ANCILLA Pamiętnik wieśniaczki francuskiej - Jan Rybałt

Page 1


Ancilla. Pamiętnik wieśniaczki francuskiej

W oryginale nie podano nazwiska autorki. Tλum. z francuskiego Jan Rybaλt

Wydawnictwo Karmelitów Bosych Kraków 2016


© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2016 Redakcja Ludmiλa Puzanowska Korekta Aleksandra Dawiec Okλadka, design & dtp Paweλ Matyjewicz Foto na okλadce: © M. Starychenko | Dreamstime Imprimi potest Tadeusz Florek OCD, prowincjaλ Kraków, dnia 28 maja 2016 r. nr 135/2016 Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 tel.: 12-416-85-00, 12-416-85-01 fax: 12-416-85-02 www.wkb-krakow.pl www.karmel.pl e-mail: wydawnictwo@wkb.krakow.pl

ISBN 978-83-7604-405-7 Druk i¬oprawa: TOTEM – Inowrocλaw


WPROWADZENIE

Publikacja Ancilli to naprawdȣ wielkie wydarzenie w¬ polskiej teologii duchowoԈci maλ‫غ‬eϹstwa i¬ rodziny. Istnieje ku temu wiele powa‫غ‬nych racji. Najpierw, jest to najprawdopodobniej pierwszy polski tekst z¬tej dziedziny. Po wtóre, powstaλ on w¬czasie, gdy nie tylko nie mówiλo siȣ o¬ duchowoԈci ‫غ‬ycia maλ‫غ‬eϹskiego, ale nawet teologia duchowoԈci miaλa siȣ dopiero wyodrȣbniƙ i¬zaistnieƙ w¬systemie nauk teologicznych. Jeszcze cenniejsze jest to, ‫غ‬e gdy mówiĈc o¬‫غ‬yciu maλ‫غ‬eϹskim i¬rodzinnym, zwykλo siȣ zwracaƙ uwagȣ niemal‫غ‬e wyλĈcznie na jego wymiar moralny, Autorka buduje teologiȣ duchowoԈci. Przekonana, zgodnie z¬ ówczesnym przepowiadaniem i¬duszpasterstwem, ‫غ‬e jedynym „stanem doskonaλoԈci” jest ‫غ‬ycie zakonne, spoglĈda na duchowoԈƙ maλ‫غ‬eϹskĈ w¬perspektywie duchowoԈci zakonnej. Czyni to jednak w¬wyjĈtkowo gλȣboki i¬oryginalny sposób. Pewnie patrzĈc realistycznie na wλasne ‫غ‬ycie maλ‫غ‬eϹskie i¬ rodzinne, drogȣ ԈwiȣtoԈci maλ‫غ‬eϹskiej przedstawia jako wydarzenie prawdziwie ludzkie, a¬wiȣc prawdziwie cielesne i¬prawdziwie duchowe. Ancillȣ do wydania przygotowaλa Ludmiλa Puzanowska, szczȣԈliwa ‫غ‬ona Wλadysλawa i¬matka dziewiȣciorga dzieci. Oczarowana tym tekstem, przeprowadziλa bardzo rozlegλe poszukiwania naukowe, dziȣki którym dotarλa do innych – równie cennych – tekstów Autorki Ancilli, poznaλa jej rodzinȣ i¬ zgλȣbiλa ‫غ‬ycie duchowe.


W pr o wadz e n ie

Redaktorka podzieliλa siȣ swoimi odkryciami z¬ mȣ‫غ‬em, czym sprawiλa, ‫غ‬e równie‫ غ‬jemu udzieliλo siȣ zadziwienie i¬poczucie obcowania z¬duchowĈ gλȣbiĈ tych tekstów. Jako maλ‫غ‬eϹstwo ‫غ‬yjĈce od lat duchowoԈciĈ maλ‫غ‬eϹskĈ na co dzieϹ szybko doszli do wniosku, ‫غ‬e takich skarbów duchowych nie mo‫غ‬na chowaƙ pod korcem. Ludka i¬ Wλadek – jak nazywajĈ ich przyjaciele – dzielĈ siȣ ciĈgle i¬wszystkim ze wszystkimi. Równie‫غ‬ to wydanie zrodziλo siȣ z¬ich szczerego pragnienia, by podzieliƙ siȣ z¬rodzinami swoim odkryciem. Korzystam z¬ okazji, by Ludce wyraziƙ mój podziw jako ‫غ‬onie i¬ matce oraz serdecznie podziȣkowaƙ za przygotowanie do druku tego przebogatego tekstu. Tekst polecam ka‫غ‬demu, kto pragnie z¬ maλ‫غ‬eϹstwa uczyniƙ „coԈ piȣknego dla Boga”. Wrocλaw, 14 kwietnia 2016 r. O. prof. Kazimierz Lubowicki OMI Sekretarz Rady KEP ds. Apostolstwa ԟwieckich

—6—


DO TYCH, KTÓRE BɣDţ CZYTAƴ Tɣ KSIţًKɣ Zapragnȣλam powiedzieƙ gλoԈno to, co wiele kobiet myԈli po cichu. Po omacku szukaλam tego, czego mo‫غ‬e bezwiednie i¬Wy szukacie – Peλni… A¬poniewa‫ غ‬wλaԈnie mojemu zwyczajnemu ‫غ‬yciu, mojej miλoԈci i¬moim dzieciom zawdziȣczam, ‫غ‬e tȣ Peλniȣ dostrzegλam, pomyԈlaλam, ‫غ‬e mo‫غ‬e warto Wam to po prostu powiedzieƙ. To, co napisaλam, jest skreԈlone naprȣdce, urywkowo… Tym lepiej. Dzieci dorosnĈ. ًycie odkryje nam nowe ‫ط‬ródλa nadziei. I¬ – jeԈli Bóg pozwoli – nowe Ԉwiadectwa przyjdĈ uzupeλniƙ moje sλowa. Na razie jedynĈ mojĈ ambicjĈ, jedynym pragnieniem jest przyczyniƙ siȣ do pokrzepienia choƙ kilku kobiecych serc.


A n cil l a – PamiÛ tnik w ieĝniacz ki fr ancus kie j

ZA KLAUZURţ 11 wieczorem... Od samego rana pragnȣλam… tak bardzo pragnȣλam móc pomodliƙ siȣ, ale ledwo wstaλam – pierwsza w¬caλym domu – trzeba byλo wygotowaƙ smoczek Jacka, który pλakaλ, umyƙ i¬ przebraƙ Andrzejka, któremu siȣ przytraɹλo nieszczȣԈcie, nanosiƙ i¬ nagrzaƙ wody na przepierkȣ. Dzwoniono na Mszȣ ԈwiȣtĈ… ale dziԈ – jak i¬wczoraj – nie byλo nawet co marzyƙ o¬ wykradzeniu póλ godziny czasu, kiedy caλy dom – ludzie i¬zwierzȣta – czekajĈ na mnie. Chciaλam móc skupiƙ siȣ na chwilȣ po Ԉniadaniu – taka chwila wytchnienia byλaby mi wygλadziλa duszȣ niespokojnĈ w¬zmȣczonym ciele. W¬ciszy byλabym Ciȣ mo‫غ‬e odnalazλa Panie! Ale Jan czekaλ na mnie, by iԈƙ wiĈzaƙ snopy. Nie mogλam mu odmówiƙ. I¬tak pracowaliԈmy bez przerwy, a‫غ‬ do chwili, kiedy zmordowani wróciliԈmy do domu. Po kolacji chȣtnie poszλabym z¬ Janem do miasteczka na to zebranie. Mo‫غ‬e sλuchajĈc cudzych trosk, doznaλabym tej radoԈci, ‫غ‬e komuԈ dodaλam otuchy… Ale nie! Dzieciaki ociĈgaλy siȣ z¬pójԈciem spaƙ. Kasia rozdarλa fartuszek, który trzeba byλo koniecznie zaλataƙ

— 16 —


D o tych , któ r e bÛ d Ç cz ytaÉ tÛ ks iÇ ľkÛ

na jutro, bo tamten po praniu jeszcze nie wysechλ i¬nie miaλaby co wλo‫غ‬yƙ do szkoλy… Kiedy wszyscy zasnĈ, czy‫ غ‬bȣdȣ mogλa nareszcie uklȣknĈƙ, by zλo‫غ‬yƙ Ci, Panie, w¬oɹerze moje wyczerpanie i¬mój trud?… Jeszcze nie!… W¬ ciszy, która spowiλa dom, muszȣ jeszcze poustawiaƙ naczynia, sprzĈtnĈƙ bieliznȣ, ‫غ‬eby móc bez zalegλoԈci rozpoczĈƙ jutrzejszy dzieϹ, gdy poranne prace wyrwĈ mnie z¬ λó‫غ‬ka, nim zdĈ‫غ‬ȣ siȣ wyspaƙ… … A‫ غ‬w¬ koϹcu, bardzo pó‫ط‬no, obszedλszy jeszcze wszystkie λó‫غ‬eczka, gdzie jednego trzeba wysadziƙ, drugiego przykryƙ – oto stajȣ, caλa poλamana ze zmȣczenia, przygnieciona widokiem rzeczy niewykonanych, chocia‫ غ‬nie mogλam, Panie, wyplĈtaƙ ani na chwilȣ duszy z¬tej gmatwaniny materialnych trosk, w¬które jestem uwikλana… --I¬wtedy takie przychodzĈ mi myԈli: Zakonnica, klauzurowa zakonnica, ma swoje godziny i¬ „godzinki”, swoje modlitwy, swoje rachunki sumienia i¬swoje milczenia, i¬swojĈ kaplicȣ. A¬od czasu do czasu ma swoje dni skupienia i¬rekolekcje. A¬ ja jestem zamkniȣta w¬ klauzurze, lecz nie mam ‫غ‬adnego z¬uλatwieϹ klasztornych. Choƙ dusza moja dusi siȣ i¬wԈród tego wszystkiego bez ustanku wzywa Ciebie, Panie!

— 17 —


A n cil l a – PamiÛ tnik w ieĝniacz ki fr ancus kie j

A¬moi bliscy tak bardzo, i¬to w¬ka‫غ‬dej chwili, oczekujĈ ode mnie czegoԈ wiȣcej ni‫ غ‬tylko cielesnego po‫غ‬ywienia. Czy‫غ‬by to byλa klauzura bez wyjԈcia? Nie, to niemo‫غ‬liwe! Pamiȣtam, ‫غ‬e kiedy zwiedzaλam Mont-Saint-Michel, uderzyλa mnie surowoԈƙ klasztornego dziedziϹca. Ani jednego drzewa, ani Ԉladu ‫غ‬ywej przyrody. Nic! A¬jednak nie czuλ siȣ tu czλowiek wiȣ‫ط‬niem. Dlaczego? Bo otwieraλ siȣ stĈd szeroki wylot ku niebu. Tote‫ غ‬spojrzenie, osaczone zewszĈd murami, zmuszone byλo uciekaƙ ku górze… Czy‫غ‬by w¬moich trudnoԈciach nie byλo sposobu znalezienia drogi wzwy‫?غ‬ To wszystko, co w¬ mojej domowej pracy pochλania czas i¬siλy, skλonna jestem uwa‫غ‬aƙ za przeszkody uniemo‫غ‬liwiajĈce ‫غ‬ycie wewnȣtrzne czy apostolskĈ postawȣ. Jakie‫ غ‬to nierealne podejԈcie do prawdziwej duchowoԈci! Przecie‫ غ‬nie jestem ani kapλanem, ani zakonnicĈ… Tote‫ غ‬zadaniem moich wysiλków jest dopracowaƙ siȣ nowej, swoistej ԈwiȣtoԈci, ԈwiȣtoԈci ‫غ‬ony i¬matki! Tu nie ucieczki potrzeba, lecz umiejȣtnoԈci o‫غ‬ywienia, przepromienienia wszystkiego od wewnĈtrz. Moja praca i¬moje trudy, có‫ غ‬to za cudowna modlitwa. Gdybym siȣ na nich modliƙ… umiaλa… Caλy mój dzieϹ oɹarowany Bogu – có‫ غ‬to za zjednoczenie z¬kapλanem we Mszy Ԉwiȣtej.

— 18 —


D o tych , któ r e bÛ d Ç cz ytaÉ tÛ ks iÇ ľkÛ

Cisza pól i¬ skupienie mojej duszy, to moje godziny milczenia, wszyscy moi domownicy – wspólnota zakonna, z¬którĈ mam wielbiƙ Boga. Wyrzeczenie, jakiego ‫غ‬Ĉda ode mnie moja praca, to bȣdzie moje apostolstwo. A¬kaplica? To mój dom, gdzie moja czujna obecnoԈƙ bȣdzie niby lampkĈ bezustannie pλonĈcĈ przed oλtarzem. Czy raczysz, czy zechcesz, Panie, pomóc mi z¬ dnia na dzieϹ w¬odnajdywaniu szlaku, który pnie siȣ ku Tobie, i¬podsycaƙ pλomieϹ lampki, by Ԉwieciλa wszystkim, którzy sĈ w¬ tym domu?

— 19 —


„BABSKA ROBOTA”

DzieϹ po dniu przechodzi przez moje rȣce tysiĈce i¬tysiĈce prac. Zanim do nich przystĈpiȣ, ju‫ غ‬je widzȣ tak samo nieubλagane jak dzieϹ i¬noc – jak mi siȣ narzucajĈ wszystkie i¬ wiem, ‫غ‬e nie ma iskierki nadziei, abym siȣ mogλa od którejkolwiek wykrȣciƙ… – To i¬to trzeba zrobiƙ przez tȣ i¬tȣ godzinȣ. – Spiesz siȣ, ju‫ غ‬pó‫ط‬no! – Szybko, szybko, ju‫ غ‬poλudnie! Czy zupa gotowa? – Przecie‫ غ‬trzeba ich poλo‫غ‬yƙ spaƙ! Ju‫ غ‬siȣ im oczy klejĈ! A¬ gdy wszystko ukoϹczȣ, czas przepλynĈλ mi przez palce jak woda, wszystko, czego dokonaλam, znikλo… nie pozostaλo nic. Jutro trzeba bȣdzie wszystko zaczĈƙ od nowa… ZniechȣcajĈca nietrwaλoԈƙ „babskiej roboty”. Wieczne powtarzanie prac bez koϹca i¬bez wyników… TakĈ beznadziejnĈ rutynȣ mo‫غ‬e znieԈƙ maszyna, zwierzȣ… … ale nie my! Czy‫ غ‬w¬tych naszych pracach nie ma miejsca na duszȣ?


„Babs ka r o bo ta”

Czy‫غ‬by z¬ naszego mozoλu istotnie nic nie zdoλaλo przetrwaƙ? OTWIERAJţC DRZWI … Znienacka ukazaλ siȣ Ԉwietlisty szmat ziemi i¬ wielkie promienie sλoϹca zbudziλy wszystko do ‫غ‬ycia. Barwy zaczȣλy graƙ… ale równie‫ غ‬plamy i¬kurz staλy siȣ dostrzegalne. Wyobra‫ط‬cie sobie, ‫غ‬e nawet ujrzaλam pajȣczynȣ!!! ԟwiatλo bezlitosne, Ԉwiatλo, co wciskasz siȣ w¬ ka‫غ‬dĈ szczelinȣ i¬wszystkie zakamarki, odsλaniajĈc ukryte niedbalstwo. Ty jedno stawiasz wszystkie rzeczy w… prawdzie! Bo‫غ‬e mój! Racz wtargnĈƙ do duszy mojej inwazjĈ Ԉwiatλa, a‫غ‬eby wszystko we mnie odnalazλo miejsce przez Ciebie mu wyznaczone. Niech w¬ ciĈgu tego dnia zostanie wybrane to, co sprawiedliwe i¬prawe, a¬wymiecione to, co zbrukane, co rzuca cieϹ i¬niepokój… Bo‫غ‬e Ԉwiatλo, prawdziwe SλoϹce dusz, przyjd‫ ط‬zanim mnie pochλonĈ przyziemne prace! Przyjd‫ط‬, by wszystkie ruchy, jakie wykonam, oԈwietliƙ blaskiem wiecznoԈci. Przez rozwarte na oԈcie‫ غ‬drzwi – pola, wieԈ, Ԉwiat caλy wtargnȣλy do mego domu… Niech‫غ‬e bezpieczeϹstwo rodzinnego dachu, krĈg wewnȣtrznego królestwa nie odgradzajĈ

— 31 —


A n cil l a – PamiÛ tnik w ieĝniacz ki fr ancus kie j

mnie ani na chwilȣ od gλosów idĈcych z¬pól… wsi… Ԉwiata. „OBJAԟNIƴ OGIEЖ” Tak mówiĈ w¬naszych stronach. … Ciemno jeszcze w¬ kuchni. Nic siȣ nie porusza. Wszystko Ԉpi. Kilka polan wsuniȣtych pod blachȣ… … zapaλka... i… raptem wszystko o‫غ‬ywa! ًywy pλomieϹ, ruchliwy, jasny strzela i¬ trzeszczy. ًywica poczyna nuciƙ. OgieϹ skacze, oԈwietla, unosi siȣ w¬górȣ… oԈwietla… pλonie… Wszystko dokoλa zostaλo nagle jak gdyby obdarzone duszĈ: póλka z¬talerzami w¬kwiaty, lԈniĈcy stóλ kuchenny, rondle ustawione w¬szeregu… ًywy pλomieniu jasny, zanim wyruszȣ ku sprawom bezbarwnym, opowiedz mi od samego rana o¬ prawdach, których jesteԈ symbolem. … Opowiedz mi o¬ԟWIATϗOԟCI. ԟwiatλem domu powinna byƙ dusza moja. Niech‫غ‬e poprzez ciaλo moje, poprzez wyraz mojej twarzy i¬moje spojrzenie stanie siȣ ono dla wszystkich widoczne. Jako odpowied‫ ط‬na niepokój dorosλych, jako drogowskaz wszystkich dzieciȣcych: „dlaczego?”. … Opowiedz mi o¬UNOSZENIU SIɣ WZWYً. Najdrobniejsza sλomka podsyca w¬tobie blask i¬moc… — 32 —


„Babs ka r o bo ta”

W¬moim ‫غ‬yciu najdrobniejszy ruch, najpospolitsza robota mogĈ staƙ siȣ ‫ط‬d‫ط‬bλem podsycajĈcym pλomieϹ… PλomieϹ ducha, przeobra‫غ‬ajĈcy wszystko, czego dotknie… Dzisiaj, Panie, z¬ pomocĈ Twej λaski posunȣ siȣ trochȣ dalej w¬ pokornej oɹarnoԈci, w¬ milczeniu wewnȣtrznym, w¬ promiennej wesoλoԈci, a‫غ‬eby jak pλomienie unosiλy siȣ ku Tobie dusze, które kocham. … Grzejesz… Ogniu, zjawisko cudowne, którego obecnoԈci potrzebujĈ ciaλa nasze, gdy im zimno, czy‫ غ‬istnieje wymowniejszy od ciebie symbol tego ciepλa miλoԈci, którego λaknie ka‫غ‬de ludzkie serce? Czy bȣdȣ umiaλa nakarmiƙ dziԈ wszystkich gλodnych miλoԈci, którzy obsiĈdĈ stóλ w¬moim domu? Spalaƙ siȣ, ԈwiecĈc i¬grzejĈc – oto tajemnica ognia… … Ale chyba równie‫غ‬ tajemnica kobiecego ‫غ‬ycia… BUDZICIELKA Odsunȣλam zasuwȣ, otworzyλam na oԈcie‫ غ‬drzwi. Od razu nadbiegλ Kruczek, zaczĈλ merdaƙ ogonem i¬polizaλ mnie w¬rȣkȣ. Kurczȣta rozpiszczaλy siȣ, jak gdyby dopiero w¬tej chwili poczuλy, ‫غ‬e ‫غ‬yjĈ. Do wtóru odezwaλy siȣ z¬obory krowa i¬kozy…

— 33 —


A n cil l a – PamiÛ tnik w ieĝniacz ki fr ancus kie j

Wróciλam do domu i¬ otworzyλam okno u¬dzieci. TrĈc oczy, zapytaλy, czy jest sλoϹce. … Tyle rzeczy grozi uԈpieniem, jeԈli siȣ zapomni, ‫غ‬e trzeba je co dzieϹ na nowo budziƙ do ‫غ‬ycia! Zaλo‫غ‬yƙ rodzinȣ, dawaƙ miλoԈƙ, mno‫غ‬yƙ koλyski… to nie wystarczy. Bo wszystkiemu grozi drȣtwota i¬stȣpienie… Odwa‫غ‬nie, dzielnie byƙ tĈ, która pomaga „budziƙ do ‫غ‬ycia!”, która o‫غ‬ywia wszystkie drobiazgi, z¬jakich siȣ skλada szczȣԈcie. Byƙ zwλaszcza tĈ, która budzi do ‫غ‬ycia w¬λasce – poza którym jest tylko martwota snu. Panie mój, spraw, abym byλa dziԈ niby ‫غ‬ywym woλaniem, budzĈcym dusze z¬ uԈpienia, niby znakiem mówiĈcym niestrudzenie o¬Tobie! NIEϗAD O¬mój Bo‫غ‬e, do czego tu siȣ najpierw zabraƙ? Tu stojĈ niepozmywane naczynia, tam bieliznȣ trzeba przeliczyƙ, porozrzucane buty walajĈ siȣ ka‫غ‬dy z¬ osobna na podλodze. A¬ sama podλoga peλna Ԉladów po zabλoconych drewniakach. … Powoli, cierpliwie poskλadam bieliznȣ, sprzĈtnȣ statki, wymiotȣ Ԉmiecie. I¬niby za dotkniȣciem czarodziejskiej ró‫غ‬d‫غ‬ki – izba odzyska swój wyglĈd ‫غ‬ywej dorosλej osoby, czystej i¬zadbanej.

— 34 —


„Babs ka r o bo ta”

Moja dusza jest dziԈ rano te‫ غ‬peλna nieporzĈdku. WalajĈ siȣ po niej nieuprzĈtniȣte resztki wczorajszego dnia: ‫غ‬ale, troski i¬zakurzony stos kλopotów, które le‫غ‬Ĉ mi na drodze tak, ‫غ‬e nie wiem, jak mam siȣ poruszaƙ. Trzeba i¬do tego zabraƙ siȣ cierpliwie (przecie‫ غ‬zamiataƙ muszȣ tak‫غ‬e co dzieϹ), odwa‫غ‬nie wytrzepaƙ duszȣ z¬ trosk, uporzĈdkowaƙ kλopoty i¬precz wyrzuciƙ niepokój. Przed chwilĈ otarλam z¬kurzu Krzy‫ غ‬stojĈcy na póλce... Niech‫غ‬e pod Jego wejrzeniem wszystko w¬moim sercu znajdzie przeznaczone sobie miejsce. SPRZţTANIE To taka gra o¬ zaciȣciu wybitnie bojowym, peλna ró‫غ‬norakich prawideλ, którĈ zabawiam siȣ co dzieϹ. Narzȣdzia walki: szczotki wiȣksze i¬mniejsze, Ԉcierki wszelkiego pokroju, Ԉmietniczka. Przeciwnik: brud i¬wszyscy jego sojusznicy, o‫غ‬ywieni i¬nieo‫غ‬ywieni, muchy, pajĈki, kurz, bλoto, popióλ, Ԉmiecie. Prawidλa gry: walczyƙ bez wytchnienia, wiedzĈc przy tym z¬góry, ‫غ‬e siȣ nigdy nie odniesie ostatecznego zwyciȣstwa. Wygrane: och, wspaniaλa wygrana, która dodaje odwagi i¬siλ:

— 35 —


A n cil l a – PamiÛ tnik w ieĝniacz ki fr ancus kie j

zaprowadziƙ w¬domu ‫غ‬ywy λad… Ustawiƙ wszystkie rzeczy wedle ich swoistej urody, a‫غ‬eby sercom byλo dobrze i¬radoԈnie. W¬OBEJԟCIU ObejԈcie koλo naszego domu siȣga a‫ غ‬do drogi. Wiȣc a‫ غ‬do drogi sprzĈtam… Gdy‫ غ‬tȣdy przechodzĈ ludzie i¬mo‫غ‬e mijajĈc nasz dom przechodzieϹ pomyԈli: „Patrzcie! Jak tu czysto! Kto te‫ غ‬tu mieszka?” Zasiaƙ w¬czyimԈ sercu tȣsknotȣ do prawdziwego „domu”, czy‫ غ‬to nie znaczy przemówiƙ do zbλĈkanych, którzy nie wiedzĈ, gdzie ciĈgnĈ siȣ granice, za którymi przemieszkuje… szczȣԈcie! JASNY DOMEK Maλy domku, któryԈ skromnie przysiadλ nad brzegiem goԈciϹca, mój domku kochany, czy‫ غ‬nie nadaλam ci wyglĈdu, który jest naprawdȣ… twarzĈ? Twój próg lԈniĈcy, przezroczyste szybki, Ԉciany co rok bielone i¬umiecione podwórze – to taka moja osobista ambicja, a¬mo‫غ‬e zdolnoԈƙ – ot tak sobie dla przyjemnoԈci. Ale nie… jednak nie tylko dla przyjemnoԈci, lecz dla uԈmiechu, jakim darzysz nasz swojski krajobraz, dla ozdoby, jakĈ stanowisz tu, na skraju wsi, wԈród innych domów, dla wspomnienia, które unoszĈ ze sobĈ ci, którzy od ciebie odchodzĈ, i¬dla tȣsknoty do powrotu, która trwa w¬nich, dopóki ciȣ nie ujrzĈ.

— 36 —


A n cil l a – PamiÛ tnik w ieĝniacz ki fr ancus kie j

– tak jak Maryja w¬Nazarecie, ona… weszλa! Jak przyjacióλka… jak siostra... i¬rozgoԈciλa siȣ w¬domu naszym. Nikt ciȣ ju‫ غ‬teraz stĈd wygnaƙ nie zdoλa! Ty ulotna i¬pierzchliwa! Albowiem choƙ górskim jesteԈ kwiatem, wyrosλaԈ jednak na naszych zagonach ugornych, na naszym nizinnym maλ‫غ‬eϹskim ‫غ‬yciu. WyrosλaԈ i¬nadal roԈniesz. Obrastasz wszystko, strzelista i¬bujna! Nigdy nie umilknie w¬nas pieԈϹ na twojĈ czeԈƙ. Boƙ inni tak λaknĈ ciebie… Inni… Czy‫ غ‬zdoλamy wyjawiƙ im twĈ tajemnicȣ? O¬RadoԈci!!!

— 138 —


SPIS TREԟCI 5 Wprowadzenie 7 Informacje o tekԈcie i autorce 15 Do tych, które bȣdĈ czytaƙ tȣ ksiĈ‫غ‬kȣ 16 Za klauzurĈ 21 22 23 25 27 27

Oblicze rzeczy Dom Próg Drzwi Stóλ Okno Izba

31 32 33 34 35 36 36 37 37 38 39 39 40 41 42

„Babska robota” OtwierajĈc drzwi „ObjaԈniƙ ogieϹ” Budzicielka Nieλad SprzĈtanie W obejԈciu Jasny domek WewnĈtrz Wielkie porzĈdki Sobota Przed Ԉwiȣtami Z miotλĈ w rȣkach Poλysk W porzĈdku Piȣkno

Dzieje odzie‫غ‬y 44 Obrzydzenie 45 Woda


Spis tr eĝci

46 47 47 48

SλoϹce i wiatr Zmȣczenie Cerowanie Prasowanie

49 49 50 51 52 53 54

Dzieje posiλków Zakasujȣ rȣkawy Skrobanie jarzyn Gotowanie Posiλki Zmywanie Koszyki WciĈ‫ غ‬od nowa

Kosztowne perλy 55 SamotnoԈƙ 56 Milczenie 56 Sλu‫غ‬ba 58 59 60 61 62

Oblicze przyrody Bλoto Deszcz Wiatr Mróz Mrok

64 65 66 67

Zimowe λaski Osamotnienie „Sam na sam” Apostolstwo „… KtoԈ mnie dotknĈλ”

68 69 70 71 72 73 73

ًona PromieϹ sλoneczny Jestem twojĈ ‫غ‬onĈ ZaԈlubiona Oto oddaλam obie rȣce … Caλe ciaλo … I ramiona … I moje oczy

— 140 —


Spis tr eĝci

74 … I moje serce 75 … A zwλaszcza duszȣ mojĈ 78 79 79 81

Nasze Ԉluby Ubóstwo CzystoԈƙ PosλuszeϹstwo Peλnia

83 84 84 85 85 86

Nasze radoԈci Od rana … Aby siȣ modliƙ WiĈzanka maków ZachodzĈce sλoϹce Nasze dzieλo … A wieczorem

88 89 90 90 91 91 92

Cierpieƙ, aby zrozumieƙ Inaczej Rozterka ObecnoԈƙ NieobecnoԈƙ Grzech ًebraczka Dalej jeszcze

Matka – ‫غ‬ycie ukryte 94 Ziarno 94 Chrystus 95 Matka 96 96 98 99 100 103 104

Tajemnice radosne Zwiastowanie Prawdziwe szczȣԈcie Odkrycie Radosna udrȣka Narodzenie Oɹarowanie Pierwszy uԈmiech

— 141 —


Spis tr eĝci

106 107 107 109 110 111 113 114

Tajemnice bolesne BoleԈƙ rodzĈcej Pokonana Zniechȣcenie Pierwszy zĈb Wspóλczucie PrzeciwnoԈci Kalwaria Odkupienie

116 117 118 119 119

Godziny kanoniczne Jutrznia Msza Ԉwiȣta Skupienie Dzwonek Kompleta

121 121 122 123 124 125 125

Matczyne ruchy Oto nasz dar Przewijanie Próba wody Z λy‫غ‬kĈ w rȣce Gniazdo Matczyna rȣka Spojrzenie i gλos

127 127 128 129 130

Matczyne serce Posiadanie OdλĈczenie Pierwsze bλyski Na szlakach sumienia Zakochany

132 133 133 134

TatuԈ i jego malcy Powrót z pola Na koniku hop! Hop! Poszedλ do pracy Na wycieczce

137 R a d o Ԉ ƙ

— 142 —


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.