6 minute read
Temat wydania
from MM Trendy #5 (107)
by MM Trendy
Szczecin planem mocnego kryminału.
Katarzyna Wajda wprowadza nas za kulisy serialu
Advertisement
Za nami światowa premiera serialu „Odwilż”, nagrywanego w Szczecinie i w regionie. Serial mogli zobaczyć widzowie w 61 krajach w Europie, Ameryce Łacińskiej, Karaibach oraz w Stanach Zjednoczonych. Nam udało się porozmawiać z Katarzyną Wajdą, odtwórczynią głównej roli.
ROZMAWIAŁ MAREK JASZCZYŃSKI / FOTO MATERIAŁY PRASOWE
Czy była pani już w Szczecinie? - Nie, wcześniej nie byłam w Szczecinie. Nie znałam miasta przez zdjęciami do serialu. Zobaczyłam na Google kilka zdjęć najbardziej charakterystycznych punktów dla tego miasta. Przyjechałam z otwartą głową, wiedząc, że świat, który będziemy kreować, będzie czerpał z niego. Po tym, jak widzę to na ekranie, to naprawdę jest to miasto, które mogłoby być w innym z krajów Europy, a nawet w Stanach Zjednoczonych.
Dlaczego pani wybrała tę rolę? - Takim propozycjom się po prostu nie odmawia. Walczyłam o tę rolę. Byłam na kilku spotkaniach, gdzie grałam różne sceny z różnymi aktorami. To było absolutne wyzwanie i jednocześnie odcięcie się od tego, co robiłam wcześniej. Zagranie Katarzyny Zawiei i całego stanu emocjonalnego, który ona nosi w sobie: jaką jest silną, ale i kruchą osobą, było dla mnie wyzwaniem, o którym marzyłam. To jest rola życia, tak zupełnie inna, niż wspierająca męża Ania w „Kruku”, niż doznająca przemocy domowej Władzia w „Stuleciu winnych” czy zakonnica z „Ikara”, czy nawet Justyna z „Jesteś Bogiem”.
Wielu aktorów specjalnie przygotowuje do roli. Czy pani coś
specjalnego robiła, podpatrywała pracę policji? - Produkcja serialu zorganizowała pierwsze spotkanie z czynnym policjantem, potem widywaliśmy się już regularnie. Wprowadzał mnie w świat policyjnego fachu, jeździłam na strzelnicę, uczyłam się zakładania kajdanek, przeładowywania broni, poruszania się z bronią po pomieszczeniu. Po to, żeby wyrobić w sobie pamięć mięśniową i wiedzieć, że nie robię tego z przypadku. Rozmawiałam z policjantami, jeździłam na komendę i patrzyłam, jakie są realia ich codziennej pracy, a reszta to już była po prostu intuicja.
A kondycja? - To nie było tak, że przed zdjęciami trafiłam na bieżnię i mówię: dobra, muszę biegać. Ja rzeczywiście prywatnie biegam i dużo ćwiczę. To jest taki mój sposób na odreagowanie. Uwielbiam biegać, to jest dla mnie rodzaj medytacji. Ta fizyczność zawsze mi towarzyszyła, więc już miałam tę sprawność, która bardzo przydała się w serialu. Jak mówił producent HBO Boguś Lipski, że jestem taka Zosia Samosia. Nie miałam dublerki: wszystkie sceny biegania przeskakiwania przez płot, bójek... To wszystko robiłam sama.
Kaskaderka zastępowała mnie jedynie w momentach, w których były dalekie ujęcia z góry, albo w sytuacjach, w których istniało ryzyko, że się połamię. Musiałam wykonywać wiele dubli. Jest płot, który widzimy w pierwszym odcinku, a który musiałam przeskoczyć, a był naprawdę wysoki. Jak się okazało, że potrafię, to już nie było zmiłuj tylko 8 - 10 dubli sprintu i… płot za każdym razem wydawał mi się wyższy. Powiedziałam: dotrwam do końca, ale skończyłam dzień z siniakiem na całe udo i krwiakiem. Na planie było bardzo, bardzo zimno. Byłam bez czapki, także na wodzie. Scena, gdy motorówka płynie bardzo szybko, a ja nie mam czapki, mam rozpiętą kurtkę i pomimo tego trzeba zachować poker face - a wewnątrz miałam poczucie, że momentami nie dam rady, bo była nocka przy wodzie 5 stopni Celsjusza i ta wilgoć, która przenika do kości.
Utkwił pani moment szczególnie trudny w czasie kręcenia
serialu? - To chyba są te nocki przy wodzie i jedna duża scena obławy jednego z bohaterów, ale nie mogę za dużo zdradzać. Rzeczywiście już czułam zbliżający się ogromny kryzys fizyczny. Psychicznie najtrudniejsze było to, kiedy postać Zawiei się łamie. To są sceny, gdzie puszczają emocje. To są takie sceny, które mnie zawsze stresują, bo wiem, że to jest ten moment, kiedy pokazujemy bohaterkę w bolesnym, najsłabszym momencie i jako aktorka chcę to po prostu przeżyć, dosięgnąć tych emocji.
Z drugiej strony, czy na planie były śmieszne momenty? - Oczywiście. Był bardzo gorący prysznic, gdzie spaliłam sobie prawie plecy i tyłek. Wchodzisz pod ten prysznic, no i masz być taka zrelaksowana i ten cały dzień po tobie spływa. Zaczynamy ujęcie, a ja czuję, że z sekundy na sekundę woda robi się coraz bardziej gorąca i sobie myślę: wytrwam do końca czy nie? Jest koniec ujęcia i Xawery mówi - no dobra, ale co tak szybko?. Odwróciłam się i miałam całe czerwone plecy, a Boguś na to - ty jesteś nienormalna aktorka idealna, co by się nie działo, to ty grasz dalej. Kontuzja,
nie kontuzja gorący prysznic, a ty po prostu robisz ujęcie do końca.
Które miejsce w Szczecinie szczególnie się pani podobało?
- Filharmonia i przestrzenie wodne. Ta woda, gdzie są trzciny, wysokie trawy i gdzieniegdzie domki i ptaki, zwłaszcza rano robiło to wielkie wrażenie. To niezapomniany widok. To naprawdę norweski klimat ze skandynawskich filmów. Było przepięknie. Kocham wodę. Mój tata był trenerem pływania i ratownikiem, więc z wodą miałam dużo do czynienia.
Wrócę jeszcze na chwilę do filharmonii. Podczas kręcenia tych scen na moment wszystko się odmieniło, jakby przerzuciło nas na inny plan, powiało luksusem. My na planie w błocie, w zimnie, w lasach i nagle jeden dzień w filharmonii przy kawce, przy gorącej czekoladzie. Siedzimy w białej przestrzeni, w obłoconych butach i ta muzyka... To był fantastyczny dzień - było ciepło, było ładnie. To była przestrzeń, która dała nam oddech.
Jest pani gotowa na drugi sezon serialu? - Nie wiem, na razie zobaczmy czy pierwszy sezon się przyjmie, czy się spodoba i jakie będą reakcje widzów w Polsce i za granicą. To też jest ciekawe, że serial będzie pokazywany w 60 krajach. Ale gdyby był drugi sezon to dlaczego nie? Tylko trzeba się zastanowić, w jakim kierunku poszła bohaterka? Co dalej z nią? Jaka będzie oś problemu? Możliwości na pewno jest wiele.
Pani najbliższe plany filmowe? - Najbliższe plany to nic konkretnego. Miałam zawodową przerwę po zrealizowaniu „Odwilży”. Przez długi czas nie miałam zdjęć i zobaczymy tak naprawdę, co przyniesie premiera tego serialu.
Czy nie obawia się pani zaszufladkowania w rolach policjan-
tek? - Raczej jest tak, że tej szufladki się czasami nie da uniknąć. W branży filmowej w Polsce łatwo się szufladkuje aktorów. Za granicą aktorzy naprawdę grają bardzo różne role. Mocno stawia się na charakteryzację, na zmianę wizerunku. Piękna Charlize Theron gra w filmie „Monster”. Nikt by nie pomyślał, że ona może to zagrać. I jak bardzo do tej roli się zmieniła i jak to finalnie fajnie wyszło. To też jest kwestia mentalności i podejścia. W tym momencie zrobiłam coś innego, czyli byłam postrzegana w określony sposób. Grałam bardziej wrażliwe role, które są często ofiarami albo światłem dla głównego bohatera. Wyciągały głównego bohatera z mroku. W „Odwilży” gram coś zupełnie innego. Dziennikarze, z którym już rozmawiałam, którzy widzieli cały serial i znali moje wcześniejsze role, mówią, że wręcz nie poznają mnie w tej. Nawet moje własne agentki mówią, że jestem w tym serialu tak inna od tego, co grałam do tej pory. Tak właśnie z tej szufladki można wyskoczyć.
Przyjedzie pani prywatnie do Szczecina? - Planowałam, żeby zabrać tu moich synów, ale się nie udało. Też była pandemia, dużo rzeczy było pozamykanych. Bardzo chcę i nadal im to obiecuję, że zabiorę ich do świata, który był dla mnie ważny i do którego znikałam przez parę miesięcy. Chciałabym, żeby mogli tego doświadczyć. Zabiorę ich na motorówkę policyjną i przepłyniemy zalew dookoła, na pewno chcę im pokazać filharmonię i miejsca, w których kręciliśmy.