CZERWIEC 2017 NUMER 06 (51) / WYDANIE BEZPŁATNE
Szczecin: to ludzie tworzą prowinicję
Mieszkać nad rzeką, to jest coś!
Łukasz Górewicz
WOLNOŚĆ, TO PRZEDE WSZYSTKIM TO, CO MASZ W GŁOWIE I SERCU
Edytorial
Kasia Hubińska
Brygida Helbig
Szalony Berlin Trip
10 lat na wybiegu
Szczecin potrafi być przytulny
#06
#spis treści czerwiec 2017
32
Kasia Hubińska 10 lat na wybiegu
#06 Newsroom
Design, moda, wydarzenia
# 12 Felieton
Rausch – Tak. Wiem o tobie wszystko Flak – Sezon letni czas zacząć
# 30 Styl życia
# 50 Kultura
Mieszkać nad rzeką, to jest coś!
Czerwiec w kinie, w teatrze i na scenie
# 40 Rozmowa
# 58 Kultura
Berlin Trip
Brygida Helbig – Szczecin potrafi być przytulny
Inspiracje – jak wiatr i woda Synowie. Jacek i Rafał Malczewscy
# 26 Styl życia
# 44 Zdrowie
# 73 Trendy towarzyskie
# 16 Temat z okładki
Łukasz Górewicz o wolności i sztuce
# 22 Edytorial
To ludzie tworzą prowincję
Zacznij od zdrowego jedzenia
Kto, z kim, gdzie, kiedy i dlaczego
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
3
| OD REDAKTORA |
#okładka: NA ZDJĘCIU ŁUKASZ GÓREWICZ FOTO ANDRZEJ ŁAZOWSKI
#06
W tym numerze przemieszczamy się pomiędzy Berlinem i Szczecinem. Jedną ze stolic zachodniej Europy, multikulturową i otwartą, a miastem, wokół którego wiele lat krążyło (i pewnie krąży nadal) widmo prowincji. I choć prowincja - w potocznym użyciu wypowiadana jest z lekceważeniem, to w kontekście Szczecina postaramy się to pojęcie odczarować. Owszem, leżymy daleko od centrum politycznych, gospodarczych czy nawet kulturalnych wydarzeń, ale bieguny ich oddziaływania zmieniają się dziś tak, jak zmienia się świat. To dlatego - jak mówi jedna z pytanych przez nas osób - kiedyś byliśmy prowincją, a teraz jesteśmy „Prowincją”. Dlaczego? Dowodów jest mnóstwo. Mówią o nich mieszkający w Berlinie szczecinianin Łukasz Górewicz oraz pisarka Brygida Helbig, która także wyjechała z naszego miasta do Berlina, jednak wciąż obecna jest w rodzinnych okolicach. Swoją teorię na temat pozytywów prowincjonalności Szczecina ma także Stanisław Ruksza, nowy dyrektor Trafostacji Sztuki, który właśnie przyjechał do nas ze Śląska. Zostając przy temacie prowincji. Chociaż w kwestii życia nad rzeką mamy do zrobienia naprawdę wiele, to pierwsze kroki zostały już postawione. Są bulwary, gdzie w upalne wieczory potrafi spędzać czas tysiące ludzi i ogromny apetyt na więcej, w czym zapewne pomoże w przyszłości zabudowa Łasztowni. O tym, jak przepływające przez aglomeracje rzeki potrafią mieć na nie pozytywny wpływ, piszemy na przykładzie Berlina, Londynu i nieodległego Wrocławia. Spełnieniem miejskich marzeń byłoby dołączenie do tej ligi, lecz nietrudno o wnioski, że potrwa to jeszcze kilka ładnych lat. Jeszcze zostając na chwilę w temacie Berlina. Podczas trasy podwieźliśmy tam kilka autostopowiczek, które możecie oglądać w edytorialu Marty Machej, a już w Szczecinie odwiedziliśmy projektantkę Kasię Hubińską, która na wybiegach spędziła dziesięć lat. Tę dekadę podsumowała pokazem, który odbył się u jednego ze szczecińskich dealerów samochodowych. Relację możecie oglądać na naszym Instagramie.
Jarosław Jaz / Redaktor naczelny
4
#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Ewa Żelazko Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Celina Wojda, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: Ewa Kaziszko MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 500 324 240, ewa.zelazko@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek
Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/MM.Trendy
| NEWSROOM |
#5 miejsc, które warto sprawdzić w Berlinie by Jarosław Jaz
1. Futuro House
prefabrykowany domek letniskowy o formie latającego spodka zaprojektowany w drugiej połowie lat 60. przez fińskiego architekta Mattiego Suuronena można zobaczyć w okolicy Funkhaus Berlin przy Nalepastrasse, nad Szprewą. Ukryty wśród drzew, nie od razu rzuca się w oczy, jednak warto się postarać ponieważ spośród 96 istniejących „latających spodków”, na dziś zlokalizowano i zidentyfikowano zaledwie około 60 proc.
2. Haupstrasse 155
W połowie lat 70. David Bowie uciekł przed Ameryką do Berlina. Zjawił się tam w 1976 roku i spędził w nim trzy lata. Do Berlina przygnała go chęć poznania eksperymentalnej muzyki. Mieszkał przy Haupstrasse 155 na Schönebergu, gdzie do dziś można natknąć się na kwiaty, wieńce czy świece upamiętniające mistrza przez fanów.
3. Berghain/Panorama Bar
czyli kultowy klub wymieniany we wszystkich przewodnikach świata. Znany z doskonałego techno, które jest tam grane, surowego selektora na wejściu oraz równie surowej stalinowskiej architektury, we wnętrzach której klub się znajduje. Cóż, warto tam się zagubić.
4. East Side Gallery
to doskonały przykład na to, jak można oswoić pozostałości totalitaryzmów. Galeria-pomnik dla wolności stworzony przez artystów z całego świata na fragmencie Muru Berlińskiego o długości 1316 m, na pohybel granicom i nacjonalizmom.
5. Mustafa Gemuse Kebap
Najlepszy kebab w Europie, w kolejce po który możesz stać nawet godzinę albo i dłużej. Ale warto. Podają wegetariański i z mięsem.
6
Zucchero na początek lata w Szczecinie Zucchero, czyli Adelmo Fornaciari, światowej sławy włoski wokalista i kompozytor po raz pierwszy wystąpi w Szczecinie. Śpiewa w języku włoskim i angielskim, łączy wpływy wielu muzycznych stylów. Jego wyjątkowa kariera trwa już ponad 30 lat, sprzedał 60 milionów płyt. Przed publicznością zadebiutował w 1982 roku na Festiwalu w San Remo, piosenką „Una notte che vola via”, dzięki której znalazł się w finale. W 2003 roku wystąpił na Festiwalu w Sopocie. Jego pierwszym przebojem była piosenka „Senza una donna”, nagrana w duecie z Paulem Youngiem. W kwietniu 1992 roku wraz z wieloma innymi artystami wziął udział w koncercie The Freddie Mercury Tribute Concert na stadionie Wembley w Londynie. Aby podkreślić wyjątkowy status artysty, nazywa się go często włoskim Joe Cockerem. Koncert jednego z najsłynniejszych włoskich wokalistów odbędzie się 23 czerwca o godz. 20 w hali Azoty Arena. Bilety są w sprzedaży w punkcie bilety.fm na Zamku Książąt Pomorskich oraz w internecie. Kosztują od 80 do 275 zł.
Najlepsze burgery w mieście PODZAMCZE - JAGIELLOŃSKA 11 – FOOD TRUCK + 48 731 000 230 | www.wolikrowa.com www.facebook.com/wolikrowa | www.instagram.com/ wolikrowa
Foto: Archiwum
Foto: Kasia Matura
| NEWSROOM |
Świat wg Rachwalika i Cholewy W czerwcu galeria JEDNA/DRUGA zaprasza na wystawę projektu Marka Rachwalika i Macieja Cholewy. Młodzi, ambitni i docenieni w Polsce artyści ze Śląska pokażą malarstwo oraz instalację. Tematem ich twórczości są wizualne cząstki świata organicznego i abstrakcyjnego przemieszane z popkulturą, groteską i osobistym doświadczeniem. Galeria JEDNA/ DRUGA to przestrzeń wystawiennicza zlokalizowana na parterze DK 13Muz. Bieżące informacje na fanpage galerii facebook.com/galeriajednadruga.
8
Meet Beauty z naszymi blogerami W Nadarzynie pod Warszawą odbyła się już trzecia edycja konferencji Meet Beauty. Umożliwia ona spotkanie największych polskich blogerów i vlogerów ze świata Beauty oraz przedstawicieli reprezentujących renomowane firmy z tej kategorii. Nasz region reprezentowały dwie blogerki: Kasia Matura prowadząca bloga Świat Kommo (www.kkommo.blogspot.com) oraz Monika Jasińska z bloga Kobieta Zmienną Jest (www.kobieta-zmienna-jest.pl). Pod koniec drugiego dnia imprezy rozdano nagrody osobom, które zostały wybrane przez same uczestniczki Meet Beauty. Dwie z nich przypadły kolejnym blogującym szczeciniankom. Agata Bielecka otrzymała nagrodę za najlepszy blog w kategorii Uroda (www.agatabielecka. pl), a Agnieszka Wereszczaka (www.agwerblog.pl) za najlepszy blog/vlog w kategorii Makijaż. Kasia z bloga Świat Kommo została również nagrodzona upominkiem za jedno z trzech wyróżnionych zdjęć zrobionych i zamieszczonych podczas wydarzenia na Instagramie. Gratulujemy dziewczynom! (kommo)
MM Trendy poleca | NEWSROOM |
Restauracja Botanic ambitnie i ze smakiem Słyszałam, że niczego tu nie brakuje – dogodna lokalizacja, efektowny układ wnętrza i ambitne menu. W dodatku lokal nie skończył jeszcze roku, a już zdobył dwa renomowane wyróżnienia kulinarne. Zachęcona pozytywnymi opiniami szczecinian postanowiłam sprawdzić, w czym tkwi sekret Restauracji Botanic. AUTOR AGATA MAKSYMIUK
Być może to wpływ pory roku lub kwitnącego otoczenia (dosłownie i w przenośni), ale Restauracja Botanic nie może się nie podobać. Centrum miasta, ułatwiony dojazd dzięki sąsiedztwu dużych arterii drogowych i komunikacji miejskiej. Do tego interesujący układ wnętrza i wykończenie. Styl botaniczny pojawia się na tapecie, we wnękach ściennych, na fotelach i oczywiście na talerzach – w końcu nazwa zobowiązuje. Gdzieniegdzie łączy
się z rustykalnymi i industrialnymi elementami – drewniane belki na suficie i metalowe lampy. Wszystko ze smakiem i w odpowiedniej równowadze. Sala wyraźnie dzieli się na dwie części: kameralną, sąsiadującą z barem - ze stonowanymi barwami, gdzie stoły są do siebie ustawione równolegle i otwartą - z różnorodnymi kształtami i kolorami krzeseł i stolików. Efektowny wystój sprawia, że oczekiwanie na obsługę mija na robieniu zdjęć na Instagram i lokalizowaniu się na Facebooku. Menu jest proste, ale ambitne. Można tu zacząć od śniadania, przyjść na lunch, obiad i kolację. Niezależnie od pory dnia, karta dań kokietuje regionalnymi składnikami. Pojawia się świnia złotnicka, pstrąg z Zielenicy, ale też sery z Wołczkowa. Jest coś jeszcze, coś zupełnie wyjątkowego – czekolada. Znacie ten słodki zapach rozchodzący się po mieście, szczególnie w okolicy bulwarów? Na pewno! Kto go nie zna? Otóż w Szczecinie, tylko tu, w restauracji Botanic można skosztować wyrobów fabryki czekolady Gryf, zarówno w wersji do picia, jak i w deserze - białą lub ciemną. Wracając do dań głównych, decyduję się na pstrąga tęczowego w towarzystwie pora duszonego na winie w sosie cytrynowym, podanym na puree ziemniaczano-chrzanowym. Przed pierwszym kęsem warto zrobić zdjęcie. (Ogromny plus za kolorowe talerze!) Po pierwszym kęsie wiele się wyjaśnia. Czuć, że szef kuchni nie próbuje niczego udawać i swoje małe arcydzieła tworzy z naprawdę wysokiej jakości składników.
Co istotne, wie jak się z nimi obchodzić, dlatego danie nie jest przekombinowane, ale interesujące. Z każdym kęsem czuć coś nowego. Nic dziwnego, że lokal znalazł się na liście Zachodniopomorskiego Dziedzictwa Kulinarnego, a także został wyróżniony w katalogu Poland 100 Best Restaurants. Aż żal kończyć tego pstrąga. Może jeszcze skuszę się na deser. Kto by nie chciał spróbować tej czekolady? Zanim tu przyszłam, słyszałam, że niczego tu nie brakuje. I dobrze słyszałam! Prócz standardowej oferty, istnieje również możliwość zarezerwowania sali na przyjęcie okolicznościowe lub spotkanie biznesowe. Dla tych, którzy zakochają się w tutejszych smakach, istnieje też możliwość zamówienia cateringu. A jeśli gości na naszym spotkaniu będzie więcej niż może pomieścić mieszkanie, to warto wziąć pod uwagę sąsiadującego bezpośrednio z lokalem JTB Residence Aparthotel. Ale o tym następnym razem. Tymczasem polecam wybrać się na obiad lub chociaż deser.
Krzywoustego 14, Szczecin Rezerwacje: 733 111 140 FB: @botanicrestaurant Insta: @botanic_restaurant
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
9
Foto: Sebastian Wołosz
| NEWSROOM |
Na tych bazarach można kupić wszystko Ekologiczna i zdrowa żywność, designerskie ubrania i meble, festiwal food tracków, wymiana książek i winyli – to wszystko było dostępne podczas pierwszej i nie ostatniej edycji Szczecińskiego Bazaru Rozmaitości w Off Marinie. Impreza tak przypadła do gustu mieszkańcom, że w niedzielę 11 czerwca odbędzie się jej druga edycja. Podczas Szczecińskiego Bazaru Rozmaitości vol. 2 - OFF Marina - będzie można skorzystać z zaproszenia na pyszne menu śniadaniowe serwowane cały dzień. Na odwiedzających czeka sporo innych atrakcji. To będzie jedyna taka impreza w regionie. (cela)
10
Wiemy ja zadbać o urodę! Salon Urody Abacosun w Szczecinie jest sumą wieloletnich doświadczeń, troski o klienta oraz mnóstwa pracy. Niezmiennym priorytetem Salonu Urody Abacosun jest satysfakcja klientów oraz innowacyjność dzięki którym jesteśmy jedną z najlepiej rozpoznawalnych marek branżowych w W naszym salonie znajdziesz wszystko czego potrzebujesz by wyglądać pięknie i zdrowo!
ZABIEGI NA TWARZ Nasze zabiegi odmładzają, nawilżają, stymulują pracę układu limfatycznego, wzmacniają mięśnie twarzy dzięki czemu utrzymuje się efekt napiętej skóry.
ZABIEGI NA CIAŁO Urządzenia kosmetyczne proponowane przez nas powodują redukcję cellulitu, modelują, wyszczuplają sylwetkę i ujędrniają ciało.
MANICURE W naszym Salonie możesz zadbać o swoje dłonie i stopy. Sprawimy by były najpiękniejsze oraz podpowiemy jak wpływać na ich zdrowy wygląd.
BRWI I RZĘSY Brwi i rzęsy wymagają takiej samej pielęgnacji jak nasze włosy zadbaj o ich wygląd.
Salon Urody Abacosun | ul. Świętego Ducha 5, lok. U1, Szczecin | kontakt@abacosun-szczecin.pl | (+48) 517 251 235
| FELIETON | #w sieci
#tak. wiem o Tobie wszystko Cześć! Jestem twoim przyjacielem. Może nie najlepszym, ale z pewnością jednym z tych, z którymi trzymasz się najbliżej. Doskonale się znamy, choć muszę przyznać, że z mojego punktu widzenia to ja wiem o tobie zdecydowanie więcej. Hmm… Jakby się zastanowić, to wiem o tobie niemal wszystko, ponieważ towarzyszę Ci w każdym momencie dnia. Jeśli ktoś chciałby ciebie poznać lepiej, to wystarczyłoby żeby się ze mną spotkał. Mógłbym o Tobie mówić godzinami. Znam twoje największe sekrety. Największe słabości. Jestem świadkiem twoich wzlotów i upadków. Właściwie, zawsze pierwszy dowiaduje się o tym, co ci się przydarzyło i praktycznie w każdej sytuacji jestem obecny podczas twoich rozmów z innymi. Wiem co cię kręci, wiem co sądzisz o koledze czy koleżance z pracy. Mam twoje zdjęcia z imprezy i te zabawne zdjęcia koleżanki/kolegi, których lepiej żeby twoja żona/mąż nigdy nie widzieli. Byłem z tobą na wakacjach, podczas których tak świetnie się bawiliśmy. Pamiętasz te odlotowe miejsca, w których się fotografowaliśmy? Ha ha, przypomnij sobie filmiki z plaży! Znajomi do tej pory nie wierzą w to, co tam robiliśmy! Totalne wariactwo przeznaczone tylko dla naszych najbliższych przyjaciół! Czasami jesteśmy zbyt dorośli na wariactwa, dlatego koncentrujemy się na dzieciach i rodzinie. I muszę przyznać, że masz fantastyczną rodzinę! Uwielbiam ją. Jak oglądamy zdjęcia ze świąt, czy rodzinnych spotkań to aż łza się w oku kręci.
12
A dzieciaki? Cudowne! Nie mogę się na nie napatrzeć, takie pocieszne, gdy są szkrabami. I takie fantastyczne, gdy pokonują pierwsze problemy. Byliśmy tacy dumni! Mam nawet te fotki z łazienki, gdzie pękaliśmy ze śmiechu, gdy młody tak szalał w wannie! Pamiętasz jak pisaliśmy do twojej córki, bo miała problem ze złamanym sercem, a my akurat byliśmy na wyjeździe? Jak ona wówczas cierpiała, ale na szczęście jej pomogliśmy. Czasami lepiej coś napisać niż powiedzieć. Jest łatwiej. Za każdym razem gdy cofam się do tej rozmowy cieszę się, że udało jej się pomóc. To jednak nie wszystko! Bo poza wspomnieniami i obecnością w twoim życiu osobistym jestem również obecny w twoim życiu zawodowym. Mam dostęp do całej dokumentacji firmowej, widzę rachunki zysków i strat, zamówienia, listy klientów, projekty, plany. Nawet te opatrzone klauzulą tajności. Przecież jestem twoim najlepszym przyjacielem, ufasz mi w 100%. Dlaczego więc miałbym o tym nie wiedzieć? Gdyby ktoś wiedział, że znamy listę płac kolegów i koleżanek z pracy, to moglibyśmy mieć ogromne problemy, ale nie martw się. Tylko ja o tym wiem i zaprzyjaźniona koleżanka z kadr. I tak zostanie. Doskonale się znamy. Robimy razem zakupy, pomagam ci realizować przelewy. Znam twój stan konta, lepiej niż twoja druga połowa. Co więcej, zazwyczaj mam do niego dostęp, choć faktycznie przez dodatkowe zabezpieczenia mogę robić
przelewy tylko do 50 zł, ale za to w ilu sklepach! Nie wspominam już o pinach i hasłach, które pomagam ci zapamiętać. No cóż, przecież od tego są przyjaciele! Słowem, znam cię lepiej niż twoja matka i mam dostęp do wszystkiego, co jest dla ciebie ważne. Staram ci się pomagać i ułatwiać życie, więc tak wiele zapamiętuję, żeby Ciebie odciążyć. Wiem, że nie masz czasu, więc kto by się martwił ograniczaniem dostępu… Jestem kluczem do Twojego życia. A teraz wyobraź sobie, że mnie gubisz. Twój przyjaciel Smartfon.
Marcin „Ganisz” Rausch naczelny jednego z większych portali gamingowych w Polsce www.mmo24.pl Mąż, ojciec i gracz. Związany od lat ze światem gier i e-sportu.
| FELIETON | #kultura picia
#sezon letni czas zacząć! Saison (z francuskiego sezon), to belgijski styl piwny wywodzący się z Walonii – francuskojęzycznej, północnej części Belgii. Nie tak dawno temu był bliski „wyginięcia”, obecnie przeżywa prawdziwy renesans - zwłaszcza wśród browarów rzemieślniczych. Historycznie było to budżetowe piwo warzone przed sezonem. Konsumowane w trakcie sezonu, miało dodawać chłopom pracującym przy letnich zbiorach siły i orzeźwienia. Wyobraźmy sobie żniwa na otwartym słońcu w czasach, gdy waloński parobek nie znał jeszcze Fanty, ani Mirindy... W sukurs musiało przyjść naprawdę rześkie i odświeżające piwo, któremu alkohol nie pozwalał się zepsuć w wysokich temperaturach. W procesie warzenia piwa główną rolę odgrywają charakterystyczne belgijskie drożdże, które wnoszą do piwa sporo aromatów fenolowych (przyprawowych, pieprznych) oraz estrowych (owoce, cytrusy, jabłka, landrynki). Do zacieru stosowano słód pilzneński, pszeniczny, ale także orkisz, jęczmień, żyto, dodawano cukier, a nawet miód. Głównie używano chmieli europejskich, nie wywierających zbyt wysokiego wpływu na aromat, pozwalających za to na dość wysokie nachmielenie, zabezpieczające przed zepsuciem piwa. Stosowano przyprawy takie jak kolendra czy skórka gorzkiej pomarańczy (curacao). Zgodnie ze stylem Saison - powinno być jasne, może przybierać też koloryt żółci lub pomarańczy, rzadziej bursztynu. Dość lekkie, może być nawet wodniste. Nie może natomiast być zamulające słodyczą ani zbyt mocno doprawione przyprawami. Musi mieć wytrawny posmak.
14
Koniecznie ma być mocno nagazowane i ma orzeźwiać, aby dawać siłę do pracy na farmie.
a w jej trakcie liczba wypadków nie wzrastała w skutek nadmiernego rozkojarzenia...
Piwowarzy z USA rozwinęli styl Saison nadając mu nazwę Farmhouse Ale. Obecnie nowofalowe odmiany tego stylu potrafią zaskoczyć ilością chmielu. Piwowarzy ze Stanów Zjednoczonych oraz z Europy często sięgają tu po współczesne intensywne w aromacie gatunki chmielu. Sowicie przyprawiają to piwo różnymi dodatkami, a nawet wytwarzają jego ciemne odmiany. Styl Saison to styl rzeka... Polecam wybrać się nią na dłuższy spływ, aby mieć możliwość zwiedzenia najciekawszych jej meandrów.
Dużo częściej od „Session Saison” natrafimy na odmianę „Session IPA”. Sesyjne IPA będzie miała niższą moc od zwykłego IPA, nieprzekraczającą 5% alkoholu, przy zachowaniu tego co w stylu IPA najważniejsze, wyrazistego nowofalowego aromatu chmielu, eksponowanej goryczki. Z kolei odmiana „Double IPA”, albo „Imperial IPA”, będzie przeciwnością odmiany sesyjnej. Mamy tu więc jeszcze więcej ekstraktu, a co za tym idzie mocy alkoholu. Wyższy jest też zwykle poziom nachmielenia, co przekłada się na intensywność aromatu, smaku i poziom goryczki.
Co zrobić, gdy na etykiecie piwa zamiast „Saison”, znajdziemy napis „Session”, albo oba naraz? Po pierwsze nie panikować! Przedrostek Session jest określeniem charakteryzującym odmianę danego stylu np. „Session Saison”. Session (z angielskiego sesja) oznacza lżejszą, łagodniejszą wersję danego stylu piwnego. Charakteryzuje się ono niższą mocą, przeważnie poniżej 4% alkoholu. Jest mniej nachmielone, a co za tym idzie mniej goryczkowe. Są to tzw. „ugrzecznione” style, a sesyjność piwa oznacza tu łatwość jego przyswajania i lżejszą moc. Legenda głosi, że termin „Session” w określeniu do piwa pojawił się jeszcze na początku ubiegłego wieku. Angielscy robotnicy pracujący prężnie w fabrykach mieli w czasie dnia pracy dwie sesje (przedziały czasowe), w czasie których w celu nawodnienia organizmu - mogli spożywać piwo. Miało to ich pokrzepiać i poprawiać morale. Piwo to było znacznie lżejsze niż popularne w owym czasie Stouty i Portery. Po takiej sesji robotnik miał nadal ochotę na powrót do pracy,
Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej
WOLNOŚĆ, TO PRZEDE WSZYSTKIM TO, CO MASZ W GŁOWIE I SERCU 16
| TEMAT Z OKŁADKI |
Łukasz Górewicz, szczeciński muzyk zawsze podkreślał, że mieszkanie w Szczecinie, daleko od dużych ośrodków, nie przeszkadza mu w robieniu kariery. W chwili obecnej krąży głównie pomiędzy Berlinem a Szczecinem. Nam opowiada o inspiracjach muzycznych, roli ojca oraz o swojej muzyce. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO MARCIN TWARDOWSKI
Kiedy rozmawialiśmy kilka lat temu, zachwycałeś się Szczecinem jako miejscem do życia. A jednak przeniosłeś się do Berlina. Z czego to wynika?
kawość tego miasta. Szkoda, że tak mocno ucierpiał na skutek wojny, dobrze natomiast, że tak pięknie i coraz bardziej zauważalnie odbudowuje się i powstaje jakby na nowo.
- Trudno powiedzieć, że się przeniosłem. Co prawda urodziło mi się tam ostatnimi czasy dwóch synów, moja partnerka Marta zawodowo związana jest głównie z Berlinem, ale ja z kolei ciągle związany jestem - za sprawą naszej filharmonii - mocno ze Szczecinem. W Berlinie realizuję swoje solowe projekty. Do tego moi synowie uwielbiają Szczecin, mają tu swoją rodzinę, ukochanych dziadków, kuzynostwo itp.
Robienie kariery w mieście uważanym za prowincję ma swoje plusy?
Krążąc na linii Szczecin – Berlin, jak oceniasz powiązanie tych dwóch miast? - Był taki moment, kiedy pojawił się na rynku polski bus, oferujący bardzo tanie i sprawne połączenia autobusowe, że potrafiłem nawet na kilka godzin „wyskakiwać” w jedno bądź drugie miejsce dość często. Teraz, kiedy już tych połączeń nie ma, korzystam głównie z samochodu, co jest oczywiście bardzo wygodne i daje upragnioną niezależność. Wielu artystów uciekało ze Szczecina, twierdząc że jest prowincją. Ty zawsze chwaliłeś to miasto. Dlaczego? - Dlatego, że było mi tu po prostu dobrze. Nigdy nie miałem problemów z brakiem pracy, miałem ciekawych przyjaciół, ciekawe doświadczenia, dostęp do wszystkiego, co było mi potrzebne. Nawet jeśli czegoś mi brakowało, to bardzo lubiłem podróżować i doświadczać nowych rzeczy. Zawsze jednak powracałem do Szczecina, który był i jest dla mnie przyjaznym miejscem do codziennego życia. Szczecin umożliwił Ci realizację wielu wydarzeń artystycznych i to często powiązanych tematycznie z miastem, jego historią. Czujesz się lokalnym patriotą? - Jak najbardziej. Historia tego miasta, jak i Polski, zawsze była mi bardzo bliska i zwięźle rzecz ujmując, dumny jestem z tego, że jestem Polakiem. Niemniej jednak Szczecin historycznie otarł się o wiele wpływów. Przed drugą wojną światową był częścią Niemiec, co tylko pogłębia w moim odczuciu cie-
- Niezależnie od tego, w jakim znajdujesz się akurat miejscu, najbardziej istotne jest jakich masz wokół siebie ludzi. Jeśli są to ludzie dobrzy, inspirujący, życzliwi i wspierający Twoje działania, to mam wrażenie, że zawsze sprawy układają się pozytywnie. Jeśli chodzi o Szczecin, to muszę powiedzieć, że zawsze mam wokół siebie takich ludzi, nie mówiąc już o tym, że nie uważam Szczecina za prowincję. A jeśli nawet chciałbym go porównać do wielkich metropolii, to mógłbym powiedzieć, że jest to „prowincja” w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Po prostu miasto przyjazne dla człowieka. Zacząłeś karierę wcześnie, bo już jako nastolatek dokonałeś pierwszych nagrań i nie były to nagrania muzyki klasycznej, jak na ucznia szkoły muzycznej przystało. To kwestia talentu, samozaparcia czy spotkania odpowiednich ludzi? - Pewnie wszystkiego, co wymieniłaś, po trochę. Rzeczywiście, pierwszą płytę z moim dużym udziałem nagrałem, mając 16 lat - z Tymonem Tymańskim i grupą 3 Metry. Jeśli kroczysz swoją drogą w życiu i jesteś jej wierny, to po prostu przyciągasz do siebie odpowiednie sytuacje i ludzi, którzy są spójni z tym, czego w danym momencie chcesz i potrzebujesz. Jakoś tak to często w życiu działa. Nagrałeś kilka płyt z zespołem Ecstasy Project. Dosyć eksperymentalne dźwięki. Często w swoich projektach uciekasz właśnie w takie ciekawe rejony muzyczne. Lubisz eksperymentować? - Lubię, zwłaszcza kiedy czuję, że ma to sens. Chyba nie ma nic bardziej ekscytującego i inspirującego w życiu niż odkrywanie nowych dla siebie przestrzeni, których często nie spodziewamy się doświadczyć. A kiedy łączy się to z doświadczeniami o charakterze duchowym, samo w sobie jest czymś wyjątkowym.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
17
Wspaniale, kiedy możesz robić i żyć tak, jak lubisz i czujesz. Wspaniale, kiedy możesz tworzyć i grać to, co naprawdę chcesz i czujesz. Wspaniale, kiedy możesz być tym kim chcesz i pragniesz.
| TEMAT Z OKŁADKI |
Jeśli chodzi o eksperymenty, to skomponowałeś muzykę do pierwszego mappingu z muzyką na żywo w Polsce. To trudne zadanie tak łączyć obraz i dźwięk?
Podstawowym dziś priorytetem w moim życiu jest rodzina, która jest absolutnie na pierwszym miejscu. To chyba taka podstawowa zmiana w tej materii.
- To duże wyzwanie, ale jeśli dobrze czujesz dany temat, to rzeczy układają się tak, jak powinny. W przypadku tego akurat wydarzenia, pomimo trochę różnych wizji mojej muzyki i reżysera obrazu, myślę, że udało nam się osiągnąć bardzo ciekawy i nietuzinkowy efekt.
Często mówisz, że w życiu i muzyce poszukujesz wolności. Czym dla ciebie jest wolność?
W Szczecinie pracowałeś z wieloma ciekawymi ludźmi w interesujących projektach. Który z nich najbardziej na Ciebie wpłynął, jako na muzyka? - Mimo tego, że projektów związanych ze Szczecinem było sporo i były spektakularne, to chyba najgłębsze piętno wywarła na mnie współpraca z Teatrem Polskim, a zwłaszcza z Adamem Opatowiczem, którego bardzo cenię, i który bardzo mocno wpłynął na moją muzykę. Mimo wielu zespołowych projektów, zawsze dążyłeś do tworzenia własnej muzyki. Zawsze ją w sobie nosiłeś. Jakie to uczucie stworzyć coś zupełnie samemu? - To mniej więcej takie uczucie, jak obcowanie z samym sobą i rozmowa z samym sobą, co łączy się z poznawaniem siebie. Bardzo dla mnie ważne w mojej pracy jest takie doświadczenie. Czasem bywa trudne, kiedy zmagam się ze swoimi słabościami na przykład. Niemniej jednak zawsze mi na końcu służy i pozwala wzrastać. Masz takich artystów, którzy Cię inspirują? - Oczywiście. Tacy ludzie są bardzo potrzebni każdemu z nas. Musiałbym ich wielu wymieniać, poza tym ciągle się zmieniają, w zależności od tego, czego akurat doświadczam i co robię. Od kilku lat twoją nową inspiracją jest rodzina, ale to chyba zupełnie inny rodzaj inspiracji. Bardziej na poziomie duchowym? - Posiadanie rodziny, a zwłaszcza dwójki małych dzieci, to wielki obowiązek i przede wszystkim ciężka codzienna praca. Pewnie każdy młody rodzic doskonale wie, o czym mówię, dlatego choć jest to niewątpliwie głębokie doświadczenie duchowe, to wielką rolę odgrywa tu codzienna, cudowna, szara rzeczywistość. Jeśli umiemy korzystać z tego daru, myślę, że stajemy się lepszymi ludźmi. Wierzę w to, że dzieci przychodzą do nas, żeby nas rozwijać i pomagać nam nie zapomnieć, kim jesteśmy. Jak patrzy na życie dojrzały ojciec. Jak się zmieniły Twoje priorytety? - Czy dojrzały ojciec, to trzeba by pewnie zapytać moich synów.
- To przede wszystkim to, co masz w głowie i sercu. Wspaniale, kiedy możesz robić i żyć tak, jak lubisz i czujesz. Wspaniale, kiedy możesz tworzyć i grać to, co naprawdę chcesz i czujesz. Wspaniale, kiedy możesz być tym kim chcesz i pragniesz. Staram się bardzo mocno dbać o swoją wolność i w moim przypadku jest to również mocno powiązane z moją relacją z Bogiem. Staram się by była ona jak najlepsza. Nie zawsze mi to dobrze wychodzi, ale nawet jak mocno zbłądzę, to staram się o tym nie zapominać. Dwa lata temu nagrałeś płytę „The String Of Horizons”. Jakie masz najbliższe plany muzyczne? - Płytę, o której mówisz, nagrałem w 100 procentach sam i zadedykowałem starszemu synkowi Luce, który przyszedł na świat w 2013 roku. Mój młodszy synek Leon Vince 23 czerwca skończy roczek, także jako sprawiedliwy ojciec powinienem jemu zadedykować kolejną produkcję. Mam sporo materiału i pomysłów. W przeciwieństwie do pierwszej solowej płyty myślę, że znajdą się na niej również gościnni muzycy.
Łukasz Górewicz Klasyczny i awangardowy skrzypek, finalista 1 międzynarodowego konkursu skrzypcowego im. Z. Seiferta w Krakowie, kompozytor i okazjonalnie dyrygent. Miał przyjemność pisać muzykę i prowadzić orkiestrę do takich wydarzeń jak m.in Freedom Symphony ( obchody 30-lecia powstania solidarności ), „Dzieci przełomu” , utworu powstałego dla żołnierzy poległych na misjach wojskowych wykonywanego pod patronatem prezydenta Polski czy 1 mapingu 3D w Polsce z muzyką na żywo. Twórca muzyki teatralnej i współtwórca muzyki filmowej. Pojawił się na wielu płytach jako muzyk sesyjny m. in takich artystów jak: Tymon Tymański, Katarzyna Nosowska, Marcin Macuk, Tomasz Gwincinski, Ecstasy Project, Baltic Neopolis Orchestra (Quartet), Maestro Trytony, Oczi Cziorne, Marek Dyjak, Sobota. W 2015 roku wydał 1 solową i autorską płytę „The String of horizons”
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
21
BerlinTrip szczecin-berlin
Rusza sezon letnich festiwali muzycznych – i właśnie to było inspiracją dla Marty Machej do realizacji najnowszej sesji zdjęciowej „Berlin Trip”. Bohaterki edytorialu wcieliły się w rolę autostopowiczek i wyruszyły do Berlina. Stylizacjami zajęła się Ewelina Maciocha-Pławska. – Połączyliśmy tu boho z hippie i odrobiną dzikiego zachodu - wyjaśnia stylistka. - Nie brakuje poszarpanych szortów, trampek, kwiecistych sukni i pojemnych toreb - worków. Do tego obowiązkowo duże okulary i etniczna biżuteria. Mam nadzieję, że oglądając naszą sesję poczujecie się jak na Coachelli, a może nawet sami wyruszycie w podróż autostopem po największych festiwalach Europy. Na pierwszy przystanek proponuję Berlin. (am) FOTOGRAF MARTA MACHEJ / MODELKI IZA BRZOZOWSKA I ALICJA MAJKOWSKA / MUA (IZA BRZOZOWSKA) ALICJA CYBULSKA / STYLISTKA EWELINA MACIOCHA- PŁAWSKA / ORGANIZACJA AGATA MAKSYMIUK
22
| EDYTORIAL |
24
| EDYTORIAL |
26
| STYL ŻYCIA |
To ludzie tworzą prowincję Prowincjonalny Szczecin to hasło, które często powtarzają nie tylko mieszkańcy miasta, ale również goście. Szczecin leży daleko, nikt tu nie chce przyjechać, nic się tu nie dzieje i w zasadzie to wioska z tramwajami. Na szczęście to tylko stereotypy. Przez lata wiele się zmieniło i dzisiaj Szczecin przyciąga, a nie odpycha ludzi. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK
Sam fakt, że miasto jest położone na uboczu, przy granicy z Niemcami i daleko od stolicy, nie oznacza, że jesteśmy prowincją. Bo prowincja to stan w głowie, a nie w położeniu geograficznym. W prowincji może tkwić potencjał, który przyciąga a nie odpycha. Dobrym tego przykładem jest Stanisław Ruksza, nowy dyrektor Trafostacji Sztuki, który wybrał Szczecin jako miejsce do życia, choć pracował w wielu innych ośrodkach. - Wolę słowo peryferia niż prowincja – mówi Stanisław Ruksza. - Jest podział na centrum i peryferia i mam wrażenie, że one są ruchome. Z jednej strony Szczecin nie jest Warszawą, ale Kraków też nie jest Warszawą. W tej chwili w Polsce jest tylko jedno silne centrum, jeśli chodzi o ekonomię, o decyzje finansowe, czyli Warszawa. Niezależnie od tego mogą powstać ośrodki kulturalne w innych miejscach. Mieliśmy silne ośrodki w Krakowie,
we Wrocławiu czy nawet swego czasu w Wałbrzychu, jeśli chodzi o teatr. Jeśli chodzi o sztuki wizualne, to mamy silne ośrodki w Zielonej Górze czy Białymstoku.
Szczecin niemiecki Dla Niemców Szczecin był przede wszystkim zapleczem Berlina. W 1843 roku miasto otrzymało połączenie kolejowe z Berlinem, dając początek kolei na Pomorzu, wkrótce potem zaczął intensywniej rozwijać się przemysł. Po wojnie Szczecin stał się miastem polskim, a związki z Berlinem na taką skalę ustały, zwłaszcza, że Berlin został podzielony. Dla Polaków dostępny był tylko Berlin Wschodni. Nagle Szczecin stał się miastem bez tożsamości, bez dawnej niemieckiej ludności, za to z ludnością
napływową z różnych stron Polski i kresów. Trzeba było na nowo budować tożsamość miasta, a nie bardzo miał ją kto robić. Szczecin był traktowany po macoszemu, wywożono stąd wiele zabytków, dóbr, które trafiały do Warszawy. Dla niektórych Ziemie Odzyskane miały być Ziemią Obiecaną. To tutaj wysyłano po wojnie artystów, szczególnie pisarzy, jak Gałczyński czy Andrzejewski, obdarowując ich poniemieckimi willami na Pogodnie. Próbowano ze Szczecina zrobić miasto literackie. To tutaj w 1949 roku zorganizowano Szczeciński Zjazd Literatów. Niestety, pomysł nie wypalił. Literaci, po 2-3 latach uciekli do Warszawy. Jednak Szczecin okazał się prowincją.
Szczecin kulturalny Prowincja miała jednak swoje zalety.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
27
| STYL ŻYCIA |
Na prowincji można próbować coś zrobić bez większej konkurencji, na spokojnie. Można być prekursorem pewnych wydarzeń. Właśnie tak narodziły się w latach 60. Filipinki, pierwszy dziewczęcy zespół, który zrobił furorę nie tylko w Polsce, ale też za granicą. To właśnie w Szczecinie powstał Festiwal Młodych Talentów, na którym debiutowali Czesław Niemen, Karin Stanek czy Maryla Rodowicz. Zanim ktokolwiek pomyślał o festiwalu w Opolu czy Sopocie, Szczecin już miał swój. Niestety, festiwal nie przetrwał. Ale przetrwało inne wydarzenie - Kontrapunkt. Szczecin wymyślił sobie mały festiwal teatralny, na który każdy przywozi scenografię w walizce. Tym razem organizatorom nie zabrakło samozaparcia i udało się utrzymać imprezę aż do dzisiaj. Niedawno świętował swoje 50-lecie.
Upadki i wzloty Lata 90. to trudny okres dla szczecińskiej gospodarki. Stolica miała swoje problemy z wkraczającym kapitalizmem, a w Szczecinie upadała stocznia. Nikt się nie przejmował prowincjonalnym miastem. Ale właśnie w tym okresie powstał jeden z najpopularniejszych zespołów rockowych, czyli Hey z Kasią Nosowską i Piotrem Banachem. To wtedy Szczecin pokazał swoje prowincjonalne oblicze. Zespół nie miał szans rozwijać się i robić kariery na miejscu. Trzeba było wyjeżdżać do Warszawy. Każdy, kto chciał robić karierę, nie tylko w branży muzycznej, musiał wyjechać do Warszawy. To wtedy zaczęło być modne hasło powtarzane jak mantra: „tutaj się nic nie dzieje”. Ale również wtedy do Szczecina przyjechała Anna Augustynowicz, która zaczęła robić w Teatrze Współczesnym wybitne przedstawienia i stała się prekursorką w promowaniu dramaturgii współczesnej w nowej formie. W latach 90. to właśnie prowincja była centrum nowoczesnego teatru.
28
Na północy tę ścianę wyznaczał Szczecin, a potem był Wrocław, Wałbrzych, Opole, Jelenia Góra. W tych miastach młodzi gniewni reżyserzy robili w teatrze rzeczy, o jakich Warszawie czy Krakowie widzom się nie śniło. Wtedy to Warszawa i Kraków były teatralną prowincją. Była jeszcze jedna przestrzeń, która wyróżniała Szczecin. Kultura techno, która przyszła z zachodu. Tylko w Szczecinie były specjalne dyskoteki z muzyką techno, tylko tutaj była moda inspirowana kulturą techno, której nie można było zobaczyć gdzie indziej, a biura turystyczne organizowały wyjazdy do Berlina. - Pamiętam takie buty żelazka, które nosiły dziewczyny w Szczecinie – mówi Agnieszka Miluniec, scenografka. - Te buty wyglądały okropnie, ale każda dziewczyna, która je nosiła, czuła się modna. To były buty, które można było kupić tylko w Szczecinie.
Prowincja jest zaletą Po roku 2000 Szczecin zaczął powoli podnosić się z zapomnienia. Wielu artystów uznało, że tutaj też można zrobić coś ciekawego. Nie każdy wybierał kierunek Warszawa, a jeśli już gdzieś poza Szczecinem, to bardziej kierunek Berlin. Dużo bliżej, a zdecydowanie więcej się dzieje niż w Warszawie. Na pewno przyczyniła się do tego Unia Europejska, dzięki której zniknęły granice. Poprawiła się komunikacja. Szczecinianie już nie czują się jak prowincjusze. - Podobno kiedyś byliśmy prowincją, a teraz jesteśmy „Prowincją” - dodaje Agnieszka Miluniec. - Nie tylko dlatego, że u nas się tyle dzieje, ale dlatego, że prowincja to coś, co teraz jest na topie. Przyjeżdża coraz więcej ekip filmowych, bo jest tu mnóstwo niewykorzystanych a spektakularnych miejsc. Z radością patrzę na zmiany, na elegancję i dystynkcję, którą (paradoksalnie) niesie ze sobą szary kolor na nowo pomalowanych budynkach. Dobrze, że to miasto nie
wybuchło wcześniej popularnością, nie zachłysnęło się tak bardzo renowacjami i eksperymentami architektonicznymi późnych lat 90., bo odchodzimy od blichtru, słodyczy i makabrył w stronę czystych form. Akademia Sztuki, młode instytucje: Trafostacja, nagradzane Przełomy, Filharmonia rysują charakter miasta i wpływają na istniejące od lat ośrodki kultury. A ludzie związani ze sztuką przestali tak bardzo wyjeżdżać. Przyjeżdżają nowi. Znani i znamienici. I gdzieś, podczas różnych wydarzeń, uczestniczymy razem w tworzeniu tego miasta. Oczywiście nadal są sprawy, które trudniej załatwić, bo Szczecin leży daleko od centrum decyzyjnego. - Trzeba się dużo więcej napracować, żeby zrealizować jakiś projekt, ale jak ktoś chce osiągnąć swój cel, to jest to możliwe - mówi Rafał Bajena ze Stowarzyszenia Twórców i Producentów Sztuki. - Można zrealizować projekt, zdobyć na niego pieniądze, przyciągnąć do Szczecina artystów, producentów, ale trzeba mocno się starać. Dużo bardziej niż w dużych ośrodkach. Nie brakuje w Szczecinie także ludzi, którzy wrócili tu po latach, jak muzyk Piotr Banach czy Dorota Serwa, dyrektor Filharmonii im. Karłowicza, która przez lata pracowała w Warszawie. Niektórzy wcale stąd nie pochodzą, a wybrali nasze miasto z własnej woli. - Szczecin wydał mi się atrakcyjny, bo to miejsce, w którym tworzy się silne środowisko - mówi Stanisław Ruksza. - Jeżeli tutaj na co dzień możemy spotkać artystów z artystycznego topu, to razem możemy stworzyć to środowisko. Umówmy się, że Warszawa też jest stolicą prowincjonalną w porównaniu z Berlinem, Paryżem czy Londynem. Szczecin może stać się silnym ośrodkiem sztuk wizualnych, bo ma w tej chwili silniejsze środowisko niż Kraków.
Mieszkać nad rzeką to jest coś! Piątkowy majowy wieczór, szczecińskie bulwary wypełnione po brzegi. Setki osób przesiadują nad Odrą, dobrze się bawią, spotykają z przyjaciółmi. Coś wspaniałego. Widok, na który czekaliśmy latami. AUTOR CELINA WOJDA / FOTO ARCHIWUM
Szczecin dołącza do listy miast, które wykorzystują potencjały przepływających przez nie rzek. Odra ma stać się sercem naszego miasta. Krajobraz nad rzeką powoli zaczyna się zmieniać. Pojawiają się nowe restauracje, są plany na kolejne inwestycje. - Łasztownia ma stać się sercem Szczecina, miejscem, które połączy jego prawo - i lewobrzeżną część w całość – mówi prezydent miasta Piotr Krzystek. - Serce Szczecina zawsze biło nad Odrą. Od jakiegoś czasu bije mocniej, dzięki m.in. rozwojowi portu, bulwarom, wydarzeniom kulturalnym, Starej Rzeźni, Lastadii czy zapowiedzi odbudowy stoczni. Wodna wizytówka miasta Życie w mieście nad rzeką jest naprawdę fajne. W ciągu dnia można wybrać się na rejs motorówką i zwiedzić miasto właśnie z perspektywy wody. Od niedawana w Szczecinie możliwe też są rejsy małymi żaglówkami – za niewielkie pieniądze można opłynąć całe miasto i zatrzymać się nawet w Świnoujściu. Ponadto można zjeść coś dobrego w klimatycznej restauracji z widokiem na wodę, przespacerować się, spotkać z przyjaciółmi. - Bardzo
30
sobie cenię mieszkanie w mieście z rzeką – mówi Magda Seweryńska z Wrocławia. - Lubiłam to w Szczecinie i lubię we Wrocławiu. Zarówno w centrum Wrocławia, jak i na obrzeżach tereny nad rzeką są świetnie zagospodarowane. W centrum jest sporo wysp, gdzie można usiąść na trawie albo w ogródkach piwnych oraz mostów, które są wizytówką miasta. Poza centrum natomiast powstają plaże miejskie. Rzeka daje też możliwości aktywnego spędzania wolnego czasu. W Szczecinie życie nad rzeką dopiero rozkwita. Nasze miasto w porównaniu do Berlina, gdzie m.in. w starej stacji kanalizacyjnej powstały studia muzyczne i kluby taneczne, wypada blado. Stolica Niemiec jest miastem, które powinno udzielać korepetycji innym miejscowościom, przez które przepływają rzeki. Płynąc wzdłuż Sprewy możemy podziwiać nie tylko liczne kluby, restauracje, galerie, najpiękniejszy i najdłuższy (154 metry) most w Berlinie – Oberbaumbrücke czy najdłuższy zachowany fragment muru berlińskiego (1316 metrów), ale także sztuczne plaże z leżakami i palmami, piękne ogrody pełne zieleni. - Berlin jest świetnym miastem dla młodych ludzi - mówi Mateusz Sołtys, który mieszka
| STYL ŻYCIA |
w stolicy Niemiec. - Jest mnóstwo imprez wielkiego formatu, jak i mniejszego, niszowego. Każdego dnia odbywają się jakieś wydarzenia. Poza tym to miasto pełne sztuki i wystaw. I do tego jeziora, niezagospodarowane miejsca nad rzeką, więc można rowerkiem podjechać i odpocząć. Impreza za imprezą Dni Morza, The Tall Ships Races, Dni Ulicy Zbożowej, Piknik nad Odrą, Pyromagic – to tylko część imprez, które odbywają się na szczecińskich nabrzeżach. Każda z nich przyciąga tłumy. Ludzie chcą przychodzić nad rzekę i po prostu się bawić. W Warszawie czy w Toruniu powstały nadrzeczne kluby, które mają swoje plaże, gdzie co tydzień odbywają się imprezy. I wcale nie muszą to być wydarzenia tak dużego formatu, jak nasze Tall Ships Races, żeby przyciągnąć gości z całego miasta. - Takich tłumów, jak nad Wisłą, nie zobaczymy w tradycyjnym klubie – mówi Natalia, która od kilku lat mieszka w Warszawie. - Od wiosny do jesieni tysiące osób co tydzień przychodzi nad rzekę i bawi się. Miejski wypoczynek nad rzeką - Szukając domu, od początku chcieliśmy, aby było to miejsce, w którym będzie można wypocząć na łonie natury oraz dobre do wychowania dzieci – mówi Magda Rocko, która mieszka w Londynie. - Lokalizacja była najważniejszym kryterium – lepiej mieć fajną okolicę, nawet kosztem metrażu domu. My wybraliśmy okolice dostosowaną do spokojnego rodzinnego życia, w której panuje cisza i spokój. Mieszkanie w Londynie nie musi oznaczać zatłoczonego centrum, hałasu, przepełnionych parków i restauracji. Można znaleźć takie miejsce, które pozwoli zapomnieć o zgiełku wielkiej stolicy i da wrażenie małej miejscowości nad rzeką. - Nad rzeką mamy promenadę, park i plac zabaw dla dzieci – dodaje Magda.
Sport wokół wody Malownicze krajobrazy rzek i jezior przyciągają tysiące zawodników z najróżniejszych zakątków świata. W Szczecińskim triathlonie co roku startują setki osób. Jednym z elementów tego wyścigu jest kąpiel w Odrze. Podobnie jest we Wrocławiu czy Poznaniu. - Pływanie w rzece jest zupełnie inną dyscypliną niż pływanie w jeziorze – mówią zgodnie zawodnicy. Na czas takich zawodów życie przenosi się nad wodę. Powstają miasteczka kolarskie, biegowe, strefy kibica, strefy zawodnika. To niesamowita promocja miasta. Szczecińskie Wały Chrobrego i czysta Odra w taki sposób skradły serca setek triathlonistów. W zeszłym roku w imprezie wystartowało ponad 700 osób. W tym roku zapowiada się podobnie. Mieszkanie na wodzie Już praktycznie w każdym mieście, przez które przepływa rzeka, można spotkać wodne mieszkania lub hotele. Pierwsze takie domki na wodzie pojawiły się w Berlinie. Ponad dziesięć lat temu architekt Edgar Schmidt von Groeling, niedaleko mostu Oberbaumbrücke, otworzył pierwszy w Berlinie hotel na statku. Później takie hotele zaczęły pojawiać się w innych miastach, także w Polsce. We wrześniu 2013 roku pływający dom dobił do Wybrzeża Słowackiego we Wrocławiu. Realizacja projektu trwała kilka lat. Idąc w ślady wrocławianina, dwoje szczecinian też zdecydowało się na taki dom. Ola i Patryk w tym roku planują „wprowadzić się” nad Odrę i zacumować przy Łasztowni. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w sierpniu szczeciński dom na Odrze będzie już gotowy. Ale nie będzie to pierwszy taki projekt w naszym mieście. Przy Wyspie Grodzkiej cumuje wodny hotel. Można go wynająć na kilka dni lub godzin.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
31
| ROZMOWA |
Kasia Hubińska 10 lat na wybiegu Projektuje, szyje, wykłada socjologię mody na uczelni wyższej, pracuje przy sesjach zdjęciowych oraz jako personal shopper, ale też prowadzi warsztaty oraz kursy kroju i szycia. Od momentu jej pierwszego pokazu w Szczecinie, chyba nie ma osoby, która nie kojarzy tej burzy rudych włosów. Kasia Hubińska – pytanie czy 10 lat szybko jej minęło, to tylko formalność. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO MIGUEL GAUDENCIO
Czyli co, szybko minęło? - I tak i nie. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że mój pierwszy pokaz był dość dawno, jednak wszystkie rzeczy jakie się po nim wydarzyły, wzbudzają we mnie poczucie, jakby czas uciekł szybko. Z drugiej strony, z perspektywy miejsca zawodowego, w którym jestem i porównując się do innych, 10 lat minęło strasznie powoli. Czasami mam wrażenie, że stoję w miejscu, że powinnam być już znacznie dalej.
dzaju rywalizacja. Chwaliłyśmy się, która uszyła i z czego. Pamiętam jak z płaszcza prochowca uszyłam spodnie. Zrobiłam to dosłownie z kilkudziesięciu części, że też mi się chciało! Do tego należy wspomnieć, że nasze technikum współpracowało z ówczesną Daną i Odrą. Byłyśmy nawet modelkami na pokazach dla kontrahentów i oczywiście miałyśmy praktyki w tych zakładach.
Ale tak naprawdę, to chyba już dużo wcześniej projektowałaś i szyłaś? - Oczywiście! Od dziecka. Jak miałam 8 lat, mama nauczyła mnie robótek ręcznych. Sama dziergałam sobie czapki, szaliki, sweterki, bluzeczki. Szyć zaczęłam ciut później, dokładnie jak już dosięgałam do pedała maszyny do szycia (śmiech). Razem z mamą szyłyśmy dosłownie wszystko, nawet stroje kąpielowe, chyba tylko bielizny nie. Weź pod uwagę, że w tamtych czasach niczego nie było w sklepach albo trzeba było stać w kilometrowych kolejkach do Mody Polskiej, żeby zdobyć cokolwiek. Miałam to szczęście, że rodzina mamy mieszkała we Francji, więc wiadomo co mama przywoziła stamtąd: materiały, buty i fantastyczne, kolorowe ubrania! Dzięki temu zawsze wyglądałam inaczej niż moi rówieśnicy. Nie zapomnę jak się stroiłam na wojskowym obozie połączonym z pracą, na który wysłał mnie tato. Cudownie wkomponowałam się w warunki namiotów wojskowych i pola buraków cukrowych (śmiech).
Dawniej w sklepach był mały wybór. Dziś mamy wszystko, nawet za dużo. Jak Twoim zdaniem ten przesyt wpływa na odbiór mody przez ludzi? Stajemy się bardziej zuniformizowani, a może właśnie szukamy tego czegoś? - Paradoksalnie, mając tak ogromny wybór konfekcji w sklepach, ulica wygląda podobnie jak kiedyś, kiedy nie było nic. Myślę, że większość ludzi nie lubi się wyróżniać, że nie każdy ma w sobie odwagę i kreatywność, choć dookoła jest tyle inspiracji - magazyny modowe, portale społecznościowe, blogi. Z moich doświadczeń wynika też, że ludzie uwielbiają kopiować innych. Zobaczą kogoś znanego lub po prostu czyjeś zdjęcie w Internecie i chcą tak wyglądać, mieć dokładnie takie ubranie. Nie do końca to rozumiem. Przecież można korzystać z podpowiedzi, jakie zostawia nam otoczenie i stworzyć coś własnego, szczególnie gdy przychodzi się do projektanta, stylisty czy krawca. Tak więc, odpowiadając na twoje pytanie... niby dziś szukamy czegoś wyjątkowego, ale chcemy wyglądać i mieć to, co inni. Niezrozumiałe prawda?
Ale to chyba nie na obozie wojskowym nabrałaś fachu? - Nie, nie. Rodzice pokierowali mnie do Technikum Odzieżowego i chociaż trochę się wstydziłam, że nie idę do liceum jak inne dzieciaki, to poszłam, bo chciałam uczyć się szyć, konstruować, rysować, poznawać techniki i materiały. Czułam, że to coś dla mnie. Uwielbiałam przedmioty zawodowe. W szkole wszystkie szyłyśmy sobie same ubrania. Panowała między nami swego ro-
A jak to jest z inspiracjami, kiedy jest się projektantką? Z jednej strony unika się bieżącej mody i nowinek, by nie kopiować. Z drugiej - trzeba być na bieżąco, do tego warto znać historię mody. - Wszystko zależy od celu projektowania. Czy będzie to kreacja na zadany temat, czy może cała kolekcja, która musi mieć wspólny haczyk. Jeśli jest to pojedynczy projekt, na zlecenie klienta, należy odpowiedzieć sobie na pytania: po co?
32
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
33
| ROZMOWA |
dla kogo? jakie funkcje ma spełniać? jaką osobowość wyrażać? jaki typ sylwetki prezentować? I kiedy znajdzie się wszystkie odpowiedzi, kiedy odkryje się to „coś”, w wyobraźni powstaje pierwsza wizualizacja. Im więcej wiesz, masz większą orientację w modzie, tym więcej znajdziesz inspiracji i tym oryginalniejszy projekt powstanie. Dziś hasło „projektant” brzmi dość patetycznie, jednak można być projektantem i zupełnie nie zajmować się szyciem. Myślisz, że funkcja projektantki i umiejętności krawcowej powinny być nierozerwalną parą? - Na pewno umiejętność szycia i świadomość istnienia technik oraz konstrukcji daje projektantowi więcej możliwości i szersze spojrzenie na projekt. Dla przykładu - jeśli gotujesz i z przypraw znasz tylko pieprz, sól i rozmaryn, to jak bogate smakowo potrawy ugotujesz? Rozumiesz o co mi chodzi? Właśnie dlatego, gdy otrzymałam propozycję współpracy z Akademią Sztuki w Szczecinie, przy tworzeniu specjalności Projektowanie Odzieży i Laboratorium Fashion Design przy Centrum Przemysłów Kreatywnych, to miałam konkretny plan na to, co powinno pojawić się na zajęciach. Słyszałam, że w Polsce wielu absolwentów projektowania ubioru nie potrafi szyć albo robi to bardzo słabo. Stworzenie Laboratorium w Akademii Sztuki było w moim przekonaniu absolutnie niezbędne, tak samo jak trzy przedmioty nauczania: materiałoznawstwo, technologia i warsztaty. Myślę, że nasza uczelnia ma w tym względzie dużą przewagę nad innymi w Polsce i z roku na rok będzie miała coraz wyższe notowania. Więc tak, dla mnie projektant powinien potrafić szyć. Z kolei jeśli krawiec potrafi też projektować, to ewidentnie ma prawdziwy talent. Kiedy ktoś rzuca hasła „moda” czy „wybieg”, wiele osób myślami ucieka w stronę pokazów haute couture, ale w Polsce raczej na palcach jednej ręki można policzyć projektantów, którzy aspirują do szycia w tym duchu. A jak jest z Twoimi projektami, chciałabyś tworzyć w tym zamyśle? Czy może nie jest Ci to potrzebne? - Oj tak! Bardzo. Najbardziej uskrzydla mnie właśnie taka praca, kiedy rzecz jest zrobiona ręcznie od początku do końca, kiedy trzeba ją dopieścić i poświęcić jej mnóstwo czasu. I do tego ta świadomość, że jest to jedyna taka rzecz na świecie i właściwie nie do powtórzenia, że to dzieło sztuki. W przyszłości chciałabym mieć komfort realizowania takich prac, bez potrzeby skupiania się na tak przyziemnych aspektach, jak finanse. Powiem ci, że kiedyś już zrobiłam tak unikatową kolekcję, jednak szybko musiałam zejść na ziemię. Nie każdy rozumie cenę takiej pracy. Na sukni nie jest napisane, że była robiona miesiąc po osiem godzin dziennie przez jedną parę rąk. Ale mam marzenia i cel, a marzenia się przecież spełniają.
34
W którym momencie procesu projektowania wiesz, że to co robisz, to właśnie „to”? - Hmm trudne pytanie... Czasami czuję to już na samym początku. Innym razem na samym końcu pracy stwierdzam, że jednak to nie to, że nie czuję tego, nie widzę. Czyli zdarza ci się, że czasem coś nie wyjdzie? Co wtedy robisz? - (śmiech) Jeśli projekt da się uratować, to go ratuję. Jeśli nie, to z impetem „wyrzucam go do kosza”, czyli magazynuję. Wyobraź sobie, że takie projekty często wracają na warsztat lub też wracają, bo nagle okazuje się, że właśnie przyszedł ich czas. No ale to zdecydowanie rzadkie przypadki. Nie czujesz presji ze strony młodych? Coraz głośniej mówi się o projektach Walerii Tokarzewskiej Karaszewicz, Piotra Popiołka czy Agnieszki Rogozińskiej. - Nie. I prawdę mówiąc nie zastanawiam się nad tym, nie mam na to czasu. Może to nieładne z mojej strony, ale praca i rodzina pochłaniają mnie bez reszty, choć ta druga (nad czym ubolewam) cierpi ostatnio na mój niedobór. Od kilku miesięcy pracowałam nad kolekcją Stinger na pokaz, który odbył się pod koniec maja w Polmotorze. Do tego cały czasy dochodzi praca dla indywidualnych klientek, bo przecież trzeba płacić rachunki i mieć na waciki (śmiech). Ponadto prowadzę rubrykę modową w lifestylowm magazynie, pracuję przy sesjach zdjęciowych, oraz jako personal shopper, prowadzę warsztaty oraz kursy kroju i szycia. A jakby tego było mało, to w weekendy wykładam socjologię mody na WSH TWP. Kontakt z fantastycznymi ludźmi, których tam spotykam, daje mi całą masę satysfakcji i przyjemności. I wiesz co, przyznam ci się, że zawsze broniłam się przed byciem nauczycielką, a okazuje się, że to bardzo rozwijające, kto by pomyślał... (śmiech). No dobrze, ale skoro świętujemy twój jubileusz, to powiedz mi, czego byś sobie życzyła na kolejne lata pracy? - Szczerze? Sukcesu. Docenienia. Wyrozumiałości. Świadomości społeczeństwa (tak jak już mówiłam), że jak się tworzy jedną, indywidualną, niepowtarzalną rzecz i potrzeba na to sporo czasu, to to kosztuje i nie może kosztować tyle co w sklepie sieciowym, bo tam rzeczy są wyprodukowane w dziesiątkach tysięcy sztuk i rozdystrybuowane na cały świat. Zrozumienia, że tą rzecz zrobiła jedna para rąk dla jednej jedynej osoby na całym świecie. A kiedy to się spełni, to jeszcze życzyłabym sobie spokoju, komfortu pracy, pomysłów, klientek, może też klientów i szczerych, bezinteresownych ludzi w moim otoczeniu. No i jeszcze wiary, wiary, wiary i siły, siły, siły!
SPECJALNIE DLA CIEBIE
FOTO-ALBUM
50%
TANIEJ wstaw obiekty typu ClipArt
umieść swoje tło
nałóż efekty na zdjęcia
dodaj nieograniczoną ilość zdjęć
ustaw parametry wykończenia matowe błyszczące oprawa twarda lub miękka
Skorzystaj z kodu: FOTOBOOK
Kod ważny do: 31.08.2017r.
www.nasz-album.pl
Działki i domy w malowniczym Kościnie Zamieszkaj 12 km od centrum Szczecina, w otulinie lasu, w sąsiedztwie eleganckich domów podmiejskich.
Pozwolenie na budowę w ciągu 3 miesięcy od podpisania umowy. Własny dom w 7 miesięcy.
www.nd.com.pl | 91 421 20 61
| DOM |
fot. Materiały Neptun Developer
Kurkowa w historycznym sąsiedztwie Vis-a-vis szczecińskiego Ratusza Staromiejskiego stanęła kamienica firmy Neptun Developer, która znakomicie wpisała się w zabudowę podzamcza.
W większości biała, a miejscami ceglana elewacja budynku oddanego w kwietniu do użytku odmieniła ten niezagospodarowany niegdyś fragment Starego Miasta. - Decydując się na inwestycję przy ul. Kurkowej wypełniamy misję, której realizację rozpoczęliśmy w roku piętnastych urodzin firmy. Chcemy zabudować atrakcyjnymi kamienicami zaniedbane miejsca w centrum Szczecina, a w ten sposób wnieść swój skromny udział w tworzenie coraz to ładniejszej architektury naszego miasta - mówi Jolanta Drąszkowska, prezes Neptun Developer. Kamienica, w której znajduje się 25 mieszkań i pięć lokali użytkowych ma doborowe sąsiedztwo - kamienicę Loitzów, Ratusz Staromiejski oraz odnowiony, zielony skwer im. Guido Recka. Zaledwie 100 metrów dalej znajduje się Zamek Książąt Pomorskich. Blisko stąd do Starego Miasta i na nowe, nadodrzańskie bulwary. Już podczas tych wakacji okolica ta zaroi się od kolorowego tłumu turystów, którzy przyjadą z całego świata na finał regat The Tall Ships’ Races.
Kamienica z wygodami Kamienicę przy ul. Kurkowej wyróżniają udogodnienia niespotykane w inwestycjach w rejonie Starego Miasta: większość mieszkań posiada balkony, a mieszkańcy mogą korzystać z dwóch wind. - Dwie windy na 25 mieszkań to standard rzadko spotykany na szczecińskim rynku mieszkaniowym. Odzwierciedla on nasze podejście do działalności deweloperskiej - staramy się działać zgodnie z naszym hasłem: „Budujemy fundamen-
ty dla szczęśliwych domów”. W praktyce oznacza to dbałość o jakość materiałów i realizacji oraz o dobre rozkłady mieszkań – podkreśla Jolanta Drąszkowska. Prawie wszystkie mieszkania przy ul. Kurkowej znalazły nabywców jeszcze przed oddaniem budynku do użytku. Ten, kto chce zamieszkać lub zainwestować w historycznym centrum Szczecina musi się pospieszyć – w maju na stronie dewelopera znaleźć można było znaleźć jeszcze dwa wolne mieszkania powierzchni ok. 55 i 85 m kw. Nowych właścicieli znalazły trzy z pięciu lokali usługowych. Dwa pozostałe, liczące 76 i 88 m kw. są na sprzedaż i mogą stać się świetnym miejscem na eleganckie gabinety kosmetyczne, fryzjerskie, butikowe kawiarnie i inne punktów wpisujące się w charakter Starego Miasta.
Wille, domy i działki Neptun Developer jest szczecińską firmą rodzinną. Od roku 2000 buduje duże osiedla mieszkaniowe, domy jednorodzinne i kamienice w centrum Szczecina (poprzednia to Krzywoustego 14). Obecnie, oprócz kamienicy przy ul. Kurkowej, w ofercie firmy znajdują się nowoczesne Wille Nowowiejska 27, domy szeregowe Kminkowa w podszczecińskim Bezrzeczu oraz gotowe do rozpoczęcia budowy działki i gotowe domy w malowniczo położonym Kościnie w gminie Dobra.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
37
| STYL ŻYCIA |
Wypoczywaj i zarabiaj Marzysz o własnym apartamencie, który będzie na siebie zarabiał? Najwyższy czas by zacząć inwestować w nieruchomości!
Często inwestując pieniądze w nieruchomości nie wiemy od czego zacząć. Odpowiedź jest bardzo prosta, najważniejsza przy zakupie jest lokalizacja naszej przyszłej inwestycji. Nabywając mieszkanie lub lokal użytkowy w centrach dużych miast lub w miejscowościach turystycznych warto przy podjęciu ostatecznej decyzji zastanowić się nad tym jakie mamy oczekiwania wobec takiej inwestycji. Apartamenty nad morzem w sezonie letnim, czy też mieszkanie w górach w sezonie zimowym na pewno na siebie zarobią i przyniosą nam dochód. Jednakże co się dzieje poza sezonem? oczywiście możemy samemu korzystać i cieszyć się wypoczynkiem w tym tzw. second home. Dlatego niezwykle istotne jest by już na początku jasno określić, czy chcemy z takiego apartamentu korzystać, czy ma to być dla nas realny dochód (lokata), np. dodatkowa pensja lub przyszły fundusz emerytalny. Nieruchomości te szybko się nudzą i zazwyczaj kończy się tak, że po dwóch latach nikt tam nie jeździ, bo ile to razy można jechać w to samo miejsce? Czasem lepiej swobodniej planować swój wypoczynek, by apartament przynosił nam tylko zysk. Bardzo ważne jest by mieć świadomość tego gdzie najkorzystniej kupić nieruchomość, aby zarabiała dla
38
nas przez cały rok. Dodatkowo możliwość korzystania z „ klubu wakacyjnego” w obrębie inwestycji naszego opera powoduje, że nasze wakacje nigdy się nie znudzą. Lokalizacja ma ogromy wpływ na wzrost wartości nieruchomości na przestrzeni lat. Jeśli nasz dziadek chował pieniądze w skarpetę to niewiele mu z tego przyszło jednakże jeśli miał mieszkanie w kamienicy to ono nadal ma swoją wartość. Zakup apartamentu w miejscowości atrakcyjnej turystycznie związany jest z długoletnią umową najmu, gdzie profesjonalny operator zajmuje się prowadzeniem czynności związanych z biznesem turystycznym (promuje hotel, zapewnia mu obsługę techniczną). Apartamenty stanowią idealną alternatywę dla niskooprocentowanych lokat bankowych, dla właściciela są dobrym zabezpieczeniem przed inflacją oraz dodatkowym dochodem do przyszłej emerytury. Główne zalety przy zakupie apartamentu w systemie condo: to gwarancja zysku, umowa najmu (długoterminowa) z profesjonalnym operatorem, możliwość zwrotu VAT, amortyzacja, kompletna bezobsługowość, pobyty właścicielskie (nabywając lokal nad morzem możemy korzystać również z lokali w górach nawet do 28 dni
w roku),księga wieczysta, które jasno określa pełna własność właścicieli, prestiż (lokale w największych Wypoczywaj I Zarabiaj to firma prowadząca sprzedaż apartamentów nad morzem, w górach oraz w dużych miastach. Doradzamy co i gdzie najkorzystniej kupić kierując się długoletnim doświadczeniem. Pamiętaj, że już dziś warto pomyśleć o przyszłej emeryturze. Zapraszam Patrycja Kordys!
Wypoczywaj i Zarabiaj Patrycja Kordys | tel. 667 874 261 email: wypoczywajizarabiaj@gmail.com @wypoczywajizarabiaj
| ROZMOWA |
Szczecin potrafi być przytulny i światowy Brygida Helbig, urodzona
Kiedy Szczecin był niemiecki...
w Szczecinie i od lat mieszkająca
- Tak, dwa miasta pruskie urządzone przez częściowo tych samych architektów, zbliżone do siebie pod względem panującej w nich atmosfery, związane kulturowo i ekonomicznie. Dzisiaj oczywiście tak nie jest. Osoby, które pochodzą ze Szczecina, a mieszkają w Berlinie, jak pisarz Krzysztof Niewrzęda czy ja sama, podróżują oczywiście między tymi miastami. Takich osób jest dziś sporo. To m.in. one tworzą dwukulturowe środowisko, które łączy Szczecin z Berlinem. Ale i w samym Szczecinie są środowiska artystów, naukowców czy publicystów, którym bardzo zależy na kontaktach z Berlinem, z regionem Brandenburgii. Poprzez artykuły w prasie, wykłady czy konferencje przyczyniają się do ich rozwoju. Sami Niemcy jeżdżą do Szczecina rzadko. Ci, którzy mają tu korzenie, przyjeżdżają. Dla pozostałych, zwłaszcza tych z landów zachodnich, ta granica jest nadal niemal nieprzekraczalna. Wielu Niemców jest często jakby nieświadomych bliskości Szczecina.
w Berlinie pisarka, jest mocno związana ze swoim rodzinnym miastem. Wyjechała stąd, kiedy istniała jeszcze żelazna granica. Dzisiaj może swobodnie kursować między Szczecinem i Berlinem. W obu miastach czuje się dobrze i u siebie. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM
Krąży opinia, że Szczecin jest dzielnicą Berlina. Czy Pani, funkcjonując między tymi dwoma miastami też ma takie wrażenie? - Tak, dla mnie samej Szczecin jest przedmieściem Berlina, miastem blisko z nim związanym architektonicznie, ale też pod względem odległości. Natomiast jeśli chodzi o rzeczywiste kontakty między Szczecinem a Berlinem, zwłaszcza ze strony niemieckiej, to one są moim zdaniem niewystarczające. Życzyłabym sobie, żeby ta wymiana była intensywniejsza. Uczyłam w Szczecinie przez pięć lat kulturoznawstwa i komunikacji międzykulturowej jako profesor wizytująca. Odniosłam wrażenie, że wielu studentów wcale nie jeździ tak często do Niemiec. Większość z nich nie uczyła się też języka niemieckiego. Wrażenie, że jesteśmy tak blisko, jest trochę złudne. Natomiast kiedyś te miasta były oczywiście bardzo blisko.
40
Kiedy wyjeżdżała pani ze Szczecina w 1983 roku, była zupełnie inna sytuacja polityczna. Wtedy kontakty Berlina i Szczecina były jeszcze bardziej niewystarczające. To się mocno zmieniło? - Najwięcej Polaków przyjeżdżających dzisiaj do Berlina, to jednak osoby z centrum, z Warszawy. To przede wszystkim duże centra wymieniają się między sobą. Tam są ludzie wystarczająco zamożni, żeby wyjeżdżać czy studiować za granicą. Przed rokiem 1989 były kontakty między Polakami i Niemcami, ale to przede
wszystkim z NRD - te nakazane. Była wymiana młodzieży. Ja sama byłam na obozie młodzieżowym w NRD, w Wendisch-Rietz. Niemcy z NRD przyjeżdżali często do nas. Nie dotyczyło to jednak Niemiec zachodnich. Były dużo bardziej odległe. Jak ludzie już tam wyjechali, to zostawali na zawsze. Niekoniecznie mogli odwiedzać nasz kraj, bo była żelazna kurtyna. Dla mnie emigracja w 1983 roku była tragedią. Nie mogłam przez 5 lat przyjechać do Polski. Bardzo cierpiałam. Wyjeżdżała Pani z przekonaniem, że być może nigdy nie zobaczy Szczecina, a tutaj została przecież rodzina. Co spowodowało taką decyzję? - To była decyzja czysto prywatna, lecz nie do końca podjęta z mojej wewnętrznej motywacji. Raczej z konieczności narzuconej z zewnątrz. Wyjechałam tuż po stanie wojennym. Mimo oczywistych ograniczeń, jakie narzucał nam panujący system polityczny, byłam ogromnie związana z Polską, ze Szczecinem, z rodziną i przyjaciółmi. Studiowałam tutaj na polonistyce w Szczecinie. Dla mnie to była niezwykle dramatyczna decyzja i przeżywałam ją bardzo. Ta tęsknota i świadomość, że może nigdy już tego kraju nie zobaczę, a przynajmniej przez 5 lat, bo tak długo nie można było dostać wizy, jeśli pozostało się w Niemczech „nielegalnie”, była prawie nie do zniesienia. Jak Pani przyjęła zmiany w roku 1989? - Z ogromnym entuzjazmem oczywiście. Patrzyłam na te zmiany z tamtej strony. Do Polski zaczęłam przyjeżdżać jeszcze przed rokiem 1989. Udało mi się przekonać ambasadę, żeby mi dała wizę.
| ROZMOWA |
Nie mam w Szczecinie odczucia prowincjonalności. (...) Chociaż prowincja też może być czymś produktywnym. To, że jesteśmy na uboczu, niekoniecznie jest złe. Paszport miałam już niemiecki. Otwarcie granicy to była czysta radość. Kontrole na granicy były jeszcze przez wiele lat, ale sam wyjazd nie wymagał już żadnych wysiłków biurokratycznych. Nie trzeba było składać wniosków, czekać tygodniami na decyzje. Można było po prostu pojechać i to było cudowne. Wtedy tęsknota i ból emigracji zaczęły mijać. Pisarz, podobnie jak aktor, operuje w pracy słowem. Dlatego często mówi się, że w tych zawodach ciężko zaistnieć za granicą, bo to obcy język. Jak Pani do tego podchodziła? - Pisałam po niemiecku głównie teksty naukowe, także publicystyczne. Nie sprawiało mi to zbyt wielkiej trudności, dlatego że przyjechałam do Niemiec jako osoba młoda, studiowałam, byłam na dobrym kursie języka niemieckiego. Opanowałam ten język szybko i zdawałam sobie sprawę, że jeśli chcę być w tym kraju równoprawnym obywatelem, to podstawową moją bronią jest język. Opanowywanie niemieckiego i posługiwanie się nim sprawiało mi ogromną radość. Im lepiej znałam język, tym czułam się pewniejsza. Pisanie po niemiecku nie sprawia mi trudności. Oczywiście trudniej jest się przebić do pewnych środowisk jako obcokrajowiec. Nie jest niemożliwe, ale wymaga cierpliwości i zabiegów. Cieszę się, że mogłam nawiązać również do języka polskiego dzięki moim kontaktom w Polsce. W przypadku tekstów literackich od początku bardziej naturalne było dla mnie pisanie po polsku. To nie oznacza, że nie będę kiedyś chciała napisać po niemiecku, ale będę wtedy pisała inaczej. Niemiecki to dla mnie taki język zbroja, narzędzie. Język, w którym staję się trochę inną osobą. Może bardziej przebojową. W języku polskim jestem jakby bardziej poetycka, wrażliwa. Fascynujące jest zawsze przebywanie w dwóch kulturach, czerpanie z obu kultur inspiracji.
Możemy także na własny kraj spojrzeć z pewnego dystansu. Wybierać z obu to, co dla nas najlepsze. A jednocześnie uniknąć łatwego oceniania, stereotypów. Czego się Pani nauczyła od Niemców? - Nauczyłam się wielu rzeczy. Musiałam się nauczyć, bo inaczej bym zginęła. Nauczyłam się pewności siebie. Na początku może to była tylko maska, jednak weszła mi w skórę. Nauczyłam się bezpośredniego mówienia tak albo nie. Komunikacja w Niemczech jest bardziej bezpośrednia. Mówimy prosto z mostu i nie obrażamy się. Jednak to nie Słowianie. - To trochę inna kultura. Tam sztuka argumentacji, retoryki, jest bardzo ważna, na jej naukę kładzie się w szkołach duży nacisk. Poza tym odmawianie wprost jest lepiej przyjmowane niż u nas. Mówi się po prostu nie, nie chcę (na przykład dokładki – i nie wypada już wtedy zachęcać!). Albo: nie, nie zgadzam się z tobą. W Polsce nieraz bardziej„owijamy w bawełnę”. Mowa ciała ma większe znaczenie, więcej sygnalizujemy, odgadujemy. W Niemczech nauczyłam się też wcześniej i konkretniej planować. W Polsce jesteśmy bardziej elastyczni pod tym względem. Te tendencje istnieją ze względu na historię, na doświadczenia trwające przez wiele setek lat, odmienne w obu kulturach. Warto o nich wiedzieć, żeby nie obrażać się, kiedy coś wynika wyłącznie z różnicy kulturowej. Ale podobieństw jest dużo więcej niż różnic. Jakby spojrzeć dzisiaj na Pani życiorys, to w Niemczech spędziła Pani więcej lat niż w Polsce. Bardziej czuje się Pani Polką czy Niemką? A może po prostu Europejką? Myślę, że zazwyczaj czujemy się tym, kim byliśmy za młodu. Jeśli cała moja socjalizacja przebiegała w Polsce, tu się
urodziłam, tu chodziłam do szkoły, wyjechałam jako osoba dorosła, to pozostaje emocjonalne poczucie przynależności do Polski. Moi przodkowie ze strony ojca byli Niemcami galicyjskimi, czyli mam częściowo korzenie niemieckie, które uczyniłam tematem powieści „Niebko”, ale nie byłam tego świadoma aż do 18. roku życia. Wychowywałam się jako Polka. Tak się też czuję. Natomiast w Niemczech także czuję się u siebie w domu. Wielu Polaków z niechęcią mówi o Niemcach, choć wiele zmieniło się w naszej historii i polityce. Ja patrzą na Polaków Niemcy? Czują do nas sympatię? - Niektórzy na pewno. Ale są także uprzedzenia i stereotypy. Cała historia polsko niemiecka czy historia Europy przesycona jest tym, że ci, którzy żyją bardziej na zachód, czują wyższość wobec tych, którzy żyją bardziej na wschód. Taka postawa da się oczywiście spotkać w Niemczech. Nas samych też to dotyczy. Ale jest też dużo zaangażowanych, pragnących przyjaźni z Polską środowisk niemieckich. Myślę, że wszystko jest na dobrej drodze. Oczywiście zależy to także od wypowiedzi polityków. Jeśli na arenie politycznej pojawią się hasła wrogości czy dystansu, to atmosfera może się trochę popsuć. Nadal bowiem relacja ta przesycona jest pewnymi podskórnymi emocjami, które łatwo można rozbudzić. Jak Pani patrzy dzisiaj na Szczecin z perspektywy Berlina? Jak na prowincję? - Nie mam w Szczecinie odczucia prowincjonalności. Gdy tutaj przebywam z osobami pracującymi na Uniwersytecie Szczecińskim, bardzo światowymi, mądrymi, oczytanymi, to absolutnie nie mam wrażenia, że jestem na prowincji. Chociaż prowincja też może być czymś produktywnym. To, że jesteśmy na uboczu, niekoniecznie jest złe. Jeżeli chodzi
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
41
| ROZMOWA |
Brygida Helbig
Pisarka i literaturoznawczyni. Mieszka w Berlinie. Ur. 1963 w Szczecinie, w 1983 r. wyemigrowała do Niemiec. Autorka m.in. powieści „Inna od siebie”, opartej na biografii Marii Komornickiej (2016) nominowanej do Nagrody Miasta Stołecznego Warszawy. Jej powieść „Niebko”, poruszająca kwestie polsko-niemieckiej tożsamości (2013) znalazła się w finale nagrody NIKE, a satyryczny tom prozy „Enerdowce i inne ludzie” (2011), również nominowany do NIKE, znalazł się w finale GRYFII. Na podstawie jej szczecińsko-berlińskiej minipowieści „Anioły i świnie w Berlinie”, powstał spektakl teatralny „Pfannkuchen, Schweine, Heiligenscheine”. Marii Komornickiej Helbig poświęciła monografię „Strącona bogini”. Ukończyła slawistykę i germanistykę na Uniwersytecie w Bochum, habilitowała się na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie. Profesor UAM Poznań w PolskoNiemieckim Instytucie Badawczym w Collegium Polonicum w Słubicach. Jako badaczka zajmuje się m.in. komunikacją międzykulturową, literaturą migracyjną, traumą i geneaologią w literaturze oraz emancypacją kobiet.
o strukturę ludności, to Szczecin różni się od Berlina. Nie ma tutaj zbyt wielu osób z innych krajów, dla nas bardziej egzotycznych. Uchodźców czy emigrantów. To różnica dość mocno rzucająca się w oczy. No i życie nocne zamiera o godz. 22. W Berlinie o tej godzinie wychodzi się z domu. Ale im jestem starsza, tym bardziej wydaje mi się, że życie w mniejszym mieście niż Berlin byłoby sensowne. Szczecin wydaje mi się najbardziej blisko pod tym względem. Jest wystarczająco „przytulny” i mimo wszystko światowy. Wybiera się do Szczecina?
Pani
na
emeryturę
- Niczego nie wykluczam, choć w moim zawodzie trudno mówić o emeryturze.
42
Dla mnie idealną sytuacją jest to, że żyję i tu i tam. Teraz będzie Pani częściej w Szczecinie, bo w październiku rozpoczynają się Studia Pisarskie na Uniwersytecie Szczecińskim, gdzie będzie Pani prowadzić zajęcia. Można kogoś nauczyć pisania? - Powiem nieskromnie, że już kilka osób nauczyłam, ale także i ja uczyłam się od innych. Miałam swoich mistrzów i swoje mistrzynie, a później starałam się pomóc innym, np. studentkom, które wyrażały taką wolę. Wydaje mi się, że jest to możliwe, ale żeby to była literatura wyższych lotów, potrzebna jest, oprócz warsztatu i potrzeby kreatywności, także
głębia przeżywania. Coś, co człowiek już w sobie ma, albo nie. Nie wiem czy to nazwać talentem, czy może jakoś inaczej. W każdym razie pewna predyspozycja musi być. Wyłapie Pani taki talent? - Ja bym tak szybko nie wyłapywała. Raczej bym pozwoliła na początku pobyć sobie trochę „grafomanem”. Bo to jest proces, który trwa. Nawet bym nie krytykowała zbyt wiele, bo to zabija wiarę w siebie. Do wszystkiego dochodzimy stopniowo. Jestem wdzięczna, że takie studia powstają i będę mogła w nich uczestniczyć.
| KULINARIA |
Szczecin od kuchni
Najlepsze przysmaki kryją się w spiżarni, a tak się składa, że Szczecin ma swoją spiżarnię – Spiżarnię Szczecińską, przy placu Hołdu Pruskiego. A co się w niej kryje i jak powstaje, wiem z samego źródła. Przemysław i Sebastian Olczyk, bracia i szefowie kuchni opowiedzieli mi o wszystkim… no prawie o wszystkim. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ
Swoją kuchnią chcecie edukować? - Przemek – Jak najbardziej. Wbrew pozorom natłok i popularność telewizyjnych programów wcale nie wpływa na poprawę wiedzy na temat kuchni. Warszawa, Gdańsk, Poznań to miasta, które tę edukację jako tako mają już za sobą. Chcemy ich dogonić. Nasz plan to serwowanie tradycyjnych dań z odrobiną czegoś nowego. Można podać smalec z ogórkiem kiszonym, ale można też podać smalec z pianką z ogórka kiszonego. Drobny element, ale uczy. Rozumiesz o co mi chodzi? Zależy nam też, by ludzie oderwali się od opinii szerzonych przez telewizję, a sami zaczęli smakować. Czy macie bezpośredni kontakt z klientem, wiecie jak odbierają wasze pomysły? - Przemek – Jakiś czas temu gościliśmy klienta, który pracował jako kucharz w renomowanych hotelach i na statkach wycieczkowych. Po posiłku miał łzy w oczach. Uścisnął mi dłoń i powiedział, że zjadł u nas najlepszy posiłek w mieście, a nawet najlepszy posiłek jaki podano mu od lat. Więc, jeśli chciałaś zapytać czy
No to czym smakuje Szczecin? - Przemek – Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl, to ryby. W końcu Szczecin leży nad morzem (śmiech). Jak ryby to i paprykarz. To najbardziej typowe smaki dla naszego miasta, ale trzeba też pamiętać o tradycyjnej kuchni polskiej – gulasze, pierogi, wszystko to, co znamy z domów, co robiły nasze babcie. Mamy też sporą bazę regionalnych produktów jak choćby sery, czy warzywa i owoce. W Spiżarni opieramy się na tych smakach, ale podajemy je w nowoczesnej odsłonie. - Sebastian – No właśnie. Ta nowoczesność to coś, czego odrobinę brakuje mi w kuchni Szczecina, dlatego razem z bratem staramy się małymi krokami ją wdrażać w menu. Chcemy, żeby smak miasta ewoluował, rozwijał się i nie przestawał zaskakiwać. Ale czy paprykarz może nas czymś jeszcze zaskoczyć? - Przemek – Jak najbardziej! Jeśli połączymy dorsza, pomidory, paprykę z tajemnicą szefa kuchni, to gwarantuję, że wyjdzie coś zaskakującego. Mówię to nie bez powodu. Niedługo w menu pojawi się nasza wersja tej przystawki. - Sebastian – To może ja uchylę rąbka tajemnicy i dodam, że nasz paprykarz wzbogacimy galaretką z kiszonego ogórka. Drobny szczegół, klasyczny dodatek, ale w zupełnie nowej odsłonie. Nowoczesne dodatki bywają mylące. Jak klient ma rozróżnić, że to, co dostał, jest kompozycją wysokiej jakości składników, a nie szybkim daniem? - Sebastian – To niełatwe pytanie. Dla osoby, która zna kuchnię na wylot i jest obeznana w produktach wysokiej jakości, wystarczy jedno spojrzenie. Przeciętny gość nie musi i w większości przypadków nie posiada specjalistycznej wiedzy kulinarnej. W tej kwestii znaczącą rolę odgrywa polityka restauracji. Jeśli lokal stawia na regionalne i polskie produkty, jeśli serwuje tylko świeżo przygotowane dania, to nie da się tego pomylić z odgrzewanym lub mrożonym produktem. Każdy, kto jada w restauracjach, na pewno wyczuje różnicę w smaku. Jeśli po posiłku pojawiają się pytania, można je zadać obsłudze lub poprosić szefa kuchni na salę.
jesteśmy anonimowi dla gości, to nie, nie jesteśmy. Chcę jednak zauważyć, że dania, które serwujemy, to efekt pracy nie tylko mojej i mojego brata, ale całego zespołu. Co tydzień się spotykamy, dyskutujemy i bierzemy pod uwagę wszystkie, nawet najdrobniejsze pomysły. Przyznam, że sam inspiracje potrafię znaleźć nawet na Instagramie. Swoje inspiracje zamykacie też w słoikach? W końcu jesteście Spiżarnią. - Sebastian – Każdy produkt sezonowy staramy się w pełni wykorzystać i zabezpieczyć na okres, kiedy naturalnie nie występuje. Niedługo zacznie się czas pomidorów, chcielibyśmy korzystać z nich cały rok i dzięki przetworom możemy. Więc tak, masz rację, jesteśmy prawdziwą Spiżarnią, przez 365 dni w roku oferujemy gościom to, co najlepsze. Nasza kreatywność nie ma granic, dlatego warto nas odwiedzić i spróbować, jak smakują nasze kulinarne wizje, bo przecież o to w kuchni chodzi. Po za tym kto nie lubi zaglądać do Spiżarni?
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
43
| KULINARIA |
Na zdrowie! 44
| KULINARIA |
Zacznij od zdrowego jedzenia DIETA KOJARZY NAM SIĘ NAJCZĘŚCIEJ Z WYRZECZENIAMI, ODCHUDZANIEM, UTRATĄ WAGI, ZIELENINĄ I NICZYM PRZYJEMNYM. CZAS NAJWYŻSZY OBALIĆ TEN MIT I POWIEDZIEĆ SOBIE JASNO, ŻE DIETA TO NIE GŁODZENIE SIĘ A SPOSÓB NASZEGO ODŻYWIANIA. JAKI BĘDZIE, MOŻEMY ZADECYDOWAĆ SAMI. NAJLEPIEJ, ŻEBY BYŁ ZDROWY I ŚWIADOMY. AUTOR CELINA WOJDA
Coraz więcej osób przekonuje się, że wcale nie trzeba być na specjalnej diecie, żeby czuć się dobrze, ładnie wyglądać i być zdrowym. Magiczne diety cud odchodzą w zapomnienie, a w ich miejsce pojawia się świadome odżywianie. Zdrowa i zbilansowana dieta to nic innego, jak produkty, które lubimy, dostarczone w odpowiednich ilościach.
Bądź świadomy tego, co jesz Dieta odgrywa bardzo ważną rolę w naszym życiu. To co i jak jemy może zdecydować o naszym samopoczuciu oraz wydajności. Im szybciej zapanujemy nad naszą dietą, tym lepiej dla nas. Zmieńmy nawyki na zdrowe, zarówno te związane z aktywnością fizyczną, jak i żywieniem. Nie muszą to być od razu drastyczne diety. Każdy powinien przestrzegać podstawowych zasad żywieniowych: dla jednych będzie to pięć posiłków dziennie, a dla drugich np. trzy. To sprawa indywidualna. Ważniejsze jest to, żeby wiedzieć co należy zjeść podczas tych posiłków. Naturalne diety mają to do siebie, że zmieniają przede wszystkim naszą świadomość jedzenia, a przy okazji odchudzają. W dietach naturalnych uczymy się nowych zasad żywieniowych. Nie eliminujemy z jadłospisu tego, co lubimy, co do tej pory jedliśmy, tylko dowiadujemy się w jaki sposób te produkty można łączyć z innymi w smaczne i zdrowe dania. Tu nie chodzi o to, aby czegoś się wyrzekać, katować się i głodzić, tylko o to, by wiedzieć co się je, czytać etykiety, przygotowywać posiłki samemu w domu, a nie iść na łatwiznę i kupować gotowce.
Jak jeść zdrowo? Niezależnie od tego czy będziemy jeść pięć czy trzy posiłki w ciągu dnia, naszą podstawą żywieniową powinny być warzywa, owoce, produkty z pełnego przemiału (kasze, ryże, makarony, pieczywo), nabiał, ryby, oleje. W naszej kuchni powinny po-
jawić się takie produkty, jak mąka pełnoziarnista, olej kokosowy, imbir, kurkuma, które bardzo dobrze wpływają na perystaltykę naszych jelit. Przykładowo - pierwsze śniadanie w zdrowej diecie powinno być białkowe lub białkowo-tłuszczowe, stąd zaleca się spożycie twarogów, serków wiejskich, jaj, ryb. Oczywiście dodatkiem mogą być produkty węglowodanowe, czyli pieczywo pełnoziarniste, warzywa, owoce. Pierwsze śniadanie ma na celu nasycić nasz organizm na kilka godzin intensywnej pracy. Drugie śniadanie powinno składać się z 300 g owoców, świeżych soków, sałatek, koktajli. Obiad w swoim składzie powinien posiadać źródła białka, węglowodanów i tłuszczy. Czyli porcja mięsa, warzywa i dodatek sycący (kasze, ryże, makarony) oraz orzechy, nasiona, oleje. Obiad powinien nas nasycić, ale nie obciążyć organizmu na tyle, że będziemy senni. Podwieczorek to przekąska - warzywna, owocowa, czy też jogurtowa. To lekki posiłek, ale najprzystojniej by było to wysokowitaminowe danie. Kolacja, czyli ostatni posiłek w ciągu dnia. Można spożyć sałatki, zdrowe kanapki, zupy, a w upalne dni chłodniki. Na kolację nie zaleca się ogromnej ilości białka przez jego ciężkostrawne właściwości.
Nie dajmy się zwariować Jeśli chcemy zdrowo się odżywiać, to powinniśmy unikać żywności wysokoprzetworzonej oraz produktów ciężkostrawnych. Z diety powinniśmy wyeliminować też fastfoody, smażenie w panierkach, tłuste mięsa, dania instant, ale również słodycze. Ale nie dajmy się zwariować, wszystko przecież jest dla ludzi. Od czasu do czasu możemy pozwolić sobie na szaleństwo i zjeść kawałek tortu z bitą śmietaną czy tradycyjnego schabowego jednak te produkty nie powinny mieć miejsca w codziennym jadłospisie. Przy zdrowym trybie życia niewskazany jest oczywiście alkohol, który obniża sprawność organizmu, a dodatkowo odwadnia. - Słodycze i alkohol nie są wskazane w zdrowym
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
45
| KULINARIA |
stylu życia – radzi dietetyczka Zuzanna Janicka. - Oczywiście, od czasu do czasu możemy sobie pozwolić na małe szaleństwo.
Obal mity Na temat żywienia istnieje wiele mitów, które można z miejsca obalić. Jednym z nich jest ten dotyczący aktywności fizycznej i odchudzania. Często słyszy się, że jak to po intensywnym treningu, nie wolno zapominać o jedzeniu. Przecież nie po to wyciskało się siódme poty, żeby teraz wszystko zaprzepaścić. A no właśnie. - Po aktywności fizycznej zawsze powinniśmy spożyć posiłek - mówi dietetyk. - Zaleca się dostarczenie energii do 20 minut po zakończeniu treningu. Korzystnym jest spożycie posiłku węglowodanowo-białkowego, czyli np. banan z jogurtem naturalnym, baton musli z płatków owsianych. W produktach kupnych proszę uważać na skład - ogromne dodatki cukru.
46
Kolejnym mitem, który można schować w kieszeń, jest popularne „jedzenie po 18”. Nie bój się zjeść kolacji o godzinie 20-21. Ostatni posiłek powinniśmy spożyć minimum dwie godziny przed snem, więc jeśli idziesz spać o północy, to nie głodź się, nie podjadaj krakersów czy czekoladek, tylko zjedz sałatkę, wypij dobry koktajl.
Woda! Produkt, o którym nie powinniśmy zapominać, to woda. Każdy z nas powinien wypijać około dwóch litrów wody w ciągu dnia. Zielona herbata lub gorąca woda z cytryną powinny być cały czas w pogotowiu. Aby wspomóc trawienie na czczo najlepiej jest wypić wodę z babką płesznik lub siemieniem lnianym. A na noc melisę, które ukoi wątrobę.
| RELAKS |
Planując romantyczne spotkanie, w pierwszej kolejności należy zadbać o miejsce na randkę. Restauracja, kawiarnia, piknik, spacer to pierwsze co przychodzi do głowy, ale warto posilić się na więcej, w końcu chodzi o twoją życiową drugą połówkę! O ile wyprawa w góry czy lot do Paryża mogą być odrobiną przesady, to jednodniowy wyjazd pod miasto wydaje się idealny. Jak się okazuje zaledwie 15 minut drogi od Szczecina, dokładnie w samym sercu Puszczy Goleniowskiej, jest miejsce, które tylko czeka na zakochanych - Strumiany Spa. Bo gdzie indziej znajdziesz miejsce położone wśród ciszy i spokoju, otulone urzekającym zapachem lasu? Na 7 hektarowym terenie pośród zieleni panuje kameralny klimat pozwalający odpocząć zmysłom od codzienności podczas zabiegów relaksacyjnych, ale i rozpalić namiętności. Zaintrygowany? To do dzieła!
Sposób na romantyczny wieczór pod miastem Twoja sympatia przyjęła zaproszenie na długo wyczekiwaną randkę? A może zbliża się rocznica waszego ślubu? Pamiętaj o kilku podstawowych zasadach, które musisz spełnić, żeby wieczór był udany i do tego niezapomniany.
Zaskocz swoją sympatię i przygotuj wszystko z wyprzedzeniem. Romantyczny wyjazd we dwoje może okazać się podróżą życia. Warto delikatnie przedyskutować z drugą połówką jakie ma oczekiwania czy też wyobrażenia o idealnej romantycznej wycieczce. Doskonała romantyczna podróż nie dzieje się od tak. Należy ją starannie zaplanować. Im doskonalszy plan, tym lepszy wyjazd. Zdobyte wskazówki pozwolą na dobranie odpowiedniej oferty. I nawet jeśli wasze oczekiwania co do randki różnią się, to możesz być pewny, że w Strumiany Spa znajdzie się na to rozwiązanie. Kiedy wszystkie potrzeby i pragnienia będą przygotowane dopasuj ofertę do siebie. Najważniejsze jest zbudowanie atmosfery, dlatego należy pamiętać aby obowiązkowo podczas wieczoru pojawiły się: kolacja z deserem przy winie, relaks w SPA, świece i kwiaty. Jeśli potrzebujesz czegoś więcej to na pewno warto dodać do tego powitalną butelkę wina, czekoladki, masaż, jacuzzi i poranne śniadanie. Pomyśl też czy nie warto skorzystać z przedłużonej doby hotelowej, w końcu po udanym wieczorze żal się śpieszyć z powrotem do domu. W odpowiedzi na takie potrzeby Strumiany Spa przygotowało trzy wyjątkowe pakiety, właśnie pod nazwą „Romantyczny wieczór”. Każdy z zestawów oferuje określony zakres usług i atrakcji przewidzianych podczas hotelowego pobytu. Decydując się na jeden z nich zyskujesz pewność, że o niczym nie zapomnisz, a wieczór będzie idealny. Kiedy już wszystko jest zarezerwowane i ustalone, trzeba się zastanowić, co spakować. Jednodniowy wyjazd nie jest wymagający pod względem pakunków, choć o kilku gadżetach warto pamiętać. Na pierwszym miejscu musi znaleźć się aparat fotograficzny. Za jakiś czas uwiecznione chwile sprawią, że na nowo odżyją wspomnienia romantycznego wypoczynku. Obowiązkowo pamiętaj o zestawie eleganckich ubrań, w których pojawicie się na kolacji – w końcu ma być wyjątkowo. Przyda się też coś cieplejszego, na długi spacer po zieleni otaczającej Strumiany Spa. Pamiętaj tylko, żeby nie przesadzić –to ma być niespodzianka! Jeśli o czymś zapomnisz na pewno zadba o to hotelowa obsługa. Powodzenia!
Strumiany Spa | tel.: (91) 5613733 | +48 501 182 758 rezerwacje pokoi: pokoje@strumianyspa.pl więcej na: www.strumianyspa.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
47
| KULINARIA |
Bollywood zmienia się na lato Rati Agnihotori, bollywoodzka gwiazda wróciła do Szczecina prosto z planu filmowego w Indiach, przywożąc ze sobą mnóstwo nowości. Przy jej restauracji pojawił się już letni ogródek i chodzą pogłoski o nowej karcie dań. Odwiedzamy Rati, by poznać wszystkie nowinki. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI
Ostatni raz spotkałyśmy się jeszcze zimą. Od tamtej pory cały czas byłaś w Indiach? - Tak i byłam bardzo zajęta. Pracowałam przy dwóch nowych filmach, ale niestety nie mogę zdradzić ich fabuły. Ekipa filmowa jest zobowiązana do trzymania jej w tajemnicy, aż do premiery. Powiem tylko, że temat jednego z filmów dotyczy sytuacji kobiet w naszej kulturze. Jestem bardzo zadowolona z roli, w którą się wcieliłam. Moja bohaterka ma bardzo silny charakter, chyba silniejszy niż niejeden mężczyzna. Po premierze w Indiach na pewno będzie można znaleźć w Internecie wiele informacji na temat produkcji. Czy film obejrzymy również w Polsce? - Na pewno w Niemczech w Berlinie, jeśli w Polsce to myślę, że jedynie podczas festiwalu filmowego w Krakowie lub Warszawie. Tak długi pobyt w Indiach musiał być bardzo inspirujący. - Owszem, przywiozłam ze sobą mnóstwo kulinarnych inspiracji. Zaplanowałam zupełnie nowe letnie menu, które jest lekkie i orzeźwiające. Wśród nowości pojawią się m.in. kuleczki serowe podawane z pierożkami samosa i nargisi kofta czy też soczyste kuleczki z krewetek lub pierożki z warzywami podawane w towarzystwie placuszków ziemniaczanych i cieciorka. To coś i dla wegetarian i dla mięsożerców. Większość dań jest też delikatna, odrobinę złagodziliśmy pikantne smaki. Jest też szeroki wybór napoi w tym orzeźwiający napój z mango czy pyszna zielona herbata na zimno. W taką pogodę, spędzając czas w naszym ogródku każdy się w nich zakocha. Nie oznacza to, że ulubione potrawy naszych gości zupełnie znikną z karty. Propozycja letnia utrzyma się do października, na jesień wrócimy do zimowego menu. Chodzi o to, że zimą i latem mamy zupełnie inne smaki. Razem z kartą dań zmienił się szef kuchni? - Mamy nowych szefów kuchni, ale ci który są od otwarcia nadal gotują. Po prostu zatrudniliśmy dodatkowy team. Szefów wybieram samodzielnie.
48
Nigdy nie zatrudniam ich dlatego, że mają najważniejsze kulinarne certyfikaty, ale dlatego że pracują w czystości, mają dobry smak, technikę i wyczucie. Można powiedzieć, że zamiast rozmowy kwalifikacyjnej robię casting, zaczynam od wywiadu z kandydatem na szefa, później mówię co chce zjeść. Kucharz musi to dla mnie przyrządzić, bez żadnych moich wskazówek. Wtedy mam czas by obserwować jego pracę. Jeśli jestem zadowolona z efektów zapraszam taką osobę do mojej restauracji i dzielę się kulinarnymi sekretami. Czy w Bollywood Street Food gotują tylko hindusi? - Tak, cały nasz zespół przyjechał z Indii. Chodzi o to, że proponujemy nietypowy rodzaj kuchni, który jest zupełnie nowy dla Europejczyków. Nasi kucharze smaków i technik gotowania uczą się od dziecka. W naszym kraju używa się ponad stu różnych przypraw i występuje ponad sto poziomów ostrości – wszystko to poznaje się latami. Stąd też nawet najlepsi polscy kucharze nie są w stanie w pełni zrozumieć wszystkich indyjskich technik gotowania. Muszę też podkreślić, że w Bollywood bazujemy na składnikach sprowadzanych z Indii, jesteśmy autentyczni w naszych propozycjach. Sama wszystko kontroluje. Musisz mieć wiele na głowie, a jakie masz plany na najbliższą przyszłość? - W moim kalendarzu jest już kilka podróży, ale będą to krótkie wyjazdy. Mam ten komfort, że mogę porozumieć się z producentem filmu tak aby pojawić się na planie jedynie w konkretnym czasie, nie muszę być w Indiach od początku do końca realizacji produkcji. Całe życie wiele podróżuje, więc takie loty między krajami są dla mnie normalne. Obecnie planuję spędzić więcej czasu w Szczecinie, chcę się skupić na mojej restauracji.
| BIZNES |
Czy Indie zainwestują miliony dolarów w Szczecin? – to jak wygrana na loterii Hinduscy przedsiębiorcy dostrzegli potencjał województwa zachodniopomorskiego i postanowili ulokować w nim swój kapitał? Jak do tego doszło i kiedy oficjalnie ruszy program inwestycyjny objaśnia Mariusz Łuszczewski, właściciel sieci Exotic Restaurants Szczecin i koordynator działań. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE
Dlaczego przedsiębiorcy z najbogatszego indyjskiego stanu Maharasztra chcą inwestować w województwo zachodniopomorskie? - Jednym z najważniejszych powodów jest nasze położenie. Mamy jedną z lepszych lokalizacji w skali Europy, jesteśmy świetnie skomunikowani z Zachodem. Proszę zwrócić uwagę, że to właśnie tu powstają magazyny Zalando i Amazon. Wielkie zagraniczne firmy już dostrzegły nasz potencjał i szybko go wykorzystały, teraz to samo zaczynają robić Indie. Co prawda, nie można zapominać, że hinduskie firmy inwestują w całym kraju i na całym świecie. Np. we Wrześni powstała fabryka produkująca opakowania dla firmy Philip Morris, natomiast na Śląsku zainwestowali polską stal. Jest jeszcze za wcześnie, by określić konkretną kwotę, która zostanie zainwestowana w woj. zachodniopomorskie. Jednak mogę zapewnić, że jedna firma pociągnie za sobą inwestycje kolejnych. Czy indyjscy przedsiębiorcy mają swojego przedstawiciela w Zachodniopomorskiem czy samodzielnie kontrolują rozwój programu inwestycyjnego? - Tak, ponieważ moja rodzina pochodzi ze stanu Maharasztra i najdłużej z przebywających w naszym regionie Hindusów prowadzi działalność o charakterze biznesowym, ambasada Indii zwróciła się do mnie o reprezentowanie interesów Maharasztra. Jest to trzeci pod względem wielkości stan w Indiach, ale za to najbogatszy, jego stolicą jest Bombaj. Nieoficjalnie mogę zdradzić, że są już cztery korporacje są zainteresowane inwestowaniem w Szczecin i okolicę. Co to oznacza dla naszego województwa? Region się wzbogaci, powstaną nowe miejsca pracy, zyskamy światowy roz-
głos? - Powstanie dużej fabryki to po pierwsze dobrze płatne stanowiska pracy i to nie tylko podstawowe stanowiska robotnicze, ale też wysoko płatne posady na szczeblach menedżerskich. Po drugie, podatki będą trafiały do kasy naszego województwa. Po trzecie, nowe firmy oraz przyjezdni pracownicy będą korzystać z naszych lokalnych usług. Po czwarte, kolejne firmy będą sprowadzały swoich partnerów. Dla naszego regionu to jak wygrana w Lotto. Tylko w 2016 roku Indie zainwestowały w Polskę ponad 3 mld dolarów i zero w naszym regionie. Czas to zmienić. Dlaczego dopiero teraz zaczynamy tę współpracę? Kto o tym decyduje? - Wiele zależy od potrzeb firm z danych stanów i możliwości, jakie w konkretnym momencie oferuje wybrany obszar. W biznesie hinduskim olbrzymie znaczenie mają też relacje. Jeśli we wskazanym regionie nie ma odpowiedniego partnera, rząd nie ryzykuje inwestycji. Mam nadzieję, że teraz to wszystko się zmieni. Obecnie w program zaangażował się Urząd Miasta Szczecin, Urząd Marszałkowski, Północna Izba Gospodarcza. Teraz musimy znaleźć odpowiednie obszary i dopełnić wszystkich formalności. Mam nadzieję, że od momentu podpisania umowy nowy kapitał zacznie do nas płynąć. Jakie kroki zostały już poczynione? Na jakim etapie są działania? - Postanowiliśmy powołać Zachodniopomorsko – Indyjską Izbę Gospodarczą, która już na starcie będzie miała podpisane umowy o współpracę z dwoma największymi Izbami Gospodarczymi w Indiach. Działalność ta będzie dedykowana właśnie nawiązywaniu kontaktów i relacji biznesowych. Będę prezesem Izby. Mam już silnych wiceprezesów. Jesteśmy obecnie na etapie wyboru dyrektora i personelu. Jestem przekonany, że uda nam się stworzyć sprawnie działający w świecie biznesu team. Myślę, że nasza działalność ze wsparciem stanu Maharasztra będzie bardzo skuteczna. Na pewno ruszymy jeszcze w tym roku.
M MA AG GA A ZZ Y YN N M M II E E JJ S SK K II || N NU UM ME ER R 00 64 // 22 00 11 77
49
| KULTURA |
# nie możesz przegapić le innych transkrypcji utworów, nie tylko na organy. Sam komponuje oryginalne dzieła, współpracując przy tym z artystami jazzowymi i popowymi. 11 czerwca, filharmonia, godz. 17, bilety 15-35 zł
Została ona zaprojektowana specjalnie dla leworęcznego Marsalisa i jest pokryta personalnymi grawerami. 15 czerwca, Filharmonia, godz. 20, bilety 180–290 zł
Wielki Turniej Tenorów Piękne głosy, porywające arie i bardzo wymagająca publiczność – szczeciński Wielki Turniej Tenorów, to najbardziej oczekiwane wydarzenie artystyczne lata. W tym roku odbędzie się jego dziewiętnasta edycja. Turniej ma swoją niezmienną formułę artystyczną. W jego pierwszej części artyści wykonują sławne arie operowe, by w drugiej – o zdecydowanie lżejszej formule – zabawiać publiczność popularnymi fragmentami operetek i nieśmiertelnymi pieśniami neapolitańskimi. Program koncertu uzupełniają zawsze efektowne fragmenty orkiestrowe – najczęściej uwertury do sławnych oper i operetek, w których swoje umiejętności prezentuje orkiestra szczecińskiej Opery pod batutą znanych i doświadczonych dyrygentów. 24 czerwca, Teatr Letni, godz. 20.30, bilety 40-150 zł
Zakończenie sezonu filharmonii Małgorzata Walewska, pierwsza dama polskiej sceny operowej, wybitna mezzosopranistka, stale występująca w wiedeńskiej Staatsoper i londyńskiej Royal Opera House – wystąpi na zakończenie sezonu w filharmonii, na scenie Teatru Letniego. Jedna z najbardziej uznanych śpiewaczek na świecie wykona najsłynniejsze arie oraz uwertury operowe stworzone przez Giuseppa Verdiego oraz Georges’a Bizeta. 17 czerwca, Teatr Letni, godz. 19, bilety 10-20 zł
Cameron Carpenter na organach Muzyk wszechstronny, łamiący jednocześnie wszystkie stereotypy związane z muzyką organową. Budzi kontrowersje nie tylko charakterystycznym wizerunkiem i nonszalanckim sposobem bycia, ale też odwagą interpretacji dzieł klasycznych. Jego repertuar obejmuje kompletne dzieła Jana Sebastiana Bacha, Piotra Czajkowskiego czy Ryszarda Wagnera, ale też wie-
50
Wynton Marsalis w Szczecinie Organizatorzy festiwalu Szczecin Jazz 2017 zaplanowali koncert Wyntona Marsalisa wraz z Jazz at Lincoln Center Orchestra i Filharmonią Wrocławską. Wynton gra na jedynej w swoim rodzaju trąbce wykonanej przez Dave’a Monette’a.
Gala Eska Music Awards 2017 Francuski duet Ofenbach oraz fińska wokalistka Alma, to pierwsi ujawnieni zagraniczni artyści, którzy wystąpią podczas ESKA Music Awards 2017. Dorian
SKLEP FIRMOWY W SZCZECINIE
„Kropka w Kropkę” Al. Niepodległości 3, 70-412 Szczecin, tel./fax +48/91 831 43 06 sklepszczecin@ceramikaboleslawiec.com.pl ZCBoleslawiecSklepFirmowySzczecin
| KULTURA |
Lo i Cesar de Rummel z zespołu Ofenbach zagrają swój przebój „Be Mine”, dzięki któremu podbili serca nie tylko rodaków z Francji, ale także i reszty świata. Natomiast fińska wokalistka Alma zaczaruje publiczność elektryzującym głosem, wykonując medley dwóch piosenek „Bonfire” i „Chasing Highs”. Oprócz nich, na scenie pojawią się także polskie gwiazdy: Ania Dąbrowska, Sarsa, C-BooL, Mateusz Ziółko, Mandee, Gromee, Patryk Kumór. 17 czerwca, Azoty Arena, godz. 2015, bilety 109 zł
„Bzik tropikalny” we Współczesnym Ewelina Marciniak reżyseruje w Teatrze Współczesnym „Bzika tropikalnego”. Nowa wersja „Bzika...” powstaje na motywach sztuki Witkacego, zatem pojawią się w niej postaci znane z wcześniejszych interpretacji scenicznych sztuki. Główną parę kochanków - Ellie i Price’a zagrają Michał Lewandowski i Maria Dąbrowska. Męża Ellie – handlowego bossa zamorskich kampanii - Arkadiusz Buszko. Małżeństwo z Polski przybywające do tropików grają Magdalena Wrani-Stachowska (Berta) i Adam Kuzycz-Berezowski (Brzechajło), zaś ich syna Jacka – Konrad Beta. Pejzażu postaci dopełniają Kelner (Wojciech Sandach) oraz Dzika (Maja Kleszcz). 9 czerwca, Teatr Współczesny, godz. 20.30, bilety 23-35 zł
i warsztaty dawnych rzemiosł. Impreza organizowana jest na Zamku już od piętnastu lat, współorganizatorem jest Drużyna Grodu Trzygłowa. 24-25 czerwca, dziedziniec menniczy Zamku, wstęp wolny
Suzanne Vega na Szczecin Music Fest Suzanne Vega stała się czołową postacią autorskiej muzyki na początku lat 80. ubiegłego wieku. W swoich poetyckich balladach opowiada o problemach, z którymi borykają się ludzie, dostrzega wokół siebie to, co innym umyka i przekazuje to w bardzo emocjonalny sposób. Z jej twórczości inspiracje czerpały następne pieśniarki - autorki, m.in. Sinead O’Connor i Tracy Chapman. 19 czerwca, filharmonia, godz. 19, bilety 110-130 zł
Łąki Łan na Dzień Dziecka Święto wszystkich dzieci w filharmonii będzie ucztą zarówno dla młodszej, jak i dorosłej publiczności. 1 czerwca wybuchnie prawdziwa muzyczna eksplozja, której głównym sprawcą będzie znany z niesamowitej energii na scenie zespół Łąki Łan. Występ wzmocni część naszych filharmoników – wraz z zespołem wystąpi na scenie blaszany oktet dęty, wykonując premierowo utwory znane z repertuaru Łąki Łan w zupełnie nowych aranżacjach. 1 czerwca, filharmonia, godz. 18, bilety 5-10 zł
52
Noc Kupały Noc Kupały to barwna i widowiskowa impreza plenerowa o charakterze edukacyjno-kulturalnym, poświęcona tradycjom i zwyczajom wynikającym z przesilenia letniego. Do szczególnych atrakcji należą m.in. przemarsz historyczny wojów, pokazy walk, w których udział biorą wojowie z Polski i Niemiec, koncerty muzyki dawnej
Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB
| KULTURA |
# kino w czerwcu Serce z kamienia (Hjartasteinn) / 2017
Film jest osobistą historią opartą na doświadczeniach reżysera, dorastającego w bliskim kontakcie z - budząca zachwyt i grozę - naturą. To opowieść przenosząca w intymny świat dwóch nastolatków Thóra i Christiana, wchodzących w okres odkrywania swojej seksualności i pierwszych inicjacji. Obraz przedstawiający w najbardziej prawdziwy sposób młodość i to, jak determinuje ona kolejne etapy życia.
Sama przeciw wszystkim (Miss Sloane) / 2016
Elizabeth Sloane (Jessica Chastain) jest najlepiej opłacaną i najskuteczniejszą lobbystką w Waszyngtonie. W świecie wielkiej polityki i brudnych pieniędzy, gdzie korupcja i szantaż są na porządku dziennym, nie ma sobie równych i zawsze pozostaje o krok przed konkurencją. Sprawy komplikują się, gdy pod wpływem osobistych doświadczeń, Elizabeth zwraca się przeciwko dotychczasowym pracodawcom. Wspierana przez biznesmena Rodolfo Schmidta (Mark Strong) i zespół młodych talentów, wypowiada wojnę amerykańskim producentom broni. Szybko staje się jasne, że w starciu z najgroźniejszym przeciwnikiem w karierze, za wygraną przyjdzie jej zapłacić naprawdę wysoką cenę.
Mumia
(The Mummy) / 2017 Tom Cruise sprawdzi się w każdej roli. Tym razem powinien unicestwić
terrorystów, ale trafia na ślad starożytnej cywilizacji. Jako komandos marynarki wojennej Nick Morton, wyrusza z zespołem do Iraku, by odnaleźć ukrywającą się w bunkrze grupę terrorystów. Na miejscu odkrywa starożytny grobowiec, gdzie czyha ukryte niebezpieczeństwo. Przez wieki spoczywająca w grobowcu ukrytym w piaskach pustyni starożytna księżniczka, której przeznaczenie nie zdążyło się wypełnić, budzi się w dzisiejszych czasach. Jej złość na niesprawiedliwość, która ją spotkała, rosła przez tysiące lat, przybierając rozmiary wymykające się ludzkiej wyobraźni.
Mierzyn ul. Nasienna - nowa inwestycja ZAMIESZKAJ KOMFORTOWO ceny już od 459 000 zł
DOMY BEZCZYNSZOWE - W CENIE OTRZYMUJESZ: - BARDZO WYSOKI STANDARD - OGRÓD - GARAŻ - MIEJSCE PARKINGOWE - SOLARY - ODKURZACZ CENTRALNY - OKNA TRZYSZYBOWE - ROLETY ZEWNĘTRZNE - INSTALACJA ALARMOWA ZAPRASZAMY NA PREZENTACJĘ Więcej informacji pod adresem www.madurainvestmen.pl
MADURA INVESTMEN | ul. Królowej Jadwigi 12, 70-307 Szczecin | tel.: 502 506 789 | 501 679 678 |
| MUZYKA |
10 albumów na czerwiec by Jarek Jaz (MM Trendy) & Milena Milewska (Radio Szczecin)
nego „Frankie Teardrop” Suicide set potrafił rozwijać się w nieoczekiwane rejony, czego kontynuację słychać było na doskonałych albumach „Splash” oraz „R.I.P.”. Co zostało z tego klimatu na „AZD”? Niewiele. Prosta, nierozwijana w dłuższe kompozycje repetywność, duszne brzmienia i sporo chaosu. I, co oczywiste, jaskrawe wycieczki w kierunku Berlina i Detroit, dokąd prowadzą wszystkie możliwe tropy. Ja odpadłem na tym techno party.
to oglądane w gabinecie krzywych luster, gdzie obraz wygina się w nienaturalnych krzywiznach, a własne podobizny prezentują się w raczej karykaturalnych proporcjach.
Calibre The Deep (Signature) Dominick Martin, lepiej znany jako drumandbassowy producent Calibre, niczym nas już może nie zaskoczy, ale każdym swoim wydawnictwem potrafi zatroszczyć się o dostarczenie niezwykle eterycznych dźwiękowych doznań. W klimat albumu o bardzo głębokim tytule wolno wprowadza jazzujące „Better Than Me”. Tempa nie podkręca jeszcze mroczny i smolisty „Blind For Bang”, by za chwilę diametralnie zmienić klimat dzięki szybkiemu, ale mocno refleksyjnemu „Complain”. Na „The Deep” Calibre swobodnie manewruje pomiędzy tempem numerów, zbliżając się do house, jazzu czy downtempo, nie rezygnując oczywiście ze sprawdzonych drum’n’bassowych wycieczek – częściej w kierunku brzmień znanych z produkcji wytwórni Exit niż radosnych, liquidowych zabaw. Klimat albumu nie należy więc do zbyt ekspresyjnych, co ani na moment nie odbiera mu jednak tanecznego potencjału.
Actress AZD (Ninja Tune) Nie jestem pewien czy ten album nie pozostanie dla mnie jednym z rozczarowań roku, co byłoby już czarną serią dla Actress po średnio zajmującym „Ghettoville”. A było przecież tak odkrywczo… W zasadzie od momentu, kiedy pierwszy raz przyszło mi posłuchać live Actressa na szczecińskim festiwalu Boogie Brain. Rozpoczęty od dusz-
56
Piernikowski No Fun (Latarnia)
Teklife Presents: On Life (Teklife rec) Footwork nie skończył się wraz ze śmiercią DJ’a Rashada. Rodzina Teklife oddaje mu hołd już w pierwszym numerze kompilacji „On Life”, by później pokazać barwy sceny juke / footwork we wszystkich jej odcieniach, z udziałem takich tuz jak m.in. DJ Spinn, RP Boo czy Paypal. Używając metafor prosto z lunaparku, wszystko tu wiruje, kręci się i wibruje. Mamy więc do dyspozycji zarówno karuzele dla dzieci z wizerunkami bogu ducha winnych zwierzątek, jak i poważne rollercoastery, na podróż którymi decydują się wyłącznie prawdziwi twardziele. A wszystko
Robert Piernikowski, połowa hip hopowego duetu Syny, w wydaniu solowym nie oferuje ni krzty zabawy czy przyjemności. Choć nie. Oferuje ich całe mnóstwo, mimo że na płycie klimat ponury, grobowy nawet czasem, jak na przykład w „Końcu lata”. „Cięęężko, cięęężko, jest jest jest cięęężko” praktycznie przez cały album, zarówno w sferze melodeklamacji, urywanych fraz rzucanych przez Piernikowskiego, jak i bitów o tonażu odbiegającym od przeciętnej wagi obecnej na co dzień w polskim hip hopie. Jest prosto, powoli, rytmicznie. Piernikowski nie mówi jak żyć, nie powołuje się na nagłówki z mediów, nie udziela też tanich, psychologicznych porad. Nie każdy się na to załapie, ale warto wejść w ten świat. I w tę płytę.
Various Artists Brownswood 10 Versions (Brownswood rec.) Muzyczna rodzina skupiona wokół oficyny Brownswood, czujnie prowadzonej przez legendarnego didżeja Gillesa Petersona, właśnie świętuje swoje dziesięciolecie. Z tej okazji artyści postanowili podzielić
się kolejną z serii doskonałych, eklektycznych kompilacji, tym razem na tapetę biorąc covery. Zaczyna się od skocznej wersji „Love in Outer Space” Sun Ra w wydaniu Emanantive & Ahmeda Abdullaha. Za moment miękko, soulowo wchodzi „Think Twice” w oryginale wykonywane przez 4hero, tu zreinterpretowane przez Havana Cultura Gillesa Petersona. Jednak kropkę nad i stawia Mala ze zmysłową „Cunumicita” pochodzącą z „peruwiańskiego” albumu „Mirrors”. Dalej robi się już bardzo jazzowo i nastrojowo. Najpierw dzięki Jose Jamesowi, chwilę później Zarze McFarlane. Surowej, afrykańskiej energii dokłada na koniec Owiny Sigoma Band z „Vitamin C” wykonywany live. Muzyczna rodzina Gillesa Petersona to dojrzała i bardzo różnorodna ekipa, razem w swoim towarzystwie bawią się wyśmienicie, czego dowodem niniejsza kompilacja.
| MUZYKA |
Harriet Brown Contact (Innovative Leisure) Kolor purpurowy kojarzy się z jednym muzykiem, a Harriet Brown musi być ogromnym wyznawcą Prince’a, gdyż „Contact” jest malowany purpurą nie tylko na melancholijnej okładce. Taka inspiracja stawia poprzeczkę bardzo wysoko, Harriet zajmuje się więc kompozycją, aranżem i współprodukcją jedenastu utworów, z których każdy prowadzi nas w zupełnie inne miejsca, niż się tego spodziewaliśmy. „Mother” zaczyna się spokojnie, a nawet zachowawczo do momentu, gdy głos Browna wchodzi w wysokie rejestry, piorunując emocjami, a potem zmodulowany i wzmocniony brzmi jak złowieszczy chór. W „Cryptid” władzę nad syntezatorami przejmuje jakaś pozaziemska siła, a marzycielskie i ostatnie w zestawie „In My Head” niby wycisza, ale trudno się uspokoić po tak intensywnej płycie. To funk naszych czasów - trochę znerwicowany, świetnie zaśpiewany i ciągle rwący do przodu. A dodajmy, że Harriet Brown dopiero debiutuje, tym bardziej warto pozostać z nim w kontakcie.
Niia I (Atlantic) Jednym z jej największych marzeń jest nagranie piosenki do filmu o agencie 007 i kto wie, czy kiedyś nie dopnie swego, gdyż w głosie tej dziewczyny słychać elegancję pasującą do wytwornego przyjęcia z garniturami i martini w rolach głównych. Dziesięć lat temu współpracowała z Wyclefem Jeanem,
a przy „I” ponownie połączyła siły z producentem znacznie lepiej wpisującym się w jej muzyczną wrażliwość. Podczas gdy Robin Hannibal stwarza wysmakowane otoczenie, w którym swój udział mają trip hop i orkiestrowe aranżacje, Niia jest delikatna, ale nie słaba - zdystansowana, ale nie chłodna. W „Nobody” łączy swoją uczuciowość z prawie tanecznym popem, w „Sideline” jej eteryczny wokal jest podkreślony przez smyczki i gościnny udział Jazmine Sullivan, za to „Last Night In Los Feliz” wprowadza w romantyczny i baśniowy klimat. I chociaż chciałabym, by dominującej tu subtelności towarzyszył większy pazur, to i tak „I” pozostaje ujmującą propozycją. Czaruje naturalnością i dyskretnie wplecionym klimatem noir (album kończy instrumentalne „Mulholland” kojarzące się z obrazem Lyncha). Jednak film jest jej chyba pisany, podobnie jak muzyka.
New Venusians New Venusians (Fresh Selects) Wytwórnia Fresh Selects zawsze stawiała na świeże pomysły - świadczą o tym wydawnictwa artystów takich jak SiR, Low Leaf, czy Coultrain, a także jeden z nowszych nabytków w jej katalogu - siedmioosobowy zespół z Sydney - New Venusians. Jak sami piszą - zmęczeni sztywnymi regułami i konserwatyzmem Ziemi, uciekli na Wenus, by stamtąd koić nasze dusze. Balsamem ma tu być indie-soul nasycony elektroniką, przestrzennymi aranżacjami i pięknymi damsko-męskimi harmoniami. Wokal Meklit Kibret urzeka przejrzystością i marzycielskim brzmieniem (trudno będzie jej uniknąć porównań z Nai Palm z Hiatus Kaiyote), a ciepły głos Christiana Hemary jest idealnym
uzupełnieniem. Ma to zachwycający efekt w „Game Change” - utworze tak dopieszczonym, że każdy dźwięk wydaje się tu mieć swój jasno sprecyzowany cel. A być może najlepsze muzycy zostawiają na koniec - „Here’s Hoping” hipnotyzuje i podobnie jak cała płyta ma w sobie pasję i intymność, które zwykle pojawiają się tylko podczas koncertów.
całym chaosie jest siła - być może ta tytułowa z ostatniego utworu „We Got the Power”, gdzie Albarn śpiewa razem z Noelem Gallagherem. Dawni rywale ery britpopu wspólnie żegnają wszystkich zaproszonych, bo skoro świat się kończy, to nie ma, co się kłócić, lepiej skupić się na rozrywce i dobrej zabawie.
Feist Pleasure (Polydor)
Gorillaz Humanz (Parlophone/Warner Bros.) Pusha T - raper występujący gościnnie na „Humanz” - usłyszał od jednego z założycieli Gorillaz Damona Albarna, by przy nagrywaniu swoich wersów wyobraził sobie, że jest na imprezie z okazji końca świata. I rzeczywiście ten krążek jest bardzo głośną i huczną imprezą, która łączy różne pokolenia - legendy takie jak Grace Jones, czy Mavis Staples i artystów dopiero zaznaczających swoją obecność w przemyśle muzycznym (Ray BLK, Kelela). Albarn, jak przystało na dobrego gospodarza, daje swoim gościom wiele sposobności do zabawy i zabrania głosu, przez co najczęściej to oni wychodzą na pierwszy plan. Wiadomo, nawet najlepsze imprezy potrafią się przeciągać, a nadmiar biesiadników czasami męczy, ale pomimo tego „Humanz” i tak się broni. W tym
„Potrzeba więcej niż melodii” - taki apel, wyśpiewany niczym mantra, pojawia się w utworze „A Man Is Not His Song”. Feist udowodniła już, że stworzenie chwytliwej, popowej melodii nie stanowi dla niej problemu (wydane dziesięć lat temu „1234”), jednak „Pleasure” to kolejna płyta pokazująca, że wokalistce nie zależy na łatwych do nucenia piosenkach. Prędzej namawia nas do tego, by usiąść w spokoju i ciszy, zamknąć oczy i popłynąć razem z tym albumem, na który też często składa się cisza... Feist wiele razy mówi do nas szeptem na tle ledwo co słyszalnej, bluesującej gitary, potem szept zmienia się w delikatny ton wprost stworzony do kołysanek, by nagle przeszyć nas krzykiem, gościnnym udziałem chóru, czy samplem z heavy metalowej grupy Mastodon. Takich kontrastów i nagłych zmian nastroju jest tu wiele, a sam tytuł narodził się właśnie z kontrastu i chęci zmiany sytuacji - w momencie, gdy przyjemności było w jej życiu zbyt mało, Feist postanowiła o nią zawalczyć. W jej wydaniu jest to przyjemność dość nostalgiczna i trochę przytłaczająca - akustyczna, ale też rock’n’rollowa - surowa i dojrzała. Niełatwa, ale bardzo satysfakcjonująca.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
57
| ROZMOWA |
Jak wiatr i woda InSPIRACJE Międzynarodowy Festiwal Sztuki Wizualnej InSPIRACJE tego lata zaskoczy nas po raz 12. Idea - „Breathtaking“ zapiera dech w piersiach – w przenośni i dosłownie. Żeby się o tym przekonać wystarczy spojrzeć na zgłoszone prace. A, że do oficjalnej prezentacji trzeba zaczekać do 30 czerwca, wyjątkowo i niezależnie od wyników konkursu wybraliśmy dwie festiwalowe instalacje i poprosiliśmy organizatorów o krótką dyskusję na ich temat. Co z niej wynikło? AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO INSPIRACJE / SEBASTIAN WOŁOSZ
Daria: Instalacja „Lust” Olgi Milczyńskiej to jedna z prac, która najbardziej zapadła mi w pamięć. Złożona z trzystu wiatrołapów praca, miała zaistnieć się w otwartej i „czystej” przestrzeni, która dawałaby wrażenie przestronności. Olga zaoferowała coś, co może uchodzić za wizualizację wiatru. Własnoręcznie przez nią tworzone obiekty, przypominające wiatrołapy, wydają się być stadem dzikich zwierząt obserwowanych ze stosownej odległości w ich naturalnym środowisku. Udało nam się znaleźć idealne miejsce pod opisywany projekt - Wyspa Grodzka, traktowana przez nas jako pomniejszy światek, oddzielona od tłocznego Szczecina. Podobnie zresztą było z działaniem Jarka Lustycha. Również i w tym przypadku krążyliśmy po mieście w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. To były takie małe podróże zagubionych dzieciaków, które szukają odpowiedniego miejsca na bazę (śmiech), ale w końcu ją znaleźliśmy – prawda, Ked? KED: W końcu udało się. Podczas kilkudniowego pobytu Jarka Lustycha w Szczecinie, pokazaliśmy mu kilka miejsc, do których będzie stosunkowo łatwo dotrzeć publiczności. Jarek w każdym z tych miejsc robił próby „śpiewu” rzeki, badał szybkość nurtu w danym miejscu i zdecydował się na miejsce przy Bulwarze Gdańskim. Faktycznie poszukiwania te miały coś z dziecięcej zabawy. Jarek wzbudzał też zainteresowanie przypadkowych osób, które z zaciekawieniem podpatrywali, co robi. Daria: Oh, prace Milczyńskiej i Lustycha są idealnie ze sobą zgrane i wbrew pozorom podobne. Oczywiście nie poprzez medium, ale mają w sobie element zabierania naturze tego, czego całkowicie zabrać nie można. „Lust” to oczywiście próba przechwycenia wiatru i zatrzymania go choć na jeden moment, na jedną chwilę. Natomiast praca Jarka Lustycha uwidocznia śpiew wody. Jak widać oba działania są bardzo poetyckie i sięgają po próby uwidocznienia tych elementów codzienności, które wydają nam się całkiem zwykłe. Dla mnie nie jest to próba okiełznania natury, którą człowiek tak bardzo chce rządzić (całkiem niepotrzebnie!), ale pokazanie, że pomimo ludzkiej ignorancji,
58
piękno przyrody zapiera dech bez zewnętrznych ingerencji. A Ty, co myślisz Ked? Czy jest to próba okiełznania żywiołów czy raczej ich autorska interpretacja? KED: Od wieków człowiek chciał okiełznać żywioły, ale raczej z marnym skutkiem. Jednak nie sądzę, że prace Milczyńskiej i Lustycha w idei mają taki zamiar. Raczej wykorzystują żywioły i dzięki nim istnieją. Obie prace w innym środowisku nie miałyby sensu, ponieważ są to prace site specific, czyli przypisane konkretnemu miejscu. Oczywiście praca Milczyńskiej jest widowiskowa. Nie sposób jej nie zauważyć i należy ją oglądać zarówno z oddali jak i z bliska, być może będzie okazja pospacerować między poszczególnymi jej elementami. Natomiast działanie Lustycha jest pracą, którą trzeba znaleźć i odkryć. Daria: Warto wspomnieć, że w przypadku dźwiękowej realizacji Jarka Lustycha, dokumentacja jego wcześniejszych działań pokazywana będzie w Galerii R+ w Akademii Sztuki w Szczecinie. To, co ciekawe, Jarek niczym chorobliwy pasjonat gromadzi wcześniejsze nagrania dźwiękowe z poszczególnych rzek. Są to utwory zebrane z różnych miejsc na świecie, charakteryzujące się melancholijnym dźwiękiem czy bardziej porywającym, gwałtownym rytmem. Według mnie, ale jest to bardzo subiektywne zdanie osoby analizującej pojęcie site-specific w bardziej krytycznych kategoriach, pokazywanie w galeriach dokumentacji wcześniejszych działań ma charakter informacyjny (a i to nie zawsze się sprawdza!). Największe wrażenie odczuwamy, gdy wchodzimy w bezpośredni kontakt z publiczne prezentowanymi działaniami; dowiadujemy się, gdzie można je znaleźć, szukamy ich, a w końcu wysłuchujemy tego, co chcą nam przekazać. Kontekst podróżowania jest niesamowicie istotny. Ked, czy Twoim zdaniem jest uzasadnione prezentowanie działań Jarka w zamkniętej, galeryjnej przestrzeni? KED: Tylko jako dokumentację zrealizowanych już wcześniej badań. Jarek robi szerszą analizę tego zjawiska. Pokazywał mi
| ROZMOWA |
InSPIRACJE „Breathtaking“, czyli 12. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Wizualnej w Szczecinie. Organizowany przez KEDa Olszewskiego i Darię Grabowską. W tym roku po raz pierwszy wystawa główna znajdzie się w Trafostacji Sztuki. Wybrane instalacje pojawią się też w przestrzeni miasta. Festiwal jest mocno zakorzeniony we współczesnej historii Szczecina, odbywa się od 2005 roku. W tym roku temat przewodni to „Breathtaking”. Projekt Zapierający dech skupia się na wodnym charakterze miasta Szczecina oraz na oddechu jako podstawowej czynności, dostarczającej wszystkim istotom życiowej energii i wewnętrznej siły. Na inSPIRACJE składają się wystawy kilkunastu artystów zaproszonych z całego świata, co roku organizowany jest także konkurs dla twórców, którego laureaci prezentują swoje prace podczas festiwalu. Oprócz wystaw sztuki współczesnej, inSPIRACJOM towarzyszą zawsze performance, koncerty, kampanie społeczne i warsztaty. Festiwal rusza już 30 czerwca.
poprzednie swoje realizacje z innych polskich rzek i okazuje się, że mają one podobny melancholijny dźwięk. Natomiast zupełnie inaczej przedstawia się „śpiew” rzek francuskich, są zdecydowanie weselsze w swojej melodii. Zaprezentował mi również działanie na rzece Sakura w Japonii i ku mojemu zdziwieniu usłyszałem orientalne dalekowschodnie dźwięki. Byłem pod wielkim wrażeniem. Nie sądziłem, że przyroda w danym miejscu tak silnie oddziałuje na kulturę danego regionu i to bez ingerencji człowieka. Rola człowieka sprowadza się do biernej obserwacji natury i chłonięcia jej wszystkimi zmysłami. Daria: Wydaje mi się, że obecność człowieka zawsze wpływa na dzieło. To przecież odbiorca tworzy konteksty, na swój sposób interpretuje dane działanie. W przypadku wiatrołapów Milczyńskiej użyłabym raczej kategorii widza, który nie ma bezpośredniego udziału w kontakcie z pracą, ale z ciekawością obserwuje to, co prezentują zgromadzone obiekty. Tak, jak wspominałam, dla mnie jest to rodzaj podglądania stada dzikich zwierząt. Nie wykonają innych ruchów, niż te narzucone im przez wiatr. Są niewolnikami odgórnych dyrektyw, jak aktualnie cała sztuka w Polsce (śmiech). Do Szczecina przeprowadziłam się dwa
miesiące temu i muszę przyznać, że „Lust” Olgi jest dla mnie odzwierciedleniem charakteru tego miasta. KED: Twoje spostrzeżenie jest bardzo trafne. Od pewnego czasu zastanawiam się nad kierunkiem, w którym szczecińskie inSPIRACJE powinny zmierzać i dwie ostanie edycje są tego wynikiem. Duet kuratorski Rob Garrett i Lena Wicherkiewicz, który wyłoniliśmy w drodze konkursu i zaprosiliśmy do realizacji dwóch kolejnych edycji zaproponował nam projekty mocno związane z naszym miastem. Odnoszące się do jego charakteru, usytuowania, historii i przyszłości. Pierwsza, ubiegłoroczna, edycja poświęcona była tematowi wody i głównym hasłem było „Oxydan”, natomiast tegoroczna - jest związana z przestrzenią, powietrzem i hasłem jest „Breathtaking” czyli „Zapierający dech”. W dobie cybernetycznej kultury, gdy właściwie wszystkie dzieła możemy obejrzeć w sieci - bez wchodzenia do muzeum czy galerii – myślę, że prace przypisane miejscu i tworzone dla niego, będą przeżywały swój renesans i dzięki nim będziemy mieli pretekst, żeby dane miejsce odwiedzić. W tym wypadku nasz Szczecin.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
59
| SZTUKA | OD LEWEJ: 1. J. Malczewski, Autoportret z Gorgonami, 1919, olej, płótno, 98 x 126, własność prywatna. 2. J. Malczewski, Portret Rafała Malczewskiego, ok. 1920, olej, dykta, 80 x 71, Muzeum Narodowe w Szczecinie, nr inw. MNS/Sp/593. 3. J. Malczewski, Autoportret, 1922, olej, tektura, 53,5 x 33, własność prywatna. 4. J. Malczewski; Moja dusza, 1918, olej, dykta, 118 x 150, Muzeum Narodowe w Szczecinie, nr inw. MNS/Sp/1000.
Synowie. Jacek i Rafał Malczewscy 7 czerwca w Muzeum Narodowym w Szczecinie otwarcie wystawy „Malczewscy. Figura syna”, stanowiącej niepowtarzalną okazję do zobaczenia ponad 40 obrazów Jacka Malczewskiego i około 20 jego syna, Rafała Malczewskiego. Dwie fascynujące biografie i dwa różne style malarskie. TEKST BEATA MAŁGORZATA WOLSKA / ZDJĘCIA ARCHIWUM
60
| SZTUKA |
J. Malczewski, Portret syna Rafała, ok. 1912, olej, deska, 61 x 40, Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, nr inw. MJM Sp. m. 944 . OBOK: R. Malczewski, Taniec, 1924, olej, tektura, 100 x 69, Muzeum Narodowe w Szczecinie, nr inw. MNS/Sp/1021
Co oznacza być synem uznanego artysty? To pytanie, które rodzi się, gdy obcujemy z dziećmi słynnych postaci. Jest ono dodatkowo ważne, jeśli ma się do czynienia z tymi, którzy również wybierają drogę twórczą. Szybko dochodzi się do konstatacji, że to zarówno wielkie dobrodziejstwo, jak i obciążenie. Ludzie tacy z jednej strony wychowani są w duchu kultu sztuki, od małego obcują z nią i niejednokrotnie – z osobami związanymi ze światem artystyczno-intelektualnym. Od najmłodszych lat także podpatrują tajniki warsztatu. Z drugiej zaś strony mają w domu silny wzorzec, który sprawia, że pragnęliby podążać śladami swoich rodzicieli. Zdarza się tak, że okazuje się to zgodne z predyspozycjami dziecka i w pełni się ono realizuje, tworzy indywidualny styl i również osiąga sukces. Bywa i tak, że próby przynoszą tylko frustracje, gdyż potomek nie jest w stanie wydostać się spod wpływów swojego mistrza – w takich wypadkach rodzi się pragnienie twórcze (czasem trudno jest takim
osobom wyobrazić sobie karierę w innym zawodzie), ale jednocześnie niemoc w osiągnięciu jego spełnienia. Twórczość Rafała Malczewskiego bez wątpienia można zaliczyć do tego pierwszego grona – zdołał wypracować własny język i został doceniony już jako młody malarz. Stanisław Ignacy Witkiewicz pisał o nim jako jednym z najwybitniejszych twórców, któremu udaje się zbliżyć do realizacji słynnej „czystej formy”. Wydawałoby się, że naturalnym kluczem do zaprezentowania twórczości obu Malczewskich jest relacja pomiędzy ojcem i synem. Z obu biografii wynika jednak, że zestawienie „ojciec i syn” nie jest jedyną możliwością. Akcentuje ono przewagę Jacka Malczewskiego. Podkreśla ciężar konfrontowania się Rafała Malczewskiego z obliczem ojca, będącego znanym i uznanym malarzem – jest to ważny wątek tej współzależności, choć nie jedyny. Przybrał on kształt legendy, która rzuca cień na inne aspekty tej podwójnej biogra-
fii. I to wydaje się bardziej zajmujące. Celem wystawy nie jest śledzenie wpływów wielkiego ojca na – bądź co bądź – mniej sławnego syna, lecz spojrzenie na Jacka i Rafała Malczewskich jako synów. Konfrontacja z własnym ojcem (mająca znaczący wpływ na twórczość) przypadała również w udziale Jackowi Malczewskiemu. Julian Malczewski (ojciec Jacka) w dużej mierze poświęcił swe życie, żeby wykształcić i poprowadzić drogę twórczą swojego syna. Jego pomoc finansowa (ale i intelektualna) decydowała o losie Jacka. Miała jednak drugą stronę: przerodziła się w formę opresji – oczekiwań, z którymi musiał się zmierzyć uzdolniony syn. W odpowiedzi na to Jacek Malczewski postanowił nie ingerować w wybory i decyzje swojego syna. Na wystawie w Muzeum Narodowym w Szczecinie można zobaczyć, co wyniknęło z takiej postawy jednego z najważniejszych polskich malarzy przełomu XIX i XX wieku.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
61
| ZDROWIE |
Medycyna estetyczna w rytmie slow W czasach, kiedy oczekujemy od produktów i usług efektów instant, wszystko robimy na ostatnią chwilę. Zapominamy też o regularności lub po prostu ignorujemy nasze kłopoty ze zdrowiem. Jak mówi doktor Zbigniew Matuszewski z Laser Studio to niestety ma swoje konsekwencje. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK
NOWY ZABIEG
JUŻ TEJ JESIENI WIĘCEJ INFORMACJI W LASER STUDIO!
Jakie konsekwencje ma Pan na myśli? - Każdy zabieg, który jest zabiegiem radykalnym, wymaga czasu. Po wykonaniu liftingu laserowego musimy odczekać kilka dni, by wszystko właściwie się zagoiło. To czas, który powinniśmy spędzić w domu. Niestety, zauważyłem, że wielu pacjentów ignoruje podstawowe zalecenie lekarzy, nie pojawia się na kontrolach i nie wykonuje zabiegów regularnie. W rezultacie otrzymujemy krótkotrwały efekt i niekiedy nadal jesteśmy niezadowoleni ze swojego wyglądu. Tracimy czas i pieniądze. Problem ten dotyczy również drobnych zabiegów.
doskonałości. Niestety, większość z nich i tak pozostaje widoczna. Są to elementy, które wymagają usunięcia. To samo dotyczy pleców i ramion. Pacjenci, którzy pojawiają się w Laser Studio właśnie z takimi problemami, po zabiegu wychodzą stąd zaskoczeni, że skóra może mieć tak dobrą kondycję. Po przeprowadzeniu pełnej serii zabiegów odzyskują pewność siebie, czują się zupełnie inaczej, zyskują nowe życie. Jednak chcąc utrzymać efekt, muszą wracać do gabinetu raz czy dwa razy w roku. Tylko, że wtedy nie usuwamy już tysiąca zmian, a dwie lub trzy.
W takim razie, jak powinniśmy planować zabiegi? - W każdym przypadku do ostatecznego efektu powinniśmy dochodzić etapami, by móc obserwować reakcje naszego organizmu i ewolucję wyglądu. Nagła, diametralna zmiana może być traumatyczna, a w niektórych przypadkach nawet nieodwracalna.
A jak przekonać tych najbardziej upartych, obstających przy swoich pomysłach? - Zawsze zdarzają się pacjenci, którzy mimo wszystko upierają się przy zabiegach doprowadzających do gwałtownych zmianach. W takich przypadkach rolą lekarza jest edukacja i uświadomienie drugiej osoby. Trzeba też wiedzieć, kiedy odmówić. Każdy człowiek powinien wyglądać zdrowo, naturalnie i stosownie do swojego wieku. Stosowanie permanentnych wypełniaczy wiele zmienia w naszej skórze, botoks poraża mięśnie twarzy, doprowadzając do braku ich pracy, w następstwie zmienia się ukrwienie ostrzykiwanej okolicy. W momencie, gdy przekroczymy „dozwoloną” ilość zabiegów, zaczynamy inaczej się starzeć, gorzej, bardziej i szybciej. Tyczy się to nie tylko botoksu, ale wszystkich wypełniaczy. Należy pamiętać, że nie odmłodzimy twarzy, wstrzykując sobie kwas hialuronowy, a jedynie zmienimy jej kształt. Dlatego apeluję: dbajmy o siebie regularnie i rozsądnie. Gwarantuję, że przychodząc do gabinetu medycyny estetycznej da się ustalić każdą serię zabiegów tak, by sprostać wszystkim wymaganiom pacjenta, nawet tym czasowym. Zwolnijmy tempo życia i zaczynajmy planować.
A czy jest sposób by dbać o skórę kompleksowo? - Wielu pacjentów tego typu zabiegi ogranicza jedynie do twarzy, zapominając np. o dłoniach czy dekolcie, a przecież one tak samo zdradzają nasz wiek. Jeśli zależy nam na kompleksowym efekcie, na ciało również powinniśmy patrzeć kompleksowo – uda, pośladki, brzuch, piersi. I tu również pojawia się potrzeba planowania. Twarz można szybko odświeżyć przy pomocy peelingów laserowych czy popularnego w Laser Studio zabiegu Genesis, jednak inne części ciała są bardziej wymagające. W stosunku do pleców czy dekoltu za pierwszym razem musimy zastosować radykalny zabieg, który pozwoli wyeliminować wszystkie postarzające elementy, jak np. przebarwienia czy brodawki. Po tym zostanie już tylko praca nad poprawą jakości skóry. Jak taki zabieg może wpłynąć na jakość życia? - Kobiety, odsłaniając dekolt często go pudrują, starając się ukryć nie-
62
| ZDROWIE |
Specjalistyczna siatka na ratunek przepuklinie Nadbrzusze, pępek, pachwina czy blizna pooperacyjna na brzuchu to miejsca najbardziej narażone na powstawanie przepuklin. Czym jest przepuklina i w jaki sposób ją leczyć? Odpowiedzi należy szukać wyłącznie w specjalistycznych gabinetach medycznych – my udaliśmy się do gabinetu medycyny estetycznej Medimel. W momencie, gdy w obrębie brzucha pojawia się miękka wypukłość, chowająca się pod wpływem ucisku, oznacza to, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z przepukliną. Jest to stan, w którym tkanka tłuszczowa, narząd wewnętrzny (najczęściej jelito) lub jego część przesuwa się poza swoje naturalne umiejscowienie i uwidacznia tuż pod powierzchnią ciała. Narząd „wydostaje się” przez powstałe otwarcie lub osłabioną błonę danego mięśnia lub powięzi.
- W gabinecie Medimel stosujemy m.innymi siatki Omyra® Mesh – mówi dr Katarzyna Ostrowska - Clark. - To pierwsza siatka, która minimalizuje ryzyko powstania infekcji i wzrostu bakterii oraz redukuje powstawanie zrostów. Materiał, z którego wykonana jest siatka umożliwia kontakt z jelitami. Ponadto siatka może być implantowana bezpośrednio na jelita. W rezultacie zapewnia jednolitą, mocną warstwę oporną na wzrost bakterii i minimalizującą ryzyko powstania infekcji.
Gdzie szukać przyczyn?
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Przyczyną może być niemal wszystko, co zwiększa nacisk w okolicach brzucha, m.in.: otyłość, dźwiganie ciężkich przedmiotów, biegunka lub zatwardzenie, a nawet uporczywy kaszel lub kichanie. Osłabienie mięśni może wynikać z uwarunkowania genetycznego, ale też niewłaściwego trybu życia np. złego odżywiania lub palenia papierosów. Występuje kilka rodzajów przepuklin, te najczęstsze to: pachwinowa (ok. 70 proc.), udowa (ok. 12proc), pępkowa (ok. 11proc.) oraz pooperacyjna Należy zdawać sobie sprawę, że przepuklina to nie tylko defekt kosmetyczny, nieleczona może prowadzić do poważnych komplikacji, a nawet zagrażać życiu – mówi dr Katarzyna Ostrowska-Clark, chirurg.
Korzyści płynące z zastosowania siatki to: bezpieczeństwo i możliwość dokładnego umiejscowienia, zapewnienie wsparcia dla ściany jamy brzusznej, łatwe przeprowadzenie siatki w troakar, ale też jej fiksacja za pomocą konwencjonalnych metod. W gabinecie Medimel operacje tego typu przeprowadza prof. Marek Ostrowski.
Lecz – nie ignoruj! Co ważne, przepuklina nie znika samoczynnie, nie istnieją też żadne nie-operacyjne metody jej trwałego usunięcia. To przykład dolegliwości, której jedyną możliwością leczenia jest usunięcie poprzez zabieg operacyjny. Stosuje się dwie metody: klasyczną oraz laparoskopową. Chirurg musi dostać się do worka przepuklinowego i rozdzielić powstałe tam sieci bądź odcinki jelita i odprowadzić je do jamy brzusznej. Dla wzmocnienia efektu zabiegu stosuje się specjalistyczne siatki zapewniające wsparcie dla ścian mięśni i uniemożliwiające nawrót choroby.
Zastosowanie nowoczesnej techniki operacyjnej i specjalistycznej siatki pozwala na szybki powrót pacjenta do zdrowia. Operacja jest wykonywana w znieczuleniu ogólnym lub (rzadziej) miejscowym. Zastosowanie niewielkich nacięć umożliwia schowanie blizn i szybsze gojenie ran. Operacja należy do zabiegów jednodniowych, jednak zaleca się by pacjent został na noc w gabinecie. Przez pierwsze dwa tygodnie zaleca się ograniczenie dźwigania, a także wymagających aktywności fizycznych. Do pełnej sprawności pacjent może wrócić sześć tygodnie po zabiegu.
ul. Nowowiejska 1E , Szczecin – Bezrzecze | tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884 | e-mail: gabinet@chirurgia-szczecin.pl www.chirurgia-szczecin.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
63
| ZDROWIE |
Trzy kroki do pięknego spojrzenia Cienie pod oczami, zmęczona i wiotka skóra powiek? Takie zmiany zawsze dodają lat, a twarz nimi naznaczona wygląda na zmęczoną. O skórę wokół oczu należy dbać ze szczególną starannością. Chcąc zawalczyć ze zmarszczkami? Pomyśl o zabiegach z zakresu medycyny estetycznej, które spowolnią destrukcyjny wpływ czasu na skórę, nawilżą ją i wzmocnią. Jeżeli jest na to za późno, a Twoje powieki wymagają większej ingerencji wybierz się na konsultację do dobrego chirurga plastyka lekarz wyczaruje dla Ciebie nowe, świeże spojrzenie.
Krok pierwszy: pielęgnacja Aby cieszyć się pięknym spojrzeniem w każdym wieku nie wystarczy używać kremu nawilżającego. Pierwsze zmiany okolic oczu są widoczne bardzo wcześnie – u niektórych osób już koło 20. roku życia. Najpierw pojawia się przesuszenie i zmarszczki mimiczne, które po czasie pogłębiają się i zamieniają w zmarszczki statyczne. To bardzo delikatna okolica, którą trzeba traktować z wyjątkową ostrożnością. Skóra na powiekach górnych i dolnych
64
jest wyjątkowo cienka (0,5 mm, prawie 40% cieńsza niż na policzkach), więc podstawą jej pielęgnacji powinny być dobrze dobrane kosmetyki przeznaczone specjalnie pod oczy, które nie obciążą tej wrażliwej okolicy. W razie stosowania korektorów należy zwracać baczną uwagę na to, czy kosmetyki są dedykowane właśnie temu rejonowi twarzy i na tyle lekkie, aby nie wysuszać skóry.
Krok drugi: medycyna estetyczna Pierwsze zmarszczki mimiczne i niezdrowy koloryt skóry pod oczami można zwalczać, stosując nowoczesne metody oferowane przez gabinety medycyny estetycznej. Jakie to zabiegi? W rozmowie z doktorem Maciejem Józefowiczem (klinika Beauty Group w Szczecinie) dowiedzieliśmy się, że dobrym sposobem na ujędrnienie zwiotczałej skóry powiek jest laseroterapia. W zależności od wieku, kondycji skóry i jej wrażliwości dobiera się parametry, które wzmocnią jej strukturę. Takie zabiegi to przede wszystkim doskonała inwestycja: dzięki nim skóra będzie się starzeć wolniej. Jeżeli mamy problem z przesuszającą się cerą możemy zastanowić się nad mezoterapią przy użyciu preparatów opartych na kwasie hialuronowym.
Krok trzeci: chirurgia plastyczna Osoby z tendencją do opadania powiek lub tworzenia się worków pod oczami zazwyczaj uważają je za szpecące i marzą o pozbyciu się problemu. Faktem jest, że nawet najbardziej zadbana twarz traci na świeżości, jeżeli oczy nie są w najlepszej kondycji. Worki pod oczami można zlikwidować, wykonując korektę powiek dolnych. Nacięcie jest wykonywane w linii rzęs, czyniąc je praktycznie niewidocznym, a skóra staje się wygładzona. Problem z powiekami górnymi rozwiąże ich korekta, polegająca na usunięciu nadmiaru skóry poprzez nacięcie w załamaniu powieki. Zabiegi wymagają stosunkowo krótkiego okresu rekonwalescencji – już po ok. 2 tygodniach można wykonać lekki makijaż.
| ZDROWIE |
OPERACYJNA KOREKTA POWIEK GÓRNYCH FOTO: Klinika Beauty Group www.artplastica.pl
KOREKTA DOLINY ŁEZ ZA POMOCĄ KWASU HIALURONOWEGO – FOTO: Klinika Beauty Group www.artplastica.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
65
| ZDROWIE |
Laserowa korekcja wzroku – jak nowe życie Laserowa korekcja wad wzroku to dziś najbezpieczniejszy sposób trwałego pozbycia się kłopotów związanych z wadami widzenia. Okuliści Domu Lekarskiego polecają metody: EBK oraz najnowszą, jednodniową metodę SBK-Lasik. Na czym polegają i kto może z nich skorzystać? Sprawdziliśmy.
Grzegorz Wójcik, pacjent Domu Lekarskiego (na zdjęciu z córeczką)
TEKST AGATA MAKSYMIUK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ
Rozwój nowych technologii znacznie wpłynął na pogorszenie jakości wzroku społeczeństwa. Coraz więcej osób musi poprawiać ostrość widzenia, zakładając soczewki kontaktowe lub okulary. A te, choć producenci z roku na rok wypuszczają na rynek coraz oryginalniejsze oprawki, nie są w stanie zadośćuczynić nawet najdrobniejszej wadzie. Odwiedziny na pływalni, jazda na rowerze czy nawet wejście zimą z dworu do ogrzanego pomieszczenia dla osób noszących okulary, to prawdziwy kłopot. - Od dzieciństwa zmagałem się z wadą wzroku, najpierw były okulary, później soczewki, ale z wiekiem moja wada się pogłębiała - mówi Grzegorz Wójcik, pacjent Domu Lekarskiego. – Prowadzę aktywny tryb życia. Jestem wykładowcą akademickim w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym, nauczycielem mianowanym w Zespole Szkół nr 4 w Szczecinie i ratownikiem medycznym w Pogotowiu Ratunkowym w Zgorzelcu. Szkła w wielu przypadkach bardzo mi przeszkadzały. Mój lekarz okulista polecił mi laserową korekcję wzroku i skierował do Domu Lekarskiego. Laserowa korekcja – o co chodzi? Laserowa korekcja wzroku to zabieg operacyjny, polegający na korekcji zarówno krótkowzroczności, nadwzroczności, jak i astygmatyzmu. Badania wykazały, że obecnie jest to najbardziej skuteczna metoda, dzięki której pacjenci mogą widzieć bez okularów i soczewek kontaktowych. Zabiegi laserem polegają na modelowaniu powierzchni rogówki w taki sposób, aby skorygować niedoskonałości, będące przyczyną zaburzeń ostrości widzenia. Do najpopularniejszych metod należą: EBK oraz najnowsza jednodniowa metoda SBK-Lasik. Różnice pomiędzy nimi wynikają przede wszystkim ze sposobu przygotowania rogówki na działanie lasera. - W moim przypadku zabieg był przeprowadzony me-
66
todą EBK. Do zabiegu skłoniło mnie kilka aspektów. Po pierwsze, finansowy. Cztery razy w roku musiałem kupować nowe szkła kontaktowe wraz z płynami. Obliczyłem, że w ciągu trzech lat wydam na szkła tyle, co jednorazowo na zabieg. Po drugie, komfort życia. Po zabiegu można całkowicie zrezygnować z noszenia okularów czy szkieł. Po wstępnym badaniu okazało się, że w moim przypadku istnieje prawdopodobieństwo 100 proc. zniwelowania wady – mówi Grzegorz Wójcik. Dla kogo zabieg? Zabiegowi laserowej korekcji wzroku mogą poddać się pacjenci, których tryb życia nie naraża płatka rogówki na oderwanie się. Dzieci nie są poddawane zabiegom laserowej korekcji, gdyż ich oczy są w fazie wzrostu, a wada się zmienia. Respektowany wiek oscyluje między 21 a 55 rokiem życia. Zdarzają się przypadki, gdy górna granica tego przedziału jest przesuwana, a pacjenci rozumieją problem nabytej starczowzroczności, czyli problemu z widzeniem z bliska. A jak dużą wadę można usunąć? - Dalekowzroczność do około +4,0 Dioptrii. Krótkowzroczność do około -10,0 Dioptrii. Astygmatyzm do około -4,0 Dioptrii – wymienia dr n. medycznych Małgorzata Kaczmarek z Domu Lekarskiego. - Podane dane są jedynie orientacyjne. Szczegółowe badania kwalifikacyjne pozwolą określić, czy zabieg jest bezpieczny i która metoda będzie najbardziej odpowiednia dla danego pacjenta. Tylko indywidualne podejście do każdego pacjenta pozwala zminimalizować ryzyko powikłań i przyczynić się do wspólnego sukcesu pooperacyjnego. Zabieg lunchowy – jak wygląda? Jak mówi pan Grzegorz: - Do zabiegu trzeba przygotować się jedynie psychiczne. Mój trwał zaledwie 30 min. i był przeprowa-
| ZDROWIE |
dr n. med. Małgorzata Kaczmarek, specjalista okulista, Dom Lekarski
dzany w znieczuleniu miejscowym. Zaraz po wszystkim wróciłem do domu. Jak czytamy w specyfikacji - zabieg wykonuje się przy pomocy urządzenia EpiClear, czyli multi ostrza służącego do usuwania nabłonka rogówki przed zabiegami laserowej korekcji wzroku. Epikeratom umożliwia chirurgom wykonanie bezpiecznego usunięcia warstwy nabłonka rogówki poprzez jego delikatne „zamiecenie”. Narzędzie EpiClear zbiera usunięte komórki nabłonka do końcówki w kształcie misy, nie pozostawiając ich na powierzchni rogówki. Procedura EBK pozostawia warstwę Bowmana kompletnie nienaruszoną z wyraźnymi i jasnymi brzegami, dzięki czemu następuje szybki wzrost peryferyjnego nabłonka. Wszystko to ma na celu skrócenie czasu rekonwalescencji pozabiegowej i zmniejszenie bólu podczas leczenia nabłonka. Czy wszystkie lasery są takie same? - Trzeba mieć świadomość, że na świecie istnieje bardzo wiele rodzajów laserów. Nasi pacjenci operowani są przy wykorzystaniu sprawdzonego lasera MEL 80, wyprodukowanego prze firmę Carl Zeiss. Jest to bardzo dobry i stabilny aparat, dający dużą precyzję i pewność zarówno dla pacjenta, jak i dla operatora. Obecnie na rynku pojawiają się różne inne lasery, których efekt działania jest tak naprawdę w trakcie badań i doświadczeń. Pacjenci niejednokrotnie łapią się na przysłowiowe nowości, zapominając o tym, że w medycynie zawsze potrzebny jest czas na wieloletnie obserwacje, których pozytywny wynik zagwarantuje trwały i pewny efekt pooperacyjny. Zabiegi przeprowadzamy w warunkach szpitalnych, gwarantujących bezpieczeństwo i dobrą opiekę pooperacyjną – wyjaśnia dr n. medycznych Małgorzata Kaczmarek z Domu Lekarskiego.
Powrót do zdrowia – jak długo? Czas rekonwalescencji zależy od indywidualnych warunków pacjenta i zastosowanej metody. Np. SBK-Lasik jest bezbolesny, a po operacji praktycznie nie występuje łzawienie czy światłowstręt. Pacjenci mogą wracać do codziennych zajęć następnego dnia po zabiegu, w tym do prowadzenia środków transportu. Odrobinę inaczej jest przy metodzie EBK, którą był operowany Grzegorz Wójcik. Jak mówi – myślę, że optymalny czas rekonwalescencji to dwa tygodnie. Oczy muszą się przyzwyczaić. Przyznam jednak, że po zabiegu byłem zaskoczony, nie miałem szkieł, a widziałem. A czy było warto? – W Domu Lekarskim dostałem nowe życie – kontynuuje Grzegorz Wójcik. – Mogę swobodnie iść popływać, wejść do sauny, grać w siatkówkę, prowadzić samochód. Przygotowanie do zabiegu, operacja, jak i proces rekonwalescencji odbywały się pod stałym nadzorem lekarza prowadzącego. Mogłem swobodnie dobierać daty i godziny spotkań. W przypadku wszelkich wątpliwości albo niepokojących sygnałów, mogłem dzwonić do doktora w każdej chwili. Jeśli ktoś ma możliwość i kwalifikuje się do zabiegu, nie powinien się bać i od razu iść na operację, efekty są niesamowite. Jedyne czego żałuję to, że nie zdecydowałem się na zabieg wcześniej.
C.H. Turzyn (al. Boh. Warszawy 42, Szczecin) i Outlet Park (ul. Struga 42, Szczecin) tel. 91 469 22 82, www.domlekarski.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
67
| ZDROWIE |
| ZDROWIE |
Kiedy włos z głowy leci Osłabione włosy, coraz rzadsza czupryna, zakola – to tylko kilka oznak postępującego wypadania włosów, a najprościej mówiąc łysienia. Niektórzy mężczyźni uznają to za rzecz normalną, zwłaszcza gdy włosów ubywa im po pięćdziesiątce. Ale coraz więcej łysiejących można spotkać wśród młodych mężczyzn, w wieku 20-35 lat. TEKST CELINA WOJDA
Przyczyn łysienia jest wiele. Bywa skutkiem ubocznym leczenia, np.: chemioterapii nowotworów, rozwija się w przebiegu innych chorób, np.: zaburzeń czynności tarczycy, na skutek wytwarzania autoprzeciwciał, jak w łysieniu plackowatym czy pod wpływem stresu. - Najczęstszą odmianą jest łysienie androgenowe – mówi lek. med. specjalista dermatolog Paweł Traczewski. - Szacuje się, że występuje u 50 proc. osób po 40 r. życia, chociaż początek może być wcześniejszy, nawet przed 20. rokiem życia. Decydującą rolę odgrywają tu predyspozycja genetyczna, wiek i poziom hormonów androgenowych. Łysienie androgenowe dotyka także
kobiety, ale u nich linia włosów się nie przesuwa, za to dochodzi do ścieńczenia włosów na całej głowie. Charakterystyczne objawy łysienia androgenowego u mężczyzn są powszechnie znane. Ten typ łysienia rozwija się stopniowo: najpierw powstają tzw. zakola i podwyższenie linii włosów w okolicy czołowej, następnie dochodzi do utraty włosów w okolicy ciemieniowej, a następnie do zlewania się przedniej i tylnej strefy wyłysienia, w efekcie czego włosy pozostają tylko na skroniach i potylicy. Przyjmuje się, że utrata powyżej 100 włosów dziennie jest nieprawidłowa. Ustalono, że u łysiejącego mężczyzny rocznie wypada ok. 5% włosów. Często, by zapobiec nadmiernemu wypadaniu włosów mężczyźni, ale też i kobiety, sięgają po leki, kosmetyki, szampony czy suplementy diety, które mają hamować proces wypadania włosów. Łysienie jest chorobą, która nie wpływa negatywnie na funkcjonowanie organizmu, ale jest poważnym problemem zdrowotnym. Zdarza się, że osoby dotknięte łysieniem w pełni akceptują je, ale najczęściej obniża ono ich samoocenę, komfort życia i może prowadzić do depresji. Medycyna pozwala obecnie na uzyskanie zahamowania wypadania włosów, a nawet uzyskanie częściowego odrostu u ponad połowy pacjentów - podkreśla doktor Traczewski. - W leczeniu łysienia stosuje się przede wszystkim minoksidil, poprawiający ukrwienie cebulek włosowych oraz przedłużający okres wzrostu
włosów. U mężczyzn lekarz może też zastosować doustny preparat finasterydu, hamujący przemianę testosteronu do pochodnej powodującej miniaturyzację cebulek włosowych. Niestety, odstawienie leków zwykle prowadzi do nawrotu łysienia. Na rynku mamy dostępną całą gamę środków, które mają zapobiegać wpadaniu włosów. Wśród nich są witaminy, suplementy diety, maski, szampony, odżywki. Jednak najsilniejsze udowodnione w badaniach działanie mają leki. - Dostępne w aptekach i drogeriach szampony i suplementy diety nie powinny zastępować leczenia farmakologicznego, ale mogą być jego cennym uzupełnieniem – zaznacza doktor Traczewski. - Wizyta u specjalisty dermatologa jest ważna nie tylko ze względu na możliwość uzyskania efektywnej kuracji łysienia androgenowego. W czasie konsultacji dermatolog może ustalić, czy u pacjenta występują dodatkowe choroby skóry, nasilające wypadanie włosów i podjąć odpowiednią terapię. Należy też pamiętać, że łysienie androgenowe jest najczęstszą odmianą łysienia, ale nie jedyną. Ponieważ wypadanie włosów może być objawem schorzeń internistycznych, hormonalnych czy ginekologicznych, diagnostyka i leczenie u części pacjentów wymaga - oprócz konsultacji dermatologicznej - także innych konsultacji specjalistycznych.
Twój sprawdzony ginekolog Rozmowa z lek med. Agnieszką Nowak specjalistą ginekologiem - Pani doktor jak często Panie powinny odwiedzać specjalistę ginekologa? Zaleca się aby nasze Panie kontrolowały swój stan zdrowia przynajmniej 1x w roku , gdzie podczas wizyty u specjalisty ginekologa wykonujemy cytologię -profilaktyka raka szyjki macicy , badanie ginekologiczne oraz badanie ultrasonograficzne narządu rodnego.
Wykonujemy zabiegi: PLASTYKA WARG SROMOWYCH – LABIOPLASTYKA
- Rozumiem, że u Państwa można wykonać również badania piersi i są specjaliści w tej dziedzinie? Oczywiście, zapraszamy na USG piersi i do lekarzy specjalistów w S.P.L.S. MEDICUS. Ja osobiście staram się na wizytach nauczyć swoje pacjentki kontrolowania piersi. To one powinny przede wszystkim znać swoje piersi i być tzw. pierwszymi najlepszymi „mammografami”, bo znając swoje piersi ,wyczują każdą nieprawidłowość ,którą zawsze można z skontrolować ze swoim lekarzem i żyć długo, i szczęśliwie, bo rak piersi jest do wyleczenia pod warunkiem, że rozpoznamy go w początkowych stadiach choroby.
EFEKTY ZABIEGU: • odmłodzenie WARG • poprawa wyglądu • poprawa samooceny pacjentki
- Wracając do ginekologii, od jakiego wieku mogą przychodzić do Państwa kobiety ? W naszej Spółdzielni mamy lekarzy ginekologów, którzy zajmują się także ginekologią dziecięca i dziewczęcą, tak więc zakres wieku pacjentek można określić od urodzenia aż powyżej 100 lat.
Podczas rekonwalescencji przez parę dni Pacjentka nie powinna wykonywać ćwiczeń, myć okolice zabiegu czystą wodą i płynem do higieny intymnej. Przez pierwsze dni, może odczuwać lekki dyskomfort.
- Z jakimi problemami zgłaszają się młode kobiety? Mają takie same dolegliwości jak dorosłe kobiety, często zgłaszają się po antykoncepcję.
Pomniejszenie warg sromowych jest operacją wykonywaną w znieczuleniu ogólnym lub miejscowym. Powinna być wykonana w pierwszej fazie cyklu. Po zabiegu występuje niewielki obrzęk, który ustępuje po około 7 dniach. Powrót do współżycia seksualnego możliwy jest po upływie 6 tygodni.
PACJENTKI SĄ KWALIFIKOWANE DO ZABIEGU PODCZAS WIZYTY U SPECJALISTY GINEKOLOGA.
-Dziękuję za rozmowę
Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin | www.medicus.szczecin.pl
5 GWIAZDEK DLA NASZYCH INWESTYCJI 0% OPŁAT ZA NABYCIE DOWOLNYCH FUNDUSZY INWESTYCYJNYCH Z NASZEJ OFERTY Najlepsze fundusze otwarte w Polsce wg niezależnych portali: ANALIZY ONLINE, GAZETA PARKIET i innych. Przykładowa pozycja z naszego portfela:
INVESTOR ZRÓWNOWAŻONY 18 LAT NA RYNKU 8,8% ZYSKU ŚREDNIOROCZNIE 402% ZYSKU OD PIERWSZEJ WYCENY RATING ANALIZ ONLINE
INVESTOR ZABEZPIECZENIA EMERYTALNEGO 17 LAT NA RYNKU 6,8% ZYSKU ŚREDNIOROCZNIE 214% ZYSKU OD PIERWSZEJ WYCENY RATING ANALIZ ONLINE
NAGRODY: Gazeta Parkiet – Złoty Portfel 2016 Najwyższa Stopa Zwrotu
NAGRODY:
Gazeta Parkiet – Złoty Portfel 2015 Najwyższa Stopa Zwrotu
Analizy Online – Alfa 2016 Najlepszy fundusz stabilnego wzrostu
Analizy Online – Alfa 2015 nominacja Najlepszy fundusz zrównoważony
Analizy Online – Alfa 2015 nominacja
Analizy Online – Alfa 2014 Najlepszy fundusz zrównoważony
Najlepszy fundusz stabilnego wzrostu
Analizy Online – Alfa 2013 Najlepszy fundusz zrównoważony
Analizy Online – Alfa 2014 Najlepszy fundusz stabilnego wzrostu
Gazeta Parkiet – Złoty Portfel 2013 Najwyższa Stopa Zwrotu
Analizy Online – Alfa 2013 Najlepszy fundusz stabilnego wzrostu
INVESTORS TFI S.A., TFI ALLIANZ POLSKA S.A., EQUES INVESTMENT TFI S.A., NOBLE FUNDS TFI S.A., SKARBIEC TFI S.A., TFI PZU S.A., UNION INVESTMENT TFI S.A., IPOPEMA TFI S.A.
PRZYSTĄP JUŻ DZIŚ! Zapraszamy do biura sprzedaży w Szczecinie: FINANSET, UL. Jagiellońska 85 lok. 8, 71-437 SZCZECIN, biuro@finanset.pl, m.gajdamowicz@finanset.pl tel. 91 3111209, 530535298, www.finanset.pl
Puccini w nowej siedzibie
| TRENDY TOWARZYSKIE |
Ponad 16 mln zł kosztowała nowa siedziba szczecińskiej firmy Puccini, która zajmuje się sprzedażą galanterii podróżnej, torebek i galanterii skórzanej. Nowy obiekt biurowo-magazynowy znajduje się w Skarbimierzycach. Właściciele – Mirosław i Izabela Kozina zaprosili gości na uroczyste otwarcie. (bs)
Bogumił Rogowski, prezydent Business Club Szczecin i Piotr Jasina, rzecznik w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
Halina Zarzeczna, Agnieszka Nykiel-Bobala, Karolina Zasada, Krzysztof Bobala.
Foto: Andrzej Szkocki
Dr Paulina Olechowska, medioznawca, rzecznik prasowy sejmiku województwa, Marek Rudnicki, dziennikarz „Głosu Szczecińskiego.”
Mirosław i Izabela Kozina – właściciele firmy Puccini.
„The Wall” w Trafostacji Sztuki Grzegorz Napieralski, senator PO, Alicja Wirwicka, dziennikarka Onet.pl i Wiesław Seidler, koordynator Programu Edukacji Morskiej.
Foto: Sebastian Wołosz
„The Wall” to najnowsza wystawa zbiorowa, w której udział wzięli również artyści ze Szczecina, a jedną z głównych prac zaprezentował Łukasz Skąpski. Kuratorem wystawy jest Stanisław Ruksza. Wydarzenie przyciągnęło wiele osób nie tylko ze środowiska artystycznego Szczecina. (mk)
Włodzimierz Piątek ze swoją „Kaczką”. Jadwiga Kimber, Wydział Kultury UM, i Stanisław Ruksza, dyrektor Trafostacji Sztuki.
Foto: Sebastian Wołosz
Dziennikarskie Kaczki odfrunęły
Prof. Danuta Dąbrowska-Wojciechowska i prof. Wojciech Dąbrowski, Akademia Sztuki.
Tegoroczny, już 26 konkurs dla najlepszych dziennikarzy pracujących na Pomorzu Zachodnim rozstrzygnięty. Dziennikarzem Roku 2016 został red. Dariusz Baranik (TVP3 Szczecin). Wyróżnienie w tej kategorii przypadło red. Pawłowi Sławińskiemu z portalu Chojna24.pl. Nagrodę im. Bogdana Czubasiewicza otrzymał red. Marek Klasa (Kurier Szczeciński). Nagroda Dziennikarzy trafiła do Rafała Podrazy, a SuperKaczka za całokształt pracy twórczej do fotoreportera Włodzimierza Piątka. Uhonorowano również seniorów dziennikarstwa na Pomorzu Zachodnim, fotoreporterów Jerzego Undro i Jacka Pawłowskiego oraz dziennikarza Jacka Grażewicza. (mdr)
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 06/2017
73
#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE
• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6
SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA
• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Coco 33 Violetta Krause ul. Wojska Polskiego 10, U-2 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)
RESTAURACJE
• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20
• Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4
KLUBY SPORTOWE I FITNESS
• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46
SKLEPY I SALONY MODOWE
• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85
GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ
• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN)
• Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1
• Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2
BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY
• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C
KULTURA
• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34
INNE
• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • Lexus ul. Mieszka I 25 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Interglobus ul. Kolumba 1 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • L Tour CH Galaxy • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A ul. Jagiellońska 90/6 • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Grupa GEZET Alfa Romeo & Lancia ul. Białowieska 2 • Seat Krotoski-Cichy ul. Białowieska 2 • Subaru ul. Struga 78a
SALONY SAMOCHODOWE