jak działają dzieci
numer 2 lato 2012
nauka
Ojcowskie hormony odkryte!
Bezpieczeństwo na wakacje Akademia Zdrowego Przedszkolaka przyroda
Kolorowy zawrót głowy Wojtka Mikołuszki
Oni wiedzą
Monika Maciejewska
Ilustracja: Agata Endo Nowicka
Redaktor merytoryczny w tygodniku „Wprost”, współpracuje z magazynami „Focus” i „Coaching”. Wierzy w naprawianie świata przez rozwój osobisty, dlatego nieustająco uczestniczy w kursach, szkoleniach i treningach z przeróżnych dziedzin. Monika jest autorką głównego artykułu wydania pt. „Ojcowska kora mózgowa”.
Wydanie wiosenne Ignacy Czwartos Malarz mieszkający na stałe w Krakowie, zajmujący się również ilustracją prasową i książkową. Jest zagorzałym kibicem klubu piłkarskiego Korona Kielce i ma trzech dorodnych synów. Artysta najchętniej pracuje w ciszy, gdy dzieci (Wicek i Staś) wychodzą do szkoły, a najmłodszy synek (Józio) do przedszkola. Dla WIEM! Ignacy ilustruje felietony Agnieszki Stein oraz Łukasza Kaniewskiego.
Ilustracje: . Ryszard Piwowar
Patrycja Skórska-Oknińska Absolwentka Politechniki Warszawskiej, wydział Mechaniczny, Energetyki i Lotnictwa (MEiL). Współzałożycielka rodzinnego klubu sportowego POTWORY, który zapewnia dzieciom i ich rodzinom wyjazdy zimowe, obozy letnie oraz półkolonie miejskie. Potwory są kultowym klubem wyjazdowym, ukochanym przez stołeczne środowiska twórcze i medialne. Patrycja ma trójkę dzieci (Kuba 11 lat, Pszczoła 8 lat, Mrówa 1 rok). Dla WIEM! pisze rybrykę „Wiem po co, wiem jak”.
Naukowcy dali mi ostatnio popalić. Podjęłam się publicznej dyskusji z nimi na temat żywności genetycznie zmodyfikowanej. Naukowcy walczą w niej jak lwy, by przekonać opinię publiczną, że istniejące badania nie potwierdzają tezy o szkodliwych dla zdrowia skutach GMO. Wnioski oraz ilość tych badań mają na celu obalenie linii argumentacji, że GMO jest niebezpieczne. To była fascynująca podróż przez rzeczywistość naukową, w której większość pytań ma jasne i jednoznaczne odpowiedzi, a nad resztą specjaliści już pilnie pracują. Jednak ja mam swój wniosek z tej przygody, który jest w wielkiej zgodzie z naszym magazynem – nauka jest doskonałym narzędziem do poszukiwania dowodów wspierających nasze przekonania. Jak nóż. Sam w sobie jest narzędziem obiektywnym, ale w rękach człowieka staje się ekspresją jego potrzeb. Możesz nim pokroić kotlet albo zasztyletować kucharza, który go przygotował, wybór należy do Ciebie. Z GMO jest podobnie. Póki przemysł płaci za badania, ich wyniki będą wspierać jego produkt. Co ciekawe, podobnie jest z rodzicami. Póki świat uważał, że do opieki nad dziećmi nadają się wyłącznie kobiety, nauka spieszyła z dowodami w postaci wspomagających hormonów, które uwalniają się w organizmach młodych matek. Jednak w miarę postępu społecznego w dziedzinie rodzicielstwa i narastającej presji, by ojcowie udzielali się w wychowywaniu dzieci, nauka też zmienia tor. W tym wydaniu przedstawiamy Wam fascynujący artykuł Moniki Maciejewskiej o chemicznych zmianach zachodzących w mózgach świeżo upieczonych ojców. Dzięki nim więź z dziećmi wzmacnia i utrwala się w podobny sposób, jak dzieje się to u kobiet. Okazuje się, że ta reakcja wywołana jest bliskim kontaktem ojca z dzieckiem. Jeśli tata chce i może być blisko z noworodkiem , to jego organizm go wspiera. Szkoda, że polityka nie działa w podobny sposób. Jestem pewna, że współpracujący autorzy magazynu znaleźliby w świecie nauki wiele dowodów na to, że rodzice potrzebują dwu miesięcznego urlopu, by pracować lepiej, żyć dłużej i dzieci kochać bardziej. Niestety to tylko marzenia dorosłego dziecka, które tęskni za wakacjami. Oby Wasze były udane i bezpieczne!
Zuzanna Ziomecka
www.facebook.com/magazynwiem lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 1
Prenumerata
W numerze 4
Zła matka felieton Agnieszki Stein
5
Nowa wiedza
9
W kwestii stylu felieton Łukasza Kaniewskiego
10
Ojcowska kora mózgowa Tekst Moniki Maciejewskiej
14
Gry i zabawy
16
Plakat-zwiastun Akademii Zdrowego Przedszkolaka
Nie przegap żadnego numeru WIEM! Roczna prenumerata wyłącznie w cenie wysyłki pocztowej! Dla pierwszych 5 nowych prenumeratorów mamy zestawy kosmetyków z serii SKARB MATKI FUN, skarbmatki.pl, dla 5 kolejnych zestawy książek: „Czego się spodziewać, kiedy się ciebie spodziewają?" i „Wystarczająco dobrzy rodzice” wydawnictwa Rebis Aby otrzymać następne 4 wydania pocztą za 10 zł, wystarczą dwa proste kroki: 1. n a adres prenumerata@zdrowyprzedszkolak.pl wyślij maila z imieniem i nazwiskiem oraz danymi adesowymi 2. p rzelej kwotę 10 zł na konto Multibank: 04 1140 2017 0000 4702 0409 1211, w tytule wpisując swoje imię i nazwisko oraz adres mailowy
20
Kolorowy zawrót głowy Wojtek Mikołuszko dla dzieci
22
6 faktów o emocjach dzieci
24
Za i przeciw Monitor kontra las Redakcja WIEM! Redaktor Naczelna Zuzanna Ziomecka zziomecka@zdrowyprzedszkolak.pl Redaktor Agnieszka Celej acelej@zdrowyprzedszkolak.pl Dyrektor Artystyczna Magdalena Piwowar mag.piwowar@gmail.com
Współpracownicy Ignacy Czwartos, Emilia Dziubak, Łukasz Kaniewski, Paweł Kuchanowicz, Monika Maciejewska, Wojtek Mikołuszko, Agata Endo Nowicka, Ryszard Piwowar, Agnieszka Radziszowska, Katarzyna Rojkowska, Magdalena Rybak, Patrycja Skórska-Oknińska, Angieszka Stein
Korekta i Koordynacja Akademii Zdrowego Przedszkolaka Aneta Howaniec ahowaniec@zdrowyprzedszkolak.pl
2 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Dział reklamy Dyrektor działu reklamy Witold Lew-Starowicz wlew-starowicz@lionfitness.pl Key Account sales Małgorzata Ruba mruba@zdrowyprzedszkolak.pl
Wydawca Lionfitness ul. Wesoła 14 05–123 Chotomów www.zdrowyprzedszkolak.pl www.lionfitness.pl Okładka Paweł Zawiślak
Prenumerata prenumerata @zdrowyprzedszkolak.pl Drukarnia Techgraf
26
AZP Odwiedzamy przedszkola
29
Konkursy
30
Wiem po co, wiem jak LOGOTYP WIEM! Michał Pawlik/mamastudio.pl
32
Niezbędnik chodzenia po górach poleca Paweł Kuchanowicz
felieton
Zła matka
4 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Jeśli nie przekonałam jeszcze kogoś jak niedobra ze mnie matka, to przyznam się jeszcze, że moje dziecko często dostaje jeść dopiero jak zawoła, a lekko ubrane chodzi dopóki nie zmarznie. Wchodzi na murki i płoty, a na przerażone krzyki: spadnie to dziecko! przeziębi się to dziecko! najczęściej odpowiadam: niestety nie ma szans. Zamiast zabawek dość często kupuję mu byle jakie sprzęty domowego użytku (komplet plastikowych noży na wycieczki za miasto, drewniane szczypce do wyciągania ogórków z beczki, spinacze do suszenia prania – wedle życzenia), jeśli oczywiście nie wystarczą mu śmieci i makulatura. Tylko papier do ksero i taśma klejąca jest bez ograniczeń. Tak to, będąc nie za dobrą matką, wychowuję moje dziecko w duchu rodzicielstwa bliskości, któremu często zarzuca się, że jest wychowaniem bezstresowym (czy wspomniałam już, że matki wychowują swoje dzieci w ten sposób, bo sprawia im przyjemność uzależnianie dzieci od siebie? A że to matki niewolnice, które dorobek wielu pokoleń wyzwolonych feministek złożyły na ołtarzu matczynych wyrzeczeń?) i w dodatku jeszcze radzę innym rodzicom, jak oni mają postępować ze swoimi dziećmi. Ja stresuję moje dziecko i to na całego. Jak pyta, czy będzie bolało, mówię mu zgodnie z prawdą, że tak. Jak mamy jechać na wycieczkę, to nie udaję do ostatniej chwili, że nic o tym nie wiem, żeby się dziecko nie denerwowało. Jak na coś nie mam siły i ochoty, to mówię mu, że nie mam siły i ochoty. A jak złości się i płacze, to nie drżę z przerażenia, tylko mówię: złościsz się, płaczesz – chodź tu, popłacz sobie. A teraz, coraz częściej nic nie robię dopóki nie zacznie wołać mnie do siebie. A jak już zawoła? To nie ratuję. Mówię: widzę, że się złościsz, widzę, że ci smutno. Popsuła się zabawka? To rzeczywiście jesteś zmartwiony. Kolega cię walnął? Mi też by było przykro. Krew się nie leje? Powiedz, że cię bolało. Zapomniałam jeszcze dodać, że nie chwalę i nie nagradzam. Jestem zimną matką, która, jak dziecko pokazuje obrazek, mówi: widzę, że narysowałeś sobie coś. Ewentualnie: a jak na to wpadłeś? Ale, jak to już wspomniałam, każda matka jest zła, więc wystarczy mi to: „kocham cię mamusiu”, które, bez żadnego proszenia, słyszę często do ucha.
Agnieszka Stein Psycholog. Pracowała w Domu Dziecka, ośrodku dla ofiar przemocy. Obecnie współpracuje z przedszkolami i gimnazjum oraz pisze artykuły dotyczące troskliwego rodzicielstwa, między innymi na stronę www.dzikie-dzieci.pl, której jest współtwórcą.
Ilustracja: Ignacy Czwartos
matkami to jest tak, że co nie zrobią, to źle. W dodatku nawet robiąc cały czas swoje, jednego dnia posądzane są o bezstresowe wychowanie, a następnego o zaniedbanie i niczym nie uzasadnioną brutalność. Ja pewnie też daleka jestem od archetypowego wzorca idealnej matki. Kiedy mój syn się urodził, był bardzo fajny, ale nie miałam poczucia miłości od pierwszego wejrzenia. Bardzo lubiłam dzieci, ale nie bardzo czułam, że to świeżo urodzone, to moje własne dziecko. Wydawało mi się, że zajmowanie się nim nie różni się drastycznie od pielęgnowania innych małych dzieci, z którymi miałam do czynienia wcześniej. Wydaje mi się też, że moje życie, gdybym nie była mamą, byłoby równie ciekawe i wartościowe, choć na pewno inne. Macierzyństwo nie wniosło sensu i szczęścia do mojego życia, bo było ono sensowne i szczęśliwe już wcześniej. Nigdy nie czułam porządnej tęsknoty za moim dzieckiem. Kiedy, mając dwa lata, mój syn pojechał w gości do babci na dwa dni, były to najmilsze dni w naszym życiu od dość dawna, można było iść na długi spacer, nie dostosowując tempa do możliwości małych nóżek i wrócić jeszcze później niż zwykle. Nie zrobiło mi się smutno, kiedy wróciliśmy do pustego mieszkania i nie miałam żadnych kłopotów z zaśnięciem. Prawdę mówiąc, pierwszy raz od dwóch lat spałam tak mocnym i długim snem. Podobnie było wtedy, kiedy parę miesięcy później wyjechał na dwa tygodnie. Gdy mój syn w wieku ponad dwóch lat powiedział, że jest już za duży na mleko mamy, nie było mi smutno. Nie domagałam się, żeby jeszcze trochę spróbował i nie zraziło mnie to, kiedy obudził się w środku nocy drąc się wniebogłosy, ale twardo obstawał przy swoim: mleko już nie. Kiedy mój syn spał jeszcze ze mną, nie miałam problemów ze spaniem (tak, tak, należę do tych, którzy się przyznają, że dzieci śpią z nimi), ale dzień, kiedy mogłam po uśpieniu go, przenieść się do innego łóżka był raczej dniem, który przyjęłam z radością. Podobnie jak ten, kiedy powiedział mi przed zaśnięciem: nie dotykaj mnie, idź sobie. Muszę też się przyznać, że wcale nie śmieszą mnie dowcipy w stylu: jak mój synuś będzie miał brzydką dziewczynę, która na niego nie zasługuje, to jej do domu nie wpuszczę. Albo w wydaniu męsko-ojcowskim: już jestem zazdrosny o chłopaków mojej córki. Ja nie jestem zazdrosna. Ani o chłopaków, ani o dziewczyny, ani o babcię… ani o to, że lepiej gotuje, ani o to, że ma więcej czasu i podobno nie krzyczy. Nie mam też żadnego problemu z tym, że mój syn ma czasem ochotę spędzać czas u babci. Nigdy nie mówię, żeby został, kiedy ma ochotę iść.
Nowa wiedza O wpływie drobnych i wielkich spraw na życie każdego małego człowieka oraz o tym, jak ten mały człowiek wpływa na nas – dorosłych. Zapraszamy do przeglądu najświeższych naukowych doniesień.
żywienie
Nowe smaki Faye Powell z Uniwersytetu Loughborough w swoim badaniu dowodzi, że rodzinne spożywanie posiłków sprawia, że dzieci są bardziej otwarte na nowe smaki i mniej grymaszą podczas jedzenia. Żeby sprawdzić, czy faktycznie zachodzi powyższa relacja, obserwowano ponad 75 rodzin podczas wspólnych posiłków. Obserwacje pokazały, że przyjazna interakcja pomiędzy dzieckiem a matką może pozytywnie wpłynąć na próbowanie przez dziecko nowych potraw. Badania pokazują również, że jeden na czterech rodziców martwi się o jedzeniowe nawyki swoich dzieci. Świadomość tego, jak osobiście możemy wpływać na zachowania dzieci przy stole jest bardzo potrzebna, jeśli nie niezbędna do prawidłowego kształtowania dalszych przyzwyczajeń związanych z odżywianiem. Może warto zatem sprawdzić wyniki badań na sobie i regularnie testować nowe smaki, gdy wokół stołu siedzi cała rodzina, chętnie po te smaki sięgająca? [ac]
relacje
Faye Powell, Family meals help children to be less fussy about food, Science Daily, British Psychological Society (BPS), 2012
Konformizm czterolatka
Zdjęcia: Dreamstime
Chociaż zjawisko konformizmu w swoich badaniach Salomon Ash udowodnił już w 1953 r., dopiero niedawno dowiedziono, że presję rówieśniczą odczuwają również dzieci i to już w wieku przedszkolnym. Naukowcy z Niemiec i Holandii przeprowadzili wśród czterolatków bardzo prosty eksperyment. Dzieci zostały podzielone na czteroosobowe grupy, wszyscy uczestnicy badania dostali książki ze zdjęciem grupy zwierząt. W każdej grupie jeden przedszkolak miał zdjęcie zupełnie innych zwierząt niż jego rówieśnicy. Następnie każdego czterolatka poproszono o publiczne powiedzenie, jakie zwierzęta widzi na obrazku. Efekt był zaskakujący. Okazało się, że przeważająca liczba dzieci, które przed sobą miały inne zwierzęta niż większość uczestników badania, co najmniej raz nazwała zwierzęta tak, jak poprzednia trójka, pomimo tego, iż wiedziały, że odpowiedź jest niezgodna z tym, co widzą na obrazku. Według badaczy, takie zachowanie powodowane jest automatyczną chęcią uniknięcia konfliktów w grupie. [ac] Daniel B. M. Haun, Michael Tomasello, Conformity to Peer Pressure in Preschool Children, Child Development, 2011
lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 5
emocje
Płacz kontra śmiech
komputery
To niesprawiedliwe!
Dobre granie
Okazuje się, że już dwuletnie dzieci wykazują poczucie otaczającej nas czasem niesprawiedliwości. Badacze z Uniwersytetu w Illinois przeprowadzili bardzo prosty i obrazowy eksperyment. Na oczach niespełna dwuletnich dzieci „bawili się” dwiema pluszowymi żyrafami. Po pewnym czasie okazywało się, że badacz ma do dyspozycji dwie zabawki, które może podarować żyrafom. W pierwszej grupie każda żyrafa dostawała po jednej zabawce, w drugiej grupie jedna żyrafa dostała obydwie zabawki. Zdziwione dzieci obserwowały drugą sytuację o wiele dłużej i uważniej. Eksperyment powtórzono pokazując dzieciom scenkę, w której dwie kobiety muszą posprzątać zabawki. Przy pierwszej próbie obydwie z nich sprzątają i obydwie dostają nagrody. Przy drugiej sprząta tylko jedna z nich, ale znów obydwie są nagrodzone. Ponownie dzieci z większym zdziwieniem obserwowały niesprawiedliwą sytuację. Zdaniem naukowców, wszyscy rodzimy się z wewnętrznym poczuciem sprawiedliwości, które w miarę dorastania jest kształtowane przez otaczające nas środowisko. [ac]
Najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu w Michigan potwierdzają tezę, iż dzieci grające w gry komputerowe wykazują się większą kreatywnością niż te, które w ogóle nie grają w takie gry. Dodatkowo nie ma znaczenia, jakich gier dzieci używają, a zwiększenie kreatywności następuje bez względu na wiek czy rasę dziecka.
Stephanie Sloane (2012), Do Infants Have a Sense of Fairness, Psychological Science
6 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Linda Jackson, profesor psychologii i inicjatorka badania twierdzi, że jego efekty powinny zachęcić twórców gier do sprawdzenia, który konkretny czynnik wpływa bezpośrednio na dziecięcą kreatywność. Gdyby go odkryto, wówczas projektanci gier mogliby świadomie tworzyć gry rozwijające nasze zdolności. Badacze okryli również, że dzieci grające w gry mają lepsze zdolności widzenia przestrzennego, które uważane są za pożądane cechy w nauce fizyki i inżynierii. Warto dodać, że relacja ta nie występuje przy używaniu telefonu, Internetu czy przy standardowym wykorzystywaniu komputera. [ac]
Linda A. Jackson, Edard A. Witt, Information technology use and creativity: Findings from the Children and Technology Poject, Computers in Human Behaviour, 2011
Seifritz, E. et al. (2003). Differential sex-independent amygdala response to infant crying and laughing in parents versus nonparents. Biological Psychiatry, 54, 1367 – 1375.
Zdjęcia: Dreamstime
emocje
Doktor Erich Seifritz, neurolog z Uniwersytetu w Bazylei, prowadzi badania, dowodzące, że rodzice bardziej wsłuchują się w płacz niż w śmiech dziecka. Przy pomocy narzędzia, jakim jest funkcjonalny rezonans magnetyczny, sprawdzano reakcję dorosłych (zarówno rodziców, jak i osób bezdzietnych) na odtwarzane nagrania niemowlęcego śmiechu i płaczu. Wyniki pokazały, że osoby posiadające potomstwo reagowały silniej na dziecięcy płacz, natomiast osoby bezdzietne o wiele żywiej reagowały na śmiech. Wysłuchując nagrania płaczu, wszystkie kobiety reagowały tak samo silnie, niezależnie od tego, czy faktycznie posiadały dzieci. Natomiast u bezdzietnych mężczyzn reakcja na płacz dziecka zupełnie nie powstawała. Według szwajcarskich badaczy, reakcja kobiet jest wrodzona, a w przypadku mężczyzn jest to cecha nabyta. Płacz sugeruje rodzicom, że dzieje się coś niedobrego, dlatego ich mózg wysyła silniejsze bodźce na odgłos płaczu. [ac]
zdrowie
pamięć
Czas się pobrudzić
Jak niemowlęta uczą się języków
Naukowcom z Bostonu, jako pierwszym, udało się potwierdzić stawianą od dawna hipotezę, że rosnąca liczba alergii wśród dzieci zamieszkujących kraje uprzemysłowione jest spowodowana wychowywaniem ich w warunkach zbytniego przestrzegania higieny. Eksperyment opierał się na porównaniu myszy pozbawionych kontaktu z bakteriami i myszy rozwijających się w naturalnych warunkach pod względem częstości pojawiania się u nich stanów zapalnych, przypominających m.in. ludzką astmę. Wyniki pokazały, że myszy z pierwszej grupy miały o wiele większą tendencję do problemów alergicznych. Dowiedziono, że można tego łatwo uniknąć poprzez wystawienie myszy na kontakt z bakteriami przez pierwsze tygodnie jej życia (późniejszy kontakt z bakteriami nie wpływa na obniżenie skali dolegliwości). Wprawdzie potrzebnych jest jeszcze wiele eksperymentów, żeby móc tę tezę śmielej odnieść do organizmów ludzkich, jednak problem alergii to problem XXI wieku, czekamy więc na kolejne badania. [ac]
Wiesz, jak twoje dziecko uczy się języka? Kiedy i w jaki sposób najlepiej uczyć je języków obcych? Patricia Kuhl, dyrektor Instytutu Mózgu i Nauki na Uniwersytecie w Waszyngtonie, zbadała pod tym kątem etap rozwoju mózgu 6-miesięcznych dzieci. Podczas eksperymentu niemowlęta posadzono na kolanach rodziców i puszczano im dźwięki z różnych języków, sprawdzając, czy odwrócą głowę, jeśli „a” zmieni się na „i”. Gdy to robiły, ciemna skrzynka obok nich zapalała się i miś grał na bębenku. Wyniki pokazały, że dzieci przed ukończeniem pierwszego roku życia są „obywatelami świata” – reagują na dźwięki wszystkich języków, bez względu na to, w jakim kraju przeprowadzano badania i którego języka używano. Gdy badano amerykańskie i japońskie niemowlęta w Seattle i Ohio – wszystkie w wieku 6-8 miesięcy reagowały na spółgłoski „r” i „l” tak samo (choć język angielski posiada ich wiele, a japoński wcale). Natomiast w wieku 10-12 miesięcy amerykańskie niemowlęta radziły sobie z tym ćwiczeniem już o wiele lepiej, bo, jak się okazało, w tym wieku dzieci są już przygotowane na odbiór języka, którego mają się uczyć. W czasie tych dwóch miesięcy życia niemowlęta nieustannie słuchają i zbierają dane, co kształtuje ich mózgi. [mr]
Ramirez-Esparza, N., Harris, K., Hellermann, J., Clemence, R., Kuhl, P. K., & Reder, S. (in press), Socio-interactive practices and personality in adult learners of English with little formal education. Language Learning.
Mitch Leslie (2012), Good Microbes Keep Rare Immune Cells in Line, Science
umiejętności
Muzyką w dysleksję Badaczka Martina Huss zajmuje się szukaniem powiązań pomiędzy umiejętnościami czytania a zdolnościami muzycznymi – zwłaszcza w przypadku dzieci z dysleksją. Opublikowany ostatnio raport dowodzi, że gry muzyczne mogą mieć dobry wpływ na leczenie dziecięcej dysleksji. Niezdolność do odróżniania silnych i słabych dźwięków jest bowiem zbliżona do mechanizmów dysleksji. Co za tym idzie, zdolność do czytania jest bardzo mocno powiązana ze zdolnością do odróżniania różnego rodzaju dźwięków. Wcześniejsze zaangażowanie dzieci w ćwiczenia oparte na muzyce może ułatwić im naukę czytania w późniejszym czasie. Jak pokazują inne badania przeprowadzone przez Sylviana Moreno, również dzieci nie mające problemów z dysleksją skorzystają z kontaktu z muzyką. Dzieci w wieku przedszkolnym już po 20 dniach ćwiczeń z muzyką poprawiają swoją inteligencję werbalną. [ac]
Martina Huss, John P Verney, Tim Fosker, Natasha Mead, Usha Goswami, Music, rhythm, rise time perception and developmental dyslexia: perception of musical meter predicts reading and phonology. Cortex; a journal devoted to the study of the nervous system and behavior, 2011
lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 7
żywienie
nauka
Niezdrowe reklamy
Podobny czy nie?
Naukowcy z Uniwersytetu w Liverpoolu dowiedli, że dzieci oglądające na co dzień reklamy niezdrowego jedzenia są bardziej skłonne do spożywania pokarmów o wysokiej zawartości tłuszczu i cukrów.
Psychologowie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zainteresowali się podobieństwem dzieci do rodziców, w zależności od wieku dzieci. Okazało się, że gdy dzieci mają rok, ich podobieństwo do ojców jest najbardziej widoczne – to nie powtarza się ani wcześniej, ani później. Nicholas Christenfeld i Emily Hill potwierdzili eksperymentami, że osiągając pierwszy rok życia, dzieci o wiele bardziej przypominają swoich ojców niż swoje matki. Zdjęcia dzieci w różnym wieku pokazywano studentom i proszono o wskazanie prawdziwych rodziców z zestawu trzech fotografii. Jedyne poprawne odpowiedzi (tak częste, że ciężko posądzić ten wynik o efekt zwykłego strzelania) pojawiły się przy łączeniu jednorocznych dzieci z ich ojcami. Według osób przeprowadzających badanie, to podobieństwo ma dać pewność ojcom, że niemowlę jest ich i zachęcić do większej troski i ochrony własnego dziecka. Te same badania powtórzono w kilka lat później dowodząc, że sprawa jest o wiele bardziej złożona i podobieństwo dzieci do swoich rodziców rozkłada się po równo – zarówno w stosunku do matek, ojców, jak i obydwu rodziców. [ac]
Eksperyment przeprowadzono na dzieciach w wieku od 6 do 12 lat. Pokazywano im kreskówkę, w jednej grupie przerywając ją zestawem reklam słodkich przekąsek i fast food’ów, w innej grupie reklamą zabawek. Następnie, po skończeniu oglądania bajki, dzieciom wręczano formularz z różnymi rodzajami produktów spożywczych (tymi markowymi i niemarkowymi) i proszono o zaznaczenie, co chciałyby zjeść. Dzieci, które oglądały reklamy niezdrowych produktów, o wiele częściej wybierały je niż dzieci oglądające reklamy zabawek. Dodatkowo wśród dzieci, które oglądały telewizję więcej niż 21 godzin tygodniowo, ta skłonność była jeszcze silniejsza. [ac] E. J. Boyland, J. A. Harrold, T. C. Kirkham, C. Corker, J. Cuddy, D. Evans, T. M. Dovey, C. L. Lawton, J. E. Blundell, J. C. G. Halford. Food Commercials Increase Preference for Energy-Dense Foods, Particularly in Children Who Watch More Television. Pediatrics, 2011
Nicholas J. S. Christenfeld & Emily A. Hill, Whose baby are you?, Nature
społeczeństwo
Mali kłamcy Dzieci przebywające w środowisku, w którym złe zachowanie jest wysoce karalne (np. w szkole), wykazują o wiele większą tendencję do kłamstwa, w celu zatuszowania swojego złego zachowania. Co ciekawe, kłamstwa takich dzieci są o wiele bardziej przekonywujące niż kłamstwa ich rówieśników. Okazuje się, że dzieci będące świadomymi daleko idących kar, jakie wywołują ich kłamstwa, zamiast starać się nie kłamać, robią to po prostu coraz lepiej – w ich wytłumaczenia łatwiej uwierzyć, a wymyślane przez nie historie są bardziej realne, ponieważ dzieci automatycznie doskonalą mechanizm kłamania. W badaniach czterolatki dorównywały umiejętnościom siedmiolatków.
Victoria Talwar, Kang Lee. A Punitive Environment Fosters Children’s Dishonesty: A Natural Experiment. Child Development, 2011
8 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Zdjęcia: Dreamstime
Jak twierdzą naukowcy, wyniki badania mogą być bardzo przydatne dla rodziców, którzy preferują dyscyplinarny styl wychowania. Jak się okazuje, może on wywoływać zupełnie przeciwne efekty. [ac]
felieton
Ilustracja: Ignacy Czwartos
W kwestii stylu olek ma nowy styl: na weterana z Wietnamu. Dostał po starszym koledze wielką torbę ubrań i sobie wybrał: zieloną kurtkę o kroju wojskowym i spodnie czarne, błyszczące, dresowe. Założył, przejrzał się w lustrze, ale nie był usatysfakcjonowany. Podszedł do wieszaczka z biżuterią swojej matki i wybrał wisiorek z dużą srebrną jaskółką. Ta niewinna ozdoba założona przez ubranego po wojskowemu Lolka nabrała dziwnie złowróżbnego wyglądu, jakby stanowiła emblemat jakiegoś elitarnego oddziału komandosów. Do tego Lolek ma krew nieustannie obecną w jednej dziurce od nosa (alergia) oraz blizny na twarzy i z tyłu głowy, pamiątki po niespodziewanym spotkaniu z łóżkiem piętrowym i po szalonym tańcu z kocykiem na głowie, ulubionej rozrywce komandosów z oddziału srebrnych jaskółek. W sumie tworzy to styl dość spójny. Nic dziwnego, że Lolek z zadowoleniem patrzy w lustro, a potem odwraca się do mnie i zwięzłą żołnierską mową informuje: „wyglądam”. A wieczorem telefon: dzwoni ciotka Lolka i mówi, że jej córeczka, Frania, zostawiła u nas swoją ulubioną zieloną czapkę i że muszą przyjść po nią natychmiast, choć jest późno. Nie mam wątpliwości, że muszą, ta czapka jest już słynna. Właśnie minął rok od kiedy Franka zaczęła ją nosić – fanatycznie nosić, jeżeli można tak powiedzieć. Swojej czapki Franka jest gotowa bronić bardziej zaciekle niż kibic szalika. I jada w niej często, i sypia. Miała z jej powodu problemy w przedszkolu, podobne do tych, jakie miewają uczniowie gimnazjów, chodzący w skórzanych kurtkach z szatańskimi symbolami. Frania nie chciała zdjąć zielonej czapki w przedszkolnej sali, co rozsierdziło wychowawczynię. Zapowiadała się długotrwała wojna pomiędzy nauczycielką w sile wieku a trzyletnią dziewczynką. Szanse były wyrównane, obie strony równie zdecydowane postawić na swoim. Na szczęście mama Frani wpadła na genialną myśl, by wykorzystać świeżą fascynację swojej córki kotkiem Hello Kitty i kupiła jej opaskę do włosów z tym zwierzątkiem. Frania nosi opaskę w przedszkolu, a poza szacowną placówką edukacyjną – zieloną czapkę. Czapkowy fanatyzm Frani jestem jeszcze w stanie zrozumieć – to po prostu silne przywiązanie do przedmiotu, częste także u dorosłych. Znacznie trudniej jest mi pojąć odzieżową ekstrawagancję mojego bratanka Felka. Czterolatek ten cierpi na paniczny lęk przed założeniem identycznych skarpetek. Skarpetki muszą się różnić nie tylko kolorem, ale też deseniem: jeśli jedna jest np. w paski,
druga musi być inna: w rąby, kwadraty, samochody, zwierzęta lub gładka. Jest to o tyle kłopotliwe, że po zakupie pięciopaku skarpetek pasiastych okazuje się, że według Felka nie ma w komplecie ani jednej pary nadającej się do założenia. Trzeba dokupić drugi zestaw w inny wzór, a następnie wymieszać je. Kwestia skarpetek Felka zaintrygowała mnie do tego stopnia, że postanowiłem sprawdzić w literaturze, o czym takie asymetryczne ubieranie stóp może świadczyć. Poszedłem na poszukiwanie odpowiedniego źródła pisanego do największej warszawskiej księgarni, ale nie znalazłem nic. Owszem, w klasycznym dziele Benjamina Spocka* rozważane są kwestie odzieży, ale tylko w rozdziałach poświęconych noworodkom i niemowlakom i jedynie w kontekście praktycznym (ciepło-zimno). A co z dziećmi starszymi, które ubierają się same? Co z przedszkolakami, uczniami? Co ze stylem? Przecież styl mógłby nam zapewne wiele o naszych dzieciach powiedzieć! A właściwie dlaczego wprost nie zapytać? Dzwonię do taty Felka i proszę, by zagadnął syna, czemu on właściwie te różne skarpetki nosi. Następnego dnia tata Felka oddzwania, mówi że spytał. – I co Felek odpowiedział? – Bo pupcia. – Co? – Bo pupcia! Cóż. Czego innego się spodziewałem. Ale po chwili doszedłem do wniosku, że odpowiedź ta nie jest może wyczerpująca, ale poniekąd sensowna i dojrzała.
*Beniamin Spock, Dziecko – pielęgnacja i wychowanie, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań, 2006
Łukasz Kaniewski Autor wierszy dla dzieci publikowanych w piśmie „Czarodziejska kura”. Gra na gitarze w zespołach Tania Odzież i Muchomory. Pracuje jako redaktor w miesięczniku popularnonaukowym „Focus”. Tata Leopolda (4 lata) i Marianny (7 lat). lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 9
Ojcowska kora mózgowa Z najnowszych badań naukowych wynika, że przyroda wyposażyła świeżo upieczonych ojców w podobne mechanizmy biologiczne, które występują u kobiet i pomagają im nawiązać bliskie relacje z dzieckiem. Tekst: Monika Maciejewska
iedy kobieta zostaje matką, jej ciało robi wszystko, aby pomóc jej w wypełnianiu nowej roli – zmiany gospodarki hormonalnej nie tylko przygotowują ciało do porodu i karmienia, ale także wpływają na emocje matki, aby ułatwić jej stworzenie więzi z maluszkiem, ustalić nową hierarchię wartości itp. Najnowsze badania wykazują, że także ojcowie są wspierani przez biologię w roli rodzica – ich mózgi i hormony przeprogramowują się podobnie jak w wypadku kobiet. Nie tylko przenośnie w sercu, ale także dosłownie w mózgu powstają części przeznaczone wyłącznie dla potomstwa. Z pozoru po poczęciu ojcowie nie są niezbędni do utrzymania potomstwa przy życiu, więc mogłoby się wydawać, że nie ma powodu, aby natura szczególnie zachęcała mężczyzn do opieki nad dziećmi. Fakty przeczą jednak tej tezie: umiera dwa razy więcej niemowląt pozostawionych pod opieką samotnej matki niż tych, którymi zajmują się oboje rodzice – wykazały badania opublikowane w roczniku „National Vital Statistics Reports vol. 48” wydawanym przez amerykański Centers for Disease Control and Prevention. W dalszym życiu dziecka jest podobnie – dzieci wychowywane bez ojców znacznie częściej niż inne doświadczają problemów szkolnych, częściej popadają w uzależnienia. W świetle tych faktów staje się jasne, że dla 10 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
zachowania naszego gatunku przy życiu i w zdrowiu ważne jest, aby ojcowie czuli potrzebę i satysfakcję z opieki nad potomstwem. Nowe badania pomogły ustalić, co w tej sprawie robią ich neurony i hormony. Wiemy także więcej o tym, jak to się dzieje, że w obecności ojca główny ośrodek nerwowy dziecka rozwija się prawidłowo.
Tata jak koszatniczka Mózgi są plastyczne nie tylko w okresie dzieciństwa. Wciąż powstają nowe połączenia neuronalne, a także nowe neurony. Temu procesowi, zwanemu neurogenezą, sprzyja zdobywanie nowych umiejętności. Badania na myszach dowiodły, że neurogeneza u samców nasila się, gdy na świecie pojawia się jego potomstwo. Ale jest warunek: mysi tata musi przebywać w pobliżu swoich dzieci. Nowe komórki pojawiają się w części zwanej opuszkami węchowymi i odpowiadają za reagowanie na zapach potomstwa, a te, które powstają w hipokampie, w którym przechowujemy wspomnienia, ułatwiają zapamiętanie ich woni. Zmiany neurochemiczne przekładają się na życie – mysi ojcowie, których nawet na dłuższy czas oddzielano od dzieci, bez trudu poznawali je właśnie po zapachu. Innych swoich pobratymców myszy dość szybko zapominają. Neurogenezę pobudza w mózgach młodych ojców prolaktyna – ten sam hormon, który w kobiecych piersiach uruchamia produkcję
pokarmu. – Prolaktyna była uznawana za hormon typowo żeński. Odgrywa ona ważną rolę w otwarciu się matki na potrzeby dziecka. Jednak badania wykazały, że ciało mężczyzny także produkuje ten hormon. Do wpływu prolaktyny dołącza się otwartość młodego ojca na bliskość, ciepło, świadomość faktu, że dziecko tego potrzebuje, wychowanie przez jego rodziców, itp. Poprzez tę kaskadę zdarzeń produkcja prolaktyny i oksytocyny się nasila – ciało robi, co w jego mocy, aby wzmocnić mężczyznę w nowej roli, jaką ma do odegrania – wyjaśnia Paweł Zawitkowski, fizjoterapeuta NDT-Bobath, konsultant Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie oraz Poradni Diagnostyki i Terapii Neurologicznej „POLEK”. Z kolei mózgi dzieci zdają się oczekiwać obecności ojców, aby prawidłowo się rozwinąć.
Zdjęcie: z archiwum Pawła Zawitkowskiego
Zbadano to na przykładzie przypominających szczury koszatniczek pospolitych, które dzielą między sobą obowiązki rodzicielskie podobnie jak ludzie – ojcowie pomagają matkom w podstawowej opiece nad maleństwem, a gdy dzieci podrosną, zaczynają się z nimi aktywnie bawić. Małe koszatniczki wychowywane w gnieździe, z którego zabrano ojca, cierpiały z powodu niewłaściwego rozwoju synaps, umożliwiających przesyłanie informacji między komórkami mózgu. Szczególnie wyraźne zmiany zaobserwowano w korze oczodołowo-czołowej, biorącej udział w procesie podejmowania decyzji, odczuwania satysfakcji i przetwarzania emocji. Naukowcy uważają, że to odkrycie jest ważną wskazówką na drodze do zrozumienia problemów z zachowaniem dzieci wychowywanych bez ojców. U małych koszatniczek, którymi zajmowały się wyłącznie matki, odkryto także zmiany w korze
czuciowo-somatycznej, związanej m.in. z odczuwaniem dotyku, które z kolei bywają przyczyną zaburzeń metabolizmu i gospodarki hormonalnej.
Zmiany w pracy serca i ciśnienia krwi na widok potomka są identyczne u młodych matek, jak i u ojców. Dodatkowo u mężczyzn wyraźnie spada poziom testosteronu.
Supermacho superojcem Badania na ludziach potwierdzają, że męski organizm, odpowiadając na pojawiające się bodźce, przeprogramowuje się w tryb „ojcostwo”. – Ojcostwo i wyzwania związane z pojawieniem się noworodka wymagają od mężczyzny emocjonalnego i psychofizycznego dostosowania. Badania wskazują, że biologia mężczyzny może zmieniać się w taki sposób, aby jak najlepiej pomóc mu sprostać tym wyzwaniom – mówi Lee Gettler z Northwestern University w Chicago. Zmiany w pracy serca i ciśnienia krwi na widok potomka są identyczne u młodych matek, jak i u ojców. Dodatkowo u mężczyzn wyraźnie spada poziom testosteronu. lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 11
Także w tym wypadku zmiana była tym większa, im więcej czasu ojcowie poświęcali pociechom. Testosteron to hormon prowokujący mężczyzn do współzawodnictwa i podejmowania ryzykownych zachowań. Jego mniejsze stężenie powoduje, że panowie chętniej zostają w domu i opiekują się rodziną, bo nie czują atawistycznego popędu do rozsiewania materiału genetycznego. Przy okazji badania rzuciły nowe światło na to, dlaczego mężczyźni, którzy założyli rodzinę, cieszą się lepszym zdrowiem i żyją dłużej niż ich samotni koledzy. Wysoki poziom testosteronu zmniejsza bowiem odporność, utrudniając organizmowi zwalczanie infekcji. Zostanie ojcem jest zatem dobrą inwestycją we własne zdrowie. Zmiany w stężeniu hormonów mogą się różnić u poszczególnych mężczyzn, zależą m.in. od uwarunkowanego genetycznie poziomu wyjściowego, sprzed czasu, kiedy partnerka zaszła w ciążę. Wszyscy panowie na całym świecie mają jednak podobne predyspozycje do stania się doskonałymi ojcami. – Mężczyzna, u którego poziom oksytocyny jest nieco niższy niż u kolegi, może trochę dłużej doskonalić się w sprawnej opiece i pielęgnacji dziecka. Czasem musi zapomnieć o cechach, jakich otoczenie ciągle od niego oczekuje, po prostu „spuścić z siebie powietrze”, żeby całym sobą przytulić się do dziecka. U każdego z mężczyzn taka gotowość pojawia się w różnych momentach. Kiedy dowiaduje się, że zostanie ojcem, kiedy pierwszy raz trzyma dziecko na rękach. Czasem, kiedy po ciężkim dniu zasypia przytulony do syna czy córki. Wtedy coś się odblokowuje, pojawia się świadomość: „nie muszę wciąż walczyć, biegać za mamutem, zarabiać pieniędzy, tu jest to, co jest dla mnie najważniejsze”. Kiedy typowy macho, z super poziomem testosteronu, poczuje to i dostanie od swojego otoczenia przyzwolenie na taką zmianę, to także On może stać się super opiekunem noworodka czy niemowlęcia, a dzieje się to również na poziomie hormonalnym – wzrasta u niego poziom oksytocyny i prolaktyny – wyjaśnia Paweł Zawitkowski. Poziom oksytocyny, zwanej hormonem miłości lub przywiązania, rośnie bowiem nie tylko u matek, ale także i u ojców. W przypadku kobiet produkcję tej substancji pobudza bycie w ciąży i karmienie piersią. U mężczyzn – przebywanie z dzieckiem. Niezwykłego odkrycia dotyczącego roli oksytocyny w rodzicielstwie dokonali naukowcy 12 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Mężczyzna czasem musi zapomnieć o cechach, jakich otoczenie ciągle od niego oczekuje, po prostu „spuścić z siebie powietrze”, żeby całym sobą przytulić się do dziecka.
z Uniwersytetu Yale w New Haven i Uniwersytetu Bar-Ilan w Izraelu – przy każdym pomiarze stężenia tego hormonu u młodych rodziców okazywało się, że nie różni się on od poziomu stwierdzanego u matek. – Odkrycie to dowodzi, jak ważne jest stwarzanie ojcom możliwości interakcji ze swoim dzieckiem bezpośrednio po jego narodzinach, po to, by pobudzić u nich układ neurohormonalny odpowiedzialny za powstawanie więzi – mówi współautorka pracy dr Ruth Feldman z Uniwersytetu Bar-Ilan. Odkrycia podobieństw w reakcjach organizmów młodych matek i ojców sprowokowały niektórych naukowców do postulowania, aby określenia „ojcostwo” i „macierzyństwo” zastąpić wspólnym terminem „rodzicielstwo”. W ten sposób chcą promować ideę, że mężczyzna i kobieta pełnią podobną rolę w wychowaniu dziecka. I choć rzeczywiście tak jest, to jednak te role nie są identyczne. „Matki dają naszemu duchowi ciepło, a ojcowie światło” – pisał Jean Paul Sartre. Erich Fromm podkreślał, że rolą ojca jest dać dziecku poczucie bezpieczeństwa, siły, a „wreszcie pozwoli mu rządzić się własnym rozumem i obywać bez autorytetu ojca”. – Nie rezygnowałbym z terminów ojcostwo i macierzyństwo na rzecz znalezienia jakiegoś uniwersalnego określenia. Jest i rodzicielstwo, jest też
mama i tata. Nie ma sensu na siłę udowadniać, że jesteśmy tacy sami, bo nie jesteśmy. Nie chodzi mi o przeciwstawianie sobie ról matki i ojca, ale o umożliwienie, aby się uzupełniali. Każde z rodziców oferuje ciepło, więź i poczucie bezpieczeństwa po swojemu. Mężczyzna opiekując się cudownie swoją pociechą nie staje się jego mamą – mówi Paweł Zawitkowski.
Między kontrolą a partnerstwem Skoro natura wspiera ojca w jego roli już od chwili narodzin dziecka, to dlaczego wielu ojców lepiej odnajduje się dopiero w opiece nad starszymi dziećmi? Jednym z powodów jest fakt, że kobiety odsuwają mężczyzn od tego zadania, nie dając im szansy nawiązania bezcennej więzi z noworodkiem, a ich organizmom wytworzenia dodatkowych dawek hormonów. Nawet kiedy młoda matka zdecyduje się zostawić dziecko pod opieką partnera i wyjść na spacer, zazwyczaj natychmiast czuje niepokój i zasypuje ojca telefonami. Nie wynika to ze złej woli, ale z biologii matki. – Prolaktyna była uznawana za hormon typowo żeński. Poza najbardziej znanym wpływem na laktację, odgrywa ważną rolę w otwarciu się i totalnej koncentracji matki na potrzebach dziecka. Oczywiście chodzi tu o troskę, czułość, ale też swoistą determinację w opiece nad dzieckiem. Jednak badania wykazały, że ciało mężczyzny także produkuje ten hormon. Prolaktynie właśnie, a dokładnie jej działaniu, przypisuje się gotowość i otwarcie młodego ojca na pełen ciepła, głębokiej więzi i troski, wręcz „organiczny” kontakt z noworodkiem i niemowlęciem, jego świadomość potrzeb dziecka i jakość opieki, jaką jest w stanie otoczyć niemowlę. Wiele zależy od cech uwarunkowanych genetycznie, ale też sposobu, w jaki mężczyzna został wychowany i – co równie ważne – od tego, na ile otoczenie ojca świadomie i przyjaźnie akceptuje tę jego gotowość i potencjał. Wszystkie te czynniki, poprzez kaskadę zdarzeń neurobiochemicznych, stymulują produkcję prolaktyny i oksytocyny. Ciało robi, co w jego mocy, aby wzmocnić mężczyznę w nowej roli, jaką ma do odegrania – wyjaśnia Paweł Zawitkowski. – Najlepsze, co może zrobić matka, to zachęcać, namawiać i wspierać partnera w opiece nad dzieckiem. Pomagać mu, a jeśli potrzeba, to instruować. Ale mężczyźni szybko sami znajdują
swój sposób, jak najlepiej dziecko utulić, przewinąć itp. – dodaje Justyna Święcicka, psycholog ze Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej „Uniwersytet dla Rodziców” w Warszawie. Jak młody ojciec może nawiązywać więź z noworodkiem i niemowlęciem? Przede wszystkim przez swoją obecność przy nim i branie czynnego udziału w początkach jego życia. – Żeby mężczyzna miał przyjemność z tej relacji i miał na nią wpływ, musi uczestniczyć w zajmowaniu się synem czy córką od początku: kąpać, przewijać, usypiać, zabierać na spacery itd. – dodaje Justyna Święcicka. – Od lat pracuję z niemowlakami, noworodkami i ich rodzicami, i mogę zaświadczyć, że często ojciec lepiej sobie radzi z opieką nad dzieckiem. Teza, że ojcowie lepiej sprawdzają się w kontakcie ze starszymi dziećmi wynika głównie z faktu, że takie dzieci można już wychowywać „zadaniowo”, np. uczyć jeździć na rowerze. Tu łatwiej się spełnić tym mężczyznom, których natura nie obdarzyła taką biologiczną gotowością do opieki, jak innych. Ale i Oni mają prawo i mogą być cudownymi opiekunami niemowląt – mówi Paweł Zawitkowski.
Zdjęcie: z archiwum Pawła Zawitkowskiego
Strata dziecka, strata ojca Rosyjskie przysłowie mówi: jeżeli żyjesz, nie stawszy się ojcem, to umrzesz, nie będąc człowiekiem. Zaangażowanie ojca w jego rolę jest nie tylko polisą na dobrą przyszłość dziecka, także mężczyźni zyskują w tym szansę na swój rozwój. – Mężczyźni, którzy zdecydowali się przeznaczyć czas i uwagę dla swojego nowo narodzonego dziecka, wiele zyskali, nauczyli się dużo w aspekcie emocjonalnym. Kiedy słyszę od dorosłych o tym, że nie mieli dobrej relacji z ojcem i o ogromnej, nienasyconej potrzebie tego kontaktu, często myślę, jaka to wielka strata dla tego ojca, który strwonił szansę na rozwój i na tę wspaniałą przygodę, jaką jest ojcostwo – mówi Justyna Święcicka. „Mężczyzna, który nie angażuje się w relację z niemowlęciem, wchodzi w rolę »zdyskwalifikowanego taty« i coraz częściej zadowala się pracą zawodową i funkcją żywiciela rodziny. Taka sytuacja nie sprzyja rozwojowi jego ojcostwa i utrudnia mu zbudowanie więzi z dzieckiem. Trudniej mu też uchwycić moment, w którym dziecko nie potrzebuje już tak silnego związku z matką
i zaczyna być gotowe do kontaktów z innymi osobami” – pisze psychiatra Grażyna Rymaszewska w artykule „Wpływ relacji z ojcem i matką na rozwój psychiczny dziecka”. Na szczęście w polskich rodzinach sporo się zmienia. Coraz więcej młodych matek chce kontynuować przerwane studia albo wrócić do pracy, co wymusza partnerski podział obowiązków rodzicielskich. W ciągu kilku ostatnich dekad wyraźnie zmienił się też sposób postrzegania ojców uczestniczących w opiece nad niemowlakiem. – Wcześniej mężczyzna, który zaraz po narodzinach dziecka spontanicznie się nim zajmował, przewijał, przytulał, był traktowany przez otoczenie jak dziwoląg. Dziś większości z nas taka postawa już nie dziwi, więcej, wręcz się tego oczekuje – mówi Paweł Zawitkowski. Do tego doszły zmiany w prawie, ułatwiające ojcom udział w aktywnym towarzyszeniu dziecku już od narodzin. Polscy ojcowie wspaniale wykorzystują te zmiany – coraz lepiej odnajdują się w swoich rolach i coraz chętniej spędzają czas ze swoimi dziećmi. Nawet ci pracujący zawodowo poświęcają potomstwu średnio 40 minut dziennie. To więcej niż Francuzi (26 minut) czy Belgowie (28 minut) – wynika z raportu OECD. Statystyczni polscy ojcowie pozostający w domu mają dla swoich dzieci stosunkowo niewiele więcej czasu, bo 56 minut dziennie. Na końcu listy są ojcowie z RPA (8 minut) i Korei Południowej (12). – Coraz większe
zaangażowanie ojców w wychowanie obserwuję także w gabinecie, do którego przychodzi znacznie więcej niż dawniej panów z prośbą o radę, pomoc w wychowaniu czy poprawie relacji z dzieckiem. To panowie o różnym wykształceniu, wykonujący różne zawody. Fakt, że zaczęli przychodzić sami, z własnej inicjatywy, to duża zmiana. Zdarzają się już nawet grupy dla rodziców, w których jest więcej mężczyzn niż kobiet – chwali polskich ojców Justyna Święcicka. Jak w praktyce młody ojciec odczuwa zmiany, które w prezencie na urodziny dziecka dostaje od matki natury? – W ułamku sekundy rozluźnia pancerz. To taki „pstryk!”, jak zapalenie światła w ciemnym pokoju, to działa automatycznie. Do gry włącza się psychika i neurobiologia, spychając na bok nawyki, przekonania czy postanowienia. Nagle mężczyzna staje się innym człowiekiem. I ta zmiana jest totalna – dotyczy relacji z partnerką, nawet sposobu ubierania się i wyglądu cery. To się dzieje w różnych momentach. Ja poczułem to w chwili, kiedy się dowiedziałem, że zostanę ojcem – opowiada Paweł Zawitkowski. – Jeżeli mężczyzna doceni fakt bycia ojcem, to ojcostwo będzie największą i najcudowniejszą przemianą w jego życiu – dodaje.
Paweł Zawitkowski, fizjoterapeuta NDT-Bobath, konsultant Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Autor książek i filmów „Mamo, Tato co Ty na to?”, www.mamotatocotynato.pl oraz akcji „Czytać każdy może”, www.czytackazdymoze.pl.
lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 13
gry i zabawy
Filcaki Oto sposób na opowiadanie bajek! Przy udziale czterech filcowych postaci każdego wieczoru można pobawić się w teatr kukiełek lub teatr cieni. Zajmują mało miejsca, więc można je śmiało spakować do wakacyjnej walizki. W ten sposób w każdy wakacyjny zakątek możemy zabrać ze sobą sawannę, dinozaury, las, farmę czy czerwonego kapturka. Wszystkie kukiełki w żywych kolorach, inspirujących wyobraźnię do tworzenia nowych opowieści. Szczególnie, jeśli role się zamieniają i to dzieci opowiadają bajki dorosłym. Bezpiecznie, gdy zabawka znajdzie się w rękach co najmniej trzyletniego dziecka. Cena: 49 zł
mamagama.pl
Literkowe zoo Wiadomo, że puzzle rozwijają wyobraźnię, ćwiczą koncentrację uwagi i koordynację wzrokowo – ruchową. Te od Kalimby pomogą też w nauce pisania i czytania. Puzzle 4 to 48 tekturowych elementów, z których można ułożyć 12 zwierzątek wraz z ich nazwami. Młodsze dzieci, które nie odróżniają jeszcze literek, chętnie pobawią się w układanie foki, psa czy myszy. Właśnie dlatego zabawa może trwać całe lata. Polskie, ekologiczne, narysowane ładną kreską i mądre. Wszystko, czego oczekujemy od edukacyjnej zabawki. Cena: 35 zł
kalimba.pl
BRUD Olga Woźniak, rys. Patryk Mogilnicki Wydawnictwo Hokus Pokus, Warszawa 2012 Dawno nie czytałam równie niepokojącej lektury. Jako matka przeciwstawiająca się powszechnej tendencji do chemicznej dezynfekcji całego otoczenia, do tej pory miałam ciepły stosunek do brudu. Nie w ilościach industrialnych, ale trochę brudu na szczęśliwym dziecku, na kanapce podniesionej po 3,5 sekundach z podłogi lub głęboko w pępku zawsze wydawało mi się w porządku. Po przeczytaniu książki „brud” z kosmicznymi i sugestywnymi ilustracjami Patryka Mogilnickiego WIEM!, 14 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Dowiedziałam się, że jestem wiecznie otoczona chmarą szczątków, że moje ręce są ziemią obiecaną dla bakterii, a klawiatura komputerowa fawelą, na której zarazki żyją ściśnięte w ilościach 400 razy większych niż na desce sedesowej. Wizja człowieka, który przez 20 lat budował kolekcje włosów i starej skóry w swoim pępku, i naszych przodków, którzy myli się wyłącznie płucząc usta winem pozostaną w mojej świadomości już na zawsze. Jeszcze nie podjęłam decyzji, czy przeczytam tę książkę moim dzieciom, ale znam kilku dorosłych, którym z pewnością ją sprezentuję. [zz] Cena: 29,90 zł
Poplątane ścieżki Kot chce złapać mysz, pies dostać się do smakowitej kości, a myszka ma ogromną ochotę na ser. Przed zwierzętami mnóstwo poplątanych ścieżek. Zasady rządzące grą logiczną „Kot i mysz” są niezmiernie proste – z przewodnika należy wybrać zadanie o jednym z czterech stopni trudności i pomóc zwierzakom odnaleźć drogę łączącą poszczególne elementy. Każde z zadań można prawidłowo wykonać na wiele sposobów, gracze nie są więc skazani na jedyny słuszny wzór. Testując kolejne warianty rozwiązania, bezboleśnie i nieświadomie rozwijają orientację przestrzenną i myślenie. Gra przeznaczona jest dla dzieci od 5 roku życia, ale wciąga również dorosłych. I to na długie godziny. Dodatkową zaletą „Kota i myszy” jest pomysłowe opakowanie, łączące szufladkę na elementy gry z planszą do ich układania. Wszystko jest na swoim miejscu, nic się nie gubi – świetnie sprawdzi się w podróży. Cena: 49 zł
granna.pl
kilka faktów
O emocjach dzieci Katarzyna Rojkowska jest mamą trójki dzieci oraz psychologiem dziecięcym, która od lat pomaga dzieciom w pokonywaniu trudności w nauce i radzeniu sobie z emocjami. Pani Katarzyna jest autorką książek „Naucz małe dziecko myśleć i czuć” oraz serii bajek o emocjach dla małych dzieci. Współtworzyła program edukacyjny dla Leonardo School. Zafascynowana koncepcją świadomego rodzicielstwa, współpracuje z fundacją „Rodzice przyszłości”. Dla WIEM! Pani Katarzyna podaje 6 najbardziej zaskakujących faktów dotyczących dziecięcych emocji, które odkryła na swojej drodze.
1
Dzieci nie rodzą się z dojrzałością emocjonalną. Rozwój emocjonalny wymaga czasu, wiedzy, cierpliwości i miłości. W chwili urodzenia nasz mózg jest „niedokończony”. Najmniej sprawne są wyższe ośrodki mózgowe. Z tego względu noworodki nazywane są nawet „zewnętrznymi płodami”. To sprawia, że mózg w pierwszych latach życia jest niezwykle delikatną strukturą, podatną na kształtowanie zarówno przez dobre, jak i złe relacje dziecko – rodzic. Dzieci nie potrafią rozpoznawać i nazywać emocji. Nie wiedzą, że stan, w którym się znajdują to radość, smutek czy złość. Doświadczają emocji tylko fizycznie i to jest dopiero początek edukacji emocjonalnej, która najintensywniej dokonuje się w pierwszych latach życia. Postawa rodziców w tym okresie jest kluczowa. To my prowadzimy pierwsze lekcje z emocji.
2
Kontrola emocji zależy od ogólnego rozwoju mózgu i od relacji ze środowiskiem. Centrum dowodzenia emocjami jest położone w środku mózgu. Tuż po urodzeniu komunikacja w tym centrum bardzo szwankuje. Wprawdzie istnieją już połączenia między komórkami, ale jest ich jeszcze bardzo mało i są słabe. Na początku mózg dziecka steruje emocjami poprzez niższe ośrodki, które wywołują płacz, zaciskanie piąstek, prężenie ciała czy skulenie się. Świadomość, że są to różne stany dziecko nabędzie wówczas, gdy rozwinie się komunikacja z wyższymi ośrodkami w mózgu. Zaś nazwanie tych emocji i odpowiednie kontrolowanie będzie miało miejsce dopiero u kilkulatków i jest mocno uzależnione od relacji z rodzicami.
3
Dzieci odczuwają stany emocjonalne dorosłych „przez skórę”. Świeżo upieczona mama opiekuje się dzieckiem przez cały dzień. Jest zmęczona i poddenerowoana. Dziecko, współodczuwając emocje, też jest
Przytulajmy, całujmy lub chociaż dotykajmy nasze dzieci. rozdrażnione i płacze. Wieczorem tata wraca z pracy, bierze je na ręce, a ono natychmiast się uspokaja, gdyż wyczuwa spokój ojca. Mama pozostaje w przekonaniu, że jest kiepskim rodzicem, który nie potrafi uspokoić własnego dziecka. Następny dzień rozpocznie z jeszcze większym niepokojem, które natychmiast wyczuje maluch. Aby przerwać to błędne koło, mama przede wszystkim musi o tym wiedzieć. Powinna mieć okazję, by na chwilę odpocząć, w miarę możliwości zrelaksować się, chociażby poprzez spokojne oddychanie i uśmiech na twarzy. Dopiero teraz może wziąć malucha na ręce.
4
Dzieci naśladują nasze emocje. Około 15 miesiąca życia mózg do swojej bazy reakcji włącza wzory zachowań emocjonalnych, które pozostają w nas już na całe życie. Te wzory czerpie ze swojego najbliższego otoczenia. Dzieci naśladują nas w najmniejszym geście i idealnie wykorzystują tę wiedzę w adekwatnej sytuacji. I jak tu teraz przez 24 godziny zachowywać się tak, by nasz potomek miał tylko idealne wzorce? Jest to niewykonalne. Dzieci będą naśladować dobre i złe zachowania. Potrzebują jednak tej różnorodności, by dobrze poznać daną emocję. Gdy źle zachowamy się przy dziecku, nie możemy udawać, że nic się nie stało. Udawanie nic nie da, bo dzieci i tak wyczuwają, w jakim stanie jesteśmy. To doskonały moment na lekcję o emocjach. Nie mogłam znaleźć kluczy, a bardzo się spieszyłam. Była na siebie bardzo zła, tak zła, że aż kopnęłam drzwi. Następnym razem tupnę nogą. O tak!… A drzwi zostawię w spokoju, jeszcze się nam przydadzą.
5
Dzieci doświadczają emocji o wiele bardziej intensywniej niż dorośli. Wczesny wiek to idealny czas na naukę emocji. Pozwólmy dzieciom mocno odczuwać emocje, tak jak tego potrzebują. Zapewnijmy im w tym czasie poczucie bezpieczeństwa i pełną akceptację. A gdy ten stan minie, porozmawiajmy o tym co się działo, nazwijmy emocje i wyznaczmy granice. To silne dziecięce przeżywanie emocji spowodowane jest burzą hormonalną, której jeszcze nie potrafią opanować. Są to te same hormony, które wydzielane są u osoby dorosłej podczas silnego stresu. U małego dziecka zbyt długo utrzymujący się wysoki poziom hormonów pobudzających (adrenalina, kortyzol) doprowadza do odczuwanie silnego bólu. Długotrwały płacz dziecka pozostawionego samemu sobie w pokoju, by się wypłakał powoduje ból fizyczny podobny do bólu zęba. Taka powtarzająca się sytuacja może osłabić odporność na stres, co w późniejszym życiu zwiększy podatność na depresję, zaburzenia lękowe oraz inne fizyczne i psychiczne schorzenia.
6
To rodzice pomagają dzieciom w radzeniu sobie z emocjami, uczą jak je pokazać, nazwać, kontrolować. Nikt inny tego nie zrobi lepiej niż my. To się robi tak: dowiedzmy się o emocjach dzieci, jak najwięcej. Uspokójmy swoje emocje i uśmiechnięci weźmy swoje dziecko na ręce. Pozwólmy na doświadczanie silnych emocji wówczas, kiedy nasze dzieci są jeszcze małe. Rozmawiajmy z dziećmi o emocjach, nazywajmy je, pokazujmy, wyznaczajmy granice. Przytulajmy, całujmy lub chociaż dotykajmy nasze dzieci. Potrzebują tego, by się uspokoić. Dotyk wyzwala oksytocynę, która ma za zadanie ukoić i wyciszyć organizm. Dzieci potrzebują dotyku jak powietrza, nawet te w wieku szkolnym.
Fundacja „Rodzice Przyszłości” propaguje ideę świadomego rodzicielstwa i wspiera rodziców, przekazując im wiedzę oraz umiejętności, które pozwolą im stworzyć silną i szczęśliwą rodzinę oraz umożliwią prawidłowy i zrównoważony rozwój ich dzieci. Korzystając z nowoczesnych, interaktywnych form komunikacji, fundacja przekazuje kompleksową wiedzę z zakresu rozwoju dziecka, psychologii wychowawczej i edukacji. Więcej na stronie www.rodziceprzyszlosci.pl.
Gry i zabawy
Mini mikroskop
Plantarium
O ile regularny mikroskop, nawet w zmniejszonej wersji, może wydawać się dziecku zbyt skomplikowanym mechanizmem, ten, który macie przed oczami, to mistrz prostoty. Ot, niewielki, zamykany pojemniczek ze szkłem powiększającym. Do każdego dołączona jest pęseta, którą bezpiecznie umieścimy interesujący nas obiekt wewnątrz mikroskopu. Zamknięty przedmiot można oglądać z wielu stron – służy do tego ruchoma lupa. Nam pomysł wydał się genialny – mikroskop można zabrać ze sobą na spacer – do lasu i do miasta. Dzięki niemu łatwo będzie zacząć pierwsze lekcje biologii, a otaczający dziecko świat może zyskać zupełnie nowy, mikro wymiar. A ponieważ proste rozwiązania potrafią mieć wiele zastosowań, zabawki możemy używać również do badania lateralizacji u dzieci. Cena: 37 zł
Plantarium to chyba jedyna znana nam zabawka, która została oparta na technologii NASA, badającej zachowanie istot żywych w przestrzeni kosmicznej. Specjalny żel odżywczy dostarcza znajdującym się w plantarium roślinom wszystkiego, co niezbędne do normalnego rozwoju. Dzięki przezroczystej obudowie, proces wzrostu roślin staje się niesamowitym spektaklem do codziennej obserwacji. Zaciekawieni podziemną strukturą roślin mogą wybierać pomiędzy dwoma rozmiarami plantarium. Większy model ma w swoim wyposażeniu nasiona rukoli, tymianku i pietruszki. Zabawka przeznaczona jest dla dzieci od lat 6. Cena: 60 zł i 115 zł
sklep.e-si.pl
Odkrywcy i wynalazki Pomóc Isaakowi Newtonowi, Mikołajowi Kopernikowi czy Leonardo da Vinci w dokonaniu ich największych odkryć? To dopiero jest wyzwanie! Kreatywna zabawa dla dzieci w wieku od 4 do 7 lat opiera się na prostej prawdzie: żaden odkrywca nie zdołał jeszcze poznać granic ludzkiej wyobraźni. Dlatego na 25 kartach z ilustracjami mali rysownicy mogą bez końca rysować i zmazywać swoje pomysły. Zadanie polega na namalowaniu suchościeralnym markerem rozwiązania zadania, którego tekst umieszczono na karcie lub na stworzeniu własnego dzieła. Zabawa ćwiczy umiejętności manualne, zdolność koncentracji uwagi oraz rozwija spostrzegawczość. Cena: 35 zł
czuczu.pl
sprytnezabawki.pl
Zbuduj zamek! Logicznego myślenia i strategicznego planowania można uczyć już przedszkolaka. Znakomitym tego dowodem jest łamigłówka „Mądry zamek”, która łączy przyjemne z pożytecznym – świetną zabawę ze zdobywaniem nowych umiejętności. Zadanie polega na zbudowaniu z drewnianych elementów zamku według podanego wzoru. W książeczce z zadaniami znajdują się też – co niezwykle pomocne – rozwiązania. Młodsze dzieci mogą poprawność wykonania konstrukcji sprawdzać z rodzicami, starsze poradzą sobie same. Zamków do wybudowania jest 48, a zadania mają różne poziomy trudności. Z najprostszymi bez większego trudu upora się kilkulatek, najtrudniejsze nawet dorosłych zmuszą do chwili zastanowienia. Zamiana płaskiego rysunku w bryłę to znakomite ćwiczenie spostrzegawczości i wyobraźni przestrzennej. „Mądry zamek” uczy też koncentracji i samodzielnej pracy. Skupienie jest do wykonania zadań niezbędne, a nagrodą za wytrwałość jest satysfakcja z osiągnięcia wyznaczonego celu – stworzenia stabilnej, zgodnej z projektem konstrukcji. Cena: 89 zł
granna.pl lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 19
Dzieci wiedzą
Kolorowy zawrót głowy Lato przyprawia nas o zawrót głowy bogactwem swych kolorów. Ale właściwie, czy widzimy je wszystkie? I dlaczego nasza skóra ciemnieje na lato? Jakiego koloru naprawdę były dinozaury? Dlaczego mleko jest białe, tęcza kolorowa, rośliny zielone, a czarna dziura czarna? Barwne piórka dinozaurów
Malowano je na zielono, niebiesko, szaro i czerwono. Właściwie dowolnie. Bo skąd niby rysownicy mogli wiedzieć, jakie naprawdę kolory miały dinozaury? Wymarły przecież dziesiątki milionów lat temu, a ich szczątki mają zazwyczaj taką barwę, jak skała, w której się znajdują. A ta nie ma nic wspólnego z prawdziwymi kolorami żywych zwierząt. Tymczasem niespodziewanie naukowcom udało się odtworzyć rzeczywiste barwy dinozaurów! Było to możliwe dzięki temu, że na ich piórach zachowały się bardzo drobne skamieniałości, które kiedyś brano za szczątki bakterii. Niedawno odkryto, że tak naprawdę były to mikroskopijne woreczki, w środku których za życia zwierząt znajdował się barwnik. Takie same struktury mają też dzisiejsze zwierzęta, w tym ptaki. Dzięki temu naukowcy ustalili, że każdy barwnik znajduje się w woreczku o innym kształcie. Opisując potem ich wygląd z piór dinozaurów, mogli ustalić, jaki barwnik znajdował się w tych woreczkach za życia. W ten sposób odtworzyli, że na przykład dinozaur anchiornis miał na ciele wzór z czarnych i białych piórek, do tego rude plamki na policzkach i piękny czerwony grzebień na szczycie głowy. Inny dinozaur, mikroraptor, lśnił w odcieniach czerni i niebieskiego. A praptak, który łączył cechy dinozaurów i prawdziwych ptaków, miał pióra smoliście czarne. Wygląda więc na to, że kolory pradawnego świata właściwie przypominały to, co dziś widzimy dookoła siebie.
wzrok
Kolory, których nie można zobaczyć
Ile kolorów ma świat? Oj, naprawdę dużo. Więcej niż możemy zobaczyć. Liczne ptaki, owady czy ryby widzą barwy, których my w ogóle nie widzimy. Wśród nich jest przede wszystkim ultrafiolet. Dla zwierząt tworzy on prawdopodobnie wiele odcieni. Pszczoły na przykład widzą ultrafioletowe paski na kwiatach, których płatki nam wydają się ubarwione zupełnie jednolicie. Dzięki tym kreskom pracowite owady szybciej odnajdują ukryty we wnętrzu rośliny słodki i pożywny nektar. Samice sikorek z kolei przyglądają się uważnie ultrafioletowym wzorom na ciele samców. Im te barwy są mocniejsze, tym ładniejszy im się wydaje ich właściciel. Ciekawe, czy my, ludzie, też mamy barwy ultrafioletowe na swoim ciele? Dobrze by było to zobaczyć.
zwierzęta
Ściemnieć na lato
Choć nie widzimy ultrafioletu, to jednak możemy go odczuć. Właściwie to mamy z nim poważny kłopot. Dla promieni ultrafioletowych, które znajdują się w świetle słonecznym, jasna skóra większości z nas nie stanowi poważnej przeszkody. Przechodzą przez jej powierzchnię i docierają do głębszych warstw. Tam zaś znajdują się substancje, które są „prawie witaminą D” i dopiero pod wpływem ultrafioletu zamieniają się we właściwą już witaminę D. To ona odpowiada za to, by nasze kości były mocne, a organizm twardo walczył z armiami zarazków. I to jest dobra strona promieniowania. Bo jest także zła. Gdy zbyt dużo promieni ultrafioletowych przedostanie się w głąb naszej skóry, niszczą one inne witaminy i wywołują groźne choroby. By się przed tym chronić, latem, kiedy wystawiamy się na słońce, nasz organizm wytwarza w skórze ciemne barwniki. Ich zadaniem jest powstrzymać nadmiar ultrafioletu przed dotarciem do głębszych warstw skóry. Nazywamy to opalaniem. W gorących krajach, gdzie słońca zawsze jest dużo, ludzie całe życie mają ciemną skórę. To bardzo przydatne w Afryce, ale w Polsce staje się problemem zimą. Osobom o czarnej skórze brakuje wówczas witaminy D. Muszą ją spożywać dodatkowo wraz z pokarmem.
ssaki
Biały jak mleko
Gdy kości są słabe, a odporność na zarazki spada, dziecko potrzebuje witaminy D. Najłatwiej ją zdobyć pijąc mleko. To bardzo dziwaczny płyn, który umieją wytwarzać właściwie tylko ssaki. Do grupy tej należą wszystkie futrzane zwierzęta oraz człowiek. Samo słowo „ssaki” powstało od „ssania”, czyli czynności, jaką niemowlęta wykonują, by napić się mleka swoich matek. W tym płynie znajduje się wszystko, co im potrzebne do życia. Człowiek jest jedynym ssakiem, który nauczył się korzystać z dobroci mleka nawet wówczas, gdy już przestaje ssać pierś swojej matki. Ludzie doją więc krowy, owce, renifery i nawet konie, 20 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Rys.: Michael DiGiorgio
odkrycie!
Wojtek Mikołuszko Przyrodnik odpowiada na pytania dzieci
by mieć więcej pożywnego płynu. Potem dodają do niego rozmaite bakterie lub grzyby, które przerabiają surowe mleko na sery, jogurty czy kefiry. Sam płyn ma zawsze biały kolor, czasem tylko wpadający w żółć. Zawdzięcza to mikroskopijnym cząsteczkom białek, które odbijają padające na mleko światło. W promieniach słonecznych są bowiem wszystkie kolory tęczy, ale gdy się je równo wymiesza, to nasze oko odbiera całość jako biel. A cząsteczki białek nie wyróżniają żadnego koloru i odbijają wszystkie po równo. Bardziej wybredne są tłuszcze – te odbijają przede wszystkim żółtą barwę. Dlatego im więcej tłuszczu, tym bardziej żółte jest mleko.
kosmos
Złoto na krańcu tęczy
Światło słoneczne widzimy jako białe, choć tak naprawdę jest mieszaniną wszystkich kolorów. Można je jednak skutecznie rozdzielić. Wystarczy oświetlić odpowiednio przycięty kawałek szkła. Białe światło, które doń wtedy wpada, nieco zwalnia prędkość i delikatnie skręca. Każdy kolor jednak skręca trochę inaczej. W efekcie mieszanina rozdziela się na poszczególne barwy i światło, które wpadło do szkiełka jako białe, wypada z niego w postaci tęczowej wiązki. Tak samo działają również kropelki deszczu. Jeśli jednocześnie świeci słońce i pada deszcz, to światło wpada do tych maleńkich kuleczek wody. W ich środku, tak jak i w kawałku szkła, promienie delikatnie hamują, a każdy kolor skręca po swojemu. Światło, które wychodzi z kropel deszczu, ma więc postać wiązki różnych barw, dzięki czemu tworzy na niebie kolorowy łuk: tęczę. W bajkach opowiada się, że na jej krańcu skrzaty skryły złoto, ale nikt nie potrafi go znaleźć. To prawda. Jeśli zbliżymy się do tęczy, to przestajemy ją widzieć, a dostrzegamy nowy łuk. Jeśli spróbujemy do niego dojść, to też stracimy go z pola widzenia, a zobaczymy kolejną tęczę. I nawet nie zauważymy, że to już inna. Idąc po złoto, będziemy zwodzeni przez coraz to nowe tęcze, a nigdy do żadnej nie dojdziemy. Skrzaty nie muszą się martwić, że ktoś wykradnie ich złoto.
Ziemia
Spacer po czerwonej trawie
Jeśli będziemy szli w stronę tęczy, to z pewnością albo po zielonej trawie, albo wśród zielonych drzew albo między zielonymi krzewami. Rośliny na Ziemi nauczyły się bowiem łapać czerwone i niebieskie promienie światła słonecznego, a odbijać niepotrzebne im zielone. Z czerwieni i niebieskości pobierają energię i wmontowują ją w związki odżywcze, które budują z wody, powietrza oraz nawozów. Gdy my lub zwierzęta zjadamy potem rośliny, to właśnie po to, by zdobyć złapane przez nie światło. Trawiąc, z powrotem uwalniamy energię słoneczną, dzięki czemu możemy się poruszać, mówić, śmiać i płakać. Naukowcy twierdzą jednak, że roślinność na innych planetach wcale nie musi być zielona. Jeśli światło ich słońc ma inny zestaw barw niż nasze, to bardziej może opłacać się postawienie na barwnik wyłapujący nie czerwone i niebieskie, lecz tylko niebieskie, pomarańczowe lub nawet niewidoczne dla nas promienie podczerwone. Tamtejsze rośliny w naszych oczach miałyby więc barwę żółtą, czerwoną lub całkowicie czarną.
nauka
Życie w czarnej dziurze
Nie ma nic czarniejszego od czarnej dziury. Tak astronomowie nazywają obiekty, które tworzą się, gdy wypali się bardzo ciężka gwiazda. Cząstki, które ją budują, zbliżają się wówczas do siebie, dzięki czemu powstaje ciało tak gęste i ciężkie, że by z niego uciec, trzeba osiągnąć prędkość większą od światła. Dlatego żaden promień nie może go opuścić. Jest on więc tak doskonale czarny, że ogóle go nie widać. O istnieniu czarnych dziur świadczy jedynie to, co się dzieje wokół nich. Ściągają one bowiem pobliski pył, okruchy i globy skalne, a nawet gwiazdy. Niedawno pewien naukowiec stwierdził, że to wcale nie oznacza ich zniszczenia. Planety, które zostaną przechwycone przez czarną dziurę, mogą się zatrzymać i krążyć wokół jej wnętrza. Ba, jego zdaniem na takich globach da się żyć lepiej niż gdziekolwiek indziej. Jest tam mnóstwo energii, zasobów naturalnych, a na dodatek nikt nie może podejrzeć cywilizacji w czarnej dziurze. Na zewnątrz przecież w ogóle nie byłoby jej widać. To się nazywa intymność! lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 21
Akademia Zdrowego Przedszkolaka
O bezpieczeństwie dziecka Wszyscy zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństw, które mogą dotknąć nasze dzieci, ale często myślimy, że nas to nie dotyczy. Nie ma nic bardziej mylnego. Statystyki są pod tym względem bezlitosne. Dlatego stworzyliśmy akcję Bezpieczny Przedszkolak, która odbędzie się w czerwcu w 1500 przedszkolach związanych z nasza Akademią. Podczas warsztatów ułożonych zgodnie z naszym scenariuszem, będziemy kształtować u dzieci nawyki unikania sytuacji kryzysowych oraz uczyć właściwych zachowań, kiedy już do tych sytuacji dojdzie. Chcemy również przypomnieć rodzicom, jak ważny jest aspekt ochrony własnego dziecka, bo najwięcej błędów popełniamy właśnie my – rodzice.
1
Mimo ciągłych ostrzeżeń, liczba utonięć co roku jest alarmująca – niemal 3000 w całym roku 2011! 50% wszystkich utonięć dotyczy dzieci, z czego 20% dzieci do lat 7. Do największej ilości utonięć dochodzi na kąpieliskach niestrzeżonych – w małych rzekach, na dzikich plażach. Choć na plażach strzeżonych zwykle jest dużo więcej ludzi, nie unikajmy ich. Mogą uchronić nasze dziecko przed nieszczęśliwym wypadkiem. Nawet, gdy rodzic na chwilę się zagapi, pozostaje jeszcze czujne oko ratownika.
2
40% wszystkich wypadków dzieci ma miejsce w ich własnym domu. Większości wypadków można jednak uniknąć, należy tylko odpowiednio zabezpieczyć nasze mieszkanie. Gniazdka elektryczne warto wyposażyć w zaślepki, schody powinny posiadać poręcz i pokrycie materiałem antypoślizgowym, okna zabezpieczmy blokadami, podobnie szafki z lekami czy substancjami chemicznymi. Najlepiej byłoby, gdyby takie półki z „niebezpieczną zawartością” znajdowały się wysoko, poza zasięgiem rąk dziecka. Należy uważać także na kuchenki gazowe i elektryczne, ostre narzędzia czy łazienkę – o tym wszystkim informujemy rodziców w prezentacji przygotowanej dla nich, a także dzieci podczas warsztatów z nauczycielem.
3
Tylko około 10% dzieci podróżuje w odpowiednio zabezpieczonych fotelikach, a prawie połowa wypadków ma miejsce na krótkich, kilkukilometrowych trasach. Dane statystyczne pokazują, że najwięcej wypadków z udziałem dzieci, spowodowanych ich niewłaściwym przewożeniem, ma miejsce na krótkich, kilkukilometrowych odcinkach. Aż do 40% poważnych wypadków z udziałem dzieci dochodzi podczas podróży krótszych niż 3 kilometry! Rodzicom wydaje się, że trasa jest tak krótka, że nie ma
Aż do 40% poważnych wypadków z udziałem dzieci dochodzi podczas podróży krótszych niż 3 kilometry! sensu przypinać dziecka na taką chwilę. Tymczasem do wypadku może dojść nawet tuż przed naszym domem. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest umocowanie fotelika za siedzeniem kierowcy – ponieważ w momencie zagrożenia, w bezwarunkowym odruchu chroni on siebie samego – a w takiej sytuacji, także siedzące za nim dziecko. Często mocujemy również dzieci na fotelu pasażera, z działającą poduszką powietrzną. To błąd! Poduszka powietrzna otwiera się z dużą siłą (przypominającą wręcz wybuch), która może nawet zabić dziecko!
4
Dziecko pozostawione bez opieki w samochodzie jest zagrożeniem dla siebie i otoczenia. Uczulamy także, by nie zostawiać dzieci samych w samochodzie, gdy wychodzimy do sklepu albo „na chwilę”. Dziecko nudząc się wymyśla różne, nie zawsze bezpieczne zabawy – może znaleźć w samochodzie jakiś niebezpieczny przedmiot, może uwolnić hamulec ręczny, zmienić ustawienia świateł, lusterek i zagrozić w ten sposób bezpiecznej podróży po powrocie rodzica, może samo wyjść z samochodu… Bardzo ważne jest, by nie zostawiać dziecka latem, w czasie upalnych dni, w samochodzie. Temperatura w samochodzie może w tym czasie bardzo wzrosnąć, a dziecko może się przegrzać i odwonić. To bardzo niebezpieczne!
5
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2011 roku zaginęło 4330 dzieci i nastolatków. Musimy uczyć nasze dzieci, jak powinny się za-
chować, gdy się zgubią i gdzie szukać pomocy. Gdy wyjeżdżamy na wczasy, warto zawiesić dziecku na szyi karteczkę z numerem telefonu rodzica na wypadek zagubienia. Musimy też przekazać dziecku, by czekało w miejscu, w którym straciło rodziców z oczu, prawdopodobnie za chwilę się tam pojawią. Jeśli jednak rodziców nie ma przez dłuższy czas, dziecko powinno rozejrzeć się, czy nie ma w pobliżu kogoś ze służb mundurowych. Jeśli nie, powinno zwrócić się o pomoc, najlepiej do kobiety z dzieckiem. Także rodzice powinni zabezpieczać się przed zagubieniem swojego dziecka. Podczas pobytu na wczasach, w obcym mieście, warto założyć zarówno sobie, jak i dziecku coś kolorowego, odblaskowego – koszulkę, czapeczkę.
6
Dzieci, które jeżdżą na rowerze bez kasku na głowie zwiększają ryzyko poważnego, nawet śmiertelnego urazu w czasie wypadku aż czternastokrotnie. Dzieci poniżej 10 roku życia są najbardziej narażone na poważne urazy głowy, a właściwie dobrany kask może zmniejszyć ryzyko takiego urazu o 85%. Głowa to bardzo ważny organ naszego ciała, a u dziecka zajmujący jeszcze stosunkowo dużą powierzchnię. To część także szczególnie podatna na urazy. Dlatego tak ważne jest, by nasze dziecko, jeżdżąc na rowerze, miało kask na głowie. Inne zabezpieczenia nie są tak ważne. Nie musimy przed każdą wycieczką rowerową przyodziewać dziecka w pancerz ochronny, możemy też odpuścić sobie ochraniacze na kończyny. Jednak o kasku na głowę musimy zawsze pamiętać. Stanowi on najlepszą ochronę w razie upadku i nie powinien stanowić tylko chwilowej mody. Zakładanie kasku na głowę powinno wejść nam w nawyk, tak samo, jak sprawdzanie ilości powietrza w oponach. Pamiętajmy, że większości śmiertelnych wypadków rowerowych (wg statystyk to aż 75%) możemy uniknąć zakładając kask.
„Zdrowy Przedszkolak” to projekt firmy Lion Fitness dedykowany szerzeniu zdrowych nawyków u dzieci i dorosłych. „Akademia Zdrowego Przedszkolaka” to warsztaty na temat aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania, higieny, odporności i bezpieczeństwa, które cztery razy w roku odbywają się w przedszkolach w całej Polsce. Magazyn WIEM! oraz platforma internetowa www.lionfitness.pl kierowane są zaś do dorosłych. 22 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Akademia Zdrowego Przedszkolaka
Rozpoczęliśmy już trzecią akcję z cyklu Akademii Zdrowego Przedszkolaka – Bezpieczny Przedszkolak. Z radością informujemy, że nasze inicjatywy spotykają się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem ze strony nauczycieli, rodziców i dzieci. Z każdą akcją dołącza do nas coraz więcej placówek przedszkolnych. Dostajemy od Państwa mnóstwo przepięknych prac plastycznych przygotowanych przez dzieci, które staramy się prezentować na naszych łamach, a także wiele zdjęć z przeprowadzonych warsztatów oraz listów z podziękowaniami. W ramach każdej akcji przygotowujemy dla Państwa ankietę tematyczną, którą można znaleźć na stronie www.zdrowyprzedszkolak.pl. Bardzo prosimy o jej wypełnianie, gdyż dzięki informacjom od Państwa możemy jeszcze lepiej przygotować kolejne akcje, dowiedzieć się, jakie są Państwa preferencje, nawyki i zainteresowania. Do Akademii Zdrowego Przedszkolaka dołączyło już 1500 przedszkoli. Obok prezentujemy mapę Polski, na której zaznaczyliśmy, ile przedszkoli w każdym z województw bierze udział w naszych akcjach. Czekamy również na Waszą placówkę! A oto kilka fragmentów sprawozdań z przedszkoli, które otrzymaliśmy:
1
1
„Od jesieni w Przedszkolu Publicznym nr 9 w Czechowicach-Dziedzicach trwała realizacja projektu pod hasłem „Piramida zdrowego przedszkolaka”, promująca zdrowe odżywianie już od najmłodszych lat. Akcję rozpoczęłyśmy od uświadomienia przedszkolakom, jak niezdrowe dla naszego organizmu są słodycze, które tak bardzo wszyscy lubią. Zachęcałyśmy je do zamienienia słodyczy na równie smaczne owoce i warzywa. Nie obeszło się również bez wspólnego układania przedszkolnej piramidy żywienia, a starszaki uwieczniły swoje przemyślenia w formie pracy plastycznej. Dzieci zakończyły akcję wspólnym tworzeniem i degustacją sałatki owocowej. Uśmiechom nie było granic, a przedszkolaki tę akcję na długo pozostawią w swojej pamięci”. Przedszkole Publiczne nr 9, Czechowice-Dziedzice
2
„Akcja świetna. Dzieciaki i my nauczyciele oraz pracownicy przedszkola mamy przy tym niezłą zabawę”. Przedszkole nr 17, Elbląg
3
„Przedszkole Nr 81 w Warszawie przy ul. Barkocińskiej 19/21 aktywnie uczestniczyło w akcji „Akademia Zdrowego Przedszkolaka”. Zgodnie z harmonogramem akcji, przeprowadzono wśród Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl
2
rodziców ankietę sprawdzającą wiedzę na temat odżywiania dzieci w wieku przedszkolny. W ramach akcji rodzice otrzymali broszurki „Zdrowa dieta przedszkolaka”. Ponadto na zebraniach w grupach nauczyciele przekazali informacje o realizowanej akcji oraz odczytali dekalog zdrowego żywienia przedszkolaka. Koordynator akcji, nauczyciel Anna Złotorowicz, 9 listopada zorganizowała happening „Chcemy być zdrowi”. Dzieci wykonywały różne zadania, które miały im pomóc w rozumieniu informacji dotyczących zasad zdrowego odżywiania oraz piramidy żywienia przedszkolaka. Na zakończenie dzieci uczestniczyły w Quizie na temat zdrowego odżywiania oraz wykonały sałatkę warzywną. Pod koniec happeningu wspólnie przygotowały plakat dla rodziców „Piramida zdrowia’’ promujący zdrowe odżywianie. W ramach akcji dzieci słuchały bajek o zdrowym odżywianiu, uczestniczyły w zajęciach tematycznych promujących zdrowe odżywianie oraz uczyły się piosenek o zdrowiu”. Przedszkole nr 81, Warszawa
4
„W naszym przedszkolu akcję dotyczącą zdrowego odżywiania rozpoczęliśmy od poinformowania o niej rodziców, których zachęcaliśmy do wypełniania ankiety mieszczącej się na stronie internetowej Zdrowy Przedszkolak. Rodzice zgodzili się, aby ich dzieci uczestniczyły w akcji i również
3
wykazali chęć współdziałania z nami na tym polu. W akcji brały udział wszystkie grupy wiekowe przedszkolaków. Dzieci na pierwszych zajęciach zapoznano z bajką „Dyzio, Pyzio i Misia”. Było to wprowadzenie do tematu zdrowego odżywiania i jego znaczenia dla naszego samopoczucia. Dzieci zapoznano z piramidą żywienia, wyjaśniono im dlaczego posiada ona różnej wielkości podstawy, dlaczego największa podstawa piramidy przedstawia ruch i zdrowy tryb życia, a na wierzchołku znajdują się cukier i słodycze. Dzieci segregowały produkty zdrowe i niezdrowe. Wiele dzieci przekonywało się do smaku nielubianych wcześniej produktów. Rodzice również zostali zaangażowani w nasze działania i po zapoznaniu się z broszurką akcji Zdrowy Przedszkolak, wspólnie z dziećmi przygotowywali w domach fantazyjne i zdrowe potrawy i kanapki. Zdumiewające efekty tego zadania uwiecznione zostały na wystawce. Z niektórych pomysłów podawania dziecku zdrowego posiłku korzystało wielu rodziców niejadków, którym podobały się propozycje „przemycania” zdrowych produktów do posiłku dziecka. Dzieci miały wielką frajdę zjadając bałwanka z twarożku lub szynkowego mikołaja czy paprykowe ptaszki. Akcja promowania zdrowego odżywiania i tworzenia dobrych nawyków żywieniowych bardzo nam się spodobała i często będziemy wracać do tego typu zajęć”. Przedszkole nr 17, Gniezno lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 23
Akademia Zdrowego Przedszkolaka
Monitor
6%
Aż
29 %
11-latków w Polsce ma nadwagę.
95%
młodzieży w krajach wysokorozwiniętych spędza swój wolny czas przed telewizorem lub przegląda zasoby internetu.
a otyłość – u około
Tylko
dzieci.
dzieci aktywnie wypoczywa na świeżym powietrzu.
4%
24 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
5%
Badania Victorii Rideout i Elizabeth Hamel wykazały, że niemal co drugie dziecko w Unii Europejskiej (43%) w wieku 6 miesięcy do 6 lat korzystało z komputera, z czego 16% spędza przed komputerem średnio 50 minut. Dzieci w wieku 0–3 lat przed ekranem (zarówno komputerowym, jak i telewizyjnym) spędzają średnio ponad 1,5 godziny dziennie, w kategorii wiekowej 4–6 lat ten czas wynosi niemal 2 godziny.
Z braku ruchu dzieci zaczynają chorować na dolegliwości niezakaźne związane z ciśnieniem, pracą serca, gospodarką hormonalną. Na takie dolegliwości umiera rocznie, w skali globalnej, aż 60 % ludzi.
Między 1998 a 2003 r. w Stanach Zjednoczonych ilość leków antydepresyjnych przepisywanych dzieciom znacznie wzrosła, ale największy wzrost – aż 66 % – odnotowano u dzieci w wieku przedszkolnym. Zdjęcia: dreamstime
Przeprowadzone w Polsce badania wykazały, że wśród uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych nadwaga występuje u około
Za i Przeciw Opracowanie: Zuza Ziomecka
Las
Stephen i Rachel Kaplan z University of Michigan ustalili, że zmęczenie wynikające z przebodźcowania może być przyczyną występowania ADHD u dzieci. Z ich badań wynika, że choć ruch fizyczny jest pomocny, najlepszym antidotum nie są sporty tylko przebywanie/zabawa na łonie natury.
Osoby mające drzewo lub inny widok naturalny za oknem chorują prawie o
25 %
rzadziej niż ci z miejskim pejzażem za szybą.
Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl
Brytyjski architekt Simon Nicholson dowiódł, że kreatywność każdego środowiska jest wprost proporcjonalna do liczby jego luźnych części. Jego teoria wspiera zabawę w parkach i lasach ponad zabawę na placach zabaw.
Dzieci na terenie zielonym bawią się konstruując długie fabularne sagi, ciągnące wątek zabawy przez długie okresy, nawet przez wiele dni.
Dzieci bawiące się razem na terenach zielonych wybierają sobie liderów na podstawie charyzmy i kreatywności w wymyślaniu pociągających form zabawy.
Z badań wynika, że dzieci uczą się więcej i zachowują lepiej, gdy lekcje szkolne odbywają się na świeżym powietrzu.
Fakty podane wyżej pochodzą z książki „The last child in the woods” dziennikarza Richarda Louv, w której autor bada zaskakujące skutki odsunięcia współczesnych dzieci od przyrody. lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 25
Akademia Zdrowego Przedszkolaka
Relacja z poprzedniej akcji AZP Przysłaliście do nas mnóstwo pomysłowych relacji z wiosennej edycji Akademii Zdrowego Przedszkolaka pt Piamida Zdrowego Żywienia. Wybraliśmy trzy przedszkola, których zaangazowanie i pomysły zrobiły na nas wyjątkowe wrażenie.
Przedszkole Publiczne nr 26, Opole
Nauczycielka Magdalena Drączkowska-Burda Proszę nas zainspirować! W jaki sposób zainteresowała Pani dzieci tematem zdrowego odżywiania? Podczas realizacji programu „Piramida Żywienia” przeprowadzałam szereg zajęć i zabaw, które zachęcały dzieci do zdrowego odżywiania. Pracuję w grupie 3-latków, dlatego starałam się, aby dzieci poprzez własne działania poznawały zasady prawidłowego odżywiania. Największe wrażenie zrobiły zajęcia, na które przyniosłam kosz pełen różnych produktów – zdrowych, jak również tych, których powinniśmy jeść jak najmniej. Wspólnie na dywanie z kolorowej bibuły układaliśmy dużą piramidę, a następnie wypełnialiśmy jej poszczególne piętra produktami. Opowiadaliśmy również bajki oraz ciekawostki dotyczące zdrowych pokarmów, 26 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
wspólnie zastanawialiśmy się, co może się stać, jeśli nie będziemy jeść wartościowych produktów. Uwieńczeniem akcji były zdrowe kanapki, które maluszki samodzielnie komponowały, a następnie z apetytem zjadły na śniadanie. Które piętro piramidy jest waszym ulubionym i dlaczego? Myślę, że nie ma jednego, ulubionego piętra piramidy. Dzieci chętnie spożywają posiłki przygotowywane z produktów każdego piętra, zaczynając od produktów zbożowych, poprzez warzywa, owoce, przetwory mleczne, mięso itd. Z radością muszę powiedzieć, że z apetytem codziennie zjadają przygotowywaną dużą porcję świeżych owoców. Za każdym razem są to inne owoce, w miarę potrzeby obierane ze skórki, krojone na kawałki, dlatego maluchy z wielką chęcią po nie sięgają.
„Zdrowie” to pojęcie bardzo mgliste i mało trafiający argument do większości dzieci. Co najbardziej przekonuje dzieci w Pani grupie do jedzenia warzyw i owoców. Z jedzeniem owoców w mojej grupie nie ma problemu. Dzieci z wielką chęcią i apetytem po nie sięgają. Jeśli chodzi o warzywa, jest trochę gorzej. Większość dzieci traktuje je, jak „coś, co trzeba jeść za karę”. W naszym przedszkolu do obiadu zawsze podawane są dwie różne surówki. Staram się, aby każde dziecko wybrało i zjadło jedną z nich. Przekonuje, że jeśli chcą być w przyszłości „starszakami”, chcą mieć zdrowe zęby oraz siłę na zabawę, muszą codziennie zjadać owoce i warzywa, które są pyszne i mają mnóstwo witamin.
Przedszkole nr 44, Bielsko-Biała
W jaki sposób zainteresowała Pani dzieci tematem zdrowego odżywiania? Zorganizowałam międzyprzedszkolny konkurs plastyczny, w którym wzięło udział 20 bielskich przedszkoli. Uroczyste wręczenie nagród dla dzieci i wyróżnień dla przedszkoli przekonało mnie, jak duże grono dzieci i osób dorosłych można zainteresować tematem zdrowego odżywiania.
przeprowadzania ciekawych zajęć, które gwarantują największą swobodę podczas dobierania i przygotowywania swoich ulubionych, owocowych posiłków. Układamy kolorowe szaszłyki i robimy soki, przygotowujemy owocowe sałatki i ludziki, zaprawiamy jabłka, śliwki, gruszki. Wykorzystujemy również owoce do prac plastycznych. W czasie takich zajęć dzieci alergiczne uczą się dobierać owoce do swoich potraw, które u nich nie powodują reakcji uczuleniowych.
Które piętro piramidy jest waszym ulubionym i dlaczego? Naszym ulubionym piętrem Piramidy Żywienia Przedszkolaka jest poziom 3 – OWOCE, ponieważ w czasie różnorodnych zajęć z dziećmi, realizując Podstawę Programową w zakresie Wychowania Zdrowotnego, mamy najwięcej możliwości do
„Zdrowie” to pojęcie bardzo mgliste i mało trafiający argument do większości dzieci. Co najbardziej przekonuje dzieci w Pani grupie do jedzenia warzyw i owoców. Do dzieci z mojej grupy najbardziej przemawia różnorodność zajęć dydaktycznych z wykorzystaniem ciekawych form i metod pracy (plastycznych,
Nauczycielka Magdalena Raczek – Zolich
Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl
muzycznych, matematycznych oraz „mowa” i „myślenie”). Cykliczne zajęcia, związane z innowacją, prowadzone 2 razy w miesiącu, a obecnie zintensyfikowane przez udział w projekcie „Piramida Żywienia Przedszkolaka”, do którego włączyliśmy również rodziców, są kolejnym ważnym argumentem. Do dzieci przemawiają także spotkania z ciekawymi ludźmi (dietetyk, lekarz alergolog, dermatolog, stomatolog), jakie odbywają się w naszym przedszkolu.
lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 27
Akademia Zdrowego Przedszkolaka
Przedszkole nr 14, Tychy
Nauczycielka Barbara Frąckowiak W jaki sposób zainteresowała Pani dzieci tematem zdrowego odżywiania? My dorośli jesteśmy dla dzieci najlepszym przykładem w temacie właściwego odżywiania. Pilnuję, by nie jeść przy dzieciach słodyczy, ciast. Do tradycji już przeszły u nas poniedziałkowe tzw. „stoły szwedzkie”, podczas których dzieci chętnie same komponują sobie zdrowe kanapki. Ze stołu znikają ładnie ułożone na talerzach warzywa. Dzieci podświadomie, poprzez wymyślony ciekawy sposób przyrządzania posiłku, mają sposobność zjeść to, co do tej pory uważały za niedobre, wręcz „ohydne”. Przy okazji uświadamiamy dzieciom, że takie kanapki są nie tylko ładne, ale i bardzo zdrowe, bo mają wiele witamin. Które piętro piramidy jest waszym ulubionym i dlaczego? 28 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
W naszej sali cały czas wisi, w formie obrazu, "Piramida Żywienia". Często, gdy przedszkolaki nie chcą jeść podawanych im potraw, wspólnie podchodzimy do „naszej piramidy” i szukamy, czy są tam potrawy, których nie lubią. Mam wrażenie, że szybko odczytują już, z której półki są te potrawy, za którymi nie przepadają, a z której części piramidy te, po które często sięgają, czyli słodycze. Dzieci doskonale wiedzą, które produkty żywnościowe służą ich zdrowiu, a które wręcz przeciwnie – szkodzą. Ciągłe uświadamianie dziecku, że zdrowie zależy m.in. od tego, co je, wyrobi u niego z czasem zdrowy styl odżywiania się. Do tego celu służy doskonale „Piramida Żywienia” „Zdrowie” to pojęcie bardzo mgliste i mało trafiający argument do większości dzieci. Co najbardziej przekonuje dzieci w Pani grupie do jedzenia warzyw i owoców. Posłużyłam się programem naszego Urzędu Miasta
Tychy, zwanego „Małe ogródki”. W ramach tego programu, postawiono w naszym przedszkolnym ogrodzie szklarnię, w której dzieci same sadziły warzywa i owoce, np.: cebulkę dymkę, rzodkiewkę, sałatę, ogórki, pomidory, maliny, truskawki oraz zioła: miętę, lubczyk itp. Obecnie przedszkolaki dbają o wzrost tych roślin, podlewają, odchwaszczają i wspólnie uczestniczą w zbiorach. Myślę, że uświadamianie dzieciom, że nasza ziemia rodzi to, co służy naszemu zdrowiu, wyrobi u nich nie tylko wiedzę, jak rosną i dojrzewają owoce i warzywa, które są dla nich źródłem witamin i w konsekwencji zdrowia, ale pozwoli unikać przez dzieci sztucznej, przetworzonej żywności, z dużą ilością sztucznych barwników i konserwantów, zawartych m.in. w słodyczach.
Konkurs dla rodziców i dzieci W konkursie, za pomocą dowolnej techniki artystycznej, należy odpowiedzieć na pytanie:
Z czym kojarzy Ci się bezpieczeństwo? Na prace konkursowe czekamy do końca lipca. Prosimy o nadsyłanie ich na adres: konkurs@zdrowyprzedszkolak.pl w tytule wpisując: Bezpieczeństwo – konkurs indywidualny. Dla autorów najlepszych prac przewidzieliśmy nagrody:.
5 bonów firmy BArtek
5 zestawów klocków LEGO
Konkurs dla grup przedszkolnych Konkurs polega na wykonaniu plakatu dowolna techniką, przez grupę przedszkolną biorącą udział w akcji. Temat plakatu:
Bezpieczne wakacje przedszkolaka Zdjęcie pracy do końca lipca należy nadesłać na adres konkurs@zdrowyprzedszkolak.pl, w tytule wpisując: Bezpieczeństwo – konkurs grupowy. Fundatorem nagród jest firma – polski producent zabawek, oferujący również artykuły stworzone specjalnie dla przedszkoli więcej na www.wader-wozniak.pl
3 zestawy klocków MINI BLOCKS – 800szt
7 zestawów klocków FUNNY BLOCKS – 180szt
Dodatkowo rozlosujemy nagrody niespodzianki.
Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl
lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 29
Akademia Zdrowego Przedszkolaka
Wiem po co, wiem jak chronić jedną z istotniejszych części naszego ciała – głowę Opracowanie: Patrycja Skórska-Oknińska
wielkość Noworodek: czaszka stanowi około
25 % długości ciała. Jej obwód to około 34–36 cm Małe dziecko (4 latek): czaszka stanowi około
18–20 % długości ciała. Jej obwód to około 48–51 cm Dorosły: czaszka stanowi około
12 % długości ciała. Jej obwód to około 55–60 cm
30 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
Budowa
funkcja
Kości czaszki są twarde i odpowiednio wyprofilowane, tak by najlepiej spełniać swoją funkcję. Opony mózgowe wraz z płynem mózgowo-rdzeniowym – mimo że nie wchodzą w skład czaszki, to wraz z nią pełnią dodatkową funkcję ochronną mózgu. Działają amortyzująco, zapobiegając uszkodzeniu mózgu w czasie urazu i ograniczając jego ocieranie się o kości.
Czaszka jest zewnętrznym, kostnym pancerzem ochronnym, który zabezpiecza mózg i inne struktury nerwowe w obrębie głowy, życiowo ważne dla człowieka. Składa się z… kości
Czaszka jest naszą naturalną skorupą ochronną, której funkcja często jest wspomagana przez skorupę z tworzywa sztucznego, czyli kask. Tak jak czaszka jest dopasowana i skrojona na miarę każdego człowieka, tak samo kask, aby był skuteczny, musi być odpowiednio dopasowany i dobrany do rozmiaru głowy i rodzaju sportu, jaki zamierzamy uprawiać.
wielkość
budowa
funkcja
Rozmiary kasków są odpowiednie do wielkości głowy.
Sporty zimowe: zewnętrzna warstwa kasku jest wykonana z twardego materiału, odpornego na uderzenia i przebicia.Wewnętrzna warstwa to miękka, absorbująca wkładka z gąbki lub innego materiału o podobnych właściwościach.
Kask przejmuje na siebie energię urazu powodując, że fala uderzeniowa przenosi się na głowę ze zmniejszoną siłą. Podczas uderzenia o twardy przedmiot następuje silne wyhamowanie, a na mózg działa siła bezwładności – kask nie chroni w pełni przed takim rodzajem uderzenia, zmniejsza jednak jego skutki.
Przeważnie kaski mają możliwość regulacji, a ich rozmiar podany jest w widełkach, np. 49–51
Sporty letnie: zewnętrzna skorupa to lekkie tworzywo sztuczne z dużą ilościa wywietrzników. Wewnętrzna warstwa to najczęściej sprasowany styropian. Kask do nauki chodzenia: wykonany z grubego, miękkiego tworzywa amortyzującego (np. gąbki).
Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl
Kask spełnia swoją funkcję pod warunkiem, że dobrze przylega do głowy na całym jej obwodzie i nie przesuwa się względem niej. Kaski różnią się miedzy sobą nie tylko designem i materiałem, z jakiego są wykonane, ale, co ważne, przeznaczeniem. Wynika to z charakterystyki wypadków, jakie mogą się zdarzyć podczas uprawiania poszczególnych sportów. lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 31
Niezbędnik Pawła Kuchanowicza
Niezbędnik chodzenia po górach
3 1 4
5
Paweł Kunachowicz jest przewodnikiem IVBV, członkiem Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich, instruktorem narciarstwa alpejskiego i radcą prawnym. Wspina się od ponad 20 lat. Na nartach jeździ od dziecka. Za swoje najciekawsze przygody górskie uznaje zdobycie zachodniego filaru Huascaran (Andy), drugie w historii wejście na Lampak I (Himalaje), trawers Spitsbergenu na nartach – 350 km w 21 dni, wspinaczkę na północny filar Les Droites, American Direct na Petit Dru oraz narciarską Houte Route z Chamonix do Zermatt. Dla WIEM! Paweł przygował listę rzeczy, których dzieci NAPRAWDĘ potrzebują, gdy idą z rodzicami w góry. Okazuje się, że niezbędnik dla dzieci jest tak samo aktualny dla dorosłych.
6
2
8
7
1 Odpowiednie ubrania chroniące od zimna, wiatru, deszczu i śniegu. Najlepiej lekkie, z nowoczesnych materiałów. Polecam noszenie trzech warstw, każda z nich powinna być lekka. To znacznie lepsze niż jedno ciężkie paltko z pięćdziesięcioma frędzlami i suwakami.
2 Długie spodnie. Krótkie spodenki i spódnice zostawiłbym na miejskie party – odkryte kolana w górach szybko stają się fioletowe i pokrywają się wzorkami.
32 / WIEM! / numer 2 / lato 2012
3
4
5
6
7
8
Krem do twarzy i do stóp, koniecznie tłusty. Wszystko jedno, jakiej firmy. Niewiele osób wie, ale na wycieczki dobrze też posmarować stopy. Ja używam wazeliny, która zapobiega odparzaniu się stóp.
Okulary słoneczne, by blask słońca nie oślepiał. Muszą być z filtrem co najmniej 4, powinny być dobrej marki, np. Julbo.
Kask na lato i zimę. Powinien być lekki, kolorowy, może mieć naklejki z górskich rejonów, które zbieramy z wyjazdów zamiast naszych starych stempli PTTK. Im więcej „frymuśnych” frędzelków (koniecznie doczepianych przez dzieci), tym lepiej.
Rękawiczki na zmianę. W górach używamy ich zarówno w lecie, jak i zimie. W lecie na szlakach z łańcuchami i stalowymi klamrami i na wypadek nagłego opadu śniegu najlepsze są rękawiczki skórzane. Zimą powinniśmy zaopatrzyć się w rękawiczki puchowe.
Prowiant. Czekoladom i innym podobnym produktom mówimy nie! Dlaczego? Bo czekolada jest prostym cukrem, który momentalnie rozkłada się i spala, nie dostarczając organizmowi niczego prócz tłuszczu. Pyszna kanapka to co innego – cukry złożone dostarczą każdemu długotrwałej energii na górskim szlaku. Woda jest absolutnie niezbędna.
Mały, lekki plecak. Lepiej spakować miśka niż 1000 niepotrzebnych rzeczy wymyślonych przez rodziców, chcących zmieścić do plecaka wszystkie swetry z szafy. Dobrze, gdy taki mały górołaz będzie nosił coś swojego, tak jak to robią dorośli wspinacze. A butelka wody i kanapka? Wiecie jaka to frajda wyjąć coś z własnego plecaka?
Ilustracja: Emilia Dziubak
Akademia Zdrowego Przedszkolaka Kolejna akcja AZP odbędzie się już we wrześniu w uczestniczących placówkach przedskolnych!