MM Trendy #03 (84)

Page 1

MARZEC 2020 NUMER 03 (84) / WYDANIE BEZPŁATNE

Jak poczuć chemię miasta? Aleksandra Poncyljusz i Michał Szałkiewicz


#reklama


#03

#spis treści marzec 2020

52

Kulinaria

Na początku było… śniadanie

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

#18 Temat z okładki Poncyljusz i Szałkiewicz czują chemię miasta

#26 Edytorial

Real beauty

#32 Styl życia

Czego mężczyźni nie wiedzą o kobietach?

#34 Styl życia

Adamska i Wachowicz: My hrabiny nie płaczemy

#38 Kultura

#62 Podróże

Kino, płyty i wydarzenia w marcu

Adwokat dookoła świata

#52 Kulinaria

#66 Zdrowie

Na początku było… śniadanie

Ładna cera

#58 Rozmowa miesiąca

# 80 Trendy towarzyskie

Monika Szymanik patrzy w przeszłość

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA OKŁADCE: ALEKSANDRA PONCYLJUSZ I MICHAŁ SZAŁKIEWICZ FOTO: ARCHIWUM

#03

#redakcja Mija siedemdziesiąt pięć lat od czasu, jak dawni mieszkańcy Szczecina musieli porzucić swój majątek i wyjechać z miasta. Miejsca, które wówczas pozostawili, są z nami do dziś. To mury kamienic w Śródmieściu, piękne wille na Pogodnie, intrygujące wzory posadzek, które gdzieniegdzie ostały się na podłogach. Jest tego całkiem sporo, a wśród nas żyją ludzie, którzy uwielbiają takie miejsca odzyskiwać dla całej reszty. Fotografują, badają, słuchają opowieści, poszukują źródeł. Szczecin ze swoją świeżą historią pisaną od zera, jest niewyczerpanym strumieniem wiedzy na temat tego, jak to było kiedyś. Wcześniej. Zanim zamieszkaliśmy tu my. A oni musieli wyjechać. Do tego wydania magazynu zaprosiliśmy kilka osób, które pasjonacko trudnią się odnajdywaniem przeszłości Szczecina w miejscach, do których niewielu dotarło wcześniej. To para blogerów Aleksandra Poncyljusz i Michał Szałkiewicz oraz Monika Szymanik, której książka „Kamienica w lesie” nieoczekiwanie stała się lokalnym przebojem wydawniczym. Mają bardzo ciekawe historie do opowiedzenia. Jako, że jesteśmy też wielbicielami tradycji oraz pierwiastka żeńskiego w przyrodzie, w związku z przypadającym w marcu Międzynarodowym Dniem Kobiet chcieliśmy się dowiedzieć o paniach czegoś więcej. Redakcyjny kolega Oskar Masternak zapytał więc kilka bardzo charakterystycznych pań o ich motywację i siłę do działania. Odpowiedzi warto wziąć sobie do serca. Przy okazji zalecam, by zapamiętać datę 1 kwietnia. Tego dnia bowiem wyjątkowe kobiety w zupełnie wyjątkowym miejscu ujawnią swoje niecodzienne poczucie humoru. Te kobiety, to Ania Ołów-Wachowicz i aktorka Olga Adamska, o których przeczytacie w środku. Zadrżą ściany Teatru Kameralnego tego dnia, oj zadrżą. Ze śmiechu. W marcu w pełni zaczyna się wiosna, której znaki widać już od pewnego czasu. Według klimatologów ma być dość intensywna i gwałtowna. Wolałbym jednak, żebyśmy wszyscy mieli możliwość się nią nacieszyć. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Paulina Wojtyła Producent: Agata Maksymiuk Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: F.H.U. „ZETA” Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 103, paulina.wojtyla@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#reklama


| NEWSROOM | #reklama

5 letnich festiwali do obczajenia by Jarek Jaz

#1 OFF Festival. W marcu nadchodzi wiosna, pora więc pomyśleć o lecie. A jeśli lato, to festiwale. Muzyka, energia, natura. Zaczynamy od naszego ulubionego wydarzenia, króla niszowych festiwali, czyli OFF. Już sam urok katowickiej Doliny Trzech Stawów przemawia za tym, by spędzić tam długi weekend, ale jeśli dodamy do tego Iggy Popa, Bikini Kill, Tropical Fuck Storm i długą listę nieogłoszonych jeszcze kapel, to mogą być koronne argumenty, by początek sierpnia spędzić właśnie w Kato. #2 King Gizzard & Lizard Wizard.

Nie namawiam do udziału w Poland Rock, bo byłbym hipokrytą. Nigdy nie spędziłem tam więcej niż pięć do sześciu godzin jednego wieczora, słuchając muzyki kapel, które zwróciły moją uwagę. Tym razem prawdopodobnie będzie tak samo. Booking KG&LW to najbardziej „bezczelna kradzież” tej niezależnej gwiazdy OFFowi. Banda wesołków grających trash metal zmiksowany z boogie i elektro. To przecież mówi samo za siebie.

#3 XJAZZ Festival. Wydarzenie rozgrywa się

w berlińskich klubach między 6 a 10 maja. Otwarte na pełne spektrum jazzowej sceny, ukazuje różnorodność i kreatywność tej muzyki. A jeśli mówimy jazz, to myślimy Shabaka Hutchings, który wiosną planuje premierę kolejnego albumu z afrykańską formacją The Ancestors. 6 maja zagrają premierowy materiał w SO 36 na Kreuzbergu.

#4 Smutny starszy pan nad morzem.

The Cure lepiej dziś słuchać niż oglądać. Wizerunkowo Robert Smith najlepsze lata ma bowiem za sobą. Wiadomo również, że nie nagra już nigdy nic epokowego, ale zawsze miło robi się na serduchu, kiedy słyszy się dźwięki, które nagrywał w latach 90. I tego pewnie mogą oczekiwać fani, którzy wybiorą się w lipcu na Opener.

#5 Lollapaloza w Berlinie. Pewnie znajdzie się wielu śmiałków, którzy zechcą przypomnieć sobie czasy, kiedy mieli włosy na głowie i robili moshing na potańcówkach przy muzyce Rage Against the Machine. Ich ulubiona (lewacka) kapela wraca na scenę, by szerzyć swoją ulubioną (lewicową) propagandę za naprawdę duże pieniądze za bilety (które zainkasuje kilka korporacji punktowanych przez Zacka de la Rochę ze sceny). 6

Nowa japońsko-włoska restauracja w centrum Szczecina Sushi & Pasta Szczecin, właśnie pod takim szyldem otworzyła się nowa restauracja w centrum miasta na Łasztowni, a dokładnie przy ulicy Zbożowej 4. Jak wskazuje nazwa specjalnością lokalu są zarówno japońskie przysmaki, jak i włoskie specjały w tym ten najpopularniejszy - pizza. Połączenie, choć na pierwszy rzut oka dość niespodziewane, po pierwszej degustacji oczywiste. Okazuje się, że smakowo Japonia i Włochy nie są sobie obce. Co jednak ważniejsze Sushi & Pasta to połączenie najbardziej lubianych kuchni świata, dzięki czemu w menu każdy znajdzie coś dla siebie. Właściciel lokalu nie ukrywa też, że jest to też ukłon w stronę rodzin z dziećmi - kiedy rodzice mają ochotę na sushi, a pociechy wolałby pizzę nie ma potrzeby szukania alternatyw. W menu jest z czego wybierać - Risotto con gamberetti, czyli risotto z krewetkami, Salmone con purea, inaczej łosoś z puree jabłkowym w towarzystwie sosu porzeczkowego oraz karmelizowanych marchewek, Quattro Fromaggi, czyli pizza cztery sery lub bogaty w różnorodności Sushi Set III m.in. z Dragonroll, czyli makami z krewetką w tempurze, awokado i plastrami węgorza czy Datemaki z pieczonym łososiem na słodko. Restauracja posiada równeż ofertę śniadaniową od godziny 9 do 12, a także lunchową od 12 do 15. Popołudnie oraz weekendy do godziny 21 należą do À la carte. Więcej na FB: @Restauracja.Sushi.Pasta.


#reklama

| NEWSROOM |

Osiedle Śliwkowe - wytchnienie od miasta, alternatywa dla domu Wraz ze wzrostem wrażliwości społeczeństwa na bliskość natury i wartości podmiejskich wygód, coraz mniej uzasadnione staje się życie w ciasnych mieszkaniach w zatłoczonym centrum. Dlatego poznając Osiedle Śliwkowe w Warzymicach nawet argument z cyklu „mam bliżej do pracy” traci na znaczeniu. Przestronne mieszkanie z ogródkiem, balkonem, loggią lub tarasem w otoczeniu ciszy i zieleni, ale jednocześnie z dobrze rozbudowaną infrastrukturą oraz szybkim dostępem do miasta to marzenie zarówno singli, jak i ustatkowanych rodzin, młodszych i starszych. To również marzenie, które dzięki firmie Gryf Deweloper można spełnić niemal od ręki. Szczecińska firma już w czerwcu zakończy pierwszy etap budowy Osiedla Śliwkowego w Warzymicach, z kolei w wakacje rozpocznie oficjalne przekazywanie kluczy do mieszkań. Najnowsza inwestycja to alternatywa dla wymagających domów jednorodzinnych, a także możliwość rezygnacji ze smogu, korków i hałasu generowanych przez centrum miasta. W ofercie wciąż są dostępne mieszkania o metrażu od 77 do 120 mkw. Warto podkreślić, że lokale można nabyć z ogródkiem, balkonem, loggią lub tarasem, w opcji z jednym poziomem lub dwoma poziomami z antresolą. Ponadto do każdego mieszkania przynależy piwnica. Budynki Osiedla Śliwkowego będą też wyposażone w windę i komfortowy dostęp do podziemnej kondygnacji i garaży. Przy hali garażowej warto zatrzymać się chwilę dłużej, ponieważ inwestor zagwarantował mieszkańcom obszerne zamykane boksy o powierzchni 21 mkw. Zróżnicowany metraż i rozkład pomieszczeń to niemal nieskończona ilość aranżacji, jakie można wprowadzić do wnętrza każdego z mieszkań. Nowoczesne rozwiązania architektoniczne, wysokiej jakości materiały wykończeniowe a także inteligentne wyposażenie stanowią kwintesencję funkcjonalności i estetyki. Plusem są też otwarte przestrzenie oraz spora ilość naturalnego światła wpadającego do środka przez okna. Otoczenie Osiedla Śliwkowego podobnie jest wnętrze mieszkań przemawia na korzyść lokatorów. Warzymice z roku na rok rozwi-

jają się gwarantując kolejne udogodnienia. Powstają nowe obiekty usługowe, linie autobusowe zmieniają trasy, rozbudowuje się infrastruktura drogowa, by jeszcze bardziej usprawnić komunikację z centrum Szczecina. Mieszkanie w tym rejonie to gwarancja komfortu oraz doskonała inwestycja na długie lata. Czy od nowego osiedla można by chcieć czegoś więcej?

ZAPRASZAMY DO BIURA ul. Storrady Świętosławy 1, Szczecin tel.. 508 296 900 | www.gryfdevelopment.pl

Gryf Development to firma prowadząca działalność na szczecińskim rynku nieruchomości od 2003 roku. Misją spółki jest tworzenie przyjaznych miejsc, w których będzie się dobrze mieszkało zarówno młodym rodzinom, jak i starszym osobom. Specjalnością są kameralne inwestycje wielorodzinne usytuowane na obrzeżach Szczecina o wysokim standardzie wykończenia. Wszystkie inwestycje dewelopera są zaprojektowane z dbałością o detale. Wśród przykładowych realizacji można wymienić: Osiedle Tęczowe, Tęczowe Zakąty, Tęczowe Ogrody oraz osiedle Brzeziny. To osiedla mieszkaniowe znajdujące się w Warzymicach ogrodzone, bezpieczne i otoczone zielenią kompleksy budynków. W końcu priorytetem zawsze jest stworzenie przestrzeni o kameralnej atmosferze z dala od miejskiego zgiełku.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

7


| NEWSROOM |

Wystawa miejskich fotografów w centrum Szczecina

fot. Anna Niemiec

BEER FOOD WEEK, nowy festiwal dla smakoszy w Szczecinie Już od marca, w galerii ulicznej obok apartamentowca Black Pearl, zostanie odsłonięta wystawa lokalnych fotografów. Wybrane zdjęcia przedstawiają Szczecin i zyskały już popularność na Instagramowym profilu @TheBestOfSzczecin, który zrzesza lokalną społeczność miłośników miasta. - Cieszymy się, że dzięki takim inicjatywom mieszkańcy Szczecina mogą podziwiać najpiękniejsze kadry fotografów - mówi Ewa Cudnik, założycielka instagramowego profilu. - Uważam, że tego typu galeria to świetna inicjatywa - dodaje Maksymilian Strzępka - autor jednego ze zdjęć. - Nie tylko ze względu na promowanie lokalnych artystów i szeroko pojmowanej sztuki, ale również z uwagi na charakter tej konkretnej wystawy, która pokazuje piękno naszego, często niedocenianego miasta. Wystawę będzie można oglądać przez kilka najbliższych miesięcy. (am)

8

Przed nami pierwsza edycja Beer Food Week, festiwalu dedykowanego łączeniu smaków dań i piw. Od 11 do 18 marca szefowie kuchni wybranych restauracji w Szczecinie będą serwować trzydaniowe menu, których smak tworzy najciekawszą kompozycję ze smakami piw. Festiwalowe doświadczenia dostępne będą w cenie 49 zł za osobę. Rezerwacji stolików można dokonywać online już na stronie www.BeerFoodWeek.pl. Warto się spieszyć, bo liczba dostępnych stolików jest ograniczona. Organizatorem jest Restaurant Week Polska. - Stawiamy na piwo, ponieważ nie tylko sami je kochamy, ale również dlatego, że naszym zdaniem kwitnąca w Polsce piwna rewolucja zasługuje na zainteresowanie większego grona szefów kuchni. - mówi Maciek Żakowski z Restaurant Week Polska - Chcemy pokazać, że piwo potrafi znakomicie łączyć się ze smakami dań oraz menu degustacyjnym, być smakową wyprawą w znane i nieznane. Stąd hasło naszego nowego Festiwalu: „Smaki łączą się przy stole!” (am)


#reklama

Wybierz najwyższy standard! Ostatni etap inwestycji, to unikalne i komfortowe apartamenty dla naprawdę wymagających. Lokale o powierzchniach od 78 m² do 115 m².

Sprawdź naszą ofertę: www.marina-developer.pl Zadzwoń: 609 11 30 55 oraz 609 11 22 88


fot. Arcona Hotels & Resorts

| NEWSROOM |

Szczecinianka w zwycięskim zespole prestiżowego konkursu German Design Award 2020 Zespół berlińskiej firmy Bost Interior Design, w którym pracuje szczecinianka Gabriela Rybicka, został zwycięzcą prestiżowego konkursu. - Nasz zespół otrzymał nagrodę German Design Award za renowację hotelu w Weimarze - mowi Gabriela Rybicka. Mowa o Hotelu Elephant - Autograph Collection. Obiekt jest uznany za najbardziej znamienity hotel w Niemczech. Na przestrzeni wieków z jego usług regularnie korzystali Johann Wolfgang von Goethe, Friedrich Schiller czy Thomas Mann. - Po gruntownym remoncie w 2018 roku hotel zyskał nowy blask - opowiada szczecinianka. Gabriela Rybicka, jest absolwentką Architektury Wnętrz na Wydziale Sztuk Wizualnych na Akademii Sztuki w Szczecinie. Została wyróżniona m.in. tytułem młodego wilka przez magazyn Magazif za dyplom magisterski - wielofunkcyjny zestaw mebli ,,Edd & Eddie”. Na koncie ma też wielokrotną współpracę z siecią hoteli Marriott, Steigenberger oraz Travel Charme (am)

10


#reklama


| NEWSROOM |

Muzyka świata ponownie w Szczecinie Znamy wykonawców tegorocznego festiwalu Szczecin Music Fest. Jako pierwszy zagra Richard Bona. Wystąpi 29 kwietnia o godz. 20 w szczecińskiej filharmonii. Kameruński multiinstrumentalista, wokalista, twórca piosenek, basista, kompozytor, reżyser dźwięku i producent pojawi się w towarzystwie Alfredo Rodrigueza i Pedrito Martineza: to projekt trzech oszałamiających wirtuozów, ostateczne doznanie muzyki afrokubańskiej. 12 maja zagrają dwie muzyczne legendy na jednym koncercie. Amadou & Mariam to duet, który powstał w Bamako, stolicy Mali w połowie lat 80. ubiegłego wieku, a więc ich historia liczy ponad 35 lat. Mariam Doumbia i Amadou Bagayoko to wyjątkowa muzyczna para. Poznali się w ośrodku dla niewidomych i połączyło ich uczucie i muzyka. Ślub wzięli w 1980 roku. Drugim zespołem koncertu będzie The Blind Boys of Alabama z USA. Wśród światowych osiągnięć grupy Blind Boys of Alabama należy podkreślić zaszczytny wpis do Gospel Music Hall of Fame, czy zdobycie aż pięciu nagród Grammy. The Blind Boys są znani z przekraczania wielu muzycznych granic. 9 czerwca w filharmonii zagra Kroke. Od początku istnienia główną ideą zespołu było ciągłe poszukiwanie czegoś nowego. Chcielibyśmy - przyznają muzycy - aby nasza muzyka była nazywana po prostu muzyką Kroke. Absolwenci krakowskiej Akademii Muzycznej, ale również artyści poszukujący, nie stronią od ekspery-

12

mentów z jazzem oraz muzyką współczesną. Zespół, początkowo kojarzony głównie z twórczością klezmerską, od wielu lat nie jest już kojarzony z jednym gatunkiem. 15 lipca na Zamku Książąt Pomorskich zagra Scott Bradlee`s Postmodern Jukebox. Kolektyw założony przez Scotta Bradlee - Postmodern Jukebox zdobył sławę, jak przystało na XXI wiek, dzięki wirtualnym mediom. Jednak twórczość, którą prezentują, nawiązuje do najpopularniejszych muzycznych nurtów poprzedniego stulecia. Ich nagrania na YouTube odtworzone były już ponad miliard razy. Zespół modyfikuje współczesne przeboje i nadaje im nowe oblicze - nowoorleańskie, swingowe, jazzowe, bluesowe, vintage. Grupa nagrywa swoje klipy używając jednej kamery. Program: 29 kwietnia - Richard Bona with Alfredo Rodriguez & Pedrito Martinez 12 maja – Amadou & Mariam and Blind Boys of Alabama 9 czerwca – Kroke - muzyka teatralna i filmowa 15 lipca - Scott Bradlee`s Postmodern Jukebox – Welcome to The Twenties Tour


#reklama


| NEWSROOM | #reklama

Serdecznie zapraszamy na III edycję Women Performance by Bońkowscy Wydarzenie, którego gościem specjalnym będzie Pani Kasia Sokołowska odbędzie się 26 marca 2020r. w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie. Więcej informacji znajdą Państwo na profilu facebook.com/DealerBmwBonkowscy oraz na stronie internetowej www.wperformance.pl Do zobaczenia!

YASUMI, czyli relaks w japońskim stylu YASUMI, to kwintesencja relaksu w postaci gabinetu profesjonalnej pielęgnacji twarzy i ciała przy ulicy Staromłyńskiej 19. Salon jest częścią ogólnopolskiej sieci słynącej z bogatej oferty japońskich rytuałów, podczas których profesjonalni kosmetolodzy dbają zarówno o ciało jak i stan ducha klientów. Każdy zabieg wykonywany jest przy dźwiękach odprężającej muzyki i opiera się o najwyższej jakości preparaty marki YASUMI, które są produkowane w czołowych francuskich i hiszpańskich laboratoriach. Kosmetyki można również zakupić do użytku własnego i kontynuowania pielęgnacji w domu. W ofercie gabinetu czeka szereg klasycznych oraz laserowych zabiegów oczyszczających, liftingujących, przeciwzmarszczkowych, pielęgnujących, ale i modelujących sylwetkę. Do tych najpopularniejszych należą obecnie Carbon Peel, czyli laserowy peeling węglowy, znany również jako hollywoodzki zabieg Black Doll, a także Combo Skin, czyli mix kwasów, którego efektem jest retusz i wygładzenie skóry. Istotną częścią działalności Yasumi są też masaże! Równym zainteresowaniem cieszą się masaże dla dwojga oraz indywidualne, te klasyczne, aromaterapeutyczne, ale i te z użyciem prawdziwej czekolady. Więcej informacji na: www.szczecin.yasumi.pl oraz FB: @YasumiSzczecin

14


#reklama

Złota Maska - 24K Gold Mask Treatment

HIFU MED LIFT

Body Master System endermomasaż

Luksusowy zabieg z wykorzystaniem 24 karatowych płatków złota, przeznaczony dla każdego rodzaju cery, a zwłaszcza dla cery z widocznymi oznakami upływu czasu. Ma działanie odżywcze, antybakteryjne i regenerujące. Niweluje oznaki starzenia i poprawia koloryt skóry, idealna przed „wielkim wyjściem”

Efekt bezoperacyjnego liftingu czoła, policzków i brzucha. Najnowocześniejsza technologia w salonach Yasumi. Perfekcyjnie skoncentrowane i zogniskowane ultradźwięki powodują całkowitą przebudowę tkanek skóry w głębokich warstwach powodując pełną regenerację. Spektakularne efekty odmłodzenia i konturowania owalu twarzy i ciała utrzymują się do 18 miesięcy.

Masaż próżniowy, który wspomaga odchudzanie, redukuje cellulit, modeluje sylwetkę, a dzięki funkcji drenażu, usuwa toksyny z organizmu. Dodatkowo wspomaga proces przemiany materii i wyraźnie ujędrnia skórę.

Carbon Peel - Laserowy peeling węglowy To zabieg oczyszczania i odnowy skóry za pomocą najnowocześniejszego lasera Q-Switch o długości fal 1320nm oraz aktywnej maski węglowej. Po zabiegu skóra jest głęboko oczyszczona, pobudzona do regeneracji i wzmocniona. Pozbywamy się wszelakich zaskórników, krost i grudek.

Oczyszczanie wodorowe AQUA CLEAN H2+ To bezbolesny zabieg o spektakularnej skuteczności. Zastosowanie wodoru - dotleniającego i odmładzającego pierwiastka - oraz trzech substancji zabiegowych, gwarantuje oczyszczenie, wygładzenie i nawilżenie skóry. Terapia wodorowa pozwala na przyspieszenie leczenia wielu problemów skórnych.

Kriolipoliza Freez Sculptor jest najnowocześniejszą i najskuteczniejszą metodą redukcji tkanki tłuszczowej. Polega na bezpiecznym i kontrolowanym , miejscowym silnym schładzaniu tkanki tłuszczowej doprowadzając do jej całkowitej destrukcji. Zastosowano w niej działanie wymrażania, podciśnienia oraz niebieskiego światła LED, co oznacza większą efektywność zabiegów.

Fotoepilacja – laser diodowy Dio Shiro To najskuteczniejsza metoda depilacji laserowej. Dzięki odpowiednio dobranym parametrom i serii zabiegów permanentnie pozbędziesz się niechcianego owłosienia z wybranej części ciała, a skóra pozostanie gładka i bez podrażnień.

Masaże

Bony podarunkowe i kosmetyki Yasumi

Eliminują stres, uspokajają, likwidują napięcie fizyczne i psychiczne. Poprawiają elastyczność i poziom nawilżenia skóry. Pobudzają produkcję endorfin. Masaże wykonywane są na ciepłym naturalnym olejku Yasumi. W ofercie mamy m.in. masaż dla dwojga, gorącą czekoladą i kamieniami.

To niewątpliwie ekskluzywny i nietuzinkowy prezent, który przygotujemy elegancko opakowany. Kosmetyki zarówno detaliczne jak i profesjonalne posiadają ten sam skład, co umożliwia kontynuowanie pielęgnacji w domowym zaciszu i przedłuża efekt wykonanego zabiegu.

Yasumi Szczecin | ul. Staromłyńska 19 | 70-561 Szczecin | tel. 733 338 675


| NEWSROOM |

#reklama

Otwarcie nowej drogerii Super-Pharm w Kompleksie Usługowym Posejdon To już trzecia drogeria w Szczecinie. Koncepcja marki Super-Pharm opiera się na unikalnym połączeniu trzech działów: apteki, drogerii i perfumerii w jednym miejscu. W niektórych placówkach funkcjonuje nowy dział – profesjonalny salon optyczny. Doświadczeni konsultanci Super-Pharm oferują miłą obsługę i profesjonalne porady w zakresie zdrowia, urody i pielęgnacji. Eksperckie doradztwo to znak firmowy Super-Pharm. Super-Pharm to jedyny koncept, który oferuje tak szeroki wybór markowych kosmetyków i dermo- kosmetyków do pielęgnacji twarzy i ciała oraz specjalistyczne kosmetyki dla dzieci i niemowląt. Klientkom, które chcą zawsze wyglądać pięknie, w zgodzie z najnowszymi trendami, Super-Pharm oferuje szeroką gamę produktów do makijażu. Na miejscu, każda Klientka może liczyć na pomoc konsultantek ds. urody. Perfumy w atrakcyjnych cenach to kolejny znak rozpoznawczy Super-Pharm. Tutaj każdy, kto kocha piękne zapachy, znajdzie te wymarzone dla siebie. W dziale drogeryjnym mam zawsze szeroką ofertę produktów i kosmetyków, dzięki którym codzienna rutyna pielęgnacyjna, domowe porządki staną się przyjemne i zapewnią Twoje dobre samopoczucie. W drogeriach Super-Pharm znajdziesz też produkty i kosmetyki niedostępne w innych sklepach i sieciach handlowych sygnowane marką LIFE. Szukaj ich w naszych sklepach. Produkty i kosmetyki marki LIFE cechuje wysoką jakość. Na naszych stronach internetowych znajdziesz informacje o nas, o aktualnej ofercie drogerii Super-Pharm, o aktualnych konkursach i nowych promocjach. Skorzystaj też z naszego PORADNIKA , gdzie znajdziesz cenne porady na temat zdrowia, urody i pielęgnacji. Wybrane placówki Super-Pharm prowadzą również profesjonalny salon optyczny. Wykwalifikowany personel zbada Twój wzrok i doradzi w zakresie doboru szkieł, oprawek, soczewek. Warto dodać , ze w naszych salonach znajdziesz światowe marki oprawek okularów korekcyjnych jaki i słonecznych, często w atrakcyjnych cenach Zapraszamy do sieci Super-Pharm! Super-Pharm. Recepta na piękno. Recepta na zdrowie

16



| TEMAT Z OKŁADKI |


| TEMAT Z OKŁADKI |

Jak poczuć chemię miasta? Po pierwsze, zamieszkać w Szczecinie. Po drugie, nieco zwolnić i zacząć zwracać uwagę na otoczenie. Po trzecie, poznać Aleksandrę Poncyljusz i Michała Szałkiewicza lub chociaż ich bloga „Mieszkam w Szczecinie”. Tych dwoje doskonale wie, pod jakim kątem powinno patrzeć się na miasto i tą wiedzą chętnie się dzieli. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO ARCHIWUM ALEKSANDRY PONCYLJUSZ I MICHAŁA SZAŁKIEWICZA

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

19


| TEMAT Z OKŁADKI |

Czego nie zauważamy, spacerując czy raczej przemykając na co dzień przez Szczecin?

Początkowo bardzo się temu opierałam. W końcu postanowiłam spróbować, ale na własnych zasadach (śmiech).

- Ola: Balkonów! Nie zwracamy uwagi na balkony czy loggie, a dla nas to nie tylko sztuka, ale samo życie! Każdy balkon jest inny, inaczej zaaranżowany. Na jednym stoją wózki, na drugim rowery, na trzecim zachwycające rośliny. To niesamowite, a większość z nas tego nie zauważa.

- Michał: Obserwując z boku tę sytuację, widziałem, że Ola wzbrania się przed wejściem do branży. W naszym społeczeństwie zawód agenta nieruchomości kojarzy się bardziej z handlowcem, niż z doradcą, który jest w stanie odnaleźć skrojoną na miarę nieruchomość do życia. Sam nie namawiałem Oli do tej pracy - uważam, że świetnie radziła sobie jako dietetyk. Ale Ola zaczęła szukać nowych wyzwań i… rozwiązań, aby odczarować tę profesję.

- Michał: Myślę też, że ludzie, goniąc za swoimi sprawami, nie dostrzegają charakteru szczecińskich budynków. Nie dostrzegają go, póki nie zostanie im podany w atrakcyjnej formie - na zdjęciu, czy na filmie. Trzeba przyznać, że patrząc na przestrzeń w codziennych szarościach, trudno się temu dziwić. Wierzchnia warstwa naszej architektury jednak jest dość zaniedbana... Ale kiedy słońce odpowiednio rozświetla ulice, każdy się uśmiecha i myśli - ten Szczecin to jednak nie jest taki zły (uśmiech). Dlatego czasem warto na chwilę zwolnić, zatrzymać się i podnieść głowę do góry. ...i zobaczyć te balkony (uśmiech). - Michał: Właśnie! Poza tym, jeśli chodzi o balkony, to oprócz tego, że kryją w sobie mnóstwo różnych historii, to kiedy świeci słońce ich cały urok wychodzi na zewnątrz. I to dosłownie, bo okazuje się, że niektóre z nich są obudowane witrażowymi elementami. Gra światła i kolorów jaka je przeszywa jest fenomenalna. Czy to w takich momentach łapiecie swoje kadry? - Michał: Wiele zdjęć powstaje spontanicznie, ale wiele planujemy, wplatając je w spacer po mieście. Najczęściej wybieramy tzw. złote albo niebieskie godziny, czyli wschód i zachód słońca. Co zadecydowało o tym, że zaczęliście prezentować na blogu to, co z takim uporem inni omijają? - Michał: To sprawka Oli (uśmiech). - Ola: Ale plan był inny. Chcieliśmy odwiedzać inspirujących szczecinian w ich domach i w mieszkaniach. Chcieliśmy ich „podglądać”, słuchać historii o przedmiotach, które ich otaczają. Okazało się, że dotarcie do takich osób nie było wcale takie proste. Byliśmy dla nich anonimowi. Pytali podejrzliwie - a co to za blog? Po co wam to? Często na tym się kończyło. - Michał: Im więcej o tym myśleliśmy, tym bardziej rozumieliśmy, że nie ma sensu zamykać się w jednej formule. Pomysły Oli na bloga zaczęły ewoluować, a potencjał każdego z nich był tak duży, że postanowiliśmy zostawić sobie otwartą furtkę. Ale co było dla Was tym czynnikiem zapalnym? Przecież od czegoś musiało się to zacząć? - Ola: Mój tata w 1995 roku otworzył biuro nieruchomości. Będąc nastolatką, pamiętam jego wizjonerskie i zuchwałe wycieczki w przyszłość, w której biznes przechodzi z ojca na córkę.

20

- Ola: Odczarować… dobre słowo. Ja naprawdę nie czułam tej branży. Z jednej strony ciągnęło mnie do niej ze względu na tatę, który od zawsze mnie inspirował, zarażał pomysłami i pozytywną energią. Z drugiej strony odpychało, ponieważ nie chciałam być postrzegana jako „pośrednik-zawalidroga”. Dlatego wchodząc w to, postanowiłam pracować na własnych zasadach. A ponieważ blog miał być moim wsparciem, wpadłam na pomysł, aby stworzyć cykl filmów i rozmów z nietuzinkowymi szczecinianami, w którym będę odsłaniać uroki osiedli Szczecina. Gdy udało nam się umówić na pierwsze spotkanie z Joanną Grodzicką, szczecińską malarką, w jej domu na Łęknie byliśmy szczęśliwi! Jak wybieracie swoich rozmówców czy raczej miejsca, do których chcecie wejść? No i jak przygotowujecie się do takich spotkań? Trudno przewidzieć co czeka na Was w środku. - Michał: W dużej mierze kierujemy się intuicją i… przypadkiem. Znajdujemy, bądź trafiamy na osobę, którą chcielibyśmy poznać, a następnie staramy się złapać z nią ten pewien rodzaj chemii, który sprawia, że po prostu „chce się”. Poza tym, nie wiemy, co kryje się w miejscu, w którym nasz bohater pracuje lub żyje na co dzień. Wchodząc do środka jesteśmy zwykle miło zaskoczeni i pełni zachwytu nad przestrzenią oraz jej detalami, szczegółami, które noszą w sobie cząstkę historii. Ten entuzjazm, ta chemia, którą łapiemy z przestrzenią, zwykle udziela się rozmówcy. Oczywiście, to nie zawsze działa, bo zdarzyło się, że potencjał miejsca był duży, ale zabrakło tej więzi między nami a właścicielami. - Ola: Na szczęście, pisząc potrafię te osoby odczarować tak, że dziś, czytając tamten artykuł i przeglądając zawarte w nim zdjęcia, jestem zachwycona zarówno miejscem, w którym byliśmy, jak i ludźmi, których w nim spotkaliśmy. Tak czy inaczej, każde spotkanie ładuje nasze baterie, a mnie dodatkowo… wzrusza. Kiedy umawiamy się na rozmowę z rana, pozytywnej energii starcza nam jeszcze na cały dzień, czasem nawet tydzień (uśmiech). Zdarzyło się, że zaproszono Was do środka, ale nie pozwolono opublikować na blogu zdjęć, opisu, adresu... generalnie tego, na czym Wam zależało? - Ola: Tak, mieliśmy sytuację, w której bardzo zależało nam


| TEMAT Z OKŁADKI |

na rozmowie i sesji zdjęciowej, jednak wciąż nas zbywano. Wraz z rozwojem bloga, te osoby w końcu same zaczęły upominać się o tę rozmowę. Niestety, było za późno, odmówiłam. Nie czułam już magii. Postanowiliśmy zająć się innymi tematami. A ponieważ Szczecin ma w sobie wiele możliwości, zawsze istnieje alternatywa. - Michał: Ciężko pracujemy i jesteśmy uczciwi wobec naszych rozmówców i odbiorców - w zamian oczekujemy tego samego. W momencie kiedy spotykamy się z ignorancją, wolimy odpuścić.

A która odsłona naszego miasta jest Wam bliższa? Której szukacie - tej starej przedwojennej czy współczesnej? Widziałam na blogu, że „zwiedziliście” obydwie. - Michał: Bardziej szukamy tego, co ma w sobie historię do opowiedzenia. Jeśli ta historia jest za krótka, to idziemy dalej. Zwykle te najbardziej zniszczone obiekty pociągają nas najbardziej, prowokują, żeby przyjrzeć im się bliżej i rozwikłać ich zagadkę. - Ola: Zdecydowanie celujemy w okres przedwojenny.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

21


| TEMAT Z OKŁADKI |

22


| TEMAT Z OKŁADKI |

- Michał: Tak, choć nie wykluczamy żadnego miejsca, bo ta chemia, której szukamy może pojawić się wszędzie. Na przykład na blokach? Je przecież też odwiedziliście. - Ola: Tam to dopiero są balkony i loggie! Poza tym, jadąc rano na trening zawsze jestem zachwycona ich widokiem, te małe rozświetlone okienka na tle ciemnego nieba. Bloki są niesamowite. - Michał: I to największy ból związany z takimi miejscami, bo kiedy zbliża się lato, to najchętniej zamiast do pracy czy na trening, skręcalibyśmy w uliczki i tylko robili zdjęcia. Zresztą, zdarzyło się kilka razy, że na siłownię pojechaliśmy z aparatem i po drodze mieliśmy kilka przystanków. Światło było idealne. Jak ludzie reagowali na te zdjęcia? Bloki zachwycają odbiorców tak samo, jak kamienice? - Ola: To trudny temat, ale zamierzamy się nim zająć, tak jak kamienicami. Na razie widzimy, że ludzie nie są na to gotowi. Bloki wciąż nas straszą, a powinny zachwycać. Gdy na YouTube opublikowaliśmy wideo, na którym przedstawiamy uroki Świerczewa i Gumieniec, otrzymaliśmy komentarz - piękna kobieta, ale te bloki... nie bardzo. Dla mnie to były naprawdę piękne kadry! - Michał: Może to też kwestia tego, gdzie się mieszka. My nie mieszkamy w bloku i przyznam, że nie chciałbym wyprowadzić się na blokowisko. Jednak z daleka potrafię dostrzec w tej przestrzeni piękno. Rozumiem zatem, że osoby, które spędziły lata między takimi budynkami, zamiast sztuki widzą w nich tylko beton. W takim przypadku najpiękniejsze zdjęcia nie pomogą. - Ola: Mimo to, nie wykluczamy bloków. Czekamy na dobry moment. Istnieje w ogóle coś takiego jak dobry moment? Zdaje się, że do pracowni fotograficznej Andrzeja „Graby” Grabowieckiego dostaliście się nieco przypadkiem. - Ola: To prawda, tyle razy byliśmy na tej ulicy, ale zawsze ustawialiśmy się „nie po tej stronie, co trzeba”, żeby zauważyć pracownię pana Andrzeja. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że na przeciwko jest inna, piękna kamienica (uśmiech). Przypadkiem, bo przypadkiem, ale na szczęście się udało. Pojechaliśmy tam w weekend, chcieliśmy zobaczyć malatury, które są w prześwicie bramowym. Na miejscu okazało się, że trzeba przejść przez dwie bramy, a wszystkie są zamknięte. Michał obszedł budynek dookoła i już chciał odpuścić, kiedy zdecydowałam, że zadzwonię domofonem na chybił trafił do czyjegoś mieszkania. W takich sytuacjach zwykle mówimy - ulotki! Ale tu coś mnie tknęło i przedstawiłam nas jako dziennikarzy. W odpowiedzi usłyszałam - a to zapraszam. Weszliśmy do środ-

ka, zaczęliśmy oglądać malatury, Michał przygotowywał się do zdjęć, kiedy na klatce usłyszeliśmy kroki. Zapytałam - czy to pan nas wpuścił do środka? Nieznajomy odpowiedział tylko - no a kto? Zaczęłam dopytywać - czy pan tu mieszka? Na co on odpowiedział, że ma tu pracownię, atelier fotograficzne. W tamtym momencie oczy mi się zaświeciły. Nasz „nieznajomy” zaprosił nas na górę i... oniemieliśmy. U Graby spędziliśmy kilka ładnych godzin. Podtrzymujecie kontakty z bohaterami swoich materiałów? - Ola: Pan Andrzej zaprosił nas na Andrzejki, ale my jesteśmy nieimprezowi, więc podziękowaliśmy (uśmiech). Niedawno do niego zadzwoniłam zapytać o zdrowie. Co jakiś czas spotykamy się z panem Lechem Turkowskim z pracowni lamp. Michał nawet niedawno dostał od niego taki mały stary nożyk na pamiątkę. Mamy w domu tablicę, do której przywieszamy te wszystkie pamiątki od naszych rozmówców (uśmiech). Ciepło wspominam też Karolinę Marczak, właścicielkę „Lodów Marczak”. Po pierwszym spotkaniu narodziła się między nami przyjaźń. Dziś rozmawiamy regularnie. A kiedy tych relacji nie ma, bo w danym miejscu po prostu nie ma ludzi, to zdarza Wam się wymyślać historie tych przestrzeni? Zauważyłam, że opisy nieruchomości zamieszczane na blogu są bardzo literackie. Aż się prosi, żeby dodać tam nieco fabuły. - Ola: Czasem kusi, żeby to zrobić, szczególnie, kiedy o danym miejscu nie wiem zupełnie nic. Niedawno odwiedziliśmy jedną z kamienic, Michał robił zdjęcia, gdy wyszedł do nas jeden z jej lokatorów i zaczął opowiadać - ta kamienica powstała w tym i w tym roku, mam na to takie i takie dokumenty... Pomyślałam sobie wtedy - ale ja nie chcę tego wszystkiego wiedzieć. Chcę z tego miejsca stworzyć poezję. Wróciliśmy do domu nie wiedząc więcej, niż to że ta kamienica jest stara, a jej wnętrze piękne. Usiadłam do komputera i... powstał z tego wiersz. Macie swojego faworyta wśród miejsc, które poznaliście? Takiego, którego polecilibyście do odwiedzenia, do nakręcenia filmu, napisania książki, czegoś istotnego? - Ola: Jeśli chodzi o film, to widziałbym w nim ulicę Kolumba i okolice dworca PKP. To chyba najciekawsze miejsce... Poszczególne elementy tam są niesamowite. - Michał: Chyba za dużo budynków widzieliśmy, żeby wybrać faworyta. Wskazanie jednego wyjątkowego miejsca byłoby nieuczciwe. - Ola: No tak, a ja pewnie i tak wskazałabym ostatecznie jeden z balkonów (uśmiech).

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

23


#reklama

Do najnowszej edycji projektu La Dolce Vita, zaprosiliśmy cztery wyjątkowe kobiety. Bohaterki o zupełnie odmiennych żywiołach połączył wspólny temperament, miłość do mody i spełnienie zawodowe. Obieżyświat i miłośniczka eklektycznych stylizacji – w sezonie wiosna/lato 2020 kobieta Marelli jest nieustannie w drodze, przeskakując z jednej półkuli na drugą. Wielkie miasta są jej domem od świtu do zmierzchu. Ta wędrówka jest metaforą – jej punktem początkowym jest wibrująca paleta barw kojarzonych z Brazylią, a celem – miejski szyk rodem z Nowego Jorku. Mocna paleta kolorów takich jak „electric blue” oraz „digital

pink” stanowią zdecydowany akcent kolekcji. Garnitur staje się kluczem do współczesnej mody dziennej i wieczorowej- taliowany w mocnym kolorze z pewnością przyciągnie niejedno spojrzenie. W kolekcji pojawiają się również pastelowe akcenty w postaci wielobarwnych printów tworzących mistyczną mozaikę. Romantyzm pojawia się w zupełnie nowej, odświeżonej odsłonie. Alternatywą staje się klasyczna czerń- to zawsze strzał w dziesiątkę: ten kolor koi, jest elegancki i zmysłowy. W tym sezonie czerń stanowi duet z miedzianym złotem, tworząc parę idealną na wielkie wyjście.


Elżbieta Szelągowska

Andżelika Kurka

Foto: Malina Majewska, Make-up: Lucyna Zasadzińska (Luza Visage), Żaneta Naronowicz-Kozioł (Creo Academy Agnieszka Szeremeta) Podziękowania dla Pałacu Rajkowo za udostępnienie miejsca do sesji. Prezentowane modele samochodów: Kia Polmotor, Autoryzowany dealer Kia w Szczecinie i Koszalinie Więcej zdjęć i wywiady z uczestniczkami na www.mmtrendy.szczecin.pl oraz FB: @MagazynMMTrendy i Insta:@mm.trendy

Iwona Szulc

#reklama

Magdalena Szeląg


Real BEAUTY Model: Kornela Woźna, Michalina Cysarz, Nikola Selezinko, Irmina Uminska

Mua: Paulina Frątczak Designer: Sasha Kushnirenko / Photography: Dastin Kouhan*

26


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

27




30


MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

31


| STYL ŻYCIA |

Czego mężczyźni nie wiedzą o kobietach? Na co dzień realizują się w pasjach i umiejętnie łączą życie zawodowe z rodzinnym. Każda jest jest inna, ale łączy je jedno: sukces. O recepcie na niego rozmawiamy ze szczeciniankami: Agnieszką Skrzypulec - mistrzynią świata w żeglarstwie, Edytą Łongiewską-Wijas - szczecińską radną oraz z Katarzyną Gdaniec-Śmiłowską - bizneswoman, właścicielką salonów z modą włoską. AUTOR OSKAR MASTERNAK / FOTO ARCHIWUM / MONIKA WIĘCŁAW

Agnieszka Skrzypulec - reprezentantka Polski w żeglarstwie w klasie 470, uczestniczka Letnich Igrzysk Olimpijskich 2012 i 2016. Mistrzyni świata, Polski i medalistka mistrzostw Europy. Nasza nadzieja na olimpijski medal w trakcie tegorocznych Igrzysk w Tokio.

Agnieszka Skrzypulec Kiedy poczuła Pani, że żeglarstwo jest tym, co chce Pani robić w życiu? - W klubie zazwyczaj byłam jedyną dziewczynką, czasami dochodziły i odchodziły inne, ale czułam że w większości jestem w męskim towarzystwie. Bardzo często było mi z tego powodu ciężko. Byłam młodsza od klubowych kolegów – ja miałam 12 lat, a oni 15 i byłam dziewczynką, więc naturalnie byłam od nich słabsza fizycznie. Doświadczenie z tego okresu ukształtowało we mnie wytrwałość i siłę do przezwyciężania słabości. Kluczowym momentem w mojej karierze była decyzja o wyborze studiów, a przede wszystkim miasta, gdzie chciałabym studiować. Po głowie chodził mi Wrocław i Poznań, ale ostatecznie zorientowałam się, że nie jestem gotowa, aby zakończyć przygodę z żeglarstwem. Poszukałam zatem uczelni w Szczecinie, aby dalej reprezentować ten sam klub i trenować w tej samej

32

grupie. To była pierwsza i prawdopodobnie najważniejsza decyzja, którą podjęłam, i która zadecydowała, że związałam życie z żeglarstwem. Jakie największe wyzwania stoją przed kobietami w świecie żeglarstwa? - Największe różnice widać na początkowym etapie nauki, czyli w klasie optimist i w żeglarstwie zawodowym. Na dużych jachtach i najsłynniejszych regatach kobiet jest niewiele. Oczywiście widać, że proporcje zaczynają się zmieniać, np. w najbardziej prestiżowych regatach okołoziemskich Vendee Globe, które do tej pory były zdominowane przez załogi męskie, teraz jako wymóg jest załoga mix. Niestety, w regatach o „świętego Graala” żeglarstwa, czyli regatach o Puchar Ameryki, kobiet ze świecą szukać. Obserwując świat trenerów również widać, że na najwyższym poziomie zatrudnionych kobiet jest garstka. Ma to bezpośredni związek z wyzwaniami, jakie stoją przed


| STYL ŻYCIA |

Edyta Łongiewska-Wijas - niezależna radna Rady Miasta Szczecin. Bezkompromisowo walczy o sprawy kultury w mieście.

zawodnikiem. Liczba dni spędzona na wyjazdach przez trenera jest taka sama jak jego zawodników. Żeglarstwo ma to do siebie, że zawody rozgrywane są w różnych miejscach na świecie, a żaden akwen regatowy nie jest taki sam. Dlatego najlepiej do zawodów możemy się przygotować, trenując w miejscu gdzie będą one rozgrywane. Wiąże się to z tym, że ponad 220 dni w roku spędzamy poza domem. Czasami zazdroszczę kolegom z innych dyscyplin, że mogą trenować w miejscu, gdzie mieszkają. Mogą wtedy więcej czasu poświęcić rodzinie, przyjaciołom. W naszej dyscyplinie to zwykle jest tęsknota z obu stron. Nasza i ludzi, których zostawiamy w domu. Dlatego też niewiele jest kobiet, które są w stanie poświęcić życie rodzinne i związać swoje życie zawodowe z profesjonalnym żeglarstwem szczególnie po zakończeniu kariery sportowej. Czy można powiedzieć, że żeglarstwo to Pani pasja? - Bez wątpliwości, żeglarstwo to moja pasja. Bez pasji nie byłabym w stanie uprawiać sportu tak długo, a szczególnie tak intensywnie. W żeglarstwie uwielbiam to, że jest różnorodne. Od żeglarstwa jeziorowego, po regaty dookoła świata. Od małych Optymistów, po wielkie żaglowce. Każdy z tych rodzajów żeglowania ma swoją specyfikę i każdy może znaleźć coś dla siebie. Ogrom wiedzy potrzebny do tego, żeby być dobrym żeglarzem sprawia, że można całe życie się uczyć i nie mieć dość. Uwielbiam wolność, którą daje żeglarstwo. Zarówno trenując, jak i w trakcie zawodów narzuconą mamy kolejność okrążania poszczególnych znaków, ale to od nas zależy jaką trasę wybierzemy, gdzie dostrzeżemy więcej wiatru, którą falę wybierzemy, żeby popłynąć szybciej. Korzystając z sił natury i wykorzystując nasze umiejętności, możemy sprawić, że łódka płynie szybciej, zatrzymuje

się, cofa. Pedał gazu i hamulec jest w naszych rękach i w czuciu łódki. W tym roku będzie Pani brała udział w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Jak wyglądają Pani przygotowania do najważniejszej imprezy czterolecia i jak cel stawia sobie Pani przed tym startem? - Razem z moją załogantką, Jolą Ogar marzymy o medalu olimpijskim. Wszystko, co robimy, jest napędzane tym marzeniem. Szukamy naszych słabych stron i staramy się nad nimi pracować. Nie chcemy zostawić żadnej luki, bo wiemy że przy stresie związanym ze startem w Igrzyskach, może to zaważyć o końcowym wyniku. W styczniu zaczęłyśmy sezon startowy. Zdobyłyśmy brązowy medal w pucharze świata rozgrywanym w Miami. To dobry prognostyk na sezon. Przed nam za miesiąc start w mistrzostwach świata, mistrzostwa Europy w maju i miesięczne zgrupowanie w Japonii w czerwcu. Wybieramy teraz sprzęt, na którym będziemy chciały wystartować w Igrzyskach, ponieważ już w kwietniu musimy pakować łódki do kontenera, który ruszy w stronę Japonii. Mamy nadzieję, że nasze poświęcenie, pasja i codzienna praca zaowocuje na igrzyskach.

Edyta Łongiewska-Wijas Wcześniej w polityce aktywnie działał Pani mąż. Dlaczego zdecydowała się Pani wejść do tego świata? - Spowodowała to sytuacja, w której Polska znalazła się po 2015 roku. Momentem przełomowym było dla mnie uczestnictwo, wraz z tysiącami kobiet w Czarnym Proteście 3 października 2016 r., a trzy dni później uczucie, gdy Sejm odrzucił projekt oprotestowanej ustawy.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

33


| STYL ŻYCIA |

To był ten impuls, „moment decydujący” mówiąc językiem fotografii. W innym przypadku nie myślałabym o polityce właśnie ze względu na wspólne doświadczenie blisko 20-letniej obecności w niej mojego męża. Nasz związek, jak i on sam, najwięcej zyskał w moich oczach właśnie w czasie jego politycznej absencji, która trwa już pięć lat. Paradoksalnie można powiedzieć, że gdyby z polską polityką wszystko było w porządku, nie byłoby mnie w niej. Zdeterminowała mnie sytuacja, której w życiu publicznym doświadczają kobiety. Przez wiele lat świat polityki opanowany był przez mężczyzn. Kobiecie łatwo przebić się w tej branży? Jakie największe wyzwania w tym świecie stoją przed kobietami? - Najłatwiej przebić się kobiecie, która przyklaskuje mężczyznom. Nie brak takich w szczecińskiej polityce. W ślad za teoretyczkami feminizmu nazywam je „strażniczkami systemu”. Najtrudniej jest natomiast osiągnąć kobiecie pozycję podmiotową. Należy przez to rozumieć potraktowanie serio programowych pryncypiów, postawienie na merytoryczną rzetelność i uczciwość wobec wyborców. Nie oznacza to oczywiście braku gotowości do kompromisu. Mam jednak odczucie, że przez trzy dekady demokratycznej Polski kompromis, na przykład w sprawach praw kobiet, oznaczał naszą kapitulację wobec męskiej dominacji. Chcę to wreszcie zmienić. Jest Pani mamą. Łatwo łączy się życie rodzinne z działalnością polityczną? - Największy kłopot to czas. Polityka jest niebywale absorbująca i jak dla mnie pełna tzw. pustych przebiegów. Za dużo rytuałów, klepania się po plecach, płytkich rozmów o niczym. Za mało z kolei merytorycznych i odważnych dyskusji. Gdybyśmy politykę uczynili bardziej konkretną, na wzór profesjonalnej pracy zawodowej, nie byłoby tak dużego problemu w relacji dom – aktywność polityczna. Mam nadzieję, że mój 15-letni syn jest już na tyle duży i oswojony z polityką, że rozumie sytuacje, w których w domu jest mnie mniej. Magdalena Grabowska stwierdza w książce „Między wójtem a proboszczem”, że polskie kobiety wciąż nie decydują się na politykę, bo ich partnerzy są niewystarczająco wyrozumiali. Mój mąż wie, z czym wiąże się polityczne zaangażowanie. Odkąd pamiętam, zawsze potrafiliśmy się porozumieć i dobrze uzupełniać. To pozwala przezwyciężać trudności. Czy można powiedzieć, że polityka to Pani pasja? Nie powiedziałabym tego. Boję się polityków, dla których polityka jest pasją, czy wręcz sensem życia. Dla osiągnięcia zwycięstwa i utrzymania się „na fali” są oni w stanie zrobić wszystko. A polityka opisuje i tłumaczy jedynie skromny fragment społecznej rzeczywistości, czyniąc to niestety coraz częściej nieudolnie czy wręcz anachronicznie. Słyszymy wtedy, że wyborcy są dużo bardziej nowocześni od tych, którzy rządzą. Pasjonaci polityki żyją najczęściej w wirtualnym świecie swoich gier. Prawdziwe życie toczy się gdzie indziej. W moim przypadku polityka nie jest pasją i nie chcę, aby się nią stała. Nie jest też sposobem na życie, ani drogą do zyskania łatwego poklasku. Jest raczej koniecznością, parafrazując łacińską sentencję: politicare necesse est. Jest sposobem, narzędziem zmiany rzeczywistości na lepszą.

34

Jeśli chcemy, aby nasze dzieci żyły w lepszym mieście, kraju, czy świecie, musimy zaangażować się w politykę i traktować ją poważnie. Odchodząc z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej, powiedziała Pani kilka gorzkich słów o roli kobiet w partii i w radzie. Czy w szczecińskiej polityce można mówić o równouprawnieniu? - Wspominałam już o tym. Równouprawnienie kobiet w polityce pozostaje dla mnie ciągle tylko formalne i deklaratywne. W praktyce suwerenny głos kobiet jest tłamszony. Nawet lewica miała i nadal jeszcze ma z tym problem. Mimo wszystko uważam, że powoli sprawy idą ku lepszemu. Plusem jest to, że widzimy różnicę – w kontrze do Polski przywołujemy przykład premierki Finlandii Sanny Marin i tamtejszego rządu, którego większość stanowią kobiety. Wiemy, że kryje się za tym jakość polityki, której pragniemy. Wiemy również, że te fińskie polityczki nie uzyskały władzy z łaski mężczyzn, lecz przez lata ją sobie wywalczyły. Wierzę, że w polityce przyjdzie kiedyś taki moment, że płeć nie będzie odgrywała roli. Dlaczego tak mało kobiet bierze czynny udział w lokalnej polityce? - Bo razi je język konfrontacji, konserwatyzm polityków od prawa do lewa, dążenie do ideologizowania wszystkiego, płaskie i małe gry, pusta medialność jako fetysz. Nie mam wątpliwości, że kiedy zaczniemy od polityki oczekiwać jakości, tak jak oczekujemy jej na przykład w punkcie usług czy w sklepie, wytworzy się przestrzeń dla mądrych i wykształconych kobiet, że będzie ich w lokalnej polityce więcej. Jeśli natomiast polityka nadal będzie zgiełkiem, kobiety zaktywizują się na innych polach – nauki, biznesu, pracy społecznej, czy zawodowej. Stracimy jednak na tym wszyscy, niezależnie od płci.

Katarzyna Gdaniec-Śmiłowska Jak rozpoczęła się Pani przygoda z biznesem? - Po studiach postanowiłam zrealizować swoje wielkie marzenie, jakim była szkoła nurkowania. Młoda kobieta, w dodatku instruktor i założyciel szkoły to było nie lada wyzwanie zarówno dla mnie, jak i dla kolegów po fachu, którzy uważali, że to sport dla mężczyzn. Uwielbiam wyzwania i obalanie stereotypów, więc długo się nad tym nie zastanawiałam. Miałam dobrze skonstruowany biznes plan i wielką pasję, dzięki której czułam, że robię to, co lubię. Kiedy otwierałam swój pierwszy salon, przy ulicy Jagiellońskiej, w całym Szczecinie były może dwa, trzy sklepy z ładnymi i eleganckimi ubraniami dla kobiet. Brakowało torebek, dodatków i linii codziennej, w pięknym i modnym wydaniu. Nie było tu wielu marek, które znałam ze swoich zagranicznych podróży. Marek, które wkraczały do mody u naszych zachodnich sąsiadów. Chciałam stworzyć w naszym mieście wyjątkowe miejsce, gdzie panie będą odpowiednio obsłużone, gdzie będą mogły się ubrać i spróbować pysznej, włoskiej kawy. Jak wiele kobiet, uwielbiam dobrze skrojone i uszyte ubrania. Piękne tkaniny i nowatorskie faktury, moda nieustannie mnie zachwyca, zawsze stawiam na wysoką jakość, którą na co dzień doceniają i uwielbiają nasze klientki.


| STYL ŻYCIA |

Katarzyna Gdaniec-Śmiłowska - bizneswoman, właścicielka salonu mody Marella.

Przez wiele lat świat mody opanowany był przez mężczyzn, czy łatwo kobiecie przebić się w tej branży? - Był opanowany przez mężczyzn, którzy i tak projektowali z myślą o kobietach. W tej chwili w wielu domach mody dyrektorami kreatywnymi i zarządzającymi są kobiety i, jak widać, doskonale sobie radzą, czego najlepszym przykładem jest Maria Grazia Chiuri, dyrektor kreatywny w domu mody Dior. Nie lubię jednak utartych schematów związanych z płcią. Sama jestem żywym zaprzeczeniem powielanych schematów. Uprawiam sport, w którym przez wiele lat prym wiedli wyłącznie panowie, ale kocham sukienki i bardzo wysokie obcasy. Moda jest otwartą przestrzenią dla każdego, kto chce ją tworzyć i ma do tego predyspozycje. Jak w każdej branży zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, wyzwaniem są co raz większe wymagania, ogromna konkurencja, odpowiednie przygotowanie i odporna psychika. Czy łatwo łączy się życie rodzinne z działalnością biznesową? Jakie są największe problemy i trudności, które musi Pani na co dzień pokonywać? - Na pewno nie jest, zwłaszcza kiedy ma się bardzo małe dzieci. Zajęłam się poważnie pracą, kiedy syn i córka byli w wieku przedszkolnym, dlatego tak bardzo podzi-

wiam młode mamy, które z niemowlakiem na rękach otwierają swój biznes i wracają na rynek pracy. Wiem, ile trudu i wyrzeczeń musi je to kosztować. Moje studia i pewne predyspozycje pozwalają mi na dobrą organizację i selekcję tego, co jest w danej chwili najważniejsze, co może poczekać, a z czego należy zrezygnować. Muszę mieć uporządkowany każdy dzień, aby zawieźć dzieci do szkoły, zorganizować dom i zakupy, zrealizować zadania w pracy i mieć czas na ukochany relaks, czyli poranne lub wieczorne bieganie. W wielu wywiadach podkreśla Pani swoje zamiłowanie do motocykli. Kiedy rozpoczęła się Pani przygoda z dwoma kółkami? - Wiele, wiele lat temu (śmiech). Zamiłowanie do motocykli i samochodów chyba było we mnie od zawsze, już jako mała dziewczynka szybko musiałam na czymś jeździć. Nie pochwalam brawury na ulicy, ale w dozwolonym miejscu i czasie lubię poczuć wiatr we włosach, wolność i przyjemność, którą dają nam organizowane wraz z przyjaciółmi motocyklowe wyprawy. Niedawno byliśmy w Mongolii, teraz planujemy kolejne dalekie trasy na dwóch kółkach.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

35


| STYL ŻYCIA |

Z poczuciem humoru żyje się łatwiej 1 kwietnia w Teatrze Kameralnym premierę będzie miał monodram „My hrabiny nie płaczemy” w wykonaniu aktorki Teatru Polskiego Olgi Adamskiej. Spektakl powstał na podstawie tekstów publikowanych na Facebooku przez szczeciniankę Anię Ołów-Wachowicz. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM

- Kiedyś z moimi przyjaciółkami wpadłyśmy na pomysł, że pisanie na Facebooku to najlepszy sposób, żeby sobie poprawić humor. Jak się trochę pośmiejemy z tego, co nas spotyka w pracy czy w domu lub w mieście, to jest łatwiej – mówi Ania Ołów-Wachowicz. - Zaczęłyśmy rozmawiać o babskich sprawach i w ten sposób powstał blog. Na początku dyscyplinowałyśmy się, pisałyśmy wszystkie po kolei o swojej codzienności, bez żadnego zadęcia. Okazało się, że to rozśmiesza, że wiele osób zaczęło się utożsamiać z tym naszym pisaniem. Czytała nas głównie grupa między 35. a 60. rokiem życia. Zrobił się z tego fanpage na 11 tys. osób. Każda z nas coś przeżywała w swoim życiu. Ktoś się rozwodzi, pobiera, rodzi dzieci, zmienia pracę i to skutkowało tym, że pisałyśmy nieregularnie. Najtwardszym zawodnikiem zostałam ja. Może dlatego, że cały czas pracuję na komputerze i dosyć szybko przychodzi mi opisywanie różnych historyjek. Zaczęłam spisywać także historie, które przydarzały się również innym dziewczynom. Tak się zaczęło, trwa od paru lat, my się przyjaźnimy nadal. Spędzamy razem urlopy, spotkamy się w drugi dzień świąt. Wśród piszących są osoby różnych zawodów - jest stylistka, architektka, tancerka. Każda świetnie daje sobie radę w dziedzinie, w której pracuje, ale nie ma takiej możliwości, żeby być super

36

24 godziny na dobę. I to jest zupełnie normalne. Świadomość tego, że takich kobiet jest dużo, poprawia samopoczucie i komfort życia. - W to wszystko wskoczyła Olga, która to czytała i śmiała się – mówi Ania. - Zaczepiła nas na Facebooku. Oczywiście, zgodziłam się na wykorzystanie moich tekstów. Nigdy nie pomyślałam, że może być z tego jakiś monodram na scenie. Olga jest osobowością sceniczną i często znajduje sobie projekty mocno kobiece. Wiedziałam, że jak ona te teksty powie, będą miały nowe życie. Olga Adamska, aktorka Teatru Polskiego, gra nie tylko w swoim rodzimym teatrze, ale także poza nim. Szuka inspiracji, dobrych tekstów, dobrego materiału scenicznego. Od lat z powodzeniem gra kobiety, bardzo różne pod względem charakteru, ale zachowujące godność bez względu na sytuację. Ma także na koncie wiele nagród. - Od jakiegoś czasu mówię monologi, ponieważ to ciekawa forma estradowa – mówi Olga Adamska. - I zawsze zależy mi na tym, żeby to był dobry tekst literacki. Zaczynałam od tych z najwyższej półki – Iredyński, Grodzieńska, Przybora, nie mówiąc już o monologach typowo poetyckich i poematach Boya-Żeleńskiego czy Hemara. Pomyślałam, że fajnie by było powiedzieć jakiś współczesny tekst o kobietach. Taki z XXI wieku, z dzisiejszymi tematami, z dzisiejszymi problemami i dzisiejszym językiem. Na-


| STYL ŻYCIA |

dal jednak chciałam opowiadać teksty napisane, a nie historyjki z życia, które potrafię zauważyć. To miała być forma monologu mówionego, a nie stand-upu. Chociaż jak aktor tekst podaje, to i tak wszyscy mamy złudzenie, że on mówi o sobie. Rozglądałam się za tekstami, czytając współczesne felietonistki czy osoby, które piszą monologi. W tych poszukiwaniach przeglądałam internet. Tak trafiłam na teksty Ani. Często śmiałam się w głos. Uznałam, że forma tych tekstów jest ciekawa językowo. Zaczęłam się przyglądać autorce i wywnioskowałam, że piszących osób jest więcej. W końcu spytałam: „Autorko dzisiejszego postu, kim jesteś?” i tak nawiązałam kontakt z Anią. Powstał pomysł zrobienia spektaklu na podstawie monologów „pani z sąsiedztwa”. Spotkałam się z Anią. Okazała się bardzo konkretną osobą i podesłała mi cały zbiór tekstów, bo na szczęście zbierała te je przez lata. Kiedy ponad 20 temu lat pojawiła się postać literacka Bridget Jones, kobiety krytykowały ją za jej niedoskonałości. Uważały, że jest głupia i wstyd zachowywać się jak ona. Ten balon pompowały jeszcze media , które wmawiały kobietom, że doskonałość jest możliwa. Wystarczy trochę popracować nad sobą, więc kobiety pracowały. Ponad miarę czasami. I w końcu zaczęły się przyznawać, że to nie takie proste. Trzeba było odrzucić wstyd i zacząć się wspierać. Bridget Jones nagle stała się bliską przyjaciółką. - Kobiety mają dużą potrzebę rozmawiania ze sobą – mówi Ania. - Można przyjaźnić się facetem, a nawet się powinno, ale to kobieta jest największym wsparciem, bo kobieta to pokrewna dusza. To jest ten sam gatunek. Kobieta wie, o co chodzi. Jak bardzo może być zepsuty dzień, kiedy włosy się nie ułożą albo pójdzie oczko w rajstopie. Każda z nas tak ma. Każda z nas to rozumie. Zrozumiała też Olga Adamska. - Mam świadomość, że Ania jest taką „panią z sąsiedztwa”, która żyje gdzieś obok mnie i ma podobne problemy – mówi Olga Adamska. - Ale ma też niezwykłe poczucie humoru, bo trzeba mieć wyjątkowy dar, żeby w taki sposób pisać. Myślę, że nie każdy ma odwagę mówić o rzeczach, które się zdarzają w naszym życiu na co dzień, jak choćby chodzenie z przyklejonym papierem

toaletowym przez cały dzień. W tekstach Ani ujęła mnie odwaga podejmowania pewnych tematów. Robi to w sposób wyjątkowo pogodny. Ania jest obdarzona darem lubienia świata i lubienia ludzi. Myślę, że dlatego jest tak poczytna i dlatego tyle osób się z nią identyfikuje. Na scenie wszystko będzie opowiadała jedna kobieta, natomiast tematów będzie tak wiele, że zobaczyć będzie można różne twarze kobiet. Od szaleńczo zakochanej i noszącej w sobie miłość przez całe życie, choć potem wydarza się tyle sytuacji, że to mogłoby się zatrzeć. Po przygody dnia codziennego i spostrzeżenia na temat współczesnej kondycji kobiet i naszej wolności w społeczeństwie. - Dlaczego, mimo coraz większego partnerstwa kobiet i mężczyzn, pewne dysproporcje nadal się utrzymują i co jest tego przyczyną. Tego typu pytania też będą zadawane – mówi Olga Adamska. - Ale najważniejsze jest to, co w tytule – nie płaczemy. Wybieramy jasne strony życia i poczucie humoru, przymrużenie oka, uniesienie brwi. Z poczuciem humoru żyje się o wiele łatwiej i przyjemniej. Ludzie łakną poczucia humoru, chociaż nie wszyscy są obdarzeni takim samym. Nie wszyscy potrafią na trudne sytuacje spojrzeć z humorem. Poczucie humoru spuszcza z nas negatywną energię, Stajemy się lekkie, swobodne i naturalne. A partnerzy często to doceniają i wspierają. - Olga wybrała te zabawniejsze teksty z życia kobiety, ale znalazły się tam również teksty wzruszające i głębsze historie – mówi Ania. - Całość to absolutnie autorski pomysł Olgi. Ta jej kobieta współczesna, to z założenia czyjaś mama, czyjaś siostra, czyjaś córka, czyjaś przyjaciółka. - Mam nadzieję, że na spektakl będą przychodziły kobiety ze swoimi partnerami i wszyscy będą się bawić- mówi Olga Adamska. - Ale jest to też spektakl do refleksji. Byłabym dumna, gdyby ktoś po obejrzeniu spektaklu następnego dnia pomyślał, że na pewne rzeczy można spojrzeć zupełnie inaczej, z innego punktu widzenia. Nigdy za dużo oglądania sytuacji z różnych stron.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

37


| KULTURA |

#nie możesz przegapić na spektakl „Piknik pod Wiszącą Skałą” w reżyserii Miry Mańki. Rok 1900, dzień Świętego Walentego. Grupa dziewcząt z elitarnej szkoły w towarzystwie nauczycielek urządza piknik pod Wiszącą Skałą. Część pensjonariuszek w niewyjaśnionych okolicznościach znika. Tajemnicza opowieść o sile natury, ale i sile opresji, chęci wyrwania się z rzeczywistości, w której tkwimy. Spektakl opowiada także o niemożliwości odsłonięcia tajemnicy, o tym, że niektóre rzeczy pozostaną na zawsze niewyjaśnione. 7 marca, Teatr Współczesny, godz. 19, bilety 30-35 zł

Berezowskiej, które zostały opublikowane w wyborze w książce „Łyżka za cholewą a widelec na stole” (1972 r.). Książka, która jest wspólnym dziełem przyjaciół: Mai Berezowskiej, Stefanii i Tadeusza Przypkowskich oraz Magdaleny Samozwaniec jest zabawną kompilacją tekstów i rysunków obyczajowych, odnoszących się do szeroko rozumianej „sztuki kulinarnej”. Wystawa do 29 marca, Zamek, godz. 10-18, bilety 4-6 zł

„Dokręcanie śruby” w Operze na Zamku Pełen napięcia thriller operowy, oparty na noweli Henry’ego Jamesa, będący w światowym kanonie najwybitniejszych dzieł operowych XX wieku. Akcja toczy się w kryjącym ponure tajemnice domu, w wiktoriańskiej Anglii. Kolejne wydarzenia i muzyka niczym śruba wkręcają widzów coraz głębiej w poczucie niepewności i strachu. Opera powstała na podstawie noweli Henry’ego Jamesa, thrillera będącego w światowym kanonie najwybitniejszych dzieł operowych XX wieku. Opera na Zamku podjęła się prawdziwego eksperymentu, przygotowując kameralne, pełne niepokoju, strachu, niepewności przedstawienie. Akcja – a na scenie jest zaledwie 6 artystów – toczy się w kryjącym ponure tajemnice domu, w wiktoriańskiej Anglii. Przyjeżdża tam młoda guwernantka, która ma zająć się dwojgiem dzieci. 28 marca godz. 19, 29 marca godz. 18, Opera na Zamku, bilety 30-70 zł

Piknik pod Wiszącą Skałą Teatr Współczesny zaprasza do Malarni

38

Maja Berezowska. Łyżka za cholewą a widelec na stole Książeczka „Łyżka za cholewą a widelec na stole” – mała kulinarna silva rerum stała się pretekstem do zaprezentowania ilustracji Mai Berezowskiej z komentarzami Magdaleny Samozwaniec i przepisami kulinarnymi autorstwa Stefanii i Tadeusza Przypkowskich. Rysunki Mai Berezowskiej pochodzą z kolekcji Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie. Na wystawę składa się 25 oryginalnych ilustracji Mai

Młoda krew sztuki wokalnej - Ewelina Osowska Ewelina Osowska - laureatka nagrody specjalnej Międzynarodowego Festiwalu i Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari wykona najsłynniejsze arie operowe, a także pieśni i miniatury wokalne. Od motetów Mozarta po impresjonistyczne utwory Debussy’ego, od „Czarodziejskiego fletu” po „Manon Lescaut”, od Donizettiego po Bernsteina. Od chcących sięgać po laury artystów wymaga się wszechstronnego repertuaru. Nie inaczej będzie na koncercie w filharmonii, podczas którego zaprezentowane zostaną


„Zrobione w Szczecinie” na start! Dołącz do grona najbardziej rozpoznawalnych przedsiębiorców Przyjazny klimat do prowadzenia biznesu, budowa pozytywnych relacji, lokalny patriotyzm oraz innowacyjne działania kreują wizerunek naszego miasta na arenie krajowej i międzynarodowej. Doceniając dotychczasowy dorobek lokalnych przedsiębiorców oraz ich znaczący wkład w budowanie potencjału Szczecina, ogłaszamy nabór do kolejnej, czwartej już edycji programu o przyznanie marki „Zrobione w Szczecinie” Nowa odsłona programu to nowe wyzwania dla nowych uczestników. O markę mogą ubiegać się przedsiębiorcy, którzy swoją działalność realizują nie tylko w samym Szczecinie, ale również w miejscowościach należących do Szczecińskiego Obszaru Metropolitalnego. Przyznanie marki to niezwykła szansa na to, aby pokazać firmę z jak najlepszej strony i stać się bardziej rozpoznawalną na rynku. O markę może zawalczyć produkt lub usługa. Ważne by były innowacyjne, prospołeczne, unikalne a nawet niebanalne. Marka ma charakter honorowy i nie przysługują z tytułu jej przyznania żadne gratyfikacje finansowe czy ulgi podatkowe. Przedsiębiorca, któremu zostanie przyznana marka „Zrobione w Szczecinie” będzie miał możliwość bezpłatnego udziału

w programach z zakresu promocji gospodarczej prowadzonych przez Gminę Miasto Szczecin oraz wykorzystać logotyp na swoich produktach i materiałach promocyjno-informacyjnych podnosząc rangę przedsiębiorstwa. Wnioski o przyznanie marki należy składać w biurze Agencji Rozwoju Metropolii Szczecińskiej Sp. z o.o. pod adresem: ul. Niemierzyńska 17A, 71-441 Szczecin, (II piętro, p. 205) w zamkniętej kopercie z dopiskiem „Marka Zrobione w Szczecinie”. Dodatkowe informacje, w tym regulamin programu i formularz wniosku, znajdują się na stronie http://arms-szczecin.eu/ wsparcie-dla-biznesu oraz pod nr telefonu 91 333 97 67.

Terminy: od 1 marca do 30 czerwca – składanie wniosków o przyznanie marki do 31 października - rozpatrzenie wniosków i przyznanie marki

#reklama


| KULTURA |

utwory różnych epok i stylów, ukazujące przede wszystkim kunszt wokalny wykonawcy. 4 marca, Filharmonia, godz. 19, bilety 10-20 zł

XXIII Wiosenne Koncerty Gitarowe Wiosenne Koncerty Gitarowe już na stałe wpisały się w kalendarz szczecińskich wydarzeń kulturalnych. Są jedną z najstarszych cyklicznych imprez muzycznych miasta (organizowane są od 1998 roku). Dzięki zróżnicowanym stylistycznie koncertom, których wspólnym mianownikiem jest wyjątkowe brzmienie gitary klasycznej, wydarzenie skupia szerokie grono miłośników dobrej muzyki. W Zamku Książąt Pomorskich prezentowali się m.in.: Zoran Dukić (Chorwacja), Ricardo Gallen (Hiszpania), Aniello Desiderio (Włochy), Susana Prieto (Hiszpania), Alexis Muzurakis (Grecja), Marcin Dylla, Łukasz Kuropaczewski. 21-29 marca, Zamek, bilety 30-50 zł

cry to konstelacja konsumpcjonizmu, rzeczy które uwielbiliśmy, tworząc sobie przyjemne miejsce do życia. Są to też rozbłyskujące upadłe meteoryty popkultury, przypominające o cywilizacji z nieokreślonych zamierzchłych czasów. Dust settles soaps slip podąża tym nostalgicznym tropem budując krajobraz ze znalezionych przedmiotów, dywagując co jeszcze może z nich powstać. 4 marca, Galeria Jedna / Druga, godz. 19, wstęp wolny

Jazz Top na Szczecin Jazz

Lao Che w filharmonii

„Dust Settlets, Soaps Slip” w Galerii Jedna / Druga Zapach spalonego lasu, skrzypienie topniejącego śniegu, otchłań dziury ozonowej, muśnięcie huraganu – jak bardzo wąska jest nasza perspektywa na niezwłoczność tego, co nieuchronnie nadciąga. Trwamy w codziennych czynnościach, starając się utrzymać na dystans niepokojące myśli, uciekając wzrokiem, usprawiedliwiając każde wybory. Stars

40

Jeden z najciekawszych zespołów pierwszego dziesięciolecia XXI wieku, który umiejętnie połączył rock z folkiem, piosenką aktorską, electro, a nawet elementami słuchowiska. Powstał w 1999 roku w Płocku. Większość muzyków grało wcześniej w kapelach heavymetalowych, jednak sam zespół z metalem ma niewiele wspólnego - stworzył swój własny, niepowtarzalny styl. Najbardziej znaną, kultową już płytą Lao Che jest „Powstanie Warszawskie”. Kolejne – „Gospel”, „Prąd stały / prąd zmienny”, „Dzieciom”, „Soundtrack”, „Wiedza o społeczeństwie” czy wydawnictwa koncertowe potwierdzają wysoki status zespołu na polskiej scenie muzycznej. 7 marca, Filharmonia, godz. 17, 20, bilety 30-70 zł

W filharmonii zaprezentują się laureaci aż 10 kategorii ankiety czytelników Jazz Forum 2019. Szykują się niecodzienne konfiguracje! Podwójny laureat Maciej Obara, zwycięzca kategorii Saksofonu Altowego oraz autor Albumu Roku „Maciej Obara Quartet „Three Crowns” (ECM), wystąpi w projekcie specjalnym z pianistką Kasią Pietrzko. Artystka zdobyła najwięcej głosów w klasyfikacji Nowej Nadziei dwukrotnie - indywidualnie jako Muzyk, i zespołowo jako Kasia Pietrzko Trio. Na scenie dołączą do nich Dorota Miśkiewicz, zwyciężczyni kategorii Wokalistka oraz pierwsza gitara jazzowa Rzeczpospolitej - Marek Napiórkowski. To jeszcze nie koniec. Na scenie pojawi się też kwartet najlepszego skrzypka Adama Bałdycha, którego płyta „Sacrum Profanum” (ACT Music) uplasowała się na drugim miejscu w kategorii Albumu Roku. W finale galowego wieczoru „zalśni konstelacja” EABS, która objęła prymat wśród Zespołów Elektrycznych. Do wrocławskiego zespołu dołączą gościnnie w roli specjalnych gwiazd amerykański trębacz Keyon Harrold i nasz saksofonista Sylwester Ostrowski - współsprawcy Koncertu Roku, za jaki czytelnicy Jazz Forum uznali odbywające się rok temu w szczecińskiej Arenie Netto wielkie show Erykah Badu & Culture Revolution. 19 marca, Filharmonia, godz. 19


#reklama

Właścicielka szkoły i makijażystka gwiazd, w branżny od 28 lat. Pracowała przy wielu sesjach zdjęciowych dla prestiżowych magazynów m.in. Zwierciadło, Pani czy Mm Trendy , przy pokazach mody oraz wielu imprezach muzycznych i telewizyjnych ( Eska Music Ewards, Czar Par itp.), wyborach Miss. Pracowała z wieloma artystami i gwiazdami m.in. Iwona Pavlović, Marzena Rogalska, Katarzyna Skrzynecka, Katarzyna Grochola, Agnieszka Maciąg, Bogna Sworowska i wiele innych Obecnie zajmuje się prowadzeniem własnej szkoły makijażu gdzie odbywają się cyklicznie warsztaty dla początkujących i aktywnych makijażystek.Do swojego studia w Szczecinie sprowadza tez największe autorytety technik makijażu, gdzie makijażystki mają okazję doszkolić się w każdej technice. Jeździ również na szkolenia do innych miast, niedługo odwiedzi Gorzów Wielkopolski, Berlin oraz Poznań.

tel. 503 053 173 | FB @AgnieszkaNoskaMakeUp


| KINO |

#kino w marcu się poza domem, temu, jak wygląda teraz świat. Wie, że kluczem do przetrwania jest cisza. Idąc w nieznane, Abbottowie szybko przekonają się, że tajemnicze stworzenia, które do ataku prowokuje dźwięk, to nie jedyne zagrożenie…

przed światem i wciąż pobiera pomoc finansową. Kiedy oszustwo wychodzi na jaw, skompromitowany chłopak traci zaufanie i życzliwość swoich dobroczyńców. Przepełniony gniewem i żalem, planuje zemstę. Szansa pojawia się, kiedy otrzymuje pracę w agencji reklamowej, a wraz z nią dostęp do najnowszych technologii i tajemnic stołecznej elity. Pod pozorem obowiązków zawodowych zaczyna inwigilować swoich darczyńców, aktywnie włączonych w kampanię polityczną kandydata na prezydenta stolicy. Wkrótce plan internetowego hejtera zaczyna nabierać coraz realniejszych kształtów, a droga do jego realizacji wiedzie przez wirtualny świat popularnej gry komputerowej.

Niewidzialny człowiek (The Invisible Man) 2020

Uwikłana w toksyczną, pełną przemocy relację z bogatym i znakomitym naukowcem, Cecilia Kass ucieka od swego męża, by ukryć się w domu siostry (Harriet Dyer) oraz ich wspólnego przyjaciela z młodości. Kiedy jej mąż popełnia samobójstwo, zostawiając jej fortunę, Cecilia zaczyna się obawiać, że jego śmierć jest oszustwem. Tymczasem seria niewytłumaczalnych przypadków, które dzieją się wokół kobiety, zaczyna być śmiertelnie niebezpieczna, zagrażając życiu tych, których kocha. Ale jak udowodnić coś, czego udowodnić się nie da? Cecilia, na granicy obłędu, czuje, że prześladuje ją niewidzialny człowiek.

Ciche miejsce 2

W lesie dziś nie zaśnie nikt 2020

(A Quiet Part II) 2020

Sala samobójców. Hejter.

Kontynuacja bardzo udanego horroru. W następstwie dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce w domu Abbottów, rodzina musi stawić czoła temu, co dzieje

Student prawa Uniwersytetu Warszawskiego zostaje przyłapany na plagiacie i wydalony z uczelni. Ukrywa ten fakt

42

2020

Według zapowiedzi, film to pierwszy polski slasher, na dodatek z Julią Wieniawą w roli głównej. Jego akcja rozpoczyna się dość niewinnie – grupa nastolatków uzależnionych od technologii trafia na… obóz offline. Wspólna wędrówka po lasach bez dostępu do smartfonów nie zakończy się jednak tak, jak zaplanowali to organizatorzy. Będą musieli zawalczyć o prawdziwe życie z czymś, czego nie widzieli nawet


w najciemniejszych zakamarkach internetu. W obliczu czyhającego w lesie śmiertelnego niebezpieczeństwa odkryją, czym jest prawdziwa przyjaźń, miłość i poświęcenie. Czy wyjdą z tego cało, czy w krwistych kawałeczkach?

i teorii, które snuje młoda Maria. Mężczyźni zazdrośnie strzegą wstępu na najwyższe szczeble naukowej kariery. Jednak geniusz, upór i odwaga Skłodowskiej wkrótce zaczną kruszyć ten opór. A niezwykłe odkrycia, których dokona wraz z mężem Piotrem Curie przyniosą jej zasłużone miejsce w naukowym panteonie.

Skłodowska (Radioactive) 2019

Młoda, ambitna Maria Skłodowska przybywa do Francji, by na słynnej Sorbonie podjąć studia, które są jej wielkim marzeniem, a już wkrótce przyniosą przełom nie tylko w życiu młodej kobiety, ale całego świata. Początki jednak są trudne. Nikt nie traktuje poważnie naukowych planów

Eastern 2019

Pierwszy w polskim kinie przykład kobiecego kina zemsty bez eksploatacji kobiecych ciał, jak pisze recenzent Filmwebu. Jedyną formą zniewalającej cielesnej dyscypliny pozostaje tutaj

ćwiczenie w obojętności na ból i śmierć. W świecie regulowanym bezwzględnym, patriarchalnym kodeksem dwie młode dziewczyny, w imię honoru swych rodzin, muszą dokończyć krwawą wendetę.

Podziel się z nami swoją opinią! Napisz do nas na FB!


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na marzec by Jarek Jaz (MM Trendy)

Lonker See Hamza

(Antena Krzyku) Rok się ledwo rozpoczął, a mieliśmy już zagrożenie globalnym konfliktem na linii USA-Iran, gwałtowne rozprzestrzenianie się groźnego wirusa, wojnę frakcyjną w Prawie i Sprawiedliwości, a w kraju ukazała się płyta na poziomie, który trudno będzie komukolwiek przeskoczyć. Oczywiście, nagrywanie fajnej muzyki to nie są wyścigi i albo się ma ten talent oraz warsztat, który później przekuwa się w diament, albo się go nie ma. Grupa czterech osób z Gdyni, znana jako Lonker See, ma moc talentów i coraz lepszy warsztat. Wypadkową tych dwóch wskaźników jest najnowszy album LS. Pierwszy odsłuch przyniósł zaskoczenie. Po zdominowanym przez improwizację, doskonałym „One Eye Sees Red”, spodziewałem się dalszych jazzowych, podszytych elektroniką eksploracji. Mocniej i głębiej. A tu niespodzianka. Zamiast tego bardziej piosenkowe, zwarte kompozycje z przezajebistą rockową sekcją i noise’owym wręcz uderzeniem. Momentami natężenie emocji wynosi tę ekipę w przestrzeń, gdzieś nad atmosferę. Z postmetalowej magmy wybija się saksofon, obok którego, częściej niż na poprzednim albumie, na plan pierwszy wysuwa się senny głos basistki Joanny Kucharskiej. Dzieje się tu tyle, że warto to wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze. Albo nie. Lepiej poddać się tej muzycznej apokalipsie. PS. Polecam ten zestaw na żywo.

Moses Boyd Dark Matter (Exodus)

Moses Boyd miał stwierdzić kiedyś, że nie chciałby uchodzić wyłącznie za jazzowego perkusistę. Nie wiem czy to jakieś przekleństwo dobrze

44

grać jazz, czy może to jednak zbyt mało, jak na ambicje jednego z lepszych brytyjskich bębniarzy młodszego pokolenia. Wcześniej dał się poznać w niezliczonej liczbie jazzowych składów, wspierając m.in. zespół Nubyi Garci czy działając w duecie z Binkerem Goldingiem. Na swojej solówce Moses Boyd udowadnia, że nie powinien obawiać się jakiejkolwiek łatki czy też gęby, którą można byłoby mu przyprawić. Gra jazz, zaprasza na dancefloor, zasuwa broken beat, którego nie powstydziliby się mistrzowie z Bugz In The Attic czy 4hero (Shades of You), gra niczym w big bandzie u Fela Kuti’ego. Pulsuje tu jungle, fusion wciąga niczym grząskie torfowisko, grime wychodzi znienacka z ciemnych zakamarków. Czasem nieco za dużo się tu dzieje. To solowy debiut Boyda, być może więc potraktował te dźwięki jako swoistą wizytówkę i formę autoprezentacji. Zupełnie niepotrzebnie. Nawet nie przeładowując tego albumu taką gatunkową obfitością, z łatwością potwierdziłby swoją wartość.

walki i ubiegania się o swoją pozycję w kraju oraz głos wolnego człowieka po latach dyskryminacji, instytucjonalnego rasizmu, tortur, okrucieństwa czy zabójstw. Teraz o „Buffalo Soldiers” upomniał się Marc Mac, producent znany m.in. ze świetnego duetu 4hero. To kolejny jego album z cyklu „Beat and Knowledge”, w którym na hip hopowych bitach, samplując stare audycje radiowe czy przemówienia, opowiada o sprawach ważnych, ale może nieco już zapomnianych czy zepchniętych przez współczesną mainstreamową debatę gdzieś do kąta. W formie mixtape’u przeprowadza słuchacza przez okopy II wojny światowej, w których czarnoskórzy żołnierze – walcząc z nazistami – próbowali wywalczyć sobie przestrzeń do życia u siebie w kraju. Dla nich walka o demokrację i sprawiedliwość przebiegała pod lufami karabinów, które i tak były niczym w porównaniu do sytuacji czarnoskórych na południu USA.

parkiecie. Zobaczycie. A co z resztą repertuaru z debiutanckiego albumu Bartosza Kruczyńskiego (Pejzaż, Phantom, Ptaki) wydanego pod aliasem Earth Trax? Wszystko to, do czego zdążył przyzwyczaić grając dj sety czy prezentując pomniejsze wydawnictwa. 13 numerów doskonałej elektroniki rozpiętej pomiędzy acid, house i breakbeatem. Kłania się historia, koniec XX wieku, ale podany na modłę jak najbardziej aktualną, bez podrabiania dawnego brzmienia. To materiał, który może pokazać pełnię swej mocy na festiwalowej scenie. Kruczyński na pewno odwiedzi niejeden tego lata.

The Heliocentrics Infinity of Now (Madlib Invazion)

Earth Trax LP1

(Shall Not Fade)

Marc Mac

The Invisible Soldiers (Manix)

Udział czarnoskórych, amerykańskich żołnierzy w XX-wiecznych konfliktach wywołanych przez białych ludzi miał wymiar polityczny. Był elementem poszerzania pola

Mam przekonanie graniczące z pewnością, że otwierający ten album numer „I’m not afraid” szybko zdobędzie popularność na europejskich parkietach i zacznie okupować playlisty co bardziej ogarniętych didżejów, którzy potrafią zmiksować ze sobą dwa kawałki wychodzące poza schemat 4x4. Co w nim takiego wyjątkowego? To breakbeatowy, cudownie oniryczny 10-minutowy wałek, przywołujący nostalgię za tanecznym brzmieniem lat 80/90. Na deser warto wspomnieć, że o jego absolutnie niepowtarzalnym charakterze świadczy również wrzucony w sam środek sampel z pamiętnego numeru „Generation” trójmiejskiej Apteki. Niejeden/-jedna z was odwali przy tym taniec świętego Wita na

Właśnie o taki jazz nic nie robiłem przez całe życie. The Heliocentrics to niezwykle dobrze ograny na świecie kolektyw z Londynu. Zaliczyli udane kolaboracje z Mulatu Astatke, Melvinem van Peeblesem, Gaslamp Killerem i innymi artystami poruszającymi się na styku jazzu i funku. Bo właśnie te dwa nurty, pod duchowym patronatem Sun Ra od zawsze stanowią wielką inspirację dla The Heliocentrics. Do tego jeszcze w odpowiednich proporcjach dobrany hip-hop, szczypta elektroniki i spora doza awangardowej psychodelii. Cały ten zestaw składa się również na niezwykle wciągającą podróż poprzez „Infinity of Now”. Napędzany niczym niezniszczalna maszyna rytm wirtuozersko buduje brzmienie. Jazz pozostaje kwintesencją muzyki The Heliocentrics, ale wraz z mrocznymi dubowymi eksperymentami, gitarowymi przesterami oraz krautową repetetywnością tworzy nastrój, w którym niełatwo odnaleźć wyraźne tropy. I dodatkowy, wielki plus za przebojowy „Burning Wooden Ship”.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Moses Sumney græ: Part 1 (Jagjaguwar)

Chyba jeszcze nigdy nie pisałam recenzji połowy albumu, ale gdy nagrywa ją autor jednej z najbardziej ulubionych płyt ostatnich lat, to można trochę nagiąć reguły. Swoim debiutem Moses ogłosił bunt przeciw muzyce przesiąkniętej romantyczną miłością, a teraz, nie zmieniając zbytnio tematyki, zapowiada premierę „græ” na maj, odsłaniając w lutym ponad połowę kart (trzynaście kawałków z dwudziestu). Mamy między innymi smyczkowe „In Bloom” o trudach platonicznej przyjaźni, czy gitarowe „Polly” o związku z kimś, kto nie uznaje wyłączności. Znowu „Gagarin” zaczyna się tak, jakby grał tu Robert Glasper, a dalsza część do pianina dokłada surowy wokal, ciepłe chórki i psychodeliczne dźwięki. Jest i absolutnie porywające „Colouour” z żywym wstępem i minimalistyczną kontynuacją, która uwypukla tekst. W każdym utworze czuć to, jak Sumney się rozwinął - aranżacje są bogatsze, produkcja nienaganna, głos jeszcze bardziej piorunujący. W pewnym momencie Moses śpiewa: „Kiedy byłem małym chłopcem, zakochałem się w tym, co pomiędzy, kolorując marginesy”. I teraz prowadzi nas przez to „pomiędzy” - przez szarości współczesnych relacji. A następnie zostawia nas także pomiędzy - jesteśmy po premierze pierwszej części „græ”, a przed wydaniem drugiej. Czyli dopiero wtedy będzie można finalnie ocenić ten materiał, ale już słychać, że zanosi się na coś wielkiego.

Khruangbin & Leon Bridges Texas Sun

(Dead Oceans/Columbia) Khruangbin spotkali się już kiedyś z Leonem Bridgesem podczas wspólnej trasy, ale łączy ich znacznie

więcej. Artyści wychowywali się w Teksasie, gdzie krajobraz rozciągał się od country przez jazz, tejano, czy hip-hop po rocka. I jak przystało na miłość do muzyki kiełkującą z jednego gruntu - w ich twórczości można doszukać się wspólnych elementów, chociażby soulowych. Leon trzyma się bardziej klasycznej odmiany tego gatunku, a Khruangbin podróżują po instrumentalnych i funkowych rewirach, romansując z tajskimi wpływami. Niewiele utworów odpręża równie skutecznie, co kawałek tytułowy. Ma się wrażenie, że Bridges i Khruangbin nawet się nie starali - usiedli, wpatrzeni w teksańskie równiny, pozwalając, by muzyka z nich płynęła (jedynie „Conversion” odstaje od pozostałych kompozycji). I tak od razu mamy ochotę na przejażdżkę jeepem w upalny dzień, ale ponieważ to tylko dwudziestominutowa epka, nie moglibyśmy planować długiej drogi. „Texas Sun” nie realizuje w pełni swojego potencjału - daje mocny wstęp do połączenia dwóch pięknych wrażliwości. I byłoby szkoda, gdyby nie nastąpiła tu kontynuacja.

wydarzyło się także z „The Photograph” - trudno przewidzieć, czy film doczeka się dystrybucji w naszym kraju, ale od początku lutego możemy już sprawdzać nowe kompozycje Roberta Glaspera. Artysta, który zwykle miksował jazz z rapem, soulem i elektroniką, tym razem sięga do tradycji. Fabuła „The Photograph” jest prowadzona w dwóch osiach czasowych (teraźniejszość i przeszłość), więc postanowiono spiąć to jazzową klasyką. Mamy tu zatem Glaspera bez gości, czy hip-hopowych wycieczek, a w wydaniu minimalistycznym i instrumentalnym - takim, które sprawdziłoby się w intymnym klubie. Robertowi udało się zagrać piękną historię działającą na wyobraźnię nawet bez obrazu, a utwory Lucky Daye’a, czy Eryki Badu tylko pomagają. I chociaż sam film nie zbiera idealnych recenzji, to muzycznie seans byłby na pewno udany.

je po angielsku i hiszpańsku, a to raczej rzadkie wśród amerykańskich reperów. Do tego przez ton głosu i tempo mówienia D Smoke brzmi momentami jak Kendrick Lamar, czy J. Cole, co w połączeniu z hiszpańskim daje naprawdę wciągający efekt. Dobre teksty, pierwszoligowa produkcja - wyszedł z tego naprawdę obiecujący początek kariery. W końcu nie każdy debiutant ma na swoim krążku numery ze Snoop Doggiem, czy Jill Scott.

Gil Scott-Heron

We’re New Again: A Reimagining by Makaya McCraven (XL)

D Smoke

Black Habits

(WoodWorks/EMPIRE)

Robert Glasper

The Photograph (Original Motion Picture Soundtrack) (Universal Studios)

Polskie premiery filmowe często mają miejsce długo po tych amerykańskich, więc wielokrotnie najpierw trafia do nas soundtrack. I tak

Żyjemy w czasach, kiedy powstają osobne programy typu talent show dla dzieci, młodych i starszych, ale gdy pierwszy muzyczny konkurs Netflixa wygrał Daniel Farris, trzydziestoczteroletni nauczyciel hiszpańskiego, niektórzy skwitowali to sceptycznie. Bo skoro do tej pory się nie wybił, to pewnie nie ma niczego sensownego do powiedzenia. I wtedy D Smoke dał swoją odpowiedź w postaci „Black Habits” - albumu, który kiełkował w nim od lat. Raper podkreśla, że najbardziej zależy mu na przekazywaniu historii i tu punktem wyjścia staje się zdjęcie z okładki, które przedstawia rodzinę D Smoke’a podczas wizyty u ojca w więzieniu. Jednym z najczęściej wracających tematów jest właśnie wychowywanie przez samotną matkę, jednak historie Daniela są o tyle unikatowe, że podaje nam się

Materiał z finalnego albumu Gila Scotta-Herona - mistrza słowa o niezmierzonym talencie i jednego z ojców hip-hopu - miał szczęście trafiać tylko w dobre ręce. Oryginał wyprodukował Richard Russell, osadzając go gdzieś między bluesem, a trip hopem. Następnie Jamie xx nadał tym kompozycjom stylistykę UK garage, wysyłając opowieści o dorastaniu i uzależnieniach prosto do klubów (i sympatyków Drake’a, gdyż raper oparł na jednym utworze swój duet z Rihanną). A tym razem „I’m New Here” wraca do bardziej naturalnego środowiska - jazzu. Makaya McCraven wymyśla nowe aranżacje, sampluje, a nawet tnie nagrania idola dla podkreślenia przekazu. Udaje mu się wzmocnić poetyckość słów Scotta-Herona, a czasem dodać optymizmu tej miejscami surowej narracji. Na obydwu muzyków w pewnym stopniu wpłynęło to samo miasto - Chicago. „We’re New Again” można więc uznać za zdecydowanie udany hołd, jak i zestawienie współczesnego brzmienia jazzu z twórczością artysty, który kształtował jego korzenie.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

45


| TEATR | na pikniku? Doszliśmy do wniosku, że nie. Naszym spektaklem niejako próbujemy przywrócić te bohaterki do powszechnego dyskursu i opowiedzieć o nich samych. W końcu oprócz tego, że doświadczyły „niewyjaśnionego” miały w sobie tę dziwną moc i siłę, która przyciągnęła je na Skałę i pozwoliła iść dalej.

Między jawą a snem „Piknik pod Wiszącą Skałą”, czyli jedna z najbardziej tajemniczych historii XX wieku już 7 marca premierowo wejdzie na deski Malarni przy Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Czym zaskoczy nas teatralna wersja budzącej grozę i zachwyt opowieść Joan Lindsay? Zapytaliśmy o to reżyserkę spektaklu Mirę Mańkę. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAROLINA BABIŃSKA / OPRACOWANIE GRAFICZNE OLA ZIELIŃSKA

Najpierw była powieść Joan Lindsay, później film Petera Weira, potem serial platformy Canal+... a teraz szczecińska premiera. Spektakl będzie czerpał z dotychczasowego dorobku czy jest zupełnie nową interpretacją książki? - Sprawa nie jest taka prosta, bo dziś każdy dobrze zna serial i film. Wraz z dramaturgiem Marcinem Miętusem zdecydowaliśmy, że nasz spektakl oprzemy przede wszystkim na opowieści. Jednak w adaptacji pozwoliliśmy sobie na sporo „przesunięć” względem książki. Wybraliśmy najbardziej interesujące dla nas fragmenty, ale także fragmenty najbardziej interesujące do gry dla aktorek. Na pewno, tak jak twórcy filmowi, sporo czerpiemy z oryginału Joan Lindsay, ale ostatecznie szukamy czegoś innego. Film kręci się głównie wokół śnienia i mistyczności, a serial idzie w kierunku kwestii emocjonalno- psychologicznych. My skupiliśmy się na pytaniu - czy ktokolwiek usłyszałby o tych dziewczynach, gdyby nie to, że zaginęły

46

Siła natury i ekscytacja nieznanym wpłynęły na kształt scenariusza, na jego umiejscowienie w teatralnej przestrzeni? - Długo myśleliśmy o umiejscowieniu spektaklu, o tym, że jego akcja odbywa się w Australii, o znaczeniu natury… Te przemyślenia zbiegły się z apogeum pożarów na kontynencie. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że to co nas naprawdę interesuje to nie natura sama w sobie, ale natura zamknięta w kulturze. W tej historii mamy do czynienia z kobietami „zamkniętymi” w centrum australijskiego buszu. Bohaterki, jak na prawdziwe wiktorianki przystało, prawie nie doświadczają świata zewnętrznego. W filmie jest nawet taka scena kiedy dziewczyny dają sobie kwiaty, a następnie zaciskają je między stronami książek, aby je ususzyć. Jedna z nich mówi też widziałam kiedyś u mojego ojca obraz zatytułowany „Piknik pod Wiszącą Skałą”. Był piękny. Po tym wspólnie starają się odtworzyć ten widok. Na deskach Malarnii postaramy się odpowiedzieć na pytania- czym jest natura zamknięta w kulturze? Do jakich krzywd prowadzi? Zdaje się, że twórcy wspomnianych wcześniej adaptacji filmowych bardziej skupili się na symbolicznej scenie przemiany i buntu bohaterek, w której zdejmują z siebie ciasne gorsety. W filmie był to moment mocno erotyczny, w serialu wyzwalający… a w teatrze? - U nas wyraz buntu przejawia się w tym, że nasze pensjonarki w ogóle nie wyglądają jak pensjonarki. W dużej mierze zrezygnowaliśmy z kostiumów z epoki. Uznaliśmy, że narzędzia opresji pojawią się w innej postaci. Obecnie gorset jest wyłącznie metaforą. Wydaje mi się, że znacznie mocniejsze byłoby gdyby dziewczyny zdjęły biustonosze i zaczęły nimi machać - czego oczywiście nie robią (uśmiech). Zależy mi aby w tym spektaklu kierować uwagę na dwie strony - na pensjonaryzm i na aktorki. Przyznam, że bardzo mnie zastanawia perspektywa aktorów wcielających się w kolejne postaci. Mam takie poczucie, że w pewnym sensie są „duszami”, które wypełniają kolejne kostiumy, jeśli o kostiumach myślimy jak o ciele. To podejście, to też jeden z powodów, dla którego spektakl rozpoczniemy autorskim manifestem. To buntownicze hasła - jesteśmy pensjonariuszkami, nie pensjonarkami! Będziemy robić kurację na sobie, na was, na innych bohaterach! Po tym aktorki muszą ubrać kostiumy. I to jest dla mnie naprawdę opresyjny moment. Bohaterki muszą się też zmierzyć z pewnego rodzaju zagładą. Jak pamiętamy z kart książki, tajemnicze zniknięcie dziewcząt oraz nauczycielki to początek lawiny tragicznych wypadków i pewien rodzaj rozpadu ich społeczności. Jak można to odnieść do dzisiejszej rzeczywistości? - Myślę, że żyjemy w czasie permanentnej zagłady. Mierzymy się z nią każdego dnia i w każdym naszym wyborze. Na świecie giną ludzie i zwierzęta – czasem całe nacje i gatunki. Mam wrażenie, że to poczucie końca i zagrożenia to stan permanentny. I właśnie takie poczucie w naszym Pikniku pojawi się w formie topienia różnych małych przedmiotów. Sara, jedna z bohaterek ma kulę dla rybki. Co prawda bez rybki, ale za to z roślinką. Oczywiście cały czas bardzo chciałaby mieć rybkę,


ale jej nie ma… W jednej ze scen topi w kuli rzeczy, które dostała od koleżanek, topi je razem z miniaturowymi lalkami przypominającymi dziewczyny. Właśnie w tak małym geście opowiadamy o zagładzie. Myślę, że jednostkowo tak to odczuwamy, nie zdajemy sobie sprawy, że to się dzieje. Czy zatem akcja będzie rozgrywać się w naszej rzeczywistości? „Piknik pod Wiszącą Skałą” jednak słynie z onirycznego klimatu. - Powiem tak - oglądając spektakl będzie nam się wydawało, że obudziliśmy się w świecie jawy i z widowni przez okno zaglądamy do świata pensjonariuszek. Ale im głębiej będziemy zaglądać, tym więcej pytań zacznie się pojawiać. Ostatecznie sami będziemy musieli zdecydować, co jest prawdą, a co nie. Co do prawdy... Przez pierwsze lata po publikacji książki Joan Lindsay podtrzymywała, że powieść jest oparta na faktach. Po śmierci autorki ukazał się jednak niepublikowany wcześniej rozdział wyjawiając prawdę na temat całej historii. Jak ta wiedza, bądź niewiedza wpłynęła na przygotowania do spektaklu? - Mocno korzystamy z niepewności generowanej przez powieść. Zwłaszcza, że mamy pięć aktorek - pensjonariuszek, które przeprowadzają śledztwo na samych sobie. Przyznam, że ostatni - niepublikowany rozdział książki, był dla mnie o tyle ciekawy, że to... totalny odjazd (uśmiech). Autorka weszła w nim w zupełną nadmagiczność. Historia Pikniku jaką znamy zostaje w nim zdekonstruowana i poddana niesamowitym zabiegom niemal science fiction. Ale nie chcę zdradzać co Lindsay w nim wymyśliła. Dopiero później czytamy, że dokumenty świadczące o autentyczności sprawy były falsyfikatami, podobnie jak zeznania świadków. Myślę, że autorka popełniła ogromny błąd przyznając się, że wydarzenia z Pikniku nie są prawdziwe. Ten rodzaj niepewności zawsze dobrze robi i historii, i jej odbiorcom. A czy zdradzisz nam jak pracowało się w zespole tworzonym przez prawie same kobiety? W ekipie było tylko dwóch panów - Marcin Miętus, adaptacja i dramaturgia oraz Michał Lazar, muzyka. - Ten skład twórczyń i twórców skonstruowałam bardzo świadomie - wiedziałam, że każdej i każdemu z nich ufam, co pozwala zbudować przestrzeń bezpieczeństwa, która jest niezbędna do tworzenia spektaklu. W dużej mierze pracujemy „we wnętrzach” aktorek, więc zależało mi, żeby nasz zespół był szczelny na poziomie zaufania. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że Michał i Marcin są bardzo wrażliwymi osobami, czują kiedy ich spojrzenie czy obecność nie jest potrzebna na próbie. Mam takie poczucie, że dzięki temu zespołowi - gdzie wszyscy jesteśmy współtwórcami spektaklu, wypracowaliśmy pewien nowy język. Każdy z nas może powiedzieć: nie podoba mi się to, zróbmy to inaczej, to jest naprawdę ekstra... Pewnie złośliwcy powiedzą - wy tam nie pracujecie tylko, jak to dziewczyny, dyskutujecie. Ale to nieprawda. Nie miałyśmy ze sobą ani jednego starcia. Powiedziałabym, że podczas pracy nad tym spektaklem uczyliśmy się teatru i tego, co o nim wiemy na nowo. To ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że większość z nas pracuje w tak kobiecym gronie po raz pierwszy. W tym i ja.


| SZTUKA |

Kolekcja wrażeń i egzystencjalny performance rozmowa z Andrzejem Paruzelem ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO ANDRZEJ GOLTZ

Sztuką może być dziś wszystko? - Rozumiem, że pani pytanie odnosi się, w pewnym sensie, do prac na mojej wystawie, które budowałem z “Kurzy” i innych marginalnych materiałów czy wręcz “efemerycznych” działań. Ale zajmowanie się sztuką to poważna sprawa… Artysta, podobnie jak lekarz czy piekarz owoce swojej pracy kieruje do ludzi, a więc muszą to być dojrzałe, odpowiedzialne działania. Nie może być tu żadnej “lipy”. Choć realizuję czasem “fikcyjne fakty”, produkuję “zmyśloną narrację” to staram się być uczciwy w tej robocie wobec siebie i potencjalnych odbiorców. Trzeba jednak pamiętać, że warunkiem podniesienia przedmiotu czy wydarzenia do rangi sztuki jest odpowiednie uzasadnienie i nadanie mu znaczenia. To brzmi jakby zmienił Pan swoje nastawienie. - Nie, nie zmieniłem. Nawet kiedy wydawało się, że w sposób radykalny sięgam po “wszystko”, by przemienić to w sztukę, towarzyszyła mi bardzo przemyślana strategia wobec mojej twórczości oraz twórczości innych artystów. Artystów, którzy byli dla mnie ważni, jak np. Marcel Duchamp. Przykłady tej strategii do 11 kwietnia

48

możemy oglądać w Trafo, na wystawie “Spotkałem kogoś, kto w czasie pierwszej rozmowy opowiedział mi książkę, którą miałem napisać”. Czy prezentowane prace powinniśmy czytać w kontekście ubiegłorocznej radomskiej ekspozycji „Szczekał na mnie wnuk psa, który szczekał na Strzemińskiego”? - Wystawa w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej “Elektrownia” w Radomiu była wystawą retrospektywną. Skupiliśmy się w niej na mojej aktywności w latach 70. i 80. Wystawa w Szczecinie w pewnym sensie jest jej przedłużeniem, bo obejmuje moje prace z końca lat 80. i 90. oraz współczesność. Z pewnością bez jednej wystawy nie byłoby drugiej, bo w obu przypadkach kuratorem był ten sam historyk sztuki Stanisław Ruksza. Stanisław w sposób bardzo wnikliwy podjął dialog ze mną, z moimi pracami. Dzięki temu zdecydowaliśmy, że wystawa w Szczecinie będzie skupiona przede wszystkim na działalności Biura Przewodników Po/Sztuce i Kulturze oraz mojej późniejszej aktywności. Tytuł wystawy jest równie intrygujący co działalność wspomnianego Biura Przewodników Po/Sztuce i Kulturze. Tylko co w zasadzie oznacza? - Odnoszę się w nim do wspomnianego dialogu ze Stanisławem Rukszą, kuratorem, którego naparwdę bardzo cenię. Nasza współpraca, wystawa oraz marcowy wykład opierają się na pewnego rodzaju ujawnieniu fragmentów “książki-dialogu”, które istnieją naprawdę. W swoim wystąpieniu 5 marca w Trafo będę cytował fragmenty tego dialogu z kuratorem, podobnie jak dialogów z innymi wybranymi przeze mnie artystami. Zanim to nastąpi lub po tym jak to nastąpi, będzie można zapoznać się z twórczością Biura Przewodników Po/Sztuce i Kulturze, które wciąż z taką samą mocą

prowokuje i nakłania do refleksji. Jak to robi? - Biuro powstało pod koniec lat 80. kiedy sytuacja w Europie robiła się co najmniej przytłaczająca - w powietrzu czuło się nostalgię za Europą bez podziałów. Tę sytuację dobrze oddaje pokazana na wystawie praca (zdjęcie i film) z 1985 roku z murem z lodu. Instalacja była zbudowana na planie prostokąta pokrytego fragmentami cegieł i betonu. Po przekątnej biegł mur - około 1,5 m wysokości zbudowanej z kostek suchego lodu (2 tony). Praca miała nazywać się “Mur Berliński”, ale Cenzura nie zgodziła się na to, więc zostałem przy tytule “Najbardziej neurotyczne miejsce w Europie”. Prezentacja odbywała się w ogrodzie Izraela Poznańskiego w Muzeum Historii Miasta Łodzi. W czasie wernisażu przy dźwiękach operetkowej muzyki publiczność wpatrywała się w mur, który topniał na ich oczach. Do rana mur stopniał, została tylko ścieżka… Później powstało Biuro Przewodników Po/Sztuce i Kulturze - para-instytucja, która swoją działalnością (wydawniczą i działaniami w przestrzeni publicznej) w sposób prześmiewczy odnosiło się do panującej rzeczywistości. Do tego mamy jeszcze “Kurze” Biura, prowokacyjne “fragmenty sztuki” pozamykane w słoiczkach i butelkach. Tylko jak im wierzyć? - “Kurze” odnajdywałem w różnych pracowniach artystycznych i miejscach ważnych dla twórczości poszczególnych twórców XX wieku. Wśród nich są “obiekciki” bardzo bliskie mojemu sercu, mojemu myśleniu o świecie, a także o pewnych procesach, które zachodzą w kulturze. Wymienię tu mały kałamarz sprzed wielu lat, w którym zamknąłem łzy Waltera Benjamina, niemiecko-żydowskiego filozofa, wybitnego historyka sztuki i człowieka szalenie utalentowanego. W jednym ze swoich utworów opisał sen, w którym wspólnie z Wolfgangiem Go-


| SZTUKA | ethem jedzą kolację. Starszy już Goethe po posiłku miał trudności z podniesieniem się od stołu. Benjamin zaoferował pomoc, którą poeta przyjął. Filozof wziął pod ramię słynną postać, a dotykając jej rozpłakał się ze wzruszenia i z zaszczytu. Ja te jego łzy “pozbierałem” i zamknąłem w kałamarzu przytaczając jednocześnie tę historię. Takie są te moje “Kurze” (uśmiech). W każdej prezentowanej “skrzyneczce” schowałem około 15 obiektów. W drugiej sali znajdziemy dość przyziemne eksponaty, w porównaniu z „Kurzami” - przybory wędkarskie. - Mój ojciec był wybitnym wędkarzem - nestorem polskiego wędkarstwa spinningowego. Zaraził mnie swoją pasją. W pewnym momencie działalności musiałem otworzyć studio graficzne, w którym projektowałem m.in. przynęty. Ostatnio naszły mnie różne przemyślenia i refleksje dotyczące roli wędkarza - jak można uprawiać wędkarstwo, aby nie kaleczyć ryb. Tak powstał zestaw spinningowy z przynętą, która zamiast kotwiczki - haczyka ma echosondę. Dzięki niej wędkarz widzi jaką rybę udało mu się zwabić. Widzi ją, może zrobić jej zdjęcie, pochwalić się, ale nie może jej złowić i okaleczyć.

To teraz wróćmy do pierwszego pytania - czy wszystko może być dziś sztuką? Wszystko nie, ale ta praca tak. Nawiązuję w niej do bardzo ważnej społecznej aktywności zapoczątkowanej w latach 90. przez grupy wędkarzy z Pomorza i sformalizowanej w ramach Stowarzyszeń Miłośników Rzek i Jezior. Ich celem była m.in. ochrona wód przed kłusownikami. Przedmioty, na które możemy patrzeć w Trafo to oczywiście tylko atrapy, ale stoi za nimi idea. Zresztą podobne idee, z tego co obserwuję, pojawiają się na wystawach w Trafostacji - niezgoda na przemoc wobec mniejszości etnicznych, wobec kobiet i wobec zwierząt… Te obiekty to moja pro-ekologiczna część tej manifestacji, mówiąca o tym, że jeśli nie zadbamy o naszą planetę, to wkrótce w ogóle nie będzie o co dbać.. Śmiertelna powaga czy raczej dystans i humor - z jakim nastawieniem powinniśmy pochylić się nad Pana pracami? - Niech to zadzieje się samo. Wystawiając prace zawsze zastawiam pewne pułapki na tych, którzy zbyt poważnie chcą traktować niektóre tematy. I odwrotnie, pułapki czekają też na tych, co trywializują problemy. Mam jednak nadzieję, że wszystkie wysta-

wiane prace uczą otwartej i niejednoznacznej postawy, do której wciąż trzeba wracać, bo pozwala na uśmiech, ale i na refleksję. Kurator Stanisław Ruksza, określił Pana mianem „kolekcjonera wrażeń” i „egzystencjalnym performerem”. Rzeczywiście tak się Pan czuję? - Tak, w pewnym sensie tak i właśnie to chciałbym pokazać podczas mojego wykładu w Trafo 5 marca. Opowiem o moich artystycznych idolach o słowackim artyście konceptualnym Julius Koller, o francuskim artyście z kręgu nowego realizmu Raymond Hains i polskim artyście Ryszardzie Waśko, działającym m.in. w obszarze filmu i fotografii eksperymentalnej, pojawią się też informacje o nieco mniej znanym Johnie Braxtonie. Wszyscy ci artyści, byli moimi przyjaciółmi, z którymi wielokrotnie miałem okazję wystawiać swoje prace. Oni, podobnie jak ja, swoimi działaniami tworzyli egzystencjalne performance. Często włączałem się w nie wychodząc z nimi choćby na spacer po mieście czy po kulturze. Później wyłuskiwałem z tych wyjść zjawiska, które warto było prezentować. Ale o tym opowiem podczas wykładu.


| MUZYKA |

Jazz comes to you!

Już tyle razy słyszałeś, że jazz jest trudny, że prawie w to uwierzyłeś? Podczas marcowych koncertów festiwalu Szczecin Jazz zmienisz zdanie. Laureaci ankiety Jazz Top magazynu Jazz Forum z formacją EABS na czele i gościnnym udziałem wokalistki Pauliny Przybysz, a także amerykańskiego trębacza Keyona Harrolda i saksofonisty Sylwestra Ostrowskiego przygotowali repertuar, który znajdzie drogę do każdego, nawet niewprawionego, ucha. 1. Zacznijmy od Szczecina 19 marca, o g. 19. w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, zaprezentują się laureaci aż 10 kategorii ankiety czytelników Jazz Forum 2019. Sceną zawładną m.in. saksofonista Maciej Obara, występując z pianistką Kasią Pietrzko. Ffenomenalna wokalistka Dorota Miśkiewicz z pierwszą gitarą jazzową Rzeczpospolitej Marekiem Napiórkowskim. A także kwartet najlepszego skrzypka Adama Bałdycha. Wielki finał będzie jednak należał do wrocławskiej formacji EABS, niepodważalnych mistrzów wśród Zespołów Elektrycznych. W Szczecinie u ich boku gościnnie wystąpią amerykański trębacz Keyon Harrold i nasz saksofonista Sylwester Ostrowski. To jednak nie koniec. 2. Przystanek Stargard Już następnego dnia Szczecin Jazz wyruszy z ekspansją na inne miasta Pomorza Zachodniego, a pierwszy przystanek zrobi sobie w Stargardzie! Sceną Stargardzkiego Centrum Kultury 20 marca o g. 18. zawładnie formacja EABS wspólnie z Pauliną Przybysz. Razem zaprezentują utwory zadedykowane twórczości Krzysztofa Komedy. - Nie chcę wszystkiego zdradzać, ale na pewno pojawię się w dwóch utworach - mówi Paulina Przybysz. - Zespół EABS nie jest mi obcy. Nasza historia zaczęła się ładnych parę lat temu. Chłopaki zaprosili mnie na improwizowaną sesję podczas otwarcia dziedzińca Domu Kultury w Lublinie. Bez żadnej próby dałam się wciągnąć na scenę. Część kawałków pochodziła z mojego repertuaru, więc je znałam... ale i tak było to totalne jam session (śmiech). Myślę, że występ był udany, bo kiedy zeszłam ze sceny, ludzie zatrzymywali mnie i pytali - a gdzie można dostać płytę

z tymi utworami? Wiele wskazuje na to, że nadchodzące koncerty będą miały tę samą aurę. 3. Stacja Świnoujście Czy po stargardzkim koncercie można sobie wymarzyć lepszy sposób na przywitanie wiosny, niż udział w świnoujskim koncercie w Świnoujskim Domu Kultury 21 marca o g. 18? Pewnie, że nie! Tu również scena będzie należała do EABS, Pauliny Przybysz i twórczości Krzysztofa Komedy. - Każdy nasz występ jest inny, nawet jeśli gramy ten sam repertuar - zapewnia Marek Pędziwiatr, EABS. - Po zejściu ze sceny, ludzie często dziwią się i pytają nas graliście nowe utwory? A to były po prostu nowe aranżacje. Myślę, że z Pauliną w Świnoujściu też damy się temu ponieść. Ten koncert jest również ważny z innego powodu. - Świnoujście to moje rodzinne miasto - wyjawia Marek Pędziwiatr. - To właśnie tam stawiałem pierwsze muzyczne kroki. Najpierw w Klubie Teatralna, później w Jazz Clubie Central’a, który przeistoczył się w Jazz Club Scena. Do tego przez 4 lata sprawowałem funkcję kierownika muzycznego Festiwalu Fama w Domu Kultury, a jako dziecko chodziłem tam do szkoły muzycznej. Ze Świnoujściem wciąż wiele mnie łączy. Liczę, że na nasz koncert przyjdzie moja rodzina, starzy znajomi i koledzy z zespołu Ludojad. Jeśli mam być szczery ten występ jest większym wyzwaniem, niż granie na najważniejszych scenach świata.

Projekt jest objęty mecenatem Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego, organizowany w ramach ustanowionego przez Sejmik Województwa Roku 75-lecia Polskiego Pomorza Zachodniego.

50


#reklama


| KULINARIA |

Na początku było… śniadanie! Śniadanie to podstawa, ale nie dla wszystkich. Według badań, Polacy coraz mniej chętniej sięgają rano po posiłek. Tyle w teorii. W praktyce o 8 proc. spadła liczba osób regularnie jedzących poranny posiłek. AUTOR OSKAR MASTERNAK

W 2019 roku 60 proc. respondentów zadeklarowało, że regularnie (prawie codziennie) jada śniadania. To o 8 proc. mniej niż w roku 2018. Eksperci są zgodni co do jednego, pomijanie śniadania spowodowane jest coraz szybszym tempem życia. Brak czasu staje się podstawową wymówką do tego, by go nie jeść lub jeść w biegu i bez większego zastanowienia nad jego składem. W efekcie zaniedbujemy własne zdrowie i dobre samopoczucie, mimo że większość z nas ma choćby ogólną świadomość, co do zdrowego sposobu odżywiania, w tym ważnej roli tego posiłku. Chętnie mówimy o zdrowym trybie życia, bo to obecnie jeden z najmodniejszych tematów. Lubimy np. pokazywać zdjęcia pięknie skomponowanych dań na portalach społecznościowych. Niestety, to głównie deklaracje, a dobrze skomponowane śniadanie ma niebagatelne znaczenie dla zdrowia i dobrego samopoczucia. To ono zapewnia nam energię na najważniejsze godziny naszego szkolnego i pracowniczego dnia, a także porcję witamin i składników mineralnych. Jeśli chcemy wiedzieć, jak powinno wyglądać, wystarczy spojrzeć na Piramidę Zdrowego Żywienia i Aktywności Fizycznej, opublikowaną przez Instytut Żywności i Żywienia (IŻŻ). Nie powinno w nim zabraknąć, będących zaraz po ruchu podstawą piramidy, warzyw i owoców. Eksperci rekomendują, aby w ciągu dnia spożywać ich co najmniej 400 gram, w pięciu porcjach. Można przygotować prostą sałatkę, ale także warto mieć na uwadze, że jedną z porcji warzyw lub owoców może być szklanka (ok 200 ml) soku. Zatem dobrym pomysłem na zdrowe śniadanie będzie np. miska płat-

52

ków zbożowych z mlekiem czy jogurtem i orzechami albo kanapka z pełnoziarnistego pieczywa z pomidorem, serem czy chudą wędliną, a do tego właśnie szklanka soku.

Kilka łyków statystyki Jemy w kuchni, salonie, w łóżku, a nawet… w samochodzie. Co warto wiedzieć o porannych zwyczajach żywieniowych w polskich domach? Dla zdecydowanej większości Polaków śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Uważa tak 88 procent naszych rodaków. 57 procent osób codziennie spożywa śniadania w domu, a 27 procent deklaruje, że pierwszy posiłek je w domu tylko w weekendy i dni wolne od pracy – wtedy, gdy można poświęcić więcej czasu na jego przygotowanie. Nasze zwyczaje śniadaniowe różnią się w poszczególnych częściach tygodnia. W dni pracujące na przygotowanie i zjedzenie śniadania nie poświęcamy więcej niż 20 minut. W weekendy na przygotowanie i jedzenie przeznaczamy średnio ponad 10 minut więcej niż w dni pracujące. Większość Polaków je śniadania samotnie. Jeśli jemy poza domem, wówczas pierwszy posiłek spożywamy ze współpracownikami. W dni pracujące śniadaniujemy w kuchni, w weekendy wybieramy wygodniejszą opcję na kanapie. Co ciekawe, sporo osób deklaruje, że w dni pracujące zdarza im się jeść śniadanie w samochodzie, w drodze do pracy, lub – po prostu – „w biegu”. Na śniadanie zjadamy średnio 459 kalorii. Większość wybiera pieczywo, pozostali jajka i wędliny. Co ciekawe, nie kawa (46%), ale herbata (58%) jest najczę-

ściej wybieranym napojem, od którego zaczynamy dzień. 27 proc. ankietowanych dzień rozpoczyna od szklanki wody. Poranny posiłek pomaga zadbać o szybszy metabolizm, mniejszą tendencję do tycia, wyższy poziom energii do działania i lepszą sprawność umysłową, co jest ważne nie tylko w przypadku dzieci, ale wszystkich osób pracujących. Choć istnieją wyniki badań wskazujące na to, że opóźniając lub wręcz omijając śniadanie można „zaoszczędzić” sporo kalorii w ciągu dnia, nawyk ten nie jest wcale zdrowy. Takie działanie wiąże się z konsekwencjami opóźnionymi nawet o dekady. Dlaczego? Pierwszy posiłek stymuluje metabolizm, który na początku dnia działa na pełnych obrotach. Nie dostarczając sobie zastrzyku energii, sprawiamy, że tempo przemiany materii jest niższe, a wraz z nim – liczba spalanych kalorii (i poziom życiowej energii). Zwiększa to tendencję do tycia. Śniadanie jest niezbędne, by odciążyć wątrobę. Organ ten nie tylko oczyszcza organizm ze szkodliwych związków czy wytwarza żółć i czynniki krzepnięcia krwi. Gdy śpimy, produkuje potrzebną nam glukozę i wodę. Jeżeli po przebudzeniu nie dostarczymy sobie energii, będzie musiała w dalszym ciągu ciężko pracować, zamiast zgodnie z cyklem swojej aktywności (biorytmem) zająć się detoksykacją organizmu. Z czasem prowadzi to do osłabienia jej funkcji i niedomagań. Według badań, taka eksploatacja tego narządu może trwać ponad 7 lat, zanim pojawią się objawy chorobowe. Dochodzi również do zaburzeń pracy trzustki, a konsekwencją jest m.in. insulinooporność, otyłość brzuszna, hipercholesterolemia,


MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

53


a z czasem poważniejsze skutki zaburzeń metabolicznych, takie jak cukrzyca czy choroby sercowo-naczyniowe. Poranny głód z braku śniadania uruchamia mechanizmy magazynowania kalorii i nasila apetyt w drugiej połowie dnia, czyli wtedy, gdy nasza zdolność (i możliwość związana z poziomem aktywności) do ich spalania jest ograniczona.

Na śniadanie do restauracji Obserwując lokalny rynek, łatwo zauważyć, że wiele restauracji, kawiarni, a nawet piekarni wprowadziło do swojej oferty śniadania. - Wynika to w dużej mierze z potrzeb naszych klientów. Zauważyliśmy, że coraz częściej poszukiwane są propozycje, które mogą pełnić funkcję szybkiego śniadania lub przekąski. W naszych sklepach od dawna dostępne są przygotowywane na miejscu kanapki, świeże sałatki czy gorące przekąski. W Domu Chleba zdecydowaliśmy się rozszerzyć ofertę o menu typowo śniadaniowe, o które również pytali nasi klienci, co w dużej mierze związane jest również z lokalizacją tego konkretnego puntu, bliskiej odległości od dworca i hoteli. W menu śniadaniowym i lunchowym mamy kilkanaście bardzo różnorodnych

54

pozycji. Menu staraliśmy się opierać na najpopularniejszych daniach śniadaniowych, dlatego królują w nich jajecznice, naleśniki czy omlety (wszystkie przygotowywane na bazie jajek od kur z wolnego wybiegu). Znajdą się jednak również bardziej wymyślne propozycje, jak np. domowy burger z sosami, które przygotowujemy na miejscu czy sałatka chlebowa na bazie chleba pełnoziarnistego, tuńczyka, awokado, czerwonej fasoli i jajka w koszulce - mówi Agnieszka Dominiak, dyrektor sklepów Asprod. Podobną decyzję kilka lat temu podjęli właściciele jednej z kawiarni znajdującej się w centrum miasta. W swojej ofercie, oprócz parzonej na kilkanaście sposobów kawy i ciast, są też śniadania. - Działamy w ścisłym centrum. Wielu naszych klientów „wpada” do nas po kawę na wynos. Odpowiadając na ich potrzeby, wprowadziliśmy kilka rodzajów kanapek i owsianki. Wszystkie nasze propozycje śniadaniowe rozchodzą się w kilkadziesiąt minut zaraz po otwarciu - mówi pani Joanna.

Co kraj, to obyczaj Tradycyjna kuchnia to także śniadanie.

W wielu krajach różni się ono od siebie. Chyba najbardziej zaskakującym pierwszym posiłkiem dnia jest typowe śniadanie angielskie, opierające się na tłustych, smażonych potrawach. O świcie na talerzu Anglika ląduje smażone jajko, bekon, parówki, fasolka w sosie pomidorowym. Śniadanie angielskie to efekt klęsk głodowych w dawnej Anglii. Rolnicy wstający o poranku do pracy w polu mieli możliwość jedzenia zazwyczaj tylko jednego ciepłego i obfitego posiłku dziennie. Śniadanie obfitujące w tłuszcz i kalorie miało być dla nich źródłem energii aż do wieczora, kiedy to wracali do domu aby spożyć wieczorny posiłek. Na przeciwnym biegunie znajduje się lekkie i zdrowe śniadanie śródziemnomorskie, bogate w sałatki, owoce, warzywa, świeżo wyciskane soki. Mieszkańcy basenu Morza Śródziemnego rano rozkoszują się także tostami, mocną kawą i owocami morza. Prawdziwą ucztą dla podniebienia jest śniadanie Francuzów pachnące, aromatyczne i delikatne. Podstawą są świeże rogaliki, czyli croisanty lub chrupiąca bagietka. Pieczywo lekko posmarowane jest masłem i słodką konfiturą. Do tego obowiązkowo kawa z dużą ilością spienionego mleka - caffe au lait. Ale swoje przyzwyczajenia śniadaniowe mają także inni mieszkańcy Europy. Wiele zależy oczywiście od klimatu danego kraju. W miejscach, gdzie temperatury są wysokie, je się zwykle mniej i lżej. Włosi na śniadanie wybierają zazwyczaj tylko czarne espresso, zwykle z jakąś słodką przekąską, na przykład w formie ciastka. Rosjanie zupełnie inaczej. Ich początek dnia zwykle obfituje w wędliny, nie brakuje salcesonu czy smalcu, a na talerzach bywa dużo pieczywa

24 kwietnia obchodzony jest Europejski Dzień Śniadania.


#reklama


| KULINARIA |

#reklama

Zapraszamy do piekarni z ofertą gastronomiczną W Piekarni Ormiańsko Gruzińskiej przy Wojska Polskiego 5 (naprzeciwko kina Pionier) tworzymy miejsce codziennych spotkań, pełne dobrego smaku, o który dbają nasi wyszkoleni piekarze. Nasze dania powstają według oryginalnych przepisów. Udowadniamy, że dobre jedzenie wcale nie musi być drogie. W naszych lokalach można obserwować każdy etap procesu powstawania naszych wyrobów, od zagniecenia ciasta po pieczenie i podanie. Wiemy, że na doskonały efekt końcowy składają się odpowiednie proporcje, staranne i sprawdzone połączenia smakowe oraz świeże składniki najwyższej jakości. Do każdego dania można będzie dopasować orientalne piwo, wino, kawę lub herbatę. Dania można zamawiać na miejscu oraz z dowozem do domu lub pracy za pomocą aplikacji pyszne.pl.. Wypieków piekarni Marukyan można również spróbować w Szczecinie przy al. Niepodległości 28, na ryneczku Pogodno, na rynku Manhattan oraz w Galerii Hosso w Policach.

56


#reklama

Szczecińska interpretacja kuchni śródziemnomorskiej w najlepszym wydaniu! Odwiedź restaurację i skosztuj bestsellerów. Pizza Prometeusz, Królewskie Risotto Reale, Włoskie Frytki w kompozycji ziół, orzeźwiająca Sałatka Andromeda oraz legendarna Pasta Nord. Dania można zamawiać na miejscu oraz na wynos z dowozem do domu.

Perseusz Ristorante - Warszewo, Rostocka 110A | www.perseusz-szczecin.pl


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Spacer śladami przeszłości Nie ma nic gorszego od robienia tego, czego się nie lubi - z takiego założenia wyszła Monika Szymanik po czym zakasała rękawy, wzięła aparat i ruszyła w miasto. Nie minęło sporo czasu jak wróciła z gotową książką o Szczecinie i jego architektonicznych tajemnicach. „Kamienica w lesie” to jednak nie akademickie dzieło, a efekt ciężkiej pracy pasjonatki. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ, MONIKA SZYMANIK

Podobno zanim to wszystko się zaczęło, była Pani „szczęśliwą kurą domową”. Co sprawiło, że postanowiła Pani ruszyć w miasto? - Proza życia. Trzy lata temu kupiliśmy z mężem dom Joanny i Jana Kulmów w Strumianach. Wzięliśmy go na kredyt, który po pewnym czasie okazał się sporym obciążeniem dla naszego budżetu. Mąż zdecydował, że jeśli chcemy zachować dom w Strumianach i nasze mieszkanie przy św. Wojciecha w Szczecinie, muszę porzucić życie „kury domowej” i pójść do pracy. Pomyślałam, że skoro jestem już po 40. i nie mam aż tylu możliwości przed sobą, to zanim podejmę etatową pracę, spróbuję zająć się czymś związanym z moją pasją. Mąż dał mi rok na realizację tego planu, a ja od razu pomyślałam o napisaniu książki o przedwojennych „pozostałościach” Szczecina. Początkowo miała to być opowieść o kamienicy przy ulicy św. Wojciecha i jej mieszkańcach, ale im głębiej wchodziłam w miasto, tym bardziej docierało do mnie, że pierwsza książka powinna być o tym wszystkim, co zachwyciło mnie w Śródmieściu, nie tylko o jednym miejscu. Skąd Pani wiedziała, że to się uda, że ktokolwiek zainteresuje się tym pomysłem?- Nie wiedziałam, dlatego postanowiłam dowiedzieć się tego przez media społecznościowe (uśmiech). Koleżanka pokazała mi zdjęcia, które jej brat robi telefonem. Były piękne! Od razu stwierdziłam, że chciałabym taki sam telefon, bo do tej pory miałam „przedpotopowy” (śmiech). Wymieniłam komórkę i założyłam konto na Instagramie, cho-

58

ciaż wcześniej zupełnie nie korzystałam z aplikacji. Zaczęłam chodzić na spacery, wyszukiwać ciekawe miejsca i tak to się potoczyło. Zachwyt Śródmieściem pojawił się od razu? Kamienicy przy św. Wojciecha łatwo dać się oczarować, ale budynkom przy Piastów, Pocztowej czy Krzywoustego raczej trzeba dać trochę czasu. - Zachwyt narastał we mnie latami, tak samo jak chęć napisania tej książki. Wspomniała pani o ulicy Krzywoustego - mieszkaliśmy tam przez kilka lat, więc doskonale znam tę przestrzeń. Kamienica na św. Wojciecha jest piękna, ale nie jest doskonała. Powiedziałabym raczej, że jest dobrze zachowana. I właśnie dlatego mnie tak zachwyca. Być może to takie moje wariactwo, że dla mnie w budynku najważniejsza jest widoczność śladów przeszłości. Kamienice odrestaurowane „po nowemu” nie są w stanie mnie zatrzymać, bo to właśnie te zaniedbane kryją w sobie największy urok. Urok wystarczył, żeby zacząć działać czy potrzebna była też wiedza historyczna, artystyczna, może architektoniczna? - Przy każdej okazji podkreślam, że jestem zupełnym amatorem w temacie architektury. Nie jestem ani historykiem, ani architektem, ani nawet fotografem czy przewodnikiem miejskim. Chociaż w lutym zaproponowano mi oprowadzanie wycieczki po naszym mieście. Jednak nigdy nie przygotowywałam się profesjonalnie do tego, czym dziś się zajmuję. Dla mnie najważniejsza jest szczerość, autentyczność... Nie będę udawać, że jestem

historykiem, albo że znam się na architekturze. Po prostu zachwycam się otoczeniem, tak jak może się nim zachwycić każdy jeden mieszkaniec. Na rynku jest wiele specjalistycznych i niesamowicie fascynujących publikacji o Szczecinie. Mimo to ma Pani dużo do powiedzenia. Dysponuje Pani wiedzą na temat poszczególnych kamienic, której nie ma każdy jeden mieszkaniec Szczecina. - Bo kiedy już coś mnie zachwyci, to zaczynam drążyć. Czasem zobaczę coś przez przypadek, zatrzymam się i szukam wszelkich dostępnych informacji na ten temat. Kiedy publikuję zdjęcia na Instagramie, zawsze staram się zostawiać dokładne adresy wybranych miejsc. W ten sposób mogę odkryć kolejne ciekawostki, ale też zbudować więź z tą przestrzenią. Do tego moi odbiorcy mogą tam po prostu pójść, nie muszą szukać. A Pani zdarza się szukać konkretnych miejsc? Czy cała galeria opiera się na przypadku i zachwycie? - Miejsca, na które trafiam przypadkiem, zawsze cieszą i zadziwiają najbardziej. Doskonałym przykładem jest prześwit bramowy przy Alei Jana Pawła II nr 42. Sklepienie jest tam absolutnie niesamowite, bardzo nietypowe jak na kamienicę. Oczywiście, odkąd działa mój Instagram dostaję dużo wiadomości z nowymi adresami, z sugestiami miejsc, które powinnam odwiedzić czy zapytaniami o radę. Jednak przyznam, że kiedy wiem czego się spodziewać, to odkrycie nie cieszy tak, jak kiedy dzieje się przypadkiem. Od spacerów przez Instagram dotar-


| ROZMOWA MIESIĄCA |

ła Pani do druku książki „Kamienica w lesie”. Jak czytamy na Pani stronie - dochód ze sprzedaży jest przeznaczony na przywrócenie do życia wyjątkowej, „stareńkiej” przestrzeni przy ul. Pocztowej 19. Co to dokładnie za przestrzeń? - Przyznam, że wciąż brakuje mi tego „jednego” słowa na określenie tej przestrzeni. Na pewno będzie to miejsce, w którym będę czekać na gości ze swoją książką, a także innymi książkami szczecińskich autorów. Na miejscu chciałabym też nawiązać do działalności Joanny Kulmowej, która niestety jest trochę zapomniana. Oczywiście, będzie też można napić się kawy i zjeść kawałek ciasta. Poza tym myślałam o prezentowaniu zdjęć, nie tylko moich, ale i tych przedwojennego Szczecina. Chciałabym też, żeby na miejscu były lampy pana Lecha Turkowskiego z pracowni przy ulicy Bohaterów Getta Warszawskiego i żeby regularnie organizować tam spotkania z ciekawymi ludźmi z naszego miasta… Mam wiele pomysłów, bo przede wszystkim zależy mi, aby ta przestrzeń żyła, żeby pojawiali się w niej twórcy, artyści, wszystkie osoby z Instagrama, które poznałam. Po prostu chciałabym, aby to było takie nasze miejsce. Czyli to będzie taki trochę otwarty dom artystyczny? - W sumie… Tak! Można tak powiedzieć, bo nie będzie to tylko ka-

wiarnia czy tylko księgarnia. Na razie trwa remont. Postawiła Pani na szkołę konserwacji, która mówi, że należy odtwarzać czy tę, którą głosi, aby odbudowywać i dobudowywać nowe rzeczy do tych starych? - Prace nad remontem koordynuje architekt i rzeczywiście był taki moment, kiedy trzeba było się zdecydować na konkretny kierunek. Padła nawet propozycja, żeby domalować zniszczone płytki na ścianie, ale ten pomysł był tak niespójny z tym, co we mnie siedzi, że powiedziałam - nie. Chcę wszystkie zostawić tak jak jest. Dotyczy to też posadzki, na której wyraźnie widać ślad miejsca, w którym dawniej stała lada rzeźnika czy zamurowanych kiedyś drzwi. Ta przestrzeń właśnie tak żyła, taki był jej los. Nie będziemy tego zamalowywać, przebudowywać i zmie-

nić. Przez chwilę mieliśmy pomysł, żeby dostać się do tynku i odkryć przedwojenną cegłę. Niestety, jest to niemożliwe, bo mogą runąć płytki, a one są dla mnie priorytetem. Wspomniała Pani, że w tym miejscu działał rzeźnik… Skąd Pani to wie? - Byłam w archiwum przy św. Wojciecha, widziałam plany zagospodarowania tego miejsca oraz plany architektoniczne budynku. Poza tym nie trzeba być wielkim znawcą, żeby to wiedzieć (uśmiech). Jeśli ktokolwiek widział wcześniej przedwojenny punkt rzeźniczy, to od razu zwróci uwagę na bardzo charakterystyczne płytki, które tam zostały. Tylko gdzie w tym wszystkim odnaleźć ten tytułowy las? - Tytułowy las to oczywiście mój dom w Strumianach, bo gdyby

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

59


| ROZMOWA MIESIĄCA |

nie on, to książka pewnie by nie powstała. Zamysł był taki, żeby pokazać dwa różne światy, bo przecież to, że kocham miasto nie znaczy, że nie kocham wsi. Co prawda nigdy wcześniej nie myśleliśmy z mężem, że będziemy żyć na przedmieściach, a już na pewno nie na skraju lasu, ale kiedy zobaczyłam ten dom, wiedziałam, że to moje miejsce. Chciałam pokazać innym, że nie zawsze trzeba wybierać między jednym a drugim. A nie zazdrości Pani innym miastom? Berlin, Wrocław, tam stare kamienice w centrum i budynki na przedmieściach mają się znacznie lepiej, niż u nas. Według mnie porównywanie Berlina do Szczecina nie ma sensu. Może i po wojnie możliwości finansowe Berlina Wschodniego nie były takie, jak Zachodniego,

60

ale jednak w ludziach była silna potrzeba ratowania tego, co zostało. W Szczecinie tej potrzeby nie było, nie było nawet za dużej akceptacji na to, co zostało. Jednak nie brałabym tego za coś negatywnego, bo w pewien sposób stworzyliśmy przestrzeń wyjątkową. Jeśli chodzi o Wrocław, to rzeczywiście sytuacja naszego miasta była podobna. Osoby, które się osiedliły, zmagały się traumą, przez wiele lat nie były pewne granic, w których żyją. To, co zostało w mieście, traktowały jako niemieckie, nie polskie. Rozbierano budynki, zamalowywano freski, w piecach palono dawnymi, zabytkowymi szyldami. Nie da się tego porównać do sytuacji innych miast, ale też nie ma co załamywać rąk. Inaczej być nie mogło, trzeba to zaakceptować. A co z nowymi budynkami? Co Pani my-

śli, patrząc na wyrastające w centrum szklane biurowce?- Jeśli chodzi o wyremontowane nowoczesne zabudowania, to pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to biurowiec Posejdon. Nie ukrywam, że trochę musiałam się do niego przyzwyczaić, ale rozumiem, że musimy iść do przodu (uśmiech). Może tylko gdyby to ode mnie zależało, to chyba zostawiłabym front biurowca od strony al. Wyzwolenia w tym starym stylu. Obecny charakter budynku jest dla mnie trochę za bardzo nowoczesny. Ale nie ma tego złego! Cieszę się, że chociaż neon z logo jest w stylu retro i nawiązuje do historii budynku. Zawsze staram się szukać pozytywów, szkoda mi życiowej energii na narzekanie.


#reklama

Profesjonaliści na rynku nieruchomości w Szczecinie Elegancka i klasyczna z pierwszej ręki, a może surowa i minimalistyczna z drugiej? Postawmy sprawę jasno, stojąc przed wyborem nieruchomości najlepiej zapytać o radę profesjonalistów. A po czym ich poznać? Dobry agent nieruchomości to jednocześnie doradca, rzeczoznawca, prawnik, mediator, sprzedawca, a nawet architekt i psycholog. Dzięki temu klient może liczyć nie tylko na wsparcie w formalnościach, ale też na pomoc w uregulowaniu stanu prawnego mieszkania, wsparcie techniczne czy przeprowadzenie mediacji z dotychczasowymi właścicielami. Takie doświadczenie zdobywa się z czasem, stąd też staż biura nieruchomości na rynku jest tak istotny. - Jako pośrednicy i doradcy działamy już od 20 lat - mówi Krzysztof Makowski, właściciel Elite Nieruchomości, Szczecin. - Oferujemy nie tylko profesjonalne i kompleksowe usługi w zakresie pośrednictwa w obrocie nieruchomościami, ale przede wszystkim gwarantujemy doskonałą znajomość lokalnego rynku, korzystne warunki współpracy, doradztwo kredytowe oraz bezpieczeństwo transakcji. Bezpieczeństwo, jest tu słowem kluczowym, ponieważ mowa o transakcji kupna lub sprzedaży nieruchomości, którą więk-

Krzysztof Makowski (właściciel) krzysztof@elite.nieruchomosci.pl Licencja nr 9358

szość ludzi przeprowadza tylko raz, czasem dwa razy w życiu. Na jej drodze, szczególnie w przypadku rynku wtórnego, czyli nieruchomości z drugiej ręki, czai się wiele pułapek, na które trzeba uważać. Agent nieruchomości zdejmuje ten obowiązek z ramion klienta, zastępując go spokojem i możliwością skupienia się na własnych potrzebach. A te bywają nieprzewidywalne. - Najważniejsze dla nas jest właściwe rozpoznanie potrzeb inwestora - wyjaśnia Krzysztof Makowski, właściciel Elite Nieruchomości, Szczecin. - Dłuższa rozmowa jest punktem wyjścia. Zdarza się, że w jej trakcie klient potrafi kilka razy zmienić zamysł co do metrażu nieruchomości, liczby pokoi czy nawet lokalizacji. Naszym zadaniem jest wskazanie aspektów, o których sam może nie wiedzieć oraz rozwianie wszelkich wątpliwości. Bo jeśli takie są, należy szukać dalej. W przypadku Elite Nieruchomości dotyczy to nie tylko inwestycji w mieszkanie lub dom, ale też innych kategorii nieruchomości lokalowych, budynkowych i gruntowych, takich jak działki, nieruchomości przemysłowe, komercyjne czy rekreacyjne i rolne w całym województwie zachodniopomorskim. Oczywiście, usługi agencji nieruchomości działają też w drugą stronę. Sprzedający może liczyć nie tylko na wsparcie pośrednika w formalnościach oraz negocjacjach ceny, ale też na doskonałą promocję wystawianej nieruchomości. - Dzięki naszemu doświadczeniu jesteśmy w stanie precyzyjnie trafić do grupy potencjalnych inwestorów - dodaje, Krzysztof Makowski, właściciel Elite Nieruchomości, Szczecin. - Działamy szybko i efektywnie, nasi klienci to cenią. Ponadto, jako agencja, kupujemy nieruchomości za gotówkę, również te zadłużone. Po więcej informacji, zapraszam do kontaktu.

ELITE NIERUCHOMOŚCI ul. Witkiewicza 45E, 71-123 Szczecin tel. 91 886 91 81, 91 886 91 82 biuro@elite.nieruchomosci.pl

www.elite.nieruchomosci.pl


| PODRÓŻE |

Adwokat dookoła świata Włodzimierz Łyczywek, dziekan Szczecińskiej Izby Adwokackiej i członek Naczelnej Rady Adwokackiej, oprócz spędzania wielu godzin w sądach, pasjami uwielbia podróżować. Właśnie wydał książkę „Podróże od A do Z”. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO WERONIKA ŁYCZYWEK / SEBASTIAN WOŁOSZ

Włochy. Południowy Tyrol rok 2011.

Tajlandia . Krabi, rok 2007 . Phang Nga „Maczuga Jamesa Bonda”, to tu kręcono sceny do „ Człowieka ze złotym pistoletem”.

Sporo osób zastanawia się, dlaczego Włodzimierz Łyczywek, znany szczeciński adwokat pisze książkę o podróżach. Skąd taki pomysł? - Kilka lat temu wyczytałem, że Martyna Wojciechowska, znana polska podróżniczka, odwiedziła 76 krajów świata. Ta informacja mnie zainspirowała. Wziąłem do ręki atlas i zacząłem liczyć, w ilu to ja byłem krajach. I ile wyszło? - Wtedy 118, bo teraz mam już na koncie 146. Ale ten fakt dał mi do myślenia. Zacząłem się zastanawiać, że właściwie mogę na temat swoich podróży coś napisać, bo przecież widziałem znacznie więcej niż słynna polska podróżniczka. Co prawda, różnica między moimi wyprawami a podróżami Martyny Wojciechowskiej jest taka, że ona - z racji swojego zawodu - bardziej dogłębnie zwiedziła te 76 krajów, a ja mogłem jeździć po świecie tylko w wolnym od pracy zawodowej czasie i do tego ja podróżowałem bez sponsorów, za swoje pieniądze. I zacząłeś pisać książkę?- Nie od razu. W Szczecinie od 16 lat wydawane jest czasopismo branżowe, jedyne takie w Polsce, skierowane do prawników - InGremio. Uznałem, że w tym czasopiśmie, w którym roztrząsa się zawiłe prawnicze spory, przydałaby się rubryka trochę lżejsza, taka do poczytania do poduszki. Wymyśliłem to dwa i pół roku temu. I zacząłem bawić się w pisanie. Od razu też wymyśliłem tytuł i klucz. Jaki? - Tytuł to „Podróże od A do Z”, a klucz, że będę raz w miesiącu opisywał kraje na jedną literkę. Policzyłem sobie, że zajmie mi to dwa lata, bo InGremio to miesięcznik, a w alfabecie polskim są 24 litery. Wziąłem się do roboty. Ale po pierwszych moich

62

tekstach redaktor naczelna czasopisma zaczęła mnie strofować, że teksty nie mogą być zbyt długie, bo się do InGremio nie mieszczą. Kazała mi pisać po 15 tysięcy znaków, bo to jest optymalna objętość. Niestety, zawsze przekraczałem tę granicę. Trzeba było skracać teksty? - Czasami, bo przyznam, że nie zawsze mi to się udawało. W tym czasie InGremio stało się czasopismem ogólnopolskim, a Naczelna Rada Adwokacka zaproponowała mi napisanie książki. To pierwsza taka książka wydawana przez prawników, a nie prawnicza i nie polityczna. Tytuł książki to „Podróże od A do Z”. To przewodnik? - Nie, to nie jest przewodnik sensu stricte. Jestem z zamiłowania historykiem i politykiem. Opisując kraje, zawsze sięgałem do ich historii i polityki. Ponadto opisuję swoje wrażenia, przeżycia, ciekawe zdarzenia. Nie miałeś pokusy, aby napisać prawdziwy przewodnik? - Trzeba byłoby się temu w całości poświęcić. Wiem coś o tym, bo mam w domu ponad tysiąc różnych przewodników i wiem jaka to żmudna praca, aby taki stworzyć. Poza tym w dobie internetu wiele informacji zawartych w przewodnikach szybko traci na aktualności. Mam taki przykład. Parę lat temu byłem w Uzbekistanie. W przewodniku wyczytałem, że to biedny, zacofany kraj, bez dróg, gdzie nie ma możliwości nawet wymiany pieniędzy. Na miejscu okazało się zupełnie coś innego. Przewodnik powstał zaledwie pięć lat przed moją podróżą. To jak opisujesz poszczególne kraje? - Z każdej podróży mam małe archiwum. Zbieram bilety wstępu do muzeów, na różne wy-


| PODRÓŻE |

Francja- Paryż 2010. Najsłynniejszy kabaret na świecie Mulin Rouge, a w nim rewelacyjna rewia La Ferier.

Peru- Machu Picchu, rok 2007.Najlepiej zachowane miasto Inków, do którego nie tak łatwo było się dostać.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

63


| PODRÓŻE |

na swoim koncie sporo. Wiem, że jest parę osób na świecie, które odwiedziły wszystkie 200 krajów świata. W tej chwili zwiedzanie świata jest twoją pasją. Jak to się zaczęło?

stawy, mapy, foldery. To powoduje, że kiedy zabieram się do opisywania jakiegoś kraju, wyciągam te wszystkie pamiątki, a tam okazuje się, że jest całe mnóstwo informacji. To ogromna radość w ten sposób pamięcią wracać do wakacji - Oczywiście, że jest to przyjemne, ale pisanie książki już nie. Okazało się to bardzo ciężką pracą. W pewnym momencie musiałem pisać codziennie, a każde przytoczone nazwisko, każdą nazwę czy fakt historyczny dokładnie sprawdzić. „Podróże od A do Z” to taki twój krótki opis krajów na każdą literę. Czy jak zabrałeś się do pisania brakowało ci kraju na jakąś literę? - Zabrakło mi kraju na literę O. Jest tylko jeden taki kraj, Oman. Co zrobiłem? Zabrałem żonę z ośmiomiesięczną córką i pojechaliśmy do Omanu. Na miejscu żona z córką zostały na parę dni w kurorcie na południu, a ja z przyjaciółmi wybrałem się ponad tysiąc kilometrów do stolicy kraju, a stamtąd na pustynię. To była fascynująca podróż. Oman mnie zaskoczył. Jest bogaty i przyjazny. Byłem tym zaskoczony. Obejrzałeś 146 krajów, który z nich był dla ciebie najciekawszy? - Trudno powiedzieć. Ale poleciłbym Brazylię i Rio de Janeiro. Dwa razy byłem tam w czasie karnawału. I śmiało mogę powiedzieć, że warto zobaczyć fiestę w Rio. Sami Brazylijczycy mówią, że pan Bóg przez siedem dni stworzył świat, a w ósmy Rio. Coś w tym jest. Miasto jest piękne, wręcz bajkowe. Takiej panoramy nigdzie się nie zobaczy. Miasto ma ponad 15 milionów mieszkańców. Warto też zobaczyć Kapsztad z cudnymi zatokami, na pograniczu dwóch oceanów. Zachwycony byłem też Nepalem. Drugi czy trzeci raz już nie pojadę w rejony, gdzie kiedyś byłem, bo nie starczy mi życia. Chcę „zdobywać” nowe. To dokąd się teraz wybierasz? Mam parę miejsc, gdzie chciałbym pojechać, ale uznaliśmy z żoną, że córka musi trochę podrosnąć. Za dwa, trzy lata chciałbym wybrać się do Iranu. Na mojej liście są też Japonia i Filipiny. Najbliższa planowana przeze mnie podróż to Mauritius i Reunion. Na liście ONZ jest 200 krajów. Twój cel to zobaczyć je wszystkie? - Chciałbym, ale nie wiem czy mi się uda. I tak mam już

64

- Jako dziecko byłem krnąbrny i niestety, nie jeździłem z rodzicami. Ale pewnie coś wyniosłem z domu, bo bardzo mnie ciągnął świat. Zaraz po studiach, jak już byłem trochę samodzielny, szybko zacząłem podróżować. Jeździłem samochodem. Nie był najlepszy, ale robiłem wszystko, aby można było nim dostać się do celu podróży. Trochę też w tym pomogło mi to, że byłem społecznikiem - prezesem różnych stowarzyszeń. Mogłem więc dostać rekomendację od różnych instytucji, aby dostać paszport. Zwiedzałem, korzystając z miejsc noclegowych i hoteli nawet jednogwiazdkowych. Jeździłem najtańszymi środkami komunikacji, ale zobaczyłem to, co najważniejsze. Wszystkie muzea, wystawy, byłem w najciekawszych miejscach Europy. Teraz już inaczej zwiedzam, już nie muszę zobaczyć wszystkich atrakcji. Ograniczam się do tych, które są najważniejsze. Wolę poczuć klimat kraju, miasta, miejsca, zwyczajnie usiąść w kawiarni i popatrzeć na mieszkańców, przeczytać miejscową gazetę, pogadać z ludźmi. Dziś uważam, że zwiedzanie świata musi być szczególnie przemyślane. Pewnie zauważyłeś, że niektórzy boją się wyjeżdżać gdzieś dalej, bo nie znają języka. Brak znajomości japońskiego przeszkadza w zwiedzaniu Japonii? - Dobrze znać przynajmniej jeden język. Najlepiej angielski. Choć są wyjątki, bo na przykład we Francji poza hotelami i muzeami po angielsku nie da się dogadać, a na prowincji to nie ma mowy, aby spotkać kogoś, kto płynnie mówi po angielsku. Ale akurat ja znam francuski (śmiech). A co z pieniędzmi? - Wyjazdy, podróże, zwiedzanie, to wszystko rzeczywiście trochę kosztuje, ale przecież nie trzeba zatrzymywać się w hotelach pięciogwiazdkowych. Można lecieć nawet bardzo daleko tańszymi liniami lotniczymi, na miejscu nie trzeba jeść w renomowanych restauracjach. Można korzystać z barów. Nie da się natomiast za bardzo zaoszczędzić na biletach wstępu. Ale zwiedzanie świata za małe pieniądze jest możliwe. Do podróżowania przede wszystkim trzeba mieć chęci, a pieniądze są na drugim planie. Jaki kontynent najbardziej lubisz? - Azję. Azja jest magiczna. Tam się czuje inny sposób patrzenia ludzi na świat. Poza tym lubię też Europę, bo w Europie zawsze jest coś do zobaczenia. We Francji byłem z 20 razy i nigdy mi się tam nie nudzi. Polecam też Saksonię Szwajcarską. To zaledwie trzy godziny drogi od Szczecina, a kraina jest przepiękna. Od jakiego kraju czy miejsca zacząć podróżowanie? - Zacząłbym od Europy. Trzeba zobaczyć te najważniejsze zabytki, być w tych renomowanych muzeach, odwiedzić te słynne uliczki. Jeżeli ktoś nie zna Europy, to określić go można jednym zdaniem: „ma brak podstawowego wykształcenia”. To lepiej zacząć od Paryża czy od Londynu, a może jednak od Madrytu? - Wszędzie trzeba być, ale zacząłbym od Paryża.


#reklama

ul. Santocka 39, Teren SCMB, Szczecin Znajdziesz Nas na facebooku.� facebook.com/snickersworkwearoutlet/


| ZDROWIE i URODA |

Zdrowa, ładna cera Skóra wrażliwa może sprawiać wiele problemów. Jest delikatniejsza i bardziej kapryśna, niż cera sucha. Jak ją pielęgnować, aby wyglądała zdrowo? AUTOR ALICJA TOMCZYK

Cera wrażliwa negatywnie reaguje na czynniki atmosferyczne - wysoką lub niską temperaturę, wiatr czy nadmierne słońce. Skóra bywa wtedy zaczerwieniona, podrażniona, wysuszona, ściągnięta. Gdy zastosujemy niewłaściwe kosmetyki, skóra piecze, swędzi, łuszczy się. Dlaczego mamy cerę wrażliwą? Można ją odziedziczyć po mamie. Albo na nią „zapracować” - poprzez nieodpowiednią pielęgnację czy nadmierne opalanie.

Nie myj twarzy mydłem Skóra wrażliwa wymaga wyjątkowej troski. Trzeba ją pielęgnować specjalnymi, bardzo łagodnymi kosmetykami, które ją ukoją, ochronią i dobrze nawilżą. Taki rodzaj cery niedobrze znosi mycie w bardzo ciepłej wodzie, z użyciem mydła, ponieważ wtedy zmywane są chroniące skórę lipidy. Do mycia cery wrażliwej należy używać specjalnych hipoalergicznych preparatów myjących i oczyszczających. Cera wrażliwa bardzo cierpi, gdy nie jest odpowiednio i często nawilżana. Trzeba jej pomóc w odbudowie bariery hydrolipidowej, dzięki stosowaniu nawilżających kremów o równoczesnym działaniu ochronnym. Kremy do cery wrażliwej muszą też zawierać filtry UVA i UVB chroniące przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. Wybierając kosmetyk, warto zwrócić uwagę, jaki jest jego skład. Skóra wrażliwa nie toleruje kosmetyków z alkoholem,

z kwasami owocowymi, z witaminami A i C. Do tego rodzaju cery nie należy stosować maseczek typu peel-off, czy gruboziarnistych peelingów. W kosmetykach powinno być jak najmniej barwników, konserwantów, czy substancji zapachowych.

Dobroczynne nagietki Zawsze warto szukać informacji, co znajduje się w kremie czy mleczku do cery wrażliwej. W tych preparatach często bywa alantoina, która koi i łagodzi podrażnienia, pobudza regenerację tkanek, przyśpiesza gojenie mikrouszkodzeń skóry, nawilża, wygładza i zmiękcza naskórek. Jest tam także d-pantenol, odpowiadający za prawidłową budowę skóry, nawilżający, działający kojąco, łagodzący podrażnienia i ułatwiający procesy gojenia się skóry. W kosmetykach dla cery wrażliwej można też znaleźć wyciąg z kwiatów nagietka. Ten śliczny kwiatek nie tylko cieszy nasze oczy, gdy kwitnie. Wyciąg z nagietka pomaga w odbudowie naskórka, przyśpiesza gojenie, nawilża, działa antystarzeniowo i przeciwpodrażnieniowo, łagodzi swędzenie. Nagietek od dawna był stosowany w medycynie ludowej do leczenia wrzodów skóry, zainfekowanych ran, wysypki, żylaków, czy zapalenia spojówek.


#reklama

| ZDROWIE i URODA |

Endolifting - technologiczna rewolucja na drodze odmładzania Czas powiedzieć to otwarcie - dla uzyskania doskonałych efektów samo poprawienie napięcia skóry to za mało. Rewolucję w zakresie odmładzania wprowadza Endolifting / SmartLifting 6 NonA (Nd- Yag 1064/532) w oparciu o laser Fotona 4D, laserowa nowość zaprojektowana przez doktora Zbigniewa Matuszewskiego, z autorskiego gabinetu Laser Studio przy ulicy Jagiellońskiej 85. Na czym polega?

To Pana autorski zabieg. Na czym polega jego wyższość nad tradycyjną medycyną estetyczną czy też tą dotychczas znaną? - Pojawianie się coraz mocniejszych laserów na rynku, pozwala nam na wykonywanie coraz nowszych i lepszych zabiegów pod kątem technologicznym przy wykorzystaniu dotychczas znanych długości światła. Endolifting jest doskonałym przykładem tego działania. Uważam, że obecnie to najlepszy zabieg istniejący w medycynie estetycznej. Po pierwsze, jest nieinwazyjny. Wszystkie działania odbywają się na poziomie komórkowym, głęboko w skórze. Dzięki temu pacjent tuż po zabiegu może normalnie funkcjonować i nie zmaga się ze skutkami ubocznymi. Po drugie, Endolifting może być wykonany na każdym rodzaju skóry, w każdym obszarze ciała i praktycznie u każdej osoby powyżej 30 roku życia. Jak wygląda procedura zabiegu? Czy powinniśmy spodziewać się standardowej laseroterapii? - Nie do końca, ponieważ w przypadku zabiegu na twarz zaczynamy od… opracowania jamy ustnej. Od jamy ustnej? To dość nieoczywiste miejsce. Czy to boli? - Dokładnie tak, zaczynamy od jamy ustnej. Jej opracowanie poprawia ukrwienie tkanek oraz mięśni twarzy, a także pobudza komórki do samodzielnego działania. Jak wiemy ukrwienie jest najważniejsze dla prawidłowego funkcjonowania organizmu oraz stymulacji hamowania procesów starzenia. Tym działaniem przygotowujemy sobie pewien rodzaj “rusztowania”, do działań zewnętrznych, które utrwalą efekty Endoliftingu. Uspokoję, że zabieg na śluzówce jest całkowicie bezbolesny,

podobnie jak ten na skórze. Jedyne ograniczenie, jakie się z tym wiąże to brak możliwości spożywania posiłków, słodyczy czy picia gorących napojów przez 2 do 4 godzin, w zależności od obszaru na jakim wykonujemy zabieg. Jak szybko są widoczne efekty? - Tuż po zabiegu następuje spłycenie bruzd nosowo-wargowych i podniesienie skóry w okolicach ust. Automatycznie prostują się też tzw. zmarszczki palacza. Do tego usta stają się pełniejsze, a owal twarzy “idzie” do góry. To zabieg, którym jesteśmy w stanie zastąpić działania z użyciem kwasu hialuronowego, botoksu czy osocza bogatopłytkowego. U pacjentów między 30 a 50 rokiem życia najczęściej wystarczający jest jeden zabieg, u pacjentów dojrzalszych zdarza się, że jest potrzebne wzmocnienie działań Endoliftingu. Są to kwestie bardzo indywidualne. Rezultatami można cieszyć się od 12 do nawet 24 miesięcy. Endolifting odmładza, ale czy to jego jedyne zastosowanie? - Pozostając przy przykładzie działania na twarz - z pomocą Endoliftingu możemy m.in. zredukować tkankę tłuszczową na podbródku, wymodelować okolice żuchwy, napiąć okolice powiek czy pozbyć się przebarwień i blizn. W razie potrzeby zewnętrzną część zabiegu możemy poszerzyć o elementy innych zabiegów z zakresu laseroterapii. Endolifting umożliwia przebudowę wszystkich warstw skóry, gwarantując efekt całkowitej regeneracji oraz wzrostu czynników, które przez wiele miesięcy będą regenerowały skórę pacjenta. Myślę, że nie ma lepszego dowodu na doskonałość tego zabiegu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

67


| ZDROWIE i URODA |

#reklama

Pożegnaj pajączki i przywróć doskonałą jakość cerze w Klinice dr Stachury

Tam gdzie dermatologia łączy się z laseroterapią zaczyna się oferta Kliniki dr Stachury. To jedno z niewielu miejsc w Szczecinie gdzie jednocześnie można uzyskać profesjonalną ocenę stanu skóry oraz przeprowadzić zabiegi z zastosowaniem zaawansowanego technologicznie lasera Cutera Excel V+. Dlaczego warto mieć to na uwadze akurat w marcu? Odpowiedź jest prosta - przełom zimy i wiosny to doskonały moment na laserowe wyeliminowanie problemów naczyniowych oraz skórnych - takich jak pajączki, blizny potrądzikowe, zmarszczki czy przebarwienia. Klinika dr Kamili Stachury działająca przy ulicy Jagiellońskiej 87, to autorski projekt dyplomowanej dermatolog oraz lekarz medycyny estetycznej, który daje pacjentom unikatowe rozwiązania tych problemów dzięki wykorzystaniu urządzenia Cutera Excel V+. Laser stanowi połączenie dwóch precyzyjnych wiązek światła umożliwiających usuwanie czerwonych, brązowych, niebieskich oraz fioletowych przebarwień na twarzy i ciele, a także problemów naczyniowych. Przy pomocy urządzenia można podjąć leczenie ponad 20 schorzeń skórnych, w tym trądziku różowatego, pajączków, żylaków nóg, blizn i przebarwień. Po określeniu indywidualnych parametrów zabiegowych względem niedoskonałości oraz rodzaju skóry specjalista przeprowadza zabieg, który trwa średnio od 10

68

do 30 minut. W większości przypadków do osiągnięcia pełnego efektu wymagany jest jeden lub dwa zabiegi. A to oznacza, że rezultaty następują niemal trzy razy szybciej, niż w przypadku standardowych metod leczenia. Co ważne zabieg laserem Cutera Excel V+ należy do niemal bezbolesnych. W zależności od defektu specjalista stosuje specjalną nakładkę chłodzącą. Innym rozwiązaniem może być zastosowanie znieczulenia miejscowego. Warto też podkreślić, że terapia laserem Cutera to gwarancja pełnego bezpieczeństwa i komfortu podczas zabiegu bowiem laser posiada unikatowy i opatentowany przez amerykańską firmę Cutera system chłodzenia. Jego twórcy zadbali o wyeliminowanie zagrożeń takich jak: oparzenia czy blizny. Bezpośrednio po zabiegu można stosować makijaż i powrócić do codziennych aktywności. Więcej szczegółów można zasięgnąć w Klinice dr Stachury. Zgodnie z filozofią marki pacjent już od pierwszej wizyty jest objęty pełną opieką. Współpracę rozpoczyna konsultacja podczas, której omawiane są potrzeby, oczekiwania i możliwości względem danej osoby. Po ustaleniu szczegółów lekarz buduje specjalny program, który krok po kroku prowadzi pacjenta do osiągnięcia wymarzonych rezultatów.

Klinika Dr Stachura - Twój sposób na piękny wygląd! ul. Jagiellońska 87, Szczecin Tel. +48 535 350 055, biuro@klinikadrstachura.pl www.klinikadrstachura.pl



| ZDROWIE i URODA |

Probiotyki do różnych celów Definicja FAO/WHO mówi, że probiotyki to „żywe drobnoustroje, które podane w odpowiedniej ilości wywierają korzystny wpływ na zdrowie gospodarza”. W potocznym rozumieniu traktuje się je tylko jako dodatek do antybiotykoterapii, na zasadzie transakcji łączonej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że probiotyki dbają o zdrowie „gospodarza” także w innych aspektach. A przecież mogą również uwolnić od wzdęć, zmniejszyć otyłość brzuszną, a nawet poprawić samopoczucie. Kluczem jest przyjmowanie nie ogólnie - probiotyku, a konkretnych szczepów w nim zawartych. go w surowicy krwi. Ten sam probiotyk wpłynął na zmniejszenie sztywności tętnic i poprawę funkcji naczyń krwionośnych. Bakterie na stres

LP299v od zadań specjalnych LP299v to skrót od Lactobacillus plantarum 299v. To szczep, który ma na swoim koncie ponad 50 badań klinicznych, dotyczących m.in. jego zastosowania w zespole jelita nadwrażliwego (IBS), podczas antybiotykoterapii czy w profilaktyce zakażeń wywołanych przez bakterię Clostridium difficile. To szczep, który zajmie się dolegliwościami żołądkowo-jelitowymi: bólami brzucha, biegunkami czy wzdęciami. To jednak nie wszystkie jego zdolności. W ostatnich latach ze Skandynawii dotarły badania, w których wykazano, że szczep pomaga również we wchłanianiu żelaza! Probiotyk po menopauzie

70

Z kolei naukowcy z uniwersytetów medycznych w Poznaniu i Szczecinie wzięli pod lupę kompozycję dziewięciu szczepów, w tym m.in. Lactobacillus brevis W52, Lactococus lactis W58 i Bidobacterium bifidum W23. Ich celem było sprawdzenie, jak bakterie poradzą sobie z problemami otyłych kobiet po menopauzie. Jak się okazało, poradziły sobie całkiem sprawnie, bo w grupie przyjmującej probiotyk zauważono poprawę profilu kardiometabolicznego. Zmniejszyły się takie wskaźniki, jak: obwód pasa oraz ilość tkanki podskórnej, zawartość cholesterolu całkowitego i tzw. złego cholesterolu LDL we krwi, stężenie glukozy, insuliny i indeksu insulinooporności (HOMA-OR), a także zawartość kwasu moczowe-

Są takie dwa szczepy, które – działając razem – mogą zmniejszyć poziom kortyzolu, zwiększyć wytwarzanie serotoniny z tryptofanu, a w konsekwencji polepszyć nastrój, zredukować lęk i stres. Lactobacillus helveticus Rosell-52 i Bifidobacterium longum Rosell-175, bo o nich mowa, należą do grupy tzw. psychobiotyków. To probiotyki, których głównym zadaniem jest poprawa zdrowia psychicznego pacjentów. W jaki sposób bakterie mogą oddziaływać na nasze zachowanie? To dzięki modulacji osi mózgowo-jelitowej. Bakterie biorą udział w syntezie neuroprzekaźników, cytokin i hormonów, którymi stymulują układ nerwowy, immunologiczny i dokrewny. Zasiedlając jelita odpowiednimi bakteriami, możemy liczyć na „lepszy” przepływ informacji. Nastaw się na cel Jak widać, probiotyk probiotykowi nierówny. Szukajmy więc na opakowaniach pełnych nazw zawierających rodzaj, gatunek i literowo-cyfrowe oznaczenie, bo dzięki temu będziemy wiedzieć, czego możemy od danego probiotyku oczekiwać. Dziękujemy za metrytoryczne wsparcie firmie Sanprobi


#reklama


| ZDROWIE i URODA |

#reklama

Kiedy piersi są za duże

Zacznijmy od początku, dlaczego kobiety decydują się na zmniejszenie piersi? - Zmniejszanie biustu to zabieg skierowany przede wszystkim do kobiet zmagających się z gigantomastią, czyli przerostem piersi. Wykonuje się go nie tylko ze względów estetycznych, ale też z uwagi na duży ciężar piersi, który utrudnia codzienne funkcjonowanie. Pacjentki zmagają się m.in. z bólami kręgosłupa, skrzywieniami kręgosłupa, odparzeniami i innymi dolegliwościami skórnymi. Ponadto, gigantomastia często jest połączona z asymetrią, przez co zwykłe sprawy, jak dobór bielizny i odzieży stają się… koszmarem. Pojawia się obniżona samoocena, niechęć do własnego ciała i wyglądu, a nawet wstyd. Czym jest spowodowana gigantomastia? To defekt zapisany w genach? - Powody są różne. Może pojawiać się ona w okresie dojrzewania, czasem przez uwarunkowania genetyczne. Bywa też, że przerost piersi następuje po ciąży, podczas karmienia piersią - kiedy kobieta karmi przede wszystkim jedną piersią. Jesz-

72

cze innym powodem może być leczenie hormonalne, np. do stymulacji in vitro. Każdy przypadek jest inny. Czy dla Pani pacjentek ma znaczenie, że jest Pani kobietą-chirurgiem? Czy dzięki temu łatwiej jest się im otworzyć? - Myślę, że jako kobieta-chirurg rozumiem moje pacjentki oraz to, przez co przechodzą. Na pewno dla wielu z nich jest to istotne, że przychodzą do kobiety. Z pewnością jednak najważniejszy jest wynik operacji. Wiem, że z psychologicznego punktu widzenia, to naprawdę trudny zabieg. O ile powiększenie piersi cieszy, bo poprawia się wygląd, to zmniejszenie piersi cieszy, bo poprawia się jakość życia. I to poprawia w sposób trudny do opisania. Kobieta może wejść do każdego sklepu z bielizną, wskazać na wieszak z biustonoszami i powiedzieć - ten, ten i ten poproszę. Do tego zupełnie bez kompleksów może pokazać się nago swojemu partnerowi. Tę radość trudno porównać z radością po jakimkolwiek innym zabiegu. W takim razie jak wygląda ten zabieg? Opiera się na jednej uniwersalnej meto-

fot. Marzena Kosin

Dla jednych duma, dla innych kompleks - biust. Choć w naszym społeczeństwie utarło się, że “większy znaczy lepszy” to nie zawsze tak jest. Co robić kiedy piersi są za duże, a ich rozmiar utrudnia codzienne funkcjonowanie? Odpowiedzi zasięgnęliśmy u dr Katarzyny Ostrowskiej-Clark z gabinetu Medimel.

dzie czy możliwości są bardziej zindywidualizowane? - Chirurgia wychodzi pacjentkom naprzeciw i oferuje różne sposoby zmniejszania biustu w zależności od przypadku. Te najczęściej stosowane przeprowadza się, m.in. techniką McKissok’a lub Wise’a , gdzie po zabiegu pozostaje blizna przypominająca kotwicę albo techniką Madeleine Lejour, która pozostawia bliznę przypominającą kształt lizaka. Niezależnie od wybranej metody sztuką jest przeniesienie i właściwe umiejscowienie brodawki. Zawsze staram się dobrać odpowiedni płat skórny, na którym przeniosę brodawkę do góry. Najbardziej “lubię” płat górno-przyśrodkowy, ponieważ daje możliwość przeniesienia brodawki nawet kilkanaście centymetrów do góry. Niestety, w przypadku przesunięć powyżej 8 cm występuje większe ryzyko pojawiania się martwicy brodawki. Z tego powodu niektórzy chirurdzy decydują się na jej ścięcie i przeszczepienie w nowe miejsce. Takie działanie można porównać do wolnego przeszczepu skóry. Jest to skuteczne,


#reklama

ale konsekwencją jest zupełny brak czucia w brodawce. Nie jestem orędowniczką tej metody. Jako kobieta, stawiam się w sytuacji pacjentki i myślę, że wolałabym zachować choć część czucia. Wspomniała Pani, że przesunięcie o 8 cm to dużo, a co jeśli różnica jest większa? - Zdarzają się trudne przypadki. Nawet takie, kiedy pierś jest mega duża, a brodawka sięga brzucha i odległość do miejsca nowej brodawki to 18 czy 20 cm. Wtedy rozpatrujemy te kwestie indywidualnie i dokładamy wszelkich starań, by mimo wszystko zachować brodawkę. Proszę pamiętać, że biologia gojenia jest nieprzewidywalna i bardzo indywidualna. Statystyki wskazują, że komplikacje jednak się pojawiają. Rozumiem, że asymetria to kwestia, którą również rozwiążemy tym zabiegiem. A co z rozstawem piersi? Czy jego też jest Pani w stanie “zaprojektować” na nowo?

A co z powikłaniami, bólem, przygotowaniem do zabiegu? Na co trzeba być gotowym? - Zacznę od dobrej wiadomości - ta operacja nie boli. Pierś jest gruczołem skórnym, przez co operacje na piersi należą do mało bolesnych. Jeśli nie wkładamy implantu pod mięsień to nie ma nas co boleć. Panie przed 40-rokiem życia oprócz podstawowych badań przedoperacyjnych muszą wykonać USG piersi, a panie po 40-roku życia mammografię. Jeśli wszystko jest w porządku, operujemy. Po ok. 2-tygodniach ściągamy szwy i powoli można wracać do swojej rutyny. Jednak należy pamiętać, że biologia gojenia zawsze trwa

12 miesięcy. Tak jak przy każdym innym zabiegu i w tym przypadku może dojść do powikłań - infekcja, krwiak, obrzęk, zaburzenia czucia, bliznowce, rozejście się rany czy martwica. Tej ostatniej “boimy” się najbardziej. Po zabiegu pacjentka zostaje w gabinecie przez dwie doby. ...ale zdaje się, że warto? - Warto, bo kiedy udaje nam się okiełznać problem i zmniejszyć biust bez komplikacji, to tak jakby udało nam się dać pacjentce nowe życie. Myślę, że to jeden z najtrudniejszych zabiegów chirurgii estetycznej, bo może i nie ratujemy tu ludzkiego istnienia, ale nadajemy mu zupełnie nową jakość.

Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Nowowiejska 1 E, Szczecin – Bezrzecze +48 91 818 04 74 | +48 500 355 884 medimel.szczecin@gmail.com www.medimel.pl

Zdjęcia biustu „przed i po” operacji

- Jeśli chodzi o asymetrię, często poradzimy sobie z nią. Trzeba jednak powiedzieć, że zniwelowanie asymetrii nie jest prostą sprawą. Powiedziałabym nawet, że jest

to jedno z największych wyzwań kiedy z jednej strony kobieta ma bardzo dużą pierś, a z drugiej bardzo małą. W takich przypadkach z jednej strony robimy redukcję, a z drugiej np.wkładamy implant. Co do modelowania rozstawu biustu czy kształtu oraz położenia brodawek jak najbardziej jest to możliwe. Przed operacją zaznaczam mediany, a projektując nowy biust wyliczamy wszystko tak, aby piersi były równe i jak najbardziej symetryczne. W ten sposób można zdziałać prawdziwe cuda (uśmiech).

| ZDROWIE i URODA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

73


| ZDROWIE i URODA |

#reklama

Wyjątkowy i zmysłowy - taki jest każdy udany prezent dla niej A czy można prosić o coś bardziej kobiecego i seksownego, niż półprzezroczyste koronki? Te najoryginalniejsze znajdziecie w ofercie Sex Shopu 914 w centrum Szczecina. Tak jak każda kobieta marzy o zmysłowej bieliźnie, tak i każdy mężczyzna marzy, by móc oglądać swoją kobietę w tej bieliźnie. Właśnie, dlatego walentynki są doskonałym czasem na spełnianie swoich najskrytszych pragnień. Niezmiennie od lat najbardziej pożądaną bielizną jest ta uszyta z koronki. Materiał nie tylko pięknie się układa, ale też podnosi seksapil i pewność siebie. Do tego podgrzewa atmosferę w sypialni. W ofercie Sex Shopu 914 można znaleźć cały przekrój najpiękniejszych kobiecych kreacji począwszy od zmysłowych halek do spania, przez lekkie szlafroki, aż po komplety - stanik, majtki i pas do pończoch. Dla odważnych dostępna jest również typowa bielizna erotyczna w stylu bodystocking. To nic innego jak delikatne, zmysłowe pończochy pokrywające siatką całe ciało. Bielizna choć zakrywa wiele to podkreśla najdrobniejsze atuty kobiecej figury przez co panie stają się jeszcze bardziej pociągające. Oczywiście to nie wszyst-

ko, bo na półkach salonu czekają również gorsety oraz body - półotwarte i całkowicie otwarte. Wybór jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie i spełni niejedną fantazję. Jednak aby uwieść, a nie zniechęcić wybierając prezent należy wziąć pod uwagę po pierwsze, charakter partnerki, by czuła się swobodnie w nowym komplecie. Po drugie, rozmiar, żeby czuła się wygodnie. A z tym w Sex Shopie 914 nie ma najmniejszego problemu. Rozmiarówka dostępnych modeli bielizny jest tzw. rozmiarówką dopasowującą się. W przypadku bodystocking rozmiar jest uniwersalny, ponieważ materiał podobnie jak ten znany nam z pończoch współgra z ciałem. Przy wyborze liczy się również jakość. Warto wybierać zaufane marki i wiodących producentów. Na pewno są nimi Livia Corsetti oraz Obsessive. Projekty tych firm odznaczają się wysoką jakością materiału oraz dokładnym wykończeniem. Odwiedzając Sex Shop 914 w oko wpadną już same opakowania produktów tych marek. To wręcz gotowy prezent! A jeśli przy wyborze zabraknie pewności siebie, można zdać się na bon podarunkowy o dowolnej kwocie i wrócić do salonu razem z partnerką.


#reklama

| ZDROWIE i URODA |

Saray Beauty & Spa: nowa jakość dobrze znanych zabiegów Zazwyczaj jest tak - aby uzyskać wymarzony efekt zabieg depilacji laserowej należy powtórzyć kilkanaście razy, a endermologię trzy razy w tygodniu i to przez cały miesiąc. “Zazwyczaj” na szczęście nie oznacza “zawsze”. Saray Beauty & Spa wykorzystując najnowocześniejsze technologie laserowe proponuje skróconą liczbę zabiegów, przy jednoczesnym zwiększeniu ich efektów.

w głowicy urządzenia. Mowa o: promieniowaniu podczerwonym, falach radiowych, masażu ssąco-próżniowym, masażu przy użyciu rolek oraz podciśnieniowej liposukcji ultradźwiękowej. Urządzenie daje najlepsze efekty w połączeniu ze zdrową dietą i trybem życia.

Saray Beauty & Spa to salon urody działający przy ulicy Europejskiej 35. Można tu nie tylko skorzystać z zabiegów relaksujących, odżywczych i odmładzających na bazie unikatowej oferty luksusowych preparatów marki Maria Galland słynących z wysokiej koncentracji składników aktywnych i skuteczności czy marki Kurland, jednej z najbardziej pożądanych marek światowego Wellness & Spa, ale też umówić się na innowacyjne zabiegi depilacji laserowej oraz unowocześnionej endermologii.

Gładko i bezboleśnie Alexander 3D, czyli laser 3w1 łączy w sobie możliwości lasera diodowego, neodymowo-yagowego i alexandrytowego. Co to znaczy? To znaczy, że w salonie Saray Beauty & Spa depilacja jest bezpieczna, bezbolesna i skuteczne. Urządzenie Alexander 3D usuwa jasne oraz cienkie włosy, a także włosy porastające skórę o ciemnej karnacji - co nie jest oczywiste dla innych urządzeń tego typu. Jego wiązka dosięga również do włosów uśpionych. Ponadto urządzenie wyposażone jest w specjalną nakładkę chłodzącą dzięki,

której zamiast bólu odczuwalne jest jedynie przyjemne chłodzenie. Zabieg depilacji laserem Alexander 3D, w zależności od miejsca na ciele trwa od kilku do kilkudziesięciu minut - dla przykładu pełna depilacja nóg to ok 60 min. Zabieg należy powtarzać w seriach 3-6 zabiegów w odstępie 4-8 tygodni. Depilacji można poddawać wszystkie części ciała. Efekty są widoczne już po drugiej sesji! To doskonała alternatywa dla osób zmagających się z kłopotami skórnymi po goleniu lub depilacji woskiem czy cukrem. Działanie urządzenia Alexander 3D można wypróbować korzystając z marcowej promocji - 99 zł za depilację wybranej partii ciała.

Jędrnie i młodo Magnifico II Premium, to właśnie pod tym słowem kryje się usługa unowocześnionej endermologii. Zabieg pozwala na modelowanie sylwetki, a także redukcję cellulitu i tkanki tłuszczowej. W ten sposób skóra staje się nie tylko jędrna i młodsza, ale ciało gubi też zbędne centymetry. Uwaga! Należy jednak pamiętać, że nie jest to urządzenie odchudzające. Jego efekt jest możliwy dzięki połączeniu aż 5 funkcji

W przeciwieństwie do do klasycznej endermologii, zabieg wykonuje się raz, a nie trzy razy w tygodniu. Czas trwania zabiegu wynosi od 30 min do 2 godzin w zależności od części ciała. Dla przykładu brzuch - to właśnie 30 min. Zalecana liczba zabiegów to od 4 do 8, jednak ostatecznie harmonogram dobiera się do indywidualnych potrzeb klienta. Intensywne działanie Magnifico II Premium opiera się na zasadzie terapii skojarzonej, łącząc wszystkie 5 funkcji działa na problem wielopłaszczyznowo. Istnieje jednak możliwość wyłączenia wybranych funkcji i opracowania jedynie wybranego obszaru ciała. W ten sposób zabieg jest też dostępny dla osób zmagającymi się z drobnymi pajączkami czy metalowymi implantami. Jeśli chcecie poznać bliżej zalety Magnifico II Premium zapraszamy na marcową promocję -15% na wszystkie zabiegi Pełna oferta zabiegów Saray Beauty & Spa dostępna jest na stronie www.salonsaray. pl. Jednak nie ulega wątpliwości, że oferta Salonu to nowa jakość dobrze znanych zabiegów.

Salon Saray Beauty and Spa ul. Europejska 35, Szczecin tel. 91 351 47 94, 789 021 847 www.salonsaray.pl @saraybeautyspa @saray_beauty_spa

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2020

75


| MOTO |

#reklama

Brytyjskie klasyki na wyciągnięcie ręki Autoryzowany Dealer Jaguara i Land Rovera wraz z serwisem pewnie wkroczył na szczecińskie salony. Jest to jedyne takie miejsce na całym Pomorzu Zachodnim. Miłośnicy wyspiarskiego designu doskonale wiedzą, że Jaguar i Land Rover są ikonami brytyjskiego gustu, który z powodzeniem zdobywa serca fanów motoryzacji na całym świecie. Nowe modele tych luksusowych aut są dostępne przy rondzie Hakena, pod adresem Ustowo 58. Na miejscu działa również autoryzowany serwis, gdzie można również wykonywać prace blacharsko-lakiernicze.

76

Salon Jaguara i Land Rovera to kolejny skarb w bogatej stajni Dominiki i Dariusza Bońkowskich, którzy są związani z branżą motoryzacyjną od prawie trzydziestu lat. Zdobyte doświadczenie zaowocowało wypracowaniem jednej z najbardziej zaufanych marek klasy premium w zachodniopomorskiej – dealerstwa BMW Bońkowscy. Firma od lat wspiera rozwój miasta i instytucji kulturalnych z szczecińską Filharmonią imienia Mieczysława Karłowicza na czele. W nowym salonie Jaguara i Land Rovera czekają takie modele jak sportowy Jaguar F-Type czy awangardowy Range Rover Veral. Co ważne w ofercie jest również finansowania pojazdów w ramach tzw. najmów długoterminowych, które cieszą się rosnącym uznaniem. Więcej szczegółów u Dealara i na stronie: www.british-auto.jaguar.pl | www.british-auto.landrover.pl Bońkowscy British Auto Sp. z o.o. Ustowo 58, 70-001 Szczecin | tel. 48 91 852 34 00


#reklama

Pon-czw 12-21 pt-sb 12-22 Nd 12-20 | tel. 609 200 151 |

The Greek Ouzeri |

The Greek Ouzeri


Multiagencja CUK Ubezpieczenia wprowadziła duże zmiany wizerunkowe wzmacniając swoją pozycję w czołówce branży ubezpieczeniowej w Polsce i otwierając się na nowe grupy klientów. Od lutego nowym brand hero jednego z ubezpieczeniowych liderów jest SuperCUK – bohaterka z supermocami. Wraz z powołaniem tej postaci rusza ogólnopolska kampania reklamowa w TV, internecie i radiu przedstawiająca, nową bohaterkę rynkowi i klientom.

SuperCUK to nie tylko postać charyzmatyczna i bystra, ale też piękna i silna. Posiada specjalne supermoce. Jest w stanie z nadludzką prędkością porównać aż 170 ofert ubezpieczeniowych spośród ponad 30 wiodących towarzystw ubezpieczeniowych w Polsce, w tym m.in.: Compensa, Generali, Link4, TUZ Ubezpieczenia. Jej kompetencje selekcyjne i wiedza merytoryczna pozwalają wybrać dla każdego klienta rozwiązanie, które najlepiej odpowiada na jego potrzeby. Tą umiejętność uosabia moc porównywarki cen i zakresów ubezpieczeń. SuperCUK jest wszechwiedząca w temacie ubezpieczeń. Zna mnóstwo ofert i wie na co zwracać uwagę. Ta supermoc wiąże się z funkcjonalnością aplikacji CUK Ubezpieczenia i infolinii. Dodatkowo, SuperCUK pamięta wszystko co niezbędne. Multiagencja CUK Ubezpieczenia wprowadza wiele zmian w obszarze marketingu i celów, jakie chce osiągnąć w najbliższych latach. Jedną z głównych zmian jest zastosowanie technik omnichannel, w ramach których CUK Ubezpieczenia będzie budował platformę komunikacji z nową grupą młodszych klientów. Przykładem innowacji i wdrożeń nowoczesnych rozwiązań jest współpraca firmy z Google Polska, dzięki czemu możemy w szybki i przyjemny sposób uzyskać informacje od Asystenta Google na tematy związane z ubezpieczeniem samochodu. Na przełomie roku CUK Ubezpieczenia uruchomił także bardzo atrakcyjną i multifunkcjonalną aplikację mobilną. Dzięki niej mamy do dyspozycji nowoczesny wariant oprogramowania do zarządzania polisami i portfelem ubezpieczeń dla

78

klientów. Marka CUK Ubezpieczenia jest obecna na polskim rynku ubezpieczeń od 18 lat i w tym czasie stała się liderem wśród multiagencji w naszym kraju. W ofercie posiada produkty wiodących towarzystw ubezpieczeniowych w Polsce. Działa w zasięgu ogólnopolskim, a jej klienci mogą wybrać odpowiadający im produkt zarówno w jednej z ponad 330 placówek stacjonarnych m.in. w Szczecinie. Każdego kto chce zakupić ubezpieczenie w najlepszej cenie i otrzymać profesjonalne i kompleksowe doradztwo zapraszamy do placówek CUK Ubezpieczenia w Szczecinie. Właśnie tam Doradcy Klienta odpowiedzą Wam na każde pytanie związane z ubezpieczeniami i wybiorą ofertę dopasowaną do Waszych potrzeb. Właśnie w tej multiagencji ubezpieczycie znacznie więcej niż tylko swój samochód.

CUK Ubezpieczenia oferuje także polisy chroniące między innymi nieruchomości, podróże, dzieci, zdrowie i życie czy motocykl. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile niebezpieczeństw czeka na nas w codziennym życiu. Ubezpieczenia pozwolą Wam nie tylko uchronić się od nieprzewidzianych skutków nieszczęśliwych wypadków, ale również zaoszczędzą Wasz czas i pieniądze.

Zapraszamy do placówek w Szczecinie: ul. Milczańska 7C, tel. 91 434 02 72 ul. Rydla 50 (obok TESCO), tel. 91 463 13 58 ul. Witkiewicza 41a, tel.: +48 515 345 149 ul. Przyjaciół Żołnierza 4, tel.: 512 456 793

#reklama

Ubezpieczenia dla każdego


#reklama

#reklama


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Premiera „Romea i Julii” w Operze na Zamku Wielka historia miłosna Szekspira z piękną muzyką Charlesa Gounoda przyciągnęła wielu miłośników opery na premierę „Romea i Julii”. W ten sposób Opera na Zamku świętowała walentynki. (mk)

Poseł PO Arkadiusz Marchewka.

Victoria Vatutina i Anna Farysej, solistki grające Julię.

Barbara Bartkowiak, prezes Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości.

Od lewej: Andrzej Mickiewicz, Mirosław Sobczyk i Grzegorz Gibas.

Foto: Sebastian Wołosz

Pavlo Tolstoy (z lewej), Romeo, Victoria Vatutina, Julia, Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku.

Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku.

80

Wręczyli biznesowe nagrody W murach hotelu Novotel odbyła się gala wręczenia nagród „Perły biznesu”. Osobowością Roku został Jan Gackowski, wiceprezes firmy budowlanej Calbud. Wydarzeniem roku wybrano wybudowany odcinek trasy S6 na trasie Goleniów-Koszalin. Statuetka powędrowała do dyrektora szczecińskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. (red)

Foto: Andrzej Szkocki

Magda Jagiełło-Kmieciak, rzeczniczka Opery na Zamku, i Daniel Źródlewski, rzecznik Muzeum Narodowego w Szczecinie.


#reklama

#reklama

RESTAURACJA SAMOOBSŁUGOWA WESELA / KOMUNIE IMPREZY OKOLICZNOŚCIOWE KONFERENCJE Szczecin, ul. Bytomska 16 | tel. 91 430 87 55 e-mail: biuro@kantynaportowa.pl www.kantynaportowa.pl


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Pogoń bawiła się w Toyocie W salonie Toyota Kozłowski przy ul. Mieszka odbył się biznesowy event. Zaproszeni zostali m.in. piłkarze Pogoni Szczecin oraz prezes portowego klubu Jarosław Mroczek. Toyota jest jednym z głównych sponsorów Pogoni Szczecin. Wydarzenie uświetnił występ muzyka Sylwestra Ostrowskiego. (mb)

Michał Sasim z partnerką (Baltic Family Mielno).

Saksofonista Sylwester Ostrowski i perkusista Eric Allen.

Katarzyna Gniadek, coach biznesu, oraz Michał Gniadek, właściciel serwisu samochodowego Motoexpresso.

Miłosz Sobieski z Urzędu Marszałkowskiego wraz z partnerką.

Elżbieta i Piotr Tomaszewicz z Tomaszewicz Deweloper oraz Radosław Ross, właściciel marki HALL no1.

Foto: Andrzej Szkocki

Koncert Piaska w filharmonii W środku Monika Pyrek, medalistka MŚ i ME w skoku o tyczce; obok Krzysztof Bobala i Agnieszka Bobala, właściciele firmy Bono, organizatorzy Pekao Szczecin Open.

82

Retrospektywny koncert Andrzeja Piasecznego w szczecińskiej filharmonii, przyciągnął wielbicieli talentu wokalisty. (red)

Foto: Sebastian Wołosz

Wojciech Brażuk (współwłaściciel firmy „Kariera Na Plus”) z partnerką.


#reklama


Organizujemy: wczasy, weekendy, wesela, konferencje, imprezy integracyjne wraz z noclegami. Al. Spacerowa 5, Ińsko | Stanisława Szulc | tel. 604 912 006 , +48 91 56-23-092 e-mail: rs10@wp.pl | www.owpromyk.pl | www.owpromyk.com | FB @PromykInsko


Wiosenne przemęczenie czy ANEMIA Jeśli odczuwasz takie dolegliwości, jak: osłabienie; zawroty głowy; zaburzenia koncentracji uwagi; szumy w uszach; drażliwość; senność; A dodatkowo: .twoja skóra jest blada; paznokcie łamliwe a włosy wypadają w ilości większej niż zwykle, sprawdź! W Laboratorium Spółdzielni MEDICUS można wykonać badania: Morfologia krwi obwodowej z rozmazem; poziom żelaza oraz całkowita zdolność wiązania żelaza (TIBC); poziom Ferrytyny; W Laboratorium S.P.L.S. MEDICUS można wykonać także badania w kierunku: niedokrwistości z niedoboru witaminy B12: morfologia krwi obwodowej z rozmazem, stężenie Witaminy B12. Oprócz ww. badań wykonujemy również szereg innych z zakresu Hematologii, Koagulologii (krzepnięcia krwi), Biochemii, Immu-

nochemii (hormony tarczycy, hormony płciowe, zakażenia wirusowe), Serologii grup krwi i Analityki Ogólnej. Pacjent może zgłosić się na badania laboratoryjne zalecone przez lekarza prowadzącego albo zapytać o podstawowy lub interesujący go panel badań w naszym laboratorium.Materiał do badań pobierany jest codziennie 7.30 do 18,00; soboty 8.30 do 13.00. Warto nadmienić, że większość wyników można odebrać w tym samym dniu. Istnieje również możliwość podglądu wyników przez stronę internetową www.medicus.szcecin.pl Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów MEDICUS Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin www.medicus.szczecin.pl Tel.: 91 434 73 06


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE • City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee „Turzyn” al. Bohaterów Warszawy 42 • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee „Drive Up” ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee „Medyk” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Cafe & Bistro „Oxygen” ul. Malczewskiego 26 • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Bistro & Cafe “Przestrzenna” Drive Up ul. Przestrzenna 4 • Columbus Coffee „Fryga” ul. Rayskiego 23/2a • Columbus Coffee „Ogrodnik” ul. Kopernika 1 • Columbus Coffee „Poczta” al. Bohaterów Warszawy 3 • Columbus Coffee „Nikola ul. Krzywoustego 16 • Columbus Bistro& Cafe „Śródmieście” al. Wojska Polskiego 50 • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6 • Bardzo dobrze, ul. Koński Kierat 16 • Alternatywnie, Wojska Polskiego 39 • MR. PanCake, Śląska 42

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA • Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Salon Szyk, Langiewicza 22 • Academy of Art. And Knowledge, Więckowskiego 2/4 • BALIAYU - SALON MASAŻU, Wielka Odrzańska 30

RESTAURACJE • Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10

• Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Wół i Krowa ul. Jagielońska 11 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10 • Va Banque, Kaszubska 20/1 • Soller, Śląska 40 • Indian Palace, Plac Żołnierza 17 • Pijalnia Czekolady Wedel, Hołdu Pruskiego 1

KLUBY SPORTOWE I FITNESS • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 78 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY

ESTETYCZNEJ • Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Przychodnia Medycyny Rodzinnej DOM MED, ul. Witkiewicza 57 • Rexomed Sp. z o.o. ul. Mączna 31

SALONY SAMOCHODOWE • Lexus ul. Mieszka I 25 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Camp & Trailer Świat Przyczep al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32

• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2 • Grupa Gezet Alfa Romeo, Ustowo 57, Rondo Hakena • Grupa Gezet Fiat, Ustowo 57, Rondo Hakena • Auto Club, Ustowo 56, Rondo Hakena • Bemo Motors, Ustowo 56, Rondo Hakena • Seat Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Audi Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Skoda Krotoski-Cichy, Południowa 6

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY • Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA • Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE • Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej Aleja Kwiatowa • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna ul. Jagiellońska 90/6 • Foonka, ul. Św. Ducha 2a • Szczeciński Bazar Smakoszy, Zygmunta Chmielewskiego 18


#reklama


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.