Prolog - Teatr Rozrywki

Page 1

PROLOG



PROLOG

Nie wiadomo, co dzisiaj zrobiłby Franz Oppawsky, zamożny śląski kupiec, gdyby nagle powstał z grobu i ponownie zamieszkał w pięknej neogotyckiej kamienicy w samym centrum Chorzowa. Kamienicy, którą w niesłychanym tempie wybudował i 1 stycznia roku 1900 otworzył, nakazując na wierzchołku jej dachu umieścić z dala widoczny i dumnie brzmiący napis: Hotel „Graf Reden”. Może zszedłby dwa, trzy piętra niżej, by zobaczyć nową premierę Teatru Rozrywki? Powie ktoś: niemożliwe! A przecież tak zwykle czynił, choć wówczas w jego hotelu występował inny teatr, Oberschlesische Volkstheater (Górnośląski Teatr Ludowy), a miasto zwano jeszcze Königshütte. Dopiero od roku 1922 Królewską Hutą, a jeszcze później Chorzowem. Pewnie Oppawsky nic nie zrozumiałby z granego i śpiewanego po polsku „Skrzypka na dachu” czy „Evity”. Pewnie uciekłby zgorszony, gdyby mu kazać oglądać – na przykład – „The Rocky Horror Show”. Pewnie nie zanuciłby z Marią Meyer rockowo-operowej partii Marii Magdaleny „I don`t know how to love him” z „Jesus Christ Superstar”. I wątpliwe, czy śmiałby się z „Caberetowych” popisów tudzież konferansjerskich gagów Jacentego Jędrusika. Aż strach pomyśleć, jakie reakcje wzbudziłaby w nim mroczna barwa głosu Elżbiety Okupskiej, tym bardziej, że nigdy nie wiadomo, kiedy aktorka ta na scenie żartuje, a kiedy jest śmiertelnie poważna.

6—7


Słowem, byłby zacny, bo słynący z gościnności Franz, przez przyjaciół i bywalców „Redena” pieszczotliwie nazywany Franckiem, nieraz silnie skonfundowany. No, ale czy trzeba się dziwić? Taka jest przecież podstawowa funkcja sztuki teatru: widz nie może pozostać obojętny. Musi albo śmiać się, albo płakać. Bawić się, myśleć, współodczuwać, wzruszać. Może się też denerwować, gdy czegoś nie pojmie albo gdy reżyser nie zrozumiał tekstu, który wystawił. Albo gdy aktorzy byli zbyt oporni podczas prób i potem widać żałosne tego skutki. Tak, wtedy widz może się denerwować. Wtedy może, a nawet musi irytować się także dyrektor. Choćby taki jak Dariusz Miłkowski, który w Chorzowie od roku 1984 właśnie o widza bawiącego się, myślącego, współodczuwającego, przygotowanego do przeżywania silnych emocji walczy. Wojuje o taki właśnie teatr. Niestety, nigdy nie dowiemy się, czy nagle zmartwychwstały Franz Oppawsky podzieliłby poglądy Miłkowskiego. Bo nawet nie jesteśmy pewni, czy sztuka teatru w ogóle Francka porywała. Oppawsky wiedział jedno: jego hotelowi, uchodzącemu za jeden z najnowocześniejszych w tej części Europy, obecność artystów dodawała nieocenionego prestiżu. Przysparzała go także miastu i regionowi. Świetnie rozumiano to w dwóch pierwszych dekadach XX stulecia. Zrozumiano także – choć w zupełnie innych realiach i warunkach – w dwóch ostatnich.

Obiekt rzeczywiście był imponujący. Spieszono się z jego ukończeniem, bo zapewne chciano w ten spektakularny sposób uczcić początek XX stulecia.


8—9


Hotel mieścił dwadzieścia trzy pokoje gościnne i wielką salę gastronomicznoestradową, oddaną do użytku po kolejnych dwunastu miesiącach.

W trakcie ciągnących się przez osiem długich lat prac adaptacyjno-remontowych dawnego hotelu „Graf Reden” dziennikarze podkreślali urodę budynku, choć w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego wieku nie wspominali, że kamienicy nie postawili Polacy. Nie wyjaśniali też, co mieściło się w niej przed rokiem 1945. Nie było szerzej znane nie tylko nazwisko Oppawsky`ego, ale i miejscowego mistrza budowlanego Otto Mückego, który w roku 1898 sporządził plany architektoniczne. Rzeczywiście, ten obiekt był imponujący. Kosztował ponad pół miliona marek. Skanalizowany, dysponował centralnym ogrzewaniem i linią telefoniczną. Spieszono się z jego ukończeniem, bo zapewne chciano w ten spektakularny sposób uczcić początek XX stulecia (jak wiemy z doświadczeń naszych generacji, wiek XXI też witano rok wcześniej i nieporównywalnie huczniej bawiono się w Sylwestra 1999 roku niż – a tego wymagał kalendarz – 12 miesięcy później). Hotel mieścił dwadzieścia trzy pokoje gościnne i wielką salę gastronomiczno-estradową, oddaną do użytku po kolejnych dwunastu miesiącach. Kilka lat później poszerzono go o jedną oś w elewacji reprezentacyjnej,


od strony obecnej ulicy Katowickiej (Kattowitzerstrasse), a w latach 1921–1922 salę teatralną przebudowano i od dzisiejszej ulicy Konopnickiej (Schillerstrasse) zamontowano przywołującą paryskie klimaty werandę, otwierającą się na ekskluzywną restaurację. W podziemiu raczono się winami i piwami ze śląskich browarów. Budynek szczyci się bogatą ornamentyką architektoniczną. Na zdjęciach i widokówkach był i jest rozpoznawalny przede wszystkim z uwagi na narożny wykusz pokryty stożkowym hełmem. Umieszczono w nim rzeźby przedstawiające górnika i hutnika – typowe dla Górnego Śląska akcenty regionalne. Niemieckie tradycje teatralne i kulturalne tworzył i skutecznie podtrzymywał wspomniany już Oberschlesicher Volkstheater. Jego pierwszym dyrektorem, jak ustalił lokalny historyk i archiwista Marian Gałuszka, został w roku 1901 Julius Ricklinger, który zajął jedno z lokatorskich mieszkań ulokowanych w hotelu (na krótko zastąpił go Hans Winter, a po roku 1909 Emil Becker). Oberschlesicher Volkstheater był przedsięwzięciem nadzwyczaj udanym. Do wybuchu wojny, niemal w każdym sezonie wystawiał po kilkadziesiąt dramatów, wodewilów, komedii, fars, operetek i śpiewogier (muzyków dobierano z okolicznych orkiestr górniczych i hutniczych). Wprawdzie dominował repertuar bulwarowy, ale zdarzało się, że 30-osobowy zespół aktorski porywał się nawet na sztuki Schillera, Tołstoja, Gorkiego czy Hauptmanna. Lucyna Biały, która zbadała prasę niemiecką z tamtych lat, utrzymuje, że chorzowski teatr cieszył się ogromnym zainteresowaniem publiczności, czerpiącej z korzystnego systemu sprzedaży biletów abonamentowych i ulgowych. Sala teatralno-koncertowa hotelu „Reden” – zwłaszcza w latach wojny – była także miejscem dość częstych występów zespołów i artystów zapraszanych z zewnątrz. Organizowano tu bale karnawałowe, zabawy taneczne i imprezy

10—11


charytatywne. Wygłaszano prelekcje i zwoływano akcje polityczno-propagandowe. Aktywne były przede wszystkim Partia Centrum i nieprzychylny polskim aspiracjom narodowym Związek Marchii Wschodniej. Ale nadszedł czas, że i Polaków dopuszczano do życia publicznego i politycznego. W gorących latach 1919–1921 zapraszane były polskie chóry, zespoły muzyczne i teatralne. Jak ustaliła Małgorzata Kaganiec z Muzeum Śląskiego, w roku 1920 w sali widowiskowej „Redena” wystąpił m.in. zaangażowany w akcję plebiscytową Teatr Polski Edmunda Rygiera ze „Ślubami panieńskimi” i Opera Warszawska z „Halką”. Organizowano także przedstawienia amatorskie, koncerty, zabawy, pokazy sportowo-gimnastyczne i wykłady dla polskojęzycznej mniejszości. Jak widać, mimo ostrych sporów polityczno-narodowych i trzykrotnych zrywów zbrojnych, skierowanych przeciwko państwu niemieckiemu, hotel noszący imię „ojca śląskiego górnictwa” był otwarty dla wszystkich, choć – oczywiście – na co dzień pozostawał miejscem elitarnym. Podobnie było po roku 1922. W wyremontowanym hotelu, którego właścicielem nadal pozostawała rodzina Oppawskich, prezentowano opery i organizowano koncerty symfoniczne. Jednym z gości był Feliks Nowowiejski, słynny kompozytor i dyrygent. Odbywały się tu także walki bokserskie i zawody szachowe wysokiego szczebla. Większość wydarzeń kulturalnych i sportowych przybrało – rzecz jasna – oblicze polskie, ale należy pamiętać, że ówczesna Królewska Huta, obok Katowic i Bielska, należała do najsilniejszych ośrodków mniejszości niemieckiej w autonomicznym województwie śląskim. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko pojawiła się szansa, a stało się tak w roku 1929, Volksbund, czyli tzw. dachowa organizacja zrzeszająca tysiące górnośląskich Niemców, „Redena” od Oppawskich odkupił. Na nic zdały się ostre protesty i pełne oburzenia artykuły prasowe, wychodzące głównie z lokalnych


ośrodków polskiej sanacji. Odtąd rozmaite niemieckie stowarzyszenia kulturalne i społeczne dysponowały bardzo prestiżowym i wręcz symbolicznym miejscem. Pielęgnowano tu niemiecki amatorski ruch kulturalny, także teatralny. W kontrreakcji i dla podkreślenia polskiego charakteru miasta, wtedy już Chorzowa, doprowadzono w połowie lat trzydziestych do wybudowania nieopodal głównej ulicy handlowej modernistycznego gmachu Domu Ludowego, z wielką salą widowiskową (po II wojnie światowej obiekt ten nazwano Teatrem Miejskim, choć był to tylko dom kultury i scena impresaryjna; od stycznia 2008 roku działa w tym miejscu Chorzowskie Centrum Kultury). Hotel „Graf Reden”, choć borykał się z coraz poważniejszymi kłopotami ekonomicznymi i nie mógł liczyć na życzliwość władz miejskich czy wojewódzkich, z trudem dotrwał do końca lat trzydziestych. Czynny był także w okresie II wojny światowej, lecz nie odzyskał już dawnej świetności. Zamierzano go wówczas zmodernizować i rozbudować. Planów tych Niemcy nie zdołali jednak zrealizować. Zdaniem Ryszarda Szopy, wieloletniego chorzowskiego konserwatora zabytków, powojenny remont przeprowadzono niechlujnie, rujnując przede wszystkim wewnętrzną substancję budynku, liczne detale architektoniczne i zdobienia. W roku 1947, z pompą charakterystyczną dla tamtej epoki, otwarto w niegdysiejszym hotelu „Reden” Centralny Dom Hutnika, po latach przekształcony w Zakładowy Dom Kultury Huty „Kościuszko”. Scenę udostępniano na koncerty impresaryjne (często występowały tu czołowe polskie zespoły big-beatowe) i oddawano we władanie zespołów amatorskich. Tutaj siedzibę miał m.in. teatr Reduta Śląska, sięgający swą historią w okres międzywojnia, specjalizujący się w wystawianiu klasyki polskiej.

12—13


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.