PISMA ŚW. ELŻBIETY OD TRÓJCY ŚWIĘTEJ - TOM I - Listy młodzieńcze

Page 1

BŁ. ELŻBIETA OD TRÓJCY ŚWIĘTEJ

PISMA WSZYSTKIE Tom I LISTY MŁODZIEŃCZE przełożył i opracował JAN EFREM BIELECKI

O C D

WYDAWNICTWO KARMELITÓW BOSYCH KRAKÓW


Autor i tytuł oryginału: ELISABETH DE LA TRINITÉ, CARMELITE

Oeuvres complètes ÉDITION CRITIQUE réalisée par le PÈRE CONRAD DE MEESTER carme

© Copyright des Éditions du Cerf © Copyright for the Polish édition by Wydawnictwo Karmelitów Bosych Kraków 2006 Projekt okładki: Iwona Pawłowska IMPRIMI POTEST o. Albert St. Wach OCD, prowincjał Kraków. 4 VII 2005 r. Nr 509/05 IMPRIMATUR f Jan Szkodoń, wik. gen. Kraków, 19 lipca 2005 r. Nr 2028/2005 Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 tel.: (012) 416-85-00; 416-85-01 fax: (012)416-85-02

www.wkb.krakow.pl www.karmel.pl e-mail: wydawnictwo@wkb.krakow.pl ISBN 83-7305-168-6 (oprawa broszurowa) ISBN 83-7305-169-4 (oprawa twarda)


PRZEDMOWA Alberta Kardynała Decourtray'a arcybiskupa Lyonu To jest tylko osobiste echo wnikliwej lektury dzieła Błogosławionej Elżbiety od Trójcy Świętej — Elżbiety z Dijon, jak coraz częściej się mówi! — jakie mam możność dać usłyszeć w niniejszej przedmowie. W celu wyczerpującego i obiektywnego studium nauki, oczywiście, musimy odnieść się do Wprowadzenia ojca Konrada De Meester, którego znakomita praca, zarazem teologiczna i duchowa, pozwoliła na wydanie jej w 1980 roku, oraz na wznowienie jej, jeszcze bardziej ulepszonej, dzisiaj. Byłem biskupem w Dijon, kiedy proces beatyfikacyjny Elżbiety dokonał decydującego postępu. Przeczuwaliśmy wtedy, że wkrótce zostanie zakończony. W listopadzie 1979 roku skierowałem do diecezji list pasterski zatytułowany: «Prorok Boży na nasze czasy», w którym zapowiadałem ukazanie się wkrótce Dzieł wszystkich. Rok później, na skutek przyjaznego nalegania karmelitanek i ojca Konrada, pozwoliłem opublikować konferencję, o jaką poproszono mnie z okazji zakończenia Jubileuszu Stulecia. Ta bardzo osobista praca nosiła tytuł: «Obecność Elżbiety od Trójcy Świętej». Okoliczności pozwoliły mi wtedy, że przez dłuższy czas mogłem w milczeniu przyjmować słowa, które wydawało mi się, że słyszę po raz pierwszy, mimo iż sądziłem, że znam je od dłuższego czasu. Z podziwem przeczytałem w latach


6

A . KARD. DECOURTRAY

czterdziestych książkę ojca Philipona: La Doctrine spirituelle de Sœur Elisabeth de la Trinité, która się ukazała w 1939 roku! Faktycznie, głos Elżbiety od Trójcy Świętej docierał wtedy z nową głębią. Budził, czy raczej rozbudzał na nowo we mnie dziwne i rodzinne dźwięki. Zostałem pochwycony przez jakąś muzykę, nigdy nie słyszaną, a jednak dobrze znaną, «muzykę milczenia», jak mawiał Claudel, pewien rodzaj «wewnętrznego śpiewu» «kogoś, kto jest we mnie bardziej niż ja sam». «Tajemnicza lira — pisze Elżbieta — która w milczeniu, pod Bożym dotknięciem, będzie tworzyć wspaniały kantyk» (L 271). Pozwoliłem, żeby jakieś światło mnie przeniknęło, które — j a k mi się zdawało — promieniowało zarówno z pism, jak i z osobowości ich autorki. «Słowo odciśnie w twojej duszy, niczym w krysztale, obraz swojej własnej piękności (...), abyś promieniowała Jego światłem» (Z 271). Osobista dyspozycyjność, o której wspomniałem, nie tłumaczy jednak sama z siebie, dlaczego to orędzie nagle wydało mi się takie nowe. Istnieje inna przyczyna, bez wątpienia większa: publikacja w Pismach wszystkich dokładnych i wielu dotychczas nie wydanych tekstów. Pierwszy «biograf», Matka Germana, która tak dobrze rozpoznała mistyczne dary młodej karmelitanki, wcale nie przywiązywała uwagi do ludzkiego podłoża, które te dary przyjmowało. Jest znamienne, że lubiła określać to «drogie dziecko» «anielskim», «biednym dzieckiem», «pokornym dzieckiem»! Osądy biskupów z Dijon, bpa Dadolle, bpa Monestès, bpa Landrieux, a także kapłanów, zakonników i zakonnic tego okresu są jeszcze bardziej pouczające. Elżbieta, «pełna wdzięku współzawodniczka Teresy od Dzieciątka Jezus», miała być «słodka», «wyborna», «wyśmienita», «urocza», «wzruszająca». Jej «miła


Przedmowa

5

pogoda» nas wzrusza. Pierwsze wydanie Wspomnień jest «wybornym zbiorem», który czytamy z «rozczuleniem». Tymczasem w latach 1979-1980 odkrywając na wielu stronicach Pism wszystkich, już w trakcie druku, liczne teksty, które dotąd uważano za mało interesujące lub... podejrzane, ukazują obraz zupełnie różny młodej dziewczyny i młodej zakonnicy, jaką spotkałem: «Czuję, jak krew burzy mi się w żyłach, cała moja istota się buntuje» (Dzk 1); «Tak bardzo pragnę działać...» (Dzk 6); «Rozbij, spal, wyrwij to wszystko, co Ci się we mnie nie podoba» (Dzk 105); «Oddam Ci miłość za miłość, krew za krew» (Dzk 126); «Byłabym gotowa żyć w piekle, byleby tylko z tej piekielnej otchłani wznosiła się nieustannie modlitwa z serca, które Cię miłuje» (Dzk 140); «Święta Magdalena, ta do szaleństwa rozmiłowana w Chrystusie... miłujmy tak jak ona» (L 75); «Moje gorące, skrajne pragnienie» (P 52). Dlaczego ten aspekt osobowości Elżbiety został zapomniany czy wymazany? Bez wątpienia pewne cenzury psychologiczne, charakterystyczne wówczas, nacechowane jeszcze jansenizmem, w sposób mniej lub więcej świadomy zaciążyły na tym, trochę podobnie jak w przypadku pism Teresy z Lisieux! Bez wątpienia, trzeba również wskazać pewne tendencje, te mianowicie, które doprowadziły do podziwiania sztuki zwanej «sulpicjańską», której płycizna i pustka przyprawiały wówczas Bloya i Claudela o rumieńce! Być może, że również pozwalano się oczarowywać romantycznemu obrazowi pobożnej dziewczyny, pięknej i utalentowanej, zamykającej się w więzieniu Karmelu, aby tam umrzeć w kwiecie wieku! Cokolwiek by było, jest to temperament pasjonalny, jaki niespodzianie odkrywałem, w miarę jak posuwałem się w mojej lekturze. Przedziwnie zrównoważona, Elżbieta nie znała, co to jest letniość. Ona płonie! Nie zna,


8

co

A . KARD. DECOURTRAY

to jest pojęcie zdrowego środka. Ona przesadza! Elżbieta jest pasją, ogniem, ekscesem. Tymczasem ta naturalna pasja miała zostać pochłonięta i przekształcona przez inną pasję, ten ogień przez inny ogień, ten eksces przez inny eksces. Odkrycie «zbyt wielkiej Miłości», nadmiaru miłości Boga, Ojca, Syna i Ducha, szaleństwa nieskończenie mądrego Trójcy Świętej, domagało się odpowiedzi życia oddane g o bez granic, w wierze, tej samej Miłości. Nadmiar żądał nadmiaru! Prawdę mówiąc, jest to odkrycie bardzo proste, tak że nie może być prostsze. Elżbieta lubi prostotę: «To prostota oddaje Bogu cześć i chwałę... To właśnie ona przeniesie nas na głębię, w której mieszka Bóg» (NW 21). Żadnego olśnienia. Żadnej ekstazy. Żadnej drogi do Damaszku. Ale narastająca zażyłość z osobistym misterium wielkiego Żyjącego, jednego w trzech: «Niech każda minuta coraz głębiej zanurza mnie w Twoją Tajemnicę!» «O moi Trzej, moje Wszystko (...), obym mogła ukryć się w Was, w oczekiwaniu na kontemplowanie w Waszym świetle przepaści Waszej wielkości» {ZD 15). Płonąca, rozmiłowana, przesadna Elżbieta odkrywa płomień, rozmiłowanie, nadmiar, które przekraczają wszystko, co ona odczuwa, wyobraża, o czym myśli, to wszystko, czym jest! Ale ona «rozumie», z niewysłowionym podziwem, że ten nadmiar posiada Imię, jest Imieniem, Imieniem własnym, jedynym i troistym Imieniem, Imieniem Boga, Ojca, Syna i Ducha, Imieniem Boga-Trójcy. Ten nadmiar jest zarazem mądrością i szaleństwem, światłem i mrokiem, udręką i pokojem, cierpieniem i radością. Gdy zabraknie swoistej logiki, krzyż pewnego rodzaju inteligencji, z gruntu niezdolnej do poznania Tego, który z samej definicji przekraczają pod każdym względem, czasem rzuca j ą w przerażającą przepaść


Przedmowa

9

ciemności. Ale równocześnie oślepiające światło, triumf tej mądrości maluczkich, dla których jest ona do tego stopnia «normalną», że Bóg przekracza to wszystko, co jest do pomyślenia, a poza tym jest tak mało zaskakująca, że aż nas wprawia w zakłopotanie. Tak jak ta bardzo stara intuicja, stanowiąca korpus biblijnego Objawienia, łączy nas dzisiaj z Bogiem, nigdy nie sprowadzalnym do pojęć filozofów, mędrców... czy potocznej opinii, to znaczy, w końcu godnym Jego niewysłowionego Imienia! Formuła użyta przez św. Pawła w liście do Efezjan, a dokładniej łaciński przekład tej formuły, przejęty przez przekład francuski, którym posługiwała się Elżbieta, zdaje się odgrywać tutaj rolę katalizatora. Mało ważne, że Wulgata nieznacznie forsuje oryginał grecki, albowiem wiele innych fragmentów tegoż listu, jak i całego korpusu pawłowego, ukazuje, że taka właśnie była głęboka myśl Apostoła. Ta formuła jest następująca... po łacinie: «propter nimiam caritatem», a po francusku: «à cause de son trop grand amour»1. Kiedy i jak to wyrażenie uderzyło Elżbietę po raz pierwszy? Pod czyim wpływem? Wiemy, że ojciec Vallée chętnie go używał i ślad tego używania znajdujemy w rekolekcjach z 1902 roku (por. L 157, przypis 6). Ale już poezja nosząca datę Bożego Narodzenia 1901 r. napomyka o nim (P 76). Cokolwiek by było, czytamy je trzydzieści cztery razy pod jej piórem w ciągu dwóch lat. Z tekstem Ga 2, 20, cytowanym dwadzieścia sześć razy: «umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie» i 1 J 4, 2, cytowanym dwadzieścia dziewięć razy: «myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam»; jest to tekst najczęściej cytowany przez Elżbietę. Te cyfry są obiektywnym i dobrze uzasadnionym znakiem takiej interpretacji. Czy jednak są one użyteczne? 1

Po polsku: «dla zbytniej swojej miłości » ( E f 2 , 4 Wig).


10

A . KARD. DECOURTRAY

Sama Elżbieta pisze w liście do matki z czerwca 1906 roku: «istnieje słowo świętego Pawła, które jest niejako streszczeniem mego życia, a które można by napisać o każdej z jego chwil: „Propter nimiam chatritatem"... „On zbytnio mnie umiłował"» (L 282). Dobrze odczytajmy: «streszczenie jej życia», stanowi jego sens «w każdej jego chwili». Jest zdumiewające, że tego klucza do lektury, który osobiście dała Elżbieta na niespełna pięć miesięcy przez śmiercią, przedtem nie stosowano. Zbytnio mnie umiłował! Zbytnio nas umiłował! Uzasadnienia tego «zbytnio» obfitują. Oto kilka z nich, podanych w porządku chronologicznym. Znajdujemy w nich całą teologię Elżbiety, jaką już znaliśmy z dzieł ojca Philipona i von Balthasare, ale z tym składnikiem pasjonalnym, a czasem lirycznym, w którym wyczuwamy, poprzez najbardziej górnolotne myśli, jak bije i płonie serce autorki. To Ojciec zbytnio nas umiłował; był to pewien rodzaj upojenia, z jakim odpowiedział na naszą nędzę poprzez dar swego Słowa! (Boże Narodzenie 1901 r.): «Czułość Ojcowska się schyla / Nad nędzą dzieci wygnania, / Boskie im Słowo posyła / W nadmiarze rozmiłowania» (P 76). To było nadmiarem miłości, że w naszej duszy odcisnął obraz Trójcy Świętej (29 lipca 1902 r.). «Cisza miłości — słodką samotnością. / Najświętsza Trójca — jest Dawcą i Darem. / „Zbyt umiłował"» (P 84). Zbytnią miłością było wydanie nam Syna swej czułości (Boże Narodzenie 1903): «W miłości, która przynagla Go żarem, / Ojciec nam daje wyraz swej czułości, / Ona się boskim wylewa nadmiarem — / Wczoraj, dziś, jutro, jak za dni wieczności» (P 89). Było nadmiarem miłości wobec nas ułożenie podobnego planu zbawienia (15 czerwca 1904 r.): «Szeroki / wachlarz programu, przez Mądrość podjęty, / To program


Przedmowa

11

Boga, co z głębin wieczności / Wołaniem Pawła w „nadmiarze miłości" / Do wyciszonych serc spływa — zdrój święty» (P 90). W ostatnich miesiącach życia zdaje się, że Elżbieta coraz bardziej jest oczarowana wyrażeniem «propter nimiam caritatem»\ Pod koniec lipca 1906 r. umieszcza w nagłówku wiersza: «Propter nimiam caritatem... Tych, których Bóg od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, aby się stali na wzór obrazu Jego Syna» (P 107). Kilka dni później w liście do Ojca Vallée pisze: «Myślę, że w swojej zbytnio wielkiej miłości On mnie poznał, powołał, usprawiedliwił i dlatego, oczekując na to, że mnie obdarzy chwałą, chcę być nieustannym uwielbieniem Jego Majestatu» (.L 306). W sierpniu 1906 roku, w tych obszerniejszych tekstach, jakimi są Niebo w wierze, Wielkość naszego powołania i Ostatnie rekolekcje, bez przerwy powraca do tego wyrażenia. Na przykład, w dwunastym dniu tych ostatnich rekolekcji jeszcze raz ze świętym Pawłem staje z zachwytem wobec Tajemnicy Zbawienia, niesłychanego dzieła, dokonanego przez Boga w Jezusie Chrystusie. «Oto jestem w obecności tajemnicy ukrytej od wieków i pokoleń, tajemnicy, którą jest Chrystus: dla nas — mówi święty Paweł — nadzieja chwały [...] Przez Niego mam przystęp do Ojca, albowiem spodobało się temu Ojcu świateł [...] przez Niego znów pojednać wszystko z sobą— i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez Krew Jego krzyża... Zostaliście razem z Nim pogrzebani w chrzcie, w którym też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga... I was... razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki [...], by stawić was wobec siebie jako świętych i nieskalanych, i nienagannych... Oto dzieło Chrystusa wobec każdej duszy


12

A . KARD. DECOURTRAY

dobrej woli, i to jest praca Jego niezmierzonej miłości, Jego zbytniej miłośc?\ przynaglającej do uczynienia tego we mnie» (OT? 29-31). W końcu, 9 października, dokładnie na miesiąc przed śmiercią, w nagłówku ostatniej poezji, jeszcze raz czytamy: «Propter nimiam caritatem. Zostałam zbytnio umiłowana, tak, mam tego świadomość» (P 123 [por. tekst francuski]). To właśnie na Miłość Bożą, tak widzianą, tak zrozumianą Elżbieta chciała odpowiedzieć. Jakże więc ta odpowiedź mogła nie być nadmierna? Ten nadmiar nie jest inny, jak nadmiar wiary, prawdziwej wiary, wiary, która idzie aż do końca siebie samej, wiary ludzi ochrzczonych, konsekwentnych w swoim chrzcie. Cały geniusz ludzki i duchowy Elżbiety albo, jeśli ktoś woli, jej «charyzmat», jest po to, aby nam przypomnieć, że chrześcijańska logika przekracza wszelką logikę oraz że miarą miłości Boga jest miłować Go bez miary, żeby posłużyć się językiem Pascala. Ten bezmiar jest najwyższą równowagą, a to szaleństwo... jest prawdziwą mądrością. Posłuchajmy! Nadmiar pragnienia. «Odczuwamy pragnienie, by Mu odpłacać miłością za miłość» (L 157); «miłość przyzywa miłość» (L 221); «On włożył w moje serce pragnienie nieskończoności i tak wielką potrzebę miłowania, które tylko On potrafi zaspokoić» (Z 170); «chciałabym Go tak bardzo miłować, (...) aż po śmierć z miłości» (L 170). Nadmiar zgody, to jest mówienia «tak» na objawienie nadmiaru Miłości. Tak, mimo przeciwnych pozorów. Tak, mimo milczenia czy przeczenia ze strony wrażliwości i wyobraźni: «gdyby pani wiedziała, jak my w Karmelu żyjemy wiarą, jak są wykluczone wyobraźnia i uczucie z naszych stosunków z Bogiem...» (L 325).;


Przedmowa

13

«poprzez wszystkie noce, wszystkie próżnie, wszystkie niemoce» (ZD 15). Jeszcze «tak» pomimo tego, co ona nazywa «upokorzeniem, wyniszczeniem (...), opuszczeniem, osamotnieniem, trwogą» (OR 39). Nadmiar ufności. Zgadzać się na Miłość Bożą, choćby nie wiadomo jak gęste były mroki. Zgadzać się na to, by być miłowaną, wierzyć bardziej w moc tej Miłości aniżeli w moc naszych grzechów: «Czcigodna Matko (...), choćbyś nawet nie uczyniła nic, żeby ściągnąć tę łaskę, poza tym, co czyni stworzenie: dzieła grzechów i nędz... On cię miłuje tak właśnie (...). On dokona wszystkiego w tobie» {PM 5); «nawet w godzinach, kiedy będziesz odczuwać tylko przygniecenie, zmęczenie, jeszcze będziesz się Mu podobać, jeżeli będziesz wierna, będziesz wierzyć, że On jeszcze działa, że On cię mimo wszystko miłuje» {PM 6). Nadmiar wyrzeczenia: «ogołocić się, umrzeć sobie, stracić siebie z oczu...» {OR 24). Przyjąć cierpienie wcale nie dla niego samego, ale jako okazję, by wreszcie na nadmiar miłości odpowiedzieć nadmiarem miłości. Taki, być może, jest sens bileciku Elżbiety, napisanego na dziesięć dni przed śmiercią do swojej przeoryszy: «małe uwielbienie chwały bardzo, bardzo cierpi; to „nadmiar miłości"» {L 321). W końcu nie bardzo wiadomo, o który nadmiar miłości chodzi: o miłość Bożą czy miłość Elżbiety. One stanowią jedną miłość. Nadmiar wsłuchiwania się: «Obym na zawsze trwać mogła przed Tobą, / Cała wsłuchana w moje niebo w wierze» (P 89); «chcę spędzać moje życie na słuchaniu Ciebie; chcę być w pełni pojętną, tak aby się wszystkiego nauczyć od Ciebie» (ZA 15). Nadmiar posłuszeństwa: «Gdyby ksiądz wiedział, jak ja kocham tę Regułę, która jest formą, według której On chce, żebym była świętą» {L 170).


14

A . KARD. DECOURTRAY

Nadmiar komunii.... która jest przekształceniem w Jezusa Chrystusa, utożsamieniem się z Jezusem Chrystusem: «Uścisk», który jest «pożarem». Elżbieta, cytując Ruysbroecka, który mówi o boskim uścisku, świadomie pisze o pożarze (por. NW 13, przypis 3). Nadmiar dziękczynienia i uwielbienia: «śpiewać w dzień i w nocy sławę Jego chwały» (OR 35). Nadmiar adoracji. «Adoracja (...) to jest miłość zmiażdżona przez piękność, moc, ogromną wielkość umiłowanego Przedmiotu, i dlatego padamy na twarz w pewnym rodzaju omdlenia» (OR 21). Nadmiar pokoju i radości. «Niewzruszona i spokojna w Jego obecności, jakby już moja dusza była w wieczności» (OR 31; ZD 15); «Pytam się, jak dusza, która zgłębiła miłość, która jest w Sercu Bożym «dla niej», może nie być zawsze radosna, w każdym cierpieniu i w każdym bólu?» (WNP 12; por. L 191). Na dwa miesiące przed śmiercią to pisze! Taka jest pełna życia odpowiedź Elżbiety na nadmiar Miłości. Oto co ona chciała wyrazić, gdy pisała: «oddać naszemu Bogu miłość za miłość» (NW 20). To jest spotkanie dwóch nadmiarów, o którym zaświadczają z całą pewnością wszyscy święci, ale on tutaj wyraża się ze szczególną mocą. Spotkania, jakie również moglibyśmy zakwalifikować do niezmiernych... Obrazy, które je wyrażają i podkreślają taki lub inny aspekt, często odznaczają się tak wielką mocą i nadzwyczajnym realizmem. Elżbieta ich nie wynalazła. Zaczerpnęła je z Biblii i ze swoich ulubionych pisarzy. Ale jakże ten dobór jest znamienny! Spotkanie dwóch przepaści, przepaści «bez dna» — lubi ona precyzować, Miłości Boga i przepaść naszej nicości czy naszej nędzy: «„Przepaść podwójna" — Potęga i nicość» (P 119); «jak mawiała pewna wielka świę-


Przedmowa

15

ta, „przepaść niezmierzoności Bożej spotyka się twarzą w twarz z przepaścią nicości" stworzenia, i Bóg ogarnia tę nicość» (WNP 5; por. NW 4). Spotkanie Oceanu z kroplą wody: «ja gubię się w Nim, jak kropla wody w Oceanie» (Z 191). Spotkanie Ognia z drzewem, który je spala w «płonącym Ognisku» {P 103; por. P 99), «w olbrzymim Ognisku» (Z 295), «w Ognisku miłości» (Z 289, P 95). Spotkanie Słońca z kryształem (por. Z 132, przypis 4): «zażyłość z Nim (...) była pięknym słońcem, oświecającym moje życie» (Z 337), Gwiazdą świetlistą dla kontemplujących ją oczu: «mój wzrok pozostaje zawsze utkwiony w Niego, w moją świetlistą Gwiazdę» (Z 191); «O, moja umiłowana Gwiazdo, zachwycaj mnie» (ZD 15). Spotkanie muzyka z lirą, której strunę on wprawia w drganie, w kantyk, który jest sławą chwały (Z 271, przypis 12). Spotkanie orła lub sępa ze swoją zdobyczą: «On przybywa z szeroko otwartymi ustami, niczym sęp, który ma wszystko pożreć...» {NW 18); «oddaję się Wam jako zdobycz» {ZD 15). Spotkanie soku z rośliną, którą na wiosnę nasącza: «Boży sok obficie spływa w nią, a to wszystko, co jest życiem niedoskonałym, banalnym, naturalnym, zostaje zniszczone» {OR 33). Są to obrazy, których siła wywoływania jest zdumiewająca, a których realizm może zbić z tropu. Ale czyż ten sam nadmiar nie przyczynił się do nadmiaru Miłości Boga i wiary, który na nią odpowiada? Czy obrazy, które przygotowują nas do najważniejszego ze wszystkich, przypadkiem nie przestrzegają nas przed interpretacją sentymentalną, czy... zaniżoną, do której zbyt często przywykli są czytelnicy, to znaczy, mam na myśli spotkanie Oblubieńca z oblubienicą. Jak


16

A . KARD. DECOURTRAY

wszyscy mistycy od czasów Pieśni nad pieśniami. Elżbieta ma szczególne zamiłowanie do tego symbolu. To właśnie ona około roku 1902 daje nam najobszerniejszy i najpiękniejszy komentarz do tego klasycznego obrazu teologii mistycznej: «Być oblubienicą, to mieć oczy utkwione w Jego oczach, myśl opanowaną przez Niego, całe serce zagarnięte, całe opanowane, niejako poza sobą i przeszłe w Niego, duszę pełną Jego duszy, pełną Jego modlitwy, całą istotę zniewoloną i oddaną... To zawsze ze wzrokiem utkwionym w Niego wychwytywać najmniejszy znak i najmniejsze pragnienie; to wchodzić we wszystkie Jego radości, dzielić wszystkie Jego smutki. To być płodną, współodkupicielką» itd. (ZD 13). W świetle tego rozważania rozumiemy moc i bogactwo niewielkiego zdania, pozornie tak bardzo banalnego, znajdującego się w centrum jej modlitwy: «O, mój umiłowany Chryste (...), chciałabym być oblubienicą Twego Serca (...), chciałabym Cię miłować» (ZD 15). W końcu, przekraczające wszystkie obrazy, lecz łączące je wszystkie ze sobą, mamy słynne wyrażenie, którego moc wywoławcza nie ma sobie równej pod względem ścisłości teologicznej tajemnicy tego spotkania! «Aby w mej duszy dokonało się jakby nowe wcielenie Słowa. Niech będę dla Niego nowym człowieczeństwem, w którym On odnowi całe swoje Misterium» (ZD 15). Skomentuję je krótko w formie zakończenia. Człowieczeństwo, o którym mówi Elżbieta jest konkretnym człowieczeństwem, a nie ideą człowieczeństwa, jest człowieczeństwem jednostkowym, osobowym, a nie człowieczeństwem w ogólności, człowieczeństwem nowym, jedynym, niezastąpionym oraz nie jest człowieczeństwem zapożyczonym, czymś w rodzaju gotowej odzieży, rolą czy ozdobą. To jest wolność. To jest ktoś.


Przedmowa

17

W zależności od przypadku to jest życie, serce, myśl Elżbiety oraz innej osoby: «w mojej duszy» «niech będę dla Niego...» Gdyby tak nie było, gdyby Elżbieta nie była Elżbietą, ale nie wiem jak wierną kopią, jakże wtedy mogłaby powiedzieć, żeby Chrystus odnowił w niej, w Duchu, «swoje misterium»? Żeby zrozumieć rzeczywistą doniosłość wyrażenia: «dodatkowe człowieczeństwo», które jest narażone na ryzyko, że stanie się banalne na mocy powtarzania, ważne jest więc, żeby dobrze poznać człowieczeństwo tej, która nam je daje. To właśnie z tym człowieczeństwem Słowo wchodzi w zażyłość. Zażyłość, nie mającą sobie podobnej, jedyne braterstwo, tajemnicze utożsamienie: «Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus» (Ga 2, 20). Ale równocześnie, wbrew temu, w co pewne symbole mogłyby pozwalać wierzyć, z całym szacunkiem, należałoby nawet powiedzieć więcej, o nieporównywalnej z niczym promocji tego, kto zostaje przekształcony. To już nie jestem ja, ale to jestem jeszcze bardziej ja, jak nigdy, to jest moje ja najprawdziwsze. Bóg Jezusa Chrystusa, Słowo Wcielone, nie wchłania i nie utożsamia, wlewając ich w niewiadomo jaką nieokreśloną niezmierzoność tych, których przez Ducha On przekształca w swego Umiłowanego Syna, i którego czyni Jego mieszkaniem. Nazywa ich po imieniu. Oddaje ich im samym. Ta głęboka i zupełnie niewymowna tajemnica oświeca dziwnym ale olśniewającym światłem życie Elżbiety. Lepiej rozumiemy, dlaczego w jej życiu miłość Boga i miłość do ludzi utożsamiają się, jakkolwiek się nie mieszają. Ten Chrystus, który w niej żyje, który odnawia w niej swoje misterium paschalne, jest tym bytem całkowicie ludzkim, który nie jest nikim innym, jak Jedynym Synem Bożym, Tym, w którym obecność w Ojcu i obecność w ludziach stanowią jedno, w jedności jednej osoby,

Elżbieta 1. 2


18

A. KARD. DECOURTRAY

jest Tym, którego ta sama i jedyna Miłość skłania do wypowiedzenia Modlitwy Arcykapłańskiej i umycia nóg swoim Apostołom. W końcu rozumiemy, dlaczego tego rodzaju orędzie kieruje się do każdego chrześcijanina. Nigdy, jak się zdaje, Elżbiecie nawet nie przeszło przez myśl, że jej stan karmelitanki dawał jej sam z siebie jakąś wyższość duchową. Na pewno, ona myśli i mówi o tym, że ma wielką szansę, iż została wezwana do tej formy życia. Ona myśli i mówi również zupełnie zwyczajnie i swobodnie o tej lub tamtej swojej przyjaciółce, zaręczonej, zamężnej, matce, żeby dzieliła z nią szczerze jej szczęście! Ale nawet przez moment nie uważa, że wierni świeccy mieliby być w mniej korzystnej sytuacji i w nie wiadomo jakim stanie niższości co do życia duchowego. Życie bowiem duchowe chrześcijanina opiera się na wierze, na chrzcie i upodobnieniu się do Jezusa Chrystusa. Odtąd, kimkolwiek on jest, jakikolwiek jest jego stan moralny, psychologiczny, społeczny, jakakolwiek jest jego sytuacja, jest on tym «dodatkowym człowieczeństwem», w którym Chrystus proponuje mu, aby na nowo odnowił Jego misterium. «Chociaż nadal prowadzę życie w ciele — należy rozumieć: moje życie ludzkie, takie, jakie ono jest! ja taki, jaki jestem —jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie» {Ga 2, 20). To właśnie zdumiewające orędzie, «dziwne», chętnie nazywa je Elżbieta, a jednak odznaczające się «prostotą», nie mającą sobie równej, orędzie, jakie zostawia swoim korespondentom, w większości osobom świeckim, w trzystu czterdziestu dwóch listach2, jakie się zachowały, a szczególnie w Niebie w wierze. 2

W rzeczywistości jest ich 346 (tłum.).


Przedmowa

19

Pod koniec 1980 roku napisałem w diecezjalnym biuletynie w Dijon: «Kończy się stulecie urodzin Elżbiety od Trójcy Świętej. Jestem przekonany, że rozpoczyna się nowy etap, etap promieniowania». Czyżby to przeczucie było proroctwem? Albert Kardynał Decourtray


OD TŁUMACZA W roku 2006 minie sto lat od świątobliwej śmierci Siostry Elżbiety od Trójcy Świętej, karmelitanki bosej z Dijon we Francji. Mimo krótkiego i ukrytego życia za ścisłą klauzurą karmelitańską, szybko dała się poznać poprzez swoją naukę o zamieszkiwaniu Trójcy Świętej w duszy człowieka sprawiedliwego. Sprawiły to głównie Wspomnienia (Souvenirs) napisane przez jej przełożoną, m. Germanę od Jezusa. Już w tych Wspomnieniach zostało umieszczonych wiele obszernych cytatów z pozostałych po Siostrze Elżbiecie pism. Potem przyszły opracowania teologiczne takich autorów, jak o. Marie-Michel Philipon OP, Hans Urs von Balthasar, Marie-Dominique Poinsenet OP, s. Immakulata Adamska OCD itd. Niektóre z tych pozycji zostały przetłumaczone na język polski, inne zostały napisane po polsku. Zatem Siostra Elżbieta jest już dosyć dobrze znana w naszym środowisku. Jednakże całość pism Siostry Elżbiety była wciąż nieznana nawet we Francji. Dopiero z okazji stulecia jej urodzin belgijski karmelita bosy, o. Konrad De Meester, przygotował pierwsze wydanie Oevres Complètes. Zaraz poprosiliśmy go o pozwolenie na wydanie Pism wszystkich w języku polskim. Sprowadzono więc z Francji trzy tomy pierwszego wydania tych pism. Dopiero jednak w latach dziewięćdziesiątych mogłem rozpocząć przekład, który — ze względu na różne przeszkody — udało się skończyć właśnie w tym roku. Tymczasem Siostra Elżbieta od Trójcy Świętej została 21 listopada 1984 roku


30

Gd Tłumacza

beatyfikowana przez Jana Pawła II, a następnie w 1991 roku ukazało się drugie wydanie pism wszystkich, z większymi lub mniejszymi poprawkami. Trzeba więc było przełożony tekst na nowo przeglądnąć i dostosować do ostatniego wydania, a resztę przekładać już według niego. Większe poprawki, jak się zdaje, udało się wychwycić i wprowadzić. Czy udało mi się to uczynić z bardzo drobnymi?... Gdyby ktoś z Czytelników zauważył jakieś błędy, proszę o tym powiadomić nasze Wydawnictwo, które te Pisma wszystkie będzie wydawać. Chciałem również wspomnieć o trudności dotyczącej cytowania ksiąg Pisma świętego. Zasadniczo korzystałem z Biblii Tysiąclecia (wyd. 3), ale nie wszędzie było to możliwe. Siostra Elżbieta bowiem wiele tekstów cytowała z pamięci, z brewiarza rzymskiego, a także z różnych przekładów francuskich, jakimi wówczas dysponowała. Wszystkie jednak one były oparte na Wulgacie, której tekst w wielu miejscach dosyć mocno różni się od przekładu Biblii Tysiąclecia. Dlatego w tych tekstach, które zmieniają znaczenie myśli Błogosławionej Autorki, musiałem sięgać do gotowych przekładów z Wulgaty, lub też samemu dokonywać przekładu ad hoc. Wszędzie starałem się zaznaczać w przypisach, że tekst oparty jest na Wul gacie (Wig). Co do rozmieszczenia pism, na wyraźne życzenie Wydawnictwa, odszedłem od podziału francuskiego — zarówno od trzytomowego wydania, jak i od jednotomowego — ze względu na logiczność i zachowanie pewnej chronologii, jakie są stosowane w wydaniach dzieł wszystkich. Całość podzieliłem na trzy tomy. Pierwszy tom zawiera wstępy, przedmowy i wprowadzenia oraz korespondencję Elżbiety Catez z okresu życia w świecie. Tom drugi obejmuje listy pisane z Karmelu. Moim skromnym zdaniem, zawiera on najbogatszą treść du-


Od Tłumacza

31

chową, na podstawie której można będzie poznać zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne życie Autorki. W trzecim tomie zostały umieszczone wszystkie pisma pomniejsze — co bynajmniej nie znaczy, że najmniej ważne, owszem stanowią one najbardziej dojrzały owoc jej życia duchowego — oraz załączniki i różne indeksy, ułatwiające odszukanie konkretnej osoby, cytatu biblijnego lub upragnionej treści. Skorowidz rzeczowy postarałem się sam opracować, jako że w wydaniu francuskim go nie ma. W tym miejscu pragnę nade wszystko bardzo gorąco podziękować mojej Siostrze w Karmelu, Hilarii od Matki Bożej Bolesnej (Kazimiera Szałyga), która poezjom bł. Siostry Elżbiety nadała piękną i zarazem wierną postać. Niech Pan Bóg stokrotnie jej zapłaci, a Siostra Elżbieta niech pozwoli jej doświadczać podobnie głębokich przeżyć, związanych z obecnością Trójcy Świętej w duszy, jakich ona sama doświadczała. Kraków, 18 lipca 2005 r. JAN EFREM BIELECKI O C D


152

Listy młodzieńcze (1-84)

Żegnaj, droga Alu. Gosia dołącza się do mnie, żeby cię z całego serca uściskać, a także panią Chervau, której nasza mamusia przesyła najserdeczniejsze pozdrowienia. Twoja przyjaciółka, która cię bardzo kocha, Elżbieta. Wyobraź sobie, że skomponowałam pieśń6, która zostanie odśpiewana w dzień Wniebowzięcia [Najświętszej Maryi Panny]. Musi to być zabawne, no nie! Zrobiłam sobie kok, co mi dodaje powagi. Pozdrów od nas pannę du Chatellier. 6

Tylko muzykę, a nie tekst, jak wynika zL 10.

L 10 — Do Mademoiselle Forey1 [ok. 10 sierpnia 1896]2 Droga mademoiselle! Szczęśliwie dotarłyśmy do celu mniej zmęczone, niż się tego mama obawiała. Cztery godziny zatrzymałyśmy się w Lyonie. Nowa bazylika jest wspaniała. Lyon roztoczył w niej cały swój przepych. Bardzo gorąco modliłam się do Matki Bożej w intencji pani. Opuszczając Fourvieres zjadłyśmy obiad na świeżym powietrzu przy restauracji i o godzinie ósmej wieczorem wyjechałyśmy, aby przybyć do Cette o godzinie piątej rano. Poranek spędziłyśmy nad brzegiem morza. Była wspaniała pogoda, tak 1

Irma Forey, ur. w 1863 r., nauczycielka Elżbiety. Oprócz lekcji w Konserwatorium Elżbieta pobierała prywatne lekcje. Zachowało się z nich około tuzina szkolnych zeszytów (por. PAT). 2 Data przybliżona, wywnioskowana z L 9 . Zbliża się 15 sierpnia.


152 Listy młodzieńcze (1-84)

że zazdrościłam szczęścia kąpiącym się w morzu. O godzinie czwartej po południu byłyśmy w Carlipa, gdzie rozpieszczały nas nasze dobre ciocie3. Odbywamy miłe przechadzki. Jest tu urocza dolinka4, którą mogłabym podziwiać od rana do wieczora. Och, jak bardzo chciałabym, aby pani była tutaj. Tutejsze dobre powietrze zrobiłoby pani dobrze, tak jak mnie, bo już na nowo nabrałam kolorów. Skomponowałam pieśń. Ksiądz proboszcz5 napisał piękne słowa, tak że będzie ona śpiewana. To ci dopiero będzie heca! Dużo czytam6. Moje ciocie mają mnóstwo bardzo ciekawych rzeczy. Skończyłam czytać Odette Maryana. Polecam ją pani. To wszystko nie przeszkadza mi powtarzać historii. Muszę przyznać, że zaczęłam to dopiero dzisiaj. Biedna Iwona musiała pożegnać Dijon'. Myślę o pani, która nie ma nadziei zobaczenia się z nią tak szybko, jak ja. Po powrocie postaram się osłodzić żal pani, choć wiem doskonale, że nigdy nie potrafię zastąpić Iwony, gdyż nie posiadam wszystkich jej zalet. Jaka jest pogoda w Dijon? Tutaj jest zimno. Na piętnastego zapowiadają nam cyklon, który ma porwać 3

«Ciocie» — «kuzynki» z LI (por. przypis 3). Tą «dolinką» jest dolina u stóp wzgórza «la Serre» od strony północnej; rozciąga się wzdłuż rzeczki Lampy. Stoki i drogi prowadzące z wioski do rzeczki poprzez la Serre są gęsto zadrzewione i pełne zieleni. Panuje tam cisza. Elżbieta będzie opiewać piękno tych miejsc w wierszach, np. P 31, 61, 62. 5 Ks. Jerzy Tescou, proboszcz w Carlipa od 1872 aż do swojej śmierci w 1929 r. 6 Tradycja raczej utrzymuje, że Elżbieta mało czytała. Na temat jej lektur por. PAT. 1 Iwona de Rostang, jeszcze jedna dobra przyjaciółka Eli. Jej rodzina przeniosła się na stałe do Tarbes (por. L 11, przypis 8). 4


152

Listy młodzieńcze (1-84)

wszystkich mieszkańców w Carlipa. Wcale nie byłoby to zabawne, gdybyśmy się już mieli więcej nie zobaczyć... Do zobaczenia, droga mademoiselle. Ściskam panią tak mocno, jak ją kocham, to jest z całego serca. Oddana pani uczennica, Elżbieta. Mama zobowiązuje mnie do przekazania pani od niej serdecznych pozdrowień.

L I I — Do Alicji Chervau Limoux, 22 września [1896]1 Moja droga Alu! Czekałam na twój powrót do Dijon, aby ci odpowiedzieć na twoje dwa dobre listy, które sprawiły mi wiele radości. Byłam uszczęśliwiona na wieść, że przyjemnie spędzasz swoje wakacje. Zapewniam cię, że ja także! Spędziłyśmy kilka dni w Saint-Hilaire, uroczym miasteczku, stolicy kantonu, gdzie mama mieszkała2, gdy była w moim wieku. Tak nas karmiono suto, że nasze żołądki wołały o litość. Musimy tam jeszcze wrócić 1 Zachowana fotokopia zaginionego autografu jasno ukazuje pismo z 1896 roku, bardzo różne od pisma z roku 1898, kiedy to panie Catez będą ponownie w okolicy Limoux około 22 września (por. L 17). Zresztą opisana tutaj trasa jest zupełnie różna od tamtej z 1898 r. (por. L 18). 2 Elżbieta trochę się myli pisząc: «gdy była w moim wieku». Mając szesnaście lat Maria Rolland, przyszła pani Catez, mieszkała w Castelnaudary. Dopiero pod koniec 1865 roku, kiedy miała lat dziewiętnaście, rodzina Rolland zamieszkała w Saint-Hilaire (por. PAT).


I

Listy młodzieńcze (1-84)

155

w sobotę1 na trzy dni, aby się zobaczyć z księdzem proboszczem4, który jest starym przyjacielem. Był w Luchon podczas naszego tam pobytu. W Limoux5 byłyśmy podejmowane bardzo uroczyście. Znowu spotkałam moją przyjaciółkę, Gabrielę Montpellier, która ma dwadzieścia lat i jest urocza. Odbywamy z nią przyjemne przechadzki po polach. Jutro6 spędzimy dzień w Ginoles-les-Bains i będziemy się setnie bawić. W końcu widzisz, droga Alu, że mam ci wiele rzeczy do opowiedzenia... W Limoux pozostaniemy do 6 października. Potem pojedziemy do krewnych, którzy mieszkają w HauteGaronne7. Tam też mam się spotkać z Bertą de Crepy. Stamtąd zaś, około 14. lub 15., pojedziemy do Tarbes, do pani de Rostang8, która przysyła nam ponaglające listy. Widzisz więc, że do Dijon wrócimy dopiero z końcem października. Będziemy bardzo szczęśliwe, gdy cię znowu spotkamy. Mam dobre wieści od Marii Luizy9, która pisze mi, że leciała balonem. Ona powinna wrócić do Dijon 30 września. J

Sobota, 26 września 1896 r. Ks. Emilian Izydor Angles, który wówczas liczył 61 lat. Był proboszczem w Saint-Hilaire od 1 listopada 1886 do 1 kwietnia 1897 r., kiedy to został mianowany kanonikiem w Carcassone. Elżbieta znała go już o kilku dobrych lat. 5 Zgodnie z tradycją, jako goście rodziny La Soujeole. Karmel w Dijon przechowuje fotografie Elżbiety z panią de La Soujeole. Czy Gabriela Montpellier jest również gościem u tej rodziny (por. L 12)? 6 Środa, 23 września. 7 Nie wiadomo, o kogo chodzi. Pobyt tam potrwa od 6 do 17 października (por. L 12). 8 Wedle wskazówek otrzymanych od rodziny, Maurycy de Rostang, Inspektor Wód i Lasów, pełnił swoje obowiązki w Tarbes (por. L 29) od sierpnia 1896 (por. L 10, przypis 7) do marca 1901 r. Był tam z żoną i pięciorgiem dzieci. Następnie żył w Dieppe do kwietnia 1904 r., a potem przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Wersalu. 9 Maria Luiza Hallo. 4


152

Listy młodzieńcze (1-84)

L 38 — Do księdza kanonika Angles [1 grudnia 1900]1 t Sobota, 1 grudnia. Drogi Księże! Nie potrafię księdzu wyrazić, jak bardzo byłam wzruszona tym, że ksiądz pomyślał o moich imieninach. Wstydzę się, że jeszcze nie podziękowałam za uprzejmą życzliwość, lecz czekałam na chwilę, aż będę mogła pójść do sióstr Marii Teresy\ Dotychczas było to dla mnie zupełnie niemożliwe. Postanawiam jednak odwiedzić je pierwszego z kolei dnia. Dziękuję za dobre modlitwy. Tak bardzo ich potrzebuję. Gdyby ksiądz wiedział, co cierpię na widok biednej mamy, jak się zamartwia w miarę zbliżania się moich dwudziestu jeden lat\.. Ulega wielu wpływom: dziś mówi mi to, jutro zupełnie co innego. W Dzień Zaduszny zdawało się, że już jest w pełni gotowa. Nawet mi powiedziała, że najbliższego lata mogłabym pójść. Bardzo prosiłam mego biednego ojca [zmarłego], aby jej podsuwał dobre myśli! Ale w dwa dni później wszystkie jej myśli zostały z gruntu odmienione! Ksiądz proboszcz 4 mówi mi, abym niczego tej drogiej mamie nie obiecywała, gdy prosi mnie, żebym jeszcze zaczekała, że nie powinnam do niczego się 1

«Sobota» i «1 grudnia» zbiegły się w 1900 r. Zakonnice Instytutu Marii Teresy, które miały swój dom pomiędzy ulicami Cabet i bulwarem Carnot. Prowadziły tam szkołę do roku 1904, to znaczy do dnia, w którym zostały zmuszone do zamknięcia zakładu na skutek ustaw antyzakonnych (por. SRD 19 [1904] 826829). Dzisiaj ta nieruchomość stanowi część Kolegium Simone-Weil. 1 To jest, wobec perspektywy wstąpienia Elżbiety do Karmelu. 4 Ks. Aleksy Golmard, proboszcz parafii św. Michała, spowiednik pani Catez i Elżbiety. 2


152 Listy młodzieńcze (1-84)

zobowiązywać. Ufam, że ksiądz się za mnie modli, czy tak? Jak jest ciężko sprawiać ból tym, których kochamy, ale to dla Niego! Gdyby On mnie nie wspierał, w pewnych chwilach pytam się, co by się ze mną stało? Ale On jest ze mną, a z Nim mogę wszystko. Dobrze jest zagubić się, zniknąć w Nim. Wtedy dobrze czujemy, że jesteśmy tylko maszynką, którą On wprawia w ruch, bo On jest Wszystkim! Stąd oddaję się i całkowicie powierzam temu Boskiemu Oblubieńcowi. Jestem spokojna, bo wiem, komu zawierzyłam 3 . On jest wszechmocny. Niech więc kieruje wszystkim, jak Mu się podoba. Ja chcę tylko tego, czego On chce, pragnę tylko tego, czego On pragnie. Proszę Go tylko o jedno: abym miłowała Go z całej duszy, lecz miłością prawdziwą, mocną i wielkoduszną! W tych ostatnich czasach byłyśmy pochłonięte wielką ilością spraw. Teraz zaś zacznie się czas różnego rodzaju zebrań. Wie ksiądz, jak je lubię6. Ostatecznie, ofiaruję je Panu Bogu. Wydaje mi się, że nic nie może odłączyć mnie od Niego, jeżeli coś czynię tylko dla Niego, zawsze w Jego obecności, pod Jego boskim wejrzeniem, które przenika duszę na wylot. Nawet wśród świata można Go słyszeć w ciszy serca, które chce należeć tylko do Niego! Byłyśmy odwiedzić Ekscelencję , który jest zawsze wobec mnie bardzo dobry. Mojej drogiej mamie powiedział tyle mądrych słów o tych sprawach, które również ksiądz potrafiłby jej powiedzieć, a które wpływają na nią tak dobrze. Biedna mama, jaka ona jest dobra! Czasem skarżę się przed Panem Bogiem, że mi j ą taką dał! 5 6

Por.2 Tm 1, 12.

Por. Dzk 138. 7 Księdza Le Nordez, biskupa Dijon, na pewno pod kątem wstąpienia Elżbiety do Karmelu.


152

Listy młodzieńcze (1-84)

się w Jego ramiona. Z Bogiem! Powierzam je księdzu. Księdza zaś zachowam w najlepszej części mego serca. Elżbieta. L 83 — Do Mademoiselle Forey [2 sierpnia 1901] t Piątek rano. Droga mademoiselle! Przed wstąpieniem do Karmelu chcę przesłać pani ostatni dowód pamięci. To słówko powie pani, że za kratami będzie pani miała serduszko, które zachowa dla pani zawsze wierne wspomnienie. Z Bogiem! Polecam pani moją biedną Gosię i ściskam panią bardzo serdecznie. Oddana Elżbieta. L 84 — Do Berty Tardy 2 sierpnia 1901 Piątek, godz. 7.00. Z Bogiem, moja kochana siostrzyczko. Unoszę cię w sercu. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, co uczyniłaś dla mnie. Wiesz dobrze, że bardzo cię kocham i że za kratami będziesz miała serduszko bardzo złączone z twoim. Z Bogiem!


SPIS TREŚCI T O M U

Przedmowa A. Kard. Decourtray'a

I

5

Przedmowa o. Konrada De Meester OCD

21

Od tłumacza

29

Objaśnienie skrótów

33

Wprowadzenie ogólne

35

LISTY

119

Szkic biograficzny

121

Wprowadzenie do listów młodzieńczych

137

LISTY M Ł O D Z I E Ń C Z E

139

1. Do dziadków 2. Do ojca 3. Do ojca 4. Do matki 5. Do matki 6. Do Alicji Chervau 7. Do Alicji Chervau 8. Do Alicji Chervau 9. Do Alicji Chervau 10. Do mademoiselle Forey 11. Do Alicji Chervau 12. Do mademoiselle Forey

141 141 142 142 143 144 146 148 150 152 154 156


284

Spis treści

13. Do Alicji Chervau 14. Do Alicji Chervau 15. Do Walentyny Defougues 16. Do Franciszki de Sourdon 17. Do Marii Luizy Maurel 18. Do Marii Luizy Maurel 19. Do Marii Luizy Maurel 20. Do Marii Luizy Maurel 21. Do Marii Luizy Maurel 22. Do Marii Luizy Maurel 23. Do Marii Luizy Maurel 24. Do Marii Luizy Maurel 25. Do Marii Luizy Maurel 26. Do Marii Luizy Maurel 27. Do Marii Luizy Maurel 28. Do Małgorzaty Gollot 29. Do Marii Luizy Maurel 30. Do Marii Luizy Maurel 31. Do Franciszki de Sourdon 32. Do Marii Luizy Maurel 33. Do Marii Luizy Maurel 34. Do Marii Luizy Maurel 35. Do Marii Luizy Maurel 36. Do Marii Luizy Maurel 37. Do Marii Luizy Maurel 38. Do ks. kan. Angles 39. Do ks. kan. Angles 40. Do Małgorzaty Gollot (?) 41. Do Małgorzaty Gollot 42. Do Małgorzaty Gollot 43. Do Franciszki de Sourdon 44. Do Małgorzaty Gollot 45. Do Franciszki de Sourdon 46. Do matki i siostry

159 160 162 165 167 168 170 173 175 177 179 181 183 185 187 189 190 192 194 194 195 197 199 202 204 206 209 210 211 213 215 217 219 221


Spis treści

47. Do Małgorzaty Gollot 48. Do Berty Tardy 49. Do Małgorzaty Gollot 50. Do Małgorzaty Gollot 51. Do Marii Luizy Maurel 52. Do Luizy Demoulin 53. Do Małgorzaty Gollot 54. Do Małgorzaty Gollot 55. Do ks. kan. Angles 56. Do Małgorzaty Gollot 57. Do Małgorzaty Gollot 58. Do Małgorzaty Gollot 59. Do Małgorzaty Gollot (?) 60. Do Marii Luizy Maurel 61. Do Małgorzaty Gollot 62. Do ks. kan. Angles 63. Do Franciszki de Sourdon 64. Do Marii Luizy Maurel 65. Do Franciszki de Sourdon 66. Do Franciszki de Sourdon 67. Do Franciszki de Sourdon 68. Do Małgorzaty de Gollot 69. Do Franciszki de Sourdon 70. Do Małgorzaty Gollot 71. Do Marii Luizy Maurel 72. Do Marii Luizy Maurel 73. Do Małgorzaty Gollot 74. Do Franciszki de Sourdon 75. Do Małgorzaty Gollot 76. Do Małgorzaty Gollot 77. Do Małgorzaty Gollot 78. Do ciotek Rolland 79. Do Cecylii Gautier 80. Do Alicji Chervau

285

223 226 226 228 230 233 233 236 238 241 242 244 245 246 248 249 251 253 255 258 261 264 265 267 268 270 271 272 274 276 277 278 279 280


f 286

81. 82. 83. 84.

Spis treści

Do Do Do Do

siostry ks. kan. Angles mademoiselle Forey Berty Tardy

280 281 282 282

Przykłady pisma Siostry Elżbiety (nlb.) Plany Klasztoru Karmelitanek Bosych w Dijon (nlb.) Spis treści tomu I

283


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.