ŻYĆ EWANGELIĄ Biografia ks. Bronisława Bartkowskiego - Ryszarda Donajska

Page 1

Ryszarda Donajska

ZYC EWANGELIĄ Biografia ks. Bronisława Bartkowskiego spowiednika Służebnicy Bożej Kunegundy Siwiec

i W y d a w n i c t w o Karmelitów Bosych Kraków 2 0 1 4


© Copyright for the Polish edition Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2014 Korekta Aleksandra Dawiec Okładka, design & dtp Paweł Matyjewicz Zdjęcia archiwalne wewnątrz książki z Prywatnego Archiwum Rodziny Bartkowskich autorstwa ks. Bronisława Bartkowskiego, poza zdjęciem zbiorowym z seminarium Imprimi potest Tadeusz Florek O C D , prowincjał Kraków, dnia 27 maja 2014 r. nr 219/2014 Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 tel.: 12-416-85-00,12-416-85-01 fax: 12-416-85-02 www.wkb-krakow.pl www.karmel.pl e-mail: wydawnictwo@wkb.krakow.pl

ISBN 978-83-7604-320-3 Druk: EIKON-Kraków


WSTĘP

nspiracją do napisania biografii ks. Bronisława Bartkowskiego stały się spotkania z jego siostrą Franciszką Bartkowską i jej ciekawe opowieści, trwające od początku naszej znajomości. Podobnie jak wielu odwiedzających Siwcówkę, tak i ja znalazłam się tam jako rekonwalescentka. Moje osłabione serce nie pozwalało na normalne wycieczki, chociażby na Jałowiec, więc sporo czasu spędzałam na spacerach. Okolica jest urocza o każdej porze roku, ale świeża zieleń majowych łąk i rozwijających się w różnych barwach drzew na zboczach gór dodawały pogody ducha. Któregoś dnia idąc do kapliczki Serca Jezusowego, zobaczyłam panią Franię w otwartych drzwiach korytarza, grzejącą się w promieniach słońca, z różańcem w ręku. Pozdrowiłam ją i weszłam w niepowtarzalną atmosferę jej domu wypełnionego ciszą i modlitwą. Już wtedy - w 2004 roku - wypożyczyła mi zebrane wspomnienia o bracie kapłanie, które z zainteresowaniem przeczytałam tamtego wieczoru, a następnego dnia skserowałam w Suchej Beskidzkiej. Pomyślałam: „Jaki dobry materiał na książkę", ale byłam świadoma, że nie mogę się tym zająć od razu, ponieważ z dużym zaangażowaniem oddawałam się swojej pracy zawodowej.

9

Gdy przeszłam na emeryturę, okazało się, że nadal nikt nie zajął się biografią ks. Bronisława Bartkowskiego,


Żyć Ewangelią

ale Pan Wszechrzeczy inne wyznaczył mi zadanie. Jednak gdy tylko stało się to możliwe, zabrałam się za realizację mojego zamiaru spisania dziejów życia podziwianego przeze mnie kapłana. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, telefony w tej sprawie były miło odbierane, co umożliwiło szybkie gromadzenie materiałów. Wyrazy szczególnej wdzięczności kieruję do Siostry Tarsylli CR ze Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego w Kętach, która przejrzała kroniki Zgromadzenia, zaznaczając fragmenty dotyczące ks. Kapelana. Ojcu Szczepanowi Praśkiewiczowi OCD dziękuję za udostępnienie wspomnień o ks. Bronisławie (brakujących w moim zbiorze) i bardzo życzliwe podejście do mojej pracy. Składam podziękowanie Pani Helenie Stańczyk za wypożyczenie mi z pełnym zaufaniem swojego archiwum - zbieranych przez lata świadectw o Kundusi, w których pojawia się i postać ks. Bartkowskiego. Ojcu Andrzejowi Gburowi OCD, Dyrektorowi Wydawnictwa Karmelitów Bosych dziękuję za przychylne przyjęcie spisanej biografii. Jestem ogromnie wdzięczna kuzynce Lilii Chorąży za wstępną korektę i cenne uwagi. W trakcie składania i pisania biografii miałam serdeczne wsparcie przyjaciółki Zosi Róg. A nade wszystko kieruję moją bezgraniczną wdzięczność Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Jedynemu. Publikacja przybliża postać ks. Bronisława Bartkowskiego, kapelana sióstr zmartwychwstanek w Stryszawie w latach 1937-1985. Pełnił on ważną rolę spowiednika i przewodnika duchowego Służebnicy Bożej Kunegundy Siwiec, co pogłębiło niewątpliwie jego relację z Bogiem i drugim człowiekiem. Sam naznaczony cierpieniem, umiał je przyjąć i promieniować dobrocią wokół. Był


Wstęp

człowiekiem potrafiącym wykorzystać i pomnożyć talenty otrzymane od Boga. Żył w pełni dla Tego, którego umiłował. Żyć Ewangelią to tytuł tej książeczki, a zarazem wezwanie skierowane do każdego z nas, niezależnie od miejsca i czasu.


SLWCÓWKA

la ludzi przybywających do Siwcówki na wypoczynek miejsce to zdaje się być rajem na ziemi. Piękna okolica i atmosfera, jaką tworzą mieszkańcy tej niewielkiej społeczności, sprowadzała i sprowadza wielu gości. Wystarczy jednak dłuższy pobyt, ażeby zauważyć, jakie trudności trzeba pokonywać, aby tu żyć. Pobyt księdza z tymczasowego przedłużył się do końca jego dni. W międzyczasie sprowadził do siebie rodzoną siostrę Franię, która bardzo mu pomagała. Mieszkali razem w domu Kundusi, najpierw z Hanusią Leśniak, a po jej śmierci sami. Ksiądz pełnił posługę kapelana dla sióstr zmartwychwstanek, w zamian miał utrzymanie. Jego dochody sprowadzały się do pieniędzy uzyskanych ze składek ofiarowanych na intencje mszalne - pozwalało to na skromne życie. W takich miejscach można czuć się osamotnionym, przez chorobę ks. Bronisław został jakby wyrwany ze swojego środowiska. Jednak każdą sytuację umiał przyjąć i się w niej znaleźć. Zaprzyjaźnił się z ks. Henrykiem Znamirowskim, pochodzącym z Nowego Sącza, który w 1938 r. został proboszczem w parafii św. Anny w Stryszawie. Poza tym swój wolny czas wypełniał modlitwą, wędrówkami po okolicy, rozmowami z ludźmi. Szczególnie


ii 162»

Żyć Ewangelią

lubił zachodzić do pana Fronta, który był malarzem. Ksiądz Bronisław lubił obserwować, jak z kolejnych pociągnięć pędzla wyłania się postać. Czasami zamawiał u niego obrazy. Chodził też na dłuższe spacery do osady Roztoki, gdzie u państwa Gancarzów grał na skrzypcach przy wtórze gospodarza. Życie w Siwcówce płynęło spokojnie według rytmu pór roku, wyznaczane przez odpowiednie okresy liturgiczne i odmienne prace polowe. W sezonie urlopowym osada jakby ożywała, przyjeżdżali goście - księża i świeccy. Ażeby sprostać wymogom, Siostry wybudowały nowy budynek „murowaniec", gdzie przyjezdni czuli się swobodnie, i z tego powodu jeszcze chętniej odwiedzali Siwcówkę. Trzeba podkreślić, że odwiedziny Siwcówki przez przyjezdnych były dla ks. Bartkowskiego zawsze okazją do wielu ciekawych spotkań i wymiany myśli. Ten kapłan niezwykle cenił sobie kontakt z drugim człowiekiem. Ulubionym zajęciem ks. Kapelana była fotografia. Chodząc po okolicy, utrwalał na zdjęciach piękno pejzażu, tak zmiennego wraz z mijającymi porami roku. Fotografował również uroczystości i robił portrety ludzi, które chętnie potem rozdawał. Ponieważ udało się mu w małym pomieszczeniu kapelanówki urządzić ciemnię, mógł samodzielnie wywoływać uchwycone obrazy. Zdjęcia i tworzenie obrazków z widoczkami były też sposobem Księdza na wyrażenie wdzięczności różnym osobom: „Mają też one [dzieci z domu dziecka] inne miłe niespodzianki, jak paczki od Przyjaciół z Ameryki. Nadsyłane są coraz częściej i w coraz większej ilości, np. w tym miesiącu otrzymałyśmy 15 paczek. Również i nasze najdroższe Siostry z drugiej półkuli pamiętają o naszych biedactwach, czego dowodem są paczki z żywnością i odzieżą.


Siwcówka

* 163a

Za to wszystko sierotki odwdzięczają się swym kochanym Dobrodziejom gorącą modlitwą. Wiel. Ks. Kapelan Bartkowski ma dużo pracy ze zdjęciami, ale jest tak dobry, że nie szczędzi trudu. Zdjęcia te wędrują aż do Ameryki"99. „Drugiego czerwca była I Spowiedź św. dzieci z naszej szkoły. Spowiadał W. Ks. Kapelan i Ks. Wikary w naszej kaplicy. Nazajutrz po I Komunii św. szczęśliwa dziatwa przyjechała na Siwcówkę na śniadanie i ks. Kapelan dokonał zdjęć. Rodzice serdecznie dziękowali Siostrom za trud i pracę nad dziećmi"100. „Dnia 9 stycznia... Po benedykcji (tego dnia) dzieci odegrały jasełka. Ślicznie je przygotowały s. Rozalia z s. Emilią. Terenia, siostrzenica ks. Kapelana była Matką Boską. Aniołów na dachu szopki, w stajence i przy stajence było tak dużo, że aż mieniło się w oczach i jasno zrobiło się na sali. Był Jezusek na sianku i pasterze, i trzej królowie, ładne śpiewy i ładne stroje. Wszystko jako całość było bardzo piękne i dało zarówno widzom, jak i artystkom dużo przeżyć. W. Ks. Kapelan robił zdjęcia przy świetle reflektorów. Całe przedstawienie nie udałoby się tak znakomicie, gdyby światła reflektorów nie oświetlały sceny"101. Dzieci były dla ks. Bartkowskiego ważne. Nie tylko je lubił, ale też dostrzegał ich zaniedbanie w rodzinach. Cieszył się z każdej inicjatywy mogącej wnieść w ich życie trochę „słońca": „Dnia 3 maja Wiel. Ks. Kapelan poświęcił przedszkole, które się mieści w wynajętym budynku, odległym od zakładu o 2 km. W związku z tym 99

100 101

Kronika domu Zgromadzenia w Stryszawie 1928-1956, sygn. 7151/1, APSZK, luty 1948, s. 228. Tamże, czerwiec 1951, s 260. Kronika 1956-1960, Stryszawa, sygn. 7151/2, APSZK, styczeń 1958, s. 439.


ii 1 5 4 »

Żyć Ewangelią

było trochę urozmaicenia, a więc dzieci śpiewały, deklamowały..."102. Siwcówka z racji swego położenia nie ułatwiała wyjazdów. Jednak ks. Bartkowski, gdy tylko miał okazję, jeździł do Kalwarii Zebrzydowskiej lub Kęt do sióstr zmartwychwstanek: „Na 15-go sierpnia W.X. Kapelan z kilkoma siostrami wybrał się do Kęt. Uroczystości w naszym ukochanym klasztorze jak zwykle bardzo podnoszą ducha wzwyż, dają wiele radosnych przeżyć, o których najwięcej tylko wie Bóg"103. Ksiądz Kapelan doceniał dzieło fundatorów Kunegundy Siwiec i ks. Józefa Czerneckiego. Mieszkając w Siwcówce, zaprzyjaźnił się z nimi - łączyło ich pokrewieństwo dusz. Jemu w udziale przypadło być z nimi w ostatnich chwilach ich życia: „W parę dni potem (od Wigilii Bożego Narodzenia) zachorował nasz Czcigodny Fundator W. Ks. Czernecki. Ani chory, ani nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, że może nastąpić śmierć. Zawezwany lekarz również nie wyraził obawy. Zapisał dziesięć pigułek penicyliny, z których chory zażył tylko jedną. W tym czasie, tzn. 8 stycznia, Siostry rozpoczęły rekolekcje. Przewodniczył W.O. Jan. Dnia 13 stycznia wspomniany o. Jan wyszedł ze mszą św. o zdrowie chorego, tymczasem ktoś przybiegł do W. Ks. Kapelana, prosząc o przybycie do ks. Czerneckiego, gdyż ten traci przytomność. Kiedy W. Ks. Kapelan miał zabrać Pana Jezusa, W.S. Przełożona wspomniała o olejach Św., na co W. Ks. Kapelan odpowiedział: «Może nie, bo będzie myślał, że umiera». Niedługo jednak, w czasie mszy Św., przybiegł, robiąc 102

103

Kronika domu Zgromadzenia w Stryszawie 1928-1956, maj 1947, s. 219. Tamże, sierpień 1953, s. 293-294.

sygn. 7151/1, APSZK,


Siwcówka

* 165a

w powietrzu znaki, że już nie żyje ks. Czernecki. Oleje św. zostały włożone już na zwłoki. Nikt nie przypuszczał takiego końca, gdyż choroba w dziwny sposób rozwijała się od dawna, ale kiedy chory spodziewał się, że nastąpi koniec, zwykle polepszało się zdrowie. Nie lubił, gdy mu wspominano o śmierci, bał się jej"104. Kundusia siedem lat była unieruchomiona w łóżku. Ks. Kapelan przychodził do niej z Panem Jezusem, a także aby spisywać wewnętrzne słyszenia. Jednak nadszedł ten dzień, o którym Pan Jezus powiedział: „Śmierci męczeńskiej ci nie dam, przy śmierci dam więcej cierpień. Z Matką moją wyjdę na twoje spotkanie"105. Opis z Kroniki wiernie ukazuje ten pamiętny dzień: „Był dzień 27 czerwca. Kundusia bardzo zmieniona i sił miała b. mało. Cierpiała bardzo... Wiel. S. Przełożona i parę Sióstr pospieszyło do łoża umierającej, która wiła się z bólów, ale bez skargi, nie wypuszczając z rąk różańca, modliła się przy tym żarliwie. Wkrótce, ponieważ się zanosiło na dłuższe męki konania, s. Euzebia poszła do wizytatorki, a przy chorej czuwał W. Ks. Kapelan, długoletni jej spowiednik, spora gromadka Sióstr, dzieci, sąsiedzi. Ks. Kapelan udzielił absolucji i odmawiał razem z nami modlitwy przy konających i różaniec. Kundusia nie wymawiała wszystkich słów razem z zebranymi przy jej łóżku, ale słowa: «śmierci naszej - amen... wieki wieków - amen» mówiła głośno i wyraźnie, widać było z tego, że jest przytomna i pragnie wyprosić u Matki Najświętszej potrzebne łaski na godzinę ostatniej walki i spotkania z Bogiem, Którego tak bardzo kochała przez całe życie i Któremu swą modlitwą, ofiarą i cierpieniem zdobywała 104 105

Tamże, styczeń 1949, s. 235-236. Miejsce Mojego Miłosierdzia i Odpoczynku, s. 34.


ii 166»

Żyć Ewangelią

dusze. Agonia trwała niezbyt długo. Chora od czasu do czasu całowała krzyżyk z odpustami na godzinę śmierci, podawany przez Siostry. W jednej ręce trzymała nieodstępny różaniec, w drugiej gromnicę i twarz jej się zmieniała. Widocznie Pan odjął jej przed samą śmiercią dojmujący ból, bo zniknął bolesny skurcz i chora, która od tak dawna nie mogła sypiać z powodu okropnych cierpień, teraz najspokojniej zaczęła zasypiać. Oddech stał się równy, ale coraz wolniejszy, z oczu spłynęła ostatnia łza i Pan Jezus wziął tę oddaną sobie duszę - wierną aż do męczeństwa - by nagrodzić hojnie za długie lata cierpień, za gorliwość w zdobywaniu dusz bliźnich, a przede wszystkim za ogromną miłość, jaką miała dla Boga Trójjedynego, Matki Najświętszej i Świętych. Umarła dnia 27 czerwca 1955 r. o godzinie 19.40 wieczorem. Jeszcze modlitwy przy stygnących zwłokach i wszyscy odeszli, pozostały tylko Siostry, by zmarłą umyć, ubrać i ułożyć na prowizorycznym katafalku. Każda z radością pragnęła oddać jej tę ostatnią przysługę, to też poszło to sprawnie i szybko. Nazajutrz stolarz z Roztok zrobił trumnę, a w dzień św. Piotra i Pawła złożono do niej Kundusię. Wyglądała bardzo ładnie w białym dziewiczym welonie i z wielkim spokojem w twarzy. Załączone zdjęcie może będzie miłą pamiątką po zmarłej. 30 czerwca odbył się pogrzeb. Dużo zebrało się ludzi. Kondukt prowadził W. Ks. Kapelan. Przez całą drogę śpiewy i modlitwy przeplatały się, a od trumny przystrojonej zielenią i kwiatami szedł dziwny spokój i pewność, że ona już jest szczęśliwa - cieszy się swym Umiłowanym w niebie. Po drodze dołączali się coraz nowi ludzie, gdyż śp. Kundusię wszyscy znali, szanowali i cenili bardzo. Naprzeciw żałobnego konduktu wyszło dwóch Księży


Siwcówka

* 167a

z parafii, a przy Kościele W.O. Daniel - karmelita, który specjalnie przyjechał na ten pogrzeb z Szopienic, gdzie pracował. Śp. Kundusię znał, bo czasem przyjeżdżał do Stryszawy, a zawsze gdy był u nas, spieszył do chorej Kundusi, która należała do III-ego Zakonu Karmelitańskiego. Na przygotowanym katafalku ustawiono trumnę i rozpoczęły się egzekwie żałobne, a następnie zostały odprawione uroczyste dwie msze św. żałobne przez W. Ks. Kapelana i W.O. Daniela. Na chórze śpiewały Siostry. Po mszach św. - eksportacja na cmentarz. Sąsiedzi i bliscy ponieśli śp. Kundusię na miejsce wiecznego spoczynku. Ostatnie modlitwy, grudka ziemi padająca na wieko trumny i powrót do domu. Choć Kundusia odeszła od nas - «na czas niedługi» - pamięć jej świetlanej postaci, jako wzór duszy oddanej prawdziwie Bogu - pozostanie wśród nas, mieszkańców Siwcówki i całej Stryszawy. Wiemy, że tak jak żyjąc i cierpiąc, wstawiała się do Boga za ukochanym przez nią zakładem, tak i w niebie nie zapomni i jeszcze skuteczniej orędować będzie"106. Dla ks. Kapelana musiało to być głębokie doświadczenie. Byli sobie z Kundusią bliscy przez umiłowanie Boga ponad wszystko i znoszone cierpienie. Wspomagali się nawzajem. Możemy przypuszczać, że podobnie jak Siostra pisząca kronikę miał przekonanie o przyjaźni Kundusi ponad barierą śmierci. „W pamięci siostry Blanki Skorupińskiej CR zachowało się wspomnienie rozmowy, jaką odbyła z Kunegundą. «Kiedyś - opowiada s. Blanka - a było to w czasie choroby, gdy Kundusia była unieruchomiona w łóżku,

106

Kronika domu Zgromadzenia w Stryszawie 1928-1956, czerwiec 1955, s. 334-339.

sygn. 7151/1, APSZK,


• 1681

Żyć Ewangelią

odwiedziłam ją. W czasie rozmowy powiedziała mi, że miała sen. Poprosiłam, by mi go opowiedziała, gdyż zauważyłam, że z jakimś naciskiem podkreślała, iż to był sen. Kundusia opowiadała: Była taka górka jak Siwcówka, ale ja byłam wyżej, na jakiejś górze, wysoko, a przy mnie stał niżej ksiądz. A wkoło było dużo ludzi. Siostrzycko, było tyle ludzi, że nie do obliczenia. Kundusia mówiła i tak na mnie patrzyła tylko jednym okiem, bo drugie nie widziało po przebytej jaglicy. Gdy skończyła opowieść, ja powiedziałam, że przetłumaczę jej ten sen. Powiedziałam: Kundusiu, ci ludzie to byli wszyscy, których Kundusia wyratowała swoim cierpieniem i modlitwami od potępienia. A ksiądz kapelan Bartkowski to był ten, co Kundusi pomagał. Kundusia jakby się zorientowała, że za dużo się domyślam, zmieniła temat rozmowy i już nigdy więcej na podobne tematy nie wszczynała rozmowy»"107. Po śmierci Kundusi Ksiądz ujawnił jej głęboką duchowość, którą wszyscy wcześniej postrzegali. Wspomina s. Iwona: „Spowiednikiem i kierownikiem duchowym Kundusi był ks. Bronisław Bartkowski. Był on w naszym domu kapelanem, był też moim spowiednikiem. Ja uważałam go za bardzo świątobliwego człowieka. To był święty kapłan. Był on wyjątkowym spowiednikiem. Sprawę głosów słyszanych przez Kundusię ks.Bartkowski ujawnił nam dopiero po śmierci Kundusi. Był w tych sprawach bardzo ostrożny. Później już, gdy słowa te były przepisane na maszynie, ja i inne siostry mówiłyśmy, aby Ksiądz gdzieś napisał o Kundusi. Lecz Ksiądz mówił, że jemu nie chodzi o wydanie, bo to są sprawy Boże i jeśli Bóg będzie chciał, to ujawni światu. Potem Ksiądz był 107

Jerzy Zieliński OCD, Piękno ukryte w prostocie, s. 100.


Siwcówka

II

M

chory i nie mógł zająć się tą sprawą dalej. Pod koniec życia Ksiądz miał takie silne ataki bólu głowy, że podobno niektórzy ludzie świeccy w czasie takich ataków życie sobie odbierają. A on znosił te bóle, choć bardzo, bardzo cierpiał. Ksiądz przekazywał nieraz pewne sprawy, ale nie ujawniał, że to są słowa Pana Jezusa do Kundusi: tak że o tym dopiero dowiedziałyśmy się po jej śmierci od ks. Bartkowskiego. Wiem, że Kundusia przekazywała ks. Bartkowskiemu słowa dosłownie, tak jak jej przekazał Chrystus lub święci, nie zawsze je rozumiejąc. Te rozmowy następowały na ogół zaraz po Komunii św. Tak mówił potem Ksiądz. Gdy Kundusia była unieruchomiona w łóżku, ks. Bartkowski nosił jej Komunię św. do domu. Ja słyszałam, że na ogół Kundusia po Komunii św. przekazywała Księdzu słowa mówione do niej i ksiądz je notował w małych zeszycikach. Czasem były te notatki niewyraźne, bo ksiądz używał skrótów"108.

108

Iwona Kosińska CR, wspomnienia (Bukowina Tatrzańska, 25 październik 1987), sygn. T-2B/3, PAHSJG, s. 6.


»196-

Żyć Ewangelią

81. Pogrzeb ks. Bartkowskiego, modlitwie przewodzi ks. bp Zygfryd Kowalski 82. Grób ks. Bronisława Bartkowskiego na cmentarzu w Lidzbarku - obok grobu jego rodziców i brata Franciszka fot. R. Donajska (autorka biografii)


SPIS TREŚCI

Wstęp Wykaz skrótów Kapelanek Kapelan - ojciec i brat Dzieci, ksiądz i kochany ojciec Dobry Pasterz Dom i rodzina Kapłani Siwcówka Zdrowie

5

9 11 43 69 93 119 141 161 175


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.