SIERPIEŃ 2013 NUMER 05 (05) / WYDANIE BEZPŁATNE
WYGRAJ BILETY NA KONCERTY Anny Marii Jopek i Kari Bremnes
Marcin Szczygielski Wie więcej o kobietach niż ich przyjaciółki
Rudi Fontana Z temperamentem południowca
Marek Niedźwiecki
Robi jazz w Szczecinie
#32 Kobieta więcej powie gejowi Marcin Szczygielski, pisarz, dramaturg, syn szczecińskiej Filipinki, odkrywa przed nami, dlaczego to właśnie jemu kobiety zwierzają się chętniej niż swoim przyjaciółkom. Opowiada też o Szczecinie i nadchodzącej premierze swojej książki.
#22
Natura jest najważniejsza Szczecinianka Monika Dłużyk-Marciniak z pracowni florystycznej „Pod żółtą różą” przygotowuje nietypowe sesje zdjęciowe. Piękne modelki pozują na nich w otoczeniu finezyjnie ułożonych roślin. Na fotografiach główną rolę odgrywają kwiaty, liście i gałęzie.
#08
Spis treści
Prawie wszystko o The Tall Ships’ Races 2013 w Szczecinie
# 7-16 Newsroom
Design, moda, wydarzenia, kultura.
# 36-37 Pasja
# 17 Felieton
Taniec jest lekiem na całe zło.
Paweł Krzych: w Szczecinie nic się nie dzieje
# 38-39 Wnętrza
# 18-19 Showroom
Z temperamentem południowca.
Jak być eleganckim podczas dzikiej podróży.
# 40-41 Kulinaria
# 20 Moja szafa
Kuchnia z naszych stron.
Małgorzata Jacyna-Witt
# 42-43 Moto
# 22-27 Moda
Rajd Baja - 800 kilometrów w terenie.
Stylizacje Moniki Dłużyk-Marciniak.
# 44-45 Moto
# 28-31 Rozmowa miesiąca
Skoda Rapid idealna dla rodziny.
Marek Niedźwiecki spełni w Szczecinie swoje marzenie.
# 46-51 Zdrowie
Medycyna estetyczna, ujędrnianie skóry.
# 32-34 Osobowość
Z Marcinem Szczygielskim o Filipinkach, książkach i mieście rodzinnym.
# 52-55 Kultura
# 35 Felieton
# 56-59 Trendy towarzyskie
Na co wybrać się w sierpniu.
Monika Pyrek-Rokita: Energio! Wyzwól się znowu MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Kto, z kim, gdzie, kiedy i dlaczego.
#4
www.mmszczecin.pl/trendy
Zaproszenia do wygrania!
Jarosław Jaz Redaktor naczelny
Na zdjęciu Marek Niedźwiecki / Foto: Dariusz Kawka
W sierpniu miasto będzie mówić tylko o tym. Bezkonkurencyjnym numerem jeden rozmów szczecinian na kolejne dni i tygodnie pozostaną regaty The Tall Ships’ Races. Każdy, mając w pamięci ostatnie TTSR wie, że będzie co wspominać. Piękne jachty, wyjątkowy nastrój, egzotycznych żeglarzy, czy powiew przygody. Jako że okna redakcji wychodzą wprost na świeżo wyremontowane szczecińskie nabrzeże, będziemy uważnie obserwować, co dzieje się nad Odrą. Na pewno spotkamy się też na jednej z wielu imprez. Gość sierpniowego wydania MM Trendy niespecjalnie często zagląda do Szczecina. Mimo to znają go tu wszyscy. Marek Niedźwiecki - człowiek instytucja odwiedzi nas podczas finału wielkich regat. Poprowadzi koncert norweskiej wokalistki Kari Bremnes, który odbędzie się w wyjątkowym wnętrzu Trafostacji Sztuki. Zaproszenia na ten koncert dostępne były przede wszystkim podczas „trójkowych” audycji Marka. Nie ma ich w sieci sprzedaży. My na szczęście mamy kilka sztuk dla Czytelników MM Trendy. Po szczegóły odsyłam na strony naszego portalu www.mmszczecin/trendy.pl W tym numerze prym wiodą faceci. Kolejny z przepytanych przez nas gości to pisarz, dramaturg i syn jednej z legendarnych Filipinek, Marcin Szczygielski. Twierdzi, że wyjątkowo rozumie się z kobietami i udowadnia dlaczego tak jest podczas rozmowy z Małgosią Klimczak. Autorka po przeprowadzeniu wywiadu potwierdziła, że to szczera prawda, i że są na świecie mężczyźni, którzy rozumieją kobiety. Kto by pomyślał.
Magazyn Miejski Trendy – MM Trendy / Wydanie bezpłatne Redakcja: Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax. 91 48 13 342 e-mail: mmtrendy@mediaregionalne.pl www.mmszczecin.pl/trendy Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Ewa Żelazko Promocja i marketing: Magdalena Sosin Felietoniści: Monika Pyrek-Rokita, Paweł Krzych Redakcja: Maciej Pieczyński, Paulina Targaszewska, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Piotr Jasina, Marek Rudnicki, Maurycy Brzykcy Korekta: Beata Pikutowska Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: Ewa Kaziszko / Re’FORM Studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Dyrektor Zarządzający: Piotr Grabowski Reklama: tel. 500 324 240, fax. 91 48 13 360 Wydawnictwo: Media Regionalne sp. z o.o. ul. Prosta 51, 00-838 Warszawa Prezes: Joanna Pilcicka Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń. Materiałów, które nie zostały zamówione redakcja nie zwraca. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1 b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych Media Regionalne sp. z o.o. zastrzegają, że dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w MM Trendy jest zabronione bez zgody Wydawcy.
Po więcej możecie zajrzeć na serwis specjalny dostępny na portalu www.mmszczecin.pl/trendy. Tam na bieżąco publikujemy wszystkie materiały z magazynu, ekstrazdjęcia, które nie zmieściły się do druku i filmy wideo.
Mamy też w numerze faceta z temperamentem południowca, coś dla facetów lubiących się pościgać oraz dla tych, którzy nie wiedzą w jakim aucie będą męsko wyglądać ze swoją rodziną. Jednak bez obaw, o kobietach nie zapominamy ani na chwilę. To przecież niemożliwe. MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Redakcja
#6
Przepraszam Przepraszam Włodzimierza Łyczywka, którego w tekście „Ogród nigdy nie wygląda tak samo” w lipcowym numerze MM Trendy nazwałam imieniem jego ojca Romana.
Bogna Skarul
PROMOCJA
„FRANCUZKA NA JĘZYKACH” NOWY BAR SZYBKIEJ OBSŁUGI Z WŁASNĄ PIEKARNIĄ W szczecińskiej gastronomii ostatnio wiele się dzieje - wciąż powstają nowe lokale. Jedną z najnowszych propozycji jest położony w budynku stojącym u zbiegu ulic Grodzkiej i Tkackiej otwarte niedawno „Bistro na Językach” - nowoczesne połączenie baru szybkiej obsługi z restauracją oferującą kuchnię na wysokim poziomie. Przedsięwzięciu tym towarzyszy nowość na szczecińskim rynku – oryginalna piekarnia proponująca tradycyjne francuskie wypieki. Pomysł na przedsięwzięcie należy do rodzeństwa Janusza Kowalińskiego i Wiesławy Witt. Piekarnię prowadzi córka właściciela Agata Kowalińska oraz Julien Calmus. Wystrój wnętrz dobrany specjalnie do połączonych funkcji piekarni i bistro jest dziełem pani Magdaleny Mrozowskiej-Sachryń, projekt budowlany wykonał Krzysztof Chrapek zaś identyfikację wizualną Konrad M. Lange. W piekarni możemy uczestniczyć w pełnej uroku pracy piekarza. Siedząc w przytulnym wnętrzu podczas porannej kawy z cudownym maślanym croissantem amatorzy francuskiego śniadania mogą podziwiać jak ekipa „Francuzki” uwija się przy rozgrzanym piecu. Wyjmowane są z niego nie tylko bagietki, croissanty, chleb i bułki lecz także mnóstwo specjałów wypiekanych z myślą o amatorach słodkości. Ponieważ świeżość jest tu sprawą kluczową - ten niezwykły moment można obserwować kilka razy w ciągu dnia.
i przyjaznego. Przy wejściu wita nas obsługa, wręczając nam specjalne karty chipowe, przy pomocy których składamy zamówienia na stanowiskach, a płacimy zwracając kartę przy wyjściu. To ciekawe rozwiązanie docenimy w sytuacji, gdy wśród zaproszonych przez nas gości każdy będzie mógł swobodnie zamówić coś innego. Lokal zaprojektowany został przede wszystkim z myślą o wygodzie gości. Możemy zająć miejsca przy dwuosobowych stolikach, usiąść przy witrynie na wysokich krzesłach, zjeść z przyjaciółmi przy dużym stole czy nawet w ogródku na zewnątrz. Jeśli mamy więcej czasu bistro dysponuje także zamykaną salą, wygodnymi stołami z miękkimi sofami czy też kącikiem dla rodziców z dziećmi. W godzinach popołudniowych do dyspozycji swoich gości jest także sprzęt multimedialny zlokalizowany tak, by można było z niego korzystać nie przeszkadzając innym.
W bistro otwieranym w porze lunchu mamy do dyspozycji kilka podzielonych tematycznie stanowisk, gdzie poza przygotowanymi wcześniej potrawami dostępnymi natychmiast jest możliwość zamówienia potraw wykonywanych na naszych oczach. Takie dania jak włoska pasta czy też smakowite sałatki dostajemy w momencie dla nas najlepszym czyli chwilę po wykonaniu.
W menu znajdziemy dania praktycznie dla każdego – zarówno specjalne zestawy dla zabieganych dostępne od razu, które możemy zabrać także na wynos, jak i dania wymagające nieco dłuższego przygotowania (w tym dania dla miłośników kuchni wegetariańskiej). Ze względu na filozofię bistro będącego odpowiedzią na tzw. fast food - posiłek w „Na Językach” nie tylko otrzymamy szybciej niż w restauracji, lecz także w bardzo korzystnej cenie. Codziennie zmieniane zestawy będące specjalnością lokalu oferowane są w cenie 19 zł, a jeśli wybierzemy dania takie jak makarony czy sałatki, zjemy smaczny obiad już za 15 zł. Wieczorem, gdy zwalniamy tempo – warto skosztować specjalnie dobranych francuskich win oraz wykwintnych deserów tych wykonywanych w piekarni jak i arcydzieł z pracowni mistrza Tomasza Dekera.
Całe wnętrze lokalu utrzymane jest w jednolitej estetyce, której ton nadają utrzymane w cementowych szarościach ściany i podłogi, przełamane soczystymi turkusowymi detalami. W efekcie wnętrze robi wrażenie jednocześnie nowoczesnego
Tak jak przystało na lokal łączący wiele funkcji „Bistro Na Językach” otwarte jest już od pory wczesnego lunchu do późnych godzin wieczornych. Dla wielbicieli francuskiego pieczywa i spokojnego poranka przy kawie „Francuzka” otwiera się już od 6:30.
#7
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05 4/2013
Newsroom
Foto: Andrzej Szkocki
#
Patronat nad finałem Finał The Tall Ships Races 2013 objął prezydent Bronisław Komorowski. W regatach płynie około 100 żaglowców i jachtów, wśród których jest 30 polskich. Młodzież, reprezentująca Szczecin, wyruszyła na szczecińskich jachtach: Dar Szczecina, Magnolia, Zryw i Urtica oraz na żaglowcu Fryderyk Chopin.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
#8
Newsroom
#
Regaty z piękną historią
Foto: Andrzej Szkocki / Sebastian Wołosz
W ubiegłorocznej edycji The Tall Ships’ Races, zakończonych 24 sierpnia w Dublinie, prym wiedli Polacy. Dar Szczecina zajął pierwsze miejsce w klasie C, Fryderyk Chopin pierwsze miejsce w klasie A, zaś w klasie B pierwszym był Kapitan Borchardt.
Pierwszy zlot żaglowców odbył się w 1938 r. Wziął w nim udział Dar Pomorza. Po wojnie wznowiono regaty w 1956 r. Polska wzięła w nich udział w roku 1972. Wówczas zwyciężył nasz legendarny staruszek Dar Pomorza. Obecnie ideą wielkiego święta żaglowców jest sail training, czyli edukacja i wychowanie młodych ludzi pod żaglami na pokładach wielkich jednostek. Pierwszym portem, w którym zakotwiczyły w tym roku żaglowce, był duński Aarhus (4-7 lipca). Stąd jednostki popłynęły do fińskich Helsinek (17-20 lipca). Ostatnim przystankiem przed szczecińskim portem była łotewska Ryga (25-28 lipca), skąd żaglowce i jachty wystartowały do Szczecina (3-6 sierpnia).
kapitanowi żeglugi wielkiej Mamertowi Stankiewiczowi. W książce poczesne miejsce zajmuje też kolejna legenda, Kapitan Kapitanów, Konstanty „Macaj” Maciejewicz, który w 1926 r. objął dowództwo żaglowca Lwów, a po nim jego następcy Pomorza, przemienionego później na Dar Pomorza.
1956 r. - popłynęli ponownie Regaty odbyły się w 1956 r. między Wielką Brytanią a Portugalią. W 1976 r. impreza nabrała miedzynarodowego charakteru. Paradę żaglowców, które przypłynęły z Europy, obserwowało w Nowym Jorku 5 mln ludzi. W 1985 r. odnotowano rekordową ilość 111 jednostek. W 1992 r. żaglowce z Hiszpanii popłynęły do Ameryki Środkowej, stamtąd do USA i wróciły do Wielkiej Brytanii. W czasie istnienia bloku wschodniego pierwszym żaglowcem, który wziął udział w tej międzynarodowej imprezie, był właśnie Dar Pomorza. Stało się to w 1972 r. Dzięki temu przyznano Polsce, pierwszy raz w historii, prawa organizacji zlotu żaglowców w lipcu 1974 roku. Impreza odbyła się w Gdyni.
Dramat na Bałtyku Tegoroczne regaty rozpoczęły się tragedią i zatonięciem wybudowanego w 1897 r. norweskiego żaglowca Wyvern. Jednostka regularnie uczestniczyła w regatach. Do dramatycznych wydarzeń doszło u południowych brzegów szwedzkiej Gotlandii. Jednostka zaczęła tonąć. Na sygnał mayday zareagował holenderski jacht Wylde Swan. Jego trzech członków załogi zeszło na pokład tonącej jednostki. Próbowali wypompować wodę. Nagle żaglowiec zaczął szybko tonąć. Dwóm żeglarzom udało się uciec, trzeci, Koen van Gogh, nie zdołał. Wszyscy mieli na sobie kamizelki ratunkowe.
Rekord dotąd niepobity Jeden z najciekawszych wyczynów polskiego żaglowca i dotąd niepobity przez nikogo, został dokonany w 1988 roku. Wówczas to żaglowce popłynęły do Australii, aby uświetnić rocznicę 200-lecia tego kraju. Nasz Dar Młodzieży dokonał brawurowego przepłynięcia pod pełnymi żaglami pod mostem w Sydney. Wyczyn z zapartym tchem oglądało tysiące ludzi. Wydawało się, że nie jest możliwe. Topy masztu w pewnym momencie oddalone były od dolnego przęsła mostu zaledwie o dwa metry. Wyczyn Polaków nagrodzony został powszechnym aplauzem. Obserwowała go m.in. brytyjska para książęca, Karol i Diana. (mdr)
Dar Pomorza i legendy Początek regat to szwedzki pomysł. W 1938 r. odbył się mały zlot na Bałtyku z metą w Sztokholmie. Ta historia łączy się z obecnym zlotem. Wśród żaglowców, które przypłyną do Szczecina, jest Kapitan Borchardt. Jacht nosi imię Karola Olgierda Borchardta, autora „Znaczy kapitan”, najsłynniejszej książki o historii polskich żagli. Poświęcił ją legendarnemu
#9
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Newsroom
#
Najpiękniejsze żaglowce w Szczecinie Na finał regat przypłynie do Szczecina około stu jednostek. W tym te największe klasy A, nieco mniejsze klasy B i jachty klasy C. Będą te współcześnie zbudowane na potrzeby szkół morskich, przepiękne repliki starych jednostek oraz te, które pływały jako towarowe, a gdy skończył się czas żagli, przystosowano je do żeglugi turystycznej.
1.
5.
3.
2.
4.
6.
1. Alexander von Humboldt II -
4. Shabab Oman
Niemiecki żaglowiec zbudowany jako następca Alexandra von Humboldta, słynnego żaglowca szkoleniowego powstałego w 1906 roku. Pierwszy z Humboldtów posiadał charakterystyczne, zielone żagle. Alexander von Humboldt II wykonany został przez Brenn-und Verformtechnik (BVT) w Bremie.
Okręt szkolny omańskiej marynarki wojennej. Drewniana trzymasztowa barkentyna ma powierzchnię ożaglowania 1020 m. Port macierzysty Maskat. To obecnie największy drewniany statek w ciągłej eksploatacji na świecie. Na fokmaszcie podnosi cztery żagle rejowe ozdobione herbem sułtana.
2. Dar Młodzieży
5. Shtandart
Trzymasztowy polski żaglowiec szkolny typu B-95, to następca Lwowa i Daru Pomorza. Zbudowany został w Stoczni Gdańskiej im. Lenina w 1981 r. częściowo za składki społeczne. Uroczyste podniesienie bandery odbyło się 4 lipca 1982 r. Matką chrzestną została żona zasłużonego komendanta „Daru Pomorza” kpt. ż.w. Kazimierza Jurkiewicza - Helena Jurkiewicz. W latach 1987-1988 pod dowództwem kpt. ż.w. Leszka Wiktorowicza okrążył Ziemię drogą wokół przylądka Horn. W 1992 uświetnił 500. rocznicę odkrycia Ameryki rejsem do USA. Przeszkolił 12 024 studentów morskich uczelni z Gdyni i Szczecina, średnich szkół morskich oraz zagranicznych uczelni morskich, m.in. Regional Maritime University w Akrze.
Rosyjska replika fregaty z 1703 r. Obecnie jest okrętem flagowym rosyjskiej floty. Pierwowzór zaprojektowany został przez cara Piotra Wielkiego i zbudowany przy jego udziale. Inicjatorem odbudowy żaglowca i jednocześnie jego pierwszym kapitanem był rosyjski historyk Vladimir Martus. Dzięki pomocy historyka Victora Krajnyukowa udało się zebrać podstawowe informacje na temat konstrukcji i budowy fregaty. Pomimo posiadania jedynie XVIII-wiecznej ryciny, ukazującej Sztandart podczas bitwy, zdecydowano się na budowę repliki. Pierwszy rejs odbył się 24 czerwca 2000 r.
3. Götheborg Replika 18-wiecznej jednostki Szwedzkiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i zarazem największy na świecie drewniany żaglowiec. Oryginalny Götheborg zatonął u wybrzeży Szwecji 12 września 1745, podczas gdy zbliżał się do portu macierzystego po powrocie z podróży do Chin. Wszyscy marynarze przeżyli, ale statek zatonął. Budowa z repliki rozpoczęła się w 1995 roku i trwała 10 lat. Na zewnątrz pozostaje wierny oryginałowi, wnętrze zaś jest bardzo nowoczesne. Statek posiada instalację elektryczną i silniki diesla. Silniki są jednak używane tylko przy wpływaniu do portu, w sytuacjach awaryjnych lub przy niesprzyjających wiatrach. MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
6. Tre Kronor af Stockholm Statek ten jest wzorowany na Gladan, brygu wybudowanym w 1857 jako okręt marynarki ładunkowej. Gladan odbył dwie podróże jako statek dostawczy AF Nordenskiöld oraz wyprawy na Spitsbergen i Grenlandię. Później służył jako okręt szkolny Marynarki Wojennej. Jego czas nadszedł w roku 1924, kiedy zatonął w porcie w Karlskronie.
#10
Więcej informacji znajdziecie w serwisie specjalnym www.mmszczecin.pl/regaty
Newsroom
Foto: Andrzej Szkocki
Ilustracja: Pannatarka
#
Student Akademii Sztuki autorem komiksu Mikołaj Tkacz, student III roku specjalności multimedia na Akademii Sztuki, wydał komiks „Przygody nikogo”. - To mój debiut albumowy, a wcześniej wydawałem swoje prace w dwóch antologiach komiksowych mówi Mikołaj Tkacz. - Przedtem razem z Tiną Siudą, która studiowała ze mną na tej samej specjalności, wydaliśmy komiks historyczny. Scenariusz to była biografia Marii Fiodorowny mieszkającej w Pałacu pod Globusem. Pierwszy autorski album to praca, którą autor zrealizował dla pracowni rysunku. Przez cały czas obserwujemy puste pomieszczenia, czyli szukanie nikogo. Przechodzimy z jednego pomieszczenia do kolejnego, żeby zobaczyć, że w nim również nic nie ma. Prace Mikołaja Tkacza będzie można oglądać jesienią na wystawie w Akademii Sztuki. (mk)
Z kobiecej potrzeby rozmowy Dziewięć szczecinianek, które znają się od lat, ale z powodu tłoku w życiu realnym, przyjaźń pielęgnują głównie korzystając z dobrodziejstw internetu. I tak powstał ten blog - z kobiecej potrzeby rozmowy www.jestsprawablog.com. Rozmawiają codziennie w przerwach między rodziną, pracą, życiem. Nie podają zawodów, bo to nieistotne. Mówią, że ważny jest kontakt, przepływ myśli, zrozumienie choćby z półsłówek. Na blogu piszą o wszystkim, co je porusza, czego doświadczają, ale bez zadęcia. O remontach, wychowaniu, gotowaniu, mężczyznach i seksie, książkach, filmach, obawach, zachwytach. Najwięcej tekstów mają w dziale „Myślimy” - jak podkreślają, nieprzypadkowo. Zawsze z sarkazmem i ironią, czasem ze wzruszeniem. Wpisom towarzyszą autorskie zdjęcia i świeżo pozyskana do współpracy szczecińska graficzka Pannatarka. W ciągu trzech pierwszych dni stuknęło im kilkuset fanów na Facebooku. Jedna z odpowiedzi w ich podziękowaniu za dobre przyjęcie brzmiała: nie spieprzcie tego! Mówią, że nie zamierzają. (red) R E K L A M A
Newsroom
Foto: Archiwum
#
Big Fat Mama i trochę kremu
Formacja istnieje od ponad 10 lat. Do tej pory znana była głównie ze swojej bogatej aktywności koncertowej. Przemierzyła setki tysięcy kilometrów, występując na scenach wszelkich możliwych kategorii - od wiejskiej remizy po wielkie, europejskie festiwale. Doświadczenia z podróży, poznani ludzie i obyczaje miały wpływ na muzykę zespołu i zainspirowały ich do wydania w maju 2013 roku pierwszej oficjalnej płyty. (mk)
Foto: Sebastian Wołosz
Zespół Big Fat Mama zaprezentował właśnie premierowy teledysk „Krem do paznokci”. To klip z niedawno wydanej płyty „Music For Your Grandma”.
Miasto jako plan filmowy
Foto: Materiały własne
Przez cały miniony miesiąc w naszym mieście kręcono film „Słowo” w reżyserii Anny Kazejak.
Moda męskim okiem W szczecińskiej blogosferze pojawiło się kolejne miejsce, które warto odwiedzać. Jego autor, Patryk Stempniak (na zdjęciu), to 18-letni szczecinianin. Wcześniej prowadził bloga „Moda na Szczecin”, w którym opisywał ciekawe miejsca, ludzi i eventy rodem z naszego miasta. - Zawsze interesowałem się modą, chciałem zostać modelem, ale okazało się, że nie najlepiej się do tego nadaję - mówi Patryk. Nie chcę się jednak z tego powodu rozstawać z modą, wiążę z nią swoją przyszłość. Pomyślałem, że blog o modzie będzie dobrym początkiem. Na blogu patrykstempniak.blogspot.com znajdziemy relacje z ciekawych, modowych wydarzeń (np. Berlin Fashion Week 2013), najnowsze trendy, a także męskie stylizacje. - Prezentuję modę męską z mojego punktu widzenia - dodaje. - Na pewno będzie ciekawie, inspirująco i oczywiście modnie. (ta)
Film będzie opowiadać o nastoletniej miłości dwojga głównych bohaterów - Lili i Janka. Lila pod pozorem grzecznej dziewczynki skrywa swoją drugą twarz. Chce jasnych kryteriów, chce nagrody za dobro i kary za zło. Janek będzie musiał więc zapłacić wysoką cenę za niewinny błąd - pocałunek z inną dziewczyną. Oboje nie spodziewają się jednak, że konsekwencje ich czynów mogą rzutować na całe ich życie. Anna Kazejak jest laureatką wielu nagród filmowych, a serca widzów podbiła m.in. filmem „Skrzydlate Świnie” i serialem HBO „Bez tajemnic”. W filmie wystąpią Magdalena Popławska, Andrzej Chyra, Dawid Ogrodnik, Bartłomiej Topa oraz Jowita Budnik. Ponadto w filmie wystąpi blisko tysiąc statystów ze Szczecina. Sceny kręcone były m.in. na Bezrzeczu, w Centrum Kształcenia Sportowego przy ul. Rydla, przy ul. Bożeny, niedaleko Galaxy oraz w Czarnej Łące. - Akcję filmu umiejscowiliśmy w Szczecinie, który jest lokacją najodpowiedniejszą kulturowo i scenograficznie - mówi Łukasz Dzięcioł z Opus Film, producent filmu. Dodatkowym atutem tego miasta jest to, że w najnowszej historii polskiej kinematografii Szczecin nie był zbyt często prezentowany na ekranie, a przez to stanowi oryginalną propozycję dla potencjalnego widza. Chcemy nie tylko opowiedzieć ciekawą historię młodych ludzi, ale też pokazać Szczecin, tak żeby miasto w filmie nie było bezimienne. Premierę filmu zaplanowano na luty przyszłego roku w Berlinie. W Polsce widzowie będą go mogli zobaczyć kilka miesięcy później. (ta)
#13
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Newsroom
Foto: redroom.pl, Dress: Katarzyna Hubińska, Hair: Marek Marosz, Make-up: MarGo Wizaż
#
Nowa kolekcja ślubnych fascynatorów Magdalena Zgórska, właścicielka pracowni Expose Akcesoria, przygotowała kolejną niespodziankę dla miłośniczek pięknych ozdób. Stworzyła kolekcję Bridal 2013. - Zainspirowały mnie lata 20. i 30. oraz glamour i blask rodem z filmu „Wielki Gatsby” - zdradza Magdalena Zgórska. - W kolekcji zobaczymy więc ociekające cyrkoniami opaski, pełne woalki i ogromne kwiaty. Sesja zdjęciowa powstała przy współpracy ze szczecińskimi artystami i ukazuje wizję retro panny młodej. Kolekcję uzupełniły suknie od projektantki Katarzyny Hubińskiej oraz perfekcyjnie dobrany makijaż i fryzura. - Nowa seria jest ofertą limitowaną i dostępną tylko do wyczerpania zapasów - mówi Magdalena Zgórska. - Jest absolutnie wyjątkowa i ponadczasowa. Dostępna na: www.exposeakcesoria.pl. (ta)
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
#14
Newsroom
#
Magiczna szczotka wreszcie w Szczecinie Wyobraź sobie szczotkę, którą dokładnie myjesz, a jednocześnie masujesz i pielęgnujesz skórę głowy i włosy, już podczas ich mycia. Brzmi jak bajka? Nic bardziej mylnego! Takie cudo istnieje i wreszcie mogą cieszyć się nim szczecinianki. Szczotkę Scalp Brush znajdziesz w salonie fryzjerskim Sam Sebastian Style. Szczotek Scalp Brush używają m.in. Eva Herzigova, Naomi Campbell, a także modelki na pokazach Soni Rykiel, Karla Lagerfelda czy Jean Paul Gultiera. Od niedawna niezwykłych szczotek Scalp Brush używa także znany szczeciński fryzjer Sebastian Zając. Na czym polega jej magia? Została stworzo-
na w Japonii według zaawansowanej technologii. Wykonano ją z wytrzymałej, nylonowej szczeciny i polimerowych włókien. Wygodna rękojeść sprawia, że rozczesywanie włosów szczotką jest nie tylko łatwe i przyjemne, ale i wygodne. Co ciekawe, szczotki używamy już pod prysznicem, na mokro podczas mycia głowy. Szczotki Scalp Brush można też w łatwy sposób używać do codziennego układania włosów zapewniając im większą objętość, gładkość, blask i lekkość. (ta) R E K L A M A
Newsroom
#
Sportowy fenomen
Przeciętny człowiek potrzebuje dwóch sezonów, żeby pływać na kite’cie lub wake’u. Miron już po dwóch miesiącach wykonuje kaskaderskie ewolucje. Jego życie to wyzwania, wbrew zasadom grawitacji i wszelkim regułom. Śpiewa, fotografuje, wychowuje córkę i zdobywa szczyty ludzkich możliwości. Przed nim skok po rekord świata - potrójne salto na wakeboardzie. Będzie pierwszym człowiekiem, który tego dokona. Bo dokona! Autor: Joanna Skrzyniarz / Re’FORM Studio Czy ktoś się jeszcze dziwi, że ten facet planuje wykręcić potrójne salto, tym razem jako pierwszy człowiek na świecie. Chyba nie. Podejście do DirtFlipa, bo ewolucja ma już swoją nazwę, odbędzie się w sierpniu. Na razie trenuje na zbudowanej przez siebie skoczni i poszukuje sponsorów. – Pragnę się rozwijać, pragnę pokonywać bariery, które wydają się nie do pokonania, otwierać nowe rozdziały w sportach ekstremalnych, ale naprawdę ciężko się z tego utrzymać… Potrzebuję finansowego wsparcia. – kwituje.
Dechy i koła, to moje ulubione zabawki – mówi Mirek Tymoszewicz, znany jako DirtMiron. Sportowiec ekstremalny. Wiek 31 lat. Znaki szczególne - irokez i wielka odwaga. Nie jest pozerem. On po prostu robi to, co daje mu spełnienie i szczęście. W środowisku ma tzw. szacun. Zaczynał od rolek, które dostał od rodziców na urodziny. Wytrzymały rok… Następny był już model do jazdy agresywnej. Na nich wykonał swoją pierwszą ewolucję - salto na rampie w parku przy MTS i tu rozpoczęła się jego kaskaderska kariera.
Życie…
Koła!
Cztery złamania i wstrząśnienia mózgu. Tych ostatnich było więKolejne sporty to był efekt domina. cej. – Rodzina bardzo to przeżywa, Był maluchem, kiedy zobaczył na dlatego nie dowiaduje się o wszystpodwórku przy al. Wojska Polskiekich urazach, ale kolegom się podogo zaparkowany motor. - Pamięba – śmieje się Miron. W garniturze tam jak mi serce biło, kiedy z okna za biurkiem się nie odnajdzie. Pokuchni zobaczyłem zielonego Simtrzebuje adrenaliny. Ale nie można sona z podniesionym tyłem. Byłem Motto: „Być może moje marzenia mnie zabiją, o nim powiedzieć brutal, czy zazahipnotyzowany… – wspomina rzucić brak wrażliwości. Ten facet ale bez nich już na starcie jestem martwy.” Miron. Tata szybko zauważył fakocha fotografię, relaksuje się przy scynację syna do dwóch kółek i na zdjęciach makro, najlepiej kwiatków na łące. Ale najbardziej imieniny wyciągnął z piwnicy „komara”. – Miałem 14 lat, na świecie kocha swoja córę Nataszę! – Córka jest dla mnie kreszową wiatrówkę i długie włosy. Jeździłem tylko wokół wszystkim – mówi. Czy pójdzie w ślady taty? – Chciałbym, domu, bo byłem za mały. To był cudowny dzień! – dodaje. żeby tańczyła, choć pierwszy sezon snowboardowy mamy Jeszcze przed egzaminami do liceum dostał motor Hondę już za sobą – dodaje Miron, który sam jest instruktorem MTX 80, modeli zbliżony do wymarzonego enduro. Miał go i prowadzi szkołę nauki jazdy na snowboardzie, kitesurfingu dostać po egzaminach, ale ubłagał tatę. Na zrozumienie rodzii wakeboardzie. Do treningów podchodzi z wielkim zaangany zawsze mógł liczyć. Zaraz potem złamał nogę na rolkach, żowaniem – Podnoszę ludziom samoocenę, bo pozwalam im ale po 3 dniach zasuwał w gipsie na swojej Hondzie, nie moodczuwać dumę z samych siebie. Mam z tego radochę – kogła przecież stać w garażu. Aż na jednej z lekcji języka polmentuje kaskader. skiego w pierwszej klasie liceum rozrysował swój cel – salto
Plany!
w tył na motorze. Wtedy jeszcze nikt na świecie tego nie robił, ale wyobraźnia Mirona już pracowała ekstremalnie. – Po 10 latach zrealizowałem swój cel, a kartkę z zeszytu mam do dziś – komentuje.
Marzy o nowej dyscyplinie sportowej - wingsuit. Chce przywdziać specjalny kombinezon ze skrzydłami, wyskoczyć z samolotu i szybować. Właśnie rozpoczął swoją przygodę z muzyką. Został wokalistą zespołu hardcore punk, próby trwają. W międzyczasie wykona kilka szalonych ewolucji na motocyklu supermoto i salto na quadzie, rowerze, skoczy na kitcie przez molo w Kołobrzegu i pojeździ na dwóch kołach autem. Na razie całą swą uwagę skupił na nadchodzącym wyzwaniu, czyli DirtFlipie. - Jestem w stanie zrobić wszystko, czego tylko pragnę w życiu! Bo chcieć, znaczy móc – podsumowuje Miron.
Dechy! Narty? Tylko przez chwilę… Jak zobaczył snowboard, od razu je odstawił. Windsurfing? Od dziecka pływał nad Miedwiem, bo tata też był zapaleńcem sportowym. Kitesurfing, dość późno, bo w wieku 23 lat, ale co z tego. Po 3 sezonach latania skoczył z molo w Międzyzdrojach, a dwa tygodnie później wykonał swój spektakularny skok z Trasy Zamkowej w Szczecinie. Wakeboard? Naturalnie! To jego drugi sezon na wake’u. Tylko, że jeszcze pod koniec pierwszego wykonał podwójne salto i to jako pierwszy Polak! MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Film z potrójnego salta będzie można oglądnąć na mmszczecin.pl/trendy
#16
Felieton
#
Paweł Krzych: Szczecin okiem blogera
rzeć kalendarz wydarzeń (dostępny na wielu stronach internetowych) lub chociażby poczytać jedną z drukowanych gazetek informacyjnych.
Foto: Andrzej Szkocki
Takie sytuacje można mnożyć. Wykażmy jednak trochę inicjatywy, pokażmy innym, gdzie można dowiadywać się o ciekawych imprezach, a sami - nim zaczniemy narzekać sprawdźmy, co naprawdę dzieje się w naszym mieście.
Paweł Krzych - autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www.szczecinblog.pl oraz strony na FB Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży.
A w sierpniu będzie działo się całkiem sporo. O samym finale regat The Tall Ships’ Races 2013 nie trzeba za dużo pisać. Ponad 100 żaglowców, niesamowity morski klimat, koncerty gwiazd muzyki rozrywkowej (w tym Nelly Furtado), szanty, folk, innymi słowy wielkie święto. Dodatkowo w czasie zlotu żaglowców odbywać się będzie wiele imprez towarzyszących. W końcu ruszy TRAFO Trafostacja Sztuki, która mieści się przy ulicy św. Ducha w odrestaurowanej transformatorowni. Będzie to miejsce spotkań ludzi kultury, a także nowe centrum sztuki współczesnej.
W Szczecinie nic się nie dzieje, jaki tu spokój...
Na samym początku sierpnia odbędzie się również dziewiąta odsłona festiwalu inSPIRACJE. Tym razem motywem przewodnim będzie sztuka związana z hasłem Genesis. Jak piszą organizatorzy „w tym roku artyści zmierzą się z wieloznacznością słowa stworzenie, która przypomina walkę rozumu z duchowością, osiągnięciami nauki z tradycją wierzeń”.
Założę się, że wielu z nas słyszało od innych osób, że w Szczecinie nic się nie dzieje. Mało tu wydarzeń kulturalnych, koncertów, a także imprez sportowych. Cały czas porównujemy Szczecin do miast, gdzie organizowane są koncerty światowych gwiazd lub festiwale znane na całą Polskę i nie tylko. Czy rzeczywiście tak jest, że w naszym mieście jest „posucha rozrywkowa”? Sierpniowy felieton chciałbym poświęcić właśnie na takie rozważania.
Tydzień później, bo w dniach 9-10 sierpnia Wały Chrobrego znowu staną się centrum wydarzeń. Odbędzie się tam Festiwal Ogni Sztucznych Pyromagic. Będzie to już szósta edycja tej imprezy, tym razem pokazy fajerwerków będą prezentowane przez grupy z Europy, a dokładnie z Francji, Austrii i Polski. W ten weekend odbędzie się również impreza muzyczna Szczecin Music Live oraz zawody strażaków Szczecin Firefighter Challenge.
Na chwilę cofnijmy się do 2010 roku. Wtedy to dr Marika Pirveli z Uniwersytetu Szczecińskiego przeprowadziła badania porównujące Szczecin i Poznań. Ich wyniki są dość zaskakujące, bowiem okazuje się, że w Szczecinie jest wyższa statystyka imprez, niż w Poznaniu. To dlaczego szczecinianie narzekają? Tak bardzo lubią to robić, a może po prostu mają małą wiedzę o wydarzeniach?
Sierpień to również sportowe wydarzenia: Półmaraton Gryfa oraz rajd samochodowy Baja Poland. Moją wyliczankę mógłbym jeszcze kontynuować, ale na koniec chciałbym specjalnie wyróżnić jeszcze dwa wydarzenia. Wydarzenia filmowe. Co wtorek w kinie Szczecińskiego Inkubatora Kultury odbywają się spotkania miłośników filmu OFFilm. Bilety na seanse kosztują tylko 6 zł, a można tam obejrzeć filmy niezależnych twórców. Bardzo miła odmiana od filmów serwowanych przez multipleksy. Polecam każdemu, chociażby dla spróbowania.
Jedno i drugie. Badania jednoznacznie pokazują, że w Poznaniu więcej osób wie o planowanych wydarzeniach i więcej osób bierze w nich udział. W Szczecinie sporo osób czeka, aż poda im się na tacy, że na miejscu dzieje się coś ciekawego. Na swoim blogu spotkałem się z komentarzami internautów, którzy byli zaskoczeni, że na Jasnych Błoniach odbywało się puszczanie lampionów (nic o tym nie wiedzieli, a z chęcią wzięliby udział). Jedna znajoma z kolei z sentymentem wspominała kino pod chmurką na Zamku, które według niej NIE jest organizowane w Szczecinie od wielu lat. A wystarczyło wejść na chwilę w internet, przej-
Drugie wydarzenie filmowe jest również cykliczne. W każdy wtorek i czwartek od godziny 22 na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich odbywają się seanse kina plenerowego, albo jak kto woli - kina pod chmurką. Wejście jest darmowe, przed każdym pełnometrażowym filmem pokazywany jest krótki film animowany. W sierpniu będziemy mieli okazję obejrzeć: Gadjo Dilo, Miruna, Skok Henry’ego, Bliscy nieznajomi, Kiedy Harry poznał Sally.
#17
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Showroom
#
Elegancko i wygodnie
Walizka czerwona na kółkach, SAMSONITE, cena: 1199 zł Walizka na kółkach z kwiatowym wzorek, SAMSONITE, cena: 849 zł
Ale koniecznie z modnym bagażem! Do wyboru mamy walizki, torby i kosmetyczki. Pomieścimy w nich wszystkie najpotrzebniejsze podczas urlopu ubrania, buty, kosmetyki i pamiątki przywiezione z wyprawy. W podróży zawsze sprawdzi się elegancka czerń, odważni powinni postawić na elektryzującą czerwień. Czarna torba podróżna, WITTCHEN, cena: 1799 zł Kuferek na kosmetyki, WITTCHEN, cena: 239 zł
Damska torba podróżna, WITTCHEN, cena: 1399 zł Etui na okulary, WITTCHEN, cena: 219 zł
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
#18
Dzika podróż
Kapelusz, HOUSE, cena: 39,99 zł
Urlop to czas odpoczynku, swobody, poznawania nowych ludzi i odkrywania nowych miejsc. Nie ma tu miejsca na nudę. Odważ się spróbować drapieżnych wzorów. Imitacje wężowej skóry i cętki na spodniach czy butach są teraz szalenie modne. Jeśli boisz się pstrokatego total look’u, połącz zwierzęce printy z beżem i złotem.
Koszulka, MOHITO, cena: 59,99 zł
Kurtka, SINSAY, cena: 79,99 zł Portfel, HOUSE, cena: 39,99 zł Tenisówki, H&M, cena: 59,90 zł
Szal, RESERVED, cena: 39,99 Szorty, RESERVED, cena: 69,99 zł
#19
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Moda
#
10
9 2
7
8 1
Foto: Andrzej Szkocki
3
4
6
Moja szafa Miejsce powstało jakieś 20 lat temu w dawnym pokoju, w którym Małgorzata Jacyna-Witt jeszcze jako Małgosia miała swój panieński kąt. - Stąd ten sentyment do garderoby - tłumaczy szczecińska polityk, ale też podkreśla, że broni tego miejsca przed ciekawskimi z całej siły. - Nie pozwalam tu wejść ani mężowi, ani nawet wnukowi. Ale nam się udało. Oto szafa Małgorzaty Jacyny-Witt: 1. Ulubiona sukienka firmy Simple. Ulubiona, bo kobieca, lekko rozkloszowana dołem. 2. Letnia sukienka na niezobowiązujące wyjścia. Także z firmy Simple - w ulubionych kolorach: czarnym, szarym i białym). 3. Sukienka balowa kupiona specjalnie na pierwszy bal charytatywny PŻM. - Chciałam właśnie mieć taką - podkreśla Małgorzata Jacyna-Witt - bo przynajmniej raz chciałam się poczuć jak księżniczka. Moja mama, jak byłam małą dziewczynką, nigdy nie ubierała mnie
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
5
w koronki. Zawsze byłam przebrana albo za kaczuszkę albo za biedronkę, a ja, jak każda dziewczynka, chciałam być księżniczką. 4. Buty kupione podczas jednego z wyjazdów do Hiszpanii. - Zupełnie niepraktyczne - mówi ich właścicielka. - Ale piękne. Kosztowały około 100 euro. 5. Buty sprzed 20 lat. Także przywiezione z Hiszpanii. Dawno nienoszone, teraz „robią” w garderobie za „dzieło sztuki”. - Bo są z idealnej skórki i mają fantazyjny obcas. 6. Buty z Berlina na bardzo dużym obcasie, który od wewnętrznej strony wyłożony jest lusterkiem. Kupione w butiku Stefanel. Właścicielka wkłada je okazjonalnie, najczęściej wtedy, kiedy chce zrobić wrażenie na mężczyznach. 7. Słynny szalik Pogoni. Małgorzata Jacyna -Witt dostała go od piłkarzy i użyła na jednej z sesji rady miasta, kiedy radni rozmawiali o klubie.
#20
Małgorzata Jacyna-Witt Od dwóch lat niezależna radna Rady Miasta w Szczecinie. Wcześniej w Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego. Miłośniczka gry w golfa (związana z klubem w Binowie), jazdy na rowerze, joggingu i fitness. Mąż Marek, przedsiębiorca, ale także golfista. Syn Łukasz i 6-letni wnuk (też już gra w golfa). 8. Włoskie futro z norek. Właścicielka nosi je rzadko, bo kiedyś jedna z koleżanek zwróciła jej uwagę, że jako radnej nie wypada jej na co dzień nosić żadnych futer. - Ale to był prezent od męża - broni się pani Małgosia. 9. Garnitur - sentymentalny. Małgorzata Jacyna-Witt kupiła go specjalnie na wyjazd do Warszawy na zaprzysiężenie Teresy Lubińskiej na ministra finansów. 10. Torba na krótkie - dwutrzydniowe wyjazdy na golfa. Obok torba na fitness.
www.mmszczecin.pl/trendy
Bilety do wygrania!
Moda
#
Natura jest najważniejsza Szczecinianka Monika Dłużyk-Marciniak z pracowni florystycznej „Pod żółtą różą” przygotowuje nietypowe sesje zdjęciowe. Piękne modelki pozują na nich w otoczeniu finezyjnie ułożonych roślin. Na fotografiach główną rolę odgrywają kwiaty, liście i gałęzie. Autor: Paulina Targaszewska / Foto: Sławomir Trojanowski - Studio Este i Jacek Kacprzak - Studio na Piętrze
- To novum w krajobrazie szczecińskiego designu - mówi Monika Dłużyk-Marciniak. - Tego rodzaju stylizacje są nową formą artystycznej wypowiedzi, która zdobywa na świecie, nie tylko florystycznym, coraz większe grono wielbicieli. W zależności od pomysłu odnoszą się od nowoczesnego, drapieżnego designu, poprzez symboliczne odwołania malarskie, nawet po bajkową wyobraźnię. Motywem przewodnim są kwiaty, bo to nimi zajmuję się na co dzień. Zdjęcia wykonują Sławek Trojanowski ze Studia Este i Jacek Kacprzak ze Studia na Piętrze. Autorka współpracuje także z wizażystką Lilią Nogal ze Studia Mistrzów ETE. Przygotowania do sesji zdjęciowych i gotowe fotografie można oglądać na www.blog.podzoltaroza.pl. - Blog powstał dwa lata temu - mówi florystka. - Kwiaty to materiał kapryśny, ulotny. A przecież tyle bukietów, ślubnych dekoracji, kompozycji, najróżniejszych dziwnych florystycznych pomysłów najpierw powstało w mojej wyobraźni, a potem zostało zrealizowanych. Chciałam, by pozostał po nich jakiś ślad. Dzięki temu ja mam swój twórczy pamiętnik, a klienci wgląd w to, co potrafię uczynić za pomocą roślin. Blog pokazuje ponadto pracę florysty „od podszewki”, znajdziemy też na nim tematy społeczne, zapiski dotyczące życia codziennego. - Blog łączy moje dwie pasje: pisanie, a wła-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
#22
ściwie opowiadanie o świecie i florystykę - podsumowuje autorka. Monika Dłużyk-Marciniak z wykształcenia jest bowiem poloniską. Zawsze kochała jednak sztukę ludową, rękodzieło i marzyła o własnej galerii. Kiedy blisko 20 lat temu nadarzyła się okazja wynajęcia małej kwiaciarni, postanowiła spróbować. - Okazało się, że kwiaty to moje przeznaczenie, że umiem z ich pomocą oddawać emocje, tworzyć klimaty, opowiadać historie. Może nawet lepiej niż z pomocą słów mówi pani Monika. Jako jedyna szczecińska florystka współpracuje z czasopismem „Florum”, gdzie jej prace przedstawiane są wśród najlepszych zagranicznych i polskich florystów. Zorganizowała też kilka wystaw, a w trakcie ubiegłorocznej imprezy „Pamiętajcie o ogrodach” podbiła serca odwiedzających kreacjami z kwiatów i roślin. - Wszystkie nasze sesje to wyraz pasji osób w nie zaangażowanych - mówi. - Inspiracje były bardzo różne. Ciekawa uroda znanej mi dziewczyny, jakiś przedmiot lub obraz. Czasami była to po prostu chęć opowiedzenia jakiejś historii, tak jak w przypadku „Jesieni z irokezem”, w której koniecznie chciałam pokazać piękną jesienną dziewczynę, trochę drapieżną, a trochę „glamour” na tle odrapanych murów robotniczych dzielnic Szczecina.
Rozmowa miesiąca
#
W Szczecinie spełniam marzenie
Marek Niedźwiecki, dziennikarz muzyczny radiowej Trójki, twórca Listy Przebojów Programu III zdradza nam, jak brzmi jego „drugie i trzecie imię”. Rozmawiamy także o jazzie, Australii, podróżach i powodach jego najbliższej wizyty w naszym mieście. Autor: Małgorzata Klimczak / Foto: Dariusz Kawka / Archiwum prywatne - 5 sierpnia przyjeżdża Pan do Szczecina na specjalne wydanie Markomanii i koncert Kari Bremnes w ramach projektu „ Jazzmania z Nordea”. To miłość do muzyki i podróży przywiodą Pana tutaj? - Sylwester Ostrowski ze Szecińskiej Orkiestry Jazzowej zaprosił na koncert kogoś, kogo ja sam chciałbym zaprosić. Odkąd kilkanaście lat temu spotkałem się z Kari Bremnes, marzyłem, żeby taki koncert się odbył. A fakt, że to wydarzenie może się odbyć dla słuchaczy, którzy są świadomi swojego wyboru, to najlepsze co mogło się zdarzyć. Bilety rozdaję w swoich audycjach na antenie Trójki i zainteresowanie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Piszą do mnie ludzie, którzy dokładnie wiedzą co to za artystka i cenią ją. - Co wyjątkowego jest w Kari Bremnes? - Podczas jej pierwszego pobytu w Polsce, w roku 2001, promotorzy koncertu poprosili mnie, żebym zrobił z nią wywiad i wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Od tamtej pory jestem jej fanem. Kiedy Sylwester zapytał mnie, kto mógłby być artystą, którego chciałbym zaprosić, pierwsze nazwisko to była Melody Gardot, ale ona występowała w Warszawie i w Gdańsku, więc drugie nazwisko, które mi przyszło do głowy, to Kari Bremnes. Pomyślałem jednak, że to marzenie ściętej głowy. Ale okazało się, że Sylwester stanął na głowie i ten koncert będzie. To będzie naprawdę duże wydarzenie. - Czyli Sylwester Ostrowski spełnił pana marzenie? - Można powiedzieć, że tak. - W jaki sposób zaczęliście się przyjaźnić? - Sylwester kilkakrotnie starał się nawiązać z nami współpracę. Zakolegował się z Zosią Sylwin od naszych trójkowych koncertów. Jak już przyjechał i przywiózł swoje płyty, posłuchałem i stwierdziłem, że robi kawał dobrej roboty. Sam też koncertował w naszym radiu, w studiu im. Agnieszki Osieckiej, ale to jest pierwszy projekt, który robimy razem. Wiem, że szykuje także koncert Anny Marii Jopek w Szczecinie. Nasz projekt to pierwszy krok do tego, żebym częściej zaczął przyjeżdżać do Szczecina. Po raz pierwszy przyjechałem tu 20 lat temu poprowadzić koncert z gwiazdami lat 70., takimi jak Suzie Quarto, Smokie.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
- Na stadionie Pogoni? - Tak. Byłem wtedy tuż po powrocie z USA, gdzie słuchałem Harry Cornicka jr czy The Cure i tutaj nagle wpadłem w pętlę czasu, bo zobaczyłem wykonawców sprzed wielu lat. Nie wszyscy dali radę na scenie, ale przeżycie było niesamowite. Potem bardzo długo nie pojawiałem się w Szczecinie, ale teraz wracam. - Ale przecież sporo jeździ Pan po Polsce. -Tak, ale spotykam się głównie ze słuchaczami czy czytelnikami, bo wydałem książkę „Nie wierzę w życie pozaradiowe”. Jest duże ciśnienie, żebym napisał następną, ale ja się do tego specjalnie nie garnę. To nie jest moje środowisko. Dobrze czuję się tylko w radiu. Jeśli jest potrzeba, żeby spotkać się ze słuchaczami czy czytelnikami książek o muzyce, to ja bardzo chętnie. Na nieszczęście Szczecin jest na końcu Polski, ale teraz wiele się zmieniło i to już nie jest tak daleko, jak kiedyś. - Nie garnie się Pan do pisania, ale jest przecież blog Marka Niedźwieckiego. - To jest taki trochę pamiętnik. Zacząłem go pisać, kiedy straciłem radio i przez moment byłem „bezradiowy”. Pomyślałem, że to jest pomysł, by przytrzymać słuchaczy przy stronie internetowej i to trwa już sześć lat. To było kiedy odszedłem z Trójki, a jeszcze nie byłem w Złotych Przebojach. Pojechałem do Australii i pomyślałem, że mogę się pochwalić, że jestem w fajnych miejscach. Potem weszło mi w krew. To jest fajne, ale duże wyzwanie. Żeby pisać trzy razy w tygodniu, trzeba to lubić. Mam trochę zdjęć, którymi mogę się pochwalić, a do tego ciągle wyjeżdżam do Australii albo na Korsykę i dochodzą nowe. To mnie dopinguje, żeby pisać. Poza tym od 1975 roku piszę co tydzień swoją prywatną listę przebojów. Taka zabawa. Natomiast książka to jest duże wyzwanie. Nie jestem autorem, mam styl wypowiedzi raczej skrótowy. Dla mnie napisać 200 stron to jest dużo. Zamówienia dotyczą Australii. Pierwsza książka też miała być o Australii, dlatego dałem się namówić. Kiedy zacząłem wysyłać pierwsze teksty, wydawca powiedział: panie Marku, Australia poczeka, a napisze pan o sobie, bo to ciekawsze. Australia jest gdzieś w tyle mojej głowy. Jest naprawdę piękna. Zdaję sobie sprawę, że 90 procent naszego
#28
#29
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
społeczeństwa nigdy do Australii nie poleci, więc jeśli mogę się z innymi podzielić wrażeniami, to chętnie. - Dlaczego to dla Pana taki wyjątkowy kraj?
Dobrze czuję się tylko w radiu. Jeśli jest potrzeba, żeby spotkać się ze słuchaczami czy czytelnikami książek o muzyce, to ja bardzo chętnie. Na nieszczęście Szczecin jest na końcu Polski, ale teraz wiele się zmieniło i to już nie jest tak daleko, jak kiedyś.
- Przypadkiem. Tak jak wszystko w moim życiu, przypadkiem. Poleciałem tam pierwszy raz w styczniu 1995 roku i od tej pory byłem tam 11 razy. Spędziłem w sumie rok, bo tam się lata na 4-6 tygodni. Na mniej nie ma sensu. Pierwszy wyjazd był przypadkiem, ponieważ wyjechała tam koleżanka z Trójki i zaprosiła mnie na miesiąc. Powiedziała: będziesz w czterech miastach - Perth, Adelajdzie, Melbourne i Sydney, i w każdym z nich będziesz mieszkał u jakiejś rodziny. My ci opłacimy samolot, a w zamian za to zrobisz spotkania z Polonią. To był jeszcze czas przedinternetowy, Australia była na końcu świata i ja byłem takim kawałkiem Polski, który do nich przyleciał. Większość to byli emigranci z wczesnych lat 80. Wiedzieli kim jestem, wiedzieli o Liście Przebojów, więc było sentymentalnie. Chciałem grać dla nich piosenki, a oni mówili do mnie: niech pan nie gra, niech pan mówi co słychać. No i wpadłem. Tak mi się spodobało, poznałem takich ludzi, że oni mi potem pisali, że jadą na wakacje na Tasmanię czy do Nowej Zelandii i ja załapywałem się z nimi. Dolatywałem i jechaliśmy razem. Jest jeszcze parę rzeczy, których tam nie widziałem, ale ikony przyrody i natury widziałem i sfotografowałem. - Robi Pan mnóstwo rzeczy w radiu, ale jest kojarzony głównie z Listą Przebojów Programu III. Czym ona dla Pana jest?
- Kulą u nogi. Ale tak poważnie jest moim drugim imieniem. To jest tak, jak z zespołami, które się rozpadają, ale nazwa zostaje i nie można się z nią rozstać. Nie mogę się rozstać z Listą. Już powinienem to zrobić, bo większość muzyki to już nie są moje klimaty. Słuchacze wybierają, nie ja. Czasami im sugeruję coś fajnego, ale to na ogół nie załapuje się nawet do poczekalni. Ale Lista jest audycją usługową, którą robię od ponad 30 lat i robię ją nadal z radością. To nie jest tak, że przychodzę w piątek do radia i myślę sobie: jeszcze trzy godziny muszę tu siedzieć. To jest tak, że zaczyna się Lista, słyszę singiel „The Look of Love” ABC i czuję się tak, jakbym napił się kawy albo mocnej herbaty. Te trzy godziny mijają jak jedna chwila. Wymyśliłem tę Listę, jestem jej autorem. Nie pracowałem jeszcze wtedy w Trójce, przyszedłem tutaj na kontrakt. Andrzej Turski, który był szefem w 1982 roku, powiedział: jest do zrobienia lista przebojów, a to, co będzie się w niej działo, ty musisz wymyślić. Wymyśliłem. Była pierwsza dwudziestka, poczekalnia. Zrobiłem już to, co powinienem był zrobić. Lista jest fantastyczną przygodą. Prowadziłem ją z Sydney, z wielu miejsc w Polsce, ale przede wszystkim ze studia na Myśliwieckiej. Te wszystkie wyjazdy są
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
po to, żeby słuchacze mogli zobaczyć, jak to wygląda i jak to się dzieje na antenie. Ponad 1640 wydań, z czego ja poprowadziłem 1200. Teraz to powinien robić młody człowiek, pełen energii. - Zaczynał Pan w latach 80., kiedy była cenzura i różne rzeczy trzeba było przemycać na antenie. Pamięta Pan coś szczególnego?
- Powiedziałbym, że zaczynałem w koszmarnych czasach. To był jednak stan wojenny i wiele osób mnie pytało, czy nie czuję się kolaborantem reżimowym. Miałem wtedy 28 lat i to był dla mnie ostatni dzwonek. Nie zastanawiałem się. Patrzyłem, że tu pracuje Kaczkowski, Mann, Monika Olejnik. Wskoczyłem do tego pociągu i nigdy nie żałowałem. A jeśli chodzi o ciekawe czasy, to my niewiele robiliśmy, bo dostawaliśmy gotowy produkt, płytę nagraną przez jakiś zespół w studiu radiowym. To oni mieli problem, żeby to nagrać i wtedy cenzura ingerowała, natomiast u nas już nie. Ja wprawdzie chodziłem z okładką płyty do pani cenzorki, która siedziała na piętrze, ale głównie rozmawialiśmy o Indiach, a nie o audycji, bo ona widziała tytuł Lista Przebojów i wpisywała to w ciemno. Zdarzały się różne wpadki. Historia z Maanamem, kiedy miałem na Liście trzy piosenki Maanamu i dostałem telefon, że nie gramy Maanamu, bo nie chcieli wystąpić dla przyjaciół ze Związku Radzieckiego w Sali Kongresowej. Wyciąłem werble z „To tylko tango” i kiedy był Maanam, dawałem sygnał, żeby puścić te werble. A słuchacze zorientowali się, że coś się stało. Była sytuacja z Lady Pank, że piosenka „Mniej niż zero” jest o Przemyku, ale przecież to nie ja miałem się tłumaczyć, tylko autorzy. Dotarłem w 1989 roku do materiału Służby Bezpieczeństwa, gdzie było napisane „spowodować metodami operacyjnymi, żeby piosenka spadła z listy”. Dziennikarz napisał: i spadła. A ja powiedziałem na antenie, że to normalne, że w końcu spadła, bo żadna piosenka nie była 30. lat na Liście. Spadała w naturalny sposób. - Muzycy przynosili płyty, wielu z nich zadebiutowało na antenie dzięki Panu. W pewnym sensie decydował Pan o losie tych ludzi. - Chyba umarłbym ze stresu, gdybym myślał o tym w taki sposób. Nigdy nie czułem się ważnym panem od muzyki, kimś kto może wylansować albo przekreślić. Robiliśmy to zespołowo. Autorskie audycje są inne i sam decyduję, co w nich gram. Jeżeli kogoś wyróżniam, to jest to moja sprawa. Nieskromnie powiem, że udało się parę rzeczy zrobić przez ponad 30 lat pracy. Nigdy nie lansowałem kogoś, co do kogo nie miałem przekonania. To tak jak z Kari Bremnes. Gdyby ona mi się nie podobała, nie byłoby całej tej historii. Pamiętam wielu artystów, którzy teraz są wielkimi gwiazdami, jak tu przychodzili i trzęsącymi
#30
Rozmowa miesiąca
# Marek Niedźwiecki z wokalistką Kari Bremnes, która 5 sierpnia wystąpi w Szczecinie.
Marek Niedźwiecki w Australii.
Dziennikarz zaczytuje się w popularnym szczecińskim magazynie.
się dłońmi pokazywali swoje nagrania na taśmach czy kasetach.
nieprawda. Można znaleźć w tej muzyce wiele fajnych rzeczy.
- Potrafił Pan powiedzieć komuś, że go nie puści na antenie?
- Jazz był od początku w Pana życiu?
- Tak. Wojtek Waglewski przyszedł do mnie kiedyś z nową płytą VooVoo i ja mówię, że nagrał dobrą płytę. A on mówi do mnie: wiesz co Marek, nie wierzę ci, bo ty wszystkim to mówisz. Ja mówię: Wojtek, ja to mówię tylko tym, których zapraszam. Nie zapraszam kogoś tylko po to, żeby mu powiedzieć: wie pan co, nagrał pan płytę do bani. Czyli wszyscy, którzy się pojawiają w moich audycjach, na moje zaproszenie, usłyszą komplementy. Raz miałem naciski, żeby grać utwór „Polka Idolka”. Wiadomo jakie to były czasy. Wszedł na Listę, ale słuchacze tego nie zaakceptowali. - Ma Pan poczucie, że kształtował gust muzyczny słuchaczy? - Teraz mam takie sygnały, ale wtedy nie miałem takiego poczucia. Nigdy nie mówiłem: dzień dobry, witam was, będziecie teraz słuchali najlepszej muzyki. Jestem szczęściarzem, bo ludzie wybierali moje audycje, czyli wybierali mój gust muzyczny. Kupowałem tylko te płyty, które mi się podobały, a przez wiele lat mojej pracy radio było takie, jak gust muzyczny jego prezenterów. To były prywatne płyty Kaczkowskiego, Manna, Niedźwieckiego. Grałem tylko to, co miałem w swojej kolekcji, a to się przełożyło na gust słuchaczy. Kolekcja Smooth Jazz Cafe sprzedała się w kilkunastu tysiącach egzemplarzy, a to znaczy, że ja tych ludzi namówiłem do słuchania jazzu. Mówiło się, że jazz to bardzo długie, trudne i niezrozumiałe utwory, a to
- Nie, na początku też się bałem jazzu. Jak zaczynałem pracować w Trójce, nie miałem możliwości, żeby się bawić w jazz, bo tutaj pracowali najlepsi dziennikarze jazzowi. W 1991 poleciałem do Ameryki i tam usłyszałem stację, która gra smooth jazz. Okazało się, że można połączyć Basię z Patem Methenym, ale też z delikatniejszymi klimatami Milesa Davisa. I nagle to, co nie wydawało się jazzem, można przedstawić jako smooth jazz. Teraz bardzo chętnie i często sięgam po muzykę jazzową. - Smooth Jazz Cafe, to pana trzecie imię? - Tak. Czy jeszcze coś wymyśliłem? Robię Tonację Trójki, Zapraszamy do Trójki, kiedyś czytałem wiersze Poświatowskiej. Sporo tych rzeczy udało się zrobić w Trójce. - Powiedział Pan kiedyś, że najgorzej robić rzeczy, które nie są ludziom potrzebne. Miał Pan kiedykolwiek taki moment w życiu, że wydawało się Panu, że robi rzeczy niepotrzebne? - Nie. Nawet jak dostałem propozycję, żeby robić w Trójce Chillout Cafe, to się tym również bawiłem i też wyszły dwie składanki. Nigdy nie byłem zmuszany do robienia czegoś na co nie miałem ochoty. - Powie Pan parę słów od siebie szczecinianom? - Mieszkacie w pięknym mieście i od tej pory zamierzam odwiedzać was częściej.
#31
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Osobowość
#
Kobieta więcej powie gejowi niż drugiej kobiecie Marcin Szczygielski, pisarz, dramaturg, syn szczecińskiej Filipinki, życiowy partner dziennikarza Tomasza Raczka odkrywa przed nami, dlaczego to właśnie jemu kobiety zwierzają się chętniej niż swoim przyjaciółkom. Opowiada także o szczęśliwych latach spędzonych w Szczecinie i nadchodzącej premierze książki o zespole swojej mamy. Autor: Małgorzata Klimczak / Foto: Archiwum prywatne - Pracuje Pan właśnie nad książką o Filipinkach... - Nosiłem się z tą myślą już od wielu lat. Kłopot polegał na tym, że jestem silnie związany z tym zespołem, znam bardzo dobrze wszystkie dziewczyny. Można powiedzieć, że są częścią mojej rodziny i to było pewną blokadą dla mnie, bo tyle ile jest osobowości, tyle punktów patrzenia na tamte lata. Bałem się, że nie zadowolę wszystkich pisząc książkę biograficzną. Przez wiele lat to odkładałem. - Co się zmieniło? - Byłem na promocji książki o Annie German, zacząłem ją przeglądać i okazało się, że jest złożona z materiałów archi-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
walnych. Pomyślałem, że to jest klucz. Cała historia zespołu brzmi trochę jak bajka. Jest nieprawdopodobna. Dzisiaj coś takiego w ogóle by się nie wydarzyło. Dlatego opisywanie tych faktów przez kogoś, kto pisze beletrystykę, niosłoby ze sobą ryzyko, że autor trochę popuści wodze fantazji. Stąd materiały prasowe, na których bazuję. Jeżeli mówię o jakimś artykule prasowym, to pokazuję ten artykuł. Jeżeli piszę o strojach, to pokazuję zdjęcia. Wychodzi z tego ilustrowana historia pierwszego polskiego girls bandu. To kronika zespołu od czasów, kiedy wszystkie Filipinki przyjeżdżają do Szczecina jako niemowlęta i zaczynają tutaj dorastać -
#32
Osobowość
#
do momentu kiedy zespół rozwiązał się w 1974 roku. - Pana dzieciństwo mocno było naznaczone Filipinkami? Mówiło się o nich w domu? - Właśnie nie. Mam wrażenie, że odnoszę się do tego zjawiska z większym szacunkiem niż moja mama. Mama śpiewała w Filipinkach 12 lat, wcześniej występowała w chórach. Spędziła większość życia związana z rozrywką. Ja zacząłem ją odkrywać kiedy miałem 8-9 lat i dostałem na urodziny pierwszy magnetofon. Zacząłem sobie przegrywać na kasety płyty Filipinek. Ich muzyka bardzo mi się podobała. Wszystkie Filipinki z rozrzewnieniem opowiadają o tamtych latach, ale żadna nie traktuje tego jako czegoś najważniejszego w życiu. Traktują to jako przygodę, która trwała kilkanaście lat i się skończyła. - Spojrzał Pan na mamę inaczej dzięki tej książce? - Odkryłem, że Filipinki były dużo ważniejsze niż one same to przedstawiają. Ich popularność była gigantyczna. Bywało, że występowały po 5-6 godzin, ponieważ publiczność nie chciała wypuścić ich ze sceny. Zwiedziły pół świata, przetarły szlaki wielu innym zespołom. Udowodniły, że młodzieżowy zespół może trafić ze swoją muzyką do różnych pokoleń. Jako pionierki odegrały naprawdę dużą rolę. Były też pierwszym zespołem, który świadomie wykorzystywał media w celach promocyjnych. - Mama przekazała Panu artystyczne geny. Bo wszystkie zawody, które Pan wykonuje, są związane ze sztuką. - Poza śpiewaniem. Tego bym się nie podjął. Ale faktem jest, że wychowałem się w domu, gdzie tradycja działań artystycznych była bardzo silna, bo ojciec jest aktorem, więc kontakt z tym środowiskiem był bardzo dobry. Jeżeli miałbym powiedzieć co mi to dało, to świadomość, że jeżeli czegoś się chce, można to osiągnąć. To wpoili mi rodzice i być może stąd we mnie odwaga, żeby działać. Wiem, że jak człowiek czegoś chce i dobrze mu to wychodzi, to może wiele osiągnąć i nie zależy to od żadnych układów. - Pisanie było Pana marzeniem? - Tak. Pierwsze próby pisarskie podejmowałem w podstawówce. Później, kiedy chodziłem do LO nr 2 w Szczecinie, brałem udział w konkursach dziennikarskich i nawet udawało mi się te konkursy wygrywać. Jedną pracę napisałem o Polskim Radiu Szczecin, drugą o Filipinkach i za obie dostałem nagrody. Natomiast grafika wydawała mi się czymś bardziej atrakcyjnym. Może dlatego, że kiedy byłem młodym człowiekiem, odczuwałem silniejszą potrzebę przebywania z innymi. Praca grafika jest pracą chałupniczą, ale wymaga stałej współpracy z innymi. Zawsze myślałem o grafice użytkowej, do roli artysty nigdy się nie poczuwałem. Pociągała mnie praca w czasopismach. Im dłużej jednak byłem grafikiem, tym bardziej ciągnęło mnie do pisania i w pewnym momencie zrozumiałem, że już nie chcę wykonywać zawodu grafika. Przy moich zdolnościach i moim warsztacie osiągnąłem tyle, ile mogłem. Byłem dyrektorem artystycznym czasopisma, dyrektorem kreatywnym jednego z największych wydawnictw w Polsce. Ta praca miała coraz mniej wspólnego z tworzeniem czegokolwiek. Zwłaszcza
jeśli gadżet dołączany do gazety wygrywał z zawartością merytoryczną. Pomyślałem, że więcej już nie osiągnę. Miałem świadomość, że nie wiem jak długo da się wykonywać ten zawód, bo po czterdziestce już nie da się funkcjonować na takich obrotach. - Ale wtedy miał Pan gotowy materiał na książkę. - Zdawałem sobie sprawę, że pisząc książkę o tym środowisku, zamykam sobie drzwi do tej branży. Bo najkrócej mówiąc obsmarowałem swojego pracodawcę. Wtedy to był skok na głęboką wodę, bo nie miałem gwarancji, że się uda. Nawet kiedy książka się ukazała i dobrze sprzedawała. Debiut był trudny. Ale jakoś to poszło i zacząłem pisać drugą książkę. Teraz, kiedy patrzę wstecz, mam wrażenie, że zrobiłem najlepszą rzecz odchodząc z wydawnictwa. - Opisał Pan pracę w wydawnictwie. Relacje stamtąd zostały przedstawione w sposób wręcz groteskowy. Takie było założenie, żeby pierwsze książki były właśnie takie? - Kiedy zabierałem się za pisanie, słyszałem mnóstwo złośliwych komentarzy i to było dosyć trudne. Nawet się tym przejmowałem na początku. Miałem świadomość, że wchodzę do szuflady, w której nikogo nie znam. Dla mnie środowisko literackie to była totalna enigma. Zawsze miałem prześmiewczy stosunek do świata i wielokrotnie mi to pomagało, kiedy działy się różne złe rzeczy w moim życiu. Najłatwiej było mi pisać w takiej formie, bo bardzo łatwo jest mi się schować za tarczą szyderstwa i poczucia humoru. Komediowe „Farfocle namiętności”, to była moja pierwsza próba powiedzenia czegoś od siebie. - Zna Pan na tyle dusze kobiet, żeby uczynić je bohaterkami swoich książek? - Swobodniej czuję się opisując wydarzenia z punktu widzenia kobiety niż mężczyzny. Nie wiem czy to się wiąże z tym, że wyrastałem głównie otoczony kobietami. Kiedy przyjeżdżałem na wakacje do babci do Szczecina, miałem do czynienia głównie z kobietami dużo starszymi ode mnie. Byłem mało rzucającym się w oczy jedynakiem, który zajmował się sam sobą. Kiedy znikałem z horyzontu, one nie zdawały sobie sprawy, że siedzę obok i bardzo szczerze ze sobą rozmawiały. Kiedy teraz coś opisuję, punkt widzenia kobiety wydaje mi się bliższy. Już nie mówiąc o tym, że kobiety mają ciekawsze spojrzenie na świat. - Kobiety lubią się Panu zwierzać? - Bardzo. To częściowo wynika z mojej orientacji seksualnej, bo kobieta więcej powie gejowi niż drugiej kobiecie. Nie wiem dlaczego, ale zdarzało mi się, że nowo poznane kobiety opowiadały mi nagle o tak intymnych sprawach, że to było wręcz krępujące. Ale porozumienie z kobietami na pewno jest mi łatwiej nawiązać niż z mężczyznami. - Pisze Pan także dla dzieci, ale powiedział Pan, że musiał do tego dojrzeć. Dla dzieci pisze się trudniej niż dla dorosłych? - Kiedy byłem małym człowiekiem w latach 80., mieszkaliśmy w Warszawie. Czasy były trudne, a mojej mamie za-
#33
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Osobowość
#
nadal te negatywne głosy, ale już się tak przeciwko nim nie buntuję.
leżało, żeby moje dzieciństwo było bezpieczne i dostatnie, więc cały czas pracowała. Spędziłem czas sam, najczęściej czytając książki, bo nigdy nie umiałem budować bliskich relacji z rówieśnikami. Moje dzieciństwo wydaje mi się kolorowe i magiczne, ale większość tych przeżyć i emocji wiąże się z lekturami, które czytałem. Kiedy pomyślałem o napisaniu książki, wydawało mi się, że pisanie dla dzieci będzie łatwiejsze. Nawet zacząłem coś pisać. Nagle sobie uświadomiłem, że to naprawdę duża odpowiedzialność, bo na małego człowieka książka ma znacznie większy wpływ, niż na dorosłego. - I kiedy przyszedł ten właściwy moment? - Po „Berku” uświadomiłem sobie, że czytelnicy oczekiwali ode mnie kolejnej książki, która będzie miała wątki gejowskie, ale wiedziałem, że jeśli od razu taką wydam, będę już miał na zawsze wypisane na czole „pisarz gejowski”. Postanowiłem więc napisać coś zupełnie innego - książkę dla dzieci. Pisaniem zarabiam na życie, nie mogę sobie pozwolić na wydawanie jednej książki raz na kilka lat. Uznałem, że miałem już na tyle opanowany warsztat i świadomość tego, co jest w pisaniu ważne, że mogłem podjąć próbę pisania dla młodszych odbiorców. Pierwsza książka została doceniona i otworzyła mi nowy horyzont działań. Poza tym kontakty z młodymi czytelnikami są szalenie inspirujące.
Marcin Szczygielski Pisarz, dziennikarz i grafik. Dyrektor artystyczny polskiej edycji miesięcznika „Playboy” (1998-2000), dyrektor kreatywny portalu Ahoj. pl (2000-2002) oraz wydawnictwa Gruner+Jahr Polska (projektował m.in. makietę graficzną „Gali”) oraz Instytutu Wydawniczego Latarnik. Jego prace publikowało wiele pism, m.in. „Playboy”, „Newsweek” oraz „Nowa Fantastyka”. Jako dziennikarz publikował we „Wprost” (rubryka Top TV) oraz „Playboyu” (teksty o architekturze wnętrz i wzornictwie). W latach 2007-2008 pełnił funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Moje Mieszkanie”. Współprowadził także program „Pokojowe rewolucje” w telewizji TVN. Od 2010 roku jest stałym felietonistą miesięcznika „Czas na wnętrze”. Życiowym partnerem pisarza jest publicysta Tomasz Raczek, z którym związany jest od 1994 roku.
- Jacy są młodzi czytelnicy? - Te dzieciaki mają dużo szersze i płytsze spojrzenie na świat niż ja miałem jako dziecko. Przyswajają dużą liczbę informacji, ale nie odczuwają potrzeby ich wyjaśnienia. Teraz dzieci rozmawiają z dorosłymi jak z partnerami. To wynika z kultury w jakiej się obracają. Są też bardziej otwarte. Jeżeli dawałem w książce dla dorosłych jakiś wątek magiczny, wywoływało to szok, u dzieci wszystko może się ze sobą łączyć. Natomiast jeśli chodzi o spotkania z młodymi czytelnikami, to oni nie interesują się tym kim jestem, nie ma to dla nich znaczenia. Mówią to, co myślą. - Boi się Pan recenzji? Przeżywa je? - Na początku strasznie przeżywałem. Złe odbierałem jako niesprawiedliwe i nabierałem niechęci do ich autorów. W pewnym momencie nauczyłem się jednak czytać negatywne recenzje ze zrozumieniem. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego ich autor tak, a nie inaczej coś ocenił. Przeżywam
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
- Wyjechał Pan wcześnie ze Szczecina. Jakie miasto Pan zapamiętał? - Przyjechałem tu z mamą kiedy miałem 12 lat, bo ona stąd pochodziła. Pierwszy okres to były ostatnie lata mojej podstawówki i wspominam je jako najgorszy czas mojego życia. Bardzo źle się tam czułem i byłem okropnie nieszczęśliwy. W Warszawie dorastałem i miałem tam kolegów, więc po przeprowadzce czułem jakby amputowano mi kawał życia. Po zdaniu do ósmej klasy wróciłem na rok do Warszawy i zamieszkałem u babci, aby skończyć naukę w mojej dawnej szkole. Natomiast czas spędzony w LO nr 2 w Szczecinie, to jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Spotkałem tu wielu przyjaciół, szkoła była wyjątkowa i klasa była wyjątkowa. Nasza wychowawczyni była prosto po studiach i miała mnóstwo zapału, wiele nam dała. Ale wyjeżdżałem ze Szczecina bez żalu, bo większość moich znajomych po liceum stąd wyjechało. Mimo to jestem bardzo związany ze Szczecinem. Moja mama tu mieszka, więc wpadam tu bardzo często. - I umieścił Pan Szczecin w jednej ze swoich książek. - O, nawet w kilku. Akcja mojej ostatniej książki dla dzieci rozgrywa się w całości w Szczecinie. W miejscu, gdzie spędzałem wakacje.
- Jak Pan patrzy na Szczecin dzisiaj? - Teraz trochę inaczej, ponieważ przygotowując się do książki o Filipinkach czytałem sporo o historii miasta. Historia Szczecina jest wyjątkowa. Zacząłem traktować to miasto z dużo większym zrozumieniem. Jest piękne, zaprojektowane unikatowo i jest mi przykro, że nie jest tak zadbane, jak być powinno. Irytuje mnie w rozmowach ze znajomymi, którzy nadal tu mieszkają, ich częste podkreślanie prowincjonalności Szczecina. Szczecinowi jest bliżej do europejskich miast niż Warszawie, bo leży bliżej Zachodu i zawsze miał z nim bliższe kontakty. W kulturze szczecińskiej działo się zawsze bardzo wiele. Stąd wyszło wielu aktorów i muzyków. Tu stawiali pierwsze kroki. - Kiedy ukaże się książka o Filipinkach? - Na przełomie września i października. Na pewno będziemy promować ją w Szczecinie.
#34
Felieton
#
Monika Pyrek-Rokita: optymistycznie
szykują się rzesze gotowych do krytyki zwolenników tezy, że szklanka zawsze jest do połowy pusta. Ja z natury reprezentuję zwolenników tezy przeciwnej i już cieszę się na to, co się wydarzy i jeszcze bardziej na to, co po finałach zostanie w mieście. A najbardziej na wrześniowe spacery pięknie odnowionymi nabrzeżami. Super, że nie ma już miejsc w hotelach, że porezerwowane są stoliki w popularnych knajpach. Oczywiście nie wszystko, co zaplanowano zostanie zrealizowane, ale mi moje sportowe doświadczenie podpowiada, że lepiej się cieszyć tym, co się uda i czerpać z tego energię na przyszłość.
Monika Pyrek-Rokita - lekkoatletka, medalistka Mistrzostw Świata, jedna z najlepszych tyczkarek w historii kraju, obecnie prowadzi program w Polskim Radiu Szczecin
Energio! Wyzwól się znowu Gdy Państwo czytają ten felieton, pewnie trwają finały Tall Ships’ Races, tak oczekiwane w Szczecinie. Dla mieszkańców naszego miasta to najważniejsze wydarzenie ostatnich lat. W wielu aspektach. Wszyscy mają w głowach wspomnienia z poprzedniego finału, który przerósł najśmielsze oczekiwania wszystkich zaangażowanych. Mnie niestety w tamtych dniach sierpnia 2007 roku nie było w Szczecinie ze względu na obowiązki sportowe. Jednak śledziłam medialne, niemalże histeryczne opisy niebywałego sukcesu i radości mieszkańców. Ogromne wrażenie robiły opisy wyzwolonej energii szczecinian.Tegoroczna edycja - w porównaniu do tamtej - już jest zdecydowanie lepiej zorganizowana, jednak jak to zwykle w takiej sytuacji, pewnie już w blokach startowych
Cieszę się, że po wszystkich perturbacjach z organizacją gwiazdy estradowej części finałów, postawiono na Nelly Furtado, i że odbiór tej decyzji jest tak pozytywny. Na pewno z przyjemnością obejrzę koncert Nelly. Zamierzam też pójść na koncert pierwszego, poznanego przeze mnie szczecińskiego przyczółku, którego byłam i jestem wielką fanką zanim jeszcze zamieszkałam w moim mieście. Mowa oczywiście o zespole Hey, który wystąpi 5 sierpnia. Co bardzo ważne i szczególne, choć przez chwilę, ale jednak wystąpią w oryginalnym składzie - z Kasią Nosowską i Piotrem Banachem na czele. Oni wiedzą, jak wielką ich fanką jestem, bo mówiłam o tym wielokrotnie. Jednak jeszcze raz muszę wspomnieć, że jestem dumna z tego iż wspólnie z Kasią jesteśmy ambasadorkami Szczecina. To super uczucie. Z początkiem sierpnia odwiedzam po raz pierwszy Trafostację Sztuki przy ul. Św. Ducha. Tego dnia zaplanowano uroczyste otwarcie tego tak oczekiwanego miejsca. Wnętrza, których zdjęcia można już zobaczyć w sieci, robią naprawdę imponujące wrażenie. Plany artystyczne TRAFO również budzą szacunek. Żaden kulturalny szczecinianin nie powinien tego miejsca omijać. I obowiązkowo ściągamy tam swoich gości z Polski i nie tylko. Mój największy problem na początek sierpnia to taka logistyka poczynań moich, mojego męża i naszego syna, by wydarzenia, o których napisałam wyżej, stały się udziałem całej naszej trójki. R E K L A M A
Pasja
#
Taniec jest lekiem na całe zło
Pewne siebie, zmysłowe, seksowne i przepełnione pozytywną energią - tak czują się kobiety tańczące zumbę, pole dance czy taniec brzucha. Są najlepszym lekiem na chandrę, nadwagę, depresję i brak wiary w siebie.
Autor: Paulina Targaszewska / Foto: Andrzej Szkocki / Sebastian Wołosz
Zumba Sis Szczecin, czyli tańczące bliźniaczki Magda i Marta.
Katarzyna Walkowiak, instruktor fitness.
Izabela Drążewska
Sala z wielkim lustrem, kolorowe światła, rytmiczna muzyka i piękne kobiety tańczące przy rurach - to nie opis klubu nocnego czy filmu ze striptizerkami. Taki klimat mają zajęcia pole dance w Arkana Fit przy ul. Chopina w Szczecinie. - Taniec na rurze kojarzy się z klubem gogo, ale pole dance to nie striptiz - mówi Katarzyna Walkowiak, instruktor fitness. - Pole dance to zajęcia z wykorzystaniem rur, przeplatające elementy tańca i akrobatyki. Jest doskonałą zabawą przy muzyce, ale też wymaga dużo siły i sprawności fizycznej. Oprócz niewątpliwych wrażeń estetycznych, daje możliwość rozwoju niemalże wszystkich grup mięśniowych. Początki nie są łatwe Od kobiet, które ćwiczą pole dance, trudno oderwać wzrok. Mają piękne sylwetki, są pełne energii i stale się uśmiechają. - Zajęcia sprawiają, że kobiety czują się seksowne, zmysłowe i pewne siebie - mówi pani Katarzyna. - Widzę jak z każdą kolejną godziną zmieniają się, otwierają, pięknieją. Zaczynają dobrze czuć się w swoim ciele, rzeźbią sylwetkę, poprawiają kondycję. Robią to dla siebie, inne także dla swoich partnerów. Niektóre przyznają, że kupują rury do domu, montują je, ćwiczą i przygotowują pokazy dla swoich mężczyzn. MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Próbkę takiego pokazu można zobaczyć podczas zajęć w Arkana Fit. Żeby płynnie wykonać układ taneczny przy rurze, potrzeba około dwóch-trzech miesięcy regularnych ćwiczeń. Początki nie są jednak łatwe i przyjemne. Pole dance to świetny przykład powiedzenia „chcesz być piękna to cierp”. - Pierwsze zajęcia to dla początkujących nie lada wyzwanie - mówi pani Kasia. - Pojawiają się siniaki, otarcia, ból. Musi upłynąć trochę czasu zanim skóra i ciało przyzwyczają się do takiego wysiłku. Żeby ułatwić ten start, na zajęciach więcej jest tańca niż figur przy rurze. Później poziom trudności wzrasta. Zanim zaczniemy trenować pole dance, dobrze wcześniej wybrać się na zajęcia wzmacniające mięśnie. Jeśli jednak mamy chory kręgosłup lub stawy, to nie poradzimy sobie na rurze. Poza tym nie ma ograniczeń wiekowych ani związanych z wagą. - W Szczecinie pole dance nie jest jeszcze tak popularny, jak za granicą, ale zainteresowanie tą formą aktywności wzrasta - mówi pani Kasia. - Na nasze zajęcia przychodzą zarówno studentki, jak i licealistki, czy mamy dwójki dzieci. Są też zajęcia na rurze dla panów. Nazywają się Intensive Pole Power. Nie jest to jednak - jak w przypadku zajęć dla pań - taniec, ale trening siłowy. I wielu panów na te zajęcia przychodzi. Mamy nawet takich po czterdziestce. Świetnie sobie radzą!
#36
Pasja
#
w pasie. A później możemy nawet Na zajęciach pole dance przyda się nam Ile kosztują zajęcia? wystartować w konkursie Miss Belly Dance! duża butelka wody. Bycie seksowną Zumba: może nieźle zmęczyć! Na początku Energetyczna bomba warto zabrać ze sobą getry na kostki od 10 zł za godzinę i frotki na nadgarstki, które podczas Dla tych, którzy potrzebują dużej dawki Taniec brzucha: nauki szybko się obijają. Obowiązkowe pozytywnej energii, idealna będzie kolorowa, są też krótkie spodenki - w dresach czy dynamiczna zumba. To połączenie aerobiku 20 zł za godzinę legginsach nie utrzymamy się na rurze. z tańcem. Istna bomba energetyczna. Działa Pole dance: Podczas ćwiczeń nie możemy mieć na lepiej niż kawa i napój izotoniczny razem sobie żadnej biżuterii - nawet kolczyka 50 zł za godzinę wzięte. Świetnie wiedzą o tym Zumba w pępku, bo łatwo można go zerwać Sis Szczecin, czyli Magda i Marta, które podczas obrotów wokół rury. w duecie prowadzą zajęcia z zumby w naszym Początki pole dance nie są łatwe, ale warto je przetrwać mieście. - Fenomen zumby polega na tym, że podczas zajęć mówi pani Kasia. - Później jest coraz lepiej, a panie wreszcie nie zdajemy sobie nawet sprawy, ile spalamy kalorii ani jak czują się piękne, zgrabne i seksowne. wiele wysiłku wkładamy w ćwiczenia - mówią. - Bo zumba Zaakceptuj swoje ciało Dla kobiet, które chcą poczuć się zmysłowo, ale wolą uniknąć siniaków i otarć, lepszy będzie orientalny taniec brzucha. Sztuka ta wywodzi się z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. Polega na odpowiednim wyizolowaniu ruchów bioder, klatki piersiowej, miednicy i brzucha. Podstawowych kilku ruchów można nauczyć się już na pierwszych zajęciach - mówi Izabela Drążewska, która uczy tańca brzucha w Odissi Dance Studio w Szczecinie. - Nie ma też żadnych ograniczeń wiekowych czy wagowych. Taniec brzucha jest dla każdego. W krajach wschodnich uczą się go już kilkuletnie dziewczynki. I w Szczecinie na zajęcia z tańca brzucha przychodzą panie w różnym wieku, także mamy z córkami. - Te zajęcia pozwalają naładować akumulatory, dodają pewności siebie, a do tego pozwalają w pełni zaakceptować swoje ciało, bez względu na typ figury czy wagę - mówi pani Izabela. - Dodatkowo taniec brzucha, to taki swoisty masaż, który pozwala rozluźnić napięte mięśnie i cudownie relaksuje. Zajęcia trwają zwykle pełną godzinę. Rozpoczynają się od rozgrzewki i krótkiego rozciągania. Później przychodzi czas na wysiłek, naukę nowych ruchów i kroków. Pod koniec tempo się zwalnia, a zmęczone mięśnie rozciąga. Na zajęciach ćwiczymy na boso, w baletkach lub skarpetkach. Do tego wystarczy wygodny, sportowy strój. Mile widziane są chusty z brzęczącymi monetami, które przewiązuje się
to jedna wielka impreza i to dla każdego - dla panów, pań, babć, wnuków, studentek i karmiących piersią mam. W gwarze kolumbijskiej zumba oznacza „ruszaj się i baw” i żadne inne słowa lepiej nie mogłyby jej opisać. Podczas zajęć wykorzystuje się różne style taneczne - od samby przez salsę po hip-hop. Uczestnicy mają na sobie kolorowe stroje i uśmiechają się od ucha do ucha. - Układy są bardzo złożone - mówią Zumba Sis. - W ich trakcie pracują wszystkie mięśnie, dzięki czemu pięknie rzeźbimy sobie ciało i gubimy zbędne kilogramy. Każda z nas przez 2-3 miesiące regularnego ćwiczenia zumby zgubiła po 10 kilogramów! To jednak tylko „skutek uboczny” zumby, bo ona jest przede wszystkim ogromną dawką endorfin. Po zakończeniu zajęć, choć wszyscy są zlani potem i wyglądają jakby wyszli spod prysznica, mają tak dobry humor, że nie mogą przestać się śmiać. A co, jeśli dopiero chcemy zacząć ćwiczyć? - W zumbie nie ma podziału na grupę zaawansowaną czy początkującą, ona jest dla każdego - mówi Marta. - Każdy dostosowuje tempo zajęć do siebie. Jeśli potrzebuje chwilę odpocząć, to OK. Zajęcia z zumby dodatkowo pozwalają poprawić ciśnienie i są świetną rehabilitacją po różnych zabiegach. Na zajęciach potrzebujemy tylko wygodnego, sportowego i najlepiej kolorowego stroju, sportowych butów i butelkę wody. Wystarczy dać się porwać i miłość od pierwszego ćwiczenia gwarantowana!
R E K L A M A
Wnętrza
#
Loft, Modena, Włochy. Aranżacja wnętrza w lofcie będącym odnową architektoniczną industrialnej archeologii.
Hall dla firmy Assioma, Vicenza, Włochy. Hall zrealizowany z paneli z kolorowej żywicy epoksydowej.
Rudi Fontana jego projekty i realizacje.
Projekt łuku na szczecińskim placu Grunwaldzkim
Z temperamentem południowca
Mówi o sobie: szczecinianin, choć mieszka tu dopiero od pięciu lat. Na co dzień projektuje i tworzy wnętrza. Co go zachwyca? Że w Szczecinie nocą można przespacerować się po mieście. Czuje się u nas bezpieczniej niż we Włoszech. A to daje komfort życia. Autor: Bogna Skarul / Foto: Materiały własne Rudi Fontana jest projektantem wnętrz, wizjonerem, architektem przestrzeni. Pochodzi z niewielkiej miejscowości w pobliżu Modeny - Sassuolo. Sassuolo słynie z kafli, a także z tego, że zaledwie 10 kilometrów dalej produkuje się słynne samochody Ferrari. Przyjechał do Szczecina w 2008 roku, bo namówił go kuzyn. - On wiele lat wcześniej osiedlił się w Szczecinie. Gdy przyjeżdżał do Włoch, dużo opowiadał o tym mieście. Zawsze w superlatywach. To mnie fascynowało. Postanowiłem sprawdzić to, co mówi - przyznaje Rudi. - Przyjechałem i zostałem. Polacy zawsze mu się podobali. Znał ich jeszcze zanim przyjechał do Szczecina. - Mili, pracowici, uczynni - mówi. A mojemu kuzynowi po osiedleniu w Szczecinie znacznie poprawiły się warunki pracy. To mnie zachęciło. Biurokracja jest tu mniejsza i mniej skomplikowana, a poza tym jak
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
zaczynasz swój biznes, to masz pewność. We Włoszech tego nie ma. Teraz Rudi i jego kuzyn czekają na kolejnych członków rodziny, którzy postanowili swoich sił w biznesie wypróbować właśnie w Szczecinie.
Pierwsze zlecenie Pierwszą pracą jaką Rudi Fontana wykonał w Szczecinie był projekt recepcji biura rachunkowego. Zlecenie dostał zaraz po przyjeździe. Pomogli przyjaciele - szczecinianie, którzy gorąco kibicowali w podjęciu decyzji o przeprowadzce. Teraz projektuje domy, ale także zajmuje się architekturą wnętrz i przygotowuje koncepcje nowych rozwiązań przestrzeni publicznej. Obecnie zajmuje go nowa wizja dziedzińca wydziału teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego. To ma być miejsce spotkań uniwersyteckich, ale nie tylko dla stu-
#38
Newsroom
# dentów. Architekt chce, by był to dziedziniec, gdzie znajdzie się miejsce na spotkania kulturalne, ale także na restaurację czy bar, gdzie nie tylko będzie można zjeść coś smacznego, ale również przejść kurs gotowania. - Chcę ożywić to miejsce - podkreśla Rudi Fontana i tłumaczy, że dużo energii oddaje temu projektowi, bo podoba mu się koncepcja bardziej otwartego miejsca, a poza tym jest to dziedziniec wydziału, gdzie mieści się italianistyka.
Design przede wszystkim Jednak specjalizacją architekta z Włoch jest estetyka. Szczególnie ta, która dotyczy wnętrz. - Rozumiem ją trochę inaczej - podkreśla Rudi. - To raczej koncepcja filozoficzna. Bo estetyka jest elementem jakościowym, który jest częścią życia - tłumaczy. Na pytanie czym się różni estetyka włoska od polskiej, Rudi Fontana odpowiada - w tej chwili niczym. - Mamy te same greckie korzenie - podkreśla. - Różnice naturalnie są, ale minimalne. Na przykład wynikające z innego klimatu. W Polsce dachy są o wiele bardziej strome, bo tu zimą śnieg nie topi się po godzinie, tylko często zalega tygodniami. - We Włoszech tego nie ma - tłumaczy architekt. - Ja tych stromych dachów musiałem się nauczyć. Niemal od podstaw. Jeszcze pięć lat temu, gdy oglądał wnętrza w Szczecinie, zauważył, że moda na ich wyposażenie przychodziła o dwa lata później w stosunku do tego, jak urządzali swoje mieszkania Włosi. - Teraz tego już nie ma - podkreśla architekt z Włoch. - Życie przyspieszyło. Dostęp do produktów i idei jest o wie-
le szybszy. To, co akurat pojawia się na targach w Berlinie czy Mediolanie, za dwa miesiące jest już w mieszkaniu w Szczecinie. To, że jest Włochem czasami mu pomaga w zdobyciu zlecenia od klienta. - Ale nie zawsze jest to zaleta - twierdzi Rudi. - Klienci oczekują ode mnie niesamowitego designu. Czasami trudno im to zapewnić. Z drugiej strony uważają, że jako architekt z południowej Europy biorę tamtejsze stawki za swoje usługi.
Szczecin jest OK W mieście nie ma problemu aby napić się włoskiej kawy, czy zjeść coś smacznego, co przypomina mu rodzinne strony. - W sklepach jest wszystko to, co potrzebne do włoskich dań - podkreśla szczecinianin z Włoch. - Lubię gotować, ale nie mam na to czasu. Jeśli chce zjeść szybko coś włoskiego, wstępuje do restauracji Avanti w Alei Fontan, albo do zaprzyjaźnionej pizzeri Perugia u pana Jurka, którego sam nauczył niektórych włoskich dań. Nie bardzo smakuje mu bigos, ale chętnie zje schabowego i gulasze. Przepada za polskimi serami. Żałuje, że już w żadnym sklepie w Szczecinie nie może kupić Starki. - Pozbycia się tej marki zupełnie nie rozumiem - dziwi się i dodaje: to tak jakby Włosi przestali robić sos balsamiczny. Ale to, co naprawdę zachwyca Rudiego Fontanę, to spokój, zieleń i... bezpieczeństwo. - Tu można w nocy wyjść z domu i przejść się ulicami miasta. To niesamowite. Często spaceruje po Parku Kasprowicza i podziwia Zamek Książąt Pomorskich. Za miesiąc spodziewa się przyjazdu kuzyna z Sassuolo, któremu pewnie pokaże oba miejsca. R E K L A M A
Kulinaria
#
Widok z tarasu restauracji
Kuchnia z naszych stron
Co lepiej kulinarnie wyrazi Szczecin, jak nie restauracja z owocami Zalewu Szczecińskiego?! Gdzie rozkoszować się kuchnią regionu, żeby poczuć ducha miasta? Podpowiadamy - w restauracji ze świeżą rybką, widokiem na przystań jachtową i… zaprzyjaźnione czaple. Marina Restaurant to szczecińska kwintesencja smaku, do tego swojska i smaczna. Przystań na wyjątkowe chwile. Menu przyprawił też tradycjami śródziemnomorskimi, ale zbudowanymi na owocach, warzywach i rybach od lokalnych dostawców.
Wyobraźcie sobie ciepły letni wieczór, spokojną taflę jeziora, leniwe jachty przy kei i taras, na którym przykryci ciepłym kocem rozkoszujecie się świeżą rybką i lekkim białym winem. Miło, nastrojowo… i w zasięgu ręki! Restauracja położona jest w sercu Szczecina, bo w zaciszu centrum Natury 2000, nad brzegiem jeziora Dąbie Małe. Trafić tam łatwo. Znajdziecie ją w połowie drogi między prawym a lewym brzegiem miasta przy ul. Przestrzennej 11. A miejsce to naprawdę wyjątkowe! Nie dość, że zjecie tu lokalne przysmaki, to jeszcze z pewnym widokiem na przelatujące czaple, orła bielika i bobry.
- Pan Antek stale dowozi nam świeże warzywa i soczyste owoce. Rybacy z Trzebieży prosto z porannych połowów na kutrach rybackich dostarczają okonia, sandacza, flądrę lub turbota. Osobiście dbam o świeże zioła i kwiaty, uwielbiam dekorować nimi dania – mówi Zdzisław Sotek, szef kuchni, którego łatwo spotkać, bo kręci się między stolikami. – Zadowolenie wypisane na twarzach naszych gości jest największą nagrodą, więc chętnie podglądam, co dzieje się w restauracji – przyznaje. Zdzisław gotował w swojej 30-letniej karierze dla księżnej Szwecji Brygidy, pierwszej damy Jolanty Kwaśniewskiej i korpusu NATO. Jego złota zasada to: proste dania, prosto z serca!
Właścicielem restauracji jest Marcin Raubo, który ze swoich podróży po świecie przywiózł coś bezcennego – przekonanie o potrzebie pielęgnowania kuchni regionalnych. – W mojej pamięci na zawsze pozostaną świeże ryby i kalmary serwowane na plaży przez indonezyjskich rybaków czy aromatyczne przekąski z tajskiej ulicy. Czułem w nich ludzką szczerość i mimo prostoty najwyższą jakość. Na fali tęsknoty za prawdziwymi smakami rodzinnych stron stworzyłem Marina Restaurant - mówi Marcin. Sukces restauracji oparł o szacunek do lokalnych produktów.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Duet tych dwóch mężczyzn tworzy restaurację, której menu na pewno nie jest kilkustronicową księgą. Postawili na nieskomplikowaną kartę i menu uzależnione od pory roku. Poza tym, jeśli w daniach można odnaleźć żeglarskie korzenie miasta, to im się udało! Tu nawet klasyczne pierogi
#40
„Zaproś Morze na obiad. Zdrowie płynie z ryb” Jacek Okraska, koordynator ogólnopolskiej akcji społecznej „Zaproś Morze na obiad. Zdrowie płynie z ryb”: Uświadamiamy Polaków, że naprawdę warto jeść świeże ryby. Śledzie, dorsze, flądry, gładzice czy szproty. To właśnie te gatunki sławią Morze Bałtyckie. Wyśmienity smak nie jest jedynym powodem. Wpływają na pozytywny nastrój, poprawiają naszą cerę, wzmacniają organizm, dzięki czemu jest mniej podatny na niebezpieczne choroby. Ułatwiają również naukę wpływając na poprawę pamięci. Wśród krajów europejskich mniej ryb niż Polacy zjadają tylko Węgrzy, Słowacy, Słoweńcy i Czesi. Wierzę, że w najbliższych latach to się zmieni. Dostęp do nich, szczególnie w Szczecinie jest naprawdę rewelacyjny! Ze Szczecina mamy blisko do morza, nad jezioro – dlatego polecam wizytę w Marina Restaurant, malowniczo położonej restauracji, gdzie możemy skosztować przepysznych, świeżych ryb, przyrządzonych na różne sposoby. Teraz trzeba tylko uświadomić szczecinian, że ryby to samo zdrowie. Świeża ryba na liściach sałaty
Pierogi z dorszem i siekanym szpinakiem
i wielbicieli nastrojowych kolacji. – Człowiek ma wrażenie, że wyrwał się z miasta, a tak naprawdę jest 10 minut drogi od centrum – mówi Ewa Bieganowska, stała klientka i armatorka motorówki zacumowanej tuż przy restauracji. – Połączenie charakteru kuchni i samego miejsca potęguje autentyzm smaków – dodaje. Przekonało się o tym już tysiące weselników, bo romantyzm miejsca przyciąga pary młode do organizacji wesel. Sam właściciel, też zdecydował się na wesele w Marinie. Zaprosił ponad 100 gości z całego świata, którzy do dziś wspominają wyjątkowość miejsca. – Były to najważniejsze chwile w moim życiu. Cieszę się, że mogę się tym miejscem dzielić z innymi – wspomina Marcin. – Śmiało możemy mówić, że serce miasta jest w centrum jego wspaniałej natury, przy wodzie. A jak trafić do serca szczecinian? Najpewniej przez żołądek...
stają się wizytówką regionu. Ich autorski przepis na pierogi kryje się pod nazwą Przysmak Popeye’a. Farsz – dorsz bałtycki i grubo siekane liście szpinaku oraz sos z sera pleśniowego. - Dostępne tylko u nas - podkreśla z dumą pan Zdzisław. Do tego zupa rybna à la Marina, śledzik na salsie buraczanej, sandacz i dorsz w towarzystwie warzyw z delikatnym sosem maślano-kawiorowym, lekkie sałatki, czy solidny grillowany duet polędwiczek wieprzowych podanych na runie leśnym. Najpopularniejszy jest jednak Specjał Mariny, czyli świeża ryba - pieczona, grillowana lub smażona. Dokładnie jaka? W zależności od połowów, raz okoń, innym razem sandacz. Ważne, żeby była prosto od rybaka. – W przyszłym sezonie będziemy mieli własną wędzarnię – dodaje Zdzisław. Marina Restaurant swój klimat czerpie nie tylko z kuchennych inspiracji, ale i z wyjątkowej lokalizacji. Jedno dopełnia drugie. Letni taras restauracji otwarty jest na przystań jachtową, bujną zieleń i dzikie ptactwo, zresztą sama restauracja otoczona jest przestronnymi oknami, które pięknie prezentują uroki okolicy. Na co dzień przyciąga amatorów śniadań na świeżym powietrzu
Marina Restaurant - Przystań na wyjątkowe chwile Posmakujesz lokalnych specjałów. Posłuchasz ciszy. Poczujesz serce miasta. ul. Przestrzenna 11, Szczecin www. marina-restaurant.pl
#41
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Moto
#
800 kilometrów w terenie
Rajd samochodów terenowych Baja Poland zostanie rozegrany w Szczecinie i okolicach już po raz czwarty. Znów nie zabraknie pomruku silników, dużej prędkości i gwiazd za kierownicą. - Z punktu widzenia sportowego osiągnęliśmy wszystko - mówi o imprezie rajdowiec Krzysztof Hołowczyc.
Autor: Maurycy Brzykcy / Foto: Andrzej Szkocki / Sebastian Wołosz
Kiedy jeszcze na dobre nie opadł kurz po ostatnim rajdzie, kiedy nie wszyscy zdążyli podreperować auta po ostatnim odcinku, zarządzający imprezą już myśleli o kolejnej edycji. Nie ma się czemu dziwić. Poprzednia edycja Baja Poland była bodaj najlepszą z dotychczasowych. Nie tylko ze względu na to, że była po raz pierwszy jedną z rund prestiżowego Pucharu Świata, ale głównie dlatego, że zakończyła się sporym sukcesem. Większość uczestników chwaliła trasy, kibice zadowoleni są z kierowców i emocji podczas zmagań, a gwiazdy zapowiadają rychły powrót do Szczecina i okolic. Tegoroczna Baja Poland odbędzie się od 29 sierpnia do 1 września. Po raz kolejny będzie rundą Pucharu Świata FIA w Rajdach Terenowych, a trzeba zaznaczyć, że takich
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
#42
rund w roku jest tylko osiem. Trasa zostanie podzielona na trzy etapy, a jej całkowita długość to ponad 800 kilometrów. Na trasie zlokalizowano pięć prób sportowych liczących ponad 500 km. Sercem Baja Poland będzie jak zawsze miasteczko rajdowe przy Osiedlu Szafera w Szczecinie. Start i meta przed pomnikiem Bartolomeo Colleoniego na placu Lotników. - Z punktu widzenia sportowego osiągnęliśmy wszystko - przyznaje Krzysztof Hołowczyc, jeden z najbardziej uznanych polskich kierowców i ambasador imprezy. - Baja Poland zaliczana jest do Pucharu Świata. Dlatego impreza w Szczecinie będzie dla kierowców i kibiców niezwykle ważna. Baja Poland ma bardzo dobrą atmosferę i bardzo
Moto
#
Klaudia Podkalicka Adam Małysz
Krzysztof Hołowczyc
dobrych gospodarzy. Jestem spokojny o organizację. Jeszcze parę lat temu nikt nie wierzył, że uda się ściągnąć do Szczecina kierowców światowej rangi. Nam się udało. Cieszę się jak dziecko na kolejną edycję rajdu. Czeka nas wiele emocji i bardzo mocna walka - dodaje. Oprócz Hołowczyca do Szczecina przyjedzie prawdopodobnie lider Pucharu Świata - Jean-Louis Schlesser. Francuz, to jeden z najbardziej uniwersalnych kierowców w historii sportów motorowych. Ma na koncie dwa tytuły mistrza świata w wyścigach samochodów sportowych oraz starty w Formule 1, wyścigach samochodów turystycznych czy słynnym klasyku 24 Godziny Le Mans. Największe sukcesy odnosi jednak w rajdach terenowych, w których dwukrotnie osiągnął jako pierwszy metę legendarnego Dakaru. Hołowczyc bezpośrednio będzie rywalizował ze Schlesserem, gdyż tylko jemu ustępuje w klasyfikacji Pucharu Świata. Po raz kolejny w Szczecinie stawić się powinien najlepszy skoczek narciarski w historii naszego kraju, a więc Adam Małysz, który już jakiś czas temu przestał być traktowany jako „nowicjusz” w rajdach. W poprzednim roku Małysz
zajął piąte miejsce, jadąc z pilotem Rafałem Martonem (Mitsubishi L200). Kto więc myślał, że nasz ex-skoczek jest tylko medialnym dodatkiem do imprezy, grubo się mylił. W poprzednim roku obok Małysza pojawiły się także inne gwiazdy, niekoniecznie znane z popisów za kółkiem, choćby piosenkarz Michał Wiśniewski czy aktor Piotr Zelt. Z innych polskich zawodników swój start w Szczecinie awizują między innymi doświadczony Piotr Beaupre oraz rozpoczynający swoją przygodę z rajdami terenowymi Martin Kaczmarski. Kibice będą mieli zapewne okazję zobaczyć w akcji Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora, którzy po wielu sukcesach na motocyklach, zamienili w tym roku jednoślady na samochód. Wśród kierowców zagranicznych można oczekiwać wielu kierowców z Rosji, Czech, Słowacji, Węgier, Niemiec czy Włoch, a także Ukrainy i krajów bałtyckich. Trasy rajdu powinny zostać zlokalizowane w podobnych miejscach, jak przed rokiem, a więc w pobliżu Dobrej Szczecińskiej oraz na poligonie w Drawsku Pomorskim. Zgłoszenia załóg przyjmowane są do 21 sierpnia.
#43
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Moto
#
Skoda Rapid idealna dla rodziny
Foto: Andrzej Szkocki
Rapid uzupełnia dotychczasową gamę modeli Skody. Plasuje się pomiędzy dobrze już znaną Fabią i Octavią. Testowaliśmy wersję Elegance z silnikiem 1,2 l i mocy 105 KM, którą udostępnił nam Pehamot, szczeciński dealer Skody.
Skoda Rapid Elegance / Cena: 64 950 zł Dł./szer./wys./rozst. osi: 4483/1706/1461/2589 mm / Silnik: TSI, 1,2 l, moc: 105 KM / Maks. moment obr.: 175 Nm Skrzynia biegów: manualna, 6-biegowa / Prędkość maksymalna: 195 km/h / Przyspieszenie 0-100 km/h: 10,3 s Średnie zużycie paliwa na 100 km: (miasto/trasa/średnio): 6,9/4,6/5,4
Wyposażenie: felgi aluminiowe 15’, 6 poduszek pow., ABS, i ESP, MSR, ASR, EDS i HBA, ACS, centralny zamek, przednie reflektory halogenowe i światła przeciwmgielne, el. ogrzewane i regulowane lusterka, komputer pokładowy, klimatyzacja manualna Climatic, tempomat, podgrzewane przednie siedzenia, czujnik parkowania z tyłu, podłokietnik z przodu.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
#44
Moto
#
zapewniają bardzo dobre osiągi przy bardzo oszczędnym spalaniu, zachowując przy tym najlepsze normy emisji spalin.
Nowy model skutecznie wsparł segment aut kompaktowych, który stanowi blisko 36 procent światowego rynku motoryzacyjnego. Producent zapewniał, że będzie to idealny samochód dla 4-osobowej rodziny. I trudno się z tym nie zgodzić. Bez problemu mieści bagaż potrzebny na przykład przy wyjeździe na wczasy. Zaskakuje nas też pozytywnie przestrzeń dla pasażerów na tylnych siedzeniach, mimo dużego bagażnika. Duża liczba schowków też cieszy - są bardzo przydatne w czasie podróży. Deska rozdzielcza jest bardzo funkcjonalna, wszystko jest pod ręką. Przekonaliśmy się o tym w czasie testowania auta. Skoda pozostaje po prostu wierna hasłom, które głosi: przemyślane rozwiązania. W testowanej wersji mieliśmy kierownicę wielofunkcyjną, kimatyzację elektroniczną. Na drodze ekspresowej chętnie korzystaliśmy z tempomatu. Komputer pozwalał nam w czasie jazdy śledzić różne parametry, m.in. średnie i chwilowe spalanie itd. Silnik o pojemności 1,2 l TSI o mocy 105 KM jest bardzo dynamiczny, pozwala szybko przyspieszać w razie potrzeby. To ważne dla bezpiecznego wyprzedzania. Atutem też jest dobrze wyciszona kabina. Nawet przy prędkości 160 KM/h można było swobodnie rozmawiać, nie było potrzeby też nastawiania radia na pełny regulator, by coś usłyszeć. Pamiętajmy, że w gamie silników jest w sumie aż 5 jednostek benzynowych oraz 2 wysokoprężne. Nowe silniki TSi i TDi
#45
Już w wersji podstawowej mamy aż 6 poduszek powietrznych, systemy ABS i ESP. Rapid prezentuje się bardzo ciekawie i doskonale wpisuje się w nowoczesną stylistykę Skody. Jest przestronnym, eleganckim i zarazem niedrogim pojazdem rodzinnym z nowoczesną technologią i ekonomią na wysokim poziomie. Wersja Elegance, którą testowaliśmy - bardzo bogato wyposażona - kosztuje 64 tys. Pamiętajmy jednak, że cena podstawowej wersji wynosi niespełna 44 tys. zł. Uwagę zwraca też nowe logo marki, delikatnie wyróżniające się na zaokrąglonej krawędzi maski. Duża pokrywa bagażnika oraz tylne lampy w kształcie litery „c” sprawiają, że model nie zostanie pomylony z żadnym innym. Jest to samochód skierowany głównie do osób, które szukają bezpiecznego, funkcjonalnego i przyjaznego rodzinie pojazdu. Mimo niewielkich wymiarów nadwozia (4,48 m długości i 1,7 m szerokości) - to samochód, który zaskakuje przestronnością swojego wnętrza.
Pehamot - dealer Skody w Szczecinie ul. Zielonogórska 32 Salon samochodów nowych i używanych czynny codziennie w godzinach: 8 - 18, w soboty: 9 - 15. Serwis czynny codziennie w godzinach: 7 - 19, w soboty: 8 - 14. Serwis wykonuje naprawy i przeglądy inych marek grupy VW.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Zdrowie
#
Ujędrnij skórę zabiegiem Reaction Rozmowa z Katarzyną Janczyszyn, dyplomowaną kosmetyczką z gabinetu New You przy ul. Bohaterów Getta Warszawskiego 19/2.
R E K L A M A
Zdrowie
#
- Latem nasza skóra jest narażona na wiele niszczących czynników: słońce, wiatr, wysoka temperatura, słona woda. Jakie zabiegi kosmetyczne zastosować, żeby przywrócić jej blask, sprężystość i nawilżenie? Katarzyna Janczyszyn: Oferujemy różne, specjalistyczne zabiegi pielęgnacyjne, rozświetlające, ujędrniające i nawilżające, dla osób z cerą naczynkową, pierwszymi oznakami starzenia, trądzikiem czy zmarszczkami. Latem świetnie sprawdzi się oxydermabrazja czyli wodna mikrodermabrazja, która świetnie oczyszcza i nawilża skórę twarzy, dotlenia ją, wygładza, a dodatkowo rozjaśnia przebarwienia i uszczelnia ścianki naczyń krwionośnych. Zbawienne działanie ma także zabieg Criolift Filorga, czyli terapia światłem i naturalny lifting. Można go wykonać po zabiegu oxydermabrazji. Criolift łączy w sobie trzy elementy: crioplastykę czyli lifting zimnem, luminoterapię czyli terapię światłem LED oraz kompleksy biologiczne i ekskluzywne kosmetyki. Zabieg polega na tym, że obniżamy temperaturę danej partii twarzy do 18 stopni, wprowadzamy składniki odżywcze dobrane do indywidualnych potrzeb klientki, a następnie naświetlamy skórę światłem LED, które przyspiesza regenerację skóry. Criolift to najnowszy trend kosmetyki estetycznej. Efekty widoczne są po pierwszym zabiegu. Skóra jest promienna, nawilżona, napięta i rozświetlona. Oczywiście, żeby utrzymać taki efekt zabieg trzeba powtórzyć. Co ważne zabieg Criolift można wykonywać także u kobiet w ciąży. - A co z zabiegami na całe ciało? - Tu świetnie sprawdzi się kompleksowy zabieg drenażu limfatycznego, ujędrniania i modelowania z gwarantowaną skutecznością zabiegową nazywany Reaction. Polega on na wykorzystaniu fal radiowych. Zabieg Reaction stosuje się w celu redukcji cellulitu, zmniejszenia obwodu ud, poprawy krążenia krwi i wygładzenia skóry, ale także kształtowania owalu
twarzy i redukcji zmarszczek. Zabieg wykonuje się więc zarówno na wybrane partie ciała jak i twarzy. - Na czym polega zabieg Reaction? - Najpierw oceniamy stan skóry klientki, dobieramy odpowiedni program, parametry i ilość powtórzeń. Do wyboru mamy tu dwie funkcje: fale radiowe i masaż próżniowy. Można je ze sobą łączyć. Zabieg trwa od 30 do 60 minut, w zależności od partii ciała, którą pacjentka chce wygładzić. Nie wykonuje się bowiem zabiegu jednorazowo na całe ciało, a wybraną partię: twarz, szyję, dekolt, pośladki, brzuch lub ramiona. Do wybranej partii ciała przykładamy punkt przy punkcie specjalną głowicę, która emituje fale radiowe i próżnię. Skóra nagrzewa się do temperatury od 40 do 60 stopni. Zabieg jest bezbolesny, pacjentka może jednak odczuwać w jego trakcie ciepło. - Czy po zabiegu należy pozostać w domu, chować się przed słońcem lub stosować specjalne okłady? - Nic z tych rzeczy. Skóra tuż po zabiegu może być lekko zaczerwieniona, może też na krótko pojawić się obrzęk. Po zabiegu można jednak normalnie funkcjonować, nakładać na twarz makijaż, nie ma skutków ubocznych. - Jak szybko zauważymy efekty zabiegu Reaction? - Po pierwszym zabiegu odczujemy różnicę: skóra będzie miękka, bardziej napięta, ale końcowy efekt zauważymy po ok. 3 miesiącach. Zabieg Reaction trzeba bowiem kilkakrotnie powtórzyć. - Kto może skorzystać z zabiegu Reaction? - Panie, które chciałyby pozbyć się cellullitu, poprawić jędrność skóry, także po porodzie, pozbyć się zmarszczek. Z zabiegu nie mogą natomiast skorzystać kobiety w ciąży oraz panie z endoprotezą stawu biodrowego oraz osoby z poważnymi problemami żylnymi.
R E K L A M A
Zdrowie
Foto: Sebastian Wołosz
#
Nowa przychodnia Lux Med
16 sal, 2 pracownie ultrasonograficzne i 60 lekarzy różnych specjalności - tak jest w nowo otwartej placówce medycznej Lux Med, którą otwarto w Szczecinie. Przychodnia znajduje się na pierwszym piętrze w nowo wybudowanym budynku Brama Portowa II przy al. Niepodległości 44.
Całość podzielono na dwie części - jedną dla dzieci, drugą dla dorosłych. Każda ma osobne wejście i własną recepcję. W części dla dzieci w salach znajdziemy wesołe obrazki i kolorowy kącik zabaw. - Dzięki takiemu podziałowi pacjenci będą czuli się u nas bardziej komfortowo - mówi Ryszard Biernacki, dyrektor centrum medycznego. - Dzieci na pewno mniej się będą stresowały przebywając w kolorowym otoczeniu. W przychodni znajdziemy 16 pomieszczeń diagnostycznych, zabiegowych, dla dzieci i dorosłych, a także dwie sale ultraso-
nograficzne, w których będą wykonywane badania m.in. jamy brzusznej, urologiczne i ginekologiczne. Na miejscu przyjmować będzie 60 lekarzy. Wśród nich znajdziemy alergologów, chirurgów, dermatologów, endokrynologów, internistów, ginekologów, radiologów, kardiologów, laryngologów, neurologów, okulistów, ortopedów, urologów i lekarzy medycyny pracy. Placówka jest czynna od poniedziałku do piątku w godzinach od 8 do 20, a w soboty w godzinach 8-13. (ta) PROMOCJA
w przyrodzie, zasięg ogólnoświatowy. Szczepienie rutynowe, przypominające co 10 lat.
Szczepienia ochronne dla podróżujących w SPLS Medicus
Błonica - droga kropelkowa, obszar wysokiego ryzyka to zasięg ogólnoświatowy do nas zawlekana z krajów wschodu (dawka przypominająca co 10 lat). Choroba Heine-Medina - drogi zakażenia: bezpośredni kontakt z chorą osobą, drogą kropelkową, głównie pokarmową - część krajów Afryki i Azji. WZW A - kontakt z osobą chorą, picie i spożywanie pokarmów skażonych.
Wyjeżdżając w różne strefy klimatyczne świata jesteśmy narażeni na ryzyko wielu chorób. By temu zapobiec należy odpowiednio się przygotować.
WZW B - krew płyny ustrojowe, kontakt seksualny, transmisja matka - dziecko oraz nieznane drogi zakażenia - zasięg ogólnoświatowy, kraje rozwijające się, gdzie jest niski poziom higieny.
Szczepienia ochronne to bezpieczna i jedna z najskuteczniejszych form profilaktyki. Wizyta w poradni przed wyjazdem pozwoli na uzyskanie wszystkich niezbędnych informacji oraz na ustalenie indywidualnego programu szczepień ochronnych. Szczepienia, które są zalecane dla podróżujących:
Dur brzuszny - kontakt z osobą chorą, woda i zakażona żywność. Zasięg ogólnoświatowy, kraje o niskim poziomie higieny. Obszary wysokiego ryzyka to Południowa Azja i Afryka oraz pozostałe kraje rozwijające się. Schemat szczepienia: jedna dawka przynajmniej na tydzień przed wyjazdem.
Tężec - drogi zakażenia to kontakt z zakażoną ziemią. Rozpowszechniony
Cholera - woda, skażona żywność Afryka, Azja Południowa i Wschodnia, Ameryka Południowa i Środkowa (2 dawki
przynajmniej na tydzień przed wyjazdem). Żółta febra - ukłucia komarów subsaharyjskie kraje Afryki, tropikalne obszary środkowej i południowej Ameryki, obowiązkowe w krajach Afryki Środkowej oraz Ameryki Południowej. Występuje w 45 krajach. (1 dawka przynajmniej 10 dni przed wyjazdem). Wszystkie zalecane preparaty szczepionek dla podróżujących jak i pozostałe szczepionki sezonowe dla dorosłych zarejestrowane w Polsce są dostępne w przychodni „Medicus”.
Zapraszamy: Medicus Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów Szczecin, pl. Zwycięstwa 1 Informacja telefoniczna: (091) 433 35 68, (091) 434 73 06 www.medicus.szczecin.pl
Zdrowie
#
Smukła sylwetka bez wysiłku Rozmowa z Arturem Śliwińskim, chirurgiem plastykiem
- Dla części kobiet pobyt na plaży jest niekomfortowy. Okazuje się bowiem, że na biodrach, czy na brzuchu mają za dużo tłuszczyku. Czy można coś z tym zrobić?
- A tą inną metodą jest... - Zabieg operacyjny odsysania tkanki tłuszczowej. - A na czym on polega? - Zabieg polega na tym, że z wcześniej zaplanowanych miejsc w znieczuleniu ogólnym rozbija się tkankę tłuszczową, która następnie za pomocą sondy jest odsysana. W tych miejscach wytwarza się wewnętrzna blizna, która nie pozwala na ponowny wzrost komórek tłuszczowych, co oznacza, że tłuszczu pozbyliśmy się raz na zawsze. Po zabiegu bardzo ważne jest również, aby nadal o siebie dbać i prowadzić zdrowy tryb życia.
- Myślę, że powrót z wakacji to moment na refleksję i podjęcie działań, aby na przyszłe wakacje zaprezentować smukłą sylwetkę. - Po tej chwili zadumy wyszło nam, że w porównaniu z koleżanką w bikini gorzej wyglądamy. Co zrobić? - Każdy ma swój pomysł, w jaki sposób pozbyć się zbędnych kalorii. Jedni zaczynają stosować różnego rodzaju diety, inni ubierają obuwie sportowe i zaczynają biegać lub podejmują innego rodzaju wysiłek fizyczny. Uważam, że to jest bardzo dobry początek. Niektórym ćwiczenia wystarczą, inni nie uzyskają jednak pożądanego efektu. - Dlaczego? - Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że nie mamy w sobie wytrwałości, ćwiczymy albo za krótko, albo za mało intensywnie. I wtedy efekt przychodzi bardzo późno albo w ogóle. Czasami zniechęca nas fakt, że za dużo czasu musimy poświęcać na to, aby uzyskać ładną sylwetkę. Bo najpierw biegamy pół godziny dziennie, później godzinę, dwie i mamy coraz mniej czasu na pracę i na swoje życie. A efektów brak. Drugi powód to nasze genetyczne uwarunkowania. Po prostu tak mamy ukształtowaną sylwetkę i takie geny, że nawet długotrwałe i intensywne ćwiczenia nie doprowadzą do wymarzonej sylwetki. - I co wtedy? Czy jest na to jakiś sposób? - Jeżeli nasze wysiłki nie dają pożądanych przez nas efektów, to jest moment, aby zmienić metodę.
- Czy to jest zabieg bezpieczny?
Dr n. med. Artur Śliwiński ordynator Oddziału Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej, specjalista chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i estetycznej, specjalista chirurgii ogólnej z 20-letnią praktyką zawodową w zakresie operacji estetycznych i rekonstrukcyjnych, medycyny estetycznej oraz chirurgii ogólnej. Od sierpnia 2012 r. prowadzi własną praktykę lekarską. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej oraz członkiem światowych towarzystw zajmujących się chirurgią plastyczną i estetyczną.
- Całkowicie, ale pod warunkiem, że zostanie przeprowadzony we właściwy sposób. Tłuszczu nie można odessać za mało lub za dużo i co szczególnie ważne, trzeba go usunąć z właściwej warstwy. - Jak długo taki zabieg trwa? - Średnio około dwóch godzin. Po zabiegu pacjent musi nosić przez okres od 3 do 6 tygodni odpowiednie ubranie uciskowe. Wymagane jest też poddanie się specjalistycznym masażom wykonywanym przez osobę posiadającą odpowiednie kwalifikacje. - Kiedy możemy wyjść z kliniki? - W klinice pacjent pozostaje pod opieką lekarza przez 1-2 dni. Po paru dniach po zabiegu możemy już biegać, ale nie intensywnie. Do ćwiczeń na siłowni możemy powrócić po upływie około 2 miesięcy. Do pracy - w zależności od rozległości zabiegu - już po 2-3 dniach. - Ile zabieg kosztuje? - Od 8 do 12 tys. zł. To koszt całkowity operacji i pobytu w klinice. R E K L A M A
Zdrowie
#
Nie zapominajmy o szyi i dekolcie
Rozmowa z doktor Iloną Osadowska, chirurgiem, lekarzem medycyny estetycznej ze Szczecina.
- Pani doktor, mamy piękne lato, korzystamy ze słońca, kąpiemy się i opalamy. Jakie wskazówki dla kobiet korzystających z urlopów. - Przyzwyczaiłyśmy się już do stosowania filtrów na twarz, i bardzo dobrze, ponieważ zapobiegamy w ten sposób kilku przykrym zjawiskom. Intensywne naświetlanie powoduje przyspieszenie starzenia skóry. Typowe problemy z którymi zgłaszają się kobiety po wakacjach to przesuszona i wiotka skóry, nowo powstałe plamy i przebarwienia posłoneczne oraz drobne siatki zmarszczek. - Latem odsłaniamy także dekolt i szyję. - Niestety, przy codziennej pielęgnacji często pamiętamy o smarowaniu kremami nawilżającymi twarzy, a zupełnie zapominamy o szyi i dekolcie. A miejsca te wymagają szczególnej dbałości. Skóra szyi i dekoltu jest stosunkowo cienka i niemal pozbawiona gruczołów łojowych, dlatego starzenie postępuje tam szybciej, a jego oznaki są bardziej widoczne.
- A czy są jakieś zabiegi medycyny estetycznej, które powodują, że właśnie szyja i dekolt mogą wyglądać lepiej, świeżo? - Tak, możemy wyróżnić zabiegi profilaktyczne, przygotowujące skórę na ostre słońce, oraz zabiegi mające na celu przywrócenie skórze lepszej kondycji po wakacjach. Mezoterapia to najbardziej podstawowe, nawilżające zabiegi lekarskie. Polega na mikroiniekcjach koktajlem ze składnikami odpowiednio dobranymi do rodzaju skóry, który chcemy wzmocnić. Zazwyczaj stosujemy nieusieciowany kwas hialuronowy, preparaty wielowitaminowe, biopeptydy, antyoksydanty. Materiały te są ostatnio bardzo udoskonalane, obecnie mamy do dyspozycji bardzo dobrze i szybko działające preparaty niewymagające częstego powtarzania. Stosujemy je w celu nawilżenia skóry, odżywienia, zregenerowania i w efekcie jej zagęszczenia. - Jak dobrać właściwą metodę?
- Co więc powinniśmy zrobić? - Codziennie nawilżać i odżywiać, a także chronić przed słońcem kremami z filtrem. O filtrach staram się przypomnieć zawsze przy okazji lata i wakacji. Zdecydowanie namawiam, by nie przesadzać opalenizną. Uważam, że lepiej zastosować trochę samoopalacza w razie potrzeby, niż niszMAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
czyć skórę słońcem czy solarium.
- Dobór metody i materiałów zasugeruje lekarz w trakcie konsultacji. Istotne jest także dostosowanie zabiegów do trybu życia i pracy pacjentki. Np. dla osób których praca polega na przybywaniu wśród ludzi zastosujemy metody bardziej intensywne, wymagające mniejszej ilości powtórzeń.
#50
- Co można jeszcze zrobić, aby poprawić wygląd skóry na szyi? - Typowym problemem są bruzdy Wenery – poziome okrężne zmarszczki oraz tzw. gęsia szyja. Zmarszczki możemy usunąć wypełniając je odpowiednio dobranym kwasem hialuronowym przy pomocy kaniuli. Ich zniknięcie daje wrażenie odmłodzenia i odświeżenia skóry szyi. Zabieg jest mało bolesny, obarczony małym ryzykiem powstawania krwiaków, w przeciwieństwie do klasycznej mezoterapii. „Gęsia szyja” natomiast powstaje wskutek postępującego z wiekiem nadmiernego napięcia mięśnia położonego płytko pod skórą. W takim przypadku możemy pomóc rozluźniając jego działanie, do czego wystarczają niewielkie iniekcje botoksu. W jego efekcie znikają struny na szyi, uzyskujemy równomiernie wygładzoną skórę. To jest dobry zabieg przede wszystkim dla starszych pań. - A co zrobić gdy na szyi pojawiają się przebarwienia, nierówności? - Wtedy z pomocą przychodzą lasery. Szczególnie ładne efekty daje laser frakcyjny. Dodatkowo zabieg ten bardzo dobrze działa regenerująco na skórę. Dodatkowo laser poprawia koloryt skóry, likwiduje drobne przebarwienia, a skóra robi się ładniejsza, świeższa. - A co z dekoltem? - Stosujemy bardzo podobne zabiegi, oprócz botoksu. W wypadku dekoltu można jeszcze rozważyć terapię Sculptra aby zregenerować, ale przede wszystkim pogrubić skórę dekoltu. - Po co to pogrubienie? - Jeżeli skóra jest bardzo wiotka, szybciej się wysusza, starzeje. Kiedy wstajemy rano, możemy zaobserwować w obrębie dekoltu charakterystyczne podłużne zmarszczki. To normalne, ale można temu przeciwdziałać. Jeśli skórę pogrubimy, zagęścimy to te zmarszczki nie prasują się w nocy. Do tego właśnie pomocne mogą być zabiegi laserem. - Ile takie zabiegi kosztują? - Mezoterapia od 200 zł do 1000 zł, zależnie od wybranych materiałów. Zabieg laserem na szyję to koszt rzędu 1600 zł w naszych gabinetach. - Ile takie zabiegi mniej więcej trwają? - Proste zabiegi zajmują około pół godziny. Przy zabiegach laserem też potrzebujemy przeznaczyć na nie pół godziny, ale po tym zabiegu skóra będzie mocno zaczerwieniona. Efekt ten mija po 4-5 dniach, jeśli zależy nam, możemy po dobie zamaskować go pudrem mineralnym.
R E K L A M A
Interesujące będą szczególnie metody niewymagające nakłuwania skóry, które ograniczają ryzyko powstania krwiaków.
Kul tu ral nie ZAPOWIADAMY POLECAMY ZAPRASZAMY
Muzyczne święto podczas The Tall Ships’ Races Finał regat The Tall Ships’ Races to nie tylko piękne żaglowce, ale i świetna muzyka. Przez cztery dni czeka nas sporo bardzo dobrych koncertów. Gwiazdą będzie Nelly Furtado. W tym czasie Szczecin mają odwiedzić nawet dwa miliony osób. Finał regat The Tall Ships’ Races w Szczecinie oficjalnie startuje 3 sierpnia, ale zabawę rozpoczynamy dzień wcześniej. Od rana będziemy witać żaglowce, głównych bohaterów tej imprezy. Piątek to skromne, acz ciekawe otwarcie. Najważniejszym wydarzeniem będzie koncert orkiestry Filharmonii Szczecińskiej & Voo Voo. W pierwszej części koncertu usłyszymy najpopularniejsze tematy zaczerpnięte ze światowej literatury muzycznej. W drugiej do filharmoników dołączy zespół Voo Voo, który zaprezentuje utwory z płyty „21” w opracowaniu symfonicznym, w tym „Flota Zjednoczonych Sił” i „Nabroiło się”. Tego dnia czeka nas jeszcze koncert Ambasadorów Muzycznych Szczecina. Od godz. 15 na Scenie na Łasztowni usłyszymy: Baltic Neopolis Quartet i Michał Grobelny, Listopad, Skambomambo, Chorzy, Big Fat Mama, Damiana Ukeje.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
#52
Kulturalnie
#
Zjawiskowa Norweżka
W sobotę, 3 sierpnia od godz. 10 będziemy mogli zwiedzać żaglowce. Ale tym, na co czekają prawie wszyscy, będzie zapewne koncert Nelly Furtado. Kanadyjska artystka wystąpi gościnnie podczas gali Eska Music Awards. Pełny koncert da dzień później. Wstęp jest bezpłatny. Podczas gali wystąpią też najbardziej popularni artyści sceny muzycznej: Sylwia Grzeszczak, Ewelina Lisowska, Honey, Margaret, Feel, LemON, Alex Hepburn, Inna, KaseWrethov. O północy czeka nas pokaz fajerwerków. Niedziela to oczywiście pełnowymiarowy koncert Nelly Furtado. Przed nią wystąpią Ewa Farna i Ewelina Lisowska. Początek o godz. 20. Warto również zobaczyć efektowną paradę załóg i orkiestr ulicami miasta, którą zwieńczy uroczystość wręczenia nagród dla uczestników regat. Również interesująco zapowiada się poniedziałek. Tego dnia na scenie na Wałach Chrobrego wystąpi zespół Hey z okazji 20-lecia muzycznego debiutu z gościnnym udziałem zespołu Big Day, Piotra Banacha, Titusa, Marcina Macuka i Smolika. Finał regat The Tall Ships Races w Szczecinie, 3-6 sierpnia
W Szczecinie wystąpi Kari Bremnes a wieczór poprowadzi sam Marek Niedźwiecki. Choć Kari nie jest powszechnie znana w naszym kraju, to wśród melomanów dawno zyskała uznanie. Nazywana jest wręcz „najwybitniejszą pieśniarką północy”. - Zakochałem się w niej od pierwszego posłuchania albumu „Norwegian Mood”. To był jej dziewiąty album, ale pierwszy po angielsku - mówi Marek Niedźwiecki. W październiku minionego roku ukazał się jej ostatni album „Og så kom resten av livet”, szesnasty w dorobku. Płyta jest bardzo osobista, poetycka, opowiada o brutalności i szczęściu, przesycona jest charakterystyczną dla artystki melancholią. - Jej piosenki zawierają ogromny ładunek emocjonalny, trudno nie ulec ich wyjątkowemu nastrojowi - podkreśla wydawca krążka. Jej występ w Szczecinie będzie drugim koncertem w naszym kraju po dwunastu latach. Zaprezentuje zarówno utwory z najnowszego albumu oraz wcześniejsze dokonania. Koncert Kari Bremnes podczas finału The Tall Ships’ Races w Szczecinie odbędzie się w ramach cyklu „Jazzmania z Nordeą” pod patronatem Marka Niedźwieckiego z radiowej Trójki. Kari Bremnes, 5 sierpnia, Trafostacja Sztuki, godz. 19, wstęp wyłącznie na zaproszenia.
BĘDZIE JE MOŻNA WYGRAĆ U NAS! SZCZEGÓŁY NA
www.mmszczecin.pl/trendy
#53
Piękna polska muzyka Anna Maria Jopek wystąpi w towarzystwie kwintetu Sylwestra Ostrowskiego i zaprezentuje materiał z płyty „Polanna”. - Przestrzeń zamku wypełnią jazzujące interpretacje wypełnione poszukiwaniem rdzenia polskości w muzycznych, rodzimych standardach - zapowiadają organizatorzy koncertu. Album „Polanna” jest ostatnim w dorobku artystki, ukazał się w październiku 2011 roku. Płyta jest nowym spojrzeniem na piękne i ważne momenty w dziejach naszej muzyki. - Koncert Polanna to nie jedyne wydarzenie tego wieczoru jakie przygotowaliśmy dla jazzmaniaków – zapowiadają organizatorzy. - Na tej samej scenie wystąpi również Sylwester Ostrowski Quintet feat. Piotr Wojtasik. Kupując bilet na koncert wspieramy utworzenie Mistrzowskiej Klasy Jazzu na Akademii Sztuki w Szczecinie. BILETY BĘDZIE MOŻNA WYGRAĆ U NAS! SZCZEGÓŁY NA
www.mmszczecin.pl/trendy
Anna Maria Jopek z zespołem oraz Sylwester Ostrowski Quintet feat. Piotr Wojtasik, 31 sierpnia, Dziedziniec Zamku Książąt Pomorskich, godz. 19, bilety 70-90 zł do nabycia w sieci kawiarni Columbus Coffee oraz na stronie www.bilety.fm
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Kulturalnie
#
Grechuta w rytmach reggae „Dni, których nie znamy”, „Wiosna, ach to ty”, „Korowód” czy „Będziesz moją panią” - usłyszymy w wykonaniu zespołu Plateau w odświeżonej wersji. Album „Projekt Grechuta” ukazał się w marcu 2011 roku. Znalazło się na nim 10 utworów niezapomnianego Marka Grechuty w nowych, bardzo odważnych aranżacjach. Zespół z tym materiałem wystąpił m. in. podczas XVII Przystanku Woodstock, czy Grechuta Festival Kraków. - Wszystkie piosenki, choć nagrane w dość zaskakujących wersjach, nie zostały pozbawione uroku i magii nadanej im przez mistrza Marka Grechutę – tłumaczą muzycy. Plateau potrafi Grechutę rozbujać w rytmach reggae, nadać rockowy pazur czy efektownie zliftingować elektroniką.
Festiwal pełen inspiracji
Plateau „Projekt Grechuta”, 30 sierpnia, Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie, godz. 20, bilety w przedsprzedaży do 27 sierpnia - 60 zł (I miejsca), 50 zł (II miejsca); od 28 sierpnia - 80 zł (I miejsca), 70 zł (II miejsca).
Pierwszy weekend sierpnia to również 9. edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Wizualnej inSPIRACJE. Trzy dni spotkań, dyskusji, koncertów i plenerowych widowisk. Tematem przewodnim w tym roku jest „genesis”. Choć InSPIRACJE to przede wszystkim wystawy, to najbardziej spektakularne co roku są towarzyszące festiwalowi wydarzenia muzyczno-wizualne. Tym razem widowiskowo zapowiada się spektakl „inSPIRED by Origin” w przestrzeni szczecińskiej Alei Kwiatowej. Origin łączy działania wizualne (mapping 3D, performance), nowatorską architekturę oraz współczesną muzykę elektroniczną. Natomiast w festiwalowym klubie Elefunk odbędzie się koncert The Natural Born Chillers. Czerpiąca ze zderzenia gatunków energetyczna muzyka łączy klimat granego na żywo koncertu z roztańczoną klubową imprezą. 9. edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Wizualnej inSPIRACJE, 1-3 sierpnia, Klub 13 muz, Aleja Kwiatowa, Elefunk The Club, wstęp wolny.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Tym, którzy nie powrócili z morza Początek sierpnia to tradycyjnie koncert organizowany przez Operę na Zamku w magicznej scenerii szczecińskiego Cmentarza Centralnego. Tym razem podczas wieczoru poświęconego tym, którzy nie powrócili z morza, zabrzmią po raz pierwszy dwa utwory: Requiem Alfreda Schnittkego i Holzwege Tomasza Sikorskiego. - W niezwykłych aranżacjach usłyszą państwo solistów, chór i orkiestrę opery - zaprasza Piotr Deptuch z Opery na Zamku. „Holzwege” Tomasza Sikorskiego to piętnastominutowy utwór, w którym powtarzanemu bez końca trytonowi skrzypiec towarzyszą zmienne plany dźwiękowe instrumentów dętych. Natomiast w „Credo” niczym w soczewce odbija się charakterystyczna dla większości dzieł Schnittkego polistylistyka. Do wspaniale udramatyzowanej partii chóru nieoczekiwanie dołączają instrumenty „rozrywkowe” (gitara elektryczna i perkusja), tworząc charakterystyczną dla kompozytora jedność przeciwieństw. Tym, którzy nie powrócili z morza, 4 sierpnia, Cmentarz Centralny, godz. 21, bilety 35 zł
#54
Kulturalnie
#
Wybuchowy festiwal Tydzień po zakończeniu The Tall Ships’ Races 2013 Wały Chrobrego ponownie zapełnią się ludźmi. Przed nami szósta edycja największego festiwalu fajerwerków w naszym kraju. Podobnie jak przed laty, równolegle zostanie zorganizowany festiwal Szczecin Music Live, podczas którego wystąpią gwiazdy muzyki elektronicznej. 9 i 10 sierpnia zaprezentują się firmy z Europy - Storm z Francji, Jost z Austrii i Grom z Polski. Każdy z uczestników festiwalu zaprezentuje 15-minutowy pokaz. - Po raz pierwszy uczestnikiem będzie nasza rodzima firma - zapowiadają organizatorzy. - Również pierwszy raz zmienia się struktura tła muzycznego festiwalu, a mianowicie pierwsza minuta będzie w ciszy, ale w kolorze biało-czerwonym, następne dwie zadane przez nas i pozostały czas jako wolna aranżacja wykonawcy. Festiwal fajerwerków Pyromagic 2013 oraz Szczecin Music Live, 9 i 10 sierpnia, Wały Chrobrego, wstęp wolny
PROMOCJA
#55
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Trendy Towarzyskie
#
Maciej Zakościelny.
Jan Wieczorkowski i Antoni Pawlicki.
Lesław Żurek.
Ewa Kasprzyk.
Anna Mucha.
Gwiazdy filmu w Międzyzdrojach Podczas wakacji wiele imprez przenosi się nad morze. Sezon, jak zwykle, otworzył Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach. Przez kilka dni na promenadzie można było spotkać aktorów i celebrytów znanych głównie z ekranu telewizyjnego i kolorowych czasopism. W Międzyzdrojach gwiazdy spotykały się ze swoimi wielbicielami, rozdawały autografy i udzielały wywiadów. Dwunastka pozostawiła swój ślad na Alei Gwiazd. Wśród nich byli: Marta Lipińska, Emilian Kamiński, Edward Linde Lubaszenko, Ewa Kasprzyk, Joanna Kurowska, Janusz Zaorski. Odciski swoich dłoni pozostawiła także reprezentacja „Czasu Honoru”: Jan Wieczorkowski, Maciej Zakościelny i Antoni Pawlicki. (mk)
Gala, podczas której gwiazdy odciskały dłonie.
Foto: Andrzej Szkocki
Janusz Zaorski.
Hanna Banaszak.
Anna Mucha i Weronika Książkiewicz.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Emilian Kamiński.
#56
Trendy Towarzyskie
#
Mercedes i nowa klasa S Adam Kornacki, dziennikarz TVN Turbo prezentując Mercedesa Klasy S w szczecińskim salonie DDB Auto Bogacka podkreślił, że oglądamy właśnie najlepszy samochód świata. Trzy dni wcześniej testował auto podczas prezentacji dziennikarskiej w kanadyjskim Toronto. - Trudno zapamiętać liczbę innowacji w tym samochodzie, ja testowałem model z 455-konnym silnikiem - dodał Kornacki. - Wprowadzono aż 1200 zmian, z czego 600 w dziedzinie bezpieczeństwa. Prezenter zapewniał, że S Klasa to już idiom. - W historii tego modelu na świecie sprzedano 3,5 mln aut - dodał. Zanim nastąpiła premiera, dealerzy zebrali 20 tys. zamówień nowego modelu. Prezentację auta wzbogaciło wielu znamienitych gości. (pit)
Mecenas Waldemar Juszczak z żoną Donatą.
Daria Bogacka-Adamus z DDB Auto Bogacka oraz Adam Kornacki z TVN Turbo.
Liliana Bogacka z DDB Auto i Bożena Grzywacz z AKMA Brokers.
Mirosław Wyżykowski z Hotelu Atrium z partnerką.
Foto: Andrzej Szkocki
Niesamowity Mercedes przyciągał piękne kobiety.
Mecenas Marek Mikołajczyk też pojawił się na prezentacji klasy S.
#57
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Trendy Towarzyskie
#
Morski Szczecin na wystawie Do 25 sierpnia można oglądać w Muzeum Narodowym w Szczecinie wystawę „A może morze?”, która wpisuje się w długą tradycję rozważań na temat morskiego charakteru miasta. Wystawa prezentuje zmagania Szczecina z własnym dziedzictwem, wizerunkiem i jego wyobrażeniem. Stawia pytania o to, jaki jest faktyczny obraz miasta, a jakim chcielibyśmy je widzieć. W ramach wystawy są także prezentowane nowe nabytki Muzeum Narodowego. (mk)
Wielcy tenorzy w Teatrze Letnim Wojciech Sokolnicki z Poznania wygrał XV Wielki Turniej Tenorów. Laureat zdobył najwięcej róż od publiczności i został pasowany na rycerza. W przypadku tegorocznego laureata sprawdziło się powiedzenie: do trzech razy sztuka. Wojciech Sokolnicki po raz trzeci wziął udział w Turnieju Tenorów i za trzecim razem zdecydowanie zwyciężył. Od początku był faworytem publiczności, która nagradzała go gorącymi brawami i owacjami. W pierwszej części zaśpiewał arię Caravadossiego z III aktu opery „Tosca”, a w drugiej części – „Con te partiro”, włoską pieśń, którą znamy z wykonania Adrea Bocelli i Sarah Brightman, czyli „Time To Say Godbye”. Widzowie, jak zwykle, głosowali różami, a najwięcej trafiło do koszyka tegorocznego laureata. Oprócz tego otrzymał czek na 10 tys. zł. Tradycyjnie został także pasowany na Rycerza Wszechwładnej Sztuki Muzycznej. (mk)
Dr Wojciech Ciesielski, kurator wystawy i Lech Karwowski, dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie.
Angelika Rabizo, dyrektor Opery na Zamku i Kinga Konieczny, rzecznik prasowy.
Od lewej - Joanna Szczepanik i dr Szymon Piotr Kubiak, Muzeum Narodowe w Szczecinie.
Gabriela Wiatr, rzecznik prasowy marszałka i Ewa Mrągowska, kierownik Teatru Letniego.
Foto: Andrzej Szkocki
Od lewej - Katarzyna Szeszycka, malarka, Hanna Szutowicz z Fundacji Upside Art, Piotr Jankowski z Muzeum Narodowego w Szczecinie.
Od prawej - Magdalena Lewoc, kierownik Muzeum Sztuki Współczesnej i Marlena Chybowska-Butler z Muzeum Sztuki Współczesnej.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2013
Wojciech Drożdż, wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego z żoną Joanną Tylkowską, solistką Opery na Zamku.
#58
Dyrygent Vladimir Kiradjiev.
Foto: Andrzej Szkocki
Bartłomiej Otocki i Waldemar Wojciechowski, Akademia Sztuki.
TU NAS ZNAJDZIESZ WYJĄTKOWE MIEJSCA W SZCZECINIE
KAWIARNIE
• Teina Cafe, Boh. Warszawy 93/2 • Starbucks Coffee, Brama Portowa • Starbucks Coffee, CH Kaskada • Columbus Coffee, CH Galaxy • Columbus Coffee, Boh. Warszawy (CH Turzyn) • Columbus Coffee, DriveUp • Columbus Coffee, Piastów/Jagielońska • Columbus Coffee, Krzywoustego/Nikola • Columbus Coffee, Krzywoustego/Ogrodnik • Columbus Coffee, Oxygen • Coffee Heaven, CH Galaxy • City Break, CH Galaxy • Cafe Club, CH Galaxy • Cube Cafe, CH Galaxy • Castellari, CH Kaskada • So!Coffee, CH Outlet • Costa Coffee, CH Outlet • Fabryka, Deptak Bogusława 4/1 • Cafe Porto, Deptak Bogusława 47 • Fanaberia, Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały, Deptak Bogusława 6 • Soffi Flower Coffee, Deptak Bogusława X 1/1 • Czili kafe, Deptak Bogusława X 2/1 • Cafe Castellari, Jana Pawła II 43 • Public Cafe, Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden, Jana Pawła II • CafeIn, Kaszubska 67 • Odra Zoo, Koński Kierat 16 • Coffeefun, Łubinowa 75 • Chocoffee, Opłotki 1 • Cafe Popularna, Panieńska 20 • Cafe 22 Plac Rodła 8 • Coffee Point, Sikorskiego róg Pułaskiego • Cafe Paris, Słowackiego 8 • Coffe Point, Staromiejska 11 • Tkacz Towarzyski, Tkacka 64 • Castellari Tuwima, Jasne Błonia • Public Cafe, podzamcze Wielka Odrzańska 18 • GreenCafe, Wielka Odrzańska 28 • Kawiarnia Koch, Wojska Polskiego • Czekoladowa Cukiernia „SOWA”, Woj. Polskiego 17 • Czarna Owca, Wojska Polskiego 29/9
SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE
• Beverly Hills Akademia Urody, CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody, CH Galaxy • Beverly Hills Akademia Urody, CH Kaskada • New 4You, Bohaterów Getta Warszawskiego 19/2 • Studio Urody Masumi, Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris Kosmetyczny Instytut, Felczaka 20 • Imperium Wizażu Jagiellońska 7 • Laser Studio, Jagiellońska 85/1 • Modern Design Piotr Kmiecik, Jagiellońska 93/3 • ART MEDICAL CENTER, Langiewicza 28/U1 • Cosmedica, Leszczynowa (Rondo Zdroje) • L’amour Institute, Łokietka 7 • Filozofia Piękna, Mała Odrzańska • Salon fryzjerski YES, Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune, Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk, Monte Cassino 1/14 • Belle Femme, Monte Cassino 37a • Baltica Welness&Spa, Plac Rodła 8 • Beverly Hills Akademia Urody, Plac Rodła 8 • Cosmedica, Pocztowa 26 • Hair & tee, Potulicka 63/1 • Obssesion, Wielkopolska 22 • Dermedica, Wojska Polskiego 215 • Enklawa Day Spa, Wojska Polskiego 40/2 • Bailine, Żółkiewskiego 13
KLUBY SPORTOWE I FITNESS
• Active Fitness, CH Kupiec • Active Fitness, Plac Kilińskiego 3 • Pure Jatomi Fitness, Niepodległości 36 (Kaskada) • Szczecińskie Centrum Tenisowe, Dąbska 11a • Fit Town, Europejska 31 • North Gym Fitness Club, Galeria Północ, Policka 51 • RKF, Jagiellońska 67/68 • Marina Squash Fitness Club Karpia 15
• Lady Fitness&Wellness, Mazowiecka 13 • Fitness Club, Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yacht Klub Polska Szczecin Przestrzenna 11 • Squash na Rampie, Jagiellońska 69 • Kręgielnia MK Bowling, CH Galaxy II piętro • Elite Sport Club, Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness forma, Szafera 196 B • Universum Fitness Club, Woj.Polskiego 39a • Arkana Fit, Fryderyka Chopina 49 H/1 • Bene Sport Centrum, ul. Modra 80
RESTAURACJE
• Takumi Sushi Bar, CH Galaxy • Sphinks, CH Kaskada • Grand Cru, Deptak Bogusława 9 • Restauracja Szczecin, Felczaka 9 • Avanti, Jana Pawła II 43 • Restauracja Ładoga, Jana z Kolna • Porto Grande, Jana z Kolna 7 • El Globo, Józefa Piłsudskiego 26 • Na Kuncu Korytarza, Korsarzy 34, Zamek • Royal Club, Mariacka 26 • Remedium, Marii Curie Skłodowskiej 11 • Casa Del Toro, Nowy Rynek 2 • Planeta, Osiek 7 • Bombay, Partyzantów 1 • Sake Sushi, Piastów 1 • Z Drugiej Strony Lustra, Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia, Piłsudskiego 7 • Karczma Polska Pod Kogutem, Plac Lotników 3 • Trattoria Toscana, Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia, Plac Orła Białego 10 • Sushi Mado, Pocztowa 20 • Ricoria Ristorante, Powst. Wielkopolskich 20 • Chief, Rayskiego 16 • Buddha Thai and Fusion Restaurant, Rynek Sienny 2 • Pomiędzy, Sienna 9 • Zona Libre, Śląska 12/1 • Radecki & Family, Tkacka 12 • Columbus, Wały Chrobrego 1 • Chrobry, Wały Chrobrego 1 b • Colorado Steakhouse, Wały Chrobrego 1a • Willa Restauracja, Wojska Polskiego 66 • Bohema, Wojska Polskiego 67 • Willa Ogrody, Wielkopolska 19 • Atrium, Woj. Polskiego 75 • Willa West Ende, Al. Wojska Polskiego 65
SKLEPY I SALONY MODOWE
• Salon Mody Brancewicz, Jana Pawła II 48 • Atelier PASJA, Wojciecha 12 • CH Galaxy, punkt informacyjny • 4 Office, Staromłyńska 8 • Natuzzi, Struga 25 • MOOI, wnętrza Wojska Polskiego 20 • BiM, Wojska Polskiego 29 • MarcCain, Wojska Polskiego 43 • B.E. Kleist Jubiler, Rayskiego 20/2 • Marczewski Showroom Niebuhrstrasse 11 Berlin Charlottenburg • KAG Meble i Światło S.C., Struga 23 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec, Krzywoustego 78
GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ
• Estetic, Kopernika 6 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu, Ostrawicka 18 • Art. Plastica, Wojciechowskiego 7 • Klinika Stomatologii i Kosmetologi,i Excellence Wyszyńskiego 14 • Dom Lekarski, Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski, Rydla 37 • Dom Lekarski, Gombrowicza 23 • Hals, Czwartaków 3 • Hahs Klinika, Felczaka 10 • Dentus, Felczaka 18a • Ra-dent Gabinet Stomatologiczny, Krzywoustego 19/5 • Hipokrates, Ku Słońcu 2/1
• Dentus, Mickiewicza 116/1 • Venus Centrum Urody, Mickiewicza 12 • Intermedica Centrum Okulistyki, Mickiewicza 140 • Medi Klinika, Mickiewicza 55 • Orto Perfekt, Ogińskiego 12 • Dental Implant Aesthetic Clinic, Panieńska 18 • Medicus, Plac Zwycięstwa 1 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny, Powstańców Wielkopolskich 4c • Gabinety Lekarskie Rudzińscy, Śląska 5/2 • Stomatologia Mierzyn, Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25, Wielkopolska 25/10 • VitroLive, Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, Wojska Polskiego 92 • Gabinet Orto-Magic, Zaciszna 22 • New You, Dorota Szwarc, Bohaterów Getta Warszawskiego 19/2 • AMC Art Medical Center, Langiewicza 28/U1 • Stomatologia na Podzamczu, Wielka Odrzańska 31b
SALONY SAMOCHODOWE
• Citroen A. Drewnikowski, Andre Citroena 1 • Citroen A. Drewnikowski Boh. Warszawy 19 • Peugeot Drewnikowski, Bagienna 36D • Peugeot Drewnikowski, Rayskiego 2 • Auto-Gryf Fiat, Alfa Romeo Białowieska 2 • Polmozbyt Honda, Białowieska 2 • Polmozbyt Peugeot, Plac Orła Białego 10 • Polmozyt Seat, Mieszka I-go 63 • Rosiak i Syn Sp. z o.o. ul. Bulwar Gdański 13 • Holda / Chysler Dodge i Jeep, Gdańska 7 • Kołacz – Łopiński, VW Madalińskiego 7 • Master Finanse/Master Auto, Golisza 6 • Lexus, Mieszka I 25 • Łopiński Spółka Jawna, ul. Madalińskiego 7 • DDB Auto Bogacka Mercedes, Mieszka I 30 • Bogacki Chevrolet, Opel, Mieszka I 45 • Ford, Pomorska 115B • Bemo Motors, Pomorska 115B • Auto Bruno Volvo, Pomorska 115b • Mercedes Mojsiuk, Pomorska 88 • Kozłowski Toyota, Struga 17 • Kozłowski Opel, Struga 31 B • Krotoski-Cichy Skoda, VW, Audi Struga 1A • Polmotor Nissan, Struga 71 • Polmotor KIA, Wisławy Szymborskiej 8 • Subaru, Struga 78a • Pehamot Skoda, Zielonogórska 32 • BMW i MINI Bońkowscy, Ustowo 55
BIURA PODRÓŻY
• Neckerman, CH Galaxy, 2piętro • Neckerman, Wojska Polskiego 11 • LTUR, CH Galaxy, parter • TUI, CH Kaskada • Interglobus Tour, Kolumba 1 • Itaka, Krzywoustego 7 • Odra Travel, Piłsudskiego 34 • Tropicana Travel, Plac Lotników 6/1 • Rainbow Tours, Wojska Polskiego 12 • Hepi Sport-turystyka, Mazowiecka 1
BAWIALNIE DLA DZIECI • Kraina Fantazji, CH MOLO • Kraina Fantazji, CH Turzyn Nowy • Kraina Zabaw, Iwaszkiewicza 103 • Tygrysek, Krakowska 38A • Bajkowo, Nowowiejska 1D Bezrzecze • Party-Studio, Tkacka 19/22 • Kurnik Talentów, Wielkopolska 25/9 • Norbelino, Wojska Polskiego 20 • Tęczowa Planeta, Zawadzkiego 73
BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY
• Baszta Nieruchomości, Panieńska 47 • ILS Nieruchomości, Boh. Getta Warszawskiego 23/1 • Konsart Nieruchomości, Grota Roweckiego 27A • Horyzont, Krzywoustego 15 • Inwestor Nieruchomości, Krzywoustego11-13 • Bonus Nieruchomości, Niepodległości 22
• SCN, Piłsudskiego 1A • Prestigo, Rayskiego 18 • Extra Invest, Wojska Polskiego 45 • Artbud, 5 lipca 19c • MAK-DOM, Golisz 27 • Calbud, Kapitańska 2 • Neptun Developer, Ogińskiego 15 • Modehpolmo Sp z o.o. Rodakowskiego 1/5 • SGI Plac Hołdu Pruskiego 9 (centrum biurowe MARIS, parter) • VIP Nieruchomosci ul. Bolesława Śmiałego 41/1
KANCELARIE ADWOKACKIE I NOTARIALNE • Lizak, Stankiewicz, Królikowski, Boh Getta Warszawskiego 1/4 • Biel, Judek, Poczobut-Odlanicki Sp.p, Ks. Piotra Skargi 23 • Dariusz Babski, Jan, Deptak Bogusława 5/3 • Daleszyńska, Jana Pawła II 17 • Mazurkiewicz, Wesołowski, Klonowica 30/1 • Andrzej Zajda, Monika Zajda-Pawlik, Monte Cassino 7/1 • Waldemar Juszczak, Niepodległości 17 • Mariusz Chmielewski, Odzieżowa 5 • Gozdek,Kowalski, Łysakowski, Panieńska 16 • Biel, Judek, Poczobut-Odlanicki Sp. p, Ks. Piotra Skargi 23 • Wódkiewicz, Sosnowski Stoisława 2 • Mikołaj Marecki , Św. Ducha 5a/12 • Licht Przeworska, Tuwima 27/1 • Szymon Matusia, Wawelska 1 / 2 • Zbigniew Barwina, Więckowskiego 7 / 14 • Marta Adamek-Donhöffner, Wojska Polskiego 197/1 • Agnieszka Aleksandruk-Dutkiewicz, Wyszyńskiego 14 • Jakub Gruca, Wyzwolenia 5 • Marcin Gruca, Wyzwolenia 5/1 • Kancelaria Adwokacka Łyczywek, Krzywoustego 3 • VIP Nieruchomosci ul. Bolesława Śmiałego 41/1
KULTURA
• Teatr Współczesny, Wały Chrobrego 3 • Cafe Pleciuga, Plac Teatralny 1 • Pionier 1909, Wojska Polskiego 2 • Galeria Kierat, Koński Kierat 14 • Galeria Kierat 2 , Małopolska 5 • Galeria Orient, Małopolska 5 • 13 muz, Plac Żołnierza Polskiego 2 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie, Wały Chrobrego 3 • Muzeum Historii Szczecina, Oddział Muzeum Narodowego w Szczecinie, Księcia Mściwoja II 8 • Muzeum Sztuki Współczesnej, Oddział Muzeum Narodowego w Szczecinie, Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego w Szczecinie, Staromłyńska 27 • Dziedziniec Muzeum Narodowego w Szczecinie, Staromłyńska 27 / pl. Żołnierza Polskiego
INNE
• Urząd Miasta Szczecin, Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego, Korsarzy 34 • Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki, Wały Chrobrego 4 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości, Kolumba 86 • Północna Izba Gospodarcza, Wojska Polskiego 86 • Dragon Event , Twardowskiego 18 • Niebo Wine Bar, Cafe Rynek Sienny 3 • La Passion du Vin, Sienna 8 • 6 Win, Nowy Rynek 3 • Bachus, Sienna 6 • Trend S.C. ul. Modra 85, Szczecin
W sierpniu magazyn MMTrendy dostępny jest również w luksusowych Hotelach Spa nad morzem. Lista hoteli dostępna jest pod adresem: mmszczecin/trendy