Wiem jak działaja dzieci (04)

Page 1

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 1


Oni wiedzą

Emilia Dziubak

Zdjęcie: Agnieszka Celej

Ilustratorka o potężnej wyobraźni i słabości do najdrobniejszych detali. Pracowała m.in. dla Przekroju, Wprost i miesięcznika Art&Business. Sięgnijcie do jej ostatniej książki „Gratka dla małego niejadka” i dajcie się wciągnąć w magiczny świat gotowania, po którym oprowadzą was gadatliwe warzywa. Dla WIEM! Emilia od samego początku tworzy plakaty Akademii Zdrowego Przedszkolaka. Szukajcie ich w środku magazynu i na końcu, gdzie zapowiadamy kolejną akcję Akademii.

Wydanie jesienne Agnieszka Celej Redaktorka o wielu nieredaktorskich talentach. Lubi mieć otwarte oczy i uszy na wszelkie inspiracje, miejskie akcje i nowe wyzwania. Organizatorka warszawskich targów Need for Street. Dla WIEM! Agnieszka wyszukuje najciekawsze badania i teorie dotyczące rozwoju dzieci, które znajdziecie w dziale Nowa Wiedza (str. 5).

Zawsze wydawało mi się, że trauma emigracji z Polski w przeddzień Bożego Narodzenia w 1982 roku, gdy miałam 6 lat, jest przyczyną mojego kompletnego braku wspomnień z dzieciństwa. Odkąd wróciłam do kraju, często spotykam ludzi, którzy doskonale pamiętają, że leżakowali obok mnie w przedszkolu, oświadczali mi się na podwórku lub zostali przeze mnie pogryzieni w jakiejś słusznej sprawie. Dopiero teraz, po lekturze tekstu Katarzyny Sroczyńskiej (str. 10) o tajemniczej amnezji wczesnodziecięcej, czuję się mniej zakłopotana, gdy ich spotykam. No i wreszcie słabnie poczucie winy, kiedy babcia po raz setny z niedowierzeniem dopytuje, czy pamiętam nasze wspólne wakacje w Rabce, gdy miałam 4 lata. Zdaje się, że trzeba odpuścić sobie nadzieje, że te pierwsze wspólne lata zostaną w pamięci naszych dzieci i zadowalać się tym, że sami pamiętamy. Właściwie o odpuszczaniu jest wiele materiałów w tym numerze. Agnieszka Stein w swoim felietonie (str. 4) zachęca do pozwalania sobie na błędy wychowawcze, o ile umiemy wyciągnąć z nich wnioski. Łukasz Kaniewski w swoim tekście daje za wygraną i przyjmuje, że charaktery jego dzieci kształtują się wbrew logice i pasują wyłącznie same do siebie, a nie do rodziców lub rodzeństwa. Nie myślcie jednak, że jesień to sezon wychowawczo ogórkowy! W żadnym wypadku nie odpuszczamy sobie korzystania z dobrodziejstw tego, mojego ulubionego, sezonu pełnego jabłek, dyń, orzechów i śliwek. W domu i w przedszkolach biorących udział w Akademii Zdrowego Przedszkolaka zarażamy dzieci bakcylem wartościowego i pysznego jedzenia, w które ten sezon tak obfituje. Powieście na ścianie śliczny plakat Emilii Dziubak (rozkład środkowy magazynu) i poczytajcie dzieciom o tym, co się dzieje u zwierząt i roślin, gdy kończy się lato (str. 20). WIEMy, że takie chwile zapisują się w sercach dzieci, nawet jeśli umykają z pamięci.

Ilustracje: Ryszard Piwowar

Witek Lew Starowicz

2 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Absolwent Rehabilitacji Ruchowej na Akademii Wychowania Fizycznego oraz SGH w Warszawie. Pomysłodawca Akademii Zdrowego Przedszkolaka i wydawca WIEM! Miłośnik sportu i zdrowego stylu życia. Do warsztatów w przedszkolach zainspirował go najmłodszy syn Alek (4,5 roku). W aktualnym numerze na str. 22 dzieli się przemyśleniami o wyższości owoców krajowych nad tymi z importu.

Zuzanna Ziomecka

www.facebook.com/magazynwiem jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 3


Prenumerata

W numerze 4

Po wakacjach felieton Agnieszki Stein

5

Nowa wiedza

9

Siostra i brat felieton Łukasza Kaniewskiego

przyroda

10

Wiek ciemny Tekst Kasi Sroczyńskiej

14

Dla dziecka

16

Nie przegap żadnego numeru WIEM!

Plakat–zwiastun Akademii Zdrowego Przedszkolaka

Roczna prenumerata wyłącznie w cenie wysyłki pocztowej! Dla pierwszych 10 nowych prenumeratorów mamy zestawy 2 przewodników dla młodych podróżników wydawnictwa turystycznego ExpressMap. To seria nietypowych przewodników, które w konwencji dowcipnych opowiastek oprowadzają młodego czytelnika po zakamarkach najważniejszych europejskich miast.

18

5 faktów o dziecięcej jeździe na nartach

Aby otrzymać następne 4 wydania pocztą za 16 zł, wystarczą dwa proste kroki: 1. n a adres prenumerata@zdrowyprzedszkolak.pl wyślij maila z imieniem i nazwiskiem oraz danymi adesowymi 2. p rzelej kwotę 16 zł na konto Multibank: 04 1140 2017 0000 4702 0409 1211, w tytule wpisując swoje imię i nazwisko oraz adres mailowy Lista nagrodzonych z ostatniej prenumeraty: Agnieszka Radziszowska Kraków, Aleksandra Mazur - Wrocław, Sylwia Migdał - Sosnowiec, Joanna Walecka - Warszawa, Małgorzata Dawidowska - Suchy Las, Iwona Graczyk Poznań, Alicja Gruchalska - Radzymin, Iwona Andrzejak - Chojna, Basia Zelich - Luboń, Danuta Obczyńska - Bytom

Redakcja WIEM! Redakcja Redaktor Naczelna Agnieszka Zieniuk Zuzanna Ziomecka agnieszkazieniuk@gazeta.pl zziomecka@zdrowyprzedszkolak.pl Współpracownicy Redaktor Ignacy Czwartos, Olga Duda, Agnieszka Celej Emilia Dziubak, Łukasz Kaniewski, acelej@zdrowyprzedszkolak.pl Monika Maciejewska, Wojtek Mikołuszko, Ryszard Piwowar, Dyrektor Artystyczna Agnieszka Radziszowska, Magdalena Piwowar Patrycja Skórska-Oknińska, mag.piwowar@gmail.com Angieszka Stein, Kasia Sroczyńska Redakcja i korekta Aneta Howaniec ahowaniec@zdrowyprzedszkolak.pl

4 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Dział reklamy I PROMOCJI Dyrektor działu reklamy Witold Lew-Starowicz wlew-starowicz@lionfitness.pl Małgorzata Ruba mruba@zdrowyprzedszkolak.pl Specjalista ds. promocji Marta Cygan marta@zdrowyprzedszkolak.pl

Wydawca Lionfitness ul. Gwiaździsta 5c 01-651 Warszawa www.zdrowyprzedszkolak.pl www.lionfitness.pl Okładka Natalia Mleczak

Prenumerata LOGOTYP WIEM! prenumerata@zdrowyprzedszkolak.pl Michał Pawlik/mamastudio.pl

20

Marsz, marsz! Wojtek Mikołuszko dla dzieci

22

AZP O jedzeniu warzyw i owoców

26

Za i przeciw Chipsy kontra chrupsy

28

Konkursy

30

Wiem po co, wiem jak

32

Niezbędnik doświadczonej gospodyni


felieton

Nowa wiedza Groźne chrapanie, melodyjne napady złości czy wpływ niezdrowego jedzenia na gorsze wyniki w matematyce - warto być na bieżąco z najnowszymi badaniami odsłaniającymi kolejne tajemnice dziecięcego rozwoju.

Po wakacjach

6 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

relacje

innych ważnych rzeczy, na przykład dobrego samopoczucia zwierzątka. Zdjęcia, które zrobiłam, jak zawsze miały czekać spokojnie, aż się uleżą i będę mogła spojrzeć na nie chłodnym okiem. Prawie nigdy nie kasuję zdjęć w aparacie. W relacjach z dziećmi podobnie. Warto widzieć szerzej. Nie fiksować się tak na swoich oczekiwaniach, żeby nie dało się zobaczyć, co się dzieje poza nimi. I nie przekreślać żadnej sytuacji, która się wydarza między dorosłym i dzieckiem. Każda z nich coś wnosi i jest cenna. Albo jako nauka dla dziecka, albo jako nauka dla dorosłego – czego lepiej już więcej nie powtarzać. Robię bardzo dużo zdjęć. Z ostatniego dwutygodniowego wyjazdu przywiozłam ponad trzy tysiące. W ten sposób się uczę. Oglądając je potem, mogę się zastanawiać, co dałoby się zrobić inaczej i dlaczego nie osiągnęłam zamierzonego efektu. I wiem, że w wychowaniu jest podobnie. Nie jest dobrze, kiedy rodzic jest tak sparaliżowany lękiem przed popełnieniem błędu, że już prawie nic nie robi. Dużo lepiej jest popełniać błędy, próbować, nawet czasem trochę po omacku, a potem przyglądać się na spokojnie efektom z refleksją na temat tego, co okazało się sensowne i warte powtórzenia, a z czego raczej trzeba zrezygnować. I z refleksją na temat tego, dlaczego plan, taki świetny w teorii, w praktyce zupełnie nie zdał egzaminu. Mogłabym tak jeszcze dużo pisać o wychowaniu i fotografowaniu. Na przykład o tym, że w obu dziedzinach przydaje się znajomość kilku prostych sztuczek i kilka sekretów. Czasem warto podpatrywać to, co robią inni i pytać ich o opinię. Tak jak osoba, która robi zdjęcia, zaczyna na wszystko dookoła patrzeć trochę jak przez wizjer aparatu, tak i ja jadę na wakacje oderwać się od pracy i odpocząć, a cały czas w głowie kłębią mi się myśli dotyczące rodzicielstwa, wychowania i relacji z dziećmi. Staram się tylko zachować zdrową równowagę. Nie być jak turysta, który zamiast zwiedzać i poznawać nowe miejsca i ludzi, cały czas cyka zdjęcia i przechodzi do następnego zabytku, prawie nie odrywając aparatu od twarzy. Nie tylko wychowywać dziecko, ale po prostu razem z nim żyć.

Psycholog. Pracowała w Domu Dziecka, ośrodku dla ofiar przemocy. Obecnie współpracuje z przedszkolami i gimnazjum oraz pisze artykuły dotyczące troskliwego rodzicielstwa, między innymi na stronę www.dzikiedzieci.pl, której jest współtwórcą.

Jak pokazują najnowsze badania, dzieci poniżej drugiego roku życia okazują większą radość z dawania różnych rzeczy innym osobom niż z ich otrzymywania. Co więcej, dzieci bardziej uszczęśliwia dawanie tego, co należy do nich, niż oddawanie przypadkowych przedmiotów. W trakcie badania każde dziecko otrzymywało różne smakołyki. Po kilku minutach dorosły prosił dziecko, aby oddało któryś ze smakołyków kukiełce. Aby utrudnić zadanie, badacz proponował dziecku dodatkowy smakołyk, który mógłby ofiarować zabawce. Reakcje dzieci były nagrywane, a następnie oceniane pod kątem okazywania radości. Wyniki pokazały, że dzieci oddające swój własny smakołyk były bardziej uszczęśliwione niż dzieci, które skorzystały z dodatkowo zaproponowanej rzeczy. Według psychologów z Uniwersytetu British Columbia, to brakujące ogniwo w odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie w ogóle sobie pomagają. Skoro pomaganie daje radość nawet najmłodszym, musi być zakorzenione w ludzkiej naturze, a nie nabyte drogą socjalizacji.

społeczeństwo

Dziewczyny kontra chłopcy Kto powiedział, że dziewczyny nie mają szans w sportowej rywalizacji z chłopakami? Większość z dotychczas przeprowadzonych badań dotyczyła różnic wyników wśród dorosłych. Tak naprawdę, jak mówi Joel Stager, profesor Uniwersytetu Bloomington, szansę na podjęcie sprawiedliwej walki sportowej daje nie jednakowa płeć, lecz wiek. Badanie przeprowadzono na blisko 2 milionach pływaczek i pływaków ze Stanów Zjednoczonych (zarejestrowanych w USA Swimming – USAS), w wieku od 6 do 19 lat w latach 2005-2010, biorąc pod uwagę wszystkie, a nie wyłącznie najlepsze, wyniki. Naukowcy potwierdzili, że wśród dzieci poniżej 8 roku życia płeć w żaden sposób nie wpływa na ich sportowe osiągnięcia. Zaskakująca okazała się niewielka różnica w wynikach wśród 11- i 12-latków. Dopiero pierwsze oznaki dojrzewania, typowe dla dzieci powyżej 13 roku życia, jak nagły wzrost, przyrost wagi i siły, mają wpływ na zwiększanie się różnic w sportowych osiągnięciach. Odkrycie to, kwestionujące dotychczasowe badania, wymaga jeszcze kolejnych analiz Zdjęcia: Dreamstime

Agnieszka Stein

Hojne niemowlaki

Ilustracja: Ignacy Czwartos

Warszawie, na osiedlu pod blokiem, spotkaliśmy jeża. Wracaliśmy wieczorem do domu, a jeż siedział na trawniku i zastanawiał się, jak przejść na drugą stronę przez osiedlową uliczkę. Przyglądaliśmy się ostrożnie, jak węszy wkoło szpiczastym noskiem i staraliśmy się go nie przestraszyć. I oczywiście syn powiedział szeptem: Mamooo, zrób mu zdjęcie. Najlepszy aparat fotograficzny na świecie to ten, który ma się przy sobie… Najwspanialszy aparat, z najlepszym obiektywem i setką bajerów nie przyda się kompletnie na nic, jeśli w momencie, kiedy pojawi się okazja do zrobienia fajnego zdjęcia, leży na półce w domu. Podobnie trochę jest z rodzicielstwem. Żadna superrada z najmądrzejszego poradnika na nic się nie przyda, jeśli ten konkretny rodzic w tej konkretnej sytuacji nie będzie mógł jej zastosować. Na przykład dlatego, że jest zbyt zmęczony, ale też dlatego, że dziecko zachowuje się niezgodnie z obietnicami autora porady. Odprowadziłam syna do domu i, oczywiście uzbrojona już w aparat, zjechałam jeszcze raz na dół windą. Jeża, tam gdzie się z nim rozstaliśmy, już nie było. Mam świadomość, że zrobię jeszcze wiele innych zdjęć. Szkoda, gdy jakieś zdjęcie nie wyjdzie albo wyjdzie nie tak. Podniosłam aparat do oka o pół sekundy za późno. Albo obiekt fotograficzny potuptał w nieznane mi rejony. Ale nie warto rozpamiętywać zbyt długo takich sytuacji. Trzeba zostawiać takie żale za sobą. Tak samo i w mojej relacji z dzieckiem wiele okazji pewnie zmarnuję, ale na pewno będzie też wiele następnych. Ponieważ jednak dziecko na górze w mieszkaniu czekało na zdjęcie jeża, wyruszyłam na poszukiwanie. Najpierw kawałek w jedną stronę. Potem w drugą. Wreszcie zrezygnowana postanowiłam zakończyć rundką dookoła parkingu. I jeż się znalazł. Może to był zresztą jakiś jego kolega. Ale jeż. Warto więc być wytrwałym i nie poddawać się. Warto też pamiętać, że okazje do świetnych zdjęć trafiają się nie tylko w egzotycznych miejscach. Okazja może siedzieć na trawniku pod blokiem. I tak naprawdę wszędzie. Bo nie sztuką jest zrobić piękne zdjęcie pięknej rzeczy. Sztuką jest popatrzeć inaczej niż do tej pory. Inaczej niż inne osoby, które wcześniej przyglądały się tej samej scenie czy postaci. Tak samo w rodzicielstwie. Najwięcej dzieje się wtedy, kiedy po prostu jesteśmy, w zwykłych chwilach. Kiedy nawet nie przychodzi nam do głowy, żeby nazywać to, co się wydarza, wychowaniem. Byłam pełna podziwu dla tempa, w jakim jeżyk pokonał odległość od miejsca, w którym spotkaliśmy go po raz pierwszy. Wiedząc już o jego możliwościach, chciałam szybko zrobić kilka zdjęć tak, żeby go za bardzo nie zdenerwować. Starałam się, żeby mój cel podstawowy – zrobienie zdjęcia – nie przysłonił mi

Lara B. Aknin, J. Kiley Hamlin, Elizabeth W. Dunn. Giving Leads to Happiness in Young Children, PLoS ONE, 2012

Indiana University, Who says girls can't compete athletically with boys? ScienceDaily, 2012

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 7


NOWA WIEDZA

NOWA WIEDZA

społeczeństwo

Z wyobraźnią zdrowie

Chociaż może się wydawać, że w dzisiejszych czasach dzieci mają mniej czasu na zabawę, badania psychologów z Case Western Reserve University dowodzą, że dziecięca wyobraźnia przez ostatnie dwie dekady zwiększyła się.

zdrowie

Kiedy Jessica Dillon i Sandra Russ rozpoczynały badanie polegające na analizie kilkudziesięciu scenek rodzajowych z dziecięcych zabaw na przestrzeni lat 1985-2008, spodziewały się zgoła innego wyniku. Okazało się bowiem, że aktualnie dzieci bawiąc się, nie tylko szerzej używają wyobraźni, ale są również bardziej zaangażowane w zabawę i w trakcie jej trwania wykazują mniej negatywnych emocji. To, że dzieci nie mają tak dużo czasu na zabawę, wcale nie sprawia, że mniej się w nią angażują. Zastanawiacie się, jak można było zbadać szaleństwo zabawy na przestrzeni ostatnich 20 lat? Badacze posłużyli się prostą zabawą – grupie dzieci wręczano trzy drewniane klocki i dwie pacynki, dając im pięć minut zupełnie swobodnej zabawy. Prześledzenie nagrań z ich rozmów i zachowań pozwoliło porównać zaangażowanie w zabawę i jej przebieg.

Czas na sen Badania przeprowadzone przez naukowców z Ramon Llull University i Autonomous Univesity of Barcelona dowodzą, że dzieci śpiące na co dzień mniej niż 9 godzin osiągają gorsze wyniki w nauce. W sumie w analizie wzięło udział 142 dzieci z różnych szkół, które nie miały żadnych patologicznych zmian związanych ze snem. Ich rodzicie wypełnili kwestionariusz z pytaniami dotyczącymi ilości godzin poświęcanych na sen, regularności snu i nawyków związanych ze spaniem. Jednocześnie u dzieci sprawdzono umiejętności komunikacyjne, ogólne i uczenia się. Wyniki pokazały, że blisko 70% dzieci co najmniej trzy razy w tygodniu wraca do domu po godzinie 21 i co najmniej cztery razy w tygodniu idzie spać po godzinie 23. Dzieci, które śpią regularnie minimum 9 godzin, osiągały w pierwszej klasie lepsze wyniki niż dzieci, które nie miały nawyku regularnych godzin snu i spały mniej niż 9 godzin. Odnotowano wyraźne różnice w umiejętności skupienia się, organizacji, znajomości gramatyki czy rozumienia tekstu. Według badaczy, regularny i długi sen zapewnia pozytywny rozwój poznawczy dziecka. R. Cladellas, A. Chamarro, M. Badia, U.Oberst, Efectos de las horas y los hábitos de sueño en el rendimiento académico de niños de 6 y 7 años: un estudio preliminar, Cultura y Educación, 2011

8 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Sandra W. Russ, Jessica A. Dillon. Changes in Children's Pretend Play Over Two Decades. Creativity Research Journal, 2011

Chrapanie a złe zachowanie Powtarzające się i głośne chrapanie u małych dzieci może być związane z problemami w ich zachowaniu (nadmierną ruchliwością, depresją czy rozproszeniem), tak przynajmniej twierdzą lekarze z Cincinnati Children’s Hospital Medical Center.

żywienie

Dieta na inteligencję Najnowsze badania naukowców z Univesity of Adelaide dowodzą, że karmienie małych dzieci zdrowymi produktami może prowadzić do wzrostu ich IQ. Tymczasem podawanie dzieciom produktów typu fast food może prowadzić do lekkiego obniżenia poziomu ich inteligencji. Doktor Lisa Smithers przyjrzała się bliżej żywieniowym nawykom dzieci w wieku 6, 15 i 24 miesięcy, a następnie zmierzyła poziom ich inteligencji, gdy miały osiem lat. Badanie objęło ponad 7000 dzieci, w jego efekcie porównano do siebie jedzenie przygotowywane w domu, jedzenie dla małych dzieci kupowane w sklepach, karmienie piersią oraz fast food. Dobrze zbilansowana dieta dostarcza składników niezbędnych do rozwoju mózgu, który w znacznej mierze rozwija się w pierwszych dwóch latach życia. Okazało się, że dzieci karmione piersią do 6 miesiąca życia, a następnie regularnie karmione zdrowymi produktami, w wieku 8 lat miały poziom IQ wyższy o 2 punkty od swoich rówieśników, którzy nie odżywali się właściwie. Dzieci, które jadły dużo słodyczy, chipsów i piły dużo słodkich napojów miały poziom IQ średnio niższy o 2 punkty. Chociaż różnica nie jest tak duża, pokazuje jednak, jak ważne jest zdrowe odżywianie od najmłodszych lat –zła dieta wpływa bowiem negatywnie także na inne aspekty życia. Lisa G. Smithers, Rebecca K. Golley, Murthy N. Mittinty, Laima Brazionis, Kate Northstone, Pauline Emmett, John W. Lynch. Dietary patterns at 6, 15 and 24 months of age are associated with IQ at 8 years of age. European Journal of Epidemiology 2012

Najczęstszym powodem chrapania jest brak lub bardzo krótki okres karmienia dziecka piersią. Na tę dolegliwość cierpi średnio 1 na 10 dzieci. Jeśli dziecko nadmiernie chrapie, najlepiej udać się do specjalisty. Odłożenie tego problemu na później może sprawić, że kłopoty w zachowaniu dziecka mogą nasilić się w wieku wczesnoszkolnym. W ramach badania przepytano rodziców 249 dzieci o to, jak ich dzieci śpią i jak się zachowują. U dzieci w wieku zarówno 2, jak i 3 lat, które chrapały co najmniej 2 razy w tygodniu, zanotowano więcej problemów z zachowaniem niż u dzieci, które nie chrapały w ogóle albo chrapały, mając wyłącznie 2 lub 3 lata. Chrapanie trwające kilka miesięcy może być oznaką problemów z oddychaniem.

nauka

emocje

Co ma otyłość do matematyki?

Nerwy na bok

Powszechnie wiadomo, że dziecięca otyłość ma negatywny wpływ na wiele aspektów samopoczucia i zdrowia. Od niedawna dzięki naukowcom z Univesity of Missouri wiemy, że może mieć też wpływ na wyniki, jakie dziecko osiąga w… nauce matematyki. Sara Gable w swoim badaniu przyjrzała się wynikom ponad 6 tysięcy dzieci – poczynając od momentu, gdy były w przedszkolu, kończąc badanie w momencie, gdy dzieci były w piątej klasie podstawowej. Porównanie wszystkich uzyskanych z kwestionariuszy wyników pokazało, że dzieci mające problem z otyłością już od pierwszej klasy osiągały gorsze wyniki w testach matematycznych i stan ten niezmiennie utrzymywał się do piątej klasy. Wśród chłopców, którzy stali się otyli w trzeciej lub piątej klasie, nie zauważono odstępstwa od ich rówieśników. Wśród dziewczynek różnice były tylko tymczasowe. Naukowcy gorsze wyniki tłumaczą tym, jak otyłość wpływa na dziecięce samopoczucie. Często dzieci z nadwagą są smutniejsze, odrzucone przez grupę, co sprawia, że ich reakcja na szkolne wyzwania jest wolniejsza i niedokładna.

Cinczzinnati Children’s Hospital Medical Center, Persistent and loud snoring in young children linkred to problem behaviors, 2012

Zbyt ostre i przesadzone reakcje rodziców, którzy łatwo się złoszczą, mogą być powodem negatywnych emocji i problemów z zachowaniem u małych dzieci. Mogą one podobnie łatwo denerwować się i złościć, biorąc niejako przykład z rodziców. Naukowcy z Oregon State University zebrali dane od 361 rodzin mieszkających w dziesięciu stanach, badając ich dzieci w wieku 9, 18, a następnie 27 miesięcy. Dzieci w tym czasie badają granice zachowania, na jakie mogą sobie pozwolić. Jeśli rodzice nie mają wówczas wystarczającej cierpliwości i spokoju oraz łatwo popadają w złość, ich dzieci mogą przejawiać podobne zachowania. W efekcie częściej miewają napady złości i nie potrafią kontrolować swoich emocji. Co więcej, problemy te mogą wyraźnie narastać w wieku 2-3 lat. Jak temu zapobiec? Uratuje was tylko spokój. Shannon T. Lipscomb, Leslie D. Leve, Daniel S. Shaw, Jenae M. Neiderhiser, Laura V. Scaramella, Xiaojia Ge, Rand D. Conger, John B. Reid, David Reiss. Negative emotionality and externalizing problems in toddlerhood: Overreactive parenting as a moderator of genetic influences. Development and Psychopathology, 2012

Sara Gable, Jennifer L. Krull, Yiting Chang. Boys’ and Girls’ Weight Status and Math Performance From Kindergarten Entry Through Fifth Grade: A Mediated Analysis. Child Development, 2012

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 9


NOWA WIEDZA

felieton

emocje

W rytmie napadu złości Dotąd uważano, że to, jak dzieci potrafią okazywać swoje niezadowolenie, to tylko seria spontanicznych wrzasków. Dziecięce napady złości związane z krzyczeniem, jęczeniem czy płaczem okazują się mieć własną, wcale nieprzypadkową melodię.

Najnowsze badania prowadzone przez psychiatrów i neurobiologów z Washington University School of Medicine w St. Louis jako pierwsze udowodniły, że zmiany w obszarze krytycznym mózgu dziecka są związane z matczyną opieką i miłością. Doświadczenie objęło dzieci w wieku od 7 do 10 lat, które kilka lat wcześniej uczestniczyły w badaniu wykrywania wczesnej depresji. Zachowanie dzieci obserwowano i nagrywano przy specjalnie przygotowanej do tego symulacji. Dorosły (najczęściej matka) wykonywał dane zadanie. Dziecku w tym czasie pokazywano atrakcyjny prezent z prośbą o otwarcie go dopiero, gdy rodzic skończy swój obowiązek. Oceniano, jak rodzice wspierali dziecko w tej stresującej sytuacji. Jednocześnie prześledzono wyniki badań mózgu dzieci. Te, których rodzice potrafili być wspierający, miały o 10% większy hipokamp (kluczowy obszar w mózgu, odpowiedzialny za uczenie się, pamięć i reagowanie na stres) niż dzieci, wobec których nie wykazywano troskliwych zachowań. Kiedy zderzamy się z sytuacją generującą stres, mózg automatycznie uaktywnia system nerwowy, który przystosowuje ciało do radzenia sobie z takim wydarzeniem. Strategiczną rolę odgrywa w takich sytuacjach właśnie rozwój hipokampu. J. L. Luby, D. M. Barch, A. Belden, M. S. Gaffrey, R. Tillman, C. Babb, T. Nishino, H. Suzuki, K. N. Botteron. Maternal support in early childhood predicts larger hippocampal volumes at school age. Proceedings of the National Academy of Sciences, 2012

10 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Nawet na placu zabaw nasi rówieśnicy znają nas lepiej niż my sami. Jak się okazuje, mogą oni lepiej ocenić osobowość kolegów, a nawet przewidzieć ich sukces jako dorosłych.

Siostra i brat

Omawiane badanie rozpoczęło się w 1976 i jest nadal kontynuowane na Concordia Univesity. Gdy osoby biorące udział w eksperymencie były w pierwszej, czwartej i siódmej klasie szkoły podstawowej, przeprowadzono wśród nich kwestionariusze samooceny oraz kwestionariusze oceny wśród ich przyjaciół z klasy. Następnie śledzono wyniki osiągane przez te osoby w kolejnych latach szkolnych, na studiach i w dorosłym życiu. Z porównania badań ze stanem rzeczywistym wyniknęło, że szkolni koledzy bardzo często potrafili przewidzieć osobowość znajomych już jako dorosłych. Według naukowców środowisko szkolne, w którym spędza się tak dużo czasu, pozwala dzieciom poznać się nawzajem w ogromnym stopniu, a cechy takie jak agresja czy popularność są doskonale wyczuwane przez dzieci.

C

hodź, Maniu, zobaczysz Wielki Wóz na niebie! – woła babcia. – Ale babciu, przecież już widziałam Wielki Wóz, w encyklopedii – zbywa ją Mania, która nie lubi, kiedy się ją odrywa od lektury i wyciąga z ciepłego domku na chłodną podmiejską noc. Mania ma siedem lat i bardzo rozległe zainteresowania, głównie teoretyczne.

Co innego Lolek, młodszy brat, praktyk. Nie trzeba go zachęcać, by wyszedł obejrzeć Wielki Wóz, a potem małego jeża w trawie. Uwielbia chodzić do lasu, dotykać roślin, zrywać maliny i jagody. Kocha wszelkie zwierzęta hodowlane, lubi je karmić i dotykać. Tarmosi wszystkie napotkane psy, a one chętnie to znoszą. Wszystkiego musi dotknąć, wszystko polizać, łącznie z substancjami, których nie będę tu nazywał. Lolek przyjmuje świat entuzjastycznie - taki, jaki jest. Marianna ma zaś podejście krytyczne. Najchętniej poddaje sceptycznej analizie słowo pisane. Widząc reklamę serialu „Wszystko przed nami”, buntuje się: „jak to wszystko? A wczorajsza kolacja?”. Potrafi znajdować niekonsekwencje w najbardziej zaskakujących miejscach, np. w wierszu „Daktyle” Danuty Wawiłow. „Jak goryle mogły przed chwilą zabrać daktyle, skoro przegonił je króliczek, który potem ożenił się z krową, a ona już w zeszły piątek urodziła sześć królokrowiątek”. Po dłuższej chwili udaje mi się pojąć to rozumowanie i przyznać muszę Mani rację – te „Daktyle” są jakieś podejrzane.

Condordia University, Playground peers can predict adult personalities, ScienceDaily, 2012

Green, James A.; Whitney, Pamela G.; Potegal, Michael, Screaming, yelling, whining, and crying: Categorical and intensity differences in vocal expressions of anger and sadness in children's tantrums. Emotion, 2011

Ilustracja: Ignacy Czwartos

Uczucia na wzrost hipokampu

Znajomi z piaskownicy

Zdjęcia: Dreamstime

emocje

Połączone siły badaczy z University of Minnesota i University of Connecticut zebrały ponad 100 nagrań z dziecięcych napadów złości. Odtwarzając dziecięce arie odkryto, że powtarzają się w nich określone wzory. W parze idą ze sobą krzyczenie, wycie i kopanie oraz płacz, jęczenie i rzucanie się na podłogę. Podobny zestaw tworzy rzucanie rzeczy, popychanie i wyciąganie. Najlepszą reakcją na napady złości jest milczenie i poczekanie, aż dzieci same się uspokoją. Pod koniec takiej serii zawsze przychodzi czas na smutek – to moment, w którym dziecko potrzebuje bezpieczeństwa i pocieszenia, zatem chwila, w której rodzice powinni wkroczyć do akcji.

relacje

Kiedy Mania nie umiała jeszcze czytać – też czytała, ale nie książki, tylko inne rzeczy. Na przykład podczas sprzeczki o zabawki stała z boku i pytała „po co się kłócicie chłopcy? Przecież możecie popatrzeć na zabawki, zapamiętać, jak wyglądają, a potem bawić się nimi w wyobraźni”. I odchodziła od walczącej chłopięcej zgrai – bawić się w wyobraźni zapamiętanymi zabawkami. Było to trochę przerażające. Lolek był i jest pod tym względem zupełnie inny. Coś, czego nie dotknie, nie wytarmosi, nie poliże – po prostu nie wejdzie w pełni do jego rzeczywistości. Jednym z ulubionych sposobów Lolka na przyjęcie przedmiotu do swojego świata jest wyrwanie go komuś z ręki – na przykład siostrze. Różnią się między sobą bardzo. Mańka nikomu niczego nie wyrywa, a jak ktoś jej co zabierze, szybko znajduje sobie inny obiekt zainteresowań. Jak coś zgubi, zazwyczaj za tym nie tęskni (przecież wszystkie przedmioty ma już w głowie!). Niestety, to pięknoduchostwo powoduje problemy. Po każdym dniu w szkole piórnik Mańki ubożeje i co kilka tygodni trzeba go na nowo zapełniać, co jest

absolutnie rujnujące. A Lolek ulubiony przedmiot prędzej rozszarpie niż zgubi. A jak zgubi, to zrobi taki raban, że zmieni nasze życie w piekło. Więc szukamy straty, dopóki nie znajdziemy. Aż trudno uwierzyć, że Lolek i Mania należą do tego samego gatunku – tyle jest różnic między nimi. Choć czasem w tych różnicach odzywa się nieoczekiwane podobieństwo. Oto jest wieczór. Mania leży w łóżku i myśli zbyt intensywnie, przez co nie może zasnąć. W tym czasie Lolek przeżywa coś podobnego, ale w wymiarze cielesnym, pod kołdrą pręży się, podskakuje, jego nogi wierzgają, głowa lata na boki – choć oczy są już zamknięte. Trzęsie całym piętrowym łóżkiem, aż Mańka krzyczy: nie mogę już wytrzymać z tym bratem! Lolek otwiera oczy i kategorycznie żąda włączenia muzyki. To dla Mańki jest już zbyt wiele, ucieka do naszej sypialni, skąd trzeba ją potem śpiącą przenosić. Trudno przy tych wszystkich hecach nie pomyśleć, że dwoje dzieci to podwójny problem. Ale nazajutrz, w sobotni poranek, zajmują się sami sobą do godziny jedenastej, więc można porządnie się wyspać. Do sypialni docierają tylko dźwięki ich zabaw, kłótni, czasem wspólny śpiew tak różnych, ale wspaniale do siebie pasujących głosów. Wtedy podwójny problem okazuje się podwójnym błogosławieństwem.

Łukasz Kaniewski Autor wierszy dla dzieci publikowanych w piśmie „Czarodziejska kura”. Gra na gitarze w zespołach Tania Odzież i Muchomory. Pracuje jako redaktor w miesięczniku popularnonaukowym „Focus”. Tata Leopolda (4 lata) i Marianny (7 lat). jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 11


Wiek ciemny Pierwszy krok człowieka na Księżycu pamiętają wszyscy, swojego pierwszego kroku na Ziemi nie pamięta nikt. Dlaczego dzieci nie mają niemal żadnych wspomnień z pierwszych lat życia? Tekst: Katarzyna Sroczyńska Szef działu psychologicznego w „Focusie” i redaktor prowadząca dwumiesięcznika „Coaching”

S

toję przed wysokim budynkiem. Zadzieram głowę, na której mam zawiązaną czerwoną chustkę – jej rożek widzę na prawym ramieniu. Wpatruję się w okno, gdzieś hen wysoko, i płaczę. Tam na górze jest moja mama, strasznie za nią tęsknię, ale nie mogę do niej pójść. Bo do szpitala nie wpuszczają dzieci. To moje najwcześniejsze wspomnienie: mama właśnie urodziła moją młodszą siostrę. Nie pamiętam jednak ani powrotu ich obu do domu, ani różowego niemowlęcia (czerwonego od krzyku zresztą też nie). Ani nawet tego, że z tej okazji - jak twierdzą rodzice - przeniosłam się z łóżeczka ze szczebelkami do swojego dorosłego łóżka. Miałam wtedy dwa i pół roku. Z kolejnych miesięcy i lat też pamiętam niewiele: pojedyncze obrazy i wielka pustka właściwie aż do czasów szkolnych. Wiek ciemny. A przecież wczesne dzieciństwo to szczególnie ważny i intensywny okres w życiu każdego z nas. Dlaczego więc zachowujemy z tego okresu tak mało wspomnień, czasem niemal wcale? Dlaczego nie pamiętamy swojego pierwszego kroku, słowa, zdania? Odpowiedzi na te pytania psychologowie poszukują od ponad stu lat. Dziecięca amnezja jest uniwersalnym zjawiskiem – dotyczy wszystkich dzieci na świecie.

Jak w fotoplastikonie W roku 1895 młody francuski uczony Victor Henri i jego żona Catherine zamieścili w pięciu 12 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

międzynarodowych pismach naukowych kwestionariusz zawierający 11 pytań dotyczących najwcześniejszych wspomnień. Dostali ponad sto odpowiedzi (głównie z Francji i Rosji). Czytelnicy opisywali swoje pierwsze wspomnienia, a także obrazy i emocje, jakie się z nimi wiązały. Mieli też określić, ile mieli lat, gdy rozgrywały się wydarzenia, które zapamiętali. Około 80 proc. badanych przyznało, że ich pierwsze wspomnienie pochodzi z okresu między drugim a czwartym rokiem życia, choć jedna osoba twierdziła, że pamięta coś, co wydarzyło się przed jej pierwszymi urodzinami (te ustalenia potwierdzono później w wielu innych badaniach psychologicznych, pierwsze wspomnienie większości z nas pochodzi z okresu, gdy mieliśmy 3-3,5 roku). Co ciekawe, między pierwszym zapamiętanym wydarzeniem a kolejnym mijał zwykle co najmniej rok, często dużo więcej. Dopiero wspomnienia siedmiolatków przestawały przypominać zeznania świadka, któremu sowicie zapłacono za milczenie. „Grzebiąc w swoich latach dziecięcych, widzę budzenie się świadomości jako szereg rozproszonych przebłysków, między którymi przestrzeń stopniowo się kurczy, aż zaczynają się formować wyraźne bloki percepcji, które oferują pamięci niepewny uchwyt” - pisał Vladimir Nabokov. Dziesięć osób ankietowanych przez francuskich uczonych wiązało swoje pierwsze wspomnienia z czymś dla nich radosnym, po sześć

pamiętało ból lub smutek, inni pisali o zdziwieniu i lęku. Najczęściej relacjonowali narodziny rodzeństwa (nie jestem w tym względzie oryginalna, niestety), śmierć jakiejś osoby, wizytę, chorobę lub pożar. Co ciekawe, pierwsze wspomnienia przypominały nieme kino lub fotoplastikon: obrazy bez dźwięków, o zapachach czy smakach nie wspominając. Niektóre wspomnienia dotyczyły błahych wydarzeń, drobiazgów z codzienności. Respondenci państwa Henri nie różnili się pod tym względem od znanych pisarek. „Z pierwszych lat mego życia zachowało się wrażenie mgliste: coś czerwonego i czarnego, i ciepłego” – pisała Simone de Beauvoir w autobiograficznym „Pamiętniku statecznej panienki” (dalej tłumaczy, że chodziło o urządzenie mieszkania jej rodziców: czerwony plusz i meble z czarnej gruszy). Nieco podobne

są najwcześniejsze wspomnienia Virginii Woolf: obraz „czerwonych i fioletowych kwiatów na czarnym tle – suknia mojej matki; siedziała w pociągu lub omnibusie, trzymając mnie na kolanach. Dzięki temu z bardzo bliska widziałam kwiaty, które miała na sobie, i wciąż jeszcze widzę przed sobą ten fiolet i czerwień, i błękit, kontrastujące z czernią; wydaje mi się, że musiały to być anemony”. Pewien mężczyzna, który odpowiedział na pytania Victora i Catherine Henri, zapamiętał pucharek lodów. Przykuło to uwagę wiedeńskiego psychiatry Zygmunta Freuda, który opracowanie badań francuskich psychologów przeczytał w „L’Anée Psychologique”.

Za parawanem Freud interesował się tym, co ludzie zapamiętują (i co zapominają) z dzieciństwa, co najmniej tak

Dziecięca amnezja jest uniwersalnym zjawiskiem – dotyczy wszystkich dzieci na świecie.

samo mocno jak państwo Henri. Uważał, że nie zwracając uwagi na dziecięcą amnezję, „tracimy szansę uświadomienia sobie osobliwej tajemnicy”. I sam starał się tę tajemnicę tropić. Stworzył teorię mówiącą, że dzieci wymazują z pamięci wczesne zapisy, które są zbyt bolesne lub dotyczą impulsów postrzeganych jako zagrażające ego, związanych najczęściej z agresją lub seksualnością. Jak zinterpretował wspomnienie pucharka lodów? Jako antytezę… penisa. Ponieważ lody to substancja, która twardnieje pod wpływem zimna, tak jak penis pod wpływem związanego z podnieceniem gorąca. Zdaniem Freuda, utrwalony w pamięci obraz lodowego deseru, który tylko maskuje pamięć o dziecięcym erotycznym pragnieniu, jest wspomnieniem parawanowym. Przez analizę takich wspomnień zaś – jak twierdził uczony – można dotrzeć do doświadczeń ukrytych w podświadomości. jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 13


autobiograficzną. W gruncie rzeczy zapisana na ścieżkach neuronalnych w mózgu historia życia każdego z nas wygląda tak, jakby ktoś wydarł pierwsze kartki. W tworzeniu wspomnień autobiograficznych biorą szczególny udział dwie struktury mózgu: kora przedczołowa i hipokamp. To w hipokampie doświadczenia są, używając kuchennej metafory, pasteryzowane, dzięki czemu mogą przetrwać w pamięci. W ostatnich kilkunastu latach neurobiolodzy odkryli, że zakręt zębaty, niewielka część mózgu leżąca w rejonie hipokampu i służąca za pomost łączący go z innymi strukturami, dojrzewa dopiero u cztero-, pięciolatków. Tyle że dzieci są w stanie zapamiętywać wydarzenia sprzed tego okresu! „Utrata pamięci z pierwszych lat życia nie jest kwestią brakującego uzwojenia bądź innego problemu w hardware, jak chętnie określano to w latach osiemdziesiątych, lecz trudności w programowaniu, w software” - tłumaczy w książce „Dlaczego życie płynie szybciej, gdy się starzejemy” Douwe Draaisma, psycholog z uniwersyetu w Groningen w Holandii. Okazuje się, że nieco inne oprogramowanie dostają dzieci urodzone w Azji, a inne – mali Amerykanie i Europejczycy.

Niesprawny procesor? Może więc dziecięcy mózg nie jest na tyle dojrzały, by potrafił przechowywać wspomnienia? Dawniej sądzono, że dziecięce doświadczenia wcale nie są kodowane, a ich ślady są bardzo nietrwałe. Tyle że dziś już wiemy, że nawet niemowlęta tworzą wspomnienia zdarzeń, w których uczestniczyły (niestety, niemowlęta uparcie odmawiają wypełniania kwestionariuszy; ich pamięć sprawdza się, wykorzystując na przykład efekt nowości: gdy widzą coś po raz pierwszy, przyglądają się temu dłużej i z większym zaangażowaniem niż wtedy, gdy widzą coś, co obserwowały już wcześniej). Nie chodzi zresztą o zapamiętywanie w ogóle: w końcu w pierwszych latach życia dziecko niezwykle intensywnie uczy się nowych rzeczy, choćby mówienia czy chodzenia, i tego nie zapomina. Amnezja dziecięca dotyczy jedynie szczególnego rodzaju pamięci nazywanej 14 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

W gruncie rzeczy zapisana na ścieżkach neuronalnych w mózgu historia życia każdego z nas wygląda tak, jakby ktoś wydarł pierwsze kartki.

Ja, czyli główny bohater Psychologowie od lat 80. XX wieku badali pierwsze wspomnienia w różnych kulturach. Zauważyli wówczas, że Europejczycy i Amerykanie pamiętają zdarzenia z nieco wcześniejszego okresu swojego życia niż na przykład Japończycy. Niedawno Harlene Hayne z University of Otago in Dunedin w Nowej Zelandii odkryła jednak, że jeszcze głębiej w swoją przeszłość potrafią wejrzeć Maorysi. Skąd się biorą te różnice? W Europie i Ameryce Północnej indywidualna historia życia jest ważniejsza niż w społeczeństwach Dalekiego Wschodu. Matki, rozmawiając z małymi dziećmi, poświęcają więcej uwagi temu, co się dziecku wydarzyło, zwracają szczególną uwagę na to, co dla niego wyjątkowe. Jeszcze bardziej na osobistej historii, zdaniem Halne, skupiają się Maorysi. Chodzi o to, jaką historię o sobie dziecko słyszy od rodziców. Kluczem do rozwiązania zagadki dziecięcej amnezji jest, zdaniem wielu współczesnych psychologów, sposób, w jaki dzieci poznają świat i się uczą. Nie da się zacząć tworzyć historii o sobie (i kolekcjonować wspomnień), póki nie ma się samoświadomości. Zdaniem psychologów Marka Howe’a i Mary Courage, zanim u dziecka zacznie się rozwijać pamięć autobiograficzna, musi ono osiągnąć masę krytyczną samoświadomości – autobiografia potrzebuje przecież głównego bohatera. Samoświadomość sprawdza się za pomocą testu lustra. Nawet kilkumiesięczne niemowlęta lubią się przeglądać i uśmiechać do swojego odbicia, tyle że przypomina to zabawę z kimś drugim (uśmiecham się, bo i ten ktoś w lustrze się uśmiecha). Dopiero mniej więcej półtoraroczne dzieci zaczynają rozumieć, że lustro je odbija (kiedy umaże się im buzię, widząc zabrudzenie w lustrze, zaczynają się wycierać). W tym samym wieku uczą się rozpoznawać siebie na zdjęciu. Pamięć autobiograficzna związana jest również z rozwojem poznawczym: zdolnością zauważania szczegółów, tworzenia schematów i dostrzegania tego, co wyjątkowe. „Dwulatki są zainteresowane głównie tym, co typowe, a pomijają cechy szczególne, różniące dane zdarzenie od innych” – pisze prof. Jagodzińska w „Psychologii pamięci”. Dzieci muszą stworzyć sieć abstrakcyjnych

Dzieci muszą stworzyć sieć abstrakcyjnych pojęć, aby potem móc na niej zawieszać konkretne wspomnienia. Tyle że tkanie tej sieci pierwszym, najwcześniejszym wspomnieniom odbiera siłę. Zdjęcia: Dreamstime

Autobiograficzną anegdotę Johanna Wolfganga Goethego o tym, jak poeta jako dziecko bawił się, rozbijając dziecięcą zastawę stołową, Freud uznał za przejaw zazdrości o młodszego brata – agresji przebranej w kostium zabawy. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że psychiatra publicznie analizował nie tylko cudze wspomnienia, ale i własne. Zapamiętaną przez siebie historyjkę o tym, jak pyta ciotkę, czym dokładnie różni się litera m od n, uznał za parawan ciekawości, dotyczącej w istocie różnic między chłopcem i dziewczynką (w obu wypadkach chodzi przecież tylko o jeden niewielki element). Hipoteza Freuda, nazywana psychoanalityczną, nie znalazła potwierdzenia empirycznego. Okazało się, że wiele osób dobrze pamięta traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Jeśli jednak dotyczą one wydarzeń sprzed trzecich urodzin, nie potrafimy o nich opowiedzieć. Jak pisze prof. Maria Jagodzińska w „Psychologii pamięci”, „nie ujawniają się w relacjach słownych, lecz w zmianach osobowości i lęku”. Poza tym amnezja dziecięca obejmuje nie tylko przykre wydarzenia, ale również te przyjemne i neutralne. Kto pamięta swoje grzechotki? Albo zabawę w „a kuku”? O prezentach na pierwsze urodziny od babć, cioć i rodziców nie wspominając.

pojęć, aby potem móc na niej zawieszać konkretne wspomnienia. Tyle że tkanie tej sieci pierwszym, najwcześniejszym wspomnieniom odbiera siłę. Nie bez znaczenia jest również rozwój języka. Zdaniem Martina Conwaya i Catriony Morrisom z University of Leeds w Wielkiej Brytanii, treść naszych pierwszych wspomnień zależy od naszych pierwszych słów. Badacze poprosili dorosłych o przywołanie najwcześniejszych wspomnień związanych ze słowami „piłka” i „Boże Narodzenie”. Okazało się, że te wspomnienia pochodziły z okresu o kilka miesięcy późniejszego niż przeciętny wiek, w którym dzieci uczą się słów „piłka” i „Boże Narodzenie”.

Kłamstwa i przyjemności Skąd wiemy, że w naszej pamięci zostały zapisane zdarzenia, które rzeczywiście miały miejsce? Francuski psycholog Jean Piaget długo był przekonany,

że szczegółowo pamięta traumatyczne wydarzenie ze swego dzieciństwa: kiedyś podczas spaceru na Polach Elizejskich ktoś próbował wykraść go z wózka. Dzielna niania stoczyła zwycięski pojedynek z napastnikiem, a ocalony Jean zdołał zapamiętać pelerynę i białą pałkę policjanta. Jakież było jego zdziwienie, gdy wiele lat później niania, przeżywszy wewnętrzną przemianę po wstąpieniu do Armii Zbawienia, postanowiła wyznać grzechy przeszłości i przyznała, że historię z porwaniem zmyśliła! Nie możemy w pełni ufać pierwszym wspomnieniom: prawdopodobnie wiele w nich szczegółów dodanych przez rodziców czy starsze rodzeństwo. Z badań Harlene Hayne wynika, że jesteśmy bardziej skłonni stworzyć fałszywe wspomnienie, jeśli ma ono dotyczyć wydarzenia sprzed naszych drugich urodzin, niż wówczas, gdy ma dotyczyć okolic dziesiątych urodzin (jak twierdzi ten,

kto to wspomnienie próbuje nam wdrukować). Inna sprawa, że ludzka pamięć nie działa jak kamera wideo: wspomnienia to nie jest dawno nagrany film, który ciągle odtwarzamy w tej samej, niezmienionej postaci. My ten film za każdym razem rekonstruujemy od nowa! Nic więc dziwnego, że jedne szczegóły znikają, a inne się pojawiają. Zresztą pamięć autobiograficzna, której częścią są również pierwsze wspomnienia, to nie zapasowa kopia naszego życia, to raczej historia, dzięki której stajemy się sobą. A warto ją opowiadać, choćby dla przyjemności: mówienie o sobie uruchamia w mózgu ten sam układ nagrody, który aktywizuje się, gdy uprawiamy seks.  Korzystałam z książki Douwe Draaismy „Dlaczego życie płynie szybciej, gdy się starzejemy”, PIW, Warszawa 2006.

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 15


DLA DZIECKA Którędy właściwie płynie Wisła, gdzie mieszkają żubry i z jakim krajem sąsiadujemy od zachodniej strony? Puzzle „Polska dla dzieci” od Zuzu Toys mogą być doskonałym streszczeniem wakacji i wybornym przygotowaniem do szkoły. Oprócz prostego dopasowywania elementów (puzzli jest zaledwie 60, a każdy pojedynczy klocek ma całkiem pokaźne rozmiary), dostajemy narysowany ciekawą kreską, skondensowany przewodnik po atrakcjach całego kraju. Na mapie zaznaczone są więc m.in. osada w Biskupinie, kopalnia soli

w Wieliczce i fokarium na Helu, a także główne rzeki, góry i obszary występowania wilków, borsuków czy łosi. W kontur Polski wpisano zaznaczone różnymi kolorami województwa, a nasi sąsiedzi oznaczeni są flagami. Gdy puzzle zostaną złożone, czas na fascynującą podróż palcem po mapie. I niech będzie ona pretekstem do kolejnych, weekendowych czy wakacyjnych wypraw. [ar]  Cena: 65 zł

www.zuzutoys.pl

Kojąca kapiel W trosce o skórę niemowląt i dzieci, marka Pharmaceris stworzyła niezwykle delikatny żel myjący, którym możemy zastąpić tradycyjne mydło lub płyn do kąpieli. Żelu Pharmaceris B - BABY można używać już od pierwszych chwil życia dziecka, gdyż jego delikatna formuła jest bezpieczna dla skóry niemowlęcia. Wyciągi z bawełny oraz kompleks składników lipidowych tworzą na skórze film ochronny, pozostawiając ją delikatnie natłuszczoną i jedwabistą w dotyku. Wosk z owoców mango oraz olej canola stymulują proces głębokiego odżywienia skóry, przeciwdziałając podrażnieniom. Oczyszcza i przynosi ukojenie. Produkt hipoalergiczny. Dostępny w aptekach. [ah] Cena: 34,90 zł

GeoMAGIA przyciągania Zamysł jest banalny. Poszczególne elementy łączą się ze sobą za pomocą oddziaływania pola magnetycznego, dając możliwość stworzenia dowolnej dwu- lub trójwymiarowej konstrukcji. Nie ma wydumanych kształtów, fikuśnych detali – są niklowane kuleczki i kilkucentymetrowe patyczki. I jest pole do popisu dla wyobraźni. Dla mniej kreatywnych producent dołącza ulotkę z proponowanymi konstrukcjami, na początek można więc zbudować domek, królewską koronę albo, dajmy na to, serce. A potem, gdy fantazja już się rozbudzi, hulaj dusza! Geomagi w sposób niezauważalny, bo przez niezobowiązującą, radosną i twórczą zabawę, pomagają zrozumieć zasady matematyki, ćwiczą koordynację i zdolności manualne małych rączek, rozwijają wyobraźnię przestrzenną. Słowem - klocki magiczne. GEOMAG KIDS COLOR, 110 elementów. [ar] Cena: 148 zł

www.klocki-magnetyczne-geomag.pl

16 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

RADOŚĆ B

www.pharmaceris.com

O D G RY W A N

i szkiełko mineralne, które jest odporne na zarysowania. Tajemnicą ich dokładności jest szwajcarski mechanizm kwarcowy. Zegarki są odporne na uderzenia, można je nawet prać w pralce, w temperaturze do 40°C. W kolekcji zegarków Flik Flak można znaleźć również modele licencjonowane. Wśród bohaterów bajek i kreskówek, którzy widnieją na pasku Flik Flak są: księżniczki Disney’a, Batman, Spiderman, Hello Kitty, Myszka Mickey i inni. [ah] Cena: od 120zł

www.flikflak.com

IE R Ó L

W Wyrusz ze swoim maluchem n na pełne przygód safari!

Zegarek na dziecięcą miarę Flik Flak to pierwsza marka, która umożliwiła dzieciom odczytywanie godziny w łatwy sposób, łącząc naukę z zabawą. Wskazówką minut jest Flik, ubrany na niebiesko. Jest o wiele szybszy niż Flak i pokonanie odległości od jednej do drugiej cyfry na tarczy zajmuje mu tylko minutę. Kiedy Flik wykona pełny obrót, mija godzina. Wskazówką godzin jest mała Flak, ubrana na czerwono. Wskazuje 12 czerwonych lub różowych cyfr oznaczających godziny. Flak porusza się bardzo wolno i pokonanie drogi od jednej cyfry do drugiej zajmuje jej godzinę. Zegarki Flik Flak są produkowane w Szwajcarii. Posiadają solidną kopertę wykonaną z aluminium

U D O W A N IA

LEGO, the LEGO logo and DUPLO are trademarks of the LEGO Group. ©2012 The LEGO Group. 4649859/12_INT

Teraz Polska

U Uważajcie – w pobliżu jest wiele dzikich zw zwierząt: na brzegu jeziora hipopotam, n niedaleko żyrafa, a tam mama słonica zze swoim małym synkiem! Lamparta i krokodyla lepiej nie głaskać. Wracamy d do ZOO – właśnie ciężarówką nadjeżdża le lew. Przekonaj się ile radości przyniesie W Wam zabawa klockami LEGO DUPLO! 6156 Fotosafari 6172 Ciężarówka z lwem



kilka faktów

RECENZJE

O dziecięcej jeździe na nartach Patrycja Skórska-Oknińska mama trójki dzieci (Kuba 11 lat, Pszczoła 8 lat, Mróweczka 2 lata), z wykształcenia inżynier. Odkąd pamięta, jeździ na nartach i z wielką przyjemnością uczy tego małe dzieci. Jest współzałożycielką przedszkola narciarskiego Śnieżne Potwory, które później przekształciło się w dużą organizację sportową POTWORY. Jej główną misją jest popularyzacja narciarstwa dziecięcego i rodzinnego, ale też pokazanie, że nie trzeba być mistrzem, aby z narciarstwa czerpać przyjemność. Dla WIEM! Patrycja przedstawia 6 najpopularniejszych faktów dotyczących dzieci na nartach.

1

3–4 lata to dobry wiek na początek nauki jazdy na nartach. Jeśli taki maluch jest sprawny fizycznie i chętny, może zacząć naukę narciarstwa. Nic się jednak nie stanie, jeśli rozpocznie ją w wieku lat pięciu czy sześciu. W nauce bardziej pomoże mu instruktor narciarstwa niż rodzic. Warto poświęcić chwilę na wybranie odpowiedniego instruktora, szkółki narciarskiej lub wyjazdu typu ,,przedszkole narciarskie”, bardzo dużo bowiem zależy od osoby, z którą dziecko postawi pierwsze narciarskie kroki. Należy też wiedzieć, że nie każde małe dziecko jest gotowe do nauki narciarstwa w grupie. Dużą rolę odgrywa tu rozwój emocjonalny i psychiczny. Czterolatki chodzące do przedszkola szybko odnajdą się w grupie, natomiast młodsze dzieci potrzebują indywidualnych i krótszych zajęć.

2

Gruba kurtka na narty nie jest konieczna. Wielu rodzicom wydaje się, że dziecko powinno być porządnie ubrane. To słuszne, ale porządnie nie znaczy grubo. Najlepiej, gdy młody narciarz ma na sobie bieliznę termoaktywną, która grzeje i zapobiega nadmiernemu poceniu się. Pod kurtką powinnna znaleźć się również cienka bluza i polar (jego grubość zależy od panujących warunków). Wierzchnia warstwa to kurtka i spodnie z odpowiednich, oddychających i nieprzemakalnych tkanin - chronią przed zimnem i wiatrem. Dzieci na wyjeździe narciarskim mają częste przerwy na odpoczynek i zabawę w śniegu, dlatego istotne jest, żeby miały nieprzemakalne rękawiczki (nigdy wełniane), a w kieszeni zapasową parę na wszelki wypadek. Ważne jest, żeby dziecko samo

potrafiło włożyć rękawiczki! Narciarstwo to sport aktywny - dzieci są w ciągłym ruchu, zbyt ciepło ubrane będą się przegrzewać, a potem w kolejce do wyciągu marznąć. Gruby ubiór krępuje też ruchy i utrudnia narciarskie szaleństwa. Jednym słowem, cebulka! To odpowiedni sposób ubierania na narty. Dzięki temu, przy zmiennych warunkach, można szybko i łatwo przebrać dziecko, zapewniając mu komfort termiczny.

3

Kask jest obowiązkowym wyposażeniem każdego narciarza. Bez niego twoje dziecko nie weźmie udziału w żadnych zajęciach narciarskich. Kask musi być odpowiednio dopasowany - nie może być zbyt luźny ani zbyt ciasny. Pod spód wkładamy dziecku specjalną cienką, oddychającą kominiarkę. Nie ma potrzeby wkładania grubych czapek, bo kask chroni głowę dziecka przed wiatrem i zimnem. Na głowie każdego narciarza powinny znaleźć się także gogle, które chronią oczy przed padającym śniegiem i wiatrem. Kominiarka osłania również szyję dziecka, więc szalik odłóżcie do szafy! Będzie tylko przeszkadzał narciarzowi. Koniecznie trzeba posmarować dziecku buzię tłustym kremem - to dodatkowa ochrona przed wiatrem i zimnem.

4

Jazda na nartach ma być frajdą, a nie zaspokojeniem rodzicielskich ambicji. Nie zmuszaj dziecka do jazdy na nartach. To musi być dla niego przyjemność! Niektóre dzieci potrzebują więcej zabaw na śniegu niż samej jazdy. Pierwszy sezon to oswojenie się z narciarstwem i poznanie swoich możliwości. Najlepiej, gdy

dziecko uczy się w grupie rówieśników, chętniej wtedy uczestniczy w zajęciach i wykonuje polecenia instruktora.

5

Twoja nadgorliwość nie jest wskazana. Wielu rodziców przejętych faktem, że dziecko stawia pierwsze kroki na stoku, nie może odejść, tylko ciągle podpatruje, macha do dziecka i zagaduje. To nie pomaga - rozprasza dziecko, przypomina mu, że może trzeba tęsknić i wrócić na ręce do mamy. W czasie zajęć wykorzystajcie czas dla siebie i zniknijcie z pola widzenia swojej pociechy! Przecież nie dzieje mu się krzywda. Nie dopytujcie, czy zmarzło, czy nie chce siusiu, czy się nie zmęczyło - instruktor doskonale poradzi sobie z tym sam. Im będziecie dalej, tym więcej dziecko wyniesie z lekcji.

6

Na początek stok nie musi być duży. Stok, na którym dziecko będzie się uczyło jeździć, nie musi być długi i stromy. Płaski, krótki stok daje małemu narciarzowi większe poczucie bezpieczeństwa, zmniejsza ryzyko niekontrolowanego nabrania prędkości i nie przeraża malucha. Im mniej zatłoczona góra, tym lepiej. Inni narciarze nie dekoncentrują dziecka, mniejsze jest też prawdopodobieństwo, że ktoś wpadnie na waszą pociechę. A jaki wyciąg wybrać? Najlepiej taki, który jedzie powoli i nie szarpie. Na początek najlepsze są albo taśmy, na których dzieci stają, albo talerzyki. Ale równie ważna jest osoba, która taki wyciąg obsługuje. Jeśli trafimy na miłą i cierpliwą, pomoże naszemu dziecku bezstresowo nauczyć się wsiadać i wjeżdżać na górę.

Potwory to klub sportowy dla wszystkich, których łączy miłość do gór, śniegu, wody i wiatru. Od wielu lat organizujemy sportowe i artystyczne wyjazdy dla starszych dzieci i przedszkola narciarskie dla całych rodzin. Kiedy jest śnieg, szalejemy na stokach narciarskich na całym świecie, a gdy tylko zawieje — idziemy nad wodę. Dla nas nie jest ważne, czy ktoś jest mistrzem czy nie, ważne by chciał rozwijać swoje pasje wspólnie z „potworowymi przyjaciółmi”. Uczymy sportu poprzez regularne treningi, skakanie i twórcze działanie, a relacje z dziećmi opieramy na wzajemnym zaufaniu, szacunku i przyjaźni. www.potwory.com 20 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Zjedz to sam

Jesień na ulicy Czereśniowej

A. i D. Mizielińscy Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Warszawa 2012

Ilustracje: Rotraut Susanne Berner Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2012

Po pasjonującej wyprawie w kosmos, Mizielińscy wzięli się za wyprawę w głąb... człowieka. W swojej najnowszej książce pod lupę biorą fascynującą drogę, jaką pokonuje pokarm, odkąd zniknie w otchłani przełyku. Towarzysząc jednemu kęsowi, dzieci odbywają podróż po narządach układu pokarmowego, uczą się funkcji hormonów, enzymów, witamin oraz roli zapachu i koloru. Charakterystyczne ilustracje pozwalają spojrzeć na ludzki organizm od środka niczym na kolorową mapę. Z pierwszych obserwacji wynika, że choć część dorosłych podchodzi do książki z dystansem, dzieci popadają w miłość bezwarunkową. W końcu to niecodzienne dowiedzieć się z obrazkowych historii, dlaczego wymiotujemy, a jedzenie ostatecznie zamienia się w kupę. [ac] Cena: 35 zł

Pomelo ma się dobrze pod swoim dmuchawcem Pomelo jest zakochany Ramona Bădescu, ilustracje: Benjamin Chaud Wydawnictwo Zakamarki, 2012 Jak my się cieszymy, że poznaliśmy Pomelo! Nie wiecie, o kim mówię? Mogliście go wcześniej, jak my, nie zauważyć. Jest to bowiem malusieńki różowy słonik z zaskakująco długą trąbą, który mieszka pod dmuchawcem w ogródku warzywnym. Tam zakochuje się w jedenastej rzodkiewce w trzecim rzędzie, wcale nie boi się porów w nocy, zapomina, że jest mały, bo dookoła ma jeszcze mniejsze owady, no i podczas występów akrobatycznych z biedronkami nigdy nie psuje mu się fryzura. Do tego, co w niektórych domach robi ogromnie ważne, nigdy nie dłubie w nosie. Bo nie ma paluszków. Te i inne zaskakujące i urocze fakty o Pomelo musicie koniecznie poznać z dwóch nowych książek przetłumaczonych tej jesieni z języka francuskiego przez Katarzynę Skalską. [zz] Cena: 30 zł

Niech nie zwiedzie was brak liter ani określenie „kartonowa książka obrazkowa”. To nie jest pozycja wyłącznie dla maluchów. Na ulicy Czereśniowej toczy się zwyczajne życie. Wśród spadających z drzew różnobarwnych liści, mieszkańcy spotykają się, załatwiają codzienne sprawy, bawią się i odpoczywają. Każda karta książki to pełna zabawnych szczegółów ilustracja, przedstawiająca tych samych bohaterów w różnych miejscach i momentach dnia. Lektura ma twardą oprawę i grube kartonowe kartki, jest więc praktycznie niezniszczalna. Przetrwa ząbkowanie malucha i zalanie wiśniowym sokiem przez przedszkolaka. Setki (a może tysiące?) detali sprawiają, że zabawa nigdy się nie kończy i każde otwarcie książki to nowa przygoda. Dla porządku warto dodać, że mieszkańców ulicy Czereśniowej możemy obserwować w kolejnych książkach serii we wszystkich porach roku. Jeśli więc „Jesień…” przypadnie wam do gustu, sięgnijcie po „Zimę…”, „Wiosnę…”, a w końcu „Lato…”. [ar] Cena: 34 zł

Raz, dwa trzy, piaskowy Wilk Åsa Lind, ilustracje: Kristina Digman Wydawnictwo Zakamarki, 2012 To zbiór opowiadań z serii bajek filozoficznych o tytułowym Piaskowym Wilku, które są wystarczająco łobuzerskie, by w miarę bezkolizyjnie przemycić obłoczek głębszej myśli do główek dzieciaków. Karusia, główna bohaterka, jest ruchliwą, niecierpliwą, lekko humorzastą jedynaczką, mieszkającą z rodzicami w domku przy plaży. Gdy się irytuje, nudzi, smuci lub złości, wybiega na wydmy, gdzie spotyka Piaskowego Wilka. Ten jest łagodny i przyjacielski, taki trochę nieziemski i niedookreślony. Idealny twór dziecięcej wyobraźni, którego przemyślenia są jednak zasilone dorosłym spokojem i szczyptą mądrości. Powiązania między dziecięcymi dramatami dziewczynki a wilkiem są na tyle nieoczywiste, że ani dziecko, ani rodzic nie mają poczucia wykładu etycznego lekko owiniętego bajkową formą. Zręczne to, urocze i nienachalne. Lepsze dla starszych dzieci. [zz] Cena: 45 zł

dla dzieci

dla dorosłych

dla wszystkich

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 21


Dzieci PYTAJĄ

Marsz, marsz!

Ciekawość ląduje

Ludzie w niebieskich bluzach nagle wstali, zaczęli krzyczeć, wiwatować i obejmować się. To byli inżynierowie z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA. Ich radość wywołało zdarzenie, które miało miejsce dziesiątki milionów kilometrów od nich. Na ekranach swoich komputerów oglądali właśnie, jak zaprojektowany przez nich wielki robot wylądował na Marsie. Ta planeta, tak jak i zamieszkana przez ludzi Ziemia, kręci się wokół Słońca. Można wręcz powiedzieć, że jest naszą kosmiczną sąsiadką. Ponieważ jednak leży dalej od Słońca niż Ziemia, dociera do niej mniej światła i ciepła, i jest zamarznięta na kość. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic na niej nie żyje. Są jednak dowody na to, że kiedyś na Marsie było cieplej, dzięki czemu pluskały na nim morza, jeziora i rzeki. Kto wie, może więc w dawnych czasach coś tam jednak żyło, przynajmniej bakterie? A może przetrwały do dziś, tyle że ukryte w marsjańskiej glebie? To, czy tak jest, ma właśnie odkryć robot, którego lądowanie wywołało tyle radości. Powierzchnię Marsa badało co prawda już kilka łazików, ale żaden z nich nie był równie duży i dobrze wyposażony jak ten najnowszy. Mnóstwo ludzi interesuje się odkryciami, jakich on dokona. I może dlatego nazwano go Curiosity, czyli Ciekawość.

Powrót do Afryki

Afryka jest rodzinnym lądem nie tylko ludzi. Z niej pochodzi też wiele gatunków ptaków zamieszkujących Polskę. Żyły tam tysiące lat temu, gdy nasz kraj pokrywał ogromny lodowiec. Dopiero, gdy się roztopił, przyleciały do nas i tu się zadomowiły. Ale do dziś nie lubią lodu, śniegu i zimna. Dlatego na zimę odlatują do swojej rodzinnej Afryki. To długa i niebezpieczna droga. Już pod koniec lata ptaki jedzą więc, ile się da. Gdy wreszcie jesienią ruszają na wędrówkę, w ich ciele znajdują się grube warstwy tłuszczu. I dobrze. W czasie lotu do Afryki ptaki muszą machać skrzydłami przez wiele tygodni. Ich mięśnie ciężko pracują i zużywają całe zgromadzone zapasy. By zmniejszyć wysiłek, ptaki często lecą jeden za drugim, ale nie tuż za ogonem, lecz trochę w bok. W utrzymaniu się w powietrzu pomagają im tam wiry, jakie wytwarzają skrzydła frunącego przed nimi towarzysza. Ten styl lotu nazywany jest kluczem. Wykorzystują go gęsi, bociany czy żurawie. Warto patrzeć w górę, by to zobaczyć. Naprawdę piękny widok.

zwierzęta

Drzewa wędrują stojąc

rośliny

Rodzinny nasz dom

Lądowanie łazika na Marsie relacjonowały stacje telewizyjne i serwisy internetowe na całym świecie. Ludzi z kontynentów oddalonych od siebie o tysiące kilometrów połączyła ciekawość, jak poradzi sobie robot na innej planecie. Być może za jakiś czas jego śladem podążą i ludzie. Bo chęć do dalekich i niebezpiecznych wypraw mamy wszyscy we krwi. W końcu nasi przodkowie mieli za sobą sporo długich i niebezpiecznych wędrówek. Niezależnie od tego, gdzie dziś mieszkamy i tak pochodzimy z jednego kontynentu: z Afryki. To tam jakieś 200 tysięcy lat temu powstał nasz gatunek, który sam się potem nazwał „człowiekiem rozumnym”. Około 100 tysięcy lat temu opuścił on rodzinny ląd i ruszył na podbój świata. Udało mu się to wyjątkowo dobrze. Żaden inny gatunek poza naszym nie opanował wszystkich kontynentów i nie stanął na Księżycu. Teraz czekamy, kiedy pojawi się na Marsie. Osoba, która tam wyląduje jako pierwsza, dziś zapewne jest jeszcze dzieckiem.

zwierzęta

często nie ruszają się i nie jedzą, a mimo to pozostają zdrowe i silne. Naukowców bardzo interesuje, jak im się to udaje. Człowiek nie potrafiłby wytrzymać tak długo ani bez jedzenia, ani bez ruchu. Popsułby mu się żołądek, mięśnie i kości. Gdybyśmy nauczyli się naśladować zwierzęta, moglibyśmy wykorzystać te sposoby do leczenia groźnych chorób.

Rośliny też przygotowują się na zimę. Nie mogą jednak ani uciec do Afryki, ani schować się w jaskini. Małe rośliny jeszcze skryją się pod kołdrą śniegu lub zginą, zostawiając nasiona albo podziemne cebulki czy bulwy. Drzewa nie mają wyboru: muszą stać tam, gdzie są, narażone na wiatr i mróz. Zimą pojawiają się też poważne kłopoty z pobieraniem wody z ziemi. Drzewa muszą więc oszczędzać tę, którą uda im się zdobyć. A ponieważ najwięcej wody ucieka przez dziurki w szerokich liściach, jesienią się ich pozbywają. Nie tak od razu – najpierw chcą z nich zabrać to, co wartościowe. Dlatego w środku drzew jesienią odbywa się wielka wędrówka związków odżywczych. Z liści są one przemieszczane do pnia i korzeni. To wtedy zielony barwnik rozkłada się, a pojawia się żółty i czerwony. Las „zakwita” kolorami.

fizyka

Zdjęcie: Ann Froschauer/USFWS

prehistoria

Przyrodnik odpowiada na pytania dzieci

Zdjęcia: NASA/JPL-Caltech/MSSS

wydarzenie

Wojtek Mikołuszko Zdjęcie: Dreamstime

Jesień to czas wędrówek – wystarczy rozejrzeć się dokoła, by dostrzec ruch w przyrodzie. Czy ptaki odlatują z domu czy do domu? Czego szukają zwierzęta, które pozostaną z nami na zimę? Czy rośliny też wędrują? Jak spadają liście z drzew? Skąd w ogóle przyszedł człowiek? I czy to zdrowe tyle chodzić?

Wirowanie i spadanie

Liść, z którego drzewo zabrało już związki odżywcze, przestaje mu być potrzebny. Powoli brązowieje i marszczy się. Drzewo rozpuszcza „klej”, który łączył nasadę ogonka liściowego z gałęzią. Wystarczy teraz lekki podmuch wiatru, a stary liść odłamuje się i spada. Ale nie leci prosto na dół. Chwieje się i kręci dookoła siebie. Ten jego ruch od dawna zadziwia naukowców. Napisali na ten temat mnóstwo poważnych prac, w których aż się roi od cyfr i skomplikowanych obliczeń. Wiemy więc, że w czasie wędrówki liści w dół tworzą się drobne wiry powietrzne, które obracają nimi w lewo i prawo. Ale, tak naprawdę, zagadka wirowania wciąż jeszcze nie jest w pełni rozwiązana i czeka na swoich odkrywców.

zdrowie

Na spacer marsz!

Żeby odkryć tajemnicę wirujących liści, trzeba dobrze się nagłówkować. A nic tak temu nie sprzyja, jak porządny spacer. Nasi przodkowie, którzy kiedyś zamieszkiwali Afrykę, wędrowali niemal codziennie. Ich stopy przystosowały się do długiego biegu, a ciało do wysiłku. Właściwie to tak się przyzwyczaili do ruchu, że bez niego nie potrafili dobrze działać. I tę właściwość odziedziczyli po nich wszyscy dziś żyjący ludzie. Ciągłe siedzenie i lenistwo może doprowadzić do rozwoju groźnych chorób. Ruch zapewnia dobre samopoczucie, siłę i bystrość umysłu. Po spacerze poprawia się krążenie krwi w naszym ciele i lepiej pracuje głowa. Szybciej się uczymy i łatwiej rozwiązujemy trudne zagadki. Więc gdy tylko skończycie czytać „WIEM!”, to najlepiej zrobicie, jak wyjdziecie na dwór. Obejrzyjcie sami wędrujące ptaki, spadające liście z drzew i zwierzęta przygotowujące się do zimy. A dopiero potem zapraszam po nową porcję wiedzy.

Gdzie by tu się schronić?

Również zwierzęta, które nie opuszczają naszego kraju na zimę, jesień spędzają na wędrówkach. Muszą się porządnie najeść i znaleźć dobre schronienie na zimę. Niedźwiedzie wynajdują samodzielnie kryjówki i budują w nich legowiska zwane gawrami. Orzesznice kryją się pojedynczo w dziuplach. Węże szukają szczelin w ziemi i złażą się tam w grupach. A nietoperze zlatują się dziesiątkami, setkami, a czasem i tysiącami na strychy, do piwnic, a przede wszystkim do jaskiń i starych bunkrów z czasów wojny. Dobre schronienie daje pewność, że nikt nie zakłóci spokojnego zimowego odpoczynku. W czasie jego trwania zwierzęta 22 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 23


Akademia Zdrowego Przedszkolaka

artykuł sponsorowany

Kilka faktów o jedzeniu warzyw i owoców

Infekcjom wstęp wzbroniony

Oczywiście, że warzywa i owoce są bardzo ważne w diecie naszej i naszego dziecka, ale w codziennym życiu mamy coraz mniej czasu i sił, żeby kreować właściwe nawyki żywieniowe u dziecka, więc poddajemy się owemu "złemu wpływowi" reklam, wybierając słodycze, chipsy i wszystko to, co powoduje, że nasze dziecko chociaż na chwilę się uspokaja, a my po prostu mamy święty spokój. W rezultacie - to co nasz maluch wyniesie z przedszkola, czyli informacje typu: warzywa i owoce są zdrowe, a chipsy i słodycze już nie, idzie w zapomnienie. Fakty przedstawia Witek Lew Starowicz

1

Dla dzieci w wieku 4 – 6 lat WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) zaleca jedzenie co najmniej 400 g warzyw i owoców dziennie, nie licząc ziemniaków ani innych bulw zawierających skrobię. Z dostępnych danych na temat konsumpcji, wynika, że zalecenie WHO spełnia około 15% dzieci europejskich.

2

Badania epidemiologiczne wykazały, że spożywanie dużej ilości warzyw i owoców wiąże się ze zmniejszonym ryzykiem występowania chorób przewlekłych, zwłaszcza chorób układu sercowo-naczyniowego, a także cukrzycy typu 2 oraz pewnych rodzajów raka (m.in. raka jamy ustnej, gardła, krtani, przełyku, żołądka i płuc).

5

Nawyki żywieniowe nabyte w dzieciństwie wydają się symptomatyczne dla rodzaju i jakości wybieranych produktów w wieku dorosłym. Im wcześniej dzieci są przyzwyczajane do jedzenia warzyw, tym większe jest prawdopodobieństwo, że będą je spożywać w wieku przedszkolnym. Osoby, które jedzą dużo warzyw i owoców w dzieciństwie, kontynuują te nawyki w życiu dorosłym.

6

Pod względem ilości dostępnych warzyw i owoców przypadających na jednego mieszkańca, Polska zajmuje przedostatnią pozycję wśród krajów unijnych. W tym kontekście za niepokojące należy uznać wyniki analiz prowadzonych przez Instytut Żywności i Żywienia, które pokazują, że spożycie warzyw i owoców w Polsce nie wzrasta w ciągu ostatnich lat. Niepokojący jest też fakt dużych różnic w spożyciu warzyw i owoców, w zależności od sytuacji ekonomicznej rodzin.

3 4

8,3% obciążenia chorobami w krajach UE można przypisać niewłaściwemu odżywianiu, przy czym niskie spożycie warzyw i owoców uznano za przyczynę 3,5% chorób. Na ogół dziewczęta i kobiety jedzą więcej warzyw i owoców niż chłopcy i mężczyźni. Prawidłowość ta występuje również u dzieci w wieku przedszkolnym, co oznacza, że różnica między płciami uwidacznia się już w wieku, gdy wiedza o żywieniu raczej nie wpływa na zachowania.

„Dziecko musi swoje odchorować” – często to słyszysz, prawda? Jest w tym porzekadle sporo racji - układ odpornościowy przedszkolaka dopiero się kształtuje, jest więc dużo wrażliwszy od systemu immunologicznego dorosłego człowieka. Dopiero 12-latek ma w pełni rozwinięty układ odpornościowy i jego organizm może bronić się przed infekcjami tak, jak organizm dorosłego. Ale zanim to nastąpi, można zrobić naprawdę sporo, by chroniczny areszt domowy nie stał się Waszą codziennością.

Menu małych smakoszy Jesteśmy tym, co jemy. W przypadku układu immunologicznego to aż nadto trafne stwierdzenie. Wystarczy wiedzieć, że 70% komórek układu odpornościowego znajduje się w przewodzie pokarmowym. A to oznacza, że odpowiednia dieta to przynajmniej połowa sukcesu w budowaniu odporności malucha. Jeśli dostarczymy małemu organizmowi odpowiednią ilość witamin i składników odżywczych, będzie miał naturalną siłę do obrony przed bakteriami czy wirusami. Ale jeśli dieta będzie niekompletna, organizm nie tylko nie poradzi sobie z zakażeniem, ale będzie na nie jeszcze bardziej podatny. Najważniejsze jest, by maluch otrzymywał różnorodne posiłki. Ten sam zestaw obiadowy serwowany codziennie, choćby był nie wiadomo jak zdrowy, niestety nie wystarczy. Dlatego zmieniajmy i urozmaicajmy menu, pamiętając o tym, by potrawy zawierały wszystko to, co dla sprawnego działania układu odpornościowego niezbędne – probiotyki, witaminę C, żelazo, nienasycone kwasy tłuszczowe czy wreszcie selen i cynk – niezbędne do produkcji przeciwciał.

Nie biegaj, bo się spocisz…

„Zdrowy Przedszkolak” to projekt firmy Lion Fitness dedykowany szerzeniu zdrowych nawyków u dzieci i dorosłych. „Akademia Zdrowego Przedszkolaka” to warsztaty na temat aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania, higieny, odporności i bezpieczeństwa, które cztery razy w roku odbywają się w przedszkolach w całej Polsce. Magazyn WIEM! oraz platforma internetowa www.lionfitness.pl kierowane są zaś do dorosłych. 24 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Dwa tygodnie w przedszkolu, dwa tygodnie w domu. Znasz ten schemat? Tak jak większość rodziców przedszkolaków. Organizm dziecka w wieku przedszkolnym dopiero uczy się odporności na zakażenia. Warto go w tej nauce wspierać – i robić to mądrze.

Stara dobra szkoła, wedle której „ruch to zdrowie”, chyba nigdy nie starci na aktualności. Dzieci, które codziennie aktywnie spędzają czas na świeżym powietrzu, po prostu chorują rzadziej. Mechanizm jest prosty. Taka aktywność pobudza krążenie, hartuje organizm, a także wzmacnia apetyt, więc po powrocie ze spaceru dziecko o wiele chętniej spałaszuje porcję obiadu, którą pracowicie

przygotujemy w trosce o jego odporność. Ten sam czas spędzony przed telewizorem jest dla systemu odpornościowego kompletnie bezproduktywny. Mitem jest, że w czasie infekcji dzieci powinny zostać w domu. Jedynie silny wiatr, deszcz czy upał powinny jednak zatrzymać Was w domu. Jeśli jest to zwykłe przeziębienie z lekkim katarem, ale bez gorączki, w pogodny dzień można bez obaw wybrać się w teren. Pamiętać trzeba tylko o stroju „na cebulkę”. Przy zmiennej pogodzie zawsze będzie można po prostu zdjąć jedną warstwę, by maluch się nie przegrzał.

Tajna broń Nawet jeśli będziemy się bardzo starać, czasem nasz dzielny przedszkolak jednak „złapie” infekcję. Zanim jednak udamy się do lekarza po plik recept na potrzebne (i czasem zupełnie niepotrzebne) leki, spróbujmy rozprawić się z chorobą domowymi metodami. Babcine receptury to niekoniecznie przeżytek. Sok malinowy, napar z lipy czy aronii, czosnek, bogata w witaminę C cytryna naprawdę działają. Oczywiście czasem antybiotyk jest niezbędny – przy infekcji bakteryjnej bez jego pomocy niewiele zdziałamy. Ale także podczas antybiotykoterapii można pomóc małemu organizmowi w powrocie do zdrowia, stosując suplementy

oparte na naturalnych składnikach, które nie tylko złagodzą przebieg infekcji, ale, stosowane regularnie, wspomogą odporność dziecka w przyszłości. Apteczne półki wprost uginają się pod naporem coraz to nowych preparatów, mających skutecznie uchronić nasze pociechy przed infekcjami i pomóc im łatwiej i szybciej zwalczyć chorobę. Dlatego trzeba wybierać mądrze, bo suplement sumplementowi nierówny. W trosce o zdrowie dziecka, najchętniej sięgamy po to, co jest nam dobrze znane i co sprawdziliśmy na własnej skórze. Padma Basic to preparat dostępny na polskim rynku od 20 lat. Mamy i tatusiowie, którzy dziś wybierają dla swoich pociech właśnie ten suplement, mogli w dzieciństwie przekonać się o jego skuteczności. Wytwarzana w Szwajcarii unikalna kompozycja 19 sproszkowanych, nieprzetworzonych ziół, zamknięta w kapsułkach, to preparat całkowicie bezpieczny i polecany przez lekarzy pediatrów. Receptura oparta w całości na naturalnych składnikach sprawia, że Padma Basic wzmacnia odporność dziecka i pomaga szybciej wrócić do zdrowia małym organizmom. Dla eko-świadomych Rodziców ważna może okazać się informacja, że zioła zastosowane w preparacie pochodzą wyłącznie z upraw ekologicznych. W badaniach wykazano, że stosowanie preparatu zwiększa liczbę i aktywność limfocytów i granulocytów we krwi, wpływając na równowagę subpopulacji limfocytów. Preparat sprzyja także utrzymaniu homeostazy organizmu, w istotny sposób wspomagając naturalną odporność. Tych Rodziców, dla których ważna jest opinia autorytetu, zainteresuje wypowiedź prof. Adama Jankowskiego z Poradni Zaburzeń Odporności przy III Katedrze i Klinice Pediatrii, Immunologii i Reumatologii Wieku Dziecięcego A.M. we Wrocławiu, który potwierdził skuteczność i bezpieczeństwo suplementu: „Padma jest formułą ziołową, którą stosuję u dzieci w wieku od 3 lat dla wzmocnienia ich naturalnej odporności, wykazuje ona wysokie bezpieczeństwo również przy dłuższym okresie podawania".

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 25


artykuł sponsorowany

Żywienie przedszkolaków i małych dzieci Tekst: Dr hab. n med. Piotr Albrecht

Jeśli nie przyjęli jeszcze Państwo do wiadomości świętej zasady żywienia, że to dziecko powinno decydować, czy i ile będzie jadło, a zadaniem rodziców jest jedynie ustalenie co, jak i kiedy mu podamy, to czas najwyższy zacząć ją stosować. „Wciskanie” dziecku jedzenia na siłę nie tylko może prowadzić do otyłości, ale sprowadza nas, rodziców na wojenną ścieżkę z własnym dzieckiem, które zaczyna coraz bardziej świadomie wykorzystywać jedzenie jako element „walki o władzę”. To my rodzice decydujemy, czy, kiedy i ile tłuszczu lub cukru pojawi się na stole, a ile będzie na nim zdrowych, wartościowych składników.

Następstwem pójścia do przedszkola jest zmiana sposobu żywienia. Warto wówczas zainteresować się przedszkolnym jadłospisem. Nie bez znaczenia jest właściwy dobór pełnowartościowych produktów na obiad, podwieczorek i kolację. Rodzice ściśle powinni także określić ilość i rodzaj tzw. przekąsek, czyli rzeczy podjadanych między posiłkami. Co jest niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka? Takimi składnikami odżywczymi są te, bez których organizm, aby sprawnie funkcjonował, w żadnej mierze nie może się obyć. Należy do nich osiem aminokwasów, których ustrój sam nie może zsyntetyzować, niezbędne wielonienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT - kwas linolowy, linolenowy i arachidonowy), glukoza, witaminy (A, D, E, K, B1, B2, B6, B12, PP, H, C, kwas foliowy, kwas pantotenowy), co najmniej 14 składników mineralnych (wapń, fosfor, magnez, sód, potas, chlor, żelazo, cynk, molibden, jod, siarka, miedź, selen, chrom, kobalt i fluor) oraz woda. Nie ma w przyrodzie produktu, który zapewniałby pokrycie zapotrzebowania człowieka na wszystkie, wymienione wyżej, niezbędne składniki odżywcze. Stąd tak ważne jest maksymalne urozmaicenie diety i uwzględnienie w niej produktów spożywczych z kilku podstawowych grup. Należą do nich: • mleko i przetwory mleczne - źródło wapnia, fosforu, pełnowartościowego białka, ryboflawiny, niacyny, witaminy A i D, • mięso, ryby, drób i substytuty białkowe (rośliny strączkowe) - obfite źródło białka, żelaza, tiaminy, ryboflawiny, niacyny, witaminy B-12, witaminy A i tłuszczu, • owoce i warzywa - dostarczyciele witaminy C, karotenu, kwasu foliowego, żelaza, wapnia, węglowodanów złożonych (skrobia) i błonnika pokarmowego, • przetwory zbożowe (pieczywo, makarony, ryż, kasze, ciasta itp.) - źródło węglowodanów złożonych, witamin z grupy B, błonnika pokarmowego, żelaza,

• tłuszcze (oleje, masło, tłuszcze zwierzęce) - podstawowe źródło NNKT, energii i witamin rozpuszczalnych w tłuszczach (A, D, E i K), • cukry proste i słodycze - źródło łatwostrawnych i szybko wchłaniających się węglowodanów, określanych powszechnie, a nie zawsze słusznie, zbędnymi kaloriami, potrzebnych jednak np. podczas wykonywania intensywnego wysiłku fizycznego.

26 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Rodzice powinni nauczyć swoje dziecko spożywać produkty z wszystkich wymienionych wyżej grup, zgodnie z tzw. piramidą zdrowego żywienia. Wskazuje ona, że dziecko (a i dorosły także) powinno spożywać produkty zbożowe (pieczywo - najlepiej pełnoziarniste, kasze, ryż, kluski, płatki) 4-5 razy dziennie, warzywa 3-4 razy, owoce 2-3 razy dziennie, mleko i jego przetwory 2-3 razy dziennie, wędliny, jajka, ryby 2-3 razy w tygodniu, a mięso około 2 razy w tygodniu. Słodycze dopuszczalne są 1 raz w tygodniu.

Najczęstsze błędy w żywieniu 3-6 latków: • nadmierna podaż soli i cukru • nadmierne spożycie soków i słodkich herbatek • stosowanie mało urozmaiconej diety • pośpiech przy jedzeniu • zła atmosfera w czasie wspólnych posiłków • wysokokaloryczne przekąski w ciągu dnia • stosowanie jedzenia (zwłaszcza słodyczy)   jako nagrody

Otyłość i nadwaga Nadwaga dotyczy blisko 20% dzieci w wieku przedszkolnym i ma negatywne skutki psychospołeczne. Dzieci otyłe są często dyskryminowane przez rówieśników i dorosłych. Znacznej otyłości często towarzyszą: niska samoocena, depresja, a w późniejszym wieku, zaburzenia jedzenia – bulimia lub jadłowstręt. U dzieci z otyłością stwierdza się również częstsze

niż u zdrowych rówieśników występowanie różnych problemów zdrowotnych. Do typowych należą: zaburzenia układu oddechowego (bezdechy w czasie snu, astma, ograniczona tolerancja wysiłku), powikłania ortopedyczne (płaskostopie, piszczel szpotawa, złamania przedramienia), powikłania endokrynologiczne (cukrzyca, przedwczesne dojrzewanie, zmiany torbielowate jajników, niedoczynność jąder), podwyższenie stężenia tłuszczów w surowicy krwi – zwłaszcza tzw. złego cholesterolu (LDL) i trójglicerydów oraz obniżenie tzw. dobrego cholesterolu (HDL), nadciśnienie, stłuszczenie wątroby i kamica żółciowa. Jak zatem zapobiegać otyłości? Mniej jedzenia, a więcej ruchu to podstawowe cele i sposoby.

Woda i napoje Dziecko 3–5-letnie potrzebuje przeciętnie 80-100 ml wody/kg/dobę, a 6-latek 60-80 ml/kg/dobę. Już od pierwszych lat życia należy uczyć nasze pociechy zaspokajać pragnienie wodą źródlaną, a nie różnego typu słodkimi lub, co gorsze, słodzonymi napojami, które dziecko pije dla przyjemności (zamiast dla zaspokojenia pragnienia). Ich nadmierne spożywanie sprzyja nie tylko otyłości, ale i rozwojowi próchnicy. Dzieci powinny pić dobrą jakościowo wodę niskozmineralizowaną (do 500 mg/l) lub średniozmineralizowaną (500-1500 mg/l).

Wzdęcia To czasem istotny problem, przez małe dzieci rzadko anonsowany wprost, raczej sygnalizowany jako ból brzucha o zwykle krótkotrwałym, przejściowym charakterze. Wzdęcie jest odczuciem subiektywnym, które rzadko można potwierdzić w obiektywny sposób, choć wskazywać na niego może powiększenie obwodu brzucha czy też bębenkowy odgłos przy opukiwaniu go. Uświadomienie sobie, że dolegliwości mają związek z wzdęciem wymaga czasu i u małych dzieci to raczej rodzice je rozpoznają, niż dzieci są tego faktu świadome. Przyczyny wzdęć są bardzo różnorodne. Jedną

z częstszych jest szybkie, łapczywe jedzenie czy też mówienie w czasie posiłku, co sprzyja połykaniu powietrza, które zwykle nie zostaje wypuszczone przez usta. W związku z tym zadaniem rodziców jest stworzyć przy jedzeniu spokojną atmosferę. Inną, wcale nierzadką przyczyną wzdęć jest nadmierna fermentacja w jelitach, przez zamieszkującą je florę bakteryjną, takich cukrów jak: laktoza (cukier mleczny - blisko 35% Polaków nie toleruje laktozy), fruktoza (zawarta w sokach, owocach, warzywach) lub stachioza, rafinoza (zawarte w roślinach strączkowych). Skojarzenie tych zależności dietetycznych, nawet samodzielne, na zasadzie prób i błędów (podawanie jakiegoś produktu i jego odstawianie), wystarcza do rozpoznania i podjęcia właściwych działań ( ograniczenia laktozy, fruktozy itp.). Zanim ustalimy przyczynę lub jeśli nie udaje się jej ustalić i wyeliminować, dobrym i bezpiecznym sposobem postępowania, pozwalającym nie tylko na pozbycie się dolegliwości, ale również pośrednie wykazanie, że dolegliwości mają związek z wzdęciem, jest zastosowanie preparatów simetikonu (produkowane są przez wiele firm i w licznych postaciach, jak kapsułki, krople, granulki, listki i smakach, dostosowanych do wieku i upodobań). Mechanizm działania simetikonu polega na obniżeniu napięcia powierzchownego w bańkach gazu, a to prowadzi do ich zmniejszenia i łatwiejszego wydalania. Co niezwykle ważne, zwłaszcza u dzieci, simetikon jest lekiem bezpiecznym, można go podawać długo i nawet w nieco większych dawkach niż zalecane w ulotkach (właśnie ze względu na bezpieczeństwo).

Jeśli chcesz wiedzieć więcej zajrzyj do: 1. tabeli dobowego zapotrzebowania kalorycznego dla przedszkolaków 2. tabeli wartości kalorycznych dla typowych przekąsek i słodyczy 3. tabeli interpretującej wartości BMI wg WHO dostępnych na www.zdrowyprzedszkolak.pl


Akademia Zdrowego Przedszkolaka

Za i Przeciw Opracowanie: Olga Duda, specjalista ds. żywienia

Chipsy

AKRYLAMID

Chrupsy

KWASY TŁUSZCZOWE TRANS

SUBSTANCJE DODATKOWE

NATURALNIE WYSTĘPUJĄCE CUKRY

ANTYOKSYDANTY (czyli przeciwutleniacze)

powstaje podczas smażenia chipsów związek ten potencjalnie uważany jest za rakotwórczy, ale również ma działanie neurotoksyczne, czyli uszkadza centralny układ nerwowy regularne spożywanie dużych ilości akrylamidu powoduje powstawanie w organizmie stanów zapalnych

podwyższają poziom „złego” cholesterolu LDL we krwi, mają działanie miażdżycotwórcze zwiększają ryzyko chorób układu krążenia to właśnie nadmiar spożywanego tłuszczu, obok nadmiaru cukru w diecie, zwiększa ryzyko nadwagi i otyłości – zarówno u dzieci, jak i u dorosłych chipsy są bardzo kaloryczne –

dzieci są szczególnie narażone na przyjmowanie tego związku właśnie poprzez spożycie chipsów

100 g

mogą to być barwniki, aromaty, konserwanty wykorzystanie „dodatków” ma na celu podniesienie atrakcyjności wizualnej i smakowej oraz przedłużenie okresu przydatności do spożycia oraz redukcję kosztów produkcji produkty obfitujące w „dodatki” można zaliczyć do grupy żywności wysokoprzetworzonej, która nie jest zalecana w żywieniu dzieci

to te, które możemy spotkać w owocach i warzywach, jak cukry proste: fruktoza i glukoza zawarte w jabłkach czy pomidorach lub cukry złożone: sacharoza występująca w burakach cukry są dla organizmu człowieka jednym z głównych źródeł energetycznych: dostarczają

od 45% do 65% energii pochodzącej z diety

chipsów ma około

500-550 kcal – jest to tyle, ile ma duży, porządny obiad

w żywieniu dzieci nie słodycze, a owoce, warzywa i produkty zbożowe powinny być głównym źródłem cukrów, a nie słodycze

to naturalne substancje roślinne, takie jak witamina C, która zapobiega uszkodzeniom naczyń krwionośnych oraz niekorzystnym zmianom w pierwszych stadiach rozwoju nowotworu czy beta-karoten, który unieszkodliwia wolne rodniki, zwłaszcza ogranicza ich działanie na błony komórkowe

BŁONNIK POKARMOWY to trudne do strawienia lub nietrawione fragmenty komórek roślinnych reguluje pracę przewodu pokarmowego, zwiększa uczucie sytości i zmniejsza wchłanianie przez organizm szkodliwych substancji każdego dnia Twoje dziecko potrzebuje około

25-30 g

NATURALNY KOLOR I ZAPACH naturalne przekąski dla dzieci produkowane są w innowacyjnej technologii suszenia mikrofalowo-próżniowego MIRVAC. Dzięki zastosowaniu próżni woda z surowca usuwana jest w niskich temperaturach (poniżej 40°C) i w krótkim czasie, co powoduje śladowe, w porównaniu z innymi metodami suszenia, ubytki cennych składników zawartych w świeżych owocach oraz nie niesie ryzyka pojawienia się akrylamidu. Technologia ta umożliwia wyprodukowanie CHRUPSÓW bez konieczności stosowania takich procesów jak smażenie czy pieczenie, co jest związane z dodawaniem tłuszczu, soli lub cukrów. Produkt jest w pełni naturalny, chrupiący i smaczny, a przy tym niskokaloryczny. Takie chrupsy oferuje producent Crispy Natural

błonnika

28 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 29


Akademia Zdrowego Przedszkolaka

Wyniki konkursu na zdrowy posiłek przedszkolaka

II miejsce

Państwo Maślankowie z Budzowa w składzie: Arturek, Patryczek, pani Ewelina, pan Artur i ich grillowana rybka z ziemniakami i mizerią

I miejsce

pierwszą nagrodę ufundowała firma TRIKKE

Przepis: Państwo Maślankowie rybkę najpierw złowili w stawie, następnie pan Artur ją wypatroszył, a pani Ewelina z Patryczkiem nadziewali ją przyprawami: koperkiem, pietruszką, czosnkiem, cytryną oraz masłem. Rybka zawinięta w folię została odstawiona na godzinę do lodówki, a w tym czasie Patryczek zebrał w ogrodzie ogórki, z których razem z panią Eweliną zrobili pyszną mizerię. Następnie przygotowano ziemniaki – pokrojone na ćwiartki i przyprawione powędrowały do piekarnika na 45 min., a rybę w tym czasie wyjęto i położono na grilla. Po 30 min. i kilkakrotnym obracaniu rybka była gotowa, ziemniaczki upieczone i po dodaniu mizerii pyszne i zdrowe danie czekało już tylko na zjedzenie.

III miejsce

Ola Fijałkowska z Wyszkowa z mamą i ich warzywne pizzerki Przepis: Ciasto: 9 łyżek mąki pszennej 3,5 łyżki mąki ziemniaczanej, 2 jajka 1 szklanka przegotowanej wody 1 łyżeczka proszku do pieczenia sól i pieprz do smaku Z powyższych składników za pomocą miksera przygotowujemy ciasto. Nadzienie: 20 dag wędliny (kiełbasy), 1 marchew, 15 dag żółtego sera, 1-2 papryki, 1 cebula, 5 pieczarek, natka pietruszki Wędlinę, paprykę, cebulę, pieczarki i natkę pietruszki kroimy, a marchew i ser ścieramy na tarce o grubych oczkach. Wszystkie składniki mieszamy z ciastem, smażymy na oleju i pizzerki gotowe!

Nowy konkurs! Nagrodę w postaci Trikke model JOGO ufundowała firma TRIKKE POLAND www.trikke.pl

Wiktor Przybylski z Konina wraz rodzicami i ich aromatyczne danie dla korsarza w rozbrykanym stanie. Przepis: 1. Umytego bakłażana przekroić wzdłuż tak, aby powstały dwa kadłuby pirackiego statku, wydrążyć środek, posolić i odstawić na ok. 10 minut. 2. W tym czasie z pomocą mamy: sparzyć i obrać pomidora, pokroić go w kostkę, cebulę i ząbek czosnku obrać i drobno posiekać, pokroić w drobną kostkę także ser i pieczywo oraz posiekać oregano. 30 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

Skropione oliwą z oliwek kawałki pieczywa zrumienić na złoty kolor. 3. Zaciągnąć do zabawy innych członków rodziny, powierzyć rozpalenie ognia na grillu tacie, a próbowanie poszczególnych składników (skarbów korsarzy) zostawić młodszemu lub starszemu rodzeństwu. 4. Połączyć grzanki z mozarellą (1/2 szklanki), pomidorami (1/2 szklanki), łyżeczką posiekanej cebulki, czosnkiem i łyżką roztopionego (to zadanie dla mamy piratki) masła, posypać oregano (1 łyżeczka) i doprawić odrobiną soli.

5. Opłukać bakłażana z soli pod zimną wodą, osuszyć przy pomocy papierowego ręcznika, bakłażanowy pokład statku wypełnić przygotowanymi skarbami. 6. Bakłażana włożyć do folii aluminiowej, brzegi folii pozaginać tak, aby powstała miseczka otwarta u góry, położyć na grillu, piec do miękkości (ok. 30-40 min.), na ostatnie 10 min. zamknąć folię. 7. Liść sałaty lodowej nadziać na drewniany patyczek do szaszłyków, tak skonstruowany żagiel wbić w kadłub powstałego okrętu.

Ponadto w konkursie zostało wyróżnionych pięć dodatkowych prac autorstwa: • Ksawerego i Mai Panasiewicz z Legionowa z rodzicami • Marcelego Kałużnego z Konina z rodzicami • Oliwii Pawlik z Krakowa z mamą • Karoliny i Stasia Ciurlów z Krakowa • Państwa Łukaszewskich w składzie: Emilka   (5,5 roku), Marcin (3 lat), mama Kasia i tata Waldek   z Brzezia k. Sulechowa

Pozostałe nagrody w postaci EKART na zakupy w sklepie SMYK.COM ufundowała firma SMYK.COM

w cięzcó Na zwy ardzo b ją a k cze yjne atrakc y: nagrod

Konkurs indywidualny, dla rodziców i dzieci

Konkurs dla grup przedszkolnych

Zadanie: wykonaj przepis i udokumentuj proces powstawania potrawy z warzyw lub owoców, które są dostępne w sezonie jesiennym. Czekamy na ciekawe, kolorowe i smacznie wyglądające potrawy.

Zadanie: wykonajcie ciekawą kompozycję z darów jesieni: owoców i warzyw, a także kasztanów, żołędzi i kolorowych liści.

Na prace konkursowe czekamy do końca października. Prosimy o nadsyłanie prac na adres mailowy: konkurs@zdrowyprzedszkolak.pl w tytule wpisując: piramida3 - konkurs indywidualny / konkurs grupowy lub na adres: Akademia Zdrowego Przedszkolaka, ul. Gwiaździsta 5c, 01-651 Warszawa

Nagrody ufundowały firmy: LIME – zestawy koralików MIXY do własnoręcznego przygotowania pierwszej biżuterii małej damy | SMYK.COM – EKARTY na zakupy w sklepie SMYK.COM | WADER WOŹNIAK – POLSKI PRODUCENT ZABAWEK, oferujący artykuły stworzone specjalnie dla przedszkoli www.wader-wozniak.pl marka Pharmaceris ufundowała dermokosmetyki dla niemowląt i dzieci z serii Pharmaceris BABY  www.pharmaceris.com

Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 31


Akademia Zdrowego Przedszkolaka

Wiem po co, wiem jak patrzeć

Ilustracje: Ryszard Piwowar

Opracowanie: Patrycja Skórska-Oknińska

Długie godziny spędzone w szkolnej w ławce, czytanie i pisanie często powodują, że wzrok się męczy. Warto pamiętać, aby regularnie dawać oczom chwilę wytchnienia. Podczas czytania można zrobić przerwę na kilka minut, aby popatrzeć w dal, np. za okno. Oko przypomina aparat fotograficzny posiada soczewkę rzucającą pomniejszony, odwrócony obraz oddalonego przedmiotu na wrażliwą na światło, tylną wewnętrzną jego powierzchnię siatkówkę. Od aparatu różni je bardzo ważna rzecz - ciężko jest wymienić jego części na nowe.

Podane wartości dla oka są orientacyjne i w dużej mierze zależą od rodzaju badania, jakim są określane.

KĄT WIDZENIA

OSTROŚĆ

OKO:  kąt widzenia oka na zewnątrz 95°, do środka 60°

OKO:  Nastawianie ostrości nie jest osiągane przez zmianę odległości między

(np. lewe oko w prawą stronę), w górę 60°, w dół 75°;

soczewką a siatkówką - tak jak to się dzieje w aparacie fotograficznym - tylko przez

w sumie pole widzenia oka to aż 190° w płaszczyźnie poziomej

Rozdzielczość i rejestracja obrazu OKO:  ok.

za widzenie kolorów (jeden typ komórek rozróżnia wszystkie barwy)

zmianę zdolności skupiającej soczewki. Dzieje się tak dzięki soczewce w oku, składającej się z elastycznych warstw i mięśni rzęskowych, które umożliwiają zmianę skupienia soczewki przez zmianę kształtu na bardziej okrągły.

APARAT:  o wartości kąta decyduje przysłona i budowa obiektywu.

4,5 miliona czopków odpowiedzialnych

90 milionów pręcików reagujących tylko na natężenie

i

światła (niektóre badania mówią o 125-700 milionach pręcików). Większość czopków

DYNAMIKA OBRAZU OKO:  Ludzkie oko potrafi dostrzec bardzo słabo widoczne gwiazdy na niebie albo jasne obiekty w pełnym słońcu, co daje

kontrast

1:1 000 000 000

,

czyli w przeliczeniu 30 EV.

Wartości są różne w zależności od rodzaju obiektywu,

APARAT:  Nastawianie ostrości odbywa się poprzez zmianę odległości między

jest skupiona w żółtej plamce, odpowiedzialnej za najostrzejsze punktowe widzenie.

np. obiektyw typu "rybie oko" – 180°,

układem soczewek w obiektywie a układem rejestrującym obraz (kiedyś błona

Oko więc w najostrzejszym punkcie ma względnie niewielką rozdzielczość, podobną

APARAT:  Aparaty z dużymi matrycami (np. lustrzanki) mają dynamikę

obiektyw 400 mm dla matrycy APS-C – ok. 4°

światłoczuła, obecnie najczęściejmatryca cyfrowa), czyli w praktyce poprzez

do lustrzanek mniej więcej z początku XXI wieku.

wahającą się między 10 a 12 EV – odpowiada to możliwości rozpoznania odcieni

wysunięcie lub schowanie obiektywu.

APARAT:  60°

32 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

10-36 mln pikseli

(wartości w zależności od rodzaju matrycy - APS-C lub pełnoklatkowa) z czego 2/4 pikseli ma kolor zielony, 1/4 kolor niebieski i 1/4 kolor czerwony.

Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

kontrastu rzędu

1:10 000

.

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 33


Niezbędnik doświadczonej gospodyni

Powidła z jabłek i dyni

6 4

Akademia Zdrowego Przedszkolaka

5

7 Zofia Biegun

3

Doświadczona gospodyni, wieloletnia intendentka w Przedszkolu Samorządowym w Bystrej Żywieckiej

Kolejna akcja AZP odbędzie się już w listopadzie w uczestniczących placówkach przedszkolnych!

Potrzebujemy:

1 2 dynię oraz jabłka (na jedną część dyni proporcjonalnie dwie części jabłek, np. 1 kg dyni: 2 kg jabłek)

3 cukier – dowolnie, w zależności od indywidualnych 4 5 6 7

upodobań oraz ilości użytych owoców (ja używam 3 łyżek cukru: 2 kg owoców) duży garnek lub patelnię z grubym dnem i przykrywką blender drewnianą łyżkę do mieszania słoiki z nakrętkami

Sposób wykonania:

Obraną i rozdrobnioną dynię (bez pestek i miękkiego środka) wsypujemy do garnka. Wlewamy 2 łyżki wody, przykrywamy i dusimy na średnim ogniu 5-10 minut, w zależności od dojrzałości dyni (młodą, miękką dynię krócej, twardą i dojrzałą dłużej). Dodajemy pokrojone, obrane jabłka, mieszamy z dynią i dusimy całość razem jeszcze około 10 minut (pilnując, aby nie przypalić). Gorący mus miksujemy z cukrem do uzyskania jednolitej konsystencji. Jeżeli masa jest zbyt rzadka, trzeba odparować część wody poprzez pozostawienie na małym ogniu, jednocześnie intensywnie mieszając przez kilka minut. Całość wkładamy do słoików i pasteryzujemy 10 minut. Odstawiamy, czekamy, aby ostygły w naczyniu, w którym się gotowały. Krótka obróbka termiczna pozwala zachować wysoką jakość produktu. Smacznego!

2

1

Ilustracja: Emilia Dziubak

34 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012

jesień 2012 / numer 3 / WIEM! / 35


36 / WIEM! / numer 3 / jesień 2012


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.