5 minute read
Renowacja (udana) czarki prababci Cecylii
CZARKA PRABABCI CECYLII
TEKST I ZDJĘCIA PAWEŁ MACHOMET
Ta orzechowa czarka na sól to jedyna pamiątka po mojej prababci Cecylii. Do niedawna myślałem, że była w jej kuchni od zawsze. Ostatnio dowiedziałem się jednak, że tuż po wojnie, gdy babcia osiedliła się w opuszczonym przez Niemców gospodarstwie, czarka i inne zapakowane w skrzynię rzeczy zupełnie niespodziewanie wykopane zostały przez nią z ziemi nieopodal domu w czasie przygotowywania miejsca pod uprawę ziemniaków. Skrzynia ze skarbami ukryta była przy murowanej ziemiance, którą doskonale pamiętam.
Czarka wytoczona została z jednego kawałka drewna, a w jej wnętrzu wycięto piękny, przypominający muszlę kształt ułatwiający nabranie soli w dłoń. Choć po wielu latach, nosząc rozmaite ślady użytkowania, wyglądała naprawdę pięknie, miała pęknięcia, które powodowały, że drobniejsza sól wysypywała się z niej wprost na blat stołu. Pokażę wam prosty sposób na uzupełnienie rozeschniętego drewna.
ZACZYNAM TAK, JAK ZWYKLE Teoretycznie wystarczyłoby zapchać szczeliny gotową lub przygotowaną samodzielnie masą szpachlową. Ta jednak mogłaby nie zdać egzaminu, krusząc się i pękając w chwili, gdy drewno zaczęłoby pracować czy rozsychać się jeszcze bardziej. W celu przywrócenia czarki do życia postanowiłem wykorzystać nieco inne, równie proste rozwiązanie.
Przed przystąpieniem do wypełnienia pęknięć umyłem drewno letnią wodą z szarym mydłem, korzystając ze szczotki z miękkim włosiem. W ten sposób pozbyłem się z powierzchni przedmiotu nagromadzonego przez lata brudu i tłuszczu, pozwalając wyjść na pierwszy plan strukturze orzecha. Mycie pozwoliło mi też wydobyć nagromadzony w szczelinach kurz i pojedyncze kryształki soli.
WYSTARCZY KILKA WARSTW FORNIRU Do wypełnienia pęknięć przygotowałem sobie orzechowy fornir. Wycinałem z niego kawałki zbliżone do siebie odcieniem, by uniknąć efektu wstawki ze sklejki. Każdy listek modelowałem ręcznie tak, by zwężał się ku dołowi, zupełnie jak klin. Taki kształt umożliwiał wciskanie warstw niemal do samego końca szczelin. Przycięty kawałek okleiny wystarczyło w tym celu zeszlifować na papierze ściernym lub zestrugać go z jednej strony nożykiem snycerskim. Każdy przygotowany tak fragment wpuszczałem w pęknięcie (na razie bez kleju!) i dodawałem kolejne i kolejne – aż do całkowitego wypełnienia ubytku. Zbudowane „na sucho” układy należało następnie wyciągnąć.
By odtworzyć je podczas klejenia, każdy element opisałem kolejno numerami. Potem wystarczyło już tylko posmarować je klejem i ponownie wstawić na miejsce.
PORA NA MODELOWANIE Po wyschnięciu kleju konieczne było ścięcie nadmiaru okleiny i wymodelowanie kształtu stanowiącego kontynuację formy misy. Starałem się zrobić to tak, by wypełnienia nie były wyczuwalne pod palcami. Wystające poza obrys czarki fragmenty usunąłem za pomocą nożyka i piłki do forniru. Na końcu zeszlifowałem nowo wklejone elementy drobniutkim papierem ściernym. Wymodelowanie wstawek w miejscach frezów umożliwiły mi malutkie pilniki.
OLEJ LNIANY I TO WSZYSTKO! Czasami to, co jest szczegółem ginącym w skali dużego obiektu, może stać się znaczącą częścią czegoś drobniejszego. Zauważcie, że pominąłem wszelkie prace związane z uporczywym dążeniem do upodobnienia nowych kawałeczków drewna do starych powierzchni. Przyznaję – na początku próbowałem walczyć z tym, że różnica między nowym a starym drewnem w skali obiektu mieszczącego się w dłoni jest widoczna. Gdybym pracował w ten sposób z szafą, stołem, a nawet krzesłem, wstawiony element miałby szansę zginąć, stanowiąc niewielki fragmencik całości. Opisane wyżej etapy związane z wypełnianiem szczelin wykonywałem dwukrotnie: z jasnych kawałków okleiny i z ciemnych (które zostały). Jasne kawałki po późniejszym wykończeniu uwydatniły znacznie styki poszczególnych listków i – w moim odczuciu – popsuły efekt. Wyciąłem je czym prędzej i wstawiłem jeszcze raz, korzystając z ciemniejszych fragmentów orzecha. Te po sklejeniu dały efekt niezwykle precyzyjnie wystruganego kawałeczka litego drewna.
Długo zastanawiałem się nad tym, jak wykończyć czarkę, choć zdrowy rozsądek od samego początku podpowiadał mi jedno rozwiązanie. Gdzieś z tyłu głowy cały czas miałem myśl „Jak to?! Nowo wstawione elementy będą widoczne?” Ano, będą. Kusiło mnie strasznie, by wykończyć czarkę politurą, najlepiej ciemną. Umożliwiłoby to podkreślenie rysunku drewna i unikatowej formy przedmiotu oraz nałożenie na całość kolorowego filtra, który przyciemniłby powierzchnię i jednocześnie odbił światło, utrudniając zauważenie wypełnień. Ponieważ politura w kuchni, czyli w miejscu narażonym na kontakt z wodą oraz innymi substancjami mogącymi reagować z tym rodzajem powłoki nie przekonała mnie, odłożyłem swoje rozważania na bok i najzwyczajniej w świecie nasyciłem drewno olejem lnianym. Olej nakładałem dość solidnymi warstwami pędzelkiem i pozostawiałem go na 24 godziny, po których zbierałem nadmiar. Taki zabieg powtórzyłem trzy razy, a na samym końcu energicznie wypolerowałem czarkę, uzyskując delikatnie satynowy połysk.
GOTOWE! Zwróćcie uwagę na to, jak zwykły lniany olej wpłynął na zabarwienie drewna. Na zdjęciach ukazujących wklejanie listków forniru i modelowanie wstawki papierem ściernym czarka jest bardzo jasna. Na tych zrobionych natychmiast po nałożeniu pierwszej warstwy oleju drewno jest dużo ciemniejsze, natomiast barwa widoczna na zdjęciach prezentujących efekt wpada w ciemnobrunatne tony. Aż trudno uwierzyć, że za tak dużą różnicą nie stoi żaden nałożony na drewno barwnik.
Liczę na to, że w niedalekiej przyszłości w wyniku użytkowania czarki na jej powierzchni pojawią się drobne niedoskonałości, dodając temu wiekowemu w końcu obiektowi odrobinę vintage looku. Po nieco dłuższym czasie, gdy czarka będzie wymagała ponownej konserwacji, odświeżę ją przez dołożenie odrobiny oleju lnianego.
Choć nowo wstawione wypełnienia widoczne są gołym okiem, nie czuć ich zupełnie, gdy dotyka się przedmiotu. Wykopana jak prawdziwy skarb w latach czterdziestych ubiegłego wieku poniemiecka czarka na sól w cztery dni odzyskała odrobinę dawnego blasku i wróciła do kuchni jako w pełni użytkowy element jej wyposażenia. ⚫
Więcej na blogu autora: RzucPanOkiem.pl