4 minute read
Zgorzelec w meandrach wielkiej polityki
[…] 29 lipca 1945 strażnik historii, czas, zatrzymał biało-czerwone wskazówki zegara na rzece Kwisie. Los Zgorzelca i Górnych Łużyc zdawał się ostatecznie przesądzony. Chocholi taniec rozpoczął się rano. Prezydent Truman i jego sekretarz stanu James Byrnes, spotkali się z ministrem spraw zagranicznych Związku Radzieckiego, Wiaczesławem Mołotowem. Stalin nie uczestniczył w rozmowach, z powodu, jak oficjalnie podano, przeziębienia. Strona amerykańska przedstawiła ostateczne stanowisko w sprawie reparacji, dość korzystnych dla Związku Radzieckiego. W zamian żądała uznania granicy na Odrze i Nysie Kłodzkiej. Mimo zastrzeżeń Mołotowa, Byrnes nie ustępował z zajmowanego stanowiska. Przynęta Amerykanów wydawała się być atrakcyjna. Reparacje z zachodnich stref okupacyjnych za granicę na Nysie Kłodzkiej.
Wieczorem Stalin wezwał polską delegację do siebie. Oznajmił prezydentowi Bierutowi, że rozmawiał z Amerykanami. Owszem zaaprobowali oni granicę na Odrze z polskim portem Szczecinem, jednak ceną za to ustępstwo była korekta na południowej granicy Polski. Słowem nie wspomniał o propozycji amerykańskiej dotyczącej korzyści materialnych dla Związku Radzieckiego. Ten cyniczny gracz zapytał wprost, czy Polacy zgodziliby się na ustępstwo i przesunęli granicę zachodnią nad rzekę Kwisę. Oniemiały Bierut był w szoku. Poprosił o przeprowadzenie narady z resztą polskiej delegacji. Po nerwowej wymianie zdań strona polska zaakceptowała linię nowej granicy. Miała ona teraz przebiegać między Kwisą a Nysą Kłodzką. Ustępstwo oznaczało utratę Górnych Łużyc i Zgorzelca.
Advertisement
Po raz kolejny egoizm polityczny Stalina miał wycisnąć piętno na geograficznej mapie Polski. Repatrianci w nadgranicznym mieście nie zdawali sobie sprawy, jakie decyzje zapadły w niedzielny wieczór, 29 lipca w Poczdamie. Nagły zwrot akcji nastąpił w poniedziałek 30 lipca. Ku zaskoczeniu Mołotowa, sekretarz stanu Byrnes, na wspólnej konferencji poinformował, że Stany Zjednoczone zgadzają się uznać Nysę Łużycką za zachodnią granicę Polski. Co takiego wydarzyło się w sztabie amerykańskiej delegacji w Poczdamie, w lipcową noc 1945 roku, nie dowiemy się nigdy. To zagadka której dotychczas nikt nie rozwikłał.
Foto z ostatniego wielkiej w Poczdamie. Siedzą od lewej: Clement Attlee (premier Wielkiej Brytanii), Harry Truman (prezydent USA) i Józef Stalin (dyktator z nieograniczoną władzą w ZSRR).
Zdaniem ambasadora Williama Harrimana, na korzystne dla Polski stanowisko Ameryki, miał wpływ premier Stanisław Mikołajczyk. Według jego wersji zdarzeń, były premier rządu w Londynie pozyskał dla polskiej sprawy dwóch doradców prezydenta. Byli to, zastępca sekretarza stanu spraw wewnętrznych James C. Dunn i dyrektor departamentu europejskiego w departamencie stanu, Freeman H. Matthew. Według słów amerykańskiego ambasadora, to właśnie Mikołajczyk 25 lipca na spotkaniu z ambasadorem USA, pozyskał ich względy. Wg jego relacji rozmowa miała niesłychanie dobre wyniki i doprowadziła do przełomu w sprawie Polski. Nie ma jednak na to żadnych rzeczowych dowodów. Te kilkanaście godzin, zmieniło losy Górnych Łużyc i polskiego Zgorzelca. To był prawdziwy cud. W podręcznikach do historii takiego zwrotu nie wolno używać. W tym jednak przypadku żaden inny frazeologizm nie pasuje. Do spotkania polskiej i brytyjskiej delegacji doszło 31 lipca. Minister spraw zagranicznych Bevin, nie przebierając w słowach wymusił na Bierucie zapewnienie, że wybory parlamentarne w Polsce, będą demokratyczne i odbędą się na początku 1946 roku. Bierut nie był wyjątkowo lotnym umysłem, jednak pomimo tego deficytu był zdeterminowany w walce o zachodnią granicę. Ku ogromnej uldze polskiej delegacji, Bevin stwierdził, że wybory do polskiego parlamentu mają być również przeprowadzone na Ziemiach Odzyskanych.
-Mam nadzieję, że panowie wszystkie swoje zobowiązania wypełnią, w imię serdeczności naszych przyszłych stosunków wzajemnych i jeżeli pozostałe mocarstwa wyrażą swoją zgodę, to ja przychylę się dzisiaj do stanowiska obrony granicy zachodniej Polski na Odrze i zachodniej Nysie.
To był przełom. Teraz sprawy potoczyły się błyskawicznie. 31 lipca 1945 roku po południu rozpoczęło się jedenaste plenarne posiedzenie wielkiej trójki. Rozpatrywano po raz kolejny sprawę reparacji i zachodniej granicy Polski. Przedstawiciel strony amerykańskiej Bevin, stwierdził:
- Znaleźliśmy się w sytuacji, w której Polska, za zgodą Związku Radzieckiego, faktycznie zarządza tym terytorium. Ze względu na to, trzy mocarstw zgodziły się aby zarządzanie tym terytorium pozostało w ręku Polski, aby nie było więcej sporów na temat statusu tego terytorium.
Następnie sekretarz stanu USA, Bevin zadał pytanie Stalinowi dotyczące wycofania się wojsk radzieckich z Ziem Zachodnich Polski. Stalin kluczył i nie dał jednoznacznej odpowiedzi:
- Wojska radzieckie wycofałyby się gdyby przez tę strefę nie przechodziły szlaki komunikacyjne Armii Czerwonej, którymi odbywa się zaopatrzenie jednostek armii radzieckiej. Są tam dwie drogi, jedna przebiega w kierunku na Berlin od północy, druga, przebiega na południe od Kra- kowa. […]Wycofaliśmy już stamtąd cztery piąte wszystkich wojsk. Zamierzamy również zredukować tę pozostałą część. Co się zaś tyczy strefy, która zgodnie ze zgłoszoną propozycją zostaje włączona do Polski, to strefą tą Polska faktycznie już zarządza i posiada tam własną administrację, administracji rosyjskiej tam nie ma (wyjątkiem był Szczecin i jego okolice). Kluczowym momentem tej deklaracji był zwrot zamierzamy zredukować. „Udało” się to zamierzenie zrealizować dopiero po czterdziestu ośmiu latach (!), 16 września 1993 roku, kiedy to ostatni żołnierz radziecki opuścił Legnicę…
Delegację polską poinformowano o kształcie przyszłej granicy zachodniej w środę 1 sierpnia 1945 roku. O godzinie dziesiątej rano, prezydent Truman przyjął w swojej siedzibie reprezentację polską w osobach: Bolesława Bieruta, Stanisława Mikołajczyka, Zygmunta Modzelewskiego, prof. Stanisława Grabskiego i tłumacza dr Tadeusza Żebrowskiego. Amerykański prezydent przekazał pomyślne dla Polski informacje, zaznaczając jednocześnie, że trzyma za słowo prezydenta Bieruta i rząd Polski o niezwłocznym przeprowadzeniu demokratycznych wyborów do Parlamentu.
Oficjalnie konferencja w Poczdamie zakończyła swoje obrady 2 sierpnia o godzinie 00:30. W swoim ostatnim zdaniu Stalin określił ją jako pomyślną. I miał zupełną rację. Zwycięzcą w tej dyplomatycznej bitwie był Związek Radziecki. Europa Zachodnia znalazła się na peryferiach światowej polityki. Konferencja w Poczdamie pokazała, że w sprawie Polski wszystkie strony dokonywały dyplomatycznych uników. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania oficjalnie wyraziły zgodę na kształt nowej zachodniej granicy Polski, jednak zastrzegły sobie prawo do zrewidowania tej decyzji w przyszłości. Mało realnie brzmiała emfaza Churchilla, że gdyby wygrał wybory, doprowadziłby do właściwych rozstrzygnięć w Poczdamie. Pytanie: jakimi siłami? Wielka Brytania nadmiernie prężyła narodowe muskuły. Była cieniem imperialnej potęgi, która odchodziła do lamusa historii. Wszyscy byli zmęczeni wojną. Opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych, chciała, żeby Amerykanie wrócili do domu. Stany Zjednoczone nie miały w swoich planach walki o pluralizm polityczny we wschodniej Europie. Walczyli wciąż z Japonią i tutaj skupili całą uwagę.
W sensie praktycznym, Poczdam stał się początkiem procesu podziału Europy na dwa bloki ideologiczne. Z tej gęstwiny szczegółów uwidocznił się brutalny obraz politycznych układów, zależności i bezpardonowej walki o władzę nad światem. Stalin, który uparł się, żeby przesunąć polską granicę na zachód i zrobić z Warszawy swojego zakładnika postawił na swoim. Smutne to pocieszenie, że zbrodniarz został architektem polskich Łużyc Górnych. Na szczęście on także przeliczył się w swoich niecnych rachubach. Historia cierpliwie drążyła przez ponad czterdzieści lat własne koryto rzeki, które dało wolność dwóm zniewolonym narodom, Polakom i wschodnim Niemcom.[…]