7 minute read

o 14 tysięcy kilometrów. Więcej na ten temat na s

Next Article
materiał na s

materiał na s

45 lat Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego

TEKST RAFAŁ NOWICKI

Advertisement

Jest jedną z 40 całorocznych stacji antarktycznych, co lokuje nasz kraj w elitarnej grupie 20 państw posiadających takie placówki w rejonie Antarktyki. Znajduje się na półkuli południowej w Antarktyce w archipelagu Szetlandów Południowych, na Wyspie Króla Jerzego, u wybrzeża Zatoki Admiralicji. Jest oddalona od Polski o 14 tysięcy kilometrów.

Jednostka naukowo-badawcza zarządzana przez Instytut Biochemii i Biofizyki PAN działa od 26 lutego 1977 roku, zapewniając wsparcie techniczne i logistyczne polskim oraz międzynarodowym grupom naukowym prowadzącym badania w Antarktyce. Można też określić to miejsce mianem nieformalnej ambasady naszego kraju na jedynym niezamieszkanym kontynencie. Polska – jako jeden z sygnatariuszy Układu Antarktycznego – jest w gronie 29 państw konsultatywnych, czyli takich, które mogą podejmować decyzje o działalności człowieka na terytorium Antarktyki. Dla ścisłości trzeba dodać, że „Arctowski” jest najdłużej nieprzerwanie działającą całoroczną polską stacją polarną, choć nie jest najstarszą tego typu jednostką. Polska Stacja Polarna Hornsund im. Stanisława Siedleckiego położona na Spitsbergenie (ok. 1100 km od bieguna północnego – czyli po przeciwnej stronie globu), została założona w 1957 roku, ale w cyklu całorocznym funkcjonuje od 1978, więc minimalnie krócej.

Na przełomie roku 1976/1977 statki MT Dalmor i MS Zabrze wypłynęły z Gdyni, zabierając ze sobą materiały do budowy stacji: sprzęt, paliwo, środki transportu, żywność oraz uczestników wyprawy i ich bagaż. Inicjatorem oraz kierownikiem założycielskiej wyprawy był doc. dr Stanisław Rakusa-Suszczewski. Budowa stacji trwała około dwóch miesięcy, a pracowano nawet po 18 godzin na dobę.

Od tamtego czasu w Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego nieprzerwanie pracują całoroczne polskie wyprawy badawcze. Materiały i dane gromadzone od 1977 roku wykorzystywane są przez ponad 20 polskich placówek naukowych, a także przez badaczy z wielu innych krajów.

We współpracy z Polską Stacją Antarktyczną oraz dwiema bazami terenowymi Lions Rump i Demay prowadzi się badania naukowe w dziedzinach takich jak oceanografia, geologia, glacjologia, geomorfologia, meteorologia, sejsmologia, klimatologia, mikrobiologia (m.in. w zakresie bakterii zimnolubnych), botanika, ekologia, ornitologia, genetyka, biologia i chemia morza, kartografia, a także stałe monitoringi środowiskowe. Badania są organizowane w ramach interdyscyplinarnych programów badawczych, dotyczących zmienności ekosystemów polarnych, ewolucji, struktury i dynamiki różnorodności biologicznej czy też wpływu zmian klimatycznych w rejonie Półwyspu Antarktycznego na funkcjonowanie ekosystemów morskich i lądowych.

CZYM SIĘ WSŁAWIŁ PATRON STACJI – HENRYK ARCTOWSKI? Zanim rozpoczął badanie tajemnic niepoznanej jeszcze wówczas Antarktydy, studiował w Belgii astronomię, a później we Francji chemię z geochemią, petrografią i mineralogią, a także geologię. Był też pionierem klimatologii. Brał udział w pierwszej naukowej belgijskiej wyprawie antarktycznej, która odbyła się w latach 1897-1899 na statku Belgica. Na jego pokładzie znaleźli się właśnie Arctowski oraz Antoni Dobrowolski, pierwsi polscy polarnicy. Ten pierwszy odpowiadał za badania meteorologiczne, ale nie tylko. W tamtych czasach rola naukowców była nieco inna. Nie mieli oni tak wąskich specjalizacji jak obecnie, działali w szerokim spektrum, bo i wiedzy było mniej. Oprócz badań meteorologicznych Arctowski prowadził także badanie geologiczne, badania śniegu i lodu oraz obserwacje zjawisk optycznych w atmosferze. Co ciekawe, w tej historycznej ekspedycji brał udział również Roald Amundsen, pierwszy zdobywca bieguna południowego. Była to też pierwsza tego typu wyprawa, która została zmuszona do zimowania (rocznego!) w Antarktyce, gdy Belgica została odcięta od oceanu przez lody.

WYZWANIE – ŻYCIE POD BIEGUNEM

Codzienny rytm pracy wyznaczają pory posiłków: śniadanie, obiad i kolacja, a głównym czynnikiem warunkującym prace na stacji jest pogoda. Załoga mierzy się z niełatwym żywiołem i są to głównie czynniki klimatyczne – silne wiatry, sztormy, niska odczuwalna temperatura, skoki ciśnienia, a także psychologiczne – przebywanie w zamkniętej grupie ludzi (maks. 40 osób w lecie, zimą 12), z dala od bliskich. Do tego dochodzą sytuacje wynikające ze specyfiki pracy, np. nieoczekiwane awarie techniczne, z którymi trzeba sobie poradzić przy użyciu środków dostępnych na miejscu, czy konflikty w grupie, co może stanowić czynniki stresogenne dla osób pracujących w stacji. Uczestnicy wypraw są oczywiście wyposażeni w specjalistyczny sprzęt i ekwipunek, mają zapewnione fachowe przeszkolenie w kraju oraz wsparcie logistyczne i merytoryczne na miejscu. Nie zmienia to jednak faktu, że zdarzające się sytuacje kryzysowe to prawdziwy „challenge”, nasuwający skojarzenia z pamiętną kosmiczną misją Apollo 13: odcięta od świata grupa ludzi musi poradzić sobie z tym, czym dysponuje na miejscu, wspierając się własną wiedzą i pomysłowością. A takie „odcięcia” nie są tu rzadkością – Antarktyka to miejsce wyjątkowo nieprzyjazne człowiekowi. Od czasów książkowych relacji antarktycznych (polecam fascynujące „Tajemnice szóstego kontynentu”) polskich pisarzy i podróżników – Aliny i Czesława Centkiewiczów – minęło już ponad 60 lat, dysponujemy większą wiedzą, lepszą techniką i ubraniami, ale jedno się nie zmieniło: tu niepodzielnie rządzi natura. Gdy temperatura spada do -30°C, trwa śnieżyca lub sztorm, a prędkość wiatru wzrasta do 200 km/h (największa dotychczas zanotowana prędkość wiatru to 80 m/s, czyli 288 km/h!), na miejsce nie dopłynie żaden statek ani nie doleci żaden śmigłowiec czy samolot. Człowiek jest zdany na siebie... W okresie letnim stacja jest jednak odwiedzana przez międzynarodowe grupy badawcze, gości, a nawet turystów.

WYPRAWY

Załogę stacji tworzą uczestnicy wypraw organizowanych przez Instytut Biochemii i Biofizyki PAN. Corocznie na oficjalnych stronach Polskiej Stacji Antarktycznej oraz Instytutu publikowane jest ogłoszenie o naborze uczestników kolejnej wyprawy antarktycznej. W tym roku zgłoszenia przyjmowano do 17 października. To jednak zaledwie pierwszy krok: zgłoszenie może wysłać każdy, nie każdy jednak na polarnika się nadaje. Dlatego kolejnym etapem są rozmowy kwalifikacyjne, a następnie badania lekarskie.

Warto wiedzieć, że na stacji pracują dwie grupy – naukowa i techniczna. Rekrutowani są zatem nie tylko pracownicy naukowi, jak np. laborant, obserwator ekologiczny, obserwator morski, obserwator hydrochemiczny i glacjologiczny, ale również osoby, które zajmują się utrzymaniem stacji, np.: informatyk, elektryk, mechanik samochodowy, administrator części hotelowej, pomoc w kuchni czy pracownicy zajmujący się konserwacją i remontem zabudowań.

Żeby naukowcy mogli pracować, potrzebny jest nie tylko sprzęt, ale i ludzie, którzy go obsłużą. A na miejscu korzysta się nie tylko z laboratorium, ale też z dźwigów, traktorów czy łodzi motorowych. Łódź trzeba zepchnąć do wody, a potem wciągnąć. Musi być ktoś, kto w razie potrzeby przeprowadzi stosowne naprawy sprzętu, bo surowy klimat i sól morska nie oszczędzają tu niczego. Jednak podczas pobytu na stacji bywa też często tak, że „wszyscy robią wszystko” – niezbędna jest praca zespołowa. Właśnie dlatego cenione są osoby, które mają wszechstronne zdolności, nawet takie zdawałoby się – nieoczywiste. Na przykład gdy ktoś oprócz tego, że jest mechanikiem, lubi żeglować i zna się na morzu. Tak samo ważne jest to, czy ktoś lubi np... grać na gitarze czy śpiewać. Takie „miękkie” kompetencje są bardzo potrzebne z uwagi na fakt, że żyje się i pracuje razem w niedużej grupie i z dala od cywilizacji. Umiejętność współpracy i cierpliwość są niezbędne. Wszyscy nawzajem za siebie odpowiadają.

ŹR ÓDŁO: ARCTOWSKI. AQ

NOWE OBLICZE STACJI

Uczestnicy kolejnych wypraw mieszkali i nadal mieszkają w budynku zwanym samolotem, z uwagi na jego kształt (plan litery T). Mieści on kilkanaście pokoi jednoosobowych, jadalnię, a także kuchnię wraz z magazynami gospodarczymi. Jest również hala agregatów, w której pracują naprzemiennie maszyny z silnikiem Diesla, wytwarzające energię elektryczną do zasilania stacji. Za kilka lat wygląd tego miejsca zmieni się diametralnie, ponieważ zaczęła się już modernizacja stacji.

W 2018 r. stacja otrzymała dotację z resortu nauki w wysokości 88 mln zł, z przeznaczeniem na przebudowę infrastruktury i budowę nowego budynku głównego. Ma on mieć układ trójdzielny, a w rzucie przypominać trójramienną gwiazdę. Gdy obecny główny budynek stacji został oddany do użytku 45 lat temu, znajdował się kilkanaście metrów od morza. Teraz, przy wysokim stanie wód, jest to niespełna metr – to już jest bezpośrednie zagrożenie zniszczeniem czy uszkodzeniem stacji. Ponadto po wielu latach użytkowania w warunkach antarktycznych zużyła się również infrastruktura stacji. Stąd decyzja o budowie nowego obiektu, który powstanie dalej od brzegu i będzie wyniesiony ok. 3 m nad poziom gruntu. Jego ukończenie planowano na 2023 r., niestety projekt opóźniają różnego rodzaju czynniki zewnętrzne – najpierw pandemia COVID-19, a teraz inwazja Rosji na Ukrainę. To wszystko spowodowało przerwanie łańcuchów dostaw. Swoje zrobił też wzrost cen paliw, stali i drewna oraz transportu morskiego. W optymistycznym wariancie, zakładając brak kolejnych niespodzianek, główny budynek stacji uda się oddać do użytku w 2025 r. ■

Tak będzie wyglądać nowy budynek stacji

FOTO: ACARO, WIKIPEDIA

Kości wieloryba w pobliżu stacji

This article is from: