LISTOPAD 2016 NUMER 11 (44) / WYDANIE BEZPŁATNE
Asaf Avidan
Na scenie jestem szczery
Katarzyna Pakosińska
Dowcipy? To nie dla mnie
#39-45 English pages new inside!
W EKSKLUZYWNEJ ROZMOWIE
Katie Melua Edytorial
Kuchnia
Zdrowie
Listopadowe przebudzenie
Najbardziej ulotna ze sztuk
Młode mamy wracają do pracy
#11
#spis treści listopad 2016
28
Katarzyna Pakosińska
# 8 Newsroom
Design, moda, wydarzenia
# 14 Felieton
Paweł Krzych: Szczecin z samochodu Marcin Rausch: Czy ta gra jest odpowiednia dla mojego dziecka? Paweł Flak: Smak, którego nigdy nie zapomnimy
# 22 Temat z okładki
Katie Melua – Nigdy nie marzyłam o tak cudownym życiu
# 28 Rozmowa miesiąca Katarzyna Pakosińska o dowcipach
4
# 30 Edytorial
# 66 Kultura i kino
# 36 Showroom
# 72 Muzyka
Listopadowe przebudzenie
ONA: Skóra i biel ON: Nonszalancja...
# 39 English Pages Food, health, women
# 48 Kulinaria
Najbardziej ulotna ze sztuk
Na co wybrać się w listopadzie
Recenzje płyt
# 76 Sport
Nie daj się zasquashyć
# 79 Trendy towarzyskie
Kto, z kim, kiedy i dlaczego
| OD REDAKTORA |
#okładka: NA ZDJĘCIU Katie Melua FOTO Materiały prasowe
#11
#redakcja Debata na temat sztuki w przestrzeni publicznej zeszła ostatnio w Szczecinie na niski poziom internetowej wymiany ognia. Rządzą emocje, wyzwiska i wskazywanie winnych. Wszystko kręci się gównie wokół artystycznego wyobrażenia dziecięcego bączka, jakim ma być Fryga. Nieszczęsna Fryga warto dodać. Projekt, który miał dokonać nowego otwarcia w obcowaniu ze sztuką współczesną w przestrzeni publicznej, tak naprawdę narobił tejże sztuce mnóstwa kłopotów. Kojarzy się z brakiem rzetelności i absolutnym brakiem komunikacji pomiędzy inicjatorami projektu a resztą świata. Tak jakby oświeceni przedstawiciele świata sztuki potraktowali odbiorców jako bezmyślnych potakiwaczy, którzy bezrefleksyjnie przyjmą wszystko, co im się podsunie. O tym, jaką rolę powinna spełniać sztuka w przestrzeni publicznej (i nie tylko) sporo piszemy w tym wydaniu. Na okładce gościmy bardzo oczekiwanego w Szczecinie gościa, czyli gruzińską wokalistkę Katie Melua, która zaśpiewa u nas 12 listopada. To kolejna gwiazda, po Macy Gray, z którą porozmawialiśmy jako jedyni przedstawiciele mediów drukowanych w mieście. Miło kolejny raz poczuć się docenionym, szczególnie że muzyka na naszych łamach zajmuje coraz więcej miejsca. Przeczytacie także rozmowę z wokalistą Asafem Avidanem, który również wystąpi w Szczecinie oraz recenzje wielu ciekawych albumów muzycznych, które ostatnio miały premierę. W listopadzie zobaczymy w Szczecinie różnych gości, nie tylko tych od tworzenia muzyki. Będą również gwiazdy kabaretu, w tym Katarzyna Pakosińska, która podczas festiwalu Szpak oceniać będzie tych, którzy próbują nas rozśmieszać. Ona powiedziała nam z kolei, że nie lubi opowiadać dowcipów. Trudno w to uwierzyć, a po całą resztę szczegółów odsyłam do lektury. Jarosław Jaz / Redaktor naczelny
6
Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Ewa Żelazko Promocja i marketing: Agnieszka Stach Redakcja: Celina Wojda, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Agata Maksymiuk, Anna Folkman Tłumaczenia: Patrycja Skrzypczak Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: Ewa Kaziszko MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 500 324 240, ewa.zelazko@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek
Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/MM.Trendy
| NEWSROOM |
#5 dzieł sztuki i obiektów, które musisz zobaczyć by Małgorzata Klimczak
1. Dzieci magii...
Muzeum Narodowe w Szczecinie może poszczycić się jedną z najciekawszych w kraju kolekcji sztuki afrykańskiej. „Dzieci magii. Afrykańskie lalki i marionetki” to nowa wystawa poświęcona afrykańskiemu teatrowi lalek. Można podziwiać około 200 afrykańskich lalek teatralnych pochodzących z Mali, Nigru, Nigerii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Togo, Beninu, Rwandy, Tanzanii.
2. Sala księcia Bogusława X.
Zamek sam w sobie stanowi wartość i piękny obiekt zabytkowy, ale najbardziej imponująca jest sala księcia Bogusława X. Miodowe siedzenia, renesansowe malunki na suficie, fantastyczne balkony, z których można oglądać wydarzenia odbywające się na dole. To wszystko sprawia, że czujemy się wyjątkowo.
3. Bursztynowy niedźwiadek
to figurka znaleziona w 1887 r. w okolicy Słupska podczas kopania torfu. Był to prawdopodobnie amulet łowcy niedźwiedzi. Wkrótce po odnalezieniu figurka została przekazana do Szczecina. Można go zobaczyć w Muzeum Narodowym.
4. Centrum Dialogu Przełomy
to przestrzeń, która w całości jest dziełem sztuki, co potwierdza nagroda dla najpiękniejszej przestrzeni publicznej w Europie, przyznana w kilka miesięcy po otwarciu. Jednym z najbardziej oddziałujących na wyobraźnię, jest stworzona specjalnie dla tej przestrzeni katownia. Robert Kuśmirowski wykreował oszczędną w rekwizyty, ale wciąż sugestywną esencję totalitarnej katowni. To pokój, który oglądamy przez okno, patrząc na pozostałe ślady tortur.
5. Kino „Pionier”
Kino „Pionier” oficjalnie działa od 26.09.1909 roku. Twórcą kina i jego pierwszym właścicielem był Otto Blauert, który bardzo szybko sprzedał je Albertowi Pietzke. Ostatnie lata pokazały, że Pionier to wyjątkowe miejsce o ugruntowanej pozycji na rynku.
8
Sukienka dla Evy Longorii Ze Szczecina na czerwony dywan? Kto wie. Agnieszka Pietka, projektantka z naszego miasta podjęła się przygotowania konkursowego projektu sukienki dla Evy Longorii w konkursie Dress for the Star, Poznań. Jej kreacja znalazła się w finałowej piątce. Konkurencja była niemała ponieważ zgłoszono aż 90 prac z całej Polski. Suknia została wykonana z naturalnej skóry wycinanej ręcznie oraz naturalnego jedwabiu z elementami sutaszu przygotowanego na zamówienie. - Chciałam, aby projekt był delikatny, kobiecy i stworzony z najwyższej klasy tkanin – dodaje projektantka. – Myślę, że udało mi się osiągnąć zamierzony cel. (am) FOTO: ANNA TREDER PROJEKTANT/STYLE: AGNIESZKA PIETKA MAKE UP: ANNA TREDER HAIR: EMILIA WOJNICKA. SUZIRJA
Proste inspiracje Zaczęło się od koronki. Delikatny materiał, który świetnie sprawuje się w roli prostego dodatku do tkaniny, a nawet stanowi całość ubrania, zainspirował szczecińskiego fotografa to stworzenia niezwykłej sesji modowej. – Koronka z jednej strony jest delikatna i krucha, z drugiej strony to taka kropka na „i”, który może zmienić całą stylizację – mówi Piotr Oleszczuk, autor sesji. – Właśnie tak musiała się prezentować modelka na naszych zdjęciach. Z jednej strony delikatna i subtelna, z drugiej twardo stojąca na ziemi. W efekcie stworzyliśmy stylizacje zbudowane na zasadzie kontrastu elegancji ze sportowym szykiem. Sesja powstała w Warszawie w Parku Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. (am) MODELKA: MILENA ROKICKA STYLISTKA: MILENA BEKALARSKA MAKE-UP: SYLWIA OSTROWSKA FOTO: PIOTR OLESZCZUK
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
9
Foto: Sebastian Wołosz
| NEWSROOM |
Design Days po raz trzeci tym razem w śródmieściu 10
Kolorowe ubrania, drewniane meble, betonowe stoliki, autorskie obrazy, torby zrobione z banerów oraz wiele innych, ciekawych produktów wykonanych według indywidualnych pomysłów można było zobaczyć i kupić na trzeciej już edycji Design Days w Szczecinie. W tym roku designerski weekend zaprojektowany został w nieco innym wydaniu. Zmieniło się przede wszystkim miejsce. Projektantów spotkaliśmy w samym centrum miasta, przy placu Zgody, a nie jak wcześniej na Pomorzanach. Wśród wystawców znalazły się zarówno firmy, które dopiero zaczynają swoją przygodę z designem, jak i „starzy wyjadacze”. (cela)
Niezapomniane Wigilie i przyjęcia świąteczne tylko u nas
To szczecińska odpowiedź na zagraniczne trendy. Miejsce, które powstało z pasji do gotowania i odkrywania nowych smaków. Nowocześnie i oryginalnie urządzone wnętrze wypełnione jest niepowtarzalną atmosferą. Wyłącznie świeże produkty, autorskie sosy, dbałość o szczegóły oraz profesjonalny serwis to znaki rozpoznawcze tego wyjątkowego miejsca. The Kitchen Meet & Eat to restauracja, w której smak jest aktorem pierwszoplanowym.
cena
od 49 zł za osobę
Szczecin Bulwar Piastowski 3 tel. +48 570 960 000 facebook.com/TheKitchenMeetandEat
| NEWSROOM |
Natalia Rybka z Grand Prix
Z miłości do koni
Foto: Sebastian Wołosz
W Kościnie pod Szczecinem otwarto nowoczesną stajnię. To realizacja naszych marzeń i pasji – mówiły Anna Siergiej i jej córka Wiktoria, członek kadry narodowej w ujeżdżaniu. Stajnia ma charakter przede wszystkim sportowy. Są tu 42 boksy dla koni, plac skokowy i odkryty lonżownik. - Stawiamy na sport, skoki, ujeżdżania lub osoby, które planują szkolić swoje umiejętności, choć niekoniecznie musi to być jednoznaczne ze szkoleniem sportowym – mówią właścicielki. W przyszłości planowana jest budowa ścieżki rekreacyjnej dookoła całej działki. (mp)
12
Foto: materiały projektantki
Foto: Andrzej Szkocki
Natalia Rybka zdobyła Grand Prix jubileuszowego 25. Festiwalu Polskiego Malarstwa Współczesnego w Szczecinie. Pochodzi z Katowic. W konkursie pokonała 295 malarzy. - Na początku studiowałam architekturę wnętrz, ale malarstwo to moja największa pasja i najlepiej się czuję w tej dziedzinie sztuki, więc cieszę się z tej nagrody wyjątkowo - mówi Natalia Rybka. Festiwal Polskiego Malarstwa Współczesnego to jeden z najbardziej prestiżowych festiwali promujących tradycyjne malarstwo. W tym roku przewodniczącym jury był Lech Majewski, malarz i reżyser filmowy, autor takich filmów, jak „Młyn i krzyż” czy „Basquiat”. (mk)
Husaria w kobiecej odsłonie - kolekcja Mility Nikonorov To już kolejna kolekcja Mility Nikonorov inspirowana polską historią i kulturą. Tym razem motywem przewodnim była husaria. Modelki, oprócz sukien zdobionych ręcznie wykonanymi kwiatami, prezentowały się w husarskich skrzydłach. Premierowy pokaz kolekcji pochodzącej ze Szczecina projektantki odbył się podczas Warsaw Fashion Week. Serię ciepło oceniła publiczność, jak i inni projektanci. Po finale pokazu Milita otrzymała nagrodę z rąk Patrizi Gucci. Modele prezentowane na wybiegu charakteryzowały się znanym dla projektantki stylem. Kwiatowe motywy nadrukowane na materiałach, koronki, ręcznie wykonane aplikacje i biżuteria, kobiece sylwetki i przemyślane fasony po które sięgną kobiety w różnym wieku. (am)
| FELIETON | #okiem blogera
#szczecin z samochodu Chyba nie będę odosobniony w poglądzie, jeśli powiem, że nasze centrum miasta opanowane jest przez samochody. Wystarczy przejść się ulicami Śródmieścia, zatłoczoną (niestety przez auta) ulicą Tkacką, by wyciągnąć takie wnioski. Samochody zdecydowanie nie tworzą tkanki miejskiej. Powoli (bardzo powoli) coś jednak rusza się w tej dziedzinie. Nasze miasto przez wiele lat faworyzowało cztery kółka. Problemy pieszych, rowerzystów dużo rzadziej były rozwiązywane. Szczecin chce iść w kierunku rozwoju, który został już utorowany i sprawdzony przez inne miasta. Każda zmiana, ulepszenie (wg wielu kierowców pogorszenie) w obszarze ruchu samochodowego w centrum Szczecina spotyka się z dużą krytyką. *** Na pewno słyszeliście o pierwszym parkingu park & ride, który powstaje przy ul. Hangarowej, tuż przy przystanku Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju. Parking ma pełnić funkcję punktu przesiadkowego dla osób wjeżdżających do miasta. Zostawiamy samochód i przesiadamy się na tramwaj, którym dojedziemy do centrum. Miasto chce przez takie rozwiązania ograniczać ruch w centrum. Parking ma mieścić ponad 400 aut, będzie oświetlony i monitorowany. Koszt budowy to 7,2 mln zł, a inwestycja ma zostać ukończona pod koniec tego roku. Taka lokalizacja wzbudza kontrowersje, wiele osób zadaje sobie pytanie: „Kto tam będzie parkował?” Jestem prawie pewien, że w ciągu miesiąca od startu tego parkingu pojawią się publikacje z nagłówkiem „Nowy parking P&R stoi pusty. Pojedyncze samochody”. Jednak jeśli popatrzymy na inne miasta, to wcale nie będzie to odosobniony przypadek. Np. w Krakowie i Wrocławiu początkowo parkingi P&R świeciły pustkami. Z czasem jednak kierowcy przekonywali się do takiego rozwiązania. Tam nie poprzestano jednak na jednym czy dwóch parkingach, ale zbudowano całą ich sieć.
14
Bardziej mnie interesuje, jak nasze miasto chce edukować mieszkańców Szczecina i okolic o rozwiązaniach park & ride. Czy w tym momencie jest już coś przygotowane, czy dopiero urzędnicy będą się martwić, kiedy pojawi się sporo krytycznych artykułów po ukończeniu inwestycji? *** Całkiem niedawno miałem okazję odwiedzić Pragę. Pojechaliśmy tam samochodem i zostawiliśmy go na jednym z parkingów P&R (na obrzeżach miasta) i zwiedzaliśmy Pragę, przemieszczając się komunikacją miejską. Głównie było to metro - za całodniowe parkowanie zapłaciliśmy 20 koron (3,20 zł), a 1-dniowy bilet kosztował 100 koron (16 zł). W Wiedniu za jeden dzień parkowania zapłacimy 3,4 euro, w Krakowie parkujemy za darmo (jeśli mamy Krakowską Kartę Miejską z ważnym biletem okresowym) lub płacimy 10 zł i dostajemy bilet na cały dzień na komunikację miejską. W Warszawie z kolei parkujemy za darmo z biletem okresowym na KM, jeśli go nie mamy, to płacimy 100 zł.
W stolicy Francji poszli o krok dalej. Osoby, które zrezygnują całkowicie z auta, mogą liczyć na ok. 400 euro jako rabat przy zakupie karty miejskiej oraz abonament na 12 miesięcy na rower miejski. Władze oferują również dofinansowanie na zakup roweru elektrycznego. Wydaje się zupełnie sci-fi, patrząc na nasze miasto. A jak będzie w Szczecinie z opłatami i udogodnieniami dla parkujących? Tego niestety nie udało mi się ustalić. *** Ważne, by miasto budowało kolejne P&R i skutecznie egzekwowało nielegalne parkowanie w centrum. O parkowaniu na pasach, chodnikach na całej szerokości powiedziano już wiele, ale niektórzy kierowcy są na tyle bezczelni, że stają na miejscach dla autokarów np. przy basenie Floating Arena oraz
pod Trasą Zamkową. Niestety obserwując działania Straży Miejskiej (często dają tylko pouczenia, nie są konsekwentni), ta sytuacja pewnie nieprędko się zmieni. *** Miasto jest trochę oporne, zauważcie, jak prezentowano projekt rewitalizacji al. Wojska Polskiego. Mocno akcentowano, że nie ubędzie tam miejsc parkingowych, tak by nie wystraszyć zmotoryzowanych. Ważne pytanie, które się cały czas pojawia: „Gdzie będą zlokalizowane parkingi w centrach miast?” Kilka lat temu urząd miasta mówił o sześciu podziemnych i naziemnych parkingach. Jeden z nich miał być zlokalizowany pod placem Orła Białego. Szczecin potrzebuje zmian w zakresie ruchu samochodowego, komunikacji zbiorowej i rozwiązań systemowych, w przeciwnym wypadku będziemy mieli centrum miasta, jak i Podzamcze pękające od samochodów, które rozjeżdżają chodniki, uniemożliwiają przejście pieszym. Czy takiego Szczecina chcemy? Ja nie.
Paweł Krzych autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www. szczecinblog.pl oraz strony na FB Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży.
| FELIETON | #zawód: gracz
#czy ta gra jest odpowiednia dla mojego dziecka? Kupowanie gier dla dzieci potrafi przysporzyć masę kłopotów. Generalnie, rodzicie nie mają pojęcia, co dana gra oferuje i zwyczajowo sugerują się znaczkiem PEGI, czyli Pan European Game Information. PEGI, co do zasady ma informować rodzica, czy dany tytuł jest odpowiedni dla jego pociechy oraz chronić nieletnich przed nieodpowiednimi treściami. Dodatkowo wskazuje czy w grze znajdziemy wulgarny język, przemoc, seks, narkotyki, etc. Słowem, wydaje się, że znaleźliśmy rozwiązanie tego problemu. I mamy rację! Wydaje nam się... Jeszcze dla najmłodszych pociech rating PEGI ma jakieś zastosowanie, ale z drugiej strony, dziesięcioletnie dziecko samo nie będzie grało w GTA. Poziom kontroli rodzicielskiej nad najmłodszymi jest zdecydowanie największy. Co jednak zrobić z nastolatkami? I tutaj, w mojej opinii, PEGI jest złudne i oderwane od rzeczywistości. Po pierwsze, czy naprawdę sądzicie, że nastolatki nie mają dostępu do treści związanych z erotyką? Z przemocą? Z wulgaryzmami? Z informacją na temat narkotyków? To oczywiste, że mają. Wyjątkiem mogą być dzieciaki trzymane - jak Harry Potter - pod schodami, ale nie na nich będziemy się skupiać. Weźmy pierwsze z brzegu filmy, które oglądamy na co dzień w telewizji lub w kinie. Tam zawsze jest wątek miłosny, wątek akcji, która zwyczajowo toczy się w szemranym środowisku. Jednak nie to jest clue tego przekazu! To tylko wątek poboczny, efekt tła, na którym toczy się opowieść. Przykładowy Wiedźmin 3, najlepsza polska produkcja. Światowy hit. Fantastyczna historia osadzona w realiach genialnej opowieści fantasy Andrzeja Sapkowskiego. Przepełniona walką, seksem, rasizmem, przemocą, narkotykami, ale z głównym wątkami oddania, poświęcenia, miłości czy moralnych
16
wyborów, na których skupia się fabuła. I teraz rodzi się pytanie, czy to odpowiedni tytuł dla nastolatka? PEGI jasno stwierdza, że nie! Znaczek „dozwolone od lat 18”. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że najlepsze scenariusze opierają się na efekcie tła, kontrastu pomiędzy tym co dobre, a tym co złe. Jak wyglądałaby historia o szlachetnym człowieku, który otoczony jest przez samych szlachetnych ludzi? Skoro nie ma tła, to nie ma do czego się odnieść. W każdej fabule musi być kontrast i właśnie przez ten kontrast PEGI daje znaczki 18. Czy to oznacza, że na wszystko powinniśmy się w ciemno zgadzać? Nie. Są tytuły, których z pewnością nie poleciłbym swojemu synowi. Co wcale nie oznacza, że on w to nie zagra, albo o tym nie usłyszy, albo nie zobaczy brutalnych finisherów w Mortal Kombat na Youtube. Znowu wracamy do podstaw, którymi są najzwyklejsze rozmowy rodziców z dziećmi. Nikt za was tego nie zrobi. Żadna recenzja czy znaczek PEGI. Jeśli nie będziecie wiedzieli, w co wasze dziecko gra, to nigdy nie podejmiecie świadomej decyzji. Jasne, przecież wy nie gracie i nie macie czasu na głupoty! Tylko, że gry są elementem życia większości nastolatków. To, że wasi rodzicie nie pozwalali wam oglądać kina nocnego w sobotę, nie oznacza, że na drugi dzień znajomi ze szkoły wam go dokładnie nie streścili. Efekt? „Moi starzy to dinozaury, a kumpel nagrał film na VHS, a raczej jego stary, ale on o tym wie i do 15.00 spokojnie go obejrzymy...” Nie było tak? To jak, do jasnej cholery, sobie z tym poradzić? Po pierwsze, nie zawierzajcie w ciemno PEGI. Po drugie, wpiszcie na Youtube tytuł i dodajcie frazę gameplay. Pojawią się wam filmy, które prezentują grę. Ktoś gra, nagrywa i okrasza swoim komentarzem. Może się dłużyć, ale do-
staniecie przynajmniej rzeczywisty obraz tego, co dzieje się w grze. Liźniecie temat. Po trzecie, z pewnością macie wśród znajomych ludzi, którzy grają. Zadzwońcie do nich i po ludzku zapytajcie. Do tej pory pamiętam telefon koleżanki z pracy, która dopytywała się, czy Counter Strike jest odpowiednim tytułem dla dwunastolatka. Po czwarte, jak nic nie zadziała, a czujecie potrzebę upewnienia się, to napiszcie do mnie na mail: ganisz@mmo24.pl. Chętnie pomogę! Podsumowując, nic w życiu nie jest proste. Jeśli nie chcecie wyjść na nieświadomych i oderwanych od rzeczywistości ignorantów, to czas dotknąć materii, której nie znacie. Nie ma czego się bać. Latorośl będzie wniebowzięta jeśli zainteresujecie się tematem i zrozumiecie, o co właściwie w tym chodzi. Nic lepszego nie może się zdarzyć, jak tekst wrzucony na team speak - „Panowie, muszę kończyć, ojciec chce zagrać rundkę LoLa...”. Powodzenia!
Marcin „Ganisz” Rausch naczelny jednego z większych portali gamingowych w Polsce www.mmo24.pl Mąż, ojciec i gracz. Związany od lat ze światem gier i e-sportu.
| FELIETON | #kultura picia
#smak, którego nigdy nie zapomnimy W swoim pierwszym felietonie – sprzed miesiąca – wymieniłem kilka powodów, dla których smakosze (i nie tylko) kupują whisky. Dziś kontynuacja, tym razem o degustacji tego najszlachetniejszego z trunków. Co oceniamy podczas degustacji? Kolor – oceniamy gamę od koloru słomkowego po ciemny mahoń, o ile bottler nas nie oszukał i nie dodał sztucznego barwnika… Takim barwnikiem jest karmel, czyli „tajemny” składnik o nazwie E150a, którym producenci nie są skłonni chwalić się na etykietach. Prawda jest taka, że praktycznie wszystkie whisky typu blended i podstawowe oficjalne edycje whisky Single Malt są sztucznie dobarwiane karmelem. Tak już jest, że instynktownie sięgamy po whisky o wyrazistym kolorze myśląc, że jest lepsza... Jeżeli na etykiecie nie znajdziemy opisu sugerującego „natural colour”, czy „no caramel added” etc., ocenę koloru whisky możemy sobie odpuścić… Oznacza to, że prawie na pewno nasza whisky ma kolor sztucznie „dopalany” barwnikiem E150a! Naturalny kolor, którego wpływ whisky zawdzięcza beczce, rzadko też pojawia się w podstawowych, rozcieńczanych do min. 40% wypustach, a raczej zarezerwowany jest dla whisky od niezależnych bottlerów oraz whisky typu Single Cask. Druga sprawa, że nie zawsze intensywny kolor gwarantuje nam dobrą whisky. Zdarzało mi się próbować naprawdę świetnych whisky o kolorze zbliżonym do barwy H2O, ale też i bardzo słabych whisky w niemal mahoniowych odcieniach… Niemniej jednak naturalny intensywny kolor whisky podpowie nam, że dana beczka była użyta po raz pierwszy, lub drugi i miała szansę wywrzeć wyraźny wpływ na dojrzewają-
18
cy w niej destylat. Ciało – oceniamy strukturę whisky, po tym jak rozlewa się po ściankach kieliszka. O jej gęstości mogą świadczyć tzw. „nogi”, czyli krople spływające po ściankach kieliszka, gdy odczekamy po zamieszaniu zawartości w kieliszku i przyjrzeniu się, z jaką prędkością tworzą się owe „nogi” na jego ściankach. Zapach – dobrze „zbudowana” whisky potrafi długi czas ewoluować w kieliszku i odkrywać przed nami swoje kolejne warstwy. Zanim więc napijemy się whisky, którą mamy w kieliszku, poświęćmy do kilku minut na rozpoznawanie kolejnych nut zapachowych, które będą się z niej wydobywać. Na tym etapie można też dodać do whisky kilka kropel wody. Smak – Single Malt Whisky próbujemy małymi porcjami, zwykle 1 do 2 ml na raz, pozwalając jej powoli rozlać się po całej powierzchni języka. Nie przełykajmy od razu. Poczujmy, jak zmieniają się kolejne smaki. Whisky, jak rzadko który alkohol, może zaoferować nam nieskończoną paletę smaków i aromatów do przywołania. Nawet dwie różne butelki Single Malt mogą być od siebie tak odmienne, że można mieć wrażenie spożywania zupełnie innych rodzajów alkoholu. Zapachy whisky potrafią być też naprawdę ekscentryczne. Takie, które w normalnych warunkach mogłyby odpychać, ale przywołane przez whisky potrafią zaciekawić… jak. np. zapach petard w whisky, saletry, sieci rybackich, wyrzuconych na brzeg morskich wodorostów, kompostu, przejrzałych owoców, obierek, acetonu, czy nawet „palonego” sprzęgła… Jeżeli mamy problem z przyzwyczaje-
niem podniebienia do min. 40-procentowej whisky, polecam dolać odrobinę wody. Niekiedy pozwala to rozwinąć jej swoją paletę zapachów. Dobrze „zrobiona” whisky rzadko kiedy wymaga dolania wody. Wielokrotnie miałem okazję próbować whisky o mocy przewyższającej 60 proc., w których alkohol był nienachalny i dobrze ukryty. W odróżnieniu od wielu standardowych wypustów rozcieńczonych do 40 procent... Finisz – Gdy już przełkniemy whisky, zaczekajmy zanim popijemy jej smak. Postarajmy się ocenić jakie posmaki zostały nam języku i podniebieniu i opisać długość ich trwania. Tzw. „długie finisze” potrafią trwać nawet po kilka godzin, przypominając nam smak wcześniej degustowanej whisky
Paweł „Pawloff” Flak urodzony w pięknym mieście Szczecin, koneser Single Malt Whisky, moderator na forum BestOfWhisky.pl, miłośnik klasyki rocka oraz entuzjasta gitary elektrycznej
Nigdy nie marzyłam o tak cudownym życiu 12 listopada w hali Azoty Arena wystąpi KATIE MELUA & THE GORI WOMEN’S CHOIR. Pochodząca z Gruzji artystka - w ekskluzywnej rozmowie z naszym magazynem - wspomina rodzinny kraj, z którego musiała jako dziecko wyjechać i opowiada nam o nowej płycie, którą nagrywała w… rodzinnej wiosce Stalina. ROZMAWIAŁ MARCIN ŚPIEWAKOWSKI / FOTO MATERIAŁY PRASOWE
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
23
| TEMAT Z OKŁADKI |
Minęły trzy lata i znowu promujesz nową płytę. Jak się z tym czujesz? - Bardzo dobrze. Chociaż przyznaję, że kiedyś bardzo męczyły mnie wywiady. Właśnie do tego piję. Parę lat temu zdarzało Ci się narzekać – rozumiem, że teraz się to zmieniło? - Kiedy byłam po dwudziestce, nagrałam bardzo dużo płyt, jedną po drugiej. A kiedy robisz coś zbyt intensywnie - niezależnie od tego, co to jest - zaczynasz zapominać o tym, jak wspaniałą rzecz robisz. Nagrywając tę płytę wróciłam do rodzinnej Gruzji. Współpraca z chórem pomogła mi się zresetować i uświadomić sobie, jak niesamowite mam szczęście, mogąc nagrywać muzykę i robić karierę w Wielkiej Brytanii. Masz na myśli, że gdybyś została w Gruzji, nie osiągnęłabyś tego wszystkiego? - Tak. W pewnym sensie. Anglia, obok Stanów Zjednoczonych, to muzyczne centrum świata. Wszystko, co nagrywa się w tych krajach, automatycznie dociera do bardzo szerokiej publiczności. W Gruzji na sztukę patrzy się trochę inaczej. Nie ma warunków, pieniędzy ani infrastruktury, żeby powstał tam rynek muzyczny, ale z drugiej strony dzięki temu Gruzini są bardzo, bardzo blisko muzyki.
Prawda jest taka, że Gruzja radzi sobie inaczej. Jeśli chcesz posłuchać muzyki, po prostu wyjmujesz gitarę i zaczynasz grać. Jak to się stało, że nagrałaś płytę akurat w Gori? To malutkie miasteczko, które słynie z tylko jednej rzeczy… - To miejsce urodzin Stalina, tak. To przypadek. Nawiasem mówiąc, nie byłam zachwycona tym zbiegiem okoliczności, bo Stalin niestety obecny był w życiu naszej rodziny. Mój dziadek w wieku piętnastu lat został deportowany na Syberię. Pamiętam jedną z jego opowieści z tamtego czasu. W obozie, do którego trafił, strażnicy wydawali głodowe porcje żywnościowe, więc on i jego koledzy wykradali się w nocy poza obóz do magazynu z jedzeniem. Któregoś razu strażnicy ich zauważyli i otoczyli całą grupę kordonem. Gdy tylko ktoś się ruszył, zaczynali strzelać. Stali tak na mrozie przez wiele godzin. Mój dziadek stracił wtedy z zimna tylko kawałek kciuka, bo stał w środku grupki – ale ci, którzy stali na zewnątrz, nieosłonięci od wiatru, nie przeżyli.
Co masz na myśli? - Z mojego doświadczenia w Wielkiej Brytanii wynika, że biznes muzyczny to bardzo skomplikowany mechanizm, pełen niezwykle utalentowanych ludzi: producentów, inżynierów, muzyków, ludzi z działu promocji, poszukiwaczy młodych artystów z potencjałem. Z drugiej strony w całej tej machinie bardzo mało rozmawia się o tym, jak pisać piosenki, jak nagrać dobrą płytę. To wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami. To wiedza tajemna, bo nikt nie dzieli się tymi informacjami. Z kolei w Gruzji nie ma przemysłu muzycznego, więc po prostu gra się tam muzykę. Tylko tyle i aż tyle. Kiedy zaczęłam pracować z chórem z Gori, mogłam z bliska zobaczyć tę niezwykłą dbałość o szczegół i skupienie na muzyce.
Co jeszcze pamiętasz z dzieciństwa w Gruzji? - Moją rodzinę. Mieszkaliśmy z dziadkami, moimi rodzicami i braćmi mojego taty. Byli od niego dużo młodsi, więc traktowaliśmy się trochę jak rodzeństwo. Dopiero co urodził się mój brat, więc mieszkaliśmy w… cztery, sześć… osiem osób pod jednym dachem. Trzy pokolenia. Mój dziadek jest świetnym kucharzem, moja babcia też bardzo dobrze gotuje, dlatego z domu zapamiętałam głównie rytuał jedzenia. Wspólne posiłki były najważniejszym momentem dnia. Pamiętam też, jak bawiliśmy się poza domem, w przedziwnych miejscach. Po upadku Związku Radzieckiego cała infrastruktura w Gruzji rozsypała się w drobny mak. Wszędzie walało się mnóstwo porzuconych maszyn. Blisko mojego rodzinnego domu w Kutaisi znajdowało się opuszczone lotnisku wojskowe - i tam chodziliśmy się bawić. Pamiętam, jak wspinaliśmy się do środka samolotów, helikopterów… Dla dorosłych, oczywiście, te czasy były koszmarem, ale dla nas, dzieci, oznaczało to świetną zabawę.
Ciekawe, że o tym wspominasz, bo kiedy kilka tygodni temu byłem w Gruzji, powiedziano mi, że w całym kraju – o bardzo przecież bogatej kulturze muzycznej – nie ma ani jednego sklepu płytowego. Nie bardzo mogłem w to uwierzyć. - To prawda. Oczywiście, jest kilka nieoficjalnych miejsc, w których można kupić płytę, ale nie są to sklepy płytowe w naszym rozumieniu tego słowa. Nie kupisz tam nowej płyty zachodniego artysty, bo tych w Gruzji po prostu nie ma, ale znajdziesz za to starą składankę z rosyjskimi piosenkami.
Masz jakieś wspomnienia związane z wojną? Bo – jak sądzę – dlatego wyjechaliście z Gruzji do Irlandii. - Nie, to nie przez wojnę. W pewnym momencie ten kraj po prostu przestał działać. Zadecydowało to, że mój tata, który jest lekarzem, nie mógł znaleźć żadnej pracy. Nic zresztą w tym dziwnego, bo wtedy w Gruzji nie funkcjonowało nic – od szpitali po szkoły. Nie było prądu, gazu, ciepłej wody. Mój tata, desperacko starając się dać nam normalne życie, znalazł wtedy pracę w Belfaście. Wojna domowa wybuchła w 1991 r., ale pamię-
24
„
| TEMAT Z OKŁADKI |
Zaczęłam interesować się muzyką w wieku siedmiu lat, ale na poważnie zabrałam się za to dopiero, kiedy miałam 15 lat i mieszkałam już w Wielkiej Brytanii.
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
25
26
| TEMAT Z OKŁADKI |
„
(...) w Gruzji nie ma przemysłu muzycznego, więc po prostu gra się tam muzykę. Tylko tyle i aż tyle. tam tylko wybuchające bomby. Byłam dzieckiem, więc rodzice – bardzo skutecznie zresztą – chronili mnie, jak tylko mogli. Dzięki temu dla mnie wojna to zabawa w helikopterze, brak prądu i zimna woda.
Na „In Winter” będzie jakaś piosenka po gruzińsku? Na Twoim Facebooku pojawiały się fragmenty nagrań, które mogłyby to sugerować. - Tak, będzie jedna taka piosenka. Nagrywanie jej było dla mnie niesamowitym doświadczeniem.
Przeprowadzka do Wielkiej Brytanii musiała być dla Ciebie dużym szokiem. - Na początku rzeczywiście trochę tak było. Napisałam piosenkę czy dwie o tym, że czuję się rozdarta, ale szybko mi przeszło. (śmiech) W dzieciństwie nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić takiego życia, jakie prowadziłam w Wielkiej Brytanii. To było jak spełnienie marzenia, którego nawet nie odważyłam się mieć. Ale z czasem przyzwyczajasz się do nowej rzeczywistości i myśl „nie mogę uwierzyć, że tak wygląda moje życie!”, zastępuje inna: „nie mogę uwierzyć, że tak wyglądało moje życie!”.
W takim razie dlaczego zwlekałaś z tym tak długo? - Ponieważ… cóż, do tej pory tworzyłam piosenki w duecie, a mój partner twórczy miał bardzo mocno sprecyzowaną koncepcję tego, jak powinny brzmieć. Wszystko tworzono z myślą o zachodnim odbiorcy. Tradycyjna gruzińska muzyka nie wpisywała się w tę wizję. Na „In Winter” chcę to zmienić. Teraz tworzę już sama, sześciopłytowy kontrakt dobiegł końca. Nie było to proste, ale koniec końców, podjęliśmy wspólną decyzję o tym, że musimy zakończyć dotychczasową współpracę.
Skoro już wspominamy – pamiętasz pierwszą piosenkę, jaką napisałaś? - Zaczęłam interesować się muzyką w wieku siedmiu lat, ale na poważnie zabrałam się za to dopiero, kiedy miałam 15 lat i mieszkałam już w Wielkiej Brytanii. Zaczynałam wtedy bawić się Cubase, programem do robienia muzyki, a moje zainteresowania rozwijały się powoli, więc trudno powiedzieć, kiedy napisałam pierwszą piosenkę... Chociaż nie, mogę opowiedzieć Ci o pierwszej piosence, którą nie tyle napisałam, ile napisałam do końca. Nosiła tytuł – bez skojarzeń z Davidem Bowie – „Ashes to Ashes, Dust to Dust” (śmiech) i opowiadała historię żony, która zabiła męża i zakopała go za domem. Hm... - Tak, wiem, to była fatalna piosenka (śmiech). Na swoją obronę powiem, że pierwszym utworem, który napisałam na gitarze, było „Faraway Voice”, które trafiło już na płytę „Call Off the Search”. Wróćmy w takim razie może do Gori, bo zrobiliśmy ogromną dygresję. Jak to się w końcu stało, że nagrywałaś płytę akurat tam? - Zachwycił mnie jeden z gruzińskich chórów kobiecych. Nigdy jeszcze nie słyszałam takiej mocy i talentu wokalnego, jak u kobiet z chóru w Gori. Dopiero później okazało się, że pochodzą właśnie stamtąd. Jako że nie mogliśmy pozwolić sobie na to, żeby wsadzić je w samolot i zabrać do Anglii – ani nawet do Tbilisi, bo nie mieliśmy pojęcia, jak długo potrwają nagrania, jedynym wyjściem było pojechać tam.
O czym w takim razie opowiada pierwszy w Twojej karierze utwór w ojczystym języku? - Po angielsku nosiłby tytuł „If You Were So Beautiful”. W pierwszej zwrotce śpiewam „znamy się od tylu lat, nie miałam pojęcia, że jesteś tak piękny”, ale w drugiej padają już słowa o tym, że teraz jestem zakochana w kimś innym i jest już za późno – gdybym tylko wiedziała wcześniej, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. To bardzo liryczna i piękna piosenka – wbrew tematyce, nie ma w niej goryczy ani smutku. Już na koniec z nieco innej beczki: zagrałaś – w pewnym sensie – epizod aktorski u Tarantino. Jak w ogóle do tego doszło? - W 2006 r. Quentin Tarantino i Robert Rodriguez kręcili wspólnie „Death Proof / Planet Terror”. Między filmami, puszczanymi w kinie jeden po drugim, znalazło się kilka żartobliwych trailerów dla nieistniejących filmów, m.in. „Maczety” czy właśnie „Don’t”, w którym zagrałam. Jeden z reżyserów, którzy odpowiadali za te miniaturki, odezwał się do mnie i zaproponował malutki epizod. Liczyłam, że uda się przy okazji spotkać Quentina, ale – jak można było się domyślić – nie było go w pobliżu. Byłam niepocieszona, bo obsesyjnie uwielbiam Tarantino.
Chcesz wygrać bilety na koncert Katie Melua? Polub nasz facebookowy profil @MagazynMMTrendy
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
27
| ROZMOWA MIESIĄCA |
Dowcipy? Nie umiem, nie znam się, zarobiona jestem... KATARZYNA PAKOSIŃSKA, gwiazda polskiego kabaretu, w listopadzie będzie oceniać w Szczecinie adeptów rozmieszania podczas Festiwalu Komedii „Szpak”. Nam opowiada o tym, czy Polacy lubią się z siebie śmiać oraz dlaczego w towarzystwie nie opowiada dowcipów. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO M. ZACZEK
28
| ROZMOWA MIESIĄCA |
Kiedy kabaret jest dobry? Jakie musi spełniać warunki? - Kabaret to trudna i misterna forma. Mamy dziś wiele jego odmian, ale jedno nigdy się nie zmienia. Dobry kabaret powinien śmieszyć. A to, jak wiemy, z miejsca weryfikuje widownia. Warunki? Lubię, jak tradycyjny kabaret bądź stand up operuje ładnym słowem, dźwiękiem lub gestem, jest elokwentny; także mówi mi coś o twórcy, o jego widzeniu świata. Jeśli jeszcze czuję w tym pasję, prawdę, naturalność - to cud, miód, malina. Łatwiej wzruszyć publiczność czy rozśmieszyć? - Śmiech to również wzruszenie… Przypomina się teraz mistrz humoru i emocjonującej żonglerki uczuciami - Charlie Chaplin. Potrafił w jednej chwili sprawić, że spadamy ze śmiechu z krzesła, by za moment sięgnąć z podłogi po chusteczki. I to jest mistrzostwo. Sekret tej „mieszanki” odkryli naprawdę nieliczni. Ostatnio powstało sporo różnych grup kabaretowych. O czym to świadczy? - Z jednej strony na pewno o potrzebie wyrażenia się przez śmiech, co cechuje ludzi inteligentnych. Z drugiej… często oglądając młodych adeptów sztuki kabaretowej zauważam, że nie kryją się zbyt z brakiem pokory i głośno mówią o wielkiej chęci bycia popularnym; zajmowaniem się czymś, co przynosi uwaga, „łatwe pieniądze”. Proszę mi wierzyć, życie bardzo szybko weryfikuje takie postawy. Na scenie kabaretowej zostają zawsze pasjonaci. Tylko oni zdobywają publiczność. Polacy lubią być rozśmieszani? - Bardzo. Byle tylko nie śmiać się z siebie (śmiech). Z moich najnowszych obserwacji widowni wynika, zatem odważnie wnioskuję, że pojawiła się w Polsce pewna grupa ludzi, która absolutnie nie chce być rozśmieszana. Podejrzewam nawet, że uważają oni iż monopol satyry należy wyłącznie do nich. Nie śmieszą jednak i sami się z zasady nie śmieją,
bo poczucia humoru nie mają. Ale oni o tym nie wiedzą, co się zapętla i prowadzi do niezwykle absurdalnych sytuacji. A my, zawodowcy, musimy to oglądać. A jakie dowcipy najbardziej lubimy? - Z tym jest różnie. Zazwyczaj śmieszy nas coś, co jest nam znane. Sytuacja. Relacja… Na pewno zawsze aktualne jest rozprawianie się z komunikacją damsko-męską. Z naszymi wadami bądź zaletami narodowymi. Skąd taka popularność różnych kabaretonów? - Kiedyś podejrzewałam, że chodzi tu o ubiór. W sensie, że tak normalnie można. Bo do takiego teatru to już trzeba się przygotować: jakąś szpilkę lub krawat założyć. A kabaret to takie swojskie. I pośmiać się można. Po całym dniu zresetować, odprężyć. Ale to myślenie legło w gruzach, bo przecież do kina na film też można nawet w worku powędrować. Zatem nie odpowiem na to pytanie (śmiech).
formie, jak kondycja polskich sportowców. Treningi są intensywne, możliwości spore. Wyczekujemy mistrzów. Pani najbardziej ulubiony kabaret, dowcip, sytuacja, scena? - Och, mnóstwo scen mam teraz przed oczami. Z macierzystej mej grupy moralnej nigdy nie zapomnę zagranego tylko raz, na potrzeby Tygodnia Moralnego Niepokoju skeczu „Posiedzenie PZPdZ, czyli Polskiego Związku Piłki do Zbijaka”. Nie zapomnę też jednego z wieczorów na krakowskim festiwalu PAKA, kiedy na scenie kolega Pedro z kabaretu Ciach straszył, kto ma zagrać konia… Potem pierwsze wyjście na scenę Mumio… Lista jest długa. Znana jest Pani ze szczerego i zaraźliwego śmiechu. Często Panią proszą, by kogoś rozśmieszyć? - Bardzo często. Proszę wtedy o próbkę czegoś, co mogłoby mnie rozbawić. I tu już jest różnie. Konsternacja. Niektórzy z miejsca uciekają, inni mają już coś w zanadrzu… No i właśnie z tym zanadrzem jest najsłabiej.
Będzie Pani jurorem szczecińskiego festiwalu „Szpak”. To wielka odpowiedzialność. Po której stronie sceny czuje się Pani lepiej - na scenie, czy na widowni jako juror? - Odpowiem tak. Przyjeżdżając na konkurs czy przegląd, zdecydowanie lepiej siedzieć w gronie jury niż mierzyć się, drżeć w kulisach i być ocenianym. To normalne, prawda? (śmiech) Natomiast, już poważnie, najlepiej czuję się na scenie podczas zwykłych spektakli, podczas spotkania na żywo z publicznością.
Jeśli jest Pani na spotkaniu kilku osób - nie wszyscy to dobrzy znajomi wówczas Pani opowiada dowcipy, czy to Pani opowiadają? Nigdy nie opowiadam dowcipów. Nie umiem, nie znam się na tym, zarobiona jestem (śmiech). Szewc bez butów chodzi. Uciekam też, gdzie pieprz rośnie (patrz: Indie, Zanzibar), gdy ktoś zabiera się do opowiedzenia mi kawału. No jakoś tak mam.
Co pokaże Pani sama podczas festiwalu „Szpak”, w spektaklu „Impro z gwiazdami”? - Zobaczymy, w którą stronę sprawa się rozwinie. W każdym razie wezmę ze sobą kilka rekwizytów… Bardzo liczę na szaleństwo improwizacji, to tak pięknie aktywizuje szare komórki. Cieszę się, że przed nami taki sprawdzian!
Czy rzeczywiście śmiech może być lekarstwem? Absolutnym. Jestem tego chodzącym przykładem. Odpukać, prawie w ogóle nie choruję. Bardzo mi się spodobało odkryte niedawno przeze mnie moje zdjęcie w internecie z super podpisem: „jeżeli śmiech to zdrowie, to ta kobieta jest nieśmiertelna”. I tego się trzymam.
Jak ocenia Pani kondycję polskiego kabaretu?- Jest na pewno w tak dobrej
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
29
30
| EDYTORIAL |
listopadowe
przebudzenie LISTOPAD DEFINITYWNIE ODCIĄŁ NAS OD AURY CIEPŁYCH LETNICH DNI I POZBAWIŁ ILUZJI. PORANKI BĘDĄ TERAZ CORAZ CIĘŻSZE. DASTIN KOUHAN TYM RAZEM WDARŁ SIĘ Z OBIEKTYWEM ZA INTYMNĄ KURTYNĘ, JAKĄ RZUCA NA RESZTĘ DNIA ŚWIT I STWORZYŁ JEGO WŁASNĄ INTERPRETACJĘ. KAMERALNA SESJA, UTRZYMANA W CZARNO-BIAŁYCH KOLORACH NAWIĄZUJE DO OGARNIAJĄCEJ NAS JESIENI. WARTO JEDNAK ZAUWAŻYĆ, ŻE PO RAZ PIERWSZY EDYTORIAL MM TRENDY CAŁĄ SWOJĄ UWAGĘ SKUPIŁ NA MĘŻCZYŹNIE. MAMY NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE WAM SIĘ PODOBAŁO. (AM) PHOTO Dastin Kouhan / ASSISTANTS Małgosia Zubaszewska MODEL Norbert Pilecki / STYLIST Izabella Krutul
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
31
| EDYTORIAL |
| EDYTORIAL |
| SHOWROOM |
Skóra
KORONKOWA BLUZKA H&M 149,90
Kolejny sezon zaprezentuje kolejne oblicza skóry. Do niedawna na wybiegach przeważały skórzane sukienki z baskinkami, dopasowane płaszcze. Teraz będzie trochę inaczej. Skóra wraca do swojej drapieżności. Kiedyś kojarzona była wyłącznie z rockowym stylem. I właśnie ten motyw będzie hitem późnej jesieni ramoneska, skórzane spodnie z dużymi zamkami czy ciężkie skórzane botki zdominują szafy. Foto: materiały prasowe
DUŻE KOLCZYKI H&M 24,90 PLN WATOWANA KURTKA H&M 199,00 PLN
#mroźna biel OBOK ODWAŻNEGO, SKÓRZANEGO LOOKU, MODNA BĘDZIE TAKŻE DELIKATNA, ALE JEDNOCZEŚNIE MROŹNA BIEL. LEKKIE ŻAKARDOWE KOSZULE, MIĘKKIE I CIEPŁE SWETRY CZY DELIKATNE KORONKOWE BLUZKI, BĘDĄ DOBRZE KOMPONOWAĆ SIĘ WŁAŚNIE ZE SKÓRZANYMI SPODNIAMI. CAŁOŚĆ BĘDZIE MOŻNA UZUPEŁNIĆ DŁUGIMI, WISZĄCYMI KOLCZYKAMI. MUST HAVE LEATHER HIGH HEEL ANKLE BOOTS WITH WOODEN SOLE ZARA 449.00 PLN
36
PÓŹNEJ JESIENI TO OVERSIZE’OWA PUCHOWA KURTKA. PANIE OSZALEJĄ NA JEJ PUNKCIE.
DŁUGA KOSZULA Z BAWEŁNY H&M 99,90 PLN SPODNIE MOTOCYKLOWE H&M 139,90 PLN
| SHOWROOM | SZALIK H&M 39,90 PLN (TYLKO ONLINE) SWETER O SPLOCIE W PRĄŻKI H&M, 129,90 PLN
Nonszalancja... Dystyngowany luz czy jak kto woli nonszalancka elegancja to trendy, które na dobre zagoszczą w męskiej modzie. Panowie zrezygnują ze starannego łączenia garderoby na rzecz szeroko rozumianej, swobodnej elegancji. Wełniany sweter dobrze będzie wyglądał zarówno na służbowym spotkaniu jak i kolacji przyjaciółmi. Modne będą dodatki – szaliki, torebki i skórzane botki.
KOSZULA Z PIKI #JOINLIFE, ZARA 119,00 PLN
Foto: materiały prasowe
NA ZDJĘCIU: MARYNARKA W KRATĘ ZARA 359,00 PLN
BRĄZOWE SKÓRZANE BOTKI W STYLU PUSTYNNYM, ZARA 299,00 PLN SWETER Z WŁÓCZKI WISKOZOWEJ ZARA 89,90 PLN
#angielski styl ELEGANCCY MĘŻCZYŹNI POSTAWIĄ W TYM SEZONIE NA STYL ANGIELSKI. BIAŁA KOSZULA, KAMIZELKA, JEDNORZĘDOWA MARYNARKA, GARNITUR W KRATĘ LUB W PASKI I DO TEGO DŁUGI PŁASZCZ BĘDĄ BARDZO POPULARNE WŚRÓD MODNYCH BIZNESMENÓW. PANOWIE NA SPOTKANIA BIZNESOWE CHĘTNIE BĘDĄ CZARNA WIELOFUNKCYJNA TOREBKA DO RĘKI, ZARA, 139,00 PLN
38
TEŻ ZAKŁADAĆ PULOWERY CZY GOLFY.
SKÓRZANE BOTKI MONKI W KOLORZE SKÓRY, ZARA 299,00 PLN
From now on our magazine will include English parts! Not only articles about health and cooking but also news about culture and upcoming movies we just want to get to our English speaking residents. What’s more - from this time onwards we’ll be meeting with you every month! Culture in English: page 66
Daniele Vannini Shutterstock.com
English PAGES
| FOOD PASSION | ENG
#food porn
because the food excites us
40
ENG | FOOD PASSION |
And the Internet has some strong evidence for that: 98 679 707 tagged pictures on Instagram, 33 300 000 results on Google and 103 accounts on Twitter which generate around few thousands tweets each month - it’s all about food porn. AUTHOR AGATA MAKSYMIUK / PHOTO DASTIN KOUHAN MODEL JEANY KICZ / MAGDALENA STRZYŻEWSKA
All we need to get to the food paradise is Instagram, a hashtag (or pound sign), eight pretty letters, and with a quick “enter”, we’re here. On the right, a bunch of fresh waffles with dark chocolate poured all over them, on the left we have cream rolls, and in the middle, an alluring young brunette licks her fingers, showing her charms above a melting parfait. The more we scroll down, the hotter it gets. Water drops, flowing down the frozen bottles with coloured drinks; some fruits, clumsily scattered next to someone’s long legs, entangled with the sheets; a steak, laying in a bloody puddle with a glass of wine next to it; simple porridge, pumpkin pie, Chinese food, bowl full of chips, cheese sandwich, pizza, pancakes... enough! Do you think the world has gone absolutely mad? No! Food porn isn’t exactly a “millennials invention” how The Huffington Post had rightfully pointed out, based on a research conducted by Cornell Food & Brand Lab. The humanity for almost 500 years has been lusting for food. Baroque painters such as Franz Snyders, Jacob Jordaens and Abraham van Bayeren - it’s only a few of those who, in the past eras, had been specializing in showing “the food pornography”. Their painting show compositions made with oysters, shrimps, melons, peaches, pheasants and grapes - which are the most popular aphrodisiacs. There are also portraits of cooks, immortalized while eating or fragments of ribald feats on royal courts. If we speed up the time of creating an oil painting to the speed of a camera shutter, we can be sure that baroque master would have left behind a legacy that could’ve been easily compared to the most popular hashtags on Instagram. According to the studies conducted by Google, next year around 65 percent of worldwide population will surf on the Internet through their smartphones. Such direct access to the sources of communication will increase the amount of posts published on social media. Innovation Group published a report called “Food + Drink Trent and Futures”, which informs us that current generation has declared that food is an important part of their personality. In addition to that, around 74 percent of respondents indicated the meal as a main source of entertainment during the day and 81 percent has admitted that they treat eating dinner outside of their home as something similar to cultural experience. No wonder that, since we are so strongly identifying with food, we want to show it off to the others. In the end, all we need is
a camera and the Internet. “If I were to be honest, I’d say that food is a really hard subject to portray”, says Dastin Kouhan, a photograph. “To get a good picture of food, you need to feel the passion towards it and have some other abilities. It’s kind of like school: some like maths, some like languages, and some like art and chemistry. On daily basis, I create fashion and fairy-tale photoshoots, working at food photography is a tad stressful to me. My newest work, that I’ve prepared specifically for this article, I treated it more like a fun thing to do. There was Magda, a beautiful model, there were also jelly beans, popcorn and lots of sweets, and besides the photoshoot itself, there was lots of stuffing our faces. And it’s always nice to show the effects of such great work.” Not everyone was born to be a photographer, but the virtual world and moderators have found a cure for that. Instagram prepared a series of filters that will sugar-coat pictures of our culinary battles. Apps such as Afterlight or Snapseed are also very popular - the have around 74 filters! Camera+, available on iOS, is also wildly praised by, among the others, The Time and Wall Street Journal for its ability to create original frames. What’s else left to do than use it and tempt the others. To create your own #foodporn, you need something more than placing food on the plate and simply snapping a picture. Even though the virtual world like to colour things, it cannot stand lie, and what’s even worse, the Internet never forgets. “If we really want to seduce another person with our meal, we need to pay special attention to the making of the said dish”, says Joanna Latuszek, the author of “Manufaktura Ciastek” blog. „The aphrodisiacs have to be the part of the meal, not to be the meal, and we cannot forget about the aesthetics. In the end, the aphrodisiacs are there to make the couple fall in love, or even lead to something more (laugh). You can get really interesting result if you combine contrasting flavours: sour with spicy, spicy with sweet and contrasting colours: light and dark. Strawberries served by themselves are completely different thing compared to strawberries served next to a glass of champagne and chocolate. Pamper food with care, and take care of the whole atmosphere around the food and eating because it’s all crucial. Only because of those things the magic will be in the air. Joanna kindly left us a list of magical ingredients: it’s nothing else than products, rich in vitamins and minerals, which are very important for the proper function of our body. Seafood, vegetables, fish, cheeses but also spices like ginger, chilli, basil, garlic, cinnamon and vanilla; not to forget about herbs like lovage and ginseng; drinks: chocolate, coffee and champagne. Is it really a coincidence that those products appear most frequently on the pictures in our title hashtag? And if you take Joanna’s advices to your hearts, it’s quite possible that tomorrow we will see your pictures among the other 61 622 495 ones titled “good morning”. It’s been only few hours since starting this article, and the number of posts on Instagram, tagged as #foodporn has risen from 98 679 707 to 98 679 780. Have you already started posting?
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
41
| HEALTH | ENG
What’s better for a cold than having some rest, ginger and inhalation? Season between autumn and winter is the time when we get lots and lots of different viral infections. There are ways to avoid them or treat without taking any medication, but there are few rules that you should remember.
cold is far less severe than influenza. Similarly, it includes upper respiratory tract and symptoms such as sore throat, burning conjunctivas, runny nose that resembles water, sneezing, cough and slight fever. What should we do when we got a common cold and how should we react when it’s influenza? There are two thing that are left to do - you should stay at home, go to bed and just sleep off the sickness.
AUTHOR ANNA FOLKMAN
For sure, few days off work will do nothing but good for us. We should also do inhalations. Sometimes all you need is hot water and salt or chamomile. It’s also good to use natural methods for building up our immunity and when it gets a bit worse, take some medicine - drugs that are prescription free - that will help with getting rid of those annoying symptoms. What else can help? Tae with honey, lemon and ginger.
It’s known that around 80 percent of upper respiratory tract infections are caused by viruses so in this case, there’s no need for prescription and taking any kind of antibiotics. Antibiotics don’t cure infections, and the use of them leads to the exhaustion of organism. Unfortunately, nowadays antibiotics are very often overused meanwhile a simple cough, runny nose, sore throat and fever can be treated at home, without any antibiotics, as long as basic medical examinations don’t show any abnormalities in the system and, in case of any doubts, doctor prescripts few additional tests. Influenza can occur in three different forms - the mild version, almost identical to a common cold, full-blown influenza and complicated one. The flu virus attacks mainly upper respiratory tract, sometimes getting even to the trachea, bronchi and lungs. Typical symptoms include high fever (shows up within few hours, and it’s higher than 38 degrees), dry cough, muscle aches, chills, sore throat and generally, not feeling well. The common
42
You should also remember about hygiene! All of upper respiratory tract infections move through our hands because of our... courtesy - when we sneeze or cough, we cover our mouth with a hand, forgetting about using tissues or even our sleeves. Always wash your hands after leaving toilet and remember - our digestive system is a home for many bacteria. What else can help? A healthy lifestyle, with balanced diet, taking frequent walks, dressing appropriately to the weather, good house ventilation, sport and good night’s sleep.
Art should be a WOMAN Three women from Szczecin; each one of them doing something completely different from the others. And art is the place from where they get their gladfulness and general joy in life. Collectors who will spend their every spare penny on paintings. Dorota Słojewska a dentist, Elżbieta Malanowska an economist, Katarzyna OstrowskaClark a surgeon: they all think that if they were about to build a new house, they’d put lots of walls in the project even though it’s against modern trends. Why? Just because they’d have enough space to show off their favourite art pieces. AUTHOR BOGNA SKARUL
“I have around thirty favourite paintings. Each and every one of them brings into my life something else and that’s the most important”, says Dorota Słojewska. “Few canvases are hidden behind the wardrobe because, as it turned out later, they were a mistake or I just simply have no place for them. My favourite works? I recently bought Jan Tarasin’s artwork and one of the first paintings from Tomasz Kazikowski and Anka Mierzejewska’s series called “Trzy Kobiety” They are the most appealing, at least for me” Dorota explains.
Canvases at home and at work The same situation happens at Elżbieta Malanowska’s house she couldn’t hung every painting on the wall since her collection counts eighty art pieces. Some of them are standing by the wall, waiting for
44
their time to shine. “I’m changing the design every now and them because it heavily depends on my mood” she added. She’s surrounded by canvases also at work there are two hundreds of them. She once decided that the halls of the shipping company “EuroAfrica” will be full of modern art. Why? She convinced the company’s management that it’d add some prestige and give a little warmth to their image. “My heart flutters, when my coworkers are stopping by the artwork and they talk about paintings” says Elżbieta and immediately adds: “I know that not everyone is a frequent guest to art galleries or art exhibitions. And here they can get a bit familiar with art and that’s what enriches them internally. Katarzyna OstrowskaClark owns forty paintings. Some of them are hang at
home, but the majority in her office. Her adventure with art started several years ago. “Back then, I’d fallen in love with Katarzyna Szyndłowska’s canvases. But I couldn’t afford them.” she recalls. “Finally, I got to buy a painting. It was lovely. I thought that maybe I could persuade the artist to paint a diptych.” Then she called, she asked few times, and waited for the result for eight months. She remembers that the diptych has arrived on Wednesday, and she was leaving for Warsaw on Friday. She thought that maybe she’d be able to meet with the artist herself and see her creative process. “She [the artist] agreed. We made an appointment at noon in her studio.” Dr OstrowskaClark says and then, adds: “I was right on time, at noon, and left around 11pm. We drank three champagnes, and the next day we ate dinner together. Later on, we were
ENG | LIFESTYLE |
meeting each other every other week.” They became friends. It turned out that both Kasia’s are on the same wavelength, they’re both in love with the 20s of the XX century. Now, the Katarzyna OstrowskaClark’s office has another Szydłowska’s paintings. In a few months both ladies are planning a trip to an openair painting.
The charm of contemporary art Why have Elżbieta Malanowska decided to invest in contemporary art? “Well, because the old one is horrifically expensive” says Elżbieta. “If I could afford it, I’d buy it for sure. Besides, modern art has its special charm.” She’s not buying art pieces as capital investments, but for her own pleasure and the joy of viewing art. “Of course, I’m familiar with young artists and I wonder if they have “the” potential, which can be measured financially later on, but that’s not the main reason of me buying a painting.” She emphasizes. She has one Jerzy Nowosielski’s painting in her collection, which she’d bought many years ago. Now, she’s proud of it, because the canvas is several times more expensive than it was before. But, she does not want to admit what was the price of her most expensive art piece, because, as she says, it was her little artistic madness. “I will never buy anything that’s out of my personal emotional taste” says Dorota Słojewska, while talking about her collection. “I had a chance to buy Franciszek Starowieyski’s canvas and even though I really do appreciate his work, it’s not in my aesthetics. I’m not ready to hang his painting at home. I didn’t buy it, because buying a painting solely for financial purposes doesn’t make any sense. The wall at her home are literally “wallpapered” with canvases but neither her daughters nor husband are bothered by it or the fact that maybe another painting won’t fit into the interior design or the rest of canvases. “It’s not an obstacle” Mrs Słojewska explains. “At most, I’m hiding it. Slightly. Hanging them in places where almost nobody sees them. The artwork has to please
me and that’s it. I’m buying with my heart, emotions.”
Love for Art When asked a “where did you get this love for art from” question, Dorota Słojewska admits, that since she was a kid, she liked manual work making congratulatory scrolls, gluing coloured paper on Christmas tree decorations, drawing with crayons. Ever since she can remember, she was fascinated by colour. In high school, she had an amazing art teacher Krystyna Brzozowska, who was able to inspire them to be into art, and, above all, she taught them basics of painting. When Dorota’s daughters were small, she was teaching them how to make stick fellows from plasteline, how to draw a cat and create cutouts. Evenings were spent on going through albums with artworks. When girls grew up, she started taking them to art galleries and museums all around Europe. “But seriously, my interest in art started for good fifteen years ago when I decided to start paint pictures. Then, I completely changed the way of thinking about painting. I needed to get to know the art of creation and I understood a lot more. Myself, I paint from photos. I’m showing still life. I’m also painting on large formats because they’re speaking out to me the most.“ Elżbieta Malanowska had often wondered, where did she get her passion for art from. “Maybe I had it in my genes? I’d have to get it tested” She laughs. She’s fascinated by colour, beauty and elegance. “I like to surround myself with pretty objects, because they make life prettier. And artwork is a great way to show it. With them, you can open up your imagination.” She remembers that, when she was a student on a trip to Kraków, she bought her first painting. It was still life a flower in a glass. That simple form was enchanting. “It was a cheap one. Then, I could afford only cheap ones” She recalls and adds: “But it speaks to me to this day.” Katarzyna OstrowskaClark got her lover for art from genes. “I’m from Stanisław Mazuś’s family. Greatgrandmother, grandmother
and aunt were teaching me how to paint. I was painting every single day, every day I was running through Lasek Arkoński to get to my grandma who was telling me how to make paint.” “I painted until the end of high school. But, then I went to medical school and with these kind of studies, I couldn’t pursue painting. It’s not riding on a bike, when you’re not practising, your skills are gone. Only after 20 years, I bought myself an easel. But it wasn’t like it used to be.
Another degree of initiation Elżbieta Malanowska is a regular guest to art exhibitions. She hadn’t miss any edition of Festiwal Sztuki Współczesnej, she became friends with the artists, the owners of gallery. “You need to be around art to consciously buy it. You need to know its history, learn about that painting.” Dorota Słojewska buys abstract paintings. “This is another degree of initiation” she explains. “Something among these lines and form, there’s something about it that cannot be seen.” Katarzyna OstrowskaClark’s collection started from… moving. “I was changing my office and I knew that I had to have an idea for its design. I couldn’t imagine that my workplace wouldn’t have Kasia’s and her husband Andrzej Fogtt’s paintings. I ordered them.” Even though among the almost fortypiece collection Katarzyna OstrowskaClark has canvases painted by Anna Czyżykiewicz, Waldemar Marszałek or Alicja Urbańska, she wants to dedicate her collection to Katarzyna Szydłowska. “The theme of her painting is a woman.” The surgeon explains. “And for me, art is a woman.”
Cultural announcement also in English on page 66
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
45
| ROZMOWA |
Asaf Avidan: na scenie jestem szczery Po dwóch latach nieobecności, charyzmatyczny wokalista z Izraela powraca do Szczecina. Tym razem zagra koncert w filharmonii i zapowiada, że zabierze publiczność w wyjątkowo emocjonalną podróż. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO MATERIAŁY PRASOWE
- Dwa lata temu zagrałeś koncert w Szczecinie. Pamiętasz go? - Był świetny. Kiedy przyjechałem do Szczecina byłem zaskoczony ludźmi, którzy przyszli. To nie były osoby, które przychodzą na koncert, ponieważ znają tylko remiks mojego utworu autorstwa niemieckiego DJa Wankelmuta, który trafił do sieci pod nazwą „One Day/Reckoning Song”. To byli ludzie autentycznie zainteresowani tym, co robię na scenie, moją muzyką. Ludzie, którzy potrafili bawić się na koncercie razem ze mną. Czyli polska publiczność przyjmuje cię bardzo ciepło? Tak, w każdym mieście, w którym występowałem w Polsce, zawsze było bardzo miło. To dlatego chętnie tu wracam i ponownie gram koncerty dla tej publiczności.
46
Twój dziadek pochodził z Polski. Jakie miałeś z nim relacje?- Dziadek był jedną z najpiękniejszych postaci, jakie spotkałem w życiu. Był wrażliwy, miał wyjątkową duszę, był szczery, pełen empatii. Rozmawiał z Tobą o Polsce? - Dziadek pochodził z pokolenia, które nie miało zbyt dobrych wspomnień z Polski. Przeżył rzeczy, które trudno nam sobie wyobrazić. Musiał uciekać jako nastolatek. Kiedy przyjechał do Izraela, miał 15 lat. Ale myślę, że był szczęśliwym człowiekiem i potrafił swoją pozytywną energię przekazać innym. Podczas koncertów zawsze masz dobry kontakt z publicznością. Jak to robisz? - Nigdy nie mam planu, jak potoczy się koncert. Zawsze staram się robić wszystko jak najlepiej, dawać z siebie wszystko na scenie. Nie traktuję koncertów jako wydarzenia, które po prostu mam odbyć według określonego scenariusza. Staram się zawsze zaangażować publiczność i jednocześnie bardzo angażuję się sam. Myślę, że publiczność wyczuwa, że na scenie jestem szczery i stąd bierze się nasza dobra komunikacja. Na koncercie wszystko oddziałuje na publiczność. Momenty, kiedy jest spokojnie, momenty, kiedy jest bardziej energicznie i głośno. Na mnie również oddziałują te elementy. Można powiedzieć, że reagujemy na bieżąco na to, co się dzieje podczas koncertu.
| ROZMOWA |
Twoje piosenki są bardzo osobiste. Nie boisz tak bardzo odkrywać się przed publicznością? - Raczej się obawiam, że mógłbym się nie odkryć. Wszystko, co robię, to mam być prawdziwy ja - publiczność musi zobaczyć prawdziwego mnie. Nie chcę, żeby zobaczyła kogoś innego, wymyślonego. Każdego dnia staram się zgłębić samego siebie, zrozumieć. I właśnie takiego powinni oglądać mnie inni. Staram się pracować nad sobą, stawać się lepszy. Moje piosenki to miks wszystkich emocji, które we mnie są. Chcę, żeby poprzez moje piosenki te emocje wydostały się na zewnątrz, żeby inni je poznali, żeby mnie poznali. Twoja kariera muzyczna rozpoczęła się dosyć późno, miałeś 26 lat. Nie marzyłeś o byciu muzykiem jako nastolatek? - Nie, w ogóle. Chciałem zajmować się animacją. To dlatego zacząłem studiować animację w Szkole Sztuk Pięknych i Rzemiosł Artystycznych Besaleel. To dlatego zająłem się pracą w filmie. Zajmowałem się tym przez kilka lat. Chciałem malować kreskówki. Myślałem wtedy, że będę to robił przez resztę mojego życia. Fascynowali mnie tacy bohaterowie, jak Mickey Mouse. Moja historia wygląda tak, że rozstałem się z partnerką, miałem złamane serce i to wywróciło moje życie do góry nogami. Byliśmy razem bardzo długo i nasze zerwanie było dla mnie wydarzeniem bardzo dramatycznym. Chciałem zmienić pracę i znaleźć sposób, żeby wyrazić jakoś swoje emocje, które siedziały głęboko we mnie. Animacja i film nie były najlepszym sposobem, bo powstają bardzo długo. Wtedy odkryłem muzykę. Muzyka powstaje szybciej i lepiej się nadaje do wyrażania emocji. Wystarczy, że otwierasz usta i możesz szeptać albo krzyczeć, albo robić różne inne rzeczy i w ten sposób wykreować coś nowego. Nie bałeś się zaczynać wszystkiego od początku? - Nie boję się zmian. Zawsze sobie zadaję pytanie, kim naprawdę chcę być. Jeśli czuję, że muszę coś zmienić, to zmieniam. Tak jest każdego dnia. Jeżeli robisz coś, w co nie wierzysz, to tracisz czas. Na scenie dajesz zarówno kameralne koncerty, jak i większe, z innymi muzykami. Jako muzyk wolisz być niezależny czy współpracować z innymi? - Kiedy tworzę muzykę, zdecydowanie jestem niezależny. Kiedy piszę teksty piosenek czy komponuję, z nikim nie współpracuję. To jest coś, co chcę robić sam. Inaczej jest, kiedy potrzebuję producenta czy aranżera. Wtedy współpracuję z innymi. A na scenie? To dobre pytanie. Jeśli uważam, że dany utwór potrzebuje perkusji czy fortepianu, to włączam muzyków, którzy grają na tych instrumentach. A jeśli uważam, że wystarczy gitara i mój głos, wtedy robię wszystko sam. Jeżeli mój album został nagrany w studiu, wspólnie z innymi muzykami, wydaje mi się oczywiste, że zabieram tych muzyków ze sobą w trasę koncertową. Kiedy trasa się kończy, biorę do ręki gitarę i próbuję skupić się na swojej pracy sam.
Będąc w trasie jesteś daleko od swoich przyjaciół, rodziny, wszystkich bliskich ci osób. Jak sobie z tym radzisz? - To trudny czas, trochę przygnębiający, ale muszę sobie z tym radzić, ponieważ trasy koncertowe to część mojego życia. Miałem to szczęście, że przez sześć lat moja dziewczyna jeździła w trasy ze mną, ponieważ była moim tour managerem i członkiem mojego zespołu. Dlatego podczas trasy miałem swój dom ze sobą. Ale dwa lata temu wszystko się skończyło i teraz jeżdżę sam. Przyznaję, że jest trudno. To dosyć bolesne być samemu w takich sytuacjach. Myślisz, że jesteś człowiekiem sukcesu? - Nie wiem czy można mówić o sukcesie w tak krótkim czasie. Myślę, że sukces należy rozpatrywać w dłuższej perspektywie, bo wiąże się z przetrwaniem. Jeśli zapytasz mnie za 40 lat, podczas kolejnego wywiadu, czy jestem człowiekiem sukcesu, a ja wciąż będę komponował muzykę, to wtedy powiem, że jestem człowiekiem sukcesu. A teraz sukcesem mogę nazwać to, że robię to, co lubię. W listopadzie zagrasz w Szczecinie w filharmonii, nagrodzonej tytułem najpiękniejszego budynku w Europie. Wiedziałeś o tym? - Nie. Muszę poszukać informacji na ten temat. Co dla nas przygotujesz? - To będzie show pod tytułem „Into the Labirynth”, pokazujący najciemniejsze rzeczy z głębi mojej duszy. Będę mówił o sprawach, których ludzie zazwyczaj unikają i nie chcą ich pokazywać. Mam nadzieję, że ludzie wysłuchają tego z uwagą, bo to wymaga porozumienia z publicznością. Publiczność będzie musiała pójść tą drogą razem ze mną.
Asaf Avidan Izraelski piosenkarz rockowy, folkowy i bluesowy, autor tekstów piosenek, wokalista. W 2006 roku wydał swoją debiutancką mini płytę zatytułowaną „Now That You’re Leaving”, na której znalazło się sześć utworów. W 2014 roku wyruszył w akustyczną trasę koncertową, zatytułowaną „Back to Basics”, dzięki której chciał wrócić do muzyki, którą grał na początku swojej kariery. W trakcie koncertowania rozpoczął także pracę nad materiałem na drugi album studyjny. W Szczecinie zagra 14 listopada.
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
47
| KULINARIA |
passion
Sztuka kulinarna - najbardziej ulotna ze sztuk
art
love cooking
| KULINARIA |
Obrazy w muzeum wiszą latami, posiłek na talerzu trwa kilka minut. W dyskusję o sztuce z naciskiem na sztukę użytkową, jaką jest jedzenie, dała się wciągnąć IWONA NIEMCZEWSKA, najlepsza kobieta - szef kuchni Polski północnej. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK Sztuka powstała, by dostarczać człowiekowi doznań metafizycznych. Podczas gdy kojarzymy ją głównie z długimi spacerami po krętych korytarzach muzeum, zza zakrętu wygląda do nas jej użytkowa odsłona, również podzielona na strefę wyższą i niższą, z historią ciągnącą się od czasów starożytnych. Czy aby na pewno jedzenie jest częścią tej sztuki? - Tak. Jedzenie może być sztuką. Już sama nazwa „sztuka kulinarna” na to wskazuje. W dodatku śmiało można powiedzieć, że jest to dziedzina bliska każdemu, bo o ile nie każdy lubi przechadzać się przez muzeum i interpretować napotykane po drodze dzieła, to każdy lubi jeść. Z gotowaniem jest dokładnie jak z kulturą wysoką i niską: tą skierowaną do mas i tą skierowaną do elit. Jedni lubują się w kotletach schabowych z kopą ziemniaków na talerzu, drudzy w posiłkach serwowanych przez restauracje typu fine dining, gdzie od kucharza jak od uznanego artysty, wymaga się „czegoś więcej”. Jest oczywiście jeszcze grupa, która podąża za trendami i stąd mamy dzisiaj tylu klientów gluten free, deklarowanych vegan itp. Nie chodzi mi o osoby, które ze względu na nietolerancje pokarmowe mają ograniczenia ani o vegan, którzy z przekonania odżywiają się właśnie w taki sposób, tylko o osoby ślepo podążające za modą. No tak, ale przecież idąc na wystawę, świadomie mamy ochotę na coś, co trudno wyrazić słowami. Pragniemy uzupełnić i wzbogacić swoje doznania kulturowe. Jedząc, działamy instynktownie, zaspokajamy głód. W jaki sposób te potrzeby są ze sobą tożsame? - Powinniśmy wyjść tu od pór roku. Budząc się w piękny letni poranek wraz z pierwszymi promieniami słońca, z pewnością większość z nas chętnie sięgnie po szklankę soku pomarańczowego i drobną przekąskę. Na obiad wystarczy nam lekka sałatka, później chętnie wybierzemy się na taras, gdzie zrelaksu-
jemy się, zasiadając z kieliszkiem Prosecco w ręku. Inaczej będzie jesienią, kiedy za oknem jest szaro i wciąż pada deszcz. Wtedy dobrze napić się gorącej kawy czy herbaty. Na śniadanie idealna będzie jajecznica, a nawet zupa śniadaniowa, obiad to zdecydowanie dania cięższe. Pora roku jest tu wyznacznikiem kompozycji, czyli zarówno smaków, jak i kolorów jakie użyjemy do przygotowania posiłku. Odpowiednie zestawienie nie tylko zaspokoi głód, ale wzbogaci nas o nowe doznania, które będzie nam równie trudno wyrazić słowami. Przyglądając się stylom w sztuce, łatwo odkryć standardy kompozycji. Tym najbardziej podstawowym jest podział płótna na pierwszy i drugi plan. W kuchni tez dostrzeżemy takie elementy? - Japońska sztuka kulinarna mówi, iż wszystko musi mieć swoje tło. Serwując danie trzeba wziąć pod uwagę nie tylko produkty jakich użyliśmy, ale też talerze, czy też inne przedmioty, na których danie dociera do gościa. Musimy je ocenić pod kątem tworzywa z jakiego zostały wykonane, kształtu, ale też dźwięku jaki wydają po zetknięciu z nim sztućców. Sama forma podania sugeruje, jakie będzie danie. Jeśli danie wypełnia cały talerz i tło zostało pominięte, raczej należy się spodziewać popularnej kuchni. Zapewne wiele osób doświadczyło wizyty w restauracji, gdzie posiłek był podany na modnym, czarnym talerzu. Za oknem leje deszcz, talerz czarny, a na nim brązowe i szare elementy - danie utrzymane w ciemnej, ponurej kolorystyce. W rezultacie posiłek stracił swój urok, a jego walory zginęły na talerzu. Gdyśmy tę samą kompozycję położyły na białym talerzu jestem pewna, że danie podniosłoby się do góry, wręcz ożyło. Impresjoniści posługiwali się barwami chromatycznymi. Tę koncepcję wynieśli z długich obserwacji przyrody i wykorzystali jako swój element rozpoznaw-
czy. Z kolei w malarstwie iluzjonistycznym, równie docenianym, dominował monochromatyzm. W zależności od epoki ludzie preferowali różne kompozycje. Nawiązując do faux pas z czarnym talerzem, może niektórym podobają się takie kompozycje? - Oczywiście, że nawet szaro-brązowe kompozycje na ciemnym talerzu mogą się podobać. Obecnie jest wiele trendów w gastronomi, część szefów idzie w żywe, barwne obrazy, które aż biją nas po oczach, inni wolą monochromatyczne zestawienia. Tak naprawdę z jednej strony chodzi o wyczucie estetyki, a z drugiej o pokazanie swojej osobowości. Dzisiaj istotne jest, aby restauracja miała swój styl nadawany przez szefa kuchni. Nie powinno się tylko kopiować, ponieważ wtedy nie ma nas w tym daniu. Oczywiście wszyscy się inspirujemy i tego nie ma jak uniknąć, ale idąc do danej restauracji powinniśmy umiejętnie wyczuć, że jest to ten konkretny styl, że tylko od tego kucharza, w tej restauracji, skosztujemy takiego smaku. Czy Szczecin nie jest za mały na uprawianie filozofii sztuki kulinarnej? Naprawdę spotkamy tu szefów kuchni prezentujących odrębne style? - Od jakiegoś czasu zaczęłam dostrzegać, że Szczecin ewoluuje i naprawdę szefowie kuchni zaczynają mieć swoje indywidualne style. Myślę jednak, że problem leży w podejściu odbiorców naszej sztuki. My Polacy niestety lubimy krytykować. Ideałem byłoby, gdybyśmy zamiast porównywania i doszukiwania się negatywów, zaczęli doceniać różnorodność i z każdego miejsca, z każdego dania potrafili wydobyć coś innego. Nawet z tych najbardziej przaśnych form? - Oczywiście! Mam świadomość, że Szczecin obfituje w kebaby. Zdecydowanie nie jest to sztuka elitarna, ale osobiście uwielbiam też proste jedzenie. Tylko, że mam tu na myśli prawdziwy kebab z jagnięciny podawanej w całości, z pyszną bułką, z własnoręcznie robionym sosem
| KULINARIA |
i świeżo pociętymi warzywami. Sztuka niska odznacza się swoją powszechnością, ale też jakością… - No właśnie, najczęściej za ilością niestety nie idzie już jakość. Nie każdy lokal jest restauracją na najwyższym poziomie, ale warto zawsze pracować solidnie. Jeśli wybieramy się na obiad do jadłodajni, to niech to będzie obiad, który został przygotowany na miejscu, w którym warzywa nie muszą być perfekcyjnie pokrojone, mięso idealne bez tłuszczu i błonek, a całość doskonale dosmaczona. Tutaj istotne jest abyśmy dostali świeży, doprawiony „domowy” posiłek na czystym talerzu. Nasze społeczeństwo nie uporało się jeszcze z problemem kultury masowej. O ile łatwo wyodrębnić sztukę wysoką i sztukę niską, to ta masowa błąka się gdzieś od jednej do drugiej, nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Mam wrażenie, że sztuka kulinarna ma podobny problem. O ile jadłodajnie czy restauracje typu fine dining łatwo od siebie oddzielić, kłopot pojawia się z lokalami średniej klasy. Gdzie je przyporządkować? - Uważam, że lokale „ze średniej półki” to miejsca, na które trzeba uważać najbardziej. Rzeczywiście możemy je przyrównać do kultury masowej, o której niełatwo powiedzieć, czy jest dobra czy zła. W takich restauracjach dania często przygotowywane są w pośpiechu, zupy i sosy powstają na bazie proszków, warzywa nie są krojone, tylko przesiekane. Właściciele często bazują na popularnym wystroju wnętrza, które podoba się większości społeczeństwa, wysokich marżach i na chwilowej popularności lokalu. Z odwiedzin w takiej restauracji nie wyniesiemy nic, co można uznać za dodatkową wartość. Osobiście raczej omijam tego typu lokale. Wymagania możemy kłaść na sztukę najwyższą. - Fine dining to restauracje na najwyższym poziomie, gdzie mamy prawo, a może nawet obowiązek wymagać prawdziwej sztuki kulinarnej. Tylko, że ze sztuką wysoką jest taki problem, że wiele osób jej nie rozumie. Urodziłam się w Szczecinie, tu się wychowałam, studiowałam i tu mieszkam. Świetnie znam to miasto. Do mojej restauracji przyjeżdżają goście z Polski i z zagranicy. Uprawianie tu sztuki kulinarnej nie jest ła-
twym zadaniem, głównie ze względu na brak informacji ilu gości będziemy mieli każdego dnia. W podobnych restauracjach poza granicami Polski kuchnia dostaje informacje ile jest rezerwacji na lunch, a ile na kolację. To pozwala doskonale przygotować się do serwisu. Z jednej strony każdy szef chciałby prowadzić restaurację fine dining, gdzie dania są mniejsze, wysublimowane smakowo i pięknie się prezentują, ale z drugiej strony to jeszcze nie jest czas na taki sposób smakowania. Wydaje mi się, że lepszą metodą jest powoli przekonywać nas Polaków do innego sposobu jedzenia. Zawsze bawią mnie miny nowych kucharzy, kiedy proszę o pokrojenie marchewki w kostkę 5 x 5 mm oraz 2 x 2 mm. Wiem, że gdy wyjdę z kuchni zaczynają się głośno zastanawiać czy jestem normalna. Wbrew pozorom to nie jest fanaberia artystyczna. Do rożnych potraw potrzebne są rożne rozmiary produktu, by to nie było przegotowane lub niedogotowane. Większość ludzi ma tendencję do powierzchownej oceny. Kiedy dzieło wymaga interpretacji, zwykle odpuszczamy. A jak jest w kuchni? - Nie jest tajemnicą, że jemy oczami, ale pod formą wizualną musi znajdować się coś jeszcze, co wymaga odkrycia. Dla mnie, największym grzechem jest tworzenie dań bez zapachu, smaku, ze źle skomponowanymi składnikami, ale za to pięknie prezentujących się na fotografiach. W moim odczuciu to antysztuka, coś co przeczy wszelkim zasadom zdrowego rozsądku. Patrząc na takie danie, zdaję sobie sprawę, że jest produktem marketingowym, ale ogarnia mnie złość na myśl, jak wiele produktów zostało zniszczonych do stworzenia takiego antydzieła sztuki użytkowej. Osobiście wolę iść do prostej jadłodajni i otrzymać zwyczajne domowe jedzenie niż pseudo fine dining. Zarówno do odbioru, jak i tworzenia sztuki, potrzebne są odpowiednie kompetencje kulturowe. Może w kuchni cierpimy na brak takich kompetencji? - W Polsce mamy coraz więcej kucharzy, którzy robią cudowne talerze, ale tylko kilku z nich poza formą na talerzu serwuje pyszny smak dania. Niestety nadal wielu z nas największy nacisk kładzie na wygląd i ozdobniki, a dopiero na końcu na smak. Wiąże się to z brakiem pokory, jaka jest
potrzebna do wyrobienia swojego warsztatu. Kiedy szkolę kucharzy, wielu z nich mówi, że to ciężka praca. I mają rację, taka właśnie jest praca w kuchni. Kucharz powinien sprawić, że nasze kubki smakowe stracą pewność siebie i zaczną własne poszukiwania prawdziwego smaku. Tylko, że aby to przeżyć, po pierwsze kucharz musi otworzyć się na odbiorcę, a odbiorca na dzieło kucharza. Struktura musi zaskakiwać, pozwalać na zabawę, musi być różnorodność – to jest sztuka kulinarna. Zostanę jeszcze przy predyspozycjach: jedni się z nimi rodzą, inni potrzebują całego życia, by je nabyć, a i tak nie mogą poszczycić się perfekcją. Może po prostu nie każdemu jest dana szansa odkrycia w kuchni czegoś więcej? - Smaków można się nauczyć, powstały nawet szkoły przeznaczone do tego celu, potrzeba jednak chęci. Cześć społeczeństwa je posiłki ze wzmacniaczami smaku, które uzależniają. Tym osobom nasze dania mogą nie smakować, bo my nie używamy glutaminianu. To samo dotyczy ostrych potraw. Ostry nie jest smakiem, tylko bólem. Rozróżniamy cztery podstawowe smaki: słodki, słony, kwaśny i gorzki oraz dodatkowy - umami. Warto wrócić do korzeni i doceniać naturalne smaki. Gwarantuję, że jeśli porzucimy swoje przyzwyczajenia, wymażemy z jadłospisu potrawy sztucznie wzmocnione, to odkryjemy w kuchni o wiele więcej i zapewne też, tak jak Japończycy, zaczniemy doceniać tło dania. W końcu sztuka kulinarna jest sztuką użytkową, czyli sztuką przeznaczoną dla każdego. Iwona Niemczewska szef kuchni i właściciel restauracji „Z drugiej strony lustra”. Z wykształcenia prawnik, kucharz i cukiernik. Uzyskała najwyższy stopień Grand Diplome w Le Cordon Bleu (najstarsza szkoła kulinarna założona w 1895 roku) oraz ukończyła szkolenie dla profesjonalistów w Institute Paul Bocuse w Lyonie (90-letni dziś Paul Bocuse zapoczątkował tzw. nouvelle cuisine i jest ikoniczną postacią francuskiej kuchni). Odbyła staże w gwiazdkowych restauracjach w Londynie: Murano (jedna gwiazdka Michelina), Club Gascogne (jedna gwiazdka), Hibiscus (dwie gwiazdki). Jest członkiem WACS – WORLD ASSOCIATION OF CHEFS SOCIETIES, a także trenerem i sędzią kulinarnym.
WKRÓTCE OTWARCIE NOWEGO LOKALU DZIWNÓW - SZCZECIN PODZAMCZE - FOOD TRUCK www.wolikrowa.com + 48 731 000 230 www.facebook.com/wolikrowa
| KULINARIA |
MUFFINY PALEO Z MALINAMI Znowu paleo i znowu muffiny, a to oznacza, że będzie pysznie! Jak już zdążyliście zauważyć, ostatnio w swojej kuchni używam dużo zdrowszych składników, co cieszy mnie ogromnie. Teraz dużo eksperymentuję z mąką kasztanową i kokosową, wskazanymi w diecie paleo, której zresztą jestem zwolenniczką. Trzeba wiedzieć, że muffiny na tej mące nie rosną, ciasto jest gęste. Zatem spokojnie łyżką można w papilotkach uformować kopiaste muffiny, bo ciasto nie rozleje się w piekarniku. Najlepiej smakują na drugi dzień, jak się „przegryzą”. Do dzieła! Na około 10 sztuk muffinek potrzebujesz: 9 kopiastych łyżek mąki kokosowej, 3 jajka, 6 łyżeczek wiórków kokosowych, łyżka oleju kokosowego, ksylitol do smaku (dodaj tyle aż surowe ciasto będzie wyraźnie słodkie), 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego, łyżeczka sody oczyszczonej, mleko kokosowe (niewiele), maliny (30 sztuk) Przygotowanie: Wszystkie składniki (oprócz malin i mleka) umieść w misie robota kuchennego i dokładnie wymieszaj. Jak już ciasto będzie wymieszane, dodaj odrobinę mleka kokosowego, najlepiej stopniowo. Ciasto ma być
52
gęste i zbite tak, żeby można było uformować w papilotce muffinę bez obawy, że się może rozpaść. Do każdej papilotki włóż na dno 3 świeże lub mrożone maliny. Nałóż do foremek ciasta i uformuj kopiaste babeczki. Piecz do suchego patyczka w temperaturze 180 stopni przez około 20-30 minut. Najlepsze, jak już pisałam, są na drugi dzień. Smacznego! Joanna Latuszek, autorka bloga Manufaktura Ciastek. Dziewczyna z pasją i aparatem fotograficznym. Z wykształcenia ekonomistka, pracująca na wyższej uczelni. Temu co kocha, oddaje się w 100 procentach, a Manufaktura Ciastek jest tego najlepszym przykładem. Więcej zachwycających przepisów Joanny znajdziecie na: www.manufakturaciastek.pl
| KULINARIA |
| KULINARIA |
Sala konferencyjna Plenty, czyli kameralnie w większym gronie
ekskluzywna restauracja połączona z salami konferencyjnymi i z pokojami gościnnymi w samym sercu naszego miasta Szczecina. Piękne stare wnętrza w zabytkowej willi utrzymanej w stylu włoskiego neorenesansu TO GWARANCJA SUKCESU. Wyraziste smaki i aromaty POLSKICH tradycyjnych dań podanych w egzotycznej oprawie uwiodą najbardziej wymagające podniebienia gości WILLA WEST ENDE (za popiersiem gen. Piłsudskiego) Szczecin, Aleja Wojska Polskiego 65 tel. 91 423 12 93 / info@willawestende.pl www.willawestende.pl
54
Minimalistyczna z zewnątrz, industrialna wewnątrz, ulokowana w sercu szczecińskiej starówki w sąsiedztwie najpiękniejszych zabytków miasta - Plenty Restaurant and Apartments, restauracja z salą konferencyjną na miarę najważniejszych okazji. Rodzinne przyjęcie, spotkanie biznesowe, kameralna uroczystość lub wystawny bankiet, niezależnie od wydarzenia zespół Plenty sprawi, że będzie to czas wyjątkowy i niezapomniany. Surowy design wnętrza ożywiają eleganckie stoliki i wygodne fotele w charakterystycznym kolorze. Niezwykłą ozdobę stanowi rozpościerający się z okien sali widok na stary rynek. Jednak to nie wystrój jest tu najważniejszy, a menu. Kuchnia regionów Polski z domieszką egzotycznych elementów przywiezionych z dalekich podróży, zaskoczy nawet najbardziej wymagające podniebienia. Profesjonalna obsługa pomoże dobrać menu, zaplanuje spotkanie w najdrobniejszych szczegółach i zadba o jego pełną realizację. Więcej informacji można uzyskać pod numerem telefonu: 606 728 093 lub na miejscu w restauracji. Plenty Restaurant and Apartments | www.plentyrest.pl Rynek Sienny 1 | Rezerwacje: 606 728 093
| ZDROWIE |
Autysta u dentysty. Potrzebny spokój i schemat Opieka stomatologiczna dzieci z autyzmem to duży problem. Reakcje lękowe małych pacjentów sprawiają wiele trudności. Rodzice odwlekają zatem wizytę aż dochodzi do sytuacji, w której trzeba podjąć szybką interwencję i wtedy odbywa się to pod narkozą. Ale można sprobować inaczej... AUTOR ANNA FOLKMAN
Przychodzi niespodziewanie. Dziecko, które wydawało się w pełni zdrowe, nagle traci kontakt z otoczeniem. Izoluje się, układa swój świat. - Autyzm jest coraz częściej spotykanym zaburzeniem całościowo-rozwojowym. Dziecko autystyczne jest wycofane, zamknięte, ma ubogi kontakt z rówieśnikami, wykazuje brak zainteresowania innymi osobami, nie lubi głaskania i przytulania. W przypadku niepowodzeń lub przykrych sytuacji, nie oczekuje pocieszenia od innych. Dzieci te mają częste problemy z prawidłową reakcją odwzajemniającą zachowania społeczne, wykazują trudności z rozpoznaniem uczuć, bardzo ciężko dostosowują swoje zachowanie do określonej sytuacji społecznej i w sposób ograniczony wyrażają empatię. Ponadto, kolejną cechą autyzmu jest zaburzenie komunikacji dotyczące zarówno rozumienia, jak i ekspresji mowy oraz mimiki – wymienia lekarz stomatolog Joanna Hetmańska-Kołacz. - Wśród zaburzeń towarzyszących chorobie obserwuje się: upośledzenie umysłowe, napady padaczkowe, nadruchliwość,
58
a także zaburzenia zachowania i emocji oraz wybuchy złości, lęki i fobie. Dziecko autystyczne nie jest częstym pacjentem w gabinecie stomatologicznym. Zdarza się, że rodzice nie przyznają się lekarzowi dentyście do stwierdzonego autyzmu lub nawet o nim nie wiedzą. - Najczęściej zgłaszane przez rodziców problemy podczas wizyt stomatologicznych to nasilone reakcje lękowe, które uniemożliwiają podjęcie leczenia. To lęk przed nowym miejscem, nową osobą, opór przez dotykiem innej osoby, lęk przed kontaktem ze sprzętem stomatologicznym, reakcja na odgłos borowania, niezrozumienie sytuacji itp. - wymienia Sława Popek ze Szczecińskiego Stowarzyszenia Pomocy Autystom. - Z naszej strony edukujemy dzieci, opowiadając im o pracy i roli stomatologa, w formie zabawy możemy ćwiczyć badanie u dentysty, czasem organizujemy wycieczkę do gabinetu. Zapoznajemy dzieci z tematem w przyjemny i bezpieczny sposób. Tyle możemy zrobić. Wiem jednak, że jest to duży problem.
Okazuje się, że najważniejsze w leczeniu małych pacjentów jest spokój i schematyczne działanie. - W naszym gabinecie nie skupiamy się na początku na zębach i ich leczeniu, gdyż takie podejście może przekreślić całą współpracę – zauważa Joanna Hetmańska-Kołacz. - Jeśli rodzic przy rejestracji informuje o zaburzeniach autystycznych, umawiamy wizytę bez dziecka, na której zbieramy wywiad ogólnomedyczny, przyjmowane leki, alergie, choroby współistniejące. Ważną informacją jest, co dziecko uspokaja np. określony rodzaj muzyki, bajka z ulubionym bohaterem, rozmowa, czy też jej brak. Czasami konieczna jest konsultacja stomatologa z lekarzem neurologiem prowadzącym dziecko. Leczenie pokazujemy na gipsowym modelu, gdzie mały pacjent może w sposób namacalny zobaczyć, jak ono przebiega. Dobrze, jeśli w gabinecie do dyspozycji jest gaz rozweselający, którego zastosowanie znacznie polepsza współpracę z pacjentem. Pacjent autystyczny to pacjent trudny, dlatego można dostrzec niechęć lekarzy do podejmowania się leczenia. Dzieci odsyłane są na leczenie w narkozie, która czasami staje się jedyną możliwością. - Przyczyny autyzmu nie są znane, dlatego nie można jednoznacznie powiedzieć czy narkoza jest bardziej szkodliwa w przypadku dzieci z zaburzeniami – kończy Hetmańska-Kołacz. - Istnieją tylko teorie, że nie powinno się uzupełniać zębów amalgamatami ze względu na rtęć. Niestety żadna z tych teorii nie została potwierdzona. Cały czas wiedzę czerpiemy z licznych szkoleń, oraz artykułów specjalistycznych zarówno z prasy polskiej jak i zagranicznej.
Boisz się dentysty? Odczuwasz lęk przed znieczuleniem lub leczeniem? Myśl o wizycie na fotelu stomatologicznym jest dla Ciebie paraliżująca? DENTOFOBIA to problem wielu dorosłych, nie tylko dzieci. Już dziś wypróbuj nowoczesną metodę walki z lękiem i bólem. Sedacja wziewna – podtlenkiem azotu to bezpieczna, sprawdzona i powszechnie stosowana na całym świecie metoda uspokajania, stosowana podczas leczenia stomatologicznego. Ta oferta w szczególności skierowana jest do: osób wrażliwych na ból; dzieci i dorosłych odczuwających silny lęk przed leczeniem; dzieci i dorosłych wymagających specjalnej opieki; osób niepełnosprawnych/autystycznych; osób, które mają odruch wymiotny. Nie czekaj i umów wizytę kontrolną już dziś - Gabinet RaDent Stomatologii i Protetyki Rafała Zawojskiego zaprasza.
ul. Krzywoustego 19/5, Szczecin tel.: +48 (91) 489 11 63/ 787 666 557 ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1 Szczecin tel.: +48 (91) 423 33 58 ul. Mickiewicza 128A/1 Szczecin tel. +48 (91) 489 67 71 www.ra-dent.com.pl, wizyta@ra-dent.com.pl
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
59
| ZDROWIE | #porady eksperta
Żylaki? Lecz, nie usuwaj! Pęknięte pod skórą naczynka i żylaki - to nie tylko problem estetyczny, ale przede wszystkim zdrowotny. W dzisiejszych czasach już co trzecia osoba cierpi z powodu niewydolności żylnej. Tradycyjne metody proponują usunięcie całości lub części chorych narządów, nowoczesne - ich leczenie. O szczegółach laserowego leczenia chorych żył oraz żylaków rozmawialiśmy z doktorem Zbigniewem Matuszewskim z Laser Studio. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK
Niewydolność żylna to pewnego rodzaju plaga XXI wieku. Dlaczego, mimo wyraźnych objawów tego schorzenia, tak dużo ludzi je ignoruje? Współczesna medycyna proponuje wiele rozwiązań. - Rzeczywiście, nowoczesne technologie – mam tu na myśli laseroterapię – są obecnie w stanie nie tylko leczyć niewydolność żylną, ale także jej zapobiegać. Niestety, nie są to zabiegi refundowane przez państwo. Stąd tak wiele osób reaguje na objawy niewydolności żylnej, dopiero kiedy już pojawią się żylaki. Częściowo wynika to jednak z niewiedzy czy też faktu ignorowania pierwszych objawów niewydolności naczyniowej, których nie kojarzymy po prostu z objawami tak poważnego schorzenia. Co dzieje się w naszym organizmie, kiedy dochodzi do niewydolności naczyniowej? - Powstawanie niewydolności naczyniowej to złożony proces. Podstawowe przyczyny są powszechnie znane: obciążenie genetyczne, niewłaściwy styl życia, przyjmowane leki hormonalne, otyłość itd. Prowadzą one do osłabienia, a tym samym rozciągnięcia ścian naczyń żylnych, zaburzając prawidłowy przepływ krwi. Nasze naczynia krwionośne nie są jedynie układem transportowym, ale również gruczołem dokrewnym. W prawidłowo zbudowanej ścianie naczynia występująca warstwa komórek śródbłonka odpowiedzialna jest za: kontrolowanie przepływu i ciśnienia krwi, regulację napięcia ścian naczyń krwionośnych, udział w reakcjach odpornościowych, tworzeniu nowych naczyń krwionośnych, utrzymywaniu równowagi w procesach krzepnięcia krwi. W sytuacji, kiedy dochodzi do rozciągnięcia (degradacji) ściany naczynia żylnego, liczba tych komórek drastycznie zmniejsza się. Reagując zawczasu – jesteśmy w stanie zregenerować uszkodzone naczynia żylne. W takim razie, jak należy leczyć niewydolność naczyniową? - Światowe trendy w medycynie mówią, że lepiej leczyć niż usuwać. Idea ta doskonale wpisuje się w filozofię Laser Studio. W naszym gabinecie dokładamy wszelkich starań, by uszkodzo-
60
ne duże naczynia żylne doprowadzić do stanu sprzed choroby, aby ściana naczynia odzyskała swoją elastyczność, a co za tym idzie funkcjonalność. Wybierając metodę leczenia trzeba być świadomym, że układ krwionośny jest jeden i musi nam służyć całe życie. W jaki sposób powinniśmy reagować, gdzie szukać pomocy i w końcu, jak wybrać metodę leczenia? - Wraz z pierwszymi objawami powinniśmy udać się do specjalisty, który na podstawie badań przygotuje diagnozę naszego układu krwionośnego. Może to być USG Dopplera lub laserowe obrazowanie, dzięki któremu oglądamy większą powierzchnię interesującego nas układu krwionośnego. Na czym polega terapia laserowa? - W Laser Studio do zabiegu leczenia niewydolności naczyniowej oraz żylaków wykorzystujemy laser naczyniowy. Zabieg jest całkowicie bezinwazyjny, nie wymaga nacinania skóry i wprowadzania jakichkolwiek środków chemicznych czy narzędzi chirurgicznych w chore naczynie. Leczymy chore żyły i przywracamy im prawidłową funkcjonalność. Nie zapominamy też o zapewnieniu estetycznego wyglądu nóg. Po zabiegu znikają nie tylko szpecące nogę żylaki, ale także towarzyszące im popękane naczynka krwionośne – a pacjent wraca do domu bezpośrednio po zabiegu. Nowoczesna medycyna oferuje też inne metody np. skleroterapię. Dlaczego powinniśmy zaufać akurat metodzie laserowej? - Metoda laserowa jest dostępna na rynku od niemalże 30 lat. Etap eksperymentów już dawno się skończył. Inne metody radzenia sobie z żylakami, jak wspomniana skleroterapia, czy klejenie żylaków lub metody ablacyjne, prowadzą do zablokowania i usunięcia chorych fragmentów żył oraz wymuszenia innego przepływu krwi. A przecież usunięte żyły już nie odrosną. Dzięki laseroterapii możemy działać profilaktycznie i leczyć zachowując naczynia. Leczenie światłem jest też metodą naturalną. Od początku istnienia Laser Studio, czyli od blisko 20 lat, kładziemy duży nacisk na jakość i bezpieczeństwo wykonania zabiegów, dzięki czemu cieszymy się pełnym zaufaniem naszych pacjentów.
| ZDROWIE |
Innowacyjna technologia przy podwójnej mastektomii z rekonstrukcją piersi w Szczecinie O zmutowanym genie BRCA1 i BRCA2, który może doprowadzić do groźnego nowotworu piersi, zrobiło się głośno kilka lat temu, kiedy walkę z nim podjęła hollywoodzka gwiazda Angelina Jolie. W Szczecinie pod koniec października przeprowadzono operację tego typu, stosując najnowocześniejsze metody. Zabieg odbył się w gabinecie Medimel. O szczegółach opowiedziała nam dr. n. med. Katarzyna Ostrowska – Clark z gabinetu chirurgii estetycznej Medimel. PYTAŁA AGATA MAKSYMIUK
Podwójna mastektomia to niezwykle trudna decyzja dla kobiet. Kilka lat temu zdecydowała się na nią Angelina Jolie. Komu dedykowana jest operacja tego typu i na czym polega? - Mówimy tu o obustronnej, prewencyjnej amputacji piersi z jednoczesną ich rekonstrukcją. Do odtworzenia kształtu biustu używa się silikonowych implantów. Zabieg jest skierowany do kobiet obciążonych zmutowanym genem BRCA1 i BRCA2 oraz tych, u których już wcześniej wykryto zmiany nowotworowe i podjęto się ich częściowego usunięcia. Operacja polega na podskórnej mastektomii. Chirurg wycina cały gruczoł piersiowy, aż do powięzi. Nacina dolny biegun mięśnia piersiowego większego i odpreparowuje go od żeber. W ten sposób powstaje loża pod implant. Standardowo podczas operacji powiększenia piersi zostaje cały gruczoł osłaniając implant, co stanowi dodatkową barierę pod skórą. W przypadku mastektomii, potrzebny jest zamiennik gruczołu, np. Aloderm, sztuczna skóra. My jednak zdecydowaliśmy się na zastosowanie specjalnej, rozpuszczalnej siatki. Należy podkreślić, że rozpuszczalne siatki są absolutną nowością w medycynie. Na czym polega ich innowacyjność? - Racja, to pierwsza na świecie w pełni rozpuszczalna siatka. Jej zadaniem jest wzmocnienie dolnego bieguna piersi przez stworzenie pewnego rodzaju „rusztowania”. Tkanki, gojąc się, poprzerastają ją, a ona po upływie odpowiedniego czasu rozpuści się nie pozostawiając
po sobie śladu. To o wiele bezpieczniejsze i wygodniejsze rozwiązanie dla pacjentki niż te stosowane dotychczas. Czy w Polsce już przeprowadzano takie operacje? - Pod koniec października, zespół Medimel razem z profesorem Markiem Ostrowskim z II Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej jako pierwszy w kraju wykonał operację obustronnej amputacji piersi z wykorzystaniem rozpuszczalnej siatki. Nigdy wcześniej w Polsce nie korzystano z tej metody. Same zabiegi mastektomii z rekonstrukcją piersi nie są nowością. Czy może nam Pani zdradzić, jak przebiegła październikowa operacja? - Nasza pacjentka jest osobą poniżej 40 roku życia. Po specjalistycznych badaniach w poradni genetycznej otrzymała propozycję wykonania takiego zabiegu, ze względu na obecność w organizmie zmutowanego genu i 80 proc. możliwość rozwinięcia się raka piersi. Amputacja zmniejszyła to ryzyko o ponad 90 proc. Operacja była wykonana w znieczuleniu ogólnym z zastosowaniem metody doktora Nikodemskiego, gdzie blokujemy nerwy w obrębie klatki piersiowej. Leki przeciwbólowe są dostarczane do organizmu przez cewniki założone do opłucnej. Sprawia to, że ból tworzy się dużo wolniej i nie narasta po wybudzeniu z narkozy. Do zabiegu użyliśmy implantów firmy Motiva w wersji ergonomix, z bardzo miękkim żelem, który nadaje naturalny kształt piersi. Decydując się na zabieg, jakich konse-
kwencji należy być świadomym? - Po pierwsze jest to zabieg, który w znacznym, ale nie w 100 proc. stopniu eliminuje możliwość zachorowania na nowotwór. Po operacji mogą pojawić się komplikacje w postaci martwicy skóry, brodawki, krwiaka, infekcji czy blizowca. Istnieje też ryzyko, że piersi zmienią swój kształt w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jednak jest to zabieg wykonywany ze względu na ryzyko onkologiczne, a nie dla przesłanek estetycznych. Oczywiście dokładamy wszelkich starań, by operacja przebiegła pomyślnie i pacjentka była w pełni usatysfakcjonowana z ostatecznego efektu. Po operacji Angeliny Jolie w mediach pojawiło się wiele spekulacji, czy podjęcie się tak radykalnych metod jest właściwym rozwiązaniem. Jaka jest Pani opinia? - Nie jest to zabieg, do którego można kogoś namówić bądź odwieść od niego. Decyzja o poddaniu się podwójnej mastektomii musi być bardzo dobrze przemyślana i poparta silnymi argumentami specjalistów. Po tym zabiegu nie ma odwrotu.
ul. Nowowiejska 1E , Szczecin – Bezrzecze tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884 e-mail: gabinet@chirurgia-szczecin.pl www.chirurgia-szczecin.pl
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
61
| ZDROWIE | #medycyna estetyczna
Prestiżowe wyróżnienie dla gabinetu dr Hamera Na rynku funkcjonuje wiele gabinetów medycyny estetycznej, ale jak odnaleźć te najbardziej zaufane? Organizatorzy programu „Twarz z głową: wiem, wymagam, wybieram sprawdzoną jakość” co roku przeprowadzają szczegółową analizę działalności gabinetów z całej Polski, wyróżniając te odznaczające się światowymi standardami. Niedawno prestiżowe wyróżnienie otrzymał dr Hamera, a my postawiliśmy dowiedzieć czegoś więcej o jego pracy. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ
Pierwsze kryterium otrzymania wyróżnienia, to posiadanie odpowiednich uprawnień. Z pozoru to dość oczywisty punkt, jednak wystarczy zajrzeć do Internetu, by się przekonać jak wiele osób bez odpowiedniego przygotowania oferuje zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Na co pacjenci muszą być czujni? - Rynek medycyny estetycznej nadal nie ma jednolitych regulacji prawnych. Wiadomo ponad wszelką wątpliwość, że jedyną osobą, która może przeprowadzać zabiegi medycyny estetycznej, jest lekarz. Samo bycie lekarzem jednakże nie wystarczy. W każdej dziedzinie potrzeba bowiem specjalistycznej wiedzy, odpowiedniego przygotowania i praktyki. Często konieczne jest ukończenie studiów podyplomowych oraz lata doświadczeń zdobywanych na kursach, szkoleniach i w pracy z pacjentem. Niestety spotykamy sytuacje, w których zabiegi z zakresu medycyny estetycznej stanowią poszerzenie usług salonów kosmetycznych i nie są wykonywane przez lekarzy. Niewłaściwie przeprowadzony zabieg przez osobę bez odpowiedniej wiedzy, doświadczenia i uprawnień, może być tragiczny w skutkach. W takim razie, jak rozpoznać gabinet z właściwymi uprawnieniami? - Pacjent musi być świadomy, że ma prawo, a nawet
62
obowiązek zapytać lekarza o doświadczenie w wykonywaniu danych zabiegów, a nawet o przedstawienie posiadanych uprawnień. Warto zajrzeć na stronę internetową danego gabinetu, gdzie zawarte są informacje o doświadczeniu lekarza i odbytych kursach czy szkoleniach. W moim gabinecie dodatkowo najważniejsze dyplomy i certyfikaty są do wglądu dla każdego pacjenta. Kompetencje to jedno, ale używany produkt to drugie. Program „Twarz z Głową”, przywiązuje dużą wagę do preparatów stosowanych w gabinetach. Jakie powinny być to substancje i co pacjent musi o nich wiedzieć? - Tylko preparaty najwyższej jakości gwarantują najlepsze efekty. Producenci renomowanych preparatów mają tak uszczelnioną formę sprzedaży, że tylko lekarz może je nabyć. Niestety, na rynku krąży wiele zamienników niewiadomego pochodzenia. Stąd też pacjent musi otrzymać jasną informację, jaki preparat zostanie użyty do zabiegu, a po wszystkim lekarz powinien wystawić pacjentowi dokumentację o przeprowadzonym zabiegu, zawierającą nazwę i ilość zastosowanej substancji. Jest to bardzo pomocne w przypadku dalszych zabiegów czy np. pojawienia się skutków ubocznych. Z produktem ściśle związana jest cena. Czy zawsze świadczy ona o jakości? - Rynek jest pełen pułapek. Są dwa typy gabinetów: pierwszy to taki, gdzie zabieg, dla przykładu, kosztuje 1000 zł i jest wykonywany renomowanymi, drogimi preparatami i drugi, gdzie ten sam zabieg kosztuje tyle samo, ale jest wykonywany tanimi zamiennikami niewiadomego pochodzenia. Właśnie, dlatego pacjent ma obowiązek otrzymać odpowiednie informacje przed i po zabiegu. Każdy zabieg powinien być też odpowiednio zaplanowany. Ile czasu należy poświęcić pacjentowi? - Należy zacząć od konsultacji, podczas których lekarz ustali z pacjentem cel, wskaże metodę, przedstawi preparat i jego możliwe efekty. Takie spotkanie to niekiedy godzina rozmowy. Później pacjent musi mieć czas
na przemyślenie swojej decyzji. Zdarza się, że pacjenci chcą czegoś pod wpływem impulsu, emocji, a to nie zawsze jest korzystne, dlatego zawsze daję pacjentowi kilka dni do namysłu. Kolejny element to sam zabieg, który nie może być przeprowadzony w pośpiechu w tzw.„w przerwie na lunch”. Odpowiednie zaplanowanie czasu i sekwencji zabiegów pozwala na uzyskanie bardzo dobrych rezultatów. Pracując zgodnie ze światowymi standardami należy postawić potrzeby pacjenta w centrum i oddać mu tyle uwagi ile będzie wymagała sytuacja. Pośpiech nie jest tu sprzymierzeńcem.
„Twarz z głową: wiem, wymagam, wybieram sprawdzoną jakość” to program edukacyjny zainicjowany przez firmę Allergan i tworzony przez Stowarzyszenie Lekarzy Dermatologów Estetycznych, Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej i Anti-Aging Polskie Towarszystwo Lekarskie – Oddział w Warszawie oraz Sekcję Dermatologii Estetycznej Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Celem projektu jest uporządkowanie rynku medycyny estetycznej i zagwarantowanie klientom gabinetów najwyższej jakości usług, dając możliwie najwyższy stopień bezpieczeństwa. Inicjatorzy dążą też do obalenia powstałych wokół medycyny estetycznej stereotypów i powszechnej edukacji społeczeństwa.
p r o m o c j a
| ZDROWIE |
przełom w pielęgnacji skóry W celu sprostania wszystkim potrzebom skóry w 1986 roku powstała amerykańska firma Dermalogica, która obecnie jest uznawana jako numer 1 wśród terapeutów skóry na całym świecie. Wprowadzone niedawno w ODnowie zabiegi i kosmetyki Dermalogica, zostały już docenione zarówno przez kosmetologów jak i naszych Klientów. Strategia firmy koncentruje się na zdrowiu skóry oraz uzyskiwaniu realnych rezultatów. Każdy zabieg dobierany jest indywidualnie do potrzeb Klienta po dokładnej analizie stanu skóry. W ODnowie wykonujemy zabiegi dla każdego typu cery, które działając odżywczo, jednocześnie poprawiają wy-
gląd skóry. W związku z okresem jesienno–zimowym proponujemy zabiegi złuszczające, które odświeżają skórę po lecie oraz poprawiają jej kondycję. Zabieganym polecamy skrócone zabiegi Dermalogica Microzone, które zregenerują skórę w krótkim czasie. W celu utrzymania efektów pozabiegowych prowadzimy również sprzedaż kosmetyków marki Dermalogica, które dobierane są po konsultacji z kosmetologiem. Oprócz wspomnianych powyżej zabiegów Dermalogica w ofercie znajdziemy wszystkie popularne zabiegi upiększające. Używamy sprzętu najnowszej generacji, aby zagwarantować najlepsze efekty i pełne bezpieczeństwo. Jesteśmy na bieżąco z nowościami, dlatego w naszych gabinetach można skorzystać z karboksyterapii, zabiegów laserowych, kriolipolizy, mezoterapii mikroigłowej i wielu innych. Serdecznie zapraszamy na bezpłatne konsultacje i do skorzystania z naszych usług.
| ZDROWIE |
Młode mamy wracają do pracy Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim czy wychowawczym, to spore logistyczne wyzwanie dla całej rodziny. Emocjonalne przygotowanie do niego mamy i całej rodziny, powinno się zacząć od dobrej organizacji i planowania – zauważa dr Agata Giza-Zwierzchowska, psycholog, psychoterapeuta z Sandplay Centrum. AUTOR ANNA FOLKMAN
Od czego najlepiej zacząć? - Warto na początku skorzystać z doświadczenia innych rodziców – mówi dr Giza-Zwerzchowska. - Kto najlepiej zaopiekuje się dzieckiem pod nieobecność mamy i taty? Niania czy żłobek, a może babcia czy ciocia? Jest wiele słusznych rozwiązań, z których możemy wybierać. Należy rozważyć wszystkie za i przeciw, wybrać rozwiązanie dla siebie dopasowując je do potrzeb swojej rodziny i zaplanować z wyprzedzeniem jego realizację. Przygotowanie jest ważne, bo jak podkreśla dr Zwierzchowska, nic tak nie uspoka-
64
ja, jak poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Nie zwlekajmy zatem do ostatniego momentu z przygotowaniami do tej zmiany. Znaczenie ma kilka podstawowych aspektów, które powinniśmy wziąć pod uwagę: zdrowie i potrzeby dziecka, czas i wymogi dodatkowe w pracy mamy, a także finansowe możliwości rodziny. Bardzo istotne jest znalezienie możliwie jednej, sprawdzonej, stabilnej, czyli „stałej” opieki dla małego dziecka. Nianie nie powinny za często się zmieniać. To nie służy rozwojowi psychiki małego dziecka - zauważa pani doktor. Na co najmniej miesiąc przed powrotem do pracy zacznijmy wdrażać do opieki nianię lub babcię. Omówmy też z nową opiekunką wątpliwości, które się podczas okresu przygotowawczego pojawią. Zaoszczędzimy w ten sposób sobie i dziecku niepotrzebnego stresu. Większość dzieci przeżywa smutek związany z rozstaniem z mamą, z którą zazwyczaj do tej pory przebywały prawie cały czas. Nie jest to jednak długotrwały kryzys. - Zazwyczaj dziecko adaptuje się do nowej sytuacji dosyć szybko - podkreśla dr Agata Giza-Zwierzchowska. - Warto tym bardziej zadbać o czas spędzany z nim po pracy. Maluch ma prawo wówczas być wczepiony w mamę, nie odstępować jej na krok czy ssać więcej piersi dla uspokoje-
nia. W taki naturalny sposób dziecko wyrównuje sobie deficyt nieobecności mamy. Zazwyczaj po 3-4 tygodniach sytuacja rodzinna stabilizuje się ponownie. Niestety życie stawia przed młodymi mamami różne scenariusze. Niektóre nie mają już powrotu do pracy. Próbują zatem działać na własną rękę i organizują sobie pracę w domu, otwierają firmy. - Macierzyństwo często pobudza w kobiecie kreatywność. Mówi się nawet, że zmienia psychikę kobiety. Jest momentem przełomowym, w którym kobieta staje się wrażliwsza na swoje potrzeby i pragnienia, często bardziej też zdecydowana na zmiany - spostrzega dr Zwierzchowska. - Stąd też bywa coraz częściej czasem rewolucji zawodowych. Czy można ewoluować zawodowo i jednocześnie dbać o potrzeby dziecka? Nie można co prawda być w tych dwóch światach na sto procent. Z pewnymi stratami należy się pogodzić. Świadoma, wrażliwa i uważna mama jest w stanie zrównoważyć te dwie strony. Zadbać o swój rozwój osobisty bez kolizji z potrzebami dziecka. Warto pamiętać, że dziecko w pierwszych latach życia potrzebuje bezsprzecznie jak najwięcej fizycznej i psychicznej obecności matki. To, jak szybko dziecko pogodzi się z mniejszą uwagą mamy, z opieką nia-
| ZDROWIE | ni czy pobytem w żłobku, to sprawa indywidualna, zależy m.in. od temperamentu dziecka i jego wczesnych doświadczeń. Są w końcu dzieci z natury bardziej towarzyskie, które będą pozytywnie reagowały na inne dzieci i będą łaknęły socjalizacji nudząc się z mamą czy nianią w domu. W Szczecinie nie brakuje kreatywnych mam. Na rynku jest co najmniej kilka firm otwartych przez młode mamy, które odnalazły swoje zawodowe powołanie w biznesie, bardzo często związanym z dziećmi. - Często pozostawiamy na później, na „po macierzyńskim” swoje marzenia i ambicje, a gdy chcemy do nich powrócić okazuje się, że już nie bardzo jest do czego – zaczyna Agnieszka Płonka, założycielka Mammilla, sklepu internetowego z produktami dziecięcymi. - Bo albo same rezygnujemy z dalszej „korpo-kariery”, wiedząc, że wymagania dla danego stanowiska kompletnie rozjeżdżają się z możliwościami czy wyobrażeniami chcącej wrócić do pracy mamy albo nasze hormonalne „bum” poprzestawiało nam w głowach priorytety i wiemy, że droga, której do tej pory były-
śmy pewne, nie jest tą, którą dalej chcemy iść. Albo jedno i drugie, jak było w moim przypadku. Pani Agnieszka przyznaje, że trudności w powrocie do pracy jest wiele, począwszy od ekonomicznego puntu widzenia. - Niestety często pensja ledwo wystarcza na opłacenie niani, a miejsc w publicznych żłobkach jest tak niewiele, że jego rezerwację należałoby rozważyć chyba już w momencie planowania powiększenia rodziny – przyznaje Agnieszka Płonka. - Przy powrotach do „starej” pracy jest pewnie trochę łatwiej, niż wtedy gdy szukamy czegoś nowego. W obu przypadkach jednak jest to moment, kiedy trzeba oddać dziecko po opiekę komuś innemu i często przeżywamy to bardziej niż samo dziecko. Z mojego punktu widzenia - jestem mamą dwójki dzieci w wieku 2,5 roku i 10 miesięcy - dla powracającej na rynek pracy mamy, najważniejsze jest zapewnienie jak najlepszej jakościowo opieki dla swoich dzieci. Mając taki komfort psychiczny, że są one w bezpiecznym i rozwojowym miejscu, mogę wtedy pomyśleć o so-
bie - swojej karierze, planach, rozwoju. Sama zrezygnowałam z pracy wiedząc, że nie podołam wymaganiom stanowiska, na którym byłam - ciągłe delegacje, praca w nadgodzinach itp. Odpowiedzialność za rodzinę nie pozwalała mi na powrót. Jednak pomysł na własny biznes pojawił się znacznie wcześniej niż decyzja o rezygnacji z pracy, przez co miałam czas przyzwyczaić się do innego. Łatwo nie jest, ale nikt nie obiecywał, że będzie. Pani Agnieszka stara się pogodzić życie rodzinne z zawodowym, z własnym biznesem. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej - nie jest idealnie, ale ciągle się uczy i szuka złotego środka, aby te dwie płaszczyzny współgrały ze sobą, a nie sobie przeszkadzały. - Moim zdaniem mamy pracujące są jednymi z najbardziej lojalnych i oddanych pracowników – kończy pani Agnieszka. - Mama, która ma wsparcie swojego pracodawcy, która może mu zaufać, liczyć na zrozumienie i pomoc w czasami podbramkowych sytuacjach - odwdzięcza się swoją niepodważalną efektywnością, lojalnością i skutecznością.
Zbadaj swoje
serce
CENTRUM DIAGNOSTYKI MEDYCZNEJ
ul. Felczaka 10
tel. 91 422 06 49
www.hahs-lekarze.pl
| KULTURA / CULTURE | PL / ENG
# nie możesz przegapić ries. Two-day set will offer a great range of different options for those who are not scared of crossing musical boundaries. All of the clues from APP artists’ lead to one destination – they discover an intellectual space for analysis of impossible assumptions. The Szczecin experimental stage will have few special guests, including Igor Pudło – the co-founder of the legendary duo from Wrocław called Skalpel. This time, he’ll be performing a solo DJ set, in which we will surely hear some sounds that refer to jazz tradition, a bit of hip hop, krautrock, modern avant-garde and movie soundtracks. 5th – 6th November, 6pm, tickets: 10-20PLN
Arhythmic Perfection Plan Brzmienia alternatywne i improwizowane zagoszczą w filharmonii w ramach cyklu Arythmic Perfection Plan. Dwudniowy set to szeroki wachlarz propozycji dla tych, którzy nie boją się odważnego przekraczania muzycznych granic. Tropy wszystkich artystów, występujących w ramach APP wiodą ich do celu – odnajdują przestrzeń intelektualną do praktycznej analizy założeń niemożliwych. Gościem szczecińskiej sceny eksperymentalnej będzie m.in. Igor Pudło, czyli współtwórca legendarnego wrocławskiego duetu Skalpel. Tym razem w solowej odsłonie zaprezentuje DJ set, w którym na pewno nie zabraknie odwołań do tradycji jazzu, hip-hopu, krautrocka, współczesnej awangardy i muzyki filmowej. 5-6 listopada, godz. 18, bilety 10-20 zł
---Arythimic Perfection Plan Alternative and improvised sounds will be a part of the Arythmic Perfection Plan se-
66
karierę solową. W 2011 roku stanął na jednej scenie obok takich niekwestionowanych gwiazd, jak Robert Plant czy Lou Reed. W 2013 roku ukazał się jego solowy album - „Different Pulses”. 14 listopada, Filharmonia, godz. 19, bilety 110-135 zł
---Asaf Avidan at the Philharmonic The Singer was born in 1980 in Jerusalem. Along with his band Asaf Avidan & The Mojos, he recorded three albums: “The Reckoning” in 2008, “Poor Boy/Lucky Man” in 2009 and “Through the Gale” in 2010. A year later he started solo career. In 2011 he stood on one stage next to such acknowledge stars as Robert Plant or Lou Reed. And, in 2013 he published his solo album – “Different Pulses”. 14th November, the Philharmonic, 7pm, tickets: 110-135PLN
Orkiestra Kameralna Miasta Tychy
Asaf Avidan w Filharmonii Artysta urodził się w 1980 roku w Jerozolimie. Wraz ze swoim zespołem Asaf Avidan & the Mojos nagrał trzy albumy: „The Reckoning” w 2008 r., „Poor Boy/ Lucky Man” w 2009 r. i „Through the Gale” w 2010 r. Rok później rozpoczął
Aukso uznawana jest za niekwestionującego lidera zespołów kameralnych w Polsce i jedną z najlepszych orkiestr w Europie. Jej repertuar rozpięty jest od klasyki po muzykę współczesną. Szczególnie interesująca jest dla nich strefa pogranicza – łączenie gatunków: jazzu, muzyki alternatywnej, rocka, z brzmieniami klasycznymi. Zespół z powodzeniem nagrywa muzykę filmową i ścieżki dźwiękowe do gier komputerowych. Utwór w ich wykonaniu znalazł się nawet w zwiastunie popularnego serialu „House of Cards”. Przed szczecińską publicznością orkiestra kameralna zaprezentuje się w repertuarze amerykańskiego minimalisty Philipa Glassa, zwanego ojcem chrzestnym tego gatunku. W jego utworach stałe miejsce ma melancholia, nostalgia, dopuszczone do głosu są liryczne brzmienia. Glass
| KULTURA / CULTURE | PL / ENG
wyczarowuje uczucie tęsknoty dalekie od sentymentalnych nut. 25 listopada, Filharmonia, godz. 19, bilety 20-50 zł
szych laureatów w historii tego konkursu. Eric Lu szybko buduje międzynarodową renomę jako młodego, niezwykle obiecującego pianisty, obdarzonego wyjątkową wrażliwością muzyczną. Naukę gry na fortepianie rozpoczął w wieku lat sześciu pod okiem Dorothy Shi. 29 listopada, Filharmonia, godz. 19, bilety 15-35 zł
---Tychy Chamber Orchestra Aukso is considered as the undisputed leader of chamber concerts in Poland and one of the best orchestras in Europe. Their repertoire spans from classical to contemporary music. What’s especially interesting for them is the border zone – combining such genres as jazz, alternative music and rock with classical sounds. The band successfully creates film music and soundtracks for computer games. Their work has been included in trailer for a hugely popular series “House of Cards” . Szczecin’s audience will experience the repertoire of American minimalist Philip Glass who’s also known as the godfather of this genre. His songs are full of melancholy, nostalgia and lyrical sounds. Glass conjures up longing feelings that are far from sentiments. 25th November, the Philharmonic, 7pm, tickets: 20-50PLN
Coma wraca z nowym albumem Po długim milczeniu Coma powraca. Wyczekiwany przez fanów kolejny album formacji pojawił się na półkach sklepowych 7 października, a w tym czasie zespół wyruszył w trasę koncertową. Na koncercie w Szczecinie usłyszymy świeże nagrania, na które musieliśmy czekać bez mała 5 lat. Zespół znany jest z łączenia różnych form sztuki na scenie, spodziewać się więc możemy poruszającego widowiska. Coma osiąga w tym roku pełnoletność, muzycy wiedzą zatem doskonale, jak zaskoczyć publiczność nietuzinkowymi setlistami oraz wirtuozerią ich wykonania.18 listopada, Słowianin, godz. 19, bilety 55-65 zł
---Coma comes back with a new album After a long time of silence, the band Coma comes back. The long awaited album has been published on 7th October, while the band hit the road with their new tour. In Szczecin, we’ll hear new songs that we had to wait for five years. The band is known for combining different art forms, so we can expect for sure a truly moving performance. This year, Coma has finally come of age, so the musicians know very well how to surprise the audience with remarkable setlists and virtuosity during performances. 18th November, Słowianin, 7pm, tickets: 55-65PLN
Eric Lu zagra Chopina W złotej sali filharmonii wystąpi Eric Lu, młody, amerykański pianista, który w wieku 17 lat zdobył IV nagrodę ubiegłorocznego Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie, stając się jednym z najmłod-
---Eric Lu’s version of Chopin Eric Lu, a young American pianist who at the age of 17 has won fourth prize at last year’s Frederic Chopin’s International Piano Contest in Warsaw, becoming one of the youngest winners in the history of the competition, will perform at the Philharmonic’s Złota Sala (Golden Hall) . Eric Lu is quickly building up his international reputation as a young, incredibly promising pianist, gifted with an exceptional musical sensitivity. He started playing piano at the age of 6 , under Dorothy Shi’s eye. 29th November, the Philharmonic, 7pm, tickets: 15-35PLN
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
67
| KULTURA / CULTURE | PL / ENG
# nie możesz przegapić the new Philharmonic – so his return to Szczecin is even more enjoying, along with new, incredible composition that will be performed by the Symphony Orchestra. 20th November, the Philharmonic, 5pm, tickets: 30-70PLN
A group of young singers tell the story about their dreams, and every single song, every single dance move is the fulfilment of those dreams. So what do we get to see? Something that Polish theatre hasn’t seen – a mix of passion and enthusiasm, dancing and singing. There’s love, there’s madness, there’s youth. And because all of that the line between theatre and the reality becomes fluid, the plot of spectacle seems to go far behind the theatre foyer, and time is just an imagination. 26th November, Azoty Arena, 7:30pm, tickets: 79-250PLN
Piaf! The Show Jimek w filharmonii Niepokorny, wymykający się z muzycznych ram kompozytor wraca do filharmonii w Szczecinie. Wierni melomani pamiętają jego koncert inaugurujący sezon w nowym gmachu, inni – sukces utworu „Prologue”, który został zrealizowany ze szczecińską orkiestrą i publicznością. Jimek mówi: moje pierwsze miejsce na ziemi to nowa filharmonia – tym bardziej cieszy jego powrót do Szczecina i nowe, niezwykłe kompozycje, które zabrzmią w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej. 20 listopada, Filharmonia, godz. 17, bilety 30-70 zł
---Jimek at the Philharmonic The composer who’s defiant and going behind the musical borders, returns to Szczecin’s Philharmonic. Faithful music lovers remember his opening concert in the new building, others – the success of “Prolouge”, which was realized with Szczecin’s orchestra and the audience. Jimek says that his first place on earth is
68
„Metro” po 25 latach w Szczecinie Grupa młodych wykonawców opowiada o swoich marzeniach, a każda wyśpiewana nuta, każdy wytańczony takt jest tych marzeń spełnieniem. Widzimy więc na scenie pasję i entuzjazm, taniec i śpiew jakiego nie znał polski teatr. Jest tam miłość, szaleństwo i młodość. I to wszystko sprawia, że granica między teatrem a rzeczywistością staje się płynna, akcja spektaklu zdaje się wykraczać daleko poza teatralne foyer, a czas staje się wyłącznie funkcją wyobraźni. 26 listopada, Azoty Arena, godz. 19.30, bilety 79-250 zł
---After 25 years, “Metro” comes back to Szczecin
Wyjątkowy spektakl, przygotowany w Paryżu z okazji 100. rocznicy urodzin jednej z najwybitniejszy francuskich artystek – Edith Piaf. Spektakl przedstawia życie i twórczość legendarnej piosenkarki, na przestrzeni całej jej kariery, od początków po największe sukcesy. W programie znalazły się najsłynniejsze utwory Piaf, m.in.: „Milord”, „La vie en rose”, „La Foule”, „Paris”, „L’Accordéoniste”, brawurowo wykonane przez Anne Carrerę, młodą i utalentowaną wokalistkę, która podbiła serca fanów Piaf na całym świecie. Przyjaciółka Piaf z lat młodości – Germaine Ricord powiedziała, że „głos i osobowość Anne Carrere to wcielenie Edith Piaf z najlepszych lat jej kariery.” Dwuczęściowe show przenosi widzów w niepowtarzalny klimat Paryża i Montmartre z czasów „La Vie En Rose”. Spektakl wzbogacony jest scenografią oraz niepublikowanymi zdjęciami Piaf. 17 listopada, Filharmonia, godz. 19, bilety 115-160 zł
---Piaf! The Show An exceptional performance prepared in Paris to commemorate 100th anniversary of birthday of one of the most prominent
| KULTURA / CULTURE | PL / ENG
French artists – Edith Piaf. The spectacle shows the life and work of the legendary singer over the years of her career, from the beginnings to her biggest successes. The program includes Piaf’s most famous songs like “Milor”, “La Vie En Rose” , “La Foule” , “Paris” and “L’Accordéoniste”, all brilliantly performed by Anne Carrera, a young and talented singer who won the hearts of Piaf’s fans all over the world. Edith’s friend from her youth – Germaine Ricord – has said that “The voice and personality of Anne Carrera is Edith Piaf’s reincarnation from French singer’s best years”. The two-part show takes viewers to the unique atmosphere of Paris and Montmartre from the time of “La Vie En Rose” . The performance is enriched with stage design and Piaf’s unpublished photos. 17th November, the Philharmonic, 7pm, tickers: 115-160PLN
jest też platformą rozwoju i konfrontacji swoich dzieł z widzem, jurorem i innymi wykonawcami dla młodych, obiecujących zespołów i solistów. SZPAK jest zatem swoistym kolażem różnych środków wyrazu, którym przyświeca wspólny cel – uśmiech odbiorcy. W tym roku gośćmi będą m.in. Mumio, Artur Andrus, Wojtek Tremiszewski, Katarzyna Pakosińska i inni. 24-27 listopada, różne miejsca
To wydarzenie, podczas którego widzowie mają okazję poznać propozycje na co dzień niedostępne w mediach czy na deskach teatrów instytucjonalnych. Często są to prezentacje z pogranicza teatru, kabaretu, pantomimy i muzyki, a nawet filmy i sztuki dla najmłodszych. Festiwal
----
---SzPAK 2016 During this event, viewers will be able to see things that are unavailable to them on daily basis in the media or on the stages of instructional theatres. They’re very often shows from borderline of theatre, cabaret, mime and music, and even films and music for kids. The festival is also a place for young and promising bands and soloist for their development and confronting their work with a viewer, judge and other performers. SZPAK is a collage of different means of expression who have one common goal in mind – the smile of the spectator. This year, SZPAK will have such guests as Mumio, Artur Andrus, Wojtek Tremiszewski, Katarzyna Pakosińska and others. 24th-27th November, different places.
Michał Wróblewski – Radiostatik i Orkiestra Filharmonii w Szczecinie
SzPAK 2016
dwaj wokaliści – Andre Washington, posiadający wyjątkową barwę głosu, oraz charyzmatyczny raper Raashan Ahmad, postać dobrze znana wszystkim sympatykom niezależnej strony rapu. 7 listopada, Filharmonia, godz. 19, bilety 15-35 zł
Pianista Michał Wróblewski stworzył formację o szerokich muzycznych horyzontach. Ojcem chrzestnym projektu jest światowej sławy trębacz spod znaku legendarnego Blue Note Records, kompozytor muzyki filmowej i pięciokrotny zdobywca nagrody Grammy, Terrence Blanchard. To on doprowadził do spotkania polskiego pianisty ze zdolnymi amerykańskimi muzykami na Manhattanie. Efektem jest niezwykle świeże spojrzenie na jazz, soul i hip-hop. W skład formacji wchodzą
Michał Wróblewski – Radiostatik and the Philharmonic Orchestra in Szczecin Pianist Michał Wróblewski has created a formation of vide musical horizons. The godfather of the project is a worldwide known trumpeter from the Blue Note Records, composer of movie soundtracks and five-time Grammy winner – Terrence Blanchard. It’s him who arranged meeting between Polish pianist with talented American musicians from Manhattan. And in the result we get an incredibly fresh take on jazz, soul and hip-hop. The band consists of two vocalists: Andre Washington with an exceptionally unique voice and a charismatic rapper - Raashan Ahmad, someone’s who well-known for all fans of independent rap stage.
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
69
| KULTURA / CULTURE | PL / ENG
# premiery kinowe w listopadzie November Movie Premiers by Jarosław Jaz
from Silesia that’d taken place in the 70s of the twentieth century, when women were murdered for a few consecutive years. It’s the famous case of Zdzisław Marchwicki, who were also called a “vampire” and who were later on sentenced to death in a show trial. The protagonist of the movie, Janusz Jasiński, is a young militia lieutenant. After a few consecutive failures in the investigation of brutal murders, he gets promoted to be a new head of the investigation team. He tries everything to seize the opportunity and to catch the serial killer. How much will he be able to sacrifice for the case?
Jestem mordercą Kolejna (po „Ostatniej rodzinie” i „Wołyniu”) z bardzo oczekiwanych tej jesieni premier filmowych polskiej produkcji. Film Macieja Pieprzycy nawiązuje do wydarzeń ze Śląska w latach 70. XX wieku, gdzie przez kilka lat dochodziło do brutalnych morderstw kobiet. Dotyczy sprawy słynnego „wampira” Zdzisława Marchwickiego, który w pokazowym procesie skazany został na karę śmierci. Główny bohater filmu, Janusz Jasiński, jest młodym porucznikiem milicji. Po kolejnych niepowodzeniach śledztwa w sprawie brutalnych zabójstw, zostaje mianowany nowym szefem grupy dochodzeniowej. Stara się zrobić wszystko, by wykorzystać życiową szansę i złapać seryjnego mordercę. Jak wiele będzie w stanie poświęcić dla śledztwa?
I am a murderer Another (after “Ostatnia rodzina” and “Wołyń”) highly anticipated Polish movie premieres that’s happening this autumn. Maciej Pieprzyca’s movie refers to events
70
W tle brutalna intryga związana ze śledztwem dotyczącym mafii paliwowej i skomplikowane życie poszczególnych bohaterek filmu. Z trailera wynika, że poza kryminalną intrygą można spodziewać się sporej błazenady, żartów bardzo różnej jakości i bon motów, co rusz rzucanych przez odtwórców poszczególnych ról.
Pitbull. Dangerous women. Second part of new reedition of Patryk Vega’s Pitbull series has been famous long before its premiere and it’s all because of its record number of a word “f..k” (“k.. wa”) used in two-minute trailer. This time, Pitbull intertwined the fates of policewomen and dangerous women who are on the other side. In the background, there’s brutal plot linked to the investigation of fuel mafia and also complicated life of each one of the title dangerous women. From what we know from the trailer, we can easily guess that apart from criminal intrigue we’ll get lots of clowning and jokes of different kinds and also, bon mots, thrown every now and then by the actors.
Snowden
Pitbull. Niebezpieczne kobiety Druga odsłona odświeżonego Pitbulla Patryka Vegi stała się słynna długo przed premierą, a to za sprawą rekordowej liczby słowa k..wa, użytego w dwuminutowym zwiastunie. Tym razem Pitbull splata losy funkcjonariuszek policji z niebezpiecznymi kobietami po drugiej stronie barykady.
Olivier Stone bierze się za kolejny, trudny moment w dziejach Stanów Zjednoczonych. Przedstawia historię byłego pracownika CIA i NSA Edwarda Snowdena, który ujawnił prasie ściśle tajne dokumenty, doprowadzając do największego przecieku zastrzeżonych informacji w historii USA. Zanim Snowden został schwytany (i skazany na wieloletnie więzienie), wyjechał ze Stanów. Obecnie prawdopodobnie przebywa w Rosji z etykietą zdrajcy przyczepioną przez obnażone służby specjalne swojej ojczyzny. W jednym z niedawno przeczytanych wywiadów z dziennikarzem zajmującym się polityką USA, przeczytałem, że w styczniu – na koniec swojej kadencji
will pardon Edward Snowden. Is it possible for America to admit that they’d made a mistake?
prewencyjny w ich kierunku. Czy pani naukowiec zdoła przekonać resztę świata, by powstrzymała swe mordercze zapędy?
Arrival
Arrival
Denis Villeneuve, człowiek, który w przyszłym roku ma nas obdarzyć nową wersją „Blade runnera”, serwuje kameralny dreszczowiec science fiction z ambicjami rzadki przykład hollywoodzkiej produkcji, w której czary z komputera mają służyć
– prezydent Barrack Obama ułaskawi Edwarda Snowdena. Czyżby Ameryka potrafiła przyznać się do błędu?
The man who’s going to give us new version of “Blade Runner” next year, serves us an intimate sci-fi thriller with lots of ambition – a very rare example of Hollywood production, in which the green screen is just a background for the movie and not the other way round. Amy Adams plays here a linguistic expert, who’s hired by military to investigate the attitude of visitors from the outer space who have just arrived on Earth. Nobody knows what they’re planning to do, but a part of human population and world leaders wish for a preventive attack. Will the scientist be able to convince the rest of the world to stop their murderous inclinations?
Snowden Olivier Stone brings to the screen another hard moment in the history of the United States. He shows us the story of a former CIA and NSA agent, Edward Snowden, who revealed top secret do-cuments to the press, leading to the biggest leak of proprietary information in the US history. Befo-re Snowden got caught (and given long prison sentence), he left the US. Currently he is believed to live in Russia, labelled – by exposed secret services - as a traitor of his homeland. In one of the re-cent interviews with a journalist who specialises in US politics, I read that in January – at the end of his term – the President Barack Obama
fabule, a nie na odwrót. Amy Adams gra tu eksperta od lingwistyki, którego wynajmuje wojsko, by zbadała nastawienie przybyszów z kosmosu, którzy właśnie dotarli na Ziemię. Nie wiadomo jakie mają zamiary, ale część ludzkiej populacji i światowych przywódców życzy sobie by nastąpił atak
Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB :)
Ortodoncja bez wyrzeczeń
KLINIKA IMPLANTOLOGII I ORTODONCJI
www.hahs.pl
tel. 91 461 43 18
| MUZYKA |
Milena Milewska Radio Szczecin
Jarek Jaz MM Trendy
O albumie: Jaz vs. Milewska Deborah Brown & Sylwester Ostrowski – Kansas City Here I Come JJ: Kilka miesięcy temu widziałem Deborah Brown na żywo, znam dokonania Sylwka Ostrowskiego, dlatego spodziewałem się materiału, który zastanę na płycie. Lista utworów (Summertime, Cry Me a River) jeszcze mnie w tym upewniła - czyli jazzowa klasyka i standardy. MM: Poczekaj – nie zapominajmy o reszcie muzyków. Jest chociażby perkusista Newman Taylor Baker, z którym pracowali Billy Harper, czy Rufus Thomas, a gościnnie w dwóch utworach śpiewa także Kevin Mahogany. Podobnie jak Deborah Brown, pochodzi on z Kansas City, a nawet pojawił się jako wokalista w filmie „Kansas City” Roberta Altmana, który w nietuzinkowy sposób pokazywał to miejsce w latach 30. XX w. Film Altmana nie byłby nawet w połowie tak dobry, gdyby nie wszechobecny jazz, dosłownie wylewający się z ekranu pomiędzy kolejnymi scenami. Kansas City to jedna z ważniejszych, jednak ciągle pomijanych, kolebek jazzu w Stanach Zjednoczonych. Cenię album Deborah Brown i Ostrowskiego za to, że jego fundamenty wypływają właśnie z inspiracji tym miejscem i jazzem, który tam powstawał. JJ: Zgoda, Kansas jest jedną z kolebek jazzu, ale mija niemalże cały wiek, od kiedy
72
się tam narodził. Dziś od jazzu oczekuję dźwięków, które zachwycają energią, ekspresją, intensywnością, swobodą interpretacyjną, improwizacją. Tutaj tego nie dostaję. Wszystko ma swoje wytyczone ramy. Muzyka to operowanie emocją. Odbieram ją przede wszystkim na poziomie emocjonalnym. Nie musi lecieć czysto i idealnie - chodzi o groove. „Kansas City Here I Come” ma groove jakby z soundtracku disneyowskiej bajki albo finału komedii romantycznej, kiedy okazuje się, że bohaterowie będą żyć długo i szczęśliwie. Smakuje trochę jak beza. MM: Jest smak słodyczy, ale mamy też bardziej wytrawne nuty. Najlepiej poszło mi rozsmakowanie się w tych bardziej optymistycznych kompozycjach, chociażby w „Ask Me Now” - to doskonały wybór na rozpoczęcie płyty. Kolejny utwór to znowu klasyczny duet - Deborah i Kevin bardzo dobrze brzmią razem. To tylko kolejny dowód na to, że Brown jest rewelacyjną wokalistką - bez wysiłku porusza się pomiędzy dźwiękami, słychać jej inspirację Betty Carter, momentami czuć nawet tembr głosu Elli Fitzgerald. JJ: Uwielbiam słuchać piosenek Elli Fitzgerald, Sarah Vaughan, Etty James, Niny
Simone. Ich muzyka osadzona jest w konkretnym kontekście kulturowym, niesie ładunek czasów, w których funkcjonowały. Plus jeszcze to ich retro brzmienie. Brakuje mi tego brzmienia w prawie każdej dzisiejszej interpretacji, nie tylko na „Kansas City”. Cóż, bez wątpienia jedną z zalet tego albumu jest fakt, że może pomóc niezdecydowanym w wyborze prezentu pod choinkę. Muzyka na płycie przypadnie do gustu każdemu. Nadaje się na prezent dla cioci, wujka, nawet babci. MM: Rzeczywiście, album będzie świetnym prezentem z uwagi na uniwersalne kompozycje, ale także dlatego, że jest solidnie zaśpiewany i zagrany. Trudno wymagać, by ktokolwiek wykonał utwory, które znamy z repertuaru takich legend jak Etta James czy Dinah Washington lepiej lub bardziej emocjonalnie. Ale można to zrobić po swojemu, po prostu dobrze. A może przy okazji ta płyta zainteresuje słuchaczy także samym Kansas City – jego energią, barwną historią i zachwycającym brzmieniem? To miasto nazwano kiedyś „Paryżem Równin”, a teraz jego wrażliwość spotyka się z naszym „Paryżem Północy”. I jest to ciekawe spotkanie.
| MUZYKA |
RECENZJE JARKA JAZA
Mark Ernestus’ Ndagga Rhythm Force Yermande (Ndagga) Do Marka Ernestusa stosunek mam niemal nabożny, a to za jego współudział w tak kanonicznych dla muzyki elektronicznej projektach, jak Basic Channel oraz Rhythm and Sound, w których przybliżał głębokie brzmienia wywodzące się z Detroit i Jamajki. Od dłuższego czasu berlińczyk pracuje z artystami afrykańskimi, czego efektem jest seria winylowych dwunastek, zwieńczona długogrającą płytą „Yermande”. Tutaj, wraz ze składem senegalskich muzyków eksploruje mbalax, polirytmiczną fantazję, która dzięki producenckim interwencjom Ernestusa wyprawia się a to w kierunku dubu z towarzyszeniem damskiego wokalu Mbene Diatta Seck, czy jak w „Jigeen” przywołuje echa projektu Round Three. Poza tytułowym, zremiksowanym przez Ernestusa „Yermande”, zostawia on jednak pole senegalskim muzykom, których rytmiczne rozwiązania, choć wymykają się prostemu kategoryzowaniu, nieustająco mają w sobie potężny, taneczny potencjał.
Survive RR7349 (Relapse) To była chyba najbardziej spektakularna migracja w tym roku z odmętów kreatywnego undergroundu ku mainstreamowej wręcz popularności. I to wszystko w zaledwie kilka letnich tygodni! O co chodzi? Syntezatorowa, teksańska formacja
Survive nagrała muzykę do serialu „Stranger things”, który latem podbił serca widzów na całym świecie. Wraz z nim w pamięć odbiorców zapadły niesamowite dźwięki, przypominające nastrojem klimat filmów Johna Carpentera z lat 80. Kilka miesięcy po premierze serialu, Survive objawili się z trzecim w swojej karierze longplayem, gdzie rozwijają atmosferę znaną z soundtracku. Sporo tu rozbudowanych, przestrzennych kompozycji, brzmieniowych rozwiązań nawiązujących do ambitnego popu sprzed kilku dekad (np. Tangerine Dream) czy ambientowych momentów. Z powodzeniem mogłaby to być ścieżka dźwiękowa do konkretnego filmu grozy. Zamiast tego jest niezwykle klimatyczna, autorska płyta formacji, która po komercyjnym sukcesie nie poszła na łatwiznę i wypuściła album, pod którym jej członkowie mogą podpisać się bez poczucia żenady.
rzystając z całej palety doskonałych producentów, którzy odpowiadają za poszczególne kompozycje, nie udało się tym razem (niestety) osiągnąć poziomu albumów „Kali” czy „Arular”. Brak tu trochę intensywności „Bucky Done Gun”, świeżości debiutanckiego „Galang” czy bezkompromisowości „Born Free”. Może wokalistka jest już zmęczona, a może to po prostu rutyna i zużycie materiału?
zycji „Tony” i wejść w „Las”, jedyny numer, gdzie możemy posłuchać głosu Michała Bieli, śpiewającego – dla odmiany - po polsku. Wypatrujcie tej płyty w muzycznych podsumowaniach roku. Będzie na pewno gdzieś wysoko. W moim - jeśli dwie dekady temu, to Ewa Braun była absolutnym fenomenem polskiego undergroundu, później tę rolę przejęła Ścianka, to dziś bez wątpienia pozostaje nim Kristen.
Jamie Lidell Building a Beginning (PIAS)
Kristen Las (Instant Classic)
M.I.A. AIM (Interscope) Mathangi „Maya” Arulpragasam doskonale potrafi posługiwać się popkulturą jak narzędziem, by głosić przesłanie, którego kultura popularna w zdecydowanej większości woli unikać. Rewolucyjne korzenie brytyjskiej raperki-wokalistki, której ojciec był bojownikiem podczas wojny domowej na Sri Lance, dają o sobie znać również na ostatnim albumie – przede wszystkim jako autorki tekstów („AIM” otwiera minimalistyczny „Borders”, traktujący o kryzysach migracyjnych współczesnego świata, dalej również M.I.A. nie stroni od polityki). Jednak ko-
Transowa intensywność tej niedługiej płyty (pięć kompozycji, niecałe czterdzieści minut muzyki) zostaje w głowie jeszcze długo po ostatnim wybrzmiałym dźwięku. Muzycy z Kristen szlifowali swój warsztat w szczecińskich klubach jeszcze pod koniec lat 90. Teraz, niemal dwadzieścia lat później, zespół pozostaje jednym z najznamienitszych przedstawicieli gitarowego undergroundu w Polsce. Formacją, która estetykę post rocka, szalenie kreatywną pod koniec poprzedniego stulecia, przenosi dziś w nieznane nigdzie indziej rejony. Zaczynając od niesamowicie rytmicznego „Salta”, przez hałaśliwą, gitarową „Amrę”, idziemy dalej ku szorstkiej, ambientowej „Wyspie”, by złapać oddech na zwiewnej kompo-
Utalentowany wokalista, beatboxer, kompozytor, człowiek orkiestra wrócił z szóstym w swojej karierze albumem, w którym akcenty z szeroko rozumianego popu przestawia na energetyczny soul. I wychodzi na tym absolutnie z tarczą. To Lidell, tak zresztą, jak i w każdej poprzedniej swojej odsłonie, jest tu panem sytuacji. Na „Buidling a Beginning” potrafi z taką samą gracją zaprezentować się w bardzo klasycznym anturażu „Motionless” w otoczeniu damskich wokaliz, jak i mocno radiowym singlu „Walk Right Back”. Śpiewa, zawodzi, deklamuje, prowadzi chórki, kłaniając się głęboko w pas mistrzom pokroju Marvina Gaye’a, jakby zupełnie przy okazji swobodnie lokując się w panteonie doskonałych soulowych wokalistów. Ma do tego i charyzmę, i talent, szlifowane od lat w wielu karkołomnych, muzycznych przedsięwzięciach.
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
73
| SZTUKA |
Sztuka dla sztuki? Sztuka dla mieszkańców! Szczecin nigdy nie miał szczęścia do sztuki w przestrzeni publicznej. Ostatni projekt, „Monumento”, wprowadzono przy ostrym oporze społecznym i ostatecznie został on zawieszony. Ale zapotrzebowanie na sztukę współczesną istnieje. Tylko jak przekonać do niej odbiorców? AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI
Pomysłów - jak dotąd - nie było zbyt wiele, bo szczecinianie bardziej preferują pomniki. Głównie te odnoszące się do postaci, które zasłużyły się Szczecinowi po II wojnie światowej, jakby to miasto przed wojną w ogóle nie istniało. Jednak sztuka współczesna przyjmuje się tu jeszcze oporniej niż sztuka przedwojenna. - Sztuka współczesna jest trudna w odbiorze, dlatego tego rodzaju projekty trzeba konsultować z odbiorcami, przygotować ich na odbiór; na przykład prowadzić cykl otwartych warsztatów – mówi prof. Kamil Kuskowski, dziekan Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie. Jeżeli podejdziemy do tematu z założeniem, że to my, artyści, wiemy wszystko najlepiej, taka postawa zawsze będzie budziła kontrowersje. Powrót do przeszłości Sztuka współczesna tworzona w konkretnym miejscu, powinna powstawać z myślą właśnie o nim. Nie można tworzyć w oderwaniu od rzeczywistości. - To, czego życzyłbym sobie więcej podczas dyskusji o sztuce w przestrzeni publicznej, to zapoznanie się z tym, co w Szczecinie było dawniej, jeszcze przed wojną – mówi Przemek Głowa, miejski przewodnik i animator wielu wydarzeń. - Wtedy wszelkie próby działań w przestrzeni publicznej były podejmowane przez istniejącą Szkołę Rzemiosła na Niebuszewie. Rzemiosło i sztuka szły w parze. Artyści i rzemieślnicy znali dobrze miasto, a to jest najważniejsze. Obecnie Jasne Błonia
74
świadkami tamtych wydarzeń, zaczął mi się rysować obraz tego, co chciałbym tu stworzyć i jak to stworzyć. Trudność z odbiorem sztuki współczesnej w przestrzeni publicznej polega na tym, że na ulicy ogląda ją każdy. Do muzeum czy galerii chodzą tylko ci, którzy są zainteresowani daną wystawą czy konkretnymi wydarzeniami artystycznymi. W przestrzeni publicznej trzeba brać pod uwagę szeroki odbiór – osób o różnych gustach. - Musimy mieć świadomość, że wszyscy korzystamy z tego miasta i pokazujemy je innym – mówi Przemek Głowa. - Trzeba poznać jego historię, począwszy od chodników po sztukę. Wtedy możemy myśleć co dalej. Podejmowane były próby wprowadzenia kolorów w śródmieściu, ale nie wyszły. Najpierw potrzebne są zmiany w otoczeniu, a wtedy może powstawać sztuka.
są miejscem, które najbardziej odmieniło Szczecin i właśnie tam każdy chciałby zaznaczyć swoją obecność.
Szczecin pomnikami stoi
Historię Szczecina przestudiował dokładnie Robert Kuśmirowski, artysta sztuk wizualnych, laureat Paszportu Polityki, który dla Centrum Dialogu Przełomy stworzył karcer, pokój tortur, który oglądamy przez okno, a raczej podglądamy. To idealny przykład sztuki współczesnej, która bazuje na historii miasta. - Nie znałem wcześniej historii Szczecina. Wiedziałem, że w roku 1970 i 1980 miały tu miejsce drastyczne wydarzenia, ale to były ogólniki – mówi Robert Kuśmirowski. - Dopiero, kiedy zacząłem wczytywać się w dokumenty, rozmawiać ze
Dużo łatwiej niż sztuka współczesna przyjmowane są w mieście pomniki. I nie jest ważne, czy estetyką kłują w oczy czy nie. Ważne, że są zrozumiałe. Co prawda, pojawiają się kontrowersje, jeśli chodzi o sztukę przedwojenną. Z niechęcią został przyjęty Fryderyk II, którego Muzeum Narodowe odzyskało dopiero w ubiegłym roku. Z Colleonim na pl. Lotników jest już gorzej, bo mało kto wie, kim jest, ale przynajmniej wygląda „normalnie”. Dużo przychylniej przyjęliśmy Mojżesza, który wcześniej stał nikomu niepotrzebny w Akademii Sztuk Pięknych w War-
| SZTUKA |
szawie obok automatu na napoje. Przy Bramie Portowej stoi pomnik Kornela Ujejskiego. Też mało kto go zna, ale to „ludzka postać” i nikogo nie denerwuje. Nie możemy zapomnieć o Aniele Wolności Czesława Dźwigaja. Dla niektórych paskudztwo, ale też zrozumiałe. Wniosek? Pomniki są łatwiejsze do przyjęcia, bo łatwiej je zrozumieć. Możemy się nie zgadzać na kolejny ze względów ideologicznych, ale rzadko dyskutujemy o wartościach artystycznych. Kiedy mamy do czynienia ze sztuką współczesną, trzeba się nad nią zastanowić. I z tym mamy problem. Błędy w „sztuce” W roku 1975 Władysław Hasior z okazji indywidualnej wystawy w Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie zrealizował kompozycję plenerową „Ogniste ptaki”, która potem stanęła na Jasnych Błoniach. Do dzisiaj to najbardziej popularna rzeźba w Szczecinie, którą można zaliczyć do sztuki współczesnej. Potem długo, długo nic. Od 2001 r. przy Stawie Rubinowym na Osiedlu Słonecznym, pomiędzy ul. Jasną a ul. Rydla stoi Pomnik Niepodległości. Kompozycja symboliczna – 3 płyty – symbol trzech Rzeczpospolitych. Pomnik zaprojektowany przez Grupę nieformalną w składzie: Jerzy T. Lipczyński, Przemysław Biryło, Tomasz Flejterski, Wojciech Kokowski. Pomnik o bardzo nowoczesnej formie nie spotkał się ze zrozumieniem mieszkańców. Autorzy na spotkaniach z radą osiedla Słoneczne wielokrotnie musieli tłumaczyć, o co tak naprawdę chodzi. W 2009 roku, podczas festiwalu inSPIRACJE, nagle w samym centrum miasta stanął „Map” Arama Bartholla z Berlina. Przedstawiał punkt na mapie google po-
większony do wysokości kilku metrów. I okazało się, że przechodniom to się spodobało. Projekt stał tylko tymczasowo, ale wtedy narodził się pomysł projektu Monumento, czyli stawiania sztuki współczesnej w przestrzeni publicznej. Pierwszym dziełem w ramach tego projektu została „Fryga” Maurycego Gomulickiego. I podzieliła mieszkańców. - W przypadku Frygi popełniono kilka błędów – mówi prof. Kamil Kuskowski. - Już na początku zaprezentowano bardzo złą wizualizację projektu. Praca nie jest rewelacyjna, ale nie jest też złą realizacją. Pechowo rzeźba zaczęła pękać. Przez to została zaprzepaszczona szansa na stworzenie ciekawego projektu. Sztuka w przestrzeni publicznej jest też kwestią dojrzałości społecznej. Szczecin dopiero otwiera się na takie projekty, więc tym bardziej nie należy niczego ludziom narzucać. Przy tego rodzaju projektach, gentryfikujących przestrzeń miejską, nie wolno zapominać o konsultacjach społecznych. Wchodząc w przestrzeń publiczną należy pamiętać, że jest wspólna. Co zrobić ze sztuką To, co narzucane z góry okazało się niechciane, ale mieszkańcy chętnie przyjmowali oddolne inicjatywy rodzimych artystów i animatorów. Wielkim powodzeniem cieszą się prace Mr. Lumpa, który maluje murale na szczecińskich budynkach. Jego prace można oglądać m.in. na Słowianinie, na Zespole Szkół Prywatnych „Słoneczne” czy na budynku mieszkalnym przy ul. Kolumba. Kiedy na ścianie tego ostatniego wielka reklama zasłoniła mural, mieszkańcy domagali się interwencji. Byli przeciwni zasłanianiu dzieła. Również wszelkie działania artystyczne w przestrzeni, jak projekt Kamie-
nice Szczecina, spotykają się z przychylnym przyjęciem. - Jestem za sztuką na chodniku, elewacji budynku, w podwórku kamienicy – mówi Justyna Machnik, przewodnik miejski i prezeska stowarzyszenia POMIEŚCIENOGA. - Artystyczne akcenty są wręcz konieczne dla odmiany publicznej przestrzeni, pobudzenia wrażliwości, edukacji kulturalnej, zaskoczenia, dyskusji, a nawet dla podniesienia atrakcyjności miasta. Czasem dzieje się tak, że projekty artystyczne funkcjonują jako mikrolaboratoria zmiany społecznej. Stawiałabym na lokalnych twórców. Celem ich lepszej rozpoznawalności, pochwalenia się naszym środowiskiem plastycznym. W rozmaitości siła, forma sztuki współczesnej może być krótkim happeningiem, kształtem dostrzegalnym z daleka, dzięki rozmiarowi i kolorom, ale też schowana na zapleczu głównych traktów. Chodzi o komitywę z miastem, wartości poznawcze, bo sztuka bywa zabawą, komentarzem do prywatnych intencji i filozofii, relacją z kulturowymi symbolami. Można też próbować realizować projekty typu Monumento, ale trzeba mieć na to pomysł. - Oczywiście można ogłosić konkurs i wyłonić twórcę, ale niech to się odbywa etapowo – mówi prof. Kamil Kuskowski. - Najpierw niech profesjonalne jury wyłoni np. pięć propozycji, a potem mieszkańcy Szczecina np. w plebiscycie wybiorą to, co najbardziej się podoba. W dobie Facebooka to banalnie łatwe. Nie można mieszkańców miasta zaskakiwać arbitralnymi decyzjami, jak stało się to w przypadku Frygi. Jeżeli społeczeństwo będzie zaskoczone i niedoinformowane, to będzie podatne na hejt, a hejt potrafi zniszczyć nawet najlepszy projekt.
| SPORT |
Daj się zasquashyć Squash jest dyscypliną sportową, która polega na odbijaniu rakietą piłki o ścianę w taki sposób, aby w możliwie największym stopniu utrudnić przeciwnikowi wykonanie kolejnego uderzenia. A przynajmniej tak mówi definicja. AUTOR Maciej Żmudzki / FOTO Andrzej Szkocki
O ile z pierwszą jej częścią raczej wszyscy się zgodzą, to końcówka pozostawia już pewne pole do dyskusji. Squashowi możemy bowiem przypisać dwuwymiarowość, która zdecydowanie rozgranicza profesjonalne uprawianie tej dyscypliny od amatorskiego, polegającego przede wszystkim na oryginalnym pomyśle na aktywne spędzanie czasu w atmosferze sportowej zabawy. Przedstawiciele pierwszej z grup w pocie czoła szachują rywali trudnymi (często pozornie niemożliwymi do odbioru) zagraniami, natomiast reprezentanci drugiej próbują uderzać tak, aby rywal do piłki doszedł, a wymiana była jak najdłużej kontynuowana. W obu przypadkach niezmienne pozostają natomiast zasady. Mecze squashowe składają się z setów, z których każdy jest rozgrywany do momentu aż jeden z graczy zdobędzie jedenaście punktów. Wyjątkiem, jak ma to
76
zwykle miejsce w przypadku rozgrywek dzielonych na sety, jest stan równowagi. Gdy gracze zatrzymują się na wyniku 10:10, do wyłonienia zwycięzcy danej partii niezbędne jest uzyskanie przez jednego z nich dwupunktowej przewagi. Niuansów w samej rozgrywce jest sporo, a za jedne z ciekawszych można uznać chociażby to, że w przeciwieństwie do innych sportów rakietowych, w squashu nie ma z góry narzuconej kolejności serwowania. Piłkę do gry wprowadza zawsze ten, kto wygrał ostatni punkt, więc przed rozpoczęciem meczu nie da się przewidzieć, jak często będzie się wykonywało tego typu uderzenie. Inną ciekawostką jest fakt, że piłka trafiająca w linię jest uznawana w tej dyscyplinie za autową, co z całą pewnością stanowi zmorę dla wszystkich przerzucających się na squasha tenisistów. Sport ten w naszym regionie wciąż możemy uznawać raczej za nowy. Na przestrzeni ostatnich kilku lat w Szczecinie namnożyło się wprawdzie obiektów, które oferują klientom grę w squasha, ale jeszcze dekadę temu praktycznie nie istnieliśmy na tym polu. Jednym z prekursorów popularyzacji tej dyscypliny był powstały w roku 2011 ośrodek Bene Sport Centrum. – Gdy pięć lat temu pojawiliśmy się na lokalnym rynku, istniało w zasadzie tylko jedno miejsce, gdzie można było pograć w squasha – tłumaczy Rafał Jakacki, menadżer obiektu z Bezrzecza. – Od tamtego czasu do nas i do wspomnianego ośrodka w Pilchowie dołączyło wiele innych miejsc, które także znacząco przyczyniły się do wzrostu z
| SPORT | kondycyjne można nadrobić odpowiednią techniką. Zacząłem uczęszczać na lekcje z instruktorem, stopniowo doskonaliłem swój warsztat i już niedługo później widziałem pożądane rezultaty. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że jestem uzależniony od squasha, a każda chwila gry sprawia mi ogromną radość. Do tego dochodzi znacząca poprawa kondycji, mniej kilogramów i możliwość współzawodnictwa z innymi graczami. Jeśli ktoś się waha, to zachęcam, żeby znaleźć w sobie siłę i spróbować, bo ta dyscyplina naprawdę może zrobić wiele dobrego. Jeśli chodzi o koszty gry w squasha, to z całą pewnością należy obalić mit, który zakłada, że są one wygórowane i wykraczają poza możliwości finansowe większości społeczeństwa. Cena godziny wynajęcia kortu w Szczecinie, to – zależnie od obiektu oraz pory dnia – wydatek rzędu mniej więcej 4060 złotych. Trzeba też pamiętać, że koszty są dzielone na liczbę grających, więc niezależnie od tego czy przyjdą dwie czy przykładowo cztery osoby, cena nie ulega zmianie. Squash nie jest więc zazwyczaj droższy niż wyjście do kina czy umówienie się z partnerem na grę w tenisa.
ainteresowania tą dyscypliną. A wspomniany wzrost jest naprawdę zauważalny. Squash, kiedyś uważany za sport drogi, niedostępny i w pewnym sensie nawet elitarny, zdecydowanie spowszechniał i stał się dostępny dla zupełnie nowego grona odbiorców. Początkowo na korcie najczęściej można było spotkać szukających chwili odprężenia lub pomysłu na ciekawą scenerię spotkania handlowego biznesmenów. Teraz z równym prawdopodobieństwem można tam odnaleźć dzieci, studentów czy osoby spokojnie mogące być określane mianem seniorów. – Ludzie polubili squasha, ponieważ zaczął im się kojarzyć z fajnym sposobem na spędzenie wolnego czasu oraz z satysfakcją, jaką przynosi związany z nim wysiłek fizyczny. Dzięki interwałowemu charakterowi tej dyscypliny, polegającemu przede wszystkim na częstych zwrotach i przyspieszeniach, godzina gry pozwala spalić nawet sześćset kalorii – dodaje Jakacki. Zaletę uprawiania właśnie tej dyscypliny potwierdzają także ci, dla których squash nie był jedynie pomysłem na sportową zabawę, ale stał się też narzędziem do osiągnięcia zamierzonego celu. – Moja przygoda zaczęła się przypadkiem – opowiada squashysta Marcin Kaźmierczak. – Podczas pobytu w klubie sportowym zacząłem obserwować grających i uznałem, że może warto byłoby wykonać krok i spróbować także samemu. Decyzja była ciężka, ponieważ borykałem się z problemem sporej nadwagi i nie wiedziałem, czy będę w stanie poradzić sobie na korcie. Zdecydowałem się zaryzykować i już po paru miesiącach mogłem stwierdzić, że był to doskonały wybór z punktu widzenia kilogramów mojego nadbagażu. Ta dyscyplina ma to do siebie, że ewentualne braki
Co jeszcze oferuje miłośnikom dyscypliny Szczecin? – W naszym ośrodku prowadzimy między innymi ligę, w której gracze co tydzień rywalizują ze sobą nawzajem. Na tę chwilę mamy wpisanych ponad 40 osób, które spotykają się przez dziesięć miesięcy w roku i z przyjemnością aktywnie spędzają czas z innymi pasjonatami squasha. Jedno takie spotkanie, trwające zwykle około dwóch godzin, to koszt rzędu 50 złotych. Zawodnicy mają zagwarantowane uczestnictwo w 4–9 meczach, a do tego między innymi catering czy bezpłatny wstęp do sauny. Zainteresowanie jest spore, a nasze centrum w każdy niedzielny wieczór zmienia się w miejsce spotkań osób, dla których squash stał się już czymś więcej niż tylko dyscypliną sportową – podsumowuje Jakacki. Wielkim plusem dla grających jest także specyficzna atmosfera, jaka panuje w tego typu rozgrywkach – mówi Karol Piotrowski, jeden z uczestników ligi. – Rywalizacja, choć dalej istotna, schodzi często na boczny tor, a jej miejsce zajmuje po prostu wspólna zabawa. Zawodnicy udzielają sobie nawzajem wskazówek, ćwiczą zagrania i nierzadko dostosowują styl gry do poziomu umiejętności przeciwnika. Można spotkać się z kimś słabszym i ograć go 11:0, ale niewiele osób zachowuje się w ten sposób. W tego typu sytuacjach mocniejszy gracz udziela często wskazówek temu słabszemu i odgrywa mu w taki sposób, aby mogła nawiązać się jakaś rywalizacja. Szczeciński rynek sportów rakietowych oferuje zainteresowanym naprawdę wiele. Mamy w regionie między innymi zawsze popularne tenis ziemny oraz stołowy, stale przybierającą na sile i rozwijającą się w błyskawicznym tempie ligę badmintona oraz opisaną powyżej grę w squasha. Pozostaje tylko wybrać tę najbardziej pasującą dyscyplinę i dać jej szansę. Nie bez powodu mówi się przecież, że jeśli nie spróbujesz, to nigdy nie dowiesz się czy było warto.
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
77
| MOTO |
Z hiszpańskim temperamentem – nowy SEAT Ateca już w Szczecinie SEAT klasy SUV debiutuje na rynku. Dealer Krotoski-Cichy zaprezentował szczecinianom nowy model auta w prawdziwie południowej atmosferze. AUTOR AGATA MAKSYMIUK FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ
78
6 października w Szczecinie należał do dealera SEAT Krotoski-Cichy. W Sali Koncertowej (była hala Opery) marka odsłoniła nowy model auta klasy SUV. To pierwszy raz, kiedy SEAT wprowadza na rynek przedstawiciela właśnie tej klasy. Długo wyczekiwana premiera nie zawiodła gości – nastrojowa muzyka pomogła poczuć hiszpański klimat w jakim powstał projekt auta. Charyzmatyczny Martin Langa wprowadził w szczegóły techniczne SEATA Ateca. Auto będzie dostępne w trzech wersjach wyposażenia: reference, style i xcellence. Pierwszy z nich dostępny w dwóch opcjach z silnikiem 1.0 TSI o mocy 115 KM i 6-biegową manualną skrzynią biegów oraz jako 1.6-litrowy diesel o tej samej mocy, standardowo wyposażony w m.in.: klimatyzację manualną, centralny zamek z pilotem i system multimedialny Media System Touch z 5-calowym ekranem dotykowym i łącznością Bluetooth. Wersja style proponuje jazdę z silnikiem 1.4 TSI o mocy 150 KM albo 1.6-litrowego diesla o mocy 115 KM, ewentualnie w opcji z silnikiem wysokoprężnym o pojemności 2 litrów i mocy 150 KM. Podstawowe wyposażenie obejmuje tu m.in.: tempomat, czujniki parkowania z tyłu, automatyczną klimatyzację dwustrefową oraz światła LED. Xcellence 2.0 TDI to najbardziej ekskluzywna wersja Ateki. Odznacza się napędem 4Drive i automatyczną skrzynią DSG. Goście mieli okazję poznać bliżej model benzynowy z manualną skrzynią biegów, jak i diesela z napędem 4x4 podczas jazdy próbnej po premierze.
| TRENDY TOWARZYSKIE |
| TRENDY TOWARZYSKIE |
13 lat Max Mary w Szczecinie Był wielki tort, szampan i - zamiast czerwonego dywanu - płatki róż. Ale były także prawdziwe kwiaty dla Anny Karbowińskiej, jej siostry Krystyny Figury-Zdanowicz i szwagra Włodzimierza Zdanowicza, którzy wspólnie prowadzą familijny biznes w branży odzieżowej. Wszystkich gości zabawiał aktor Michał Janicki. (bs) Angelo Rella, pracownik naukowy Uniwersytetu Szczecińskiego.
Mirella Palmi i Włodzimierz Zdanowicz.
Artur Sawczuk, dyrektor Liceum Plastycznego w Szczecinie (z lewej), Bogdan Chęć, dyrektor SP 61 w Szczecinie.
Od lewej: Witold Gowina, Dorota Juszczak, Donata Juszczak, Michał Janicki, Anna Karbowińska, Julia Maj, Mirka Radecka, Izabela Tobiańska.
George Weigel, laureat Nagrody Pokoju 2016 (z lewej) i malarz Wojciech Siudmak.
Foto: Sebastian Wołosz
Projektantka Sylwia Majdan w rozmowie z Mirellą Palmi.
Od lewej: Piotr Krzystek, prezydent Szczecina, Wojciech Siudmak, malarz oraz Dariusz Baranik, prezenter.
Foto: Andrzej Szkocki
Gala Nagrody Pokoju Agnieszka Drońska i Beata Karbowińska.
W Filharmonii im. Karłowicza w Szczecinie odbyła się gala Nagrody Pokoju 2016, której pomysłodawcą jest wybitny malarz Wojciech Siudmak. W tym roku laureatem został George Weigel, biograf papieża Jana Pawła II. Wydarzeniu towarzyszył koncert artystów operowych oraz licytacja obrazów. (mk)
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
79
| TRENDY TOWARZYSKIE |
TVP3 pochwaliła się jesienną ramówką Szczeciński oddział TVP przedstawił swoją jesienną ramówkę. Na galę z tej okazji przyszło wiele osób zaprzyjaźnionych z telewizją, a także ci, którzy często się w niej pojawiają jako goście. Galę uświetnił koncert muzyki klasycznej. (mk) Julita Pakuła, Patryk Pakuła, Michał Materla.
Karolina Holka, Krzysztof Brylowski i Jakub Pijanka, dziennikarze TVP3.
Beata Fedorowicz - Wino Italia, Leszek Koperkiewicz - EXTRA Invest, Sylwia Majdan - projektantka, Wiesława Koperkiewicz, Danuta Ostrowska.
Marcin Kokolus, dziennikarz „Faktu” (z lewej), Jacek Gonera i Jakub Pijanka, dziennikarze TVP3.
Maria Bartczak, dyrektor TVP3 i Sandro Viroli z Landesfunkhaus Sachsen z Niemiec. Monika Fidecka - dyrektorka handlowa firmy „Wino Italia”, Andrzej Raubo i Grażyna Raubo - Marina Hotele.
Foto: Sebastian Wołosz
Wina z Włoch w naszym mieście
Jakub Ziębka (z lewej) i Krzysztof Brylowski, dziennikarze TVP3.
80
Nowa hurtownia win, tym razem włoskich, pojawiła się na mapie Szczecina. Właściciele Beata i Zbigniew Federowicz otworzyli nową firmę, bo jak mówią, zakochali się w winach z północnych regionów Włoch, często je piją i częstują swoich gości, a ci zarządali wręcz większych dostaw trunków - stąd pomysł na hurtownię. Otwarciu nowej firmy towarzyszyła degustacja, która odbyła się w hotelu „Atrium”. (bs)
Foto: ebastian Wołosz
Barbara Paszkowska, Donata Juszczak i Jolanta Jurczyk.
| TRENDY TOWARZYSKIE |
Premiera „Carmen” w Operze Współczesna „Carmen”, namiętna kochanka, dwóch mężczyzn i wiele intryg, a w tle uchodźcy i celebryci. Tak wygląda „Carmen” w reżyserii Eweliny Pietrowiak w Operze na Zamku. Po raz kolejny mogliśmy posłuchać znakomitej muzyki i śpiewaków w tej najbardziej popularnej operze na świecie. (mk) Prezydent Piotr Krzystek sondował, czy koń służbowy nie byłby tańszy w utrzymaniu niż służbowa skoda. Tylko gdzie go trzymać w godzinach pracy?
Od lewej: Paweł Skałuba (Don Jose) i Adrian Timpau (Escamilio).
Te uśmiechy posła Piotra Misiły i Grażyny Filek muszą coś znaczyć. Czyżby tajne rozmowy o koniach i polityce?
Od lewej: Gosha Kowalinska (Carmen), Sylwia Krzysiek, Elwira Janasik - śpiewaczki, Anna Mieczkowska, wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego. Od czasów zdobycia tytułu Miss International minęło 15 lat, a Małgorzata Rożniecka wygląda, jakby konkurs odbył się zaledwie wczoraj.
Foto: Andrzej Szkocki
Anna Tarnowska, dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia, obok Mirosław Kosiński, śpiewak.
Piotr Kęsik, dawny radny SLD zapewniał, że konie znają się na ludziach, dlatego bezpiecznie mógł podejść do boksu.
Foto: Sebastian Wołosz
Konie w Kościnie Artur Żymełka, choreograf, Katarzyna Nesteruk, kostiumy.
Otwarcie stajni w Kościnie było dużym wydarzeniem towarzyskim. Wśród gości był m.in. prezydent Szczecina Piotr Krzystek, poseł Bartosz Arłukowicz, Miss International z 2001 r. Małgorzata Rożniecka. Oprawę muzyczną zapewnił Michał Milowicz, piosenkarz, aktor i tancerz. (mp)
M A G A Z Y N M I E J S K I | N U M E R 11 / 2 0 1 6
81
#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE
• City Break CH Galaxy - 0 piętro • Coffeeheaven CH Galaxy 0 piętro • Cafe Club CH Galaxy - 1 piętro • Columbus Coffee CH Galaxy - 2 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee CH Turzyn - 0 piętro • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee DriveUp • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Corona Coffee ul. Kaszubska 67 • Columbus Coffee ul. Krzywoustego • Columbus Coffee MEDYK” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Columbus Coffee „Meeting Point” Plac Żołnierza 20 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Coffee Oxygen • Cafe Popularna ul. Panieńska 20 • Naleśnikarnia Pył i Mąka ul. Osiek 1 • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Coffee Piastów 5/1/ul. Jagielońska • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Pasja Fabryka Smaku ul. Śląska 12 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Czarna Owca al. Wojska Polskiego 29/9 (od Bogusława) • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1
SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA
• Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio DUMA Usługi Kosmetyczne Marzena Dubicka ul. Langiewicza 23 • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Witkiewicza 49U/9 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Cosmedica Leszczynowa (Rondo Zdroje) • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Vegas Studio Fryzjerskie ul. Panieńska 46/6 • Coco 33 Violetta Krause ul. Wojska Polskiego 10, U-2 • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2
RESTAURACJE
• Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restauracja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10 • Chief Rayskiego 16 , pl. Grunwaldzki • Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • Restauracja Ładoga ul. Jana z Kolna • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Planeta ul. Wielka Odrzańska 28 • Wół i Krowa ul. Wielka Odrzańska 20 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Villa Sadyba ul. Ku Słońcu 40 • Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Giovanni Volpe Lodziarnia ul. Tkacka 64 • DietaBar.pl ul. Willowa 8
• Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy Rynek 3 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywoood Strett Food, ul. Panieńska 20 • Villa Astoria al. Woj. Polskiego 66
KLUBY SPORTOWE I FITNESS
• Pure Jatomi (Joanana Cieślek, Karolina Kowalska) CH Kaskada • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Szczecińskie Centrum Tenisowe ul. Dąbska 11a • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Marina Squash Fitness Club ul. Karpia 15 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a
SKLEPY I SALONY MODOWE
• Salon Mody Brancewicz al. Jana Pawła II 48 • Salon Terpiłowscy CH Auchan • Salon Terpiłowscy CH Ster • Salon Terpiłowscy CH Galaxy • Salon Terpiłowscy CH Turzyn • Salon Terpiłowscy ul. Jagiellońska 16 • SALON MEBLOWY QUATRO J&K Kamila Bonowicz C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Salon Jubilerski YES CH Galaxy • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • Silver Swan CH Galaxy (parter) • Swiss CH Galaxy (parter) • Van Graf CH Kaskada • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Trend S.C. Mierzyn, ul. Długa 4b • EBRAS.PL ul. Boh. Getta Warszawskiego 8/9 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • C.H. FALA al. Wyzwolenia 44a • Geobike CH Nowy Turzyn I piętro • Renoskór ul. Królowej Jadwigi 1 • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 4 • Sklep Vegananda ul. Krzywoustego 63 • Sklep Zdrowa Przystań ul. Monte Cassino 2/2 • Natuzzi ul. Struga 25 • Meble VIKING al. Wojska Polskiego 29 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • KAG Meble i Światło S.C. ul. Struga 23 • MOOI wnętrza al.Wojska Polskiego 20, • ABA Meble ul. Goleniowska 25a • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • Boutique Chiara ul. Bogusława X 12/2 • Escada Sport ul. Wojska Polskiego 22 • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • DRAGON EVENT ul. Twardowskiego 18 (teren Bissmyk) • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Cukrowa 12 • Centrum Finansowe JANOSIK ul. Krzywoustego 28 • Świat Rolet ul. Langiewicza 22 • Kwiaciarnia MARIA ul. Traugutta 6 • Cavallo - Sklep Jedziecki ul. Przybyszewskiego 4 • Piękno Natury, ul. Reymonta 3, pawilon 58 • Zielony Kram, ul. Reymonta 3, pawilon 85
GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY ESTETYCZNEJ
• ART MEDICAL CENTER ul. Langiewicza 28/U1 • New 4 You, Dorota Szwarc ul. Boh. Getta Warszawskiego 19/2 • Dom Lekarski, al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski, ul. Rydla 37 • Dom Lekarski, ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski, al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline, Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 (na recepcji) • Lecznica Dentystyczna KULTYS
ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Studio Masażu - LAVA ul. Tymiankowa 5b • Estetic ul. Kopernika 6 • Esteticon ul. Jagielońska • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Klinika Stomatologii i Kosmetologii EXCELLENCE ul. Wyszyńskiego 14 • Dentus ul. Felczaka 18a • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Krzywoustego 19/5 • MEDICO Specjalistyczne Gabinety Stomatologiczne i Lekarskie al. Bohaterów Warszawy 93/1 (vis a vis CH Turzyn) • NZOZ MEDENTES Przecław 93e • NZOZ MEDENTES ul. Bandurskiego 98(1pietro) • Hipokrates, ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Dentus ul. Mickiewicza 116/1 • Venus, Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique, ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • AestheticMed ul. Niedziałkowskiego 47 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Figurella - Instytut Odchudzania ul. Obrońców Stalingradu 17 • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro (wtorek,piątek lub biuro Ofice na dole dla dr Hamera) • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Odnowa Centrum Zdrowia i Urody CH Turzyn, ul. Boh. Warszawy 40
SALONY SAMOCHODOWE
• Lexus ul. Mieszka I 25 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • POLMOZBYT Honda ul. Białowieska 2 • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Rosiak i Syn Renault, Dacia Bulwar Szczeciński 13 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • Bogacki Opel ul. Mieszka I 45 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Camp & Trailer Świat Przyczep al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17 • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • POLMOTOR Nissan ul. Struga 71 • Subaru ul. Struga 78a • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 48A • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32
BIURA PODRÓŻY
• Neckerman, CH Galaxy , Wojska Polskiego 11 • LTUR, CH Galaxy • TUI, CH Kaskada • Interglobus Tour, Kolumba 1 • Itaka, Krzywoustego 7 • Odra Travel, Piłsudskiego 34 • Tropicana Travel, Plac Lotników 6/1 • Rainbow Tours, Wojska Polskiego 12 • Hepi Sport-turystyka, Mazowiecka 1 • Kawa i Podróże Lotos Travel – Klub Podróżnika, Małopolska 4
BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY
• Calbud ul. Kapitańska 2, pokoj 17 parter • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 (wjazd od E. Plater) • Best Deweloper ul. Sosnowa 6f
• Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer (Piotr Otto) pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer al. Bohaterów Warszawy 24/3 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property, Al. Piastów 30 (Piastów Office Center) • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C
BAWIALNIE DLA DZIECI • Kraina Fantazji ul. Mieszka I 73 CH MOLO, • Castle Kindergarden (Amerykańska Przedszkole) ul. Kuśnierska 6 • Party-Studio ul. Tkacka 19/22 • KafkaKulturalna ul. Wielkopolska 25/9 (wejście od Monte Cassino)
KANCELARIE ADWOKACKIE I NOTARIALNE
• Kancelaria adw Lizak, Stankiewicz, Królikowski ul. Boh Getta Warszawskiego 1/4 • Kancelaria adw. Babski Dariusz Jan Deptak Bogusława 5/3 • Kancelaria Notarialna Daleszyńska al. Jana Pawła II 17 • Kancelaria Notarialna Zuzanna Wilk ul. Tarczyńskiego 4/1 • Kancelaria Adwokacka Tumielewicz al. Bohaterów Warszawy 93/5 (vis a vis CH Turzyn) • Kancelaria adw Mazurkiewicz, Wesołowski, ul. Klonowica 30/1 • Kancelaria adw Łyczywek ul. Krzywoustego 3 • Kancelaria Radców Prawnych Biel, Judek, Poczobut-Odlanicki ul. Energetyków 3/4 • Kancelaria adw Andrzej Zajda, Monika Zajda-Pawlik ul. Monte Cassino 7/1 • Kancelaria adw i Radców Prawnych adw. Waldemar Juszczak al. Niepodległości 17 • Kancelaria adw Mariusz Chmielewski ul. Odzieżowa 5 • Kancelaria adw Gozdek,Kowalski, Łysakowski adwokaci i radcowie prawni s.p. ul. Panieńska 16 • Kancelaria adw Wódkiewicz Sosnowski ul. Stoisława 2 • Kancelaria adw Licht Przeworska ul. Tuwima 27/1 • Kancelaria adw. Adamek-Donhöffner Marta ul. Wojska Polskiego 197/1 • Kancelaria adw Aleksandruk-Dutkiewicz Agnieszka ul.Wyszyńskiego 14 • Kancelaria adw. Gruca Jakub al. Wyzwolenia 5 • Kancelaria adw. Gruca Marcin al. Wyzwolenia 5/1
KULTURA
• Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4
INNE
• Urząd miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej ul. Korsarzy 34 • Urzad wojewodzki - sekretariat Wały Chrobrego 4 • Urzad wojewodzki - promocja/rzecznik ul. Wały Chrobrego 4 • TVP S.A. ul. Niedziałkowskiego 24a • Radio ESKA Szczecin pl. Matki Teresy z Kalkuty 6 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Empik School Brama Portowa 4 • Speak UP DH Kupiec • Labirynt al. Niepodległości 18-22 (5 piętro) • Euroafrica ul.Energetyków 3/4 • Polska Fundacja Przedśiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • Interglobus ul. Kolumba 1 • Wnętrze na Piętrze ul. Piłsudskiego 27 • L Tour CH Galaxy • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Dudziak i Partnerzy ul. Jagielońska 85/14 • Doradztwo i Odszkodowania Celem, ul. Kołłątaja 24