KWIECIEŃ 2018 NUMER 04 (61) / WYDANIE BEZPŁATNE
Karolina Sawka Od Nel z „W pustyni i w puszczy” po rolę w Teatrze Współczesnym
Motoryzacja Samo(do)chodowa melodia przyszłości
Edytorial
Literatura
Kapelusznik – po drugiej stronie lustra
Zbrodnia sprzed lat, która poraża do dziś
#prezentacja
#04
#spis treści kwiecień 2018
42
Rozmowa
Ludzie ze Szczecina kochają jazz
#06 Newsroom
Design, moda, wydarzenia
#14 Felietony
Paweł Krzych: szczecińska metropolia Paweł Flak: Armagnac mało znany
# 34 Kultura
# 56 Moto
# 46 Literatura
# 62 Zdrowie
Karolina Sawka
Zbrodnia sprzed lat, która poraża do dziś
# 30 Rozmowa miesiąca
# 50 Kuchnia
# 74 Trendy towarzyskie
# 18 Temat z okładki
Specjalista w Dolinie Krzemowej
Kino, płyty i wydarzenia w kwietniu
Czym mógłby smakować Szczecin
Premiery samochodowe 2018 roku
Walcz z niedosłuchem Nie stroń od czosnku i cebuli
Kto, z kim, kiedy i dlaczego
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
3
| OD REDAKTORA |
#okładka: NA ZDJĘCIU KAROLINA SAWKA FOTO NATALIA SOBOTKA
#04
Czy kategoria „młody i zdolny” to pułapka, z której jedynym wyjściem są drzwi z napisem: wiek średni i seria mniej lub bardziej bolesnych rozczarowań? Hm, nie popadajmy w skrajności. Tym bardziej, że młodzi i zdolni mają w niniejszym wydaniu swoją silną reprezentację, a perspektywy, które się przed nimi rysują, wyglądają więcej niż obiecująco. Na przykład Karolina Sawka już jako dziecko zyskała nieśmiertelność rolą w ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza, którego musi znać każdy Polak kończący obowiązkową szkołę podstawową. Dziś – kilkanaście lat od premiery nie odcina jednak kuponów od swojej przygody w Afryce, ale szlifuje aktorski talent i dostaje „dorosłe” role. Właśnie można ją oglądać na deskach szczecińskiego Teatru Współczesnego, w spektaklu „Pijani”, który według powszechnej opinii jest wielce godny polecenia. Kolejną wartą przedstawienia osobą z listy młodych-zdolnych jest zespół Tulia, tak samo zafascynowany polskim folklorem, jak twórczością formacji Depeche Mode. Efektem tego jest folkowy cover hitu DM „Enjoy the Silence” oraz - na deser - utworu Dawida Podsiadły, które w mgnieniu oka zyskały na kanale YouTube ogromne zasięgi i sporą popularność dzięki wielu publikacjom prasowym. Mało? To przeczytajcie rozmowę z Rafałem Wanatem, szczecinianinem, który pracuje w kalifornijskim Dolby Laboratories. To kolejny talent odkrywany w tym numerze MM Trendy, którego poziom robi piorunujące wrażenie. Co ich wszystkich łączy? Bez wątpienia świadomość posiadania wyjątkowych zdolności, których żadne z nich nie rozmienia na drobne, ale wytrwale i ciężką pracą potrafi rozwijać. O efektach tej pracy usłyszymy pewnie jeszcze nie raz i to za sprawą mediów dużo większych niż nasz magazyn. Poza młodymi zdolnymi udało nam się namówić na rozmowę kilka bardziej statecznych osób, ale także pokazać zupełnie nowe samochodowe cacka, które wkrótce zobaczymy na polskich drogach. Zerknijcie do środka, warto. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny
4
#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@mediaregionalne.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Celina Wojda, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek
Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy
| NEWSROOM |
#5 fajnych planszówek ze Szczecina by Jarosław Jaz
Komuna. Rodzinna inicjatywa powstała kilka lat temu w niewielkim nakładzie z sentymentu za dawnymi czasami. Siedem lat temu pisał o niej portal www.gs24.pl. Generalnie w grze ten z graczy, który załatwi towary i stanowiska o największej wartości punktowej, dorobi się najbardziej, jest zwycięzcą i dumnie wkracza w nową epokę. Rozrywka dla tęskniących do czasów przełomu lat 80 i 90 XX wieku.
Kupiec Szczeciński. Dzięki grze poznajemy
Filharmonia. Planszówka wydana przez szczecińską filharmonię, traktująca oczywiście o muzyce. Zasady są proste. Gracze - poruszając się po planszy pionkami - zbierają karty z utworami, muzykami i instrumentami, które w odpowiedniej kombinacji pozwolą zagrać wirtualny koncert. Szczeciński spekulant. Obywatelska, ekono-
miczna gra planszowa – następca „Kupca Szczecińskiego” – osadzona w bardziej współczesnych czasach. Bony towarowe, cinkciarze, Baltona, Kaskada, Neptun, Arkona, Botwina,Gryf, paszteciki, Starka, Porto-Rico, kryzy i... dwudziesty stopień zasilania, czyli Szczecin w dobie PRL!
Borne Sulinowo. Tym razem nie Szczecin, ale najmłodsze miasto w naszym regionie, które miało to (nie) szczęście, że stacjonowała tam Armia Radziecka. Gracze posługując się kostką chodzą po planszy pionkami i w zależności od koloru pola, na którym się zatrzymają, odpowiadają na pytania dotyczące odpowiedniego fragmentu historii miasta.
6
Foto: Sebastian Wołosz
przedwojenną historię miasta. Jej współautorem jest znany dziennikarz i regionalista Romanem Czejarek, więc można spodziewać się rzetelnej i przekazanej z miłością do miasta wiedzy, jak to kiedyś w Szczecinie było. A było tak, że na przełomie wieków Szczecin był prężnie rozwijającym się ośrodkiem i ówcześni biznesmeni, czyli kupcy mieli się w mieście bardzo dobrze.
Wielkie święto urody Targi Beauty Trends Pierwsze targi stylu i urody w Szczecinie zakończyły się sukcesem. Impreza przyciągnęła tysiące uczestników i setki wystawców z całej Polski. W trakcie wydarzenia odbyły się m.in. Mistrzostwa Makijażu Kreatywnego, Mistrzostwa Stylizacji Paznokci, Mistrzostwa Stylizacji i Liftingu Rzęs oraz XXIV Wojewódzki Konkurs Fryzjerski Srebrny Lok. Uczestnicy wzięli też udział w warsztatach makijażu z Magdą Pieczonką czy pokazie Gentleman Show - prezentacji umiejętności barberów. Na targach była też obecna Maja Sablewska, która nie tylko przeprowadziła kilka metamorfoz, ale przedstawiła prelekcję dotyczącą ubioru, który dodaje pewności siebie. Czy możemy spodziewać się kolejnej edycji? Wszystko na to wskazuje. (am)
#prezentacja
| NEWSROOM |
Foto: Stobno Records
Studio Stobno Records rozpoczęło pracę nad serią nagrań live, prezentujących muzyków podczas nagrań i koncertów w studiu nagraniowym. Inicjatorzy chcą stworzyć muzycznego „tasiemca”, przedstawiającego to, co w polskiej muzyce ciekawe i warte uwagi. Wykonawcy, poza własną kompozycją, będą musieli zmierzyć się z wybranym zagranicznym coverem. Dzięki temu artyści mniej znani zyskają szansę, by zwrócić na siebie uwagę szerszej publiczności, a artyści o ugruntowanej pozycji będą mogli wykazać się interpretacją utworów spoza swojego repertuaru. Dodatkowym założeniem jest realizacja materiału video tylko na jedną kamerę. Widz musi koncentrować się na muzyce, a nie na obrazku. Nagrania będą pojawiać się co dwa tygodnie na kanale STOBNO RECORDS na YouTube. (am)
8
Foto: Andrzej Szkocki
Szansa dla młodych muzyków Nowa kolekcja Sylwii Majdan skradła serca Sylwia Majdan zaprezentowała nową linię odzieży. Jednak tym razem nie projektowała dla dorosłych, ale dla dzieci. Stałe klientki atelier przy Wojska Polskiego szybko dostrzegły podobieństwo między modowymi bestsellerami Sylwii Majdan a kreacjami najmłodszych. I o to chodziło. SM Kids to miniaturowe wersje rzeczy z kolekcji damskiej. Małe fashionistki radośnie przechadzały się po wybiegu w jeansowych i tiulowych spódniczkach, bluzeczkach z charakterystyczną sówką i kultowych już sukienkach z falbanami o obniżonym stanie. Projektantka zupełnie skradła serca małych modelek, które odwdzięczyły się pięknymi bukietami kwiatów. Pokaz odbył się podczas eventu w butiku Oh Babe. (am)
#prezentacja
| NEWSROOM |
Foto: Materiały artysty
Foto: Joanna Rajkowska, Trincomalee, 02.03.2000, Sri Lanka, 2016
Joanna Rajkowska w Szczecinie W Trafostacji Sztuki można oglądać premierową wystawę najnowszego cyklu prac Joanny Rajkowskiej „Samobójczynie”. Wernisaż odbył się pod koniec marca, a prace zostaną w galerii do 10 czerwca. To projekt, który nie tyle diagnozuje czy opisuje zamach samobójczy, ile opowiada o relacji autorki do kobiet, które go dokonały, bądź wysłały inne kobiety na misje samobójcze. Jak mówi artystka, istotą dzieła jest uczucie niemożności. Dotyczy ono niemożności prawdziwej empatii, niemożności zrozumienia kobiety, która podejmuje próbę unicestwienia siebie i innych przy okazji. Chodzi mi o to, że ja nie jestem i nigdy nie byłam na tego rodzaju granicy, w tym stanie ciała i umysłu. Siedząc w wygodnym europejskim kraju, możemy sobie pozwolić jedynie na Schadenfreude, ciesząc się w duchu, że nie doświadczamy tych potworności. (am)
10
Niecodzienny performance otworzy wystawę w TRAFO 5 kwietnia startuje wystawa „Flesh” skandynawskiej artystki Marte Gunnufsen. Wernisaż otworzy artystyczny performance, łączący elementy instalacji, wideo, muzyki czy fotografii. Pojawią się zaskakujące odniesienia do utworu Ave Maria, rzeźby gotyckiej czy tematów cierpienia, stygmatyzacji i zniewolenia w obecnym kontekście społeczno-kulturowym. Na samej wystawie pojawią się kluczowe prace artystki: Flesh, Ave Maria, Komm, süβer Tod, (W)ho’re Whore?. Wiele z nich poświęconych jest stygmatyzacji mniejszości i wykluczeniu społecznemu ze względu na orientację seksualną. Wystawie będzie towarzyszył wykład Stanisława Rukszy, dyrektora TRAFO (15 maja, g.19.). Zostaną na nim omówione rysunki (W)ho’re Whore? w kontekście ikonoklazmu dzieł sztuki przedstawiających męskie przyrodzenie. (am)
| NEWSROOM |
René Holm: las, mrok, człowiek 5 kwietnia w Trafostacji Sztuki po raz pierwszy w Polsce zostaną zaprezentowane dzieła malarskie duńskiego artysty René Holma. Szczecinianie mieli okazję poznać twórczość Duńczyka w 2015 roku, dzięki muralowi na budynku Stowarzyszenia Twórców i Producentów Sztuki przy ul. Wielkopolskiej. Wystawa w TRAFO, zatytułowana „Darkness” opiera się o trzy elementy: las, mrok, człowiek. Jest złożona z 11 obrazów. Elementem ekspozycji, wytworzonym przez artystę, jest instalacja złożona z kilkunastu drzew, krzewów i gałęzi rozłożonych na podłodze. Scenografia bezpośrednio łączy się z tematami obrazów, a w sali ekspozycyjnej panuje mrok, przez co odbiorca, by móc zobaczyć dzieła, musi najpierw zmierzyć się z ciemnością. (am)
Prace: René Holm
Foto: Archiwum
| NEWSROOM |
Sedina Wedding Fair - pierwsze alternatywne targi ślubne w Szczecinie W niedzielę, 8 kwietnia między godziną 10 a 18 w Starej Rzeźni odbędą się pierwsze szczecińskie alternatywne targi ślubne. To okazja do spotkania z przedstawicielami wszystkich gałęzi z branży weselnej - od doświadczonych wedding planerek, sal weselnych i dj-ów począwszy do dekoratorów i florystów. Nie zabraknie też młodych, utalentowanych projektantów i autorów wyszukanej biżuterii. Wszystko to bez ogranych szablonów, kiczu i sztampy. Jak mówią organizatorzy – wiemy, co jest istotne przy organizacji ślubu i jak ważny to dzień. Naszych wystawców dobraliśmy tak, aby uczestnicy mieli pewność, że spotykają się z wysokiej specjalistami, otwartymi, pełnymi pomysłów, dla których każdy ślub to niesamowita przygoda i możliwość wykreowania czegoś unikalnego i pięknego. (am)
12
| FELIETON | #okiem blogera
#szczecińska metropolia Pamiętam z czasów dzieciństwa, że można było dojechać pociągiem z moich rodzinnych okolic (czyli Drzetowa) na stację kolejową Turzyn. Na Drzetowie był całkiem zadbany peron, a w kasie biletowej miła pani sprzedawała nam bilety na pociąg. Nawet nie orientuję się dokładnie, kiedy pociągi przestały kursować, perony popadły w ruinę i zarosły chaszczami. Wszystko jednak wskazuje, że Szczecin i cały obszar metropolitalny zyska niebawem wielką inwestycję - SKM, czyli Szczecińską Kolej Metropolitalną. Historia takiego połączenia kolejowego sięga aż do lat 70., kiedy to już wtedy rozważano koncepcję budowy systemu szybkiej kolei miejskiej, a nawet częściowo metra. Za pomocą połączenia kolejowego moglibyśmy dojechać z Polic aż na prawobrzeże, z możliwością dalszej rozbudowy na kolejne stacje. Najciekawsze jednak były odcinki w samym centrum miasta. Od stacji Niebuszewo kolej miała wchodzić pod ziemię i mieć dalej podziemne przystanki przy al. Wyzwolenia (wykorzystując przejście podziemne) oraz na Bramie Portowej. Przy dworcu Szczecin Główny pociągi miały już wyjeżdżać na powierzchnię. Kolejne projekty przewidywały połączenia wykorzystujące istniejące linie kolejowe, łączące oba brzegi Szczecina i okoliczne miasta. Skupmy się jednak na inwestycji, której postępy będziemy mogli śledzić przez najbliższe 4 lata. Stowarzyszenie Szczecińskiego Obszaru Metropolitalnego starało się o uzyskanie dofinansowania na ogromny projekt kolei, która ma ułatwić przemieszczanie się pomiędzy Szczecinem, Policami, Gryfinem, Stargardem oraz Goleniowem. Całkowity koszt projektu szacowany jest na 741,2 mln zł, z czego unijne fundusze pokryją 512 mln (czyli poziom dofinansowania wyniesie 85%). Prace nad projektem były prowadzone od 2011 roku, punktem wyjścia był dokument „Koncepcja rozwoju transportu
14
publicznego w Szczecińskim Obszarze Metropolitalnym”. Wiele wysiłku, pracy, kolejnych dokumentów, współpraca wielu podmiotów doprowadziły do tego, że w roku 2017 można było podpisać umowę partnerstwa na uruchomienie nie tylko kolei metropolitalnej, ale również budowę zintegrowanych węzłów przesiadkowych, nowych przystanków (aż 9) i modernizację tych już istniejących. Łącznie przez SKM wykorzystywanych będzie 118 km torów, będziemy mogli korzystać z 40 przystanków, 26 z nich ma się znaleźć w obszarze granic Szczecina. Każda stacja ma być wyposażona w biletomaty/kasowniki oraz infrastrukturę, która umożliwi poruszanie się osób niepełnosprawnych. Ważne jest również, że planowane są parkingi park&ride, ma powstać prawie 2600 nowych miejsc dla samochodów i wiaty rowerowe. Na przykładzie parkingu P&R przy Hangarowej widzimy, że jedno takie miejsce nie jest w stanie zmienić przyzwyczajeń kierowców. Natomiast przykłady z innych miast pokazują, że rozbudowa sieci takich parkingów oraz większy ruch samochodowy w centrum, może spełnić swoje zadanie. Parkingi się zapełniają, a kierowcy częściej korzystają z komunikacji miejskiej. Mam nadzieję, że i tak będzie w Szczecinie. Nasze miasto na pewno będzie się bardziej „korkowało” w najbliższych latach, dlatego kluczowy jest rozwój zintegrowanej komunikacji miejskiej. „Integracja” to tutaj słowo klucz. Szczecińska Kolej Metropolitalna musi być świetnie skomunikowana z istniejącymi formami transportu: autobusami i tramwajami. Według założeń, przesiadki mają być bardzo proste, nazywane często „drzwi w drzwi”. Podawanymi przykładami jest węzeł Łękno, który będzie też stanowić część obwodnicy śródmiejskiej lub ulica Arkońska, gdzie stacja zostanie zlokalizowana nad wiaduktem, tak aby był łatwy
dostęp do przystanków tramwajowych. W całym przedsięwzięciu bardzo istotna jest również polityka biletowa. Użytkownik nowych rozwiązań musi w łatwy, szybki sposób móc kupić bilet (jeden) i za jego pomocą poruszać się wszystkimi środkami transportu. Osoba wsiadając do SKM w Gryfinie, nabywa bilet, który obowiązuje również w Szczecinie na autobusy i tramwaje. Może za niego zapłacić gotówką, kartą, a także kupić go w formie elektronicznej za pomocą smartfona czy karty metropolitalnej. Eksperci mówią, że będzie to najbardziej zaawansowany i kompleksowy projekt SKM w całej Polsce. Zyskamy dodatkowo połączenie stref ekonomicznych, czterech miast ze Szczecinem i dobre skomunikowanie północnych dzielnic Szczecina. Czekam z niecierpliwością na rok 2022.
Paweł Krzych autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www. szczecinblog.pl oraz strony na FB Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży.
#prezentacja
| FELIETON | #kultura picia
#armagnac - mało znany alkohol segmentu premium Jest jednym z najstarszych wysokoprocentowych alkoholi starzonych w Europie - jeżeli nie najstarszym. Pierwsze udokumentowane wzmianki o produkcji armagnac pochodzą jeszcze z 1461 roku. Jak w większości przypadków tego typu alkoholi, proces starzenia wziął się nie bez powodu. W swojej świeżo wydestylowanej postaci jest na tyle ostry i szorstki w odbiorze, że wymaga wieloletniego dalszego układania się podczas dojrzewania w beczkach. Ten szczególny rodzaj brandy, wziął swoją nazwę od regionu Armagnac w Gaskonii, leżącego w południowo-zachodniej części Francji. Na początku XX wieku wyznaczono granice regionu Armagnac i utworzono apelację AOC Armagnac. Jest zatem starszym kuzynem innego słynnego rodzaju brandy z AOC Cognac. Armagnac „oparł się” jednak modzie na powszechne wykupywanie marek przez światowe koncerny. Co za tym idzie, nie zyskał – w przeciwieństwie do koniaków - milionowych funduszy na działania marketingowe. W obecnych czasach nikogo nie dziwi, że znany producent z segmentu moda, Louis Vuitton ma swoim porfolio takie słynne marki, jak koniak Hennessy, szampan Moët czy whisky Glenmorangie. Producent cygar, perfum i ekskluzywnej linii wyrobów związanych z tytoniem – Davidoff, również może pochwalić się koniakiem o nazwie „Davidoff” w swoim asortymencie. Takie przykłady koncernowych światowych koniaków można by mnożyć. Zdecydowanie wpłynęło to na rozwój popularności i sprzedaży słynnych marek Cognac, ale niestety nie zawsze na jakość współczesnych wypustów... Armagnac w zdecydowanej większości jest nadal produktem na wskroś rzemieślniczym, wyrabianym najczęściej przez wielopokoleniowe rodzinne przedsiębiorstwa. Rodzimi producenci z regionu Armagnac nie mogą zatem liczyć na rzesze współ-
16
czesnych blogerów i youtuberów, którzy pochwalą się swoim zdjęciem lub filmikiem ze słynną koncernową butelką alkoholu. Nie będzie też nadruku na koszulce mistrza Formuły 1 lub loga sponsora na stadionie słynnego klubu sportowego. Producenci z regionu Armagniac mimo wszystko nadal muszą stawiać na solidną jakość swoich wyrobów. Od koniaku różni go wiele. Przede wszystkim powszechne stosowanie jednokrotnej ciągłej destylacji. Podczas gdy w Cognac destyluje się dwukrotnie. Do produkcji wykorzystuje się wino bazowe, uzyskiwane z lokalnych zatwierdzonych przez apelację szczepów białych winogron. Przy jednokrotnej destylacji powstaje spirytus o stosunkowo niskiej mocy, ok. 52-60 proc.. Nie wymaga zatem obniżania mocy po okresie dojrzewania w beczce, aczkolwiek podobnie jak przy koniaku, prawo dopuszcza jej obniżenie do minimum 40 proc. Na wskroś „kraftowa” jest też sama produkcja armaniaku, począwszy od wytwarzania beczek z czarnego dębu saksońskiego. Armagnac powinien dojrzewać w beczkach ciosanych ręcznie z wyselekcjonowanych, przynajmniej 50-letnich i odpowiednio suchych okazów regionalnego dębu. Taki rodzaj bednarstwa daje kilkukrotnie mniejszą efektywność, w porównaniu ze zmechanizowanym koncernowym wytwarzaniem beczek, za to jest nastawiony na jakość. Spora część wytwórców, w odróżnieniu od koncernowych producentów, nawet nie posiada swoich własnych destylatorów... Używa do tego celu wypożyczanych, tradycyjnych, obwoźnych, miedzianych alembików destylacyjnych. Nadal wielu rodzinnych wytwórców korzysta z tej metody, destylując za ich pomocą swoje młode, ledwie przefermentowane wino. Pobodnie jak koniaki podstawowe – mie-
szane edycje armaniaku kategoryzowane są według wieku najmłodszy składników blendów na: V.S., V.S.O.P. oraz X.O. i podobnie jak koniaki czy blended whisky, najmłodsze edycje armaniaku nadają się co najwyżej do wykorzystania jako składnik do przyrządzenia drinków... Dobrego armaniaku polecam szukać w nierozcieńczanych z wodą edycjach Vintage – czyli rocznikowych, w których moc alkoholu, a co za tym idzie gęstość smaków i aromatów nie została obniżona po okresie dojrzewania przy użyciu wody. W odróżnieniu od single malt whisky lub koniaku, nietrudno znaleźć armaniaki destylowane jeszcze na początku XX wieku, a edycje vintage z lat 60. są nadal do kupienia w granicach 200 euro za butelkę - w przeciwieństwie do whisky z tego okresu, która potrafi osiągać wielokrotność tej kwoty, nie mówiąc już o produktach słynnych domów Cognac... Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej
#prezentacja
| TEMAT Z OKŁADKI |
18
| TEMAT Z OKŁADKI |
Nel jest wciąż gdzieś obok mnie Karolina Sawka jako dziecko zagrała jedną z najpopularniejszych ról w polskim kinie – Nel w filmie „W pustyni i w puszczy”. Teraz na scenę wraca jako studentka słynnej łódzkiej filmówki. W rodzinnym Szczecinie zadebiutowała w spektaklu „Pijani” w Teatrze Współczesnym. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO NATALIA SOBOTKA – FOTOSOBOTKA / MUA + WŁOSY EWELINA SZYMAŃSKA, BEAUTY ROOM EWELINA SZYMAŃSKA&ARTIST
Spektakl „Pijani” w Teatrze Współczesnym, w którym Pani zagrała, to pierwsza rola teatralna w Szczecinie. Jak Pani przyjęła tę propozycję? - Byłam zachwycona. Pani Anna Augustynowicz (dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego) zobaczyła mnie w spektaklu dyplomowym „Lovecraft”, podczas Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi, gdzie była jurorką. Spektakl bazował na biografii pisarza grozy z początku XX wieku, Howarda Phillipsa Lovecrafta, reżyserował go Łukasz Kos. Po dwóch miesiącach zadzwoniła do mnie i zaproponowała rolę. Teatr Współczesny od dziecka mnie inspirował, Anna Augustynowicz jest moim guru reżyserskim, a do tego praca w rodzinnym mieście! Pracując tutaj mogę mieszkać u rodziców, w domu, gdzie dorastałam. Mam duży komfort i poczucie bezpieczeństwa, pracując w Szczecinie. Czy w związku z tym, że to rodzinne miasto, trema była większa? - Na początku myślałam, że będę się stresować. Okazało się jednak, że energia ze strony widza jest bardzo pozytywna. Poczułam to już na premierze. Szczecin ma cudowną, wyrobioną i wdzięczną widownię. Zagrała Pani z aktorami, których podziwiała jako dziecko. W tym spektaklu w zasadzie wszystkie role są równorzędne. Jakie to uczucie, stać się ich koleżanką na scenie? - W tym spektaklu gra gościnnie też Konrad Eleryk, który był rok wyżej ode mnie w łódzkiej filmówce. Po spektaklu ktoś powiedział, że tak wsiąkliśmy w zespół, że nie widać, że jesteśmy spoza niego. Na scenie była pełna zgodność. Czułam, że jestem częścią tego zespołu. Kiedy jeszcze studiowałam, słyszałam wiele opowieści o tworzeniu się jakichś podgrup w zespołach teatralnych, o zawiści między aktorami. W Teatrze Współczesnym nie było ani jednej sytuacji, w której powstawałyby napięcia. Widać, że zespół jest ze sobą niezwykle zżyty i pozytywnie do siebie nastawiony. Praca, w której można pozwolić sobie na błąd, swo-
bodę w próbowaniu, bardzo ułatwiała mi wejście w rolę. Współczesny ma dużą renomę w kraju. Koledzy ze studiów zazdrościli, że Pani tu zagra? - Rynek pracy dla młodych aktorów jest trudny. Szkoły aktorskie kończy co roku w Polsce około 100 osób, a możliwości nie ma aż tak wielu. Trudno mówić o zazdrości, ale każdy z nas przechodzi przez etap, kiedy po szkole szuka dla siebie miejsca. Czasami przychodzi to szybciej, czasami później. Ja miałam szczęście, bo od razu po studiach zagrałam w spektaklu „Jabłko”, w reżyserii Artura Barcisia w Katowicach. Teraz gram w spektaklu „Pijani”, więc udaje mi się zachować ciągłość. Mówiłyśmy już o tym, że w „Pijanych” są role równorzędne i wszyscy świetnie grają, ale Jacek Wakar, dość ostry w swych opiniach krytyk teatralny, wyróżnił Panią w tym spektaklu. - Nie tylko mnie. Cieszę się, że była to pozytywna recenzja. Spektakl odbierany jest bardzo dobrze. To miłe, bo zespół jest wspaniały. Aktorstwo to nie był Pani pierwszy pomysł na życie. - Od razu po maturze zdawałam do szkoły aktorskiej i nie dostałam się za pierwszym razem, więc stwierdziłam, że pójdę w inną stronę i skończyłam Stosowane Nauki Społeczne na Uniwersytecie Warszawskim. To był kierunek ogólnohumanistyczny. Wiedza, która może się przydać w zawodzie dziennikarza czy antropologa, podróżnika. Zrobiłam dyplom i od razu po tych studiach postanowiłam jeszcze raz startować do szkoły teatralnej. Tym razem się udało. Właśnie skończyłam Łódzką Filmówkę. Została mi już tylko obrona pracy magisterskiej. Pierwsze studia pomagają w przygotowaniu do ról? - Miałam bardzo dużo przedmiotów z zakresu psychologii ogólnej, psychologii społecznej, psychologii personalnej. Zagadnienia dotyczące psychologii i emocjonalności człowieka są ogrom-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
19
| TEMAT Z OKŁADKI |
Pracuję głównie w teatrach, więc nie mam powodów czy okazji, żeby bywać na galach i bankietach. Specjalnie mi na tym nie zależy. Informacje na mój temat w internecie są poza moją kontrolą i nie zwracam na nie uwagi. Mam jednak świadomość, że „W pustyni i w puszczy”, w którym zagrałam, cały czas jest w pamięci, bo to dzieło Sienkiewicza, lektura szkolna, która co roku jest omawiana na lekcjach.
20
| TEMAT Z OKŁADKI |
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
21
| TEMAT Z OKŁADKI |
nie przydatne w zawodzie aktora. Teraz, patrząc z perspektywy czasu myślę, że będąc świeżo po maturze, nie miałam tak wiele do zaproponowania, jak dziś. Studia dały mi możliwość usamodzielnienia się, dużą bazę doświadczeń i przemyśleń do dojrzalszej obecności na scenie. Jestem bardziej świadoma tego, co i jak chcę innym przekazać. To była dobra decyzja. Dobrą decyzją było też to, żeby zrobić przerwę w graniu i skupić się na szkole? - Rola w filmie „W pustyni i w puszczy”, to nie była typowa praca. Raczej przygoda, która wiązała się z wyjazdem do Afryki na pół roku. Piękny epizod w życiu, jednak zamknięty rozdział. Magiczny i niesamowity. Nie myślałam jednak o sobie, że jestem zawodową aktorką, że to jest moja praca. Wróciłam do szkoły, do realnego życia, musiałam zdać test szóstoklasisty, jak wszystkie inne dzieciaki. Gra w tym filmie nie była wyborem ścieżki zawodowej. Miałam przecież osiem lat. Dopiero jako dorosła osoba, po maturze świadomie wybrałam studia aktorskie. Teraz gram w Szczecinie, Łodzi i w Katowicach, czasami też w Warszawie i właściwie cały czas jestem na walizkach. Żeby prowadzić taki tryb życia, trzeba mieć świadomość, że chce się ten zawód wykonywać naprawdę, umieć mu się poświecić. Gdyby ktoś podjął za mnie taką decyzję 15 lat temu, na pewno dzisiaj byłoby inaczej. Może trudniej byłoby mi podejmować takie wyzwania i godzić się z różnymi trudnościami typowymi dla zawodu aktora.
22
Na portalach internetowych można znaleźć zabawne teksty: „Karolina Sawka wróciła po latach, zobaczcie jak teraz wygląda”, „Karolina Sawka z dziecka zmieniła się w piękną kobietę”. To oznacza, że na progu swojej kariery zawodowej stała się Pani celebrytką. - To jest gdzieś obok mnie i nie mam na to żadnego wpływu. Pracuję głównie w teatrach, więc nie mam powodów czy okazji, żeby bywać na jakichś galach i bankietach i specjalnie mi na tym nie zależy. Te informacje w internecie są poza moją kontrolą i nie zwracam na nie uwagi. Mam jednak świadomość, że film, w którym zagrałam, cały czas jest w pamięci, bo to dzieło Sienkiewicza, lektura szkolna, która co roku jest omawiana na lekcjach, więc siłą rzeczy jest nadal oglądany. Ale to celebryctwo, chcąc nie chcąc, i tak musi być częścią Pani życia, bo wiąże się z promocjami filmów czy spektakli. Jestem na takim etapie, że ten temat za bardzo mnie nie dotyczy. Grając w spektaklach nie jestem zobowiązana, żeby się gdzieś pokazywać. Nie mam więc żadnej taktyki. Janusz Gajos musiał „pozbyć się” z aktorskiego życia Janka Kosa, Wojciech Pokora – Marysi. Pani będzie musiała pozbyć się Nel. Ale pozbyć się w pozytywnym sensie – grając kolejne udane role. - Na czwartym roku studiów zagrałam w moim pierwszym spektaklu teatralnym. To był „Wywiad”
| TEMAT Z OKŁADKI |
Karolina Sawka Zagrała rolę Nelly Rawlison w nowej wersji ekranizacji książki „W pustyni i w puszczy”. Za rolę tę otrzymała nagrody na kilku festiwalach. W roku 2013 roku rozpoczęła studia w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi na Wydziale Aktorskim, którą ukończyła w tym roku. Zagrała w kilku spektaklach teatralnych. W Teatrze Współczesnym w Szczecinie gra w spektaklu „Pijani”.
w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego, w którym grałam z Pawłem Ciołkoszem. To bardzo mocny dramat napisany na dwie osoby. Gram gwiazdkę serialową, popularną wśród młodego pokolenia, do której przychodzi dziennikarz polityczny. Kompletnie nic nie wie na mój temat, jednak próbuje przeprowadzić ze mną wywiad. Tak zaczęła się moja przygoda teatralna. Wcześniej zawsze myślałam, że moje miejsce jest przed kamerą, że będę pracować w filmie. Po premierze „Wywiadu” zakochałam się w teatrze. Znalazłam pasję na deskach teatralnych i odkryłam w tym siebie. Póki będę mogła, będę realizować się na scenie. Chociaż oczywiście nie wykluczam pracy przed kamerą, bo chcę zdobywać również doświadczenia filmowe. Na razie jednak, za miesiąc zaczynam pracę w „Trzech siostrach” w Teatrze im. Jaracza w Łodzi, w reżyserii Jacka Orłowskiego. To będzie spektakl kostiumowy, bardziej klasyczny. A jeśli chodzi o Nel, to mam świadomość, że ona jest gdzieś koło mnie. Jak byłam mała, chodziłam do niewielkiej, społecznej szkoły i Nel nie była przewodnim tematem w moim życiu. Dopiero jak dorosłam, zaczęłam sobie uświadamiać z czym to się wiąże. Nauczyłam się to akceptować i mam dystans. Role teatralne, które gram, są bardzo różne. Od delikatnych i wrażliwych dziewczyn, do silnych kobiet. Szukam różnych możliwości dla swojego temperamentu. Często pojawiają się opinie, że w filmie nie ma fajnych ról dla kobiet. Ciekawe role pisane są dla mężczyzn, a kobiety mogą grać ich dziewczyny, żony czy matki. - Rzeczywiście, najczęściej głównym bohaterem jest facet. Nawet w scenach na egzaminach zaliczeniowych w szkole, to męski bohater był zwykle w centrum, a my, dziewczyny, zazdrościłyśmy chłopakom, że mogą sobie przebierać w rolach. Nam zostaje grać ich dziewczyny, siostry, kochanki, żony, kiedy cały dramat rozgrywa się wokół nich. Ale z drugiej strony, byłam w ubiegłym roku w Koszalinie na festiwalu „Młodzi i film”. Zauważyłam, że jest bardzo dużo młodych i zdolnych kobiet, które rozwijają się reżysersko i w filmach młodego pokolenia często dominuje bohater kobiecy. Mam nadzieję, że jak wejdzie do kina fala młodych artystów, wiele się w tej materii zmieni. A Panią bardziej ciągnie w stronę Ofelii czy Lady Makbet? - Do tej pory, jeśli chodzi o konstrukcję osobowości bohaterek, to przyszło mi grać i Ofelię, i Lady Makbet. W każdej z nich jest do odkrycia coś nowego. Zarówno, bazując na środkach aktorskich, ale też na własnym charakterze. Lubię delikatniejsze
postaci, ale też mam przyjemność z odkrywania w sobie ciemnej strony Lady Makbet. Czasami sama siebie zaskakuję, bo wydaje mi się, że coś jest bardzo dalekie ode mnie, a potem w czasie pracy okazuje się, że stopniowo odnajduję w sobie tę postać. Artyści często włączają się w różne akcje społeczne. Pani poparła Czarny Protest. - Nie mam takiej siły przekazu, jak inni artyści, ale Paweł Ciołkosz poprosił mnie, żebym razem z nim na jego profilu przyczyniła się do promocji tego wydarzenia, więc tak zrobiłam. Nie uważam siebie za autorytet w tych kwestiach. Jestem pozbawiona temperamentu politycznego, wiec wolę wyrażać się poprzez sztukę. Patrząc na to, co się obecnie dzieje w kulturze, obawia się Pani zagrożenia swojej wolności artystycznej? - Mamy teraz bardzo dziwne czasy, z którymi nie mam żadnego doświadczenia. Zjawisko cenzury znam tylko z opowiadań osób, które przeżyły komunę. Urodziłam się w latach 90., w wolnej Polsce, w której ingerencja polityki w kulturę była czymś abstrakcyjnym. Trudno mi mówić, że się czegoś boję, bo nie znam takiego schematu. To coś, co nie mieści się w obszarze mojego wyobrażenia na temat kultury. To rzeczy, które mnie zaskakują, budzą zdziwienie, że nacisk polityczny może być tak silny, by blokował artystyczne wydarzenia. Mam nadzieję, że nie będzie eskalacji. Wyjechała Pani ze Szczecina kilka lat temu. Jak Pani się czuje, kiedy tu wraca? - Dla mnie Szczecin to całkowita regeneracja. Kiedy na studiach miałam cięższy okres, stresujące egzaminy, wystarczyło, że przyjechałam tu na trzy dni i miałam na nowo naładowane baterie oraz wewnętrzny spokój. Nabierałam nowej energii. Szczecin działa na mnie kojąco. Pewnie też przez bliskość rodziców, domu, w którym się wychowywałam. Szczecin to moje uzdrowisko. A Szczecin jako miasto? - Wydarzenia kulturalne, niestety, mnie omijają. Od paru lat nie mam okazji bywać na Kontrapunkcie, nad czym bardzo boleję. Cieszy mnie jednak, że Szczecin tak się rozwija, i kulturalnie, i architektonicznie. Za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżam, widzę coś nowego. I cieszę się, że kiedy przyjeżdżają do mnie znajomi, rozumieją skąd we mnie taka miłość do tego miejsca. Szczecin pięknieje.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
23
| EDYTORIAL |
Kapelusznik - po drugiej stronie lustra Wojciech Jachyra dla MM Trendy Lewis Carroll, pisząc „Alicję po drugiej stronie lustra” stworzył jedną z najbardziej zagadkowych baśni dla dzieci i dorosłych w historii literatury. Wojciech Jachyra, fotograf mody zainspirowany szaloną postacią Kapelusznika, jednego z bohaterów „Alicji”, podjął się zgłębienia serii gier słownych, abstrakcyjnych łamigłówek i specyficznego poczucia humoru związanych z tą postacią. Czy swoją interpretacją zbliżył się do rozwiązania tajemniczej opowieści Carrolla? Oceńcie sami. (am)
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
25
FOTOGRAFIE, KONCEPT & PRODUKCJA: Wojciech Jachyra - www.wojciechjachyra.com MODEL: Sebastian Zawiliński / Avant Models / FRYZURA: Damian Witkowski - Jaga Hupało / Born To Create MAKIJAŻ: Patrycja Marciniak / STYLIZACJE: Paulina Leszczyk PROJEKTANT: Marka MALE-ME www.male-me.pl, H&M, ZARA BIŻUTERIA: ORSKA - biżuteria KOORDYNATOR PROJEKTU & SCENOGRAFIA: Ula Lis
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
29
| ROZMOWA MIESIĄCA |
Specjalista od wzroku w Dolinie Krzemowej matyką. Ale na studiach jego zainteresowania
nie i będzie zbliżony do monitora referencyjnego używanego w studiach filmowych, wymagane jest rozumienie w jaki sposób ludzki układ wzrokowy interpretuje kolor.
mocno skręciły w stronę medycyny. Może to
Tu wkracza Pan.
dzięki mamie dentystce? Tymczasem od kwestii
- Moim zadaniem jest przeprowadzanie eksperymentów, które zapewniają nam dodatkowe informacje na temat tego, jak fizycznie mierzalne światło jest zamieniane w jego psychologiczną interpretację, czyli kolor. Potem dane z takich eksperymentów są używane do tworzenia nowych algorytmów, które następnie stają się częścią systemu Dolby Vision. Każda część systemu jest potem używana albo w wyświetlaczach wspierających technologię Dolby Vision albo na etapie produkcji i dystrybucji filmu. Wszystko to ma na celu zapewnienie, że na żadnym etapie nie tracimy informacji, które są niezbędne do wiernego odtworzenia obrazu.
Robert Wanat od dziecka fascynował się infor-
stomatologicznych przeszedł do badania możliwości naszego wzroku, co zaprowadziło go nad zatokę San Francisco. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM
Naukowiec od koloru w Dolby Laboratories – tak w skrócie wygląda Pana opis. Dłużej: „Badanie nowych algorytmów przetwarzania obrazu w oparciu o ludzką percepcję wzrokową, które mogą być wykorzystane jako element ekosystemu Dolby Vision”. Co to dokładnie znaczy i czym się Pan zajmuje? - Dolby Laboratories to znana na całym świecie firma, która utrzymuje się wyłącznie z innowacji, nie sprzedając produktów, które można znaleźć na półkach sklepowych. Zamiast tego patenty na technologie stworzone przez Dolby wykorzystywane są przez prawie wszystkie największe firmy na rynku. Dzięki swojej unikatowej współpracy z firmami na każdym stopniu produkcji rozrywki, od studiów filmowych i nagraniowych, przez firmy zajmujące się dystrybucją, po producentów sprzętu, Dolby ma unikatową możliwość stworzenia całego ekosystemu, którego celem jest zapewnienie, że finalny produkt, który trafi do odbiorcy, będzie tak zbliżony do kreatywnej wizji jego twórców, jak to tylko możliwe. Jak to odbiera widz? - W przypadku Dolby Vision oznacza to, że obraz widziany przez widza na telewizorze lub w kinie ma wyglądać tak samo, jak obraz, który widział reżyser lub kolorysta, kiedy akceptowali ostateczną wersję filmu. Jest to bardzo trudne zadanie ze względu na zakres wyświetlaczy, na których oglądamy filmy. Z jednej strony w kinie obraz ma bardzo niską luminancję (miara jasności), ale bardzo nasycone kolory. Z drugiej strony, telewizory są bardzo jasne, ale oferują mniej nasycone kolory. Aby zapewnić, że obraz na obu urządzeniach będzie wyglądał prawie identycz-
30
W Dolby Laboratories zaczynał Pan od 6-miesięcznego stażu. Awans był naturalną koleją rzeczy, czy trzeba było się wykazać wyjątkowymi umiejętnościami? Jak duża jest konkurencja w tego rodzaju pracy? - Dolby skontaktowało się ze mną w sprawie stażu pod koniec mojego doktoratu. Miałem szczęście, ponieważ moja obrona odbyła się mniej więcej w tym samym okresie, kiedy dział firmy zajmujący się technologią Dolby Vision rozrastał się, a pierwsze produkty wspierające Dolby Vision miały zaraz pojawić się na rynku. Północna Kalifornia, a szczególnie rejon Doliny Krzemowej, to miejsce z dwoma świetnymi uniwersytetami (UC Berkeley i Stanford) oraz mnóstwem bardzo dobrze wykwalifikowanych pracowników, więc konkurencja jest bardzo ciężka. Z drugiej strony, praca naukowca od koloru wymaga wiedzy z zakresu przekroju kilku dziedzin, więc miałem tę przewagę, że w trakcie studiów nauczyłem się wystarczająco, żeby nie potrzebować dodatkowego dokształcania na początku stażu. Dzięki temu mogłem szybko wdrożyć się do pracy i po dwóch miesiącach, kiedy skończyłem projekt, nad którym mój szef planował, że będę pracował całe 6 miesięcy, zaoferowano mi stałą posadę. Procedura uzyskania wizy pracowniczej trwała kilka miesięcy, ale formalności i opłaty przyjęła na siebie firma. Jest Pan absolwentem Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, gdzie obronił Pan pracę magisterską, w której zaprojektował i opracował system automatycznej identyfikacji kryminalistycznej człowieka oparty na pano-
| ROZMOWA MIESIĄCA |
ramicznych stomatologicznych obrazach rentgenowskich. Brzmi interesująco. - Na pomysł tej pracy wpadliśmy razem z moim promotorem, dr. hab. Dariuszem Frejlichowskim. Byłem wtedy zainteresowany przetwarzaniem i rozpoznawaniem obrazów i wiedziałem, że o tym chcę pisać. Rozpoznawanie obrazów to bardzo trudny temat do publikacji, ponieważ bardzo dużo naukowców się nim zajmuje. Postanowiliśmy poszukać jakiejś ciekawej niszy, w której łatwiej będzie stworzyć coś ciekawego. Od mamy, która jest dentystką, dowiedziałem się, że duża część rentgenów szczęki wykonywana jest cyfrowo. Zacząłem szukać w internecie artykułów o ciekawych sposobach wykorzystania takich zdjęć i moją uwagę przykuły artykuły o automatycznej identyfikacji osób z wykorzystaniem zdjęć RTG. W dużym skrócie, w przypadku katastrofy takiej jak powodzie w Tajlandii z 2010 roku, ciała ofiar były rozpoznawane na podstawie danych dentystycznych osób zaginionych, w tym rentgenów szczęk. Naszym celem było stworzenie systemu, który spośród kilkuset lub kilku tysięcy takich zdjęć byłby w stanie znaleźć 10 fotografii, w których kształty zębów najlepiej pokrywałyby się ze zdjęciami RTG osób zaginionych. Ostateczna identyfikacja wciąż byłaby dokonywana przez eksperta sądowego, jednak zamiast porównywać tysiące zdjęć, ekspert sądowy musiałby porównać nie więcej niż 10 rentgenów. Nad podobnym systemem pracowała w tamtym
czasie m.in. FBI. Ostatecznie udało się stworzyć całkiem dobry system, a jego stworzenie zaowocowało czterema publikacjami na międzynarodowych konferencjach poświęconych przetwarzaniu obrazów. W ramach doktoratu przeprowadził Pan badania nad właściwościami ludzkiego wzroku przy rozszerzonym zakresie luminancji. To w zasadzie połączenie nauk ścisłych z medycyną. Czy takie interdyscyplinarne badania to kierunek, w którym chciałby się Pan rozwijać? - Zdecydowanie! Nawet gdybym nie pracował jako naukowiec od koloru, wciąż śledziłbym rozwój dyscypliny, gdyż fascynuje mnie ludzki układ wzrokowy. Wzrok to najważniejszy ze zmysłów, a mimo wszystko wciąż mamy olbrzymie luki w informacji na temat tego, jak funkcjonuje. Wytłumaczenie dla licznych iluzji optycznych jest oparte na rozumieniu, jak obraz powstający w oku jest przesyłany do mózgu. Czasem są to iluzje, o których wie każdy, w innych przypadkach to bardzo specyficzne problemy niezauważalne dla przeciętnego człowieka, pomimo że używamy swojego układu wzrokowego każdego dnia! Znajdowanie tych części w naszym biologicznym komputerze, które są odpowiedzialne za te „błędy w kodzie” jest niezmiernie satysfakcjonujące. Najważniejsze jest jednak to, że wszystkie te problemy mają realne zastosowanie i oglądając w kinie film
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
31
| ROZMOWA MIESIĄCA |
Robert Wanat Informatyk, absolwent Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego i Bangor University w Walii. Obecnie pracuje w Dolby Laboratories w Dolnie Krzemowej jako naukowiec. Zajmuje się badaniami nad wpływem nowoczesnych technologii na możliwości naszego wzroku.
w technologii Dolby Vision wiem, że dzięki rozumieniu ludzkiego mózgu widzę dokładnie to, co artysta chciał mi pokazać na ekranie. Wybór pierwszych studiów, czyli ZUT-u sugeruje, że od zawsze interesował się Pan informatyką. - Informatyką zacząłem interesować się w wieku 9 lat, kiedy rodzice kupili pierwszy komputer. Już w szkole podstawowej fascynowałem się programowaniem, na początku w języku AC LOGO, potem Basic i C++. W trakcie uczęszczania do Liceum Technicznego przy Zespole Szkół Elektryczno-Elektronicznych brałem udział we wszystkich dodatkowych zajęciach poświęconych informatyce. Nauczyciele mieli bardzo dobre podejście do motywowania uczniów. Wiedziałem już wtedy, że po maturze chcę studiować na ówczesnej Politechnice Szczecińskiej, która później przekształciła się w ZUT. W Szczecinie pracował Pan krótko jako projektant gier flash do internetu i czasopism dla młodzieży. To wydaje się odległe w porównaniu do tego, czym się Pan zajmuje dzisiaj Traktował Pan to jako formę zabawy, doskonalenia swoich umiejętności? - Jak każdy chłopak w moim wieku, byłem zafascynowany grami wideo i widziałem swoją przyszłość jako programista w jednej z dużych firm zajmujących się ich tworzeniem. W ramach
32
praktyk zawodowych musieliśmy przepracować miesiac w trakcie wakacji w firmie zajmującej się informatyką. Razem z kolegą zdecydowaliśmy spróbować sił w szczecińskiej Fabryce Gier. Po skończeniu praktyk obaj dostaliśmy oferty stałej pracy. Firma oferowała elastyczne godziny pracy, co pozwalało pół dnia spędzać na Wydziale Informatyki, a pozostałą część w pracy. Pracę traktowałem jako odskocznię pozwalającą mi na kontynuowanie kariery w przemyśle gier wideo. W momencie, kiedy zacząłem pisać pracę magisterską, zauważyłem, że nie będę w stanie połączyć regularnej pracy w Fabryce Gier z działalnością naukową. Stanąłem na rozdrożu, która ścieżka kariery bardziej mi odpowiada i zdecydowałem pozostać przy opcji naukowej. Jak to się dzieje, że chłopak ze Szczecina robi doktorat zagranicą, pracuje na uczelni i zostaje specjalistą w renomowanej firmie? Co było najtrudniejsze, żeby to osiągnąć? - Pomogła odrobina szczęścia. W momencie, gdy kończyłem swoją pracę magisterską, rozglądałem się już powoli za doktoratem. Prof. Rafał Mantiuk, w tamtym czasie wykładowca na Uniwersytecie Bangor i później promotor mojego doktoratu, szukał wlasnie studenta doktoranckiego. Słyszałem o nim już wcześniej. Skontaktował nas ze sobą dr hab. Radosław Mantiuk, jego brat i wysoko ceniony wykładowca na Wydziale Informatyki ZUT. Miałem na oku kilka mniej pewnych ofert, ale postawiłem na Bangor, gdyż miałem tam zapewnione stypendium, a
| ROZMOWA MIESIĄCA |
także zainteresował mnie projekt, nad którym miałem pracować. Studia były finansowane przez 3 lata, w zamian miałem w tym okresie prowadzić zajęcia dla studentów i pomagać z organizacją dni otwartych na wydziale. Najcięższe w tym okresie były długie noce spędzone na wydziale pod koniec doktoratu, duża część badań wymagała bowiem mnóstwa eksperymentów i żmudnych obliczeń i często wracałem do domu po 2 w nocy. Pod koniec udało nam się opublikować wyniki naszych badań na ACM SIGGRAPH, najbardziej renomowanej konferencji poświęconej grafice komputerowej na świecie. Po prezentacji w kanadyjskim Vancouver skontaktował się ze mną przedstawiciel Dolby z pytaniem, czy byłbym zainteresowany stażem w firmie. Ponieważ akurat zbliżała się moja obrona, wyraziłem zainteresowanie i sprawy potoczyły się szybko od tego momentu. Na studiach w Bangor University należał Pan do klubu szermierczego. Dlatego, że wypadało, bo to prestiżowe, bo jest tam pewna tradycja, czy naprawdę lubi Pan ten sport? - Z szermierką była śmieszna historia. Kiedy zaczynałem doktorat, postanowiłem spróbować nowego sportu, żeby trochę się rozerwać po całym dniu spędzonym na uczelni. Szukałem sportu 1 na 1, kontaktowego i z dużą ilością ruchu. Wybór padł na ... boks. Zapisałem się na treningi w klubie uniwersyteckim i poszedłem na pierwszy trening. Okazało się, że został odwołany, a informacja o tym została zamieszczona na grupie Facebooka, do której się jeszcze nie zapisałem. Salę obok odbywał się trening szermierki, więc, żeby nie marnować popołudnia, postanowiłem spróbować, czy podoba mi się sport. Od razu przypadł mi do gustu. Z jednej strony siniaki pozostawione, gdy trafi nas przeciwnik stanowią dodatkową motywację, żeby ciągle się rozwijać, z drugiej strony sprzęt ochronny sprawia, że można trenować bez obaw o pogorszenie zdolności kognitywnych. Idea sportu, który w równej mierze stawia na tradycyjne postawy w ataku i obronie, jak i na kreatywność w trakcie pojedynku, od razu do mnie przemówiła. Ponadto mam naturalne predyspozycje, ponieważ jestem dosyć wysoki, więc długi zasięg ramion daje mi przewagę w szermierce. Po długim okresie używania głównie floretu i krótkich próbach z szablą, obecnie szpada jest moja ulubioną bronią, którą używam na treningach. Jak teraz wygląda Pana życie, jak Pan spędza wolny czas? - W tygodniu nie mam czasu po pracy na rozrywkę, więc zazwyczaj idę tylko na trening szermierki albo na siłownię. Nasz schemat pracy jest interesujący, nazywa się 9/80 i oznacza, że w ciągu 2 tygodni pracujemy 9 dni po 9 godzin i dzięki temu mamy co drugi piątek wolny. Taki dłuższy weekend pozwala zaplanować podróże, więc latem lubię wyrwać się z rejonu Zatoki San Francisco i zwiedzać albo lokalne parki narodowe (Park Sekwoi, Park Yosemite itp.) albo amerykańskie miasta. Każde miasto w USA ma swój specyficzny klimat i kulturę, generalnie mniejsze miasta są bardziej zadbane, a ludzie są bardziej przyjaźni. Najładniejszym miastem, które jak dotąd odwiedziłem, było Salt Lake City. Kiedy mam leniwy weekend, lubię oglądać filmy. W siedzibie Dolby Labs mamy własne kino na 16 osób, w którym co jakiś czas mamy organizowane pokazy. Dzięki
naszej działalności w przemyśle filmowym mamy zbiór rzadko dostępnych filmów, m.in. „Czas Apokalipsy” Francisa Coppoli zmiksowany w systemie dźwiękowym Dolby Digital. Istnieją na świecie dwie kopie tego filmu w wersji z Dolby Digital. Jedną ma w posiadaniu Coppola, a druga leży w naszym archiwum. Lubię też czasami zebrać się ze znajomymi, żeby pograć w gry planszowe. Lokalna społeczność jest dość specyficzna, bardzo dużo tu inżynierów i naukowców, między innymi z lokalnego centrum badawczego NASA. Wygrana jest dużo przyjemniejsza, kiedy gra się przeciw ludziom, którzy wysłali sondę na Marsa. Co jakiś czas jeżdżę na koncerty i festiwale, od dłuższego czasu marzy mi się pojechać na festiwal Burning Man, ale zawsze coś mi akurat wypada w tym okresie. W tym roku będę jechał na festiwal muzyczny Coachella na południu Kalifornii. Scena muzyczna jest tutaj olbrzymia, więc nie jest ciężko znaleźć dobry koncert w okolicy. Jak często bywa Pan w Szczecinie? - Staram się być w Szczecinie regularnie co roku, zazwyczaj na Boże Narodzenie, ale w tym roku przyjeżdżam na wakacje. Połączenia lotnicze są dosyć niewygodne, a mała ilość urlopu w Stanach (3 tygodnie) sprawia, że nie mogę sobie pozwolić, żeby przyjeżdżać częściej. Jak Pan widzi teraz Szczecin po kilku latach za granicą? - Coś się zmienia, zazwyczaj pozytywnie. Nowe budynki w centrum sprawiają, że po każdym przyjeździe odkrywam miasto na nowo. Z drugiej strony wciąż jest dużo lokalnych miejsc, klubów i restauracji, które odwiedzam za każdym razem, kiedy przyjeżdżam. Bardzo podoba mi się rozwój polskiej sceny muzycznej. Nie jestem pewien co się zmieniło, ale będąc w Szczecinie poluję na koncerty interesujących polskich zespołów i staram się nadrabiać zaległości. Dawno też nie widziałem żadnego nowego polskiego filmu, dlatego w czerwcu na pewno wybiorę się w Szczecinie do kina. Jakie ma Pan marzenia zawodowe? Co jest w tej chwili dla Pana największym wyzwaniem? - Za dużo żeby wymienić. Obecnie celem grafiki komputerowej jest szeroko pojęty realizm percepcyjny, czyli sytuacja, w której obraz na wyświetlaczu jest nierozróżnialny od rzeczywistości. Wciąż brakuje nam dużo wiedzy na temat działania ludzkiego systemu wzrokowego, żeby osiągnąć ten cel. Mam nadzieję, że za mojego życia uda się go osiągnąć i chciałbym się do tego przyczynić. Każdy krok w kierunku lepszego rozumienia naszego układu wzrokowego, nieważne jak mały, przybliża nas trochę do tego celu. W międzyczasie technologia HDR, która jest częścią Dolby Vision, staje się powoli standardem w przemyśle rozrywki i zastępuje standardy telewizyjne i kinowe, których używaliśmy od ponad 50 lat. Chciałbym, żebyśmy w ciągu najbliższych lat zupełnie przestawili się na tę technologię, gdyż pozwala ona na przedstawianie informacji wizualnej w zupełnie inny, dokładniejszy sposób niż było to dotąd możliwe.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
33
| FILM |
# kino w kwietniu mężczyzny pełnego sprzeczności, zagubionego, na krawędzi autodestrukcji. Widział już prawie wszystko, a prześladujące go wspomnienia sprawiają, że chciałby, aby świat o nim zapomniał. Jednak, gdy zaginie pewna nastolatka, podejmie się jej odnalezienia. Wkrótce przekona się, że w jego misji nic nie jest tym, czym się wydaje. Gotowy na wszystko, by uratować dziewczynę, niespodziewanie otrzyma szansę ocalenia samego siebie.
Twarz 2017
Na 68. festiwalu w Berlinie film Małgorzaty Szumowskiej zdobył Wielką Nagrodę Jury i z przecieków wiadomo już, że na pewno nie jest to obraz, którym chcieliby promować Polskę politycy. Jacek pracuje przy konstrukcji gigantycznego pomnika Chrystusa. Podczas budowy ulega wypadkowi. Kiedy budzi się w szpitalu z nową twarzą, okazuje się, że stał się pierwszym w Europie przypadkiem transplantacji twarzy, co z jednej strony czyni go medialną gwiazdą, ale oszpecony, ze zniekształconym głosem, w rodzinnej miejscowości traktowany jest nieufnie. Dziewczyna nie wie, czy dalej go kocha, matka boi się, że to nie syn, a proboszcz poddaje go egzorcyzmom. Od 6 kwietnia w Multikinie Szczecin
Nigdy cię tu nie było (You Were Never Really Here) 2017
Ponury i świetny w głównej roli Joaquin Phoenix jest głównym magnesem filmu. Plus porywająca i wartka opowieść. To historia byłego agenta do zadań specjalnych,
34
Wyspa psów (Isle of Dogs) / 2018 Kolejna magiczna historia Wesa Andersona to opowieść o dwunastoletnim japońskim chłopcu imieniem Atari, którego wychowuje skorumpowany burmistrz wielkiego miasta Megasaki. Gdy na mocy specjalnego dekretu wszystkie psy domowe wygnane zostają na ogromne wysypisko odpadów, Atari leci na miniaturowej machinie powietrznej na „wyspę śmieci”, by odnaleźć swego ukochanego psa. Na miejscu gromadzi wokół siebie grupę czworonożnych przyjaciół i wraz z nimi wyrusza na wielką wyprawę, która zadecyduje o losach i przyszłości całej Prefektury.
Nie jestem czarownicą (I Am Not a Witch) 2017
Uznana za czarownicę i jako sierota bezbronna wobec oskarżeń, dziewięcioletnia Shula zostaje wysłana do obozu dla wiedźm. Wykluczone ze wspólnoty, odizolowane kobiety zmuszane są do ciężkiej pracy i traktowane jako turystyczna atrakcja. Każda z czarownic ma przytwierdzoną
| FILM |
do pleców białą szarfę – po to, by nie mogła odlecieć.
jest zebranie wszystkich sześciu Kamieni Nieskończoności, artefaktów o niewyobrażalnej mocy. Chce za ich pomocą kreować rzeczywistość według własnej, pokręconej woli. Los Ziemi i wszelkiego życia znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie.
Avengers: Wojna bez granic (Avengers: Infinity War) 2018
Śmierć Stalina
Idealny zestaw pod popcorn i napój chłodzący powraca. Zwycięska drużyna przeżywa spore kłopoty. Kiedy Avengersi i ich sojusznicy kontynuują ochronę świata przed globalnym zagrożeniem, pojawia się nowy przeciwnik, Thanos (Josh Brolin). Celem tego międzygalaktycznego despoty
W Rosji ten film został zakazany. Totalitaryzmy rządzą się swoimi prawami, a obraz ten dekonstruuje totalitarne postawy. O co chodzi? Dobra zmiana to przeżytek – czas na zmianę totalną! Umiera Józef Stalin
(The Death of Stalin) 2017
– dyktator ZSRR, tyran i bestia odpowiedzialna za śmierć milionów ludzi. Pośród elit władzy rozpoczyna się walka o dominację i wpływy po zmarłym przywódcy. Niektórzy chcą naprawy i pozytywnych zmian, a plany innych mogą pogrążyć kraj jeszcze bardziej. Wszystkim jednak przyświeca ten sam motyw – nie dać się zabić i jakimś cudem przeżyć chaos, w jakim pogrąża się Kreml. Szaleństwo totalitaryzmu zostaje obnażone w pełnej krasie.
Podziel się z nami swoją opinią!
Wyślij maila lub napisz do nas na FB
| KULTURA |
# nie możesz przegapić Pan Cogito przygody z muzyką Spektakl słowno-muzyczny na podstawie twórczości Zbigniewa Herberta w reżyserii i wykonaniu Anny Seniuk. Spektakl to przypowieści inspirowane muzyką, mitologią i przemyśleniami P. Cogito, mające przedstawić świat, w którym zawsze jest miejsce na prawdę, godność i bezkompromisowość. Autor „Pana Cogito” był wielkim melomanem i znał się na muzyce, często używał w poezji terminów muzycznych i opisu dźwięków jako metafory. W programie znajdzie się między innymi znany wiersz „Kołatka”. 23 kwietnia, Zamek, godz. 18, bilety 40 zł
pochodzi jeszcze z czasów studenckich, nauki w kuźni jazzowych talentów, czyli w katowickiej Akademii Muzycznej. 23 kwietnia, Filharmonia, godz. 19, bilety 25-35 zł
Dee Dee Bridgewater na Szczecin Music Fest
Aga Derlak Trio Podobno kobiet w jazzie jest bardzo dużo. Lecz – jak można przeczytać na portalu jazzarium.pl: „nie pianistek, a po drugie nie tak zdolnych pianistek jak Agnieszka Derlak”. Zespół powstał w 2012 roku z inicjatywy liderki. Poza panią Agnieszką, grającą na fortepianie, w składzie występują: kontrabasista Tymon Trąbczyński oraz perkusista Bartosz Szablowski (lub Szymon Madeja). Ich muzyczna przyjaźń
36
Najsłynniejsza jazzowa wokalistka naszych czasów zaśpiewa po raz pierwszy w Szczecinie. Występuje na największych festiwalach jazzowych, na koncie ma trzy nagrody Grammy (nominowana była 9 razy), kilkanaście autorskich płyt, tysiące koncertów i nagrania z jazzową elitą. W Szczecinie Dee Dee wystąpi z siedmioosobowym zespołem, z którym nagrała ostatnią płytę „Memphis... Yes, I’m Ready”. Płyta jest symbolicznym powrotem artystki do domu, do dźwięków dzieciństwa. Memphis było w końcu lat 50. i w latach 60. kolebką nowej muzyki czarnej Ameryki (bluesa, soulu, r’n’b i początków rock’n’ rolla). Album zbiera bardzo pochlebne recenzje i najwyższe noty na całym świecie. 23 kwietnia, Filharmonia, godz. 20, bilety 89-149 zł
Hashtag Ensemble w ramach SoundLab Hashtag Ensemble to warszawska kooperatywa muzyczna założona przez flecistkę Anię Karpowicz, skupiająca wybitnych młodych wykonawców i kompozytorów, szeroko korzystających z możliwości łączenia instrumentów elektronicznych i akustycznych. Zespół wykonuje muzykę klasyczną XX i XXI w. i intensywnie pracuje z kompozytorami. Hashtag Ensemble, 14 kwietnia, godz. 19, bilety 10-20 zł
#prezentacja
„Giselle” z Teatru Bolszoj w wybranych kinach sieci 8 kwietnia 2018 roku w wybranych kinach sieci Multikino będzie można zobaczyć inscenizację „Giselle”. Ukoronowanie stylu romantycznego w balecie, tytuł uwielbiany przez baletomanów całego świata. Wiejska dziewczyna Giselle zakochuje się w przystojnym młodzieńcu, nie wiedząc, że to książę Albert w przebraniu. Książę nie może ożenić się z ubogą panną, ma już zresztą narzeczoną. Gdy prawda wychodzi na jaw, Giselle umiera z rozpaczy i dołącza do willid – duchów dziewcząt, które zmarły przed ślubem. Nocą, w scenerii leśnego cmentarza, Giselle powstaje z grobu i jeszcze raz spotyka Alberta, którego na miejsce jej spoczynku przywiodły wyrzuty sumienia. Młodzieniec jest jednak w niebezpieczeństwie… Ten XIX-wieczny tytuł jest kwintesencją baletu romantycznego, pełnego niesamowitości, grozy i korowodów tańczących zjaw, przyobleczonych w tiulowe suknie. Od kilkunastu lat „Giselle” jest nieobecna na polskich scenach, nadarza się zatem niepowtarzalna okazja do obcowania z tym arcydziełem sztuki tańca. Przedstawienie trwa około 2 godziny i 20 minut.
„Hamlet” z Benedictem Cumberbatchem British Council i Multikino zapraszają na spektakl „Hamlet”. Retransmisję przedstawienia będzie można zobaczyć 26 kwietnia 2018 o godzinie 19.00 w ramach cyklu „National Theatre Live w Multikinie”.
„Kopciuszek” już 28 kwietnia w Multikinie! The Metropolitan Opera i Multikino zapraszają na transmisję opery „Kopciuszek”, która odbędzie się 28 kwietnia o godz. 18:55 w wybranych kinach sieci Multikino.
Nominowany do Oscara Benedict Cumberbatch wciela się w tytułową rolę w wielkiej tragedii Szekspira. Inscenizacja przenosi historię Hamleta w czasy nam współczesne, aby podkreślić ciągłą aktualność arcydzieła Shakespeare’a. Stawia również duży nacisk na wątki polityczny i szpiegowski zawarte w sztuce. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie stary Hamlet, potężny król Danii, ojciec Hamleta. Koronę przejmuje jego brat Klaudiusz. Wdowa po królu, Gertruda, matka Hamleta, szybko oddaje swoją rękę uzurpatorowi. Hamlet podejrzewa stryja o spisek. Gdy kraj przygotowuje się do wojny, rozpada się książęca rodzina. Zmuszony, by pomścić śmierć ojca, a jednocześnie sparaliżowany stojącym przed nim zadaniem, Hamlet sprzeciwia się swojemu położeniu, działając wbrew rozsądkowi i bezpieczeństwu kraju.
Ktoś policzył, że istnieje około 700 wersji historii o dziewczynie-sierocie gnębionej przez macochę i złe siostry. Do najpopularniejszych na gruncie europejskim należy oczywiście baśń Charlesa Perraulta z tomu „Bajki babci Gąski”. Na jej podstawie powstały późniejsze opracowania wątku dla dzieci, a także Kopciuszek baletowy do muzyki Prokofiewa i operowe, m.in. Rossiniego i Julesa Masseneta. To ostatnie dzieło miało swoją prapremierę w 1899 roku w Opéra-Comique w Paryżu. Opera odniosła ogromny sukces, bo była grana ponad 50 razy tylko w pierwszym sezonie prezentacji. W tytułowej roli w transmitowanym spektaklu usłyszymy Joyce DiDonato, która zasłynęła jako wykonawczyni partii Kopciuszka także w wersji Rossiniego, a którą mogliśmy podziwiać w cyklu „The Met: Live in HD” jako Elenę w „La donna del lago”.
Przedstawienie z polskimi napisami. Spektakl dla widzów od 15 roku życia. Przedstawienie trwa około 2 godziny i 20 minut.
Przedstawienie z polskimi napisami. Czas trwania: ok. 2 godziny 45 minut (w tym 1 przerwa).
Multikino Szczecin: CH Galaxy | aleja Wyzwolenia 18/20
| KULTURA |
Gino Vannelli na Szczecin Jazz 2018 Gino Vannelli zagra na zakończenie tegorocznego festiwalu Szczecin Jazz 2018, uświetniając galę wręczenia Nagrody Artystycznej Miasta Szczecin. Gino Vannelli to Kanadyjczyk włoskiego pochodzenia. Pomimo iż sławę zdobył jako wokalista pop-jazzowy, soulowy i rockowy, to początkowo chciał być perkusistą jazzowym. Koncert poprowadzi dziennikarz muzyczny Marek Niedźwiecki. 9 kwietnia, Filharmonia, godz. 19, bilety 90-220 zł
dwadzieścia lat intensywnych podróży po dosłownie całym świecie, setki nagranych piosenek, dziesiątki zrealizowanych projektów i wiele zdobytych nagród – od Fryderyków po nagrodę radia BBC. Zespół uznał, że to dobry pretekst do symbolicznego powrotu do źródeł, także do spotkań z nestorami lirycznych pieśni, transowych tańców i magicznych obrzędów, które zaowocują nagraniem nowej płyty. 10 kwietnia, Filharmonia, godz. 19, bilety 10-20 zł
muzyków ostatnich lat to mało – Omar dosłownie podbił muzyczny świat – od legendarnego zespołu Weather Report przez współpracę z prawdziwymi ikonami: Miles Davis, Michael Jackson, Madonna, David Bowie. Artysta uczestniczył w nagraniu kilkuset płyt i odbył niezliczoną ilość tras koncertowych. 11 kwietnia, Filharmonia, godz. 19, bilety 59-79 zł
12 Tenorów w Arenie Lilka, cud miłości Artysta rezydent: Atom String Quartet W sezonie artystycznym 2017/2018 Atom String Quartet ma status artystycznego rezydenta w Filharmonii. Tym razem usłyszymy autorskie kompozycje owych klasycznie wykształconych muzyków, u których zwyciężyła pasja jazzowa. Orkiestrę poprowadzi Sebastian Perłowski, dyrygent, aranżer – artysta łączący ambitne przedsięwzięcia symfoniczne i operowe z afektem do jazzu. 15 kwietnia, Filharmonia, godz. 17, bilety 25-55 zł
Teatr Polski zaprasza na spektakl „Lilka, cud miłości” w doborowej obsadzie: Krystyna Tkacz, Paulina Holtz, Magdalena Zawadzka, Joanna Żółkowska. Cztery znakomite aktorki w opowieści o tajemnicy miłości. Przedstawienie oparte na wierszach, dzienniku, wspomnieniach, notatkach i listach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Spektakl przygotowany w 70. rocznicę śmierci niezwykłej poetki, której twórczość nigdy nie przestała zachwycać, wzruszać i inspirować. Lilka..., 9 kwietnia, Teatr Polski, godz. 19, bilety 80 zł
Omar Hakim Kapela ze Wsi Warszawa na Szczecin Music Fest i mazowieccy wirtuozi Omar Hakim, jeden z najwybitniejszych Kapela ze Wsi Warszawa obchodzi w tym roku dwudziestolecie istnienia. Było to
38
perkusistów ostatnich 40 lat. Napisać, że to jeden z najbardziej zapracowanych
Na scenie szczecińskiej Netto Arena stanie dwunastu artystów - 12 Tenorów. Każdy z nich szlifował głos, a często i umiejętności aktorskie w prestiżowych szkołach w Niemczech czy Anglii. Podczas koncertów prezentują utwory światowej sławy kompozytorów, arie operowe i światowe przeboje z pogranicza rocka i popu. Od „Kalinki”, „Volare” przez „O Sole Mio”, „Nessun Dorma”, „Time To Say Goodbye”, po „You Can Leave Your Hat On”, „Golden Eye” i „We Will Rock You” - repertuarem artyści trafiają do młodszych i nieco starszych słuchaczy. 9 kwietnia, Netto Arena, godz. 19, bilety 60-140 zł
#prezentacja
| MUZYKA |
TOP 10 albumów na kwiecień by Jarek Jaz (MM Trendy)
George Fitzgerald All That Must Be (Double Six) Jedną z inspiracji do powstawania drugiego albumu George’a Fitzgeralda była zmiana. Otóż, po kilkunastu latach spędzonych w Berlinie, owocnej współpracy z tak cenionymi oficynami jak Hotflush czy Aus Music, George został tatą. Musiał spakować manatki i wrócić do Londynu. Cała jego najbliższa rzeczywistość zaczęła kręcić się więc wokół zmiany, przewrotu i zupełnie nowego życia. Jak to wpłynęło na muzykę? Na pewno ani na chwilę nie zapomniał o swoich klubowych korzeniach. To wciąż zorientowana na parkiet, podlana solidnym basowym brzmieniem elektronika. Owszem, numery singlowe, jak „Roll Back” z udziałem Lil Silvy to już kombinowanie w kierunku popularności odtworzeń na kanałach streamingowych, ale tego rodzaju słabych punktów nie ma zbyt wiele. Nawet numer z Bonobo nie brzmi rozczarowująco. Bas nienachalnie napędza syntezatorowy rytm, gdzieniegdzie pojawia się pianino i sporo „ładnych” hipnotycznych melodii. Czuć, że George jest cały w skowronkach po narodzinach potomka. A my razem z nim.
Buddy Love Coastal Cast ~ 100% Original Productions (Coastal Haze) Ekipa newcommerów z Londynu z bezpretensjonalnym i mocno wakacyjnym, house’owym materiałem o dużej mocy uwodzenia. Spośród wszystkich dostępnych materialnych
40
nośników, wydawca zdecydował się wyłącznie na kaset - i to w ograniczonym nakładzie, więc upolowanie go na własność nie będzie specjalnie proste. Poza tym, czy naprawdę kasety przeżywają właśnie swój revival? Po co, skoro są tak niewygodne? Tymczasem wróćmy do muzyki, bo jest 100 procent bardziej interesująca niż rozważania o czymś tak staroświeckim, jak nośniki służące jej rozpowszechnianiu. Pisząc o wakacyjnym materiale, myślę o słońcu, palmach, plaży, ewentualnie basenie pełnym rozbawionych ludzi. Do spięcia tego obrazka klamrą brakuje jeszcze tylko odpowiednich dźwięków: pełnych kwaśnych klawiszy, reverbów, perkusjonaliów, przetworzonych wokali, z nieśpiesznym tempem i ultrawesołą otoczką, która z minuty na minutę spowija cały ten tłum tropikalną mgiełką. Równa godzina pierwszorzędnej podróży do miejsc, których prawdopodobnie nigdy nie zobaczysz na żywo. Wystarczy odrobina wyobraźni.
„Drunk”, teraz - za jego błogosławieństwem - ukazało się oficjalnie w wersji chopped’n’screwed. Ten jazzowo-soulowo-rockowy fajerwerk, w oryginale iskrzący od energii lidera, tu został bezlitośnie rozciągnięty do majaczącej gdzieś na antypodach świadomości funkowo-rapowej fatamorgany. Za hołd dla Thundercata odpowiada lider kolektywu The Chopstars - weteran OG Ron C, który wcześniej wydawał płyty Mike’a Jonesa, Slim Thuga i Chamillionaire. Dźwięki bulgocą jednostajnie w zawiesistej magmie, by co jakiś czas na pierwszy plan wydostała się z niej a to wesoło zaśpiewana fraza czy kilka basowych sztuczek, które za moment znów chowają się za mgłą przeźroczystej, purpurowej otoczki. Udany eksperyment, choć nie pozbawiony wad oryginału.
osiemdziesiątych oraz dziewięćdziesiątych. Czy to kopia ówczesnych slow jamów, tak jaskrawo kojarzących się z czasami kina Spike’a Lee? Skądże. Wzbogacone instrumentarium dwójki wspierających Onrę producentów numery pełne są emocji i uczuć, które przeżywamy tu i teraz. Potrafią być pobudzające, opowiadać ekscytujące historie, odkrywać swoje sekrety i tajemnice. Myślę, że dobrze brzmiałyby puszczone na fula w aucie mknącym gładziutką autostradą dużo ponad normy obowiązujące na drogach w naszym kraju.
Various Artists We Out Here (Brownswood)
Thundercat, OG Ron C & The Chopstars Drank (Brainfeeder) Chociaż legendarny teksański didżej, DJ Skrew, od lat słucha muzyki zza światów, to jego spuścizna wciąż ma się w najlepsze. Mowa o chopped’n’screwed, technice spowalniania numerów, wywodzącej się z południowego stanu USA i tam święcącej największe triumfy. Jak mówią (nie tylko) legendy, zwolnienie bitów do żółwiego tempa 60 BPM ma swoje praźródła w dużej przyjaźni Screwa z kodeiną i eksperymentowaniu w nadmiarze z lekami na kaszel. Skąd ten wstęp? Otóż ubiegłoroczne dzieło wybitnego basisty Thundercata
Onra Nobody Has To Know (All City Dublin) W nowoczesnym funku, klasę master francuski producent osiągnął już na pierwszym albumie wydanym dla All City Dublin. Od kilku tygodni możemy cieszyć się numerem pięć, a Onra tylko wyostrza swój styl, korzystając z narzędzi tradycyjnego hip hopu – samplerów, płyt, syntezatorów, by z wirtuozerską swobodą czerpać z r’n’b i funku lat
Człowiek-instytucja Gilles Peterson, promotor, didżej, wydawca nie daje o sobie zapomnieć i tym razem w swojej oficynie serwuje apetyczny zestaw młodego londyńskiego jazzu. Jazzu uduchowionego, sięgającego równie często do dokonań Alice Coltrane, co do afrokaraibskich korzeni obficie reprezentowanej w Londynie społeczności. Głównymi aktorami kilkudniowej sesji, podczas której swoje utwory nagrało dziewięć brytyjskich składów, są saksofonista i klarnecista Shabaka Hutchings oraz kompozytorka Nubya Garcia. Oboje przewijają się w zdecydowanej większości numerów, a uwzględniając ich sporą aktywność również na niwie eksperymentalnej elektroniki i hip hopu, okazuje się że wyrastają na postacie, które w multikulturowym Londynie reprezentują wiele twórczych środowisk. Sporo klasycznego jazzu, elektroniki i etnicznych wycieczek wspartych r’n’b. Ile mniej wiedzielibyśmy o muzyce, gdyby nie Gilles Peterson!
| MUZYKA |
by Milena Milewska (Radio Szczecin)
Young Fathers Cocoa Sugar (Ninja Tunes) Plan był jasny i prosty - nagrać przystępniejszą płytę z „normalniejszą” muzyką. Tylko czy to jest rzeczywiście takie proste i bezproblemowe, gdy masz za sobą dwa krążki, na których eksperymentujesz z hiphopem, electropopem i krautrockiem? Wiadomo - mielibyśmy zgrzyt, gdyby w takiej dyskografii pojawiła się nagle kolekcja łatwych w odbiorze popowych szlagierów i też chyba nikt się tego nie spodziewał. Ta „normalniejsza” muzyka według Young Fathers jest więc po prostu trochę bardziej melodyjna, częściej włożona w ramy zwrotek i refrenów, ale nadal mocno poszarpana, nieprzewidywalna i sklejona z wielu elementów. Nawet, gdy szkockie trio tworzy utwór z być może największym singlowym potencjałem w swojej karierze („In My View”), to i tak nie rezygnuje ze złowieszczo brzmiących synte-zatorów, plemiennych bębnów, czy lakonicznego tekstu. I takiego popu przydałoby się jak najwięcej.
Black Milk Fever (Mass Appeal/Computer Ugly) Przez ostatnie lata Black Milk zaprezentował nam mocny rozwój już na poprzedniej płycie (w całości instrumentalnej) w pełni zajął się produkcją i aranżacją, tutaj jest podobnie z włączeniem w to roli rapera. A tak zupełnie szczerze nie miałabym nic przeciwko temu, by „Fever” towarzyszył krążek z wersjami instrumentalnymi wszystkich utworów. Każdy
podkład jest dopracowany z taką dokładnością, że po wsłuchaniu się w teksty warto by było odpowiednio docenić warstwę muzyczną. Black Milk brzmi na tym tle bardzo wiarygodnie i przede wszystkim pewnie - jakby rozsiadł się w głębokim fotelu, bez skrępowania dzieląc się z nami swoimi spostrzeżeniami. Fakt, że ta „wygoda”, jak i ogólne ciepło bijące niekiedy z produkcji, mogą być zwodnicze, bo nagle ze spokojnych i leniwych bitów wyłaniają się tematy społeczne, czy polityczne. Jedno jest pewne - rap z Detroit ma się świetnie i jeszcze na tej stronie znajdzie się kolejny przykład na poparcie tej tezy.
ość i rozbrajającą beztroskę w tworzeniu autorskiego materiału. W czasach, kiedy lata 90. stają się już powoli ograne, bo nagle każdy chce mieć w szafie kraciastą koszulę, ogrodniczki i martensy - The Age of L.U.N.A. stwarzają naprawdę niewymuszony i nostalgiczny klimat, przykładając się przy tym do produkcji i tekstów. Jest w tym lekkość, energia i zabawa a to przecież bezsprzeczne składniki interesującego debiutu.
Jericho Jackson Khrysis & Elzhi Are Jericho Jackson (Jamla Records)
Madison McFerrin Finding Foundations: Vol II (630113 Records DK)
The Age of L.U.N.A. The Age of L.U.N.A. (AllPoints) Muzycy urodzeni w drugiej połowie lat 90., zabierają nas w podróż do dźwięków swojego dzieciństwa. Dla nich ta dekada to przede wszystkim złota era amerykańskiego hip-hopu, ale też kojący neo soul Eryki Badu - właśnie tym nasiąknęli za młodu w zachodnich dzielnicach Londynu. I może dlatego, że obserwowali to wszystko zza oceanu, zyskali odpowiednią perspektywę, która teraz przekłada się na śwież-
Można przedstawić ją jako siostrę Taylora i córkę Bobby’ego McFerrinów, ale ta dziewczyna nie potrzebuje znanego brata, czy legendarnego ojca, by zwrócić na siebie uwagę. Nie potrzebuje także podkładów i instrumentów, by rzucić nas w wir emocji, bo właśnie wydała drugą epkę a capella. Słowa i głos to jedyne środki wyrazu Madison, a bywa, że i słowa są zbędne. Weźmy za przykład „Insane” - utwór o tęsknocie i pożądaniu - nie trzeba nawet wsłuchiwać się w tekst, gdyż wokal Madison niesie ze sobą wszystkie opisywane uczucia. Trudno też nie wspomnieć o jej technice - piosenkarka idealnie porusza się pomiędzy wysokimi i niskimi tonami, a tworzone przez nią harmonie to poezja. Gdy w końcu ukaże się jej debiutancka płyta, trudno będzie się od niej oderwać. Skąd ta pewność? „Finding Foundations: Vol II” to tylko trzy kompozycje, ale w każdej jest tyle serca, że czasem ciężko o pełne albumy nagrane z taką wrażliwością i miłością do śpiewania.
Gdy Pharoahe Monch poleca Ci podczas wywiadu płytę, to już wiesz, co będzie grało wieczorem w głośnikach. Gdy dodatkowo jest to krążek rapera z cenionego składu z Detroit (Slum Village) i producenta, z którym pracowali Talib Kweli, 9th Wonder, czy Rapsody - to tym bardziej rzucasz wszystko i słuchasz. I tak jak można było przypuszczać - trudno tu o rozczarowania, gdyż panowie stworzyli idealny duet. Khrysis usuwa się trochę na drugi plan - jego surowe bity powstały chyba po to, by Elzhi mógł się wykazać trafnymi obserwacjami w swoich zwrotkach. A jest i trzeci bohater tego albumu - brytyjski filozof Alan Watts - fragmenty jego przemówień stają się bezbłędnym rozwinięciem tekstów rapera i chociaż zostały wygłoszone kilkadziesiąt lat temu, chyba nigdy nie brzmiały tak aktualnie. Elzhi i Khrysis zapewnili też, że nie mamy do czynienia z jednorazowym projektem - najprawdopodobniej jeszcze połączą siły, by dalej błyskotliwie komentować naszą rzeczywistość.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
41
| MUZYKA |
Ms Cheptoo Kosinaty-Bruckner Dyrektor wykonawcza American Jazz Museum w Kansas City. To jedyne tego typu muzeum na świecie. Zarządza salami koncertowymi i klubami w Kansas, produkuje i partneruje festiwalom oraz wydarzeniom muzycznym na terenie USA i poza jego granicami. Jest to zarazem druga największa na świecie instytucja, promująca jazz po Jazz At Lincoln Center w NYC.
42
| MUZYKA |
Ludzie w Szczecinie kochają
jazz
Ms Cheptoo Kosinaty-Bruckner, dyrektor wykonawcza American Jazz Museum, odwiedziła festiwal Szczecin Jazz. Opowiedziała nam o projekcie „jazzowych” miast siostrzanych, do którego w tym roku dołączy Szczecin. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI
W tym roku American Jazz Museum i Szczecin Jazz rozpoczną edukacyjną współpracę w ramach projektów Kansas City Jazz Academy i „Jazz dla dzieciaków”. Jaka jest idea tego projektu? - Ideą jest połączyć miasta na zasadzie miast siostrzanych, a relacje te oparte mają być na jazzie. Sylwester Ostrowski wyszedł do nas z propozycją, żeby propagować jazz na całym świecie. Dlatego zdecydowaliśmy się współpracować z miastami, które kochają jazz, a Szczecin bardzo szybko się rozwija pod tym względem. To bardzo fajny pomysł, żeby wykorzystać jazz jako łącznik między miastami. Jazz to międzynarodowy język. Jeśli będziemy go słuchać każdego dnia, dowiemy się, jakie są między nami różnice, a jakie podobieństwa. Jazz to język wolności i demokracji na całym świecie. Dlatego American Jazz Museum chce być partnerem miasta, które rozprzestrzeniają te idee na całym świecie. Dlaczego wybraliście Szczecin? - David Brubeck był tutaj w 1958 roku i miał dobre wrażenia. Ale Szczecin wybraliśmy przede wszystkim ze względu na Sylwestra Ostrowskiego. To on zaczął współpracować z Deborah Brown przy festiwalu Szczecin Jazz. To oni wspólnie zaczęli promować jazz z Kansas City właśnie w Szczecinie. Dla mnie to naturalne, że zaczęliśmy współpracować. Szczecin i Kansas są siostrzanymi miastami jazzu. Pragnę pogłębić naszą współpracę, aby promować jazz na świecie. Ludzie, myśląc o miastach słynących z tradycji jazzowych, wymieniają zazwyczaj Tokio czy inne miasta. Może Berlin, ale raczej nie Szczecin. To dobry moment, żeby zacząć realizować koncepcję miast siostrzanych i pokazać ludziom coś, czego się nie spodziewali. Poza tym lubię ludzi ze Szczecina. Jestem tutaj drugi raz i każdy, kogo spotykam, jest niesamowity, cudowny. To naprawdę świetne miejsce, żeby zacząć taki projekt. Bo ludzie w Szczecinie kochają jazz.
podczas tegorocznego festiwalu Szczecin Jazz i to było cudowne przeżycie. Myślę, że dla samego Szczecina też jest ważne, żeby promować jazz. I zostać miastem partnerskim dla Kansas City. Jakie działania będziecie podejmować w ramach tego projektu? - Przede wszystkim chcemy wypracować formułę. Musimy podjąć pewne działania typowo urzędnicze. Chcemy rozmawiać z lokalnymi władzami, bo politycy czy samorządowcy też muszą się w to włączyć. Ponadto Szczecin Jazz zaprezentuje się w Kansas City w kwietniu 2018 roku, w ramach dorocznej gali nagród jazzowych organizowanych przez American Jazz Museum. Chcemy zachęcać wszystkich, żeby poprzez swoje działania włączali się w to partnerstwo, również media. Miasta siostrzane to koncepcja, w której jest miejsce dla każdego, kto chciałby się przyłączyć. Chcemy działać razem na takich polach jak festiwale, sympozja, wymiana muzyków, edukacja. Mamy przecież Akademię Jazzu. Co myślisz o samym festiwalu Szczecin Jazz. Ma dopiero trzy lata, ale się mocno rozwija. - Tak, ma trzy lata i jest świetny. Sylwester robi świetną robotę. Cały czas go rozwija. Podoba mi się koncepcja tego festiwalu. Większość festiwali trwa 3-4 dni i muzycy występują jeden po drugim, co daje publiczności możliwość wysłuchania wielu wykonawców podczas kilku dni. Dostają tak dużą dawkę jazzu, że nie mają możliwości skupić się na poszczególnych muzykach. Na Szczecin Jazz jednego wieczoru występuje tylko jedna grupa muzyków. Publiczność może się na nich skupić, wsłuchać w ich muzykę, docenić ich kunszt. Co myślisz o Szczecinie jako mieście? - Uwielbiam Szczecin. Następnym razem muszę tu przyjechać, kiedy będzie cieplej.
- To prawda. Byłam na koncercie „From Kansas City with Love”
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
43
Pozytywny odbiór naszej wersji piosenki przez ludzi z całego świata stał się impulsem do stworzenia zespołu Tulia. Poczułyśmy, że swoimi wykonaniami chcemy prezentować coś więcej, niż tylko muzykę ludową.
# Jesteśmy zaskoczone - tak pozytywnym odbiorem coveru „Nieznajomy” przez słuchaczy z kraju. Pozytywna reakcja Dawida Podsiadło na Facebooku, a także Karoliny Kozak, współautorki tekstu „Nieznajomego” to dla nas najwyższe wyróżnienie.
# Naszą siłą są - nasze głosy. Nie jesteśmy zespołem pieśni i tańca, ale też nie powtarzamy znanych do tej pory koncepcji, jak np. Zakopower, Brathanki, projekt Donatana i Cleo czy Trebunie Tutki z Tymonem Tymańskim. W naszej muzyce słychać połączenie brzmień muzyki współczesnej z elementami śpiewu białego i instrumentarium tradycyjnego.
# Autorskie utwory - pojawią się na płycie, którą właśnie szykujemy. Nagrania trwają, a krążek ukaże się na przełomie maja i czerwca. W zanadrzu mam też kilka nowych coverów, takich wykonawców jak: Metallica, Manaam, Coldplay. # Na co dzień - słuchamy i cenimy przede wszystkim
#Tulia opowiada o Tulii
Joanna Sinkiewicz, Dominka Siepki, Patrycja Nowicka i Tulia Biczak tworzą zespół, który na początku roku szturmem podbił polskiego YouTube’a i inne media. Cztery dziewczyny ze Szczecina proponują brzmienie, jakiego próżno szukać na rynku. Właśnie tym na oścież otworzyły sobie drzwi do sukcesu. Co warto o nich wiedzieć? AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO PUBLIC IMAGE
# Nie pierwszy raz - zrobiło się o nas głośno. Wszystko zaczęło się od coveru „Enjoy the silence” Depeche Mode.
44
klasyków muzyki rozrywkowej lat 80. i 90. Mowa zarówno o światowych, jak i polskich przebojach. Wśród nich są: Nick Cave, Dead Can Dance, David Sylvian, Bon Iver czy Jan Garbarek. To klucz do naszych muzycznych inspiracji i tego, co lubimy śpiewać.
# Nie możemy doczekać się - trasy koncertowej, która zostanie ogłoszona po premierze płyty. # Inspiracji - nigdy dość. Dawniej tradycje były przekazywane z pokolenia na pokolenie, dziś to trochę kuleje. Lubimy dzielić się swoimi zainteresowaniami. W naszym wydaniu folklor zmienia swoje oblicze, tak przynajmniej nam się wydaje. Inspirujemy siebie i innych jego elementami.
# Niezwykłe i malownicze są - górskie tereny. Szczególnie okolice Bystrzycy Kłodzkiej i Rudawy, gdzie kręciliśmy wideo. # Zwyczaje - na terenie Szczecina na przestrzeni lat zostały trochę zaniedbane. Na pewno nie jest tak, że nasze miasto nie posiada własnych tradycji. Ludzie wszędzie je mają. Racja, panuje tu specyficzny klimat, ale to dobry, otwarty klimat. Jest miejsce na nowe tradycje i muzyczne eksperymenty. Po za tym, w kontekście etnologicznym zapisy w archiwach tylko czekają na przywrócenie do życia. Już widać zainteresowanie tematem. Dobrym przykładem jest inny szczeciński zespół, Piołun.
#prezentacja
| LITERATURA |
Zbrodnia sprzed lat, której rozmiar poraża do dziś Cezary Łazarewicz napisał reportaż, Piotr Ratajczak przeniósł go na scenę, a Arkadiusz Buszko zrobił do niego choreografię. Trzech ludzi związanych ze Szczecinem stworzyło własną wersję historii zabójstwa Grzegorza Przemyka pod tytułem „Żeby nie było śladów”. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK FOTO ANDRZEJ SZKOCKI / KATARZYNA KURAL-SADOWSKA
„Bij tak, żeby nie było śladów” - to najważniejszy cytat z historii opisanej przez Cezarego Łazarewicza w reportażu, za który otrzymał Literacką Nagrodę NIKE 2017. Zarazem jest to pierwsza książka w historii tego gatunku nagrodzona NIKE. Dlaczego to takie wyjątkowe? Bo Maria Janion, która zasiada w jury stwierdziła kiedyś, że dopóki ona ma na to wpływ, żaden reportaż tej nagrody nie otrzyma. Okazało się, że jednak otrzymał. Bo reportaż Cezarego Łazarewicza to właściwie nie reportaż, to literatura sensacyjna. Również z tego powodu, że brzmi jak fikcja. Albo chcielibyśmy, żeby to była fikcja. Bo czy to możliwe, żeby coś takiego mogło się zdarzyć? To samo pytanie zadał sobie autor, kiedy przeczytał ponad 83 tomy dokumentów w IPN.
Historia prawdziwa, chociaż niemożliwa Grzegorz Przemyk został zatrzymany przez milicję 12 maja 1983 roku na Placu Zamkowym w Warszawie, kiedy wraz z kolegami świętował maturę. Wraz z nim zatrzymano Cezarego Filozofa. Żaden z nich nie miał przy sobie dokumentów. Przemyk został zabrany do pobliskiego komisariatu MO, gdzie został pobity przez funkcjonariuszy. Zmarł po dwóch dniach od pobicia, w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej. W grudniu 1983 r. winą obciążono sanitariuszy oraz lekarkę, którzy wieźli Przemyka z domu do szpitala. – Pamiętam, kiedy wyszedłem z IPN-u po pierwszej lekturze tych dokumentów, kiedy przeczytałem, że grupa ekspertów pracowała nad tym, jak w tej sprawie oszukiwać naukowo, bo to naukowcy doradzali Kiszczakowi, jak odwrócić uwagę od milicji i zrzucić winę albo na matkę, albo na kolegów czy sani-
46
tariuszy – wspomina Cezary Łazarewicz. – Pomyślałem, że kiedy odtworzy się cały ten proces, to będzie genialne, bo pokaże funkcjonowanie PRL-u. Nie wiedziałem, że odtworzenie tego procesu, ujawni wieczne mechanizmy władzy, z którymi i dzisiaj mamy do czynienia. A drugi moment był wtedy, kiedy przeczytałem list Barbary Sadowskiej, matki Przemyka, do sądu, w którym napisała, że teraz nie, ale może kiedyś znajdzie się jakiś uczciwy człowiek, który te sprawę opisze. Poczułem, że ten list jest do mnie. Wiedziałem, że siła faktów jest tak mocna, ze poczujemy to, co się wtedy wydarzyło. Cezary Łazarewicz, pisząc tę książkę nie sądził, że wzbudzi aż takie zainteresowanie i emocje. Reportaż nie dość, że został nagrodzony NIKE, to został także przeniesiony na scenę. Można go oglądać w warszawskim Teatrze Polonia. Wyreżyserował go Piotr Ratajczak, twórca ze Szczecina. Co go ujęło w tej historii? - Po pierwsze to są moje czasy, bo jestem z ducha lat 80., z tamtej muzyki i tamtej wrażliwości, więc wszystko co dotyczy lat 80. jest mi bardzo bliskie – mówi Piotr Ratajczak. - Po drugie, ta opowieść wydała mi się niezwykle przejmująca i chciałem na nowo ją opowiedzieć. To przerażające, że przez tyle lat nie udało się dojść do finału sprawiedliwości. Nie udało się osądzić tych ludzi. Ale też nie ukrywam, że pewne mechanizmy władzy, które tam się pojawiają, władzy, która do utrzymania swojego status quo wykorzystuje sądownictwo, służby specjalne i posłuszne im media, dialogują z dzisiejszą rzeczywistością. Choreografię stworzył Arek Buszko, aktor Teatru Współczesnego w Szczecinie, który również przeżywał wielkie emocje przy lekturze reportażu. - To były czasy, które też w jakiś sposób mnie do-
| LITERATURA |
Cezary Łazarewicz Dziennikarz i publicysta. Od 1991 roku publikował w „Gazecie Wyborczej”, był dyrektorem szczecińskiego Radia na Fali i dziennikarzem „Przekroju”. Od 2007 roku związany z „Polityką” jako publicysta działu krajowego, następnie z „Newsweekiem” i z „Wprost”. Laureat Nagrody Literackiej NIKE 2017 za książkę „Żeby nie było śladów”.
tknęły. Czasy mojej młodości, więc czytając książkę miałem gęsią skórkę – mówi Arek Buszko. - Pokład tych manipulacji, rzeczy niemożliwych. Człowiek trochę o tym zapomniał, ale wróciło jak zły szeląg. Czytając to myślałem sobie: matko, ile tego zła autor jeszcze użyje? Jak to jest możliwe, że to się wydarzyło? Cieszę się, że takie doświadczenie mnie dotknęło, mogę być w czasach, w których ci ludzie dojrzewali, byli oskarżani, umierali, a ja jeszcze jestem i mogę w tym niechlubnym procesie uczestniczyć i być bacznym obserwatorem. Byłem dotknięty tą literaturą absolutnie do żywego. To, co najbardziej zaskoczyło w kłamstwie, którego użyto do tuszowania tego zabójstwa, to skala. Wydaje się niemożliwe, żeby poruszyć cały aparat państwa tylko po to, żeby kryć kilku nic nie znaczących milicjantów. A jednak. - Tyle osób pracowało na to,
żeby to kłamstwo uwiarygodnić – mówi Łazarewicz. – Żadna z nich nie ma wyrzutów sumienia. Każdy czuł się małym trybikiem wielkiej machiny. Żyłem w latach 80. i pamiętam je, a jednak nie miałem pojęcia, że takie siły i środki można przedsięwziąć do tak marginalnej sprawy. Bo to chodziło o 2-3 zomowców. Tego sobie nie wyobrażałem. Mieczysław Rakowski, ostatni premier w rządzie PRL napisał, że gdyby nie było sprawy Przemyka, nie byłoby sprawy Popiełuszki. Grzegorz Piotrowski, odpowiedzialny za śmierć księdza Popiełuszki, widział jakie siły i środki użyto, żeby bronić zwykłych milicjantów. Musiał być przekonany, że zabijając Popiełuszkę nie poniesie żadnych konsekwencji.
Historia Przemyka na scenie Cezary Łazarewicz nie sądził, że jego reportaż nadaje się na scenę. Uważał, że tekst jest niesceniczny. Za dużo nazwisk, dat, miejsc, ludzi, wydarzeń. Nawet przez chwilę chciał „pomagać” reżyserowi. Ale tego nie zrobił i jest zadowolony. - Ratajczak zrobił rzecz genialną, bo nie trzymał się tekstu. – mówi Łazarewicz. – Przetworzył książkę na język sceny i zrobił to świetnie, bo ludzie wychodzili ze spektaklu poruszeni. Mnie się bardzo podobało. Wiedziałem, że wcześniej zrobił spektakl z moim kolegą Marcinem Kąckim i miałem do niego zaufanie. Jak to zobaczyłem, to mu pogratulowałem i podziękowałem. Piotr Ratajczak od początku był przekonany, że reportaż
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
47
| LITERATURA |
Arkadiusz Buszko W 1990 roku ukończył Wydział Aktorski wrocławskiej filii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Podczas studiów otrzymał propozycję pracy w słynnej Pantomimie Henryka Tomaszewskiego. W tym samym roku związał się z Teatrem Współczesnym w Szczecinie. Jako aktor, reżyser i choreograf współpracuje z wieloma scenami w kraju.
„Żeby nie było śladów” nadaje się na scenę. - Mam duże doświadczenie w robieniu przedstawień inspirowanych reportażami – mówi Ratajczak. - Wcześniej była „Biała siła, czarna pamięć” według Marcina Kąckiego, „Český díplom” Mariusza Szczygła według materiałów o pogromie kieleckim, więc mam poczucie, że zmagania z materią reportażu nie są mi obce i wielką satysfakcję czerpię z przekładania tego rodzaju tekstów na język teatru. Dlatego, kiedy przeczytałem fascynujący reportaż Łazarewicza, miałem marzenie, żeby zmierzyć się z tą książką. Zawsze to robię w duecie z Piotrem Rowickim, który rozumie formę sceniczną, którą wykonuję, więc bardzo szybko zaczęliśmy przekładać ten materiał. Próbowaliśmy znaleźć sceniczne skróty, które będą mogły ten świat przedstawiać, ale nie do końca realistycznie, tylko właśnie poprzez skrót, poprzez operowanie dziesiątkami postaci, w które aktorzy na naszych oczach się zmieniają. Łazarewicz dał nam wolną rękę. W adaptacji tego tekstu jest nie tylko historia napisana przez Cezarego Łazarewicza, ale również sceny od początku do końca przez nas wymyślone. W spektaklu wykorzystano muzykę z tamtych lat. Muzykę, której słuchał Przemyk. Słychać więc Lady Pank, Lecha Janerkę, Maanam, Republikę, Dezertera, Joy Division, The Cure. - Wiele osób z obsady otarło się o muzykę z tamtych lat, ale mnie, Piotrka, Agnieszkę Przepiórską czy jeszcze ze dwie osoby z obsady ta muzyka dotknęła bezpośrednio – mówi Arek Buszko. - Potrafiliśmy nią szafować i sami siebie stymulować. Najśmieszniejsze było to, że Adrian Brząkała, który grał Przemyka, miał w małym palcu wszystkie kawałki Lady Pank. Okazało się, że po prostu ich lubi. Byliśmy zauroczeni.
Ślady zostały Przedstawienie w Teatrze Polonia wywołało tak samo silne emocje, jak książka. Szczególnie u osób, które były w jakiś sposób związane ze sprawą Przemyka. - Miałem wielką radość z rozmów z ludźmi, którzy blisko otarli się o tę historię – mówi Piotr Ratajczak. - Dla nich przedstawienie, które operuje skrótem i nie odzwierciedla w żaden sposób rzeczywistości, odpowiada ducho-
48
wi tamtego czasu. Aktorka grająca matkę Przemyka przypomina im prawdziwą Sadowską. Adrian Brząkała, który gra Przemyka, jest nim. Mam wrażenie, że ludzi szczególnie wzrusza fragment, w którym Przemyk mówi kim mógłby być, gdyby żył. Ma taki dłuższy monolog. To nie jest depresyjny monolog. Przedstawia panoramę ostatnich 20 lat. Jeśli ludzie, którzy byli blisko Przemyka, mówią o tym w taki sposób, jest to dla mnie bardzo ważne. Mimo przeżyć sprzed lat, sprawa cały czas wraca, zaskakuje, szokuje. - Zastanawiałem się, jak to odbiorą Krystyna Janda czy Magda Umer, które były bardzo blisko matki Przemyka, wspomagały siebie nawzajem – mówi Arek Buszko. - Przy standing ovation nie miałem żadnych wątpliwości. Potem Magda Umer powiedziała: myślałam, że już wszystko mam za sobą, że będę patrzyła na to spokojnie. Jak zobaczyłam, że to kompatybilnie ze sobą gra, plastykę ruchu, która mnie zszokowała, sam temat. Znałam to. Jak ja mogę znowu płakać? Wszyscy byli bardzo poruszeni. Cezary Łazarewicz dotarł do niektórych osób związanych z tą sprawą. Nie wszyscy chcieli rozmawiać. Kolega Przemyka, który był bezpośrednim świadkiem tamtych wydarzeń, wciąż nie potrafi o tym opowiadać. Nad łóżkiem ma zdjęcie Przemyka z gitarą. Wszystko konsultuje z ojcem, który również miał swój udział w sprawie. - Zaskoczyło mnie to, że wszyscy ludzie po tej historii zostali połamani – mówi Łazarewicz. – Zostali przemieleni przez tę sprawę. Do końca życia będzie się za nimi ciągnęła, tak jak za Kiszczakiem. Z punktu widzenia funkcjonowania państwa to była drobnostka, bo wszędzie się zdarzały takie przypadki, że ktoś został pobity na komisariacie, ale tu użyto wszystkich sił i środków, żeby winni nie stanęli przed sądem. Na podstawie książki „Żeby nie było śladów” ma powstać film w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego.
Piotr Ratajczak Reżyser teatralny. Absolwent Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST. Były dyrektor artystyczny Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Zadebiutował realizacją „Skazy” wg W. Gombrowicza w szczecińskim Teatrze Krypta. Współpracował z wieloma scenami w Polsce m. in. z: Teatrem Współczesnym w Szczecinie, Teatrem Polskim w Bielsku-Białej, Teatrem Polskim w Poznaniu. Obecnie konsultant programowy Teatru im. Kochanowskiego w Opolu.
#prezentacja
| KULINARIA |
Czym mógłby smakować Szczecin? Kulinarny spacer po mieście Podczas gdy Facebook rekomenduje 552 lokale gastronomiczne ze Szczecina, a Trip Advisor potrafi wymienić 185, to przeciętny mieszkaniec miasta w ciągu roku odwiedził może... 10 z nich. I choć kulinarnym symbolem stolicy Pomorza Zachodniego od lat jest paprykarz, to jednak nie paprykarzem żyje Szczecin. A więc czym? AUTOR AGATA MAKSYMIUK / ILUSTRACJE TOMEK PANEK
Jedzenie poza domem staje się coraz popularniejsze - to teza, która od kilku lat nie traci na aktualności. Głównym powodem stołowania się w mieście jest wygoda i oszczędność czasu. Tak przynajmniej wynika z raportu ,,Polska na Talerzu 2017”. Należy jednak zapytać - czy jesteśmy świadomymi konsumentami? Bo choć o wyborze lokalu w największym stopniu decydują: jakość, cena i lokalizacja, to naszymi ulubionymi restauracjami wciąż są pizzerie (76 proc.) i sieciowe fast foody (65 proc.). Badania wskazały również, że w ubiegłym roku najczęściej odwiedzaliśmy kompleksy, składające się z zespołów restauracji i barów (43 proc.). A szkoda, w samym Szczecinie działa pół tysiąca lokali gastronomicznych, z czego spora część to lokalne biznesy. Jednak, żeby dotrzeć do tych najlepszych, potrzeba odrobiny chęci i researchu.
50
#Internet mówi Poszukiwania nigdy nie należą do łatwych, ale od czegoś trzeba zacząć. Google poproszone o polecenie restauracji w Szczecinie, podaje około 550 tys. propozycji. Przeciętny użytkownik Internetu bierze pod uwagę dziesięć pierwszych, z czego przynajmniej trzy to polecenia od TripAdvisor, w którym od dawna na podium stoją: Bajgle Króla Jana, Pizza Pasta i Basta oraz Pasztecik. Mając na celu wybór tylko jednego lokalu, taki przekrój to i tak sporo. Chcąc nie chcąc, kolejnym krokiem będzie zasięgnięcie opinii u rodziny i przyjaciół. Potwierdza to raport firmy Makro Cash & Carry - 62 proc. respondentów pozyskuje rekomendacje od najbliższych, a 37 proc. (współczynnik nadal rośnie) ufa serwisom społecznościowym. Utrzymanie pozytywnej opinii u obydwu tych źródeł, to nie lada wyzwanie. - Myślę, że w „robieniu gastronomii” tak samo, jak w każdym innym biznesie, najważniejszy jest pomysł i konsekwencja w realizacji - mówi Kacper Skoczylas, specjalista ds. marketingu. - Patrząc na szczecińskie lokale, którym udało się odnieść sukces, można dostrzec podobieństwo w strategii biznesowej, pomyśle na prowadzenie czy obsłudze klienta. Ludzie lubią jeść w miejscach, gdzie czują się dobrze. Ważna jest w tym kwestia komunikacji. Stąd też znaczną rolę odgrywa świadome wykorzystywanie nowych mediów przez właścicieli lokali. Coraz większe grono restauratorów zwraca uwagę na marketing i tym buduje swoją przewagę nad konkurencją.
| KULINARIA |
A więc dobra opinia wśród gości nie jest zależna tylko od dobrej jakości jedzenia, ale całego szeregu doświadczeń, to tzw. customer experience.
duktów, a nie z najpodlejszej makreli i najtańszego koncentratu. To takie dwa moje pomysły, choć znając życie, za parę lat Szczecin będzie słynął z czegoś, czego nikt się nie spodziewa.
#Autorytet sugeruje
#Restauratorzy obiektywnie oceniają
Po skonfrontowaniu wyników Google z opinią najbliższych i potwierdzeniu wszystkiego w mediach społecznościowych, przychodzi czas na podjęcie decyzji i kulinarną wycieczkę. Niestety, to, co daje się zauważyć, to że między 552 szczecińskimi lokalami reklamującymi się na Facebooku i 620 #szczecinfood na Instagramie, a hasłem „różnorodność” nie można postawić znaku równości. To przykre, ale trzeba przyznać, że „spore podobieństwa” są widoczne nie tylko w strategii biznesowej restauratorów, ale też w kartach dań. - Mam wrażenie, że Szczecin wciąż jest trochę w tyle, wciąż nie ma tylu ciekawych i różnorodnych projektów gastronomicznych co w innych, większych miastach Polski - mówi Maciej Blatkiewicz, autor bloga Maciej.Je. - Wynika to prawdopodobnie z mniejszego rynku. W porównaniu do Warszawy, Szczecin jest kilka razy mniejszy. Poznań i Wrocław aż tak nie odstają, ale są to miasta z większą populacją studencką, co nie pozostaje bez znaczenia. W związku z tym nie sądzę, aby w najbliższej przyszłości to się wyrównało. Wydaje mi się też, że kiedy dany trend kulinarny w końcu zostanie zaadaptowany w Szczecinie, to przestanie być trendem w Warszawie. Oczywiście zawsze pojawiają się wyjątki, odważne projekty gastronomiczne, których nie tylko nie ma się co wstydzić, a raczej powinno się je chwalić, jak najszerzej się da. Tylko, że jednostkowe przypadki nie odpowiadają za poziom gastronomii w całym mieście.
Więc może, wybierając lokal warto obrać drogę pozornie niezwiązaną z miastem i postawić na kuchnię egzotyczną? W końcu to właśnie tu, jeszcze w czasach PRL-u, otworzył się Bombay, jedna z pierwszych indyjskich restauracji w Polsce. Lokal dał początek sieci Exotic Restaurants Szczecin, tworzonej obecnie przez kuchnie: indyjską, chińską, japońską i tajską. Na rynku pojawiły się też brazylijska Brasileirinho, meksykańska Taco Grande, grecka Greek Ouzeri czy gruzińska Chinkalnia. - Oferta gastronomiczna w ostatnich latach odnotowuje naprawdę dużą dywersyfikację - mówi Mariusz Łuszczewski, właściciel sieci Exotic Restaurants. - To jednak za mało, by zaspokoić oczekiwania coraz bardziej wymagającej rzeszy konsumentów. Pozostało jeszcze dużo do zrobienia. Na pewno jednym z najważniejszych kierunków rozwoju rynku gastronomicznego są szczecińskie bulwary. Jeśli miasto oraz inwestorzy prywatni będą rozwijać infrastrukturę wokół tych terenów, myślę że będzie to odpowiedni kierunek do otwierania nowych miejsc. Wraz z rozwojem infrastruktury hotelowej, która stara się sprostać wymaganiom coraz liczniej przybywających do Szczecina turystów, będzie rosła oferta gastronomiczna.
Podobnymi odczuciami podzieliła się z nami szczecinianka Celestyna Krajczyńska, autorka bloga CudaCelestyny.pl. - Za dużo jest lokali, które mają w swojej ofercie to samo, co inni mówi blogerka. - Bywa to irytujące i nudne. W Szczecinie najbardziej brakuje mi miejsc z opcją wegetariańską i wegańską. Na poziomie innych miast, jak chociażby Poznań i Wrocław naprawdę wypadamy słabo.
#Jedzenie kusi A więc co tu zjeść? W którą stronę się udać? Co jakiś czas kolejne szczecińskie specjały trafiają na listę produktów tradycyjnych, prowadzoną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Paprykarz, pasztecik, śledzie po szczecińsku, konfitura z owoców róży czy zielonych pomidorów… może to jakiś trop? - Jeśli chodzi o to, czym Szczecin powinien się szczycić, to po pierwsze ryby - mówi Maciej Blatkiewicz, Maciej.Je. - Działa tu świetny Paprykarz Fish Market, w którym jadłem najlepsze macki ośmiornicy w życiu. Widzę też miejsce na rybny street food wzorem miast holenderskich, gdzie jednym z przysmaków jest śledź w bułce. Druga rzecz, to właśnie produkty tradycyjne, taki PRL-owski folklor kontynuuje bloger. - Pasztecik z Wojska Polskiego, który moim zdaniem powinien pozostać w takiej formie, jak jest obecnie. Z kolei paprykarz moim zdaniem mógłby zostać wniesiony „na salony” do naprawdę dobrych restauracji… w sumie już to się dzieje. Wystarczy przygotować go z wysoko jakościowych pro-
Na zamiany najlepiej czekać z optymizmem. - Szczecin nie jest wcale takim małym miastem i drzemie w nim ogromny potencjał mówi Jakub Byliński, współwłaściciel restauracji Ruszt. - Bardzo dużo słyszy się o przyszłych inwestycjach, nowych firmach, które powstają. Rynek gastronomiczny też idzie tą drogą. Po za tym nowe firmy ściągają nowych mieszkańców. To w dużej mierze osoby aktywne zawodowo, mają pieniądze na przyjemności. Nie owijając w bawełnę, coraz więcej osób nie ma czasu ani ochoty na samodzielne gotowanie. Prawdziwa siła drzemie w jedzeniu w mieście. Zachęcają ku temu też takie inicjatywy jak Restaurant Week, gdzie konsumenci zyskują szansę degustacji restauracyjnych menu w specjalnej (niskiej) cenie. Do tej pory w 10 edycjach festiwalu w całej Polsce, wzięło udział ponad ćwierć miliona osób w 30 miastach. Szczecin jest na czwartym miejscu pod względem liczby uczestników festiwalu. W zeszłym roku w wydarzeniu wzięło udział ok. 30 szczecińskich restauracji. Pojawiają się też lokalne inicjatywy, jak Deptak za pół ceny. Tym sposobem dotarliśmy do momentu, w którym nie sposób zaprzeczyć, że jedzenie poza domem naprawdę staje się coraz popularniejsze. I choć nie udało nam się jeszcze poznać wszystkich smaków Szczecina, to wiemy, że miasto ma w sobie ogromny potencjał i olbrzymią przestrzeń do zagospodarowania. Mimo że nie wszystkie prognozy są optymistyczne, to jesteśmy pewni, że każdego podniosą na duchu gofry (wafle) serwowane w Spotkaniu i czarne tagliolini Z drugiej strony lustra. Niech będzie, że tak smakuje dziś Szczecin.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
51
#prezentacja
| KULINARIA | MM Trendy rekomenduje
5 miejsc,
które trzeba 5 wyjątkowych odwiedzić miejsc, które będąc powinieneś z w Szczecinie będąnać
#1
Ricoria Ristorante Pomorzany ul. Powstańców Wlkp. 20 www.ricoria.pl Lokal bez precedensu. Działa w sąsiedztwie biblioteki PUM i kultowego Free Blues Clubu. Od centrum dzieli go zaledwie 10 minut drogi autem. Przed restauracją działa parking. Wnętrze imponuje przestrzenią, a wystrój rozmachem. Biznesowy styl spójnie łączy się z rustykalnymi dodatkami. Niebanalne połączenie drewna z cegłą i odcieniami szarości sprawia, że Ricoria doskonale sprawdza się podczas biznesowych meetingów oraz przyjacielskich spotkań. Zespół restauracji jest też doświadczony w organizacji przyjęć, eventów i cateringów. Karta dań imponuje… prostotą. W dzisiejszych czasach to olbrzymi plus. Dania nie są przekombinowane, daje się w nich wyczuć inspiracje zaciągnięte z kuchni polskiej i włoskiej. Za specjalność szefa kuchni można uznać zupę rybną, tagliatelle aglio olio i policzki (choć wiadomo, że każdy ma swój smak.) To, w czym absolutnie można się zakochać, to domowe ciasta, wypiekane na miejscu. Właściciele Ricori stale są obecni w restauracji - i dobrze, bo dzięki temu lokal ma swój unikatowy charakter.
52
#2
Marshal Food Śródmieście ul. Generała Ludomiła Rayskiego 23 www.marshalfood.pl Śniadanie brytyjskie jest niemal tak bogate, jak historia tego kraju. Status największego imperium kolonialnego, dziś owocuje różnorodnością smaków i aromatów wyspiarskich dań. Dlatego z jeszcze większą przyjemnością przedstawiamy Marshal food, restaurację inspirowaną kuchnią brytyjską i kolonialną. Miejsce z niepowtarzalnym menu i otwarte od 8 rano. Co kwartał w karcie
pojawia się kilka sezonowych propozycji inspirowanych częścią świata podbitą w przeszłości przez Brytyjczyków. Jesienią były to Indie, obecnie jest to Kanada, a wiosną będą Karaiby. 10 proc. dochodów z ich sprzedaży jest przekazywane na cele charytatywne. Zespół lokalu dba o wszystkich. Większość dań ma swój wegetariański odpowiednik. Znajdzie się też coś dla psiaków, które zawsze są tu mile widziane. Wszystkie potrawy przyrządzane są na miejscu na bazie lokalnych i regionalnych produktów. Sosy, musztardy czy majonez to też ręczne wyroby. Oprócz nowinek kulinarnych Marshal oferuje też nowinki kulturalne i sporo rozrywki. Co czwartek odbywają się spotkania dyskusyjne, gdzie można porozmawiać np. z behawiorystą pupili, a w piątki odbywa się akcja „Dziewczyny chodźcie na wino”. Warto też zajrzeć na FB @marshalfood.szczecin - czeka tam mnóstwo ciekawostek.
#prezentacja
| KULINARIA | MM Trendy rekomenduje
#3 Ruszt
Śródmieście Krzywoustego 14 www.rusztszczecin.pl Gdyby to miejsce było historią do opowiedzenia, mówiłoby przede wszystkim o grillu. Żeberka BBQ, oryginalna szarpana wołowina i sezonowane steki. Obok nich dumnie prezentują się też propozycje lunchowe: pstrąg z Zielenicy, grillowana pierś z kurczaka i makarony. Popularność grill house’ów w ostatnim czasie znacznie wzrosła, a Ruszt jest kwintesencją tego skoku. Nowoczesna, rustykalna stylistyka wnętrza zatrzymuje gości przy stoliku na długie godziny. Otwarta przestrzeń kusi wynajęciem sali na spotkanie biznesowe lub przyjęcie okazjonalne. Profesjonalna obsługa służy radą przy wyborze dań
i organizacji eventów lub meetingów. Niepodważalną gwiazdą restauracji jest oczywiście talerz, na którym nawet najmniejszy drobiazg smakuje doskonale. Przyjemność jedzenia tu poznali już zawodnicy drużyny Pogoń Szczecin oraz takie sławy jak Dorota Wellman czy Łukasz Jakóbiak. Pod nazwą lokalu kryje się jeszcze jedno przesłanie: różnorodność, uczta, smak, zadowolenie, czyli to, czego szukasz.
BKJ. Niewielki lokal na Podzamczu to jedyne w Szczecinie i jedno z niewielu w Polsce miejsc, gdzie powstają bajgle przygotowywane według tradycyjnych receptur. Podstawą menu są pyszne kanapki w wielu odsłonach - na ciepło i na zimno. Tym, co jeszcze kusi, są ciasta własnego wypieku, wyroby w wersjach wegańskich i tradycyjnych oraz pyszna kawa. Od miesięcy zajmują pierwsze miejsce w zestawieniu Trip Advisor Szczecin.
#4
#5
Bajgle Króla Jana Podzamcze Rynek Nowy 6 www.bajglekrolajana.pl Pomysł i konsekwencja najlepiej określają
Spotkanie Śródmieście Al. Papieża Jana Pawła II 45/ U1 Mniej znaczy więcej - to domena, która świetnie sprawdza się w Spotkaniu. 5 - 6 stolików w niewielkim piwnicznym lokalu inspirowanym latami świetności PRL-u. Fragmenty meblościanki na wysoki połysk, ozdobne rośliny i oczywiście dwukolorowe ściany budują specyficzny klimat. Przychodzi się tu jednak nie tylko dla atmosfery, ale przede wszystkim menu - kanapki premium z wołowym pastrami w nowojorskim stylu, pulled pork i wafle (gofry) - wytrawne i na słodko. Czy można chcieć więcej?
Zobacz więcej na gs24.pl i mmtrendy.szczecin.pl ZAPRASZAMY!
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
53
| KULINARIA |
#prezentacja
Kulinarne inspiracje Plenty Restaurant Uwodzi, definiuje i zmienia. Zaczynamy od niego dzień i na nim kończymy. Jest okazją do celebracji, relaksu, nauki. I choć jego pierwotny cel to zaspokajanie głodu, dziś ponad wszystko napędza do działania i inspiruje. Posiłek już dawno przestał być po prostu jedzeniem, a tu możemy się o tym przekonać. Przeszklone ściany Plenty Restaurant z daleka prowokują gości odwiedzających Rynek Sienny w Szczecinie, by przekroczyć próg restauracji lub chociaż zawiesić ciekawskie spojrzenie na daniach podawanych do stolików przez kelnerki. A kiedy to się już stanie, znajdziemy się w surowym wnętrzu, które z jednej strony ożywiają oryginalne obrazy na ścianach i galeria zdjęć, z drugiej - rozpościerający się z okien sali widok na Stary Rynek. W powietrzu unosi
54
się zapach kulinarnej magii, która wychodzi spod rąk szefów kuchni. Wystarczy rozsiąść się wygodnie, by to poczuć. Tu jedzenie jest rytuałem. Propozycje autorskiej kuchni przejrzyście prezentują się w menu, które kusi od wejścia. Przed południem dobrze zacząć od świeżo wyciskanego soku, w południe od herbaty, a wieczorem od lampki wina. Kiedy pierwszy etap jest już za nami, na spróbowanie czeka zupa. Na wyróżnienie zasługuje ta z dorszem, krewetkami i aioli. Po takim wstępie podniebienie czeka na więcej. Jesienią najlepiej postawić na gęś confit z ziemniakami i karmelizowaną śliwką. W listopadzie nie wypada jej nie skosztować. Miłośnicy delikatniejszego mięsa dadzą się uwieść perliczce confit z puree selerowym i karmelizowaną gruszką - i dobrze, bo zdecydowanie warto dla niej zgrzeszyć. A kto od drobiu woli wieprzowinę, powinien spróbować schabu złotnickiego z kością, tłuszczykiem, kapustą zasmażaną i ziemniakami. W karcie na swój występ czeka również
okoń morski, pieczony w całości na grillowanych warzywach. Mówi się jednak, że nie wypada zjadać wszystkiego na raz, dlatego z okoniem warto umówić się na następny raz. Bo następny raz na pewno będzie. Każdy talerz, który opuszcza kuchnię Plenty, to oddzielna historia i smakowite dzieło sztuki. Tu oczy jedzą pierwsze. A kiedy na stoliku nic już nie zostaje, głowa staje się pełna inspiracji, a endorfiny śmielej przepływają przez organizm. Tym uczuciem śmiało można podzielić się z innymi. Na piętrze znajduje się druga sala, doskonała zarówno na biznesowe spotkanie, jak i uroczystość rodzinną. Plenty Restaurant to miejsce, gdzie na nowo można poznać idę posiłku.
PLENTY REST | ul. Rynek Sienny 1, Szczecin tel. +48 606 728 093 | e-mail: info@plentyrest.pl www.plentyrest.pl
#prezentacja
| MOTO |
Audi A6 Długa maska silnika, duży rozstaw osi i krótkie zwisy – to znaki firmowe modelu. Do tego płaskie reflektory oraz wyraźnie zarysowane wloty powietrza i mamy efektowny wygląd limuzyny. Plus oczywiście atrakcyjne udogodnienia. Przykładowo – pokrywa bagażnika może otwierać się elektrycznie, po wykonaniu odpowiedniego ruchu nogą. Nowe Audi A6 ma być najbardziej zaawansowaną technologicznie limuzyną w segmencie. Pomóc w tym ma między innymi nowoczesny system multimedialny z trzema wyświetlaczami, w tym dwoma dotykowymi, dzięki którym będzie można obsługiwać chociażby klimatyzację czy nawigację. Do tego przydatny asystent, sprawiający, że kierowca może wysiąść z auta, przytrzymać odpowiedni przycisk, a samochód wjedzie do garażu i samodzielnie zaparkuje.
Samo(do)chodowa melodia przyszłości Kilka tygodni temu oczy miłośników motoryzacji skierowały się w stronę Genewy. To właśnie w tym szwajcarskim mieście odbył się 88. Międzynarodowy Salon Samochodowy, czyli niezwykle prestiżowe targi, które rokrocznie skupiają na sobie uwagę motoryzacyjnej części Europy. Hale wystawowe, zajmujące łącznie powierzchnię około 110 tysięcy metrów kwadratowych, można było zwiedzać przez niemal dwa tygodnie. W tym czasie przyglądano się nowoczesnym pojazdom, które lada chwila zaczną pojawiać się na drogach. Zainspirowani wydarzeniami z Genewy, też wpadliśmy na pomysł zajrzenia pod maskę kilku modeli. Niektóre miały premiery dosłownie przed chwilą, następne oglądają światło dzienne właśnie w tym momencie, a jeszcze inne są wyraźnie słyszalną melodią bardzo nieodległej przyszłości. Dlatego zapinamy pasy i ruszamy w wirtualną podróż po salonach samochodowych! AUTOR MACIEJ ŻMUDZKI
BMW X2 Atrakcyjne, ekscytujące, ekstrawertyczne – tak w trzech słowach BMW opisuje swój nowy model. Samochód, dzięki indywidualnej stylistyce i sportowemu charakterowi zawieszenia, ma zerwać z dotychczasowymi przyzwyczajeniami, przesunąć granice możliwości i wprowadzić zupełnie nowy wymiar radości z jazdy. BMW X2 jest kierowany do odbiorców młodych wiekiem lub duchem. Dla ludzi aktywnych, korzystających z nowoczesnych technologii komunikacyjnych. Elegancka linia dachu, dynamiczna sylwetka i niskie szyby – to wszystko ma sprawić, że ten model podbije serca fanów motoryzacji. Twórcy określają go jako „pozytywnie wyróżniający się w tłumie” i właśnie tak chcą, aby był postrzegany.
56
| MOTO |
Lexus UX Ten model zadebiutował właśnie podczas targów w Genewie i warto podkreślić, że to pierwszy kompaktowy crossover ze stajni Lexusa. Nazwa pochodzi od wyrażenia „Urban Explorer”, a samochód jest przedstawiany jako ten, który stanowi zupełnie nowe podejście do luksusu i stylu bycia. Skoncentrowany na kierowcy kokpit ma zapewnić mu znakomity przegląd sytuacji na drodze. UX przedstawiany jest jako nowy pojazd wzorcowy, z cechami, które definiują markę. Czego można się zatem spodziewać? Między innymi śmiałego designu, dbałego wykończenia, osiągów i nowoczesności technologicznej. Dla zwiększenia bezpieczeństwa wprowadzono między innymi nowy układ, który ma gwarantować ostre i szybkie reakcje samochodu na ruchy kierownicą.
Kia Ceed III generacja popularnego modelu charakteryzuje się między innymi tym, że jest niższy i szerszy niż swój poprzednik, co w założeniu ma pozytywnie wpłynąć na komfort jazdy kierowcy oraz pasażerów. Nowa Kia Ceed jest standardowo wyposażona w światła LED do jazdy dziennej w kształcie kostek lodu. Do tego charakterystyczny grill chłodnicy, 17-calowe obręcze kół ze stopu metali lekkich w dwóch odcieniach oraz ergonomiczne wnętrze, wykończone wysokiej jakości materiałami i czarną skórą. O komfort podróżujących dbają podgrzewane i wentylowane przednie fotele oraz podgrzewana tylna kanapa.
Porsche 911 GT3 RS Nowe Porsche to samochód wyścigowy, ale posiadający homologację drogową. Ten model dysponuje 4-litrowym motorem, który generuje imponujące 520 KM, co pozwala osiągnąć prędkość maksymalną 312 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa tylko 3,2 s. Auto jest opisywane jako to z wszystkich 911-ek, któremu najbliżej do motorsportu. Do tego oczywiście gwarantowany stylowy i niezwykle efektowny wygląd.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
57
| MOTO |
Ford EcoSport Zdaniem producenta, samochód praktyczny, wydajny i inteligentny. Nowoczesny wygląd, sportowy styl i praktyczne rozwiązania na każdym kroku. Dobrze już znany i wielokrotnie nagradzany 1-litrowy silnik benzynowy ma być dowodem kompetencji inżynierów firmy Ford. Auto zostało zaprojektowane w taki sposób, aby możliwie najlepiej łączyć ze sobą odpowiednią moc, osiągi oraz minimalną emisję zanieczyszczeń. Do tego naturalnie nowoczesne rozwiązania i radość z technologii, czyli między innymi napęd na wszystkie koła, system ułatwiający ruszanie na wzniesieniach, możliwość obsługi głosowej oraz podgrzewane fotele i kierownica. Mało? To dodajmy jeszcze inteligentnie zaprojektowaną przestrzeń, sporo praktycznych rozwiązań i duży nacisk na kwestię bezpieczeństwa.
Honda CRV Nowy model Hondy spodoba się wszystkim tym, którzy mają notoryczny problem ze zbyt małą ilością miejsca w bagażniku. W tym samochodzie znajdzie się bowiem między innymi nowa, dwupoziomowa podłoga strefy załadunku, która zapewni dodatkowy komfort przy przewożeniu większych rzeczy. Tylna kanapa będzie możliwa do złożenia jednym ruchem, a klapa z systemem Power Hands (bezdotykowe otwieranie i zamykanie) jeszcze ułatwi dostęp do bagażnika. Nowy model Hondy po raz pierwszy będzie też dostępny w opcji siedmiomiejscowej, z trzecim rzędem siedzeń.
58
Mercedes A Klasa Obsługa nowego modelu Mercedesa ma być jeszcze bardziej intuicyjna, a zadaniem samochodu jest odpowiednie „zrozumienie” kierowcy i nieprzerwane wspomaganie go podczas jazdy. Producent wychodzi z założenia, że czas spędzany za kierownicą ma być relaksujący i służyć uzupełnieniu energii. Właśnie dlatego nowa A Klasa dba o bezpieczeństwo podczas jazdy, pomaga w stresujących sytuacjach na drodze i możliwie najbardziej odciąża kierowcę, między innymi poprzez możliwość uruchomienia asystenta układu hamulcowego, parkowania czy rozpoznawania znaków drogowych. Mercedes ma oferować jadącym odpowiednie reakcje na zagrożenie, pomóc w uniknięciu wypadku i zminimalizowanie szkód, gdyby do takiej kolizji jednak doszło. W myśl zasady „detale czynią różnicę” postanowiono zadbać o małe szczegóły, które mają za zadanie wpłynąć na komfort kierowcy oraz pasażerów.
#prezentacja
| ZDROWIE |
#prezentacja
ZABIEGI DLA
PAŃ I PANÓW
Laser Studio to już 20 lat na rynku Dokładnie 20 lat temu Zbigniew Matuszewski, jako jeden z pierwszych lekarzy w Polsce podjął się założenia gabinetu medycyny estetycznej opartej na działaniu laserów. Zaczynał od podstaw, a zdobyta wiedza pozwoliła mu na opracowanie szeregu autorskich metod leczenia światłem. Obecnie pod jego okiem swoje umiejętności doskonalą lekarze z kraju i z zagranicy. Dzięki laserom można zrobić wszystko co człowiek sobie wymarzy. Do najpopularniejszych zabiegów należy korekcja blizn i rozstępów, którą wykonuje się laserem frakcyjnym. Nie słabnie też popularność epilacji. Stosowanie hormonów i polepszaczy w pożywieniu sprawiły, że włosy potrafią pojawić się w nietypowych miejscach, a epilacja trwale je usuwa, do tego ma pozytywny wpływ na skórę. Lasery potrafią też odmładzać, cofając wskazówki zegara nawet o kilka lat. Jednak sztandarowym zabiegiem
60
Laser Studio jest leczenie niewydolności żylnej. Przy zachowaniu ciągłości skóry, można przywrócić stabilność wszystkich naczyń. 20 lat praktyki to tysiące zadowolonych pacjentów, którzy dzięki odpowiednio dobranym zabiegom mogą cieszyć się urodą i zdrowiem. Jak mówi doktor Matuszewski - lasery to przyszłość medycyny.
#prezentacja
Fale ultradźwiękowe stosowane w medycynie zdrowotnej, dziś z powodzeniem wykorzystuje się w kosmetologii. To dzięki nim specjaliści są w stanie przeprowadzić pełen lifting twarzy czy ujędrnić skórę, działając na poziomie, na którym pracują chirurdzy plastycy w trakcie liftingu operacyjnego. O szczegółach opowiada Karolina Grzesiak, kosmetolog oraz manager Akademii Piękna Perla Blanca.
HIFU to wciąż nowość na szczecińskim rynku, na czym polega? - To zabieg, dzięki któremu skóra sama odejmuje sobie lat. To profilaktyka, udoskonalanie i zapobieganie w jednym. Akademia Perla Blanca zaproponowała go pacjentom, jako pierwszy gabinet kosmetologiczny w Szczecinie. Jego działanie bazuje na falach ultradźwiękowych wysokiej częstotliwości, powodujących mikrouszkodzenia w tkankach. Skupiona wiązka fal ultradźwiękowych pobudza skórę do samoregeneracji, stymulując wytwarzanie nowego kolagenu, czyli białka odpowiedzialnego za jędrność i elastyczność skóry. Wiązka generowana przez urządzenie ma kształt odwróconego stożka, skupiającego energię na szczycie. Temperatura wytworzona przez ultradźwięki - około 65 stopni C jest dostarczana w zależności od potrzeb na 1.5, 3.5, 4.5, 8.0, lub 13.00 mm, nie naruszając powierzchni naskórka, co ułatwia natychmiastowy powrót do codziennych aktywności. Zabiegi z wykorzystaniem technologii HIFU są świetną alternatywą dla toksyny botulinowej, wypełniaczy, nici liftingujących i lasera frakcyjnego, dając znakomite efekty bez okresu rekonwalescencji. Jakich efektów pacjenci mogą się spodziewać? - Efekty są zależne od głębokości na jakiej przeprowadzamy zabieg. Te z kolei są określane przez indywidualne potrzeby pacjenta i nasze wskazania. Przy pomocy HIFU możemy m.in.: podnieść owal twarzy, unieść brwi, ujędrnić skórę lub zmniejszyć jej wiotkość, zredukować zmarszczki czy zlikwidować podwójny podbródek. HIFU można też stosować na innych częściach ciała, jak brzuch, uda czy pośladki. Dzięki temu możemy, np. wymodelować sylwetkę, zlikwidować tkankę tłuszczową czy wyszczuplić uda, brzuch lub pośladki. Istotne jest również to, że poza efektem wyszczuplenia skóra w tych miejscach jest widocznie napięta, w przeciwieństwie do usuwania tkanki tłuszczowej innymi metodami, które pozostawiają skórę wiotką i nieestetyczną. Jak szybko pojawiają się pierwsze zmiany? - Rezultat jest widoczny zaraz po zabiegu, jednak pełna regeneracja następuje stopniowo i na ostateczny efekt trzeba poczekać od 3
do 6 miesięcy. Chcę jednak podkreślić, że zabieg jest wykonywany jednorazowo. Nie ma potrzeby dzielenia go na sesje czy powtarzania w trakcie regeneracji skóry. Po za tym brak gwałtownej zmiany może być sporym plusem. Znajomi dostrzegają różnice w wyglądzie, ale nie wiedzą czym jest powodowana, więc przyjmują ją za naturalną. Czy efekt utrzymuje się długo? Skoro jest naturalny może można go przedłużyć? - Tak naprawdę to bardzo indywidualna kwestia. Efekty mogą utrzymywać się od 18 miesięcy nawet do kilku lat. Jego utrwalenie można wspomóc nożyczkami liftingującymi, które przy pomocy 6 rodzajów prądów oddziałują na mięśnie. Spokojnie, nożyczki to tylko nazwa, zabieg jest bezinwazyjny i nie narusza ciągłości skóry. Należy pamiętać, że z upływem czasu nie tylko skóra traci swą jędrność i sprężystość, ale również słabną mięśnie zmniejszając swoją masę. Gdy mięśnie są słabe, skóra wokół nich zaczyna wiotczeć. Wspomaganie się kosmetykami jest dobrą drogą, jednak kremy oddziałują tylko na skórę i dlatego zabiegi wzmacniające mięśnie są nieodzowne. Zabieg jest dla każdego? Czy istnieją przeciwwskazania ku jego stosowaniu? Występują skutki uboczne? - HIFU oraz nożyczki liftingujące są dedykowane osobom, które zmagają się ze zmarszczkami, zwiotczałą skórą i oznakami starzenia. Niestety, z zabiegów nie może skorzystać każdy z uwagi na przeciwskazania. Dlatego przed zabiegiem przeprowadzamy szczegółowy wywiad, mający na celu ich wykluczenie. Zabieg przeprowadzany przez wyszkolonego kosmetologa w profesjonalnym gabinecie jest w pełni bezpieczny i skuteczny. Właściwie przeprowadzony zabieg nie wywołuje skutków ubocznych. Chociaż w zasadzie może wywołać jeden. Prądy TENS w nożyczkach liftingujących powodują wzmożone uwalnianie endorfin w organiźmie ☺ Perla Blanca | Al. Piastów 51 | Szczecin | tel. +48 888 601 900 | 91 829 66 66
#prezentacja
HIFU, przełom w odmładzaniu. Lifting bez skalpela
#prezentacja
| ZDROWIE |
Źle słyszysz? Nie bagatelizuj tego Prawidłowe odbieranie dźwięków z otoczenia polega na przenoszeniu fali akustycznej przez struktury ucha zewnętrznego, środkowego i wewnętrznego. Jeśli na jakimkolwiek etapie przekazywanie dźwięków jest pogorszone, mamy do czynienia z niedosłuchem. Nie można tego bagatelizować. Pogorszenie słuchu znacznie wpływa na jakość życia, w przypadku dzieci decyduje o całym ich późniejszym rozwoju. Statystycznie z powodu niedosłuchu cierpi ponad 35 proc. osób powyżej 70 roku życia. AUTOR ANNA FOLKMAN
- Najczęstszym objawem niedosłuchu jest fakt, że ktoś nie reaguje, kiedy do niego mówimy. Na przykład, kiedy stoimy za plecami tej osoby, a ona się do nas nie odwraca, mówi dr Katarzyna Amernik z Kliniki Otolaryngologii i Onkologii Otolaryngologicznej szpitala przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie. - To sytuacja stosunkowo łatwa do zaobserwowania u dzieci. Rodzicom i opiekunom wydaje się, że dziecko nie reaguje na polecenia, że jest niegrzeczne, a ono po prostu niedosłyszy. Ocenia się, że 1-4 na 1000 dzieci rodzi się z wadą słuchu, co oznacza, że wady słuchu są częstsze niż niedoczynność tarczycy czy fenylokenonuria. Dlatego w Polsce, prawie 100 proc. noworodków przechodzi badanie słuchu od razu po urodzeniu. W późniejszym okresie życia dziecka, jeżeli pojawiają się wątpliwości związane ze słuchem, najlepiej udać się do laryngologa, który oceni sytuację. Przyczyny niedosłuchu u noworodków mogą być genetyczne,
niedosłuch może być dziedziczny w rodzinie - niekoniecznie na linii mama-tata. Przyczyną mogą być też infekcje, do których dochodzi w czasie życia płodowego u matki. - Na niedosłuch narażone są wcześniaki, które wymagają opieki na oddziale intensywnej terapii po urodzeniu. Dzieci te dostają czasami leki, które ratują im życie, ale mogą mieć potencjalne działanie uszkadzające słuch - dodaje dr Amernik. - Przyczyną może być także bardzo nasilona żółtaczka u dzieci. Dziecko po urodzeniu uczy się odbierać świat, korzystając między innymi ze zmysłu słuchu. Dzieje się to w określonej kolejności, czyli mały człowiek w trakcie swego rozwoju uczy się odpowiednich umiejętności słuchowych. Na stronach internetowych Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy można sprawdzić etapy tej nauki i skontrolować, czy dziecko dobrze się rozwija. Pierwszym niepokojącym sygnałem dla rodzica może być brak reakcji na dźwięki, np. instrumentów muzycznych.
Zabiegi Laserowe
chirurgiczne, dermatologiczne, ginekologiczne Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin tel. 91 433 73 06 | www.medicus.szczecin.pl
| ZDROWIE |
Rodzaje niedosłuchu U dzieci w wieku przedszkolnym najczęściej mamy do czynienia z niedosłuchem przewodzeniowym, w którym problem wynika z przenoszeniem fali dźwiękowej przez struktury ucha zewnętrznego i środkowego. - Może okazać się, że w prawidłowym słyszeniu przeszkadzają korki woskowinowe - dodaje pani doktor. - Gromadzenie wydzieliny ma znaczenie przy higienie uszu. Nie wolno czyścić uszu patyczkami wprowadzanymi do ucha, ze względu na ryzyko przepchnięcia woskowiny lub uszkodzenia przewodu słuchowego. Najlepiej stosować specjalne preparaty do higieny uszu. U osób starszych, z uwagi na zmiany związane z wiekiem i narażeniem na hałas, najczęściej występuje niedosłuch typu odbiorczego. - W tym typie fala dźwiękowa jest prawidłowo przewodzona do ucha wewnętrznego, ale nie jest we właściwy sposób odbierana tłumaczy dr Amernik. - Wtedy pacjenci najczęściej skarżą się, że słyszą dźwięki, ale nie mogą zrozumieć sensu wypowiadanych słów, szczególnie gdy np. na spotkaniu rodzinnym jednocześnie mówi kilka osób lub przeszkadza hałas w tle. Typowe subiektywne badanie słuchu, takie, które znamy, wymaga współpracy. Odpowiedzi, reakcji pacjenta na emitowane dźwięki - wyjaśnia dr Katarzyna Amernik. - Dla najmłodszych dzieci są przeznaczone badania obiektywne. To badania specjalistyczne, które wykonywane są w odpowiedniej poradni.
Leczenie Przedszkolaki najczęściej mają wady słuchu, które stosunkowo łatwo daje się leczyć. To nawracające katary, przerost migdałka czy wysiękowe zapalenie ucha środkowego. U młodych dorosłych, dorosłych i osób starszych znaczenie mają także kwestie genetyczne, narażenie na hałas, paca w hałasie bez ochronników
słuchu, np. pracując kosiarką w ogródku, oczywiście słuchawki douszne z głośną muzyką oraz z wiekiem w chorobach, które pogarszają ukrwienie ucha wewnętrznego miażdżyca, cukrzyca... - Nie ma jednego uniwersalnego sposobu, by pomóc osobom z niedosłuchem. Leczenie każdego rodzaju niedosłuchu jest inne - wyjaśnia pani doktor. - Zaczynamy od leczenia zachowawczego, jeśli można stosuje się leki. Czasami bardzo dobre efekty przynosi leczenie operacyjne, np. u dzieci w wieku przedszkolnym. Wszystkie niedosłuchy związane ze sposobem odbierania dźwięków korygowane są za pomocą aparatów słuchowych. Mit aparatu słuchowego, to że jest to takie straszne urządzenie, na szczęście mija. Aparaty są nowoczesne, łatwiej się je obsługuje. Są wyposażone w taką technikę, która zmienia życie. U pacjentów, którym nie pomaga aparat słuchowy, można zaproponować różnego rodzaju implanty słuchowe. Obecnie wszystkie, które są oferowane na świecie, są dostępne także w klinice przy ul. Unii Lubelskiej. Wszystko zależy od rodzaju niedosłuchu.
To wpływa na życie Mózg osób, które zaczynają gorzej słyszeć i nic z tym nie robią, zaczyna odzwyczajać się od słuchania i im więcej czasu mija od początku niedosłuchu do momentu leczenia, tym jest im trudniej. Zaczynają się wycofywać z życia. - Nie chcą rozmawiać z przyjaciółmi przez telefon, bo nie rozumieją, co się do nich mówi, unikają spotkań w większym gronie osób. Popadają w depresję, tracą pracę... Dzieci mają kłopoty w szkole, gorsze wyniki w nauce, mogą pojawić się nieporozumienia z rówieśnikami. Można tego uniknąć, bo stosując odpowiednie leczenie, można normalnie funkcjonować - kończy dr Katarzyna Amernik.
| ZDROWIE |
#prezentacja
temu nie mają aż tak negatywnego wpływu na kręgosłup i nie oddziałują tak mocno na bliznę po operacji. W ten sposób piersi goją się szybciej - mówi dr Katarzyna Ostrowska-Clark, Medimel, gabinet chirurgii i medycyny estetycznej. To nie jedyne zalety. Implanty B-lite nie rozciągają skóry i są praktycznie niewyczuwalne. Naukowcy zredukowali też tzw. łzawienie implantu, czyli samoczynne przenikanie silikonu do organizmu. Specjalna struktura implantu pozwala też na dokładniejszą ocenę mammografii. To również spora szansa dla pacjentek po mastektomii, u których korzystniej jest obciążyć pierś lżejszym implantem. - Pierwsze badania pozwalają wysnuć wniosek, że nowe implanty nie będą wymagały wymiany, choć tu byłabym ostrożna - dodaje doktor. - Jako lekarz nie dawałabym takich zapewnień jak firma produkująca implanty. To jednak moje osobiste podejście do tematu „dożywotnich gwarancji” wszystkich firm produkujących.
Nowy większy lżejszy biust. Rewolucja w powiększaniu piersi
Za mały, za ciężki, obwisły, asymetryczny - kobiecy biust musi mierzyć się z wieloma rozczarowaniami. W nierównej walce pomoc niosą specjaliści. Medimel, gabinet chirurgii i medycyny estetycznej jako pierwszy w Polsce oferuje pacjentkom ultra lekkie implanty piersi marki B-lite. To odpowiedź na wszystkie marzenia kobiet na temat idealnego biustu. Doskonały biust to taki, który pozwala czuć się kobieco i w pełni korzystać z własnej urody i wdzięku. Niestety, wiek i grawitacja robią swoje, przez co jego kształt się zmienia. Według danych Międzynarodowego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej (ISAPS) powiększanie piersi implantami stanowi aż 15 proc. wszystkich operacji plastycznych na świecie, co czyni go najpopularniejszym zabiegiem estetycznym na ziemi. Do tej pory panie korzystały z implantów gładkich, teksturowych, lub nanotechnologicznych, wypełnionych silikonem lub solą fizjologiczną, o kształcie anatomicznym albo okrągłym. Każdy z implantów dostępnych na rynku, niezależnie od produkującej go firmy, ważył mniej więcej tyle samo, przy tej samej objętości. Na przykład, przy powiększeniu piersi do miseczki powiedzmy C, dawało to mniej więcej 365 ml na pierś. Im większy rozmiar, tym większe obciążenie dla kręgosłupa. I tu wkracza nowa marka B-lite, która „odchudziła” implanty aż o ok. 30 proc. - Implanty B-lite to pewnego rodzaju rewolucja. Ważą zaledwie 275 g przy objętości 365 ml. Co oznacza, że są lżejsze od wody i o prawie 50 proc. lżejsze od przeciętnej kobiecej piersi. Dzięki
66
Tajemnica sukcesu B-lite kryje się ich wypełnieniu, zaprojektowanym w amerykańskim NASA. - Silikon wewnątrz implantu zawiera tysiące mikrosfer, czyli mikroskopijnych baniek powietrza, które odpycha od siebie siła napięcia powierzchniowego. Są też substancje, dbające o to, by implant się nie odkształcał, a mikrosfery nie rozbijały i zbytnio nie przemieszczały - dodaje dr Katarzyna Ostrowska-Clark. Implanty B-lite powstały w Izraelu, a produkowane są w Niemczech gdzie silikonowe torebki do nich tworzy wiodący producent implantów, firma POLYTECH Health & Aesthetics GmbH. Chirurdzy z sukcesem używają B-lite już od 4 lat, wystawiając im bardzo dobre recenzje. Operacja z ich zastosowaniem nie różni się od wcześniej przeprowadzanych zabiegów powiększania piersi. - W marcu zapoznałam pierwsze pacjentki z nowymi implantami - mówi dr Katarzyna Ostrowska-Clark. - Na tę chwilę implanty dostępne są w opcji okrągłej i opcji anatomicznej. Mają nieco bardziej stałą strukturę od dotychczas stosowanych przeze mnie implantów Motiva, które z kolei układają się pod wpływem ruchu ciała. Jako lekarz cieszę się z nowości, i konkurencji firm, dzięki czemu jestem w stanie oferować moim pacjentkom większy wybór i coraz lepsze produkty.
ul. Nowowiejska 1E , Szczecin – Bezrzecze tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884 e-mail: gabinet@chirurgia-szczecin.pl | www.chirurgia-szczecin.pl
Pogodnych Świąt Wielkanocnych, oraz radosnego, wiosennego nastroju na cały miesiąc życzy zespół Medimel
| ZDROWIE |
#prezentacja
Żylaki.
Cztery zabiegi, dzięki którym się ich pozbędziesz
Lata temu zapomniałaś o letnich sukienkach, stresują Cię pierwsze wiosenne dni, a wygląd Twoich nóg pozostawia wiele do życzenia? Twój problem jest codziennością tysięcy innych osób. Żylaki mogą dotknąć każdego, chociaż u kobiet występują 3 razy częściej niż u mężczyzn. Mogą się pojawić w każdym wieku. Zauważyłaś u siebie nasilenie problemu? Zgłoś się do flebologa – lekarza zajmującego się diagnostyką I leczeniem chorób żył – i sprawdź, jakie masz możliwości leczenia.
NIEESTETYCZNE I NIEBEZPIECZNE Wiele osób lekceważy problem lub leczy się we własnym zakresie, a to błąd. Zgłaszając się do profesjonalisty możemy zaplanować i wdrożyć plan leczenia, który w początkowym stadium choroby wcale nie musi obejmować inwazyjnych chirurgicznych procedur. W celu sprawdzenia stanu żył niezbędne jest wykonanie USG Dopplera. - Panie są narażone na żylaki przede wszystkim ze względu na wpływ gospodarki hormonalnej na jakość naczyń krwionośnych. Żylaki pojawiają się w sytuacji, kiedy zastawki w żyłach biegnących wewnątrz nóg nie domykają się prawidłowo – mówi doktor Maciej Józefowicz, chirurg I flebolog z kliniki Beauty Group.
68
- Cofanie się krwi przepływającej do żył powierzchniowych powoduje ich poszerzanie się I skręcanie, co skutkuje nie tylko nieestetycznym widokiem, ale przede wszystkim może być niebezpieczne jeżeli zaniedbamy problem. Profesjonalista powinien nas obejrzeć, jeżeli zauważymy u siebie tendencję do skurczów łyek, zasinienia i zaczerwienienia skóry, świąd i puchnięcie nóg.
ZABIEGI POLECANE PRZEZ PROFESJONALISTÓW Metody małoinwazyjne • LASEROTERAPIA (laser FOTONA neodymowo - yagowy).
#prezentacja
Laser działa na zasadzie fototermolizy. W trakcie zabiegu emitowana jest energia świetlna pochłaniana przez hemoglobinę, która następnie jest zamieniana w ciepło. Woda znajdująca się w tkankach odparowuje, a naczynia zostają skoagulowane. Laser dostarcza wiązkę o ściśle zdefiniowanych parametrach, dzięki czemu zwiększa się efektywność zabiegu. Efekt wchłonięcia zmienionych naczyń jest bardzo szybki. • SKLEROTERAPIA. Zabieg wykonuje się za pomocą sklerozantu, czyli specjalnego preparatu zamykającego naczynia żylne. Do jego wykonania wykorzystuje się płyn lub piankę obliterującą (wybór środka zależy od zaawansowania choroby). Po wstrzyknięciu leku żyła się obkurcza, ustaje przepływ krwi i w ciągu kilku dni staje się niewidoczna.
Metody chirurgiczne
| ZDROWIE |
cyjna forma usuwania żylaków rozległych, w przypadku których mniej inwazyjne metody nie znajdą zastosowania. Polega na usunięciu żyły odpiszczelowych, a w dalszym etapie na usunięciu żylaków I przecięciu niewydolnych żył. • Miniflebektomia (metoda Varady). Przypomina stripping , jednak pień żylny usuwa się odcinkami. Wzdłuż żyły wykonuje się minimalne, 2-3 milimetrowe nacięcia, przez które usuwa się kawałki pnia żylnego. Po zabiegu nie zakłada się szwów, a miejsce nacięć zakleja się specjalnym plastrem.
Beauty Group Szczecin – Klinika Chirurgii Plastycznej ul. Wojciechowskiego 7, Szczecin tel. +48 (0)91 45 40 442 info@artplastica.pl, www.beautygroup.pl
• Stripping żył (metoda Babcocka) – najpopularniejsza, trady-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2018
69
#prezentacja
PIELĘGNACJA DŁONI • Manicure klasyczny (czas 20 min) 45 PLN • Manicure frezarkowy (czas 30 min) 45 PLN • Manicure Japoński (czas 60 min) 60 PLN • Manicure SPA dla dłoni (czas 60 min) 65 PLN / Peeling cukrowy, kąpiel parafinowa maska / • Manicure hybrydowy
PIELĘGNACJA STÓP PODOLOGIA i PEDICURE • Pedicure podstawowy (czas 30 min) • Pedicure SPA (czas 100 min) / Peeling cukrowy, kąpiel parafinowa maska /
PRZEDŁUŻENIE METODĄ ŻELOWĄ • Przedłużenie paznokci na formie/tipsie naturalne • Przedłużenie paznokci na formie/tipsie French • Uzupełnienie żelu/naturalne • Uzupełnienie żelu/French • Usuniecie trwałego lakieru HYBRYDOWEGO • Usuniecie żelu z paznokci • Usuniecie żelu z paznokci + manicure • Naprawa paznokcia Hybryda I szt
• Zabieg Podologiczny podstawowy / usunięcie standardowych lub fizjologicznych zrogowaceń frezarką, omegą lub skalpelem, opracowanie skórek, obcięcie i opiłowanie paznokci, masaż /
• Naprawa paznokcia / żel twardy szt. /
• Obcięcie i opiłowanie paznokcioczyszczenie paznokcia zmienionego chorobowo
• Żel na naturalną płytkę french
• Rekonstrukcja płytki paznokciowej • Wrastający paznokieć podcięcie • Klamra ortronyksyina - zalozenie • Kontrola klamry ontonyksyinej / przestawienie / • Modzele • Pekajace piety • Usuwanie odcisków (I szt.) • Usuwanie brodawek wirusowych (I szt) • Opatrunek z odpowiednio dobranym preparatem Tamponada • Odciążenie, amortyzacja
• Zdobienie paznokci / małe / średnie / duże / • Cyrkonia Swarowskiego Iszt • Żel na naturalną płytkę
HENNA • Henna brwi i rzęs + regulacja • Henna na rzęsy lub brwi • Regulacja brwi • Trwałe podkręcanie rzęs
DEPILACJA MASAŻ STÓP
z elementami refleksoterapii 50 PLN
W trosce o bezpieczeństwo i higienę wszystkie narzędzia używane do zabiegów w naszym salonie są sterylizowane za pomocą profesjonalnego urządzenia AUTOKLAW. W naszych salonach stosujemy pilniki osobiste jednorazowe, które po zakończonym zabiegu pakujemy na wynos.
#prezentacja
| SPORT |
#prezentacja
Pole Dance dla najmłodszych – to nie moda, to sport! Taniec na rurze i akrobatyka na drążku – dwie różne nazwy, jedna dyscyplina. Dla dorosłych i dla dzieci. Dla tych drugich nawet bardziej, bo maluchy mają lepsze predyspozycje do ćwiczeń. Dlaczego więc zajęcia pole dance dla najmłodszych wciąż szokują tak wiele osób? Na to pytanie odpowiada Anna Żmuda, doświadczona pedagog i instruktorka Euforia Pole Dance. Kilkuletnie dziewczynki, uprawiające pole dance, częściej wywołują więcej dyskusji, niż możliwość dopisania tego sportu do listy dyscyplin olimpijskich. Czy słusznie? - Absolutnie nie, bo nie ma w tym nic szokującego. To zwyczajne stereotypy. Należy zacząć od tego, że zajęcia dla dzieci nie są nazywane „tańcem na rurze”. Dyscyplina, którą trenujemy, to akrobatyka na drążku pionowym. Proszę zwrócić uwagę, jak dużą różnicę robi zmiana nazewnictwa. Zajęcia dla dzieci znacznie różnią się od zajęć dla dorosłych. Trening opiera się przede wszystkim na rozciąganiu, wykonywaniu akrobacji, budowaniu siły. W klubie Euforia dążymy do tego, by pole dance był sportem traktowanym, jak każdy inny. W internecie można wyczytać wiele opinii psychologów, którzy ostrzegają – nie należy ignorować stereotypów. Dzieci uprawiające pole dance mogą być wyśmiewane. Spotkaliście się z taką sytuacją? - Wręcz przeciwnie. Reakcje naszych podopiecznych i ich rówieśników są bardzo pozytywne. Dziewczynki chwalą się swoim koleżankom, pokazują zdjęcia i filmiki z zajęć. Wspólnie zapraszają się na ćwiczenia, polecają sobie treningi. To nie dzieci, to specjaliści uwięzieni są w świecie stereotypów. Trzeba mieć na uwadze, że dziś nasze pociechy dorastają w innej rzeczywistości, niż my 20 lat temu. To, co kiedyś było niemożliwe, dziś jest normą. Tak jest z nowymi technologiami, podróżami czy ze sportem. A co z argumentowaniem typu - zachęcanie kilkuletnich dziewczynek do korzystania z ich ciała w sposób seksualny jest niemoralne? - W treningach dla dzieci nie ma ani krzty seksualności. Ćwiczenia mają charakter siłowy, ich celem jest wpływ na ogólną sprawność. Zajęcia poprawiają grację i postawę, zwiększają siłę. Wielu rodziców zauważa, że dziecko po treningach przestaje się garbić. A to, że stroje odsłaniają ciało, to nie element prowokacji, tylko zabezpieczenie. Bezpośredni kontakt skóry z drążkiem, zapewnia lepszą przyczepność. Zresz-
72
tą pole dance, to nie jedyna dyscyplina, która wymaga odsłonięcia ciała – podobnie jest w gimnastyce artystycznej, balecie czy akrobatyce. No właśnie, a czy dyscypliny, o których Pani wspomniała, są powiązane z pole dance? - W dużej mierze tak. Powiedziałabym, że pole dance to połączenie baletu z akrobatyką sportową, gimnastyką i elementami tańca nowoczesnego. A od jakiego wieku można zacząć ćwiczyć? - W zasadzie nie ma ograniczenia wiekowego. Podstawą jest świadomość ciała. W Euforia Pole Dance przyjmujemy dzieci od 6. roku życia. Młodszym zdarza się, że mają drobne problemy z określeniem czym jest łydka, piszczel czy pięta. Oczywiście są maluchy o szczególnych predyspozycjach. Trenowaliśmy 4-latkę, która w kilka miesięcy osiągnęła poziom, jaki osiągają osoby dorosłe z poziomu zaawansowanego. Zaznaczę, że nie wymagamy specjalnego przygotowania, wszystkiego uczymy na miejscu. Czy sala musi być specjalnie dostosowana do prowadzenia zajęć dla dzieci? Jak wybrać odpowiedni klub? - Dla rodzica punktem wyjścia jest sprawdzenie oferty klubu. Jeśli figurują na niej zajęcia dla dzieci, śmiało można kontaktować się z trenerem. Kolejny bardzo ważny element to doświadczenie instruktora – czy pracował już z dziećmi, czy ma kurs psychologiczno-pedagogiczny, czy jest animatorem? Warto poprosić o okazanie dokumentów potwierdzających kwalifikacje. Jeśli chodzi o salę, jest to ta sama sala, na której ćwiczą dorośli. Różnica jest jednak taka, że dzieci ćwiczą w mniejszych grupach i przy pełnej asekuracji. Podczas naszych zajęć, zawsze jest obecnych dwóch instruktorów. Dodam też, że takie zajęcia to nie tylko rurka, to też koła cyrkowe, hamaki i ćwiczenia ogólnorozwojowe. Więcej szczegółów chętnie zdradzimy na miejscu. Zapraszam do kontaktu.
#prezentacja
ul. Tkacka 63 a | Szczecin | tel. 501 448 050 FB @Euforiapoledance
| TRENDY TOWARZYSKIE |
Home Arena 2018 – jedyne takie targi Targi Nieruchomości, Budowlane i Wyposażenia Wnętrz - Home Arena 2018 odbyły się w hali Netto Arena. Była to największa prezentacja oferty zachodniopomorskiego rynku nieruchomości skierowana do osób poszukujących mieszkań, domów, inspiracji budowlanych, nowych technologii, materiałów i produktów związanych z budową oraz wyposażenia wnętrz. (red)
Anna Marynowska, Agencja Promocyjno-Artystyczna, i Kornel Mróz, BWT Mróz.
74
Dorota Dacko, Wolf System, Jacek Kazimierczak, Firma Siemaszko.
Oskar Olszonowicz, PKO BP, Rafał Grabowski, Royal Partner.
Natasza Wolska, specjalista w Biurze Promocji, Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego.
Marta Bujko-Gryczyńska, kierownik Biura Informacji i Promocji EFS, Wojewódzki Urząd Pracy w Szczecinie, Marcin Słupiński, specjalista ds. Funduszy Europejskich, Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego.
Na pierwszym planie Przemysław Wojnarowski z Instytutu Studiów Regionalnych, i Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego. Na drugim planie od lewej Janusz Kozłowski, dyrektor portalu Infoludek.pl, i Krzysztof Barczyk, dyrektor gabinetu marszałka.
Foto: Andrzej Szkocki
Łukasz Masłowski i Jerzy Kolasiński, właściciel firmy Crabby.
Od lewej: Sarah Lotzin, support techniczny i obsługa klienta Lieckipedia, Bryan Lieck, dyrektor zarządzający i właściciel firmy, Michael Lieck, dyrektor zarządzający i właściciel firmy Lieckipedia.
#prezentacja
| TRENDY TOWARZYSKIE |
Mercedes-Benz Mojsiuk Inspiration Night Wieczór pełen inspiracji odbył się przy okazji Targów Beauty Trends. Wydarzenie było nową odsłoną znanego już szczecinianom Inspiration Day. Dorota Wellman, Łukasz Jakóbiak, Maja Sablewska oraz Jakub B. Bączek podzielili się ze sceny swoimi historiami i zmotywowali publiczność do działania. Imprezę dopełnił pokazy mody i muzyka na żywo. (am)
Druga od prawej - Sylwia Majdan, projektantka mody.
Maja Sablewska oraz Marta Fiedorowicz, dyrektor generalny hotelu Cottonina w Świeradowie Zdrój
Michał Hamera, organizator Mercedes-Benz Mojsiuk Inspiration Night.
Foto: Sebastian Wołosz
Dorota Wellman, prezenterka i dziennikarka.
76
| TRENDY TOWARZYSKIE | #prezentacja
77
#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE
• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6
SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA
• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)
RESTAURACJE
• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20
• Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10
KLUBY SPORTOWE I FITNESS
• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46
SKLEPY I SALONY MODOWE
• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85
GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ
• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1
• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2
BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY
• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C
KULTURA
• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34
INNE
• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Lexus ul. Mieszka I 25 • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Interglobus ul. Kolumba 1 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • L Tour CH Galaxy • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A ul. Jagiellońska 90/6 • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Magenta - Studio Mebli Kuchennych, Wyszyńskiego 9 • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • Hayka, ul. Św. Ducha 2a • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Grupa GEZET Alfa Romeo & Lancia ul. Białowieska 2 • Seat Krotoski-Cichy ul. Białowieska 2
SALONY SAMOCHODOWE
#prezentacja
#prezentacja