Incydent polski | Carnaval Sztukmistrzów

Page 1

1


„Jestem głęboko przekonana, że tym festiwalem i tymi spektaklami tworzymy razem historię” Agnieszka Bińczycka podczas spotkania z artystami Incydentu polskiego,  20.09.2020 Lublin



4


5

Spis treści

06

Jedna pandemia – jedno spotkanie – jeden pomysł – Incydent polski numer jeden

10 spektakle

13 / VII Ale Circus Dance Company 17 / Człowiek Lew Warszawski Cyrk Magii i Ściemy 21 / Epitafium Błazna Kolektyw Kejos 25 / H2Oooops Tres de la Nada 29 / Jarzyna Kamil Żongler 33 / Królowie Rozrywki Miłosz Budka i Marcin Lipski 37 / Rabbit in HumanLand AntiRabbity 41 / Śmierci Śmiech Wrzące Ciała 45 / Busker Show

48 Post factum

50 / Marta Kuczyńska „Współczesny polski cyrk – pole do popisu” 52 / Rafał Sadownik, Grzegorz Kondrasiuk „Incydent czy proces?” 62 / Agnieszka „binia” Bińczycka „Carnaval pandemiczny” 66 / Anna Viljanen „Umarł klaun, niech żyje klaun”

72 Post sciptum


6

Jedna pandemia – jedno spotkanie – jeden pomysł – Incydent polski numer jeden Rafał Sadownik / Dyrektor artystyczny Iwona Kornet / Koordynatorka festiwalu


7

Pierwszy w Polsce showcase polskich produkcji cyrku współczesnego. Zrodzony z konieczności i potrzeby. W sferze globalnej – odpowiedź na pandemię. W sferze lokalnej (ogólnopolskiej) – wyraz i manifest. Nieprzewidywalność otaczającej nas rzeczywistości czasami uwypukla się bardziej. Tak było tym razem. Rok temu obchodziliśmy 10. urodziny międzynarodowego festiwalu teatralno-cyrkowego Carnaval Sztukmistrzów. 11. edycja miała być wstępem do nowej formuły i nowego otwarcia. W całości zaplanowana i właściwie domknięta, rozsypała się jak domek z kart wraz z nadejściem pandemii. Jak, w sytuacji pandemii zrealizować festiwal w przestrzeniach publicznych, który jest oparty o interakcje i spontaniczność widzów oraz artystów, w większości zza granicy? Frustracja, rezygnacja, defetyzm, te trzy muzy grały nam w głowach przez połowę marca 2020. Pomysł na rozszerzenie formuły konkursu na polskie produkcje plenerowe, który był elementem programu 11. edycji jeszcze przed pandemią, był jak niewielki płomyk świecy podczas burzy. Spośród dziewiętnastu nadesłanaych zgłoszeń konkursowych na polskie produkcje plenerowe cyrku współczesnego, wygrały dwie: „H2Oooops” grupy Tres de la Nada i „Jarzyna” Kamila Maleckiego. Z pozostałych siedemnastu postanowiliśmy wybrać jeszcze pięć najbardziej przemyślanych, oryginalnych i których realizacja była możliwa: „VII” Ale Circus Dance Company, „Epitafium Błazna” Kolektywu Kejos, „Śmierci Śmiech” Wrzących Ciał, „Rabbit in HumanLand” Antirabbity, „Człowiek Lew” Warszawskiego Cyrku Magii i Ściemy. Do tego dołączył niezrealizowany w 2019 roku projekt Miłosza Budki i Marcina Lipskiego „Królowie Rozrywki”. Program premier dopełnił „BuskerShow” zrealizowany w formule variete. Spektakl był inspirowany niezwykle popularnym na Carnavale Sztukmistrzów „Cyrkiem Podwórkowym”, który w obliczu pandemii przekształcił się w sceniczne żywiołowe show.

Tak powstał rdzeń Incydentu polskiego. Z czasem dołączyły do niego wydarzenia towarzyszące, jak spektakl akrobatyczny “Prometeusz”, czy koncert Dziadów Kazimierskich i Rur Wydechowych. Przez wiele lat, planowany przez nas przegląd polskiej sceny cyrkowej, nie mógł doczekać się sprzyjających okoliczności do realizacji, a coraz to inne priorytety weryfikowały założenia programowe kolejnych edycji Carnavalu Sztukmistrzów. Niezrealizowany pomysł wreszcie trafił na swój czas, zainicjowany nagłymi zmianami wymuszonymi pandemią. Ten incydent stał się początkiem czegoś niezwykle ważnego i potrzebnego dla polskiego środowiska cyrkowego, nie tylko w zakresie prezentacji, ale też rozwijania networkingu branży cyrkowej. Incydent polski jako showcase miał za zadanie ukazać aktualną kondycję cyrku artystycznego na palecie polskiej kultury. Zależało nam na zaprezentowaniu szerokiego spektrum form, tworzących wielopłaszczyznowe zjawisko performatywne, jakim jest cyrk współczesny. Okazało się, że polski cyrk jest w tej materii bogaty. Artyści bez kompleksów czerpią z bogatego repozytorium form i dyscyplin cyrkowych, teatralnych, tanecznych, teatru ruchu, obiektu i wielu innych. Czasem po prostu inspirują się czarującym kolorytem ducha cyrku; bawią się konwencją i tematem. Ta edycja była dla nas wszystkich niespodziewanym powrotem do korzeni, spotkaniem, które przypomniało o długiej drodze, która już za nami, ale również o tej, która jeszcze przed nami. Wyznaczały ją kolejne edycje festiwali, projekty, nowe pomysły, liczne spotkania i rozmowy. Ta wspólna podróż i jej owoce pozwalają myśleć optymistycznie na temat rozwoju polskiego cyrku współczesnego, w który jako twórcy największego polskiego festiwalu cyrkowego, mocno wierzymy i pragniemy otaczać opieką i wsparciem. Zachęcamy do lektury niniejszego wydawnictwa prezentującego przekrój oferty polskiej sceny cyrku współczesnego na rok 2020.


8


9


10

spekt


takle

11


12

„Sposób kompozycji ruchu zbiorowego do słów piosenek to prawdziwy majstersztyk: za jego wymownością przemawia przemyślana oszczędność gestów. Mówiąc wprost: to, co wyśpiewane, to i wygrane. Widz nie czuje ani nadmiaru, ani braku, a wręcz ogląda wszystkimi zmysłami, czując spójność, gdy tekst raz za razem punktowany jest wymownym gestem”. A. Bińczycka


13

Ale Circus Dance Company


14

Sposób kompozycji ruchu zbiorowego do słów piosenek to prawdziwy majstersztyk: za jego wymownością przemawia przemyślana oszczędność gestów. Mówiąc wprost: to, co wyśpiewane, to i wygrane. Widz nie czuje ani nadmiaru, ani braku, a wręcz ogląda wszystkimi zmysłami, czując spójność, gdy tekst raz za razem punktowany jest wymownym gestem. Spektakl przedstawia interakcję grupy osób – jednej kobiety i sześciu mężczyzn. Pierwsze skrzypce gra tu bunt kobiety, która sprzeciwia się zabawie z chłopcami według ich zasad. Widz wraz z bohaterką porusza się na dwóch płaszczyznach. W pierwszej warstwie znaczeniowej poruszamy się przez dzieje stworzenia świata, buntu aniołów, wygnania człowieka z raju, aby w końcu znaleźć się tu i teraz, w naszej rzeczywistości. Druga warstwa znaczeniowa zabiera widza w bardziej ideologiczną podróż. Towarzyszymy zagubionej i stłamszonej dziewczynie w jej drodze do stania się silną i niezależną kobietą, która ma odwagę tworzyć swój świat według własnych reguł. Muzyka z cyklu „Raj” Kaczmarskiego oraz repertuaru Karoliny Czarneckiej jest nie tylko akompaniamentem do opowieści, ale jej dosłownym narratorem. Autorzy

Ale Circus Dance Company to zespół łączący sztukę cyrkową z tańcem i teatrem ruchu. Spektakle „ALE” to przede wszystkim teatr, w którym środki wyrazu zostały poszerzone o ewolucje cyrkowe, akrobatyczne i taniec. Teatr, który nie tylko zachwyca bogactwem formy, ale i skłania do przemyśleń. Bo zawsze jest jakieś ALE! Artyści to absolwenci Państwowej Szkoły Sztuki Cyrkowej, zwycięzcy i laureaci wielu prestiżowych konkursów branżowych, finaliści, półfinaliści i uczestnicy programu „Mam Talent”, artyści z wieloletnim doświadczeniem scenicznym, zdobytym na scenach w kraju i za granicą, ludzie, których połączyła wspólna pasja i miłość do teatru, tańca i sztuki cyrkowej! Reżyseria

Maciej Czarski Konsultacja choreograficzna

Weronika Pelczyńska Obsada

Nicole Lewicka, Antoni Borodziuk, Maciej Czarski, Mateusz Czwojdziński, Tomasz Piotrowski, Maciej Sokołowski, Kamil Witkowski

Kontakt

Ale Circus Dance Company +48 510238817 Maciej Czarski ale@czarski-art.pl, www.czarski-art.pl facebook.com/new.circus.productions/ 30 min / bez ograniczeń żonglerka, manipulacja obiektami, duet akrobatyczny, akrobatyka powietrzna, akrobatyka naziemna, teatr fizyczny, akrobatyka taneczna, teatr ruchu, taniec


15


16

„Zarówno tytuł “Człowiek Lew”, dekoracje retro jak z przełomu wieków sugerują, że zaraz znajdziemy się na przedstawieniu w lunaparku, gdzie atrakcją będzie cały gabinet osobliwości, szarlatanów, ściemniaczy, magików spod Mławy, złodziejaszków, wykolejeńców i oldboyów – a dostajemy mocny, społeczny performance, gdzie człowiek-lew, Łowca Klaunów i Klaunica Szmira jako przykłady figury “innego” stają się głosem wykluczonych”. A. Bińczycka


17

Warszawski Cyrk Magii i Ściemy

Człowiek Lew


18

Freakowy musical cyrkowy, inspirowany baśnią o „Pięknej i bestii” oraz biografią gwiazdy amerykańskich freakshow początku XX-wieku – Stefanem Bibrowskim. Cierpiący na rzadką chorobę hipertrichozę Bibrowski został sprzedany przez rodziców do cyrku, gdzie jego nadmierne owłosienie i urok osobisty podbijały serca widowni w Europie i USA. Nawiązujący do obwoźnych monstruariów spektakl opowiada o tęsknocie za miłością artystów cyrkowych: Człowieka lwa i klaunicy, których tyranizuje i tresuje właściciel freakshow. Jaki jest koszt sławy i uznania? Czy uda się zbudować dom w coraz bardziej niespokojnym świecie? Czy odmieniec ma prawo kochać i być kochany? Poszukajmy wspólnie odpowiedzi na te pytania.

Scenariusz i reżyseria

Michał Walczak – dramatopisarz, reżyser, prezes Fundacji „Zakochana Warszawa”, autor nagradzanych sztuk dla dzieci i młodzieży, współtwórca kabaretu Pożar w burdelu, Warszawskiego Cyrku Magii i Ściemy, Praskiego Teatru Lalek i Muzeum Nowych Legend i Baśni Warszawskich. Scenografia i kostiumy

Ewa Woźniak – scenografka, artystka wizualna, współpracująca z praskim Teatrem Lalek i praskim festiwalem klaunady Inwazja Klaunów. Muzyka

Hanna Klepacka Obsada

Antoni Borodziuk, Maciej Czarski, Hanna Klepacka Teksty piosenek

Michał Walczak, Hanna Klepacka W spektaklu wykorzystano piosenkę „Szmira” z muzyką Michała Górczyńskiego Kontakt

+48 502342054 Michał Walczak snaporaz@wp.pl facebook.com/wcmis 40 min / bez ograniczeń klaunada, aerial, akrobatyka naziemna, musical, komedia


19


20

„Oglądając pokaz pracy Kolektywu Kejos mam wrażenie, że obcuję z szekspirowskim teatrem na żywo, zorganizowanym wedle wszelkich prawideł mistrza (...) Kolektyw Kejos doskonale oddaje ducha tej teatralnej rzeczywistości sprzed kilkuset lat. Nie potrzebujemy wiedzieć nic więcej poza tym co widzimy”. „Błazen jego królewskiej mości ludu” A. Bińczycka


21

Kolektyw Kejos

Epitafium BĹ‚azna


22

Co musieli robić aktorzy czasów elżbietańskich, by zdobyć i utrzymać uwagę widza, który był gotów rzucić czymś w wykonawcę, gdy ten wydawał mu się zbyt nudny? Jakich strategii teatralnych, oprócz deklamacji tekstu użyć, by przekazać żądnej rozrywki publice bardziej złożoną treść? Te pytania stają się punktem wyjścia do poszukiwań artystycznych Kolektywu Kejos . „Epitafium Błazna” to pokaz pracy z użyciem technik teatru ruchu, teatru plastycznego i nowego cyrku. Inspirowany motywami ze sztuk Szekspira, a w szczególności postacią szekspirowskiego błazna. Bazując na tym co „pomiędzy tekstem” Kolektyw snuje nową opowieść rozpiętą między odwiecznymi problemami a współczesnością. Pokaz pracy w toku, z natury swojej niedokończony i niedomknięty, ujawni jeden z etapów eksperymentu teatralnego badającego relacje między teatrem a współczesnym cyrkiem. Autorzy

Kolektyw Kejos to przede wszystkim grupa artystów, która w swej pracy skupia się nad wykorzystaniem technik cyrkowych jako środka wyrazu równorzędnego z innymi formami performatywnymi, takimi jak teatr, taniec, muzyka czy multimedia. Spektakle grupy łączą w sobie różnorodne dziedziny sztuki, uporządkowane, podobnie jak w teatrze, według pewnego scenariusza, tematu i historii. W odróżnieniu od tradycyjnego cyrku, pokazy Kolektywu stanowią nie tylko serię sztuczek, lecz spójną artystyczną wypowiedź. Reżyseria:

Kolektyw Kejos, Marta Kuczyńska, Jacek Timingeriu Obsada

Marta Kuczyńska, Jacek Timingeriu, Zuzanna Nir, Youri Gregoire, Adam Banach Scenografia

Barbara Szymczak Wykonanie kostiumów

Olga Rudzińska Pomoc krawiecka

Maria Zając Pomoc techniczna

Ewa Timingeriu

Przedstawienie realizowane w ramach Konkursu na wsparcie projektów artystycznych w ramach nurtu Szekspir OFF 24. Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku. Kontakt:

+48 665884551 Marta Kuczyńska pro@kejos.org www.kejos.org 40 min / bez ograniczeń klaunada, teatr ruchu, teatr plastyczny, żonglerka, trapez


23


24

„Oni, w swoim prostym w gruncie rzeczy, ale ogromnie smacznym i utrzymanym na wysokim, radosnym poziomie spektaklu, nie oszczędzają naszych strun głosowych, a my śmiejąc się w głos aż do łez, czujemy jak z piersi schodzi głębokie napięcie”. „Umarł klaun, niech żyje klaun” Anna Viljanen


25

Tres de la Nada

H2Oooops


26

„H2Oooops” to podróż do wnętrza Ziemi i z powrotem w poszukiwaniu życiodajnego źródła. Na oczach widzów, w środku miasta Javier, Sergio i Jorge robią wszystko, by znaleźć to czego szukają. Pomocy szukają w technologii, u publiczności i w sferach pozaziemskich. Zawziętość i determinacja w poszukiwaniach powodują różnorodność pomysłów – od prostych do kompletnie szalonych. Poświęcenie artystów przekłada się na emocje, dynamikę spektaklu i… finalny sukces lub spektakularną klapę projektu poszukiwawczego. Żonglerka, klaunada, żart, taniec, iluzja oraz prawdziwa, głęboka opowieść to filary, na których Tres de la Nada rozpięli swój spektakl. ** Laureat konkursu na wybór wykonawcy cyrkowego spektaklu plenerowego Carnavalu Sztukmistrzów – I edycja 2020. Autorzy

Tres dla la Nada to trzech artystów z Pampeluny, miasta słynącego z wielu hiszpańskich tradycji. Zanim się spotkali, Javier Hernández występował z pokazami iluzji i żonglerki w Europie, a Sergio Carrero oraz Jorge Moreno stworzyli uliczne show komediowo-pantomimiczne, z którym zjeździli Europę, Azję i Afrykę. Teraz moce zostały połączone. Ich sztuka bazuje na prostym, acz uroczym żarcie, dźwięku synchronizowanym z ruchem, iluzji, żonglerce dziwnymi przedmiotami oraz na bezpośrednim kontakcie z widzem. Hiszpański temperament i środkowoeuropejska szalona pomysłowość są esencją ich sztuki. Scenariusz, reżyseria, obsada

Javier Hernández, Sergio Carrero, Jorge Moreno Kontakt

+48 518404198 Marcin Wąsowski wonsowski@gmail.com facebook.com/tresdelanada Czas: 33 min / bez ograniczeń klaunada, żonglerka, ekwilibrystyka, iluzja, pantomima


27


28


29

Kamil Żongler

„Gdyby Jan Brzechwa po napisaniu wiersza „Na straganie” obejrzał ten pokaz – nie mógłby się powstrzymać i z pewnością popełniłby drugą część przygód warzyw ze straganu, które… stają się artystami, zanim na zawsze zginą w zupie”. „Jarzyna ze Szczecina” A. Bińczycka

Jarzyna


30

Jarzyna to klaun-kucharz, który będzie chciał przekonać gości swojej polowej kuchni do wspaniałości sztuki, jaką się para. Niestety, nie posiada wybitnych umiejętności kulinarnych, dlatego będzie dużo eksperymentował, sprawdzał i zaskakiwał. Podczas show wspólnie z nim zmierzymy się z wrogiem jakim są… warzywa! Będziemy oglądać akrobatyczne eksperymenty dążące do oswojenia się z tą wrogą materią. Czy próba poradzenia sobie z warzywami zakończy się sromotną klęską? A może Jarzyna odkryje przepis na kulinarny sukces? Sprawdźcie sami co zgotował! ** Laureat konkursu na wybór wykonawcy cyrkowego spektaklu plenerowego Carnavalu Sztukmistrzów 2020 – I edycja. Autorzy

Kamil Malecki – żongler i ogniomistrz. Jego spektakle przełamują schematy, są konfrontacją autorskich pomysłów z widzem. „Poważnie zajmuję się niepoważnymi rzeczami. Pozornie niepoważnymi, bo wierzę, że to co robię ma moc i znaczenie dla ludzi, z którymi dzielę się swoją pracą, którą jest cyrk. Wiem, że będę zajmował się jeszcze tym przez długie lata – a przynajmniej chciałbym, takie moje małe marzenie”. Konsultacje koncepcyjne

Marta Kuczyńska, Jakub Szwed Konsultacje reżyserskie

Marek Kościółek Kontakt

+48 502171735 Kamil Malecki kamilzongler@gmail.com kamilzongler.pl Czas: 30 min / bez ograniczeń klaunada, żonglerka


31


32

„Spektakl jest jak bajka z dobrym przesłaniem (...) Salwy śmiechu można wywołać dobrym gestem, zwłaszcza, że “koroną” dla króla rozrywki jest wyłącznie uznanie publiczności”. „Cukierek i psikus” A. Bińczycka


33

Miłosz Budka i Marcin Lipski

Królowie rozrywki


34

Dwóch sztukmistrzów mierzy się w sztuczkach cyrkowych i w obyciu estradowym, chcąc uzyskać miano Króla Rozrywki. Publiczność po każdym numerze ocenia ich występy i decyduje komu przyznać punkt. Założeniem jest zaprezentowanie w krótkim czasie jak największego wachlarza dyscyplin sztukmistrzowskich. Który z nich wygra? Tego scenariusz nie przewiduje… Autorzy:

Miłosz Budka i Marcin Lipski to dwóch artystów ulicznych, którzy razem i/lub osobno występowali w całej Polsce i za granicą na różnych festiwalach. Marcin oficjalnie gościł po raz drugi w programie Carnavalu. Razem mają 14-letni staż w pokazach ulicznych. Jako nieliczni artyści mogą pochwalić się niestartowaniem w programie „Mam Talent” Kontakt

+48 570 860 710 Miłosz Budka budkakuglarska@gmail.com facebook.com/budkakuglarska 30 min / bez ograniczeń busking, improwizacja, żonglerka


35


36

„Królik jest absolutnie magiczny na poziomie pracy ze swoimi cyrkowymi artefaktami, ale też “na ziemię” sprowadza go co chwilę głos Królowej, strofując, wyznaczając zadania i rozliczając z ich efektów (...) Pomysł nośny, fantastyczny, a wszelkie inspiracje jedną z najbardziej poczytnych książek na świecie wzbudzać będą zawsze ponadczasową ciekawość, zwłaszcza, gdy na zabawę motywem nałoży się ważny przekaz”. „Follow the white rabbit” A. Bińczycka


37

AntiRabbity

Rabbit in HumanLand


38


39

Alicja z książki Lewisa Carrolla wpada przez króliczą norę do tajemniczego, niezrozumiałego dla niej świata. A gdyby tak odwrócić sytuację? Przewodnikiem po tej historii jest Królik – odrealniony bohater, lądujący w centrum współczesnego miasta. Ten abstrakcyjny bohater ma bardzo ważną misję od Królowej Kier: przekonać ludzi do przeprowadzki do Krainy Czarów. Spektakl to opowieść o ideałach, utopii oraz dylematach moralnych, a wszystko to przedstawione jest w lekko surrealistyczny, dziwaczny sposób, doprawione umiejętnościami cyrkowymi. Autorzy

Tomasz Piotrowski – reżyser i aktor w spektaklu. Artysta nowocyrkowy, performer z ponaddziesięcioletnim stażem na scenie. Laureat wielu konkursów cyrkowych/fireshow w Polsce oraz na świecie takich jak: Cyrkulacje, Festiwal Ognia w Kutnie, Newcomershow w Lipsku czy „Mam Talent”. Obecnie działa w projekcie Multivisual, zajmującym się pokazami łączącymi sztukę cyrkową z nowoczesną technologią Konsultacja reżyserska

Marta Kuczyńska Kontakt

+48 600710435 Tomasz Piotrowski antirabbity@gmail.com instagram.com/antirabbity 30 min / bez ograniczeń żonglerka, manipulacja, pantomima, lightshow


40


41

Wrzące Ciała

Śmierci Śmiech

„Uczucia, nastroje, które falowały w publiczności z nieludzką wprost amplitudą, co rusz zmieniające wektor, od euforii po rozpacz – a to wszystko w odstępach kilkusekundowych. Śmierć i Błazen grały na nas jak na dobrze nastrojonym instrumencie”. „Umarł klaun, niech żyje klaun” Anna Viljanen


42


43

Dwóch samotnych rutyniarzy z przeciwległych rzeczywistości ma szansę zdecydować, czy ich spotkanie sprowokuje szczęście czy katastrofę? Śmierć i Klaun, których drogi skrzyżował los, biorą udział w starciu skrajnych indywidualności. Może ono doprowadzić do wstrząsu emocjonalnego, który będzie początkiem nowej historii. W spektaklu odnajdziemy przekraczanie granic komfortu, odkrywanie nowych możliwości przy użyciu wszelkich wariacji ruchowych – tańca, sztuki mimu, akrobatyki, klaunady, komedii fizycznej. Jaki będzie efekt spotkania tych dwóch postaci? Przekonajmy się sami podczas tego pełnego napięcia i nieoczekiwanych zwrotów akcji występu. Autorzy

Wrzące Ciała tworzą Aleksandra Batko – aktorka, absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie oraz Maja Rękawek – absolwentka Pedagogiki, kierunek Animacja Kultury na Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Obie od trzech lat zajmują się teatrem fizycznym. Współpracowały m.in. z Derevo Theatre oraz Warszawskim Centrum Pantomimy. Muzykę do spektaklu stworzył Paweł Odorowicz – absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie, altowiolista, muzyk instrumentalista, kompozytor, producent muzyczny, aranżer. Zdobywca wielu nagród i stypendiów, aktualnie współpracuje z Teatrem CHOREA oraz z Leszkiem Mądzikiem Konsultacja artystyczna

Marta Kuczyńska 30 min / bez ograniczeń klaunada, teatr fizyczny, taniec, pantomima, elementy akrobatyki


44


45

Busker Show


46


47

Wyjątkowy pokaz cyrkowy, podczas którego nietuzinkowi artyści prezentują swoje najlepsze numery. Barwny kolaż osobowości i dyscyplin cyrkowych, w którym podziwiamy zapierające dech w piersiach pokazy akrobatyczne, ogniowe, sztuczki iluzjonistyczne, klaunadę, kobietę gumę, taniec hula hop i ewolucje na drabinie. W programie w 2020 wystąpili: Dominika Osam-Gyaabin, Kari Panska, Krzysztof Kostera, Marcin Ex Styczyński, Marysia i Julian, Pan Ząbek. Busker Show to sceniczny odpowiednik projektu “Cyrk Podwórkowy” realizowanego przez Carnaval Sztukmistrzów od 2015 roku . Cieszy się ogromną sympatią mieszkańców miasta. Jest to forma objazdowego cyrku pojawiająca się w oddalonych od centrum dzielnicach i ma być przedsmakiem oferty festiwalu. Prosta formuła występu, charyzmatyczni i zróżnicowani wykonawcy tworzą niezwykłą energetyczną mieszankę i wyjątkowe pokazy, która oczarowuje publikę w każdym wieku. Cyrk Podwórkowy nawiązuje do niewielkich trup cyrkowych przemierzających miasteczka i biedniejsze dzielnice dużych miast na początku XX w. Grupy takich cyrkowców – wagabundów, prezentowały krótkie spektakle i zaspokajały kulturalne potrzeby mieszkańców. Na program składały się zazwyczaj elementy akrobatyki, ekwilibrystyki, pokazu siły, iluzji czy żonglerki. Wsparte niewybrednym żartem lub piosenką skłaniały mieszkańców do jałmużny na rzecz artystów. Cyrk Podwórkowy to ciekawy skład artystów z bogatym ulicznym doświadczeniem, który prezentuje swój program w ośmiu dzielnicach miasta na kilka dni przed Carnavalem. Masa wrażeń i mnóstwo śmiechu! 90 min / bez ograniczeń akrobatyka, iluzja, hula hop, plucie ogniem, drabina, kontorsja


48

post


49

factum


50

Współczesny polski cyrk – pole do popisu Marta Kuczyńska kuratorka Carnavalu Sztukmistrzów


51

Co roku od ponad 10 lat uczestniczę w festiwalu współczesnego cyrku “Letni Letna” w Pradze. Oprócz głównego programu międzynarodowego przedstawienia można oglądać także w tzw. Namiocie Czeskim (cesky stan): można zobaczyć tam wszystko, co w czeskim cyrku produkuje się w ciągu roku. 7 lat temu zastanawiałam się, dlaczego nikt nie robi selekcji tych czeskich pokazów – bo nie były dobre. 4 lata temu pomyślałam: te pokazy nie są takie złe. W tamtym roku stwierdziłam, że często nie odstają od programu głównego i wyziera z nich „czeski styl”. Inwestycja w rodzimy rynek – na początku może kuleć ale po czasie przynosi pożądany efekt. Incydent był wywołany sztucznie przez pandemię. Ale potrzeba tworzenia miejsc i warunków gdzie można by pokazywać polski cyrk artystyczny istnieje od dawna. W Warsztatach Kultury często rozmawiamy o tym, jak wspomagać i tworzyć rynek artystycznego cyrku w Polsce. Profesjonalizm w cyrku polskim sprowadza się głównie do występów w popularnych programach rozrywkowych. Na robienie cyrku artystycznego: eksperymentowanie wokół technik cyrkowych, łączenie gatunków, reżyserię i choreografię, pracę w grupie... mało kto jest sobie w stanie pozwolić. Żeby robić cyrk ambitny i eksperymentalny trzeba być bohaterem, poświęcić swoje życie prywatne, by skupić się na tysiącach zadań dookoła pracy nad spektaklem,

wystawiania go na scenie, sprzedawania, lobbowania, promocji... Artysta cyrkowy jest także menadżerem, kuratorem, organizatorem, sprzedaje bilety, robi scenografię i zdjęcia promocyjne. Incydent polski prowokuje rozwój artystyczny oferując warunki do profesjonalnej (płatnej) pracy twórczej dla artystów nowego cyrku w kraju. Dał także możliwość zderzenia różnych kierunków, sposobów pracy i możliwości cyrku jako formy sztuki. Oprócz spektakli mogliśmy porozmawiać o procesie i doświadczeniach z produkcji. To ważny moment dla środowiska. Oby incydent stał się precedensem ustanawiającym regułę, ponieważ artystyczne środowisko cyrkowe potrzebuje dofinansowania, miejsc do pracy twórczej i prezentacji oraz pozytywnej krytyki. Poziom polskiego cyrku artystycznego w skali świata nadal pozostawia „pole do popisu”. Nasze przedstawienia potrzebują reżyserii, umiejętności aktorskich, konsultacji artystycznych, pracy z choreografem, muzyką i światłem... Idziemy konsekwentnie w dobrym kierunku. Incydent to nie koniec pracy a dopiero początek. Nie spoczywajmy na laurach i korzystajmy z nadarzających się incydentów do głębszego rozwijania i profesjonalizowania naszych poczynań artystycznych.


52

Incydent, czy proces? Grzegorz Kondrasiuk e-teatr, 2020.11.18

O pierwszym polskim przeglądzie cyrku współczesnego z Rafałem Sadownikiem rozmawia Grzegorz Kondrasiuk. Grzegorz Kondrasiuk (e-teatr.pl): Carnaval Sztukmistrzów przed sławetnym rokiem 2020 miał już za sobą ponad dekadę historii, podczas której wypracowaliście jego spójną i dojrzałą formułę. Z pewnością można już mówić o marce Carnavalu. A teraz niespodziewanie ogłaszacie nowe otwarcie. Czy ma to być ewolucja, czy radykalna zmiana formuły, zamknięcie jakiegoś etapu?


53

Rafał Sadownik (dyrektor artystyczny lubelskiego

pomiędzy najbardziej charakterystycznymi budynkami

festiwalu Carnaval Sztukmistrzów):

Lublina. To wszystko skondensowane w pigułkę – cztery dni ulicznego miejskiego święta karnawałowego.

Tegoroczna edycja – przygotowana pod nazwą Incydent polski – nie była dla nas całkowicie nowym otwarciem,

Rozszyfrujmy może, co kryje się za polską,

ponieważ zrealizowaliśmy ideę, o której myśleliśmy od

lubelską odmianą światowej dyscypliny, jaką jest

kilku lat. Zaczynaliśmy w 2010 roku od dużego festiwalu

chodzenie po taśmach – slacklining. Slackliner to

wpisanego w strukturę miejską. Carnaval to jedna z imprez

współczesny linoskoczek chodzący nie po linie,

– motorów napędowych turystyki w Lublinie. Opierał się

a po taśmie, nie pod cyrkowym szapitem, ale pod

na pomyśle skondensowania wielu pokrewnych cyrkowi

gołym niebem. W Lublinie – nad ulicą czy placem,

zjawisk w jednym, wielkim, czterodniowym, letnim

czasem pomiędzy największymi budynkami czy…

festiwalu. Mieścił w sobie elementy typowo ludyczne,

kościelnymi wieżami. W dole tłum przyglądający

zabawowe: buskerzy i spektakle, które opanowały

się, komentujący, nagradzający brawami udane

przestrzenie miejskie, place, skwery – czyli karnawał

przejścia, tricki, a najbardziej chyba upadki –

w wydaniu ulicznym; oraz nowy cyrk, jako silna oś

w asekuracji, oczywiście. Charakterystyczna

programowa – duże i mniejsze spektakle w namiotach

sylwetka slacklinera, lekko przechylona na

i na scenach teatralnych. Ważna była też część muzyczna

bok, z rozłożonymi ramionami, a w tle któraś

– fanfary, brass bandy działające pomiędzy koncertem

z lubelskich wież czy fasada kamienicy, taki piękny

a performansem ulicznym. No i kolejny mocny, wyrazisty

wizualny skrót, gdzie nową formę otrzymała stara

element: Urban Highline Festival. Największy na świecie

figura trickstera, singerowskiego Jaszy Mazura –

festiwal takiej ekwilibrystycznej dziedziny jaką jest

wszedł już na stałe do lubelskiego imaginarium.

chodzenie po taśmie, bezpośrednio inspirowany postacią

Tak jak i występujący na ulicy buskerzy, za zrzutkę

Sztukmistrza z Lublina. Urban Highline Festival co

do kapelusza po występie, nie tylko podczas

roku skupiał blisko 250 highlinerów z całego świata,

Carnavalu, ale także i poza festiwalem, przez cały

przechadzających się po kilkunastu taśmach rozpiętych

letni sezon.


54


55

Tak, to zadziałało i na trwałe wpisało się w Lublin. Zostało dobrze wypromowane nie tylko lokalnie, ale i w kraju. Zadziałał jednak nie tylko marketing. Festiwal wypełnił pewien brak w przestrzeni kultury w Polsce – brak ludycznego wydarzenia, które nie stawia barier. Podczas Carnavalu ludzie z różnych grup społecznych, doświadczeń, w różnym wieku tworzą wspólnotę. Spektakle cyrkowe trafiają do wszystkich, oddziałują na różnych poziomach poprzez konwencję, podejmowane tematy, dziedzinę sztuki. Mają moc budowania wspólnoty, wspólnoty chwilowej. Pokazują, że możemy się z tych samych rzeczy śmiać, te same tematy wywołują w nas wszystkich silne emocje. Udało się również stworzyć festiwal wpisujący się w lokalną, lubelską tożsamość. Badania marketingowe zrobione w 2006 roku pokazały, że i mieszkańcom Lublina, i Polski trudno było określić co się na nią składa. Carnaval w pewien sposób ją dookreślił. Czego dowodem, jak sam to mogłem obserwować, powiększające się z roku na rok zainteresowanie. Właściwie już od pierwszych edycji pojawiła się – i już na stałe z Wami została – wielka publiczność. Dziesiątki tysięcy ludzi w przestrzeni miasta, trudności ze zdobyciem biletów na spektakle w salach i namiotach…

Do pewnego momentu działało to bardzo dobrze. Na pewnym etapie poczuliśmy się jednak zmęczeni robieniem tego wszystkiego naraz. Chcieliśmy czegoś więcej, nie rezygnując przy tym z miejskiej ludyczności. Myśleliśmy na przykład o tym, by podzielić festiwal na dwa nurty, a może nawet – by zrobić dwa festiwale zamiast jednego. Jeden – typowo uliczny, zabawowy, z udziałem buskerów, akcji miejskich różnego rodzaju, pokazujący pełnię gatunku outdoor arts, silnie obecnego na festiwalach w Europie Zachodniej. Outdoor arts są czymś więcej niż powszechnie rozpoznawany w Polsce teatr uliczny, ponieważ wchodzą w powiązania z wieloma dziedzinami sztuki, tworząc inne znaczenia. Drugą osią programową miał być cyrk artystyczny, cyrk współczesny, aktualny – jak się obecnie mówi we Francji. To przedstawienia, które mogliśmy oglądać np. na biennale cyrkowym, na festiwalach w Marsylii, w Auch. Spektakle bardziej ambitne, które wyznaczają nowe standardy, poszukują nowych form. W lutym mieliśmy gotowy program edycji 2020. Ulicę chcieliśmy otworzyć: buskerom zaproponowaliśmy otwarte konkursy z nagrodami finansowymi. Główny akcent chcieliśmy jednak położyć na wątku artystycznym – zaproponować mocny program spektakli biletowanych, scenicznych w namiotach i plenerowych

w zamkniętych przestrzeniach. Potem przyszła pandemia. Ale kryzys, który nadszedł, okazał się też szansą. Od wielu lat rozmawialiśmy o zorganizowaniu środkowoeuropejskiego showcase’u cyrkowego: przeglądu najlepszych spektakli z kilku krajów Europy Wschodniej i Środkowej. To mogło być magnesem dla programatorów festiwali z Europy Zachodniej. Uczestnicząc w sieci Circostrada i w platformie Circus Next dostrzegamy zainteresowanie krajami dopiero wchodzącymi na rynek sztuki cyrkowej, nie posiadającymi silnej reprezentacji. Chcieliśmy zbudować platformę dla spektakli z naszego regionu geograficznego, które potrzebują promocji w Europie Zachodniej. To nie wyszło z wielu względów, choćby z powodu różnic pomiędzy poszczególnymi scenami. Na przykład Czechy, które przez ostatnie piętnaście lat intensywnie rozwijały scenę nowocyrkową, są znacznie bardziej zaawansowane. Mają wyższy poziom artystyczny i rozpoznawalność w Europie Zachodniej. Ale są kraje takie jak Słowacja, Chorwacja, gdzie już powstały rodzime produkcje, a które dopiero wchodzą na rynek międzynarodowy, potrzebują zainteresowania, promocji. Polska jest wśród nich. Pandemia spowodowała jednak, że musieliśmy szybko zareagować – i zmodyfikować formułę. Nastąpił kompletny lockdown: odwoływanie spotkań platform i sieci, spektakli, festiwali, zakaz wyjazdów zagranicznych. Wiadomo, co to oznaczało dla artystów z tej branży, najczęściej freelancerów – właściwie od razu pojawił się strach przed zapaścią, bezrobociem.

W Polsce brakuje mechanizmów finansowych skierowanych do artystów cyrkowych. To festiwale je zastępują – zaproszeniami, współprodukcjami. Festiwale są jedynymi mecenasami sztuki cyrkowej! Stąd ich niezwykle ważna rola podczas pandemii, nasza jeszcze większa odpowiedzialność. Festiwale tym bardziej powinny skierować się na polskich artystów. Pomyśleliśmy więc, że wykorzystamy pomysł konkursu na polskie cyrkowe produkcje plenerowe, który miał być elementem tegorocznego programu Carnavalu i dofinansujemy oraz wesprzemy produkcyjnie (już poza konkursem) kilka dodatkowych propozycji wybranych spośród zgłoszeń. Łącznie pokazaliśmy dziewięć premier, wyszło z tego całkiem ciekawe spectrum, najróżniejsze dziedziny i estetyki. Zdecydowaliśmy się na formułę przeglądu, któremu nadaliśmy nazwę Incydent polski. I tak powstał showcase polskich produkcji nowocyrkowych. Do jury zaprosiliśmy też przedstawicieli innych polskich festiwali, na których można oglądać produk-


56

cje cyrkowe: OFCA i FETA. Nagrodą, poza dofinansowaniem była premiera na Carnavalu i gwarancja prezentacji także na tych dwóch festiwalach. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że w polskich warunkach łatwiejsze jest wyprodukowanie spektaklu – natomiast prawdziwą sztuką jest zapewnienie temu spektaklowi życia. W branży cyrkowej zagranie spektaklu więcej niż trzy, czy cztery razy jest już wielkim sukcesem, dlatego zależało nam, aby zapewnić możliwość prezentacji wybranych spektakli, na początek przynajmniej w tym ograniczonym zakresie. Cieszymy się, że po Incydencie polskim pojawiło się zainteresowanie ze strony środowiska warszawskiego. Mamy nadzieję, że kolejne festiwale czy ośrodki będą dołączały do naszego programu, zapraszając laureatów konkursu. Które elementy Incydentu były najistotniejsze dla samych artystów?

W momencie, kiedy wszyscy na wiosnę zostali zamknięci w domach, sam ten telefon ze strony organizatorów największego polskiego festiwalu z informacją, że chce on wesprzeć ich produkcję, że możliwy jest pokaz na Carnavalu – dał im kopa do pracy. Są to ludzie często latami noszący w głowach pomysły, którzy nie mają środków, żeby je zrealizować.

Tu dostali pieniądze na produkcje, możliwość konsultacji reżyserskich, wsparcie organizacyjne i logistyczne. Spektakle zostały premierowo pokazane, pojadą dalej na kolejne festiwale. Wszystkie spektakle zostały zarejestrowane, po festiwalu stworzyliśmy też jego wersję internetową. Pełny pakiet informacji o wszystkich uczestnikach Incydentu ukaże się w pofestiwalowym folderze wysyłanym m. in. do organizatorów festiwali i instytucji kultury. Incydent jako artystyczny startup dla polskiego cyrku artystycznego?

Takiej inicjatywy do tej pory w Polsce nie było. Istotne jest dla nas kompleksowe podejście – od pomysłu spisanego przez artystę na jednej kartce papieru, poprzez opiekę nad koncepcją i produkcją, doprowadzenie do premiery, eksploatację, aż po zadbanie o promocję przedsięwzięcia. Moim zdaniem wielki potencjał tego pomysłu tkwi właśnie we wsparciu części koncepcyjnej, w szukaniu dojrzałych propozycji reżyserii przedstawienia cyrkowego, wspieraniu rozwoju dramaturgii cyrkowej – które przecież są czymś innym niż reżyseria czy dramaturgia spektaklu teatralnego czy tanecznego.

Do kogo konkretnie skierowany był ten program?

Często są to artyści z dyplomem szkoły cyrkowej, po różnych kursach technik, umiejętności. Są w takim momencie życia, że sami muszą pokierować swoim rozwojem artystycznym. Często trafiają do tzw. branży eventowej, komercyjnej – albo szukają możliwości kariery w telewizyjnym show. Na pewno mamy wysoki poziom opanowania technik cyrkowych – tu nie mamy się czego wstydzić. Jedyne, czego często brakuje – to obycie sceniczne, dramaturgia show, myślenie reżyserskie albo choreograficzne. Czyli na tym etapie, na jakim się polski cyrk

Ten potencjał jest w Polsce wciąż zaniedbany, czy może inaczej – nieodkryty. Tego wciąż brakuje w naszej edukacji, a przecież mamy jedną z najstarszych szkół cyrkowych w Europie. To bardzo ważne: nabycie świadomości, by występ był czymś więcej niż pokazem umiejętności, opartym na opanowanych technikach.By zrobić spektakl – trzeba najpierw umieć zbudować krótką etiudę, prostą – ale głęboko przemyślaną, reżysersko dopracowaną. Z proponowanych przez nas konsultacji reżysera (prowadzonych przez Martę Kuczyńską) skorzystali niektórzy spośród zaproszonych artystów, i jestem przekonany – że z ogromnymi efektami. Na pewno będziemy te elementy naszego programu rozwijać.

współczesny znajduje – istotny był najprostszy, ekonomiczny sens tego działania – sfinansowanie

Czy myślicie o kontynuacji tego pomysłu? Czy

premier, pierwszych kosztów, scenografii,

macie na to wieloletni plan?

kostiumów, prac nad reżyserią, scenariuszem, lub choćby konsultacji reżyserskich?

Tak. Jeśli już powstają z nich spektakle, to własnym sumptem, bez wsparcia reżyserskiego, bez feedbacku.

Dużo o tym rozmawialiśmy z samymi artystami, którzy podkreślają potrzebę stałego funkcjonowania tego programu. Na pewno zachowamy tę część Carnavalu – czy w formule corocznej, czy jako biennale, czy przeglądu z zaproszonymi produkcjami połączonego z konkursem


57

na premiery. Chcemy, żeby elementem nowej formuły Carnavalu był program polski.

Na które spektakle ostatecznie zwróciłeś uwagę

Czy istnieje polski idiom cyrku współczesnego?

Zawsze jestem ciekawy poszukiwań Kejosa – choć musimy poczekać na premierę „Epitafium Błazna” za dwa miesiące, bo na Incydencie polskim odbył się przedpremierowy pokaz pracy. Kejos to najstarsza wciąż działająca grupa nowocyrkowa w Polsce. I Jacek Timingeriu, i Marta Kuczyńska mają doświadczenie reżyserskie, więc nie ma mowy o infantylizmie w podejściu do tej sfery. Motyw i postać błazna jako protoplasty klauna jest mi osobiście bliski, to w połączeniu z estetyką w klimatach postapokaliptycznych, daje bardzo interesujący efekt.

Czym miałby się on charakteryzować?

To trudne pytanie. Moim zdaniem jest za wcześnie, by stawiać takie tezy, by mówić, że na Incydencie polskim mogliśmy obserwować ukształtowanie się tożsamości polskiego cyrku współczesnego. Chociaż, jeśli patrzymy na przykład na kraje skandynawskie, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu nie było profesjonalnych grup, sceny cyrkowej – w momencie, kiedy pojawiłoby się systemowe wsparcie finansowe, szkoły, jakościowa edukacja, programy wsparcia, bardzo szybko ta tożsamość się ujawniła. Inność, odrębność ich cyrku jest na pierwszy rzut oka zauważalna.

podczas polskiego showcase’u?

Powiedziałeś o Kejosie, że jest grupą nowocyrkową, a jednocześnie pojawiają się hasła takie jak „reżyseria” – jak rozumiem, chodzi o reżyserię inspirowaną teatralnym wynalazkiem

Tak, a pojawiające się kulturowe cytaty,

inscenizacji tekstu. Tu może warto dopowiedzieć,

reminiscencje z północnoeuropejskiego

że Kejos wyróżnia właśnie to, że idąc „od

dziedzictwa, na przykład poprzez podkreślanie

cyrku”, opierając się na warsztacie technicznym

związku z naturą – nie wyglądają we

artysty cyrkowego, dąży zawsze do integralnego

współczesnym cyrku skandynawskim sztucznie.

łączenia teatralizacji z cyrkiem, wymyśla zawsze

Stawianie na rodzime elementy tożsamościowe

jakiś kolejny świat, kreuje go na scenie i jego

w sztuce nie musi być więc działaniem

potrzebom podporządkowuje prezentowanie

wymuszonym, na przykład poprzez wymogi

umiejętności czy tricków.

grantodawców.

Myślę, że ten charakter sam się w końcu kiedyś uwidoczni. Trzeba pozwolić tym tematom osiąść. Żeby znaleźć własną tożsamość, odzwierciedlić ją poprzez sztukę – potrzeba po prostu czasu. Artyści muszą zrealizować wiele spektakli, zaliczyć ileś potknięć, sukcesów. Jak w każdej dziedzinie sztuki. Jedyne wyraziste zjawisko tożsamościowe, które na Incydencie zauważyłem, to odciśnięcie się formy polskiego teatru ulicznego. Są to ślady rodowodu kontrkulturowego.

Tak. W Polsce nowy cyrk zawsze był mocno kontrkulturowy, a jego artyści bunt mają wpisany w tożsamość. W przedstawieniach prezentowanych podczas Incydentu pojawiły się takie tematy jak prawo do inności/ odmienności, tożsamość kulturowa, role społeczne i kulturowe, pozycja kobiety, szereg tematów ekologicznych czy związanych z odpowiedzialnością za sposób, w jaki funkcjonujemy jako społeczeństwa. Pochodzą często właśnie ze środowisk postpunkowych. Podobnie jest w całej Europie Środkowo-Wschodniej.

Moim zdaniem Kejos w „Epitafium Błazna” pokazuje bardzo dojrzałe myślenie o funkcjonowaniu cyrku na scenie, gdzie wyczerpują się już zwyczajowe opozycje: rozrywka vs. powaga, kultura wysoka vs. niska i tak dalej. To jest już wejście w ponowoczesną przestrzeń recyclingu kulturowego i związanej z tym melancholii. Funkcjonujemy dziś wszyscy – czy się z tym zgadzamy, czy nie – na wielkim śmietniku mocno zużytych form, stereotypów kulturowych. Mówiąc Różewiczem – „zawsze fragment”. Artyści Kejosa wypowiadają się jakby właśnie z tego miejsca, nie oceniają, nie wartościują przywoływanych, mocno już przecież wytartych cytatów z Szekspira. Szukają ich nowego potencjału w remiksie tekstu z technikami cielesnymi, z cytatami muzycznymi (niekoniecznie z renesansu…), z prześmiewczym użyciem technologii. Okazuje się, że ten ich Błazen, niespodziewanie, nie jest ani czarny, ani biały. Ani piękny, nostalgiczny – ani ironiczny czy szyderczy. Może jest po prostu szary? To raczej ktoś, kto ogląda kulturę, tradycję już z innej strony, jak gdyby wywróconą na lewą stronę, na nice.


58

Oprócz Kejosa – mieliśmy na Incydencie jeszcze

(zbiorowej synchronizowanej żonglerki piłkami

Ale Circus Company…

czy maczugami) w połączeniu z akrobatyką (w czym Ale Circus Company celuje) dobrze się

Spektakl „VII” Ale Circus Company to przykład spektaklu operującego bardziej estetyką cyrkową. Grupa idzie w podobnym kierunku, co wrocławski „Prometeusz”, który w tym roku też gościł na naszym festiwalu. Wykorzystują piękno i plastykę ruchu ciała, grację akrobatyki – żeby zrobić z tego materiał atrakcyjny wizualnie dla widza, ale wychodzący poza prosty pokaz. Trzeba się naprawdę mocno napracować, aby tak jak w „VII” zachować treść przekazu jednocześnie podając ją w pięknej estetyce.

z tym rymuje. Czasem w sposób zbyt dosłowny, tautologiczny, czasem zupełnie odklejając się od materii słów – konstruują tu duże, wieloosobowe widowisko, rzeczywiście – jak powiedziałeś – atrakcyjne wizualnie. Zaintrygowała zgryźliwa (a może i feministyczna) puenta. Złamanie Kaczmarskiego cytatem z popkultury, z piosenki Karoliny Czarnieckiej, piętnującej powierzchowność i głupotę „dzisiejszych czasów”, ale i mocno stawiającej potrzebę wolności, emancypacji. A to znów zrymowało

Właśnie o spektaklu „VII” myślałem, mówiąc

się z wyeksponowaniem ekspresji doskonałej

o powrocie tradycji polskiego teatru

akrobatki – Nicole Lewickiej, jedynej kobiety

alternatywnego. A więc – pewien nieuchronny,

w wieloosobowym zespole.

wyłaniający się z używanych form patos: wątki

Inny przykład: Kamil Żongler z solowym występem

mesjanistyczne, manifestowanie postawy

„Jarzyna” – próbując swoich sił w dobrze znanym

buntowniczej. Pojawiają się piosenki Jacka

na światowym rynku gatunku monodramu

Kaczmarskiego, a akcja sceniczna buduje

clownowskiego. Moim zdaniem – próba dość

równolegle obrazy, odległe reminiscencje

udana, również idąca „od cyrku”. Występ

z metaforami z tekstów barda. Stworzenie świata,

zrealizowany konsekwentnie, purenonsensowy

ofiarowanie go ludziom. Niełatwe sprawy – jak

w estetyce i koncepcji. Dla artysty – taka

wiadomo. Próby powoływania społeczeństwa,

realizacja to też taki pomost prowadzący

nieustanna walka jednostki ze zbiorowością,

z ulicznego show na scenę, skorzystanie

i z własnymi słabościami, i z narzucanymi

z możliwości przygotowania nieco bardziej

człowiekowi systemami. Używanie passingu

rozbudowanej scenografii, niż w przypadku


59

typowego buskerskiego ekwipunku. Atutem na

dochodzą następni. Powstało więc kilka spektakli,

pewno było też połączenie technik – budowanie

które można nazwać hybrydowymi. Połączenia

postaci żonglera-clowna, dobry kontakt z publiką.

cyrku z teatrem piosenki, a nawet musicalem

No i rezygnacja ze standardowych rekwizytów, w

dokonuje Warszawski Cyrk Magii i Ściemy,

miejsce żonglowania... warzywami.

z pantomimą – grupa Wrzące Ciała, z kabaretem –

Mieliśmy na Incydencie jeszcze jeden,

trio Tres de la Nada.

pełnospektaklowy monodram cyrkowy: „Rabbit in HumanLand” Tomasza Piotrowskiego, występującego jako AntiRabbity. I tu również cyrkowe umiejętności, żonglerka i manipulacja, podrasowane zostały rozwiązaniami teatralnymi. Wprowadzenie scenografii, fabuły, dialogu, występ w pełnej masce – i tak złożyła się z tego spójna, filozofująca, antysystemowa opowieść. Omawiam te spektakle, ponieważ odróżniają się od tych spektakli, które na Incydencie wychodziły „od teatru” (szeroko oczywiście rozumianego). Incydent pokazał, że w Polsce, gdzie nie ma ugruntowanej tradycji integralnego włączania sztuk cyrkowych w obręb teatru – cyrk może funkcjonować na scenie jako luźny, nieskodyfikowany zbiór form, skojarzeń, technik. Tym samym, do grona artystów konsekwentnie budujących spektakle wokół sztuk cyrkowych – myślę tu o tej niezwykle szczupłej polskiej „reprezentacji”, pracującej od lat: Ocelot, Kejos, artyści związani z lubelską Fundacją Sztukmistrzów, twórcy projektu Prometeusz –

W domenie zabawowych, lekkich form zaproponowaliśmy spektakl grupy Tres de la Nada „H2Ooops”. To ciekawy skład, właśnie z doświadczeniem aktorskim i kabaretowym – a niekoniecznie cyrkowym. W tym trio ma je tylko Mirek Urban, choć nie jest to doświadczenie ściśle sceniczne. Ich spektakl przypomina mi przyjeżdżający na Carnaval zespół Irrwish Theatre. To starzy wyjadacze teatralni, którzy postanowili robić spektakle à la cyrkowe. Taka trochę opowieść, gdzie cyrk jest narzędziem do wykorzystania i obśmiania zarazem. Na pewno będę się przyglądał duetowi Wrzące Ciała, który zaprezentował pokazał spektakl „Śmierci śmiech”, pokazując, jak można zagrać klauna językiem pantomimy. Uznałem to za pierwszy krok, zachęcając dziewczyny do zgłębiania warsztatu klauna – jeśli pójdą dalej tą ścieżką, na pewno wykorzystają odwagę i predyspozycje, by poszukać tego swojego, własnego klauna. Ponieważ widziałem wiele współczesnej klaunady, miałem nieco inne oczekiwania – fascynuje mnie raczej to, jak bardzo klaunem się jest, a nie jak się go odgrywa. Przekroczenie, prowokacja – z tym mi się kojarzy współczesna klaunada.


60

Wrzące Ciała miały też dobrze przemyślaną podstawę myślową. Wiedzą, że u filozofów klaunbłazen mieszka niebezpiecznie blisko Charona

nie i zrozumienie dla propozycji niestawiających barier w odbiorze, a mniejsze – dla eksperymentu, cyrkowej sztuki konceptualnej.

– przewoźnika do zaświatuów. Wygląda na to, że sięgnęły po którąś z książek o głębokim znaczeniu

Incydent polski. Co dalej?

figury błazna. Podobało mi się, że ta standardowa perspektywa odbioru klaunady i cyrku została rozszerzona o wymiar eschatologiczny. Groteska tańczącego szkieletu, danse macabre, czaszka z pokolorowanym na czerwono klaunowskim nosem – te elementy powracały zresztą kilkakrotnie podczas Incydentu.

…wracając do „Śmierci śmiechu”. Pomimo moich początkowych oczekiwań, muszę przyznać, że to profesjonalnie przygotowany spektakl, dobrze grany, z dobrą muzyką, choreografią, z opowiedzianą historią. Warszawski Cyrk Magii i Ściemy?

To z kolei przykład melanżu gatunkowego, dobrej dawki przesłania wypowiedzianego w języku, który nie stawia barier. Ciężko pozostać obojętnym na spektaklu „Człowiek Lew” – duże tempo, piosenka, słowo, dobre umiejętności cyrkowe… Spektakl szeroko adresowany… Przywołuje biografię Stafana Bibrowskiego, pochodzącego z Polski człowieka-lwa występującego we freakshows, który zrobił karierę w słynnym cyrku amerykańskim Barnum & Bailey. Ale to tylko odległe echa – autorowi tekstu, Michałowi Walczakowi, chodziło bardziej o dowcipny, aluzyjny komentarz do współczesności, sprowadzający się do bardzo prostego przekazu. Walczak, poprzez prostą historyjkę opowiedzianą w konwencji pastiszu musicalu, wprowadzenie figur ciemiężonych, i ściganych freaków, klaunicy Szmiry i Człowieka-Lwa – pokazał niebezpieczeństwo społecznej czy systemowej nienawiści do wyjątku.

Jest to spektakl wpisujący się w każdą konwencję, który powinien pojeździć po wszystkich festiwalach plenerowych w Polsce. Spektakl uniwersalny, jako świetne uzupełnienie programu plenerowego, który można zagrać w każdych warunkach, można go pokazać na scenie plenerowej, na ulicy, w teatrze – i wszędzie będzie działać. Jest to szczególnie ważne, ponieważ, tworząc cyrk współczesny w Polsce, operujemy bardziej w przestrzeni egalitarnej, a nie elitarnej. Jest większe zainteresowa-

W moim przekonaniu Incydent polski może nie jest przełomem, ale wyznacza początek kolejnego etapu. Dajmy artystom czas – to w większości są młodzi ludzie. Potrzebują doświadczenia: wyprodukowanych spektakli, konfrontacji z publicznością. Od lat wiele razy powracał ten pomysł na polski showcase, pokazania polskiego cyrku selekcjonerom z zachodnich festiwali. Tylko – nie było z czego takiego pokazu skonstruować. Aktualnie były grane dwa, trzy spektakle, a inne szybko stawały się historią. Ten rok pokazał, że pojawiła się taka możliwość, że jest pewna ilość artystów, dla których tworzenie cyrku współczesnego to nie jest przygoda na chwilę, tylko może być pomysłem na stałe funkcjonowanie. Ten rok był inny również dla nas, jako organizatorów festiwalu. Podjęliśmy ryzyko. Pora roku zupełnie inna, aura niesprzyjająca, większość pokazów była biletowana, wycofaliśmy się z ulicy. Jednak publiczność przyszła, sprzedaliśmy prawie wszystkie bilety, spotkaliśmy się z zainteresowaniem. Spektakle cyrku współczesnego wypełniają pewną lukę, stały się nową rozpoznawalną kategorią, ponieważ teatr uliczny, alternatywny – takie jest moje osobiste wrażenie – nie trafia dziś do młodszej generacji widzów, jest już częściowo zjawiskiem historycznym. Myślę, że jest też zapotrzebowanie na coś nowego w przestrzeni publicznej, w sztukach scenicznych. Publiczność już odnotowała istnienie zjawiska cyrku współczesnego. Kolejnym krokiem, mam nadzieję, będzie zainteresowanie innych festiwali. A kolejnym: instytucje, które dostrzegą istnienie tej nowej-starej sztuki.


61


62

Carnava pandemi Agnieszka „binia” Bińczycka kuglarstwo.pl

Na to wydarzenie czeka się cały rok. Nie jest ani przesadą, ani zbędną kokieterią przyznać się do tego. Wszak ta kilkudniowa impreza na światowym poziomie jest rozpoznawalną marką regionu w kraju i za granicą. Lublin genialnie oddaje ducha Carnavalu, animując wydarzeniami festiwalowymi miejskie place, uliczki, dziedzińce i miejsca nieoczywiste. Z roku na rok widać niezwykłą energię, rozkwit pomysłów działających „in plus” na rozwój tej inicjatywy. Świat nie wyobraża sobie już życia bez Carnavalu Sztukmistrzów, to nasze alter ego, dające wytchnienie codzienności, to nasza radość życia odkrywana co roku na nowo. Tegoroczna edycja z powodu pandemii wisiała na włosku, tym bardziej Organizatorom należą się uznania i gromkie brawa za pomysł na to, jak ograć temat ograniczeń, i tym samym nie przerywać ciągłości Carnavalu, będącego jednym z kluczowych wydarzeń dla środowiska osób związanych z szeroko pojętą tematyką cyrku współczesnego, teatru, tańca czy sztuk performatywnych, oraz stęsknionej publiczności. Tej machiny nie zatrzyma już nikt, Lublin na czas Carnavalu Sztukmistrzów ogarnia prawdziwe szaleństwo zabawy, śmiechu, podziwu, wzruszenia i zachwytu. Jako widzowie, konsumenci wydarzeń chcemy być wręcz bombardowani wrażeniami, pragniemy zatracić się w szczęściu i zabawie. Jeśli ktoś jest w stanie wyobrazić sobie miejsce w świecie, w którym panuje nieskrępowa-

na radość, gdzie rządzi nasze ukryte „ja”, które domaga się istnienia takiej wyspy szczęśliwości, przestrzeni, która zaprasza nas do cudownej bajki. Carnaval Sztukmistrzów, to nasza najpiękniejsza mikroojczyzna, habitat artystów, freaków, klaunów, odmieńców, który dryfuje sobie na swoim oceanie szczęścia nieprzerwanie od 11 lat. Tegoroczna edycja musiała nieco poskromić swoją artystyczną chuć, zwinąć w rulon rezerwuar pomysłów, nad którym wisiało jak miecz Damoklesa widmo epidemii i idących za tym wielu ograniczeń. Tegoroczna edycja Carnavalu nie zmieniła wibracji miasta, jednak pozwoliła wykiełkować nowej idei, łączącej sztukę z wymogami bezpieczeństwa. „Incydent polski” – to ukłon w stronę rodzimych artystów. Incydent miał być początkowo tylko małym wycinkiem Carnavalu, w tym celu ogłoszono konkurs na produkcję i realizację spektaklu. To prawdziwa gratka dla tych, którzy nie mają gdzie podziać się ze swoimi pomysłami, piszą do szuflady, mają gotowe projekty, a nie mają przestrzeni do realizacji lub są cudownym, ukrytym talentem, który potrzebuje tylko małej iskry, aby zaistnieć ze swoim artystycznym produktem. „Incydent polski” okazał się podwójnym strzałem w dziesiątkę! Po pierwsze: program tegorocznego Festiwalu dało się skomponować z polskich produkcji, a po drugie – tegoroczna edycja ujawniła ogromny potencjał, który drzemie w rodzimych artystach.


al iczny Wydarzenia festiwalowe skoszarowane były w kilku punktach miasta, a buskerzy – zamiast na ulicy – także występowali na scenie. Nie zabrakło „nadwornych” artystów Carnavalu (Pan Ząbek, Marcin Ex Styczyński), ale z nieukrywaną przyjemnością obejrzeć można było Dominikę Osam-Gyaabin, Kari Panska, Krzysztofa Kosterę czy zwycięzców ostatniej edycji „Mam Talent” – Marysię i Juliana. Mieszanka talentów i osobowości oraz tegoroczna konieczność kumulacji wszystkich „uliczników” w jedną przestrzeń pozwoliła na kompozycję cyrkowego variete. Każdego dnia, w kilku przestrzeniach można było obejrzeć spektakle cyrku współczesnego, które zadziwiały bogactwem formy, pomysłem na ogranie cyrkowych umiejętności i rekwizytów, koncepcją fabuły i realizacją: wśród nich były pokazy solowe („Jarzyna” w wyk. Kamila Maleckiego, „Rabbit in HumanLand” Tomasza Piotrowskiego, duety: Wrzące Ciała „Śmierci śmiech”, „Królowie rozrywki” w wykonaniu. Marcina Lipskiego i Miłosza Budki czy realizacje wielkoformatowe, jak grupy Tres de la Nada „H20ooops”, „Człowiek Lew” w reż. Michała Walczaka, „Epitafium błazna” Kolektywu Kejos, „VII” w wykonaniu Ale Circus Dance Company oraz akrobatyczno-taneczny spektakl „Prometeusz”). Wydarzeniu towarzyszyła wystawa plakatu cyrkowego oraz – jak co roku – Urban Highline Festival. Wydarzenie zwieńczył koncert zespołów Dziady Kazimierskie &

63

Rury Wydechowe oraz spotkanie z artystami podsumowujące tegoroczną edycję. Od pierwszej edycji festiwalu minęło 13 lat. Niewielu już pamięta mały, niebieski namiot cyrkowy, wizytówkę pierwszego Carnavalu na Błoniach, pokazy na Placu po Farze i gości z Niemiec, wspaniałych orędowników cyrku społecznego, artystów, animatorów – Udo i Iliję. Od wąskiego grona odbiorców (złożonego początkowo z kolonistów czy dzieci związanych ze środowiskiem pedagogiki cyrku) festiwal stopniowo zataczał coraz szersze kręgi, zdobywał zaufanie publiczności, którą z czasem sobie wychował i przywiązał do swego wydarzenia. Ufam, że „Incydent polski” stanie się trwałym punktem na mapie przyszłych edycji festiwalowych wydarzeń. Polskie środowisko potrzebuje motywacji i miejsca prezentacji swoich produkcji, a dojrzałość artystyczna i lata doświadczeń pokazuje, że po długoletnim „czasie siania” nadszedł moment na „zebranie plonów” i zaprezentowanie ich szerokiemu odbiorcy. ** I tak, rok do roku Lublin dzięki Festiwalowi rozgrywa wędrówkę Sztukmistrza, która zatacza krąg po to, by po wielu przygodach przywieść go znów do wrót Bramy Grodzkiej.


64


65


66

Umarł klaun, niech żyje klaun! Anna Viljanen Kultura Enter, 2020/04, nr 97

Powiedzieć, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy nasze życie wywróciło się do góry nogami to nie powiedzieć nic. Phineas Taylor Barnum, ojciec chrzestny sztuki cyrkowej przychodzi z pomocą tymi słowy: „najpiękniejszą jest sztuką czynić ludzi szczęśliwymi”. Czy szczęśliwy był tegoroczny Carnaval Sztukmistrzów pod nazwą Incydent polski? Oto przegląd aktualności polskiej sceny cyrkowej, specjalna – nie tylko z przymusu, ale i z wyboru – edycja Carnavalu Sztukmistrzów.


67

O trzech takich (z Nikąd), co przekłuli balon napięcia Pierwsze spektakle, nieco sztywno, jakby wciąż z oporami. Niby zabawne maseczki z klaunimi nosami na twarzach, niby podpisane oświadczenia, niby siedzimy w odpowiedniej od siebie odległości – ale dla wielu to pierwsze duże publiczne wydarzenie od wielu miesięcy. Widać lekki stres, widać w ludzkich twarzach odciśnięte piętno izolacji. Na widowni, obok trudnego do zignorowania zapachu środków dezynfekujących, unosi się także cięższy do uchwycenia, lecz niemniej duszący opar obawy – jak to będzie w tym roku? Już od dawna Carnaval Sztukmistrzów wiązał się z tłumami tak dzikimi, że przejście z Zamku Lubelskiego na Plac po Farze zajmowało najmniej bite kilkadziesiąt minut. A teraz? Choć Stare Miasto na powrót zapełniło się ludźmi zadzierającymi wysoko głowy w poszukiwaniu slacklinerów, to nadal tłumów z zeszłorocznych edycji ani widu ani słychu. A jednak jesteśmy tu, siedzimy, i… I nagle artyści z Tres de la Nada chwytają za ogromną igłę i z wielkim hukiem pierwszej salwy śmiechu przekłuwają balon napięcia, który napełniał się w nas

znacznie dłużej niż przez ostatnie kilka minut. To niemalże salwa honorowa – pierwsza, najgłośniejsza, otwierająca obchody Święta Błaznów. Trio w składzie Javier Hernández, Sergio Carrero i Jorge Moreno z gracją pełną absolutnie uroczego absurdu przecinają wstęgę wydarzenia „Incydent polski” swoim ulicznym show komediowo-pantomimicznym „H2Oooops”. W prostym w gruncie rzeczy, ale całościowo niezwykle smacznym i utrzymanym na dobrym, radosnym poziomie spektaklu nie oszczędzają naszych strun głosowych. Śmiejąc się aż do łez, czujemy jak z piersi schodzi głębokie napięcie. To w jakiś średniowieczny sposób triumf nad śmiercią. „H2Oooops” to spektakl bardzo pomysłowy, a przy tym obezwładniająco bezpośredni. Nie sposób nie poczuć się przy pampeluńczykach jak dzieci na pierwszej wizycie w objazdowym cyrku – nic tylko chrupać popcorn, cieszyć się prostymi żartami i z przyjemnością skandować w głos, co artyści nakazują. Choć bliski kontakt z widzem bez wątpienia w normalnych warunkach pełniłby znacznie większą rolę tym razem z przyczyn oczywistych zredukowaną do minimum, to nawet w tej minimalnej wersji interakcja prezentuje się szalenie satysfakcjonująco – zwłaszcza, że dla artystów to


68

świetna okazja do pożartowania sobie, nawet podczas aplikowania niezbędnych środków bezpieczeństwa. A ponieważ wszystko, co straszne, przestaje być aż tak bardzo straszne, gdy obśmiane – to nagle umysł jakby spokojniejszy i na kolejny spektakl widownia płynie już znacznie bardziej rozluźniona.

Siódmego dnia Pan odpoczął, ale przez poprzednie sześć – tańczył Nie ma lepszego sposobu na uzyskanie efektu wybałuszonych oczu niż konstatacja, że byłaś na świetnym występie tanecznym osadzonym w muzyce Jacka Kaczmarskiego. Działa niezawodnie. Rzeczywiście, ciężko wyobrazić sobie mniej „taneczną” muzykę, niż kompozycje legendarnego barda Solidarności, jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej, gdy potraktować ją jako bazę pod spektakl. Przy czym, to widowisko znacznie głębsze niż klasyczna celebracja piękna i niewiarygodnych akrobatycznych możliwości ludzkiego ciała. Ale Circus Dance Company bez wątpienia wycisnęli z nich wszystko co najlepsze, jednocześnie prezentując poziom absolutnie światowy. Cykl „Raj”, opowiadający historię stworzenia świata, człowieka i aniołów, skomentował dosłownie tę taneczno-akrobatyczną pantomimę. Pomimo lekkich, lecz zauważalnych przestojów pomiędzy piosenkami „przycinającymi” nieco płynność spektaklu, artystom udało się stworzyć spójną całość. Powstała z jednej strony metafora opresyjnego, patriarchalnego porządku rzeczy, a z drugiej – historia stworzenia świata od zarania dziejów, przez wygnanie z Edenu aż po dziś dzień. Ta drapieżna historia, momentami naprawdę mroczna, szumiała aż od łopotu anielskich skrzydeł. Darte z wrzaskiem pióra sypały się obficie między walczącymi archaniołami, wosk kapał z ran, a Adam i Ewa bez skrępowania pokazali, co potrafią popisując się brawurową ekwilibrystyką. Na tym zwykły kolektyw pewnie swoją pracę by zakończył, pozostawiając widzów rozmarzonych, wytrąconych z równowagi i przepełnionych zachwytem. Jednak Ale Circus Dance Company uznało, że zrobić zwykły spektakl to za mało, pod scenę należy podłożyć dynamit i zdetonować na grande finale – dlatego cała widownia padła z wielkim hukiem wraz z mężczyznami na scenie na widok Nicole Lewickiej unoszącej się w kole nad głowami w rytm basowych nut „Za siedmioma blokami” Karoliny Czarneckiej. Ostateczny triumf kobiety wreszcie wolnej, to zdecydowanie ten rodzaj finału, na jaki patrzę z nieskrywaną satysfakcją.

Uciekaj, kiedy Śmierć się śmieje, a Ciało wrze Na spektakl „Śmierci Śmiech” duetu Wrzące Ciała szłam z mieszanymi uczuciami i wielką ostrożnością, bo całą moją miłością do kultury we wszystkich wydaniach jestem niezwykle oporną materią, jeśli chodzi o teatr (a gdy przychodzi do nowego teatru – jeszcze trudniejszą). Jednak Śmierci się nie odmawia – zwłaszcza, kiedy patrzy na ciebie tak przenikliwie i macha kosą w rytm charlestona. Spektakl Aleksandry Batko i Mai Rękawek został rozpięty na dobrze znanej od zarania rozrywki sprzeczności – kontraście pomiędzy klaunem a ponurakiem, śmiechem a żałobą, życiem a śmiercią. To dialog bez słów, tak wyrazisty, że bez wątpienia znakomicie zrozumiały dla nawet najmłodszych widzów. Artystki nie bały się przekraczania granic komfortu – zarówno własnego, jak i publiczności, bawienia się konwencjami, przerysowanych gestów i plastycznej gry zakrawającej momentami na komedię dell’arte. Ja osobiście ten kierunek bardzo lubię, lecz zdaję sobie sprawę z tego, że mógł być potraktowany przez niektórych równie dobrze jako największa wada występu. Forma jednak formą, a kluczowym jest tu inny fakt – najważniejsze były w tym wszystkim emocje. Uczucia, nastroje, które falowały w publiczności z niezwykle zróżnicowaną wprost amplitudą, co rusz zmieniające wektor, od euforii po rozpacz. A to wszystko w odstępach kilkusekundowych. Śmierć i Błazen grały na emocjach publiczności jak na może nieco rozstrojonym, ale gotowym do muzyki instrumencie. Dodatkowego pazura dodały świetnie dopasowane kompozycje Pawła Odorowicza okraszające cały występ. Dawno temu mistrz Polikarp orzekł, że wobec śmierci (a zwłaszcza tej tańczącej) wszyscy są równi i każdego schwyta prędzej czy później. Ale dlaczegóż by nie poznać jej lepiej i kto wie, może nawet się z nią zaprzyjaźnić?

Divide et impera, Królu Rozrywki Do Carnavalu każdego przyciąga coś innego. Wielość form, repertuarów – dla każdego coś się znajdzie. Tegoroczna formuła festiwalu mogła przygnębić tych spragnionych klasycznych, improwizowanych w dużej mierze ulicznych występów i śmiechu mającego swoje źródło w interakcji. Nie dali im jednak osunąć się w odmęty rozpaczy Marcin Lipski i Miłosz Budka. W swoim programie „Królowie rozrywki” dziarsko złapali smutasów za kołnierz i wrzucili bez pardonu w sam środek swojej kolorowej, żywiołowej i skrzącej się wyzwiskami kłótni. Energia popłynęła wartkim strumieniem po obowiązkowych


69

i zgodnych z wymaganiami rzędach krzeseł, i pozwoliła w jakiś sposób o ich istnieniu zapomnieć, poczuć się, jakby tłum stał bezpośrednio na ulicy, tłocząc się i przepychając. Problem wydaje się prosty, ale bez wątpienia tętniący emocjami – król rozrywki może być tylko jeden, tron jest wąski, a korona źle leży na dwóch głowach naraz. Świat jest za mały na nich dwóch, więc w swoją uroczą wprost walkę o władzę nad śmiechem wciągają publiczność, której żywiołowy doping jest dosłownym jury zmagań i działa jak narkotyk. Dzielą i rządzą. Jak to się kończy? Za każdym razem inaczej. To zależy od publiki – raz wygrywa jeden, raz drugi... Jednak zawsze na końcu finał jest wspólny – z niebieskiego i czerwonego narożnika ring w końcu robi się cały fioletowy.

Umarł błazen, niech żyje błazen! Błazen zawsze siedział z tyłu – choć na samym środku sceny. Błazen obserwował. Błazen, przez lata ukrywając twarz za grubą warstwą makijażu i przerysowaną mimiką patrzył i wyczuwał nastroje. Zawsze perfekcyjnie przystosowany – choćby jeden nieostrożny lub nieudany żart, a jego głowa mogła bezpowrotnie rozstać się z szyją. Pod każdą peruką, pod sukniami i kapeluszami z dzwonkami kryli się inteligentni, przenikliwi ludzie, których nieznane nam zrządzenie losu popchnęło do takiego, a nie innego fachu. Trwali, wzbudzając salwy śmiechu, choć patrząc na to, co dzieje się na dworach, pewnie nieraz sami mieli ochotę spuścić głowę, spleść ręce na piersi jak Stańczyk i w końcu zetrzeć z twarzy nieodłączny uśmiech. Kolektyw Kejos przesunął środek ciężkości, a może raczej znakomicie nim zażonglował i nareszcie błazen stanął w centrum uwagi. W końcu odkopano jego szczątki w postapokaliptycznym świecie, w końcu ktoś się nim zainteresował. Dorwał się do głosu i teraz nikt już go nie powstrzyma. Opowie swoją historię, tę która nigdy nikogo nie interesowała, która była tylko tłem, lustrzanym odbiciem dla historii świata – ale za to jaką jaskrawą, kolorową i wyrazistą. Obecną zawsze kilka kroków z tyłu, obserwującą wydarzenia na świecie, gotową obśmiać, co trzeba. To już nie jest seria pustych sztuczek, próżny śmiech i jednostronna zabawa. To opowieść snuta językiem Szekspira obfitująca w zachwycającą choreografię, sztuki wizualne i multimedialne, niezwykłe porozumienie pomiędzy wszystkimi Błaznami – i w takim wydaniu, nie ma w tym słowie ani grama pejoratywnego zabarwienia. To Błazen przez duże „B”, choć nadal trochę przerażony, to już całkiem dumny z tego kim jest – bo utrzymał się w elżbietańskich czasach, które znacznie surowiej niż wygwizdaniem umiały potraktować nieudany występ.

„Epitafium Błazna” pozostawia z jednej strony przepyszny niedosyt i chęć do sięgnięcia jeszcze raz po wszystkie po kolei sztuki Szekspira po to tylko, by zwrócić uwagę tym razem na ich postacie. Z drugiej jednak – także i pewną niepokojącą, niewygodną myśl: zaraz, zaraz… przecież siedzę tutaj rozparty na krześle z postawą „baw!” w głowie, dokładnie tak samo jak wszyscy przez wieki. Dlaczego oni tak dziwnie na mnie patrzą?

Idź za białym króliczkiem, Neo! Takiemu poleceniu nie oprze się żaden ciekawski obywatel Matrixa. Jeśli Carvnaval Sztukmistrzów w którymkolwiek momencie swojej wieloedycyjnej tradycji zasługiwał na etykietkę z napisem creepy, to z pewnością właśnie wtedy, kiedy na scenę wkroczył Anti Rabbity. Tomasz Piotrowski, bo ten człowiek kryje się pod psychodeliczną króliczą maską (a przynajmniej taką mam nadzieję, bo po spektaklu aż boję się osobiście sprawdzić!) – stworzył dystopię, której silnym mackom nie oprze się żaden umysł. Wyjątkowe to połączenie, gorzkie science-fiction i nowoczesny cyrk. Przesławną Alicję z książki Lewisa Carrolla znają wszyscy, a jej przygody w Krainie Czarów potrafią przyprawić o dreszcze nawet (a może zwłaszcza) dorosłych. Tym razem jednak doszło do sytuacji odwrotnej – to nasz świat, Ziemia gości kogoś z tamtego wymiaru. Gość przywiózł ze sobą banery reklamowe, broszury informacyjne, znakomite pokazy wizualnych manipulacji i lightshow, hipnotyczną transową muzykę. Wszystko po to, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony i zwerbować nowych mieszkańców-poddanych dla swojej władczyni, której ociekający słodyczą i okrucieństwem głos wodzi widza za nos przez cały spektakl. Biały Królik błąka się pod jego wpływem po scenie odrobinę zagubiony – z jednej strony do Czerwonej Królowej daleko, niby też w tym dziwnym świecie technologii powinno być w miarę bezpiecznie, z drugiej – jej obecność i kontrola nad spektaklem jest tak namacalna, jakby ona sama miała w każdej chwili wyskoczyć z jednych z wielu drzwi w Warsztatach Kultury, gdzie grany był spektakl. A wtedy nikt z widowni nie usiedziałby na miejscu, z całą pewnością wszyscy rzuciliby się do ucieczki.

Freaki wszystkich krajów – łączcie się! Tym jednym zdaniem można by podsumować spektakl Warszawskiego Cyrku Magii i Ściemy. Freak shows to bez wątpienia jedna z najmroczniejszych i najmniej chlubnych kart historii cyrku – nie sposób jednak za-


70

przeczyć, że cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, szczególnie w początkach XX wieku. Do tych właśnie czasów cofnęliśmy się razem z tytułowym „Człowiekiem Lwem” – jego postać to nieomal biograficzny tribute dla Stefana Bibrowskiego, amerykańskiej gwiazdy freak show o polskim pochodzeniu. Cierpiał on na hipertrichozę, zwaną także malowniczo „sydromem wilkołaka”, której głównym i ciężkim do zignorowania nawet w dzisiejszych czasach (a co dopiero myśleć w dawniejszych) objawem jest nadmierne, bujne owłosienie całego ciała. Stefanem jednak zachwycił się wspomniany legendarny P. T. Barnum i to właśnie z jego cyrkiem Barnum & Baileys Bibrowski zjeździł cały świat prezentując swoje bujne jasne włosy. Sądząc po tym, że podobno znał pięć języków, ubierał się szalenie elegancko i w obejściu zachowywał się niezwykle ujmująco, jego bezpośredni przełożony w rzeczywistości musiał być znacznie milszy i bardziej chętny do współpracy, niż właściciel freak show przedstawiony w spektaklu. W tej roli całe spektrum swoich drapieżnych, aktorskich umiejętności zaprezentował Maciej Czarski wcielając się w postać Łowcy Freaków – człowieka okrutnego, pełnego odrazy i pozornego samouwielbienia podszytego brakiem samoakceptacji. To właśnie on upolował i więził zarówno tytułowego bohatera (granego przez Antka Borodziuka), jak i rozbrajającą swoim ciekawskim, radosnym i bezpośrednim sposobem bycia klaunicę (w tej roli Hanna Klepacka). Napięcia znacznie nabierają rumieńców, gdy na scenę wkracza miłość rodem z baśni „Piękna i bestia”. Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że poza warstwą dosłowną kryje się w ludziach-lwach (zarówno spektaklu, bohaterze jak i pierwowzorze) coś więcej, czy to w kontekście odniesienia do aktualnej sytuacji pandemiczno-politycznej, czy to do pewnych społecznych problemów i bolączek, które wzbudzają tyle emocji, że aż ciężko poruszać je już inaczej niż tylko w żartach. Ale czy nie od tego właśnie jest cyrk? Carnaval, Carnaval i po Carnavalu. Zostały live streamy na Facebooku i bardzo przyjemna, zapomniana i od wielu miesięcy nieodczuwana lekkość w sercu. Tak, to prawda, COVID uderzył w klauna, uderzył go mocno i na odlew. Ale umarł klaun, niech żyje klaun! Właśnie wstał… I co on robi? Chyba pokazuje wirusowi gest uznawany powszechnie za obraźliwy...


71


72

post sc


73

criptum


74

„Uczestnictwo w Incydencie polskim dało naszemu duetowi możliwość zrealizowania własnego, debiutanckiego spektaklu, który stworzyłyśmy w wyniku wspólnego warsztatu, praktyki i doświadczeń, zdobytych w szeroko pojętej dziedzinie teatru fizycznego. Możliwość, aby swoiste dzieło dostało efektywne, sceniczne narodziny. Festiwal stworzył przestrzeń, by poszerzyć horyzonty, wyrazić naszą ekspresję twórczą i „zarazić” nią innych ludzi, co stanowi dla artysty przeżycie, co najmniej – niesamowite”. Aleksandra i Maja / Wrzące Ciała

„Dziękujemy za zaproszenie i możliwość spotkania się z polską publicznością. To był nasz pierwszy występ w Polsce i zapamiętamy go na długo. Profesjonalna obsługa wydarzenia i smak cebularzy to to, czego nie mogliśmy zapomnieć w drodze powrotnej do Hiszpanii! Pozdrowienia z Pampeluny! Gracias Lublin!” Tres de la Nada


75

„Incydent polski jako tegoroczna odsłona Carnavalu Sztukmistrzów był dla mnie osobiście oraz artystycznie wydarzeniem bardzo wyjątkowym. Pierwszy raz miałem okazję występować w ramach tej imprezy, co było dla mnie wyjątkowe, dlatego że od pierwszych edycji zawsze myślałem sobie że „fajnie byłoby kiedyś tu wystąpić” i w końcu się udało. Dołóżmy do tego jeszcze to, że był to mój pierwszy autorski spektakl, pierwszy raz robiłem coś tak długo na scenie i chyba pierwszy raz pracowałem nad jakimś projektem tak intensywnie. To wszystko w ogromnej mierze mogło zadziać się dzięki Wam, Waszej pracy i zaufaniu którym mnie obdarzyliście”. Tomasz Piotrowski / Anti Rabbity


76

„Incydent był impulsem. Impulsem do działania. Działanie zadziałało i oto jestem, Jarzyna. Wyjątkowe wydarzenie. Proces towarzyszący temu, zmagania samym z sobą, a następnie konfrontacja tego przed publiką daje moc. Jeszcze lepsze jest to, że nie jesteś w tym sam. Pierwszy Polski Festiwal Premier Spektakli Cyrku Współczesnego był dla mnie na pewno kamieniem milowym w mojej twórczości, dzięki!” Kamil Malecki / Kamil Żongler

„Gdyby nie Incydent polski ta współpraca by nie powstała. Myśleliśmy nad „Królami Rozrywki” od dawna, ale nie było punktu zapalnego, za co składamy gorące podziękowania dla Carnavalu. Zawsze powtarzamy, że pokaz nie tylko ma się podobać publiczności, ale także sprawiać frajdę artystom. Obie te rzeczy łączą „Królowie Rozrywki”, więc życzymy Wam jak i samym sobie, możliwości uczestniczenia w tym spektaklu”. Marcin Lipski i Miłosz Budka


77

„Przede wszystkim Incydent dał nam okazję do stworzenia nowego spektaklu, w składzie w jakim możemy ten spektakl rozwijać przez kolejnych kilka lat i na pewno nieprędko osiągniemy limit. Incydent dał nam szansę spróbować jak nam się razem pracuje i okazało się, że współpraca wyszła naprawdę dobrze! Jeśli chodzi o samą imprezę, to fajnie byłoby napisać, że dała nam możliwość obejrzenia jak wyglądają spektakle innych polskich artystów, ale niestety większość z nas była w ten czy inny sposób zaangażowana przy innych projektach. I tutaj olbrzymi ukłon za realizację wideo (bardzo ładnie zmontowane nagrania, które oglądało się z przyjemnością). Incydent to również świetna okazja, żeby spotkać się z innymi artystami i wymienić doświadczenia. Oczywiście była też opcja na poznanie nowych ludzi z i spoza branży stricte cyrkowej! Uważamy, że Carnaval w tym roku spełnił swoją funkcję i poruszył polskie środowisko do działania, co zaowocowało powstaniem naprawdę ciekawych produkcji. Dziękujemy bardzo za zaufanie i możliwość współtworzenia tego wydarzenia!” Maciej Czarski / ALE Circus Dance Company


78

„incydent polski to znakomity pomysł aktywizujący polskie środowisko nowocyrkowe, który pozwolił grupie twórców związanych z Warszawskim Cyrkiem Magii i Ściemy na stworzenie w trudnym dla kultury czasie pandemii musicalu cyrkowego. Spotkanie aktorki i kompozytorki Hanny Klepackiej oraz artystów nowocyrkowych: Antoniego Borodziuka i Macieja Czarskiego zaowocowało wzajemną wymianą inspiracji i pozytywną „infekcją” – nowego cyrku muzyką i aktorstwem a teatru – klaunadą. Nowy cyrk jako innowacyjne medium, gdzie tradycja spotyka sztukę przyszłości, intelekt – ciało – to niesamowicie rozwojowa gałąź sztuki scenicznej, która zwłaszcza w czasie kryzysu zasługuje na promocję, uwagę i wsparcie, dzięki któremu kolejne polskie spektakle cyrkowe będą coraz bardziej profesjonalne, oryginalne i zauważane przez decydentów, którzy przyznają środki finansowe na kulturę.” Michał Walczak / Warszawski Cyrk Magii i Ściemy


79

„Udział w Incydencie polskim był dla naszego zespołu okazją do zaprezentowania efektu trzech miesięcy romansu cyrku i Szekspira w naszym niebieskim namiocie na wrocławskich Opatowicach. Owoc tej miłości skonsumowaliśmy na placu Dominikańskim w Lublinie, w obecności kilkudziesięciu świadków oraz paru zestawów kamer. Spotkanie naszego pokazu pracy z żywą publicznością stanowiło szalenie istotny test wyników naszych wysiłków. Dało nam nie tylko energię do dalszego działania, ale i kierunek, w którym chcemy podążać. Naszym zdaniem unikalność Incydentu polegała na fakcie, że byliśmy jednym z wielu takich zespołów, które zebrały się pod koniec września w Lublinie. Dzięki wsparciu organizatorów powstały nowe przedstawienia cyrkowe na niespotykaną dotąd w naszym kraju skalę. Daje to nam nadzieję na dalszy rozwój środowiska cyrku współczesnego w Polsce.” Adam Banach \ Kolektyw KEJOS


organizatorzy / organizers: Carnaval Sztukmistrzów | Incydent polski 2020 odbył się w Lublinie w terminie 17–20 września 2020 oraz online 21-30.09.2020 Organizator: Pracownia Kultury i Sztuki Ludycznej Warsztaty Kultury w Lublinie info@sztukmistrze.eu www.sztukmistrze.eu

partnerzy / partners: Wydawca: Warsztaty Kultury w Lublinie ul. Grodzka 5a, 20-112 Lublin sekretariat@warsztatykultury.pl 81 466 59 08 Redakcja: Iwona Kornet Współpraca: Marcelina Gzyl

patroni medialni / media patronage: Korekta: Agata Fijuth-Dudek Tłumaczenia: Małgorzata Stanek Projekt graficzny, skład: Ewelina Kruszewska Złożono krojem pisma:

sponsorzy / sponsors: Archivo Black, Geller Sans W publikacji wykorzystano cytaty z serii recenzji opublikowanych na portalu kuglarstwo.pl autorstwa Agnieszki Bińczyckiej. ISBN 978-83-64375-49-1


Zdjęcia photos: Franek Goszczyński

16, 17, 26, 27, 32, 33, 46, 47, 76, 99, 102, 103, Katarzyna Motek

3, 8, 9, 20, 21, 22, 23, 28, 29, 30, 31, 34, 35, 61, 77, 99, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110, 111, 123, 149 Bartłomiej Nowakowski

26, 27, 38, 39, 42, 43, 46,47, 54, 76, 81, 120, 121, 122 Natalia Ogłoszka

6, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 18, 19, 24, 25, 36, 37, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 48, 49, 50, 51, 53, 58, 59, 64, 65, 66, 71, 72, 73, 74, 75, 78, 79, 83, 84, 85, 86, 87, 90, 91, 92, 83, 94, 96, 97, 100, 101, 102, 103, 110, 111, 112, 113, 114, 115, 116, 117, 118, 119, 123, 124, 125, 126, 129, 136, 137, 141, 142, 146, 148, 149, 150, 151


organizatorzy organizers

partnerzy partners

patroni medialni media patronage

sponsorzy sponsors

Projekt dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego The project has been co-funded by the Ministry of Culture and National Heritage


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.