35 minute read

WYPOCZYWAĆ Z KLASĄ

W klimacie górskiej chaty

TEKST ROBERT NIENACKI ZDJĘCIA THE FAIRMONT JASPER PARK LODGE

Park Narodowy Jasper, położony w południowo-wschodniej części kanadyjskiej prowincji Alberta, został założony w 1907 roku. Piękne otoczenie surowej i nieujarzmionej przyrody od zawsze było magnesem przyciągającym turystów. Podobne spostrzeżenia mieli twórcy prezentowanego hotelu.

ECHA PRZESZŁOŚCI

Hotel Jasper Park Lodge jest młodszy od parku jedynie o piętnaście lat, otwarty został w 1922 r. Długa historia tego miejsca jest równie bogata jak wystrój jego wnętrz. Zdarzały się w niej chwile dramatyczne, jak ogromny pożar, który w 1952 r. strawił znaczną część drewnianej konstrukcji, a także podniosłe momenty. Jednym z ważniejszych była z pewnością wizyta króla Jerzego VI i królowej Elżbiety II w 1939 r. Warto dodać, że królowa pojawiła się w hotelu ponownie w roku 2005, tym razem w towarzystwie księcia Filipa. Niezwykłą atmosferę hotelu doceniło także wielu innych znakomitych gości, wśród których byli m.in. Marilyn Monroe, James Stewart czy Bing Crosby – widoczny na jednym ze zdjęć w towarzystwie... niedźwiedzia.

WNĘTRZA

Hotelowe wnętrza zostały wykończone i umeblowane z niezwykłą dbałością o szczegóły. Stylowo zachowany wystrój wyróżniają unikatowe detale, co sprawia, że hotel jest miejscem, które dosłownie przenosi w przeszłość – oferuje wszelkie współczesne wygody, ale w otoczeniu rodem z XIX-wiecznej powieści czy górskiej chaty, choć w luksusowym wydaniu. Ciężkie kotary, wzorzyste tapety, ogromne rzeźbione łóżka, kominki, antyki i – jakżeby inaczej – uroczo skrzypiące drewniane podłogi. Choć każdy pokój w hotelu jest urządzony inaczej, jest coś, co je łączy: wyrafinowane detale i dodatki, szlachetne tkaniny oraz duża ilość naturalnego światła.

OTOCZENIE

Czterogwiazdkowy kompleks hotelowy oferuje gościom chyba wszystkie wypoczynkowe i technologiczne udogodnienia, jednak największe atrakcje znajdują się w jego otoczeniu. I nie chodzi tutaj jedynie o przepiękne krajobrazy, ale również o takie udogodnienia jak kurorty narciarskie czy niezwykłe pole golfowe, zaprojektowane przez kanadyjskiego architekta i mistrza golfa – Stanleya Thompsona. Wyjątkowość tej atrakcji polega na tym, że „trasy” golfowe są dostosowane do ukształtowania terenu, a nie odwrotnie. Pole istnieje i zachwyca widokami, ale jego budowa z uwzględnieniem lasów i gór była inżynieryjną ekwilibrystyką.

Jedno jest pewne – zarówno zimą, jak i latem w Jasper odnajdą się i wielbiciele eleganckich oraz stylowych wnętrz „z duszą”, i amatorzy aktywnych form wypoczynku z klasą. ▪

na weekend

Winnicowy krajobraz Toskanii, park wpisany na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO, system podziemnych fortyfikacji porównywany do Linii Maginota, morena czołowa widziana z kosmosu czy unikalny w skali europejskiej obszar ornitologiczny – takie jest Lubuskie! Warte zachodu i idealne na weekendową turystykę.

Już od X wieku krajobraz ziem lubuskich upiększały liczne winnice. Pogoda w naszym regionie nie jest tak łagodna, jak w winiarskich regionach Francji czy Włoch, ale odpowiednie, pagórkowate ukształtowanie terenu zapewnia dobre nasłonecznienie stoków, co przekłada się na udane zbiory. Lubuskie to Polska Toskania. Znajdziecie tu kilkadziesiąt pięknie położonych winnic, wina przygotowywane ze starych, rosnących tu od setek lat szczepów oraz winiarskie wydarzenia. Zwiedzanie winiarskiego szlaku (można odwiedzić nawet kilkadziesiąt winnic na południu i północy regionu) zacznijcie od Lubuskiego Centrum Winiarstwa w Zaborze, które znajduje się w sąsiedztwie największej samorządowej winnicy w Polsce. Zapoznajcie się w Centrum ze ścieżką dydaktyczną, obejrzyjcie materiały multimedialne, weźcie mapę i ruszajcie na szlak!

Więcej informacji znajdziecie na stronie: centrumwiniarstwa.pl Przygraniczna Łęknica, położona na południu województwa, jest jedyną gminą w Polsce, która na swym terenie ma dwa obiekty o klasie UNESCO: wpisany na Światową Listę Dziedzictwa Park Mużakowski oraz posiadający certyfikat UNESCO Geopark Łuk Mużakowa (jedyny w Polsce geopark będący członkiem Sieci Geoparków Europejskich oraz największa w Europie morena czołowa, widoczna z kosmosu). Park Mużakowski to największy w Polsce i Niemczech krajobrazowy park w stylu angielskim. Założony w pierwszej połowie XIX wieku przez pruskiego arystokratę, księcia Hermanna von Pückler-Muskau, należy do najwybitniejszych osiągnięć europejskiej sztuki ogrodowej. Park leży w dolinie Nysy Łużyckiej, a rzeka naturalnie dzieli go na część polską (Łęknica) i niemiecką (Bad Muskau). Po stronie niemieckiej zlokalizowana jest jego centralna część, z zabudowaniami rezydencjalnymi i ogrodami. Po stronie polskiej znajduje się natomiast naturalistyczny park o powierzchni ok. 500 hektarów. Obie części łączą mosty: Podwójny oraz Angielski. Wstęp jest wolny. Park jest dostępny przez całą dobę, można go zwiedzać na rowerze. Z kolei transgraniczny – bo podobnie jak Park Mużakowski znajduje się zarówno po stronie polskiej jak i niemieckiej – Geopark Łuk Mużakowa obejmuje unikatową w skali europejskiej u-kształtną strukturę geologiczną powstałą w efekcie działalności lodowców

skandynawskich. Największą atrakcją Geoparku są różnokolorowe jeziora, które powstały w wyniku wydobycia węgla brunatnego (kopalnia działa tam ponad 100 lat). Zbiorniki tworzą unikatowe w skali kraju pojezierze antropogeniczne. Unikatowe fenomeny geologiczne można zwiedzić pieszo lub na rowerze dzięki licznym ścieżkom geoturystycznym, z których najbardziej atrakcyjna jest ścieżka „Dawna kopalnia Babina”. Międzyrzecki Rejon Umocniony to największe podziemia fortyfikacyjne na świecie! Imponujący system umocnień został stworzony przez Niemców w latach 1934–1944 dla ochrony wschodniej granicy III Rzeszy. Można w nim znaleźć obiekty militarne, w MRU znajduje się też unikalny rezerwat nietoperzy, w którym zimuje ponad 30 tys. osobników. MRU to około 100-kilometrowy odcinek umocnień, który rozciąga się od okolic Skwierzyny przez Kaławę, Wysoką, Boryszyn na południe do Odry. Jego główną częścią jest system tuneli wybudowanych w okolicach Międzyrzecza. Szacuje się, że podziemne korytarze mają w tym miejscu około 35 km długości. Turyści mogą zwiedzać część obiektów MRU. Jedna z ciekawych, podziemnych tras, znajduje się w Pniewie, gdzie możemy również zwiedzić skansen sprzętu wojskowego oraz salę wystawową, w której zgromadzono liczne eksponaty związane z historią i przyrodą MRU. Inna trasa zaczyna się na tzw. Pętli Boryszyńskiej koło Boryszyna i posiada wiele wariantów. Ze względu na ochronę nietoperzy większość podziemnych tuneli udostępniona jest turystom tylko w okresie letnim – od kwietnia do października. Za to część korytarzy można zwiedzić także rowerem.

Szczecin

Park Narodowy „Ujście Warty” jest wyjątkowo cennym orni- S 3 Gorzów Wielkopolski tologicznie obszarem o powierzchni ponad 8 tys. ha, na którym znajdują się unikalne Berlin

A2

pod względem przyrodniczym A2 tereny podmokłe, rozległe S 3 łąki i pastwiska. Całość stanowi jedną z najważniejszych Zielona Góra w Polsce ostoi ptaków wodBerlin S 3 nych i błotnych. Na obszarze Parku stwierdzono obecność A18 około 270 gatunków ptaków, z czego 26 należy do rzadkich Wrocław lub zagrożonych wyginięciem. Park powstał 1 lipca 2001 roku w pobliżu ujścia Warty do Odry. Na jego krajobraz składają się głównie otwarte siedliska łąkowe, poprzecinane gęstą siecią kanałów i starorzeczy oraz zaroślami wierzbowymi. Przez środek Parku przepływa rzeka Warta, dzieląc go na tzw. Polder Północny oraz część południową – położoną w obrębie Kostrzyńskiego Zbiornika Retencyjnego. Obszar ten ze względu na swoją niedostępność bardzo długo pozostawał praktycznie niezamieszkały. Dopiero w drugiej połowie XVIII w. rozpoczęły się tam prace regulacyjno-melioracyjne na szeroką skalę. Ujście Warty to również miejsce o wyjątkowo ciekawej historii. W okolicach można napotkać ślady po tajemniczych zakonach joannitów i templariuszy oraz liczne fortyfikacje, w tym pozostałości po potężnych zabudowaniach twierdzy kostrzyńskiej. Walory krajobrazowe Parku sprawiają, że jest on doskonałym miejscem dla turystów. Szczególnie chętnie odwiedzane są nadwarciańskie rozlewiska, które przyciągają ornitologów i miłośników przyrody. W Parku organizowanych jest szereg wycieczek krajoznawczych, zarówno pieszych jak i rowerowych. ■

Przyleć i odpocznij

Odloty 8:50 | Zielona Góra → Warszawa | 9:55 Pon • Wt • Śr • Czw • Pt

Przyloty 17:20 | Warszawa → Zielona Góra | 18:25 Pon • Wt • Śr • Czw • Nd

RAPA NUI

wyspa tajemnic

TEKST MAŁGORZATA TRĘBICKA-ŻUK

W języku hiszpańskim Isla de Pascua, w angielskim Easter Island, a w językach polinezyjskich Rapa Nui. Po polsku to zwyczajnie Wyspa Wielkanocna, choć miejsce to wcale nie jest zwyczajne.

TROCHĘ INFORMACJI OGÓLNYCH...

Wyspa Wielkanocna to jedno z najbardziej oddalonych od innych lądów zamieszkanych miejsc na świecie. Położona jest w środkowej części Oceanu Spokojnego w archipelagu Polinezji. Od najbliższego zaludnionego lądu – wyspy Pitcairn w archipelagu Markizów – dzieli ją 2078 km. Terytorialnie należy do Chile, od którego dzieli ją 3600 km. Dla porównania odległość między Madrytem a Moskwą (w linii prostej) to 3440 km. Wyspa Wielkanocna nie jest duża – ma około 163 km2, z czego prawie połowa to obecnie park narodowy. Ma tylko jedną miejscowość – Hanga Roa – i jeden port lotniczy – Mataveri. Jest wyspą wulkaniczną. Znajduje się tu kilka niskich, nieaktywnych wulkanów. Najwyższy z nich – Terevaka – ma 507 m n.p.m. Rapa Nui jest miejscem praktycznie wylesionym, kamienistym i obfitującym w skały, jednym z najgorszych do upraw i rolnictwa. Z tego powodu wyspa nazywana jest wielkim ogrodem skalnym.

Niezwykłość Wyspy Wielkanocnej nie odnosi się tylko do jej położenia, jak zwykło się mówić, na końcu świata. To, co czyni ją taką intrygującą, wyjątkową i nieprzeciętną, to jej historia i fakt, że obecnie jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie na tak małej powierzchni znajduje się około 30 tys. obiektów archeologicznych. Jest to swojego rodzaju największe muzeum świata zlokalizowane pod gołym niebem.

HISTORIA NIEZWYKŁOŚCI

Kiedy słyszymy „wyspa wielkanocna”, na myśl przychodzą nam posągi zwane Moai, z których miejsce to słynie. I słusznie, gdyż głównie o te posągi w całej historii wyspy chodzi. Ale zacznijmy od początku...

Jest wiele teorii, legend i przypowieści o tym, kiedy wyspa została zasiedlona. Jedna z nich mówi, że w V-VI wieku n.e. do wybrzeży Rapa Nui, na plażę Anakena położoną w północnej części wyspy, przybyli pierwsi Polinezyjczycy. Przywieźli ze sobą taro (roślinę uprawną), drób oraz szczury. Pierwotnie osiedlili się w pobliskich jaskiniach. Z czasem jednak zaczęli budować domy z drewna i kamienia, co spowodowało usunięcie części lasów tropikalnych, które wówczas porastały całą wyspę. Populacja miejscowej ludności rozrastała się, a wraz z nią rozwinęła się oryginalna kultura z charakterystycznymi dla niej wierzeniami, zwyczajami oraz językiem, a także pismem. Do początków XVIII wieku nikt oprócz samych mieszkańców nie wiedział o istnieniu Rapa Nui. Jednak 5 kwietnia 1722 roku – w pierwszy dzień Wielkanocy – do wybrzeży wyspy dotarł holenderski podróżnik Jacob Roggeveen. Nietrudno się domyślić, dlaczego nazwał wyspę, którą odkrył, Wyspą Wielkanocną.

140 lat później mieszkańcy doświadczyli najazdu peruwiańskich łowców niewolników. W wyniku walk z najeźdźcami część mieszkańców zabito, a część wzięto w niewolę. Takie systematyczne niewolnicze deportacje na kontynent trwały przez kolejne 50 lat. W końcu w roku 1877 wyspa stała się niemalże bezludna, bo z kilkutysięcznej populacji zostało zaledwie nieco ponad 100 osób. Rok 1888 przyniósł kolejne zmiany dla Rapa Nui – została ona włączona do terytorium Chile. Od tego momentu stopniowo przybywało mieszkańców, jednak byli to przyjezdni z kontynentu południowoamerykańskiego oraz innych krańców świata.

MOAI – WIZYTÓWKA WYSPY WIELKANOCNEJ

Pierwsze Moai zaczęły powstawać około roku 1000-1100 n.e. Są to monolityczne posągi ze skał wulkanicznych pochodzących z kamieniołomu Rano Raraku, wykute narzędziami z bazaltu. Ich powstanie miało związek z kultem zmarłych i przodków. Dlatego uważa się, że Moai przedstawiają dawnych wojowników, których posągi miały chronić Rapa Nui. Na przestrzeni kilku wieków zdołano ukończyć 887 Moai, które rozmieszczone są przeważnie wzdłuż linii brzegowej wyspy. Tylko dwa posągi ustawione są w głębi lądu. Moai zazwyczaj mierzą kilka metrów wysokości i ważą około 10 ton, choć zdarzają się wyjątki. Jeden z największych ukończonych i stojących Moai, zwany Paro lub Ahu Te Pito Kura, mierzy 10 m i waży około 80 ton. Ponadto odnaleziono także kilka nieukończonych rzeźb, porzuconych jeszcze w kamieniołomach, gdzie je wykuwano. Wśród nich znajduje się prawdziwy gigant – szacuje się, że waży około 270 ton i ma wysokość ośmiopiętrowego budynku. Moai zaprzestano tworzyć nagle w wieku XVI. Związane było to z klęską głodu, toczącymi się konfliktami społecznymi oraz z przeludnieniem, które dotknęły w tamtym czasie Rapa Nui. Co więcej, na przestrzeni kilku wieków od zaludnienia Wyspa Wielkanocna została niemalże w całości wylesiona. Prawdopodobnie dużą część drzew wycięto w związku z budową i transportowaniem posągów w poszczególne miejsca wyspy.

I tu przychodzi czas na pytanie: a jak w zasadzie te ogromne rzeźby trafiały na swoje miejsce? Pytanie to nurtowało wielu współczesnych badaczy, szczególnie że wiele legend mówi o „tańczących” lub „chodzących” posągach. Niektóre teorie powstania i ustawiania Moai w różnych miejscach na wyspie

CIEKAWOSTKI:

● Moai mają swoje mniejsze odpowiedniki, zwane tikami, na niemal wszystkich wyspach polinezyjskich. ● Port lotniczy Mataveri jest od lat 80. XX w. również zapasowym lądowiskiem dla promów kosmicznych. ● Podstawą pożywienia pierwotnych mieszkańców Wyspy Wielkanocnej były foki, delfiny i inne ssaki morskie. Jadali także szczury polinezyjskie. Jedynymi zwierzętami hodowlanymi na wyspie były kury. ● Na wyspie mieści się kilka jaskiń, które dawniej pełniły różne funkcje: Jaskinia Dziewic, gdzie dziewczyny chowały się przed słońcem, żeby ich skóra była biała; Jaskinia Porodowa;

Jaskinie Trędowatych oraz jaskinie służące jako miejsca pochówku.

Niezwykłość Wyspy Wielkanocnej

nie odnosi się tylko do jej położenia. To, co czyni ją taką intrygującą, wyjątkową i nieprzeciętną, to jej historia i fakt, że obecnie jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie na tak małej powierzchni znajduje się około 30 tys. obiektów archeologicznych.

ocierały się nawet o ingerencję istot pozaziemskich. Jedną z najpopularniejszych teorii dotyczących transportu rzeźb na wyznaczone miejsca opracował Thor Heyerdahl, norweski podróżnik i częsty bywalec Wyspy Wielkanocnej. Heyerdahl z pomocą czeskiego inżyniera Pavla Pavla udowodnił, że niewielki zgrany zespół ludzi, używając lin, jest w stanie transportować w pozycji pionowej przedmioty o gabarytach Moai. Co więcej, wyglądało to tak, jakby rzeźby faktycznie chodziły. Teoria, jak wiele innych, spotkała się z negacją i próbami obalenia przez innych badaczy i naukowców. I dlatego też obecnie nadal próbuje się wyjaśnić tę zagadkę.

INNE WYMIARY TAJEMNICZOŚCI

Oprócz Moai także innym miejscom na wyspie można przypisać miano niezwykłości. Przykładem jest tu wioska Orongo, położona na zboczu wulkanu Rano Kau, która obecnie pełni funkcję skansenu. Innym zagadkowym obiektem jest magnetyczna kamienna kula – Te Pito o Te Henua – zwana Pępkiem Świata, która podobno ma nieznane właściwości. Tajemniczość tkwi także w samych mieszkańcach wyspy i ich kulturze: obrzędach kulturowych, języku oraz piśmie. To właśnie enigmatyczne pismo zwane rongorongo jest tu łamigłówką, której jeszcze nikomu nie udało się rozwiązać.

RAPA NUI DZIŚ

Szacuje się, że obecnie na wyspie mieszka ponad 6 tys. osób, z czego tylko połowa to rdzenni mieszkańcy. Pozostałą część stanowią napływowi i przyjezdni (także Europejczycy). Rapa Nui jest popularnym kierunkiem podróży badaczy i archeologów. Jednak to turystyka jest tu główną działalnością dającą zatrudnienie oraz zarobki – generuje ponad 85% PKB. Co roku wyspę odwiedza ponad 30 tys. turystów, których przyciągają walory przyrodnicze oraz kulturowe, w tym tajemniczość wyspy. Bogata baza noclegowa o różnej lokalizacji, standardzie i cenach pozwoli znaleźć coś dla siebie nawet tym mniej zamożnym. ■

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

● jednostka monetarna: peso chilijskie; ● język: hiszpański (język urzędowy); ● sposób dojazdu: samolot (z Santiago de Chile lub okresowo z Limy), ewentualnie wielotygodniowy rejs jachtem; ● koszt przelotu na trasie Warszawa – Wyspa Wielkanocna zaczyna się od ok. 12 tys. zł; ● ceny: (niestety) około 2-3 razy wyższe niż na kontynencie (z powodu konieczności dostarczania wszystkiego drogą lotniczą lub ewentualnie morską).

Wiosenna rozgrzewka,

czyli jak wzmocnić siły i kondycję nie tylko przed dalekimi podróżami

TEKST I ZDJĘCIA BARTŁOMIEJ KUCZER – TRENER PERSONALNY, COACH

Po sezonie zimowym i zmniejszonej aktywności fizycznej (również na skutek covidowych ograniczeń) zapewne wielu z was zastanawia się, jak przygotować swoje ciało do wiosennych podróży, wspinaczek, wycieczek rowerowych i każdej innej aktywności fizycznej na świeżym powietrzu.

Przedstawiam specjalnie opracowany program składający się z czterech ćwiczeń, który zapewni wam: 1. Prawidłowe przygotowanie do wzmożonego wiosennego wysiłku. 2. Możliwość cieszenia się z otaczających was pięknych krajobrazów, ponieważ nie będziecie skupiali się na zadyszce i bolących mięśniach. 3. Wzmocnienie ścięgien i mięśni, które pozwoli wam uniknąć kontuzji na podróżniczych szlakach. 4. Podniesienie poziomu endorfin zapewniających pozytywne myślenie i śmiałe planowanie eskapad – nie tylko do miejsc waszych marzeń.

Przedstawione ćwiczenia są sprawdzonymi, złożonymi (wykorzystują kilka grup mięśni w tym samym czasie), a przez to najbardziej efektywnymi metodami treningowymi – w żargonie trenerskim określanymi jako „MUST DO”. Można je wykonywać w domu bez specjalistycznego sprzętu siłowego. Do niektórych ćwiczeń potrzebne będą sztangielki, ale można je zastąpić np. wypchanymi plecakami. Dobierzcie sobie taki ciężar, aby ostatnie powtórzenia serii robić przy maksymalnym wysiłku. Na początek spróbujcie rozgrzać się bez dodatkowych obciążeń. Zaczynamy!

ĆWICZENIE NR 1 – WEJŚCIA NA STOPIEŃ

1. Postaw jedną stopę na krześle lub innej stabilnej płaszczyźnie, która znajduje się na wysokości twoich kolan. 2. Wykonaj ruch przypominający wchodzenie po schodach, dostawiając drugą stopę na krzesło. 3. Wróć do pozycji nr 1, zostawiając cały czas tę samą stopę na krześle. 4. Po skończonej serii na jedną nogę zrób tę samą sekwencję na drugą. Pamiętaj o wyprostowanych plecach!

1 2 3

ĆWICZENIE NR 2 – PRZYSIAD Z WYRZUTEM RAMION DO GÓRY

1. Weź sztangielki w dłonie, trzymaj je na wysokości głowy. Rozstaw stopy na szerokość ramion. Utrzymuj proste plecy. 2. Teraz wykonaj przysiad, cały czas trzymając sztangielki na wysokości głowy. Zejdź do pozycji, w której udo będzie ustawione prawie równoległe do podłogi. Uważaj, aby kolana nie wychodziły poza linię palców. 3. Wróć do pozycji stojącej, jednocześnie unosząc ramiona ponad głowę.

1 2 3 4

1 2 3

ĆWICZENIE NR 3 – MARTWY CIĄG

1. Rozstaw stopy na szerokość ramion, pochyl się do przodu i złap dwie sztangielki, wcześniej umieszczone obok stóp. Najważniejsze jest, aby unikać tzw. kociego grzbietu – zaokrąglonych pleców. Przy tym ćwiczeniu najlepiej używać chwytu neutralnego – kciuki skierowane do przodu. 2. Wyprostuj nogi i plecy, aby znaleźć się w pozycji stojącej. Ruch pleców i nóg powinien być maksymalnie zsynchronizowany. 3. Z pozycji końcowej wróć do położenia nr 1.

ĆWICZENIE NR 4 – BURPEE

1. Rozstaw stopy na szerokość barków. 2. Schyl się i połóż dłonie na podłodze, trzymając ramiona w bardzo delikatnym ugięciu w stawie łokciowym. 3. Zrób wyrzut nóg do tyłu. 4. Zrób pompkę – zbliżając klatkę piersiową do podłogi i uginając ramiona w stawie łokciowym.

1

5 6 7

5. Wróć do pozycji nr 3, prostując ramiona w stawie łokciowym. 6. Energicznym ruchem przyciągnij nogi pod siebie (znajdziesz się w pozycji nr 2). 7. Wyskocz w górę, jednocześnie unosząc ramiona ponad głowę.

Tak, to było jedno powtórzenie, a teraz zrób ich 58, wykonując całą sekwencję w bardzo szybkim tempie. Spokojnie – to tylko żart! Lepiej trzymać się poniższego planu. ■

Ćwiczenia 3 razy w tygodniu, np. w poniedziałek, środę i piątek

NAZWA ĆWICZENIA tydzień 1 tydzień 2 tydzień 3 tydzień 4 liczba powtórzeń

Rozgrzewka – np. „pajacyki” Ćwiczenie nr 1 – wejścia na stopień 5 minut 5 minut 5 minut 5 minut 10 12 10 10

Ćwiczenie nr 2 – przysiad z wyrzutem ramion do góry 10 Ćwiczenie nr 3 - martwy ciąg 10

Ćwiczenie nr 4 - burpee 10 12 12 12 14 14 14 16 16 16

Ćwiczenie nr 1 – wejścia na stopień

PRZERWA – 2 minuty 10 Ćwiczenie nr 2 – przysiad z wyrzutem ramion do góry 10 Ćwiczenie nr 3 – martwy ciąg Ćwiczenie nr 4 – burpee 10 10 12 12 12 12 14 14 14 14 16 16 16 16

Ćwiczenie nr 1 – wejścia na stopień PRZERWA – 2 minuty 10 12

Ćwiczenie nr 2 – przysiad z wyrzutem ramion do góry 10 12

Ćwiczenie nr 3 – martwy ciąg 10 12

Ćwiczenie nr 4 – burpee 10

12 POMIĘDZY ĆWICZENIAMI W BLOKU NIE ROBIMY PRZERWY! 14 14 14 14 16 16 16 16

WULKANY

znane i mniej znane

Ojos del Salado

TEKST KARINA O’NEILL

Jest ich dość sporo! Najwięcej czynnych wulkanów lądowych występuje w tzw. Ognistym Pierścieniu Pacyfiku, rozciągającym się wokół Oceanu Spokojnego. W tej strefie znajduje się ponad 90% czynnych wulkanów lądowych na Ziemi, z których najwyższy jest Ojos del Salado w Chile.

FOTO: SERGREJF, WIKIPEDIA

Etna

Najbliżej nam do wulkanu Etna na Sycylii. Jest to wciąż aktywny wulkan, legendarny dom cyklopa i mitologicznych bogów. Wystarczy jeden długi dzień, aby się wspiąć na szczyt na wysokość 3329 m n.p.m. Ale nawet bez wspinania się można zobaczyć jeden z wielu kraterów lub przejść się do wodospadu.

Islandzka Hekla to wciąż aktywny stożek i równocześnie najwyższy szczyt kraju – o wysokości 1491 m n.p.m. Jeden dzień wystarczy, ale na sprzyjającą pogodę czeka się całymi dniami. Zimą można wjechać pod szczyt skuterami śnieżnymi.

Hekla

Eyjaflallajökull

W 2010 roku Islandia zasłynęła z innego wulkanu: Eyjaflallajökull, który sparaliżował loty nad Europą na kilka dni. Wulkan co prawda kryje się pod pokrywą śnieżną, ale warto odwiedzić małą galerię w jego pobliżu poświęconą tej niesławnej erupcji. Za niewielką opłatą można obejrzeć ciekawy i krótki film dokumentalny.

Wezuwiusz

Inne wulkany w Europie, na które można wejść lub wjechać, to np. Wezuwiusz we Włoszech albo Pico del Teide na Teneryfie (Wyspy Kanaryjskie).

Pico del Teide

Na kontynencie afrykańskim, w Tanzanii, znajduje się okazały Kilimandżaro. Ci, którzy nie wybierają się na sam szczyt (5895 m n.p.m.), mogą w Parku Narodowym Amboseli (Kenia) fotografować słonie z wulkanem w tle! Wspinaczka jest bardzo wymagająca i trwa około tygodnia. Do wyboru jest kilka tras.

Bromo i Semeru

Wulkany Bromo i Semeru na Jawie w Indonezji tworzą krajobraz wręcz z innej planety. Oba wciąż wypluwają niebezpieczne gazy i dymy, ale czasami można zajrzeć w głąb Bromo, jeśli akurat tego dnia jest łaskawy. Ta para wulkanów jest wyjątkowo fotogeniczna, szczególnie kiedy wznoszą się ponad obłoki. A może spacer nad krater o wschodzie słońca?

Cotopaxi

W Ekwadorze jest nawet Aleja Wulkanów (nazwa mówi sama za siebie). Uwaga – położona wysoko! Znany Cotopaxi ma aż 5897 m n.p.m. Pomiędzy szczytami czekają naturalne gorące źródła i ryneczki z przeróżnym rękodziełem, szalami i kapami. Zakupy tylko dla zasłużonych wspinaczy!

Gwatemala jest rywalem Nikaragui, jeśli chodzi o przyjazne wspinaczom wulkany. Jest tam ich aż 30, w tym kilka wciąż aktywnych. Każdy oryginalny, wszystkie zniewalające! Będzie dużo dymu i lawy!

Fuji

Rajem wulkanicznym są oczywiście Hawaje, gdzie każda wyspa powstała z co najmniej jednego wulkanu. Na Maui można wejść na szczyt wznoszący się ponad linię chmur, na „Dużej Wyspie” zobaczyć płynącą lawę. Hawajski Park Narodowy Wulkanów jest jedną z głównych atrakcji tego stanu USA, położonego daleko na Oceanie Spokojnym.

W Japonii wulkan Fuji to również atrakcja numer 1. Plusem jest to, że każdy może na niego wejść po szerokiej utwardzonej drodze wiodącej na sam szczyt. Można nawet z niego zlecieć na paralotni. Uwaga – są tłumy. Wulkan jest piękny, ale chyba lepiej oglądać go z daleka.

Na świecie jest wiele innych wulkanów, które zapraszają nad swoje kratery. W Ameryce Południowej jest ich około 200, są też w Nowej Zelandii, a nawet na Filipinach! Zafascynowanych ich majestatem i tajemniczością zapraszam przede wszystkim do Ameryki Środkowej, gdzie nie dżungla, ruiny i plaże, a właśnie wulkany górują (i to nie tylko dosłownie). ■

Maui

Zasady odpowiedzialności karnej turysty za czyny karalne za granicą

TEKST TOMASZ BEDNARZ, APLIKANT RADCOWSKI POD REDAKCJĄ KRZYSZTOFA BUDNIKA, ADWOKATA KANCELARIA PRAWNA BUDNIK, POSNOW I PARTNERZY

Wakacyjny czas kojarzony jest przez nas głównie jako chwile egzotycznych podróży, wypoczynku i relaksu. Jakkolwiek pandemia wirusa COVID-19 wielu podróżującym w 2020 r. wakacyjne plany poważnie pokrzyżowała, niekiedy nawet odbycie upragnionego urlopu uniemożliwiła, wynalezienie, a następnie powszechna dystrybucja skutecznych szczepionek przeciwko wirusowi daje pewnego rodzaju rękojmię na to, że czas wakacyjnej normalności w miarę prędko powróci. Stąd też warto się przyjrzeć różnym aspektom naszego podróżowania, także tym, których kojarzyć z naszymi wakacjami po prostu nie chcemy. Mowa o możliwości naruszenia przez nas przepisów prawa kraju, w którym odbywamy urlop, które to naruszenie może spotkać się lub spotka się na pewno z reakcją aparatu państwowego.

Sprawa z pozoru wydawać się może błaha, intuicyjnie twierdzimy bowiem, iż jeżeli nasz sposób zachowania nie będzie odbiegał od tego, który prezentujemy na co dzień w swoim kraju, żadna ingerencja ze strony służb państwa, w którym spędzamy wakacje, nam nie grozi. Jednak taki sposób myślenia może okazać się niekiedy zawodny. Polacy bowiem, jako swoje wakacyjne destynacje coraz częściej wybierają kierunki egzotyczne, niestandardowe, jak Birma (oficjalnie: Republika Związku Mjanmy), Królestwo Arabii Saudyjskiej, Sułtanat Omanu, Królestwo Tajlandii, a nawet Korea Północna (oficjalnie: Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna). W przypadku tych państw katalog czynów niedozwolonych, jak i katalog stosowanych kar i środków karnych diametralnie różni się od tego, który możemy odnaleźć w rodzimym Ko-

deksie karnym i innych ustawach prawnokarnych. Ponadto możliwa jest sytuacja, iż dane zachowanie jest w miejscu naszej wakacyjnej destynacji z pozoru legalne (często praktykowane), natomiast zgodnie z prawodawstwem tego kraju stanowi przestępstwo. Jeżeli chodzi na przykład o wspomnianą Arabię Saudyjską, to należy pamiętać o tym, iż saudyjski system prawny oparty jest na prawie tzw. szariatu – systemu wywodzonego bezpośrednio z Koranu oraz tradycji tekstowych (dotyczących czynów i wypowiedzi proroka Mahometa) zwanych hadisami. Ma to bardzo poważne implikacje, saudyjski katalog czynów niedozwolonych obejmuje przykładowo: spożywanie alkoholu oraz wieprzowiny, eksponowanie nieislamskich symboli religijnych (np. krzyży), cudzołóstwo czy związek z partnerami, z którymi nie łączy nas więź małżeńska, a nawet wręczanie prezentów walentynkowych. Z wymienionymi czynami niedozwolonymi według szariatu sprzężone są różnorodne sankcje, które niekiedy mogą Europejczyka szokować (cały czas stosowana jest np. kara banicji, a kara chłosty po międzynarodowych naciskach została zniesiona przez Saudyjski Sąd Najwyższy dopiero w 2020 r.). Ważnym aspektem jest także fakt, iż uregulowania, o których była mowa powyżej, mają zastosowanie nie tylko do osób zamieszkujących w Arabii Saudyjskiej i wyznających islam, ale także do każdej innej osoby, która przebywa na terytorium, na którym jurysdykcję sprawuje Arabia Saudyjska. Co ciekawe, nad przestrzeganiem porządku i obyczajnego zachowania pieczę sprawuje nie tylko zwykła, państwowa policja, lecz także policja religijna, tzw. Mutawa, której szeregi zasilane są często przez byłych skazanych, którzy będąc w więzieniu, poprzez wnikliwą analizę Koranu mogli skracać swoje wyroki. To wszystko sprawia, iż egzekwowanie szariatu jest dosyć powszechne. Na podobnych fundamentach zbudowany jest system prawny innego kraju sąsiadującego z Arabią Saudyjską – Omanu, z tą jednak różnicą, iż państwo to z racji tego, iż turystyka stanowi coraz większą część jego dochodów, znacznie szybciej liberalizuje swoje prawodawstwo (przykładowo rezydenci niebędący muzułmanami mogą od Królewskiej Policji otrzymać specjalne pozwolenie na spożywanie alkoholu w swoich domach, ponadto legalne jest także spożycie alkoholu w zamkniętych strefach turystycznych resortów). Ciekawym przykładem jest także Tajlandia, która obecnie stanowi niezwykle popularny kierunek urlopowy wśród Polaków. Samo państwo jest na całym świecie kojarzone w wielu aspektach z bardzo liberalną polityką względem turystów, szczególnie widoczne jest to w sferze obyczajowej, co z pewnością potęguje zainteresowanie tym kierunkiem. Turyści są wręcz „nagabywani” licznymi i różnymi ofertami rozrywki, wieloznacznymi pod względem moralnym. Na przykład wręcz masowo, jawnie oferuje się marihuanę w formach rekreacyjnych. Stąd też może zaskakiwać, iż przechadzając się zatłoczonymi uliczkami stołecznego Bangkoku lub kurortu Pattaya, popełniamy poważne przestępstwo – w rozumieniu tajskiego prawa – rekreacyjnie używając marihuany (legalne jest tylko użycie tego specyfiku w celach medycznych). Grozi za to nawet kara więzienia. Korzeni tak surowych uregulowań należy upatrywać w wojnie antynarkotykowej wypowiedzianej przez tajskie władze na początku XXI wieku w związku z generalnym wzrostem przemytu i wręcz powstaniem przemysłu narkotykowego w wielkich rozmiarach. Tego typu legislacyjne podejście jest bardzo powszechne wśród wielu krajów Azji Południowo-Wschodniej. Oczywiście nie oznacza to, iż w każdym przypadku korzystanie z przedmiotowego specyfiku zostanie przez uprawnione organy ukarane, zależy to także od polityki karnej, jaka w danym momencie jest stosowana, jednakże warto pamiętać o tym, że tajskie organy mają narzędzia prawne do surowego ukarania turystów. Powstaje więc pytanie, jakie kroki należy poczynić w przypadku ziszczenia się wakacyjnego „czarnego scenariusza”, gdy na przykład dojdzie do naszego aresztowania podczas egzotycznego urlopu. Na wstępie poczynić należy ważną uwagę, iż wbrew obiegowej opinii sprawami polskich obywateli za granicą zajmują się nie ambasadorowie, lecz konsulowie. Aktem prawnym statuującym urząd konsula, a także zakreślającym ustrojowo funkcję konsula, jest ustawa z dnia 25 czerwca 2015 r. Prawo Konsularne (Dz.U.2020.195 t.j.). Treść art. 1 ustawy jednoznacznie nakierowuje na główne zadania urzędu konsula: „Zadaniem konsula Rzeczypospolitej Polskiej jest ochrona interesów Rzeczypospolitej Polskiej i jej obywateli za granicą, umacnianie więzi między Rzecząpospolitą Polską a jej obywatelami i osobami pochodzenia polskiego zamieszkałymi w państwie przyjmującym, a także popieranie rozwoju współpracy gospodarczej, naukowej, technicznej i kulturalnej między Rzecząpospolitą Polską a państwem przyjmującym”. Natomiast art. 20 ustawy definiuje, na czym polega pomoc konsularna; zgodnie z definicją jest to „udzielenie pomocy obywatelowi polskiemu”, w szczególności w razie poważnego wypadku lub ciężkiej choroby, „aresztowania lub zatrzymania tego obywatela”,

w razie aktu przemocy, którego ofiarą padł obywatel polski, w razie zgonu obywatela polskiego lub konieczności nagłego powrotu obywatela polskiego pozbawionego środków finansowych do Rzeczypospolitej Polskiej albo do państwa zamieszkania. Dokonując konkretyzacji, jakie czynności wejdą w zakres pomocy konsula przy naszym aresztowaniu lub zatrzymaniu, wskazać można, iż będzie to na pewno: zadbanie o to, aby obywatel polski nie był traktowany gorzej niż obywatel innego kraju; na wniosek aresztowanego konsul powiadomi wskazane bliskie osoby o fakcie aresztowania; utrzymywanie stałego kontaktu z aresztowanym oraz monitorowanie jego sytuacji; przekazanie aresztowanemu informacji od miejscowych władz w przedmiocie konkretnych powodów aresztowania oraz wskazanie, jaka kara grozić może za dany czyn niedozwolony, w związku z którym doszło do aresztowania; udostępnienie listy miejscowych prawników z tytułami zawodowymi, którzy będą mogli bronić aresztowanego przed prowadzącym postępowanie. W tym miejscu warto podkreślić, iż konsul generalnie nie jest pełnoprawnym pełnomocnikiem zdolnym do skutecznego reprezentowania obywatela polskiego w całym stadium postępowania toczącym się przed organem (takim jak np. sąd). W celu uzyskania już całkowicie profesjonalnej i skutecznej ochrony prawnej w wielu przypadkach (szczególnie tych, gdzie zarzuty stawiane obywatelowi polskiemu są poważne i mogą prowadzić do skazania na karę bezwzględnego więzienia) będzie konieczne sięgnięcie po usługi lokalnych prawników (w tym adwokatów lub przedstawicieli innych zawodów) zdolnych do udzielenia skutecznego, procesowego wsparcia. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż Rzeczpospolita Polska nie we wszystkich krajach na świecie posiada swoje przedstawicielstwa dyplomatyczne lub urzędy konsularne. Nie oznacza to jednak, iż w przypadku np. aresztowania polskiego turysty w kraju, na terenie którego nie ma polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego lub urzędu konsularnego, taki turysta pozostanie całkowicie bez konsularnej ochrony. Ma to związek z wejściem Rzeczypospolitej Polskiej do struktur Unii Europejskiej od dnia 1 maja 2004 roku. W sytuacji takiej, jak ta opisana wyżej, polski turysta uzyska pomoc konsularną od dowolnego konsula jakiegokolwiek innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej, który działa na terenie państwa, w którym doszło do aresztowania. Co ciekawe, odwrotne uregulowanie możemy znaleźć w art. 21 Prawa konsularnego nakładającym na polskiego konsula obowiązek udzielenia pomocy konsularnej obywatelowi państwa członkowskiego Unii Europejskiej, które na danym terytorium przedstawicielstwa dyplomatycznego lub urzędu konsularnego nie posiada. To dobrze uwypukla różnorodność korzyści, jakie obywatele polscy uzyskali wraz wstąpieniem Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej. Z perspektywy obywatela polskiego wyjeżdżającego na urlop za granicę istotna może się okazać także regulacja art. 109 Kodeksu karnego. Na mocy tego przepisu polską ustawę karną stosuje się do obywatela polskiego, który popełnił przestępstwo za granicą – przedmiotowe unormowania wyraża tzw. zasada personalności. Jej sens zawiera się w tym, iż osoba będąca obywatelem polskim obowiązana jest także za granicą przestrzegać przepisów prawa polskiego. Przedmiotowy przepis będzie miał zastosowanie za uprzednim, łącznym spełnieniem dwóch przesłanek tj.: sprawcą przestępstwa jest obywatel polski (niezależnie od faktu posiadania ewentualnie także drugiego obywatelstwa innego kraju), a czyn popełniony przez tego obywatela musi stanowić przestępstwo w rozumieniu polskiej ustawy karnej oraz ustawy karnej w miejscu popełnienia czynu (jest to tzw. wymóg podwójnej karalności czynu). Na przykład obywatel polski popełniający przestępstwo bigamii (art. 206 polskiego Kodeksu karnego) za granicą nie będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności karnej, jeżeli w miejscu (w innym kraju) popełnienia przestępstwa wielożeństwo jest po prostu prawnie dozwolone. Podsumowując, warto przed egzotycznym wyjazdem, prewencyjnie, zweryfikować prawodawstwo kraju naszej wakacyjnej destynacji. Wszystkie podstawowe informacje oraz zalecenia (np. dotyczące dopuszczalnego ubioru lub zasad spożywania alkoholu) znajdują się na stronach internetowych Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Warto również zawczasu zdobyć dane kontaktowe do urzędu konsularnego działającego na miejscu lub przypisanego do danego obszaru (w przypadku braku takiej placówki warto mieć dane kontaktowe do konsulatu jakiegokolwiek innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej). Ponad wszelką wątpliwość stwierdzić jednak należy, iż w przypadku dostosowania się do obyczajów, reguł i – co najważniejsze – prawodawstwa krajów, które odwiedzamy, żadne spotkanie z „aparatem przymusu” danego państwa nam na pewno nie grozi, a podróż do takich pięknych, interesujących i wciąż nie do końca poznanych krajów jak na przykład Arabia Saudyjska, Oman czy Birma będzie źródłem niezapomnianych przygód, i to tylko tych o pozytywnym charakterze. ■

Fotografia w podróży

TEKST I ZDJĘCIA MARCIN DOBAS

Zbliżający się czas wakacyjnych wyjazdów sprzyja decyzjom o wymianie lub pierwszym zakupie aparatu fotograficznego. Jaki model wybrać? To pytanie najczęściej nurtuje osoby zaczynające swoją przygodę z fotografią.

Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że nie ma uniwersalnego aparatu, który byłby dobry dla każdego. Należy więc zacząć od zadania sobie podstawowego pytania: do czego będzie nam potrzebny sprzęt fotograficzny. Każdy odpowie – do robienia zdjęć! – to oczywiste, ale każdy fotografuje inaczej i w innym celu. Dla jednego będzie to chęć sfotografowania dorastającego dziecka, dla innego potrzeba udokumentowania podróży, a dla jeszcze innej osoby wykonanie zdjęć do publikacji w prasie.

ZDJĘCIE ROBI CZŁOWIEK, A NIE APARAT

Niestety często wśród osób chcących dokonać pierwszego zakupu panuje stereotypowe przekonanie, że im lepszy i droższy sprzęt, tym lepsze zdjęcia będzie wykonywać. Nic bardziej mylnego! Za jakość zdjęcia w największej mierze odpowiedzialny jest fotograf i jego umiejętności, a nie aparat. Aparat to tylko narzędzie i jak każde narzędzie należy je dobrać do swoich potrzeb. Powinniśmy dokonać wyboru w zależności od tego, w jaki sposób i jakie zdjęcia będziemy robić. Inny sprzęt spełni wymogi profesjonalisty, a inny fotoamatora. Oczywiście możemy się zdecydować na zakup najdroższego aparatu, aby raz czy dwa razy w roku wykonać kilka zdjęć, które trafią do galerii internetowej. Przypomina to jednak trochę strzelanie z armaty do wróbla. Po co nam aparat o wielkich możliwościach, które będziemy wykorzystywać tylko w małym procencie, zwłaszcza że, jeśli nie będziemy potrafili wykorzystać możliwości sprzętu, nic nie zyskamy w wyniku takiego zakupu.

CEL FOTOGRAFOWANIA

Pierwsze podstawowe pytanie, które powinniśmy sobie zadać przed wyborem aparatu, to: co się dzieje z naszymi zdjęciami po ich wykonaniu. Czy fotografie trafiają jedynie do Internetu i oglądamy je tylko na monitorze? Czy wykonujemy odbitki? Jeśli tak, to jakiego rozmiaru? Czy są to zdjęcia formatu 9 x 13 cm, czy może będziemy chcieli wykonać powiększenia o boku jednego metra? Czy zdjęcia robimy hobbystycznie, czy zawodowo? Znów nie ma raczej sensu inwestować w wysokiej jakości profesjonalny aparat i obiektywy z najwyższej półki, gdy nigdy nie wykonamy żadnej odbitki, a wszystkie zdjęcia zmniejszymy do 1000 px.

Kolejna rzecz, nad którą powinniśmy się zastanowić, jest to, w jaki sposób będziemy wykonywać zdjęcia. Czy wszystkie zrobimy w sposób najprostszy z możliwych, czyli w trybie „auto”, w którym aparat za nas zadecyduje, jakie dobrać parametry, a nasza rola ograniczy się jedynie do naciśnięcia spustu migawki. Czy może jesteśmy użytkownikami bardziej wymagającymi i chcemy w pełni panować nad parametrami ekspozycji? Znów pojawia się pytanie, czy warto inwestować w drogi profesjonalny sprzęt, jeśli będziemy go wykorzystywać tylko w nieznacznym stopniu i fotografować wyłącznie w trybie automatycznym... Tak samo, czy jest sens kupowania zbyt prostego aparatu, który będzie nas ograniczał.

KOMPAKT, LUSTRZANKA, A MOŻE DWA W JEDNYM?

Do niedawna wybór był prosty, ponieważ rynek podzielony był na dwie główne grupy aparatów: kompaktowe – niewielkie, lekkie, z niewymiennymi obiektywami i bardzo proste w obsłudze, przeznaczone dla mało wymagających użytkowników – oraz lustrzanki dla zaawansowanych, na ogół duże, ciężkie, z wymiennymi obiektywami, za to oferujące fotografowi prawie nieograniczone możliwości rozbudowy i wykorzystania sprzętu.

Dla osób mniej wymagających – kolokwialnie mówiąc, naciskających tylko guzik i niewykonujących dużych powiększeń – zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie aparat kompaktowy. Taki, którego obsługa ograniczy się do kadrowania i naciśnięcia spustu migawki. Sprzęt, który w zupełności zaspokoi mało wymagającego użytkownika.

Nasuwać się może jednak pytanie: skoro lustrzanka daje nam większe możliwości, to dlaczego mamy decydować się na kompakt. Może lepiej kupić lepszy i droższy aparat, tak na wszelki wypadek. Odpowiedź jest prosta. Najlepszy aparat to ten, który mamy przy sobie. Jeśli nie potrzebujemy funkcji oferowanych przez zaawansowane aparaty, nigdy nie będziemy zmieniać obiektywów ani korzystać z rozwiązań technicznych w nich oferowanych, po co nam lustrzanka. Zdecydowanie więcej skorzystamy na zakupie, jeśli zdecydujemy się na aparat, który będziemy mogli ze sobą wszędzie zabrać.

Z kolei bardziej wymagający użytkownicy do niedawna jeszcze nie mieli żadnej alternatywy dla lustrzanek. Były to jedyne aparaty oferujące pełną obsługę, zdjęcia w formacie RAW, wymienne obiektywy itp., a więc jedyne spełniające wyśrubowane wymagania tej grupy fotografów.

Sytuacja ta stosunkowo niedawno uległa zmianie. Pojawiły się bezlusterkowce – bardzo interesująca grupa sprzętu foto, zwłaszcza z punktu widzenia ludzi podróżujących. Nie tylko aparat jest mały, lekki i poręczny – te same cechy mają przeznaczone do niego obiektywy. Dodatkowo łączy on pozytywne cechy kompaktów i lustrzanek. Oferuje funkcje, które znamy z profesjonalnych aparatów, czyli fotografowanie w RAW-ach (bezstratnym formacie stosowanym przez profesjonalistów), możliwość korzystania z wymiennych obiektywów – jak w przypadku lustrzanek. Pozwala także na rozbudowę systemu, podłączenie lampy błyskowej czy nawet zbudowanie zestawu do fotografii podwodnej, a zachowuje przy tym małe rozmiary. Co więcej – obiektywy do bezlusterkowców są nie tylko małe i lekkie, spora część z nich jest wręcz rewelacyjna optycznie.

SPRAWA DUŻEJ WAGI

Dlaczego poruszam kwestie wagi aparatu? Otóż każdy z nas większość zdjęć robi podczas wyjazdów i podróży. Rzadko zdajemy sobie sprawę z faktu, że ostatnia rzecz, jakiej nam potrzeba, to duży i ciężki aparat. Dostrzegamy to dopiero po dokonaniu zakupu. Sprzęt powinniśmy dobierać świadomie i w zależności od naszych potrzeb. Jeśli więc fotografujemy w podróży i nie mamy wygórowanych wymagań do zastosowania zdjęć czy trybu fotografowania, najlepszym wyborem będzie kompakt. Jeśli jednak zdjęcia publikujemy, zależy nam na pełnej kontroli nad aparatem lub po prostu wymagamy lepszej jakości, pozostają nam do wyboru lustrzanki lub bezlusterkowce. I tu znów powinno się pojawić pytanie, czy kupując duży zestaw, będziemy go wykorzystywać, czy też częściej zostawiać w domu, bo jest ciężki i nieporęczny. W roli aparatu na podróż lepiej sprawdzi się raczej mały model.

Zresztą przed podobnym dylematem będą stali również profesjonaliści zajmujący się fotografią podróżniczą. Dlaczego? Bo oprócz plecaka na wyjeździe trzeba nosić ze sobą cały sprzęt fotograficzny, a trochę tego w ich przypadku jest. Korpusy, obiektywy, statyw, filtry, wyzwalacze, ładowarki, banki pamięci itd. Im większy i cięższy sprzęt, tym będziemy mniej mobilni. Słowem, bardziej wymagający użytkownik stoi przed wyborem kupna lustrzanki lub dobrego bezlusterkowca, za którym zdecydowanie przemawiają rozmiar i waga. Tu powtórzę stwierdzenie, że najlepszy aparat to ten, który w danym momencie mamy przy sobie, a im będzie mniejszy i lżejszy, tym chętniej zabierzemy go w podróż.

Piszę to nie tylko z perspektywy fotografa zajmującego się fotografią podróżniczą, ale również na podstawie obserwacji na trekkingach i fotowyprawach. Rzeczami, które najczęściej nas ograniczają, są nie jakość matrycy, prędkość zdjęć seryjnych czy graniczna czułość, ale lenistwo i brak chęci do noszenia ze sobą dużego aparatu. Tracimy doskonałe kadry tylko dlatego, że aparat został w domu. Zdecydowanie więcej zyskamy, gdy będziemy go mieli przy sobie, niż gdy będzie to aparat z najwyższej półki pozostawiony w domu.

Im więcej sprzętu fotograficznego będziemy chcieli ze sobą zabrać, tym większą różnicę w wadze dostrzeżemy. Jeśli przy jednym obiektywie jest ona stosunkowo niewielka, to przy kilku już zaczyna odgrywać dużą rolę. Statyw do mniejszego aparatu będzie też lżejszy i mniejszy niż ten, który musimy zabrać do cięższej lustrzanki. W ten sposób, gdy porównamy wagę kilku obiektywów oraz statywu, zaoszczędzimy nawet kilka kilogramów. Będzie to miało kolosalne znaczenie podczas górskich wędrówek czy wypraw trampingowych.

Ktoś mógłby również napisać, że najważniejsza w aparacie jest jego specyfikacja oraz możliwości techniczne. Tak, to prawda – są to rzeczy ważne. Pamiętać jednak należy, że jeśli porównamy parametry aparatów z podobnego przedziału cenowego, to różnica między ich możliwościami nie będzie wcale duża. Ponadto obecnie produkowane aparaty oferują jakość znacząco wyższą niż potrzeby wymagających wydawnictw. Napisano już setki poradników na temat doboru sprzętu poprzez uwzględnienie specyfikacji. Niestety bardzo często się zapomina, że jeśli zajmujemy się fotografią „mobilną” – szczególnie podróżniczą – aparat powinien być naszym nieodłącznym towarzyszem, musi być więc mały i lekki. ■

This article is from: