MM Trendy #12 (90)

Page 1

GRUDZIEŃ 2020 NUMER 12 (90) / WYDANIE BEZPŁATNE

Szczecin, nasze miejsce na ziemi

Katarzyna Pęzińska-Kijak i Konrad Kijak


Klientom, Współpracownikom i Przyjaciołom składamy życzenia spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności w życiu zawodowym i prywatnym Załoga Marina Developer


#12

#spis treści grudzień 2020

60

Świąteczne dania wybierane przez szczecinian

#06 Newsroom Wydarzenia, kultura, sztuka, inwestycje, nowe miejsca

#20 Temat z okładki Katarzyna Pęzińska-Kijak i Konrad Kijak, inspirują zawodowo na przyszły rok

#32 Rozmowa miesiąca

#38 Sztuka

#48 Stylowe święta

Anna i Krzysztof Paszkowscy-Thurow, architekci którzy podnoszą jakość polskich wnętrz

Wystawa 50 artystów w TRAFO

Jak się ubrać na święta? Eksperci radzą

#40 Sylwetka miesiąca

#60 Kulinaria

Leszek Herman

Świąteczne dania wybierane

#36 Teatr „Beckomberga”, wkrótce na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie

#42 Poznajmy się Waldemar Juszczak

przez szczecinian / Trunki stawiane na świątecznym stole / Detronizacja karpia

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

3


Agata Maksymiuk redaktor naczelna

#okładka: NA OKŁADCE: KATARZYNA PĘZIŃSKA-KIJAK I KONRAD KIJAK FOTO: NATALIA SOBOTKA

FOTO Natalia Sobotka / MUA & STYL Agnieszka Szeremeta

#12

#redakcja Ten rok nie należał do udanych. To teza, do której nikogo nie trzeba przekonywać. Wybuch pandemii, kryzys wielu branży, pogłębienie dyskryminacji osób LGBT, wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, fala strajków, porażka Funduszu Wsparcia Kultury… Można tak wyliczać bez końca. I nie oszukujmy się, dzień 31. grudnia w sposób magiczny nie zamknie tych problemów. Nikt z nas sam tego nie zrobi. Samemu w ogóle niewiele można zrobić, co innego łącząc siły. Ten rok nie należał do udanych, ale pokazał nam też, że w obliczu problemów potrafimy się jednoczyć. To wartość, która daje nadzieję. I warto się jej trzymać, bo choć nie jest dobrze, to nie jest tak zupełnie źle. Udowadniają to bohaterowie naszego świątecznego wydania. Katarzyna Pęzińska-Kijak i Konrad Kijak pokazują, że Szczecin to miejsce, w którym można spełniać marzenia nawet w czasie pandemii. Ona jako pierwsza w Polsce wprowadziła na uczelnię wyższą studia podyplomowe dotyczące rehabilitacji zwierząt, on regularnie zbliża szczecińskich miłośników sportu i motoryzacji do ich największych idoli. Ich działania to doskonała porcja zawodowych inspiracji na nadchodzący rok. Podobnie jak sukcesy Anny i Krzysztofa Paszkowskich-Thurow. W ostatnich miesiącach małżeństwo architektów wnętrz zdobyło jedno z najbardziej pożądanych wyróżnień w branży. Leszek Herman wydał nową powieść, a Waldemar Juszczak został nowym konsulem honorowym Wielkiego Księstwa Luksemburga. Nieskromnie mogę powiedzieć, że udało nam się znaleźć całkiem sporo przykładów, tych mniejszych i większych, zwycięstw nad beznadzieją mijającego roku. A, żeby wprawić Was w bożonarodzeniowy nastrój, przygotowaliśmy serię gwiazdkowych materiałów, z których dowiecie się co włożyć pod choinkę, jak ubrać się do wigilijnego stołu, co na nim postawić i jak ożywić atmosferę. Naszymi świątecznymi gośćmi są m.in. Sylwia Majdan, Paweł Kikowski, Marta Machej, Tomasz Armada, Borys Sawaszkiewicz i Mariusz Kowalczyk. Życzymy Wam zdrowych, radosnych świąt, spędzonych w gronie najbliższych. Tylko może nie jak na tej „pięknej i długiej reklamie Apartu”, a bardziej jak w reklamie Coca-Coli.

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Agata Maksymiuk Product manager: Paulina Wojtyła Reklama: tel. 697 770 103 paulina.wojtyla@polskapress.pl Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Szymon Wasilewski, Jakub Lisowski, Ynona Husaim-Sobecka Prezes oddziału: Piotr Grabowski Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: F.H.U. „ZETA” Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy



| NEWSROOM |

Studentka ZUT nagrodzona w prestiżowym konkursie

Ksenia Mariak, studentka pierwszego roku studiów magisterskich na kierunku automatyka i robotyka, znalazła się w gronie pięciu laureatek trzeciej edycji programu firmy Siemens „Inżynierki 4.0”. Nagrodę w postaci certyfikowanego szkolenia w firmie KUKA oraz mentoringu w Siemensie otrzyma za film o urządzeniu, które monitoruje warunki zachodzące wewnątrz ula poprzez pomiar wartości temperatury, poziomu ciśnienia oraz częstotliwości dźwięku, które wydają pszczoły. - Dane te są przesyłane i archiwizowane w chmurze, dzięki czemu pszczelarz poprzez połączenie wi-fi ma do nich ciągły dostęp i w każdej chwili może zareagować, jeśli zauważy coś niepokojącego – tłumaczy Ksenia Mariak. „Inżynierki 4.0” to program skierowany do studentek polskich uczelni technicznych, który ma na celu zwiększenie ich kompetencji cyfrowych w obszarze Industry 4.0. Jednym z jego głównych założeń jest uświadomienie młodym kobietom zainteresowanym technologiami mnogości dostępnych dla nich ścieżek zawodowych. W ramach programu odbywają się warsztaty prowadzone przez członków Zarządu Siemens oraz ekspertów od technologii przemysłowej, cyfryzacji i komunikacji. (mk)

Nowy mural. Kolorowe żaglówki na murze U zbiegu ulic Monte Cassino i Królowej Korony Polskiej w Szczecinie można oglądać nowy mural ze słońcem i żaglówkami. Jego autorem jest Michał Banasik. Mural powstał na murze otaczającym prywatną posesję. Nawiązuje do twórczości Lyonela Feiningera, profesora Bauhausu, który bywał na Pomorzu Zachodnim i gościł przed wojną w Szkole Rzemiosł Artystycznych na Niebuszewie. Jego autor, Michał Banasik, jest absolwentem Akademii Sztuki w Szczecinie. Zrobił dyplom z grafiki projektowej, malarstwa i w zakresie działań audiowizualnych i performatywnych. Artysta ma na koncie m.in. mural upamiętniający wydarzenia w Szczecinie z sierpnia 1988 roku, który współtworzył dwa lata temu na pl. Solidarności. Mural miał 10 metrów długości i 2,5 wysokości, widać na nim było odwróconych plecami strajkujących robotników. (mk)

„Tragarze” wypuszczają dosadny klip i apelują o wsparcie Szczecińska grupa Tragarze wydała nowy utwór “Głośniki”. Kawałek jest promowany teledyskiem z udziałem takich gwiazd jak: Mateusz Damięcki, Andrzej Piaseczny, Marika czy Hirek Wrona. Nietypowa kolaboracja jest rodzajem apelu o zrozumienie i wsparcie branży artystycznej w Polsce, ale stanowi też odpowiedź na ostatnie nieudolne działania rządu. Formacja wskazuje największe problemy, z którymi przyszło się zmierzyć im i ich kolegom po fachu. Można tu wymienić: odwołane koncerty, wstrzymane wydawnictwa, problemy finansowe i porażkę programu wsparcia finansowego. Muzycy zachęcają także do wspierania polskich twórców w czasie pandemii. Jak wskazują wystarczy zakup płyty czy biletu na koncert lub spektakl online. Tragarze wykonują muzykę z pogranicza hip-hopu, funky i reggae, z powodu pandemii musieli zrezygnować z wydania płyty zatytułowanej „Trzymać w okładce”. (am)

6


#reklama


| NEWSROOM |

Michał Martyniuk wraca z nową płytą „Reconciliation EP” Nowy materiał szczecińskiego pianisty to przebojowe skrzyżowanie jazzu, hip-hopu, house, klubowej elektroniki, chilloutu i jeszcze kilku innych zjawisk, których wspólnym mianownikiem jest uwodzicielski groove. W projekt zaangażowani są uznani artyści międzynarodowej sceny muzycznej: Vanessa Freeman (UK) Nathan Haines (NZ) Raashan Ahmad (USA) YaniKa (PL) Kacper Smolinski (PL) Adam Kabacinski (PL) Mike Patto (UK). Nowy singiel „New Things” feat YaniKa będzie dostępny na wszystkich portalach streamingowych już 9-go grudnia tego roku. Z kolei “Reconciliation EP” będzie dostępne na początku przyszłego roku. Album wyda wytwórnia z Nowej Zelandii Big Pop Studios. (red.) * Płyta współfinansowana ze środków Miasta Szczecin oraz dzięki wsparciu Województwa Zachodniopomorskiego.

Zrobione w Szczecinie. Kolejnych 10 przedsiębiorców prestiżowym wyróżnieniem Kolejnych dziesięciu przedsiębiorców otrzymało certyfikat marki „Zrobione w Szczecinie”. To honorowe wyróżnienie, które przyznawane jest za innowacyjność, prospołeczność oraz unikatowość oferowanych produktów i usług. W tym roku wpłynęło łącznie czterdzieści wniosków o przyznanie certyfikatu. O miano „Zrobione w Szczecinie” mogli ubiegać się przedsiębiorcy, którzy działają nie tylko na terenie miasta, ale również w miejscowościach należących do Szczecińskiego Obszaru Metropolitalnego. Ze względu na panująca sytuację epidemiologiczną, w tym roku zrezygnowano z oficjalnego wręczenia nagród. Prezydent Szczecina Piotr Krzystek pogratulował laureatom w specjalnym nagraniu. - Ta statuetka „Zrobione w Szczecinie” świadczy nie tylko o wysokiej jakości Waszych usług, ale także o tym, że jesteście ambasadorami naszego miasta i z tego z całą pewnością wszyscy możemy być dumni - powiedział. Wśród wyróżnionych znaleźli się m.in.: Sady Rajewscy, Cuda Celestyny, Browar Bosman w Szczecinie, Renowacja lamp Lecha Turkowskiego. Pełną listę można znaleźć na gs24.pl. (om)

8


#reklama

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia WSZYSTKIM CZYTELNIKOM MAGAZYNU MM TRENDY ŻYCZYMY ZDROWYCH, SPOKOJNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT ORAZ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ZESPÓŁ LASER STUDIO

Laser Studio Zbigniew Matuszewski | ul. Jagiellońska 85/1 | 70-435 Szczecin | tel.: +48 91 489 36 88 tel./kom: +48 660 431 729 | laser-studio@laser-studio.pl | www.laser-studio.pl


| NEWSROOM |

Eklektyczny budynek z Pogodna doczekał się miana zabytku O którym budynku mowa? - Chodzi o dawny dom dla emerytowanych nauczycielek, który obecnie pełni funkcję budynku mieszkalnego przy ul. Henryka Siemiradzkiego 9-9a, a także o jego otoczenie. Obiekt został uznany za zabytek przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie. Nieruchomość powstała w latach 1903-1904 w obrębie osiedla założonego przez przedsiębiorcę Martina Quistorpa. Autorem projektu był architekt Heinrich Hölling ze Szczecina. Obiekt dedykowany nauczycielkom na emeryturze nosił nazwę: Feierabend – HausfürLehrerinnen der ProvinzPommern. - Z elementów pierwotnego wyposażenia trwale związanych z bryłą budynku zachowały się m.in.: drewniana konstrukcja więźby dachowej, drewniane stropy – belkowe, klatka schodowa z drewnianymi schodami i balustradą z tłoczonych tralek, przeszklone nadświetle z dekoracją witrażową, ale też dekoracyjna posadzka z wielokolorowych płytek w wiatrołapie czy secesyjny detal architektoniczny elewacji. Na uwagę zasługuje także otoczenie budynku, to historyczna parcela. (szw)

W październikowym numerze jej praca „Haute Couture” gościła na naszej okładce. EveCollage, bo o niej mowa, to szczecińska artystka, która mimo, że swoją przygodę z kolażem zaczęła stosunkowo niedawno może pochwalić się już sporą galerią. Inspiruje ją natura. Obrazy, które tworzy to zlepki różnych skojarzeń i symboli, które ubiera w kobiecą i subtelną formę. Jak mówi o swoich pracach - to taki „mały świat” marzeń i emocji, którymi chce się podzielić z innymi. Więcej prac artystki znajdziecie na IG: @Eve_Collage. (red.)

10

foto: Andrzej Szkocki

Intrygujący i subtelny świat kolażu


#reklama


#reklama

Drodzy Pacjenci życzymy Wam Świąt prawdziwie świątecznych, ciepłych w sercu, zimowych na zewnątrz, jaśniejących pierwszą gwiazdką. Niech z nut świątecznych zapachów powstanie najpiękniejsza kolęda i czarem swej melodii spełni Wasze marzenia.


#reklama

Pieknych, zdrowych i spokojnych świąt czytelnikom MM Trendy życzy biuro regionane ORIFLAME w Szczecinie

Wiele witamin, mikroelementów i składników odżywczych jest niezbędnych i korzystnych dla ludzkiego zdrowia. Wiele z nich znajduje się w żywności, którą spożywamy każdego dnia, jednak częste dostarczanie organizmowi tych składników w postaci suplementów diety jest wygodniejsze. Po więcej szczegółów odwiedź nas w Biurze Regionalnym, w każdą środę gwarantujemy niespodzianki!

Zamów na: beautystore.oriflame.pl/50099 Kaszubska 17/U/1A I 70-402 Szczecin I tel. 603 280 208 PON-PT 12:00 - 17:00 | Dostawa paczek - codziennie Grażyna Lachowicz 603 280 208


| NEWSROOM |

Barbara Kruger. Twoje ciało jako pole walki - od Waszyngtonu 1989 do Szczecina 2020 13 listopada w TRAFO Trafostacji Sztuki w Szczecinie dostaliśmy pełną siły i wsparcia przesyłkę od słynnej amerykańskiej artystki, Barbary Kruger oraz berlińskiego oddziału galerii sztuki Sprüth Magers: dużą ilość plakatów z reprodukcją ikonicznej już pracy „Twoje ciało to pole walki (Your body is a battleground)”. Trzy tygodnie wcześniej Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok zakazujący aborcji w przypadku nieodwracalnych wad płodu. Tego samego dnia napisaliśmy do artystki, a historia w niebezpieczny sposób zaczęła się „rymować” z przeszłością. W 1992 roku „Newsweek” umieścił Barbarę Kruger, jako jedyną reprezentantkę sztuk wizualnych, na liście 100 osób tworzących elitę kulturalną Stanów Zjednoczonych. W 2005 roku twórczyni została uhonorowana na 51. Biennale w Wenecji Złotym Lwem za całokształt pracy twórczej. Polskiej publiczności artystka dała się poznać w latach dziewięćdziesiątych, kiedy zaprezentowała w polskiej przestrzeni publicznej swój plakat „Twoje ciało to pole walki”, wykonany na potrzeby demonstracji o prawa kobiet w Waszyngtonie w 1989 roku. W Polsce pokazany został w przestrzeni Warszawy w 1995 roku w kontekście dyskusji o prawie kobiet do aborcji i wprowadzeniu edukacji seksualnej. Dwa lata wcześniej została w Polsce zaostrzona ustawa aborcyjna, ograniczająca kobietom pełną decyzję o swoim ciele i prawo wyboru rodzenia. Charakterystyczne dla Kruger prace to wykonywane w duchu walczącej awangardy jak fotomontaży konstruktywistów rosyjskich zdjęcia i slogany wydrukowane grubą czcionką Futura Bold Italic na czarnym, białym lub czerwonym tle, prezentowane w formie plakatów, przenoszonych na torby na zakupy, przestrzenie reklamowe czy T-shirty, gdzie zaciera się granica

14

pomiędzy sztuką a komercją. Natomiast sam komunikat reprezentuje drugie pokolenie feministek z pochodnych haseł: „Prywatne jest polityczne”. Inną znaną i jeszcze używaną przez społeczeństwo pracą Kruger była jej głośna okładka New York Magazine z 2016 roku przedstawiająca Donalda Trumpa ze sloganem „Loser (Niudacznik)”. Plakat, jak można się spodziewać, nabiera dziś nowego znaczenia. De facto spełnia się. Pierwszy pokaz pracy „Twoje ciało to pole walki” w Polsce to był czas kiedy kształtowaliśmy się jako nowoczesne społeczeństwo. Mamy rok 2020. Dziś, ćwierć wieku później, biorąc pod uwagę nieustanne próby „porządkowania” zagadnień ciała przez część polityków, pozostała ona (w tym wypadku niestety) wciąż niezwykle aktualna, gotowa do użycia. Na przełomie listopada i grudnia ponad setka plakatów Kruger pojawi się na ulicach Szczecina z jednej strony jako element walki o prawa kobiet w Polsce, a z drugiej jako część grudniowej wystawy „Co sobie kto na swój temat wymyśli”, diagnozującej współczesną tożsamość Szczecina. Prawa człowieka są istotną częścią tożsamości naszego miasta! Chcemy, aby ten komentarz był obecny w dialogu publicznym i stał się słyszalnym głosem w całym kraju. Nie ma naszej zgody na łamanie praw kobiet! - Stanisław Ruksza, dyrektor TRAFO Trafostacji Sztuki w Szczecinie


#reklama


| NEWSROOM |

Mediateka na prawobrzeżu Szczecina

Czas na... przebudowę al. Wojska Polskiego w Szczecinie To już pewne! Najdłuższa ulica w naszym mieście wkrótce przejdzie metamorfozę. Władze szykują się do opublikowania przetargu na przebudowę śródmiejskiego odcinka al. Wojska Polskiego. Jak informuje miasto, niezbędne dokumenty zostały już wysłane do Europejskiego Biuletynu Zamówień Publicznych. Projekt, przetarg, realizacja – tak, w skrócie można opisać etapy zadania inwestycyjnego związanego z nadaniem nowej jakości alei Wojska Polskiego. - O tym, jak będzie wyglądała po przebudowie najdłuższa ulica w naszym mieście, zdecydowali sami mieszkańcy, którzy podczas licznych spotkań i konsultacji wskazali preferowany przez nich kierunek zmian. Późniejszy konkurs architektoniczny nadał tym wyobrażeniom realny kształt. Zwycięską wizję w konkursie architektonicznym na zagospodarowanie przestrzeni publicznych w obszarze alei Wojska Polskiego przedstawiła Pracownia Architektoniczna ARCHAID Jacek Szewczyk - informuje Piotr Zieliński, rzecznik prasowy spółki Szczecińskie Inwestycje Miejskie Sp. z o.o. Termin wykonania zamówienia nie może być dłuższy niż 24 miesiące licząc od dnia podpisania umowy dla I i II etapu realizacyjnego. Nadzór nad realizacją inwestycji będzie sprawować Spółka Szczecińskie Inwestycje Miejskie. (red.)

16

To inwestycja, która długo czeka na realizację. Rzutem na taśmę znalazła się wśród inwestycji na przyszły rok. Mediateka na prawobrzeżu ma długą historię. Miała powstać po to, żeby stworzyć na prawobrzeżu nowoczesną filię połączoną z trzech małych znajdujących się na trzech osiedlach prawobrzeża. Najpierw miała powstać w pomieszczeniu dzierżawionym. Długo szukano odpowiedniego miejsca. Ostatecznie podjęto decyzję o budowie nowoczesnej siedziby. Po konsultacjach z mieszkańcami i radnymi wybrano lokalizację u zbiegu ul. Iwaszkiewicza i Dąbrowskiej. Miejska Biblioteka Publiczna w Szczecinie ma pozwolenie na budowę. Rozstrzygnięto także konkurs architektoniczny, który wygrali Karol Barcz i Kamila Buczkowska. Jednak inwestycja została wstrzymana ze względu na brak pieniędzy. W listopadzie zapadła decyzja, że inwestycja będzie realizowana. Obiekt, który powstanie w tym miejscu ma stać się nowoczesnym centrum kultury. Przy odpowiednim zagospodarowaniu przestrzeni Mediateka mogłaby pełnić rolę galerii wystawienniczej, kameralnego teatru czy kina studyjnego. (mk)


#reklama

Jesteśmy dumni, że nasza praca i zaufanie naszych Klientów zostało docenione tytułem najlepszej agencji nieruchomości na Pomorzu Zachodnim. Celem Elite Nieruchomości jest nie tylko pełne wsparcie inwestorów w obrocie nieruchomościami, ale uzyskanie pełnego zadowolenia każdego Klienta. Nasz zespół nieustannie rozwija się, by sprostać rynkowym wymaganiom. Miano najlepszych w województwie to olbrzymie zobowiązanie, ale i motywacja. Obiecujemy, że dołożymy wszelkich starań, aby w przyszłym roku obronić tytuł, a może nawet zdobyć kolejny. Dziękujemy, że jesteście z nami!

W nadchodzącym roku życzymy Wam równie wielkich sukcesów, zapału do działania i energii, która pozwoli sprostać spełnieniu wszystkich planów i marzeń. - Krzysztof i Paulina Makowscy, Elite Nieruchomości

Elite Nieruchomości | ul. Witkiewicza 45E | 71-123 Szczecin | tel. +48 91 886 91 81 FB: @elite.szczecin | Ig: @elite.nieruchomosci.pl | www.elite.nieruchomosci.pl


#reklama


#reklama

tel. 733 338 675

¡ email: Szczecin@yasumi.pl ¡ FB: @YasumiSzczecin


| TEMAT Z OKŁADKI |

Szczecin, nasze miejsce na ziemi

Katarzyna Pęzińska-Kijak i Konrad Kijak Tu się urodzili, tu dorastali i tu prowadzą biznesy pokazując wszystkim, że jak się chce, to można, nawet jeśli po drodze trzeba minąć kilku malkontentów twierdzących, że Szczecin to nie miejsce na takie pomysły. Katarzyna i Konrad Kijak. Ona jako pierwsza w Polsce wprowadziła na uczelnię wyższą studia podyplomowe dotyczące rehabilitacji zwierząt, jednocześnie prowadzącą jedyną przychodnię w tym zakresie w naszym mieście, on regularnie zbliża szczecińskich miłośników sportu i motoryzacji do ich największych idoli dzięki pracy dla Grupy Polmotor. Ich historia to solidna porcja zawodowych inspiracji na nadchodzący rok. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO NATALIA SOBOTKA / MUA & STYLIZACJA AGNIESZKA SZEREMETA

Pochodzicie ze Szczecina, mieszkacie w Szczecinie, pracujecie w Szczecinie. Nigdy nie kusiło Was, żeby zostawić to wszystko i wyjechać? Katarzyna - Szczecin to specyficzne i kameralne miasto, ale cenimy je sobie. Nigdy nie widziałam siebie w innym miejscu w Polsce. Mieliśmy to szczęście, że znaleźliśmy tu pracę, którą możemy łączyć z pasją. Miałam możliwość studiowania w Berlinie i wyjechania tam - nie skorzystałam. Berlin jest świetny, ale na weekend. Konrad - Wiele osób wyjeżdża ze Szczecina żeby zacząć karierę, był moment kiedy czułem, że jest w tym metoda. Przeprowadziłem się do Warszawy, zacząłem tam pracę i… wróciłem. Znajomi się dziwili - dlaczego? Przecież tam jest więcej możliwości. Tak, Warszawa

20

na pewno oferuje więcej, ale w Szczecinie też jest sporo do zrobienia. Każdego dnia utwierdzam się w tym, że podjąłem dobrą decyzję. Zresztą nie tylko ja tak zdecydowałem. Wielu naszych przyjaciół, którzy wyprowadzili się do Szwecji czy Danii, wróciło tu i teraz rozwija z sukcesem swoje biznesy i kariery. Czasem trzeba nabrać dystansu do pewnych spraw, żeby dostrzec w nich pozytywy. Ale nie mówicie tak, tylko dlatego, że „mieliście to szczęście, że znaleźliście tu pracę, którą łączycie z pasją”? Konrad - Poznając się, nie mieliśmy nic. Kasia była na studiach, ja akurat je skończyłem. Podjąłem pracę, ale to nie było to. Razem zaczynaliśmy od zawodowego zera. Szczecin nie miał wtedy perspektyw, które ma dziś. W ostatnich latach miasto mocno się rozwinęło, cieszymy

się, że mogliśmy w tym uczestniczyć i że nadal uczestniczymy. Katarzyna - Oczywiście, to nie tak, że jest idealnie. Szczecin nadal pozostawia sporo do życzenia, choćby w kwestii edukacyjnej. Na szczęście pomału zmierza w dobrym kierunku. A jeśli o nas chodzi, to na wszystko zapracowaliśmy sami. Każda cegiełka na drodze kariery zawodowej była układana przez nas. Nic nam „nie spadło z nieba”, dlatego śmiało możemy mówić, że jeśli się czegoś chce, to można. Konrad - Wspólnie budowaliśmy swoje marzenia i dziś możemy powiedzieć, że się spełniły. Rehabilitacja zwierząt domowych to wciąż raczkujący kierunek w Polsce. Skąd upór, żeby go rozwijać i przybliżać ludziom?


| TEMAT Z OKŁADKI |


| TEMAT Z OKŁADKI |

Katarzyna - Od dziecka otaczały mnie zwierzęta: konie, psy, koty, króliki, świnki morskie. Obcowanie z nimi szybko przerodziło się w pasję. Najbardziej pociągała mnie ich anatomia. Nie ukrywajmy, to jednak trochę martwa nauka. Zaczęłam się zastanawiać, jak mogę to wykorzystać w praktyce i zmienić. Tak spotkałam się z rehabilitacją zwierząt, a w zasadzie nie spotkałam, bo w Polsce, oprócz pojedynczych kursów, ta dziedzina zwyczajnie nie istniała. Zdobyłam wykształcenie i zarejestrowałam działalność. Pierwsze głosy i opinie nie były budujące. - To nie jest dobry biznes na Szczecin. - Nie znajdziesz tu klientów. - W centrum Polski byłoby ci łatwiej. Ale uparłam się. Postawiłam wszystko na jedną kartę i powiedziałam - zostajemy w Szczecinie. Nie żałuję.

22

Praca w przychodni to jedno, ale pracujesz też na uczelni. Łatwo było zdobyć zaufanie Uniwersytetu?

Facet, samochody - to trochę ociera się o banał (uśmiech). Zaskoczysz nas i powiesz, że nie interesowałeś się autami?

Katarzyna - Założenie działalności zbiegło się z moimi studiami doktoranckimi. W obydwie prace wchodziłam w tym samym czasie i tym samym tempie. Na początku było stosunkowo łatwo, ale później wszystko zaczęło przyśpieszać. W obydwa zawody wkładam całe serce i myślę, że uczelnia to dostrzega. Poza tym moi studenci mają często zajęcia w mojej przychodni. Odbywają u mnie praktykę zawodową. To spora wartość i ważny krok w przyszłość.

Konrad - Tak! Kiedyś motoryzacja nie była mi tak bliska, jak dziś. A jeśli mam być szczery, to w ogóle nie była mi bliska. Kiedy wróciłem do Szczecina zastanawiałem się - co ja będę tu robić? Szukając odpowiedzi na to pytanie, miałem trochę szczęścia. Znałem się z Piotrem Przepłatą, osobą, która od wielu lat tworzy markę Polmotor. Zaproponował mi - może byś spróbował dołączyć do nas? Nie byłem przekonany. - Ja? Zupełnie nie znam się na samochodach. Wiem tylko jak zatankować, gdzie jest akumulator i do którego zbiornika dolać płyn do spryskiwaczy. Piotr nie odpuścił i poszedłem na rozmowę do prezesów Grupy Polmotor. Ale to nie było tak, że od razu zna-

Konrad - Czasem śmiejemy się, że kariera Kasi jest modelowym przykładem. Zaczęło się od pasji, później przyszedł czas na studia, własną firmę i kształcenie innych. U mnie tak gładko to nie poszło.


| TEMAT Z OKŁADKI |

lazłem się w miejscu, w którym jestem dziś. Zaczynałem od pracy na stoisku w centrum handlowym przy ul. Mieszka I. To był czas kiedy wprowadzaliśmy na rynek markę KIA. Mieliśmy tam duży punkt wystawowy. Siedem dni w tygodniu od rana do wieczora obsługiwałem klientów, którzy może i nie byli zainteresowani zakupem auta, ale chcieli je obejrzeć. Po pewnym czasie awansowałem na stanowisko sprzedawcy i przyznaję, że uwielbiałem tę pracę. Zakup nowego samochodu jest drugą wyjątkową chwilą w życiu zaraz po inwestycji w dom. Uwielbiałem radość towarzyszącą klientom przy odbiorze auta. Czułem, że spełniam się i rozwijam. Podobnie jak cała firma. Rozwój wielu branży w ostatnich miesiącach został mocno dotknięty przez pandemię. Odczuliście to?

Katarzyna - Mam to szczęście, że ani moja przychodnia, ani praca naukowa nie ucierpiała na tym za bardzo. Zmieniły się wymogi przyjmowania zwierząt, przekształciła się formuła prowadzenia zajęć ze studentami. W normalnych warunkach w ośrodku jest wielu praktykantów, musieliśmy ograniczyć ich liczbę. Z kolei w rehabilitacji może teraz brać udział tylko jeden opiekun zwierzęcia. To może nie brzmi jak drastyczna zmiana, ale zdarzało się, że na wizytach stawiały się całe rodziny, chcąc uczestniczyć w rehabilitacji razem ze zwierzęciem i zobaczyć jak sobie radzi. Konrad - Moja perspektywa jest inna. Grupa Polmotor, to duża firma rodzinna o szczecińskich korzeniach. Od początku było wiadomo, że będziemy musieli zmierzyć się z kryzysem. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem jak zarząd

podszedł do sytuacji. Pierwsze decyzje dotyczyły przede wszystkim pracowników. Zatrudniamy 250 osób. Zależało nam, aby wprowadzane zmiany pozwoliły zachować wszystkie stanowiska. Kosztowało to nas wstrzymanie niektórych inwestycji, ale zespół jest dla nas najważniejszy. Czyli… ogólnie nie jest źle? Konrad - Nie jest źle, ale dobrze też nie. Żyjemy w czasach pandemii i często rozmawiamy o tym, co nas czeka w przyszłości? Jak ta przyszłość będzie wyglądała? Mamy świadomość, że wiele branży zmaga się z poważnymi kłopotami. Wystarczy wymienić branżę gastronomiczną. Ci ludzie to też nasi klienci. Jeśli zaczną wycofywać się z rynku, to spirala konsekwencji dotrze w końcu i do nas. Dlatego nie możemy odetchnąć

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

23


| TEMAT Z OKŁADKI |

24


| TEMAT Z OKŁADKI |

i powiedzieć - nas to nie dotyczy. Katarzyna - Poza tym zawsze z tyłu głowy jest ta obawa - czy osoba, z którą mamy kontakt nie jest nosicielem wirusa? Ale trzeba żyć dalej i funkcjonować. Być konsekwentnym w swoich działaniach. Podjęłam decyzję, że nie zamykam interesu, że wdrożę wszystkie niezbędne środki ostrożności i będę działać dalej. A przyszłość? Dla wszystkich w pewnym sensie jest niewiadomą. Ale nie myśleliście o przebranżowieniu? Katarzyna - Nie, na pewno nie! Statystyki wykazują, że paniom trudniej zmienić pracę i odnieść sukces na rynku. Kwestie problemów równouprawnienia pojawiają się w Waszych branżach? Konrad - Osobiście uważam, że kobiety są o wiele bardziej pracowite i są o wiele lepszymi pracownikami. Obserwuję żonę i mam pełną świadomość, że jej starania i przeskok zawodowy są nieporównywalne do moich. Katarzyna - Nigdy nie odczułam, że kobietom jest trudniej na rynku pracy. Na mojej drodze spotkałam wielu aniołów, którzy mocno mi pomogli. Oczywiście dostałam kilka razy po uszach, ale kto nie dostał? Kiedy o tym teraz myślę, w mojej pracy na pewno jest więcej kobiet niż mężczyzn. Ale uważam, że w każdym zespole powinien znaleźć się mężczyzna. Te burze hormonów, potrzebują czasem uziemienia (śmiech). Konrad - Dawniej, kiedy zaczynałem tu pracować, zespół liczył może 30 osób. Rzeczywiście kobiety pracowały głównie w dziale kadr. Dziś panie pracują prawie w każdym dziale. Mówię „prawie”, bo serwis zajmują sami panowie. Ale gdyby podczas rekrutacji na stanowisko mechanika pojawiła się kobieta, na pewno byśmy jej nie wykluczyli ze względu

na płeć. Jako firma mocno kibicujemy paniom. Wśród sportowców, których wspieramy jest choćby Małgorzata Hołub-Kowalik, lekkoatletka, sprinterka. W jaki sposób wybieracie swoich ambasadorów i akcje, w które angażujecie się jako Polmotor? Konrad - Naszym kierunkiem jest sport, a kluczem do sukcesu miłość do sportu. I to zarówno po stronie mojego zespołu, jak i beneficjenta. W firmie odpowiadam za marki Kia i Subaru, mam to szczęście, że zarząd dał mi pełną swobodę działania przy ich rozwoju w regionie. Zaowocowało to wieloma świetnymi akcjami. Do współpracy zapraszamy przede wszystkim osoby związane ze Szczecinem. Sami wszystko organizujemy, jesteśmy blisko ludzi. Zależy nam, aby sportowi miłośnicy mieli jak najwięcej okazji do spotkania swoich idoli nie tylko na ekranie telewizora czy komputera. Oczywiście, że można powiedzieć - robią to dla promocji. Tak, ale robimy to przede wszystkim, dlatego, że nam zależy. Współpracujemy nie tylko z wielkimi nazwiskami lekkoatletyki jak Pyrek czy Lisek, ale też z osobami początkującymi. Angażujemy się często w inicjatywy, które nie mają szans na wsparcie dużych inwestorów, pomagamy, jeśli tylko możemy. Czujemy sport, dlatego praca w tym obszarze przychodzi nam naturalnie. A często przynosicie pracę do domu? Katarzyna - Dawniej praca dosłownie przechodziła przez nasz dom, ale dziś jest już lepiej (uśmiech). Konrad - Kiedy otwieraliśmy przychodnię Vetico, nie mieliśmy pełnego funduszu, dlatego robiliśmy to etapami. Kasia żeby przyjąć swoich pacjentów musiała ich - dosłownie - przeprowadzić przez nasz dom. Zdarzało się, że siedzieliśmy z rodzicami w salonie oglądając tele-

wizję, kiedy przez środek przechodzili zupełnie obcy ludzie prowadząc swoje zwierzaki. Wieczorami robiło się trochę absurdalnie, kiedy idąc przez mieszkanie w szlafroku, wpadało się na kogoś prowadzącego na smyczy psa czy niosącego kota (śmiech). Katarzyna – Często, kiedy właściciel spóźniał się po odbiór zwierzaka, to np. kot zostawał z nami i czekał sobie przy kominku na opiekuna. Można powiedzieć, że zapewnialiśmy prawdziwą domową atmosferę (śmiech). Ale to były początki, dziś to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Przyszedł moment, kiedy musieliśmy podjąć decyzję o wyprowadzce. Praca w miejscu zamieszkania stała się dla mnie bardzo uciążliwa psychicznie. Nie potrafiłam się odciąć, cały czas byłam do dyspozycji przychodni. Teraz staramy się nie przynosić pracy do domu, choć wiadomo… przy pracy naukowej nie można tego uniknąć. Normalnie o tej porze, Twoi studenci zacieraliby ręce przed świąteczną przerwą. Ten rok jest jednak szczególny. Jak święta będą wyglądały u Was? Katarzyna - Święta Bożego Narodzenia zawsze spędzamy w bardzo kameralnej atmosferze - tylko my, nasz córka i najbliższa rodzina. Mamy też to szczęście, że wszyscy widujemy się na co dzień, chociażby kiedy babcie opiekują się naszym dzieckiem, więc w obecnej sytuacji związanej z epidemią w święta nie musimy ograniczać naszych kontaktów. Poza tym nie musimy nigdzie wyjeżdżać. W tych czasach to spore udogodnienie. A jakieś życzenia na te święta? Konrad - Na pewno życzymy sobie i innym dużo zdrowia. Chociaż jak o tym myślę, to życzyłbym też sobie, żeby córka nie rozpoznała mnie jeszcze w stroju Świętego Mikołaja (śmiech).

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

25


| EDYTORIAL |

It’s

Christmas Time!


| EDYTORIAL |

Foto: Dastin Kouhan | Model: Kornela Woźna | Mua: Paulina Frątczak | Stylist: Kinga Stęplewska

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

27


| EDYTORIAL |

28


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

29


| EDYTORIAL |

30


| EDYTORIAL |


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Minimalistyczne wnętrze, maksymalny nakład pracy Rozmawiamy z Anną i Krzysztofem Paszkowskimi-Thurow, małżeństwem architektów, którzy prowadzą pracownię ANNA THUROW Architektura Wnętrz. Zrealizowany przez nich projekt wnętrz domu na szczecińskim Osowie, zwyciężył w Plebiscycie Polska Architektura XXL 2019 w kategorii wnętrza prywatne. ROZMAWIAŁA BOGNA SKARUL / FOTO BARTŁOMIEJ BIELIŃSKI

Co waszym zdaniem szczególnie zauroczyło polskich architektów, że przyznali wam tytuł autorów najlepszego wnętrza w Polsce?

Zawsze mnie interesowało, od czego rozpoczyna się praca architekta? Czy najpierw powstaje bryła budynku i później wydzielane są w niej poszczególne funkcje? Czy na odwrót?

Anna Paszkowska-Thurow: Myślę, że nasz projekt jest po prostu inny. Niestandardowy, czasami lekko zaskakujący.

K: (śmiech) Projektowanie to bardziej złożony proces. Zaczyna się od rozmów z klientami. Poświęcamy na to bardzo dużo czasu. Trzeba wyłuskać z tych rozmów, to co jest dla nich istotne. Nieodzowna jest także wizyta na działce, gdyż jaki ostatecznie będzie dom w 80 proc. zależy właśnie od jej lokalizacji i układu. Na tej podstawie rodzą się pierwsze pomysły i koncepcje, w tym także forma i funkcja. Następnie trzeba tę koncepcję skonfrontować z tym co możemy zrobić – tj.: odnieść się do lokalnych przepisów zagospodarowania przestrzennego, przepisów budowlanych i do budżetu jakim dysponujemy. Dopiero jak to wszystko weźmiemy pod uwagę, funkcja i forma nabierają realnych kształtów. Nie ma tak, że są to oddzielne elementy projektu.

Krzysztof Paszkowski-Thurow: Udało się to osiągnąć dzięki dobremu kontaktowi z inwestorami i podobnemu poczuciu estetyki. Przygotowaliśmy projekt, a następnie zrealizowaliśmy go bez większych poprawek. Inwestorzy nam zaufali. Nie musieliśmy więc iść na kompromisy. A: Poza tym była to realizacja „pod klucz”. Organizowaliśmy i sprawowaliśmy nadzór nad wykonawstwem. Na bieżąco kontrolowaliśmy każdy etap powstawania tej inwestycji i czuwaliśmy, aby była wykonana zgodnie z projektem. To ważne? A: Bardzo ważne. Czasami inwestorzy, już w trakcie realizacji, wpadają na „nowe pomysły” i wprowadzają zmiany. Efekty tego są różne. Nadzór nad wykonawcami jest równie istotny. Rozwiązania, które dla nas wydają się oczywiste, wcale nie muszą takie być dla wykonawcy czy inwestora. Koordynacja całego procesu realizacji jest bardzo ważna. K: Wbrew pozorom, minimalistyczne wnętrza są maksymalnie trudne w realizacji. Im prościej coś wygląda, im jest bardziej harmonijne w odbiorze, tym trudniej jest to zrealizować. Tu nie ma miejsca na błędy. Czy jak projektowaliście te nagrodzone wnętrza, to wiedzieliście, że będą one nadawały się na konkurs? K: Sami byliśmy zadowoleni z efektów naszej pracy. Wiedzieliśmy, że nie jest to szablonowy projekt. Również doświadczeni wykonawcy przyznali, że to wyjątkowa realizacja. A: Po zakończeniu prac, opublikowaliśmy parę zdjęć w internecie, odbiór był bardzo pozytywny. To nas ośmieliło.

32

A co się dzieje, jak inwestor w pewnym momencie zgłasza, że jednak w domu chce mieć jeszcze jeden pokój i dwie łazienki? K: To się raczej nie zdarza. Właśnie dlatego tak istotna jest rozmowa i dobre przygotowanie koncepcji jako pierwszy krok w całym procesie projektowym. Czy możecie powiedzieć, jak teraz wyglądają domy marzeń Polaków? K: To trudne, bo my Polacy jesteśmy indywidualistami. A: Jeśli mielibyśmy doszukiwać się jakiś wspólnych cech co do wytycznych projektowych, to wśród naszych klientów dominują otwarte kuchnie, wymogiem są też dwie, trzy łazienki. Obserwujemy też, tendencje, aby projektować domy parterowe. K: Inwestorzy chcą mieć jednokondygnacyjne domy, bo często budują je „na całe życie”. Wtedy biorą pod uwagę to, że w starszym wieku mogliby mieć trudności przy poruszaniu się po piętrach. Należy jednak pamiętać o tym, że parterowy dom jest bardziej rozległy niż piętrowy i dlatego wymaga dużej działki. Powierzchnia zabudowy – zgodnie z ograniczeniami planistycz-


| ROZMOWA MIESIĄCA |

nymi – zazwyczaj nie przekracza 20-30 proc. całej działki. Jeśli jednak istnieje taka możliwość, to sami sugerujemy ukształtowanie domu parterowego, jest to po prostu wygodniejsze. Czy z waszych obserwacji wynika, które pomieszczenie w domu dla przyszłych mieszkańców jest najważniejsze? A: Najczęściej jest to kuchnia jako centrum domu, to w niej toczy się życie rodziny. Ale czasami jest to biblioteka czy salon. To sprawa bardzo indywidualna, zależy od upodobań, zainteresowań czy stylu życia. A jakie kolory we wnętrzach są teraz modne? A: Z tą „modą” na kolory wnętrz, to mamy kłopot. My od lat proponujemy stonowane kolory wynikające z naturalnego charakteru użytych materiałów. Niezwykle ważna jest dla nas także ich struktura i powierzchnia. Raczej od tego nie odejdziemy. Wnętrza przecież się zmieniają, „żyją” wraz z właścicielami, dochodzą nowe meble, dodatki. Tu nie potrzeba dodatkowych kolorów. Mimo to, czasami pozwalamy sobie na odrobinę „szaleństwa”, tak jak było to w przypadku nagrodzonego wnętrza, gdzie cała klatka schodowa jest w kolorze burgundowym. Ale w naszych wnętrzach są to jedynie akcenty, taka kropka nad „i” aby coś podkreślić.

Czy jest coś, co stało się teraz szczególnie modne we wnętrzach? K: Obserwując trendy w architekturze wnętrz na świecie, to zauważyliśmy, że coraz częściej stosowane są wewnętrzne tynki strukturalne. Mniej istotne staje się to, aby mieć ściany gładkie jak lustro, pojawia się jakaś struktura. Zaczynają być akceptowalne różne formy „niedoskonałości”. Często zestawiane są w kontraście z idealnymi wykończeniami mebli i zabudów stałych. Mówiliście, że długo rozmawiacie z inwestorami o ich przyszłym domu, ale jak już przyjdzie co do czego, to kto najczęściej podejmuje ostateczne decyzje, jaki ma być wystrój wnętrza? A: Mężczyźni bardziej skupiają się na architekturze, zwracają uwagę na bryłę domu, materiały, z których będzie zbudowany i użyte technologie, wnętrza zaś należą do kobiet. Nie jest to jednak regułą. Czy zauważyliście już, czy pandemia zmieniła stosunek Polaków do ich wnętrz? K: Zdecydowanie tak. Coraz więcej osób zaczyna zastanawiać się nad tym jak mieszka. Zauważają potrzeby, których do tej pory

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

33


| ROZMOWA MIESIĄCA |

To praktyczne rozwiązanie. Na co do tej pory Polacy w swoich wnętrzach nie zwracali uwagi, a teraz ten element stał się dla nich szalenie ważny? A: To oświetlenie. Do tej pory było niedoceniane. Zwyczajnie ktoś na środku pokoju powiesił lampę i już. A to właśnie oświetlenie potrafi „zrobić wnętrze”. K: U nas, projekt oświetlenia, czyli dobór i rozmieszczenie opraw oświetleniowych, jest integralną częścią każdego projektu aranżacji wnętrz. Przykładamy do niego bardzo dużą wagę. Na szczęście nasi inwestorzy są coraz bardziej skłonni przeznaczyć na oświetlenie większe kwoty. Ma to duże znaczenie dla odbioru wnętrza i później wygody jego użytkowania. Jakie cechy musi mieć wnętrze, aby można było o nim powiedzieć „ładne wnętrze”? A: Dla mnie to przede wszystkim spójność, my zawsze o to dbamy. Poza tym harmonia i umiarkowanie. K: Dobre wnętrze stanowi „tło do życia”. Nie może się w nim za dużo dziać, bo nas przytłoczy, wywoła uczucie zmęczenia. Dom ma być naszą oazą spokoju, miejscem wypoczynku i dobrego samopoczucia. Często słyszy się, że „wnętrze robią dodatki”. Jakie dodatki są ważne? nie dostrzegali, bo nie mieli na to czasu. Coraz więcej osób jest w stanie krytycznie ocenić przestrzeń, w której żyją i chcą coś w niej zmienić. A: Pojawiły się nowe potrzeby, każdy chce mieć teraz swoje miejsce do pracy czy nauki zdalnej, taki „swój kąt”. Niestety, nie zawsze, szczególnie w małych przestrzeniach, wszystkie te „nowe” funkcje da się optymalnie stworzyć, przestrzeni nie naciągniemy. Niemniej warto skorzystać z rad doświadczonego architekta, który pomoże zoptymalizować istniejącą przestrzeń mieszkania tak aby żyło się w nim nieco wygodniej. Czy jest jakiś mebel, który okazuje się być najważniejszy w domu? K: Zdecydowanie sofa. To najbardziej „oblegany” mebel. A dla nas wyszukiwanie idealnych sof stało się sporym wyzwaniem. A: To dlatego, że sofa nie tylko musi dobrze wyglądać, przede wszystkim musi być wygodna i praktyczna. Bywa, że spełnia różne funkcje, czasem funkcję spania okazjonalnego. Ostatnio „na salony” weszły narożniki. My stosujemy je od dawna. Teraz stały się bardziej popularne, ponieważ Polacy budują coraz większe domy i kupują mieszkania o większych metrażach, a narożniki wymagają odpowiednich przestrzeni. W naszych wnętrzach niejednokrotnie stosujemy sofy modułowe, pozwalają one użytkownikom dostosowywać formę do zmieniających się potrzeb.

34

A: Z tym się nie zgadzamy. Wcale nie musi tak być. We wnętrzach ważna jest atmosfera, a tę stwarzamy nie za pomocą dodatków, a dzięki zastosowaniu dobrze dobranych materiałów, ich struktur, kolorów. Dodatki, jakie pojawiają się w naszych projektach, to dobre grafiki i obrazy. Proponujemy minimalistyczne wnętrza i zdajemy sobie sprawę, że w miarę upływu czasu, także w zaprojektowanych przez nas przestrzeniach pojawią się nowe elementy wystroju. Z góry staramy się przewidzieć miejsca dedykowane na tzw. dodatki, aby nawet jeśli się pojawią, nie zaburzały całości kompozycji. Obydwoje jesteście architektami, kto w waszym domu podejmuje decyzję, jak ten dom ma wyglądać? K: Ostatnio zastanawialiśmy się nad kolorem tynku strukturalnego. Dokonaliśmy ponad 20 prób, więc jedna ściana domu wyglądała zabawnie. Pracujemy ze sobą długo i znamy swoje upodobania. Nasze wybory zawsze są poprzedzone długą dyskusją. Klątwą architekta jest to, że zna możliwości rynku, zatem wybór jest praktycznie nieograniczony, ile dni tyle pomysłów. A: W naszym domu najwięcej dyskutuje się na temat tego jak mają wyglądać łazienki. Możemy tak dyskutować latami. Czy macie swój ulubiony styl w architekturze? A i K: Oczywiście. Nasz! (śmiech)


#reklama


| TEATR |

nym, którego medium to ubiór, tkanina artystyczna, charakteryzacja. Moje realizacje zazwyczaj powstają w ścisłej współpracy i rozmowie z reżyserami, staram się sprostać ich oczekiwaniom i myśleć ich teatrem, dostosowywać swój język wizualny do ich założeń.

Oniryczny świat uszyty z lekko znoszonych przytulnych tkanin „Beckomberga”, dramat Sary Stridsberg uznany za jedną z najlepszych powieści tego roku, wkrótce pojawi się na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie. Trwają przygotowania do premiery. Widzowie będą mieli szansę „wejść” na korytarze opustoszałego szpitala psychiatrycznego nieopodal Sztokholmu i razem z jego pacjentami odbyć podróż w przeszłość. Na chwilę przed premierą rozmawiamy z Tomaszem Armadą, odpowiedzialnym za kostiumy do spektaklu. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAROLINA BABIŃSKA / OPRACOWANIE GRAFICZNE OLA ZIELIŃSKA

Kostiumograf musi być bardziej artystą czy psychologiem, żeby otrzymać pożądany efekt na scenie? A może wystarczy po prostu być dobrym rzemieślnikiem? - W swojej praktyce kostiumograficznej czuję się przede wszystkim artystą wizual-

36

Sara Stridsberg w dramacie „Beckomberga” wyprowadza odbiorcę ze strefy komfortu i zabiera go do szpitala psychiatrycznego, czyli świata na co dzień niewidzialnego dla „zwykłych” ludzi. W jaki sposób odpowiedziałeś na to kostiumem? Pogłębiając dyskomfort czy przeciwnie, łagodząc go? - W naszym przedstawieniu próbujemy oswoić ten temat, nie stawiamy się ponad pacjentami szpitala psychiatrycznego. Chcemy odnaleźć w naszych postaciach piękno. To piękno jest trudniejsze, ale pozostajemy w strefie komfortu, wręcz domowej. Łagodzimy. Nasze postacie tworzą oniryczny świat, który jest uszyty z lekko znoszonych, ale przytulnych ciepłych, miękkich elementów, pidżam, dresów po domu, ciepłych koców, pościeli, ale też materiałów futerkowych, baranków, dzianin frotte. Wszystko w bardzo barwnej, lecz stonowanej gamie. Które wątki dramatu były dla Ciebie tymi kluczowymi przy projektowaniu? - W projektowaniu kostiumu staram się czytać dramaty całościowo, polegając na swojej wrażliwości, pierwszych skojarzeniach i intuicjach. Od czego zacząłeś? Skąd pochodzą materiały? Czy szycie/ tworzenie również wziąłeś na siebie? Czy może są to kostiumy z gotowych elementów? - Przy projektowaniu kostiumów kluczowe są dla mnie pierwsze próby. Zawsze zaczynam od wsłuchiwania się w grę aktorów, obserwuję ich, rysuje sobie ich podobizny, czasem karykatury, aby jak najszybciej z nimi się oswoić i napatrzeć się na nich, by wyobrazić sobie ich w kostiumie. W pierwszej możliwej chwili udaje się także do magazynów w danym teatrze. Beckomberga to pierwsze przedstawienie, w którym w takiej ilości korzystam z kostiumów, które swoje już nagrały. Do tej pory zazwyczaj moje prace były bardzo autorskie, krawieckie i szyte według projektów od podstaw lub wykorzystujące materiały z odzysku, ale nie będącymi wcześniej kostiumami. Tutaj postawiłem na rzeczy zastane. W nich próbowałem znaleźć nasze postacie i świat. Jednak niełatwo będzie je rozpoznać, ponieważ zostały poddane dekonstrukcji, nicowaniu, przeszywaniu i przerabianiu na wiele różnych sposobów. “Beckomberga” jest osadzona we współczesności, choć wędrówka bohaterów w przeszłość spotyka się tu z nieco oniryczną atmosferą. Jakie znaczenie mają czas i przestrzeń przy projektowaniu? Stwarzają szanse czy je ograniczają? - Dla mnie zawsze bardzo inspirujący jest czas, przestrzeń w projektowaniu. Bardzo często inspiruję się formami historycznymi lub ludowymi, mieszając je z impresjami na temat współczesnych i miejscowych form. Myślę, że mój styl jest skrajnie eklektyczny.


A jak było w przypadku “Kaspara Hausera”? To historia umiejscowiona w XIX wieku, ale uniwersalna czasowo. - Przy projekcie “Kaspar Hauser” bardzo długi czas poświęciłem na analizowanie historycznych form z tego okresu. Musiałem się nauczyć tego języka i najpierw bardzo dużo ćwiczyłem przerysowując formy z albumów i rycin z epoki. Musiałem przefiltrować przez siebie i swój sposób projektowania ubiory, detale, formy okryć wierzchnich, bielizny szczególnie męskiej. Ważne też było dla mnie kreowanie sylwetki - to w jaki sposób osoby pozowały, ustawiały się do rycin, siedziały, próbowałem wyobrazić sobie ich w ruchu. Chciałem przedstawić społeczeństwo Norymbergii jako bohatera zbiorowego, ograniczając się jedynie do szarości, w której odnalazłem ponad setkę różnych odcieni, a wręcz barw. Odrzuciłem bogactwo wykończeń i pasmanterii tamtych czasów, na rzecz działania jedynie formą - w miejsce koronek i innych dekoracji znalazły się jedynie drapowania tkaniny: falbany, zakładki, szczypanki. Spodnia warstwa kostiumów została uszyta według wzorów bielizny męskiej tamtego czasu. Ówczesna moda stała się sposobem unifikacji bohaterów. Uszyte ze współczesnych tkanin stwarzają wrażenie małomiasteczkowej lub korporacyjnej odzieży zamkniętej grupy społecznej, dziwacznie futurystycznej lub poza czasem, która lubuje się w przemocy. Ten projekt był też Twoją kolejną współpracą z Siksą. Czy dyskutowałeś z nią o formułę projektu? - Zespół Siksa to chyba jedyne osoby, które mogę nazwać przyjaciółmi. Nasze twórczości bardzo mocno się przenikają, przez wzgląd na to, że dzielimy się doświadczeniami i pomysłami. Także w Kasparze byliśmy dla siebie wsparciem, wiele czasu poświęciliśmy na wspólne rozmowy. Zazwyczaj najwięcej rozmawiam na temat kostiumów z reżyserami, ponieważ oni mają największy wpływ na świat przedstawiony. W dotychczasowych projektach nie podejmowałem zbyt wielu rozmów z aktorami, uprzedzałem ich w co zamierzam ich ubrać, lub jak chce utrudnić im grę, ale staram się słuchać ich sugestii. Współpraca z teatrami może być inspiracją przy pracy nad autorskimi kolekcjami? Czy nie mieszasz tych dwóch sfer? - Te sfery się przenikają. Nie pracuję w teatrze zbyt długo, ale bardzo intensywnie. Od 2019 roku zrobiłem kilkanaście przedstawień w całej Polsce z Martyną Konieczny. Teraz moją asystentką jest Julia Kremplewska. Na początku bardzo dużo czerpałem ze swoich autorskich kolekcji i do nich uciekałem w każdej możliwej chwili. Odkąd zacząłem pracować z Anną Augustynowicz mam wrażenie, że podchodzę z większą świadomością do projektów teatralnych. Jej metoda i sposób pracy w teatrze były dla mnie bardzo inspirujące. Sprawiły, że na nowo zakochałem się w teatrze. Moja autorska kolekcja-wystawa Równorodność, w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie, którą zaprojektowałem po naszej pierwszej współpracy była o wiele bardziej teatralna, scenograficzna niż poprzednie moje autorskie realizacje.


| SZTUKA |

Co sobie kto na swój temat wymyśli Już 19 grudnia w Trafostacji Sztuki w Szczecinie ruszy wystawa “Co sobie kto na swój temat myśli”. Prace na nią przygotowało ponad 50 artystów związanych z miastem. Wystawie towarzyszyć będzie premiera nowej płyty Marszałka pt. “Rdza”, której TRAFO jest współproducentem. O szczegółach rozmawiamy z kuratorami wystawy. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO TOMASZ LAZAR

Skąd wzięła się idea wystawy? Czy tylko chodzi o rocznicę 75-lecia polskiego Szczecina? Stanisław Ruksza: Idea, że Szczecin daje możliwość opowiedzenia siebie na nowo, przyszła do mnie 4 lata temu, kiedy tworzyłem nowy program dla Trafostacji. Nie chodziło tylko o samą galerię sztuki, lecz o umiejscowienie twórczości artystycznej w kontekście miasta bez skrystalizowanej tożsamości. To nie wada, to szansa. Szczecin nie jest obciążony wielowiekową tradycją, która często rodzi konserwatyzm i stereotypy.

38

Jest otwarty. To różni nas od Krakowa czy Poznania. Jedną z książek wprowadzających mnie w Szczecin była powieść “Bambino” Ingi Iwasiów. Z niej zaczerpnąłem tytuł wystawy. Dla mnie niezwykle trafnie pokazuje ono ciągły proces szukania tożsamości, jej tworzenie. I to w wymiarze osobistym – ludzi, którzy tu mogą wystartować na nowo, i w wymiarze całego miasta, które nie raz w historii zaczynało niejako od początku, przechodząc z rąk do rąk. Ciągłe szukanie tego, co nas spaja – to jest bardzo współczesne. Stąd też sięgamy po artystów


| SZTUKA |

i ich sztukę. Ona może to najlepiej pokazać. Jubileusz to był bardzo dobry pretekst, ale pamiętajmy - sztuka nie powstaje rocznicowo. Jakich artystów zaprosiliście do wystawy? Ada Kusiak: Ze względu na temat wystawy zaprosiliśmy do współpracy artystów związanych z naszym miastem. Mówimy „artyści szczecińscy”, jednak nie oznacza to absolutnie ograniczenia się do osób urodzonych w Szczecinie, wielu z nich nie mieszka tu na co dzień ale identyfikuje się z miastem ze względu na podjęte studia czy pracę. Jest to różnorodne środowisko, które wciąż się kształtuje. Do wzięcia udziału w wystawie zaprosiliśmy zarówno profesorów, jak i świeżych absolwentów studiów artystycznych – objawia się to w podejściu do tematu i sprawia, że wystawa jest atrakcyjna dla wszystkich pokoleń. Uogólniając: młodzi artyści, tzw. millenialsi koncertują się na osobistych przeżyciach i doświadczeniach związanych z miastem, starsza generacja z kolei częściej bada wątki historyczne, próbując określić tożsamość miasta. Poszukujemy alternatywnych opowieści. Nie chcemy poruszać powszechnie znanych tematów kojarzonych ze Szczecinem, po raz kolejny odnosić się do pasztecików, Junaka czy paprykarza. W tekście do wystawy wspominacie o alternatywnych narracjach dla Szczecina. Co to znaczy? Emilia Orzechowska: Do wystawy zostało zaproszonych ponad 50 artystów i artystek. Każdy i każda z nich poprzez swoją praktykę artystyczną “opowiada o swoim Szczecinie”, snuje osobistą historię miasta, buduje alternatywną narrację dla miejsca, w którym mieszka, pracuje, albo do którego podróżuje. Monika Szpener w swoim najnowszym projekcie “Uwaga historia” prezentuje kolekcję historii dotąd publicznie niewypowiedzianych opowieści Szczecinian, często osobistych i bardzo emocjonalnych, tworzących współczesny obraz miasta, definiujących jego tożsamość w opozycji do oficjalnych narracji i utrwalonych, często już nieaktualnych, symboli. Całe archiwum zgromadzonych wypowiedzi i świadectw, zostanie zaprezentowane na wystawie w postaci obiektu artystycznego wykonanego na bazie oryginalnej budki telefonicznej. Drugą niezwykle ciekawą pracą jest realizacji Anny Witkowskiej – osobisty esej filmowy w swojej formie nawiązujący do filmu Wima Wendersa “Niebo nad Berlinem”, w którym artystka pokazuje wizualną paralelę pomiędzy tymi dwoma miastami. Andrzej Wasilewski wraz z Mikołajem Iwańskim podejmą się przeprowadzenia próby “odłączenia” Szczecina od reszty Polski, powołując się na ideę Polis ogłoszą Szczecin Wolnym Miastem, przygotowując do tego stosowne dokumenty oraz wizualne symbole. Gosia Goliszewska przyjmuje jeszcze inną perspektywę o autochtonach – w swojej pracy skupia się na jednym mieszkańcu - ś.p Tadeuszu R.L. Dudzie - twórcy nowej poezji dudaistycznej, przeklętym poecie, szalonym fantaście z 49 galaktyki w drodze do Czarnej Dziury. Artystka odkryje dla nas twórczość tego ekscentrycznego autora kilkunastu książek, które wydrukował

we własnym wydawnictwie „Duda i tylko Duda”, z którymi chodził do Książnicy Pomorskiej i potajemnie ustawiał na półkach bibliotecznych. To tylko kilka przykładów alternatywnych narracji, które będą obecne na wystawie. Czy po pracach zgromadzonych na wystawie widać jakieś wyróżniające się cechy Szczecina na scenie sztuki w Polsce? Jędrzej Wijas: Nie ma wyróżników formalnych. Szczecińscy twórcy swobodnie poruszają się w obszarze aktualnych form ekspresji artystycznej. Trudno też mówić, by dominowały jakieś wątki tematyczne. W oczywisty sposób prace pokazywane na wystawie wiążą się z miastem i okalającymi je opowieściami. Natomiast wyróżnia Szczecin dynamika rozwoju środowiska. Nie mamy świadomości, jak dużo świetnych twórców w tym mieście żyje, jak to się zmieniło przez lata. Ta wystawa pokazuje nasz potencjał, który może onieśmielić inne uznane ośrodki. Czy pojawiają się prace, które odnoszą się do aktualnych zdarzeń w mieście czy Polsce? Andrzej Witczak:Sztuka współczesna zawsze „trzymała rękę na pulsie” i od lat nie boi się zaangażowania. W wystawie podejmujemy nie tylko tematy związane z przeszłością miasta czy regionu. Uważamy sztukę za pełnoprawne narzędzie uczestnictwa w debacie publicznej. Chcielibyśmy, aby ta wystawa z całą swoją mocą oddziaływania stała się silnym elementem tożsamościowym dla Szczecina. W ekspozycji pojawią się wątki związane m.in. z historią ruchów kobiecych w regionie, uzupełnione o bieżącą sytuację związaną z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet. Nawiążemy także do historii muralu, który stworzyliśmy we współpracy z Lambdą Szczecin. Pojawił się on jako zapowiedź naszej grudniowej ekspozycji. Impulsem do jego stworzenia była obecna sytuacja polityczna w kraju. Wraz z Moniką Tichy zagłębiliśmy się w historię Jarosława Iwaszkiewicza, który stał się bohaterem malowidła. Przyjechał on wraz ze swoją miłością Jerzym Błeszyńskim do Szczecina w 1949 roku na niesławny Zjazd Literatów, na którym usunięto prozaika z funkcji prezesa Związku Literatów Polskich, uznając go za zbyt przeżartego przedwojennymi nawykami. Kończąc, pracujecie jako team kuratorski. Skąd taka decyzja? Daria Grabowska: Zależało nam, aby w wystawie ukazać Szczecin z różnych punktów widzenia, także tych pokoleniowych. Team kuratorski Trafostacji to osoby urodzone w latach 70., ale i 90. Niektórzy wychowani zostali w Szczecinie, inni przeprowadzili się do miasta kilka lat temu. Stąd każdy z nas wnosi w wystawę nowe jakość i spojrzenie, nawet na te same tematy. Wydaje mi się, że takie zróżnicowanie jest mocną stroną i siłą napędową naszej instytucji.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

39


| SYLWETKA MIESIĄCA |

Leszek Herman Szczecinianom znany jest jako pisarz, tylko nieliczni wiedzą, że jest architektem. A on sam o sobie mówił, że jest architektem piszącym książki. Tak mówił przez wiele lat, bo teraz, kiedy na rynku pojawiła się jego piąta książka z historią Szczecina w tle, przyznaje, że pisanie stało się jego drugim zawodem. AUTOR BOGNA SKARUL / FOTO MILA ŁAPKO - AGENCJA NEGATYWNA

40


| SYLWETKA MIESIĄCA |

W dalszym ciągu Leszek Herman nie lubi jednak, jak mówią o nim pisarz. - Bo mam dużo pokory do tego zawodu – twierdzi i podkreśla, że pisaniem książek zajął się właściwie przypadkowo. Jako architekt zajmujący się z pasji odnawianiem starych budowli i przywracaniu im dawnej świetności zgromadził sporą wiedzę o ich przeszłości. - I to mnie zawsze fascynowało – mówi i przyznaje, że w pewnym momencie zapragnął się tą wiedzą podzielić. Zaczął od opisywania odkrytych zdarzeń z przeszłości na portalach historycznych. Ale one, jako że trafiały raczej tylko do pasjonatów i historyków, nie zdołały przebić się do powszechnej świadomości. – Było mi tych historii po prostu żal, że pozostaną nieznane. Stąd pomysł, aby wpleść je w jakąś fabułę. Tak powstała pierwsza książka „Sedinum”, która od razu stała się hitem, o on zaczął być nazywany polskim Danem Brownem (autor bestsellera „Kod Leonarda da Vinci”). Po szczecińskich podziemiach, o których można było przeczytać w książce, zaczęto oprowadzać wycieczki. Pojawiły się pomysły (podchwycone przez filmowców), aby na podstawie książki nakręcić film. Wydawnictwo zaczęło więc naciskać na kolejny odcinek. Książki Leszka Hermana to opowieści sensacyjno-kryminalne. I to właśnie te wątki skupiają uwagę czytelników. Autor solidnie przygotował się do opisywania ciekawych historii i przed napisaniem pierwszej książki przestudiował niemal wszystkie podręczniki o tym „jak pisać, aby być czytanym”. W tym co pisze, trzyma się jednej zasady - historyczne wątki muszą opierać się na faktach historycznych. - Oczywiście, że mam czasami kłopot, jak je wpleść w fabułę – przyznaje. – Niektórzy czytelnicy czasami mi nawet zarzucają, że przytaczam za dużo faktów, za dużo szczegółów technicznych. A mnie to właśnie fascynuje. Czytelnicy zżyli się z bohaterami jego opowieści i lubią ich niesamowite przygody. Na spotkaniach autorskich dopytują o szczegóły z ich książkowego życia. - A ja muszę przed napisaniem kolejnej książki przeczytać poprzednią, aby przypomnieć sobie jakiego koloru jest samochód, jakim jeździ Igor i jakiego koloru włosy ma Paulina – mówi Herman i podkreśla, że dla niego pisanie książek to przede wszystkim

przygoda z historią. Zresztą ten etap – zbierania faktów, szukania powiązań, umiejscawiania zdarzeń historycznych w czasie to najbardziej ekscytujący moment w całym procesie powstawania powieści. - W ogólne pisanie książki bawi mnie tylko tak gdzieś do połowy, później się nudzę – twierdzi i od razu wyjaśnia, że niemal każda książka (a każda ma ponad 600 stron), to mozolna praca i wiele godzin spędzonych przy komputerze. – Od tego siedzenia nabawiłem się więc problemów z kręgosłupem. Dzień więc zaczyna nie od śniadania, czy choćby filiżanki kawy, a od sporej porcji wody, najchętniej z cytryną, i kilkunastu minut solidnych ćwiczeń, jakie zalecił mu znajomy lekarz ortopeda. Dla zdrowia też jeździ od wiosny do późnej jesieni na rowerze, a zimą sporo spaceruje z psem Bojarem (rasy owczarek niemiecki) po parkach i lasach niedaleko swojego domu w Dąbiu. Kiedyś dużo pływał i jeździł konno, ale teraz nie ma na to czasu. - Bo przygotowywanie się do konnej przejażdżki, czy cały proces związany z pływaniem (przebieranie, wybieranie godzin na basenie), to bardzo dużo czasu, którego już nie mam w nadmiarze – wyjaśnia. Podobnie z jedzeniem, też szkoda na nie czasu, owszem coś sobie przygotuje w domu, ale nie są to żadne wyszukane potrawy. Często też je na mieście, choć nigdy fast foody. Uwielbia ryby, ale nienawidzi bigosu i kluch. Marzy, aby mieć więcej czasu na podróże. Taką „wyśnioną” wyprawę chciałby odbyć na południe Stanów Zjednoczonych. Dlaczego tam, a nie na przykład do Nowego Jorku czy Chicago? - Bo chciałbym zobaczyć stare kolonialne domy – wyjaśnia. – Zawsze fascynowała mnie tamtejsza architektura, będąca takim połączeniem europejskiego neoklasycyzmu z tamtejszym stylem życia i tamtejszym klimatem. Zachwycił się też Londynem i uważa, że jest to miasto, w którym mógłby żyć. W Szczecinie lubi najbardziej uliczki wokół rektoratu PUM. - Te zaraz za kładką nad ul. Wyszyńskiego – wskazuje.


| POZNAJMY SIĘ |

Waldemar Juszczak nowy konsul honorowy Wielkiego Księstwa Luksemburga, a także adwokat PYTAŁA BOGNA SKARUL / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Zawsze marzyłem, żeby zostać kelnerem albo marynarzem. Pociągała mnie przygoda w tych zawodach, codziennie inne obszary i inni ludzie. Mój wujek Karol był oficerem na statkach handlowych w czasach, gdy wyjazd do Prenzlau na paszport był przeżyciem dla całej rodziny. Jak ja mu zazdrościłem tego świata, który widział. Na całe szczęście, mój przyjaciel Paweł, który ma restaurację, obiecał, że kiedyś zatrudni mnie jako kelnera u siebie. Mam na to jego słowo. A ja mu obiecałem, że na pewno zwiększę obroty już w pierwszym miesiącu.

kwestią czasu i etapu przejścia od dorosłego młodzieńca do wieku dojrzałego. To zdanie dedykuję także swoim wspólnikom, użytkownikom audi i BMW. Jako konsul honorowy Wielkiego Księstwa Luksemburga planuję godnie reprezentować, tyle i aż tyle. Pozytywny odgłos mojej nominacji bardzo mnie ucieszył. Na przykład usłyszałem słowa przyjaciela o dużej inwestycji zrealizowanej właśnie przy pomocy EBI z Luksemburga, a wspomaganie inwestorów to jeden z celów mojego działania. Moja najciekawsze sprawa zawodowa to… każda, bo każda to ludzkie losy, a ja jestem starej daty adwokatem. Czy sprawa dotyczy kradzieży czapki gruszek, czy zabójstwa – dla mnie jest zawsze taka sama. Ważna. Ale banał, nadęte słowa, pozerstwo – można tak pomyśleć. Ale tak nie jest. Moi wielcy koledzy, mecenas Andrzej Zajda, mecenas Włodek Łyczywek, powiedzą to samo. W swoim zawodzie nie lubię nieprawości i niesprawiedliwości, to oczywiste. Natomiast lubię to, że mogę odpowiadać na jedno pytanie wszystkich członków rodziny i znajomych dziennikarzy: jak ty możesz bronić mordercę?! Wielkość mojej żony Donaty i mojej mamy polega na tym, że nigdy nie zadały mi takiego pytania.

Gdybym jeszcze raz wybierał zawód, to chciałbym być pogodynkiem w TV. Zawód odpowiedzialny, bo przecież ludzie muszą wiedzieć, czy jutro będzie padał deszcz! Z drugiej strony zawód piękny, bo co nie powiesz – i tak jutro nikt nie pamięta, co mówiłeś. A wszyscy cię kochają i dają Telekamery. Pozazdrościć!

Moją ulubioną drużyną piłkarską jest Pogoń. To wiem od 1960 roku, od pierwszej wizyty z ojcem na stadionie. To był mecz z Ruchem Chorzów. Siedziałem na łuku. Obok była nawet awantura. Ojciec zbeształ kibica, który przy dziecku, czyli mnie, wrzasnął: sędzia kanarki doić! Wulgaryzmy na stadionie to problem od lat.

Lubię spędzać czas myśląc, jak mógłbym spędzić wolny czas. Może właśnie wtedy bym skończył sklejać wielki model Bismarcka, który „moja domowa stocznia” buduje dłużej niż budowany był oryginał. Natomiast wiem, co wtedy zrobię z wolnym czasem – już czeka następny model. Lubię spędzać czas słuchając, jak moja córka Dorota sprowadza mnie do pionu, kiedy widzi, że nie mam racji. To jest taki paradoks w rodzinie adwokatów, bo przecież ja mam zawsze rację! To oczywiste.

Zawsze wyłączam telewizję, gdy mój przyjaciel Zbyszek zaprosi mnie do siebie na ławeczkę przed domem. Wtedy pogoda nie ma znaczenia. Wtedy też dużo rozmawiamy. Ile my dobrych rad dla świata mamy! Także dla żon. Ale pech, że nikt nie chce nas wysłuchać…

Moją ulubioną lekturą są felietony Iwaszkiewicza w „Vivie” na ostatniej stronie. Spokój osądu świata, głębia myśli ukryta za ironią, dystans do samego siebie, kapitalnie przykryty liczbą mnogą, takim autorskim pluralis maiestatis. Oraz zawsze te ostatnie akapity o polityce, poprzedzone frazą „polityką się nie zajmujemy, ale..”. Miodzio! Jeżdżę samochodem marki Mercedes, bo tylko takie samochody są na świecie, reszta to „wyroby czekoladopodobne”. Mój pierwszy model 190 miał 75 KM i przyśpieszał do setki w 15,5 sekundy. Jaka to była dynamika, wciskało do bólu w fotel! Miał nawet wysuwaną elektrycznie antenę! Nawet moi przyjaciele, dwaj Zbyszkowie, po wielu latach jazdy czymkolwiek innym, wsiedli teraz do tej marki. Wejście do świata Mercedesa jest wyłącznie

42

Ostatnio przeczytana książka to „Czynności procesowe pełnomocnika”, a potem na zmianę „Pancerniki III Rzeszy” Witolda Koszeli. Znów wyłazi ze mnie ten marynarz, o którym wyżej wspominałem… Ale także po raz setny czytam pierwszą część „Zaklętych rewirów” Henryka Worcella, o kelnerze z prowincji w przedwojennym Krakowie. Stąd pewnie ten kelner w moich marzeniach o porządnym zawodzie! Z drugiej strony to dla mnie ciekawe, że od wynalezienia druku przez Gutenberga w 1440 roku nie ma ankiety, gdzie nie było by takiego pytania o ostatnią książkę. Więc pamiętajcie, że każdy powinien mieć przygotowaną odpowiedź, żeby ładnie wypaść, jak zapytają. I ja taka odpowiedź mam: Gabriel Garcia Marquez „Sto lat samotności”, ostatnie zdanie powieści: „Plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi”, a ja właśnie zrozumiałem głębię tego przesłania. Ładnie i głęboko to brzmi, prawda?


#reklama


| WNĘTRZA |

#reklama

Harmonia rzeczywistości Na łamach obecnego wydania czasopisma chciałabym przedstawić jeden z moich aktualnych projektów. Jest to dla mnie wyjątkowa kompozycja elementów aranżacji oraz uczuć jakie towarzyszyły podczas jego powstawania.

Projekt zaakceptowany przez inwestora do realizacji, ale jeszcze nie zrealizowany. Staram się nigdy nie upubliczniać projektów na tym etapie, publikuję przeważnie zdjęcia ukończonych realizacji. Uważam, że sesje zdjęciowe tworzą wartościowy materiał końcowy, podsumowujący zaangażowanie i zadowolenie zarówno moje jak i inwestorów. Przy tym projekcie uświadomiłam sobie, że nie wykonuję mojej pracy jedy-

44

nie dla projektowania, lecz by przekazać ludziom, dla których pracuję pozytywną energię. Może dzięki temu artykułowi udzieli się ona i Państwu :) Dziś szczególnie jest nam potrzebna. W tej relacji z inwestorem, interesujące było dla mnie nie tylko wyzwanie projektowe, ale samo zderzenie i kontakt nierozerwalnie związany z reakcją klienta. Nie zdradzę Państwu całej naszej korespondencji, pozwolę sobie zaprezentować kilka ujęć projektu w formie wizualizacji oraz

komentarz mojej Inwestorki, zwracając w tym artykule szczególną uwagę właśnie na relację, jaka zachodzi między projektantem a inwestorem. W odpowiedzi inwestorki, pani Moniki na prośbę o kilka zdań dotyczących naszej współpracy, otrzymałam komentarz: „Jestem prawnikiem, polonistą i tancerką. A to już skomplikowane. Przy tym kocham wszystko co niebanalne i piękne w szczegółach. Nad szaleństwo


#reklama

| WNĘTRZA |

Strefa wypoczynku została zaaranżowana modułami sofy Venere włoskiej firmy Calia Italia. Moduły został umiejscowione w strefie telewizyjnej, oddzielonej ażurową zabudową z regałami. Lampy wiszące to model Flamingo firmy Vibia. Panel dekoracyjny BLA STION ARC, łączy strefę salonu i zabudowy kuchennej. Kolory bazowe to delikatne biele i szarości. Całość została dopełniona kolorem PANTONE Rose Dawn, nadającym wnętrzu ciepła i kobiecości. W łazience wyraziste tło dla akcentów i białej ceramiki stanowią zastosowane włoskie kafle Terazzo w połączeniu z subtelnym pionowym ryflowaniem na ściennych kaflach z Porcelanosy. Tu panuje ład i harmonia. Każdy przedmiot ma swoją funkcję. Wnętrze dobrze zaprojektowane daje dużą satysfakcję. Zadowolenie inwestora jeszcze ją pogłębia.

i ekstrawagancję cenię harmonię i wygodę, byle nie było nudno-tylko nie to. Na pierwszym miejscu światło, potem kolor i faktura. Moda nie ma znaczenia. W moim domu czuję się szczęśliwa i bezpieczna. Tu sprzątam, prasuję, kleję ruskie pierogi, konstruuję umowy, podpisuję kontrakty, leżę w wannie, słucham muzyki, tańczę, czytam – robię to co kocham lub to co muszę, ale zawsze z satysfakcją. Dla tego apartamentu zrezygnowałam z innych, ciekawych inwestycji, ale położenia i klimatu tego miejsca nie daje się niczym zastąpić. W jego lustrach wydaję się sobie piękna, jakoś skutecznie tuszują fałdki i zmarszczki. Tyle, że całą oprawę wymyśliła Pani Paulina, choć zadanie łatwe nie było, bo przestrzeń wymagająca, a klientka… szukam słowa... powiedzmy, o szczególnej wrażliwości, żeby nie po-

wiedzieć trudna. Kto jednak miałby lepiej sobie poradzić od Niej-wspaniałego sportowca, profesjonalnej architekt. Simili similis gaudet- podobne cieszy się podobnym- tak przynajmniej ja to widzę-więc z tej współpracy powstała przestrzeń, z której obie strony są zadowolone bez konieczności zawierania kompromisów. Tu nie ma miejsca na rzeczy ledwie akceptowalne, to jest miejsce do kochania.” Peter Brook, jeden z najważniejszych twórców teatralnych XX wieku napisał kiedyś: „Wierzę, że przyszłość teatru wiąże się z przekraczaniem powierzchni rzeczywistości”… Dla mnie rolą architektury wnętrz jest kierowanie nas dalej, do samej głębi.

ul. Bogusława X 3/1, Szczecin tel.: 500 745 855 e-mail: kontakt@idsgn.pl www.idsgn.pl FB /idsgnPaulinaOlbrychowska

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

45


| ŚWIĄTECZNIE |

Co kładziemy

pod choinką? Dla wielu święta Bożego Narodzenia to magiczny czas, zarówno pod względem duchowego przeżycia, tradycji, jak i wszystkich dodatków wprawiających w wyjątkowy nastrój. Jednym z nich jest zwyczaj obdarowywania najbliższych prezentami, który szczególnie dla najmłodszych, jest najważniejszym momentem tych świąt. TEKST OSKAR MASTERNAK

W Anglii nietaktem jest wręczenie krawata. W kilku krajach rękawiczki oznaczają kłótnię, a chusteczka smutek i łzy. Włoszkom lepiej nie dawać broszki, a Chińczykom zegarka, noża, nożyczek. Najmilej jest widziana u nich czerwona koperta z pieniędzmi. W Polsce również jest kilka tego typu przesądów, ale w XXI wieku nie warto się ich kurczowo trzymać.

46

Zwyczaj obdarowywania bliskich prezentami sięga swoimi korzeniami XIII wieku, rozpowszechnił się zaś dopiero w ubiegłym stuleciu. Tradycja przywędrowała do Polski – tak jak choinka – z Niemiec. Początkowo prezenty otrzymywały jedynie dzieci z rodzin mieszczańskich i szlacheckich. Jeszcze w połowie XX wieku na wsiach najmłodsi rzadko otrzymywali świąteczne upominki.


| ŚWIĄTECZNIE |

Zwyczaj najszybciej rozwinął się na Pomorzu i Śląsku, gdzie też wpływy niemieckie były najsilniejsze. Wręczanie podarunków ma symbolizować dary, jakie złożyli Trzej Królowie Jezusowi podczas wizyty w Betlejem.

Przez lata ten zwyczaj ewoluował i obecnie z roku na rok dajemy sobie coraz więcej i coraz droższe prezenty. Choć w niektórych domach zwyczaj jest zupełnie inny. - Od lat w moim rodzinnym domu przyjęta jest zasada nierobienia sobie wzajemnie świątecznych prezentów. Zwykle w połowie grudnia wszyscy w rodzinie zdzwaniają się, aby przypomnieć o tej nagminnie łamanej umowie. Mimo że wszyscy zgodnie deklarują jej przestrzeganie, nie zdarzyło nam się jeszcze wejść oraz wyjść z rodzinnej wigilii nie przypominając osła w drodze na ośmiotysięcznik. Nakaz ten podsyca w nas jeszcze większą chęć sprawienia drugiej osobie wyjątkowego prezentu - mówi Borys Sawaszkiewicz, producent muzyczny oraz pianista w zespole Chango oraz w zespole Piotra Cugowskiego.

rogi renifera czy ładnie zapakowana cegła z dopiskiem „teraz już blisko do nowego mieszkania”. Wśród dziwnych prezentów znalazły się także takie, jak np.: pozytywny wynik testu ciążowego, faktura za naprawę samochodu rodziców rozbitego dwa tygodnie wcześniej, tabletki na ból głowy podarowane żonie przez męża, jak również - pozew rozwodowy. Na szczęście takie prezenty znajdujemy niezwykle rzadko, ale są i takie, o których długo nie zapomnimy. - Ze względu na to, że bardzo dużo podróżuję, umiejętność pakowania bagażu mam opanowaną do perfekcji. Za każdym razem pod koniec pieczołowicie pakowanej walizki stawiane jest pytanie, czy zabierać ze sobą ręcznik, a jak wiadomo zajmuje on sporo miejsca i zwykle same z nim problemy. To albo jest niepotrzebny, albo zostaje spakowany cały mokry, albo nie wraca do domu, zostając w jednej z hotelowych łazienek. Moja ukochana Kamila założyła więc, że porządny podróżny ręcznik jest czymś niezbędnym w mojej walizce. Dostałem turystyczny ręcznik z mikrofibry. Fakt, lekki, zawsze suchy, kompaktowy. Niestety pośród wielu zalet, posiada on również jedną dość kluczową wadę - nie pochłania wody, co w konsekwencji uniemożliwia wytarcie się do sucha - podkreśla Borys Sawaszkiewicz.

Bardziej tradycyjnie do kwestii składania dawania sobie prezentów podchodzi Paweł Kikowski, kapitan koszykarzy Kinga Szczecin. Jednak i on w swoim rodzinnym gronie w dość oryginalny sposób podchodzi do tego zwyczaju.

Niezależnie od tego czy w tym roku dosta-

- W naszym rodzinnym domu święta są dość tradycyjne. Prezenty leżą pod choinką i wręczane są po kolacji wigilijnej. Natomiast wprowadziliśmy innowacje jeśli chodzi o ilość prezentów. Robimy losowanie wśród dorosłych domowników, kto dla kogo robi prezent, oczywiście jeśli dzieci były grzeczne, to dostają więcej paczek i są poza losowaniem. Żeby nie było żadnych oszustw i ustawianek, wszystko jest nagrywane i filmik zostaje wysyłany do całej rodziny - podkreśla przechodzący obecnie rehabilitację zawodnik.

tych, to w tych wyjątkowych dniach nie warto

Robiąc sobie wzajemnie prezenty, zawsze staramy się trafić w gusta naszych najbliższych. W tym wyjątkowym dniu nie chcemy nikogo urazić, a tym bardziej sprawić przykrej niespodzianki. Zdarzają się jednak takie momenty, gdy przy otwieraniu prezentu nie wiemy jak zareagować. Jedna z platform internetowych postanowiła zapytać naszych rodaków o to, co zazwyczaj znajdują pod choinką. Swoimi spostrzeżeniami na temat prezentów podzieliło się ponad 4 tys. osób z całej Polski. Jak wynika z udzielonych przez respondentów odpowiedzi, najdziwniejsze prezenty to: ketchup, kilogram żółtego sera, papier toaletowy z sudoku plus długopis, płyn do płukania jamy ustnej,

niemy jeden czy dziesięć prezentów, a tym bardziej czy kosztowały one sto czy tysiąc złoskupiać się wyłącznie na nich. - Spotykając się przy choince - symbolu odrodzenia - jesteśmy razem. Najwyższą wartością jest w tym dniu drugi człowiek, z którym dzielimy się opłatkiem i któremu składamy życzenia świąteczne. Często zjeżdżamy do domu rodzinnego z odległych stron kraju i świata. Bądźmy w te dni razem. To w tych świętach jest najważniejsze. Pozostawmy obok problemy otaczającego nas świata. Oby bożonarodzeniowy i rodzinny nastrój trwał w nas jak najdłużej, bowiem świat i życie silne są wiarą i rodziną - uważał profesor Bogdan Matławski, zmarły w tym roku szczeciński naukowiec, etnograf i badacz kultury. Ze zdaniem wybitnego kulturoznawcy trudno polemizować. Warto pamiętać przy dawaniu prezentów o tej uniwersalnej, choć nieco wyświechtanej prawdzie, że prezenty można dawać sobie codziennie i przy każdej okazji, a święta Bożego Narodzenia są raz w roku i warto ten czas poświęcić najbliższym. Nie warto na pewno szukać prezentów na siłę, by później okazało się, że kupiliśmy komuś za małe kapcie czy nieodpowiednie perfumy.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

47


| STYLOWE ŚWIĘTA |

48


| STYLOWE ŚWIĘTA |

Jak się ubrać na święta?

Elegancko, klasycznie, ale też modnie Wigilia, Boże Narodzenie, rodzinna kolacja, rodzinne obiady, spotkania to szczególne momenty w naszym życiu, dlatego powinniśmy uczcić je nie tylko kolędami, prezentacji i potrawami, ale też własnym wyglądem. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO KAROLINA KARA TARNAWSKA NOWA KOLEKCJA ŚWIĄTECZNA SYLWII MAJDAN

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

49


| STYLOWE ŚWIĘTA |

Jak połączyć klasyczną elegancję z modą? Jakoś trzeba, w końcu nikt nie chce wyglądać niemodnie, szczególnie jeśli spotykamy się z rodziną, której nie widujemy zbyt często. Trzeba zabłysnąć przed kuzynkami lub ciotkami. Ale dobry wygląd podczas świąt, to także oznaka szacunku dla naszych bliskich i przyjaciół. Niechlujny wygląd czy przypadkowy strój nie będą o nas najlepiej świadczyć. To święto, jak każde inne, wymaga odpowiedniej oprawy. W ostatnich miesiącach z powodu pandemii trochę się przyzwyczailiśmy do siedzenia w dresach lub innych wygodnych ubraniach. Na święta jednak warto się wysilić, szczególnie jeśli odwiedzamy bliskich albo przyjmujemy ich we własnym domu. Skupiając się na sprzątaniu i gotowaniu, nie zapominajmy o wyglądzie. Kolacja wigilijna to jedna z najbardziej uroczystych okazji w roku. Dlatego, nawet jeżeli spędzasz ją w gronie domowników, nie ma powodu, żeby zaniedbać ją strojem. Święta Bożego Narodzenia nieodłącznie kojarzą się z kilkoma kolorami: czerwienią, bordo, ciemną, butelkową zielenią, złotem i srebrem czy też interpretacją srebrnego, czyli szarością. Nie oznacza to jednak, że w ten świąteczny czas nie możemy założyć na siebie innych kolorów. Warto jednak, żeby były one w ciepłej, stonowanej palecie barw, takiej jak beż, pudrowy róż czy błękit. Strój na wigilię świetnie będzie też wyglądał w tzw. zimowych kolorach, a więc czerni (najlepiej z drobnym, świątecznym połyskiem) czy granacie. O tym, że strój świąteczny ma swoją paletę kolorów, mówią też fachowcy. - Bardzo lubię, jak strój dostosowany jest do sytuacji - mówi Sylwia Majdan, szczecińska projektantka mody. - Święta są wyjątkowym czasem, a także okazją by dobrze wyglądać i zadbać o swój strój. W mojej kolekcji świątecznej dominuje kolor czerwony, granatowy, również złoto. W takich właśnie kolorach widzę przede wszystkim panie przy świątecznych stołach. Panie powinny w ten dzień postawić na sukienki, a dodatki powinny być tylko dodatkiem. Niedopuszczalne w stroju na wigilię są dla mnie jeansy i t-shirt. Ogólna zasada, jaką rządzi się ubiór na wigilię czy stylizacje na święta Bożego Narodzenia, to elegancja. Strój powinien być odświętny, nieco wieczorowy. Nawet podczas uroczystego, rodzinnego śniadania. Zamiast jeansów czy luźnych, bawełnianych sukienek, lepiej wybrać coś bardziej eleganckiego i formalnego, np. kobiecy elegancki kombinezon, sukienkę koktajlową wykonaną z czerwonej koronki, dobrze skrojoną spódnicę ze szlachetnego materiału czy materiałowe cygaretki i koszulę. Zasada ta ma także zastosowanie, kiedy świętujemy Boże Narodzenie w domu. Blask choinki i wszystkich świecidełek, które się na niej znajdują, kolorowe opakowania prezentów, wstążeczki oraz inne ozdobny, pozwalają na dodatki niemal sylwestrowe. Jednak należy je stosować z umiarem. Jedna choinka obwieszona świecidełkami w domu wystarczy. Elegancja i klasyka oraz dobry gust to przede wszystkim znajomość proporcji, również w stosowaniu ozdób. Można wybrać sukienki z cekinami czy świecącymi aplikacjami. Stylizacja na wigilię powinna być więc skromna − osłaniać ramiona, dekolt i kolana. Należy unikać wyzywających wzorów w panterkę czy letnich kwiatowych deseni. Lepiej sprawdzą się

50

eleganckie kraty, pepitka czy drobny rzucik. Warto też pamiętać, że wigilijną kolację czy świąteczny obiad spędzamy głównie przy stole, dlatego nie należy zakładać ubrań krępujących ruchy. Dlatego najlepiej wybrać sukienkę, koszulę czy też bluzkę z dłuższym rękawem. W ten sposób będziemy czuć się swobodniej. Sukienka to strój idealny, bo nie musimy się martwić o to, jak dopasować górę ubrania do tego, co założymy na dół. Świetnie sprawdzi się też dopasowany kobiecy garnitur, do którego można dobrać krawat czy muszkę. Panowie także powinni w wigilię postawić na elegancję. Garnitur będzie mile widziany. W kwestii kolorów najlepiej sprawdzą się czerń, czerwień i biel. Pod marynarką powinniśmy również mieć coś eleganckiego, żeby można ją było w każdej chwili zdjąć, jeśli zrobi się zbyt gorąco lub będzie nam niewygodnie. Dotyczy to zarówno pań, jak i panów. Jeśli idziemy w gości, ubieramy się elegancko i z klasą. W święta Bożego Narodzenia pięknie prezentują się koszule z wiązanymi pod szyją kokardami czy koronkowe sukienki. Kiedy wybieramy się w odwiedziny na święta Bożego Narodzenia, częścią naszego ubioru jest także odzież wierzchnia. Dlatego, zamiast puchowej kurtki, lepiej jest wybrać elegancki, wełniany płaszcz, szal i skórzane rękawiczki. Eleganckie kozaki lub botki na słupku dopełnią całości. Podczas kolacji wigilijnej trzeba mieć na stopach buty. Warto więc zabrać ze sobą własne buty na przebranie. Unikniemy w ten sposób spędzania tego czasu w eleganckiej sukience i starych przydeptanych kapciach, którymi mogą nas uraczyć gospodarze. Niestety, w Polsce nadal jest aktualny niezbyt ładny zwyczaj ścigania butów w domu i zostawiania ich w korytarzu. Dla większości z nas nadal dywany są ważniejsze od gości. Stylizacje na wigilię uzupełniamy rajstopami. Mogą być cienkie - ostatnio cienkie czarne rajstopy wróciły do mody, a pogoda w ostatnich latach pozwala je nosić zimą bez narażania się na przemarznięcie. Mogą być też rajstopy grube i kryjące. W tym wypadku mogą mieć kolor niekoniecznie czarny, ale w tonacji naszego ubrania, np. bordo, granat, butelkowa zieleń. Wszystko zależy od stylu ubrania, które zakładamy. Jeżeli mamy sukienkę z cieńszego materiału lub koronki, grube rajstopy mogą wyglądać nieco ciężko. Grube rajstopy w stylu legginsów dobrze sprawdzą się jednak w przypadku nieco krótszych sukienek np. z dzianiny czy skóry. Oczywiście dla każdej kobiety ważnym elementem ubioru jest torebka. Na pewno nie powinna to być torebka, z którą chodzimy do pracy czy na zakupy. Raczej taka, którą zabieramy do teatru czy na kolację do restauracji, np. kopertówkę, która dodatkowo ozdobi strój. Końcowy akcent naszego wyglądu to biżuteria. Najlepiej wybrać połyskujący naszyjnik i kolczyki. Dłonie można ozdobić bransoletkami i pierścionkami. Byle nie za dużo, bo jak będą pobrzękiwały przy każdym nabraniu zupy z talerza, może to trochę drażnić pozostałych biesiadników. Pamiętajmy, aby te dni naprawdę świętować. Każdy element jest ważny, bo każdy nam daje dużo radości.


Natura i relaks czyli GOLF #reklama

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia w gronie najbliższych oraz zdrowia, pomyślności i samych sukcesów w nadchodzącym Nowym Roku. życzy zespół KCC

Graj i wypoczywaj... u siebie! Nieruchomości Kamień Country Club... zrób coś dla siebie. KAMIEŃ COUNTRY CLUB

Grębowo 42, 72-400 Kamień Pomorski | tel. +48 605 044 452 | www.golfkcc.pl


| STYLOWE ŚWIĘTA |

“Express yourself” Marta Machej zachwyca nową sesją

Przed obiektywem zjawiskowa Klaudia Kozik w wizażu Marty Płatkowskiej i stylizacjach od Macieja Zienia oraz Roberta Kupisza. Za obiektywem Marta Machej. To nie mogło sie nie udać! Fotografka jakiś czas temu opuściła Szczecin i związała się z Warszawą. Na miejscu nie próżnuje. Dowodem jest nie tylko sesja “Express yourself”, ale inne prace, które można oglądać w mediach społecznościowych Marty. Ich bohaterami są takie gwiazdy jak choćby Alicja Bachleda-Curuś, Natasza Urbańska czy Beata Pawlikowska. Więcej znajdziecie na IG: @martamachej. (am) Modelka: Klaudia Kozik / Rebel Models | Makijaż i włosy: Marta Płatkowska | Projektanci: Maciej Zień, Robert Kupisz | Retusz: Marco Verna

52


| STYLOWE ŚWIĘTA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

53


#reklama


Rok 2020 dla wszystkich był trudny. Stąd też Grupie Polmotor z marką Kia jeszcze bardziej zależało na tym, by podtrzymać wspieranie szczecińskiego sportu i sportowców, a także aby razem z kibicami i uczestnikami wydarzeń sportowych przeżywać niesamowite emocje i dopingować reprezentantów naszego miasta. Kia Polmotor była partnerem takich wydarzeń sportowych jak: • Monika Pyrek Camp • Szczeciński Mityng Skoku o tyczce • Memoriał Maniaka • Mistrzostwa Polski Miłośników Zwierząt i Lekarzy Weterynarii w Golfie • Kia Polmotor Finał Turniejów Klubowych w Binowo Park Golf Club. Szczeciński dealer motoryzacyjny zorganizował również kilkanaście turniejów tenisowych w ramach Kia Polmotor Kids Cup. Razem z Sportowym Ambasadorem marki Kia Polmotor -Piotrem Liskiem firma zorganizowała również zawody skoku o tyczce dla juniorów - Lisek i przyjaciele, a także #lisekwlesie - w ramach, którego dopingowali osoby uprawiające sport w Lasku Arkońskim. Kia Polmotor wspiera też aktywnie Szczeciński Klub Sportowy Głuchych KORONA, Pogoń Yacht Racing oraz Akademicki Ośrodek Jeździecki ZUT. Do tego w ramach projektu Kia Polmotor Running Team dealer wspiera Trenera Bartosza Nowickiego i trójkę utalentowanych Lekkoatletów.

#reklama


#reklama

Spokojnych i rodzinnych Świąt oraz bezpiecznych podróży w 2021 roku życzy

www.autonovum.pl | tel. 695 587 243 e-mail: salon@autonovum.pl | FB: autonovumszczecin


#reklama

Szkło do kuchni

Balustrady i schody

Kominki ze szkła

Szkoło do kuchni malowane

Cieszą się dużą popularnością w pomieszczeniach

Szkło hartowane jest nawet pięciokrotnie

(lakobel) z nadrukiem.

zarówno komercyjnych jak i prywatnych.

trwalsze od szkła niehartowanego.

Ul. Szczepowa 2, Szczecin | www.prestige-glass.pl | FB Prestige-Glass.pl


| ŚWIĄTECZNIE |

Kolędowanie w Szczecinie. 5 grudnia wykona majestatyczne dzieło sławnego na cały świat wirtuoza Wolfganga Amadeusza Mozarta, pod tytułem „Requiem d-moll (KV 626). Utwór ten jest mszą żałobną, powstałą w 1791 roku. Niezaprzeczalnie jest to jedno z najsłynniejszych dzieł sakralnych Mozarta, zarazem jego ostatnią, niedokończoną kompozycją. Utwór będzie można usłyszeć w Parafii św. Jana Ewangelisty przy ul. Świętego Ducha 9.

W tym roku wielkiego kolędowania raczej nie będzie. Szczecińskie instytucje zapowiadają kilka koncertów świątecznych na grudzień, które na pewno będzie można zobaczyć online, a być może także na żywo. Jeśli nie koncert, to może płyta z kolędami? Jest kilka możliwości, ponieważ szczecińscy artyści od lat nagrywają kolędy i pastorałki. Dom Kultury 13muz zaprasza na spotkanie z Inspektorem Jassem. Ostatnie w tym roku spotkanie przeniesie nas w klimat świąteczny. Pojawią się bowiem kolędy i utwory związane ze świętami Bożego Narodzenia, pochodzące z różnych stron świata, nie tylko te wywodzące się z muzyki jazzowej, ale również utwory tradycyjne, specjalnie na ten wieczór zaaranżowane. O ich jazzowe brzmienie oraz klimat tego wieczoru zadbają pianista Patryk Matwiejczuk oraz saksofonista Tomasz Licak, którzy wykonają ten koncert w duecie. Warto dodać, że szczecinianin, Patryk Matwiejczuk, otrzymał nagrodę specjalną – możliwość nagrania płyty – ufundowaną przez Leszka Możdżera, podczas festiwalu „Jazz nad Odrą” we Wrocławiu. Spotkanie odbędzie się 7 grudnia w sali kominkowej 13muz. Kolejny świąteczny koncert Fairy Ladies 12 grudnia. Czas świąt to czas wyjątkowy. Fairy Ladies w tych wyjątkowych czasach zapraszają na koncert pełen ciepła, pozytywnej energii i utworów związanych z tematyką świąteczną. Podczas koncertu będzie można usłyszeć kolędy z różnych stron świata, piosenki świąteczne i tradycyjnie utwory z repertuaru operowego i musicalowego.Natomiast 18 grudnia 13muz proponuje program artystyczny przygotowany przez seniorów – artystów z Salonu Artystycznego Seniorów SAS. W programie znajdą się

58

wiersze o tematyce świątecznej nawiązujące do rodzimej tradycji, ale także te o charakterze bardziej uniwersalnym – o przyjaźni, tolerancji, dobroci, przebaczeniu i wzajemnej życzliwości. 11 grudnia w szczecińskiej filharmonii wystąpi Orkiestra św. Mikołaja. To jeden z najbardziej cenionych i docenionych zespołów na polskiej scenie folkowej. W ostatnich latach Orkiestra św. Mikołaja przeszła wewnętrzną metamorfozę. Nowi członkowie grupy, szczególnie sekcja rytmiczna, nadali charakterystyczną pulsację nowym piosenkom, w których oprócz folkowego brzmienia znajdzie się miejsce na reggae i progresywno-rockowe eksperymenty. Tak ujęta muzyka jest osadzona w głębokiej tradycji muzycznej, która jednocześnie daje powiew aktualności i żywotności zjawiska, jakim jest folk. Chór Akademii Morskiej w Szczecinie

Jeśli nie będzie można posłuchać koncertu, Chór Akademii Morskiej wydał kilka lat temu świąteczną płytę „Pod okapem śniegu”. Wydawnictwo zawiera kolędy – zarówno te znane i nucone od wieków przy świątecznym stole przez Polaków jak „Dzisiaj w Betlejem” czy „Cicha Noc”, a także równie piękne, ale już znane nieco mniej „Zaśnij dziecino” lub „Dzieciątko się narodziło”. Poza tym znajdziemy tutaj świąteczne utwory w języku angielskim, po łacinie oraz ukraiński „Szczedrik”. Jak na Chór Akademii Morskiej przystało, na płycie nie brakuje akcentów marynistycznych. „Kolęda żeglarska” i „Lulajże Jezuniu” zostały wykonane w wersji morskiej. Chór przypomina tutaj o ludziach morza, którzy nie zawsze mogą spędzić radosną wigilię w gronie najbliższych. Wszystkie utwory są dostępne na stronie Chóru AM. Można tam również obejrzeć teledysk do utworu „Płyniemy do Betlejem” nagranego premierowo w ubiegłym roku. Jeśli chodzi o płyty wydane przez szczecińskich artystów, to warto wspomnieć o płytach z kolędami wydanymi przez grupę dziecięcą Arfik. W ich dyskografii można znaleźć „Piosenki ze śniegu” czy „Dziecięce kolędowanie”. „Płytę z kolędami” wydał też Wiesław Łągiewka, aktor Teatru Polskiego w Szczecinie. Na płycie znajduje się 13 utworów, tradycyjnych kolęd (np. „Przybieżeli do Betlejem”, „Dzisiaj w Betlejem” czy „Oj, Maluśki”, którą zaśpiewała tu córka artysty Marta, aktorka Pleciugi) oraz specjalnie dla niego powstałych pastorałek. Te ostatnie podarowali mu szczecińscy twórcy. Teksty napisała np. Urszula Piotrowska, autorka wierszy dla dzieci, muzykę Magdalena Melnicka-Sypko, Adam Opatowicz. (mk)


#reklama

Sklep internetowy z kosmetykami naturalnymi. Wszystkim Czytelnikom magazynu Trendy życzymy pięknych, nastrojowych Świąt Bożego Narodzenia oraz zdrowia i pomyślności w nadchodzącym Nowym 2021 Roku Magda & Rafał - Team Murcielago.store

Szukasz pomysłu na prezent? Mamy pięknie opakowane zestawy świąteczne! Przyjmujemy zamówienia telefonicznie - 538 388 399 i przez stronę www.murcielago.store Na terenie Szczecina dostawa GRATIS!

Specjalnie dla czytelników magazynu rabat 10% na cały asortyment z kodem XMAS2020

W swojej ofercie posiadamy kosmetyki m.in.:


| KULINARIA |

Świąteczne dania wybierane przez szczecinian Karp, barszcz, kutia i piernik - bez tych potraw wielu z nas nie wyobraża sobie świątecznego spotkania. Nie ma co ukrywać, Boże Narodzenie nieodzownie kojarzy się z wyjątkowymi smakołykami. AUTOR OSKAR MASTERNAK

60


| KULINARIA |

Tegoroczne święta będą zupełnie inne niż te, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Niby wszyscy w dobie pandemii COVID-19 mieliśmy tego świadomość, ale ogromne emocje i tak wzbudził projekt rozporządzenia regulujący rygory sanitarne m.in. w czasie Bożego Narodzenia. Plan rządu zakłada zakaz organizacji wszelkich spotkań oraz imprez, nie tylko w restauracjach, ale również w domach do 27 grudnia. Nie możemy jednak zapomnieć, że jednym z wyjątków jest przygotowywanie: - Imprez i spotkań do 5 osób, które odbywają się w lokalu lub budynku wskazanym jako adres miejsca zamieszkania lub pobytu osoby, która organizuje imprezę lub spotkanie; limit osób nie dotyczy osób wspólnie zamieszkujących lub gospodarujących - czytamy w projekcie. Jest tutaj wprost zapisana idea, o której od dłuższego czasu mówi Adam Niedzielski. Minister zdrowia powtarza, że ograniczenie kontaktów międzyludzkich znacząco przekłada się na zmniejszenie liczby zakażeń koronawirusem. Dlatego też rząd PiS chce, aby przy stole podczas wigilii mogło się spotkać co najwyżej 5 osób. Co ważne, limit ten nie dotyczy domowników, czyli osób, które mieszkają razem. Abstrahując jednak od bieżących problemów i panujących obostrzeń nikt z nas nie wyobraża sobie, by zrezygnować z tradycyjnego obchodzenia świąt Bożego Narodzenia. Nawet jeśli przyjdzie je nam spędzić w mniejszym, niż zazwyczaj gronie, to zapewne na stole wigilijnym pojawi się tradycyjne dwanaście potraw. Skąd pochodzi tradycja 12 potraw na wigilijnym stole? W słowniku etymologicznym języka polskiego Aleksander Bruckner zaznaczał, iż liczba potraw zmieniała się w zależności od stanu społecznego. Na wieczerzę chłopską składało się 5 lub 7 potraw, szlachta zaś zasiadała przy stole zastawionym 9 daniami. Arystokracja miała ucztować przy 11 potrawach. Wszystkie powyższe liczby są symboliczne, a zarazem nieparzyste. Wyjątkiem jest liczba 12, która na stałe zapisała się w tradycji bożonarodzeniowej. Pochodzi ona, oczywiście, od 12 apostołów, wśród których swój ostatni posiłek spożył Chrystus. Mówi się także, że konieczność spróbowania 12 potraw wiązała się z wróżbą na dobry nowy rok - każda potrawa odpowiadała jednemu miesiącowi. Specyfika naszego regionu i jego pokrętna, szczególnie w XX wieku, historia wpłynęła na to, że w niektórych elementach nasze świętowanie różni się od tego, jak wygląda to w reszcie naszego kraju. - Oczywiście są tu pewne elementy, których nie spotkamy w innych regionach Polski. Nasze świętowanie jest oparte na wieloregionalnej tradycji. Przez to przemieszanie różnych praktyk bożonarodzeniowych sprawiło, że mamy własną, niepowtarzalną tradycję. Widać to na przykład w kuchni. Co prawda teraz Kościół dopuścił spożywanie potraw mięsnych na wigilijnym stole, ale wcześniej dochodziło do sytuacji, w której np. żona pochodziła z Lubelszczyzny, gdzie dominowały dania mączne i postne, a mąż spod Bydgoszczy i nie uznawał wigilii bez golonki. Tak

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

61


| KULINARIA | więc w jednej rodzinie praktykowane były dwie różne tradycje, co w połączeniu daje nam nowe zwyczaje. W ten sposób ich dzieci wyniosły z domu już naszą, zachodniopomorską, regionalną tradycję - podkreślał profesor Bogdan Matławski, kulturoznawca z Uniwersytetu Szczecińskiego. W tych wyjątkowych dniach na polskich stołach króluje smażony karp, sałatki z majonezem, śledzie w śmietanie, bigos czy sernik, które zawierają dużo tłuszczu. Jednak w tym czasie kalorie się nie liczą, o czym mówią również Ci, którym zależy na tym, by być w formie. - Stół wigilijny jest zawsze pełny przeróżnych potraw, ale raczej nie ma nowości. Dla mnie zawsze głównymi punktami są barszcz z uszkami zrobiony przez moją babcię oraz karp w śmietanie i śledź pod pierzynką. Co do diety to raczej tego tematu przy stole nie poruszamy, przecież to są święta - Paweł Kikowski, zawodnik i kapitan koszykarzy Kinga Szczecin. W święta również panowie przywdziewają częściej, niż to zwykle bywa, fartuchy kuchenne i tworzą świąteczne frykasy, o których reszta domowników marzy przez cały rok. - Każdy w naszej rodzinie przyrządza swoją własną specjalność, bez której stół wigilijny nie byłby kompletny. Na moje barki spada odpowiedzialność przygotowania śledzi w różnych wydaniach. Od klasycznych w cebuli po wykwintne wariacje jak śledzie po kaszubsku czy śledzie z chili i bazylią. Na naszym stole również nie może zabraknąć smażonych dzwonków łososia czy babcinej ryby po grecku - Borys Sawaszkiewicz, szczeciński pianista i producent muzyczny. Są jednak pewne sztuczki, by nagły przypływ świątecznego jedzenie nie wpłynął negatywnie na nasze zdrowie i na nasze samopoczucie. Aby tak się stało, na świątecznym stole nie powinno zabraknąć produktów zawierających duże ilości błonnika pokarmowego. Ta substancja zwiększa ilość resztek pokarmowych i przyspiesza ich ewakuację z jelita. Błonnik znajdziemy w chlebie razowym i pełnoziarnistym, kaszach, niełuskanym ryżu, warzywach i owocach. Nie rezygnujmy też ze spożywania fermentowanych napojów mlecznych (jogurtu, kefiru, maślanki). Zawarte w nich bakterie kwasu mlekowego (laktobakterie) w pozytywny sposób wpływają na pracę jelita grubego oraz hamują rozwój niekorzystnych dla zdrowia bakterii gnilnych. Dlatego, aby zachować równowagę mikroflory przewodu pokarmowego, warto uzupełnić świąteczne posiłki o tego typu produkty. Spędzanie świąt w pozycji siedzącej przy zastawionym obficie stole powoduje, że przez większą część dnia jelita pozostają ściśnięte w jamie brzusznej, a duża ilość spożywanego w tym czasie jedzenia wymaga od nich intensywnego wysiłku związanego z trawieniem i wykonywaniem ruchów perystaltycznych umożliwiających przesuwanie się resztek jedzenia w kierunku końcowego odcinka układu pokarmowego. Dlatego warto tak zaplanować świąteczne dni, aby trochę czasu przeznaczyć na spacer lub inną formę aktywności fizycznej.

62


#reklama

Zamów świąteczne potrawy z Timo - dostarczamy pod same drzwi.

Świąt pełnych zapachu i smaku w gronie najbliższych oraz wielu dobrych chwil w nowym roku. WŁOCHY w sercu Szczecina - ul. Pańieńska 14

@timoszczecin

Zadzwoń i zamów z dostawą! +48 91 303 31 53

@timo_szczecin


| KULINARIA |

64


| KULINARIA |

Trunki na świąteczny stół. A może pod choinkę? Duża część Polaków uwielbia święta ze względu na to, że mogą spotkać się z najbliższymi przy stole, porozmawiać, spędzić miło czas, ale też napić się za swoje zdrowie. AUTOR SZYMON WASILEWSKI

Święta Bożego Narodzenia to piękny czas w roku, który kojarzy się ze śniegiem, świętym Mikołajem i wyjątkową, rodzinną atmosferą. Ludzie wręczają sobie prezenty, śpiewają kolędy, ubierają choinkę. Również w Polsce jest to wyjątkowy moment, na który czeka większość ludzi. Dla jednych święta mają dużą wartość religijną, dla niektórych sentymentalną, a cała atmosfera świąteczna wprawia ich we wspaniały nastrój. Jednak duża część Polaków uwielbia święta ze względu na to, że mogą spotkać się z najbliższymi przy stole, porozmawiać, spędzić miło czas i napić się za swoje zdrowie. Większość ludzi w Polsce spędza święta przy suto zastawionych stołach, na których pojawiają się przepyszne potrawy, ale często także przeróżne alkohole. Zapewne to, po jaki trunek sięgniemy podczas świąt, w dużej mierze zależy od naszych indywidualnych upodobań. Lecz święta są raz w roku, dlatego wówczas niektórzy pozwalają sobie na jakąś wyjątkową degustację. Jeszcze kilkanaście lat temu najpopularniejszym alkoholem w stawianym na stołach świątecznych w Polsce była wódka. Jakie są aktualne trendy? - Obecnie na polskich stołach podczas Bożego Narodzenia niepodzielnie króluje wino – uważa Mariusz Kowalczyk, ekspert w sprawie… whisky, autor bloga „Jak pić whisky”. - Na przestrzeni lat zwyczaje Polaków się zmieniły. Wódka nie jest już tak po-

pularna, Zdecydowanie częściej podczas świątecznych spotkań sięgamy po wino, albo po whisky. Jeśli chodzi o whisky, to nie chodzi wyłącznie o te najpopularniejsze marki. Interesujemy się także ciekawszymi, lepszymi trunkami, które oferują wyższą jakość w smaku i zapachu. Zwracamy uwagę na jakość, a nie ilość – dodaje Mariusz. Skąd ta zmiana? Zdaniem autora bloga „Jak pić whisky” przyczyniły się do tego dwa czynniki. Po pierwsze, konsumenci mają coraz większą świadomość i częściej zastanawiają się, zanim dokonają wyboru. Zwłaszcza, że ten staje się coraz większy. - Doskonałym przykładem jest rynek piwa kraftowego. Nauczyliśmy się już, że piwo może smakować inaczej, że nie trzeba się ograniczać do dwóch czy trzech najpopularniejszych marek. Swoje robią też imprezy okolicznościowe, różne festiwale, na których pojawiają się zupełnie inne rodzaje produktów, niż te dostępne w każdym sklepie. Coraz więcej ludzi widzi, że jest wybór, stąd ciekawość innych smaków, innych rozwiązań – opowiada Mariusz Kowalczyk. Czy jest jakiś „przepis” na świąteczną whisky? – Pijemy, tak jak lubimy. Nie ma niczego złego, jeżeli ktoś wypije whisky z colą. Jeszcze ktoś inny spróbuje z lodem. Zanim uzupełnimy ją o jakiś dodatek, warto przekonać się jak smakuje saute, aby poznać jej prawdziwy smak i zapach – dodaje.

A co z winem? Święta ze względu na dużą liczbę różnych potraw są bardzo trudne dla miłośników wina. Jest tak wiele dań, zarówno podczas wigilii, jak i później, gdy spotykamy się przy świątecznym stole, że wybór jest trudny. - Tych win musiałoby być bardzo dużo. Myślę, że wówczas obowiązują ogólne reguły doboru win, podyktowane albo naszym gustem, albo jakimś innym kluczem – mówi Marek Popielski ze sklepu 101 Win. Jeśli chodzi o białe wino, nasz ekspert do potraw wigilijnych poleca np. niemieckie rieslingi, zaś z czerwonych - francuskie pinot noir lub gamay. Do potraw rybnych, zdaniem pana Marka, wybornie pasuje włoskie wytrawne soave, a jeśli ktoś preferuje słodkie wino, świetnie nadałby się takowy riesling. A co z winem grzanym, tak popularnym na wszelakich jarmarkach świątecznych? - Pamiętajmy, że wino jest zawsze robione z winogron, jeżeli są dodane np. zioła, czy wszelkiego rodzaje polepszacze, bo są w tej chwili modne wina poziomkowe czy truskawkowe, to ich aromat powinien być naturalny. Jeśli jest ono zrobione z normalnego wina z jakimś dodatkiem, to jest to bardzo dobra, smaczna i sympatyczna opcja. Stanowi bardzo dobry napój rozgrzewający – dodaje Marek Popielski. Według klasycznych zasad na każdym przyjęciu najpierw podajemy wina białe,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

65


| KULINARIA |

a potem czerwone. Wina wytrawne muszą wyprzedzać słodsze. Wyjątkiem jest aperitif, który może być półsłodki. Podajemy najpierw wina lekkie, a potem coraz cięższe, z większą ilością garbników, od najprostszego do najbardziej wyrafinowanego. Maksymalnie w trakcie jednego posiłku można podać od czterech do pięciu gatunków win, ale moim zdaniem lepiej jest podać jedno naprawdę dobre niż cztery słabe, z których picia nie będziemy mieli żadnej przyjemności. W trakcie obiadu świątecznego warto pamiętać, że do większości czerwonych mięs podajemy czerwone wino, a do

66

drobiu – białe. Wyjątkiem jest pieczona kaczka, często podawana w święta. Uznawana jest za mięso czerwone i pasuje do niej czerwone, dość mocne wino wytrawne, na przykład z doliny Rodanu czy południowego zachodu Francji. Alkohol to także jeden z prezentów, jaki wręczamy w święta. Najpopularniejszym alkoholem wręczanym z okazji Świąt Bożego Narodzenia jest wino (36,8 proc. wskazań), wódka (29,9 proc.) i whisky (12,1 proc.). Gdy wybieramy alkohol, by wyrazić komuś wdzięczność, częściej sięgamy po whisky (24 proc.). Wino w takiej sytuacji kupuje 22,9 proc. an-

kietowanych, podobny odsetek wybierze wódkę lub koniak (22,8 proc. i 22 proc.) – wynika z raportu przygotowanego przez SW Research. Alkohol jest niezmienne postrzegany jako uniwersalny i bezpieczny prezent, zwłaszcza gdy jest to produkt oryginalny, nieznajdujący się w szerokiej dystrybucji i sygnowany przez znaną osobę. Jeżeli chodzi o prezenty, najczęściej wybieramy wino, ponieważ w dobrym tonie jest jednak kupować alkohole średniego kalibru. Wódkę kupujemy rzadziej. Jeśli już, to jako dowód wdzięczności.


#reklama


| KULINARIA |

#reklama

Magia wina

to coś co odkrywa się latami. Dlatego warto zacząć już dziś 1000 butelek wina i 400 rodzajów trunków, taka kolekcja nie może być dziełem przypadku. Marek Popielski, właściciel rodzinnej Winoteki „101 win”, którą prowadzi wraz z córką Anną, zamiast odpoczywać na emeryturze zakasał rękawy i przez pięć żmudnych lat szkolił się m.in. podróżując po winiarskiej Europie. A to, co z tych podróży przywiózł, można smakować w samym centrum Szczecina.

Wybrać butelkę wina, to nie łatwa sprawa. Pomocą służą przewodnicy po winie, sommelierzy, a nawet aplikacje w smartfonach. - Warto zacząć od win prostych, przystępnych dla nie wprawionego podniebienia, ale przede wszystkim nie przepłacać i kupować wina na swoją kieszeń - zdradza Marek Popielski. - Na polskim rynku początkujący mogą startować już od ok. 30 zł za butelkę i cieszyć się dobrą jakością. Najlepszym miejscem na takie zakupy są sklepy specjalistyczne. Winoteki zapewniają fachową poradę i dają możliwość inwestycji w wino z „pierwszej ręki” czyli od importera. - Wiele osób, poszukujących dobrej jakości smacznych trunków, kieruje swoje kroki do dyskontów - dodaje Marek Popielski. - Nie ma w tym nic złego, ale klienci nie mający odpowiedniej wiedzy, niepotrzebnie utrudniają sobie zadanie. W dodatku ryzykują przeinwestowaniem i zakupem źle przechowywanej

68

butelki. Niestety w sklepach masowych rzadko można liczyć na fachową pomoc. A szkoda, bo wino to prawdziwa magia. Ta sama butelka wypijana co roku smakuje zupełnie inaczej. Jednak, żeby to wiedzieć swoje trzeba wypracować, a może raczej wysmakować. Tak jak Pan Marek, którego kolekcja to dziś ok. 1000 butelek, w tym co najmniej 800 unikalnych, które można nabyć tylko w Winotece „101 win”, a także ponad 400 rodzajów alkoholi mocnych. - Wina to w 95- procentach nasz własny import - wyjaśnia właściciel Winoteki „101 win”. - Nasze kolekcje winiarskie to wina z regionów lub szczepów. Można tu wymienić: Primitivo, Amarone, Prosecco, Rioja, Cava, Burgundy czy Bordeaux. Są też Rieslingi, wina lodowe i inne szlachetne wina słodkie. Nie brakuje też win polskich w tym win z naszego regionu. Uzupełnieniem tego imponującego zestawienia jest oferta polskich serów dojrzewających od małych producentów oraz hiszpańskich oliw i oliwek. Jak nad tym wszystkim nadążyć? Jednym ze sposobów są degustacje, które są wielką specjalnością Pana Marka. - Wraz z profesorem Markiem Bieńczykiem prowadzę unikalny w skali kraju cykl spotkań pod nazwą „Akademia Burgunda”, a w Szczecinie organizuję degustacje win klasy Grand Cru i klasy Premium - zdradza właściciel Winoteki „101 win”. Warto się skusić i wziąć udział w spotkaniu. Marek Popielski, to nie tylko pasjonat, ale uznany kolekcjoner. Kilka lat temu, jako drugi polski importer, otrzymał tytuł „Importera Roku 2007”. Wyróżnienie przyznała niezależna kapituła Magazynu „Wino”. Tym samym szczecinianin znalazł się w gronie kilkunastu importerów wyróżnionych prestiżowym tytułem. - Wina z mojego importu były wielokrotnie wyróżniane jako najlepsze wina w Polsce w różnych kategoriach a kilku winiarzy, z którymi współpracuję, zdobyło tytuł winiarza roku przyznawany przez Magazyn „Wino” - dodaje Pan Marek. - W swojej kolekcji mam też najdłuższą w Polsce listę win wyróżnionych przez Roberta Parkera właściciela marki Wine Advocate. To „guru” świata win. W swojej działalności m.in. ocenia trunki, nadając im punktację od 0 do 100, gdzie ocena bardzo dobra zaczyna się od 88 punktów. Pochwalę się, że na półkach mojej winoteki można znaleźć butelki z najwyższą oceną. Szczycimy się również kolekcją win rocznikowych zaczynającą się od rocznika 1961. Specjaliści od lat przekonują, że wino spożywane z umiarem działa dobroczynnie na organizm człowieka. Pobudza produkcję serotoniny i endorfiny, a także zapobiega przedwczesnemu starzeniu dzięki flawonoidom i innym przeciwutleniaczom. Potwierdza to też francuski paradoks, wg. którego Francuzi pijący wino cieszą się dłuższym życiem i… smukłą sylwetką. A jeśli te argumenty to za mało, by zacząć przygodę ze światem wina. To najlepiej osobiście odwiedzić Marka Popielskiego lub jego córkę Annę w jego Winotece „101 win” w centrum Szczecina. Winoteka 101win, al. Jana Pawła II 42, Szczecin tel. +48 696 479 623, email: szczecin@101win.pl pon.-pt. 12.00 - 18.00 / sob. 10.00 - 14.00


#reklama

Spokojnych świąt bożego narodzenia, odpoczynku od codziennych trosk, radości, szczęścia i sukcesów w nadchodzącym nowym roku Życzy Rodzina Popielskich Iwona, Marek oraz Anna


| KULINARIA |

Karp zdetronizowany? Za wcześnie na takie sądy Karp to zdaniem wielu, niekwestionowany król stołu wigilijnego. Czy jednak to jedyna ryba, która jest popularna w okresie świątecznym? Być może któraś z ryb może go zdetronizować? AUTOR SZYMON WASILEWSKI

Według danych Głównego Inspektoratu Weterynarii, Polacy w ciągu roku produkują około 20 ton karpia, co jest najwyższym wynikiem w Europie. Oczywiście zdecydowanie najwięcej karpia kupujemy w okresie świątecznym. Choć w ciągu roku statystyczny Polak wcale nie je dużo ryb – ok. 12-13 kg. Dla porównania Islandczycy zjadają ich 91 kg, Hiszpanie 50 kg, a za Azjatami je-steśmy bardzo daleko w tyle. W Polsce najpopularniejszy jest tak zwany karp królewski. To odmiana wyhodowana w Polsce, w Kaniowie. Zwana jest także lustrzeniem lub karpiem galicyjskim. Karp jest jedną z najstarszych ryb hodowlanych. Pierwsze wzmianki o hodowlach w Europie się-gają 350 r. p.n.e. Jadano go już na dworze cesarza Rzymu. Natomiast do Polski trafił po XII wie-ku. Przysmakiem stołu szlacheckiego jest od końca XIX wieku. Od lat 50. XX w. karp stał się synonimem ryby świątecznej dla Polaków. I wiele wskazuje, że tak jest do dziś! - Gusta są zapewne podzielone. Niektórzy są wielkimi smakoszami karpia – mam takie osoby w rodzinie, które bez tej ryby nie wyobrażają sobie świąt. Są też tacy, którzy lekceważą tę tradycję kulinarną. To ludzie, którym karp po prostu nie smakuje. Myślę, że karp mimo wszystko kojarzy się nam z sezonowym jedzeniem tej ryby. Na co dzień raczej gustujemy w innych gatunkach, takich jak dorsze, mintaje, miruny – mówi Bolesław Sobolewski, właściciel restauracji Na Kuncu Korytarza. Czy po około 70 latach królowania karp jest bliski zdetronizowania?- Myślę,

70

że karp wigilijny wciąż jest na tronie, jeśli chodzi o stół wigilijny, i tam bym go zostawił. Nawet w czasach, kiedy na półkach był tylko papier toaletowy i ocet, na święta karp był zawsze. Być może stąd nasze nadzwyczajne przywiązanie do tej ryby – tłumaczy Bolesław Sobolewski, który przy okazji jest współzałożycielem klubu… Śledziożerców. Dlatego ze swojej sympatii dla śledzia, mówi że to „zasolony król”. - Śledź to jest podstawa, robię je tradycyjnie, z całej tuszy w macerowanej cebuli, z oliwą, ziem-niakami w mundurach – opowiada Tę opinię potwierdza Małgorzata Piotrowska ze sklepu rybnego Sum i Szprotka. - Karp pozostaje najpopularniejszą rybą świąteczną, lecz zauważalne jest, że zainteresowania klientów się rozsze-rzają. Sporą uwagą w tym okresie cieszy się śledź, ale to też wynika bardziej z tradycji. W ostat-nich latach ludzie szukają też ryb, które można zjeść na zimno, np. łosoś albo te, które można zrobić w galarecie – mówi. Jak dodaje Małgorzata Piotrowska, do rybnego mainstreamu przebija się także pstrąg. To bardzo delikatna i smaczna ryba, ma swoich fanów. Na stołach wigilijnych dużą popularnością cieszy się pstrąg w galarecie. Coraz częściej widać też łososia. Lecz to karp jest tym najpowszechniejszym wyborem. - Jeżeli ktoś lubi się pobawić, to karpie można przygotować na wiele sposobów. Bardzo smacz-nie można go zrobić w galarecie, u nas klasycznie robi się karpia saute, czyli smażonego. Rybę można też

ugotować. Jednym z moich ulubionych dań jest karp w sosie grzybowym. Nie prze-padam z kolei za dzwonkami, bo są w nich ości, a przy stole wigilijnym nie chcę w nich dłubać – dodaje pan Bolesław. Z naszych rodzimych ryb jedną z najlepszych i najbardziej szanowaną jest sandacz, choć wciąż pewną barierą jest jego cena. - Jeśli chodzi o ryby słodkowodne, to nie ma sobie równych. Popularną potrawą jest ryba w… szmacie. Roladę zawija się w płótno lniane. Bardzo dobrze sprawdza się również w galarecie – opowiada. - Niestety, coraz trudniej jest o sandacza. Ma na to wpływ wiele czynników, głównie środowisko-wych, chociażby stan wód w zbiornikach latem – dodaje Małgorzata Piotrowska. Podczas wigilii u pana Bolesława na stole pojawiają się filety karpia smażonego na maśle. – To taki jeden z głównych punktów wieczoru – dodaje restaurator. Karp żywy, czy już obrobiony? - Jestem zwolennikiem świeżych filetów. Wydaje mi się, że w okolicach świąt jest taki ruch, że nie ma czegoś, co by zalegało. Teraz można dostać filety nie-mal pozbawione ości, bo są maszyny, które je kruszą i po usmażeniu są one właściwie niewy-czuwalne podczas jedzenia – mówi Bolesław Sobolewski. - Zdecydowanie odchodzimy od kupowania żywego karpia. Największą popularnością się cieszą płaty, albo oprawione tusze. Wydaje mi się, że wiele ludzi dziś już na-


| KULINARIA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2020

71


| KULINARIA |

tego, jakie metody i narzędzia połowowe zostały wykorzystane. Jak podaje fundacja WWF, hodowla prowadzona w zbiornikach podlega lepszej kontroli niż ho-dowle w obiegu otwartym. Hodowla karpia prowadzona jest w oparciu o naturalne możliwości natleniania wody. Nie dochodzi w nich do wypływu skażonych wód na zewnątrz. Problemy z chorobami, pasożytami i ich leczeniem są zminimalizowane i mają niewielki wpływ na okoliczne wody. Karpie wymagają niewielkich ilości paszy dodatkowej, lub wcale, tak, więc hodowla karpia nie przyczynia się do uszczuplania dzikich zasobów ryb. Natomiast hodowla karpia w stawach otwartych stwarza dodatkowe nisze ekologiczne dla słodkowodnych gatunków m.in. dla ptaków wodnych, czym pozytywnie wpływa na zachowanie różnorodności biologicznej. Według zarządzania WWF regulacje w zakresie hodowli karpia w Europie są oceniane, jako do-statecznie skuteczne. W poradniku organizacji dostępnym na stronie ryby.wwf.pl przeczytamy, że karp dostaje wyłącznie „zielone światło” (to trzystopniowa skala oceny źródeł, z jakich pocho-dzą ryby).

wet nie wie jak oprawiać karpia – stwierdza Małgorzata Piotrowska. Jak kupować odpowiedzialnie? Dobra wiadomość jest taka, że jeśli chcemy kupować ryby w sposób przyjazny dla środowiska naturalnego, to jest to jak najbardziej możliwe. Musimy wówczas zdobyć trzy informacje na te-mat naszej

72

wybranej ryby: jaki to gatunek, skąd pochodzi oraz przy pomocy jakich narzędzi po-łowowych został złowiony. To ważne, ponieważ stada tego samego gatunku mogą być w bardzo dobrej lub bardzo złej formie, w zależności od tego, z którego akwenu pochodzą. Wpływ połowu tego samego gatunku na ekosystemy morskie również może być różny w zależności od

Jak czytamy w opracowaniu Głównego Inspektoratu Weterynarii, średnia zawartość tłuszczu (ok. 130 g/100 g) w karpiu jest niższa, niż w przypadku tłustych ryb morskich. Karp dostarcza około 18 gramów białka na 100 gramów. Średnia zawartość kwasów Omega-3 jest niższa, niż w przypadku tłustych ryb morskich. Zawarta w karpiu witamina A odpowiada za prawidłowe funk-cjonowanie narządu wzroku. Witamina D w połączeniu z wapniem wzmacnia kości, jednocześnie przeciwdziałając osteoporozie. Witaminy z grupy B mają liczne właściwości zdrowotne, w tym obniżają ciśnienie krwi, wspomagają regenerację układu nerwowego i skóry, a także przeciw-działają anemii. Potas pełni ważną rolę w przewodzeniu impulsów nerwowych, a fosfor uczestni-czy w syntezie nici DNA. Mięso karpia zawiera też selen, cynk, żelazo, siarkę i magnez. Warto zatem sięgnąć po karpia nie tylko od święta.


#reklama


| ZDROWIE i URODA |

Cukier, czym go zastąpić? Przeciętny mieszkaniec Polski spożywa rocznie

ekstraktu albo w formie krystalicznej 1:1. Suszone listki świetnie nadają się do słodzenia napojów, natomiast do pieczenia ciast lepiej sprawdzą się jej pozostałe wersje. Mimo zerowej kaloryczności stewia ma bardziej słodki smak od cukru. Liście są słodsze kilkadziesiąt razy, a ekstrakt nawet kilkaset, dlatego w takich formach należy używać ich znacznie mniej. Stewia doskonale sprawdzi się do wypieków, gdyż w przeciwieństwie do sztucznych słodzików nie gorzknieje w wysokich temperaturach.

ok. 40 kg cukru! To zdecydowanie za dużo!

Erytrytol i tagatoza

Alternatywnymi pomysłami na słodzenie

Dodatkowo cukier można zastąpić erytrytolem bądź tagatozą. Erytrytol nie jest aż tak słodki jak biały cukier, a przy okazji pozostawia miłe uczucie chłodu w ustach. Dodatkową jego zaletą jest to, że nie pozostawia obcych posmaków, dlatego często jest łączony z innymi słodzikami aby zniwelować ich smak oraz poprawić słodkość. - Podobnie jak stewia erytrytol nie jest metabolizowany przez organizm, dzięki czemu nie posiada kalorii oraz w przeciwieństwie do niektórych słodzików nie wywołuje efektu przeczyszczającego. – mówi Katarzyna Zadka, dietetyk.

potraw dzieli się Katarzyna Zadka – dietetyk, ekspert programu „Żyj smacznie i zdrowo”. AUTOR MAGDALENA DOMAŃSKA

Jak poradzić sobie z ochotą na coś słodkiego przy jednoczesnej chęci zmniejszenia spożywanego cukru w swojej diecie? Połączenie tych dwóch pragnień wydaje się być niemożliwe. Na szczęście tylko pozornie. Alternatywy dla klasycznego cukru do choćby ksylitol, stewia, erytrytol czy tagatoza. Ksylitol ma 40 procent mniej kalorii niż cukier Pierwszy z nich - ksylitol wytwarzany jest z kory brzozy. Zawiera 40 procent mniej kalorii od tradycyjnego cukru i jest metabolizowany w ciele człowieka bez użycia insuliny, dlatego może być bezpiecznie spożywany także przez osoby chore na cukrzycę. W naturze występuje w wielu owocach i warzywach, takich jak: maliny, śliwki czy kalafior, a także w grzybach. Nadaje się zarówno do potraw na zimno i gorąco. Można korzystać z niego także przygotowując domowe wypieki, poza ciastem drożdżowym. Niestety ma też swoją wadę – nie należy spożywać dziennie więcej niż 15 gramów (3–4 łyżeczki), gdyż może mieć efekt przeczyszczający. Zerowa kaloryczność stewii Inną alternatywą jest pochodząca z Ameryki Południowej stewia. Jest ona dostępna w różnych formach – suszonych liści,

Tagatoza za to jest przyswajalna przez organizm tylko w 20 procentach, dzięki czemu jest znacznie mniej kaloryczna od cukru i nie podnosi gwałtownie jego poziomu we krwi. Dodatkowo świetnie się nadaje do wypieków ciast, gdyż w przeciwieństwie do innych słodzików pochodzenia naturalnego karmelizuje się i fermentuje. Spokojnie można jej użyć do zrobienia ciasta drożdżowego, karmelu czy crème brûlée. Masz ochotę na słodką przekąskę? Sięgnij po owoce Ochotę na coś słodkiego najlepiej zaspokoić owocami, ponieważ oprócz tego, że są słodkie dostarczą wielu witamin i błonnika. Świetnie sprawdzą się również do domowych wypieków. Dodatek jabłek, bananów, gruszek i winogron to doskonałe uzupełnienie jaglanek, owsianek, koktajli czy ciasteczek. Z owoców można również stworzyć mus lub sok. Ciekawym dodatkiem do wypieków są również daktyle, które nadają deserom wspaniały czekoladowy posmak, wzbogacając je o dużą ilość błonnika oraz antyoksydantów.


#reklama

SPECJALISTYCZNA PRAKTYKA STOMATOLOGICZNA Stomatologia mikroskopowa Protetyka Chirurgia stomatologiczna Stomatologia estetyczna

Zdrowego i pięknego uśmiechu z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz wszystkiego dobrego w nadchodzącym Nowym Roku życzy zespół PP-DENT

ul. Tadeusza Zawadzkiego 148, 71-246 Szczecin | tel. 48 91 439 40 01 | tel. kom. +48 609 741 171 www.stomatolog-poludzien.pl


#reklama


#reklama

życzy swoim klientom Zdrowych Spokojnych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku Dziękujemy, że jesteście z nami. ZAPRASZAMY!


#reklama

Wszelkiej pomyślności, rodzinnego świątecznego czasu i udanych inwestycji w 2021 roku życzy Legra


#reklama

Zdrowych, spokojnych Świąt oraz szerokiej drogi w Nowym Roku życzy zespół AutoArs


#reklama


#reklama


#reklama

Zdrowych, spokojnych Świąt oraz aktywnego 2021 roku życzy dystrybutor Vitargo!


#reklama


#reklama


#reklama


#reklama


#reklama


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.