MM Trendy #03 (93)

Page 1

MARZEC 2021 NUMER 03 (93) / WYDANIE BEZPŁATNE

Głyk

gwiazda Szczecin Jazz


#reklama


#03

#spis treści marzec 2021

38

Podróże

Halina i Andrzej Górajkowie

#06 Newsroom Wydarzenia, podsumowania, sukcesy, nowe projekty, inwestycje

#16 Temat z okładki

Kinga Głyk, uważana za najlepszą polską basistkę młodego pokolenia, gwiazdą festiwalu Szczecin Jazz

#28 Temat wydania

Berlin Fashion Week - jak projektują nasi młodzi sąsiedzi?

#32 Sztuka „Rdza”, nowy album Marszałka już w sprzedaży. Rozmawiamy z artystą

twórcy „Kongresu futurologicznego”, i zapraszają na premierę adaptacji jednego z największych dzieł Lema już 13 marca na Dużej Scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie

#34 Teatr

#36 Poznajmy się

Agnieszka Jakimiak i Mateusz Atman,

Jarosław Mroczek prezes klubu

piłkarskiego Pogoń Szczecin

#40 Miasto

Rozważania na temat przyszłości miasta

#62 Sport Szczeciński tenis w doskonałej formie. Młodzi zdobywają kolejne tytuły.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

3


Agata Maksymiuk redaktor naczelna

#okładka: NA OKŁADCE: KINGA GŁYK FOTO: SEBASTIAN WOŁOSZ

FOTO Natalia Sobotka / MUA & STYL Agnieszka Szeremeta

#03

#redakcja Już rok pracujemy zdalnie. Na przestrzeni miesięcy home office z (wątpliwej) atrakcji, przerodził się w rutynę. Izolacja skutecznie podniosła bezpieczeństwo społeczeństwa i obniżyła jakość życia. Ograniczony kontakt ze współpracownikami, zacieranie się granic między sferą prywatną a zawodową, stres, nieregularne posiłki - eksperci są dość bezwzględni w wyliczaniu skutków pandemicznego home office. A to przecież nie wszystko, bo do tej listy trzeba dodać jeszcze rewolucyjną woltę zapotrzebowania na przestrzenie biurowe i zmiany w architekturze tzw. części wspólnych. Normalność, do której w końcu wrócimy, zdaje się, że będzie zupełnie inna, niż ta, o której wciąż marzymy. Pierwszym zwiastunem nowej jakości jest Szczecin Jazz, pierwszy w tym roku hybrydowy muzyczny festiwal w Europie. Tegoroczną gwiazdą serii koncertów jest Kinga Głyk, uważana za najlepszą polską basistkę młodego pokolenia, a także wschodzącą gwiazdę muzyki jazzowo-bluesowej. W Europie podziwiana, w Polsce dopiero odkrywana. Cieszymy się, że mamy okazję przedstawić Wam tę szalenie zdolną (i skromną) 23-latkę, a także zaprosić do udziału w festiwalu. Na łamach marcowego wydania zostawiamy również zaproszenie na podsumowanie Berlin Fashion Week oraz wyprawę na daleką Północ. To okazja, by poznać Halinę i Andrzeja Górajków, szczecińskich żeglarzy, którzy dokonali rzeczy wyjątkowej - ustanowili nowy rekord Polski w dziedzinie żeglarstwa polarnego. W gronie naszych gości znaleźli się również prof. dr. hab. inż. arch. Zbigniew Paszkowski ze szczecińskiego ZUT, Przemek Głowa, szczeciński przewodnik i bloger, a także deweloperzy. To właśnie oni opowiedzą Wam, w którym kierunku miasto ewoluuje i jakich zmian możemy się spodziewać. Bo do tego, że zmiany nadciągają, chyba nie musimy Was już bardziej przekonywać. Udanej lektury!

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Agata Maksymiuk Product manager: Aleksandra Bukowiec Reklama: tel. 604 192 342 Aleksandra.Bukowiec@polskapress.pl Redakcja: Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Szymon Wasilewski, Jakub Lisowski, Ynona Husaim-Sobecka Prezes oddziału: Piotr Grabowski Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: F.H.U. „ZETA” Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy



| NEWSROOM |

Foto: DOMINO Grupa Architektoniczna

Film wykładowcy Akademii Sztuki w Szczecinie w prestiżowym konkursie Film „Oczyszczenie”, którego współautorem jest dr hab. Wojciech Dada, jest w selekcji Artists Film International w Whitechapel Gallery w Londynie. Artists „Film International” to projekt realizowany przez znaną na całym świecie Whitechapel Gallery w Londynie przy współpracy z 20 uznanymi ośrodkami sztuki z innych krajów. Każda z tych partnerskich organizacji wskazuje jedno, najnowsze, ekscytujące dzieło artysty ze swojego regionu. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie jako swoją selekcję do udziału w projekcie wybrało film „Oczyszczenie” w reżyserii Wojciecha Dada, wykładowcy Akademii Sztuki w Szczecinie, Katarzyny Górnej – doktorantki na AS i Rafała Jakubowicza.

Foto: Materiały prasowe

Film „Oczyszczenie” nawiązuje do amerykańskiej produkcji z 2001 roku pt. „Ostateczne rozwiązanie” (tytuł oryginalny „Conspiracy”). Amerykański obraz opowiada autentyczną historię sekretnej konferencji przywódców faszystowskich Niemiec w 1942 roku w Wannsee, podczas którego ustalono oficjalny program rozwiązania „kwestii żydowskiej” - finalizowano plany totalnej eksterminacji Żydów. „Oczyszczenie” „zastanawia się” nad zasadnością istnienia ludzkości jako gatunku. Film nawiązuje do estetyki i dramaturgii amerykańskiego oryginału. (mk)

6

Jak może wyglądać stoczniowe muzeum w Szczecinie? Z początkiem lutego Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało, że w porozumieniu z Komisją Krajową NSZZ „Solidarność” podjęło decyzję o utworzeniu oddziału Instytutu Dziedzictwa Solidarności w Szczecinie. Ma on powstać w budynku byłej świetlicy Stoczni Szczecińskiej. Urząd miasta opublikował komunikat, w którym poinformował, że jest gotów oddać obiekt ministerstwu za symboliczną złotówkę. Obecnie przedstawiciele władz miasta nadal oczekują oficjalnej odpowiedzi wicepremiera Piotra Glińskiego na złożoną przez prezydenta Szczecina propozycję przekazania kompleksu. Przypomnijmy, że już w 2016 roku na zamówienie gminy powstała koncepcja zagospodarowania omawianych terenów. Zakłada ona m.in. wykorzystanie dwóch budynków 3 i 4-kondygnacyjnego. Stworzyła ją grupa architektoniczna DOMINO. - W wyższym z nich, gdzie znajduje się świetlica, poza częścią wystawową znalazło by się biuro IPN. Nad świetlicą zostałby zainstalowany nowy świetlik, a przearanżowany zostałby w taki sposób, aby nad salą powstał taras z kawiarnią. W niższym budynku zaplanowano m.in. pomieszczenia biurowe dla Centrum Dialogu „Przełomy” oraz organizacji pozarządowych. Do gmachów od bramy wejściowej prowadziłaby droga wzdłuż stoczniowego muru. Przed budynkami zaprojektowaliśmy parking na około 100 aut - mówi Wojciech Dunaj z DOMINO. Jednak, jak zaznacza urząd miasta, koncepcja ma jedynie charakter wstępny i obecnie wymaga wprowadzenia aktualizacji. (szw)


#reklama


| NEWSROOM |

Dziewczyna bez tatuaży

W tym roku, dwa filmy dokumentalne związane ze Szczecinem zostały zauważone przez Amerykańską Akademię Filmową. W kategorii Pełnometrażowy Film Dokumentalny na szerokiej liście kandydatów do Oscara znalazła się produkcja „Lekcja miłości” w reżyserii Małgorzaty Goliszewskiej i Katarzyny Matei. Ta filmowa propozycja nie tylko koprodukowana była przez Zachodniopomorski Fundusz Filmowy, ale też w części rozgrywa się w Szczecinie, a w całości poświęcona jest bohaterce pochodzącej z naszego miasta. Jola po 50 latach zdobywa się na ważny krok – ucieka z Włoch od małżeńskiego koszmaru do rodzinnego Szczecina. Tu wreszcie żyje tak, jak zawsze marzyła: tańczy, śpiewa, pisze wiersze i piosenki. Na szerokiej liście kandydatów do Oscara 2021 w kategorii Krótkometrażowy Film Dokumentalny dzięki sukcesowi w USA znalazł się animowany dokument „We Have One Heart” w reżyserii Katarzyny Warzechy. Prace nad nim trwały ponad dwa lata, dwie trzecie filmu stanowią animacje 2D, przy produkcji pracowało wiele osób, związanych także ze szczecińską Akademią Sztuki. (mk)

8

Foto: Materiały prasowe

Foto: Materiały prasowe

Dwa filmy ze Szczecina zauważone przez Amerykańską Akademię Filmową

Mateusz Żegliński, reżyser filmowy ze Szczecina, nakręcił serial dokumentalny o lokalnej artystce, która robi tatuaże i... wróży z kart Tarota. Co tydzień można oglądać premierowo odcinki serialu dokumentalnego „Dziewczyna bez tatuaży”. Film opowiada o Basi Rzeźnickiej, absolwentce grafiki projektowej Akademii Sztuki w Szczecinie, która, żeby zarobić na życie, robi ludziom tatuaże. - Basia w swojej pracowni na szczecińskim Niebuszewie tworzy autorskie tatuaże i wróży klientom z kart Tarota. Miłosny poradnik w czasach zarazy podczas robienia dziar - czytamy w opisie serialu. Autor serialu również jest absolwentem AS (kierunek sztuka mediów). Za film „Droga powrotna” zdobył m.in. Grand Prix w kategorii: Film amatorski na Ogólnopolskim Konkursie Filmów Niezależnych OKFA w Koninie czy Nagrodę dla najlepszego filmu niezależnego na Solanin Film Festiwal w Nowej Soli. Muzykę do produkcji nagrał zespół Chorzy (w tym Bartek Orłowski, absolwent Wydziału Edukacji Muzycznej). (mk)


#reklama


Rowerem przez dawny most kolejowy Taras widokowy i ścieżka pieszo-rowerowa na dawnym moście kolejowym Siekierki – Neurüdnitz są już prawie gotowe. Niemiecka część spektakularnej turystycznej inwestycji powinna zostać sfinalizowana do końca roku. Licząca 600 m długości przeprawa będzie udostępniona zarówno turystom rowerowym jak i pieszym. Z platformy widokowej będzie można podziwiać rozlewiska Odry. Zakończono malowanie konstrukcji mostu, odrestaurowano dwa przyczółki mostu, ścieżka pieszo-rowerowa,i miejsce odpoczynku z ławami i stojakami - też gotowe. Na tarasie widokowym zostały roboty wykończeniowe i ogólna kosmetyka wykonanie napisów, znaków, montaż pulpitów edukacyjnych etc. Następnie potrzebny będzie czas na uzyskanie wszelkich niezbędnych odbiorów i zgód formalnych. Jak zapewnia inwestor – Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Zachodniopomorskiego – obiekt zostanie oddany do użytku najpóźniej w maju br. Niemiecka część inwestycji ma zostać wykonana, zgodnie z harmonogramem, do końca roku. Późniejszy termin wynika m.in. z uwarunkowań przyrodniczych (siedliska chronionych gatunków ptaków), ale również warunków funkcjonowania międzynarodowej drogi wodnej. Po polskiej stronie most biegnie nad rozlewiskami, u sąsiadów – nad rzeką, po której odbywa się żegluga. (szw)

10

Foto: materiały prasowe

Foto: Urząd Marszałkowski

| NEWSROOM |

Wieżowce przy plaży w Międzyzdrojach Do sieci trafiła informacja, że firma Siemaszko ze Szczecina otrzymała pozwolenie na budowę 33-piętrowego wieżowca przy ul. Promenada Gwiazd 5 w Międzyzdrojach. - Dwie wieże o wysokości 112 metrów mogą zostać miejscem, które będzie magnesem dla fanów monumentalnych budowli o pięknej architekturze, a wewnętrzne atrakcje zachęcą do odwiedzin grupy turystów oraz inwestorów - pisze inwestor i dodaje: - Przedsięwzięcie jest pionierskie i bardzo ekscytujące. Nie ma obaw, że inwestycja zniknie wśród innych podobnych, bo nic nie może się z nią równać w tej części wybrzeża. To było wyzwanie, przed którym stanęli nasi architekci. Dwie wieże przy plaży w Międzyzdrojach mają już swoją historię. W 2017 roku firma Siemaszko chciała tam postawić dwa siedemnastopiętrowe wieżowce. Miały być gotowe końca 2022 roku. Budynki miały mieć 55 metrów wysokości, a zabudowa miała obejmować teren o powierzchni 4000 m kw. w sąsiedztwie terenów wojskowych. Jednak w 2018 roku wojewoda zachodniopomorski odmówił (i była to decyzja ostateczna) zatwierdzenia projektu budowlanego i udzielenia pozwolenia na budowę. (bs)


#reklama


| NEWSROOM |

To już trzy lata jak Grupa Polmotor z marką Kia jest partnerem tytularnym hali tenisowej Kia Polmotor Arena. Dealer o szczecińskim rodowodzie jest znany ze swojego zaangażowania w sportowe dyscypliny i wspierania sportowców- zarówno tych utytułowanych, jak i tych rozpoczynających swoją karierę. Od kilku lat Grupa Polmotor systematycznie współpracuje ze szczecińskimi klubami, z którymi prowadzi cykl turniejów Kia Polmotor Kids Cup, a także inne wydarzenia tenisowe. Kia Polmotor Kids Cup to Turniej zorganizowany dla dzieci w wieku 6-10 lat - mówi Konrad Kijak, dyrektor marki Kia Polmotor - Uczestnicy Turnieju mogą poznać tenis, jako atrakcyjny, pełen wyzwań, a przede wszystkim przyjemny i łatwy do nauczenia sport. Partner hali w ostatnich latach wspierał najmłodszych w rozwoju tenisowej pasji i umiejętności, a w grudniu rozpoczął nowy cykl turniejów amatorskich dla dorosłych Kia Polmotor Stars Cup. Ciekawostką jest, że marka Kia w styczniu przedstawiła nowe logo, które już niebawem zobaczymy na fasadzie budynku hali tenisowej. - Movement that inspires to nowy slogan marki, w który filozofia Kia Polmotor wpisuje się doskonale - podsumowuje Konrad Kijak.

Foto: Natalia Sobotka

Foto: materiały prasowe

Międzynarodowy portal Lookslikefilm, zrzeszający ponad 50 tys. twórców, wyróżnił Natalię Sobotkę, fotografkę ze Szczecina działającą pod nazwą Fotosobotka tytułem “najlepszy fotograf par 2020”. - Dostałam tytuł najlepszego fotografa par 2020 - poinformowała w swoich mediach społecznościowych. - Nie potrafię ukryć radości! Ogromne podziękowania dla mojej pary - Wiktorii i Wojtka, bez nich nie byłoby tego zdjęcia. Mowa o zdjęciu przedstawiającym parę na podmiejskich, zamglonych bezdrożach, przy spalonym wraku auta. Pozujący Wiktoria i Wojtek nasuwają na myśl legendarnych Bonnie i Clyda. On spogląda się prosto w obiektyw, paląc papierosa, ona opiera się o jego plecy patrząc zamyślona gdzieś poza kadr. Portal Lookslikefilm docenił pomysłowość, ale też atmosferę jaką udało się uzyskać szczecińskiej fotografce w zatrzymanej na zdjęciu scenie. (am)

Kia Polmotor dla sportu

#materiał partnerski

Fotosobotka najlepszym fotografem par

12


#materiał partnerski

| NEWSROOM |

z zaufanego źródła, a przy tym funkcjonalnych i estetycznych to prawdziwe wyzwanie. Kiedy już udawało im się znaleźć pożądany produkt, okazywało się, że jest sprzedawany jako pre-order z długim terminem dostawy. Bogate zaplecze inspiracji pozwoliło im zbudować kontrofertę ponadczasowych i trwałych produktów premium dla dzieci i mam dostępnych od ręki. Obecnie, po prawie czterech latach działalności, asortyment BEBE SPACE to nie tylko wyprawka, ale też kosmetyki, odzież, zabawki, książki, gry, biżuteria, dodatki, a nawet świece, kadzidła i elementy wyposażenia wnętrz. Produkty pochodzą z różnych stron świata, m.in. ze Skandynawii, Francji czy USA. Nie brakuje też rzeczy z Polski, a nawet ze Szczecina. Łączy je nietuzinkowy styl, funkcjonalność i wysoka jakość. Cały asortyment podlega ścisłej selekcji, o którą osobiście dba Marlena opierając się o własny gust i doświadczenia.

BEBE SPACE funkcjonalność zaklęta w minimalizmie

Stacjonarny showroom pozwolił właścicielom na rozwinięcie swoich planów i ambicji, bo jak przekonują, żadne urządzenie i nawet najlepsze zdjęcia nie oddadzą jakości produktu, jego faktury czy koloru. Niektóre rzeczy po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy i dotknąć. Wiele też zależy od rozmowy budowanie świadomości rodziców wciąż jest bardzo ważne. Sklepowa przestrzeń to hołd dla skandynawskiego minimalizmu i funkcjonalności. Paleta użytych we wnętrzu barw krąży wokół kolorów ziemi, a ekspozycja przypomina rozłożenie rzeczy na domowych półkach. To wszystko sprawia, że BEBE SPACE to jedno z tych miejsc, którego duszę można poczuć już po przekroczeniu progu i do którego wraca się z rosnącą przyjemnością.

Na pierwszym miejscu stawiają na jakość. Swoją ofertę wypełniają wyrobami powstającymi w godziwych warunkach pracy. Duży nacisk kładą na wspieranie niewielkich, rodzinnych manufaktur i ochronę środowiska. Marlena i Miłosz ze Szczecina stworzyli nie tylko sklep, ale przede wszystkim przestrzeń z produktami dla dziecka i mamy. BEBE SPACE to jedyny taki sklep w regionie i jeden z pierwszych w Polsce. Od czterech lat działa w internecie, a w ubiegłym roku zadebiutował jako stacjonarny showroom na szczecińskiej Starówce. Autorami idei połączenia asortymentu dziecięcego z produktami dla mam są Marlena i Miłosz. Para urzeczona stylem rodzinnych sklepików z północnej Norwegii, w której mieszkali przez kilka lat, postanowiła przenieść swoje doświadczenia na rodzimy grunt. Można powiedzieć, że o charakterze BEBE SPACE zdecydował ich synek. Narzeczeni oczekując narodzin chłopca, odkryli na rynku niszę, którą postanowili wypełnić. Przyszli rodzice zorientowali się, że skompletowanie wyprawki w jednym miejscu z produktów wysokiej jakości, pochodzących

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

13


| NEWSROOM |

#materiał partnerski

Egzotyczne smaki podbijają Szczecin Mieli wyjechać do Tajlandii, ale w ostatniej chwili pandemia zmieniła ich plany. Zostali w Szczecinie na dłużej. Korzystając z czasu i możliwości, postanowili wprowadzić większą różnorodność do egzotycznej kuchni dostępnej w Szczecinie. Dariusz Urbaniak i Kanyakorn Sin In, polsko - tajskie małżeństwo, pod koniec ubiegłego roku otworzyli The Best Thai & Sushi, restaurację łączącą smaki Tajlandii ze smakami Japonii. Kulinarna fuzja szybko zdobyła serca szczecinian. - To wszystko dzięki mojej żonie, jej siostry prowadzą restauracje na Phuket w Tajlandii - zdradza Dariusz Urbaniak, współwłaściciel. - Takie znajomości otworzyły nam drogę do naprawdę najlepszych kucharzy. A mówiąc o kucharzach, należy tu przedstawić Watchara Oupati, który przygodę z sushi rozpoczął 14 lat temu. Swoją wiedzę zdobył w szkole „Japanese Chef 100 Yen Group” w Tajlandii, gdzie uzyskał certyfikat Sushi Mastera. Pierwszą pracę podjął w Bangkoku w najpopularniejszej restauracji Sushi „Fuji”. W 2013 roku został zaproszony do Dubaju, aby rozpocząć pracę w restauracji „Sumo Sushi”. Mistrz Watchara sprowadził się do Polski w 2017 i postanowił zostać tu na stałe. Podobnie jak Urairat Seepu, która już od roku szkoli się pod bacznym okiem Sushi Mastera w sztuce przyrządzania sushi. Urairat to pasjonatka egzotycznej kuchni, utalentowana, precyzyjna i kreatywna ze sporymi aspiracjami. Wraz z Mistrzem Watchara tworzą zgrany duet z nieograniczonymi pokładami oryginalnych pomysłów. Wśród tych pomysłów są takie jak choćby Sushi Sandwich z pikantnym tatarem z łososia i tuńczyka podawany z sosem chilli, cebulą i sezamem albo piętrowe Keki Sushi w trzech różnych wariacjach serwowane m.in. z łososiem, tuńczykiem, awokado kawiorem, wakame czy batatami. Tym propozycjom dorównuje jedynie tajska część menu, w której królują ostro-kwaśna zupa z krewetkami Tom Yam Goong, klasyczne Phat Thai czy Duck Red Curry inaczej pieczona pierś z kaczki z ananasem, liczi, bakłażanem i mleczkiem kokosowym. Za tymi kreacjami stoi równie utalentowany szef kuchni Prayuth Dumprom, który swoje doświadczenie budował pracując m.in. w restauracji hotelu Sheraton w Hua Hin w Tajlandii. Egzotyczne smaki póki co można zamawiać jedynie na wynos za pośrednictwem firm dostawczych lub z odbiorem własnym

14

w lokalu na Wałach Chrobrego. Restauracja mieści się w Rotundzie Północnej i tylko czeka na poluzowanie obostrzeń i przyjęcie pierwszych gości. Najpiękniejszy widok w mieście tylko podgrzewa emocje. Jeśli pandemia pozwoli, goście będą mogli go podziwiać już od wiosny z ogródka restauracji. - Póki co skupiamy się na budowaniu marki i edukowaniu gości na temat kuchni tajskiej i sushi - mówi współwłaściciel. - Oczywiście marzy nam się już wielkie otwarcie. Serwowanie posiłków w pudełkach na wynos to nie to samo, co serwowanie ich do stolików. Cieszę się, że goście tak ciepło nas powitali na rynku. Szczecin nie jest jeszcze nasycony egzotycznymi smakami, a to przekłada się na ciekawość. W ostatnim czasie przyrosło nam konkurencji i bardzo dobrze, bo to pomaga. Goście mogą próbować, porównywać, uczyć się i wybierać. Nie mogę doczekać się, aż w końcu będziemy mieli okazję poznać ich wszystkich osobiście. The Best Thai & Sushi | Wały Chrobrego 5A, Szczecin tel. 516 911 515 | fb/Bestthaiandsushi


#materiał partnerski

Sonia Czarnecka

Studio Paznokci: profesjonalne szkolenia stylizacji paznokci

| NEWSROOM |

i samodoskonalenie. Poszerzając wiedzę zdobytą podczas wieloletniej praktyki i licznych kursów, zdecydowała się podjąć studia kosmetologiczne. Jest również instruktorką marki Eclair. Zdobytą wiedzą chętnie dzieli się z innymi podczas szkoleń tematycznych organizowanych w studiu. Na miejscu prowadzi również sprzedaż produktów Eclair.

Stylizacja paznokci to dziś jedna z najbardziej pożądanych i podstawowych usług na rynku beauty. Chcąc utrzymać wysoki poziom należy być na bieżąco. - Kobietom zależy dziś na wygodzie - wyjaśnia Sonia Czarnecka. - Czasy się zmieniły, żadna z nas nie ma tyle wolnego, by na spokojnie zadbać o swoje paznokcie w domu czy podczas spotkania z przyjaciółmi. Nie każda ma też predyspozycje do tego. I nie ma w tym nic złego. Godzinka w salonie urody, poświęcona na stylizację, to doskonała okazja, by odpocząć i spędzić czas w miłym towarzystwie. Proponowane w autorskim studiu stylizacje łączą funkcjonalność, z estetyką i indywidualnymi oczekiwaniami. Klientki najczęściej zamawiają manicure żelowy, choć i hybrydowy nie wychodzi z mody. Obecnie wracają artystyczne wykończenia paznokci. Da się jednak zauważyć pewną regułę dotyczącą preferencji. Młode dziewczyny lubią długie paznokcie, zrobione z przepychem. Dojrzałe wolą klasykę i minimalizm. - Mój zespół jest przygotowany, aby spełnić praktycznie każdy pomysł - mówi właścicielka studia. - Mamy bardzo duże grono stałych klientek. Panie regularnie do nas wracają na odnowienie i polecają nas innym.

Sonia Czarnecka Studio Paznokci to studio, które trzeba znać jeśli ceni się jakość stylizacji paznokci. Szeroka gama rodzajów manicure opiera się tu na oryginalnym wzornictwie, precyzji wykonania i bezpieczeństwie. Styl pracy i atmosfera, które stworzyła szczecinianka w autorskim studiu to prawdziwy ukłon w stronę kobiecości. Jakość, estetyka i pasja to wartości, które prowadzą Sonię Czarnecką w codziennych działaniach. Jej autorskie studio mieści się przy ulicy Wawrzyniaka w Szczecinie. Miejsce wyrosło z talentu i marzeń o własnym biznesie. Właścicielka nigdy nie osiada na laurach, nieprzerwanie inwestuje w ciągły rozwój

Stylizacja wymaga odnowienia średnio co 3 - 4 tygodnie. Płytka paznokcia odrasta, a kształt traci swoją świeżość. Nowe technologie pozwalają na regularny manicure. Dawniej panowało mylne przekonanie, że paznokieć musi odpocząć i po kilku stylizacjach wymagana była przerwa. To jednak przeszłość. Paznokcie do pełnego odrostu potrzebują średnio pół roku - wyjaśnia Sonia Czarnecka. - Panie nie mogą tyle czekać. Materiały, które oferujemy to najwyższa jakość. Klientki mogą czuć się bezpiecznie pod każdym względem. Mam na myśli zarówno takie podstawy jak praca w rękawiczkach i maseczkach, jednorazowe pilniki i patyczki, zaawansowaną sterylizację autoklawem, aż po najlepsze dostępne na rynku kosmetyki. Całą tę wiedzę można zdobyć podczas profesjonalnych szkoleń Soni Czarneckiej. Panie zainteresowane rozwojem w branży oraz podniesieniem kwalifikacji znajdą tutaj szeroką wybór szkoleń od manicure hybrydowego po przedłużanie żelowe czy zdobnictwo. tel. 516 195 989 Sonia Czarnecka Nails Instruktor Eclair Szczecin instruktor_sonia_czarnecka

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

15


| TEMAT Z OKŁADKI |

16


| TEMAT Z OKŁADKI |

Szczecin Jazz pierwszym w tym roku muzycznym festiwalem w Europie

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

17


| TEMAT Z OKŁADKI |

Uwierzycie, jeśli powiemy, że to koniec? Koniec oczekiwania. Koniec narzekania. Koniec wzdychania do wspomnień sprzed lat. Koncerty wracają. Choć wracają w nieco odmienionej formie. Ale najlepsze, że Szczecin Jazz jest pierwszym w tym roku hybrydowym muzycznym festiwalem w Europie. Wisienką na torcie tych rewelacji jest występ Kingi Głyk, światowej sławy basistki. Artystka zagra już w marcu w filharmonii w Szczecinie. TEKST AGATA MAKSYMIUK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Zbyt piękne, by było prawdziwe? A jednak. Organizatorzy festiwalu Szczecin Jazz przygotowali się na każdą ewentualność. Pisząc „każdą” naprawdę mamy na myśli każdą. Na początek, sprytnie wykorzystali ideę występów hybrydowych, proponując serię koncertów na żywo z emisją w internecie. Następnie dodali do harmonogramu występy jedynie dla publiczności w sali oraz te, wystawiane jedynie w sieci. Jak tłumaczą - elastyczna forma ułatwia koordynację działań w przypadku, gdyby coś poszło w innym kierunku niż ten planowany. Muzyczne święto rozpoczął Belmondo Quintet pod koniec lutego. Publiczność spotkała się jeszcze z formacją EABS i Pauliną Przybysz, Krystyną Stańko, a także Patrykiem Matwiejczukiem.

stiwal do obserwowanych. - Zawsze mocno działaliśmy w sieci, ale w ciągu ostatniego roku zaczęliśmy działać jeszcze intensywniej - mówi Anna Lemańczyk, dyrektorka Szczecińskiej Agencji Artystycznej i producentka Szczecin Jazz. - Pandemia wymogła na muzykach większą kreatywność. Poszukiwanie alternatywnych sposobów komunikacji z odbiorcami stało się codziennością. Jazz, który między sceną a mediami społecznościowymi zawsze wybierał scenę, musiał przełamać tę barierę. Musiał też zmienić formę wypowiedzi. Internet ceni przede wszystkim szybki, konkretny i chwytliwy przekaz. W ciągu ostatniego roku wielu artystów przetarło zupełnie nowe szlaki w drodze do swoich fanów.

Line up na marzec zapowiada się równie ciekawie. Alexander Beets Quintet ft. Ellister van der Molen, Logan Richardson meets Jazz Forum Talents, Jerzy Małek Quartet, Bergcrantz - Ostrowski Unit, Anna Maria Mbayo i oczywiście Kinga Głyk. Konkretne terminy i miejsca koncertów będą podawane na bieżąco w mediach społecznościowych Szczecin Jazz, więc (jeśli jeszcze tego nie zrobiliście) koniecznie dodajcie fe-

Kiedy spełnia się niemożliwe

18

Jednak byli też tacy, którzy od dawna znali wirtualne szlaki. Wśród nich ważne miejsce zajmuje Kinga Głyk, tegoroczna gwiazda Szczecin Jazz, uważana za najlepszą polską basistkę młodego pokolenia, a także wschodzącą gwiazdę muzyki jazzowo-bluesowej. W Europie podziwiana, w Polsce dopiero odkrywana. Oszałamiający talent 23-latki najle-

piej podsumowują odsłony na YouTubie liczone w milionach wyświetleń. Artystka dorastała w muzycznej rodzinie i od dziecka grała w rodzinnej formacji. Kiedy poczuła się gotowa, zmieniła kierunek i rozpoczęła solową karierę. W 2016, czyli rok po sukcesie pierwszej autorskiej płyty pt. „Rejestracja”, wypuściła drugi album LIVE „Happy Birthday” i wtedy wydarzyło się to, co najczęściej określa się mianem niemożliwego. Basistka wrzuciła na Facebook cover „Tears in Heaven” Erica Claptona w aranżacji na gitarę basową Jeffa Berlina i z miejsca stała się sensacją. Niepozorne działanie, które miało być jedynie odskocznią od koncertów i promocji nowej płyty, uruchomiło międzynarodową lawinę zachwytu. Film został odtworzony ponad cztery miliony razy w ciągu trzech dni, zarobił osiem tysięcy komentarzy i sześćdziesiąt tysięcy polubień. Wideo udostępnił jeden ze znaczących muzycznych portali, a licznik zwariował, dobijając do 40 milionów odsłon. Zamówienia na płyty artystki zaczęły płynąć z całego świata, podobnie jak zaproszenia na koncerty. Dlatego nikt


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

19


| TEMAT Z OKŁADKI |

20


| TEMAT Z OKŁADKI |

Organizatorem i producentem festiwalu Szczecin Jazz jest Szczecińska Agencja Artystyczna. Mecenat sprawuje Miasto Szczecin.

nie powinien być zaskoczony, że pomimo młodego wieku Kinga ma na koncie dziesiątki występów w Polsce i liczne koncerty za granicą, m.in. w Indonezji, Austrii, Niemczech, Szwajcarii, Włoszech, Portugalii, Słowacji, Czechach czy na Ukrainie. Internet udowodnił swoją siłę. Sama Kinga o tym wydarzeniu zawsze wyraża się z dystansem i sporą dozą skromności - Nie wiem, jak to wszystko się stało - mówi. - To było jak marzenie niemożliwe do spełnienia, które nagle się spełniło. Tam, gdzie kończą się słowa, zaczyna się muzyka Osoby, które poznały już Kingę, wiedzą, że swoimi działaniami udowadnia, iż nie trzeba wybierać między improwizacją a szczegółowo zaplanowanym występem, podobnie jak między koncertami przed publicznością na żywo a występami w sieci. Dziś wszystko można ze sobą łączyć. - Naprawdę kręci mnie, kiedy zaplanowany występ przebiegnie perfekcyjnie, tak samo jak kręci mnie udana improwizacja - zdradza artystka. - Dlatego nie chcę wybierać. Mam też świadomość, że obie formy występów - na żywo i online są równie ważne. O każdą trzeba dbać. Podobnie jak nieustannie trzeba pielęgnować w sobie optymizm i poszukiwać nowych inspiracji. Kinga zdradza, że lista osób, które imponują jej swoimi umiejętnościami muzycznymi, jest długa. Nie zawsze są to tylko basiści. Spontanicznie wskazuje takie gwiazdy

jak - John Scofield, Bobby McFerrin czy Avishai Cohen. I podkreśla, że chciałaby móc z nimi usiąść, na spokojnie patrzeć, jak pracują, porozmawiać, nauczyć się czegoś. - Muzyka jest dla mnie sposobem na wyrażanie emocji, kiedy brakuje słów, łatwiej jest chwycić za instrument - mówi artystka i dodaje - od dawna siedzę w domu, więc występ na festiwalu Szczecin Jazz będzie dla mnie wyjątkowym przeżyciem. Chciałabym wypuścić nagromadzone uczucia. Muzyka to historia, którą trzeba w końcu opowiedzieć. Jazz comes to you Pomysłów i sposobów na opowiedzenie muzycznych historii organizatorom Szczecin Jazz na pewno nie zabraknie. Spotkania w sieci, wywiady, nagrania koncertów, występy na scenach klubów, teatrów i filharmonii to tylko początek. - Jazz comes to you to idea, która przyświeca nam od pierwszej edycji festiwalu - mówi Sylwester Ostrowski, jazzman i dyrektor artystyczny festiwalu. - Graliśmy już na domówce w kawalerce i w dużym domu, graliśmy nawet jeżdżąc na łyżwach. Tym razem zaskoczymy wszystkich, przesiadając się do kampera. Właśnie tak, będziemy grać koncerty, jeżdżąc po mieście kamperem. Na pomysł wpadł Sebastian Wołosz, fotograf, z którym od lat współpracujemy. Zresztą nie tylko wpadł na pomysł, ale i pomógł nam w jego realizacji, udostępniając do użytku swojego kampera.

Niecodzienną kolaborację śmiało można zaliczyć na poczet kreatywności stymulowanej przez pandemiczną rzeczywistość oraz społecznego zjednoczenia. W ciągu ostatniego roku społeczeństwo nie raz udowodniło, że nie ma różnic nie do pogodzenia. Wystarczy przypomnieć liczne akcje szycia maseczek, pomoc gastronomiczną dla medyków, serie muzycznych koncertów na balkonach czy koncerty fortepianowe z samochodowej przyczepy. - Paradoksalnie pandemia dała nam nie tylko to, co złe, ale też to, co dobre - mówi Anna Giniewska, prezenterka Szczecin Jazz. - Pobudziła ludzi do działania. Stworzyła nowe szanse. W pewnym sensie poszerzyła perspektywy, bo, przenosząc występy do sieci, otworzyliśmy się na nową publiczności, w dodatku publiczność z całego świata. Pamiętam też, jak jesienią udało nam się zorganizować wirtualne spotkanie młodych jazzmanów z Wyntonem Marsalisem, legendarnym trębaczem i kompozytorem. Marsalis od razu przyznał, gdyby nie lockdown najprawdopodobniej nie udałoby nam się spotkać, bo byłby w trasie. To daje do myślenia, bo nagle okazało się, że otrzymaliśmy czas, którego zawsze nam tak brakowało. I chociaż wszyscy już bardzo tęsknimy za normalnością sprzed roku, musimy nastawić się, że w pewnym sensie wchodzimy właśnie w zupełnie nowy wymiar normalności.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

21


| EDYTORIAL |

Fotograf: Marta Machej Asystent fotografa: Marcin Szkolnicki Wystąpili: Stanisław Obolewicz i Klaudia Chojnacka MUA: Marta Płatkowska Stylista: Konrad Szymczak Marki: Zień, Swarovski, Kupisz, Spadiora, Wrangler, MSGM / Modivo, Kazar, Baldowski, Liu Jo / e-obuwie

22


| EDYTORIAL |

Jeans Blue

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

23


| EDYTORIAL |

24


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2021

25


| EDYTORIAL |

26


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

27


| TEMAT WYDANIA |

KOSMOS I TRADYCJA Berlin Fashion Week

Podczas odbywającego się w styczniu tego roku Berlin Fashion Week ważnym punktem programu były pokazy Neo.Fashion, w których biorą udział absolwenci szkół artystycznych w Niemczech. Dzięki temu możemy zobaczyć, jak projektują nasi młodzi sąsiedzi. TEKST MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO @NEOFASHION.DE

Berliński Tydzień Mody, idąc za przykładem Graduate Fashion Week London, umożliwia od wielu lat prezentację młodych projektantów mody oraz ich kolekcji dyplomowych w ramach Neo.Fashion. W 2020 r. po raz pierwszy zarejestrowało się dziewięć szkół artystycznych i uniwersytetów z ponad 70. absolwentami. The Neo.Fashion jest więc największą imprezą mody dla absolwentów w Niemczech. The Neo.Fashion zademonstrował po raz pierwszy trzy różne pokazy absolwentów. Na każdym pokazie mody prezentowały się trzy niemieckie uczelnie i ich najlepsi absolwenci. Osoby, które wzięły udział we wszystkich trzech pokazach, mogły zapoznać się z kolekcjami dyplomowymi łącznie 75 absolwentów ośmiu niemieckich uczelni artystycznych i jednej szkoły zawodowej. W tym roku Berlin Fashion Week odbywał się głównie wirtualnie. Młodzi projektanci z 11 szkół na platformach cyfrowych Neo.Fashion pokazali prezentacje wideo różnorodnych i wielowarstwowych kolekcji najlepszych absolwentów roku 2020/2021 z całych Niemiec. Prace te są bardzo różnorodne, ale też odważne,

28

czasami futurystyczne, czasami nawiązujące do wielu tradycji. Clara Wieder stworzyła kolekcję, której pomysł narodził się podczas jej podróży po Peru. Tam spotkała kobiety, które część tkanin do tej kolekcji wykonały ręcznie. Tkaniny są wypełnione kolorami, rękodziełem, bliskością natury, ale także sytuacjami życiowymi i problemami rdzennych mieszkańców. „The Rooted” to kobiety - zarówno Peruwianki, jak i Niemki - żyjące w żywej, zmieniającej się kulturze, stąpające twardo po ziemi i nigdy nietracące kontaktu ze swoim pochodzeniem. Łączą się ze sobą i są silne dzięki więzi, która je łączy. Skutkuje to wymianą kulturową i nową, trwałą i tradycyjną modą. Julia Opalkova zadaje w swojej kolekcji pytanie: Co kryje się za słowami indywidualności? - W dużej mierze chodzi o to, jak dana osoba odgrywa rolę. Indywidualność opisuje wartości i idee jednostki - mówi projektantka. - Jednostka ma pewne poglądy i pomysły. Wyrażają się w jej życiu, rozmowach i wyglądzie. Jednostka realizuje się i przenosi ten obraz na zewnątrz,

w tym tkwi prawdziwa siła, by uczynić świat bardziej innowacyjnym. Zawsze mamy możliwość reprezentowania naszej osoby poprzez nasze kreacje, ubrania lub własne zachowanie. Lena Petersen ukończyła licencjat z projektowania mody na HAW Hamburg na początku 2020 roku. Dzięki studiom w Hamburgu i semestrowi za granicą na Kingston University w Londynie zdała sobie sprawę, że zrównoważony rozwój w branży modowej jest ważnym tematem. - W mojej kolekcji Bachelor zainspirowała mnie książka dla dzieci „Sturm Stina” Leny Andersson, w której mała dziewczynka imieniem Stina spędza lato ze swoim dziadkiem na szwedzkiej wyspie. W książce rolę odgrywają morze i wędkarstwo, co znajduje odzwierciedlenie w mojej kolekcji - mówi Lena. - Używałam wyłącznie tkanin wykonanych z włókien naturalnych, sama je farbowałam naturalnymi środkami, tworzyłam bezodpadowe cięcia, dziergałam i drukowałam tkaniny za pomocą druku drewna. Nina Bach na początku 2020 roku ukończyła licencjat z projektowania ubioru na


| TEMAT WYDANIA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

29


| TEMAT WYDANIA |

i stylizowana lilia, symbole monarchii i materialne ucieleśnienie władzy, służą jako szablony do różnorodnych eksperymentów z kształtami i jako elementy dekoracyjne kolekcji. Estetyczne cechy władzy są rozpuszczane, wyrywane z kontekstu, a czasem wyśmiewane. Nora Walaszczyńska tworzy projekty przypominające stroje kosmonautów obszerne, miękkie, puchowe. - Moja kolekcja dotyczy komunikacji z pozaziemskimi inteligencjami, poszukiwania życia pozaziemskiego - mówi Nora. - Jak mogłyby wyglądać ubrania, gdybyśmy w pewnym momencie mieli kontakt z kosmitami? Jak ubrania dostosowałyby się do okoliczności? Jak mogłyby się ubierać inne, obce cywilizacje? „Talkinf to Aliens” to moja interpretacja tego, co dziwne, egzotyczne, nowe.

HAW Hamburg. W mojej kolekcji dyplomowej „Coloratusphagus adornare” zajmuje się estetyką bakterii. - „Coloratusphagus adornare” oddaje hołd bakteriom, ponieważ bardziej niż cokolwiek innego sprawiają, że jesteśmy tym, czym jesteśmy. Bakterii jest więcej niż ludzi, jesteśmy z nimi w ciągłej interakcji - mówi Nina. - Symbolicznie cała kolekcja jest pokryta nadrukiem inspirowanym bakteriami. Dzięki silnie kontrastującym kolorom imituje późniejszą kolorystykę dawnych czarno-białych obrazów mikroskopowych. W różnych odcieniach szarości uosabia te pierwotnie czarno-białe zdjęcia. Nadruk został również częściowo pokryty perłami i sitodrukiem, co prowadzi do dal-

30

szego bakteryjnego zajęcia powierzchni. Swoją modą chcę stworzyć coś fajnego. Zabawa, widz, użytkownik i ostatecznie doświadczający. Nina uwielbia tworzyć wizualne i dotykowe wrażenia ze swoich projektów. Dlatego szczególnie lubi używać różnych technik nadruku i haftu do projektowania tekstyliów. Inspiracją dla niej są przede wszystkim organiczne kształty naszego naturalnego środowiska. Sara Jesewski ma 23 lata i we wrześniu 2020 roku ukończyła licencjat z projektowania mody na HAW Hamburg. - „Odzież.Władza.Ludzie” to tytuł mojej pracy licencjackiej, w której zajmuję się tematem władzy - mówi Sara. - Korona

Daniel Becker stworzył kolekcję mistrzowską „OH, LALA!”, w której dużą rolę odgrywa skóra. Kolekcja mistrzowska reprezentuje seksualność i wyzwolone kobiety. Łączy w sobie skórę, skórę bydlęcą, złote łańcuszki i inne elementy dzięki wysokiej jakości rękodziełu. Kolekcja jest inspirowana cytatem Jean-Jacquesa Rousseau „Człowiek rodzi się wolny i wszędzie on jest w łańcuchach”. Metafora łańcuchów w tym cytacie została potraktowana dosłownie, jako element dekoracyjny, wysublimowany. Sylwetka stylizacji została zainspirowana latami 80. i 90.

W tym roku Neo. Fashion zdecydował się prezentować kolekcje młodych projektantów przez dwa miesiące, czyli jeszcze w marcu. W mediach społecznościowych cały czas pojawiają się zdjęcia kolejnych kolekcji. Warto zobaczyć, nad czym pracują nasi młodzi sąsiedzi.


| TEMAT WYDANIA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

31


| SZTUKA |

Postpostmodernistyczna RDZA „Rdza”, nowy album Marszałka, trafił właśnie do sprzedaży. Premiera krążka odbyła się podczas wernisażu wystawy „Co sobie kto na swój temat wymyśli” w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. W czasach, gdy „wszyscy naokoło będą teraz śpiewać protest songi”, Marszałek bierze się za inny kierunek. Wiemy, bo sam nam powiedział. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / OKŁADKA PŁYTY PATRYK SŁOWIŃSKI ZDJĘCIE MARSZAŁEK PORTRET AURELIA KOŁODZIEJ

Album „Rdza” różni się od poprzednich albumów również okolicznościami, w jakich powstawał. Nie dość, że poza studiem, to jeszcze w „czasach zarazy”. - Konstanty Usenko, którego poprosiłem o produkcję muzyczną tego albumu, jest zwolennikiem pracy w terenie, czyli nagrywania poza bezpieczną dla realizatora przestrzenią studyjną. I to on zdecydował, że szukamy jakiegoś magazynu czy hali w pobliżu rzeki, gdzie rozłożymy się ze sprzętem. Miało śmierdzieć rdzą i wodą stęchłą w kanałach, więc padło na żelbetonowy magazyn na terenie portu, w którego pustej piwnicy spędziliśmy dwa dni. Ale nie tylko tam – wokale nagrywaliśmy np. w pustym kontenerze na Nabrzeżu Fińskim. Trochę się obawiałem nagrywania tym partyzanckim sposobem, ale ostatecznie przyznaję rację Kostkowi - już samo przekroczenie progu studia nagraniowego obcina muzyce jaja, a wkroczenie z nią w jakąś przestrzeń wcale nieprzystosowaną do nagrań sprawia, że to miejsce staje się dodatkowym instrumentem, warstwą. Zresztą Kostek w miksie śmiało sięgał po te wszystkie dźwięki, które nas otaczały – na płycie co chwila odzywa się ten magazyn, ciężarówki, wózki, windy, rury, kontenery itd. A pandemia? W żaden sposób nie pokrzyżowała Wam planów? - Nie, jeszcze przed pandemią umówiliśmy się na nagrania w sierpniu, miksy jesienią-zimą. Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Ale data premiery zmieniała się kilka razy. Płyta miała ukazać się w 2020. - No tak. I trochę ubolewam, że nie udało się jej wypuścić w tak znamiennym roku. Ale też to jest underground, nie byłem zobowiązany żadnym kontraktem do zdania pracy w jakimś terminie, żadna tabelka excelowa nie pilnowała osiągania wskaźników. Jeśli coś chcieliśmy jeszcze poprawiać, dokładać, zmieniać, to robiliśmy to, dopóki obaj nie stwierdzaliśmy, że ok, mamy to, skończone. Niezależność to dziś rzadki przywilej. Nie marzy Ci się punkowa rewolucja jak w latach 70. i na początku 80.? - Mnie się marzy rewolucja, owszem. Jest potrzebna duchowa rewolucja, jak śpiewał Izrael. Ogólnoświatowa najlepiej, która zmieniłaby zupełnie priorytety ludzkości z „żeby było mi fajnie” na „żeby planeta jeszcze trochę pociągnęła”. A ta punkowa z lat 70. – no żadna to wielka rewolucja, szybko została zmonetyzowana przez duże wytwórnie płytowe. Chociaż odcisnęła piętno – sam jestem jej spadkobiercą, podobnie jak i cała muzyka alternatywna wobec list przebojów czy też właściwiej by było dziś powiedzieć: rankingów odtworzeń.

Postmodernistyczna ironia, kabaretowy performance czy po prostu ujście dla frustracji - kim lub czym jest Marszałek? - Wszystkim tym po trochu. Marszałek to postać, za którą stoi postać kolejna - Piotra Markowskiego - lubię budować takie mistyfikacyjne piramidy. Dawniej rzeczywiście używałem muzyki do kanalizowania złości, ale ten nowy album różni się od poprzednich. Nie jest już tak nasycony frustracją i bluzgami. Chciałbym też zetrzeć z Marszałka kabaretową warstwę, ale nie satyrę. Czuję się satyrykiem i lubię, kiedy moje historie wywołują śmiech, również ten przez łzy. A czy to leży w postmodernistycznym nurcie? Pewnie tak, teraz wszystko jest „po”, więc możemy się umówić, że jestem postpostmodernistą.

32

Dzisiejsza sytuacja polityczna w Polsce sprawia, że stosunki społeczne są dość… napięte. Muzyka nie jest już nośnikiem nawołującym do zmian czy gruntem do walki? Przecież każdy z nas w każdej chwili ma pod ręką tysiące utworów na żądanie. - A ludzie i tak włączą to, co podpowie im algorytm. Punk w latach 70. i na początku 80. miał zasięg masowy głównie dzięki temu, że połknął go wspomniany wyżej show business. Dziś moglibyśmy porównać to do zasięgów youtuberów czy influencerów. Może oni mogliby spróbować wszcząć jakąś rewolucję, ale im się to nie opłaca. Są zależni od reklamodawców, a biznes nie lubi rewolucji, no chyba, że da się na niej zarobić. Muzyka nadal jest nośnikiem treści, owszem, ale to obecnie margines, bań-


| SZTUKA |

ka, jedna z wielu. I w tej banieczce – swojej - widzę, że muzycy wypowiadają się buńczucznie, stało się to obecnie już standardem, z utęsknieniem wypatruję jakiegoś protest songu od Golców i Krzysia Krawczyka, najlepiej w kolaboracji z jakimś popularnym w tym sezonie raperem. Mało w tym punkowego ducha, jak na osobę, która z punka się wywodzi...- Całe moje poczucie estetyki opiera się na punk rocku. Wychowałem się na nim, a ludzie są takimi istotami, że jak łykną coś za dzieciaka mając 13, 15 czy 17 lat, to zostanie to z nimi do końca życia. Istotą punka jest na pewno przekora, skoro wszyscy naokoło będą teraz śpiewać protest songi, to ja o czym innym spróbuję. Skoro nie rewolucja, to co w takim razie Marszałek próbuje ludziom powiedzieć? Nowy album, nowy komunikat. - Nie, to nie tak, ja nie mam żadnych komunikatów do wygłoszenia. To są komentarze, obserwacje. Oddalamy się od siebie coraz bardziej, przestajemy się rozumieć i w ogóle nawet komunikować, okopujemy się w tych bańkach, warczymy na inne bańki, a tak naprawdę wszyscy jesteśmy zniewoleni kredytami i przepaściami ekonomicznymi. A swoją złość mamy kierować na kolejne grupy podobnych nam ludzi, wskazywane przez polityków. Pierwszy raz z tymi komentarzami można było spotkać się na wystawie „Co sobie kto na swój temat wymyśli” w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. Współpraca z galerią w jakiś sposób

zdeterminowała kreację „Rdzy”? - Trafostacja sama wyszła z pomysłem uczestnictwa w produkcji albumu. Nie zdeterminowało to treści, jaka finalnie znalazła się na płycie, bo ta była zaplanowana już wcześniej, ale na pewno bardzo pomogło w jej wydaniu. Pierwszy raz zdarzyło mi się skorzystać ze środków publicznej instytucji kultury, nigdy wcześniej nie miałem tej przyjemności. A jest to ogromny luksus, móc postawić sobie jakieś założenia i nie szukać budżetu na ich realizację we własnej kieszeni tudzież prosić się po ludziach w internecie. A gdyby zdarzyła Ci się okazja, przyjąłbyś pieniądze od rządu na nowy projekt? Np. z jakiejś nowej wersji Funduszu Wsparcia Kultury? - Zależy co trzeba by było powiedzieć lub zrobić i za ile (uśmiech). No ale jakieś oratorium ku czci, z orkiestrą i chórem, czemu nie, byle kwota była sześciocyfrowa. A tak poważniej – nie, nie umiem na zamówienie, z tezą. Tzn. umiałbym, ale byłby to pastisz. Swego czasu miałem coś popełnić do filmu i to było takie zlecenie właśnie: ma być o tym i o tym. Miesiąc się czaiłem do tego i ostatecznie wymiękłem. I dobrze, film w końcu nie powstał, zostałbym z tą piosenką jak Himilsbach z angielskim.

Albumu „Rdza” można posłuchać na www.marszałek.bandcamp.com oraz w serwisach streamingowych. Płyta do kupienia w Trafostacji Sztuki w Szczecinie.

facebook.com/trafo.art

T: +48 91 400 00 49 | E. mail@trafo.art

Świętego Ducha 4 | 70-205 Szczecin

TR AFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie

Miasta Szczecin

ze środków

dofinansowane

Wydarzenie

2 0.0 2 . 2 1 – 0 2 .0 5. 2 1


| TEATR |

Otchłań przyszłości z przymrużeniem oka Być może teatr jest jednym z ostatnich miejsc, w których można pozwolić sobie na bezczelną naiwność i wielopoziomową spekulację - przekonują Agnieszka Jakimiak i Mateusz Atman, twórcy „Kongresu futurologicznego”, i zapraszają na premierę adaptacji jednego z największych dzieł Lema już 13 marca na Dużej Scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie i 10 kwietnia we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK

Przed nami premiera „Kongresu futurologicznego” na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie. Dzieła Lema nie należą do najłatwiejszych w obrazowaniu, dlatego na co powinniśmy się nastawić? Na wierną adaptację opowiadania czy raczej sztukę inspirowaną opowiadaniem?

przyszłości wciąż będzie teatrem - miejscem wspólnego spędzania czasu i wymyślania różnych światów.

AJ: „Kongres futurologiczny” Lema jest opowieścią o języku, literaturze i produkowaniu nowych narracji na temat rzeczywistości. W spektaklu podejmujemy ten autotematyczny trop i sprawdzamy, na ile teatr może służyć za przestrzeń do tworzenia alternatywnych światów i wariacji na temat reguł obowiązujących w społeczeństwie. Nasz „Kongres” to w pewnym sensie futurystyczny teatr w teatrze – pożyczamy od Lema kilka wątków i metanarracyjny gest i staramy się na tej podstawie ukuć własne wizje na temat tego, co będzie.

AJ: Praca w pandemii to trwanie w wiecznej niepewności – nie wiemy, dla kogo i w jakiej formie odbędzie się premiera, kiedy będziemy mogli skonfrontować się z publicznością, ile razy zagramy. Dodatkowo, praca w teatrze jest zazwyczaj pracą na efemerycznych jakościach i polega na zabieganiu o ulotne rezultaty. Takie spiętrzenie znaków zapytania sprawia, że jeszcze bardziej zależy mi na tym, żeby czas, który spędzamy w pracy, był nie tylko produktywny, ale też stanowił przestrzeń bezpieczeństwa i wzajemnego wsparcia. W „Kongresie” - spektaklu poświęconym wizjom przyszłości - możemy wymyślać przyszłość kolektywnie i negocjować jej kształt. Dlatego pracujemy na stworzeniu wspólnego imaginarium, w którym jest miejsce na wiele artystycznych języków i całe spektrum ideowych stanowisk – i wypracowujemy je w ścisłej współpracy z Mariuszem Bąkowskim, Marią Dąbrowską, Anną Kiecą, Michałem Lewandowskim, Pauliną Wosik i Magdą Wrani-Stachowską, czyli zespołem aktorskim z dwóch Teatrów Współczesnych: ze Szczecina i z Wrocławia.

Tematem wiodącym jest przyszłość. Jak pandemia, która zachwiała wszelkie przewidywania i prognozy wpłynęła na Wasze wizje i pomysły? MA: Początek XXI wieku, wraz z wejściem Polski do Unii, był dla mnie pełen optymizmu. Chociaż wiedziałem, że kryzys finansowy 2008, epidemia SARS i epidemia ptasiej grypy nie wróżyły niczego dobrego, to dopiero COVID-19 odczuwalnie zmienił moje życie. Nasiliły się objawy zespołu depersonalizacji i derealizacji, przechodzę depresję klimatyczną, pieniędzy jest mniej, a dalszych planów zawodowych właściwie brak. Były chwile w pracy, w trakcie pandemii, gdy zadawałem sobie pytania: „po co to wszystko?”, „czy teatr jest teraz potrzebny?” Myślenie o przyszłości stało się absurdalne i pełne lęku, ale jej nieprzewidywalność i niepewność zostawiła przestrzeń dla nadziei. W czasach pandemii próba wyobrażenia sobie przyszłości to już sztuka. To właśnie dzięki sztuce odnalazłem chwile wytchnienia i możliwość introspekcji, przyjrzenia się sobie w spokoju. Zauważyłem też, że teatr szybko zaczął adaptować się do nowej realności. Spektakle, które można oglądać w formie nagrań i streamingów, spotykają się z zainteresowaniem widzów. Nowe medium to nowe możliwości. Nagrania i streamingi stały się dziełami sztuki, które należy uwzględnić w trakcie przygotowania premiery. Więcej myślę o kadrach i obrazach, bardziej interesuję się filmem, teledyskami i video-artem. Mam nadzieję, że uda mi się te zainteresowania rozwijać. Jestem ciekaw, jak nowe medium wpłynie na teatralny język. Paradoksalnie, „Kongres futurologiczny” będzie spektaklem afirmującym teatralność bez flirtowania z nowymi technologiami. Chcielibyśmy, by widzowie wrócili do teatrów. Jakby na przekór tendencji, wychodzimy tu z założenia, że teatr

34

A jak pandemia wpłynęła na próby i pracę z zespołem teatralnym - co trzeba było zmienić i do czego przyzwyczaić, by wszystko się udało?

W opisie spektaklu czytamy, że „Kongres futurologiczny” wchodzi w dialog z Waszym poprzednim spektaklem „Martwą naturą”. Wokół jakich wątków będzie krążył ten dialog? MA: Zmiany na Ziemi, jakie zaszły na skutek gospodarki rabunkowej i niekontrolowanego rozrostu masowego przemysłu, mogą okazać się najważniejszą przyczyną wymarcia w przyszłości wszystkich zwierząt większych od psa, w tym ludzi. Ten scenariusz jest możliwy. Masowe wymieranie już się zaczęło. „Martwa natura” to teatralny rytuał pożegnania, próba wyartykułowania i pogodzenia się ze stratą. To spektakl dla tych, którzy potrzebują przestrzeni, by móc we wspólnocie przeżyć smutek. „Kongres futurologiczny” to już inna bajka. To spektakl, w którym z przymrużeniem oka spoglądamy w otchłań przyszłości. Dialog między tymi spektaklami polega na różnych aspektach terapeutycznego myślenia o sztuce. „Kongres futurologiczny” to kuracja śmiechem. Przestrzeń nadziei, o której wspomniałem wcześniej, wynika z tego, że przyszłość wydaje się odległa i niepewna, więc wszystko jest możliwe: wszelkie światy na opak, rewolucje i utopie. Ludzie dokonują wielkich i pięknych rzeczy - nie możemy tego tracić z zasięgu wzroku. Jeśli będziemy ćwiczyć wyobraźnię, jeśli będziemy potrafili marzyć, jeśli zażądamy niemożliwe-


go, możemy dokonać rewolucji. Już tylko rewolucja nas uratuje. Rewolucja czułości, wrażliwości społecznej, ciepła i troski. Tylko w jaki sposób terapeutyczna wartość sztuki jest realizowana w przypadku tego spektaklu? AJ: Jesteśmy w arcytrudnej politycznej sytuacji – na progu gigantycznego kryzysu, w momencie odebrania kobietom w Polsce praw reprodukcyjnych, wyczerpani pandemią, w środku katastrofy klimatycznej. Wiem, że trudno myśleć o przyszłości i trudno ją projektować - ale lepsze scenariusze same się nie wymyślą. Chciałabym, żeby „Kongres futurologiczny” był spektaklem, w którym działamy trochę na przekór defetyzmowi i apokaliptycznym narracjom. Mark Fisher pisał, że kapitał zawsze blokuje możliwość produkowania dobra wspólnego i że zamiast walczyć z kapitałem, powinnyśmy skupić się na tym, z czym walczy kapitał, czyli na „wspólnotowej zdolności produkowania, troszczenia się i czerpania przyjemności”. Staramy się zdjąć traumatyczny balast z myślenia o przyszłości. Wykorzystujemy teatr po to, żeby snuć narracje utopijne, czerpiące z teorii alternatywnych ekonomii i społeczeństw. Być może teatr jest jednym z ostatnich miejsc, w których można pozwolić sobie na bezczelną naiwność i wielopoziomową spekulację, na tworzenie fikcji w nadziei, że społeczeństwo może być przyjaźniejszym miejscem dla tych, którzy myślą inaczej. „Kongres” intryguje nie tylko akcją, ale również warstwą językową. Jest pełen ironii, neologizmów, gier słownych. Czy staraliście się przenieść ten język na scenę? MA: Czytając Lema, miałem wrażenie, że „Kongres” jest o przyszłości, ale też o języku i tożsamości. Ijon Tichy, bohater i narrator opowiadania, próbuje opisać wydarzenia zjazdu naukowców. Ilość bodźców powoduje jednak wrażenie niesamowitego tempa i nadmiaru, jakby rzeczywistość nie mogła się zmieścić w języku. Język odkleja się od rzeczywistości, ale potrafi też się w niej materializować. To, co wyrażalne, może stać się materialne. Dla nas też materia języka jest ważnym punktem odniesienia. Skompresowałem połowę opowiadania na kilku stronach, by jeszcze bardziej zagęścić tę materię. Pierwsza część spektaklu jest więc głównie hołdem dla Lema i stylu, jakim się posługiwał. Druga część spektaklu ma bardziej autorski charakter, wchodzący w dyskusję z lemowskim wyobrażeniem. Staramy się dowartościować kreacyjną i iluzyjną siłę języka i teatru. Nie inscenizujemy jednak opisów z opowiadania. Żaden budżet by na to nie pozwolił. MA: Uzupełnię jeszcze kwestię wariantywności scenografii. Dwa teatry przygotują dwie różne scenografie. Scena pudełkowa w scenie pudełkowej wraz z parkową aleją drzew i fontanną będą miały swoją pop-artową i monochromatyczną wersję. W zależności od miasta fontanna będzie pełna piasku albo wody. Ta podwójność wpłynie nie tylko na ruch aktorów, ale też na interpretacje spektaklu. W pewnym sensie widzowie będą mieli okazję przeżyć dwa różne „Kongresy”. Rok 2021 został ogłoszony rokiem Lema. To przypadkowa zbieżność z Waszą premierą czy plan? AJ: Zbieżność z obchodami roku Lema jest przypadkowa. To w sumie dość zabawne, że nasze plany na przyszłość zbiegły się z polityką kulturalną tego rządu.


| POZNAJMY SIĘ |

Jarosław Mroczek prezes klubu piłkarskiego Pogoń Szczecin O Pogoni, nowo budowanym stadionie miejskim, czyli o szczecińskiej piłce nożnej, sporcie, który uwielbiają faceci. PYTAŁA BOGNA SKARUL / FOTO ARCHIWUM

Już nie mogę się doczekać... Nie jestem niecierpliwy, raczej staram się pokonywać kolejne bariery, by do rzeczy i spraw słusznych przekonać swoje otoczenie. Jedynej rzeczy, której nie mogę się doczekać, to zrozumienia wśród wielu znaczących ludzi w naszym regionie, jak ważnym elementem rozwoju tego regionu jest popularność tej dyscypliny sportu i pozycja w niej Pogoni Szczecin.

Pogoń jest dla mnie najważniejszym miejscem pracy, spełnieniem zawodowych ambicji i marzeń.

Chciałbym, aby na nowym stadionie był zawsze komplet publiczności.

Najbardziej lubię, gdy na boisku wygrywamy, prezentując styl, którego oczekują od naszej drużyny kibice.

W tej chwili największym kłopotem jest dla mnie ciągłe oczekiwanie od dziennikarzy różnego rodzaju mediów deklaracji, że Pogoń Szczecin gra o mistrzostwo. Dla mnie jest to śmieszne pytanie, bo nie wyobrażam sobie sportowców, którzy nie walczą o jak najlepszy wynik. Jesteśmy wysoko w tabeli (najwyżej) i stawianie takich pytań jest po prostu bezsensowne.

Jako prezes klubu piłkarskiego uważam, że w polskiej piłce, Ekstraklasie potrzeba wielu zmian, uporządkowania procesów decyzyjnych, działania zgodnie z ustalonymi procedurami, transparentnie, w oparciu o PZPN, w którym ranga Ekstraklasy powinna być znacznie większa, niż jest dzisiaj. Marzy mi się, że Pogoń przez wiele następnych sezonów będzie należała do niewielkiej grupy klubów Ekstraklasy stanowiących o jej jakości i miejscu w Europie. Za rok wyobrażam sobie, że zasiądziemy na skończonym, nowym stadionie, ciesząc się grą naszej drużyny nie tylko w rozgrywkach krajowych, ale i europejskich.

36

Moim zdaniem drużynie piłkarskiej teraz przydałoby się jak najwięcej spokoju i niepompowanie przysłowiowego balonika. Od kibiców Pogoni oczekuję, że będą wspierać klub, pierwszą drużynę, zawsze, ale najbardziej wtedy, kiedy jej nie idzie. Jeśli tak będzie, to uznam, że mamy najlepszych kibiców, jakich sobie tylko można wymarzyć.


#reklama


| PODRÓŻE |

Z miłości do dalekiej Północy Halina i Andrzej Górajkowie to szczecińscy żeglarze, którzy dokonali rzeczy wyjątkowej. We wrześniu 2020 ustanowili nowy rekord Polski w dziedzinie żeglarstwa polarnego. Co to oznacza? TEKST SZYMON WASILEWSKI / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Załoga jachtu „OCEAN B” (poza małżeństwem Górajków na jednostce znalazły się jeszcze cztery osoby) udała się na wyprawę przez Ocean Arktyczny, płynęła w kierunku Bieguna Północnego. Żeglując wzdłuż wybrzeża Svalbardu, archipelagu położonego w norweskiej prowincji zlokalizowanego na terytorium Arktyki,

38

osiągnęli maksymalną szerokość geograficzną 84° 17’ 31’’N, stając się pierwszą polską załogą, która dopłynęła jachtem tak daleko na północ. Kapitan Andrzej Górajek jest pierwszym polskim żeglarzem, który tego dokonał. Osiągnięcie to przesunęło dotychczasowy rekord Polski o ponad 100 mil morskich (blisko 200

km), który w 2015 roku ustanowił kapitan Maciej Sodkiewicz (82° 37’ 018’’N). Co istotne, wyczyn państwa Górajków jest drugim takim wynikiem w historii światowego żeglarstwa! Dalej w dotychczasowym żeglarstwie polarnym dotarł tylko jeden jacht – „PANGAEA” w 2019 dowodzony przez Francuza Mike’a Horna.


| PODRÓŻE |

Ponadto załoga kapitana Górajki w drodze powrotnej jako trzecia ekipa w historii polskiego żeglarstwa opłynęła cały archipelag Svalbard. Wcześniej dokonały tego załogi jachtów „Gedania” (1981) i „Panorama” (2006).

arktycznych zapraszają już doświadczonych, sprawdzonych żeglarzy, nie jest to region dla zwykłych turystów. – Sytuacje mogą być różne, musimy wiedzieć, że możemy na siebie liczyć – opowiada pani Halina.

- Nasza wyprawa nie zaczyna się wtedy, gdy rzucimy cumy w Szczecinie, a w momencie, kiedy wymyślimy jakiś cel. Najpierw Andrzej studiuje mapy, które sięgają około trzydziestu lat wstecz – chodzi o zalodzenie, pogodę. Należy przygotować jacht od strony technicznej. Ja zdobywam wiedzę turystyczno-historyczną – mówi Halina Górajek. Powyżej osiemdziesiątego równoleżnika tylko jedno wydawnictwo map ogarnia ten teren. Na jeden kilometr kwadratowy jest jedno sondowanie, czyli głębokość jest podana tylko w jednym miejscu. Oczywiście mamy też sonar i zdarzają się miejsca, gdy te różnice w danych są znaczne – dodaje Andrzej Górajek.

Podróż ze Szczecina do Spitsbergenu, największej wyspy archipelagu, zajmuje około miesiąca. Na Ocenie Arktycznym trzeba poruszać się bardzo ostrożnie, czasami, aby pokonać 4 mile morskie, należy poświęcić nawet dobę. Tam nie ma mowy o szybkim pływaniu.

Ich rekordowa wyprawa rozpoczęła się w marinie PTTK w Dąbiu, następnie cumowali m.in. w norweskich portach (m.in. Stavanger, Tromso), aby wpłynąć w Morze Barentsa i kierować się dalej na północ. Rok 2020 był wyjątkowy ze względu na pandemię koronawirusa, m.in. dlatego w rejsie udział wzięło tylko sześć osób, organizacja również wymagała wyjątkowych przygotowań formalnych. Na pływanie po Svalbardzie i wodach

Co decyduje o momencie wycofania się? – Rozsądek kapitana – mówi z uśmiechem pani Halina. Niby żartuje, ale w tych dwóch słowach tkwi sedno. – Jeśli się płynie tak wysoko, to każdy chciałby osiągnąć krawędź płyty lodowej. Tuż przed nią są różne sytuacje, np. pak lodowy, czyli dryfujący lód morski. W pewnym momencie na Ocenie Arktycznym woda staje się gęsta i wystarczy niewielki impuls mechaniczny, aby ona zupełnie zastygła. W takiej sytuacji jacht może zostać uwięziony – wyjaśnia pan Andrzej.

Podsumowując, ekspedycja rozpoczęła się w 22 lipca 2020 r. w Szczecinie i składała się z następujących etapów:

• Szczecin – Tromso: kpt. Andrzej Górajek /zastępca kpt. Marek Rajtar • Tromsø – Longyearbyen: kpt. Andrzej Górajek • Longyearbyen – północno-zachodni Svalbard – Longyearbyen: kpt. Marek Rajtar • Longyearbyen – środkowy i północno-zachodni Spitsbergen: kpt. Marek Rajtar • Longyearbyen – północ Svalbardu – granica lodu – Longyearbyen: prowadzony wspólnie przez kpt. Andrzeja Górajka i kpt. Marka Rajtara. Długość całej trasy: 5058 Mm. Długość dookoła Svalbardu: 1399 mil morskich. Rekord z 2020 roku nie jest jedynym spektakularnym osiągnięciem Górajków. W 2018 roku poprowadzili wyprawę na północ u wybrzeży Grenlandii Wschodniej, ich jacht „OCEAN A” osiągnął pozycję 79,4 N 07,09 W, ustanawiając nowy rekord Polski w żegludze na północ u wschodnich wybrzeży Grenlandii. Co ciekawe, pani Halina poza aktywnym uczestnictwem w wyprawach, także szkoli żeglarzy. Od 2013 roku przeegzaminowała około 3000 osób, a od 2015 roku wyszkoliła blisko 80 instruktorów i trenerów.


| MIASTO |

Przyszłość zapisana w historii Szczecin w ciągu ostatnich lat bardzo się zmienił, a ta dynamiczna zmiana wciąż postępuje. Właściwie w każdej części miasta mamy duże inwestycje. Lecz nie należy się cieszyć wyłącznie z tego, że „coś się dzieje”, a należy się skupić na ułożeniu tych ruchów w jeden system. O mieście przyszłości widzianym oczami osoby wiedzącej bardzo wiele o jego przeszłości rozmawiamy z Przemkiem Głową, szczecińskim przewodnikiem, blogerem, bookinistą plecakowym. TEKST SZYMON WASILEWSKI / FOTO ARCHIWUM GS24.PL

- Na jakieś pół roku przed epidemią dość często wyjeżdżałem ze Szczecina. Wcześniej przez około dekadę nie spędziłem poza Szczecinem więcej niż łącznie miesiąc. Bardzo się interesuję miastem, jako zjawiskiem. Oglądam dziesiątki filmów, jak miasta się zmieniają, zarówno te ogromne, wielomilionowe, ale też polskie. Te ostatnie wyjazdy dały mi inne spojrzenie na nasze miasto – mówi Przemek. W ostatnim czasie pojawiły się albo za chwilę się pojawią kolejne ważne miejsca z jego punktu widzenia, bo dotyczące styku kultury, sztuki, turystyki. - Mamy już filharmonię czy Centrum Dialogu „Przełomy”, powstaje Morskie Centrum Nauki, Muzeum Techniki i Komunikacji, aquapark z centrum edukacyjnym. Jeśli minie pandemia, wszystkie te miejsca się otworzą i będą się organizowały – dodaje. Lecz dla niego, jako przewodnika, największym problemem jest to, że Szczecin jest dość dużym miastem. - Jeżdżę linią 87 od dworca przez śródmieście na północ Szczecina, gdzie mieszkam, i myślę, jak połączyć te wszystkie inwestycje. Dla mnie kłopotem jest pokazanie więcej niż dwóch rzeczy. Jeśli mam pokazać zwiedzającym budowane Morskie Centrum Nauki, to mogę ich jeszcze za-

40

brać do Muzeum Narodowego na Wałach czy Centrum Dialogu „Przełomy”. Mijają już trzy godziny, a do pokazania jest jeszcze Zamek Książąt Pomorskich czy pl. Orła Białego. Będzie tego jeszcze więcej, a są to miejsca dość od siebie oddalone. Marzy mi się, że miasto stworzy linię turystyczną, która od dworca poprowadzi na Łasztownię, Stare Miasto i połączy te lokalizacje. To zintensyfikuje doznania zwiedzających. Te intensywne przeżycia, zarówno samych mieszkańców, jak i turystów są dla nas ważne, bo to jest to, co nas buduje. Myślę, że to duże wyzwanie, gdyż w mieście zmieniają się ogromne przestrzenie – opowiada. Jego zdaniem Szczecin odwiedzają ludzie, którzy wiedzą, czego chcą. – Ruch turystyczny w naszej części Europy generuje Berlin, ale do nas nie jest po drodze np. z centralnej Polski. Tu trafiają ludzie, którzy szukają np. jezior, kierunku morskiego. Turyści przebywają tu dzień, dwa i jadą dalej – twierdzi. Zmiany nie dotyczą tylko nowych inwestycji, ale także zmian funkcji miejsc dobrze już znanych. - W ostatnich miesiącach zauważyłem, że mamy w końcu coś takiego, jak rynek miejski. Znajduje się on na Jasnych Błoniach. Stały się one takim wolnym placem dla każdego, kto chce wyjść z domu

i funkcjonować w ramach ograniczeń, których obecnie doświadczamy – uznaje Przemek.

Nie tylko materia Szczecin w jego oczach zyskuje nie tylko materialnie. W ostatnim czasie ukazało się kilka interesujących pozycji na temat miasta, które w jakiś sposób systematyzują wiedzę o jego rozwoju i kształtowaniu się w minionych epokach. Jedną z nich jest „Wielka Szczecińska Przestrzeń. Geneza i tło” Grzegorza Wojtkuna (ZUT 2020). To praca o planowaniu i przyszłości miasta w wizjach architektów niemieckich w latach trzydziestych XX wieku. „Od końca XIX wieku stolica pomorskiej prowincji ulegała szybkiej urbanizacji, w której nowoczesność harmonijnie przenikała się z tradycją. W ówczesnych Niemczech Szczecin był miastem zaledwie średniej wielkości, podobnie jak Bochum, Kilonia i Mannheim, którego włodarze mieli dalekosiężne plany. Obecnie można dostrzec spójność działań, których celem było uczynienie ze Szczecina światowego ośrodka miejskiego i portowego. Jeszcze w końcu lat 20. XX wieku zabiegi te wynikały z przesłanek utylitarnych, ale już dekadę później odzwierciedlały przede wszystkim megalomanię nazistowskich decydentów i ich przemożną żądzę


| MIASTO |

bogacenia się. Paradoksalnie przesądziło to jednak o utworzeniu Wielkiego Szczecina” – czytamy we wstępie książki. - Tutaj chciałbym zwrócić uwagę także na podobieństwa z innymi miastami, moim zdaniem bardziej analogicznymi niż Bochum czy Kilonia – na Hamburg czy Kopenhagę – dodaje Przemek.

Wcześniej, bo w 2015 r., wyszło drugie, rozszerzone wydanie książki Bogdany Kozińskiej „Rozwój przestrzenny Szczecina od początku XIX wieku do drugiej wojny światowej” (Muzeum Narodowe Szczecin). - Z lektur poleciłbym jeszcze wszystkim zainteresowanym, jak ten krajobraz kultu-

rowy się kształtował przez dziesiątki lat, opis miasta Paula Fiedeborna, ostatniego burmistrza za czasów książąt pomorskich. Co ciekawe, ten opis sprzed 400 lat ukazuje swego rodzaju miasto idealne. Poza tym że jest to pierwszy prawdziwy przewodnik po Szczecinie i okolicach, nawiązuje do wizji starożytnych filozofów

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

41


| MIASTO |

rozważających na temat miast i ich funkcji. Znajdziemy tu bardzo bogate relacje, nawet wymienia wszystkie rodzaje ryb żyjących w jeziorze Dąbie, integralnej części Szczecina – mówi Przemek. Przewodnik wspomina także o pracach architektów pochodzących ze Szczecina, m.in. Friedricha Gilly’ego, który przedstawiał swoje wizje architektury w dobie pruskiej, Maxa Berga (jego najbardziej znany obiekt to Hala Stulecia we Wrocławiu). Bardzo ważną pozycją z ostatnich miesięcy, pozwalającą zrozumieć zmiany zachodzące w mieście są „Obrazy Szczecina” (Walkowska 2020) pod redakcją Ewy Gwiazdowskiej, Dariusza Kacprzaka i Szymona Jeża. - To wielka księga zawierająca całą historię ikonografii Szczecina, krajobrazu miasta od czasów najdawniejszych do współczesności. Znajdziemy tu prace Mosta, Turnera, Kote’a, Dekkerta, Hartiga, Levina, Eysmonta, Parlowa, Tredera, Luthkego, Heleny Kurcyusz, Małgorzaty Łępickiej-Brian i innych – dodaje. Następnym ważnym zeszłorocznym wydawnictwem, na które wskazuje Przemek,

42

jest drugie wydanie książki „Filipa Hainhofera dziennik podróży zawierający obrazki z Frankonii, Saksonii…” pod redakcją Radosława Skryckiego. „Nie ma w historii nowożytnej Księstwa Pomorskiego drugiego tak obszernego i dogłębnego opisu kraju i dworu książęcego, jaki zostawił nam Filip Hainhofer. Relacja z pobytu na książęcym dworze, opis obyczajów, podróży po księstwie, polowań i uczt zostały przekazane przez człowieka światłego, obytego w świecie, wykształconego, wreszcie – związanego emocjonalnie z osobą księcia Filipa II” – czytamy w opisie. - To książka o wizji miasta, o tym, jak korzystano z niego. O jego dostępie do rzeki, ale nie tylko z perspektywy handlu i gospodarki, ale też wolnego czasu. Kapitalna pozycja, z którą powinien się zapoznać każdy planujący miasto pod kątem turystyki – mówi Przemek. - Obecnie też mamy wizję na miasto, wiele z tych wizji bardziej wyraża nasze pragnienia, np. wizualizacje szczecińskiej Wenecji. Dziś Szczecin nad Odrą jest, niestety, za bardzo samochodowy. Spójrzmy

na Łasztownię. To jest wyzwanie i liczę, że kolej metropolitalna powstanie i zmieni nasz sposób przemieszczania się po mieście – dodaje.

Czego możemy się dowiedzieć, śledząc historię Szczecina poza faktami, datami, postaciami? - Powinniśmy czerpać z niej inspirację o wyobrażeniach na temat miasta oraz tego, jak może być ono używane. Jeśli planiści usystematyzują tę wiedzę, przełożą na dzisiejsze warunki, mogą stworzyć bardzo przyjazną i funkcjonalną przestrzeń. Pozostaje nam praktyka i spotykanie się. Uważam, że najfajniej jest poznawać się i obserwować miasto w działaniu, na ile pozwoli nam obecna sytuacja epidemiczna. Mamy w tym roku zlot żaglowców, Westival, setną rocznicę budowy lotniska w Dąbiu, stulecie Lema, który raz odwiedził Szczecin, lądując właśnie w Dąbiu. To świetne okazje, by wyzwolić jakiś dyskurs o mieście, jego składnikach – podsumowuje Przemek.


#reklama

WOLNE

POWIERZCHNIE

www.lastadiaoffice.pl Najem: +48 660 540 693 | info@greenstoneam.com


| MIASTO |

Szczecin jest jednym z najlepszych miast do mieszkania w czasie pandemii Czy czeka nas cofnięcie się kulturowe i prymitywizm życia społecznego? Jak teraz poradzić sobie jednocześnie z „społecznym dystansem” i chęcią „bycia razem” oraz jak „kod pandemiczny” wpłynie na Szczecin – rozmowa z prof. dr. hab. inż. arch. Zbigniewem Paszkowskim ze szczecińskiego ZUT. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Od wiosny ubiegłego roku nasze codzienne życie kompletnie się zmieniło. Co innego stało się ważne, inne mamy też cele i chyba wielu z nas ma inne priorytety. Czy pandemia jakoś zmieniła też myślenie o współczesnej architekturze? - Architektura współczesna stara się być odpowiedzią na aktualne i przyszłe zapotrzebowanie społeczne. Stąd kojarzenie pandemii z architekturą i urbanistyką nie jest pozbawione sensu. Pandemia zmusza nas, architektów, do refleksji nad tym, jak projektować, gdy stan pandemicznego zagrożenia będzie nam choć w części towarzyszył przez dłuższy czas, a może już na stałe? Lub gdy rozwinięte w pandemii nowe zasady pracy i nauczania okażą się wydajniejsze i skuteczniejsze, a przy tym bardziej efektywne ekonomicznie niż systemy tradycyjne. Dla architektów i urbanistów ważne jest również pytanie o aplikację „dystansu społecznego” w różnych typach obiektów architektury i w zagospodarowaniu przestrzeni publicznych. Okazuje się, że wprowadzenie alejek jednokierunkowych w galeriach handlowych zostało przez klientów raczej zignorowane. Problem stanowi również prawdopodobna trwała zmiana w zasadach naszego życia społecznego. Czy zniknie na dobre otwartość w kontaktach interpersonalnych? Czy zniknie życie towarzyskie, clubbing, kibicowanie, sporty masowe? Czy już nie będzie spotkań zawodowych takich jak dotychczas, mszy i obrzędów religijnych, pielgrzymek? Czy odbywać się nadal będą wykłady, warsztaty edukacyjne, konferencje, zjazdy czy kongresy? To ważne pytania, bo rodzą kolejne. Czy w zapomnienie pójdzie związana z nimi architektura obiektów

44

użyteczności publicznej? Czy będziemy na zawsze skazani na kontakty zdalne, za pośrednictwem monitorów, głośników i mikrofonów, a spotkanie tete a tete i bez masek będzie kuriozalną nieprzyzwoitością? Trochę tak już jest, ale jeśli by tak dalej miało być, to należy spodziewać się wytworzenia określonego „kodu pandemicznego” w architekturze. Będzie on podporządkowywał współczesne zasady projektowania wymogom medycznym, wynikającym z ochrony przed zakażeniami. „Kod pandemiczny” stanowić będzie o konieczności redefinicji architektury użyteczności publicznej i jej niefunkcjonalność - przynajmniej w takim ujęciu, w jakim ją znaliśmy do dzisiaj. Sale kinowe, teatralne, stadiony, puby, kawiarnie, a nawet zatłoczone ulice piesze stałyby się po prostu zbędne, niemożliwe do użytkowania. Ich architektura i zatłoczone wnętrza stałyby się obrazami wspomnień z przeszłości. Czy to, co miałoby to wszystko zastąpić, to wy-


| MIASTO |

łącznie teatr telewizji i czar Netfliksa? Trudno wyobrazić sobie, jaka architektura przyszłości mogłaby sprostać realizacji paradoksu „społecznego dystansu” i poczucia społecznego „bycia razem” w jednej wspólnej przestrzeni. Znacznie bardziej realnym wydaje się rozwój cyfryzacji wszystkiego przy jednoczesnym cofnięciu kulturowym współczesnej cywilizacji wspólnotowej i prymitywizacji życia społecznego. Do każdego komputera dołączana będzie maczuga i sztuczna skóra z bizona. Ten „kod pandemiczny” spowoduje zmiany, jakie? - Zmiany wynikające z „kodu pandemicznego” dotyczyłyby głównie ograniczeń fizycznych kontaktów interpersonalnych i dystansu społecznego oraz konsekwencji przestrzennych takich wymagań. Architektura musiałaby znaleźć rozwiązania dla dążeń jej użytkowników do rozwoju systemów zdalnego współdziałania i porozumiewania się, a także dążyć do udoskonalania sposobów wykonywania pracy i pobierania nauki za pośrednictwem systemów teleinformatycznych. Te ogólnikowe stwierdzenia mogą mieć wpływ na projektowanie różnych obiektów architektury. Przykładowo, szkoły będą przypominały bardziej laboratoria, gdzie każdy uczeń będzie pobierał naukę w mikropracowni oddzielonej szklanymi szybami, a każda klasa będzie mieć oddzielne wejście i wyjście na zewnątrz. Biurowce pozostaną na długi okres opustoszałe lub zostaną przebudowane na inne funkcje (np. mieszkaniowe), a prace biurowe będą wykonywane zdalnie w ramach home office. Powstaną też mikrobiura lokalizowane w osiedlach mieszkaniowych, blisko miejsca zamieszkania, gdzie, być może na zasadzie coworkingu, będzie można wynająć biurko do pracy zdalnej, by nie przeszkadzać dzieciom w ich edukacji zdalnej prowadzonej w domu lub partnerowi w jego pracy zawodowej, oczywiście przy komputerze. Zmiany wywołuje również rozwój sprzedaży internetowej, już od dłuższego czasu wpływający na upadek tradycyjnego handlu detalicznego. Ale ten „kod pandemiczny” wpływa też na miasta. Czy powinniśmy już teraz zacząć myśleć inaczej o miejskości, o życiu w dużych miastach? - Wydaje się, że na miasta pandemia ma znaczący wpływ. De facto „kod pandemiczny” niszczy wszystko to, co stanowiło dotychczasową wartość miasta, jego spoiwo interakcji, spotkania, współdziałania, wspólnotowości społecznej, wartość „bycia razem”, miejskiej tożsamości. Zwiększa się rola indywidualnych środków transportu (samochód, motor, rower), obniża się natomiast znaczenie komunikacji zbiorowej w miastach. Pewne systemy usług miejskich obumierają, pojawią się nowe. Przykładowo następuje odświeżenie patentu na zakupy na zasadzie drive-in nie tylko w gastronomii, ale i w handlu detalicznym, to renesans kin plenerowych itp. różnych sposobów na wykorzystanie samochodu jako narzędzia izolującego. To wreszcie proces odwrócenia reurbanizacji obserwowanego do niedawna trendu „powrotu z przedmieść do miasta” na suburbanizację, proces rozpraszania się miasta na tereny podmiejskie i okoliczne gminy. Dziś bardziej niż kiedykolwiek dom na przedmieściach staje się pandemiczną twierdzą, a ceny domków na działkach pracowniczych szybują

mocno w górę. Utrwalenie się „kodu pandemicznego” może być również powodem wzrostu popytu na mieszkania większe, gdzie wszyscy członkowie rodziny mogą niezależnie od siebie korzystać ze zdalnych systemów komunikacji. Może również rozbudzić potrzebę „samowystarczalności” zarówno energetycznej (własne źródło wody, zasilania energetycznego, fotowoltaiki), jak i funkcjonalnej – z wypiekiem własnym chleba, własną minisiłownią, basenem czy salą kinową itp. Moi znajomi właśnie instalują mikrosiłownię w komórce lokatorskiej w piwnicy. To znaczy, że już dziś musimy inaczej myśleć o Szczecinie. To zadanie włodarzy miasta. Może coś im Pan podpowie? - Miasta nie da się zmienić szybko. Doskonalenie miasta stanowi długotrwały cykl inwestycyjny, co widać na przykładzie wprowadzanych mozolnie zmian w systemie drogowym w Szczecinie. Zbyt długo trwa przebieg przeciętnej inwestycji – od kilku do kilkunastu lat od opracowania projektu koncepcyjnego do oddania obiektu do użytkowania. Miasto powinno wykorzystać w inwestycjach szybką ścieżkę stworzoną przez stan epidemiczny i realizować zaległe plany rozwojowe, np. budowę podziemnych parkingów śródmiejskich, by odciążyć ulice miasta z nadmiaru zaparkowanych samochodów. Powinno odłożyć w czasie wykorzystywanie wielkich przegubowych autobusów kursujących z maksymalnie 1/3 obłożenia, na rzecz kursowania bardziej ekonomicznych, dofinansowywanych przez miasto taksówek miejskich. Miasto powinno doskonalić procesy obsługi mieszkańców w urzędach i wychodzić naprzeciw lokalnym inicjatywom przedsiębiorców, dając im zielone światło do działania. Być może jest to czas na lepsze zagospodarowanie przestrzeni otwartych: budowę siłowni fitness w parkach i na osiedlowych zieleńcach, reaktywację handlu obwoźnego i organizację cotygodniowych targowisk lokalnych dla regionalnych producentów żywności. A może jest to też czas na wystawy plenerowe sztuk plastycznych (graffiti, instalacje przestrzenne, happeningi, salony fotografii pod chmurką itp.). Ale też ważnym zadaniem jest zorganizowanie pomocy dla seniorów, uczącej się młodzieży, a na dziś - w przejrzysty i skuteczny sposób przeprowadzenie akcji rejestrowania i szczepienia przeciwko SARS Covid-19. Czy Szczecin jako jedno z większych, jeśli chodzi o powierzchnię, miast w Polsce ma jakieś atuty w dobie pandemii? - Szczecin jest jednym z najlepszych miast do mieszkania w okresie pandemii. Miasto ma - no może poza ścisłym śródmieściem - rozluźnioną, „zrelaksowaną” zabudowę, co jest w przypadku pandemii dużym plusem. Jest dobrze przewietrzane, o stosunkowo niskim współczynniku zanieczyszczeń powietrza (smogu), z szerokimi ulicami pozwalającymi na znacznie większą przepustowość samochodów niż w innych miastach Polski. Posiada duże dzielnice zabudowy jednorodzinnej, dużą powierzchnię parków, zieleni i lasów komunalnych, a przede wszystkim akweny – rzeki i jeziora, które pozwalają na spacery i spędzanie wolnego czasu na świeżym powietrzu, z zachowaniem pożądanego dystansu społecznego. Pandemia pokazała, że inaczej zaczęliśmy myśleć o naszych

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

45


| MIASTO |

mieszkaniach. Okazało się, że długo nie wytrzymujemy w skrojonych na dotychczasową miarę przestrzeniach. W mieszkaniach już nie tylko śpimy, ale coraz więcej i dłużej w nich po prostu „żyjemy”. Jakich teraz mieszkań będziemy potrzebować? - Deweloperzy powinni przemyśleć swoje plany inwestycyjne i koncepcje architektoniczne pod kątem pandemii i jej prawdopodobnych długotrwałych skutków dla inwestycji budowlanych. Powinni zwiększyć ofertę mieszkań większych, wielopokojowych, pozwalających na pracę zdalną i naukę w domu, ale zrezygnować z budowy wieżowców mieszkalnych z uwagi na konieczność użytkowania wind. Powinni zabezpieczyć dobre przyłącza internetowe, a także rozważyć umieszczenie w budynkach mieszkalnych lokali coworkingowych. Deweloperzy powinni też w większym zakresie dbać o samowystarczalność funkcjonalną i energetyczną zespołów mieszkaniowych oraz o ich drobniejszą skalę (zabudowa do 4 kondygnacji w małych zespołach mieszkaniowych). Powinni zapewniać możliwość lokalizacji małych sklepów/usług osiedlowych w parterach budynków mieszkalnych i umożliwić im obsługę dostawczą do mieszkań. Powinni z większą atencją podchodzić do zieleni istniejącej i do nowych nasadzeń wokół budynków, jak też w ich obrębie (zielone tarasy, dachy, balkony, ściany), nie tylko ze względu na pandemię, ale na korzystne oddziaływanie zieleni na mikroklimat. W projektowaniu budynków mieszkalnych powinni stosować zasady projektowania uniwersalnego, czyli w dawnym ujęciu: projektować z uwzględnieniem potrzeb osób niepełnosprawnych. Pandemia pokazuje, że każdy może stać się osobą niepełnosprawną i chorą w dowolnej chwili. Co teraz, w czasie pandemii, stało się ważne w naszych mieszkaniach? - Kontekst pandemii jest dwojaki – dotyka nas na skutek ograniczeń powodowanych przez restrykcje lockdownu lub osobiście poprzez zagrożenie chorobą lub przebywanie w jej mocy. Istotny kontekst pandemii - to osobisty stan chorobowy. Wystarczy wyobrazić sobie konieczność spędzenia okresu kwarantanny lub przebycia okresu choroby, każdej choroby, niekoniecznie nawet Covid-19 w małym, niedostosowanym do tego celu mieszkaniu. Powracam do idei projektowania uniwersalnego, czyli dla wszystkich. Do mieszkania musimy móc dojechać z zewnątrz wózkiem – a więc potrzebna jest rampa wjazdowa, winda, przestronny korytarz dojścia do drzwi mieszkania. Mieszkanie musi być dobrze ogrzewane, dobrze wentylowane, suche, nasłonecznione, z tarasem, balkonem lub wyjściem do ogrodu. Najlepiej bez schodków, z drzwiami o min. 90 cm szerokości. W kuchni oraz łazience przestrzeń, w której możemy obrócić

46

się samodzielnie na wózku inwalidzkim. Proszę spróbować przetestować swoją kuchnię – czy siedząc w wózku potraficie zrobić sobie herbatę samodzielnie, otworzyć okno, a w łazience samodzielnie się umyć? W łazience powinna być kabina prysznicowa z brodzikiem typu walk-in, a w niej uchwyty, żeby móc się podnieść w razie upadku. Uniwersalnie zaprojektowane mieszkanie powinno zapewnić komfort jego użytkowania, gdy nasze zdrowie będzie potrzebowało go najbardziej. Czy zauważył Pan jakieś niebezpieczeństwa w myśleniu o przestrzeni w miastach? - Miasto to pole gry. Rozgrywa się ona na różnych płaszczyznach. Pandemia stworzyła nową grę w mieście, „pokemona”, który, choć niewidzialny, zmienił kompletnie naszą miejską rzeczywistość i rozkład akcentów ważności spraw. Sytuacja wymaga, by jednoczyć siły i zwalczyć negatywne oddziaływanie tej gry na ideę miasta, o której mówiłem już wcześniej. Weryfikować utarte schematy działań. Chyba większość z nas kocha miasto, w którym mieszka i się z nim identyfikuje. Przestrzeń miasta, przestrzeń publiczna jest jego fizjonomią tworzącą aprobowane przez nas wartości. Nie powinniśmy dopuścić do demontażu tych wartości, które z trudem od wielu lat budujemy w polskich miastach – przestrzeni publicznych. Budowanie miejskich przestrzeni publicznych, poprzez łączenie miejskiej architektury i urbanistyki z jej bezpośrednim użytkowaniem społecznym, tworzy humanistyczne oblicze miast. Pandemiczno-demoniczne myślenie o wyczerpaniu się formuły społecznej miasta stanowi według mnie to niebezpieczeństwo. Czy jest coś, czego szczególnie Szczecinowi brakuje? - Uważam, że to, czego Szczecinowi brakuje, to wiary w siebie, dumy z piękna tego miasta i konsekwencji w realizacji wielkich i dalekosiężnych celów. Takim celem była idea Szczecin - Floating Garden 2050. Czy ktoś jeszcze pamięta, o co chodziło? Brakuje odwagi w podejmowaniu innowacyjnych wyzwań, operatywności w podejmowaniu decyzji, umiejętności korzystania z położenia nadgranicznego i nadwodnego, z wiedzy wielu specjalistów zamieszkujących w tym mieście, promowania osiągnięć szczecińskich uczelni i ich wychowanków. No i brakuje mostów, które spinają przeciwległe brzegi, pozwalają na ożywienie niewykorzystanych terenów miejskich i tworzenie nowych, bezpiecznych relacji – w realu i w przenośni. Zepsutą przestrzeń miasta naprawia się bardzo trudno. Natomiast braki zawsze można uzupełnić. W tym sensie, odpowiadając na pytanie, powiem: tak, to się da naprawić!


#reklama


| MIASTO |

Nowe inwestycje mieszkaniowe na pograniczu miasta i natury

Osoby zainteresowane kupnem mieszkania w Szczecinie nie mogą narzekać na brak wyboru. Nowego lokalu można szukać zarówno w okolicach centrum miasta, jak i na obrzeżach, blisko zieleni czy wody. TEKST SZYMON WASILEWSKI / FOTO WIZUALIZACJE INWESTORÓW

Jedną z inwestycji powstającą dosłownie w pobliżu natury, bo tuż nad brzegiem jeziora Dąbie, jest Victoria Apartments. To cztery budynki wielorodzinne zlokalizowane na działce przy ulicy Przestrzennej w Szczecinie. Inwestor - Grupa Deweloperska PCG - zapowiada, że będą to apartamentowce klasy premium. Jednym z powodów, dla których inwestycja może być określona jako premium, jest sama jej lokalizacja. Za-

48

zwyczaj są to apartamenty ulokowane w centralnych częściach miast, ale nie jest to regułą. Najważniejsze, by pozwalała swoim mieszkańcom korzystać z pełni jej potencjału.

sprzyjają uprawianiu sportów wodnych, wycieczkom rowerowym czy uprawianiu joggingu. Doskonale odnajdą się tutaj rodziny i posiadacze czworonogów - tłumaczy Bartłomiej Mandryga z PCG.

- Victoria Apartments powstaje nad samym jeziorem Dąbie, w pobliżu Parku Krajobrazowego Dolnej Doliny Odry. Naszą ofertę kierujemy więc przede wszystkim do osób ceniących sobie bliskość natury i chcących czerpać z niej maksimum korzyści. Pobliskie tereny

Victoria Apartments oferuje widok na taflę jeziora, a jednocześnie szybki dojazd do głównych atrakcji miasta. - Sama dzielnica nie jest tu najważniejsza, ale to, co lokalizacja Victorii oferuje swoim mieszkańcom - dodaje Mandryga.


| MIASTO |

Jaśminowe Wzgórze to nowa inwestycja firmy Tomaszewicz Development. W ofercie dewelopera znajduje się 330 mieszkań o zróżnicowanej powierzchni.

Przy ul. Przestrzennej znajdą się 83 mieszkania oraz dwa lokale handlowo-usługowe, mieszczące się w parterze budynków. Lokale mieszkalne wzbogacone zostaną m.in. o system smart house i możliwość wykończenia pod klucz. Metraże mieszkań zostały rozplanowane od 40,47 do 69,87 mkw. w układach 2-, 3-, 4-pokojowych. Apartamentowce charakteryzować się będą dużymi przeszkleniami w każdym

z lokali, co zapewnić ma dobre nasłonecznienie przez cały rok.

a także ogródkami przy mieszkaniach na parterze.

Po drugiej stronie miasta, a właściwie po drugiej stronie dąbskiego akwenu, powstaje osiedle Jaśminowe Wzgórze. To nowa inwestycja firmy Tomaszewicz Development. Projekt powstaje przy ulicy Sobola. W ofercie dewelopera znajduje się 330 mieszkań o zróżnicowanej powierzchni, od 35 do 110 mkw., z przestronnymi tarasami na dachu, balkonami,

- Sporym atutem inwestycji jest lokalizacja osiedla. Z górnych tarasów rozpościera się widok na Odrę i jezioro Dąbie. W pobliżu inwestycji znajduje się Puszcza Wkrzańska ze spektakularnym tarasem widokowym oraz dużą ilością tras pieszo-rowerowych, którymi można dotrzeć do Jeziora Głębokiego czy Wieży Gocławskiej – mówi Łukasz Tomaszewicz.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

49


| MIASTO |

Osiem budynków wielorodzinnych, w których znajdzie się łącznie około 220 mieszkań. To inwestycja dewelopera Sanix-Tur.

Z kolei na Gumieńcach finalizowana jest inna inwestycja. Przy ul. Polskich Marynarzy i Kopańskiego powstaje osiem budynków wielorodzinnych, w których znajdzie się łącznie około 220 mieszkań. To inwestycja dewelopera Sanix-Tur. - Obecnie kończy się budowa ostatniego z budynków i jest to właściwie ostatnie miejsce, w którym mamy jeszcze wolne mieszkania na tym osiedlu. W kompleksie dostępne są kawalerki o powierzchni 40 mkw. oraz mieszkania dwupokojowe od 48 mkw. Budynek powinien zostać oddany do użytku w marcu przyszłego roku – mówi Łukasz Turbaczewski z Sanix-Tur. Wśród zalet osiedla wymienia bliskość galerii handlowej Ster, dobry i szybki dojazd do centrum miasta, ścieżki rowerowe wzdłuż ul. Ku Słońcu oraz w stronę Mierzyna.

50


#reklama


| MOTO |

#materiał partnerski

Wiosna tuż-tuż, a więc Autodetailing..

Detailing - co to takiego? To pojęcie często mylnie kojarzone jest z dokładniejszym myciem samochodu w myjni ręcznej. W rzeczywistości jest to złożony proces rewitalizacji i zabezpieczenia pojazdu, w którym dokładne mycie, to tylko wstęp do dalszych prac. Zabieg detailingu wykonują wykwalifikowani specjaliści i może on trwać od kilku dni do nawet tygodni. Ideą pracy jest nadanie idealnej prezencji auta w każdym, najdrobniejszym nawet szczególe i zapewnienie kompetentnej pomocy w utrzymaniu tego stanu. Kiedy poddać auto zabiegowi? Każde auto, niezależnie od wieku i przejechanych kilometrów, można poddać procesowi autodetailingu. Detailing należy traktować jak inwestycję, która cieszy i procentuje od momentu wykonania, w postaci nienagannego wyglądu, aż do momentu sprzedaży ponadprzeciętnie zadbanego auta. Na czym polega zabieg? To złożony, wieloetapowy proces, mający na celu przywrócenie samochodom używanym wyglądu auta nowego i zabezpieczenie tego stanu. Proces zaczyna się od bardzo dokładnego oczyszczenia. Z zewnątrz auto przechodzi skrupulatny proces dekontaminacji. Następnie wykonywana jest inspekcja powłoki lakierniczej, pozwalająca stwierdzić, w jakim stopniu zniszczony jest lakier i jakie techniki renowacyjne zastosować, aby w bezpieczny i efektywny sposób przywrócić mu właściwą strukturę. Prawidłowo przeprowadzona korekta lakieru, bo tak fachowo nazywa się proces renowacji lakieru, pozwala zlikwidować niedoskonałości, takie jak powierzchowne rysy, zmatowienia i utlenienia. Dzięki temu lakier odzyskuje pierwotną głębię koloru i połysk. W ten

52

sposób przygotowany lakier jest gotowy do zabezpieczenia woskiem lub powłoką ochronną. Pielęgnacja lakieru, to jeden z wielu filarów autodetailingu. Równie istotnym jest, pielęgnacja wnętrza pojazdu. Przykładem tego, może być gruntowne czyszczenie tapicerki ze skóry, która często nosi wyraźne ślady użytkowania. Usuwanie odbarwień, przetarć, czyszczenie szwów z przeszywanej tapicerki luksusowych aut, jest umiejętnością wyróżniającą najwyższej klasy profesjonalistów. Czy takie zabiegi są bezpieczne? Zlecenie prac rewitalizacyjnych nad autem, powinno być przemyślaną decyzją poprzedzoną rozmową z przedstawicielem firmy wykonującej takie usługi. Należy zwrócić uwagę na kwalifikacje specjalistów i ich staż. Podstawą do prawidłowo przeprowadzonej rewitalizacji jest doświadczenie i wiedza specjalistów. Oprócz niezbędnego know-how w tej dziedzinie, liczy się również umiejętność indywidualnego spojrzenia na każde auto. Samochód u kosmetologa AutoDetailing to synonim ekskluzywnej opieki nad pojazdem, to także nowa niespotykana dotąd jakość w dziedzinie autokosmetyki. Detailing zmienia we właścicielach postrzeganie własnego auta i staje się często krokiem ku nowej pasji. Miłośnicy motoryzacji, kolekcjonerzy niszowych aut sportowych i zabytkowych, jako istotny element swojej pasji, postrzegają nienaganny wygląd pojazdu. Wyspecjalizowane firmy spełniają ich oczekiwania, dostarczając specjalistyczne usługi. Takie usługi świadczy pan Mariusz Tucholski, właściciel firmy Carglow AutoDetail & Smart Repair, funkcjonujący na naszym rodzimym rynku od 2011 r.


Zabezpieczenie nowego samochodu

NOWATORSKIE POWŁOKI ELASTOMEROWE Powłoki Ceramiczne Ochrona lakieru folią PPF (bezbarwną) Korekcja lakieru Zabezpieczenie i renowacja tapicerki więcej na WWW.CARGLOW.PL ul. Dąbska 75, Szczecin 501 377 438


#reklama

ul. Santocka 39, Teren SCMB, Szczecin Znajdziesz Nas na facebooku.” facebook.com/snickersworkwearoutlet/


#reklama


| ZDROWIE |

Morsowanie, czyli największy boom tej zimy, (powoli) dobiega końca Jedni mówią, że są szaleni, drudzy zazdroszczą im odwagi, a oni, nie oglądając się na nikogo, zrzucają z siebie ubrania i wchodzą do lodowatej wody. Morsy w tym roku nie mogą narzekać, pogoda im sprzyja. Podobnie jak popularność. TEKST AGATA MAKSYMIUK / FOTO ARCHIWUM

Morsowanie to najprawdopodobniej największy boom tej zimy. Morsowali wszyscy: dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy. Każdy, komu zdrowie pozwoliło. Najbardziej obleganą lokalizacją w Szczecinie było Jezioro Głębokie. Choć nie da się ukryć, że kto mógł, wsiadał w auto i ruszał nad Bałtyk. Weekendy przyciągały największe tłumy kąpiących się - członków stowarzyszeń, osoby niezrzeszone i takie, które zażywają morsowania spontanicznie. - Dużo osób przychodzi morsować, głównie dla fotki na Facebooka - mówi Ireneusz Kowieski, prezes Stowarzyszenia Szczecińsko-Policki Klub Morsów. - Myślę jednak, że spora część z osób wchodzących do wody incydentalnie, złapie bakcyla. Morsowanie to naprawdę fajna forma spędzania czasu. Do tego korzystna dla zdrowia. Eksperci twierdzą, że morsowanie pozwala organizmowi zregenerować się i unormować gospodarkę temperaturową. Uwalniana w trakcie kąpieli adrenalina poprawia samopoczucie, wydolność i ukrwienie skóry. Do tego badania na Uniwersytecie Cambridge wykazały, że kąpiele w zimnej wodzie bardzo pozytywnie wpływają na mózg, zapobiegają degeneracji jego komó-

rek. Z kolei w Rosji wykazano, że regularne morsowanie może obniżyć wiek biologiczny organizmu nawet o kilkanaście lat. - Kąpiele na pewno hartują organizm mówi Ireneusz Kowieski. - Wzmacnia się odporność, rzadziej chorujemy, łatwiej przechodzimy choroby. Nie bez powodu w całej Skandynawii zimne kąpiele po saunie są tak popularne. Są osoby, które doszukują się jeszcze innych korzyści. - Kąpiele w lodowatej wodzie ujędrniają i wygładzają skórę - mówi z uśmiechem Anna Malinowska, mors. Nie wiem, czy ktoś to udowodnił naukowo, ale to moja obserwacja. Poza tym to naprawdę świetna sprawa. Przy okazji można poznać wielu wspaniałych ludzi. W Szczecińsko-Polickim Klubie Morsów zrzeszonych jest około 200 członków, ale jak zauważają osoby morsujące, nad brzegiem jeziora czy morza można spotkać prywatne - kilkuosobowe grupki przyjaciół. Wszyscy chętnie się wspierają. - Wejście do lodowatej wody jednoczy - śmieje się Anna. - Szczególnie kiedy wchodzi się pierwszy raz. W poradnikach najczęściej powtarzający-

mi się radami dotyczącymi rozpoczęcia przygody z lodowatymi kąpielami są: zimne prysznice w domu czy spacery gołymi stopami po śniegu. Praktykujący twierdzą jednak, że najlepiej po prostu się zdecydować. - Podjęcie decyzji to najważniejsza i często najtrudniejsza sprawa - mówi Ireneusz Kowieski. - Kiedy to już za nami, wystarczy strój kąpielowy, odpowiednie obuwie, czapka, rękawiczki i do wody. Ja właśnie tak zrobiłem. Do wody wchodzimy powoli, nie wskakujemy, nie wbiegamy. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Cały czas trzeba słuchać swojego organizmu, jeśli coś jest nie tak, należy się wycofać. Marzec to czas, kiedy sezon na morsowanie dobiega końca. To ostatni gwizdek dla tych wciąż niezdecydowanych. Lodowate kąpiele powrócą dopiero w październiku. - Zimowa aura, taka, kiedy jest -5 czy -7 stopni Celsjusza, jest najlepsza do morsowania - mówi Ireneusz Kowieski. - Czy pożegnamy sezon w marcu, w kwietniu zależy od pogody. Później ciepłe dni sprawią, że morsowanie przestanie być morsowaniem, a stanie się zwykłą wakacyjną kąpielą.


#reklama

| ZDROWIE |

Uwaga! Wchodzisz do Strefy Piękna - A to oznacza, czas na beztroską chwilę tylko dla siebie. Strefa Piękna to nowoczesny salon urody, w którym można przejść pełną metamorfozę. Szeroki wachlarz usług, połączony z przyjacielską atmosferą i pełnym profesjonalizmem pozwala złapać nową perspektywę i wrócić odmienionym do codzienności. Idea utworzenia enklawy urody z prawdziwego zdarzenia to efekt pasji do piękna Anny Kondzioły i Marioli Kuźniar. Przyjaciółki i wspólniczniki długo poszukiwały odpowiedniego miejsca na spełnienie swoich marzeń. W końcu odkryły je na szczecińskim Kijewie. Od tego wydarzenia minęły już dwa lata. Dwa lata wypełnione szkoleniami i ciągłym rozwojem. Dzięki niezwykłej świadomości właścicielek, klientki mogą tu odetchnąć od wszelkich trudności, kompleksowo o siebie zadbać, a przy tym zakosztować sporej dawki relaksu. Oferta salonu obejmuje usług z zakresu pielęgnacji oraz regeneracji całego ciała, stylizacji fryzur, paznokci i wizażu na najwyższym poziomie. Na miejscu można również uzyskać porady stylistki i dopasować kreacje najlepsze dla danego typu urody. Panie żądne wiedzy i nowych umiejętności, mogą również skorzystać ze szkoleń wizerunkowych. O sukces unikatowej oferty osobiście dbają właścicielki Strefy Piękna. Anna Kondzioła, specjalistka od wizażu, usług kosmetycznych, a także pielęgnacji manicure i pedicure. Mariola Kuźniar, wykwalifikowana fryzjerka i stylistka fryzur. Uzupełniają się nie tylko umiejętnościami i pomysłami, ale także osobowościami. Aura jaką wokół siebie roztaczają pozwoliła im na zbudowanie pełnego zaangażowania zespołu i wyjątkowego kompletu klientek, który cały czas się poszerza. O ich satysfakcji można przekonać się czytając komentarze i opinie przepełnione

komplementami. Ugruntowaniem powodzenia są również liczne certyfikaty i wyróżnienia zdobyte przez salon, w tym tytuł Orły Fryzjerstwa 2020. Należy też dodać, że od pewnego czasu Strefa Piękna leży w centrum zainteresowania par planujących ślub. Specjalistki salonu oferują pełne przygotowanie do ceremonii. Indywidualne konsultacje kosmetyczno-fryzjerskie czy też doradztwo w zakresie kreacji. Jednak to tylko mały fragment bogatej oferty salonu. Głowy właścicielek nadal są pełne pomysłów i planów, więc zdaje się, że niedługo znów czymś nas zaskoczą. ul. Zoologiczna 31, Szczecin | tel. 662 143 206 www.strefapiekna.szczecin.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

57


| ZDROWIE |

#materiał partnerski

Posłuchaj, DGS zmienia się w Demant Jeden z największych pracodawców w regionie – DGS zmienił nazwę na „Demant”. Firma w 2020 roku zatrudniła łącznie ponad 120 nowych specjalistów i planuje dalszy rozwój. W lutym 2019 roku grupa Demant (wcześniej William Demant Holding) wdrożyła strategię nowej marki by wzmocnić wewnętrzną spójność, kulturę organizacyjną, współpracę, konkurencyjność oraz rekrutację. DGS był częścią tego procesu – jednym z wielu miejsc na świecie, które zmieniło nazwę. - Chciano, aby DGS był bardziej widoczną częścią dziedzictwa Demant. Należymy do dużej grupy o globalnym zasięgu, która tworzy rozwiązania przyczyniające się do poprawy słuchu i zdrowia ludzi na całym świecie. Nasi specjaliści na co dzień pracują w międzynarodowych zespołach – mówi Nicolai Ryfos, dyrektor generalny Demant Business Services Poland, spółki znajdującej się w centrum Szczecina. Demant – posłuchaj rodzinnej historii Nazwa została wybrana, żeby zbudować nawiązanie do korzeni firmy. Historii założyciela – człowieka z pasją – Hansa Demanta, który chciał poprawić życie swojej żony cierpiącej na ubytek słuchu. Przez ponad 100 lat członkowie rodziny Demant odegrali znaczącą rolę w tworzeniu nowoczesnych technologii pomagających ludziom lepiej słyszeć. - Zmiana nazwy na Demant cementuje tę ponadstuletnią podróż, w czasie której staliśmy się silną

firmą, aktywną i zaangażowaną pod każdym względem – począwszy od aparatów i implantów słuchowych po usługi dla protetyki słuchu na całym świecie – mówi Sebastian Gulka, dyrektor generalny Demant Operations Poland, spółki mającej siedzibę w Mierzynie. Posłuchaj, jest fajna praca w Demant Firma, w której obecnie na Pomorzu Zachodnim pracuje ponad 2700 osób, wciąż się rozwija. – Tylko w 2020 zatrudniliśmy ponad 120 specjalistów różnych dziedzin. W tym roku będziemy rozbudowywać m.in. działy R&D oraz finansowe. Obecnie mamy otwartych ponad 30 wakatów. Poszukujemy inżynierów, księgowych, programistów czy specjalistów ds. obsługi klienta – mówi Elżbieta Adamowicz, dyrektor HR. Najliczniejszą grupę w Demant stanowią pracownicy Produkcji i Magazynu. – To osoby, które po przyjściu do naszej firmy, przechodzą szkolenia przygotowujące je do wykonywania codziennych zadań. Część z nich ma szansę w przyszłości zmienić dział. Dzięki różnorodnym programom rozwojowym łącznie w 2020 roku ponad 170 osób z całej firmy zmieniło swoje stanowisko – mówi Elżbieta Adamowicz. Więcej informacji o aktualnych ofertach pracy można znaleźć na stronie www.demantszczecin.pl Grupa Demant działa na rynku globalnym, posiadając spółki w ponad 30 krajach, zatrudnia ponad 16 000 osób i generuje roczne przychody w wysokości 14,469 mln DKK. Produkty są sprzedawane w ponad 130 krajach. Notowana na Kopenhaskiej Giełdzie Nasdaq jako jedna z 25 spółek, których akcje są najczęściej notowane pod względem kapitalizacji rynkowej w wolnym obrocie, znanych również jako indeks C25, Demant jest spółką dominującą stojącą za sukcesami handlowymi takich światowych marek jak Oticon, Bernafon, Sonic, Audika, Oticon Medical, MAICO, Interacoustics, Amplivox, Grason-Stadler, MedRx i Sennheiser Communications. William Demant Invest A/S, spółka w całości należąca do Fundacji Williama Demanta, posiada większość udziałów w Demant A/S, co stanowi gwarancję stabilności.


Biżuteria z diamentami i kamieniami szlachetnymi

Zawieszki & Bransoletki

Pierścionki

Kolczyki

Naszyjniki

Wykorzystaj kod rabatowy na zakupy. Na hasło „TRENDY” 20% zniżki!*


BEAUTY ROOM Ewelina Szymańska


Więcej przestrzeni za mniej pieniędzy!

Dzieci Pieniądze Powitalne

Własne mieszkanie nie musi być małe! Bez względu na to czy uczysz się zawodu, jesteś studentem, współwynajmujesz mieszkanie czy mieszkasz z rodziną.

Jesteśmy przyjaźni rodzinie! Rodziny i osoby samotne powinny czuć się komfortowo w naszej spółce mieszkaniowej!

Zyskaj 50 € premii! Znasz kogoś, kto szuka nowego mieszkania?

W takim razie pomóż nam go pozyskać, jako nowego sąsiada!

Wynajem mieszkań w Niemczech - Blisko granicy, atrakcyjne ceny. Mówimy po polsku! Neubauweg 3, 17329 Krackow • Tel.: 0049 (0)39746 268899 • Mail: info@wogepe.de • www.wogepe.de


| SPORT |

Szczeciński tenis w doskonałej formie. Młodzi zdobywają kolejne tytuły Brązowy medal Olgi Gołaś w juniorskich Halo-

Krzysztof Wetoszka, Mateusz Kułakowski i Kacper Lalek.

wych Mistrzostwach Polski w Zielonej Górze to

- Mieliśmy bardzo zdolną grupę, która trenowała w naszym klubie od 12. roku życia. W tej grupie był Piotrek Galus, Krzysiek Wetoszka, Patryk Kosiński i Grzegorz Rudnicki. Z kolejnymi latami rozwijali się i zdobyli m.in. wicemistrzostwo Polski do lat 18 przed dwoma laty. Teraz przyszedł czas na 4. miejsce wśród seniorów, co jest dużym sukcesem, choć skład był już inny. Krzysiek, Patryk i Grzesiek wyjechali do USA i tam studiują. Jak mają przerwy na uczelni, to mogą nam pomagać – tłumaczy Andrzej Czyż, prezes SKT Szczecin.

kolejny sukces Fundacji Szczeciński Klub Tenisowy Promasters w ostatnich tygodniach. Był to też sukces mniej sportowy, a bardziej prestiżowy. TEKST JAKUB LISOWSKI / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Gołaś miała trochę pecha. W I rundzie singla trafiła na jedną z faworytek i po zaciętym meczu przegrała. Ale spore możliwości potwierdziła w turnieju debla, w którym jej partnerką była Pola Wygonowska (AZS Łódź). Duet przegrał w półfinale i zdobył brąz. To kolejny sukces szczecińskiego tenisa i kolejna nadzieja, że najbliższa przyszłość tej dyscypliny w mieście nie musi być szara. Zawody w Zielonej Górze po raz pierwszy miały kuszące nagrody. Najlepsi singliści wygrali stypendia (24 tys. zł na najbliższy rok), srebrni medaliści atrakcyjne zegarki, a medaliści puchary.

Dodajmy, że w Stanach Zjednoczonych uczy się i gra też Daria Kuczer, która była zawodniczką Promasters i miała na koncie wiele medali MP z różnych kategorii wiekowych oraz grała w juniorskich turniejach wielkoszlemowych. Nie wiadomo, czy po zakończeniu edukacji wróci do Szczecina i gry, czy da sobie spokój z zawodową karierą.

- Dzięki tym funduszom tegoroczni mistrzowie będą mogli się dalej rozwijać i przygotowywać do startów w profesjonalnym tourze. Wszyscy wiemy, że w tenisowej karierze najtrudniejszym momentem jest właśnie przejście od juniora do seniora. To jest moment, w którym potrzebne jest największe wsparcie szkoleniowe, ale i finansowe – mówił Mirosław Skrzypczyński, prezes Polskiego Związku Tenisowego.

Na razie czekamy na to, kto z nowej fali będzie choćby klubowym następcą Marcina Matkowskiego? Były zwycięzca 18 turniejów ATP w deblu przed dwoma laty zakończył już karierę sportową i osiadł na stałe w Warszawie. Przy tenisie pozostał, bo cały czas jest blisko np. kadry narodowej. Urodzony w Barlinku tenisista od dziecka związany był ze Szczecinem i SKT. I właśnie na kortach przy al. Wojska Polskiego odniósł swój pierwszy, wielki sukces – wygrywając challengera Pekao Szczecin Open razem z Mariuszem Fyrstenbergiem, z którym przez kilkanaście lat tworzył świetny duet i osiągnął spore sukcesy.

Przed medalem Gołaś były bardzo dobre występy seniorów z SKT Promasters, którzy zajęli 4. miejsce w Drużynowych Mistrzostwach Polski w Bytomiu. Zespół walczył w składzie: Piotr Galus,

- Piotrek Galus walczy o coraz lepszą pozycję w rankingu ATP. Jest bardzo ambitny, stara się wykorzystać każdą okazję, ale pandemia w tym mu nie pomogła. W 2020 r. miał mało okazji do gry.

62


| SPORT |

Braku pracowitości i ambicji mu nie można zarzucić, ale nie jest łatwo robić postępy, gdy tych okazji do gry brakuje. Zobaczymy, co uda się mu osiągnąć w tym roku, oby normalniejszym od poprzedniego – dodaje Czyż. Był też sukces mniej sportowy, a bardziej prestiżowy. Fundacja Szczeciński Klub Tenisowy Promasters zdobyła 2. miejsce w plebiscycie Polskiego Związku Tenisowego dla klubów z miast powyżej 250 tys. mieszkańców w programie „Tenis 10”. - We wcześniejszych latach nie było takiego rankingu. Tegoroczne wyróżnienie mocno nas ucieszyło, bo przecież stawiamy na szkolenie dzieciaków poniżej 10. roku życia – wyjaśnia Andrzej Czyż. - Dla dzieciaków organizujemy np. cykl turniejów KIA Polmotor Kids Cup. Mamy wsparcie naszego partnera, miasto, i raz w miesiącu przeprowadzamy takie zawody. Mamy nadzieję, że właśnie u nas pierwsze kroki będą stawiać tenisiści, którym będziemy kibicować za wiele lat w znacznie większych wydarzeniach. I ten nasz turniej ma już swoją wysoką rangę, bo chętnie do nas przyjeżdżają tenisiści z całej Polski, a nasi wychowankowie chętnie biorą udział. Dla mniej zorientowanych w sporcie trzeba wyjaśnić, że SKT Promasters funkcjonuje od kilku lat. Klub powstał z połączenia sił – SKT i Akademii Promasters. - Fuzja nastąpiła, ale dotyczyła głównie naszych zawodników, którzy biorą udział w rozgrywkach Polskiego Związku Tenisowego w różnych kategoriach wiekowych. Zawodnicy z licencjami grają więc jako Fundacja Szczeciński Klub Tenisowy Promasters – tłumaczy Andrzej Czyż. - Samym szkoleniem zajmują się oba kluby – Akademia Promasters i SKT. Możliwe, że jest to niezrozumiałe, bo i my często to musimy tłumaczyć. Ktoś, kto zaczyna treningi, trenuje np. w SKT. Ale jak chce brać udział w krajowych rozgrywkach, to robimy mu licencję i wtedy zaczyna reprezentować

Fundację SKT Promasters. Gramy pod wspólnym szyldem, by nie było pytań o funkcjonowanie w zawodach dwóch klubów. Razem też organizujemy różnego rodzaju eventy czy zawody. Przykładem niech będą ubiegłoroczne MP do lat 12 czy Puchar Polski kobiet i mężczyzn w ramach Lotos Cup. Nie ma problemów związanych z tym, że gramy jako jeden klub. Do imprezy rangi ogólnopolskiej wysyłamy naszych najlepszych zawodników, np. na podstawie rankingów czy też opinii trenerów, a w zawodach wojewódzkich nie ma sytuacji, by ktoś nie zagrał z braku wolnych miejsc. Jest szansa, że sukcesów z udziałem wychowanków SKT Promasters będzie przybywać. - Trenują u nas dzieciaki, które chcą zrobić kariery i mają na to szanse, choćby Nadia Kulbiej, która jest obecnie nr 1 w Polsce wśród 14-latek. Jest sporo zdolnej młodzieży, ale to nic oczywiście nie gwarantuje. Trzeba wiele ciężkiej pracy i szczęścia – mówi prezes SKT Szczecin. Na brak zainteresowania tenisem wśród dzieciaków, kluby nie mogą narzekać. Sukcesy Igi Świątek czy Huberta Hurkacza, a wcześniej Agnieszki Radwańskiej sprawiają, że wciąż funkcjonuje piramida szkoleniowa. - Sukcesy gwiazd pomagają. Łatwiej namówić dzieciaki do treningów i to nie tylko tych klubowych, ale również dodatkowych, indywidualnych. Sukcesy w dorosłym sporcie także rodziców przekonują, że tenis to ciekawa dyscyplina i można nią zainteresować najmłodszych – mówi Czyż. A w klubie są już dobre warunki do rozwoju. - Latem mamy sześć kortów do dyspozycji, a zimą możemy trenować w nowej hali. Przyznam, że jeśli mielibyśmy porównać treningi w hali do tych prowadzonych pod balonem, to jest to jak dzień do nocy. Bez hali zimą nie moglibyśmy organizować też imprez – dodaje szef klubu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 03/2021

63


LUNCH-TIME Zamów dwie średnie pizze a trzecią otrzymasz GRATIS!* ul. Wąska 16, Szczecin tel. 690 516 694 * od wtorku do piątku w godzinach 13:00 - 16:00



REKLAMA REKLAMA REKLAMA

0010021318 0010021318 0010021318

ALTERNATYWA DLA DOMU

Gotowe apartamenty 77-120 m2 Gotowe apartamenty lub mieszkania 33-60 m2 + duży duży balkon, balkon, taras, loggia loggia oraz oraz garaż garaż + + duży balkon,taras, taras, loggia oraz garaż ZAPRASZAMY ZAPRASZAMY DO DO BIURA BIURA -- ul. Storrady Świętosławy 1 | Szczecin ul. Storrady Świętosławy 1 | Szczecin || tel. tel. 508 508 296 296 900 900 www.gryfdevelopment.pl www.gryfdevelopment.pl


#reklama

PROFESJONALNE I KOMPLEKSOWE WYKONCZENIA ZE SZKŁA POMIAR I WYCENA GRATIS!

Ścianki i zabudowy

Balustrady

Drzwi

Kabiny prysznicowe

Lacobel

Lustra

Daszki szklane

Podłogi szklane

I miejsce w Szczecinie wg. zestawienia Orły Szklarstwa

ul. Kolumba 59, Szczecin tel.: +48 607 786 105 e-mail: biuro@gtaglass.pl Godziny otwarcia: poniedziałek - piatek 9.00 - 18.00 www.gtaglass.pl


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.