsc. Tutaj wszystko jest żywe i na poziomie. Bardzo mi imponuje, że Teatr Polski potrafi grać bardzo różne rzeczy. Coraz chętniej tu przyjeżdżam.

Artur Andrus Dziennikarz, poeta, autor tekstów piosenek, piosenkarz, artysta kabaretowy i konferansjer. W latach 1994–2017 dziennikarz Programu Trzeciego Polskiego Radia, od 2018 RMF Classic, a od 2005 stały gość Szkła kontaktowego w TVN24. Mistrz Mowy Polskiej (2010).

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

43


| MUZYKA |

44


| MUZYKA |

ściągnie do miasta tłumy fanów Legenda nowoczesnej czarnej muzyki Erykah Badu wystąpi na ekskluzywnym koncercie w Szczecinie, 25 marca w hali Netto Areny, w ramach festiwalu Szczecin Jazz. Internauci już okrzyknęli go największym muzycznym wydarzeniem tego roku. Skąd takie opinie? AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAROLINA MISZTAL - POLSKA PRESS / PAWEŁ RELIKOWSK

- Zainteresowanie koncertem Erykah Badu przerosło nasze oczekiwania przyznaje Robert Grabowski, rzecznik Szczecińskiej Agencji Artystycznej. - Po dwóch tygodniach od startu sprzedaży biletów wyprzedała się ponad połowa sali. Jeśli ta tendencja się utrzyma, przewidujemy komplet widzów. A to oznacza, że w marcu do naszego miasta przyjedzie ok. 3 tys. gości z kraju i zagranicy. Z zestawienia sprzedaży wynika, że ok. 40 proc. biletów kupili mieszkańcy Szczecina i najbliższej okolicy. Pozostałe wejściówki nabyli fani z Warszawy, Poznania, Wrocławia, Trójmiasta, ale też Niemiec i Skandynawii. Udział w koncercie zapowiedzieli również uznani polscy muzycy i artyści. Można tu wymienić, m.in. Agę Zaryan i Dorotę Miśkiewicz, jazzowe wokalistki. - Dla Erykah Badu przyjeżdżam do Szczecina aż z Warszawy - zdradza Aga Zaryan. - Nigdy nie słyszałam jej na żywo i jestem bardzo ciekawa tego występu. To nietuzinkowa artystka o energii szamanki. Liczę na kadzidełka na scenie i odrobinę magii.

W koncercie weźmie też udział Paulina Przybysz, która zasili głosem projekt Culture Revolution. - Sylwester Ostrowski potrafi ulepić takie składy muzyczne, że informacja o przyjeździe Erykah do Szczecina zupełnie nie była dla mnie szokiem - wyznaje Paulina Przybysz. - Jestem wielką fanką Badu i do tego uwielbiam występować z Culture Revolution, stąd to dla mnie dość uroczyste wydarzenie. Zrezygnowałam nawet z wyjazdu za granicę na koncert Anderson. Paaka, żeby być tego dnia w Szczecinie. Informacja o koncercie Badu na Pomorzu Zachodnim została podana zarówno przez ogólnopolskie lifestylowe media, jak Elle, Glamour, K-Mag, ale też redakcje informacyjne i muzyczne, m.in. Onet.pl, radiową Trójkę, Radio Chillizet, CGM, Jazz Forum czy JazzSoul.pl. - Swój udział w koncercie zadeklarowały najważniejsze wydawnictwa muzyczne w kraju - mówi Sylwester Ostrowski, inicjator koncertu. - Radio Chillizet będzie reprezentować Martyna Wojciechowska, Onet.pl Bartek Węglarczyk wraz Kata-

rzyną Janowską. A radiową Trójkę Hirek Wrona. To zaledwie początek długiej listy mediów. - To fantastyczne, że Szczecin organizuje właśnie takie koncerty - mówi Hirek Wrona. - Dzięki takim wydarzeniom, jak występ Erykah Badu, może budować swój wizerunek. Warszawa, Poznań, Wrocław czy Katowice nie są jedynymi miejscami na występy światowych gwiazd. Fakt, Szczecin nie jest położony w centrum kraju, ale Erykah Badu na pewno przyciągnie mnóstwo ludzi. Jestem zachwycony, że takie przedsięwzięcie odbędzie się właśnie w tym miejscu. Organizatorzy otrzymali już wymagania techniczne artystki. - Koncert będzie na pewno większy ze względu na duże zainteresowanie publiczności - mówi Szymon Orłowski, stage manager. - Szykujemy się na obsłużenie całej hali. Obecnie ustalamy listę sprzętu z realizatorami dźwięku i światła zespołu Erykah Badu, którzy przyjeżdżają wraz z artystką. Wszystko jest na dobrej drodze.

Ekskluzywny koncert królowej neo soulu 25 marca w hali Netto Areny w Szczecinie

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

45


| KULTURA |

#kino w marcu Dobrze sobie radzi. W zasadzie tak dobrze, że wielkość przewożonych przez niego ładunków rośnie w tempie wykładniczym, a sam Earl dostaje pomocnika. Jednak nie tylko on śledzi poczynania Earla. Nowy tajemniczy przemytnik znalazł się także na celowniku znanego ze swej determinacji agenta DEA Colina Batesa (Cooper).

kryminalna połączy w jedno zaginięcia dzieci, wojenną przeszłość, legendę zaginionego skarbu oraz losy samej Alicji, która na swojej drodze zmierzy się z czystym wcieleniem zła.

Wspomnienie lata 2016 Koniec lat 70. w Polsce. Wakacyjny gwar podmiejskiego kąpieliska miesza się z dźwiękami przeboju Anny Jantar. „Wspomnienie lata” to intymna podróż do odchodzącego świata dzieciństwa widzianego oczami 12-letniego Piotrka. Pod wpływem zmieniającej się relacji z matką i pierwszego zauroczenia chłopiec musi skonfrontować się z zupełnie nowymi dla siebie uczuciami, dokonać pierwszych dorosłych wyborów i zmierzyć się z ich konsekwencjami.

Przemytnik (The Mule) / 2018 Clint Eastwood wciela się w rolę Earla Stone’a. To 80-kilkuletni mężczyzna, który nie ma grosza przy duszy, jest sam jak palec i grozi mu zajęcie przez bank zadłużonego biznesu. Właśnie wtedy otrzymuje ofertę pracy, która wymaga od niego jedynie jazdy samochodem. W ten prosty sposób Earl staje się kurierem narkotykowym na usługach meksykańskiego kartelu, z czego zupełnie nie zdaje sobie sprawy.

46

Litość (Oiktos) / 2018

Ciemno, prawie noc 2019

Kiedy Wałbrzychem wstrząsa seria tajemniczych zaginięć dzieci, do miasta przybywa dziennikarka Alicja Tabor (Magdalena Cielecka). Powracająca po latach w rodzinne strony, nieustępliwa reporterka chce poznać rodziny zaginionych i rozwikłać zagadkę, wobec której nawet policja okazuje się bezsilna. W trakcie prywatnego śledztwa Alicja – dość nieoczekiwanie – wpada na trop dramatycznych wydarzeń, które swój początek miały dekady temu. Dążąc do odkrycia prawdy, dziennikarka będzie musiała stawić czoła nowemu zagrożeniu oraz temu, przed czym uciekała przez całe dorosłe życie – tajemnicy swojego dzieciństwa i szokującym sekretom własnej rodziny. Z czasem ponura intryga

45-letni prawnik żyje ze swoim nastoletnim synem w zadbanym domu. Dobrze mu się powodzi. Jego żona od wielu lat przebywa w prywatnej klinice. Jest w śpiączce po ciężkim wypadku. Smutek spowodowany tym wydarzeniem staje się dla prawnika centralnym punktem jego życia, dającym mu poczucie spełnienia, które staje się jego nawykiem. Jego smutek jest także powodem wszechobecnego współczucia ze strony otoczenia: jego sąsiadka piecze mu ciasto, pracownicy pralni dają mu zniżkę, a on dzieli emocjonalne chwile ze swoją współpracownicą. Jego życie nigdy nie było lepsze niż teraz kiedy jest smutnym, żałosnym człowiekiem. Pewnego dnia jego żona budzi się ze śpiączki. Jej powrót do domu radykalnie zmienia jego codzienne życie oparte


| KULTURA |

na cierpieniu i współczuciu. Prawnik dopilnowuje więc, by zniszczyć wszystkie szczęśliwe momenty życia. Czyni to jednak z taką frywolnością i naiwnością, że totalnie traci kontrolę nad samym sobą.

Wszyscy wiedzą (Todos lo saben) / 2018 Po wielu latach nieobecności Laura (Penelope Cruz) wraz z dwójką dzieci powraca do rodzinnego miasteczka w Hiszpanii na wesele siostry. Podczas hucznej zabawy spotyka Paco (Javier Bardem), swoją wielką, pierwszą miłość. Imprezę przerywa zniknięcie Irene, nastoletniej córki Laury.

Przy okazji poszukiwań na jaw wychodzą rodzinne tajemnice, o których wszyscy woleliby zapomnieć. W upalnym, sennym miasteczku pod powierzchnią czai się mrok. Wszyscy są podejrzani.

High Life 2018

W odległym kosmosie, poza układem słonecznym, na pokładzie statku kosmicznego żyje astronauta Monte i jego córeczka Willow. Monte nie został ojcem z własnej woli. Był w grupie więźniów, którzy dostali szansę wzięcia udziału w podróży w przestrzeń kosmiczną wie-

dząc, iż nigdy z niej nie wrócą. Zdecydował się, bo wolał to niż śmierć w więzieniu. Willow urodziła się już na statku. Samotny, zdyscyplinowany twardziel opiekuje się córką i powoli odkrywa, czym jest miłość. Przez kolejne lata lecą w stronę czarnej dziury - miejsca, w którym czas i przestrzeń przestają istnieć.

Podziel się z nami swoją opinią!


| KULTURA |

#nie możesz przegapić minimalizmem, opiera się na charakterystycznym wokalu i ciepłym brzmieniu gitary akustycznej. Jest samoukiem, czer-piącym inspiracje z songwriterskich tradycji i uczącym się komponowania od swoich idoli, Elliotta Smitha i Boba Dylana. Jej ostatni utwór „Fool” właśnie zadebiutował na Liście Przebojów PR3. 8 marca, Stara Rzeźnia, godz. 20, bilety 25-30 zł

XXII Wiosenne Koncerty Gitarowe Wiosenne Koncerty Gitarowe to cykl koncertów promujących muzykę gitarową, organizowany przez Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie od 1998 roku. Co roku w okresie wiosennym Zamek oferuje szczecińskim melomanom kilka koncertów dających szansę zapoznania się z szerokimi możliwościami gitary: klasycznej, jazzowej i akustycznej. Obok recitali solowych można podziwiać jej brzmienie w zespołach gitarowych, czy w zestawieniu z innymi instrumentami. 30 marca - 7 kwietnia, Zamek Książąt Pomorskich

Michał Bajor Na repertuar jubileuszowego zestawu złożą się najważniejsze utwory w muzycznym życiu wybitnego wokalisty – te, o których wydanie od lat proszą fani, i do których jednocześnie on sam ma szczególny sentyment. Nagrane i zaaranżowane na nowo, przefiltrowane przez jego dzisiejszą dojrzałość, wrażliwość oraz świadomość emocjonalną i interpretacyjną, mogą z powodzeniem stanowić rodzaj klamry dla artystycznej drogi Bajora. 11 marca, Filharmonia, godz. 19, bilety 115-135 zł

48

Klub Komediowy „Impro” z okazji Dnia Kobiet Zamek Książąt Pomorskich zaprasza na spektakl z okazji Dnia Kobiet w wykonaniu grupy komediowej Impro z Krypty z udziałem Szymona Jachimka. To improwizator, aktor, tekściarz, konferansjer, pseudowokalista. Były członek trójmiejskiego Kabaretu Limo. Obecnie jest m.in. członkiem grupy improwizacyjnej Improskład i felietonistą portalu trojmiasto.pl. Był również częścią stałej obsady w telewizyjnym programie improwizowanym „I kto to mówi?”. W 2004 roku w Teatrze Wybrzeżak założył jedną z pierwszych grup improwizacji komediowej w naszym kraju. 8 marca, sala Kina Zamek (wejście A), godz. 21.30, bilety 40 zł

Agata Karczewska w Starej Rzeźni Agata Karczewska to warszawska singer-songwriterka, tworząca muzykę z pogranicza amerykańskiego folku i country. Jej styl, określany muzycznym

Grupa MoCarta i Przyjaciele - 25 lat razem Od połowy lat 90. dostarczają rozrywki na najwyższym poziomie. Wywołują uśmiech na twarzach największych malkontentów i przyprawiają o łzy wzruszenia prawdziwych twardzieli. Dobrze znana polskiej publiczności Grupa MoCarta wystąpi w Filharmonii im. Karłowicza na specjalnym koncercie. Na scenie pojawią się bowiem wyjątkowi goście, którzy towarzyszą zespołowi od 25 lat, m.in.: Artur Andrus z zespołem, Adam Sztaba, Jaromir Nohavica oraz Zbigniew Zamachowski. 2 marca, Filharmonia, godz. 18, bilety 110-160 zł


| KULTURA |

Sławek Uniatowski to wybitny wokalista, multiinstrumentalista oraz autor muzyki i tekstów piosenek. Jako jedyny wokalista z Polski miał przyjemność wystąpić na jednej scenie u boku największego amerykańskiego producenta muzycznego Davida Fostera, współpracującego z Whitney Huston, Celine Dion czy Michaelem Buble. 12 marca, Filharmonia, godz. 19, bilety 80-120 zł

Lepsze lasy w Teatrze Współczesnym „Lepsze lasy” niemieckiego autora Martina Baltscheita, to druga w tym sezonie premiera realizowana w ramach projektu „Dorosłość”. W drodze do mitycznych lepszych lasów, w śnieżnej zawierusze, rodzice małego wilka Ferdynanda giną z rąk myśliwych. Niczego nieświadome szczenię trafia pod opiekę pary owiec, które dawno już straciły nadzieję na posiadanie jagniątek. Owce wychowują Ferdynanda na wzorową owieczkę, śpiewającą najpiękniej w całym stadzie dumę owczego rodu. Tymczasem splot okoliczności sprawia, że Ferdynand zaczyna poznawać prawdę o sobie… Główną ramą inscenizacyjną jest zabawa, podczas której pięcioro aktorów konstruuje teatralną przypowieść i popową baśń o inności i szukaniu bezpiecznego schronienia. 9 marca, Teatr Współczesny, godz. 19, bilety 30-35 zł

Sławek Uniatowski - „Metamorphosis” Metamorphosis to autorskie kompozycje do tekstów własnych Tomasza Organka, Michała Zabłockiego oraz Janusza Onufrowicza. Teksty traktują o miłości, przyjaźni, przemijaniu, nadziei i akceptacji samego siebie. Skłaniają do refleksji. Muzyka to połączenie jazzu, soulu, popu z lekką dawką rytmów brazylijskich.

rykańskiej Komisji Fulbrighta i Top500 Innovators, entuzjastycznie odbierany na polskich scenach. Zachwyca od-biorców pragnących doświadczyć wyjątkowych emocji oraz poszukujących młodzieńczej świeżości i oryginalności. Śpiew definiuje jego spojrzenie i wrażliwość na świat, jest dla niego kwintesencją szczerości, prawdą, wyrażającą zainteresowanie innymi ludźmi. Dominik pasjonuje się także muzykoterapią, której elementy umiejętnie przemyca w swojej twórczości - występował na Międzynarodowym Przeglądzie Lekarzy Śpiewających, a także na TEDx. W programie koncertu znane i lubiane, romantyczne piosenki oraz zapowiedź najnowszych autorskich utworów. Honorowy Patronat nad imprezą objął Rektor Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. 9 marca, CKE Stara Rzeźnia, godz. 19, bilety 30-35 zł

Od A do Z czyli Alfabet według Andrzeja Zaorskiego Teatr Kameralny zaprasza na premier-owy spektakl na pograniczu publicystyki teatralnej, który powstał na podstawie książki Andrzeja Zaorskiego. Ten wspaniały aktor i reżyser dzieli się z widzem cennymi refleksjami, uwagami a czasem celną, serdeczną krytyką świata teatru, telewizji i kina. W wyjątkowo intrygujący sposób Zaorski potrafi zanalizować mechanizmy rządzące światem sceny i porównać je w zabawny sposób z mechanizmami społecznymi, tak ważnymi dla umiejętności odnalezienia sensu życia i szczęścia. 30 marca, Teatr Kameralny, godz. 21, bilety 25-35 zł

Historie miłosne na Dzień Kobiet

Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB

Dominik Good to naturalny wokalny talent, laureat programu Polsko-Ame-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

49


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na marzec by Jarek Jaz (MM Trendy)

Leon Vynehall DJ Kicks (!K7) Ofertę DJ Kicks można brać w ciemno przy każdej edycji. To spore osiągnięcie, jak na serię, która od kilkunastu lat egzystuje pośród dźwięków bardzo podatnych na krótkotrwałe i zmieniające się mody. Kluczem sukcesu jest staranny dobór artystów, którzy konstruując set sięgają dużo dalej niż granice jednego gatunku czy stylu. Pierwszy set w 2019 należy do Leona Vyne-halla, którego nagrania kojarzymy z Ninja Tune. Czym czaruje nas zdolny Brytyjczyk? Wcale nie wirtuozerskim miksowaniem, ale świetnym gustem, doskonałą selekcją i unikalną umiejętnością kontrapunktowania mrocznych industrialnych walców zwiewnymi house’owymi piosenkami. A to tylko mniej więcej połowa seta Vylenhalla, który rzucając na pożarcie transowego Genesisa P. Orridge, ostro skręca na klubowy parkiet. I tu już wędrujemy pomiędzy jungle, footwork, kwaśnymi IDM-ami z lat dziewięćdziesiątych i techno. Pojawiają się bardziej staranny miks i krótsze numery. Choć na swoim al-bumie Vylenhall eksperymentował z instrumentami smyczkowymi i modern classical, to tutaj czuć, że jak ryba w wodzie czuje się na dobrej imprezie. A my razem z nim.

King Midas Sound Solitude

(Cosmo Rhythmatic) Niezwykle intrygująca muzycznie współpraca Kevina Martina i Rogera Robinsona ewoluuje od pomysłów wywodzących się z jamajskiego dubu i brytyjskiego trip hopu, wydawanego pod szyldem Hyperdub,

50

przez piosenkowe ściany dźwięku nagrane wespół z Fenneszem aż po ostatni album, którego zawartość można by zgrabnie zamknąć we frazie „dronowy spoken word”. To może zbyt duży skrót, jak na talenty obu twórców odpowiedzialnych za KMS, ale wcale nie bezpodstawny. Data wydania tej płyty w walentynki wybrana została dość przewrotnie, bowiem kolejne kawałki przepełnione są goryczą, bólem powodowanym przez samotność i bezdennym żalem za utraconym kimś. Wszystkie te przesmutne historie opowiada głębokim barytonem Roger Robinson na tle rozdzierających, gęstych jak smoła i ponurych akordów Kevina Martina. Poszczególne frazy, wypowiadane nieobecnym głosem, błąkają się niczym zbłąkane dusze w gęstej mgle przedpiekla. Tam, gdzie nie ma już nikogo, gdzie dawno skończyły się bliskie relacje z drugą osobą. Są samotne, bezradne i przerażone. Szukają kierunku wyjścia, ale wcale go tam nie ma. Jest tylko depresja i jej skutki. Jest oblewająca te słowa drgająca basowo-syntezatorowa pseudomateria, lepka i pochłaniająca całe światło. Prowadząca tam, gdzie wszystko się kończy. Albo zaczyna…

Mchy i Porosty

od użytych do stworzenia tej płyty sampli na pewno można zarazić się jakąś nieuleczalną chorobą. Wżynają się pod skórę, atakują układ nerwowy i paraliżują ofiarę. Później nie ma już wielu szans by odwrócić ten stan. Zaczyna się powolne obumieranie tkanek, ale ofiara wciąż utrzymywana jest przy życiu, a do jej ciała wciąż sączą się te same dźwięki. Wytłumione, analogowe, lo-fi techno wysokiej próby, które z powodzeniem mogłoby ozdobić wnętrze niejednej galerii sztuki. Wśród swoich inspiracji artysta wymienia Wu Tang Clan i w warstwie brzmieniowej można odnaleźć pewne analogie, ale nie daję głowy, by panowie z WTC chcieli się relaksować przy tej muzyce.

Theon Cross Fyah

(Gearbox Records)

Seed Ensemble Driftglass

The Dead Pterodactyl

(Jazz re:freshed)

(Kikimora)

Album Seed Ensemble to wprawdzie debiut, ale występuje na nim masa dobrych znajomych. Dziesięcioosobowy projekt prowadzi saksofonistka i kompozytorka Cassie Kinoshi, znana między innymi z formacji Kokoroko. Razem z nią grają m.in. świetny pianista Joe ArmonJones oraz tubista Sons of Kemet, Theon Cross. Do tego doskonałą robotę robią gościnnie zapraszani wokaliści, którzy jazzową muzykę ozdabiają afrokaraibskimi wpływami.

Nieżywego przedstawiciela latających dinozaurów na potrzeby swojego nowego wydawnictwa wskrzesił Bartek Zaskórski, grafik, ilustrator i twórca jednej z dziwniejszych odmian techno, jakie wygenerował kiedykolwiek obywatel tego kraju. To dźwięki, którymi można się pokaleczyć do krwi. Są chropowate, zgrubiałe, mają strupy i noszą niedoleczone ślady po ospie. Zaś

Właśnie taką afrobeatową energię wprowadza drugi na liście utworów „Afronaut” z rzucanymi szybko melodeklamacjami Xany. Za chwilę robi się nieco bardziej lirycznie w „Star-gaze” i soulowo w „The Dream Keeper”. Tak świetni i doświadczeni muzycy pozwalają sobie na bezpretensjonalne przepływanie pomiędzy gatunkami i stylami, serwując wpływy z Karaibów, uliczny szlif znany z hip hopu i akademicką ogładę.

Tuba to nie jest łatwy instrument. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Musi być cholernie ciężka i trzeba pewnie nieźle w nią dmuchać, żeby cała reszta mogła usłyszeć to, co artysta chce przekazać. Theon Cross musi mieć wobec tego ogromną moc, bo słychać go bardzo dobrze. Świetnie było słychać go już w Sons of Kemet, gdzie obok Shabaki Hutchingsa zrobił w ubiegłym roku potężne zamieszanie. Dmuchał na kompilacji Gillesa Petersona „We Out Here”, dmucha w wielu projektach swoich przyjaciół spośród londyńskich muzyków, a teraz zadął jako postać centralna albumu sygnowanego własnym nazwiskiem. Jak brzmi jazz, kiedy liderem formacji jest tubista? Wyśmienicie. Masywnie. Spektakularnie. Tym bardziej, że u boku Crossa gra jeszcze saksofonistka Nubya Garcia, która w maju wystąpi w Szczecinie i doskonały bębniarz Moses Boyd. Wszyscy mieszkają w Londynie, który oprócz tego, że wydał ostatnio na świat kreatywną jazzową scenę, żyje także grimem i trapem, modnymi klubowymi stylami. Słychać, że Cross i jego znajomi często w tych miejscach bywają, bo nie boją się eksperymentów i wychodzenia poza gatunkowe ramy.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Nubiyan Twist Jungle Run (Strut) Gorący afrobeat nagrany w chłodnym, angielskim klimacie. Pochodzący z Leeds muzycy zamknęli się w swoim studiu w Oxfordshire, by ponownie pokazać, że różne gatunki i style da się ze sobą harmonijnie połączyć (tak opisują na Facebooku cel swojej działalności). W tej misji wsparły ich także dwie legendy - Mulatu Astatke w „Addis to London” i Tony Allen w „Ghosts” (są to od razu jedne z najlepszych utworów na płycie). Oprócz nich uwagę zwracają wszystkie kawałki, w których pierwsze skrzypce gra energia, w tym „Tell It to Me Slowly”, czy „Basa Basa” i „They Talk”. Przy tych dwóch ostatnich kompozycjach, stworzonych razem ze specjalistą od afro-fusion K.O.G., raczej trudno byłoby usiedzieć bez ruchu. „Jungle Run” potwierdza, że mistrzowską mieszankę jazzu, hip-hopu i dubu z afrykańskimi i latynoamerykańskimi rytmami można nagrać pod każdą szerokością geograficzną.

Various Artists Music Inspired by the Film Roma (Sony) Nienaganna warstwa wizualna zasługuje na równie frapujące tło muzyczne. Co prawda w filmie „Roma” tej muzyki nie ma zbyt wiele, ale i tak przejmująca historia meksykańskiej służącej stała się impulsem do stworzenia kilku nagrań. Soundtrack zainspirowany „Romą” rozkręca się posępną „Tarantulą” Becka, zwalnia przy minimalistycznej Billie Eilish, dążąc do najjaśniejszego punktu tego krążka,

czyli wspólnego utworu UNKLE i Michaela Kiwanuki (artysty raczej nie kojarzymy z elektroniką, ale odnajduje się w niej wzorcowo). Wciągające kompozycje instrumentalne dodają DJ Shadow (swoją drogą kiedyś członek UNKLE) i EL-P & Wilder Zoby. Asaf Avidan dorzuca swój przejmujący wokal w „Between these Hands”, a Jessie Rayez i Ibeyi świetnie odnajdują się w brzmieniach zainspirowanych Meksykiem. Lubicie „Romę”, czy nie - i tak warto posłuchać tego zbioru, bo chociaż nie wszyscy artyści poradzili sobie z wyzwaniem równie dobrze, to można tu wyłowić kilka zachwycających muzycznych perełek.

co było, tylko łączy nowy materiał ze współczesną stylistyką. Jednym z producentów krążka jest Switch z Major Lazer i to pewnie także dzięki niemu słyszymy echa funku z dawnej dyskografii Khan, czy disco spod znaku Chic w nowszych szatach. Jednak, czy te szaty zbyt bardzo nie zakrywają tego, w czym Chaka jest najlepsza? Chciałoby się tutaj więcej instrumentów, więcej emocji. Ale z drugiej strony - skoro Chaka miała ochotę na właśnie taką klubową odsłonę, to kto może jej tego zabronić? A jeśli dzięki temu poznają ją młodsze pokolenia to tym lepiej. Może przy okazji sięgną też do klasyki

I nawet jeśli niektóre kawałki nie trafiają w dziesiątkę, to i tak ten krążek zaraża energią i chęcią do wspólnego działania.

Emily King Scenery (ATO)

Swindle

No More Normal (Brownswood)

Chaka Khan

Hello Happiness (Diary) Każde pokolenie ma własnych idoli i różnie to bywa ze znajomością legend z poprzednich dekad - do tego stopnia, że zdarzają się uczestnicy programów wokalnych, którzy pytają, kim jest Phil Collins, czy Stevie Wonder. A wiadomo niezastąpionym sposobem, by dać o sobie znać, jest wydanie nowego albumu. Chaka nie robiła nic w tym temacie od dwunastu lat i wreszcie postanowiła nagrodzić cierpliwość swoich fanów. Muzycznie nie trzyma się kurczowo tego,

Ponoć Swindle został wyrzucony ze szkoły dlatego, że miał o wiele za dużo energii. Dobrze, że znalazł zawód, w którym aktywność i zapał są w cenie. A energia jest akurat jednym z pierwszych elementów, które rzucają się w uszy na „No More Normal”. Później uwagę zwraca bogata i praktycznie niekończąca się lista zaproszonych gości. Producent powiedział o tej płycie: „To zdjęcie klasowe z roku 2018 chciałem, by byli na nim wszyscy.” I tak w studiu pojawiła się godna reprezentacja brytyjskiej sceny muzycznej: Kojey Radical, Ghetts, czy Knucks dodają do obrazka hip-hop, Etta Bond i Andrew Ashong wpadają w delegacji soulowej, a charyzmatyczna Eva Lazarus jest przedstawicielką zasłużonego w brytyjskim brzmieniu Bristolu. Jest i saksofonistka Nubya Garcia, która w maju zagra u nas w ramach Szczecin Music Fest 2019. Dzięki tak zgranej ekipie grime idzie w parze z jazzem, czy dubstepem.

Kontrakt z dużą wytwórnią podpisała już w 2004 roku i od razu zaśpiewała u Nasa. Na wydanym kilka lat później debiucie pokazała, że w duszy gra jej R’n’B, ale ma do tego własne, mniej komercyjne podejście. W końcu poszła bardziej niezależną ścieżką, co doprowadziło ją do nagrania „Scenery”. Emily jest w takim momencie swojej kariery, że dokładnie wie, co chce powiedzieć i jest świadoma tego, w jaki sposób powinna to zrobić. Jej głos, przy całej swojej delikatności i subtelności, jest także bardzo precyzyjny - każdy niuans, czy ozdobnik mają tu swój cel. Chociaż o wielu wokalach mówi się, że działają niczym balsam, to niewiele z nich realizuje to porównanie tak wzorcowo jak King. Już tylko okładka sugeruje, że sceneria Emily jest elegancka i stylowa - wypełnia ją R’n’B ze smaczkami jazzu, popu, czy gospel. Fakt, że ta elegancja mogłaby jeszcze zyskać, gdyby od czasu do czasu złamała ją jakaś „chropowatość”, czy nieregularność, ale przecież wokalistka znana jest z nastrojowych i miękkich brzmień, pozostaje więc konsekwentna. „Scenery” to śniący na jawie, dyskretny pop piosenki o nowych początkach z lekką tęsknotą za tym, co minęło.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

51


| FILM |

Bajena + Sobota = Vega w Szczecinie 22 lutego w kinach pojawił się film Patryka Vegi „Kobiety mafii 2”. Część zdjęć kręcona była w Szczecinie. Reżyser zachwycił się miastem i być może wróci tu z kolejnymi produkcjami. Spora w tym zasługa Rafała Bajeny z Film Service Szczecin, ale też rapera Soboty, który zagrał w filmie ważną rolę. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

„Kobiety mafii 2” w reżyserii Patryka Vegi to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia sensacyjna, rozgrywająca się równocześnie na trzech kontynentach i w sześciu krajach: w Polsce, Niemczech, Hiszpanii, Maroko, Kolumbii i Dubaju. Przemyt narkotyków na niespotykaną dotąd skalę, porwania i zabójstwa na zlecenie, kradzież najdroższych, luksusowych samochodów, widmo globalnego terroryzmu i machinacje południowoamerykańskich karteli. W filmie powracają bohater-

52

ki z pierwszej części: Agnieszka Dygant, Aleksandra Popławska i Katarzyna Warnke. Dołączyła do nich kolumbijska gwiazda seriali Angie Cepeda, a towarzyszy im Piotr Adamczyk jako całkiem przekonujący gangster. Część zdjęć była realizowana w naszym regionie. Ponad 70 osób ekipy spędziło u nas trzy dni. W kilku epizodach zagrali aktorzy Teatru Współczesnego czy Teatru Nie Ma. Są też rozpoznawalne twarze, jak raperzy Sobota i Bonson. - To trzeci film, w którym biorę udział,

więc skupiam się na tym, żeby stać się człowiekiem, którego mam grać. Zorientowałem się, że praca w filmie nie polega na tym, żeby kogoś zagrać, tylko wcielić się w jego osobę. Kamery szybko wychwytują kłamstwo - mówi Sobota. - Wchodząc do filmu Patryka Vegi wiedziałem, że to wielka produkcja. Kosztuje mnóstwo pieniędzy i każda minuta jest na wagę złota. Kiedy wchodziłem na plan, nie będąc wcześniej aktorem, profesjonalizm tych ludzi mnie przerażał. Bałem


| FILM |

się, że moja amatorszczyzna zmarnuje ich czas. To jedyny stres, który mnie bierze na planach filmowych. Przy „Kobietach mafii 2” już tego stresu nie miałem, bo przy pierwszej części Patryk mnie bardzo dobrze we wszystko wprowadził. Wiedziałem, że dam sobie radę.

WOPR, Zarząd Portu, armatorzy statków. Planowanie to nie była łatwa sprawa, bo statek w porcie nie będzie stał przez dwa miesiące i czekał na ekipę filmową. Poza tym film rządzi się swoimi prawami. Wymaga skoordynowania m.in. pracy aktorów, ekipy, lokacji.

Sobota świetnie radził sobie na planie do czasu, kiedy musiał zatrzymać się gwałtownie przed radiowozem policyjnym. Niestety. Było tak ślisko, że wjechał w radiowóz. Na szczęście wszystko na planie jest ubezpieczone od takich sytuacji.

W pierwszej wersji wszystkie sceny nagrane w Szczecinie, miały być kręcone w Gdyni. Po rozmowach z producentami, miesiąc przed szczecińskimi zdjęciami, zapadła decyzja, że film będzie kręcony u nas. Ale i tak wszystko się zmieniało do ostatniej chwili. - Dobre jest to, że udało się polskich producentów przekonać, żeby realizowali film u nas, i że to wszystko się powiodło – mówi Rafał Bajena. To na pewno będzie dobra promocja miasta, bo producenci przekonali się, że wiele instytucji w Szczecinie wspierało produkcję i ułatwiało pracę przy filmie. Na planie różne rzeczy zmieniają się błyskawicznie, sam termin zdjęć się kilkakrotnie zmieniał, więc producenci docenili również to, że potrafiliśmy błyskawicznie reagować na te zmiany.

Szczecińskie akcenty pojawiły się m.in. w porcie, na Cmentarzu Centralnym, przed budynkiem Aresztu Śledczego, na Łasztowni czy na słynnej „chociwelce”, którą trzeba było zamknąć na jeden dzień. - Przygotowania trwały wiele miesięcy, bo wymagało to skoordynowania pracy wielu instytucji - mówi Rafał Bajena z Film Service Szczecin. - Produkcja jest wysokobudżetowa, więc przewija się w niej wiele osób, przedmiotów, gotówki i innych czynników, które muszą zostać zgrane. Mieliśmy pełne dwa dni zdjęciowe w województwie zachodniopomorskim. Pracowały dwie ekipy jednocześnie. Z naszej strony włączyły się ZDiTM,

Po zakończeniu zdjęć reżyser Patryk Vega nie ukrywał, że jest zadowolony ze współpracy z naszym miastem. - Spotkałem w Szczecinie bardzo pomocnych ludzi,

dzięki którym udało się sprawnie nakręcić to, co zaplanowaliśmy. Często jest tak, że w Warszawie ludzie są zblazowani robieniem filmów i po macoszemu traktują filmowców. Natomiast Szczecin przyjął nas bardzo życzliwie - mówi Patryk Vega. - Mam nadzieję, że to nie są ostatnie zdjęcia tutaj. Nie wykluczam, że przy kolejnych produkcjach wrócimy. Zadowolony ze współpracy jest również Rafał Bajena. - Fajnie, że po kilku produkcjach niemieckich, w końcu w Szczecinie pojawiła się produkcja polska. Świetna sprawa, że przy takim przedsięwzięciu, niezależnie co ludzie mówią o filmach Patryka Vegi, pada nazwa Szczecin - mówi Bajena. Teraz pozostaje czekać na kolejne realizacje w Szczecinie i regionie. - Nie o wszystkim możemy powiedzieć, bo informacje o produkcjach czasami są zastrzeżone do ostatniej chwili – mówi Bajena. - Jest planowana produkcja dla Netflix, w której Szczecin miałby odgrywać Berlin z lat 50. i 60. XX wieku. Mieliśmy też okazję współpracować z producentami UFA, którzy planują trzeci sezon serialu „Babylon Berlin”.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 01/2019

53


| WNĘTRZA |

Sercem restauracji jest kuchnia, a jej duszą – wystrój

54


| WNĘTRZA |

Praktycznie w każdej nowo otwartej restauracji, pierwsze co rzuca się w oczy to wystrój, starannie zaprojektowany przez architektów wnętrz. Każdy szczegół, począwszy od oświetlenia po kolor i fakturę obrusów, najczęściej jest dopięty na ostatni guzik. AUTOR OSKAR MASTERNAK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Minęły czasy, że kierując się do restauracji wybieraliśmy tę, w której można tylko dobrze zjeść. Owszem, to bardzo ważne, ale idąc do lokalu zwracamy też uwagę, jak on się prezentuje. Chodzenie do restauracji to dziś żadna ekstrawagancja. Odbywają się tam spotkania biznesowe, rodzinne przyjęcia i intymne randki. Abstrahując od poziomu i rodzaju serwowanych w nich dań, praktycznie wszystkie współcześnie działające lokale przykładają dużą wagę do wystroju. Coraz częściej właścicieli restauracji wspomagają architekci wnętrz, którzy doskonale wiedzą, co jest obecnie w modzie i jak stworzyć miejsce, które przez lata będzie przyciągać ludzi. Wnętrza restauracji są dostosowane przede wszystkim do kuchni oraz lokalizacji samego lokalu. W ten sposób w nadmorskich kurortach bardzo często można znaleźć restauracje utrzymaną w klimatach skandynawskich. - W takich wnętrzach głównie panują biele, błękity, granaty i różne odcienie niebieskiego oraz elementy zbielonego oraz postarzanego drewna. Dopełnieniem są drewniane krzesła z obiciem, wykonane z giętego drewna, stoliki z drewnianym blatem oraz dodatki kojarzące się z morskim klimatem – mówi architekt Grzegorz Kirkiewicz, zajmujący się wystrojem wnętrz. Z kolei w miejscowościach górskich najczęściej stykamy się z restauracjami nawiązującymi w swym wystroju do kultury regionalnej. Głównym budulcem jest drewno oraz kamień. Podobną stylistykę możemy napotkać w lokalach stylizowanych na wiejskie gospody.

Knajpa w dużym mieście W dużych miastach najpopularniejsze są restauracje utrzymane w stylu industrialnym. Typowymi rozwiązaniami przyjętymi przez właścicieli i projektantów są:

• otwarta kuchnia, gdzie klient może obserwować proces powstawania posiłków i gotowania; • prywatność i strefowanie, czyli wydzielanie różnych miejsc dla poszczególnych gości restauracji. Pozwala to każdemu gościowi znaleźć coś dla siebie. Chodzi o takie elementy, jak loże, małe stoliki dla dwóch osób, duże ławy dla grup kilkuosobowych, jak i kameralne miejsca, gdzie zakochana para może poczuć trochę prywatności; • surowe materiały takie jak betonopodobne okładziny ścienne, cegły, surowe tynki, użycie desek na ścianie w różnej formie; • metaloplastyka, czyli elementy podwieszanych półek wykonanych ze stali, szczotkowanej lub malowanej, stalowe drzwi i ściany, użycie różnego rodzaju siatek stalowych, szklanych i drewnianych półek; • posadzki, wśród których królują wszelkie drewniane i drewnopodobne materiały. Restauratorzy coraz częściej decydują się na użycie naturalnego materiału drewna jako podłogi. Także wszelkiego rodzaju mozaiki układane z kolorowych lub czarno-białych płytek. Popularne są także posadzki betonowe wykonywane z żywicy epoksydowej lub mieszanek cementowych, dające efekt surowej podłogi. • zieleń jest jednym z najważniejszych elementów wystroju. Różnego rodzaju zioła, kwiaty i rośliny w doniczkach nadają klimatu i przytulności. Coraz bardziej popularne są zielone ściany, zwane zielenią wertykalną. Są to ściany pokryte żyworosnącą roślinnością; • sufity, które spotykamy, są najczęściej w dwóch rodzajach. Te surowe, pozostawione bez tynku, na tle których pokazuje się całą instalację techniczną poprowadzoną pod sufitem, czasami malowaną na kolory ciemne, a czasem zostawianą w formie oryginalnej i pierwotnej. Drugi rodzaj to wszelkiego rodzaju sufity podwieszane, wykonane z deskowania, lub kratek stalowych lub systemowych;

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

55


| WNĘTRZA |

56


| WNĘTRZA |

przytulny półmrok i doświetlać głównie najważniejsze elementy wystroju wnętrza. Barwa światła powinna być ciepła. • stoły i krzesła najczęściej są drewniane, często wykonane z pełnych desek szczotkowanych lub klejonych w jakiś szczególny sposób, by stworzyć oryginalny wzór. Krzesła najczęściej są w kolorach naturalnych. Wymieszane np. część siedzisk wykonanych z tapicerki, część krzeseł barowych, z podłokietnikami. Dobrze je wymieszać, by każdy znalazł coś dla siebie oraz pozwala to zatrzeć monotonię (tyczy się w szczególności dużych restauracji).

Jak znaleźć złoty środek? Klimat restauracji i serwowane menu powinny tworzyć integralną całość. Pizzeria i włoska knajpa powinna nawiązywać charakterem do siebie. Dobrym przykładem jest znajdująca się w Gdyni restauracja bawarska, która trafiła w 2013 roku na listę dziesięciu najlepiej zaprojektowanych restauracji w Europie. Niestety, po roku okazało się, że wnętrze było zbyt ładne a jedzenie zbyt drogie i unikatowe, więc właściciele postanowili zmienić jej wystrój na skromniejszy i serwują zwykłe dania, by przyciągnąć klientów. Zbyt drogie i ładne wnętrze odstrasza mniej zamożną grupę klientów, a zbyt tanie odstrasza tę lepiej sytuowaną. Dlatego warto dla takiej restauracji znaleźć złoty środek.

• sztuka i grafika jest dopełnieniem wyposażenia. Projektanci najczęściej decydują się na nią w postaci dużych napisów, obrazów lub graffiti. Niejednokrotnie jest najważniejszą częścią wnętrza, skupiając całą uwagę na sobie. Popularne są także zdjęcia, grafiki w różnych oprawach lub elementy 3D wykonane ze stali, drewna itp.; • oświetlenie, które oprócz najważniejszej roli, jaką jest dostarczenie odpowiedniej ilości światła, jest też elementem dekoracyjnym. Wszelkiego rodzaju lampy industrialne, duże szklane klosze lub robione na zamówienie elementy podświetlane ze stali i szkła, pomagają uzyskać przytulność i nadać charakter. Pamiętać też tu trzeba, że restauracja to nie muzeum, więc panująca tam temperatura światła i nasycenie musi tworzyć

Proces projektowy jest procesem wielobranżowym. Dobry architekt powinien być koordynatorem i pośrednikiem między restauratorem a wykonawcami. W procesie mile widziani są także pracownicy restauracji i ich uwagi. Na przykład szef sali może mieć uwagi co do ustawienia stolików i ergonomii po to, by jego kelnerzy w szybki i łatwy sposób mogli poruszać się po sali. Szef kuchni także musi się znać na ergonomii ciągów technologicznych w kuchni, by odpowiednio zorganizować w niej pracę. Technolodzy kuchenni pomagają w ustawieniu sprzętu i zaprojektowaniu samej kuchni. Spece od klimatyzacji pomagają zaprojektować odpowiednią instalację wywiewno-nawiewną, by zapobiec przedostawaniu się nieprzyjemnych zapachów z kuchni. Przy projektowaniu restauracji każda osoba w niej pracująca powinna wziąć czynny udział. Architekt natomiast powinien umieć pogodzić te wszystkie branże z estetyką i oczekiwaniami restauratora. - Architekt powinien pełnić rolę doradcy i koordynatora, a nie spełniać swoje marzenia. Oczywiście, jeśli jestem przekonany do zaproponowanego rozwiązania, to staram się wprowadzać je w życie, ale z tyłu głowy muszę wiedzieć dla kogo, co i za ile to ma być. Proces projektowy, w którym bierze udział restaurator, architekt i wykonawca powinien być wspólny – uważa Kirkiewicz.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

57


| KULINARIA |

#prezentacja

Smakowite nowości od Perseusza! Czy znasz już te smaki?

Niewielka restauracja na Warszewie nie przestaje zaskakiwać swoją kreatywnością. Lokal znany ze smaków kuchni śródziemnomorskiej wprowadził właśnie do swojej oferty dwa nowe dania o tajemniczych nazwach „Bianco Formaggio” i “Kraken”. Co się pod nimi kryje? Perseusz do dobrze wszystkim znana restauracja zlokalizowana na Warszewie. Już od pierwszych dni jej działalności stało się jasne, że menu to szczecińska interpretacja kuchni śródziemnomorskiej w najlepszym wydaniu. Lokal skupia się na przede wszystkim na trzech obszarach: Grecji, Hiszpanii i Włoszech. Specjałami są włoska pizza i makarony. A przepisy na nie trafiają do naszego miasta po każdej podróży managera restauracji, Aleksandra Wilusza. I choć podróże i odkrywanie nowinek kulinarnych kojarzą się głównie z latem, to i w sezonie zimowym nie mogło zabraknąć nowości. W menu pojawiła się nowa pizza o wdzięcznej nazwie „Bianco Formaggio”. W tłumaczeniu oznacza to „biały ser”. Nazwa wywodzi się jednak od koloru, a nie od rodzaju serów kładzionych na wierzch przysmaków. Zaraz, zaraz? Serów? Owszem serów, ponieważ pizza „Bianco Formaggio” składa się przede wszystkim z trzech typowo włoskich serów. Są to: najlepsza mozzarella

58

Galbani, intensywna Gorgonzola oraz wytrawny ser Grana Padano. - Dla wzmocnienia wrażeń podajemy ją na białym sosie z mieszanką przypraw i słonym greckim serem Feta - dodaje manager lokalu. - To połączenie z miejsca stało się hitem i bestsellerem! To nie wszystko! Nowość pojawiła się również wśród makaronów. Mowa tu o prawdziwej legendzie - “Krakenie”. To czarny makaron z sepią z krewetkami królewskimi serwowany z dodatkiem suszonych pomidorów i świeżą natką pietruszki. - Jest to danie, które wciąga swoim smakiem, oplata zmysły i sprawia, że nie sposób się od niego uwolnić i wciąż chce się więcej mówi Aleksander Wilusz. - Kto da radę radę poskromić Krakena? (śmiech). A jak powstała ta intrygująca propozycja? - Dużo czasu spędzam w podróżach kulinarnych, a gotowanie to nie tylko moja pasja, ale także styl życia - wyjaśnia manager. - Dania, które często sam tworzę odzwierciedlają mój nastrój, mają na celu nie tylko zapełnić żołądek, ale także pobudzić w degustującym pewne refleksje. Tak powstał „Kraken”, Na koniec warto dodać, że dania kuchni Perseusza można zamawiać na miejscu oraz na wynos z dowozem do domu. Jak mówi manager - dobre danie stopniowo uwalnia swoją zawartość, jest stonowane i daje się gościom powoli odkrywać, to nasza filozofia kuchni.


#prezentacja


| OGRODY |

#prezentacja

3 wspaniałych.

Z nimi zaprojektujesz swój ogród

mował dobór roślin do wnętrza hotelu INTERFERIE Medical SPA w Świnoujściu. Realizacja projektu to zawsze kwestia indywidualna, dopasowana do stylu i trybu życia jego użytkowników. Granice wyznacza tu jedynie wyobraźnia.

Wiktor Kłyk Ogród &Wnętrze www.ogrod-wnetrze.pl FB: @ogrodiwnetrzepl tel.: 515-319-200 mail: biuro@ogrod-wnetrze.pl Nie jest tajemnicą, że ogród to dopełnienie każdego domu. Nawet najpiękniejsza nieruchomość może stracić w oczach, gdy dookoła brak zorganizowanej zieleni. A jeśli już przy zielonych porządkach jesteśmy, to jak mówi Żaneta Wypiorczyk,z firmy OGRÓD&WNĘTRZE najpopularniejszym stylem ogrodowym w naszym regionie jest obecnie styl klasyczny, naturalistyczny - który stanowi powrót człowieka do natury oraz

60

nowoczesny, przełamany śródziemnomorskimi akcentami. Stosuje się do tego ozdobne trawy, a także różnorodne, wielobarwne byliny i zioła. Każdy kto na dźwięk tej informacji rozmarzył się i poczuł świeżą woń ziół niesioną przez wiatr, na pewno ucieszy się, na wieść, że firma OGRÓD & WNĘTRZE jest w stanie spełnić tę fantazję. Pracownia działa na terenie całego województwa zachodniopomorskiego, głównie w Szczecinie, Stargardzie i okolicach. - Najbardziej jestem dumna z niewielkiego ogródka przydomowego, utrzymanego w stylu śródziemnomorskim oraz z projektu tarasu ogrodowego, utrzymanego w stylu nowoczesnym wyjawia Żaneta Wypiorczyk. – Wprowadzamy również rośliny do pomieszczeń. Doskonałym przykładem jest jeden z moich ostatnich projektów, który obej-

ogrody & krajobraz & design www.wiktorklyk.com tel.: 504 047 672 mail: wiktorklyk@gmail.com Miejsce, w którym dzikość natury przeplata się z architekturą, tak najprościej można scharakteryzować projekty autorskiej pracowni Wiktora Kłyka. W trakcie niemal 10-letniego istnienia firma, pochodząca ze Szczecina, może poszczycić się ponad setką realizacji w Polsce i na świecie. Bowiem unikalny styl ogrodów Wiktora Kłyka dotarł do m.in. Wrocławia, Warszawy, Krakowa, Berlina, Helsinek czy Palo Alto. Pracownia specjalizuje się w tworzeniu ogrodów w stylu nowoczesnym, ogrodów zen oraz łąkowych. Projekty charakteryzuje wyjątkowa gra światła, przenikanie kolorów i kontrasty faktur, które wspólnie tworzą niepowtarzalny design. Rośliny dobierane są tak,


#prezentacja

| OGRODY |

Lawendowy Gaj Usługi Ogrodnicze ul. Storczykowa 5 70-887 Szczecin www.lawendowygaj.pl

aby nie tylko na cieszyły oko, ale też koiły nerwy, a nawet wpływały pozytywnie na zdrowie. Założeniem marki jest korzystanie z gatunków, które są w stanie przetrwać przy małym zużyciu wody. Podłoże nie ma tu żadnego znaczenia, WIktor Kłyk jest w stanie przygotować projekt nawet na czystym piasku. Jak mówi - w ogrodzie nie może być miejsca na kompromisy. Żywioły i zmiany pór roku zweryfikują nawet najmniejsze niedociągnięcia i wady produktu. Poświadczeniem tej filozofii są liczne

nagrody i wyróżnienia w krajowych, a także międzynarodowych konkursach. Do tych najcenniejszych należą: II miejsce w Slant Award, II miejsce w Konkursie Zieleń w Mieście Gardenia 2013 czy III miejsce za Ogród Pokazowy dla marki Pozbruk. Jednak to co architekt krajobrazu ceni najbardziej w swojej pracy to moment prezentacji idei i wywołanie pozytywnych emocji u klienta.

Nowatorski trend w budownictwie i efektowna ozdoba domu na lata zielony dach, jedna ze specjalności szczecińskiej firmy ogrodniczej “Lawendowy Gaj”. Rozwiązanie jest odpowiednie zarówno dla nieruchomości zlokalizowanych na przedmieściach jak i budynków w centrum miasta otoczonych betonowym gruntem. - Na zielonym dachu, możemy posadzić trawę, rabaty kwiatowe, skalniaki, uprawy ziół lub warzyw, a nawet drzewa - wyjaśnia Agnieszka Podolska, właścicielka firmy Lawendowy Gaj. - Najczęściej jednak wykonuje się dachy ekstensywne, składające się z najmniej wymagających roślin, a także dachy intensywne z trawnikiem z rolki. Zazwyczaj na takim dachu montuje się nawadnianie oraz systemy odwadniające, w ten sposób pozostaje on bezobsługowy. Projekt może być wykonany na dachu o maksymalnym nachyleniu 45 stopni. Koszty realizacji są dość wysokie, ale za wykonaniem przemawia wiele plusów - dodaje Agnieszka Podolska. Zielone dachy oczyszczają powietrze, tłumią hałas, utrzymują w budynku chłód latem, a ciepło zimą, łagodzą smog w miastach, produkują tlen, a także zarządzają system wody opadowej. Poza tym to świetny sposób na ekologiczną poprawę estetyki krajobrazu.

Zobacz więcej na gs24.pl i mmtrendy.szczecin.pl ZAPRASZAMY!

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

61


| ZDROWIE |

#prezentacja

Te implanty zrewolucjonizowały polski rynek. Dziś obchodzą 5 urodziny Zupełnie nowa jakość, to pierwsze co przychodzi na myśl po zapoznaniu się ze specyfikacją implantów piersi Motiva. Dr Katarzyna Ostrowska- Clark, właścicielka gabinetu chirurgii estetycznej Medimel, jako pierwszy specjalista w Polsce podjęła współpracę z marką. Dla nas podsumowuje ostatnie 5 lat.

To właśnie Pani, jako pierwszy lekarz w Polsce, zaczęła pracować na implantach marki Motiva. Dziś od tego czasu mija 5 lat. Jak szybko rynkowa nowość zdobyła aprobatę innych specjalistów i pacjentek? - To prawda, miałam tę przyjemność być pierwszym lekarzem w kraju, który rozpoczął pracę z implantami marki Motiva. Proces edukacji lekarzy i pacjentek na temat nowości zajął nam około dwóch lat. Cieszę się, że Medimel, mój gabinet mógł w nim aktywnie uczestniczyć. Dziś implanty Motiva są obecne nie tylko w prywatnych klinikach, ale też w państwowych szpitalach. Wykorzystuje się je przy operacjach rekonstrukcji piersi po mastektomii. Specjaliści nie żałują pochwał pod ich adresem. Implanty marki Motiva były ogromnym przełomem na rynku. Na czym polega ich rewolucyjność? - Implanty Motiva to produkt stworzony w nanotechnologii. Ich powłoka jest jednolita, niemal gładka. Występują w formie anatomicznej, ergonomicznej i okrągłej. Ich zachowanie i kształt jest bardzo mocno zbliżone do naturalnej piersi. Chirurg ma możliwość umiejscowienia ich w ciele poprzez naprawdę niewielkie nacięcie. Przyśpiesza to gojenie i zmniejsza ryzyko powikłań. Ponadto w ofercie marki Motiva pacjentki znajdą również implanty posiadające chip identyfikujący oparty na technologii Q Inside. Dzięki specjalnemu czytnikowi lekarz może uzyskać dostęp do zabezpieczonych danych wszczepionej protezy. W znaczący sposób podnosi to bezpieczeństwo pacjentki. Przed marką Motiva, na polskim rynku były dostępne głównie implanty makro-teksturowane. Technologia ich produkcji była praktycznie niezmienna od przeszło 40 lat. Nowości, które wprowadziła marka Motiva, stanowiły milowy krok w branży.

62

Implanty starej generacji zmagają się obecnie z kryzysem wizerunkowym w kwestiach bezpieczeństwa. Nie obawia się Pani, że za kilka lat podobne problemy mogą dotknąć implanty tworzone w nanotechnologii? - Myślę, że do tych kwestii należy podchodzić z dużą dozą ostrożności i nie wpadać w panikę. Implanty makro-teksturowane są dostępne od dawna i cieszą się uznaniem wielu specjalistów i kobiet. W mojej ocenie nanotechnologia to jednak przyszłość. Poza tym implanty Motiva posiadają znak CE, a to istotny argument w dyskusji na temat ich bezpieczeństwa. Istotne jest również zdanie pacjentek. Jakie były pierwsze reakcje kobiet, które zdecydowały się na produkt Motiva? - Pacjentki, które wcześniej korzystały z implantów makro-teksturowanych i wymieniały je na implanty Motiva, jak jeden mąż były pozytywnie zaskoczone naturalnością piersi, ich miękkością i kształtem. Pragnę jednak podkreślić, że implant to proteza i nie można go traktować jako naturalnego wypełnienia biustu. Operacja zawsze niesie za sobą ryzyko powikłań. Decyzja o powiększeniu biustu nie może być podjęta pod wpływem impulsu. Nawet z implantami Motiva? - Bez wyjątków. Nikt jeszcze nie opracował projektu implantu idealnego, choć myślę, że Motiva jest już naprawdę blisko. Mam nadzieję, że kolejne lata przyniosą marce równie wiele sukcesów, co ostatnie pięć lat na polskim rynku. Tego życzę producentom.


#prezentacja


| ZDROWIE |

Każdy powinien czasami „odlecieć” Kontakty seksualne mają

Brak orgazmu.

w naszym życiu ogromne

Jakie są przyczyny

znaczenie. Dobrze, kiedy

Mogą być to przyczyny psychiczne lub biologiczne. Jeśli zdarzy się, że kobieta nie odczuwa najwyższej satysfakcji raz czy dwa razy, to nic takiego. Jeśli jednak sytuacja powtarza się, musimy myśleć o przyczynie endokrynnej, wewnętrznej. - Kiedyś uważano, że przeżycia orgastyczne są przywilejem tylko kobiet a nie mężczyzn. Dlatego oceniano udany stosunek po przeżyciach satysfakcjonujących u kobiety dodaje seksuolog. - Istnieje przecież także inny rodzaj zadowolenia, niższy stopień niż orgazm, który także daje satysfakcję. W rzeczywistości jest tak, że wszyscy dążą do tych oszałamiających szczytowych doznań. Kiedyś jedna pani zapytała mnie czy jeśli nie ma orgazmu, to czy to znaczy, że jest zboczona...

kochamy się z partnerem, z którym razem osiągamy spełnienie seksualne. To bardzo ważne w codziennym życiu. AUTOR ANNA FOLKMAN

Zdecydowana większość kobiet przeżywa satysfakcję orgastyczną. Tylko niewielki procent od ok. 10 do 15 proc. kobiet na świecie jest anorgastycznych. - Oznacza to, że mimo sprawności partnera, nie osiągają satysfakcji. Jest u nich poczucie zadowolenia, ale nie ma tego „odlotu”, orgazmu, który jest kulminacyjnym momentem zbliżenia - zauważa dr n. med. Walerian Jędrzejczak, specjalista psychiatrii i seksuolog ze szpitala Zdroje. - Nie zawsze go osiągamy. Mężczyzna na przykład może być przecież niesprawny z różnych powodów. Wystarczy, że przypomni sobie jakąś stresującą sytuację i już traci erekcję. Mądra dziewczyna powie mu wtedy, że następnym razem będzie lepiej.

64

Jak to jest u panów Satysfakcja u mężczyzn to udany stosunek, który daje poczucie spełnienia. Kiedy po zakończonym akcie mężczyzna sobie myśli, że spełnił oczekiwania swoje i partnerki. - Bo na czym polega udany seks? Na satysfakcji i zadowoleniu w parze – podkreśla dr Jędrzejczak. - Nawet, jeśli nie

ma orgazmu, który widać w zachowaniu partnerki, to po jej zachowaniu można zorientować się czy jest zadowolona czy nie. Jeśli się znamy, powinniśmy sobie o tym powiedzieć. Stosunek polega na zrozumieniu. Jeśli kobieta mówi nie spiesz się, partner powinien posłuchać, bo kobietom nie zależy na samym zbliżeniu seksualnym, ale na czasie jaki partner poświęca jej przed inicjacją. Zawsze mówię pacjentom, że gra wstępna powinna trwać przynajmniej te 20 minut. Pytają mnie wtedy, czym to wypełnić? A przecież to nie jest naczynie, do którego wlewa się wodę! Wszystko zależy od śmiałości, sprawności, inteligencji, od postawy wobec partnerki. Jeśli partner ma cechy egoistyczne, będzie myślał tylko o sobie, a to do spełnienia kobiety nie prowadzi. U mężczyzn orgazm traktowany jest, jako forma zakończenia kontaktu. U pań nie musi tak być, bo są one w stanie przeżyć „odlot” kilka razy.

Jakie popełniamy błędy Bywa, że mężczyźni niewłaściwie rozumieją sens kontaktu seksualnego dla kobiety. - Partner, który ceni swą partnerkę, nie mówię już o tym, że ją kocha, ma coś jeszcze do powiedzenia po stosunku, po ejakulacji - mówi Walerian


| ZDROWIE | Jędrzejczak. - Nie odwraca się od niej i mówiąc „dobranoc” zasypia. Miłe słowa, doceniające zachowania partnerki są jak najbardziej na miejscu. Nie takie „jak ci było”, „czy byłem dobry?”. To bardzo nieeleganckie pytania. Lepsze jest stwierdzenie, że było nam dobrze. Takie zachowanie także wpływa na udany seks, zwłaszcza dla pań.

dy do zmian w narządzie rodnym kobiety, a mężczyzna może mieć po dłuższym czasie uprawiania tego rodzaju seksu problemy. Nie ma przy takim zbliżeniu doznań orgastycznych, partnerzy skupiają się na tym, czy zdąży. Po co? Przecież to i tak nie zabezpiecza. Taki seks nie jest dobry ani dla związku, ani organizmu, ani dla antykoncepcji. Odradzam.

Bywa, że panie udają...

Samo myślenie może wywołać „odlot”

- Udawany orgazm to symulacja. Partnerka nie przeżywa wtedy satysfakcji i to jest najgorsze. Jeśli partner się dowie, może poczuć się oszukiwany, okłamywany - wtrąca doktor. - Symulowanie źle wpływa na sferę psychiczną i fizyczną także dla samej kobiety. Partnerka, która udaje, naraża swój organizm na nieprawidłową reakcję biofizyczną, nie mówiąc już o psychicznej. Stosunek przerywany skutecznie może pozbawić orgazmu. - Taki typ zbliżenia jest jak skok z Giewontu. Mężczyzna wycofuje się w momencie, kiedy kobiecie być może mało brakowało do spełnienia zwraca uwagę seksuolog. - Dochodzi wte-

Przez umysł też można doprowadzić się do erekcji, a nawet do ejakulacji. Samym działaniem umysłu, bez pomocy manualnej. - Panie też tak potrafią, ale nigdy to nie jest to samo, co stosunek z partnerem. Są także sposoby na orgazm poprzez dotykanie różnych części ciała. Panie mają na całym ciele mnóstwo punktów erogennych. Poprzez pieszczenie, dotykanie niektórych z nich, można doprowadzić je do rozkoszy. Najbardziej znane to uszy, paluszki, dołki podkolanowe, kręgosłup czy brzuch - wymienia Walerian Jędrzejczak. Czy seks może szkodzić? Tak, ale tylko

wtedy, kiedy będzie zastępował nam śniadanie i pracę. Jeśli seks nie przeszkadza nam w życiu codziennym i nie wpływa negatywnie na nasze zachowania codzienne, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wręcz przeciwnie: po seksie jesteśmy zrelaksowani i uśmiechnięci, oczywiście jeśli seks był udany. - Warto pamiętać, że podczas seksu dochodzi do podniesienia ciśnienia krwi, przyspiesza serce. Osoby, które mają z tym problemy, powinny brać to pod uwagę i nie „przeforsowywać się” - ostrzega lekarz. Rozładowanie napięcia seksualnego pomaga zrelaksować się sportowcom. - Udany seks pomaga. Już od jakiegoś czasu nie zabrania się na przykład żonom piłkarzy mieszkać z nimi w trakcie obozów treningowych. Satysfakcjonujący seks pomaga także w pracy. Człowiek przychodzi zrelaksowany, uśmiechnięty, umie powiedzieć coś miłego. Odwrotnie, jeśli się nie uda: jest napięty, rozmyśla nad tym dlaczego nie wyszło, jest podrażniony. Seks spełniony pomaga w codziennym życiu. Nawet ząb przestaje wówczas boleć.


| ZDROWIE |

#prezentacja

Straciłem ząb - i co dalej? Utrata zęba to sytuacja stresująca, która może przytrafić się na każdym etapie naszego życia. Dochodzi do niej na skutek rozległego zniszczenia twardych tkanek zęba przez próchnicę, z powodu chorób przyzębia popularnie zwanych parodontozą lub choćby w wyniku wypadku komunikacyjnego lub podczas uprawiania sportu. Braki zębowe, nawet te pojedyncze należy uzupełnić jak najszybciej od momentu utraty zęba, może bowiem dojść do niekorzystnych następstw w całym układzie życia. Zęby sąsiadujące z odcinkiem bezzębnym przechylają się, obracają, a także „wydłużają” na skutek braku kontaktu z zębem przeciwstawnym. Skutkiem braków w uzębieniu są również zmiany w stawach skroniowo-żuchwowych prowadzące do ich dysfunkcji takich jak: trzaski, przeskakiwania głów żuchwy, ból mięśni twarzy,

66

a nawet ból głowy, którego przyczyn szukamy zupełnie gdzie indziej, a tymczasem to właśnie zaburzenia w ustawieniu zębów mogą być źródłem naszego złego samopoczucia. Bardzo ważny jest również problem natury estetycznej. Współczesna stomatologia daje nam wiele możliwości odbudowy brakujących zębów, od najprostszych w postaci miniprotezy do zaawansowanych technologicznie implantów zębowych.

STOMATOLOGIA MEDICUS Do dyspozycji Pacjentów mamy siedem nowocześnie wyposażonych gabinetów stomatologicznych, w których wykonujemy zabiegi z zakresu stomatologii zachowawczej w tym leczenie kanałowe (pod mikroskopem), periodontologii, chirurgii stomatologicznej, protetyki, implantologii. Lekarze specjaliści stomatolodzy przyjmują codziennie w godzinach 8.30 do 19.00, w sobotę 8.30 do 13.00. Rejestracja - tel. 91 433 99 80, 91 484 65 66, 91 484 65 67 Medicus Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin tel. 91 433 73 06 | www.medicus.szczecin.pl


#prezentacja


| ZDROWIE |

68

#prezentacja


#prezentacja

| ZDROWIE |

Urodziłam, kocham, dbam. O siebie także! W codziennej praktyce spotykamy się z wieloma Mamami, które oddane swojemu ukochanemu potomstwu, chciałyby zadbać o wygląd swojego ciała i powrócić do wyglądu brzucha czy piersi sprzed ciąży. Pytają zatem: czy to w ogóle możliwe? Po narodzinach potomstwa wiele Pań boryka się z licznymi dolegliwościami. W zależności od tego, czy rodziły siłami natury, czy też wykonywane było cesarskie cięcie – pojawiają się niedogodności utrudniające codzienne funkcjonowanie. Najczęstszymi problemami są sfery okolic intymnych, narządów rodnych oraz brzucha i piersi. Problemy te związane są zarówno z zaburzeniami funkcjonowania, np. odczucia bólowe związane z blizną krocza, jak też z kwestiami wizualnymi, np. zmiana kształtu i jędrności piersi, czy rozciągnięta skóra brzucha, która pomimo ćwiczeń nie powróci już do pierwotnego kształtu. Część kobiet, dzięki predyspozycjom genetycznym oraz wzmożonemu wysiłkowi, powraca do formy sprzed ciąży. Jednak nie wszystko zależy tylko i wyłącznie od determinacji. Poród – naturalny, czy za pomocą cesarskiego cięcia – niesie ze sobą ryzyko komplikacji. - Niezbyt często wspominaną, ale powszechną dolegliwością są żylaki odbytu, czyli tak zwane hemoroidy. U osób ze skłonnościami (a szacuje się, że jest to około 60-70% populacji) ulegają one nasileniu w ciąży i jeszcze pogłębiają się podczas porodu siłami natury. U kobiet rodzących drogą naturalną częstsze są też objawy nietrzymania moczu. Niektóre kobiety uskarżają się na obniżenie satysfakcji seksualnej z powodu uczucia „luźnej pochwy”. Poród metodą cięcia cesarskiego nie jest też wolny od wad. Niestety może on powodować szereg komplikacji wczesnych (jak problemy z gojeniem rany i powikłania śródoperacyjne) oraz późnych, jak na przykład pęknięcie macicy przy zbyt wczesnej kolejnej ciąży, poronienia gdy zarodek zagnieździ się w bliźnie macicy oraz zrosty pooperacyjne w jamie brzusznej – wyjaśnia dr Anna Aseńko, specjalista chirurgii ogólnej, chirurg plastyk, lek. medycyny estetycznej. Powrót do wyglądu sprzed ciąży nie jest możliwy w 100%, chociażby ze względu na zachodzące w ciele zmiany hormonalne wpływające na wygląd, ale można przywrócić Pacjentkom komfort funkcjonalny, estetyczny i wizualny. Dlatego też nowoczesna medycyna tworzy coraz to wygodniejsze i bezpieczniejsze zestawy procedur, dzięki którym można w trakcie jednego zabiegu zoperować kilka okolic. Do takiego typu zabiegów na-

leży Mommy makeover, czyli Przemiana Mamy. Dr Anna Aseńko: - Przyznam, że nie wiem kto był twórcą pojęcia przemiana mamy, jednak musiała to być kobieta chirurg albo bardzo empatyczny mężczyzna. Idea operacji polega na tym, że jest jedna operacja, jedno znieczulenie, jedna rekonwalescencja. Czyli jak najszybszy powrót do swoich codziennych obowiązków, zarówno zawodowych, jak i rodzicielskich. W standardowy zakres zabiegu Mommy Makover wchodzi rewitalizacja poporodowa – plastyka krocza, plastyka pochwy, plastyka blizny po cesarskim cięciu lub plastyka blizny krocza oraz liposukcja brzucha. - Deformacje brzucha, przepukliny, rozstęp kresy białej, nadmiar skóry po ciąży można usunąć operacyjnie. Tak samo nie stanowią problemu operacyjne zmniejszanie warg sromowych oraz leczenie hemoroidów lub pozostałości po nich w postaci przerośniętych fałdów skóry w okolicy odbytu – dodaje dr Anna Aseńko. Zakres może być jednak ustalony indywidualnie podczas konsultacji lekarskiej. Indywidualne podejście jest tutaj kluczowe ze względu na różne potrzeby – np. liposukcja zamiast plastyki brzucha, czy też implanty piersi lub lifting i podniesienie zamiast ich redukcji. Ważnym aspektem jest jednoczasowość – wszystkie procedury odbywają się w trakcie jednego zabiegu, więc rekonwalescencja, a tym samym powrót do codziennych wyzwań odbywa się tylko raz. Efekt za to jest całościowy, a wszelkie dolegliwości – bólowe lub wizualne – rozwiązywane są kompleksowo.

Dom Lekarski Centrum Medyczne z Oddziałem Szpitalnym w Piastów Office Center, al. Piastów 30, Szczecin tel. 91 469 22 82, www.domlekarski.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2019

69


| ZDROWIE |

#prezentacja

Wiosenna gorączka: czyli jak powinien wyglądać plan „urodowy”, jeżeli chcesz zdążyć przed nadejściem lata.

Dlaczego tylko przyroda miałaby skorzystać z nadchodzącej wiosny? Złap i Ty wiosenną gorączkę i zakochaj się w swoim wyglądzie. Bez względu na to, czy chcesz uzyskać szczuplejszą sylwetkę, czystszą, gładszą skórę, czy usunąć włosy, cel naczelny jest jeden: uzyskanie nieskazitelnego wyglądu, dzięki czemu będziesz czuć się świetnie na lato! W medycynie estetycznej niezwykle istotny jest porządek wykonywanych procedur, dlatego dobry plan działania, jest kluczowy dla sukcesu realizacji Twoich urodowych celów. Teraz właśnie jest najlepszy czas, aby rozważyć i zdecydować, na czym najbardziej Ci zależy. Ze względu na bardzo szeroką ofertę zabiegów z zakresu medycyny estetycznej dostępnych aktualnie na rynku, warto skonsultować się z doświadczonym lekarzem, który pomoże wybrać te, które spełnią Twoje indywidualne oczekiwania.

Przygotuj brzuszek na sezon bikini! Jeżeli dieta i ćwiczenia fizyczne zawodzą lub chcesz przyspieszyć ich działanie, warto rozważyć najnowszy zabieg laserowy: TightSculpting ™ (FOTONA). Jest to nieinwazyjna laserowa metoda redukcji tkanki tłuszczowej z jednoczesnym ujędrnieniem skóry. Bazuje ona na synergicznym połączeniu pracy dwóch laserów (Nd:YAG i Er:YAG) podczas jednej sesji. Uzupełniające się długości światła redukują ostatecznie tkankę tłuszczową i jednocześnie ujędrniają skórę. [Cena zabiegu: 600 PLN za 1 strefę lipolizy laserowej, np. podbródek: 1 strefa; brzuch: 3-4 strefy]

Leczenie trądziku Trądzik jest chorobą zapalną wywołaną nadmierną produkcją łoju przez gruczoły łojotokowe. Zazwyczaj jest to spowodowane zmianami hormonalnymi i jest najczęstszą chorobą skóry dotyczącą nie tylko ludzi młodych. Konwencjonalne leczenie trądziku u dermatologa warto jest uzupełnić procedurą z wykorzystaniem laserów Fotona Nd:YAG i Er:YAG. Laser pomaga usunąć zmiany skórne, a dodatkowym efektem towarzyszącym koagulacji jest wydzielanie ciepła, które powoduje podpowierzchniową dezynfekcję, co ogranicza ryzyko nawrotu choroby. [Cena zabiegu: od 500 PLN w zależności od wielkości obszaru.]

Odświeżona i odmłodzona skóra twarzy Twoja skóra po długiej zimie jest szara i cienka, a na jej powierzchni zaznaczyła się cienka warstwa zmarszczek? Masz jeszcze czas by to naprawić. Chłodna aura za oknem sprzyja zabiegom odnawiającym skórę. W tym celu możesz wybrać zabiegi laserowe lub te z użyciem osocza bogatopłytkowego, np.: Regeneris lub Cellular Matrix. Możesz też połączyć te kuracje. Właściwego dla Ciebie wyboru

pomoże Ci z pewnością dokonać wykwalifikowany i doświadczony lekarz medycyny estetycznej. Zabiegi te pomogą Ci nie tylko odmłodzić zewnętrzną warstwę skóry, ale i pobudzą do odbudowy ukryty w głębokim warstwach skóry kolagen. Uwaga! Po tego typu zabiegach najlepiej unikać nadmiernej ekspozycji na bezpośrednie działanie promieni słonecznych, ponieważ nowa powierzchnia skóry wymaga kilku dni na całkowitą odbudowę barier skórnych. [Cena zabiegu od 850 do 2000 PLN]

BOTOX - nie tylko na zmarszczki! Botoks jest stosowany w medycynie estetycznej już ponad 30 lat! Wygładza zmarszczki mimiczne, tymczasowo paraliżując mięśnie. Lekarze stosują go również w leczeniu stanów nerwowo-mięśniowych, takich jak migreny, skurcze mięśni i nadmierne pocenie się. Nadpotliwość, to termin odnoszący się to do wszelkich nieprawidłowych zjawisk, takich jak pocenie się, gdy wcale nie jest gorąco. Zastrzyki z botoksu są stosunkowo nową opcją terapeutyczną dla tego rodzaju schorzeń. Działa on poprzez blokowanie nerwów odpowiedzialnych za aktywację gruczołów potowych. [Cena zabiegu: od 600 PLN]

Oferta Kliniki Chirurgii Plastycznej Beauty Group www.artplastica.pl

70


#prezentacja


| SPORT |

Trening (pod) okiem zawodowca Zawód trenera personalnego, jeszcze dekadę temu tak elitarny, dziś znacząco spowszedniał. W każdej siłowni możemy spotkać wiele osób z odpowiednimi uprawnieniami, przez co wybór tej właściwej może przyprawić o spory ból głowy. Dziś przyjrzymy się temu zagadnieniu i spróbujemy wytłumaczyć, dlaczego w ogóle warto korzystać z usług profesjonalnych trenerów. AUTOR MACIEJ ŻMUDZKI / FOTO KRZYSZTOF CICHOMSKI

Przychodzi czasami w życiu taki moment, kiedy patrzymy w lustro i ze smutkiem twierdzamy, że minęliśmy właśnie jakąś indywidualną granicę, którą wyznaczyliśmy sobie dawno temu. Taka pojedyncza myśl może być impulsem, który – prędzej lub później – każe nam zapukać do drzwi którejś z pobliskich siłowni. Gdy już wykonamy ten przełomowy ruch, warto pójść o krok dalej i zapytać w recepcji o dostępnych trenerów personalnych. Dokładnie w tym momencie inicjujemy bowiem proces, który właściwie przeprowadzony, pozwoli nam znacząco polepszyć dotychczasową jakość życia. Kluczowe jest zatem pytanie: jak dokonać odpowiedniego wyboru?

Siła rekomendacji – Trenerów personalnych jest teraz naprawdę bardzo wielu, ale to dobrze – mówi Maciej Michalik ze szczecińskiej siłowni Eurofitness. – Nie traktuję tego jako konkurencji i walki o klienta. Cieszę się, ponieważ duża liczba trenerów sprawia, że każdy z nas może zawężać swoją specjalizację i być dzięki temu jeszcze

72

lepszy. To natomiast daje naszym podopiecznym komfort wyboru i sprawia, że po małym researchu, trafia się zazwyczaj w ręce odpowiedniej osoby. Myślę, że zapotrzebowanie na trenerów wzrosło, ponieważ idąc z duchem postępu technologicznego, ludzie cofnęli się trochę w swojej fizyczności. Jeśli chodzi o metody ich szukania, to nic nie zastąpi tej najpopularniejszej, czyli rekomendacji. – Zdecydowanie najwięcej osób trafia do nas w ten sposób. Ważne, by znaleźć trenera, przy którym będziemy dobrze się czuli. Takiego, który będzie potrafił rozmawiać, słuchać, pomagać i motywować. Część z tych rzeczy da się już ocenić podczas pierwszego spotkania. W moim przypadku trwa ono około półtorej godziny i jest poświęcone wyłącznie na rozmowę. Każde z nich rozpoczynam w ten sam sposób i zadaję pytanie „w czym mogę ci pomóc?”. Nie skłamię, jeśli powiem, że w 99% przypadków ludzie odpowiadają, że chcą poprawić się wizualnie i kondycyjnie. W dalszej części rozmowy wychodzi zazwyczaj, że z uwagi na dotychczasowy tryb życia,


| SPORT |

taka osoba odczuwa także bóle kręgosłupa. W ostatniej części spotkania omawiamy przebyte kontuzje oraz zaczynamy wyznaczać sobie realne cele pośrednie, ponieważ jestem zdania, że znacząco ułatwiają one osiągnięcie tego głównego.

Wartość jedzenia i sposób na podryw Niestety, historie o tym, że wyłącznie dzięki ćwiczeniom fizycznym osiągniemy wymarzoną sylwetkę, możemy włożyć między bajki. Jeśli do tego elementu nie dołożymy jeszcze odpowiedniego odżywiania czy jakości snu, to efekty będą raczej mizerne. – W tej chwili w modzie są ekstrema. Albo jemy za dużo, albo nie jemy wcale. Albo śpimy za dużo albo za mało. Kluczowe jest, aby zrozumieć te zależności i przekonać się, jak wiele można zmienić przy odpowiednim trybie życia. Współpracowałem kiedyś z dziewczyną, która przychodziła do mnie przez pięć tygodni. Odbyliśmy wspólnie dziesięć treningów, zaczęła też ćwiczyć sama oraz odpowiednio się odżywiać. Efekt? W ciągu tych pięciu tygodni schudła aż o osiem kilogramów. Efekty pracy z trenerem personalnym mogą być naprawdę znakomite. Jedna z podopiecznych naszego rozmówcy zdołała zrzucić aż 40 kilogramów, a to musi robić wrażenie. Z kolei inny pan przyszedł do niego z dość niespodziewanym celem i też udało mu się osiągnąć zamierzony rezultat. – Sytuacja była faktycznie niecodzienna, ponieważ zagadał do mnie 70-letni mężczyzna i powiedział, że chce poprawić sylwetkę, ponieważ planuje poderwać dużo młodszą kobietę. Pracowaliśmy razem przez pół roku i był bardzo zadowolony z efektów. Nie wiem, na ile ta zmiana wizualna mu pomogła, ale wiem, że cel został zrealizowany i stworzyli we dwoje bardzo fajną parę.

Treningi z mistrzem świata Maciej Michalik od kilku lat specjalizuje się w przygotowaniu motorycznym sportowców i współpracował między innymi z klubem siatkarskim Stocznia Szczecin. Tam spotkał się prawdopodobnie z największym wyzwaniem swojej dotychczasowej kariery, ponieważ był odpowiedzialny za dbanie o formę fizyczną gwiazd światowego formatu. Na czele z Bartoszem Kurkiem,

najlepszym zawodnikiem ubiegłorocznych mistrzostw świata. – Sportowcy, którzy dużo osiągnęli, są bardzo świadomi pracy, jaką należy wykonać, aby utrzymać formę na odpowiednim poziomie. Bartek to lider, jest bardzo fizyczny i po prostu lubi pracować, więc szybko złapaliśmy dobry kontakt. Nasza współpraca opierała się na wzajemnym zaufaniu i dlatego starałem się polegać także na jego doświadczeniu. Jeśli ktoś ma 30 lat, jego kariera trwa od dekady i nigdy nie miał poważniejszej kontuzji, to naprawdę warto takiej osobie zaufać przy dopasowywaniu konkretnych ćwiczeń do planu treningowego. Praca z zawodowcami różni się przede wszystkim tym, że oni znają już ćwiczenia, mają zazwyczaj poprawną technikę i programuje się ich w skali roku.

Dzielenie się energią Na koniec spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego warto zapisać się do trenera personalnego? Przede wszystkim dlatego, że trenowanie pod jego okiem jest bezpieczne. O ile ćwiczenie samemu na maszynach nie jest zbyt ryzykowne, to używanie wolnych ciężarów bez wcześniejszego przygotowania się do tego może mieć bardzo poważne konsekwencje. Zadaniem trenera jest zatem między innymi ustalenie precyzyjnego planu, objaśnianie kolejnych ćwiczeń, a później nadzorowanie ich prawidłowego wykonywania oraz ewentualne korygowanie niedoskonałości. Paradoksalnie, ale przeszkodą w samodzielnym treningu może okazać się też zbyt duża liczba publikacji na ten temat. – Kiedyś kupowało się gazetę i tam był rozpisany trening, a każdy facet robił dokładnie to samo. Było znacznie łatwiej, pojawiały się jakieś efekty i każdy był zadowolony. Teraz mamy dostęp do tak wielu informacji, że trudno wyselekcjonować te właściwe. Trzeba dostosować program ćwiczeń do siebie oraz własnych potrzeb i właśnie w tym przede wszystkim pomoże nam trener – kończy Michalik.


| MOTO |

Auto detailing

- samochodowe „spa” Dla wielu kierowców troska o stan powłoki lakierniczej ich aut kończy się najczęściej wizytą na myjni automatycznej lub użyciem przysłowiowej „szczotki i wiadra z wodą”. Wśród zmotoryzowanych odnajdziemy jednak i takie osoby, które bardzo cenią sobie wygląd swojego samochodu. To właśnie z myślą o nich powstała usługa detailingu. AUTOR PRZEMYSŁAW PEPLA / FOTO ARCHIWUM


| MOTO | Mogłoby się wydawać, że umycie auta stanowi banalnie prostą czynność. Jak się jednak okazuje, wiele osób wykonuje to niewłaściwie, co w dłuższej perspektywie skutkuje uszkodzeniami lakieru. Drobne rysy oraz zmatowiały kolor karoserii, a także osad z drobin smoły czy też uporczywe plamy na powłoce lakierniczej. Te problemy zna niemal każdy właściciel używanego pojazdu. - Usunięcie takich uszkodzeń na własną rękę, jeśli nie mamy odpowiedniego doświadczenia, może skończyć się dla naszego auta naprawdę źle. Niewłaściwy dobór środków chemicznych czy też brak wyczucia przy posługiwaniu się szlifierką do polerowania karoserii potrafią sprawić, że jedynym wyjściem z sytuacji będzie oddanie auta do lakiernika. Dlatego też warto skorzystać z usług profesjonalnych zakładów zajmujących się detailingiem. Przywrócą one naszym pojazdom utracony z biegiem lat blask powiedział Kamil Łuczak, specjalista od car detailingu. Na polskim rynku oferta takich zakładów stale się powiększa, dzięki czemu klienci mogą dostosować ją do własnych oczekiwań oraz wymagań. Jedną z najczęściej wybieranych usług jest tzw. valeting. Polega na odświeżeniu barwy lakieru i przywróceniu mu pierwotnej głębi. - Gdy pojazd jest zostanie już dokładnie umyty aktywną pianą, a następnie techniką na dwa wiadra oraz wysuszony, wykonywany jest zabieg zwany dekontaminacją, czyli usunięcie mocno osadzonych nieczystości za pomocą specjalnej glinki. Gdy wierzchnia warstwa brudu i osadu zostanie już usunięta, przechodzimy do kolejnego etapu, czyli korekty lakieru za pomocą maszyny polerskiej. Na końcu całe nadwozie jest woskowane, by możliwie

jak najdłużej utrzymać uzyskany efekt - wyjaśnia Kamil Łuczak. Z kolei sam detailing jest już bardziej zaawansowaną i kompleksową usługą, skierowaną do osób chcących odświeżyć nie tylko powłokę lakierniczą, lecz również niektóre elementy nadwozia, jak powierzchnię reflektorów czy listwy ozdobne. Należy bowiem pamiętać, że z biegiem lat zmatowieniu ulegają także plastikowe elementy. W porównaniu do valetingu, detailing wyróżnia się również wieloetapową korektą lakieru, w czasie której usuwane są niemal wszystkie drobne rysy powstałe w wyniku użytkowania auta. Kto może skorzystać z takiej usługi? Właściwie każde auto może zostać poddane zabiegowi detailingu. Przeszkodą nie jest nawet oklejenie pojazdu folią. W takich przypadkach stosuje się specjalne woski oraz techniki pielęgnacyjne, które są w stanie zabezpieczyć samochód przed wieloma uszkodzeniami wynikającymi z codziennej eksploatacji. Auto-detailing nie ogranicza się jednak wyłącznie do odnowienia powłoki lakierniczej. Wiele zakładów oferuje również usługi związane z renowacją wnętrza, zwłaszcza tapicerek skórzanych oraz welurowych. Jednak wachlarz ofert stale się powiększa i szczegóły usługi są ustalane indywidualnie z każdym klientem – podkreśla ekspert. Ceny, w zależności od wielkości auta i stanu jego karoserii, mogą wahać się od 300 (w przypadku pojazdów segmentów A oraz B) do nawet ok. 1,5 tysiąca zł (duże SUV-y, a także pojazdy klasy wyższej i premium).


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Perły Biznesu 2018 rozdane

Selfa Grzejnictwo Elektryczne SA ze Szczecina zdobyła nagrodę główną w Perłach Biznesu 2018. Osobowością został Paweł Fornalski, prezes IAI S.A. w Szczecinie. Nagrody zostały rozdane po raz 15. Gala odbyła się w Hotelu Novotel Szczecin Centrum. (mdr)

Barbara Bartkowiak, prezes Zarządu Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości.

Od lewej: Arkadiusz Witowski, prezes Bio-Energetyki z Koszalina, Paweł Szumny, zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie oraz Radosław Sochanowski, dyrektor Kongsberg Maritime Poland w Szczecinie.

Od prawej: Marek Samborski, prezes Garo Polska, Radosław Sochanowski dyrektor Kongsberg Maritime Poland w Szczecinie, Paweł Szumny - zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie, Arkadiusz Witowski, prezes Bio-Energetyki z Koszalina oraz prowadzący galę Dariusz Baranik.

76

Magdalena Salomon, manager Koryzna Clinic.

Od lewej (pierwszy rząd): prof. Stefan Domek (ZUT), Maciej Borowy (PIG), Hanna Mojsiuk, członkini zarządu Mercedes Mojsiuk, Jarosław Tarczyński, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie z żoną oraz Małgorzata Fieducik, dyrektor hotelu Novotel Szczecin Centrum. Drugi rząd: Jan Przepłata i Dariusz Olkiewicz, właściciele grupy Polmotor w Szczecinie.

Wyróżnienia w kategorii Wydarzenie Gospodarcze odbierają Paweł Szumny, zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie oraz Arkadiusz Witowski, prezes Bio-Energetyki z Koszalina (pierwszy od prawej).

Włodzimierz Abkowicz wręcza wyróżnienie Markowi Samborskiemu, prezesowi Garo Polska.

Foto: Sebastian Wołosz

Od lewej prof. Danuta Zawadzka, prorektor Politechniki Koszalińskiej, prof. Andrzej Bąk z Akademii Morskiej w Szczecinie.


Kochanie Wróciłem 19 marca 2019 Teatr Lalek Pleciuga 17:30 i 20:00

Czworo do poprawki 8 kwietnia 2019 Teatr Współczesny 17:30 i 20:00

Organizatorem jest Impresariat Teatralny organizator największej ilości spektakli impresaryjnych w Szczecinie.


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE

• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA

• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)

RESTAURACJE

• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1

• Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10

KLUBY SPORTOWE I FITNESS

• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE

• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ

• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37

• Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1 • Przychodnia Medycyny Rodzinnej DOM MED, ul. Witkiewicza 57

• Grupa Gezet Alfa Romeo, Ustowo 57, Rondo Hakena • Grupa Gezet Fiat, Ustowo 57, Rondo Hakena • Auto Club, Ustowo 56, Rondo Hakena • Bemo Motors, Ustowo 56, Rondo Hakena • Seat Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Audi Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Skoda Krotoski-Cichy, Południowa 6

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY

• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA

• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE

• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa • Lexus ul. Mieszka I 25 Paweł Nowak ul. Necała 2 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Empik School Brama Portowa 4 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Speak UP DH Kupiec • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Interglobus ul. Kolumba 1 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • L Tour CH Galaxy • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 ul. Jagiellońska 90/6 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Magenta - Studio Mebli Kuchennych, Wyszyńskiego 9 • Subaru ul. Struga 78a • Hayka, ul. Św. Ducha 2a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2

SALONY SAMOCHODOWE


#prezentacja


#prezentacja


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.