MM Trendy #07 (64)

Page 1

LIPIEC 2018 NUMER 07 (64) / WYDANIE BEZPŁATNE

Sylwester Ostrowski Tak się pisze historię

Edytorial Z Kalifornii do Szczecina – historia pewnej sukienki

Styl życia

Historia

Postapo, czyli klimat jak z Mad Maxa

Tęsknota za operetką


#prezentacja


#07

#spis treści lipiec 2018

44

Historia

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

# 10 Felietony Paweł Krzych: szczecińska dycha Michał Jakubów: Krzysztof Jarzyna ze Szczecina Lecę na Szczecin: miasto to nie tylko bulwary Paweł Flak: two rum to room two

# 18 Temat z okładki Sylwek Ostrowski pisze historię

# 22 Edytorial

# 46 Rozmowa

# 36 Kultura

# 56 Zdrowie

# 42 Sztuka

# 70 Sport

# 44 Historia

# 74 Trendy towarzyskie

Z Kalifornii do Szczecina

Kino, muzyka i wydarzenia w lipcu

Festiwal Inspiracje

O krainie czaru i uśmiechu

Kazimiera Szczuka na 100-lecie kobiet

Kamienie nerkowe / Wątroba

Zakochani w gimnastyce

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA ZDJĘCIU SYLWESTER OSTROWSKI FOTO JAREK WIERZBICKI

#07

Od kiedy Sylwek Ostrowski pierwszy raz przekroczył próg naszej redakcji, minęło kilka lat. W tym czasie zrobiliśmy mnóstwo okładkowych sesji, zapisaliśmy miliony znaków w Wordzie i nieustająco łamaliśmy sobie głowy, jak sprawić, żeby magazyn był coraz lepszy. On też nie próżnował. Grał trasy w Japonii i na Dalekim Wschodzie, organizował z coraz większym rozmachem festiwal Szczecin Jazz, wreszcie zagrał koncert w nowojorskim klubie Blue Note, obok gwiazd amerykańskiej muzyki. W przerwach pomiędzy tymi, sporej wagi wydarzeniami zawsze znalazł kilka minut, by nas odwiedzić na Podzamczu i porozmawiać o życiu i muzyce. Jego kolejne projekty mają rozsławić Szczecin na całym świecie i – uwaga – to się może udać! W jaki sposób Sylwek chce przekraczać kolejne granice, przeczytacie wewnątrz numeru. Agnieszka Szeremeta to kolejny dobry duch niniejszego magazynu. Zawsze z ciepłym słowem, wsparciem i pomocną dłonią. Z głową pełną pomysłów i perfekcyjną organizacją czasu, by je wszystkie spiąć w całość. Na szczęście wstępniaki, to nie jest dobre miejsce, by się rozpisywać o urodzie i elegancji, bo w przypadku Agnieszki te kilka zdań okazałoby się po prostu o wiele za mało. Specjalnie dla nas Agnieszka wystąpiła w zupełnie odmiennej roli od tych, z jakich znaliśmy ją dotychczas. Pozwoliła sobie na przekroczenie granic, czego efekt jest co najmniej zaskakujący. Ale jak zawsze, jest w tym wcieleniu idealna. W wakacyjnej edycji MM Trendy postanowiliśmy poszukać więcej osób, które robią coś totalnie, całymi sobą, przekraczając kolejne granice. Czy to ludzi tak kreatywnych, jak twórcy postapokaliptycznych strojów czy Kazimierę Szczukę, która objeżdża nasz region, edukując kobiety. Każdemu dajemy równe szanse.

Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@mediaregionalne.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#prezentacja


| NEWSROOM |

#5 festiwali, na których chcemy być by Jarosław Jaz

#1 Open’er.

Król polskich festiwali nie zwalnia mimo braku – od kilku lat – patrona tytularnego, który rozgościłby się ze swoim logo w nazwie. W ofercie dla każdego coś miłego. Dla nieco starszych państwa ballady Nicka Cave’a czy greatest hits Depeche Mode. Dla młodszych Migos, Young Fathers albo Taconafide. Z tego zestawu wybieramy sentymentalnie Massive Attack.

#2 OFF Festival. Kopalnia trendów, fajerwerk różnorodności, bogactwo brzmienia. Artura Rojka pomysł na szeroką prezentację zjawisk w muzyce ma już swoje stałe miejsce na mapie festiwali i w sercach publiczności. Do tego sielski, wręcz rodzinny klimat i możemy pochylać się nad angażującymi dźwiękami. Gwiazdą będzie M.I.A.

Z pietyzmem przygotowywany przez Przemka Lewandowskiego zestaw wyjątkowych filmów do obejrzenia, zawsze podparty czujnym wyborem muzycznym. Festiwal prowincjonalny w najlepszym tego słowa znaczeniu, z publicznością, która od lat wynajmuje te same kwatery od gospodarzy, by obejrzeć to, co kształtować będzie kino w najbliższym sezonie.

#4 Come With Us. Uczyńmy wreszcie Szczecin festiwalowo wielkim! Jest potencjał, są ludzie, trzeba szukać sponsorów i pieniędzy. Tą drogą idzie wielu festiwalowych menedżerów, ale niektórzy cenią sobie pełną niezależność również finansową, jak szefowie Come With Us, który w lipcu odbywa się w K4 na Kolumba. Podziwiamy.

#5 Nagle nad Morzem. Morza szum, techno bit, złota plaża pełna ludzi z Niemiec, Polski oraz innych sympatycznych krain. Od czasu, kiedy samorządowcy naszczuli na organizatorów lokalnych pismaków, festiwal odbywa się w Kołobrzegu i życzymy mu wielu udanych edycji.

6

Foto: Archiwum

#3 Ińskie Lato Filmowe.

W cztery lata dookoła świata - OSHEE World Expedition Siedmioro śmiałków wyruszyło w rejs dookoła świata pełnomorskim jachtem żaglowym. Wśród nich jest fotografka ze Szczecina Marta Machej. Ekspedycja jest tak zaplanowana, by opłynąć wszystkie oceany i kontynenty – podróżując w powietrzu, na ziemi, na wodzie i pod wodą. Do dyspozycji mają sprzęt do uprawiania sportów ekstremalnych, m.in. do trekkingu i wspinaczki wysokogórskiej, nurkowania, freedivingu, kitesurfingu czy latania na paralotniach - swobodnego i z napędem. Do tego rowery, dwa kajaki, deski surfingowe czy SUP-y. Załoga pierwszy etap rejsu ma już za sobą. Ich obecna trasa wiedzie w kierunku północnej Afryki wzdłuż północnych i zachodnich wybrzeży kontynentalnej Europy. (am)


#prezentacja


It’s summer time! Gdyby lato było kobietą, wyglądałoby dokładnie tak jak przedstawił je Dastin Kouhan w swojej najnowszej sesji. Burza płomienno-rudych włosów, delikatnie rozświetlona twarz, tajemniczy uśmiech i figlarne spojrzenie. - Odkąd pamiętam, wraz z przyjściem pierwszych słonecznych dni, dzieci w szkołach i przedszkolach zawsze starają się namalować podobiznę najcieplejszej pory roku - mówi fotograf. - Zwykle jest uosobieniem pięknej kobiety obsypanej kwiatami. Zainspirowało mnie to do stworzenia własnej wizji lata. Wybrałem ciepłe kolory, które w połączeniu z sianem, słonecznikiem i prostą stylizacją tworzą przytulny wiejski klimat. Kto dziś nie marzy, by rozpocząć wakacje w takich okolicznościach? Foto: Dastin Kouhan / Model: Ewelina Krzak / MUA: Aleksandra Walczak / Designer: Magdalena Wilk-Dyrło

8


| NEWSROOM |

Muzyka elektroniczna wróciła do Szczecina. Wooded City! Prawie 2 tys. osób, 20 artystów i 3 sceny - pierwsza edycja Wooded City Szczecin 2018 jest już za nami. Impreza odbyła się pod koniec czerwca, wystartowała po południu i trwała do białego rana. Koncerty i dj sety odbyły się na Łasztowni, na terenie sąsiadującym ze Starą Rzeźnią oraz w dawnym Cielętniku. Fani elektronicznych bitów mogli też bawić się na miejskiej plaży na Wyspie Grodzkiej. - Jesteśmy bardzo zadowoleni z frekwencji i przebiegu imprezy, tak na ten moment mogę podsumować Wooded - mówi Rafał Cały, organizator. Wśród artystów pojawili się m.in. An On Bast, Catz’ n dogz, Droptech, Jay Shepheard, Mira i The Dumplings. Zgodnie z obietnicą, Wooded City Szczecin 2018 położył duży nacisk na warstwę wizualną, o którą zadbali artyści działający przy festiwalu Plötzlich am Meer, a także lokalni twórcy i studenci Akademii Sztuki w Szczecinie. (am)

Babie lato

Foto: Andrzej Szkocki

Milita Nikonorov wraca z nową kolekcją Babie Lato. Projektantka ze Szczecina, tym razem proponuje swoim klientkom typowo letnie sylwetki i zaskakuje ich uniwersalnością. Kreacje nadają się zarówno do pracy, jak i do noszenia na co dzień czy na przyjęcie. Tkaniny zostały ozdobione autorskimi grafikami i zdjęciami Mility. Na prośbę internautów, powróciło też kilka wzorów z poprzednich kolekcji, które projektantka przedstawiła w zupełnie nowych krojach. Co należy podkreślić tym razem, to Milita zdecydowała się zostać twarzą swojej kolekcji. Więcej możecie dowiedzieć się z kanału na YouTube: Milita Nikonorov, na którym na bieżąco pojawiają się nowe filmy z poradami modowymi. (am) Foto: Materiały artystki

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

9


| FELIETON | #szczecińska dycha

#10 rzeczy, które prawdopodobnie wydarzą się do 2022 roku w Szczecinie

(1) Dobra wspólne - mamy rowery miejskie, w Szczecińskim Budżecie Obywatelskim zgłoszono skutery miejskie, bardzo możliwe, że niebawem w Szczecinie pojawi się prywatny operator z siecią aut, oferujący ich wynajem na minuty. (2) Smart Szczecin - i nie chodzi o telefon ani samochód. Smart Szczecin, czyli inteligentne miasto, które daje wzór innym. Długa droga do tego, ale do 2022 wydarzy się sporo w tym obszarze. (3) Gastroszczecin - rynek się coraz bardziej nasyca, mamy coraz więcej egzotycznych kuchni. Trzeba będzie sięgać dużo głębiej. Kuchnia koreańska, lokal z prażonymi robakami, restauracja stawiająca na gluten (w Polsce funkcjonuje lokal o nazwie „Gluten Apetit”), kocia kawiarnia, espresso tonic w co drugiej kawiarni. To moje przewidywania do 2022 r. Ustawiam przypomnienie w kalendarzu, zobaczymy, ile się sprawdzi w obszarze gastronomii. (4) Wodny Szczecin - pięknie jest na nad Odrą na bulwarach, prawda? Też tak myślę… ale zobaczycie, jak Szczecin się rozwinie pod tym kątem w ciągu czterech lat. Powszechne będą nawet taneczne imprezy bladym świtem. Teraz to jeszcze ultranisza. Dla przykładu: w miarę regularnie odbywa się impreza taneczna o wschodzie słońca na bulwarach. Ludzie w różnym wieku tańczą salsę i inne hulańce od 4:30 rano. Chcesz szczegóły? Popytaj wśród osób chodzących na salsę, kizombę, bachatę. Na pewno ktoś wskaże kierunek. Za cztery lata takich imprez będzie gros:

10

technoporanki, imprezy dla osób 60+. (5) Inicjatywy oddolne - miasto to mieszkańcy, ludzie tworzący klimat miasta. Większe budżety, większe możliwości działania, więcej chęci i wiary w to, że „można i da się”. Stawiam na pojawienie się wielu nowych organizacji (wzrost o 30 proc. w nowych rejestracjach, porównując rok 2022 do 2018). (6) Sztuka ulicy - street art to bardzo ciekawe zagadnienie, w pełni utożsamiam się ze stwierdzeniem, że „czyste miasto to martwe miasto”. Coraz więcej osób zauważa, że sztuka ulicy wybudza nas z codziennej, szarej rzeczywistości, rutyny. Potrafi sprawić, że droga z punktu A do B (którą pokonujemy codziennie), może pewnego dnia być zupełnie inna. Wyzwanie: do 2022 r. wymalowanie fortepianowego przejścia dla pieszych przy Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza (inne miasta pokazały, że jest to możliwe). (7) Civil Funding - Szczecin to stolica polskiego crowdfundingu, przecież wspieram.to jest stąd. Aż dziwne, że urząd miasta tak długo zwlekał z zastosowaniem mechanizmu finansowania społecznego w budżecie obywatelskim. Niesamowity pomysł, któremu mocno kibicuję i liczę na to, że w przyszłym roku będziemy mieli w pełni społecznościowy budżet obywatelski, gdzie mieszkańcy, firmy, mecenasi będą mogli współfinansować różne projekty. Liczę na to, że również będzie możliwość zgłaszania projektów miękkich (nie tylko inwestycyjnych). (8) Pogoń Szczecin w europejskich pucharach - wiem! Jestem naiwny. Jednak głód piłki w Szczecinie jest ogromny! I byłaby szansa na rehabilitację za mecze z Fylkirem Reykjavik w 2002 roku. Hej Pogoń gol! Idealne, symboliczne przypieczętowanie otwarcia nowego/zmodernizowanego stadionu im. Floriana Krygiera.

(9) Pop up - czyli tymczasowe przestrzenie, np. galerie sztuki, kawiarnie, sklepy. Miasto ma dużo wolnych przestrzeni, które stoją puste. Można to wykorzystać i wynająć za nieduże kwoty dla ludzi, którzy chcą coś ciekawego zorganizować, otworzyć swoją wystawę, przetestować swój biznes przez dwa miesiące, nie ponosząc przy tym olbrzymich kwot. Taki miejski inkubator przedsiębiorczości, a także kuratela wydarzeń artystycznych. (10) Szczecin w korkach - jeśli urząd miasta nie zmieni polityki transportowej i podejścia do samochodów / komunikacji miejskiej / rowerowej do 2022 roku, będziemy mieli jeden wielki korek. Przypomnijcie sobie Szczecin w trakcie remontów dróg. Tak będzie za kilka lat na co dzień, bez zamkniętych dróg. Chyba że… Ciekawe, w ilu procentach spełni się moje przewidywanie trendów. Do zobaczenia w publikacji na ten temat w lipcu 2022 roku. A tymczasem róbmy swoje. I zmieniajmy Szczecin na lepsze. Paweł Krzych autor szczecinblog.pl, prowadzący stronę na Facebooku Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Zakochany w tym mieście.

Foto: Aleksandra Misiura

Uszanowanko! Wracam, jestem. Czas, żeby rozpocząć nowy cykl publikacji na łamach MM Trendy - Szczecińska Dycha! Topselekcja materiałów specjalnie dla Was. W tym miesiącu o tym, co prawdopodobnie wydarzy się do 2022 roku. Czyli trendy, zjawiska, wydarzenia.


#prezentacja


| FELIETON | #w rytmie miasta

#krzysztof jarzyna ze szczecina Większość nawet umiarkowanie zorientowanych w rodzimej kinematografii wie, kim jest Krzysztof Jarzyna ze Szczecina. Mimo wszystko, aby formalności stało się zadość wspomnę, że chodzi o postać wykreowaną przez Edwarda Linde-Lubaszenko w filmie „Poranek kojota”. Jest to rola dla mieszkańców stolicy Pomorza Zachodniego ważniejsza niż tylko epizod aktorski w pokaźnym dorobku wspomnianego artysty. Trzeba też uczciwie przyznać, że szef wszystkich szefów nie pozostaje anonimowy także poza regionem i pozostaje absolutną prawdą, że zawsze są to skojarzenia pozytywne. Czemu właściwie poświęcam uwagę króciutkiemu występowi w komediowej produkcji, powiedzmy sobie szczerze, raczej pośledniego gatunku? Odpowiedź będzie pozornie jeszcze bardziej przewrotna od treści pierwszego akapitu. Dlatego, że według szanowanego profesora architektury, Josepha Rykwerta, współczesne miasto - tak bardzo zróżnicowane i pełne odmiennych postaw i potrzeb - musi mieć wiele twarzy i być wielozmysłowe. Debata publiczna o niezwykle ważnej materii, jaką jest sztuka w przestrzeni miejskiej, dziś i jeszcze długo będzie zawierać słowo „Fryga”. Rzeźba Maurycego Gomulickiego, która szybko stała się bardziej popularna niż życzyłby sobie jej autor, nadal jest tematem wielu rozmów. Uznany twórca podjął się zadania istotnego dla Szczecina i choć nie mam kompetencji, by fachowo oceniać wynik końcowy, patrząc na sprawę laickim okiem wydaje się, że nie wszystko poszło po jego myśli, a całość stanowiła dzieło odrobinę niedopracowane. Jednak źle się stało głównie dlatego, że dziś chętnie mówi się o placu Zamenhofa, ale nikt już nie ma odwagi kontynuować słusznego skądinąd nurtu. Ostatnio w ulubionej kawiarni przy Końskim Kieracie zostałem zapytany przez

12

panią prodziekan jednego z wydziałów mieszczącej się opodal Akademii Sztuki o to, czy jestem artystą. Biorąc pod uwagę rangę rozmówcy, zanim udzieliłem odpowiedzi, poważnie się zastanowiłem, ale - choć ostatnimi czasy definicja artysty stała się niebezpiecznie pojemna - zgodnie z prawdą odpowiedziałem „nie”. Myślałem jednak później sporo o tym, że to tak naprawdę kwestia oceny, interpretacji. Naturalnie wciąż podtrzymuję swoje stanowisko w tej sprawie, lecz patrząc szerzej, rzecz pewnie nie jest już tak prosta. Tu dochodzimy do sedna. Z impetem przyszło nowe, gdyż ostatnio znany lokalny bloger i aktywista zaproponował w Szczecińskim Budżecie Obywatelskim oryginalny projekt. Chodzi o promocję miasta poprzez budowę pomnika fikcyjnej postaci z filmu, Krzysztofa Jarzyny ze Szczecina. No i się zaczęło… Jedni radośnie przyklasnęli pomysłowi, bo nietuzinkowy, bo z przymrużeniem oka, bo super. Inni odsądzają koncepcję oraz samego inicjatora od czci i wiary, pomstując, że szkoda pieniędzy na żarty, a sama idea ośmiesza miasto i skandalem byłoby, gdyby coś takiego pojawiło się w jego obrębie. Najzabawniejsze, że nie takie pomniki się u nas stawia, a dostępność kultury, wychodzenie poza mury akademickie czy bramy instytucji jest przecież wręcz jej obowiązkiem. Ktoś powie, że pomnik to nie rzeźba, o kulturze nie ma tu zatem mowy, więc dyskusja jest bezzasadna, a autor się zagalopował. Trzeba przyznać, każda ze stron ma swoje racje, natomiast SBO posiada taką zaletę, że to szczecinianie zdecydują, czy tytułowy bohater powinien dostać „honorowe obywatelstwo”. Natomiast, gdyby pozwolić sobie jednak na odrobinę dystansu i pokazać, że mamy w sobie luz, z pewnością wiele nie stracimy, a zyskać można, wbrew pozorom, całkiem sporo. Bo jeśli Filadelfia ma swojego Rocky’ego, a Detroit - Robocopa, właściwie dlaczego

nie porozmawiać o szefie wszystkich szefów w kontekście naszego miasta? Nie wydaje mi się, aby Polacy zdecydowali się na masowy exodus w nasze strony w celu zobaczenia tej budowli. Jeśli natomiast ona powstanie, widzę oczami wyobraźni tych wszystkich przyjezdnych, którzy akurat tu będąc, z uśmiechem na ustach zrobią sobie zdjęcie z Jarzyną, wrzucając do wszystkich możliwych social mediów i wywożąc jednocześnie przyjemne wspomnienia. Zapewne nie powinna być to jedyna atrakcja czekająca na turystów, ale kolejny smaczek tworzący tak zwany klimat. W każdym razie, propozycja przeszła przez konkursowe sito pod względem formalnym, teraz pozostało już tylko głosowanie. Panie Krzysztofie, coś czuję, że miło będzie pana poznać.

Michał Chaszkowski-Jakubów szczecinianin z urodzenia i przekonań. Założyciel Stowarzyszenia In Tractu, pomysłodawca i organizator m.in. Filmowych Wtorków w Cafe Hormon, Szczecińskiego Bazaru Smakoszy oraz Feel Good – Przeglądu Kina Pozytywnego


#prezentacja


| FELIETON | #lecę na Szczecin

#miasto to nie tylko bulwary Szczecin pięknieje, życie zaczyna tętnić nad rzeką dzięki nowym bulwarom. W piątkowe i sobotnie wieczory z trudem znajdziemy miejsce w lokalach przy deptaku, zaś na Jasnych Błoniach z cudem graniczy znalezienie wolnego miejsca na trawie, a już z pewnością na ławkach. Szczecinianie coraz częściej spędzają czas wolny na świeżym powietrzu, ale czy na pewno Szczecin to tylko bulwary, deptak i Jasne Błonia? Postanowiłem znaleźć pięć miejsc w mieście i okolicach, jeszcze nieodkrytych, ale trendy. Warto na nie polecieć! ULICA RAYSKIEGO Odcinek ulicy od Placu Grunwaldzkiego do Placu Zamenhofa to prawdziwy „ray” dla poszukiwaczy ciszy w centrum miasta. Ulicę omijają sznury aut, za to chętnie wybierają ją rowerzyści i piesi. Na tym też odcinku można podziwiać, jak wspaniale od wewnątrz wygląda szczecińska siatka ulic. Pas kamienic, zaprojektowanych jak od linijki zarówno w linii okien, jak i dachu nadaje temu miejscu niezwykle miejskiego charakteru. Cicha, odprężająca muzyka płynąca z głośników pobliskich restauracji i kawiarni sprawia że czujemy się tu jak w domu. Dodatkowo jest to chyba jedna z nielicznych ulic w naszym mieście, gdzie nie ma banków, aptek i kantorów. PLAC OJCA JAKUBA WUJKA Można o nim powiedzieć, że to główny plac Pogodna, jednej z piękniejszych dzielnic Szczecina. Odcięty od głównych arterii skwer, schowany pomiędzy majestatycznymi willami, zaprasza do siebie głównie rodziny z dziećmi. Znajduje się na nim dużo drzew i ławek, a w środku ogrodzony plac zabaw. Główna część znajduje się w lekkim dole, a całość kompleksu jest dodatkowo ogrodzona i przystosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych. Idealne miejsce na leniwe popołudnie z rodziną z dala od zgiełku, punktów handlowych i gastronomicznych, a także dużych i ruchliwych ulic.

14

ROWEREM DO NIEMIEC Chyba nie ma szczecinianina, który nigdy nie był na rowerze w Lasku Arkońskim. Jazda z centrum do serca lasu trwa około 30 minut, czyli tyle samo, co trasa z jeziora Słonecznego do najbliższego punktu na granicy z naszymi zachodnimi sąsiadami. Najbliżej od centrum miasta znajduje się przejście pieszo-rowerowe w Stobnie, a prowadzi do niego mało ruchliwa (przynajmniej w weekendy) droga. Aby pokonać odcinek z Gumieniec do granicy, średnio doświadczony rowerzysta potrzebuje około pół godziny. Trasa zaczyna się przy Jeziorze Słonecznym, dalej przez ulicę Ku Słońcu do Mierzyna. W Mierzynie skręcamy w ulicę Długą i jedziemy prosto aż do Stobna. Mijamy kościół i przed krzyżem na rozwidleniu dróg jedziemy w lewo, by za przejazdem kolejowym skręcić w prawo. Dalej jedziemy cały czas prosto i przed Bobolinem wjeżdżamy w drogę z zakazem wjazdu dla samochodów. Po chwili widzimy niemieckie wiatraki i słupy graniczne. ULICA KOLUMBA Choć położona bardzo blisko centrum, tuż obok dworca głównego, ulica nie zmienia się od lat. Poprzemysłowy charakter i zaniedbane kamienice może i wyglądają niezbyt zachęcająco, aby odwiedzać to miejsce, ale wystarczy zrozumieć ten kawałek miasta, poznać go bliżej, by się w nim zakochać. Przy Kolumba znajduje się także Szczecińska Wenecja, miejsce trochę zapomniane, dalekie od reprezentacyjnych i dopracowanych bulwarów. Charakterystyczna zabudowa Szczecińskiej Wenecji to kompleks byłych fabryk produktów chemicznych, rolniczych, ogrodniczych, a także gorzelnia czy wytwórnia likierów. Funkcjonowała tutaj także zajezdnia tramwajowa. Mimo złego stanu, a może właśnie dlatego, ulica powoli przyciąga artystów, mieszkańców i turystów. W niedalekim sąsiedztwie Wenecji znajduje się Szczeciński Loft

Kultury, a przy przedłużeniu Kolumba, ulicy Chmielewskiego, znajduje się OFF Marina. Znajdująca się nieopodal opuszczona wieża węglowa ma szansę stać się kolejnym punktem kultury. Na Kolumba zaczynają powstawać niezwykłe murale czy instalacje artystyczne. Inwestorzy również zaczynają interesować się tą ulicą, powstanie tam wkrótce prywatny akademik, a do starych budynków nad rzeką przeniesie się Urząd Żeglugi Śródlądowej. Ta część miasta przypominać może niejako warszawską Pragę, gdzie z opuszczonej i niebezpiecznej dzielnicy, stała się rajem dla artystów i młodych przedsiębiorców. STARE MIASTO Oczywiste wśród turystów, całkowicie zapomniane przez nas samych to stare miasto. Zniszczone niemal całkowicie podczas II wojny światowej, zostało odbudowane w niewielkim stopniu, a stare budynki zastąpione zostały przez nowe. Większa część terenu do dziś pozostała nietknięta. Na całym terenie - od Zamku Książąt Pomorskich do ulicy Wyszyńskiego jest bardzo dużo restauracji, galerii czy kawiarni. Minusem naszej starówki jest z pewnością odsunięcie przez ulicę Jana z Kolna od Odry,a także godziny otwarcia punktów gastronomicznych, gdzie niektóre zamykają się nawet przed 22. Sprawy nie polepszają krzywe chodniki i wszechobecne auta. Wystarczy kilka niedrogich posunięć od strony miasta i miejmy nadzieję, że życie wróci na starówkę, która jest tak bliskim sąsiadem bulwarów.


#prezentacja


| FELIETON | #kultura picia

„two rum to room two, please”… Jest wczesny wieczór, za oknem nadal upał jak w tropikach, w pokoju duszno. Przypomniał mi się słynny żart z recepcji hotelowej, czyli tytułowe „turum turum tu”… Będzie zatem o rumie! Dawniej był to trunek kojarzący się z piratami, szmuglerami, handlarzami niewolników i oczywiście za sprawą przydziałów na statkach - z marynarzami. Obecnie jest też trunkiem dla konesera. Jego starsze edycje są przedmiotem zainteresowania inwestorów oraz kolekcjonerów. W Polsce odbywają się już festiwale rumu. Na pierwszym w Europie Festiwalu Rumu, podczas aukcji 25-letni rum zakorkowany w 1940 roku osiągnął wartość 200 tys. złotych. Bądźmy spokojni! Jest jeszcze cała masa kilkudziesięcioletnich rumów w cenach od kilkuset do kilkunastu tysięcy dolarów. Pierwsze wzmianki o alkoholu na bazie trzciny cukrowej pochodzą ze starożytnych Chin oraz Indii. Na Karaiby i sąsiednie wyspy trzcina cukrowa dotarła wraz z Krzysztofem Kolumbem. W Europie, w związku z trudnościami z uprawą trzciny cukrowej, rum produkowano z buraka cukrowego. Ten słynny trunek może mieć różny procent alkoholu, w zależności od procesu destylacji i ostatecznego rozcieńczenia z wodą. Nie powinien być jednak niższy niż 37,5%, a jego maksymalna procentowa wartość osiąga nawet 90%. Rum z gorącą wodą w proporcji 1:3 nazywa się grogiem. Ciekawa historia wiąże się z rumem wytwarzanym przez Czechów z melasy buraczanej. Po wejściu do Unii Europejskiej nie mogli dalej używać nazwy rum dla swojego produktu, gdyż nie był on wytwarzany z trzciny cukrowej. Czesi, jak to Czesi, potraktowali temat zakazu żartem. Zorganizowali defiladę żałobną, z mową pogrzebową i wystrzałami armatnimi. Żałoba nie trwała jednak zbyt długo. Szybko ogłoszono „Umarł Król, nie żyje Król”.

16

Na miejsce uroczystości w wózeczku dziecięcym wjechała malutka butelka alkoholu produkowanego w ten sam sposób, co poprzedni rum, lecz nadano jej nową nazwę „Tuzemak” – co znaczy miejscowy. Dzieciątko, jak w bajce, odwiedziły trzy wróżki. Życzyły mu, aby po nim przychodził dobry humor, spokojny sen i aby leczył troski. Zjawiła się także nieproszona wróżka, która rzuciła nań klątwę „niech po tobie przychodzi oszołomienie, ból głowy, kac i delirium”. Rum dzielę na: biały - leżakowany w beczkach nie więcej niż 3 lata, lub wcale; złoty - zwykle ok. 5-letni, czarny - obficie zabarwiony ciemnym karmelem i melasą, niekoniecznie starzony; przyprawiany – będący jedną z powyższych odmian z dodatkiem przypraw, aromatyzowany – który jest właściwie likierem na bazie rumu; vintage oraz overproof – edycje rocznikowe często z wyższą zawartością alkoholu. W tej ostatniej kategorii udaje się znaleźć rumy, które nadają się do degustowania w podobny sposób jak single malt whisky. Wcześniejsze rodzaje zaliczam jako dodatek do koktajli i drinków… Dobrej selekcji rumy mają jedną niezwykle niebezpieczną zaletę – nawet przy mocy sięgającej 60 czy 70% potrafią być bardzo przystępne dla podniebienia. Nie każdemu jednak sprawi przyjemność picie rumu sauté, więc na tropikalne upały swojej drugiej połówce zaproponuję jeden z czterech najpopularniejszych drinków przyrządzanych na bazie rumu: Cuba Libre. Historia głosi, że drink ten powstał po wyzwoleniu Kuby przez amerykańskich żołnierzy wraz z przybyciem na wyspę pierwszego transportu coca coli… Aby przyrządzić „wolną Kubę” potrzebujemy 50 ml białego rumu z Hawany, 100 ml coli, plasterek limonki i dużo kostek lodu; Dajquiri – drink, który nazwę wziął od słynnej kubańskiej plaży. Do szklanki lejemy 50 ml rumu, 2 łyżeczki

cukru trzcinowego i 20 ml soku z limonki, nie zapominając o lodzie. Pina Colada – drink wywodzący się z innej tropikalnej wyspy Portoryko, do przyrządzenia którego potrzebujemy 50 mleczka kokosowego, 100 ml soku ananasowego i oczywiście 50 ml białego rumu. Całość koniecznie należy dopełnić kruszonym lodem, plasterkiem ananasa i różową parasolką lub nieśmiertelne Mojito – ulubiony drink Ernesta Hemingwaya, którego nadużywał podczas pobytu na Hawanie. Chyba nie ma takiego hotelu, w którym barman nie znałby jego składu… a potrzebujemy białego rumu oczywiście, cukru trzcinowego, rozgniecionych liści mięty, świeżo wyciśniętego soku z limonki i wody sodowej. W pokoju nadal jest tak duszno i gorąco, więc nie czekając ani chwili dłużej zamawiam dwa drinki z rumem do pokoju drugiego.

Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej


#prezentacja

Polska Kuchnia Polish Cuisine Welcome

pl. Lotnikรณw 3, Szczecin | tel. +48 91 434 68 73 www.karczmapodkogutem.pl @KarczmaPodKogutem



| TEMAT Z OKŁADKI |

stolicą Jazzu.

Szczecin

Ta k s i ę p i s z e h i s t o r i ę .

Dziś może powiedzieć - nagrałem album z Keyonem Harroldem, mam w dorobku płytę z Deborah Brown, jestem dyrektorem artystycznym Szczecin Jazz, jednego z największych jazzowych festiwali w Polsce i, w końcu, grałem koncert w legendarnym Blue Note Jazz Club New York. Sylwester Ostrowski - choć ma już wszystko o czym artysta może marzyć, nie zamierza zwalniać tempa. Wręcz przeciwnie. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO JAREK WIERZBICKI / ANNA GINIEWSKA I SO

Na początku czerwca wystąpiłeś w najsłynniejszym jazzowym klubie świata, legendarnym Blue Note Jazz Club w Nowym Jorku. Stanąłeś na tej samej scenie, na której grywali Ray Charles, Dave Brubeck czy Nancy Wilson. Aż prosi się, żeby zapytać - jak to zrobiłeś? - Doprowadziła mnie tam przyjaźń z moim muzycznym bratem Keyonem Harroldem. Czerwiec w Nowym Jorku to miesiąc jazzu. Wszystko dzięki Blue Note Jazz Festival, który odbywa się na terenie całego miasta. W tym roku impreza była organizowana przy współpracy z Sony Music, którego artystą jest Keyon. Przyznano mu pięć dni rezydencji w klubie. Tak długa rezydentura to nie tylko olbrzymie wyróżnienie, ale też poświadczenie jego silnej pozycji w świecie jazzu. Na każdy wieczór Keyon zaprosił innego gościa. Dla mnie wybrał wieczór numer dwa. Szczerze, to kiedy otrzymałem zaproszenie, przez myśl mi nie przeszło dopytywać, kto jeszcze zagra. Liczył się sam fakt, że dostałem zaproszenie. Ale teraz, kiedy jest już po wszystkim, zdradzisz kim byli pozostali muzycy zaproszeni przez Keyona? - Oficjalnie mogę powiedzieć, że byłem w Blue Note Jazz Club NYC gościem Keyona Harrolda obok takich muzyków jak Common, Gregory Porter i Pat Metheny. Może i nie graliśmy razem na scenie, ale w ramach jednej rezydencji. Blue Note Jazz Club NYC to nie tylko kolebka jazzu,

ale też jeden z najbardziej prestiżowych i najdroższych klubów w Nowym Jorku. Wyobrażam sobie, że na widowni musi zasiadać bardzo specyficzna publiczność? - Publiczność Blue Note Jazz Club NYC jest na pewno bardzo zróżnicowana etnicznie. Słuchali nas i Amerykanie, i Europejczycy, i Azjaci… ale przecież taki jest Nowy Jork. Na sali zasiadło wiele osób z branży - muzycy i promotorzy, a więc nie tylko fani. To bardzo wyrobiona i wymagająca publiczność, która potrafi wychwycić każde najdrobniejsze potknięcie, ale też wynagrodzić udane wykonanie. Oczywiście, wychodząc na scenę czułem tremę, ale nie taką, która paraliżuje, tylko tę która mówi - to jest ten moment. To właśnie jest finał mistrzostw świata. Wychodzisz grać właśnie teraz, bo to jest twoja szansa. Miałeś odzew, jak został oceniony Twój występ? - Można tak powiedzieć, bo zdarzyła mi się naprawdę fajna sytuacja. W Stanach koncerty przygotowywane są na bardzo wysokim poziomie, ale nikt nie rozczula się nad artystami tak, jak się to dzieje w Polsce. Tam artysta, tak jak kelner, kucharz czy barman, jest osobą zatrudnioną do realizacji konkretnej usługi. Przez cały wieczór obserwowałem managera klubu, który słowem się do mnie nie odezwał. W końcu po występie zawołał mnie do siebie i pyta - Jutro też grasz? Odpowiadam - Nie. Na co słyszę - Szkoda, nieźle brzmiałeś. To cześć! Szczerze? To był największy komplement jaki kiedykolwiek

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

19


dostałem, podarowany w bardzo amerykańskim stylu - szybko, zwięźle i na temat. Docenił mnie manager klubu Blue Note Jazz Club NYC, który słyszał już setki, jak nie tysiące artystów i nie rozdaje komplementów na prawo i lewo. Czyli jednak w Polsce gra się inaczej? - Trudno porównać polską scenę do amerykańskiej. I nie chodzi o to, że Polacy nie rozumieją jazzu. Rozumieją go doskonale! Na pewno wiele zależy od ośrodka, każde miasto jest inne. W Szczecinie publiczność zawsze jest niesamowita, bardzo wyrobiona. Widać, że nie są to przypadkowe osoby. Koncerty się wyprzedają, sale są pełne. I trzeba to w końcu powiedzieć - w ostatnich latach Szczecin stał się polską stolicą jazzu. To nie żart, ani przesada. Wystarczy wziąć pod uwagę liczbę koncertów jazzowych w Szczecinie, liczbę renomowanych muzyków i gwiazd światowego formatu, które tu przyjeżdżają. Jeśli któreś miasto w Polsce jest w stanie nas prześcignąć, to tylko Wrocław. Ma on bardzo duży budżet na kulturę, nieporównywalnie większy niż Szczecin. No i odbywają się tam dwa duże festiwale - Jazz nad Odrą i Jazztopad. Tylko, że tu dochodzimy do ciekawego wniosku - mimo tego, że pieniądze są szalenie ważne, to nie one ostatecznie decydują o sukcesie. Trzeba mieć to „coś”. I my, organizując Szczecin Jazz, to mamy. Szczecin Jazz to stosunkowo nowy festiwal, który wyrósł na bazie Zmagań Jazzowych. Nie żałujesz, że przygoda ze Zmaganiami się zakończyła? - To było wspaniałe przedsięwzięcie, tyle że utrzymane w kręgach branżowych. Konkurs dla jazzmanów grających na instrumentach dętych. Wydarzenie dla melomanów, muzyków i producentów. Jak widzisz, dla dość wąskiej grupy odbiorców. W pewnym momencie dotarło do mnie, że albo zmienię formułę, albo staniemy się czymś na kształt konkursu skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego. Brzmi to pięknie, ale nie o to chodziło. Moje przemyślenia idealnie zbiegły się w czasie ze zmianami, jakie pojawiły się w naszym mieście w 2016 roku, kiedy część wydziału promocji z urzędu miejskiego została przesunię-

20

ta do Szczecińskiej Agencji Artystycznej. Nowym założeniem była promocja miasta na zewnątrz również poprzez wydarzenia kulturalne. Agencja zaczęła szukać inicjatyw takich jak Festiwal Młodych Talentów czy Kontrapunkt. Zwrócono się do mnie w kontekście Zmagań. Zaproponowałem nowe otwarcie z nową nazwą, nowym przekazem, nowymi ludźmi i nową formułą. Tak powstał Szczecin Jazz. Jestem dumny i szczęśliwy, że mam okazję pracować nad tym festiwalem. To nasz wspólny sukces - Szczecińskiej Agencji Artystycznej, Stowarzyszenia Orkiestra Jazzowa, Miasta Szczecin i przede wszystkim szczecińskich fanów jazzu. Sukces festiwalu chyba też wpłynął na Twoją karierę? - Przed Szczecin Jazz prowadziłem różne projekty. Najczęściej miały happy end, ale często okazywało się, że budowałem przestrzeń, w której przestawałem się dobrze czuć. Nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. Coraz częściej wyjeżdżałem grać w innych miastach. I wtedy pojawił się festiwal. Zakotwiczył mnie w Szczecinie. W końcu poczułem, że to jest „to”. Dzięki Szczecin Jazz poznałem wielu wspaniałych ludzi. ...i my również, choćby wspomnianego Keyona Harrolda czy Deborah Brown. Wcześniej mogliśmy tylko marzyć o ich koncertach w Szczecinie. - No właśnie. I o to chodziło. Z Keyonem historia jest o tyle ciekawa, że poznaliśmy się 14 lat temu podczas zmagań jazzowych, które wygrał. Obserwowałem go od tamtej pory. Jego ścieżkę kariery wiodącą aż do projektów z Beyonce, Jay-Z i innymi sławami. W końcu skontaktowałem się z nim i mówię - musimy pogadać, musisz przyjechać do nas na Szczecin Jazz. W odpowiedzi usłyszałem - ok, ale zagrasz ze mną. Zaczęło się dość niewinnie, a zaowocowało niesamowitą współpracą. To wtedy się zaprzyjaźniliście? - Nigdy wcześniej nie graliśmy razem na dużej scenie. Podczas Szczecin Jazz wystąpiliśmy w filharmonii, to było magiczne.


Po tym występie wiedzieliśmy, że musimy stworzyć coś wspólnego, świetnie się dogadywaliśmy. I nie chodziło tu wcale o kasę, czy wysyłanie sobie zaproszeń na koncerty. Amerykańscy jazzmani podchodzą zupełnie inaczej do muzyki, niż Polacy. Jak mówią - muszą mieć historię do opowiedzenia. Jeżeli historii nie ma, to nie ma mowy o graniu. Keyon jest bardzo związany z Polską i Szczecinem. Tu wygrał Zmagania, zdobył pierwszą trąbkę, po tym Billy Harper przyjął go do zespołu. To było jasne, że musimy opowiedzieć tę historię. Wydaje się, że Szczecin polubiła też Deborah Brown. To w końcu ona otworzyła nam drzwi do Kansas City. - Deborah Brown to taka nasza jazzowa mama (śmiech). Generalnie ludzie związani ze Szczecin Jazz to zgrana muzycznie rodzina. Bardzo się z tego cieszę, bo nie chciałem zapraszać artystów raz na 10 lat, zależało mi na zbudowaniu więzi między nami. W ten sposób otwierają się przed nami nowe możliwości. Tak jak Keyon zaprosił mnie do Blue Note Jazz Club NYC, tak Deborah wprowadziła nas w światowe kręgi jazzu. To właśnie dzięki niej zostaliśmy jako pierwsi na świecie zaproszeni przez organizację Jazz Sister Cities w Kansas City, by zorganizować setne urodziny Charliego Parkera w 2020 roku. Dla nas to więcej niż wyróżnienie, to jedno wielkie - wow. Jak to się przekłada na koncerty. Gdzie będziecie grać? - Pierwszy koncert już zagraliśmy w Kansas City, właśnie przed występem w Blue Note Jazz Club NYC. Efekt? Już dziś mamy zakontraktowaną trasę koncertową. Ekipa Szczecin Jazz w przyszłym roku zagra w Kenii, Japonii i w USA. Ostatni koncert odbędzie się w Kansas City, w prestiżowym Kauffman Center. To miejsce wybudowane prywatnie przez rodzinę

Kauffman za 400 mln. dolarów. Tworzą ją dwie sale - jedna na 1700 osób i druga na 1800. Odbywają się tam wszystkie najważniejsze wydarzenia w skali kraju. W tygodniu organizuje się od czterech do pięciu koncertów. Obłożenie jest tak duże, że jeśli sprzedaż sięgnie 80 procent to... bardzo słaby wynik. Czyli zupełnie inaczej, niż u nas. Ameryka jest krajem, w którym wszystko, nawet niezależna sztuka współczesna jest weryfikowana rynkowo. Mówiąc wprost - jeśli się nie sprzedajesz, to nie istniejesz. I nie ma znaczenia, jak wielki masz talent czy jak wiele pochlebnych słów na twój temat powiedział minister kultury. Po prostu się nie liczysz. W pewnym sensie myślę, że w Polsce w wielu przypadkach takie podejście, choć brutalne, mogłoby to się okazać zbawienne. Ale zanim to wszystko się wydarzy, zdaje się, że światło dziennie ujrzy Twój i Keyona album? - Polska premiera jest zaplanowana na 7 września. Pracujemy nad ostatnimi detalami. Chcemy też jeszcze zaprosić kilku gości, później zostanie mastering i sprawy techniczne. Nagrywaliśmy w Polsce, w studiu RecPublica w Lubrzy. Skorzystaliśmy z tego, że zjechali do nas muzycy na Szczecin Jazz. Postprodukcja częściowo odbywa się w Polsce, a częściowo w Stanach. Keyon bardzo chce, by album był dostępny w USA, więc zaplanowaliśmy ogólnoświatową dystrybucję. To będzie naprawdę fajna jazzowa płyta z elementami hiphopu, rock’n’rolla i r’n’b. Jakby tego było mało, Keyon zadzwonił do mnie niedawno, żeby przekazać mi, że prawdopodobnie w październiku wrócimy do Blue Note Jazz Club NYC z promocją naszego albumu. To wszystko co się wokół mnie dzieje, to zdecydowanie więcej, niż świetna przygoda.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

21


| EDYTORIAL |

Z Kalifornii do Szczecina historia pewnej sukienki NICKI MINAJ WYPATRZYŁA JĄ PODCZAS FASHION WEEK W BERLINIE. TAK TRAFIŁA NA PLAN TELEDYSKU „BARBIE TINGZ”, A STAMTĄD DO SZCZECINA. RÓŻOWA SUKIENKA PROJEKTU MARINY HOERMANSEDER PRZEBYŁA OCEAN, BY STAĆ SIĘ CZĘŚCIĄ STYLIZACJI KRZYSZTOFA KOMOROWSKIEGO, ZNANEGO TEŻ JAKO CHRISTOPHER KEYY. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK

Różowa sukienka, którą prezentuje Agnieszka przyjechała szmat drogi, by pojawić się w naszym magazynie. Jakby tego było mało, to część stylizacji, którą ma na sobie Nicki Minaj w teledysku do piosenki „Barbie Tingz”. Jak udało Ci się zdobyć tę kreację? - Przez jakiś czas pracowałem w Los Angeles. To niesamowite, jak szybko zdobywa się tam nowe kontakty. Miasto wręcz samo podsyła do ciebie nowe osoby, pełne pasji do sztuki i mody. Tak poznałem managera pochodzącej z Austrii Mariny Hoermanseder, projektantki, która stworzyła różową sukienkę. Okazało się, że designerka jest zafascynowana tym, co tworzymy w Polsce, naszymi pomysłami. Bez wahania zdecydowała się udostępnić mi swoje prace, gdy usłyszała o moim pomyśle na sesję. Może na zdjęciach dokładnie tego nie widać, ale sukienka to w rzeczywistości ręcznie robiona, skórzana zbroja w rozmiarze nieco mniejszym niż słynne 0. Jakie jest zastosowanie kostiumu? Czy może to kreacja stworzona jedynie na potrzeby teledysku Nicki? - Historia tego projektu zaczyna się od Fashion Week w Berlinie. Podczas pokazu sukienkę wypatrzyła Nicki Minaj. Jej zamiłowanie do skóry i plastiku jest wszystkim bardzo dobrze znane. Artystkę tak zaabsorbował koncept sukienki, że zdecydowała się wykorzystać go przy realizacji jej kolejnego teledysku. Dokładnie ten sam projekt ma na sobie Agnieszka. No właśnie. Do sesji zdjęciowej zaprosiłeś Agnieszkę Szeremetę. Na co dzień to ona szykuje gwiazdy do występów, tym razem sama została gwiazdą. Skąd ten pomysł? - Kiedy się poznaliśmy od razu poczułem, że to kwestia czasu, aż stworzymy coś razem. Agnieszka zdecydowanie wyróżnia się urodą i osobowością. Po za tym, tak jak wspomniałaś, sukienka jest w słynnym

22

rozmiarze „0”. Nie każda kobieta ma szansę się w niej zaprezentować. Razem z Pauliną Rosą, autorką makijażu, nie mieliśmy cienia wątpliwości, w jaki sposób chcemy przedstawić Agnieszkę. Naszą ideą było ukazanie jej w zupełnie nowej odsłonie. Zależało nam, by zachować jej naturalne piękno i wyeksponować seksapil oraz pewność siebie. Niestety, wciąż wielu kobietom tego brakuje. Do tego uwielbiam metamorfozy. Różowa zbroja to nie jedyna stylizacja, choć na pewno najbardziej wyzywająca. - Racja, jest jeszcze skórzana spódnica z pasków, również dzieło Mariny i nieco bardziej stonowana, lekka niebieska sukienka. Chciałem pokazać różnorodność i możliwości mody. Odpowiednio dobrane ubrania pozwalają pokazać kobietę w sposób elegancki, klasyczny, awangardowy czy nawet kiczowaty. Grunt, by wszystko miało odpowiednie proporcje tak, by stylizacja nie tłumiła osobowości modelki. Mocno inspirowałem się latami 70., 80. i 90. Obecnie pracujesz dla Armaniego w Berlinie. Dużo też podróżujesz, współpracując z innymi projektantami. Na czym właściwie polega Twoja praca? Jesteś stylistą, dbasz o image innych? - Jeśli chodzi o Armaniego, to jestem odpowiedzialny za Visual Merchandising we wszystkich sklepach w północnej Europie. Ponadto odpowiadam za sesje do kampanii reklamowych, lookbooków, edytoriali, gdzie pełnię rolę stylisty. Praca jako freelancer pozwala mi się rozwijać i realizować pasje. Projektanci i firmy, z którymi działam, zazwyczaj dają mi wolną rękę przy kampaniach i edytorialach. Na obecną chwilę skupiam się na projektach w Berlinie i Los Angeles.






MODELKA Agnieszka Szeremeta @agnieszkaszeremeta.pl MAKE UP Paulina Rosa @beautybehindthebrushes STYLIST Krzysztof Komorowski @christopherkeyy WŁOSY Łukasz Barzyk Studio techniczne Keune @lukbaar PHOTO Jakub Kosiarz @jakubkosiarz RETOUCHER Dawid Gronski @dhgronski


Postapo w Szczecinie.

Klimat jak z MAD MAXA


| STYL ŻYCIA |

W ich kolekcji znajdziemy m.in. torebki z puszek po piwie, zbroje z kapsli znalezionych na plaży czy kostium uszyty ze spadochronu. Wszystko wygląda jak ze świata po zagładzie. Tę postapokaliptyczną modę pokochali muzycy, wrestlerzy, tancerze i aktorzy, zarówno ci z Polski, jak i zza granicy. Szczeciński kolektyw Wasted Couture dopiero się jednak rozkręca. – Marzy nam się stworzenie scenografii i kostiumów do jakiegoś filmowego hitu w stylu Mad Maxa – mówi Viola Sychowska, założycielka i pomysłodawczyni Wasted Couture. AUTOR PAULINA TARGASZEWSKA / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ / BARTOSZ KLIMASIŃSKI / MODELKA: AGNIESZKA GOMÓŁKA

Zgodnie z planami i wykształceniem Viola miała być policjantką. Do czasu aż uszyła dla siebie kurtkę na koncert zespołu Iron Maiden. - To było jakieś pięć lat temu – wspomina Viola Sychowska. – Chciałam na koncert Maidenów mieć na sobie coś wyjątkowego. Uszyłam więc skórzaną kurtkę z ćwiekami, łańcuchami i ręcznie malowanym logo zespołu. Chociaż pierwszy raz w życiu używałam wtedy maszyny do szycia, kurtka w efekcie końcowym wyglądała fantastycznie. Wzbudziła bardzo duże zainteresowanie. Viola zaczęła tworzyć dla siebie kolejne stroje i dodatki, a zainteresowanie nimi rosło. - Coraz więcej osób zaczęło mnie pytać, czy mogą takie ubrania i dodatki u mnie kupić. A że akurat wróciłam z Warszawy do rodzinnego Szczecina i poszukiwałam pracy, postanowiłam, że spróbuję połączyć pasję z biznesem. Udało się zdobyć dofinansowanie i tak powstało Wasted Couture, moja pracownia i sklep. Teraz Viola współpracuje z kilkunastoma twórcami z kraju i zza granicy. Tworzą oryginalne stroje, dodatki i gadżety w stylu postapokaliptycznym. - Tworzymy stroje z najróżniejszych rzeczy. Dla innych są to często śmieci, a my je przerabiamy i dajemy drugie życie. Właściwie można powiedzieć, że to recykling – mówi z uśmiechem Viola. – W swoim mieszkaniu, w jednym pokoju mam magazyn. Rodzina i znajomi znoszą mi różne przedmioty,

które nie są im już potrzebne, których chcą się pozbyć. Ja je przeglądam, zostawiam to, co może mi się przydać w pracowni. Niestety, zachowuję prawie wszystko, przez co powoli zaczyna brakować mi już na to miejsca (śmiech). Dzięki takiemu „zbieractwu” powstała już m.in. zbroja z zardzewiałych kapsli, które Viola znalazła na plaży w Chorwacji. W zbiorach Wasted Couture znaleźć można też takie oryginalne pozycje, jak torebka zrobiona z puszki po piwie, strój uszyty ze starego spadochronu, zbroja stworzona ze starych opon czy pancerz na jedno ramię z wykorzystaniem futbolowego ochraniacza i …. kawałka deski do prasowania. - Do tworzenia strojów wykorzystujemy naprawdę wszystko – mówi Viola. – Są rury od odkurzacza, sznurki, świece samochodowe, dętki od roweru. Przy tworzeniu strojów inspirujemy się filmem Mad Max czy grą FallOut, ale poza tym nie mamy się zbytnio na kim ani na czym wzorować. Wszystko jest zatem wynikiem naszej wyobraźni i kreatywności. Z Wasted Couture na stałe współpracuje kilkunastu artystów, którzy pasjonują się i tworzą modę postapokaliptyczną. Wśród nich jest Mark Cordory, który m.in. przygotowuje kostiumy i scenografię do seriali Netflixa, a dla zespołu Iron Maiden stworzył kultową już kukiełkę Eddiego. - To dla mnie ogromny zaszczyt, że tak zdolny i znany artysta chce z nami współpracować – mówi Viola. – To szalenie kreatywny i pozytywny człowiek, który chętnie dzieli się swoją wiedzą. Za każdym razem, kiedy mamy okazję się spotkać, organizuje nam jakieś ciekawe warsztaty. To właśnie Mark nauczył mnie metody starzenia i rdzewienia. Oryginalny styl Wasted Couture docenia coraz więcej osób. Wśród nich są m.in. amerykańscy wrestlerzy, tancerze i kapele muzyczne, takie jak Nocny Kochanek. Viola i zaprzyjaźnieni artyści są też współorganizatorami postapokaliptycznego Old Town Festiwal, który odbywa się na opuszczonym lotnisku niedaleko Stargardu. - Old Town Festiwal to wielka postapokaliptyczna, plenerowa impreza kulturalna. Jej głównym elementem i największą atrakcją jest larp, czyli gra przypominająca film, w której każdy uczestnik festiwalu może wziąć udział – mówi Viola. – My, jako Wasted Couture już od kilku lat współtworzymy scenografię, stroje dla niektórych uczestników i organizujemy warsztaty dla wszystkich przybyłych na festiwal. Viola marzy, że kiedyś będzie pracować przy produkcji amerykańskiego filmu z prawdziwego zdarzenia. - Chciałabym stworzyć scenografię i stroje do takiej produkcji. Wierzę, że kiedyś się uda. Trzymajcie kciuki! – podsumowuje.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

29


Z Wasted Couture na stałe współpracuje kilkunastu artystów, którzy pasjonują się i tworzą modę postapokaliptyczną. Wśród nich jest Mark Cordory, który m.in. przygotowuje kostiumy i scenografię do seriali Netflixa, a dla zespołu Iron Maiden stworzył kultową już kukiełkę Eddiego.



| KULTURA |

# nie możesz przegapić Gentleman na Szczecin Music Fest Ostatni koncert tegorocznego Szczecin Music Fest to Gentleman, najbardziej popularny i ceniony wykonawca reggae w Europie. Jego kariera trwa już ponad 20 lat, a wielką popularność zawdzięcza zarówno płytom, jak i fantastycznym koncertom. Śpiewa w języku angielskim lub patois – kreolskim dialekcie używanym na Jamajce, gdzie stawiał swoje pierwsze kroki sceniczne. Śpiewa o pokoju, miłości, nadziei oraz rzeczywistości, która go otacza. Jego uniwersalny przekaz trafia do fanów na całym świecie, w Polsce ma również rzeszę oddanych wielbicieli. Ostatni album artysty nosi tytuł „The Selection” i zawiera największe przeboje z ostatnich 20 lat i ośmiu płyt, które w większości osiągnęły status platyny. Utwory z tej płyty usłyszymy na koncercie w Szczecinie. 12 lipca, dziedziniec Zamku, godz. 20, bilety 109-119 zł

i Izabela Trojanowska – to temat przewodni III edycji ogólnopolskiego Zjazdu Młodych Gwiazd w Szczecinie. Zwycięzca konkursu otrzyma Nagrodę im. Heleny Majdaniec i wystąpi wraz ze wszystkimi uczestnikami na koncercie galowym 8 lipca w Różanym Ogrodzie Sztuki. Próby mikrofonowe połączone w warsztatami odbędą się 6 lipca w godzinach popołudniowych. Przesłuchania konkursowe odbędą się w sobotę 7 lipca, zaś Koncert Galowy w niedzielę – 8 lipca na scenie Różanego Ogrodu Sztuki przy ul. Pawła Jasienicy 6 w Szczecinie. III Zjazd Młodych Gwiazd, 6 lipca – 8 lipca

mogą iść w parze. Historia jazzu wg Jimka to pięćdziesiąt jeden słynnych tematów jazzowych, które Radzimir Dębski zaaranżował w jedną suitę, dbając o dramaturgię i spójność całości. Utwór po raz pierwszy wykony został w 2016 roku podczas festiwalu Solidarity of Arts w Gdańsku. 5 lipca, Teatr Letni, godz. 20, bilety 30-40 zł / 6 lipca, Filharmonia, godz. 30-70 zł

12. Dąbskie Wieczory Filmowe Historia hip-hopu i jazzu wg Jimka

III Zjazd Młodych Gwiazd Dziewczyny Rocka - Wanda Kwietniewska, Małgorzata Ostrowska, Urszula

32

Filharmonia zaprasza na dwa świetne koncerty Jimka. 5 lipca w Teatrze Letnim „Historia hip-hopu wg Jimka”. Jak zmieścić kilkadziesiąt kawałków w jednym utworze? Dla polskiego kompozytora, Radzimira Dębskiego, nie stanowi to żadnego problemu. Świat zachwycił się jego „Hip Hop History” – klip ma ponad 5 mln odtworzeń na YouTube. Jimek udowodnił, że hip hop i muzyka klasyczna

Przed nami 12. edycja Dąbskich Wieczorów Filmowych, wydarzenia, które wrosło już zarówno w tkankę miasta jak i regionu, oferując w swoim programie dostęp do znakomitych i niebanalnych filmów, spotkań z twórcami polskiego kina czy rozmaitych wydarzeń towarzyszących. Projekcje i spotkania, jak co roku odbędą się w Klubie Delta, hangarze jachtowym oraz na plaży nad jeziorem Dąbie. Zwłaszcza te ostatnie zapadają w pamięć z uwagi na swój niepowtarzalny klimat i aurę wyjątkowego miejsca potęgowaną łunami miasta na przeciwległej stronie jeziora.


| KULTURA |

Spotkania w Klubie Delta oraz hangarze jachtowym wyróżnia natomiast niezwykła emocjonalność spotkań z twórcami i aktorami polskiego kina po każdorazowych projekcjach. Na wszystkie wydarzenia w ramach Dąbskich Wieczorów Filmowych w Szczecinie wstęp jest bezpłatny. 22-29 lipca, różne miejsca

w wykonaniu Tomasza Stockingera. Recital jest wiązanką piosenek polskiego kina przedwojennego, w rytmie walca i tanga przy akompaniamencie pianisty, jak za dawnych, dobrych lat. Wraca do nas łagodnym uśmiechem i przenosi do magicznego dwudziestolecia. Ten program to elegancja i szyk minionych lat, wciąż tak żywo wspominanych. 4 lipca, Stara Rzeźnia, godz. 19, bilety 50-60 zł

Stand up pod chmurką Dwie godziny doskonałej zabawy w niezwykle klimatycznej przestrzeni małego dziedzińca i w gorącej, lipcowej atmosferze. Zabierajcie znajomych i przychodźcie na najlepszą stand-upową imprezę tego lata! Wystąpią dla Was w miksie swoich najlepszych materiałów Katarzyna Piasecka i Grzegorz Dolniak. Wszystko poprzedzi open mic, na którym zobaczycie komików znanych ze szczecińskich scen. 14 lipca, Zamek, godz. 20, bilety 20-30 zł

Tomasz Stockinger w Starej Rzeźni Stara Rzeźnia zaprasza na „Kabaret i piosenki kina przedwojennego”

Sławomir & Zenon Martyniuk w Teatrze Letnim Na wspólne chwile z Zenonem Martyniukiem i Sławomirem w Szczecinie zaprasza LESE Department of Energy i VIVA ART MUSIC. Sławomir Zapała po ukończeniu nauki w PWST wystąpił w wielu filmach i serialach. W 2015 roku został wokalistą muzyki rock-polo i wykreował swój pseudonim sceniczny - „Sławomir”. Zenon Martyniuk jest jednym z najpopularniejszych wokalistów disco polo oraz nurtu discopolowo-cygańskiego. 11 lipca, Teatr Letni, godz. 17.30, bilety 60 zł

Podziel się z nami swoją opinią!

Wyślij maila lub napisz do nas na FB

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

33


| FILM |

# kino w lipcu powracają na pogranicze amerykańsko-meksykańskie, by dopaść Carlosa Reyesa, narkotykowego barona, który trudni się także przemytem broni dla terrorystów. To co miało być szybką i stosunkowo prostą misją, wkrótce przeradza się w prawdziwą wojnę. Okazuje się bowiem, że Pentagon wydał zgodę na użycie oddziałów specjalnych i ciężkiego uzbrojenia do bezwzględnej walki z sojusznikiem terrorystów. Te metody na pograniczu, zamiast przynieść upragniony skutek, mogą wywołać katastrofę. Alejandro podejmuje się samotnej misji po drugiej stronie granicy, która każe mu się cofnąć w głąb mrocznej przeszłości, o której tak pragnął zapomnieć.

opowieść o uzależnieniu i samozniszczeniu, wypełniająca kolumny tabloidowych gazet i czasopism. Historia kobiety, która na scenie miała głos anioła, ale poza nią przegrywała walkę z własnymi demonami.

41 dni nadziei (Adrift) / 2018

Ku pokrzepieniu serc. Tami i Richard, dwoje szaleńczo zakochanych młodych żeglarzy wyrusza w rejs przez Pacyfik do odległej o tysiące kilometrów Kalifornii. Nie mają pojęcia, że płyną wprost na spotkanie jednego z największych huraganów w historii. Ich jacht w starciu z żywiołem nie ma żadnych szans. Cudem udaje im się ocaleć, ale łódź jest w ruinie, a ciężko ranny Richard nie jest w stanie żeglować. Tami, nie mogąc liczyć na pomoc z zewnątrz, musi znaleźć w sobie siłę, by na pokładzie roztrzaskanego jachtu przepłynąć ocean i ocalić mężczyznę swojego życia.

Whitney 2018

Sicario 2: Soldado

(Sicario: Day of the Soldado) / 2018 W wakacje próżno szukać w kinie czegoś ponad prostą rozrywkę, dlatego rekomendacja kontynuacji przedobrego thrillera „Sicario”, w którym agenci CIA walczyli ze swoimi demonami i meksykańskimi kartelami narkotykowi, wydaje się dobrym rozwiązaniem. W rolach głównych znów Benicio del Toro i Josh Brolin. A co wewnątrz tej kanapki? Matt i Alejandro

34

Z imponującą liczbą ponad 200 milionów albumów sprzedanych na całym świecie, ze statusem pierwszej kobiety-artystki, która zadebiutowała na szczycie listy Billboard 200 i jedynej w historii, której siedem kolejnych singli pojawiło się na pierwszym miejscu zestawienia Billboard Hot 100, Whitney Houston była głosem swojego pokolenia. To ona zainspirowała całe pokolenie wokalistek z Mariah Carey i Beyoncé na czele. W tle pisała się jednak inna historia. Porażająca

Dwie Ireny

(As Duas Irenes) / 2017 Irena ma 13 lat i jest częścią tradycyjnej rodziny. Pewnego razu, przypadkiem odkrywa, że w tym samym mieście mieszka jeszcze jedna 13-letnia Irena. Zaczyna


| FILM |

ją obserwować i trochę nawet podziwiać. Druga Irena mieszka sama z matką lecz wydaje się jakby była bardziej wolna. Wkrótce dwie dziewczyny, choć tak różne od siebie, spędzają każdy dzień razem, spotykają się z chłopakami w kinie lub chodzą nad jezioro. Kiedy zaczynają rozmawiać o swoich ojcach, zauważają, że mają więcej wspólnego, niż przypuszczały. Być może nawet zbyt wiele... Wkrótce okaże się, że wchodzenie w dorosłość może kryć w sobie wiele niespodzianek...

kuje. Najnowszy jego film powstał przede wszystkim za pomocą telefonu komórkowego. Młoda kobieta wyjeżdża z rodzinnego miasteczka, by uciec od traumatycznej przeszłości i rozpocząć nowe życie. Gdy wbrew swej woli zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, musi stawić czoło swemu największemu lękowi. Nie wiadomo, czy wszystko, co ją spotyka, dzieje się naprawdę, czy też stanowi wytwór jej wyobraźni. Nikt jej nie wierzy i nie może lub nie chce pomóc. Nie ma więc innego wyjścia, jak wziąć sprawy w swoje ręce i wkroczyć do akcji niezależnie od tego, jakie mogą być konsekwencje jej działań – dla niej samej i dla ludzi z jej otoczenia.

to opowieść o człowieku, któremu niezwykła wrażliwość i energia pozwoliły wspiąć się na szczyty sławy i świata popkultury.

McQueen 2018

Niepoczytalna (Unsane) / 2018

Reżyser Steven Soderbergh ciągle poszu-

Kolejny dokument w tym zestawieniu dokumentujący losy geniuszu wybitnej jednostki. Kto tym razem? Wizjoner. Buntownik. Geniusz. Aleksander McQueen. Przyszedł znikąd i na zawsze odmienił świat mody. Zwykły chłopak z biednej dzielnicy Londynu stworzył wartą miliony dolarów, luksusową markę. Stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon sztuki współczesnej. Skąd czerpał wielką wewnętrzną siłę, dzięki której podbił hermetyczny świat haute couture? Projektował dla brytyjskiej królowej i największych gwiazd, takich jak Rihanna czy Nicole Kidman. U szczytu sławy popełnił samobójstwo. „McQueen”

Podziel się z nami swoją opinią!

Wyślij maila lub napisz do nas na FB


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na lipiec by Jarek Jaz (MM Trendy)

DJ Koze Knock Knock (Pampa) Coś Wam mówi hasło: płyta na wakacje? Przed rokiem to zestawienie wygrał u mnie Goldie i jego „The Journey Man” – lekki i przebojowy zestaw numerów starego drumanbassowego wygi, który na ciepłe dni w mieście polecam zresztą i dziś. Ale podczas tegorocznych wakacji palmę pierwszeństwa dzierży inny stary wyga – tym razem od house i techno – choć to zdecydowanie zbyt mało, by opisać Stefana Kozallę. Dlaczego na wakacje? Bowiem niemiecki mistrz samplowania stworzył album do cna wypełniony radosnymi emocjami, no może z delikatnym posmakiem melancholii, który pojawia się tu i ówdzie. Wśród tej radości Koze żongluje nastrojami, zmienia akcenty, wędruje - a to w kierunku popu (zdecydowanie najczęściej), a to retro, by ocierać się o klimaty Stardust, Modjo czy wspólnych dokonań Pharella i Daft Punk. Eklektyzm może być tu słowem kluczem, ale chyba bardziej w to miejsce pasowałby - kolaż, kiedy to Kozalla formuje spójne dzieło złożone z wielu nanoszonych na siebie struktur. Nie ma tu szans na nudę i zmęczenie. Lepiej wystawić twarz ku słońcu, które w tym sezonie obdarza nas łaską ponad miarę i cieszyć się muzyką.

Funki Porcini The Mulberry Files (Funki Porcini) Londyńczyk James Braddell, szerzej znany jako Funki Porcini, dał się poznać jako doskonały dj i producent w połowie lat 90., na fali eksplozji popularności trip hopu, twórczo rozwijanego przez artystów

36

skupionych w oficynach Ninja Tune czy Mo Wax. Ówczesny trend pozwolił szeroko zaistnieć jednemu z bardziej kreatywnych i rozpoznawalnych u schyłku XX wieku gatunków muzycznej popkultury. Funki Porcini z albumami „Head Phone Sex” czy „Love, Pussycats & Carwreks” walnie się do tego przyczynił, zachwycając muzyczną ekwilibrystyką z pogranicza hip hopu jazzu, funku i soulu. Dwie dekady później – wydając albumy już własnym sumptem – Braddell miejscami nawiązuje do swoich najlepszych osiągnięć, częściej pozostaje jednak przy ambientowych fakturach i muzyce kontemplacyjnej. Czasem się powtarza, nieustająco powraca do swojej strefy komfortu i ani za grosz nie zaskakuje. To raczej zachowane na marginesie zeszytu zapiski starszego pana niż numery z krwi kości, mające niegdyś moc przedefiniowania muzyki pop.

słuchając jej na wygodnym krześle filharmonii. Actress, zaskakujący bezkompromisowością na „Splazsh” czy „R.I.P.” dotarł na manowce przy okazji ostatniego albumu „AZD”, który był zestawem nieudanych pomysłów. Na „Lageos” paradoksalnie wypada lepiej, ale przede wszystkim dzięki London Contemporary Orchestra, zgrabnie odczytującej jego dźwiękowe propozycje. Tyle, że to początek drogi, na którą weszli wspomniani wyżej techno herosi.

na pracy zespołowej. UK Funky? Nie tędy droga. Nagrania z Szamanami brzmią jak rozimprowizowana sesja przywołująca echa laswellowskiego Material. Wyprawy w kierunku dubu, jazzu, krautrocka, spięte spójną wizją, mają wspólny transowy mianownik. Tak to się jeszcze między Odrą a Bugiem nie grało. Dodatkowy plus (robiący wrażenie szczególnie w wydaniu winylowym) to okładka zaprojektowana przez Zbioka. Tak niepokojąca i bardzo nieoczywista jak zawartość albumu. Props!

Kroniki Filmowe Polish Library Music 1963-78 (GAD Records)

Actress x London Contemporary Orchestra Lageos (Ninja Tune) Być może to zbyt ogólna konkluzja, ale tak się nieszczęśliwie składa, że w większości przypadków kontakt producentów „od techno” z różnego rodzaju orkiestrami oznacza kres dobrych pomysłów i odgrywanie do znudzenia starych patentów przy udziale „żywych” muzyków. Carl Craig czy Jeff Mills, by pozostać tylko przy klasyce, rozdęli tę formułę do granic możliwości, rysując grubym pisakiem linię „koniec techno”. Dawne, radykalne pomysły brzmieniowe, przykrojone zostały do potrzeb publiki, która wyrosła z ciemnych klubów i gotowa jest zapłacić za tę protezę muzyki,

Naphta and The Shamans Naphta and The Shamans (Astigmatic) Jedno z większych (pozytywnych) zaskoczeń tego roku. Naphta, którego kojarzę przede wszystkim jako didżeja pod mocnym wpływem UK Funky oraz (świetnego) publicystę muzycznego, wydał przebogaty w muzyczne tropy i inspiracje album, do którego jako Szamanów zaprosił tak uzdolnionych producentów, jak Bartosz Kruczyński czy muzyków z EABS i Kroków. Co z tego wyszło? Naphta okazuje się dojrzałym muzykiem, który bez kompleksów pozwala sobie na daleko idące eksperymenty z żywym instrumentarium, budując siłę swoich pomysłów

Polskie Kroniki Filmowe można oglądać już tylko na TVP Historia. Dawniej były nieodzownym elementem każdego seansu kinowego, wzmacniającym moc rażenia PRL-owskiej rzeczywistości. Co starszym na ich widok kręci się łezka. Młodsi pewnie nie mogą nadziwić się temu, co na nich widzą. Obraz to jedno, charakterystycznego lektora też pewnie pamięta każdy widz, ale co z muzyką, która wypełniała tło? Na tym albumie otrzymuje pierwszy plan i okazuje się, że z powodzeniem mogłaby być równoprawnym elementem PKF. Dwanaście utworów wykopanych z archiwów Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych to wielobarwna mozaika odkrywająca wyśmienite umiejętności muzyków sprzed pięciu, sześciu dekad. Od dźwiękowych eksperymentów, przez swing po rockowo-funkowe szaleństwa. Znalazły się tutaj i legendarne składy big-bitowe, jak i duże radiowe zespoły. Kolorowy winyl z limitowanej kolekcji 200 sztuk, którego szczęśliwym posiadaczem zostałem, daje dużo ponadprogramowej satysfakcji.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Potatohead People Nick & Astro’s Guide to the Galaxy (Bastard Jazz) Szkoły średnie to często początki pięknych historii. Tym razem w liceum poznało się dwóch muzyków, którzy zbudowali swoją przyjaźń na silnym fundamencie fascynacji J Dillą i Madlibem. Potem Nick Wisdom i AstroLogical pracowali m.in. z bratem Dilli - Illą J, a w poszukiwaniu nowych znajomości przenieśli się z Vancouver do Montrealu. Scena montrealska to według nich młodzi twórcy, którzy nie lubią szufladek i mają ogromny apetyt na nowe. Potatohead People też raczej muzycznie nie głodują - po miłości do hip-hopu interesowały ich house, rock progresywny, a nawet stare winyle z czechosłowackim fusion. Za to na drugim albumie postanowili sięgnąć gwiazd, projektując przy okazji przewodnik po galaktyce. Jazz, hip-hop i downtempo to gatunki tworzące naprawdę wyśmienite danie, jeśli odpowiednio się do tego zabierze. Nick i Astro dobrze wiedzą, z czym to się je, a ich galaktyka to żadne przerażające przestworza, czy otchłań. Poczujecie się jak w domu.

Black Thought Streams of Thought, Vol. 1 (Human Re Sources) The Roots to hip-hopowa i koncertowa potęga, która raczy nas rapowymi smaczkami od przeszło dwudziestu lat. Ich frontmanowi, występującemu jako Black Thought, zdarzały się już nagrania poza grupą (gościnne nawijki u innych artystów), ale żadne nie odbiło się

tak szerokim echem jak dziesięciominutowy freestyle w radiu HOT 97 z grudnia ubiegłego roku. Klip z tym występem stał się viralem, a sam freestyle był nazywany wirtuozerią. Tej topowej formy w konstruowaniu wersów i rymów można także doświadczyć na solowym wydawnictwie rapera. Teraz Black Thought nie musi chodzić na kompromisy, nie musi też niczego udowadniać. Dzięki temu z tej epki wylewają się surowość i szczerość, a nie trzeba chyba wspominać o ukłonie w stronę tradycji hip-hopowej, gdzie najważniejsze są teksty i przekaz (to niby powinno być oczywiste, ale mam wrażenie, że niektórzy o tym zapominają). A, i jeszcze ta jedynka w tytule - skoro to część pierwsza, to znaczy, że będą i kolejne. I to jest najlepsza wiadomość!

& Found” to opowieść o dorastaniu i właśnie o tytułowym szukaniu siebie. Dlatego też większość tego albumu traktuje o związkach i rozstaniach, co przekłada się na przesycenie soulowo-popowymi balladami na finiszu krążka. Dla kontrastu - materiał nabiera największych rumieńców, gdy Smith wychodzi z miłosnej szufladki, śpiewając „Blue Lights” napisane po rozmowach z dzieciakami o ich stosunku do policji, czy freestylując „Lifeboats” na bicie Toma Mischa. Może na kolejnych płytach Jorja pójdzie tym tropem - będąc fanką muzyki house, czy The Streets, pewnie ma jeszcze sporo kart do odkrycia. Na razie w młodym wieku zaprezentowała się jako naturalna, twardo stąpająca po ziemi dziewczyna z dużym talentem i pomysłem na siebie. A to już naprawdę konkretny początek.

sporym uproszczeniu - brzmi to jak The Weeknd na tle muzyki organowej i klasycznej, momentami zahaczający o klimaty orszaku pogrzebowego. I chociaż ten obrazek może odstraszać, to „soil” jest naprawdę dobrą płytą. To nie gospel nadający się na niedzielny poranek, ale na niedzielny, melancholijny wieczór będzie już w sam raz.

Ali Shaheed Muhammad &Adrian Younge The Midnight Hour (Linear Labs)

serpentwithfeet soil (Secretly Canadian/Tri Angle)

Jorja Smith Lost & Found (Famm.) Gdy zaraz po liceum zostajesz baristą w Starbucks, ale zajmujesz się tym tylko przez kilka miesięcy, bo chwilę później wydajesz singiel, który Drake nazywa swoim ulubionym kawałkiem, to coś musi być na rzeczy. Tak było dwa lata temu - teraz Jorja ma dwadzieścia jeden lat i oficjalnie zadebiutowała. „Lost

Gospel w świeckim wydaniu wielokrotnie przebijał się do popkultury - wystarczy wspomnieć Raya Charlesa, który wyśpiewał „I Got a Woman” w tempie opartym na kompozycji kościelnej, dodając do tego tekst o miłości do kobiety. Wywołał tym niemały skandal w latach 50. - teraz takie świeckie wycieczki nie wzbudzają chyba dużego oburzenia, co najwyżej ciekawią, zresztą Josiah Wise będzie mógł to sprawdzić na własnej skórze. Artysta wychowany w domu, gdzie słuchało się tylko klasyki i chóru na niedzielnej mszy, próbował wielu rzeczy, łącznie z jazzem, operą, neo soulem, a nawet muzyką gotycką. Jednak dopiero teraz znalazł swój język, a mówi o nim „pogański gospel”. W największym skrócie i

Ali Shaheed Muhammad to część legendarnego A Tribe Called Quest, a Adrian Younge wydaje płyty nawiązujące do psychodelicznego soulu z lat 70. (ma nawet specjalne studio nagraniowe, by osiągać to brzmienie). Muzyków łączy też miłość do nurtu Harlem Renaissance, który był odrodzeniem kultury afroamerykańskiej (w tym jazzu) w Harlemie w latach dwudziestych ubiegłego stulecia. Temat zobowiązuje, więc powstał album wielkich ambicji z udziałem artystów, którzy raczej nie spotkaliby się na jednym krążku - słyszymy m.in. Raphaela Saadiqa, Bilala, CeeLo Greena i Luthera Vandrossa (jego wokal z utworu „So Amazing” został wykorzystany w nowej aranżacji). „The Midnight Hour” to dwadzieścia kompozycji, orkiestra symfoniczna, głosy przyprawiające o ciarki, a wszystko zarejestrowane analogowo w studiu Younge’a. Jest elegancko i z klasą. Wymarzoną promocją byłyby koncerty w największych filharmoniach - koniecznie o północy.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

37


MAMY SWOICH ARTYSTÓW Choć Szczecin - w Szczecinie - wcale się ze sztuką nie kojarzy, to okazuje się, że już w innych miastach Polski, a nawet Europy takie skojarzenie funkcjonuje i ma się całkiem dobrze. Więc zanim zaczniemy chwalić co cudze, poznajmy to, co nasze. W TRAFO ruszył cykl spotkań z artystami związanymi z miastem, który - niekiedy dosłownie - pozwala dotknąć sztuki. Co z tego wyniknie? - opowiadają Stanisław Ruksza i Jędrzej Wijas, inicjatorzy. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO NATALIA SOBOTKA

38


| SZTUKA |

Szczecin nigdy powszechnie nie kojarzył się ze sztuką nowoczesną. Teraz się to zmienia? - Stanisław Ruksza: Oj, zmienia. Szczecin w ostatnim czasie dość wyraźnie zafunkcjonował na polskiej mapie sztuki i ma też szansę zaznaczyć się na europejskiej. Duża w tym zasługa szczecińskiej Akademii Sztuki, która nie jest typową konserwatywną instytucją, jakich w Polsce wiele. Tworzą ją osoby nastawione na idee eksperymentu, podążające w tempie dynamicznego rozwoju sztuki. Wbrew pozorom, to rzadkość w naszym kraju, większość akademii wciąż obstaje przy pielęgnowaniu akademizmu. Od ponad roku zaczęliśmy też skupiać wokół TRAFO wiele nowych i zróżnicowanych środowisk artystycznych. Nie wszystkie są ze sobą zbieżne, nie wszyscy artyści, którzy się tu pojawiają, łączą się w poglądach. Nie mniej, wydawało mi się, że niezależnie od różnorodności tematów, artysta powinien być jednym z głównych podmiotów wystawy. Myślę, że jest to widoczne zarówno w „Mapie Sztuki Szczecina”, programie „Artysta o Artyście”, czy programach rezydencyjnych. Nie bez przyczyny podpieramy się zdaniem z książki Ernsta Gombricha: „nie ma w istocie czegoś takiego jak sztuka. Są tylko artyści”. Przyzwyczailiśmy się do twierdzeń, że to ludzie powinni otwierać się na sztukę, a tu wydarzyło się coś zgoła odwrotnego, to sztuka zaczęła otwierać się na ludzi. - Jędrzej Wijas - Jesteśmy otwarci na to, co dzieje się w mieście. Staramy się budować miejsce, służące nie tylko do prezentacji sztuki. Poza Szczecinem chcemy być ambasadorem tego, co dzieje się tutaj w sztuce. Uczestniczymy w życiu miasta, podejmujemy dialog z innymi instytucjami zajmującymi się sztuką lub działającymi gdzieś na jej pograniczu, jak np. Uniwersytet Szczeciński czy Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny czy różne fundacje i stowarzyszenia.

Zależy nam, żeby nasze działania były odczuwalne nie tylko wśród artystów. Podobno o poczynaniach artystów ze Szczecina słychać za granicą. Co to właściwie znaczy? - S.R.: W tym roku realizujemy program, który wspiera działania szczecińskim artystów poza terenem miasta, a w zasadzie poza granicami kraju. W ramach tych działań twórcy mają szansę na odbycie zagranicznej rezydencji w Meet Factory w Pradze, FKSE Studio of Young Artists Association w Budapeszcie lub Silk Museum w Tbilisi. Projekt ma też na celu prezentację twórczości szczecińskich artystów w przestrzeni instytucji partnerskich. Na tę chwilę do poszczególnych wystaw zostali zaproszeni: Łukasz Białkowski, Mikołaj Iwański, Łukasz Jastrubczak, Ul Paźniak, Katarzyna Szeszycka, Natalia Szostak, Monika Szpener, Andrzej Wasilewski i Bartosz Zaskórski. Dla Trafo to tak samo ważne działanie jak „Mapa Sztuki Szczecina”. I tak dochodzimy do kwestii „Mapy Sztuki Szczecina”. To cykl publicznych rozmów z artystami, które złożą się na książkę. Czy aby nie będzie to kolejna publikacja do ustawienia na półce? - S.R.: Nie tylko książka, ale też dwujęzyczna internetowa baza danych będzie efektem naszych działań. Posłuży ona zarówno zainteresowanym sztuką w Szczecinie, jak i przybywającym do miasta kuratorom wystaw i miłośnikom sztuki. Organizując spotkania w pracowniach artystów pozwalacie, a w zasadzie namawiacie do przekroczenia pewnej „niewidzialnej granicy”, jaka dzieli nas od świata sztuki? - S.R.: Pracownia artysty nie jest dla odbiorcy miejscem oczywistym. Widz, zarówno ten wprawiony, jak i niewprawiony, zwykle otrzymuje efekt finalny w postaci dzieła zawieszonego w przestrzeni galerii. Tu wchodzimy na zupełnie inny grunt, oglądamy pracę w zupełnie innym kontekście. I tak mamy do czynie-

nia z pewnym przekroczeniem granicy. Obserwowałem to wiele razy… osoby, które wchodzą do pracowni artystycznej nagle zaczynają zachowywać się, jakby znalazły się w innej czasoprzestrzeni czy w gabinecie osobliwości. Powstaje coś na kształt efektu „wow”. A więc „Mapa Sztuki Szczecina”, to nie tylko książka czy witryna internetowa. To przede wszystkim możliwość zbliżenia się do sztuki. Jak wiele takich spotkań już się odbyło? - J.W.: Za nami cztery spotkania. Brali w nich udział Natalia Szostak, Maciej Osmycki, Tomek Lazar i Artur Malewski. Trzy z nich poprowadziłem ja, jedno Stanisław Ruksza. Co prawda dwa odbyły się w TRAFO, ale zadbaliśmy o element zaskoczenia. Ostatnie spotkanie z Arturem Malewskim połączyliśmy z mini wystawą jego prac. Za każdym razem chcemy, żeby nie kończyło się tylko na rozmowie. To niezwykła przyjemność patrzeć, jak praca przechodzi z rąk do rąk, a artysta to komentuje. Poza tym, my znamy artystów, wiemy z jakich pobudek tworzą, wielu z nich ma naprawdę ciekawe historie do opowiedzenia. Wysiłek, jaki kryje się za ich twórczością pozwala dotykać bardzo inspirujących tematów. Nie zawsze są to historie związane ze sztuką i nie zawsze są to historie przeznaczone tylko dla ludzi związanych ze sztuką. Problem polega jednak na tym, że obecność artystów wśród nas nie jest odczuwalna medialnie w sposób proporcjonalny do wartości przekazu z jakim starają się do nas dotrzeć. Mam poczucie, że kiedy mówimy o kulturze Szczecina, mówimy tylko o tym, co widowiskowe i rozrywkowe. Kilka lat temu Artur Żmijewski opublikował „Drżące Ciała”, zbiór wywiadów, które również są pewnego rodzaju mapą, przeprowadzającą czytelnika przez sztukę krytyczną. W książce pytania często zastąpione są komentarzami. Książka jest mocno

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

39


| SZTUKA |

„Nie ma w istocie czegoś takiego jak sztuka. Są tylko artyści” Ernst Gombrich

40


| SZTUKA |

stronnicza. „Mapa Sztuki Szczecina” będzie wydana w podobnym tonie? - S.R.: „Drżące Ciała” to książka kultowa i już historyczna. Chciałbym, żeby w Polsce powstała książka, która będzie tak silną pozycją, jak ona, choć myślę, że długo taka nie powstanie. Tamto wydawnictwo można określić jako próbę „mięsnego” odczytania nowych postaw artystycznych w rzeczywistości lat 90. To ważny punkt odniesienia. Nasza książka powstaje w innym miejscu i czasie oraz spełniać ma inne zadanie. Wywiady, które się w niej znajdą nie będą dotyczyły tylko hermetycznej przestrzeni obrazu i kwestii płótna. Rozmawiając z Tomkiem Lazarem dotykaliśmy tematów egzystencjalnych, z Arturem Malewskim zeszliśmy na grozy metafizyczne, z Maciejem Osmyckim podjęliśmy problem psychodelii i widzenia. Jest to zasób tematów, który opowiada nie tylko o tym, co widać. Gdyby tak było, to sporo ujęlibyśmy

sztuce, bo opowiadać o tym, co się widzi i co powinno się czuć, to jak tłumaczyć dowcip. - J.W.: Zależy nam na tym, żeby pokazać różnorodność i bogactwo sztuki jaką dysponuje miasto. Naszymi rozmówcami są ludzie, którzy się tu urodzili albo przyjechali. Czy aby na pewno przeciętny szczecinianin będzie mógł się odnaleźć w wydawnictwie tak samo jak krytyk, historyk, kurator czy artysta? - S.R.: To projekt dla wszystkich. Skoro twórczość osób pochodzących ze Szczecina jest dostrzegana daleko poza miastem, to dlaczego nie próbować dotrzeć z tą informacją do każdego mieszkańca? Ten projekt jest nam potrzebny choćby po to, żebyśmy uzmysłowili sobie, że praktycznie każdego dnia na ulicy mijamy osoby wyróżnione wartościowymi nagrodami artystycznymi czy prezentują-

ce swój dorobek na całym świecie. - J.W.: Celowo to my zadajemy artystom pytania, a nie teoretycy i badacze. Nie chcemy ugrzęznąć w akademickim żargonie, bazującym na definicjach i pojęciach. Na nasze spotkania z artystami zapraszamy każdego, szczególnie osoby, które boją się lub wstydzą przyjść na wernisaż. Chcemy, żeby każdy zobaczył, że artysta jest człowiekiem z krwi i kości, że potrafi zażartować, że jego idee wcale nie są oderwane od naszej rzeczywistości. Nie brniemy tu w teorie i nie zgłębiamy problemów natury zawodowej, panuje luźna atmosfera. Spotkanie trwają, a kiedy ukaże się książka i ruszy strona? - S.R.: Spotkania trwają, Do 2020 roku chcemy, żeby ukazała się pierwsza książka, w międzyczasie będziemy cały czas pracować nad stroną internetową.


| KULTURA |

#powolność. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Wizualnej Inspiracje rusza już 6 lipca i potrwa do 10 września. Jaki kierunek organizatorzy obrali tym razem? - odpowiada Daria Grabowska.

Rozpoczyna się kolejna edycja Inspiracji. W tym roku głównym tematem została „Powolność”… - Daria Grabowska: Pomysłodawczynią tegorocznego hasła jest Aneta Szyłak, główna kuratorka Inspiracji. Zaproponowane przez nią słowo, w którym ukryte jest tak naprawdę wiele znaczeń, odnosi się do spowolnienia, wolności, ale także pytania o to, co wolno a czego nie. Prace artystyczne, które wkrótce zobaczymy, bazują na ruchu, dźwięku, działaniach performatywnych. Jak zauważyła kuratorka w tekście zapraszającym na wystawę: „Aby doświadczyć wolności, należy też doświadczyć jej granic”. W jaki sposób wystawa towarzysząca „Życie jest podwórkiem”, której zostałaś kuratorką, wpisuję się w ideę Festiwalu? - D.G.: Aneta Szyłak we współpracy z zaproszonymi do „Powolności” artystkami mówi o wolności znacznie większej, niż ta, która towarzyszy mojej wystawie. Jako kuratorka

ekspozycji „Życie jest podwórkiem” zainteresowałam się przeszłością bloków oraz tego, jakie opowieści kryją się za chłodnym betonem tych budynków. To bardzo personalne, indywidualne historie. Wydaje mi się, że w mojej wystawie jest wiele małych wolności, czy walki o te wolności, które posiadają konkretne imiona i nazwiska. Czy planujecie inne wydarzenia, niż wyżej opisane? - D.G.: Jak co roku staramy się wprowadzić w Inspiracje elementy uzupełniające temat przewodni. Podczas weekendu wernisażowego otwieramy wystawę „M3” w Galerii R+ na Akademii Sztuki, której kuratorką została Marta Dziomdziora. Natomiast zaraz po wystawie „M3” Hanna Kaszewska zorganizuje w Galerii Próżnia slam poetycki „eDen”. Również organizujemy pokaz filmu i spotkanie z reżyserem filmu „Bloki” Konradem Królikowskim w Centrum Dialogu Przełomy.

„Powolność”: Anna Baumgart, Ella de Burca, Maureen Connor, Aneta Grzeszykowska, Elżbieta Jabłońska, Zuzanna Janin, Agnieszka Kalinowska, Kani Kamil, Anna Królikiewicz, Małgorzata Mazur i Zorka Wollny, Hanna Nowicka, Annee Olofsson, Krystyna Piotrowska, Joanna Rajkowska, Aleksandra Ska, Dominika Skutnik. „Życie jest podwórkiem”: Tomasz Armada, Jan Baszak, Maciej Cholewa, Bartosz Kokosiński, Adrian Kolarczyk, Julia Popławska, Konrad Królikowski i Marta Zabłocka, Izabela Sobczak. „M3”: Aleksandra Sojak-Borodo, Katarzyna Skrobała, jajego. Film „Bloki”, reż. Konrad Królikowski. Slam poetycki „eDEN”, koordynatorka: Hanna Kaszewska.

42



| HISTORIA |

Tęsknota za operetką, czyli o krainie czaru i uśmiechu - Obecny na premierze inspektor z Ministerstwa Kultury i Sztuki powiedział: „na zewnątrz kryminał, ale wewnątrz teatr. Gorzej, gdyby było odwrotnie”. Ale mimo tego Operetka Szczecińska, a potem Teatr Muzyczny były czymś absolutnie szczególnym – pisze Krystyna Pohl w książce „W krainie czaru i uśmiechu, czyli dwie dekady Teatru Muzycznego na Potulickiej”. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ / ILUSTRACJE Z KSIĄŻKI

Jak to się stało, że zdecydowałaś się napisać książkę o początkach szczecińskiego Teatru Muzycznego? - Wszyscy się przyzwyczaili, że piszę książki o tematyce morskiej. Ale zdarzają mi się też inne. Choćby opowieść o Kaskadzie albo wywiad - rzeka z byłym prezydentem Szczecina Janem Stopyrą. Pomysł na opowieść o Teatrze Muzycznym, to czysty przypadek. Był 2011 rok, kończyłam książkę o Kaskadzie. Artyści z Potulickiej występowali w tym lokalu. Znalazłam zdjęcia, szukałam informacji. Myślałam, że znajdę je w albumie, w Książnicy Pomorskiej. Tam usłyszałam, że poza skromnym jubileuszowym wydawnictwem, nie ma żadnego albumu ani książki o Teatrze Muzycznym przy Potulickiej. Wtedy pomyślałam, że warto przypomnieć jego historię. Tym bardziej, że istniał przy Potulickiej tylko przez dwie dekady. Tylko czy aż? - Uważam, że tylko. Moja książka jest swego rodzaju dokumentem o tych dwóch dekadach, ale jednocześnie jest też tęsknotą za operetką jako sztuką sceniczną, za magią tamtego teatru. Zamieściłam w niej ponad 220 zdjęć. Wiele jest publikowanych po raz pierwszy. Pierwszy Teatr Muzyczny w Szczecinie mieścił się w byłej sali gimnastycznej. To nie było dobre miejsce na tego typu działalność kulturalną. - Jeśli chodzi o otoczenie, to masz rację. Okolica i ulica były straszne. Nawet w jednej z pierwszych recenzji napisano, że „nie

44

ma w Polsce teatru, który byłby położony tak fatalnie, w dzielnicy mrocznej, milicyjno-wojskowo-fabrycznej”. A obecny na premierze inspektor z Ministerstwa Kultury i Sztuki powiedział: „na zewnątrz kryminał, ale wewnątrz teatr. Gorzej, gdyby było odwrotnie”. Ale mimo takiego położenia Operetka Szczecińska, a potem Teatr Muzyczny były czymś absolutnie szczególnym. Dlaczego? - Ludzie kochali to miejsce. Nazywali je krainą czaru i uśmiechu. Mówili, że wewnątrz miało w sobie coś z bajki, z innego kolorowego świata. Kochali operetkę za radość jaką im dawała, za muzykę, barwne stroje, ulubionych artystów. W tamtym okresie do operetki chodzili prawie wszyscy. W wielu zakładach pracy były tzw. fundusze socjalne. Kupowano bilety na różne wydarzenia kulturalne i rozdawano je pracownikom. Powinniśmy być wdzięczni nieżyjącemu już Jackowi Nieżychowskiemu, że udało mu się doprowadzić do powstania Operetki w Szczecinie. - To jego wielka zasługa. Mieliśmy szczęście, bo właśnie wtedy, w drugiej połowie lat 50. spotkało się dwóch dżentelmenów Jacek Nieżychowski i Edmund Wayda. Nieżychowski to był człowiek renesansu, z mnóstwem zainteresowań, pasji i pomysłów. Był wszechstronnie utalentowany. Śpiewał w Operetce Śląskiej w Gliwicach. To on namówił Edmunda Waydę, który też był tam śpiewakiem, aktorem i reżyserem, aby wraz z żoną - Ireną Bro-

dzińską - przyjechali do Szczecina. Jacek w Operetce Szczecińskiej odpowiadał za stronę administracyjną, a Edmund za artystyczną. Dobierał repertuar, wyszukiwał w całej Polsce artystów. Potem, przez osiem lat, do roku 1968 był dyrektorem Teatru Muzycznego. A Irena Brodzińska stała się ukochaną artystką szczecinian. Kochają ją do dziś. Mieszkańcy byli zachwyceni, że mamy w Szczecinie taki teatr? - Bardzo. Udało mi się dotrzeć do wielu osób, które mają głęboko w pamięci swoje spotkania z muzyką i teatrem przy Potulickiej, tak od strony sceny, jak i widowni. Odnalezienie ich wymagało bardzo dużo pracy, często nawet detektywistycznej. Z pierwszą, długą listą osób, z którymi chciałam porozmawiać, udałam się do Opery na Zamku. Kiedy dostałam odpowiedź okazało się, że tylko z paroma jest kontakt. Przy reszcie widniał dopisek, że albo już nie żyją, albo nieznane są ich losy. Smutne. - Tak. Ale cieszę się, że od razu wzięłam się do pracy. Dzięki temu rozmawiałam z ludźmi, których dziś już nie ma wśród nas. Potem, na kilka lat, musiałam zrezygnować z tej książki. Nie miałam ani wydawcy, ani funduszy. Dwa lata temu z propozycją napisania książki o Potulickiej zwróciła się do mnie Opera na Zamku. To był ostatni moment, aby dotrzeć do ludzi, którzy pamiętają i chcą się podzielić wspomnieniami. Pamiętasz jakąś szczególnie ciekawą rozmowę? - Wszystkie były fascynujące.


| HISTORIA |

Teatr muzyczny na Potulickiej 21 sezonów artystycznych, 71 premier, 5500 przedstawień, ponad 3 miliony widzów. W repertuarze były klasyczne operetki, musicale, widowiska baletowe. Na samo słowo operetka, Potulicka ludzie żywo reagowali. Na twarzach pojawiał się szeroki uśmiech, czasem łzy wzruszenia i błysk w oku. Widać było, jak bardzo kochali teatr, w którym pracowali. Nieżyjący, znany w Szczecinie felietonista Walerian Pawłowski powiedział kiedyś, że taki zespół artystów, jaki był na Potulickiej, zdarza się raz na sto lat. Z drugiej strony okazało się, że w teatrze za tą kolorową kurtyną, którą podziwiali widzowie, panowały straszne warunki. Tam było potwornie ciasno, niewygodnie. Pomieszczenia były tymczasowe. Ale ta tymczasowość trwała dwie dekady.

Czy widzowie opowiadali ci o tramwaju, który jeździł ulicą Potulicką i często przeszkadzał w odbiorze sztuki? - Opowiadali, ale w innym kontekście. Narzekań nie słyszałam. Tramwaj miał przystanek tuż przy wejściu do teatru. Po przedstawieniu w środku byli już widzowie, a motorniczy często czekał jeszcze na artystów. Nikt się nie buntował. Był to zazwyczaj rozśpiewany tramwaj. Ludzie dzielili się wrażeniami. Niektórzy nucili, albo nawet śpiewali arie. Ale minęło 20 lat i co dalej? - Teatr Muzyczny przeprowadził się na Zamek

Książąt Pomorskich. To było w kwietniu 1978 roku. Ostatnim przedstawieniem na Potulickiej była operetka „Rose Marie”. Niecałe dwa tygodnie później, 13 kwietnia odbyła się na Zamku wielka premiera „Kuligu”. Remont Zamku przedłużał się. Terminy przeprowadzki były wielokrotnie przesuwane. Podczas ostatniego przedstawienia nikt z dyrekcji teatru nie stanął przed widownią i nie powiedział, że to ostatni spektakl na Potulickiej. Zapewne nie wierzono w kolejny termin albo nie chciano zapeszyć.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

45


| ROZMOWA |

Kobiety, to już nie jest część tłumu za plecami facetów 100 lat temu odzyskaliśmy niepodległość. 100 lat temu Polki wywalczyły prawo głosu. Taka rocznica zobowiązuje, dlatego ten rok na Pomorzu Zachodnim ogłoszono rokiem kobiet. Co udało nam się wypracować przez ten czas? - odpowiada Kazimiera Szczuka, ambasadorka zachodniopomorskich obchodów. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO NATALIA SOBOTKA

46


| ROZMOWA |

100 lat temu kobiety uzyskały prawa wyborcze. Nasz głos zaczął się liczyć. Jak to zmieniło ówczesną sytuację kobiet? To było jak wyraźne postawienie kreski między tym, co dawniej, a tym co nowe, czy raczej jak sygnał, że coś zaczyna się zmieniać? - Zdobycie praw wyborczych przez kobiety nie było wcale początkiem naszej emancypacji. To było ukoronowanie wszystkich działań, w które kobiety angażowały się cały XIX wiek. Polki aktywnie włączały się w walkę o niepodległość. Prowadziły działalność konspiracyjną, spiskową, powstańczą. Nie tylko dbały o edukację i zdrowie, czyli te miękkie dziedziny, ale też dzierżył w ręku broń. Tak pracowały na przyszłość kraju, który dopiero miał się urzeczywistnić. Dzięki temu nauczyły się samoorganizacji, aktywności, zaangażowania, sieciowania - to wszystko bardzo się przydało w drodze do odzyskania ojczyzny. W tym kontekście nadanie praw wyborczych kobietom to konkret. Tylko co nam z tego przyszło? - Na początku była chwila cudowności, a później powrót na schody. Powstały prace naukowe na ten temat. To była równość praw, ale nie równość szans. Kobiety miały możliwość głosowania w wyborach, ale pozostałe kwestie zostały nietknięte, szczególnie kwestie obyczajowe, związane z seksualnością i płodnością. Pisała o tym Zofia Nałkowska, kontynuowała Irena Krzywińska, po nich inne pisarki drążące temat wolności. Można powiedzieć - ale przecież kobiety zaczęły już wtedy działać jako posłanki. Tyle, że jako posłanki nie mogły zajmować się kwestiami swoich praw w sposób feministyczny. To było zbyt kontrowersyjne, więc podejmowały się takich spraw, jak np. walka z alkoholizmem czy prostytucją, która była związana w dużej mierze z higieną i zdrowiem. Mimo wszystko ten czas był przełomem - wszystkie kobiety, które podjęły pracę: pierwsze prawniczki, lekarki, artystki, profesorki, robotnice - każda mogła powiedzieć - jestem obywatelką, nie częścią tłumu stojącego za plecami facetów. Po 100 latach kobiety znów wychodzą

na ulicę. Zrobiliśmy krok wstecz? Czy taka jest kolej rzeczy, że po chwilowej stabilizacji musi wybuchnąć rewolucja? - W ciągu ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej nie zostały poruszone kwestie, których kościół pilnuje jak swoich. Mam na myśli złagodzenie przepisów antyaborcyjnych, skuteczność klauzuli sumienia, zalegalizowanie związków partnerskich. Mówiono o tym, ale nie wydarzyło się nic. Dla strony progresywnej to bardzo rozczarowujące. Jednak to też nie tak, że nic nie zyskaliśmy. Gwarancja 30 proc. miejsc na listach wyborczych, ściganie gwałtu z urzędu i ratyfikacja antyprzemocowa. To konkrety, które udało się wypracować ruchom kobiet, szczególnie tym działających w regionach. Tych ustaleń nikt nam odbierze. Gdyby ktoś się tego podjął, wybuchłby ogólnoświatowy skandal. Obecnie mamy władzę, która chwilę po zajęciu stołka chciała dokręcić kobietom śrubę. Okazało się, że z nami tak łatwo nie pójdzie. Stopniowe jednoczenie się wytworzyło w nas zaczyn potrzebny do wybuchu rewolucji, rewolucji która jest fenomenalna, którą tworzą nowi ludzie. To pokazuje jak ogromna drzemie w nas siła. W dodatku jesteśmy na froncie walki globalnej. Niedawno Irlandia zrzuciła z siebie jarzmo i usunęła zapis o zakazie aborcji. Argentyna i Malta są na tej samej drodze. Niedługo okaże się, że tylko Polska została w okopach Świętej Trójcy. Nie liczę na to, że za tej władzy coś się zmieni. A jak traktować zarzuty, że wiele kobiet wykorzystuje to, co się obecnie dzieje na świecie do wyolbrzymiania swoich problemów, robienia z igły widły? Ruch #metoo, czarne protesty... Doszliśmy do momentu, w którym za molestowanie uważa się każdy najmniejszy gest, a sprzeciw wobec kobiety za podważenie autorytetu. - Przyznam, że kiedyś źle radziłam sobie z takimi komentarzami. Nigdy nie dawałam wiary, że kobiety mogą wykorzystywać swoją sytuację. Teraz jest inaczej. Wiem, że tak jest. Tylko co mamy z tym zrobić? Powiem jasno - nie popieram tego, rozważam to w kategorii ludzkiego odruchu obronnego. Myślę, że każdy człowiek bez względu na płeć stara się wykorzystać swoje położenie. Nie zmienia to

faktu, że takie akcje jak choćby #metoo są potrzebne. Zmiana świadomości jaka jej towarzyszyła, zwłaszcza w początkowej fazie, dała nam bardzo dużo. Wielu osobom otworzyły się oczy choćby na takie sprawy, jak niechciane komplementy i zaloty. To, co mężczyznom wydaje się fajne, nie musi być fajne dla nas. Z drugiej strony, jeśli spojrzymy na sytuację kobiet w krajach islamskich czy nawet na Ukrainie, to nasuwa się wniosek, że trochę przesadzamy. Rozumiem delikatność, ale wspierajmy swoją siłę, nie róbmy z siebie ofiar. Przy okazji rocznicy odwiedza Pani miasteczka i wsie. Czy kobiety stamtąd są tak samo świadome swoich praw i możliwości, jak kobiety w dużych miastach? - Kobiety, z którymi się spotykałam, miały bardzo mocne charaktery. Wśród nich było wiele nauczycielek. To osoby uświadomione, liderki lokalnych społeczności, osoby, które się nie boją. Pytanie - co z tymi, które nie przyszły? Pomorze Zachodnie ma niezwykły klimat. Miasta, miasteczka, wsie są dość mocno oddalone od siebie, dzięki temu widoczna jest różnorodność. Każde z miejsc, które odwiedziłam w ostatnim czasie, było zupełnie inne. To bardzo inspirujące. Nasza akcja była przeprowadzona znakomicie, nawet jeśli część działań była niewidoczna na zewnątrz, to najważniejsze, żeby była widoczna wewnątrz. Te babki, które nie przyszły, które się boją… one zawsze obserwują kątem oka. Mam nadzieję, że dostrzegą to, co trzeba. Pytam o to, bo podczas ostatnich czarnych protestów, kiedy w dużych miastach ulicami przechodziły tłumy kobiet, w Gryficach na ulicę wyszła jedna. Reszcie zabrakło pewności siebie? - To nie jest „tylko jedna”, to „ta jedna”. Są miasta, które w ogóle nie wyświetliły się na mapie protestu i o nich nie mówimy wcale. O Gryficach zrobiło się głośno, bo jest tam „ta jedna”. Ta kobieta zmierzyła się z sytuacją, z którą nikomu innemu się nie chciało. Kiedy nie ma się wsparcia, zawsze pojawia się strach, ale proszę spojrzeć w jak ogromną pewność siebie może się przerodzić. Dzięki niej nagle cały kraj zwrócił oczy na miasto, w którym żyje. W ten sposób już nie była sama.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

47


| ROZMOWA | jają potrzeby kościoła, kościół rozkazuje politykom i tak bez końca. Może któraś ze stron chciałby się od tego odciąć, ale robi to z musu, nie z chęci. I tak wracamy do punktu wyjścia. Mam tylko nadzieję, że kościół trochę się przestraszył, widząc na ulicach tłumy kobiet wściekłych na kościół. Tak, jak kościół ma prawo głosić wiarę i jednoczyć w tej wierze, tak kobiety mają prawo do walki. Przykład Irlandii pokazuje, że żadna władza nie jest wieczna.

Nie potępiałabym tej sytuacji. Byłabym dumna, że jest „ta jedna”. Może pozostałym zabrakło zwykłego zgadania się? Tylko jakie ma to znaczenie w momencie, kiedy jedna kobieta swoją postawą realizuje akcję edukacyjną na skalę całego kraju? Pewności siebie można się nauczyć? - Spotkania, rozmowy, akcja One Billion Rising, Czarne Protesty, Ratujmy Kobiety, ruch #metoo, wspieranie liderek, za którymi podążają inni - to wszystko pomaga budować pewność siebie. Chodzi o zwykłe wzajemne wsparcie. Podczas naszych spotkań poznałam nauczycielkę, która powiedziała mi - głupio o tym opowiadać, ale moim koleżankom zawsze mówię „jak ja was kocham”. Niby nic, ale to pokazuje jak dużą frajdą dla kobiet jest jednoczenie się. Wiem, że dla osób, w których coś zostało złamane, które często od dzieciństwa zmagają się z traumami, to nie są proste

kwestie. Jednak liczę na to, że małymi krokami to uczucie, że można przestać się bać, w końcu dotrze i do nich. Po prostu musimy wspierać się nawzajem. A co z Kołami Gospodyń Wiejskich? To bardzo silna baza, która zrzesza wiele kobiet, ale o bardzo konserwatywnym charakterze. - Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ poznałam kobiety działające w Kołach Gospodyń Wiejskich, które były bardzo progresywne. Dziś nawet w takich strukturach coś zaczyna się zmieniać. To prawda, kiedyś na zjazdach w trzech pierwszych rzędach sali zasiedli faceci, którzy zarządzali kołami. Dziś się to zmienia. Myślę, że babki, które działają w kołach i mają w sobie iskrę feminizmu, powinny tam działać dalej, a co z tego wyjdzie, to zobaczymy. Z działalnością kół często wiąże się kościół. - To błędne koło. Politycy zaspoka-

Z drugiej strony barykady stoją media, które równie silnie co kościół wpływają na nasz sposób postrzegania świata. Czy media są odpowiednim kanałem do prostowania tej „zakrzywionej rzeczywistości”? - Doszliśmy do problemu, który leży gdzieś między Bogiem a rynkiem. W tym przypadku najcenniejsza jest edukacja, ale taka właściwa edukacja, obywatelska. Chodzi o jasne zdefiniowanie kwestii równości. Żeby ta równość, o której się uczymy, naprawdę była równością. Żeby prawa kobiet były traktowane jak prawa obywatelskie, nie jak kobiece „widzimisię”. Niestety, tego wciąż nam brakuje. I niestety po raz drugi, bo ścieżka jaką obecnie podąża polskie szkolnictwo nieprędko wyprowadzi nasze społeczeństwo ze średniowiecznych przekonań. Skoro żadna władza nie jest wieczna, to czy możliwe jest, że za następne 100 lat kobiety zamienią się na role z mężczyznami? - Ach, myślę, że i za 100 lat jedni będą tacy, inni siacy (śmiech). To, że teraz nasze przyzwyczajenia i styl bycia ciut się zmienił, nie oznacza że zmieni się całkiem. Prędzej bałabym się, że faceci, którzy mają dużo kasy, wywalą świat w kosmos, niż że cała populacja chłopaków nam zniewieścieje.


#prezentacja


#prezentacja

| KULINARIA | MM Trendy rekomenduje

5 miejsc,

które trzeba odwiedzić będąc w Szczecinie

#1

Basilia Ristorante Szczecin Aleja Wyzwolenia 18-20 www.basilia-restauracja.pl W jednej z najpopularniejszych lokalizacji w Szczecinie, bo w galerii handlowej Galaxy, działa restauracja zupełnie nie-galeryjna. Basilia Ristorante oferuje kompletnie nową jakość włoskiej kuchni w naszym mieście. Włoskość jest tu jednak odległa od ogranych klasyków rodem z barów szybkiej obsługi. Dania robione są na bieżąco ze świeżych produktów. Motywem przewodnim, jak wskazuje nazwa lokalu, jest bazylia. Można ją znaleźć nie tylko w każdym daniu, ale też w postaci pachnącej ozdoby stolików. Zaglądając do menu nie sposób przeoczyć propozycji makaronów, szczególnie Scampi, pasty z krewetkami serwowanej z czosnkiem, natką pietruszki i serem typu grana padano. Co ważne makarony wyrabiane są na miejscu, z importowanej z włoch semoliny. Podobnie jest pizzą, która powstaje na bazie importowanej mąki typu „00”. O jej jakości można się przekonać zamawiając choćby Vesuvio z mozzarellą, szynką włoską, rukolą, pomidorkami i serem grana padano. O spróbowanie proszą się też Polędwiczki sous-vide w boczku z sosem pieprzowym,

50

brokułami i kluseczkami gnocci. Kto rozsmakuje się w ofercie Basilia Ristorante, następnym razem na pewno pokusi się o obiad z dostawą do domu lub luch box. A jeśli przydarzy się okazja to i cały catering.

#2

Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 ul. Jagiellońska 11 Foodtruck / www.wolikrowa.com Pociągający, smakowity i soczysty. Romantyczna, delikatna i urocza. To oczywiście nikt inny jak Wół i Krowa. Jedna z pierwszych burgerowni w mieście nie przestaje zaskakiwać. Menu buduje soczysta wołowina serwowana na

kilka sposobów i doskonałe mieszanki przypraw. I choć główne skrzypce grają tu burgery, to miejsce idealne dla wszystkich amatorów kulinarnych rozkoszy. W karcie czekają takie smakołyki jak choćby tatar z siekanej polędwicy podawany z musztardą Dijon, kaparami, grzybkami, cebulką i ogórkiem czy też prawdziwy stek ze szlachetnego wołowego mięsa grillowanego na ogniu. W menu zagościły też makarony, m.in. bazyliowe tagliatelle z rostbefem na bazie własnej roboty bazyliowego pesto i włoskiej oliwy. W czym tkwi sekret lokalu? Wół i Krowa jak nikt inny dba o wysoką jakość produktów i mięsa. Nie ma w nim ani jednej żyłki, ani jednej błony i nawet grama tłuszczu. To nie fast food, tu wszystko przygotowywane jest indywidualnie i ze świeżych składników. Dania można zamówić na obiad czy kolację z dostawą do domu, a jeśli trafi się większa okazja, to Wół i Krowa chętnie zadba o cały catering.


#prezentacja

| KULINARIA | MM Trendy rekomenduje

#3

P’art One Śródmieście Monte Cassino 1/1 Tak naprawdę to lokal dla każdego. Wieczorami działała jako regularny PUB gdzie można napić się dobrego rzemieślniczego piwa i skosztować dobrego drinka, spotkać się ze znajomymi i obejrzeć mecz. Od czasu do czasu w ofercie pojawiają się też małe kulturalne perełki, dla smakoszy. Zespół P’art One już kilkakrotnie gościł samorządy uczelni wyższych, współpracował z Urzędem Marszałkowskim, robił

konferencje prasowe, koncerty, wystawy i spotkania. Ponadto nie brakuje tu świetnej muzyki na żywo.

#4

Szmaragd Cafe Prawobrzeże Jezioro Szmaragdowe Mobilna kawiarnia, stacjonująca przy Jeziorze Szmaragdowym. Mieszkańcy i goście Prawobrzeża mogą tu przyjść, odpocząć, napić się dobrej kawy.

Wszystko to bez potrzeby wyjeżdżania do centrum. (Choć wiemy, że to właśnie z centrum wszyscy się tu zjeżdżają). Prócz kawy w ofercie znajdziemy naturalne lemoniady, herbaty oraz świeżo wyciskane soki tłoczone na zimno, każdy znajdzie coś dla siebie. Kawiarnia na kółkach angażuje się też w wiele akcji prospołecznych. Na koncie ma m.in. sprzątanie jeziora Szmaragdowego. Sami również organizują różne mini eventy.

#5

Bajgle Króla Jana Podzamcze Rynek Nowy 6 www.bajglekrolajana.pl Pomysł i konsekwencja najlepiej określają BKJ. Niewielki lokal na Podzamczu to jedyne w Szczecinie i jedno z niewielu w Polsce miejsc, gdzie powstają bajgle przygotowywane według tradycyjnych receptur. Podstawą menu są pyszne kanapki w wielu odsłonach - na ciepło i na zimno. Tym, co jeszcze kusi, są ciasta własnego wypieku, wyroby w wersjach wegańskich i tradycyjnych oraz pyszna kawa. Od miesięcy zajmują pierwsze miejsce w zestawieniu Trip Advisor Szczecin.

Zobacz więcej na gs24.pl i mmtrendy.szczecin.pl ZAPRASZAMY!

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

51


| KULINARIA |

#prezentacja

Sala doskonała na przyjęcie Posiłek dziś nie tylko zaspokaja głód, ale jest też atrakcją. Dopełnia spotkania biznesowe, konferencje czy rodzinne uroczystości. Nie trzeba wcale wyszukanych dań by osiągnąć pożądany efekt, liczy się jakość i sposób podania. Duże oczekiwania względem tych założeń budzi Plenty Restaurant, jeden z najciekawszych przystanków kulinarnych Szczecina ostatnich lat. Można napisać, że oferta Plenty Restaurant to połączenie tradycji z nowoczesnością, laboratorium kulinarne czy kuźnia doskonałych smaków. Jednak żadne określenie nie odda klimatu jaki panuje w restauracji. Surowe wnętrze z przeszklonymi ścianami. Oryginalne obrazy i galeria zdjęć zdobiące ściany. Do tego widok na szczecińską Starówkę rozpościerający się z okien sali bankietowej i przyjemny zapach zapowiadający nadchodzący posiłek. W takich okolicznościach można z sukcesem zorganizować

52

każde spotkanie. O ile na romantyczną kolację czy obiad z przyjaciółmi wystarczy jeden stolik w restauracyjnym zaciszu czy ogródku. To planując większe grono gości warto pokusić się o rezerwację piętra. To właśnie na piętrze czeka sala, która ewoluuje w zależności od okazji. Kameralne wesele, rodzinna uroczystość, konferencja czy biznesowy meeting. Przy odpowiednio ułożonych stołach wygodnie może zasiąść do 30 osób. I w zasadzie wystarczy tylko usiąść, bo całą resztą zajmuje się zespół Plenty. Od nakrycia i przyozdobienia stołów, do pełnej obsługi gastronomicznej i technicznej. Wcześniej można tylko wybrać odpowiednie dla siebie menu. Dumnie prezentują się w nim opcje zarówno wegetariańskie jak i mięsne. Placki z cukinii ze szpinakiem podawane z pieczonymi pomidorami, hummus własnego wyrobu czy carpaccio z buraka. Z drugiej strony zachęca comber jagnięcy oraz pierś z kaczki w towarzystwie białej kaszy gryczanej. Specjalne miejsce w karcie zajmują ryby i owoce morza. Łosoś Jurajski, okoń, turbot, dorsz, tuńczyk zarówno

w postaci steka jak i tatara. Są też ostrygi i langustynki. Niezależnie od wyboru, szef kuchni gwarantuje, że na talerzu pojawi się prawdziwe arcydzieło kulinarne. W tym miejscu nie wypada nie wspomnieć, że jego uzupełnieniem może być tylko doskonałe wino lub deser - rzemieślnicze lody Dudkiewicz, albo ciasta własnego wypieku. A jeśli w spotkaniu uczestniczą goście spoza miasta, to dosłownie kilka metrów wyżej czekają na nich trzy ekskluzywne apartamenty. Każdy to inna historia. W pierwszym dominują ciemne barwy. W drugim jasne odcienie. Trzeci, łączy w sobie cechy dwóch pozostałych i prześciga je obecnością obszernego tarasu widokowego na dachu. A skoro przy tarasie już jesteśmy, to nie da się ukryć, że stanowi doskonałą przestrzeń na sesję zdjęciową. Najlepiej jednak przekonać się o tym samemu. PLENTY REST | ul. Rynek Sienny 1, Szczecin tel. +48 606 728 093 | e-mail: info@plentyrest.pl www.plentyrest.pl


Anita Agnihotri: kobieta musi być niezależna To dzięki niej przez lata, małymi krokami Szczecin zbliżał się coraz bardziej do Indii. To ona była inspiracją do stworzenia sieci Exotic Restaurants Szczecin. To jej historię wkrótce obejrzymy na srebrnym ekranie i to ona została w tym roku wybrana Szczecinianką Roku. Anita Agnihotri - jaki jest jej przepis na sukces?

Została Pani wybrana szczecinianką roku, czy ten tytuł to dla Pani wyróżnienie czy może zobowiązanie żeby działać jeszcze aktywniej w naszym mieście? - To na pewno i spore wyróżnienie, i olbrzymie zobowiązanie. Znalazłam się w gronie kobiet naprawdę aktywnie działających. Kiedy odbierałem nagrodę poczułam sporą tremę i olbrzymie wzruszenie. Pomyślałam nawet, że powinnam zacząć działać jeszcze aktywniej. Mam bardzo dobry kontakt z małżonką Ambasadora Indii w Warszawie. Niedawno z jej inicjatywy został zorganizowany pokaz mody nawiązujący do indyjskiego stylu, w którym wzięła udział modelka i bizneswoman Aneta Kręglicka. Bardzo bym chciała odwdzięczyć się w ten sam sposób mieszkańcom Szczecina i zorganizować podobną akcję z lokalnymi projektantami. Wspomniała Pani, że chciałaby działać jeszcze aktywniej, czy ma Pani coś konkretnego n amyśli? - Jakiś czas temu zaproponowano mi stanowisko honorowego konsula Indii w Polsce, wciąż się zastanawiam czy jestem gotowa na tę funkcję, to duża odpowiedzialność. Wyróżnienie, ale przede wszystkim odpowiedzialność. Myślę, że dzięki temu na pewno przed nami otworzyły by się możliwości, mogłaby działać aktywniej na rzecz szerzenia kultury Indii w naszym regionie, ale zobaczymy. Muszę się jeszcze zastanowić. Chciałbym mieć też trochę czasu dla siebie. Ten rok jest dla Pani wyjątkowy, pod wieloma względami. Ten rok to też 100- rocznica nadania Polkom prawa wyborczych. Jak ważna Pani zdaniem jest dziś niezależność? - Myślę, że jestem dobrym przykładem tego jak ważna jest niezależność dla kobiety. Pochodzę z bardzo konserwatywnej rodziny. Jako dziecko byłam uczona, że kobieta zawsze powinna poświęcić się dla dobra rodziny. Nie wolno było nam pracować, pasje i marzenia też odsuwały się na dalszy plan. Wynikało to oczywiście z tradycji kulturowych jakie panują w Indiach.

Zbuntowałam się temu. Przyjechałam do Polski jako młoda i zakochana dziewczyna. Moje życie zmieniło się nie do poznania. Los tak chciał, że po latach podjęliśmy z mężem decyzję o rozstaniu. Gdybym żyła wg. przekonań panujących w mojej rodzimej kulturze myślę, że bym sobie nie poradziła sama. Ale czas spędzony w Polsce pozwolił mi nabrać pewności siebie, stanąć mocno na nogi i iść dalej, realizować swoje plany. Nie mam córki, ale gdybym miała to wiem, że chciałabym aby była silną i niezależną kobietą. Dziś świat ma do zaoferowania tak wiele, że nie można być zdaną wyłącznie na innych. Pamięta Pani moment, w którym poczuła Pani, że naprawdę jest Pani niezależna? - Kiedy wyjechałam z indii miałam 18 lat. Nigdy przedtem nie brałam udział w wyborach prezydenckich, nigdy na nikogo nie głosowałam. W 92. roku otrzymałam polskie obywatelstwo i co za tym idzie prawo do głosowania. Dla mnie to było coś wyjątkowego, nigdy nie zapomnę uczucia odpowiedzialności za swój głos. Wtedy też zaczęłam się interesować polityką. Z obecnej perspektywy, chciałaby Pani wrócić do Indii? - Czasem myślę, że przyjemnie by było spędzać tam zimę. Nie całą, tylko styczeń i luty. Wciąż mam tam dom, więc wiem, że mogę wrócić w każdej chwili. Tyle, że moje miasto to Szczecin. Mieszkam tu 41 lat. Nawet w Indiach nie spędziłam tyle czasu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

53


| ZDROWIE |

#prezentacja

Chirurgia Ręki Dzieci. To tu ratuje się kończyny małych pacjentów. W połowie czerwca w Szczecinie powstała możliwość specjalistycznego leczenia z zakresu chirurgii ręki dzieci w Klinice Chirurgii Dziecięcej, Onkologicznej, Urologii i Chirurgii Ręki kierowanej przez Panią Profesor dr hab. n. med. Elżbietę Gawrych. To miejsce unikatowe w skali kraju. - Dlaczego? Odpowiada dr n. med. Ireneusz Walaszek, członek zespołu Kliniki i specjalista Domu Lekarskiego.

Czym jest chirurgia ręki? - Chirurgia ręki to stosunkowo nowa specjalizacja. Wyodrębniła się w latach 70 ubiegłego wieku z chirurgii plastycznej i ortopedii. Specjalizacja dzieli się na “podspecjalności”: chirurgię ręki rekonstrukcyjnej powypadkowej, reumatoidalnej i ręki dzieci. Czy chirurgia ręki dzieci różni się od chirurgii ręki osób dorosłych? - Różnica jest istotna. Ręka dziecka to część intensywnie rozwijającego się organizmu. Jej budowa i funkcjonowanie są dostosowane do okresu wzrostu. Dlatego sposób leczenia wymaga modyfikacji wraz z rozwojem dziecka. A zatem chirurg mierzy się tu z zupełnie innym wyzwaniem. W innych krajach Europy działają oddziały specjalizujące się tylko w chirurgii ręki dzieci. Są to jednostki w pełni dostosowane do potrzeb najmłodszych pacjentów, zarówno pod kątem wyposażenia, jak i personelu medycznego. W połowie czerwca w Szczecinie uruchomiono miejsce dedykowane chirurgii ręki dzieci, dołączył Pan do zespołu jego specjalistów. Czym charakteryzuje się jednostka? - To prawda, w maju dołączyłem do zespołu Kliniki Chirurgii Dziecięcej, Onkologicznej Urologii i Chirurgii Ręki PUM w Szczecinie tworzącej ośrodek dedykowany chirurgii ręki dla dzieci. Takie miejsca jak to, w Polsce wciąż są rzadkością. W Szczecinie mali

54

pacjenci mogą liczyć zarówno na pomoc ze strony chirurga ręki specjalizującego sie w chirurgii ręki dzieci, jak i chirurga dziecięcego, anestezjologa dziecięcego i psychologa. Oddział uwzględnia potrzebę przebywania rodziców z dzieckiem. Kto może liczyć na pomoc specjalistów z zakresu chirurgii ręki dzieci? - Klinika jest nastawiona na dwie główne grupy pacjentów. Pierwsza to dzieci z urazami kończyny górnej, takimi jak: amputacje, złamania, rany cięte z uszkodzeniem ścięgien, naczyń i nerwów, lub zwichnięcia wynikające z aktywności fizycznej. Liczba tych urazów jest ogromna, co jest charakterystyczne dla tej grupy wiekowej pacjentów. Urazy wymagające leczenia operacyjnego mają zagwarantowane zaplecze techniczne, np. mikroskop, narzędzia mikrochirurgiczne czy najmniejsze rozmiary szwów. Zespół Kliniki szkoli się w zakresie nowych technik mikrochirurgicznych. Pamiętajmy, że dziś techniki leczenia bardzo szybko się rozwijają, pomagając nam udoskonalić rekonstrukcje kończyn górnych. A druga grupa? - To dzieci z wadami wrodzonymi kończyn górnych. Spektrum tych wad jest równie duże, co urazów nabytych. Zdarzają się przypadki, znacznej deformacji kończyn z palcami zrośniętymi, bądź nadliczbowymi lub ich brakiem, ubytkiem kości śródręcza i ich zniekształcenia. Usprawnienie


#prezentacja

ręki z wadą wrodzoną jest domeną naszej specjalizacji. Jesteśmy w stanie przenieść palce z kończyny dolnej do górnej, wykorzystać już istniejące palce zamieniając je miejscami, czy rozdzielić połączone palce. W wielu przypadkach są to tzw. wady izolowane. Oznacza to, że pojawiają się u dzieci bez innych wad o prawidłowej ścieżce rozwoju psychomotorycznego. Czyli rodzice nie muszą już szukać pomocy u lekarzy za granicą? - Zabiegi, które wykonujemy w szczecińskiej Klinice nie odbiegają od tych wykonywanych w renomowanych ośrodkach na świecie, zarówno pod względem poziomu, jak i techniki. Jestem zadowolony z utworzenia możliwości leczenia wad rąk u dzieci z całej Polski w ramach NFZ. Niestety należy zdawać sobie sprawę, że przywrócenie lub nadanie ręce funkcjonalności sprawnej kończyny nie zawsze jest możliwe. Możemy i zawsze staramy się poprawić czynność ręki w najwyższym możliwym stopniu. Jaką specjalizację muszą mieć chirurdzy pracujący na takich oddziałach? - Ja jestem chirurgiem ogólnym ponadto posiadam rzadką w naszym kraju specjalizację z chirurgii ręki nadaną przez Europejskie Towarzystwo Chirurgii Ręki. Przez wiele pracowałem w Klinice Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Ręki, gdzie zajmowałem się leczeniem osób dorosłych. Współpracuje

| ZDROWIE |

też z Domem Lekarskim prowadząc konsultacje. Przez wiele lat w ramach współpracy konsultowałem dzieci hospitalizowane w Klinice Chirurgii Dziecięcej. Przez cały czas podnoszę swoje kwalifikacje uczestnicząc w szkoleniach i kursach za granicą z zakresu chirurgii ręki dziecięcej. Obecnie jestem pracownikiem Kliniki Chirurgii Dziecięcej, Onkologicznej, Urologii i Chirurgii Ręki. Zabiegi wykonujemy wspólnie z chirurgami dziecięcymi szkolącymi się w chirurgii ręki. Jak duże jest zapotrzebowanie na zabiegi? - Zainteresowanie zabiegami jest duże i systematycznie rośnie. Myślę, że jest to efekt dobrej pracy naszego zespołu oraz stopniowego wzrostu świadomości rodziców. Do tej pory mali pacjenci byli kierowani do tych samych lekarzy co dorośli. Dziś mogą korzystać z rozwiązań stworzonych specjalnie dla nich. Pacjenci mogą zgłaszać się do Przyklinicznej Poradni Chirurgii Ręki Dzieci SPSK 1 w Szczecinie przy ulicy Unii Lubelskiej oraz tej działającej w Domu Lekarskim co zwiększa dostępność specjalistów. Zauważyłem, że wielu pacjentów przyjeżdża do nas z innych odległych miast, jak Kraków czy Wrocław. Poradnia jest czynna do późnych godzin popołudniowych, a to spore ułatwienie dla rodziców.

dr n. med. Ireneusz Walaszek podczas zabiegu chirurgii ręki

Dom Lekarski Centrum Medyczne w Piastów Office Center | al. Piastów 30, Szczecin | tel. 91 469 22 82 | www.domlekarski.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

55


| ZDROWIE |

Kamieniom nerkowym można zapobiec. Wystarczy pić dużo wody Mała ilość spożywanych płynów oraz oddawanego moczu, diety wysokobiałkowe, odżywki na bazie białek dla sportowców a także przyjmowanie zbyt dużej dawki witaminy D i C mogą prowadzić do kamicy nerkowej. AUTOR ANNA FOLKMAN

Kamienie nerkowe to złogi w drogach moczowych, w kielichach nerkowych lub w miedniczce nerkowej, które mogą przemieszczać się drogami moczowymi w dół do pęcherza moczowego. W wąskim moczowodzie kamień może utknąć i wtedy dochodzi do silnego ataku bólowego – tzw. kolki nerkowej.

Przyczyny - Kamienie nerkowe to twarde złogi, które można przyrównać np. do powstającego osadu, kamienia w czajniku kuchennym po długotrwałym gotowaniu wody – zauważa prof. Marek Myślak, specjalista nefrologii i transplantologii klinicznej ze szpitala wojewódzkiego w Szczecinie. - Jest wiele przyczyn, dla których tworzą się kamienie w nerkach. Pierwszym czynnikiem, wspólnym dla wielu osób jest zbyt małe przyjmowanie płynów w ciągu dnia i zbyt małe ilości oddawanego moczu. Jeśli ktoś wypija mniej niż 1,5 litra płynów dziennie, jest bardziej narażony na kamicę niż osoba, która pije więcej. Dlaczego? Jednym z głównych zadań nerki jest odzyskiwanie wody. Jeśli ktoś mało pije,

56

nerka musi wodę odzyskiwać znacznie intensywniej a mocz ulega silnemu zagęszczeniu. W takim środowisku dochodzi do wytrącania, krystalizacji różnych substancji, z których powstają kamienie.

Drugą przyczyną jest zbyt duże wydalanie wapnia wraz z moczem. Okazuje się, że wapń jest głównym składnikiem kamieni nerkowych. Wydalanie go z moczem może być przypadłością genetyczną. Może się jednak do tego przyczyniać także nadmierne przyjmowanie witaminy D lub C a także dieta wysokobiałkowa, spożywanie dużych ilości mięsa zwierzęcego, zbyt duże spożycie soli. Przyczyną kamicy mogą być także rzadkie choroby genetyczne.

Wykrywanie W grupie ryzyka do powstania kamicy są głównie mężczyźni w wieku od 40 do 50 lat. Jeśli kamienie pojawiają się u dzieci, oznaczają problemy metaboliczne, zmiany w anatomii dróg moczowych lub chorobę nerek. - Statystycznie kamica dotyczy


| ZDROWIE |

od 10 do 12 proc. mężczyzn i ok. 5 do 6 proc. kobiet – dodaje profesor Myślak. - Kamica nerkowa jest najczęściej wykrywana przypadkowo podczas badania USG. Wtedy przebiega ona zazwyczaj bezobjawowo. Takiej kamicy na ogół się nie leczy. Wszystko jednak zależy od lokalizacji kamieni. Łatwiej wydalą się kamienie, które są w górnych kielichach nerkowych niż dolnych. Najgorsza sytuacja jest wtedy, kiedy kamienie są liczne lub znacznych rozmiarów i upośledzają odpływ moczu z nerki. Kamienie ok. 1 cm mogą zatkać moczowód i powodować wspomniana kolkę nerkową – ten ból to jeden z najsilniejszych jakie może odczuwać człowiek.

To mit, że piwo jest dobre na kamienie. Trunek ten nie jest napojem wskazanym w kamicy nerkowej. - Chodzi o to, by po prostu spożywać płyny, piwo jest rzeczywiście moczopędne, ale jego skład może być szkodliwy w niektórych typach kamicy – wtrąca profesor. - Zalecam picie wody.

Leczenie

Bywa, że lekarz podczas badania USG mówi, że zauważył u nas piasek w nerkach. Nie jest to określenie precyzyjne i oznacza malutkie drobinki, które gromadzą się w nerce. To zaczątek kamicy nerkowej. Taka diagnoza jest wskazaniem do zwiększenia ilości spożywanych płynów.

Kiedy kamica objawia się silnym bólem i pacjent trafia do szpitala, najpierw dostaje on silne leki przeciwbólowe, rozkurczowe. Lekarze oceniają wtedy czy jest konieczność interwencji. - Istnieje kilka metod urologicznego leczenia. Można ściągnąć kamień specjalnym cewnikiem z moczowodu lub rozbijać go za pomocą fal ultradźwiękowych, a w niektórych sytuacjach usunąć go poprzez operację laparoskopową nerki. Jeżeli kamica jest bezobjawowa, leczenie zależy od wielkości, ilości i położenia kamieni. Warto wiedzieć, że kamienie można zaobserwować podczas oddawania moczu, najczęściej po ataku bólowym. Chorym zaleca się nawet oddawanie moczu przez sitko, by potem móc przebadać skład kamieni i określić przyczynę ich powstawania, co może ułatwić wdrożenie przyczynowego leczenia – kończy profesor.

Zapobieganie

Gdzie się zbadać?

- Podstawową kwestią jest unikanie czynników ryzyka, czyli pijmy dużo wody, tak aby wydalać przynajmniej 2 litry moczu dziennie, unikajmy nadmiaru soli, cukru, fosforanów, które są obecne w konserwantach czy niektórych słodzonych napojach gazowanych, mięsa czerwonego, diet wysokobiałkowych. Rozsądne spożywanie produktów białkowych dotyczy też osób ćwiczących, które wspomagają się wysokobiałkowymi odżywkami – mówi prof. Marek Myślak.

Osoby, które mają problem z nawrotową kamicą, rodzinne występowanie kamicy lub powikłania nerkowe spowodowane kamicą, powinny być dokładnie zdiagnozowane. Żeby wyjść naprzeciw tym potrzebom, wkrótce w Szczecinie uruchomione zostanie na wzór podobnych placówek w Europie i USA, centrum diagnostyki i profilaktyki kamicy nerkowej „Stone Clinic”.

Bezobjawową kamicę nerkową mogą sugerować także zmiany w ogólnym badaniu moczu. Widoczne są w nim wtedy erytrocyty a niekiedy kryształy, które mają tak charakterystyczny kształt, że nie sposób ich nie zauważyć.


| ZDROWIE |

Stroń od alkoholu. Oszczędzaj wątrobę Wątroba może wiele wybaczyć, ale jeśli poważnie zachoruje, twoje życie może być zagrożone. Unikaj zatem spożywania niepotrzebnych leków i suplementów. Unikaj alkoholu, przede wszystkim piwa. Odżywiaj się zdrowo i pamiętaj o badaniach. AUTOR ANNA FOLKMAN

Wątroba jest największym a zarazem najważniejszym narządem miąższowym człowieka. Jej waga waha się od 1,5 do 2 kg, w zależności od wypełnienia tego narządu krwią. Ma bardzo wiele unikatowych cech. - Przede wszystkim to podwójne unaczynienie, które powoduje, że jest stosunkowo mało wrażliwa na niedotlenienie. Drugą, bardzo ważną i unikatową cechą wątroby jest jej dar do regeneracji. To fenomen, który pozwala naszemu organizmowi przetrwać kontakt z lekami, toksynami, np. z alkoholem - mówi prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska ze szpitala wojewódzkiego w Szczecinie. - Wątroba regeneruje się przez całe życie człowieka. W lekarskim żargonie mówi się, że wątroba wiele wybacza, bo potrafi naprawdę wiele znieść. W pojedyńczej komórce wątrobowej zachodzi kilkaset procesów biochemicznych. Jednymi z najważniejszych zadań wątroby są np. metabolizm kwasów żółciowych, metabolizm aminokwasów i produkcja prawie wszystkich białek, metabolizm węglowodanów, przemiana tłuszczu, utrzymanie termoregulacji czy degradacja alkoholu, detoksykacja i biotransformacja leków. - Bywa, że zdarzają się sytuacje nieprzewidywalne i niektóre substancje, nawet w znikomej dawce, potrafią zadziałać tak toksycznie, że wątroba nie poradzi sobie z degradacją toksyn lub dochodzi do zbyt znacznego jej uszkodzenia - zauważa prof. Syczewska. - Apelujemy zatem do naszych pacjentów, by leki stosowali z rozwagą i tylko wtedy, kiedy są niezbędne, by stronili od niepotrzebnych suplementów. Szkodliwy wpływ alkoholu na wątrobę to sytuacja złożona, ponieważ wątroba jest organem, który degraduje alkohol, ma szereg szlaków metabolicznych przystosowanych do tego. Okazuje się jednak, że przez długi czas wątroba dosyć dobrze toleruje niewielkie ilości alkoholu. - Mówi się, że mężczyzna może spożywać do 60 gram czystego alkoholu na dobę, kobieta do 20 gram bez szczególnych konsekwencji zdrowotnych dla wątroby. Są to jednak kwestie osobnicze – podkreśla pani profesor. - Do alkoholowego uszkodzenia wątroby dochodzi przy regularnym spożywaniu alkoholu przez dłuższy czas. Jest to zwykle od 3 do 5 lat ciągłego picia. Jednakże dotychczasowe badania nie

58

udzieliły jednoznacznej odpowiedzi na to, dlaczego tylko u części osób nadużywających alkoholu dochodzi do uszkodzenia wątroby. W rzeczywistości tylko co czwarty pijący w nadmiarze alkohol ma objawową postać choroby wątroby, a marskość rozwija zaledwie u 10 proc. alkoholików. Należy jednak pamiętać, że alkohol uszkadza nie tylko somatycznie. Następstwem przewlekłego spożywania alkoholu są przede wszystkim zaburzenia psychiczne i postępująca degradacja społeczna. Objawy kliniczne alkoholowej choroby wątroby zależą od stadium tej choroby. Nie ma ścisłej korelacji między nasileniem objawów a stopniem uszkodzenia wątroby. Alkoholowa choroba wątroby to początkowo proste stłuszczenie wątroby, potem tłuszczowe zapalenie, a następnie nasilone włóknienie i marskość. Na każdym z tych etapów objawy mogą się pojawiać lub nie, często bywają niespecyficzne. Wśród takich objawów można wymienić łatwe męczenie się, uczucie osłabienia, utratę łaknienia – jest ona charakterystyczna u osób pijących. Uczucie ciężkości w nadbrzuszu, wymioty. W stanie zapalenia alkoholowego wątroby dochodzi do żółtaczki. W marskości wątroby objawy nie budzą już wątpliwości, ale są wielorakie. - Trzeba wiedzieć, że alkohol, obok skutków przewlekłych, wywołuje w organizmie ostre zatrucie. Zatrucie alkoholowe zajmuje czołowe miejsce wśród wszystkich zatruć. Stąd nudności, wymioty, bóle głowy, biegunka. Po pewnym czasie ostre objawy ustępują, ale złe samopoczucie, potocznie określane mianem kaca, utrzymuje się przez kilka do kilkunastu godzin. Takie objawy są następstwem ostrego zatrucia produktami degradacji alkoholu – mówi prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska. - Czasami kilka takich incydentów w krótkim czasie może doprowadzić do stłuszczenia wątroby, ale potem, kiedy przestajemy pić, to stłuszczenie się wycofuje. Alkoholem szczególnie „tłuszczogennym” jest piwo. Spożywane w dużych ilościach szybko prowadzi właśnie do stłuszczenia wątroby, jest też bardzo kaloryczne, stąd piwosze są zazwyczaj otyli. Kolejnym etapem choroby wątroby jest alkoholowe zapalenie. To choroba bardzo ciężka, może stanowić już zagrożenie dla życia, ale zaprzestanie picia na tym etapie może przywrócić prawidłową funkcję wątroby. Kanonem w medycynie jest fakt, że chorobą nieodwracalną jest marskość wątroby. Jednak warto zauważyć, że u osoby, która zachowuje abstynencję już chorując na marskość wątroby, może nastąpić stabilizacja i spowolnienie choroby. Alkoholowa marskość wątroby jest częstym wskazaniem do przeszczepienia, warunkiem kwalifikacji jest jednak zaprzestanie spożywania alkoholu. Jak dbać o wątrobę? Unikać alkoholu i raz na jakiś czas skontrolować jej sprawność. Pomocne będzie badanie USG, które wykrywa stłuszczenie oraz badanie aktywności enzymów wątrobowych ALAT, ASPAT, GGTP. Na co dzień warto zadbać o właściwą dietę – owocowo-warzywną, spożywanie białek pochodzenia roślinnego, tłuszczu z ryb, drobiu. Warto suplementować witaminy z grupy B, unikać słodyczy. Nie wierzmy w suplementy chroniące wątrobę, mogą one mieć co najwyżej działanie wspomagające.


#prezentacja

Skóra, włosy, paznokcie -

najczęstsze, nie dające się ukryć problemy każdego wieku. Kiedy należy zgłosić się do specjalisty?

Kiedy nadchodzi okres letni, zdejmujemy nakrycia głowy, ciepłe ubranie... Chcemy pokazać skórę, odświeżyć fryzurę i zadbać o paznokcie a okazuje się, że nie wszystko wygląda tak pięknie… Już nie możemy ukryć defektów skóry, czy słabych włosów a nasze paznokcie chowamy ze wstydem, zamiast eksponować jakie są błyszczące i zdrowe. Dodatkowo okazuje się, ze słońce, zamiast być naszym sprzymierzeńcem, jeszcze bardziej degeneruje te atrybuty naszej urody, które są przede wszystkim elementami naszego ciała, a przez wygląd dają nam sygnały na temat kondycji naszego organizmu. Nasz organizm to niezliczone ilości połączeń i zależności pomiędzy organami, dlatego też czasami, nawet gdy coś nam dolega, nie do końca potrafimy zdiagnozować ten problem i nie wiemy do jakiego specjalisty najlepiej się udać. W przypadku złej kondycji skóry, włosów lub paznokci nie traćmy czasu i w pierwszej kolejności udajmy się do dermatologa. Czas na taką wizytę, jeśli: Twoje włosy: wypadają nie tylko przy czesaniu, straciły swój zdrowy blask, są matowe i wyblakłe, szybciej się przetłuszczają, gdy przeczesujesz je dłonią, w ręku zostaje ich kępka Twoja skóra: długo się goi, pojawiły się

nowe znamiona lub pieprzyki, swędzi i pojawia się wysypka lub nawet ranki, jest bardzo wysuszona i ściągnięta, nadmiernie się poci, pojawiają się na niej odbarwienia, przebarwienia lub zmiany zapalne Twoje paznokcie są: łamliwe, osłabione, rozdwajające się i zmieniły kolor. Takie objawy to nie tylko olbrzymia uciążliwość ale być może sygnał, że w organizmie dzieje się coś niedobrego. Za zły wygląd naszej skóry i jej przydatków (włosów, paznokci) może być odpowiedzialna nie tylko ich nieprawidłowa pielęgnacja ale również niektóre schorzenia dermatologiczne lub ogólnoustrojowe jak np. alergie, nietolerancje różnych pokarmów, zaburzenia hormonalne, niedobory minerałów, anemia, cukrzyca, choroby autoimmunologiczne czy nowotworowe. Stąd wizyta u specjalisty, który oceni zmiany i podpowie co może być ich przyczyną, jest tak istotna. Za kłopoty z wypadaniem i przerzedzeniem włosów mogą być odpowiedzialne różne schorzenia dermatologiczne (np. łysienie androgenowe, plackowate, miejscowe zakażenia grzybicze i bakteryjne, liszaj płaski), zaburzenia hormonalne (np. w przebiegu chorób tarczycy), choroby autoimmunologiczne (np. toczeń rumieniowaty) , ogólnoustrojowe (np. cukrzyca, schorzenia wątroby), choroby przebiegające z gorączką, ostre infekcje zakaźne oraz niedobory żywieniowe. Nie można zapominać również o tym, że do wzmożonej utraty włosów mogą przyczyniać się także czynniki wszechobecne w naszym codziennym życiu- stres, nieprawidłowa pielęgnacja oraz zażywane przewlekle leki. Podobnie dzieje się z paznokciami - ich zły stan może być wynikiem nieprawidłowej pielęgnacji, istniejącego schorzenia dermatologicznego lub ogólnoustrojowych zaburzeń. Nieprawidłowy wygląd paznokci

| ZDROWIE |

najczęściej wiąże się z infekcją grzybiczą lub bakteryjną, a także stosowaniem środków upiększających (lakiery, zmywacze do paznokci). Nie można jednak bagatelizować chorób dermatologicznych (np. łuszczyca, liszaj płaski, wyprysk, łysienie plackowate), ogólnoustrojowych (np. choroby tarczycy, płuc, serca, infekcje) oraz zażywanych leków, mogących prowadzić do nieprawidłowości w obrębie kształtu i barwy płytek paznokciowych. Skóra jest niewątpliwie ważną częścią naszego ciała- pełni przede wszystkim funkcję ochronną, termoregulacyjną, ale jest również ważnym elementem układu immunologicznego. Część zaburzeń dotyczących organów wewnętrznych może dawać odzwierciedlenie właśnie w wyglądzie skóry. Najczęstsze choroby ogólnoustrojowe współistniejące ze zmianami skórnymi to: zapalne schorzenia jelit (np. choroba Crohna, wrzodziejące zapalenie jelit), choroby autoimmunologiczne (np. toczeń rumieniowaty, zapalenie skórno-mięśniowe), choroby tarczycy, wątroby, nerek, zaburzenia endokrynologiczne, infekcje (np. HIV, HCV, kiła, gruźlica), nowotwory oraz białaczki. Nie bagatelizujmy więc nieprawidłowości skórnych, zakładając, że są one tylko wynikiem błędów pielęgnacyjnych. Pamiętajmy, że skóra jest bardzo czułym barometrem zdrowia. Dermatolog po ocenie zmian skórnych oraz ich zaawansowania zaleci dodatkowe badania lub wizytę u specjalisty, który zajmie się dalszą diagnozą konkretnej choroby.


| ZDROWIE |

#prezentacja

Korekta odstających uszu u dziecka, czyli mała wielka zmiana Odstające uszy - o ile u niemowlaka nie stanowią problemu, to u przedszkolaków i starszych dzieci mogą być przyczyną złośliwości ze strony rówieśników. Co robić w takiej sytuacji? - Operować czy starać się tłumaczyć? Odpowiada ekspert, dr Katarzyna Ostrowska-Clark z Gabinetu Chirurgicznego Medimel. Dla jednych cecha charakterystyczna, dla drugich zmora. Problem odstających uszu dotyczy około 5 proc. populacji na świecie. O wadzie mówimy gdy odległość między koniuszkiem małżowiny a głową wynosi około 2 cm i więcej. To geny odpowiadają za układ małżowin, dlatego w wielu przypadkach wada przechodzi z pokolenia na pokolenie. Zdarza się również, że część chrząstki ulega deformacji podczas procesu dorastania dziecka lub w ogóle się nie rozwija, kierując ucho “na zewnątrz”. I choć wada nie wpływa na jakość słuchu, to wpływa na komfort psychiczny. - Niedoskonałości związane z uszami często powodują skrępowanie i są przyczyną kompleksów - wyjaśnia dr Katarzyna Ostrowska-Clark, Medimel. - Prowadzi to do obniżenia samooceny i pewności siebie. Oczywiście nie można brać tego za zasadę, są osoby, dla których odstające uszy stanowią element rozpoznawczy. Zanim więc rodzice zdecydują się na operację pociechy, należy upewnić się, że wada jest dla dziecka źródłem kompleksów. Rozwiąż problem w trakcie wakacji Otoplastyka, czyli korekta uszu to jeden z najkrótszych zabiegów w chirurgii estetycznej, trwa ok. godziny. Jego celem jest uzyskanie efektu przylegania uszu do czaszki. Zabieg można wykonać u pacjentów po 7 roku życia, kiedy małżowina jest całkowicie ukształtowana. - Operacja nie jest inwazyjna - mówi dr Katarzyna Ostrowska-Clark. - W gabinecie Medimel przeprowadzamy ją w znieczuleniu ogólnym. Polega na wykonaniu odpowiedniego nacięcia w rowku zamałżowinowym. Po zabiegu dziecko zostaje w klinice na noc pod opieka pielęgniar-

60

ki. Oczywiście może zostać z nim rodzic. Mały pacjent wraca do domu w specjalnym opatrunku, który musi nosić od 7 do 10 dni, czyli do czasu zdjęcia szwów. Proces gojenia jest prawie bezbolesny, a blizny bardzo mało widoczne. Po ściągnięciu szwów pacjent przez kilka miesięcy powinien spać w opasce ochronnej. Wiele osób decyduje się na zabieg w trakcie wakacji. Uszy spokojenie wygoją się do września, a dziecko wróci do szkoły z małą - wielką zmianą wyglądu. Rozwiązanie dla każdego? Zabieg korekty uszu, tak jak każda operacja, poprzedzony jest konsultacją z chirurgiem. Lekarz musi ocenić stan uszu i dobrać najlepszą metodę korekcji. - Rozmowa jest również potrzebna do uświadomienia rodzicom możliwych komplikacji - dodaje dr Katarzyna Ostrowska - Clark, Medimel. - W tym przypadku to m.in. obrzęki, krwawienia, infekcje. Reakcja organizmu to kwestia indywidualna. Jednak stosując się do wszelkich zaleceń lekarza nie powinniśmy się o nic martwić. Jeśli kwalifikacja przejdzie pomyślnie konieczne jest wykonanie podstawowych badań przedoperacyjnych i dostarczenie ich do specjalisty. Tak naprawdę zabieg jest dedykowany i dla dzieci, i dla dorosłych.

ul. Nowowiejska 1E , Szczecin – Bezrzecze tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884 e-mail: gabinet@chirurgia-szczecin.pl | www.chirurgia-szczecin.pl


#prezentacja

Jak bezpiecznie przetrwać wakacje Okres wakacyjny dla wielu rodziców to okres stresogennych sytuacji związanych z bezpieczeństwem ich dzieci na łonie natury. Dzieci większość czasu spędzają na świeżym powietrzu, będąc w ciągłym ruchu. Przebywają dużo na świeżym powietrzu w otoczeniu różnych roślin, zwierząt i owadów, co ma dobre i złe strony. Niestety żadne z rodziców nie może w takiej sytuacji rozłożyć parasola ochronnego i uchronić swoje dziecko od zadrapań, ukąszeń, czy poparzeń. W tej sytuacji jedyne co rodzice mogą zrobić to uzbroić się w wiedzę i narzędzia wspomagające ich w tych trudnych wakacyjnych sytuacjach. W co każdy rodzic powinien się zaopatrzyć podczas wakacyjnych wojaży ze swoimi pociechami? • Leki stosowane na stałe (np. przeciwalergiczne, przeciwpadaczkowe). • Leki stosowane w tzw. ”jelitówce” (biegunce, wymiotach): probiotyk, Smecta, preparaty nawadniające z elektrolitami, specjalna „marchwianka” w butelce (np. Hipp Ors 200). • Leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe - paracetamol, ibuprofen • Dostępne bez recepty preparaty przeciwalergiczne i przeciwświądowe stosowane ogólnie i miejscowo - potrzebne np. po ukąszeniach owadów. • Leki przeciw chorobie lokomocyjnej • Środki odkażające- np. Octenisept • Materiały opatrunkowe. • Środki łagodzące oparzenia słoneczne, np. Panthenol • Sól fizjologiczna w małych opakowaniach • Krople do oczu łagodzące podrażnienia. • Pęsetka lub specjalny przyrząd do usuwania kleszczy (Trixie, Anty-kleszcz - itp.) • Sprawdzone kremy z filtrem dla dzieci.

Po konsultacji z lekarzem: • Krople do oczu z antybiotykiem • Maść lub krem o działaniu przeciwzapalnym, przeciwbakteryjnym i przeciwgrzybiczym • Antybiotyk do stosowania ogólnego Kochani RODZICE, jeśli zdarzy się, że Wasze dziecko ukąsi najbardziej znienawidzony przedstawiciel rodziny pajęczaków - kleszcz to przy jego usuwaniu pamiętajcie, że: • Przed rozpoczęciem „zabiegu” należy umyć ręce. • Nie wolno smarować kleszcza tłustymi substancjami, lakierem do paznokci, alkoholem, środkami odkażającymi ani też go przypalać! Tego typu postępowanie prowadzi co prawda do zabicia kleszcza, ale nie zmniejsza ryzyka zachorowania na choroby odkleszczowe, ponieważ kleszcz zdąży uwolnić chorobotwórcze drobnoustroje podczas tego typu „zabiegów”! • Kleszcza usuwamy wyłącznie mechanicznie za pomocą pęsety, wąskich szczypczyków lub innych specjalnie do tego przeznaczonych urządzeń. Nie powinno się stosować cążek lub nożyczek do paznokci, igieł czy też usuwać go samymi palcami. • Należy uchwycić go jak najbliżej skóry. • Należy usuwać kleszcza ze stałą siłą wzdłuż osi wkłucia. Nie wolno go „wykręcać” (wykonywać ruchów obrotowych), ponieważ może to spowodować oderwanie samego tułowia. • Miejsce po usunięciu kleszcza należy przemyć środkiem odkażającym, a ręce ponownie umyć. • Jeśli już znaleźliście jednego kleszcza należy dziecko dokładnie obejrzeć, ponieważ kleszcze „lubią” miejsca ciepłe, wilgotne nie te odsłonięte i dobrze widoczne (należy sprawdzić zatem pachwiny, pachy, rejony za uszami, szyję, a nawet rejony intymne czy szparę pośladkową). • Jeśli nie jesteście pewni czy poprawnie

| ZDROWIE |

usuniecie kleszcza lub nie macie odpowiedniego sprzętu czy środka odkażającego zdecydujcie się na wizytę w najbliższej placówce medycznej. Lepiej jest usunąć kleszcza godzinę później, niż źle! • Jeśli dziecko zostało zaatakowane przez więcej niż kilka kleszczy należy zgłosić się do lekarza. • Należy uważnie obserwować miejsce wkłucia - jeśli wokół niego pojawi się zaczerwienienie (tzw. rumień) lub jeśli dziecko będzie skarżyć się na inne dolegliwości takie jak bóle głowy, dziwne samopoczucia, osłabienie, objawy neurologiczne czy stawowe należy niezwłocznie udać się do lekarza. Ja działać w przypadku oparzeń? Skóra dziecka jest bardzo delikatna, dlatego bardzo ważne jest by chronić ją przed słońcem stosując preparaty z filtrem UV 50, a także czapeczki, a w momencie największego nasłonecznienia unikać przebywania na słońcu. Jeśli jednak zdarzy się, że skóra dziecka ulegnie poparzeniu można stosować miejscowe preparaty łagodzące, podawać dużo wody. W takiej sytuacji należy także skonsultować się z lekarzem. Drodzy RODZICE w przypadku urazu, zwichnięcia lub podejrzenia złamania nie działajcie na własną rękę. Wezwijcie fachową pomoc. Postarajcie się zabezpieczyć “uszkodzoną” część ciała, delikatnie oczyścić ją, podać środek przeciwbólowy, a jeśli umiecie unieruchomcie podejrzaną o złamanie kończynę. Nie wykonujcie nią zbędnych “manewrów”, ponieważ możecie niechcący nasilić uraz. Kochani RODZICE i dzieci życzę udanych i bezpiecznych WAKACJI!!

lek. Anna Ratajczak specjalista chorób dzieci


| ZDROWIE |

#prezentacja

MD Codes doktora Mauricio de Maio - szkolenie Allergana w Klinice Beauty Group w Szczecinie W sobotę 9 VI, Klinika Beauty Group wraz z firmą Allergan, zorganizowała kolejną edycję szkolenia dla lekarzy z zakresu medycyny estetycznej. Allergan jest jedną z liderów firm farmaceutycznych o zasięgu globalnym, która prowadzi swoją działalność w ponad 100 krajach.

Podczas całodziennego szkolenia specjaliści wymieniali się wiedzą dotyczącą najnowszych technik podawania preparatów na bazie kwasu hialuronowego oraz toksyny botulinowej. Tegoroczne warsztaty poprowadziła doktor Magdalena Dembińska - certyfikowany szkoleniowiec firmy Allergan. Tematem przewodnim szkolenia była nowa, autorska metoda podaży kwasu hialuronowego, zainaugurowana podczas sympozjum Allergana jesienią 2017 roku przez światowej sławy autorytet w dziedzinie medycyny estetycznej dr Mauricio de Maio. Metoda MD Codes, bo o niej mowa, bierze pod uwagę anatomię twarzy i jej proporcje. Dzięki holistycznemu podejściu do odmładzania, wypełniacz nie jest stosowany doraźnie, w celu pozbycia się konkretnego problemu, np. bruzd nosowo-wargowych, lecz zapewnia ogólny, naturalny efekt odmłodzenia, bez dodawania twarzy sztucznej objętości.

62


#prezentacja

| ZDROWIE |

Lekarze pracowali na najwyższej jakości preparatach Juvederm Volift, Volbella i Voluma (certyfikat FDA: www.drugs.com/history/juvederm.html), będących serią produktów wyróżniających się na tle konkurencji, dzięki zastosowaniu nowatorskiej technologii VYCROSS, czyli kwasu hialuronowego najnowszej generacji.

Sześć wyłonionych w poprzedzającym spotkanie castingu modelek reprezentowało bardzo różne typy urody i dojrzałości skóry. Wykonano na nich zabiegi modelowania bródki, poprawiające wolumetrię twarzy, nawilżenie i napięcie skóry szyi, korygujące zmarszczki mimiczne twarzy i okolicę powieki dolnej, tzw. „dolinę łez”.

Dzięki tej technologii ich preparaty są bardziej plastyczne, dają zdecydowanie dłuższe, bardziej wyraziste efekty i mniej (o ile w ogóle) obrzęków. Omówiono również zastosowanie i sposoby iniekcji toksyny botulinowej w celu uzyskania naturalnych efektów zabiegu. W szkoleniu wzięli udział zarówno specjaliści medycyny estetycznej współpracujący z kliniką Beauty Group: dr n. med. Maciej Józefowicz, dr n. med. Fabian Urban oraz dr Justyna Mateńczuk, jak i lekarze z innych miast i placówek medycznych.

Dzięki wspaniałym pacjentkom, które bez obaw i z dużą dozą zaufania oddały się w ręce lekarzy, warsztatom towarzyszyła znakomita atmosfera twórczej pracy.

Beauty Group Szczecin – Klinika Chirurgii Plastycznej ul. Wojciechowskiego 7, Szczecin tel. +48 (0)91 45 40 442 mail info@beautygroup.pl | www.artplastica.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

63


| MOTO |

Nowa jakość miejskiej klasyki Potężna terenówka czy ekskluzywna limuzyna, choć stale przyprawiają o zawrót głowy, w miejskim ruchu nijak mają się do funkcjonalności i wdzięku francuskiego klasyka.

Mniejszy znaczy lepszy. Ta zasada doskonale sprawdza się wśród aut miejskich. Potwierdziliśmy to osobiście, testując nowe Renault CLIO Limited od Grupy Polmotor. Niewielki rozmiar gwarantuje zwrotność, docenianą przy manewrowaniu zarówno w korkach, jak i na parkingu - co na pewno ucieszy każdą kobietę. To samo dotyczy silnika. Kierowcy, którzy codziennie przemierzają trasę z domu do pracy i z pracy do domu, poruszają się ze stosunkowo niewielką prędkością, robiąc często postoje. Silnik większość czasu pracuje „na luzie”,

64

wypalając przy tym paliwo. W tej sytuacji mniejsza pojemność jest w stanie zapewnić lepsze osiągi. I nie ma się czego wstydzić, bo dziś małe jest piękne. Obecnie najbardziej konkurencyjnym segmentem branży moto jest segment aut miejskich. Jednym z jego liderów jest właśnie Renault CLIO. Ten najchętniej kupowany model auta w historii francuskiej motoryzacji na swoją pozycję pracował ponad 25 lat. Po takim czasie od premiery pierwszego modelu nie przestaje zaskakiwać. Odświeżona wersja francuskiego klasyka uwodzi bez końca. Patrząc

na niego można by powiedzieć - typowo kobiece auto. Ale panowie również się z nim dogadają. Charakterystyczna linia świateł w kształcie litery „C”, smukłe linie nadwozia i ekskluzywne obręcze kół Celsium ze stopu metali lekkich wyróżniają CLIO na tyle miejskiego zgiełku. Do tego kolor - głęboka czerwień. Choć należy zaznaczyć, że do wyboru są również bardziej stonowane odcienie. Po ocenie zewnętrznego designu, czas na wnętrze. Zamiast kluczykiem, auto otwieramy kartą. Kto spodziewał się sztampowego minimalizmu, będzie za-


| MOTO |

pozwala zaoszczędzić nawet do 12 proc. paliwa. Ciekawym pomysłem jest też inteligentny system Driving ECO2, który po przeanalizowaniu stylu jazdy kierowcy podaruje mu cały pakiet wskazówek, które zdradzą jak zużywać jeszcze mniej paliwa. O tym, jak dobre jest to auto niech świadczy fakt, że na przejażdżkę wybraliśmy się w godzinach szczytu i spędziliśmy ją z prawdziwą przyjemnością. Nie tylko potwierdziliśmy doskonałą zwrotność CLIO na zatłoczonych rondach i skrzyżowaniach, ale też przetrwaliśmy korek przed Mostem Długim w prawie 30-stopniowym upale. Taki wyczyn to wyzwanie nawet dla największych fanów autotestów. Wiele zależy tu od wyposażenia samochodu. Zbawienna okazała się klimatyzacja. Jedno pokrętło i cały system nawiewów. Szum zagłuszający rozmowę, podmuchy powietrza uderzające w twarz, nieprzyjemny zapach - nic z tych rzeczy. Temperatura w kabinie nowego Renault CLIO jest regulowana z równą subtelnością, co temperatura apartamentów w pięciogwiazdkowym hotelu. W takich okolicznościach z przyjemnością można przemierzać Szczecin nawet podczas największych upałów w godzinach szczytu.

wiedziony. Elegancko, przytulnie, przestronnie i bardzo wygodnie. Głębokie fotele z klasyczną ciemną tapicerką, pozwalają odprężyć się po całym dniu w pracy, nawet stojąc w korku. Sporą wygodą jest też multimedialny system kryjący się za dotykowym ekranem - GPS, radio, zestaw głośnomówiący czy Bluetooth zawsze są pod ręką. Pod ręką jest też dużo schowków, które przydadzą się czy to na klucze od domu, czy telefon i torebkę. Tylne siedzenia aż się proszą rodziców, by zamontować na nich dziecięcy fotelik i wybrać po pracy na wycieczkę z pocie-

chami. Głęboki bagażnik pomieści nie tylko potrzebne rzeczy, ale i zakupy na cały tydzień. Choć na oko, nawet po zakupach zostanie w nim sporo miejsca. Jeśli potrzeba go jeszcze więcej, to istnieje możliwość złożenia tylnej kanapy. Z taką oceną spokojnie można udać się w miasto. Każdą podróż rozpoczyna przycisk Stop - Start. To nie tylko innowacyjny „bajer” automatycznie uruchamiający i wyłączający silnik, ale też sposób na mniejsze zużycie paliwa i niższą emisję CO₂. Do plusów należy doliczyć możliwość uruchomienia trybu ECO, który

Spore wrażenie na kierowcy robi również system „Easy Park Assist”, który na zatłoczonym Starym Mieście potrafi sam zaparkować auto. Kierowca nawet nie musi dotykać kierownicy. O wszystko dbają czujniki parkowania i kamera cofania. Po zakończonej jeździe automatyczne lusterka składają się chroniąc przed zerwaniem. Zdecydowanie, jeśli Renault do czegoś się zabiera, to robi to dobrze. Tak powstaje miejska klasyka

Renault Polmotor Szczecin / Prawobrzeże ul. Struga 71 www.renault.polmotor.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

65


| STYL ŻYCIA |

66


| STYL ŻYCIA |

Rower musi być przygodą Lato w mieście, rowery na ulicach, a w głowach jeden cel - dać się porwać przygodzie. Nic prostszego, szczególnie jeśli spędza się wakacje w Szczecinie, wystarczy złapać swoje dwa kółka. AUTOR AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAMILA ZAWADZKA

Podobno młodym ludziom powinno być wstyd, że jeżdżą po mieście rowerami, bo oznacza to, że nie mają samochodów. Tak przynajmniej głosi (nie budzący zaufania) portal www.kibole.pl. W czasach gdy jazda rowerem została uznana najpopularniejszym sportem w naszym kraju, trudno puścić tę opinię mimochodem. GUS wiosną tego roku wyliczył, że jeździmy, bo lubimy, bo tak docieramy do pracy, bo tak dbamy o zdrowie. Czy to dowodzi tego, że nie mamy samochodów? W żadnym razie. I co najważniejsze, jedno nie wyklucza drugiego. Wręcz przeciwnie. - Dziś wiele osób pakuje rowery do samochodów i jedzie za miasto się wyszaleć - mówi Darek Szatkowski ze SzczecinFixed. - Niezłym przykładem jest Dobra. W pobliżu ścieżki rowerowej jest specjalny parking samochodowy. Wystarczy się wypakować i ruszać w drogę. Nawet radykalni cykliści to docenią.

Dwa kółka cenniejsze od czterech Skoro już ustaliliśmy, że można mieć i rower, i samochód, to czas się zastanowić, jaki jest nam najbardziej potrzebny. Szykując się do kupna roweru, otworzy się przed nami cała gama dwukołowych pojazdów. Fixed czy też ostre koło lub jak kto woli single speed albo rower szosowy, górski, miejski, trekkingowy i kultowy składak. Są też rowery marek ekskluzywnych, które powstały w najlepszych studiach koncernów motoryzacyjnych, jak Aston Martin za ok. 25.000 funtów, Maserati za ok. 3.800 dolarów czy McLaren wart mniej więcej 20.000 dolarów. Na szczęście to co najdroższe nie zawsze jest dla nas najlepsze. - To nie tak, że potrzebujemy roweru za tysiące złotych by pojechać na wycieczkę czy wziąć udział w zawodach - mówi Darek. Każdy rower, który jest sprawny technicznie nadaje się do jazdy. W Polsce mamy zwyczaj, że pierwszy rower dostajemy na ko-

munię czy urodziny. Jedni łapią bakcyla od razu, inni muszą do roweru dojrzeć. I tu podzieliłbym rowerowych miłośników na dwie grupy. Po pierwsze, fanów customizacji, którzy będą starali się wybrać modele wizualnie wyróżniające się, dopasowane do gustu i charakteru. Po drugie, ludzi którzy metodą prób i błędów zaczną tworzyć rower samodzielnie. A to wymieniając siodełko, a to kierownicę, a to zdejmując błotniki czy hamulce. Tak naprawdę amatorzy nie potrzebują sprzętu z najwyższej półki. Często zamiast zostawiać w sklepie kilka tysięcy złotych za dwa kółka, lepiej zainwestować w odpowiednią dietę czy trening. Chociaż ostatecznie w tych kwestiach sky is the limit.

Kierunek tor kolarski Jazda rowerem swoją popularnością wyprzedza bieganie czy pływanie, a amatorzy zrzeszają się organizując własne zawody i zjazdy. W Szczecinie głównym i kulminacyjnym wydarzeniem jest święto cykliczne organizowane przez Rowerowy Szczecin. Fani dwóch kółek zjeżdżają się z całego województwa by stworzyć zjazd gwiaździsty. Są też wydarzenia nastawione na rywalizację: Triathlon, Ostrobój, Cykl wyścigów MTB XC czy Mistrzostwa Europy Kurierów Rowerowych. - Właśnie w Szczecinie działa prawdziwy tor kolarski z niemal 100-letnią historią i wysoką jakością podłoża - mówi Darek. - Szczeciński obiekt jest unikatowy pod wieloma względami. Tu odbywał się puchar świata w kolarskie, testowanie motorów, było to miejsce treningowe dla wielu mistrzów kolarstwa. Do tego architektura jest ciekawa, obiekt jest zadaszony, gdy pada można prowadzić zawody. Nawet wschodnie Niemcy nie mają takiego obiektu. W 2012 roku wpadliśmy na pomysł by zorganizować na nim Ostrobój, zawody dla wszystkich fanów ostrego koła. Dziś organizu-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

67


| STYL ŻYCIA |

jemy już piątą edycję imprezy (odbędzie się w dniach 7-8 lipca). Wystartować może każdy, a jeśli ktoś nie ma roweru, może go pożyczyć od Klubu Piast Szczecin, trzeba tylko zorganizować własny kask. Na uczestników czeka 10 konkurencji - czasowe, długodystansowe, krótkodystansowe, grupowe, dla pań i panów. Przygotowaliśmy nawet coś dla najmłodszych. Oczywiście, królewską dyscypliną jest sprint. Najpierw mierzymy uczestnikom czas na 200 m. Później wybieramy najszybszą 16. i ruszają zawody.

Rower jest przygodą Spokojnie, wybierając się na rower nie trzeba kierować się od razu na tor kolarski. Kierunków jest wiele. Jezioro Głębokie, Mierzyn, Dobra, Puszcza Bukowa, a nawet samo miasto. - Szczecin ma bardzo dobrze przygotowaną infrastrukturę dla rowerów - mówi Darek. - Jeśli popatrzymy na Warszawę, Poznań czy Gorzów, to szybko dojdziemy do wniosku, że tak aby wyjechać z miasta, po pierwsze trzeba nawdychać się sporo spalin. Po drugie, odjechać kawał drogi, żeby znaleźć jakąkolwiek ścieżkę rowerową. W Szczecinie system ścieżek jest bardzo dobrze przemyślany Mamy też mnóstwo szos, które są coraz lepszej jakości. No i są też lasy. A jeśli już do lasu, to najpierw do Puszczy Bukowej. Są tam miejsca, do których ciężej lub łatwiej się dostać, ale przecież

68

w tym tkwi cała zabawa. Czasem trzeba zejść z roweru, innym razem wspiąć się z nim pod górkę albo przeprowadzić go przez piaszczyste doły. Brzmi jak przygoda? Powinno. Rower dziś, to nie tylko sposób transportu i utrzymania dobrej formy, ale przede wszystkim przygoda.

Polecamy 7-8 lipca / Dwa dni, 9 konkurencji, 400 metrów najlepszego betonu w Polsce i najbardziej waleczni ostrokołowcy w Polsce. Piąta edycja największych Otwartych Zawodów Amatorów na Torze Kolarskim w Szczecinie. 2-5 sierpnia / 23. Mistrzostwa Europy Kurierów Rowerowych – ECMC 2018. Przez cztery dni ulice Szczecina zapełnią się miejskimi rowerzystami promującymi swój styl życia. W różnych punktach miasta odbywać się będą zawody, wyścigi, imprezy i inne wydarzenia związane z subkulturą kurierów rowerowych. Głównym celem ECMC jest wyłonienie najszybszego, najsprytniejszego i wytrzymałego zawodnika wyścigu głównego (ang. Main Race), który zostanie okrzyknięty Mistrzem (lub Mistrzynią) Europy.


| STYL ŻYCIA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

69


| SPORT |

Zakochani w gimnastyce Uśmiechnięci, ambitni i pełni pasji. Bardziej od gimnastyki kochają chyba tylko siebie nawzajem oraz roczną córeczkę Jagnę. Co najmniej dwukrotnie kończyli już oficjalnie zawodowe kariery sportowe, ale za każdym razem w końcu decydują się wrócić. I trzeba przyznać, że wyznaczają sobie dość ambitne cele. Najnowszy ma perspektywę dwuletnią i ma zostać zrealizowany w 2020 roku podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. AUTOR MACIEJ ŻMUDZKI

70

/ FOTO MATERIAŁY WŁASNE


| SPORT |

Marta Pihan-Kulesza i Romek Kulesza są małżeństwem od (bardzo) dobrych dziesięciu lat. Początek ich wspólnej przygody rozpoczął się jednak dużo wcześniej, bo już w 2000 roku. – Bez gimnastyki nic by w naszym życiu nie było i to właśnie ona nas połączyła – wspomina Marta. – Poznaliśmy się, jak to często bywa w przypadku sportowców, na zawodach. Ja trenowałam wtedy w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Zabrzu, a Romek w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Gdańsku, więc dzielił nas pewien dystans i nie było za bardzo po drodze. Początek naszej znajomości przypadł na czasy, w których nie pisało się SMS-ów tylko listy, więc tak właśnie robiliśmy. Co tu więcej mówić – kręciło się, kręciło, no i w końcu się rozkręciło. W 2001 roku zaczęliśmy być ze sobą, a w 2008 wzięliśmy ślub. Pierwsze cztery lata małżeństwa nie były łatwe, ponieważ Marta i Romek spędzali je oddaleni od siebie o 350 kilometrów. – Plan był inny, ale życie ma to do siebie, że pisze zupełnie niespodziewane scenariusze – opowiada Romek. – Założenia były takie, że startujemy wspólnie na igrzyskach w Pekinie w 2008 roku, a chwilę później oboje kończymy nasze kariery sportowe. W 2007 zerwałem jednak Achillesa i marzenia o występie trzeba było odłożyć na później. To wydarzenie było zapalnikiem do tego, aby nie kończyć kariery. Nie chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, w której będziemy czuć się niespełnionymi sportowcami, więc podjęliśmy decyzję o przedłużeniu naszej przygody i zaczęliśmy pracować nad tym, aby wystąpić podczas igrzysk w Londynie w 2012 roku. W trakcie tego okresu Marta przebywała w Szczecinie, ja trenowałem w Gdańsku. Początek małżeństwa nie był zatem książkowy, ale udowodniliśmy, że związek na odległość jest wykonalny. JEDYNI W SWOIM RODZAJU Cztery lata minęły i zamierzony cel został zrealizowany. Marta i Romek wystąpili wspólnie w Londynie (każde z nich w swojej dyscyplinie) i byli jedynym małżeństwem na igrzyskach, które dokonało tej sztuki. – Były inne pary, w których był układ np. trener i zawodniczka czy fizjoterapeuta i zawodniczka, ale jeśli chodzi o dwoje aktywnych zawodników, to byliśmy wyjątkiem. Można więc powiedzieć, że gdyby pojawiła się klasyfikacja małżeństw, to wrócilibyśmy ze złotem – dodaje z uśmiechem Marta. W 2012 roku Romek przeprowadził się do Szczecina i para po raz drugi podjęła decyzję o zakończeniu kariery. Taki stan rzeczy nie trwał jednak zbyt długo. – Prawda jest taka, że sportowcem jest się do końca życia i zawsze ciągnie do tego, żeby wrócić. Wyniki, które wówczas osiągaliśmy, nadal plasowały nas wśród najlepszych w Polsce, więc uznaliśmy wspólnie, że szkoda z tego rezygnować. W kolejnych latach przytrafiło się jednak parę kontuzji, więc nie udało nam się pojechać na igrzyska w Rio de Janeiro. Podjęliśmy też decyzję o powiększeniu rodziny i w czerwcu 2017 roku na świat przyszła nasza córeczka. Znów postanowiliśmy skończyć kariery, ale niedługo później ponownie zwyciężyła ambicja i wróciliśmy do startów. Naliczyłem pięć zawodniczek, które wróciły na arenę międzynarodową po urodzeniu dziecka, więc

Marcie należy się za to olbrzymi szacunek i podziw. Najbliższe dwa lata zapowiadają się bardzo interesująco, ponieważ czekają nas w tym okresie niesamowite wyzwania. W 2020 będą to igrzyska w Tokio, a rok wcześniej mistrzostwa Europy. Zwłaszcza ta druga impreza będzie dla nas szczególna, ponieważ odbędzie się ona w Szczecinie. Zawody tej rangi mają miejsce w Polsce mniej więcej raz na 60 lat. A skoro odbywają się w dodatku na naszym podwórku, to nie było siły, żebyśmy zakończyli kariery i zrezygnowali z takiej szansy. CZTEROMIESIĘCZNI GIMNASTYCY Oprócz dbania o własną formę, Marta i Romek znajdują też czas na przekazywanie swojej wiedzy najmłodszym. The Little Gym to program ogólnorozwojowych, opartych na gimnastyce zajęć. Pomaga stopniowo wprowadzać dzieci w świat aktywności fizycznej i wspiera je w budowaniu pewności siebie oraz nauce nowych umiejętności. Program jest bardzo popularny na całym świecie, w Polsce można brać w nim udział w Warszawie, Krakowie oraz – od końcówki 2014 roku – także w Szczecinie. Obiekt mieści się na Bezrzeczu, a Marta i Romek figurują tam nie tylko jako instruktorzy, ale też członkowie kadry zarządzającej. Sama idea The Little Gym zakłada zajęcia dla dzieci w trzech grupach wiekowych. Najmłodsi mają od 4 do 36 miesięcy, nieco starsi od 3 do 6 lat, najstarsi od 6 do 12. – Marta zaczęła tu pracować niedługo po otwarciu obiektu, ja dołączyłem nieco później. Gimnastyka jest tak niesamowitą dyscypliną, że może się później przydać w każdym innym sporcie, więc zawsze warto zgłębić chociażby jej podstawy. Zajęcia z najmłodszymi zawsze odbywają się w bardzo przyjaznej atmosferze, a do nas należy to, aby pokazać im świat gimnastyki z jak najlepszej strony i zachęcić je, aby w późniejszych latach pozostały w kontakcie z tą formą aktywności. PRZEWROTY I PRZEWROTKI Idea programu The Little Gym opiera się na cyklu starannie ustalonych zajęć. – Otrzymujemy specjalnie przygotowane konspekty ze Stanów Zjednoczonych, dzięki czemu treningi są zaplanowane od A do Z. W ćwiczeniach często uczestniczy także nasza córka i spoglądanie na jej niesamowity rozwój jest dla nas czymś absolutnie wyjątkowym. To dlatego możemy polecać ten program każdemu nie tylko jako instruktorzy, ale też jako rodzice – dodaje Romek. O tym, że sport uczy życia i kształtuje charakter wiadomo nie od dziś. Gimnastyka natomiast wydaje się zajmować w tym sporcie miejsce szczególne. – Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ona przydaje się dosłownie wszędzie. Nie zaburza żadnej innej techniki, w niczym nie przeszkadza, a może bardzo pomóc. Powiem nawet, że gdyby Kamil Glik miał za sobą więcej treningu gimnastycznego, to może zdołałby odpowiednio upaść po wykonaniu przewrotki, nie uszkodziłby barku, a kibice nie musieliby drżeć o jego występ podczas mundialu – kończy wesoło Marta.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

71


| STYL ŻYCIA |

Natura na wyciągnięcie wiosła Wystarczy kilka chwil, by wsiąść do kajaka i z perspektywy wody zwiedzić najciekawsze miejsca Szczecina. Każdego roku z takiej formy relaksu korzysta coraz więcej osób. AUTOR OSKAR MASTERNAK / FOTO KAJAKOWYSZCZECIN

By zakosztować kajakarstwa wcale nie trzeba daleko wyjeżdżać. W Szczecinie, promującym się hasłem „Floating Garden”, dostęp do wody jest coraz lepszy. Dlatego miłośnicy kajakarstwa mówią, że to jedna z ciekawszych form zwiedzania Szczecina. To również sport dla każdego, o czym mówi Aleksander Doba, najbardziej znany, nie tylko w Polsce, kajakarz. - Trzeba spróbować tego sportu. Z doświadczenia wiem, że wielu z miejsca się w nim zakocha. To najbardziej rodzinna forma wypoczynku i nawet bardzo małe dzieci mogą bezpiecznie w kajaku zwiedzać różne zakątki Polski i Szczecina – mówi policki kajakarz, który trzykrotnie przepłynął Atlantyk. Kajaki co weekend Trudno o lepszą zachętę, by chwycić za wiosła. W Szczecinie jest kilka możliwości wypożyczenia sprzętu oraz kilku zapaleńców, którzy praktycznie co weekend organizują wycieczki po Odrze i Międzyodrzu. Jednym z nich jest Robert Filipski, założyciel Grupy Wiking, która przez cały rok oferuje wynajem kajaków oraz organizuje grupowe zwiedzanie najciekawszych odcinków Odry i innych położonych nad wodą miejsc Szczecina. - Początki kajakowania to działalność programowa Międzyszkolnego Klubu Sportowego „Wiking”. W ramach stowarzyszenia działaliśmy w zakresie sportu i rekreacji, organizując między innymi zawody na orientację. Pomysł na kajaki zrodził się w 2002 roku. Od tego czasu zorganizowaliśmy szereg kajakowych rajdów na orientację. Z czasem uruchomiliśmy program promocji turystyki kajakowej. Wszystkie działania mocno wspierało miasto Szczecin. W 2009 roku założyłem Centrum Edukacji i Turystyki Wiking i od tego czasu rozpoczęliśmy intensywny rozwój naszych usług kajakowych, wdrażaliśmy w życie pomysły i wizje. Jedne

72

udane, inne mniej. W 2018 roku wydzieliliśmy nasze usługi kajakowe – mówi Filipski. Od tego czasu nasze wody zaroiły się od kajakarzy, a organizatorzy wycieczek mają pełne ręce roboty. Co roku Szczecin od strony wody poznaje ponad tysiąc osób. - Zaczynaliśmy od 6-8 wycieczek w sezonie, a obecnie pływamy co weekend. Uczestnicy są zafascynowani Szczecinem od strony Odry oraz przyrodą na wyciągnięcie ręki w centrum miasta. Często towarzyszą nam czaple, ptactwo wodne, zdarzają się bobry. Najczęściej organizujemy „Kajakowe Spacerki”, które oprócz funkcji poznawczych, zarażają ludzi uprawianiem turystyki kajakowej – podkreśla Filipski. Trasy wycieczkowe po Odrze zyskują na popularności i przyciągają turystów z różnych części kraju oraz z zagranicy. - Pływają z nami nie tylko mieszkańcy Szczecina i okolic. Dość często turyści z Polski i zagranicy, planują swój przejazd przez Szczecin tak, aby zwiedzić miasto kajakiem. Intensywna promocja poskutkowała również przyjazdami ekip magazynu Podróże, National Geographic, czy mediów niemieckich, co niewątpliwie rozreklamowało nasz produkt w szerokim świecie – mówi „sternik” Wikinga. Piękna historia Jednak już od zakończenia II wojny światowej nad Odrą pojawili się polscy kajakarze, którzy przez ponad sześćdziesiąt lat zdobywali laury na najważniejszych imprezach sportowych w Polsce i na świecie. Na Igrzyskach Olimpijskich wystąpili Ryszard Marchlik, Władysław Szuszkiewicz, Izabela Szuszkiewicz, Kazimierz Krzyżański, Dariusz Koszykowski, Tomasz Goliasz i jedyny w tym gronie medalista Igrzysk w Sydney Daniel Jędraszko (srebro w dwójce na 500 metrów). Obecnie

jedynym klubem sportowym jest Wiskord, który istnieje od 1947 roku. Zajmuje się szkoleniem sportowym tylko w jednej dyscyplinie – kajakarstwie. Wynikiem wieloletniej działalności są rezultaty wychowanków. Do roku 2001, tj. do momentu upadłości zakładu patronackiego funkcjonował jako zakładowy klub sportowy. Obecnie utrzymuje się wyłącznie ze środków gminnych, a obszar działania obejmuje dzielnice o znacznym bezrobociu i w tym miejscu sport jest jedną z możliwości rozwoju młodych mieszkańców Podjuch i Żydowiec. – Mimo długoletnich starań wciąż nie udaje nam się doprowadzić do tego, by tu na naszej przystani powstał obiekt na miarę XXI wieku. Jednak nie załamujemy się i wciąż wierzymy, że taki obiekt w końcu tutaj powstanie – mówi Piotr Szczeszek, trener i wiceprezes KS Wiskord Szczecin. Każdego dnia można spotkać w przystani młodych zawodników, którzy kochają kajakarstwo i każdą wolną chwilę spędzają nad wodą. Wyniki z ubiegłorocznych Mistrzostw Polski Młodzików w Poznaniu pokazują, że przed Wiskordem przyszłość maluje się w jasnych barwach. – Dla nas to bardzo miły czas. Cieszymy się z tego, że mamy klub posiadający tak długą tradycję. Wszyscy, którzy do tej pory trenowali kajakarstwo w Wiskordzie wciąż trzymają się razem i tworzą jedną wielką rodzinę. Jest to też jednym z celów istnienia naszego klubu. Nasze sukcesy wynikają ze skutecznej i mądrej pracy – mówi Piotr Szczeszek. Wypożyczalnie sprzętu wodnego znajdują się praktycznie na każdym dostępnym dla szczecinian akwenie. Warto więc włożyć kapok, chwycić za wiosła i poznać to, czego nie widać od strony lądu.


| STYL ŻYCIA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

73


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Gala PIG na Wałach Chrobrego

Foto: Andrzej Szkocki

Szczecińscy przedsiębiorcy spotkali się po raz kolejny na gali Północnej Izby Gospodarczej, największej organizacji samorządu gospodarczego w Polsce. Prawie 600 osób bawiło się na Wałach Chrobrego niemal do białego rana. Wcześniej rozdano nagrody najlepszym przedsiębiorcom regionu. Galę uświetnił występ Blue Cafe z Dominiką Gawędą. (bs)

74

Piotr i Agnieszka Drońscy z Baszta Nieruchomości.

Maciej Stolarczyk z Pogoni Szczecin i Maciej Kasprzyk, szef szczecińskiego stowarzyszenia kibiców, z partnerką.

Przemysław Wojnarowski i Anna Siergiej.

Adam Grochulski z żoną.

Dariusz Wieczorek z SLD, Beata Mikołajewska-Wieczorek z TVP, i Jan Zasadziński z Inwest Nieruchomości.

Krzysztof Elerowski przedsiębiorca i Iwona Korulczyk-Rinas – adwokat.

Posłowie Sławomir Nitras i Arkadiusz Marchewka z Platformy Obywatelskiej.

Lucyna i Jacek Rucińscy, właściciele sklepów LKJ.


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Bal Rotary Szczecin Center Ponad 50 tys. zł to efekt balu, na którym członkowie Rotary Szczecin Center zbierali pieniądze. W tym roku fundusze chcą przeznaczyć na pomoc osobom starszym, chorym i samotnym. Bal odbył się w hotelu Park, a gwiazdą spotkania była Malwina Bieganowska, która zaśpiewała kilka piosenek ze swojego repertuaru. (bs)

Uczestnicy turnieju w Binowie.

Od lewej Teresa Włodzimierz Żurowscy, Hanna Mojsiuk, Marek Borowski, Donata Juszczak.

Od lewej: Zbigniew i Elżbieta HAHS.

Foto: materiały prasowe

Waldemar Juszczak, adwokat, Dorota Juszczak, adwokat, Marcin Korban, właściciel firmy Walerio.

Od lewej: Arkadiusz Wójcik, Grzegorz Adamowicz, Małgorzata Strzelczyk, Teresa Matejek.

XIII Turniej o Puchar Kliniki HAHS

Foto: Andrzej Szkocki

Właściciel hotelu Atrium Mirosław Wyrzykowski z żoną i synem.

Dyr. PZU Szczecin Jakub Mańkowski z żoną Martą Mańkowską, agencja ubezpieczeniowa.

Już po raz 13-ty na polu golfowym Binowo Park odbył się Turniej o Puchar Kliniki HAHS. Jak zwykle dopisała pogoda oraz niezwykła frekwencja. Na przestrzeni lat wydarzenie zyskało ogromną popularność wśród golfistów, zapełniając i w tym roku wszystkie startowe tee na Polu w Binowie. Ponad 120 golfistów rywalizowało o nagrody ufundowane przez Klinikę HAHS. Najlepszym rezultatem brutto pochwalić się mogli: Szymon Olszewski (75) i Sylwester Chrzanowski (76) a w poszczególnych kategoriach triumfowali również: Małgorzata Jacyna-Witt, Małgorzata Hofman, Leonard Gugała, Alex Makarewicz, Stanisław Styś i Robert Wasilewski. Po raz pierwszy partnerem turnieju była firma DDB AUTO Bagacka, która ufundowała nagrodę w konkursie Closest to the Pin. (red)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2018

75


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Otwarcie Instytutu Flebologii

Foto: materiały prasowe

Za nami pierwsze tygodnie działalności Instytutu Flebologii znajdującego w Centrum Medycznym Dom Lekarski przy Piastów Office Center. Na pacjentów zmagający się z problemami żylnymi czeka nowoczesny sprzęt.Wykwalifikowanym personelem zarządza dr Tomasz Hamera. Oficjalne otwarcie odbyło się w gronie specjalistów w sali Opery na Zamku.

76


#prezentacja

Zapraszamy wszystkich klientów, architektów oraz hotele do współpracy. Szeroki wybór tkanin. Chcąc zmienić swoje otoczenie mogą Państwo liczyć na zaprojektowanie i wykonie przez naszą firmę wysokiej jakości dekoracji okiennych – firan, zasłon, rolet a także nietuzinkowych rozwiązań stylizacyjnych przy dekoracji łóżek, krzeseł, stołów. Dzięki naszym usługom wnętrza stają się wyjątkowe i nabierają charakteru zgodnego z ich przeznaczeniem.


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE

• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA

• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)

RESTAURACJE

• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20

• Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10

KLUBY SPORTOWE I FITNESS

• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE

• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ

• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1

• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY

• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA

• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE

• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Lexus ul. Mieszka I 25 • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Interglobus ul. Kolumba 1 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • L Tour CH Galaxy • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A ul. Jagiellońska 90/6 • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Magenta - Studio Mebli Kuchennych, Wyszyńskiego 9 • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • Hayka, ul. Św. Ducha 2a • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Grupa GEZET Alfa Romeo & Lancia ul. Białowieska 2 • Seat Krotoski-Cichy ul. Białowieska 2

SALONY SAMOCHODOWE


#prezentacja


#prezentacja


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.