Pamięci moich Rodziców Marii i Stanisława poświęcam
Wychwalajcie mężów sławnych wspomnienia o świętym Rafale Kalinowskim wybrał i opracował Czesław Gil OCD
Kraków 2008
© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych Kraków 2008 Projekt okładki: Maciej Kwiatkowski Korekta: Iwona Pawłowska Design & dtp: Paweł Matyjewicz Fotografie: © Archiwum Prowincji Krakowskiej Karmelitów Bosych, Archiwum Wydawnictwa Kubajak (s. 73) oraz zbiory Autora Imprimi potest: o. Albert Wach OCD, prowincjał Kraków, 25.09.2008 r. nr 705/2008 Imprimatur † Jan Zając, wik. gen. Kraków, dnia 26.09.2008 r. nr 1856/2008 Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 tel.: (0-12) 416-85-00, (0-12) 416-85-01 fax: (0-12) 416-85-02 Zapraszamy do Księgarni Internetowej www.wkb.krakow.pl www.karmel.pl e-mail: wydawnictwo@wkb.krakow.pl wydawnictwo@karmel.pl
ISBN 978-83-7604-012-7 Druk: Colonel S.A.
Wstęp
W
przekonaniu współczesnych o. Rafał Kalinowski przez swój wkład w dzieło odrodzenia i rozwoju zakonów karmelitów i karmelitanek bosych w Galicji zasługiwał na wdzięczną pamięć potomnych. Zdawano sobie sprawę, że to, co uczynił, nie było dziełem skutecznego przełożonego, ale dziełem świętego, przez którego Bóg dokonywał „wielkich rzeczy”. Świadectwo jego życia było znacznie bardziej skuteczne niż siła przekonywania jego słowa czy władzy przełożonego. Swoje niezwykle aktywne apostolstwo, pokorne i ukryte, Józef Rafał Kalinowski rozpoczął na Syberii – co należy podkreślić – jako katorżnik i zesłaniec polityczny, kontynuował na emigracji we Francji i wreszcie w pełni rozwinął jako kapłan, przede wszystkim w posłudze spowiednika. W zakonnym okresie życia otaczała go sława uczestnika walki o niepodległość podzielonej Ojczyzny, katorżnika i sybiraka. Gromadzenie źródeł dotyczących życia o. Rafała rozpoczął jego przyjaciel o. Jan Baptysta Bouchaud (1851-1932). Był on Francuzem. Do Czernej przyjechał w 1880 r., aby wziąć udział w odnowieniu życia zakonnego w tym klasztorze. Historię Polski i historię zakonu na ziemiach polskich znał lepiej niż inni zakonnicy, w tym Polacy. Dzieje jego życia i pracy nad gromadzeniem źródeł do biografii o. Rafała Kalinowskiego, a w dalszym zamierzeniu do jego procesu beatyfikacyjnego przedstawiłem we wstępie do polskiego wydania
6 Wstęp
drugiego tomu tejże biografii1. Tutaj wystarczy przypomnieć, że o. Janowi wydatnie pomagał ks. Jerzy Kalinowski, najmłodszy brat o. Rafała, oraz m. Maria Ksawera Czartoryska, karmelitanka bosa z krakowskiego klasztoru na Łobzowie. Dzięki tekstom ks. Jerzego posiadamy dosyć szczegółowe informacje o rodzicach św. Rafała, jego rodzeństwie i niektórych osobach z rodziny. On pomógł również o. Janowi dotrzeć do przyjaciół i kolegów swego brata z czasów pobytu na Syberii. Wspomnienia zebrane przez o. Jana Bouchauda zostały później uzupełnione w czasie procesu beatyfikacyjnego (1934-1938) i kanonizacyjnego (1953-1956). Jest rzecz zrozumiałą, że najwartościowsze i najbardziej bogate w szczegóły są wspomnienia pisane bezpośrednio po śmierci o. Rafała. Każde ze wspomnień jest odrębnym tekstem. Ich autorzy znali o. Rafała osobiście, ta znajomość była jednak różna; inna była wiedza kogoś, kto spotykał się z nim wyłącznie w konfesjonale, a inna pielęgniarza, który mieszkał z nim w tym samym klasztorze i służył mu w ciągu ostatnich miesięcy życia. Niektóre wspomnienia z konieczności powtarzają informacje przekazane już przez innych autorów, ukazując je w nieco innym kontekście i uzupełniając. Dopiero lektura wszystkich wspomnień pozwala odtworzyć w miarę pełny obraz człowieka, kapłana i zakonnika widzianego oczami współczesnych. Wspomnienia ułożono chronologicznie. Tak więc najpierw poznajemy teksty o rodzicach, rodzeństwie, o studiach Józefa, jego udziale w powstaniu, procesie, zesłaniu, emigracji i wreszcie o zakonniku i kapłanie. Ostatnią, stosunkowo bogatą grupę tekstów, podzielono na trzy części: najpierw podano wspomnienia jego współbraci zakonnych, potem karmelitanek bosych i pozostałych osób. W oparciu o szczegółowe zapiski o. Romualda Kućki, poszerzone o informacje z innych źródeł, opracowano kalendarz zmagania się Świętego z cierpieniem w czasie ostatniej choroby. Zamyka go wzruszająca relacja o. Piotra Seula, jednego z jego wiernych pielęgniarzy. Do ostatniego rozdziału wybrano kilka tekstów, które 1
Jean-Baptiste Bouchaud OCD, Miłość za miłość. Życie zakonne św. Rafała Kalinowskiego, z francuskiego przełożyła T. Lubińska, oprac. Cz. Gil OCD, Kraków 2006, s. 5-18.
7
Zdecydowana większość zebranych tutaj wspomnień ukazuje się drukiem po raz pierwszy. Kilkanaście z nich zostało wcześniej wydanych w całości lub we fragmentach2; o. Jan Bouchaud w swojej biografii o. Rafała wykorzystał i często obszernie cytował wspomnienia spisane na jego prośbę3. Szczegółowe informacje o miejscu przechowywania oryginałów wspomnień lub wiarygodnych kopii podano na właściwym miejscu. W wydanych tekstach zachowano wszystkie właściwości stylu poszczególnych autorów, również wyrażenia gwarowe. Uwspółcześniono pisownię, używanie wielkich i małych liter oraz interpunkcję. Ingerencje wydawcy zostały zaznaczone w nawiasie kwadratowym. Wszystkie tytuły pochodzą od wydawcy. Opuszczono wyłącznie te fragmenty tekstu, które nie mają żadnej wartości informacyjnej lub są zbędnymi powtórzeniami. Aby Czytelnikowi ułatwić zorientowanie się w kolejach życia św. Rafała Kalinowskiego, na końcu książki umieszczono Kalendarium jego życia. Na zakończenie tego wstępu niech mi wolno będzie przytoczyć słowa księgi Mądrości Syracha: „Wychwalajmy mężów sławnych i ojców naszych według następstwa ich pochodzenia. Pan sprawił [w nich] wielką chwałę i wspaniałą wielkość od wieków. [...] Potomstwo ich trzyma się przymierzy, [...] a imię ich żyje w pokoleniach” (44, 1.2.12.14). Czesław Gil OCD
2
3
Cz. Gil OCD, O. Rafał Kalinowski, Kraków 1979, s. 71-102; tenże, Błogosławiony Rafał Kalinowski (1835-1907), w: Chrześcijanie, t. XV, red. bp B. Bejze, Warszawa 1985, s. 33-59. Jean-Baptiste [Bouchaud] OCD, Joseph Kalinowski officier du génie dans l’armée russe, exilé en Sibérie, carme déchaussée, Liège 1923; tenże, Miłość za miłość, dz. cyt.
Wstęp
mają charakter pożegnania i równocześnie wyrażają nadzieję, że pamięć o Zmarłym nie zaginie, że dla żywych będzie on pośrednikiem przed Bogiem. Na zakończenie jeszcze raz oddajemy głos ks. Jerzemu Kalinowskiemu, który kreśli udany szkic sylwetki duchowej swego brata.
1. Wilno
P
rześlicznie położone jest Wilno, stolica Litwy, miejsce urodzenia o. Rafała. Samo ono jest w stanie dostarczyć wiele tematów do przeżyć i malarstwa, a pełne jest pomników wspaniałej architektury w postaci swoich licznych ożywionych pobożnością ludu kościołów, z których każdy prawie przedstawia jakiś styl odmienny architektoniczny. Jest tam i czysty wspaniały gotyk, jest prześliczny okaz stylu romańskiego, jest i stary grecki – dorycki styl, jest także estetycznie zmodyfikowane baroko, są też i cuda natury. Z której by się strony nie dojeżdżało do Wilna, czy to od zachodu (z Warszawy i Kowna), czy od południa (z Równego na Wołyniu), czy od północno-wschodu (z Mińska i Petersburga), czy koleją, czy końmi, od Wiłkomierza lub Kalwarii, wszędzie należy podziwiać piękność okolic Wilna i położenie, i widok, jaki ono same przedstawia. Dopiero gdy się wjedzie w ulice miasta, w znacznej części przez Żydów zamieszkałe i wskutek tego zanieczyszczone, wiele uroku ginie, bo perspektywa pięknych kościołów w ciasnych placach niknie, a brudy i ciasnota ileż się uwydatniają. Położonym jest Wilno w dolinie, otoczone ze wszech stron górami, które stanowią jakby ramę do obrazu, który sobą przedstawia Wilno. Ono też w sobie zamyka góry niektóre, na niektóre samo się wydobywa i na nich kościołami świeci; na jednej z nich są ruiny zamku królewskiego, na innej są posadzone trzy drzewa na pamiątkę trzech krzyży dawniej wystawionych, a krzyże te stały na pa-
10 Wilno Wilno. Fragment obrazu Matki Bożej Miłosierdzia w Ostrej Bramie. Fot. J. Bułhak
miątkę trzech męczenników do rzeki strąconych. Są ślady i dawnej świątyni pogańskiej, na której fundamentach wzniosła się dzisiejsza wieża katedralna. A ponad to wszystko dla serca katolickiego jest dziwnym wspomnieniem łask, niegdyś bardzo obficie, dziś rzadko, ale jeszcze zlewanych przez Matkę Najświętszą, świecącą nad Wilnem w prześlicznym swym obrazie Ostrobramskim. Kaplica, w której mieści się obraz, jest nad bramą wjazdową do Wilna, jedyną pozostałą z kilku dawniejszych, w murze, niegdyś całe, dziś tylko drobną cząstkę miasta okalającym. Kaplica ta złączona jest korytarzem z kościołem dawniej oo. karmelitów bosych, dziś jednym z parafialnych świeckich, pod wezwaniem św. Teresy4.
4
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes de l’abbé Georges Kalinowski sur son frère le R.P. Raphaël de S. Joseph, s. 1-3.
2. Rodzice
W
samym środku miasta stoi gmach prosty, niewykwintny, ale obszerny i symetryczny, naprzeciw ślicznego kościoła podominikańskiego Św. Ducha: to były Instytut Szlachecki, w którym się dziś mieści Instytut Panien. W tym Instytucie Szlacheckim przez lat przeszło dwadzieścia był przewodnikiem młodzieży, która się na setki liczyła, jak ojciec najlepszy przez nią kochanym, Andrzej, syn Jerzego, Kalinowski, żonaty z Józefą z Połońskich. To byli rodzice o. Rafała. Króciutkim, choć bardzo szczęśliwym było pożycie Andrzeja z Józefą. Wkrótce, w lat niespełna trzy ona go odumarła, osierocając dwóch małych synaczków: Wiktora dwuletniego i Józefa nie więcej niż dwumiesięcznego. Dla tak drobnych dziateczek potrzeba serdecznej opiekunki była nieodzowna, toteż gdy żałoba po żonie się skończyła, Andrzej pojął w małżeństwo młodszą siostrę Józefy, Wiktorię, osobę niepospolitych zalet i cnót, o wielkim wyrobieniu duchowym i wykształconą, o którą przedtem się starał znany nasz autor J. I. Kraszewski, lecz ona wybrała Andrzeja, tym bardziej że jednocześnie przedstawiało się jej wdzięczne pole opieki nad niemowlętami po ukochanej siostrze. Ale i z Wiktorią związek Andrzeja nie przetrwał zbyt długo, i ona go w lat 10 czy 12 potem odumarła, zostawiając znów troje drobiazgu mężowi na pociechę, i to na prawdziwą pociechę: Emilię (zm. 1907 r.), Karola (zm. 1877 r.) i Gabriela (zm. w 1898 r.). Dopiero trzeci związek z Zofią Puttkamerówną, córką Wawrzyńca hr. Puttkamera i Marii z Wereszczaków, którą Mickiewicz
12 Rodzice Wilno, ul. Dominikańska. Po lewej: klasztor podominikański i kościół Świętego Ducha, po prawej: gmach Instytutu Szlacheckiego (obecnie nie istnieje). Pocztówka z 1987 r. wg litografii z połowy XIX w.
Andrzej Kalinowski (1805-1878)
13
Nasz ojciec, Andrzej, ur[odzony] około r. 1810 [10 XII 1805], [zmarł] 11/24 [10/23] marca 1878 r. Rozpoczął szkoły w Grodnie, skończył w Wilnie, jako też wydział matematyczny w Uniwersytecie Wileńskim około r. 1830. Dostał posadę nauczyciela matematyki w gimnazjum w Wilnie i wnet się ożenił z Józefą Połońską. Gorliwy katolik od 1-ej Komunii św. do ostatnich sakramentów na łożu śmierci. Nigdy pacierzy nie opuścił. Jestem tego świadkiem, bom w jednym pokoju z ojcem sypiał przez [kilka] lat. Wiele biedy wycierpiał w szkołach i w uniwersytecie. Czasem nie miał obuwia, musiał iść do szkół w bucikach matki, które były za duże. W zimie nie miał futra, w letniej tzw. hiszpańskiej pelerynie chodził do Uniwersytetu. Przedtem zawsze zachodził na mszę do kościoła św. Jana. Doskonale uczył się w szkołach; malcem był korepetytorem starszych kolegów. Na stole go stawiali, by im wykładał. Będąc nauczycielem w gimnazjum, poza płatnymi godzinami urządzał korepetycje w domu dla mniej zdolnych uczniów bezpłatnie. Ze łzami w oczach opowiadał mi o tym jeden z uczniów ojca z gimnazjum, śp. p[an] Wasilewski († około [1]880-go), bogaty ob[ywatel] w pow[iecie] lidzkim, właściciel majątku Myto. Tam był przy jego synu Józefie do r. 1868. Czas jakiś mieszkał w Dzitwie, drugim majątku p[ana] Rossadowskiego, w którym później mieszkały jego siostry, panny Rossadowskie, Paulina, Maria i Julia, a przy nich moja matka z moją siostrą Marią i ze mną. W r. 1868 oboje rodzice przenoszą się do Hrozowa w guberni mińskiej, gdzie ojciec mój pochowany na cmentarzu, na górce. Była tam kiedyś parafia, teraz kościół na cerkiew przerobiony.
5
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 3-5.
Rodzice
w swych poezjach unieśmiertelnił, był trwałym, bo po latach 30-u zabierając do siebie Andrzeja (†1878), Bóg czasowo to stadło rozdzielił, by we 20 lat potem, w roku 1897 już na wieki ich z sobą połączyć. Andrzej Kalinowski zmarł w Hrozowie na Litwie, w guberni mińskiej, powiecie słuckim 23-go marca 1878-go roku. Z tego stadła było czworo rodzeństwa: Maria (zm. w r. 1878-ym), Aleksander, Monika (zm. w r. 1868-ym) i Jerzy5.
14 Rodzice
Z gimnazjum przechodzi na nauczyciela matem[atyki] do Instytutu Szlacheckiego w Wilnie. Józefa Połońska umiera około r. 1835. W r. 1838 żeni się z Wiktorią Połońską. Zostaje inspektorem Instytutu. Wiktoria Połońska umiera około r. 1845. W r. 1847-ym ojciec żeni się z Zofią Puttkamerówną, moją matką. Zostaje dyrektorem Instytutu. W r. 1857, wskutek intryg, przykrości, zachorowuje, podaje się do dymisji. Zostaje dyrektorem Prywatnych Zakładów Naukowych Żeńskich w Wilnie. Jest nim do r. 1861/2. W czasie wypadków opuszcza Wilno, by emerytury nie stracić, bo dziećmi obarczony. Przyjmuje posadę domowego nauczyciela u byłego swego ucznia z Instytutu, ob. Mikołaja Wolskiego, w maj[ątku] Bieninie, w pow. nowogródzkim, przy dwóch synach Wolskiego, Mikołaju i Aleksandrze. W wielkiej przyjaźni był tam z domem pp. hr. O’Rourke ze Wsielubia. Od pani O’Rourke otrzymał w prezencie ślicznego angielskiego charcika; nazywał się Dagger. Był to mój wielki przyjaciel. Zdechł z suchot. Sprawiłem mu ze swoim chłopcem do posługi wspaniały pogrzeb w ogrodzie i rzewnie po nim płakałem. Miałem wówczas 10 lat. To było w Hrozowie. Od p[ana] Wolskiego ojciec przeszedł na nauczyciela do p[ana] Mirona Rossadowskiego6. Śp. nasz ojciec trzy razy był żonatym. Po raz pierwszy ożenił się mając lat 21, wnet po skończeniu wydziału matematycznego w b[yłym] Uniwersytecie Wileńskim i otrzymaniu posady profesora matematyki w wileńskim gimnazjum. Podług słów jednego z ówczesnych jego uczniów, bardzo prędko serca młodzieży zdobył, okazując im gotowość dopomagania w nauce i poza godzinami oficjalnymi u siebie w domu, bez żadnego wynagrodzenia. Osoba, którą sobie wybrał, Józefa Połońska, była młodziutką panienką; ponieważ i nasz ojciec był jeszcze tak bardzo młodym, więc była to jakby para dzieci, która się też z sobą nieraz prawdziwie po dziecięcemu bawiła. Ojciec mój brał żonę na ręce i obnosił po pokoju. Była wzrostu miernego, musiała być bardzo ładna, bo obaj synowie, Wiktor i Józef, byli bardzo przystojni; tak utrzy-
6
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 77-79, 87-88.
15
Józefa matka wnet po urodzeniu odumarła, już przedtem chorować na suchoty zaczęła. Po jej śmierci mój ojciec, po otrzymaniu dyspensy, ożenił się z rodzoną siostrą pierwszej żony, Wiktorią, którą, zdaje się, że ze wszystkich trzech kochał najwięcej; tak wnoszę przynajmniej z opowiadania dawnych i dobrych znajomych ojca. I ta była inteligentną, dobrą i przystojną młodą panienką; tak wnoszę z pełnej zalet jej córki, a mojej najstarszej siostry Emilii, która z wielką pilnością w naukach, sercem niezmiernie do rodziny przywiązanym łączyła rozum i takt w postępowaniu i miała bardzo żywe, piękne czarne oczy, krucze włosy i płeć białą i delikatną. Drugi syn Wiktorii, Karol, był piękny jak cherubin. Powiem bez przesady, że jedna z najpiękniejszych głów Chrystusa, jakie widziałem w r. 1898-ym w Turynie wystawione, przypomniała mnie twarz, wyraz, rysy, kolor włosów i piękne kędziory Karola. Dziwnie miał przy tym piękne, foremne, jak z marmuru modelowane ręce. W jasnych, szczerych, błękitnych jego oczach malowała się prawość charakteru i wielka inteligencja, wypogodzone szerokie czoło to samo mówiło, usta mówiły o gorącości uczuć, jakimi serce pałało dla wszystkiego, co piękne, co najszlachetniejsze. Temperament miał żywy niezmiernie, lecz w wieku lat trzydziestu paru, od czasu jak pamiętam, już zupełnie opanowany; wtenczas tylko oponował równym, strofował podwładnych, gdy czuł, że uniesienie wszelkie minęło. Najmniej pokaźnym, najmniej na siebie z powodu wielkiej skromności uwagę zwracającym, a jednak pod wielu względami bardzo niepospolitym7 był najmłodszy syn Wiktorii, Gabriel, którego matka, jak niegdyś Józefa, dzieckiem odumarła. Z takich więc dzieci można coś wnosić o matce. Nikt mi zresztą o niej nigdy szczegółów nie opowiadał. 7
Dopisek autora na dolnym marginesie: „Szczególnie sercem się odznaczał, duchem zaparcia się, ofiarą z siebie względem osób, które kochał, całkowitą, względem innych – uczynnością niezwykłą, względem wszystkich – grzecznością, uprzejmością, gościnnością, ustępliwością, nienarzucaniem się ze swym zdaniem takimi, jakich u kogo innego nie spotkałem, i to mimo znacznego funduszu, którym by mógł imponować”.
Rodzice
mują ci, co tych moich dwóch najstarszych braci znali w dzieciństwie i za młodu.
16 Rodzice Zofia z Puttkamerów Kalinowska (1828-1897)
Moja śp. matka, trzecia żona ojca, Zofia Puttkamerówna była najstarszą córką Wawrzyńca Puttkamera i Marii Wereszczakówny (Maryli Mickiewicza). Babka moja w latach, gdy moja matka na świat przychodziła i rosła, nie była jeszcze w stanie wygnać z serca miłości i rozmarzenia, którymi ją natchnął, musiał natchnąć nasz genialny poeta8. Według mnie, to rozmarzenie, ten smutek, melancholia odbiły się źle na charakterze, usposobieniu, wychowaniu mojej matki; nie tak źle, by miały moją matkę zupełnie skrzywić, tylko tyle, że nie wyzyskały jej darów przyrodzonych, że nie dały jej stałego i wyraźnego kierunku w wyrobieniu charakteru i uczuć, w skierowaniu i ujęciu tychże w pewne, nieodzowne w obcowaniu rodzinnym, towarzyskim, społecznym karby, ale miało to swoją i dobrą, nadspodziewaną w sferze, w której matka moja była urodzona i wychowana, stronę, mianowicie moja matka miała więcej, 8
Janina z Puttkamerów Żółtowska tak wspomina swoją babkę Marię Puttkamerową: „Żona jego [Wawrzyńca Puttkamera], istota naprawdę poetyczna, chodziła w białej sukni i dużym słomianym kapeluszu, nie znała się na sprawach praktycznych ani na gospodarstwie, ale czytała Byrona siedząc na gałęzi kwitnącej jabłoni”. – Janina z Puttkamerów Żółtowska, Inne czasy – inni ludzie, London 1959, s. 91.
17
Moja matka Zofia z Puttkamerów Kalinowska, ur[odzona] w r. 1828, [zmarła] 1/14 lipca 1897 w Wilnie. Pochowana na Cmentarzu Bernardyńskim. Otrzymuje naprzód wychowanie domowe, potem oddana na pensję pp. Deyblów w Wiłkomierzu, gub[erni] kowieńskiej. Wraca do domu, gdzie w r. 1847 wychodzi za mąż za mojego ojca. Do r. 1857 mieszkają rodzice w Wilnie w gmachu Instytutu, na ul. Dominikańskiej. Tam przychodzi na świat moja siostra Maria, mój brat Aleksander, moja siostra Monika. Potem przenoszą się rodzice do domu Dąbrowskiego na ul. Wielkiej, w r. 1859 do murów poaugustiańskich, wilia przyjścia mego na świat. Matka przechodzi pieszo z mieszkania do mieszkania z dużym obrazem olejnym na płótnie w ramach – Najśw. Serca Jezusowego, któremu zaofiarowuje płód, który niesie w łonie. Poród szczęśliwie odbyty tejże nocy. W r. 1862 przenoszą się rodzice do domu Paszkiewiczów na ul. Przemienienia albo Bonifraterskiej, róg ul. Wileńskiej. W r. 1864 czy 1865, z powodu braku środków i aby być 9
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 56-60.
Rodzice
niż ich w kimkolwiek z tej sfery znalazłem, cech naturalności, szczerości, nieskrępowanej żywości uczuć i temperamentu. Była też na swój sposób, w zakresie wyżej wymienionych granic wyrobiona, nadzwyczaj pobożna moja matka. Odziedziczyła to po matce, a bodaj jeszcze więcej po ojcu. Śmiało mogę powiedzieć, że moja matka nie znała występku; było coś tak młodzieńczego, dziecinnego powiem, w jej wyobrażeniu o świecie, o ludziach, i to w latach dojrzałych, kiedy z nią przebywałem, że nieraz sobie mówiłem: „Ach, jakże mama młodo sądzi!”. Zasługa więc w tym niemała mojej babki, że chociaż matce charakteru pozytywnego wyrobić wówczas nie umiała, potrafiła jednak ją uchronić od zgnilizny wstrętnej, wielkoświatowej. W takich kołach się z nią obracała, które ją nie zepsuły, nie zgangrenowały. I ta świeżość uczuć, ta miłość Boża tak pięknie potem została przez moja matkę użytą, by u o. Rafała rozdmuchać iskierkę, już dawniej tlejącą, powołania najprzód chrześcijańskiego, które się potem pod wpływem jego wielkoduszności, okoliczności zewnętrznych i innych dojrzalszych umysłów i serc przerodziło w powołanie do świętości. I tak świetnie dokonanym zostało9.
18 Rodzice
bliżej męża, moja matka przenosi się do Dzitwy, majątku Rossadowskich. Tam mam przyjaciela, syna kucharza, pastuszka owiec i często z nim w oborze przebywam. W tym czasie Karol, Emilia, Aleksander, Monika są w Musiczach u śp. Karoliny Połońskiej. W r. 1868 mój brat Karol bierze w dzierżawę Hrozów, były majątek swego teścia Seweryna Mierzejewskiego, przymusowo sprzedany księciu Wittgensteinowi, i sprowadza tam moich rodziców. Jesteśmy znowu wszyscy w gromadzie: moi rodzice, moje siostry Emilia i Maria, Karol o parę kilometrów w Hrozówku, Aleksander o 3 mile w Słucku [...]. Rodzice moi biorą kilka chłopców na wychowanie i jedną panienkę: Marię i Michała Brzozowskich, Michała i Tadeusza Domańskich, Józefa Przygodzkiego. Ojcu pomaga uczyć p[an] Witold Czerniawski, nasz guwerner, usługa składa się z zacnej Marysi Bolenajciówny, która 30 lat była u nas, kucharza Floriana i małego chłopaka do usługi, Michała. Moja matka stara się, by cała służba była katolicką, choć lud tam w ogóle prawosławny. W r. 1878 umiera mój ojciec i moja siostra Maria. Moja matka przenosi się do Rygi, gdzie mieszka do r. 1882, mego ukończenia nauk. Potem do Wilna, gdzie mieszkamy najprzód razem do r. 1890, potem moja matka sama do r. 1896. Zimę r. 1896 na [189]7 przepędza matka w Warszawie. Potem latem wraca do Wilna i w mieszkaniu swego brata śp. Stanisława Puttkamera na ul. Zawalnej umiera na atak apoplektyczno-paralityczny. Kona niemal przez tydzień. Przytomność ją nie opuszcza; wszystkie sakramenta przyjmuje. Przez całe życie miała wielkie nabożeństwo do Najśw. Serca Jezusowego, bardzo często komunikowała, co dzień starała się być na mszy św. i bardzo długo wieczorem się modliła, czasem do 1-ej w nocy. Pościła zwykle środy, piątki i soboty, a także 9 wtorków przed uroczystością św. Antoniego Padewskiego. Była bardzo miłosierną. Raz jedna pani w Rydze mówiła do mnie: Chowaj ty rzeczy, bo mama wszystko porozdaje. Była bardzo szczera, prawdomówna i bardzo czystego serca. Sama się kiedyś przede mną, już klerykiem, przyznała, że nigdy nie doznawała pokus cielesnych. Zawsze we łzach komunikowała10.
10
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 79-84.
19
11
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 105-106.
Rodzice
Pozwolę jeszcze sobie tu dołączyć notatkę o moim wuju, śp. Stanisławie Puttkamerze, młodszym o parę lat od mojej matki jej rodzonym bracie. [Zmarł] w maju 1905 r. Z o. Rafałem łączył go bardzo serdeczny stosunek. Nieraz o. Rafał mi zalecał, by się modlić o jego nawrócenie (był protestantem, kalwinem). Pan Bóg w niezbadanych wyrokach swoich nie dał mi osiągnąć tej łaski. To mogę tylko powiedzieć, że wuj był prawdziwym chrześcijaninem, kochającym Boga nade wszystko, a ludzkość w Bogu. Tak samo jak jego ojciec, a mój dziad. Żona raz wobec mnie powiedziała: „Dziwny ten Stanisław. Ja cieszę się, kiedy nam coś przyniosą, a on cieszy się, kiedy sam coś może udzielić”. Na stanowisku zastępcy marszałka i członka opieki szlacheckiej na pierwszym miejscu kładł interesa wdów i sierot. Skonał w piątek o 3-iej w świętej jedności z Bogiem. Jeśli nie do ciała, to do duszy Kościoła należał11.
3. Rodzeństwo
Ś
p. brat nasz Wiktor, ur[odzony] w r. 1834, [zmarł w] 1881 w Studzionkach, gub[erni] mińskiej. Tam na cmentarzu rodziny mojej bratowej w ogrodzie pochowany. Kończy Instytut około r. 1850, potem zakład agronomiczny w Hory-Horkach. Zdolny, dowcipny, przystojny; wkrótce otrzymuje posadę w zarządzie dóbr ks. Wittgensteina, żeni się ze swoją kuzynką Marią Gruszecką i bierze w dzierżawę najprzód maj[ątek] Głaskowszczyznę w pow. słuckim, potem maj[ątek] Łysicę w pow. nowogródzkim. Tam go zastają wypadki r. 1863. Jest zamieszany i uwięziony w Mińsku. Dostaje melancholii, która go nie opuszcza do r. 1870-go. W tym czasie wraca do siebie, ale złożony na ciele chorobą kości pacierzowej, straszne męki cierpi i stopniowo ślepnie. To mu nie odejmuje wszakże ani humoru, ani energii. Zarządza wzorowo majątkiem dzierżawionym przez żonę, Studzionkami, którego grunta znał doskonale już przedtem. Co roku jeździ na kurację do Ciechocinka i tak w cierpieniu i w cierpliwości pcha swoją taczkę życia. Aż w końcu ostatecznie z sił wyczerpany, po przyjęciu ostatnich św. sakramentów umiera. Był to nasz najstarszy ukochany brat12. Śp. nasza bratowa Maria z Gruszeckich Wiktorowa, spokrewniona z Wiktorem podwójnie: przez Rozwadowskich i przez to, że jej ciotka Gruszecka jest za wujem Wiktora Karolem Połońskim.
12
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 85-86.
21 Rodzeństwo
Wiktor Kalinowski (1833-1880)
Maria (Masia) z Gruszeckich Kalinowska (zm. 1900)
Ur[odzony] w Hucie, gub[erni] mohylewskiej, [zmarł] w Druskiennikach, gub[erni] grodzieńskiej, około r. 1900. Prawie całe życie spędziła w Studzionkach, uroczej miejscowości z książęcym parkiem w pow. nowogródzkim. Mickiewicz był zachwycony tym parkiem. Pod wrażeniem piękna przyrody dusza jej się rozwija, cała żyje estetyką. Cierpi na tym realna strona życia, brak pracy systematycznej nad sobą i przy zajęciach domowych. To ją w kłopoty materialne wprowadza. Cierpi nad tym, bo musi opuścić Studzionki. Wszyscy też bliscy ją obumarli, zostaje sama jedna na świecie. To ją bardzo do Boga zbliża i w ścisłym z Nim zjednoczeniu, wzorowo przygotowana, umiera z zapalenia płuc w przeciągu dni kilku. Pochowana w Druskiennikach. Piękną pamiątkę po sobie zostawiła bratowej mojej Aleksandrowej, przekazując jej swoją willę w Druskiennikach13.
13
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 101-103.
22 Rodzeństwo
Studzionki – prześliczna rezydencja, dom parterowy, nieduży, ale wygodny, bardzo ładnie urządzony, z domową kapliczką. Trzy były rzędem salony; pierwszy od przedpokoju, drugi środkowy, trzeci od ogrodu, z całą szklaną ścianą. Latem był widok na różnobarwne kwiatki po pięknych rabatach rozsiane, zimą – na śliczną, białą, śnieżystą płaszczyznę. Zawsze w tym saloniku było jasno, ciepło i przyjemnie. Kaplica była po drugiej stronie domu. Na zachód od domu rozciągały się dwa olbrzymie, z sobą połączone przepływającą przez nie rzeczką, stawy, które Mickiewicz w Panu Tadeuszu opisał. Na południe i na wschód od domu rozciągał się olbrzymi prześliczny park, bardzo pięknie zarysowany, zaludniony wszystkimi gatunkami krajowych drzew w najpiękniejszych okazach: stuletnie dęby, lipy, modrzewie, sosny, graby i skromne, a tak piękne ze swoją białą korą i srebrnym liściem brzozy płaczące, krzewy bzu, jaśminu i róż, a wszystko to [...] na prześlicznym [...] trawniku, ze zwierciadlaną szybą stawów, z rzeczką wijącą się jak wąż przez trawniki, z mostkami zgrabnymi, rzuconymi na tę rzeczkę, czyniły Studzionki małym ziemskim rajem. Tak go też nazwał Mickiewicz, który odwiedzał Studzionki i w albumie gospodyni domu napisał te słowa: „Ewa raj utraciła, Tyś go, pani, stworzyła”. Słowa te następnie zostały wykute na kamieniu, który przed niewielu laty był jeszcze w parku, za ogrodem owocowym, na drodze na cmentarzyk miejscowy. Na tym cmentarzyku w gotyckiej otwartej kapliczce jest pochowana pani Zofia z hr. Rozwadowskich Gruszecka, matka Wiktorowej Kalinowskiej, jej stryjeczna siostra, wielkich cnót chrześcijańskich niewiasta, Joanna hr. Rozwadowska i Wiktor Kalinowski. Studzionki należały przed latami do książąt Radziwiłłów, potem dostały się jako dożywocie hrabiemu Rozwadowskiemu, jenerałowi w[ojska] p[olskiego], który był 1° voto żonaty z wdową Morawską, siostrą księcia Karola Radziwiłła „Panie Kochanku” [1734-1790], 2° voto z Wągrodzką, matką sześciorga dzieci, z których jedną była
23 Rodzeństwo
Emilia Kalinowska (1840-1907)
wymieniona Zofia za Aleksandrem Gruszeckim, i z tego małżeństwa było troje dzieci; najstarszą była Maria, żona Wiktora Kalinowskiego. Studzionki po śmierci jenerała Rozwadowskiego były dzierżawione przez Gruszeckich, potem przez Kalinowskich. Leżą w mińskiej guberni, w pow[iecie] nowogródzkim14. Śp. nasza siostra Emilia z drugiej żony mego ojca Wiktorii Połońskiej, ur[odzona] około r. 1840, [zmarła] w styczniu r. 1907 w Warszawie. Osoba pełna zalet wyjątkowych. Wiele odziedziczyła po ojcu, mianowicie jego zdolności pedagogiczne, takt w postępowaniu z ludźmi, serce niezmiernie głęboko czujące i umysł bardzo jasny, pojętny i ciekawy. Najwięcej lubiła książki, ale nie zaniedbywała też robót kobiecych, które wykonywała z dokładnością i pilnością z niczym niezrównaną, jak gdyby to tylko jedno w życiu ją zajmowało. Otrzymała wychowanie domowe biorąc lekcje prywatne od najlepszych nauczycieli w Wilnie. Znakomicie władała 14
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 24-26.
24 Rodzeństwo
językami francuskim i niemieckim, znała nauki przyrodnicze i historię polską. Do r. 1862 mieszka w Wilnie, potem w Musiczach u p[ani] Karoliny Połońskiej razem z moją siostrą Moniką, w którą część swoich zalet przelewa. Od r. 1868 do 1875 mieszka z rodzicami w Hrozowie. Widząc ich trudne położenie, przyjmuje posadę nauczycielki u pp. Bułhaków w Nowym Dworze koło Słucka. Jest tam do r. 1878. Potem przez kilka lat mieszka z p[anią] Karoliną Połońską i jej siostrzenicą p[anią] Teklą Bartoszewiczówną w Słucku. Potem zostaje nauczycielką u pp. Drewnowskich przy swojej późniejszej bratowej Wandzie Drewnowskiej. Od r. 1890 mieszka stale w Warszawie i tam opatrzona śś. sakramentami umiera. Wielkie miała nabożeństwo do Przenajśw. Sakramentu Ołtarza. Ale mówić o tym nie lubiła, jak w ogóle o niczym, co ją najbardziej obchodziło i co odczuwała najgłębiej. Była bardzo skrytą i ostrożną w słowach i w listach15. Śp. brat nasz Karol, o rok młodszy od Emilii, [zmarł] w r. 1886 w Hrozowie, gub[erni] mińskiej, i tam pochowany. Żywot krótki, ale jakże bogaty w czyny wzorowego syna ojczyzny, rodziny, męża, ojca, rolnika. Po otrzymaniu wychowania domowego wstępuje do Uniwersytetu Moskiewskiego na wydział matematyczny, potem przechodzi na Uniwersytet Kijowski. Tam go zastaje powstanie w r. 1863, w którym bierze bardzo czynny udział. Jest delegowany przez Rząd Narodowy do Paryża, z czego wywiązuje się ze zwykłą sobie roztropnością i oddaniem. Więziony w Słucku, gdzie nad nim czuwa p[ani] Karolina Połońska i siostra Emilia. Dzięki ich staraniom uwolniony, pomaga najpierw w gospodarstwie p[ani] Połońskiej w Musiczach, potem żeni się z Martyną Mierzejewską i bierze w swój zarząd wielki majątek dzierżawiony przez teściową śp. Konstancję z Mackiewiczów Mierzejewską, bierze w dzierżawę na siebie Hrozów i nie przestaje dojeżdżać do Musicz i pomagać w gospodarzeniu swojej ukochanej babce, p[ani] Połońskiej. Wywiązuje się z tego wszystkiego jak nie można lepiej. Podnosi się jednocześnie wartość i rozchód każdego z tych majątków. Przy czym Karol przez podwładnych jest bardzo kochany, bo delikatny, wy15
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 86, 89-91.
25 Rodzeństwo
Karol Kalinowski (1841-1886)
rozumiały, choć sprawiedliwy i wymagający. Przygarnia rodziców, pomaga mnie w politechnice, pożycza kapitał Gabrielowi na założenie magazynu, a jednak zostawia fundusz synom i gospodarstwa w stanie wzorowym. Żeni się w r. 1869 ze śp. Martyną, kocha żonę nad życie, ale Pan Bóg mu ją w lat kilka zabiera do Siebie. Zostawia mu troje drobnych dziatek: córeczkę Anielcię i dwóch synków, Mariana i Jana. Córeczka wkrótce poszła za matką, synowie pozostają, potrzebują opieki macierzyńskiej. Karol, powodowany ojcowską troskliwością i ożywiony uczuciem spokojnego braterskiego przywiązania, prosi o rękę młodszą siostrę swej nieboszczki żony, Sabiny Mierzejewskiej. Otrzymuje ją i za dyspensą papieską w r. 1875 się żeni po raz drugi. Wspólne ich pożycie trwa szczęśliwie do r. 1885. Potem p[ani] Sabina zaczyna chorować i umiera w r. 1886. W kilka miesięcy po niej i Karol zamyka oczy. Po śmierci p[ani] Sabiny miał powiedzieć te słowa: „Dotąd żyłem dla szczęścia, teraz zaczyna się życie z obowiązku”. Od r. 1869 do 1885 mieszkał z teściową w Hrozówku, na kilka miesięcy przed śmiercią żony przenieśli się do Hrozowa, gdzie oboje wkrótce pomarli.
26 Rodzeństwo
Bardzo żywego temperamentu, całkowicie nim owładnął i stale utrzymywał siebie w spokoju. Śmierć miał ciężką fizycznie, ale duchowo prześliczną. Nieustannie, gdy sądził, że nikt go nie widzi, się żegnał i wzywał Pana Jezusa słowami: „Mistrzu mój!”. Z winy otoczenia ksiądz w porę nie przybył. Ale Karol od ożenienia był bardzo pobożnym i gorliwie praktykującym katolikiem. Przedtem był uległ cokolwiek niedowiarstwu w czasach pouniwersyteckich. Charakter miał niezmiernie prawy, najlżejszym kłamstwem się brzydzący. Był bardzo przystojny, jasny blondyn, o rysach regularnych, bujnej czuprynie, jasnych i łagodnych błękitnych oczach, pełnym zaroście, przypominał mi twarz Zbawiciela. I rzeczywiście, na wystawie w Turynie znalazłem obraz podobny do niego w r. 189816. Śp. nasza bratowa Martyna z Mierzejewskich Karolowa, ur. w Hrozówku, gub[erni] mińskiej, [zmarła] tamże około r. 1874. Otrzymała wychowanie domowe, staranne. Umysł męski, szeroki, serce bardzo czułe, kochające. Wiele zmysłu administracyjnego. Zanim wyszła za Karola, po wygnaniu ojca, sama głównie majątkiem zarządzała i zarządzała dobrze. Potem ta wzorowa, kochająca się i zgodna para zawsze, we wszystkim wspólnie się z sobą naradzała. Toteż niepodobna wypowiedzieć wielkiej boleści Karola po śmierci pierwszej żony17. Druga żona Karola, śp. Sabina Mierzejewska, młodsza siostra Martyny, był to anioł wcielony. Cicha, cała oddana obowiązkom domowym, wychowaniu sierot siostry, nigdy prawie z domu się nie wydalała. Jedyną jej rozrywką była modlitwa i krótkie chwile w towarzystwie męża spędzane, do którego bardzo była przywiązaną. [Zmarła] w Hrozowie, r. 1885 [1886], tamże pochowana18. Hrozów, położony w guberni mińskiej, powiecie słuckim. Dom stoi na wyniosłej płaszczyźnie. Piętrowy, murowany, bardzo ład16 17 18
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 91-96. APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 103-104. APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 104.
27 Rodzeństwo
Martyna z Mierzejewskich Kalinowska (zm. 1873), żona Karola
nie i gruntownie zbudowany. Frontem zwrócony ku zachodowi; tu rozciągało się ładne, obszerne podwórze, za którym lasek wiśniowy, za nim sad owocowy. Od wschodu i południa obszerny ogród angielski go otaczał z pięknym drzewostanem, ładnie zarysowany, opuszczający się tarasami w dół. Prześliczny widok był z góry w ogrodzie od południa na położone w dole stawy, łąkę i rzeczkę srebrzystą, wijącą się wśród łąki, okoloną drzewami, spomiędzy których gdzieniegdzie wyglądała. Na północ od domu, za małym dzikim laskiem rozciągało się duże gospodarskie podwórze z bardzo ładnymi zabudowaniami gospodarskimi. Z balkonów domu – frontowego i ogrodowego – ładne dalekie widoki: z frontowego na miasteczko, ozdobne kościołem katolickim i prawosławną cerkiewką (dawniej klasztorem bazyliańskim), z ogrodowego na cmentarz katolicki, w dalekiej perspektywie malowniczo położony na górze, wśród drzew. Na tym cmentarzu spoczywają ciała ojca, siostry Marii, brata Karola, dwóch jego żon i córki Anieli. Hrozów należał do rodziny Mierzejewskich. Gdy właściciel ostatni, Seweryn Mierzejewski, został skazany na wygnanie, ma-
28 Rodzeństwo
jątek kazano mu sprzedać za bezcen, tyle ile wybudowanie samego domu kosztowało. Termin był wyznaczony, nie było czasu starać się o kupca, należało oddać temu, kto dawał najwięcej. Kupił ten majątek ks[iążę] Leon Wittgenstein, urodzony z księżny Radziwiłłówny, właściciel licznych dóbr w guberni mińskiej. Sukcesorowie jego odsprzedali majątek w inne ręce, rosyjskie, odtąd zmieniał kilku właścicieli, ziemie zostały rozparcelowane, ale rezydencja w dobrym stanie egzystuje dotychczas. Śp. brat nasz Gabriel, ur[odzony] około r. 1845, [zmarł] w lipcu r. 1898 w Warszawie przy ul. Aleje Ujazdowskie. Pochowany na Powązkach. Nazwał sam siebie w dzieciństwie „Bunio” i tak my wszyscy nazywaliśmy go do końca. Otrzymuje wychowanie domowe, które go przygotowuje do Instytutu Agronomicznego w Hory-Horkach. Wstępuje tam około r. 1863, wnet wychodzi z partią do powstania. Młodziutki zesłany na Syberię do Szadryńska, cierpi tam głód i chłód; na nic się nie uskarża, bardzo rzadko do rodziców pisuje. Około r. 1870 ułaskawiony, przyjeżdża do Warszawy; tu znowu pędzi życie pełne pracy i troski o najpierwsze potrzeby, w skrzętnym ukrywaniu przed robotnikami, by nie być dla nich żebrakiem. Mieszka czas jakiś w nieopalanej izdebce, z wybitą szybą w zimie. Ratuje go w biedzie śp. pani Ludwika Młocka, wystarawszy się o miejsce w tytoniowym magazynie u Żyda Rozenbluma, gdzie od rana do wieczora cygara sprzedaje. I to mu już jest dobrodziejstwem. Poznaje się tam z niezmiernie sprężystym, pełnym zdolności handlowych, innym pracownikiem Rozenbluma Edwardem Przepiórkowskim. Zawiązuje się stosunek przyjazny; śp. Przepiórkowski ocenia pracowitość, sumienność i serce złote Gabriela i namawia go do założenia magazynu. Przepiórkowski miał swoich trochę uzbieranych pieniędzy, Gabrielowi pożyczył Karol, stąd początek wielkiej fortuny, ale i wielkiej pracy, w której Gabriel do końca życia nie ustaje, nic siebie nie oszczędzając. W najcięższych bólach artretycznych, zdobytych na Syberii i w czasie krytycznych lat w Warszawie, przesiaduje w magazynie, kieruje całym ruchem wewnętrznym, gdy Przepiórkowski jednocześnie zajęty na zewnątrz, podróżuje, wyszukuje miejsca zbytu i nabywania towaru i umierając, prawie wszystką swoją część zostawu-
29 Rodzeństwo
Gabriel Kalinowski (1845?-1898)
je Gabrielowi. Gabriel teraz sam jeden, przykuty chorobą prawie przez trzy lata do krzesła, nie ustaje w pracy. Przyjmuje sprawozdania, wydaje rozporządzenia, przy strasznych cierpieniach zawsze z wypogodzonym czołem dla pracowników, cienia przykrości im swoją chorobą nie przyczynia. Było to codzienne bohaterstwo do podziwiania, nie do naśladowania. Żona go pielęgnuje z poświęceniem wzorowej chrześcijanki, dziatki stanowią jego pociechę19. W końcu Bóg go powołuje do siebie po nagrodę obiecaną męczen-
19
Po śmierci męża firmą kierowała jego żona Helena z Weryhów. Janina z Puttkamerów Żółtowska tak ją wspomina: „P[ani] Gabrielowa była naszą daleką powinowatą; jej ładną córkę, Zosię, widywałam latem, kiedy przyjeżdżała do Bieniakoń do ciotki i bardzo ją lubiłam. Apartament Kalinowskich [w Warszawie] na Wiejskiej był nie tylko obszerny, ale bogaty, bo p. Kalinowska miała głowę do interesów, ale też z pewnością dzięki szczęśliwej koniunkturze doskonale prowadziła firmę i fabrykę papierosów. W ciągu wieczora spędzonego w saloniku Zosi [córka Heleny] poznałam jej brata Lucjana, który miał gusty estetyczne i upodobania kolekcjonera. Wygłosił przede mną przekonanie, że z europejskich miast lubi tylko Petersburg albo Florencję”. – Janina z Puttkamerów Żółtowska, Inne czasy – inni ludzie, s. 134.
30 Rodzeństwo
nikom. Umarł opatrzony śś. sakramentami na ręku żony i szwagra jej, dra Adolfa Kellera, w obecności siostry Emilii20. Śp. nasza siostra Maria, najstarsza córka mojej matki, ur. w r. 1849, [zmarła] 18 lutego/3 marca 1878, na trzy tygodnie przed ojcem, w Hrozowie, obok niego pochowana tamże. Święta dusza, o harcie męskim i czułości kobiecej. Otrzymała wychowanie staranne domowe, które dopełniła odpowiednimi lekturami, ładnie śpiewała i grała. Do r. 1874 ciągle była w kole rodzinnym. W tym czasie zostaje nauczycielką u naszych krewnych Rymszów. Tam znajdują się u niej początki piersiowego cierpienia, któremu, po kilku latach walki i kuracji, ulega śmiercią sprawiedliwych, spokojnym zaśnięciem w Bogu, którego nade wszystko kochała21. Śp. siostra nasza Monika, ur. w r. 1855, [zmarła] 12/24 maja 1868 r. w Wilnie, pochowana na Cmentarzu Bernardyńskim, obok matki naszej. Do lat 10. jest przy matce, potem przy naszej siostrze Emilii w Musiczach, która zbawienny wpływ na jej żywy temperament i porywcze usposobienie wywarła i umysł bardzo rozwinęła. W r. 1867 matka oddaje ją na pensję p[ani] Borowskiej w Wilnie. Tam dostaje odry, która przeziębiona, przechodzi w piersiowe cierpienie i dzieweczka umiera, ale w odorze [opinii] świątobliwości. Spowiednik, ks. [Felicjan] Antoniewicz, o niej mówi, że „grzechu śmiertelnego w tej duszyczce nie widział”22. Jerzy o sobie i Józefie. Najprzód pamiętam tego mojego drogiego brata w r. 1863; miałem wówczas 4 lata. Pamiętam jego przy stole. Cały dzień za domem był zajęty albo sprawami powstańczymi, albo lekcjami, których udzielał po podaniu się do dymisji. Pamiętam, jak trochę ze mnie żartował, a trochę się na mnie gniewał za to, że byłem płaczliwy i kapryśny; nazywał mnie „piszczałka-świderski” z tej racji. Pamiętam, że wyglądał już wtenczas jak 20 21 22
APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 96-100. APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 100. APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 101.
31 Rodzeństwo
Jerzy Kalinowski, student w Rydze
święty, miał niezmiernie słodkie i skromne wejrzenie. Miał dwóch księży przyjaciół spowiedników: ks. Felicjana Antoniewicza, profesora i ojca duchownego Wileńskiego Seminarium; ten był u nas częstym gościem. Drugim był ks. Edward Eymont, misjonarz, ale sekularyzowany, przy kościele pomisjonarskim w Wilnie przez lat dwadzieścia kilka był rektorem; uosobienie świętości, pobożności, pokory i roztropności. Ten wyraził się o o[jcu] Rafale (ok. r. 1891?), którego od powstania nie widział: „To święty człowiek”. Ze świeckich znajomych i przyjaciół o. Rafała z owych czasów pamiętam tylko hr. Morykoniego Lucjana. Człowiek był bardzo wykształcony i pobożny, odwiedzał często o. Rafała, który uczył jego syna Franciszka. Pamiętam również chwilę, kiedy w nocy przyszli żołnierze z policją o. Rafała uwięzić [24/25 III 1864]. Kiedy wchodzili na wschody, było ciemno. Gdy weszli do naszego mieszkania, zaświecili raptownie swoją latarnię z reflektorami, tak że wnet w pokoju stało się światło jak w dzień. To mnie okropnie przeraziło. Potem pa-
32 Rodzeństwo
miętam, że mojej matce krew rzuciła się ustami. Potem pamiętam, że pewnego dnia matka z kościoła nie wróciła w porę; okazało się, że została na ulicy zaaresztowaną i poprowadzono ją do policji, gdzie kilka godzin ją przetrzymano za to, że była w czarnej sukni. Była wówczas w żałobie po matce, którą w tym czasie straciła, kiedy o. Rafała i szwagra jej, pana [Jana] Rychlewicza uwięzili. Okropne były chwile, grom po gromie. Potem pamiętam, iż przed wygnaniem o. Rafała, matka mnie raz jeden wzięła z sobą do ostrogu; o. Rafał nosił pierwej pełny zarost, w ostrogu ogolili mu brodę, wąsy i głowę tak nisko ostrzygli, iż wyglądał, jak gdyby i głowę ogolili. Dlatego zapytałem o. Rafała: „Czy to ciebie ogolili?”, z czego on bardzo śmiał się. Był wówczas wesoły, uśmiechnięty, rozmowny jak nigdy i bardzo czuły. Wówczas ostatni raz jego widziałem. Potem zobaczyłem, gdy przyjechał z wygnania do Hrozowa [1873]; miałem wówczas lat 12. Wielki byłem leniuch, rozpustnik, rady sobie ze mną dać nie mógł, by przez te parę miesięcy, które przebył w Hrozowie, mnie jakoś uporządkować, za to dał mnie wówczas przydomek: Enfant terrible. Choć zresztą ja go bardzo kochałem, tylko uczyć się mi nie chciało, bo to były wakacje i okropnie dokazywałem. Na każdym koniu musiałem spróbować jeździć, do każdej bryczki, co stała przed domem, wpakować się z dwoma ogromnymi psami. Uganiałem się po podwórzu i za Żydziakami aż do miasteczka i zawsze przed oknami o. Rafała drażniłem jednego indyka, który za mną biegał i chciał mnie uszczypnąć. Ale bardzo żałowałem o. Rafała, gdy odjeżdżał, choć mnie musztrował i gderał. Potem ojciec mój drogi sam mnie odwoził w 1874-ym r. do Rygi na wychowanie i pojechaliśmy na Smoleńsk, by o. Rafała odwiedzić. O. Rafał zajmował wtenczas dwa małe pokoiki bardzo blisko od kościoła; co dzień bywał w kościele, modlił się klęcząc przy filarze przez całą mszę św. i, zdaje się, że już co dzień wówczas komunikował. Bardzo go kochali i szanowali wszyscy księża, którzy tam byli. Było ich dwóch czy trzech stałych, wyznaczonych do parafii, i kilku wygnańców: ks. [Cyprian] Bielikowicz, ks. [Michał] Szwykowski, ks. [Aleksander] Misiewicz, proboszcz. O. Rafał nas ugaszczał; miał mały samowarek w swoim mieszkaniu, sam nastawiał, wodę przynosił, w piecu palił, żadnej obcej usługi tam u nie-
33
Parę dni przebawiwszy u o. Rafała, pojechaliśmy z ojcem do Rygi. Z Rygi do o. Rafała pisywałem, on mi przysłał tam ładne wyjątki z książek pobożnych, które sam przepisał; potem z zagranicy przysłał mnie żywot św. Alojzego Gonzagi. Ja te wyjątki czytałem w dzień, a potem sobie na piwko wieczorem z innymi studentami chodziłem i te wyjątki ulatniały mi się z głowy razem z piwkiem, a żywota św. Alojzego to nigdy nie miałem cierpliwości do końca przeczytać, bo była dość gruba książka, tylko ją czasem trochę w ręku potrzymałem, bo była mi bardzo miła jako pochodząca od o. Rafała, i odłożyłem na półkę. Potem ją komuś lepszemu od siebie darowałem. Kiedy skończyłem politechnikę, pierwszy raz odwiedziłem o. Rafała na Czernie, raczej przed Czerną, z Gabrielem i całą jego ówczesną rodziną, to znaczy z żoną [Helena z Weryhów], dwojgiem starszych dzieci, czy nawet bez dzieci, bo to było w r. 1883-im czy 84-ym. Ojciec Rafał zszedł do nas z góry pod chałupkę, co stoi u stóp góry czerneńskiej. Tu jemu przynieśli kolację, na którą z wielkim zainteresowaniem patrzyliśmy. Było na miseczce trochę kartofli, kawałek chleba i butelka piwa. On kartofli skosztował, my chleba i znowu wróciliśmy do gawędki. Kiedy rozstaliśmy się i spojrzeli na o. Rafała, jak szedł do góry wysoko i coraz to więcej od nas oddalał się, spojrzeliśmy sobie z Gabrielem w oczy wzajemnie i obaj z żalu rozpłakaliśmy się, że o. Rafał już od nas odszedł. Potem przyjechałem kiedyś znowu do Czerny i tydzień zabawiłem; wyspowiadałem się u o. Rafała porządnie i miałem jakiś
Rodzeństwo
go nie widziałem. Utrzymywał się z lekcji, które dawał na mieście, przeważnie u Polaków. Najczęściej bywał w dwóch domach: u pp. Sławińskich – pan [Stanisław] Sławiński był uczniem w Instytucie a potem wygnańcem, i u pp. Czudowskich. Była to wdowa z córką i dwoma synami, przy nich mieszkał ks. Michał Szwykowski, brat samej pani Czudowskiej. Byliśmy też z ojcem i o. Rafałem u tych pp. Czudowskich, a u pp. Sławińskich był tylko ojciec z o. Rafałem. Teraz młodszy syn pani Czudowskiej, p[an] Tadeusz, mieszka w Moskwie, jest żonaty z Rosjanką, która przyjęła katolicyzm. O. Rafał ją spowiadał i bodajże na łono Katolickiego Kościoła przyjmował, i jeszcze w tym roku byli w Wadowicach pp. Tadeuszowie z dziećmi, żeby odwiedzić o. Rafała.
34 Rodzeństwo Ks. Jerzy Kalinowski (1859-1930)
jeszcze interes do niego, więc wyjrzałem na korytarz, a to było już profond silence [ścisłe milczenie], i krzyknąłem: „Józiaczku!”, zapominając, że on już nie Józiaczek, ale o. Rafał, i że w klasztorze jest profond silence. O. Rafał przerażony przylatuje do mnie z palcem na ustach, wtenczas sobie przypomniałem, że to profond silence, dałem jemu dobranoc i poszedłem spać. Nigdzie tak smaczno nie spałem jak w Czerny, blisko od swego Anioła Stróża. Potem po śmierci naszego ukochanego brata Karola przyjechałem do o. Rafała po pociechę, bo byłem okropnie tą śmiercią zdręczony. Wtenczas zapytałem go, czyby mi nie dobrze było spróbować wstąpić do zgromadzenia ks. [Jana] Bosko23, takiego miłego świętego, co się opiekował sierotami? O. Rafał powiedział: „Spróbuj”. To mię zdecydowało. Pojechałem za kilka miesięcy, ale musiałem porzucić, bo się bardzo rozchorowałem. Wróciłem do kraju, zostałem księdzem, pokłóciłem się z gubernatorem i znowu spróbowałem 23
Jan Bosco (1815-1888), w roku 1841 otrzymał święcenia kapłańskie, w tymże roku w Turynie założył pierwsze „oratorium” dla młodzieży rzemieślniczej i robotniczej, które dało początek Towarzystwu Salezjańskiemu. Kanonizowany w 1934 r.
35
A przedtem bardzo mnie w wierze utwierdzał prostym zaleceniem odmawiania często aktów wiary, nadziei i miłości i bardzo mi zalecał częstą komunię św. Sam on miał szczęście posiadać wiarę głęboką, niezgłębioną, ufność w Bogu bez granic, poddanie się woli Boga przenajświętszej we wszystkim, we wszystkich smutkach i nieszczęściach, we wszelkich troskach rodzinnych i krajowych. W ostatnich, rozpaczliwych czasach mówił: „A to wszystko powoduje brak wiary; gdyby była wiara, jak należy, nic by z tego nie było, co jest”. Prawdziwie też z wiary on żył, tak był umartwiony i przy swoim tak słabym zdrowiu. Ile razy jadłem z nim obiad czy śniadanie, zawsze uważałem, jak też on boi [się] jeść i pić, by nie ulec ciału. Już 10 lat temu wyglądał, jak gdyby miał same kości skórą powleczone, i jeszcze 10 lat pożył i tyle przeszedł ciężkich chorób, tyle razy mu krew się ustami rzucała, a było jej tak niewiele. Bóg go utrzymywał na tej ziemi dla jego wiary, ale i miłości, i nadziei. Gdy umarła siostra nasza Monika, pisał z Syberii: „Teraz czuję się Monisi bliżej, niż gdy żyła w oddaleniu na ziemi” [list 98]. Nadzieją nieba, miłością ku Panu Jezusowi i ku Matce Boskiej zachęcał nas, swoje rodzeństwo, do tego, by iść w jego ślady w tym życiu wiary. Ogromnie wiele dobrego przez to zdziałał dla rodziny, pomógł jej do zbawienia. Każdy list jego tchnął duchem prawdy, pokory i niezmierną miłością ku Bogu, całym życiem w Bogu. Przez to opamiętywał, nawracał, dźwigał, cieszył, a nigdy w listach kazań ani morałów nie prawił. Pociągał do Boga, nie popychał ku Bogu, nie nakazywał Boga. Takim był w moim przekonaniu o. Rafał; przy tym rozum niesłychanie bystry, krytycyzm wyrobiony, literacki i indywidualny i daru spostrzegawczego taki, jakiego u nikogo nie spotkałem. A pokora niezgłębiona, tak jak wiara. Nigdy swego zdania nikomu nie narzucał. Mnie zalecił to: „Nieproszony, rad nie dawaj”. I sam stale tego przepisu się trzymał.
Rodzeństwo
wstąpić do zgromadzenia i już zostałem. Gdy już będąc w zgromadzeniu, jeszcze u o. Rafała się spowiadałem i przedstawiłem mu swoje trudności, on mi powiedział: „Bądź tam, Pan Bóg zdaje się tam cię powoływać”. I tak zawdzięczam o. Rafałowi dwukrotne swoje [utwierdzenie] w tym tak trudnym powołaniu moim.
36 Rodzeństwo
O ile był miłosiernym, pobłażliwym na błędy ludzkie, o tyle był niewzruszonym i wymagającym pod względem służby i wierności Kościołowi św., jak pierwej sprawie narodowej24. Nie pozwalał tu na najmniejsze uchybienie czy to w słowie, czy w czynie. Pamiętam, że gdy działalność jednego zakonu krytykowałem pod niektórymi względami, póki mógł, mnie zbijał, gdy w końcu jeden z argumentów uważałem, że i jemu trafił do przekonania, o ile zdaje się znałem jego usposobienie, zarumienił się jakby ze wstydu przed samym sobą, bo mnie racji nie przyznał i swoją prędką wymową pośpieszył ostrzec: „A wiesz, że jeden z papieży ekskomuniką zagroził za napadanie na ten zakon?”. „A, w takim razie milczę, odparłem, bo ekskomunikowanym być nie chcę, ale przy swoim przekonaniu pozostanę”. Chodziło tu o rzecz dyscyplinarną. Gdy w ostatniej chorobie go parę razy odwiedzałem, on, bojąc się, bym swoich obowiązków nie zaniedbywał, kwaśno mnie przyjmował i mało bardzo mówił, ale ośmielałem się być natrętnym, by wiedzieć i rodzeństwo informować o stanie chorego, drogiego nam wszystkim tak bardzo. Przedostatnim razem, kiedy byłem, dwa słowa dwa razy do mnie przemówił: „Kiedy przyjechałeś?”. „Wczoraj”. „Kiedy wyjeżdżasz?”. „Dziś” – i na tym był początek i koniec naszej rozmowy. Kaszel tak okropnie biedaka wymęczał, jakby mu wnętrzności chciał porozrywać. Nigdy ani słowem jednym na to wymęczenie się nie poskarżył. O jedno się niepokoił, by przytomność go nie opuściła, by mógł Boga swego do końca chwalić. To mi powiedział: „O to jedno Boga proszę, by mię nie pozbawił przytomności umysłu”. I w ostatniej chwili spokojnie i przytomnie Bogu ducha oddał, choć poprzedniego dnia i przedostatniej nocy były chwile, w których go przytomność odchodziła i bardzo się podobno niepokoił25.
24
Na bocznym marginesie adnotacja autora: „Choć, o ile mogę wnioskować z tego, co mi wpadło do ucha w dzieciństwie i młodości, o. Rafał do powstania nie poszedł z przekonania, ale był zdania, że gdy inni narażają się i giną, on bezczynnym pozostać nie może. Kiedy go spytałem już w Czerny, jak on Wielopolskiego uważa, odpowiedział, że był rozumny i chciał dobrze krajowi służyć. Choć entuzjazmu dla Wielopolskiego ani dla polityki jego u o. Rafała nie widziałem. [...]”. 25 APKB, AP 111, [Jerzy Kalinowski], Notes, s. 28-38.
Spis treści
Wstęp. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
5
1. Wilno (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2. Rodzice (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3. Rodzeństwo (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4. U babci na wsi (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5. Józef – Rys życia w oczach brata (ks. Jerzy Kalinowski) . . . 6. Swaty pani Młockiej (Ludwika Młocka) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ludwika Młocka (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7. Godzina powstania (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Proces (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nawracanie Murawiewa (Emil Dybowski) . . . . . . . . . . . . . . . 8. Katorga i zesłanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pożegnanie z rodzinnym krajem (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W Usolu (Wacław Lasocki) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wilia w Usolu w 1865 r. (o. Wacław Nowakowski, kapucyn) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Samotni wśród przyjaciół (Aleksander Oskierko) . . . . . . . . Nawracanie złodzieja (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . . . . Żył dla innych (Amelia Dybowska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Uczynny i zapobiegliwy (Kazimiera Czekotowska) . . . . . . Człowiek (Benedykt Dybowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
9 11 21 37 43 47 49 52 54 55 56 56 59 61 68 70 71 72 73
246 Spis treści
Przyjaciel (Maria Zienkowiczowa) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Święty zesłaniec (Bolesława Brzostowska) . . . . . . . . . . . . . . . . 9. Emigrant i wychowawca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wychowawca księcia (ks. August Hlond) . . . . . . . . . . . . . . . . Opiekun powstańca (Budzinowska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10. Wezwanie do Karmelu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Iza Działyńska do s. Marii Ksawery Czartoryskiej . . . . S. Maria Ksawera Czartoryska do Izy Działyńskiej . . . 11. Nowicjusz i student (o. Innocenty Niedermayr i o. Mikołaj Goeschlberger) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12. Najszczęśliwszy z ludzi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Odwiedziny na Łobzowie (s. Maria Ksawera Czartoryska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Święcenia kapłańskie (s. Maria Ksawera Czartoryska) . . Prymicje (s. Maria Ksawera Czartoryska) . . . . . . . . . . . . . . . . . Mamy prawdziwego pustelnika (s. Maria Ksawera Czartoryska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wszystko zawdzięczam karmelitankom (s. Maria Ksawera Czartoryska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13. Między Czerną a Wadowicami . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie furtiana z Czernej (S. Słowik) . . . . . . . . . . . . Pierwsze wspomnienie Sł. B. Anzelma Gądka . . . . . . . . . Drugie wspomnienie o. Anzelma Gądka . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie o. Ignacego Bylicy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie o. Tomasza Pikonia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie o. Bronisława Jarosińskiego . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie br. Bogumiła Mazurka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie o. Mikołaja Jüttnera . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie o. Antoniego Foszczyńskiego . . . . . . . . . . . 14. Był dla nas ojcem – wspominają karmelitanki . . . . . . . . . . . Wspomnienie karmelitanki łobzowskiej (s. Teresa Szajdzicka) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . O fundacji karmelitanek w Przemyślu (m. Anna Kalkstein) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie m. Marii Weroniki Giecewicz ze Lwowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
75 78 80 80 82 85 85 89 91 96 96 97 99 101 101 103 103 105 109 113 115 118 123 126 134 138 138 140 144
247
Zamiast zakończenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Miłość była treścią jego życia (ks. Jerzy Kalinowski) . . . . . . . . . . Noty o autorach wspomnień . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kalendarium świętego Rafała Kalinowskiego . . . . . . . . . . . . . . . .
146 152 154 156 159 163 180 180 181 182 184 185 186 191 192 193 194 198 198 199 199 203 214 218 218 218 220 223 227 227 231 239
Spis treści
Wspomnienie m. Marii Antoniny od Jezusa ze Lwowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Relacja m. Marii Józefy Nowosielskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie s. Marty Pieprzyk ze Lwowa . . . . . . . . . . . . Wspomnienie m. Cherubiny Paul z Wesołej . . . . . . . . . . . Wspomnienie s. Zofii od Jezusa i Maryi z Łobzowa . . Z notatnika s. Marii Weroniki Smoczyńskiej . . . . . . . . . . . 15. Był wszystkim dla wszystkich . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W kaplicy Foltina (Ewa Piasecka) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Duszpasterz młodych (ks. Jan Hryniewiecki) . . . . . . . . . . . . Z zeznania Józefa Zembatego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wspomnienie penitentki (Julianna Wawrówna) . . . . . . . . . Ojciec i przyjaciel (Emilia Bijakówna) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Z zeznań ks. Rudolfa van Roya . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pielgrzym (s. Bronisława Korczak, zmartwychwstanka) . . Spowiednik w Krakowie (m. Maria Ksawera Czartoryska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Święty na ulicy (Władysław Dembowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . „Widzieliśmy świętego” (Anna Michałkówna) . . . . . . . . . . „Obrzydliwy mnich” (Albert Bartoszek) . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Miłość za miłość” (s. Maria Róża z Limy) . . . . . . . . . . . . . . . „Święty idzie!” (ks. J.M. Kuznowicz TJ) . . . . . . . . . . . . . . . . . . Człowiek – Polska (Ludwik Pomian Biesiekierski) . . . . . . . 16. Kalendarz ostatniej choroby . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kochałem go jak ojca (o. Piotr Seul) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17. Ostatnie pożegnania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przedstawiciela miasta Wadowic (Michał Gołąb) . . . . . . Karmelitanek z Przemyśla (m. Maria Bronisława Karłowska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . O. Jana Nepomucena Sowy z Wadowic . . . . . . . . . . . . . . . . . Matki Ksawery Czartoryskiej z Łobzowa . . . . . . . . . . . . . . .