MM Trendy #09 (87)

Page 1

WRZESIEŃ 2020 NUMER 09 (87) / WYDANIE BEZPŁATNE

Zabierz trendy do domu! Czytaj bezpiecznie


#reklama

ZAINWESTUJ W PRZYSZŁOŚĆ - to się opłaca

WYKONUJEMY RÓWNIEŻ: • instalacje ziemne

Decydując się na prąd ze słońca:

• przyłącza elektryczne • instalacje odgromowe • instalacje mieszkaniowe

• dbasz o środowisko • posiadasz własną elektrownię • nie płacisz rachunków za energię elektryczną.

• instalacje przemysłowe • instalacje alarmowe i monitoringu • pomiary

Skontaktuj się a dokonamy bezpłatnej wyceny Twojej Instalacji. WIĘCEJ INFORMACJI: 663 256 243 Skorzystaj z dofinansowania unijnego „MÓJ PRĄD” oraz możliwość rozliczenia instalacji w PIT jako „TERMOMODERNIZACJA”.

WYNAJEM MINIKOPARKI: świadczymy następujące usługi z zakresu prac ziemnych: wykop pod instalację elektryczną oraz pod światłowody, wykopy pod otok odgromowy , wykop pod fundamenty oraz ogrodzenia, wykopy pod oczka wodne i baseny.

Nowogard | Mariusz Krawczyński | krawczynski.m1@gmail.com | biuro: 532 410 445 FB /EmkaElektromont


#09

#spis treści wrzesień 2020

46

Kulinaria

Pomorze smakuje rybą

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

#16 Tekst z okładki

Kiedy sztuka kładzie się do łóżka

#22 Edytorial Dream girls

#28 Kultura

Wrzesień w kinie, w teatrze i na scenie

#34 Styl życia Okładka, czyli historia pozamuzyczna

#46 Kulinaria Pomorze smakuje rybą

#42 Miasto

#58 Zdrowie

“Jesteśmy na wojnie. na wojnie metody są wojenne”.

Dbaj o siebie...

Dobrodziejstwo ryb

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA OKŁADCE: GRAFIKA POLI AUGUSTYNOWICZ

#09

#redakcja Choć pomysł naszej wrześniowej okładki powstał gdzieś w zakamarkach sennych marzeń, to rzeczywistość każe nam mocno stąpać po ziemi. Autorka, Pola Augustynowicz to graficzka, której projekty trafiły na pościel szczecińskiej marki Foonka. Sztuka łączy się tu więc z komercyjnym działaniem w bardzo wyrafinowany i przemyślany sposób. Pozostając jeszcze przez moment w poetyce snu, w edytorialu prezentujemy prace Niny Milke, które przedstawiają komiksowe wizerunki kobiet. Nawet najpiękniejszy sen musi się kiedyś skończyć. Ale kiedy po pobudce patrzymy wokół i widzimy sterowaną przez cynicznych polityków agresję skierowaną wobec osób homoseksualnych, musimy zareagować. Reagują też ludzie kultury, sztuki, władze wyższych uczelni, wszyscy, dla których humanizm i prawa człowieka nie są tylko wydmuszką. Szczecin na szczęście jak dotąd nie był areną agresywnych poglądów wymierzonych w mniejszości, ale zniszczono mural, który nawiązywał do kultury queer. Dzięki zaangażowaniu ludzi sztuki, dzieło wkrótce powróci na swoje miejsce w wersji, która będzie odporna na wandalizm. Na pewno poświęcimy temu wydarzeniu sporo miejsca. A wszystkim agresorom, zamiast wyżywania się na ściennych dziełach sztuki, radzimy zjeść smaczną i zdrową rybę. Piszemy o nich sporo w tym numerze, bo przecież Pomorze Zachodnie rybą stoi. Dobra dieta ma wpływ na nasz organizm, oczyszcza ze złych emocji. Może warto spróbować? Nie mówię tym razem do zobaczenia za miesiąc, bo w tym miejscu wówczas mnie nie będzie. Ale będą osoby, które zadbają, by Miejski Magazyn Trendy wciąż stał na wysokim poziomie i regularnie do Was docierał. Do zobaczenia więc gdzie indziej. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Ewa Żelazko Producent: Agata Maksymiuk Reklama: tel. 500 324 240 ewa.zelazko@polskapress.pl.pl Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Szymon Wasilewski Prezes oddziału: Piotr Grabowski Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: F.H.U. „ZETA” Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#reklama


| NEWSROOM |

Metamorfoza mieszkania w szczecińskiej kamienicy

Fot: materiały prasowe

Wnętrze mieszkania przy Stanisława Więckowskiego 3 w budynku wielorodzinnym przygotowała architektka Agnieszka Drońska. Mury tej kamienicy całkiem niedawno odzyskały dawny blask, ale wewnątrz budynku, klatka i mieszkania wymagają remontu. Wnętrze to aż 110m2, a te metry zapewniają przestrzeń. Ciekawostką jest to, że w projekcie architektka zaproponowała przeszkloną ścianę pomiędzy sypialnią i łazienką. - Taki zabieg powoduje, że w sypialni pozbawionej okna mamy więcej światła dobiegającego z łazienki – mówi Agnieszka Drońska. Dodatkowo, wnętrze optycznie wydaje się być większe. Ale nie jest to łatwy zabieg, aby można go było wykorzystać w starej kamienicy – podkreśla architektka. W projekcie całego mieszkania zdecydowanie dominuje kolor latte w połączeniu z ponadczasową czernią i bielą. Całość została dopełniona złotymi dodatkami oraz dopasowanymi kolorystycznie obrazami, które nie tylko dekorują ściany pomieszczeń, ale również wpływają na panujący w nim nastrój. (BS)

Dawna fabryka zyska nowe życie

Fot: materiały prasowe

W poniemieckim budynku, gdzie początki miał zakład odzieżowy Dana w Szczecinie, teraz powstaną apartamenty. Chodzi o ceglany budynek między ul. 5 Lipca i Mickiewicza. Ma tu powstać 46 apartamentów o powierzchni od 30 do 100 m kw. w stylu loftów, z osobnymi wejściami i balkonami. Na parterze przewidziano ogródki oraz wjazd do garażu podziemnego. Inwestorem jest firma deweloperska Smart House. Budynek ma 122 lata. Na początku była tu fabryka materiałów opatrunkowych, a w PRL zakłady odzieżowe Dana (zanim przeniosła się na al. Wyzwolenia). Dziesięć lat temu właścicielem budynku została warszawska firma deweloperska. Planowała wybudować lofty. Ale na planach się skończyło. Budynek ma nowego właściciela od ubiegłego roku, który rozpoczął już niezbędne prace rozbiórkowe. Rewitalizacja może potrwać do 2022 r. Inwestor zapewnia, że będzie chciał przywrócić budynkowi wygląd najbardziej zbliżony do pierwotnego. Budynek ma być połączeniem historii z nowoczesnością. W projekcie jest pieczołowicie odnowiona ceglana elewacja z historycznymi zdobieniami, duże przeszklenia i stalowe elementy wykończenia. (MP)

6


#reklama


| NEWSROOM |

15 września - to data profesjonalnych zawodów w skoku o tyczce dla najmłodszych zawodników. Wydarzenie odbędzie się pod nazwą „Lisek i przyjaciele”, na cześć patrona Piotra Liska, wicemistrza świata i rekordzisty Polski. Zawody odbędą się na Wyspie Grodzkiej w Szczecinie. Impreza rozpocznie się już od godziny 15 i potrwa do 21 - w zależności od liczby uczestników. Organizator zaplanował wiele wydarzeń towarzyszących, skierowanych zarówno do dzieci, jak i do dorosłych. Mile widziani są wszyscy miłośnicy lekkiej atletyki, a także… motoryzacji. Wydarzenie poprowadzi Jarosław Marendziak, skoczkom będzie towarzyszyła muzyka dj Piepkę, a na publiczność czeka masa konkursów z nagrodami. Zaplanowano również premierę nowego modelu auta Kia Sorento, największego dostępnego w Europie SUV-a Kia czwartej generacji. Według planu, wydarzenie rozpocznie specjalny program sportowy dla dzieci i młodzieży przygotowany przez Fundację Moniki Pyrek. Młodzi sportowcy będą mogli spędzić aktywnie czas w specjalnej strefie lekkoatletki. Oficjalna część zmagań ruszy o godz. 17. Wezmą w niej udział zawodnicy, którzy przyjadą do naszego miasta z różnych zakątków Polski. Akcja „Lisek i przyjaciele” zostanie podsumowana dekoracją zwycięzców przez samego Piotra Liska, a także reprezentanta marki Kia Polmotor, reprezentanta miasta Szczecin, oraz Żeglugi Szczecińskiej. Organizatorami wydarzenia LISEK I PRZYJACIELE są: OSOT Szczecin i Kia Polmotor. Partnerami wydarzenia są: Szczecin Kibicuje, Kia Finance, BNP Paribas Bank Polska, Fundacja Moniki Pyrek, Olimp Sport Nutrition, PKN ORLEN

Fot: materiały prasowe

„Lisek i przyjaciele”, czyli młodzieżowe zawody w skoku o tyczce z rekordzistą Polski

Powstanie kolejna polskoniemiecka trasa rowerowa

Fot: materiały prasowe

Fot: materiały prasowe

W przyszłym roku może się rozpocząć budowa 40 km polsko-niemieckiej trasy rowerowej. Projekt gminy Kołbaskowo oraz niemieckich gmin Casekow, Penkun, Krackow i Grambow jest w tej chwili na etapie pozyskiwania dofinansowania.

8

To kolejne dobre wiadomości dla miłośników turystyki rowerowej w regionie. Projekt budowy ścieżki rowerowej po linii dawnej kolejki wąskotorowej CPO (Casekow-Penkun-Oder) jest coraz bliższy realizacji. Szlak dla jednośladów utworzony po śladzie CPO będzie miał w sumie ok. 40 km, z czego w gminie Kołbaskowo 10 km. Trasa przebiegnie przez Casekow, Penkun, Krackow, Ladenthin, Barnisław, Warnik, Karwowo, Będargowo do Warzymic. Gmina Kołbaskowo jest liderem polsko-niemieckiego projektu. - Obecnie jesteśmy na etapie podpisywania umowy z Interrreg VA. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, realizacja zadania może rozpocząć się w przyszłym roku - informuje gmina Kołbaskowo. (SzW)


#reklama

Mieszkania od 34 m2 Domy od 170 m2


| NEWSROOM |

Miss z Choszczna Gala Finałowa Miss Polski Pomorza Zachodniego 2020 odbyła się w Binowo Park Golf Club. 24-letnia Małgorzata Molik z Choszczna, studentka prawa, została nową Miss Pomorza Zachodniego 2020. Podczas wieczoru zobaczyć można było występ gwiazdy Luigi LP Pagano. (red)

Pralnia samoobsługowa jak z amerykańskiego filmu Rzędy lśniących pralek, nowoczesny design, wygodne kanapy i jakby tego było mało wi-fi, Netflix, YouTube i ekspres do kawy oraz herbaty. W kompleksie Rondo Hakena Park przy ul. Południowej otworzyła się pierwsza tak nowoczesna pralnia samoobsługowa. To wymarzone miejsce dla wszystkich filmowych producentów poszukujących miejsca w klimacie rodem z amerykańskich produkcji, ale przede wszystkim dla osób i firm, którym zależy, by bez względu na porę dnia i nocy zrobić porządne pranie, wysuszyć je, a nawet wyozonować. Na miejscu dostępne są pralki kolejno na 9 - 11 - 16 i 22 kg oraz suszarki od 16 - 25 kg. Są także pralka, suszarka i odkurzacz dedykowane rzeczom zwierzaków, np. posłaniom czy ulubionym maskotkom. Co ważne, pralki same dozują odpowiednią ilość i rodzaj detergentu.

Opłatę za wybrane usługi uiszcza się w specjalnie przygotowanym automacie, który jest kluczem do rozpoczęcia wszelkich funkcji. Klienci, którym pralnia „wpadnie w oko” mogą pomyśleć o karcie stałego klienta. Dzięki niej można uzyskać atrakcyjne zniżki oraz całodobowy dostęp do punktu. Bez karty pralnia jest dostępna dla klientów od 6 do 23. Na miejscu działa monitoring, więc oczekując na pranie przy pysznej kawie i filmie można czuć się bezpiecznie. Adres: Szczecin Rondo Park Hakena www.szczecin.insidelaundry.pl | tel. 91 404 08 92

10

Foto: Andrzej Szkocki

Do dyspozycji klientów są też funkcjonalne kosze na kółkach, stoły, na których można poskładać suche ubrania, a także kosz tenisowych piłek… Tak, kosz piłek, które służą pomocą przy suszeniu kurtek puchowych. To dzięki nim wypełnienie okrycia jest równo rozprowadzane po praniu. Sporym zainteresowaniem cieszy się również urządzenie do ozonowania, w którym można odświeżyć garderobę, ale i przedmioty codziennego użytku.



| NEWSROOM |

#reklama

Wielki powrót Szczecina nad wodę

Mieszkać w miejscu pełnym harmonii z naturą, gdzie oczy każdego dnia mogą rozkoszować się urzekającym widokiem kameralnej przystani jachtowej to marzenie wielu ludzi - marzenie, które można spełnić w Szczecinie. Udowodnia to inwestycja CLUBHOUSE firmy Marina Developer. Nowoczesny i funkcjonalny, ale niepozbawiony duszy, budynek CLUBHOUSE przy ul. Przestrzennej to jedna z tych architektonicznych pereł, która wkrótce przyciągnie do Szczecina inwestorów z całego świata. Obiekt łączy w sobie proekologiczne rozwiązania, kameralny styl oraz liczne udogodnienia dla miłośników sportów wodnych. Do tego zachwyca architekturą. Wyrazisty kształt, którego front przywodzi na myśl kadłub jachtu wychodzący w stronę jeziora w połączeniu z dużymi przeszkleniami oraz przesuwną elewacją to świeży powiew na rynku architektury. Unikalny kontekst tego miejsca tworzy, jednak bezpośrednie sąsiedztwo przystani jachtowej nad jeziorem Dąbie Małe oraz bliskość Parku Krajobrazowego Dolina Dolnej Odry, w którym mieszczą się obszary sieci Natura 2000. Inwestorzy mogą wybierać spośród przestronnych apartamentów o metrażu od 58 m2 do 260 m2. Istnieje również możliwość skorzystania z oferty indywidualnej i zamówienia apartamentu o powierzchni 300 m2. Docelowo ma tu powstać jedynie nieco ponad 30 lokali. Mieszkania są dostępne zarówno w stanie deweloperskim, jak i w opcji pod klucz. Marina Developer współpracuje z najlepszymi architektami wnętrz na rynku. Dopełnieniem wysokiego standardu są przestronne tarasy o powierzchni przekraczającej nawet 70 m2, bez progowe okna przesuwne

12

w mieszkaniu oraz możliwość sterowania mieszkaniem smartfonem. Możliwy jest też montaż klimatyzacji. Należy podkreślić, że ponadczasowy styl CLUBHOUSE ustępuje miejsca jedynie głównemu bohaterowi tej luksusowej przestrzeni - zapierającemu dech w piersiach widokowi z okna. Do dyspozycji przyszłych właścicieli będzie również oddana dwupoziomowa hala garażowa z miejscami parkingowymi, cichobieżne windy, bezprogowy dostęp do nieruchomości, komórki lokatorskie oraz szereg zabezpieczeń dostępu do budynku. Uwadze nie uchodzi też część wspólna inwestycji w pełni oddająca charakter architektury zewnętrznej - loftowy klimat z mocnym akcentem na drewno, stal nierdzewną, aluminium oraz beton architektoniczny. Deweloper zadbał też o liczne udogodnienia dla osób z niepełnosprawnościami czy rodzin z dziećmi. Zdecydowanie można powiedzieć, że ul. Przestrzenna dzięki tej inwestycji zyska nowe życie. Tonu nada jej nie tylko część mieszkalna, ale również biznesowo - sportowa. Na parterze CLUBHOUSE będzie mieścić się siedziba szczecińskiego oddziału Polskiego Yacht Klubu. Ponadto pasjonaci żeglarstwa nie tylko będą mogli zacumować swoje łodzie w przystani Marina Club, ale będą też mogli korzystać pełnej obsługi, którą oferuje przystań. Przysłowiową wisienką na torcie jest lokalizacja CLUBHOUSE. Inwestycja jest nie tylko doskonale skomunikowana z centrum miasta, ale też pozwala w szybki i wygodny sposób dostać się do Świnoujścia, Berlina czy na goleniowskie lotnisko. Zakończenie prac i oddanie obiektu do użytku jest planowane na III kwartał 2022 roku, jednak sprzedaż już ruszyła i jak przekonuje inwestor - odbywa się bardzo dynamicznie. Nic dziwnego, CLUBHOUSE to wielki powrót Szczecina nad wodę.


#reklama

biuro@sadyrajewscy.pl

Znajdziesz nas m.in. w: #Alternatywnie Wojska Polskiego 35

www.sadyrajewscy.pl

Browar Pod Zamkiem Panieńska 12 Cafe Rower Park Kasprowicza

/sadyrajewscy

Dobre Shoty Księcia Bogusława X 7 Kamienica w Lesie Pocztowa 19

@sadyrajewscy

Tkacka Kuchnia Kraftowa Tkacka 2a ...i wiele, wiele innych


| NEWSROOM |

Foto: Andrzej Szkocki

Plakaty „Sierpień 80 - Szczecin 2020” w 9 miejscach miasta

W dziewięciu miejscach Szczecina można oglądać plakaty szczecińskich artystów, które stworzyli z okazji 40. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Sierpień 80 – Szczecin 2020 to żywa galeria plakatu oglądana w formie spaceru po mieście. Do udziału zaproszeni zostali ważni przedstawiciele medium plakatu ze Szczecina. Artyści różnych pokoleń, odmiennego języka, stworzyli uliczną galerię wielkoformatowych plakatów, odnosząc się swoimi pracami do historycznego wydarzenia, jak i do płynącej z niego lekcji

14

dla współcześnie zmieniającego się miasta. 30 sierpnia 1980 roku podpisano w Szczecinie pierwsze z porozumień społecznych między niezależnymi związkami zawodowymi a stroną rządową, zawarte w wyniku strajków lipca i sierpnia 1980. Porozumienia Sierpniowe dotyczyły podstawowych praw obywatelskich i pracowniczych, podwyżek płac i rekompensaty wzrostu kosztów utrzymania oraz uprawnień socjalnych, a także ograniczenia cenzury, uwolnienia więźniów politycznych i piętnowania nieprawidłowości w sprawowaniu władzy. (MK)



| TEMAT Z OKŁADKI |

16


| TEMAT Z OKŁADKI |

Kiedy sztuka kładzie się do łóżka - to śpi i śni. A projekcje jej snów można oglądać, podziwiając najnowszą pracę graficzki Poli Augustynowicz, przygotowaną dla szczecińskiej marki Foonka. Choć tym razem artystka ze względu na przeprowadzkę była dla nas nieuchwytna, o spotkaniu komercji ze sztuką udało nam się porozmawiać z Gosią Dziembaj, inicjatorką współpracy i współwłaścicielką pościelowej marki. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO MATERIAŁY PRASOWE / GRAFIKI POLA AUGUSTYNOWICZ

Dawniej dzieła sztuki były zamawiane u artystów, żeby kusić klientów. Wystarczy przypomnieć prace Alfonsa Muchy czy Toulouse-Lautreca. Tyle, że wtedy obrazy najczęściej wieszano na ścianach. Dziś są na butach, kubkach i… pościelach. Sztuka rzeczywiście tak przyciąga? - Na rynku jest wiele przykładów świadczących o tym, że sztuka bardzo zgrabnie potrafi połączyć w sobie funkcję sprzedażową oraz dekoracyjną. W naszym przypadku chodziło przede wszystkim o funkcję dekoracyjną. Dominującym

trendem we wnętrzarstwie nadal jest minimalizm, który najczęściej łączy się z odcieniami szarości. Nasze pościele od początku idealnie wpisywały się w ten styl. Były mocnym akcentem. Pamiętam, że kiedy w ubiegłym roku pojechaliśmy robić zdjęcia u Aleksandry Morawiak, która otworzyła naszą artystyczną linię, od razu zauważyłam, że Ola projektowała, inspirując się własną przestrzenią. Pościel idealnie komponowała się z wnętrzem jej mieszkania. To samo zrobiła w tym roku Pola. To niesamowite móc obserwować, jak praca artysty oddaje

warunki, w których ten żyje. Oczywiście, zależy nam na tym, aby pościele były uniwersalne i wpisywały się w różne projekty wystroju, ale równocześnie mamy świadomość, że twórca musi mieć swobodę pracy. Poszwa na kołdrę czy narzuta, to dość duże płótno. - Tak, to prawda. Dlatego koncepcją tego projektu jest przenoszenie kolaży, plakatów czy obrazów na pościel. Łóżko jest dużą przestrzenią do prezentacji sztuki w domu. Dawniej wieszano na ścianach

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

17


| TEMAT Z OKŁADKI |

18


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

19


| TEMAT Z OKŁADKI |

20


| TEMAT Z OKŁADKI |

dywany, dziś wystarczy pościel (śmiech). Moglibyście drukować wszystko, zdecydowaliście się jednak postawić na młodych polskich twórców. A dlaczego by nie pójść w ślady innych dużych marek, jak Vans, i nie sięgnąć po dzieła klasyków, takich jak van Gogh czy da Vinci? - Zależy nam, aby współpracować z ludźmi, którzy tworzą obecnie. Faktycznie, widziałam pościele z klasykami, do których można uzyskać prawa autorskie, ale to nie dla nas. Zbyt kiczowate? - Zależy jak do tego podejść. Jest wiele dzieł z minionych epok, które nie są tak znane jak choćby „Słoneczniki” van Gogha i aż się proszą, by po nie sięgnąć. Tylko, że nam sprawia ogromną przyjemność możliwość rozmowy z artystami, wspólnej pracy, obserwowania ich ewolucji. Zawsze jestem też bardzo ciekawa, jak nasza kooperacja wpłynie na ich – ale także i naszą - dalszą działalność. A używanie prac van Gogha na butach… no okej. Chociaż nie wiem co van Gogh, by na to powiedział (śmiech). Tylko, że dziś wiele osób nie potrafi odróżnić prawdziwego dzieła od szablonowego printu. Wyszukiwanie tych najlepszych z najlepszych musi być trudne. - Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, ilu uzdolnionych artystów mamy w Polsce. Można ich spotkać np. na targach. Mi najbardziej zapadły w pamięć Targi Rzeczy Ładnych w Warszawie. Jest tam sekcja PRINT. Organizatorzy robią do niej mocną selekcję, więc prezentowane prace są na bardzo wysokim po-

ziomie. Wchodząc tam, trudno wybrać jedną ulubioną pracę, bo tych ulubionych jest po prostu za dużo. I może ich twórcy nie są osobami z milionem followersów na Instagramie, ale ich prace są po prostu niesamowite. Nam zależy, żeby wyłapywać takich artystów. Pierwsza była Ola, teraz jest Pola, a kto będzie następny, my dowiemy się we wrześniu, a Wy na wiosnę (uśmiech). Wiemy, że przyjęliście ścieżkę, w której twórca poleca kolejnego twórcę, ale skąd wzięliście tego pierwszego? Gdzie spotkaliście Olę? - Prace Oli podobały mi się jeszcze zanim dowiedziałam się, że są pracami Oli. Dostawaliśmy je choćby na kartkach od magazynu Kukbuk. Bardzo spodobał mi się też Zmysłownik z jej pracami. W końcu dotarłam do jej Instagrama oraz strony i zdecydowaliśmy się nawiązać z nią kontakt. Udało się. A czy braliście pod uwagę, że prace artysty, którego wybierze dla Was Ola, nie wpiszą się w Wasz projekt lub zwyczajnie nie będą Wam się podobać? - Ola podeszła do tego zadania bardzo sprytnie. Wybrała artystów tworzących w różnych technikach. Poza tym poznaliśmy się, więc wiedziała, na czym może zależeć nam najbardziej. Ucieszyłam się, kiedy w jej zestawianiu zobaczyłam nazwisko Poli. Znaliśmy już jej prace, a co najlepsze, wiedzieliśmy, że mogą wpisać się w technologię produkcji pościeli. Musimy pamiętać, że wzór na pościel ma konkretną specyfikę. Stąd też artysta nominujący musi wskazać kilka osób, bo zawsze istnieje ryzyko, że wskazany twórca nie da rady przenieść swoich prac na tkaninę. Do tego może się zdarzyć, że dana osoba nie bę-

dzie chciała podjąć współpracy. Zdaje się, że kulisy przygotowania wzoru są równie intrygujące co sam wzór. Ale powiedz, jak bardzo ingerujecie w proces twórczy? Zdaje się, że artyści tego nie lubią. - Wszystko zaczyna się od przedstawienia sobie i krótkiego zapoznania. Informujemy o projekcie i wyjaśniamy jego szczegóły. Musimy podjąć kwestie formalne dotyczące współpracy oraz finansów. Istotną częścią tych działań jest strona prawna i umowa o przekazanie praw autorskich. Kiedy mamy to wszystko uzgodnione, przechodzimy do terminów, w tym terminów które uwzględniają ewentualne poprawki dzieła. Jesteśmy dalecy od ingerowania w proces twórczy, ale zdarza się, że na pracy pojawi się element, który po prostu wymaga usunięcia lub zmiany. W przypadku Poli był to ptak, który pojawił się przy innym komercyjnym projekcie. Nie chcieliśmy, aby te dwie realizacje były ze sobą kojarzone. Rozmawialiśmy też wcześniej o kolorystyce, zasugerowaliśmy niebieski. Ucieszyliśmy się, że Pola poszła w tym kierunku. Pewne kwestie po prostu wynikają z rozmów. Na pewno sami nic nie zmieniamy w pracach i niczego nie nakazujemy. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Nad projektem pracujemy średnio pół roku. I tak powstał nam niemal nowy nurt w sztuce (uśmiech). Tak, jak murale uważa się za projekcje życia miejskiego, tak pościel od Poli można uznać za projekcję snów. Wiecie już jakie dzieło zobaczymy w przyszłym roku? - Już niedługo się dowiemy (uśmiech).

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

21


22


| EDYTORIAL |

Dream Girls MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

23


24


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

25


26


| EDYTORIAL |

autor: Nina Amelia Milke, FB: @milke.nina, Ig: @milke.nina

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

27


| KINO |

#kino we wrześniu pokojach zamontowane zostają ukryte kamery, a Daniel i bliźniacy zbierają kompromitujące materiały na bywalców lokalu – prominentnych polityków, duchownych i przedstawicieli show-biznesu, by ich szantażować. Wystarczy jednak chwila nieuwagi, by oficer CBŚP z łowcy zamienił się w zwierzynę, której głowy pragną zarówno polskie służby specjalne, jak i rosyjski wywiad.

żoną muzyka i matką 10-letniego Jonasa. Podczas corocznych egzaminów rekrutacyjnych nauczycielka fascynuje się talentem Alexandra, który kandyduje do szkoły. Pomimo sprzeciwu innych nauczycieli, Anna postanawia przygotować go do egzaminów pośrednich. Odkrywa w nim wielki talent i każdą chwilę poświęca wspólnym ćwiczeniom. Tym samym zaniedbuje swoją rodzinę, która nie może na nią liczyć. Presję Anny wzmaga jej przyjaciel i jednocześnie kochanek, który zaprasza ją do wspólnego występu w kwintecie. Podczas koncertu kobieta wypada fatalnie. Po tym katastrofalnym wydarzeniu Anna skupia się tylko na swoim uczniu. W dniu egzaminu dochodzi do tragedii...

King’s Man: pierwsza misja (The King’s Man) / 2020

Gdy najgorsi w historii tyrani i zbrodnicze umysły łączą się, by opracować plan wojny, która zniesie z powierzchni Ziemi miliony istnień, jeden człowiek musi podjąć wyścig z czasem, aby ich powstrzymać.

Pętla 2020

Pozorny zbieg okoliczności łączy losy policjanta Daniela oraz dwóch braci bliźniaków z Ukrainy. Dzięki informacjom uzyskanym od Żeni i Alexa oraz ich kontaktom z lokalnym półświatkiem, młody stróż prawa szybko awansuje i zostaje oficerem Centralnego Biura Śledczego. Wkrótce pod płaszczykiem działań policyjnych przejmuje kontrolę nad znanym domem publicznym i zaczyna eliminować konkurencję sutenerów na Podkarpaciu. Z czasem zyskując coraz większe wpływy i tocząc przewrotną grę z gangsterami i własnymi przełożonymi, tworzy ekskluzywne miejsce, gdzie z gwarancją pełnej dyskrecji można uprawiać seks z dziewczynami z „górnej półki”. W rzeczywistości jednak we wszystkich

28

A potem tańczyliśmy (And Then We Danced) 2019

Przesłuchanie (Das Vorspiel) / 2019

Anna Bronsky jest nauczycielką gry na skrzypcach w liceum muzycznym. Jest

Merab od najmłodszych lat trenuje ze swoją taneczną partnerką Mary w National Georgian Ensemble. Zgodnie z gruzińskim zwyczajem, kiedy mężczyzna tańczy, nie może pokazywać słabości. Taniec mężczyzny to emanacja siły, pokaz totalnej kontroli nad emocjami. Miękkość w tańcu to brak siły, brak męskości. Trzeba być twardym, zwartym i gotowym. Tymczasem do zespołu dołącza charyzma-


#reklama


| KINO |

– kierowani żądzą władzy i chciwością – atakują przybyszów. W świecie pełnym magicznych postaci i gdzie wszystko jest możliwe zaczyna się walka o miłość, wpływy i władzę.

tyczny i jednocześnie beztroski Irakli, który zdaje się przeczyć tym zasadom. Poukładany świat Meraba wywraca się do góry nogami. Irakli staje się jego największym rywalem, ale nieoczekiwanie także obiektem pożądania. W konserwatywnym otoczeniu, jeśli Merab będzie chciał podążać za swoimi pragnieniami, musi dużo zaryzykować. Być może wszystko. Historia o odkrywaniu prawdziwej tożsamości i byciu z nią w zgodzie.

Słynny najazd niedźwiedzi na Sycylię

(La fameuse invasion des ours en Sicile) / 2019

Galeria złamanych serc (The Broken Heart Gallery) / 2020

Po rozstaniu młoda kobieta postanawia otworzyć galerię sztuki, w której będzie można zostawić prezenty od byłych partnerów.

Animowana baśń o istnieniu odmiennych od siebie światów, poszukiwaniu tożsamości oraz potędze miłości i władzy na podstawie książki Dino Buzzatiego. Początkiem niezwykłej przygody jest zaginięcie królewskiego syna. Targany tęsknotą Leoncjo, władca sycylijskich niedźwiedzi, wyrusza wraz z poddanymi do krainy człowieka na poszukiwania potomka. Dobre intencje władcy zostają jednak mylnie odebrane przez ludzi, którzy

Podziel się z nami swoją opinią! Napisz do nas na FB!


1 urodziny BUTIKU 11-12.09.2020! słodki poczęstunek / napoje musujące / rabaty urodzinowe / vouchery podarunkowe *

Dodatkowy rabat -5%

jeśli przyjdziesz w sukience Sugarfree zakupionej w naszym butiku

Ubrania sportowe nie zmienią świata, ale kobiety , które je noszą już tak! Pozdrawiamy serdecznie - Sugarfree & Cardio Bunny Szczecin ul. Wojska Polskiego 29 | telefon: 537 777 594


| MUZYKA |

5 albumów, które trzeba usłyszeć... by Jarek Jaz (MM Trendy)

Roy Ayers, Ali Shaheed Muhammad, Adrian Younge Jazz is Dead 002 (Jazz is Dead)

Projekt Jazz is Dead, firmowany przez Ali Shaheed Muhammada, znanego niegdyś z formacji A Tribe Called Quest oraz kompozytora i producenta Adriana Younge’a wystartował ledwie na początku roku, a już nabrał takiego tempa, że membrany w głośnikach zaczynają niedomagać. W marcu na „jedynce” zebrali utwory artystów parających się jazzem od lat, zapowiadając tym samym współpracę w większym zakresie. Głównym aktorem „Jazz is Dead 002” jest genialny wibrafonista Roy Ayers, który największe sukcesy odnosił w latach siedemdziesiątych, brawurowo łącząc jazz, funk i disco. Właśnie ukazał się numer 3 z mistrzem brazylijskiego carioca soul Marcusem Valle, a na jasień przygotowano premierę „czwórki” z formacją Azymuth. Naprawdę zabójcze tempo. A efekt? Genialny. „Dwójka” to esencja muzycznych zainteresowań Muhammada, Younge’a i przede wszystkim Roya Ayersa. Charakterystyczne plumkanie wibrafonu wraz z jazzową sekcją daje wyśmienity, leniwy klimat, a numery „Hey lover” czy „Gravity” posiadają ogromny przebojowy potencjał. Nie ma tu żadnych wycieczek w kierunku nowoczesnego grania typu neo soul, hip hopowych cykaczy czy bardziej zakręcone motywy. To klasyka w eleganckim wydaniu, dająca świadectwo, że jazz na pewno nie umarł.

znanego jako The Koreatown Oddity, uczciwie przyznaję, że wpadłem na niego po raz pierwszy. Jego nieco chaotyczna (świadomie) propozycja z samplami pamiętającymi najstarsze chóry gospel czy bluesa znad Mississipi cholernie mnie jednak ujęła. Przede wszystkim nonszalanckim i niezobowiązującym podejściem do gatunku, który eksploruje i opowieściami z najbliższego sąsiedztwa w LA, z czym zresztą blisko związana jest jego ksywa. W turystycznych przewodnikach Koreatown uchodzi za miejsce tętniące nocnym życiem, pełne barów, ulicznego żarcia i szczęśliwych ludzi. W lirykach TKO rzeczywistość jest mniej kolorowa, bardziej naznaczona kulturowymi różnicami między potomkami azjatyckiej mniejszości a czarnej społeczności. W tle pojawiają się wciąż pamiętane zamieszki w LA z roku 1992, które wybuchły po pobiciu czarnoskórego taksówkarza przez białych policjantów, a także intymne opowieści o sąsiedzkich napięciach pomiędzy lokalsami. Album przypomina charakter beat tape’u, a The Koreatown Oddity płynie na bitach lo-fi jakby nic innego w życiu nie robił. Ciekawy obrazek z nieznanego świata.

Duma

(Nyege Nyege Tapes)

Little Dominiques Nosebleed

(Hyperdub)

Choć to czwarta solówka rapera

Mocno hype’owane pop gwiazdki, jak Billie Eilish, których kariera

32

radykalnej kenijskiej sceny pozostaje wyoutowana daleko poza oficjalny obieg. Nie jestem też do końca przekonany czy konserwatywni wielbiciele gatunku dobrze przyjęliby by Dumę np. na festiwalu typu Metalmania. Dotąd mieli okazję wystąpić w Polsce na scenie festiwalu Unsound, pozostaje jeszcze liczyć na OFF.

Nubya Garcia Source

(Concord)

Duma

Jessy Lanza The Koreatown Oddity All The Time (Stones Throw)

zależy przede wszystkim od marketingowego wsparcia komercyjnej machiny fonograficznej, powinny zazdrościć Jessy Lanzie charakteru, konsekwencji i niezależności. Kanadyjska wokalistka i producentka serwuje dźwięki, które z powodzeniem zaistniałyby dokładnie w tych samych miejscach, gdzie muzyka wspomnianej gwiazdy. Z naturalną konsekwencją omija jednak mielizny show biznesu. W „All The Time” nie ma kalkulacji, jest za to sporo odwagi i wychodzenia ze strefy komfortu. I to mimo tego, że wciąż mamy do czynienia z muzyką łatwą, lekką i przyjemną. Synth pop, echa lat 80., R’n’B, house, inspiracje muzycznym Dalekim Wschodem podano w eleganckim i bardzo zgrabnym zestawie. Zestawie, który odrywa od rzeczywistości i pozwala choć na chwilę poszybować w okolicach chmur. Za kilka lat pewnie podobną muzykę usłyszymy w mainstreamie. Ale Jessy Lanza będzie wówczas już w zupełnie innym miejscu.

Metal z Kenii? O człowieku, co za egzotyka! Ale jeśli wyobrażamy sobie właśnie wystylizowanych na pudel-metalowców czarnoskórych muzyków rzeźbiących solówki rodem z lat osiemdziesiątych, to jednak ten kierunek skojarzeń. Duma to noise o sile walca, czerń, którą przeniknąć niezwykle trudno (słowo Duma oznacza mrok), digitalowy hardcore przypominający dokonania ATR i oczywiście echa plemiennych afrykańskich dźwięków. Słowem Sam Karugu i Martin Khanja aka Lord Spike Heart robią taki hałas u siebie w Nairobi, że buty spadają. Dwójka producentów mocno inspiruje się brzmieniem swojego miasta i niezwykle frustruje, że muzyka

Mimo że o „Source” jego autorka mówi jak o debiucie, z repertuarem londyńskiej saksofonistki mogliśmy już zapoznać się niejednokrotnie. Był mini album „Nubya’s Five”, epka „When We Are”, był też koncert w Szczecinie w ramach festiwalu SMF i, naturalnie, granie na całym świecie wraz z ekipą pierwszorzędnych muzyków z Ezra Collective. „Source” to najlepsze co możemy dostać od otwartego na wpływy z całego świata jazzu. Reggae (cudowna tytułowa kompozycja), soul, muzyka afrykańska, latynoska, jazz w alchemicznie wyważonych proporcjach. Cały ten zestaw udowadnia jak ożywczym, wspaniałym i wielowątkowym zjawiskiem jest muzyka, z jednej strony czerpiąca z korzeni, z drugiej zaś wysyłająca impuls w kierunku całego świata. Stawianie sobie jakichkolwiek brzmieniowych czy gatunkowych ograniczeń jawi się przy „Source” jako XX-wieczna koncepcja, totalnie niepasująca do dzisiejszej rzeczywistości.


#reklama


| STYL ŻYCIA |

OKŁADKA czyli historia pozamuzyczna

Dziś być może ciężko w to uwierzyć, ale zastosowanie okładki płytowej było rewolucją porównywalną do wynalezienia fonografu. Oprawa graficzna zrewolucjonizowała rynek muzyczny na podobnym poziomie, jak kilka dekad później zrobiła to MTV czy w ostatnich latach serwisy streamingowe. AUTOR SZYMON WASILEWSKI / FOTO ARCHIWUM

Oprawa graficzna albumów muzycznych zazwyczaj stanowiła dodatek do samych dźwięków, tym samym czasami schodziła na drugi plan, lecz wiele z okładek stało się samymi w sobie dziełami sztuki. Niektóre z tych obrazów tak wbiły się w masową świadomość publiczności (także dzięki sukcesowi płyt), że są w naszej wyobraźni prostu synonimami i symbolami zilustrowanej nimi muzyki. Pryzmat na czarnym tle, czterech mężczyzn przechodzących przez ulicę, dziecko z banknotem w basenie – nawet nie musimy wyjaśniać, co to za obrazki.

sów miał nosić tytuł „Everest”, a zdjęcie miało zostać wykonane w Himalajach. Cóż, stało się zupełnie inaczej, a historia i legendy związane z tą okładką są fascynujące. Fani doszukiwali się w niej aluzji do rzekomej śmierci Paula McCartneya, którą miały symbolizować bose stopy muzyka, papieros w jego ręku, a nawet numer rejestracyjny uwiecznionego tam auta. Później tablica rejestracyjna została skradziona przez fanów, a samo auto trafiło do muzeum Volkswagena w Wolfsburgu. Przejście dla pieszych jest obecnie atrakcją turystyczną Londynu.

Dziś oprawa graficzna płyt jest oczywista, tymczasem zastosowanie obwoluty w przemyśle muzycznym, podobnie jak wiele innych rewolucyjnych zmian, było efektem niekonwencjonalnego myślenia. Kiedy w 1939 roku Alex Steinweiss, świeżo upieczony dyrektor artystyczny nowo powstałej wytwórni Columbia, próbował przekonać swoich szefów, że płyty warto opakować w coś więcej niż koperta i napis z nazwiskiem autora oraz tytułem nagrania, natrafił na opór. Dali mu jednak szansę i tak powstała pierwsza okładka albumu muzycznego w formie, jaką znamy do dziś. Ilustrowała ona płytę duetu Rodgers & Hart „Musical Comedy Hits”. Zainteresowanie edycją krążka z nową obwolutą było tak duże, że od tej pory Columbia i inne wytwórnie już regularnie stosowały okładki. Reszta jest historią…

Judas Priest „British Steel” (1980)

Zostałem poproszony o zrobienie zestawienia najlepszych i najgorszych okładek płytowych. Tak arbitralnie sformułowana teza - zwłaszcza w płynnej i subiektywnej dziedzinie, jaką są sztuki plastyczne, projektowanie graficzne oraz ich odbiór - jest dość kłopotliwa, więc postanowiłem w tej zabawie zamieścić listę zarówno okładek, które lubię (niekoniecznie przekłada się to na bezkrytyczne uwielbienie dla płyty), jak i płyt, które cenię (ale nie zawsze musi tak być z ich okładkami). Wilk syty i owca cała. Kolejność przypadkowa:

The Beatles „Abbey Road” (1969) Wybór oczywisty, ale konieczny. Autorem zdjęcia jest szkocki fotograf Iain Macmillan. Pierwotnie przedostatni album Beatel-

34

Okładki płyt zespołów heavymetalowych to zazwyczaj największe zło. I to wcale nie z powodu satanistycznych treści i symboli na nich zawartych, tylko potwornego kiczu. Zupełnie inaczej jest z fotografią wykonaną przez Rosława Szaybę, który zasłynął m.in. jako autor logotypu słynnej serii płytowej „Polish Jazz”. Szaybo odpowiedzialny jest także za projekt wydanej w tej serii płyty „Astigmatic” Krzysztofa Komedy z 1966 roku. Zresztą autor ten projektował również plakaty jazzowe. W latach 70. wyjechał do Londynu i tam pracował dla CBS Records. Szaybo tak wspomina powstanie pomysłu na okładkę dla Judas Priest: „Jadłem obiad z managerem grupy i gdy ten wypowiedział tytuł „British Steel” od razu skojarzyłem ją z brytyjskimi żyletkami, po które jeździłem na bazar Różyckiego, gdyż polskie się tępiły po jednym goleniu. Narysowałem więc na serwetce tę żyletkę w ręce i pomysł od razu został zaakceptowany”. Aby go zrealizować Szaybo musiał znaleźć ślusarza-artystę, który zrobił tak wielką żyletkę i rzemieślnika, który wydrukował napis. Potem pozostało zrobienie zdjęcia.

Myslovitz „Miłość w czasach popkultury” (1999) To jedna z najważniejszych polskich płyt, która odniosła zarówno sukces artystyczny i komercyjny. Dzięki niej kwintet ze Śląska na ponad dekadę wszedł do czołówki polskiej sceny muzycznej. Przez kilka lat formacja próbowała swoich sił nawet za granicą, wydając anglojęzyczny album i grając trasy poza


| STYL ŻYCIA |

Polską. Obecnie, osiem lat po rozstaniu z Arturem Rojkiem, zespół jest gdzieś na obrzeżach sceny, od siedmiu lat nie wydał premierowego materiału, ale wciąż cieszy się sporą popularnością. Okładkę „Miłości w czasach popkultury” przygotował doceniany fotograf i grafik Ryszard Horowitz. Jednak tę pracę chyba można uznać za wypadek przy pracy. Ukazuje ona muzyków lecących na wielkich gitarach, które unoszą się nad krajobrazem przypominającym kanion, zaś będący na pierwszym planie Rojek stoi na sercu z kamienia. Niby współgra to z treścią płyty, ale… Niech najlepszym komentarzem będzie fakt, iż w reedycji płyta miała już inną, minimalistyczną okładkę, wyłącznie z nazwą zespołu i tytułem albumu.

Chorzy „Nieznośna lekkość hitów” (2015) Czas na wątek lokalny. To druga płyta szczecińskiego zespołu Chorzy, znanego wcześniej jako Chorzy na Odrę. Za oprawę graficzną odpowiada tu Piotr Depta-Kleśta (wcześniej znany jako Piotr Depta, zresztą pod takim nazwiskiem widnieje w książeczce). Chorzy potraktowali tu grafikę równie poważnie, jak muzykę i słowa. Każda z piosenek została zobrazowana ilustracją, a pomysł na okładkę autor tłumaczył w taki sposób: „Co jest nieznośne i lekkie zarazem? Komary”. Stąd ten motyw przewodni. Jeśli dodać do tego nieznośnie różowe tło, to mamy obwolu-

tę, którą nie sposób przegapić na półce z płytami. Oczywiście, jeśli ktoś jeszcze poszukuje muzyki na półkach.

The Rolling Stones „Sticky Fingers” (1971) Okładka „Sticky Fingers” to kolejne dzieło Andy’ego Warhola, które przeszło do historii muzyki i kultury popularnej (m.in. po słynnym bananie dla The Velvet Underground). Oczywiście nie obyło się bez kontrowersji i krytyki projektu. W końcu okładka przedstawia zbliżenie na krocze modela z wyraźnie zarysowanym kształtem męskiego przyrodzenia. Co ciekawe, pierwotna wersja longplaya miała przyklejony prawdziwy suwak i metalowe elementy paska. Wielu fanów The Rolling Stones myślało, że model prezentowany na zdjęciu to po prostu Mick Jagger. Okazuje się, że był to Joe Dallesandro, aktor występujący m.in. u Warhola, gwiazdor amerykańskiego filmowego podziemia, ikona gejów. Według magazynu Ultimate Classic Rock, Dallesandro jest dziś szczęśliwym dziadkiem i wraz ze swoją trzecią żoną oraz kotem zarządza hotelem w Hollywood. Do listy zasług może dopisać, że jego krocze jest mylone z częścią ciała Micka Jaggera (bynajmniej nie są to usta). Niewielu ma takie CV. I jest to najlepszy dowód, że okładki płytowe poza warstwą graficzną i artystyczną bywają też źródłem ciekawych historii.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

35


| SZTUKA |

Dramatyzm przeżywania codzienności „Krew i cukier”, pod taką w szczecińskim TRAFO odbywa się wystawa prof. ASP w Gdańsku Bogny Burskiej, malarki, dramatopisarki, autorki filmów, instalacji i fotografii. Na chwilę przed wernisażem udało nam się porozmawiać z artystką, i odkryć czym może być krew, a czym cukier. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO MATERIAŁY PRASOWE

Krew i cukier - nazwa wystawy sugeruje, że zobaczymy w Trafo sporo płynów ustrojowych. Czy powinniśmy się spodziewać słynnego „Algorytmu”? Pracy, gdzie zdjęcia kwiatu piwonii zostały zestawione ze zdjęciami amputacji nogi? - Tak, to i jeszcze jedno zestawienie zdjęć operacyjnych pojawi się w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. Myśląc o tych zdjęciach trudno uciec od poczucia strachu lub dyskomfortu. Skąd ta fascynacja? - O krwi można myśleć różnie. Dziś pracuję na niej w bardzo „przetworzony” sposób. Nie tak jak kiedyś, tuż po studiach, gdy próbowałam bezpośrednio spotkać się z tym tematem. Podczas tworzenia wspomnianych zdjęć, pracowałam w szpitalu. Chciałam zmierzyć się z obszarem estetyki bólu osobiście, a także z tym, jak sobie z nią radzimy lub raczej nie radzimy. W pewnym sensie te prace były rodzajem testowania siebie i otoczenia. Zaczęło się od malarstwa. Krew była czasem używana jako farba. Artyści używali krwi do malowania. Fascynujące wydawało mi się, że w ten sposób przenosili swoje, lub innych, ciało w obrazy. Nie zachowywali ciągłości ciała, ale w tym najbardziej fundamentalnym i fizycznym rozumieniu, to nadal byli oni. Lub ich ofiary. Historii związanych z krwią w artystycznym świecie jest więcej, ale chyba najczęściej przytaczanym rozumieniem jest kobieca krew menstruacyjna. Wiele osób przez to postrzega Pani prace przez pryzmat feminizmu. To właściwe spojrzenie? - Wątków krwi wokół nas rzeczywiście jest sporo. Odnajdziemy je m.in. w historii chrześcijaństwa - krew, czyli ofiara - ofiara, czyli odkupienie, ale też w kwestiach fizjologicznych, bo przecież nasz wzrok również mocno reaguje na czerwień. Jest też problem kobiecej krwi. Tu pojawia się istotny paradoks. W wielu kulturach patriarchalnych krew menstruacyjna jest postrzegana jako krew nieczysta. Kobieta miesiączkująca oczyszcza się. Są obyczaje niedopuszczające do tego, by w tym czasie mąż z żoną siedzieli na jednej kanapie czy przebywali blisko siebie. Z drugiej strony krew menstruacyjna to tak naprawdę jedyna „bezpieczna” krew. Taka, która świadczy o tym, że jest się zdrową, że można mieć dzieci. Każdy inny przypadek to sygnał naruszenia ciała - powód do niepokoju. Jedynie poród jest czymś pomiędzy. W moich pracach i w rozważaniach nie próbuję ukazać tego czy krew jest bardziej kobieca, czy bardziej męska. Ale tak, jestem feministką. Czy nasza kultura jest gotowa na takie spojrzenie? Czytałam wypowiedzi, w których była Pani uznawana za osobę równie przerażającą, co krew w Pani pracach. - Muszę przyznać,

36

że nie spodziewałam się tak mocnej reakcji na to, co robię. Rzeczywiście, często byłam wmontowywana w tę straszną postać, która nie boi się niczego i dąży do straszenia innych swoimi pracami. Tylko, że wystarczy włączyć telewizję lub iść do kina, i o ile nie wybierze się komedii romantycznej, to można zobaczyć na ekranie całe hektolitry krwi. Traktujemy to jak rozrywkę, potrafimy przy tym spokojnie zjeść, porozmawiać. Moja wrażliwość na pewno zmieniła się po urodzeniu dziecka. Jestem osobą, która nie jest w stanie obejrzeć „Gry o tron”, bo jest tam za dużo przemocy. Odrzuca mnie sposób w jaki jest ona pokazywana. To ciekawe, że większość osób przeraża zdjęcie zabiegu medycznego, a bawi, a przynajmniej nie szokuje, scena egzekucji czy morderstwa. Jakkolwiek by o tym nie myśleć, operacje, które fotografowałam, ratowały czyjeś życie. Myślę, że ten problem dotyczy bardziej tego, w jaki sposób wyobrażamy sobie czym sztuka powinna być, a nie krwi czy przemocy i ich obrazów samych w sobie. Czy to z tego powodu zdecydowała się Pani zmieniać materiały i media? - Zawsze interesował mnie dramatyzm przeżywania codzienności. Na przestrzeni 20 lat po prostu zmieniały się media, których używałam. I sposób konstruowania prac i ich znaczeń. Zmieniała się też moja wrażliwość i powiększał bagaż doświadczeń. Jakiś czas temu zrobiłam spektakl „Bunt głuchych”. Interesowało mnie, na ile język ułatwia nam komunikację, a na ile ją ogranicza. Kiedy zaczęłam poznawać problemy osób niesłyszących, szybko okazało się, że mierzą się oni z problemami powodującymi nie tylko wykluczenie i izolację, ale też mogącymi zagrozić ich życiu i zdrowiu. Może się zdarzyć, że brak tłumacza języka migowego w szpitalu, brak możliwości komunikacji z lekarzem, może sprawić, że ktoś umrze. Albo, że ośmioletnie dziecko, słyszące dziecko tłumaczące swoją niesłyszącą mamę u lekarza, ma jej nagle przetłumaczyć, że ma raka. To sprawy równie dramatyczne jak, te którymi zajmowałam się wcześniej, jednak ich forma wizualna nie wydaje się tak drastyczna. To pozorne rozróżnienie. Fascynują mnie zakamarki rzeczywistości, do której nie zaglądamy tak często. Wydaje mi się, że potrzebujemy ludzi, którzy potrafią wyciągać te problemy na powierzchnię i podejmować w sferze komunikacji publicznej. Podejmowanie dyskusji w sferze publicznej w Polsce, w państwie podzielonym na pół, to chyba niełatwe zadanie? Warto się tak starać? - Zawsze jest tak, że gotową prace zobaczy kilkaset, może kilka tysięcy osób, ale będą to głównie osoby z naszego „świata”. I zawsze pojawia się pytanie - jak przebić się przez tę bańkę? Jak dotrzeć do osób spoza tego kręgu, by ich nie urazić,


| SZTUKA | ale jednocześnie nie zakłamać swoich poglądów? To frustrujące zadanie, ale myślę, że wydarza się w każdym obszarze społecznym. Z Magdą Mosiewicz zrobiłam spektakl „Koniec przemocy”, który bezpośrednio dotyczy sytuacji politycznej w Polsce i na świecie. Tekst jest o tym, że społeczeństwo staje się coraz bardziej podzielone, strony konfliktu nie potrafią ze sobą rozmawiać. W naszym spektaklu powstają dwa fikcyjne państwa, dwa systemy prawne funkcjonujące na terytorium jednego kraju. Można wybrać to, które pasuje do naszych poglądów. Tylko co zrobić, kiedy osoba z państwa A napadnie na osobę z państwa B? I tu zaczynają się schody. Niestety, ale w naszym, i nie tylko naszym, kraju scena polityczna jest rozgrywana nie dialogiem, ale obrażaniem się wzajemnie. To prowadzi do agresji, braku możliwości rozmowy i negocjacji. Szczerze mówiąc, jedyne w co dziś wierzę w życiu społecznym, to publiczna edukacja na wysokim poziomie. Ale publiczna, czyli taka, do której każdy, kto chce, ma dostęp. Edukacja prywatna, nawet najlepsza, nie wydaje mi się dobrym zjawiskiem, bo jest dostępna tylko nielicznym, uprzywilejowanym. Myślę, że dobra, powszechnie dostępna edukacja daje narzędzia do rozumienia i naprawiania świata, daje szansę. Czy cukier, wymieniony w tytule wystawy, ma nam cały ten dramatyzm osłodzić? Skąd on się tam wziął? - Z jednej strony to taka gra słów, połączenie tego, co trudne z tym, co łatwe. Cukier miał początek w mojej osobistej historii. Moja córka ma wiele ograniczeń dietetycznych, ze względu na alergie pokarmowe.

Musiałam wypracować dla niej odpowiednią dietę. Początki były bardzo trudne, ale w końcu nauczyłam się gotować bez wielu podstawowych składników jak jajka, mleko czy mąka ze zbóż. Kiedy moja córka była jeszcze mała marzyła o tym, by dostać na urodziny prawdziwy tort. Zawsze żartuję, że skoro mam artystyczne wykształcenie, to jestem w stanie zrobić wszystko. Na przykład tort z dekoracjami jakie lubi moje dziecko, ale bez pszennej mąki, jajek i mleka. Parę lat później tak się złożyło, że moje studentki w pracowni gościnnej na ASP w Warszawie przygotowały projekt, który chciałam z nimi uczcić tortem. Niektóre były wegankami więc w sumie to było podobne wyzwanie. Zrobiłam też dekorację z masy cukrowej, tematycznie związaną z naszą wystawą. Spodobało mi się to medium i to, jak dużo uwagi i pracy się w nie wkłada, chociaż jest tak nietrwałe. To coś, jak sypanie pięknej mandali, która za chwilę ma zniknąć. Niebawem Stach Ruksza zaprosił mnie do wystawy o nadmiarze i zapomnieniu Nepenthe. Pomyślałam, że rysunki z cukru będą do niej pasować. Teraz kończę pracę z izomaltu, słodzika używanego do robienia dekoracji cukierniczych, która jest w relacji z moją pracą z żywicy z czwartego roku studiów. Widzowie zobaczą obie te prace w Trafo. Patrząc na tytuł wystawy, można by zażartować, że krew to moja przeszłość, a cukier, to moja teraźniejszość. Tak naprawdę, patrząc na swoje stare prace mam jasną świadomość, że jestem teraz zupełnie inną osobą. Myślę, że różnica między moimi starymi i współczesnymi pracami jasno to pokazuje.


| TEATR |

Z końcem świata należy się przytulić

prób „koniec świata” zmaterializował się na naszych oczach. To zmieniło nam perspektywę. Początkowo byliśmy bardzo ostrożni w określaniu miejsca i czasu w jakim znajdują się nasi bohaterowie, a tu nagle znaleźliśmy się w ich rzeczywistości. Czyli najważniejszy jest dystans? - No właśnie nie. Nie jestem fanem dystansu. Wydaje mi się, że dystans odbiera powagę i refleksję. Przecież są tematy, które nie są poważne, ale nie wykluczają poważnego namysłu. Mówiąc o „Królu Potworów” mam wrażenie, że przez komedię czy nawet farsę dobijamy do tego, co jest serio. Jednocześnie, dzięki lekkiej formie udaje nam się zaprosić widza do pożytecznego i fajnego spędzenia czasu. Śmiech to dobre narzędzie, a nawet broń do rozbijania pewnych schematów myślowych. Zaczynając prace nad spektaklem postawiliście sobie za cel uświadomienie społeczności, pouczenie, a może przeciwnie spłaszczenie i bagatelizowanie problemu? Pytając wprost po co stworzyliście „Króla Potworów”? - Po pierwsze, z końcem świata należy się oswoić. Po drugie, z końcem świata należy się przytulić. Jeden z nich właśnie wydarzył się na naszych oczach. Przed nami pewnie jeszcze wiele kolejnych takich „końców”. Tak zrodziła się potrzeba pokazania tego. Na pewno nie chcemy bagatelizować czy wyśmiewać tematu. Mam poczucie, że udało nam się go potraktować poważnie i jednocześnie przyjaźnie dla widzów.

Są takie tematy, które tylko sztuka może obłaskawić. Jednym z nich jest strach. Tym razem rozmawiamy z Michałem Kmiecikiem, dramatopisarzem i autorem sztuki „Król potworów”, który przy pomocy śmiechu potrafi rozbić każdy schemat myślowy. Premiera spektaklu już 11 września na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO Teatr Współczesny w Szczecinie

To jak jest z tym końcem świata? Można czy nie można mówić o nim na wesoło i z dystansem? - Są takie tematy, które można rozbrajać i obłaskawiać śmiechem. Jestem zwolennikiem tego, żeby w teatrze było zabawnie. Nie chciałbym, żeby mój teatr był miejscem depresyjnym i smutnym, do którego idzie się za karę. W przeszłości doświadczyłem tego jako widz. To mnie ukierunkowało, aby tak nie robić. Kiedy zaczęliśmy prace nad spektaklem „Król potworów”, wydawało nam się, że będziemy mówić o końcu świata na poważnie. Na poważnie, ale nie w sposób depresyjny. Tylko, że trzy tygodnie po rozpoczęciu

38

Udało Wam się również obalić jeden ze stereotypów - jak sztuka współczesna to taka, której nikt nie rozumie nawet po tygodniu. To było celowe działanie? - Mam nadzieję, że po wyjściu z naszego spektaklu w głowach widzów refleksja zostanie jeszcze na chwilę, na godzinę, a może i na resztę życia to już kwestia indywidualna. Rozumiem o jakim stereotypie mówisz. Są artystki i artyści, którzy rzeczywiście nie mają poczucia humoru i traktują tematy bardzo poważnie. Sam oglądałem spektakle czy dzieła, których do końca nie rozumiałem. Jednak nam zależało na uzyskaniu zupełnie innego efektu. Poza tym robimy to przedstawienie z aktorami już dziewiąty miesiąc. Z reżyserem Marcinem Liberem pracujemy nad nim jeszcze dłużej. Szkoda by było tego czasu i tej pracy, żeby nie dotrzeć z przekazem do widzów. Co ciekawe, próby do spektaklu odbywały się w wersji online. Na ile ten sposób komunikacji wpłynął na całokształt sztuki? Wszystko poszło zgodnie z planem? - Na pewno nie wszystko poszło zgodnie z planem. Najlepszym przykładem jest premiera, która miała odbyć się 18 kwietnia a zobaczymy ją 11 września. Tak się złożyło, że lockdown objawił się, kiedy jeszcze pisałem tekst. Część scen dopisywałem na bieżąco, a później czytaliśmy je razem na Zoomie. To było dość... trudne jak większość zoomowych doświadczeń (uśmiech), ale pozwoliło nam być razem w teatrze i uwspólniać refleksje. Określiłbym to jako protezę naszej codziennej pracy. Zamiennik, który w tych okolicznościach stwarzał możliwość działania z poziomu domu. Trudno mi jednak powiedzieć na ile miało to wpływ na ostateczny kształt spektaklu. Na pewno pisałem sceny na mniejszą liczbę osób, ale czy to wynikało z myśli o społecznym dystansie, czy wewnętrznej potrzeby - tego nie wiem. Zaintrygowała mnie też zapowiedź spektaklu - „Król


potworów” na podstawie niedokończonego dramatu „Na krawędzi”. Co to znaczy? W jakim sensie ta historia jest niedokończona? Widz sam ma dopowiedzieć koniec czy aktorzy mają otwartą furtkę ku improwizacji? - Z Marcinem Liberem długo rozmawialiśmy o tym jak sztuka powinna się nazywać – „Król potworów” czy „Na krawędzi”. Byliśmy na takim etapie, że zapadła decyzja by opisać sztukę w sposób jaki przywołałaś. Zawsze piszę sztuki w kontakcie z aktorami. Tak rozumiem swój zawód i tak go uprawiam. Jeśli chodzi o „litery” to dla mnie w teatrze nie ma miejsca na improwizację. Na pierwszą próbę przyjechaliśmy do Szczecina z kilkoma scenami, aby nadać sztuce kształt. Dla Marcina to kolejne przedstawienie w Szczecinie, ale dla mnie to debiut. Poznając zespół stworzone role powoli zaczynały się ze sobą lepić, a pewne potencjały urzeczywistniać. Moim zdaniem ta sztuka jest skończona, nawet jeśli nie udało jej się dokończyć zgodnie z pierwotnym planem. W takim razie czy dowiemy się czym lub kim jest tytułowy Król potworów? Przyznaję się, że w pierwszym momencie pomyślałam o Godzilli, która na deskach teatru mogłaby być nieco... absurdalna. - Nie nazwałbym Godzilli absurdem. Pierwszy film, który o niej powstał, był przejmującą opowieścią o bombie atomowej. Myślę, że to piękna metafora tego, jak tragicznie może się skończyć zbyt daleko idąca ingerencja w porządek świata. ...ale ta ostatnia Godzilla niewiele ma wspólnego z tą pierwszą. - To fakt. Rzeczywiście wyszło wiele monster movies polegających jedynie na walce między wielkim, a większym stworem. Nas w tym przypadku interesowała sama metafora potwora. Wiemy jakie lęki Japończycy sublimują w Godzilli. Jestem ciekaw jakie lęki będzie sublimowała szczecińska widownia w naszym potworze. Poza tym jestem ciekaw wrześniowych prób. Latem mieliśmy przerwę i na nowo będziemy w sobie rozpalać emocje. Zastanawiam się, co ten spektakl będzie dla nas teraz znaczyć? Kiedy zamykaliśmy próby, wszystko kojarzyło nam się z koronawirusem. Jest taki monolog postaci granej przez Wojciecha Sandacha, w której głosi, że nienawidzi łazić do lasu, bo łażenie po lesie jest bez sensu i to rozrywka dla debili. W momencie, kiedy nasz rząd postanowił zamknąć lasy te słowa nabrały nowego znaczenia. Wiele innych scen było podobnie odbieranych. Jestem ciekaw jak będzie teraz, bo mimo tego, że codziennie pada nowy rekord zachorowań, żyjemy tak jakby wirusa już nie było. Jestem ciekaw czy podskórnie pielęgnujemy strach czy zupełnie go wyparliśmy. To ważne, bo strach jest głównym tematem tego przedstawienia. Sprawdzimy to razem 11 września, wchodząc do lasu w poszukiwaniu Króla potworów. Mam nadzieję, że dowiemy się co czyha na nas w ciemności (uśmiech). - Czyha, a może wcale nie czyha (uśmiech). Strach to obszerny temat. Podobnie jak nasze lęki - na ile są rzeczywiste, a na ile kryją się tylko w naszych głowach? Martwimy się na zapas czy może martwimy się za mało? Mam nadzieję, że widzowie Teatru Współczesnego będą mogli przejrzeć się w naszej sztuce i utożsamić z pewnymi problemami, a przy tym dobrze bawić.


#reklama

ul. Santocka 39, Teren SCMB, Szczecin Znajdziesz Nas na facebooku.� facebook.com/snickersworkwearoutlet/


#reklama


| STYL ŻYCIA |

„Jesteśmy na wojnie. A na wojnie metody są wojenne” W ubiegłym roku, we wrześniu, szczecinianie mieli okazję uczestniczyć w roztańczonym korowodzie podczas Marszu Równości. Udało się przejść ulicami miasta bez dramatycznych wydarzeń, jak w innych miastach. W tym roku wrzesień to kolejny miesiąc walki z nienawiścią skierowaną przeciwko osobom LGBT. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Osoby LGBT nigdy nie miały w Polce łatwego życia. Jesteśmy krajem konserwatywnym, od czasu wygaśnięcia dynastii Jagiellonów mającym problem z tolerancją. W społeczeństwie podskórnie drzemały tendencje nacjonalistyczne, które przy sprzyjających warunkach politycznych ujawniały się w mniej lub bardziej ostentacyjny sposób. Jak groźne mogą być, pokazał już rok 1922, kiedy z rąk nacjonalisty zginął prezydent Narutowicz. Wydawałoby się, że ponad sto lat później, nauczeni przykrymi doświadczeniami, będziemy mądrzejsi. Ale, patrząc na uczestników dzisiejszych manifestacji wymierzonych w mniejszości, można odnieść wrażenie, że nic się nie zmieniło. A jeszcze rok temu pojawiła się iskierka nadziei na to, że, cytując zespół Tilt, „jeszcze będzie normalnie”. 10 sierpnia na pikiecie przeciw dyskryminacji osób LGBT na placu Solidarności, z którego rok temu wyruszał Marsz Równości, padły znaczące słowa: „Jesteśmy na wojnie. A na wojnie metody są wojenne” - powiedziała prof. Inga Iwasiów, pisarka i wykładowczyni Uniwersytetu Szczecińskiego.

Z farbą na murale Szczecin wielokrotnie mógł się szczycić swoimi muralami. Pojawiały się w różnych punktach miasta. Nie wzbudzały większych kontrowersji. Ten jeden wzbudził. W lipcu pod Trasą Zamkową pojawił się stylizowany na zrzut ekranu z inter-

42

netowego komunikatora mural, przedstawiający fragment dialogu, który mógł być udziałem dwóch zakochanych w sobie mężczyzn: Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego. - Na tym muralu nie było niczego, co byłoby wulgarne czy kontrowersyjne - mówi Monika Tichy ze Stowarzyszenia Lambda Szczecin, które było organizatorem akcji. - Okazuje się, że na miłość w Szczecinie nie ma miejsca, bo nie przetrwała nawet trzech dni. Mural został zamalowany czerwoną farbą, co wywołało nie mniejsze oburzenie niż oburzenie oburzonych samym pojawieniem się murala. - Ten mural to dzieło sztuki, a ci, którzy wyładowują złość na dziele sztuki widocznie doszli do momentu, w którym nie mają już nic do powiedzenia i nie potrafią z nami rozmawiać - mówi Inga Iwasiów. - To miasto zawsze szczyciło się różnorodnością, a teraz szczyci się tą czerwoną mazią. To haniebne. Mam nadzieję, że ta sytuacja nas czegoś nauczy i mam nadzieję, że nauczy czegoś polityków. W odnowienie murala zaangażuje się Trafostacja Sztuki. - Rozmawialiśmy o tym projekcie jako o części wystawy, którą chcemy pokazać w Trafostacji w grudniu, a która ma pokazywać 75 lat polskiego Szczecina - mówi Stanisław Ruksza, dyrektor Trafostacji Sztuki. - Jej tytuł brzmi „Co sobie kto na swój temat wymyśli” z książki prof. Ingi Iwasiów. Zależy nam

wszystkim na pokazaniu trochę innych twarzy Szczecina. Szczecina otwartego, Szczecina tolerancyjnego, Szczecina wielu możliwości. Dołożę wszelkich starań, żeby ten mural został odmalowany i wykonany tak, żeby uniknąć zamazania, bo to się da zrobić. Wydamy też pocztówki z tym muralem, żeby poszedł w Polskę i był jeszcze głośniejszy. Mural nie powiewa flagą, ani nie operuje żadnym skrótem. Nie jest żadną sensacją ani prowokacją. Nie jest polityką, choć niektórym zależy, by się nią stał. Jest sztuką i sztukę dokumentuje. Jest świadectwem wielkiej miłości, która zdarzyła się w Szczecinie i zostawiła ślad w historii literatury polskiej. Komu może przeszkadzać miłość w Szczecinie? Tylko tym, dla których jest nieosiągalna.

Gesty wsparcia A jednak wojna, o której mówiła profesor Iwasiów, musiała przekroczyć pewne granice, ponieważ wsparcie osobom LGBT, nazywanym w ostatnim czasie ideologią, zaczęły udzielać różne instytucje. W Szczecinie jeszcze w czerwcu zrobiły to trzy szczecińskie uczelnie. Rektorzy Akademii Sztuki, Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego i Uniwersytetu Szczecińskiego otwarcie potępili akty dyskryminacji osób LGBT. - Na naszym uniwersytecie również studiują i pracują osoby, które mają odmienną orientację seksualną. Są częścią


| STYL ŻYCIA |

naszej, tak dużej i różnorodnej społeczności akademickiej - podkreśla rektor Jacek Wróbel. - W myśl zasady poszanowania godności i tolerancji oraz mając na uwadze godność i dobre imię wszystkich studentów oraz pracowników, nasza uczelnia kieruje się zasadami zaufania, poszanowania i tolerancji dla wszelkich dopuszczonych prawem poglądów, postaw i stylów życia. W Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie nie dyskryminujemy nikogo ze względu na rasę, narodowość, wyznanie, płeć, niepełnosprawność, wiek

czy orientację seksualną. Szanujemy odmienne zdanie od swoich przekonań i poglądy drugiego człowieka oraz mądrze korzystamy z wolności słowa. Teatr Współczesny i Trafostacja Sztuki w Szczecinie zmieniły logo na Facebooku. Teraz jest z tęczą. W ten sposób instytucje kulturalne solidaryzują się z osobami LGBT. Teatr Współczesny dołączył do swojego logo tęczową flagę i wydał oświadczenie: Teatr Współczesny w Szczecinie i wszyscy tworzący go ludzie w różnorodności widzą wartość. Zależy nam, by nikt nie czuł się wyklu-

Szczecin wielokrotnie mógł się szczycić swoimi muralami. Pojawiały się w różnych punktach miasta. Nie wzbudzały większych kontrowersji. Ten jeden wzbudził. W lipcu pod Trasą Zamkową pojawił się stylizowany na zrzut ekranu z internetowego komunikatora mural przedstawiający fragment dialogu, który mógł być udziałem dwóch zakochanych w sobie mężczyzn: Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

43


| STYL ŻYCIA |

czany, wspieramy – nie oceniamy. Staramy się, poprzez podejmowane w naszych spektaklach tematy, budować w widzach wrażliwość. Stajemy w obronie wolności i tolerancji. Sprzeciwiamy się szerzeniu nienawiści, podziałom i brutalnym postawom. Nie pierwszy raz Teatr Współczesny angażuje się w akcje społeczne. W ubiegłym roku wyraził swoje wsparcie dla strajkujących nauczycieli. Trafostacja Sztuki również zaktualizowała swoje zdjęcie na Facebooku. W tle fragment widoku wystawy Jagody Dukiewicz pt. „Wszystko niepewne i to mnie uspokaja”. Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego, spotkał się z przedstawicielami środowisk LGBT. - Na Pomorzu Zachodnim wszyscy jesteśmy równi i będziemy działać, aby do nagonek na mniejszości, aktów niszczenia ich godności nigdy nie dochodziło – stwierdził marszałek. - Budowanie społeczeństwa otwartego, miejsca, gdzie panuje dobra atmosfera do życia dla wszystkich mieszkańców bez względu na to, jak bardzo się od siebie różnią, okazuje się trudniejszym zadaniem niż budowa drugiej linii kolejowej, obiektu kultury czy szpitali, co stawialiśmy dotychczas za swój główny samorządowy cel. Ale to jest właśnie jedno z podstawowych zadań samorządu województwa, aby budować tolerancyjną zachodniopomorską wspólnotę. Zdaniem Moniki „Pacyfki” Tichy, prezeski szczecińskiego Stowarzyszenia Lambda, największym problemem w budowaniu postaw wzajemnej akceptacji jest docieranie do zwykłych ludzi i uświadamianie im, że stereotypy w postrzeganiu osób LGBT+ prowadzą do całkowicie zafałszowanego obrazu tych środowisk. Obrazu, który wpływa na relacje w rodzinach, w środowiskach rówieśniczych i zawodowych. Według ogólnopolskich badań, aż 70 proc. młodych, nieheteronormatywnych ludzi ma myśli samobójcze, tylko co ósmy ojciec i co czwarta matka akceptują odmienną orientację seksualną swoich dzieci. Zauważalna staje się tendencja do wy-

44

jazdu za granicę osób zaangażowanych w działania społeczne na rzecz osób LGBT+ po kolejnych wyborach, poprzedzonych agresywnymi hasłami wyborczymi wycelowanymi przeciwko „tęczowym” środowiskom. Organizacje pozarządowe są stopniowo odcinane od środków, które umożliwiają im działalność. Podczas spotkania ustalono, że przy Zachodniopomorskiej Radzie Działalności Pożytku Publicznego powołany zostanie specjalny zespół, który zajmie się problematyką LGBT+. W jego skład wejdą

m.in. osoby wskazane przez organizacje, które od dawna działają w tej sferze. Efektem ich pracy będzie zaplanowanie konkretnych działań wraz z budżetem niezbędnym do ich realizacji. Czy jeszcze będzie przepięknie? We wrześniu, w rocznicę Marszu Równości, Trafostacja Sztuki odsłoni wspólnie z Lambda Szczecin odnowiony mural o miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Bleszewskiego. Są takie farby, których zamazać się nie da.


#reklama


| KULINARIA |

Pomorze Zachodnie rybą smakuje Paprykarz, ryby wędzone wg przedwojennych przepisów czy świeżo złowione okazy sprzedawane prosto z kutra – zachodniopomorskie tradycje kulinarne to wyjątkowe połączenie smaków znanych przez dawnych Słowian, niemieckich rybaków i obecnych mieszkańców. Można się nimi delektować podczas wypoczynku oraz na co dzień na Pomorzu Zachodnim. AUTOR OSKAR MASTERNAK

Pomorze Zachodnie to region turystyczny, który zaskakuje na każdym kroku. Znajdują się tu rezerwaty przyrody, ogrom zabytków pamiętających czasy panowania Książąt Pomorskich czy stanowiących zagadki z czasów II wojny światowej. Jednak najpopularniejszą atrakcję dla turystów stanowi Morze Bałtyckie, z licznymi letniskami i cudownym, leczniczym mikroklimatem. Nadbałtyckie miasta i miasteczka, dziś o charakterze głównie wypoczynkowym, wywodzą się w zdecydowanej większość z tradycji rybackiej – ich mieszkańcy od wieków zajmowali się rybołówstwem, stanowiącym ich najcenniejszą umiejętność, dającą podstawę bytowania.

O rybach pisał już Lubinus Za skarby skryte w morzu od wczesnego średniowiecza uznawano na Pomorzu nie pirackie skrzynie pełne szlachetnych kamieni, ale właśnie ryby. Żadna kraina w Polsce nie może się równać z Pomorzem pod względem możliwości dostępu do wody: niezliczona liczba jezior przymorskich, rzek, zbiorników śródlądowych, Zalewy Szczeciński (zwany dulce mare – słodkim morzem), Kamieński i wreszcie – bogate w ryby Morze Bałtyckie. O skarbie, jakim są na Pomorzu ryby, pisał w XVII wieku Eilhard Lubinus w swej Wielkiej Mapie Księstwa Pomorskiego, zwracając uwagę na mnogość rzek, jezior, obfitość gatunków ryb

46

w Zalewie Szczecińskim czy Odrze: „Żyje ich tutaj ponad 70 gatunków i pod tym względem mało który inny kraj mógłby z Pomorzem konkurować” – podkreślił. Zamieścił też na mapie bogaty katalog ryb żyjących w Zalewie Szczecińskim i Bałtyku. Co ciekawe, wśród popularnych w średniowieczu gatunków brakuje tak lubianego dziś dorsza – być może nie jedzono go ze względów kulturowych, może uważano wówczas za rybę mniej smaczną od innych? Na stołach królował wówczas śledź, prócz niego poławiano m.in. jesiotry, płastugi, węgorze, liny czy bolenie. Rybołówstwo było zajęciem przekazywanym z pokolenia na pokolenie, niezmiennym w swej naturze. Dopiero w XIX wieku wprowadzono ochronę niektórych gatunków ryb. Zaczęto też wykorzystywać do produkcji sieci bawełnę, bardziej wytrzymałą niż dotychczas stosowane konopie czy len. Nadmorskie miejscowości również zmieniały swój charakter – wiele z nich przestało być osadami typowo rybackimi, rozwijając się w kierunku turystyki uzdrowiskowej. Ten stan rzeczy trwał właściwie do wybuchu II wojny światowej, która przyniosła ogromne zniszczenia w pasie nadmorskim.

Z pokolenia na pokolenie Rodzinne tradycje kontynuowane są na przykład w przedsiębiorstwie „Ryby Zubowicz”. W latach 80. funkcjonowała pod nazwą „Kam-13” i prowadzona była

jako niewielka podwórkowa wędzarenka. Ryby przeznaczone do wędzenia m.in.: troć, lin, węgorz, sandacz, okoń, miętus oraz płoć, pochodzą z własnych połowów, prowadzonych na Zalewie Kamieńskim. W miarę upływu lat i nabytego doświadczenia firma się rozwijała. Z niewielkiej wędzarenki powstała profesjonalna wędzarnia ryb znajdująca się w bazie rybackiej w Kamieniu Pomorskim. „Ryby Zubowicz” wędzone są tradycyjnie, naturalnym dymem olchowym, co sprawia że posiadają wyśmienity smak i aromat. Obecnie przy wędzarni znajduje się również smażalnia ryb. Specjalnością firmy jest łosoś kiszony. - Od najmłodszych lat pamiętam, jak mój tata eksperymentował z rybami. Próbował przyrządzać je na różne sposoby: wędził, smażył, marynował w różnych zalewach. My jako domownicy oraz zapraszani przyjaciele i rodzina próbowaliśmy tego, co tworzył tata. Pewnego razu dał nam do spróbowania łososia, nie zdradzając szczegółów, w jaki sposób go przyrządził. Wiedział, że gdyby wyjawił nam, że ryba, którą nas częstuje, jest surowa, mało kto by się odważył na jej spróbowanie. Ten przysmak wymagał wcześniejszego zamarynowania łososia w ziołach i przyprawach. Ojciec sam dobierał odpowiednie składniki marynaty, ciągle eksperymentując i szukając idealnego smaku. Tak narodził się łosoś kiszony - wspomina Natalia Zubowicz.


MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

47


| KULINARIA |

Kutry w Dziwnowie Podobne doświadczenia mają właściciele tawerny „Gruba Ryba” z Dziwnowa. Co prawda ta wyjątkowa smażalnia ryb istnieje od 2020 roku, jednak już zdołała zdobyć rzeszę stałych klientów. - Mamy swoje kutry w Dziwnowie i stąd codziennie mamy dostęp do świeżej ryby. Chcieliśmy zrobić coś innego i serwujemy rybę na nasz oryginalny sposób. Podajemy na przykład tatara z dorsza czy mało znaną, ale bardzo smaczną rybę jaką jest turbot. Podejmujemy też wyzwanie i chcemy pracować przez cały rok. Ryby w naszej rodzinie są obecne od pokoleń i wszystkie przepisy zostały przetestowane przez lata przy rodzinnym stole - mówi Izabela Kamińska Bez wątpienia, najbardziej znanym przetworem rybnym, który od lat kojarzy się z naszym regionem, jest paprykarz. Jeden z najlepszych produkowany jet obecnie na wyspie Wolin, przez rodzinę Reiter. - Nasze niespokojne kulinarne dusze napędzane bliskim sąsiedztwem nieczynnej już niestety przetwórni „Belona” i jej ciągle żywymi tradycjami, inspirowały nas do wskrzeszenia produktu, z którym od lat kojarzona jest ziemia zachodniopomorska. Sekretem naszego „czerwonego złota” są starannie dobrane, wysokiej jakości składniki, tradycyjne metody pasteryzacji i ręczna praca. Dzięki temu nasz paprykarz powstaje w uczciwy sposób. Nie zawiera konserwantów, barwników, wypełniaczy i wody - tłumaczą właściciele firmy „Ryby z Wyspy Wolin”.

Paprykarz, czyli garmażerka Paprykarz rozpoczął przygodę z przetworami rybnymi. Obecnie firma, przy zachowaniu wszelkich norm sanitarnych, higienicznych i jakościowych wytwarza nowe wyroby i doskonałą garmażerkę rybną.

48

Liczna rzesza zadowolonych klientów może spróbować między innymi przetworów z węgorza, pstrąga czy śledzia. Pomorze Zachodnie słynie również z hodowli ryb. Oprócz powszechnie spotykanych stawów hodowlanych, które można spotkać na całym świecie, nasi hodowcy stworzyli wyjątkowy sposób na stworzenie świetnego łososia. - Pierwotnie, naszym zamiarem było wywiercenie otworu geotermalnego. Udało nam się taką wodę znaleźć i na początku chcieliśmy zbudować… aquapark. Finansowo nas to trochę przerosło i postawiliśmy na hodowlę ryb. Łosoś był świadomym wyborem, ponieważ jest to wyjątkowa ryba, która ma miłośników pod każdą szerokością geograficzną - wspomina Tomasz Karapuda z hodowli Jurassic Salmon. W ten sposób rozpoczęła działalność hodowla zlokalizowana w Janowie w woj. zachodniopomorskim. Prowadzona jest w wodzie geotermalnej, w zamkniętym obiegu wody. To jedyna tego typu hodowla w skali świata. Łosoś Jurajski nie ma styczności z wodami otwartymi. Woda stosowana w hodowli pozyskiwana jest z głębi ziemi, w związku z czym nie jest zanieczyszczona toksynami lub innymi substancjami szkodliwymi dla zdrowia. Woda, w której prowadzona jest hodowla, pozyskiwana jest z odwiertu o głębokości ponad 1 km (1224,5 m p.p.m.). Pochodzi z okresu dolnej jury i liczy blisko 150 mln lat. Woda posiada szereg mikro i makroelementów, które korzystnie wpływają na kondycję ryb oraz jakość i walory smakowe mięsa. - Jurassic Salmon prowadzi hodowlę łososia jurajskiego od ikry do osobnika dorosłego. Takich zakładów na świecie jest zaledwie trzy. Nie stosujemy żadnych szczepionek i sztucznych karm. Dzięki temu otrzymujemy najwyższej jakości produkt - mówi Tomasz Karapuda.

Pstrągi ze stawów Wyjątkowe położenie terenu i dostęp do czystej wody przełożył się na sukces Gospodarstwa Rybackiego „Zielenica”, które w 2001 założyli Anna i Łukasz Skowrońscy. Stawy pstrągowe położone są w obrębie moren czołowych, stąd unikalne warunki wodno-środowiskowe, źródlana woda i stała temperatura wody, co daje najlepsze efekty hodowlane. Hodowla odbywa się w dwóch, niezależnych, zlokalizowanych na różnych ciekach wodnych obiektach pstrągowych. - Do naszej produkcji używa się najwyższej jakości pasz. Hodowane przez nas ryby charakteryzują się wysoką zdrowotnością, poddawane są stałemu monitoringowi weterynaryjnemu. Wyspecjalizowany personel połączony z pasja pracy pozwala nam być dumnym z efektów naszej pracy. Propagujemy proekologiczne rozwiązania systemowe, zaczynając od ekologicznych warunkach chowu a na używaniu ekologicznych materiałów biurowych kończąc. Misją naszą jest wyhodowanie wysokiej jakości, bogatej w zdrowie i smak ryby podkreślają państwo Skowrońscy. Wbrew znanemu powiedzeniu – ryby mają głos! A my powinniśmy się mocno w niego wsłuchać, bo mięso ryb, szczególnie tłustych gatunków morskich, przewyższa pod względem wartości odżywczych np. mięso wieprzowe czy drobiowe, jest też łatwiej od nich przyswajalne. Przede wszystkim jednak zawartym w rybach skarbem są wielonienasycone kwasy tłuszczowe z rodziny omega-3 (m.in. EPA i DHA): obniżają poziom cholesterolu, wpływają korzystnie na układy krążenia i nerwowy, wzmacniają odporność organizmu. Badania wykazują, że powinniśmy jeść ryby dwa do trzech razy w tygodniu.


#reklama


| KULINARIA |

#reklama

Wiedza, doświadczenie, profesjonalizm, czyli... wszystko o Seafood Seafood to rodzinna firma, która oferuje wysokiej jakości produkty pochodzące z własnych, morskich połowów oraz importu. Każdy klient znajdzie coś dla siebie - owoce morza całe, tusze, filety, oraz steki. Firma SEAFOOD Tomasz Włodyka powstała w 2012 r. Właścicielem firmy jest Tomasz Włodyka. Powstała ona w wyniku połączenia pasji z ciężką pracą. Rodzina pana Tomasza od zawsze zajmowała się rybołówstwem, tym samym pływał on na kutrze swojego ojca, a także na statkach w Norwegii. Początkowo zaczynał od sprzedaży świeżej ryby na Przystani Rybackiej w Chłopach. Obecnie firma rozrosła się do kilku punktów i poszerzyła swoją działalność. Na przystani Rybackiej w Chłopach mieści się przetwórnia ryb, całoroczny sklep rybny i wędzarnia. W sezonie letnim czynna jest smażalnia. Klienci mogą zjeść firmowe dania nad samym brzegiem Bałtyku z pięknym widokiem na morze.

cały rok prowadzona jest dystrybucja ryby mrożonej, świeżej i wędzonej do klientów detalicznych, którzy prowadzą lokale gastronomiczne w pasie nadmorskim od Rowów do Świnoujścia, w Koszalinie a także na południu Polski. Seafood zajmuje się również skupem świeżej ryby prosto od rybaków na całym wybrzeżu w portach Świnoujście, Dziwnów, Kołobrzeg, Chłopy, Darłowo i Ustka. Przedsiębiorstwo posiada swoją flotę samochodów dostawczych – chłodni, dzięki czemu towar dociera do klienta zawsze w odpowiedniej temperaturze i o najwyższej jakości. Firma korzysta również z usług podwykonawców. Co najważniejsze zamówione produkty zawsze trafiają na czas do odbiorcy! Istotnym punktem działalności jest współpraca z importerami ryb i owoców morza ze Szczecina i okolic Trójmiasta. Chłodnia, która jest w zasobie firmy jest nowoczesna i dostosowana do wymogów Unii Europejskiej, co pozwala na magazynowanie sporych ilości towaru. Właściciele korzystają także z usług podwykonawców – magazynów mroźni, które mieszczą się w Szczecinie.

Seafood to również produkcja wyrobów własnych w postaci przetworów rybnych w słoikach. Specjałem jest śledź opiekany w zalewie i paprykarz.

- Zajmujemy się połowem ryb na własnych statkach rybackich. Nasza załoga to doświadczeni pracownicy z wieloletnim stażem. Kompleksowo przygotowujemy produkt od momentu złowienia do momentu dostarczenia do odbiorcy ostatecznego. Zajmujemy się również skupem ryby świeżej z całego wybrzeża. Odbiorcami świeżej ryby bałtyckiej są przodujące przetwórnie z całej Polski. - mówi Małgorzata Kowal, dyrektor zarządzający firmy.

W sezonie letnim działa restauracja Na Bogato w Ustroniu Morskim, która mieści się przy molo na ulicy Nadbrzeżnej 20. Przez

Przedstawiciele handlowi, którzy pracują w Seafood to doświadczone osoby, które zawsze starają się dobrać odpowiedni na po-

50


#reklama

| KULINARIA |

W sezonie letnim działa restauracja Na Bogato w Ustroniu Morskim, która mieści się przy molo na ulicy Nadbrzeżnej 20. Przez cały rok prowadzona jest dystrybucja ryby mrożonej, świeżej i wędzonej do klientów detalicznych, którzy prowadzą lokale gastronomiczne w pasie nadmorskim od Rowów do Świnoujścia, w Koszalinie a także na południu Polski.

trzeby klienta asortyment. Firma posiada bardzo zróżnicowaną ofertę dzięki czemu nie ma problemu z zaopatrzeniem restauracji, smażalni czy wędzarni. Warto dodać, że produkty są sprowadzane bezpośrednio przez firmę lub przez dostawców z całego świata. - W swojej ofercie mamy ryby mrożone (filety, tusze i całe ryby, owoce morza) ryby świeże i ryby wędzone. Wędzimy je sami naturalnymi metodami. - opowiada Małgorzata Kowal. Do pakowania produktów wykorzystywane są metody takie jak: SHP, IWP, IQF, blok, a każdy produkt opatrzony jest kodem EAN, dzięki czemu łatwo go zidentyfikować. Seafood Tomasz Włodyka można znaleźć w Chłopach na Przystani Rybackiej, tam znajduje się przetwórnia, sklep rybny, wędzarnia i smażalnia. Można wybrać się również do Ustronia Morskiego gdzie znajduje się Restauracja Na Bogato, czynna w sezonie letnim od maja do końca września. Pyszne firmowe produkty zjeść można również na promenadzie w wędzarni w Sarbinowie. To rybne przedsiębiorstwo jest firmą z ogromną wizją rozwoju, dzięki pracy całego zespołu powoli realizowane są wszystkie postawione sobie cele. - Dzięki ciężkiej pracy i uporowi jeszcze w tym roku otworzymy kilka nowych punktów, w których będziemy mogli gościć klientów, którzy cenią sobie smak dobrze przyrządzonych ryb i owoców morza. - zaprasza Małgorzata Kowal.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

51


Prawdziwa Kuchnia Syryjska

Restauracja polecana przez Magdę Gessler

Wkrótce otwarcie nowego lokalu w centrum Szczecina - śledź nas i bądź na bieżąco. Aramia Podzamcze – Szczecin, ul. Opłotki 1, tel. 519 658 114 Aramia Apartamenty – Szczecin, ul. Opłotki 1, tel. 500 565 897 www.aramia.pl

FB/aramia.podzamcze

FB/aramia.apartamenty


Ryby z Wyspy Wolin www.rybyzwyspywolin.pl

rybyzwyspywolin

@rybyzwyspywolin

paprykarzdziwnow@gmail.com


#reklama

W zoo urodziło się wiele nowych zwierząt, między innymi pieski preriowe, lama, żubr, zebra, świnki wietnamskie oraz marmozety. Aktualne zdjęcia znajdują się na facebooku i instagramie.

W Niemczech wakacje już się skończyły, ale goście z Polski są bardzo mile widziani. Zapraszamy NIE MA OGRANICZEŃ W ZOO ZE WZGLĘDU NA KORONAWIRUSA. Zoologischer Garten Eberswalde Am Wasserfall 1 | 16225 Eberswalde | Tel: 0333422809 | E-Mail: zooschule@eberswalde.de


# #r re ek kl la amma a

RESTAURACJA I SKLEP FIRMOWY ul. Wilkรณw Morskich 3/2 tel. 513 23 10 13

SKLEP FIRMOWY ul. Strzelecka 1 tel. 570 80 17 03


| KULINARIA |

#reklama

PSTRĄG Z ZIELENICY ULTRAŚWIEŻOŚĆ - NATURALNOŚĆ – WYJĄTKOWOŚĆ – FIT - ZDROWO MARKA Pstrąg z Zielenicy to…

MISJA to…

Przepyszny zdrowy pstrąg , chowany w naturalnym chowie zgodnie z naturą i dobrostanem ryb. To misja – idea i ścisłe wytyczony cel – wytworzenia najwyższej klasy zdrowej, odżywczej ryby , która po przyrządzeniu rozpływa się w ustach. Jakość i prawdziwość są cechami, jakie towarzyszą nam od początku w pokoleniowej hodowli pstrąga.

• doświadczanie, pasja, jakość, szacunek do produktu, dbałość o detale na każdym etapie chowu ryb - piękne pakowanie, utworzenie enklawy chowu bio pstrąga • atestowane jednorazowe opakowania, własny transport • propagowanie zdrowego stylu życia i zdrowego odżywiania opartego na informowaniu – skąd ta ryba pochodzi? Jak długą drogę przebyła by trafić na Twój stół – jak długo była hodowana i w jakich warunkach • pokazanie, że przy dzisiejszej technologii, możliwe jest zorganizowanie dostawy ultraświeżej ryby bez magazynowania w łańcuchu chłodniczym w systemie just in time - ze stawu na stół /from farm to table/ • klient w dialogu, z którym rozmawiamy i którego potrzeby żywieniowe są dla nas priorytetem

MIEJSCE , czyli Piękne miejsce - Kraina Pstrąga Zielenica, w województwie Zachodniopomorskim , daleko od cywilizacji, pośród łąk, lasów, moren i żródlisk pasa nadmorskiego na obszarze Natura 2000 w otulinie 100 h certyfikowanego gospodarstwa ekologicznego gdzie w czystej przepływowej potokowej wodzie pływają nasze ryby. – To też nieduża lecz nowoczesna i spełniająca najwyższe wymogi sanitarno-weterynaryjne z systemem Haccp - przetwórnia - wyłącznie własnego surowca. Tu nasze ryby są przetwarzane, wędzone, pakowane, przygotowywane i wysyłane do naszych klientów.

HISTORIA … drugiego pokolenia w hodowli, to firma rodzinna ciesząca się uznaniem w branży akwakultury

56

Złoto Zielenicy Złoty kawior i jedyny w Polsce o wyjątkowej urodzie i smaku pstrąg złocisty

CERTYFIKATY Doceń Polskie, Dziedzictwo Kulinarne, Dobry Produkt, starfood dla ikry wedzonej jako najlepszy produkt do HoReCa 2017, złoty medal Targów Polagra 2017 dla pstrąga wedzonego na zimno, Perła Targów Polagra 2017 dla Jesiotra wedzonego. zamowienia@zielenica@wp.pl


#reklama

Centrum Rybne Belona położone jest w urokliwym i spokojnym miejscu przy porcie rybackim Belony. Malowniczy widok na rzekę uzupełniamy starannie przyrządzanymi smakowitościami naszych potraw z ryb.Jesteśmy rodzinną firmą z wieloletnim doświadczeniem w poławianiu ryb i ich znakomitym przyrządzaniu.


| ZDROWIE i URODA |

Dobrodziejstwo ryb. W czym tkwi ich sekret? Które ryby są najzdrowsze? Dlaczego powinniśmy je jeść? Których produktów rybnych lepiej unikać? Jak przyrządzać ryby? AUTOR SZYMON WASILEWSKI

Najzdrowsze ryby to oczywiście tłuste ryby morskie, zawierające duże ilości kwasów tłuszczowych n-3 (omega-3) PUFA. Obfitują w nie zwłaszcza łosoś, makrela, śledź i sardynka. Do kwasów tłuszczowych n-3 PUFA zalicza się kwas eikozapentaenowy (EPA) i dokozaheksaenowy (DHA). Badania naukowe wykazują, że kwasy te poprawiają profil lipidowy osocza, czyli obniżają stężenie triglicerydów oraz frakcji miażdzycorodnej cholesterolu LDL. Wzrasta również w sposób znaczący stężenie cholesterolu frakcji HDL (czyli tzw. dobrego cholesterolu). Kwasy n-3 doprowadzają również do obniżenia stężenia markerów i mediatorów zapalnych. Badania epidemiologiczne wykazały redukcję liczby zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych o 50 procent przy spożyciu ryb w ilości 30 g/dobę.

58

Inne badania potwierdzają, że spożycie kwasów n-3 przynosi korzyści w profilaktyce i leczeniu chorób związanych z nieprawidłowym funkcjonowaniem układu odpornościowego oraz z przewlekłymi stanami zapalnymi (astma, zapalenie stawów, alergie). Odgrywają one także ważną rolę w prawidłowym rozwoju i czynności mózgu i ośrodkowego układu nerwowego. Liczne dane przemawiają za tym, że spożywanie kwasów n-3 zapewnia wiele korzyści o charakterze ogólnozdrowotnym, a różnice w zakresie ich stężenia mogą się wiązać z różnymi zaburzeniami psychicznymi (tj. stres, lęki, zaburzenia czynności poznawczych czy wahania nastroju). W ostatnich latach dyskutowany jest jednak niepokojący problem zanieczyszczenia ryb związkami rtęci (substancje te mogą być toksyczne, zwłaszcza dla rozwijającego się płodu). W związku z tym Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration – FDA) oraz Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności stoją na stanowisku, że ciężarne powinny spożywać tygodniowo 2 porcje ryb o małej zawartości związków rtęci, jak łosoś, makrela, śledź, sardynka, dorsz, pstrąg. Z uwagi na skażenie dioksynami i polichlorowanymi bifenylami nie zaleca się także spożywania ryb bałtyckich przez kobiety w ciąży.

Łosoś - jasnoróżowy, nie pomarańczowy Warto też zwrócić uwagę na jakość kupowanej ryby. Na przykład łosoś - im jest bardziej pomarańczowy, tym mniej zdrowy. Najlepiej, żeby mięso miało odcień jasnobeżowy lub jasnoróżowy. Charakterystyczny kolor łososia to efekt karmienia mączką


| ZDROWIE i URODA |

karotenową, również hormonami wzrostu. A to dlatego, że łosoś w naturze dosyć długo żyje, a więc i wolno dorasta. Takie hodowle są nieopłacalne, a więc sztucznie przyspiesza się ich przyrost wagi. Generalnie „pomarańczowy” łosoś nie należy do gatunków ryb wysokiej jakości i nie powinniśmy spożywać go zbyt często.

Czy ryby z puszki są zdrowe? Ryby w konserwach zachowują większość składników odżywczych. Małe, tłuste rybki są bardzo dobrym źródłem witaminy D, fosforu i wapnia. Dlatego właśnie osobom z osteoporozą lekarze zalecają jedzenie raz w tygodniu puszki sardynek razem z ośćmi. Ale już np. tuńczyk z puszki, w porównaniu z rybą świeżą, zawiera tylko 50 proc. witaminy D. Tuńczyka z puszki lepiej unikać, bo często konserwy robione są z wiekowych ryb (tuńczyki żyją 40 lat), które mogą być źródłem metali ciężkich, stanowiących zagrożenie dla zdrowia. Dwu-, trzylatek nie powinien ich jeść częściej niż raz w tygodniu.

Ryby wędzone Ryby wędzone są na ogół tłuste i ciężkostrawne. Jak wszystkie wędzonki, zawierają sporo sodu oraz składniki dymu wędzarniczego, które w dużych ilościach są szkodliwe dla zdrowia. Ryby z supermarketu raczej nie są wędzone tradycyjną metodą i w związku z tym mogą zawierać środki chemiczne. Dlatego wędzonki należy jeść z umiarem. Szczególną ostrożność muszą zachować osoby

z nadciśnieniem tętniczym i chorobą wrzodową. Dzieci mogą jeść wędzone ryby najwyżej raz na 2 tygodnie.

Jak przyrządzać ryby? Jednym z najzdrowszych sposobów przyrządzania ryb jest gotowanie. Ryby wkłada się do wrzącego wywaru warzywnego i gotuje - niezbyt długo, żeby nie rozgotować mięsa. I tak dzwonka i filety gotuje się ok. 20 minut, a całe ryby 45-60 minut. Filety i całe ryby można również gotować na parze. To najdelikatniejszy sposób przyrządzania - ryba się przy tym nie rozgotowuje ani nie wysycha i zachowuje smak. Godne polecenia są ryby duszone. Najlepiej jest dusić ryby na małym ogniu, ułożone między warzywami. Wciąż popularne jest smażenie. Ryba będzie soczysta, a dodatkowo zyska chrupiącą skórkę, jeśli przed smażeniem obtoczymy ją w mące. By mięso nie rozpadło się na patelni, wcześniej skropmy je sokiem z cytryny. Wspaniałym przysmakiem jest ryba upieczona w całości. Jednak jej przyrządzenie wymaga trochę więcej czasu. Jeśli więc jest bardzo duża, lepiej podzielić ją na kawałki. Aby nie straciła soczystości, trzeba ją piec w folii aluminiowej i w temperaturze do 200 st. C. Ryby doskonale smakują na zimno, nadają się na musy i terriny, pyszne są też w galarecie i jako składnik sałatek. Zaś aromatyczny wywar rybny jest niezbędny do przyrządzenia wielu sosów i zup, a także jako podstawa smakowitej galarety do ryby. Do przygotowania używa się ości, płetw i głów.


| ZDROWIE i URODA |

Każdy powinien czasami „odlecieć” Kontakty seksualne mają w naszym życiu ogromne znaczenie. Dobrze, kiedy kochamy się z partnerem, z którym razem osiągamy spełnienie seksualne. To bardzo ważne w codziennym życiu. AUTOR ANNA FOLKMAN

60


| ZDROWIE i URODA |

Zdecydowana większość kobiet przeżywa satysfakcję orgastyczną. Tylko niewielki procent od ok. 10 do 15 proc. kobiet na świecie jest anorgastycznych. - Oznacza to, że mimo sprawności partnera, nie osiągają satysfakcji. Jest u nich poczucie zadowolenia, ale nie ma tego „odlotu”, orgazmu, który jest kulminacyjnym momentem zbliżenia - zauważa dr n. med. Walerian Jędrzejczak, specjalista psychiatrii i seksuolog ze szpitala Zdroje. - Nie zawsze go osiągamy. Mężczyzna na przykład może być przecież niesprawny z różnych powodów. Wystarczy, że przypomni sobie jakąś stresującą sytuację i już traci erekcję. Mądra dziewczyna powie mu wtedy, że następnym razem będzie lepiej.

Brak orgazmu. Jakie są przyczyny Mogą być to przyczyny psychiczne lub biologiczne. Jeśli zdarzy się, że kobieta nie odczuwa najwyższej satysfakcji raz czy dwa razy, to nic takiego. Jeśli jednak sytuacja powtarza się, musimy myśleć o przyczynie endokrynnej, wewnętrznej. - Kiedyś uważano, że przeżycia orgastyczne są przywilejem tylko kobiet a nie mężczyzn. Dlatego oceniano udany stosunek po przeżyciach satysfakcjonujących u kobiety dodaje seksuolog. - Istnieje przecież także inny rodzaj zadowolenia, niższy stopień niż orgazm, który także daje satysfakcję. W rzeczywistości jest tak, że wszyscy dążą do tych oszałamiających szczytowych doznań. Kiedyś jedna pani zapytała mnie czy jeśli nie ma orgazmu, to czy to znaczy, że jest zboczona...

Jak to jest u panów Satysfakcja u mężczyzn to udany stosunek, który daje poczucie spełnienia. Kiedy po zakończonym akcie mężczyzna sobie myśli, że spełnił oczekiwania swoje i partnerki. - Bo na czym polega udany seks? Na satysfakcji i zadowoleniu w parze – podkreśla dr Jędrzejczak. - Nawet, jeśli nie ma orgazmu, który widać w zachowaniu partnerki, to po jej zachowaniu można zorientować się czy jest zadowolona czy nie. Jeśli się znamy, powinniśmy sobie o tym powiedzieć. Stosunek polega na zrozumieniu. Jeśli kobieta mówi nie spiesz się,

partner powinien posłuchać, bo kobietom nie zależy na samym zbliżeniu seksualnym, ale na czasie jaki partner poświęca jej przed inicjacją. Zawsze mówię pacjentom, że gra wstępna powinna trwać przynajmniej te 20 minut. Pytają mnie wtedy, czym to wypełnić? A przecież to nie jest naczynie, do którego wlewa się wodę! Wszystko zależy od śmiałości, sprawności, inteligencji, od postawy wobec partnerki. Jeśli partner ma cechy egoistyczne, będzie myślał tylko o sobie, a to do spełnienia kobiety nie prowadzi. U mężczyzn orgazm traktowany jest, jako forma zakończenia kontaktu. U pań nie musi tak być, bo są one w stanie przeżyć „odlot” kilka razy.

Jakie popełniamy błędy Bywa, że mężczyźni niewłaściwie rozumieją sens kontaktu seksualnego dla kobiety. - Partner, który ceni swą partnerkę, nie mówię już o tym, że ją kocha, ma coś jeszcze do powiedzenia po stosunku, po ejakulacji - mówi Walerian Jędrzejczak. - Nie odwraca się od niej i mówiąc „dobranoc” zasypia. Miłe słowa, doceniające zachowania partnerki są jak najbardziej na miejscu. Nie takie „jak ci było”, „czy byłem dobry?”. To bardzo nieeleganckie pytania. Lepsze jest stwierdzenie, że było nam dobrze. Takie zachowanie także wpływa na udany seks, zwłaszcza dla pań.

Bywa, że panie udają... - Udawany orgazm to symulacja. Partnerka nie przeżywa wtedy satysfakcji i to jest najgorsze. Jeśli partner się dowie, może poczuć się oszukiwany, okłamywany - wtrąca doktor. - Symulowanie źle wpływa na sferę psychiczną i fizyczną także dla samej kobiety. Partnerka, która udaje, naraża swój organizm na nieprawidłową reakcję biofizyczną, nie mówiąc już o psychicznej. Stosunek przerywany skutecznie może pozbawić orgazmu. - Taki typ zbliżenia jest jak skok z Giewontu. Mężczyzna wycofuje się w momencie, kiedy kobiecie być może mało brakowało do spełnienia zwraca uwagę seksuolog. - Dochodzi wtedy do zmian w narządzie rodnym kobiety, a mężczyzna może mieć po dłuższym cza-

sie uprawiania tego rodzaju seksu problemy. Nie ma przy takim zbliżeniu doznań orgastycznych, partnerzy skupiają się na tym, czy zdąży. Po co? Przecież to i tak nie zabezpiecza. Taki seks nie jest dobry ani dla związku, ani organizmu, ani dla antykoncepcji. Odradzam.

Samo myślenie może wywołać „odlot” Przez umysł też można doprowadzić się do erekcji, a nawet do ejakulacji. Samym działaniem umysłu, bez pomocy manualnej. - Panie też tak potrafią, ale nigdy to nie jest to samo, co stosunek z partnerem. Są także sposoby na orgazm poprzez dotykanie różnych części ciała. Panie mają na całym ciele mnóstwo punktów erogennych. Poprzez pieszczenie, dotykanie niektórych z nich, można doprowadzić je do rozkoszy. Najbardziej znane to uszy, paluszki, dołki podkolanowe, kręgosłup czy brzuch - wymienia Walerian Jędrzejczak. Czy seks może szkodzić? Tak, ale tylko wtedy, kiedy będzie zastępował nam śniadanie i pracę. Jeśli seks nie przeszkadza nam w życiu codziennym i nie wpływa negatywnie na nasze zachowania codzienne, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wręcz przeciwnie: po seksie jesteśmy zrelaksowani i uśmiechnięci, oczywiście jeśli seks był udany. - Warto pamiętać, że podczas seksu dochodzi do podniesienia ciśnienia krwi, przyspiesza serce. Osoby, które mają z tym problemy, powinny brać to pod uwagę i nie „przeforsowywać się” - ostrzega lekarz. Rozładowanie napięcia seksualnego pomaga zrelaksować się sportowcom. - Udany seks pomaga. Już od jakiegoś czasu nie zabrania się na przykład żonom piłkarzy mieszkać z nimi w trakcie obozów treningowych. Satysfakcjonujący seks pomaga także w pracy. Człowiek przychodzi zrelaksowany, uśmiechnięty, umie powiedzieć coś miłego. Odwrotnie, jeśli się nie uda: jest napięty, rozmyśla nad tym dlaczego nie wyszło, jest podrażniony. Seks spełniony pomaga w codziennym życiu. Nawet ząb przestaje wówczas boleć.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

61


| ZDROWIE i URODA |

#reklama

Wyjątkowy i zmysłowy - taki jest każdy udany prezent dla niej A czy można prosić o coś bardziej kobiecego i seksownego, niż półprzezroczyste koronki? Te najoryginalniejsze znajdziecie w ofercie Sex Shopu 914 w centrum Szczecina. Tak jak każda kobieta marzy o zmysłowej bieliźnie, tak i każdy mężczyzna marzy, by móc oglądać swoją kobietę w tej bieliźnie. Niezmiennie od lat najbardziej pożądaną bielizną jest ta uszyta z koronki. Materiał nie tylko pięknie się układa, ale też podnosi seksapil i pewność siebie. Do tego podgrzewa atmosferę w sypialni. W ofercie Sex Shopu 914 można znaleźć cały przekrój najpiękniejszych kobiecych kreacji począwszy od zmysłowych halek do spania, przez lekkie szlafroki, aż po komplety - stanik, majtki i pas do pończoch. Dla odważnych dostępna jest również typowa bielizna erotyczna w stylu bodystocking. To nic innego jak delikatne, zmysłowe pończochy pokrywające siatką całe ciało. Bielizna choć zakrywa wiele to podkreśla najdrobniejsze atuty kobiecej figury przez co panie stają się jeszcze bardziej pociągające. Oczywiście to nie wszystko, bo na półkach salonu czekają również gorsety oraz

body - półotwarte i całkowicie otwarte. Wybór jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie i spełni niejedną fantazję. Jednak aby uwieść, a nie zniechęcić wybierając prezent należy wziąć pod uwagę po pierwsze, charakter partnerki, by czuła się swobodnie w nowym komplecie. Po drugie, rozmiar, żeby czuła się wygodnie. A z tym w Sex Shopie 914 nie ma najmniejszego problemu. Rozmiarówka dostępnych modeli bielizny jest tzw. rozmiarówką dopasowującą się. W przypadku bodystocking rozmiar jest uniwersalny, ponieważ materiał podobnie jak ten znany nam z pończoch współgra z ciałem. Przy wyborze liczy się również jakość. Warto wybierać zaufane marki i wiodących producentów. Na pewno są nimi Livia Corsetti oraz Obsessive. Projekty tych firm odznaczają się wysoką jakością materiału oraz dokładnym wykończeniem. Odwiedzając Sex Shop 914 w oko wpadną już same opakowania produktów tych marek. To wręcz gotowy prezent! A jeśli przy wyborze zabraknie pewności siebie, można zdać się na bon podarunkowy o dowolnej kwocie i wrócić do salonu razem z partnerką.


| ZDROWIE i URODA |

Iyashi Dôme - oczyszczenie, odmłodzenie, uzdrawianie Z inspiracji tradycyjną japońską praktyką Sauna Ryoho, w ramach której Japończycy pozwalali zakopywać się w piasku na plażach w okolicach gorących źródeł, by w ten sposób oczyścić organizm z toksyn, powstała Iyashi Dôme – prawdziwa kapsuła czasu przenosząca ciało i umysł w stan oczyszczenia, odmłodzenia oraz uzdrowienia. Stres, niezrównoważona dieta, zanieczyszczenie środowiska – to tylko niektóre z czynników negatywnie wpływających na nasze ciała mające skłonność do magazynowania w sobie toksyn w stopniu zbyt wysokim, by samemu sobie z nimi poradzić. Takie nagromadzenie szkodliwych substancji prowadzi do przyspieszonego starzenia się i osłabienia naturalnych mechanizmów obronnych organizmu. Właśnie z myślą o wspieraniu naturalnych procesów leczenia i regeneracji powstała kapsuła Iyashi Dôme, która wykorzystując nowoczesną technologię i tradycyjne mechanizmy odtruwania organizmu, doprowadza do oczyszczenia ciała przez jego najbardziej rozległy narząd – skórę. To działające na podczerwień urządzenie wyciąga z nas „siódme poty”, po to by wyeliminować szkodliwe substancje, zredukować bóle mięśni i stawów, a przy okazji odmłodzić nas i wyszczuplić. Pobudzenie przemiany materii za pomocą wysokiej temperatury daje bowiem efekty zbliżone do biegu na 20 km, tyle

że bez nieprzyjemnych skutków ubocznych oraz intensywnego wysiłku fizycznego. Iyashi Dôme wykorzystuje promienie podczerwone (FIR) o idealnie dobranych parametrach, które wnikają w ciało na głębokość do 40 mm, dzięki czemu jesteśmy w stanie wypocić wszystkie toksyny powstałe w wyniku stresu, spożywania chemii z produktów spożywczych i całego nowoczesnego stylu życia. Opatentowana technologia Black Carbon stymuluje organizm falami podczerwonymi, pobudzając metabolizm, czego efektem jest również utrata wagi – do 600 kcal w trakcie sesji – a także działanie przeciwzmarszczkowe, bo kapsuła Iyashi sprawia, że skóra staje się bardziej miękka i wygląda młodziej. Nowoczesne urządzenie, ze względu na swoje uzdrawiające właściwości, doskonale sprawdza się jednak nie tylko w wypadku osób poszukujących odmłodzenia i redukcji wagi. Równie często wykorzystuje się je do niesienia pomocy

w postaci redukcji bólu mięśni i stawów czy rehabilitacji sportowej. Już 30-minutowa sesja po ćwiczeniach pomaga w regeneracji mięśni, wystarcza, żeby porządnie się zrelaksować i zregenerować, a przyjemne ciepło dostarczone w trakcie zabiegu pozostanie z nami do 48 godzin. Dziesięć regularnie przeprowadzanych, półgodzinnych zabiegów z użyciem kapsuły pozwala z kolei powrócić do całkowitego stanu równowagi. Eliminuje ból, poprawia jakość snu, powoduje restart metabolizmu i uzyskanie poczucia głębokiego relaksu… Urządzenie Iyashi Dôme jest regularnie poddawane testom, które wykazują zauważalne efekty w postaci zmniejszenia dyskomfortu ze strony narządów wewnętrznych oraz zaskakująco dobre efekty estetyczne. Doceniona przez najlepsze gabinety odnowy biologicznej na świecie – kapsuła jest już w Szczecinie. Zapraszamy do przetestowania jej możliwości.


| ZDROWIE i URODA |

#reklama

Laser w stomatologii Oglądając filmy SiFi już od niemal 40 lat wiemy, że przyszłość należy do lasera. Od Gwiezdnych Wojen przez Matrixa po Facetów w Czerni byliśmy raczeni pięknymi wizualizacjami działania lasera jako broni, ale też narzędzia medycznego. Ta przyszłość ukazana w wielu filmach nadeszła a nawet minęły już niektóre daty opisywane w tych opowieściach. A co z laserem? wych obrażeń. Jakie korzyści wynikają bezpośrednio z zastosowania lasera w stomatologii? Zalet jest wiele, ale z najbardziej widocznych/odczuwalnych to między innymi: • mniejsze krwawienie w trakcie zabiegu, • zmniejszona konieczność zakładania szwów, • mniejszy obrzęk po zabiegu, • efekt bakteriobójczy, • ograniczenie użycia antybiotyków, • zmniejszone powstawanie blizn, • zmniejszony ból w trakcie i po zabiegu

A w zasadzie jego przeznaczeniem do zastosowań medycznych? Czy filmowcy mylili się wskazując laser jako nieodzowne narzędzie przyszłości? Otóż wcale nie odbiega to od prawdy, ponieważ dziś light amplification by stimulated emission of radiation (LASER), czyli „wzmocnienie światła przez wymuszoną emisję promieniowania” to rzeczywiście coraz powszechniej stosowane urządzenia wykorzystujące specyfikę skupionego światła. Jak to zatem działa, w jaki sposób wykorzystywany jest w zabiegach? Otóż światło laserowe różni się od zwykłego promienia światła w zasadniczy sposób. Jest ono monochromatyczne, co oznacza, że ma tylko jedną długość fali, w przypadku laserów medycznych najczęściej spoza widma widzialnego. Drugą charakterystyczną cechą promieniowania laserowego jest koherencja wiązki światła, czyli uzyskanie spójnej fali świetlnej, o identycznych właściwościach fizycznych i dużym skupieniu. Dzięki temu promieniowanie laserowe ma dużą moc wystarczającą do silnego oddziaływania na obiekty na swojej drodze. Laser może emitować skupioną wiązkę światła na ogromne odległości, jednak w medy64

cynie najczęściej jako końcówki emitujące wykorzystywane są włókna szklane, które powodują rozproszenie wiązki tuż przy końcówce włókna. Promień światła, natrafiając na tkankę, może zostać odbity, może przeniknąć przez tkankę lub też zostać przez nią pochłonięty (absorpcja). W zależności od zadanej określonej wartości wywołuje tylko jeden określony efekt, oddziałując na tkanki w jamie ustnej. W naszym gabinecie pracujemy na SIROLaser Blue, który jest pierwszy na świecie laserem stomatologiczny wyposażony w niebieską diodę o długości fali 445 nm. Jest to bardzo świeże urządzenie, bazujące na rozwiązaniu, za które w roku 2014 nagrodę Nobla z fizyki otrzymali Isamu Akasaki, Hiroshi Amano i Shuji Nakamura (za wynalezienie wydajnej diody emitującej niebieskie światło). Dzięki niebieskiej diodzie można przeprowadzać precyzyjne zabiegi chirurgiczne w trybie bezkontaktowym. Niebieska dioda laserowa zapewnia lepszą absorpcję światła laserowego w tkance miękkiej przy użyciu mniejszej mocy lasera. To oznacza, że laser wnika w tkankę w mniejszym stopniu, tym samym zmniejszając ryzyko przypadko-

Jedną, wspólną i bezsprzecznie najlepszą cechą użycia lasera to zminimalizowanie bólu, zarówno w trakcie jak i po zabiegu. Posiadamy też możliwość biostymulacji gojących się tkanek. Spektakularnym przypadkiem była bardzo opuchnięta pacjentka, która trafiła do nas z innego gabinetu po ekstrakcji zęba. Wdało się zakażenie i z silnym stanem zapalnym, mocno opuchniętą połową twarzy zwróciła się do nas o pomoc. Od 5 dni praktycznie nie spała w tym stanie i wciąż zażywała leki przeciwbólowe, które nie pomagały. Po pierwszej sesji biostymulacji naszym laserem opuchlizna ustąpiła a 2 kolejne sesje całkowicie zlikwidowały problem. Co ważne – już po pierwszym zabiegu laserowym przestała brać lekarstwa na uśmierzenie bólu. Lista zabiegów w jakich znajduje zastosowanie laser jest bardzo długa i dlatego właśnie stanowi doskonały dowód na to, że faktycznie przyszłość już teraz należy do lasera, do światła, które znajduje coraz więcej zastosowań, do światła mającego przed sobą jeszcze lepszą świetlaną przyszłość.

ul. 5 Lipca 43/2, Szczecin tel. 91 829 72 72


SuperCUK - brand hero Multiagencja CUK Ubezpieczenia wprowadziła duşe zmiany wizerunkowe wzmacniając swoją pozycję w czołówce branşy ubezpieczeniowej w Polsce i otwierając się na nowe grupy klientów. Od lutego br. nowym brand hero jednego z ubezpieczeniowych liderów jest SuperCUK – bohaterka z supermocami.

SuperCUK to nie tylko postać charyzmatyczna i bystra, ale teĹź piÄ™kna i silna. Posiada specjalne supermoce. Jest w stanie z nadludzkÄ… prÄ™dkoĹ›ciÄ… porĂłwnać aĹź 170 ofert ubezpieczeniowych spoĹ›rĂłd ponad 30 wiodÄ…cych towarzystw ubezpieczeniowych w Polsce, w tym m.in.: Compensa, Generali, Link4, TUZ Ubezpieczenia. Jej kompetencje selekcyjne i wiedza merytoryczna pozwalajÄ… wybrać dla kaĹźdego klienta rozwiÄ…zanie, ktĂłre najlepiej odpowiada na jego potrzeby. TÄ… umiejÄ™tność uosabia moc porĂłwnywarki cen i zakresĂłw ubezpieczeĹ„. SuperCUK jest wszechwiedzÄ…ca w temacie ubezpieczeĹ„. Zna mnĂłstwo ofert i wie na co zwracać uwagÄ™. Ta supermoc wiÄ…Ĺźe siÄ™ z funkcjonalnoĹ›ciÄ… aplikacji CUK Ubezpieczenia i infolinii. Dodatkowo, SuperCUK pamiÄ™ta wszystko co niezbÄ™dne. Tacy wĹ‚aĹ›nie sÄ… nasi doradcy: w placĂłwce w Heliosach na Rydla 50 na osiedlu sĹ‚onecznym czekajÄ… na PaĹ„stwa Kamila i Adrian. Na pomorzany do placĂłwki na MilczaĹ„skiej 7c zapraszajÄ… Lena i Marta. Przy ryneczku na Przyjaciół ĹťoĹ‚nierza 4 ofertÄ™ przedstawiÄ… Monika i Grzegorz; a na rogu Witkiewicza i Santockiej na Pogodnie przy Witkiewicza 41a zapraszamy do Kai i Krzysztofa đ&#x;˜Š Marka CUK Ubezpieczenia jest obecna na polskim rynku ubezpieczeĹ„ od 18 lat i w tym czasie staĹ‚a siÄ™ liderem wĹ›rĂłd multiagencji w naszym kraju. W ofercie posiada produkty wiodÄ…cych towarzystw ubezpieczeniowych w Polsce. DziaĹ‚a w zasiÄ™gu ogĂłlnopolskim, a jej klienci mogÄ… wybrać odpowiadajÄ…cy im produkt w jednej z ponad 330 placĂłwek stacjonarnych m.in. w Szczecinie.

KaĹźdego kto chce zakupić ubezpieczenie w najlepszej cenie i otrzymać profesjonalne i kompleksowe doradztwo zapraszamy do placĂłwek CUK Ubezpieczenia w Szczecinie. WĹ‚aĹ›nie tam Doradcy Klienta odpowiedzÄ… Wam na kaĹźde pytanie zwiÄ…zane z ubezpieczeniami i wybiorÄ… ofertÄ™ dopasowanÄ… do Waszych potrzeb. WĹ‚aĹ›nie w tej multiagencji ubezpieczycie znacznie wiÄ™cej niĹź tylko swĂłj samochĂłd. CUK Ubezpieczenia oferuje takĹźe polisy chroniÄ…ce miÄ™dzy innymi zdrowie i Ĺźycie, dzieci, nieruchomoĹ›ci, podróşe a takĹźe PaĹ„stwa firmy.

Czekamy na państwa w Naszych placówkach, zapewniamy şe zachowujemy wszelkie zasady bezpieczeństwa, takie jak: maseczki, pleksi oddzielające klienta od doradcy, płyny dezynfekujące i rękawiczki dla Naszych klientów. Dbamy o nasze wspólne bezpieczeństwo !

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile niebezpieczeństw czeka na nas w codziennym şyciu. Ubezpieczenia pozwolą Wam nie tylko uchronić się od nieprzewidzianych skutków nieszczęśliwych wypadków, ale równieş zaoszczędzą Wasz czas i pieniądze.

w Szczecinie:

Serdecznie zapraszamy do Nas takĹźe po ubezpieczenia na ĹťYCIE

Zapraszamy do placĂłwek

ul. Milczańska 7C, tel. 91 434 02 72 ul. Rydla 50 (obok TESCO), tel. 91 463 13 58 ul. Witkiewicza 41a, tel.: +48 515 345 149 ul. Przyjaciół ŝołnierza 4, tel.: 512 456 793

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 09/2020

65


| NIERUCHOMOŚCI |

#reklama

Zamieszkaj na Morenowym Wzgórzu Oaza harmonii pośród miejskiego zgiełku, te słowa najlepiej oddają charakter nowej inwestycji Morenowe Wzgórze. Projektanci nieruchomości, zlokalizowanej w sercu starej części Warszewa, połączyli nowoczesny design i funkcjonalność z zielonym otoczeniem i miejską atmosferą. W ten sposób powstało osiedle doskonałe dla młodych, dynamicznych ludzi, ceniących spokój. 48 komfortowych apartamentów czeka na mieszkańców pragnących związać swoją przyszłość z Warszewem. Nowy budynek dumnie “spogląda” na dzielnicę od strony ulicy Poznańskiej. Otacza go niska zabudowa przedstawiająca bogatą historię tej części miasta. Tuż obok funkcjonują sklepy i szkoły, działa również kościół. Nie brakuje tu wyjątkowych widoków oraz bujnej zieleni. Miejsce jest też doskonale skomunikowane z centrum Szczecina. Do tego w sąsiedztwie początek mają zapierające dech w piersiach trasy rowerowo-spacerowe, m.in. ta wiodąca do Doliny Siedmiu Młynów. Inspiracje zaciągnięte z otoczenia widać w designie budynku. Bryła została utrzymana w minimalistycznym stylu. Biel łączy się tu ze złotem i grafitem. Charakterystyczne są też duże przeszklenia, a także detale z metalu i aluminium. Spore wrażenie

66

robi elegancki dziedziniec nieruchomości. Morenowe Wzgórze to jednak osiedle, które stawia nie tylko na piękny wygląd, ale przede wszystkim na funkcjonalność. Na przyszłych mieszkańców czekają dwie przestronne klatki schodowe, a także dwie szybkobieżne windy. Trzykondygnacyjny budynek posiada też antresolę oraz parking podziemny, w którym znajdują się komórki lokatorskie. Inwestorzy mają możliwość zakupu: mieszkania na parterze z ogrodem, dwupoziomowego apartamentu z tarasem i możliwością aranżacji kominka lub klasycznego mieszkania z balkonem. Lokale są dostępne w metrażu od 28 m2 do prawie 90 m2. Przytulny rozkład mieszkań daje wiele ciekawych możliwości wystroju. Przykłady można zobaczyć na stronie inwestycji pod adresem: www.morenowe-wzgorze.pl. Wszystkie te elementy sprawiają, że jest to miejsce skrojone na miarę potrzeb młodych par poszukujących swojego pierwszego własnego mieszkania, jak i dynamicznych singli poszukujących przestrzeni, w której będą mogli odetchnąć po ciężkim dniu pracy. Nieruchomość to również gratka dla inwestorów prowadzących wynajem mieszkań. Planowany termin zakończenia inwestycji to I kwartał 2021 r. Z kolei podpisanie umów przeniesienia własności jest planowane na II kwartał 2021. Więcej można dowiedzieć się bezpośrednio u inwestora. Morenowe Wzgórze Biuro sprzedaży - ul.Poznańska , Szczecin +48 501 959 002 e-mail : info@morenowe-wzgorze.pl www.morenowe-wzgorze.pl




RESTAURACJA SAMOOBSŁUGOWA WESELA / KOMUNIE IMPREZY OKOLICZNOŚCIOWE KONFERENCJE Szczecin, ul. Bytomska 16 | tel. 91 430 87 55 e-mail: biuro@kantynaportowa.pl www.kantynaportowa.pl


Organizujemy: wczasy, weekendy, wesela, konferencje, imprezy integracyjne wraz z noclegami. Al. Spacerowa 5, Ińsko | Stanisława Szulc | tel. 604 912 006 , +48 91 56-23-092 e-mail: rs10@wp.pl | www.owpromyk.pl | www.owpromyk.com | FB @PromykInsko


ZDROWIE POTRZEBUJE RUCHU

Jesień w SPA Bagiński & Chabinka w Międzyzdrojach.

Wrzesień i październik to miesiące, gdzie temperatury są wciąż sympatyczne, szumu fal nie zagłuszają odgłosy innych wczasowiczów, stężenie jodu w powietrzu rośnie z każdym kolejnym dniem. Od 13 września ruszamy z mega promocyjnymi cenami na pobyty.

152 zł za dobę za osobę dorosłą w pokoju dwuosobowym ze śniadaniem w formie bogatego bufetu 200 zł za dobę za osobę dorosłą w pokoju dwuosobowym ze śniadaniem i obiadokolacją w formie bogatego bufetu. W każdym pobycie nielimitowane korzystanie z basenu, sauny suchej, łaźni parowej, jacuzzi. Dzieci do 12 lat, do 20 grudnia 2020 roku przebywają u nas BEZPŁATNIE!!! Serdecznie zapraszamy!!!

www.miedzyzdrojespa.pl


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.