Miesięcznik popularnonaukowy SONDA

Page 1



Miesięcznik Popularnonaukowy

SONDA

Redaktor Naczelny: TOMASZ SURYNOWICZ Z-ca Redaktora Naczelnego: BERNADETTA BORKOWSKA Sekretarz Redakcji: WOJCIECH KARCZ DZIAŁY TEMATYCZNE MIESIĘCZNIKA: News Na Uczelni Retro Kariera Na Luzie Dziewczyny Na Politechniki Fotoreportaż Nauka Na Świecie Temat Numeru

Bernadetta Borkowska, Michał Denkiewicz Maciej Urbanowicz Urszula Kokocińska Tomasz Surynowicz, Bartosz Dąbrowski, Kamil Kaczmarczyk, Jakub Bursa Bartosz Dąbrowski Małgorzata Jackowska

Grafika Korekta Dział PR Dział FR Dział HR Dział Prawny

Aneta Łukowska, Rafał Czaniecki, Łukasz Pawliszak, Karol Owsianko, Przemysław Rembelski Bernadetta Borkowska Bartosz Dąbrowski, Maciej Urbanowicz, Wojciech Karcz Adam Łęski, Kamil Kaczmarczyk Aleksandra Puciłowska Jacek Wojtach

Okładka

Rafał Czaniecki

Nakład

3 000 Egzemplarzy

Inna Ouvarova Mateusz Wolski Łukasz Bańdur

Artykuły, ogłoszenia oraz inne materiały prosimy nadsyłać drogą mailową. Redakcja zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść reklam. Kontakt do członków redakcji w formacie: Imie.nazwisko@sonda.org.pl

WYDAWCA: Stowarzyszenie Akademickie SONDA PREZES ZARZĄDU: Wojciech Karcz ADRES WYDAWCY I REDAKCJI: Al. Niepodległości 222 kl. A, lok.2 00-663 Warszawa www.sonda.org.pl

NINIEJSZY NUMER UKAZAŁ NINIEJSZY NUMER PRZELAŁ SIĘ NASIĘ PAPIER DZIĘKIPORTALOWI PORTALOWI DZIĘKI

www.sonda.org.pl

3


Nasza inicjatywa ma pokazać w szczególności studentom, że da się realizować tutaj swoje pasje i marzenia.

Drogi Czytelniku właśnie trzymasz w ręku pierwszy numer miesięcznika popularnonaukowego SONDA. Jest to czasopismo na swój sposób niezwykłe. Prawie rok temu w głowach studentów skupionych wokół Politechniki Warszawskiej narodził się bardzo spontanicznie pomysł na wydanie magazynu poświęconego promocji nauki i techniki. Później do naszego zespołu dołączyli studenci Uniwersytetu Warszawskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej. To, co łączy członków naszej organizacji to pasja w działaniu i realizowanie własnych marzeń. Właśnie w tej chwili spełniło się nasze wspólne marzenie, jakim było wydanie pierwszego numeru SONDY. Jeszcze pół roku temu wydawało się nam nierealnym, a jednak zrealizowaliśmy je. Magię naszej organizacji stanowią przede wszystkim ludzie. Wszyscy obecni członkowie poznali się zupełnie przypadkowo, a jeszcze rok temu nie wiedzieli o swoim istnieniu. Idea SONDY okazała się na tyle pozytywna, że nieustannie dołączają do nas nowi ciekawi ludzie z głowami pełnymi pomysłów, które tylko czekają na realizację. SONDA to pierwsze w Polsce medium poruszające tematykę nauki, techniki i przedsiębiorczości. Za jej pośrednictwem pragniemy promować przede wszystkim polską naukę i polskie osiągnięcia techniczne. Nasze rodzime media niewiele miejsca poświęcają promowaniu sukcesów polskich naukowców i inżynierów. Paradoksalnie w Polsce właśnie co roku powstaje mnóstwo innowacyjnych wynalazków i technologii na światowym poziomie. Pragniemy również skupić się na powiązaniu współczesnej nauki z biznesem oraz komercjalizacji nowatorskich projektów naukowych realizowanych przez polskich badaczy. Naszym zadaniem jest też promocja przede wszystkim młodych naukowców oraz studentów, którzy potrafią przy bardzo ograniczonym nieraz budżecie realizować swoje pasje w naszym ojczystym kraju. Wydawcą SONDY jest Stowarzyszenie Akademickie SONDA powołane kilka miesięcy temu i będące w pełni niezależną organizacją skupiającą przede wszystkim studentów największych uczelni warszawskich (Politechnika Warszawska, Uniwersytet Warszawski, Szkoła Główna Handlowa). Pierwszym projektem naszego stowarzyszenia było wydanie Miesięcznika Popularnonaukowego. Środki na druk pierwszego wydania pozyskaliśmy dzięki wygranej w konkursie „Na spółkę do celu” organizowanym przez portal NaSpółkę.pl. Nasza inicjatywa została najlepiej oceniona przez internautów biorących udział w głosowaniu. Mamy nadzieję, że po pierwszym numerze będzie drugi, trzeci, czwarty, itd. Obecnie pracujemy intensywnie nad udoskonalaniem miesięcznika oraz naszej strony internetowej www.sonda.org.pl. Oczywiście mamy bardzo wiele planów a jedną z ciekawszych inicjatyw do nich należącą jest przywrócenie najlepszego polskiego programu popularnonaukowego SONDA, do którego tradycji nawiązuje tytuł naszego magazynu. W ten sposób pragniemy kontynuować dzieło rozpoczęte przez charyzmatycznych dziennikarzy Zdzisława Kamińskiego i Andrzeja Kurka, autorów programu SONDA. Redakcja SONDY

4

Sonda | Maj 2009 Nr 01


TAJEMNICA ŚMIERCI

GENERAŁA SIKORSKIEGO

01

MAJ 2009

SPIS TREŚCI NEWS

8

NA UCZELNI PW-Sat (czyli polscy studenci podbijają kosmos)

TEMAT NUMERU

10

12 Katastrofa czy „katastrofa” Gibraltarska?

NAUKA NA ŚWIECIE GLASGOW Miasto marzeń

18

FOTOREPORTAŻ ŻAR - I poszybowali...

20

KARIERA STUDIA PO ANGIELSKU

24 USA i Wielka Brytania

BIZNESEM INTERNETOWYM INKUBATORY

zajmuję się...

Jak założyć biznes szybko i tanio!

WYSCIG PO DOTACJE

rozpoczęty

RETRO

31

DZIEWCZYNY POLITECHNIKI

32

NA LUZIE

34

www.sonda.org.pl

5



wejdĹş na:

www.sonda.org.pl/rekrutacja


NEWS PODZIAŁ PRACY U OWADÓW SPOŁECZNYCH

W

Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN odbyło się spotkanie Polskiego Towarzystwa Etologicznego. Prof. dr hab. Michał Woyciechowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego wygłosił referat „Podział pracy u owadów społecznych”, w którym przedstawił rezultaty swoich badań m.in. nad zachowaniem pszczelich robotnic. Wyniki i ich interpretację zaproponowaną przez badacza można podsumować następująco: robotnice, którym pozostał krótki czas życia (ze względu na wiek lub inne czynniki np. pasożyty) chętniej podejmują się ryzykownych zadań, takich jak zbieranie nektaru, pyłku i wody. Z kolei osobniki o długim oczekiwanym czasie życia raczej wykonują wiążące się z niewielkim ryzykiem prace wewnątrz gniazda. Różnica w skłonności do opuszczania gniazda zwiększa się w dni chłodne, niebezpieczne dla tych owadów ze względu na ich zmiennocieplność. W ten sposób rój optymalizuje wykorzystanie „zasobu” jakim są robotnice. Prof. Woyciechowski prowadził również badania nad mrówkami. Wyniki badań prowadziły do podobnej konkluzji. Strona towarzystwa: www.nencki.gov.pl/ptetol/ Michał Denkiewicz

NOWA BROŃ W WALCE Z NOWOTWORAMI?

N

aukowcy Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego i Santa Barbara we współpracy z pracownikami Instytutu Technologii w Massachusetts wynaleźli nanometrowej wielkości statki ładunkowe mające pełnić zarówno diagnostyczne jak i terapeutyczne funkcje w walce z nowootworami - podaje ScienceDaily (12 września 2008). Te mikroskopijnej wielkości urządzenia miałyby za zadanie transportować leki antyrakowe i znaczniki do nowotworów, przepływając przez krwiobieg i, co najważniejsze, nie będąc przy tym natychmiastowo wykrytymi przez system immnologiczny. Wszystkie bezosłonowe ciała obce są przezeń usuwane. W przypadku nanostatków rzecz ma się jednak nieco inaczej, gdyż owe urządzenia posiadają specjalnie skonstruowaną lipidową powłokę. Jako że lipidy stanowią główny składnik naturalnych komórek, system obronny organizmu miałby utrudnione zadanie rozpoznania nanoładunków i dzięki temu mogłyby one przez wiele godzin krążyć swobodnie po organizmie. Ładunek nie wydostanie się z pewnością poza lipidową barierę. Potwierdziły to liczne przeprowadzane na myszach eksperymenty.

8

Sonda | Maj 2009 Nr 01

KONKURS IGEM

I

nternational Genetically Engineered Machine (IGEM) to organizowany przez MIT konkurs z dziedziny inżynierii genetycznej przeznaczony dla studentów. Uczestnicy mają do dyspozycji zestaw opracowanych standardowych „części” (np. określone sekwencje DNA czy bakterie) spełniających określone zadania. Celem jest stworzenie z takich „cegiełek” biologiczny system mający jakieś zastosowanie. W roku 2008 w konkursie wzięły udział 84 drużyny z 21 krajów. Główną nagrodę zdobył zespół ze Słowenii za projekt nazwany „Immunobricks”. Stworzył on syntetyczną szczepionkę przeciwko Helicobacter pylori, bardzo rozpowszechnionej bakterii zwiększającej ryzyko wystąpienie nowotworów i cho-

roby wrzodowej żołądka. Skuteczność szczepionki potwierdza się w testach in vitro oraz in vivo (na myszach). W konkursie brał udział zespół Koła Naukowego Genetyki i Epigenetyki UW. Jego członkowie opracowali metodę pozwalającą otrzymywać białko (na drodze mutacji kodującej go sekwencji DNA) wchodzące najsilniej w interakcję z zadanym innym rodzajem białka. Standardowo taki proces polega na wytwarzaniu zmienności w populacji (przez działanie mutagenów) na przemian z dokonywaniem selekcji pod kątem pożądanych cech. Ponieważ te dwa niezbędne elementy są rozdzielone, jest to proces czasochłonny. Projekt polskiego zespołu opiera się natomiast na równoczesnym, ciągłym działaniu tych czynników – bardziej przypomina to naturalną ewolucję. Przekłada się to na szybszy efekt i zmniejszenie nakładu pracy – nie jest konieczna wielokrotna ingerencja człowieka w przebieg procesu. Strona konkursu: www.igem.org/ MD

Na czym ma opierać się zasada działania mikrourzadzeń? Otóż przymocowane do powierzchni powłoki urządzenia specjalne białko F3 ma za zadanie przyczepić się do komórki nowotworowej a następnie wniknąć do jej jądra i umożliwić działanie umieszczonym w niej składnikom. Molekula ta zaprojektowana została przez 08). Laboratorium Erkki Ruoslahti oraz biologa komórkowego i profesora Instytutu Burnham dla Działu Nauk medycznych Uniwersytetu Kalifornijskiego. W nanostatku znajdują się trzy rodzaje ładunków: deksorubicyna –lek antyrakowy, tlenek żelaza pozwalający na śledzenie nanostatku przez rezonans magnetyczny oraz kwantowe cząstki wykrywane przez skaner fluorescencji. Obie metody gwarantują lepszą widoczność nanostatków, co jest niezwykle ważne zwłaszcza w monitorowaniu ich działania w momencie, gdy mamy do czynienia z bardzo wczesnym stadium raka. www.racjonalista.pl/index.php Bernadetta Borkowska


POCZYTAJ MI…

W

BIN LADEN WIDZIANY Z KOSMOSU

J

ak donosi „The Daily telegraph” już wkrótce satelity szpiegowskie będą mogły analizować cienie ludzkie rzucane na ziemię. Analizie podlegać ma obraz i ruch obrazów ludzkiego ciała na ziemi, a służyć temu będzie specjalnie opracowany program komputerowy. Technika, na której pomysł się zasadza, (określana mianem Analizy chodu) oparta jest na wychwytywaniu pojedynczych ruchów charakterystycznych dla danego człowieka i niemożliwych do podrobienia. Zwykłe zdjęcia satelitarne nie dają takiej możliwości, gdyż widoczne są na nich tylko czubki głów fotografowanych osób. Nowa metoda byłaby niezwykle przydatna, jednak istnieje warunek jej funkcjonowania - konieczność stworzenia elektronicznej kartoteki ruchów osoby. Wówczas takie dane jak kąt padania promieni słonecznych i kąt, pod którym robione byłoby zdjęcie, wystarczą do określenia tożsamości fotografowanej osoby. Utrudnieniem może okazać się jednak ostrość wykonywanego obrazu oraz niesprzyjające warunki pogodowe. Na konferencji w Edynburgu zaprezentowane zostały efekty dotychczasowych badań, jednak projekt jako całość jest jeszcze w początkowym stadium. Z pewnością znajdzie on zastosowanie w kryminalistyce przy wykrywaniu przestępców i nadzorowaniu osób mających zakaz zbliżania się do swoich ofiar. www.racjonalista.pl/index.php BB

ostatnim czasie pojawiło się na rynku sporo gadżetów mających za zadanie ułatwić życie osobom niewidomym. Mogą one posługiwać się już na przykład specjalnie dla nich stworzonym aparatem fotograficznym, ale także niezwykle przydatnym urządzeniem o nazwie Voice stick. Jak wiadomo, w kwestii czytania standardem był dotąd alfabet Braille’a, jednak posługiwanie się nim jest niezwykle czasochłonne. Toteż świetnym pomysłem okazało się skonstruowanie urządzenia skanującego teksty po to, by mogły one zostać następnie odczytane przez lektora. Być może ten sposób odbioru tekstu okaże się nie tylko alternatywnym dla braille’a, ale stanie się też wielkim przełomem w ogóle, ze względu na to, że skanuje również teksty z ogólnodostępnych książek, gazet a nawet tekstów zapisanych elektronicznie. Czas pokaże czy urządzenie Sungwo Parka będzie święcić tryumfy. www.laboratoria.net/pl BB

WALKA Z RAKIEM PO RAZ KOLEJNY

A

merykańscy naukowcy poinformowali o swoich kolejnych odkryciach i metodach walki z rakiem. Pracownikom Instytutu Wistar w Filadelfii udało się poznać strukturę pewnego enzymu odpowiadającego za rozwój nowotworów. Enzym ten to telomeraza - substancja, która sprawia, że komórki rakowe nigdy się nie starzeją i dzielą w niekontrolowanym tempie. To dwie główne bariery uniemożliwiające skuteczne działanie leków przeciwnowotworowych. Naukowcy zdołali odkryć szczegółową strukturę telomerazy, a to pozwoli im prowadzić dalsze badania mające na celu znalezienie sposobu na zablokowanie działania enzymu. Wówczas zwiększyłaby się skuteczność działania leków antyrakowych i pojawiłaby nadzieja na powrót do zdrowia dla cierpiących na „dżumę XXI wieku’. Według szacunków na raka choruje na świecie ok. 25 milionów ludzi. www.biotechnolog.pl/news BB

www.sonda.org.pl

9


NA UCZELNI

PW-Sat

czyli polscy studenci podbijają kosmos

(Kosmonauci, Astronauci, Taikonauci .... Husarionauci??)

PW-Sat jest pierwszym polskim satelitą w całości skonstruowanym i zbudowanym przez studentów Politechniki Warszawskiej. Jest to „kostka” 10x10x11,3 cm i waży 1 kg. Misją PW-Sata jest przetestowanie szybkiego, taniego i prostego systemu umożliwiającego przyspieszone zakończenie lotu w przestrzeni kosmicznej. 10

Sonda | Maj 2009 Nr 01


P

odczas nocnych spacerów lubię spoglądać na niebo, na którym jaśnieją gwiazdy, planety, galaktyki. Marzę o tym, aby kiedyś móc zobaczyć Ziemię z góry. Chyba każdy z nas marzył o tym. Kosmos od tysiącleci fascynował ludzkość, co poświadczają już starożytne naukowe odkrycia, najstarsze religie. Z czasem ludzkość nauczyła się wykorzystywać gwiazdy do nawigacji i wielu innych dziedzin życia. Kiedy w pierwszej połowie XX wieku dwa największe mocarstwa na świecie, Stany Zjednoczone i Rosja, dążyły do podboju kosmosu, nikt nie przypuszczał, że kiedyś będzie możliwe wysyłanie tam ludzi czy komercyjne wykorzystywanie przestrzeni kosmicznej. Tylko najbogatsze kraje na świecie mogły sobie pozwolić na tak wielki wydatek. Co ciekawe, Polska też miała swój udział w podboju kosmosu. Przykładem może być chociażby osoba generała Mirosława Hermaszewskiego, pierwszego Polaka-kosmonauty. Jednak rola naszego kraju w tej dziedzinie nie zakończyła się na samej jedynie wyprawie w przestrzeń kosmiczną. Obecnie wiele polskich instytucji naukowych zajmuje się nie tylko badaniem kosmosu, ale i projektowaniem sprzętu kosmicznego. Niektóre z nich to: Centrum Badań Kosmicznych PAN, Politechnika Warszawska czy Politechnika Wrocławska. Jak dotąd jednak w żadnej z nich nie powstało samodzielne urządzenie, które odegrałoby znaczącą rolę w historii badań kosmosu. Być może wkrótce się to zmieni. Nadzieją na osiągnięcie sukcesu w tej dziedzinie jest grupa studentów Politechniki Warszawskiej, która kilka lat temu wpadła na pomysł zbudowania pierwszego polskiego satelity. Rozpoczęły się plany dotyczące sposobu wysłania tego „produktu” poza naszą planetę. Nieoczekiwanie pojawiła się propozycja ze strony Europejskiej Agencji Kosmicznej, która ogłosiła konkurs na zagospodarowanie wolnego miejsca w ich najnowszej konstrukcji  –  rakiecie Vega. Szczęśliwy traf chciał, że wygrała je grupa studentów z Polski. Studenci ci tworzą projekt PW-Sat – satelity typu CubeSat, czyli „kostki” wielkości 100x100x113 mm i wadze jednego kilograma. Wydawać by się mogło, że to niewiele, ale należy pamiętać o tym, że jest to nowatorski projekt. I do tego dzieło studentów, którzy nie mieli wcześniej styczności z technologią kosmiczną. Sami zdobywali (i zdobywają nadal) wiedzę na ten temat. Konstruktorzy PW-Sata skupili się na problemie „kosmicznych śmieci”. Powszechnie wiadome jest, że wokół Ziemi znajduje się wiele najróż-

niejszych sztucznych satelit. Nad częścią z nich nie można zapanować, tak więc samoistnie przemieszczają się one w przestrzeni kosmicznej. Zwykle krążą w niej przez wiele lat zanim zostaną spalone w atmosferze. Takie obiekty są bardzo niebezpieczne. Nietrudno wyobrazić sobie jakie szkody mógłby poczynić kilkusetkilogramowy olbrzym pędzący z ogromną prędkością w kierunku innego satelity, stacji kosmicznej czy promu kosmicznego znajdującego się na jego drodze. Widok zderzenia z pewnością byłby efektowny, ale i kosztowny. Co gorsza, bezpowrotnie stracilibyśmy cenne dane. Dlatego też dodatkowym osiągnięciem przy konstruowaniu satelity okazała się koncepcja budowy systemu deorbitacji. Będzie ona opierała się na skonstruowaniu zbudowanego ze specjalnego materiału żagla słonecznego (ang. solar sail), który zostanie wyrzucony z satelity. Żagiel ten ma za zadanie wychwytywać pędzące cząsteczki powietrza oraz tzw. wiatr słoneczny. Sam satelita znajdować się będzie na orbicie około 400–1400 km nad poziomem morza. Na tych wysokościach znajdują się już tylko pojedyncze cząsteczki powietrza. Po tym jak żagiel zostanie rozwinięty, o jego powierzchnię zaczną uderzać cząsteczki gazów oraz wiatr słoneczny. Ten opór spowoduje zmniejszenie prędkości satelity, a tym samym również siłę trzymająca obiekt na orbicie, co w efekcie przybliży go do Ziemi. Dzięki systemowi deorbitacji możliwe jest skrócenie czasu poruszania się satelity w kosmosie nawet do kilkunastu dni. Przy realizacji projektu zostanie przeprowadzone dodatkowo jeszcze jedno doświadczenie. Mianowicie sposobu funkcjonowania systemu łączności zbudowanego wyłącznie przez studentów. Zbadanie tego systemu będzie wymagało zaangażowania całej „braci” radioamatorów z całego świata, przy czym każdy z nich będzie mógł odebrać wysyłany przez PW-Sat sygnał zawierający dane dotyczące parametrów technicznych. Z wielką niecierpliwością oczekuje na realizację projektu i bezapelacyjny sukces całego przedsięwzięcia, zwłaszcza, że biorę czynny udział w tworzeniu PW-Sata. Jako zespół mamy też nadzieję na przyczynienie się do rozwoju polskiej myśli technicznej. To wielkie wydarzenie dla Polski oraz polskiej nauki. Według mnie porównywalne do osiągnięć Mikołaja Kopernika czy generała Hermaszewskiego. Maciej Urbanowicz

www.sonda.org.pl

11


TEMAT NUMERU

T AJEMNICA Ś MIERCI GENERAŁA SIKORSKIEGO Katastrofa czy „katastrofa” Gibraltarska?

4

lipca 1943 roku o godzinie 23.10 z pasa startowego lotniska North Front na Gibraltarze ruszył samolot Liberator Mk II1) oznaczony numerem AL523. Start ten nie byłby niczym nadzwyczajnym, nawet jeśli jedną z osób na pokładzie był Naczelny Wódz i premier RP na uchodźstwie – generał Władysław Sikorski, gdyby nie fakt, że lot ten to niewyjaśniona do dziś zagadka. Już po chwili od momentu startu samolotu wydarzyło się coś, co zamieniło ów dzień w jeden z najbardziej tragicznych, nie tylko w historii polskiej wojskowości, ale w całej naszej historii w ogóle. Co takiego miało miejsce na pokładzie? – na to pytanie do dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi uznawanej przez historyków i realnej z technicznego punktu widzenia. Pewne jest tylko to, że po prawidłowym starcie i wznoszeniu, z nieznanych przyczyn maszyna obniżyła lot i po przebyciu około 940m znalazła się w morzu. Spośród siedemnastu osób znajdujących się na pokładzie śmierć poniosło jedenaście, za zaginione uznano pięć, a według oficjalnych dokumentów przy życiu pozostał jedynie E.M. Prchal - dowódca samolotu i pierwszy pilot. Jego stan uznano za poważny, bowiem zachowanie wskazywało na objawy szoku nerwowego, który nie pozwolił mu rozmawiać z ekipą ratunkową. Jednakże już cztery dni później był w stanie składać zeznania. Według zeznań lekarza majora Daniela Canninga Prchal nie doznał na ciele obrażeń innych poza pęknieciem kostki prawej stopy i skaleczeniem twarzy. Co najmniej zastanawiające wydają się być „poważne” obrażenia Prchala w porównaniu z niemal zmasakrowanymi ciałami ofiar katastrofy. 1. Consolidate B-24 Liberator (Mk II – oznaczenie brytyjskie jednej z wersji )– czterosilnikowy, ciężki samolot bobowy dalekiego zasięgu. produkcji amerykańskiej, używany również m.in. przez Królewskie Siły Powietrzne (RAF). Produkowany w rekordowej liczbie 18188 sztuk. Używany również jako samolot patrolowy i transportowy oraz jako maszyna do zwalczania okrętów podwodnych. 12

Sonda | Maj 2009 Nr 01

W celu zbadania jej przyczyn Brytyjczycy powołali komisję, działającą od 7 lipca 1943r, pod przewodnictwem płk J.G. Eltona. Zeznania złożyło trzydziestu jeden świadków. Według zeznań Prchala, lot miał następujący przebieg: Po zajęciu miejsca w samolocie około 30 minut przed startem pilot upewnił się czy „wszystko było w należytym porządku”, następnie otrzymał informację od mechanika pokładowego, że wszyscy pasażerowie zajęli miejsca, pięciu w komorze bombowej i sześciu w pomieszczeniu kadłuba – samolot ten był przystosowany do przewozu VIP-ów, miał odpowiednio przebudowaną komorę bombową oraz dodatkowo podłogę w kadłubie. Po otrzymaniu zezwolenia na start, Prchal natychmiast ruszył i po prawidłowym kołowaniu oderwał samolot od pasa przy prędkości 240km/h. Następnie wznosił się do wysokości ok. 50 metrów do momentu, kiedy to odepchnął od siebie kolumnę sterownicy w celu zwiększenia prędkości. Gdy ta osiągnęła prędkość ok. 305km/h, pilot chciał kontynuować wznoszenie, pociągając do siebie kolumnę sterownicy, co – jak twierdził – nie przyniosło rezultatu. Samolot zaczął zbliżać się do powierzchni morza, a pilot nie mogąc zrobić już nic innego, krzyknął: „lądowanie z uszkodzeniem samolotu!” i wyłączył silniki. Wszyscy świadkowie zdarzenia potwierdzili, że silniki nie pracowały w momencie upadku samolotu, co było oczywiście wynikiem zamknięcia przepustnic gaźników. W momencie zetknięcia samolotu z wodą podwozie było już schowane, a klapy 2) do połowy wypuszczone. Pilot był pewien, że aż do chwili wyłączenia, silniki pracowały poprawnie. Twierdził też, że nie wyłączył głównych kontaktów iskrowników, nie będąc w stanie ich dosięgnąć. 2.  Klapy - urządzenia w postaci ruchomych płyt znajdujące się na dolnej powierzchni skrzydła, zwiększające siłę nośną przy starcie i lądowaniu.


„Historia to ta wersja wydarzeń, którą współcześni uznają za słuszną” Należy zaznaczyć również, że gen. Sikorski wolał latać z Prchalem, niżeli z innymi pilotami (w jednostce nie było Polaków), ponieważ obydwaj dobrze mówili po francusku, nie było więc bariery językowej. Podczas feralnego lotu Prchal nie leciał własną maszyną. Samolot został wymieniony, mimo iż poprzedni był sprawny technicznie. Być może jest to zbieg okoliczności, jednakże zastanawiający. W zeznaniach pilota wiele rzeczy budzi wątpliwości: Po pierwsze, inspektor do spraw badania wypadków lotniczych kapitan J.W. Buck wykonał dokumentację fotograficzną samolotu leżącego na dnie morza oraz jego fragmentów po ich wyłowieniu. Na zdjęciach tych widać wyraźnie, że główne podwozie samolotu jest wypuszczone. Prchal nie wciągnął go zatem, jak twierdził. Mało prawdopodobne też jest, by pilot - na skutek jakiejś niezauważonej awarii - był przekonany, że podwozie schował, a tak się nie stało. Sam Prchal stwierdził podczas przesłuchania, że po schowaniu podwozia w tego typu samolocie następuje wyraźny wzrost prędkości, z pewnością więc zauważyłby brak tego efektu. Po drugie, po wyłowieniu pulpitu sterowania silnikami okazało się, że przepustnice wcale nie były zamknięte. Tylko jeden z czterech silników (nr 1) miał w momencie zetknięcia z wodą odcięty dopływ paliwa, podczas gdy przepustnica silnika 3 była szeroko otwarta, a silników 2 i 4 otwarte odpowiednie do połowy i do 1/3. Również główne kontakty iskrowników były wyłączone. Kolejne fałszywe zeznania zostały zatem zdemaskowane. Wiarygodność reszty jest już bardzo wątpliwa. Ciekawym wydaje się fakt, że Prchal nigdy nie zakładał kamizelki ratunkowej, umieszczał ją na opar-

ciu fotela. Jednak w momencie, gdy ocalili go ratownicy przybyli na miejsce po kilku minutach od wypadku, miał ją na sobie, prawidłowo zapiętą na wszystkie zamki. Twierdził, że nie pamięta w jaki sposób znalazła się na jego ciele. Może miał „przeczucie”, że tym razem jednak się przyda? Po trzecie, z badań przeprowadzonych przez kapitana Bucka wynika, że układ sterowania samolotem był całkowicie sprawny. Linki, koła zębate i łańcuchy oraz powierzchnie sterowe były nieuszkodzone, nie wykryto też żadnego śladu zakleszczenia. Wynika stąd, że samolot był sterowny aż do momentu rozbicia. Zaskakujące – który pilot mając sprawne silniki i mogąc manewrować samolotem, bez powodu doprowadza go do zderzenia z wodą? Tę śmiałą hipotezę potwierdziły wiele lat później badania prowadzone przez prof. Jerzego Maryniaka w Instytucie Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki Warszawskiej. Przeprowadzono dwa rodzaje badań: numeryczną analizę lotu i próby zatapiania odpowiednio wyważonego modelu samolotu. Za pomocą metod numerycznych udowodniono, że zaobserwowany tor lotu przy awariach, które, jak wynika z zeznań pilota, miały miejsce, jest niemożliwy. Przeczy wręcz prawom fizyki, której częścią jest przecież mechanika lotu. Zasymilowano różne kombinacje awarii sterów – ich blokowanie się w położeniu neutralnym oraz w odchyleniu 10° lub 5° – samolot w zależności od przyjętego nachylenia kontynuował wznoszenie lub zaczynał stromo pikować w dół, w żadnym razie nie leciał niemal równolegle do ziemi. Jest to kompletnie sprzeczne z zeznaniami świadków obserwujących zdarzenie z lądu. Twierdzą oni zgodnie, że samolot prawidłowo wodował – wylądował www.sonda.org.pl

13


TEMAT NUMERU

„Katastrofa w Gibraltarze w której zginął generał Sikorski, była sprowokowana. To nie ulega wątpliwości.”

cał się nosem w dół, tak, że na dnie zbiornika (mającego głębokość połowy długości kad ł uba ,

tak jak morze w miejscu upadku) układał się na plecach. Tak właśnie swój lot zakończył feralny Liberator, co potwierdzają zdjęcia.

na morzu, a nie wbił się w nie pod dużym kątem. Świadczy o tym również stan wyłowionych części samolotu: stateczniki i powierzchnie sterowe, a nawet klapki wyważające (trymery) były kompletne. Klapy również nie uległy zniszczeniu. Wszystkie te elementy mają stosunkowo delikatną konstrukcję, szczególnie powierzchnie sterów i trymery. Mogły przetrwać tylko łagodne wodowanie, lecz z pewnością nie uderzenie w wodę. Wszystko to świadczy o tym, że samolot nie rozbił się, a był do końca sterowany i prawidłowo wodowany. Potwierdziły to również badania modelu samolotu – po wodowaniu, tonąc, obra14

Sonda | Maj 2009 Nr 01

Wiemy zatem, że samolot prawidłowo wodował. Niektórzy jednak mają wątpliwości co do tego, czy Prchal świadomie doprowadził do katastrofy. Jan Nowak Jeziorański, nie przecząc, że wszystko wskazuje na zaplanowane morderstwo, uznaje za nonsens podejrzewanie Prchala – uważa, że ocalał on cudem, a pilot celowo rozbijający samolot powinien być uznany za samobójcę. Ale czy samobójcą jest człowiek, który wykonuje prawidłowy manewr wodowania, nie chowając przy tym podwozia, aby pomogło w amortyzacji? Inni sugerują, że pilot mógł doznać jakiegoś zamroczenia bądź utraty świadomości, a po jej odzyskaniu był już zbyt nisko, by cokolwiek zrobić. Następnie kłamał w celu ukrycia swojej winy. Wiadomo, że Liberator to samolot trudny


w pilotażu, tak więc: jeśli piloci pozwolili Liberatorowi wymknąć się spod kontroli, trudno było ponownie doprowadzić go do stanu równowagi. Załóżmy, że jest to prawdopodobne – ale co w tym czasie robił drugi pilot? Co ciekawe, został on uznany za zaginionego. Musiał zatem opuścić samolot o własnych siłach, przed zatonięciem, gdyż w innym wypadku zostałby zmiażdżony w swej kabinie przez przewracającą się maszynę. Drugi pilot przeżył. Ponadto świadkowie przebywający na plaży: sierżant Henry Carr i jego podkomendni nie tylko widzieli go płynącego do brzegu, ale nawet z nim rozmawiali gdy tam dotarł. Później ślad po nim zaginął. Czy wiedział zbyt wiele, czy może w nim należy dopatrywać się głównego podejrzanego? Dwaj pozostali piloci również przeżyli katastrofę, co nie było dane pozostałym pasażerom. Czyżby nie mieli tyle szczęścia? Wracając jednak do technicznej analizy wypadku, należy przyjrzeć się skutkom zderzenia z wodą. Delikatne elementy struktury pozostały niemal nienaruszone, podczas gdy rozpadł się cały spód kadłuba. Świadkowie i zdjęcia potwierdzają, że z masywnego kadłuba pozostały jedynie boki i górna część. Wniosek: delikatne stery pozostały całe, a solidny kadłub, kryty stosunkowo grubą blachą, gęsto wzmacniany solidnymi duralowymi podłużnicami i wręgami, rozpadł się na wiele kawałków. Takie uszkodzenia kadłuba wydawałyby się być zbyt poważne, nawet, gdyby były efektem stromego pikowania zakończonego kraksą, a co dopiero prawidłowego posadzenia go na spokojnym wówczas morzu. Trzeba tu zaznaczyć, że w czasie wojny nie było niczym nadzwyczajnym to, że samolot bombowy wracał do bazy ciężko uszkodzony i musiał lądować na brzuchu, mając w dodatku strukturę podziurawioną ogniem z karabinów maszynowych i działek przeciwnika. Załogi zazwyczaj wychodziły z tego bez szwanku. W tym przypadku zginęło jednak co najmniej jedenaście osób. Nie utonęły – ratownicy wyławiali ich ciała pływające po powierzchni wody, a więc w płucach ofiar było powietrze, a nie woda. W przypadku gen. Sikorskiego utonięcie zostało wykluczone również podczas sekcji zwłok przeprowadzonej przez IPN po ekshumacji w listopadzie 2008r. Wyniki tej sekcji każą wierzyć, że Naczelny Wódz zginął wskutek katastrofy lotniczej, ponosząc obrażenia typowe dla ofiar wypadków komunikacyjnych. Nie otruto go, ani nie zastrzelono. Jak pogodzić te wszystkie sprzeczne fakty, z których wynika, iż generał na pewno zginął w katastrofie, z tym, że katastrofy nie było? Gdyby jednak założyć, że kadłub został rozerwany wewnętrzną eksplozją, w chwilę po tym, jak znalazł się pod wodą, trudno byłoby wyjaśnić, dlaczego świadkowie na brzegu nie widzieli już eksplozji. Pasażerowie znajdujący się najbliżej miejsca eksplozji zginęli a osoby nieco oddalone fala uderzeniowa odrzuciła w stronę ścian. Ciskając w nie przy tym dodatkowo fragmentami wyposażenia i struktury, spowodowała liczne złamania i rany, podobne do tych, które mogłyby powstać

wskutek zwykłego wypadku. Nikt nie zdążył utonąć, a przez puste miejsce po wyrwanej podłodze kadłuba (która po przewróceniu się samolotu znalazła się u góry) zwłoki wypłynęły na powierzchnię. Zanim to się jednak stało, do dryfującego wraku podpłynęła włoska łódź podwodna patrolująca akurat tę okolicę. Jeden z oficerów po wynurzeniu się samolotu wszedł do niego w nadziei zdobycia jakichś dokumentów. „W kabinie w świetle latarki zobaczyłem zmasakrowanych ludzi - relacjonował później - ci ludzie byli zamordowani!” Oprócz profesjonalnych badań przeprowadzonych na Politechnice Warszawskiej podjęto jeszcze jedną próbę technicznego wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Mianowicie, Jan Bertelski, w pracach publikowanych w Anglii i Polsce próbował dowodzić, że samolot rzeczywiści uległ katastrofie. Hipoteza, opisująca sposób, w jaki do tego doszło, to jedynie przypuszczenia, a nie techniczna analiza, jednak szeroko upubliczniona i wpływająca na sposób myślenia wielu osób. Przyczyną wypadku miał być worek z pocztą, który został wyrzucony z kadłuba i utkwił między statecznikiem poziomym a sterem wysokości, powodując zablokowanie tego ostatniego. Na pytanie: „jak to możliwe?” Bertelski odpowiada: „(...)worek porwany został z miejsca, przez strumień powietrza przepływający od otworu przedniego koła. Przeleciał przez kabinę pasażerską, a następnie wypadł z kadłuba przez boczny otwór, w wersjach bombowych używany jako stanowisko bocznego karabinu maszynowego, w transportowych zamykany klapą. Klapa ta miała być otwarta, bądź niezablokowana, co spowodowało jej uchylenie, aby przepuścić lecący worek. Wydaje się to być mało prawdopodobne, lecz możliwe, dopóki nie przeanalizuje się budowy wewnętrznej samolotu. Otóż na swej drodze lecący przedmiot musiał napotkać przeszkodę nie do przebycia – drewnianą podłogę kabiny. Przecież w sytuacji zakładanej przez Bertelskiego przy każdym starcie i lądowaniu przez kabinę mógłby się przetaczać istny huragan (prędkość ponad 200km/h), miotając nie tylko workami z pocztą. Poza tym, samolot startował pod kątem natarcia 3) około 15°. Linia łącząca otwór w bocznej ścianie z punktem domniemanego zaklinowania tworzy z osią kadłuba kąt wyraźnie mniejszy – o rozwartości 10°. Wniosek – jeśli nawet worek wypadłby tą drogą z kadłuba, najprawdopodobniej przeleciałby nad statecznikiem, nie czyniąc żadnej szkody. Ponadto poczta pakowana była w worki piętnastofuntowe, czyli o rozmiarach zbliżonych do piłki służącej do gry w koszykówkę. Jak zatem tak duży worek miał zmieścić się w szczelinie statecznika? Bertelski odpowiada: „nie cały worek, lecz jego luźny koniec”. Niemniej jednak ta szalona hipoteza zdobyła taką popularność w Wielkiej Brytanii, że zapoznał się z nią książę Philip, który dołożył starań aby przetłumaczona wersja dotarła do prezydenta Wałęsy. 3.  Kąt natarcia – kąt między cięciwą płata nośnego a kierunkiem przepływu niezaburzonego, równy w pierwszym przybliżeniu kątowi między osią kadłuba i kierunkiem lotu. www.sonda.org.pl

15


TEMAT NUMERU „To nie była katastrofa. To był zaplanowany sabotaż. To było morderstwo” - twierdzi prof. Jerzy Maryniak Profesor Zbigniew Dmochowski mówi natomiast: „Wielu historyków nie traktuje poważnie lub wręcz odrzuca opinie techników na temat faktów historycznych. Opinie te (…) mogą mieć decydujące znaczenie dla poznania prawdy o tym tragicznym wydarzeniu. Wykonanie zamachu jest niewątpliwie brytyjskie, wielu historyków uważa, że za zamachem stał Kim Philby, słynny agent sowiecki, który miał być wówczas obecny w Gibraltarze.” Z taką tezą nie zgadza się natomiast Jan Nowak Jeziorański, mówiąc: „Wielka Brytania nie miała żadnego powodu, by zabijać najbardziej oddanego jej i lojalnego przyjaciela. Łacińskie przysłowie – ten uczynił komu zbrodnia przyniosła korzyść – wskazuje na Sowiety, bo usunięcie polskiego przywódcy (…) ułatwiło późniejszą grę Stalinowi”

Nie sposób przywołać wszystkie wątki sprawy czy przywołać zeznania wszystkich świadków, gdyż jest to temat, jak dotąd, niewyczerpany. Należy jednak wspomnieć jeszcze o Ewie Chapman, niestety już nieżyjącej, która znała miejsce przechowywania brytyjskich dokumentów dotyczących katastrofy – opatrzonych klauzulą TOP SECRET z wyraźną adnotacją: „nie do otwarcia przed upływem dwustu lat”. Chapman współpracowała również z polsko – angielską komisją dochodzeniową powołaną jeszcze w lipcu 1943 roku, a której istnienie dziwiło jeszcze niedawno wielu historyków. W drugim dniu działania komisji, gdy Polska strona miała już „poważne osiągnięcia” zaniechano dalszych prac w prosty sposób: „Posiedzenia Komisji Dochodzeniowej są zawieszone aż do odwołania”. Odwołanie to obowiązuje do dnia dzisiejszego… Na koniec kilka wniosków, do jakich doszli ludzie zajmujący się tą sprawą: 16

Sonda | Maj 2009 Nr 01

Dla J.W. Wypiórkiewicza zaś to, że: „Generał Władysław Sikorski zginął w zamachu wydaje się być sprawą udowodnioną.” „Katastrofa w Gibraltarze w której zginął generał Sikorski, była sprowokowana. To nie ulega wątpliwości.” – stwierdza Jerzy Lenartowicz, historyk. Podobne wnioski wysnuwa Alfred Schlick, historyk: „Śmierć Sikorskiego była uzgodniona między prezydentem USA F. Rooseveltem, a brytyjskim premierem W. Churchillem.” Dość wymowne zdają się również być słowa anonimowego człowieka z jednostki Abwehry, która wówczas miała swą siedzibę w Krakowie: „Wiadomość o planowanej katastrofie dotarła do Centrali Abwehry (…) pod koniec czerwca 1943r. (…) Czeski pilot został poinformowany o możliwości awarii. (…) Udziału w locie nie mógł odmówić. Gen. Sikorski poniósł śmierć w chwili gdy samolot rozpoczynał rozbieg na pasie startowym. Kres życia generała położyły dwie kule rewolwerowe 4). Los pasażerów (…) dopełnił się ostatecznie podczas detonacji.” Łukasz Bańdur

4.  Wykluczone po sekcji zwłok generała.


„Śmierć Sikorskiego była uzgodniona między prezydentem USA F. Rooseveltem, a brytyjskim premierem W. Churchillem.”

Alfred Schlick,

Materiały pomocne w przygotowaniu artykułu: 1. Donald D. Bombowce w II wojnie światowej, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2001 2. Maryniak J., Ostatni lot generała Sikorskiego –Gibraltar, 4lipca 1943r., NIT. Nauka, Innowacje, Technika, 1/2003 3. Maryniak J., Śmierć generała Sikorskiego – katastrofa czy sabotaż?, NIT. Nauka, Innowacje, Technika, 2/2003 4. Maryniak J., Śmierć generała Sikorskiego – kontrowersje, znaki zapytania, skrywane dowody, NIT. Nauka, Innowacje, Technika, 1/2005 5. Niccoli. R., Samoloty, Dom Wydawniczy Ballona, Warszawa 2001

www.sonda.org.pl

17


NAUKA NA ŚWIECIE

G l a s g ow, miasto marzeń T

o tu odbył sie w roku 2009 Międzynarodowy Kongres Astronautyczny (IAC) oraz Space Generation Congress (SGC). Hasło kongresu brzmiało: „ Od wyobraźni do rzeczywistości”. Zgodnie z tym hasłem przebiegał cały kongres. Juz sam widok budynku wystawowego zapierał dech w piersiach. Ogromna ultranowoczesna bryła, niczym konstrukcja z dalekiej przyszłości. We wnętrzu kryło się pięć ogromnych sal ekspozycyjnych wypełnionych najnowszymi osiągnięciami techniki kosmicznej. Począwszy od ogromnych silników rakietowych aż po modele przyszłych statków kosmicznych. Jednak IAC to nie tylko krótki wybieg w przyszłość, ale przede wszystkim okazja, żeby spotkać ludzi z całego świata o podobnych zainteresowaniach. Podczas kongresu wygłoszono aż 1600 prezentacji technicznych, odbyło sie siedem dysksji panelowych, w których uczestniczyły takie osobistości jak np. Mike Gryfin, administrator NASA, James Zimmerman, szef federacji astronautycznej czy Jean-Jacques Dorian, dyrektor generalny ESA. Nietrudno było o zdo-

18

Sonda | Maj 2009 Nr 01

bycie autografu przynajmniej jednego z kilkunastu astronautów obecnych na kongresie. Największe wrażenie zrobił na mnie fakt, że środowisko badaczy kosmosu jest tak otwarte na spotkania i rozmowy. Bez żadnych problemów można było wdać się w dyskusję chociażby z samym szefem lotów załogowych NASA, co też, korzystając z okazji, uczyniłem. Integracji sprzyjała dostępność licznych kafejek a także specjalnie zorganizowane wieczorne bankiety. Głównym wydarzeniem kongresu stał się trzeci chiński załogowy lot w kosmos. Chiński program kosmiczny jest prowadzony w całkowitej tajemnicy. Pierwsze wyjście tajkonautów ze statku Shenzhou na spacer kosmiczny pokazuje jak daleko w swoim programie lotów załogowych są Chińczycy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że NASA dosyć głośno mówi o planach lądowania na księżycu w 2018 roku. Za kilka lat możemy być świadkami kolejnego wyścigu na srebrny glob, tym razem miedzy USA a Chinami. Zwłaszcza, że te zapowiedziały przeprowadzenie na orbicie manewru dokowania 2 statków Shenzhou oraz budowę własnej stacji orbitalnej od 2011 roku.


Innym, dość często przewijającym się na konferencji był temat budowy międzynarodowej bazy na księżycu. Nie wiadomo jeszcze kto jako pierwszy powróci na srebrny glob, jednak panuje zgodność co do tego, że kilka lat później (pada data 2024 lub 2026 rok) na księżycu powstanie stała baza naukowa. Bedzie ona miała charakter prawdziwie międzynarodowy. Wydaje sie ze za takim scenariuszem opowiadają sie USA, Europa, Roja, Japonia i Indie. Stanowisko Chin w tej sprawie jest nieznane. Już dziś są opracowywane technologie potrzebne do założenia bazy, a nawet znane i przetestowane projekty produkcji paliwa i tlenu z regolitu księżycowego. Niesamowita wydaje się przy tym koncepcja wyłapywania tlenu atomowego wprost z wiatru słonecznego. Na tegorocznym IAC-u obchodzono również dziesiątą rocznicę powstania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Wychodzi ona nareszcie z fazy budowy i staje się prawdziwą platformą naukową do przeprowadzania eksperymentów. Do tej pory głównym zajęciem astronautów było rozbudowywanie stacji. Za dwa

lata planowane jest ostateczne zakończenie przedsięwzięć budowlanych i rozpoczęcie intensywnej pracy sześciu naukowców. Ciekawy też jest fakt, że eksp e r y m e nt a m i na ISS zainteresowane są nie tylko uczelnie, ale również wiele firm planujących testy w zakresie nowych technologii, materiałów i leków najnowszej generacji. Mateusz Wolski

fot. Uniwersytet w Glasgow, Szkocja www.sonda.org.pl

19


FOTOREPORTAŻ

I POSZYBOWALI

Jeden z najpopularniejszych polskich szybowców treningowych SZD-30 Pirat. Piraty były produkowane od 1966 r. i nadal w są wykorzystywane w wielu polskich aeroklubach. Szybowiec okazał się również hitem eksportowym. Modele Pirata można było spotkać w Wenezueli, Argentynie, Egipcie, Australii i Północnej Korei. Piraty” często są nazywane „zabójcami dziewczyn”. Z powodu dość sporej dysproporcji pomiędzy siłą potrzebną do działania sterem wysokości (bardzo mała), a lotkami (duża), wiele słabszych fizycznie pilotów (zwłaszcza dziewczyn) nie potrafiło zapanować nad szybowcem, co doprowadzało do wypadków lotniczych.

20

Sonda | Maj 2009 Nr 01

Szybowiec SZD-50 Puchacz szykuje się do lotu. Jest to jeden z nielicznych polskich szybowców dwumiejscowych wykorzystywanych powszechnie w podstawowym szkoleniu lotniczym. Na Puchaczach młodzi szybownicy uczą się przede wszystkim techniki pilotażu oraz podstawowej akrobacji lotniczej (pętla, korkociąg, ranwers).


www.sonda.org.pl

21


FOTOREPORTAŻ

Szybownik przygotowuje się do lotu. Obecnie wyposażenie szybowca w palmtopa i GPS to standard. Jednak obowiązkiem każdego pilota jest zapoznanie się z trasą planowanego przelotu. Oprócz elektronicznej wersji mapy, każdy lotnik korzysta również z jej papierowego odpowiednika.

„Stacja kontroli lotu” to dla szybowników zwykły stolik z radiostacją i obsługą naziemną. W tym dniu odbywają się zawody, dlatego panuje tam tak duży tłok.

Hangar górskiej szkoły szybowcowej na górze Żar.

Górska szkoła szybowcowa „Żar” położona jest w samym sercu Beskidu Małego, tuż nad Jeziorem Międzybrodzkim.

22

Sonda | Maj 2009 Nr 01


Na szybie widoczny jest podstawowy przyrząd tzw. icek, czyli przyklejony zwykły kawałek sznurka wskazujący kierunek wiatru. Jest to również najlepszy wskaźnik, ponieważ ma bardzo prostą konstrukcję, nigdy się nie psuje oraz działa najszybciej. Na szczycie góry Żar znajduje się sztuczny zbiornik wodny. Jest to część elektrowni szczytowo-pompowej „Porąbka-Żar”.

Lotnisko na Żarze to po prostu łąka. W dodatku dość znacznie pochylona.

Szybowce (Jantar-Standard 2, Junior, Pirat) gotowe do lotu czekają na swoich pilotów. W tle widać dolną stację kolei szynowej prowadzącej na szczyt Żaru.

www.sonda.org.pl

23

2


4

KARIERA

Studia

po angielsku

W

dzisiejszych czasach rynek pracy stawia młodym ludziom wysokie wymagania. Jednym ze sposobów uatrakcyjnienia swoich kwalifikacji są studia na zagranicznej uczelni. Podczas takich studiów z pewnością opanujemy perfekcyjnie język lub nawet kilka języków obcych, poznamy odmienną kulturę, inny styl życia oraz różny od naszego system nauczania. Wszystko to sprawia, że stajemy się bardziej otwarci na świat i tolerancyjni. Nie bez powodu przecież mówi się, że podróże kształcą. Ludzie wracający do kraju po takiej przygodzie będą chcieli wykorzystać swoją wiedzę nie tylko tę zdobytą na uczelni, lecz także tę nabytą podczas pobytu w obcym kraju. Co trzeba zrobić, jakie warunki trzeba spełniać, aby, zacząć edukację na zagranicznej uczelni? Oto krótki informator o studiach w USA oraz w Wielkiej Brytanii.

Studia w USA

Po szkole średniej mamy 4-letni program studiów undergraduate w college’u lub university, na którym uzyskujemy tytuł bachelor. Można kontynuować studia graduate na unversity uzyskując tytuł Master of Science (MS). Jest to odpowiednik polskiego magistra, a studia trwają od roku do dwóch lat. Po uzyskaniu tytułu MS można zrobić doktorat Ph.D. który trwa zazwyczaj 3 lata. Co jest nam potrzebne do rozpoczęcia studiów? Pierwsza sprawa to przetłumaczone świadectwa. Po drugie musimy napisać esej (tzw. Personal Essay). Dla amerykańskich uczelni osobowość kandydata jest bardzo ważna. Najistotniejsze pytania, na które odpowiada esej to: kim jestem? Co dotąd zrobiłem? Co chcę osiągnąć? Dobrze jest pokazać esej native speakerowi w celu wszelakich poprawek. Dzięki dobrze napisanemu esejowi możemy dostać stypendium. Następnie należy zdać SAT  –  standardowy test umiejętności logicznego myślenia dla starających się o przyjęcie na studia undergraduate lub SAT II  –  są to testy przedmiotowe na najlepsze uczelnie. Większość uczelni wymaga zaliczenia testu językowego TOEFL (www.toefl.org). Koszt takiego testu to około 140 dolarów. Dodatkowo należy przedstawić trzy listy rekomendujące, najlepiej od nauczycieli oraz udokumentowanie posiadania środków finansowych na pierwszy rok studiów. Opłata przy składaniu podania na studia to max. 100 dolarów (za24

Sonda | Maj 42 Marca 2009 2009 Nr 01


zwyczaj około 40), a termin składania kompletnych dokumentów to styczeń lub luty. Koszty studiów undergraduate wraz z utrzymaniem wynoszą od 11 tys. (w Community College) do 33 tys. dolarów rocznie (w czteroletnich uczelniach prywatnych). Uzyskanie od uczelni pomocy finansowej, która pokrywałaby praktycznie całe koszty studiów podstawowych i utrzymania jest trudne. Warto skorzystać ze specjalistycznej wyszukiwarki stypendiów, jak np. www.scholarships.com czy www.fastweb.com. Studenci zagraniczni mają prawo do pracy na terenie campusu w wymiarze do 20 godzin tygodniowo. Wiele uczelni obniża koszt studiów o wartość tej pracy. Jeżeli chodzi o studia gradualne to dodatkowo należy dołączyć przetłumaczony dokładnie indeks oraz GRE- test na logiczne myślenie wymagany od ubiegających się o przyjęcie na studia zaawansowane MS i Ph.D. (www.gre.org). Sprawy finansowe na studiach graduate wyglądają zupełnie inaczej. Większa część studentów studiuje za darmo, wielu studentów dostaje stypendium wynoszące od 800 do 1000 dolarów miesięcznie. Wizy studenckie to: F1, J1, M1. Sprawa wiz nie powinna stanowić problemu, więcej na ten temat na stronie www. usa.info.pl. Istne kompedium wiedzy o studiach w USA stanowią strony www.pso-usa.org/Polish/Studia/info/informator.htm oraz www.collegeboard.org. Na tej drugiej znajdziemy także wszystkie formularze, a także odnośniki do uczelni, możemy tam złożyć wszelakie podania.

Studia w Wielkiej Brytanii

System edukacji wyższej w Wielkiej Brytanii jest podobny do tego w USA. Mamy więc odpowiednio tytuły bachelor, master oraz Ph.D. Studia na wyspach różnią się znacznie od naszych, kładziony jest tam przede wszystkim większy nacisk na przygotowanie praktyczne. W programie z pełnym kursem mamy tylko 20 godzin zajęć tygodniowo, trzeba za to dużo więcej pracy włożyć na naukę indywidualną. Następną różnicą jest to, że rok akademicki trwa trzy semestry, każdy trwa dwa miesiące, czyli w sumie w roku kalendarzowym jest więc tylko 6 miesięcy zajęć. Jeżeli chodzi o finanse, to opłaty za studia w Anglii wynoszą do 3 tys. funtów, ale studenci, których prawni opiekunowie zarabiają mniej niż około 22000 funtów będą mieli prawo otrzymać pożyczkę na czesne. Pożyczka będzie równa czesnemu i jest oprocentowana na poziomie inflacji. Musimy ją spłacać dopiero wtedy, gdy zarabiamy powyżej 15 tysięcy funtów rocznie (spłacamy wtedy 9% z tej nadwyżki). Natomiast w Szkocji nasze czesne jest całkowicie pokrywane przez państwo. Zawsze możemy dorobić pracując, ale nie więcej niż 15 godzin tygodniowo (jeżeli chcemy pracować więcej to musimy uzgodnić to z naszym tutorem). Życie w Zjednoczonym Królestwie to koszt od 5,5 tys. do 8 tys. funtów rocznie. Aby studiować, trzeba zdać egzaminy z języka w systemie IELTS na studia licencjackie  –  co najmniej 5,0; studia magisterskie  –  od 6,5. Czasami, choć rzadziej, uczelnie honorują też certyfikaty Cambridge  –  First Certificate, Advance i Proficiency. Strona przez, którą składamy aplikacje na studia undergraduate w całym Zjednoczonym Królestwie to strona UCAS  –  Uni-

versity and Colleges Application System (www.ucas. com). Wypełniamy tam formularze na temat swojej osoby, umieszczamy też informacje na temat edukacji, ocen, których nauczyciele spodziewają się na naszym świadectwie maturalnym, a także referencji od nauczycieli. Niezwykle ważne jest również personal statement (pewnego rodzaju list motywacyjny, którego opis można znaleźć w Internecie). Dodatkowo musimy okazać przetłumaczone świadectwo. Aplikacje na studia postgraduate składamy bezpośrednio na uczelnie. Jeżeli chodzi o terminy, to większość przyszłych studentów może składać aplikacje do 15 stycznia, inny termin mają natomiast zainteresowani takimi kierunkami jak np. architektura czy medycyna, dla nich termin składania aplikacji mija 15 października. Wysyłając aplikacje można dostać tzw. conditional offer, czyli listę wymogów np. zdanie odpowiednio certyfikatu językowego. Oto kilka przydatnych linków do wyszukiwania uczelni i kursów w UK: www.ucas.com; www.educationuk.org; www.hero.ac.uk; www.scit.wlv.ac.uk/ukinfo oraz kilka do znalezienia odpowiedniego stypendium: www.britishcouncil.pl; www.britishembassy.pl; www.scholarship-search.org.uk; www.hero.ac.uk/research/getting_funded226.cfm Studia za granicą to z pewnością dobry i możliwy do zrealizowania pomysł, musimy jednak wiedzieć, ile czeka nas przez to poświęceń. W dzisiejszym świecie, w którym trzeba naprawdę zabłysnąć na rynku pracy, żeby dostać pracę marzeń czy to w Polsce, czy za granicą, wyjazd na uczelnie do obcego kraju z pewnością będzie dobrym rozwiązaniem. Kamil Kaczmarczyk www.sonda.org.pl

25


KARIERA

Biznesem zajmuję się

internetowym od początku liceum…

W

czasach wolnego rynku w Polsce coraz więcej młodych osób zastanawia się nad swoją przyszłością. Pierwsze przemyślenia odnośnie swojej kariery dotyczą wyboru pomiędzy pracą u kogoś a stworzeniem własnego biznesu. Osobą, która wybrała własny biznes jest Mateusz Romanowski, który opowiedział nam o swojej działalności. Bartosz Dąbrowski: Powiedz coś o sobie, kim jesteś, czym się zajmujesz? Mateusz Romanowski: Od początku liceum zajmuje się biznesem internetowym, obecnie jestem studentem trzeciego roku SGH i współwłaścicielem spółki będącej operatorem kilku serwisów internetowych o łącznej oglądalności około miliona użytkowników miesięcznie. Niedawno zacząłem też pisać blog na Mat e u s z R om a n ow s k i . c om na temat startupów oraz finansowania projektów internetowych. Tam też znajdziecie więcej informacji o mnie oraz dane kontaktowe. BD: Opowiedz o początkach Twojej przygody z biznesem. Kiedy się zaczęła i jak wyglądał twój pierwszy start-up ? Jakie problemy były najtrudniejsze do przezwyciężenia? MR: Moja przygoda z rynkiem internetowym zaczęła się jako hobby. Jeszcze w czasach przedlicealnych zacząłem umieszczać artykuły geograficzne na stworzonej przez siebie stronie internetowej. Ponieważ oglądalność rosła i pojawiły się możliwości mate26

Sonda | Maj 2009 Nr 01

rializacji tego ruchu. Zacząłem osiągać przychody, które pozwoliły na pierwsze inwestycje, na przykład płatny hosting, nowe oprogramowanie, grafika czy stworzenie nowego serwisu internetowego. Gdy zacząłem zarabiać, pojawiły się problemy z księgowaniem przychodów. Tutaj z pomocą przyszli mi rodzice, którzy umożliwili mi opodatkowanie powstałych dochodów poprzez działalność gospodarczą mojego taty. Jednocześnie mogłem liczyć na ich wsparcie w kwestiach organizacyjno-prawnych. Pierwszą prawdziwie własną działalność gospodarczą założyłem od razu po skończeniu 18 lat. Zawsze miałem predyspozycje do skupiania wokół siebie ludzi. Mieszkając jeszcze w Ełku, udało mi się stworzyć kilkuosobowy zespół ludzi, których zatrudniałem do współpracy i rozwoju naszych projektów. Byli to głównie moi rówieśnicy, była tam też jedna osoba pracująca na etacie. Już na wczesnym etapie zatrudniałem programistów i webdeveloperów, ponieważ ich umiejętności potrzebne do tworzenia wydajnych aplikacji były większe niż moje. Mimo rozpoczęcia studiów i zmiany miejsca zamieszkania część starego zespołu wciąż jest ze mną, zwłaszcza, jeśli chodzi o dział IT. Kontaktujemy się przy pomocy Internetu. BD: Teraz może opowiedz nam coś więcej o realizowanych projektach. Jak wyglądają i do czego służą? W jaki sposób na nich zarabiasz? MR: W tej chwili jestem zaangażowany głównie w projekt serwisu wymiany wiedzy dla młodzieży (głównie szkolnej), Odpowiedz.pl oraz kilka innych, mniejszych serwisów. Mamy oglądalność dochodzącą do miliona użytkowników miesięcznie, a zarabiamy głównie na reklamie oraz pośrednictwie. Jest jeszcze kilka innych projektów na wczesnym etapie rozwoju, będę o nich informował na bieżąco na swoim blogu.


BD: W jaki sposób promujesz swoje serwisy?

R

E

K

L

A

M

A

MR: Głównie jest to SEO (przyp. Search engine optimization) oraz animacja społeczności. Mamy też bazy mailingowe zarejestrowanych u nas użytkowników, więc taki kontakt również służy promocji. BD: Jakie problemy napotykasz teraz? MR: Duża oglądalność i specyfika serwisu (treści dynamiczne) nie pozwala serwerom na bezczynność. I mimo wielu prób optymalizacji oprogramowania do większego obciążenia, jest to nadal jeden z głównych problemów, ale jednocześnie wyzwań, jakie przed nami stoją: zapewnienie stabilności działania serwerów. BD: Jakie możesz przekazać rady osobom chętnym do założenia własnego serwisu internetowego. Czy warto się w to angażować? MR: Jeśli czujesz się w tym temacie swobodnie, to warto. Nawet bez superoryginalnego pomysłu. Na zachodzie jest dużo projektów, których nie ma w Polsce, a którymi warto się inspirować. Najlepiej jednak znaleźć partnera z doświadczeniem w tego typu biznesie, który pomoże wybrać właściwą drogę rozwoju działalności. Jeżeli masz umiejętności techniczne to warto wybrać kogoś, kto będzie Cię uzupełniał w umiejętnościach nietechnicznych. O temacie startu w e-biznesie, jak również finansowaniu, czy poszukiwaniu partnerów piszę też na swoim blogu. To bardzo ciekawy, ale i obszerny temat - Trudno odpowiedzieć jednym zdaniem. BD: Ostatnie pytanie: Jakie masz plany na przyszłość odnośnie Twoich projektów oraz swojej osoby? MR: Na pewno chcemy rozwijać nowe projekty, z nowymi ludźmi. W tej chwili będę działać głównie na rynku polskim. Chcę pomóc innym studentom i absolwentom w uruchamianiu własnego e-biznesu, wesprzeć w znalezieniu partnerów, sposobów finansowania oraz określeniu strategii rozwoju. Jeżeli chcesz działać, napisz: mateusz.romanowski@gmail.com Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Bartosz Dąbrowski Mateusz Romanowski jest studentem III roku Szkoły Głównej Handlowej. Od wielu lat działa w branży internetowej realizując własne projekty takiej jak Odpowiedz.pl czy ZadajPytanie.pl. Więcej informacji znajdziecie na jego osobistej stronie internetowej: www.mateuszromanowski.com. Mateusz Romanowski prowadzi również blog o tematyce związanej z Internetem oraz start-up’ami: mateuszromanowski.blogspot.com . www.sonda.org.pl

27


KARIERA

Inkubacja

N

Biznesu

awet w jeden dzień młody przedsiębiorca jest w stanie otworzyć własną firmę. Polska biurokracja i przytłaczające koszty nie są już problemem. Od 2004 roku Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości umożliwiają początkującym inwestorom łagodne wejście na rynek, dając jednocześnie możliwość skupienia się na biznesplanie, strategii oraz na osiągnięciu szybkiego sukcesu. Nowopowstające firmy są odciążone finansowo w najtrudniejszym okresie działalności  –  starcie, dzięki temu mają dużo lepsze warunki, aby zaistnieć na konkurencyjnym rynku. Koszt założenia własnej działalności gospodarczej to dzisiaj

28

Sonda | Maj 2009 Nr 01

ok. 2600 PLN (rejestracja działalności, otwarcie konta, ZUS, wynajęcie biura, księgowość, szkolenia, porady prawne, telefon, internet). Nie sposób nie wspomnieć o tym, że proces jest niezwykle czaso i energochłonny. Łącznie z dostarczeniem dokumentów do odpowiednich urzędów proces trwa ok. 3-4 tygodni. Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości oferują ekspresowe założenie firmy, wsparcie w trakcie jej rozwoju poprzez prowadzenie księgowości, porady prawne, czy też poszukiwanie środków na finansowanie przedsiębiorstwa i umożliwiają znacznie tańsze prowadzenie własnej działalności. Decydując się jednak na założenie własnego biznesu, trzeba mieć własny kapitał, ponieważ (jak do tej pory) nie ma możliwości wzięcia kredytu na start-up z AIP. Wciąż trwają o to negocjacje z bankami. Innymi możliwościami finansowania działalności są konkursy organizowane przez AIP, jak np. Konkurs na Biznesplany, Seedcapital. Współpracować z Inkubatorami może każdy do 30 roku życia. Miesięczny koszt kooperacji to 200 PLN (odejmowane od zysku wypracowanego przez firm ę ) .


Umowa podpisana może być w każdym punkcie Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości. Beneficjent w każdej chwili może również wyjść z AIP z zachowaniem miesięcznego terminu wypowiedzenia. Jako że działa się w ramach AIP, to z punktu widzenia prawa, cały dobytek firmy jest własnością AIP, lecz wychodząc spod skrzydeł AIP, zarobione środki wypłaca się na podstawie umowy o dzieło lub zlecenie. Natomiast rzeczy, które zostały wliczone w koszty, a wiec własności AIP (np. laptop) zostają przekazane na podstawie umowy barterowej albo na zasadzie zrzeczenia się na rzecz osoby fizycznej. AIP nie roszczą sobie żadnych praw do tego, co wypracował beneficjent. Jeżeli chodzi o podatki, płaci się je tylko i wyłącznie w momencie wypłaty środków  –  mówi Piotr Żytkiewicz prezydent AIP działający przy SGH w Warszawie. Maksymalny okres inkubacji (pomocy ze strony AIP) to 24 miesiące. w tym okresie każda firma powinna rozwinąć się, osiągnąć zyski umożliwiające uniezależnienie się od AIP, w innym wypadku musi zakończyć działalność. W Polsce Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości funkcjonują przy 31 uczelniach w Polsce, z czego przy 6 w Warszawie m.in. przy Politechnice Warszawskiej, Uniwersytecie Warszawskim, czy Szkole Głównej Handlowej. Z AIP współpracuje obecnie ok. 600 firm, a ok. 2000 przewinęło się już w trakcie całego okresu ich działalności. Do takich firm należą, HighClass – sklep internetowy z luksusowymi towarami, EastWestLink – biuro pośrednictwa pracy, a także FLEXIS – firma zajmująca się tworzeniem portali internetowych WWW i katalogów. Jak układa się współpraca z Akademickimi Inkubatorami? Oto krótki wywiad z właścicielem firmy, która zakończyła już współpracę z AIP: Tomasz Surynowicz: Jak długo FLEXIS współpracował z Akademickimi Inkubatorami Przedsiębiorczości? Stanisław Fiedor: Prawie 1,5 roku TS: Współpracując, z AIP trudno o kredyt lub inne finansowanie na „start-up”, skąd zatem pochodziły środki na rozpoczęcie działalności? SF: Charakterystyka działalności, jaką jest tworzenie serwisów oraz katalogów internetowych, nie wymagała większych nakładów na biznes, natomiast środki, które były niezbędne pochodziły z naszych własnych kieszeni. TS: Czy współpraca opłacała się, tzn. gdyby firma ponownie miałaby wybrać strategie wejścia na rynek, czy byłoby to wejście z AIP? SF: Raczej tak, dla firm rozpoczynających działalność z Akademickimi Inkubatorami Przedsiębiorczości bardzo atrakcyjnym wydają się być relatywnie niskie koszty. Zaletą inkubatorów jest jednak przede wszystkim to, że pozwalają osobom, które zaczynają swoją drogę z biznesem na „inkubowanie się”, czyli zabezpieczają przed ryzykiem, na które niedoświadczony przedsiębiorca może natrafić, rozpoczynając działalność go-

spodarczą (rachunkowość, zagadnienia prawne itp.) TS: Co oferowały AIP podczas okresu inkubacji i jak często korzystał Pan z tych udogodnień? SF: AIP zaoferowały mojej firmie biuro, sprzęt biurowy itp. (choć częściej korzystałem z samego adresu, niż biura), a także na bieżąco prowadziły rachunkowość i udzielały porad prawnych. TS: Czy zauważył Pan jakieś negatywne aspekty podczas współpracy z AIP i jakie problemy Pan napotkał? SF: Różne ograniczenia np. związane z koniecznością zatwierdzania niektórych umów przez dyrektorów, trudności w pozyskaniu finansowania itp TS: Teraz ma już Pan porównanie, gdy FLEXIS wyszedł już spod skrzydeł AIP. Czy rzeczywiście łatwiej było funkcjonować z pomocą Inkubatorów? SF: Łatwiej ze względu na niższe koszty, trudniej ze względu na ograniczone możliwości rozwoju. TS: Co poleciłby Pan młodym przedsiębiorcom, którzy zamierzają założyć własną firmę? SF: Wykorzystać AIP by wypróbować swój biznes  –  gdyż wówczas ryzyko, jakie ponosicie jest niewielkie  –  a jeżeli pomysł „wypali”, wtedy będziecie mogli już bez obaw wkroczyć z własną działalnością na rynek. Nie wszystkie firmy są jednak usatysfakcjonowane ze współpracy z AIP. Jedna z firm współpracująca z wieloma klientami instytucjonalnymi podczas kooperacji napotkała wiele nieprzyjemności i trudności związanych z prowadzeniem firmy z AIP. Należą do nich między innymi kłopoty w kontaktach z pracownikami AIP, problemy z przepływem informacji, trudności w pozyskiwaniu potrzebnych dokumentów i podpisów. Należy, zatem indywidualnie podejść do kwestii współpracy z AIP, rozpatrzyć wszystkie za i przeciw oraz zastanowić się, czy charakter działalności pozwala na taką współpracę. Tomasz Surynowicz

Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości. Dlaczego warto? ►Brak konieczności rejestrowania własnej działalności gospodarczej ►Zwolnienie ze składki ZUS ►Księgowość prowadzona przez specjalistów ►Dostęp do porad prawnych ►Udostępnianie biur ►Dostęp do bezpłatnych szkoleń ►Wsparcie w promocji i reklamie ►Pomoc w pozyskiwaniu środków na finansowanie firm www.sonda.org.pl

29


KARIERA WYŚCIG PO

dotacje

P

opularność finansowania przedsięwzięć ze środków publicznych stale wzrasta. Głównym powodem dużego zainteresowania pozyskaniem współfinansowania jest wielkość dostępnych środków. Dzięki środkom z Unii Europejskiej przeznaczonym na lata 2007-2013 polskie przedsiębiorstwa mogą uzyskać pomoc w skali nieporównywalnie większej, niż kiedykolwiek wcześniej – wartość programów realizowanych zarówno na poziomie krajowym, jak i regionalnym przekracza 85 mld EUR, (z czego ponad 67 mld EUR z budżetu UE). Jest więc o co walczyć. Za unijne pieniądze kupimy praktycznie wszystko, co pomoże zrealizować naszą inwestycję. Warto się spieszyć, ponieważ za 4 lata, przy następnym podziale środków unijnych, Polska zapewne nie otrzyma już tak znaczącej pomocy. Chcąc uzyskać wsparcie z budżetu Unii możemy skorzystać z wielu programów operacyjnych. Dzielą się one na regionalne i krajowe. Programy regionalne przeznaczone są dla podmiotów planujących realizację swoich projektów w ramach danego województwa. Do krajowych natomiast zaliczamy następujące programy: Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko, Program Operacyjny Kapitał Ludzki, Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka, Program Operacyjny Rozwój Polski Wschodniej, Programy w ramach Europejskiej Współpracy Terytorialnej oraz Program Operacyjny Pomoc Techniczna. Każdy z nich nakierowany jest na wsparcie określonego rodzaju aktywności. W różnych mediach możemy znaleźć grom informacji na temat pozyskiwania dotacji unijnych, ale de facto większość z nas nie zna kluczowych zasad dzięki którym te środki możemy otrzymać. W myśl przepisów UE pomoc publiczna jest zabroniona, jednakże udzielenie bezpośredniej pomo-

30

Sonda | Maj 2009 Nr 01

ROZPOCZĘTY!

cy podmiotom sektora prywatnego jest dopuszczalne. W szczególności możliwe jest to w słabo rozwiniętych regionach. Traktat Ustanawiający Wspólnoty Europejskie pozwala na udzielanie pomocy na rozwój gospodarczy tym regionom, w których poziom życia jest niezwykle niski lub tym, w których istnieje poważny stan niedostatecznego zatrudnienia (regiony, w których produkt krajowy brutto na jednego mieszkańca jest niższy niż 75% średniej krajów Unii Europejskiej). w przełożeniu na praktykę pozwala to objąć pomocą cały obszar Polski. Wspieranie najsłabiej rozwiniętych regionów jest jednym z priorytetów Wspólnotowej Polityki Spójności. Efektem tych działań będzie m.in. zwiększenie konkurencyjności, wzrost zatrudnienia, rozwój innowacyjności oraz zwiększenie wyspecjalizowanych zasobów kapitału ludzkiego. Beneficjentem funduszy strukturalnych są przede wszystkim mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, które pełnią główną rolę napędową Jednolitego Rynku Europejskiego. To one są motorem gospodarki, zwiększają konkurencyjność  oraz przyczyniają się do rozwoju kapitału ludzkiego. Często w praktyce spotykamy się z sytuacją, że te właśnie firmy mają trudności z uzyskaniem środków na własne inwestycje, co stanowi dla nich barierę dla dalszej ekspansji. Wychodząc naprzeciw niedoskonałości rynku Komisja Europejska uznała za priorytet pomoc w sektorze MŚP, który stanowi 99% wszystkich przedsiębiorstw i zapewnia ponad 75 mln miejsc pracy. Z jakim skutkiem? To omówimy w następnych artykułach na podstawie analizy konkretnych Działań. Teoria często mija się z praktyką, tak więc to, co jest napisane w dokumentach programowych nie zawsze można przełożyć na rzeczywistość. My jednak nie ograniczymy się tylko do analizy poszczególnych instrumentów, pokażemy jak funkcjonują one w praktyce. Mamy nadzieję, że w ten sposób pomożemy Wam, zachęcimy i zmotywujemy do podjęcia konkretnych działań w celu pozyskania środków z pomocy publicznej. Jakub Bursa


RETRO ZŁOTE GŁĘBINY MATCZYNE MLEKO PROSTO... OD KROWY

H

olenderski Instytut Inżynierii Genetycznej podał, że – opierając się na wynikach dotychczasowych doświadczeń – ma nadzieję wyhodowania takiej rasy krów, które będą dawały mleko prawie nieróżniące się od tego, jakie ssie niemowlę z piersi matki. Wiadomo, że mleko matki zawiera wyjątkowe składniki gwarantujące nie tylko zaspokojenie głodu oseska, ale również jego ochronę przed zarazkami oraz zawierające hormon wzrostu i inne składniki nie występujące w żadnym mleku. Naukowcy holenderscy mają nadzieję, że pierwsza krowa nowej rasy pojawi się już w 1992 r.

P

rawdziwie bajeczne skarby nie znajdują się na dnie mórz i oceanów, lecz... w samej wodzie morskiej. O tym, że zawiera ono złoto (oraz wiele innych cennych metali) wiadomo było już od 1872 roku. Do tej pory jednak nie ma opracowanej metody „wyciskania” złota z wody. A byłoby co wyciskać. Oceany zawierają w sobie ponad 8 milionów ton złota. Dla porównania – według obliczeń amerykańskich naukowców w ciągu ubiegłych pięciuset lat na kuli ziemskiej wydobyto 80-85 tys. ton tego szlachetnego kruszcu. I jeszcze informacja dla zwolenników konwencjonalnych metod poszukiwania morskich skarbów. Według danych organizacji archeologii morskiej „Prosuback” na dnie oceanów spoczywa ok. 250 tysięcy statków, które zatonęły w ciągu ostatnich czterystu lat.

ZAGADKA PLUTONA

D

obra widoczność Plutona pozwala astronomom na przeprowadzenie serii badań tej planety i jej księżyca – Charona. Między innymi udało się obliczyć, że średnica Plutona wynosi tylko 1123 km, czyli znacznie mniej niż dotychczas sądzono. Wyliczono także średnią gęstość Plutona i Charona. Okazało się, że te ciała niebieski zbudowane są nie tylko z lodu, ale również muszą zawierać spore domieszki skał. Zagadkowe jest nadal pochodzenie Plutona. Jedna z hipotez głosi, że planeta powstała znacznie bliżej centrum UkłaZAGADKOWY du Słonecznego, a potem została wyMETEORYT rzucona na peryferie. Według innej wersji Pluton powstał razem z najybuch nastąpił, w świetle ostatnich teorii, na wysokości ok. 57 km, większymi księżycami Jowisza i Saturzaś jego siła odpowiadała eksplozji bomby atomowej o mocy 20 MT. na, oraz że był pierwotnie związany Wysnuwano teorie o upadku meteorytu, który eksplodował na raty w czasie z którąś z planet, ale później „zgubił zbliżania się do powierzchni Ziemi, o zderzeniu z kometą i wreszcie o wybusię” w przestrzeni kosmicznej. Wreszchu kuli antymaterii... cie wysunięto przypuszczenie, iż jest Choć minęło już ponad 80 lat od upadku „meteorytu tunguskiego” – wyto największy asteroid, który tworzył darzenie to ciągle nie daje spokoju uczonym. Mimo wielu ekspedycji, które się wraz z innymi tego typu obiektami skrupulatnie spenetrowały miejsce upadku meteorytu – do dziś nie udało się znacznie bliżej Słońca. w jednoznaczny sposób wyjaśnić, co właściwie wydarzyło się nad rzeką Tunguską 30 czerwca 1908 roku. Nie ma śladów radioaktywności, co wyklucza wybuch jądrowy. Nie stwierdzono też obecności izotopu argonu 39 Ar, który powstaje pod wpływem strumienia neutronów i może być wskaźnikiem antymaterii. POWIETRZNY W ostatnich latach pojawiła się oryginalna hipoteza głosząca, że na Ziemię MARATOŃCZYK nic nie spadło. Prawdopodobnie w górnych warstwach atmosfery eksplodował lodowy meteoryt, a do Ziemi dotarła tylko fala uderzeniowa. Wybuo raz pierwszy samolot pasażerchowi towarzyszyły silne zjawiska elektryczne. Takie potężne wyładowanie ski przeleciał bez międzylądowanastąpiło na wysokości ok. 10 km. Ono właśnie spowodowało charakterynia z Europy do Australii. Był to Bostyczne powalenie lasu i opalenie wierzchołków drzew. Działanie ognia było eing 747-400, który w ciągu 20 godzin gwałtowne, ale krótkotrwałe. Nie spowodowało nawet leśnych pożarów. Żapokonał 18 tys. kilometrów. Normalden inny wybuch nie pozostawiłby podobnych śladów. ny zasięg tej wersji „Jumbo jeta” z kompletem pasażerów i ładunkiem wynosi 12,8 tys. km. Tym razem na pokładzie były tylko „Politechnik” (Koktajl), 1989 r., numery 28. i 29. 24 osoby i to bez bagażu.

W

P

www.sonda.org.pl

31


DZIEWCZYNY NA POLITECHNIKI

Czy „pani inżynier”

brzmi dumnie?

CHOCIAŻ DZIEWCZYNA NA POLITECHNICE TO WCIĄŻ DOŚĆ OSOBLIWY WIDOK, TWIERDZĘ, ŻE TAK

P

anuje powszechne przekonanie, że dziewczyny to urodzone humanistki, jednak coraz więcej z nas decyduje się na studia techniczne. Nic dziwnego. W końcu nie ustępujemy naszym kolegom w wiedzy i zdolnościach, a wręcz pod tym względem ich przewyższamy. Pragniemy więc zachęcać wszystkie dziewczyny do studiowania na uczelniach technicznych. Oto rozmowa z dwiema studentkami Politechniki Warszawskiej: Anetą Kąkol, która dopiero zaczyna studia na Politechnice Warszawskiej na wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych na makrokierunku Elektroniki i Technik Informacyjnych. Powie nam, czy bała się decyzji podjęcia studiów technicznych. Druga, Inna Ouvarova, studentka trzeciego roku Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa na kierunku Lotnictwo i Kosmonautyka opowie, czy żałuje dokonanego wyboru i co można zyskać studiując na Politechnice. Małgosia Jackowska: Dlaczego Politechnika? Aneta Kąkol: Cóż... Właściwie to, co innego, jeśli nie Politechnika? Uważam, że studia na Politechnice będą ciekawsze od tych oferowanych na innych uczelniach. A co tu ukrywać, wykształcenie politechniczne na pewno przyda mi się w życiu, więc wybór politechniki jest podwójnym profitem  –  łączy przyjemne 32

Sonda | Maj 2009 Nr 01

z pożytecznym. MJ: Czy brałaś pod uwagę jakąś inną uczelnię? AK: Brałam udział tylko w rekrutacji na Politechnikę Warszawską, nie interesowały mnie studia nawet na ścisłych kierunkach np. na Uniwersytecie Warszawskim. Brzmi to pewnie jak dewiza: albo PW albo nic, ale skoro decyduje się na wykształcenie techniczne, to po co szukać gdzie indziej? MJ: Kiedy zaczęłaś myśleć o Politechnice jako o kolejnym etapie życia? AK: Myślę, że chwila wyboru profilu w liceum (matfiz) była pierwszym ogniwem łańcuszka, który w efekcie doprowadził mnie na Politechnikę. Wiadomo, że nauka przedmiotów ścisłych podświadomie kieruje ucznia na studia techniczne. Jednak bardziej świadome kroki w rodzaju poznania uczelni i tego, co ma do zaoferowania poczyniłam dopiero w klasie maturalnej. MJ: Jak zareagowali na Twój wybór rodzice? AK: Na pewno nie byli zdziwieni. Wiem, że jak wszyscy rodzice chcą, żebym była szczęśliwa i uważają, że jeżeli spełnię się na takich właśnie studiach to powinnam to zrealizować. Choć usłyszałam już nieraz, że obawiają się czy na pewno sobie poradzę, bo w końcu Politechniki to "męska działka". MJ: Czy uważasz, że Twoje życie towarzyskie się zmieni podczas studiów? AK: Na pewno się zmieni. Tak naprawdę nasze życie zmienia się zawsze, gdy rozpoczynamy jakiś nowy etap


w życiu, a rozpoczęcie studiów na pewno takim etapem jest. Poznam wielu nowych ludzi. Trzeba też będzie nauczyć się żyć w nowej grupie, ale traktuję to raczej jako możliwość poznania wielu nowych sposobów na spędzanie czasu wolnego. MJ: Co chciałabyś robić po ukończeniu studiów? AK: Oczywiście chciałaby pracować w zawodzie. Ciężko jest precyzować plany na "po studiach”, kiedy dopiero się je zaczyna, ale zawsze interesowało mnie spędzanie czasu na organizacji jakichś przedsięwzięć, więc może pomyślę o pracy na zapleczu technicznym firm zajmujących się organizacją imprez, zjazdów, festiwali lub czegoś podobnego. MJ: Czy myślisz, że jako „pani inżynier” łatwiej zdobędziesz pracę? AK: Mam nadzieję, że tak. Gdybym w to nie wierzyła, nie starałabym się o wykształcenie techniczne. Zdaję sobie sprawę z tego, że „pani inżynier” to nadal nie jest tak ceniona osoba jak pan inżynier”, ale myślę, że najwyższy czas na zmianę tego stereotypu. W końcu nie tylko płeć ma znaczenie, a jestem pewna, że w wielu kwestiach cechy typowo kobiece, nawet na rynku inżynierskim, mogą być atutem. MJ: Czy myślisz, że będzie Ci ciężko poradzić sobie z nawałem materiału? AK: Oczywiście, że się obawiam. To będzie nieznany mi do tej pory system pracy i wiele zupełnie nowych rzeczy. Jednak wielu ludzi przede mną kończyło już politechnikę i oni dawali sobie radę z tym materiałem, więc czemu ja nie miałabym sobie poradzić? MJ: Czy coś w związku ze studiami budzi w Tobie obawy? AK: Wychodzę z założenia, że nie ma sensu tracić czasu na irracjonalny strach. Na pewno obawiam się własnego braku organizacji. Nie obawiam się nadmiaru materiału, bo i tak będę musiała go opanować. Nie boję się też nowych wyzwań, w głębi duszy czuję raczej ciekawość niż lęk czy obawę. MJ: Czy zachęciłabyś inne dziewczyny do studiowania na Politechnice? AK: Oczywiście. W końcu wykształcenie techniczne jest czymś naprawdę wyjątkowym i daje szansę na interesującą pracę w przyszłości. Zresztą każdy chce być teraz oryginalny, a kobieta na politechnice to jednak ktoś niezwykły. MJ: Jako studentka trzeciego roku możesz chyba już powiedzieć czy Politechnika to był dobry wybór? Inna Ouvarova: Politechnika to bez wątpienia był do-

bry wybór. Na tej uczelni panuje przyjazna atmosfera, którą tworzą studenci oraz wykładowcy. Mało jest ludzi, którzy robią problemy, wykładowcy są raczej chętni do pomocy. MJ: Czy trudno jest być studentką Politechniki? IO: Różnie z tym bywa. Wszystko zależy od ludzi, z którymi się ma do czynienia. Przeważnie jest tak, że wykładowcy podkreślają obecność kobiety w grupie, ale traktują nas na równi z kolegami. MJ: Co skłoniło Cię do studiowania na Politechnice? IO: Moje zainteresowania. MJ: Czy poza studiowaniem robisz coś jeszcze? IO: Należę do trzech kół naukowych związanych z moimi zainteresowaniami. Są to: Studenckie Koło Astronautyczne, Koło Naukowe Lotników oraz Klub Fotograficzny „Fokus”. MJ: Czy Twoje otoczenie przyzwyczaiło się do Twojego wyboru? IO: Większość mojego otoczenia to znajomi z wydziału bądź uczelni, a oni są w podobnej sytuacji. Reszta starych znajomych raczej reaguje zdziwieniem jak opowiadam o tym, co studiuję, ale nie mają nic przeciwko, wręcz podziwiają mój wybór. MJ: Jak traktują Cię Twoi koledzy? IO: Koledzy również nie robią wyjątków i traktują mnie na równi z innymi. MJ: Jak odreagowujesz stres związany z nauką? IO: Chodzę ze znajomymi z wydziału na imprezy, ćwiczę oraz oddaję się pasji  –  o ile jest to możliwe czasowo. MJ: Jak wyobrażasz sobie swoją pracę po skończeniu studiów? IO: W danej chwili jest to jedna wielka niewiadoma. Mam nadzieję, że będzie to ciekawe zajęcie, które pozwoli mi się rozwijać i będzie dawać ogromną satysfakcję. Inna praca niż w zawodzie nie wchodzi w grę. MJ: Czy jesteś szczęśliwa? IO: Oczywiście, jestem szczęśliwa:) MJ: Jak możesz zachęcić dziewczyny do studiowania na Politechnice? IO: Przede wszystkim nie ma się czego bać, na pewno dacie sobie radę. Radzę byście miały większą wiarę w siebie a okażę się, że potraficie prześcignąć chłopaków w nie jednej dziedzinie! Rozmawiała Małgosia Jackowska www.sonda.org.pl

33


NA LUZIE

CZAS NA ZAPOZNANIE Dział „Na luzie” da Wam trochę odetchnąć w zamieszczonym gąszczu informacji z miesięcznika. Będą więc dowcipy, śmieszne ciekawostki oraz historie z uczelni.

T

en dział to zupełna odskocznia od tego, co znajdziecie w pozostałych rubrykach. W tym miejscu na pewno nie zabraknie łamigłówek i konkursów z nagrodami, jak również informacji o aktualnych wydarzeniach, imprezach kulturalnych i wszystkich najciekawszych akcjach organizowanych w Waszym mieście. Zajrzymy także do akademików, pubów i klubów. Będziemy tam, gdzie bywacie właśnie Wy.

Ten dział to nie tylko dawka informacji, ale również strefa relaksu. Będziemy pisać o podróżach, gotowaniu i dobrym filmie. Doradzimy jak i gdzie można miło spędzić wolny czas. Gwarantujemy również dużą dawkę humoru. W tym numerze specjalnie dla Was przygotowaliśmy sudoku oraz kalendarz nadchodzących imprez. Bartosz Dąbrowski

Geografia, wykład : –  Profesorze! Chciałbym dowiedzieć się jak będzie wyglądać zaliczenie. –  Niech Pan na mnie nie patrzy, ja Pana nie zaliczę... Politechnika Częstochowska Wykład. Mechanika : –  Do rozwiązania tego zadania niech przyjdzie koleżanka z tamtego rzędu. Wyniki nie będą lepsze niż kolegi, ale przynajmniej będzie miło popatrzeć... Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie Profesor na fizjologii: –  Bo wiecie, że kobiety studiują za-wzięcie, a panowie za-żarcie? Akademia Rolnicza w Krakowie

Sudoku to japońska łamigłówka, której celem jest wypełnienie diagramu 9x9 w taki sposób, aby w każdym wierznalezione na www.cha.pl szu, w każdej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie Mechanika ogólna I rok, pierw3x3 znalazło się po jednej cyfrze szy wykład. Doktor mówi odod 1 do 9. nośnie ilości osób kończących Wydział Mechaniczny: –  Popatrzcie sobie w lewo, potem w prawo  –  tych kolegów za 5 lat tu nie zobaczycie… Politechnika Łódzka

34

Sonda | Maj 2009 Nr 01


M U I R A END

KAL

01.05

VI edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Żydowskie Motywy Srebrny ekran Kino Muranów ul. Generała Władysława Andersa 1 wstęp wolny

Lukier Wystawa Jazzownia Liberalna Jezuicka 1/3

02.05

Prace z lat 1966-2008 Wystawa Galeria Grafiki i plakatu ul. Hoża 40

Złoty wiek. Tendencje w holenderskim projektowaniu graficznym 1890-1990 Wystawa Muzeum Plakatu Ekwador-pępek świata ul. Stanisława Kostki Potockiego 10/16 Wystawa Bemowskie Centrum Kultury ul. Górczewska 201 wstęp wolny

09.05

15.05

Rain of sorrow / Totenkopf / Verum Koncert No Mercy ul. Bema 65 wstęp 10 PLN Warsaw Challenge dzień 1 Koncert Amfiteatr Park im. Józefa Sowińskiego - ul. Elekcyjna 17 wstęp wolny

Międzynarodowa Kolekcja Sztuki Wspólczesnej. Edycja 5 Wystawa CSW - Centrum Sztuki Współczesnej Jazdów 2

23.05 Depeche Mode Koncert Gwardia ul. Racławicka 132 wstęp 175 PLN

Koncertownia Koncert Taverna 10B Racławicka 139 wstęp 5 PLN

16.05 Shakin’ Stevens Koncert Sala Kongresowa PKiN - pl. Defilad 1 wstęp 115-195 PLN



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.