G7 - od starej zimnej wojny do nowej?
W przyszłym roku przypadnie okrągłe 50-lecie założenia Grupy Siedmiu. W listopadzie 1975 r. w podparyskim Château de Rambouillet z inicjatywy prezydenta Valéry’ego Giscarda d’Estaing spotkali się przywódcy Stanów Zjednoczonych, Japonii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch. Dwa lata później zaproszona została także Kanada. Młody prezydent Francji był zdecydowanym zwolennikiem multilateralizmu oraz budowy osobistych więzi między przywódcami najważniejszych sił szeroko pojętego świata zachodniego. Równolegle do stworzenia G7 to za kadencji Giscarda, naznaczonej bliską współpracą z kanclerzem Niemiec Helmutem Schmidtem (obaj panowie objęli stery rządów w swoich krajach w tym samym miesiącu, a wcześniej równolegle byli w nich ministrami finansów), w tym samym duchu postąpiła także integracja europejska - wprowadzono bezpośrednie wybory do Parlamentu Europejskiego oraz Europejski System Walutowy, budujący fundamenty pod euro.
Obok integracji unijnej oraz kryzysu naftowego oczywistym kontekstem powstania G7 i jej pierwszych szczytów była zimna wojna. Powołanie Grupy miało pomóc skonsolidować najważniejszych sojuszników USA w kontrze do ZSRR i bloku komunistycznego. Po upadku Sowietów Amerykanie próbowali wciągnąć nowo powstałą Federację Rosyjską w swoją orbitę, tak jak zrobili to po II wojnie światowej z pokonanymi Niemcami, Japonią i Włochami. Podczas szczytu w amerykańskim Denver, organizowanym przez prezydenta Billa Clintona w 1997 r., do Grupy oficjalnie dołączono Rosję. Tym samym powstało G8. Miało to symbolizować gospodarczą i polityczną integrację Moskwy ze światem zachodnim oraz nadzieję na jej westernizację.
Miesiąc wcześniej podczas szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego NATO i Rosja podpisały Akt Stanowiący o Wzajemnych Stosunkach, Współpracy i Bezpieczeństwie. W relacjach między Zachodem a Rosją miała rozpocząć się nowa epoka. Dwa lata później w tym samym duchu Chińska Republika Ludowa została członkiem Światowej Organizacji Handlu.
Przyjęty wówczas przez USA kierunek zdecydowanie odpowiadał Włochom, którzy chcieli równolegle utrzymywać dobre relacje z Waszyngtonem i Moskwą. Sprzyjały temu historia, geografia i energetyka. Włochy były po II wojnie światowej krajem Europy Zachodniej z najsilniejszą Partią Komunistyczną, której poparcie niekiedy sięgało blisko 30% i która była nieprzerwanie w bliskich relacjach z Kremlem. Utrzymanie prozachodniego kursu Rzymu a komunistów w opozycji, poza tzw. łukiem konstytucyjnym, wymagało poważnego zaangażowania Stanów Zjednoczonych między 1947 r. a 1991 r. Także chadeckie rządy bynajmniej nie były jednak antagonistycznie nastawione do ZSRR. Dość powiedzieć, że pierwszy kontrakt na dostawę sowieckiego gazu do Italii podpisano jeszcze w 1969 r., a ZSRR stał się jej kluczowym partnerem energetycznym - rola, którą potem przejęła Rosja. Odległość geograficzna także sprzyjała zawsze pragmatycznym relacjom Rzymu i Moskwy.
W 2001 r., podobnie jak obecnie, Włochy objęły przewodnictwo w G8. Podczas szczytu Grupy w Genui jego gospodarz, nowy premier Silvio Berlusconi, poznał nowego prezydenta Rosji Władimira Putina. Relacje między tymi dwoma politykami, kontynuowane i rozwijane przez kolejne dwadzieścia lat, stały się symbolem budowania przez Kreml wpływów w elicie
Europy Zachodniej. Panowie spotkali się aż 8 razy w ciągu pierwszych 19 miesięcy, a potem długo widywali się zazwyczaj przynajmniej dwa razy do roku. Nastoletnie córki Putina często spędzały wakacje w luksusowej willi Berlusconiego na Sardynii. Politycy razem jeździli na nartach. Berlusconi co roku przyjeżdżał do Rosji na urodziny Putina, a jego firmy robiły interesy w Rosji. Czterokrotny premier Włoch demonstracyjnie wspólnie z rosyjskim przywódcą odwiedził Krym już po jego zajęciu. Berlusconi do śmierci w 2023 r. bronił Rosji i Putina, także już po pełnoskalowej agresji na Ukrainę.
To właśnie w Rzymie w 2002 r. powołano Radę NATO-Rosja. Premier Berlusconi przedstawiał się jako architekt tego „historycznego porozumienia” i „oficjalnego końca zimnej wojny”. Wielo -
krotnie wykorzystywał wtedy i później w swojej propagandzie zdjęcie z malowniczej miejscowości Pratica del Mare pod Rzymem, na którym Putin oraz ówczesny prezydent USA George W. Bush podają sobie ręce z pomocą Berlusconiego, który radośnie stoi między nimi. Włochy miały być dyplomatycznym pośrednikiem między dwoma mocarstwami oraz pomostem między Zachodem a Wschodem. Berlusconi promując ideę partnerstwa między USA, Europą a Rosją i krytykując sankcje na Moskwę czy wykluczenie jej z G8 odwoływał się do końca życia właśnie do „ducha Pratica del Mare”. Przestrzegał przed „ nową zimną wojną” i ubolewał nad „brakiem przywództwa na Zachodzie”, które rzekomo uniemożliwia nowe porozumienie z Rosją.
Zwrot czy kontynuacja w polityce zagranicznej Włoch?
W 2024 r. Włochy znów objęły prezydencję w tej samej organizacji (w międzyczasie sprawowały także w 2009 r. i 2017 r.), ale okoliczności międzynarodowe są dziś zupełnie inne niż 23 lata temu. O ile wtedy premier Italii budował swoją pozycję na dążeniu do porozumienia z Rosją, o tyle dziś jego następczyni robi coś dokładnie przeciwnego, przedstawiając się jako zwolenniczka twardego sprzeciwu wobec agresywnych działań Kremla. To przesunięcie ma miejsce, chociaż i wtedy i teraz Włochami rządzi sojusz dokładnie tych samych partii.
Twórcą koalicji centroprawicy i jej przywódcą przez kolejne ponad 20 lat był wspomniany Silvio Berlusconi. Milioner w 1994 r. powołał nowy ruch polityczny - Naprzód Włochy - i nawiązał współpracę z postfaszystowskim Włoskim Ruchem Społecznym (MSI) oraz separatystycz-
ną Ligą Północną. Giorgia Meloni była wówczas 17-letnią działaczką MSI, który niedługo potem zdystansował się od faszystowskiego dziedzictwa i zmienił nazwę na Sojusz Narodowy (AN). W 2008 r. Meloni została ministrem ds. młodzieży w czwartym gabinecie Berlusconiego. W 2012 r. powołała w porozumieniu z tym ostatnim własną partię - Braci Włochów (FdI), kontynuujących poniekąd tradycję MSI i AN. Meloni na przestrzeni lat bynajmniej nie sprzeciwiała się polityce zagranicznej Berlusconiegoprzeciwnie, chwaliła ją. Także postulowała dobre relacje i z Waszyngtonem i z Moskwą oraz krytykowała zachdonie sankcje na Rosję, choć nigdy nie angażowała się w obronę Putina i relacje z Rosją tak mocno jak Berlusconi i Matteo Salvini. Jeśli już, to wyróżniała się krytycyzmem Chińskiej Republiki Ludowej - także jako młoda minister. FdI potrafiło też przykładowo zorgani-
zować we włoskim parlamencie spotkania z opozycjonistami z Hong Kongu.
Atak Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. doprowadził do podziałów we włoskiej klasie politycznej. U władzy był wówczas technokratyczny rząd Mario Draghiego łączący partie centrum, lewicy, Berlusconiego i Salviniego. FdI było wówczas w opozycji jako jedyna znacząca siła parlamentarna. Jednak to Meloni poparła premiera Draghiego w sprawie wysyłki broni dla Ukrainy, której
sprzeciwiali się Salvini i Berlusconi. Podzielił się także stanowiący główną siłę w rządzie Ruch Pięciu Gwiazd (M5S) - były premier Giuseppe Conte był przeciw wysyłce, a ówczesny minister spraw zagranicznych Luigi di Maio za. Rozłam w M5S doprowadził do upadku rządu Draghiego i przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Odbyły się one we wrześniu tego samego roku, a zwyciężyło FdI.
Konsekwentne wsparcie dla Ukrainy
Antyrosyjski zwrot Meloni był powtórzeniem manewru MSI z 1952 r. W postfaszystowskiej partii początkowo wygrywała niechęć wobec USA, które doprowadziły do upadku Mussoliniego. Ostatecznie władze MSI zdecydowały się poprzeć jednak członkostwo Włoch w NATO w imię walki z ZSRR i komunizmu. Miało to służyć legitymizacji ugrupowania jako antykomunistycznej prawicy uprawnionej do uczestnictwa w życiu publicznym. Także Meloni wyczuła Zeitgeist i zdecydowała się poprzeć, a potem kontynuować politykę Draghiego. Dzięki temu zalegitymizowała się wśród partnerów międzynarodowych, zrzuciła z siebie piętno „ skrajnej prawicy” i odległych korzeni faszystowskich. W tym kierunku poszedł także wicepremier i minister spraw zagranicznych Antonio Tajani, wskazany na to stanowisko przez Berlusconiego. Tajani zdystansował się od prorosyjskich wypowiedzi swojego wieloletniego patrona. Śmierć Berlusconiego w czerwcu 2023 r. i oficjalne przejęcie Naprzód Włochy przez Tajaniego dopełniły korekty. Równolegle Meloni wycofała Włochy z chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku, gdzie wprowadził je Conte. Był to kolejny jasny sygnał wobec Amerykanów. Nowa premier szybko wypracowała także modus vivendi z Komisją Europejską i Ursulą von der Leyen
oraz nawiązała dobre relacje z sojusznikami USA takimi jak należące do Grupy Wielka Brytania i Japonia, ale także Indie czy Zjednoczone Emiraty Arabskie, których przywódcy także pojawili się następnie na zaproszenie Meloni na szczycie G7 w Apulii, który odbył się w dniach 13-15 czerwca.
Włoska prezydencja w G7 przypada w korzystnym momencie dla pani premier. Widać już, że jej rząd nie jest efemerycznym eksperymentem. Gabinet Meloni urzęduje dłużej niż cztery poprzednie, a na horyzoncie nie widać poważnego kryzysu mogącego przeszkodzić jego przetrwaniu. Po 1945 r. tylko dwóch premierów Włoch przetrwało na stanowisku pełną kadencjępierwszy powojenny przywódca Alcide de Gasperi oraz wspomniany Berlusconi. Meloni ma realne szanse powtórzyć ten sukces. Zależność działa w obie strony. Stabilność wewnętrzna buduje pozycję międzynarodową, a pokazywanie się w towarzystwie najważniejszych przywódców zachodnich i goszczenie ich we Włoszech wpływa pozytywnie na odbiór przez własnych obywateli. Wybory do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 r. potwierdziły utrzymanie, a nawet lekkie zwiększenie popularności pani premier. Bracia Włosi uzyskali 28,8% głosów
(26% do Izby Deputowanych w 2022 r.), dzięki czemu aż czterokrotnie zwiększyli liczbę europosłów w porównaniu do 2019 r. Cała koalicja centroprawicy uzyskała 47,3% wobec 43,8% w 2022 r.
W tych okolicznościach nie zaskakuje, że G7 z Włochami na czele konsekwentnie deklaruje wsparcie dla „integralności terytorialnej, suwerenności i niepodległości” Ukrainy „tak długo jak to będzie konieczne”. Na czerwcowym szczycie w Apulii w obecności prezydenta Wołodymyra Zełenskiego przywódcy najważniejszych państw Zachodu zadeklarowali dodatkowe 50 miliardów dolarów dla Kijowa, które mają być przeznaczone na potrzeby militarne, budżetowe i odbudowę kraju po wojnie. Warunki tej transzy wsparcia
zostały następnie ustalone w październiku podczas spotkania ministrów obrony narodowej krajów G7. Pożyczka zostanie spłacona dzięki zyskom z rosyjskich aktywów zamrożonych na Zachodzie. To samo w sobie kolejny akt zdystansowania się od Rosji przez całe G7 i Włochy, które jeszcze niedawno chciały być pomostem między Moskwą a Zachodem. 20 miliardów dolarów pożyczki udzieli USA, 20 miliardów należące do UE Niemcy, Francję i Włochy, a pozostałe 10 miliardów Wielka Brytania, Kanada i Japonia. Pieniądze będą przekazane za pomocą instrumentów Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego.
Otwarcie na Afrykę
Meloni zgodnie z tradycją włoskiej dyplomacji od początku rządów wskazuje jako swój priorytet relacje między Europą a Afryką. Prezydencja G7 tworzy ku temu dodatkową okazję. Przez lata Meloni starała się przedstawić jako polityk jednocześnie broniąca własnych interesów narodowych i sprzeciwiająca się masowemu napływowi imigrantów przez Morze Śródziemne oraz odcinająca się od dziedzictwa kolonialnego, chcąca budować z Afrykanami partnerskie relacje. Wielokrotnie mówiła o „prawie do nieemigrowania” i budowie dobrego, zakorzenionego życia we własnych krajach, wśród bliskich i we własnej kulturze, powołując się na nauczanie Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Wszystkie te cele ma realizować przyjęty przez włoski parlament w styczniu 2024 r. - na początku roku prezydencji w G7 - plan Mattei. Jego patronem jest Enrico Mattei, twórca i pierwszy prezes ENI, włoskiego koncernu energetycznego, który budował relacje między
Italią a krajami Afryki Północnej po II wojnie światowej aż do tajemniczej śmierci w 1962 r. Mattei starał się zawierać porozumienia partnerskie i korzystne także dla drugiej strony - państw takich jak Algieria czy Tunezja - i wyróżnić Włochy na plus względem innych zachodnich sił kolonialnych.
Premier Meloni deklaruje, że „Włochy są niczym most między Afryką a Europą Północno-Środkowo-Wschodnią”. Przekonuje też, że jej plan będzie obustronnie korzystny. „ Kiedy brakuje ci wody, są tacy, którzy przynoszą ci butelki oraz tacy, którzy przynoszą ci odsalarkę wody morskiej. Są tacy którzy poprzez współpracę czynią cię zależnym oraz tacy, którzy poprzez rozwój czynią cię niezależnym”. Swoją propozycję widzi oczywiście jako przykład tego drugiego podejścia. Plan Mattei na ten moment obejmuje Egipt, Tunezję, Maroko, Algierię, Kenię, Etiopię, Mozambik, Wybrzeże Kości Słoniowej, Kongo. Przy okazji jego ogłoszenia w Rzymie
w styczniu odbył się szczyt Włochy-Afryka z udziałem premier Meloni, przedstawicieli aż 45 państw afrykańskich, w tym 14 prezydentów oraz 7 premierów, jak również najwyższych reprezentantów UE - przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela oraz przewodniczącej Parlamentu Europejskiego Roberty Metsuoli. Stanowiło to mocny akcent na początek roku prezydencji Włoch w G7 i pokazywało realne zainteresowanie rządów państw afrykańskich inicjatywą Meloni.
Celem planu Mattei jest wsparcie rozwoju Afryki poprzez interwencje w kluczowych sektorach takich jak energetyka, edukacja, zdrowie, rolnictwo, zarządzanie wodą. Ma to doprowadzić do stabilizacji politycznej i materialnej Afryki, co byłoby wartością samą w sobie, tworzyło bezpieczniejsze sąsiedztwo dla Europy oraz miałoby ograniczyć napływ imigrantów przez Morze Śródziemne. Inwestycje miałyby pozwolić rozwijać sektor gazowy, naftowy i energetykę odnawialną, z których następnie korzystałby również Rzym. Dzięki temu Włochy miałyby stać się energetycznym hubem Europy, za pośrednictwem którego swoje zapotrzebowanie mogłyby zaspokajać także inne państwa Starego Kontynentu. Ma to także pomóc Europejczykom w trwałym odejściu od energetycznej zależności od Moskwy. W 2022 r. Algieria stała się głównym dostarczycielem energii dla Włoch, przeskakując Rosję. W maju 2024 r. Niemcy, Austria i Włochy podpisały umowę o budowie wodorowego rurociągu prowadzącego z Tunezji do Bawarii, z którego korzystałyby te trzy europejskie państwa.
Następnie w czerwcu w głównym szczycie G7 wzięli udział także przywódcy sześciu państw afrykańskich - Konga, Wybrzeża Kości Słoniowej, Etiopii, Kenii, Mozambiku i Nigerii.
Wraz z liderami państw G7 oraz przedstawicielami UE podpisali się oni pod komunikatem „Energia dla wzrostu w Afryce”, zawierającym m. in. deklarację konieczności „masowych inwestycji” w infrastrukturę energetyczną w Afryce. Wspólne zaangażowanie rządów, sektora prywatnego i instytucji finansowych ma pomóc zapewnić Afrykańczykom stabilny dostęp do elektryczności, a przy okazji także pomóc ograniczyć zmiany klimatu i budować stabilne sąsiedztwo dla Europy Południowej.
Przywódcy G7 wsparli plan Mattei w deklaracji końcowej szczytu. Wielu krytyków wyraża jednak wątpliwości, czy zaangażowane środki są wystarczające. Dotychczas rząd Włoch zadeklarował przeznaczenie na ten cel 5,5 miliarda euro, przesuniętych z innych funduszy. Inne państwa nie chcą jednak na razie włączyć się finansowo w plan Mattei. Nad projektem wisi też pytanie, czy Włochy będą w stanie istotnie wpływać na strategiczne decyzje rządów państw Afryki oraz przeciwstawiać się rosnącym, budowanym od dekad wpływom Rosji i Chin na tym kontynencie. Także przywódcy G7 wskazali na problem, jakim jest z perspektywy Zachodu działalność organizacji takich jak Grupa Wagnera. Dla Rzymu siła Moskwy i Pekinu w Afryce oznacza zagrożenie kreowaniem przez te stolice dodatkowych kryzysów bezpośrednio dotykających Włochy – choćby podkręcaniem fal imigrantów. Meloni chce przedstawiać się Afrykańczykom jako dobra twarz Zachodu, szanująca ich suwerenność, chcąca robić biznes, niezainteresowana ingerowaniem w ich sprawy wewnętrzne i pouczaniem ich. Z drugiej strony w deklaracji G7 znajdziemy tradycyjnie sporo odwołań do demokracji i praw człowieka oraz ich promocji w Afryce, co pokazuje że premier Włoch w niewielkim stopniu wpłynęła na język Zachodu. Rzym dysponuje też ostatecznie w relacjach z Afryką ograniczonymi środkami finansowej lub militarnej presji.
Jedność także za Trumpa?
Meloni dość dobrze wykorzystała prezydencję w G7 dla budowy pozycji międzynarodowej swojej i swojego kraju. Wydaje się, że z każdym kolejnym rokiem jest ona nieco silniejsza. O ile w 2024 r. Meloni mogła lewarować się G7 i pozycją szefowej Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w kontekście wyborów do Parlamentu Europejskiego, o tyle w 2025 r. będzie próbowała wzmacniać się jako partnerka nowego-starego prezydenta USA Donalda Trumpa – bardziej naturalna niż przywódcy Niemiec i Francji. Meloni w przeszłości jeszcze w głębokiej opozycji zabiegała o dobre relacje z Partią Republikańską i środowiskiem Trumpa oraz jeździła w tym celu do USA. Wielokrotnie krytykowała także Baracka Obamę, zwłaszcza za interwencję w Libii w 2011 r. Także przed listopadowymi wyborami już jako premier przyznała, że życzy zwycięstwa Trumpowi.
Przydatna dla Meloni może być wreszcie relacja z Elonem Muskiem, z którym spotykała się kilkakrotnie w ciągu ostatnich dwóch lat. Musk był m. in. w grudniu 2023 r. gościem honorowym Atreju, festiwalu odbywającego się w Rzymie od ponad 20 lat, który Meloni zaczynała organizować jeszcze jako działaczka młodzieżowa. We wrześniu 2024 r. pani premier otrzymała z kolei nagrodę Global Citizen od Atlantic Council, a laudację na jej cześć wygłosił właśnie Musk. Scena ta dobrze symbolizowała osobistą legitymizację w świecie relacji transatlantyckich, którą umiejętnie zbudowała Meloni – choć jej krytycy uważają, że jest zbyt podatna na tego rodzaju zaszczyty i piękne słowa oraz ma kompleks niższości ze względu na pochodzenie i historię rodzinną.
Prezydencja w G7 dobiegnie końca 31 grudnia, ale już 20 stycznia Trump obejmie prezydenturę. Meloni prawdopodobnie będzie starała się być pośrednikiem między populistycznym prezydentem USA a Unią Europejską, budować na tym swoją pozycję oraz przedstawiać się (znów) jako pomost i fundament jedności Zachodu. Podobną rolę odgrywała wielokrotnie jako pośrednik między Komisją Europejską i innymi stolicami UE a premierem Węgier Viktorem Orbanem. Warto przy tym zauważyć, że także już po ponownym wyborze Donalda Trumpa Meloni zachowała kurs ws. pomocy dla Ukrainy oraz pochwaliła decyzję prezydenta Bidena o zgodzie na używanie amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu do celów na terytorium Rosji.
Meloni ma względnie stabilny rząd, gdy sytuacja polityczna w obu większych od Włoch krajach UE jest mocno zagmatwana i dodatkowo obciążona problemami finansowymi. Z drugiej strony wysokie zadlużenie i zależność od zagranicznych wierzycieli ograniczają pole manewru Rzymu – także na kluczowych dla niego odcinkach, takich jak relacje z Afryką. Zgromadzony przez ostatni rok dzięki prezydencji w G7 kapitał rząd Włoch będzie próbował wykorzystać w nowych okolicznościach, niezmiennie prezentując się jako fundament jedności Zachodu oraz lojalny sojusznik Waszyngtonu.
Autor:
Kacper Kita, analityk i publicysta, członek redakcji portalu Nowy Ład, prowadzący dział wideo NŁ. Szczególnie zainteresowany polityką międzynarodową oraz szeroko pojętą kulturą. Autor biografii Érica Zemmoura, Giorgi Meloni oraz esejów biograficznych nt. m. in. Charlesa de Gaulle’a, Marine Le Pen i Benjamina Netanjahu.
© COPYRIGHT 2024 Warsaw Institute Opinie zawarte w niniejszej publikacji odzwierciedlają wyłącznie poglądy autorów. Warsaw Institute ul. Wilcza 9, 00-538 Warszawa, Polska office@warsawinstitute.org