MM Trendy #08 (65)

Page 1


#prezentacja


#08

#spis treści sierpień 2018

42

Rozmowa

Mariusz Zaniewski

# 06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

# 12 Felietony 12 / Paweł Krzych: 10 pomysłów na urodziny 14 / Michał Jakubów: trzecia fala kawy 16 / Lecę na Szczecin: rowerowa rewolucja 18 / Paweł Flak: w pięknych okolicznościach przyrody

# 20 Temat z okładki Sylwia Majdan

# 34 Kultura

Kino, płyty i wydarzenia w sierpniu

# 40 Sztuka

„Powolność” oddaje głos kobietom

# 42 Rozmowa

Mariusz Zaniewski

# 46 Literatura Ewa Ornacka

# 52 Kulinaria

Hania Komór i jej szczecińska beza

# 68-69 Moto

Mustangi zachodu warte

# 72 Trendy towarzyskie

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA ZDJĘCIU SYLWIA MAJDAN FOTO ADAM FEDOROWICZ

#08

#redakcja Środek sezonu urlopowego złapał nas pomiędzy pakowaniem się na kolejny muzyczny festiwal a sprawdzaniem miejsca na mapie, w poszukiwaniu letnich przygód pod inną szerokością geograficzną. Wszyscy jesteśmy albo tuż przed wyjazdem „gdzieś”, albo akurat wracamy z większej podróży wprost w podmuch biurowej klimatyzacji. Obrazki w telewizji nie napawają optymizmem. Wygląda na to, że budujemy wokół siebie coraz wyższe mury, a niektórzy wpadli na pomysł by stawiać je wokół instytucji uznawanych dotąd za serce demokracji. Zostaje więc ucieczka do natury, która w tym sezonie jest na szczęście wyjątkowo łaskawa. Dla nas łaskawym rozmówcą okazała się projektantka Sylwia Majdan, jedna za bardziej znanych w kraju szczecinianek. Widywaliśmy ją już w telewizji śniadaniowej, internecie, u konkurencji, najwyższa pora poznać się bliżej. W telewizji, ale częściej w teatrze zobaczymy się także z aktorem Mariuszem Zaniewskim. Rozmawiamy o pracy na scenie, pieniądzach, które za tym idą, ale także o tym, jak kulturę traktuje obecna władza. Niestety, można próbować w nieskończoność uciekać od polityki, ale ona nie chce uciec od nas i brutalnie rozpycha się w coraz to innych przestrzeniach życia. Uwaga! nie dotarła dotąd do kuchni (nikt jeszcze nie zadekretował pierogów jako danie narodowe), dlatego swobodnie rozmawialiśmy o kulinariach z Hanią Komór o jej marce Szczecińska Beza. Hanię najczęściej można spotkać w sieci, gdzie zdobywa coraz większe zasięgi. Z kolei dziennikarkę Ewę Ornacką spotkaliśmy za kratami więziennej celi. Zbierała tam materiał, który spisała w książce o kobietach potępionych. Moda, kuchnia, literatura, scena – na uzdolnionych szczecinian można natknąć się w każdej kreatywnej dziedzinie życia. I oby ta kolorowa różnorodność nigdy nie musiała mieć wspólnego mianownika w postaci paździerzowej polityki. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@mediaregionalne.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#prezentacja


| NEWSROOM |

#5 letnich sportów do uprawiania w okolicy by Jarosław Jaz

#1 SkiPark OK, szusowanie na nartach nie bardzo kojarzy się z latem, ale przy ul. Twardowskiego powstaje właśnie pierwszy skipark w Szczecinie. Wyposażony będzie w całoroczne stoki narciarskie, sprzęt narciarski/snowboardowy oraz osobistego trenera. Będzie także ścianka do wspinania face to face.

#2 WakePark Foto: Andrzej Szkocki

Kolejny sezon z powodzeniem działa na jeziorze Głębokim, wciąż przyciągając chętnych do polatania na desce po tafli wody. Można poskakać na kilku przeszkodach, poszaleć slalomem albo jak kto lubi. W wakacje park organizuje także imprezy z muzyką elektroniczną.

#3 Wrotkarnia Do jazdy na wrotkach zachęcały w kultowych klipach hip hopowe formacje oraz sam książę house’u Moodymann. Od niedawna jazdę figurową na wrotkach można uprawiać także u nas. Profesjonalna wrotkarnia działa przy ul. Twardowskiego. Można tam zorganizować nawet wieczór panieński/kawalerski na wrotkach, ale chyba trochę balibyśmy się efektów.

#4 Kite Warunki do kitesurfingu mamy już 100 kilometrów od domu, na plaży w Międzyzdrojach, po lewej stronie molo. Funkcjonują tam profesjonalne szkoły, kursantów nie brakuje, co można sobie bezpiecznie obserwować z brzegu, popijając napoje chłodzące i zazdrościć umiejętności surferom.

#5 Windsurfing Miedwie słynie m.in. z windsurferów, którzy tłumnie okupują jezioro, poprawiając krajobraz widokiem desek i żagli. Znacznie bliżej niż najbliższa nadmorska plaża możemy nauczyć się, jak utrzymać się na desce dzierżąc na dodatek wcale nie taki lekki żagiel. Szkoły, których w okolicy nie brakuje, uczą całe rodziny – dzieci i dorosłych.

6

Letnie nowości na bulwarach Bulwarove to wydarzenie, które zdążyło na dobre wpisać się na mapę szczecińskich atrakcji. Najbliższa edycja wydarzenia odbędzie się 4 i 5 sierpnia. Za sprawą inicjatywy, skwer wieńczący Łasztownię zaczął tętnić życiem. Na miejscu czekają atrakcje dla rodzin z dziećmi, młodzieży, ale też przypadkowych spacerowiczów. - Bulwarove to doskonała forma spędzenia rodzinnego weekendu - zachęca Celina Wołosz ze spółki Żegluga Szczecińska. - Znajdziemy tu masę atrakcji dla dzieci, m.in.: kreatywne zabawki, drewniane klocki, warsztaty plastyczne, czytanie bajek, wspólne gry i zabawy. W pierwszy weekend sierpnia tradycyjnie na skwerze pojawią się: leżaczki, drewniane meble, trawniki z zabawkami, pufy, ale będzie też kilka nowości. Jakich? - Będą dodatkowe atrakcje zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Trzeba uważnie śledzić nasz fanpage Bulwary/Open Kitchen na Facebooku - dodaje Celina Wołosz. Organizatorem wydarzenia jest miasto Szczecin oraz spółka Żegluga Szczecińska Turystyka i Wydarzenia. Partnerem projektu jest inwestor projektu „Czysta Odra w Szczecinie”. (am)


#prezentacja


| NEWSROOM |

W każdą pierwszą sobotę i niedzielę miesiąca organizowane jest Pogotowie Modowe. W tych dniach stylistka dostępna jest w wybranych sklepach Centrum dla każdego, chcącego skorzystać z jej porad. Kolejna okazja do konsultacji w zakresie mody może się nadarzyć podczas Modnego Piątku, podczas którego zakupy ze stylistką można zrobić w każdym sklepie odzieżowym w Centrum. Osoby zainteresowane indywidualnym spotkaniem mogą się zapisać na konkretną godzinę na stronie www.chster.pl/ stylistka. Podczas obu akcji każdy, kto zrobi zakupy w Centrum na kwotę minimum 200 zł - otrzyma bon zakupowy o wartości 30 zł na kolejne zakupy w CH Ster.

8

Foto: Michał Wojtarowicz

#prezentacja

Z myślą o kobietach, Centrum Handlowe Ster przygotowało serię cyklicznych, bezpłatnych spotkań ze stylistką w sklepach odzieżowych znajdujących się na terenie Galerii.

Rowery zawładną miastem 1 - 6 sierpnia na ulicach Szczecina można spodziewać się wzmożonej aktywności rowerzystów. Swoją obecność na 23. Mistrzostwach Europy Kurierów Rowerowych ECMC 2018 zapowiedzieli zawodnicy, kibice i wolontariusze z całej Europy. Pojawią się również goście ze Stanów Zjednoczonych, Ameryki Południowej, Japonii i Australii, dla których Szczecin będzie przystankiem w drodze na Mistrzostwa Świata Kurierów Rowerowych (CMWC) w Rydze. Najważniejszą konkurencją mistrzostw jest wyścig główny – dwuetapowe zawody na zamkniętym terenie, symulujące dzień pracy kuriera rowerowego. Zwycięzcą wyścigu głównego (i tym samym Mistrzem Europy) zostaje osoba, która wykazując się sprawnością fizyczną i umiejętnym planowaniem, wykona najwięcej wyznaczonych zadań – kurierskich kursów – w wyznaczonym czasie. Uczestnicy mistrzostw będą współzawodniczyć również w konkurencjach na Torze Kolarskim, podjazdach na czas na ul. Admiralskiej, goldsprintach (spektakularne wyścigi na rowerach stacjonarnych) oraz w konkursie stójek i skidów na rowerach z ostrym kołem. Szczegóły na ecmc2018.com. (red)


| NEWSROOM |

Opera na Zamku latem nie próżnowała Gdy inne teatry latem odpoczywają, Opera na Zamku wyjechała ze swoim operowym tsunami nad morze. Świnoujście, Kołobrzeg i Siemczyno – to były punkty docelowe muzycznej przejażdżki teatru. Choć właściwie przejażdżkami trudno to nazwać. Była żmudna logistyka – instrumenty, scenografia,

światła, kolumny... Byli artyści na walizkach, jakby w przyspieszonym tempie poruszający się między miejscowościami. Była cała grupa techników, charakteryzatorek, pracowników administracji, tak by wszystko dopiąć na ostatni guzik. I udało się! Na Letni Operowy Festwial przyszło aż 8 i pół tysiąca widzów. Było wszystko, czego z muzyki klasycznej chce się słuchać gorącymi wieczorami: Verdi, Puccini, Mozart czy Delibes. Pogoda dopisała, humory dopisały, publiczność też. (red) FOTO P. NYKOWSKI (OPERA NA ZAMKU)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

9


| NEWSROOM |

#prezentacja

Foonka, Ministerstwo Dobrego Mydła oraz Clochee to laureaci pierwszej edycji konkursu na przyznanie marki Zrobione w Szczecinie. Tworzą rzeczy niebanalne, ekologiczne, cieszące się dużą popularnością i co ważne robią to w Szczecinie. SEN W STOGU SIANA „Wszystko zaczęło się od tęsknoty za latem i nocami spędzonymi pod gołym niebem. Bez względu na to z jakiego kraju pochodzisz, spanie na sianie jest tak naturalnie oczywiste, że samej idei nikomu tłumaczyć nie trzeba. Niektórym kojarzy się z letnią przygodą, chwilą zapomnienia, innym z dzieciństwem na wsi, czy po prostu czystym lenistwem.” W taki sposób firma Foonka zachęca do skorzystania ze swojego sztandarowego produktu jakim jest pościel HAYKA, imitująca naturalne wzory. Od teraz spanie w stogu siana czy na mchu lub piaszczystej plaży jest możliwe we własnej sypialni. To co wyróżnia pościel HAYKA od innych tego typu produktów to sposób w jaki materiał jest zadrukowany. Pościel, którą można nazwać prywatnym stogiem domowego użytku. Odnaleźć w nim można nie tylko namiastkę letniej przygody, ale i kilka intrygujących stworzeń i przedmiotów. Są myszy, ćma, zagubiony guzik, igła. Dzięki ukrytym elementom każdy komplet pościeli jest inny. Całość wygląda bardzo realistycznie, co doceniają klienci.

10

Firma powstała w 2014 roku. Zajmuje się produkcją pościeli oraz tekstyliów dekoracyjnych. BO DOBRE MYDŁO TO NATURALNE MYDŁO Anna i Urszula Bieluń to dwie siostry, które poprzez ciężką pracę oraz dużo samodzielnej nauki stworzyły małą rodzinną manufakturę produkującą naturalne kosmetyki. Siostry każdego dnia udowadniają, że warto zawalczyć o marzenia. Przypadek ich firmy potwierdza, że można wystartować w biznesie bez ogromnego kapitału, bez specjalistycznej wiedzy, bez zaplecza laboratoryjnego. Ciężką pracą i bezkompromisowym podejściem do jakości, procedur, nauki, warsztatu – można wypracować piękną marką, która staje się inspiracją dla wielu osób i rozpoczyna trend powstawania mniejszych biznesów (mydlarni). Jak same mówią - Dobre surowce, dobre rzemiosło i ciężka praca – to nasz tajny plan na sukces. Dla nas Ministerstwo jest kawałkiem podłogi, na którym same ustalamy warunki. Nie mamy tu deadlinów sprzedażowych, planów do wykonania, projektów do zaliczenia. Każdego dnia staramy się, aby nasza pracowania i sklep były miejscami, w których bierze się oddech. Ministerstwo Dobrego Mydła specjalizuje się w ręcznym wytwarzaniu niewielkich partii mydeł naturalnych, przygotowywanych na podstawie własnych receptur według zasad tradycyjnego rzemiosła

mydlarskiego. Podczas procesu wytwarzania mydła najlepszej jakości oleje i masła roślinne łączone są w ściśle określonych proporcjach z ługiem sodowym. wzbogacane ziołami, glinkami, aromatami czy olejkami eterycznymi, wylewane do drewnianych forem zastygają w mydlane bloki. Powstałe w ten sposób sztabki są następnie krojone, pieczętowane i leżakowane aż do pełnej „dojrzałości”. Wśród klientów obserwujemy coraz silniej zaznaczający się i osobiście bardzo nam bliski trend na poszukiwanie produktów lokalnych, regionalnych. Klienci poszukują marek rzemieślniczych, rodzinnych, które wyrosły tuż obok nich, z którymi mają serdeczny i ciepły kontakt. Wyróżnienie „Zrobione w Szczecinie” podkreśla taki charakter naszych produktów, ich lokalny patriotyzm i pięknie osadza nas w lokalnej społeczności – mówią właścicielki NATURALNE KOSMETYKI SĄ W CENIE Filarem Clochee jest duet: Daria Prochenka i Justyna Szuszkiewicz. Z połączenia wspólnej pasji, wiedzy oraz biznesowych umiejętności narodziły się zdrowe, Polskie i w 100% ekologiczne produkty. W produktach Clochee nie ma parabenów, silikonów, sztucznych aromatów, czy barwników. Stosowane są w nich wyłącznie ekologiczne a także wegańskie surowce, co potwierdzają certyfikaty takie jak ECOCERT i Vegan Society, dla-


#prezentacja

| NEWSROOM |

Pościel Hayka materiały prasowe Foonka Kosmetyki Clochee materiały prasowe Clochee

Anna i Urszula Bieluń materiały prasowe Ministerstwo Dobrego Mydła

tego siłą Clochee jest nie tylko doskonała skuteczność, ale również jakość kosmetyków. Efektywność produktów potwierdzają także liczne nagrody czołowych magazynów takich jak Glamour, Instyle czy Qltowy Kosmetyk. Misją firmy oprócz dostarczenia zdrowych produktów jest także zapakowanie ich w ekologiczny sposób: w opakowania z materiałów 100% po recyklingu i nadające się do recyklingu. Clochee jako pierwsza firma kosmetyczna w Polsce zastosowała dodatek d2w®, który zmienia tworzywo sztuczne opakowania w degradowalne. Większość z nas marzy o tym, by zawo-

dowo robić to co sprawia mu przyjemność i fascynuje. Z takiej potrzeby i marzeńpowstała marka Clochee. Zajmujemy się tym co kochamy, co nas interesuje i na czym się znamy. Chcemy dzielić się tym z Wami. - mówią właścicielki Daria Prochenka i Justyna Szuszkiewicz. O MARCE ZROBIONE W SZCZECINIE Głównym założeniem programu jest promowanie działań kreatywnych, gospodarczych, proinwestycyjnych i innowacyjnych realizowanych na terenie Szczecina. Marka ma charakter honorowy i nie przysługują z tytułu jej przyznania żadne gratyfikacje finansowe czy ulgi podatko-

we. Natomiast przedsiębiorca, któremu zostanie przyznana będzie miał z tego tytułu możliwość udziału w programach z zakresu promocji gospodarczej prowadzonych przez Gminę Miasto Szczecin oraz będzie mógł zamieścić logotyp marki w swoich materiałach promocyjno-informacyjnych. W pierwszej edycji wpłynęło 59 wniosków. Laureatami zostało 20 przedsiębiorców. Miasto prowadzi nabór wniosków do drugiej edycji programu. Zgłoszenia przyjmowane są do 15 września br.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

11


| FELIETON | #szczecińska dycha

#dziś są Twoje urodziny! 10 pomysłów na coś nowego!

(1) Escape roomy ...czyli pokoje zagadek. W Szczecinie mamy do dyspozycji 38 pokoi, które są utrzymane w różnych klimatach. Lubisz się bać, przenieść w świat baśni lub filmów, wcielić w rolę więźnia, który musi uciec? Możliwości jest wiele. Koszt zabawy: około 130 zł za 5 osób. Masz większą grupę? Żaden problem. Równolegle w trzech pokojach może zagrać 15-16 osób. A po grze czas na ulubione trunki, by wypić Twoje zdrowie. (2) Zwiedzanie Szczecina z przewodnikiem. Możliwości są dwie. Przeglądasz bogatą ofertę darmowych/płatnych wycieczek po Szczecinie (różne tematy przewodnie) i dopasowujesz świętowanie do rozkładu wydarzeń albo… decydujesz się na wynajęcie przewodnika dla swojej grupy (koszt około 400 zł). No to lecim na Szczecin. (3) Tramwaj zwany świętowaniem. Imprezowałeś kiedyś w tramwaju? No dobra… wiem. Ale tak legalnie? Za 158 zł na godzinę wynajmiesz zabytkowy tramwaj N, w którym możesz pojeździć po Szczecinie i poświętować. A może przy okazji imprezę w tramwaju połączyć ze zwiedzaniem? Ależ to będzie dobre! (4) Wspólne gotowanie. I wcale nie mam tu na myśli miejsc typu studio kulinarne, które są bardzo kosztowne (trzeba liczyć min. 200 zł za osobę). Mój pomysł to gotowanie w domu. Zapraszasz znajomych na imprezę, ale jedzenie przyrządzacie sobie sami, wspólnie. Można też zorganizować małe zawody, kto przygotuje smaczniejsze

12

danie (jeśli jest więcej osób i trzeba stworzyć drużyny). (5) Kino. Szczególnie polecam kina studyjne lub alternatywne. W Szczecinie jest kilka, na pewno znajdziesz. Dobry film a potem dyskusja (oczywiście przy ulubionym trunku) w gronie przyjaciół. Czy może być lepiej? (6) Siekierki / VR / LaserTag. Szukasz czegoś bardziej aktywnego? Umiesz rzucać siekierą do tarczy? Ja też nie. A jest okazja, by się nauczyć i przy okazji dobrze pobawić. Sprawdź również ofertę salonów VR (przeniesiesz się w wirtualną rzeczywistość) oraz LaserTagów (to taki paintball bez kulek). (7) Open-air. Jazda na deskorolce elektrycznej, pływanie SUPem, joga na bulwarze o wschodzie słońca, szybki kurs tańca nad wodą, wypożyczenie kajaków? Wszak życie w Szczecinie toczy się nad wodą. (8) Rowery miejskie. Coraz częściej praktykowany sposób spędzenia wolnego czasu przez moich znajomych. Wycieczki na rowerach miejskich po Szczecinie. Cmentarzysko rowerów, Jeziorko Słoneczne, piękna zabudowa Pogodna, Staw Brodowski - nie znasz przynajmniej jednego z tych miejsc? Pojedź na rowerze tam i sprawdź. Nie będziesz żałował.

molocie, bez obaw, nie przyjedzie policja po Ciebie). Może seans z filmem na VHS albo wspólne przeglądanie gazet/ulotek sprzed 20 lat. Niejedna łezka w oku się zakręci. *** Od dłuższego już czasu staram się nie dawać prezentów materialnych (np. książka, płyta), ale obdarowywać bliskich, przyjaciół, znajomych doświadczeniami i przeżyciami. Rejs motorówką, voucher do pokoju zagadek, bilet do teatru… albo chociaż pakiet zdrapek (są emocje przy drapaniu)... I nie kupisz żadnymi pieniędzmi tego, jak Twój przyjaciel odsłania kolejne pola w zdrapce i nagle widzisz ten błysk w oku, bo okazuje się, że wygrał 200 zł. A jeśli daję już prezenty „materialne”, to są to handmade. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jaką radość u bliskiej osoby może wywołać ręcznie przygotowany album ze zdjęciami z wielu lat znajomości, na który poświęciło się kilkanaście godzin pracy i przygotowań. Bezcenne! Paweł Krzych autor szczecinblog.pl, prowadzący stronę na Facebooku Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Zakochany w tym mieście.

(9) Schodzimy pod ziemię. Schron przeciwatomowy pod dworcem PKP kryje przed sobą wiele tajemnic. Piwnice Starki zachęcają nie tylko degustacjami, ale również bogatą historią. Wrażenia murowane. (10) Lata 90. A gdyby tak pobawić się w lata 90? Impreza w domu: muzyka z kaset (na pewno ktoś ze znajomych jeszcze ma w domu magnetofon), telefony zostawiamy przy wejściu ściszone lub w trybie samolotowym (tak, można ten tryb włączać, również nie będąc w sa-

Foto: Aleksandra Misiura

Urodziny! Dziś są Twoje? W takim razie życzę wszystkiego najlepszego. A jeśli akurat nie trafiłem w datę, to zobacz moje 10 pomysłów na spędzenie tego dnia w wyjątkowy sposób. 10 sposobów na nietypową imprezę urodzinową. Oczywiście wszystko bez szaleństw finansowych, żeby nie wydać milionów monet.


#prezentacja


| FELIETON | #w rytmie miasta

#trzecia fala kawy Proces oswajania się z wyzwaniami stawianymi przez codzienność dla wielu z nas jest nierozerwalnie związany z wypiciem kawy. Jeśli nawet nie dla każdego pierwszą sprawą do odhaczenia po obudzeniu jest ów czarny napar, większość prędzej czy później po niego sięgnie. Muszę szczerze wyznać, że znajduję się w tym zbiorze. Powodów jest sporo, ale najpopularniejszy zestaw argumentów na całym świecie brzmi pewnie podobnie: smakuje, pobudza, jest elementem stylu życia. Niegdyś napój bogów, następnie uznana za napitek szatański i zakazana przez Kościół. Spożywana w domu, kawiarni, pracy, podróży. Wszędzie. Zawsze. Dużo. Nie pytając nikogo o zdanie wskoczyła na listę nawyków, a pominięta potrafi głośno upomnieć się o należne miejsce w wykazie potrzeb. Przed laty zarezerwowana dla awangardy, dziś zdecydowanie zeszła pod strzechy. Świadkuje pierwszym randkom, zanim jeszcze motyle w brzuchu staną się obrączkami na serdecznych palcach. Obecna przy podpisywaniu wielocyfrowych kontraktów, widziała też niejeden skandal obyczajowy. Jest na „ty” z największymi sławami, a w chwilach relaksu kumpluje się z papierosem. Stanowi oczywistość do tego stopnia, że… zobojętniała nam jej jakość. Choć od pewnego czasu poświęcam kawie zdecydowanie więcej uwagi, ten felieton nie jest próbą indoktrynacji. Każdy pije jak chce, z czym lubi i gdzie mu po drodze. Pomyślałem jednak, że skoro los dał mi możliwość podzielenia się w kilku akapitach swoją nową pasją, niegrzecznie byłoby odmówić, bo jeszcze się obrazi i ode mnie odwróci. Nie brakuje w Szczecinie miejsc z ekspresem za kontuarem. Większość z nich ma swoich stałych klientów, co napawa mnie szczerą radością. W ciągu ostatniego roku zapisałem na swoim koncie nieprzeliczone mnóstwo wizyt, wynikiem których jest silne posta-

14

nowienie odwiedzania właściwie tylko kawiarni specialty, zwanych też kawiarniami trzeciej fali. Myli się ten, kto uważa, że chodzi o niedostępny w Szczecinie powiew zachodu. Są one obecne i za dwa, góra trzy łyki zostaną tu wymienione z imienia i nazwiska. Zanim to nastąpi, chcę podkreślić, że z założenia cechuje je dbałość o każdy element rzemiosła. Począwszy od ziaren jakości specialty, gdzie napis „100% Arabica” wcale nie zamyka dyskusji, ale stanowi zaledwie do niej wstęp. Pilnuje się też temperatury wody, gramatur, czasu, popularyzuje alternatywne metody parzenia. Wyszkoleni bariści - często sami właściciele - z namaszczeniem godnym lepszej sprawy dbają w każdym detalu o to, aby finalny efekt był tożsamy z kanonami sztuki. W tym miejscu może pojawić się u czytającego poczucie konsternacji. Z jednej strony dla niektórych brzmi całkiem ciekawie, z drugiej – przecież opis pasuje do wielu kawiarni w naszym mieście. Przy okazji, jeśli ideowcy, to się pewnie mądrzą, a ja chcę zamówić, szybko dostać i niekoniecznie przechodzić ceremoniały pokroju wykładu o poziomie kwasowości, pochodzenia albo wybierać pomiędzy mlekiem sojowym, owsianym, bez laktozy, kokosowym, migdałowym czy „nieumiemwymówićjakim”. Jak w ogóle te miejsca odróżnić, gdyby chciało się skusić na deklarowaną rozkosz dla podniebienia? No i przecież musi być sakramencko drogo, skoro ta perfekcyjnie skrojona koszula dopięta jest na ostatni guzik. Nastał moment, gdy z kawowego Olimpu zstępują wprost na łamy tego miesięcznika lokale, które postanowiłem niniejszym tekstem pozdrowić w podziękowaniu za tytaniczną pracę. Szacunek dla ALTERNATYWNIE przy Wojska Polskiego, niski ukłon dla BALANSU po sąsiedzku na Jagiellońskiej. Idąc dalej, po skręcie

w Rayskiego koniecznie PRZYSTAŃ NA KAWĘ. Artystyczne KAFLE od lipca zapraszają tylko podczas Bazarów Smakoszy, lecz w ich miejsce powstaje przy Końskim Kieracie BARDZO DOBRZE, także w nurcie specialty. Celowo zasiewam, nomen omen, ziarno. Osoby prowadzące te kawowe przybytki, poza szczerą wiarą w słuszność picia najwyższej jakości naparu, przyswoiły podstawowe zasady rynku. Co oznacza, iż pomimo ogromnych różnic w cenie zakupu surowca, nakładu na szkolenia czy sprzęt, oni wiedzą, że jeśli będzie za drogo, to nie przyjdziesz. Zatem nawet ignorując cały nurt świadomej konsumpcji, można podejść do tematu z bezlitosną logiką, która podpowiada: jeśli za tyle samo można mieć coś najlepszego sortu, właściwie czemu nie? Nie bójmy się jakości!

Michał Chaszkowski-Jakubów szczecinianin z urodzenia i przekonań. Założyciel Stowarzyszenia In Tractu, pomysłodawca i organizator m.in. Filmowych Wtorków w Cafe Hormon, Szczecińskiego Bazaru Smakoszy oraz Feel Good – Przeglądu Kina Pozytywnego


#prezentacja


| FELIETON | #lecę na Szczecin

#rewolucja na rowerach To, że Szczecin przechodzi rowerową rewolucję, wiadomo nie od dziś. Rowery trekkingowe, MTB, kolarzówki, holenderki, cruisery, BMX i inne urozmaicają nasze ulice. Rozwija się również w stosunkowo niezłym tempie Szczeciński Rower Miejski. Gdzie szczecinianie poruszają się rowerem? Wszędzie! Oczywistym jest, że rower, to najlepszy środek transportu do poruszania się po centrum z punktu A do punktu B. Nie martwimy się o parking, jesteśmy eko i zawsze to trochę ruchu. Na rowerach jeździmy po bulwarach, po ścieżkach rowerowych przy głównych ulicach miasta, Jasne Błonia, parkach (najczęściej park Kasprowicza i park Żeromskiego). Mieszkańcy rowerem przemieszczają się także w nieco odleglejsze rejony naszego miasta, żeby odwiedzić ciekawe miejsca, jak Wieża Bismarcka, ruiny wieży Quistorpa. Często szczecinianie pokonują krótką i przyjemną trasę dookoła Jeziora Głębokie (uwaga! tam podobno można spotkać dziki!) – wtedy przejedziemy ok 5 kilometrów. W stronę Prawobrzeża

16

polecaną trasą jest Wyszyńskiego – Zdroje – Dziewoklicz – Wyszyńskiego – wtedy przejedziemy ok. 22 kilometrów. Warto również ruszyć na dwóch kółkach poza Szczecin. Przejeżdżając ok 25-30 km w jedną stronę dojedziemy do Trzebieży. Tam możemy zrobić sobie przystanek na plaży, żeby coś zjeść, napić się i jechać dalej do Nowego Warpna lub wrócić do Szczecina. Turystycznym hitem może okazać się trasa rowerowa do Lubczyny. Gdy prace nad ścieżką zostaną ukończone, będziemy mogli przejechać ok 30 km, ciesząc się wspaniałymi widokami. Z racji naszego położenia, możemy rowerem wybrać się również do naszych zachodnich sąsiadów. Najczęściej odwiedzane miejscowości na rowerze przez szczecinian to: Löcknitz, Blankensee, Hintersee oraz Rossow. Dla fanów kolarstwa torowego również jest atrakcja. Na torze kolarskim przy al. Wojska Polskiego organizowane są „Środy na torze”. Przy odrobinie chęci rywalizacji, można zmierzyć się w różnych kategoriach wiekowych z innymi amatorami kolarstwa torowego na legendarnym

welodromie. Pamiętajcie, żeby zabrać ze sobą kaski! Rowerów na naszych ulicach z roku na rok przybywa. Mieszkańcy Szczecina zaczynają częściej wskakiwać na dwa kółka i traktować je jako podstawowy środek transportu. Moda na rowery się rozwija. Sportowe, miejskie, hipsterskie. Zaczynamy się przebijać w tym, kto ma ładniejszy czy bardziej funkcjonalny. Róbmy to dalej! Walczmy o miano polskiej stolicy rowerowej, bo mamy ku temu możliwości!

autor: Sebastian Multan


#prezentacja


| FELIETON | #kultura picia

#w tak pięknych okolicznościach przyrody Wiosna upalna tego roku. Lato prawie bez kropli deszczu. „Susza wywarła wielkie spustoszenie. Maliny się kończą... W tak pięknych okolicznościach przyrody… i niepowtarzalnej… Pani pozwoli i Pan również, że skoczę…” po coś naprawdę orzeźwiającego! Dodałby dziś Jan Himilsbach. Pewien holenderski naukowiec, tworząc lek moczopędny, zapobiegający kamicy nerkowej eksperymentował ze spirytusem, jagodami jałowca oraz innymi przyprawami. Tak leczono choroby nerek w XVII wieku. Prawdopodobnie stąd wzięło się powiedzenie gorzki lek najlepiej leczy. Szybko jednak mieszkańcy dawnej Holandii odkryli, że skutecznie leczy nie tylko ciało, ale i ducha… Holendrzy nazywają go „Genever”. Starsze odmiany Genevry „Oude” leżakują w dębowych beczkach od roku do kilku lat. Są słodkie oraz intensywne w smaku i zapachu. Pije się je w Niderlandach w czystej postaci, zagryzając np. surowym śledziem… Prawdziwą popularność trunek z jałowca zyskał dopiero po dotarciu do Anglii. Tam funkcjonuje pod skróconą nazwą „gin”. Gwałtowne zainteresowanie ginem na wyspach nastąpiło, gdy król Wilhelm III Orański dotkliwie podniósł opłaty na francuskie wina i brandy. Z tamtych czasów pochodzi angielski slogan reklamujący puby: „Będziesz pijany za pensa, a nieprzytomny za dwa. Świeże siano mamy gratis!”. Liczne angielskie puby miały też na zewnętrznej ścianie zamontowaną drewnianą figurkę kota zwaną „Old Tom”. Spragniony wkładał pensa do jego mordki. Usłyszawszy to barman wlewał ze środka porcję ginu, którą podawała

18

na zewnątrz wprost do ust przechodnia rurka trzymana w rękach kota. Tak powstały pierwsze wiszące na ścianach automaty z shotami na monety. Stąd też pochodzi nazwa słodkiej odmiany ginu, zwanej jak figurka kota „Old Tom”. Gdy nadmierne spożycie ginu stało się na Wyspach problemem, wydano Gin Act ograniczający jego dostępność. Jak grzyby po deszczu powstały setki nielegalnych gorzelni, które sprzedawały gin jako lek… Angielski gin przyczynił się też do potęgi kolonialnej Korony. Łączony z chininą stosowany był jako lekarstwo przeciw malarii i pozwolił brytyjskim żołnierzom zająć i utrzymać Indie. Tak powstał słynny drink na lato gin&tonic. Wprawdzie w toniku chininy współcześnie jak „na lekarstwo”, ale nadal w połączeniu z ginem orzeźwia i prawdopodobnie odstrasza komary. Gin podbijał Stany Zjednoczone w latach wielkiej prohibicji z początku ubiegłego wieku. Próbowano nim zastąpić trudno dostępną whiskey ze względu na fakt, że wystarczy kilkanaście dni w dębowej beczce aby się ułożył. W tamtych czasach powstał słynny Long Island Iced Tea drink służący oszukiwaniu policji w razie nalotu na lokal, ponieważ łudząco przypominał herbatę mrożoną w szklance… English Dry London Gin - wytrawna odmiana o wyższej mocy (mniejszym rozwodnieniu) nadaje się do picia w naturalnej postaci, ale też jako składnik słynnego drinku Dry Martini z pływającą w środku oliwką. Jeżeli chcemy wypić gin, jak James Bond, poprośmy barmana o Vesper Martini. Będzie potrzebował trzech porcji słodkiego ginu typu „Old Tom”, 1 porcji

wódki, 1 porcji gorzkiego likieru owocowego Lillet, sprężynkę ze skórki cytryny oraz kilka kostek lodu. Do wysokich obcasów świetnie będzie pasował drink „Pink Lady”, do którego przyrządzenia potrzeba 1 porcji grenadyny, 2 porcji świeżo wyciśniętego soku z cytryny oraz 4 porcji ginu, całość po schłodzeniu w shakerze dużą ilością można przelać do wysokich kieliszków od martini. „Bardzo mi przykro inżynier Mamoń jestem…”. „Bardzo mi przykro Sidorowski” a ja bardzo się cieszę, że wynaleziono drinki z ginem… Niektóre cytaty zaczerpnięto z filmu „Rejs”.

Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej


#prezentacja

#prezentacja


| TEMAT Z OKŁADKI |

20


| TEMAT Z OKŁADKI |

KOBIETA W ŚWIECIE MODY W jej atelier ubierają się m.in. Kinga Korta, Natalia Siwiec czy Paulina Sykut - Jeżyna. Tworzy głównie z myślą o kobietach, choć zdarzały jej się linie dla mężczyzn i dzieci. Na rynku jest już od ponad 10 lat - Sylwia Majdan, projektantka mody i businesswoman ze Szczecina. Co tak naprawdę myśli o modzie? ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO ADAM FEDOROWICZ FRYZJER / FRYZURA KATARZYNA KLIM / STYLIZACJA / MAKE-UP MAJA HOLCMAN-LASOTA ASYSTENT KREATYWNY KLAUDIA WAGA / MEBLE / WYSTRÓJ RIVIERA MAISON

Alexander Wang projektuje dla „nieco szorstkiej, ale bardzo naturalnej dziewczyny”, z kolei Maciej Zień tworzony dla „odważnej i świadomej swoich wartości kobiety” - a kim jest kobieta, dla której projektuje Sylwia Majdan? - Kobieta Sylwii Majdan jest przede wszystkim pewna siebie, elegancka i kusząca. Potrafi być sexy, ale nigdy wulgarna. Ma wiele twarzy, jednak wszystkie łączy kobiecość i ponadczasowe piękno. Projekty odzieży damskiej są w Twoim Atelier wciąż numerem jeden. Dlaczego? Czy dla mężczyzn tworzy się inaczej? - Tworzenie mody męskiej nigdy nie było moją zawodową ambicją. Są projektanci, którzy tym żyją, są w tym genialni – ja nie. Nie oznacza to jednak, że nigdy nie miałam styczności z projektowaniem dla panów. Jakiś czas temu na prośbę moich klientek stworzyłam linię t-shirtów męskich. Była to miła odskocznia od codzienności. Jednak o ile mężczyźni w Polsce nie zostają muzami projektantów, to zostają…. projektantami - Zień, Jemioł, Ossoliński, Paprocki i Brzozowski, Woliński. Czuć w tym sporo dominacji. Kobiety są dyskryminowane w tej branży?

- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, nie mówiąc o kobietach, które przecież odnoszą także sukcesy w tej branży. Na każde z wymienionych nazwisk znajdę odpowiednik w postaci zdolnej projektantki jak np. jak Butrym, Piekut, Majdan czy Baczyńska. Fakt, w modzie jest sporo mężczyzn, ale nie znaczy to, że kobiety na polu projektowania mody odnajdują się mniej. W jaki sposób się stymulujesz, by nie stracić inspiracji? Mówi się, że projektant mody po trzech - czterech latach zaczyna się wypalać. Droga do zdobycia zaufania klientów jest trudna, ale podtrzymanie tego sukcesu wydaje się jeszcze trudniejsze. - Wszystko co mnie otacza, to, co spotykam na swojej drodze i czego doświadczam – jest dla mnie inspirujące. Oglądam mnóstwo filmów, lubię sztukę i zawsze mam „na tapecie” ciekawą książkę. Poza tym, cały czas poznaję zdolnych i ciekawych ludzi, którzy mnie motywują. A jeśli chodzi o kryzysy i ciężkie momenty... kto ich nie ma? Czasami musimy pozwolić sobie na gorszy moment, na spadek formy. Nie możemy myśleć, że zawsze będzie constance – musi być dołek, żeby po nim pojawiła się kolejna góra. Tak po prostu już jest.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

21


| TEMAT Z OKŁADKI |

22


| TEMAT Z OKŁADKI |

Kobieta Sylwii Majdan jest przede wszystkim pewna siebie, elegancka i kusząca. Potrafi być sexy, ale nigdy wulgarna. Ma wiele twarzy, jednak wszystkie łączy kobiecość i ponadczasowe piękno.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

23


| TEMAT Z OKŁADKI |

W kinach możemy obejrzeć film o Alexandrze Mcqueenie. Jego historia jest niezwykła, ale też niesamowicie smutna to przykład kariery, w której granice między prywatnością, światem mody, sztuki i show biznesem zupełnie się zatarły. Uporządkowanie tego wszystkiego, oddzielenie od siebie jest rzeczywiście tak trudne? - Rynek mody jest naprawde trudny. Im większae nazwisko, tym większe wymagania, a osoby ekstremalnie utalentowane, często obdarzone są niebywałą wrażliwością. Powoduje to nieumiejętność radzenia sobie z nerwami, z błahymi problemami. Mało kto przy tak dużej wrażliwości wytrzymałby presję czasu, rynku czy pieniądza. We wszystkim co robie, w życiu prywatnym i zawodowym, starm się zachować zdrowy rozsądek i umiar. Praca jest moją pasją i sposobem na życie, a rodzina daje mi równowagę, spokój ducha i jest odpoczynkiem od zawrotnego tempa życia. W świecie mody jestem od kilkunastu lat przez które nabrałam ogromnego doświadczenia , starannie ułożyłam własną hierarchie wartości i nauczyłam się oddzielać sferę zawodową od prywatnej, którą niezmiernie sobie cenię. Bycie mamą a bycie projektantką to zupełnie dwie oddzielne kwestie, lecz obie składją się na to, że jestem Sylwią Majdan. Istnieją dla Ciebie granice sukcesu? Miejsce, wydarzenie, moment, w którym powiesz - ok. wystarczy mi to co mam, nie chcę i nie potrzeba mi nic więcej? - Nawet o tym nie myślałam. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, momentu, po którym nagle usiądę i powiem sobie „ok, to już by było na tyle”. Wszystko, co mi życie zawodowe przynosi, przyjmuję z radością i z zaskoczeniem, że ta przygoda nadal trwa. Jest super. A co byś powiedziała na propozycję współpracy z marketową sieciówką? W ogóle co myślisz o tego typu działaniach? Na Zachodzie Karl Lagerfeld stworzył kolekcję dla Carrefoura i został odebrany całkiem pozytywnie. W Polsce spróbowała tego m.in. Gosia Baczyńska, wchodząc we współpracę z Rossmannem i tu zdania były podzielone. - Uważam, że każda propozycja tego typu jest oznaką sukcesu komercyjnego i jestem jak najbardziej za takimi kolaboracjami. Oczywiście najważniejsze jest zachowanie równowagi pomiędzy ceną a jakością , by nadal trzymać poziom takiej współpracy. Każdy dobry pomysł spotka się z równie pozytywnym odzewem.

24

Mimo wszystko, dziś można powiedzieć, że w kraju nastała moda na polską modę. Z czego to wynika - chcemy nosić coś, czego inni nie mają, czy może w końcu nauczyliśmy się doceniać polskie marki? - Mam nadzieję, że jedno i drugie. Polski konsument przeszedł sporą metamorfozę. Dziś mamy więcej świadomości, trwale wychodzimy z kompleksów i odważnie sięgamy po modę „made in Poland”. Nabieramy też pewności siebie. Myślę, że nasz rynek nasycił się również modą z sieciówek. Oczekujemy coraz więcej od odzieży i od jej jakości. Wiele osób zorientowało się, że za te same pieniądze, co w sieciówkach, można kupić rodzime produkty, które są znacznie bardziej ciekawe, niż te od popularnych na świecie marek. To bardzo fajny czas dla całej naszej branży. Nauczyliśmy się też kupować przez internet. Wielu projektantów decyduje się na sprzedaż jedynie online. Czy to jest przyszłość w biznesie modowym, myślisz że platformy internetowe mogą zastąpić butiki? - To prawda, sektor e-commerce jest teraz bardzo popularny. Jestem jednak przekonana, że nic nie zastąpi dotyku materiału, przymiarki, możliwości obcowania z tą samą przestrzenią, w której pracuje projektant. Oczywiście zawsze będą ludzie, którzy zakupy robią wyłącznie przez internet, ale myślę, że zawsze też będzie ogromna liczba zwolenników starego dobrego shoppingu. Ja sama też się do nich zaliczam. Wierzę, że butiki nie stoją na zagrożonej pozycji. Wystarczy przejechać się do Berlina na Kudamm czy do Rzymu na Via Condotti, żeby zrozumieć, że mimo dużej liczby sklepów on-line, butiki stacjonarne mają się dobrze. Na zakończenie. Wśród twoich klientek jest wiele znanych kobiet. Zdradzisz nam, kto zalicza się do grona Twoich muz? Może przygotowałaś dla kogoś projekt, z którego jesteś szczególnie dumna? Mam to szczęście, że faktycznie wiele znanych kobiet mi zaufało i są w gronie moich klientek. Nie pokusiłabym się jednak o wyróżnienie którejś z nich. Dla mnie każda z moich klientek jest moją muzą. To, że jestem tu i mogę robić to, co kocham jest dla mnie nieustającym powodem do dumy. Za to też jestem potwornie wdzięczna każdej mojej klientce. Bo to dzięki nim to wszystko jest możliwe.


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

25


Summer CAMP

MODELKA: OKSENIA RYBAK / ZDJĘCIA: PAULINA KOŁACZEK / STYLIZACJA: GWP BRAND

26


| MODA | <<<<

- W te wakacje zabraliśmy Oksenię na półkolonię do Łukęcina, gdzie przywołaliśmy nostalgię lat 90. - mówi Paulina Kołaczek, fotografka. - W kadrach - poza złocistą plażą, załapała się między innymi klimatyczna smażalnia i kemping. Pomimo tego, że miejscowość ma już najlepsze czasy za sobą, modelka czuła się tu jak ryba w wodzie, co widać na zdjęciach. Kto by nie chciał spędzić tak lata? (am)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

27


Eastern Sand

28


pants & top DOROTHEE SCHUMACHER next page: dress & hat MAX MARA shoes DOROTHEE SCHUMACHER


coat MAX MARA top, jeans & shoes DOROTHEE SCHUMACHER next page: pants MAX MARA top & bag DOROTHEE SCHUMACHER



dress DOROTHEE SCHUMACHER bag TORY BURCH next page: shirt 10DAYS skirt KARL LAGERFELD


Photographer & Stylist: JOANNA JAROSZEK @JOANNAJAROSZEK / WWW.JOANNAJAROSZEK.PL Model: WIKTORIA MAJEWSKA @wiksoo / NEVA MODELS WWW.NEVAMODELS.PL Makeup & Hair: AGNIESZKA OGRODNICZAK @AGAOGRODNICZAK / WWW.AGNIESZKAOGRODNICZAK.PL Photographer assistant: SEWERYN SKRZYNIARZ Ubrania: BRANCEWICZ SALON MODY Al. J.Pawła II 48 MAX MARA SZCZECIN ul. Bogusława 43/1 Szczecin


| KULTURA |

# nie możesz przegapić Wystawa Grand Press Photo Najlepsze zdjęcia poprzedniego roku zrobione przez polskich fotografów zobaczymy w Szczecinie. Wystawa Grand Press Photo 2018 to zbiór prac wyłonionych w konkursie dla zawodowych fotoreporterów oraz freelancerów. Wystawa prezentuje wszystkie finałowe zdjęcia, prezentowane w sześciu kategoriach: wydarzenia, ludzie, życie codzienne, sport, środowisko, portret sesyjny - osobno zdjęcia pojedyncze, osobno fotoreportaże. Wystawa zagości w Szczecinie w Centrum Handlowym Galaxy. Będzie można ją oglądać do 2 września. 9 sierpnia, Galaxy, wstęp wolny

o wyraźnym zabarwieniu sportowym Jachimek-Tremiszewski Trio. Zbiór gier scenicznych, w których aktorzy tworzą historie, bazując na sugestiach otrzymanych od widowni. „Będą wygłupy i ludzkie dramaty, śmieszne piosenki i niemal w pełni poważne wiersze. A wszystko to okraszone potem szatni i życiorysami wybitnych atletów” - zapowiadają. 25 sierpnia, Zamek Dziedziniec Menniczy, godz. 20, bilety 20-30 zł

polskiego kina. Projekcje połączone będą z dyskusjami. Wstęp wolny. Łąka Kany, godz. 22, każda środa, wstęp wolny

Dni Ulicy Zbożowej Łasztownia staje się nowym sercem miasta. W odrestaurowanych budynkach mieści się wiele firm, piękne dźwigozaury, nowy bulwar, plaża na North East Marina i niesamowity klimat przyciągają mieszkańców. Przyczyniają się do tego także Dni ulicy Zbożowej - koncerty, niesamowite zabawy, warsztaty dla dzieci, słowem dwa dni wspaniałej rozrywki dla dzieci i dorosłych. 18-19 sierpnia, godz. 12, wstęp wolny

Wieczory Filmu z OFFicyną Wieczór impro w dwóch aktach Zamek Książąt Pomorskich zaprasza na wieczór impro pod nazwą „Piłka nożna i inne sporty sceniczne”, który składa się z dwóch niezależnych części: „Pan Trener” - monodram sportowy w wykonaniu Wojciecha Tremiszewskiego oraz improwizacje komediowe

34

Letnia odsłona cyklu Wieczorów Filmu Europejskiego z OFFicyną przeniesie nas w intymny świat mieszkańców Wysp Brytyjskich. Na Łące Kany będziemy mogli obejrzeć najciekawsze propozycje angielskiej i irlandzkiej kinematografii z ostatnich lat. Wśród prezentowanych filmów zobaczymy produkcje m.in. nominowane do Oscara oraz zdobywców Irlandzkiej Nagrody Filmowej i Telewizyjnej. Oprócz tego z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości w pierwszą środę miesiąca będzie klasyka

KOMBI i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Wydarzenie odbędzie się w ramach obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Podczas koncertu usłyszymy kompozycje Sławomira Łosowskiego, inspirowane PRL-


| KULTURA |

całej słodyczy i całej trucizny zakochania. Otrą się o granice obłędu, ulegną igraszkom wyobraźni i utoną w niebezpieczeństwach zabawy namiętnościami… 24 sierpnia, Teatr Polski Scena na Łasztowni, godz. 19, bilety 30-40 zł

-owską rzeczywistością oraz walką o wolność. Tym razem oryginalne i niepowtarzalnie brzmiące syntezatory Łosowskiego nabiorą zupełnie nowych barw dzięki symfonicznym aranżacjom Pawła Maślanki, koncertmistrza i skrzypka naszej Orkiestry Symfonicznej. Ponadczasowe przeboje zespołu jak „Nietykalni - skamieniałe zło”, „Słodkiego miłego życia” czy „Nowe Narodziny” zostaną wykonane z udziałem szczecińskich filharmoników. 24 sierpnia, Filharmonia, godz. 19, bilety 50-70 zł

Premiera filmu „Siwy dym”

Ale fajerwerki!

Dzień Kultury Romskiej Zamek Książąt Pomorskich zaprasza na wydarzenie ukazujące dorobek i kultu-rę mniejszości romskiej ze Szczecina oraz terenu województwa zachodniopomorskiego, wspierające integrację mieszkańców oraz nawiązujące do wielokulturowego charakteru miasta pielęgnującego tradycje i poszanowanie innych kultur. Imprezę poprowadzi Tytus Łakatosz. W programie występy zespołów, prezentujących różne style folkloru romskiego. 11-08, Zamek, godz. 17, wstęp wolny

XI edycja największego polskiego pokazu fajerwerków oraz pełen folku, elektroniki i tańca festiwal Szczecin Music Live odbędą się w drugi weekend sierpnia. W tym roku obejrzymy pokazy: Pyro Events - Temexon Team (Rumunia), Platinum Fireworks (Filipiny) oraz Pyrotex Fireworx (Anglia). Do tego szereg imprez towarzyszących: sporty wodne, zmagania profesjonalnych ekip strażackich i wyścigi żeglarzy na Odrze. 10-11 sierpnia, Wały Chrobrego

Zamek Książąt Pomorskich zaprasza na kolaudację filmu „Siwy dym” w reżyserii Jędrzeja Niestrója. Film jest zapisem performance „ABC reaktywacja”... przygotowanego przez pracowników Radia ABC - rozgłośni, która działała w Szczecinie w latach 1993-2005. 29 czerwca 2015 r. przy starym ABC-owym stole mikserskim usiedli DJ’e i dziennikarze zamkniętej przed 10 laty rozgłośni, by po przerwie poprowadzić swoje audycje. Radio ABC zabrzmiało tym razem przez Internet. Dzięki temu zabiegowi film ma energię lat 90. 30 sierpnia, dziedziniec Zamku, godz. 22, wstęp wolny

Sen nocy letniej Teatr Polski zaprasza na Scenę na Łasztowni na premierę spektaklu „Sen nocy letniej” w reżyserii Adama Opatowicza. W dusznej atmosferze letniej nocy, pomiędzy jawą a snem, w świecie ułudy, gdzie losy ludzi przeplatają się z losami elfów, czeka na bohaterów tej lekkiej szekspirowskiej komedii wielka miłość. Lecz zanim pary kochanków odnajdą się, wśród miłosnych czarów, doświadczą

Podziel się z nami swoją opinią!

Wyślij maila lub napisz do nas na FB

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

35


| FILM |

# kino w sierpniu czących bohaterskich dokonań polskich lotników w Anglii podczas II wojny światowej. W produkcji Davida Blaira, w roli Witolda Urbanowicza, dowódcy dywizjonu 303, występuje Marcin Dorociński. Jest rok 1940. Rozpoczyna się bitwa o Anglię, w której doskonale wyszkoleni i doświadczeni piloci Luftwaffe zaciekle atakują alianckie samoloty RAFu. Z pomocą przybywają doborowi polscy lotnicy. Weterani, którzy pragną walczyć w obronie ojczyzny nawet poza jej granicami. Początkowa nieufność Brytyjczyków musi ustąpić wielkiemu szacunkowi, jakim Anglicy zaczynają darzyć polskich pilotów. Tak powstaje Dywizjon 303 imienia Tadeusza Kościuszki.

kę - Dywizjon 303, który nie ma sobie równych. Nikt nie latał tak jak oni. Film opowiada nie tylko o spektakularnych akcjach, w których brali udział podczas Bitwy o Anglię, ale pokazuje również ich życie prywatne. Kogo kochali, kogo stracili i za kim tęsknili.

Nieposłuszne (Disobedience) / 2017 Idąc za ciosem po oskarowej „Wspaniałej kobiecie”, reżyser Sebastián Lelio zekranizował powieść N. Alderman „Nieposłuszeństwo”, opowiadającą o dwóch spotykających się po latach przyjaciółkach z ortodoksyjnej londyńskiej społeczności żydowskiej. Esti jest młodą, przykładną żoną w małej, zamkniętej społeczności, w której wszyscy się znają i wzajemnie obserwują. Seksualność jest tu poddana sztywnym rygorom, nie ma miejsca na odstępstwo od zasad, a pożądanie to temat tabu. W życiu Esti pojawia się Ronit, jej dawna kochanka i pierwsza miłość. Kiedy namiętność sprzed lat wybucha na nowo, żadna z nich nie zamierza podporządkować się regułom. W rolach głównych Rachel Welch oraz Rachel McAdams.

303. Bitwa o Anglię (Hurricane: Squadron 303) / 2018 W kwestii kina tożsamościowego i filmowego „wstawania z kolan” czeka nas niezwykle obfite lato. Tak bardzo, że z kilkutygodniową różnicą zaplanowano premierę dwóch różnych obrazów doty-

36

Dywizjon 303 2018 Film „Dywizjon 303” to prawdziwa historia polskich asów przestworzy, inspirowana bestsellerem Arkadego Fiedlera o tym samym tytule. Tu zobaczymy Piotra Adamczyka, Macieja Zakościelnego czy Antoniego Królikowskiego. Polscy lotnicy, początkowo niedoceniani i wyśmiewani, stają się legendą. W ramach Królewskich Sił Powietrznych Wielkiej Brytanii (RAF-u) tworzą elitarną jednost-

Człowiek, który zabił Don Kichota (The Man Who Killed Don Quixote) / 2018 Czyżby czekała nas kolejna fantastyczna podróż bez trzymanki, wyreżyserowana


| FILM |

przez ex członka grupy Monty Python, Terry’ego Gilliama? Wszystko na to wskazuje. Do tego w roli głównej obsadzony został doskonały Adam Driver. Ale do rzeczy… Znudzony reżyser reklam zostaje wysłany na plan filmowy do Hiszpanii. Na skutek zaskakującego zbiegu wydarzeń trafia do małej wioski, gdzie jeden z mieszkańców (Jonathan Pryce) żyje w przekonaniu, że jest… Don Kichotem. Obu bohaterów połączy wkrótce seria zwariowanych przygód, które jednemu z nich pozwolą przewartościować swoje życie, a drugiemu zrealizować pozornie nierealne marzenia.

grup: Mike’a Naumenko (Zoopark) i Wiktora Coja (Kino).

że Carcharodon Megalodon — największy morski drapieżnik, jaki kiedykolwiek istniał, nadal żyje... i poluje na kolejne ofiary?

Lato (Leto) / 2018 Lato 1981. Leningrad żyje rockiem ze szmuglowanych z Zachodu płyt Davida Bowiego, Blondie, Lou Reeda, T-Rex czy Sex Pistols. Mike jest gwiazdą undergroundowej sceny muzycznej i królem klubu rockowego, gdzie młodzież ma przykazane słuchać koncertów na siedząco i w ciszy. Poszaleć można jedynie za zamkniętymi drzwiami mieszkania, podczas prywatnych występów. Wiktor dopiero zaczyna, ma za to talent, przyciągającą wzrok urodę i pisze świetne teksty. Tych dwóch połączy nie tylko miłość do muzyki, ale i do Nataszy, mądrej i pięknej żony Mike’a. Film Kiryła Serebrennikowa zainspirowały autentyczne historie liderów leningradzkich

The Meg 2018 Wakacyjny kit roku? Prawdopodobnie. W rolach głównych ogromny rekin (Szczęki przy nim to kanapowiec) oraz Jason Statham. Kiedy na dnie oceanu osiada uszkodzona łódź podwodna z byłą żoną komandora (Statham) pośród członków załogi, to właśnie on otrzymuje telefon. Musi stawić czoła swoim lękom i zaryzykować życie swoje oraz każdego członka załogi uwięzionego w głębinach, zadając sobie jedno pytanie: czy to możliwe,

Podziel się z nami swoją opinią!

Wyślij maila lub napisz do nas na FB


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na sierpień by Jarek Jaz (MM Trendy)

Blawan Wet Will Always Dry (Ternesc) Zakładając, że bardzo dobre „Nutrition” Blawana było tylko epką (choć o pojemności albumu), wreszcie – po latach – doczekaliśmy się jego debiutanckiego wydawnictwa. Emocje rosły, oczekiwania również, ale ostatecznie zaskoczenia nie ma. Nie ma również tak bezwzględnego uderzenia prosto w zmysły, jak na „Nutrition”. Osiem numerów, rozpiętych pomiędzy industrial music a minimalem, potwierdza w stu procentach to, co już od dawna wiemy. Jamie Roberts wie co robić, by sięgając po dźwiękowe patenty rodem z hut i fabryk amunicji, przekuć je w najbardziej tłuste parkietowe techno. Banger przechodzi w kolejny banger, ale przydałoby się w tym nieco więcej emocji, a te słychać tylko od czasu do czasu, np. w „Careless”. W nastrój jak z horroru, z kolei próbuje wciągnąć nas „Tasser”, ale to bardziej klimat groteskowego „Hereditary” niż przerażającego „The Witch”, więc eksperyment nie powiódł się do końca. Mimo wszystko Blawan wciąż popycha ten nurt do przodu i niewielu twórców może przybijać mu pionę, jak równy z równym. No i jeszcze jedno. Tęsknie za tak przewrotnymi przebojami, jak „Why they hide their body under my garage” sprzed kilku lat.

Death Grips Year of the Snitch (Death Grips) Dwa lata przerwy, dawka dezinformacji, kampania promocyjna bazująca na odwróconej logice i mamy nowy album Death Grips. W którym

38

miejscu jesteśmy? Dokładnie w tym samym, co ostatnio. Power trio z Kalifornii nie bierze jeńców, za to pruje bebechy głośników i wszystkie trzewia wywala na zewnątrz. Na deser przywołuje jeszcze Lindę Kasabian, jedną z wciąż żyjących sprawców masakry z tzw. grupy Charlesa Masona. Widać zbliżająca się rocznica zbiorowego morderstwa dokonanego na grupie artystów w Hollywood inspiruje nie tylko Quentina Tarantino. To tyle w kwestii kontrowersji. A muzyka? Za piątym razem nie wywołuje już takiego drżenia mięśni. DG to formacja totalna, posługująca się skrajnymi środkami wyrazu. Na każdym albumie. I dlatego ta guma jest już przeżuta. Za szybko przykleja się do podeszwy.

Pejzaż Ostatni dzień lata

zawsze dobrze zniósł próbę czasu, tu funkcjonują jako główne tematy poszczególny utworów. Nadanie im nowego (doskonałego!) kontekstu, uruchamia cały zestaw nostalgicznych skojarzeń, zapachów, kolorów, pamiętanych chociażby z dawnych polskich filmów. Idealna propozycja na wakacyjną ścieżkę dźwiękową.

i soulowych wsamplowanych wokali może przywoływać skojarzenia z najlepszymi momentami brzmień Metalheadz. Drum’n’bass to styl, dzięki któremu Martyn zainteresował się klubową muzyką. Dziś, po latach posuchy, może wrócić na muzyczne salony właśnie dzięki graczom tak wysokiej klasy.

R+R=NOW Collagically Speaking (Blue Note)

(The Very Polish Cut-Outs)

Martyn Voids

Tegoroczne lato możemy docenić w pełni, dzięki upalnym dniom i ciepłym wieczorom, spędzanym nad wodą. Do jego ostatniego dnia jeszcze trochę czasu zostało, dlatego poza beztroskim wypoczynkiem warto byłoby poznać muzykę, która idealnie komponuje się z panującą temperaturą i nastrojem. Polski producent Bartosz Kruczyński, tym razem pod aliasem Pejzaż (znany też bywa jako Phantom oraz Earth Trax), wydał niezwykle wręcz przyjemny zestaw muzyczny rozpięty pomiędzy kultowymi polskimi piosenkami sprzed kilku dekad a nowoczesnym brzmieniem - o bardzo błogim, marzycielskim wręcz charakterze. Cytaty z Ireny Santor, Niemena czy Edyty Geppert wyczyszczone z oryginalnego muzycznego anturażu, który nie

Od czasu, kiedy Martyn ujawnił swoje producenckie możliwości na albumie „Great Lenghts”, będącym wypadkową jego fascynacji święcącym dekadę temu triumfy dubstepem oraz techno, nieustająco pozostaje w orbicie moich zainteresowań. Gdy dubstep zaczął brnąć w coraz bardziej męczącą brzmieniowo i komercyjnie stronę, zwrócił się w kierunku house i techno, a rezydentura w Berghain zawiodła go na listy top didżejów. Nie wszystko poszło dobrze, bo po drodze pojawiły się poważne kłopoty zdrowotne i śmierć przyjaciela. Traumy miały także wpływ na muzykę. Krótkie i treściwe „Voids” krąży wokół mroczniejszych odmian UK Garage. Mnóstwo ciężkich basów, połamanych breaków

(Ostgut Ton)

Jazzowo-soulowa supergrupa pod wodzą niezrównanego Roberta Glaspera, kierującego zestawem doświadczonych muzyków i sidemanów objawiła się w pełni na debiutanckim albumie firmowanym przez Blue Note. Z zapowiedzi wynikało, że możemy spodziewać się co najmniej „odpowiedzi” na epickiego Kamasi Washingotna, który również w tym okresie wydawał swój album. Ale punkty zostają jednak przy Kamasim. W rzeczywistości otrzymujemy „tylko” kolejną sesję w wykonaniu Glaspera i spółki. To porządny zestaw jazzujący pościelówek, charakteryzujący się przede wszystkim nadużywanym vocoderem i nie wychodzący poza zasięg wcześniejszych dokonań rzeczonego i jego kompanii w postaci Taylora McFerrina, Justina Tysona czy Derricka Hodge’a. Niby wszystko brzmi jak trzeba, ale o tym zestawie numerów zapomina się już pięć minut po tym, jak kończy się płyta.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Children of Zeus Travel Light (First Word Records) Wielka Brytania to nie tylko scena londyńska - Manchester też dość śmiało naciera na nasze głośniki. Album „Travel Light” dojrzewał w głowach Tylera Daleya i Konny’ego Kona pewnie jeszcze od czasów dzieciństwa, gdy słuchali angielskich, pirackich radiostacji z lat 80. i 90.. Z tamtego okresu zaczerpnęli pewną wrażliwość, świadomość dźwięku, niewymuszone flow, czy miękki, soulowy sposób śpiewania. Następnie starannie przyrządzili płytę, która jak napisali na Facebooku, ma niewiele wspólnego z popcornem z mikrofali - to bardziej danie z kategorii slow food. Dlatego też poprosili swoich fanów o powolne „wgryzanie się” w ten materiał. A sami planują kolejne działania - muzykę i wspieranie debiutantów. Wszystko z dużym zaangażowaniem, ale i lekkością w myśl tytułu krążka, który jest skróconą wersją powiedzenia „zabieraj lekki bagaż, a daleko zajedziesz”. Jak na razie to motto wychodzi im na dobre.

Kamasi Washington Heaven and Earth (Young Turks) Mam wrażenie, że odkąd Kamasi Washington zatytułował swój czwarty album „The Epic” - ta „epickość” jest wpisana w jego twórczość. „Heaven and Earth” raczej niczego tu nie zmieni. Artysta ponownie nie ogranicza się do jednego krążka, dzieląc materiał na dwie części, co przekłada się na dwie i pół godziny jazzu czerpiącego pełnymi garściami z lat 70., 80., czy muzyki afrykańskiej

i karaibskiej. Ziemska część („Earth”) prowadzi nas przez to, jak Kamasi postrzega świat wokół niego, a niebiańska połowa („Heaven”) to świat wewnętrzny saksofonisty, w który wprowadza „The Space Travelers Lullaby” piękne nagranie kojarzące się z dyskografią Davida Axelroda. Żeby koncept był wyczerpany, zostaje jeszcze to, co pomiędzy niebem a ziemią, czyli wybory i codzienność Washingtona (do wysłuchania na dodatkowej epce „Choices”). Projekt można wziąć za kontynuację „The Epic”. Kamasi sięga po grupę sprawdzonych instrumentalistów, orkiestrę oraz chór, potwierdzając, że jest kompozytorem i aranżerem z górnej półki i stawiając poprzeczkę dla kolejnego albumu naprawdę wysoko.

niosły trylogię „The Magnificent”, którą dopełnia dopiero „M3”. Tym razem producent stawia na węższe grono współpracowników - rapera z Chicago - Rhymefesta i młodsze pokolenie (Dayne Jordan, Uhmeer, czy Masego). Cała ta ekipa płynnie prowadzi nas od zrelaksowanego „Stronger Than Me” do „The Way We Cool”, przy którym nie da się usiedzieć bez chociażby jednego dygnięcia. Jazzy Jeff mógłby odcinać kupony, tworząc klubową wersję „Summertime” dla małolatów, a robi coś zupełnie przeciwnego - wydaje album jako artysta niezależny i jest wierny temu, co wychodzi mu najlepiej. A „M3” też pachnie latem i na grillu powinno się sprawdzić zawodowo.

goś, co śmiało można nazwać starą szkołą komponowania (zakładając, że dyrektorem takiej placówki mógłby być np. Stevie Wonder). Biorąc pod uwagę z jak naturalnym graniem mamy tu do czynienia, jest szansa, że przy „Art of Love” o wiele więcej osób zaliczy nieprzespaną noc.

Marlowe Marlowe (Mello Music Group)

Cory Henry & The Funk Apostles Art of Love (Cory Henry & The Funk Apostles)

DJ Jazzy Jeff M3 (Playlist Music) Czasy, kiedy robiło się zamieszanie na listach przebojów spokojnym rapem o lecie w Filadelfii, chyba minęły już bezpowrotnie. Takie rzeczy były możliwe tylko na początku lat 90., gdy DJ Jazzy Jeff wydawał czwarty krążek z Willem Smithem, a Amerykanie urządzali grille i imprezy w ogrodach w rytmie „Summertime”. Kolejne lata przy-

Gdy Meshell Ndegeocello (recenzję jej „Ventriloquism” znajdziecie w czerwcowym MM Trendy) pisze na swoim Instagramie, że zarwała nockę, bo w kółko słuchała jednego krążka, to jest to rekomendacja, z którą trzeba się liczyć. Nie wspominając już o tym, że Cory Henry, autor tej płyty, dawno udowodnił, że warto obserwować to, czym się zajmuje (kiedyś w Snarky Puppy, ostatnio solo). Na te wakacje zaplanował sześć piosenek pulsujących funkiem, zgrabnie przechodzącym w gospel, bluesa, czy solówki na organach Hammonda. A mnie i tak najbardziej urzekły te wolniejsze momenty („Send Me a Sign” i szczególnie „Just a Word”). Wolniejsze nie jest w tym przypadku synonimem słowa spokojniejsze, bo w każdym utworze pojawia się dużo energii, a także szczypta cze-

To nie pierwszy raz, gdy L’Orange i Solemn Brigham łączą siły, ale pierwszy, gdy robią to na wspólnym albumie i jest to dla każdego z nich pewna odskocznia. W odróżnieniu od poprzedniej płyty L’Orange stawia na jeden głos (zamiast zapraszać kilku raperów), co nie znaczy, że rezygnuje z sampli ze starych piosenek, czy jingli radiowych, a Solemn zyskuje szansę, by jego teksty znalazły się w centrum uwagi. Wykorzystuje to bardzo zgrabnie, proponując nie tylko dobre obserwacje społeczne, ale też nawijkę barwą przypominającą J. Cole’a, a przyspieszeniami na bitach - Pharoahe’a Moncha. A właśnie - bity! L’Orange przywołuje wszystko, z czego zasłynął - czyli pewną filmowość i brzmienie klasycznych soundtracków sprzężone z hip-hopem, jazzem, a nawet psychodelicznym rockiem. Aż marzy się przejażdżka nocnymi ulicami Los Angeles z Marlowe w tle, zupełnie jak w ich klipie do świetnego „Basement”. Zresztą muzycy przyznają, że ten album dostarczy nam paliwa przed kluczowymi momentami naszego życia. I wiedzą, o czym mówią.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

39


| SZTUKA |

Powolność oddaje głos kobietom Do 10 września w Trafostacji można oglądać wystawę „Powolność” w ramach festiwalu Inspiracje. Prezentowane prace uderzają bezpośrednio w problem ograniczania praw wolności kobiet w Polsce. Ich przesłanie potęguje fakt, że wszystkie zostały stworzone przez artystki. Czy to część protestu czy dyskryminacja mężczyzn? - odpowiada Aneta Szyłak, kuratorka wystawy. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK FOTO ANDRZEJ WITCZAK

W tym roku świętujemy setną rocznicę uzyskania praw wyborczych przez Polki. Jednak znów wychodzimy na ulice, po wolność. Co się z nami stało? - Zapewne zna Pani serial telewizyjny „Opowieść podręcznej” lub książkę Margaret Atwood pod tym samym tytułem. Serial oglądam nałogowo, to niezwykła, ponura, mizoginistyczna dystopia. Społeczeństwo jest czasem nieobliczalne, ale często bardzo pragmatyczne. Uwstecznia się natomiast koncepcja władzy, oparta na zwietrzałych ideałach nieprzystających do współczesnego świata i potrzeb jego mieszkanek i mieszkańców. Prawa wyborcze jeszcze mamy, ale inne w coraz większym stopniu są ograniczane. Nawet prawo do protestu – widziałam skucie kajdankami kruchej protestantki przez sześciu bodaj policjantów przed Sejmem. Rewolucja więc nadchodzi i moim zdaniem nic jej nie powstrzyma. Rośnie gniew, którego potem już żadne racjonalizujące gesty nie powstrzymają. Jesteśmy jak grzybnia – super-organizm z pracy Anny Królikiewicz Super/Natural. Przetrwamy. Czy ta rocznica również inspirowała Panią do wyboru tematu festiwalu Inspiracje? Dlaczego niezależność kobiet jest dziś tak ważna? - Niestety, w dzisiejszych czasach, kiedy prawa kobiet są w tak wielkim stopniu zagrożone, musimy przypominać o nich w naszych kulturowych przekazach. Wychodzimy protestować na ulice, ale też musimy tworzyć nasze narracje, nasze historie, naszą sztukę. Dla mnie w tym roku przypada także inna ważna rocz-

40

nica – 15 lat od wystawy „Architectures of Gender”, którą zrealizowałam z 16 polskimi artystkami na zamówienie SculptureCenter w Nowym Jorku w 2003 roku. Chciałam powrócić do formuły pracy z samymi kobietami. Kumulacja naszej energii daje wspaniałe rezultaty. Chciałam na nowo zebrać głosy kobiet, pokazać ich siłę, dumę, bezkompromisowość. Pamiętajmy, że nie mamy jeszcze całkowitej równości płci w świecie sztuki, wciąż więcej jest artystów niż artystek w muzeach i kolekcjach. W tworzonym przeze mnie muzeum NOMUS już pracujemy na zrównoważenie reprezentacji płci w zbiorach. Nie na darmo Gdańsk przyjął ostatnio model równościowy. W mojej praktyce kuratorskiej bardzo ważna jest praca z przestrzenią – moje wystawy to w gruncie rzeczy swoiste otoczenia zbudowane przez artystki i artystów. Wystawa jest dla mnie całością a nie zestawem pojedynczych obiektów. Interesuje mnie stworzona wspólnie wartość dodana, sensy pojawiające się dzięki relacjom z przestrzenią i pomiędzy poszczególnymi pracami. Namawiam widzów do szukania tych związków. Wystawa ma bardzo szczególny nastrój i emocjonalność dzięki kobietom, z którymi pracowałam. Nazwa wystawy „Powolność” kryje w sobie wiele znaczeń to nie tylko gra słów „po - wolność”, ale też wolność oraz podległość - zestawienie ze sobą dwóch przeciwnych stanowisk pozwoliło na szersze otwarcie ram interpretacyjnych tematu? - Chodzi tu raczej o skompilowanie różnych związków semantycznych, zakreślających pole trudnej sytuacji kobiet, które pewne prawa miały, potem zaczęły je tracić a teraz radykalizują się ruchy, które chcą większość praw odebrać im całkowicie. Jeżeli zagrożona jest demokracja, prawa człowieka, wolność obywatelska, integralność cielesna, to ważne, aby odnieść się do pola semantycznego, w którym wolność i zniewolenie są tak sobie bliskie i przez to tak łatwo zamieniają się miejscami. Do projektu zaprosiła Pani głównie artystki. A co z artystami? Czy mężczyzna nie jest w stanie przedstawić w swojej twórczości tego tematu tak dobrze, jak zrobi to kobieta? Czy to forma protestu? - Chodziło o to, by dać głos kobietom. Pamiętajmy, że kobiety są bardzo ograniczane. Nie zaniedbuję mężczyzn


| SZTUKA | w swojej praktyce kuratorskiej, ale czasem dobra jest odmiana. Zwłaszcza gdy zwieramy szyki, aby się bronić. W tym roku szczecinianie mogą oglądać działania z pogranicza wideo, teatru, głosu, dźwięku, rytmu... Jedno z ciekawszych wystąpień należy do Ella de Burca, to swojego rodzaju taniec na linach. Da się ocenić, który rodzaj wystawy - ruchomy czy statyczny - wywiera większe wrażenie na widzach? Więcej przekazuje? - To, co związane z ruchem jest zdarzeniem, czymś bardzo angażującym dla widza. To inny rodzaj odbioru od zwiedzania wystawy. To komunikat bardziej emocjonalny, bliższy ciału. Zwiedzanie wystawy wymaga większej aktywności widza, większego skupienia. Są to sytuacje nieporównywalne, bo w jednym wypadku widz jest bardziej statyczny, zajmujemy się nim, poniekąd nakazujemy mu zachowania i wskazujemy miejsce i czas odbioru. Zwiedzenie wystawy instalacji czy obiektów daje nam więcej swobody i to my sami, widzowie, kontrolujemy czas kontaktu i nasze poruszanie się w przestrzeni galerii. Cały festiwal ma bardzo otwartą formułę, nie straszy szczecinian hermetycznością… jednak z drugiej strony osoby, które nie obcują ze sztuką na co dzień, wydawały się nieco zszokowane na widok np. dywanu z włosów lub instalacji przedstawiającej grzyby. Czy na pewno jest to wystawa dla wszystkich? - To jest wystawa dla wszystkich, którzy są otwarci na poznanie. Sztuka nie jest aż tak zawiła, jak się to zwyczajowo wmawia odbiorcom. Traktujemy swoich widzów poważnie. Mamy tu świetne artystki i ważne tematy i chyba nie trzeba wielu „ułatwiaczy”

– przewodnik po wystawie jest wystarczający, żeby znaleźć tropy i bliskie sobie wątki. Każda kobieta odnajdzie tu swoje emocje, każda osoba czegoś się dowie. Wierzę w intymny i świadomy kontakt odbiorcy z dziełem. Odbiór sztuki to bardzo osobista i indywidualna sprawa. Dyrektor Trafo Stanisław Ruksza, życzy na otwarciach swoim widzom „mądrego odbioru”. To świetnie określa stosunek do widza. Jednym z zadań sztuki jest zmieniać to, czego się po niej spodziewamy, jest eksperymentem i wyzwaniem, uczy nas niestandardowego myślenia. Jest śmiała. Nie sądzę, żeby było cokolwiek szokującego w materiale ludzkich włosów, o ile został on etycznie pozyskany. Szokujące mogą być nasze skojarzenia z publicznym napiętnowaniem, z przemocą, z zagładą. Wystawa jest bardzo zmysłowa, materialna i pełna emocji takich jak poczucie siły, opieranie się warunkom, przetrwanie, poczucie zagrożenia. To wielka skala stanów emocjonalnych jakie są udziałem osób wbrew swej woli i systemowo podległych – w tym wypadku kobiet.

Aneta Szyłak -kuratorka i krytyczka sztuki. Wieloletnia dyrektorka Instytutu Sztuki Wyspa w Gdańsku. Założycielka i prezeska Fundacji Alternativa zajmującej się promowaniem twórczości artystycznej, badawczej i kuratorskiej w dziedzinie sztuk wizualnych. Odpowiada za utworzenie NOMUS - Nowego Muzeum Sztuki, oddziału Muzeum Narodowego w Gdańsku. Jest również autorką kilkudziesięciu artykułów o sztuce współczesnej.


| ROZMOWA |

Aktor z ukÄ…szeniem romantycznym 42


| ROZMOWA |

Choć Mariusz Zaniewski zagrał w wielu filmach i serialach, twierdzi, że to role teatralne i popularność zdobyta na deskach sceny smakują najlepiej. Do rodzinnego Szczecina wraca chętnie, ale coraz częściej jako aktor niż z prywatnych powodów. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO PIOTR NYKOWSKI, MARCIN MAKÓWKA

Spotykamy się na festiwalu Kontrapunkt, na który przyjechał Pan nie pierwszy raz ze swoim teatrem. To ważny festiwal dla Pana? - Bardzo lubię Kontrapunkt. Bardzo lubię też to, co się dzieje oprócz części teatralnej. Niestety, nie zawsze mogę w tym brać udział, bo przyjeżdżamy najczęściej na dzień lub dwa. Spotykam tu wielu znajomych, z którymi spędzamy bardzo przyjemne wieczory w Kanie lub innych miejscach. Oczywiście cenię Kontrapunkt też z tego względu, że mogę przyjechać do rodzinnego miasta, pobłądzić trochę, pójść w ulubione miejsca i spotkać się z rodzicami. Zawsze przyjeżdżam tu z wielką radością. Chodził Pan na Kontrapunkt jako licealista? Ma Pan porównanie z festiwalem z tamtych czasów? - Nie mam żadnego porównania, bo jako licealista nie interesowałem się teatrem. W tym roku graliśmy w Teatrze Współczesnym i okazało się, że nie bardzo wiem, którędy do niego wejść. Różne są powody, dla których zdaje się do szkoły teatralnej. Ja miałem bardzo przyziemne. Miłość do teatru i zrozumienie tego, czym on jest pojawiły się później. Jakie były te przyziemne powody? - Pieniądze, sława, dziewczyny i późne wstawanie.

Z pieniędzmi Pan nie trafił, bo teatralne pensje są niewysokie. - Tak, ale o tym dowiedziałem się później. To dlatego, że Pan nie chodził do teatru w liceum. - Dlatego, że nie chodziłem do teatru, nie rozmawiałem z aktorami. Trzeba było zrobić wywiad środowiskowy i dowiedzieć się czym to pachnie. Ale już za późno. Wybrałem to, pokochałem i przy tym zostanę. Trafił Pan do dobrej szkoły i dobrych teatrów. - To zawsze jest wypadkowa szczęścia i pracy, chociaż nie zaliczałem się do zbyt pracowitych w szkole i zaraz po. Natomiast miałem szczęście wygrać jeden casting i zadebiutować w Teatrze Powszechnym. Miałem też szczęście wynajmować domek na Salwatorze w Krakowie z reżyserem Michałem Zadarą. Zrobiliśmy razem kilka spektakli w początkach mojej i jego kariery, na przykład w Narodowym Starym Teatrze. To spowodowało, że stałem się bardziej widoczny na rynku. Na początku teatralnej kariery zagrał Pan role, o których marzy się jeszcze w szkole – Hamlet, Romeo, Gustaw. - Mój dramaturg mówi, że ja mam ukąszenie romantyczne. Nie wiem czy to pomogło. Bardzo lubię wiersz, o czym nie wiedziałem do momentu, kiedy trafiłem do krakowskiej szkoły. Lubię grać dramaty klasyczne. Okazało się, że to jest coś, co mnie cieszy najbardziej. Zacząłem grać wielkich romantycznych bohaterów. Nie żal Panu, że w „Dziadach” w Teatrze Nowym w Poznaniu, gdzie zagrał pan Gustawa-Konrada, wielką improwizację powiedział za Pana Gustaw Holoubek z taśmy? - Oczywiście, że mi żal. Poczułem wielką radość, kiedy Radek Rychcik powiedział mi na schodach, że będę jego Gustawem. Na drugiej próbie zmącił moją radość tym, że improwizacja będzie mówiona z offu. Pomyślałem, że zniosę to jakoś, nagram. Potem okazało się, że z offu, ale nie przeze mnie. I to był cios. Dostałem za to fragment monologu Martina Luthera Kinga „I have a dream...”, który jest równie wielkim tekstem, a na dodatek najbardziej rozpozna-

walnym na świecie. Nasza improwizacja jest równie wielka, ale bardziej lokalna. Skoro zagrał Pan te najważniejsze role teatralne, to co teraz? Jakie role chciałby Pan zagrać w przyszłości? - Marzę o wrażliwcach, intelektualistach. Najczęściej gram albo bohaterów romantycznych albo ludzi niedobrych, niemiłych, nieprzyjemnych. Radek Rychcik dał mi możliwość zagrania w jego „Dwunastu gniewnych ludziach” rolę jąkającego się, wycofanego mężczyzny. Ta rola sprawia mi ogromną radość, zwłaszcza że jest odmienna od mojego typowego emploi, w jakim jestem obsadzany z marszu. Niektórzy aktorzy rezygnują z grania w teatrze, bo na przykład w serialach są większe pieniądze. Pan uważa, że teatr jest ważny dla aktora, jest kwintesencją jego zawodu? - Dla mnie etat w Teatrze Nowym w Poznaniu był zwrotem w karierze. Pomimo tego, że skończyłem szkołę aktorską i zagrałem kilka ról, regularna praca w teatrze spowodowała, że zacząłem się rozwijać. Etat mi w tym pomógł. Choć bez przerwy dostawałem różne propozycje i mogłem próbować innych rzeczy, to jednak czułem, że to praca w teatrze mnie rozwija. Myślę, że etat w teatrze jest potrzebny aktorowi na start. Nie mówię o kwestiach finansowych, ubezpieczeniach czy emeryturze, ale o rozwoju aktorskim. Chyba, że ktoś jest wolnym strzelcem i wystarcza mu, że ma jakieś 2-3 propozycje zagrania w sezonie. Mnie się te propozycje w pewnym momencie skończyły. Pojechałem do Poznania i okazało się, że to był bardzo dobry wybór. Wiadomo, że to są pieniądze budżetowe i trzeba dużo grać, żeby się utrzymać tylko z etatu. Natomiast są możliwości, żeby od czasu do czasu zagrać w serialu. Teraz mam okazję pracować w reklamie jednego z banków i jest ona na takim poziomie jakości artystycznej, że nie jest to reklama, która boli oczy. Poza tym daje też spokój finansowy. Od czasu do czasu gram role gościnne w innym teatrze, więc nie jest to kierat. Teatr to nie więzienie. Jeśli ma się sensownego dyrektora, z którym można pewne rzeczy ustalić, to etat jest świetny.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

43


| ROZMOWA |

Pochodzi ze Szczecina. W teatrze zadebiutował jeszcze w trakcie studiów, 5 listopada 2000 roku w spektaklu NieBoska komedia (reż. Krzysztof Nazar) na deskach Starego Teatru w Krakowie. Na szklanym ekranie zadebiutował w 2003 roku rolą w serialu „M jak miłość”, a jego debiut kinowy to rola w filmie „Karol. Człowiek, który został papieżem” w reżyserii Giacomo Battiato. Ma na swoim koncie role w teatrach telewizji, serialach i filmach fabularnych, współpracował z takimi reżyserami jak Ryszard Bugajski, Piotr Wereśniak, Łukasz Karwowski.

Nie jest przykro aktorowi, który dużo pracuje w teatrze, gra świetne role, a popularność daje mu dopiero serial? - Nie. Ta popularność inaczej smakuje. Niedawno w lokalnej knajpce w Poznaniu zaczepiła mnie dziewczyna, która pamiętała mnie z 2010 roku z roli w Wałbrzychu, gdzie robiliśmy spektakl „James Bond: – Świnie nie widzą gwiazd” z Wiktorem Rubinem i to było bardzo przyjemne. Okazuje się, że ludzie chodzą do teatru i pamiętają nas też z teatru. To chyba jest najprzyjemniejsza popularność. Teatr jest magiczny. A to nie jest tak, że zagra Pan w serialu i zaczynają się sypać różne propozycje, nawet niekoniecznie filmowe? - Nie zauważyłem tego specjalnie. W teatrze bardziej pomagają inne dobre role, które zagrałem. Niestety, zdarzały się też role nieudane. Na wcześniejszym etapie swojej kariery zawalałem różne rzeczy, co owocowało zamknięciem pewnych drzwi, ale widocznie wtedy taką miałem konstrukcję psychiczną i nie potrafiłem inaczej. Nie obawia się Pan o swoją wolność artystyczną, patrząc na to, co się dzieje ostatnio w kulturze, w niektórych teatrach czy festiwalach teatralnych? - Myślę, że to jest wygrażanie. Pokazywanie, że w każdej chwili można zrobić wszystko, nawet cofnąć dofinansowanie wbrew prawu, jak to odbyło się w przypadku festiwalu Malta w Poznaniu, na który wszyscy składaliśmy się w miarę swoich możliwości. To było ciekawe, bo graliśmy w ramach Malty, dostawaliśmy za to gaże i część tych gaż dawaliśmy Malcie z powrotem, żeby festiwal mógł powstać. Obawiam się przede wszystkim tego, że teatr, który jest misją, ale misją, która ma podważać nasze dobre samopoczucie na różne sposoby, będzie za swoją funkcję, do której został stworzony, kara-

44

ny przez naszych włodarzy. Oni uważają się za mecenasów, a tymczasem dysponują wyłącznie publicznymi pieniędzmi. Wszyscy składamy się na drogi, wszyscy składamy się na teatry, wszyscy składamy się na służbę zdrowia. Składamy się zarówno na to z czego korzystamy, jak i na to, z czego nie korzystamy. A tu ktoś uzurpuje sobie prawo, żeby powiedzieć: nie, ty teatrze nie dostaniesz pieniędzy, bo jesteś niegrzeczny. Zabierzemy ci pieniądze, wyrzucimy ci dyrektora, wrzucimy na jego miejsce swojego nieudacznika i pokażemy wam, co możemy zrobić. To przerażające, ale póki co w niektórych teatrach jeszcze nie dochodzi do takich sytuacji. W jakim kierunku to może pójść? W takim, że trzeba będzie mówić innym językiem, stosować aluzję jak w dawnych czasach, które pamiętam jak przez mgłę. Moi rodzice mówili mi dość jasno w jakim kraju żyjemy, więc nie miałem złudzeń i mam wrażenie, że teraz może być bardzo podobnie. Dlatego trzeba będzie się uciekać do środków, których używali reżyserzy czy kabareciarze w tamtych czasach. Ale dochodzę do wniosku, że nic nie robi tak dobrze polskiej kulturze jak to, że jest ona dyskryminowana. Mamy Złotą Palmę w Cannes, mamy nagrodę Bookera, mamy Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie. Mamy mnóstwo nagród, które w krótkim czasie otrzymali autorzy, którzy u nas są odsądzani od czci i wiary. Artyści robią dobre rzeczy, ale bez pieniędzy będzie im trudno. - Niestety, tu się żarty kończą. Powstają spektakle, które nie potrzebują aż takiego nakładu środków, ale przychodząc do teatru liczymy na piękno, a piękno kosztuje bardzo dużo. Zorganizowanie festiwalu kosztuje bardzo dużo. Bez tych pieniędzy nie da się zaprosić zespołów, ulokować ich w ho-

telach, zrobić mnóstwa rzeczy, z których festiwal musi rezygnować. Może to wynika z tego, że teatrem czy kulturą zajmują się ludzie, którzy tej kultury, kolokwialnie mówiąc, nie robią. Nie są to byli reżyserzy czy też byli dyrektorzy teatrów. To jest kwestia światopoglądu całego politycznego aparatu, który o tym decyduje. Można dyskutować o tym, co się dzieje w teatrze i to by była wspaniała dyskusja. Natomiast dawanie po łapach i odbieranie środków finansowych uważam za nadużywanie władzy. To porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Jak często ma Pan okazję bywać w Szczecinie? - Najczęściej trzy razy do roku. Jak mi się udaje, jestem częściej. Moi rodzice są na emeryturze i tak im się szczęśliwie złożyło, że potrafią sobie odłożyć pieniądze i pół roku spędzać w różnych zakątkach świata. Wtedy nie przyjeżdżam do Szczecina, bo praktycznie już tu nikogo nie mam. Wszyscy moi przyjaciele stąd wyjechali na Wsypy Brytyjskie, do Warszawy czy do innych miast. Dlatego jak przyjeżdżam do rodziców, to snuję się po mieście sam. Szczecin jest zupełnie inny niż wtedy, kiedy Pan wyjeżdżał. - Często jak wracamy do miejsc z naszego dzieciństwa, mamy wrażenie, że były większe. To po pierwsze. Po drugie jest taki syndrom swojego-obcego miejsca. Takiego miejsca, które nie jest już moje, ale czuję, że poznaję je. To jest takie wrażenie, jakbym nie mógł go do końca dotknąć. Wychowałem się na Niebuszewie i uwielbiam wszystkie miejsca na tamtym osiedlu, czyli okolice Szkoły Podstawowej nr 69, ul. Krasińskiego, Heleny, Żupańskiego. Bardzo dużo czasu spędziłem jako dziecko, walcząc o terytorium z chłopakami z innych ulic. My mieszkaliśmy w blokach, a chłopaki z ul. Heleny mieszkali


w kamienicy, więc na nas mówili ci z bloków, a my na nich „heleniarze”. Bawiliśmy się przedmiotami, które mogą zrobić komuś krzywdę. Były potyczki, bójki. Na śmigus dyngus masakrowaliśmy się, polewając wodą z wiader. To były szczęśliwe czasy. Dzieciństwo w Szczecinie było świetne. Bardzo lubię tam wracać i sobie to wszystko przypominać. Te wszystkie chaszcze, tory w okolicach dworca Niebuszewo. Przygody o różnym stopniu legalności. Ja byłem chłopcem ze skrzypcami i w okularach, więc ta łobuzerska część była moją drugą naturą. Przez to byłem trochę obok, bo chłopcy nie traktowali mnie aż tak poważnie jak chodziłem z tymi skrzypeczkami na lekcje. Myślałam, że Pan w szkole był bardziej sportowcem. - Sportowcem byłem przez przypadek. Zmusił mnie do tego ks. Andrzej Dymer z Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego, z którego zostałem usunięty po trzech tygodniach w I klasie i żadna szkoła nie chciała mnie przyjąć. Wylądowałem w VIII Liceum Ogólnokształcącym. Przyjmował mnie do niego pan Klata. Powiedział do mnie: „mam miejsce tylko w klasie sportowej, więc musisz coś robić, co ty umiesz robić?”. Nic nie umiałem robić, więc zacząłem biegać. Jak rodzice wysłali mnie na rok do Stanów Zjednoczonych, żebym się nauczył języka angielskiego, to w Stanach też biegałem. Nawet wybiegałem jakieś lokalne medale. W każdym razie sportowcem zostałem z musu. A teraz VIII LO wymienia Pana wśród swoich sławnych absolwentów. - Jestem im bardzo wdzięczny. Gdybym tylko miał czas, to przyjechałbym chętnie na jakiś jubileusz. Ale zazwyczaj gram spektakl albo mam próby, z których nie mogę się zwolnić. Na szczęście jestem zajętym aktorem i bardzo się z tego cieszę. Ale VIII LO na zawsze pozostanie w moim sercu, bo pozwoliło mi dokończyć edukację. Ta dwoistość osobowości, o której Pan mówił, chyba przejawia się też w Pana rolach, bo albo gra Pan czarne charaktery albo postaci przewrażliwione.

- Jeżeli mam taką możliwość, że jeden człowiek może zagrać i szwarccharakter, i bardzo wrażliwego mężczyznę, to się cieszę. Dopracowałem się już jakichś środków i możliwości, które mi na to pozwalają. W każdym z nas jest diabeł i to drugie. Myślę, że w aktorze jest więcej nieprzystających do siebie cech, zaskakujących. To dobrze. Wielu wybitnych aktorów jest dość kontrowersyjnych w życiu prywatnym. W teatrach, w których Pan grał, czy w szkole aktorskiej miał Pan kontakt z takimi wybitnymi osobowościami. Uważa Pan, że relacja mistrz – uczeń jest ważna w zawodzie aktora? - Prawdziwy mistrz jest zdolny wziąć pod swoje skrzydła najbardziej krnąbrne owce. Pamiętam, że Jan Peszek i Krzysztof Globisz to były dwie osobowości, które sprawiały, że każdy chciał być w ich grupie. Nasz rok miał ogromne szczęście, ponieważ właśnie oni nas prowadzili. Mieliśmy z nimi bardzo dużo zajęć przez pięć semestrów, łącznie

z dyplomem. Oprócz tego było wielu innych pedagogów, z którymi bardzo dobrze nam się pracowało. Miałem szczęście do zajęć z wiersza z panią Olszewską, z panią Moniką Rasiewicz, które były mistrzyniami w tym fachu. Myślę, że moja miłość do wiersza zaczęła kiełkować właśnie z tego powodu, że trafiłem na mistrzów, którzy mi pokazali, czym jest wiersz. Jakby Pan miał przekazać swoim studentom najważniejszą rzecz o zawodzie aktora, to co by to było? - Nie mam pojęcia. Na zajęciach zawsze bardzo dużo mówię, co jest przekleństwem. Moi studenci często pytają czy już skończyłem, czy zbieram myśli, czy się zawiesiłem. Nie przychodzi mi do głowy jakaś jedna rzecz, maksyma, rada. Patrząc na to, co się działo ze mną przez kilkanaście lat w szkole i po szkole, to chyba najważniejsze było to, żeby wreszcie uwierzyć, że jestem w stanie to robić. Niewiara i niepewność jest dla aktora najgorszą rzeczą.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

45


| LITERATURA |

Kobiety skazane na potępienie Nowa książka dziennikarki Ewy Ornackiej to opowieść o zbrodniarkach, oszustkach, złodziejkach, których życie za kratami często przypomina piekło. Jaki los spotkał w więzieniu „Skazane na potępienie” - matkę Madzi albo owianą złą sławą siostrę Bernadettę? ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

starała się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Razem uznałyśmy, że występowanie przed kamerą w takim momencie i robienie z siebie „gwiazdy” lub cierpiętnicy niekoniecznie będzie dobrze postrzegane przez sąd penitencjarny i służbę więzienną. Nie zależało jej na rozgłosie, lecz by jak najwcześniej wyjść z więzienia. To była słuszna decyzja. Pani Beata jest już na wolności i książka mogła powstać.

- Do tej pory pisałaś książki o przestępczości zorganizowanej. A tu zupełnie inny temat - kobiety. - Pierwsze wrażenie może być takie, że moja najnowsza książka „Skazane na potępienie” jest oderwana od tematów, którymi zajmowałam się do tej pory. Tymczasem pomysł zrodził się dwa lata temu na planie filmowym, podczas zdjęć do serialu dokumentalnego „Kobiety i mafia”. Każdy z odcinków opowiadał o głośnych w Polsce wydarzeniach, którymi żyła general-

46

nie męska część świata przestępczego. Tym razem jednak historie zostały przedstawione przez pryzmat kobiet, np. żonę słynnego Słowika z grupy pruszkowskiej czy córkę gangstera, której zastrzelono mamę, ponieważ ojciec zaczął zeznawać. Pani Beata, narratorka mojej najnowszej książki, także miała być jedną z bohaterek tamtego serialu. - Dlaczego nie zrobiłaś o niej programu? - W tym czasie odbywała wyrok, lecz

- To aż tak ciekawa bohaterka, że postanowiłaś ją opisać? - Narratorka „Skazanych na potępienie” w przeszłości wydawała wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej - była asesorem sądowym w Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego w Gryficach, a potem prowadziła swoją kancelarię w Świnoujściu. Następnie jej losy mocno się skomplikowały. Za kratami zachowywała się wzorowo: miała liczne wnioski nagrodowe, prowadziła radiowęzeł, pomagała resocjalizować młodociane współwięźniarki. Historia skazanej prawniczki jest jedyna w swoim rodzaju. Ciebie by to nie zaciekawiło? - Racja. Ale co ona przeskrobała? - Została skazana za oszustwa i wyłudzenia, przy czym najcięższe zarzuty okazały się mafijną mistyfikacją i w tym zakresie została uniewinniona. Dlaczego ktoś taki, tzn. pozytywnie oceniany przez służbę więzienną, zostaje przeniesiony z aresztu w Kamieniu Pomorskim akurat do Grudziądza - najcięższego więzienia dla kobiet w Polsce, gdzie przebywają głównie


| LITERATURA |

zabójczynie z długimi wyrokami? Ani ja, ani ona do końca tego nie rozumiemy, chociaż może właśnie dlatego tak się stało, by mogła powstać taka książka. Losy mojej narratorki są przestrogą, że tak naprawdę każdy może się znaleźć w więzieniu. - Zauroczyła cię? - Jest wymarzonym „materiałem” dla dziennikarza: odważna w ujawnianiu szokującej prawdy o polskich więzieniach, krytyczna wobec siebie i tego, za co została skazana. Do tego mówi piękną polszczyzną, a w swojej opowieści trzyma się faktów, w przeciwieństwie do żon gangsterów, które wmawiają nam, że „o niczym nie wiedziały” i nie miały pojęcia, w jaki sposób zarabiali na życie ich mężowie. Stanęła przede mną z otwartą przyłbicą, ujawniając nazwisko i akta sądowe spraw, które przeciwko niej się toczyły, niczego nie ukrywając. - Co ci opowiedziała? - Jak naprawdę wygląda życie za kratkami i że niewiele ma wspólnego z filmami sensacyjnymi. Opowiedziała historie innych kobiet, o których głośno było w mediach i o tym, jak potoczyły się ich losy po wyroku. Na przykład o nauczycielce ze Śląska, która zabiła syna swojego kochanka, zadając mu w szkolnym gabinecie lekarskim 37 ciosów nożem po sam kręgosłup. Zabijając chłopca ukarała jego ojca za to, że nie odszedł od żony. W więzieniu zadurzyła się w wychowawcy, który też miał syna i żonę. Opowiedziała o Katarzynie W. znanej w całej Polsce jako „matka Madzi”. Ta kobieta strasznie hałasowała po nocach, stawiając na nogi całe więzienie. Szlochała, waliła pięściami w drzwi, krzycząc wniebogłosy, że jest niewinna, żeby ją wypuścić. W Grudziądzu miała status tzw. księżniczki na zamku - zamek w slangu więziennym to nie forteca, tylko cela zamykana na klucz. Inne cele są otwarte i kobiety mogą prowadzić życie towarzyskie. Przechodzą sobie z celi do celi, pożyczają lokówki, lakiery do paznokci, wymieniają się gazetami i książkami. Matka Madzi nie miała z nikim kontaktu i może dlatego fiksowała. Jej nocne krzyki nie dawały spać innym więźniarkom. Po kilku dniach wszystkie były

umęczone, wyzywały ją więc i wygrażały. Katarzynę W. izolowano przede wszystkim dla jej własnego bezpieczeństwa. Kobiety jej nienawidziły. Musiała być przed nimi chroniona. - Przez te krzyki? - Za to, co zrobiła swojemu dziecku, i że oszukała całą Polskę, która śledziła w mediach poszukiwania jej rzekomo uprowadzonej córki. Swoją fałszywą rozpaczą wyłudziła współczucie od ludzi. Okoliczni mieszkańcy bezinteresownie pomagali policji w przeczesywaniu lasów, tymczasem dziewczynka już nie żyła. Matka trzasnęła nią o ziemię, a ciało ukryła pod stertą kamieni. Potem przez wiele dni kłamała przed kamerami, udzielała licznych wywiadów, pozowała fotoreporterom. Nawet wtedy, gdy wydało się, że jest dzieciobójczynią. Takie kobiety nie mają za kratami lekkiego życia. - To oznacza, że w więzieniu panuje swoisty kodeks. - Skazane same są matkami. Grzechy i wyroki nie pozbawiły ich uczuć. Najgorsza kategoria osadzonych to są właśnie „dziecioboje”. Tak mówi się w slangu więziennym o dzieciobójczyniach. Ale lepiej nie używać tego nazewnictwa. Niech pozostanie za kratami. - O czym jeszcze opowiedziała Twoja narratorka? - O miłości lesbijskiej w celach, seksie ze strażnikami, przyjaźniach i nienawiści, których nie określisz w żadnej skali. Na początku naszej pracy nad książką spisałam jej na kartce tematy, które mnie interesowały. - Co to były za tematy? - Z więziennego życia. Tęsknoty, pragnienia, namiętności. I skąd ta ciąża u żony prezesa Amber Gold, skoro jej mąż był aresztowany i ona też przebywała w areszcie, więc nie mieli spotkań. I jak wyglądają tzw. mokre widzenia, czyli właśnie spotkania intymne. - To delikatna kwestia. - Tak, ale przecież to ludzka rzecz, element, który podtrzymuje związki. - A inne tematy? - Pytałam o wychowywanie dzieci urodzonych w więzieniach, o przemoc i samobójstwa w celach. Akurat wtedy, gdy pani Beata odbywała karę,

powiesiła się kobieta w ósmym miesiącu ciąży. Ale przede wszystkim rozmawiałyśmy o kobietach, które spotkała w więzieniu, m.in. o wiceprezes banku SKOK w Wołominie, z którego wyprowadzono ogromne pieniądze (ponad 3 miliardy złotych), siatkarce z pierwszoligowego klubu – postrachu polskich jubilerów, mistrzyni olimpijskiej, która działała w gangu i siostrze Bernadetcie z zakonu Boromeuszek, znienawidzonej przez współwięźniarki chyba jeszcze bardziej, niż matka małej Madzi. - Dlaczego? - Bo znęcała się nad wychowankami ośrodka, którego była dyrektorką. W tym ośrodku dochodziło do przemocy psychicznej, przyzwalano na wykorzystywanie seksualne młodszych chłopców przez starszych wychowanków. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero po latach, a skrzywdzeni wychowanko-wie, którzy są już dorośli, mimo upływu lat nie wyzwolili się od koszmarów z przeszłości. Kobiety w Grudziądzu uznały, że wyrok dla siostry Bernadetty nie był adekwatny do jej winy. Dwa lata odsiadki za krzywdę i tak skrzywdzonych przez los dzieci to stanowczo za mało. Nie będę opowiadała szczegółów, w jaki sposób postanowiły to „wyrównać”, ale proszę wierzyć – zgotowały jej piekło na ziemi. Wyrok, jaki zapadł w sądzie można śmiało policzyć jako cztery, albo nawet sześć lat pozbawienia wolności. Siostra Bernardetta znalazła się na końcu więziennego łańcucha pokarmowego. Pogardzano nią i poniżano. Próbowała polepszyć swój los, ponownie chroniąc się za habitem, ale nie uzyskała zgody na jego noszenie w więzieniu. - Chciała współwięźniarki wziąć na litość? - Oczywiście. Usiłowała je też przekupić. Miała tzw. bogatą wypiskę, czyli dużo pieniędzy na zakupy w więziennej kantynie. - Skąd te pieniądze? - W więzieniu mówiono, że księża ją finansowali. Siostra Bernardetta kupowała w kantynie papierosy i czekoladę. Przychodziła z tym do cel i usiłowała rozdawać prezenty, ale żadna dziewczyna nigdy od niej nicze-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

47


| LITERATURA |

go nie wzięła. „Won, szmato!” przeganiały ją. Przyjęcie od niej czegokolwiek byłoby traktowane jak hańba. Takim osobom nie podaje się ręki, nie rozmawia się z nimi, nie siada do posiłków przy jednym stole. Zakonnica przemykała pod ścianami jak cień, chroniąc plecy przed atakiem. - W więzieniu sporo jest przemocy? Oficjalnie jest zabroniona i można z tego powodu napytać sobie biedy. Ale przemoc to nie tylko uderzenia, to też przemoc psychiczna. Można kogoś doprowadzić do rozpaczy, do depresji, a nawet samobójstwa wyłącznie słowami, sposobem traktowania. - A jak była traktowana pani Beata? - Była lubiana przez osadzone, pisała im prośby do Prezydenta RP o ułaskawienie, wnioski alimentacyjne, apelacje, podpowiadała, jak prowadzić sprawy rozwodowe. Często okazywała się skuteczniejsza, niż wynajęci na wolności prawnicy. W pewnym sensie stała się więziennym autorytetem. Myślę, że pomogło jej to, iż już na początku postawiła sprawę uczciwie, że chce wrócić do domu jak najszybciej i nie będzie wojować ze służbą więzienną. Poza tym nie była dwulicowa, nie plotkowała, co w środowisku kobiet nie zdarza się zbyt często. Starała się nie wartościować ludzi ze względu na paragrafy kodeksu karnego. Potrafiła się zaprzyjaźnić nawet z kobietami, które siedziały za zabójstwo. Na przykład z Patrycją, która popełniła okrutną zbrodnię, gdy miała niespełna 18 lat. - Co to była za zbrodnia? - Będąc pod

wpływem narkotyków i alkoholu, razem ze swoim chłopakiem zakatowała taksówkarza. Chodziło o pieniądze. Zabrali mu 500 zł i poszli przehulać je w miasto. Gdy pieniądze się skończyły, przypomnieli sobie, że taksówkarz miał na palcu złotą obrączkę. Wrócili na miejsce zbrodni i obcięła mu palec, aby ją zdjąć. Obrączkę sprzedali za parę groszy i pili dalej. Patrycja dostała wyrok 25 lat więzienia. - Za co Beata tak polubiła Patrycję? - Może dlatego, że widziała jej cierpienie i potworne wyrzuty sumienia? Sumienie okazało się dla Patrycji surowsze niż wyrok sądu, skazało ją na permanentną bezsenność. Zabójczyni taksówkarza, każdego dnia odbywania kary w Grudziądzu, wstawała przed piątą rano i szła do więziennego żłobka przygotowywać dzieciom posiłki. Każdego dnia starała się dawać z siebie coś dobrego, odpokutować winy. Ale czasu cofnąć się nie da, zbrodni nic już nie wymaże. - A co z panią Beatą? - Jest już na wolności, na przedterminowym, warunkowym zwolnieniu, szuka pracy. Wierzę w nią, chociaż z więzienia wyszła psychicznie poszarpana. Ma ogromne wsparcie ze strony bliskich - pochodzi ze znanej i szanowanej w Świnoujściu rodziny - obcy ludzie okazują jej życzliwość. W Świnoujściu jej historia była dość głośna. - Co się dokładnie wydarzyło? - Zainwestowała swoje pieniądze w prywatną aptekę i wybrała na wspólnika nieodpowiedniego człowieka. Poznała go w domu znajomych. Wszyscy zwracali się do nie-

go „Szwed”, bo kilka lat spędził w Szwecji. Żalił się, że ma problemy wychowawcze z synem, że chce mu zmienić szkołę, ponieważ popadł w złe towarzystwo. Pani Beata pomogła mu załatwić miejsce dla syna w szczecińskim liceum salezjańskim. Chłopak się „wyprostował”, zdał maturę, przestał sprawiać ojcu problemy. Narratorka mojej książki zaufała „Szwedowi” nie wiedząc, że jego pseudonim wziął się stąd, że odbywał w Szwecji wyrok za międzynarodowy handel narkotykami. Wrócił do Szczecina i Świnoujścia do starych struktur, w których działał. Ta znajomość i wspólny biznes pogrążyły prawniczkę. Pożyczała pieniądze od rodziny, znajomych, zaciągała kredyty. Miała mnóstwo długów, których nie była w stanie spłacać. Koledzy z przestępczej branży „Szweda” skrzętnie to wykorzystali, a policja zamiast pomóc – tylko dolała oliwy do ognia. - Nadal masz kontakt z panią Beatą? - Tak, obie uczestniczymy w spotkaniach z czytelnikami, promujemy książkę i prawdopodobnie pojedziemy do Zakładu Karnego w Grudziądzu, aby zawieźć tam kilka egzemplarzy „Skazanych na potępienie”. Ciekawa jestem jej spotkania z towarzyszkami niedoli, ulubionym wychowawcą i znienawidzoną strażniczką. Szanuję ją za odwagę, bo przecież opowiedziała mi niechlubną dla siebie historię. Na swoim przykładzie pokazała, że do więzienia można trafić łatwiej, niż to sobie wszyscy wyobrażamy.


#prezentacja


| ŚLUB | ...z MM Trendy #prezentacja

Kwiaty to Podstawa www.kwiaciarnia-polna.info.pl tel. 608 417 011

Treść: Każda Panna Młoda marzy o tym, aby jej bukiet był niepowtarzalny i niezwykle oryginalny. Odpowiednio dopasowany bukiet dodaje kobiecie w tym wyjątkowym dniu pewności siebie, otula ją wspaniałym, naturalnym aromatem i podkreśla indywidualne pasje. Kwiaciarnia Polna wsłuchuje i wpatruje się w Państwa potrzeby z niezwykłą atencją, przelewając w swoje aranżacje mnóstwo uczucia, pomysłu i dokładności. Jesteśmy zaszczyceni mogąc przygotowywać oprawę kwiatową kościoła, w którym padnie wiele ważnych, magicznych słów, sali, na której rozbrzmiewać będzie weselna muzyka oraz niezwykle wzruszającego momentu podziękowania rodzicom za trud włożony w wychowanie. Na Państwa życzenie okwiecimy również ślubne auta, bicykle, karoce oraz dowolny rydwan wiozący szczęśliwych zakochanych przez nową drogę życia. Jeśli zapragniecie aby uroczystość nastrojowo oświetlały lampiony, a dekoracje podkreślały niesamowitość wydarzenia, z przyjemnością je Państwu wypożyczymy. Wyobraźnia pracowników Kwiaciarni Polnej jest cała dla Was i w tym dniu nie zna granic. Nasze kwiaty są naszą najlepszą wizytówką, a ich delikatność niech będzie gwarancją naszej miłości do florystyki.

Uszyjemy wszystko, o czym marzysz! www.blanconegro.pl tel. 508 578 073 Plac Zwycięstwa 1, Szczecin

Wybór tej jedynej, idealnej sukni, to niekiedy wyzwanie na kilka lub więcej przymiarek. Udając się do Blanco&Negro zabieramy ze sobą dobry humor i przede wszystkim towarzystwo. W tym salonie przyszła Panna Młoda ze swym orszakiem może miło spędzić czas na wspólnej zabawie - mianowicie każdy z obecnych wybiera suknię do przymiarki, konsultantki

50

również dobierają swoje typy. W tak miłej atmosferze otrzymujemy fachowe doradztwo. Dobór modelu to przede wszystkim sylwetka, ale wbrew opinii, przyszły Pan Młody też jest ważny... jego sylwetka, wzrost, kolor garnituru.. Tak samo styl wesela, boho? Industrialny? Glamour? Suknia to zwieńczenie TEGO dnia, wszystko musi współgrać ze sobą, a Panna Młoda ‚błyszczeć’. Wybór jest olbrzymi, projektanci z Polski, Włoch, Pragi, Rosji czy Niemiec – ogrom modeli dopełnia własna pracownia projektowa – jak mówi Pani Katarzyna Balcerek, właścicielka zrealizujemy każde marzenie, by słyszeć TAAAK ! TO ONA !!! Już od listopada 2018r., jako jedyny salon w wojewódz-

twie, zaprezentuje swoim klientkom ogólnoświatową markę DEMETRIOS.

Fotografia gwarancją pamiątki na całe życie www.wielochfoto.pl tel.: 502 186 855

Czy wyobrażacie sobie ślub i wesele bez pamiątki po tym wydarzeniu? Fotografia to nieodłączny element zarówno ceremonii, jak i samego przyjęcia. Foto-


| ŚLUB | #prezentacja

Dla najbardziej wymagających, i najmłodszych gości, „fajnerzeczy.pl” przygotowali też bogate oferty animacyjne, dmuchane zamki, wielkoformatowe gry i mega bańki. A dla łakomczuchów wata cukrowa i popcorn. Wszystko to przeplatane wspólnymi, rodzinnymi zabawami, konkursami i grami, gdzie wiek nie ma znaczenia. Animatorzy dbają by uśmiechy nie zeszły, nie tylko z małych buziek. Oferowane pakiety atrakcji można dowolnie konfigurować, zarówno pod względem cenowym, jak i wymagań, czy wieku gości. To absolutna gwarancja wyśmienitej zabawy.

Ten wyjątkowy dzień od A do Z graf w profesjonalny sposób uwiecznia ceremonię, moment wypowiedzienia najważniejszego „tak” w życiu i pięknie odzianą Młodą Parę wraz z świadkami i bliskimi. Epoka, kiedy wystarczyło zaangażować „wujka” z aparatem, już dawno odeszła do lamusa. Dziś fotografia to artyzm, uchwycenie chwili, nastroju, emocji. Wie o tym doskonale szczeciński fotograf Marcin Wieloch, który od wielu lat obsługuje imprezy okolicznościowe, dzięki fachowemu oku i dobrej ręce. Marcin Wieloch to wielozadaniowa osoba. Poza profesjonalnym uwiecznieniem najważniejszego dnia dla Młodej Pary, może uwiecznić również takie okoliczności jak chrzciny, komunie, rocznice, a nawet przyjęcia firmowe. Fotograf nie stroni również od sesji plenerowych dla par, czy rodzin z dziećmi - wszystko zależne jest od wymagań klienta. Ponadto Marcin Wieloch zajmuje się również obrotem nieruchomościami - każda para nowożeńców może uzyskać pomoc przy poszukiwaniu wymarzonego mieszkania lub domu.

I wszystko gra www.coolsound.pl / tel. 608 343 869

Oprawa muzyczna to kwintesencja udanego wesela, bez muzyki i tańców byłby to po prostu elegancki obiad. Zespół/Duet, uwaga DJ’ów COOLSOUND, to niebanalne połączenie dwch talentów. Panowie zadbają nie tylko

o repertuar muzyczny, ale zapewnią również moc zabaw dla gości. Cały scenariusz w 100% jest konsultowany z Parą Młodą. ...a jest w czym wybierać, od przebojów z lat 70-80 przez lata 90 po współczesne hity. Playlista to nie lada wyzwanie, COOLSOUND z Młodymi tworzy pełną listę utworów, które poniosą w tańcu oraz tych, które nie zabrzmią z głośników. Idąc za dewizą duetu „JAKOŚĆ nie jakoś” mamy gwarnację zabawy przy oryginalnych utworach, bez przeinaczeń/przeróbek. Zatem dwóch rezolutnych DJ’ów, praktycznie nieograniczony repertuar, dobrze dobrane zabawy to recepta na udane wesele. Śmiało można pwoiedzieć, że z tym duetem w pakiecie, możecie być spokojni o TEN dzień!

Fajne wydarzenie? Fajne Rzeczy! www.fajnerzeczypl.pl / tel. 790 694 515

Podczas wesela, jak i innych wydarzeń, nie możemy zapomnieć o atrakcjach dla gości, dużych i małych. Idealnym rozwiązaniem jest więc jest wynajęcie profesjonalistów, takich jak „fajnerzeczy. pl”. To zespół ludzi z pasją i bogatym zapleczem atrakcji. Pomogą, jeśli zależy Wam na dobrej zabawie, oryginalnych pomysłach i profesjonalizmie. W ofercie firmy znajdziecie fotobudkę, rewelacyjne fotolustro oraz olbrzymie podświetlane napisy. –must have na przyjęciu weselnym.

Zorganizowanie ślubu i wesela to nie lada wyzwanie, dlatego warto organizację tego wyjątkowego dnia powierzyć profesjonaliście, który czuwa nad każdym detalem. Wedding Planner to osoba, która doradza, wspiera, podsuwa sprawdzone rozwiązania, urealnia co niemożliwe. PUDROWELOVE to doświadczenie, wiedza, znajomość najnowszych ślubnych trendów oraz ogromna baza zaufanych podwykonawców. W tej branży cały czas trzeba mieć rękę na pulsie, by wychodzić naprzeciw oczekiwaniom klientów, należy śledzić światowe trendy. Pary mogą skorzystać zarówno z kompleksowej obsługi, jak i ze ślubnego S.O.S. - kiedy coś się „wali” jesteśmy od zadań specjalnych, zaplanujemy elementy, które spędzają sen z powiek Parom Młodym. Lubimy adrenalinę – mówi Pani Martyna Zdobylak-Grabowicz właścicielka firmy Pudrowelove Events & Wedding Planner. Parom decydującym się na kompleksową organizację ślubu i wesela gwarantujemy pełne wsparcie i zaangażowanie na każdym etapie przygotowań. Jeżeli chcemy sami zorganizować ten wyjątkowy dzień – zapraszamy na konsultacje – odpowiemy na każde nurtujące pytanie, pomożemy w doborze usługodawców, wspólnie stworzymy konkretny plan działania. Po takich konsultacjach będziecie wiedzieć jak utrzymać wszystko pod kontrolą. Niezależnie od stylu, motywu przewodniego – wesele zasługuje na miano niepowtarzalnego, wyjątkowego – z nami się uda.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

51


| KULINARIA |

Słodki biznes bez lukru jak powstaje szczecińska beza

Hania Komór. Znamy ją ze strony na Facebooku - Always and forever hungry i dzięki bezom dostępnym w szczecińskich kawiarniach. I choć chcielibyśmy wyobrażać ją sobie jako następczynię Nigelli Lawson albo chociaż Ani Starmach, to zdecydowanie nie tędy droga. Hania ma własny plan i jak się zaraz przekonacie, ciężko pracuje nad jego realizacją. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KUBA SNOP, HANNA KOMÓR

Kiedy wchodzisz do kuchni, zakładasz kokardę na włosy i wiążesz różowy fartuch? - To wizja, z którą warto wal-

52

czyć. Ludzie myślą, że jeśli zajmujesz się „słodkim biznesem”, to wkraczasz do kuchni wystrojona, z doskonałą fryzurą, a próbując ciasta seksownie oblizujesz palec i mrugasz do kamery. Prawda jest taka, że wkraczasz do kuchni spocona, dźwigając ciężkie zakupy, a w kuchni nie czeka kamera, która chciałaby to zarejestrować. Jeśli ktoś mi nie wierzy, polecam wnieść na szóste piętro 70 kg cukru i 700 jajek, a po upieczeniu zabrać się za sprzątanie. Szybko się okaże, że nie ma w tym nic seksownego. Naprawdę robisz sama tak duże zakupy? - Wszystko zależy od tygodnia, od liczby zamówień. Czasem znajomi pomogą mi wtargać zakupy, ale często muszę to zrobić sama. Nie ukrywam, że niektóre produkty kupuję na zapas, szczególnie jeśli widzę, że jest promocja. Niedawno tak zawzięcie pakowałam cukier do koszyka, że klientka supermarketu pomyliła mnie z pracownikiem sklepu i poprosiła o pomoc. Zdarzyło mi się też przynieść do domu 700 jajek w jeden weekend. Pamiętam, że wjechałam wtedy do mieszkania sklepowym wózkiem. Dużo osób zazdrości ci takiej pracy. Pieczesz bezy na własnym zapleczu i dowozisz do kawiarni. Nie jesteś z nikim


| KULINARIA |

i podejmowanie wyzwań związanych z kamerą. Pomyślałam, że poświęcę temu bloga. Szukałam też wyróżnika dla siebie, padło na gastronomię. Bezy stały się moim znakiem rozpoznawczym i teraz chcę zająć się jedzeniem od strony dziennikarskiej.

związana umową, nie masz stałych godzin pracy. Skąd wziął się pomysł na taki model działalności? - Wyszło to bardzo naturalnie, ale nie mogę powiedzieć, że było to zaplanowane. Mama kiedyś poprosiła mnie o upieczenie kilku ciast do szkoły, w której pracuje. Upiekłam m.in. bezę. Jej koleżanka po prostu się w niej zakochała. Od tamtej pory co jakiś czas dostawałam od niej zamówienie. Im więcej piekłam, tym bardziej docierało do mnie, że to lubię. Jednak współpraca z kawiarniami nie spadła mi z nieba. Z gastronomią pracuję od dawna, mam też wielu znajomych z tej branży. Na początku potrzeba kogoś, kto ci zaufa, bez tego trudno wejść na rynek. Ja miałam takie miejsce. Teraz jest łatwiej, bo bezy stały się rozpoznawalne. Potrzeba mi było ok. roku, żeby ustabilizować sobie pozycję. Kiedy zaczynałam, nie znałam nikogo kto działałby na takich zasadach. Myślę, że byłam jedną z pierwszych osób na szczecińskim rynku, które zaczęły dostarczać własne wypieki do kawiarni. Jednak wciąż podtrzymuję zdanie, że nie jest to tak lekka praca, jak wygląda z wierzchu. Bezy to praca na pełen etat? - Zdecydowanie tak. Pochłonęły mnie bez reszty. Nie myślałaś o udziale w jednym z telewizyjnych show o gotowaniu? - Zdecydowanie nie. Uwielbiam piec bezy, ale tylko bezy. Nie czuję potrzeby konkurowania z innymi w gotowaniu czy pieczeniu narzuconych tematów cukierniczych. Tak naprawdę, wiele osób zna Cię nie dzięki wypiekom, a dzięki stronie na Facebooku - Always and forever hungry. Co było pierwsze - fanpage czy beza? - Pierwszy był fanpage, później beza. Stronę Always and forever hungry założyłam mniej więcej sześć lat temu. Skończyłam dziennikarstwo, zawsze pasjonowało mnie robienie reportaży, przygotowywanie relacji

Na Facebooku możemy już oglądać relacje na żywo i recenzje lokali. Oprócz tego jest jeszcze informator z „bezowym rozkładem jazdy” i społecznościowe newsy. Nie sądzisz, że to trochę za dużo jak na jedno miejsce? - Może jeszcze nie do końca odkryłam swoją drogę,... ale myślę, że materiały są uporządkowane. Moje lajfy odbywają raz w miesiącu - zawsze jest to środa. Starałam się to robić co tydzień, jednak produkcja jednego odcinka jest zbyt wymagająca. Przygotowania pochłaniają przynajmniej pół dnia, do tego trzeba napisać scenariusz. To, co widać na Facebooku, czyli gotowanie, rozmowa z gościem i wspólny posiłek, to zwieńczenie wcześniejszych trudów. Po za tym robię też recenzje knajp - odwiedzam wybrane lokale, próbuje jedzenia, oceniam. Chcę to ubrać w cykl. Nie mogę się jednak zajmować tylko tym, bo przecież muszę mieć czas na pieczenie bez. W tygodniu powstaje ich ok. 10 - 12. Mówisz tak, jakbyś nie miała nikogo do pomocy. Wszystkim zajmujesz się sama? - Bezy piekę i dostarczam sama. Jeśli chodzi o filmy, mam dwóch przyjaciół, którzy pomagają mi przy kręceniu. Jednak planowanie czy montaż to już moja własna robota. Raz kręcimy cały materiał w pół godziny, a innym razem pół godziny staram się nagrać jedno zdanie, ale każda próba kończy się śmiechem. Poskładanie ok. 3 min. wideo to dla mnie nawet 2 - 3 dni pracy. Moim wielkim marzeniem jest nagrywanie podcastów. W Szczecinie ten temat wciąż raczkuje. Jednak podcasty, to wciąż pasja, a nie biznes… a jak mówiłam, muszę mieć czas na pieczenie. Chciałabyś, żeby beza stała się symbolem Szczecina, jak np. pasztecik albo paprykarz? - Moją życiową misją jest doprowadzić do momentu, w którym beza stanie się smakiem Szczecina (śmiech). Jestem w trakcie tworzenia marki „szczecińska beza”. Jednak rozumiem, że konkurowanie z pasztecikiem, paprykarzem czy kebabem nie jest łatwym zadaniem. Nie wydaje ci się, że szczecińska gastronomia jest dość monotonna? Słyniemy głównie fast foodów. - Gdybyś zapytała mnie o to kilka lat temu, zaczęłabym wymieniać czego nie ma na naszym rynku. Dziś? Mamy tu cały świat. Różnorodność restauracji jest tak duża, że nie wiem czy starczyłby nam roku, żeby odwiedzić na spokojnie każdą knajpę. Niedawno brakowało mi tylko bazarów, ale teraz widzę, że to temat stopniowo uzupełniany. Moim zdaniem szczecińska gastronomia to taka gastronomiczna miniatura Nowego Jorku.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

53


#prezentacja

| KULINARIA | MM Trendy rekomenduje

5 miejsc,

które trzeba odwiedzić będąc w Szczecinie

#1

Qualia Caffe Prawobrzeże - ul. Struga 15 www.qualiacaffe.com FB: @qualiacaffe Miejsce bezkompromisowe jeśli chodzi o kawę i jakość. Qualia Caffe, to połączenie: kawiarni, palarni kawy, showroomu kawowego, miejsca degustacji i szkoleń. Odnajdą się tu zarówno amatorzy, jak i profesjonaliści. Bariści są w stanie dobrać kawę idealnie wpisującą się w gusta klientów, nawet tych niezdecydowanych. Ziarna, które są tu wypalane pochodzą ze wszystkich stron świata. Można tu kupić kawę paloną na miejscu – zarówno klasyczne mieszanki, jak i ziarna segmentu Specialty, a także kawy uznanych światowych producentów. Ci, którzy planują kawowy biznes znajdą tu profesjonalne ekspresy i fachowe porady. Na tych, którzy chcieliby wcielić się w rolę domowego baristy czekają ekspresy oraz akcesoria do alternatywnych metod parzenia kawy i herbaty. Nie wypada też nie wspomnieć o kawowych szkoleniach - Akademia Espresso, szkolenia Home Barista, Latte Art i warsztaty

54

sensoryczne, to propozycje dla każdego. Możemy też skorzystać z oferty kawowego cateringu od Qualia Caffe. Zdecydowanie możemy powiedzieć, że kawa jest tu nie tylko produktem, kawa jest tu pasją.

#2

Amaretti Caffè Centrum - ul. Śląska 51 FB: @AmarettiCaffe Lokal przy Śląskiej do niedawna był miejscem czekającym na swój moment. Wszystko wskazuje na to, że ten moment właśnie nadszedł. Amaretti Caffè pojawiła się na rynku dokładnie 9 czerwca. Swoją nazwą nawiązuje do włoskich ciasteczek o nazwie Amaretti, które są z pestek moreli i likieru Amaretto. Jak można się domyślić,

włoskie słodkości podawane są w towarzystwie kawy i to kawy ze szczecińskiej palarni! Specjalnością lokalu są jednak lody naturalne. Smaki takie jak kokos z białą czekoladą czy słony karmel skradły serca gości nowo otwartej kawiarni. Osoby o większym apetycie na pewno zainteresuje również oferta śniadań. - Klienci wychwalają tost panini z czerwonym pesto, szynką parmeńską, rukolą oraz mozzarelą, który jest podawany z jajkiem i zapiekany z sosem marinara i parmezanem - zapewnia Damian Useini, właściciel. - Mamy w menu również makarony i sałatki. Najbardziej lubiany makaron to Penne Zolla - makaron penne z kurczakiem w sosie serowym z gorgonzoli. A jeżeli chodzi o wieczory, w Amaretti serwujemy oryginalne włoskie drinki. Wszystkie dania i słodkości produkowane są na miejscu ze świeżych produktów. Kto nie wierzy, niech się przekona.


#prezentacja

| KULINARIA | MM Trendy rekomenduje

#3

Protein Point Healthy Food&Grill Centrum - ul. Małopolska 4 FB: @proteinpointszczecin Wyliczone kalorie, podział na białka, węglowodany i tłuszcze. Bez mąki, śmietany, głębokiego oleju i zbędnych, pustych kalorii - brzmi jak plan na dietę? Nie, nie… brzmi jak menu Protein Point. To pierwszy lokal w Szczecinie serwujący zbilansowane posiłki dla osób aktywnie spędzających czas lub po prostu preferujących zdrowe odżywianie. Karta podzielona jest na białka, tłuszcze węglowodany. Goście samodzielnie komponują posiłek - ryż, bataty, pierś z kurczaka, łosoś czy wołowina do tego sałatki, a nawet odpowiednio wybrane tłuszcze. Wybór jest spory. Posiłek można zjeść na miejscu albo zamówić na wynos z własnym odbiorem. W lokalu

śniadania są serwowane przez cały dzień. Wszystkie dania powstają w lokalu ze świeżych produktów dostarczanych każdego dnia. W ofercie znajduje się również spory wybór napojów 0 kalorii. - Razem z partnerem od wielu lat ćwiczymy na siłowni - zdradza Magdalena Stachnicka, właścicielka. - Pamiętam czasy kiedy sama gotowałam posiłki, pakowałam je do pudełek, a później jadłam zimne. Marzyłam wtedy żeby znalazło się miejsce, w którym mogłbym zjeść coś co mieści się w mojej kaloryczności, było ciepłe i ładnie podane. W końcu wzięłam sprawy w swoje ręce i tak powstał Protein Point.

#4

Przystań na kawę Centrum ul. Generała Ludomiła Rayskiego 19 Myślisz, że 21 metrów kwadratowych to zbyt mało, by otworzyć kawiarnię? Jesteś w błędzie! Na Rayskiego w swoje gościnne progi zaprasza kawiarnia “Przystań na kawę”, która na takim metrażu propo-

nuje całe bogactwo wyśmienitej kawy i cudownych wypieków. Nazwa nawiązuje do portowego charakteru naszego miasta, ale również do kawiarni, w której możemy „zacumować” na chwilę i oddać się kawowemu zapomnieniu. „Przystań” otworzyła swoje się w maju tego roku i z miejsca zainteresowała sobą dużą grupę klientów. W ofercie obok kawy znajdują się kanapki i ciasta. Natomiast w przyszłości należy spodziewać się wzbogacenia menu o ciepłe posiłki i śniadania. Swoje miejsce znajdą tu również diabetycy i wegetarianie.

#5

Ziemniak i Spółka Centrum Galeria Kaskada Ziemniaki są nudne? Absolutnie nie! Szczecińska sieć lokali Ziemniak i Spółka, każdego dnia zaskakuje swoich gości ziemniaczanymi kombinacjami zarówno amatorów dań mięsnych jak i wegetarian. Ziemniak i Spółka, to szczecińska sieć gastronomiczna. Podstawą menu są tu ziemniaki pieczone, inspirowane ziemniakami pieczonymi w ognisku. Pyry pochodzą od polskich rolników. Zanim trafią do obróbki, przechodzą specjalną selekcję. Muszą mieć odpowiedni kształt i wielkość. W menu można znaleźć ziemniaki pieczone, placki ziemniaczane i frytki belgijskie.

Zobacz więcej na gs24.pl i mmtrendy.szczecin.pl ZAPRASZAMY!

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

55


| KULINARIA |

#prezentacja

Kawałek słonecznej Italii w Szczecinie Z czym kojarzą nam się Włochy? Ze sportowymi autami, zabytkową architekturą i kuchnią. To ostatnie jest szczególnie istotne, bo włoskie smaki, to ulubione smaki Polaków. Okazuje się, że Szczecin za sprawą restauracji Perseusz ma swój własny kawałek słonecznej Italii. Co się w nim kryje? Mieszkańcy Italii przywiązują bardzo dużą wagę zarówno do sposobu przyrządzania dań jak i jego składników - to właśnie ich sumienność czyni tę kuchnię wyjątkową. Przekonał się o tym Aleksander Wilusz, manager restauracji Perseusz. - Spędziłem wiele czasu na stażach w typowych włoskich restauracjach we Włoszech - opowiada manager. - Przywiozłem stamtąd do Szczecinie mnóstwo nieoczywistych połączeń smaków jak np. grzybowy gulasz podany z włoskimi gnocchi czy hiszpański Melon con Jamón serrano na przystawkę. Można ich spróbować w naszym lokalu. Manager zrobił coś jeszcze, połączył włoskie propozycje z hiszpańskimi i greckimi kombinacjami. - Hiszpanie i Grecy są bardziej precyzyjni w serwowaniu dań, przywiązują dużo większą wagę do wyglądu potraw. Pomyślałem, że to wykorzystam - dodaje Wilusz. - Jeśli chodzi o samo menu, to jest inspirowane południem. Takimi obszarami jak: Galicja, Katalonia, Toskania, Sycylia czy Sardynia. Spędzając długie miesiące w podróży po tych zakątkach, poznałem wielu ludzi. Doszedłem do wniosku, że choć wszyscy jesteśmy inni, to łączy nas kuchnia. Z kolei tym co łączy włoską kuchnię w całość jest pizza. Choć za sprawą Ameryki przyjęło się, że to fast food, to we Włoszech panuje zupełnie inne przekonanie. Prawdziwa pizza powinna być

56

przede wszystkim lekka. Ciasto musi być optymalnej grubości, nie papierowo-cienkie, ale też nie za grube, dobrze wypieczone w celu nadania posiłkowi przyjemnej chrupkości oraz złocistego koloru. Wszystko z najwyższej jakości składnikami dobranymi tak, aby komponowały się ze sobą smakowo, no i przede wszystkim połączone prawdziwą mozzarellą. Całość muszą zwieńczać świeże, sezonowe składniki. - Zauważyłem, że w Szczecinie ludzie kochają pizzę równie mocno co Włosi i jest to zdecydowanie najczęściej zamawiane danie w Perseuszu - mówi manager. - Jednak jeśli miałbym polecić jeszcze jeden ciekawy smak, to na pewno byłoby to Risotto alla Milanese z szafranem. Jesteśmy jedynym lokalem w mieście serwującym to danie. To klasyk, którego recepturę otrzymałem od szefa kuchni z Mediolanu. Warto przyjść i spróbować samemu jak smakuje kawałek słonecznej Italii. PERSEUSZ SZCZECIN Rostocka 110 A | tel: 690 517 721 GODZINY OTWARCIA: pn.-czw. 14:00-24:00, pt.-sb. 14.00-02:00, nd. 12:00-24:00


#prezentacja

| KULINARIA |

Karczma Polska Pod Kogutem polskie smaki nad morzem Pyszne dania staropolskiej kuchni, klimatyczne wnętrze i niezapomniane wrażenia w restauracji Karczma Pod Kogutem, którą od morza dzieli zaledwie 100 metrów.

W Karczmie Polskiej pod Kogutem w Świnoujściu, podobnie jak w Szczecinie, zdecydowanie rządzi polskość. Na każdego gościa czeka na powitanie tradycyjny smalec, pachnący chleb i ogórki, który czeka na osobnym stoliku do degustacji. Klasą samą w sobie jest Alabrys Szlachecki, czyli rosół z kury z makaronem oraz żurek staropolski z jajkiem i kiełbasą. Najczęściej wybieranymi pierogami są Sakwy Janosika – z serem i ziemniakami, uwielbiane zarówno przez dzieci, jak i dorosłych. W związku z tym, że lokal działa nad morzem, nie brakuje też propozycji rybnych. Szef kuchni Karczmy serwuje też dania nie tylko z tradycyjne-

go mięsa wołowego czy wieprzowego, ale również z dziczyzny, która jest rzadko spotykana w menu innych restauracji. Co należy podkreślić Karczmę Pod Kogutem w Świnoujściu od morza dzieli zaledwie 100 metrów. To miejsce, które obowiązkowo należy odwiedzić, przyjeżdżając na wybrzeże. Lokal umiejscowiony jest na pasie promenady, z powodzeniem więc można po kolacji podziwiać piękne zachody słońca. Wiosną i latem przed lokalem uruchamiany jest przestronny ogródek w którym pysznymi daniami z Karczmy można rozkoszować się pod gołym niebem.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

57


| ZDROWIE |

#prezentacja

Sekret doskonałej cery Japonek Japonki są znane z olśniewającej cery, która przez długie lata pozostaje gładka i świeża. Ich zwyczaje znacznie się różnią od rytuałów pielęgnacyjnych Europejek. Cierpliwość i holistyczne podejście do zdrowia całego ciała pozwalają im cieszyć się urodą i sprawnością dłużej niż statystyczna Europejka. W czym tkwi ich sekret?

Podstawowa pielęgnacja kobiet z Kraju Kwitnącej Wiśni jest rozbudowana i skupia się na dogłębnym, dwuetapowym oczyszczeniu, tonizowaniu, odżywianiu i nawilżaniu cery. Chcąc oczyścić skórę japońskimi metodami należy uzbroić się w dwa produkty: na bazie oleju oraz w formie oczyszczającej pianki. Po oczyszczeniu skóry należy skórę odżywić (tu z pomocą przychodzi serum) oraz nawilżyć. Punktem obowiązkowym przed wyjściem z domu jest nałożenie na twarz ochronnego filtra, chroniącego przed degradującym wpływem promieni słonecznych.

Przy częstej ekspozycji na słońce w skórze dojdzie do drobnych zmian, które po czasie będą miały wpływ na przedwczesne starzenie się. Kolagen, stanowiący rusztowanie dla skóry straci sprężystość, co doprowadzi do zwiotczenia i wysuszenia cery. Dobry filtr zabezpieczy skórę przed degradującym wpływem promieni słonecznych i ochroni ją przed przebarwieniami. Do wyboru mamy filtry fizyczne, bazujące na tlenku cynku lub dwutlenku tytanu, oraz chemiczne, absorbujące promieniowanie ultrafioletowe.

Azjatki uwielbiają rozpieszczać swoją skórę. Lekarze medycyny estetycznej mają tu sporo pracy: w cenie są zabiegi odmładzające i pielęgnacyjne. Najważniejsze jest stosowanie się do filozofii anti-aging, czyli zapobieganie procesom starzenia od wczesnych lat. Stąd olbrzymia popularność zabiegów high-tech (laseroterapii), mezoterapii, wykorzystania komórek macierzystych czy osocza bogatopłytkowego. Aby skorzystać ze zdobyczy medycyny i zadbać o swoją skórę „po japońsku” nie musimy kierować się do Azji - na naszym rodzimym rynku znajdziemy miejsca, specjalizujące się w równie zaawansowanych technikach pielęgnacji urody. W szczecińskiej klinice Beauty Group (www. artplastica.pl) możemy wykonać popularny w Azji „wampirzy lifting”. Zabieg polega na pobudzeniu skóry do wytwarzania nowego kolagenu za pomocą osocza bogatopłytkowego, pozyskanego z własnej krwi pacjenta. Ciężko wymarzyć sobie bardziej naturalną metodę dbania o skórę. Dla cery bardziej wymagającej klinika przygotowała zabiegi z dodatkiem fibryny, intensyfikującej działanie preparatu oraz z nieusieciowanym kwasem hialuronowym, wspomagającym nawilżanie (Cellular Matrix).

Jeżeli przez lata zapominałaś o filtrach i na twarzy pojawiły się nieestetyczne przebarwienia, a skóra stała się wiotka, w przywróceniu jej wzorowej formy pomoże laseroterapia. Techniki laserowe mają coraz więcej zwolenników na całym świecie – są mało inwazyjne, dają znakomite efekty kliniczne i nie wymagają długiego okresu rekonwalescencji.

Fotostarzenie Z zasadnością codziennej, skomplikowanej pielęgnacji Azjatek w celu utrzymania nieskazitelnego wizerunku można dyskutować, jednak warto zastosować się do jednej z ich żelaznych zasad: nie wychodzimy z domu bez użycia filtru słonecznego. Nasze komórki są całkowicie bezbronne przy dużej ekspozycji na promieniowanie ultrafioletowe: pod jego wpływem zmieniają swoją strukturę i rozpadają się. UV powoduje też powstanie w skórze wolnych rodników, stopniowo uszkadzających komórki. Opalenizna jest w istocie mechanizmem obronnym, zabezpieczającym przed promieniowaniem słonecznym.

58

Najważniejsza, żelazna zasada do której należy się stosować to wybór dobrego, doświadczonego specjalisty. Przebarwienia usuniemy laserem Fotona BTL, który rozjaśnia i wyrównuje koloryt przy minimalnej głębokości penetracji wiązki laserowej i zredukowanej inwazyjności. Jeżeli problemem jest wiotka skóra, lekarz może zasugerować mocniejszy zabieg laserem frakcyjnym, który ujędrni i wzmocni skórę, stymulując ją do wzmożonej produkcji kolagenu i elastyny.

Ćwicz mięśnie twarzy! Mówiąc o holistycznym podejściu Azjatek do pielęgnacji, nie możemy zapomnieć o ich uzależnieniu od upiększających masaży i gimnastyki twarzy. Wiedza na ten temat jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i traktowana jak rutynowa czynność pielęgnacyjna. Szczególną popularnością cieszy się masaż Tanaka, mający właściwości drenujące (polecany osobom zmagającym się z opuchlizną), ujędrniające (dobry sposób na opadający owal twarzy) i pobudzające krążenie krwi i limfy. Masaż można wykonywać w warunkach domowych – wystarczy zaopatrzyć się w oliwkę, aby nadmiernie nie obciążyć skóry. Popularnością cieszą się ćwiczenia twarzy. Poprawnie wykonywane mogą wyrównać asymetrię twarzy i działają ujędrniająco.


#prezentacja

| ZDROWIE |

Beauty Group Szczecin – Klinika Chirurgii Plastycznej ul. Wojciechowskiego 7, Szczecin tel. +48 (0)91 45 40 442 mail info@beautygroup.pl | www.artplastica.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

59


| ZDROWIE |

#prezentacja

Walka z chrapaniem szansa na wygraną Chrapanie to zmora przede wszystkim dla partnera, ale konsekwencje zdrowotne największe są dla osoby, która chrapie. Najczęściej chrapaniu towarzyszy bezdech – niebezpieczny dla zdrowia, prowadzący do niedotlenienia organizmu. Na ratunek przychodzą nowoczesne metody zabiegowe, w tym – implanty Pillar. Jak trzy małe poliestrowe implanty mogą zmienić życie i przynieść spokojny sen? Czy problem, jakim jest chrapanie, dotyka wielu osób? Badania CBOS pokazują, że prawie 13 milionów Polaków chrapie! Statystycznie częściej chrapią mężczyźni – blisko dwie trzecie społeczeństwa. Pomimo większości, panowie niechętnie przyznają, że chrapią, za to panie otwarcie przyznają się do chrapania. Przypadłość ta z pewnością nie jest zdrowa i nie wolno jej lekceważyć. Szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na osoby, u których występują chwilowe przerwy w oddycha-

60

niu. Tak zwany bezdech senny, to schorzenie powodujące gorsze dotlenienie organizmu. Osoba chrapiąca po przebudzeniu często odczuwa takie dolegliwości jak: ból głowy, osłabienie, przygnębienie i zmęczenie, problemy z koncentracją i zapamiętywaniem, senność w ciągu dnia, osłabienie libido, depresja. Wymienione dolegliwości, to tylko jedne z wielu konsekwencji chrapania. Jeżeli głównym powodem chrapania jest nieprawidłowa budowa podniebienia miękkiego, można z nim skutecznie walczyć przy pomocy małoinwazyjnych zabiegów, takich jak np. implanty podniebienne Pillar. Czym jest procedura Pillar? Jest to prosty, bezpieczny i skuteczny zabieg mający na celu usztywnienie podniebienia miękkiego, stosowany w celu powstrzymania chrapania. W wielu przypadkach może to również pomóc osobom cierpiącym na łagodny do umiarkowanego bezdech senny. Jest to stosunkowo bezbolesny zabieg, który można wykonać w gabinecie lekarskim w ciągu około 20 minut, stosując tylko znieczulenie miejscowe. Podczas procedury Pillar lekarz, za pomocą sterylnego narzędzia, umieszcza w podniebieniu miękkim 3 małe implanty (około 0,7 cm długości i 0,08 cm szerokości). Z biegiem czasu implanty za pomocą naturalnych reakcji organizmu


#prezentacja

| ZDROWIE |

Jakie są zalety procedury dla pacjenta? • procedura trwa około 20 minut • minimalnie inwazyjna • wymaga jedynie znieczulenia miejscowego • minimalny ból i dyskomfort • pacjent zazwyczaj wraca do normalnego funkcjonowania i diety jeszcze tego samego dnia

powodują strukturalne usztywnienie podniebienia miękkiego i zmniejszają drganie tkanek, które wywołuje chrapanie. Implanty Pillar wykonane są z materiału poliestrowego, który jest używany w wszczepianych urządzeniach medycznych od ponad 50 lat.

po zabiegu, ale większość jest w stanie powrócić do normalnej aktywności tego samego dnia. Niektórzy pacjenci odczuwają widoczną poprawę w ciągu pierwszych kilku tygodni, podczas gdy inni muszą odczekać od 8 do 12 tygodni, aby móc w pełni korzystać z zalet procedury Pillar.

Czy procedura Pillar jest „sprawdzona”? Więcej niż 60.000 pacjentów na całym świecie skorzystało z procedury Pillar. Metoda ta jest bezpieczna, skuteczna i małoinwazyjna. Umożliwiła lekarzom przywracanie spokojnych i przespanych nocy większej ilości pacjentów niż kiedykolwiek wcześniej.

Czy procedura Pillar jest skuteczną metodą w walce z chrapaniem? Badania kliniczne wykazały, że u około 80% pacjentów wykazano zmniejszenie indeksu bezdechu hypopnea (AHI) i po roku od zabiegu wyniki były niezmienne, pacjenci doświadczali znaczących spadków intensywności chrapania. 90% partnerów zoperowanych osób chrapiących stwierdziło zdecydowana poprawę komfortu spania. Po zabiegu pacjenci wykazywali zmniejszoną senność w ciągu dnia i znaczną poprawę stylu życia.

Jak się czuje pacjent po zabiegu? Gdy znieczulenie słabnie, niewielki odsetek pacjentów zgłasza po zabiegu drobne „odczuwanie ciała obcego”. Uczucie to jest tymczasowe i powinno ustąpić i zniknąć całkowicie w ciągu kilku dni po zabiegu. Niektórzy pacjenci używają leków przeciwbólowych

Dom Lekarski Centrum Medyczne z oddziałem szpitalnym | al. Piastów 30, Szczecin | tel. 91 469 22 82 | www.domlekarski.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

61


| ZDROWIE |

Ostrożnie z klimatyzacją. Cierpi na tym nasze zdrowie By przetrwać wysokie temperatury, z którymi mamy do czynienia latem, bardzo często używamy klimatyzatorów, wiatraków czy wentylatorków. To bardzo pomocne urządzenia, które wykorzystywane mądrze, pomagają w upalne dni. Niestety, kiedy będziemy się z nimi obchodzić nienależycie, przysporzą nam więcej szkody niż pożytku. AUTOR ANNA FOLKMAN

Załzawione oczy, przewlekły katar, ból głowy, chore zatoki to najczęstsze skutki nieodpowiedniego używania klimatyzacji i wiatraków. Jak temu zapobiec? - Temperatura, którą ustawiamy w pomieszczeniu, nie może być zbyt drastycznie obniżona w stosunku do tej, która panuje na zewnątrz – zauważa dr n. med. Iwona Poziomkowska-Gęsicka, specjalista alergologii ze szpitala wojewódzkiego w Szczecinie. - To wszystko dlatego, że zmieniając potem miejsce naszego pobytu, możemy doprowadzić do szoku termicznego. W upalne dni zaleca się obniżenie temperatury w pomieszczeniu, w którym przebywamy do 5., maksymalnie 8. stopni w stosunku do temperatury na zewnątrz. Jeśli podróżujemy samochodem, przed planowanym postojem

62

powinniśmy temperaturę panującą w aucie nieco wcześniej podnieść. Chodzi o to, by była ona bliżej wartości tej, która jest na zewnątrz. Optymalna temperatura do pracy w biurze powinna wynosić ok. 22 stopnie Celsjusza. Niższe temperatury nie są pożądane. - Klimatyzacja to nie tylko temperatura. Na skutek jej działania zmienia się także wilgotność powietrza. Wtedy może doskwierać nam suchość śluzówek oczu, nosa, jamy ustnej, co podnosi ryzyko podrażnienia i stanów zapalnych – dodaje Poziomkowska-Gęsicka. - Pamiętajmy też, że klimatyzacja reguluje temperaturę, wilgotność, ale nie wymienia powietrza. Trzeba zatem pamiętać o wietrzeniu pomieszczeń. Należy robić to przed włączeniem klimatyzacji oraz w ciągu dnia, kiedy np. w pracy mamy przerwę, wyłączając przy tym urządzenie. Do klimatyzowanych pomieszczeń trzeba wprowadzać świeże powietrze z tlenem. Róbmy to, bo w krajach rozwiniętych istnieje już coś takiego, jak zespół chorego budynku. Pacjenci przebywają tam w zamkniętych pomieszczeniach i nie ma w nich cyrkulacji powietrza. Z tego powodu wielu z nich cierpi na bóle głowy, ma problemy z drożnością nosa czy zatok. - Ważną kwestią jest też położenie klimatyzatorów. Powinny być oddalone od człowieka – wtrąca pani doktor. - Wręcz zakazane jest siadanie w strumieniu zimnego powietrza, zarówno w biurze, jak i w aucie. Jest to szkodliwe i potencjalnie niebezpieczne. Najczęstszym powikłaniem nieodpowiedniego użytkowania klimatyzacji jest zanikowy nieżyt nosa, ostre zapalenie zatok, wysychanie śluzówki w obrębie jamy ustnej i nosa, co jest doskonałym miejscem do rozwijania się innych chorób wirusowych i bakteryjnych. Wirusy, bakterie oraz grzyby gromadzą się także w samych urządzeniach, w ich filtrach. Trzeba pamiętać zatem o regularnym czyszczeniu klimatyzatorów zgodnie z zaleceniami producenta. Do ochładzania powietrza używa się także różnego rodzaju wiatraków i wentylatorków. Tutaj trzeba przede wszystkim uważać na to, by nie wiały one nam prosto w twarz. Pęd powietrza spowoduje bowiem przesuszenie okolic nosa, gardła, a to może spowodować ból głowy i zatok. Wiatraki nie obniżają bezpośrednio temperatury, mieszają tylko powietrze. Pamiętajmy zatem także o systematycznym wietrzeniu pomieszczeń, w których są używane.


| ZDROWIE |

Myj ręce i używaj antybakteryjnego żelu Choroba, potocznie nazywana chorobą brudnych rąk, to tak naprawdę szereg schorzeń przenoszonych tzw. drogą fekalno-oralną. Powodują uciążliwe dolegliwości a można ich uniknąć po prostu zachowując odpowiednią higienę. AUTOR ANNA FOLKMAN

- Chodzi o dotykanie różnych części ciała, zabrudzenie wydzielinami przewodu pokarmowego, które przenosi się z rąk do rąk, a potem z rąk do ust – zauważa prof. dr hab. n. med. Miłosz Parczewski z oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego Chorób Tropikalnych i Nabytych Niedoborów Immunologicznych w szpitalu przy ul. Arkońskiej. - Choroby brudnych rąk powstają przy nieodpowiedniej higienie osobistej, spożywaniu niemytych pokarmów, niewłaściwym przygotowaniu pożywienia i braku obróbki cieplnej. Najpopularniejsze choroby to salmonellozy, shigelloza, biegunki wirusowe. Niektóre z nich są chorobami odzwierzęcymi, ale przenoszą się również właśnie poprzez zabrudzenie rąk. To także wirusowe zapalenie wątroby typu A, o którym w Polsce ostatnio głośno się mówi. W ubiegłym roku mieliśmy epidemię tej choroby. Było to ok. 3,5 tys. przypadków, w tym roku jest ich dużo mniej, ale nadal więcej niż dwa, trzy lata temu. Chorobami brudnych rąk są także szeroko pojęte biegunki pokarmowe, związane są z nimi bakterie i wirusy, np. rotawirusy, czy pałeczki E. coli. W przypadku wystąpienia zakażenia WZW A objawy utrzymują się od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy. Droga zakażenia występuje najczęściej poprzez spożycie skażonego pożywienia (np. nieumytych owoców) i skażonej wody, przez kontakt bezpośredni z zakażonym człowiekiem (np. przeniesienie wirusa poprzez nieumyte po wyjściu z toalety ręce), kontakty seksualne z osobą zakażoną lub chorą. Osoby zakażone są zakaźne nawet w okresie 2 tygodni przed pojawieniem się u nich pierwszych objawów i około tygodnia (czasami więcej) po ich ustąpie-

niu. Początek zakażenia nie jest charakterystyczny. Występują objawy grypopodobne (gorączka, bóle głowy) oraz brak apetytu, nudności, wymioty. Następnie po ok. 2 tyg. pojawia się u części chorych żółtaczka (zażółcenie skóry, spojówek, śluzówek, ciemne zabarwienie moczu i odbarwiony stolec). Objawy te pojawiają się 2-7 tygodni (średnio ok. 1 miesiąc) od momentu zakażenia i mogą trwać nawet przez wiele tygodni. Zapobieganie zakażeniu to przestrzeganie podstawowych zasad higieny tj.: dokładne mycie rąk przed każdym posiłkiem i po wyjściu z toalety, dokładne mycie owoców i warzyw przed spożyciem, podawanie nieopakowanej żywności w rękawiczkach. - Na WZW typu A istnieje szczepionka. Jest ona wysoko rekomendowana przy wyjeździe w kraje tropikalne, nawet np. do Hiszpanii czy krajów Bliskiego Wschodu. Są wakacje a bardzo popularnym kierunkiem jest Turcja. Należy pamiętać, by wybierając się tam nie jeść pokarmów, których nie można ugotować, obrać, sparzyć, uważajmy też na lód – ostrzega prof. Parczewski. - Nigdy nie wiemy jaka znajduje się w nim woda. Używajmy tylko takiego lodu, którego proces powstania znamy, która jest ugotowana lub z butelki. Zwróćmy uwagę, żeby wszystkie napoje, które spożywamy były fabrycznie zamknięte i przy nas otwierane. Przed salmonellozami, zakażeniami rotawirusami, eschericha coli nie zabezpieczymy się. Nie ma na nie szczepionek, ale możemy zapobiegać takim zakażeniom, np. kupując żywność tylko wiadomego pochodzenia, przechowując pożywienie w lodówce czy wyparzając jajka przed użyciem. - Objawy jelitowe są uciążliwe, ale nie zagrażają życiu. Czasami wymagają hospitalizacji z uwagi na odwodnienie. Są na to podatne szczególnie dzieci. Biegunki mogą być niebezpieczne dla osób, które są obciążone kardiologiczne. Kiedy taka osoba się odwodni z jej powodu, może pojawić się większe ryzyko zawału – dodaje profesor. Pamiętajmy, że ręce należy myć często. W Polsce nawet dla osób, które są narażone na zakażenie, czyli takie, które mają kontakt z pieniędzmi, dużo podróżują komunikacją miejską czy używają wspólnego sprzętu - komputerów w pracy to wystarczy. Podróżując jednak po świecie warto mieć przy sobie żel antybakteryjny i używać go, kiedy nie możemy umyć rąk

Laser

leczenie wysiłkowego nietrzymania moczu

CENTRUM DIAGNOSTYKI MEDYCZNEJ

ul. Felczaka 10

tel. 91 422 06 49

www.hahs-lekarze.pl


| ZDROWIE |

#prezentacja

Implanty Motiva vs B-Lite Dbając o najwyższą jakość usług wprowadzamy, co jakiś czas do oferty Medimel najlepsze w/g nas marki obecne na rynku. Ze względu na różne gusta i wyobrażenia pacjentek na temat idealnego biustu, dajemy im możliwość wyboru oraz dopasowania doskonałego produktu do oczekiwań. Ze względu na liczne zapytania zrobiliśmy porównanie dwóch marek implantów dostępnych w naszym gabinecie. Choć marki różnią się od siebie (w tym również ceną), to cechuje je wiele zalet. Więcej szczegółów można zasięgnąć podczas indywidualnej konsultacji w gabinecie Medimel. Rejestracja pod numerem tel.: 500355884.

Implanty Motiva

Implanty B-Lite

• Zupełnie nowa technologia. Po operacji dopasowują się do pozycji przybieranej przez kobietę w danym momencie. Dzięki temu biust wygląda naturalnie.

• Najlżejsze implanty na świecie. Jeden implant o objętości 365 ml waży jedynie 275 g.

• Miękkie w dotyku. Dzięki specjalistycznej powłoce zewnętrznej wykonanej w nanotechnologii oraz unikalnemu rodzajowi żelu przypominają naturalną pierś. • Posiadają system BluSeal. To zabezpieczenie, które pozwala upewnić się, że istnieje bariera zapobiegająca rozprzestrzenianiu się żelu, w razie gdyby z implantem coś się wydarzyło. • Niewielka blizna pooperacyjna. Dzięki konsystencji żelu i plastyczności implantu wielkość blizny to ok. 4 cm. • Najmniejszy odsetek powikłań w postaci torebek przykurczających. • Gwarancja jakości. Za jakość implantów Motiva ręczy firma Lloyd, największy ubezpieczyciel na świecie. • Unikalna numeracja. Każdy implant zawiera mikrotransponder bierny z 15-cyfrowym niepowtarzalnym kodem. Lekarz może odczytać kod przy pomocy specjalnego czytnika i poznać specyfikację implantu.

• Szybsze gojenie ran pooperacyjnych. Implanty ważą 30 proc. mniej od tradycyjnych, zmniejsza to ucisk na ranę i przyśpiesza gojenie po zabiegu. • Mniejsze obciążenie dla kręgosłupa. • Nie odkształcają się. Implanty zawierają mikrosfery z powietrzem, dzięki którym nie tracą swojego kształtu. • Nie rozciągają skóry, są mało wyczuwalne. • Większa przezierność dla promieniowania rentgenowskiego. Gęstość silikonu w implantach B-lite pozwala łatwiej ocenić stan piersi podczas badań lekarskich, np. podczas mammografii gruczoły są dużo bardziej widoczne. • Minimalizują skutki grawitacji. • Odpowiednie dla Pań, którym nie odpowiada bardzo naturalny efekt zabiegu oraz dla tych, które marzą o bardzo dużym biuście. • Odpowiednie dla pacjentek po mastektomii, u których korzystniej jest obciążyć pierś lżejszym implantem. • Dożywotnia gwarancja producenta.

ul. Nowowiejska 1E , Szczecin – Bezrzecze | tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884 e-mail: gabinet@chirurgia-szczecin.pl | www.chirurgia-szczecin.pl

64


#prezentacja

mu przyjmował leki kiedy był chory, a drugi marudził. Mając takie doświadczenia staram się wspólnie z rodzicami szukać najlepszego rozwiązania, które uda się zrealizować.

Czy bycie „lekarzem od dzieci” pomaga czy przeszkadza? Czyli jak to jest być MAMOPEDIATRĄ – rozmowa z p. Anną Ratajczak Specjalistą Chorób Dzieci w Centrum Medycznym EuroMedis. Prawdopodobnie większość z nas myśli sobie, że o ile łatwiej stawić czoła rodzicielstwu, kiedy zdobyło się dyplom specjalisty chorób dzieci… Człowiek jest bardziej przygotowany na nieprzewidziane sytuacje zdrowotne, potrafi lepiej chronić swoje dzieci, stosując odpowiednią profilaktykę… Połączenie umiejętności zawodowych oraz pełnej wiedzy o swoim dziecku jako rodzica sprawia, że można być i wspaniałym rodzicem i niezawodnym pediatrą. Czy tak naprawdę jest, a może bycie lekarzem przeszkadza w byciu rodzicem, i odwrotnie doświadczenia rodzica nie pozwalają na bycie doskonałym pediatrą dla swoich dzieci? Pytamy o to panią Annę Ratajczak – Specjalistę chorób dzieci w Centrum Medycznym EuroMedis. Pani Aniu, czy Mama Pediatra wie wszystko o dzieciach? - Oczywiście, że nie choć bardzo by chciała. Ale tak mówiąc serio to myślę, że bycie mamą pomaga mi w pracy. Jestem w stanie odwołać się do własnych doświadczeń jako mamy i łatwiej mi zrozumieć inne mamy czy zachowania ich dzieci. Jestem mamą dwóch chłopców i każdy z nich jest trochę inny choćby np. w kwestii jedzenia. Jeden uwielbia warzywa, drugiego ciężko do nich namówić, jeden łatwo i bez proble-

Czy coś Panią zaskoczyło w byciu Mamą? - To trudne pytanie. Dzieci zaskakiwały i zaskakują mnie codziennie- zazwyczaj pozytywnie, choć zdarzają się też oczywiście gorsze momenty. Mimo, że teoretycznie wiedziałam np. jak rozwija się dziecko, to pierwszy rok życia, kiedy mały człowiek zmienia się tak szybko, na pewno mnie zaskoczył. Potem chyba wchodzenie w wiek nastoletni i to, że dziecko powoli przestaje być dzieckiem, że definitywnie kończy się pewien okres, co oczywiście ma swoje plusy i minusy. Czy studia przygotowały Panią na posiadanie dziecka? - Studia medyczne nie przygotowują raczej do macierzyństwa. Oczywiście jest łatwiej, bo posiada się wiedzę teoretyczną na temat rozwoju, żywienia szczepień, czy chorób wieku dziecięcego, ale tak naprawdę przy pierwszej gorączce malutkiego dziecka stres jest taki sam jak u innych mam i wiele z nas traci obiektywne podejście. Ja sama często, kiedy moje dzieci były małe, radziłam się swoich kolegów po fachu, bo nie byłam w stanie ocenić czy jestem wobec nich „profesjonalna”. Czy bycie lekarzem pomaga, czy przeszkadza w rodzicielstwie? - Raczej pomaga. Trudno mi znaleźć coś, co przeszkadza. Łatwiej mi zrozumieć pewne zachowania dzieci, bo wiem, że wynikają one np. z ich etapu rozwoju. Z praktycznego punktu widzenia to nie muszę np. chodzić na bilanse, wiem kiedy moje dzieci mają kolejne szczepienia, czy jakie produkty im podać, żeby miały zbilansowaną dietę. Czy macierzyństwo zmieniło Pani podejście do zawodu? - W pewnym sensie tak. Jak mówiłam wcześniej łatwiej mi zrozumieć inne mamy i to, że np. nie udało im się zrobić

| ZDROWIE |

inhalacji czy namówić dziecka do jedzenia szpinaku. Z drugiej strony trudniej mi się zdystansować i zachować spokój szczególnie w obliczu bardzo ciężko chorych dzieci. Mam wrażenie, że macierzyństwo w jakiś sposób uwrażliwia jeszcze bardziej na cierpienie innego dziecko. Choć może to sprawa indywidualna, bo mam kolegów pediatrów, którzy nie mają własnych dzieci a są niezwykle empatycznymi i oddanymi lekarzami. Co jest najpiękniejsze w byciu rodzicem? - Odpowiedź powinna być łatwa i oczywista, ale tak naprawdę trudno ująć to w jednym czy dwóch zdaniach. Na pewne piękny jest sam moment narodzin dziecka i mnóstwo emocji towarzyszących tej chwili, a potem pierwszy uśmiech dziecka, kroczki czy słowa, a także okazywane nam uczucia- przytulanie, początkowa bezkrytyczność wobec rodzica „Mamusiu jesteś najpiękniejsza na świecie”, „Tatusiu jesteś najsilniejszy na świecie”. Patrzenie jak dziecko rośnie i się rozwija, staje wreszcie dorosłym człowiekiem jest chyba najcenniejszym doświadczeniem w życiu. Jak w tym wszystkim udaje się Pani znaleźć czas na bycie super pediatrą? - Dziękuję za takie miłe słowa! Czas na pracę mam jak każdy z nas, bywa, że jestem zmęczona i nie chce mi się iść do pracy, ale dużo łatwiej się zmobilizować do pracy czy być dobrym specjalistą w swojej dziedzinie, jeśli się lubi to co się robi, a ja bardzo lubię swoją pracę! Praca z dziećmi to dużo pozytywnych emocji, uśmiechu i satysfakcji. Pani Aniu i jeszcze ostatnie pytanie do synów….Czy fajnie mieć MAMOPEDIATRĘ? - Fajnie! Jak jesteśmy chorzy to nie musimy iść do lekarza... Ale dla nas mama to po prostu mama. Ta wypowiedź Synów mówi sama za siebie. Dziękujemy, za poświęcony czas i przybliżenie nam chociaż w „pigułce” tego jak to jest być MAMOPEDIATRĄ.


| MOTO |

#prezentacja

Kia Ceed - nowa jakość bezpieczeństwa Wybór samochodu nie przypomina małżeństwa, nie trzeba wiązać się z nim na zawsze. Są jednak modele, z którymi chciałoby się zostać na dłużej. Weźmy np. taką Kię Ceed.

To nie pomyłka, koreański producent naprawdę zrezygnował z apostrofa w słowie Ceed i tym drobnym akcentem zaanonsował szereg zmian wprowadzonych do nowego modelu. Przyznamy, że idąc po odbiór auta, w głowie kiełkowała nam myśl - to po prostu odświeżona wersja znanego nam hatchbacka. Czym może nas zaskoczyć? Na widok auta niewygodne pytanie jednak zniknęło. Wizerunek z zewnątrz zmienił się na tyle, że trudno doszukać się w nim podobieństwa do poprzednika z apostrofem w nazwie. Nowa Kia ma zdecydowanie bardziej sportowy charakter. Kabina została cofnięta odrobinę do tyłu, długa maska wyszczupliła sylwetkę całego auta, a przebudowany grill dodał jej wyrazistości. Na jej dynamiczną formę składa się też w pełni ledowe oświetlenie, a nowością na rynku są tylne światła do jazdy dziennej. Europejscy projektanci postarali się, by był to model, który przyciągnie spojrzenia zarówno sąsiadów zza płotu, jak i kierowców mijanych w drodze do pracy. Do testów otrzymaliśmy wersję w intensywnym niebieskim kolorze. Trzeba przyznać, że w tym przypadku żywa barwa

66

lakieru świetnie uzupełnienia dynamikę designu. W ofercie jest też klasyczna czerń i czerwień, jednak jak już się wyróżniać, to się wyróżniać. Czas pociągnąć za klamkę. Wnętrze kabiny stanowi równoważnię dla emocji wywołanych po pierwszym spojrzeniu na auto, jakby producent mówił - OK, to teraz się skup. Ciemna tapicerka, masywna deska rozdzielcza, 8-calowy dotykowy ekran pomiędzy nawiewami klimatyzacji i… bardzo wygodna kierownica. Doskonale wymierzona średnica i grubość wieńca. Do tego liczne przyciski do sterowania poszczególnymi funkcjami auta, które o dziwo, nie plączą się pod palcami, a pomagają gdy ich potrzeba. Przednie fotele zostały osadzone nieco niżej, niż w poprzednim modelu Kii. Jest też sporo miejsca na nogi i dla kierowcy i pasażera. Wystarczyło ruszyć, żeby cała gama nowoczesnych systemów bezpieczeństwa przywitała się z nami. Asystent utrzymania pasa ruchu, tempomat z ogranicznikiem prędkości, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka zewnętrze. Kierowcy służą również systemy: monitorowania martwego pola widzenia lusterek

i ostrzegania o pojazdach zbliżających się z boku, wspomagania zmiany pasa ruchu, który m.in. ostrzegania przed kolizją przy wyjeździe z miejsca parkingowego tyłem. Jest też wspomaganie parkowania i rozpoznawanie pieszych. Warto wspomnieć o autonomicznym hamowaniu. Auto rozpoznaje „przeszkodę” - pieszego lub inny pojazd i ostrzega kierowcę, w przypadku braku reakcji z jego strony, samochód automatycznie zaczyna hamować. Pierwsze kilometry za kółkiem Kii wywołują uśmiech i podtrzymują go do końca trasy, nawet jeśli o godzinie 16 trzeba przeprawić się z Prawobrzeża na Gumieńce. Auto jest zwrotne, łagodnie wchodzi w zakręty, kabina została wyciszona, a uroku jeździe dodaje zamontowany wewnątrz nowoczesny system nagłośnienia. To zdecydowanie jedno z tych aut, z którymi chce się spędzić jedną chwilę dłużej.

www.polmotor.kia.pl Szczecin: ul. Struga 71, Ustowo 52 / Rondo Hakena Koszalin: Stare Bielice 8B-1 / Biesiekierz


#prezentacja

Hyundai Kona ten SUV podbije gusta Europejczyków Najprawdopodobniej to jeden z najodważniejszych i najbardziej charakterystycznych modeli samochodów wśród azjatyckich marek. Nowy SUV Hyundaia został skrojony na miarę europejskich potrzeb, jak żaden inny model przedtem. Od niemal czterech lat marka Hyundai stara się podbić serca Europejczyków i stać się liderem wśród azjatyckich marek motoryzacyjnych na starym kontynencie. Hyundai Kona to pierwszy z zapowiadanych 30 nowych modeli samochód koreańskiego giganta. Po całym dniu spędzonym w jego towarzystwie z pakietem wyposażenia Premium i po przejechaniu Szczecina wzdłuż i wszerz, można stwierdzić, że to jedno z najciekawszych aut, jakie pojawiło się na naszych drogach w ciągu ostatniego roku.

| MOTO |

Pierwsze co rzuca się w oczy, to wyrazisty design. Charakterystyczny, przedłużony kształt maski zwieńczony nietypowym kaskadowym grillem i nadkola w kontrastującym kolorze wyróżniają auto na tle innych. Co trzeba jednak podkreślić - projektanci marki Hyundai wiedzą, kiedy powiedzieć „dość”. Indywidualny styl SUV-a, został tak obmyślony, by nie wprawiać w konsternację Europejczyków, słynących z konserwatywnych gustów. Opinia ta broni się po zapoznaniu się z paletą dostępnych lakierów - odcienie szarości i niebieskiego, klasyczna czerwień i jedna tylko nieco szalona limonka. Nam przypadł model w kolorze Lake Silver, mówiąc prościej - szary. Kabina nowego Hyundaia budzi podobne skojarzenia, co zewnętrzna oprawa. Obszerne wnętrze można spersonalizować, wybierając odpowiedni wariant kolorystyczny - czerwony, szary lub limonka. W naszym przypadku były to limonkowe pasy bezpieczeństwa i akcenty na desce rozdzielczej, drzwiach, konsoli środkowej oraz przeszycia tapicerki siedzeń i kierownic w odcieniu egzotycznego owocu. Choć ciepłe akcenty zdecydowanie pobudzały wnętrze, sami postawilibyśmy na elegancką czerwień. Prócz motywu kolorystycznego, nie da się pominąć mnogości nowinek elektronicznych. Na kokpicie dominuje 8-calowy ekran dotykowy, który jest swojego rodzaju małą bazą dowodzenia nawigacja, mapy, dostęp do aplikacji, radio internetowe, wspomaganie parkowania, itd. Poniżej na kierowcę czeka bezprzewodowy panel ładujący smartfon. Ważnymi dodatkami są też: asystent ostrzegania o możliwej kolizji z przodu z funkcją wykrywania pieszych, asystent utrzymywania pasa ruchu czy system monitorujący poziom koncentracji kierowcy. Na szczęście trasę po mieście udało nam się przebyć bez korzystania z tych udogodnień. Przemieszczając się SUV-em po Szczecinie, komfort jazdy podnosi napęd na cztery koła. Sprężyste zawieszenie dobrze radzi sobie z dziurami w asfalcie i nierówną nawierzchnią. Przydało się to szczególnie przy ulicy Sienkiewicza na Pogodnie, Smoczej na Podjuchach czy na Starym Mieście, gdzie dodatkowym utrudnieniem jest slalom między gęsto zaparkowanymi samochodami. Ciekawostką dla kierowców przyzwyczajonych do manualnej skrzyni biegów na pewno zaskoczy też 7-biegowa, dwusprzęgłowa skrzynia biegów. Łączy w sobie przyjemność jazdy skrzyni manualnej z wygodą skrzyni automatycznej. Choć potrzeba kilku chwil, by się do niej przyzwyczaić. W końcu czego nie robi się dla takiego auta? Po ciekawskich spojrzeniach przechodniów, zdecydowanie możemy powiedzieć - Hyundai Kona podbija gusta wszystkich Europejczyków.

Auto Club | Autoryzowany Dealer Hyundai Szczecin, Ustowo 56 (przy Rondzie Hakena) tel. 91 4 444 100 | www.auto-club.hyundai.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

67


| MOTO |

Mustangi zachodu warte Ford Mustang to legenda i kwintesencja amerykańskiej myśli motoryzacyjnej. Marka cieszy się popularnością i ma miłośników oraz fanów w obrębie całej kuli ziemskiej. Część z nich żyje w Polsce i raz do roku organizuje wspólną podróż przez kraj. AUTOR MACIEJ ŻMUDZKI / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Za całe pozytywne zamieszanie odpowiedzialny jest twór znany jako Mustang Klub Polska. Entuzjaści tej marki stworzyli lata temu forum, które zrzeszało miłośników mustangów z całego kraju. Na rzeczonym forum wymieniano się różnymi informacjami, także tymi bardzo cennymi. Warto bowiem wiedzieć, że przed rokiem 2015 Mustang był autem, które trzeba było kupić samemu lub sprowadzić bezpośrednio ze Stanów Zjednoczonych. Nie było dystrybucji europejskiej, co sprawiło, że chociażby dostęp do części wymiennych był znacznie ograniczony. Trzeba było poświęcić dużo uwagi i energii, by właściwie zająć się swoją maszyną. Wspomniane wcześniej forum służyło więc między innymi do tego, aby dzielić się pomysłami, rozmawiać na temat możliwości sprowadzenia konkretnych części czy dyskutowaniu o naprawach niesprawnych elementów. Miłośnicy mustangów, którzy dotąd znali się jedynie z komunikacji internetowej, stopniowo zaczęli organizować wydarzenia, gdzie mogli się poznać i dzielić radość ze wspólnie przeżywanej pasji. Zaczęło się od małych zlotów, później Rafał „Alustar” Wrochna wpadł na pomysł, aby przekuć to w coś więcej. Efektem i wymiernym owocem tamtej idei jest rajd Mustang Race, który rokrocznie odbywa się na terenie naszego kraju. Uczestnicy MR spotykają się od 2011 r. Od tamtego czasu odbyło się już osiem rajdów, każdy pozwolił odkryć zupełnie inne zakątki Polski. – W tym roku zdecydowano, że trasa będzie przebiegać wzdłuż zachodniej granicy państwa. Je-

68

stem z tego regionu, więc ta edycja była dla mnie wyjątkowa – mówi Jakub Byliński, wcześniej uczestnik, tym razem współorganizator wydarzenia. – W poprzednich latach zwiedzaliśmy między innymi południową czy północną część Polski, teraz przyszła pora na zachód. Osoby wyznaczające trasę zakładają zwykle około 500 kilometrów jazdy i dbają o to, aby droga była zróżnicowana i interesująca. W roku 2018 Mustang Race odbył się w dniach 27-30 czerwca. Zamek Książ był miejscem, z którego wyruszyliśmy, a później trasa wiodła między innymi przez zamek w Kliczkowie, Zieloną Górę i Świętoszów, kończąc się finalnie na Wałach Chrobrego w Szczecinie.

Wyścig, który nie jest wyścigiem W czterodniowej przygodzie, jak co roku, udział wzięło pięćdziesiąt mustangów. W każdym aucie może być jedna, dwie, trzy czy nawet cztery osoby. Mustang Race to także impreza rodzinna. Zdarzają się uczestnicy, którzy nie skończyli jeszcze nawet pierwszego roku życia, a są też tacy, którzy spokojnie dobili już do siedemdziesiątki. Przykładem przedstawiciela grupy seniorów jest zwycięzca ostatniej edycji rajdu. Pierwszego miejsca nie zdobył jednak dlatego, że jeździł najszybciej. Kluczem do wygranej okazała się największa liczba zrealizowanych zadań, które wypełnia się podczas przemierzania czterodniowej trasy. – Nasz wyścig jest wyścigiem jedynie z nazwy i nie polega na tym, kto pierwszy dotrze do danego miejsca - dodaje Jakub Byliński. – Przy okazji każdej edycji uczestnicy otrzymują

specjalną książeczkę, w której wyszczególnione są konkretne zadania, związane z daną trasą, okolicznymi miejscami i czekającymi nas atrakcjami. Przez cztery dni skrupulatnie je realizujemy i ten, komu wyszło to najlepiej, otrzymuje zasłużony tytuł zwycięzcy. Ostatnia edycja miała w dużej mierze miejsce na terenie legendarnych zamków, więc część pytań była powiązana tematycznie z historycznymi obiektami. Są także inne konkurencje, np. próby zręcznościowe lub wyścigi na jedną czwartą mili na torach zamkniętych.

8 minut szans na zgłoszenie Mustag Race nie ma przypisanej sztywnej daty i co roku odbywa się w nieco innym, choć zbliżonym terminie. – Zawsze jest to okres wakacyjny, kiedy za oknami jest naprawdę ciepło. Już w momencie zakończenia jednej edycji uczestnicy zaczynają dopytywać się o kolejną. Ustalony został limit pięćdziesięciu Mustangów, które mogą brać udział w wydarzeniu i jest to wartość nieprzekraczalna. Co roku jeżdżą z nami dwie lub trzy ekipy z Niemiec, a tym razem pojawiło się także aż siedem Mustangów z Rosji. Jeden z uczestników musiał pokonać ponad dwa tysiące kilometrów, żeby wziąć udział w naszym wydarzeniu, ale ta odległość go nie wystraszyła. Naszą małą społeczność tworzą ludzie, którzy kochają auta, więc organizowanie tej imprezy jest jedną, wielką przyjemnością – kończy Jakub Byliński.


| MOTO |

W roku 2018 Mustang Race odbył się w dniach 27-30 czerwca. Zamek Książ był miejscem, z którego wyruszyliśmy, a później trasa wiodła między innymi przez zamek w Kliczkowie, Zieloną Górę i Świętoszów, kończąc się finalnie na Wałach Chrobrego w Szczecinie.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

69


| MOTO |

#prezentacja

Lexus ES

ulubieniec amerykańskich dróg w końcu w Szczecinie Dla Europejczyków to zupełnie nowy model, dla Amerykanów najpopularniejsza limuzyna na kontynencie. Na czym polega sekret japońskiej marki? Odpowiedź poznaliśmy podczas szczecińskiej premiery Lexusa ES 300h w autoryzowanym salonie na Mieszka I 25B.

70


#prezentacja

Ciepły, letni wieczór, kilkudziesięciu gości i dwie zupełnie nowe dla europejskich dróg limuzyny - tak rozpoczęła się premiera Lexusa ES 300h w Szczecinie. Zaprezentowane modele hipnotyzowały już samym kolorem - głęboka czerwień i czerń, klasyka elegancji. Kształt japońskiej limuzyny nie szokuje, raczej zachęca minimalizmem. Jej sylwetka jest wyraźnie pochylona do dołu, kształt dynamiczny, opływowy. Przedłużoną maskę wieńczy charakterystyczny grill w kształcie klepsydry. Model ES 300h, to po prostu kwintesencja słowa „sedan”, który bez zbędnego blichtru przyciąga spojrzenia. Po ocenie tego, co zewnątrz przyszedł czas zobaczyć to, co wewnątrz. Kolejka osób chętnych, żeby zasiąść za kierownicą Lexusa, uformowała się bardzo szybko. I choć każdy miał dla siebie zaledwie kilka minut, to wystarczyło, by zorientować się, że projektanci zdecydowanie postawili tu na stworzenie wrażenia otwartej przestrzeni. Nowoczesne wnętrze zostało naszpikowane nowinkami technologicznymi, jak np. najnowszy system nawigacji, możliwość połączenia z bezprzewodową siecią, manipulator Remote Touch, system rozpoznawania głosu i oczywiście możliwość bezprzewodowej współpracy ze smartfonem. Nowy Lexus ma też mocno rozbudowany system bezpieczeństwa - wykrywanie pieszych i rowerzystów w dzień i w nocy, aktywne diodowe światła drogowe oraz system utrzymujący auto w pasie ruchu. Trzeba też wspomnieć o ciekawym rozmieszczeniu środkowego wyświetlacza, tablicy przyrządów czy wyświetlacza projekcyjnego. Wszystkie trzy znajdują się bezpośrednio w zasięgu wzroku kierowcy.

| MOTO |

Warto było też zajrzeć do tyłu - w końcu nie zawsze podróżuje się w charakterze kierowcy. Tylne siedzenia położone są odrobinę niżej niż przednie, a dzięki szerszemu rozstawowi osi podwozia, swobodnie można rozprostować nogi. Jest tam tylko centymetr mniej miejsca na nogi niż we flagowej limuzynie LS! Jest też sporo przestrzeni nad głową, co na pewno ucieszy wysokie osoby. W porównaniu do znanego nam już modelu GS, ES jest nie tylko znacznie bardziej wyrazisty, ale też dłuższy, niższy i szerszy. W nowej generacji auta zadbano o zwiększenie sztywności konstrukcji, wzmocniono ją, zmniejszono drgania i hałasy towarzyszące jeździe. Wnętrze zostało wyciszone do maksimum. Okazuje się też, że ten uwielbiany przez Amerykanów model powstał na podwoziu Toyoty Camry. Podwozie przeszło jednak kilka modyfikacji i zostało dostosowane przez Lexusa do potrzeb marki premium. W Polsce super limuzynę można zamówić tylko w wersji hybrydowej, która sprawdza się i w mieście, i na trasie. Japończycy, projektując model ES doskonale wiedzieli jakie elementy są potrzebne, by mógł stać się konkurencją dla uznanych w Europie marek. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce Lexus ES 300h podbije niejedno serce wytrawnego kierowcy i na Starym Kontynencie. LEXUS SZCZECIN | ul. Mieszka I 25B, Szczecin lexus-szczecin.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

71


#prezentacja

Foto: Andrzej Szkocki

| KRONIKA |

Zawody Euforia Pole Dance, kolejne już na jesień! Drugie wewnętrzne zawody Euforia Pole Dance za nami. Wewnętrzne, czyli takie które są skierowane jedynie do osób uczących się tańca w studiu Euforia. - Na scenie zaprezentowały się nasze kursantki - wyjaśnia Klaudia Berlińska, organizatorka. - Na scenie nie mogły pojawić się osoby, które zawodowo zajmujące się pole dance, które już występowały na mistrzostwach lub pokazach. Planujemy trzecią edycję zawodów na urodziny Euforii, które odbędą się jesienią. Zawodniczki startowały w trzech kategoriach: początkującej, średniozaawansowanej i zaawansowanej. - To były moje pierwsze zawody pole dance, całe życie tańczę, ale akurat ten rodzaj tańca był moim debiutem - mówi Kamila Jakimiak, zwyciężczyni kategorii średniozaawansowanej. - Pokazałam układ, który łączył taniec bardziej klasyczny z tańcem na rurce. W mojej kategorii brało udział najwięcej dziewczyn, przez co poziom był wyższy, niż się spodziewaliśmy. Wszystkie dziewczyny wypadły świetnie.

72


#prezentacja


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Nowy lexus

Foto: Andrzej Szkocki

Mecenas Marek Mikołajczyk, Mariusz Łuszczewski (Exotic Restaurants), Jan Kozłowski (Lexus Szczecin), mecenas Grażyna Wódkiewicz.

74

Najnowszy model najpopularniejszej limuzyny lexusa na świecie został zaprezentowany w szczecińskim salonie samochodowym Lexus Szczecin Kozłowski. Lexus ES odznacza się wyrazistą stylistyką, choć nie da się nie zauważyć licznych nawiązań do flagowej limuzyny, czyli monumentalnego LSa. (am)

Krzysztof i Maria Bieleccy (Gentleman Męski Salon Fryzjerski).

Maciej Skitek (Lexus Szczecin), Jacek Turnau z żoną (Winnica Turnau).

Małgorzata, Jan, Michał Kozłowscy (Lexus Szczecin).

Jerzy Szymczak (NZOZ Laser), Mariusz Łuszczewski, Tomasz Adamczyk (Pogoń Szczecin).

Jarosław Mroczek (Pogoń Szczecin), Małgorzata Kozłowska.

Jacek Różycki z żoną, Krzysztof Dranikowski (Lexus Szczecin)


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Gala Ambasadora Szczecina Sylwester Ostrowski, saksofonista jazzowy, twórca Szczecin Jazz Festival, otrzymał tytuł Honorowego Ambasadora Szczecina. Z tej okazji zaprosił przyjaciół na tort i szmapana, gdzie wszyscy świętowali jego sukces. (mk)

Festiwal Inspiracje po raz 13. W Trafostacji Sztuki otwarte zostały dwie główne wystawy 13. Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Wizualnych inSPIRACJE. Na gali otwarcia, oprócz artystów, pojawiło się wiele osób związanych ze szczecińską kulturą. (mk)

Agata Stankiewicz, dyrektor Wydziału Kultury UM, i Krzysztof Soska, zastępca prezydenta Szczecina.

Elżbieta Nowak, redaktorka naczelna „Przeglądu Uniwersyteckiego” (z lewej), Henryk Sawka, satyryk, z żoną Ewą.

Agata Stankiewicz, dyrektor Wydziału Kultury UM, i Sylwester Ostrowski, muzyk.

Krzysztof Soska, zastępca prezydenta Szczecina (z lewej) i Stanisław Ruksza, dyrektor Trafostacji Sztuki.

Cheptoo Kositany-Buckner, American Jazz Museum (z lewej), i Anna Giniewska, Szczecin Jazz.

Foto: Sebastian Wołosz

Foto: Sebastian Wołosz

Eric Allen, muzyk (z lewej), i Sylwester Ostrowski, muzyk.

Aneta Szyłak (z lewej) i Daria Grabowska, kuratorki wystaw.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

75


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach Artyści kolejny już rok spotkali się na międzyzdrojskim festiwalu. Tradycyjnie, nie mogło obejść się bez odciskania dłoni na promenadzie. (red)

Prof. Adam Myjak, autor promenady gwiazd w Międzyzdrojach

Aktorka Grażyna Wolszczak

Piotr Gawron-Jedlikowski, znany m.in. z „Korony Królów”

Natalia Rybicka, aktorka

Foto: Sebastian Wołosz

Aktorka Iga Cembrzyńska

Maciej Miecznikowski

76

Krzysztof Cugowski z Budki Suflera

Goście Festiwalu Gwiazd


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Nowe życie pałacu w Rajkowie

Foto: www.facebook.pl/fotoroko

Sala na 120 osób z ogromnym żyrandolem, 12 przestronnych komnat dla gości, a wokół piękny park z zadbanym stawem i fontanną – tak teraz wygląda pałac w Rajkowie. Jego odrestaurowania podjęli się Małgorzata i Arkadiusz Śnieżkowie. Oficjalne otwarcie wyremontowanego obiektu odbyło się pod koniec lipca. Nie zabrakło smacznych dań, dobrej muzyki i znamienitych gości. (ta)

Krystyna i Arkadiusz Zgorzelscy

Grażyna Rowińska, Iza Rusoł, Jagoda Nowicka i Małgorzata Śnieżek

Mirosław Hamberg, Danuta Hamberg, Małgorzata Śnieżek

Małgorzata i Arkadiusz Śnieżkowie

Ireneusz Ochmian i Emilia Reiter

Wójt gminy Kołbaskowo Małgorzata Schwarz z mężem

Małgorzata Śnieżek i rektor ZUT dr hab. inż. Jacek Wróbel

Michał i Iwona Krawczykowie

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2018

77


#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE

• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp, ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA

• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Cosmedica ul. Leszczynowa 23 (Rondo Zdroje)

RESTAURACJE

• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20

• Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10

KLUBY SPORTOWE I FITNESS

• Pure Jatomi, CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE

• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL Pl. Żołnierza 17 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ

• Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Bohaterów Warszawy 40 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Specjalistyczny Gabinet Ginekologiczno-Położniczy dr n. med. Andrzej Niedzielski ul. Niemcewicza 15 • Niepubliczna poradnia psychologiczno- pedagogiczna Carpe diem ul. Pocztowa 35/1

• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY

• Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA

• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Helios CH Kupiec ul. B. Krzywoustego 9-10 • Sala Koncertowa Baszta ul. Energetyków 40 • Stowarzyszenie Baltic Neopolis Orchestra ul. ks. kard. S. Wyszyńskiego 27/9 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE

• Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Lexus ul. Mieszka I 25 • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Interglobus ul. Kolumba 1 • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • L Tour CH Galaxy • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • Biuro Turystyki Pelikan ul Obrońców Stalingradu 2/U3 • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Eko drogeria Bio natura ul. Kaszubska 26 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Kobi- Kopnij Bile ul. Bolesława Śmiałego 19/7 • Camp & Trailer Świat Przyczep • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A ul. Jagiellońska 90/6 • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Magenta - Studio Mebli Kuchennych, Wyszyńskiego 9 • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • Hayka, ul. Św. Ducha 2a • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32 • Grupa GEZET Alfa Romeo & Lancia ul. Białowieska 2 • Seat Krotoski-Cichy ul. Białowieska 2

SALONY SAMOCHODOWE


#prezentacja

Na narty przez cały rok wielkie otwarcie szczecińskiego Ski Parku Zajęcia narciarsko – snowboardowe oraz sesje wspinaczkowe pod okiem profesjonalistów przez okrągły rok - to wszystko od 12 sierpnia w Szczecinie. Czy halowy stok zastąpi nam wyjazd w góry? - odpowiada Paweł Grodecki, współwłaściciel Ski Park Szczecin.

Skąd pomysł na utworzenie Ski Parku w Szczecinie? - Od dawna zastanawialiśmy się w jaki sposób można choć w jednej setnej procenta zmienić nasz szczeciński świat. Mówię nie tylko aspekcie rozrywkowym, ale też o oderwaniu nowej generacji młodzieży sprzed komputerów. Kiedy dowiedzieliśmy się o innowacyjnych stokach narciarskich produkowanych przez firmę Maxxtracks i kreatywnych ściankach Clip ‘n Climb pomyśleliśmy, że mogą być szansą na spełnienie naszych celów. Pierwsze kroki, podjęliśmy już ponad rok temu. Realizacja zadania okazała się jednak trudniejsza, niż zakładaliśmy. Na szczęście nie poddaliśmy się. Efekty naszej determinacji będzie można ocenić samodzielnie już od połowy miesiąca. Halowy stok zastąpi nam prawdziwe góry? Czy raczej pomoże przygotować się na zimowe zjazdy w terenie? - Wizyta w naszym ośrodku niestety nie zastąpi piękna ośnieżonych gór, jednak pozwoli na czynne uprawianie ukochanego sportu cały rok. Da też możliwość szlifowania techniki i pozostanie w formie przed, ale i w trakcie sezonu narciarskiego. Przygodę z białym szaleństwem mogą zacząć u nas dzieci już od 4 roku życia. Pod okiem profesjonalnego trenera będzie można nauczyć się podstaw oraz wypracować technikę jazdy. Pomocne w tym będą lustra weneckie ustawione przed stokiem. W porównaniu do naturalnych warunków, nauka na stoku halowym przebiega w znacznie szybszym tempie. Czy w Ski Parku odnajdą się również profesjonaliści? - Oczywiście! Na identycznych stokach swoje treningi odbywa szwaj-

carska kadra w narciarstwie alpejskim. Warto również dodać, iż gorliwym propagatorem jazdy na stokach Maxxtracks jest Bode Miller: amerykański narciarz alpejski, wielokrotny medalista olimpijski oraz mistrzostw świata, a także dwukrotny zdobywca Pucharu Świata, który po zakończeniu kariery otworzył własne ośrodki wyposażone w omawiane urządzenia. A co ze ścianką wspinaczkową? Czy jest ona uzupełnieniem oferty? - Tak, dopełnieniem ośrodka jest strefa wspinaczkowa, która w odróżnieniu od tradycyjnych ścianek (boulder’ów) przez swoją kolorową oprawę, niekonwencjonalny kształt, mnogość możliwości zabawy i interaktywny charakter, zachęci najmłodszych, jak i tych nieco starszych do aktywnego spędzania czasu i załapania bakcyla do sportów górskich „nad morzem”. Dlaczego postanowiliście połączyć narciarstwo ze wspinaczką? Czy te sporty mają element wspólny? - Oba sporty niesamowicie poprawiają koordynację naszego ciała, do tego łączą je góry – czyli to do czego w Szczecinie niestety jest nam tak bardzo daleko.

SKI PARK SZCZECIN OTWARCIE JUŻ 12 SIERPNIA! Czynne cały rok, 7 dni w tygodniu. Od poniedziałku do piątku od 12-20, w weekendy 10-18


#prezentacja


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.